STUDIUM PRZYPADKU JG, STUDIUM PRZYPADKU 1


STUDIUM PRZYPADKU 1

Rozpoznanie wstępne:

Zaburzenia psychiczne spowodowane używaniem alkoholu - F 10.2

Na podłożu zaburzeń depresyjnych.

Miejsce zebrania materiału:

Poradnia Leczenia Uzależnień.

Studium ilustruje próbę połączenia dwóch sposobów oddziaływań terapeutycznych wobec pacjentki z uzależnieniem alkoholowym:

Psychoterapia była prowadzona przez 1,5 roku i została zakończona. P-tka utrzymuje abstynencję do nadal.

Pacjentka:

Kobieta, lat 48, zgłosiła się po raz pierwszy do Poradni Leczenia Uzależnień w towarzystwie męża i swojej przyjaciółki w listopadzie 1999r. (była to pierwsza próba leczenia). Wykształcenie wyższe, urodziła się jako najstarsze dziecko w rodzinie i tak funkcjonowała w swoim życiu. Pracuje zawodowo.

Stan psychiczny pacjentki w dniu przyjęcia:

Sprawiała wrażenie osoby nieufnej, niechętnie udzielała informacji, była płaczliwa, w nastroju obniżonym, „gdyby nie namowy ze strony męża nie przyszłabym sama, chociaż mam już dosyć picia alkoholu, ale po co żyć” - te słowa często przewijały się w jej wypowiedzi.

Zdradzała objawy abstynencyjne: drżenie ciała, niepokój, lęki, zaburzenia snu (był to drugi dzień jej abstynencji alkoholowej) - pacjentka nie zgłaszała innych dolegliwości somatycznych, nie przechodziła również żadnych schorzeń; miała chwiejną motywację do terapii. Pacjentka miała zachowaną orientację, była bez objawów psychotycznych, w nastroju depresyjnym, nie zgłaszała myśli samobójczych. Domagała się hospitalizacji (co było wzmacniane przez męża), z uwagi na wykonywany zawód - pedagog szkolny w liceum ogólnokształcącym - bała się ujawnienia problemu w środowisku, chociaż z relacji męża wynikało, że od ok. ½ roku zaniedbywała obowiązki zawodowe.

Przeprowadzone badanie diagnostyczne:

Dane uzyskane z przeprowadzonego wywiadu (podczas pierwszego spotkania):

Pacjentka nadużywa alkoholu od kilku lat, od trzech lat pije ciągami alkoholowymi (2-3 dni picia bez przerwy), wykazuje upośledzenie kontroli, pije alkohol dla złagodzenia objawów abstynencyjnych, nastąpiła zmiana tolerancji na alkohol (w kierunku podwyższenia - może więcej wypić niż kiedyś). Pojawiły się problemy w pracy (zaczęła opuszczać pracę na skutek picia alkoholu, była niespokojna, wiele uwagi poświęcała na ukrycie narastającego problemu alkoholowego), nasiliły się problemy w małżeństwie (mąż miał pretensje do pacjentki, alkohol prowadził do kłótni pełnej oskarżeń, przestali ze sobą rozmawiać, współżyć), pacjentka minimalizowała problemy, mówiąc „w małżeństwie nigdy nie byłam szczęśliwa” - odroczyłam pracę nad tym bilansowym problemem, by nie wyzwolić dalszego picia alkoholu.

Cele pierwszego spotkania:

Problem, na ile podejmować pracę nad konfliktem wewnętrznym, pojawiał się często w dalszych etapach terapii - ze względu na ryzyko przerwania abstynencji, na skutek poruszania trudnych tematów stanowił duże ograniczenie terapeutyczne. Pacjentka piła samotniczo, usprawiedliwiała, minimalizowała picie alkoholu, intelektualizowała (u pacjentki był bardzo rozbudowany system iluzji i zaprzeczania chorobie).

Pacjentka w pierwszym spotkaniu zdecydowała się na hospitalizację na oddziale odwykowym dla kobiet w Szpitalu Psychiatrycznym (motywowana była głównie naciskami ze strony męża i przyjaciółki). Na oddziale dla kobiet przebywała od listopada 1999r. do lutego 2000r. (10 tygodni, pobyt przedłużyła o 2 tygodnie, ponieważ bała się powrotu do domu), ukończyła pełny cykl terapeutyczny, tzw. program terapii podstawowej (głównie pracowała nad poznaniem choroby alkoholowej, identyfikacją z chorobą, nad uznaniem własnego uzależnienia, poznała również filozofię 12 kroków AA) - została wypisana z rozpoznaniem zespołu zależności alkoholowej i zalecono dalsze leczenie w Poradni Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia oraz kontakt z grupami AA.

