Derr Megan
The Rent Boy
PLOTKI
- Och, mój Boże, tu jesteś. - powiedziała Penny i opadła na puste krzesło
naprzeciw mnie, wydając zasmucone westchnienie. - Wszędzie cię
szukałam, Clarence. Boże, dlaczego tak trudno cię znaleźć? To ważne.
Ren nie kłopotał się wymienić wszystkie powody dla których chował się w
kawiarni. Każdego dnia. Od trzeciej do piątej. Przy tym samym stoliku
przy oknie. Przez ostatnie pięć lat. Gdzie ludzie zatrzymywali się i
widzieli go cały czas.
Zamiast tego, dyskretnie zamknął okienka w swoim laptopie, ostrożny by
nie zamknąć samego laptopa ponieważ to mogło przyciągnąć jej uwagę, i
napił się swojej latte. Ważne, co? Ważne u Panny mogło znaczyć wszystko
od O mój Boże, czy widziałeś - wymówienie programu telewizyjnego -
wczorajszej nocy? do O mój Boże, taki i taki zabił się wczorajszej nocy.
Nigdy nie mógł odgadnąć krytieriów z jakich nadawała priorytet rzeczom.
Podejrzewał, że będzie szczęśliwszym człowiekiem jeśli pozostanie to
tajemnicą.
- Więc, co to za ważna sprawa? - spytał.
- Twój chłopak jest prostytutką!
Ren zakrztusił się swoim latte. Postawił je pośpiesznie gdy walczył z
kaszlem.
- Okay. - sapnął gdy znów mógł jakoś oddychać. - Spróbujmy jeszcze raz.
O czym ty do diabła mówisz?
- Jest dziwką. Jest prostytutką. Jest...
- Chłopakiem do wynajęcia? - zaoferował Ren, ale tylko dlatego, że nadal
był zbyt oniemiały i rozbawiony by poczuć się obrażonym.
- Tak. - syknęła Penny. - I pomyślałam, że powinieneś wiedzieć ponieważ
to źle, że to przed tobą ukrywa, a zasługujesz na coś więcej niż-niż
dziwkę.
- Nie obrzucaj wyzwiskami mojego chłopaka. - warknął Ren, już nie
rozbawiony. - Dave nic przede mną nie chowa.
Szczęka jej opadła.
- Powiedział ci, że jest chłopakiem do wynajęcia?
Ren przewrócił oczami i zastanawiał się kto, do diabła, zaczął taką szaloną
plotkę. Dave chłopakiem do wynajęcia, naprawdę.
- Nie. On nie jest prostytutką.
Penny posłała mu wzrok, który miał być współczujący, ale sprawił tylko,
że żałował tego, iż tata nauczył, że nie wolno bić dziewczyn.
- Słodziutki, ten chłopak cię kocha. Nie chciałby cię martwić czymś takim.
I mam na myśli, cóż... spójrz na siebie. Nie mogę winić go za taką decyzję,
nawet jeśli nieszczerość jest zawsze kiepską decyzją.
- Co masz na myśli przez spójrz na siebie? - zażądał Ren bardzo urażony.
Miał cholernie dużo kłopotów z ubraniami dzisiejszego ranka. Dobre,
dobrze dopasowane dżinsy, niezwykle dobrze dopasowana jaskrawo-
czerwona koszulka, która pasowała do jego jasno-brązowych włosów i
zielonych oczu, a jego opalenizna była naturalna, dzięki nie jej głupiemu
salonowi Deep Fried, i pokropił się odrażająco drogą wodą kolońską, którą
Dave uwielbiał, a jego okulary były nowiutkie, i Dave powiedział, że
dodawały mu nawet więcej punktów seksowności.
- Jesteś trochę kujonowski, słodziutki. - powiedziała Penny,
prawdopodobnie myślała, że brzmiała łagodnie i siostrzanie. Tak naprawdę
ona nadawała słowie "wstrętne" znaczenia. Prawdopodobnie również
słowu ohydne. Nigdy nie zrozumie co hetero widzieli w takich
dziewczynach. - Mam na myśli, że to nic złego. - dodała pośpiesznie, co
znaczyło, że myślała coś przeciwnego. - Dave jest słodki, ale jestem
pewna, że wie, że wkurzysz się kiedy dowiesz o jego klientach.
Dave z klientami. Ludzie, przez samą tą myśl miał ochotę zaśmiać się na
śmierć.
- Więc, wiesz. - dalej paplała Penny. - Pomyślałam, że musisz wiedzieć,
skoro chodzicie ze sobą i tak dalej, a ty naprawdę zasługujesz na coś
lepszego...
- Ja nie zasługuję na Dave'a - powiedział stanowczo Ren. - Wkurzasz
mnie. To nie twój zasrany interes jak on zarabia, nawet jeśli naprawdę
sprzedaje się dla pieniędzy. A nawet jeśli tak jest byłbym zaszczycony, że
ktoś tak gorący pragnąłby mnie. Więc zabierz swój wścibski, ruchliwy
mały tyłek i znikaj sprzed mojej twarzy.
Penny opadła szczęka.
- Ty-ty nie możesz tak do mnie mówić!
- Właśnie nazwałaś mojego chłopaka dziwką. Będę mówił do ciebie jak
będę chciał. Znikaj stąd.
Fukała i trzaskała rzeczami, i walnęła krzesłem o stół gdy wstała,
następnie wyleciała przez drzwi - trzaskając również nimi - i na szczęście
zniknęła.
Ren przewrócił oczami i ponownie otworzył okienka, wrócił do pracy.
Naprawdę musiał skończyć to cholerne zadanie domowe zanim pójdzie do
pracy, a ona całkowicie zrujnowała jakąkolwiek szansę skończenia jego
pracy biologicznej w ciągu godziny.
Podniósł wzrok gdy zadźwięczał dzwonek nad drzwiami i uśmiechnął się
ciepło gdy Dave skierował się do niego. Spłowiałe, podarte dżinsy, jego
ulubiona i poważnie schodzona footballowa koszulka, miękkie blond
włosy skierowane w dwadzieścia różnych kierunków, z plamami trawy i
brudu na całym ciele. Jego torba gimnastyczna zwisała z ramienia i nadal
trzymał, wiecznie obecną, piłkę nożną w dłoni. Gdy się zbliżał, piegi na
całej jego twarzy stały się widoczne, a cała irytacja Rena odleciała,
uwielbiał patrzeć na swojego chłopaka.
