tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Prolog – część pierwsza
Lucian
Walachia, 1940
Wieś była zdecydowanie zbyt mała, aby oprzeć się armii która tak szybko ku niej
nadciągała. Nic nie mogło spowolnić Turków Ottomańskich. Wszystko co stanęło na ich
ś
cieżce było niszczone, a ludzie mordowani w brutalny sposób. Ciała były nabijane na
nieociosane pale i pozostawione padlinożercom. Rzekami spływała krew. Nikt nie został
oszczędzony, nawet najmłodsze dziecko ani najstarszy staruszek. Najeźdźcy palili,
torturowali i niszczyli, pozostawiając po sobie jedynie szczury, ogień i śmierć.
Wieś była niesamowicie cicha. Nawet dziecko nie odważyło się płakać. Ludzie
potrafili tylko patrzeć na siebie w rozpaczy i beznadziei. Znikąd nie było pomocy, żadnego
sposobu aby powstrzymać masakrę. Przegrają tak samo jak wszystkie wioski przed nimi.
Ugną się przed straszliwym wrogiem. Było ich niewielu i jako broń posiadali jedynie
chłopskie narzędzia, aby walczyć z przeważającymi hordami. Byli bezradni.
Nagle z zamglonej nocy wyłoniło się dwóch wojowników. Poruszali się jak jedna
całość w perfekcyjnym tempie, perfekcyjnym krokiem. Ruszali się z osobliwą zwierzęcą
gracją ,płynnie, giętko i w absolutnej ciszy. Oboje byli wysocy i mieli szerokie ramiona,
długie powiewające włosy i oczy pełne śmierci. Niektórzy mówili, że w głębiach ich
lodowato czarnych oczu mogli dostrzec czerwone płomienie piekła.
Dorośli mężczyźni zeszli im z drogi, kobiety schowały się w cień. Wojownicy nie
rozglądali się ani na lewo ani na prawo, a jednak widzieli wszystko. Moc przywarła do nich
niczym druga skóra. Przestali się ruszać, stali się tak nieruchomi jak otaczające ich góry,
podczas gdy za rozsianymi chatami, tam gdzie mieli widok na pustą łąkę oddzielającą ich od
lasu, dołączył do nich przywódca wioski.
- Jakie wieści? - zapytał przywódca - Ze wszystkich stron słyszymy o rzeziach. Teraz
nasza kolej. Nic nie może powstrzymać tego sztormu śmierci. Nie mamy dokąd iść, Lucianie,
nie mamy gdzie ukryć naszych rodzin. Będziemy walczyć, ale zostaniemy pokonani, jak inni.
- Tej nocy podróżujemy szybko, Starcze, bo jesteśmy potrzebni gdzie indziej.
Powiedziano nam, że nasz Książę został zgładzony. Musimy wrócić do naszych ludzi. Zawsze
byłeś dobrym i miłym człowiekiem. Gabriel i ja wyjdziemy tej nocy i zrobimy wszystko by
wam pomóc, zanim ruszymy dalej. Wróg może okazać się bardzo przesądny.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Jego głos był czysty i piękny jak welwet. Każdy kto go słuchał nie miał wyboru i
musiał postąpić tak jak nakazał Lucian. Wszyscy którzy go usłyszeli chcieli jedynie słuchać
go cały czas. Sam jego głos był w stanie oczarować, uwieść, zabić.
- Idźcie z Bogiem - przywódca wioski wyszeptał w podziękowaniu.
Dwóch mężczyzn ruszyło dalej w idealnym rytmie, płynnie i cicho. Kiedy tylko byli
poza zasięgiem wzroku wioski, bez słowa i dokładnie w tym samym momencie zmienili się,
przyjmując formę sów. Skrzydła uderzały silnie pośród nocy, kiedy krążyli wysoko nad
granicą lasu poszukując śpiącej armii. Kilka mil od wioski ziemia pod nimi była usiana
setkami mężczyzn.
