Witold Gombrowicz
Ślub
Osoby:
IGNACY (Ojciec i Król)
KATARZYNA (Matka i Królowa)
HENRYK (Syn i Książę)
WŁADZIO (Przyjaciel i Dworzanin)
MANIA (Służąca i Księżniczka)
PIJAK
KANCLERZ
SZAMBELAN
SZEt POLICJI
BISKUP PANDULF
DYGNITARZ-ZDRAJCA
DYGNITARZE, PIJACY, DWORZANIE,
DAMY, ZBIRY, LOKAJE
Człowiek jest poddany temu co tworzy
się ,jmędzy" ludźmi
i nie ma dla niego innej boskości jak tylko
ta, która z ludzi się
rodzi.
Taki jest właśnie ten "kościół
ziemski", który objawia się
Henrykowi we śnie. Tu ludzie łączą się w
jakieś kształty Bólu,
Strachu, Śmieszności lub Tajemnicy, w
nieprzewidziane me-
lodie i rytmy, w absurdalne związki i
sytuacje i, poddając się
im, są stwarzani przez to, co stworzyli W
tym kościele ziem-
skim duch ludzki uwielbia ducha
międzyludzkiego
Henryk wynosi ojca swego do
godności króla, a to izby oj-
ciec udziehl mu ślubu; po czym sam
ogłasza się królem i sam
sobie pragnie udzielić ślubu. W tym celu
usiłuje zmusić swych
poddanych, aby napełnili go boskoscią:
pragnie on stać się włas-
nym swoim Bogiem.
Ale to wszystko dokonywa się poprzez
Formę: to znaczy,)
że ludzie, łącząc się między sobą, narzucają
sobie nawzajettf
taki czy inny sposób bycia, mówienia,
działania i każdy
zniekształca innych, będąc zarazem przez
nich zniekształ-
cony.
Stąd dramat ten jest przede wszystkim
dramatem Formy.
Tu nie idzie, jak w innych sztukach, o
znalezienie najwłaściw-
formy na oddanie jakiegoś konfliktu idei lub
osób, ale o od- 99
100
tworzenie wieczystego konfliktu naszego z samą Formą. Jeśliby
w sztuce Szekspira ktoś krzyknął na ojca swego "świnio", dra-
mat polegałby na tym, iż syn obraża ojca j gdy jednak to zdarza
się w sztuce niniejszej, dramat dzieje się między tym, kto krzy-
czy a własnym jego krzykiem... gdyż krzyk ten może zabrzmieć
dobrze lub źle, przyczynić się do wywyższenia swego twórcy
lub też, przeciwnie, wtrącić go w przepaść wstydu i hańby.
Ta deformacja, której poddany jest w pierwszym rzędzie
główny bohater, Henryk, urzeczywistnia się jak następuje.
Z jednej strony - świat wewnętrzny t Henryka deformuje
świat zewnętrzny: jemu to wszystko śni się, on jest "sam",
a te osoby są jedynie jego marzeniem i nieraz bezpośrednio wy-
powiadają własne jego stany uczuciowe. Jeżeli więc ni stąd, ni
zowąd, scena staje się rozpustna, patetyczna lub tajemnicza,
jeżeli dana osoba nagle staje się złośliwa lub smutna, to za spra-
wą natężonej pracy jego ducha.
Ale, z drugiej strony, to świat zewnętrzny narzuca się Hen-
rykowi. Czasem, jak powiedzieliśmy, zdarza się, że osoby dra-
matu zmieniają nagle ton i mówią coś nieoczekiwanego - po-
nieważ tego właśnie oczekiwał od nich Henryk. Czasem jed-
nak Henryk zachowuje się w sposób nie przewidziany i niezro-
zumiały dla niego samego, ponieważ musi przystosować się do
swych partnerów; oni dyktują mu styl.
Jest to więc deformacja wzajemna - nieustanne zmaganie
się dwu sił, wewnętrznej i zewnętrznej, które nawzajem się
ograniczają. Takiej podwójnej deformacji poddany jest wszelki
akt artystycznego tworzenia i dlatego Henryk upodabnia się
raczej do artysty w stanie natchnienia, niż do osoby, która śni.
Wszystko tu bez przerwy "stwarza się": Henryk stwarza sen,
a sen - Henryka, akcja też stwarza się nieustannie sama,
ludzie stwarzają się wzajemnie i całość prze naprzód ku niezna-
nym rozwiązaniom.
Z powyższego wynikają następujące
Wskazówki dotyczące gry i reżyserii :
1) Wszyscy ci ludzie nie wypowiadają siebie
bezpośrednio;
rawsze są sztuczni; zawsze grają. Dlatego sztuka jest koro-
wodem masek, gestów, krzyków, mm... Powinna ona być
zagrana
sztucznie", ale sztuczność ta nigdy nie powinna tracić
związku
z tym normalnym ludzkim tonem, który wyczuwa się w tekś-
cie.
Dwa są elementy, które tej sztuczności nadają cechę
istot-
nego tragizmu: Henryk czuje, iż te fantazje me są niewinną
zabawą, ale realnym procesem duchowym, który w nim się
od-
bywa; czuje także, iż jego słowa i akty są niejako zaklęciem
tajemnych i niebezpiecznych mocy; czuje, iż forma go
stwarza.
Jest on reżyserem.
2) Z podwójnej deformacji wytwarza się coś, co
Witkiewicz
nazwałby "czystą formą". Osoby dramatu rozkoszują się tą
swoją grą, upajają się nawet własnym cierpieniem, wszystko
jest tylko pretekstem dla zespolenia się w takim czy innym
efek-
cie.
Jedno słowo wywołuje drugie... jedna sytuacja inną... nie-
raz jakiś szczegół pęcznieje albo, przez powtarzanie, zdania
nabierają niezmiernego znaczenia... Jest więc ważne, ażeby
do-
brze został uwydatniony "żywioł muzyczny" tego utworu.
Jego
"tematy", crescenda i decrescenda, pauzy, sforzata, tutti i
solą
powinny być opracowane jak tekst partytury symfonicznej.
Każ-
dy aktor powinien czuć się instrumentem w orkiestrze, a ruch
powinien łączyć się ze słowem. Sceny i sytuacje niech
płynnie
przechodzą jedna w drugą, grupy ludzkie niech wyrażają
jakiś
sens tajemny.
Studiując tekst normalnej sztuki, aktor może z treści zda-
nia wywnioskować, jak to zdanie ma być wypowiedziane. Tu-
taj sprawa jest bardziej skomplikowana: dialog jest tu bardziej
sztuczny, nieraz najprostsze słowa nabrzmiewają sztucznością.
i oza tym tok dialogu jest bardziej dynamiczny: np. gdy jedna
osoba wypowiada coś cicho i rzewnie, druga odpowiada potężnie
i tubalnie, po czym trzecia przechodzi w wiersz i recytuje jakąś
rytmiczną strofę.
101
3) Podobnie, jak Henryk oscyluje między Mądrością i Głu-
potą, kapłaństwem i szaleństwem, tak też sama sztuka nie-
ustannie jest zagrożona elementem tandety, śmieszności, idio-
tyzmu. Przejawia się to również w języku bohaterów, zwłaszcza
gdy przemawiają wierszem. Nieraz sztuka przybiera charakter
wyraźnej parodii Szekspira. Dekoracje, stroje i maski aktorów
winny wyrażać ów świat wiecznej gry, wiecznego naśladownic-
twa, sztuczności i mistyfikacji.
Akcja . ..
Dla ułatwienia czytania podaje się w skrócie przebieg akcji.
103
Akt I
We śnie ukazuje się Henrykowi - żołnierzowi we Francji
podczas ostatniej wojny - jego dom w Polsce i rodzice.
Dom wydaje się przemieniony w karczmę, rodzice - w karcz-
marzy. Z trudnością rozpoznaje Henryk swoją narzeczoną,
Manię, w karczemnej służącej. Ale oto wchodzi Pijak na czele
innych Pijaków i - gdy Ojciec-karczmarz wzbrania mu do-
bierać się do Mam - zaczyna prześladować Ojca.
Ojciec, w strachu, krzyczy, że jest nietykalny... - Niety-
kalny jak król! - wołają Pijacy. Wówczas Henryk, który
już od jakiegoś czasu znajdował się w stanie niezwykłego patosu,
klęka przed ojcem i, oddając mu hołd, przemienia go w Króla
Nietykalnego. Nietykalność ta chroni Ojca przed "dotknięciem"
Pijaka i w ten sposób może on ujść jego prześladowaniu.
Gdy Henryk zaczyna słabnąć w swoim uczuciu czci synow-
skiej, Ojciec proponuje mu następujący układ: ty uznasz mnie
królem a ja, moją władzą królewską przywrócę twojej narzeczo-
nej-dziewce godność i czystość, utracone w karczmie, przemienia
JĄ w "dziewicę nietykalną" i każę wam dać ślub "przyzwoity",
który uświęci i oczyści wszystko...
Akt II
Przygotowuje się "przyzwoity ślub" Henryka z Manią. Ale
władza Króla jest zagrożona zdradą (spisek wśród dygnita-
rzy).
Henryk czuje, że wszystko zależy od tego, jak on sam od-
niesie się do swego snu: ,jnądrze" czy też ,giupio". Wygłasza
,/nądrą" przemowę i dzięki temu osiąga chwilową przewagę
nad żywiołem Zdrajców.
Ale, w chwili gdy ślub ]uż ma być udzielony, wdziera się
Pijak (który zdołał wymknąć się z więzienia) i, przy poparciu
Zdrajców, ponownie uderza na Króla, usiłując "dotknąć" go
swoim spotężmalym Palcem.
Henryk biegnie na pomoc Ojcu i narzeczonej. Rzeczywistość
zatacza się między "głupotą" a ,^nądrością". Pijak, zwycię-
żony ,.mądrością" Henryka, na pozór ustępuje... ale jedno-
cześnie proponuje mu rozmowę na stronie, aby w inny sposób,
podstępem, osiągnąć cel zamierzony.
Scena przetwarza się w fwe o'clock. - Pomóż nam obalić
tego Króla słabego i bezbronnego - kusi Pijak Henryka -
a uczynimy cię królem i będziesz mógł sam sobie udzielić Ślubu
własną twoją mocą.
Henryk, rozbawiony, upojony me tyle winem, ile grą... co-
raz bardzie] wciąga się w grę... i wreszcie jakby ulegał podszep-
tom Pijaka: zdradzi Ojca, siebie ogłosi Królem! Jednakże
w ostatniej chwili cofa się: nie zdradzi...
Ale Król-Ojciec me może już opanować swego strachu, spo-
tężmalego, "królewskiego"... Zaczyna bać się własnego syna
i ten strach przetwarza Henryka w prawdziwego zdrajcę:
zwraca się przeciw ojcu, zrzuca go z tronu i ogłasza się Kró-
lem. Teraz, na koniec, opanował sytuację! Teraz sam sobie,
jako Król, udzieli ślubu f
Lecz Pijak, łącząc w sposób sztuczny wobec całego dworu
Mamę z Wladziem, przyjacielem Henryka, wtrąca nowego
Króla w piekło zazdrości.
Akt III
Rządy Henryka są rządami tyrana. Przygotowuje swój
Ślub. Rozumiejąc, iż to inni ludzie przetwarzają człowieka
w istotę wyższą, obdarzoną władzą, a nawet w Boga, postana-
wia zmusić swych poddanych, aby oznakami czci i posłuszeń-
stwa "napompowali" go boskością. Wówczas zdoła udzielić
sobie ślubu "naprawdę świętego", ślubu, który przywróci czy-
stość i dziewiczość narzeczonej-dziewce.
Ale zazdrość go osłabia. Rodzice, mszcząc się za prześla-
dowanie i tortury, rozniecają jeszcze bardziej ogień jego podej-
rzeń.
Tylko śmierć Władzia mogłaby przywrócić mu spokój i silę.
Ale na to, aby śmierć ta stalą się ostateczną afirmacją władzy
królewskiej, potrzeba, by Władzia sam się zabił z rozkazu
Henryka. Henryk poddaje mu tę myśl, choć zdaje sobie sprawę,
że to "właściwie nie jest na serio".
W momencie decydującym, gdy już ma udzielić sobie ślubu,
Król, dręczony wyrzutami sumienia i zazdrością, zaczyna słab-
nąć pod ciosami Pijaka, który znów wystąpił do walki. Wów-
czas ukazuje się trup Władzia: przyjaciel zabił się, aby spełnić
wolę Henryka.
Henryk nie wie, czy to wszystko ,Jest prawdą, czy nie jest
prawdą". Widzi się wobec świata fikcji, snu, kłamstwa, świata
formy. A jednak ten świat odpowiada jakiejś rzeczywistości,
coś wyraża.
Przygnieciony czynem (śmiercią Władzia), który popełnił,
a którego jednak nie popełnił, czynem, który pochodzi z niego,
a który jednak jest różny od niego, Henryk ogłasza się niewin-
nym. Ale jednocześnie, poddając się formalnej logice sytuacji,
temu naciskowi Formy, która wyznaczyła mu rolę mordercy,
rozkazuje siebie uwięzić.
104
Akt I
l Krajobraz przygniatający, beznadziejny. W mrokach frag-
menty zniekształconego kościoła.)
HENRYK
Zasłona wzniosła się... Niejasny kościół...
I niedorzeczny strop... Dziwne sklepienie...
A pieczęć tonie otchłań w otchłań czarnej
Zastygłej sfery sfer i kamień kamień...
Tu wrota niemożliwe co wciąż przemyśliwam
Tam ołtarz zniekształcony obcego psałterza
Zamknięty klamrą bezsensu kielicha
Co w bezruch grążąc drąży się pasterza...
Pustka. Pustynia. Nic. Ja sam tu jestem
Ja sam
Ja sam
A może nie jestem sam, kto wie co jest za mną, może na
przykład, może coś... ktoś tu z boku, na uboczu, na uboczu,
jakiś idio... idiota, nieokiełznany, nieopanowany, idioto-
waty, idiodotykalny, który dotyka... i... (ze strachem) le- 107
108
piej nie ruszać się... i nie ruszajmy się... bo jeśli ruszymy
się... to on gotów ruszyć się... i dotknąć się .. (niepokój
wzrasta) o, żeby coś, albo ktoś tu skądś gdzieś na przy-
kład żeby... aha, tam coś... (wylania się WŁADZIO)
Władzio! To Władzio!
WŁADZIO
Henryś!
HENRYK
Wyobra? sobie, jaki sen okropny miałem
Śnił mi się jakiś stwór nieludzki, a ja
Chciałem uciekać i nie mogłem!
WŁADZIO
Ten gulasz, co nam dają na noc, dosyć
Niestrawny jest i ciężki. Mnie także
Czasem się śni...
HENRYK
Ale ty przynajmniej jesteś z krwi i kości. A1 może i ty tak-
że... śnisz mi się... Skąd się wziąłeś?
WŁADZIO
Bo ja wiem.
HENRYK
Władzio, Władzio, Władzio, dlaczego jesteś taki prze-
okropnie smutny?
WŁADZIO
A ty dlaczego jesteś smutny?
HENRYK
Nic takiego.
WŁADZIO
Nic takiego.
HENRYK
Coś dziwnego stało się z nami. Gdzie się znajdujemy?
Obawiam się, że ta okolica jest przeklęta... a my też je-
steśmy przeklęci... Przepraszam cię, jakoś sztucznie mi się
mówi... nie mogę mówić w sposób naturalny...
I stokrotny smutek
O, żałość bezgraniczna i bezbrzeżna
I jakieś przygnębienie straszne, głuche, ciemne,
Opanowały duszę moją. Boże!
Boże i Boże! '< •<n ,
WŁADZIO (młodzieńczo)
Na co ci Bóg, jeżeli masz mnie tutaj?
Przecież widzisz, że jestem taki jak ty!
Po diabła przejmować się majakami
s ^
Jeżeli ty i ja jesteśmy z krwi i kości
I jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! '~i
HENRYK (z radością)
I jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! Ha! Wszystko
jedno! Niech tam! Jak to dobrze, żeś tu się urodził, Wła-
dzio! Z tobą to zupełnie co innego. Ale... gdzie my je-
steśmy? Wydaje mi się, że jednak... gdzieś znajdujemy
się... Tam... stamtąd coś... (wyłania się część ściany, kilka
mebli... strzęp pokoju)
HENRYK
Ja to już gdzieś widziałem.
WŁADZIO
Ja także...
HENRYK (dramatycznie):
My gdzieś jesteśmy
My gdzieś się znajdujemy. Gdzie właściwie?
Co to jest?
(Wylania się pokój; pokój jadalny wiejskiego dworu w Pol-
sce, ale jakby przerobiony na szynk.)
WŁADZIO (z pewną trudnością)
Słowo daję, ten pokój coś mi przypomina... Trochę po-
dobny do jadalnego pokoju w Małoszycach... Podobny
i niepodobny... Zegar. Szafa. Tam był mój pokój, jak przy-
jeżdżałem do was na wakacje...
HENRYK
Tak, ale my nie znajdujemy się przecież w Małoszycach,
tylko w północnej Francji na linii frontu - w północnej
Francji na linii frontu - w północnej Francji na linii
frontu. A jeśli tu się znajdujemy, to nie możemy tam się
znajdować!
WŁADZIO
Podobny i niepodobny... Niby to ten sarn jadalny, ale
jakby restauracja albo szynk... zajazd... gospoda... karcz-
ma...
HENRYK
Ten pokój jest zamaskowany i to wszystko jest anormal-
ne.
WŁADZIO
Nie bądź głupi, nie rób trudności
Co cię obchodzi, że coś jest anormalne
Jeżeli my jesteśmy normalni
I te krzesła są prawdziwe, z drzewa, a w bufecie pewnie
coś się znajdzie...
Ale dlaczego nikogo nie ma? Hola!
HENRYK (w strachu)
Nie krzycz! Czekaj! Lepiej nie krzyczeć!
WŁADZIO
Dlaczego nie miałbym krzyczeć?
Hola! Jest tu kto? Wymarli wszyscy? Hola!
HENRYK
Głupiś! Zamknij gębę!
Ucisz się! Ucisz się, mówię! Hola!
Dlaczego nikt nie wychodzi? Ciszej. Hola!
Hola i hola!
WŁADZIO
Hola!
HENRYK
Hola!
WŁADZIO
' Hola!
(Wchodzi OJCIEC, stary, sztywny, sklerotyczny, podejrzli-
wy...)
HENRYK
Na koniec ktoś... Przepraszam, tu, zdaje się, restauracja...
(milczenie) Restauracja?
OJCIEC
770 A bo co?
HENRYK (styl podróżnego)
Czy można i. • •-'
Dostać coś do jedzenia?
OJCIEC (styl karczmarza)
Dostać można
Ale lepi bez krzyków.
HENRYK (do Władzia)
Glos ten wydaje mi się znajomy.
WŁADZIO
On jest bardzo podobny do twojego ojca... słowo daję,
to on, chociaż czy ja wiem... nie jest podobny... Bo ja
wiem... I dobrze nie widać.
HENRYK
Głupiś. Gdyby to był mój ojciec, toby poznał nas przecież.
Nie, zostawmy to. To nie jest mój ojciec. Siądźmy.
(do Ojca)
A, to zajazd tutaj? Można przenocować?
OJCIEC (niechętnie')
Przenocować można, bo to, panie, wynajmuje się nocleg.
Ale trzeba z delikatnością.
HENRYK
A, z delikatnością...
OJCIEC (crescendo}
Z szacunkiem... z poważaniem.
HENRYK
A, z poważaniem...
OJCIEC (krzyczy}
Z poszanowaniem... z grzecznością!
(Wchodzi MATKA, starsza kobieta, obdarta, wymęczona,
i jej krzyk łączy się z krzykiem Ojca.)
MATKA
Z dobrym wychowaniem i żeby nie było awantur, bo my
nie od tego... nam nic do tego!...
WŁADZIO (do Henryka)
To twoja matka.
HENRYK (głośno)
Tak by się zdawało Ul
112
Ale nie jest to zupełnie pewne.
To wszystko jakieś niejasne, ale ja to
Wyjaśnię!
(do Władzia)
Wybacz, że mówię tak sztucznie, ale jestem w bardzo
sztucznym położeniu.
(podnosi lampę)
Chodźcie tutaj bliżej •• • r
Zbliżcie się... Zbliżcie się, mówię
Bliżej, tu, bliżej... Słowo daję, mam takie wrażenie jakbym
kury... kury wabił...
