Rozdział I
Mężczyzna Shareem.
Łatwo można było stwierdzić, że był Shareem, ponieważ po pierwsze był wysoki,
miał ponad sześć i pół stopy. Po drugie, ze względu na cienki, czarny łańcuch na jego
lewym bicepsie. Po trzecie, dlatego że był nagi z wyjątkiem przepaski wokół bioder.
Z drugiej strony przestronnej, białej hali, Talan patrzyła jak Shareem zatrzymuje się
przed drzwiami holo-bloku.
Shareem miał długie włosy koloru ciemnego blondu, które wisiały między jego
łopatkami ściągnięte w koński ogon. Mięśnie jego pleców były wyrzeźbione do perfekcji,
zwężały się na wąskich biodrach i umięśnionych udach.
Przepaska sprawiała, że jego tyłek był nagi. Talan nigdy wcześniej nie widziała
męskiego tyłka. Wystarczyło to, żeby wyschło jej w ustach i żeby zrobiła się mokra.
Czytanie o Shareem było jedną sprawą. Poszukiwania w zakurzonej bibliotece było
inną rzeczą. Widzenie ciała Shareem było czymś kompletnie innym.
Teraz już wiedziała dlaczego kobiety kiedyś szalały, żeby ich zdobyć.
Shareem. Genetycznie ulepszeni mężczyźni, uprawiani i hodowani dla przyjemności
kobiet. Dwadzieścia lat temu był na nich szał, teraz byli nielegalni.
Pomimo systemu chłodzenia wewnątrz szaty Talan, pot spływał wzdłuż jej pleców.
Zapłacił za holo-block paskiem kredytowym i duże drzwi otworzyły się. Za nimi
Talan dostrzegła ocean, palmy i plażę. Dobry wybór.
Shareem wszedł do pomieszczenia. Drzwi zaczęły się zamykać. Talan nigdy w życiu
nie złamała zasady. Talan d'Urvey nigdy by nie wślizgnęła się do holo-blocku wynajętego
tylko dla jednej osoby. Byłoby to złe.
Ale poszła za nim tak daleko i nie mogłaby pozostać tutaj przez wiele godzin
czekając aż wyjdzie.
Drzwi prawie się zamknęły. Talan rzuciła się przez salę do holo-pokoju tuż przed tym
jak drzwi zamknęły się z hukiem za nią.
Rees patrzy w poprzek niebieskozielonych fal tropikalnego oceanu, zatopił palce w
ciepłym piasku i myślał o kobiecie która za nim podążała.
Rees lubił oceany. Pustynny świat Bor Narga nie miał oceanów z wyjątkiem tego
wyschniętego w środku planety. Lubił jak kojący chłód wody i tropikalne powietrze
dotykało jego tyłka, całowało jego skórę niczym kobiece usta. Było to idealne miejsce na
zastanowieniem się nad problemem który przyniósł mu Rio i żeby myśleć o kobiecie.
Podążała za nim przez cały ranek, odkąd opuścił bazar. Na początku myślał, że to
patrolerka, jedna z tych świetnie zbudowanych kobiet, które cieszą się z nękania teraz
wolnych Shareem.
Dokładniejsze spojrzenie podpowiedziało mu, że tak nie jest. Jej szaty umieszczały
ją wśród wyższej klasy. Wzory i kolory na nich wskazywały, że była niezamężna,
wykształcona i w celibacie.
Młoda kobieta w celibacie podążała za Shareem.
Chciał się roześmiać.
Niegrzeczna dziewczynka.
Podążyła za nim do holo-bloku po czym zanurkowała za pokrywę szerokolistnych
roślin i pozostała tam.
Może powinien odwalić przed nią pokaz. Mógłby wyciągnąć się na piasku, umieścić
jedną ręką na udzie i ustawić swojego penisa skierowanego prosto do nieba. Rozsunąłby
nieco swoje nogi, pokazując jej, że jego jądra były ściśnięte i uniesione dla niej.
Programiści DNAmo zaprojektowali Shareem aby reagowały na nawet subtelną
stymulację. Samo bycie obserwowanym przez zainteresowaną kobietę mogło sprawić, że
jego penis stanął.
Poza tym, była urocza.
Wyobraził sobie jak wychodzi ze swojej kryjówki, klęka i bierze go w swe usta.
Mmm, chciał tego.
Kobiety w celibacie nie wiedziałyby co zrobić. Musiałby jej pokazać. Jego penis
zamrowił w oczekiwaniu.
Musiała wiedzieć czym był albo inaczej uciekła by tak szybko, jak tylko pozwoliłby
jej na to wysokie obcasy.
Powinna wybrać Shareem na poziomie pierwszym do śledzenia. Poziom pierwszy był
całkiem nieszkodliwy. Nawet poziom drugi mógł być zabawny, jeśli panienka lubiła,
powiedzmy, trochę lania.
Poziom trzy mogły stać się jeszcze bardziej kreatywne.
Rees był nimi wszystkimi.
Nawet kobiety, które używały Shareem, mówiły, że Rees był niebezpieczny. Mówiły
to z drżącym wzbudzeniem w głosie.
Rees był jednym z powodów, dlaczego Shareem byli teraz tematem tabu. Był
eksperymentem, ryzykiem,
krokiem za daleko
, jak ktoś powiedział.
Pewnego dnia usłyszał jak naukowcy mówiąc, że trzeba zakończyć eksperyment.
Był całkiem pewny jak zamierzają to zrobić.
Uciekł a następnego tygodnia firma zbankrutowała. DNAmo, które przez sto lat
wyhodowała idealne sługi i wtedy doskonałe pieski, zniknęło.
Ludzie najpierw szukali Reesa, potem o nim zapomnieli. Wierzyli, że naukowcy
DNAmo uciekli wraz z nim. Nikt nawet nie wiedział jak wyglądał.
Rio wiedział. Rees wiedział. Kilka kobiet wiedziało, ale nie mogły być pewne.
I był tutaj.
Mógł wyczuć smak feromonów w powietrzu tej damy. Była mokra i chciała go.
Cóż, dostanie to po co przyszła. Powinna nauczyć się, że nie igra się z ogniem,.
Odwrócił się i ruszył do jej kryjówki w zieleni. Da jej szansę żeby wyszła. Była to
jedyna sprawiedliwość.
Zatrzymał się tuż przed nią. Między szerokimi, płaskimi liśćmi za którymi
przykucnęła, jej włosy w kolorze ognia były jak przejrzysta zasłona rozłożonego kwiatu.
- Wyjdź - powiedział.
Postać nawet nie drgnęła.
- Tak naprawdę, to nie jesteś ukryta - powiedział Rees, starając się nie roześmiać.-
Widzę cię.
Zadrżała na sekundę a następnie powoli wstała.
Ogłuszony Rees zrobił krok do tyłu. Powiedział, że była
urocza
? Była wspaniała.
Czerwone włosy oprawiały okrągłą twarz kobiety będącej w jej wczesnej
dwudziestce. Grube, czarne rzęsy powiększały najbardziej niebieskie oczy jakie
kiedykolwiek widział. Wyobraził sobie jak trzepocze tymi rzęsami o jego usta, o jego
jądra...
Jej szaty głównie ukrywały ją, ale dostrzegł napuchnięte piersi i zarys jej bioder i
tyłeczka. Polubił wyobrażenie jak wyglądała pod całą tą tkaniną. Chciał zdjąć te szaty,
powoli warstwa po warstwie.
- Więc?- powiedział.
- Więc co?- starała się być przemądrzała, ale była zbyt zdenerwowana.
- Dlaczego mnie śledzisz?
Jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Sądziłam, że ten pokój był pusty.
Kłamczuszka
. Zaśmiał się.
- Nie, nie sądziłaś.
Kolejną rzeczą, którą czarowali Shareem, były ich głosy. Potrafił uspokoić kobietę po
prostu witając się, przyprawić ją o dreszcze wypowiadając jej imię.
Ta kobieta w ogóle nie wyglądała na uspokojoną.
- Myślałam - to znaczy, nie chciałam. W porządku, już wychodzę.
Odwróciła się a szaty zawirowały w tropikalnej bryzie. Złapał ją za rękę. Odwróciła
się zaskoczona, potem spojrzała na niego.
Shareem nigdy nie dotykał kobiety z wyższej klasy bez jej zgody. Było to
zabronione.
Jego przyjaciel Rio, poziom trzeci nie był tym zawstydzony i robił to przez cały czas.
- Jestem po prostu hardcorowy - powiedziałby Rio. Rio już by podniósł spódniczkę
panienki i pokazałby co poziom trzeci mógłby zrobić.
Rees był nieco łaskawszy.
- Mogę myśleć tylko o jednym powodzie przez który kobieta w celibacie podąża za
Shareem - powiedział Rees.
Zamrugała.
- Och? Jakim?
Zniżając głos, sprawił że był jeszcze bardziej uwodzicielski.
- Ponieważ chce swojego pierwszego pieprzenia. Po co by inaczej?
Patrzyła na niego ze zdumieniem a jej twarz stała się jasnoczerwona.
- Oczywiście, że nie.
- Nie szłaś za mną, żeby bawić się w chowanego. Jesteś w celibacie. Chcesz, żebym
sprawił abyś była nie w celibacie.
- Nie, nie- powiedziała.- Pójdę z tym do kliniki.
Kobiety z wyższej klasy miały kliniki które odpowiadały za ich zdrowie seksualne i
przekaz DNA aby zrobić dzieci. Żadna z nich nie miała nic wspólnego z seksem.
Z żadnym rodzajem seksu o spuchniętym penisie w gorącej, mokrej cipce.
- Więc po co?
Zarumieniła się.
- Chciałam tylko zobaczyć Shareem.
Rozłożył ręce.
- Oto jestem.
Nie uczyniła żadnej pretensji, żeby nie spojrzeć. Te niebieskie oczy przesunęły się,
by go zbadać od blond włosów, w dół jego umięśnionej klatki piersiowej i płaskiego
brzucha, przez jego uda, łydki i gołe stopy.
Jej spojrzenie zmartwychwstało, gdy zatrzymała się na przepasce, która była
wybrzuszona i wylądowało na czarnym łańcuchu na jego bicepsie.
- Masz coś przeciwko byciu niewolnikiem?- spytała.
- Shareem nie są niewolnikami - odpowiedział.- Robi to co chcemy.
Zazwyczaj.
- Ale zostałeś stworzony w fabryce.
- Tia, dorastałem w kadzi. Ale oto tutaj jesteśmy.
Spojrzała jeszcze raz w górę i w dół w zafascynowaniu.
- Nie jesteś tym, czego się spodziewałam.
- A czego się spodziewałaś?
- Jesteś człowiekiem - powiedziała w zadumie.- Nie sądziłam, że będziesz tak ludzki.
Zachwyciło go to. Większość kobiet nie spojrzała dalej niż poza jego ogromnego
penisa i nie martwiły się o nic więcej.
Nie był uznany za człowieka. Być może za humanoida.
Coś w jego sercu rozgrzało się nieco. Powinien być dla niej miły. Powinien ją puścić.
Nie. Śledź ją w tych krzakach i wypłyń na falę...
Zatrzymał tą myśl.
- Nie powinnaś mnie śledzić. Może poziom pierwszy. Ale nie mnie.
Jej brwi uniosły się.
- Dlaczego nie?
- Bo jestem Reesem.
Jej wyraz twarzy podpowiedział mu, że nigdy o nim nie słyszała.
- Co to jest Rees?
Na jej szczęście, sprawiła, że się roześmiał. Reszta jego ciała wrzeszczała, że ma się
na nią rzucić, przelecieć i pozbyć się jej.
- To moje imię.
Jej policzki znowu poczerwieniały.
- Och.
Roześmiał się w głos.
- Nie przejmuj się tym, kochanie. Chodź i popływaj ze mną - zaproponował zniżając
swój głos do uwodzicielskiego.- Woda jest miła.
- Nie, nie mogę. Dziękuję za propozycję, ale nie jestem gotowa.
Oddychała szybko, wypychając swoje wyśmienite piersi w górę i w dół.
- Na co nie jesteś gotowa?
- Na pływanie. Czy cokolwiek innego. Moje badania nie są kompletne.
- Badania?
- O Shareem.
Spojrzał na nią.
- Prowadzisz badania o Shareem? Co tu jest do badania?
- Och, wiele, wiele rzeczy.
Znów chciał się zaśmiać.
Nie miałby nic przeciwko w pomocy przy kilku badaniach. Ściągnąłby swoją
przepaskę, położyłby ją na piasku i wsunął palce w jej ciepłe, czerwone włosy. Następnie
rozsunąłby jej nogi, wsunąłby język do środka jej pięknej cipki. Tak, każde badanie było
dla niego w porządku.
- Zastanawiałam się, czy byś nie - ach - wyjąkała.
Pochylił się bliżej. Miała słodki posmak podnieconej kobiety.
Czego ode mnie chcesz, kochanie? pomyślał. Żebym cię pieprzyl? Polizał cię? Wypełnił twoje usta?
Zwiąż jej ręce, rozsuń nogi. Weź..
.
Znowu zatrzymał myśli. Była w celibacie i nie miała o niczym pojęcia. Nie miała
pojęcia, co mógł zrobić, co Shareem mógł zrobić, co Rees mógł zrobić.
Kobieta wciągnęła oddech.
- Zastanawiałam się, czy mógłbyś dać mi próbkę swego DNA.
Rees patrzył na nią.
- Dobra, miałem wcześniej dziwaczne żądania, ale... co chcesz zrobić? Wyhodować
swojego własnego Shareem? To nielegalne, kochanie.
- Nie, nie. Chcę tylko spojrzeć. Zobaczyć co jest w tobie innego.
- Co mnie różni, to to, że nie mam rodziców. A może to, że mam wielu rodziców.
Albo to, że naukowcy nie mieli nic lepszego do roboty.
Zmarszczyła brwi, jakby nie wiedziała o czym mówił.
- Jak masz na imię?- spytał.
Zwilżyła wargi.
- Talan.
- Ładne imię jak dla badaczki. Dobrze, Talan, możesz mieć moje DNA. Masz coś
przeciwko, żeby ci je dał w pewne miłe sposoby?
- W porządku, wszystko co muszę zrobić to pobrać komórki z twego palca - sięgnęła
do swojej sukni, wyciągnęła coś co wyglądało jak ostry nóż i rurka przymocowana do
niego.
Rees instynktownie cofnął się. Kliniki, rurki i noże zawsze mu przeszkadzały.
- Gotowy?- zapytała.
Sam wyciągnął palec w górę. Słońce w holo-bloku błyszczało na jego opalonej
skórze i czarnym łańcuchu.
Tak jakby nie widziała niczego innego oprócz jego palca, Talan zgarnęła trochę
skóry z jego palca. Zamknęła tubkę nad nożem i umieściła go z powrotem w kieszeni.
Spojrzała zadowolona.
- To wszystko?- spytał.
- Tak, dziękuję. Dziękuję bardzo.
- Proszę bardzo.
Wiedział o tym, że nie powinien jej dotykać i nie dlatego, żeby to temat tabu.
Prowokowała go i powodowała, że Rees był niebezpieczny.
Ale
chciał
ją dotknąć. Wyciągnął rękę i odgarnął kosmyk włosów z jej czoła.
Patrzyła na niego zahipnotyzowana. Jego dotyk, jego głos, jego spojrzenie zostały
wykonane, by stopić kobietę.
- Rzuciłeś na mnie jakieś zaklęcie - szepnęła.- Czytałam o tym.
Uśmiechnął się.
- Wiem. Nie mogę na to nic poradzić.
- Muszę iść.
- Tylko tak mówisz.
Wycofał swój dotyk. Wciągnęła ostry oddech, jakby została uwolniona z pułapki.
Znowu się odwróciła w kierunku drzwi.
- Jesteś pewna, że nie chcesz zostać?- spytał.
Potrząsnęła głową.
- Jestem już bardzo spóźniona. Jeśli mam wytłumaczyć...
Jeśli jej przyjaciele byli elitą z wyższej klasy - kobiety które decydowały, że
staromodne zachowanie było złe, kobiety które wykonały ustawy ograniczające Shareem -
to musiała się pospieszyć, żeby wszystko było w porządku.
- Powiedz im, że prowadziłaś badania - zawołał.
- Dobry pomysł. Dowidzenia, panie Rees. I dziękuję.
Znowu się odwróciła biegnąc prosto ku ścianie. Uruchomione drzwi zmaterializowały
się przed nią i otworzyły. Przebiegła przez nie a projekcja zawirowała wokół szat na jej
nóg, przez co jego krew zaśpiewała. Potem drzwi zatrzasnęły się.
Stał przez chwilę, podczas gdy tropikalne powietrze pieściło go a palmy szeptały a
ocean ześlizgiwał się na plażę.
Potem zerwał swoją przepaskę i zbiegł z plaży w fale.
Krew waliła w każdej komórce jego spalonego ciała. Był jak lawa w wodzie. Był
zaskoczony, że holo-morze nie zaczęło wrzeć.
Było to wszystko co mógł zrobić by za nią nie pobiec, wciągnąć z powrotem i
zamknął drzwi. Położyłby ją, wcisnął by penisa w jej środek i waliłby w nią aż by doszedł. I
ona by doszła. Doszłaby jeszcze raz.
Ale nie zrobił tego.
Powiedziała
dziękuję.
Kurwa, kurwa, kurwa!
Jego penis, wzmocniony jak i reszta niego, stanął wyprostowany nawet w zimnej
wodzie.
Dziękował bogom, że zdecydował się na ocean. Gdyby wybrał ogród z fontanną,
byłby martwy ponieważ nie było sposobu, żeby mała fontanna go schłodziła.
Zanurzył się pod wodę, pozwalając by fale ślizgały po jego nagim ciele. Pomogło -
jakoś. Wyobraził sobie kobietę, Talan, jak wraca z powrotem, zrzuca swoje szaty, płynie do
niego, owija ręce wokół jego szyi.
Opuściłby głowę i całowałby jej usta.
Nie pomagało to.
Kiedy spostrzegł, że krew nadal waliła, feromony w pokoju spadły nieznacznie -
praktycznie ratując go od przedwczesnej śmierci. Jego bicie serca ostatecznie uspokoiło
się.
Jego penisowi zajęło więcej czasu by wrócić do normalnego stanu, acz
rozczarowanie pomogło.
Położył się na plecy, myśląc.
Zapamięta jej twarz. Znowu ją zobaczy.
Gdy skończy pomagać Rio, odszuka ją. Kobieta z wysokiej klasy o imieniu Talan nie
będzie trudna do znalezienia.
A gdy już to zrobi, przypomni jej utraconą szansę jaką mieli tu na tropikalnej plaży.
Pieprzenie będzie dobre
, pomyślał a jego penis ponownie zapulsował.
Będzie bardzo dobre.
Wiedział to w kościach.
Rozdział II
Dwa tygodnie później
- Podążanie Drogą Gwiazdy oznacza rozdzielenie ciała i umysłu - wykładowca
kontynuowała swoim melodyjnym tonem.- Umysł może funkcjonować tylko na najwyższym
poziomie, jeśli pozostawimy ciało za sobą. Ciało jest brzydkie, ciężkie i trzyma nas
przypiętych do pomniejszych rzeczy.
Talan, klęcząc wśród innych uczniów Drogi, przypomniała sobie, że ciało Shareem z
pewnością nie było brzydkie.
Pamiętała jego wyrzeźbione plecy, jego napięty tyłek, jego oczy ciemnego błękitu.
Nie, na pewno nie był brzydki.
Ale z drugiej strony, Shareem zostali zaprogramowani tak, aby być doskonałymi.
Miękkie powietrze uniosło w sztucznie chłodzonym pomieszczeniu w zapachu
drzewa sandałowego. Wykładowca, starsza kobieta z głosem jak drewno, dalej brzęczała.
Talan zawsze kochała swój czas nauki i medytacji w szkole Drogi, ale po tym jak
spotkała Shareem, miała kłopoty z koncentracją.
Te panie nie mają pojęcia
, pomyślała, spoglądając na ich zamknięte oczy, schylone głowy
i zmarszczone brwi. Nie przeczytały dziennika Lady Urusli. Nigdy nie widziały mężczyznę
Shareem.
Wspaniale wysoki, z szerokimi ramionami, silny, seksualny.
Zawierał wszystko, co było zakazane w Drodze Gwiazdy. Wszystko, co było unikalne
we współczesnej filozofii.
Bor Narga była wysoce zaawansowaną cywilizacją. W czasie, gdy ludzie mogli
manipulować genetyką i produkować dzieci poza ciałem kobiety, związki były niepotrzebne.
Seks był uznany za zwierzęcy. Myślący ludzie nie potrzebowali go.
Seks, w rzeczywistości zabierał o wiele lepsze aspekty życia. Musieli oczyścić swój
umysł aby móc medytować, studiować i pisać. Seksualny apetyt ciągnął kobietę w dół.
Oczywiście kobieta nadal mogła wyjść za mąż i mieć dzieci. Poszukałaby mężczyzny,
który chciałby małżeństwa umysłów a następne przekazali by swoje DNA do Ministerstwa
Rodzin i stworzyliby miłe dziecko.
Kobieta nie potrzebowała cielesności.
Lub Shareem.
Talan była całkowicie zadowolona z podążania swoją drogą. Lubiła Drogę i
przyjaciół jakich tam miała.
Do momentu aż znalazła pamiętnik.
Lady Ursula d’Mato z Drogi Gwiazdy spędziła jeden grzeszny tydzień dwadzieścia lat
temu z Shareem o imieniu Brandt. Nauczył ją wielu, wielu rzeczy i opisała je wszystkie w
swoim pamiętniku. Opisy były ziemiste i jak najbardziej szczegółowe.
Lady Urusla rozpoczęła swój tydzień z lekkim zaciekawieniem i nigdy nie chciała,
żeby się skończył.
Pamiętnik został przerwany, gdy wyjechała po swoim ostatnim spotkaniu z
Brandtem. Po tym nie było kolejnych wpisów i zapisanych przez Lady Uruslę.
Talan spytała swoją przybraną matkę, Lady Petronellę, czy wiedziała co stało się z
tą kobietą, ale Lady Pet nie wiedziała. Nie znała za dobrze Lady Ursuli i zasugerowała, że
ta kobieta przeniosła się poza planetę.
Pamiętnik powodował u Talan dziwne sny. Śniła o tym jak Shareem robił te rzeczy,
które opisała Lady Ursula.
Odsunął pokrycie łóżka, ściągnął z Talan jej koszulę nocną. Polizał spód jej ramienia
a potem wnętrze ud. Dotykał ją palcami zmysłowo i powoli.
Talan budziła się ze swoimi własnymi palcami, które naciskały na jej otwarcie i
wszędzie był jej krem.
Chciała zobaczyć prawdziwego Shareem, wystarczyło tylko jedno spojrzenie.
I gdy zauważyła Shareem - Reesa - poczuła się zmuszona by za nim iść.
Talan sądziła, że Shareem będą inni. Bardziej jak kosmici. Na pewno bardziej
dziwaczni niż normalni ludzcy mężczyźni.
Ale był taki
prawdziwy
. Pachniał prawdziwie, wyglądał prawdziwie i czuł prawdziwie.
Jej reakcja, gdy na nią spojrzał, całkowicie ją zdenerwowała.
Zasugerował tak mimochodem, że podążała za nim bo chciała przeżyć swoje
pierwsze pieprzenie. Jej sutki stwardniały i jej sok zaczął płynąć.
Shareem mógł oszukać kobietę swoim dotykiem i głosem, ale ten jeden nie musiał
jakoś szczególnie się starać.
Kiedy poprosił ją żeby z nim popływała, musiała powstrzymać swoje ramiona od
zrzucenia swych ubrań i swoje stopy od wbiegnięcia w ocean.
Wyobraziła sobie jak chłodna woda pieści jej nagą skórę, wyobraziła jak Shareem
się do niej uśmiecha, wyobraziła jak dociera do niej. To uczucie było zwane rozbudzoną
żądzą i zwróciło jej uwagę.
Jej reakcja sprawiła, iż zrozumiała, że łatwo zrezygnowała z cielesności, ponieważ
nigdy wcześniej jej nie doświadczyła. Łatwo było zrezygnować ze słodyczy, jeśni nigdy
wcześniej się ich nie posmakowało.
Talan była podglądała zakazany tydzień Lady Ursuli. Chciała zobaczyć więcej.
A teraz chciała doświadczyć tego, co miała Lady Ursula.
Kątami oczu spojrzała na panie wokół niej. Nie miały pojęcia o czym myślała, nie
wiedziały, że jej krem płynął na samo wspomnienie o Shareem i jego uśmiechu.
Dotyk Shareem zmiękczył jej umysł, otworzył go.
Na tej sali wykładowej, podczas gdy jej ukochana nauczycielka zaczęła śpiewać o
rezygnacji z przyjemności ciała, Talan podjęła decyzję.
- Lady Pet - powiedziała Talan nocy tego samego dnia, gdy już była w domu.
Lady Petronella d'Naris ustawiła swój srebrny widelec na porcelanowym talerzu,
który sprowadziła z Ziemi. Lady Petronella zawsze naciskała na to, co najlepsze.
- Tak, kochanie?
- Poznałam Shareem.
Krystaliczna lampka wina lady Pet zastygła w połowie drogi do jej ust.
-
Poznałaś
?
- Tak. Dwa tygodnie temu.
Lady Pet uniosła brwi i odstawiła kieliszek.
- Talan, ty niegrzeczna dziewczynko, nigdy mi nie powiedziałaś. Lubisz go?-
machnęła ręką.- Co ja mówię, oczywiście, że lubisz. Nikt nie jest niezadowolony z
Shareem.
Twarz Talan rozgrzała się.
- Nie miałam na myśli tego, że uprawiałam z nim seks - powiedziała szybko.-
Spotkałam go. Rozmawiałam z nim.
- Rozmawiałaś? Talan, nie
rozmawia
się z Shareem. Nie po to są stworzeni.
- Zrobiłam to.
Lady Pet westchnęła.
- Jesteś najdziwniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek wychowałam.
- Jestem jedyną dziewczyną, którą wychowałaś - zauważyła Talan.
- Wiem o tym. Kompletnie zawiodłam. Inaczej nie zakochałabyś się w tej dziwnej
bredni filozoficznej i nie uważałabyś, że powinnaś
rozmawiać
z Shareem - zadrżała.- Panie
nie myślały w ten sposób w moich czasach.
Lubiłyśmy
mężczyzn. Dokąd zmierza ten świat?-
zamilkła na moment a potem jej oczy rozszerzyły się.- Och, kochanie, nie próbowałaś
chyba wygłosić swojej nieapetycznej filozofii Shareem, prawda? Mam nadzieję, że tego nie
zrobiłaś,
moja
przybrana córko.
- Nie - Talan niespokojnie odwróciła lampkę wina. Nie zwierzyła się nikomu ze
spotkania, nie tylko Lady Pet, która zawstydzająco ostudziła apetyt i nie miała nic
przeciwko o rozmawianiu o seksie.
- Nie miałam pojęcia,
co mam mu powiedzieć. Po prostu się rozgadałam.
- Cóż, nie ważne co powiedziałaś. Co on powiedział?
Talan zmarszczyła brwi.
- Naprawdę nie pamiętam. To co powiedział wydaje się teraz tak nieistotne, ale
wtedy przykuło moją uwagę. Ma to jakiś sens?
- Oczywiście. Mogą cię oczarować samym przywitaniem. Właśnie w taki sposób
zostali zaprogramowani - oblizała wargi.- Jak pysznie.
- Badam ich - powiedziała Talan.
- Badasz? Talan,
jesteś
dziwna.
Talan załadowała DNA Shareem do swojego komputera. Monitor pokazał jej piękne
helisy, kolorystycznie rozszerzone przez program.
DNA Reesa nie różniło się od ludzkiego. Porównała je ze swoim własny i pobranym
od męskich służących Lady Pet. Wszystkie wyglądały niezwykle identycznie.
- Są tak samo ludźmi jak my - powiedziała powoli.
- Cóż, wiem o tym - Lady Pet ponowie wzięła lampkę z winem.- Mają
zmanipulowane DNA, nie zupełnie inne. Ludzie, którzy mówią, że Shareem nie są ludźmi,
mówią tak, ponieważ obawiają się ich. I seksu.
- Chcę jakiegoś spotkać.
- Powiedziałaś, że to zrobiłaś.
- Nie w taki sposób - Talan zaczerwieniła się. Nie była w stanie dokończyć.
Lady Pet uśmiechnęła się nagle.
- Jestem z ciebie dumna, Talan.
Talan zamrugała.
- Dlaczego?
- Za nie bycie ograniczoną. Przypuszczam, że chciałabyś tego Shareem którego
spotkałaś?
- Ma na imię Rees - powiedziała, a jej gardło stało się suche.
Lady Pet wzięła widelec.
- Chcesz, żebym go znalazła dla ciebie?
- Tak - Talan powiedziała ochryple.
- Cudownie. Zrobię wszystko, żeby powstrzymać cię z dala od bełkoczących kobiet,
które nie potrzebują seksu - znowu zaczęła jeść.
Talan nie nabrała się na to. Wypiła swoje wino, czując jak czerwieni się i ekscytuje
w tym samym czasie.
Jeśli ktokolwiek mógłby znaleźć jednego Shareem w mieście, w którym roiło się od
milionów, to była to Lady Pet. Przyprowadzi Reesa do domu dla Talan i będzie się tym
napawać.
Talan wierzyła w swoją Drogę i chciała nią podążać. Ale chciała wiedzieć, tylko na
krótko, podobnie jak Lady Ursula, jakby to było z tego zrezygnować.
Mała dawka cielesności a następnie nic, na zawsze.
Zadrżała. Nie wiedziała dlaczego. Ale w oczach Reesa coś było.
Niebezpieczeństwo.
Bzdura
, pomyślała. Będzie tutaj, w jej domu. Z Lady Pet i jej służącymi w pobliżu.
Jak niebezpieczny mógł być?
Ale coś nadal napawało ją niepokojem.
Sposób w jaki się uśmiechnął. Sposób w jaki wymówił jej imię. Sposób w jaki
zaprosił ją do pływania.
Miała wrażenie, że będzie tego żałować albo wspominać przez resztę swego życia.
Prawdopodobnie obydwa.
***
- Więc co masz dla mnie?- spytał Rio.
Rio, Shareem poziomu trzeciego, miał sześć stóp i siedem wzrostu oraz czarne
włosy, a także niebieskie oczy Shareem. Lubił nosić czarną skórę.
- Pracuję nad tym - powiedział Rees.
Byli na bazarze. Gryzący zapach przypraw i kadzideł nadpłynął ku nim. Jedno
stoisko zawierało zbieraninę komputerów i części robota, które sprzedawał mężczyznę,
który wciskał kit, że zadziała, jeśli trochę się go podreperuje.
Stoiska otwierały się dla karawany każdego dostawcy. Były składane, więc kiedy
nadeszła nieunikniona burza piaskowa, sprzedawcy mogli szybko wszystko przesunąć z
powrotem do karawany, założyć swoje maski tlenowe i wejść do środka, by przeczekać.
Każdy nosił maskę tlenową w pełni naładowaną. Złapanie oddechu w czasie burzy
piaskowej bez maski oznaczało pewną śmierć.
- Chcę zwalić sobie konia - Rio mruknął pod nosem.
Rees spojrzał na niego, ale nikt nie usłyszał.
Problem Rio był prosty. Shareem byli zakazani w Bor Narga a Rio chciał się stąd
wydostać.
Większość Shareem przychodziło do Reesa ze swoimi problemami. Nie był ich
liderem w jakikolwiek sposób, ale znał ludzi. Znał ludzi, którzy znali ludzi. I mógł zmusić
ludzi, żeby zrobili dla niego rzeczy.
- Wiem - powiedział Rees.- Al to nie jest takie proste.
- Wiem, że nie jest proste - warknął Rio.- Nigdy nie powiedziałem, że jest proste.
- Więc zamknij się i daj mi nad tym popracować.
Rio spojrzał na niego, acz dzięki bogom, zamknął usta. Ostatnią rzeczą jakiej Rees
potrzebował, to żeby ich aresztowano nawet za mówienie o opuszczeniu planety.
Kobiety spojrzały na nich z ukosa, gdy przechodziły. Rio uśmiechnął się do nich.
Motto Rio brzmiało następująco:
trzymaj bat, będziesz z niego korzystać. Zawsze, wszędzie.
Wystarczy mnie o to poprosić.
Te panie wyglądały, jakby chciały go o to zapytać.
- Chodź ze mną - Rio zaproponował Reesowi. Wciąż mówił o wydostaniu się z Bor
Narga.
Rees wyobraził sobie cyfrowe obrazy zielonych światów, długich, piaszczystych plaż
i gór sięgających do nieba.
Bor Narga była sucha i pusta. Miała chropowate góry i morza wypełnione piaskiem.
Nic więcej.
- Nie - powiedział.- Podoba mi się tutaj.
Rio spojrzał na niego.
- Wiesz, że jesteś szalony?
Nie zrozumiałby.
Poznałem dziewczynę.
I to jeszcze jaką dziewczyną. Rees nadal o niej marzył. Długie, rude włosy na
poduszce, niebieskie oczy ciężkie z pożądania. Miękkie usta na jego ciele. Jej śliczny głos
wypowiadający jego imię. Mówiący podziękowania.
Jego wszystkie marzenia wymieszały się. Fantazje o przyjemności. poziomu
pierwszego, poziomu drugiego i poziomu trzeciego wirowały w nim jedno po drugim.
Chciał zedrzeć z niej ubrania i pieprzyć się z nią tak długo, aż zaczęłaby krzyczeć.
Chciał powoli rozsmarować olejek na jej całym ciele, słuchać jak jej cichy głos mówi jak
bardzo to lubi.
Chciał przywiązać ją do łóżka i zasadzać klapsy w jej słodki tyłeczek, aż będzie
czerwony.
Budził się twardy i gorący i spędził resztę nocy w swoim staromodnym prysznicu
ustawiając temperaturę wody na mrożącą.
Nie wysypiał się.
- Więc kiedy skończysz nad tym pracować?- spytał zniecierpliwiony Rio.
Rees wrócił do teraźniejszości.
- Pogadam dzisiaj popołudniu z pilotem. Powiem ci wieczorem.
- Spotkamy się u Judith?
Judith prowadziła bar w Pas City, sercu starego miasta.
- Tak. Pasuje mi.
- Mam nadzieję, że będziesz miał dla mnie dobre wieści, chłopczyku - Rio warknął.-
Albo inaczej będę musiał znaleźć piękną kobietę, która się tego podejmie.
- I będziesz nienawidzić
tego każdą minutę.
Rio roześmiał się. Wszystkie kobiety, które były w zasięgu słuchu tego śmiechu
Shareem, odwróciły się i posłały mu tęskne spojrzenie.
- Uważaj - powiedział Rees.- Bo zostaniesz oskarżony o rozpoczęcie zamieszek.
Śmiech Rio zamarł.
- Właśnie dlatego chcę się stąd wydostać - powiedział niskim głosem.- Chcę znaleźć
miejsce, gdzie siedemnaście kobiet będzie mogło pójść za mną do domu bez oskarżania
mnie o zakłócanie spokoju. Przynajmniej
aż dotrę do domu. Wtedy będę bardzo go
zakłócał.
- Twoje ego jest wielkości planety - wytknął Rees.
- Takie jak mój penis - Rio powiedział z zadowoleniem.
- Widziałem twojego penisa. Nie przechwalaj się.
- Hej, chłopczyku. Za każdym razem gdy widziałeś mojego fiuta, to kobieta
krzyczała o niego.
- Albo krzyczała, żebyś przestał.
Rio ponownie się roześmiał. Nigdy nie był długo przygnębiony.
- Nigdy nie chcą, żebym przestał. Do zobaczenia wieczorem - spojrzał na twarz
Reesa.- I prześpij się. Wyglądasz okropnie.
Rio odszedł gwiżdżąc. Według teorii Shareem nie mógł popaść w depresję. Nie
mogli być głęboko zranieni czy się smucić, czy kochać. Według teorii.
Rees wiedział, że pomimo ciepłych i zimnych nastrojów Rio, naprawdę chciał się
wydostać z Bor Narga. Chciał podążyć do jakiegoś miejsca, gdzie mógł być człowiekiem.
Gdzieś, gdzie nikt nie słyszał o Shareem.
Rio był najlepszym przyjacielem Reesa i zrobiłby wszystko, żeby mu pomóc.
Rees skierował się ku uliczce, która prowadziła w stronę przystani, gdzie kobieta
pilot bez skrupułów mogła zostać przekupiona, by przemycić Shareem. Ale nadal byłaby
przekupna i nie sprzedałaby Rio patrolowi, który by przejechał obok?
Musiał się tego dowiedzieć.
Rees obejrzał się i zobaczył lektykę - środek transportu klasy wyższej, która płynęła
w powietrzu - otoczona przez czterech tęgich mężczyzny, którzy za nim podążali.
Niezwykłe. Większość kobiet z wyższej klasy, które chciały po zabawiać się z
Shareem wysyłały po nich albo same się do nich zakradały. Nie ogłaszały się wjeżdżając
lektykami w boczne uliczki.
Ale kobieta z wyższej klasy poszła za nim do dość obskurnego holo-bloku kilka
tygodni temu.
Jego serce zabiło szybciej.
Talan.
Zatrzymał się i grzecznie pozwolił by lektyka do niego dotarła
Jeden z ochroniarzy, mężczyzna który nie wyglądał na zbyt inteligentnego,
powiedział:
- To ty jesteś Rees?
Generalnie Rees zapytałby kto chciał wiedzieć. Ale całe jego ciało wiedziało, że
Talan czekała w lektyce.
W każdej minucie wysunie głowę między kurtyną, która blokowała słońce i zapyta
go swoim słodkim głosem czy wejdzie i będzie ją pieprzyć bez przerwy przez trzy dni.
- Tak, jestem Rees - odpowiedział.
Ochroniarz wskazał na lektykę.
- Wsiadaj.
Rees nie był głupi. Nie zazwyczaj. Ale jego umysł był wypełniony obrazami Talan -
nigdy nie kończącymi się, poruszającymi penisa obrazami. Była tam. Mógł ją poczuć.
Podniósł kurtynę. Lektyka była pusta.
Cofnął się. Otworzył swe usta, by powiedzieć „Odpieprzcie się”, ale nigdy do tego
nie dotarł.
Został ogłuszony prętem, którą ochroniarz wyciągnął za swojej tuniki i uderzył go.
Na jego głowę został założony czarny kaptur a zimny metal zablokował razem jego
nadgarstki.
Ochroniarz wepchnął Reesa do lektyki. Powiedział tylko „Ooo...” zanim całkowicie
stracił przytomność.
***
- Co ja
zrobiłam
?
Talan patrzyła w przerażeniu na związanego i zakapturzonego Reesa, który leżał
rozciągnięty na chłodnych kafelkach przedpokoju Lady Pet.
Za nią furkotała fontanna i błyszczało ciepło i pył świata zewnętrznego. Na
schodach pand tym wszystkim, Lady Pet patrzyła z zainteresowaniem.
- Nie chciał przyjść - powiedział w defensywie ochroniarz.
Talan odwróciła się i spojrzała na Lady Pet.
- Patrzenie na mnie nie podziała - powiedziała jej przybrana matka.- Zajęło mi wieki,
żebym go znalazła i powiedziałam im, żeby w żadnym wypadku nie pozwolili mu uciec.
Przypuszczam, że zrozumieli mnie zbyt dosłownie.
Talan wydała przeraźliwy dźwięk i zbiegła po schodach w dół do leżącej postaci.
Nadal był nieprzytomny.
Talan delikatnie poluzowała czarny kaptur z jedwabiu i ściągnęła go z jego głowy.
Pył przykrywał twarz Reesa. Jego włosy w kolorze ciemnego blondu były ściągnięte
z tyłu głowy tak jak wcześniej. Jego oczy były zamknięte a jego rzęsy ciemnego blondu
opadały na policzki.
Jego usta były bladą linią powyżej kwadratowej szczęki. Miała nieodpartą chęć
pocałować go.
- Rees - szepnęła. Dotknęła jego policzka.
Jego oczy przesunęły się pod powiekami. Wydał z siebie słaby jęk, potem otworzył
oczy.
- Rees, to ja. Pamiętasz mnie? Z holo-bloku?
Rees spojrzał na nią a jego wzrok skupił się.
- Talan.
Jego głos był tak samo gładki i uwodzicielski jak pamiętała. Te dwie sylaby jej
imienia nigdy nie brzmiały tak kusząco.
Rees miał niebieskie oczy.
Niebieskie oczy Shareem
, jak Lady Ursula nazwała je w swoim
pamiętniku.
Źrenice były większe niż u zwykłych ludzi i nakrapiane czernią. Kiedy Shareem był
podniecony, jego źrenice rozszerzały się. Mogli wypełnić prawie całe swoje oczy
hipnotyzującą niebieskością.
Oczy Reesa były takie same jak w holo-bloku. Mówiły,
j
esteś piękna
.
Jego ręce nadal były związane.
- Mogłoby to być zabawne, gdyby nie było tutaj tych wszystkich ludzi - mruknął do
niej.
- Przepraszam - powiedziała Talan.- Nie mieli prawa, żeby ci to zrobić.
Patrzył na nią jakby była szalona.
- Nie przepraszaj Shareem, Talan. Chciałaś jednego, to przyszedł. Właśnie to muszą
robić - powiedziała Lady Pet.
- Mogłabyś być przynajmniej uprzejma.
Rees wyglądał jakby starał się nie roześmiać.
- Rees, chciałbyś być gościem w moim domu?- Talan zapytała go.
- Nie ma innego wyboru, Talan - powiedziała Lady Pet.
Rees rozejrzał się po sklepieniu i obrazach wokół świetlików, na marmurowe
wchody na których stała Lady Pet.
- Mam wybór - powiedział. Z powrotem spojrzał na Talan.- Zostanę.
Rozdział III
W roku 3509 firma o nazwie DNAmo wynalazła mężczyzn Shareem.
Byli wyżsi niż w przypadku konwencjonalnych mężczyzn. Byli silniejsi, mieli
niebieskie oczy, długie penisy, twarde tyłki. Wiedzieli jak doprowadzić kobietę do ekstazy i
jak dokładnie ją w niej utrzymać.
Byli poszukiwani przez bogate kobiety, które chciały dzikości w sypialni.
Shareem byli największym sukcesem DNAmo. Byli także jego upadkiem.
Shareem zostali przeszkoleni w każdej seksualnej sztuce znane mężczyźnie i
kobiecie. Byli oferowani w jednym z trzech poziomów - czysta przyjemności zmysłowa, gry
i wyuzdane zabawy albo ostateczne barbarzyństwo... skompletowane z batem.
Shareem mógł wejść i zahipnotyzować kobietę swym głosem i dotykiem. Mógł
wypełnić powietrze endorfinami i feromonami, dzięki czemu kobiecie topniały nogi.
Kobiety uwielbiały ich. Kobiety ich pragnęły. I w końcu, obawiały się ich.
Kiedyś mężczyźni rządzili światem Bor Narga. Legenda mówiła,, że gdy planeta
została po raz pierwszy skolonizowana dwa tysiące lat wcześniej, koloniści zostali odcięci
od swojej macierzystej planety na jakieś sto lat przez burzę słoneczną i ostatecznie zostali
porzuceni.
Mężczyźni, którzy zakwalifikowali się aby być kolonistami ze względu na ich siłę,
odporność i umiejętności przetrwania, wznieśli dominację. Kobiety, które były równe na
macierzystej planecie, ostatecznie uległy uległości.
Na Bor Narga siła oznaczała przetrwanie. Jeśli kobieta nie była wystarczająco silna,
by przetrwać na własną rękę, służyła mężczyźnie który był.
Ostatecznie, gdy mijały wieki i gdy podstawowe przeżycie było zapewnione,
wznowiła się kultura. Kobiety były pięknymi ozdobami i służyły mężczyznom na kolanach.
W roku 2834, woja która zakończyła wszystkie wojny, wybiła większość męskiej
populacji. W tym czasie Bor Narga stała się planetą z którą należało się liczyć - miała ma
majątek, broń, naukę, sztukę.
Bor Narga wygrała wojnę, ale w brutalnym kosztem życia. Kobiety zostały zmuszone
do wyjścia ze swych szat i podjęcia prac, które pozostawili po sobie mężczyźni.
