Moning Karen Marie Immortal Highlander 5 6

background image

Rozdział 5

O wiele za dużo rzeczy do stracenia. Pomyślała posępnie Gabby.

Jej dziewictwo. Jej świat. Jej życie. I to — jeśli wszystko pójdzie po jego podłej myśli —

prawdopodobnie dokładnie w tej kolejności.

W ostatnim momencie, tuż przed tym jak usta tego wzięły jej, jego uchwyt na jej twarzy

rozluźnił się lekko i zrobiła jedyną rzecz, o której mogła pomyśleć. Walnęła go z główki.

Szarpnęła głową w tył, potem znów do przodu i rąbnęła to prosto w twarz, tak mocno, jak

mogła.

W rzeczywistości tak mocno, że to przyprawiło ją o zawroty głowy i natychmiastową

migrenę, sprawiając, że zastanawiała się jak Jean Claude Van Damme zawsze potrafił chłodno
kontynuować walkę po takim wyczynie. Najwyraźniej filmy kłamały.

Chciałaby to wiedzieć zanim spróbowała grać bohatera kina akcji.

Na szczęście wydawało się, że zraniła to bardziej niż zraniła siebie, ponieważ szybciej doszła

do siebie.

Na tyle szybko by wyprowadzić bezpośrednie uderzenie kolanem w jego krocze, gdy nadal

wyglądało na oszołomione.

Dźwięk, który wydało, gdy zgięło się w pół, wysłał czystą panikę przez jej żyły. To był

dźwięk takiej obrazy, takiego zwierzęcego gniewu i bólu, że naprawdę, naprawdę nie chciała
być w pobliżu do czasu, aż to dojdzie do siebie.

Gdy opadło na podłogę, jęcząc i obejmując twarz, przebiegła obok tego, gorączkowo

ruszając prosto do tylnych drzwi. Nie było sensu zawracania sobie głowy frontowymi
drzwiami. Nigdy nie byłaby w stanie prześcignąć tego pieszo. Potrzebowała swojego
samochodu.

Wystrzeliła przez salon, okrążyła stół w jadalni i wpadła do kuchni.

Przed nią majaczył — wolność — otwarty prostokąt drzwi, oblany porannym światłem.

Gdy dotarła do progu, nadal mogła usłyszeć przekleństwa trzy pokoje dalej. Do diabła z

bagażem, pomyślała, przeskakując nad nim. Będzie miała szczęście, jeśli uratuje życie i
wiedziała o tym.

Wyskakując przez otwarte drzwi —

Znów uderzyła w twarde jak kamień ciało Adama Blacka.

Wrzasnęła, gdy to złapało ją szorstko, unosząc ją, aż jej stopy zakołysały się bezradnie nad

ziemią. Wyraz na jego oszałamiająco mrocznej twarzy był lodowaty i przerażający. Przygniotło

background image

ją do swojego ciała, zaciskając ramiona wokół niej, aż powietrze świstało, gdy próbowała
wciągnąć je do płuc. I wiedziała, że gdyby zacisnęło potężne ramiona tylko odrobinę więcej,
jej tlen zostałby całkowicie odcięty.

Trzymało ją tak przez długie, bolesne chwile, a ona znieruchomiała całkowicie, z twarzą

zanurzoną w jego szyi i jego torquesem, wciskającym jej się w policzek, zmuszając się do bycia
miękka i bezwładną, do wydzielania niegroźnej aury. Instynktownie wiedziała, że popchnęła to
do krawędzi i gdyby pokazała choćby najmniejszy stopień oporu, to odpowiedziałoby jeszcze
większą siłą.

Jej ciało nie zniosłoby większej siły.

Więc to prawda, pomyślała ponuro, gdy trzymało ją, unieruchomioną, że Wróżki mogły

poruszać się w mgnieniu oka. W jednej chwili to leżało trzy pokoje za nią, a w następnej było
w drzwiach przed nią. Jak u licha miała uciec czemuś, co poruszało się w ten sposób? Co jeszcze
mogło zrobić? Nagle jej umysł wypełnił się po brzegi wszystkim, co babcia kiedykolwiek
uczyła ją o Wróżkach, wszystkich, potwornych mocach, które posiadały. Zdolność do
hipnotyzowania ludzi, kontrolowania ich, naginania ludzi do każdego ich kaprysu.

Czy mogła być w głębszym gównie?

Po jak się wydawało, nieskończenie długim czasie, wzięło głęboki, drżący oddech.

W chwili, gdy wciągała nierówny oddech, żeby zacząć przepraszać albo bardziej dokładnie,

zacząć błagać o szybka i litościwą śmierć, to powiedziało z jedwabistą groźbą. — Teraz nie
tylko moją wargę musisz pocałować, jeśli chcesz mi to wynagrodzić, Irlandko.

*****

Pięć minut później Gabby była pewnie przywiązana do jednego z krzeseł w jej jadalni, jej

własnym sznurem do suszenia bielizny.

Z nadgarstkami przywiązanymi za nią do drabinkowego oparcia krzesła i kostkami

dokładnie przymocowanymi do jego nóg.

Zniechęcona zastanawiała się jak to było możliwe, że czyjeś życie mogło tak całkowicie

powędrować do piekła w tak krótkim czasie. Tylko wczoraj rano jej największym
zmartwieniem było jak ubrać się na rozmowę o pracę. Czy Panna Temple uzna czarny kostium
za zbyt poważny, brązowy za zbyt skromny, różowy za zbyt frywolny. Wysokie obcasy zbyt
zalotne? Niskie zbyt męskie? Włosy upięte czy rozpuszczone?

Boże, czy ona naprawdę martwiła się o takie rzeczy?