Gęsta, biała i niska mgła osunęła się ku ziemi. Wiatr przestał wiać, tak że leżała gęsta i
nieruchoma. Bez ostrzeżenia sowy wystrzeliły z nieba, kierując ostre jak noże pazury w oczy
wartowników. Zdawały się być wszędzie. Pracowały z precyzyjną synchronizacją, dzięki
czemu skończyły zanim ktokolwiek mógłby służyć pomocą strażnikom. Cicha pustka została
wypełniona krzykami bólu i strachu. Armia wstała, łapiąc za broń i poszukując wroga w
gęstej, białej mgle. Zobaczyli tylko swoich wartowników z pustymi oczodołami i krwią
spływającą po twarzy, podczas gdy ci biegali ślepo we wszystkich kierunkach.
W centralnym punkcie gromady wojowników dało się usłyszeć trzask, a potem jeszcze
jeden. Dźwięk następował za dźwiękiem, aż dwie linie mężczyzn leżały ze skręconymi
karkami na ziemi. Wydawało się że w gęstej mgle byli ukryci niewidzialni wrogowie, którzy
szybko poruszali się od człowieka do człowieka, gołymi rękami łamiąc im karki. Wybuchł
chaos. Mężczyźni biegli z krzykiem w kierunku otaczającego lasu. Ale znikąd pojawiły się
wilki, zaciskając potężne szczęki na uciekającej armii. Mężczyźni nadziewali się na własne
włócznie, tak jakby ktoś im to nakazał. Inni wbijali włócznie w towarzyszów broni, nie
mogąc się powstrzymać, nieważne jak bardzo walczyli z przymusem. Zapanowała krew,
ś
mierć i terror. W głowach żołnierzy i w powietrzu szeptały głosy mówiąc o porażce i
ś
mierci. Krew wsiąkała w ziemię. Noc trwała i trwała, aż nie było miejsca w którym można
było się ukryć przed niespotykanym horrorem, widmem śmierci, przed dzikimi bestiami które
przybyły aby pokonać armię.
Rankiem wieśniacy z Walachii ruszyli do przodu żeby walczyć i odnaleźli tylko
ś
mierć.
Lucian
Karpaty, 1400
Powietrze zalatywało śmiercią i zniszczeniem. Wszędzie wokół znajdowały się tlące
się ruiny ludzkich wiosek. Starożytni Karpatianie na próżno usiłowali uratować swoich
sąsiadów, bo wróg uderzył kiedy słońce było w zenicie. Ta godzina znalazła pradawnych
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
bezradnymi, ponieważ wówczas ich siły były najmniejsze. Wielu Karpatian, tak samo jak
ludzi zostało zniszczonych - tak samo mężczyzn, kobiet i dzieci. Tylko ci, którzy znajdowali
się wtedy daleko, zdołali uciec miażdżącemu uderzeniu.
Julian, młody i silny, ale jednak zaledwie chłopiec, obserwował widok smutnymi
oczami. Tak niewielu z jego gatunku przeżyło. A ich Książę. Vladimir Dubrinsky, nie żył
razem ze swoją towarzyszką życia, Saranthą. To była katastrofa - uderzenie z którego ich rasa
mogła nigdy się nie otrząsnąć. Julian stał wysoki i wyprostowany, a jego długie blond włosy
spływały mu za ramiona.
Dimitri nadszedł od tyłu.
- Co ty tutaj robisz? Wiesz że niebezpiecznie jest przebywać w ten sposób na wolnej
przestrzeni. Wielu jest takich, którzy chcieliby nas zniszczyć. Powiedziano nam, żeby
trzymać się innych - Mimo swojego młodego wieku, ochronnie przysunął sie do młodszego
chłopca.
- Sam o siebie zadbam - zadeklarował twardo Julian
- Ale co ty tutaj robisz? - Młody chłopiec zrzucił ramię starszego, który stał obok -
Widziałem ich. Jestem pewien że to oni. Lucian i Gabriel. To byli oni - jego głos był
przepełniony respektem.
- To niemożliwe - wyszeptał Dimitri, rozglądając się dookoła. Był jednocześnie
podekscytowany i przestraszony. Nikt, nawet dorośli, nie wymawiali głośno imion
bliźniaczych łowców. Lucian i Gabriel. Byli legendą, mitem, a nie rzeczywistością.
- Jestem pewien. Wiedziałem że przyjdą, kiedy usłyszą o śmierci Księcia. Co innego
mogli zrobić? Jestem pewien że przybyli zobaczyć Mikhaila i Gregoriego.
Starszy chłopiec złapał oddech.
- Gregori też tu jest? - poszedł za mniejszym chłopcem do gęstego lasu - Zobaczy, że
szpiegujemy, Julian. Wie wszystko.