Bliżej, jeszcze bliżej... Niechętnie
Zbliżają się. Bliżej, bo jeśli nie, to ja się zbliżę
Ja się przybliżę, a gdy ja się zbliżę
Ty się przybliżysz... Ach, ach, zupełnie jakbym ryby...
ryby łowił na wędkę. Ale dlaczego tu tak cicho?
Ojciec wynurza się z cieniów
Ale zmieniony do niepoznaki, tak iż
Trudno rozpoznać.
A poza tym milczący jakiś, tak iż właściwie
Ja muszę mówić cały czas. Sam muszę mówić
A wskutek tego przeobrażam się w coś w rodzaju
Kapłana ojca mojego!
A tu matka nadpływa jak okręt,
Ale właściwie niezbyt podobna do matki mojej.
Lepiej może
Zostawić to. Dziwnie
Rozlega się mój głos. Zostawmy to, gdyż oni
Proszą, żeby ich zostawić.
WŁADZ IO
A może to wcale nie są oni?
HENRYK
To oni są i ja wiem doskonale, że to są oni,
Ale coś się stało z nimi i z jakiejś przyczyny
Oni udają, że nie są...
A może zwariowali...
WŁADZIO
Pomów z nimi po prostu, Henryś.
HENRYK
...I nie mogę mówić po prostu, gdyż w tym wszystkim
Jest coś uroczystego i tajemniczego
Tak właśnie, jakby rnsza się odprawiała!
Śmiać mi się chce: jakże uroczysty jestem!
Doniosłe brzmią moje słowa! Wprost mnie śmieszy
Że taki ważny i doniosły jestem
Ale zarazem drżę, a drżąc oświadczam
Że drżę - i wskutek tego oświadczenia
Drżę jeszcze silniej, a drżąc jeszcze silniej,
Znowu oświadczam, że drżę jeszcze silniej... Ale komu?
Komu oświadczam? Ktoś mnie słyszy...
i1
Lecz nie wiem kto - i właściwie
Ja jestem tutaj sam, zupełnie sam, bo was tu nie ma.
Nie! Tu nikogo nie ma! Ja sam tylko
I sam, zupełnie sam... O, płacz, płakać
Tak, łzy, bo to ja sam, ja sam!
WŁADZIO
Nie mów tego... Dlaczego mówisz takie rzeczy?...
HENRYK
Jeżeli jednak to są moi rodzice, to muszę przecież jakoś
nawiązać z nimi i powiedzieć coś...
Ojcze, mamo!
Tatusiu i mamusiu! To ja, Henryk!
Wróciłem z wojny!
OJCIEC (niechętnie)
Stara... to przecież Henryk!
MATKA
Henryś! Chryste Panie!
HENRYK (gwaltmume)
A, przemówili!
MATKA
A to kto mógł świętym przeczuciem tknięty przeczuć, że
113
114
Itt
coś takiego, złotko moje, słonko moje, szczęście moje,
o, że to ja stara, głupia, nie zmiarkowała, ale gdzie to ja
oczy podziała, a ja oczy wypłakała, a ja myślała, że już cię
nie zobaczą oczy moje, słonko moje, a to tu jest przede
mną robaczek mój, ptaszyna moja, skarbek mój, a jak to
wyrósł, jaki to mężczyzna, alleluja, alleluja, pójdź niech
cię uściskam, skarbek, ptaszyna, słonko, złotko moje ty
moje, moje, moje...
HENRYK
Pójdź, niech cię uściskam.
MATKA
Tak, tak, uściskajmy się.
OJCIEC
Ano, to uściskajmy się.
MATKA
Pójdź, niech cię uściskam.
OJCIEC
Zara... Zara... Nie można tak.
HENRYK (naiwnie')
Przecie to mama!
OJCIEC
Mama nie mama, a lepi z daleka.
HENRYK
Przecież ja... syn jestem.
OJCIEC
Syn nie syn, a lepi z daleka... Pewnie że syn, ale kto to
może wiedzieć, co się z syna przez te lata zrobiło. Zaraz
by tylko się ściskał, (ostro) A mnie nikt nie będzie ściskał,
bo,ja nie tłomok żaden, żeby każden mnie po kątach ściskał,
jak mu się żywnie podoba!
HENRYK (do Władzia)
Zwariowali.
WŁADZIO (do Henryka)
Zwariowali.
OJCIEC
I ja na żadne takie podufałości nie pozwolę, bo z tego tylko
potem takie draństwo świńskie ostatnie, że po morrr...
albo i co innego, żadnego poszanowania, żądny względ-
ności, tylko się drań jeden z drugiem napcha (ciężko, skle-
rotycznie) i dopiro po pysku dręczy, męczy, ach, okrop-
nie prześladuje bez litości, bez miłosierdzia żadnego, ani
względu na wiek, żonę, z tom złościom bezrniłosiernom,
piekielnom...
HENRYK
Zwariowali.
WŁADZIO
Zwariowali.
HENRYK (swobodnie, głośno, teatralnie)
•
Najwidoczniej nie wytrzymali i zwariowali
W ciągu tych długich i okropnych lat.
Ano, to trudno. Ten świat j'
Roi się od wariatów.
WŁADZIO (idem)
Roi się od wariatów. Co najmniej połowa
Ojców i matek powariowała, nie mogąc
Wytrzymać cierpień, dolegliwości i chorób
Ja sam wiele znam takich wypadków.
HENRYK
Ja również znam!
(milknie zawstydzony) Ale przecież muszę jakoś dogadać
się z nimi. (głośno, konwencjonalnie) Doprawdy, nie pozna-
łem was w pierwszej chwili.
MATKA
My także.
HENRYK
Nie poznałem was, bo... bo... nie spodziewałem się... Ale
wszystko jedno. Nie o to chodzi. No, a jak wam się powo-
dziło?
OJCIEC
Jako tako. A ty?
HENRYK
Owszem.
\
\
OJCIEC
Ano to...
HENRYK
Tak, tak...
(milczenie)
HENRYK
Cóż więc zrobimy? Bo przecież niepodobna tak stać
i nic...
OJCIEC
Nic.
MATKA
Nic.
i • ł > t
HENRYK
Nic.
"I
WŁADZIO (nieoczekiwanie)
A ja bym co zjadł.
MATKA
Ano, bo tyż to, bo to my tu gadu, gadu, a gdzie to ja głowę
podziała, a naturalnie trzeba coś zagryźć, owszem, zaraz...
w ten mig naszykuję, zapewne, takie święto, Henryś przy-
jechał, przecie to piechotą nie chodzi, już tam coś się znaj-
dzie do przekąszenia, zaraz, zaraz, tu jest stół, tu są stołki,
czym chata bogata, tym rada, chociaż pewnie zbytków nie
ma, nie przelewa się, alleluja, alleluja...
OJCIEC
Ano, naszykuj matka coś do zagryzienia, ale żeby przy-
zwoicie, z poszanowaniem... jak się należy... Ano, w imię
Ojca i Syna, Matki i Syna, synu mój pozwól do stołu na-
szćgo... Ale nie żeby do stołu byle jak dostąpić... Tam stół,
a tu my jezdeśmy... no to podaj mnie ramię, synu, a ciebie,
stara, niech poprowadzi ten młodzieńczyk, bo tak bywało
od wieku wieków, amen, w naszy rodzinie. A teraz na-
przód i jazda!
HENRYK
Bardzo dobrze.
'.16 (idą parami)
MATKA
Pamiętam, jak to dawniej mnie prowadził
Ksiądz Dziekan podczas wielkanocnych świąt...
A tam stół zastawiony, goście chórem
Przyjemne wiodą rozmowy!
OJCIEC (tubalnie)
Dawnymi czasy, panie, człek do stołu zasiadał
Przy czysto białym obrusie - i dopiroż
Zupę grochowa wcinał, ale to wcinał
Jakby we dzwony bił, albo na trąbie gra!!
WŁADZIO
Przyjemny to jest spacer i przyjemnie
Przed siebie słowa wykrzykiwać w głos
Lecz jeśli długo tak będziemy się wiedli
To kiedy będziemy jedli?
HENRYK
Ten pochód trochę jest niejasny. Nie wiem
Czy to ja wiodę ojca, czy też ojciec prowadzi mnie
I to spotkanie w dziwnej się odbywa formie
Lecz trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery...
WSZYSCY
Tak, trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery!
Niech każdy do każdego się dostraja! Wówczas
Wybuchnie koncert!
HENRYK
Dziwne!
(siadają do stołu)
MATKA
Wybacz, Henryś, a i ty, Władyś, skromność przyjęcia...
Radziemy sobie jak możemy. To zupa z koński kiszki
i koci szczyny.
OJCIEC
Milcz, kobito, milcz, bo nie rozchodzi się o to. Pewnie,
uważasz, Henryk, zastajesz nas w nieco przymusowym
położeniu w ty tu przydrożny karczemno karczemny karcz-
mie - bo to, uważasz, burza wybuchła, śnieżyca, drogi
zawiało, pustka, rozdoły i grornby... Wstrzymaj się synu 117
118
119
z łyżką swoją, bo Ojciec twój jeszcze nie podniósł do ust
łyżki swoi.
HENRYK
Ta karczma... coś mi przypomina.
OJCIEC
Wyrzuć, zostaw.
MATKA
' <••
Nie ma.
WŁADZIO
. -
Nie.
- •' , ••* <
HENRYK
Nic.
< M-'- ', : /
OJCIEC - •
Przeinaczone. , . .f • n> >
MATKA
Wykręcone.
WŁADZIO
Zrujnowane.
HENRYK
Wypaczone.
Dobrze, dobrze, dobrze, powariowali. Ale oni nie mogli
zwariować, bo ich nie ma, a ja śnię... i najlepszy dowód,
że ich nie ma, to iż mówię przy nich, że ich nie ma -
i oni są tylko w mojej głowie - o, moja głowo! Ja cały czas
mówię do siebie!
WŁADZIO
Jak to ? Ty cały czas mówisz do siebie ?
HENRYK
Wszystko jedno! (zaczyna jeść)
OJCIEC
Wstrzymaj się z łyżką, bo ja jeszcze nie podniosłem do ust
moich łyżki moji.
HENRYK
Matka, ojciec - jakież to męczące takie sny - matka,
ojciec - nie dość mam własnych utrapień - matka, oj-
ciec - a ja myślałem, że już dawno zdechli - a tu nie
tylko nie zdechli, ale ukazują mi się...
OJCIEC
Ty przywiązanym i zacnym jezdeś młodzieńcem, a zatem
nie będziesz wyprzedzał w jedzeniu rodzica swojego,
który cię spłodził...
HENRYK
I nie będę wracał do rodziny. Ja już nie mam rodziny. Ja
już nie jestem synem.
OJCIEC (jakby kazanie mówi)
...Bo nima ty czci, ty miłości, której by syn ojcu swojemu
nie był powinien, a bo Ojciec od wieku wieków amen
metykalnie świentem i uświenconem, ogromnem przedmio-
tem synowskiego nabożeństwa jezd pod grozą kary wie-
czystej...
HENRYK
Ja jestem syn wojny!
OJCIEC
A kto by na Ojca swojego rękę świętokradczą, ten zbrod-
nię tak okropną, tak niewymowną, tak ach piekielną, dia-
belską, nieludzką, że z pokolenia w pokolenie w krzyku
strasznem, w jęku, we wstydzie, w udręczeniu od Boga
i Natury wyklenty, przeklenty, wyrzucony, pozostawiony,
opuszczony...
HENRYK
Ten stary boi się, żebym go nie nabił...
OJCIEC
Dobra zupa.
HENRYK (do Władzia}
Mógłbyś pobić tego ojca?
WŁADZIO
Jeżeli ty możesz, to i ja mogę.
OJCIEC
Daj mi trochę soli.
HENRYK
I nie czułbyś z tego powodu wyrzutów sumienia?
WŁADZIO
Jakbym sam był, tobym czuł, ale jak we dwóch co się robi,
to nie, bo jeden drugiego naśladuje.
120
OJCIEC
Ja lubiałem flaków się najeść.
HENRYK (do Władzia)
Ha, ha, ha, dobrześ powiedział. To mi trafia do przekona-
nia - to mi odpowiada - ha, ha, ha, to coś powiedział
odpowiada mi. Ale nie o to chodzi, (z wzrastającym nie-
pokojem) Nie, wcale nie o to idzie. Tu idzie o coś zupełnie
innego. Do diabła, nie wiem, o co tu chodzi, ale to wszystko
jest okropnie męczące, bo jest wykręcone - rozumiesz -
zaszpuntowane i zakneblowane, tak, zakneblowane... i za-
maskowane... ale zdaje się, że tu jeszcze jest ktoś oprócz
nas i ja zobaczę i wyjaśnię i odgadnę... (kieruje światło
lampy w głąb pokoju.; ukazuje się MANKA, śpiąca na
krześle)
HENRYK
u
Co to za dziewczyna?
MATKA
O"
A... To dziewczyna do posługi.
HENRYK
Do posiugi r
MATKA
Służąca... służy... Mańka, przynieś ogryzki i ty wendliny
koci co na oknie... (Ojciec drapie się) Znowuż cię swędzi?
HENRYK
A propos, mówiąc tak po trosze o wszystkim... Znajomi
żyją?
OJCIEC
Niektórzy.
HENRYK
Ale powiedzcież mi, ciekaw byłbym... co się też stało
z Manią, no chyba wiecie, z Manią? Z Manią, z którą za-
ręczyłem się, która tu była... tu na wakacje przyjeżdżała...
i ja z nią tu byłem...
OJCIEC
Tam nima ty wendliny.
MATKA
A może ją zwędził kto ?
MAŃKA (przybliża się)
Na oknie nima.
MATKA
A to id? do salki, ale żebyś długo me siedziała, bo... Wpierw
sprzątnij naczynie.
HENRYK
Jak się nazywasz?
MAŃKA
Mańka.
;.
OJCIEC (dwuznacznie)
Mańka.
MATKA (idem)
Mańka.
OJCIEC
To dziewczyna do posługi, Henryk.
*
MATKA
Zgodziliśmy ją... do wszystkiego...
; '/'
OJCIEC
To dziwka do służenia zwyczajnego.
" l
MATKA
Ona służy. Gościom.
OJCIEC
Służy do posługi... Mańka...
MATKA
Mańka...
OJCIEC
Mańka...
HENRYK (do Władzia, cicho i smutno)
Co myślisz o tym? l
/-
WŁADZIO (cicho i bezradnie)
Bo ja wiem... Bo ja wiem...
HENRYK (do Wladzia)
A ja na pewno wiem!
WŁADZIO (do Henryka)
Jeżeli to ona, to dlaczego się nie odzywa... Przecież nie za-
pomniała nas... Odezwij się do niej.
121
HENRYK
Nie.
Jakże mam do niej się odezwać, jeżeli
Ona już już nie jest
Ona była...
O, to świństwo!
Jam ojca miał zacnego i matkę
A także narzeczoną miałem, a teraz
Ojciec w dziwacznej wieży, matka wątpliwa
A narzeczona utopiona w dziewce
Zaszpuntowana i zabita dziewką, i na zawsze
Zamknięta w dziewce... O, to świństwo!
To łajdactwo! To nikczemne! To podłe! Ale co
najlepsze
Że mnie to wszystko jedno... Posłuchaj
Jak lekko mówię: mnie wszystko jedno.
WŁADZIO (lekka)
Mnie także!
HENRYK (lekko)
°fl
Doprawdy,
Nie wiem, jak się zachować
Z narzeczonej dziewka się zrobiła.
WŁADZI O
Cóż wielkiego!
HENRYK
Cóż wielkiego!
Otóż to właśnie: cóż wielkiego - gd>ż
To wszystko szczegół.
WŁADZI O
Szczegół!
Miliony dziewczyn ta sama
Spotkała przygoda.
HENRYK
Otóż to właśnie!
Miliony narzeczonych w tym samym co ja
122
Są położeniu.
WŁADZIO
Na całym świecie!
HENRYK
W Warszawie i Pekinie!
WŁADZIO
W Moguncji i w Barcelonie!
HENRYK
W Paryżu i w Londynie!
WŁADZIO
W Pułtusku i w Kijowie!
MATKA
W Wenecji i w Koblencji!
OJCIEC
W Piotrkowie i w Krakowie!
WŁADZIO
W Lublinie i w Konstancinie!
HENRYK
No to zatańczmy!
WSZYSCY (znienacka)
Tak, zatańczmy!
HENRYK
Syn wrócił do rodzinnego domu, ale dom
Już nie jest domem
Ani syn nie jest synem. Któż więc
Do czego wrócił?
Porzućcie wszelkie wspomnienia! Naprzóc !
Niech nikt do niczego nie wraca!
(cisza)
Tu z nią siedziałem, a teraz znów tu siedzę - ale cóż
stąd? Już nie ma. Przepadło. Jest coś innego i jutro znowu
będzie coś innego. Powtarzać się nie warto.
(cisza)
WŁADZIO
Powtarzać się nie warto!
HENRYK (romantycznie)
Czy widzisz krzesło to? Tu z nią siedziałem
W pamiętny wieczór ten! Tu matka,
12
3
125
124
Tu ojciec siedział mój! Tak właśnie
Jak teraz siedzę.
Czy pamiętacie ?
Pamiętny wieczór ten, ostatni
Nasz wspólny wieczór?
MATKA
Oj, pewnie że pamiętam, pewnie że pamiętam, synu...
Ja właśnie tu siedziałam, a na kolację było kwaśne mliko...
OJCIEC
Ja tu siedziałem.
WŁADZIO
A ja tu... tutaj na tym krześle, bo patrzyłem w okno i mó-
wiłem, że muchy. Jak to teraz wszystko się przypomina!
HENRYK
A ja tutaj... (siada) i masłem chleb smarowałem. A ona
tutaj obok mnie... Masłem chleb smarowałem, (do Władzia)
Dlaczego byś nie miał usiąść? Usiądź. Masłem chleb sma-
rowałem.
I powiedziałem: - Szyryng
Znów pytał o tę szprycę. Czy pamiętacie, cośmy mówili
dalej ?
OJCIEC
Ja coś mówiłem, ale już mnie z głowy wypadło.
MATKA
Ty pamięci nie masz, ale ja mam... Coś mówił, ale co?
A! Powiedział "rękaw"... nic tylko to "rękaw", bo akurat
wtenczas rękawem o salaterkę zawadził.
OJCIEC
To, to, to! Powiedziałem "rękaw", słowo honoru! Nad-
zwyczajną masz pamięć.
HENRYK
A ja wtenczas palcami zacząłem bębnić po stole i powie-
działem: "za trzy miesiące mój ślub".
MATKA
Powiedział, ptaszyna moja, powiedział, te słowa z niego
wydobyły się, tak się odezwał! A ja filiżankę odstawiłam
i jeszcze od muchy się opędziłam i mówię: "Henryś co też
ty? Co też wy? Zaręczyliście się? A przecie to..." Nie,
najprzód powiedziałam: "Co mówisz Henryś?... Daj mnie
cukru".
OJCIEC
Tak, tak, a ja wtenczas mówię: "A niech im będzie na
zdrowie, matka. Nie ma co płakać. Daj no jakiego trunku!
Trochi za młodzi jesteście, ale niech tam! Ale się zaczerwie-
niła. A to się zawstydziła jak piwonia, ha, ha, a to dopiero!"
MATKA
Wtedy ona coś się odezwała.
HENRYK
Tak, ona się odezwała, ale jej nie ma.
Ślub przepadł. Skończył się. Nic.
Tam kryje się, koło szafy! Nie chce przyjść.
Cóż! Pustka i próżnia obok mnie. Ona tam się boczy,
I naprzód, naprzód!
WSZYSCY (prócz Mani)
Naprzód!
OJCIEC
Choroba, psiakrew, a żeby to morowa zaraza.
HENRYK {do Władzia}
Nie ma rady, to jest zwyczajna służąca, rozumiesz?
WŁADZIO
Służąca, no to służąca.
HENRYK
Pewnie, że jak służąca, to służąca.
< tr, r* t
WŁADZIO
Nawet, owszem... niczegowata... ^ , ,
HENRYK
" ,t>1
Niczegowata, no to niczegowata. , f
WŁADZIO ' ' '**"
Czy ona tutaj śpi ?
HENRYK
Czy ona tutaj śpi? "r"
WŁADZIO (figlarnie")
Herbaty chciałbym napić się... &
(do Mani) Pssst... pssst...
t t
".'l
127
726
OJCIEC
Po co te jakieś psykanie? Tu psyków nie potrzeba. Jak
jeszcze czego potrzeba, proszę mnie powiedzieć. Tylko
proszę sobie nie pozwalać byle czego, bo tu nie karczma...
o, o, widzieliście, już się zachciewa, a to tylko skaranie
boże z tem tłomokiem, każden ją chce macać, każden by
ją tylko macał i macał do rosołu, a tak w dzień i noc wszyst-
ko to samo bez przerwy, zaczypiać się, macać, miętolić,
a z tego tylko awantury i awantury... (ostro) Proszę tylko
się nie awanturować!