Poranki takie jak ten, z pewnością stawiały życie w perspektywie.

background image

Przeciągając krzesło, żeby było naprzeciw niej, Adam Black opadł na nie z rozsuniętymi

nogami, łokciami na kolanach, pochylając się naprzód, tylko cale od mniej. Długi, jedwabisty
wodospad czarnych jak północ włosów rozlał się po jego umięśnionym ramieniu, muskając jej
udko. Ta istota wyraźnie nie znała koncepcji przestrzeni osobistej. Była o wiele za blisko. W
chwili, gdy to pomyślała, to uniosło rękę w jej kierunku. Wzdrygnęła się, ale to przesunęło
tylko kłykciami po jej policzku, a potem powoli prześledziło opuszkiem kciuka jej dolną wargę.

Buntowniczo rzuciła głową, odwracając twarz. Palec pod jej podbródkiem zmusił ją do

obrócenia się z powrotem.

— Ach tak, tak lubię cię znacznie bardziej. — Ciemne oczy istoty błysnęły, połyskując

złotem.

— Ja nie lubię cię w żaden sposób. — Wypychając szczękę, uniosła nos w górę. Godność,

przypomniała sobie. Nie umrze bez niej.

— Myślę, że to zrozumiałem, Irlandko. Najlepiej pamiętaj, że jesteś na mojej łasce. A w tej

chwili nie czuję się szczególnie łaskawy. Być może powinnaś usiłować sprawić, żebym nadal
cię lubił.

Wymamrotała coś, co rzadko mówiła. Coś, za co babcia wymyłaby jej usta mydłem.

Oczy tego rozbłysły natychmiastowym żarem. Potem zaśmiało się mrocznie, ocierając krew

z wargi wierzchem dłoni. — To nie jest to, co mówiłaś kilka minut temu.

— To nie jest to, co miałam na myśli i wiesz o tym.

Uśmiech tego urwał się nagle a spojrzenie zrobiło się zimne. — Ach, ale obawiam się, że

jestem bardzo dosłownym mężczyzną, ka-lyrra. Nie mówi mi tego ponownie, chyba, że
będziesz mieć to na myśli. Ponieważ wezmę cię za słowo. I nie dam ci szansy, żebyś je cofnęła.
Tylko te dwa słowa. Powiedz je do mnie jeszcze raz, a znajdę się na tobie.

17

Na podłodze. Ty i

ja. Powiedz to. Śmiało.

Gabby zacisnęła zęby i wpatrzyła się w drewnianą podłogę, licząc kłaczki kurzu. Nie więcej

niż na to zasługujesz, Gabby. Strofowała Moira O’Callaghan w jej umyśle. Wychowałam cię
lepiej
.

Świetnie, pomyślała zawzięcie, teraz wszyscy zbierali się przeciw niej. Nawet martwi ludzie.

Palec wrócił pod jej podbródek, zmuszając ją do napotkania jego połyskującego spojrzenia.

— Rozumiesz?

— Rozumiem. — Ucięła.

— Dobrze. — Pauza, oceniające spojrzenie. — Więc powiedz mi, Gabrielle O’Callaghan,

co wierzysz, że mój lud robi z Sidhe-seers?

17

Zapewne w grę wchodziło pierdol się.

background image

Nonszalancko wzruszyła ramionami — na tyle ile była w stanie, tak pewnie związana — nie

zamierzając przyznawać się do niczego. To nazwało ją sidhe-seer, archaiczna nazwa dla tego,
czym była. Spotkała się z nią w Księgach Wróżek, ale nigdy nie słyszała jej, wypowiadanej
głośno. — Nie mam najmniejszego pojęcia, o czym mów —

Wydało zniecierpliwiony odgłos i położyło palec na jej wargach, uciszając ją. — Nie

oszukuj mnie, nie mam na to cierpliwości. Nie działa na ciebie féth fiada i nazwałaś mnie po
imieniu. Przyznaję, gdy pierwszy raz złapałem cię, patrzącą na mnie, byłem skołowany, ale nie
ma innego wyjaśnienia na twoje zachowanie. To, dlatego ze mną walczyłaś. Wiesz wszystko o
mojej rasie, czyż nie?

Po długiej chwili Gabby przełknęła ślinę i skinęła sztywno głową. Całkowicie się zdradziła,

najpierw patrząc na to, a potem mówiąc mu po imieniu „idź do diabła.” To wiedziało. I
wyraźnie nie było w nastroju na gierki. — Więc, co teraz? — Zapytała sztywno. — Zabijesz
mnie?

— Nie mam zamiaru cię zabijać, ka-lyrra. Choć w rzeczy samej był czas, gdy życie sidhe-

seer było stracone, jeśli została złapana, mój lud nie przelał ludzkiej krwi od czasów, gdy
Porozumienia, rządzące naszymi rasami zostały wynegocjowane. — Odsunął opadające włosy
z jej oczu i założył je za jej ucho, jego dłoń pozostała i przesunęła się po krzywiźnie policzka.
— Ani nie planuję zrobić ci krzywdy chyba, że ty znów zrobisz mi krzywdę, bo wtedy
wszystkie ustalenia tracą ważność. W tej chwili jestem chętny wyczyścić sprawy między nami,
uznać twoją wrogość za nieporozumienie. Dopuścić, że tak małe stworzenie, jak ty — wierząc,
że twoje życie było zagrożone — poczułaś się zmuszona do nieczystej walki z mężczyzną
takim, jak ja. Jednak, jeśli jeszcze raz mnie zranisz, zapłacisz dziesięciokrotnie. Rozumiesz?

Gabby sztywno kiwnęła głową, pragnąc, żeby przestał jej dotykać. Samo muśnięcie jego

palców sprawiało, że jej skóra mrowiła, sprawiało, że wszystkie mięśnie w dole jej brzucha
zaciskały się. Jak uosobienie jej najgorszego koszmaru śmiało przychodzić opakowane jak jej
najgorętsza fantazja?