Młodszy chłopiec wzruszył ramionami, a na jego twarzy wykwitł psotny uśmiech -
Mam zamiar zobaczyć ich z bliska, Dimitri. Nie boję się Gregoriego.
- Powinieneś. I słyszałem, że Lucian i Gabriel tak naprawdę są nieumarłymi.
Julian wybuchł śmiechem.
- Kto ci to powiedział?
- Słyszałem dwóch mężczyzn, którzy o tym rozmawiali. Powiedzieli że nikt nie mógł
przetrwać tak długo jak oni, polując i zabijając, i nie przemienić się.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
- Ludzie walczyli w wojnach, przez co nasi ludzie ginęli. Nawet nasz Książę jest
martwy. Wampiry są wszędzie, każdy zabija każdego. Nie sądzę, żebyśmy mieli się martwić
o Gabriela i Luciana. Jeśli naprawdę byliby wampirami, wszyscy byśmy nie żyli. Nikt, nawet
Gregori, nie pokonałby ich w walce - sprzeciwił się Julian - Są tak potężni, że nikt nie byłby
w stanie ich zniszczyć. Zawsze byli lojalni wobec naszego księcia. Zawsze.
- Nasz Książę nie żyje. Nie muszą być lojalni wobec Mikhaila, jako jego następcy -
Dimitri zdecydowanie cytował dorosłych.
Julian z rozdrażnieniem potrząsnął głową i szedł naprzód, starając się tym razem być
cicho. Posuwał się z wolna pośród gęstej roślinności, aż mógł dostrzec dom. Gdzieś dalej
samotnie zawył wilk. Drugi wilk odpowiedział, a następnie trzeci. Oba były znacznie bliżej.
Julian i Dimitri zmienili swój kształt. Nie mieli zamiaru stracić szansy spojrzenia na
legendarne postacie. Lucian i Gabriel byli największymi łowcami wampirów w historii ich
ludzi. Wiadomo było powszechnie, że nikt nie może ich pokonać. Ich nadejście poprzedziły
wieści, że samotnie zniszczyli całą armię najeźdźców. Nikt nie wiedział dokładnie ilu ludzi
zabili przez ostatnie kilka wieków, ale liczba była bardzo wysoka. Julian wybrał kształt
małego świstaka, poruszając się w kierunku domu. Kiedy dotarł do ganku uważnie
obserwował nadlatujące sowy. Potem ich usłyszał. Cztery głosy szepczące po cichu w domu.
Chociaż był młody, Julian posiadał charakterystyczny dla Karpatian nieprawdopodobny
słuch. Użył go teraz, zdeterminowany aby nie uronić nawet słowa. Czterech największych
ż
yjących Karpatian było w tym domu, i nie chciał tego przegapić. Słabo uświadamiał sobie,
ż
e przyłączył się do niego Dimitri.
- Nie mamy wyboru, Mikhail - powiedział miękki głos. Był nieprawdopodobny,
czysto aksamitny, rozkazujący a jednak delikatny - Musisz objąć władzę. Dyktuje to
dziedzictwo krwi. Twój ojciec czuł że nadchodzi jego śmierć, a jego instrukcje były jasne.
Musisz przejąć dowództwo. Gregori będzie służył ci pomocą kiedy będziesz tego
potrzebował, a my wykonamy pracę jaką zlecił nam twój ojciec. Ale to nie my zgodnie z linią
krwi dziedziczymy władzę. Jest twoja.
- Jesteście pradawnymi, Lucian. To któryś z was powinien rządzić naszym ludem. Jest
tak nas niewielu, straciliśmy kobiety, nie ma już dzieci. Co bez kobiet zrobią nasi mężczyźni?
- Julian rozpoznał głos Mikhaila - Nie będą mieli wyboru i pójdą szukać świtu lub zmienią się
w nieumarłych. Bóg wie, że już wystarczająco wielu się na to zdecydowało. Nie mam jeszcze
wiedzy wymaganej aby poprowadzić naszych ludzi przez okres tak wielkiej potrzeby.
- Masz w sobie krew i siłę, a poza tym ludzie ci ufają. Boją się nas, naszej siły i mocy
i wszystkiego co reprezentujemy - głos Luciana był piękny, nieodparty. Julian kochał dźwięk
tego głosu i mógł go słuchać do końca świata. Nic dziwnego że dorośli bali się jego mocy.
