Aubrey Ross -
Club Carousel
04 - A Taste of
Dawn
Tłumaczenie dla: Translations_Club
Tłumacz: Fantasty_Girl, Isiorek
Korekta: sylwikr, noir16, wanileczka
Prolog
Włochy, 1859
Skulona w rogu wilgotnego, kamiennego pokoju, z nogami
podkulonymi do piersi, Mercedes SanCarlos wzdrygnęła się, rozważając
śmierć. Latarnia zajmująca przeciwległy róg jest chwiejna, a jej światło
coraz bardziej słabnie. Staruszka siedząca pod nią nie ruszyła się stamtąd
przez kilka nocy. Być może nigdy nie powróci. Możliwość, jaka daje mniej
komfortu, niż oczekiwania Mercedes. Jeśli wiedźma nigdy nie wyłączy
bariery psychicznej wokół pomieszczenia, w którym się znajduje, wtedy
Mercedes będzie głodować; powoli, w bardzo bolesny sposób, aż do końca
jej istnienia.
Jeśli Mercedes rozbije latarnię, może jednak byłaby w stanie
schwytać ją, w sukni wytartej od ognia, wysyłając tym samym
znienawidzone ogniwo do grobu. Lecz nie jest pewna, czy ogień jest w
stanie ją zabić, a tym razem musi odnieść sukces. Nie może iść dalej.
Musi odnaleźć ulgę w tym niekończącym się nieszczęściu.
Ona była „obrzydliwością”, stworzeniem zbyt ohydnym, aby móc
określić to słowami. Miała zostać zamknięta, ponieważ jej ojciec umarł,
była ignorowana i pomijana. Bolesne przypomnienie…. Mercedes nie
rozumie, dlaczego staruszka przytrzymała ją przy życiu, kiedy było
oczywiste, że czarownica gardziła nią.
Napędzana samotnością i rozpaczą, Mercedes posunęła się ponad
ograniczenia, w jedyny sposób, który mogła. Płynęła prądami
metafizycznej energii, szukając dla hosta skłonnego umysłu, z którym się
połączy. Większość z nich była zbyt zajęta, zbyt pochłonięta sposobami, by
usłyszeć jej szeptaną, usilną prośbę. Dotykała umysł po umyśle. Nic. Nikt
nie zareagował. Nikogo to nie obchodziło. Skanując i przeszukując,
testowała granicę jej kontroli.
Wtedy ukazała się scena, a dokładniej mężczyzna. Siedział przy
fortepianie, otoczony arkuszami w połowie gotowej muzyki. Serce
Mercedes zerwało się w piersi. Kochała muzykę. Jej tata spędzał godziny,
ucząc ją gry na lutni, fortepianie i skrzypcach. Akompaniował jej, kiedy
śpiewała dla swoich gości, duma błyszczała w jego oczach. Zamknęła te
wspomnienia w swoim sercu i wszystkie te lata więzienia nie
zminimalizowały ich mocy.
Skupiła się na nieznajomym. Był mężczyzną w sile wieku. Blask
akcentował czerwień w jego kudłatych ciemnych włosach. Dotknęła
pełnej, dolnej wargi końcówkami kłów, kiedy koncentrował się na
muzyce, którą usiłował grać. Była wampirem jak jej ojciec, okrutna i
drapieżna. Być może będzie wystarczająco silny, by uratować ją i uwolnić
od czarownicy.
Nadzieja ścisnęła jej serce, ale nie mogła myśleć o niczym poza
tym momentem. Jeśli nie zaakceptuje jej w swoich myślach, nic innego
nie będzie miało znaczenia. Inteligencja i kreatywna intensywność
płynęły w jego niebieskich oczach. Mercedes podpłynęła bliżej,
gromadząc energię w skoncentrowany strumień.
- Proszę, nie opieraj się.
Mężczyzna zamknął oczy, jego palce zatrzymały się na klawiaturze.
Jego umysł był otwarty, a jego tętniąca życiem energia otaczała ją.
Znajome, jednak ekscytujące. Pozwolił jej nawiązać połączenie.
Komunikowała się za pomocą muzyki, wyrażając swoja radość i
wrażliwość, napełniając jego umysł pożądaniem i gorzką tęsknotą.
Zorganizował jej surowe emocje z instynktowną umiejętnością, jego palce
latały nad klawiaturą.
- Eric, co ty grasz? - Mężczyzna wdarł się zza muzyka. – Proszę,
powiedz mi, że to twoje.
- To jest moje.- Eric odwrócił się twarzą do pary, która właśnie
weszła do pokoju. – Przynajmniej myślę, że to moje. Poczułem, jakby ktoś
szeptał mi do ucha, ale nie zamierzam spierać się z moja muzą. Co
myślisz?
- Myślę, że to najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek napisałeś. -
Pochwaliła go piękna, blondwłosa kobieta. – Przyszliśmy cie rozweselić.
Wygląda na to, że znalazłeś swoją inspirację.
Eric uśmiechnął się, przyciskając swoją rękę do klatki piersiowej.
– Moje serce łomocze. Muszę to zapisać, zanim zapomnę jakąkolwiek
nutę.
- Może ci pomożemy?- Zasugerował brunet z zakręconym
uśmiechem.
Pragnienie przepełniało ciało Erica z ciepłym mrowieniem.
Mercedes ledwie poznała to odczucie. Nigdy nie doświadczyła niczego tak
stymulującego.
Unikalna fizjologia Mercedes wymagała dwóch rzeczy do
przetrwania: krwi i energii seksualnej podawanej bez jej współdziałania,
ale energia seksualna nie mogła być w nią wmuszana. Starsza kobieta
nauczyła się tego, kiedy Mercedes dojrzała. Bezwzględność i przebiegłość
stały się konieczne, kiedy motywowały Mercedes do pożywiania się.
- Jesteś moim panem, Chad, a Lynette jest twoją partnerką. - Eric
wrócił do pianina i sięgnął po gęsie pióro. – Dlaczego ciągle kusisz mnie
w ten sposób?
- Szukamy trzeciego. To nie jest takie niezwykłe. Szanse Lynette na
przeżycie transformacji są podwójne, jeśli zaakceptuję tego rodzaju
związek.
- Nie jestem typem człowieka, który będzie mógł dzielić się jego
partnerką, nawet wiedząc, że to jest to, czego ona chcę. - Spojrzał na
Lynette. – Znajdziesz trzeciego. Nie mam co do tego żadnych
wątpliwości, ale ja nie jestem tą osoba.
- Czy nie możemy poudawać tylko przez jedną noc? - Uśmiechnęła
się, kołysząc biodrami, kiedy zbliżała się do fortepianu. – Wiem, że
Chadowi spodobałaby się ta fantazja.
Mercedes próbowała łatwego wydostania się z umysłu Erica. Oni
mieli zamiar dzielić się tą kobietą. Tych dwóch mężczyzn miało ją
dotykać, całować… Mercedes nie mogła sobie nawet wyobrazić, co
zamierzają robić. Dlaczego Lynette godziła się na takie działania? Musiała
to zainicjować!
- Ta piosenka to tryumf. - Powiedział Chad. – Świętujmy twoje
zwycięstwo.
Dołączył do Ericka przy fortepianie i razem zapisali piosenkę,
którą pomogła mu skomponować. Powinna iść. Chciała odejść, ale jego
emocje czyniły prawie niemożliwym rozwiązanie ich połączenia. Fala za
falą - ciepłe mrowienie płynęło przez łącze.
Jej piersi pęczniały, sutki były napięte i bolące. Czy to tak właśnie
powinna się czuć? Czy tak właśnie czuła się Lynette?
Nie wstydząc się swojego pożądania, Lynette rozebrała się, kiedy
mężczyźni rozkładali strony z muzyką na górze fortepianu, pozwalając
wyschnąć atramentowi. Złapała swoje piersi, rzucała głową, posyłając
swoje truskawkowe blond loki kaskadami na jej skórę.
Chad spojrzał na Lynette mrocznym, krzywym wzrokiem, ze
spokojnym uznaniem. – Czyż ona nie jest wspaniała? Taka
nieskrępowana, taka chętna. Nie dotknąłem cię, od kiedy cię
przemieniłem. To mogła być ostatecznie zła przysługa dla ciebie.
- Jak to?
- Twój trening jest oficjalnie pełny w ciągu 3 tygodni i tradycja
mówi, że przedstawię cię mojemu panu.
- Faelon. - Powiedziała Lynette z widocznym westchnieniem ,co
sprawiło, że Chad spojrzał groźnie.
- Faelon jest bardzo twórczy, kiedy przychodzi do okazywania
szacunku. - Wciągnął Lynette przed siebie i odwrócił ją twarzą do Erica,
wyświetlając jej zgrabne ciało dla drugiego mężczyzny.
- Jesteś mistrzem każdej nowej umiejętności i akceptowania
każdego rozwoju w twojej naturze. Jednym z obszarów, o który się
martwię, jest twój opór do ulegania swojej seksualności. Nie jesteś już
człowiekiem. Wampiry są pierwotne, drapieżne i seksualne. Nie chcesz
uczyć się tej lekcji na kolanach przed Faelonem.
- Nie chcę się tego uczyć również na kolanach przed tobą.
- To nie to, co mam na myśli. - Złapał Lynette za piersi, ale jego
wzrok był zamknięty na Ericku. – Dzisiaj w nocy nie będzie żadnych
hamulców. Będziemy się pieprzyć i pożywiać, jak tylko wampiry potrafią.
Sprawimy, że Lynette będzie krzyczeć z przyjemności i skomleć z bólu.
Nie cofniesz się, jeśli moje palce musną twojego penisa. I zachwycisz
swoją dziką naturę bez żadnych ograniczeń.
- Rozumiem.- Eric godził się z wydarzeniami, o których wiedział,
że nastąpią, ale Mercedes czuła cześć niego, którą zamknął. Miał serce
poety. Jak jego pan, mógł nie rozumieć, że Eric nie byłby zdolny do
całkowitego wyłączenia tego.
- Więc klękaj i pożywiaj się z jej cipki. Lynette jest tak pobudzona,
że mogę poczuć zapach jej piżma.
Eric się nie wahał. Klęcząc przed blondynką, rozciągnął jej wargi
sromowe kciukami i pchnął język w jej kremową powłokę szczeliny.
Mercedes zjechała w dół ściany i rozłożyła się na podłodze, z
przyjemnością witając zimne kamienie pod nagą skórą. Jej cipka
pulsowała, a powolne wrażenie topnienia sprawiło, że zaczęła skomleć.
Naciśnięcie dłonią wzgórka sprawiło tylko, że pulsowanie stało się
gorsze.
Skanowała umysł Ericka, czekając na jakąś głębszą reakcje, na
stymulację seksualną. Zapach Lynette podobał mu się. Jej smak potoczył
się przez jego język i wypełnił jego usta. Jego puls przyspieszył, a penis
stwardniał, ale jego emocje pozostały starannie zabezpieczone. Chciał
ciała Lynette, pragnął fizycznego uwolnienia. Wiedział, że się podzielą.
Nadal nie było czułości, żadnego połączenia.
Pieprzenie, by się pożywić. Rozumiała to pojęcie zbyt dobrze.
Pozbawione twarzy ciała przyniosły jej całkowitą ciemność. Pasja zawsze
jest skażona przez strach. Mercedes wsunęła palce między uda i odnalazła
swoją spuchniętą cipkę Wyobrażała sobie usta Erica dociskane do jej
płci , jego język zwijający się wokół jej łechtaczki. Tarła i skubała.
Z ostrym krzykiem, Lynette wzdrygnęła się w uwolnieniu.
Mercedes poczuła swój własny dreszcz orgazmu na sekundę przed tym,
jak w pełni się ukształtował. Potrzebowała go tutaj, z nią, nie
skradzionego, gorączkowego spojrzenia wymienionego z kimś innym.
- Twoja kolej, ukochana.- Powiedział Chad do Lynette. – Ssij
naszego ociągającego się przyjaciela, a ja niechętnie skorzystam z ciepła,
które on utworzy.
Żaden z mężczyzn się nie rozebrał. Każdy z nich pokazał tylko tą
część ciała, o którą im chodziło. Lynette klęknęła i chwyciła Ericka za
biodra, wypinając swój tyłek w górę do drugiego partnera. Chad czekał,
aż Eric poruszył się w jej ustach, klęknął za nią i znalazł wejście do jej
cipki.
- Wygnij się w łuk, Lynette, weź od niego wszystko. - Chad owinął
jej włosy wokół swojej dłoni i upewnił się, że przestrzega jego poleceń.
Eric wzdrygnął się, kiedy jego penis wsunął się głęboko w jej gardło.
Mercedes podniosła się na palcach i masturbowała się palcami.
Jeszcze nigdy się tak nie czuła. Dziwnie. Dziko! Chciała być na kolanach,
z Erickiem wbijającym się w jej usta i Chadem gniotącym jej cipkę. Jej
zewnętrzne mięśnie zacisnęły się, a jej sutki paliły. Potrzebowała więcej
niż jej własne żałosne palce. Pchając do tylnej części gardła Lynette, Eric
wszedł w falę drżenia. Falujące ściskanie jej gardła dojącego każdą krople
z jego trzęsącego ciała. Orgazm wybuchł w Mercedes, a ona zwinęła się na
boku, tłocząc swój wzgórek. Zapiszczała, kiedy jej brzuch zafalował z
przyjemności, drżąc w odpowiedzi.
Połączenie się ześlizgiwało. Nie chciała, by Erick kontynuował bez
niej. Potrzebowała tego tak bardzo jak on.
Ciepło wyblakło. Blask przyciemniał. Wróciła do kamiennej celi,
sam na sam z jej nieszczęściem.
Rozdział 1
Virginia, 2006 r.
Idąc przez parkiet niczym liść poruszany bryzą, Mercedes
zakołysała się i zakręciła. Była bezpieczna. Była wolna. Była odurzona
przez moc niewidoczności.
- To znów tam jest - jeden z oświetleniowców krzyknął. – Widziałeś
ten dziwaczny blask?
Porzucając piruety, przepchnęła się w kierunku dalekiego krańca
parkietu, podczas gdy jeden z pracowników technicznych zeskoczył ze
sceny.
- Nie wiem, co ty widzisz - powiedział do człowieka na wybiegu. -
Nie ma niczego tu na dole.
Zadowolona ze swoich psot, ominęła scenę, stosy wyposażenia i
krzątających się pracowników technicznych nieświadomych jej
obecności, ostrożnie uchyliła się. Była niewidzialna, nie nieuchwytna.
Musiała uważać albo jej przygoda przeszłaby, zatrzymując się z piskiem
opon.
Karuzela napełniała się szybko. Musi znaleźć nieuczęszczany kąt
albo niszę, gdzie mogłaby poczekać aż widowisko się rozpocznie. Nie była
tu dla hulanki i nie miła żadnego zainteresowania w pijackim rozpasaniu,
które określiło te przyjęcia. Minęła dekada, odkąd słyszała jak Pyrite gra
na żywo i nie zamierzała tego zaprzepaścić.
Faelon byłby wściekły, gdyby zdał sobie sprawę, że zlekceważyła
polecenia i opuściła „ochronę” jego posiadłości. Ale Faelon nigdy się nie
dowie. Wróciłaby do swojej pozłoconej klatki, zanim w ogóle wpadłby na
pomysł, że jego droga bratanica zdecydowała się rozłożyć swoje własne
skrzydła.
- No dalej. Po prostu zrób to. - Ściszony, kobiecy głos był
wypełniony ponagleniem. Mercedes zawahała się, po czym przeszła z
boku, gdy dwóch pracowników technicznych niosło za nią złożony
przednóżek. Para była głęboko schowana w kącie nocnego klubu i to tylko
pogorszyłoby się, gdyby wieczór posunął się do przodu.
- Julie, jego ślady po zębach wciąż jeszcze się nie zasklepiły i chcesz
więcej?
Dreszcz przebiegł w dół kręgosłupa Mercedes. Nie tylko z powodu
odrażającego pytania. Głos mężczyzny był tak znajomy jak jej własny i
właśnie wyszeptał imię innej kobiety. Przełknęła ślinę i obróciła się w
przeciwną stronę od głosów. Ostatnią rzeczą na świecie, jakiej chciała, to
patrzyć na Erica Kinga pieprzącego kogoś innego. Zmarnowała już drogę
i też wiele nocy w tych dążeniach . Zmarnowała już zbyt wiele nocy,
dążąc do tego.
Większość ludzi skupiała się na Rafe`ie i Phillipie, ale Mercedes
przewyższała wiedzą o Pyrite większość ludzi. Zawsze była zafascynowana
przez tajemniczego tekściarza zespołu. Eric odmawiał robienia wywiadów
albo jakiejkolwiek formy rozgłosu. Ale wciąż był niezbędnym składnikiem
do życia Pyrite. Phillip dostarczał melodie zapadające w pamięć. Eric
dodał zawiłość i głębokość jego lirykami, i muzyczną przenikliwość. A
Rafe używał seksualności i bezkresnej energii, by domknąć ich połączenie
z publicznością. To było to, w co świat wierzył, i tak musiało pozostać.
Nawet Pyrite nie zdawało sobie sprawy, jak wspaniałego mają tekściarza.
- Możesz zrobić, co tylko chcesz - Julie nie ustępowała. – Albo ja
zrobię, co tylko chcesz. Tylko mnie ugryź.
Mercedes, schowana pomiędzy dwoma rządkami skrzynek,
wcisnęła się między brzeg sceny a ścianę klubu . Cholera. Jedyne wyjście
było między Ericiem i zdzirą.
Kierując energię na jej tarcze, Mercedes trzymała swoje spojrzenie
wbite prosto w górę i pośpieszyła za ocienioną alkową. Ruch na jej
marginesowej wizji zwrócił jej uwagę na prawą stronę. Piersiasty
rudzielec popchnął Erica na ścianę i zaatakował suwak w jego dżinsach,
jakby jej życie zależało od odpięcia zamka błyskawicznego.
Złapał jej nadgarstki. Użyła swoich ramion, by złączyć piersi,
niemal wylewając kremowe wzgórki na górę jej obcisłego topu bez
ramiączek, gdy z gracją osunęła się na swoje kolana.
- Jestem dobra. Wiesz, że jestem. Potrzebuję czegoś. Proszę.
Cokolwiek. Nie mogę myśleć, gdy tak płonę.
Jego wyrażenie złagodniało. Podążając tropem palca wskazującego
w dół krągłości jej policzka, przeszukał jej poczerwieniałą twarz swoim
jaskrawoniebieskim spojrzeniem.
- Gdzie Lance? Dlaczego jesteś tak… potrzebująca?
Gdy tylko puścił ręce, wróciła do pracy nad jego spodniami. Jaki
mężczyzna mógł oprzeć się takiemu kuszeniu? Niemal naga kobieta
prawie żądała wciągnięcia jego fiuta. A Eric był wampirem, jednym z
najbardziej krzepkich gatunków na ziemi.
Julie zlokalizowała swój cel i poruszyła jego grubym trzonkiem
kilkakrotnie, podczas gdy pstryknęła językiem na samym czubku.
Mercedes poczuła wodę w ustach. Upokorzona przez natychmiastową
reakcję, skupiła się na drugiej kobiecie. Co było nie w porządku z
rudzielcem? Jeden z wampirów stworzył tę gorączkę? Nie pomyślała, że
to był Eric. Spróbował ją odwieść . Przynajmniej do czasu, gdy nie
rozpięła jego spodni.
Eric oparł się o ścianę, jego oczy zamknęły się, gdy Julie podnieciła
go. Oblizała wargi i ssała główkę jego fiuta, podczas gdy jej ręka
pośliznęła się w zaciśniętej spirali. Mercedes skrzyżowała ramiona ponad
bolącymi piersiami i z powrotem zaczęła się wpatrywać w jego twarz.
Jego włosy były czarne w półmroku, ale wiedziała, że rzeczywisty kolor to
intensywny mahoń. Ochota napięła jego przystojne rysy, marszcząc jego
czoło i zwężając zmysłowe wargi.
Z cichym jękiem otworzył oczy i patrzył na kobietę na kolanach.
Zawinął długie włosy Julie wokoło ręki i powstrzymał jej głowę, więc
mógł wepchnąć się do jej gardła. Ruch zdemaskował części pleców
usianych śladami ugryzień. Wyszarpnął się z jej ust i podniósł ją na nogi,
ignorując jej krzyki protestu.
- Czy Lance to z tobą zrobił? – Zapytał, zapinając spodnie.
- Ona to lubi - powiedział ktoś od drugiej strony wąskich korytarzy.
- Tak naprawdę, ona się tego domaga . Prawda, kochanie?
Mercedes skoczyła z powrotem, gdy człowiek przechadzał się w
pobliżu Julie i Erica. Ciemnowłosy, jak większość wampirów był szczupły,
z wychudzonymi rysami, które rzucają przedziwne ciemności przez jego
oczy.