To odchyliło się w tył na krześle, przesunęło dłońmi przez długie, ciemne włosy, a potem

splotło razem palce za głową. Potężne ramiona zafalowały przy tym ruchu, ramiona napięły się
pod czarnym T-shirtem, bicepsy nabrzmiały, złote bransolety połyskiwały w porannym słońcu,
wlewającym się przez wysokie okna. Trzeba było olbrzymiego wysiłku woli, żeby utrzymać
jej wzrok pewnie utkwiony w twarzy istoty, powstrzymać go przed spływaniem w dół, po całej,
tej, wróżkowej perfekcji.

Księgi Wróżek zawierały dziesiątki opowieści o tym jak w dawnych dniach, nocami, gdy

księżyc wisiał gruby i pełny na tle fioletowego zmroku i pędził Dziki Gon, młode panny biegły
do lasów, mając nadzieję, że zostaną zabrane przez jednego z tych, egzotycznych mężczyzn
Wróżek. Z własnej woli szły na potępienie.

Gabby O’Callaghan nigdy nie będzie tak głupia. Cokolwiek miało dla niej przygotowane,

ona będzie walczyć z tym na każdym calu tej drogi.

background image

Sidhe-seer. — Powiedziało, przyglądając jej się uważnie. — Nigdy nie przyszło mi do

głowy by szukać jednej z was, że jakakolwiek z was może nadal tu być. Aoibheal wierzy, że
Łowcy wyeliminowali ostatnią z was dawno temu, tak, jak ja w to wierzyłem. Ile innych z
twojej linii ma wzrok?

— Jestem ostatnia. — Po raz pierwszy w swoim życiu była wdzięczna, że nie miała innych

członków rodziny, którzy dzielili jej przekleństwo. Nie było nikogo innego do chronienia: tylko
jej własne przetrwanie było stawką.

Gdy się jej przyglądało, rozważyła jego słowa.

A-wil, powiedziało: Wysoka Królowa Seelie, Dworu Światła. Łowcy: samo to słowo

zmroziło jej krew. Gdy była dzieckiem, byli boogeymanem

18

w każdej jej szafie, potworem

pod każdym łóżkiem. Osobiście wybrani przez królowa i wysłani by polować na sidhe-seers,
byli bezlitosnymi, przerażającymi kreaturami, które pochodziły z piekielnego królestwa cienia
i lodu Króla Unseelie. Mogła nie znać wszystkich Wróżek z imienia — było ich zbyt wiele i
przybierały na to zbyt wiele uroków — ale babcia nauczyła ją w młodości o tych
najpotężniejszych.

— Twoja matka już nie żyje?

— Ona nie ma wzroku. — Trzymaj się z daleka od mojej mamy, ty draniu.

— Więc jak cię chroniła?

Gabby wzdrygnęła się wewnętrznie. Nie mogę jej chronić, do cholery, matko! Jak mogę ją

chronić przed czymś, czego nie widzę? Jilly wykrzyczała do Moiry O’Callaghan tej ciemnej,
śnieżnej nocy tak dawno temu. Trzy dni później jej matka odeszła.

— Kto cię nauczył jak się przed nami ukrywać? — Naciskało. — Nie, żeby wykonało z tym

dobrą robotę. — Drwiący uśmiech wygiął jego zmysłowe wargi. — Ale znów, kobiety nigdy
nie były w stanie utrzymać oczu z dala ode mnie.

— Och, jesteś taki arogancki. Po prostu nie mogłam stwierdzić czy jesteś Wróżką, czy nie.

— Warknęła Gabby.

Ciemna brew wygięła się w łuk. — I myślałaś, że odpowiedź na to może być znaleziona w

moich spodniach? To, dlatego tam patrzyłaś? — Jego ciemne spojrzenie zamigotało
rozbawieniem.

— Jedyny powód tego, że tam spojrzałam — Powiedziała, rumieniąc się. — był taki, że nie

mogłam uwierzyć, że będziesz tak krzykliwie… przesuwał swojego… swojego — Urwała, a
potem syknęła. — Co jest z mężczyznami? Kobiety nie robią takich rzeczy! Nie przesuwają
swoich… swoich osobistych części publicznie.

18

Wymyślony potwór/demon, używany do straszenia dzieci.

background image

— Żałosne obyczaje. Ja na przykład, uważałbym to za całkiem fascynujące. — Spojrzenie

stworzenia opadło do jej piersi.

Surowy, seksualny żar w jego spojrzeniu sprawił, że jej sutki zesztywniały. Sprawił, że

zadrżała. Jak zwykłe spojrzenie mogło mieć na nią tak olbrzymi wpływ, jakby przeciągnął
aksamitnym językiem po jej skórze? — To twoje oczy mnie uderzyły. — Wyrzuciła z siebie.
— Myślałam, że wszystkie Wróżki mają opalizujące oczy. Byłam wytrącona z równowagi,
próbując się zorientować, czym jesteś.

— Moje oczy. — Powiedziało leniwie, przeciągając powoli spojrzeniem w górę, z powrotem

do jej twarzy. — Rozumiem. Więc, w jaki sposób nauczyłaś się ukrywać?

Gabby westchnęła. — Moja babcia też była sidhe-seer. Wychowała mnie. Ale teraz nie żyje.

Ja jestem ostatnia. — Nie mogła się oprzeć pytaniu. — Więc, dlaczego nie masz opalizujących
oczu? I dlaczego krwawisz?

— Długa historia, ka-lyrra. I to taka, w którą będziesz bardzo zaangażowana.