MATKA (wrzaskliwie)
lgnąc!
OJCIEC
Proszę nie zaczepiać się!
MATKA
Spokojnie lgnąc!
OJCIEC
Proszę żadnego świństwa z tom świniom świnia świński
ryj świniopas świntuch świnia!
MATKA
A to się zaślinił!
OJCIEC
Świnia, świnia, świnia!
(Wtacza się PI]AK.)
PIJAK
Mańka świnia!
OJCIEC
Proszę się wynosić!
PIJAK
Mańka, świni mnie daj, daj mnie świniny!
OJCIEC
Ja sam przynieść!
HENRYK (z drugiej strony, rozbawiony)
Mańka świnia!
OJCIEC (biegnie ku niemu)
Ja podam!
PIJAK
Mańka świni mnie daj!
-••'• 'v
HENRYK (zażarcie)
Mańka świnia!
PIJAK
Świniny, świnia!
HENRYK
'-vi - • < •:
Świńska! •* . ,- • r. - ;
OJCIEC
O Jezus Maria!
: i'
PIJAK
Świnia!
HENRYK (ciska w przestrzeń)
Świnia!
:-';''
WŁADZI O
Świnia!
MATKA (na boku)
A tyż to nie daj Boże z tom świniom!
OJCIEC (do Pijaka)
Proszę wynosić się!
PIJAK
Butelkę gorzki!
OJCIEC (do Henryka)
Proszę wynosić się! " ' • ">
HENRYK
Butelkę gorzki!
PIJAK (głośniej)
Butelkę gorzki!
HENRYK (głośniej)
Butelkę gorzki!
OJCIEC
O Jezus Maria!
PIJAK
Butelkę gorzki świni!
HENRYK
Butelkę gorzki świni!
WŁADZIO
Butelkę gorzki świni!
(Wchodzą PIJACY.)
PIJACY
Krym, rrym, rrym!
OJCIEC
Panowie, trochi rozumu miejcie!
Późna godzina nocna. Mańka, zamykaj!
PIJACY (siadają przy stoliku)
Angielkie z kropelkami!
>-i
Bomba!
Szalczeson!
Czysta podwójna wzmocniona! - • \
Mańka angielkie! Mańka kiełbasowi Mańka świniny!
Mańka szalczeson!
HENRYK (z boku)
Mańka szalczeson!
PIJACY
Antek młody nosił lody
Na Bielanach r ach, ciach, dach! '
OJCIEC (do Mańki)
Te... nie podawaj!
PIJAK
Mańka chodź no tutaj, coś ci powiem, Maniusia...
OJCIEC
Nie chodź.
PIJAK
Milczy się w pysk... Ja wołam się na kylnerke, to nie ma
prawa się odmówić psiaciemagacie połamać, a jeżeli dziadu
bćhdziesz stawiał się na mnie, to ja napcham się i prze-
pcham ci w sam krucyfiks!
HENRYK (g boku)
W sam krucyfiks!
OJCIEC
Zara. Zara. Za pozwoleństwem. Mańka, podawaj!
PIJAK (przygląda mu się):
128 Boja ma.
PIJACY (rzeczowo):
Boja ma.
HENRYK (z boku):
Boja ma.
-'
PIJAK
Milczyyyy...
Formuj! Marsz! Marsz!
Naprzód, dali go!
(wściekły marsz)
' ..,
PIJACY
Antek młody nosił lody
Na Bielanach rach, ciach, ciachi
Rrym, rrym, rrym!
(zatrzymują się przed Ojcem)
PIJAK
Milczyyy... świnia... .'J. Ł,"
Świnia!
Boja ma...
Rzecz w tem, że ma boja jak wszyscy diabli
Boja ma psiaciemać w gacie!
2 PIJAK (ponuro)
Boja ma.
.. ,<"?
3 PIJAK
Bać to się boi...
PIJAK
A jak on mnie się boja ma, to znakiem tego ja jemu dam.
Nieprawdaż, panno Maniu?!
PIJACY
A to daj mu, daj mu!
PIJAK
A to dam mu!
PIJACY
A to daj mu, daj mu!
PIJAK
A dam mu1
HENRYK
A to daj mu, daj mu!
12
9
PIJAK
A dam mu!
MATKA (przeraźliwie)
lgnąc, a to om dadzą ci, dadzą ci'
PIJACY
Ano to dali go!
PIJAK
Ano to dali go'
(zbliżają się do Ojca)
^
PIJACY
Ano to da) mu'
' ,< >
PIJAK \ , >, A ,
Ano to dam'
(milczenie)
PIJAK
Ano )a bym mu dal, ale psiaciemagacie bardzo
nieruchome ma mordę.
Nie rusza się. morda. A jak nie rusza się, to ni...
(do Mani) Mańka..
Bo tu bardzo duża podłoga!
PIJACY (ponuro}
-v
Nie rusza się. (do Mam) Manka
PIJAK
I do tego cicho zrobiło się ..
• -,
HENRYK (do siebie, głośno)
Tak, rzeczywiście, cicho zrobiło się...
PIJAK
Rrym, rrym, rrym'
(wściekły marsz)
ł*.
PIJACY
Antek młody nosił lody
Na Bielanach r ach, ciach, ciach!
Rrym, rrym, rrym!
PIJAK
Ano to daj mu!
PIJAK
130
Ano to dam mu'
HENRYK (do siebie)
Kiedy wreszcie to wszystko się skończy?
PIJAK (na boku, innym tonem)
Zaraz.
HENRYK (do Pijaka)
Co tam jest za oknami?
PIJAK (jw.) .T -
Tam są rozległe pola.
(Pijacy podchodzą do Ojca)
PIJAK
Ano to ja nasamprzod dam w facjatę jak się należy, a potem
napcham się, napluje, wycisnę, wyskwircze i przepcham
się bo nie boje się - Manka.
Ale jemu morda bardzo nieruchoma!
A jak nieruchoma, to nijako. .
Ale ci to mordę ma, mordę!
1 PIJAK
Mordę ma jak dom1
2 PIJAK
Jak ksiondz ma mordę'
(milczenie)
4 PIJAK (znienacka)
Cię, ale jemu mucha na nos siadła!
PIJAK
No to co?
4 PIJAK
A dlaczego jemu ty muchi nie klapniesz? Co będziesz
jemu te muchę tulerował?
Nieprawdaż, panno Manm?
PIJAK
Mucha psiaciemac, mucha psiaciemac, mucha psiacie-
mac...
(zamierza się)
OJCIEC (b cicho}
Nie waz się ..
HENRYK (z boku, dramatycznie)
O, o, przemówił!
13
1
132
OJCIEC (cicho)
Nie waż się bo ja nie zniesę
Nie zmesę
Ja nie wytrzymam
Nie wytrzymam, bo me wytrzymam
Nie mogę wytrzymać!
A jak nie wytrzymam to... to...
Nie wiem co...
' >'j -
PIJAK (poufnie} V, ,
A ja mu dam, Mańka, dam mu!
PIJACY (poufnie)
"" '• '
A to daj mu, daj mu!
OJCIEC (krzyk}
Świnie!
Wara ode mnie, bo ja was!
Jeżeli kto mnie dotknie, to coś okropnego
Ja wam mówię- coś okropnego!
Ale to coś takiego, że ja nie wiem. Ryk, piekło
Loch, dyby, kat i tortura, przekleństwo
Wszystkiego świata kwik roztrzaskujący
Rozsadzający i zabijający, tak jest, tak jest,
bo mnie nie wolno, bo mnie nie, bo nie, bo
nie, bo ja niedotykalny, niedotykalny
jezdem
Bo ja was przeklnę!
PIJACY
Cię, cię, cię, król, król, król niedotykalny!
PIJAK
" Widzieliście króla!
A to ja dutkne cię tem palcem! •
. ,
Nieprawdaż, panno Maniu ?
OJCIEC (uciekając)
Precz, bo ja cię przeklnę!
HENRYK (nagle}
Stać! Stójcie!•'
(scena zamiera)
HENRYK
Rzeczywiście nie wiem, jak mam zachować się... (do
Wła-
dzia} Wladek... Ale zdaje się, że będę musiał jakoś
zacho-
wać się--- (z żalem} Wybacz, że mówię tak sztucznie.
Ale
to wszystko jest sztuczne!
WŁADZIO (świeżo, wyzywająco}
Cóż wielkiego!
Cóż cię obchodzi, że coś jest sztuczne
Jeżeli ty jesteś naturalny!
HENRYK
Tak, jestem naturalny, chcę być naturalny
Nie chcę być uroczysty! Ale w jakiż sposób
Ja mogę nie być uroczysty, jeśli głos mój
Rozlega się uroczyście?
(milczenie)
Cisza straszna.
Cisza, aż w uszach dzwoni.
I zapewne dziwne, ach bardzo
Dziwne jest to że mówię.
Ale gdybym milczał
Milczenie moje też byłoby dziwne.
Cóż mam robić?
Przypuśćmy, że siądę
Tu na tym krześle
(siada)
...i zacznę
Swobodnie dowcipkować, śmiać się, ruszać
Nogami lub rękami... Nie, to na nic! Sztuczna
Jest ruchów tych naturalność i one się w jakieś
Zaklęcie przemieniają... Przypuśćmy, że nogi
l ołożę na tym stole, głowę zadrę i papierosa
wyciągnę
i powiem: - Cóż mnie obchodzi, że biją ojca
mojego
i gwałcić chcą moją byłą narzeczoną?... Po cóż to
wyol-
brzymiać?
Nie przesadzajmy!
Jeden mniej lub jeden więcej... Nie może
wytrzymać? 133
Ale ja wytrzymuję to, że on nie może wytrzymać... Ojciec,
ojciec...
Cóż to jest ojciec? To jest zwykły ojciec
To najzwyklejszy ojciec... My wszyscy, jesteśmy najzwy-
klejszymi ludźmi... Przypuśćmy, że powiem
To wszystko i więcej jeszcze. Dobrze. Powiedziałem
Lecz to powiedzenie
Znowu brzmi uroczyście, w jakieś OŚWIADCZENIE
Mnie się przemienia i tonie jak kamień
W tej ciszy... Aha, już wiem dlaczego
Ja nie mówię, tylko oświadczam. Bo was tu nie ma
I jestem sam, sam, sam... Ja do nikogo
Nie mówię i muszę być sztuczny
Bo jeśli do nikogo nie mówię, a jednak mówię, to muszę
Być sztuczny.
Co robić? Siedzieć? Nie. Spacerować? Także nie miałoby
sensu. A jednak nie mogę zachowywać się, jakbym nie miał
z tym wszystkim żadnego związku. Co się robi w podob-
nych wypadkach? Mógłbym uklęknąć i, rzeczywiście,
mógłbym uklęknąć... Naturalnie to byłoby dosyć... ale
mówię, że mógłbym uklęknąć... i choć to wyglądałoby do-
syć... ale mówię, że mógłbym uklęknąć...
(klęka nieco na boku]
Ha, do diabła, ukląkłem, ale ukląkłem tak jakoś cicho
i nie dla mnie, a dla nich, ale nie dla nich a dla mnie i jak-
bym... jak ksiądz jaki, ksiądz... bo ja wiem od czego...
OJCIEC (szybko, na strome)
Bo ja wiem od czego.
MATKA
"
Nie wiadomo czego.
PIJAK
Nie ma nikogo.
WŁADZIO
Tu nikt nic. '
HENRYK
Wszystko jedno!
134 *>•< Ja tutaj klęczę przed nim! A teraz spróbujcie
Usunąć moje klęczenie, pominąć
Moje klęczenie, wyrzucić
Klęczenie moje stąd! (do Pijaka) Bij go!
Ja przed nim będę klęczał!
2 PIJAK
' <: '
Król! - " -
MATKA
Król! ,/ / v,ł< v, •' ' '
PIJAK . r , r. "-{ 'l- S>
Król! , . . ,"... <j,...-!
PIJACY
Król! Król!
HENRYK
Jak to król?
PIJACY (zupełnie pijani)
Król, bo król!
(okrzyki "król, król" rosną w tempie przyśpieszonym)
(Wchodzą DOSTOJNICY.)
OJCIEC
Henryku
O, o, Henryku!
MATKA
O, Henryku!
DOSTOJNICY
Henryku!
HENRYK
O, Henryku! (wstaje)
OJCIEC
Dzięki ci, synu mój, hołd twój przyjmuję
I jeszcze raz go przyjmuję i przyjmuję
I nie mogę dość naprzyjmować się...
(szczerze) Ja bardzo spragniony byłem czci.
HENRYK
Cóż to za maskarada?
(cisza)
OJCIEC (z trudnością, zwalczając opór)
Dostojnicy!
136
DOSTOJNICY
Król - król!
OJCIEC
Dostojnicy moi Osoby!
DOSTOJNICY
Król - król!
OJCIEC:
Mej dostojności dostojnicy! Niech więc kornym...
Kornym pokłonem powitajcie księ... księcia
Książęcia syna mojego Henryka co z dalekiej
Powrócił wojny.
HENRYK
Cóż to za bzdura?
OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)
Rety! Rety!
Jezusie mój Nazareński! Matko przenajświętsza ty moja!
Anieli z nieba! O Jezus mój Jezus, o, rety, rety! A to
właśnie on, syn mój, nasienie moje, potomek mój prze-
najświętszy przed chwilą wybawił mnie
Od ty tu świński świni, która w zaślepieniu
W oszołomieniu wódką, w rozwydrzeniu
I w rozpasanm jakiemś nadzwyczajnem
Do mnie doskoczył i moje osobę niedotykalne palcem
swojem
Swińskiem
Chciał dutknąć! Moje osobę! Moje osobę! Moje osobę
niedoty... Nikt nie może dotknąć... bo nie wolno... Zabro-
nione. Nikt!
DOSTOJNICY
O mój Jezus!
OJCIEC
Ale już nie dutknie!
Ani me napcha się i nie wyskwirczy, nie napluje mi
Bo Henryk, Henryk, o, Henryk!
MATKA (triumfalnie)
Henryś!
DOSTOJNICY
O, Henryś!
' ''
HENRYK
O, Henryk!
- ^ O -.n -i
f , J •>
To coraz głupsze zaczyna się robić...
OJCIEC
Uklęknij
Uklęknij, Hendryś! "H
HENRYK **• ••>> s!u .^'^..r,
A bo CO?
^..t JJfiS "".,' ,T "\.
MATKA (przeraźliwie')
J^(
}
Uklęknij, Henryk! " *, i
OJCIEC
n
Klęknij, klęknij, ja tyż uklenkne. Klenknij;
y
Niech wszyscy klenkną... (klęka)
(Dostojnicy klękają)
HENRYK
Nie będę stał sam jeden... (rozgląda się nieufnie i klęka)
Diabli wiedzą, o co tu chodzi, (spostrzega się, że klęczy
twarzą w twarz z Ojcem) Ja przed nim klęczę, a on przede
mną. To małpiarstwo. To małpa! (z rosnącą wścieklością)
To obrzydliwość!
OJCIEC
Czekaj, bo ja nie w tę stronę, (klęka tyłem do Henryka)
Ja przed Panem Bogiem! Ja do Pana Boga! Ja Bogu
Naj-
wyższemu polecam się w Trójcy Sw. i Jego dobroci
nie-
wyczerpany, łasce najświętszy, opiece najwyższy... Oj,
Henryś, Henryś... w niem schronienie, w niem
pociecha,
w niem ucieczka nasza...
Ojcze mój
Ja synem twojem jezdem ,
j
Tyś ojcem mojem...
HENRYK j
Modli się.
OJCIEC
Tyś królem mojem! -
137
HENRYK
Teraz nie mogę wstać, bo nie wypada.
OJCIEC
Przysięgam tobie, Ojcze mój, królu mój
Miłość
Cześć
Poszanowanie.
HENRYK
" -
Bogu przysięga, ale to tak jakbym to ja jemu przysięgał.
(głośno} Już mi się znudziło, (wstaje)
OJCIEC
Hendryk, Hendryk... Ojcze mój, ja przy tobie, ja z tobą.
Ja cię nie opuszczę, ojcze mój, a ty mnie za to... ty mnie
za to przywrócisz dziewczynę moje, miłość moje, amen,
amen, amen... żeby przyzwoicie... żeby jak się należy
było...
HENRYK
A to co? Bogu szepcze czy mnie na ucho?
OJCIEC
Narzeczone moje mnie przywrócisz!
HENRYK
Narzeczoną moją mi przywróci?
OJCIEC
Ślub mnie dasz!
HENRYK
Ślub mi da?
OJCIEC
Ślub mnie dasz przyzwoity... porzondny ślub jak zawsze
w naszy rodzinie bywało... Jak dawniej! Wszystko jak za
dawnych czasów! Ślub mnie dasz z czystą, nieskalaną,
szanowną dziewicą moją, bogdanką moją... przyzwoity
ślub...
(wszyscy wstają powoli)
HENRYK
Ślub?
OJCIEC
138
Ślub. i^ .
MATKA
Ślub.
HENRYK
Ślub?
OJCIEC
Ślub. <!
MANIA
Ślub.
DOSTOJNIK • -T ;.,.:.,
Ślub. ix. '
MATKA • /
Ślub. j,,
DOSTOJNIK
Ślub.
HENRYK
Ślub? , ,
(Ojciec i Matka spoglądają na niego uśmiechnięci, rozjaś-
nieni, rozczuleni)
<
OJCIEC * .,<
W imię Ojca
I w imię Syna! Czy widzicie
t
Tę tam dziewczynę, co z pozorów ^
Zwykłą służącą być się mieni?
Sługą karczemny karczmy ?
DOSTOJNICY
Widzimy, panie.
OJCIEC (gzualtawiie, jakby narzucał się) °'!
To nie żadna
Dziwka ani tyż sługa! To zacna '•' " ~
Skromna, niedotykalna panienka, co przez tych
*
Chamskich łajdaków została porwana
Więziona, umęczona i napchana
Napluta i służona, tfy, z obrazą j
Boską i ludzką... Piorun, piorun! Świnie!
To nie jest świnia! Ludzie, miejcie
Trochi sumienia! Trochi zrozumienia!
Miejcie trochi litości! Dlatego powiadam i rozkazuję, na- 139
141
kazuję z całą siłą, powiadam raz na zawsze, powiadam
wszem wobec
Że do godności ją dawny podnoszę
I nakazuję, żeby ją szanować
Jak mnie samego i jak przenajświętszą
Pannę w czci swoi niedotykalną i w imię
Ojca i Syna!
HENRYK (do Władzia)
To sen li tylko, to sen jedynie... może nawet trochę na-"
iwny, ale cóż mi to szkodzi.
WŁADZIO
Pewnie! Cóż ci szkodzi, że sen, jeżeli ci sprawia przyjem-
ność.
HENRYK
Przyjemność.
(tymczasem otaczają go Ojciec, Matka, Mama oraz Do-
stojnicy)
MATKA
O, jak się zarumienił!
OJCIEC
Ha, ha, ha, zawstydził się... No, no, no, Henryś, podnieś
oczy, podnieś oczy...
HENRYK
Bo co?
OJCIEC
Bo jutro ślub...
HENRYK
Ale ja nie rozumiem...
. "•._•
OJCIEC (na stronie)
'
Tsss... przecie nie bendziesz z kocmołuchem jakiemś
w chlewie się macał, jak możesz się ożenić z przyzwoitą
panienką... W rodzinie naszy zawsze przyzwoite śluby
bywały. Ja z matką ślub porządny wziąłem, to i tobie wy-
pada... Zobaczysz, Hendryk, wszystko dobrze bendzie...
(głośno) Dzięki ci, synu mój, za czułość twoje... prędko
140 -<. nadejdzie wesele twoje i radość moja i matki twoji, żony
mój i, a co tam dawne takie przeszłe, umęczone i zatracone
to zniknij przepadnij, nie było, nie ma, nie...
MATKA (bardzo głośno)
Alleluja!
(MUZYKA. MARSZ WESELNY. OJCIEC Z MATKĄ,
HENRYK Z MANIĄ, WŁADZIO I DOSTOJNICY
PRZEMIERZAJĄ SCENĘ W UROCZYSTYM I ROZ-
CZULONYM POCHODZIE)
HENRYK (bardzo głośno)
Czy można wyobrazić sobie coś dziwniejszego
Niż ten figlarny cieniów marsz w oparach złudy?