- Żaden człowiek nie żąda ugryzienia wampira - powiedział Eric. –
Uzależniłeś ją i wiesz o tym. To jest sprzeczne z Umową i…
- Nie prowadź mi tu wykładu z zasadami Faelona. Nikt już nie
zwraca uwagi na to gówno.
- Lance mnie ugryzie. - Julie potarła krocze drugiego mężczyzny i
odwróciła głowę, oferując swoją szyję.
- Jesteś odrażający. – Eric powiedział do Lance, odciągając Julie od
niego. Wrzasnęła i poszła jak oszalała do tego zwyrodnialca. – Jesteś
rozpalona.
- Ty mnie nie rozpalasz.
- Naprawdę myślisz, że Thane zatrzyma cię, kiedy zobaczy, co jej
zrobiłeś? To jest nie tylko praca, Lance. Zamierzam złożyć do rady skargę
na ciebie.
- Ona jest dziwką do gryzienia. Pragnie tego. Nie zacząłem tego, ona
to zrobiła!
Eric przycisnął Julie, ponieważ kontynuowała walkę.
- Wynoś się stąd, zanim ochrona cię wyrzuci.
- Naprawdę zamierzasz narobić mi problemów przez tą ludzką
szmatę?
- Idź. – Eric nie potrzebował unosić głosu.
Lance zniknął w kłębie fioletowej mgły, a Eric odwrócił się do Julie,
rzucając ją do niewoli snu. Wziął ją w ramiona i przeszedł przez labirynt
na zapleczu.
Mercedes przyglądała się, jak odchodził, jej serce napełniło się
tęsknotą. Na ułamek sekundy faktycznie pozazdrościła „dziwce do
gryzienia”. Została ukołysana przy klatce piersiowej Erica, trzymana
dobrze w jego ramionach… Mercedes tylko mogła wyobrazić sobie taką
czułość.
*****
- Proszę, powiedz mi, że to żart.
Eric spotkał przeszywające spojrzenie Refe`a Steela. Kościste rysy
jego przyjaciela wyraziły dość uczucia dla nich obu.
- A co miałeś nadzieję usłyszeć? - Eric utrzymał swój nonszalancki
ton. Rafe właśnie grał przez dwie godziny. Co zobowiązało do bycia
niespokojnym.
- Zamierzaliśmy rozpocząć nagrywanie w poniedziałek. -
Odwracając krzesło, Rafe siedział okrakiem na siedzeniu i zakrzywił
swoje palce ponad gładkim drewnianym szkieletem. Napięcie wypaliło
linie w kątach jego oczu i zaakcentowało rowki oprawiające jego usta.
Eric znał Rafe`a wystarczająco długo, aby rozpoznać taktykę, gdy
tylko go zobaczył. To było gorsze, niż przewidział, gdyby Rafe walczył o
kontrolę.
- Mówiłem ci, walczyłem. Nie napisałeś niczego? – Ciemne oczy
Refe`a zabłysły w ostrzeżeniu. – Nawet nie próbuj zrzucać tego na mnie.
Miałeś okazję, aby wycofać się, gdy Phillip odszedł z zespołu. Wszyscy
zgodziliśmy się, aby Pyrite dalej istniało.
Gwałtownie opadając z powrotem na krzesło, Eric rozejrzał się po
Karuzeli. Okazałe ponowne otwarcie skończyło się godziny temu. Nawet
ekipa sprzątająca mogła nazwać to nocą.
- Miałem suche dni wcześniej. Przedostanę się przez to, ale na
pewno nie do poniedziałku.
- Ile czasu potrzebujesz? - Coś z tyłu Erica przyciągnęło uwagę
Rafe`a i przyniósł tlące się intensywnością spojrzenie. Eric nie musiał
się odwracać. Jessie Curtis musiała się zbliżać. Po tym, jak prawie rok
temu spoili swoje dusze, na ich twarzach wciąż rozpalała się rozkosz.
- Nie wiem - Eric jęknął, próbując zignorować zazdrość wzbierającą
w nim. Rafe zasłużył na całe szczęście, jakie mógł znaleźć, ale czasami
trudno było na to patrzeć. - Jeśli uda mi się znów popłynąć, nie powinno
mi to zająć dużo czasu. Phillip zostawił mnie z ogromną ilością surowca.
- Miałeś dla siebie dom zespołu przez większość roku. Miałeś tam
jakieś towarzystwo? - Rafe wstał, gdy Jessie przeszła koło stołu, i
wciągnął ją w ramiona.
– Wiem, że nie mogę komponować, kiedy jestem głodny.
Jessie przytuliła się do boku Rafe`a. Zbłąkane kosmyki wymknęły
się z eleganckiej fryzury spinającej jej złote włosy, a znużenie ocieniło jej
oczy.
- Twoja muza wciąż strajkuje?
- Niestety, - Eric również wstał. – A co do towarzystwa, gdybym nie
wiedział lepiej, przysiągłbym, że nadmierna aktywność seksualna jest
przyczyną mojej twórczej niemocy.
Jessie uśmiechnęła się.
- Niezwykła wypowiedź.
- Obyś nie zaczął zachowywać się jak mnich. – Refe roześmiał się. -
Według naszych standardów.
- Zazwyczaj zgodziłbym się z tobą. Ale parę ostatnich miesięcy było
absolutnie niezwykłe. Ty i Jessie jesteście nierozłączni. Phillip przeniósł
się do królestwa Unseleighe z Brenną. Czad i Lynette są zawsze, ale
prawie ekskluzywnie, odkąd znaleźli Jasona. - Wziął szybki oddech i
podrapał się w brodę. - Ktoś musiał pracować z Jonem, aby był gotowy
przejąć obowiązki Phillipa.
- Jon już zna nasze piosenki. Dlatego właśnie zapytaliśmy, czy nie
dołączyłby do zespołu.
- Znanie piosenek i bycie gotowym, by wykonać je, to dwie różne
rzeczy. Jon nie był na scenie od lat sześćdziesiątych. - Eric powstrzymał
sprzeciw Rafe`a i kontynuował. - Kilka nocy z Thane i Marissą miało
rozruszać Jona tak, by zaczął zachowywać się jak gwiazda rocka.
- Co to oznacza? – Zapytała Jessie.
- Dwa tygodnie imprez, które mogłyby zburzyć cesarstwo rzymskie
samym wstydem. Byłem gotowy, by zabić go już dużo wcześniej, ale w
końcu postanowiłem go nie tykać. - Eric potrząsnął głową, a wspomnienia
rozpusty potoczyły się przez jego umysł. – Nie napisałem nawet słowa od
tamtego czasu.
- Myślisz, że twoja muza uciekła od ciebie, ponieważ… - Jessie
oderwała ręce od Refe`a i potrząsnęła głową. – Brzmisz, jakbyś miał
ciężkie wyrzuty sumienia. Nie przystąpiłeś do hulanki, Jon to zrobił.
- Byłem aktywnym uczestnikiem. Przynajmniej na początku.
- Więc wyrzekłeś się seksu na miesiąc, by w pokucie zająć się
pisaniem. – Refe złagodził propozycję uśmiechem.
- Myślę, że jesteś na właściwym tropie. Potrzebuję odrobiny czasu,
bez żadnych zakłóceń. Jeśli mógłbyś powstrzymać Grange aż do Nowego
Roku, zrobię wszystko, by negocjować koniec strajku.
- Producenci nie są znani z cierpliwości, ale Grange jest
rozsądniejsza niż inni. Zrobię wszystko, aby każdy się dowiedział, że dom
zespołu jest zamknięty do nowego roku dla osób nieupoważnionych.
Eric kiwnął głową i obrócił się w kierunku drzwi. Jessie zatrzymała
go, kładąc mu łagodnie rękę na ramieniu.
- Dziękuję, że interweniowałeś w sprawie Julie. Widziałam, co
Lance z nią zrobił.
- Złożę oficjalną skargę radzie - to było tylko przypomnienie. –
Wydaje mi się, że nie usłyszę tego samego od Lance.
*****
Trzy godziny po wstaniu po nocy, Eric odsunął ławkę fortepianową
i potarł kark. Mógł wpatrywać się w brakujące zwroty i puste wiersze, ale
to nic by nie dało - i nie było nic, co by mogło pomóc. Może jego muza
przeniosła się, a nie strajkowała.
- Za mocno się starasz - wymamrotał, rozpaczliwie potrzebował
uwierzyć, że to było prawdziwe. Przesłałby e-maila radzie, wziąłby długi
gorący prysznic i zacząłby słuchać instrumentalnych wersji piosenek,
które nagrał dla niego Phillip. Słuchałby melodii, czując bicia, i
pozwoliłby muzyce rozmawiać z nim. Po chwili uderzył pięścią w
najbliższą ścianę w stylu najprawdziwszej gwiazdy rocka.
Jeszcze nie doznałeś niepowodzenia. Weź się w garść.
Musiał zrelacjonować zachowanie Lance`a, podczas gdy szczegóły
były stosunkowo świeże w jego umyśle. Eric opuścił pokój prób i
przekroczył przestronny pokój dzienny, krocząc w kierunku biura
umiejscowionego w głębi narożnika domu zespołu. Cztery sypialnie,
najnowocześniejsze studio nagraniowe i wyśmienita kuchnia - która była
tylko dla pozorów, ponieważ żaden z członków Pyrite nie jadł - kończąc
na rozległych powierzchniach mieszkaniowych.
Siadając za chromowanym biurkiem, włączył komputer i czekał, aż
system się zainstaluje. Uśmiech rozciągnął jego wargi. Kto pomyślałby, że
zakodowane komunikaty elektroniczne były bezpieczniejsze niż
telepatyczna wiadomość? Może to właśnie sprawiło, że rada jest w
kontakcie z XXI wiekiem. To nie miało znaczenia dla niego, pod
warunkiem, że oni dadzą radę ukarać takich drani jak Lance.
Załączył swój program pocztowy i jęknął, ponieważ wiadomości
zalały jego skrzynkę odbiorczą. To było gówno, w taki oto sposób
powstrzymywano go przed byciem twórczym. Nagrywając fakty tak, by
zobaczył je, Eric sporządził krótki raport zachowania Lance`a i wysłał to
do rady. Po chwili przerzucił swoją uwagę na wiadomości, które właśnie
otrzymał.
Przewinął przez listę, ale jeden z tematów przyciągnął jego
spojrzenie. Ode to Darkness. Tak nazwał pierwszą piosenkę, którą
kiedykolwiek napisał. Reszta zespołu kochała ją, ale nie cierpiała tytułu.
Nadawca podawał się za Euterpe. Potrząsnął głową. Muza muzyki?
Mądry, ale nie znał nikogo, kto użyłby takiego nicku. Oczywiście, gdyby
nigdy nie otworzył wiadomości od nieznanego nadawcy, nigdy nie
przeczytałby któregokolwiek ze swoich listów od wielbicieli. Nie żeby
otrzymywał aż tyle takich listów. Odrzucając myśli, kliknął na
wiadomość.
„Poniżej jest fragment zwrotki i refrenu piosenki, którą myślę, że
polubisz. Pełna partytura jest dołączona. Jeśli chcesz reszty piosenki,
mam tylko jeden warunek. Musisz spędzić jedną noc w moim łóżku.
Zagraj piosenkę. Zobacz, czy to do ciebie przemawia. Jeśli tak jest,
odpowiedz na tę wiadomość i rozważymy szczegóły. I zawalcz o tytuł
tym razem. Nigdy nie powinieneś go odpuścić.”
E.
Eric przewinął w dół i zdał sobie sprawę, że partytura została
załączona w główną część wiadomości. To nie mogło być rzeczywiste.
Dlaczego ktoś chciałby seksu za piosenkę? Za jakąś tam obietnicę…
To musiał być pomysł Rafe`a na żart. Potrząsnął głową, a chłód
zsunął się po jego kręgosłupie. To nie było zabawne, w żadnej definicji.
Skąd Euterpe wiedziała o jego zastoju? Nie wiedziała. To był właśnie jakiś
fan próbujący złapać przerwę. Stuknął swoimi kciukami o krawędź
klawiatury, jego spojrzenie przykleiło się do ekranu.
Nie była jedyną, która potrzebowała przerwy natychmiast. Zanim
pozwolił sobie rozważyć jej „warunek”, przeczytał liryk. Nie najgorszy, nie
najgorszy. Z drobnymi poprawkami mógłby być to jego…. Do diabła,
naśladowała jego styl tak dobrze, że nikt nie zdałby sobie z tego sprawy.
Więcej niż ciekawy, wydrukował pełną partyturę i wziął ją do
fortepianu w pokoju próbnym. Kim, do diabła, była Euterpe? Piosenka
rozpoczęła się płynnym wstępem. Eric łatwo przewidział, gdzie brała
każdy zwrot. Czuli się naturalni, znajomi. Dlaczego jej styl był tak
podobny? Zaśpiewał wystarczająco głośno, by wyobrazić sobie, jak głos
Rafe`a pieścił każde słowo. Dynamiczności budzone z refrenem,
mocniejszy rytm i szybsze bicie. Osiągnął koniec refrenu i zamarł.
Jeśli chcesz reszty piosenki, mam tylko jeden warunek. Musisz
spędzić jedną noc w moim łóżku. Ultimatum zostało powtórzone pod
ostatnim wersem w połowie strony.
Ultimatum było jego wielkim rozczarowaniem, ale jego fiut
stwardniał, a tętno przyśpieszyło. Stanął nagle, wywracając ławkę
fortepianową, i zebrał strony muzyki. Nie było żadnej pieprzonej
możliwości, aby poszedł do łóżka z nieznajomą dla piosenki. Nawet gdyby
reszta żyła stosownie do potencjału, co zobaczył do tej pory.
Wrócił do biura i padł na krzesło za biurkiem, jak oszalały pisząc
odpowiedź na propozycję Euterpe.
„Twoja piosenka jest intrygująca. Ale nie twoja propozycja.
Bardzo chcę omówić inne opcje. To jest mój prywatny numer telefonu.
Zadzwoń do mnie.”
Eric King
Rozdział 2
Mercedes gapiła się na ekran swojego laptopa, rozdarta pomiędzy
uniesieniem a gniewem. Nie spodziewała się, że Eric zareaguje tak szybko
lub z taką gwałtownością. Dlaczego nie chciał nawet rozważyć jej
propozycji? Jedna noc pasji bez żadnych komplikacji nie była dla niego
nowością. Dzieliła z nim wystarczająco dużo jego życia, żeby to wiedzieć.
Wzięła głęboki wdech i wstała. Nie była sumieniem Erica. Pomimo
ich metafizycznej więzi nigdy go nie spotkała. Nie była nawet pewna, czy
on zdaje sobie sprawę z jej obecności w swoim umyśle.
Po spędzeniu większej ilości czasu na oglądaniu Erika na scenie
podczas koncertu Purite’s, postanowiła przedłużyć swoja przygodę.
Faleon będzie krytykował jej lekkomyślność i nudził ją niekończącymi się
wykładami, kiedy tylko wróci do Włoch, więc równie dobrze może zrobić
coś, aby zasłużyć na tę krytykę.
Okręciła laptopa i przeczytała odpowiedz Erica, krzywiąc się w
pustym pokoju hotelowym. On może nie być zainteresowany jej
propozycją, ale ona wie znacznie więcej o jego sytuacji, niż on w ogóle
zdaje sobie z tego sprawę. Celowo mu nie przerywała – na początku – ale
za każdym razem, kiedy się z nim łączyła, była zaangażowana w jakieś
obsceniczne działania z jakimiś kobietami bez znaczenia. Ona po prostu
chorowała już od oglądania jego pieprzenia się.
Powolne, wijące się ciepłe mrowienie przyczepiło jej etykietkę
kłamcy.
Oglądanie go zaspokajającego swój seksualny apetyt, gdy ból
potrzeby stawał się stopniowo coraz bardziej nie do zniesienia. Chciała
rąk Erica na swoim ciele. Potrzebowała poznać słodkie ruchy jego języka
na łechtaczce, poczuć jego grubego penisa rozciągającego jej cipkę, aż
będzie jęczeć. Jej wyobraźnia się wyczerpała. Była gotowa przenieść ją do
rzeczywistości. Otwierając swoją komórkę, wpisała numer, który jej
podał.
- Halo? - Odebrał po pierwszym dzwonku. Czy on trzymał telefon
w ręce?
Obraz wściekłego Faelona przemknął przez jej umysł. Jeżeli
miałby jakikolwiek powód, by uwierzyć, że Eric ją wykorzystał, żadna siła
na tej ziemi nie ochroniłaby przed nim Erica. Niezależnie od tego, jak
rozegra się reszta, Eric nie może wiedzieć, kim ona jest.
- Monsieur King? -Wiedziała że francuski jest jednym z pięciu
języków, w których Eric płynnie mów. – Przykro mi, że moja oferta cię
obraziła, ale nie jest ona do negocjacji.
- Twój tekst jest po angielsku, tak jak i twoja wiadomość.
Dlaczego mówisz po francusku?
- Exscuzes-moi ( przepraszam). Nie zdawałam sobie sprawy, w
jakim języku mówię. - Zatrzymała francuski akcent modulujący
brzmienie jej głosu.
- Jestem zainteresowany zobaczeniem reszty twojego utworu, ale
nie na tyle, by przespać się z tobą czy z kimkolwiek innym za możliwość
zrobienia tego. - Mogła łatwo zobrazować sobie jego zbuntowaną
wypowiedź: Tępo wepchnąłby jedną rękę do kieszeni swoich dżinsów.
- Jeśli spędzimy razem noc, monsieur, możesz dostać piosenkę tak
jak prosisz. Nie wymagam żadnej innej formy rekompensaty.
- Nie płacę za nic związanego z seksem.
- Pomyśl o tym jak o handlu wymiennym. Ty masz coś, czego ja
chcę, natomiast ja mam coś, czego ty chcesz. Mamy zamiar dokonać
wymiany za obopólną satysfakcją obu stron, prawda? Co mogło by być
prostsze?
- Zimna, ciężka gotówka. Jeśli piosenka jest dobra, zapłacę za nią,
a ty będziesz mogła kupić sobie męski harem.
- Nie chcę męskiego haremu, Ericu. - Puściła nutkę zadumy
krwawiącej w jej głosie. – Chcę Ciebie.
- Nie jestem na sprzedaż.
- Moja muzyka także.- Długa pauza. Nie chciała, żeby myślał, że
ona jest w grupie pieprzącej gwiazdy rocka. Jej motywacja była
skomplikowana dużo bardziej, niż on mógłby pojąć. Dzielili ze sobą tak
wiele, a jednak nie znał jej. Przez jedną noc chciała, by połączenie było
namacalne, realne. – Moją intencją nie jest to, byś poczuł się tani.
Rozumiesz? Moja sytuacja jest… niezwykła.
Po kolejnej pauzie powiedział
- Słucham.
Jej umysł ruszył naprzód. Nie sądziła, aby Faelon rozmawiał o niej
z kimkolwiek. Jednak mogła podjąć ryzyko. Tak mocno pragnęła patrzeć
w oczy Erica, kiedy on napełnia jej ciało bólem - i to było jedną
przyjemnością, której nie mogła sobie odmówić.
- Osobiste relacje są dla mnie skomplikowane. Powiedziała mu. –
Jestem…
- Niezwykła?
- Tak. Nawet bardziej, niż ty jesteś. - Zaśmiał się.
- Jak ja jestem niezwykły?
- Nie grajmy w gierki, monsieur. Napisałeś oryginalną odę do
ciemności 147 lat temu i nie zestarzałeś się od tego czasu ani o jeden
dzień. Oboje wiemy dlaczego.
- Co to ma wspólnego z twoja propozycją?
- To jak wyzwanie cie w twarz. Jestem obarczona wyglądem... dla
wielu niepokojącym. - Nie wydał żadnej opinii, więc kontynuowała. –
Kształt mojego ciała jest ordynarny, nawet przyjemny, ale muszę nalegać
na całkowitą ciemność.
- Byłaś kiedyś w klubie Karuzela? Wątpię, by ktoś tam mógł…
- Nie chcę się z Tobą spotykać. - Westchnęła. Dlaczego to jest takie
trudne? Pozwolił za sceną zejść Julie do swoich spodni. Mercedes
oferowała mu drogę wyjścia z jego trudnej sytuacji, w zamian za kilka
godzin namiętności. Dlaczego miałby się wahać? – Chcę całkowicie
porzucić siebie dla przyjemności, którą możemy znaleźć w swoich
ramionach. Czy to tak trudno zrozumieć?
- Nie jestem pewien, czy rozumiem cokolwiek z tego, ale nie
jestem skłonny powiedzieć nic więcej przez telefon. Jeśli wyślesz
telepatyczny sygnał, przyjdę do ciebie.
- Mógłbyś zaspokoić moje potrzeby w pokoju hotelowym, ale
byłoby nam łatwiej komponować i nagrywać w słynnym domu zespołu.