Kolejny dreszcz ucałował jej kręgosłup na to stwierdzenie. — Naprawdę nie zamierzasz

mnie zabić? — Zapytała ostrożnie. Była wyczerpana, mentalnie, fizycznie i emocjonalnie
wykończona. Jej głowa nadal pulsowała po uderzeniu Wróżki z główki i desperacko
potrzebowała otuchy, jakiejkolwiek otuchy. Nawet, jeśli pochodziła od jej wroga.

— O nie, ka-lyrra. — Wymruczało jedwabiście. — To byłoby takie marnotrawstwo. Mam

dla ciebie znacznie lepsze zastosowania.

Cóż, dostała swoją „otuchę.”

Co za szkoda, że nie była ani trochę uspokajająca.

background image

Rozdział 6

Zaiste znacznie lepsze zastosowania, pomyślał Adam, odchylając się na krześle, obserwując

emocje przebiegające po delikatnych rysach jak słońce na powierzchni falującego jeziora.
Gniew walczył z wyczerpaniem, frustracja pojedynkowała się ze strachem.

Na Danu, była piękna. Samo jej piękno wystarczyłoby, żeby pobudzić jego zainteresowanie.

Namiętność była jego magnesem. Śmiertelny ogień przyciągał jego nieśmiertelny lód.

I jaką ognistą istotą była. Buntownicza. Odważna. Agresywna. Złocisty blask jej

nieśmiertelnej duszy, oświetlający ją od wewnątrz był żywszy, bardziej intensywny niż u
większości ludzi, otaczała ją gorąca, bursztynowa aura, oznaczając ją, jako prawdziwą burzę
pasji. Połowy jego rozmiaru i nadal walczyła z nim jak dzikie stworzenie, sycząca złośnica z
zabójczo twardą głową i morderczymi kolanami. I mimo, że właśnie cierpiał więcej bólu w
ciągu ostatniej pół godziny, niż w całej, swojej egzystencji, nie był szczególnie niezadowolony.
Wkurwiony w fundamentalnie męski sposób, ale nie niezadowolony.

Miał swoją, całkowicie własną sidhe-seer. Taką, która sprawiała, że płonął z żądzy.

Dotykanie kobiety w ludzkim ciele było nadzwyczajne. Miał rację: seks w ludzkiej postaci
będzie niesamowity, nowe doświadczenie, rzadka rzecz w nieśmiertelnej egzystencji i przez to
o wiele słodsza. Samo przyciskanie jej do drzwi, czucie jej wspaniałego, słodkiego tyłka
naciskającego jego fiuta, sprawiło, że jego ciało zatrzęsło się z pożądania.

Trząść się. On. On nie drżał nigdy w swoim życiu. Nigdy nie cierpiał z powodu choćby

najłagodniejszego, mimowolnego dreszczu.

Bezwstydny podglądacz, przez tysiąclecia szpiegował niezliczonych kochanków, chciwie

obserwując ich łóżkową grę. Obserwował gigantycznych mężczyzn, stwardniałych
wojowników z ciałami pokrytymi bliznami i zamarzniętymi sercami, mężczyzn uczynionych
brutalnymi przez wojnę, głód i śmierć, drżących jak niedoświadczeni chłopcy, zaledwie od
dotyku kobiety.

Nigdy tego nie zrozumiał. Chciał to zrozumieć. Teraz rozumiał.

Nacisk jej bioder na jego ciężkich lędźwiach zalał go surową, pierwotną agresją. Nigdy nie

czuł tak przytłaczającego popędu do połączenia się. Nigdy nie miał tak wrednej, szalejącej
erekcji.

I nawet teraz, pomimo swojego, pozostającego bólu, pragnął jej dotknąć. Nienawidził

samego powietrza, które rozdzielało ich ciała. Potrzebował znów ja poczuć. Przesuwając się na
krześle, przeniósł swoje kolano między jej tak, że muskał wnętrze jej uda, nie przegapiając jak
jej noga natychmiast się napięła. Ach, znacznie lepiej. Przez chwilę nie mógł oderwać wzroku
od dojrzałego nacisku jej piersi na materiał koszuli. Jezu, nie mógł doczekać się, żeby położyć
na nich swoje usta.

background image

Ale nie siłą. Mógł kusić, wabić i manipulować, ale nikt nie mógł oskarżyć wytrawnego

uwodziciela o uciekanie się do czegoś tak banalnego, jak siła. Nie on. To była rzecz, którą się
szczycił. Ci, którzy padali ofiarą jego machinacji, padali nią przez własne działania. Gdy
decydowali się wziąć to, co oferował — a zawsze to robili — jakiekolwiek czarne znaki na ich
duszach były ich własne.

Sidhe-seer. Nigdy by nawet nie pomyślał, żeby jakiejś poszukać.

Gabrielle O’Callaghan była dziką kartą najlepszego gatunku, możliwością, której Aoibheal

nie wzięła pod uwagę, gdy użyła féth fiada przeciw niemu, wierząc, że wszystkie od dawna
były martwe.

Tak, jak on.

Ostatnia sidhe-seer, którą spotkał, była ponad dwa tysiące lat temu, w pierwszym wieku

naszej ery, głęboko w wysokim, bujnym lesie w Irlandii i była pomarszczoną i powykrzywianą,
starą wiedźmą. Nie zawracał sobie głowy wzywaniem Łowców, i tak próbowała uzyskać
pocałunek Śmierci. Usiadł i przez jakiś czas opowiadał jej historie, odpowiedział na wiele jej
pytań. Kilka lat później wrócił, wziął w ramiona kruchą, wysuszoną skorupę jej ciała i zabrał
ją na odosobnioną plażę na Wyspie Morar. Umarła patrząc na ocean tak intensywnie,
olśniewająco akwamarynowy, że ludzie płakali, gdy go widzieli. Umarła z zapachem jaśminu
i drzewa sandałowego w nozdrzach, nie smrodem brudnej, jednoizbowej chaty. Umarła z
uśmiechem na ustach.

