Niemiecka polityka ahistoryczna
Dodano: 02.09.2013 [17:51]
Gaius Julius Caesar pisał o Germanach: „Łotrostw, które uprawiają poza granicami państwa,
nie poczytują za hańbę, przeciwnie, chwalą się, że czynią to dla ćwiczenia i zahartowania
młodzieży”. Gdyby boski Juliusz mieszkał w Europie AD 2013, pewnie nie ośmieliłby się pisać
w taki sposób o narodzie germańskim.
Byłoby to sprzeczne z polityczną poprawnością. Obecnie bowiem - kiedy mowa o II wojnie
światowej - przestaje się używać słowa „Niemcy”, zastępując to niewygodne sformułowanie
pozbawionym narodowych zabarwień wyrazem „naziści”. Tak jakby 1 września 1939 r. pod
pokładem pancernika „Schlezwig-Holstein” nie siedziały Szwaby w charakterystycznych hełmach,
tylko wyprodukowane w tajnych laboratoriach Hitlera androidy, tworzące zupełnie nową
„nazistowską” rasę.
Dekonstrukcja historii
Czym dla każdego Polaka był 1 września wtedy i czym jest teraz, wiele, wiele lat później, mówić
nie trzeba. Co jednak przez długie dekady zdawało się oczywistością - podobną do tej, że
Ziemia jest okrągła i kręci się wokół Słońca, czyli fakt, że wojnę rozpętali Niemcy do spółki z
Sowietami - nagle przestało nią być. Usuwa się ze świadomości, i to najwyraźniej z premedytacją,
germański charakter najazdu na Polskę, odchodzi w niebyt odpowiedzialność całego niemieckiego
narodu za wojnę i wszystkie nieszczęścia z nią związane. Ta propagandowa operacja realizowana
na całym świecie przypomina wszystkie działania niemieckie, jakie były prowadzone na wiele lat
przed atakiem na Westerplatte. Zarówno wtedy, jak i obecnie na opinię publiczną oddziałuje się
poprzez media. Doskonałym przykładem są hollywoodzkie produkcje, z których Niemcy
wyparowali, jak za dotknięciem różdżki Harry'ego Pottera. Koniec z prostym przekazem „Tylko dla
Orłów” czy „Dział Navarony” - filmów, w których dzielni komandosi sprawiają lanie Niemcom.
Brad Pitt w „Bękartach wojny” Quentina Tarantino, w trakcie brawurowych akcji, mówi już jedynie
o „nazistach”. Zupełnie jakby kraj, do którego się udawał z misją, nazywał się Nazja. W komedii
„Iron Sky” naziści mieszkają nawet na Księżycu.
Na wiele lat przed wybuchem wojennego koszmaru Polska musiała się zmagać z podobnym
zalewem kłamstw - niemieckie media przez wiele lat opluwały wszystko, co polskie, jednocześnie
strojąc swoich rodaków w piórka skrzywdzonych niewiniątek. Tak pisał „Voelkischer Beobachter”:
„Nowy, potężny rząd niemiecki uczył naród, jak żyć bez nienawiści do innych ludów… Tak samo,
jak po sześcioletnich wysiłkach pokojowych Führera zarzucano nam wypowiedzenie wojny, tak
teraz nazywają nas świniami. Musimy to pomścić. Musimy zerwać z naszym nastawieniem
pokojowym, naszą przyjacielską gościnnością i wspaniałomyślnością. Nie będzie to dla nas łatwe,
gdyż z natury jesteśmy łagodni i pełni miłości dla innych”.
Polacy pamiętają
Szukał śladów niemieckiej nienawiści do Polaków Melchior Wańkowicz. Opisywał akcje
dywersantów i propagandystów niemieckich na Śląsku. Potem zaś przed Szwabami musiał uciekać.
Teraz należy zapytać, kiedy w kolejnych wydaniach dzieł autora „Ziela na kraterze” słowo
„Niemcy” zostanie wymazane i zastąpione przez czujnych redaktorów „nazistami”? Wydaje
się to mało prawdopodobne? Chyba nie tak bardzo… W najnowszej edycji dzieł pisarza, we
wstępie do „W kościołach Meksyku” Wojciech Cejrowski opowiada o bojach, jakie musiał stoczyć
z wydawcą, który słowo oryginalne „żydek” chciał zastąpić poprawnym „Żyd”. Nie bacząc na
wierność dziełu i uznając, że mistrz się „pomylił”. Tymczasem słowo „żydek” miało przed wojną
inną konotację niż obecnie i - jak wyjaśniał Cejrowski - wystarczyło dać przypis!