- Hej, ultra seksowny. - przywitał się Dave, upuścił torbę i wsunął się na
krzesło przed chwilą zwolnione przez Penny. - Człowieku, prawie
wpadłem na Szaloną Laskę, była wściekła jak diabli. Cieszę się, że tego
nie zrobiłem, prawdopodobni obudziłbym się jutro martwy.
- Jeszcze możesz. - odpowiedział Ren i pochylił się by pocałować go na
przywitanie. - To ja ją wkurzyłem.
Dave skrzywił się.
- Człowieku, możesz porozmawiać ze mną o swoich problemach.
Samobójstwo nie jest odpowiedzią. Jestem tu dla ciebie, kochanie,
obiecuję.
Ren roześmiał się.
- Miała w sercu najlepsze intencje.
- Och, Panie.
- Przyszła powiedzieć mi, że jesteś prostytutką...
- Jestem czym? - powiedział Dave, prawie upuszczając butelkę wody,
którą przyniosła kelnerka, znając go tak dobrze jak Rena. - Do diabła,
człowieku?
Ren rozłożył się ze śmiechu.
- Wiem, co nie? Również powiedziała, że to okropne, że trzymasz taki
sekret przede mną i jestem zbyt dobry dla ciebie.
Dave uśmiechnął się.
- Cóż, to może być prawda.
- Och, zamknij się.
- Nie mogę uwierzyć - facet, dlaczego ona sądzi, że jestem prostytutką?
Nie mogę przestać się rumienić gdy mówisz o - uch, tym.
Ren prychnął i powiedział.
- Tym? Jak fiut?
Wierny słowom, twarz Dave'a natychmiast stała się jaskrawo czerwona.
- Zamknij się. - syknął, rozglądając się z niepokojem.
- Albo jak 'Chcę byś mnie wymłócił do...
- Clarence!
Ren parsknął śmiechem i napił się swojego latte.
- Okay, okay.
Dave zrobił minę.
- Nie mogę uwierzyć, że powiedziała, że jestem chłopakiem do wynajęcia.
Gdzie ci ludzie biorą swoje plotki?
- Najwyraźniej nie chcesz mi powiedzieć ponieważ jestem delikatnym
małym kujonem, który nie zniesie prawdy na temat twojego zawodu. -
dodał Ren.
- Ty, kujonem? Jaki kujon nosi ubrania od projektantów i wydaje na nie
więcej pieniędzy miesięcznie niż ja zarobię w rok? Na jakiej planecie ona
żyje?
- Planecie Głupek, najwyraźniej. Ale poważnie, Dave. Możesz powiedzieć
mi prawdę.
Uśmiechając się, Dave powiedział.
- Pomagam trenować dzieci w miejscowej sali gimnastycznej i rozwożę
pizzę. Nie ma nic efektownego w moim życiu. Jedyne czego jestem winny,
to prawdopodobnie nieznaczne prześladowanie prostytutki. Tylko odrobina
prześladowania. Prawdopodobnie to w ogóle nie jest prześladowanie.
- Nie, sprawdziłem. - odpowiedział Ren. - Mógłbym zaskarżyć cię w
prawie każdym stanie.
Dave przewrócił oczami.
- Gdybyś dał mi swój numer telefonu jak prosiłem, nie byłbym zmuszony
cię prześladować.
- Masz dziwne pojęcie jak odpowiadać na odrzucenie.
- Ty po prostu nie chciałeś przyznać, że mnie lubisz.
Ren na to nie odpowiedział ponieważ to była prawda.
- Więc co masz na resztę tygodnia? - spytał Dave.
- Umm... - Ren zerknął na harmonogram ponieważ kilka rzeczy się
zmieniło i jeszcze ich nie zapamiętał. - Mam Pana Waltera na dzisiejszy
wieczór i Petersona na jutro. Ale nadal mam wolne żeby przyjść na twój
mecz, i po meczu. Chcesz iść na przyjęcie czy...?
Dave spojrzał na niego jakby oszalał.
- Albo, duh. Prześladowałem ten tyłek przez bardzo długi czas i jestem
jedynym facetem na świecie, który może klepać go za darmo.
Ren roześmiał się i potrząsnął głową, później zamknął laptop i pochylił się
nad stołem by szybko i mocno go pocałować.
- Do końca roku osiągnę swój cel i będę mógł przejść na emeryturę.
- Mm, cokolwiek zechcesz, ultra seksowny. - Dave, klepiący i pieszczący, i
dotykający, i wyglądający po prostu na szczęśliwego w sposób, który był
zgubny dla Rena. - Chyba widzimy się koło trzeciej nad ranem?
- Prawdopodobnie wcześniej. - powiedział Ren. - Walters lubi tylko
rozmawiać i patrzeć na mnie przez chwilę.
- Och, tak, to ten, który daje ci, uh, rzeczy.
Ren roześmiał się.
- Tak, Dave, zabawki. Mam ci wymienić...
- Nie! - powiedział pośpiesznie Dave. - Jesteś zły.
- Ale jesteś taki słodki gdy się rumienisz.
- Och, zamknij się. - powiedział Dave i uśmiechnął się. - Czy mogę cię
gdzieś odprowadzić?
- Nie, masz zajęcia w przeciwnym kierunku. Idę, zobaczymy się
wieczorem.
Dave kiwnął głową i wstał, wsunął torbę na ramię, rzucił piłkę w
powietrze i z łatwością ją złapał. Następnie oparł rękę na oparciu krzesła
Rena, pochylił się i pocałował go w powolny, słodki sposób, który Ren
uwielbiał i za który mógłby zrobić wszystko, naprawdę nie mógł sobie
przypomnieć dlaczego tak mocno walczył przeciw Dave'owi.
- Zobaczymy się później. - powiedział gdy Dave się odsunął. - Miłego
dnia.
- Tobie też, ultra seksowny. - powiedział Dave i odszedł. - Och. -
powiedział, zatrzymując się w drzwiach. - Chcesz żebym odstraszył Penny
czy coś?
- Nie. - powiedział Ren. - Chcę zobaczyć jak długo jej zajmie zrozumienie,
że ty nie jesteś prostytutką.
- Kay. Pa.
Ren patrzył przez okno aż zniknął mu z oczu później wrócił do zadania
domowego, zdeterminowany wyeliminować szkołę i klientów tak szybko
jak się da, by szybciej wrócić do domu, do jego chłopaka.
NIESPODZIANKI
- Wydajesz się poddenerwowany przez ostatnie kilka dni. - powiedział
łagodnie Ren, nerwowo przebiegał palcami po szkle kufla piwa.