Systemy zabezpieczeń wykryje jakąkolwiek formę broni. Dlaczego nie
mogę przyjść do ciebie?
- Kto powiedział, że jestem w domu zespołu.?
Zachichotała.
- Skanujesz mnie od początku rozmowy, tak jak ja skanuję ciebie.
Na pewno nie boisz się być ze mną sam na sam.
- Wszystko, co o tobie wiem, to to, że chcesz… handlu wymiennego
ze mną. Tylko głupiec akceptuje obcych na ich słowo.
- A jedynym sposobem, by stać się kimś więcej niż obcym, jest
spotkanie twarzą w twarz.
**
Eric zatrzasnął swój telefon z sykiem frustracji i przekazał
telepatyczny drogowskaz. Jego umiejętności śledzenia były raczej
przeciętne niż najlepsze. Nigdy nie natknął się na sygnał energii, zupełnie
jak E’s. Być może ona jest jakąś pozaziemską istotą, która została
przekształcona przez wampira lub… nie mógł odgadnąć, jakie połączenie
siły spowodowało, iż powstała ta tajemnicza kobieta.
- Będziesz musiał obniżyć tarcze, jeśli chcesz, bym do ciebie
dołączyła.
Poznał jej głos, ale brzmiał zdecydowanie mniej francusko w jego
umyśle. Czy ona ukrywała swój głos? System zabezpieczeń nie wykrył
żadnej formy broni. Tylko jego instynkt i trening mógł ochronić go przed
magią. Z tego co wiedział, nie miał żadnych wrogów, żadnych rywali
desperacko chcących go zabić. Jednak ta cała sytuacja była dziwna.
Niechętnie pozwolił jej przejść przez tarcze wokół domu i czekał na jej
przybycie.
- Dziękuję. Cieszę się, że zgodziłeś się kontynuować naszą
rozmowę. - Delikatnie modulowany żeński głos dochodził bezpośrednio z
miejsca przed nim, ale tam nikt nie stał. Eric wyciągnął rękę i powietrze
uniosło jego dłoń, jak gdyby zrobiła szybki krok wstecz.
- Proszę, nie dotykaj mnie do czasu zakończenia naszych
negocjacji. - Większość wampirów mogła się dematerializować. To było
coś innego. Jak ona mówiła, jeśli nie miała żadnej cielesnej postaci?
Dlaczego obawiała się, że mógłby ją dotknąć?
- Czy to jest jakiś rodzaj… uroku?
- Nie jestem Fey. Przynajmniej nie sądzę, bym była.
- Co o sobie wiesz? - Położył telefon na sąsiednim stoliku i wsunął
palce we włosy. Rozmowa z niewidzialnym głosem była raczej
niepokojąca.
- Wiem, że wolałabym zagrać dla Ciebie resztę piosenki, niż nudzić
cię moją przeszłością. Czy mógłbyś zaprowadzić mnie do studia?
Francuski akcent miał wszystko, ale zniknął z jej głosu. Czy była
rozproszona utrzymywaniem niewidoczności, czy czuła, że podstęp nie
jest już konieczny? Ruchem ręki wskazał w stronę korytarza po prawej,
wtedy zrozumiał, że poprosiła go o poprowadzenie.
- Jeśli nie powiesz mi nic o sobie, to jak mam się dowiedzieć, czy
twoja propozycja jest w ogóle możliwa? - Zaśmiała się, dźwięk był lekki i
kobiecy.
- Zapewniam cie, monsieur, że oboje jesteśmy seksualnie
kompatybilni.
- Skąd mam to wiedzieć? Czy kiedykolwiek byłaś z wampirem?
- Tak.
Instynktownie skierował rękę do jej ramienia. Jego palce
zamknęły się wokół twardych mięśni i miękkiej szmatki. Wszystko, co
mógł zobaczyć, to pusta przestrzeń.
- Kim jesteś? Wiem, że nie jesteś Francuzką, więc pozbądź się tego
fałszywego akcentu. To irytujące. - Niewidzialna ręką wykręciła się z jego
uścisku.
- Prosiłam cię, by mnie nie dotykać do momentu, kiedy będziesz
gotowy, by mnie dotknąć. - Fleksja jej głosu zmieniła się. Fałszywy akcent
zniknął, ale niezwykły rytm przypominał stary świat, na pewno nie
Amerykański. Nie mógł odgadnąć miejsca jej pochodzenia.
- Dobrze. Oparł ją o najbliższą ścianę. – Pozwól mi cie dotknąć.
Chciałbym poczuć to, co oferujesz.
- Nie chcesz usłyszeć reszty piosenki? - Jej ciepły oddech drażnił
podstawę jego gardła, umieszczając jej głowę na poziomie jego nosa.
- Nie jestem pewien. Czy masz dwie głowy i cztery ręce? Jak
niezwykła jesteś? - Jej westchnienie wysłało tańczące ciarki na jego klatkę
piersiową. Czy jej oddech zawsze jest taki ciepły?
- Naprzód. - Powiedziała.- Ale w żadnym wypadku nie będziesz
mnie mógł zobaczyć.
Powiedziała, że nie będzie mógł jej zobaczyć; co, jak rozumiał ,było
możliwe. Nigdy wcześniej nie słyszał o przezroczystych jednostkach, ale
istnieją dziwniejsze rzeczy.
- Wszystkie sypialnie są uszczelnione. Bez źródeł światła ciemność
jest absolutna.- Niewidzialne palce zamknęły się wokół jego nadgarstka i
skierowały jego rękę do jej piersi, okrągłych, wspaniałych, pięknych
piersi.
- Dwie piersi, Jedna głowa.
Pozwoliła mu badać na własną rękę. Jej włosy spływały luźne i
jedwabiste prawie do pasa. Palcami prześledził łuk brwi, wystające kości
policzkowe i smukły kształt nosa. Wysoko na mostku jej nosa odkrył kilka
małych grzbietów, a na górnej krawędzi uszu czuł łuski. Inne niż te małe
anomalia, jej rysy wydawały się delikatne i humanoidalne.
Zamykając oczy, zwrócił uwagę na jej ciało. Płaszcz wisiał otwarty
na jej ramionach. Wsunął swoje ręce do środka i pogładził jej piersi.
- Czy twoje ubrania będą ponownie widzialne, jak tylko je
ściągniesz, czy wszystko jest objęte jakimś zaklęciem?
- Zdejmij mój płaszcz i się przekonaj. - Szepnęła. Jej głos był
ściszony i na bezdechu. Zawachlował mocną tkaniną, a ona wyciągnęła
ręce z rękawów, odsłaniając jasną czerwoną wełnę. Tak długo, jak każda
część płaszcza miała kontakt z jej skórą, odzież pozostawała niewidzialna.
- Niewiarygodne. Nie rozumiem, dlaczego się boisz pozwolić mi
cię zobaczyć.
- Nie boję się. Tak jest po prostu lepiej. Chwyciła płaszcz z
powrotem i zniknął po raz kolejny.
- Czy nie mieliśmy się targować?
- Pozwól mi usłyszeć resztę piosenki, a pomyślę o tym.
Zaśmiała się.
- Teraz próbujesz przekręcić mnie bez zerżnięcia mnie.
Położył znów swoją rękę na ścianie i zbliżył się.
−
Dlaczego jesteś tak zdesperowana, by się pieprzyć?
Dyszała.
- Nie jestem jakąś gryzącą kurwą. I tylko chcę...
- Czy ty mnie szpiegowałaś? - Przechylił swoją głowę, najpierw w
jedną stronę, a potem w drugą, pragnąc dostrzec na jej twarzy cień
kolorytu – Byłaś tam ostatniej nocy, prawda? - Odepchnął się od ściany i
skrzywił w jej kierunku.
- Tak. Byłam w klubie Karuzela. Nie, nie szpiegowałam cie celowo.
To nie było tak, że Julia osaczyła cię w prywatnym miejscu.
- Nie mogę tego zrobić.- Eric odwrócił się w stronę studia i
schodził w dół korytarza. Nie obchodziło go, jak dobra była piosenka. Był
pośrednikiem grania w grę. – Po prostu wynieś się.
- Poczekaj. - W jej głosie brzmiała nuta rozpaczy. – To nie była
tylko jedna piosenka. Komponowałam przez lata.
Zatrzymał się i zacisnął dłonie w pięści.
– Przypuszczam, że twoja cena będzie taka sama za każdy
następny utwór.- Nic nie powiedziała i słabe echo bólu drgnęło w jego
duszy – izolacja, starość i opuszczenie. Cholera. Czego ona się
spodziewała? Manipulowała nim, a jemu się to nie podobało. Obrócił się
na pięcie i zeskanował hol, żeby upewnić się, że ona jeszcze tam jest.
- Dlaczego to robisz?
- Możesz mieszać się z ludźmi, kiedy zechcesz. Ja nie mogę.
Jestem uwięziona w świecie, który nie ma dla mnie miejsca, w otoczeniu
ludzi przerażam. Czy tak trudno zrozumieć, dlaczego byłam samotna?
- Dlaczego ja? - Usłyszał, jak jej miękka stopa opada i przenosi się
bliżej. Jej lekki kwiatowy zapach drażnił nos.
- Byłeś gotowy chronić kogoś, kogo ktoś inny mógłby pominąć,
kogoś, kto nawet tego nie docenił.
- Znowu mówisz o Julie.
- Większość mężczyzn skorzystałoby z niej.
Pokręcił głową.
- Musiałaś nie widzieć całości. Byłem cholernie blisko.
- Dopóki nie zdałeś sobie sprawy, jak złe było to, że ona została
nadużyta. Dopilnowałeś, żeby dostała pomoc, jakiej potrzebowała.
- Posłuchaj, nie jestem ideałem bohatera. Udając, że jestem,
zawiedziesz się.
- Jestem gotowa podjąć swoją szansę. - Usłyszał słaby szelest jej
ubrania, kiedy zmieniła pozycję.
- Jak to zrobimy? Jeśli dam ci resztś piosenki teraz, jaka będzie
twoja motywacja do dotrzymania warunków tej transakcji?
- Czasami upadamy w studiu. Nie jest tak ciemno jak w sypialni,
ale możemy iść na kompromis. Chciałbym usłyszeć, jak grasz część
utworu, którą już mi przysłałaś. Wtedy zmotywuję cie do pokazanie mi
reszty.
- Dobrze. - Odwrócił się szybko, żeby nie mogła zobaczyć jego
uśmiechu zadowolenia z samego siebie. Jak tylko poczuje się bezpiecznie,
przestanie robić to coś, co sprawia, że jest niewidzialna. Ale najmniejszy
przebłysk światła pozwoliłby mu ją zobaczyć wyraźnie. Ona musi nie znać
wampirów tak dobrze, jak myśli. Zamknął dwuskrzydłowe drzwi do
obszaru studia i zaciągnął rolety. Po przeciągnięciu grubego cienia w dół
za oknami, zgasił światło. Niecierpliwie czekając, aż jego oczy dostosują
się do półmroku, szukał miejsca dla swojego gościa. Stała obok pianina,
ostro zarysowany cień na tle szarego pokoju. Jej uśmiech ujawnił się na
chwilę bielą, zanim całkowicie zginął w mroku. Powinien być w stanie ją
zobaczyć. Zmieszanie i rozczarowanie spadły na jego klatkę piersiową.
Dlaczego ona nadal się koncentruje na niewidzialności?
- Ty naprawdę myślisz, że jestem głupia, prawda?
Rozdział 3
Mercedes westchnęła, gdy zmniejszyła intensywność tarcz,
okazując swój kształt bez wyjawiania rys. Niech zobaczy dość, aby
doprowadzić go do szaleństwa, sprawiając, że stanie się jeszcze bardziej
głodny. Pomyślał w swej arogancji, że może ją oszukiwać. Ją. To było
prawie zabawne.
- Jak to robisz? Ja…
- Jesteś w stanie mnie zobaczyć? - Zdjęła płaszcz, rzucając go na
oparcie krzesła. - Zobaczysz mnie, gdy będę gotowa, abyś mnie zobaczył,
co prawdopodobnie nie wydarzy się nigdy. Mam dosyć bycia miłą.
Wyłóżmy karty na stół, dobrze? Jesteś twórczą siłą Pyrite i nie napisałeś
ani słowa przez rok. Jestem tu, aby ci pomóc. Albo byłam - do czasu, gdy
nie sprawiłeś, że stało się to dużo bardziej skomplikowane.
- Skąd wiesz tak wiele o mnie?
- Z Internetu.
- Racja - wykpił. – Jesteś wampirem? - Jego spojrzenie świeciło w
ciemnościach. To się nie liczyło. Nie mógłby zobaczyć nic więcej niż zarys
jej ciała, jakkolwiek mocno by próbował. Równy Faelonowi nie mógłby
dokonać penetracji jej tarcz. A jej wuj był najstarszym, żyjącym
naturalnym wampirem na ziemi.
- Zależy o co pytasz - wymamrotała. – Mógłbyś się skupić, proszę?
Chcę kilku nocy z mężczyzną, który wie, co robi w sypialni. Nie mogę
zatrudniać eskorty. Tak, to umowa. Ty masz być moim niewolnikiem, a ja
będę twoją muzą.
Jego ramiona zacisnęły się wokół niej tak niespodziewanie, że aż
sapnęła.
- Nie jestem niczyim niewolnikiem seksualnym. – Przycisnął jej
plecy do pianina, a jego kolano wylądowało między jej udami. – Jeśli
chcesz mocnego rżnięcia, wypieprzę cię. Ale nie rób ze mnie dziwki.
Powstrzymała się od zjadliwej uwagi na temat jego stylu życia. Jak
mogłaby wyjaśnić wszystko, co wiedziała, bez przyznania się, jak zdobyła
tę wiedzę?
- Czemu jesteś tak zdeterminowany, by mnie zobaczyć? - Gniew
ustąpił i odpłynął, zostawiając innego rodzaju napięcie w jej żołądku.
Jego twarde udo przyparte do jej wzgórka i jego usta wiszące w
powietrzu, ale poza zasięgiem. Gdyby wyciągnęła się w górę i stanęła na
palcach u nóg, mogłaby sięgnąć po jego usta. Miała dosyć rozmawiania.
Chciała dotknąć go i być dotykana przez niego. Ta przygoda nie będzie
trwać bez końca.
- Dlaczego jesteś tak zdeterminowana, by się ukrywać? -Jego
uścisk złagodniał. Jedna z jego rąk zjechała po jej boku, zatrzymując się
na talii. Musiała mu coś powiedzieć. Wszystkie wampiry są empatyczne.
Eric musiał zdać sobie sprawę, że to miało trochę wspólnego z jej
wyglądem.
- Po prostu będzie lepiej, jeśli nie będziesz wiedział, kim jestem.
Zaśmiał się.
- To znaczy, że Euterpe to nie jest twoje prawdziwe imię? Jestem w
szoku.
- Moja rodzina jest stara i przesiąknięta tradycjami, które już
dawno temu powinny być pochowane.
- To nie sprawia, że czuję się chociaż trochę bardziej komfortowo
z działalnością, którą proponujesz.- Przytrzymał ją, przyszpiloną między
fortepianem a swoim kolanem. Ramionami przytrzymywały ją przy
swojej klatce piersiowej. Jego ciało naparło na nią, ale mimo to nie zrobił
żadnego innego ruchu, aby poruszyć się.
- Urodziłem się 190 lat temu. Nawet jak na wampirze standardy,
jestem dojrzały.
- Jesteś naturalnym wampirem? Wiesz, jak rzadkie to jest–
oczywiście że wiesz. -Przesunął swój ciężar, niechcący przysuwając nogę
ku wierzchołkowi jej ud. Pragnienie. Pożądanie przepłynęło przez jej ciało
i musiała powstrzymać się od jęku.
- Kim są ci ludzie? Czy masz bezpośrednie powiązanie z radą?
- Musiałbyś być wychowany w mojej rodzinie, żeby zrozumieć tę
potrzebę uznania.
- Twój ojciec by tego nie uznał?
- Mój ojciec nie żyje. - Kręcili się zbyt blisko prawdy. Miała na celu
dać mu tylko wystarczającą ilość informacji, aby wyjaśnić mu emocje
kipiące w jej łonie. Nie musiał wiedzieć o jej całej przeszłości, o zimnej
kamiennej klatce czy o wiedźmie.
- Dziesięć miesięcy temu próba zamachu została odciśnięta na
moim życiu. Od tej pory pozostali członkowie mojej rodziny stali się
nadgorliwi w swojej determinacji, by zapewnić mi bezpieczeństwo.
Skutkiem tego był całkowity brak wolności.
- Kto próbował cię zabić?
- To nie ma znaczenia. Ten mężczyzna jest uwięziony. Tracisz
wątek.
- Co zrobi twoja rodzina, jeśli dowie się, że jesteśmy kochankami?
Wzruszyła ramionami, zadowolona, że nie mógł zobaczyć frustracji na jej
twarzy.
- Nie jestem dzieckiem. To nie ich sprawa, jeśli zdecyduję, by mieć
kochanka.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. Co ze mną zrobi głowa
rodziny, jeśli dowie się o tym, że cię wykorzystałem?
- Nigdy się nie dowie. Poza tym jak mnie wykorzystałeś? Ja się z
tobą skontaktowałam. Ja złożyłam ofertę. Ja cię uwiodłam.
- Jeszcze nie, ale jesteś coraz bliżej. - Uśmiechnął się, a jej serce
zatrzepotało.
Tak łatwo byłoby zarzucić mu ręce na szyję i przycisnąć czoło do
jego ramienia, aby wszystkie jej męki z przeszłości zaczęły ulatywać.
Kołysał nią w swoich ramionach, całując jej świątynię. Łagodził jej
cierpienie. To była jego natura. Był mistrzem, obrońcą. Nic nie mógł na to
poradzić.
Mogła znaleźć pasję i przyjemność u innego wampira.
Potrzebowała jednak unikalnego połączenie Erika – czułości i
okrucieństwa. Z delikatną troską pogładził kontur jej twarzy, od czoła do
brody. Ekspresja jego wypowiedzi ujawniała jego rezygnację.
- Przestanę próbować podglądać, jeśli przestaniesz mnie
prowokować. Podejrzewam, że osiągniemy więcej, jeśli będziemy
współpracować.
- Dobrze. Odwzajemniła pieszczotę, pocierając policzkiem o
koniuszki jego palców. Jego oczy dryfowały zamknięte, gdy przycisnął
sutek do jej piersi.
- Partnerzy? - Jego kciuk gładził naprężoną brodawkę.
- Partnerzy.
Pochylił się i zakrył jej usta swoimi. Mercedes zadrżała. Czekała
ponad wiek na tę noc spełnienia swoich marzeń. Jego język trącił jej usta,
a ona otworzyła je, oferując swoje usta i oddech witające go z zapachem i
ciepłem. Poczuł to poprzez swoją bluzkę i w dół pleców.
- Jak to otworzyć? Nie jestem w stanie zobaczyć tego, co tworzy
różnego rodzaju wyzwania.
Ściągnęła swoją jedwabną bluzkę i noszony na niej płaszcz.
Następnie sięgnęła za siebie i odpięła biustonosz.
- Powinieneś być w stanie poczuć resztę na swój sposób.
- Doskonale mnie widzisz, kiedy jesteś tylko anonimowym
cieniem. - Jego spojrzenie szarpnęło w dół i znowu w górę. – Myślę, że ta
władza sprawia ci przyjemność.
- Uważam z tą niewielką kontrolą, którą mam, jeśli to właśnie to,
co masz na myśli
- To nie to ,co mam na myśli. - Złapał ją za ręce i przeniósł je na
krawędź fortepianu, co zmusiło ją go wygięcia się w łuk. – Cieszy cię
świadomość, że cię nie widzę. To jest moc anonimowości.
– Chyba że jesteś empatą,
- Nie jesteś onieśmielona moją empatią. - Palcami sunął w dół jej
boków i znalazł pasek dżinsów. - Za każdym razem, kiedy skanowałem
twój umysł, twoje tarcze się nasilały. Albo jesteś bardzo wrażliwa na
mentalny dotyk, albo twój mechanizm skanowania robi to intuicyjnie.
Nie odezwała się ani słowem. Odpiął jej spodnie i zepchnął je w
dół jej bioder. Grawitacja sprowadziła je aż do jej łydek, ale on znacznie
szybciej stracił zainteresowanie nimi. Gdy dłońmi napotkał jej gładką
skórę, wciągnął głęboko powietrze.
- Tak miękka. -Wyszeptał, pochylając się do jej piersi w czasie, gdy
jego ręce kontynuowały spokojne poszukiwania. Lizał i ssał jej sutki,
wysyłając pociski emocji do jej klatki piersiowej.
Niewzruszone
pociągnięcie, liźnięcie i nagłe szuranie zbombardowały jej zmysły
przypadkowymi połączeniami.
Brzęczący dźwięk ostrzegł ją, że znalazł jej wisiorek.