Pierwszego września 1939 r. na słupach, latarniach i ścianach kamienic w Gdańsku zawisły
niemieckie symbole, flagi i napisy „Sieg Heil!”. Gdy przez most pontonowy z Prus Wschodnich
wjeżdżały czołgi, nasz wywiad podał krótką zaszyfrowaną informację. Po niemiecku. „Die Gäste
kommen über die Brücke”. Czyli - „Goście nadchodzą przez most”.
Nadeszli. A czekała na nich wytęskniona niemiecka część ludności Gdańska. Właśnie w tym
mieście, od razu w pierwszych godzinach i dniach wojny, można było dostrzec, niby w soczewce,
istotę wszystkich przeszłych oraz mających nadejść wydarzeń. Opisał je genialnie wspomniany
Wańkowicz we „Wrześniu żagwiącym”. Przedstawiciele polskich urzędów państwowych i
dyplomatycznych zostali zapędzeni do budynku szkoły. Do słynnej Victoria-Schule. Na urzędników
pocztowych, celników i kolejarzy Rzeczypospolitej czekała już niemiecka gawiedź - tłum
składający się z osób różnego wieku i płci. Wszystkim kierowali oficerowie SS. Utworzył się
szpaler wiodący na dziedziniec, a kolejnych Polaków przepuszczano przez niego, bijąc ich i
katując, czym popadnie. Bito księży. Do posła Lendziona esesman wykrzyczał: „Dieses Schwein
lebt noch? ” (Ta świnia żyje jeszcze?). I nie był to język „nazistowski”. Esesman krzyczał po
niemiecku. Gawiedź odpowiedziała wyciem i wrzaskami. Radca Głogowski biegł w uniformie
komisarza generalnego i zasłaniał się od ciosów walizką. „Walizka poleciała w przód, potknął się,
chwycono go za poły płaszcza, przetrzymywano dłużej niż innych. Miał przesiąknięty krwią
płaszcz, marynarkę i nawet koszulę”. Jego i innych oficerów oraz urzędników Komisariatu
Generalnego trzymano przez kilka dni w Victoria-Schule, torturując wyszukanymi metodami.
Jednym ze sposobów na uniknięcie kaźni było przyznanie się do narodowości niemieckiej. Jan
Dunst wspomina, jak śledczy usiłował namówić pracownika kontraktowego Edwarda Grotha, by
ten wyrzekł się polskości i uznał za Niemca. „Groth stanowczo, ale spokojnie, odpowiedział: -
Jestem od urodzenia Polakiem”. Powiedział tak, choć słyszał krzyki dochodzące zza ścian i
wiedział, co go czeka za takie wyznanie.
Duma i honor
Do niedawna wydawało się, że pojawiające się w mediach zachodnich słowa o „polskich obozach
śmierci” są jedynie pomyłką wynikającą z nieuwagi. Potem okazało się, że musimy walczyć z tym
jak z plagą. A jakiś czas temu ujawniono, że to Stasi już dawno postanowiła obarczyć Polaków winą
za Holokaust i sfabrykowała ten termin.
Teraz jednak te powtarzające się skandale stają się częścią zmasowanej antypolskiej akcji
propagandowej dotyczącej naszej roli podczas wojny.
Serial niemieckiej telewizji szkalujący AK był tylko jednym z elementów szerzącego się
kłamstwa. Dochodzą do tego publikacje brytyjskich historyków, uznające nas za winnych
wywołania II wojny światowej. Co gorsza, w samej Polsce pojawiają się głosy podważające
naszą twardą postawę wobec zakusów niemieckich. Dlatego słynne zdanie ministra Becka
wypowiedziane w Sejmie w roku 1939 powinno być ciągle przypominane i powtarzane, emitowane
w wielu zagranicznych stacjach: „My w Polsce nie znamy pojęcia pokoju za wszelką cenę. Jest
tylko jedna rzecz w życiu ludzi, narodów i państw, która jest bezcenną. Tą rzeczą jest Honor”.
Trzeba ludziom na całym świecie ciągle głosić tę prostą prawdę: to Polska była JEDYNYM krajem,
który miał odwagę twardo rzucić Niemcom w twarz: Nie! Reszta chowała się po kątach…