Wybrał na dzisiaj ulubioną restaurację ze stekami; Zarezerwował stolik
trzy miesiące wcześniej tylko po to by być pewnym, że dostaną stolik.
Była to noc, która myślał, że nigdy nie nadejdzie. Skończył na zawsze z
wynajmowaniem swojego ciała mężczyzną, by robili z nim co chcieli.
Usunął, wyrzucił i zniszczył wszystko co miało związek z tym życiem.
Nawet kupił nowy laptop i wyrzucił stary, by usunąć wszystkie
pozostałości z życia wynajmij-i-pieprz.
Najbardziej dla niego szokujące, miał kochanka, najprawdziwszego
chłopaka, z kim mógł świętować, kogoś, kogo kochał tak bardzo, że
pracował dodatkowe trzy miesiące by niespodzianka czekała w jego
kieszeni.
Tylko że zawsze myślał, pomimo jego cynizmu, że oboje będą szczęśliwi,
podekscytowani, bardziej niż gotowi w końcu zostawić całe to piekło za
sobą. Skończą szkołę za kilka miesięcy, dla Dave'a propozycje pracy
ustawiają się w kolejce, a Ren bierze długi zasłużony odpoczynek.
Więc dlaczego, zastanawiał się, Dave wyglądał na tak okropnie
zdenerwowanego, niespokojnego i... zdecydowanie nieszczęśliwego?
Ren zaczynał mieć okropne wrażenie, że zrobi z siebie głupca. Dzięki
cholernym bogom, że nie wyskoczył ze swoją niespodzianką wcześniej,
ale czekał aż do dzisiejszego wieczora. Cholera, musiał przesadzać. Robił
się paranoiczny. Dave nie byłby tutaj gdyby chciał z nim zerwać. Dave nie
zrobiłby tego, nie po tym co razem przeszli. Nie, gdy przeżyli jego głupią
pieprzoną robotę. Przesadzał, zdecydowanie przesadzał.
Utrzymując ten sam łagodny ton, kontynuował.
- Czy wszystko w porządku, Dave? Czy Penny znowu cię niepokoiła?
Dave naprawdę się wtedy roześmiał i nagle wydawał się normalny.
- Nie słyszałeś? Dzisiaj wepchnąłem ją do fontanny, po tym jak
powiedziała mi, że mam cię rzucić po pięcio-milionowy raz. Jeśli tylko. -
uśmiechnął się, ale cały niepokój, który zniknął, znów się pojawił z
trzykrotną siłą. - Powiedz, Ren...
Serce Rena zaczęło walić w jego klatce piersiowej, prawie zaczął śmiać się
histerycznie z ulgi. Okay, więc Dave nie miał już dość tarzania się w tym
gównie.
- Tak, kochanie?
- Um.. - Dave wyglądał jakby zaraz miał się rozchorować gdy usiłował coś
powiedzieć.
I oczywiście ich kelnerka wybrała tą chwilę by przynieść ich ziemniaki,
smażone grzyby i świeże piwo. Ledwie powstrzymał się o spiorunowania
jej wzrokiem.
Gdy w końcu odeszła, odsunął jedzenie i picie z drogi, i sięgnął nad
stołem by nakryć nerwowo zaciśnięte pięści Dave'a swoimi dłońmi.
- Kochanie, co się stało?
Dave uśmiechnął się słabo i odwrócił dłoń, wyprostował palce - i wsunął
coś w dłoń Rena zanim odsunął swoje i zapatrzył się w obrus.
Ren otworzył dłoń i mógł tylko gapić się niedowierzająco na pierścionek.
Złoty z małymi kwadratowymi diamencikami. Nie mógł myśleć. Jego
umysł był wielką masą ciepłego, brejowatego szczęścia. Och, co jeśli źle
rozumiał - ale diamentowy pierścionek wydaje się całkiem oczywisty.
- Ty- ty mi się oświadczasz? To dlatego byłeś kłębkiem nerwów cały
tydzień?
Dave posłał mu to spojrzenie.
- Ren, możesz mieć kogo tylko zechcesz, zwłaszcza teraz gdy w końcu
jesteś wolny od długów rodziców i tej wysysającej duszę pracy. Ledwie
przekonałem cię byś mnie wybrał i...
- Jesteś idiotą. - powiedział Ren, przerywając mu. - I zbyt dużo się
martwisz. Jakbym nawet za milion lat miał powiedzieć coś innego niż tak.
- wsunął pierścionek na palec i pomachał dłonią by Dave mógł zobaczyć. -
Myślę, kochanie, że to czyni z ciebie pierwszego prześladowcę, który
poślubia prześladowanego.
Dave roześmiał się, drżąco i głupio, ale z radością, którą Ren wcześniej w
nim nie widział - nawet gdy mówił Dave'owi Okay jedna randka, albo Tak,
jestem twoim chłopakiem nie miał on tak czystej radości na twarzy jak
teraz. Ren nadal nie mógł uwierzyć, że to on jest tego przyczyną.
Nie mógł sobie odpuścić trochę droczenia. Zrobił i robiono mu więcej niż
chciałby pamiętać. Wstyd był czymś czego już nie czuł. Kochał i zawsze
będzie kochać sposób w jaki Dave się czerwienił gdy mówił coś tak
łagodnego jak "pieprz mnie".
- Szkoda, że nie spytałeś mnie w domu, kochanie. - powiedział
przeciągając samogłoski. - Mógłbyś mnie teraz pieprzeniem wciskać w
materac i zmusić sąsiadów do zadzwonienia do kierownictwa drugi raz w
tym miesiącu.
- Clarence! - syknął Dave, natychmiast oblewając się płomiennym
rumieńcem. - Czy ty zawsze musisz mówić takie rzeczy? Publicznie?
Ren kiwnął głową.
- To konieczne jak oddychanie. - uśmiechnął się chytrze. - I błaganie być
zagiął mnie o kanapę i pieprzył jak młot...
- Przestań! - powiedział Dave z jękiem, zakrywając płonącą twarz dłońmi.
Śmiejąc się, Ren postawił jedzenie i picie z powrotem na miejsce i zaczął
przeżuwać porcję faszerowanych ziemniaków. Przerywał co kilka sekund
by podziwiać pierścionek, był tak szczęśliwy, że nie wiedział ile jeszcze
wytrzyma.
Dave uśmiechnął się nieśmiało do niego.
- Więc, pierścionek może być? Nie za wiele...
- Zamknij się palancie. Jest idealny.
- Sam jesteś palantem. Oboje wiemy na co cię stać, ultra seksowny.