- Co to jest? - Zapytał. Czuła napięcie na łańcuchu, kiedy podniósł
kryształ spomiędzy jej piersi, by zbadać kształt i rozmiar.
- Po prostu naszyjnik, ma wartość sentymentalną.
- Mogę go zobaczyć? - Wyrwała mu go z ręki.
- Nie. Niszczysz nastrój.
- Przepraszam. - Ścisnął jej piersi, jego delikatny dotyk
odzwierciedlał przeprosiny. – Jakieś kolczyki, które mogę znaleźć? - Jego
usta przesuwały się w drodze powrotnej do szyi, a palce studiowały
kontury i fakturę jej tułowia. Przyciśniętą do brzegu fortepianu kobietę
gładził i pieścił od ramiom do ud, aż nogi pod nią zaczęły drżeć.
- Pocałuj mnie, ukochana. - Wyszeptał. – Poznaj mój smak.
Przechylił głowę, rozdzielając jej usta, czekała.
- Nie. Chcę, żebyś to ty mnie pocałował.
Mrucząc, wepchnęła swoje palce w jego włosy i przyciągnęła jego
głowę do swojej. Ani się nie opierał, ani nie odpowiedział na jej
pocałunek. Wdychała jego zapach, pozwalając, by rytm jego energii
przepływał przez nią. Dopasowując swój oddech do jego, przesunęła
swoje wargi do jego ust i przycisnęła piersi do jego klatki. Jego wargi się
rozchyliły, a ona wsunęła mu swój język do ust .
Odciągnął ją od fortepianu i przykrył jej tyłek oburącz,
przyciągając ją całą i bardzo stanowczo dopasowując się do mniejszego
ciała. Ich języki głaskały i kręciły się, gdy go uwalniała ze spodni.
Jestem niezbyt dobrym mówcą, ale to, co robisz, to cholernie
trudne dla mnie do ocenienia, co zadowala ciebie i co…
Jego myśli zaniknęły, gdy naparła na niego z głodem, dzieląc się z
nim swoją potrzebą i długo zaniedbywaną ochoty. Zapragnęła go gorąco,
więc nie było ważne, co i jak długo robił, ponieważ dotykał jej i będzie to
kontynuował - pod warunkiem, że będą mogli zostać razem.
Szarpnęła koszulę ponad jego głową i przylgnęła do niego, skóra
do skóry. Obydwoje jęknęli, podejmując na nowo pocałunek z większą
ilością zapału. Jego palce przesuwały się do pęknięcia między jej
półdupkami, śmiało głaszcząc, gdy ustawił pod kątem swoje biodra.
Co zrobiłby za pierwszym razem? Co chciała z nim zrobić?
Wyobraziła sobie, jak jego usta pieściły jej kremowe fałdy, tak jak tylko
wampir mógł - łapczywie, nieskończenie, podczas gdy raz za razem
doznawała orgazmu. Jednak jej potrzeby były tak samo palące, jak
potrzeby jego pełnego fiuta.
Trzymając jej ramię oparte na swojej klatce piersiowej, obrócił ją
nieznacznie i podnosił jej nogę, aż jedna z jej łydek oparła się o jego udo.
Silne ramię mężczyzny podparło jej plecy, a ich pocałunek pogłębił się, co
gwarantowała nowa pozycja.
Jego dłoń przesunęła się wzdłuż jej nogi, zakrzywiając się wokół jej
kolana, wtedy pomalutku przejechał w górę jej wewnętrznego uda.
Mrowienia podążyło w ślad za jego lekką pieszczotą, przestrzegając ją
przed jego zamiarami i sprawiając, że jej cipka bolała słodko. Przez cały
czas całował ją, a ona odwzajemniała się tym samym. Ich języki
przesunęły się płynnie z jego ust do jej i z powrotem. Przykrył jej
wzgórek, wsuwając palce między jej uda. Opierając biodra o fortepian,
zrobiła więcej miejsca na jego rękę.
- Dobrze, jesteś mokra. – Wyszeptał w jej usta. - Myślałem, że twój
zapach jest tak odurzający, ponieważ nie mogę cię zobaczyć.
Wepchnęła język do jego ust, wtedy przypomniała mu.
- Jedyne uczucie, jakie ograniczyłam, to wzrok. Ledwie zacząłeś
badać mnie innymi zmysłami.
Spadając na kolana, udrapował jej nogę na swoim ramieniu i
rozdzielił jej fałdki.
- Więc dowiedzmy się, czy smakujesz tak jak pachniesz.
Rozdział 4
Eric uderzył językiem w drżący szczyt jej łechtaczki i czekał, aż
jęknie. Wiedział, że tego chce. Zapach jej pobudzenia oplatał go, nakłaniał
i przyciągał. Jak wiele czasu minęło, odkąd ostatni raz dotykał jej
kochanek? Dlaczego tak naprawdę była sama?
Jej udo naprężyło się na jego ramieniu, przechyliła biodra,
opierając ciężar ciała na fortepianie. Uparta, mała kokietka. Nie chciała,
by zdawał sobie sprawę, jak rozpaczliwie go pragnie, ale jej ciało nie
kłamało. Okrążył jej łechtaczkę językiem, słuchając uważnie urywanego
oddechu partnerki. Za każdym razem, gdy jego język przechodził nad
szczytem jej łechtaczki, brała gwałtowny wdech. Skoncentrował się na
tym ekstremalnie wrażliwym miejscu, muskając je językiem w tę i z
powrotem, w tę i z powrotem, do momentu, gdy stłumiony krzyk uciekł z
jej chętnego ciała.
- Jeżeli nie chcesz zostać ugryziona, lepiej dojdź dla mnie. Jestem
głodny. - Zawahał się, jego usta wisiały w powietrzu nad jej soczystą
cipką. – Wiesz, czego potrzebuję, prawda? Mówiłaś, że byłaś już z
wampirem.
- Oui
1
. To znaczy tak. – Brzmiała już na ogłuszoną, mimo że ledwo
zaczęli. – Wampiry lubią cieszyć się wytryskiem równie mocno co krwią.
Ale ja potrzebuję coś ścisnąć
2
.
- Później. – Uszczypnął jej łechtaczkę i wznowił przekorny rytm.
Jęknęła i otarła się o jego usta. Mógł wyobrazić sobie, jak jej ciało wygina
się w łuk, jej piersi drżą od każdego przyśpieszonego oddechu, gdy
dotykała cipką jego twarzy. Chciał ją zobaczyć, a nie sobie wyobrażać.
1
Z francuskiego „tak”.
2
Sami zgadnijcie, co ona chce „ściskać”
Chciał zobaczyć, jakie zmiany w ciele kobiety powoduje namiętność.
Dlaczego mu na to nie pozwala?
Chwytając jej biodra, zamknął zęby wokół jej łechtaczki i pstryknął
w sam czubek. Krzyknęła, a jej biodra skoczyły do przodu na skutek
przyjemności powstałej w jej ciele. Poczuł zapach świeżej śmietanki,
która wypełniła jego usta. Tak! Wbił język w głąb jej pomarszczonego
rdzenia, gdy przekręciła się i drgnęła, przyciągając jego wargi, by zlizały
każdą kroplę.
W jej istocie był jakiś zmysłowy element. Obrócił głowę, głód
wezbrał w nim na nowo, domagając się więcej, domagając się jej. Lizał i
ssał, potęgując przyjemność. Jej palce wsunęły się w jego włosy,
wplątując się, przyciągając go, gdy jego wargi poruszały się na niej.
Krzyknęła ponownie. Jego kutas spowodował, że jej palce zwinęły
się w małe piąstki. Zabrał ją na granicę i poczuł, jak jej orgazm uderza w
nią wciąż i wciąż. Obrócił ją, wginając na krawędzi fortepianu,
przyciskając ramiona partnerki do boków jej ciała.
- Powinnaś pozwolić mi zaopiekować się tobą w jednej z sypialni.
– Dyszał, kiedy jak oszalały zrzucał spodnie. – To sprawia, że staję się…
agresywny. – Wybuchowi parzącej żądzy towarzyszyło kwilenie i Eric
uśmiechnął się do bliskiej ciemności. Górna połowa ciała kobiety prawie
wtopiła się w czarny fortepian, ale jej długie, zgrabne nóżki i zaokrąglona
pupa były wciąż widoczne, gdy oparła się o instrument.
Podszedł za nią i otarł się o jej nogi, rozszerzając je kolanami.
Pragnienie, by wpić w nią kły, w czasie gdy jego fiut był w niej, prawie go
spalało, ale nie wiedział, co ona o tym myśli. Niebezpiecznie było tworzyć
więzi krwi. Oplatając jedno ramię wokół jej pasa, pociągnął ją w górę i z
powrotem opuścił na dół.
- Nie chcę, żebyś mnie ugryzł. - Powiedziała zdecydowanie. – A
przynajmniej nie teraz.
Zsuwając się z jej obrzękniętych warg, przesunął się do wejścia jej
cipki.
- Nadal tego chcesz?
- Tak. Och, Boże, tak!
Eric wypełnił ją jednym, twardym pchnięciem, a jego jądra odbiły
się od jej łechtaczki. Rzuciła głową, rozsypując swoje włosy na jego
twarzy. Jej zapach wypełnił jego nos, w czasie gdy wycofywał swoje
biodra. Gorący, pulsujący jedwab otoczył jego kutasa. Wjeżdżał wciąż
głębiej i głębiej, a jej tyłek amortyzował każdy bezlitosny cios. Odzyskała
równowagę, opierając się mocniej o fortepian, a jego ramię
powstrzymywało brzeg instrumentu przed wbijaniem się w jej biodra.
Próbował cieszyć się fizycznymi odczuciami, bez komplikowania
tej wymiany. Potrzebowała seksualnego zwolnienia i on jej je dawał. Więc
dlaczego jego klatka piersiowa bolała równie mocno co jądra? Dlaczego
chciał schować ją w ramionach i uciec przed resztą świata? Nawet nie
znał jej imienia, nigdy nie widział jej twarzy.
Obróciła się do niego. Jej wewnętrzne mięśnie ściskały jego fiuta
za każdym razem, gdy zaczynał się w nią wpychać. Jednym prostym,
umysłowym przymusem mógł doprowadzać ją do kolejnych orgazmów, a
jej wstrząsy wywoływałyby jego własne uwolnienie. Ale chciał dla niej
więcej, chciał więcej od niej. Pieprzenie jej nigdy by nie wystarczyło.
Ignorując jej krzyk protestu, wycofał się i podprowadził ją do
wyścielanej ławki fortepianu. Usiadł na środku i pociągnął ją w dół,
zmuszając, by usiadła
okrakiem na jego kolanach.
- Jeśli będę mógł cię zobaczyć, poczuję wszystko od ciebie.
Mercedes poprowadziła kutasa Erica do swojego wejścia i wolno
na niego opadała. Gruba kolumna wsuwała się głębiej i głębiej, do czasu
gdy Mercedes była całkowicie wypełniona. Trzymała się kurczowo jego
ramion, jej kolana ściskały szczupłe biodra kochanka. Bycie braną od tyłu
było cudowne, ale bezosobowe. To było o wiele, wiele lepsze.
Znalazł jej twarz, po czym ją pocałował, jego usta pieściły jej wargi.
Jego język wwiercił się w jej usta, głaskając jej język i zęby. Posiadł jej
usta tak głęboko, jak jego fiut zgłębiał jej istotę. Zadrżała,
nieprzygotowana na uczucie wyzwolenia, spowodowane jego czułością.
Popieścił jej twarz i piersi, podczas gdy jego trzonek pulsował w niej.
Odciągnęła swoje usta od jego, obezwładniona przez atak.
- Dlaczego się nie poruszasz?
Złapał ją za ręce i przyciągnął bliżej, wpychając jeszcze głębiej
swojego fiuta.
- Nie chcę tego jeszcze kończyć. Jest zbyt idealnie. Po prostu
ściśnij mnie tak mocno, jak tylko potrafisz. – Owinęła ramionami jego
plecy, przywarła twarzą do jego szyi i ścisnęła swoje wewnętrzne mięśnie.
– Tak, rób tak dalej!
Przesuwając ławkę wystarczająco blisko, by sięgnąć klawiszy, Eric
zaczął grać. Mercedes była rozluźniona, smakowała uczucie wypełnienia i
czekała, aż przyjemność przeminie. Pogłaskała jego włosy i wdychała jego
zapach, pozwalając jego muzyce owijać się wokół niej, gdy była w niego
wtulona.
Zaczął Odę do Ciemności. Zamiast przeszkadzać błogiemu
spokojowi, wsunęła się do jego umysłu i telepatycznie zapewniła
odpoczynek piosence. Jego palce nie osłabły na klawiszach i zaśpiewała
łagodnie, przesuwając swój ciężar tak, by
mogła zawinąć swoje nogi
wokół jego pasa.
Bez zrywania połączenia, przeszedł do następnej piosenki,
akceptując jej obecność, jakby była tam od zawsze. Uczucie wezbrało w
niej, pozbawiając ją głosu. Czyżby zdawał sobie sprawę, jak często ze sobą
współpracowali, a może poczuł ulgę, że znów może komponować? Zagrał
i pocałował ją, i jeszcze trochę zagrał. Muzyka wypełniła jego umysł,
sporządzając aromatyczną mieszankę z ich dusz.
Pozwolił wybrzmieć ostatnim akordom, a jego język zakwaterował
się w jej ustach. Jego ręce znów potarły ją, teraz chłodniejsze od kontaktu
z klawiszami fortepianu.
- Nie rozumiem, - wyszeptał jej w usta. – Jak to możliwe? Nie
jesteś prawdziwa. Jesteś inspiracją, moją muzą.
Jak ma mu powiedzieć? Jak mogłaby mu nie powiedzieć?
- Wyszłam z ciemności, przerażona i samotna. – Zsunęła się
ostrożnie, pozwalając mu dostrzec intensywność jej oczu. - Dostawałam
szału, dosłownie, a następnie mój umysł znalazł ciebie.
- Wszystkie te lata… - Wziął jej twarz w swoje ręce i pocałował
kąciki ust. - …słyszałem twój głos w mojej głowie. – Zachichotał, a ona
jęknęła, niezaprzeczalnie świadoma jego obecności w niej. – Pyrite jest ci
winne górę pieniędzy. Jesteś współtwórcą wszystkich ich piosenek na
ostatnie cztery albumy.
- Tu nie chodzi o pieniądze. – Zirytowało ją, że wspominał o tak
nieznacznym drobiazgu, mimo że wszystko, czego chciała, było w zasięgu
ręki. – Tu nigdy nie chodziło o pieniądze.
- Zbyt mocno cię teraz potrzebuję, by myśleć. – Owinął ją swoimi
ramionami i przeniósł ją na kanapę, jego twarda długość wciąż była
schowana aż po rękojeść. – Przeprowadzimy poważną, długą rozmowę…
później. – Jego usta przykryły jej, a ona poluzowała nogi, dzięki czemu
wreszcie mógł się poruszyć.
Rozwlekłe, stałe pchnięcia przeobraziły tlące się ciepło w
buchające płomienie. Łzy wezbrały na jej rzęsach, a w sercu rosło uczucie.
Kochała Erica przez wieki. Ich usta rozdzieliły się, gdy wyciągnął swoje
ramiona i wepchnął się w nią z jeszcze większą siłą. Bardziej otworzyła się
dla niego, pragnęła go, łaknęła ich unii z silną potrzebą, która wyrzuciła
wszystkie inne myśli z jej umysłu.
Wbijaniu fiuta głęboko w jej ciało, towarzyszył krzyk. Wyraźne
zadowolenie kochanka doprowadziło ją do ostateczności. Skrzyżowała
kostki za jego udami i silnie zadrżała z powodu mocy swojego orgazmu.
- Och, Boże - jęknął, jego ciało się odprężyło. Przesunął większość
swojego ciężaru ciała na kolana, a jego klatka piersiowa przykryła jej
piersi, twarz wtulił w jej szyję. – Jak masz na imię? Musisz mi to w końcu
powiedzieć.
- Euterpe
3
, - wyszeptała. – Jestem twoja muzą.
Eric odepchnął kobietę, która na nim leżała.
- Nie mogę cię zobaczyć, ani poznać twego imienia, a ty siedzisz w
mojej głowie od przeszło dwustu lat?
- To drobna przesada.
3
Muza pieśni lirycznej, gry na flecie i chóru tragicznego, przedstawiana z aulosem.
- Pamiętam, co się działo, zanim napisałem Odę do Ciemności. -
Poczuł, jak jej ciało usztywniło się, mówiąc mu wszystko, co tylko chciał
wiedzieć. Patrzyła na niego, kiedy był z Lynette i Chadem. Teraz był
wkurzony. Zszedł z ławki i wciągnął jeansy. – Powiedziałem Refowi, że to
się zaczęło, odkąd Jon zastąpił Phillipa. Nie oszalałem! To ty mnie
karzesz! Moja muza jest zazdrosna!
- Nie jestem zazdrosna. - Stanęła tak nagle, że Eric zobaczył
niewyraźną plamę światła. Traciła nad sobą kontrolę… Co, do diabła,
uczyniło ją niewidzialną? – Ciężko jest osiągnąć coś, kiedy za każdym
razem, gdy próbowałam współpracować, znajdywałam mojego partnera
od pisania krążącego wokół jakiejś fanki!
- Nie wszystkie z nich to fanki. – Uśmiechnął się z wyższością,
mimo że wiedział, iż doprowadza ją to do szału. – Jon autentycznie znał
ich kilka za czasów Woodstock. - Jej cień stał się wyraźniejszy, gdy głośno
przeszła w poprzek pokoju. Ciemne włosy świsnęły na jej małych plecach,
a drugi kolor zalśnił w ciemnych kosmykach. Wyglądały jak odcienie
szarości w wideoklipie. No dalej. Jesteśmy prawie na miejscu. Cholera,
ten tyłek wygląda fantastycznie, nawet w odcieniach szarości. - Będziesz
ssała mojego fiuta, zanim w ciebie wejdę? Zawsze mi się lepiej myśli po
małym obciąganiu
4
.
Sapnęła i zakręciła się, by stanąć z nim twarzą w twarz.
Szmaragdowe oczy błyszczały w jej cudownej twarzy.
- Nie jesteś w najmniejszym szczególe taki, jaki spodziewałam się,
że będziesz. Nie wierzę, że myślałam…
- Znam cię. - Jego spojrzenie przesunęło się wzdłuż nagiego ciała,
zanim przycisnęła kurczowo swój płaszcz do piersi. – Mercedes Smythe.
4
Nigdy nie sądziłam, że coś takiego napiszę.
Byłaś na tym sci-fi show
5
przez chwilę. Teraz jestem na serio zmieszany.
Jesteś pseudo- celebrytką. Co z tajemnicą?
Poczucie krzywdy zastąpiło furię w jej oczach.
- Zobaczyłeś mnie, prawda? Nie masz pojęcia, co on zrobi.
- Kogo się tak bardzo obawiasz? – Zrobił kilka spokojnych kroków
w jej kierunku. - Nie pozwolę nikomu sprawić ci bólu. Nie jestem
całkowicie nieprzydatny i mam kilku potężnych przyjaciół. – Podał jej
rękę. – Możemy zacząć od początku? Nazywam się Eric King. Słyszałem,
że jesteś wspaniałym kompozytorem. Jestem zaszczycony, mogąc z tobą
współpracować.
Wpatrywała się w niego przez dłuższy czas. Eric włączył światła
falą, która wydobywała się z jego dłoni. Mieniące się, zielone kosmyki
przeplatały jej długie, czarne włosy. Gładka, jedwabista skóra, którą był
tak zafascynowany, delikatnie mieniła się zielenią, chociaż odcień był
trochę bardziej widoczny na jej policzkach. Wysokie, wyginające się w łuk
brwi podkreślały szmaragdowo-zielone oczy z romboidalnymi źrenicami.
Już odkrył maleńkie grzbiety na jej nosie i ostro zakończone uszy.
- Nie patrz na mnie w ten sposób. – Odwróciła twarz.
- Patrzeć jak? Jakbym nie mógł uwierzyć, że stoi przede mną
najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziałem? Outpost Terra
Ferma wygrała nagrodę za twój makijaż. – Potrząsnął głową. – A to było
twoje naturalne piękno.
- Wiem, że nie jestem piękna, więc przestań opowiadać bzdury.
Mam duże cycki i jędrny tyłek. Dlatego wzięli mnie do programu.
- Nie zamierzam dyskutować o twojej figurze, ale twoje rysy
olśniewają.
5
Naukowe widowisko telewizyjne. Albo jakoś tak ☺
- Jestem dziwadłem.
Wyszeptała te słowa z takim przekonaniem, że Eric pomyślał, iż
jego serce zaraz pęknie. Owinął ją ramionami i przeczesał jej włosy.
- Mercedes, jesteś niesamowicie piękna. Ktokolwiek myśli inaczej,
dał się zwieść. - Łagodnie wyciągnął płaszcz z jej uchwytu i przyparł ją do
swojej klatki piersiowej. – Przepraszam, że cię sprowokowałem, ale
musiałem zrozumieć, co się dzieje.