I wtedy odkryły, że są w tym dobre.
Teraz mężczyźni pisali poezję i zajmowali się sztuką, praktyk stosowanych na
świecie, w którym zdominowała klasa przyjemności. Kobiety prowadziły rząd, handel i
uniwersytety.
I oddawały się Shareem.
Poziom pierwszy został stworzony, żeby kobiety czuły się dobrze. Dwójki rozbawiały
je i sprawiały, że się rumieniły, gdy przypominały sobie gry. Trójki dotykały podstawowe
instynkty o których nie chciały rozmawiać.
Następnie DNAmo, zaczerwienione powodzeniem, stworzyło Reesa.
Nie nazwali go Rees. Nazwali go R294E8S. Tylko Rees nazywał siebie Reesem.
Wieść o nowym Shareem wyciekła i nagle każda firma DNA próbowała dostać w
swoje ręce tajemnicę R294E8S.
DNAmo robiło eksperymenty na R294E8S. Chcieli dokładnie się dowiedzieć co mógł
zrobić.
Naukowcy, głównie kobiety, dowiedziały się na własnej skórze co mógł i co chciał
zrobić - z nimi. Nad badaczką, która zgłosiła się by wejść do pokoju i przebywać z Reesem
sam na sam, zarówno się litowano jak i jej zazdroszczono. Nauczył ich, jak mają się go
bać.
Naukowcy martwili się o to co stworzyli. Zniszczyli swoje notatki. Rozmawiali o
zlikwidowaniu go.
Następnie Rees zniknął.
DNAmo, po długich, napiętych, tajnych poszukiwaniach zorientowało się, że nie
żyje. Lub jest poza planetą. Nie był to już ich problem.
Wkrótce potem jak rząd Bor Narga zakazał hodowli Shareem, DNAmo zostało
zmuszone do zaprzestania działalności.
Shareem, stworzeni z puli materiału genetycznego, wykonani dla seksu, stali się
tematem tabu. DNAmo zwrócił się przeciwko nim.
Kilkoro z nich podobno przeszło do podziemia, by żyć jak królowie z kobietami,
które ich czciły. Podobno niewielu opuściło planetę, chociaż zostało to zabronione.
Rees przez cały czas żył na własną rękę.
Wszyscy zapomnieli o R294E8S.
Z wyjątkiem Reesa.
***
Kilka godzin po przybyciu do domu Talan, Rees był odziany tylko w swą przepaskę i
zmierzył się z Lady Petronellą w jej salonie. Zwróciła się do niego, by z nim porozmawiać.
Rees mógł wrócić do domu. Jak powiedział Talan, Shareem nie byli niewolnikami.
Z pewnością by odszedł, gdyby ktoś inny a nie Talan, ściągnął mu kaptur. Ale jej
niebieskie oczy wyrażały niespokojnie i wyglądała jak cholerna nimfomanką.
Gdyby był ktoś inny, odszedłby. Został dla Talan.
Gdy ochroniarze uwolnili ręce Reesa, schludny, brodaty mężczyzna zwany Matri,
zabrał go do wystawnej łazienki.
Pomieszczenie zostało zbudowane tak, że przypominało mały, pieniący się
wodospad w lesie. Woda przelewała się przez skały i wpadła do głębokiego basenu. Zieleń
i holo-ściany dały mu poczucie kąpieli w chłodnym raju, chociaż świergoczące ptaki
działały mu na nerwy.
Podczas gdy się przygotowywał, Rees fantazjował o Talan, która leżała w płynącej
wodzie. Rozsunąłby jej nogi, pokazałby jej jak ta woda mogłaby być przyjemna. Odsunął
tą myśl aby wykorzystać ją w przyszłości.
Wykonał połączenie z Rio za pomocą terminalu w łazience. Rio warknął na niego,
ale obiecał się nie wychylać, dopóki Rees ponownie się z nim nie skontaktuje. Pilotka
frachtowca i tak była niepewna.
Teraz Rees zmierzył się z Lady Pet, zastanawiając się co chciała mu powiedzieć. Był
umyty, naoliwiony, zaszczepiony. Gotowy.
- Talan jest moją przybraną córką - zaczęła Lady Pet.- Ale kocham ją jak swoją
własną córkę. Znalazłam ją porzuconą, gdy miała zaledwie sześć miesięcy.
Rees rozłożył ręce, czekał, aby usłyszeć historię życia Talan.
- Zabrałam ją do środka - Lady Pet kontynuowała.- Ta biedna kruszynka była
głodna. Przeskanowałam jej DNA i odkryłam, że była wysoko urodzona i kim byli jej
rodzice. Zostali zabici przez wirus detox, nie wiem czy pamiętasz, ale przejawił się na
statku kosmicznym i otarł się o wszystkich na pokładzie. Wojskowi postanowili wysadzić
statek, więc nawet gdyby ktoś przeżył... W każdym razie, przypuszczam, że ten, kto został
wyznaczony do opieki nad dzieckiem już tego nie chciał i zostawił ją w schronisku dla
dzieci. Zobaczyłam ją tak, gdy wykonywałam tam pracę charytatywną, biedulka. Nigdy
sama nie miałam swoich dzieci i Talan stała się mi droga. Wiesz, jest w celibacie.
Rees skinął głową.
- Nosi strój.
- Tak - Lady Pet wykazała cierpliwość.- Jest z tego bardzo dumna. Bogowie tylko
wiedzą dlaczego. Posłałam ją do najlepszych szkół, ale nauczyła się tylko jak być chłodną.
To dzisiejszy sposób w naszym
oświeconym
społeczeństwie.
Taa, te dzieciaki,
pomyślał Rees.
Już się nie kręcą i nie przeszkadzają jak za starych czasów.
- Talan wybrała celibat - powiedziała Lady Pet.- Ale wyjaśniła mi, że chce zobaczyć,
za czym mogłaby zatęsknić.
Rees uśmiechnął się.
- Jak eksperyment badawczy.
Rees już dostrzegł w jaki sposób umysł Talan pracował. I był przyzwyczajony do
bycia eksperymentem badawczym.
- Dokładnie. Ale nie chcę, żebyś był wzorem dla niej. Chcę, żebyś odwrócił sytuację
wobec niej i pokazał jej dokładnie z czego rezygnuje. Chcę, żeby w pełni zrozumiała do
czego jej ciało jest stworzone. Zasługuje by wiedzieć.
Rees skinął głową.
- Chcesz, żebym ją pieprzył tak dobrze, że nigdy nie będzie chciała z tego
zrezygnować.
- Chcę, żebyś zapoznał ją z tym, jak czuć się dobrze. Ta filozofia, której oddaje
cześć stara się ją zawstydzić za to, że ma piersi.
Rees przetarł palcami swój naoliwiony biceps, zahaczając palcami cienki, czarny
łańcuch.
- Sądzę, że będę w stanie to naprawić.
Uśmiech Lady Pet poszerzył się.
- Wierzę, że będziesz mógł. Idź z Matrim. Pokaże ci komorę, którą chcę, aby użył.
Poślę tam Talan.
Drzwi za nim otwarły się, unosząc powietrze nad jego nagim ciałem,
Odwrócił się i poszedł za majordomusem do pokoju.
Kiedy szli przez chłodny korytarz, Rees zastanawiał się co Metri myślał o Lady
Petronelli, która uprowadziła go dla przyjemności Talan. Ten mężczyzna przywdział
zrezygnowaną minę, jakby myśląc, że
kobiety będą kobietami.
Pokój do którego zaprowadził go Metri nie był łazienką, był kolejnym holo-pokojem.
Ten był pusty, gdy weszli. Metri pokazał mu panel, z którego Rees mógł wybrać jedną z
pięciu opcji.
Mógł wybrać lasy z delikatnym wodospadem, róg kameralnej restauracji, kwiecisty
ogród z czynną fontanną, taras z widokiem na górskie jezioro i chatki, na które delikatnie
opadał śnieg.
Ponieważ Bor Narga była pustynną planetą, większość ludzi nalegała na sceny, które
były chłodne, choć pokryte śniegiem drzewa były zbyt zimne dla Reesa. Nie chciał, żeby
Talan się przeziębiła.
Kiedy Metri odszedł, Rees wybrał las. Powietrze było chłodne i lekko wilgotne od
zraszającego wodospadu.
Na „drzewie” znalazł hak, z które zwisała para kajdanek. Uśmiechnął się. Lady
Petronella była dokładna.
Mógłby skuć Talan, delikatnie zdejmować z niej ubrania, uruchomić swój język na
jej ciele, w tym piersi za które miała się wstydzić według filozofów.
Zastanawiał się jak smakowała. Jego penis już był twardy. Drzwi ponownie
otworzyły się w szepcie. Odwrócił się z szybciej bijącym sercem.
Talan usunęła swoje trzywarstwowe zewnętrzne szaty i stanęła w sukni bez
rękawów, która związana była w talii. Została wykonana z materiału blokującego słońce,
dość grubego, ale nadal były pod nim zarysowane jej krągłości. Jej rude włosy spadały w
dół pleców falami.
Jej ramiona były nieco pulchne i pewnie nie rozumiała, dlaczego uważała, że były
piękne.
- Zamknij drzwi - powiedział.
Zamknęła je.
- Zrozumiesz, dlaczego poprosiłam Lady Petronellę, żeby cię znalazła.
- Powiedziała mi.
Chodź trochę bliżej, kochanie.
Zrobiła krok do przodu.
- Wybrałam cię, bo cię poznałam i wydajesz się być miły. Może dlatego. A może
dlatego, że była to twoja sztuczka z feromonami.
Bliżej niż to, maleńka.
- To tylko działa w pewnej odległości. Słabnie, gdy wychodzisz. To nie zaklęcie
miłości.
Wzięła kolejny krok.
- Jesteś Shareem na poziomie pierwszym?
- Nie.
- Poziom drugi to gry, prawda?
- Tak.
- Nie znam się zbytnio na grach - powiedziała.
- Nie martw się, nauczę się.
Prawie jesteś, kochanie.
Wzięła trzeci krok a następnie zrobiła się śmielsza i zrobiła czwarty.
- Chcę, żebyś zrozumiał...
Rees uśmiechnął się.
- Dziękuję.
Mógł poruszać się szybko. Chwycił ją za nadgarstki i przypiął je nad jej głową,
zanim mogła wypuścić z siebie ciężkie, pytające westchnienie.
Zamknął kajdanki wokół jej nadgarstków i była tam, z rękoma wysoko uniesionymi,
wypiętymi piersiami, ustami wilgotnymi i rozchylonymi.
Pochylił się i polizał te usta od początku do końca. Smakowały wspaniale.
Oto, gdzie zaczyna się zabawa.
Serce Talan biło szybko i mocno. Jej usta płonęły w miejscach w których jego język
je głaskał.
Jej ramiona były rozciągnięte nad głową niezbyt wysoko, ale nie mogła się uwolnić.
- Dlaczego to zrobiłeś?- spytała.
Pochylił się blisko.
- Żebyś nie uciekła.
Ładnie pachniał po swej kąpieli. Jego blond włosy były ciemne i nadal lśniące od
wody.
- Nie ucieknę - powiedziała.
- Nie wierzę ci.
Uciekłaby, gdyby uwolnił ją w tej minucie? Nie sądziła. Stała zakorzeniona na
miejscu, pewnie nadal by stała z uniesionymi rękami gdyby odpiął kajdany.
Jej uda już były kremowo mokre. Jeśliby uciekła, na nic by się to zdało. Musiałaby
dotykać sama siebie dla uwolnienia, jak czytała w dzienniku Lady Ursuli.
Wyobraziła sobie jak jej palce osiadają w jej mokrych fałdkach. Wydała z siebie
westchnienie.
Jego ciało przycisnęło jej do holo-drzewa. Jego skóra była gorąca i pachniała
mydłem.
- O czym myślisz?
- O dotykaniu - szepnęła.
- Dotykaniu czego?
- Siebie. Moją...
- Twoją?
- Moją łechtaczkę - powiedziała pospiesznie.
- Twoją cipkę - dokończył z ustami przy jej policzku. Jego rzęsy opadły w dół.-
Powiedz to.
Przełknęła, zamykając oczy. Mogła nie dopuszczać do siebie jego twarzy i jego
bladych warg blisko siebie, ale nie mogła odciąć się od jego ciała. Było twarde, ciepłe i
bardzo chciała je pocałować.
- Powiedz to - powtórzył.
- Moją cipkę - Talan powiedziała te słowa w pośpiechu.
- Twoją słodką, kremową cipkę.
Przełknęła.
- Moją słodką, kremową cipkę.
- Która jest mokra od pożądania mnie?
- Tak, wierzę, że tak.
Ku jej zaskoczeniu zachichotał. Otworzyła oczy. Miał szelmowski uśmiech. Był ciepły
nie zimny czy okrutny. Lubiła na niego patrzeć. Próbowała się lekko uśmiechnąć.
Jego twarz się zmieniła. Zrobił krok do tyłu, zdjął przepaskę i rzucił ją na bok.
Nigdy wcześniej nie widziała tyłka mężczyzny, aż zobaczyła jego. Także nigdy nie
widziała przodu mężczyzny.
Aż do teraz. Jego penis był
ogromny.
Wystawał prosto z jego bioder, główka była
przekrwiona i pełna. Krawędź biegła wokół czubka, gdzie spotkała się z resztą wału.
Miała nagłą, przytłaczającą ochotę dotknąć, zobaczyć jak to jest go czuć. Napięła
się na kajdanki.
Zamknął swoją rękę wokół penisa.
- On cię chce - powiedział.
Chcę go
. Ta myśl przebiegła po jej umyśle zanim zdążyła się powstrzymać. Jej
pachwina stanęła w ogniu. Kobieta w celibacie z Drogi nie powinna myśleć o takich
rzeczach, nie powinna czuć.
Cóż, teraz było inaczej.
- Powiedz mi jeszcze raz o poziomach - wymamrotała.- Co tak naprawdę oznaczają?
Rees potarł kciukiem wokół czubka swego penisa.
- Poziom pierwszy to zmysłowość. Wszystko co zmysłowe, jak dotyk tkaniny lub
łańcucha na skórze. Albo uczucie mnie w tobie, pełno i ciasno.
Gorące otwarcie Talan już zaczęło się rozszerzać. Chciało go w każdy sposób,
chciało go wciągnąć do środka i tam trzymać.
- A poziom drugi?
- Gry. Jak założenie ci kajdanek. Drażnienie cię aż dojdziesz, potem wycofywanie
się. Doprowadzenie cię do szaleństwa.
Mógł to zrobić. Oczekiwał tego z niecierpliwością.
- A... poziom trzeci?
- Nic na co jesteś gotowa.
Zadrżała.
- Nie jestem jeszcze gotowa nawet na to.
- Owszem, jesteś.
- Skąd wiesz?
- Mogę to wyczuć. Powietrze jest gęste od twoich feromonów. Chcesz mnie. W taki
sposób wiem, że jesteś gotowa.
W szybkim ruchu rozwiązał pas na jej talii, upuścił go na podłogę. Odczepił klamry,
które trzymały jej suknię na miejscu na jej ramionach. Mogła tylko obserwować, bezradna
aby zapobiec temu.
Nie chciała mu przeszkodzić
.
Nagle chciała być bez sukienki z jego dłońmi na swym
ciele.
Suknia zsunęła się do jej stóp. Pod spodem nosiła halkę - prostą, białą i jedwabną.
Zawsze ją lubiła, była to jedyna seksowna rzecz na jaką sobie pozwoliła. Tkanina
sprawiała wrażenie, jakby ja pieściła.
- Masz piękne piersi - powiedział. Uszczypnął jeden sutek, pociągnął go ku sobie.-
Miły i pełny - powiedział.- Mam zamiar ssać je do krwi.
Czy trudno było tu oddychać?
- W takim razie usuniesz moją błonę dziewiczą?
Zatrzymał się.
- Co?
- Miałam zamiar pójść do kliniki Ministerstwa Rodzin w przeciągu kilku tygodni. Aby
moja błona została usunięta. Po moich zajęciach. Ale jeśli ją usuniesz, zrezygnuję z tego
spotkania.
Patrzył na nią.
- Usunąć?
- Tak.
- Oznacza to, że nadal ją masz?
- Tak.
Jego oczy spojrzały gdzieś w dal.
- Mmm. Cipka o smaku wiśni.
- Masz kwalifikacje żeby ją usunąć?
Pochylił się, oparł obie ręce po obu jej stronach.
- Tak, Talan, jestem wykwalifikowany, żeby ją usunąć.
- Masz zamiar zrobić to teraz?
Jej ciało zaczerwieniło się. Wiedziała, że przebije jej błonę dziewiczą poprzez
zanurzenie w niej swego długiego penisa. Główka będzie wnikać do jej wnętrza, ciało z
ciałem.
Droga Gwiazd ciężko walczyła z jego Shareem-dotykiem i chemikaliów, które
wysyłał do jej mózgu.
- Chcę, żebyś zrobił to teraz - usłyszała samą siebie jak szepcze.
- Dobrze.
Wrócił do pieszczenia jej piersi. Jej sutki zaróżowiły się, mrowił i były gorące.
Znowu ją polizał, śledząc swym językiem linię jej szczęki.
- Kiedy to zrobisz?- spytała.
Wplótł rękę w jej włosy, pociągając jej głowę do tyłu.
- Kiedy będę gotowy.
Jego twardy jak kamień penis wbił się w jej brzuch.
- Ależ ty jesteś gotowy, teraz - powiedziała.
Uśmiechnął się.
- Zrozum coś, kochanie. Nie ważne ile razy będziesz tego żądać, nie ważne ile razy
będziesz prosić, będę się z tobą pieprzył kiedy zechcę. W porządku?
Jego oddech był ostry i bardzo piekący. Potrząsnęła wszystkim.
- Tak. Dobrze. Proszę o wybaczenie.
Posłał jej kolejne specyficzne spojrzenie.
- Nie mogę tego zrobić, jeśli masz zamiar rozśmieszać mnie co pięć minut.
Wpatrzyła się w niego.
- Dlaczego miałabym cię rozśmieszyć?
Zmierzył ją od dołu po górę zaciskając usta.
- Widzę, że będziemy musieli zacząć od samiuteńkiego początku.
- Przykro mi. Nigdy nie przeszłam żadnego szkolenia w tym zakresie.
Uśmiechnął się.
- Na bogów, jesteś bezcenna - nie brzmiał na zirytowanego, tylko na rozbawionego.
- Ministerstwo nie oferuje zajęć w tej dziedzinie - wyjaśniła.
Prześledził jej policzek, jego dotyk był delikatny.
- Jest więcej do przeżycia niż zajęcia, Talan. Ale nie martw się, będę twoim
nauczycielem - odwrócił wzrok, jego spojrzenie było odległe.- Dzięki bogom, że wcześniej
nie zobaczyłaś Rio - mruknął.
- Rio? Kto to jest Rio?
Rees znowu skupił na niej swoją uwagę.
- Mój przyjaciel. Poziom trzeci.
- Powiesz mi kiedyś coś o poziomie trzecim?
- Powiem. Mógłbym nawet cię mu przedstawić - znowu się do niej przysunął.- Ale
nie teraz. Teraz musisz nauczyć się poziomu pierwszego.
Jej serce przyspieszyło.
- Zmysłowość.
- Zmysłowość - przygryzł płatek jej ucha.- Lubisz zajęcia, więc to będzie twoja
klasa. Ja jestem nauczycielem. Musisz zrobić wszystko co ci powiem, rozumiesz?
Skinęła głową.
- Myślę, że tak.
- Kiedy powiem ci, że masz coś zrobić, odpowiesz „tak nauczycielu”.
- Dobrze.
Uniósł brew na nią. Jej usta uformowały słowa:
- Tak, nauczycielu.
- Dobrze - przesunął swe usta po jej czole.- Sądzę, że dziewczyna w tym pokoju
chce być przelecona. Co o tym sądzisz?
- Tak, nauczycielu.
- Sądzę, że ona chce dostać klapsa a następnie pieprzona.
- Co?- zaczęła.
Rees poniósł głowę uśmiechając się.
- Przepraszam, to poziom drugi - owinął ręce wokół jej talii, jego dłonie były ciepłe
przez jedwab.- Powrót do poziomu pierwszego.
Zadrżała. Już poziom pierwszy doprowadzał ją do szaleństwa. Chciała go. Chciała
go bardzo, nie ważne co mówiła Droga Gwiazdy. I nie zamierzał jej pozwolić na to, by go
miała. To nie było sprawiedliwe.
Pochylił się okręcił język po jej piersi przez jedwab. Jej serce zabiło mocniej i była
wypełniona wrażeniami, których nigdy wcześniej nie doświadczyła.
- To przyjemne.
- Prawda, maleńka?- mruknął.
- Tak. Tak, to bardzo przyjemne.
- Tak, co?
Przełknęła.
- Tak, nauczycielu.
Wyszeptał coś do niej a następnie zaczął ją głaskać swoim językiem. Miał zamknięte
oczy a jego usta poruszały się gdy ssał ją przez halkę.
Będę ssał cię do krwi
.
Te słowa powinny ją przestraszyć. Więc dlaczego ją pobudziły?
Jęknęła, wygięła się w łuk wpychając swą pierś głębiej w jego usta.
- To jest to, maleńka.
Jego oczy były ciężkie, twarz zaczerwieniona. Przeniósł obie ręce na jej talię,
pieszcząc jej krągłości, a następnie przeniósł się do jej pośladków. Jego ręce były ciepłe,
gdy gładził ją przez jedwab.
- A co to jest?
- Moje pośladki - powiedziała.
Zaśmiał się.
- Twój słodki tyłeczek.
Chwyciła się swojej odwagi.
- Mój słodki tyłeczek.
Jego oczy rozszerzyły się.
- Dobra dziewczynka - jego ręce przesuwały się w zwolnionym tempie.- Twój
tyłeczek, który chcę zbić. Naprawdę chcę. Ale nie zrobię tego. Jeszcze nie teraz.
Jej brzuch skręcił się, gdy o tym pomyślała.
Zacisnął palce na rozszczepie jej pośladków przez ubranie. Pogładził całą drogę w
dół, wpychając jedwab w malutką drogę do jej dziurki.
- Mam zamiar wejść tu pewnego dnia. Moim palcem i językiem.
- Naprawdę?
- Tak, naprawdę. I moim penisem. Chciałabyś mieć mojego penisa w swoim
tyłeczku?
Przełknęła.
- Nie wiem. To poziom pierwszy?
- Maleńka, rozśmieszasz mnie cały czas. Nie, nie poziom pierwszy. Ale i tak chcę to
zrobić.
Zadrżała na całym ciele.
- Przerażam cię, serduszko?
Przycisnął ją do siebie. Oparła głowę o jego ramię, pragnąc uwolnić się z kajdan i
go przytulić.
- Troszkę - odpowiedziała.
- Cii - powiedział w jej włosy.- Nie ma się czego bać. Będzie to przyjemność, czysta i
prosta. Właśnie po to zostałem stworzony.
Oparła się o niego, kochając jego zapach, dotyk jego nagiej skóry pod policzkiem.
Słyszała bicie jego serca - bum, bum, bum - szybkie i podekscytowane. Jego skóra była
gorąca, wilgotna od poty, choć pokój posiadał regulację temperatury.
Kochała bycie blisko niego. Gdyby tylko mogli po prostu to zrobić...
- Dlaczego zdecydowałeś się dzisiaj zostać?- spytała.
- Hmm? Ponieważ gdy cię wcześniej zobaczyłem, pomyślałem, że jesteś piękna.
- W holo-bloku.
- W holo-bloku. Tak bardzo chciałem cię wziąć, maleńka.
Przypomniała sobie niski aksamit jego głosu, jedwabny dźwięk jego samogłosek gdy
ją prosił, by z nim została tego dnia.
- Dlaczego mnie chcesz?- spytała.
- Bo jesteś piękna.
- Nie jestem piękna. Jestem... pulchna.
- Jesteś idealna.
Nie w porównaniu z Lady Pet, która przechodzi przez operacje, by pozbyć się swojej pulchności.
- Wtedy byś to zrobił?- spytała.- Gdybym cię o to poprosiła?
- Prawdopodobnie - Rees mruknął.- Chciałem cię tak bardzo, dziewczynko. Nadal
chcę.
Pochyliła się i pocałowała jego obojczyk. Poczuła jak jego penis podskakuje na jej
brzuchu.
- Jest inaczej, skoro już teraz wiesz dlaczego cię chcę?
- Tak.
Przeszło przez nią rozczarowanie.
- Chciałabym...
- Czego być chciała?
Chciałabym, żebyśmy byli tylko ty i ja i nic między nami. I żeby było to prawdziwe.
- Chciałabym się tak nie bać - dokończyła.
- Nie bój się, Talan.
Znowu ukryła twarz w jego piersi.
- Kiedy mówisz do mnie w taki sposób, to się nie boję.
- To dlatego, że mój głos został stworzony by cię uspokoić - spojrzał na nią
pociemniałymi oczyma.- Ale powinnaś się mnie bać, kochanie. Powinnaś się bać tych
wszystkich rzeczy, które chcę ci zrobić.
Dopiero co jej powiedział, że
nie
ma się bać.
- Nie rozumiem...
Na krótko przycisnął swe usta do jej. Jej otworzyły się, chcąc więcej.
- Zrobię co ty i twoja Lady Petronella chcecie, nauczę cię jak to jest być z
mężczyzną - jego oczy zabłyszczały.- Ale to, co ja chcę zrobić - to co
ja
chcę zrobić... -
przygryzł jej ucho.- Chcę cię zerżnąć w każdy sposób jaki jest tylko możliwy.
Jej serce popędziło.
- Naprawdę? Kiedy to zrobisz?
Wyprostował się, odsuwając swój destrukcyjny kontakt z dala.
- Nie teraz. Dostałaś już wystarczająco dużo.
Zawołała w rozczarowaniu.
- Nie, nie dostałam. Naprawdę nie dostałam.
Posłał jej twarde spojrzenie.
- Powiedziałem, że masz dość. Ja jestem nauczycielem, ty jesteś uczniem. Prawda?
- Tak, nauczycielu.
Pochylił się, podniósł przepaskę którą rzucił. Nie miała pojęcia jak ją zmieści na
swoim wielkim, twardym penisie.
Nie próbował.
- Mam zamiar cię uwolnić i stąd wyjść. Jeśli chcesz satysfakcji, będziesz musiała to
zrobić sama. W rzeczywistości to twoja praca domowa. Nie wyjdziesz z tego miejsca,
dopóki nie doprowadzisz siebie do krzyku. Jasne?
Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczyma. Jej ciało czołgało się z potrzeby.
- Ja...
Wrócił do niej, chwycił jej szczękę między kciukiem a palcami.
- Spytałem czy to jasne.
- Tak. Nauczycielu - wydyszała.
- Dobrze. Teraz dobranoc.
Odwrócił się i ruszył dalej. Patrzyła na jego tyłek, mocny i ściśnięty, jego zwężające
się plecy, szerokie, mocne ramiona.
Teraz, gdy przestał mówić, pokój był zbyt cichy. Miękka strużka wody powiew
sztucznego powietrza w drzewach nigdy nie będzie tak kojący jak jego ciemny głos.
Kiedy dotarł do drzwi, podniósł kontroler z półki. Sądziła, że zadziała to wobec
hologramu, ale gdy nacisnął guzik, jej kajdany nagle się zwolniły.
Jej ramiona opadły, pół obolałe, pół mrowiące. Stała tam, pocierając sobie
nadgarstki.
- Doprowadź się do krzyku, Talan - poradził.
Otworzył drzwi, posłał jej całusa i wyszedł z pokoju. Nagi. Metri zemdleje.
Drzwi zamknęły się i Talan została sama.
Tętniła w potrzebie, krzyczała nią. Otworzył coś w jej środku, mieszaninę pożarów
których nigdy wcześniej nie doświadczyła.
Upadła na kolana na wilgotną holo-ziemię. Mogła jedynie myśleć o jego rękach na
niej, jego usta na jej, jego głosie, który nakazał jej powiedzenie rzeczy, o których nigdy nie
marzyła.
Wsunęła dłoń między uda szklanki swej pachwiny. Była śliska i gorąca a jej palce
zaczęły się dobrowolnie ocierać o jej szparkę.
Nie była pewna co ma robić, ale zaczęła trzeć, i trzeć i tak rozpoczęło się
uwolnienie.
Rozdział IV
Rees dotarł do sypialni którą mu wskazali bez spotkania kogokolwiek. Lady Pet
musiała powiedzieć służbie, żeby się zmyli.
Komora była zwykła, choć wygodna, sypialnia służącego. Miał łóżko, szafę na swoje
rzeczy i monitor. Malutki, przylegający pokój zawierał same niezbędności. Nie było tego
wiele, ale nadal było lepiej niż to, co dali mu DNAmo.
W DNAmo się go obawiali.
Wszedł do pokoju, rzucił przepaskę na pryczę i starał się powiedzieć swojemu
penisowi, żeby się uspokoił.
Nie posłuchał go.
Na bogów, potrzebował tej dziewczyny. Musiał zagrzebać siebie w niej i dość, dojść
i jeszcze raz dojść.
Zacisnął pięści. Jego penis zachowywał się jak jeden z tych magicznych mieczy z
legend, które posmakowały bitwę zanim zostały odsłonięte. Podpowiadał mu, że musi
posmakować jej cipkę, zanim go schowa.
Zacisnął wokół niego rękę. Zabił i szarpnął się, chcąc ją.
Pamiętał jak jego dłonie przesuwały się po jej ciepłym ciepłym ciele w jedwabiu,
krótki, złudny smak jej języka, tęsknotę którą mógł wyczuć i poczuć w powietrzu.
Jeśli chcesz satysfakcji, będziesz musiała to zrobić sama
,
powiedział jej jakby go to nie
obchodziło.
Oddałby wszystko, żeby tam wrócić, rozciągnąć jej nogi i znaleźć jej uwolnienie dla
niej.
Była tam sama, z rękami wypełnionymi kremem, drżąca i szlochająca gdy dotykała
sama siebie.
Spojrzał w monitor. Przypomniał sobie, że widział mały, okrągły obiektyw blisko
sufitu w holo-pokoju. Sądził, że dla bezpieczeństwa.
Znalazł pilota i włączył monitor. Bawiąc się nieco, znalazł częstotliwość kamer
wewnątrz domu. Znalazł tą jedną w holo-pokoju.
Talan nadal tam była.
Klęczała na podłodze, jej jedwabna halka była przesunięta powyżej jej bioder, jej
piękne rude włosy opadały na jej ramiona. Jej oczy były zamknięte.
Jej usta rozchyliły się, jej piersi podnosiły w szybkich oddechach. Pocierała swoją
prawą ręką o cipkę, jęcząc z przyjemności. Jej palce błyszczały.
Spójrz na to wszystko, co wyszło. Słodka dziewczynka, chcę tego spróbować.
Wyobraził sobie swój język między jej udami, krem wypełniający jego usta. Jego
dłoń poruszyła się na jego penisie.
Tak, maleńka, pocieraj mocno.
Jej lewa ręka bawiła się jej piersiami przez jedwab, gmerając nieco, jakby nie
wiedziała jak.
- No dalej, maleńka - powiedział do monitora.
Tak jakby go słyszała, potarła szybciej. Jej cichy płacz wzrósł.
Rees pocierał swojego penisa. Mrowił i bił.
- Pień się dla mnie, maleńka. Mój penis skacze do ciebie.
Poszła dalej. Znalazł przycisk i mógł powiększyć obraz z nią. Skupił się na jej ręce,
patrzył jak wpycha palce do środka, patrzył ja unosiły się jej biodra gdy to robiła.
- To mój penis, Talan. Mój penis w tobie, taki twardy.
Wyobraził to sobie, jej gorące fałdki ściskające go mocno. Była dziewicą. Byłaby
taka ciasna, tak mocno jak w swym tyłeczku.
Zaczęła krzyczeć. Zaintrygowało ją to, otworzyła oczy. Wepchnęła mocno obie
dłonie w swoje krocze, jednocześnie kontynuując bolesne uderzenia o jej łechtaczkę. Jej
biodra poruszały się, niewielkie, kobiece odgłosy uciekły jej z ust.
W swoim pokoju Rees także doszedł. Wyobraził sobie jak wytryskuje wewnątrz niej.
Jego własne biodra poruszyły się, jakby była wokół niego owinięta.
Polizał swoje ramię, degustując swą gorącą skórę i chcąc, żeby to była jej.
W holo-pokoju, Talan leżała na klepisku, jej włosy były wilgotne od wilgoci i potu,
jej ręka nadal była przyciśnięta do jej łechtaczki.
Teraz była wyciszona, jej wzdychnięcia kurczyły się do małych westchnień. Leżała
tam z małym uśmiechem na twarzy, jej oczy promieniały zachwytem.
Na bogów, pragnął ją teraz trzymać w swych ramionach.
Pocałowałaby go delikatnie, owinęła wokół niego swe ramiona i trzymałaby go
blisko.
Nie powinien jej zostawiać, ale jego natura chciała ją nieco po torturować.
Więc kto tutaj jest torturowany?
Drżąc jak nigdy wcześniej, wycisnął buziaka na czubkach swych palców i dotknął
nimi ekran.
Rankiem Rees znalazł ogród. Prawdziwy. Dotarł do niego przez labirynt korytarzy,
przechodząc przez nieoznakowane drzwi.
Holo-plenerowe sceny wyglądały i sprawiały odczucie realnych, ale nigdy nie były
doskonałe. Cienie byłby błędne albo woda nie taka, albo piasek miałby złą temperaturę.
Ale to było zupełnie prawdziwe. Drzewa rosły wzdłuż linii ogrodzenia, nlokując
ogród od rzeczywistości surowej ulicy. Cień baldachimu odcinał ciepło słońca, miły zapach
bogatej ziemi i przemokniętej trawy unosił się w powietrzu. Róża oplotła kratę i pięła się
ku drzewom, ich czerwone i żółte kwiaty rozsiewały perfumy w powietrzu.
Rees patrzył z podziwem. Nigdy wcześniej nie widział prawdziwego ogrodu.
Zastanawiał się jak go utrzymali na pustynnych piaskach, dopóki nie dostrzegł owadów
odbijających się o niewidzialne pole powyżej.
Jak to było mieć tyle pieniędzy, że można było sobie pozwolić na stały ogród? Talan
nie tylko żyła w ogromny, przypominającym labirynt domu ze wszelkimi wygodami, ale
mogła wyjść na zewnątrz i nadal ciepło i piasek był trzymany w ryzach.
Właśnie w taki sposób dorastała Talan. Uprzywilejowana, rozpieszczona, jej
wszystkie potrzeby zostały spełnione. A przecież nie była zepsuta i chciwa, jaka mogłaby
być.
Była słodka jak wiosenne słońce. Jej skóra była radością dla dotyku, jej krzyki były
najbardziej ekscytującym dźwiękiem jaki kiedykolwiek słyszał.
Uśmiechnął się. Stał się poetycki. Rio umarłby ze śmiechu.
Rees przeszedł przez drogę pokrytą rozrzuconymi liśćmi do przeciwległych drzwi,
rozkoszując się chłodną radością ogrodu. Żaden znak lub pole siłowe nie zabroniły mu tam
chodzić, więc był zdziwiony, że był otwarty dla wszystkich domowników.
Drzwi po drugiej stronie prowadziły do jadalni. Pomieszczenie miało jasną, szklaną
ścianę, tak, że ci w środku mogli patrzeć na ładny ogród. Drzwi stały otworem.
Ludzie w jadalni, Metri i Talan, nie widzieli jak nadchodzi. Byli zbyt zajęci kłóceniem
się.
- Nie ma powodu dla którego nie mógłby zjeść posiłku razem z nami, Metri -
powiedziała Talan.- Dlaczego miałby jeść ze służącymi? Nie jest sługą nie bardziej niż ty.
Metri zrobił się jasnoczerwony za brodę. Musiało być dla niego haniebną klęską, że
wpakowała go do tej samej kategorii wraz z jednym z Shareem.
- Lady Petronella sobie tego nie życzy.
- Powiedziała, że tego nie chce?
- Nie w tak wielu słowach. Ale Shareem nie dzielą stoły z wysoko urodzonymi
paniami. Nie powinno tak być.
- Wysoko urodzone panie nawet nie powinni z nimi rozmawiać. W takim razie mamy
być hipokrytami i udawać, że go tu nie ma?
Metri wyglądał na rozdrażnionego.
Biedny człowiek.
Rees wszedł do jadalni. Metri od razu zesztywniał.
- Słyszałem - powiedział Rees.- Twój majordomus ma rację, Talan. Shareem nie
powinien siedzieć przy stole z wysoko urodzonymi paniami.
Twarz Talan rozkwitła jasnym różem. Jej oczy rozświetliły się, gdy to zrobiła.
Przypomniał sobie dotyk jej skóry pod dłońmi, słony smak jej ust. Miała ogromne
możliwości dla przyjemności. Ledwie co słyszał.
- Zabawne - Talan powiedziała bez tchu.- Usiądź obok mnie, Rees.
Słodka dziewczyna.
Była tak hojna, czy próbowała się umieścić na swoim miejscu
swojego obronnego majordomusa?
- Proszę - powiedziała. Przesunęła się na krzesło obok siebie i poklepała poprzednie.
Rees mrugnął do niej, posłał przepraszające spojrzenie Metriemu i usiadł.
Przynajmniej Metri nie musiał się martwić o to, czy Rees jest nagi. Rees znalazł, gdy
wstał i się umył, czystą, izolowaną tunikę i ciemno niebieski zewnętrzny płaszcz z drobno
tkanym pasem. Włożył to wszystko, myśląc o tym, że życie jak bogaty chłopiec nie było
takie złe.
Jedzenie było już na stole, trzymane w cieple lub chłodzie we własnych
zaprogramowanych naczyniach. Talan zagryzła kawałek jasnopomarańczowego owocu z
cieplarni. Jej miękkie usta zamknęły się wokół niego, gdy delikatnie go ssała.
Patrzył na nią przez chwilę, ciesząc się tym.
Potem sięgnął po swoją własną miskę z owocami i pokrył je śmietaną. Jej feromony
ciążyły w powietrzu. To i patrzenie na nią jak ssie owoc, sprawiło że jego sztywny, tętniący
penis stał się jeszcze twardszy.
Doprowadzała go do szaleństwa.
Ale nie działo się tak tylko przez jej feromony. To była ona. Gdy patrzył na nią przez
monitor ostatniej nocy, żaden jej feromon nie dosięgnął go w odległej części domu.
Podniecił się na sam jej widok, jak pocierała się aby dojść dla niego.
Owoce i śmietana także dały mu dobry pomysł.
Metri opuścił pokój. Prawdopodobnie po to, by się położyć i nie przejmować się
swoim szokiem na Shareem w jadalni.
- Dobrze spałeś?- Talan spytała Reesa.
Rees ugryzł owoc. Sok wypełnił jego usta.
- Nie bardzo.
- Dlaczego?- spojrzała na niego dotknięta.- Łóżko było niewygodne? Pokój za
gorący? Powiedziałam Metriemu, by dostosował temperaturę...
- Pokój jest w porządku. Spędziłem noc myśląc o tym, jakby to o wiele lepiej było
być w łóżku razem z tobą.
Jej twarz zaróżowiła się.
Dlaczego to powiedział? Był tutaj, by ją wyszkolić, uwolnić ją od jej obaw o seksie.
Nie paplać jak młodzieniec, który ją chciał.
Sytuacja szybko się pogarszała. Powinien odejść.
Ale jeśli by odszedł, Talan po prostu zatrudniłaby innego Shareem. Ten Shareem
dotykałby ją, nauczałby ją...
Nie!
nadeszła wybuchowa myśl.
Moja.
Usłyszał sardoniczny śmiech w głębi swego umysłu.
Twoja? Jesteś Reesem. Jeśli
naprawdę chcesz być miły dla tej kobiety, wyjdziesz tego ranka i zostawić ją w spokoju.
Pieprzyć to.
- Zrobiłam co mi powiedziałeś - Talan powiedziała nieśmiało.
Rees zanurzył truskawki ze szklarni w gęstej śmietanie i włożył je do ust.
- Co to było?
- Dotykałam siebie - zamknęła oczy, wciągnęła oddech, który uniósł jej piersi pod
grubym ubraniem.- Nigdy nie czułam czegoś takiego.
- Wiem. Widziałem cię.
Jej oczy rozszerzyły się.
- Widziałeś mnie?
- Na monitorze. Obserwowałem cię - przeżuł truskawki, przełknął.- Jesteś dobrą
dziewczyną. Nie będę musiał cię ukarać. Jeszcze nie.
Jej usta zaokrągliły się w różowe „o”.
Spokojnie chłopcze
,
powiedział głos w jego wnętrzu.
Trzymaj się poziomu pierwszego
.
- Co chcesz zrobić dzisiejszego ranka?- spytał ją, starając się, aby jego głos brzmiał
normalnie.
- Lady Pet wyszła do sklepu - odpowiedziała, trochę bez tchu.- Myślałam, żeby się
pouczyć.
- Dobry pomysł. Tak, pouczmy się.
Zarumieniła się.
- Miałam na myśli moje teksty. Filozofę.
- Mmm. Brzmi nudno.
- Och nie, to dość interesujące. O tym jak uwolnić swój umysł od ciała i stać się
wyłącznie intelektem. Brak emocji, żadnych uczuć które ciągnęłyby cię w dół.
Po raz kolejny ugryzł owoc, ciesząc się jego smakiem.
- Ale twój umysł jest zawsze połączony z ciałem - powiedział.- No chyba że
odetniesz swoją głowę.
- Nie bądź głupi. Nie masz pojęcia jaka wolność i szczęście pochodzi od czystego
intelektu.
Spojrzał na nią uważnie.
- Czy to jak rozkosz, którą czułaś zeszłej nocy?
Zarumieniła się.
- To co innego. Nie nauczyłam się jeszcze dyscypliny, aby odciąć się od mojego
ciała. To jeden z powodów dla których chciałam cię tu sprowadzić. Aby dowiedzieć się, jak
się oprzeć. Chcę dyscypliny. Nie chcę...- urwała, spoglądając zakłopotana.
- Być jak ja?- Rees pokręcił głową.- Talan, nigdy nie będziesz w stanie oddzielić
swojego intelektu od ciała. Musisz nauczyć się cieszyć swoim ciałem, nauczyć się żyć w
nim każdą chwilę. Nie oddzielać się od niego.
- Jesteś Shareem. Mówisz tak, bo tak zostałeś wyszkolony.
- Nie nauczyłem się tego dorastając w DNAmo. To co wiem, nauczyłem się dzięki
przetrwaniu. Nauczyłem się słuchać swego ciała, ale nie pozwalac mu, aby dyktował moje
życie -
przynajmniej aż do teraz
, naśmiewał się głos.- Ale gdybym próbował oddzielić swoje
myśli od mojego ciała, byłbym martwy.
Spojrzała zdziwiona.
- Dorastałeś tam? Ale DNAmo zakończyło swoją działalność dwadzieścia lat temu.
- Shareem starzeją się powoli - wyjaśnił Rees. Szczególnie R294E8S. Było to jednym
z eksperymentów, aby rozwinąć jego życie, spowalniając proces starzenia się, nawet
bardziej niż u większości Shareem.
Jej oczy wypełniły się ciekawością. Otworzyła usta, by zadać więcej pytać, ale nagle
ciśnienie w domu zmieniło się.
Ranne słońce zniknęło, zgładzone przez grubą, żółtą chmurę, która nawiedziła dom
pełną siłą.
Przez chwilę Rees czuł się jakby ktoś ponaglał niewidzialny ciężar nad czubkiem
jego głowy. Następnie pola chroniące dom dostosowały się do zmiany ciśnienia powietrza i
uczucie odeszło.
- Burza piaskowa - Talan powiedziała z niepokojem.- Nie miała uderzyć przed tym
południem.
Rees podziwiał spokój, w jaki gospodarstwo domowe przyjęło nadejście śmiertelnej
burzy. W Pas City, gdzie mieszkał Rio i Judith miała swój bar, pozamykaliby wszystkie drzwi
i siedzieli pod ścianami z okładem tkanin nad twarzami aż burza minie.
Każdy wpuszczał do środka kogokolwiek z ulicy. Była to nieopisana reguła.
Tutaj dom funkcjonował jak zwykle. Niewielka zmiana ciśnienia była tylko
potwierdzeniem, że śmiertelna burza szalała na zewnątrz.