- Na co nas stać. - przypomniał mu Ren - następnie nagle przypomniała
mu się jego niespodzianka. - Um. Mówiąc o niespodziankach i pieprzeniu
i naszym mieszkaniu...
- Tak. - spytał Dave, wyglądając na zdezorientowanego. - Czy znalazłeś
inne miejsce do wynajęcia? Takie, które nie jest bublem? - wyglądał na
pełnego nadziei.
Ren zdał sobie sprawę, że to jego kolej na nerwowu uśmiech.
- Um. Mogłem pracować kilka dodatkowych miesięcy żeby, uh,
zagwarantować nam ładne miejsce. Takie, gdzie moglibyśmy robić tyle
hałasu ile będziemy chcieli. - mrugnął okiem następnie powiedział cicho
gdy wyciągnął zdjęcie, które ze sobą zabrał. - Tu jest nawet wystarczająco
miejsca na psy, które zawsze chciałeś.
- Co... - Dave wpatrywał się w obrazek domu wstrząśnięty. Był to
schludny mały domek, około dwadzieścia minut poza miastem. Ogród,
basen, garaż na dwa samochody, trzy sypialnie, salon, jadalnia, pokój
rekreacyjny, piwnica, kuchnia, dwie i pół łazienki. - Kupiłeś nam dom?
Ren uśmiechnął się z ulgi, podekscytowania i szczęścia.
- Więc to oznacza tak?
Dave też się uśmiechnął.
- Myślę, że diament jest oczywistą odpowiedzią. Czy myślisz, że możemy
wziąć kolację na wynos? Żebyśmy, uh, świętowali w naszym gównianym
mieszkaniu ostatni raz?
- Myślę, że możemy. - powiedział Ren uśmiechając się powoli i
seksownie. - Jak chciałbyś świętować, kochanie? Wypieprzyć ze mnie
mózg, albo pozwolisz mi ujeżdżać cię jak...
- Clarence!
Śmiejąc się radośnie, Ren wezwał kelnerkę by zapakowała ich jedzenie,
śpieszny by świętować ze swoim narzeczonym.
JEDNA RANDKA
Ren udusi tego idiotę. Naprawdę, kogo chciał oszukać? Jakby ktoś taki
naprawdę chciał kogoś takiego jak Ren po coś więcej niż usługę, za którą
pobierał opłatę.
- Ty kurewsko mnie prześladujesz, przestań.
Dave zmarszczył brwi - albo bardziej wydął wargi.
- Nie. Nie poddam się aż zgodzisz się na randkę ze mną.
Pomyśłał o tym, ledwie. Tak, jakby już wcześniej o tym nie marzył, jak
pieprzony głupiec.
Jak chciał to rozegrać?
Dave zabierze go na kolację, będzie milutki, zabawny i słodki, będzie
chciał tylko się kolegować, jakby to miało większe znaczenie niż zdjęcie
jego ubrań i wypięcie tyłka w powietrze. Chciał by Dave zaprosił go
jeszcze raz, wymienią się numerami, wysyłać będą głupie, niemądre teksty
i czasem będą wychodzić na kawę, będą nazywać siebie śmiesznymi
pieszczotliwymi przezwiskami.
Jakby to mogło zadziałać?
Jak tysiące innych nieszczęśliwych nocy - pośpieszna, patetyczna kolacja
bez marnowania czasu, zdjęcie ubrań, tyłek w powietrzu główną częścią
wieczoru.
Przez co jak wydawało się miliardowy raz, musiał przypominać sobie, że
faceci jak Dave - milutcy, mądrzy, słodcy, chłopcy-z-sąsiedztwa, dobra
rodzina i prawdziwi przyjaciele, i cała reszta Hallmarkowego gówna - tak
naprawdę nie chcieli umawiać się z kimś takim jak on.
Ma milion dolarów długu do spłacenia, żadnej rodziny, żadnych
prawdziwych przyjaciół i chodzi za tysiąc dolarów za godzinę do
mężczyzn, którym inaczej nie pozwalałby zbliżać się do siebie. Był
profesjonalną dziwką i będzie nią przez kolejny rok i pół. Faceci jak on nie
dostają facetów jak Dave.
Już czas by uświadomił tą sprawę im obojgu.
- Zapomnij. - powiedział, starając się brzmieć tak zimno i płytko jak mógł.
- Słodziutki, płacą mi za godzinę i kosztuję więcej niż ty prawdopodobnie
zarobisz w tydzień. Oboje wiemy, że ty po prostu nie chcesz płacić mojej
opłaty. To się nie zdarzy. Idź użyj swojej rutyny złotego chłopca na kimś
bardziej naiwnym.
Założył okulary przeciwsłoneczne i celowo sprawdził swój zegarek w
niedbały sposób, następnie odwrócił się, czując jak męta społeczna z
powodu zranionego wyrazu na jego przystojnej twarzy.
Ale lepiej zranić teraz trochę uczucia Dave'a i prawdopodobnie będzie to
bardziej jego ego, niż Dave zrani Rena dużo później.
Poszedł w dół ulicy, powstrzymując westchnienie, i przeszedł przez resztę
swojego dnia. Na szczęście nie miał więcej zajęć. Musiał odebrać ubrania
z pralni, zrobić zakupy później miał wczesną kolację ze Smithem,
następnie półtorej godziny na mycie i przygotowanie się na spotkanie z
Politykiem Który Nie Chce Być Wymieniany.
Jeśli będzie miał szczęście, wróci do domu o trzeciej i będzie mógł zrobić
zadanie domowe do piątej czy coś koło tego, następnie prześpi
wystarczająco by przygotować się na zajęcia o dziesiątej.
Ugh, już czuł się zmęczony.
*~*~*
Potykał się, bardziej spał niż nie, gdy szedł do budynku gdzie mieszkał.
Może najpierw mógłby trochę pospać później praca domowa...
Nie. Jeśli tak zrobi będzie spał do swoich zajęć o dziesiątej. Dwie godziny,
tyle potrzebował, później może spać. Ziewając, przetarł twarz i
zastanawiał się czy ma jakąś kawę w mieszkaniu. Urgh. Nigdy nie
przejdzie przez podręczniki jeśli nawet nie może zapamiętać czy poszedł
na zakupy...
Ren zatrzymał się. Gapił.
Dlaczego, do diabła, Dave spał na stopniach prowadzących do jego
budynku? Chryste, trzymał bukiet kwiatów? Z jakiej planety ten idiota
spadł? To było śmieszne i głupie i...
Argh.
Potrząsał idiotą aż ten drgnął obudzony.