A jednak radość mnie zalewa i serce śpiewa
Bo pochód ten do dawnej wiedzie mnie dziewczynki.
(do wszystkich) Wybaczcie, jestem wierszokleta.
MATKA
W takiej to chwili raduje się matczyne serce
Co od tak dawna było w poniewierce!
OJCIEC
Muzyka gra, a pary rzędem suną
Jakby na balu jakiem! Dawne czasy!
Za mną panowie moi! Z Bogiem!
Nie ustawajcie! Następujcie!
I naprzód, naprzód! Jazda, dalej!
A całą siłą! A krok trzymać!
Z życiem, panowie, i z fasonem
Nie ustępować! Następować!
I jazda, jazda, dalej, dalej!
(spostrzega Pijaka)
Stać, stać, stać! On tutaj stoi! Tu wgapia się!
Zaaresztować, złapać i do lochu • .
Ciemnego, obskurnego, pokątnego
I zamkniętego! Ja ciebie!
Ja ciebie!
PIJAK (gwałtownie)
Ja ciebie!
\
OJCIEC
Ty?
Mnie?
PIJAK
Ja ciebie jeszcze dutkne...
(do Mani) Nieprawdaż, panno Mańciu?!
OJCIEC
Świnio'
PIJAK > M
Świnio'
OJCIEC
Świnio'
•*>"} ± /
\
t/
KURTYNA
Akt II
(Półmrok w wielkie] sali.)
HENRYK (wsparty o kolumnę)
Odgadnąć
Sens snu ..
(w półcieniu przechodzą parami Dostojnicy
i wstępują po
schodach na podwyższenie, które ginie w
mroku)
1 DOSTOJNIK
Sługa służyła do posługi'
2 DOSTOJNIK
A król karczemny karczmarz namacalny!
(przechodzą)
3 DOSTOJNIK
Ślub się odbędzie zaraz
4 DOSTOJNIK
Ślub? To farsa!
(przechodzą)
5 DOSTOJNIK
Długoż jeszcze będziemy się wygłupiać,
wypinając głu-
głupotę naszą w sromotę sługi służącej ?
6 DOSTOJNIK
A ten pijak uciekł z dybów i krąży w
pobliżu.
(przechodzą)
(zbliża się Ojciec) > < < - 143
145
144
HENRYK
Ojciec!
OJCIEC
To ja jezdem, Henryk... Ślub się szykuje. Zara ci zadamy
taki ślub, że oko zbieleje... (pokazuje palcem w ciemność}
Tam już szykuje się ślub. Tylko trzymaj się ostro!
HENRYK
Ale co to za ślub, kto go będzie dawał, gdzie, jak?
OJCIEC
Kto? Biskup. Biskupa sprowadziłem, żeby jak należy
było i wszystko dobrze obmyśliłem, ale trzymaj fason
Hendryś, trzymaj fason... żeby się broń Boże nie zbłaźnić,
bo ślub diabli wezmą... Pamiętaj, że tu nie tylko o twojego
Ojca rozchodzi się, ale i o twoją bogdankę...
HENRYK (przed siehe)
Czasem wydaje mi się, że to wszystko bardzo mądre,
a czasem, że...
OJCIEC
Tsss... Hendryś, tylko ty mnie nie zdradź, bo tu nie brak
zdrajców... Nie wystaw mnie na pośmiewisko, Hendryk...
bo tu zdrada... zdrada... zdrada... Zdrada! (oddala się,
wstępuje na podwyższenie')
HENRYK
f
Ja nie znam swoich uczuć!
(ŚWIATŁO. WYŁANIA SIĘ OJCIEC NA PODWYŻ-
SZENIU, OTOCZONY RADA I DWOREM. TWARZE
DOSTOJNIKÓW WYRAZISTE DO GRANIC KARY-
KATURY, MĄDRE - SZYDERCZE - STROJE
WSPANIAŁE, ALE GRANICZĄCE Z BŁAZEŃ-
STWEM)
HENRYK
Cóż to za potęga! ,
(wychodzi przed tron)
Jestem!
.±~
OJCIEC
Hendryku!
RADA i DWÓR
O, Henryku!
HENRYK
O, Henryku! , ^
OJCIEC
Hendryku, synu mój, przystępujemy
Do aktu zaślubin twoich. Za chwilę
' *'; "^
Orszak dziewiczy wprowadzi dziewicę
Z którą połączysz się na wieki wieków
I amen, amen.
MATKA (żarliwie)
Amen.
KANCLERZ (mądrze i zacnie}
Amen.
To ważne i wzniosie oświadczenie.
(, \;
DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome}
Amen.
To głupie i śmieszne oświadczenie.
OJCIEC (jakby się bat)
Powiadam
Że zaraz się odbędzie. Za chwilę. Bo musi się odbyć, bo
ja tak nakazałem, oświadczyłem...
A jakby kto chciał przeszkodzić!... Precz, precz, nikczemne
psy, precz, precz, łajdaki!
O, o, panowie rajcy moi! Jak wiadomo
Nie brak jezd podłych nikczemno karczemnych
Pijaków świńskich zaświnionych zaślinionych
Co już napadły mnie i chciały dudtknąc
Moi osoby!
RADA i DWÓR
O mój Jezus!
OJCIEC
Chociaż ja Królem jezdem!
RADA i DWÓR
O mój Jezus!
10
146
OJCIEC
Choć jezdem niedotykalny!
RADA i DWÓR
O rany Jezusa!
OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)
O rety, rety, okropne świętokradztwo i bluźnierstwo nie
do zniesienia, nie do pomyślenia, nie do przebaczenia.
A do tego podobnież ten świnia pijak świński wyrwał
się z dybów i nogę dał, bo się straż popiła... Kanclerzu
moji Rady każ zamknąć bramy i żeby się straż miała na
baczności, bo z wódką we łbie to nic nie wiadomo! Swędzi
mnie. Każ zamknąć bramy.
DOSTOJNIK-ZDRAJCA (znienacka i bezczelnie')
Ha, ha, ha, to być nie może
I ha, ha, ha!
ZDRAJCY
*
I ha, ha, ha 5
OJCIEC
A bo co?
DOSTOJNIK-ZDRAJCA
Wybacz, N. Panie, wybacz, N. Panie, ale N. Pan nie może
zamykać bram swych przed byle pijakiem, bo to by ozna-
czało, że N. Pan obawia się byle pijaka, a myśl taka jest
nie do pomyślenia, bo stanowi obrazę majestatu N. Pana,
a N. Pan nie może obrażać majestatu N. Pana...
ZDRAJCY
Dobrze mówi!
OJCIEC
Co, co, co?
Ja* tylko tak wspomniałem, bo ten pijak świnia już nabrał
śmiałości... ale jak nie można, to nie można. Ha, świnie,
tylko sobie za dużo nie pozwalajcie... Już ja wiem, co w tra-
wie piszczy!
Nie potrzebuję ja takich sposobów
Bo ten obrzondek tak bendzie wspaniałem
Godnem i zacnem i majestatycznem
W swem majestacie monarszem, że nań się
Nie porwie byle ćwok... (upojony) Grzmijcie trąby
Bo syn ku chwale ojca w stan małżeński
Aktem mojem królewskiem, o, o, mojem
Aktem najwyższem, naprzód, naprzód
Dali go!
RADA i DWÓR (wstają z furią)
Naprzód, naprzód!
Dali go!!
OJCIEC
Stać, stać, bo trzeba najprzód wszystko obmyślić,
żeby
dobrze było... Swendzi mnie. Kanclerzu moji Rady
po-
drap mnie. Gdzie jest płaszcz cyremonialny? Nałóżcie
synowi mojemu płaszcz cyremonialny, kapelusz wielko-
książęcy i przypaszcie mu świenty miecz!
2 DOSTOJNIK
Amen.
3 DOSTOJNIK
To mądre.
DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome)
To głupie jak but!
2 DOSTOJNIK
Potężnie i wspaniale będzie wyglądał w tym stroju ten
za-
cny młodzieniec.
DOSTOJNIK-ZDRAJCA
Komicznie i idiotycznie będzie wyglądał, ale to jego spra-
wa.
(pauza)
HENRYK
Ja mam to włożyć na siebie? (Władzia podaje mu
szaty)
A, to ty jesteś?
WŁADZIO
To ja.
HENRYK
)jo
Kim jesteś - to jest, czym jesteś?
WŁADZIO (niezręcznie, jakby się wstydził)
Jestem przydzielony do służby twojej, ksią... książę...147
HENRYK
Nie mogę mówić z tobą. Jestem skrępowany... czuję się
skrępowany... Daj mi kapelusz. Dziwnie wyglądam., co?
WŁADZIO:
Tak sobie.
HENRYK
Przypasz mi święty miecz. To farsa, ale wszystko jedno.
Grunt, że się z nią ożenię.
(i naraz ten dialog "na stronie" staje się głośny i jawny,
jakby zapomnieli o obecności Króla i Dworu)
WŁADZIO
Pewnie, że wszystko jedno
Najważniejsze, że z nią się ożenisz.
HENRYK
Muszę się przystosować do okoliczności, ale nie myśl
Że ja na serio biorę tę hecę... Z ciekawości
Raczej to robię, zobaczę
Co z tego wyniknie, cóż mi szkodzi
Pobawić się...
WŁADZIO
Naturalnie
Lepiej jest bawić się, niż
Nudzić się...
HENRYK
Otóż to właśnie!
(zwraca się ku Królowi w swoim stroju ceremonialnym;
śmiech Zdrajców; padają ostre szydercze wyzwiska)
1 ZDRAJCA
Pajac! ':
2 ZDRAJCA
Błazen!
3 ZDRAJCA
Wariat!
OJCIEC (ordynarnie)
Ciszyyy!
Stul pysk jeden z drugiem! Głosu nie udzielam!
148
Udzielam głosu synowi mojemu
Niech się odezwie, (ze strachem) Odezwij się, Hendryk.
HENRYK
Co mam powiedzieć?
OJCIEC (w najwyższym strachu)
Hendryk, odezwij się, ale na miłosierdzie Boże, żebyś mon-
drze się odezwał... Żebyś mondrze się odezwał! Milczyyy
świnie, już wy zobaczycie, jak się odezwie syn mój... on
wam uprzytomni, gdzie znajdujecie się i przed kim, on
was nauczy. Odezwij się, Hendryk, ale mondrze, mondrze
odezwij się... bo jak nie to... zbłaźnimy się.
HENRYK
'
To co?
OJCIEC
S.
Oni tylko na to czekają!
(oczekiwanie)
DOSTOJNIK-ZDRAJCA
On głupio się odezwie, bo głupio wygląda.
f
2 DOSTOJNIK
j
On mądrze odezwie się - patrzcie, jak mądrze wyglajda.
(oczekiwanie) >
HENRYK (z wolna) j
Doprawdy
Nie wiem, co mam powiedzieć, lecz zaraz się doWiem
Co powiedziałem.
1 GRUPA
i
To świetna myśl! i
2 GRUPA
i
To myśl idioty! )
HENRYK (zamyślony)
Głupi jestem
A jednak mądrze mam mówić...
WSZYSCY
Oto wyznanie...
I>,~
HENRYK (szczerze)
Znowu słowo moje
Przedziwnej nabiera mocy, gdy ja tutaj
Sam jeden do was przemawiam. Cóż jednak mam powie- 149
151
dzieć? (do siebie] Jeżeli odezwę się mądrze, to to będzie
głupie, bo jestem głupi. A jeśli głupio coś powiem...
OJCIEC
Nie, nie, Hendryk!
HENRYK (do siebie)
Jeżeli nie zdołam utrzymać się na wysokości tego maje-
statu, to ten majestat stoczy się na niziny mojej farsy.
Nie mogę wymyślić nic mądrego. Same tylko nędzne
myśli i nędzne słowa... Zaraz! Już wiem, co powiem.
(do wszystkich) Nędzne moje słowa
Ale one echem się odbijają od was i rosną
Waszą powagą - powagą nie tego
Kto mówi, a tego kto słucha.
l GRUPA
. t, *
Dobrze powiedział!
Mądrze powiedział!
HENRYK
L
Głupio mówię
Ale wy mądrze mnie słuchacie, i dlatego
Mądry się staję.
RADA i DWÓR
Mądrość! Mądrość!
MATKA
A co! To głowa!
HENRYK
Ja nie mam godności
Dawno straciłem godność. Ale mój ojciec
Do nowej godności mnie powołał. I tak ja się staję
Mądrzejszy i godniejszy, niż jestem. I ja to przyjmuję,
'Tak jest, ja to przyjmuję. I oświadczam
Że chcę wziąć wyższy ślub. Dalej go! Gdzie ona?!
Wprowadźcie ją i naprzód, naprzód!
RADA i DWÓR (wstają, z furią)
Mądrość, godność, ślub! Dalej go,
Naprzód, naprzód, naprzód!
OJCIEC (tubalnie)
150 Z niezmierną godnością i z wysoką mądrością odezwał
się syn mój! Otwórzcie wrota i wprowadźcie narzeczo-
ną oraz świętego Biskupa, a trąby niech trąbią w samo
sedno natury calem rykiem swojem przepotężnem, żeby
przestraszyć i odstraszyć jakby kto jakie świństwo, bo świń
nie brak i świnia, świniaaa... świniaaa...
(Trąby; wchodzi MANIA z orszakiem dziewic, we wspa-
niałym stroju; trąby; drugimi drzwiami wchodzi biskup
PANDULF z orszakiem.)
OJCIEC
l
Hendryku!
y ^
RADA i DWÓR
O, Henryku!
HENRYK
O, Henryku!^
OJCIEC (zdławionym głosem, jakby się bał}
Zaczyna się... W naszy rodzinie tylko przyzwoite śluby by-
wały. Nie płacz, matka, (do Mam i Henryka} Stańcie no
tutaj razem... pochylcie głowy... (głośno} Przystępujemy
do św. aktu małżeńskiego w imię Ojca i Syna... (na stro-
me} Przyklęknijcie i tromby niech trombiom... Niech te
druhny podejmom ogon... Kanclerzu daj mnie berło...
wsadźcie mnie koronę... (głośno} W imię Ojca i Syna...
(na strome} A tera niech Ksiądz zwiąże rence św. szar-
fom na znak aktu
Dokonanego, przygniatającego
Wszechmogącego, roztrzaskującego
Pod majestatem naszem! Tromby grzmijcie!
Podajcie świentom szarfę! Na kolana!
O Jezus Maria! Rety! Ludzie!
Tak ma być! Tak się odbendzie! To akt mój!
To wola moja!
DOSTOJNIK-ZDRAJCA (głośno, bezczelnie}
Zdrada!
(Wtacza się PIJAK.)
OJCIEC (głupio}
Cieee... a co?
(długa chwila ciszy)
Dobrze już, dobrze,
*~jL
Masz szczęście, chłopie, króla zobaczyłeś
A tera idź do domu się przespać,
j Smutna, panowie, ta plaga pijaństwa
!v Co się nad naszym znęca ludem!
DWÓR
152 O tak, zaiste!
i
153
PIJAK
Za pozwoleństwem... Nic takie...
Ja tylko tak...
OJCIEC (w strachu)
Zapytać mi się tego człowieka, kto jemu pozwolił tu wejść
i usunąć mi go z ty sali.
PIJAK
Butelka czysty, jeden litr, wiśniówka, cztery bomby
i śledź!
GŁOS
Pijany...
-J
2 GŁOS
W sztok...
(śmiechy, ulga)
HENRYK
Ten człowiek jest mi nie znany, a jednak
Wydaje mi się znany...
(z uroczystą łagodnością)
Ale rzecz to pewna
Że nic z tego, co tutaj się dzieje,
Może mi być nie znane...
OJCIEC
Pijany...
Wyrzucić i opróżnić, żeby nie było...
KANCLERZ (podchodzi do Pijaka)
Skąd się wziąłeś, człecze, i czy nie wiesz, że znajdujesz
się przed obliczem N. Pana?
PIJAK
i Hy... A to Król Najjaśniejszy! Matko Boska!
OJCIEC
KANCLERZ
Weź to na wódkę i wynos się .. •' ^
Dlaczego się me wynosisz?
(tych kilka odezwań, które teraz następują, powinn\ mieć
w sobie coś tępego - mechanicznego)
DOSTOJNIK-ZDRAJCA
Dlaczego się nie wynosisz?
'
PIJAK ,' ' -
A bo nie mogie.
" * ,
2 DOSTOJNIK
Nie możesz? '' ''
PIJAK
A nie mogie. •' ' -
3 DOSTOJNIK
A dlaczego me mogie?
' ' '
PIJAK v
A bo nijako się mnie zrobiło.
KANCLERZ (do Ojca)
Zawstydził się chłopina, me może się ruszyć
Nie wie co zrobić ze sobą, ha, ha, ha'
OJCIEC
Ha, ha, ha'
KANCLERZ
Ha, ha, ha1
(wskazując palcem drzwi)
Wynos się, mówię'
PIJAK (z podziwem)
Palie!
KANCLERZ , , ^
Wynos się! . JiS
PIJAK
Palie! \'\
KANCLERZ
Won'
PIJAK
Ale to pahc'
154
DWÓR
Ha, ha, ha, palie, palie! >'•<>'• >
PIJAK (ogląda swój palec)
Nie taki jak mój... Mój marny, czarniawy... taki ta pa-
lie domowy, chłopski... w sam raz do dłubania w no-
sie.
l śmiech)
Grubawy palie, chamski... a to nawet wstyd pokazać ta-
kiem osobom...
KANCLERZ
Wynosić się1
PIJAK
A dyć idę, ale nie mogie, bo się wszyscy na mój palie za-
patrzyły.
DOSTOJNIK-ZDRAJCA
Dlaczego go nie schowasz do kieszeni?
GŁOSY
Wsadź go w ucho!
Albo w oko!
PIJAK
Ja bym schował, ale nie mogie, bo się wszysc\ na niego
patrzom!
A niech rylko ja tem palcem gdzie wskaże 'od niechcenia
wskazuje nu Henryka} a zara wszyscy tam się spojrzom.
HENRYK (cicho)
Świnio...
PIJAK (cicho)
Świnio...
(głośno') A to się na mój palie zapatrzyły, jakby on nadzwy-
czajny był! A czem bardziej się patrzom, tem bardziej
on nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tem bar-
dziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tem bar-
dziej nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tem
bardziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tem
bardziej Nadzwyczajny...
To nadzwyczajny palie!
To silny Palie!
A to mnie palie napompowały!
I jakbym ja kogo tera tem palicem mojem tak... dutkn...
OJCIEC
Milcz!
PIJAK
...choćby i jakie niedotykalne osobę...
OJCIEC
Milcz!
PIJAK (brutalnie)
\ ^
A jak raz dudtkne, to napeham się!
*' 'TŁ'
ZDRAJCY
Dali go! Naprzód! Naprzód!
OJCIEC (krzyk)
Świnio!
PIJAK (krzyk)
Świnio!
OJCIEC (b. spokojnie)
Ludzie, panowie Rady mój i i osoby
Osoby mój i...
(wybucha) Trzymajcie mnie, bo ja roztrzaskam!
(przerażony własnym wybuchem) Wybuchnę...
i roztrzaskam...
Wybuchnę gniewem tak przerażającem
Przestraszaj ącem, że... o... o... o... przestrach, strach!
(słabnie) Słabo mi...
MATKA
Ignacy! Osłabł!
DWÓR
Król osłabł! Król jest chory!
OJCIEC (słabo, błagalnie)
Hendryku...
DWÓR i RADA (potężnie)
O, Henryku!
HENRYK
O, Henryku!
Henryku, w imię Ojca, w imię Syna
I w imię Ojca i Syna!
/55
757
l Henryk podchodzi do Pi/aka, którego palec dominu/e >/ad
sceną)
HENRYK
Świnio'
PIJAK
Świnio!
' >
HENRYK (ipokonne}
Świnio'
Schowaj ten palec!
PIJAK (piiany]
. • ..
Ja ta nic nie wiem '
HENRYK
Schowaj, bo ja .1 go siłą schowam'
>
PIJAK
Butelka czysty.
HENRYK
Schowaj go, bo ja się rzucę na niego i schowam ci go...
Rzucę się. .
(po chwili} Idiotycznie sterczy. . W sam>m środku... Nie,
ja nie mogę rzucie się... bo to wszystko bzdura... to zbyt
głupie.
ZDRAJCY (ostro)
Głupie1
Głupie jak but1
HENRYK
Stójcie, stójcie, ja nie jestem głupi, a t>lko ten palec jest
głupi1 On umyślnie wyciągnął ten palec, żeb\ wszystko
w głupotę przemienić - a ze mnie zrobić wariata!