Ale ta — czy mógłby być bardziej pobłogosławiony przez Fortunę? Młoda, silna,

buntownicza, piękna. I dlaczego nie? Fortuna była kobietą, a kobiety zawsze pomagały
Adamowi Blackowi. Tak, jak ta, gdy rozproszył jej obawy.

Była wychowana by bać się i nienawidzić jego rodzaju i to będzie wymagało dogłębnego

uwiedzenia. Kiedyś sam fakt, że był Wróżką wzbudziłby nieograniczone posłuszeństwo, ale
świat bardzo się zmienił od takich czasów, podobnie jak natura kobiet. Były silniejsze, znacznie
bardziej niezależne. Nie były już chętne spędzić życia, ukryte w lasach, porzucając możliwość
posiadania dzieci by nie przekazać wizji i pewnego dnia obserwować jak ponurzy, koszmarni
Łowcy zabijają ich potomstwo.

Ach tak, czasy się zmieniły i Tuatha Dé również się zmienili, zmuszeni do zmiany, gdy

Królowa Aoibheal zaakceptowała warunki i wiele ograniczeń świętych Porozumień, na korzyść
ich rasy. Nie wolno im już było przelewać ludzkiej krwi by Porozumienia nie zostały
unieważnione, a każdy Tuatha Dé, który je złamał został skazany na najbardziej ponury los
jednego z ich rodzaju: śmierć bez duszy.

19

Choć, gdyby królowa lub ktokolwiek z jego razy,

jeśli już o to chodziło, usłyszał wskazówkę istnienia Sidhe-seer, Łowcy zostaliby
natychmiastowo wysłani, nie mieliby pozwolenia na zabijanie swojej zwierzyny.

19

No, ale w Iced R’jan twierdzi, że oni po śmierci nadal w jakimś sensie istnieją, jeśli nie zostali zabici przez

Króla Szronu. To, dlaczego taki ponury los?

background image

Jednak Gabrielle O’Callaghan o tym nie wiedziała, jako że warunki Porozumień były

tajemnicą dla wszystkich śmiertelników, poza MacKeltarami, szkockim klanem ze starożytnej
linii, wywodzącym się od pierwszych druidów i jedynych strażników ludzkiej strony układu.

Stąd, gdy pojawił się w jej drzwiach, wierzyła, że walczy o swoje życie. Adam pokręcił

głową. Nawet w swych najgorszych dniach, w swych najgorszych wiekach, gdy był najgorszym
rodzajem nieśmiertelnego, nierządzonym przez żadne Porozumienia, tej by nie zabił. Grał z nią
twardo i brutalnie? Z pewnością. Zabił ją? Nigdy.

Ka-lyrra, tak ją nazwał, nie zdając sobie sprawy, jak celne to było. Ka-lyrra były

stworzeniami z jego rodzinnego świata, Danu. Pokryte jedwabistą sierścią ze wspaniałymi
wzorami, z wielkimi, fosforyzującymi oczami, aksamitnymi łapami i pręgowanym,
zakończonym pędzelkiem ogonem. Ich delikatne piękno kusiło, ale ich ugryzienie było
niebezpieczne nawet dla Tuatha Dé, nie zabijając, lecz powodując szaleństwo przez znaczący
okres czasu. Mało było takich, którzy mogli je uwieść i mało tych, którzy ośmielili się
spróbować.

W rzeczy samej ta nazwa do niej pasowała. Z pewnością doprowadzała do szału, dopiero

druga, śmiertelna kobieta, jaką kiedykolwiek spotkał, która nie roztopiła się dla niego w kałużę
uległej, adorującej kobiecości. Nawet ta starucha Sidhe-seer była przy nim dziewczęco zalotna.
Na końcu obdarował ją urokiem piękna i zabrał jej ostatni oddech z pocałunkiem.

— Więc? — Warknęła, wyrywając go z jego zamyślenia. — Jakie zastosowania?

Adam przyjrzał jej się uważnie. Gniew wygrał bitwę o kontrolę nad mięśniami jej twarzy,

ściągając jej wargi w delikatny, szyderczy uśmiech, rozszerzając jej nozdrza. Jednak obawa
zacieniała jej piękne oczy. Nie chciał, żeby się go bała. Strach zakłóciłby jego plany
doświadczenia z nią ludzkiego seksu i użycia jej, jako jego pośredniczki do odzyskania
nieśmiertelności. — Powiedziałem ci, że nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy i mówiłem
poważnie. Szukam tylko twojej pomocy przy małym problemie.

Przyjrzała mu się podejrzliwie. — Ty szukasz mojej pomocy? Jak niby miałabym pomóc

wszechmocnej Wróżce?

— W tej chwili nie jestem wszechmocny. — Teraz zacznie się odprężać.

— Naprawdę. Powiedz.

Jej oczy zmrużyły się trochę zbyt kalkulująco jak na jego gust. Odprężenie było jedną rzeczą,

ale nie miał zamiaru chodzić w stałej ostrożności przed tymi, groźnymi kolanami. — Mogę nie
być wszechpotężny, Gabrielle — Powiedział miękko. — ale nawet umniejszony jestem
znacznie silniejszy od ciebie. W rzeczy samej znacznie silniejszy od większości ludzi.
Potrzebujesz przypomnienia. — Przeciągnął się leniwie na swoim krześle, w pełni świadomy
jak jego ciało zafalowało i napięło się.