Talan z zaniepokojonym spojrzeniem na twarzy, wstała od stołu i nacisnęła na
przycisk, by zadzwonić do Metriego. Przybył po zaledwie kilku chwilach.
- Lady Petronella jest na zewnątrz - powiedziała.- Nic jej nie jest?
Metri skinął głową w uspokajającym geście.
- Jest w domu Lady Miri. Zadzwoniła do mnie jakieś pięć minut temu. Powiedziała,
że nic jej nie jest.
Talan spojrzała z ulgą i oddaliła majordomusa.
Rees zauważył, że się martwiła. Lady Pet była dziwnym typem kobiety, żeby być
opiekunką Talan i ich tok myślenia był pełen sprzeczności, ale Talan dbała o nią. Tak
bardzo, że jej pierwszą myślą po dostrzeżeniu burzy piaskowej była troska o
bezpieczeństwo Lady Pet.
Zastanawiał się jakie by to było uczucie, gdyby tak się skupiła na nim.
Wymykało się to spod kontroli.
Wyrwał z misek śmietanę i złoty owoc.
- Czas na lekcję, Talan - powiedział, po czym odszedł od niej i z wrócił do ogrodu.
Rozdział VI
- Naprawdę chciałem użyć tego kremu - powiedział Rees, gdy weszli do łazienki.
Nadal trzymał dłoń Talan i czuł jak drży. Było blisko.
Dzięki bogom, że w pierwszej kolejności zapamiętał położenie panelu drzwi i okna,
gdy weszli do ogrodu. Zawsze zapoznawał się panelami kontrolnymi w przypadku nagłego
sztormu i gdyby miał dostać się do najbliższego schronu.
Talan nie wiedziała gdzie iść. Poruszała się niezdarnie w środku ogrodu, gdy ją
złapał.
Patrzył jak Talan strzepuje piasek ze swojej spódnicy. Burza piaskowa była
szczęściem w nieszczęściu, ponieważ Rees, w ogrodzie, stracił kontrolę.
Shareem nigdy nie tracili kontroli.
To nasz dar
, powiedział Rio. Rio zawsze nad sobą
panował. Ilekroć Rees i Rio dzielili pannę, Rio zawsze był mistrzem.
Rees odpuszczał sobie dla własnych powodów. Rio zdecydował, że czy będzie
patrzył jak Rees posuwa czy oferuje swego penisa w usta damy, Rio będzie brał ją od tyłu.
Rio zawsze u władzy.
Bez względu co w rzeczywistości robili, zawsze chodziło o kontrolę. Dama
oczekiwała poddania się dominacji, która właśnie była taka ekscytująca w Shareem.
Poddawała się Rio i jego egzotycznym nastrojom - albo Reesowi, który był nieobliczalny.
W ogrodzie Rees chciał tak bardzo Talan, że skrzywdziłby ją aby to dostać.
Podnieciła się i zaczęła go o to błagać, ale była to tylko jej biochemia która szalała w
reakcji z jego.
Jeśli burza piaskowa nie sprowadziłaby go z powrotem do parteru, Rees pieprzyłby
ją i pieprzył a następnie chwycił pod pachę i wyciągnąłby z domu i ukryłby się z nią.
Jego kobieta do pieprzenia kiedy będzie chciał, do całowania kiedy zapragnie, do
objęcia kiedy zechce.
Tygodnie temu w holo-bloku też tego chciał. Nie reagował od tak na jej feromony.
Chciał
jej.
Musiał oszaleć.
Dzięki bogom, że burza piaskowa uderzyła.
Teraz znowu się kontrolował. To był jego pokój, jego robota, jego zasady nie ważne
jak bardzo się do niego uśmiechała.
Zamknął drzwi, wziął ją na ręce i wrzucił pod płynący strumień.
Zapiszczała. Podniosła się w górę, podnosząc spódnicę.
- Moja sukienka będzie cała mokra.
Nie zaśmiał się.
- I tak jest cała w piasku. Co za różnica?
- Nie chcesz, żebym ją ściągnęła?
- Chcę, żebyś podciągnęła swoją spódnicę i usiadła.
Spojrzała zdezorientowana.
- Dlaczego?
- Powiedziałem ci, żebyś nie zadawała pytań. Dostosuj się i usiądź.
Uśmiechnęła się lekko i usiadła pod strumieniem wody, podciągając spódnicę
powyżej bioder.
Jego puls przyspieszył. Siedziała w wodzie, jej słodki tyłeczek był zmoczony i czekał
na niego.
Ściągnął ze swego ciała zapiaszczoną i zniszczoną tunikę, po czym rzucił ją na
podłogę. Nagi, stanął okrakiem nad strumieniem, stopami po obu stronach i spojrzał na
nią.
- Szkoda tego kremu - powiedział cicho.- Ale tak naprawdę go nie potrzebujemy.
- Mogę posłać do kuchni po więcej.
Bogowie, co za kobieta.
- Zamknij się i rozłóż nogi.
Zrobiła to. Trzymała zmiętą spódnicę na swym brzuchu. Woda spływała po bokach
jej nóg, zwilżając jej cipkę. Kropelki błyszczały jak klejnoty na jej rudych włoskach.
- Masz piękną cipkę - powiedział miękko.- Pokaż mi swoją cipkę.
Nie wiedziała co zrobić. Uniosła nieco biodra, dotknęła swoją łechtaczkę.
- Pokaż mi - zamruczał.- Rozsuń ją.
Położyła palce po obu stronach swego otwarcia i otworzyła je. Była dla niego
słodka, różowa i pulsująca.
- Chcesz, żebym cię polizał?- spytał.
Jej oczy zrobiły się okrągłe, ciemne kałuże niebieskich oczu pociemniały.
- Tak. Proszę.
Co za pogrom. Położył nogę w wodę, rozkoszując się chłodnym strumieniem. Ukląkł
przed nią. Pogładził jednym palcem jej otwarcie.
Jęknęła. Włożył palec do ust, wessał jej krem.
Dobrze smakowała, jak miód w letni dzień.
Znowu poezja. Co było z nim nie tak?
Schował twarz w jej dole. Świetnie pachniała. Pogładził kciukiem jej cipkę a
następnie zrobił to samo swym językiem. W jej gardle rozbrzmiał słaby szum.
Kontrolował liźnięcia i odsunął go na sekundę zanim znowu ją polizał. Cholera, lizał
tylko jej cipkę.
Podniósł głowę.
- Talan, jeśli nie chcesz żebym to robił, musisz mi powiedzieć.
Też tego chcę. Chcę całą ciebie.
I nawet nie mogę ciebie mieć. Zabiorę cię tak daleko jak tylko będziesz tego potrzebowała a potem odejdę
i już nigdy mnie nie zobaczysz.
Wystarczyło to, aby doprowadzić dorosłego Shareem do płaczu.
Ponownie opuścił głowę, krążąc językiem po jej cipce, degustując jej smak. Potem
wsunął język w jej otwarcie.
Wiła się, wydając gorące dźwięki. Słodki krem dotknął jego ust. Była mokra, och,
taka mokra i uwielbiała to.
Lizał ją i lizał. Jego język ścierpł, ale nadal ją lizał. Prześledził jej otwarcie znowu
wchodząc do środka.
Jej dłonie zaplątały się w jego włosy. Zapomniała, żeby trzymać sukienkę, która
opadła mu na twarz. Piasek wsypał się do jego ust.
Odwrócił się na bok i splunął. Potem sam podniósł spódnicę i ponownie się pochylił.
- Rees - szepnęła.
Rees.
Nie jakiś pseudonim, nie to co kazadł jej mówić. Tylko jej słodki głos wymawiający
jego imię.
Jego penis drgnął, i to mocno. Chciał pchnąć ją na plecy i wsunąć się w nią.
Jeszcze nie. Jeszcze nie. Miał działać powolnie i zmysłowo, doprowadzając ją
najpierw do całkowitej gotowości. Potem weźmie ją powoli, ucząc ją czego będzie chciała,
ucząc jak to przyjemnie mieć w sobie mężczyznę.
Kontrola.
Podskoczyła pod jego ustami. Dochodziła. Jego język był od niej cały mokry i
pulsowała wokół niego.
Teraz, teraz, teraz! Weź ją!
Jesteś Reesem. Możesz mieć cokolwiek zechcesz, a wiesz czego chcesz.
Rees zatopił swe palce w jej udach, trzymając się na miejscu. Podskoczyła i
zakołysała się, krzycząc z przyjemności.
Jej przyjemności. Właśnie dlatego tutaj był.
Ssał jej cipkę, doprowadzając ją do szaleństwa. Spijał z niej a następnie usiadł na
piętach i oblizał swe wargi.
Leżała, jej sukienka była cała mokra, woda biła między jej nogami. Jej krzyki
przetopiły się ciężkie westchnienia a jej oczy były wpół przymknięte.
Była piękna.
- Słodko wyglądasz - powiedział uśmiechając się.
- Naprawdę?
- Jesteś piękna, Talan. Nie pozwól, żeby ktoś powiedział inaczej - zlizał ostatnią
kropelkę jej soku ze swych ust.- I świetnie smakujesz.
- Naprawdę?
Zaśmiał się.
- Lepiej niż cokolwiek kiedykolwiek próbowałem. Tutaj.
Wciągnął ją w swoje ramiona i przysunął swe usta do jej.
Jej usta były miękkie, ciekawskie. Przesunęły się na jego, a następnie chcąc czy nie,
otworzyła je dla niego.
Badał jej język swym, potem potarł swymi ustami jej. Pocałunek pogłębił się. I stał
się bardziej niebezpieczny.
Jej niedoświadczony język przesunął się przed jego. Skosztował kącika jej usta,
nawet gdy ona smakowała jego.
Zatopił dłonie w jej włosach.
Chciał jej tak bardzo. Chciał się w nią wślizgnąć i pokazać jej jak to jest. Chciał,
żeby go błagała, nie dlatego że jej powiedziała, ale dlatego że naprawdę go chciała.
Kobiety chciały Reesa, ponieważ był Shareem. Chciał, żeby ta kobieta chciała
Reesa.
Weź ją
, powiedział R294E8S.
Spraw, żeby krzyczała. Dostaniesz to, po co przyszedłeś.
R294E8S mógł być cholernym draniem.
Rees na końcu złagodził pocałunek. Przytuliła się do niego, jej wargi rozchyliły się,
jej oddech był gorący.
- Podobało się?- spytał.
Skinęła głową. Owinęła ręce wokół jego szyi i uniosła się dla kolejnego pocałunku.
Ten jeden był krótszy, choć był tak samo mocny.
- Masz ładne oczy - szepnęła.
Rees, na bogów, poczuł jak się czerwieni.
- Dziękuję.
- Mogę znowu cię possać? Tak jak to zrobiłam w ogrodzie?- opuściła powieki i
wyglądała na powściągliwą.- Jak grzeczna dziewczynka?
- Uczysz się, kochanie - powiedział Rees. Jego penis mocno zadrżał, będzie musiał
gdzieś go wpakować zanim umrze.
Opadła na kolana, trzymając swoją zmoczoną sukienkę.
- Usiądź - powiedziała z szelmowskim błyskiem w oku.- I rozsuń nogi.
Posłuchał.
Był taki zdesperowany, że doszedł w jej ustach dwa razy, zanim Metri przesłał im
wiadomość, że burza piaskowa przeszła.
***
Lady Petronella po przeczekaniu burzy piaskowej u swej przyjaciółki, wróciła
bezpiecznie do domu. Przyzwała Talan tak szybko, jak tylko rozgościła się w swoim
apartamencie, aby poprawić swój makijaż.
- Więc?- powiedziała do lustra. Oddaliła służącą tak, żeby Talan mogła mówić
swobodnie.
- Co więc?- Talan spytała, patrząc przez okno.
Wiedziała dokładnie o co chodzi, ale udawała,że obserwuję ulicę i park na środku
placu. Pracujące kobiety i poduszkowce naprawiały szkody po burzy w tym samym czasie,
gdy Lady Pet poprawiała uszczerbki na swojej twarzy.
- Cóż, straciłaś swój strach przed seksem?
- Nigdy się go nie bałam - Talan odpowiedziała. Poniżej niej, kobieta w
kombinezonie podniosła grawitacyjnym podnośnikiem złamaną część soczystego drzewa.-
Powiedziałam tylko, że nie chcę go w swym małżeństwie.
- Cóż, Shareem się z tobą nie ożeni. I spytałam, czy ci się podobało.
- To nie to samo, prawda?- Talan odwróciła się od okna.- Jest wyszkolony, żebym to
polubiła.
Wzrok Lady Pet zintensywniał.
- Więc podoba ci się.
- Jak do tej pory - jej twarz zaczerwieniła się.- Nie zrobił niczego więcej oprócz
dotykania mnie.
Była to prawda - w sensie technicznym. Ale to co jej powiedział, co przez niego
odczuwała, te bezbożne gierki w które ją wkręcał, te zwroty które chciał, aby mówiła...
Ciemne uczucie zwinęło się w jej brzuchu.
Lady Pet spojrzała zdziwiona.
- To wszystko? Metri powiedział, że byłaś z nim przez cały ranek. Nawet z tobą nie
współżył?
- Jeszcze nie.
- Dlaczego u licha, nie?
Talan zacisnęła usta. Nie chciała o tym rozmawiać z Lady Pet. Nie tylko dlatego, że
zawstydzało ją to, ale dlatego, że chciała to zachować w prywatności. Rees był jej.
Jej. Skąd przyszedł ten głupi pomysł?
- Talan - powiedziała Lady Pet. Odwróciła się na krześle, zginając palce u nóg.
- Powiedział, że nie jestem jeszcze gotowa - Talan odpowiedziała.
- Hmph. Przeciąga to, aby rozkoszować się luksusami mego domu.
- Nie, on jest miły. Nie jestem gotowa.
Przypomniała sobie, jak błagała w ogrodzie by ją pieprzył - od tyłu, nie mniej.
Powiedział jej, że nie miała tego na myśli, że to tylko zaklęcie którą rzucił na nią
Shareem, ale się mylił. Pragnęła go jak tylko było to możliwe.
- Dobrze, oszczędzimy sobie teraz twoich delikatnych uczuć. Ale jeśli się nie
pospieszy, zawsze mogę zatrudnić innego. Boczne uliczki są pełne Shareem, jeśli wiesz
gdzie szukać.
- Nie.
Odpowiedź Talan zadźwięczała pewnie i głośno w pokoju. Idealne brwi Lady Pet
wygięły się.
- Nie - Talan powtórzyła.- Teraz znam Reesa. Nie chcę nikogo innego.
Lady Pet patrzyła na nią z zainteresowaniem przez długi czas z unieisonymi
brwiami. Potem pokręciła głową i odwróciła się do lustra.
- Proszę bardzo. Ale musi skończyć. Nie lubię być wykorzystywana.
Talan nie mogła już tego więcej znieść. Podeszła sztywno do drzwi. Zwykle łagodnie
usposobiona, w tym momencie była bardzo, bardzo zła.
- To nie ma nic wspólnego z tobą - powiedziała twardym głosem.
Lady Pet patrzyła na siebie w lustrze, po czym odwróciła się jakby źle usłyszała.
Talan poszła dalej:
- To ma do czynienia ze mną i z moim życiem. Nie z tobą.
Lady Pet nadal patrzyła. Talan zamknęła usta. Oddychając ciężko, opuściła pokój.
Nie byłaby szczęśliwa widząc to, co Lady Petronella zrobiła po jej wmarszu. Lady
Pet odwróciła się do lustra i uśmiechnęła się do swego odbicia.
- Najwyższy czas, żeby ta mała mi się postawiła - powiedziała.
***
Rees przeżuł ostatni kęs moreli ze swojej sałatki, gdy dzwonek cicho zadzwonił.
Wszystko w tym domu było ciche i uprzejme. Uderzył w przycisk wejścia i drzwi
rozsunęły się.
Talan stała w progu, ze swymi pięknymi złotoczerwonymi włosami które były
przysłonięte nieprzezroczystą zasłoną, która zwisała w dół jej pleców. Jej suknia miała
długie rękawy, które sięgały do kostek, całkowicie ją zakrywała, ale jedwab zarysował się
na jej krągłościach.
- Och - powiedziała, spoglądając na pusty talerz.- Miałam zamiar zabrać cię na
obiad.
Zgryz rozczarowania zaskoczył go.
- Metri to przysłał. Z jakiegoś powodu pomyślał, że będę głodny - uśmiechnął się.-
Poza tym, w jakie miejsce mnie zabierzesz gdzie będziesz mogła być widziana z Shareem?
- Nie myślałam o tym - wyglądała na wzburzoną.- Chciałam po prostu wyjść, uciec
stąd na chwilę - rozejrzała się po spartańskim pokoju.- Właśnie tu cię umieścił Metri?
Przepraszam.
Rees podążył w zdumieniu za jej wzrokiem. Owszem, pokój był czysty, ale był
dobrze uszczelniony i miał regulację temperatury i miał każdy luksus. Powinna zobaczyć w
czym żył w DNAmo.
- Cóż, nie ma poduszek i sprzętu muzycznego. Shareem nie trzeba wiele.
Nie odpowiedziała. Stała tam po prostu jakby chciała coś powiedzieć i nie wiedziała
jak.
Nie miał nic przeciwko tak długo jak mógł na nią patrzeć. Była piękna, choć w to nie
wierzyła.
Miała pulchność, która nie była modna i miała krągłości. Kto by nie pokochał tych
krągłości? Ale damy z wyższej klasy lubiły być chude i płaskie, mało atrakcyjne dla
mężczyzn.
Jedyne co Rees lubił w Lady Pet, to to, że przynajmniej pozwoliła Talan być piękną.
Talan była jeszcze piękniejsza tego ranka, kiedy leżała w wodzie i dochodziła raz za
razem. Ze swymi włosami skręconymi na plecach w strumieniu, jej oczy były przymknięte,
jej twarz była miękka od ekstazy...
Stwardniał na samą myśl o tym.
Poprawka, stwardniał tak szybko, jak tylko pojawiła się w drzwiach. Był nieustannie
twardy w obecności tej kobiety.
- Rees - powiedziała nagle.- Zabierz mnie gdzieś.
Wstał. Podszedł do niej, wciągnął ją do środka i zamknął drzwi.
- Jesteśmy gdzieś.
- Nie, miałam na myśli poza domem... gdzieś, gdzie będę mogła być widziana z
Shareem.
Potarł jej policzek. Jej zapach tańczył w powietrzu.
- Co się dzieje, mała Talan?
Nie chciała być uspokojona. Odsunęła się od niego.
- Chcę być z tobą, daleko stąd. Zabierz mnie... - urwała, jej policzki zapłonęły.-
Zabierz mnie do swego świata. Na boczne ulice.
Powiedziała to tak, jakby była to odległa planeta. Uśmiechnął się.
- Jesteś pewna, że chcesz? Nie jest tam tak ładnie i czysto jak tutaj.
Potarła swe ramiona, jakby próbowała zeskrobać coś z rękawów.
- Nie obchodzi mnie to. Chcę po prostu wyjść.
Z tej złotej klatki?
- Biedna, bogata dziewczyna - drażnił się.- W porządku. Zabiorę cię. Ale jeśli chcesz
zachować swoją reputację, będziesz musiała wyjść w przebraniu.
Wyglądała na zaintrygowaną.
- Mam długi płaszcz i mogę ukryć swoją twarz...
Zaśmiał się.
- Nie, kochanie. W chwili kiedy ktoś zauważy cię w długim płaszczu i welonie,
domyśli się, że jesteś wysoko urodzona. Chcesz skończyć w wiadomościach cyfrowych?-
szarpnięciem zdjął jej zasłonę, uwalniając jej włosy.- Musisz ukryć się w czymś nie
rzucającym się w oczy.
Zebrał jej włosy w dłonie i uniósł nad jej szyją.
- Upnij je w kok. Może masz tunikę z krótkim rękawem i jakieś spodnie? Byłoby
idealnie.
Uśmiechnęła się, wczuwając się w jego entuzjazm.
- Lady Pet mnie zabije.
- Lady Pet prawdopodobnie upnie wysoko swe włosy i pójdzie do wielkiego miasta.
Wygląda na taki typ.
- Możesz mieć rację. Powiem Metriemu, żeby przygotował lektykę.
Potrząsnął głowę.
- Żadnej lektyki, żadnych ochroniarzy. Tylko ty i ja. Pojedziemy pociągiem
powietrznym.
Jej oczy zaświeciły się.
- Zawsze chciałam to zrobić.
- Bogowie, jesteś biedną, bogatą dziewczynką. Idź się przygotować. Poczekam na
ciebie w dole schodów.
Musieli pozbyć się Metriego. Zamknięty dziedziniec zawierał kolejną chłodną
fontannę i miejsce przyjazdu i odjazdu lektyk, które z jakiegoś powodu Metri z niepokojem
obserwował.
Podobnie jak dwoje niegrzeczni służący, Talan i Rees ukryli się w cieni sali, czekając,
ale Metri się nie ruszył.
Wtedy Talan wpadła na pomysł, by wysłać mu fałszywe połączenie z piętra, kiedy
Metri wzdychając, poszedł odebrać, ona i Rees prześlizgnęli się przez dziedziniec na drogę.
Talan zaczerwieniła się i uśmiechnęła gdy Rees chwycił ją za rękę, gdy zaczęli iść
ulicą w stronę stacji.
- Och, bogowie, co jeśli sąsiedzi mnie zobaczą?- wyszeptała, odwracając twarz od
pustych ścian domów.
- Jeśli nasz zobaczą, pomyślą sobie, że jesteśmy dwojgiem służących, którzy cieszą
się sobą nawzajem. I jesteśmy nimi. Bawimy się.
- Już się cieszę - powiedziała nieśmiało.
- Miałaś złe życie, jeśli uważasz że biegnięcie w dół ulicy jest najlepszą zabawą.
- Jest z tobą.
Nie patrz tak na mnie, słodka panienko. Sprawiasz, że chcę być bardzo złym Shareem.
Pobiegli razem ręka w rękę, jak mężczyzna i jego dziewczyna którzy chcieli złapać
pociąg.
Wraz z tym jak zbliżali się do stacji, ulice były bardziej zatłoczone. Sklepy i
restauracje dla bogatych były wszędzie. Nagła burza piaskowa która miała miejsce
rankiem, wielu zaskoczyła. Więcej niż jedna restauracja naprawiała uszkodzone markizy i
zbierała krzesła rozrzucone po okolicznych restauracjach.
Jednocześnie lektyki z dobrze urodzonymi kobietami, które były ukryte przed
słońcem, otaczały restaurację a szczupli mężczyźni w stroju czeladników poganiali
właścicieli restauracji aby ich panie mogły udać się na lunch.
Talan miała głowę zwróconą w kierunku ramienia Reesa gdy pospiesznie przeciskali
się do chłodnego cienia stacji.
Talan była gotowa przebiec przez platformę i wbiegła przez otwarte drzwi
najbliższego pociągu, gdy Rees pociągnął ją z powrotem śmiejąc się.
- Musisz kupić bilet.
- Co?
Pociągnął ją w stronę dystrybutora biletów.
- Bilet. Nie możesz jechać za darmo.
Wyglądała na zdziwioną.
- Nie mogę po prostu użyć odcisku ręki?
- Tak, jeśli masz konto. A masz?
- Nie mam zielonego pojęcia.
- W takim razie kupujesz bilet - wyciągnął pasek kredytowy z kieszeni płaszcza,
który chłodził ciało, taki który można było kupić w sklepie na rogu. Pozwolił automatowi
jeść go przez chwilę, potem wypluł go wraz z dwoma plastikowymi żetonami.
Podał jeden Talan, która przyglądała mu się, jak kobieta która patrzyła na diament.
Wziął ją za ramię i nakierował na dwuwarstwową platformę. Nie chciała oddać
swojego biletu. Chciała go zachować na pamiątkę. Wyciągnął go z jej opornej ręki i
umieścił w gnieździe, tak że tarcza siłowa otworzyła się mogli wsiąść do pociągu.
Pociągi były stosunkowo puste w tej części miasta. Znaleźli miejsce gdzie mogli
usiąść koło siebie, Rees objął ręką jej ramiona. Przytuliła się do niego.
Był zaskoczony, sądził że będzie bardziej ostrożna. Może zorientowała się, że nikt jej
nie rozpozna w powietrznym pociągu. Prawdopodobnie miała rację.
Pociąg ruszył w jaskinię zbudowaną z tyłów budynków. Przesunęli się wzdłuż
pojazdu, pociąg posiadał tak potężny rozkład grawitacji, że nawet burza piaskowa nie
potrafiła nim zachwiać.
Rees raz siedział podczas burzy piaskowej w wagonie. Pociąg zatrzymał się, ale
chociaż wagonik kołysał się i trząsł, nigdy nie upadł.
Pamiętał siebie i innych ludzi w wagoniku, którzy trzymali się swoich siedzeń,
czekając aż jakiś głaz czy coś rozbije się na przezroczystym dachu, ale nic się nie stało.
Pociąg posuwał się dość powoli po krętych korytarzach miasta. Rees widział cyfrowe
obrazy, które pokazywały miasta i gąszcz, gdy prześlizgiwali się przez długi rury które
prowadziły się przez całe miasto i gąszcz.
Słyszał, że w jakimś innym świecie, wszyscy, bogaci i biedni mieli swoje własne
samochody transportowe, które były wprowadzane do wolnej rury i przenosiły się na
każdą część planety jaką tylko chcieli.
Talan wyglądała z niecierpliwością przez okno, ale po jakimś czasie jej powieki
opadły. Patrzenie na tylko jakieś czarne alejki pasy pokryte piaskiem było męczące.
Oparła głowę o jego ramię. Pocałował jej włosy.
Trudno było mu się kontrolować, gdy był w jej pobliżu. Nawet teraz miał sztywno
wyprostowaną erekcję. Zazwyczaj mógł wyłączył feromony smaku u kobiety poszukującej
penisa, ale nie u niej. Chciał się w niej zagrzebać i się wpychać, aż dojdzie.
Nigdy wcześniej nie robił tego powoli. Ale wiedział, że jak tylko rozdziewiczy Talan,
wszystko się skończy. Talan pożegna się i pokaże mu drzwi.
Nie chciał, żeby stało się to zbyt szybko. Chciał się delektować każdą minutą, którą
z nią spędzał.
Ale im dłużej czekał, tym trudniej było mu zachować kontrolę. Chciał zrobić to z nią
dobrze, ale część niego, którą najtrudniej było oswoić, stawała się twarda na samą myśl,
że przyprawi ją o krzyk.
Cholera, dyszę wystarczająco?
Rio równo by się pośmiał.
Obudził ją gdy pociąg się zatrzymał w miejscu ich wysiadki. Zamrugała sennie i
uśmiechnęła się.
Pomógł jej wstać i wyprowadził ją z pociągu. Powietrze świsnęło gdy drzwi za nimi
się zamknęły a pociąg posunął dalej.
- Gdzie jesteśmy?
Rozejrzała się po brudnej stacji i przygnębiających, na wpół działających robotach
które zamiatały z podłogi kurz i śmieci. Jeden z robotów był całkowicie zepsuty od jakichś
sześciu miesięcy i nadal siedział na środku dworca.
- Pas City - Rees powiedział.- Serce bocznych uliczek, jak je nazywacie.
Rozejrzała się niepewnie gdy sprowadził ją z dworca.
Życie tutaj było inne niż w bogatej części miasta. Ludzie kroczyli wąskimi i brudnymi
ulicami krzycząc pozdrowienia do tych których znali, krzyczeli przekleństwa do osób na ich
drodze, wykrzykiwali obietnice ze straganów, że ich ceny są najniższe.
Kilka czarnowłosych kobiet z chirurgicznie rozszerzonymi, zielonymi oczami pochyliło
się nad zardzewiałym balkonikiem powyżej ulicy.
- Rees - jedna zagruchała.- Rees, kochanie, chodź i zobacz mnie.
Talan spojrzała na kobietę a w jej oczach pojawił się błysk zazdrości.
Zazdrość. Była nowa. Zazwyczaj kobiety lubiły, że to Rees jest zazdrosny a
przynajmniej udawał.
Rees nie mógł uwierzyć, że ubrania dziewczyny z niższej klasy będą do niej
pasować. Oczywiście nigdy wcześniej sama nie chodziła po ulicy. Talan próbowała patrzeć
na wszystko jednocześnie, rzeczywiście przysłuchując się sprzedawcom, którzy
reklamowali swoje produkty.
Zatrzymała się przed sklepem z tanią biżuterią i wgapiła się.
Mężczyzna który prowadził stoisko i stracił kilka swych zębów, nie pofatygował się
aby je uzupełnić. Może myślał, że jego szczerbatość poprawi jego sprzedaż. Uśmiechnął
się do Talan.
- Co to?- Talan dotknęła świecące cacko, które wisiało na naszyjniku.
- Panienka ma dobry gust - powiedział sprzedawca.
Rees starał się nie przewrócić oczyma. Ten facet powiedziałby to nawet gdyby
podniosła zabłąkanego owada, który wylądował na stole.
- Ale co to jest?- zdumiona podniosła naszyjnik.
Rees wziął go od niej.
- To tańcząca gwiazda. Nie widziała jej nigdy wcześniej?
Otworzył srebrne puzderko które wisiało na łańcuszku. Holo-światła, czerwone,
niebieskie, zielone, żółte, złote i srebrne wystrzeliły w jednym tunelu i zawirowały razem
tuż powyżej dwóch połówek kuli. Światła tańczyły, błyszczały i skręcały się.
- Och, jak
pięknie.
- Kup dla panienki - zaproponował sprzedawca. I tak by to zrobił.- Dwa centy.
- Oszalałeś?- Rees od razu spytał.
Sprzedawca spojrzał przebiegle, przewidując iż Rees zna rzeczywistą cenę. Ale oczy
Talan rozszerzyły się.
- Dwa centy? To takie tanie. Biorę.
Sprzedawca wybałuszył oczy. Potem zrobił rozczarowaną minę, że nie napomknął o
trzech.
- Nie, nie jest - powiedział Rees.- To napad - wyciął swój kredyt z kieszeni i
skrzywiwszy się, podał go sprzedawcy.- Ale nic nie jest za dobre dla mojej dziewczyny.
- Nie, Rees... - Talan wyciągnęła swą rękę, by z powrotem schował kredyt. Rees
zamknął swą dłoń na jej.
-
Powiedziałem
, nic nie jest za dobre dla mojej dziewczyny.
Sprzedawca oblizał łapczywie wargi, zatrzymał w poślizgu swe przenośne
urządzenie. Oddał go z powrotem, lżejszego o dwa centy i Rees schował kredyt do swej
kieszeni. Odebrał Talan naszyjnik i zapiął go wokół jej szyi.
- Masz rację, jest piękny - uniósł jej brodę, wyciskając miękki pocałunek na jej
ustach.
Odetchnęła. gdy się odsunął, jej oddech otulił jego usta w pieszczocie.
Sprzedawca zachichotał przerywając moment.
- Mam mnóstwo pięknych pierścionków dla pięknej panienki. Też tanio.
- Zamknij się, ty stary złodzieju - powiedział Rees. Objął ramiona Talan ręką i
poprowadził ją dalej.
Naszyjnik odbijał się miękko na piersi Talan gdy szła za Reesem. Musiała za nim iść
trzymając go za rękę, bo ulica była tak zatłoczona, że nie mogli iść razem.
Ludzie popchali, przepychali się i wpadali na nią, przesuwając się obok swoimi
śmierdzącymi ciałami i brudnymi ubraniami. To wszystko było bardzo dziwne.
Dziwniej było patrzeć na twarz Reesa kiedy zapinał naszyjnik wokół jej szyi.
Widziała nagi głód w jego oczach. Nie wyglądał tak nawet, gdy kazał jej usiąść na ławce
dzisiejszego ranka i gdy ją wylizał.
Potem był uśmiechnięty, drażnił się i był w połowie zachwycony.
Była taka sama z nim. Może i byłaby w stanie odnaleźć drogę powrotną na stację,
ale nie miała przy sobie pieniędzy. Talan nigdy nie potrzebowała pieniędzy. Zawsze dawała
odcisk swego palca i jej konto zostało otwarte.
Tu nie miała konta, żadnych kredytowych pasków, żadnych przyjaciół, żadnych
znajomy. Tylko Rees i jego dłoń były jej ostatnimi deskami ratunku.
Mógł ją zabrać wszędzie i zrobić z nią wszystko co chciał. Była na jego łasce.
Może to Rees a może zaklęcie które rzucił, ale się nie bała. W rzeczywistości
podobało się jej.
Przyglądała mu się jak szedł przed nią, jego szerokie ramiona kołysały się, jego
nagie, krzepkie ramiona przesuwały się pod fałdami płaszcza. Miał silne ręce. Silne palce.
Pogładził jej kciuk delikatnie swym palcem.
Odwrócił głowę i posłał jej mroczny uśmiech.
Stało się to wtedy, jak myślała, gdy
wiedziała.
Rees odwrócił się by otworzyć drzwi, które wyglądały jak wszystkie inne drzwi na
tej zatłoczonej ulicy. Paski tkaniny, które kiedyś były czerwone, powiewały w wejściu. Były
naprawione za drzwiami deszczowymi, tak, że mogły spadać bez przeszkód podczas burzy
piaskowej.
Drzwi wydawały się być otwarte po południu, piasek zachrzęścił pod ich stopami.
Więcej piasku leżało w środku, jakby nigdy się nie pofatygował by zamieść podłogę
po burzy. Pokój był większy niż Talan myślała, ale był przede wszystkim pusty.
Kilku mężczyzn siedział na ławce po drugiej stronie sali, trzymali na kolanach
ogromne kubki, ich głowy były oparte o ścianę. Jeden z nich chrapał.
Bar znajdował się na większości tylnej ściany. Za nim, zmęczona choć młoda śliczna
dziewczyna pochylała się na łokciach. W pomieszczeniu było ciemno i zamrugała starając
się zobaczyć, kto wszedł.
Mężczyzna wyszedł z cienia z lewej strony baru. Był wysoki i barczysty jak Rees.
Miał na sobie skórzaną kurtkę, która wisiała otwarcie by pokazać jego muskularny tors.
Jego spodnie także były ze skóry, przytulając się do ud i bioder.
Jego czarne włosy były związane w luźny kucyk, jego twarzy była kwadratowa i
przystojna. Miał głęboko osadzone niebieskie oczy, ciepły uśmiech i głos, który był duży i
kwitnący.
- Rees!- przeszedł przez salę, poklepał mocno Reesa po ramieniu.- Pokazałeś się w
samą porę.
Rozdział VII
Talan spojrzała na niego. Był Shareem. Miał ich oczy, budowę ciała, głos.
Podszedł wesoło.
- Więc co tutaj robisz ubrany jak bogaty chłopczyk?- jego wzrok obrócił się do
Talan, jego oczy się rozszerzyły.- Och, człowieku. Kim jest ta ślicznotka?
Rees objął Talan ramieniem.
- Ma na imię Talan. Talan, to Rio. Tak jakby mój przyjaciel.
- Twój
jedyny
przyjaciel, chłopczyku.
- Jest notorycznym kłamcą. Nie ufaj mu, nie wierz mu, nie słuchaj go.
Uśmiech Ria się rozszerzył.
- Nie jestem tak dobrym kłamcą jak ty - chwycił dłoń Talan.- Pozwól, że kupię ci
drinka, kochanie. Założę się, że jesteś spragniona gdy z nim tak chodziłaś.
Głos Reesa stał się tępy.
- Ona jest ze mną.
Rio zmarszczył czoło.
- To nie znaczy, że nie mogę być miły. Zmęczysz się nim, Talan, znajdziesz mnie i
powiesz gdzie boli - w mgnieniu oka opuścił jedną powiekę.- Albo gdzie będziesz chciała,
żeby bolało.
Jego dotyk Shareem rozniósł się ciepłem po jej ciele, choć starała się to
powstrzymać. Jeśli będzie dalej tak postępować, skończy na kolanach pytając, czy może
rozpiąć mu spodnie.
Rees musiał to wyczuć, ponieważ pewnie poprowadził Talan do baru.
Młoda kobieta za nim posłała mu wielki uśmiech w przywitaniu.
- Hej, Rees.
- Judith - Rees powiedział ciepło.- Podaj Talan miętowy imbir - poprosił o drink,
który miał w sobie dużo smaku, mało alkoholu,
- Mogę wypić piwo - Talan powiedziała szybko. Piwo pili służący z niższej klasy.
Nigdy wcześniej go nie piła, ale był to dzień pełen przygód.
Rees pochylił się do niej, szepnął do jej ucha.
- Nie gdy Rio jest tutaj.
Jego głos połaskotał jej zmysły, wysłał ciepło które przyćmiło Ria.
Zerknęła na czarnowłosego mężczyznę. Nadal na nią patrzył. Uśmiechnął się, ale
było w nim coś niebezpiecznego. Mogła wyczuć to w powietrzu jak wibracje go otaczały.
Wyczuła, że Rio powstrzymywał się tylko dlatego, że Rees stał między nią a nim.
Nagle poczuła się wdzięczna, że nie spotkała tego mężczyzny przed Reesem.
Spojrzała na kobietę, która nosiła imię Judith. Judith miała ciemno rude włosy
ściągnięte w niechlujny kok, przyjazne brązowe oczy i ładną, owalną twarz. Ubrana była w
kombinezon, spodnie były wpuszczone w buty.
Talan pochyliła się do przodu.
- Przepraszam, ale czy jest tutaj... um, no wiesz, miejsce dla pań?
Judith uśmiechnęła się.
- Pewnie. Pokażę ci.
Postawiła dwa piwa przed Reesem i Rio a przed Talan wysoką szklankę z czymś co
pachniało miętą. Potem wysuszyła ręce, zachęcając Talan, żeby za nią poszła.
Judith zabrała Talan do alkowy na drugim końcu baru, wskazała drogę do pokoju
gdzie mogła sobie ulżyć.
- Nie pozwól, żeby Rio cię wystraszył - powiedziała cicho.- Głęboko w środku ma
dobre serce.
Obie spojrzały do tyłu. Rio powiedział coś do Reesa i zaśmiał się. Rees potrząsnął
głową.
- Głęboko, głęboko w środku - Judith dokończyła z uśmiechem.- Toaleta jest na
dole. Jest czysta.
Było czysto tak jak powiedziała Judith. Judith oczywiście zadbała o to miejsce.
Nawet odświeżyła powietrze.
Talan wysterylizowała ręcę, potem przemyła twarz wodą ze zbiornika. Musiała się
uspokoić. Ledwo mogła panować nad sobą w obecności jednego Shareem, a teraz miała
do czynienia z dwoma.
Przyjaciel Reesa, Rio. Poziom
trzeci.
Judith mogła jej powiedzieć, że nie ma się bać, ale zdała sobie sprawę, że ten
strach teraz był zdrowy.
Nigdy nie można było być pewnym coś się czuło w otoczeniu Shareem, Talan już się
tego nauczyła. Za każdym razem gdy patrzyła na Reesa, była wypełniona tęsknotą i
głodem. Czy to naturalna odpowiedź czy jego sztuczki Shareem?
Chciała mieć jego ręce na sobie, jego usta wszędzie. Chciała, żeby posadził ją na
tym zbiorniku z wodą i wziął ją na miejscu.
Nagle wyobraziła sobie jak Rees ją rozciąga, toruje sobie drogę swoim długim,
długim penisem.
Rio wszedłby za Reesem do pomieszczenia, stałby i patrzył. Patrzyłby na nią swoimi
ciemno niebieskimi oczami i uśmiechnąłby się tym uśmiechem. Byłaby coraz bardziej
podniecona, błagałaby Reesa żeby brał ją mocniej i mocniej.
Spojrzałaby na Rio a on spojrzałby na nią, a następnie Rees jęknąłby i wlał w jej
środek swoje nasienie. Rio mrugnąłby do niej i wyszedłby spokojnie na zewnątrz. Byłby to
ich sekret.
Wciągnęła oddech, jeszcze raz przemyła twarz wodą. Co z nią było nie tak? Nigdy
wcześniej nigdy o czymś takim nie myślała.
Rees psuł jej wszystkie pomysły. Wszedł w jej życie - na jej własne głupie
zaproszenie - i przejrzał ją na wylot.
Spotkanie Rio nie pomagało.
Talan odwróciła się do lustra i z przerażeniem zobaczyła, że jej sutki były twarde jak
kamyczki. Sterczały pod cienką sukienką.
Potarła je. Zesztywniały i jeszcze bardziej stały się widoczne. Pospiesznie starała się
pomyśleć o kostkach lody i burzy piaskowej które przerwała pole siłowe w ogrodzie tego
ranka.
Talan zadrżała. Jeśli Rees by jej nie złapał i nie zaciągnął w bezpieczne miejsce,
mogłaby umrzeć.
Jej sutki nieco zmiękły, ale powoli wyszła z pomieszczenia, zwlekając w alkowie gdy
skrzyżowała ręce na piersiach pragnąc aby jej ciało się uspokoiło!
Rio i Rees rozmawiali. Ich głosy były niskie, ale jakaś sztuczka z akustyką przyniosła
ich słowa do niej. Judith nie była przy barze, dolewała piwa jakiemuś starszym
mężczyznom w rogu, rozmawiając z nimi w swój niefrasobliwy sposób.
Rio powiedział:
- Uderzyłeś w żyłę złota, mój przyjacielu. Bogatą
i
gorącą - urwał, gdy Rees nic nie
powiedział, marszcząc brwi.- O co chodzi?
- O nic. Po prostu nie chcę ci zdradzać szczegółów. Poprosiła bym ją nauczył, więc
ją uczę - brzmiał obojętnie.
- Biorąc pod uwagę sposób w jaki na ciebie patrzy, wykonujesz świetną robotę - Rio
wziął łyk piwa.- Chcesz trójkącik?
- Rees był cichy przez dłuższą chwilę.
- Nie - odpowiedział.- Nie jest gotowa.
- W takim razie moglibyśmy ją brać na zmianę.
- Na to też nie jest gotowa.
Rio uśmiechnął się.
- Jest dziewicą?
- W gruncie rzeczy...
Oczy Ria rozszerzyły się.
- Przysięgasz na bogów?- jego uśmiech zniknął.- Chwileczkę, to znaczy, że
jeszcze
jest dziewicą? Po nocy z tobą?
- Po nocy i dniu - powiedział Rees.- Robię to powoli. Potrzebuje tego na powoli.
- Słodcy bogowie, dlaczego dziewica która potrzebuje tego na powoli wybrała
ciebie? Powinna pójść do poziomu pierwszego.
- Ona nie wie.
- Więc nadal się wstrzymujesz? To musi być piekło.
Rees wziął łyk piwa.
- Nie jest łatwo. Ona jest...- ale nie dokończył.
Rio oparł dłoń na ramieniu Reesa, wyglądał na pełnego czci.
- Człowieku, jesteś odważniejszy niż myślałem.
Dlaczego?
Talan zastanawiała się.
Dlaczego odważny?
I dlaczego Rio zaznaczył, że
popełniła błąd posyłając po Reesa? Rees był łagodny - z wyjątkiem gdy... nie był delikatny.
Ale nie przestraszył jej. Nie bardzo. Nie tak jak Rio.
- Mówię ci, przyjacielu - Rio podniósł piwo.- Kiedy będzie gotowa na trójkąt, wiesz
gdzie będę.
- Tak, napaleńcu.
Rio wzruszył ramionami.
- Hej, jest piękna. Nie mogę nic na to poradzić. Judith, kochanie...
Judith wróciła do baru, Talan cofnęła się w cień aż przeszła obok.
- Co?
- Gotowa aby znowu nas wziąć?- jego ton obniżył się do uwodzicielskiej tonacji
Shareem.
Judith prychnęła i walnęła kuflami.
- Ostatni raz gdy poszłam do łóżka z wami dwoma, to byłam obolała przez kilka
tygodni.
- Pamiętam, że bardzo ci się podobało.
Judith spojrzała w bok, rumieniąc się. Rees zaśmiał się cicho.
Talan stała w cieniu, próbując się pozbyć ukucia zazdrości.
Dlaczego była zazdrosna? Znała Reesa tylko dzień. Mógł robić co lubił i z kim lubił.
Poczuła tą samą zazdrość, gdy tamta kobieta pochyliła się w balkonie na ulicy.
Może to przez sposób w jaki się zaśmiał, który tak czule zapadł w pamięć. A może...