PIJAK (zuskazn/e palcem na Henryka}
' Wariat1
ZDRAJCY
Wariat'
HENRYK
Ostrożnie ze mną... Bo jeśli zanadto mnie zmęczycie, to
ja zbudzę się. . i wszyscy znikniecie..
do Mani" T\ także zniknies/ ..
156 (Cisza. Scena zamiera.)
HENRYK
A może
To nie sen, a tylko rzeczywiście - ja zwariowałem
I może wcale tu nie stoję i nie mówię, a tylko w rzeczy-
wistości leżę w jakimś szpitalu i tam, gestykulując, majaczę,
że na stoję... Któż wie, co mogło mi się przytrafić?
Może kula uszkodziła mi mózg?
Albo wybuch ?
Albo złapano mnie i męczono, a może
Rzuciłem się na coś - albo coś rzuciło się na mnie
A może z nudów... i już nie mogłem więcej...
A może kazali mi - posłali mnie - zmusili mnie - do
czegoś, czego już nie wytrzymałem. Nie, nie ma rzeczy,
która by nie mogła mi się przytrafić - wszystko i więcej
niż wszystko jest możliwe. Ale przypuśćmy, że nie znaj-
duję się w szpitalu i że nic anormalnego mi się nie przy-
trafiło. Dobrze... a jednak... W iluż szaleństwach już bra-
łem udział? O...
Choćbym był najzdrowszy... najrozsądniejszy...
Najbardziej zrównoważony
To przecież inni zmuszali mnie do popełniania
Czynów okropnych... zabójczych, a także
Szalonych, idiotycznych, tak, tak, rozpasanych...
Nasuwa się proste pytanie: czy, jeśli ktoś w ciągu paru
lat pełni funkcję szaleńca, nie jest szaleńcem? I cóż z tego,
że jestem zdrowy, jeżeli moje czyny są chore... Władziu?
Ale ci, którzy zmuszali mnie do tego szaleństwa, również
byli zdrowi
I rozsądni
I zrównoważeni... Przyjaciele, towarzysze, bracia, tyle
Zdrowia
A tak chore postępowanie? Tyle rozsądku
A jednak tyle szaleństwa? Tyle ludzkości
A jednak tyle nieludzkości ? I cóż z tego, że każdy, po-
szczególnie biorąc, jest całkowicie trzeźwy, rozsądny, zrów-
noważony, jeżeli wszyscy razem jesteśmy jednym olbrzy-
mim szaleńcem, co z furią
159
158
Tarza się, ryczy, wije, naprzód pędzi
Na oślep, granice własne przekraczając
I wyrywając siebie z siebie... Sza! nasz
Jest poza nami, na zewnątrz... Tam, tam, na zewnątrz
Tam, gdzie się kończę ja, tam się zaczyna
Me wyuzdanie... I chociaż spokojnie
Ja w sobie mieszkam, to jednak zarazem
Poza mną błądzę i na ciemnych
Dzikich przestrzeniach, na nocnych obszarach,
Jakiejś bezgraniczności się oddaję!
KANCLERZ
To marsz żałobny!
OJCIEC
To marsz żałobny!
HENRYK
Tak, to żałobny marsz!
Znowu się odezwali. I ja się odezwałem,
A ten palec sterczy tutaj pośrodku, jak palec wariata
A tu ja mówię do siebie i gestykuluję w zupełnej
samotności jak wariat...
PIJAK
Wariat!
ZDRAJCY
Wariat!
(następują na Henryka)
HENRYK
Stać! Ja z rozkazu króla tu jestem!
PIJAK
Król wariat! V
HENRYK
Stójcie!
Przypuśćmy, że ojciec mój zwariował - ale on w swoim
szaleństwie broni cnoty i godności - więc jednak nie jest
wariatem!
Tak, to prawda, to najprawdziwsza prawda - i stąd ta
uroczystość, ta mądrość i powaga, które mnie nawiedziły.
Patrzcie, jak mądrze tu stoję. Mądrość i godność moja jest
• wyciężona! A on stoi ze swoim palcem jak idiota!
Spróbujcie dotknąć mnie!
OJCIEC
Henryku!
RADA i DWÓR
O, Henryku!
HENRYK
O, Henryku!...
Wyrzucić mi tego pijaka!
(Dostojnicy następują na Pijaka)
PIJAK (z wolna, chowając palec)
No, no, nie tak ostro... bo ja tyż swój rozum mam.
(i naraz staje się głęboko rozumny; do Henryka)
Bo ja taki głupi nie jestem...
(po chwili) Ano, to może byśmy tak pogadali na osobnoś-
ci... jak mondry z mondrym...
HENRYK (zaskoczony)
r -
O czym?
PIJAK
To się zobaczy. Mondrze pogadamy...
(do wszystkich) Bo ja tyż jestem mondry...
HENRYK (waha się)
Nie. Chociaż...
Jeżeli mądrze chce mówić...
DOSTOJNIK-ZDRAJCA (wyzywająco) ' '
Jeżeli mądrze!
DWÓR (sennie}
Jeżeli
jeżeli
mądrze...
HENRYK
Dobrze!
(FIVE O'CLOCK. LOKAJE WNOSZĄ KAWĘ I CIA-
STECZKA. DOSTOJNICY TWORZĄ NIEWIELKIE
GRUPKI. DAMY WACHLUJĄ SIĘ WIELKIMI WA-
CHLARZAMI)
160
DWÓR
Jak miło jest w dyskrecjonalnej formie
Wieść lekki, towarzyski flirt u króla na f we o'clocku
Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza
Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!
Może tych ciasteczek. Dziękuję najmocniej. Cóż za wspa-
niałe zebranie! Najmocniej przepraszam. Do nóżek się
ścielę. Cóż za wspaniała toaleta!
GŁOS OJCA (w glębi)
Ano, to dajcie i mnie herbaty!
DAMA (do Dostojnika, przechodząc)
Któż to jest ten dziwaczny jegomość, który rozmawia
z księciem następcą tronu?
DOSTOJNIK
To zagraniczny poseł, albo i ambasador.
HENRYK
Ano, to dajcie i mnie herbaty, (do Pijaka) Może tych cia-
steczek.
PIJAK
Dziękuję najmocniej. Chiba nikt nie usłyszy.
HENRYK
Och, jak pan widzi, oni robią co mogą, żeby ułatwić nam
tę rozmowę... z całą dyskrecją...
(obaj odchodzą ze sceny}
PIJAK
Ano, to już powiem co mam na wątrobie... Ja pijany taki
nie jezdem, a tu hece odstawiam, żeby króla powagę
osłabić, bo tu spisek przeciw królowi jezd... Wielu do-
stojników przeciw niemu spiskuje i oni mnie z więzienia
z3 łeb wyciągnęli... Ale książę pan z taką mądrością...
HENRYK
Pochlebia mi...
PIJAK
...że na nic moja robota. Jedno tylko mnie trochi głupie
w ty mondrości się wydaje... Ksionże pan w Boga wierzy?
HENRYK (przed siebie-)
On mnie zapytał i muszę powiedzieć, że nie.
PIJAK
No to jak ksionże może od króla ślub przyjmować? Jeśli
Boga nima, to jakiż król z niego?... Bo przecie jego władza
od Boga ma być. A ten biskup tyż przecie nie sam z sie-
bie biskup.
HENRYK
Ja już powiedziałem... ja już na to odpowiedziałem...
Chociażby nawet ojciec był zwykłym szaleńcem, który
tylko wyobraża sobie, że jest królem, to przecież broni
cnoty i godności... a ja choć w Boga nie wierzę, wierzę
w Prawo Moralne i w Godność Człowieczą na ziemi. /
Jak uroczyście to zabrzmiało!
PIJAK
A kto to prawo ustanowił, jeśli Boga nie ma?...
HENRYK
Kto? Ludzie. ! I
PIJAK
No, to po cóż tak się z tem uroczyście cylebrowśie, jeślHle
taki sam ludzki wytwór, jak wszystko inne?
HENRYK (zawstydzony}
W istocie
Do pewnego stopnia ma słuszność. Ja nie wierzę
W to wszystko... Ja się zachowuję
Tak, jakbym wierzył, a jednak nie wierzę
Szanuję, a jednak nie szanuję... Klękam
Ale nie klękam... Korzę się
A jednak wcale się nie korzę
I wiem, że wszystko to farsa. A zatem
Im większa mądrość moja, tym straszniejsza
Moja głupota... Tss... tss... cicho... cicho...
Niech on się o tym nie dowie!
PIJAK
Po cóż ksionże ma tego króla uznawać nad sobą, jeżeli
to ksionże sam na króla go wyniósł?
HENRYK (do siebie)
To prawda. A jeśli on nie jest królem moim, to ja nie je-
stem księciem swoim.
161
l n
163
762
PIJAK
I także samo z narzeczonom. Jeżeli ksionże króla miano-
wał, a król ją do godności dziewicy podniósł, to znaczy
się, ksionże sam z ni dziewice zrobił... I cóż to za dzie-
wica taka?
HENRYK
Ja sam sobie z niej dziewicę zrobiłem. Ten pijak trzeźwo
rzecz sądzi... A jednak
Jeżeliby to było takie proste, to dlaczegóż
Ja tak się czuję, jakbym celebrował
Jakąś dostojną mszę ?
PIJAK . .K .. ,. "
Mszę?
HENRYK
" • . -. , ! ,--" ,;, nyf -
Mszę.
PIJAK .x >
Mszę?
HENRYK
3, i •--,-;
Mszę. ; ,•/• v
(poważnie) Odejdź ode mnie: ja jesiseBtókapłanem...
PIJAK (powoli}
Ja też kapłanem jestem...
DWÓR
Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza
Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!
HENRYK (smutno}
Przedrzeźnia mnie - przedrzeźnia mnie, żeby ze mnie
idiotę zrobić. Przed chwilą mówił do rzeczy, a teraz znów
odezwał się głupio...
PIJAK
Głupio?
s
HENRYK (zamyślony}
Głupio. Myślałem, że mądrzej...
PIJAK
Mądrzej ?
HENRYK
Mądrzej.
PIJAK
Mądrzej ?
HENRYK
•"•
Mądrzej!
PIJAK (wybucha)
Mądrzej ci powiem, jakiej to religii
Jestem wraz z tobą kapłanem. Między nami
Bóg nasz się rodzi i z nas
I kościół nasz nie z nieba, ale z ziemi
Religia nasza nie z góry, lecz z dołu
My sami Boga stwarzamy i stąd się poczyna
Msza ludzko ludzka, oddolna, poufna
Ciemna i ślepa, przyziemna i dzika
Której ja jestem kapłanem!
(gwałtowne i patetyczne gesty obu Kapłanów)
HENRYK
Której ja jestem kapłanem?
Lecz... nie rozumiem.
PIJAK
Nie rozumiesz
A jednak jakoś rozumiesz. Rozumiesz
Bo ja rozumiem.
HENRYK
Rozumiesz
Bo ja rozumiem. Ty? Ja? Któż z nas
Do kogo mówi? Nie widzę...
Nie, nie, nie widzę jasno...
PIJAK
Czy widzisz
Palec ten? (pokazuje palec)
HENRYK
Czy widzisz
Palec ten? (pokazuje palec)
PIJAK
Tak, widzę
Widzę ten palec!
165
164
HENRYK
I ja też go widzę!
O cóż za głębia, cóż za mądrość! Jakbym
W tysiącu widział się luster! Twój-mój palec!
PIJAK
Mój-twój, twój-mój!... Między
To między nami! Czy chcesz, bym cię palcem
Namaścił na kapłana?
HENRYK
Czy chcesz, bym cię palcem
Namaścił na kapłana?
PIJAK
Owszem, bardzo chętnie.
HENRYK
Owszem, bardzo chętnie. j! '
(Pijak chce go dotknąć)
Znowu ten palec! Świnio!
PIJAK
Świnio!
HENRYK
Świnio!
On by się macał tylko!
• -''
(hamując się) Może tych ciasteczek?
DWÓR
Jak milo jest w dyskrecjonalnej formie
Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clocku
Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza
Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!
HENRYK (do siebie)
Ach, dałem się nabrać na słówka, a tu tylko idzie o to, żeby
się macać. Dotknąłbym tego durnia, który ze mnie durnia
robi... dotknąłbym i wyrzuciłbym, ale za dużo tu świateł,
kobiet i dygnitarzy, (zamierza się, ale Zdrajcy interweniują)
l ZDRAJCA (do Pijaka)
Kochany ambasadorze!
DAMA (przechodząc)
Któż to jest ten zagadkowy jegomość, z którym tak długo
rozmawia książę następca tronu?
DOSTOJNIK (z naciskiem)
To zagraniczny poseł, albo i ambasador.
DAMA
Ambasador! u
1 ZDRAJCA -
Kochany ambasadorze! '•'•.,•
2 ZDRAJCA
Drogi ambasadorze! 'n ' :
3 ZDRAJCA
Szanowny ambasadorze!
PIJAK (wykwintnie')
A, witam, witam, drogich, kochanych panów!
DAMA
Drogi ambasadorze pełnomocny!
PIJAK
Do stopek ścielę się drogiej pani!
(ceremonialne uklony)
HENRYK
Hm... Z pijaka na ambasadora wyskoczył. Dotknąłbym go,
ale nie chcę się zbłaźnić... Tu idzie o zachowanie pozo-
rów.
PIJAK
Wybaczcie, droga pani i wy, kochani panowie, ale miał-
bym jeszcze dwa słowa do powiedzenia księciu następcy
tronu. Natychmiast służę.
ZDRAJCY
Nie przeszkadzamy.
(wielkie uklony, oddalają się)
PIJAK (do Henryka}
Cóż za wspaniałe przyjęcie!
HENRYK
W istocie.
DWÓR
Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza
Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!
(na tle wykwintnego fajfu ambasador przechadza się z księ-
ciem)
PIJAK (styl dyplomaty)
Bo to, uważa książę, w związku z tyrn cośmy mówili...
Proszę mi wierzyć że, aczkolwiek cudzoziemskim jestem
ambasadorem, niezwykle gorące żywię uczucia czci i przy-
wiązania dla osoby Najjaśniejszego Pana... Z drugiej
strony wszakże, właśnie ta miłość, ta cześć, rzekłbym,
sprawia, iż obawiam się... obawiam się... albo raczej prze-
czuwam... a nawet nieomal wiem... iż wielu wybitnych
dygnitarzy oddaliło się ostatnio od tronu...
HENRYK (dyplomatycznie)
Ach, tak?
PIJAK
Uważałbym nieomal za swój obowiązek donieść o tym
w trybie konfidencjonalnym księciu, jako szczery przy-
jaciel i oddany sługa domu królewskiego.
HENRYK
Niezmiernie jestem zobowiązany.
PIJAK
Ojciec twój, książę, niewątpliwie, rzekłbym, nieomal wiel-
kim jest monarchą... ale być może, obawiałbym się, jego
koncepcja władzy nie całkiem harmonizowałaby z nowo-
czesnym duchem czasu.
l ZDRAJCA ,,
Doskonale ujął to pan ambasador.
PIJAK
Jest to, bez kwestii, posągowy mąż... ale nazbyt silny jest
anachronizm jego koncepcji, anachronizm właściwy sta-
rym osobom, (poufnie) Wierzyć w jakiś raz na zawsze
ustalony kodeks moralności i przyzwoitości? Między nami
mówiąc, człowiek nowoczesny niepomiernie bardziej gięt-
766 kim być musi; człowiek nowoczesny wie, iż nie ma nic
stałego, nic absolutnego, a wszystko w każdej chwili stwa-
rza się--- stwarza się między ludźmi... stwarza się...
HENRYK
Nie mogę odmówić panu giętkości... i nieustannego stwa-
rzania się...
PIJAK
Rozumując trzeźwo... Ale może napijemy się?... Zdrowie
N. Pana!
ZDRAJCA
Zdrowie N. Pana!
HENRYK
Zdrowie N. Pana!
•
PIJAK
O czym to mówiliśmy? Aha... Z tej to przyczyny wielu
dostojników jak gdyby oddaliło się... Ha, ha, ha, ale naj-
większym wrogiem N. Pana jesteś ty, książę...
HENRYK
Ja?
PIJAK
I ha, ha, ha! Gdyż podziw dla twoich przymiotów...
HENRYK
Pochlebia mi.
PIJAK (poufnie)
Wiele osób tutaj uważa, iż tobie należy się władza... Ale
<
napijmy się... Zdrowie N. Pana!
ZDRAJCA
Zdrowie N. Pana. Niezłe wino! Wiele osób tutaj tylko ma-
rzy o tym, że - po najdłuższym życiu N. Pana - ty,
książę, obejmiesz władzę...
PIJAK
A wówczas mógłbyś książę dać sobie ślub... a nawet i bez
ślubu i ha, ha, ha - zamiast poddawać się tym prze-
starzałym ceremoniom!
ZDRAJCA
Jeszcze kieliszek! A to mocne wino... Człowiek się chwie-
>e--- jak król na swoim tronie...
16
7
PIJAK
I ha, ha, ha! Rzeczywiście wydawałoby się, że wystarczy
trącić!
ZDRAJCA
Trącić w obecności całego dworu!
PIJAK
Że jeśliby ktoś trącił króla... • ." ..M:,
ZDRAJCA
Znienacka!
PIJAK
Trącił...
ZDRAJCA
Trącił ot tak sobie, przy wszystkich! Żeby wszyscy wi-
dzieli !
PIJAK
I ha, ha, ha! Nikt jednakże nie trąci, gdyż wszyscy oba-
wiają się gniewu i mądrości księcia. Naturalna to rzecz, że
syn ojca broni...
ZDRAJCA
Jeszcze kieliszek! A gdyby tak książę sam... sam książę
podszedł i... Nie mówię tego na serio, ale korci... przyznam
się, jak widzę taką niedotykalną... niedotykalną osobę...
to, psiakrótka, nie wiem dlaczego zawsze mnie chętka
bierze tak... podejść i... tego... trącić, co? Palcem. Hm,
hm...
PIJAK
I ha, ha, ha, ha, ha! A tam za nim narzeczona stoi i tyż,
psiakrótka, panie, niedotykalna... Niedotykalna! Oj, żeby
to" przynajmniej jednym palcem, jednym palcem, och,
och, och i ha, ha, ha! Och, och, och i ha, ha, ha!
HENRYK
Palec!
(spokojnie} Znowu ten idiotyczny palec!
Świnio!
PIJAK (ponuro')
168
Świnio!
HENRYK ,
Świnio!
-' " - " '
Może tych ciasteczek? ->
DWÓR
Jak milo jest w dyskrecjonalnej formie f'-
Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clocku
HENRYK
A, wam o to idzie
Żebym ja trącił króla... palcem... Bo jeśli go trącę
To wy go także trącicie, nieprawdaż... Do zdrady
Mnie namawiacie...
OBAJ
O,o!
My tylko tak przy winie... Mocne wino...
Mówi się byle co!
HENRYK
Przeklęty pi)aku świński, ty mnie chcesz spoić... ale ja
zaraz wykażę wam i sobie, że jestem trzeźwy... tak, trzeź-
wy jestem.
To idiotyczna intryga! Ale ta idiotyczność to także pod-
stęp. Bo ta intryga tak jest niedorzeczna, tak oczywista
w swojej sztuczności, że nawet gdybym odrzucił wasze
naiwne propozycje, to toby mnie w tym samym stop-
niu ośmieszyło, a nawet zbłaźniło, co gdybym je przy-
jął. O to wam chodzi, nieprawdaż? Dlatego oświadczam
wam i sobie: nie biorę na serio ani was, ani tej rozmo-
wy, ani tej godności... niespodziewanej godności pana
ambasadora... który przed chwilą był zwykłym pija-
kiem. Ja kpię sobie z tego! A jeśli stoję tu z wami i roz-
mawiam, zamiast rzucić się na was i dotknąć was, to
tylko dlatego, że chcę zachować pozory i, póki co, nie
chciałbym wywoływać skandalu... A co? Jestem trze-
źwy!
PIJAK
Burgund albo i Tokaj!
ZDRAJCA
Tokaj albo i Oporto!
171
170
HENRYK
Jasne! Jestem trzeźwy! Ja w każdej chwili mógłbym zbu-
dzić się i unicestwić was - ale nie chcę psuć tego wspa-
niałego... upajającego przyjęcia... i zresztą wtedy ona także
by zniknęła, ulotniła się... Zrozumiano?
PIJAK , , "
Burgund, burgund!
ZDRAJCA
i ,
Tokaj, tokaj! , ,-
HENRYK
Jestem najtrzeźwiejszy w świecie! Dostrajam się do was,
ale z pełną świadomością, na trzeźwo, ha, ha, ha... Do-
strajam się, bo właściwie to wszystko... sprawia mi przy-
jemność...
