MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 30(1)

background image

Rozdział XXX.
Góra Kali’Gryf, Królestwo Gryfonii. Czerwiec, 1252.

Kurz wirował w słabo oświetlonej, spartańsko urządzonej, ale ogromnej komnacie.

Były ambasador zebr w Equestrii skłonił się głęboko przed Królem Gryfów.

- Wasza Straszliwa Mość. - zaintonował, trwając w ukłonie. - Najwyższy i

Najpotężniejszy, Prawowity Władco Północy, którego imienia nie jestem godzien poznać. Ten
ogier pokornie przychodzi do Waszej Łaskawości w duchu starożytnego braterstwa.
- Lordzie Bakora. - odparł stary gryf. - To naruszenie naszych obowiązujących ustaleń jest dla
mnie zaskoczeniem. Ambasador Radako jest jedyną zebrą, którą zdecydowałem się dopuścić
do mojego najbliższego otoczenia. Nie rozumiem, dlaczego, w tych ciężkich czasach,
Najwyższa Rada postanowiła zamienić ją na kogoś, kto był... bliski Królowej Kucyków.
- Wasza Straszliwa Mość, w istocie byłem przydzielony do dworu Canterlotu, ale interesy
mojego ludu i mojego plemienia były dla mnie zawsze pierwszym, jedynym i najwyższym
priorytetem. Najwyższa Rada Zebrzych Plemion uznała za stosowne przydzielić mnie teraz do
dworu Waszej Wysokości.
Król Gryfów uniósł brwi, rozbawiony.

- Więc zebry myślą, że mogą decydować za mnie, z kim będę, a z kim nie będę

rozmawiać. Powiedz mi, zebro, co będzie, jeśli powiem, że nie będę tolerować w swojej
obecności żadnej innej zebry, niż Radako?
- Wtedy, Wasza Straszliwa Mość, dyplomatyczne kontakty między Królestwem Gryfonii a
Najwyższą Radą Zebrzych Plemion zostaną zakończone. Lady Radako została wezwana do
Punda-Milii i nie dostanie kolejnego przydziału, dopóki nie zostanie osądzona przez
Wewnętrzny Krąg Rady. Odmawiając rozmowy ze mną, odmawiasz rozmowy z całymi
Plemionami, Wasza Wysokość.
- Ah... Więc tak to jest. - odparł Król, prostując się w swym prostym tronie. - Moja
zauszniczka ma stanąć przed sądem. A ja w zamian za nią dostałem członka dworu Królowej
Kucyków. To poważna zmiana w naszych relacjach, ambasadorze. Czy mogę spytać, co ją
spowodowało?

Ambasador wstał z kolan i spojrzał Królowi Gryfów prosto w oczy. Król przekrzywił

głowę, dziwiąc się temu naruszeniu etykiety. Ogier zebry stłumił prychnięcie.
- Okłamaliście nas.

***

Na północ od Lasu Everfree, Equestria. Czerwiec, 1252.

background image

Szóstka kucyków siedziała wokół ogniska, patrząc na płomienie.

- Ona nie mogła mówić poważnie. - powiedziała Rarity. - Ona... Ona jest Księżniczką,

na miłość boską. Księżniczka nie może umrzeć.
- Dlaczego nie? - odparła Twilight grobowym tonem. - Jest kucykiem. Nie choruje i nie
starzeje się, ale ciągle jest tylko kucykiem.
- Ale... Po prostu nie może! Twilight, skarbie, co my byśmy bez niej zrobili?
- To samo, co robimy teraz, jak sądzę. Tylko... Musiałybyśmy robić też to, co ona robi. Sama
nie wiem, jakby to miało działać. W ogóle. Ale... No, przecież nie możemy zostać
księżniczkami, prawda? Ale Celestia powiedziała, że mamy przejąć władzę, jeśli ona umrze.
To chyba musi znaczyć, że wierzy, że byłybyśmy w stanie to zrobić? - odpowiedziała Twilight.
W jej oczach pojawiła się iskierka nadziei.
Applejack popatrzyła na przyjaciółki. Przygryzła wargę, zastanawiając się, czy powinna się
wtrącić. Walczyła tak ze sobą przez jakąś minutę. W końcu pokonała swój strach i odezwała
się.