Może dlatego, że właśnie w nią uderzył fakt, co służenie Talan dla niego znaczyło.
Służenie. Nic więcej.
Poprosiła o nauczyciela i uczył ją. Kiedy skończy, wrócił do kobiety na balkonie albo
zabawi się z Judith. Nie powinno ją to obchodzić.
Ale ból ją spalał a jej oczy zapiekły od łez.
Cóż, miała wybór. Mogłaby się zezłościć, powiedzieć Reesowi, żeby zabrał ją do
domu i odesłać go.
Albo mogłaby odłożyć swą drobną zazdrość na bok i cieszyć się każdą rzeczą jakiej
ją uczył. Będzie ją nauczał, aż nie będzie to wystarczające.
A potem będzie mogła uznać siebie za śmiałą i odważną kobietę. Znalazła Shareem
jak Lady Ursula w swym pamiętniku i zagrała na nosie swej filozofii.
Może później będzie mogła tu wrócić i znaleźć Rio...
Jakby usłyszał jej myśli, Rio odwrócił się i spojrzał w cień alkowy.
Talan przełknęła. Wzięła głęboki oddech, wyprostowała swe ramiona i ruszyła
żwawo, udając że przez długi czas myła ręce.
Rees odwrócił się. Uśmiechnął się. Wyciągnął swą dłoń i wciągnął ją w objęcie
swych ramion.
- Hej, kochanie, stęskniłem się za tobą.
Jego oczy były ciepłe, jego uśmiech delikatny. Jej serce wywinęło koziołka.
Pochylił się i pocałował ją. Jego usta były gorące i głodne. Otoczyła go swym
ramieniem i otworzyła usta aby skosztować słodkiego pocałunku.
Rio parsknął.
Rees przerwał pocałunek. Ale nie wyglądał na obrażonego czy zakłopotanego.
Spojrzał zirytowany na swego przyjaciela i podniósł piwo.
Talan wypiła swoje drinka. Był teraz lekko rozgrzewający i bardzo miętowy.
- Och Rees, zapomniałam - Judith sięgnęła pod bar, wyciągnęła plastikowy dysk.-
Dostałeś wczoraj wiadomość. Szukali ciebie w domu, potem zadzwonili tutaj - podała mu
go.
Rees chwycił dysk i przyjrzał mu się.
- Zajmę się tym - spojrzał na Rio a następnie z powrotem na dysk.- Judith -
powiedział.- Nie pozwól Rio, żeby ją zjadł.
Judith uśmiechnęła się, pokiwała głową.
Rees przesunął ręką w dół kręgosłupa Talan i zatrzymał się na jej tyłeczku.
- Zaraz wracam, kochanie.
Odwrócił się i ruszył do alkowy. Talan widziała w pobliżu komputerowy port. Była
zdziwiona, że nie miał kieszonkowego komputera, ale zauważyła że zostawiła swój w
domu.
Już zatęskniła za ciepłem Reesa. Było w nim coś, nie tylko jego ciało i sposób w jaki
sprawiał, że jej hormony tańczyły. Jego uśmiech. Lubiła go, chciała widzieć go częściej.
Judith zaczęła myć kufle. Wodą. Bor Narga miała mnóstwo wody - głębokie studnie
doprowadzały ją na suchą powierzchnię przez co mogli mieć ogrody. To nie był problem.
Ale nikt nie mył wodą naczyń z których się piło. Używano sterylizatorów.
Jeszcze jedna wskazówka, że tutaj nie pasowała.
Rio przysunął się do niej tak cicho, że nawet go nie usłyszała. Patrzyła jak Judith
myje szklanki szczotką i nagle poczuła ciepło Ria na swym ramieniu.
Odwróciła głowę. Złapał jej podbródek palcami.
Judith spojrzała w górę, jej twarz przybrała minę „och, to niegroźne” i wróciła do
pracy.
Rio pogładził kciukiem całą dolną wargę Talan.
- Więc czego Rees nauczył cię o Shareem?
Jego głos był niski, jedwabny, duszny. Jego dobroduszny uśmiech zniknął.
- Tylko trochę - wyjąkała.
Jego kciuk z powrotem przeniósł się na jej wargę.
- Co ci powiedział o poziomie trzecim?
Nie mogła mówić. Jej gardło było suche jak piasek na podłodze.
- Krępowanie więzami - Judith powiedziała stanowczo.- Wszyscy o tym wiedzą, Rio.
Rio nadal patrzył na Talan. Głębokie, niebieskie oczy nakrapiane północną czernią.
- To nie to co myślisz - powiedział cicho.- To nie uwięzienie. To oddanie i zaufanie,
odpuszczenie. To otwarcie samej siebie. Oddanie się w ręce innego. W całości.
Jego oczy pociemniały, źrenice się rozszerzyły.
Talan próbowała odwrócić głowę, spojrzeć tam gdzie zniknął Rees, ale nie mogła.
Spojrzenie Ria zapraszało aby mu się poddała. Obiecywał, że nie będzie tego żałować.
Podniósł jej rękę w swych dużych palcach.
- Związałbym twoje nadgarstki. Mocno, ale nie tak mocno żeby ci się to nie
podobało. Potem zrzucałbym twoje ubrania, jedno za drugim. Może bym je zdarł, w
zależności jak będę się czuł - jego ręka zamknęła się, zatrzymując ją.- Potem uklękłabyś
przede mną. I zrobiłabyś co bym chciał.
Bezwzględne oddanie.
Jej serce zawaliło. Poczuła jak robi się mokra, nie ważne jak bardzo starała się to
powstrzymać.
Ale wiedziała jedną rzecz. Choć Rio był bardzo wspaniały i pewnie ją
zahipnotyzował, nie chciała go.
Chciała Reesa. Chciała, żeby Rees ją tak dotykał, żeby Rees mówił jej takie rzeczy.
Rio kontynuował.
- Ssałabyś mojego penisa, otwarła swój tyłeczek, cokolwiek bym chciał. Opierałabyś
się mi. Ukarałabym cię. Pod koniec nocy, błagałabyś mnie abym cię karał. Pokochałabyś
to. Owinęłabyś wokół siebie mój bat i pocierałabyś o niego swoją cipką, bardzo byś to
pokochała.
Podniósł jej rękę, śmignął językiem po jej palcach.
- Podoba ci się, Talan? Jeśli chcesz, możemy pozwolić, aby Rees patrzył.
Talan przełknęła ślinę. Jej usta rozchyliły się i zapragnęła, żeby przestała być mokra.
Nie, chciała żeby Rees ją gdzieś zabrał i ją wylizał.
Może Rio umieszczał obrazy w jej głowie, ale miała naglą wizję siebie, nagą, ze
związanymi rękami, klęczącą przed Reesem, biorącą jego penisa w usta tak jak ją nauczył.
- Właśnie tak, Talan - powiedział ochrypłym głosem.- Ssij mnie mocno.
Rio byłby tam, obserwowałby swymi ciemnymi oczyma.
Wzięłaby życiodajny oddech. Wizja opadła i był tam tylko Rio, i bar który wbijał się
w jej bok i Judith wylewająca wodę.
- Sądzę, że jak na razie zatrzymam się na poziomie drugim.
Rio wyglądał na zdziwionego.
- Poziomie drugim?
- Rees jest poziomem drugim.
Rio i Judith wymienili szybkie spojrzenia. Talan otworzyła by zadać pytanie, ale
drzwi zostały wypełnione dwoma wysokimi kobietami, które przyszły z zewnątrz.
Rio spojrzał na nie, warknął przekleństwo i odsunął się od Talan. Seksualna
szkodliwość którą Rio ją otoczył, zniknęła.
Judith nic nie zrobiła. Nie powitała kobiet ani nie zaoferowała sprzedaży napojów.
Po prostu dalej myła szklanki.
Dwie kobiety nosiły szare kombinezony, które były nieco pokryte piaskiem. Obie
miały słuchawki w uszach i mikrofony przy ustach a także miały podręczne komputery.
Pierwsza z nich uśmiechnęła się i podeszła do Ria.
- Dobra, Shareem. Czas na identyfikacje.
Rio posłał jej mroczne spojrzenie.
- To już robi się nudne. Sprawdzałyście mnie w zeszłym tygodniu.
- Wydaje się, że na ciebie często wpadam. No dalej.
Rio oparł się o bar. Był znacznie wyższy niż kobiety i wydawało się, że je to drażniło.
- Wiesz kim jestem i wiesz gdzie jestem. Jestem Rio i stoję tutaj. Po co musicie
mnie sprawdzać?
Kobieta uśmiechnęła się do niego niezbyt miłym uśmiechem.
- Wiem, że tutaj jesteś, ale komputer już nie. Więc pospiesz się, Shareem, wpakuj
się do gniazdka. Czyż nie jesteś w tym dobry?
Jej partnerka parsknęła.
Rio wyszarpnął kartę identyfikacyjną ze swojej kurtki, zatopił ją w maszynie którą
dla niego przytrzymała.
- Nie wsadziłbym niczego w twoje gniazdo, kochanie. Żadnej pieprzonej rzeczy.
Kobieta sprawdziła swój przenośny komputer, nadal się uśmiechając.
- Zrobiłbyś gdybym ci zapłaciła.
- Nigdy nie miałabyś wystarczającej ilości pieniędzy, kochanie. Nigdy, przenigdy.
Kobieta odczuła zniewagę, gdy walnęła palcem w klawiaturę.
- Co to? Zdaje się, że jest przeterminowana, Rio.
- Cholera. Odnowiłem ją w zeszłym tygodniu. Wiesz o tym.
- Hmm. Komputer sądzi co innego. Jeśli pójdziesz ze mną, naprawimy to. Chociaż
chyba zamkniemy cię na trochę, zanim zakończymy tą sprawę. Nie mogę pozwolić, żeby
Shareem bez identyfikatora chodził luzem.
- Poliż mnie - Rio był wściekły. Ale Talan wiedziała, że kobieta mogła to zrobić.
Shareem nie byli ludźmi. Nie prawdziwymi ludźmi.
- Zostaw go w spokoju - Talan powiedziała nagle.- Ja za niego poręczę.
Słowa nie odniosły zamierzonego efektu. Ta kobieta powinna rozpoznać wysoko
urodzoną osobę, pochylić głowę, być zakłopotana i oddać Rio jego kartę. Może nawet
przeprosić.
Zamiast tego zmierzyła Talan wzrokiem i roześmiała się.
- Kim do diabła jesteś?
Talan straciła swą cierpliwość.
- Jestem Lady Talan d'Urvey i nie
waż
się zwracać do mnie w taki sposób.
Nauczyła się czegoś żyjąc z Lady Petronellą przez te wszystkie lata. Jej głos rozległ
się w ostrej wyższości.
Dwie kobiety patrzyły na nią. Tak samo Rio i Judith. Nawet staruszek w kącie
obudził się i przysłuchiwał.
Pierwsza kobieta posłała jej bezczelny uśmieszek.
- Och, doprawdy? Gdzie
twój
identyfikator?
- Nie mam nic takiego. Nie jestem zobowiązana do posiadania jakiegoś aby pokazać
go takim osobom jak ty.
- Czyżby?
Talan podniosła palec.
- Masz skaner linii papilarnych? Wiesz, że wszyscy funkcjonariusze są zobowiązani
do posiadania choć jednego? Miałabyś go, jeśli jesteś funkcjonariuszką.
Nie były. Nie wiedziała dokładnie kim były te kobiety, ale nie były policjantkami,
osobami które utrzymywały porządek i były szanowane.
Kimkolwiek były, odwalały swą robotę i atakowały Rio bo mogły.
Kobieta z łaską odłączyła wąski komputer od kombinezonu i wyciągnęła go w stronę
Talan, nadal się uśmiechając. Talan nie chciała dotknąć klawiatury ponieważ była tłusta,
ale szybciutko przycisnęła swój palec. Sięgnęła po szmatkę na barze i starannie wytarła
palec.
Pierwsze kobieta spojrzała z przerażeniem na ekran.
- Co?- spytała druga.
- Naprawdę jest Lady Talan d'Urvey - kobieta spojrzała w górę, przełykając. Jej
bladość wzmocniła się pod brudem na twarzy.- Przykro mi, lady. Nie wiedziałam.
- Oddaj mu z powrotem kartę identyfikacyjną - Talan powiedziała ostro.
Kobieta wyciągnęła kartę Ria z gniazda i podała mu ją. Wziął ją bez wyrywania i
włożył ją z powrotem do swojej kurtki.
- Idźcie - Talan zakończyła.- Jeśli nadal będziecie nękać tego człowieka, usłyszę o
tym i nie będzie to dla was dobre.
Pierwsza kobieta wyglądała na przestraszoną, ale druga zebrała się na odwagę.
- Moja pani. Shareem to nie ludzie.
Talan spojrzała na nią mrożącym wzrokiem, z którego Lady Petronella byłaby
dumna.
- Wyglądają jak ludzie. Mówią jak ludzie. Wydają się być ludźmi.
- Nie są - kobieta powiedziała niepokornie.- Są
rutyną.
Nastąpiła okropna cisza. Kobieta poczerwieniała, starając się patrzeć wszędzie, tylko
nie na Talan.
- Kiedy odzywasz się do mnie, odpowiadaj na me pytania nie oferuj własną opinię -
Talan powiedziała chłodno.- Teraz idźcie.
- Tak, moja pani - powiedziała pierwsza. Odwróciła się i niemalże wybiegła z baru.
Druga pobiegła za nią.
Rio wypuścił westchnienie i zaśmiał się. Judith zaklaskała. Rees wtedy wyszedł z
tyłu baru.
Talan zastanawiała się dlaczego celowo pozostał na uboczu. Zachowywał się tak,
jakby w ogóle nie chciał być zobaczony przez te kobiety.
Ale na pewno wszystko wyraźnie usłyszał. Uśmiechnął się i objął Talan w pasie.
- To moja dziewczynka.
Przytuliła się do jego ciepłego ciała.
- Ale dlaczego cię sprawdzają?- spytała Rio.- Wie kim jesteś. Jaki w tym sens?
- Sens - powiedział Rees.- Polega na tym, że upewniają się, iż Shareem pozostają
tam gdzie powinni, jak dobrzy chłopcy.
- Nie rozumiem.
- Nie wolno nam opuścić tej planety - powiedział Rio.
- Dlaczego nie?
- Ponieważ my, Shareem, możemy zrobić coś złego, jak ustatkowanie się -
powiedział Rio.- Ożenić się. Mieć życie.
- Co w tym złego?- Talan spytała zdziwiona.
- Nie chcą, żeby Shareem posiadali dzieci - powiedział Rees.
- Kopiowanie naszych ulepszonych genów w staroświecki sposób. Jeśli
pozostaniemy w mieście, damy się zaszczepić, mamy prawo żyć.
- Ale to nie jest w porządku.
- Czyż nie, słodka?- Rio nie prosił nikogo o szczegóły.
- To była okazja, gdy DNAmo pozwolili Shareem odejść - powiedział Rees.-
Pozostało nam to, albo zostanie schwytanym.
- Niektórzy i tak zostali schwytani - powiedział Rio, złość ukazała się na jego
twarzy.- Niezbyt ładnie.
- Więc zgodziliście się?- spytała Talan.
- Nie powiedziałbym, że się
zgodziliśmy
- powiedział Rees.
- Pewnego dnia ucieknę z tej planety - powiedział Rio.- Pojadę gdzieś, gdzie tacy
wspaniali faceci jak ja są mile widziani.
Judith wróciła do zmywania szklanek.
- Cały czas to mówisz, Rio.
- Tak, ale pewnego dnia.
On i Rees wymienili spojrzenia i Talan nie mogła zinterpretować czy Rees przytaknął
swemu przyjacielowi.
Następnie Rees objął ramieniem talię Talan.
- Czas iść, kochanie.
Poprowadził ją do drzwi. Judith spojrzała, uśmiechnęła się.
- Wpadnij jeszcze kiedyś, Talan.
Rio ponownie się uśmiechnął.
- Hej, Rees. Jeśli będziesz potrzebował pomocy żeby jej coś wytłumaczyć, po prostu
zadzwoń.
- Jasne - powiedział Rees. Najpierw sam wyszedł przez drzwi, sprawdzając ulicę a
następnie sięgnął po Talan.- Trzymaj się z dala od kłopotów, Rio.
- Hej,
j
a
jestem kłopotem - Rio zaśmiał się a po chwili Rees poprowadził Talan dalej.
Rozdział VIII
Ulice były jeszcze bardziej zatłoczone. Rees mocno trzymał dłoń Talan, bojąc się że
zostaną rozdzieleni i nie znajdzie jej ponownie.
Mogła być Lady Talan d'Urvey i mogła wystraszyć patrolerki, ale nigdy się nie
zgubiła na tych ulicach.
Rees nie powinien jej tutaj przyprowadzać. Teraz to wiedział.
Rio niemalże przejął nad nią kontrolę. Rees wyczuł to gdy wrócił, roznosił się
posmak jej kobiecych soków. Rio ją poruszył. Czuła się winna.
Ból dźgnął go w serce, biorąc Reesa z zaskoczenia.
Rees nie mógł w to uwierzyć. Był zazdrosny. O Ria.
Nie, może po prostu martwił się o Talan. Była taka niewinna. Nawet gdyby
przeczytała książki i brała lekcje o seksie, nie wiedziałaby jak pragnienie było
niebezpieczne.
Rio bezpośrednio pokazał jaki był zły i czego kobiety od niego oczekiwały. Rees
ukrywał to w swoim środku. Panie myślały, że Rees jest łagodny do momentu aż było za
późno. Więc dlaczego Talan miała być w lepszej sytuacji?
Rees także miał sprawy do załatwienia. Wiadomość którą przekazała mu Judith,
była od pilota ze świata zewnętrznego z którym był w kontakcie. Pilot stwierdził, że nie
chce mieć do czynienia z Reesem i Rio. Byli zbyt gorący dla niego. Chociaż Rio chciał mu
zapłacić fortunę.
Rees kłócił się, ale musiał zrezygnować. Miał inne kontakty, ale zajęłoby to trochę
czasu. Rio był zbyt niecierpliwy. Mógłby wszystko spieprzyć robiąc coś porywczego, albo
się wygadać.
Ale Rio był jedyną osobą na Bor Nardze, która znała tajemnicę Reesa. Rio zachował
tajemnicę, Rio był jego przyjacielem. Rees był mu dłużny.
Rees także był dłużny wobec Talan. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się tym swoim
słodkim uśmiechem i poruszyła coś w jego środku.
Pragnął Talan w każdy możliwy sposób. Ale także chciał ją ochronić. Było to dziwne.
Jej dłoń była miękka i ufna. Wystarczył tylko jej lekki dotyk, a jego hormony już
były rozpalone.
Wyciągnął Talan z tłumu w stosunkowo spokojne miejsce w pobliżu jakichś
budynków. Wciągnął ją w swoje ramiona i pocałował.
Jej słodkie usta odpowiedziały natychmiast. Niewinne pocałunki, które obdarzyły go
zaufaniem.
Chciałby zaufać samemu sobie.
- Powinniśmy wrócić - powiedział.
Talan spojrzała na niego ze świecącymi oczyma.
- Nie chcę. Jeszcze nie teraz.
- Nie pasujesz do tego miejsca.
Starał się brzmieć surowo. Nie chciał niczego innego jak tylko tułać się po uliczkach
przez całe popołudnie z Talan, trzymając ją za rękę. Jak kochankowie.
- Co Rio ci powiedział?- spytał.
Odwróciła się zaczerwieniona.
- Och, on... cóż...
Wsunął palce pod jej brodę.
- Powiedz mi.
Rozejrzała się szybko, ale ludzie którzy przechodzili po ulicy, nawet nie słuchali ani
nie patrzyli na Shareem i jego dziewczynę.
Zwilżyła swoje wargi.
- Powiedział, że chce użyć swego bata i że będę o to błagać.
Była zawstydzona. Właściwie to zażenowana. Większość kobiet które Rio oczarował,
śliniły się w momencie gdy kończył.
- A ty co powiedziałaś?- Rees spytał.
- Co mogłam powiedzieć? Nikt wcześniej nigdy nie mówił mi takich rzeczy.
- Zgodziłaś się żeby później się z nim spotkać?
Wyglądała na zdezorientowaną.
- Nie. Dlaczego miałabym?
Dziwna zazdrość znowu go wypełniła.
- Cóż, nie rób tego. Nieważne jak bardzo ładnie mówi, nie chcę żebyś się do niego
zbliżała. Nie beze mnie.
Odwrócił się nagle i zaczął ją prowadzić.
- Posłałam po
ciebie
- powiedziała za nim.
Zatrzymał się. Mężczyzna w wyblakłej szacie schylił się obok nich z szyderstwem.
- O czym ty mówisz?
- Lady Pet sprowadziła cię do domu dla mnie. Żebyś mnie nauczył.
- Tak, więc?
Jej oczy błyszczały gdy miała tak uniesiony podbródek.
- Więc zawsze mogę poprosić o Rio.
Zastanawiał się, jak trudno przyszło jej to powiedzieć. Nieśmiała panienka uczyła
się niezależności.
Rees warknął. Mocno chwycił jej rękę i z powrotem wciągnął w tłum.
- Dokąd idziemy?- wydyszała.
- Do domu.
- Ale powiedziałam, że nie chcę...
Jej słowa zostały urwane, gdy przeciskali się zygzakiem przez tłum.
Rees nie miał zamiaru zabierać jej z powrotem do Lady Petronelli. Nie po tym gdy
to powiedziała.
Miała zamiar się nauczyć, kto tu dowodził.
Rees przeprowadził ją przez kilka kolejnych ulic, przeszli przez bazar i ruszyli w dół
spokojnej uliczki. Tam domy były czystsze, ulice były wyczyszczone z piasku po dzisiejszej
burzy. Kilka powietrznych pojazdów było zaparkowanych pod bokach wysokich domów.
Mężczyzna w jaskrawych szatach wyszedł z jednego z domów. Miał blond włosy,
niebieskie oczy i otworzył jeden z powietrznych samochodów.
- Hej, Rees - powiedział.
Rees odpowiedział „hej”. Mężczyzna strzelił oczami Talan, ale Talan nie zauważyła.
Była zbyt zajęta rozglądaniem się w okół.
Rees otworzył drzwi dłonią które znajdowały się w budynku w połowie ulicy.
Eleganckie kafelki w holu, chłodne i ciemne po upale uspokajały nogi Reesa nawet
przez buty.
Po lewej stronie sali leżały tuby. Bez wyjaśnienia, Rees zaprowadził Talan do nich i
wszedł do środka.
Grawitacyjna winda ruszyła i popłynęli łagodnie w dół, piętro niżej.
Wyprowadził Talan z tuby i poprowadził przez elegancką salę. Pomachała swoją
dłonią przed twarzą.
- Zawsze przyprawiają mnie o mdłości.
Rees niemal się uśmiechnął. Nie był tutaj dla śmiania się.
Odcisnął dłoń przy jednolitych drzwiach na dolnym piętrze. Otwarły się łatwo i
wprowadził Talan do środka.
- Gdzie jesteśmy?- odetchnęła.
- Powiedziałem ci - powiedział, zamykając drzwi i przesuwając dłońmi z tyłu jej
talii.- W domu.
Rozejrzała się z niecierpliwością.
- Och. W
twoim
domu.
Dom był apartamentem, który był wygodny, jeśli nie pretensjonalnym. Rees lubił
proste, czyste rzeczy.
- Dlaczego mnie tutaj przyprowadziłeś?- spytała.
Pochylił się i przygryzł płatek jej ucha.
- Aby cię zbić. Nie chciałem tego robić na ulicy.
Spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.
- Nie masz tego naprawdę na myśli, prawda... ?
- Owszem, mam.
Podniósł ją, zaniósł do najbliższego krzesła, usiadł i przełożył ją sobie przez swe
kolana. Chwycił spódnicę jej szaty, obnażył jej ładny i tyłek i zaczął serwować jej klapsy.
***
Wracając do baru, Rio patrzył ponuro na Judith. Skończyła swoje zmywanie,
następnie sprzątnęła dwie szklani które zostawili starcy na stole.
Rio był wkurzony przez patrolerki, ale musiał się roześmiać na sposób w jaki Talan
się ich pozbyła.
Co za słodka, śliczna dziewczyna. Cholera, chciał ją wypełnić. Sprawiła, żeby cały
twardy i gotowy. Miał nadzieję, że Rees go zaprosi gdy wyszli.
Mógłby w nią wejść od tyłu podczas gdy ujeżdżałaby Reesa. Albo Rees mógłby lizać
jej cipkę podczas gdy on będzie w jej tyłeczku. Tak czy owak, krzyczałaby.
Wypił swoje piwo otarł pianę swymi palcami. Miałaby taką ładną cipkę.
Ale Rees go nie zaprosił. Rio zastanawiał się nad sposobem w jaki Rees powiedział
„Ona jest ze mną”. Jakby była dla niego kimś specjalnym.
Zaczął chichotać.
Lepiej uważaj, chłopczyku. Ta dziewczyna złamie twoje serce.
Rozedrze je na
strzępy zanim Rees się zorientuje.
- Zostajesz czy idziesz, Rio?
Judith wyciągnęła szklankę za baru, patrząc na Ria.
- Co o niej sądzisz?- spytał Judith.
- O kim? O dziewczynie Reesa?- wzruszyła ramionami.- Słodka. Ale z pazurkami.
Tylko, że jeszcze się nie zorientowała, że ma pazury. Ale zrozumie.
- Taa, byłaby dobra dla trójkąta - wziął kolejny łyk piwa.- Jasna cholera.
- Wiesz, to wszystko o czym myślisz.
Zaśmiał się.
- Też o tym myślałaś, kochanie. Widziałem jak patrzysz na Reesa. Miałaś nadzieję,
że zaprosi nas do czworokątu.
Judith zarumieniła się.
- Dobra, może.
- Więc jak? Czworokąt? Tylko ty i ja?
- Uch, Rio, to byłby dwie osoby.
Rio wzruszył ramionami.
- Więc będziemy kreatywni. No dalej, Judith. Krzyczę tutaj podnieceniem i ty też.
Mogę to wyczuć.
Judith otwarła usta żeby się kłócić, ale pokręciła głową.
- Pozwól mi zamknąć.
Rio obserwował jak idzie wokół baru i gmera przy kontrolach na ścianie. Drzwi
burzowe zasunęły się, światła zostały wygaszone.
- Masz ładny tyłek - powiedział.
- Dziękuję. Ty też.
Spotkał ją pośrodku drogi.
Skóra zaskrzypiała, gdy szarpnięciem otworzył przód jej kombinezonu i wsunął ręce
do środka. Tak jak sądził, była naga pod spodem. Zbyt gorąca by jeszcze coś na sobie
mieć.
Przycisnął jej ciało do swojego i pocałował ją mocno. Chwyciła się jego ramion, jej
palce pogrążyły się w czarnej skórze. Polizał ją od ust pod nasadę szyi. Odchyliła głowę do
tyłu, jej nagie piersi oparły się na jego torsie.
Podniósł ją, pozwalając żeby jej ciało otarło się o jego pachwinę.
- Nie tutaj - zadyszała.- Na górze.
Odwrócił się i zaniósł ją do drzwi które prowadziły do jej mieszkania. Otworzyła
zamek i wspięli się po wąskich, chłodnych schodach.
Byli w połowie drogi. Rio znowu ją pocałował, następnie odwrócił ją twarzą do
ściany przy schodach.
Z szarpnął kombinezon z jej ciała. Miała goły tyłeczek, próbując nie chwiać się na
schodach i wczołgać do góry.
Był zbyt pulsujący i szalony od żądzy, żeby teraz ją puścić. Musiał to zrobić teraz.
Z szarpnął swoje spodnie w dół, pozwalając aby jego zapach się wydostał. Judith
spojrzała w tył i wpadła w popłoch. Shareem byli więksi niż normalni mężczyźni, a Rio był
cholernie wielki, nawet jak na Shareem przystało.
- O bogowie, Rio.
- Za późno na modlitwy, kochanie.
Rozsunął jej nogi i wsunął się prosto w jej cipkę. Krzyknęła. On pchnął.
Myślał o tym jak Rees wpycha się w śliczną Talan. Rees byłby twardy i
podekscytowany, jego twarz byłaby ściągnięta w koncentracji. Talan wierciłaby się,
błagająca, prosząca, mokra i ciasna.
Ach, człowieku, Rees musiał mieć dobrą zabawę.
Rio zebrał się w sobie na schodach powyżej Judith i otoczył ją sobą.
Jej mokry tunel ciągle się ściskał. Krzyknęła i wiła się, już dochodząc, jej ciało
ocierało się o schody.
Rio chwycił ją za włosy, owinął je wokół dłoni. Ujeżdżał ją, uderzając biodrami w jej
tyłek. Krzyczała do momentu aż jej głos nie ucichł.
Doszedł całkiem szybko, ponieważ Talan doprowadziła go do takiej twardości.
Dziewczyna wyglądała na zaskoczoną, gdy powiedział jej że owinie wokół niej swój bat i
polubi to, ale pomysł jej nie wystraszył.
Chciała tego.
Lepiej uważaj, Rees,
pomyślał. Biedny facet.
Wszedł w Judith całą swą długością i wytrysnął. Judith jęknęła i zapiszczała.
Puścił włosy Judith i upadła na schody, wysuwając się z jego twardego penisa, który
były śliski od jej soków i jego orgazmu.
Rio usiadł na schodach, dysząc przeczesał dłońmi swe przesączone potem włosy.
Judith obróciła się i posłała mu smutny uśmiech.
- Cholera, Rio.
- Nie mogę nic na to poradzić. Kocham twoją cipkę.
Roześmiała się bez tchu. Podniosła się, uniosła z nóg kombinezon, ale nie założyła
go z powrotem.
Przesunęła się o kilka kroków a następnie upadła na kolana i wzięła w usta jego
nadal twardego penisa.
- Kochanie - mruknął. Wplótł ręce w jej rozpuszczone włosy.- Wiesz jak to zrobić.
- Nauczyłeś mnie - powiedziała.
Zaśmiał się, potem jęknął gdy zajęła wsunęła jego całego penisa do swych ust.
Lubił Judith, byli przyjaciółmi. Lubił być z kobietą tylko dlatego, że chciała z nim być.
Zostałby całą noc, jeśli by chciała. Miał ze sobą swój rynsztunek. Nigdy się od niego
nie oddalał. Miał swój bat zwinięty i gotowy wewnątrz kieszeni jego kurtki. Judith pewnie
miała w barze jakiś krem. Zobaczmy co jeszcze.
Wyciągnął z kieszeni cienkie kajdanki i zapiął je wokół nadgarstków Judith. Patrzyła
na niego z otwartymi ustami.
- Powiedz, żebym został, kochanie - powiedział.- Zabawimy się trochę.
Patrzyła na niego, jej wargi były mokre od jego penisa. Rozważała. Jego penis
zaczął ponownie pulsować, gdy zapach jej feromonów rozniósł się po klatce schodowej.
Uśmiechnęła się nagle, jej oczy stały się ciepłe.
- Wiem, że będę tego żałować.
Rio uśmiechnął się w odpowiedzi. To miała być dobra noc.
Rozdział IX
Tyłek Talan był obalały i piekl. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś takiego.
Nadal była przewieszona przez kolana Reesa, jej włosy opadły na jej twarz. Jego
dłoń spoczywała na jej tyłeczku, chłodna na jej płonącej skórze.
- Nikt wcześniej nie odważył się dać mi klapsa - wydyszała.
- Nie?
- Nie.
Zaserwował jej jeszcze jednego klapsa. Krzyknęła. Wyprostował ją, posadził na
swoich kolanach i uśmiechnął się do niej.
- To dlatego, że nigdy wcześniej nie byłaś niegrzeczna.
- Dlaczego wciąż powtarzasz, że jestem niegrzeczna?
- Bo jesteś. Mówisz, że uciekniesz do Rio. Powinienem zlać cię mocniej.
- Och - grał w jakąś grę. Właśnie to robił Shareem poziomu drugiego, odgrywał
role.
Także mogła grac. Spojrzała na niego spod rzęs.
- Może z nim ucieknę.
Coś pociemniało w jego oczach, potem ponownie się uśmiechnął.
- Uch-och, powiedziałaś coś niewłaściwego.
Znowu ją odwrócił. Był taki silny, zrobił to zanim mogła go powstrzymać.
- Nie, Rees!- zaśmiała się i krzyknęła w tym samym czasie.
Plask, plask, plask.
Jej tyłek był cały czerwony.
Zarówno bolało jak i nie. Bolało i było to zabawne. Jak dziwne to było?
Rees potarł dłonią o jej tyłeczek.
- Jakie to uczucie?
- Ała.
Zaśmiał się. Opuścił jej spódnice i postawił na nogi.
- Znowu zamierzasz powiedzieć złe rzeczy?
Położyła palec na ustach, rozważając.
- Być może.
- Jesteś urocza, gdy to robisz.
Urocza. Nie było to wystarczające słowo.
Po prostu tam siedział i się uśmiechał. Jej serce wywinęło koziołka.
Było to złe. Nie powinna tam być. Powinna być w domu, czytać książki,
zapamiętywać treściwe wypowiedzi filozofów. Nie powinna grać w gry z Shareem na
poziomie drugimi w jego własnym domu. Nie powinna się rozgrzewać za każdym razem,
gdy się uśmiechał.
Jego twarz była kwadratowa i przystojna, jego oczy były tak błękitne. Gdy się
uśmiechał, chciała żeby wziął ją w swe ramiona i całował ją jak to zrobił na ulicy.
Czyż nie byłoby miło gdyby naprawdę jej chciał? Gdyby tylko nie udawał?
Aby ukryć swe pogmatwane myśli, odsunęła się od niego. Pokój był mały.
Miał monitor w jednym rogu i kilka dysków, które przed nim leżały. Miał także
dyskietkę ze swym zdjęciem, Rio i Judith. Rio otaczał ramieniem szyję Judith i cała trójka
się śmiała.
Talan odwróciła się.
- Rees.
Sposób w jaki na nią spojrzał, sprawił, że jej serce szybciej zabiło. Jego niebieskie
oczy Shareem rozgrzały ją przez całą długość pokoju.
- Rees, sądzę, że jestem gotowa.
- Na co, niegrzeczna dziewczynko, na więcej klapsów?
- Nie - splotła razem palce.- Na... penetrację.
Jego uśmiech zniknął.
- Nazwij to po imieniu, Talan.
Pomyślała o tym co powiedział jej w ogrodzie a później w łazience. Wzięła głęboki
oddech.
- Na pieprzenie - podeszła bliżej do niego.- Chcę, żebyś mnie pieprzył.
Nadal siedział. Mięśnie na jego twarzy ruszyły się i to było wszystko. Podeszła do
niego, położyła swe dłonie na jego szerokich.
- Proszę, pieprz mnie, Rees.
Jego rzęsy opadły w dół aby chronić jego oczy.
- Nie jesteś gotowa.
- Jestem - zaczęła czuć się zdesperowana.-
Jestem
gotowa, Rees. Pokazałeś mi jak
czuć się dobrze i jak sprawić ci przyjemność. Teraz chcę resztę z tego. Chcę ciebie w swym
środku.
Spojrzał na nią. Jego oczy były jeszcze bardziej niebieskie niż kiedykolwiek, źrenicy
wypełniły białka.
- Nie jesteś na mnie gotowa. Może gdybym był normalnym człowiekiem, ale
jestem...
- Shareem - dokończyła.- Wiem.
Czekała aż się uśmiechnie, dotknie jej twarzy, ale on tylko na nią patrzył.
- Mój penis jest duży.
- Wiem - przypomniała sobie jego smak w ustach.- Lubię go.
Posłał jej cień uśmiechu.
- Jest ogromny. A twoja cipka jest mała. Skrzywdzi cię.
Nie była tego taka pewna.
- Już jest całkiem mokra - powiedziała cicho.- Może jeśli zrobimy to powoli.
Rees zamknął swe dłonie na jej w kruszącym uścisku.
- Z tobą, Talan, nie będę w stanie zrobić tego powoli.
Stała się podekscytowana i wystraszona w tym samym czasie.
- Wiesz... - posłała mu chytre spojrzenie.- Zawsze mogę wrócić i poprosić Rio.
Złapał się na to.
Uchwyt Reesa stał się jeszcze mocniejszy.
-
Cholera
, że pójdziesz.
Jej podniecenie zmatowiało. Wiedziała, że podnosił jej podniecenie swym głosem i
dotykiem, ale nie obchodziło jej to.
- Może już nie chcę z tobą być. Może chcę to zrobić z nim.
Przyciągnął ją bliżej. Oddychał ciężko, jego oczy stały się ciemniejsze.
- Może potrzebujesz kolejnych klapsów.
Lubiła tą grę. Czuła, że jej umysł był nieco bzdurny, gdy użwał swoich Shareem
sztuczek.
- Spraw, żebym z tobą została - szepnęła.
Uszczypnął jej szczękę swym kciukiem i palcem wskazującym.
- Nie, Talan. Ja się nie bawię.
Oczywiście, że się bawił. Właśnie to robiły Shareem na poziomie drugim. Dotknęła
jego twarzy.
- Uczyń mnie swoją.
Jego skóra była gorąca. Jego chwyt zaostrzył się.
- Nie. Kuś. Mnie - warknął.
Uśmiechnęła się.
- O bogowie - powiedział.
Puścił ją i wstał. Był taki wysoki. Jego ramiona były szerokie, jego ręce umięśnione.
Coś w niej podpowiedziało, że powinna się go bać. Ale jej umysł odwrócił się,
przypominając co z nią robił i tylko mogła się gorąco uśmiechnąć.
- Nie opieraj mi się - powiedział.
Potrząsnęła głową. Jej rozpuszczone włosy opadły jej na ramiona. Było to
zmysłowe.
- Wzięłaś ze sobą ubrania na zmianę?- spytał.
Spojrzała na niego pytająco.
- Oczywiście, że nie...
- Szkoda - chwycił tunikę na jej szyi i zerwał ją z jej talii.
Zadyszała gdy sztucznie schłodzone powietrze dotknęło jej skóry. Jej piersi sterczały
twarde i okrągłe, jej sutki wskazywały prosto na niego.
- Piękne - wyszeptał.- Wiedziałem, że będziesz piękna.
- Ty też jesteś piękny - szepnęła w odpowiedzi.
Był. Był najpiękniejszym mężczyzną jakiego kiedykolwiek widziała.
- Nie staraj się dostać do mojej dobrej strony - powiedział, spoglądając na nią
ostrzegawczo.
Granie było zabawne, nawet trochę przerażające. Lady Ursula napisała wszystko o
zabawach z jej Shareem.
- Uderz mnie jeszcze raz - poprosiła.
- Zbiję cie wtedy, gdy będę dobry i gotowy.
Chwycił i zgniótł jej usta w pocałunku.
Nie był to pocałunek a porwanie jej ust. Nie mogła oddychać. Chwyciła jego
ramiona. Był
silny.
Odsunął od niej swe usta.
- Właź na łóżko.
Jego łóżko było wbudowane w ścianę. Było otoczone z trzech stron i powyżej
zaświeciło się miękkie światło, gdy się na nie wdrapała.
Łóżko było szerokie i długi, ale przecież był dużym mężczyzną.
Spojrzała na niego będąc na kolanach, jej tunika była rozdarta, jej oddech
przychodził coraz ciężej. Ściągnął swój płaszcz a potem swą tunikę.
Miała rację, był piękny. Jego klatka piersiowa była mocno umięśniona, przysypana
złotymi lokami. Jego brzuch był płaski, mięśnie napięte wokół jego pępka do niskich linii
jego bioder.
Przypomniała sobie, jak go podglądała tamtego dnia w holo-bloku, tygodnie temu,
pamiętała słońce na jego brązowym tyłku, cienie wgnieceń nad jego tyłkiem.
- Jesteś najlepszym Shareem jakiego stworzyli, prawda?- szepnęła.- Najpiękniejszy i
najlepszy.
Jego oczy znowu zrobiły się całe niebieskie. Dotarła do niego.
Odsunął jej ręce.
- Połóż się.
Cokolwiek robił z jej umysłem, było w tym coś dobrego. Klapnęła na swoje plecy.
Podszedł bliżej. Pachniał kurzem i nutką potu.
- Dam ci szansę na ucieczkę - powiedział niskim głosem.
Talan pomyślała o tym. Jej ciało nie chciało wstać i wyjść. Potrząsnęła swym
każdym brzęczącym nerwem.
- Pozwól mi zostać - starała się uśmiechnąć.- Cokolwiek robisz z moją głową i tak
nie sprawi, że wyjdę.
- Nie robię niczego z twoją głową, kochanie. Robisz to wszystko sama.
Talan mu nie uwierzyła. Mógł z nią zrobić cokolwiek chciał. Nie mogła nic na to
poradzić.
- Chciałbym, żebyś uciekła - powiedział Rees.- Wtedy mógłbym cię ścigać.
Ciemne trzepotanie zmieszało się w jej brzuchu.
- Już mnie złapałeś.
Spojrzał na nią dziwnie i nie odpowiedział. Pochylił się nad nią, położył obie ręce po
bokach jej głowy.
Jego ogon blond włosów spadł mu przez ramię, łaskocząc ją po twarzy. Złapała go
w usta.
- Hej - powiedział.
Uśmiechnęła się pod nim.
Wyciągnął włosy z jej ust.
- Nie robisz tego, czego powinnaś.
- Nie wiem co powinnam robić.
Jego oczy były teraz ciemno niebieskie, wirowały wokół nich czarne plamki.
- Powinnaś się mnie bać.
Dotknęła jego warg, były satynowo gładkie.
- Dlaczego?
- Ponieważ jestem Reesem.
Co to miało znaczyć?
- Lubię, że jesteś Reesem.
Spojrzał na nią jakby nie dowierzał. Było coś w jego oczach, czego nie rozumiała.
Jego skóra była upalnie gorąca i ciężko oddychał, jego penis był obrzęknięty i
prosty.
- Powiedziałem ci, żebyś nie próbowała się dostać do mojej dobrej strony -
powiedział.
- Próbujesz mnie wystraszyć, Shareem?- owinęła swe ramiona wokół jego szyi.- Czy
to właśnie gra w którą gramy tym razem?
Przysunął się bliżej, przygryzł jej wargi.
- Jesteś pewna, ze to tylko gra?
Pocałował ją. Nie był to twardy pocałunek jak ten ostatni, ale powolny i głęboki,
zaborczy.
- Jesteś pewna?- spytał ponownie.
Jej cipka była cała mokra i bardzo go pragnęła.
- Jestem pewna, że jestem z tobą - szepnęła.- I jest to dokładnie miejsce w którym
chcę być.
Patrzył na nią przez długi czas. Jego ramiona napięły się, przejmując nieco jego
ciężaru.
- Talan. Zapłacisz za bycie taką uroczą i słodką.
Nie była pewna co miał na myśli, ale wszystko co teraz mówił, rozpalało w niej
emocje.
- Będziemy się pieprzyć?- spytała drżącym głosem.- Czy nie?
- Och, zapłacisz i to gorzko.
- Kiedy?- spytała.
- Właśnie teraz, kochanie. Rozsuń nogi.
Rozłożyła uda, już czując jego dotyk. Dzisiejszego ranka już doprowadził ją do
szaleństwa.
Ale miał rację. Będzie boleć i powinna się bać.
Położyła dłoń na swej cipce, która była mokra i kremowa.
- Spraw, żebym nie czuła bólu - powiedziała.- Możesz to zrobić, prawda? Z tymi
twoimi Shareem... cokolwiek to jest?
Skinął głową tylko raz.
- Mogę. Albo równie dobrze możesz pojechać do swojej kliniki i niczego nie czuć.
Klinika wydawała się zimna, daleka i głupia.
- Nie. Pragnę ciebie.
- Wiem, że mnie pragniesz - przesunął palcami po jej cipce.- Twoja cipka jest taka
ślizga.
- Wejdziesz teraz? Proszę?
Jej otwarcie było szerokie, proszące o niego.
- Powiedziałem ci, będę cię pieprzył kiedy będę chciał i kiedy będę gotowy.
- Proszę, Rees, zrób to teraz.
Zszedł z łóżka.
Leżała tam, oszołomiona i nagle zimna. Sięgnęła po niego.
- Rees, nie odchodź.
- Nie mam zamiaru nigdzie iść, kochanie.
Otworzył szafkę, wyciągnął z niej jakąś tubkę. Także chwycił koc słoneczny.
