Cenny zmysł humoru / 02 listopad 2007
Anna Radomska
Zmysł komizmu pozytywnie wpływa na rozwój emocjonalny, intelektualny i społeczny człowieka. Niestety, rodzice zwykle nie zdają sobie z tego sprawy i nie widzą powodu, by zmysł ten kształtować u swoich dzieci.
Każdy kochający rodzic chciałby uczynić swoje dziecko istotą radosną, aktywną, twórczą, pełną wiary i ufności we własne siły. Z pewnością warto także nauczyć je samodzielności, uodpornić na przeciwności losu, wyposażyć w umiejętność skutecznego stawiania czoła wyzwaniom współczesności. Jak zatem wychowywać swoje dziecko? Na co zwrócić szczególną uwagę? Jakie właściwości rozwijać u dziecka, by wyrosło ono na szczęśliwego i spełnionego człowieka dorosłego?
Jedną z istotnych, a często lekceważonych zdolności pomagających w samorealizacji jest poczucie humoru, zwane także zmysłem komizmu. Liczne badania (np. McGhee, Chapmana, Smitha i Foota) dowiodły, że umożliwia on odreagowanie tłumionych emocji negatywnych (wrogości, agresji), bez narażania się na dezaprobatę ze strony otoczenia społecznego. W ten sposób rosną szanse na efektywne radzenie sobie ze stresem, na zachowanie zdrowia i dobrej kondycji psychofizycznej. Poczucie humoru idzie także w parze z większym uspołecznieniem, a w efekcie ułatwia nawiązywanie i podtrzymywanie bliskich relacji z ludźmi. Zmysł komizmu zwiększa również autorytet jego posiadacza, czyni go bardziej atrakcyjnym i popularnym w grupie, co sprawia, że często pełni on rozmaite funkcje przywódcze. Poczucie humoru pozytywnie wpływa też na zdolności twórcze człowieka, czyni go otwartym na nowe doświadczenia, ćwiczy w dokonywaniu „bisocjacji”, czyli dwójkojarzenia - ujmowania określonego elementu w dwóch różnych kontekstach czy układach odniesienia jednocześnie. Z rozwiniętym zmysłem komizmu wiąże się większy optymizm, wyższa samoocena i mniejsza rozbieżność między „ja realnym” a „ja idealnym”. Człowieka z dużym poczuciu humoru cechuje także osobista niezależność, samodzielność w podejmowaniu decyzji, samokontrola oraz ocena siebie i innych przez pryzmat własnych norm i standardów. Widać więc, że zmysł komizmu pozytywnie wpływa zarówno na sferę emocjonalno-społeczną, jak i na intelektualną czy osobowościową. Niestety rodzice zwykle nie zdają sobie z tego sprawy i nie widzą powodu, by zmysł ten kształtować u swoich dzieci.
Paul McGhee traktuje dziecięcy humor jako formę intelektualnej gry, „zabawy rzeczywistością”, która ewoluuje wraz z poznawczym rozwojem malucha. Uważa, że zmysł komizmu kształtuje się od narodzin do okresu dorastania, przy czym pojawiające się zmiany jakościowe są efektem zarówno dojrzewania, jak i nabywanych przez dziecko doświadczeń. Zdaniem McGhee w rozwoju poczucia humoru można wyróżnić kilka stadiów, spośród których kluczowe znaczenie mają cztery.
Pierwsze stadium rozpoczyna się około 18. miesiąca życia, gdy dziecko potrafi już fantazjować, udawać, podejmować i utrzymać konwencje „na niby”. Maluch wyobraża sobie przedmioty, których tu i teraz nie ma, przypisuje określonym rzeczom wyimaginowane cechy bądź świadomie posługuje się nimi niezgodnie z ich przeznaczeniem, np. patyk służy do czesania, szczotka do włosów jest parasolem, a szmatka staje się ciastkiem. Oczywiście takim zachowaniom musi towarzyszyć wyraźna intencja rozbawienia „audytorium”, świadcząca o świadomym zniekształcaniu rzeczywistości. Faza ta trwa nawet do 5. roku życia. W tym okresie najważniejszym rodzicielskim zadaniem jest inicjowanie i podtrzymywanie jak największej liczby żartobliwych interakcji z dzieckiem. Rozwijają one zdolność odróżniania prawdy od pozoru, ucząc bezbłędnego rozpoznawania jakości konwencji („na serio” czy „na niby”) i odpowiedniego zachowania. Ponadto zabawa w symulowanie przyczynia się do ujednolicenia i wzbogacenia wiedzy o świecie, dlatego opiekunowie powinni zachęcać dziecko do podejmowania gier wymagających wyobraźni, własnej inwencji, pomysłowości. Wreszcie istotne jest, aby na pierwsze przejawy poczucia humoru reagowali autentycznym, żywym zainteresowaniem i śmiechem. Taka reakcja utwierdzi malucha w skuteczności jego wysiłków i zmotywuje do dalszych prób kontrolowanego deformowania rzeczywistości.