- Twi. Ja przejęłam swoją farmę, kiedy praktycznie byłam jeszcze klaczką. Nie byłam

na to gotowa bardziej, niż na wygranie zawodów latania, ale Babunia Smith powiedziała, że
wierzy we mnie. Wiedziała, że pewnie wszystko pochrzanię - i czasem faktycznie tak było -
ale wiedziała też, że nie ma specjalnego wyboru. Więc mówiła, że we mnie wierzy, bo to
mogło mi pomóc lepiej sobie z tym wszystkim poradzić. I niech mnie cholera, jeśli nie
pomogło.
Dziewczyny. Nie jesteśmy gotowe do rządzenia krajem. Nie jesteśmy nawet gotowe do
robienia tego, co teraz robimy. Ale tu nie idzie o to, czy jesteśmy gotowe. Tu idzie o to, czy
spróbujemy to zrobić, nawet jeśli nie mamy żadnego powodu, żeby wierzyć, że się nam uda. I
nie, Księżniczka Celestia też nie myśli, że sobie poradzimy, bo nie ma żadnego powodu, żeby
tak myśleć. Ale może będziemy musiały spróbować, a jeśli wszystkie jabłka spadną z drzewa,
no, to będziemy musiały spróbować je zebrać.

Rainbow Dash skrzyżowała kopyta i wbiła wzrok w ziemię.

- Dzięki za podniesienie nas na duchu, AJ. Nic dziwnego, że twoi żołnierze zawsze są

tacy odważni.
- Cholera. - odparła Applejack, uderzając kopytem o ziemię. - To nie w porządku, Dash. No,
dobra, może i nie wiem, kiedy i co mam komuś powiedzieć. Może jestem zbyt prosta, żeby
umieć napchać setce żołnierzy bzdur do głów, żeby się lepiej poczuli. Może nie wiem, jak
uspokoić przestraszone kucyki. Ale nie wydaje mi się, żeby napychanie wam bzdur do głowy
było moją robotą. Nie jesteśmy zwykłymi żołnierzami, którzy mają tylko robić, co się im
powie. My musimy ich prowadzić. A nie możemy ich prowadzić, jeśli będziemy się chować
przed prawdą.

background image

Twarz Applejack wykrzywiał grymas. Powstrzymywała wściekłość. Albo łzy. Albo jedno i
drugie. Rainbow Dash unikała jej wzroku. Pożałowała swojego komentarza natychmiast po
wypowiedzeniu go, a teraz modliła się, żeby żadna z jej przyjaciółek nie wytknęła jej jej
własnych błędów. Nigdy dotychczas nie wypominały sobie swoich porażek, a Dash sama
wiedziała, że jej porażki były o wiele gorsze, niż pozostałych. Jej serce waliło jak oszalałe, ale
nikt nic nie mówił. Napięła mięśnie. Któraś musiała w końcu powiedzieć, że Rainbow Dash
nie powinna się wypowiadać na ten temat. Na pewno wszystkie tak myślą. Twilight
odchrząknęła. Dash wstrzymała oddech. Jej serce zamarło.

- Masz rację, AJ. Tak. Masz rację. - powiedziała Twilight ze smutkiem. Dash odprężyła

się. - Księżniczka nie myśli, że jesteśmy w stanie to zrobić. I pewnie nie jesteśmy. Ale jeśli ona
umrze... Cóż... Wtedy jakoś będziemy musiały sobie poradzić. Możemy zacząć się do tego
przyzwyczajać.
Cała szóstka westchnęła. Pojedyncza łza spłynęła po policzku Pinkie.