Przebieg terapii p-tki po hospitalizacji w Poradni Leczenia Uzależnień:

Po ukończeniu terapii na oddziale odwykowym zgłosiła się do Naszego Ośrodka sama, by kontynuować terapię ambulatoryjnie - było to na drugi dzień po wypisie ze szpitala.

W trakcie pierwszego spotkania terapeutycznego stwierdziłam, że pacjentka:

Zaproponowałam pacjentce zgodnie z obowiązującymi standardami w lecznictwie odwykowym:

Pacjentka była zmotywowana pozytywnie do terapii, „bardzo zależy mi na trzeźwości”. Pacjentka przychodziła na spotkania systematycznie (na indywidualne i grupowe), ukończyła 8 - miesięczny program terapii grupowej dla osób uzależnionych, nie przerwała abstynencji, psychoterapia indywidualna miała charakter poznawczo - podtrzymujący, pojawiły się również elementy pracy wglądowej (po ok. 8 miesiącach pracy z pacjentką) w miarę stabilizacji abstynencji (na początku terapii z osobą uzależnioną trudno jest pracować wglądowo, celem terapii na początku jest głównie tworzenie kontaktu i bezpieczeństwa dla pracy nad akceptacją uzależnienia, dokonywanie bilansu zysków i strat, poszukiwanie - jak żyć na trzeźwo). Miała duże problemy z zaakceptowaniem programu AA. Często buntowała się „na głupotę” niektórych osób z AA - „oni, zwłaszcza faceci, obnoszą się ze swoją abstynencją, wywyższają się” (może to być objaw rywalizacji z mężczyznami: nie mogę być gorsza, ale też tzw. „obnoszenie” się trzeźwością jest częstym zjawiskiem u „aowców', zwł. Tych którzy nie przechodzili żadnej terapii), przychodziła na spotkania zdenerwowana - „po co mi AA” (zachęcałam pacjentkę do poszukania grupy AA, uwzględniającej jej potrzeby): mąż p - tki, pomimo mojej propozycji udziału w spotkaniach nie podjął w tym kierunku żadnych kroków, uważał, że jest to problem żony „pozostawił mnie z tym problemem samą, jak zwykle, on mnie tylko przyprowadził” (tak twierdziła pacjentka - wielokrotnie poruszyła ten problem: na ile może liczyć na pomoc męża, czuła się przez męża niezrozumiana „tak było zawsze”, różniły ich zainteresowania - pojawiły się moje wątpliwości czy tylko?; pacjentka nie chciała podjąć tematu). W trakcie spotkań pacjentka poruszała wiele problemów m. in. relacje z mężem, z dziećmi, z otoczeniem, często wykazywała chwiejność emocjonalna, wrogość do mężczyzn.

Pierwsze spotkania terapeutyczne koncentrowały się na budowaniu zaufania, odkrywaniu i pokonywaniu trudności związanych z utrzymaniem abstynencji. Powiedziała również wiele o swoim życiu, o niezrealizowanych marzeniach i planach - w dużym stopni obwiniała za to męża.

Po sześciu miesiącach terapii miała kryzys (zaczęła wątpić w sens trzeźwienia, nie potrafiła dostrzec zysków, odsunęła się jeszcze bardziej od męża i dzieci). W tym czasie 25 - letnia córka wyjechała do USA, co uruchomiło w pacjentce poczucie winy i wyrzuty sumienia `Zawsze córce stawiałam wysokie wymagania, traktowałam ją inaczej, ona połączyła mnie z mężem, którego nigdy nie potrafiłam pokochać” - obwiniając córkę, pacjentka nie brała odpowiedzialności za swoje decyzje życiowe.

W trakcie terapii nigdy nie nastąpiła zmiana w przeżywaniu bilansu decyzji życiowych, miała również trudności z odkryciem co pojawia się w relacjach z córką, a co z mężem (te 2 osoby zlewały się emocjonalnie - na jednym z ostatnich spotkań powiedziała „może nie jestem gotowa nad tym pracować, zbyt bolesne”).