Drugie stadium zaczyna się około 2. roku życia, gdy dziecko dobrze już przyswoiło sobie nazwy obiektów i prawidłową ich wymowę. Jego istotą jest świadme błędne nazywanie osób, przedmiotów lub czynności: mówienie na brata „tato”, na rękę - „noga”, na drzwi - „okno” itp. Dziecko specjalnie używa też niepoprawnych form gramatycznych, np. mówi „człowieki” zamiast „ludzie”. èródłem rozbawienia staje się także zabawa brzmieniem (ale jeszcze nie znaczeniem!) wyrazów - maluchy powtarzają sekwencje podobnych fonetycznie dźwięków (np. lala, fala, gala, pala...), tworzą własne, nonsensowne słowa i wyrażenia dźwiękonaśladowcze, zdrabniają znane im wyrazy, wymyślają sekwencje rymów (np. Ewka - konewka, rzodkiewka, marchewka).
Etap ten trwa mniej więcej do końca 4. roku życia. Ważne jest, aby rodzice ciepło i życzliwie przyjmowali spontaniczne fantazje językowe dziecka, pozwalali dzielić się nimi z innymi, a nawet do nich zachęcali. Powinni również stwarzać okazje do bogacenia obrazowości języka swojej pociechy, a więc czytać jej ludowe baśnie, legendy czy mity. Z poezji dla dzieci warto wybierać wierszyki, które zawierają zabawne dla malucha powtórzenia, wyliczenia, nagromadzenia i rymy (np. „Katar” i „Sroka” Jana Brzechwy).
Trzecie stadium przypada na okres między 3. a 6. rokiem życia. Aby mogło zaistnieć, dziecko musi mieć ugruntowaną wiedzę o tym, jakie właściwości posiadają poszczególne klasy przedmiotów - np. że ryba pływa, ma płetwy i żyje w wodzie, ale nie mówi, nie daje mleka i nie ma futra. Przejawem osiągnięcia tego stadium jest spontaniczne deformowanie przez dziecko znanych mu właściwości danego przedmiotu, lub też dostrzeganie podobnych deformacji dokonywanych przez inne osoby. Fransois Bariaud mówi o czterech sposobach takich działań. Pierwszy to dodanie cech, które nie przynależą do obiektu: np. drzewo, na którym rosną ciastka, kot wykluwający się z jajka, królik jedzący kość, pies karmiący ptasie pisklęta robakami. Drugi sposób polega na przedstawianiu przedmiotów bez ważnych elementów: samochód bez kierownicy, dom bez dachu i komina, kot bez wąsów i ogona, zegarek bez wskazówek itp. Trzecim jest zmiana istotnych atrybutów obiektu, np. czarny bałwan stojący na plaży w upalny dzień, róża wielkości dębu, a dąb wielkości róży. Sposób czwarty to przedstawianie zachowań niemożliwych w rzeczywistości: pies grający na pianinie i śpiewający, niemowlę czytające książkę lub palące papierosa itp.
Rodzice powinni uwrażliwiać przedszkolaka na absurdalne, nieznajdujące potwierdzenia w rzeczywistości zestawienia obiektów bądź ich właściwości. Warto korzystać z literatury dla dzieci, która propaguje zabawę odwróconym porządkiem rzeczy. Przykładem są wiersze „Sroka”, „Prima aprilis” i „Na wyspach Bergamutach” Jana Brzechwy, „Rozmowa śniegowych bałwanków” Tadeusza Śliwiaka czy „Cuda i dziwy” Juliana Tuwima. Prezentowany w nich „świat na opak” nie tylko nie przesłania dziecku autentycznego stanu rzeczy, ale służy wyrazistemu uzmysłowieniu, ugruntowaniu i utrwaleniu prawdziwych stosunków między przedmiotami i praw rządzących rzeczywistością. Warto też zachęcać kilkulatka do tworzenia i utrwalania - w postaci rysunku czy opowiadania - własnych „dorzecznych niedorzeczności”.