- Um, jeśli mogę coś powiedzieć... - zaczęła Fluttershy swoim zwyczajnym

pół-szeptem. - Chciałam powiedzieć, że wy wszystkie jesteście naprawdę dzielne. Musicie sobie
radzić z czymś tak ważnym. Chciałabym być tak dzielna, jak wy.
Pozostała piątka patrzyła na nią ze zdziwieniem.

- Fluttershy, skarbie. - powiedziała Rarity. - Księżniczka ciebie z tego nie wykluczyła.

Ty też masz rządzić Equestrią... Um. W mało prawdopodobnej sytuacji, w której Celestia
umrze, rzecz jasna.
- Cóż. - odparła Fluttershy, jakby stwierdzała coś oczywistego. - Ona wcale nie miała tego na
myśli. Włączyła mnie tylko po to, żebym nie czuła się odrzucona. A nawet jeśli miała to na
myśli, to ja nie radzę sobie z tym zbyt dobrze. Ja nie-- uh, co to było za słowo-- nie akceptuję
tego. Ja tylko staram się robić, co do mnie należy i udawać, że jest inaczej, ale nie jestem taka
dzielna, jak wy.
- To właśnie jest odwaga, Fluttershy. - powiedziała Applejack, tonem balansującym pomiędzy
zirytowanym i pocieszającym. - Nie musisz udawać, że coś nie jest złe, a tobie to nie
przeszkadza. Musisz tylko robić to, co do ciebie należy, chociaż tak naprawdę umierasz ze
strachu.
- Cóż, ja... Nie wiem, czy będę w stanie to robić. To znaczy, robić to bez końca. Chyba nie
będę.
- Nie planujesz znowu opuścić swoich przyjaciółek. - Applejack bardziej stwierdziła, niż
zapytała. - Wiem, że nie.
- Nie, oczywiście, że nie! - odparła Fluttershy, wyraźnie zszokowana tą sugestią. - Nie
mogłabym znowu tego zrobić!
Applejack wzruszyła ramionami.
- No, to będziesz robić, co do ciebie należy, bo każda z nas ma tylko dwa wyjścia: robienie tego
albo ucieczkę.
- Oh. - powiedziała Fluttershy, opuszczając głowę. Grzywa zasłoniła jej twarz. - Czy... Czy to
czyni ze mnie dzielnego kucyka?
- Tak. - powiedziała pozostała piątka.

background image

Po czym siedziały w ciszy, patrząc na ogień. W międzyczasie, Celestia pojawiła się za ich
plecami.

***

Góra Kali’Gryf, Królestwo Gryfonii.

Król Gryfów zachichotał; brzmiało to bardziej jak kaszel, niż śmiech.

- Uważaj na słowa, zebro. Nieważne, co możecie sobie teraz myśleć, z pewnością wasza Rada
nie chce związać swojego losu z demoniczną Królową na wygnaniu i jej zezowatą księżniczką
bandytów.
- Nie chcemy wojny. Chcemy tylko wyjaśnień.
- Jak na naród, który nie chce wojny, zachowujecie się bardzo arogancko. Zdjęcie ze
stanowiska mojej zaufanej Radako, bez skonsultowania tego ze mną? Przysłanie w jej miejsce
zebry z dworu Królowej Kucyków - który przybył tylko po to, żeby rzucać mi w twarz
oskarżenia? Uważaj na słowa, zwierzaku z sawanny, bo możemy uznać, że nasza starożytna
ojczyzna powinna wrócić w nasze ręce.
- Nasze poczynania nie są niczym nadzwyczajnym w obliczu nadzwyczajnej sytuacji.
Rozumiem, że polegasz na jej zdaniu w kwestiach dotyczących naszych relacji, ale Lady
Radako także jest zamieszana w tą sprawę. Nie może przecież zbadać sytuacji, do której
tworzenia przyłożyła kopyto. Tak się złożyło, że to ja byłem dyplomatą znajdującym się
najbliżej granic waszego królestwa. Kiedy nasza obecna sytuacja zostanie wyjaśniona,
będziemy mogli powrócić do status-quo.