- I zrozumiałeś? – Spojrzała na niego, a wyzwanie błyszczało w jej
oczach. – Wyobrażałeś sobie coś takiego?
- Nie, ale mógłbym. - Podniósł ją i przeniósł na kanapę, sadzając ją
na swoich kolanach. Od czego powinien zacząć? Było tak wiele rzeczy,
których nie rozumiał. Jak skończyła w programie telewizyjnym? Czy coś
jej groziło, czy może to było usprawiedliwieniem tego, że się ukrywa?
Najlepiej byłby zacząć od początku i zrozumieć wszystkie problemy. –
Byłaś jakiegoś rodzaju więźniem, gdy wyciągnęłaś do mnie rękę?
Potwierdziła.
- Moja mama przybyła tutaj z innego wymiaru i umarła przy moim
porodzie.
- Twój ojciec był wampirem?
- Tak. Został zabity, gdy byłam dziecka, przed wojnami klanów.
Przegrało
tak
wielu
podczas
barbarzyńskiej
walki
o
zwierzchnictwo. Gdyby Faelon nie doprowadził klanu San Carlosa do
zwycięstwa i nie zmusił wszystkich klanów do zawarcia Umowy,
prawdopodobnie takie powstania wybuchałyby do dziś.
- Kto uczynił z ciebie więźnia? Czy to było następstwo wojen?
- Czasami czułam wstręt, myśląc, że nigdy nie powinnam zostać
dopuszczona do życia. - Jej drżący głos sprawił, że poczuł, jakby jego
serce było rozdzierane pazurami. Chciał znaleźć jej dręczycieli i sprawić,
by zapłacili za każdy horror, jaki przeżyła. - Gdy tylko mój ojciec odszedł,
zostałam zamknięta na klucz w celi i potraktowana niczym zwierzę.
Dostawałam to, czego potrzebowałam do przeżycia, ale nic więcej.
Wspomnienia o Ojcu i o czasie, który spędziłam z tobą, były wszystkim,
co dostarczało mi energii.
Eric myślał o każdym razie, kiedy był zniecierpliwiony albo
nieprzystępny, o każdej godzinie, którą mógł poświęcić na złagodzenie jej
bólu. Coś zakłuło go w gardle i wciągnął powietrze do płuc. Gdyby tylko
wiedział, że jest prawdziwa i zrozumiał prawdziwy charakter ich związku,
poruszyłby niebo i ziemię, aby ratować swoją muzę.
Już mu powiedziała, że jej ojciec zginął podczas wojny.
- Kto cię uwolnił?
- Starszy brat mojego ojca. To, co się mi przydarzyło, mocno go
osłabiło, ale jego własna matka była moim głównym oprawcą.
Ericowi zajęło chwilę, aby połączyć wszystkie fakty.
- Twoja babka…
- Nienawidziła mnie, ale zbyt mocno kochała ojca, aby mnie zabić.
- Kto jest twoim wujem?
Eric myślał, że jest na to przygotowany, a przynajmniej do czasu,
aż wypowiedziała imię:
- Faelon San Carlos.
Rozdział 5
- Musisz wracać.
Mercedes wiedziała, co Eric chciał powiedzieć, zanim w ogóle
słowa wypłynęły z jego ust.
Ból zamglił jego oczy i poczuł się
zrezygnowany. To był Eric jakiego znała, piękna dusza, która
przemawiała przez muzykę. Nie bał się Faelona, ale Eric rozumiał, że nie
jest w stanie jej chronić przed czymś, co budziło grozę starożytnych.
- Jeszcze nie. – Przeniosła jego dłonie na swoje piersi,
uśmiechnęła się, patrząc mu prosto w oczy. – Czekałam na to od stu
piętnastu lat. Parę godzin nie zrobi różnicy.
Pocałował ją łagodnie w usta, ale odsunął się, gdy próbowała
pogłębić pocałunek.
- Przychodziłaś do Karuzeli z Faelonem?
- Niezupełnie.
- Dlaczego Faelon myśli, że jesteś w niebezpieczeństwie?
Mercedes westchnęła i zsunęła się z jego kolan. Skoro był
zdecydowany na rozmowę, musiała się ubrać. Wciągnęła bawełnianą
koszulkę Erica i stanęła przed nim.
- Byłam prześladowana. Jeden z moich fanów był na tyle miły, by
zabić go dla mnie, ale teraz dziwak nr. dwa myśli, że zawdzięczam mu
sławę. Kiedy dałam mu kosza, gdy mi się oświadczył, stwierdził, że będę
lepszym niewolnikiem seksualnym. Gdy nie okazałam wystarczającego
zadowolenia z jego propozycji, postanowił mnie zabić.
- Czy ten mężczyzna wciąż żyje?
- Tylko dlatego, że policja dorwała go przed Faelonem.
Eric stanął i przeczesał palcami włosy.
- Pójdźmy trochę dalej. Jak to się stało, że Faelon pozwolił ci wziąć
udział w castingu do show?
Miała dosyć rozmowy na temat swojej przeszłości. Właściwie,
dlaczego nie mogli się pieprzyć? Dlatego, że Eric ma serce poety. I nie
chciałabyś go innego. Poddała się, zmuszona przez eleganckie kontury
jego klatki piersiowej, którym się przyglądała.
- Nie odzywałam się przez trzy lata po tym, jak znalazł mnie
Faelon. Wiedźma skonstruowała bariery wokół mnie i to
powstrzymywało go przed wcześniejszym wyczuciem mnie. Ale gdy wojna
się skończyła, Faelon zaczął śnić o Ojcu. Zgaduję, że jego duch nie był
spokojny.
- Twój ojciec byłby zdolny powiedzieć Faelonowi, co się z tobą
dzieje? - Złapał kosmyk jej włosów, pozwalając końcowkom zakręcić się
wkoło palców.
- Faelon wierzył, że jestem martwa. Czarownica powiedziała
wszystkim, że skończyłam ze sobą zaraz po tym, jak Tata został zabity.
Sny uczyniły Faelona wystarczająco podejrzliwym, by podążyć za nią i
mnie odnaleźć.
- Co zrobił Faelon?
- Postawił wiedźmę przed radą. Zanim mogli wydać wyrok,
odebrała sobie życie. Dokładnie tak, jak wyobrażała sobie koniec mojego
życia. Przypuszczam, że to właśnie do niej najlepiej pasowało. –
Westchnęła, odsuwając od siebie wspomnienie z głębokim wdechem. -
Faelon zabrał mnie do swojego majątku i powierzył opiekę nade mną
Antonelli. Była najbliższą mi matką, jaką kiedykolwiek miałam. - Eric
wydał stłumiony dźwięk, a Mercedes uśmiechnęła się. - Tak, to jest dość
mylący obraz zdeklarowanego seksualnego konesera wychowującego
dziecko, ale musisz pamiętać, że nie byłam dzieckiem, gdy Faelon mnie
uwolnił.
- Antonella może być naprawdę dobrą opiekunką. To jest coś,
czego ona mogła potrzebować.
- Dla Faelona była to sprawa honoru. Jego rodzina wyrządziła mi
wielką krzywdę i chciał to naprawić. Byłam poruszona gorliwością jego i
Antonelli, aby zmienić moje nastawienie. - Przerwała na moment swoje
refleksje. - Kochała mnie bezwarunkowo, to było coś, czego nie miałam,
odkąd Tato umarł.
- Ona nigdy…
- Nie. We wszystkich zamiarach i celach Faelon i Antonella są
moimi rodzicami. Ku rozgoryczeniu jej życiowego partnera, Antonella
zameldowała mnie u jednego ze swoich studentów
6
. Chciała, bym upajała
się seksem. Jednakże Antonella nigdy nie spojrzała na mnie inaczej niż z
matczyną sympatią.
- Uważam, że to dość trudne obsadzić Faelona w roli ojca. Zawsze
wydawał się taki… dziki.
- Faelon może być wieloma rzeczami. - Z zamyślonym uśmiechem,
Mercedes przeniosła się do innych minionych wydarzeń. - Przez
dwadzieścia pięć lat po tym, jak mnie uratowano, nigdy nie opuściłam
majątku Faelona. Antonella przekonywała, że to jest niezdrowe i nalegała,
bym towarzyszyła im latem w Kalifornii.
- Byłem w ich majątku w Kalifornii. – Uwolnił jej włosy i włożył
kosmyk za jej ucho. – Jest jeszcze bardziej ustronna niż ich zamek we
Włoszech.
6
Mam nadzieję, że wszyscy pamiętamy, jakiego rodzaju „naukami” zajmowała się
Antonelli. Ja przynajmniej nie mogę zapomnieć.
- Który jest sercem niepokoju Antonelli. Z pozoru odzyskałam
spokój ducha i dobrze się czułam, ale nie wykazywałam żadnego
zainteresowania byciem częścią świata. Mój wygląd stawia wyzwania, ale
Karuzela nie jest jedynym miejscem, w którym niezwykli ludzie mogą być
sobą.
Jego spojrzenie popieściło jej nagie nogi.
- Jak udało ci się skończyć w programie telewizyjnym?
- Tylko ty chcesz rozmawiać. Ja chcę rozpocząć drugą rundę.
Zachichotał.
- Jestem bardziej niż gotowy na drugą rundę, więc kończmy już tę
gadaninę.
-
Kilkoro przyjaciół Antonelli usłyszało o otwartym przesłuchaniu
do nowej serii sci-fi. Miało dzielić scenę z innym programem, dlatego
większość zdjęć miała być robiona wieczorem. To był doskonały wybór
dla ambitnych wampirów, próbujących wkraść się do przemysłu
rozrywkowego. Powiedzieli, że wyglądam na bardziej „obcą” niż
ktokolwiek, kogo kiedykolwiek widzieli i namówili mnie do pójścia z
nimi.
- Oczywiście, dostałaś rolę.
- Dyrektor wybrał mnie na miejscu. Zrobiłam dwa epizody po
najniższej linii oporu, ale mimo to utonęli w powodzi e-mailów, a fora
oszalały. Do czasu gdy Faelon dowiedział się, gdzie spędzałam noce,
miałam prawdziwych wyznawców.
- Masz na myśli fanów, którzy są zdolni zabić siebie nawzajem, by
być z tobą? –Opiekuńczość we wzroku Erica była tak podobna do tej
Faelona, że Mercedes nie mogła ukryć uśmiechu. – Drugi dziwak był
człowiekiem?
- Tak i on jest uwięziony, ale Faelon odmawia uwolnienia go. Nie
będę żyć ponownie życiem więźnia. A Faelon musi to zaakceptować.
- Rozumiem twoją namiętność, ale nigdy nie widziałem, by Faelon
reagował zbyt emocjonalnie. Jesteś pewna, że to byli tylko dziwacy...
- Jeśli były inne groźby, Faelon nie powiedział mi szczegółów. A przecież
musiał. Dlaczego miałabym niepokoić się szczegółami swojego życia?
- Nie możesz obarczać go winą za chęć chronienia ciebie.
- Każdego dnia, w ciągu stu czterdziestu siedmiu lat, czarownica
starała się mnie chronić. – Wyjawiła przerażające wspomnienia,
gwałtownie wydychając powietrze. - Jeśli Faelon ma uzasadnione
powody, aby zachowywać się jak paranoidalny dupek, musi mi je
wyjaśnić.
- Jak dostałaś się do Karuzeli, jeśli nie przyszłaś z nim?
- Antonella zabrała mnie na przejażdżkę i sprawiła, że byłam
niewidoczna przez całą noc.
- Ona wie, dlaczego jesteś tak wielkim fanem Pyrite?
Potrząsnęła głową i odwróciła wzrok z dala od jego wnikliwego
spojrzenia.
- Nigdy nikomu o nas nie powiedziałam.
- Co zmierzasz? - Dotknął jej brody i odwrócił
twarz w swoim
kierunku. - Nie sądzę, bym dalej mógł przestrzegać warunków naszej
umowy. Jeśli Euterpe musi spalić swoją erotyczną frustrację, to będzie
musiała znaleźć kogoś innego.
- I jeśli Mercedes będzie chciała…
Wziął jej twarz w obie ręce, pochylając się wystarczająco mocno,
by móc dotknąć jej warg swoimi.
- Mercedes może mieć cokolwiek zechce, ale nie jestem skłonny,
by ukrywać się w cieniu.
Szczerość błyszcząca w jego spojrzeniu spowodowała, że jej serce
zatrzepotało. Był tu, patrzył na nią, z namiętnością świecącą w jego
spojrzeniu, dotykał jej z czułą obietnicą.
- Chcę… wszystkiego.
Ściągnął jej koszulkę przez głowę i przyciągnął kochankę do siebie.
Objęła ramionami jego szyję, a nogi zaplotła wokół pasa partnera.
Całowali się z gorącą, pilną potrzebą. Usta przyciskające się do siebie,
języki ze sobą walczące. Jego ręce poruszyła się z oszałamiającą
prędkością, dokuczając najdalszym krągłościom jej piersi, ściskając jej
biodra i trzymając ją mocno za tyłek.
Wcześniej nie chciałaś, bym cię ugryzł.
Zrozumiała jego niewypowiedziane pytanie.
Nie mogłam. Mógłbyś wyczuć krew Faelona we mnie. Nie
mogłam ryzykować. Ugryź mnie. Ja w pełni zamierzam cię ugryźć.
Jej plecy były przyparte do ściany, a jedna z jego rąk na moment
przemieściła się z jej tyłka, co spowodował, że jego kutas przesunął się na
jej wzgórek. Kołysała swoimi biodrami, próbując wciągnąć go na miejsce.
Zachichotał i poruszył biodrami, trąc swoim trzonkiem o jej szparkę, bez
dawania jej tego, czego chciała najbardziej.
- Jesteś w tarapatach, skarbie. Jestem uzależniony od gry
wstępnej. - Jego długie palce napotkały jej cipkę od tyłu, głaszcząc i
dokuczając do czasu, gdy odrzuciła głowę, uderzając w ścianę, i zacisnęła
zęby.
– Jesteś mokra. Zamierzałem kazać ci czekać, ale to oferta, której
nie mogę ignorować. - Zanim zdała sobie sprawę, co planował, posadził ją
przy ścianie. Jej kolana skończyły na jego ramionach, a jego ręce chwyciły
jej biodra. – Daj mi to! - warknął.
Ogłuszona łatwością, z jaką ją posadził, rozłożyła uda i przechyliła
biodra. Jego usta pieściły jej cipkę, a ona wplątała palce we włosy
partnera. Jej głowa była zaledwie kilka cali od sufitu. Siedziała po prawej
stronie kochanka. Drżała i jęczała, upajała się dekadenckimi
7
doznaniami. Jego wargi były łagodne. Jego język już taki nie był. Lizał jej
fałdki i pchał na okrągło niczym nożem do jej rdzenia.
Doznała roztrzaskującego przypływu uczucia, które wstrząsnęło jej
całym ciałem. Gdy przyjemność zaczęła mijać, jego wargi zdobyły jej
łechtaczkę. Ssał rytmicznie, przedłużając fale i zwiększając ilość kremu
płynącego z jej rdzenia.
- Proszę - wyszeptała – więcej już nie.
Puścił jej łechtaczkę i spojrzał w jej oczy, gdy zlizywał jej istotę ze
swoich warg. To był bezużyteczny gest. Połowa jego twarzy wciąż się
błyszczała od jej soków.
- Ufasz mi?
- Ludzie pytają o to tylko wtedy, gdy chcą zrobić coś, czego nie
chcesz, żeby zrobili. - Jej ciało wciąż drżało z niewiarygodnej
przyjemności, którą zawdzięczała kochankowi.
- Zamierzam cię ugryźć bardzo ostrożnie, tak jak cię lizałem.
Przełknęła mocno.
- Nie będzie… bolało?
- Tak, ale jednocześnie będziesz czuć się lepiej, niż kiedykolwiek
mogłaś to sobie wyobrazić.
7
Nie wiem, co chylenie się czegoś ku upadkowi, zwłaszcza rozkład tradycyjnych
wartości, upadek nauki i kultury ma do rozkoszy fizycznych, ale autorka najwyraźniej uznała,
że to słowo pasuje, a kimże ja jestem żeby to zmieniać.
Stał otoczony jej udami, jego rysy nie wyrażały wilczego głodu,
który wyczuła pod cierpliwą fasadą. Mógł użyć swoich sprawnych ust, by
nagiąć ją do swojej woli. Czekał jednak, by poddała się z własnej woli. Nie
wymusiłby niczego na niej. Była bezpieczna w jego ramionach.
- Możemy to zrobić na kanapie albo w łóżku?
- Nie. - Jego usta były zwrócone ku jej cipce i Mercedes
spróbowała rozluźnić się, przyjąć nowy cykl pobudzania. Niezwykła
pozycja skoncentrowała jej zmysły na tym, co jej robił między nogami.
Popieścił łechtaczkę, okrążając jej istotę i muskając ją językiem.
Jego palce trzymały jej biodra, potem przeniosły się niżej, ściskając tyłek.
Trzymała w ramionach jego głowę, szarpiąc go za włosy. Rozłożył jej
pośladki i westchnęła. Ciąg powietrza muskał jej odbyt. Musiała być
całkowicie mokra, nawet tam. Jego palce powoli zbliżały coraz bardziej,
coraz bliżej jej ściągniętej, małej dziurki. Powiedziała mu, że chce
wszystkiego.
Jego kły ukłuły delikatną tkankę po obu stronach jej łechtaczki.
Zamknął swoje wargi wokół niej i wtedy zaczął ssać. Ból przeleciał w górę
jej kręgosłupa i krzyknęła. Powiedział, że to będzie dobre uczucie.
Powiedział…
Przyjemność rozwinęła się w niej, usuwając ból. Krzyknęła jeszcze
raz, wprawiona w osłupienie przez intensywność uczuć. Jego palec
wepchnęły się w jej tyłek i zakotwiczył ją przy swoich ustach. Zwijała się,
zgubiona w agonii ekstazy, gdy pił równocześnie jej krew i wytrysk.
Jaśniejsze, gorętsze... a potem spadała.
Ostry krzyk wyrwał się z jej gardła, gdy Eric przyparł ją do ściany.
Ustawił jej nogi ponad swoimi ramionami i musnął wejście do jej cipki. Z
główką fiuta wciśniętą w nią, zapowiadał większą pełność. Przyparł swoją
twarz do jej gardła.
- Karmienie, kochanie. Nie miałem zamiaru brać zbyt wiele.
Wygłodniała, ale jednak rozanielona, nigdy nie czuła się tak żywa.
Ugryzła go mocno, wciskając kły głęboko, gdy wepchnął swoją pełną
długość do jej przytulnego przejścia. Wycofał się i pchnął jeszcze raz.
Trzymała się kurczowo jego ramion, smakując krew Erica.
Jego szybkie, silne ruchy trzymały ją przypartą o ścianę. Puściła
jego gardło, jęcząc przy każdym zaciekłym pchnięciu, które w nią
uderzało. Jego smak pozostał w jej ustach. Jego fiut rozciągnął jej
wewnętrzne mięśnie aż do samej krawędzi bólu. Uczucia rozmazały się,
po czym jej ognisko wybuchło nagłą jasnością.
Moja. Jego głos rozległ się w jej umyśle i dokładnie w tym
momencie wysłała mu słowo. Przyjemność pulsowała przez nich i sunęła
płynnie po ich połączeniu, nasilając jednoczesne zwolnienie. Chwycili się
siebie, kolana Erica ugięły się pod nim, a ona opadła na swoje. Trzonek
kochanka wciąż w niej pulsował.
Czas mijał w zmysłowych oparach. Pogłaskał jej plecy i tyłek.
Przeczesała palcami jego włosy. Żadne z nich nie chciało wstać z podłogi.
- Mogę umyć swoje ciało poprzez przemianę w mgłę - wyszeptał
Eric dużo później - jednak długi, gorący prysznic brzmi teraz wspaniale.
- A potem wielkie łóżko? – Zapytała z żartobliwym uśmieszkiem.
Rozdział 6
Garret Olsen zawęził swoje spojrzenie, gdy wampir przed nim się
wiercił.
- Twoją jedyną wartością dla mnie było twoje połączenie z Pyrite.
Lance zbladł.
- Jeśli chcesz dać mi lepsze wyobrażenie o tym, co chcesz osiągnąć,
jestem pewny, że mógłbym…
- Jeśli ugryziesz Sylinę, ona będzie nękana przez takie
uzależnienie, jakie stworzyłeś z Julie?
Sylina Tesch szybko spuściła głowę, używając długich,
kasztanowych włosów, by ukryć podniecenie w swojej postawie. Ścisnęła
ręce przed sobą i nie odzywała się. Była posłuszną, małą niewolnicą,
spragnioną uwagi swegomistrza. Albo chciała, by Garret w to uwierzył.