Zwijając go, zrobił z niego twardą, mocną poduszkę.
Podał jej go.
- To idzie pod twoje biodra.
Zręcznie wsunął ramię pod jej plecy, uniósł ją, i wsunął pod nią zrolowany koc.
Czuła się śmiesznie mając zgięte plecy i biodra uniesione ku niemu.
Zdjął pasek. Jego penis był ogromny, długi i twardy, sterczący w lokach ciemnego
blondu u jego podstawy.
- Nasmaruj się dla mnie - zażądał, podrzucając jej tubkę.
Talan ją złapała. Lubrykant był chłodny, ale nie zimny, śliski i mokry.
Jego penis był taki wielki. Nasmarowała się lubrykantem podczas gdy klęczał nad
nią.
- Tak jest, kochanie. Pozwoli mi to łatwiej wejść.
Jego pięści były zaciśnięte, ścięgna były widoczne na jego ramionach.
Lubiła dotykać jego penisa. Był taki przyjemny pod jej palcami, gładki i miękki gdy
zarówno był twardy. Im twardszy był, tym lubiła go bardziej.
Chciała go wziąć w usta, ssać i ssać jak ją nauczyć dzisiejszego ranka.
Chciała przesunąć językiem po jego czubku.
Chciała go ugryźć, na tyle mocno aby powiedział ała.
Chciała go sobie, po same jądra.
- Teraz, Rees?- spytała.
- Teraz, kochanie.
Odsunęła swoją rękę. Jej całe ciało zadrżało. Zwinięty koc był chłodny pod jej
tyłeczkiem.
Położył dłonie na jej kolanach, rozsuwając je. Pochylił się nad nią, opierając swój
ciężar na rękach i oparł swojego ogromnego penia o jej otwarcie.
Zadyszała. Końcówka trącała jej drogę do środka.
Był śliski i nie było siły, która mogłaby go powstrzymać Wsunąłby się przez całą
drogę i miało boleć.
- Rees - powiedziała spanikowała. Chwyciła się jego przedramion.
- Wszystko w porządku, kochanie - powiedział, jego głos Shareem był kojący.-
Sprawię, że będzie dobrze.
- Będzie boleć. Powiedziałeś, że będzie boleć.
Przysunął swą twarz bliżej jej.
- Kłamałem, kochanie. Tylko żartowałem.
- Naprawdę?- spytała z nadzieją.
- Spójrz mi w oczy - powiedział miękko.- I poczuj mnie.
Spojrzała. Jego niebieskie oczy były głębokie i duże i zatapiały się w niej. Czuła jak
panika ustępuje, jej kończyny przestały drżeć.
Jego ciało było ciepłe w całej długości, jego oddech owiewał jej twarz gorącem.
Jego włosy ocierały się o jej ramiona.
Jej umysł zrelaksował się. Mogła tylko myśleć o błękicie jego oczu, o jego cieple, o
byciu otoczoną przez niego.
- Już - powiedział.- Nadchodzę.
W jednym płynnym ruchu, wsunął się do środka.
***
Jedna z programistek DNA, która zgłosiła się na ochotnika aby wejść w luźną holo-
symulację z R294E8S, przysięgła, iż ma on empatyczne zdolności. Kobieta musiała udać się
po eksperymencie na kilku miesięczną rehabilitację.
Inna kobieta naukowiec pomogła mu się uwolnić. Została znaleziona w niczym
innym tylko w swym fartuchy laboratoryjnym, skulona i oszołomiona przy drzwiach swego
pokoju.
Także musiała udać się na rehabilitację.
Rees także nie wiedział co mógł zrobić. Wiedział tylko, że aby przetrwać, musiał
upaść nisko i codziennie udawać, że jest przeciętnym Shareem.
Rees wiedział, że mógł uspokoić kobietę samym chceniem, aby się uspokoiła. Nie
musiał jej dotykać, musiał tylko na nią spojrzeć.
Mógł sprawić, że kobieta służyłaby mu.
Robił to wcześniej, a one płakały gdy skończył i je zostawiał.
Pod nim, Talan była ciepła, miękka i podatna. Wepchnął się głębiej.
Była gorąca i ciasna. Odrzucił głowę do tyłu w niesamowitej ekstazie. Bariera w niej
przesunęła się i pękła.
Widział, jak ból wypełnił oczy Talan. Ogłuchł z podniecenia.
Jęknęła i uniosła biodra.
Właśnie tak, kochanie. Wpuść mnie.
Była słodka. Świetnie pachniała.
Wszedł głębiej. Jej cipka pulsowała wokół niego. Nigdy w swym życiu nie czuł
czegoś tak przyjemnego.
Chciał tylko być w niej, aby przyzwyczaiła się do jego obecności. Ale chciał więcej,
więcej i więcej.
Jego biodra drgnęły. Jej twarz wykrzywiła się w pasji. Ból odszedł i wiedział, że jest
jej przyjemnie.
Należysz do mnie,
sprawił, że w to uwierzyła.
Jesteś moja i będziesz mnie mnie prosić aby zrobił
cokolwiek zechcę.
- Rees - jęknęła.-
Proszę.
- O co prosisz, kochanie?- spytał.- O co prosisz?
- Pieprz mnie.
- Właśnie to robię, piękna.
Wsunął się i wysunął. Tarcie było gorące i mocne.
- Rees, bogowie. Co czuję?
- To co chcę, żebyś czuła - szepnął.
- Jesteś taki wielki. Nie mogę...
- Tak, możesz - pocałował jej usta.- Bierzesz go, Talan. Każdy jego cal. Kochasz go.
- Kocham go.
- Też kocham cię czuć, kochanie.
Pogładził ją i znowu się wsunął i wysunął. Jej cipka połykała go. Była mokra i śliska
i zaciskała się mocno na nim.
Bogowie, chciał ją na zawsze. Nie tylko na teraz, nie tylko żeby ją uczyć, ale na
zawsze.
Ta myśl była tak silna, że niemal doprowadziła go do ekstazy.
Nie do końca. Posuwał sę dalej, ujeżdżając ją. Wiła się i piszczała, uwielbiając to co
robić.
- Jest dobrze - mruknął.- To dobre pieprzenie, Talan.
Wydała kolejny bezgłośny jęk, zatracając się w radości.
Znowu ją pocałował. Świetnie smakowała. Polizał jej skórę.
Powąchał zapach jej płci, który unosił się w powietrzu, powąchał słodki zapach jej
włosów. Pocałował ją w czoło i wepchnął się jeszcze bardzie.
Czy jej tyłeczek będzie tak samo dobry?
zastanawiał się. Chciał jej tyłeczek, pragnął jej pod
każdym względem i sprawi, że będzie o to błagać.
Wyczuł niebezpieczeństwo, ale nie mógł przestać się o to martwić. Chciała, żeby jej
pokazał jaki jest seks. Cóż, pokaże jej każdą możliwą rzecz jaka tego dotyczyła. Każdy
sposób na pieprzenie.
- Poproś mnie o więcej, Talan.
Jej oczy zamknęły się.
- Więcej, Rees, proszę.
Wsunął się jeszcze dalej, wchodząc po same jądra. Zapiszczała.
- Podoba ci się, Talan?
- Tak - westchnęła.- Kocham to. Kocham ciebie.
- Wiem, kochanie. Sprawiam, że to mówisz.
Otworzyła oczy. Ich niebieskości była wypełniona udręką.
- Nie, miałam na myśli...
- Och, bogowie, nie. Co do cholery... ?
Dochodził. Czarna fala podniecania przetoczyła się przez niego.
Rees chciał przeciągnąć to przynajmniej o kolejną godzinę. Ale dochodził teraz. Jej
słodka, ciasna cipka sprawiała, że dochodził.
- Rees - miała łzy na twarzy. Zlizał je.
- Talan, maleńka, przyjmij mój orgazm.
Strzelił w jej głąb, gorący i gęsty.
Także doszła. Położył się na niego gdy wiła się i piszczała, wbijając paznokcie w
jego plecy.
Dał jej jeszcze jedno pchnięcie, wypełniając ją po brzegi, po czym wypuścił oddech.
Jej biodra uderzyły o jego mocno, cztery albo pięć razy, ujeżdżając go do samego
końca.
Potem upadła.
Wszystko się uspokoiło.
Talan otworzyła oczy, uśmiechnęła się do niego z rozmarzeniem.
Odgarnął włosy z jej twarzy. Trząsł się i był spocony. Po prostu doszedł i doszedł, a
jej słodka, mała cipka już sprawiła, że stwardniał.
- Jesteś piękna - wyszeptał.
Pocałował jej nabrzmiałe usta.
- Podobało mi się - powiedziała. Potarła dłonią o jego ramię.- Było znacznie lepiej,
niż myślałam, że będzie.
Wpatrywał się w nią.
- To wszystko co masz do powiedzenia po tym jak przeleciał cię Shareem?
- Powiedziałam, że było
znacznie
lepiej.
Zaśmiał się. Jego ogromny penis nadal pulsował.
- Chcesz to zrobić jeszcze raz?
Spojrzała z nadzieją.
- Możemy?
- Przez całą noc, jeśli chcesz.
- Tak. Chcę.
- W takim razie poprosić mnie - ugryzł jej wargę.- Nie, błagaj mnie.
- Pieprz mnie przez całą noc, Rees - powiedziała.
- Powiedz proszę, mała dziewczynko.
- Proszę, Rees. Pieprz mnie przez całą noc, proszę.
Jego penis zatańczył w jej środku.
- I to słowa kobiety, która zamierzała oddać się filozofii.
- Zrobię to. Najpierw mnie pieprz. Pieprz mnie przez całą noc, Rees.
Zrobił to.
Przez całe popołudnie i przez długie ciemne godziny, Rees zanurzał swego
potrzebującego penisa w jej środku.
Pokazał jej jak ma go ujeżdżać, aby sprawić sobie przyjemność. Pokazał jej jak
leżeć z wystawionym tyłeczkiem na krawędzi łóżka, podczas gdy on uniósł jej nogi i
wypleniał ją. Najbardziej mu się podobało, gdy leżał na niej, gdzie mógł ją przytulać i
całować.
W czasie gdy zasnęła, pieprzył się ze swoją panią pięć razy a jego penis nadal
błagał o więcej.
Rozdział X
Talan obudziła się później w nocy, aby znaleźć się nagą i przytuloną do Reesa.
Jego ręka leżała na jej brzuchu, jego dźwięczny i powolny oddech rozgrzewał jej
ucho.
Pomyślała o tym wszystkim co zrobili i zarumieniła się. Pomyślała o tym ponownie i
uśmiechnęła się.
Posiadanie swojego własnego Shareem było edukacyjne.
I zabawne.
Lady Ursula napisała o tym w swym pamiętniku. Miała Shareem na poziomie
pierwszym, i opisy jego ciepłych, powolnych rąk na jej ciele rozbudowały wyobraźnię
Talan.
Rees był poziomem drugim, więc musiało być inaczej. Rees był dziki, śmiał się i
drażnił.
Teraz głośno spał. Sen rozluźnił jego mięśnie, oczy Shareem były zamknięte,
wyglądał jak normalny mężczyzna.
Wspaniały, normalny mężczyzna który kochał się z nią przez całą noc.
Była ciekawa jego życia zanim go poznała. Chciała się wszystkiego o nim
dowiedzieć. Niebawem będzie musiała go puścić.
Niebawem wszystko co będzie posiadała to jej własny pamiętnik, który będzie
czytać i przypominać sobie jak to z nim było.
Talan delikatnie wyswobodziła się z jego ramienia. Skrzywił się we śnie, ale nie
obudził.
Stanęła przy łóżku i patrzyła na niego przez dłuższy czas, potem pochyliła się i
wycisnęła pocałunek na jego czole.
To też go nie obudziło. Jego skóra była chłodna, już nie była gorąca tak jak wtedy,
gdy się z nią kochał.
Będzie musiała go o to spytać. Też była gorąca i zaczerwieniona, ale nie tak jak on.
Normalny człowiek spaliłby się w gorączce w tej temperaturze.
Wysokie okno nad łóżkiem ukazywało czarną ciemność. Talan weszła do łazienki,
czując się nieco obalała. Ból nie sprawił, że chciała się skrzywić. Chciała zachichotać.
Łazienka była czysta i zadbana z wyjątkiem tuniki, która była rzucona w kąt.
Podniosła tunikę i wygładziła ją. Tkanina była gruba i chroniła przed słońcem, a także
droga. Złożyła ją i położyła na półkę.
Użyła tego co niezbędne, wysterylizowała ręce i twarz.
Zauważyła, że ma wodny prysznic a nie sterylizator do ciała. Miała ochotę go użyć,
ale zdecydowała, że najpierw wyśle wiadomość do Lady Petronelli.
Talan wyszła z łazienki i przeszła spokojnie przez pokój aby dojść do monitora
Reesa. Usiadła ostrożnie na krześle przed terminalem i wysłała wiadomość tekstową do
Lady Pet, mówiąc, że jest w mieście z Reesem i że nie ma się martwić.
Gdy wiadomość została wysłana, pozostała w krześle, przyglądając się zdjęciu obok
terminalu na którym był Rees, Rio i Judith. Wszyscy troje się śmiali. Poczuła ukłucie
zazdrości.
Judith nie wyglądała na bogatą kobietę, która szuka w nocy zakazanej przyjemności
z Shareem. Rozmawiała z Rio i wyszła z nim ponieważ go lubiła a on lubił ją. Talan
zazdrościła im tego łatwego koleżeństwa. Ona i Rees udawali teraz, że mają taki związek,
ale Talan wiedziała, że wkrótce się to skończy.
Dotknęła przycisk przewijania przy monitorze obrazu. Było więcej zdjęć z Rio,
niektóre z Reesem czy Judith wraz z nim. Jedno było na tropikalnej plaży - w holo-pokoju.
Rio był nagi z wyjątkiem przepaski i rzeczywiście miał bardzo ładne ciało. Talan
poczuła się nielojalna wobec Reesa gdy tak na niego patrzyła, ale nie mogła nic na to
poradzić. Jej kobiecy instynkt nakazał jej patrzenie.
Rio pozował i wygłupiał się. Rees stał obok niego ubrany wt tunikę bez rękawów i
przewracał oczami na wybryki Rio.
Talan uśmiechnęła się i przewinęła do późniejszych obrazów.
Zauważyła, że na wszystkich zdjęciach Rio i Judith byli blisko siebie i się śmiali, Rees
stał trochę na uboczy jakby nie całkiem do nich pasował. Może Rees był inny ponieważ był
bardziej zadumany. Miał mózg. Tak samo Rio, jak wyczuła, ale Rio lubił zachowywać się
jak zły chłopiec.
Przewinęła do następnego obrazu. Na tym Rio był z inną kobietą. Kobieta miała
brązowe włosy i piękną twarz. Miała na sobie szaty wyższej klasy a Rio obejmował ją
ramieniem.
Kolejne cztery zdjęcia ukazywały ją i Rio w różnych miejscach miasta.
Inna kobieta z wyższej klasy, która spotykała się z Shareem. Talan nie rozpoznała
kobiety, co było dziwne. Ta kobieta nie była z zewnętrznej planety - jej szaty i rysy były
zdecydowanie z Bor Nargi.
Para silnych ramion otoczyła jej talię a Rees pochylił się i pocałował jej szyję.
Poczuła, że znowu pod nim topnieje, czuła jak jej umysł ulega jego obecności
Shareem.
- Kto to?- spytała, dotykając ekranu.
Rees spojrzał.
- Miała na imię Serena.
- Lubiła Shareeem.
- Lubiła Rio. A on lubił ją. Bardzo.
Talan spojrzała na niego.
- Co się stało?
- Nic. Serena wyszła za mąż i przeniosła się poza ten świat. Rio wiedział, że ona
odejdzie prędzej czy później. Po prostu miał nadzieję, że stanie się to później.
Talan odwróciła się na krześle. Nada była naga z wyjątkiem naszyjnika który dał jej
Rees. Srebrna kula była chłodna na jej piersi.
- Był w niej zakochany?- spytała zaskoczona.
- Myślę, że tak.
Talan dotknęła naszyjnik.
- Ale Shareem nie mogą kochać. Czytałam o tym. Wasze emocje takie jak
nieszczęście, żal i miłość zostały zniesione lub wyeliminowane.
Ekspresja Reesa była spokojna.
- To nie jest prawda. Shareem mogą się zakochać.
- Więc dlaczego książki mówią, że nie mogą?
Rees wsunął palce pod jej brodę.
- Ponieważ książki nie zostały napisane przez Shareem.
Talan pomyślała o pamiętniki Lady Ursuli, jak ucięła na ostatniej stronie a Lady
Ursula już nigdy nie była widziana.
- Shareem nie mogą opuścić tej planety - szepnęła.
- Nie, nie mogą.
- Czy Rio chce odejść z powodu Sereny? Chce ją odnaleźć?
Rees przesunął kojąco palcem w dół jej szyi.
- Nie. Wie, że nie ma u niej szansy. On po prostu chce... wolności.
- A co z tobą?
Rees pochylił się i pocałował ją w policzek. Jego ciepłe, jedwabiste włosy otarły się
o jej szczękę.
- Co ze mną?
- Chcesz opuścić Bor Nargę?
Uśmiechnął się.
- Nie.
- Nie chcesz swojej wolności?
- Mam wolność. Poza tym istnieje kilka powodów dla których chcę tu zostać.
Jego uśmiech sprawił, że zadrżała. Czy nie byłoby miło, gdyby jednym z powodów
była ona?
No cóż, przynajmniej mogła pomarzyć, prawda?
- Rees.
Pocałował zagłębienie jej gardła.
- Jestem tutaj, kochanie.
- Jest więcej? To znaczy, już mi pokazałeś bardzo dużo i nie jestem już technicznie
dziewicą.
- Powiedziałbym, że
zdecydowanie
nie jesteś dziewicą.
- Ale czy to wszystko? Skończyliśmy?
Uniósł głowę. Jego oczy było ciemne.
- Słodka mała, jeśli chcesz, to mogę ci pokazać wszystko.
- Poziom pierwszy?
- Co?
- Pominęliśmy poziom pierwszy, prawda?
Zatrzymał się.
- Może trochę.
Talan wiedziała, że robiła to specjalnie. Z łatwością mogła mu powiedzieć, że
skończyli i wrócić do domu, już nigdy więcej go nie zobaczyć, ale nie chciała. Jeszcze nie
teraz.
- Możesz mi pokazać poziom pierwszy?- jej spojrzenie podryfowało do zamkniętych
drzwi łazienki.- Może w twoim prysznicu wodnym?
- Jego uśmiech powrócił.
- Jesteś lisicą.
- Być może.
Uśmiechnęła się do niego. Pochylił się, złapał ją i zaniósł do łazienki.
Kilka godzin później, była wilgotna i wyczerpana, ponownie skuliła się z nim w
łóżku. Okno poszarzało wraz z rankiem.
- Następny poziom drugi?- spytała sennie.
Jego śmiech poruszył łóżkiem.
- Jesteś nienasycona, Talan.
Była to prawda. Nie mogła się nim nacieszyć.
Talan nie wiedziała, czy to dlatego, że był Shareem i wszedł pod jej skórę, czy może
dlatego, że był Reesem.
- Chcę znowu poziom drugi.
Zaśmiał się.
Usiadła i spojrzała na niego z oburzeniem.
- Jest w tym coś śmiesznego?
- Kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś, bałaś się mnie dotknąć.
- Nie znałam cię wtedy.
Rees uniósł się na łokciu.
- Poprosiłaś o moje DNA. Kobiety na co dzień nie proszą o to mężczyzn.
Przynajmniej nie do momentu, gdy chce za niego wyjść i mieć z nim dzieci.
- Powiedziałam ci, że przeprowadzam badania o Shareem.
- Naprawdę wiesz jak schlebić facetowi, prawda?
Jej oczy rozszerzyły się.
- Obraziłam cię?
- Nie. Z jakiegoś powodu chciałem zrobić wszystko co mi powiedziałaś.
Pomyślała o tym, co pokazał jej pogram komputerowy.
- Spojrzałam na twoje DNA. Jest ludzkie. Jest
dokładnie
takie jak moje. Cóż, nie takie
samo jak moje. Ale jest ludzkie.
- Jesteś słodka.
- To prawda. Mogę zrozumieć, że je w tobie zmieszali, ale to ludzkie DNA. Nie jesteś
innym gatunkiem.
Był cicho.
- Ale ja nie jestem człowiekiem, Talan.
- Tak, jesteś.
Spojrzał na nią zniecierpliwiony.
- Zostałem stworzony w laboratorium. Miałem około dwudziestu różnych dawców
DNA wliczając w to innych Shareem. To nie jest normalne.
- Tak, jest. Wszyscy jesteśmy tworzeni, jeśli chodzi o DNA. Może większość z nach
ma tylko dwóch dawców, ale wszyscy mamy dziadków i pradziadków i też od nich
dostaliśmy DNA. Ty po prostu dostałeś od wszystkich naraz.
- A nie myślisz, że to dziwne?
- Cóż, to rzadko się zdarza. Jeśli uważasz, że jesteś specjalny bo nie masz rodziców,
ja zostałam porzucona w drewnianej skrzyni na schodach schroniska. Możesz to sobie
wyobrazić? Bycie porzuconym bo nikt nie chciał się tobą zająć?
Odgarnął kosmyk wilgotnych włosów z jej policzka.
- Lady Petronella zadbała o ciebie.
- Wiem. Miałam szczęście. I kocham ją, ale to nie to samo, prawda?
- Biedna Talan.
- Chodzi o to, że nie czuję się specjalna z tego powodu. Po prostu się stało.
- To nie to samo, gdy ludzie wsuwają ci podajnik z żywnością w ścianie dlatego, że
boją się być razem z tobą w jednym pokoju.
Spojrzała zdziwiona.
- Dlaczego się ciebie bali?
Nigdy wcześnie nie spotkała tak delikatnego człowieka jak Rees. No dobra, nie był
dokładnie delikatny, ale też nie skrzywdził jej.
Rees lekko wzruszył ramionami.
- Ludzie boją się Shareem.
Odpowiedź była wymijająca, ale odpuściła. Nie mogła sobie nikogo wyobrazić, kto
bałby się Reesa, przynajmniej nie po tym jakby poznali.
Ria tak. Rio przeraził ją w sposób w jaki Rees tego nie zrobił. Ale Rio był poziomem
trzecim i może wszystkie trójki były zaprojektowane na krawędzi strachu.
- Wiesz co, Rees?- przycisnęła palec do jego wyrzeźbionej piersi.- Sądzę, że chcesz
być wyjątkowy. Myślę, że nie chcesz być człowiekiem.
Spojrzał na nią.
- Och tak?
- Tak. Chcesz być wyjątkowy i wyróżniać się od nas. Być lepszym niż my. Cóż, nie
jesteś. Kiedy dotrzemy do domu, pokażę ci twoje DNA. Niczym się nie różnisz od ludzi,
Rees. Udowodnię to.
Uśmiechał się z jakiegoś powodu.
- Prosisz się o to, Talan.
- O co?
Rees warknął. Wciągnął ją na jej kolana i dłonie.
- Wypowiedz swoje modlitwy, kochanie. Twój mały tyłeczek będzie taki czerwony.
Zapiszczała. Starała się zasłonić dłońmi tyłeczek, ale je odsunął.
Uderzenie było mocne. Wiedział jak sprawić, by piekło i było ekscytujące w tym
samym czasie.
- Wiesz dlaczego kobiety postanowiły pozbyć się Shareem?- spytał, zatrzymując
się.- Ponieważ Shareem potrafi sprawić, że kobieta przestaje gadać. A kobiety po prostu
znienawidziły
to.
Talan w ogóle nie mogła mówić. Mogła tylko krzyczeć i śmiać się i prosić żeby się
zatrzymał.
Nie przestał. Lał ją tak długo aż nie straciła tchu, potem wstał za nią i wsunął
swego penisa w jej mokre i śliskie otwarcie.
Po tym rozmawianie było wykluczone.
Było późne przedpołudnie zanim w końcu wyszli z łóżka. Rees zabrał ją do domu -
po tym jak wyszedł i kupił jej nową tunikę aby zastąpić tą, którą rozdarł. Nie była taka
ładna jak ta stara, ale dotknęła jej jakby była z czystego jedwabiu.
Tej nocy znowu się kochali. Rees nie sądził, że Talan będzie w stanie za nim
nadążyć, ale na pewno była pełna entuzjazmu.
Ostatni raz ponownie posłał ją w krainę snów. Uśmiechnęła się do niego zanim
odpłynęła, mrucząc nawet
dziękuję.
Przynajmniej przestała gadać o tym, że jest człowiekiem. Nie potrafił dokładnie jej
wytłumaczyć, dlaczego jest inny nie tylko od ludzi, ale także od innych Shareem.
Jeśli rozniosłaby się wieść, że R294E8S nadal żył i chodził na wolności, mogłoby się
to źle skończyć dla Reesa. Prędko mogłoby się to skończyć.
A Rees lubił życie. Szczególnie w tym tygodniu.
On i Talan pojechali pociągiem do domu Lady Petronelli. Talan przytulała się do
niego tak jak poprzednio i pocałował ją.
Kilka kobiet z grubymi tyłkami spojrzało na nich z dezaprobatą, ale Rees zauważył,
że to przez to iż uprawiali seks.
Talan na pewno złagodniała po swych pierwszych, sztywnych kontaktach z nim.
Teraz go lubiła. Zeszłej nocy trochę pogrzebał w jej głowie, żeby mogła się zrelaksować i
cieszyć, a on nie chciał jej skrzywdzić.
Ale wiedział, że go lubiła nawet bez jego Shareem czarów. Ta myśl rozgrzewała go.
Lubił ją, bardziej niż trochę.
Rio miał złamane serce przez kobietę z wyższej klasy. Mimo że szybko powrócił do
swojego kochliwego sposobu zachowania, nadal pozostawała ta gorzka krawędź na której
nigdy nie był.
Rees ślubował, że nigdy, przenigdy nie straci swego serca dla kobiety, z wyższej
klasy czy innej.
A teraz był tutaj, zaczynając zakochiwać się w bogatej dziewczynie.
Życie ciągnie cię w dziwnych kierunkach.
Kiedy dotarli do domu Lady Petronelli, nie było na widoku ani Metriego, ani innych
pracowników. Nigdzie też nie było Lady Petronelli.
Rees powiedział Talan, żeby poszła do swego pokoju i się przespała. Powiedział, że
jeśli będzie spała jak grzeczna dziewczynka, pokaże jej tego popołudnia więcej zabaw
poziomu drugiego.
Uśmiechnęła się, pocałowała go i uciekła.
Talan się go nie bała. Teraz gdy straciła swą nieśmiałość, uśmiechała się do niego
jakby byli przyjaciółmi.
Ale nie zauważyła, że Rees był niebezpieczny. Zeszłej nocy się powstrzymywał,
ponieważ nie chciał jej skrzywdzić. Sprawił, że pokochała to co zrobił. Odsunął na bok
najgorszy ból.
Ale trudno było mu się powstrzymywać. Talan zmieniła go na więcej sposobów niż
kiedykolwiek pomyślał, że jest to możliwe.
Kobiety w laboratorium, która poświęcały się dla dobra nauki, nie uśmiechały się do
niego tak serdecznie albo nie spoglądały na niego nieśmiało spod rzęs. Pozwalały mu
wiedzieć, że był eksperymentem i niczym więcej.
Niezupełnie dobra droga do serca Shareem.
Rees nauczył je, żeby go szanowały. I bały się go. Namieszał im tak bardzo w
głowach, że jedna z nich pomogła mu uciec.
Ale nawet z nimi Rees nigdy nie stracił kontroli. Zawsze miał przewagę, zawsze miał
władzę, zawsze był mistrzem.
Musiał odzyskać kontrolę z Talan, albo będzie tego żałował. Nawet nie wiedział, co
mógłby zrobić gdyby całkowicie popuścił.
Więc musiał nauczyć Talan, żeby się go bała. Wiedział dokładnie jak się do tego
zabrać. Wystraszy się i go odeśle i wtedy nie będzie musiał się martwić, że ją zranił.
Zresztą miał sprawy do załatwienia, jak pomoc Rio. Musiał pogadać z ludźmi,
załatwić wiele rzeczy.
Musiał zapomnieć o świecących włosach Talan i jej słodkie cipce i pięknych oczach.
Shareem mogli się zakochać. Zakochiwali się.
Ale było to bardzo głupie.
Rozdział XI
- Chcesz iść do holo-bloku?- Talan spojrzała na niego nad stołem w zdumieniu.
On i Talan jedli sami. Lady Petronella wpadła na moment, ogłosiła, ze wychodzi,
pocałowała Talan i zawróciła.
Talan zarumieniła się na czerwono, ale Lady Pet zdawała się nie zauważyć. Puściła
oczko Reesowi i znowu skierowała się do wyjścia.
- Holo-bloki mogą być zabawne - Rees powiedział teraz.
- Wiem, ale dlaczego chcesz do nich iść? Masz na myśli ten, w którym cię
zobaczyłam po raz pierwszy?
- Tak. Powiedziałaś, że chcesz zabawy i gry a to twoja szansa.
- No tak, ale dlaczego tam?
Patrzył na nią. Powinien teraz się kontrolować, ale Talan sprawiała, że zawsze ją
tracił.
- A dlaczego nie?
- Ponieważ możemy tutaj użyć holo-pokoju.
Uśmiechnął się.
- Ten nie jest wystarczająco duży. Potrzebujemy czego wielkiego. Jak las lub
dżungla.
- Coś na tyle wielkiego, żeby odzwierciedlić dżunglę?
Skinęła głową.
- Bawiłam się tam przez cały czas. Wsiadałam na liniowiec. To coś na kształt
ogromnego statku, którego używano na przebywanie oceanów starej Ziemi.
- Słyszałam o nich. Są wielkie, prawda?
- Holo-pokój jest wielkości pierwszego piętra tego domu. Jest wystarczający wielki
na to co chcesz?
Dom Lady Petronelli zajmował cały miejski blok. Bycie bogatym było przyjemne.
- Tak, sądzę, że będzie wystarczająco wielki - powiedział Rees.
- Świetnie. Kiedy chcesz tam pójść?
Wyczuł, jak jej feromony się mieszają.
- Kiedy będziesz gotowa, kochanie.
Była gotowa już teraz. Doszedł do wniosku, że będzie.
Talan zabrała go do niższego poziomu w domu i zamknęła za sobą drzwi.
Powiedziała, żeby jej nie przeszkadzać, no chyba, że wydarzy się straszny wypadek.
Metri, który używał podobnych dyrektyw co Lady Petronella, zgodził się ze stoickim
spokojem.
Talak pokazała Reesowi jak korzystać z panelu do programowania bloku.
- Nie byłam tu od wieków - powiedziała. Rozejrzała się po ogromnym, pustym
pokoju i westchnęła.- Sądzę, że byłam zbyt zajęta.
Rees pogładził jej policzek.
- Nigdy nie powinnaś być zbyt zajęta, żeby się pobawić.
- Łatwo ci powiedzieć. Ale to całe twoje życie, czyż nie? Zabawy?
Nie znała nawet połowy prawy.
- Tak. Można tak powiedzieć.
- Więc w co będziemy grać?
Była gotowa, chętna.
Rees powiedział holo-pokojowi, że chciał las. Głębokie lasy z szeleszczącymi liśćmi i
chłodnymi powiewami, wysokimi drzewami i ptakami.
Z dźwiękiem pośpiechu, las zamknął ich w sobie. Trawa była zgnieciona pod jego
stopami gdy szedł, wypuszczając zielony zapach.
Drzewa wyciągały się w górę w nieskończoność. Pokój był ogromny a gdy się
ruszyli, hologram przesunął się z nimi aby sprawiać wrażenie, że las ciągnie się na mile.
Wszystko zbyt dobre.
- Gra w którą się zabawimy - powiedział, jego głos pogłębił się do tonu Shareem.-
Polega na tym, że będziesz przede mną uciekała. A ja wtedy na ciebie zapoluję.
Talan powinna patrzeć na niego z nagłym niepokojem. Zamiast tego uśmiechnęła
się.
- W chowanego? Byłam w tym dobra jako dziecko. Ostrzegam cię, zawsze
wygrywałam.
- Zobaczymy. Teraz biegnij.
Jej uśmiech poszerzył się. Miała włosy zaplecione w warkocz i była ubrana w tunikę
bez rękawów, która pokazywała jej długie nogi.
- Licz do stu - powiedziała. Dała susa między drzewa i odwróciła wskazując na
niego.- Bez podglądania!
Rees odwrócił się. Nie musiał podglądać.
Otworzył swoje zmysły, wyciągając je z siebie. Mógł czuć ciche drzewa, pseudo
powietrze o zapachu drewna, szlak który wirował wśród holo-zapachów, który stawał się
słabszy gdy biegła.
Jej trasa nie zniknęła całkowicie. Wystarczyło to, by zachęcić go do pogoni.
Aby jej dogodzić, doliczył do stu.
Odwrócił się. Nie mógł jej zobaczyć przez drzewa, także nie mógł usłyszeć.
Ale wiedział gdzie była.
Jego serce zabiło szybciej. Jego skóra rozgrzała się. Jego jądra zaczęły swędzieć.
Jego umysł zaostrzył się, zasłaniając peryferyjne myśli, humor i ciepło.
Wyczuł kobietą i będzie ją miał.
Zaczął iść w kierunku w którym pobiegła. Szybko ją znalazł. A wtedy zobaczyła.
Zrozumiała. Zaczął biec.
Kobieca programistka która zgłosiła się na ochotnika, przeprowadziła z nim taką
samą symulację w laboratorium. Kiedy ją wyciągnęli, wydyszała:
- Jest potworem. Bogowie, co my zrobiliśmy?
Następnym razem wykonali symulację z nową ochotniczką - najpierw zakuli Reesa w
łańcuchy.
Był to duży błąd.
Skóra Reesa rozpaliła się a tunika go uwierała. Ściągał z siebie ubrania, gdy biegł,
rzucając je na bok.
Szlak Talan był dość oczywisty, ale w kilku punktach stracił ją. Stał z pochyloną
głową, sprawdzając powietrze swymi podwyższonymi zmysłami.
Jego skóra była gorąca a penis napięty i pulsujący. Pragnął jej. Znajdzie ją i rzuci na
ziemię, rozsunie jej uda i wejdzie w nią.
Była jego kobietą i pokaże jej to.
Pamiętał, jak się uśmiechała gdy mówiła, że mogłaby poprosić Rio aby pokazał jej
kilka rzeczy.
Jego krew zapłonęła.
Nie, nie Rio. Jesteś moja.
Moja.
Znowu złapał jej zapach. Jego podniecenie wzrosło. Jego umysł był zaćmiony
oprócz myśli o śledzeniu jej.
Trawa łaskotała go w nagie nogi gdy biegł, zapach drzew i deszcz podbudowywały
go.
Właśnie został do tego stworzony, do biegania, polowania. Aby ją odnaleźć.
Kiedy cię znajdę, mała dziewczynko, mam zamiar sprawić, że zrozumiesz
czym
jestem.
Poszła tamtą drogą. Wpadł w zarośla. Była dobra z ukrywaniu swych śladów, ale to
nie wystarczyło.
Był w stanie wyczuć ją, zawsze i na wieki.
Zatrzymał się na polanie otoczonej przez wysokie drzewa. Nie był pewien jakiego
rodzaju były to drzewa - niektóre z nich miały szerokie liście, inne miały igły. Nie rosły na
Bor Nardze, ale w holo-pokoju mógł dostać cokolwiek zechciał.
Odwrócił głowę z boku na bok, czując ją w powietrzu. Krew pompowała w nim,
jego skóra była gorąca. Czarny łańcuch na jego lewym ramieniu był lodowato zimny.
Była blisko. Ukrywała się.
Powietrze było ciche, jakby las wstrzymał oddech.
Mógł wyczuć jej zapach, gdy czekała. Mógł posmakować swoją własną antycypację.
Wyciągnie ją z jej krówki, rzucił przed siebie na kolana. Jego. Na zawsze.
Pokaże jej, czego była warta jej filozofia. Przywiąże ją do siebie i będzie chętna w
swojej niewoli.
Wiedział, że mógł zniewolić kobietę samym dotykiem. Robił to wcześniej, ale
uwalniał swych niewolników.
Nigdy nie uwolni Talan.
Zapłaci za używanie go, za zmieszanie go, za nie rozumienie czym był.
Była blisko, bardzo blisko...
Gałęzie trzaskały pod nim i nagle coś miękkiego i kobiecego spadło na jego plecy.
Talan owinęła ręce i nogi wokół niego i pocałowała go w policzek.
Adrenalina strzeliła przez niego. Załapał się, okręcił i postawił na nogi.
Uśmiechnęła się do niego, jej oczy błyszczały i owinęła wokół jego szyi swe ręce.
- Wygrałam. Nie mogłeś mnie znaleźć.
Jego ramiona zamknęły się wokół jej pleców. Jego umysł wirował w zdumieniu.
Weź
ją! Niech będzie ci posłuszna.
Wycisnęła na jego ustach lekki pocałunek.
- Powiedziałam ci, że jestem dobra w tej grze.
Ukaż ją. Spraw, żeby błagała o litość.
Nie
, powiedział głos z jego głębi.
Nie skrzywdź jej.
- Kocham cię, Rees - szepnęła.
Wciągnął swój oddech. Mówił z trudem, zmuszać swe usta do poruszania się.
- Nie bądź głupia, Talan.
- Chcę być głupia. Jestem zmęczona byciem rozsądną.
Pocałował ją. Jego dzikie zmysły wzrosły, wymazując jego miłą stronę. Pocałował ją
mocni, siniacząc jej usta.
Kiedy w końcu przerwał pocałunek, tylko się uśmiechnęła.
- Myślę, że wiem co przydarzyło się Lady Ursuli.
Rees nie wiedział ani go nie obchodziło kim do cholery była Lady Ursula. Wyciskał
na szyi Talan pocałunki, gryzł jej ciało.
- Sądzę, że została ze swym Shareem. Nigdy nie wróciła do domu.
Posmakował jej skórę. Była słona od poty. Wsunął palce w jej włosy, rozplątując jej
warkocz.
- Mam dom na drugim księżycu. Moi rodzice zostawili mi go. To ładny dom, ale nie
tak duży jak Lady Pet. Jest tam zielono.
Drugi księżyc Bor Nargi. Miejsce, w którym bogacze mieli swoje kurorty i piękne
widoki. Gdzie Shareem nie wolno było pójść.
Odchylił jej głowę do tyłu.
- Mam nadzieję, że miło spędzasz tam czas.
Wyglądała na zdezorientowaną.
- Zabiorę cię tam. Moglibyśmy być tam razem.
- Nie mogę opuścić Bor Nargi.
- Ale...
Pocałował ją, jego język w jej ustach zatrzymał jej słowa.
- Na kolana, mała dziewczynko.
Powinna wyglądać na wystraszoną. Powinna błagać go, by pozwolił jej odejść.
Talan uśmiechnęła się do niego, opadła na kolana i ucałowała jego pachwinę przez
przepaskę.
Dotknęła go, posłała mu szelmowskie spojrzenie.
- Nie masz zamiaru tego ściągnąć?
Warknął na nią. Rozpiął zapięcia, niemal je odrywając i rzucił przepaskę na bok.
Jego penis, twardy i pulsujący, pchnął do przodu.
- Jak wielki jesteś?- zadyszała.- Mierzyłeś się kiedykolwiek.
Wiedział, jaki jest wielki. Naukowy w laboratorium spisali wszystkie jego wymiary.
- Dwanaście cali.
Talan była pod wrażeniem. Wyciągnęła rękę, chwyciła go obiema dłońmi. Dobry
kawałek penisa nadal tkwił w jej palcach.
- Jest dłuższy, niż moje obie pięści wzięte razem.
Pochyliła się i polizała końcówkę.
Umysł Reesa zamglił się. Jęknął.
Zamknęła usta na jego penisie, który wystawał z jej rąk. Jej dłonie pozostały na
miejscu, ciasne na jego jądrach.
Jej usta zabawiały się, jej język tańczył wokół napiętej końcówki.
Pogładził jej włosy. Starał się zahipnotyzować ją swym umysłem. Powinna być
niewolnicą, prawda?
Wszystko co mógł zrobić to przechylić głowę do tyłu i cieszyć się uczuciem jej ust
na sobie.
- Talan, kochanie...
Ssała, lizała i gryzła - wszystko, czego ją nauczył. Przesunęła obydwie dłonie na
jego pośladki i possała go
mocno.
Jęcząc, wjechał w jej usta. Podniecenie w nim wirowało. Chciał tej kobiety na
zawsze.
Ssała i ssała, jej usta były gorące i mokre. Stawał się coraz bardziej gorętszy i nagle
1 30.48 cm
jego nasienie wystrzeliło w parzącym strzale.
Talan cofnęła się zaskoczona, ale przytrzymała na nim swe usta, przyjęła jego
dojście.
- Słodkie kochanie, właśnie tak - mruknął.- Połknij mnie.
Zrobiła tak. Przełknęła wszystko. Oblizała swe usta i uśmiechnęła się do niego.
Postawił ją na nogi. Pocałował ją mocno, degustując wymieszany swój i jej smak.
- Chcę cię zerżnąć tak bardzo, Talan.
Odwzajemniła pocałunek, owijając ospałe ramiona wokół jego szyi.
- Tak, proszę Rees.
Mógł myśleć o sto różnych sposobach w jakie z nią to zrobi. Dosłownie znał sto
różnych sposobów i wszystkie z nich były dobre.
Ale wiedział w jaki sposób jej pragnął.
Położył ją na trawie, podciągnął jej tunikę do jej głowy. Twarzą w twarz, skórą do
skóry, usta do ust.
Jej ciasna cipka wciągnęła go do środka. Owinęła wokół niego ramiona i
przytrzymała się go. Jej oczy były ociężałe od potrzeby.
Jego skóra była gorąca, jego penis napięty i twardy. Chciał jej ze zwierzęcą
bezmyślnością R294E8S. Jednocześnie był Reesem, który pragnął Talan. Jeden Shareem
chcący jednej pięknej, upartej, ekscytującej kobiety.
Uniosła biodra ocierając się o niego.
- Rees - jęknęła.
Chciał ją uspokoić i pocałować, ale był zbyt pochłonięty czym innym. Jego ciało
przejmowało kontrolę.
Jej twarz wykrzywiła się w radości. Pocałowała go mocno a następnie wygięła plecy
w łuk gdy się w nią wbijał. Kilka sekund później krzyczała z uwolnienia.
Była cholernie piękna, gdy to robiła. Wypowiadała w kółko jego imię, jej głos
załamał się. Jej paznokcie wbijały się w jego plecy.
Och, bogowie, nie. Jeszcze nie.
- Dochodzę, maleńka - jęknął a potem wpuścił w nią swe nasienie.
Talan uśmiechnęła się do niego, jej twarz zaczerwieniła się i przyciągnęła go do
siebie by trzymać blisko.
***
Lady Petronella zażądała by Talan przyszła i zobaczyła się z nią tego popołudnia.
Posadziła Talan na krześle, które automatycznie się przesunęło w celu dostosowania się do
jej tułowia. Lady Petronella usiadła naprzeciwko niej i uśmiechnęła się.
- Więc? Zakładam, że po tym zadowolonym wyrazie twarzy jesteś przynajmniej
kobietą, która wie jak to jest być z mężczyzną.
Talan przycisnęła dłonie do policzków.
- Czy to widać?
- Dobrze cię znam, kochanie. I jestem z ciebie dumna. Chciała się dowiedzieć, jakie
to uczucie być kobietą.
Talan pomyślała o sposobie w jaki Rees kochał się z nią w holo-pokoju. Ciemny
niebieski rozszerzył się by wypełnić jego oczy, gdy ciągle w nią pompował.
Na końcu przytrzymywał ją przy swojej rozpalonej skórze. Słyszała jak jego serce
waliło szybko. Przy normalnym człowieku zaniepokoiłaby się i popędziła do szpitala.
Wydawało się, że Reesowi nic nie było. Pocałował jej włosy i uspokoił ją swym
dotykiem i głosem.
Trawa spowodowała małą wysypkę na jej tyłeczku. Nie wydawało się to być
sprawiedliwe, ponieważ nie była to prawdziwa trawa, ale zaczerwienienie i swędzenie
wydawało się być prawdziwe.