Król pogładził dziób łapą, po czym przemówił.

- To... Może wymagać czasu, ambasadorze. Udzielę ci pełnego dostępu do naszej wewnętrznej
korespondencji dotyczącej niedawnych wydarzeń. Pójdź ze mną. Porozmawiamy w Sali
Kronik.

Król wstał z tronu z zadziwiającą prędkością, po czym ruszył bez słowa w stronę

wyjścia z sali tronowej. Ogier podążył za nim w milczeniu.

***

background image

Na północ od Lasu Everfree, Equestria.

- Rozumiem, że ta nowina was zasmuciła, moje małe kucyki. - powiedziała Celestia

łagodnym tonem, ale jej głos i tak sprawił, że szóstka kucyków aż podskoczyła. - Moje rządy
były czymś, na czym kucyki od niepamiętnych czasów mogły polegać. Ale wszystkie rzeczy
mają koniec. Nie zawsze rządziłam kucykami. Nie zawsze będę rządzić kucykami. Jeśli umrę,
umrę ze świadomością, że moje rządy były w dużej mierze spokojne; umrę pełna nadziei na
świetlaną przyszłość, w którą poprowadzicie kucyki.
- Ale... Księżniczko. - powiedziała Twilight. - Nie rozumiem tego. Żadna z nas nie rozumie.
Dlaczego nie możesz po prostu... Sama nie wiem. Odejść gdzieś? Wysłać nas do walki z nią?
Sama z nią walczyć? Nie wiem! Cokolwiek! Proszę!
Celestia pokręciła głową.

- Moja śmierć nie jest pewna, Twilight Sparkle. Nie chcę umierać. Zrobię wszystko, co

w mojej mocy, aby przeżyć. Jestem bardzo stara, bardzo potężna, i posiadam wielką moc
przekonywania, a Screwball jest pod wieloma względami nieprzewidywalna. Jest bardzo
możliwe, że przeżyję. Ale jest też możliwym - może nawet prawdopodobnym - że ona mnie
zabije, a ucieczka czy wysłanie innych kucyków do walki z nią zmieni jedynie miejsce i czas
naszej konfrontacji. Ktoś, kto przeżył ponad tysiąc lat, Twilight Sparkle, nie pośle na śmierć
setek czy tysięcy kucyków, aby tylko przedłużyć swoje istnienie o kilka dni.
- Ale dlaczego to my mamy przejąć władzę?! Dlaczego nie Luna? Nie rozumiem. Dlaczego
nas opuszczasz?
- Twilight Sparkle, Luna była u mojego boku w czasie obu bitew z Discordem. Nie jestem do
końca pewna, z jakiego powodu Screwball chce mnie zabić, ale jakikolwiek by nie był, prawie
na pewno dotyczy to także Luny. Lepiej, żeby ponownie stanęła u mojego boku, niż żeby
Screwball odszukała ją samą. Poza tym... - głos Celestii złagodniał. - Jest moją siostrą.
Jesteśmy z sobą bardzo, bardzo związane. Bardziej niż z jakimkolwiek innym kucykiem, który
kiedykolwiek żył, w sposób, którego nie byłabyś w stanie pojąć. Luna nie mogłaby pozwolić mi
umrzeć samotnie, tak jak twoje lewe kopyto nie mogłoby pozwolić prawemu umrzeć.
Musicie zaakceptować możliwość mojej śmierci. Kłótnie tego nie zmienią. Błaganie tego nie
zmieni. Musicie ją zaakceptować i nie poddawać się, w nadziei, że przeżyję, ale ze
świadomością, że może będziecie musiały mnie zastąpić.