Nawet w tak młodym wieku Julian rozpoznał że ten głos może być bronią. A Lucian
zwyczajnie rozmawiał. Co by było gdyby chciał rozkazywać tym, którzy są wokół? Kto
mógłby oprzeć się temu głosowi?
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
- Będziemy ci lojalni Mikhail tak jak twojemu ojcu i postaramy się dostarczyć ci
wszelkiej wiedzy, która może ci pomóc w tym trudnym zadaniu. Gregori, już teraz znamy cię
jako wielkiego łowcę. Czy twoja więź z Mikhailem jest wystarczająco silna, aby
przeprowadzić cię przez nadchodzące mroczne dni? - głos Luciana, chociaż tak miękki jak
zawsze, domagał się prawdy.
Julian wstrzymał oddech. Gregori był spokrewniony krwią z Gabrielem i Lucianem.
Mroczni. Ci, którzy ze względu na rodowód zawsze byli obrońcami ich rasy. Ci którzy
przynosili sprawiedliwość nieumarłym. Gregori już teraz był silny. Wydawało się
niemożliwe, że ktoś może zmusić go do odpowiedzi, a jednak tak się stało.
- Jak długo będzie żył Mikhail, obiecuję że będę dbał o bezpieczeństwo jego i innych z
jego rodu.
- Będziesz służył naszym ludziom, Mikhail. a nasz brat będzie służył ci tak jak my
twojemu ojcu. To jest słuszne. Gabriel i ja będziemy kontynuować walkę aby pokonać ucisk,
jaki sprawują nieumarli nad ludźmi i naszą własną rasą.
- Jest ich tak wielu - zauważył Mikhail.
- Rzeczywiście. Jest tu wiele śmierci, walki, a nasze kobiety praktycznie wyginęły.
Samce potrzebują nadziei na przyszłość, Mikhail. Musisz znaleźć sposób by im taką
zapewnić, bo inaczej nie będą mieli powodu żeby zatrzymać nadciągającą ciemność. Musimy
mieć kobiety, aby mężczyźni mieli partnerki życiowe. Kobiety są światłem naszej ciemności.
Nasi mężczyźni są drapieżcami, mrocznymi, groźnymi łowcami, którzy wraz z upływem
wieków są coraz bardziej zabójczy. Jeśli nie znajdziemy w końcu naszych partnerek, wszyscy
zamienimy się z Karpatian w wampirów i nasza rasa wyginie, bo mężczyźni zrezygnują ze
swoich dusz. Nastąpi zniszczenie, którego nie możemy sobie nawet wyobrazić. Twoim
zadaniem jest temu zapobiec i to naprawdę ogromna misja.
- Tak samo jak wasza - powiedział cicho Mikhail - Odebrać tak wiele żyć i pozostać
jednym z nas to jest coś wielkiego. Nasi ludzie mają wam za co dziękować.
Julian w ciele świstaka czmychnął z powrotem w krzaki, nie chcąc być przyłapanym
przez pradawnych. Usłyszał za sobą szelest i się odwrócił. W kompletnej ciszy stali tam dwaj
wysocy mężczyźni. Ich oczy były mroczne i puste, a twarze nieruchome, tak jakby wykuto je
w kamieniu. Z nieba zdawała się formować wokół niego mgła, pozostawiając jego i
Dimitriego w szoku. Julian wstrzymał oddech i gapił się w zaskoczeniu. Gregori niemal
ochronnie zmaterializował się zaraz naprzeciw dwóch chłopców. Kiedy Julian obrócił głowę
ż
eby się rozejrzeć, mityczni łowcy zniknęli tak jakby nigdy ich nie było, a chłopcy musieli
zmierzyć się z Gregorim.
Lucian
Francja, 1500
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Słońce blakło na niebie, pozostawiając po sobie jaskrawo żywe kolory. Barwy te
powoli poddawały cię węglistej ciemności nocy. Pod ziemią zaczęło bić pojedyncze serce.
Lucian leżał w bogatej, leczniczej ziemi. Rany z ostatniej strasznej bitwy zostały uleczone.
Mentalnie zeskanował teren wokół miejsca odpoczynku, dostrzegając jedynie ruchy zwierząt.