- Nie wiem, - przyznał Lance. – cokolwiek jej zrobiłeś, to stworzyło
mutację energetyczną, jakiej nigdy wcześniej nie widziałem. Ona już
nawet nie przypomina człowieka.
Nieznaczne drżenie przeszło przez Sylinę, gdy przypomniała sobie
każdy zastrzyk. Garret nasączył ją energią Setti, od kiedy przybyła do tego
wymiaru. Proces był podobny do seksu, a jednak tak głęboko inny, jej
cipka zaciskała się na samą myśl o odurzającym pośpiechu, który
towarzyszył każdemu przepływowi energii.
Jej fascynacja wampirami zasyczała w momencie, w którym
spotkała Garreta. Mógł dać jej więcej niż jakikolwiek inny wampir. Miała
tego pewność.
- Jak wielki jest twój nacisk na nią, sir? – Zapytał Lance. – Istnieją
więzi, które mogą się stworzyć, więzi, które mogą dać jej umiejętności
podobne do moich. Jeśli możesz kontrolować ją, kiedy już założysz więź,
nie będzie groźną bronią. Zwykle, więź pozwoliłaby mi nad nią panować,
ale… co dokładnie jej zrobiłeś?
Sylina zesztywniała. Gdyby Lance stworzył więź krwi między nimi,
wyczułaby swoje dziedzictwo wampira. Nie mogła na to pozwolić. Jej
ukryte umiejętności były jedyną rzeczą, która powstrzymywała Garreta
od zapanowania nad nią. Udawała jego niewolnika, nawet upajała się jego
dominacją, ale nie oddałaby swojej wolnej woli żadnemu z tych ludzi.
- Rozważę to, ale nie teraz - powiedział Garret, wypuszczając
wolno powietrze, więc nie usłyszał jej westchnienia. Czekała, by zobaczyć,
co miał na myśli. - Sylina reaguje zbyt dobrze na wiązanie, które z nią
tworzę. Nie chcę temu zagrozić. Jednakże, proponuję coś przeciwnego.
Wiem, że utrzymujesz niewolników umysłu. Pozwól mi natchnąć jednego
energią Setti, tak abyśmy mogli zbadać skutki.
- W porządku. - Lance przeczyścili gardło, po czym kontynuował
mocniejszym tonem - dostarczę kilku w różnych etapach uzależnienia.
Czy jest coś jeszcze, co mógłbym dla ciebie zrobić?
- Być może.
- Nazwij to. Jeśli jest w zasięgu mej mocy, jest twoje.
8
*****
8
Łooo, to było dziwne, no nie? Nic nie kumam! Kto by pomyślał, że w Karuzeli może
być coś co mnie zainteresuje! O.o
Mercedes zbudziła się w ramionach Erica o zmierzchu następnego
dnia. Nie mogła uwierzyć, jak cudownie się czuła. Jej ciało zanuciło,
nasycone i zadowolone z jej pierwszego razu. Wiedziała, że to musi się
skończyć, bo są niezliczone kłopoty, które tylko czekają, by wwiercić się w
ich doskonałość, ale chciała zasmakować każdego momentu tej
rzeczywistości, zanim przejdzie przez drzwi.
- Mógłbym przyzwyczaić się do tego - Eric zamruczał w jej ramię.
Jego ręka tkwiła między nimi, przykrywając jej pierś. - Mercedes na
śniadanie, lunch i obiad.
- Myślę, że dostałeś dużo więcej od mnie, niż ja miałam od ciebie.
Z szelmowskim uśmiechem przetoczył się na plecy i położył rękę
za głową.
- Nie chciałbym być oskarżony o bycie samolubnym. - Jego fiut
leżał na brzuchu, długi i gruby, już wyprostowany.
Uśmiechnęła się.
- Kiedy to się stało?
- Gdy tylko obudziłem się, z tobą w moich ramionach.
Pochyliła się nad nim i zaciągnął się jej ciepłym oddechem. Czubek
jego fiuta poczerwieniał, a trzonek stał się jeszcze twardszy.
- Bardzo miłe. - Robiąc jedwabną szczotkę z jednego, grubego
kosmyka włosów, dokuczała jego udom i brzuchowi. Za każdym razem,
gdy zbliżyła się do jego kutasa, coraz bardziej wznosił się na brzuchu,
błagając o jej uwagę.
- Rób tak dalej, jesteś trochę niegrzeczna, dlatego dostaniesz
klapsa.
Obraz przemknął przez jej umysł. Eric umieszczający twarz nad
jej kolanami, a jej półdupki jasnoczerwone od niewzruszonych klapsów
jego dłoni. Jej cipka zatrzepotała. Spojrzała mu w oczy, pokazując mu
obraz w swoim umyśle.
- Obiecujesz? - Szepnęła.
Gorąco pragnienia potoczyło się w poprzek ich telepatycznego
połączenia. Wyraził zgodę na jej subtelną propozycję. Wzięła jego jądra w
dłoń i podniosła jego fiuta drugą, okrążając jego główkę czubkiem języka.
Zaprotestował w cichym żądaniu i wessała go w usta
Zabrzmiał przenikliwy alarm.
- Co, do diabła, się dzieje? - Niechętnie puściła, gdy ruszył ku
krawędzi łóżka.
- Naruszenie obwodu. - Popędził poprzez pokój i dotknął ekranu w
ścianie koło drzwi. Sześć ekranów ochrony wyświetliło się na monitorze.
- Och, wspaniale, - wymamrotała. Faelon używał wilkołaków do
zapewnienia bezpieczeństwa.
- Nie wierzę w to. To Lance. - Złapał parę jeansów z szafy i rzucił
jej swój szlafrok. – Nie pokazuj się. Pozbędę się go.
Mercedes włożyła szlafrok i poszła za nim do drzwi.
- Dlaczego Lance miałby tu przyjść? Nie zwolniłeś go?
- Odpowiedź jest pytaniem. Przyszedł albo żeby się płaszczyć, albo
żeby wywołać awanturę. Znając Lanca, przyszedł, aby się płaszczyć - a na
koniec znajdzie pretekst do awantury.
- Czy jest jakiś sposób, że się o mnie dowiedział?
- Raczej nie, ale nie spuszczam tarcz, więc to nie ma znaczenia.
Ten panel to tylko video. Muszę zejść na dół, aby z nim porozmawiać. –
Dał jej szybkiego całusa. – Za chwile będę z powrotem. Dlaczego nie
migniesz z zasięgu wzroku, tak na wszelki wypadek?
Pomimo niepokoju skręcającego jej żołądek, uśmiechnęła się i
przygasła z widoku. Była po prostu paranoikiem. Faelon ostrzegał ją o
niebezpieczeństwach świata zewnętrznego tak długo, że w końcu mu
uwierzyła.
Obserwowała kroki Erica na monitorze. Zszedł po schodach i
skierował się do drzwi głównych. Lance pojawili się w jednym z ekranów.
Zbyt niespokojny - zastanawiała się, o czym mówili, więc otworzyła link
do umysłu Erica.
- Pogadaj z Thane. Zwróciłeś uwagę, nocą, nie ja podjąłem te
decyzje.
- To bzdura i wiesz o tym – zaprotestował Lance. - Jeśli zmusisz
Thane, by przywrócił mnie na moje stanowisko, on to zrobi. Po prostu
chcę drugiej szansy. Zasługuję przynajmniej na to, po tym wszystkim, co
razem przeszliśmy.
- Wszystko, co przeszliśmy razem? - Eric zaśmiał się. – Jesteś
trochę melodramatyczny. To jest praca. Znajdź jakąś inną. Jesteś
skończony dla Pyrite.
- To jest śmieszne. Czy przynajmniej mogę wejść i wyjaśnić, jak
sprawy między mną a Julie wymknęły się spod kontroli? Nie wszystko
stało się od razu.
- Nie jestem radnym. Odejdź stąd albo sam cię wyrzucę.
Fioletowa mgła zawirowała wokół Lance, owijając jego ciało.
- Niech to szlag trafi! - Eric odsunął się od drzwi i wlał energię w
tarcze.
Mercedes pobiegła w dół sali, pędząc w kierunku schodów. Więcej
niż jedna osoba atakowała tarcze. Mogła poczuć, że bariera opadała
szybciej, niż Eric mógł ją odnowić. Jej stopy ledwie dotykały schodów,
gdy dołączyła do niego na werandzie. Rozwijając ich połączenie, przelała
energię, by pomóc w jedyny sposób, w jaki umiała. Przyjął jej energię i
wplótł ją w tarcze.
Wciąż dyszał w jej umyśle i zwiększyła nasycenie. Zbierając każdą
cząsteczkę, jaką mogła zaoszczędzić, zrzekała się swojej tarczy
niewidoczności.
Napastnicy przysunęli się razem, skupiając ich atak w jedno
miejsce. Eric obrócił się gwałtownie, próbując powstrzymać ich
penetrację. Jednostka zatonęła w ścianie. Eric wysadził to niszczącą
mocą. Zakręciło się w ciasnej spirali i błysk światła się zmaterializował.
Rzucając się z nadnaturalną prędkością, intruz złapał Mercedes od
tyłu. Jedna z jego rąk objęła jej gardło, a druga uwięziła jej ramiona przy
bokach
- Jeden ruch, a skręcę jej kark.
Spojrzenie Erica było całkowicie skupione na zmieniaczu, zwężone
i śmiertelne.
- Zabierz łapy z mojej partnerki, a być może cię nie zabiję.
Zmieniacz więżący Mercedes roześmiał się.
- Wy, wampiry, jesteście tak aroganckie. Twoja partnerka mnie nie
obchodzi. Muszę porozmawiać z jej strażnikiem, a zabicie jej doprowadzi
do tego równie szybko jak rozmowa telefoniczna.
Eric poleciał w poprzek pokoju. Zmieniacz dokonał tego nagłym
ruchem głowy w bok. Przetaczając się, Eric stanął na stopach i
przygotowywał się, by rzucić się na niego ponownie.
Przestań! Mercedes wzmocniła myśl podmuchem gniewu. To nie
pomoże.
Nie mogę go zablokować. Wiesz, kim on jest? Ekspresja Erica nie
zmieniła się, ale jego zrelaksowana postawa zmieniła się na czujniejszą.
- To, kim jestem, robi się niecierpliwe. – Wzmocnił uścisk na jej
gardle, odcinając jej dopływ tlenu.
Jej kryształowy wisiorek rozgrzał się i to uczucie zrelaksowało jej
napięte mięśnie. Cenne powietrze przepłynęło do jej płuc, mimo ciasnego
uścisku zmieniacza. Mercedes nie kwestionowała tego daru. Pozostała
cicha, urywając ruch klatki piersiowej. Gdyby walczyła, Eric rzuciłby się
do kolejnego ataku.
- Opuść tarcze, tak aby Faelon mógł wyczuć, że ona jest zagrożona.
Ona nie musi umierać.
- Nie blokuję jej umysłu od Faelona. - Eric podjął groźny krok do
przodu. – Ona to robi. Jeśli zabijasz ją, wszystkie klany wampirów
zjednoczą się, aby cię wytropić.
Połyskująca niebieska chmura pojawiła się na obrzeżach jej
postaci. Mrugnęła i próbowała odwrócić głowę. Przecież musi jej
brakować powietrza. Miała halucynacje.
Faelon pojawił się w widoku, warcząc - kły na wierzchu, pazury
powiększone. Zmieniacz pchnął Mercedes w kierunku Erica. Zderzyła się
z nim, pocierając swoje posiniaczone gardło.
- Teraz jest to bardziej wampir, do którego jestem przyzwyczajony.
- Zmieniacz wskazał w kierunku drzwi głównych. - Wpuść moich
towarzyszy.
- Pieprz się! - Eric zawarczał, przyciągając Mercedes w swoje
ramiona.
Faelon wysłał falę wstrząsów elektrycznych w stronę zmieniacza.
Zmieniacz starannie je odrzucił, spalając drzwi przy tej okazji.
- Dziękuję.
Lance i kasztanowowłosa kobieta weszli do pokoju. Lance rozejrzał
się, nie nabierając nikogo swoją brawurą. Spokój kobiety jednakże był
autentyczny.
- Ośmielasz się położyć rękę na mojej rodzinie? - Faelon
uśmiechnął się szyderczo.
- Nie mam żadnego rzeczywistego interesu w twojej bratanicy.
Interesuje mnie jej matka. Powiedz mi, co wiesz o Ezettcie.
- Skąd znasz imię mojej matki? - Mercedes szarpnęła się wbrew
obronnej kontroli Erica. – Kim jesteś?
- Ezetta została wciągnięta do tego wymiaru przez…
Niebieska chmura pojawiła się ponownie, zakrzywiając się, stając
się gęstszą i wyższą. W jednej chwili zarys ukształtował się w oparach i
sylwetka stała się postacią. Zahipnotyzowana przez zmianę, Mercedes
przestudiowała postawę człowieka w chmurze. Poruszenie długich,
czarnych włosów zaciemniło jego twarz na moment, po czym niebieska
chmura rozproszyła się całkowicie, pozostawiając tylko człowieka.
- Rhys, - jęknął zmieniacz. - Jesteś daleko od domu.
- Nie tak daleko, jak możesz myśleć. - Lśniące włosy spływały mu
do pasa niczym zasłona niebisko-czarnego jedwabiu. Żywy szafir chmury
pozostał w jego migającym spojrzeniu. Jego twarde rysy były zgodne z
męskim pięknem i klasyczną symetrią, stwarzając wrażenie gwałtownej
szlachetności. – Zmusiłeś mnie do niezłego pościgu, ale zabawa właśnie
się skończyła.
Zmieniacz nie cofnął się, by udowodnić swój zamiar i zrzucił się na
Lancego. Palec środkowy zmieniacza poszerzył i zaostrzył, stając się
smukłą macką, która pchnęła niczym nożem w bok głowy wampira.
Lance wrzasnął. Zmieniacz wyssał jego energię w chwilowym wycofaniu.
Rhys zarzucił sieć włókien energetycznych. Siatka oblokła
zmieniacza, gdy wyniszczone ciało Lance legło na podłodze u jego stóp.
Zmieniacz obrócił się i krzyknął. Rhys usztywnił nogi w rozkroku, jego
oczy płonęły z wysiłku utrzymania siatki.
Kobieta odwróciła się do drzwi, miała szeroko rozwarte oczy z
niedowierzania. Eric spostrzegł jej wycofanie i zablokował drogę.
Mercedes spojrzała na Faelona. Wiesz, co się dzieje? Kim są te istoty?
Rhys jest sojusznikiem. Zmieniacz jest naszym wrogiem. Bez
odrywania oczu od walki, wysłał jej falę sympatii. Czy kiedykolwiek
nauczysz się mi ufać?
Spiorunowała go wzrokiem właśnie wtedy, gdy przyjęła uczucie.
Gdy nauczysz się ufać mnie.
Zmieniacz przestał walczyć. Jego ciało zafalowało i powiększyło
się. Jego twarz wydłużyła się i zwęziła, jego nogi zachwiały się, po czym
wygięty. Materiał na jego piersi rozdarł się, ukazując przejrzystą skórę.
Mercedes przypatrywała się w niezdrowej fascynacji rozpaczliwemu
trzepotaniu dwóch serc.
Równie nagle, jak się uspokoiło, zmieniacz wykonał kilka szybkich
ruchów. Obrócił się, łącząc nogi i ręce, aż jego ciało uformowało niejasną
kolumnę ciała. Z gardłowym okrzykiem, opuścił swą cielesną powłokę i
wsiąknął w siatkę.
- Cholera! - Rhys zmienił się z powrotem w mgłę, ale zmieniacz już
zniknął, a siatka energetyczna rozpadła się w deszczu niebieskiego
blasku.
Rhys zmienił kształt, gdy podszedł do rudowłosej kobiety..
- Gdzie on pójdzie? Pokaż mi jego legowisko.
Padła na kolana, jej ręka przykrywała usta, gdy płakała żałośnie.
- Możesz mi pomóc? O Boże, rzeczy, które ta istota mi zrobiła. Ja…
proszę, pomóż mi. - Przesunął ręką po jej twarzy i osunęła się w jego
ramiona. – Ona cuchnie istotą Setti. Wątpię, czy powie mi coś
przydatnego, ale muszę najpierw sprawdzić poziom jej uzależnienia,
zanim ją wypuszczę.
- Rozumiem - powiedział Faelon.
- Ale jesteś tylko jeden! - Mercedes ruszyła na nich. – Co to było i
skąd znało imię mojej matki!
- Zrobiłeś jakikolwiek postęp? - Rhys zapytał Faelona.
- Tylko poinformowałem. – Spojrzał na Mercedes, a następnie na
Erica, przed zwróceniem spojrzenia na Rhysa. - Wytropiłeś tu zmieniacza
Setti?
- Twoja bratanica wezwała mnie. - Podnosząc nieprzytomną
kobietę w ramionach, kiwnął głową na Mercedes.
- Ma Froswick com
9
kryształ na szyi.
Mercedes podniosła kryształowy wisiorek. Wciąż był ciepły.
- Pozwoliłeś mi oddychać i powstrzymywałeś od panikowania
Rhys pochylił głowę, jego oczy się skrzyły.
9
Nie wiem, co to jest ten Froswick com kryształ, ale domyślam się, że do com oznacza
„komunikacyjny:
- Wampiry nie są znane z ograniczeń. Twój kochanek walczyłby na
śmierć, aby cię ochronić, ale zginąłby.
- Jesteś z domowego wymiaru Mercedes? - Zapytał Eric.
- Moje pochodzenie jest skomplikowane. Faelon może wyjaśniać
ci, kim jestem. Wygląda na to, że Faelon ma ci wiele do wyjaśnienia.
- Można powiedzieć, że znowu - Mercedes wymamrotała.
Rhys zaczął odchodzić, jednak zatrzymał się
- Niech Olav zbada twoją bratanicę. Nie rozumiem, co wyczuwam.
Zanim Mercedes mogła zapytać, co to oznaczało, Rhys zniknął z
zasięgu wzroku.
Rozdział 7
Zajęło trochę czasu, aby się ubrać i nastroić, zanim stanęli przed
Faelonem. Ku zdziwieniu Erica, mistrz wampirów wciągnął Mercedes w
ramiona i przytulił ją mocno, zanim mogła wypowiedzieć choćby jedno
słowo.
- Nigdy więcej nie strasz mnie w ten sposób - upomniał Faelon. -
Zrozumiano?
- Nie. - Mercedes pocałowała go w policzek i cofnęła się. – Nie, nic
z tego nie rozumiem. Od jak dawna porozumiewałeś się z ludźmi z
wymiaru mojej matki?
Eric poprowadził Mercedes do kanapy na werandzie, a Faelon
wybrał przyległe krzesło.
- Rhys nie jest faktycznie z Froswick. Jego ojciec jest Strażnikiem,
a jego matka była człowiekiem.
- Czym jest Strażnik? - Zapytał Eric. – Rozumiem, że to jakiś
gatunek, a nie zawód.
- To w pewnym sensie jedno i drugie. Strażnicy są niecielesnymi
istotami, które istnieją dla bezpieczeństwa i dobrobytu mniej
rozwiniętych ludzi. Myśleli, że Setti stworzyli zagrożenie. Oczywiście,
przecenili swój sukces. Rhys miał znaczne stosunki z tymi istotami, więc
koordynuje międzywymiarowy opór.
- Jeden z tych wymiarów jest wymiarem mojej matki?
- Tak. Ezetta i jej połączony partner przybyli na Ziemię w pogoni
za kobietą nazywaną Chevon.
- Co masz na myśli przez „połączony partner”? - Mercedes
przesunęła się do krawędzi kanapy, ręce miała włożone między kolana. -
Matka była w stanie małżeńskim, gdy przybyła na Ziemię?
- Byli dziennymi wojownikami, to najwyższy honor w wojsku
świata twojej matki - wyjaśnił Faelon.
- Mieszkańcy Froswick są mrocznymi istotami. Wpadają w transy
w dziennych godzinach, tak samo jak my to robimy. Ta więź pozwala im
przekazywać energię tam i z powrotem, umożliwiając im sprzeciwienie się
słonecznemu transowi.
- Dlaczego to byłoby aż tak ważne? – Nie dbając o to, czy Faelon
warknie na niego, Eric pomasował jej plecy, próbując rozładować
napięcie zbierające się między jej łopatkami.
- Setti nauczyli się atakować w ciągu dnia, gdy ludzie Froswick są
bezsilni. Wojownicy dzienni są ich jedyną obroną.
- Powiedziałeś, że przyszli tu po Chevon, - Eric przypomniał. –
Kim ona jest i dlaczego ją ścigali?
- Nie jesteśmy pewni. Wszystko, co wiem, to to, że ma prawie
dwieście lat, a Setti wciąż na nią polują.
- Dlatego Setti tu są, znaleźli tą Chevon? - Odprężyła się przy jego
boku i Eric otoczył jej ramiona swoim.
Faelon ucichł na moment, po czym zajrzał w oczy Mercedes.