Rees nie był w stanie przestać się śmiać.
Poszedł z nią do jej sypialni i wtarł w nią krem. Zajął się wysypką.
Rees drażnił się z nią a następnie Lady Pet posłała po nią. Leżał na jej łóżku,
chichocząc gdy wyszła.
- Więc - Lady Petronella kontynuowała.- Skończyłaś z nim.
Lekki ból przeszedł przez mostek Talan.
- Skończyłam?
- Połączyłaś się z nim, dowiedziałaś się kilku gierek łóżkowych. Sądzę, że czas go
odesłać i ruszyć dalej.
Odesłać go. Tak, wiedziała że będzie musiała go odesłać po tym jak nauczy ją czego
chciała wiedzieć. Ale było za wcześnie.
- Nie jestem jeszcze gotowa.
Lady Petronella spojrzała na nią z politowaniem.
- Talan, moja droga dziewczynko, wiesz, że kiedy to rozpoczęłaś, nie było to niczym
więcej niż badaniami. Dowiedzenie się co porzucisz.
Talan zaczerwieniła się.
- Brzmi to bez serca.
- Jesteś czułą dziewczyną, moja droga. To naturalne, że czujesz jakiś sentyment do
Reesa - pochyliła się do przodu, jej sztywne spódnice zaszeleściły.- Ale on jest Shareem,
Talan. Shareem nie zostali stworzeni dla uczuć, zostali wykonani dla seksu. Niczego więcej.
Przyjemność bez przywiązywania się. Właśnie to czynić, że są tacy atrakcji i dlatego
DNAmo władowało w nich tyle pieniędzy.
- Shareem mogą kochać - Talan powiedziała sztywno.
Brwi Lady Pet uniosły się.
- A skąd o tym wiesz?
Talan nic nie powiedziała.
- Jeśli Rees ci to powiedział, to kłamał - powiedziała Lady Petronella.- Znam
Shareem, byłam z nimi gdy byłam młoda. Dawali przyjemność i to wszystko. Znają się na
swoim biznesie, ale są prawie tacy jak my - westchnęła.- Zawsze myślałam, że musi być
miło nie borykać się z pewnymi emocjami.
- Oni są ludźmi - Talan zagrzmiała.- Mają emocje, podobnie jak reszta z nas.
Lady Pet poklepała ją po kolanie.
- Teraz, kochanie, wiemy jak bardzo lubisz misje. Ale Shareem są tym czym są i
lubią ten sposób. Najlepszą rzeczą jaką możesz zrobić to zostawić ich w spokoju.
Jej wargi zesztywniały.
- Masz na myśli, że mam zostawić Reesa samego. Pozwolić mu odejść.
- Rees to poziom drugi - Lady Pet powiedziała w zamyśleniu.- Mogłoby się
wydawać, że jest czuły na tym poziomie. Co chciałabym zobaczyć, że zrobisz, moja droga,
to przejście do poziomu trzeciego. Doświadczyć tego wszystkiego. Wtedy zrozumieć czym
naprawdę są Shareem.
Myśli Talan przemknęły do Ria i co powiedział do niej w barze Judith.
Było to oddanie i
zaufanie, odpuszczenie. Otwarcie się. Oddanie się w ręce innego.
A już przecież oddała się Reesowi. Jakby to było poddać się Rio?
Zadrżała. Rio wystraszyłby ją. Rees nie.
Lady Pet przypatrzyła się jej uważnie.
- Czy Rees zna jakiś poziom trzeci?
Talan skinęła głową.
- Zna.
- No proszę, to wszystko ułatwia. Poproś Reesa żeby po drodze przysłał swojego
przyjaciela na poziomie trzecim.
Po raz kolejny w Talan uderzyła fala nieczułości tego wszystkiego. Kiedy złośliwie
wspomniała, że pójdzie do Ria, oczy Reesa pociemniały z zazdrości.
Lady Pet się myliła. Shareem czuli.
- Chcesz doświadczyć poziomu trzeciego, prawda?- Lady Pet poszła dalej.-
Zapewniam cię, moja droga, że jest to tego warte.
Talan już nauczyła się czym jest podniecenie gdy uwierzyła Reesowi. Myśl, że było
więcej podniecenia, wydawała się nieprawdopodobna.
- Zrób to dla mnie - powiedziała Lady Pet.- Bycie z poziomem trzecim wyleczy cię z
tej idei miłości między tobą a Shareem - potrząsnęła głową.- Bierzesz to wszystko za
bardzo do siebie, Talan.
Głęboko w środku, cichy głos powiedział Talan, że Lady Pet miała rację. Talan
pozwoliła sobie troszczyć się o Reesa, co było głupim pomysłem.
Kiedy Rees powiedział jej, że Shareem mogli kochać, mówił o Rio. I może Rees nie
bardzo rozumiał o czym mówił.
Jeśli dana osoba nie mogła się zakochać, czy mogła zrozumieć czym miłość
naprawdę była?
Talan dwa razy wypaliła do Reesa, że go kocha. Za każdym razem po prostu
wzruszył ramionami lub powiedział jej, że sprawia aby tak czuła.
I pewnie tak było. Shareem mogli zrelaksować kobietę, uspokoić ją, sprawić że
uwierzyłaby we wszystkie rzeczy.
Być może pomyliła umiejętności Shareem z uczuciami.
No cóż, być może Rees nie będzie miał nic przeciwko, gdyby poprosiła o Ria.
Lady Petronella była mądra.
Spojrzała w oczy Lady Pet.
- Dobrze - powiedziała.- Poślę po poziom trzeci. Doświadczę wszystkiego. I wtedy
skończę.
Wstała na równe nogi, podkradła się do drzwi i wyszła z wysoko uniesioną głową.
Kiedy drzwi się zamknęły, Lady Petronella westchnęła i zadzwoniła do Metriego.
***
Rees podniósł głowę, gdy wyczuł jak Talan znowu wchodzi do pokoju.
Pragnął jej tak bardzo. Tak bardzo, że doprowadzało go to do szaleństwa. Nigdy
wcześniej nie czuł czegoś takiego.
Kiedy spojrzała na niego i powiedziała
kocham cię, Rees
, tak bardzo chciał, żeby były to
jej własne uczucia a nie to co zrobił z jej umysłem.
Spojrzał na nią z łóżka na którym się wylegiwał i uśmiechnął się do niej. Jej sutki
naciskały na tunikę, twarde jak kamyczki.
Kiedy pierwszy raz ją spotkał, chowała siebie pod szatami. Teraz nosiła najcieńsze
tuniki jakby nie wstydziła się już swojego ciała.
Wiedziała kim była i akceptowała to.
Poklepał łóżko.
- Chodź i usiądź obok mnie, kochanie.
Zamknęła drzwi. Nie podeszła do łóżka.
- Musisz iść, Rees - powiedziała.- Wracaj do domu i zostaw mnie w spokoju.
Radość uleciała z pokoju w pośpiechu.
- Dlaczego?- spytał.- Co się stało?
- Nic się nie stało - nie patrzyła bezpośrednio na niego.- Ale skończyliśmy, prawda?
- Doprawdy?
Była piękna z tymi poskręcanymi włosami wokół twarzy i założonymi rękami, które
wypychały jej piersi do góry.
- Skończyliśmy, Rees - powiedziała cicho.- Nie ma już niczego, czego mógłbyś mnie
nauczyć.
Rees wstał. Założył z powrotem swoją własną tunikę.
- Nie całkiem, Talan.
- Jesteś poziomem drugim. Ja chcę poziomu trzeciego.
- Nie jesteś gotowa na poziom trzeci.
- Tak, jestem.
Sprawił, żeby jego głos był miękki i uwodzicielski.
- Talan, moje niewinne kochanie, nawet nie jesteś blisko bycia gotową na poziom
trzeci.
Wiedziała o tym. Mógł to powiedzieć poprzez patrzenie jej w oczy. Ale coś
sprawiało, że była uparta.
- Chciałabym, żebyś przysłał Ria. Powiedz mu, że chcę aby mnie nauczył.
- I na pewno nie jesteś
gotowa
na Ria.
- Wiesz o mnie wszystko, prawda?- spytała, czerwieniąc się.
Podszedł do niej.
- Tak, wiem. Wiem, że nie jesteś gotowa na Ria, więc po prostu o tym zapomnij.
- Nie muszę robić wszystkiego, co mi powiesz.
- Talan, nie bądź głupia.
- I przestań mi mówić, że jestem głupia!
Położył dłonie na jej sztywnych ramionach, potarł je swymi kciukami. Poczuł jak
mięknie pod jego dotykiem, ale nadal była zmartwiona.
- Co się stało, kochanie? Co Lady Petronella ci powiedziała?
Zmarszczyła brwi.
- Powiedziała mi, że jestem głupia. Nie w takich słowach, ale miała to na myśli. I
miała rację. Jestem.
- Cieszę się, że się do tego przyznałaś. Nie zadzieraj z Rio, Talan. Będziesz tego
żałować.
- Dobrze więc, nie wysyłaj Ria. Znajdź dla mnie innego na poziomie trzecim.
- Dlaczego tak bardzo chcesz poziomu trzeciego? To co robiliśmy, nie było
wystarczająco dobre?
Dostrzegł pożądanie w jej oczach. Nie, lubiła jak ją pieprzył. Nie mogła tego ukryć.
- Było dobrze - warknęła.- Ale chcę pójść dalej żebym mogła skończyć i wrócić do
swojego życia.
- Twojego
idealnego
życia oddzielenia twojego intelektu od ciała.
- Nie ma w tym nic złego! Mnóstwo ludzi tak robi. To oczyszczenie.
Rees zacisnął palce na jej ramionach.
- Dopiero co nauczyłaś się lubić swoje ciało, jak się go nie bać. Dlaczego tak nagle
chcesz to wszystko odrzucić?
- To nie takie nagłe. Taki był mój przez cały czas. Odkrycie uczuć mego ciała a
następnie uwolnić się od nich.
- No proszę, Talan, wyszło na to, że mnie użyłaś.
- Czy właśnie od tego nie są Shareem?
Zatrzymał się. Spojrzała na niego.
Gdyby jakakolwiek inna kobieta powiedziała te słowa, powiedziałby „To prawda,
kochanie”, albo wzruszyłby ramionami. Taka była prawda, Shareem zostali wykonani do
wykorzystywania.
Zostali stworzeni aby nie posiadać silnych emocji, żeby ich nie obchodziło.
Właśnie tam DNAmo spieprzyli swoją robotę. Można było grzebać w DNA w celu
wykorzystania chemikaliów do powstrzymania ciężkiej depresji i rzeczy tego typu. Można
było zadzierać z DNA w celu zwiększenia innych substancji chemicznych w mózgu, które
sprawiały, że czuło się spokojnym.
Ale DNAmo nie mogło stłumić wszystkich emocji, bez względu jak bardzo twierdzili,
że mogli.
Shareem nigdy nie pokazywali emocji w DNAmo, ponieważ taki był cel, prawda?
Jeśli Shareem ukazywał za bardzo, że był szczęśliwy lub pełen nadziei, cierpiał.
Lepiej było zachowywać się tak, jakby to go nie obchodziło.
DNAmo myśleli, że zrobili coś mądrego. Shareem nauczyli jak zachowywać się
bezstronnie.
Więc dlaczego Rees nie ignorował Talan? W minucie gdy ją zobaczył, wpakował się
w gówno.
Jedyna głupia osoba w tym pokoju, to ja.
A teraz jej zachowanie „Skończyłam z tobą, Ress, przyślij Ria” naprawdę go
wkurzyło.
- Jeśli chcesz poziomu trzeciego – powiedział twardym głosem.- Nie trzeba ci Ria. Ja
to zrobię.
- Ale ty jesteś tylko poziomem drugim - Talan powiedziała. Zatrzymała się.- Prawda?
- Nie.
- W takim razie czym jesteś?- spytała nieśmiała.
Chwycił ją za ramiona, pochylił się by utrzymać twarz cal od jej.
- Wykonam dla ciebie poziom trzeci, mała dziewczynko. Lepiej zmów modlitwy do
swego ulubionego boga. Może okaże ci odrobinę litość, bo ja na pewno nie.
Rozdział XII
Talan siedziała sama w swoim gabinecie później tego wieczoru, jej nerwy skakały.
Rees powiedział jej aby zjadła obiad i odpoczywała ile tylko mogła, ponieważ będzie
tego potrzebowała gdy nadejdzie noc.
Była zbyt roztrzęsiona by leżeć w łóżku i zasnąć.
Kiedy Rees ją trzymał, jego oczy Shareem stały się ciemne i wiedziała, że właśnie
popełniła duży błąd.
Przyjazny, uśmiechający się Rees zniknął. Był zły i w swej złości pozwolił jej
zobaczyć bardzo niebezpiecznego mężczyznę za swym uśmiechem.
Nagle Rio wydawał się być żartobliwy jak kociak.
Dlaczego Rees ją okłamał? Dlaczego od razu jej nie powiedział, że był poziomem
trzecim?
Myślała o tym i zauważyła, ku swemu zmartwieniu, że aktualnie nie powiedział jej,
iż jest poziomem drugim. Sama tak założyła a on jej nie poprawił.
Cały czas była z poziomem trzecim. Tym, który się wstrzymywał.
O cholera.
Wstała z łóżka i chodziła po swojej sypialni. Miała zestaw pomieszczeń, sypialnię,
łazienkę i biuro, które otaczały mały salon.
Został umeblowany w prostym komforcie, wystrój zmieniał się gdy wyrosła z
malucha na dziecko, z dziecka w kobietę. Zawsze kochała swoje pokoje.
Teraz ledwo na nie spojrzała, gdy weszła do biura. Usiadła naprzeciwko terminalu i
wyciągnęła swoje wszystkie badania nad Shareem.
Szukała imienia Ria i łatwo je znalazła.
Poziom trzeci, czarne włosy, niebieskie oczy, skłonność do skóry.
- Czarujący - napisała programistka DNAmo.- Oczaruje swoją panią w swych
kajdankach. A potem,
uważaj.
Talan niemal mogła usłyszeć, jak naukowiec chichota, gdy to pisała. Zaczęła
poszukiwać Reesa.
Niczego nie znalazła.
Znowu zaczęła przeprowadzać poszukiwania w kilku różnych bazach danych
archiwalnych DNAmo. Szukała pod poziomem trzecim, gdzie znalazła Ria, ale nadal
niczego nie było o Reesie.
Na wszelki wypadek zerknęła do poziomu drugiego. Tam też go nie było, ani nie
został wymieniony w poziomie pierwszym.
W ogóle nie został wymieniony.
Wpatrywała się w terminal w zdziwieniu. Uzasadniła to sobie, że mógł zmienić
swoje imię gdy DNAmo wyszło z działalności i opuściło Bor Nargę.
Wróciła do listy wszystkich Shareem i zaczęła ich przewijać jeden po drugim. Każdy
miał opis i hologram który obracał się powoli, aby mogła zobaczyć tułów każdego z nich.
Oczywiście wszyscy byli nadzy.
Był to cudowny katalog pięknych mężczyzn dostępnych dla damskich przyjemności.
Bezczynnie zastanawiała się, co się stało z nimi wszystkimi.
Żaden z nich nie był Reesem.
Usiadła zdziwiona. Rees był Shareem. Miał oczy Shareem i budowę ciała Shareem, i
głos i dotyk Shareem. Rio wiedział, że był Shareem, tak samo Judith.
Więc dlaczego nie został wymieniony w bazie danych DNAmo?
Znowu powoli przewinęła przez dane DNAmo, aby zobaczy czy coś się gdzieś nie
ukryło.
Myślała, że być może Rees nie pochodził z DNAmo. Może, że jakaś nieuczciwa firma
go stworzyła.
Ale technologia DNAmo była wysoko zaawansowana i bardzo tajna. Nikt nie mógł
po prostu zrobić Shareem w swojej piwnicy. Przynajmniej nie bez tego, że wszyscy na Bor
Nardze by o tym usłyszeli.
Kiedy przebijała się przez drogę bazy danych, dotarła do folderu którego wcześniej
nie dostrzegła, pochowanego wśród nieważnych plików rachunkowości.
Folder był oznaczony jako „Projekty Specjalne”.
Były dwa projekty specjalne. Jeden z nich obejmował stworzenie kobiecego
Shareem, który nie wydawał się pójść dobrze. Zaczęli zbyt późno i firma została zamknięta
zanim mogli zakończyć badania.
Drugi projekt specjalny był nazwany R294E8S.
Plik został zablokowany i zakodowany.
Złamała kod za pierwszym razem. Wpatrywała się w ekran w zdumieniu. Wtedy
zdała sobie sprawę, że blokada była pieczątką czasową. Łatwo było ją otworzyć po
upłynięciu pewnego czasu, w tym przypadku dwudziestu lat.
Być może DNAmo zdecydowali, że po tym czasie nie miałoby to znaczenia. Talan
otwarła pliki i przewijała je z szybko bijącym sercem.
Projekt R294E8S był zaangażowany w utworzenie bardzo specjalnego Shareem.
Jeszcze lepszy, silniejszy i bardziej seksualny niż zwykły Shareem.
Naukowcy byli bardzo podekscytowani projektem i było kilka notek, że władowano
w niego miliardy.
Shareem były na początku wychowywane jak normalne dzieci - przynajmniej jak
normalne dzieci odizolowane od innych ludzkich istot.
R294E8S był odizolowany nawet od Shareem. Był zachwycającym dzieckiem,
twierdzili naukowcy, i bardzo inteligentnym.
Tak mądrym, że szybko stracili nad nim kontrolę. W plikach kilkakrotnie zanotowano
ich obawy które odczuwali poza nawiasem, i że powinni go zlikwidować.
Ale naukowcy nie mieli serca zlikwidować żywego, oddychającego małego chłopca.
Kiedy dorastał, jego moce wzrosły, a kiedy wyrósł na ciało mężczyzny, naukowcy
bardzo się nim zainteresowali.
- Jest niesamowicie odporny - napisała jedna.- I zmienny jak burza piaskowa. W
jednej minucie jego uśmiech jest niesamowicie uroczy, w kolejnej rzuca cię na kolana abyś
błagała aby się pobudził.
Talan zadrżała. Zahipnotyzowana przewijała przez pliki, jeden po drugim.
Umieścili R294E8S w wielu sytuacjach, aby zobaczyć jak by zareagował. Czasami
nie robił niczego innego jak tylko rozmawiał, ciągnąc rozmowę i żartował z tymi którzy
prowadzili eksperyment.
Innymi razy, zawodził ich.
Talan czytała uwagi kobiecego naukowca która na ochotnika poszła z nim do holo-
pokoju. Zamknęli R294E8S w łańcuchach, nagiego i wrzucili go do środka.
Badaczka przyniosła ze sobą bicz. Chcieli zobaczyć, co R294E8S zrobić gdy go
zdominują.
Nikt nie był pewien w jaki sposób wydostał się z łańcuchów tak szybko. Na oczach
przerażonych obserwatorów, uwolnił się i role niedoszłej dominantki się odwróciły.
Sprawił, że w nie wiadomo jakim czasie stała się jego chętną niewolnicą. Potem
pogrzebał w blokadzie drzwi tak że nie mogli ich otworzyć z zewnątrz.
Przez dwa dni, R294E8S nie spał i nie jadł, tak samo naukowiec. Trzymał bicz i
sprawiał, że słuchała jego każdego rozkazu. Zrobiła to bez walczenia z nim.
Pewna obserwatorka napisała: „Nie mogłam patrzeć, ale także nie mogłam
odwrócić wzroku. Byłam mokra z jakieś dziesięć razy, patrząc jak ją kontroluje, jak ją
pieprzy i sprawił ze zrobiła cokolwiek chciał. Sekretna część mnie chciała się zamienić
miejscami z moją nieszczęsną koleżanką"”
Nareszcie R294E8S otworzył drzwi poszedł dalej, odrzucając bat na bok jakby nie
zrobił nic niezwykłego. Nie był nawet spocony.
Zrobili więcej eksperymentów, z raczej chętnymi wolontariuszkami. Czasami niczego
nie robił, tylko wędrował oo holo-pokoju w znudzony sposób, czekając aż rozczarowana
wolontariuszka wyjdzie.
Potem nadszedł dzień,w który przejął nie tylko holo-pokój ale także całe piętro
które zawierało dwóch naukowców, które stały się jego jeńcami. Powiedział
obserwatorkom w kamerach, ze jeśli chciały przedstawienia, to im je da.
Jeden z jeńców zapisała drżącym głosem w swych notatkach raportu: „Bawił się z
nami. Rozebrał nas, zbił nas i sprawił że błagałyśmy go. Najdziwniejsze było to, że nie
czułam wstydu - naprawdę, była szczęśliwa niż kiedykolwiek w swym życiu. Podejrzewam,
że ma empatyczne zdolności, że tak się czułyśmy.”
„Jednego dnia sprawił, że masturbowała się moim rysikiem. Byłam do tego chętna,
tak szczęśliwa że kazał mi to zrobić.”
„W dniu w którym otworzyli drzwi i uwolnili nas, płakałam jak dziecko.”
DNAmo po tym wydarzeniu byli zaniepokojeni. Wiedzieli, że nie mogli wypuścić
R294E8S w świat jak zrobili z innymi Shareem. Jeśli robił przerażające rzecz w środowisku
bardziej lub mniej kontrolowanym, co by zrobił gdyby został uwolniony?
Mieli kilka spotkań, na których omawiano likwidację eksperymentu R294E8S.
Niektórzy chcieli podać mu leki, które kontrolowałby go na stałe. Problem tkwił w
tym, że ktoś będzie musiał podawać mu te leki przez resztę jego naturalnego życia.
Niektórzy z nich zaproponowali operację mózgu, lobotomizując go. Szkoda, bo był
bardzo inteligentny, ale stworzyli potwora i musieli go powstrzymać.
Niektórzy posunęli się dalej nawet sugerując, żeby zaserwować mu śmiertelny
zastrzyk. Szybkie ukłucie igłą i przestanie być problemem. Bezboleśnie.
Niedługo po jednym z ich spotkań, R294E8S zniknął. Uwiódł jedną z naukowców i
uczynił ją swoją niewolnicą, a ostatnią rzeczą jaką dla niego zrobiła, to pomogła mu w
ucieczce.
Przeprowadzili spanikowane poszukiwania, ale nigdy go nie znaleźli.
Wiadomość, że DNAmo stworzyło Shareem którego nie mogli kontrolować,
przeciekła do prasy i do publiki.
DNAmo zostało potępione przez sztywnych filozofów i rząd. Stracili pieniądze.
Zaczynały zostać składane pozwy. DNAmo spokojnie zrezygnowało z dalszej pracy,
opuściło planetę zostawiając za sobą wściekłych akcjonariuszy.
Nigdy nie znaleźli R294E8S.
Talan wzięła głęboki oddech. Szukała plików ze zdjęciami tajemniczego R294E8S,
ale nie było żadnego.
Znalazła opis,
wysoki na sześć stóp i osiem cali, miał blond włosy, niebieskie oczy.
Nie było to
szczególnie pomocne. W tej ewidencji wielu Shareem pasowało do tego opisu.
Jeden Shareem który pasował do tego opisu - jej Shareem - nie był w zapisie.
Znowu spojrzała na imię.
R294E8S.
W głowie odjęła cyfry.
RES.
Rees.
Silna ręka owinęła się wokół niej i wyłączyła monitor.
Odwróciła się powoli na taborecie. Stał nad nią, sześć stóp i osiem cali wysokości,
blond włosy, niebieskie oczy. Nosił tunikę, która opinała jego mocne mięśnie. Cienki czarny
łańcuch błyszczał na jego ramieniu w kolorze brązu.
Przełknęła.
- Nawet nie dali ci imienia.
Potrząsnął głową.
- Nie.
Przez długi czas patrzyli na siebie. Jego oczy stały się ciemno niebieskie, gdy na nią
patrzył.
- Dlaczego zostałeś na Bor Nardze?- spytała.- Kiedy byłeś wolny, dlaczego nie
opuściłeś planety?
- Łatwiej było się ukryć. Wszyscy z DNAmo wyjechali a tylko oni wiedzieli jak
wyglądam.
- Ale jesteś tutaj uwięziony.
Znowu potrząsnął głową.
- W DNAmo nigdy nie wychodziłem na zewnątrz. Mogłem patrzeć przez monitory,
ale nigdy nie mogłem wyjść na zewnątrz. Teraz, gdy codziennie się budzę, mogę iść gdzie
chcę, robić cokolwiek chcę. Rozmawiam z ludźmi, mam przyjaciół. W niektóre dni robię
absolutnie nic. To mój wybór.
Proste słowa, ale wiedziała, że były dla niego bardzo ważne.
- Czy ktoś jeszcze wie?
- Rio wie.
- I nigdy cię nie zdradził?
- Jest moim przyjacielem.
Proste stwierdzenie, ale ważne.
- Ale masz kartę identyfikacyjną - pomyślała o dwóch aroganckich
funkcjonariuszkach, które naciskały na Rio i jego kartę identyfikacyjną.
- Tak - powiedział spokojnie.- Jako Rees. Rio pomógł mi ją wykonać. Niewiele osób
o to mnie pyta.
Przypomniała sobie, że funkcjonariuszki bardzo interesowały się Riem a ledwie
zauważały Reesa.
- Ponieważ robisz rzeczy z ich umysłami.
- Przekonuję ich, żeby zapomnieli o mnie - przyznał.
- Zrobiłeś coś z moim umysłem.
Wahał się przez dłuższą chwilę, po czym skinął głową.
- Mógłbym cię skrzywdzić, gdybym tego nie zrobił.
- Więc naprawdę się w tobie nie zakochałam?
Jego blado złote rzęsy przykryły jego oczy.
- Nie.
Dotknęła srebrny globus, który widział na jej szyi.
- Kiedy mi go kupiłeś, po prostu bawiłeś się moim umysłem?
- Robię wszystko co trzeba.
Łzy ukąsiły jej oczy.
- Dlaczego? Dlaczego udawałeś, że cię to obchodzi?
- Ponieważ byłaś niewinna i chciałem być delikatny.
- Przypuszczam, że Lady Petronella cię o to poprosiła.
- Owszem, rozmawiała ze mną.
Talan wstała. Jej serce biło szybko ze strachu i gniewu.
- Ty i Lady Petronella zdecydowaliście czego mi trzeba, prawda? Jak śmiesz mnie w
sobie rozkochać i zabrać mi to tak od niechcenia, jakbym była jedną z twoich naukowców?
Gadasz o nie ranieniu mnie, ale czy masz pojęcie jak
to
bardzo boli?
- Owszem, mam - wyglądał na zirytowanego.
-
Nie
zaczynaj wygłaszać mi kazania, że Shareem mają emocję. Ty na pewno nie
masz.
Zbliżył się do niej.
- Tak sądzisz? Chciałaś się dowiedzieć wszystkiego o Shareem, Talan. Nic na to nie
poradzę, że nie podoba ci się to, co znalazłaś. Gdybyś wiedziała tyle o Shareem jak
mówisz, to wiedziałabyś co możemy zrobić.
- Cóż, nie, nie wiedziałabym ponieważ ty nie jesteś Shareem. Jesteś tą - rzeczą -
nazwaną R294... coś tam. Jedyne czego się dowiedziałam o Shareem, to to że nie są tacy
jak ty i dobrze o tym wiesz - walnęła jego klatkę piersiową.- Wiedziałeś przez cały czas i
nie powiedziałeś mi!
- O czym nie powiedziałem?- warknął.- Że jestem potworem który wystraszył na
śmierci nawet swoich twórców?
- Nie jesteś potworem. Powiedziałam ci, twoje DNA jest...
- Ludzkie. Tak, mówiłaś.
- Bo jest. Ale to nie ma znaczenia. Wiedziałeś, czym jesteś i to zataiłeś. Jeśli nie
chciałeś mnie skrzywdzić, dlaczego nie powiedziałeś mi żebym poszła do innego Shareem
jak Rio albo... albo do poziomu pierwszego?
- Pamiętam, że próbowałem ale mnie nie słuchałaś.
- Więc dlaczego po prostu nie odszedłeś? Mogłeś to zrobić w każdej chwili.
Chwycił jej szczękę kciukiem i palcem wskazującym.
- Ponieważ ciebie chciałem, Talan. Chciałem ciebie dla siebie.
- Nie waż się znowu robić sztuczek w mojej głowie. Jestem dla ciebie zbyt mądra,
R294E8S.
Jego oczy pociemniały, źrenice rozszerzyły się.
- Zobaczyłem cię, zapragnąłem cię, wziąłem cię. Nie ma to nic wspólnego z
badaniami, z Lady Pet czy sztuczkami umysłu. Chciałem cię, bo jesteś piękna. Więc
przebolej to.
- Chcesz przez to powiedzieć, że zrobiłeś to żeby móc się zabawić? I nie ma to nic
wspólnego ze mną?
Jego uchwyt wzmocnił się. Był taki silny, powinna się go bać, ale była zbyt zła.
- Nie, nie chodziło
całkiem
o ciebie, bogata dziewczynko. Kiedy tamtego dnia
zobaczyłem cię jak wchodzisz za mną do holo-bloku, podnieciłaś mnie w wielkim stylu.
Żadna kobieta wcześniej tego nie zrobiła. Więc kiedy dostałem szansę aby cię mieć,
wziąłem ją. Nie zrobiłem tego dla twojej przyjemności,
- Wykorzystałeś mnie - zezłościła się.
- Wykorzystałaś
mnie.
- Jesteś Shareem.
Ucichł.
- I właśnie do tego są Shareem. Tak, powiedziałaś mi.
- Byłam w tobie zakochana.
- Nie byłaś. Ale ja...
Przestał mówić. Uwolnił ją, odwrócił się i podszedł do drzwi.
Jej gniew przerodził się w ból.
- Dokąd idziesz?
- Stąd. Skończyliśmy.
- A co z moim poziomem trzecim?
Zatrzymał się. Jego oczy przeszły w jasnoniebieski.
- Myślałem, że już tego nie chcesz.
Stała z wyprostowanymi plecami. Bała się, była zła i cierpiała ale nie chciała, żeby o
tym wiedział.
- Oczywiście, że nadal tego chcę. Jeśli nie jesteś gotowy, mogę poprosić Rio.
Wyglądał na wściekłego.
- Tak bardzo ja mnie wkurzasz, Talan, wiem, że nie jesteś gotowa na Ria.
- Jestem gotowa na ciebie?
- Nie - jego spojrzenie było twarde.- Ale dostaniesz mnie. Jeśli naprawdę chcesz
poziomu trzecie, dam ci go. Dam ci go tak bardzo, że nigdy tego nie zapomnisz.
Przeszedł przez nią dreszcz, ale nadal miała uniesiony podbródek.
- Świetnie.
Otworzył drzwi.
- Chodź.
- Już teraz.
- Tak, właśnie teraz. Jestem gotowy. A ty?
Zacisnęła pięści aby powstrzymać drżenie kolan.
- Oczywiście.
Wyciągnął rękę. Podeszła do niego.
Chwycił mocno jej dłoń i zaciągnął ją do salonu.
Rozdział XIII
Talan zapytała go, dlaczego nie wrócili do holo-pokoju.
- Mam dość holo-pokoi - powiedział Rees.- Zrobimy to właśnie tutaj, właśnie teraz.
Zamknął drzwi salonu. Gdy się odwrócił, ujrzał Talan stojącą niepewnie na środku
pokoju.
Był na nią zły, ale jej rude włosy, jej słodka twarz i jej napięty tyłek i tak sprawił, że
zapulsował.
Chciała poziomu trzeciego. Dostanie go, o
tak
, dostanie.
Salon Talan był schludny i niemal pusty, tylko z korytarzem i stołem z krzesłami
pomiędzy. Ściany były ozdobione prostymi malowidłami i pamiątkami ze świata
zewnętrznego.
Jedną z tych pamiątek był słup wykonany z polerowanego drewna, ozdobiony
rzeźbami. Nie wiedział co to było, acz nie obchodziło go to.
Wyrwał go. Spojrzał na sufit, wybrał soczewki trzech monitorów które obserwowały
pokój.
Trafił ostro zakończonym końcem drągu i dźgnął w pierwszy obiektyw. Plastik łatwo
się połamał.
Talan nabrała powietrza. Rees dźgnął w drugi i trzeci. Kable soczewek popękały i
zatliły się.
- Dlaczego to zrobiłeś?- Talan spytała z szeroko otwartymi oczyma.
- Nie chcesz, żeby ktoś podglądał, prawda?
Jego krew wrzała. Odstawił drąg na miejsce i poszedł z powrotem do drzwi.
Nauczył się tych drzwi już dawno temu. Panel po prawej odpowiadał za kontrolę, w
mechaniczne przełączniki, które otwierały drzwi w przypadku padnięcia mocy. Nikt nie
musiał zostać uwięziony w pokoju z powodu awarii.
Otworzył panel, łatwo wyrwał elektroniczny zamek i pociągnął za dźwignię do
ręcznego otwierania.
Był na tyle silny, by zastąpić dźwignię gdy chciał, ale Talan nigdy nie byłaby w
stanie tego zrobić.
Nie mogła wyjść.
Była tam uwięziona. Z nim.
Moja.
Patrzyła na nie okrągłymi oczyma. Mógł wyczuć jej strach, jej oczekiwanie.
Mógł wyczuć jej pożądanie. Bała się, ale pragnęła go. Chciała, żeby coś jej zrobił.
Rees był przygotowany. Po tym jak wysłał Talan do jej pokoju by odpoczęła tego
popołudnia, wrócił do swego domu i zebrał swój rynsztunek.
Spokojnie się przygotował w salonie, kiedy ona powinna spać. Jego plan polegał na
wejść do jej sypialni podczas gdy spała, obudzi ją klapsami i zacząć tu i tu.
Otworzył drzwi do jej sypialni, która była pusta. Później znalazł Talan w jej
gabinecie, gdzie czytała wszystko o R294E8S.
Nawet bez zdjęć, bez jego imienia, Talan była na tyle mądra by zrozumieć.
Kiedy spojrzała na niego, powiedziała patrząc miękko,
Nie dali ci nawet imienia.
Współczuła mu.
Nawet Rio mu nie współczuł.
Gdy o tym myślał, nikt nigdy nie współczuł Reesowi. Zarówno się go bano jak i byli
podekscytowani.
Talan, ta słodka patrzyła na niego przygryzając wargę, troszcząc się o to jak się
czuł.
Nie było dobrze.
Rees miał kajdany. Były wykonane z cienkiego metalu i były nawet piękne, ale były
też mocne. Były wykonane do krępowania kobiecych nadgarstków.
Miał także srebrną obrożę, również dopasowaną. Lśniący łańcuch wisiał znad
pierścienia pośrodku.
Podniósł je z pojemnika który ze sobą przyniósł i pozwolił Talan zobaczyć.
- Chodź tutaj.
Nie chciał jej zmuszać. Nie musiał.
Wzięła niepewny krok naprzód. Drżała, mały globus który wisiał między jej piersiami
także drżał.
Rees wsunął kajdany na jej nadgarstki i zamknął je. Nadal stała, podczas gdy
zapinał obrożę wokół jej szyi.
Już był twardy. Pociągnął ją za łańcuch przy obroży i pocałował ją.
Odwzajemniła pocałunek potrzebującymi ustami.
Cieszył się pocałunkiem. Smakował kąciki jej ust. Dzisiejszej nocy nie będzie wiele
całowania, więc smakował tyle ile mógł.
Później będzie zbyt zajęta krzyczeniem, żeby go całować.
Jego penis zabił w oczekiwaniu. Chwycił jej łańcuch i poprowadził ją do wolnej
przestrzeni po drugiej stronie pokoju.
- Połóż dłonie na ścianę - pouczył.- Nie ruszaj ich aż ci nie powiem.
Ostrożnie, Talan odwróciła się twarzą do ściany i dotknęła jej swymi dłońmi.
Nie musiała być związana. Stała tam chętnie.
Rio lubił mówić do swych pań, drażnić się z nim, flirtować z nimi, gdy je wiązał.
Rees lubił pracować po cichy, zabrać się do dalszej pracy.
Chciał, by Ta;am zastanawiała się co zrobić, żeby nie wiedziała co się stanie.
Wziął pojemnik z lubrykantem. Otworzył go, podniósł tunikę Talan i nasmarował jej
całą cipkę i tyłeczek.
Spojrzała na niego nerwowo. Metodycznie rozsmarowywał chłodny żel po jej
tyłeczku i cipce, sprawiając, że była jeszcze bardziej mokra niż dotychczas. Lubrykant
mieszał się z jej kremem i wydawał ekscytujący zapach.
Pozwolił opaść spódniczce jej tuniki i odstawił tubkę.
Wytarł ręce i chwycił ją za włosy. Skręcił je w miękki węzeł i przypiął do jednego
miejsca.
Potem wyjął swój bat.
Rio używał skóry, ale Reesa był specjalnie wykonany z tworzyw sztucznych. W
dłoniach był miękki jak jedwab.
Oczy Talan rozszerzyły się.
- Co zamierzasz zrobić?
Rees owinął bat wokół jej ramion.
- Niegrzeczne dziewczynki nie zadają pytań - powiedział.
Zamknęła oczy. Obserwował w akcji swój usypiający głos. Jej twarz i ciało rozluźniły
się.
- Chcesz, żebym ściągnęła ubrania?- spytała.
- Nie.
Wyciągnął ze swej paczki nóż z cienkim, srebrnym ostrzem. Talan otworzyła wtedy
oczy i westchnęła.
Nie kłopotał się uspokojeniem jej. Niezależnie od niego, jego zdolności empatyczne
uwolniły się i uspokoiły ją. Wyglądała na rozmarzoną, nawet miała nadzieję.
- Nie ruszaj się - powiedział.
Rozciął tunikę na każdym ramieniu. Przesunął nóż po jej boku i przesunął nim od jej
ramienia do obszycia.
Nóż był smukły a jego ręka precyzyjna, kiedy rozcinał kawałek ubrania i nigdy nie
dotknął jej skóry.
Skończył. Nie ruszyła żadnym mięśniem.
Rees ściągnął tunikę. Była pod nią nagą.
- Jesteś śliczna - tchnął.-
Rees pokocha całą ciebie.
Przełknęła i niczego nie powiedziała.
Schował nóż i odwinął bat z jej ramion.
- Wiesz co to jest?
- Bat - szepnęła, jej usta ledwo się poruszały.
- To szczególny bat - wziął uchwyt w dłoń i pogładził pięścią jej policzek.- Zrobiłem
go tylko dla ciebie.
- Naprawdę?
- Gdy tylko cię poznałem. Poszedłem tego dnia i powiedziałem mojemu
producentowi batów czego chcę. Na chwilę, kiedy znowu cię spotkam.
Jej oczy zatrzepotały.
- Planowałeś to od samego początku?
- Tak, kochanie. Chciałem cię. Zamierzałem cię znaleźć i zrobić to z tobą, nie ważne
co.
- Dlaczego?
Uśmiechnął się.
- Bo jesteś wspaniała, kochanie. Masz najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek widziałem.
Chcę go zlać i pieprzyć go i sprawić, że będziesz prosić o więcej.
- Więc wszystko co robiłeś, prowadziło do tego?
- Tak. Choć po drodze dobrze się bawiłem.
- Wykorzystałeś mnie.
Odwrócił jej twarz do siebie.
- Czy to nie to, czego chciałaś? Shareem który robi wszystko co najlepsze dla
ciebie?
Zaczęła się obracać.
- Powiedziałeś Lady Pet...
- Ręce do ściany - warknął. Automatycznie uderzyła nimi o ścianę. Potarł batem o
jej policzek.- Nie puszczaj znowu, bo inaczej będę musiał cię ukarać.
- Przykro mi.
- Będzie - zrobił krok do tyłu.- Wiesz dlaczego ten bat jest taki wyjątkowy?
Potrząsnęła głową.
- Został wykonany z jedwabnych włókien, które zostały razem utkane - powiedział.-
Kiedy cię nim zbije, nie rozerwie twojej skóry ani nie zostawi śladu.
Jej usta zadrżały.
- W takim razie nie będzie boleć?
- Tego nie powiedziałem.
Zwinął sznur w dłoniach i stanął za nią. Jej ramiona zaczęły drżeć, ale nadal
opierała je o ścianę.
- Mam zamiar cię teraz uderzyć - powiedział cicho.- Powiesz mi kiedy będę miał
przestać, w porządku?
Skinęła raz głową. Pociła się, jej skóra lśniła w słabym oświetleniu pokoju.
Uśmiechnął się do siebie. Jego penis mocno nacisnął na jego tunikę, chciał uciec.
Jeszcze nie. Miejmy najpierw trochę zabawy.
Rees był doświadczony. Wiedział dokładnie jak bardzo musi się cofnąć, żeby bat
sięgnął po jej całych pośladkach.
Wzdrygnęła się, wciągnęła oddech przez żeby.
- Podoba ci się?- spytał.- Powiedz tak a będę łagodniejszy.
- Tak - wymamrotała.
Zaśmiał się.
Plask, trzask, plask, trzask.
Uderzył ją jeszcze pięć razy. Jego krew zawrzała,
podniecenie pulsowało.
Zatrzymał się i znowu zwinął bat.
- Dość?
Wypuściła oddech.
- Tak. Tak, wystarczy.
Rees podszedł bliżej, wsunął rękę w jej włosy i pociągnął jej głowę do tyłu.
- Nie, Talan, to nie jest nawet bliskie końca.
- Ale...
- Zrozum mnie, kochanie. Nie chcę, żebyś błagała mnie abym przestać. Chcę, żebyś
mnie prosiła o więcej. W porządku?
Pachniała strachem i wzrastającym podnieceniem.
- Tak.
Puścił ją.
- Teraz spytam, czy wystarczy?
Zawahała się i przełknęła kilka razy.
- Nie. Nie, nie wystarczy.
- Chcesz więcej?
- Tak.
- W takim razie powiedz to, mała dziewczynko. Powiedz
proszę, Rees, uderz mnie jeszcze
raz.
Zamknęła oczy i zacisnęła powieki.
- Proszę, Rees, uderz mnie jeszcze raz.
- Już się robi, kochanie.
Bat zasyczał w powietrzu przez kolejne pięć razy. Wzdrygnęła się gdy opadł, żądląc
w sam szczyt.
Jego penis był teraz obolały. Przełożył bat do drugiej ręki i zdjął tunikę a następnie
swoją przepaskę. Jego penis stał prosto, był pulsujący i ciemny.
Bogowie, chciał jej cipki. Była mokra i nasmarowała i czekała na niego.
- Rozsuń nogi - powiedział.
Rozłożyła je, jej gołe palce u stóp wbiły się w miękką wykładzinę podłogową.
Stanął za nią, potarł penisem o jej oczekujące otwarcie. Uniósł ją trzymając za talię,
nasunął ją na siebie w dół jego penisa.
Jej cipka zamknęła się wokół niego. Przycisnęła się do ściany, odrzuciła głowę do
tyły. Jej związane włosy otarły się o jego ramię.
Trzymał ją mocno jedną ręką, pieścił ją batem w drugiej ręce. Jej cipka wciągnęła
go całego, dużego jaki był.
Pragnął mieć lustro, żeby móc patrzeć jak jego ukrwiony penis w nią wchodzi.
Zobaczył swoje ciasne i uniesione jądra, jej czerwone loki zamykające się wokół jego pnia.
Rees pochylił głowę, pocałował jej szyję.
- Jesteś słodka, kochanie. Dobrze bierzesz mojego penisa.
Wydała lekki pomruk ze swego gardła. Jej oczy były zamknięte, jej twarz
zaczerwieniona.
Łańcuchy opadły na niego, chłodziły jego rozpalone ciało.
Był zbyt gorący. Jego serce waliło. Pot spływał po plecach.
Wystrzelił w nią swe nasienie gdy był daleko od bycia gotowym.
- Nie jest dobrze - powiedział.- Chciałem więcej ciebie.
Wydała krzykliwy dźwięk.
- Przykro mi.
- Wiem, że ci jest, mała dziewczynko.
Wysunął z niej swego mokrego fiuta. Jej kolana niemal się ugięły, ale pociągnął ją
za nogi za łańcuch przy obroży.
Pogładził cewką bata jej policzek.
- Chcesz więcej, słodka Talan?
Wzięła głęboki oddech i skinęła głową.
- Jesteś pewna?- szepnął do jej ucha.- Będziesz cierpiała.