Gleba rozprysła się w górę, kiedy wystrzelił z ziemi w kierunku nieba, wciągając powietrze
ż
eby odetchnąć. Tej nocy miało się zmienić całe jego życie. Gabriel i Lucian byli
identycznymi bliźniakami. Wyglądali tak samo, myśleli tak samo, walczyli tak samo. Przez
wieki zebrali wiedzę z wielu dziedzin i tematów i ją między sobą dzielili.
W miarę upływu lat wszyscy Karpatianie tracili swe emocje i możliwość widzenia
kolorów, trafiając do mrocznego, pustego świata w którym tylko ich poczucie lojalności i
honoru powstrzymywało ich przed przemianą w wampira podczas oczekiwania na partnerkę
ż
yciową. Gabriel i Lucian zawarli między sobą pakt. Jeśli któryś zamieniłby się w wampira,
drugi musiałby upolować go i zniszczyć przed zmierzeniem się ze świtem i jego własną
destrukcją. Lucian wiedział że od pewnego czasu Gabriel zmagał się z wewnętrznym
demonem, był dręczony przez narastającą w nim ciemność. Nieustanne bitwy zbierały swoje
ż
niwo. Gabriel był zdecydowanie za blisko przemiany.
Lucian odetchnął głęboko, wpuszczając czyste nocne powietrze. Był zdeterminowany
aby utrzymać Gabriela przy życiu, a jego duszę bezpieczną. Był na to tylko jeden sposób.
Jeśli przekonałby Gabriela że dołączył do szeregów nieumarłych, Gabriel nie miałby wyboru i
musiałby na niego polować. To ustrzegłoby Gabriela przed walką z kimkolwiek innym niż
Lucian. Dzięki brakowi okazji do zabijania ze względu na ich równe moce i dzięki posiadaniu
celu w życiu, Gabriel byłby w stanie się powstrzymać. Lucian wystrzelił w powietrze,
poszukując pierwszej ofiary.
London, 1600
Młoda kobieta stała na rogu ulicy z przyklejonym uśmiechem. Noc była zimna i
ciemna. Drżała. Gdzieś w ciemności czaił się zabójca. Zamordował już dwie z kobiet, które
znała. Błagała Thomasa żeby jej dzisiaj nie wysyłał, ale spoliczkował ją parę rady zanim
wypchnął ją za drzwi. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej desperacko starając się
sprawiać wrażenie, że praca sprawia jej przyjemność.
Mężczyzna nadchodził ze strony ulicy. Oddech uwiązł jej w gardle, a serce zaczęło
walić. Nosił ciemny płaszcz i cylinder, a w ręku miał laskę. Wyglądał jakby pochodził z
wyższej warstwy społecznej i zabawiał się odwiedzając tą część miasta. Przybrała pozę i
czekała. Przeszedł obok niej. Wiedziała że Thomas ją zbije jeśli nie zawoła i nie spróbuje
zachęcić przybysza, ale nie mogła się na to zdobyć.
Mężczyzna zatrzymał się i odwrócił. Powoli ją okrążył, lustrując z góry na dół jakby
była kawałkiem mięsa.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Spróbowała się do niego uśmiechnąć, ale coś w nim ją przerażało. Wyciągnął garść
pieniędzy i nimi pomachał. Uśmiechał się drwiąco. Wiedział, że była przerażona. Wskazał
laską w kierunku alei.
Poszła. Wiedziała że nie powinna, ale równie mocno bała się wrócić bez pieniędzy do
Thomasa jak iść do alejki z nieznajomym.
Był bezlitosny, zmuszając ją do różnych czynności w alejce. Celowo ją ranił, a ona to
znosiła bo nie miała wyjścia. Kiedy skończył pchnął ją na ziemię i kopnął eleganckim butem.
Spojrzała w górę aby ujrzeć w jego dłoni brzytwę i wiedziała, że był mordercą. Nie było
czasu krzyczeć. Miała zaraz umrzeć.
Nagle za jej zabójcą ukazał się kolejny człowiek. Fizycznie był najprzystojniejszym
mężczyzną jakiego w życiu widziała. Wysoki i szeroki w ramionach z długimi, opadającymi
ciemnymi włosami i lodowato czarnymi oczyma. Zmaterializował się znikąd tak blisko
napastnika, że nie miała pojęcia jak dotarł tu niezauważony przez żadnego z nich. Mężczyzna
zwyczajnie wyciągnął dłonie, złapał mordercę za szyję i mocno zacisnął.