Czwarte, ostatnie stadium ujawnia się zazwyczaj po 7. roku życia i trwa do około 11., 12. roku. Dziecko zaczyna wtedy dostrzegać humor w zaburzeniach logicznych relacji między klasami obiektów, np. rozbawi je widok dziewczynki podlewającej ogródek, gdy pada deszcz. W coraz większym stopniu docenia także komizm językowy, ponieważ zaczyna rozumieć wieloznaczność sformułowań, wyrażeń i zwrotów dopuszczających wielorakość interpretacji. Czytelne i atrakcyjne stają się wówczas te postacie humoru werbalnego, które opierają się na metaforze („Jak sprawić, by czas leciał? Wyrzucić zegar przez okno!”), na grze słów („Jak się nazywa ojciec raka? Tatarak!”) i nieporozumieniu („Do okulisty w katowickiej przychodni przychodzi baba i mówi: - Panie doktorze, z bliska źle widzę. - A z daleka? - Z Koszalina...”). Ponieważ u dzieci w młodszym wieku szkolnym pojawia się również zdolność do łączenia zdarzeń w ciąg przyczynowo-skutkowy, zaczyna je bawić także komizm zawarty w historyjkach obrazkowych czy sekwencjach filmowych. W tym okresie dziecko zdobywa niezwykle ważną umiejętność - potrafi wskazać źródło sprzeczności i wyjaśnić jej mechanizm. Udzielając odpowiedzi na pytania „Co w tym jest zabawnego?” i „Dlaczego to jest zabawne?”, buduje wnikliwe interpretacje uwzględniające motywy i skutki działania postaci.
Aby siedmiolatek łatwiej zrozumiał, czym jest wieloznaczność wyrażeń, znów warto skorzystać z dobrodziejstw literatury. „Androny” Jana Brzechwy, „Pączki” Joanny Kulmowej, „Bajdurka” i „Nieporozumienie” Jerzego Ficowskiego opierają się na zabawie słownej. Tego typu utwory poszerzają możliwości interpretacji, pomagają także przyswoić znaczenia abstrakcyjne, umowne. Dla rozwoju tych umiejętności ważne jest, aby rodzice doceniali zabawność zagadek, dowcipów słownych czy historyjek spontanicznie opowiadanych przez dzieci.
McGhee sformułował również szereg wskazówek natury ogólnej, sprzyjających kształtowaniu poczuciu humoru dziecka. Przede wszystkim musi ono mieć zaspokojoną potrzebę przynależności i miłości. Ponadto od narodzin rodzice powinni kształtować w nim pogodę ducha i wesołość. Pozwalają one łatwiej wprawić dziecko w żartobliwy nastrój, umożliwiający interpretację zdarzeń w konwencji „nie na serio” i obniżający próg wrażliwości na bodźce komiczne. Warto też pamiętać, aby dostosowywać humor do możliwości intelektualnych dziecka.
Zdaniem McGhee w ciągu całego dzieciństwa należy okazywać dezaprobatę wobec złośliwego naśmiewania się z ludzkich ułomności i niedołęstwa. Ten typ humoru jest częsty u dzieci do lat sześciu, a wynika z niedostatku zdolności empatycznych. Maluchom trzeba wówczas tłumaczyć, co czuje człowiek będący przedmiotem tak okrutnych żartów. Nie powinno się także pochwalać komizmu skatologicznego (dotyczącego wydalin) czy obscenicznego. Respektować natomiast należy unikalny styl poczucia humoru swojego dziecka. I wreszcie warto pamiętać o tym, aby dawać mu „dobry przykład”: umieć się bawić, dostrzegać śmieszność w życiu codziennym, radzić sobie za pomocą dowcipu z sytuacjami trudnymi, potrafić śmiać się z siebie.