, A Łechczą słowa, a myśli głaszczą, piętrzą się uczucia
Wszystko się toczy... wszystko gra i dźwięczy...
i
Ach, morze świateł i wachlarzy, słów ocean
A ja w tym tonę, tonę... Jak pijak
(Ha, widzicie, jak jestem trzeźwy!)
Jak pijak niezupełnie stoję, w głowie mi się troi
Nieswojo słyszę i niepewnie widzę
I niby to rozumiem, ale nie rozumiem... Szum. Szum.
A w tym szumie
Ta jedna myśl uparta • zachowaj pozory
Nie daj po sobie poznać, żeś pijany, ha, ha (widzicie, jak
jasno zdaję sobie sprawę) i niech nikt nie pozna, żeś pi-
jak.
Więc jeśli kto mnie uprzejmie zagadnie, to ja do niego
z całą uprzejmością, ach, ach, tak, tak!
A*jeśli ktoś z powagą do mnie, to ja do niego z całą powagą,
ho, ho, w rzeczy samej, tak, tak!
A jeśli ktoś po pijanemu do mnie, to i ja po pijanemu,
bum, bum, hoc, hoc! (Widzicie, że doskonale zdaję sobie
sprawę...)
PIJAK (pijany)
Psiakre... kur... cze pieczone
Gacie!
HENRYK
Zaraz, zaraz
Jeszcze jaśniej wykażę wam trzeźwość moją.
Przypuśćmy,
Ze wy też jesteście zalani - i wszyscy
Tutaj przytomni są nieco... hm... Jeden upija się
drugim
Lecz każdy pragnie trzeźwego udawać, tak jak ja. Ha,
ha!
Ależ w takim razie to farsa!
Jeden pijak, aby trzeźwego udawać, przystosowuje się do
pijaństwa drugiego pijaka, który, aby trzeźwego udawać,
przystosowuje się do pijaństwa innego pijaka, który...
A zatem wszystko to kłamstwo! Każdy mówi
Nie to co chce powiedzieć, lecz to co wypada. Słowa
Zdradziecko łączą się za plecami
I to nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówią
Zdradzając naszą myśl, która też zdradza
Nasze zdradzieckie uczucie, ach, ach, zdrada!
(pijany} Nieustająca zdrada!
PIJAK (podchwytuje)
Tak, zdrada!
ZDRAJCA
Zdrada! Precz z królem!
Precz z królem!
ZDRAJCY (otaczając ich, pólglosem)
Precz z królem!
HENRYK
Zdrajcy! Ja nie to chciałem powiedzieć!
l ZDRAJCA (styl spiskowca)
Panowie, książę jest z nami! Precz z królem!
Niech żyje nowy król!
ZDRAJCY
-
Niech żyje!
PIJAK
Na króla!
(Spiskowcy z Henrykiem idą do Króla. Rozsuwa się tlum
173
Gości, otwierając perspektywę na Króla, który wraz
Iową i Mamą pije herbatę. W pobliżu Władzw i
HENRYK
Ja nie to chciałem powiedzieć!
DWÓR
Jak miło jest w dyskrecjonalne; formie
Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fme o'clocku
Ach, kobiet tors i mężczyzn gors upaja i odurza
Sam Najjasme/szv Pan robi honory domu!
OJCIEC (zaniepokojony, widząc nadchodzącego Pi/aka)
A ten co znowu?
HENRYK
To zagraniczny poseł albo i ambasador'
OJCIEC
Ambasador, co? No, byle się nie zbłaznic... \gtosno)
nam powitać ekscelencję pod dachem naszym.
PIJAK
Zaszczyt to dla mnie i honor, (klama \ię Mani] P
najpiękniejsza z dziewic, iż zawieszę kwiat rycerskich
moich nad krawędzią twej drużby.
MANIA
Dziękuję.
OJCIEC
Życzenie jezd moje, panie ambasadorze, żeby
między naszemi mocarstwowemi państwami w zgod^ie
z harmonią i współpracą międzynarodową ku utrwalę*1111
i zabezpieczeniu, a także pokój wieczysty, co od wiek"w
stanowi postulat, oraz w interesie całej ludzkości. Je5'1'
świnia, mnie trącisz, to ja cię w pysk i w dyby.
PIJAK
Zabezpieczenie i utrwalenie oraz ludzkość w duchu wsp°
pracy i w interesie pokoju stanowi niezłomny i naczelny
postulat naszego pokojowego dążenia ożywionego duch^111
porozumienia. Ja cię trącę i napcham się i cię świnia trtce
przepcham się.
OJCIEC
172 Może tych ciasteczek.
PIJAK
Dziękuję najuniżeniej. (do Henryka, na stronie) Teraz go!
Palcem w sam kałdun!
HENRYK
Ojca?
PIJAK
Sam będziesz królem!
HENRYK (zamyślony)
Ja?
(scena zamiera)
Nie mówię tego tak naprawdę... Ale gdyby... Obalić tego
ojca i objąć władzę. Opanować! Opanować!
Jak strasznie wszystko mi się wymyka! Nad niczym nie
panuję. Jestem igraszką igraszki. Opanować! Ach, gdybym
mógł opanować!
Zapanować!
Nie, nie mówię tego tak naprawdę... ale gdyby obalić
króla tego? Na co mi potrzebny? Ja wywyższyłem go,
żeby ślub mi dał. Ale dlaczegóż mam brać ślub z cudzej
ręki? Gdy stanę się panem, sam dam sobie ślub i naj-
czystszy, najprzyzwoitszy. Ja wtedy będę ustanawiał pra-
wo. I ustanowię sobie świętość i czystość, i sakrament -
jak będę chciał!
Boże! Gdybym mógł zapanować!
Bóg! Jaki Bóg? Ojciec! Jaki ojciec? Ja sam ich sobie usta-
nowiłem. Oni z łaski mojej, z mojej woli! Po cóż klękać
przed nimi? Dlaczego nie klęknąć przed sobą, sobą, sobą,
jedynym źródłem prawa mojego?
Tssss... Nie mów tego. Po co to mówisz? Mówisz, co on
(wskazuje na Pijaka) ci powiedział.
Co z tego, że on powiedział? Jego także zniszczę!
Ja stwarzam królów!
Ja powinienem być królem!
Jestem najwyższy! Nic wyższego ode mnie!
Ja jestem Bogiem! ty^
I to palec mój, palec mój, którym... (przerażony) Nie-
OJCIEC (cicho)
Tss... Henryk...
HENRYK
174 Co?
775
prawda! Ja tylko tak to mówię! To nieprawda! Za nic
nie zdradzę ojca mojego! Króla mojego!
(do Pijaka)
Nie zdradzę!
PIJAK
Nie zdradzisz... świnio?
OJCIEC (zasłyszawszy}: ' '""
Co, co, co?.-. Zdrada?... ''''^
HENRYK
Ja nie to chciałem powiedzieć!
OJCIEC
Nie podchodź!
HENRYK
;
Ja nie podchodzę!
OJCIEC
Nie ruszaj się! Niech nikt się nie rusza!
HENRYK
Ja się nie ruszam!
(zrozpaczony)
Dlaczego boisz się mnie?
OJCIEC
Ja? Hendryś, synu, dziecko moje, jakżebym ja mógł bać
się ciebie, przyjaciela mego, obrońcy, podpory? Nie, nie,
Hendryś, ja się nie boję...
HENRYK
Uspokój się...
OJCIEC
Popraw mi szarfę moją, o, o, popraw
'Popraw mi szarfę...
HENRYK (poprawiając szarfę)
On drży i serce mu bije, a pot zrasza
Jego policzki...
t-f
OJCIEC
-'
Lepiej, żebyś odszedł... Odejdź.
HENRYK
Dlaczego?
OJCIEC
Henryś, gdzieżbym ja się ciebie bał?... Tylko może odro-
binę, tylko tak troszeczkę... tylko tak ciut, ciut, na wszelki
wypadek... Ale królem jestem, Henryk, więc ty lepiej
odejdź, bo, choć to małe, ale królem mi rośnie... królem
olbrzymieje, Henryk... i może być wybuch! Król może
mnie ponieść!
HENRYK
Opanuj się...
OJCIEC
Jak ja się opanuję, kiedy jestem większy... od siebie!
HENRYK
Ciszej! Nie krzycz!
OJCIEC
Ja nie krzyczę
To głos mój krzyczy! Tsss... (głośno) Dzięki ci, synu,
dzięki za twą wierność! Ja wiem: nie ma w twym sercu
synowskim zdrady. Nie ma! Nie mam najmniejszych wąt-
pliwości. Nie, nie mam... a jeśli to mówię, że nie mam
wątpliwości, to nie dlatego
Abym je miał; a jeśli zaznaczam,
Że nie dlatego to mówię, to jedynie
By nikt nie myślał, że do tego wracam
Z innej jakiej przyczyny. Ale to że teraz powiedziałem,
to ostatnie wyjaśnienie i zastrzeżenie moje, także nie po-
winno być rozumiane jako objaw jakiś
Mej nieufności, (do Dostojników') Przestańcie
Słuchać mnie! Dlaczego
Słuchacie mnie bez przerwy? Dlaczego
Nie przestajecie wlepiać się we mnie? Czy myślicie, że to
Przyjemnie tak być słuchanym, oglądanym? Wynoście się,
Precz, precz!,
Nie, nie, zostańcie! Ja
Nic nie mam do ukrywania. I jeśli wam mówię,
Żebyście się wynosili, to wcale nie znaczy,
Abym miał coś do ukrywania. Nie, nie, nie mam wątpli-
wości co do syna mojego, wiem, że nie zdradza, nie mam
wątpliwości, nie, nie mam... Bo gdybym miał choćby
najmniejszą w tym względzie wątpliwość, choćby ot, tyle
tylko, to ta wątpliwość mała, maleńka pod spojrzeniami
tylu, tylu osób i wobec oczekiwania tylu, tylu osób... ta
wątpliwość, powiadam, tak drobna, nieznaczna... stałaby
się większa... troszki większa... a ta większa wątpliwość
wywołałaby lekkie drżenie, lekkie drżenie, które, będąc
królewskim drżeniem, wywołałoby wielką trwogę... i je-
szcze większą... i większą niż ja... i ta trwoga by mnie
poniosła, bo Król mnie ponosi!! A jeśli Król drży, to ja
nie mogę mu przeszkodzić! A jeśli Król krzyczy, to ja
nie mogę go ściszyć! A Król, Król, Król krzyczy: Zdraj-
ca! Zdrajca! Zdrajca!
DWÓR
Zdrajca!
HENRYK
f - "''
Zdrajca!
OJCIEC
Na pomoc! Straż! Straż!
(wpadają Strażnicy)
On ma palec!
Ach, zdrada, zdrada, zdrada!
HENRYK (palcem dotykając Ojca)
Aresztować
* Aresztować mi tego ojca! I do lochu
Ciemnego i obskurnego, podziemnego
I wilgotnego!
(zrozpaczony)
Ja nie to chciałem powiedzieć!
PIJAK (uszczęśliwiony}
Dudtknąl go! Dudtknął w sam kałdun!
176 (chce rzucić się na Ojca)
HENRYK (do Władzia, wskazując Pijaka):
Zaaresztuj
Mi świnię tą! I do lochu!
(do wszystkich)
'
Nie wiem, jak to się stało
Ale się stało! Zdradziłem
Ojca mojego!
(do Pijaka)
Która godzina?
r' i
PIJAK
Siódma.
OJCIEC (jęk)
Hendryś...
DWÓR (potężnie) '•
O, Henryk!
HENRYK (potężnie)
O, Henryk!
Teraz ja jestem królem!
Zwiążcie go, złamcie, stratujcie!
(Straż aresztuje Ojca)
MATKA (przeraźliwie)
Co robisz, Henry ś?
HENRYK:
-v Ł
Ja teraz będę rządził! Ja sam!
Ja sam ten ślub sobie dam! I nikt mi nie przeszkodzi!
Ten stary już aresztowany. Ten pijak aresztowany. Ja
panuję, ja opanuję i ja sam sobie dam!...
Dość już tych bredni! Czy myślicie
Że jestem ślepy? Że nie widzę
Jak wy mnie nabieracie? Ale dość już, już się skończyło.
Nie chcę tańczyć, jak wy zagracie. Nie będę pajacem u was
na sznurku. Zmuszę was do uszanowania mojej woli. Je-
żeli ten stary boi się być królem, jeżeli nie może udzielić
mi ślubu, to ja sam sobie udzielę. Gdzie jest moja narze-
czona?
(widząc zbliżającą się Mamę)
17J
179
Ach, już nadchodzi, niejasna
Ja ją wyjaśnię! Ja ją wyprowadzę!
Ja sam ten ślub sobie dam! Ja sam!
Niech nikt nie wtrąca się do mnie! Ja sam!
Bo ja tu jestem sam, sam tu jestem
I was tu nie ma!
(POCHÓD. HENRYK Z MANIĄ W PIERWSZEJ PA-
RZE. MARSZ WESELNY)
HENRYK
Ja pierwszy idę... Cóż z tego
Że oni za mną wloką się jak ogon
Ja ich nie widzę: przede mną
Najczystsza przestrzeń, pusta próżnia
Po którą idę...
(spostrzegając Pijaka pod strażą Władzia)
A tego idiotę usunąć, wyeliminować... Żeby nie było...
Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Skażcie go na śmierć!
PIJAK (styl żebraka]
Panie... Panie...
HENRYK
Jak głupio to zabrzmiało... ale już nic mi nie zrobisz!
PIJAK
Najjaśniejszy królu! Ano, cóż robić! Ano, trudno! Niechta
i tak bendzie!
(do wszystkich) Powieszą, to powieszą! Tylu już nawie-
szali w ostatnich latach.
O jedno bym upraszał przed skonaniem. Żebym ja mógł
na nią przed skonaniem mojem popatrzeć.
HENRYK
Na kogo?
PIJAK
Na tę królową moją.
HENRYK
Zdaje się, że znowu chce się wygłupiać. Ale teraz już się
nie boję - teraz ode mnie wszystko zależy.
Owszem, popatrz.
178
Przecież widzisz.
PITAK (do siebie)
Oj, Mańka, Mańka, ale tyz i cieb ie w"odka! . l
HENRYK (do siebie)
Ha, ha, ha! ' " '>-'""•" ' *
PIJAK '"
Ja ciebie nie poślubił, l^anka, a to kt-;o inny cię poślubi.
HENRYK
J
Niech mówi, co mu si? spodoba, (des Władzia] Pilnuj go
dobrze.
PIJAK
Żebym tego chłopaka nie miał na kar "ku, żebym tem chło-
pakiem me był aresztowany, tobyrm wiedział jak sobie
ciebie z tobą ja.
HENRYK
' "v s
To jakiś bełkot.
PIJAK
Ja obraz liczka twojego cudnego cdo cszterech desek trumny
grobowy wezmę, z tefl obrazem ja zdechnę . (do Hen-
ryka) O tę łaskę dopisszam się, żeboy ten chłopak kwiat
z wazonu wzion i ji tio^11 nad gEłówfcą potrzymał, a ja się
patrzał bende.
HENRYK
To jakiś nowy idiotyzfli a'e gdyt>ym odmówił, pomyślano
by, że ze strachu... KIL odmóvwię szatem. (do Władzia)
Weź ten kwiat i pot0ina) (do Mami) Wyrządź tę łaskę
biednemu szaleńcowi, Ji°ga moja Manrio.
PIJAK
O, Królowo moja! Z teff1 obrazem w o oczach chcę skonać...
Dopraszam się, żeby ticcrilten kvwiat niży... żeby na oczy
trochi spadał... (Wład'J> zniża/ąc kwi.at, obejmuje Marię)
Jeszcze niży... tera w sJP raz--- O-., krćolowo moja!
HENRYK
Cóż on w tym widzi ? TO nic nie j. est!
DOSTOJNICY (ocknęli %
Nic w tym nie ma
To naiwne!
Biledny czlowieczyna!
Too zabawne.
ł
PIJAK
Za poozwoleństwem, jeszcze mży... Żeby ten kwiat jj
z góryv na szyjkę spadał... O, teraz w sam raz... A to upoje-
nie...
DOSTOJfNICY
Po .dziwiąc trzeba cierpliwość naszego Pana.
Paun nasz me tylko sprawiedliwy, ale łaskawy.
Po" dziwiąc trzeba cierpliwość naszej Pani.
Paani nasza niezmiernie łaskawa!
PIJAK (f^nespodziewame, ciężko)
A ters me ruszać się, bo ja ten kwiat wyjmę, (wyciąga
kwiat iż ręki Władzia) Nie ruszać się...
MANIA
To jak; do fotografii.
HENRYKi (do Władzia i Mam}
Poczelczaj jeszcze chwilę, (do siebie) Cóż z tego' (do Władzia
Nie rtnszaj się. (do siebie} O co jemu chodzi5
To bzcdura. Myślałem że mądrzej...
PIJAK
iVI_ądrzej.
HENRYKI
A"lądrzej ?
PIJAK
JVlądrzej...
HENRYKL
Jak to -- mądrzej ?
Cóż w- tym mądrego? Kwiat już wyrzucony, a oni stoją
w fej sztucznej pozycji... Mądrzej?
PIJAK
M_sądrzej...
HENRYIC
^/lądrzej ?
Cos? z tego? Stoją razem... i co? Razem stoją...
A, cani stoją razem... On z nią, a ona
180
1 nim... Cóż stąd? Razem
Ale bez sensu... Sztucznie stoją... Zaraz.
Cóż z tego?... Stoją, a my wszyscy
Na to patrzymy się... jak oni stoją...
Świnio!
Tyś ich skojarzył
Ty połączyłeś ich niższym
Okropnym ślubem. Tyś im ślub dał
Kapłanie świnio!
PIJAK
Świnio!
HENRYK
Świnio!
(śmiech Dostojników)
KURTYNA
Akt III
(Sala zamkowa, HENRYK i KANCLERZ.)
KANCLERZ
Panuje spokój. Wszystkie elementy buntownicze - za-
aresztowano. Parlament także został zaaresztowany. Poza
tym sfery wojskowe i cywilne także obłożone zostały bez-
względnym aresztem, a szerokie koła ludności też siedzą.
Sąd Najwyższy, Sztab Generalny, Dyrekcje i Departa-
menty, władze publiczne i prywatne, prasa, szpitale,
ochronki, wszystko siedzi. Zaaresztowano też wszystkie Mi-
nisteria, a także wszystko i w ogóle wszystko. Policja też
została zaaresztowana. Spokój. Spokojnie. Wilgoć.
HENRYK
Rzeczywiście, spokój panuje. Jak spokojnie.
KANtLERZ
Ano, cóż? Jesień.
HENRYK
Gdzie szef policji?
KANCLERZ
Czeka.
HENRYK
182 Jeżeli czeka, niech czeka. A mój ojciec, były król?
KANCLERZ
Pod strażą.
HENRYK
• ' ."• '•' ł M ' ' ".:*
A ten... pijaczyna? - .<>,.- s i •, • ton
KANCLERZ
Pod strażą. , ^! K>, UV
HENRYK (ponuro, gorzko)
Dziś zostanie zawarte moje rn^żgństwo... jSó4{jza ponury
dzień! b "? *i ". f.
KANCLERZ
Dzień )ak wszystkie.
,, f- o
HENRYK
Jesteś stary.
KANCLERZ
Tak.
HENRYK
Władzę osiągnąłem
I mniejsza z tym, w jaki sposób. Sytuację
Opanowałem... i tak będzie
Jak ja rozkażę... Rozkazuję zatem
!
Niech wszyscy tu się zgromadzą, w tej sali, gdyż król
sobie
Udzieli ślubu. Wziąć za mordy i staszczyć!
KANCLERZ
Słucham.
HENRYK
!
Sprowadzić mojego ojca pod strażą. Za mordę. Chcę
wziąć ślub w jego obecności.
KANCLERZ
Słucham.
HENRYK
I moją matkę też sprowadzić. Wziąć za mordę.
KANCLERZ
Słucham
HENRYK
tego pijaka., ale związanego, rozumiesz? Chcę dać sobie
ślub wobec nich wszystkich; nie boję się nikogo; nikt mc 183
mi nie zrobi; ja sam wiem, co mam robić i basta; ja mam
władzę i tak ma być, jak ja chcę; ja panuję; ja panuję nad
sytuacją. Jeżeliby ktoś spiskował albo sabotował, to wziąć
-v za mordę... Czy szef policji sprowadził zbirów? Zawołaj
ich.