Twilight rozpłakała się. Jej zaczerwienione, piekące oczy znowu zapełniły się łzami,

mimo, że wylała ich już tak wiele.
- Nie chcę, żebyś umarła. Potrzebuję cię. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
Celestia uśmiechnęła się, podchodząc do małego jednorożca.
- Twilight Sparkle. Oh, Twilight Sparkle. Moja najwierniejsza uczennica. Największa z moich
podopiecznych. Kucyk o nieograniczonych możliwościach i nieograniczonym oddaniu.

background image

Pierwsza, która może przerosnąć swoją mistrzynię. Pierwsza, która musi oglądać świat
walący się wokół niej. I, być może, pierwsza, która będzie ode mnie wolna. - Celestia
przytuliła lawendowego jednorożca. Twilight zaczęła łkać w jej sierść. - Jest w tym coś
romantycznego. Nauczyciel powinien przygotować następne pokolenie tak, żeby mogło go
przerosnąć. Ale wszyscy moi uczniowie starzeli się i umierali w moim cieniu. A teraz, kiedy
wreszcie mam uczennicę, która może mnie przerosnąć... Heh. W istocie, może ona stać się
następnym pokoleniem. To błogosławieństwo. Gorzkie, ale jednak błogosławieństwo.

Pozostałe klacze patrzyły na scenę w niezręcznej ciszy.

***

Góra Kali’Gryf, Królestwo Gryfonii.

- Pierwszą rzeczą, jaką musisz zrozumieć, lordzie Bakora, jest to, że Królowa Kucyków

jest demonem, i w tym stwierdzeniu nie ma przesady. Rządzi już od ponad tysiąca lat, i z
każdym rokiem robi się w tym coraz lepsza. W tej chwili w jej królestwie jest bardzo niewiele
rzeczy, których nie kontroluje. Ze swojej wieży w Canterlocie widzi wszystko, czego dotykają
promienie jej słońca. Z bezgraniczną przebiegłością i cierpliwością tworzy nieskończenie
złożone plany. W taki czy inny sposób, kształtuje życie każdego kucyka - i dla wielu kucyków
taki poziom kontroli jest szokujący. Życie kucyków bliskich jej jest zaplanowane z absolutną
precyzją - są one bardziej jej marionetkami, niż osobami--
- Jestem świadomy wpływu Celestii na jej królestwo, ale myślę... - spróbował wtrącić Bakora,
ale został zignorowany przez Króla Gryfów.
- Tak właśnie działają kucyki. Wszystko musi być kontrolowane. Nic nie może żyć samo z
siebie. Jest zdyscyplinowane. Ale jest bez życia. Jest żywą śmiercią. I, niestety, jest to
niewyobrażalnie efektywne. Nieważne, czy mówimy o kupcu, czy farmerze, kucyk
przewyższa swojego odpowiednika z innych ras pod każdym względem. Przyznaję, że
Królowa Kucyków nie ma charakteru zdobywcy - ale to właśnie przez nią ziemie kucyków bez
końca się rozszerzają. Jeśli nie zostanie powstrzymana, cały świat stanie się ogrodem
pielęgnowanym przez kucyki, a w tym wielkim ogrodzie, przetrwanie innych ras będzie
zależne od woli kucyków. Ona musi umrzeć. Tylko dzięki temu będzie można sprawić, że
kucyki zrzekną się swojej kontroli nad naturą. Tylko zabijając ją, możemy sprawić, że kucyki
powrócą do wspólnoty ras żyjących w zgodzie z naturą. Tylko zabijając ją, możemy ocalić
nasze ziemie przed powolnym, ale nieuniknionym zajęciem przez kucyki. Jej śmierć nie jest
sposobem na wygranie tej wojny. Jej śmierć jest jedynym akceptowalnym skutkiem tej wojny.