Warknęła, naprawdę warknęła na niego nisko, z głębi gardła.

background image

— Tak sądziłem. — Powiedział, lekko wyginając wargi. Mała i obecnie bezbronna jak

kotka, ukazywała lwią ilość zawziętości, jej bujne ciało o wzroście pięciu stóp i czterech cali
było wypchane sześcioma stopami temperamentu. — Słuchaj uważnie, Sidhe-seer

*****

Gabby rzeczywiście słuchała uważnie, gdy mówił, mrużąc oczy i robiąc skrupulatne notatki

w myślach.

To, co jej powiedział, rozdmuchało iskrę nadziei w jej sercu, w płomień. Nie tylko nie był

wszechmogący, ale w rzeczywistości był uwięziony w śmiertelnej formie.

Całe to wspaniale męskie ciało jest ludzkie? Zamruczał zdyszany, zdradziecki głos w jej

głowie.

Och, zamknij się. Jak to było możliwe, że czternastoletnia wersja jej samej nadal czaiła się

w jej głowie?

I nie tylko był z krwi i kości — co wyjaśniało, dlaczego krwawił i nie miał typowych oczu

Wróżki — ale został przeklęty potrójną mocą féth fiada, co jak jej powiedział, sprawiało, że
ludzie nie mogli go postrzegać. Rzucało iluzję i wpływało na pamięć, tkając wokół niego chaos
jak płaszcz. Z wyjątkiem jej — pochodzącej ze starożytnego rodu sidhe-seers, na które magia
Wróżek nie działała w taki sposób, jak powinna.

Dalej powiększając jego problem, nie mógł już przemierzać królestw. Utknął w ludzkim.

Gabby nie mogła uwierzyć, że mówił jej to wszystko. Bez zahamowania ujawnił, że nie

stanowił dla niej nadnaturalnego zagrożenia. Że nie mógł jej uprowadzić, nie mógł wezwać
Łowców. I był całkowicie odarty z magii Wróżek!

Choć odmówił odpowiedzi, gdy zapytała, za jaką obrazę królowa go ukarała, nie naciskała.

Naprawdę jej to nie obchodziło. Tym, co miało znaczenie, był fakt, że w swoim, obecnym
stanie nie stanowił większego zagrożenia niż dowolny ludzki mężczyzna — choć nadzwyczaj
silny i wielki.

Przeżyje. Naprawdę dzisiaj nie umrze! W końcu nie mógł jej zabić, była wszystkim, co miał,

jedyną, która mogła go zobaczyć. Potrzebował jej.

To zrozumienie zrobiło dużo by ukoić jej nerwy. Nie miała do czynienia ze zbliżającą się

śmiercią, miała do czynienia ze zbliżającą się bitwą, a to były dwie, zupełnie różne rzeczy.

Zaraz, pomyślała nagle, krzywiąc się, gdy jej umysł uczepił się tej nieścisłości. Twierdził,

że był pozbawiony mocy, ale nadal był w stanie poruszać się w mgnieniu oka jak Wróżka. Jak

background image

to było możliwe? Musiała wiedzieć dokładnie, z czym się mierzyła. — Myślałam, iż mówiłeś,
że Aoibheal odebrała ci moce. Dlaczego nadal możesz poruszać się jak Wróżka?

Wzruszył ramionami. — To jedyna moc, którą mi zostawiła — zdolność przenikania

krótkich dystansów.

— Dlaczego miałaby zostawiać ci cokolwiek? — Naciskała, zastanawiając się czy mówił

jej prawdę.

— Przypuszczam — odparł sucho. — że po to by nie rozjechały mnie autobusy, gdy

próbowałem przystosować się do mojej, nowej formy. Ona życzy sobie bym cierpiał, nie umarł.

— Ale nie zostawiła ci niczego innego?

Pokręcił głową i posłał jej karcące spojrzenie. — Nie myśl, że mi uciekniesz, Gabrielle. Nie

pozwolę na to. Niemądrze byłoby myśleć o mnie, jako — Przerwał na moment, jak gdyby z
uwagą wybierał następne słowa i uśmiechnął się lekko. — impotencie… pod żadnym
względem.

— A dlaczego chcesz, żebym porozmawiała z tym Circennie, Brodie’em? — Naciskała

dalej, nie przyjmując do wiadomości jego słabo zawoalowanej groźby. Uważać go za
impotenta?
Z całym tym testosteronem i męskością, wyciekającą z jego porów? Ha. Równie
łatwo mogłaby pomylić Saharę z Biegunem Północnym.

— Dlatego, że on ma moc by odesłać mnie do królestwa Wróżek.

— On też jest Wróżką? — Natychmiast zesztywniała. Żadnych więcej Wróżek. Nie było

mowy, żeby ujawniła się przed kolejną, zwłaszcza nie taką, która posiadała wszystkie, swoje
moce.

— W połowie Wróżka. Ale on woli zamieszkiwać w śmiertelnym świecie.

Nadal zbyt niebezpieczny, nawet, jeśli tylko pół krwi. — A po tym, jak odegram twojego

pośrednika i on zabierze cię z powrotem do królestwa Wróżek, co wtedy?

— Wtedy wszystko zostanie naprawione i znów będę niezwyciężony.

Przewróciła oczami. — Miałam na myśli, co stanie się ze mną? Podczas, gdy ty możesz być

najważniejszą rzeczą dla twojego, egoistycznego, małego ja w twoim, małym, narcystycznym
świecie, to wiesz, co — tak samo ja jestem w moim.