- Huh - co - Och Ren, - Dave rozpromienił się. - Wróciłeś do domu. Która
godzina?
- Za pięć trzecia. - powiedział Ren kwaśno. - Rano. Dlaczego do diabła tu
jesteś?
- Ponieważ chcę żebyś dał mi szansę.
- Tysiąc za godzinę. - powiedział zimno Ren.
Twarz Dave'a zmizerniała, wyglądał jakby patrzył jak ktoś skopał jego
szczeniaka na śmierć, przez co Ren poczuł się jak szaleniec.
Uśmiechnął się szyderczo bo gdyby tego nie zrobił, mógłby zrobić coś
głupiego.
- Myślę, że mogę dać ci specjalną zniżkę za bycie studentem i pierwszy
raz jako klient. Pięćdziesiąt procent zniżki, pięćset za godzinę.
Dave, niech będzie przeklęty, wyglądał jeszcze bardziej nieszczęśliwie.
Jakby ktoś zabił jego szczeniaka, a później kociaka.
- Ja nie... słuchaj, człowieku, nie wiem jak to powiedzieć. Masz rację,
całkowicie nie mam u ciebie szans i jestem zupełnie poza moją ligą. Nie
wiem dlaczego robisz to co robisz, ale to nie moja spawa. ja chcę tylko
jedną randkę. To wszystko.
- I co zawierałaby ta randka? - spytał Ren zjadliwie. - Kolację i pieprzenie,
czy tylko pieprzenie? Już wcześniej faceci zapraszali mnie na randki,
cukiereczku. Wszyscy chcecie tego samego, a za to trzeba zapłacić.
Dave westchnął i przeczesał włosy dłonią, zmarszczył brwi na wciąż
trzymane kwiaty.
- Słuchaj, ja naprawdę nie wiem co powiedzieć by cię przekonać. Nie
zamierzam zaprzeczać, że jesteś piękny - całkowicie wspaniały. Nigdy nie
widziałem by okulary wyglądały tak seksownie na kimś innym. Ale to coś
dużo więcej niż to. Nie proszę być spędził, uh spędził takiego rodzaju czas
ze mną za darmo. Ja chcę tylko randkę. Kolacja, kino, klub sportowy,
kawa - cokolwiek chcesz. - skrzywił się. Jednak jeśli chcesz kolacji w
jakimś miejscu z garniturami i krawatami, ostrzegam teraz, że wyglądam
głupio w garniturze i posiadam tylko jeden, i jest dla mnie za mały.
Ren prawie się uśmiechnął - prawie. Poważnie wątpił by wyglądał głupio
w czymkolwiek. Grymas był słodki, a to jak unikał mówienia Nie proszę
cię byś pieprzył mnie za darmo było całkowicie komiczne.
Cholera, nie chciał być wyrolowany.
- Och, tak. - powiedział Dave, w końcu wyciągnął kwiaty. - To dla ciebie.
Uch, jeśli je chcesz. To nie jest dużo.
Ren wziął je zanim przypomniał sobie, że nie powinien. Róże. Takie
banalne, że powinien był się skrzywić - ale były żółte i pomarańczowe
zamiast czerwonych czy różowych, co pokazywało że się starał.
- Dziękuję, ale przestań marnować swój i mój czas.
- Nie marnuję czasu. - powiedział cicho Dave. - Nie, gdy kiedykolwiek
przekonam cię do powiedzenia tak.
Wzdychając ponownie, Ren powiedział.
- Jestem dziwką, Dave. Będę dziwką przez długi czas. Nie przestanę z
jakiegokolwiek powodu.
- Okay.
- Nikt nie mówi "okay". - warknął Ren. - Czy rozumiesz co robię?
Mężczyźni płacą mi za pozwolenie na pieprzenie. Za patrzenie jak sam
siebie pieprzę albo ich przyjaciół. Płacą mi za robienie o wiele więcej, całą
listę rzeczy których prawdopodobnie nigdy nie słyszałeś. Faceci jak ja nie
zostają zapraszani na randki, chyba że kończą z pieniędzmi przelewanymi
na moje konto.
Dave przełknął ciężko, ale kiwnął głową.
- Masz rację, okay? Nie jest zabawnie o tym myśleć. Ale-Ale wyraźnie
widać, że to nie jest twoja wymarzona kariera, najwyraźniej robisz to z
konieczności. Nie cierpię tego tak bardzo jak myśli, że będziesz z innymi
ludźmi we wskazanym czasie. Nie jestem aż takim głupim dzieciakiem za
jakiego mnie bierzesz. Od kiedy się dowiedziałem, myślałem o tym długo
i mocno. Ty, i to co robisz dla zarobku, jak ciężko będzie sobie z tym
radzić. Ale na końcu zdecydowałem, że dam sobie radę z wszystkim - jeśli
będzie to znaczyć, że będę cię miał. Do diabła, tylko zdobycie od ciebie
jednej randki jest najcięższym co robiłem dla randki. Poradzę sobie z
resztą kiedy przyjdzie.
- Ty... - Ren westchnął. - Jesteś pieprzonym idiotą.
Jako idiota, oczywiści Dave się uśmiechnął.
- Tak, wiem. Ale jestem idiotą, który nadal ma nadzieję, że powiesz tak.
Nie mógł... po prostu nie mógł już walczyć. Nigdy tego nie przetrwa.
Będzie bardziej nieszczęśliwy na końcu tego wszystkiego niż jest teraz.
Prawdopodobnie skończy ze złamanym sercem. Ale to i tak nie
powstrzymało go od w końcu powiedzenia
- Okay. Jedna randka.
Sposób w jaki twarz Dave'a się rozpromieniła, prawie czuł się jak prezent
świąteczny.
- Naprawdę? - Dave krzyknął tak głośno, że obudziłby zmarłego. - Tak!
Tak! Um - omówimy tu jutro, powinienem teraz pozwolić ci odpocząć.
Um - dzięki. Naprawdę. Nie mogę się doczekać. Umm. Znajdę cię w
twojej kawiarni, jutro.
Opanowany entuzjazmem, Dave chwycił go w ciasnym uścisku. Pachniał
jak trawa, woda i słońce, było to bardziej pociągające niż droga woda
kolońska, która dawała Renowi ból głowy po kilku godzinach. Ale on nie
zauważał ponieważ ta randka będzie katastrofą i koniec.
Wtedy Dave go puścił, i z ostatnim pogodnym dobranoc, oddalił się
nieśpiesznie ulicą, gwiżdżąc głupią, radosną melodię absurdalnie głośno
jak na trzecią nad ranem.