background image

- Wasza Straszliwa Mość. - odparł zebra. - Obiecałeś wyjaśnić mi, dlaczego kłamaliście wobec
Najwyższej Radzie. Wiemy już, że chcecie zabić Królową-- Księżniczkę Celestię, więc nie
powiedziałeś nam nic nowego. Powiedziałeś nam, że Okultacja jest artefaktem o wyłącznie
defensywnym zastosowaniu - starożytnym skarbem twojego rodu - i że chcesz użyć go do
obrony przez Celestią. Nasi historycy zgodzili się z waszą analizą artefaktu. Ale wy daliście go
kucykowi, który następnie użył go do rozpoczęcia kampanii losowych zabójstw - która
najwyraźniej ma być zwieńczona zabiciem Celestii.
- Nie skłamałem. Ta wojna jest, w podstawowych założeniach, wojną defensywną. Wszystko,
w niej robimy, jest formą obrony. Zamordowanie Królowej Kucyków także jest formą obrony
Gryfonii.

Bakora nawet nie próbował ukrywać rozczarowania.

- Dam ci jeszcze jedną szansę, Wasza Straszliwa Mość. Od początku: powiedziałeś nam, że
chcesz odzyskać gryfi artefakt, który pozwoli wam obronić się przed magią Celestii.
Pomogliśmy twoim agentom odzyskać go. Rezultatem jest stworzenie morderczego,
szalonego boga. Powtórzę jeszcze raz: problemem nie jest to, że chcecie zabić Celestię.
Problemem jest to, że wypuściliście na naszych ziemiach niepowstrzymanego mordercę,
wcześniej zapewniając nas, że szukacie jedynie defensywnej broni.
- Nie mogłem przewidzieć takiego rozwoju wypadków. - odparł Król, niemal krzycząc. - Tak,
zaplanowałem zamordowanie Królowej Kucyków. I nie, nie zakładałem, że Screwball może
stać się tak niebezpieczna.
- Więc dlaczego, jeśli można spytać, wysłałeś tego kucyka wraz ze swoimi agentami?
Dlaczego, jeśli nie po to, żeby zdobyła Okultację? Dlaczego, jeśli nie po to, żeby stała się tą...
Mroczną boginią?
- Bo powiedziała mi, że powinienem! - odpowiedział Król, jakby to wyjaśniało wszystko.

***

Na północ od Lasu Everfree, Equestria.

Celestia odsunęła się, a Twilight usiadła. Księżniczka spojrzała po kolei na szóstkę