Po wyjeździe córki do Stanów pacjentka skarżyła się, że nie ma z nią kontaktu, ponieważ córka porozumiewała się wysyłając e - maile do ojca. Pacjentka nie potrafiła pracować na komputerze, pisała do córki listy, ale nie otrzymywała bezpośredniej odpowiedzi, jedynie za pośrednictwem męża. Pacjentka złościła się, ale nie uczyła się obsługi komputera „Gdyby chciała odpisałaby na moje listy”, „chyba na to nie zasłużyłam” - wzmacniała tym sposobem w sobie poczucie winy odrzucenia i gorszości.

Wielokrotnie pracowała w trakcie terapii na relacją z córką, ujawniając poczucie winy, wyrzuty sumienia (te uczucia przeżywała też w stosunku do siebie „coś zaniedbałam”).

Pacjentka uważała się za duszę artystyczną, dużo czytała, chodziła do teatru, na koncerty. Zawsze sama, ponieważ mąż miał inne zainteresowania „konkretne, inżynierskie”. Zdaniem pacjentki nigdy nie pasowali do siebie: ona „zwariowana artystka” on inżynier „nudny i zbyt konkretny”. Nie rozmawiali ze sobą, czas wolny spędzali osobno, rzadko mieli wspólny urlop, pacjentka nie była również usatysfakcjonowana stosunkami seksualnymi, traktowała je jak obowiązek małżeński, zresztą podobnie traktowała małżeństwo i macierzyństwo - realizowała swoje zadania „karmiąc rodzinę” (zawsze obiady, z uwzględnieniem ich osobistych upodobań), dbając o porządek (to pozostało z dzieciństwa „syndrom wzorowej uczennicy” - nigdy nie potrafiła się sprzeciwić rodzicom, myślę, że też obwiniała matkę za nie przygotowanie do życia, ale też w jakiś sposób rywalizowała z nią, pokazując co powinna robić matka - matka pacjentki nigdy nie miała czasu, pracowała, wyręczała się pacjentką).

W trakcie spotkań terapeutycznych, w miarę stabilizacji abstynencji, pacjentka zaczęła opowiadać o swoim życiu (robiła to bardzo ostrożnie, stopniowo, często przeżywała, mówiąc „na to jeszcze nie jest czas” - np. wspomniane wcześniej relacje: córka i mąż).

Ważne wydarzenia z życia pacjentki (i związane z tym hipotezy zaburzeń)

Pacjentka urodziła się....., matka miała wówczas 18 lat (chodziła do liceum pedagogicznego), ojciec 24 lata i pracował. Pacjentka (najstarsza z rodzeństwa) była głównie wychowywana przez dziadków (rodzice mamy), miała młodsze rodzeństwo 1)brat - rok młodszy, 2)brat - młodszy o 3 lata i zmarł, gdy miał 10 m - cy 3)siostra - 5 lat młodsza - o siostrze najmniej mówiła, pomijała ją - warto sprawdzić relacje z siostrą, gdy pacjentka wznowi terapię.

Gdy pacjentka miała 5 lat rodzice wyprowadzili się i zamieszkali z rodzicami ojca, jego bratem i siostrą. Ojciec pracował na kopalni, matka była księgową. Po 2 latach zmienili miejsce zamieszkania, urodziła się najmłodsza siostra pacjentki. Była „prawą ręką” nauczycieli, należała do harcerstwa, nie sprawiała rodzicom kłopotów, opiekowała się młodszym rodzeństwem, sprzątała mieszkanie tzw. dziecko - bohater, syndrom „wzorowej uczennicy” (to ma wpływ na późniejsze życie - wewnętrzny bunt, ale nie potrafi przeciwstawić się rodzicom; dzieciństwo pokazuje, że pacjentka funkcjonowała zadaniowo, nie nauczyła się wyrażania uczuć, zadania na to nie pozwalały; nie ma dla siebie czasu; „czas jest dla innych, jestem mniej ważna” - zaprzeczała potrzebom zależnoścowym, tłumiła uczucie krzywdy). Uwielbiała wyjazdy na wakacje - jako 7 - letnie dziecko pojechała do babci sama, rodzice nie mieli czasu - z peronu odebrał ją wujek „nie bałam się, byłam szczęśliwa, że jadę do babci”. Pacjentka mówiła, że to oduczyło ją lęku (a może bardziej zakaz przeżywania lęku?) przed podróżami, również autostop, „lęk jest dla mnie czymś obcym”, „za to mój mąż, a potem moja córka, bali się wszystkiego”.