Ren potrząsnął głową i poszedł do mieszkania - i westchnął gdy złapał się
na uśmiechaniu i nuceniu tej samej cholernej melodii.
CHŁOPAK
Ren otworzył swój telefon i znowu zamknął. Dźwięk zwalniającego
samochodu przyciągnął jego uwagę, zaalarmował go - ale to tylko wóz
patrolowy, prawdopodobnie bardziej zainteresowany unikaniem rozrób niż
powodowaniem ich. Oficer za kierownicą tylko na niego zerknął, a Ren
kiwnął głową.
Gliny odjechali, wyraźnie decydując, że był nieszkodliwy albo
przynajmniej nie wystarczająco szkodliwy żeby był wart kłopotów.
Westchnął cicho z ulgi gdy zniknęli za rogiem. Rzekomo był tylko
studentem wracającym późno do domu. Takich zawsze trochę było
obojętnie która godzina, nawet o trzeciej nad ranem. Ale wątpił żeby
podstęp długo przetrwał gdyby gliny mieli dobry węch; Pragnął szybko
stąd zniknąć i wziąć prysznic.
Zerknął na sińce na jego nadgarstkach i ramionach, nadal czuł te na piersi i
nogach. Przynajmniej dupek nie zostawił widocznych znaków poza tymi
na nadgarstkach - a Ren zdecydowanie wpisywał tego łajdaka na czarną
listę.
Wszystko co chciał to wrócić do domu i udawać, że cała ta pieprzona noc
się nie zdarzyła.
Ponownie otworzył telefon, przeczytał wiadomość, którą kilka godzin
temu dostał od Dave'a. Na inne odpowiedział, ale do czasu gdy dostał tą,
było łatwiej nie myśleć o Dave'e. Hej, kochanie. Miłego wieczoru. Nie
mogę się doczekać by cię zobaczyć w Niedzielę.
To Dave tak naprawdę pragnął. Umówili się tylko kilka razy w ciągu tych
miesięcy kiedy się poddał ponieważ oboje byli zajęci, ale, Jezu, jakie te
randki były. Dave był naprawdę kochaną osobą; rodzajem faceta, który już
nie istnieje. Ren zdecydowanie nie był takim rodzajem faceta.
Gdyby Dave był postawiony w jego pozycji, wtedy gdy jego rodzice
umarli i zostawili go z żywym koszmarem... Dave znalazłby lepszy sposób
na spłatę długów i pozbycie się ludzi depczących mu po piętach i
żądających pieniędzy.
Nie zacząłby podążać drogą, która zaczęła się od obciągania jakiegoś
prawnika, który zajmował się długami i śledził to ile i komu był winien.
Ren potrząsnął głową i ponownie spojrzał na wiadomość następnie
zamknął telefon. Ale kilka kroków dalej, czekając na zmianę świateł,
ponownie otworzył telefon.
Była trzecia rano - prawie wpół do czwartej. W końcu Dave zda sobie
sprawę, że stać go na coś lepszego niż dziwka. Ren musiał tylko
utrzymywać się w całości do tego dnia, żeby jego serce nie zostało
złamane gdy Dave odejdzie. Jeśli chciał przedłużyć ten czas tak długo jak
się da, to dzwonienie do Dave'a o trzeciej nad ranem i jęczenie na temat
klienta, było złym wyjściem.
I kto, myślał gorzko, tak naprawdę będzie użalał się nad facetem, który
zarabia sześćset dolarów za kilka godzin obciągania i pieprzenia, nawet
jeśli wyjdzie z tego z kilkoma sińcami? Ale on znowu otworzył telefon,
ponownie przeczytał tą głupią wiadomość, i naprawdę pragnął usłyszeć
głos Dave'a.
Próbował uspokoić się myślami o Niedzieli; Szli na jeden z pięciu
milionów festiwali jedzenia, które zalewały tan obszar latem. Powinien się
uczyć - ale szansie na spędzenie całego dnia z Davem, udając, że jest
normalnym facetem ze świetnym chłopakiem, nie można było się oprzeć.
Wydał chropowaty dźwięk ponieważ nigdy nie mówili, że są tak na
poważnie, a on nie chciał wzbudzać w sobie nadziei, wsadził telefon do
kieszeni i szybko ruszył do domu.
Prysznic. Kilka godzin snu później spędzi całą Sobotę na nauce. W
sobotnią noc miał robotę, ale to był łatwy klient. A wtedy Niedziela, cuda
nad cudami, byli tylko on i Dave.
Dochodząc do swojego budynku, zaczął wspinać się po schodach, ale
zatrzymał się gdy zobaczył kogoś na stopniach, opartego o ścianę,
uśpionego na amen.
Oczy zaszły mgłą i poczuł się tak głupio za próbę płaczenia jak
dziewczyna - ale naprawdę będzie miał całkowicie złamane serce kiedy
Dave w końcu odejdzie.
Co ten idiota tu robił?
Klęcząc, Ren chwycił ramiona Dave'a i potrząsnął nim. Zaspane oczy
wpatrywał się w niego przez chwilę w zamroczeniu. Jednak w następnej
chwili Dave obudził się i posłał mu zaspany uśmiech.
- Hej.
- Co ty tu robisz, idioto?
Dave tylko ciągle się uśmiechał - następnie ziewnął i otrząsnął się.
- Nie brzmiałeś zbyt dobrze. Martwiłem się.
- Nie brzmiałem... - Ren zamilkł gdy patrolowe auto pojawiło się zza rogu
i kierowało w ich stronę. - Chodź. - powiedział i pociągnął Dave'a na nogi
następnie poprowadził do do góry na czwarte piętro i do jego mieszkania.
Było małe, jednak nie dziura; całe jego pieniądze szły na czesne, spłatę
długów i wygląd, żeby klienci chcieli na niego patrzeć.
Kilku jego klientów zaoferowało mu penthouse, ale Ren nie chciał mieć z
tego jakiejkolwiek części. Gdy długi zostaną spłacone, wyrzuci jego życie
jako chłopak do wynajęcia i zacznie od nowa. Kupi jakiś tandetny domek
na przedmieściach i postawi biały płotek i całą resztę.
To było stare marzenie, głupie i gorzko-słodkie. Chciałby tylko żeby
przestał wyobrażać sobie ten obrazek z Davem jako jego częścią.
Włączył światło i wprowadził Dave'a do środka; była to jedna mała
sypialnia, którą próbował utrzymać w czystości, ale rzadko miał czas na
prawdziwe sprzątanie.