- Rhys nie sądzi, żeby kiedykolwiek popuścili. On myśli, że zespół
rozpoznawczy był tu, odkąd Chevon po raz pierwszy przeszła przez
Zasłonę. Patrzyli i czekali na jakikolwiek znak, że mieszkańcy Froswick
nadal istnieją na Ziemi.
- O mój Boże, - Mercedes stanęła na stopach, kolor wypłynął na jej
twarz
10
, - właśnie dałam im dowód, którego potrzebowali, gdy wystąpiłam
w TV.
10
Jak myślicie… czerwony czy zielony? xD
Faelon nie musiał się z nią zgadzać. Wszyscy wiedzieli, że to
prawda.
- Ale przybyli po Chevon, nie Ezette - wskazał Eric. - Dlaczego
miałoby ich to obchodzić? Dlaczego Setti wierzą, że ktoś z Froswick wciąż
tutaj jest? Coś nadal się nie zgadza.
- Wkrótce po tym, jak przybyła Ezzeta, jej połączony partner został
zamordowany przez zespół Setti. Była załamana po tej stracie, gdy
Chevon skontaktowała się z nią. Chevon twierdziła, że odkryła dowody
obciążające jej siostrę jako szpiega Setti. Gdy przekazała tę informację
władzom, nie tylko informacje zniknęły, ale również jej siostra została
zamordowana, a Chevon została postawiona jako główny podejrzany.
- Więc uciekła - dumał Eric.
- Zrobiłbyś inaczej? W tym czasie Ezetta spotkała Victora. Został
zniewolony przez nią i zaproponował, by zajrzeć do umysłu Chevon,
sprawdzić jej prawdomówność. Wszystko, co powiedziała, było
prawdziwe. Była niesłusznie oskarżona, ale nie mogła wrócić do
Froswick. Setti rozpaczliwie pragnęli widzieć ją martwą i nie wiedziała,
komu mogłaby zaufać.
- Co zrobili? - Mercedes oblizała wargi, trochę koloru wróciło na
jej policzki.
- Ezetta przysłała wiadomość informującą, że zlokalizowała
Chevon. Zespół przybył w samą porę, aby być świadkiem przerażającego
morderstwa obu kobiet rękami bezwzględnego wampira. - Dramatyczna
strona Faelon powiedziała im, że to początek.
- Victor?
- Tak. Chevon nigdy nie skontaktowała się z Ezettą tego dnia. To
byłoby zbyt niebezpieczne. Nie wiem, gdzie ona jest albo dlaczego Setti
chce jej tak bardzo, ale musimy znaleźć ją wcześniej, niż zrobią to oni.
- Dlaczego nie wyjaśniłeś mi tego wcześniej? Nie jestem dzieckiem.
- Nie, ale jesteś bardziej krucha, niż myślisz. Nawet nie mogę się
równać z Setti. Ten krwawiący zmieniacz uciekł Rhysowi. Jeśli złamali
zabezpieczenia… - stanął i położył rękę na jej ramieniu. - Nie wiem, o
czym Rhys mówił, ale nie wysunąłby propozycji, gdyby to nie było ważne.
Muszę zabrać cię do Olava.
- Kim jest Olav? - Eric dołączył do nich pośrodku pokoju, nie chcąc
pozostawać z tyłu.
Faelon rzucił mu gniewne spojrzenie, którego się podziewał, odkąd
weszli po schodach.
- Podejrzewam, że Mercedes podjęła tę schadzkę. To jest jedyny
powód, dla którego wciąż żyjesz. Nie prowokuj mnie.
- To nie jest brak szacunku, sir, ale Mercedes jest moją partnerką.
To, co dotyczy jej, dotyczy również mnie.
Faelon spojrzał jej w oczy, oczywiście badając jej umysł. Po długiej,
pełnej napięcia ciszy kiwnął głową.
- Nie wmieszam się.
- Kim jest Olav? - Eric zapytał ponownie.
- Uzdrowiciel z Froswick.
- Ona się ode mnie nie oddali.
Faelon zachichotał.
- Wyślę tutaj Olava
11
.
*****
- To niemożliwe. Przebudzenie musi być wywołane ostrożnie i
nawet wtedy to nie zawsze się zdarza.
Mercedes usiadła na kanapie na werandzie domu zespołu,
obserwując kroki swojego gościa. Była tak zafascynowana przez zadziorną
kobietę, że z trudnością koncentrowała się na jej słowach. Jej koloryt
skóry był nawet wyraźniej obcy niż samej Mercedes, zielone pasemka w
jej włosach bardziej oczywiste, a jej źrenice były nie tylko w kształcie
rombu, ale również znacznie większe niż ludzkie.
- Przestań się na mnie gapić - kobieta krzyknęła, nie tracąc wątku.
Mężczyzna, którego ubarwienie było niemal identyczne do kobiety,
zaśmiał się i zwrócił swoją uwagę na Mercedes.
- Nie przejmuj się Kylie. Przez całe życie miała ambicję, by zostać
dziennym Wojownikiem, podczas gdy ty uczyniłaś pierwszy krok bez
najmniejszego wysiłku.
- Ona nie może być dziennym Wojownikiem - Kylie kontynuowała
swoje sprzeciwy. - Jej ojciec był wampirem! To nie może się stać.
- Co nie może się stać? - Zapytał Eric. – Czym jest to Przebudzenie,
którego być może Mercedes doświadcza?
11
O nie błagam! Tylko nie trójkąt! O Jezu! Właśnie sobie uświadomiłam, że to może być sześciokąt! Nie,
autorka mi tego nie zrobi i nie wsadzi tu Kylie i Daltona, prawda?
- Przebudzenie jest pierwszym stopniem w tworzeniu więzi Dnia. -
Olav przeczesał włosy palcami i przestudiował Mercedes przez moment. -
Może to połączenie wampira i krwi Froswick uczyniło ją tak wrażliwą na
połączenie. Nie wiem aż tyle o wampirach, ale wasze zakładanie więzi
wydaje się różne od naszego.
- Oni nie mogą być dziennymi Wojownikami. To…
- Nieuczciwe? - Olav uderzył swoją partnerkę w tyłek, po czym
pocałował ją w usta. - Mnóstwo rzeczy w życiu nie jest uczciwe, fluretta.
Myślałem, że już to wiesz.
Kylie zrobiła głęboki wdech i wzruszyła ramionami.
- Masz rację. Jeśli oni mogą zakończyć więź, my wszyscy
powinniśmy świętować. Froswick potrzebuje każdego dziennego
Wojownika, jakiego może dostać.
- Jak mamy zakończyć więź? - Zapytał Eric.
Olav rzucił okiem na Kylie, jakby oczekiwał, że ona znów zacznie
protestować.
- Jej zmysły muszą zostać przestymulowane do szaleństwa, wtedy
ty zrobisz to, co przychodzi naturalnie.
- Myślę, że możemy to załatwić. - Eric przysunął się do Mercedes, a
ona mogła wyczuć nagły przypływ zaborczości przenikający przez niego.
Dlaczego Olav wciąż patrzył na Kylie?
- Tak naprawdę, to w naszym wymiarze w gorączce stworzonej
przez Świt często biorą udział trzy albo cztery osoby
12
.
- Nie ma żadnego sposobu, aby ona odbyła stosunek z kimkolwiek
poza mną.
12
Błagam nie!
- Tylko jej partner aktualnie z nią połączony. Jeśli ktoś inny z
uczestników rozleje w jej ciele nasienie, skończy się to trójstronną więzią.
Inni po prostu pomagają jej w Przebudzeniu.
Mercedes przeczyściła gardło i położyła rękę na nodze Erica.
Poczuła się pusta i gorąca, a całe to mówienie o Przebudzeniu i rytualnym
seksie tylko sprawiło, że jej niepokój stawał się coraz gorszy. - Zgaduję, że
będzie lepiej, jeśli nam to przeliterujesz. Co dokładnie inni muszą nam
zrobić?
- Zasadniczo, uczestnicy używają rąk i ust, jednak nie mogą
dokonać penetracji czymkolwiek poza palcami.
- Oni nie mogą jej penetrować - Kylie nie zgodziła się. - Podczas
mojego Przebudzenia nawet nie pocałowałbyś mnie jak należy.
- To nie była ceremonia Przebudzenia. To był już Świt.
Zanim Olav mógł dostarczyć jeszcze jakieś szczegóły, światło
przemknęło przez pokój.
Możemy wejść? Eric rozpoznał głos Rhysa i zawiłość jego energii.
- Kto jest z tobą?
Dowódca Brock Sihngal. Zarówno Kylie jak i Olav go znają.
- Rozpoznaję podpis energetyczny Dowódcy Sihngal - potwierdziła
Kylie. - Nie znam człowieka, który z tobą rozmawia.
- Znam go. - gdy Eric miał właśnie otworzyć lukę w zewnętrznych
tarczach, Rhys pojawił się przed nimi.
- Byłem uprzejmy – powiedział Rhys ze śladem uśmiechu.
Drugi człowiek mignął chwilę później. Nieco wyższy niż Rhys, miał
budowę mięśni stosowną dla wojownika, a to, że nim był, było widoczne,
mimo jego stroju. Śmiertelny i pozbawiony skrupułów, to był rodzaj
ludzi, którzy mogli walczyć z inwazją Setii. Falujące, brązowe włosy
oprawiły jego surowe rysy, a jego oczy miały jasnozielony, krystaliczny
odcień.
- Wspomniałem Brocowi, co wyczułem wcześniej, i uparł się, by
spotykać się z Mercedes.
Eric stanął i zablokował drogę Brockowi.
- Wcześniej nie miałeś pewności, co wyczułeś.
Rhys nie kłopotał się dyskusją na ten temat. Spojrzał na Olava i
zapytał
- Dobrze rozpoznałem? Ona jest zbudzona?
Olav uśmiechnął się.
- Z pewnością, i jeśli Mercedes nie ma jakichkolwiek innych pytań,
myślę, że pozwolimy waszej trójce osobiście rozwiązać wasze sprawy.
- Nie zostawimy jej z nimi - zaprotestowała Kylie.
- Ona nie jest sama - stwierdził Eric.
- Ona nie jest niemową - Mercedes stanęła i trąciła Erica w bok,
stojąc przy nim, podczas gdy jej spojrzenie omiotło Brocka. - Jesteś z
Froswick, czy pomagasz tylko Rhysowi?
Ścisnął pięść przy sercu i skłonił się do pasa
- Jestem Dowódca Sihngal z Nac O'te.
- Nie jestem zainteresowany tworzeniem więzi z kimkolwiek, więc
twój partner może przestać piorunować mnie wzrokiem. Jednakże,
jestem bardziej zaznajomiony z obrzędami Świtu niż ktokolwiek w tym
pokoju.
- Spójrz, to nie jest walka czy cokolwiek ekscytującego - powiedział
Olav. – Trzeba zrobić wszystkie rzeczy, które były zakazane podczas
twojego Przebudzenia.
Policzki Kylie rozjaśniły się, a uśmiech zakrzywił kąciki jej ust.
Złapała spojrzenie Mercedes i powiedziała:
- Zadzwonię do ciebie, gdy sprawy już się uformują. Jestem
pewna, że masz mnóstwo pytań.
- Zawiadom Arabel, nim staniesz się zbyt rozproszona -
zasugerował Rhys. - Rozmawiałem z nią wcześniej, ale będzie chciała
wiedzieć, że Przebudzenie Mercedes jest już potwierdzone. Jesteśmy
wciąż na pół kroku przed Setti i przy odrobinie szczęścia, przed
porankiem będziemy mieli komplet dziennych Wojowników.
Rozdział 8
Mercedes wpatrywała się w każdego z trzech mężczyzn po kolei,
próbując w jednym słowie sklecić wrażenia o nich. Rhys był
szlachetnością. Elegancki acz silny, autorytatywny, a nie autokratyczny.
Brock był nieco trudniejszy do zdefiniowania. Było coś brutalnego w jego
jasnym zielonym spojrzeniu. Był z pewnością bezwzględny, a mimo to
wyczuła jakąś waleczność pod jego ponurą powierzchownością.
Jedno spojrzenie na Erica było wszystkim, czego potrzebowała, by
znaleźć odpowiednie słowo. Mój. Eric był jej partnerem, jasne i proste,
druga połowa jej duszy.
- Pożegnam się z wami - powiedział Rhys. - Wyglądasz na
niechętnego, by dzielić to doświadczenie z innymi, więc uszanuję to
pragnienie. Brock uczestniczył w wielu udanych Świtach. Sugeruję, żebyś
wykorzystał jego biegłość. - Ze swą zwykłą bezpośredniością Rhys
odszedł.
- Jeśli postanowimy, że zostanie dziennym wojownikiem, nie jest
naszym priorytetem, jakie mamy inne opcje? - Eric zwrócił się ze swoim
pytaniem i spojrzeniem do Brocka, jego ton pozostał sztywny i formalny.
- Będzie się falami spalać, każda intensywniejsza niż poprzednia.
Nie ma żadnego sposobu, aby zapobiec temu. To już się zaczęło. - Brock
mimochodem wskazał jej pobudzone sutki, które rozdrażniona
próbowała ignorować. - Jeśli podda się temu całkowicie i odważysz się
wykuć więź, sprawisz, że to stanie się silniejsze, niż myślisz. Jeśli zaznasz
niepowodzenia, wszystko wróci do stanu poprzedniego. Ale ta okazja
nigdy nie ponowi się.
- Chcę spróbować, ale wybór ostatecznie należy do niej.
- Nie. - Brock złapał jej ramiona i odwrócił ją do Erica,
przytrzymując jej ręce za nią. - Ona jest twoją partnerką. To jest twój
obowiązek, by chronić ją i dostarczyć jej tego, czego potrzebuje. To nie
jest w stylu wampirów?
−
Tak, ale żyjemy w czasach, kiedy...
−
Spostrzegłeś dziś wroga. Nie mamy czasu na polityczną
poprawność. Mężczyźni są silniejsi niż kobiety, z ważnej przyczyny.
Mercedes jak nigdy będzie potrzebować twojej siły dziś wieczorem.
- Rozumiem.
Brock odchylał jej głowę do tyłu, dopóki nie dotknął ramion.
- Ufasz swojemu partnerowi, Mercedes?
- Tak - powiedziała bez zastrzeżeń.
- Kiedykolwiek zarządzałby bólem dalej, niż mogłaś znieść?
Pamięć jego osobistego kęsa przestraszyła ją.
- Czy kiedykolwiek sprawił ci ból większy, niż byłabyś w stanie
znieść.
Brock pchnął ją w ramiona Erica.
- Mam tu pomóc w sposób, jaki tylko będę potrafił . Ponieważ
głód wzrasta, ona może stać się niepohamowana. Gdzie powinniśmy ją
zabrać?
Eric zaprowadził ją przez swoje miejsce ćwiczeń i za kabinami
studia do nijakich drzwi pod koniec sali. Ich wejście uruchomiło
rozproszone oświetlenie i Mercedes rozejrzała się z mieszaniną
ciekawości i niepokoju. Nigdy wcześniej nie była w lochu przyjemności,
ale nie było żadnego innego sposobu, by opisać pokój otaczający ją. Był
umeblowany grubymi drewnianymi stelażami, a mankiety zawisały na
łańcuchach, wyściełanych ławkach i giętkich stołach.
- Rozbierz się.- Czy to autorytatywne polecenie faktycznie
pochodziło od Erica?
Ufam mu. Wykorzystała myśl do odsunięcia swej niepewności. I
cierpię, ja nigdy nie cierpiałam. Oni wiedzą, co robią.
Kocham cię, Mercedes. Jeśli jesteśmy połączeni Dniem, mamy
najlepszą szansę na ocalenie z nadchodzącej burzy. Widziałaś tą istotę.
Nie możemy być bezsilni następnym razem, gdy staniemy przeciw Setti.
Jego łagodna gwarancja była wszystkim, czego potrzebowała.
Ściągnęła bawełnianą koszulkę przez głowę i zdjęła jeansy, stojąc przed
nagimi mężczyznami pozbawiona wstydu.
- Jesteś dzieckiem szczęścia, wampirze. Twoja partnerka jest
wyjątkowa.
Eric przesunął się za nią i zawiesił ramiona na jej łokciach,
powstrzymując jej ramiona.
- Otwórz się dla niego, miłości. Niech zobaczy jak jaskrawo
czerwieniejesz i poczuje zapach twojej śmietanki.
- Pozostanę ubrany jako przypomnienie o mojej roli - powiedział
im Brock - niezależnie od tego, jak wymagająca by się stała, nie zakończę
więzi.
Trzymana stanowczo w ramionach kochanka, Mercedes cieszyła
się z głaskania palców Brocka. Poświęcił mnóstwo uwagi jej piersiom,
przykrywaniu i ściskaniu hojnych wzgórków jedną ręką, podczas gdy
druga przeniosła się w kierunku jej cipki.
Zesztywniała, rzucając głową na klatkę Erica. Posiadanie jej piersi
i pieszczenie, to jedno, ale rzeczy działy się zbyt szybko. Brock karmił się
jej sutkami i lekko dokuczał jej fałdkom.
- To nie była żadna czcza przechwałka - Brock wymruczał. - Ona
jest już całkowicie przemoczona.
- Czy masz ochotę na jego język na twojej łechtaczce? - Eric
szepnął jej do ucha. - Dochodzisz tak mile, ilekroć dotykam cię w ten
sposób.
- Chcę twojego języka na swojej łechtaczce. - Przekręciła biodra,
odrywając się od przekornego dotyku Brocka.
- Brock jest moim przedłużeniem - Eric nalegał. Chropowaty ton w
jego głosie sugerował, że nie można wyczuć zazdrości. Potrzebowali
pomocy Brocka, aby dokończyć Świt. Niepokój Erica uspokoił ją.
Uwielbiał ją wystarczająco, aby pozwolić na dotyk innego mężczyzny, ale
tylko dziś wieczorem. - Jego ręce są moimi rękami. Jego język jest moim
językiem. Dochodzisz dla mnie.
Brock uklęknął, a Eric puścił jej ramiona, ustawiając jej tułów pod
kątem, tak aby mógł sięgnąć do jej piersi. Zamknęła oczy, gdy napięcie
narastało, tak wiele wrażeń. Eric kontynuował wolne, głębokie ssanie jej
sutków, podczas gdy Brock skupił na jej łechtaczce. Ciągnął językiem w
górę i wokoło węzła nerwów, do czasu gdy jego usta ją uziemiały.
Gdyby spalanie właśnie się zaczęło, jak zamierzała przetrwać tę
noc? Dyszała. Każdy surowy oddech szarpnął o usta Erica. Brock odnalazł
jej szparkę czubkiem palca, podczas gdy kontynuował pieszczenie jej
łechtaczki. Był zbyt łagodny. Potrzebowała jego zębów i mocno
posuwającego się palca w jej rdzeniu.
- Dość - powiedział Eric.
- Nie. - Zajęczała, gdy Brock natychmiast się zatrzymał. - Byłam
prawie na miejscu.
- Wiem - Eric zabrzmiał na całkowicie nieskruszonego. –
Dojdziesz, kiedy pozwolę ci na to. Musisz mi zaufać z twoją
przyjemnością.
- Mam nadzieję, że ty i ja naprawdę musimy dojść.
Poprowadził ją do zbioru mankietów zwisających z sufitu i
zamknął je wokół jej nadgarstków. Stworzone z jakiegoś rodzaju metalu
mankiety były otoczone miękkim pluszem. Uklęknął i zapiął podobne
mankiety wokół jej kostek, wtedy stopniowo docisnął łańcuchy,
rozkładając jej ramiona i nogi szeroko, robiąc całkowicie wolny dostęp do
jej organizmu.
Gorąco pełzało przez skórę, a jej sutki zadrżały. Co zrobiliby
potem? Jej głowa drżała w rytm dudniącego serca, a jej rdzeń zacisnął się,
wymagając satysfakcji. Z pewnością teraz płonęła. Dlaczego nie pozwolili
jej dojść?
Mężczyźni obeszli ją wolno dookoła, śmiało oceniając jej nagie
ciało. Eric pozbył się swojej koszuli i rozpiął jeansy. Brock pozostał w
ubraniu.
- Odpowiedz mi szczerze - zaczął Eric. – Czy wiedźma cię
kiedykolwiek uderzyła?
- Nie. Jej nadużycia były znacznie bardziej twórcze.
- Byłaś kiedykolwiek wychłostana
13
?
Potrząsnęła głową, widząc, jak jej skóra się rozjaśnia.
- Ciekawi cię to?
13
Nie, błagam.
- Z pewnością lubię przyjemność bardziej niż ból, ale twoje
ugryzienie było… niewiarygodne.
Przeczesał swe włosy obiema dłońmi.
- Jestem kiepski z batem. Obawiam się, że zadam ci ból.
- Jestem doświadczony - powiedział Brock. - Jeśli myślisz, że ona
szczerze chce poczuć smak rzęsy.