Jego oczy zabłysły i zaśmiał się. Odrzucił w tył ciemną głowę, zęby połyskiwały, mieście w

jego szyi napięły się, a ona stłumiła cichy, pełen podziwu jęk. Jego ciało mogło być ludzkie,
ale było posypane egzotycznością Wróżek, od jego niesamowicie złotej, aksamitnej skóry, po
te oczy, które błyskały połyskującymi, złotymi iskrami, których nie miał żaden człowiek, do
tej, zupełnie onieśmielającej, seksualnej obecności. Potężna, ekscytująca esencja wróżki
zabutelkowana w —nie dokładnie domkniętym —ciele śmiertelnika. I to idealnym ciele
śmiertelnika.

background image

Zwyczajnie zabójcze. Czysta Wróżka nie mogłaby jej tak kusić. Ciągle mówiłaby sobie, że

to „istota.” Ale teraz, gdy wiedziała, że był całkowicie ludzkim mężczyzną pod czarnym T-
shirtem i spranymi, przylegającymi jeansami, wydawał się całkowicie innym — Błe!

Jej kręgosłup zrobił się sztywny jak oparcie krzesła. Wyprostowała się tak gwałtownie, że

prawie się przewróciła.

Jak długo myślała o tym w swoim umyśle „on” i „jego?”

Och! Chciała splunąć, zdrapać wstrętny smak własnej zdrady ze swojego języka! Czy jej

babcia niczego jej nie nauczyła? Zamknęła oczy, odcinając to, starannie odbudowując w swoim
umyśle jego bycie Tym.

Po kilku chwilach znów je otwarła. To jeszcze jej nie odpowiedziało. — Powiedziałam. —

Powtórzyła. — Co ze mną?

— Cokolwiek zechcesz, ka-lyrra. — Zamruczało. — Musisz tylko to nazwać. — Wzrok

tego przesunął się po jej ciele, podziwiający, wygłodniały, te ciemne oczy obiecywały
spełnienie każdej fantazji, jaką mogła trzymać najgłębiej w swoim sercu. To zwilżyło dolną
wargę językiem, chwyciło ją zębami, a potem posłało jej najwolniejszy, najbardziej seksowny
uśmiech, jaki kiedykolwiek widziała. — Wyszepcz do mojego ucha, Ga-bry-jel, swe najgłębsze
pragnienia, a sprawię, że będą twoje.

Taa, pewnie, pomyślała kwaśno (stoicko odmawiając rozważenia, nawet przez chwilę, jego

oferty nieograniczonej, seksualnej fantazji, która sprawiała, że ściskał jej się żołądek, ale wcale
nie w nieprzyjemny sposób) to zapomniałoby o niej w uderzenie serca. W chwili, gdy znów
byłoby niedostępnym, wszechpotężnym, nieśmiertelnym sobą.

Ale była gotowa się założyć, że żadna, inna Wróżka by tego nie zrobiła. Jeśli to rzeczywiście

sama Aoibheal ukarała to, odcinając to od królestwa Wróżek, czy nie chciałaby wiedzieć jak
dokładnie Adam wrócił do Świata Wróżek bez jej, królewskiej zgody?

A to doprowadziłoby przerażającą królową do Circenna Brodie’ego (zakładając, że ten cały

Brodie natychmiast by jej nie przekazał) i ostatecznie do samej Gabby. A wtedy przybyliby
Łowcy, grzmiąc koszmarnymi kopytami, żeby ją zabrać i — jeśli nie zabijali już ludzi, jak to
twierdziło — mogłaby zamiast tego oczekiwać życia w służbie aroganckich, zimnych
półbogów.

Tak się nie stanie.

— Co, jeśli tego nie zrobię? — Zapytała sztywno, przygotowując się na najgorsze.

Wygięło ciemną brew. — Co, jeśli nie zrobisz, czego?

— Co, jeśli ci nie pomogę?

— Dlaczego miałabyś mi nie pomóc? Proszę cię o tak małą rzecz. Tylko, żebyś z kimś

porozmawiała.

background image

— Och, proszę. Zdradzić się kolejnym z waszego rodzaju i zdać się na łaskę Wróżek? Tak,

jakby to nie był oksymoron. Wierzyć, że po prostu pozwolicie sidhe-seer odejść i przeżyć swoje
życie w spokoju? Nie jestem taka głupia.

To pochyliło się naprzód z łokciami na kolanach, całe rozbawienie znikało z jego rysów,

pozostawiając rzeźbione oblicze, cicho królewskie, pełne godności. — Daję ci moje słowo,
Gabrielle O’Callaghan. — Powiedziało miękko. — Ochronię cię.

— Racja. Słowo najmroczniejszej Wróżki, legendarnego kłamcy, wielkiego oszusta. —

Zakpiła. Jak to śmiało oferować swoje słowo, jakby to rzeczywiście coś znaczyło?

Mięsień na jego szczęce drgnął. — To nie wszystko, czym byłem, Gabrielle. Byłem i jestem

wieloma rzeczami.

— Och, oczywiście, ależ ja głupia. Zapomniałam o wytrawnym uwodzicielu i gwałcicielu

niewinności.

Oczy tego zmrużyły się. — Twojej nie zniszczyłem. Choć czuję jej zapach na tobie. I choć

mógłbym z niewielkim wysiłkiem, skoro jestem dwa razy większy od ciebie.

Och! Na pewno nie mógł poczuć, że była dziewicą, czyż nie? Takiego drobnego szczegółu.

Rumieniąc się, warknęła. — A jaka mam gwarancję, że tego nie zrobisz?

Niebezpieczny uśmiech rozpalił równie niebezpieczny błysk w jego oczach. — Żadnej. W

rzeczywistości gwarantuję ci, że to zrobię. Ale obiecuję ci to: Gdy to zrobię, to będzie dlatego,
że mnie o to poprosisz. Stojąc przede mną. Prosząc mnie, żebym cię pieprzył.

Jego słowa uderzyły ją jak ceglana ściana, prawie wybijając jej powietrze z płuc dokładnie

tak, jak to zamierzało. To sprowadziło męskie onieśmielanie do poziomu sztuki. Ostro
wciągnęła powietrze, się, żeby odwarknąć, żeby zaprzeczyć, żeby upierać się, że to będzie
zimny dzień w piekle, ale to zerwało się z krzesła i stanęło nad nią.