W dzieciństwie dużo czytała (to pozostało do dzisiaj, ostatnie pieniądze potrafi wydać na książkę), bawiła się głównie z chłopakami (pacjentka nic nie dostała od kobiety - matka delegowała zadania, nie chwaliła za bycie dziewczynką, wśród chłopaków mogła się realizować - rywalizacja z mężczyznami). Pod koniec szkoły podstawowej miała chłopaka, lubiła się całować, chodzić na spacery, marzyć w jego towarzystwie.

Brała udział w zawodach lekkoatletycznych, reprezentowała szkołę (cały czas realizacja zadań, wykazywanie się). Młodsze rodzeństwo więcej sprawiało problemów rodzicom, nie chcieli się uczyć. Rodzice mieli wiele problemów finansowych. W szkole średniej pacjentka nadal aktywnie działała w harcerstwie, miała powodzenie wśród chłopaków, ale „traktowała ich niepoważnie”. Imponowała jej przyjaźń z dziewczynami z tzw. bogatych domów. Na studia dostała się bez problemów. Działała w AZS, na I roku poznała swojego przyszłego męża, był na III roku. Był dowcipny „ale nie do zakochania się”. Szybko zaszła w ciążę, co było dużym zaskoczeniem, powodem do wściekłości na siebie „jak mogło do tego dojść, czemu nie zapobiegłam” (ale myślę, że jest tu również nieświadoma złość do matki - za nieprzygotowane do życia). Rodzice zdecydowali o ślubie (pacjentka nie potrafiła się im przeciwstawić), ciąża była z grupy ryzyka (ryzyko poronienia - podłoże patogenne), mąż dbał o pacjentkę, urodziła się córka (1975), zamieszkali u rodziców pacjentki, kontynuowali studia. Po 3 latach wprowadzili się do teściów, po awanturze z ojcem (warto zwrócić na ten moment uwagę, gdy pacjentka zdecyduje się na wznowienie terapii, czy to była pierwsza próba buntu pacjentki? Jakie były relacje z ojcem - pacjentka o tym mało mówiła - temat pominięty, ojciec nie zaistniał). Nie była zadowolona z małżeństwa, nie znosiła seksu (traktowała seks jako kolejne zadanie w swoim życiu), dochodziło do częstych awantur „nie znosiłam męża”, próba pogodzenia się doprowadziła do 2 ciąży, którą znosiła dobrze - poród ciężki, urodził się syn z niską skalą Apgar, okręcony pępowiną (1977) - moment autodestruktywny: zatrzymanie pacjentki w małżeństwie - tutaj może mieć swoje źródło depresja pacjentki (mówiła o rezygnacji, smutku, rozżaleniu, zniechęceniu).

Po ukończeniu studiów podjęła pracę w Domu Dziecka i w szkole. Po urodzeniu drugiego dziecka i po powrocie do pracy miała romans, mąż ją śledził, nakłaniał przyjaciela pacjentki do zerwania. Pacjentka kochała Janusza, ale nie zdobyła się na odejściu od męża, chociaż go `nie trawiła” (to częste określenie wobec męża). Janusz był żonaty, żona wiedziała o romansie, ale tak jak mąż pacjentki cierpliwie czekała. Po zerwaniu z Januszem (nie potrafiła podjąć decyzji o odejściu - lęk przed zmianą, utrata wizerunku „wzorowej uczennicy”) miała jeszcze kilka krótkotrwałych romansów - „ciągłe poszukiwałam kogoś fascynującego” (p - tka poszukuje poprzez romanse obiektu - podobnie silnego jak ojciec - do uzależnienia, ale jak znajdzie to pomija, nie wiąże się - przekaz „na mężczyzn nie można liczyć”). Pacjentka określa męża jako nudnego i domatora. (nie liczy się z mężem podobnie jak z bratem, którym kierowała i dominowała; brat również gorzej się uczył i nie miał nic do zaoferowania). Przez 26 lat małżeństwa 3 - krotnie byli na wczasach, pacjentka nigdy nie lubiła tej formy wypoczynku „Ja kochałam zwariowane wycieczki, namiot, potrafię wydać ostatnie pieniądze na teatr i jechać do Krakowa”. Buntowała się przeciw ujarzmianiu nienawidziła męża (jak twierdziła, ale utrzymywała dobre kontakty z jego rodziną). Pacjentka nie potrafi brać, pokazuje mężczyznom, że sobie poradzi, wypiera swoją kobiecość, walczy z mężczyznami o uznanie siebie, to wszystko przenosi na związek z mężem. Jednocześnie zależy jej na akceptacji i zachowaniu pozytywnego wizerunku własnej osoby w oczach innych. Żyła swoim życiem, cały czas myśląc o uwolnieniu się, a jednocześnie uzależniała się od alkoholu (destruktywna utrata wolności), chcąc zapomnieć o niespełnionych marzeniach i ambicjach (bała się podjąć decyzję o odejściu od męża - było to niezgodne z normami przyjętymi w ich rodzinach). Prowadziła intensywne życie towarzyskie, „popijała”.