(Wchodzi SZEF POLICJI i 3 ZBIRÓW.)
HENRYK
Tego mi było potrzeba! Co za mordy! Ha, te mordy
wezmą za mordę! Tak! Jeżeliby kto zachowywał się nie-
właściwie albo w jakikolwiek sposób utrudniał i przeszka-
dzał, to wziąć za mordę i dać po mordzie na oczach wszyst-
kich... niech wszyscy widzą...
KANCLERZ
Obawiam się, N. Panie... co to ja chciałem...
HENRYK
Ja trzeźwo myślę. Posłuchaj mego rozumowania. Proszę
cię, posłuchaj mego rozumowania. Ja już straciłem nie-
winność. Mnie odebrano dziewictwo. Dużo, dużo ostatnio
przemyślałem. I całą noc nie spałem!
Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, miłość,
śmieszność, głupota, mądrość, wszystko to wytwarza się
z ludzi, jak alkohol z kartofli. Jak alkohol, rozumiesz?
Ja opanowałem sytuację i zmuszę tych bydlaków, żeby
wytworzyli wszystko, co mnie się zachce; a gdy już dosta-
tecznie napompują mnie potęgą i majestatem, dam sobie
ślub. A jeśliby to było śmieszne, to ja śmieszność też
wezmę za mordę. Jeżeliby to było głupie, to ja głupotę też
wezmę za mordę. A mądrość też wezmę za mordę! A jeśliby
Bóg, stary, przedawniony Bóg coś miał przeciwko temu, to
też wezmę za mordę!...
KANCLERZ i SZEF ,, , ,r,
Tak jest, N. Panie!
ZBIRY
Tak jest, N. Panie!
HENRYK
184
Tak jest, N. Panie! {
WSZYSCY *
Tak jest, N. Panie!
(Wchodzi PANDULF.)
PANDULF
:
Nie!
HENRYK
' '
Nie? < ~" '- - ;
PANDULF • - ,- ."'
Nie! - ' • '
HENRYK '*'•
Słowo honoru! Biskup!
J ' > , '
PANDULF
Jestem Pandulf
Kardynał Kościoła rzymskiego i to oświadczam
Ci w twarz, nikczemny uzurpatorze: Bóg istnieje,
A ślub, którego Kościół nie udzieli,
Nie ślubem jest, ale występkiem!
HENRYK
x "'"
Ha, ha, ha, Pandulf, Pandulf!
(drwiąco)
Kochany Pandulfie, ; '•> J
Pandulfem jesteś, nieprawdaż?
PANDULF
Tak, jestem Pandulf.
HENRYK
A... i kardynałem
•'
Też jesteś, co?
PANDULF
"i*-
Jestem sługą bożym
Jam sługa boży, Pandulf...
HENRYK
Mój drogi Pandulfie, czyś ty się przypadkiem nie... upił
Upił
Upił
Swoim Pandulfem? Co? Drogi kardynale, czyś ty się
nie zalał
Zalał
18
5
116
Zalał
Swoim kardynałem? Tobie kardynał uderzył do głowy.
Sznaps
Sznaps
Sznaps.
Ależ mój kochany Pandulfie, ty się w sztok zalałeś Panem
Bogiem i świętym Kościołem rzymskim. Jesteś ordynarny
pijak. A, wstyd! Znam ja to! Jeden kieliszek, drugi, a potem
już na całego i jazda! Nie jesteś normalny facet. Jesteś
pijak!
PANDULF
Przeklinam
Cię!
HENRYK
Co? Znowu pociągasz? Przekleństwem własnym się upi-
jasz w mojej obecności. Ha, tego już za dużo. Dotknę
cię. (dotyka go)
PANDULF
Boże...
HENRYK
Pijanego klechę
Klechę zaaresztować. Dalej, zbiry
Złapcie za mordę go!
(Zbiry wynoszą Pandulfa)
Cóż za ponury dzień!
KANCLERZ
Tak, dzień ponury...
HENRYK
Ja panuję...
KANCLERZ
Tak, N. Panie.
HENRYK
" ' !:=
Ja opanuję...
KANCLERZ
Tak, N. Panie. ><T . - ^ '
HENRYK
/Ja wszystkich będę dotykał!
V______ _^
KANCLERZ
Tak, N. Panie.
' '
HENRYK
Mnie nikt nie dotknie... A propos
Kochany Kanclerzu
-( Powiedz mi, proszę, czy ludzie się ze mnie
j Przypadkiem trochę nie śmieją?...
KANCLERZ ^
O, o, o!
..... ,
SZEF "^; "j. ,^_JV '
O,o,o!
HENRYK
"'/,,'•
Czy nie mówią
Gdzieś za moimi plecami, a także
Za ich własnymi plecami, że... że... że, na na przykład
Że ja zazdrosny jestem, ha, ha! Co? A to by
Było zabawne!
KANCLERZ
O,o,o!
SZEF |
O,o,o!
HENRYK
.
_• ł ;t"r,.
Zapytuję
Ze względu na to niemądre zdarzenie
Z tym kwiatem, ha, ha, ha! Aluzjaf
Tego nędznego pijaka była dość wyraźna ,
I mogła przysporzyć żeru brudnym, śliskim
Językom, ha, ha, ha!
KANCLERZ ' ,
Ja nic nie wiem!
SZEF
My nic nie wiemy!
HENRYK
Bo jeżeli
On ich skojarzył w tak dziwnej pozycji
To oni są skojarzeni... i być może
189
188
Ludzie kojarzą ich... ją z nim, a znów jego
Z nią... A co? Mów! Być może
Nikt nie ośmiela się mówić wyraźnie
Ale uśmiechy, aluzje, spojrzenia
Znaki tajemne, porozumiewawcze, ha, ha...
W gardle mi zaschło. Zasycha mi w gardle. Hej, służba
przynieść mi jabłko! Zjem sobie jabłko, (do Kanclerza)
A co? A co?
KANCLERZ
N. Panie, właściwie wszyscy zachowują się właściwie, ale
J właściwie może i niewłaściwie, kto to co może wiedzieć,
• może i są jakie znaki, a może i nie ma, bo ja wiem, stary
' jestem, wzrok mam przykrótki, niedobrze widzę...
HENRYK
Ślepy koń! Ślepa kura!
SZEF
I ja też wzrok mam przykrótki.
HENRYK
Ja napcham się na was... (do Służącego, który przyniósł
jabłko) Stój, czekaj, niech ci się przypatrzę. Kto wie co
ten człowiek
Myśli
U siebie, tam... Cóż to za ciemny umysł, mętny typ.
Któż wie? Może
On sobie coś wyobraża. W myślach swoich
Kojarzy...
Kojarzy ich tam...
Być może on mnie u siebie ośmiesza
I on mnie zdradza... z nim... i z nią... A zdrajcy!
Oni zdradzają mnie! To wszystko sami zdrajcy! Nieruchoma
ta twarz. Ale któż może wiedzieć, czy on w tej właśnie
chwili tu przede mną nie pozwala sobie na jakieś szy-
derstwo, aluzję, i czy wewnętrznie nie ryczy ze śmiechu...
To jabłko jest między nożem i widelcem. Nóż i widelec.
Dlaczego jest między nożem i widelcem? Ha, wiem, że
zawsze tak się podaje jabłka, gruszki albo brzoskwinie...
Nie, zresztą to nonsens! Przecież Władzio nigdy nic
nie miał z nią... To wszystko z palca wyssane ha, ha,
ha, z palca... Wiem, że to bzdura
A jednak muszę to mówić... i mówiąc
To wypowiadam... >
KANCLERZ (do Szefa)
Pan nasz
^.
Jakoś się dziwnie zadumał... , -,, • ,
•J M
SZEF
Widać • .,
Dręczą niezdrowe go sny.
HENRYK (do siebie)
, <" ,,, j,, ,
Nie chcę pić więcej ^ , ... -,,,,{,•,,
Nie będę więcej pił...
'^u/L/
KANCLERZ (na slrome)
Oj, wódka, wódka! ,
HENRYK (do siebie)
Być może Władzio
Dotąd nic nie miał z nią, ale teraz
Gdy wszyscy ich kojarzą, i on także
Z nią się kojarzy... A kojarząc się
Dotyka jej...
KANCLERZ
Hej, hej, hej, wódka, wódka...
HENRYK (do siebie)
Słyszę, co sam mówię,
I słyszę to, co on mówi. Wiem dobrzfex,'
Że co mówimy, to czysta komedia,
A jednak muszę mówić... ' '
KANCLERZ (z uciechą głośno)
Schlał się!
'--'''<•
HENRYK (do Kanclerza)
Stul pysk. (uderza Szefa w twarz)
SZEF
Dlaczego mnie?!!
HENRYK
Ażeby trudniej było zgadnąć! Ja w tej chwili
Potrzebuję nieco brutalności - i jej poszukam
191
790
Na- rwo j ej twarzy! Gdybym kanclerza uderzył, byłbym
tylko sprawiedliwy. Ale ja chcę być brutalny! Ja tu za-
prowadzę porządek! (krzyki) A tam co znowu?
MATKA (za sceną)
Puszczajcie mnie - puszczajcie!
(wpada)
Henry ś, Henrysiek, ojciec, ojciec, ojciec!
HENRYK
Czy zwariowała?
MATKA
Hendrysiek, ojciec krzyczy, ojciec ryczy,
Rzęzi i pluje, jak nie człowiek, skacze
I podskakuje!
HENRYK
A więc zwariował!
MATKA (dramatyczno-sielska)
Chciał się wyrwać, uciekać chciał
Hej, hej, za lasy!
To go złapały
I tera bijom go i z niem tańcujom!
Hendrysiek, ojciec ci tańczy!
HENRYK
To i co z tego?
MATKA
O nóż, nóż, nóż!
HENRYK
Ja tylko tak go trzymam.
MATKA (przerażona}
. ;•,
Jezusie Mario, Hendryk!!
Ja jestem matka!!
HENRYK
A rzeczywiście - jesteś matką - i to nawet dobrze się
składa... (podchodzi) Chcę cię uściskać, pocałować, mamo-
(obejmuje ją)
MATKA
Co robisz, Heniek?
HENRYK
Ja ciebie ściskam. ,- i ,
MATKA
Zostaw mnie lepiej...
Dziwne jest twoje ściskanie, nie, nie, daj pokój!
KANCLERZ
Dziwy to, dziwy...
SZEF ' "~f
Dziwne, niemiłe...
(Wpada OJCIEC, za mm ZBIRY.)
OJCIEC
Ratunku, bo mnie biją!
MATKA
Zbóje!
OJCIEC (cicho)
Pobili mnie...
(głośniej-) Pobili mnie...
(krzyk) Mnie, mnie pobili!!
MATKA
Chodź do mnie, bo on i mnie pobił.
OJCIEC (krzyk)
Co? Co? On ciebie pobił? ' >>-"• -i- -
MATKA
Cicho, cicho, sza... i, • --, ;
OJCIEC (ciszej
A to ja jego przeklnę...
,,f
MATKA
Sza, sza, cicho...
OJCIEC
'•'
Jak? Jak powiedziałaś?
On ciebie pobił?
L-'"" •
HENRYK
Dobrze, że mam ten nóż...
WSZYSCY
Boże!
HENRYK
Nie, cóż za pomysł ! Nikogo nie będę zabijał,
(Zaostrza mnie !
Nikogo nie zabiję - tylko
Po prostu dotknę...
(dotyka Ojca i Matkę)
Przerażająca i przeklinająca
Okropna para! Ojciec i matka! Świętość! Ale
Ja ich dotykam.
Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebię
w nich.
KANCLERZ
Czegoś podobnego
Nie widziały dotąd oczy moje
Stare...
SZEF
Nigdy mnie przez głowę ' • '
Coś podobnego' nie przeszło!
ZBIR
' A to sfbmota! '•
OJCIEC
Żebyś skonał!
,, 4 "
MATKA
Żeby cię matka poroniła ! " •
OJCIEC
Żeby cię ojciec zadusił!
MATKA
f
•
t Żebyś dziecka swojego nie miał!
OJCIEC
Żeby cię dzieci wygoniły !
MATKA
Żeby cię dzieci zadusiły !
OJCIEC
792
Żeby cię dzieci oślepiły !
HENRYK
Usunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestem
trzeźwy!
(Zbiry podchodzą do Rodziców)
OJCIEC
'' -- .-''
Hendryś!...
HENRYK
- - '>'" ".n - r. < f .
Co takiego? > i
OJCIEC
Hendryś...
Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-
wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Boże
ojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się na
drobne kawałki z hukiem rozpękującym...
HENRYK
Ojciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówić
jak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-
kieś dostojeństwa?
Spać mi się chce. Zabierajcie ich.
OJCIEC
Temi słowami
i i i
Otwierasz wrota strasznemu nieszczęściu
Co z głębi samy dmie... Boże...
MATKA
Zmiłuj się...
KANCLERZ
Nad nami, grzesznymi... (wyciąga gazetę z kieszeni)
Wojna!
HENRYK
Co? Jaka wojna?
KANCLERZ
Przed chwilą
Tę otrzymałem gazetę.
(cisza)
(daleki strzał armatni)
HENRYK
A rzeczywiście: strzelają.
HENRYK
Nie, cóż za pomysł! Nikogo nie będę zabijał, ghoć nóż.
ten
(_Z^ostrza mnie!
• ^
Nikogo nie zabiję - tylko
Po prostu dotknę...
(dotyka Ojca i Matkę)
. o
Przerażająca i przeklinająca
Okropna para! Ojciec i matka! Świętość! Ale
Ja ich dotykam.
Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebię
w nich.
KANCLERZ
Czegoś podobnego
Nie widziały dotąd oczy moje
Stare...
SZEF
Nigdy mnie przez głowę
Coś podobnego nie przeszło!
ZBIR
A to sromota!
OJCIEC
Żebyś skonał!
• (
MATKA
Żeby cię matka poroniła! '
OJCIEC
Żeby cię ojciec zadusił! t
-
MATKA
* *"
'Żebyś dziecka swojego nie miał!
OJCIEC
Żeby cię dzieci wygoniły!
MATKA
Żeby cię dzieci zadusiły! ^ r;
OJCIEC
192
Żeby cię dzieci oślepiły!
HENRYK
Usunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestem
trzeźwy!
(Zbiry podchodzą do Rodziców)
OJCIEC
/' ,.<"
Hendryś!..-
HENRYK
, ',;, ,r r. -, J
Co takiego?
OJCIEC
Hendryś...
Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-
wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Boże
ojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się na
drobne kawałki z hukiem rozpękującym...
HENRYK
Ojciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówić
jak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-
kieś dostojeństwa?
Spać mi się chce. Zabierajcie ich.
..>,
OJCIEC
Term słowami
i 11
Otwierasz wrota strasznemu nieszczęściu
Co z głębi samy dmie... Boże...
MATKA
Zmiłuj się...
KANCLERZ J
Nad nami, grzesznymi... (wydqga gazetę z kieszeni)
Wojna!
HENRYK
Co? Jaka wojna?
KANCLERZ " .
Przed chwilą r,.
Tę otrzymałem gazetę. j. '-,
(cisza)
(daleki strzał armatni)
>
HENRYK "r
A rzeczywiście: strzelają. , 193
195
OJCIEC
Tak coś, jakby za lasem... ł
(nastrój niepokoju)
MATKA
• ",L ,
Lepiej rzeczy spakować.
KANCLERZ
W razie czego można zejść do piwnicy.
OJCIEC
Artyleria to nic. Najgorsze gazy. Trzeba zapasy robić...
(do Matki) Kup, co się da, bo sklepy zamkną.
MATKA
Gdzieś ja miałam maski gazowe... ale gdzie? Gdzieś ja
* miałam te maski, ale zapomniałam... w której szufladzie...
(wzrastający niepokój] Gdzie ja je miałam?
(strzał)
SZEF -r
Bliżej.
KANCLERZ
Czy wydasz, panie, .,
Rozkazy ?
HENRYK
Żadnych nie wydam rozkazów, gdyż wiem, że to
nieprawda!
Nieprawda! Ale i prawda!
(nasłuchu/e) .. ?.' -
O, jak się biją!
OJCIEC
Co będzie z nami? Co teraz będzie z nami? Nieszczęście,
pożoga, gwałt, męczarnia i sromota...
HENRYK
To zawracanie głowy! To pijackie '
Jakieś fantazje! Aż bucha
Od nich wódką! Wyrzucić ich!
OJCIEC (pijany]
Hip... Pijany jezdem... Hip... Niech i tak będzie
To syn mnie mówi... Ano, trudno... Ale
194
Jeśli pijany jezdem, to ja z tobą,
Zanim mnie wtrącisz do lochu, chciałbym się napić
Jeden kieliszek... Coś ci powiem! Coś ci
Takiego szepnę, że do głowy
Ci to uderzy...
MATKA (pijana)
Trą, la, la... ,± .,
OJCIEC
Ty się z niom nie żeń!
- • ;J(
Bo prawdę mówił pijak stary. Ona
Z Władziem puszczała się dawnemi czasy.
HENRYK
Nieprawda!
OJCIEC
A ja ci mówię!
Nie chciałem ci tego mówić, bo mnie wstydno trochi
było, ale tera już i tak wszystko diabli wezmom...
Właśnie w ten dzień, kiedy
Ona się z tobom zaręczyła, ja ich
Zdybałem w krzakach, wlazłem na nich w krzakach?
Nogą wdeptałem w nich! • ,
HENRYK -N
Nieprawda!
Ale i prawda!
MATKA
Ja tyż ich zdybałam
Jak się macały pod studniom w dzień biały
I on się na niom, a ona do niego
Do niego, Heniek! Ty się nie żeń!
(strzał)
HENRYK
Znów wali!
\ H.
OJCIEC (spoglądając przez okno)
Wojsko.
KANCLERZ
Wojsko.
MATKA
A wszystko młode chłopcy. To szczeniaki.
197
196
OJCIEC
Szczeniaki, ale już krwawią.
MATKA
Heniek, ty się nie żeń!
Bo ona się do młodszych uśmiechała
Z młodszemi się zadawała!
OJCIEC
Z młodszemi od siebie
Ona krwawiła się! •••,•>
MATKA : ,;>. ,
I pod krzakiem
Albo pod drzewem jakiem, albo w ż
OJCIEC
Albo w piwnicy!
MATKA
Albo ty ż na strychu!
OJCIEC
Lub może w stajni! "-"•' •
MATKA
Albo tyż w stodole ' •
Albo w wozowni!
OJCIEC
W majtkach może
Może bez majtek! (patrząc przez okno) Hy, hy, jak go
dusi
I jak go gniecie, jak go męczy, tera
Wbił jemu bagnet!
MATKA
Pożoga, ruina!
V
OJCIEC
Lepiej zasłonić czem okno, bo jak nas zobaczom albo świa-
tło, to mogom tu skoczyć i wtenczas do nas się zabio-
rom.
HENRYK
Nędzny, przesycony
Nałogiem swoim starcze i ty buchająca
Smrodliwą zgagą starko rozhuśtana
Rozchybotana... Nazbyt byłem
Pobłażliwy
I nazbyt względny
Dla waszej niskiej butelki! Ale teraz
Poznacie gniew mój! Precz! Precz! Precz! Ja sam!
Okujcie ich w kajdany!
^\r
(Zbiry zabierają Ojca i Matkę)
'
OJCIEC v ,,/.. -
Zmiłowania!
HENRYK
Ja sam ten ślub sobie dam! Ja z nią wezmę ślub, ja ś lii
ten dam sobie własnymi rękami! To wszystko pijane, pc
dłe majaczenia! Bełkot! Bełkot! Zawołajcie moją narze
czoną! Chcę z nią omówić szczegóły uroczystości ślubne,
Ale...
KANCLERZ
Ale...
HENRYK
Ale... ''"''
KANCLERZ ''' '" M *
Ale...
HENRYK
:
Ale
Zawołajcie też mego dworzanina, tego... Władysława
tak... Władysława, dworzanina... Muszę
Pomówić z nim... i z nią...
(wychodzą)
...a teraz zobaczymy, czy coś między nimi jest... i jeżd
coś jest, to...
(Wchodzi WŁADZIO.)
...zapanujemy nad tym. (do Wladzid) A, Władzio, jak s(
masz?
WŁADZIO
Jako tako.
HENRYK
Jako tako, jako tako i ja także jako tako! Obawiam slj
żeśmy wpadli w jakąś... niemiłą awanturę...
\
WŁADZIO
Mnie wszystko jedno. Wolę to, niż być w wojsku.
HENRYK
Która godzina?
WŁADZIO
Wpół do szóstej.
'• • >•' -'
HENRYK
Skąd masz ten zegarek ?