- Tak - powiedziała.- Chcę
tego.
Mógł wyczuć, że tego chciała. Nie powiedziała tego dlatego, że jej kazał.
Rees ustabilizował ją na jej nogach. Wyciągnął swój bicz i uderzył ją kolejne pięć
razy.
Trząsł się, jego krew była w ogniu. Mógł wyczuć jej emocje które przelewały się
przez niego, mógł nawet wyczuć gorące ukłucia batu.
- Dość, kochanie?- spytał.
Proszę, powiedz nie.
- Nie, Rees. Chcę więcej.
- Więc dostaniesz więcej - uderzył ją kolejne sześć razy z rzędu. Wzdrygnęła się pod
każdym uderzeniem, jej palce próbowały wkopać się w ścianę.
- Na teraz musi to wystarczyć - powiedział.
Zajęło jej dużo czasu, by odpowiedzieć. Czekał, jego penis był mocno napuchnięty,
nadal lepki od jej orgazmu.
- Nie, Rees, proszę. Zrób więcej - ledwo mogła wypowiadać słowa.
Powinien przestać. Nie była do tego przyzwyczajona.
Do diabła z tym.
Uderzył ją kolejne sześć razy. Przy ostatnim krzyknęła.
Krzyk strzelił w niego jak kulka. Oddychał ciężko, pocił się, jego penis umierał dla
niej.
Rees nigdy wcześniej nie stracił kontroli. Naukowcy zawsze mu się przypatrywali na
pół w strachu, pół w podnieceniu, zastanawiając się co zrobi.
Odpłacił im nigdy nie tracąc kontroli.
To było inne. Była to Talan, kobieta w której się zakochał.
Zrobiła mu to, czego nie mogli zrobić ci wszyscy naukowcy. Zatracił się w niej.
Trzymał bat, ale to ona trzymała prawdziwą władzę.
Kochał ją.
I
bardzo
jej pragnął.
Warknął.
- Uciekaj ode mnie, Talan - powiedział w swojej ostatniej spójności,
Odwróciła się by na niego niepewnie spojrzeć, jej ciało było wilgotne od potu. Jej
oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyła jego twarz.
- Za późno - powiedział. Chwycił ją za łańcuch.- Och,
za
późno.
- Co... ?
- Na kolana.
Popchnął ją w dół i spadła na swoje kolana i dłonie. Srebrny globus który kupił
kołysał się między jej piersiami.
Stanął na kolanach za nią. Jej tyłek nadal był śliski od lubrykantu i otworzył jej
dziurkę palcem.
Zapiszczała na znak protestu.
- Weź go, kochanie. Przygotuję cię na mojego penisa.
Spojrzała na niego przez ramię rozszerzonymi oczami.
- Nie ruszaj się - powiedział.- W ogóle się nie ruszaj.
Odwróciła wzrok i zesztywniała.
Nadal drażnił jej dziurkę, pocierając ją i zalewając ją kojącymi endorfinami. Stłumił
jej umysł, odsuwając wszystko na bok oprócz ciepłej potrzeby.
Jej dziurka rozluźniła się otwarła. Wysunął swój palec.
Zapiszczała.
- Nie, zrób tak jeszcze raz.
- Nie, kochanie. Dostaniesz co
innego.
Przycisnął swego penisa do jej tyłeczka i wepchnął go całego do środka.
Smar sprawił, że wszystko poszło zręcznie i łatwo. Ale była ciasna, ciasna,
ciasna
.
Nawet przy jego paraliżu umysłu, krzyknęła.
Ujeżdżał nią, wpychał swego penisa do jej napiętej, niewielkiej dziurki.
Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Zatracił się w uczuciu, które go ściskało.
Pociemniało mu przed oczami, nie mógł niczego zobaczyć.
Mógł tylko wyczuć jej podekscytowany zapach, usłyszeć tylko jej krzyki, czuć ją
wokół siebie.
Było tak bycie wewnątrz jej skóry. Chwycił w ręce jej plecy, wpychając swego
penisa jak tylko mógł.
Zapiszczała i jęknęła. Usłyszał także inne jęki, które musiały należeć do niego.
Chciał, by Rio tu był. Mógłby patrzeć jak ssała penisa Rio podczas gdy Rees
pieprzyłby ją i pieprzył.
Jej usta byłyby pełne penisa Ria a później pełne jego dojścia.
Jej tyłek byłby pełen Reesa.
Doszedł, wypełniając ją. Jego penis był zbyt twardy by chcieć się wysunąć. Posuwał
ją jeszcze trochę, ignorując jej krzyki.
Był ostatecznym Shareem. Poziom trzeci razy dziesięć.
Nikt nigdy nie wiedział do czego był zdolny. Teraz sam się dowiadywał.
Doszedł trzeci raz. Szarpnął się do tyłu, pozwalając swemu penisowi wyskoczyć z
jej tyłka.
Gdy tylko ją puścił, upadła na podłogę, dysząc.
Powinien przestać, szepnął głos. Była niewinna, nie mogła go wziąć.
Pociągnął ją za łańcuch, znowu ją ustawiając.
- Nie - jęknęła.- Uderz mnie, Rees, proszę.
Właśnie to chciał usłyszeć. Jej błaganie by zrobił wszystko czego chciał.
Chwycił za łańcuch i pociągnął ją na nogi.
Jego serce biło szybciej niż kiedykolwiek w jego życiu. Jego twarz była gorąca jak
jego penis. Czuł, jakbym miał umrzeć.
- Rees?- Talan sięgnęła, łańcuch sięgnął, i dotknęła jego twarzy.- Wszystko w
porządku.
Jej dłoń była zimna jak lód na jego skórze.
Zlał ją i pieprzył ją w dupę i uczynił swoją niewolnicą, a ona skupiła się na nim.
Nie martw się o mnie, kochanie,
chciał powiedzieć.
Zamiast tego z jego gardła wydobył się zwierzęcy ryk.
- Rees?
Najpierw popchnął jej twarz do ściany. Położyła posłusznie na nie swe dłonie,
rozsunęła nogi. Dobrze ją wytrenował.
Uderzył ją dziesięć razy. Krzyknęła, głośno i przenikliwie.
Rees nie mógł oddychać. Wypuścił bat. Temperatura jego ciała wzrosła. Normalny
człowiek, nawet Shareem, byłby już martwy.
Zatoczył się do łazienki. Światła grzecznie się dla niego zaświeciły.
Spojrzał na sterylizatory i zaklął. Brak wody w zasięgu wzroku. Pomyślał o chłodnej
łazience w innej części domu, ta która była ułożona niczym górski potok. Potrzebował
tego. Rzucił się na kolana. Nigdy nie dotrze tam na czas.
Talan weszła, łańcuch tworzył muzykę.
- Rees?
- Odejdź ode mnie - warknął.
Niepewnie zrobiła krok do tyłu.
Nadal jej chciał. Jego penis posmakował ją i poczuł jej smak w ustach.
- Pozwól mi się napić ciebie.
- Rees...
Pociągnął ją na podłogę. Płytki były chłodne i wyglądały jak marmur. Były zimne na
jego skórze, ale nie mogły go uspokoić.
Rozsunął jej uda, umoczył swój język w jej mokrej cipce. Lizał ją i lizał, docierając
do jej orgazmu. Była gorąca i słona. Kochał ją.
Wiła się i jęczała. Polizał wnętrze jej uda.
Musiał przestać. Umrze, jeśli nie przestanie.
Odczołgał się od niej i oparł się o ścianę z pseudo marmuru.
Usiadła, naga i spowita w łańcuchy, jej włosy opadały w dół. Jej piersi poruszały się
z oddechem, jej sutki były twarde i ciemne. Ciemnoczerwone loki otaczały jej cipkę.
- Sprowadź Ria - wysapał.
- Co?
- Zrób to. Skontaktuj się z nim przez komputer - Rees użył swej ostatnie kontroli by
złagodzić jej umysł.- Jeśli nie ma go w domu, spróbuj z barem Judith.
- Rees... - zaczęła się czołgać ku niemu.
- Nie - wyciągnął ręce jakby chciał ją odepchnąć. Czarny łańcuch na jego ramieniu
był dużo zimniejszy, niż jego skóra która syczała.- Powiedz Rio że go potrzebuję.
Przyglądała mu się przez dłuższą chwilę, jej czerwone usta rozchyliły się.
Potem skinęła głową -
dobra dziewczynka
- i rzuciła się z powrotem do salonu. Drzwi
syknęły gdy się zamknęły, łazienka dała mu prywatność która była potrzebna przy
zrobieniu tego co konieczne. Był to dobrze wychowany pokój.
Rees leżał oparty o ścianę, łapiąc oddech, bardziej samotny niż kiedykolwiek był w
swoim całym życiu Shareem.
Rozdział XIV
Ria nie było w domu. Był w barze Judith. Judith niczego nie powiedziała na temat
obroży wokół szyi Talan kiedy odpowiedziała, ale zawołała Ria.
Przystojna, śniada twarz Ria wypełniła ekran. Jego niebieskie oczy się zaświeciły,
gdy ją zobaczył.
- Talan. Wyglądasz wspaniale w łańcuchach. Wiedziałem, że będziesz.
Talan wiedziała, że Rio mógł ją zobaczyć w monitorze tylko od szyi w górę, ale
zarumieniła się.
- Rio - powiedziała pośpiesznie.- Rees powiedział, że cię potrzebuje.
Jedna ciemna brew uniosła się w górę.
- Naprawdę? Powiedz mu, że bujam się w ten sposób.
- On nie żartuje - wzięła głęboki oddech, starając się stłumić drżenie. Jej tyłek był
obolały od uderzeń Reesa, ale nie obchodziło jej to.
Rio zdawał się wyłapać powagę w jej głosie.
- Co zrobił?
- Nic, ale on... - zawahała, decydując się rzucić wszystko na wiatr.- Dowiedziałam
się o jego prawdziwym imieniu - Rio patrzył na nią, cały humor wyparował z jego twarzy.
Pochyliła się do przodu i wyszeptała:- R294E8S.
- Cholera - Rio sięgnął do wyłącznika.- Będę tam.
Ekran zrobił się czarny. Talan siedziała przez moment. Rio był zmartwiony. To
sprawiło, że Talan też się martwiła.
Rees warknął na nią, jego głos stracił gładkość Shareem. Jego oczy stały się
całkowicie niebieskie, biel zniknęła.
Jego skóra była zaczerwieniona, stała się niewiarygodnie gorąca jak jej tam gdzie ją
zbił. Czuła bicie jego serca na swych plecach, tak szybkie, że ledwie mogła rozdzielić
uderzenia.
Nalegała, że był człowiekiem, ale żaden człowiek nie mógł być taki jak on i jeszcze
żyć.
Rio dotarcie do domu Lady Pet zajęłoby jakieś pół godziny, jeśli się pospieszy. A
wtedy będzie musiał przekonać Metriego by go wpuścił.
Talan zadzwoniła na dół do Metriego i powiedziała mu, że spodziewa się kolejnego
Shareem.
Wyobraziła sobie jak Metri przerwała oczyma i wzdycha.
Rio będzie miał otwarte drzwi. Rees wyrwał ręczną dźwignę. Były jeszcze jedne po
drugiej stronie. Powinna mu o tym powiedzieć.
Nie miała wątpliwości że jakoś się tutaj dostanie. Shareem byli niezwykle zaradni.
Wróciła z powrotem do salonu i spojrzała na drzwi łazienki. Było tam cicho.
Nic mu nie było? Czy marmurowe płytki uspokoiły go ją, schłodziły ich zapał?
Wróci do zabawnego, uśmiechniętego Reesa? Czy do Reesa który szeptał, że
musi ją zlać batem zaraz po tym jak ją spotkał? Jej krem zaczął szybko płynąć, gdy to
powiedział.
Była z dala od niego może przez jakieś piętnaście minut, tropiąc Ria i wyjaśniając
Metriemu.
Przyłożyła ucho do drzwi. Nie mogła usłyszeć niczego z wewnątrz.
Wzięła głęboki oddech, przygryzła wargę. Wtedy przesunęła się do przodu i
otworzyła drzwi.
Nie było Reesa.
Weszła do środka z niepokojem, skanując kremowobiałą łazienkę.
Rees uderzył w nią. Krzyknęła gdy wylądowali na podłodze z płytek, Rees na jej
górze.
W ogóle się nie uspokoił.
Zrozumiała to, gdy siłą rozsunął jej nogi i jeszcze raz włożył do jej środka swego
ogromnego penisa.
***
Rio wyłączył komputer, zebrał swoje rzeczy i przerzucił torbę przez ramię.
- Branoc, kochanie - powiedział do Judith.
Judith odwróciła się od swych klientów, przemówiła cichym głosem.
- Co się stało?
Miała na sobie otwarty do pasa kombinezon, który ukazywał ciemne krzywizny jej
piersi. Zawsze twierdziła, że w ten sposób sprzedawała więcej drinków.
- Rees stracił rozum - odpowiedział Rio.- Zamierzam mu pomóc znowu go znaleźć.
- Rees?
Rio skinął głową. Judith zmarszczył brwi, jakby myślała, że żartuje.
- Wychodzisz już teraz?
- Nie można tego odłożyć do jutra - Rio był zmartwiony. Nigdy wcześniej nie widział
jak Rees wychodzi spod kontroli, ale z drugiej strony Rees nigdy nie znajdował się w
sytuacji w której straciłby kontrole.
Było tak przed Talan. Rio widział w jaki sposób Rees patrzył na nią. Rees nigdy
wcześniej nie patrzył tak na kobietę i Rio wiedział cholernie dobrze co to znaczyło.
Rees, ten zimny kawał cielska Shareem, zakochał się.
Ona złamie ci serce, chłopczyku,
powiedział cicho.
- Rio - Judith przykuła jego uwagę.
- Co?
- Nadchodzi burza piaskowa. Miałam właśnie zamknąć drzwi.
Rio uśmiechnął się i klepnął Judith w tyłek.
- Pokonam burzę piaskową - dotknął maski tlenowej przy swoim pasku.- Mam swój
respirator. Uda mi się.
Odprowadziła go do drzwi. Chwycił ją za brodę.
- Wrócę i opowiem ci o wszystkim.
Wyglądała na zdenerwowaną.
- Nie, nie wrócić. Nadal jesteś surowy po tamtym dniu. Kiedy się nauczę?
- Kochasz mnie, Judith.
- Odejdź, Rio.
Rio pościł jej oczko i wyszedł w noc. Powietrze było jeszcze bardzie gorące i zerwał
się wiatr. Burza była blisko.
Burza uderzyła tuż przed tym jak Rio dotarł do bramy rezydencji Lady Petronelli. W
całym mieście bogaczy, jak je nazywał, służba i panowie zamykali drzwi, zaciągali w dół
drzwi burzowe, zatrzaskiwali okna.
Widział jak brązowa chmura pędzi na niego w dół szerokiej alei. Wsunął maskę
oddechową na twarz gdyby wirujący twarz uderzył go w twarz.
Nacisnął dzwonek rezydencji, potem walnął w bramę. Piasek i wiatr uderzyły w
niego, próbując wyrwać mu maskę. Uczepił się bramy i ponownie uderzył.
No dalej, nikt nie zostawia człowieka na burzy.
Brama otwarła się nagle i wpadł do środka. Brama zamknęła się automatycznie i
wszystko ucichło.
Co do cholery?
Mieli nad głową baldachim ciśnienia, pole siłowe, które utrzymywało burzę na
zewnątrz.
Bycie bogatym musi być przyjemne.
Rio strzepał piasek z włosów i zbliżył się do drzwi frontowych.
Mężczyzna który odpowiedział, był niski, mały i miał przyciętą brodę. Spojrzał ze
znużeniem na Ria.
- Jesteś innym Shareem?
- W ciele.
Majordomus przesunął się z łaską na bok i wpuścił Ria do domu, który był
przyciemniony przez burzę.
Sala była pusta. Schody wspinały się wdzięcznie do góry a ozdobna krata zasłaniała
windę.
Majordomus wprowadził Ria do windy i stuknął w panel, aby zabrała ich na czwarty
poziom.
Wyciąg zwolnił i zatrzymał się, pole siłowe się otwarło.
- Tędy, sir - powiedział mężczyzna i poprowadził Ria drewnianym korytarzem.
Prawdziwe drewno, zauważył Rio ocierając o niej palcami. Prawdopodobnie
przywiezione z jakiegoś przedszkola z zewnętrznego świata.
Na końcu krótkiej sali znajdowała się alkowa z drzwiami. Drzwi były metalowe,
pomalowane w przyjemne geometryczne wzory w pastelowych odcieniach.
- Tutaj, sir - mężczyzna wskazał drzwi.
Odwrócił się by odejść, dezaprobata była widocznie w ułożeniu jego ramion.
- Chwileczkę - powiedział Rio.- Zostałeś stworzony w DNAmo, prawda? Sługa
doskonałej klasy.
Mężczyzna zatrzymał się, odwrócił. Patrzył przez moment na Ria, potem wykonał
ukłon.
- Major-Domus, poziom piąty.
Rio uśmiechnął się.
- Bracia pod skórą. Zaprojektowani, by służyć.
Mężczyzna wyglądał na znieważonego.
-
Nie
sądzę tak.
- Obydwoje zostaliśmy wyprodukowani w słoiku. Ja dla seksu, ty dla wyniosłości.
Majordomus spojrzał w dół swego nosa.
- Powiedzieli, że wypadłem dobrze. Sklonowano mnie siedem razy.
- Tak? Dobrze dla ciebie.
Mały człowiek skłonił się ponownie, wyniosłość wręcz się z niego sączyła, obrócił się
na pięcie i sunął korytarzem w miękkich ruchach, zostawiając Ria samego.
Zamknięte drzwi nie zmartwiły Ria. Wiedział o drzwiach. Doszedł do wniosku, że
Rees ich nie zabezpieczył więc otworzył panel i pociągnął mocno za ręczną dźwignię,
pracując mięśniami.
Protestując, drzwi rozsunęły się do połowy i zatrzymały.
Rio wszedł do środka. Zauważył, że dźwignia Reesa była odrzucona i zatrzymana na
swoim miejscu po tej stronie drzwi i drzwi szarpnęły się by zamknąć.
Burza szalała za oknami. W domu panowała cisza, spokój.
Pociągnął nosem. Ludzie w tych pokojach byli bardzo skoncentrowani na seksie.
Powietrze było ciężkie od niego.
Rio opuścił swoją torbę i maskę na kanapę i poszedł do łazienki. Wiedział, że będą
w łazience - ich feromony wręcz stamtąd krzyczały.
Łazienka otworzyła się łatwo pod jego dotykiem.
Rees i Talan na podłodze. Oboje byli nadzy. Rees leżał na niej, twarzą w twarz,
pieprząc ją mocno.
Włosy penis Ria podniósł się. Piękna twarz Talan wykrzywiała się w przyjemności.
Jej blade biodra były przyciskane do podłogi gdy Rees w nią uderzał.
Rio ukląkł na jedno kolano, skóra rozciągnęła się na jego mięśniach, i obserwował
ich.
- No cóż - powiedział.- Co mogę dla was zrobić, moje dzieci?
Talan usłyszała Rio, ale nie mogła otworzyć oczu.
Rees wbijał się w nią, swą pełną długością, jego muskularne ciało przyciskało ją do
zimnej podłogi.
Usztywniła ręce na jego ramionach i pokochała jego oddech na swej twarz, ciepło
jego ciała na niej.
Ale nadal coś było nie tak.
Głos Ria zdawał się trzasnąć coś w Reesie. Uniósł głowę, zobaczył Ria. Wycofał się z
Talan i w połowie na zewnątrz w połowie w niej, oddychał ciężko.
Rio miał piasek we włosach, nie niebieskie oczy mrugały. Wyciągnął umięśnioną
rękę w kierunku Talan.
Rees warknął. Zakrył Talan swym ciałem, spojrzał na Ria jak lew broniący swoją
zwierzynę.
Rio podniósł ręce i wykonał znak kapitulacji.
- Spokojnie. Nie dotknę jej. Nie, chyba że dasz mi pozwolenie.
-
Moja
- Rees syknął.
- Och, więc pamiętasz jak mówić - niebieskie tęczówki Ria poszerzyły się w sposób
Shareem.- Wygląda na to, że ci ludzie napełnili cię do pełna adrenaliną. Prawdopodobnie
próbując wyzwolić cię z eksperymentów o których mi powiedziałeś. I Talan wreszcie to
zrobiła.
Rees przechylił głowę, jakby próbował zrozumieć słowa Ria.
- Nie jest taki zły gdy go przytrzymam - powiedziała Talan.
Zademonstrowała, przesuwając swymi dłońmi w górę i w dół jego jego gorących
ramion. Odwrócił się niej, jego oczy nadal były nieobecne.
- Rio - zgrzytnął zębami.- Nie pozwól mi jej skrzywdzić.
- Nie pozwolę - Rio obiecał.
- Pragnę jej.
- Właśnie widzę. Posuwasz ją w każdym miejscu.
- Kontroluj mnie - Rees powiedział ochryple.- Powiedz mi co mam zrobić.
Rio uśmiechnął się, jego oczy zabłyszczały.
- Teraz brzmi to jak zabawa. Pośrednie pieprzenie. Uwielbiam to.
Oczy Reesa znowu pociemniały.
- Nie dotykaj jej.
- Uspokój się, partnerze. Jest cała twoja. Ale musisz pozwolić mi pracować.
Rees zawahał się, jego oddech nadal był szybki. Jego mięśnie naprężyły się pod
palcami Talan. Powoli, niechętnie, skinął lekko głową.
Rio poruszał się szybko. W jednej minucie Rees leżał na ciele Talan, w drugiej był
na swych plecach z ciężkimi kajdanami, które spinały jego ręce.
Warknął i zamachnął skutymi pięściami w Ria.
Rio chwycił Talan wokół pasa i usunął ją z drogi. Pachniał skórą, potem i paskiem.
-
Moja
- Rees sięgnął po nią, ale łańcuchy między rękami nie pozwalały mu sięgnąć
daleko.
Rio puścił Talan. Usiadła na przy chłodnej ścianie z pseudo marmuru i podciągnęła
kolana pod piersi, jej łańcuchy zaszeptały.
Rio związał gołe kostki Reesa. Rees leżał na plecach, warcząc.
Rio z powrotem usiadł. Ściągnął ramionami górną część swej skóry, jego mięśnie
ukazały się sztucznemu światłu. Cienki czarny łańcuch wokół jego bicepsa był identyczny
jak Reesa.
- Widziałeś go wcześniej w takim stanie?- Talan spytała go. Zapomniała o być
nieśmiałą, gdy martwiła się o Reesa.
Rio potrząsnął głową.
- Nie. Zazwyczaj jest Panem Lodem. Wygląda na to, że go złamałaś.
Wgapiała się.
-
Ja
to zrobiłam?
- Musiałaś. Zobaczmy, czy mogę go sprowadzić z powrotem.
Rees leżał na marmurze, jego penis był sztywny i stał prosto. Próbował wyciągnął
swe nadgarstki z kajdan, a teraz położył ręce na piersi, jakby zdając sobie sprawę ze było
to daremne.
Patrzył w sufit, jego oczy nadal były wypełnione niebieskością, jego klatka piersiowa
unosiła się gwałtownie.
- Rio - powiedziała cicho.- Kocham go.
Rio spojrzał na nią.
- Biedne dziecko.
- Spraw, żeby było z nim lepiej.
- Jesteś gotowa zrobić wszystko?- Rio spytał.
Talan skinęła głową. Nie mogła sobie wyobrazić, co było gorsze od pozwolenia
Reesowi umrzeć.
- W porządku - Rio zwrócił się do Reesa.- Słyszałeś, mój stary przyjacielu? Ona cię
kocha.
Rees podniósł głowę.
- Chcesz jej?- Rio spytał.
Spojrzenie Reesa spoczęło na Talan. Jego ręce i nogi były skrępowane, łańcuchy je
przytrzymywały, ale ledwo.
- Tak.
- W takim razie możesz ją mieć - powiedział Rio.- Ale musisz się zachowywać.
Rees spojrzał na niego, skinął głową.
- Dobra, Talan. Idź do niego.
Spojrzała na Ria.
- Zrobi tylko to co mu powiem - powiedział Rio.- Śmiało.
Talan zebrała cienki łańcuch w ręce i przesunęła się po podłodze do Reesa. Sięgnął
po nią.
- Nie - Rio powiedział ostro.- Nie dotykaj.
Ręce Reesa opadły z powrotem na jego tors, ale skrzywił się.
- Dotknij go, Talan - powiedział Rio.- Pomasuj go trochę.
Talan położyła dłonie na klatce piersiowej Reesa. Jego skóra była śliska od potu,
jego serce waliło.
Dotknęła jego mięśni, przesuwając palcami po jego wyrzeźbionej piersi i szerokich
ramionach.
Przełknął, jego jabłko Adama poruszyło się.
Był napięty pod jej palcami. Sztywny.
Oczekujący.
Przesunęła swe dłonie w dół jego ramienia, czarny łańcuch Shareem pochwycił jej
palce. Przesunęła dłonie wokół jego nadgarstków, jego skóra była napięta wokół kajdan.
- Dotknij jego penisa - powiedział Rio.- Spraw, żeby tego chciał.
Ciało Talan zadrżało w podnieceniu. Owinęła palce wokół jego penisa, który był
sztywny i gorący.
Rees szarpnął się. Zacisnął pięści, ale nadal trzymał je z dala.
Talan przesunęła palcami w górę w i dół jego wielkiego pręta. Był podniecony i
czerwony, końcówka była twarda. Przesunęła swój dotyk do jego główki.
W gardle Reesa rozbrzmiał szum.
- Nie ruszaj się - poinstruował Rio.- Niech cię pociera.
Rees zamknął oczy. Jego całe ciało było wyprostowane, jego ręce i nogi były
sztywne.
Talan bawiła się jego penisem, przesuwając palce w górę i w dół. Dotknęła jego
ciasnych jąder, delikatna skóra przepływała między jej palcami.
Myślała, że będzie czuła się dziwnie gdy Rio będzie patrzył, ale tak nie było.
Niemalże chciała, żeby Rio zobaczył jak wiele Rees ją nauczył, co zrobić by jęczał z
rozkoszy.
Pochyliła się w dól i wzięła jego penisa do ust.
Rees nauczył ją, jak go ssać i zrobiła to właśnie. Owinęła wokół niego język,
smakując go.
Ssała, drażniąc jego jądra palcami. Rees poruszył się pod nią, wbijając się w nią
nieco.
Usłyszała, jak Rio jęczy za nią miękko.
Zacisnęła dłoń na Reesie. Kilka sekund później doszedł w jej ustach.
Talan była już przyzwyczajona do jego nasienia. Przełknęła je i otarła usta palcami.
- Bogowie, jesteś piękna, Talan - powiedział Rio. Jego tęczówki poszerzyły się, jego
twarz była miękka.
-
Moja
- Rees warknął.
Rio roześmiał się.
- Wiem, mój przyjacielu. Tylko podziwiam.
Rio przysunął się do Reesa i ostrożnie uwolnił jego jedną rękę z kajdan.
- Teraz twoja kolej. Dotknij ją, tylko twoją ręką. Pamiętaj, że cię kocha.
Rees zgiął i zacisnął dłoń w pięść. Później wyciągnął rękę i położył ją na ramieniu
Talan.
Jego ręka była gorąca i drżała. Ale przesunął delikatnie po ramieniu Talan. Pogładził
delikatnie wnętrze jej ramienia i przesunął dłoń do jej piersi.
Jej sutki były twarde i różowe. Trącił szczyt jej piersi, pocierając go palcem.
Nie był spokojny. Jego oddech nadal był szybki, jego ciało było napięte. Ale
wstrzymywał się, dotykając ją z największą delikatnością.
- Właśnie tak - powiedział Rio.- Poczuj jak bardzo jest śliczna.
Rees chwycił w dłoń jej pierś, zamykając oczy.
- Pamiętaj kim jest - Rio powiedział, jego głos Shareem był niski i gładki.- I co do
niej czujesz.
Rees otworzył oczy. Jego oddech zwolnił nieco.
- Właśnie tak - powiedział Rio.
Rees prześledził palcami piersi Talan i przesunął dłoń do jej twarzy. Sunął dotykiem
po jej policzku.
- Pobaw się jej cipką, jeśli chcesz - Rio poszedł dalej.- Pokaż jej co czujesz.
Talan rozsunęła kolana gdzie klęczała, zapraszając go. Pocałowała jego palce gdy
prześledziły jej usta, następnie pozwoliła jego dłoni wsunąć się między jej uda.
Znowu zamknął oczy i wsunął w nią palec. Delikatnie bawił się jej cipką. Zadrżała,
gorąca i poczuła jak jej krem spływa po jego palcach.
- Podoba ci się, Talan?- Rio zapytał cicho.
- Tak - zamknęła oczy, pozwalając opaść swej głowie, ciesząc się nim. Rees wsunął
w nią palce, przesunął dłonią po jej cipce. Jej ciało przejęło kontrolę ściskając jego
palcem, pamiętając ich lekcje sprzed kilku dni.
- Dojdź dla mnie - teraz mówił Rees, jego głos nadal był załamany.- Dojdź dla mnie,
Talan.
Mógł doprowadzić ją do orgazmu samym dotykiem i wypowiadaniem jej imienia.
Szarpnęła się gwałtownie w szycie, wyginając się na jego ręce.
- Tak, Rees,
proszę.
- Miło - powiedział Rio.
Komplement wysłał ją wyżej.
- Rees - zaszlochała.-
Rio.
Rio zachichotał.
- Hej, przypomniała sobie, że jestem w pokoju.
Odwróciła się do niego, nadal ocierając się o dłoń Reesa.
- Rio - powiedziała znowu.- Dziękuję.
Rees usłyszał ją. Jego dłoń była pełna jej słodkiego kremu i nie obchodziło go,
komu dziękowała. Też chciał podziękować Rio.
Czerwona mgła ustąpiła z jego mózgu. Wiedział, że ją pieprzył, ale nie
zarejestrował tego całkowicie.
Dochodził i dochodził tak jak i ona. Zatracił się w tym, nie będąc w stanie widzieć
czy słyszeć. Przebywał w ciemnej otchłani pożądania z której nie mógł się wydostać.
Jedyne o czym mógł robić to myśleć o niej i pieprzyć ją aż umrze.
Ale nie chciał zabierać jej ze sobą.
Rio powiedział,
Pamiętaj co do niej czujesz,
i to uratowało ich oboje.
Rio wiedział. Rio rozumiał Reesa lepiej niż ktokolwiek inny. Ten mądrala będzie się
tym napawać, ale no cóż.
Cipka Talan zamknęła się wokół palców Reesa. Bogowie, uwielbiał jej cipkę. Nigdy
nie była dotykana przez nikogo innego poza nim.
Cofnął rękę. Zapiszczała, upadła na kolana. Przeniosła ręce na swe piersi, dotknęła
sutków.
Rees oblizał swoje palce, ciesząc się jej smakiem. Nie musiał czekać aż Rio mu na
to pozwoli.
Rio znowu się zaśmiał.
- Musicie się tego nauczyć, dzieci - przysunął się do Reesa i uwolnił jego drugi
nadgarstek.- Zasłużyłeś na dwie ręce.
Rio sam się napalił. Temperatura jego ciała podskoczyła, jego twardy kutas był
oczywistością, która naciskała na jego skórzane spodnie.
Ale po prostu przesunął się na bok i pozwolił Reesowi pójść do przodu. Rio
wstrzymywał się, pozwalając Reesowi dostać wszystko.
Rees zauważył to. Zauważył także nagie i miękkie piersi Talan, jej cipkę która była
dla niego mokra.
Rio powiedział mu, żeby użył obu dłoni. Rees zrobił to, przesuwając nimi po ciele
Talan. Kochał ciało Talan.
Wiedział, co do niej czuł. Pomysł, że Shareem nie mógł kochać został zastrzelony i
był śmiesznym mitem.
Rees myślał o tym jak bardzo kochał Talan gdy dotykał jej ciała, drażnił jej sutki,
pocierał palcami jej cipkę, ponownie doprowadzając ją do orgazmu.
Rio był wdzięczną publicznością. Wypowiedział słowa, dla których Rees nie miał
głosu by powiedzieć, jak piękna Talan i jakim szczęśliwcem był Rees. Cóż, dobrze.
Rio powiedział Talan, by stanęła na czworakach, poczuł Reesa żeby zabawił się z jej
tyłeczkiem. Tak długo jak będzie miły, powiedział Rio.
Rees poprosił o lubrykant. Rio podał mu go. Rees potarł jej tyłek, otworzył ją swym
palcem. Dzisiaj zrobił już wcześniej, ale teraz był już w pełni czujny, cieszył się tym.
Pewnie mógł teraz odesłać Ria, ale nie czuł się jeszcze pewnie będąc sam na sam z
Talan. Martwił się, że znowu oszaleje.
Rees wsunął w jej tyłek dwa palce, palcami drugiej ręki zanurzył się w jej cipce.
Talan jęknęła i pokręciła się wokół jego palców.
- Podoba ci się, Talan?- Rio spytał ze swego punktu widzenia.- Prawie jakbyś miała
w sobie dwa penisy.
Talan odpowiedziała jękiem. Rees wcisnął trochę głębiej. Teraz był na swych
kolanach. Pochylił się i pocałował jej gładkie plecy.
- Rees - szepnęła.
- Jestem tutaj, kochanie - powiedział.
Wepchnął trzeci palec w każdą z jej dziurek. Wypuściła cichy krzyk a następnie
zaczęła się tym cieszyć.
- Właśnie tak, Talan - Rio westchnął przez pokój.- Poczuj to.
Czuła. Pulsowała wokół palców Reesa, zaciskała się mocno. Odrzuciła głowę do tylu
i doszła, jej ciało wiło się.
Rees powoli wycofał palce. Jego penis mocno zadrżał.
- Pozwól mi - wyszeptał.
Nie prosił Talan, pytał Ria.
- Powoli - powiedział Rio.- Pamiętaj co do niej czujesz.
Rees skinął głową. Wiedział cholernie dobrze, co do niej czuł.
Talan pragnęła go. Nadal szlochając przy swoim szczycie, uniosła się na dłoniach i
kolanach.
- Proszę, Rees - błagała.
Rees położył ręce na jej miękkich, pięknych biodra i wsunął końcówkę swego penisa
w jej cipkę. Trwał w niej przez minutkę, czując jak jej słodka cipka go otaczała i wciągała
w głąb siebie.
Pozwolił sobie wejść do środka, cal po powolnym calu. Talan wiła się i jęczała
błagając o więcej.
Rio przesunął się, tak, że mógł zobaczyć jak penis Reesa wślizguje się w nią i jej
twarz, gdy go brała. Ale Rio nie dotykał. Siedział z założonymi rękoma, a je oczy
przyjmowały samotną przyjemność.
Rees zanurzył w niej swojego całego penisa, zamknął oczy i poczuł ją. Talan była
piękna, ciasna i mokra i j
ego.
Co do niej czuł? Delikatność i podekscytowanie i po raz pierwszy w życiu szczęście.
Wiedział, że nie mogło trwać długo, ale cieszył się nią teraz. Jego bezmyślność
ustąpiła i świadomie cieszył się sobą w Talan.
- Jest piękna, Rees - powiedział Rees.
- Wiem - Rees wsunął się w jej wnętrze.- Wiem.
Rozdział XV
Talan myślała, że umrze z radości. Otworzył ją tak szeroko swymi palcami a teraz
jego penis odnalazł swoje miejsce.
Doszła, pulsując wokół niego, czując jak nadal mocno na nią naciska. Jego ręce
znowu były gorące, ale już nie parzące.
Rio patrzył na nią, jego oczy zintensywniały. Przypomniała sobie jak fantazjowała o
nim jak patrzy gdy Rees brałby ją w łazience baru Judith,
Fantazja czy przeczucie?
Cokolwiek to było, cała trójka się tym cieszyła - Rees powoli w nią uderzając, Talan
ściskając go, Rio patrząc na to wszystko. Powietrze było gęste od posmaku seksu, potu i
skóry.
Chciała, by ta noc trwała wiecznie.
Rees wytrysnął w nią swoim nasieniem, jęczał z przyjemności. Położył Talan na
podłodze i wycofał się.
Usiadła, wyczerpana, ale nie mogła zamknąć oczu. Nie chciała zasnąć. Nie gdy Rees
sprawiał jej przyjemność i gdy Rio patrzył. Chciała być czujna przez każdą minutę.
Kochała Reesa. Nie była to żadna sztuczka Shareem z jej umysłem, kochała go.
Wyjaśni mu to gdy skończą, kiedy się uspokoją.
- Cholera, Rio, chcę ją pieprzyć jeszcze raz.
- Oczywiście, że chcesz - Rio podszedł do niego i usunął łańcuchy z kostek Reesa.-
Niech cię ujeżdża.
Rees uśmiechnął się. Uwielbiała jego uśmiech.
Owinął wokół niej ręce, uniósł jej zmęczone ciało. Położył się na plecach i posadził
ją na sobie okrakiem.
Była wyczerpana, ale szczęśliwa przez bycie otoczoną jego ramionami. Poprowadził
jej biodra w dół, tak że siedziała na czubku jego penisa.
- Weź go - powiedział.
Jego gorączka zniknęła. Uśmiechał się do niej, w jego niebieskich oczach Shareem
tkwiła miękkość, patrzył na nią tak, jak wtedy gdy pierwszy raz ją spotkał.
Talan była teraz delikatna, ale nadal chciała go poczuć. Opuściła się powoli w dół
jego penisa, pozwalając swym kolanom i udom wziąć cały ciężar.
Pukle jej rozpuszczonych włosów ocierały się o jej ramiona, były tak zmysłowe jak
jego dotyk. Opuściła się bardziej, bardzie, chcąc go całego.
Osiadła na jego całym penisie. Podniósł jej biodra, wchodząc nią głęboko.
Instynktownie się zakołysała, czując jego penisa w całej sobie. Oblizała usta, wbiła
palce w jego piersi.
Uwielbiała go wewnątrz siebie, nie chciała niczego innego. Podniecał ją i intrygował
i czuła się przy nim tak szczęśliwa. Teraz zrozumiała, co Lady Pet próbowała jej wyjaśnić i
co miała na myśli Lady Ursula w swym pamiętniku.
Nie było uczucia w świecie takiego jak bycie w ramionach tego, którego się kochało.
To uczucie nie było złe czy wstydliwe, albo ograniczające.
Było to uwolnienie i radość, wspaniałość.
Kołysała się na nim, kiedy trzymał ją mocno swymi dłońmi. Uśmiechnął się do niej,
jego oczy były spokojne i kochające.
- Talan - wypowiedział jej imię swym głosem Shareem.
Pochyliła się i pocałowała go.
Przyciągnął ją do siebie za łańcuch przy jej obroży. Przytrzymał ją tam, całując ją i
poruszając się w jej wnętrzu.
Uśmiechnął się do niej, gdy oparła głowę na jego silnym ramieniu.
Jego ręce przesunęły się na jej plecy. Uspokoił ją swym dotykiem Shareem, jego
umiejętności same wślizgnęły się do jej umysłu.
Uśmiechnęła się radośnie gdy jego palce przesunęły się do jej tyłeczka. Rozsunął ją
delikatnie.
- Rio - powiedział.
Spojrzała zaskoczona na Reesa.
Rio szybko ściągnął swoje skórzane spodnie, przepaskę i wstał magi.
- Myślałem, że już nigdy nie zapytasz.
Zanim mogła pojąć co się stanie, Rio już za nią był. Poczuła jego palce na swym
tyłku, chłodne od lubrykantu.
Patrzyła na Reesa. Rees uśmiechnął się,
- Wszystko w porządku, maleńka - dotknął jej włosów i nagle zrozumiała, że
wszystko
będzie
dobrze.
Rio odłożył lubrykant na bok. Jego dotyk był kojący, jego głos fascynujący.
- Nie martw się, Talan - powiedział.- Tylko odbieram moją nagrodę.
Talan myślała, że będzie się bać, że będzie boleć. Rees przytrzymał ją w miejscu,
rozciągając ją.
Kiedy Rio wcisnął w jej otwór czubek swego penisa, napięła się.
Dwoje z nich dotykało i szeptało uspokajająco.
Zrelaksowała się, położyła głowę na piersi Reesa, ufając im.
Rees nadal był w niej, nadal był twardy. Penis Ria rozpoczął powolną podróż do
środka. Był twardy i podniecony patrzeniem i przewidywaniem.
Rio wsunął się powoli, gładząc ją dłońmi. Talan trwała w miejscu, czując jak każdy
jego centymetr śliski do smaru, wsunął się w jej tunel.
Rees gładził jej włosy, szeptał jej imię. Rio wziął swój czas, jego uda zamknęły się
wokół niej, jego ciepłe ciało obejmowało jej plecy.
A potem był w środku. Bogowie, był cały w środku. Obydwoje byli rozciągając ją,
wypełniając. Krzyknęła.
- Ciii, kochanie - Rees szepnął.
- Ona jest piękna, Rees - Rio zadudnił za nią.- Ciasna i piękna.
Talan znowu krzyknęła z czystej przyjemności. Czuła w sobie oba penisy, w jej tyłku
i drugiego w cipce. Obydwa były twarde, pulsujące, blisko siebie choć nie dotykały się.
- Ciasna - Rio powtórzył.- Cholernie ciasna.
Poczuła usta Ria na plecach, jego ręce gładziły ją. Rees pocałował ją. Zatraciła się
w jego ustach, w jego pocałunku, w jego dotyku. Jego penis poruszył się w niej.
Rees posiadał ją. Rio się z nią bawił. Ich penisy wsuwały się i wsuwały, nie mogła
znieść przyjemności tej intensywności. Nie mogła wytrzymać.
Musiała to wykrzyknąć, bo Rio pocałował jej skórę a Rees znowu pogładził jej
włosy.
- Owszem, możesz - Rees mruknął.- Możesz to wziąć, Talan. Jesteś moją grzeczną
dziewczynką.
- Jest kochaniem - Rio powiedział.- Najlepszy tyłek jaki kiedykolwiek mnie połknął.
Talan mogła wydawać tylko niespójne dźwięki. Rio roześmiał się.
- Lubi nas.
Uwielbiała ich. Rees pocałował ją. Jego jądra ocierały się o jej cipkę gdy kołysał jej
biodrami. Rio zatapiał się w powolnym ruchem, jego zręczny penis wchodził i wychodził.
Rees przytrzymał jej twarz i spojrzał jej w oczy.
- Jesteś piękna, miłości.
Najechali na jej umysł, dzięki czemu była jednocześnie ciepła i spokojna, ciasna z
podniecenia.
Uwielbiała ich obu. Była wdzięczna, że Rio pomógł Reesowi, że wyciągnął go z jego
szaleństwa.
I kochała Reesa. Kochała go i nigdy, nigdy nie przestanie. Mógł sobie myśleć, że
pokręcił jej emocje, ale ona wiedziała prawdę.
Kochała go.
Zawsze będzie go kochać.
Doszła, skręcając się i wijąc, jej umysł pociemniał z przyjemności. Trzymali ją,
uspokajając ją, żeby sama się nie zraniła.
- Kocham cię, kochanie - Rees wyszeptał.
Wciągnęła te słowa do środka, smakowała każde.
- Cholera - powiedział Rio.- Dochodzę. Chciałem tu zostać całą noc.
Jego słowa zamarły w jęku zadowolenia. Wpompował w nią swe nasienie, potem
ucichł, jego ręce na jej plecach były ciepłe i drżące.
- Rio - szepnęła.
Pochylił się do przodu gdy się wycofał, ucałował jej kark.
- Dziękuję, kochanie.
Potem już go nie było. Talan krzyknęła przez utratę ciepła na plecach, pełni w tyłku.
Ale Rees ją przejął. Wjeżdżał w nią mocno, gdy Rio usiadł i przyglądał się.
Biodra Reesa przesunęły się.
- Kocham cię - powiedział, gdy krzyczała z przyjemności.
Wystrzelił swym nasieniem w niej, wypowiadał w kółko jej imię i mówił że ją kocha.
Rio siedział obok niej, gładził jej włosy, dotykał jej skóry, całował jej szyję podczas gdy
Rees wjechał w swój punkt kulminacyjny.
Wtedy było już po wszystkim. Rees wciągnął ją w swoje ramiona, ona na nim
osiadła, nadal z nim w środku. Był spocony i gorący, jego ramiona które ją
przytrzymywały, drżały.