Z biegiem czasu coraz częściej uciekała w świat alkoholu, starała się zapomnieć o niezrealizowanych marzeniach, braku kontaktu z dziećmi, zwłaszcza z córką, którą w duchu cały czas obwiniała, stawiała jej bardzo wysokie wymagania, na spotkaniach często używała określenia „córunia tatunia”, z narodzinami syna bardziej się pogodziła (tak twierdziła), „byłam już wówczas zrezygnowana - pytanie czy pogodziła się z narodzinami syna, czy też problemy zdrowotne (niska skala Abgar, niska waga urodzeniowa) jaki były z synem, wyzwalały postawę zadaniową, może też poczucie winy pacjentki? Piła coraz więcej, po kilka dni bez przerwy, piła samotniczo w domu, ukrywała problem przed otoczeniem, z uwagi na wykonywany zawód (była wówczas kuratorem sądowym).

Mąż milczał, ale też coraz częściej sygnalizował, że ma dość picia. Pacjentka próbowała zadośćuczynić gotując „pyszne obiadki” („lepiłam pierogi, przyrządzałam klopsiki z cielęciny. Syn był jaroszem, to przyrządzałam mu osobne dania. Piłam ale usprawiedliwiałam się w ten sposób”). W domu pacjentki panował klimat napięcia, nie rozmawiali ze sobą podobnie jak w rodzinie generacyjnej - pacjentka wywiązywała się z zadań, warto sprawdzić jakie były relacje między rodzicami pacjentki, czy podobne?).

Nawarstwianie się problemów przez alkohol, naciski ze strony męża spowodowały decyzję o podjęciu terapii odwykowej.

Pacjentka w trakcie terapii poruszyła wiele ważnych momentów w swoim życiu:

I ta ostatnia praca stwarzała szczególne trudności. Córka wyjechała do Stanów, syn wyprowadził się do dziewczyny. Miała poczucie niespełnienia się jako kobiety, matki. Dotychczasowy bilans życia był ujemny. Została sama z mężem. Nadal mu gotowała, próbowała zadośćuczynić, zwalczyć poczucie winy, często przeżywała rozterki. W trakcie terapii uświadomiła sobie, że próbuje ukarać męża, toczy z nim walkę o miejsce, nie czuje się pełnowartościową kobietą, czuje się przez niego wykorzystana (może tu też być nieuświadomione uczucie wykorzystania przez matkę). Fakty z życia pokazują, że pacjentka na miłość i poczucie bezpieczeństwa nauczyła się zarabiać, realizując zadania, uzyskując tym sposobem samotność. Miotała się co zrobić: odejść od męża czy pozostać (źle funkcjonowała finansowo, była zależna od męża materialnie). Nie piła. Po roku przerwała terapię, twierdząc, że musi spróbować stawiać samodzielnie kroki. Szukała swego miejsca na grupach AA (nie potrafiła znaleźć grupy dla siebie - z uwagi na dostrzegalny wstyd i problemy z ujawnieniem twarzy, co jej wskazałam, zaproponowałam grupę AA w innym mieście).

Po roku (listopad 2001r.) pacjentka przyszła ponownie, by poinformować o 2-letniej abstynencji i dużej zmianie w swoim życiu - odeszła od męża, zamieszkała osobno, przeżywała wiele trudności finansowych, ale była jak to określiła „wolna”. Poprawiły się relacje z dziećmi, córka odezwała się ze Stanów Zjednoczonych. Pacjentka w pełni zaakceptowała swoje uzależnienie, utrzymywała stały kontakt z grupą AA w innym mieście. Mówiła o konieczności wznowienia terapii „ale nie jestem do końca gotowa”.