WŁADZIO
f-i"S'"<
Kupiłem go w Antwerpii.
HENRYK
.<<H -
Co tam mówią ludzie? PodobnoPw0jffla'Xvybuchła?
WŁADZIO
: "{Ul f
Podobno.
• "-'v' "" ' '
HENRYK
Ale na pewno nie wiesz.
WŁADZIO
Co to można wiedzieć na pewno? Wiesz, Henryk, mnie
się zdaje, że tu nikomu me można wierzyć... Wszystko
jakieś skłamane, udane...
HENRYK
Tak, właściwie to niepoważne... tu wszyscy udają siebie
samych... i kłamią, żeby prawdę powiedzieć... To nawet
zabawne... Ale już się przyzwyczaiłem. A ty... czy także
jesteś trochę... hm... pod gazem?
WŁADZIO
Ja?
HENRYK
Tu'każdy czym innym się upija. Więc myślałem, że i ty
może... napiłeś się tzego. 4,
WŁADZIO
Nie.
HENRYK
- At,
No to dlaczego jesteś taki smutn> ?
WŁADZIO
198 Ja? Wcale nie jestem smutny. Wprost przeciwnie.
HENRYK (smutno)
Na pozór nie jesteś, a jednak jesteś... i smutek twój czai
się w pomroce... Hola, hola, wyjdź, wyjdź!
(Wylania się MANIA.)
No co tam słychać?
MANIA
Nic.
\-'
HENRYK ••• < •"./,' • ,. •• ->',•> K*.
Dobrze się czujesz?
MANIA
Dobrze.
HENRYK
Muszę wam coś powiedzieć... wam obojgu... Wyobraźcie
sobie, że od czasu kiedy ten pijaczyna was złączył tym
kwiatem, ha, ha, ha, w jakąś dziwaczną figurę, w posąg,
ha, ha, ha, nie mogę opędzić się wrażeniu, że między
wami coś jest... że coś między wami się święci... ha, ha,
ha!
Ha, ha, ha!
Ha, ha, ha!
Bo ja wiem!
WŁADZIO
To niby znaczy, że co? Że jesteś zazdrosny?
HENRYK
Do mnie mówisz, ale dla kogo mówisz?
WŁADZIO
Nie rozumiem.
HENRYK
Stoisz niby to sam - ale razem z kim stoisz? (do Mani)
Dlaczego me patrzysz na niego?
MANIA
Dlaczego miałabym patrzyć?
HENRYK
Jeżeli nie patrzysz, to jednak nie patrzysz... na niego.
MANIA (teatralnie)
Henryk, ja ciebie kocham!
201
HENRYK
Tak, kochasz mnie, a on jest moim przyjacielem. Kochasz
mnie i jesteś porządną dziewczyną... ale do czego służyłaś?
(do Władzia) A ty do czego służyłeś?
WŁADZIO
..: -
Jak to?
HENRYK
Czy nie służyłeś okropności? Więcej masz na sumieniu
morderstw niż zwykły morderca. Jesteście porządni, nie-
winni, jesteście dziećmi z dobrego domu... ale do czego
służyliście? Wobec tego
Służ teraz jej, a ona
Niech tobie służy!
MANIA (teatralnie] , t/.
O, nie męcz mnie! , >,
HENRYK
I ty, i on mnie kochacie... ale to wtedy gdy jesteście każde
z osobnal Ale oboje... ale oboje razem... We dwoje jesteście
zgoła czymś innym niż każde z osobna!
WŁADZIO
My we dwoje nie jesteśmy niczym i w ogóle przestań so-
bie i nam zawracać głowę!
HENRYK
Nam! Nam! Dlaczego mówisz "nam"? Ach, ach, dziw-
nie się plecie na tym bożym świecie!
Wyobraź sobie, że kiedy on ten kwiat odrzucił, to od razu
stało się widoczne, że wy jesteście razem... i wy także
musieliście to zrozumieć... A teraz wszyscy nieustannie
was łączą i ja was łączę... w myślach, naturalnie... i coraz
ściślej jesteście złączeni!
O, ten człowiek rzeczywiście w jakiś dziwny sposób udzie-
lił wam ślubu... To kapłan! To kapłan bezbożny dziwnego
obrządku... To kapłan psychologiczny!
WŁADZIO
Co z tobą się dzieje? Jesteś podniecony. '<"
HENRYK
200 Jestem? Zaczynam wątpić czy ja w ogóle jestem. Wyda-
wałoby się, że to ja czuję, ja myślę, ja decyduję... ale na-
prawdę nic nie rozstrzyga się we mnie, a wszystko roz-
strzyga się między... między nami... Między nami wytwa-
rzają się siły, czary, natchnienia i bóstwa, które miotają
nami jak słomką... A my zataczamy się...
WŁADZIO
Jak to?
i
HENRYK
Patrz na przykład co mnie się zdarzyło. On jakoś was
złączył, was spiętrzył, was pomnożył jedno przez drugie -
czy też dołączył ciebie do niej, a ją do ciebie - i wytwo-
rzył z was coś co mnie podnieca... co mnie upaja tak da-
lece, że ja (z groźbą) nie spocznę póki z nią nie wezmę
ślubu. Zapamiętaj to sobie.
WŁADZIO
Ja ci nie będę przeszkadzał.
HENRYK
Dlaczego moja natura do tego mnie przywiodła? Dla-
czego po tak mętnej.•• mętnej podróży... do tego przybi-
łem portu? Jak wytłumaczyć to zjawisko? A może istnieje
we mnie jakaś skłonność do ciebie - skłonność podziemna,
nielegalna, amoralna i anormalna.
WŁADZIO
Wielkie rzeczy!
HENRYK
A może zawsze byłem podświadomie zazdrosny o nią...
z tobą... i uważałem ciebie za rywala?
WŁADZIO
To też nic takiego---
HENRYK
Któż wie jednak czy mężczyzna... czy mężczyzna w ogóle
może zakochać się w kobiecie bez współudziału, bez po-
średnictwa, że tak wyrażę się, innego mężczyzny. Być
może mężczyzna w ogóle nie odczuwa kobiety inaczej,
jak tylko poprzez innego mężczyznę. A może to jakaś
nowa forma miłości? Dawniej było we dwoje, a dziś jest
we troje?
203
WŁADZIO
Mnie się zdaje, że przesadzasz.
HENRYK
A może jest to coś narzuconego mi od zewnątrz i może
ja wcale tego tak głęboko nie czuję, a tylko muszę zacho-
wywać się tak, jakbym to czuł. W głowie mi się kręci
od tych krętych... zawiłych... dróg... którymi idę i idę...
bez przerwy, bez wytchnienia... Ciężka to brama. Przy-
> gniatający strop. Dziwne, zagadkowe Niebo.
Ach, ten pijak mnie upił. Ach, ten kapłan naprawdę jest
kapłanem. On palcem swoim... palcem swoim... zrobił
z was bóstwo... przed którym ja muszę klęczeć i ofiary
••' składać, jak we śnie.
Nie, do diabła!
A jednak ja jestem królem! Ja panuję!
Ja opanuję! O, Henryk, Henryk, Henryk! Ja sam!
Ja sam ten ślub sobie dam! Henryku!
Nie daj się opanować, ty sam panuj!
Henryku, bogi swe zdruzgocz, zniszcz te czary
y I na tron własny wstąp!
• Jak dziwnie to zabrzmiało. Ba! Żebym tylko tak sztucz-
nie nie mówił. A ona tu stoi... przy nas... i słucha.
MANIA (teatralnie}
Dlaczego dręczysz mnie i siebie?!!
HENRYK
Cóż za nachalna aktorzyca! Czasem miałbym ochotę-
(gest jakby uderzał)
MANIA (ordynarnie)j,^
No, proszę tylko bez takich!
HENRYK
Odejdź.
( Muszę pomówić z nim na osobności
Nie odchodź jednak zbyt daleko. Każ niech
•f
Służba ci poda herbatę.
; (MANIA wychodzi)
202 A teraz
Zabierzmy się do dzieła. Doprawdy nie wiem, jak to
wypadnie.
Cóż za cisza okropna...
Milczą te ściany i w ogóle wszystko milczy, oczekując
Tego co powiem.
Dawno nie miałem takiej tremy (do Władzia)
A, Władzio, jak się masz.
WŁADZIO
Dobrze.
HENRYK
Muszę pomówić z tobą.
Usiądź.
* • '<Kls
WŁADZIO
Dobrze.
'f i
HENRYK
Muszę ci powiedzieć coś niemiłego
A być może nawet trochę anormalnego
W tym sensie, że nie jest zupełnie potoczne i zwykłe '
A raczej odchyla się od normalnego toku.
WŁADZIO
Cóż mnie obchodzi, że coś jest anormalne,
Jeżeli ja jestem normalny!
HENRYK
Idzie o to, że gdybym ci to powiedział zwyczajnie
Rzecz nie byłaby przekonywająca. Wszystko zależy
Od tego, jak mówimy. Dlatego
Muszę ci to powiedzieć w sposób nieco, być może,
Sztuczny.
I prosiłbym cię, abyś ze swej strony nie odpowiadał mi
zwyczajnie, ale - byś zachowywał się tak, jak ja ci po-
wiem. Tu nikt nie wejdzie.
Zamkniemy te drzwi na klucz.
WŁADZIO
Mnie wszystko jedno.
HENRYK
Ja wiem. Ty już tyle... dziwnych rzeczy musiałeś robić
pomimo swojego młodego wieku. Ale zapewniam cię, że
204
205
to nie jest kaprys, a coś poważniejszego. Jak wiesz, kocha-
ny Władziu, ja obaliłem ojca mego, króla, i sam stałem się
królem, a dziś postanowiłem sam sobie udzielić ślubu
z moją narzeczoną, księżniczką Marią. Powiedz: tak jest,
wiem o tym.
WŁADZ IO
Tak jest, wiem o tym. - >t
HENRYK
Cóż jednak z tego, że ja z nią wezmę ślub, choćby naj-
bardziej formalny, jeżeli cały dwór będzie pomawiał was,
ją i ciebie, o jakieś poufne stosunki... i jeśli ja sam, ja
sam, będę wyobrażał sobie - słusznie czy niesłusznie -
że wy... Powiedz: tak.
WŁADZIO
Jeśli ci na tym zależy, mogę powiedzieć: tak.
HENRYK
Nie, nie, powiedz "tak" bez komentarzy. Wprawdzie nikt
nas nie słucha... ale my słuchamy nas samych... Powiedz
"tak".
WŁADZIO
Tak.
HENRYK
Naturalnie mnie łatwo byłoby... usunąć cię... usunąć cię,
aresztować, jak to zrobiłem z tym pijakiem. Mógłbym
nawet cię zlikwidować, zabić, przypuśćmy. Ale choć-
bym nawet to zrobił, nic by się nie zmieniło, bo... bo
zawsze podejrzewałbym, przeczuwałbym, wiedziałbym,
że ona właściwie nie do mnie, a do ciebie należy. Powiedz
"tLk".
WŁADZIO
w '
Tak.
HENRYK
Te kotary są niemożliwe. Nie mogę zrozumieć, że ten pa-
łac taki tandetny i źle utrzymany. Tyle służby, a brudy.
Będę musiał zabrać się do tego. Nic nie mów! Jeszcze ja
będę mówił. / v;;
Co myślisz o mnie? " *•• . . ,s
WŁADZIO
:'1" - '
Myślę, że jesteś chory. ''' " "
HENRYK
Wyjaśnię ci pewne rzeczy o tyle, o ile je można wyjaśnić.
Odkąd zostałem w to wszystko wplątany, waham się mię-
dzy dwoma biegunami: odpowiedzialności i nieodpowie-
dzialności, prawdy i fałszu. Z jednej strony wiem, że to,
co się tu zdarza, jest niepoważne, nieodpowiedzialne,
sztuczne, byle jakie... Z drugiej biorę to niezwykle poważ-
nie i czuję się tak, jakbym ponosił ostateczną odpowiedzial-
ność za wszystko.
Nie mogę się powstrzymać od sztucznych frazesów.
A zarazem wydaje mi się, że te frazesy mniej są sztuczne
niż sama prostota.
Wiem, że nie jestem naprawdę królem.
A jednak czuję się królem.
Co chwila bawię się jak dziecko
Ale wiem zarazem, że ta zabawa nie jest wcale taka nie-
winna, jak się zdaje. Czuję się tak, jak gdybym, udając coś,
naprawdę to coś wywoływał i jakbym każdym moim sło-
wem i czynem zaklinał coś i stwarzał coś... coś potężniej-
szego ode mnie.
Co myślisz o tym?
WŁADZIO
To dosyć mgliste.
HENRYK
Tak, ale ty sam zachowujesz się czasem tak, jakbyś coś
o tym wiedział - i inni to samo... Co wy wiecie? Czy wie-
cie więcej ode mnie, czy mniej ?
Nie, ja nie zwariowałem. Jestem trzeźwym, nowoczesnym
człowiekiem. Dlaczego właściwie ja chcę wziąć z nią ślub?
Dlatego, że chcę ją mieć taką jak była dawniej - i wiem
i Jestem przekonany, że gdybym posiadł ją bez ślubu, to
posiadłbym nie dawniejszą narzeczoną moją, ale zdzi-
wczałą dziewkę... Chcę, żeby ten ślub, który dam sobie
i jej, był naprawdę święty. Czy jednak myśl ta jest mistycz-
na lub szalona? Czy ja nie mogę zdobyć się na akt święty?
206
O cóż tu idzie, w ostatniej instancji? O innych ludzi. Je-
żeli inni ludzie uznają świętość tego aktu, to on będzie
święty - święty dla nich. Jeżeli uznają ją za czystą i god-
ną królowę moją, to ona stanie się królową - dla nich.
A jeżeli dla nich, to i dla mnie.
WŁADZ IO
Trzeźwo myślisz, ale robisz dziwne wrażenie.
HENRYK
Zaraz. Ja nie jestem władny wymazać z jej przeszłości
tego tam... gdy była dziwką w karczmie... z pijakami. Ale
jeśli zmuszę wszystkich, nie wyłączając siebie, aby ten
ślub uroczysty, uświęcający moją miłość i jej cześć, został
j przyjęty za dobrą monetę - to on stanie się dobrą mo-
netą. Bo wszystko rozstrzyga się między ludźmi.! Wszyst-
ko z ludzi!
A teraz posłuchaj
Tylko uważnie: jak wiesz, ja za chwilę
Dokonam tego aktu... Potrzebuję siły
Ty zaś osłabiasz mnie...
WŁADZIO
Aha.
HENRYK
Wyjaśnię ci mój plan działania. Jest to plan niezmiernie
prosty i nawet oschły.
Kazałem zwołać wszystkich na bal dworski.
Na balu tym ja i ona wytworzymy między sobą jak naj-
większą ilość miłości za pomocą spojrzeń, uśmiechów,
pieszczot etc. Wytworzymy między sobą miłość, czystość
i wierność... jak dawniej między nami bywało.
n Jednocześnie zmuszę tę bandę, żeby za pomocą objawów
czci i uwielbienia napompowała mnie boskością- i wówczas
•i najspokojniej dam sobie i jej ślub, który zalegalizuje i uświę-
ci wszystko... Cóż w tym dziwnego? Nic.
, Nic.
Nic. Ale rozumiesz, że ja najprzód muszę przezwyciężyć
to, co między wami się wytwarza... i co mnie osłabia.••
Potrzebuję siły.
Ty zaś odbierasz mi ją...
Więc teraz ci powiem
Coś dosyć niespodziewanego: będziesz musiał
Zabić siebie samego - i to jedynie
Z tego powodu, że ja ci to każę
I że mnie się tak zachciało...
WŁADZIO
J;.
Też propozycja!
HENRYK
Ja wiem, że to trochę... niemądre... Myślisz, że się nie
wstydzę? Okropnie to jest sztuczne.
Ale ja to mówię tylko tak... na próbę... Jestem ciekawy,
jak też to zadźwięczy - rozumiesz? Naturalnie
To wszystko nie jest na serio
Któż by to brał poważnie!
Mnie idzie tylko o to, żeby posłuchać własnego głosu.
Ale chciałbym też posłuchać, jak brzmi to, co ty
powiesz.
Dlatego cię proszę:
Pochyl głowę i zegnij trochę ręce i nogi, skurcz się nieco
I powiedz: "Jeżeli chcesz, Henryk, to tak, bardzo chętnie".
WŁADZIO
Ja nie jestem aktor.
HENRYK
Wyobraź sobie, że się uczysz na pamięć wiersza.
WŁADZIO
Nie chcę sobie wyobrażać.
HENRYK
Wyobraź sobie, że jesteś kapłanem, który wymawia formułę
jakiegoś zaklęcia.
WŁADZIO
Nie chcę sobie nic wyobrażać.
HENRYK
Czy nie myślisz, że za lat tysiąc ludzie będą rozmawiali
ze sobą zupełnie inaczej, niż my dzisiaj?
WŁADZIO
Bardzo możliwe.
207
208
HENRYK
I że ich rozmowy będą nieskończenie bogatsze? Wiele
jest takich melodii, których śpiewnik nasz dzisiejszy nie
obejmuje. Cóż ci szkodzi powiedzieć na próbę te słowa?
I pochyl głowę.
WŁADZIO
Cóż ci przyjdzie z tego, że ja to wyrecytuję. Słowa to nie
żaden fakt.
HENRYK
Oczywiście, że nie. Nie, nie, nie myśl, że ja wierzę w jakieś
magiczne zaklęcia. Ja nowoczesnym jestem umysłem. Ale
- co ci to szkodzi powiedzieć... i zobaczyć, jak będziesz się
czuł z tym powiedzeniem. Mnie idzie o to, żebyś skoszto-
wał, spróbował siebie samego z tym powiedzeniem, z tymi
słowami na ustach... żebyś zobaczył, jak to jest... To nawet
do pewnego stopnia naukowe. Słowa wyzwalają w nas
pewne stany psychiczne... kształtują nas.^ stwarzaJąTrnędzy
nami rzeczywistości..^. Jeżeli ."ty powiesz coś takiego...
dziwnego... to i ja mogę powiedzieć coś dziwniejszego
jeszcze, i tak, wzajemnie podpierając się, możemy zajść
daleko... No, no, no, widzisz, że to nie takie trudne ani
takie niedorzeczne, jak się zdawało. We dwóch zrobi się
wszystko. A przy tym
Cóż cię obchodzi, że coś jest anormalne,
Jeżeli ty jesteś normalny!
WŁADZIO
Ostatecznie, jeżeli ci na tym zależy.
HENRYK
Czekaj, czekaj, stań tutaj obok mnie. Nikt nie widzi, co?
Przez dziurkę od klucza nie widać. To między nami.
Tfy, cóż za cisza. Niby nic, a człowiek się czuje niewy-
raźnie. Usiądź. Nie, lepiej stań tutaj, przy tym krześle,
pochyl głowę
I ręce opuść. Teraz ja do ciebie
Podchodzę i tutaj staję przy tobie i starszą
Mą rękę na twój kark zakładam młodszy. Zimno!
Chłodno, nieprawda? Ja ciebie dotykam...
MÓJ DROGI WŁADZIU... Nie, nie, to jest zbędne...
ten wstęp jest niepotrzebny... TY MUSISZ SIĘ ZABIĆ,
BO MNIE SIĘ TAK ZACHCIAŁO. Odpowiedz teraz
to, co wiesz.
WŁADZIO
Dobrze. JEŻELI CHCESZ, TO BARDZO CHĘTNIE.
HENRYK
BĄDŹ OBECNY NA ŚLUBIE MOIM I GDY BĘDZIE
TRZEBA, ZABIJ SIĘ NOŻEM TYM. (daje mu nóż)
WŁADZIO
DOBRZE.
HENRYK
No co tam słychać? Dobrze cię karmią przynajmniej?
WŁADZIO
Nieźle.
HENRYK
Która godzina?
-J
WŁADZIO
Wpół do dziewiątej.
HENRYK
Ten zegarek wart przynajmniej dwa razy tyle, ile za niego
zapłaciłeś - jeżeli dobrze sobie przyppminam...
WŁADZIO
Zrobiłem na nim interes.
HENRYK
To ładny zegarek. Tymczasem. Do widzenia.
WŁADZIO
Do widzenia.
(wychodzi)
'
HENRYK (sam)
Igraszka
Przypuśćmy, że to była igraszka
Ale... co to było? O ile mogą być niebezpieczne te
igraszki ?
Chciałbym wiedzieć, jaki jest właściwie zasięg słów ?
Jaki jest mój zasięg?
Sen? Tak, tak, sen... dzieciństwo...
W9