Uciekaj, uciekaj teraz. Usłyszała te słowa wyraźnie w swojej głowie i nie mogła nawet
poczekać, aby podziękować swojemu wybawcy. Uciekła tak szybko jak potrafiła.
Lucian czekał do momentu aż upewnił się że go posłuchała, zanim pochylił głowę ku
mordercy. Musiał opróżnić ciało swojej ofiary z krwi aby zostawić dowód Gabrielowi.
- Znalazłem cię tu, tak jak oczekiwałem Lucian. Nie możesz się przede mną ukryć. -
Miękki głos Gabriela dochodził z tyłu.
Lucian pozwolił aby ciało opadło na ziemię. Przez długie lata stało się to rodzajem gry
w kotka i myszkę, w którą nie mógłby grać nikt inny. Znali się tak dobrze, przez tyle lat
wspólnie reżyserowali swoje bitwy, że każdy z nich wiedział co myśli drugi, prawie zanim
ten zdążył o tym pomyśleć. Znali wzajemnie swoje silne i słabe strony. Przez ostatnie lata
zaliczyli wiele niemal śmiertelnych ran, tylko po to by się rozdzielić i zejść pod ziemię aby
się uleczyć. Lucian odwrócił się w kierunku swojego brata bliźniaka, a twarda krawędź jego
ust została złagodzona przez powolny, pozbawiony humoru uśmiech.
- Wyglądasz na zmęczonego.
- Tym razem byłeś zbyt chciwy Lucianie, zabijając ofiarę zanim się pożywiłeś.
- Może to był błąd - przyznał miękko Lucian - Ale nie martw się o mnie. Jestem
zdolny znaleźć sobie ciepłe ciała. Nikt nie może mnie pokonać, nawet mój brat, który obiecał
mi że dokona tej drobnostki.
Gabriel uderzył szybko i mocno, tak jak przewidział Lucian. A potem zanurzyli się w
ś
miertelnej walce, którą praktykowali od wieków.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
Lucian
Paryż, dzień obecny
Gabriel przyczaił się nisko, bojowo nastrojony. Za nim była jego partnerka życiowa,
obserwująca z wypełnionym żalem oczami jak nadchodzi ku nim wysoki, elegancki
mężczyzna. Wyglądał na to kim był: mrocznego, niebezpiecznego drapieżcę. Jego czarne
oczy niebezpiecznie migotały. Przywodziły na myśl cmentarz. Oczy śmierci. Poruszał się ze
zwierzęcą gracją, z falującą siłą.
- Odsuń się, Lucian - ostrzegł go miękko Gabriel - Nie zagrozisz mojej partnerce.
- W takim razie zrobisz to co przysiągłeś wiele wieków temu. Musisz mnie zniszczyć -
głos był szeptem aksamitu, miękkim rozkazem.
Gabriel rozpoznał ukryty przymus nawet kiedy skoczył do przodu, by zaatakować. W
ostatniej możliwej chwili z przeczącym głosem partnerki w umyśle uderzył swoją
zaopatrzoną w ostre pazury dłonią w gardło brata i zrozumiał, że Lucian szeroko otworzył
ramiona akceptując swoją śmierć.
ś
aden wampir nie mógłby zrobić czegoś takiego. Nigdy. Nieumarli walczą do
ostatniego tchu aby zabić każdego i wszystko wokół. Poświęcenie własnego życia nie jest
czynem wampira.
Wiedza przyszła zbyt późno. Karmazynowe krople rozprysły się po łuku. Gabriel
usiłował się cofnąć, dosięgnąć swego brata, ale moc Luciana była zbyt wielka. Gabriel nie był
w stanie się ruszyć zatrzymany przez siłę woli Luciana. Jego oczy rozszerzyły się z
zaskoczenia. Lucian był taki silny. Gabriel był starożytnym, silniejszym niż większość na
ś
wiecie, i do tej pory uważał się za równego Lucianowi.
- Musisz pozwolić nam sobie pomóc - powiedziała miękko Francesca, partnerka
ż
yciowa Gabriela. Jej głos był krystalicznie czysty, łagodzący. Była wspaniałą uzdrowicielką.