— Wystarczy. Zamierzasz mi pomóc czy nie, Gabrielle?

Gabby przełknęła ciężko, gorączkowo przeglądając jej żałosne opcje. Niech to wszystko

cholera, gdyby temu pomogła, po prostu wiedziała, że skończyłaby zabrana przez Wróżki. Nie
było mowy by pozwoliły jej chodzić wolno. Nie ma mowy. Nie spędziły tysiące lat polując i
niszcząc sidhe-seers tylko po to, żeby teraz jedną wypuścić. Zwłaszcza nie taką, wystarczająco
młodą by urodzić całą, przyszłą linię sidhe-seers.

I co, gdyby zdecydowały się zabrać też jej matkę? Co, gdyby odmówiły uwierzenia, że Jilly

naprawdę nie posiadała widzenia, które przekazała swojej córce? Szczęśliwie w kolejnym
małżeństwie, z trójką przybranych dzieci, jej mama nigdy by jej nie wybaczyła! Nie, żeby miały
najlepsze relacje przy tym, jak stały sprawy między nimi, ale nie miała żadnego pragnienia ich
pogarszać.

A co, jeśli odkrywając, że ona je zwiodła — że myliły się, co do wymazania ostatnich sidhe-

seers — Wróżki zaczęłyby polować na nie na poważnie. Gabby nie miała wątpliwości, że

background image

gdzieś na świecie były inne takie, jak ona, ukrywające się, trzymające głowy nisko, próbujące
prowadzić normalne życia. W Księgach Wróżek były wpisy, które stanowiły niejasne
odniesienia do innych, podobnie przeklętych linii, twierdząc, że kiedyś było ich wiele. Gabby
nie była wystarczająco głupia by sądzić, że tylko kobiety O’Callaghan wymyśliły jak przetrwać.
Co, gdyby jej zdrada spowodowała, że wszystkie na nowo byłyby prześladowane? Gdyby choć
jedna sidhe-seer została wytropiona i schwytana z jej powodu, byłaby odpowiedzialna za jej
ponury los.

Jakie zamieszanie spowodowała!

Daję ci moje słowo, to powiedziało, ochronię cię. Ale Gabby nie była wychowana przez

Walta Disney’a, była karmiona bajkami najgorszego rodzaju od urodzenia. Nie była zdolna
temu zaufać. A nawet, gdyby przez jakąś, niedorzeczną szansę to naprawdę miało to na myśli,
nie mogło obronić jej przed królową. Aoibheal sprawowała rządy nad wszystkimi, czterema
królewskimi Domami Wróżek i dzierżyła największą władzę ze wszystkich. Gdyby Aoibheal
jej chciała, Aoibheal by ją dostała. Kropka.

Nie miała wyboru poza walką i opieraniem się do gorzkiego końca.

Przygotowując się na jego gniew, na jakąkolwiek okropną rzecz, którą to jej zrobi, gdy ona

potwierdzi swoją odmowę, odchyliła głowę w tył i jeszcze bardziej w tył by spotkać jego
władcze spojrzenie.

— Nie. Nie pomogę ci. — Wciągnęła płytki oddech i wstrzymała go z obawą.

To wpatrywało się w nią przez niemożliwą do określenia ilość czasu, enigmatycznym

spojrzeniem, nie mówiąc nic, nie robiąc niczego.

A ona czekała z nerwami napiętymi jak maleńkie druty, ciągnięte bezlitośnie przez lalkarza,

prawie do punktu zerwania.

Spięła się na uderzenie. W pełni oczekiwała, że to zrobi jej krzywdę, spróbuje przymusić ją

fizyczną przemocą, być może nawet do stanu bliskiego śmierci i modliła się by była dość silna,
żeby to znieść. W końcu to była Wróżka. Nie miało żadnego sumienia, żadnej duszy.
Spodziewała się, że zrobi cokolwiek, co musiało zrobić, żeby uzyskać czego chciało.

Spodziewała się wszystkiego, poza tym, co następnie zrobiło. Skłoniło głowę.

Pochyliło się do jej stóp i rozwiązało je.

Sięgnęło potężnymi ramionami wokół niej, jego złote bransolety na ramiona zimne przy jej

skórze, jego jedwabiste włosy muskające jej policzek, jego korzenny zapach otaczający ją.

I uwolniło jej ręce.

Gdy siedziała, zbyt zmieszana i wystraszona, żeby się ruszyć, cofnęło się, uniosło na całą,

swoją wysokość ze słabym uśmiechem, igrającym na jego pewnych, zmysłowych wargach.

I zniknęło.


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Moning Karen Marie Immortal Highlander 9
Moning Karen Marie Immortal Highlander 1 2
Moning Karen Marie Immortal Highlander 13
Moning Karen Marie Immortal Highlander 11
Moning Karen Marie Immortal Highlander 10
Moning Karen Marie Immortal Highlander 12
Moning Karen Marie Immortal Highlander Prolog
Moning Karen Marie Immortal Highlander 3 4
Moning Karen Marie Immortal Highlander 7 8
Karen Marie Moning 06 The Immortal Highlander
Moning Karen Marie To Tame a Highland Warrior 12 17
Immortal Games 01 Betrayal
Evanescence My immortal
Evanescence My immortal
Brazil and Andean Highlands
osob-ref, ANALIZA KAREN HORNEY KONCEPCJI OSOBOWOŚĆI
Droga Ojca Jacquesa Verlinde, O. Joseph Marie Verlinde - SPECJALOSTA I ZNAWCA OKULTYZMU, o Joseph Ma

więcej podobnych podstron