- Ona odbywa nowicjat - podkreślił Eric.
- Zaprzestanę po pięciu, jeśli uważasz, że ona jest obezwładniona,
ale dziesięć to ilość, od której zazwyczaj zaczynam.
- Dam sygnał, kiedy zobaczę, jak zareaguje po pięciu.
Cholera! Co właśnie robiła? Brock faktycznie zamierzał ją chłostać.
Jej logiczny umysł zbuntował się przeciwko temu pomysłowi, podczas
gdy jej skóra drżała i cipka zatrzepotała. Brock podszedł do półki z
batami, pasami i innymi narzędziami tortur, wybierając krótką rurę z
wystrzępionym końcem.
- Ona nie ma doświadczenia. Nie możesz oczekiwać, że nie dojdzie.
- Mercedes, opieraj się uczuciom. Niech twoje ciało doświadczy
wszystkiego jak najpełniej.
Naprężała się trochę bardziej, z każdym krokiem Brocka robionym
wobec niej. Zamachnął się rurką, która zagwizdała. Jej brzuch zadrżał, a
piersi podskoczyły. Dlaczego zasugerowała to? Naprawdę chciała – rurka
uderzyła ją w lewy półdupek i Mercedes krzyknęła, przekręcając się w
prawo. Ostrzejsze niż piekący ból, ale bardziej intrygujące niż ból, uczucie
rozprzestrzeniło się przez jej skórę i przesunęło na mięśnie. Gorąco.
Rzęsa pocałowała jej drugi półdupek. Przygryzła wargę, gdy
przerwał na trzy pełne sekundy przed powtórzeniem pierwszych dwóch
razów. Jej tyłek płonął. Chciała potrzeć o coś, a jeszcze lepiej gdyby to coś
potarło się o nią. Przekręciła biodra i rzuciła głową, jej rdzeń trzepotał z
głęboką potrzebą.
Gdy delektowała się słodkim ogniem, przeniósł się na drugą stronę
i wymierzył cios jej obolałym sutkom. Krzyknęła, zaskoczona przez
wybuch przyjemności pomieszany z bólem. Dwie rzęsy, a potem przeniósł
się na jej brzuch.
- Proszę, nie myślę, mogę – rurka przesunęła się przez jej wzgórek,
potem przez łechtaczkę i przeszła do agresywnych wstrząsów. Podczas
gdy wciąż z trudem łapała oddech i zataczała się od początku orgazmu,
dostarczył ostatni pocałunek.
Drugie zwolnienie było jeszcze bardziej wstrząsające niż pierwsze,
jej wewnętrzne mięśnie zaciskały się boleśnie do czasu, gdy jej brzuch się
zacisnął. Zaszlochała. Ból i krzywda nie powinny sprawiać, że masz
orgazm!
Eric uklęknął przed nią i pochwalił jej kapitulację ustami. Liznął ją
i pocałował, ssąc łagodnie jej śmietankę. Każdy wolny zamach jego języka
posłał wir gorąca przez jej ciało, przedłużając gorąco. To nie było to, czego
potrzebowała. Łaknęła jego czułości, to po prostu nie działało dziś
wieczorem.
Brock dotknął ramienia Erica, zwracając jego uwagę z dala od jej
cipki.
- Spójrz na jej twarz. - Niespodziewanie wepchnął dwa palce w
głąb jej cipki, a ona krzyknęła w ekstazie. – Nie będzie kochania się po
stworzeniu więzi. Dziś wieczorem intensywność. - Wyciągnął palce i
cofnął się.
Trzymając ją w ramionach jedną ręką, Eric wepchnął dwa palce
drugiej ręki do jej rdzenia. Jęknęła i ścisnęła go, kołysząc biodrami w
rytm jego ręki.
- Czy kiedykolwiek miała coś w tyłku?
Spojrzała przez ramię w odpowiedzi na pytanie. Brock stał,
wpatrując się w jej okaleczony tyłek.
- Nie sądzę. - Eric kontynuował błogą zjeżdżalnię swoich palców. -
Użyłem raz palca, ale jest niewiarygodnie napięta.
- Przestańcie rozmawiać o mnie, jakby mnie tu nie było.
Brock przesunął się za nią, przykrył palcami obydwa jej półdupki.
- Kiedykolwiek miałeś kutasa w swoim tyłku?
- Nie - przyznała.
- Za twoją zgodą, miałbym ochotę być trochę bardziej twórczy.
Nie polubiła brzmienia tego. Jej nerwy już osiągnęły punkt
krytyczny. Jak wiele oczekują, że od niej wezmą?
- Co miałeś na myśli? - Zapytał Eric.
- Pokażę cię.
Próbowała jak mogła, zobaczyć, co robi Brock. Eric wstał i wziął jej
brodę między palec wskazujący a kciuk, obracając jej głowę.
- Dowiesz się wystarczająco szybko. Chcesz moich palców w sobie
czy nie?
- To pogarsza się. Muszę dojść jeszcze raz.
Owinął swoje ramię wokół jej pasa i wcisnął palce głęboko.
- Po prostu się odpręż i poczuj, jak moje palce się w tobie
poruszają. - Niemal nieruchoma w jej objęciach, wpatrywała się w jego
lśniące oczy i upajała się sprawnymi ciosami jego długich palców.
Wewnątrz i na zewnątrz. Obrócił nadgarstek, wbijając palce w jej rdzeń.
Sapnęła i poruszyła się, gdy przyjemność przesunęła się w górę jej ciała.
- Teraz – rozkazał, a jej ciało posłuchało, dochodząc ze stałymi
skurczami przyjemności. - Lepiej?
- Dziękuję – szepnęła, a on pocałował ją łagodnie, pozwalając
zasmakować swojego smaku, zanim zniknie.
- Mam nadzieję, że nie zrelaksowałeś jej zbyt mocno. To
zapowiada zupełnie inny efekt.
- Znalazłeś wszystko, na co miałeś ochotę? - Zapytał Eric.
- Ostatecznie. To nie jest mój pokój zabaw.
- Mogłeś zapytać, gdzie co jest - podpowiedział Eric.
- I żeby się dowiedziała, czego ma się spodziewać? Gdzie w tym
zabawa?
Eric uwolnił ją z mankietów i wciągnął ją w ramiona.
- Skąd będziemy wiedzieć, że wieź została utworzona? – Przycisnął
wargi do jej skroni, gdy wtuliła się w jego klatkę piersiową.
- Zaufaj mi, będziesz wiedzieć.
Głód wzbudził się w Mercedes, bardziej skomplikowany niż to, co
kiedykolwiek znała. Dwa aspekty jej natury, które subtelnie rywalizowały
o władzę w jej życiu, nagle połączyły się w jedną siłę napędową. Chciała
krwi i łaknęła energii. Jej kły urosły, a ciało dojrzało, domagając się
seksualnego uwolnienia.
Złapała twarz Erica i wepchnęła język do jego ust, wsysając jego
oddech do swoich płuc.
Brock wyciągnął ją z ramion Erica i postawił na podłodze, szybko
manewrując jej ramionami za jej plecami. Zapanował nad nią bez
sprawiania jej bólu.
Słyszała jego słowa z bardzo daleka. Nie mógł mówić o niej. Ale
Eric wysunął się ze swoich jeansów, więc rzuciła się na jego kutasa. Złapał
jej twarz między swoimi rękami i nie puścił. Ruszając się razem z
Brockiem, Eric usiadł na brzegu jednej z ławek, a Brock poprowadził ją na
kolana między nogami Erica.
Bez wahania wzięła kutasa Erica w usta i ssała mocno główkę do
czasu, gdy nie usłyszała jego gardłowego jęku. Brock trzymał jej ręce
stanowczo za jej plecami, więc mogła używać tylko ust. Utworzyła twarde
koło wargami i kiwała głową.
Jej kieł uderzył w jego trzonek, a krew polała się w poprzek jej
języka. Przyjemność i ochota rozprzestrzeniły się po całym jej ciele.
Chciała otworzyć i pozwolić jego krwi wypełnić jej usta. Wstrząśnięta
swoja reakcją, odsunęła się i polizała małą rankę.
- Ona staje się coraz bardziej agresywna. Niech teraz ssie twojego
fiuta, bo później będzie to zbyt niebezpieczne.
- Nie chcę zadać ci bólu - Spojrzała w górę w jego oczy,
wygłodniała i nieszczęśliwa.
- Nie musisz się kontrolować. Poddaj mi się. - Skorygował swoją
kontrolę nad swoją głową, trzymając jej twarzy pod kątem prostym. -
Chcesz mojego wytrysku?
Zajęczała. Ostatnim razem, gdy wszedł do jej ust, to było błogie.
Przesuwając się do samego skraju ławy, zakwaterował się w jej ustach.
Wszystko, co musiała zrobić, to trzymać je otwarte i pozwolić mu się
pieprzyć.
Kapitulacja.
Twardy trzonek Erica pulsował o jej język, podskakując w tyle jej
gardła z każdym równym pchnięciem. Brock otoczył jej sutki i przykrył jej
wzgórek, od czasu do czasu czyszcząc swój palec o jej łechtaczkę. Głód
zapłonął. Mercedes wygięła w łuk szyję, wciągając Erica do swego gardła,
cicho domagając się jego kapitulacji. Jego palce poruszające się na jej
czaszce i dał jej to, czego żądała, zwalniając nasienie w gorących
wybuchach.
Połykając i ssąc, odmówiła uwolnienia go do czasu, gdy każda
ostatnia kropla nie została oddana. Gorąco opadło z jej piersi i usadowiło
się nisko w żołądku. Istota Erica uspokoiła jej spustoszone zmysły i
pozwoliły jej myśleć o spalaniu. Pogłaskał jej twarz i przebiegł pacami
przez jej włosy, czekając do czasu, gdy była gotowa, aby go uwolnić.
Wciąż na kolanach, wysunęła jego kutasa ze swoich ust i oparła
głowę o jego udo.
- Jeśli weźmiemy od siebie krew, czy to zagrozi utworzeniu więzi?
- Nie sądzę. - Brock pomasował jej plecy i odnalazł jej rowek. –
Jesteś po części wampirem. Nie możesz zaprzeczać swojej naturze.
Eric przyjrzał się, jak ręce Brocka przesunęły się przez jej
zaokrąglony tyłek. Pręgi zaczęły znikać. Po prostu patrząc, jak inny
mężczyzna dotykał jej i podburzył w niej przyjemność, co sprawiło, że
Eric zachciał rozerwać Brocka na strzępy. Fakt, że wojownik Nac O'te
posiadał odpowiednie umiejętności, nie sprawił, że Ericowi łatwiej było to
tolerować.
- Zamierzałem zrobić to, podczas gdy ssałaś jego fiuta, ale byłeś już
na krawędzi, - Brock powiedział łagodnie do Mercedes.
Wiedząc, co Brock planował, Eric wziął jej ręce i włożył je pod
swoje uda. Jej piersi przyparte do jego goleni i z głową tkwiąca na jego
kolanach, tak spokojna i ufna.
- Na początku będziesz się czuć dziwnie, ale będziesz się bardzo
cieszyć dodatkową pełnością. - Brock wysmarował tępy koniec wejścia do
jej tyłka, po czym drugą ręką posmarował jej półdupki, ukazując
ściągniętą dziurkę, w którą miał zamiar włożyć zabawkę.
Eric wyobraził sobie, jak wiąże ją na jednej z ławek i jak Mercedes
bierze jego kutasa głęboko, w taki właśnie sposób. Spojrzała w górę na
niego, jej spojrzenie promieniowało ochotą.
Mówiłam ci, że chcę wszystkiego.
Nie wiedział, czy Brock słyszał ich telepatyczną komunikację.
Pamiętał, że miał coraz mocniejszego kutasa w jej ustach. Brock
przycisnął grubszy koniec zabawki do jej wejścia. Jej ciało otworzyło się,
rozciągając wokół gładkiego przedmiotu, akceptując pełność. Eric musiał
odwrócić wzrok. Dyszał, pragnąc jej, łaknąc brutalnego dołączania, które
wstrząsnęłoby i przeraziło ją.
Nigdy nie mogłeś mnie przerazić. Znam cię zbyt dobrze.
- Zostaw nas - Eric zawarczał.
- Jesteś pewien? To jest oczywiście ostatnia fala.
- Odejdź!
Nie mógł być łagodny i nie mógł czekać dłużej, aby utworzyć
rzeczywistą więź ze swoją partnerką. Tworzenie więzi duszy albo
tworzenie więzi Dnia, to już nie miało znaczenia, musiał uczynić ją swoją.
Zanim Brock nawet zdążył do drzwi, Eric rzucił ją plecami na ławkę.
Splótł ich palce i trzymał jej ramiona ponad głową.
- Jesteś moja - Jego spojrzenie przyniosło się na nią, wiele
mówiąca pełna ostrość jego ponurej natury. - Zawsze byłaś moja.
- Nie odstraszysz mnie. - Podniosła nogi, oplatając się wokół jego
talii, a Eric pchnął, witając jej gorąco. - Jestem twoją muzą i jesteś moim
mistrzem. Tak miało być.
Każde pchnięcie przenosiło ich wyżej, zmuszało z powodu głodu,
napędzając spalaniem. Naprężyła swoje wewnętrzne mięśnie, końcówka
grubej zabawki akcentowała pełność każdego ciosu. Puścił jej ręce i
pchnął ramiona pod nią, chwytając jej ramiona od tyłu. Twardy i głęboki,
wiercił w niej, sięgając w to nieuchwytne miejsce, gdzie ich istoty były
złączone.
- Krew i energia - szepnęła i zatopiła swoje kły w jego ramieniu.
Sekundę później zamknął obwód swoim ugryzieniem. Wygięła się w łuk
tak silnie, że niemal oderwał się od niej. Wepchnął się mocno, wgniatając
ją w ławkę, wykazując swoją siłę i dominację.
Światło wybuchło w niej i zrozumiał. Uwolnili ją od ciemności, w
której się urodziła. Teraz musi zakotwiczyć ją swoją miłością albo będzie
dryfować, złapana między dwoma światami, nie należąc do żadnego z
nich.
Szaleńczo i zdecydowanie, zmusił się, by zwolnić, uspokoić i
wielbić ją swoim ciałem i umysłem. Cofnął swoje kły i odciągnął jej usta
od jego ciała. Przykrywając jej wargi swoimi, włożył ostrożnie język do jej
ust. Wplotła palce w jego włosy, pogłębiając pocałunek. Nie pozwoliłby jej
przyśpieszyć tego. To musiało być doskonałe. Mieli tylko tą jedną okazję,
by zmienić bieg ich życia. Zaczepił jej nogi ponad swoimi i pozwoliła mu
prowadzić. Dotknął jej twarzy, szyi, ramion, nigdy nie przerywając
niezachwianego ruchu bioder.
Jej dusza kąpała się w jasnym świetle. Odpowiedział z aksamitną
ciemnością. Jej energia wydawała się teraz inna. Była istotą światła.
Zatopił się bardziej w głąb połączenia, pogrążając się w jej blasku. Byli
zakręceni wokół siebie. Kontrast był spektakularny. Po chwili więź pękła,
a wybuchła w nich przyjemność.
Zawinęła swoje nogi wokół jego pasa, gdy jej istota ograniczyła
jego kutasa. Przycisnął ją do swojej klatki piersiowej i doszedł z rykiem.
Bez końca jej ciało eksploatowało jego przyjemność tylko po to, aby
odsyłać to wzdłuż ich telepatycznego połączenia.
Przenosząc swoją wagę na kolana bez rozdzielania ich korpusów,
Eric opuścił na nią wzrok.
- Twoja twarz wciąż płonie. - Pocałował czubek jej nosa.
- Nie jesteśmy już tacy sami.
Zachichotał.
- Nie byliśmy tacy sami. Jesteś kobietą, a jestem mężczyzną. Jesteś
w połowie z Froswick i do połowy naturalnym wampirem. A ja jestem
przemieniony z człowieka. Jeśli już, to nas upodobniło. Teraz oboje
jesteśmy skołowani jak diabli.
Zaśmiała się.
- Brock wciąż tu jest?
Eric potrząsnął głową.
- Porozmawiamy z Kylie, po tym jak prześpimy się kilka godzin.
Nie jestem pewny, jak to wszystko działa. Wiem, że możemy przekazywać
sobie energię i nie jesteś już istotą nocy, ale czy to oznacza, że ja również
mogę wychodzić na światło dzienne? Kylie powiedziała, że oboje jesteśmy
dziennymi Wojownikami. To brzmi, jakby więź zmieniła nas oboje.
- Nie zamierzamy ryzykować do czasu, gdy nie dowiemy się
wszystkiego.
- Zgadzam się. – Wciągnął ją w ramiona i przeciągnął w poprzek
sali zabaw. - Chcesz bym wyjął zabawkę?
Poruszyła się trochę, a następnie z rozmarzonym uśmiechem
położyła głowę na jego ramieniu.
- To sprawia, że czuję się dekadencko.
*****
- Ponieważ Mercedes staje się zręczniejsza w przekazywaniu ci
energii, będziesz mógł zaryzykować wyjście na światło dzienne. To cel
dziennych Wojowników. Oni chronią naszą populację przed Setti,
podczas gdy pogrążymy się w swoim słonecznym transie - Kylie
powiedziała Ericowi następnej nocy przez wideo-rozmowę. - Zawsze
będziesz istotą nocy, ale ona będzie mogła powstrzymywać cię przed
zapadnięciem w trans w ciągu dnia. Powinieneś rozważyć pojawienie się
w naszym domowym wymiarze. Jej umiejętności poprawią się o wiele
szybciej, jeśli będzie dobrze wyszkolona przez Nac O'te. Podejrzewam, że
mogliby nauczyć cię niejednego, gdybyś im na to pozwolił.
Nie mógł sprzeczać się z jej wnioskami, ale myśl o opuszczeniu
Ziemi była bardziej niepokojąca, niż spodziewał się, że będzie.
- Zrobiłaś jakikolwiek postęp w sprawie Chevon albo zmieniacza
Setti?
- Dowódca Sihngal tropi zmieniacza, a Chevon jest moim nowym
przydziałem, ponieważ sprawa Mercedes Smythe jest oficjalnie
zamknięta. Jak ona daje sobie z tym wszystkim radę?
- Nadzwyczajnie. To bardzo dużo do zaakceptowania na raz. Jest
jedna rzecz. Ona wciąż się skrzy.
Kylie uśmiechnęła się.
- To bardzo powszechne i dzieje się tak, ponieważ jej ciało
przystosowuje się do nowej fizjologii. Jeśli masz jakiekolwiek inne
pytania, nie wahaj się i zadzwoń. I pomyśl poważnie o szkoleniu. To
naprawdę byłoby najlepsze dla was obojga.
Kiwnął głową, a obraz na ekranie jego komputera zniknął.
Uśmiech wykrzywił jego wargi. To jest to miejsce, przy którym siedział,
gdy odczytał wiadomość od Euterpe. To wydawało się niemożliwe, że
działo się to zaledwie kilka tygodni temu.
- O czym myślisz? - Mercedes stanęła w drzwiach.
- O tobie. Jak bardzo cię kocham i jak bardzo chcę cię uszczęśliwić.
Weszła do biura, podczas gdy on odszedł od biurka.
- To bardzo słodkie. Dlaczego czujesz potrzebę, aby mnie
uszczęśliwić?
- Ponieważ musisz zostać wytrenowana. a najlepszy program
szkolenia dla dziennych Wojowników jest w twoim wymiarze. -
Uśmiechnął się. - Tak naprawdę, to jedyny program szkolenia dla
dziennych Wojowników jest w twoim wymiarze.
- Więź dnia się utworzyła. Nie mam wątpliwości co do tego, ale nie
muszę zostać rzeczywistym dziennym Wojownikiem. Mogę być żoną
Erica Kingai, współkompozytorem, i możemy żyć długo i szczęśliwie na
Ziemi.
- Nie z Setti na wolności. - Wciągnął ją w ramiona i odsunął włosy
z czoła.
- Ponadto, widziałem, jak twoje oczy zapalają się za każdym
razem, gdy spotykasz kogoś ze swojego wymiaru. Chcesz wrócić do domu,
przynajmniej na chwilę.
Spojrzała mu w oczy, zachwycona ciepłem tworzącym blask wokół
jej twarzy.
- Zrobiłbyś to dla mnie?
Pocałował ją z całą miłością, jaką tylko miał wewnątrz siebie.
- Ale musisz powiedzieć Rafowi, że jego tekściarz bierze dłuższy
urlop.
Zawinęła ramiona wokół jego szyi i oparła piersi o jego klatkę
piersiową, jej uśmiech wypełnił się psotnością.
- Refe mnie nie onieśmiela. Po prostu muszę wyjaśnić Faelonowi
sytuację.
Rozpuścili się w śmiechu i pocałunkach, gdy podniecenie
Mercedes zalało pokój iskrami światła.
~Koniec~