Pacjentka zgłosiła się ponownie pod koniec czerwca 2002r. z informacją, że jest gotowa „może nie do końca” wznowić terapię. Z wolnością bywa różnie. Mieszka sama, ma problemy finansowe. Córka nadal mieszka w Stanach Zjednoczonych, nadal wysyła e-maile do ojca, nie odpisała na żadne listy pacjentki, „ostatnio mąż chciał ode mnie jakieś zdjęcie, ale mu nie dałam”. Pacjentka przez kilka dni, będąc rachmistrzem spisowym, mieszkała u męża, „ale nie wykorzystał sytuacji. Na pytanie, jakie, odpowiedziała „był taki jak zawsze, siedział przy komputerze, obojętny, mało się odzywał, to ja też się nie wysilałam” (znowu ukryta walka). Pacjentka wiele myślała nad swoimi problemami i jak powiedziała „chyba ma to związek z rodzicami, boję się to ruszyć, ale chyba trzeba”. Próbowała przerzucić decyzję wznowienia terapii przerzucić na mnie (być może jest to relacja przeniesieniowa i ma to związek z matką - chociaż raz zdecyduj za mnie - zwróciłam uwagę po spotkaniu z pacjentką), moje zalecenie: ma się zastanowić i przyjść na następne spotkanie - ma rozważyć za i przeciw psychoterapii.

Efekty terapii i rokowania co do dalszego funkcjonowania p-tki:

W przypadku opisanej pacjentki prowadziłam terapię poznawczo - behawioralną, z elementami terapii wglądowej.

W pierwszym okresie (ok. 8 miesięcy) praca terapeutyczna była skoncentrowana na:

Były to techniki głównie behawioralno-poznawcze, dużą uwagę zwracałam jednak na budowanie kontaktu i zaufania w relacjach z pacjentką.

W miarę stabilizacji trzeźwości pacjentka:

Uzyskiwanie wglądu było bardzo powolne z uwagi na skłonność pacjentki do uciekania w stany depresyjne. Nie zostały przepracowane relacje z mężczyznami (pacjentka przejawiała wrogie postawy wobec mężczyzn, rywalizowała z nimi, często ich atakowała), niejasny pozostawał stosunek pacjentki do rodziców i rodzeństwa.

Został osiągnięty podstawowy cel terapii - abstynencja alkoholowa i akceptacja uzależnienia.

Przepracowanie pozostałych problemów wymaga czasu i gotowości ze strony pacjentki (i mojej-często towarzyszyły mi obawy o abstynencje p-tki) „na razie jest dobrze, zrobiłam to na co nigdy nie miałam odwagi - odejście od męża” - odejście od męża można interpretować jako ponowne przeżycie stanu panieńskiego, co może prowadzić do powrotu i ponownego bycia z mężem, ale już pewno na innych zasadach _ ważne do przepracowania na jakich i czego pacjentka oczekuje. Pacjentka swoją aktywnością nie daje szansy innym, nie zostawia dla drugiego człowieka miejsca - ona nie prosi i nie oczekuje (co zauważyła w procesie terapeutycznym). Ponadto pacjentka funkcjonuje głównie intelektualnie, ważne by zaczęła pracować w sferze emocjonalnej, ma duże trudności w wyrażaniu uczuć (nigdy nie płakała, nawet mówiąc o bolesnych sprawach - to też byłoby ważne: doprowadzić do płaczu). Poważnym ograniczeniem pracy terapeutycznej z pacjentką była jej depresyjność oraz ryzyko przerwania abstynencji.

Pacjentka dokonuje zmian w życiu czasem poza udziałem terapeutki, np. odejście od męża, być może unika tym sposobem otwartego kontaktu i brania oparcia od terapeutki (podobnie jak nie brała od matki, czy też nie mogła brać, matka tylko wymagała). Moje obawy związane z ryzykiem przerwania abstynencji prowadzą również do tego, że podobnie jak matka nie zgłębiam przeżyć, a wzmacniam niejednokrotnie postawę zadaniową pacjentki. Podczas rocznej psychoterapii pacjentka:

7



Wyszukiwarka