background image

klaczy.
- Jesteście w stanie dorosnąć do tej odpowiedzialności. Wierzę, że to zrobicie. Nauczycie się
dowodzić. I ponownie nauczycie się, jak ze sobą współpracować. I właśnie nadchodzi ku temu
pierwsza okazja. Znajdujemy się, jak z pewnością wiecie, o dwa dni marszu od punktu, z
którego będziemy mogli zaatakować główny obóz armii gryfów. Biorąc pod uwagę
przemieszczenie się dużej części sił gryfów - za co musimy podziękować Armii Północnej
Equestrii generał Hooves - zwycięstwo umożliwiłoby nam dostanie się do Canterlotu. Kiedy
tam dotrzemy, marszałek polowa Sparkle przejmie dowództwo nad armią. Luna i ja zaś
zajmiemy się przygotowaniami na spotkanie ze Screwball. Oczekuję, że wasza szóstka będzie
gotowa na rozpoczęcie kolejnej kampanii.
- Ale, Wasza Wysokość. - zaczęła Applejack. - To nie ma sensu. Um, przepraszam za swój ton,
Wasza Wysokość. Ale czy gryfy nie pójdą za nami - za tobą - jeśli udasz się do stolicy? A nie
będziemy przecież w stanie pobić ich wszystkich naraz. Czy nie dlatego przez całą wojnę
trzymaliśmy się z dala od Canterlotu?
Rarity zachichotała.
- Pułkowniku Apple. Gryfy nie mogą ruszyć za nami do Canterlotu, bo inaczej zostawiłyby na
swoich tyłach Armię Północnej Equestrii. Byłyby wrażliwe na atak, poza tym armia generał
Hooves mogłaby bez problemu odciąć ich linie zaopatrzenia. To byłoby samobójstwo. Może i
będą chciały za nami pójść, ale nie będą mogły. - pomyślała przez chwilę, po czym pokręciła
głową. - Nie wierzę, że to mówię, ale wygląda na to, że będziemy bazować na założeniu, że
Derpy Hooves zapewni nam bezpieczny przemarsz.
- W rzeczy samej. - odparła Celestia. - Bardzo trafne spostrzeżenia, pułkowniku Rarity.
Imponujecie mi waszym opanowaniem sztuki wojny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie
miałyście zbyt wielu okazji do nabrania doświadczenia. Oczekuję, że cała wasza szóstka
będzie prezentować takie same umiejętności, gdy będziecie planować kampanię, która
otworzy nam drogę do Canterlotu.
- Czy... Czy to znaczy, że mamy przejąć dowodzenie już teraz, Księżniczko? Przecież--
- Tak, Twilight. - przerwała jej Celestia. - Mam pewną sprawę, którą muszę się zająć, dlatego
przez następne dwa dni będę nieobecna. Luna pozostanie oczywiście na miejscu, ale obie
zgadzamy się, że wasza szóstka bardziej potrzebuje osobistego doświadczenia, niż naszych
porad.
- I mówisz to nam ot, tak?! - wykrztusiła Applejack. - Um, to znaczy, Wasza Wysokość. Ale
przez ostatnie dni trochę nam dogrzałaś. To do ciebie niepodobne, że tak nam mówisz te
wszystkie nowe rzeczy. To znaczy, najpierw powiedziałaś, że armia wyrusza, potem, że
możesz umrzeć, a teraz, że nas po prostu ze wszystkim zostawiasz. To wszystko śmierdzi
bardziej niż spocony osioł... Wasza Wysokość.
- Naprawdę nie musicie zachowywać formalności w prywatnej rozmowie ze mną. -
powiedziała Celestia z przelotnym uśmiechem, ale zaraz wróciła do poprzedniego, poważnego
tonu. - Przepraszam, że tak szybko obarczam was taką odpowiedzialnością. Naprawdę. Ale
wydarzenia często dzieją się szybciej, niż można się spodziewać. Jeśli macie jakieś pytania,
Luna może na nie odpowiedzieć. Jeśli potrzebujecie porad, możecie radzić sobie nawzajem.

background image

Niedługo powrócę.

Księżniczka zwróciła się do swojej uczennicy.

- No, cóż. Przejmujesz dowództwo.
Twilight rozejrzała się, zszokowana.
- Ale... Że co? Tak po prostu? Bez żadnych... fajerwerków?
- Wyprawimy stosowne uroczystości w Canterlocie. Ale to wszystko i tak jest na pokaz, a my
nie mamy na to teraz czasu.
Twilight gapiła się na nią.
- … Um... Dziękuję?
Białe kopyto niecierpliwie stukało o ziemię.
- Przejmij dowodzenie.
- Oh! Jestem gotowa przejąć dowodzenie, Wasza Wysokość.
- Jestem gotowa oddać dowodzenie.
- Ja... Przejmuję dowodzenie? Wasza Wysokość? - dziwnie się czuła, gdy słowa opuszczały jej
usta. To były tylko słowa. Słowa, które natychmiast rozeszły się wśród nocnej ciszy. Słowa,
które nic dla nie nie znaczyły, ale niosły ze sobą ciężar, który dopiero zaczynała rozumieć.
- Armia jest twoja, marszałku polowy.

Celestia zasalutowała. Twilight oddała salut drżącym kopytem. Księżniczka odwróciła się,
wyprostowała skrzydła, zamknęła oczy, po czym - w nagłym, oślepiającym błysku światła -
zniknęła.

Szóstka kucyków siedziała, zszokowana i przygnieciona ciężarem odpowiedzialności.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 27
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 32
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 02
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 15
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 01
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 06
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 33
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 16
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 11
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 22
MLP FIM Fanfic Wojna o Equestrię Rozdział 17

więcej podobnych podstron