Rio pogładził jej plecy, oparł na nich swą głowę, ocierał się o jej skórę lekkimi
pocałunkami.
Pocieszona przez dwóch Shareem i wyczerpania z pasji i zmartwień, Talan zasnęła.
Kiedy się obudziła, wszyscy byli w sterylizatorze, Rees trzymał Talan na nogach,
podczas gdy prowadził rozmowę z Rio.
Nie mogła usłyszeć o czym mówili przez umysł zaparowanym snem, ale Rio zaśmiał
się od czasu do czasu.
Usunęli jej łańcuchy i obrożę. Była naga jak noworodek.
Rees musiał zauważyć, że nie spała. Pochylił się i wycisnął na jej policzku
pocałunek, uśmiechając się do niej.
- Witam, śpiochu.
Brzmiał jak zwykły on. Cóż, normalny mężczyzna zwany R294E8S który został
stworzony by byś Shareem, który przewyższał innych Shareem mógł tak brzmieć.
- Gotowa do łóżka?- spytał.
Skinęła głową. Mogła spać przez tygodnie.
Rio zagrzmiał w śmiechu.
- Biedne dziecko. Bita przez całą noc przez Reesa.
Talan uśmiechnęła się. Owinęła ręce wokół silnej szyi Reesa.
- Było miło.
Rees podniósł ją w swych ramionach.
- Ona mnie lubi - poinformował Ria. Rio znowu się zaśmiał.
Właśnie to lubiła Talan. Śmiech, miłość i ciepło Reesa.
Rees wyniósł ją ze sterylizatora i przeniósł przez salon do jej sypialni. Położył ją na
jej łóżko, które weszło w czujność i uformowało się do jej ciała.
Rees objął ją w sposób z którym łóżko nie mogło konkurować.
Rio podążył za nimi. Nadal był nagi, jego penis znowu był twardy, czarne włosy u
nasady rozmywały się w mrocznym pokoju. Pochylił się by pocałować Talan w usta.
- Śpij mocno, ślicznotko.
Pocałunek Reesa był dłuższy.
- Dziękuję, kochanie - powiedział.
Dotknęła jego twarzy. Był przystojny i delikatny i szorstki, i kochała go.
Rees wstał. Talan przesunęła się na łóżku, lubiąc fakt, że dwóch bardzo
przystojnych, bardzo nagich Shareem stało przy jej łóżko.
Widziała jak Rees i Rio wymieniają spojrzenie. Ponownie spojrzeli na Talan.
Następnie, ku jej wiecznemu szczęściu, weszli do łóżka z nią i wzięli ją jeszcze raz.
***
Kiedy Rees wyszedł z sypialni godzinę później, Rio już był ubrany i pakował swoje
zabawki. Za nim w sypialni, Talan zatonęła w głębokim śnie. Rees zostawił ją by spała.
Potrzebowała tego.
Rees wciągnął swoją tunikę, usiadł na spartańskiej kanapie na środku pokoju. Był
wyczerpany. Nawet R294E8S miał swoje limity.
- Rio - powiedział.- Zawdzięczam ci to.
Twarz Ria podzielił uśmiech.
- Sązę, że już otrzymałem zapłatę.
Rees ściszył głos.
- Powiedziałem ci, że pomogę ci wydostać się z planety. I zrobię to. Mam pewne
kontakty z którymi zobaczę się w ciągu najbliższych kilku dni.
Rio usiadł na krześle. Skóra rozciągnęła się na ramionach gdy oparł łokcie na
kolanach.
- Nie wiem, Rees. Może nie powinienem wyjeżdżać.
- Powinieneś. Nienawidzisz tego miejsca.
Rio westchnął. Zerknął na zamknięte drzwi od sypialni.
- Powiedziałbym ci, że nie poszedłbym nigdzie gdybym miał taką dziewczynę jak
ona.
Reakcja Reesa była instynktowna i szybka.
- Zostaw Talan w spokoju.
Rio zachichotał.
- Ale cię trafiło, koleś. Nie martw się. Jest twoja.
Rees uspokoił się celowo.
- Jest?
- Widziałem jak patrzyła na ciebie i słyszałem co powiedziała. Miała zabawę ze mną,
ale to nie mnie chce.
- Mnie także nie chce - powiedział Rees.- Przynajmniej nie potrzebuje, cokolwiek
myśli że chce.
- Chcesz, żeby było to pokomplikowane, prawda?
- Jestem Shareem, Rio. Ona jest z wyższej klasy. Tych dwoje się nie miesza. Spójrz
co dzisiaj się wydarzyło. Nie mogę być pewien że znowu się to nie stanie.
- Byłeś całkiem dziki - Rio przyznał.- Ale hej, zawsze mogę tutaj przyjść i cię
uspokoić.
- Nie będziesz mógł, jeśli będziesz w świecie zewnętrznym. A ja nie zatrzymam cię
tutaj, żebyś miał mnie kontrolować z Talan.
- Gdyby była to jakaś inna kobieta, po prostu wrzuciłbym się do jakiegoś holo-
stawu. Ale jest tego warta. Mam nadzieję, że zdajesz sobie z tego sprawę.
Rees spojrzał na niego.
- Nie jestem taki głupi, Rio. Wiem co do niej czuję. Więc jak myślisz, jaki jest
najszybszy sposób by zniszczyć życie tej słodkiej dziewczynie? Powiązać ją z R294E8S.
- Nie jesteś już nim. Jesteś Reesem.
- Sam sobie nadałem takie imię.
- Sam dałeś sobie wszystko - powiedział Rio.- Imię, wolność, życie. Kto inny by ci to
dał? Właśnie o tego mężczyznę się troszczy. Nie o eksperyment Shareem.
Rees westchnął. Oparł się na kanapie, która robiła wszystko co było w jej stanie, by
było mu wygodnie.
- Ona nie na czym jej zależy. Ma głowę pełną pomysłów i myśli i sądzie, że zna
życie. Teraz będzie myśleć, że wie wszystko o seksie.
- Nie jeśli będziesz w pobliżu i będziesz ją nauczać.
Rees niczego nie powiedział.
Rio wiedział, że walczył na straconej pozycji. Potrząsnął głową.
- Czasami jesteś głupi, Rees.
Rees spojrzał na niego.
- Chcesz pozrzędzić nade mną i Talan ponieważ nie dotyczy to ciebie i Sereny.
Rio wzruszył ramiona.
- I? Uważam, że jeden z nas powinien być szczęśliwy.
- Będziesz. Wydostaniesz się z planety, znajdziesz jakiś zielony świat i dostaniesz
swoje własne cztery albo pięć kobiet. Nie będą wiedziało w co nie uderzyło.
- Hej, jeśli rezygnujesz z Talan, to może zostanę. Jeśli nie chcesz jej, zawsze mogę
ją odwiedzać.
Szalona zazdrość wzrosła wewnątrz Reesa. Stłumił ją z wysiłkiem.
- Ciebie też nie potrzebuje.
- Hej, wydawała się całkiem szczęśliwa ze mną jakieś pół godziny temu.
Nie.
- Obydwoje zostawimy ją samą - powiedział Rees.- Ty wyniesiesz się z planety jeśli
ja wszystko załatwię, żeby mogło być to możliwe.
Rio uniósł ręce.
- Twoja strata, chłopczyku. Piękna kobieta
i
twój najlepszy przyjaciel.
- Mój
jedyny
przyjaciel - Rees zatrzymał się. Taka była prawda. Rio był jedyną osobą,
oprócz Talan, która wiedziała kim Rees naprawdę był. Rio nigdy go nie zdradził, nigdy nie
uprzykrzył mu życia, nigdy nie zachowywał się tak jakby się go bał. Byli przyjaciółmi.
Okresowo.
- Będę za tobą tęsknił, Rio - Rees przyznał.- Ale twój tyłek musi stąd wylecieć.
- Ej, nie sądziłem że ci zależało.
- Zamknij się.
Rees wstał na nogi. Zebrał swoje rzeczy, łącznie z obrożą która zdobiła szyję Talan.
Kusiło go by się zrelaksować i dotknąć jej, pamiętając jak pięknie w niej wyglądała.
Wepchał wszystko do swojej paczki.
- Chodź - powiedział do Ria.- Skończyliśmy.
Rozdział XVI
Lady Petronella czytała swoje listy, kiedy Talan dotarła do pokoju na bardzo późne
śniadanie.
Talan usiadła ostrożnie, krzywiąc się gdy jej delikatny tyłek dotknął miejsca.
Lady Pet spojrzała na nią posyłając jej uśmiech,
- Musiszałaś mieć wspaniałą noc.
Talan zarumieniła się. Lokaj położył przed nią talerz i zaczęła grzebać w jedzeniu.
Była bardzo głodna.
- Dwóch Shareem - powiedziała Lady Pet gdy lokaj odszedł.- Absolutna błogość.
Musieliśmy naprawić kamery bezpieczeństwa, ale wyobrażam sobie, że było warto.
Talan pomyślała w końcu o Reesie i Rio w swym łóżku, jak ją trzymali między sobą,
całowali ją i dotykali, ich ciała były ciepłe i przytulne.
Pomyślała o tym, jak Rees powiedział, że ją kocha.
- Tak - powiedziała cicho.- Było warto.
- Cóż, jestem z tego zadowolona. Nigdy nie więcej nie będziesz kręcić nosem nad
pięknymi mężczyznami, co?
Talan jadła bez odpowiedzi. Tajemnicza Lady Ursula miała rację.
Skończyła swoje owoce, popijając szybko lodowaty, aromatyzowany płyn.
- Rees wcześniej jadł śniadanie?
- Nie, nie sądzę.
- Nie było go w jego pokoju - Talan odstawiła szklankę.- Pomyślałam, że może
odprowadził Ria na stację.
Lady Petronella spojrzała na nią dziwnie.
- Nie, Talan. Rees odszedł.
Przez moment Talan nie zarejestrowała tego, co powiedziała. Wtedy całe czucie
opuściło jej kończyny.
- Co masz na myśli, mówiąc, że odszedł?
Lady Petronella ostrożnie odłożyła swe listy.
- Widziałam go wcześniej tego ranka. Samego. Powiedział mi, że zanim skończyłaś i
że idzie do domu - spojrzała na Talan.- Och, kochanie. Nie wiedziałaś o tym.
Talan nie mogła odpowiedzieć. Pamiętała, jak Rees pocałował ją po raz ostatni, jego
dłoń delikatnie spoczęła na jej włosach.
- Dobranoc, mała dziewczynko - szepnął wtedy.
- Chciał ze mną porozmawiać dzisiejszego ranka - oczy Lady Pet wyrażały
współczucie.- Powiedział mi, że skończyłaś, że nauczył cię wszystkiego czego mógł cię
nauczyć. Przypuszczałam, że zawarliście taką umowę.
Koniec. Jakby mogli to skończyć wzruszeniem ramion i uśmiechem.
Talan podejrzewała, że Rees miał rację. Poprosiła go, żeby ją nauczył. I
nauczył ją. Teraz nadszedł czas by oboje ruszyli dalej.
Uderzył w nią chłód. Talan zacisnęła oczy i ścisnęła dłonie na kolanach.
Usłyszała szelest szaty Lady Petronelli, gdy Lady Pet wycisnęła lekki pocałunek na
włosach Talan.
- Och, moja droga. Tak mi przykro.
- Ostrzegłaś mnie - Talan powiedziała sztywno.- Mówiłaś, że jestem zbyt czuła.
- Wiek, kochanie. Ale nie miałam pojęcia, że stracisz swoje serce.
- Byłam głupie.
- Nie, kochanie. Zakochanie się nigdy nie jest głupie.
Lady Pet myliła się. Była to najgłupsza rzecz jaką Talan zrobiła w swoim życiu. Była
ciekawa, chciała dotknąć ognia. Cóż, dotknęła go i się sparzyła.
Podniosła głowę. Srebrny globus który kupił jej Rees otarł się o jej skórę. Rozpięła
łańcuszek, odwróciła błyskotkę i otwarła ją.
Holo-światła błyskały, czerwony i fioletowy i błyskotliwy złoty i miękki żółty. Wzory
tańczyły i skręcały się wokół siebie. Był to tani drobiazg, ale był piękny.
Talan zamknęła globusik, ucinając światła, położyła go na stole i cicho wyszła z
pokoju.
***
Dni mijały, część Talan myślała, że Rees wróci chociaż po to, by się osobiście
pożegnać.
Talan przećwiczyła ponownie spotkanie z nim. Podziękuje mu cicho za jego czas i
uściśnie mu dłoń. Obieca mu, że jeśli będzie czegoś kiedykolwiek potrzebował, to chętnie
mu pomoże. Będzie godna, wyrafinowana, a przede wszystkim nie będzie płaczącą,
zależną, głupią kobietą.
Utrzyma wszystko w zimnej i bezosobowej tonacji.
Dni zmienił się w tygodnie. Rees nie wrócił. Nie wysłał jej wiadomości. Odciął się od
niej, starannie i dokładnie.
Talan wiedziała gdzie mieszkał. Mogłaby wybrać się do miasta, poszukać go w jego
apartamencie. Mogłaby skontaktować się z nim przez komputer. Mogłaby zadzwonić do
baru Judith i od niechcenia zapytać, czy jej znajomi Rees i Rio tam byli.
Mogła zrobić te wszystkie rzeczy, ale ich nie zrobiła.
Dziki czas który spędziła z Rees był jej kolejnym wspomnieniem i jej życie toczyło
się dalej.
Miała zamiar opisać swoje doświadczenia ze swym Shareem w pamiętniku,
podobnie jak to zrobiła Lady Ursula, ale za każdym razem gdy próbowała, wspomnienia
były zbyt bolesne by je dotknąć.
Jej ciało wyleczyło się, ale serce pozostało surowe.
Otrzymała zaproszenie aby udać się w drogę powrotną z siostrami z Drogi Gwiazdy.
Będę podróżować do odległego miasta na pustyni, gdzie będą medytować i uczyć się oraz
słuchać wykładów.
Talan skorzystała z tej okazji. Spakowała swoje szaty przeciwsłoneczne i uciekła.
Spędziła dwa miesiące w sanktuarium próbując odnaleźć spokój. Medytowała,
śpiewała, studiowała, uczyła się.
Ale za każdym razem gdy spoglądała w gwiazdy nad pustynnym niebem,
zastanawiała się, czy Reesowi udało się wysłać Ria poza Bor Nargę i na którą gwiazdę
wyruszył Rio.
Gdy medytowała we mgle, powiększała określoną gwiazdą, zastanawiała się czy
kiedykolwiek uspokoi swoje szalejące emocje, które nadal tkwiły w jej ciele.
Kiedy słuchała wykładów o oddzieleniu umysłu od ciała, przypominała sobie jak
Rees wyjaśniał, że Shareem nauczyli się żył w zgodzie ze swymi ciałami, integrując ciało i
umysł w doskonałą całość.
Rozpaczliwie próbowała zapomnieć o Reesie, a gdy te dwa miesiące dobiegały
końca, udawała że tak się stało.
Wróciła do swego domu z Lady Petronellą i postanowiła iść przez wytyczoną sobie
drogę. Wróciła do książek i nagrań albo wyrzucała je lub oddawała na cele charytatywne.
Podczas gdy Talan sortowała je pewnego południa, dotarła do pamiętnika Lady
Ursuli.
Niemalże wyrzuciła go do recyklingu. Ale pod wpływem impulsu, usiadła, włożyła
dyskietkę do czytnika i otworzyła pierwszy wpis.
Przeczytała cały pamiętnik. Lady Ursula rozśmieszyła ją, gdy opisała swe pierwsze
spotkanie z jej Shareem i sposób w jaki była zdenerwowana i podekscytowana.
Lady Ursula opisała co czuła, kiedy Brandt po raz pierwszy wymówił jej imię, jak to
było go dotknąć.
Shareem miał dziwne oczy
, napisała,
tak intensywne i zmienne. W jednej chwili są lekkie i
zabawne, następnego mroczne z pragnienia.
Oczy Reesa takie były takie same.
Odczytała znacznie późniejszy wpis w książce:
Zakochałam się w tym mężczyźnie. Dotyka
mnie w taki sposób w jaki nikt tego nie zrobił w całym moim życiu. Nie mogę zdecydować, czy to moje uczucia czy
część jego kojących substancji, które emituje.
Ostatni wpis mówił:
Doszliśmy do końca. Nie ma więcej czasu na decyzję. Moje życie już nigdy nie
będzie takie samo.
Lady Ursula już niczego nie napisała. Talan nie mogła znaleźć już żadnych zapisów
po tym ostatnim w jej dzienniku.
Lady Pet nie wiedziała co się z nią stało. Nie było jej w społecznych katalogach czy
chociażby w katalogu miasta. Po prostu przestała istnieć.
Talan usiadła z szybciej bijącym sercem. Sprawdziła dane bazy miasta, by
dowiedzieć się kto istniał dwadzieścia lat temu w czasach zakończenia pamiętnika. Lady
Ursula mogła po prostu zmienić swe imię.
Nie znalazła nikogo o imieniu Lady Ursula. Nie znalazła także dowodu na to, że Lady
Ursula opuściła planetę. Ludzie zostawili niesamowitą liczbę nagrań gdziekolwiek byli, ale
Lady Ursula tego nie robiła.
Więc przestała szukać Lady Ursuli.
Zamiast tego szukała Shareem Lady Ursuli.
Łatwo znalazła zapis Brandta w bazie danych DNAmo i także zapis miasta w którym
przebywał.
Miasto miało zapis gdzie mieszkał, ale nie miała pewność, czy baza danych da jej
jego adres.
Ale znała kogo kto mógłby nakierować ją na właściwy kierunek.
Wezwała lektykę ze swoimi strażnikami, wypuściła oddech, powiedziała Metriemu że
wychodzi i lektyka zabrała ją w dół starego miasta.
***
Gdy Talan weszła do baru Judith, każdy ze środka patrzył na nią.
W dniu kiedy przyszła tutaj z Reesem w swej tunice z krótkim rękawem, ze
związanymi włosami, trzymając Reesa za rękę, nikt nie zwrócił na nią uwagi. Po prostu
była kolejną dziewczyną Shareem.
Teraz oczywiście pochodziła z wyższej klasy, w pełni spowita w szatach, wyszła z
lektyki. Zostawiła swych ochroniarzy na zewnątrz.
Pierwszą osobą którą zobaczyła, był Rio.
Talan zatrzymała się zaskoczona. Przyszła zobaczyć się z Judith, myśląc że Rio już
odszedł.
Rio wstał, wyciągnął ramiona.
- Hej, bogata dziewczynko - wciągnął ją w twardy uścisk.
Talan pomyślała o swym ostatnim spotkaniu z nim i jej twarz zaczerwieniła się, ale
za bardzo się spieszyła by tym się martwić.
- Rio - powiedziała.- Mogę z tobą porozmawiać?
Uśmiechnął się.
- W każdej chwili, kochanie - otoczył ją ramieniem i poprowadził ją do rogu stołu.
Judtith uśmiechając się do niej przyjaźnie, przyniosła im drinki.
Rio uśmiechnął się do Talan i pochylił się ku niej.
- Proszę, powiedz mi, że znowu chcesz abym pieprzył twój tyłeczek.
- Nie. Chociaż... - przesunęła szklankę czerwienią się.- ... to
było
miłe.
- Było
bardziej
niż miłe. Ale o co chciałaś zapytać?
- Czy znasz Shareem o imieniu Brandt. Poziom pierwszy.
Rio uniósł brwi.
- Znam go. Nie za dobrze.
- Wiesz gdzie mieszka? Chcę z nim porozmawiać.
Spojrzał na nią zakłopotany.
- Dlaczego chcesz poziomu pierwszego po tym jak dostałaś trzeci?
- Ponieważ chcę mu zadać pytanie - powiedziała Talan. Jeśli wiesz gdzie mogę go
znaleźć, proszę, powiedz mi.
Rio wypił swoje piwo i zamknął dłoń na jej.
- Zrobię coś więcej niż to. Zabiorę cię tam.
Zaprowadził ją do mieszkania, które znajdowało się niedaleko baru. Szli, Talan
powiedziała ochroniarzom by wzięli lektykę i udali się pobliskiej stacji wypoczynkowej i
poczekali na nią.
Dzień był gorący, słońce paliło nad ich głowami a suchy wiatr parzył.
Przeciwsłoneczne ubrania Talan pomagały, ale nadal się pod nimi pociła w chwili gdy
dotarli do nieznanych budynków.
Mały dziedziniec w centrum miasta, chroniły przez osłony był małą ulgą od upału.
Dziedziniec posiadał fontannę i zieleń, którą ktoś najwyraźniej się opiekował.
Brandt mieszkał w mieszkaniu na grzbiecie wiaty. Rio zadzwonił dzwonkiem i drzwi
otworzyły się od razu.
- Rio?- wysoki mężczyzna z niebieskimi oczyma Shareem spojrzał na nich z progu.
Miał kasztanowe włosy a jego twarz była wyrzeźbiona przystojnością Shareem. Był
oczywiście starszy od Ria, ale nie w wielkim stopniu.
- Co cię tu sprowadziło?- spytał Ria. Był ciekawy, nie nieprzyjazny.
- Moja pani - powiedział Rio. Otoczył ręką Talan.- Chce cię o coś zapytać.
Brandt zaprosił ich do środka.
- Zejdźcie z ciepła. Co mogę dla ciebie zrobić, moja pani?
Rio wprowadził Talan przez drzwi które na szczęście zamknęły się przed żarem.
Talan strzepnęła piasek z swych szat.
- Właściwie to chciałam zapytać...
Urwała. Kobieta wyszła z drzwi za Brandtem. Była ładną kobieta po czterdziestce,
ubrana w tunikę bez rękawów. Jej brązowe włosy, który nosił nieco szarości, były upięte w
luźnym koku.
Spojrzała na Talan i jej brwi uniosły się nieco.
- Lady Ursula?- spytała Talan.
Kobieta uśmiechnęła się.
- Kiedyś mnie tak zwano. Kim jesteś?
- Mam na imię Lady Talan d'Urvey. Jestem adoptowaną córką Lady Petronelli
d'Naris.
Była zdumiona.
- Jesteś córką Lady Pet? No proszę, jak ten czas leci. Widziałam cię kiedyś na balu
charytatywnym. Byłaś malutką dziewczynką, taką uroczą - uśmiechnęła się, wracając do
teraźniejszości.- Co cię tu sprowadza?
- To - Talan wyciągnęła dysk z szaty.- To twój pamiętnik. Znalazłam go, gdy
prowadziłam badania.
Lady Ursula wzięła go ostrożnie.
- Mój pamiętnik - patrzyła na niego przez moment.- Och. Zapomniałam o tym
wszystkim.
- Co to?- Brandt spytał swoim głębokim głosem Shareem.
- Opisałam tutaj wszystko jak cię spotkałam - policzki Lady Ursuli zaróżowiły się.- I
kilka tygodni po tym jak cię poznałam.
Brandt wyglądał na zaintrygowanego. Rio uśmiechnął się.
- Ooo, chciałbym
go
przeczytać.
- Nie - Talan, Brandt i Lady Ursula powiedzieli w tym samym czasie.
- Świetnie - Rio uniósł ręce.- Wszyscy dobrze się bawią tylko nie ja.
Talan zignorowała go.
- Pamiętnik dobiegł końca, ale...- spojrzała to na Lady Ursulę to na Brandta.- Nie
skończyło się, prawda?
Brandt otoczył ręką talię Lady Ursuli. Przytuliła się do niego.
- Nie, nie skończyło - powiedziała.
- Zostałaś z nim - powiedziała Talan.
- Owszem - odpowiedział Brandt. Pocałował włosy Lady Ursuli.- Szczęściarz ze mnie.
- Pokochałam go - Lady Ursula powiedziała prosto.- Kiedy zdałam sobie z tego
sprawę, spakowałam swoje rzeczy, pożegnałam się z Lady Ursulą i akceptacją społeczną i
przyszłam tutaj, prosząc aby pozwolił mi zostać.
Brandt uśmiechnął się.
- Na co przystałem. Z radością.
- Nigdy tego nie żałowałaś, prawda?- spytała Talan.
- Nie - dotknęła policzka Brandta.- Nigdy.
- Cieszę się - Talan powiedziała cicho,
- Czy Lady Petronella cię tu przysłała?- Lady Ursula spytała.- Aby spojrzeć na
Shareem? Była tylko jedną osobą którą znałam i która nie udawała, że Shareem nie
istnieją. Lady Pet zawsze była trochę dziwna.
Talan posłała jej zbolały uśmiech.
- Nadal jest dziwaczką. Ale tak naprawdę przyszłam tutaj, by oddać ci twój
pamiętnik. I odkryć, czy dostałaś swoje szczęśliwe zakończenie. Miałam taką nadzieję.
- Tak się stało - poklepała dłoń Brandta, która spoczywała na jejt talii.- Gorąco
polecam zakochanie się w Shareem - spojrzała na Ria.- To on jest tym dla ciebie?
- Nie - Talan powiedziała szybko.
- Miałem taką nadzieję - powiedział Brandt.
- Hej - Rio zaprotestował.- Stoję tu!
- Nie - Talan znowu powiedziała.- To Rees.
Oczy Brandta rozszerzyły się.
- Rees?
Lady Ursula wyglądała na zdziwioną.
- Spotkałam go?
- Nie - odpowiedział Brandt.- Pamiętałabyś gdyby tak było. Jest tajemniczy nawet
na Shareem. Jesteś pewna, Lady Talan?
- Jest pewna - powiedział Rio.- Mogłaby mieć mnie, ale nie. Poszła do Reesa.
Wyobraź sobie.
Lady Ursula znowu się uśmiechnęła.
- Cóż, mam nadzieję, że będziecie bardzo szczęśliwi.
- Dziękuję, Lady Ursulo. Miej się dobrze.
Lady Ursula ukłoniła się jej lekko.
- Widzę, że idziesz Drogą Gwiazdy. Miej się dobrze, siostro.
Brandt pożegnał się w normalny sposób. On i Rio wymienili dobroduszne obelgi i
Rio wyprowadził Talan.
Zanim drzwi się zamknęły, ujrzała jak Brandt wciąga Lady Ursulę w swoje ramiona.
Rozdział XVII
- Rio, proszę, pomóż mi znaleźć Reesa.
Wyszli na dziedziniec i z niego skierowali się na główną ulice.
- Nie wiem gdzie on jest, Talan - powiedział Rio.- Gdy Rees nie chce być
znaleziony...
- Myślałam, że ci pomaga - rozejrzała się dookoła, ściszając głos do syku.-
Wydostać ci się z planety.
- Bo tak jest. Ale kontakty to jedno, pieniądze to co innego. Żeby moja szansa była
lepsza, tym więcej będzie kosztować. Nie uzbierałem jeszcze tyle.
Talan spojrzała na niego zaskoczona.
- Nie myślałam o tym. Jeśli potrzebujesz pieniędzy, Rio, dostaniesz ile będziesz
chciał.
- Co...?
- To mój prezent dla ciebie - powiedziała.- Chcę, żebyś był szczęśliwy. Ale teraz
musimy znaleźć Reesa
- Zgadzam się. Ale tak jak powiedziałem, trudno go znaleźć gdy tego nie chce. Nie
widziałem go od kilku tygodni.
Opuściła rąbek swej szaty kurz.
- Myślisz, że odszedł?
- Odszedł dokąd? Shareem nie mogą opuścić planety - Rio potrząsnął głową.- Robi
tak czasami, Talan. Nie wiem gdzie poszedł. Po prostu poszedł.
- Ale wróci.
- Ostatecznie.
Podniosła spódnicę, pokazując najlepszą Lady Talan.
- W takim razie zabierz mnie do jego mieszkania. Prędzej czy później musi tam
wrócić. Poczekam.
Rio obejrzał ją od góry do dołu.
- Jesteś tak samo szalona jak on - oznajmił.- Ale to w porządku.
Czekała w jego apartamencie przez dwa dni. Rio zaoferował się, że zostanie by
dotrzymać jej towarzystwa, ale Talan powiedziała nie.
Rio kusił ją, ale chciała być sama gdy Rees wróci. Nie miała nic przeciwko tulenia
się do łóżka Reesa, zagrzebania twarzy w poduszce której używał, korzystania z wodnego
prysznica w którym czyścił swe ciało.
Powiedziała Lady Pet co robiła i Lady Pet nie dopingując jej tez jej nie
powstrzymała.
- Idź za głosem serca, kochanie. Ale wkrótce wróć do domu. Też cię kocham.
Talan pocałowała swe palce i przycisnęła je do ekranu a następnie wyłączyła
monitor.
Późnym popołudniem drugiego dnia była niespokojna, ale zdecydowana by
zobaczyć Ressa i znów z nim porozmawiać, wytłumaczyć.
Nie byłoby godne, gdyby chwyciła go za tunikę i wybełkotała co zdecydowała, ale
do diabła z godnością. Godność oznaczała samotność.
Leżała na kanapie czytając książkę z jego małej kolekcji, gdy usłyszała - lub
myślała, że usłyszała - jego kroki na korytarzu.
Odłożyła książkę, podeszła do drzwi i otworzyła je. Nikogo nie zobaczyła. W rogu
podnosiła się tuba.
- Rees?
Jej serce zabiło szybciej. Nie mógł wiedzieć, że czekała w jego mieszkaniu, prawda?
Byłaby na tyle głupia, żeby gonić go na ulicy? Myślała, że zrobiłaby to.
Pospieszyła do schodów awaryjnych i do korytarza. Również był pusty. Wybiegła na
wąską uliczkę, spojrzała do przodu i tyłu.
Ulica była jak zwykle opustoszała, ale mogła przysiąc, że usłyszała kroki spieszące
za rogiem. Pobiegła by sprawdzić.
Burza piaskowa która była przewidziana na ranek, przetoczyła się na nią z drugiego
końca ulicy. Zanim znów mogła pobiec, już przy niej była.
Jej maska tlenowa, urządzenie które miało uratować jej życie, wisiała przy drzwiach
w mieszkaniu Reesa.
Piasek dusił ją. Rozdarł jej szaty, stając się ją z nich obrać. Nie mogła widzieć,
niczego nie słyszała.
Po omacku podeszła do najbliższej ściany, myśląc, że mogła dzięki niej dotrzeć do
drzwi. Ale gdy się czołgała, nie mogła znaleźć ściany. Upadła na kolana, sięgając
rozpaczliwie ku sanktuarium.
Kocham cię, Rees.
Myślała o tym ile tylko mogła. Nigdy nie będzie miała szansy by mu to powiedzieć,
ale może jej myśli do niego dotrą.
Rees już wykazał zdolność do czytania w myślach. Może był w stanie odczytać jej w
tym rogu kurzu.
Czołgała się, jej płuca paliły się z braku powietrza. Skóra na jej twarzy i dłoniach
była ścierania, krew zaczęła kłuć.
Nadal raczkowała, jej poczucie nadziei na przetrwanie mówiło jej, że być może
znajdzie drzwi za nim jej płuca się poddadzą.
Ktoś chwycił ją i uniósł z ziemi. Dłoń pociągnęła jej głowę za włosy i maska tlenowa
przycisnęła się do jej twarzy.
Łyknęła powietrza. Powietrze z maski powietrznej zawsze pachniało stęchlizną, ale
w tym momencie było jak najsłodszy perfum którego nigdy nie znała.
Silna ręka przytrzymała ją a potem nagle odsunęła maskę.
Początkowo wpadła w panikę a następnie maska wróciła. Wzięła kolejny oddech
powietrza. Maska znowu zniknęła. Zrozumiała. Jej wybawca dzielił się z nią swą maską.
Przytrzymała się go. Jego ciało było twarde i wysokie i wiedziała, że to Rees.
Jej serce zabiło mocno z radości. Jego ramię owinęło się wokół niej i znowu
przycisnął maskę do jej twarzy.
Pociągnął ją za sobą w piasku. Poszła chętnie, wiedząc, że nawet z maską tlenową
musieli się dostać do środka.
Drzwi były tylko kilka metrów dalej. Maska tlenowa była na jej nosie i ustach gdy
drzwi otworzyły się i oboje wpadli do środka.
Znajdowali się w wielkim pomieszczeniu jego apartamentowca. Musiała się czołgać
wzdłuż ulicy i to nie w kierunku budynku.
Jej serce zamarło gdy uświadomiła sobie jak była bliska śmierci.
Opuściła maskę tlenową i stała z oczu piasek.
Jej dłoń rozmazała krew.
- Talan - Rees przycisnął ją do siebie, trzymając mocno.
- Czekałam na ciebie - powiedziała chrapliwym głosem.- Myślałam, ze cię usłyszała.
- Usłyszałaś mnie. Bogowie, Talan, nie myślałem, że pójdziesz za mną w
nadchodzącą burzę.
- Zapomniałam o burzy. Czytałam książki. Dlaczego nie wszedłeś do środka.
Odgarnął włosy z jej czoła.
- Chodźmy na dół.
Nie chciał powiedzieć nic więcej. Zaprowadził ich oboje na dół a następnie
zaprowadził Talan do swojej łazienki i włączył wodny prysznic.
Tak delikatnie jak tylko mógł, Rees rozebrał ją i wsadził pod prysznic.
Też się rozebrał i wszedł do prysznica. Użył szmatki by oczyścić krew z jej rąk i
twarzy.
Talan zaczęła się trząść. Była zimna i woda która spadała na jej ciało była
przyjemnie ciepła.
Rees był wspaniały gdy był mokry. Jego włosy były ciemne od wody i woda osiadła
koralikami na jego rzęsach. Jego skóra była śliska i chłodna. Jego penis już
zmartwychwstał, woda osiadła na ciemnych lokach które go otaczały.
- Skąd wiedziałeś gdzie byłam?- spytała.
- Wyczułem cię - powiedział Rees, jego głos Shareem choć neutralny, rozpoczął swą
magię.- Zawsze byłem w stanie cię wyczuć.
- Więc odszedłeś. Nie chciałeś się ze mną zobaczyć.
Spojrzał na nią.
- Nie, nie chciałem.
Jej serce miało wrażenie, że była w nim dziura.
Otarł krew z jej twarzy, odłożył szmatkę na bok. Stał patrząc na nią, jego mokre
ciało było cale od jej własnego.
Nie mogła sobie pomóc. Przesunęła palcami w dół jego umięśnionego ramienia,
dotknęła małego łańcucha, który mówił, że był Shareem.
Nie miała odwagi ale i tak przemówiła.
- Przyszłam tutaj by ci powiedzieć, że cię kocham, Rees.
Rees potrząsnął głową. Jego oczy pociemniały, ale trzymał się od niej z dala.
- Czujesz to, co chcę żebyś czuła. Mogę sprawić, że będziesz myśleć, iż mnie
kochasz.
- Nie widziałam cię przez prawie trzy miesiące - powiedziała.- Twoje sugestie
Shareem mogą trwać tak długo?
Wzruszył ramionami, jego mięśnie poruszyły się.
- Uprawialiśmy dużo seksu Talan, w twoich pokojach. Rio też tam był.
Prawdopodobnie zostało przeciągnięte.
- Ty tak myślisz, Panie Shareem. Nie było mnie tam przed dwa miesiące, byłam w
środku pustynnego morza w klasztorze z kilkunastoma kobieta. Nie możesz mi powiedzieć,
że twoja empatia Shareem czy chemikalia czy cokolwiek innego mogło sięgnąć przez dwa
tysiące mil i trwać osiem tygodni.
To go zatrzymało. Skrzywił się.
- Widzisz?- powiedziała.- Nie wiesz wszystkiego. Kiedy tam byłam, sama,
medytując, uświadomiłam sobie, że cię kocham. Kocham cię głęboko. I nie tylko dlatego,
że mnie zaczarowałeś.
- Talan...
Założyła ręce.
- Proszę, przestań gadać. Obudziłeś mnie, Rees. Uświadomiłeś mi jak to jest żyć i
czuć, nie tylko myśleć. Uświadomiłeś mi, że chciałam miłości w moim życiu i chcę jej z
tobą.
Położył swe dłonie na jej ramionach, używając swego dotyku Shareem by ją
rozkojarzyć.
- Talan, ja jestem...
- Shareem. Wiem. Więcej niż Shareem. Jesteś niesławnym R294E8S. Ale wiesz co?-
stanęła na palcach i chwyciła jego twarz w dłonie.- Jesteś tymi wszystkimi rzeczami, ale
równocześnie nie jesteś żadnym z nich. Jesteś Reesem. I kocham Reesa.
- Kochanie...
- Nie skończyłam. Lady Ursula zrezygnowała ze wszystkiego by być ze swoim
Shareem. I nigdy nie żałowała ani jednej joty. Przeciwstawiła się konwencji i była
szczęśliwa. Lady Pet wymyka się konwencji. Kiedyś wstydziłam się za nią, ale zdałam sobie
sprawę, że konwencja może zdusić i oszukać twoje życie. Nie chcę tego.
Pocałowała jego rozchylone usta.
- Chcę ciebie, Rees. Chcę twojego uśmiechu i twojego pięknego ciała i sposobu w
jaki chcesz, bym czuła się dobrze. Zrezygnuję ze wszystkiego i nawet zamieszkam w
norze. Z czego w ogóle rezygnuję? Z szansy życia zimnym życiem z zimnymi ludźmi, którzy
odwrócą się od ciebie w chwili gdy wyjdziesz z szeregu? Nie chcę tego. Kiedy byłam w
klasztorze, uświadomiłam sobie, że chcę ciepła i chcę ciebie i że chcę cię kochać i chcę...
Rees położył dłoń na jej ustach.
- Talan, przestaniesz gadać na trzy sekundy?- wypuścił oddech.- Też cię kocham,
maleńka. Ale nie chcę, żebyś mieszkała w norze. Możesz to zrozumieć?
Skinęła głowę. Sięgnęła i odsunęła jego rękę.
- Nie musimy żyć w norze. Mam mnóstwo pieniędzy. Możemy żyć gdziekolwiek
zechcemy. To miłe.
Zaczął się śmiać.
- I mówi to kobieta, dla której meble same się regenerują.
Odepchnęła to na bok.
- Och, to nie ma znaczenia. Chcę być z tobą, Rees, nie z moimi meblami.
Chwycił jej twarz w dłonie. Jego dotyk był ciepły, kojący, porywający.
- Ale pamiętasz co się stało? Niemal przy tobie oszalałem. Nie mogę powiedzieć, że
to się nie powtórzy.
- Co cię uspokoiło? Rio?
- Częściowo - pogładził kciukiem jej skórę.- W większości to, że pamiętałem, że cię
kocham.
- No cóż. Wszystko co musisz robić, to pamiętać, że mnie kochasz.
Uśmiechnął się, woda z prysznica kapała mu po twarzy.
- To łatwe, prawda?
Posłała mu chytre spojrzenie.
- Cóż, możemy zawsze poprosić Ria o pomoc.
Jego oczy pociemniały.
- Jesteś moja, Talan.
Pocałowała go a pocałunek stał się głęboki. Przycisnął ją do siebie, jego dłonie
przesunęły się w dół jej zgrabnych, mokrych pleców.
Czuła jak bicie jego serca przyspieszyło, jego język był szorstki w jej ustach.
Przerwała pocałunek.
- Jesteś tego pewien?- drażniła się.
Warknął nisko w gardle.
-
Moja
, kochanie. Cała moja.
Owinęła ręce wokół jego szyi.
- Poza tym Rio wyleci z planety.
- Tylko wtedy gdy go wyślę.
- Powiedziałam mu, że dostarczę na to pieniądze. Wszystko co musisz zrobić, to
usytuować się.
Rees spojrzał na nią unosząc brwi.
- Zrobiłaś to?
- Dlaczego nie? Pomógł ci gdy tego potrzebowałeś. Prawdopodobnie uratował twoje
życie. Cieszę się, że mogę mu pomóc.
Rees przycisnął ją bliżej.
- Jesteś niesamowitą kobietą, Talan.
Uniosła twarz ku jego.
- Oznacza to, że chcesz ze mną zostać?
- Pewnie, że tak - pocałował ją, jego ręce przeniosły się na jej tyłek.- Każdego dnia
swego życia. Bogowie, Talan, nie wiem co ze mną zrobiłaś.
- Cokolwiek to jest, podoba mi się to.
- Nie możesz teraz zmienić zdania - jego głos stał się niższy, seksowniejszy,
kuszący.- Raz cię opuściłem i niema cię to rozerwało. Nie mogę cię zostawić drugi raz.
Mam nadzieję, że przyszłaś by zostać.
- Oczywiście, że tak. Z tobą.
- Ponieważ nie pozwolę ci odejść. Skuję cię łańcuchami jeśli będę musiał.
Uśmiechnęła się, podniecenie zatrzepotało w jej brzuchu.
- Brzmi to jak zabawa. Poziom drugi, prawda?
Warknął.
- Czymkolwiek jestem, właśnie to dostaniesz.
- Dobrze - potarła nosem jego policzek.- Nie mogę się doczekać.
Podniósł ją i przycisnął do chłodnego prysznicu wodnego i rozsunął jej nogi.
- Właśnie to dostaniesz, kochanie.
Wsunął w nią swego penisa. Była mokra, nie tylko od wody, ale od swego własnego
kremu który zaczął płynąć gdy tylko ściągnął z niej ubrania.
Było to miejsce, do którego pasowała, w jego ramionach i nim w niej.
Pokręciła się, pozwalając jego penisowi wniknąć głębiej.
- Nadal masz obrożę?- spytała.
Jego oczy wypełniły się ciemnym niebieskim jego oddech stał się gorący. Mogła
przysiąc, że para unosiła się z jego skóry.
- Pewnie, że mam, mała dziewczynko.
- Chcę ją założyć. Chcę, żebyś trzymał łańcuch i chcę być twoją niewolnicą.
Jego penis wcisnął się głębiej.
- Myślę, że mogę to zorganizować.
- Chcę, żebyś pieprzył mnie każdego dnia i uczył mnie jak pieprzyć ciebie.
- Zrobione, kochanie.
- Kochasz mnie, Rees?
- Bogowie,
tak.
Przycisnął swe biodra do jej. Odchyliła głowę do tyłu, pozwoliła by prysznic poleciał
na nią. Pocałował jej gardło, polizał skórę.
- Uderzysz mnie gdy będę niegrzeczna?- szepnęła.
Ugryzł ją w szyję.
- Za każdym razem.
- Chcę być teraz niegrzeczna.
Rees polizał drogę do jej ust. Jego palce wsunęły się między jej pośladki, gdy zaczął
bawić jej tyłeczkiem,.
- Ciesze się, że Rio wyjeżdża. Chcę cię tylko dla siebie.
Spojrzała na niego figlarnie.
- Ale może sprowadzimy go tutaj, tylko po to by się pożegnać.
Rees oparł twarz o jej.
-
Jesteś
złą dziewczynką.
- Wiem. Nauczyłeś mnie tego.
Pocałował ją mocno.
- Kocham cię, Talan.
- Kocham cię, Rees.
Rees patrzył na nią przez długi moment. Wysunął się z niej i wyłączył prysznic.
Chwycił ją za dłoń, i zaprowadził ją kapiąca i nagą do sypialni. Sięgnął obrożę, którą
trzymał obok łóżka i zapiął jej na szyi.
Przesunęła łańcuch przez swoje piersi, pozwalać im sięgnąć do stwardniałych
sutków i następnie podała mu go.
Jego oczy pociemniały. Chwycił łańcuch i poprowadził ją przez pokój do terminalu.
Następnie posadził ją na swoich kolanach i odwrócił monitor by zadzwonić do Ria.
***
Kilka godzin później drzemała na łóżku Reesa, ułożona między swym kochankiem i
przyjacielem. Obydwaj mężczyźni ogrzewali ją, głaskali i uspokajali.
Jej nogi były okręcone wokół Rees i jej głowa leżała na jego ramieniu.
To szczęście
, pomyślała.
Kochać i być z tym których kochasz
. Nie idee, nie bogactwo, nie
konwencje. Głębokie zadowolenie, pomyślała, było warte wszystkiego.
Niemal się roześmiała na głos, myśląc o tym
jak
spędzała czas z tym którego
kochała.
Jej miękki chichot obudził Reesa i Ria. Rio podniósł się na swym łokciu i
uśmiechnął.
Rees pocałował ją. Podniósł ją, jego ręce już znalazły się na jej mokrej cipce,
rozsuwając ją i przygotowując.
A potem na nowo uczynili ją szczęśliwą.