- Usiądź zanim upadniesz. - powiedział. - Ja idę pod prysznic.
- Kay. - odpowiedział Dave, ale zmarszczył na niego brwi.
- Co? - spytał Ren.
- Nie jesteś okay. Miałem zamiar spytać, ale nie muszę. Co się stało?
Zawsze jesteś przygnębiony i trochę zły po pracy, i z zupełnie
zrozumiałych powodów, ale dzisiaj... - zamilkł i wziął twarz Rena w swoje
dłonie. - Nawet na mnie nie wrzeszczysz, a zawsze wrzeszczysz. Co się
stało?
Ren próbował się odsunąć, wytrącony z równowagi i zakłopotany. Mógł
mówić najbardziej oburzające kłamstwa politykom, sędziom, dyrektorom,
sportowcom i wielu innym mężczyznom. Dlaczego nie mógł krzyczeć czy
kłamać gdy Dave patrzył tak na niego?
- Nic mi nie jest. - zdołał powiedzieć, ale nawet dla jego uszu brzmiało to
jakby nie było dobrze. - To-to była tylko długa noc.
- Założę się. - odpowiedział cicho Dave i pocałował go delikatnie - ale
wtedy się odsunął, a Ren był zdruzgotany ponieważ lubił pocałunki, a
Dave tak naprawdę go nie dotykał na żadnej z ich randek, zastanawiał się
czy Dave zaczynał rozumieć, że Ren był prostytutką.
- Przepraszam. - powiedział Dave. - Założę się że ostatnie czego
potrzebujesz, czy chcesz w tej chwili jest kolejny facet przystawiający się
do ciebie.
Pomimo wszystkiego Ren wybuchnął śmiechem. Był drżący, gorzki, ale
jednak śmiech.
- Oni nigdy nie interesowali się całowaniem mnie, Dave. - jego wzrok
znowu zaszedł mgłą, i Boże, jaki zręcznym chłopakiem do wynajęcia był...
Ale gdy Dave znowu go pocałował, i nie przypominało to nic do tego co
odstawiał noc po nocy, i o wiele lepsze niż cnotliwe całusy i uściski, które
jak do tej pory dawał mu Dave. Dłonie trzymające go twarz zsunęły się,
owinęły wokół niego, przyciągnęły bliżej, Ren nie był w stanie
powstrzymać się od zarzucenia swoich ramion na kark Dave'a i trzymania
się jego ze wszystkich sił.
Zwalczył jęk rozczarowania gdy Dave w końcu się odsunął.
- Ich strata. - powiedział Dave, wyglądając na zadowolonego i trochę
oszołomionego. - Mógłbym całować cię przez wieczność, nawet jeśli nie
będę mógł robić nic innego.
Ren roześmiał się bardziej autentycznie.
- Jesteś idiotą.
Dave wyszczerzył zęby.
- Tak lubisz mi przypominać, często i wielokrotnie. Ale mi to pasuje.
Ren kiwnął głową, ale nie wiedział co dalej powiedzieć albo zrobić. Radził
sobie z klientami, Prawdziwy, najprawdziwszy, potencjalny kochanek?
Całkowicie nie jego liga.
Ale Dave po prostu znowu go pocałował, długo i powoli, i słodko, nagle
potworna noc Rena nie wydawała się aż taka zła.
- Dlaczego czekałeś na zewnątrz? - spytał w końcu Ren.
- Jak powiedziałem, było coś nie tak. Twoje odpowiedzi na moje
wiadomości są zwykle bardziej zwięzłe, pełne "idiotów". I nie
odpowiedziałeś na moją ostatnią wiadomość o Niedzieli. Więc
pomyślałem, że przyjdę i upewnię się, że nic ci nie jest.
- Idiota. - odpowiedział Ren i uciął wypowiedź Dave'a kolejnym
pocałunkiem. Naprawdę lubił całować Dave'a, ale, Boże, wolałby nie.
- Głodny? - spytał Dave głosem trochę ochrypłym.
Ren przytaknął.
- Bardziej zainteresowany prysznicem, ale tak, mógłbym coś zjeść. Ty?
- Tak. - powiedział Dave i uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Przyniosłem
jakieś jedzenie ze mną ponieważ wiedziałem, że będę trochę czekać na
zewnątrz, ale zjadłem to kilka godzin temu. Zapomniałem, że kończyć o
szalonych godzinach. Nie wiem jak ty to robisz, i chodzisz do szkoły i
wyglądasz ultra seksownie za każdym razem.
- Ultra... - Ren zarumienił się. - Idiota. Idę pod prysznic. Myślę, że nadal
mam tu jakieś jedzenie, obsłuż się.
- Kay. - powiedział lekko Dave, uśmiechał się w ten radosny, roziskrzony
sposób. Ren odwrócił się zanim zrobiłby coś głupiego.
Ale nie zaprotestował tylko pisnął ze zdziwienia kiedy Dave chwycił go i
ukradł kolejny długi, mocny pocałunek. A później go nie było,
przeszukiwał kuchnię, zostawił Rena by walczył o oddech, a serce waliło
mu w piersi.
Odwrócił się i poszedł pod prysznic.
Gdy wrócił, zapach jedzenia powiedział mu, że nie pochodzi z jego
mieszkania. Spojrzał na stolik w jego małej kuchni, a później na Dave'a.
- Skąd to wszystko wziąłeś?
Dave uśmiechał się promiennie.
- Mary. Pracuje w sklepie całodobowym na Piedmont. Znam ją z sali
gimnastycznej gdzie trenuję. Ona jest Ochotniczą instruktorką w
weekendy. Namówiłem ją żeby mnie zaopatrzyła.
- Nie wierzę ci. - powiedział Ren i opadł na krzesło. Znowu spojrzał na
jedzenie i na Dave'a. - Naprawdę nie wierzę, że ty istniejesz.
- Co masz na myśli? - Spytał Dave, a uśmiech trochę przyciemniał.
Ren potrząsnął głową, nie chciał przyznać, że Dave brzmiał zbyt dobrze
by mógł być prawdziwy.
- Nie musiałeś wychodzić i kupić jedzenie, kretynie.
- Do wyboru było to albo miska płatków, a ja nie jem śniadania zanim
słońce nie wzejdzie.
To rozśmieszyło Rena ponieważ była to prawda. Dave nigdy nie jadł
śniadania zanim słońce nie wstało - ale głównie dlatego, że nigdy nie
budził się przed słońcem. Podniósł widelec i zaczął jeść.
- Skąd wiedziałeś, że lubię kurczaka i knedle?