Jeśli ktokolwiek mógł zapobiec śmierci Luciana, była to ona. - Wiem co zamierzasz zrobić.
Chcesz to zakończyć.
Białe zęby Luciana zalśniły.
- Gabriel ma teraz ciebie, żebyś dbała o jego bezpieczeństwo. Wcześniej to było moje
zadanie, ale teraz się skończyło. szukam odpoczynku.
Krew moczyła jego ubranie, spływała po ramionach. nie usiłował jej zatrzymać.
Zwyczajnie stał tam, wysoki i wyprostowany. W jego oczach, głowie ani wyrazie twarzy nie
było cienia oskarżenia.
Gabriel potrząsnął głową.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
- Zrobiłeś to dla mnie. Przez cztery wieki mnie oszukiwałeś. Powstrzymywałeś mnie
od zabójstw, przez przemianą. Dlaczego? Dlaczego ryzykowałeś w ten sposób swoją duszę?
- Wiedziałem że masz życiową partnerkę, która na ciebie czeka. Ktoś kto o tym
wiedział powiedział mi wiele lat temu a ja wiedziałem, że nie kłamie. Nie straciłeś swoich
uczuć ani emocji tak szybko jak ja. Zajęło ci to wieki. Kiedy moje emocje zniknęły byłem
zaledwie dzieciakiem. Ale łączyłeś się ze mną umysłem i mogłem dzielić twoją radość życia,
patrzeć twoimi oczami. Sprawiłeś że pamiętałem to, czego sam nie mogłem czuć - Lucian
zachwiał się.
Gabriel czekał na moment aż Lucian osłabnie i skorzystał z tego doskakując do brata,
przesuwając językiem po otwartej ranie którą zrobił, aby ją zamknąć.
Jego partnerka stała przy jego boku. Delikatnie wzięła dłoń Luciana w swoje ręce -
Sądzisz, że twoje istnienie nie ma już sensu.
Lucian ze zmęczeniem otworzył oczy.
- Polowałem i zabijałem przez dwa tysiące lat, siostro. Mojej duszy brakuje tak wielu
fragmentów, że przypomina sito. Jeśli nie odejdę teraz, mogę nie zechcieć odejść później, a
mój ukochany brat będzie musiał podjąć próbę żeby mnie zniszczyć. To nie będzie łatwe
zadanie, a on musi pozostać bezpieczny. Wykonałem swój obowiązek. Pozwól mi odpocząć.
- Jest ktoś inny - powiedziała mu miękko Francesca - Nie jest taka jak my. Jest
ś
miertelnikiem. W tej chwili jest młoda i odczuwa potworny ból. Mogę ci tylko powiedzieć,
ż
e jeśli jej nie znajdziesz, będzie wiodła życie tak pełne agonii i rozpaczy, że trudno nam je
sobie wyobrazić nawet z naszymi darami. Musisz żyć dla niej. Musisz dla niej trwać.
- Mówisz mi, że mam partnerkę życiową?
- I że bardzo cię potrzebuje.
- Nie jestem delikatnym mężczyzną. Zabijałem tak długo, że nie znam innego życia.
Przywiązanie do siebie śmiertelnej kobiety będzie skazywaniem jej na życie z potworem -
Chociaż Lucian odmawiał, nie opierał się kiedy życiowa partnerka Gabriela zaczęła pracować
nad jego ranami. Gabriel wypełnił pokój dobroczynnymi ziołami i rozpoczął śpiewanie
leczniczej pieśni, tak starej jak sam czas.
- Wyleczę cię teraz, mój bracie - powiedziała miękko - Potwór jakim w swoim
mniemaniu się stałeś powinien być w stanie ochronić kobietę przez potworami, które w
przeciwnym razie ją zniszczą.
Gabriel naciął nadgarstek i przycisnął ranę do ust bliźniaka.
- Dobrowolnie oferuję ci moje życie za swoje. Weź to, czego potrzebujesz aby się
wyleczyć. Położymy cię głęboko do uzdrawiającej ziemi i będziemy strzec, aż odzyskasz siły.
tłumaczyła milila87 –
www.chomikuj.pl/milila87
- Najważniejszy obowiązek masz wobec swojej partnerki, Lucian - przypomniała mu
cicho Francesca - Musisz ją odnaleźć i zadbać o jej bezpieczeństwo.