- Uh... - Dave wyglądał na zmieszanego. - Zawsze bierzesz to w szkole
gdy to podają, pomimo że normalnie jesz burgery i takie tam.
- Prześladowca. - powiedział Ren lekko. Zawahał się, a później
powiedział. - Nasza pokojówka zawsze robiła je w Czwartki. To był
jedyny wieczór kiedy moi rodzice byli w domu. To jest moje ulubione.
Dave uśmiechnął się.
- Założę się, że byłeś naprawdę słodziutki kiedy byłeś mały.
- Zamknij się. - powiedział Ren, zdenerwowany, że się czerwieni. Kurwa
pieprzona, właśnie spędził kilka godzin przywiązany do łóżka i robił
rzeczy o których wolał nie myśleć. Jutro miał spotkanie z facetem, który
lubi patrzeć jak jego najlepszy przyjaciel pieprzył Rena. Nic już go nie
wprawiało w zakłopotanie; nie rumienił się dlatego, że Dave myślał, że on
był słodkim dzieckiem. - Założę się, że spędziłeś dużo czasu uziemiony.
- Moi rodzice nie wierzyli w uziemianie. - odpowiedział Dave. - Wierzyli
w lanie i dodatkowe obowiązki. Mogę kosić trawnik nawet we śnie.
Ren wybuchnął śmiechem, odłożył widelec zanim mógłby go upuścić.
- Wierzę ci. - spojrzał na Dave'a i zamilkł. - Co?
- Nic. - powiedział Dave, uśmiechając się. - Po prostu lubię patrzeć gdy
jesteś szczęśliwy. Bardzo trudno sprawić byś się uśmiechał, a co dopiero
śmiał się. Ja tylko - jestem szczęśliwy, że jestem w stanie od czasu do
czasu cię rozśmieszyć. Powinieneś być szczęśliwy.
- Ty... - Ren po prostu się na niego gapił. - Dlaczego mówisz takie rzeczy?
Czy czytasz jakieś głupie romansidła zanim tu przychodzisz?
Dave roześmiał się.
- Nie. Nie muszę. Mam trzy starsze siostry.
- Idiota.
Dave uśmiechnął się słabo.
- Tak, cóż. Jestem gotów być idiotą jeśli to znaczy, że mogę cię zatrzymać.
Ren cofnął swoje krzesło i wstał, następnie obszedł krzesło i pociągnął
Dave'a na nogi.
- Po prostu przestań. Jesteś szalony.
- Nie jestem. - zaprotestował Dave słabo. - Ale dlaczego tak myślisz?
- Jestem chłopakiem do wynajęcia, Dave. - odpowiedział Ren. -
Prostytutką. Dziwką. Rozpieszczonym bogatym bachorem, który zbyt
późno dowiedział się o błędach jakie popełnili jego rodzice, i naprawia je
przez pieprzenie każdego....
Dave uciszył go pocałunkiem, nie powinno to zadziałać, ale to było
dokładnie to, co chciał Ren.
- Nie obchodzi mnie to. - powiedział w końcu Dave. - Kiedy w końcu
zrozumiesz to w tej swojej głowie?
Ren potrząsnął głową.
- Nie mam nic do zaoferowania, Dave. Stać cię na coś lepszego.
- Nie, naprawdę nie. - powiedział Dave. Pragnę ciebie. A jeśli będzie
próbował czegoś głupiego jak zerwanie ze mną, ja po prostu wrócę do
prześladowania ciebie.
- Zerwać z tobą? - powtórzył Ren, serce nagle pędziło milion mil na
minutę.
Uśmiech Dave osłabł trochę pod ciężarem niepokoju.
- Uh... tak. To znaczy - powiedziałem dzisiaj mojej mamie, że mam
nowego chłopaka, i że ona naprawdę cię polubi. Chyba powinienem był
się upewnić. Jesteś moim chłopakiem, prawda?
Ren wrócił do gapienia się, starał się przypomnieć sobie, że powinien być
mądry, powinien być rozsądny, odejść kiedy jeszcze może.
Ale koniec końców, mógł tylko powiedzieć.
- Nie jestem pewien. Gdybyś był moim chłopakiem, miałbyś klucze do
mojego mieszkania i uprawialibyśmy seks.
Dave zmarszczył brwi, wyglądało jakby miał milion rzeczy do
powiedzenia, ale po raz pierwszy nie był pewien czy je powiedzieć.
Ren pogrzebał w kieszeni swoich dżinsów i wyciągnął zapasowy klucz.
Pomachał nim przed twarzą Dave'a.
- Następnym razem po prostu wejdź do środka. Przestań przesiadywać na
schodach jak włóczęga albo prześladowca.
Uśmiechając się, Dave chwycił klucz i wsunął do swojej kieszeni.
- Dzięki.
- Obojętne. - odpowiedział Ren. - Teraz, druga część warunku...
Dave zmarszczył brwi.
- Ja nie tylko umawiam się z tobą - a przy twojej pracy pomyślałem...
Ren przerwał mu pocałunkiem, pchnął Dave'a na kontuar, przycisnął się
do niego w jawnym zaproszeniu. Zwykle nie był zainteresowany seksem
po pracy, zwłaszcza w złe noce, ale Dave przewracał wszystko do góry
nogami. Do diabła, powinien być gotowy zapaść w sen na dwanaście
godzin, ale wszystko co chciał od łóżka, to Dave na nim.
- Kochanie, praktycznie każdej nocy dostaję tylko mężczyzn przynajmniej
dwa razy starszych, płacących mi by robił rzeczy, o których nie chcę dwa
razy myśleć. Nigdy tak naprawdę nie miałem chłopaka. Pokaż mi jak to
jest, a może znowu muszę cię nazwać idiotą?
- Nie. - powiedział Dave i uśmiechnął się. - Jesteś najseksowniejszym
facetem jakiego kiedykolwiek widziałem, ultra seksowny. Nie dotykanie
cię było czystym piekłem. Ale jeśli mówisz, że chcesz...
- Mówię. - powiedział Ren i zakończył konwersację, naprawdę miał
nadzieję, że Dave poważnie mówił te wszystkie głupie, tandetne rzeczy
ponieważ Ren szalał za nim na 200%.
Ale sposób w jaki Dave go całował i trzymał go, i dotykał, i w końcu
zasnął opleciony wokół niego...
Ren nie mógł w to uwierzyć, ale pomyślał, że naprawdę miał chłopaka.
Przytulając się mocniej, wdychając ich pomieszane zapachy, zasnął z
uśmiechem na ustach.
Koniec