Inne religie, Swiadkowie jehowy, l


l. ŚWIADKOWIE JEHOWY I ICH ROZUMIENIE PISMA ŚW.

Nasilenie działalności Świadków Jehowy

Przed kilkoma miesiącami przechodziłem koło naszego dworca ko­lejowego. W pewnym momencie podszedł do mnie nieznany mi męż­czyzna z propozycją ofiarowania mi książki o treści religijnej. Gdy za­pytałem o autora i tytuł, wymienił obco brzmiące nazwisko oraz zagad­nienie biblijne. Na dalsze moje pytanie odpowiedział, że książkę tę wy­dali świadkowie Jehowy. Wtedy zrezygnowałem z niej, i mimo zatizy-mywań odszedłem.

W jakiś czas później, podczas wakacji, daleko stąd, w pięknej miej­scowości letniskowej, do domu, w którym mieszkałem weszło dwóch mężczyzn. Zaczęli od pochwały krajobrazu i zaraz przeszli na tematy etyczno— religijne. To fez byli Świadkowie Jehowy.

Sądzę, że podobne doświadczenia jak ja, posiada sporo osób. Świad­kowie Jehowy nasilili swoją penetrację społeczeństwa katolickiego. W związku z tym pojawia się u nas zainteresowanie nimi samymi, ich rodowodem, ich nauką.

Dlatego będę chciał zająć się tymi zagadnieniami podczas swoich dwóch kolejnych konferencji.

Skąd się wzięli Świadkowie Jehowy?

Ze Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, które są ojczyzną kilkuset sekt religijnych. Jehowie! są jedną z nich. Ale ich powstanie nie wiąże się z tym mianem. Gdy zorganizował ich Karol Russel, urodzony w Pitsburgu w 1852 r. nazywali się Badaczami Pisma św.

Sam Russel był człowiekiem wielkiej wiary, żywej pobożności, od­znaczał się umiłowaniem modlitwy. Wykształcenie posiadał tylko ele­mentarne, podstawowe. Żadnych studiów biblijnych. Mimo to wziął się

do komentowania, objaśniania Pisma św. Odbył wiele dalekich podroży podczas któłych wygłosił mnóstwo nauk propagując wiarę w jedynego Boga — Jehowę i zachęcając, aby ludzie postępowali zgodnie z tą wiarą. Napisał: Wykłady Pisma św. obejmujące siedem tomów. Gdy czyta je ktoś, chociażby trochę obznajomiony z zasadami interpretacji Biblii, ma w tych książkach pizykład całkowicie dowolnego, subiektywnego wyjaśniania Pisma św.

Karol Russel zmarł w 1916 r. Jego następca, adwokat Józef Rut-herford, miał wykształcenie wyższe, ale prawnicze. Podobnie jak jego poprzednik nie odbył studiów biblijnych. Pisał komentarze do dzieł RussePa, a także ogłaszał diukiem własne publikacje religijne. Podczas I wojny światowej był więziony razem ze swoimi współpracownikami i współwyznawcami pod zarzutem działalności antypaństwowej, zwłasz­cza odmawiania służby wojskowej. Po powojennej amnestii i wyjściu na wolność kierownictwa Badaczy Pisma św. nastąpiła ich reorganizacja i rozbudowa. Przyjęli nazwę Towarzystwo Strażnica. Jak to zwykle by­wa przy tego rodzaju przeobrażeniach, członkowie Strażnicy rozbili się na kilka grup. Ta, która pozostała wierna Rutherfordowi, na kongresie w mieście Columbus w stanie Ohio w 1931 r. określiła siebie jako świadków Jehowy, i tym. mianem posługuje się do dnia dzisiejszego.

Trzeci prezes Towarzystwa Strażnica a zarazem przywódca świad­ków Jehowy, Natan Knorr, urodzony w 1905 r. wydał mnóstwo pod­ręczników dla agitatorów tej sekty i doprowadził do jej silnej ekspansji.

Do Polski przybyli Badacze Pisma św. jeszcze przed odzyskaniem przez nią niepodległości w 1918 r. Do trzech zaborów, na które wów­czas Polska była podzielona, przybywali reemigranci z Ameryki, którzy dorobiwszy się tam, wracali do Ojczyzny. Razem z zarobionymi pie­niędzmi przywozili też rozmaite publikacje Badaczy i rozprowadzali je wśród znajomych. W ten sposób sekta zapuściła w naszym kraju pierw­sze korzenie. Ale jej rozwój na większą skalę przypada po II wojnie światowej. Wtedy, jak wiemy, Polska była zniszczona, ludność zuboża­ła, a świadkowie Jenowi rozporządzali dużymi funduszami w tzw. dzi­siaj twardej walucie. Dzięki nim mieli ułatwiony dostęp do łudzi bez środków do życia, którzy oglądali się za pomocą, obojętnie skąd ona by przychodziła. Ponieważ ówczesne władze PRL uważały Świadków Jehowy, jak to się wówczas mówił o, za agenturę obcego wywiadu, czy imperializmu amerykańskiego, sekta ta została zdelegalizowana w 1956. Obecnie wiele wskazuje na to, że zostanie prawnie uznana. Ateizm wi­dzi w niej pomocnika w walce z wiarą Kościoła katolickiego.

Niech tyle wystarczy jako odpowiedź na pytanie: Skąd się wzięli Świadkowie Jehowy? Jaki jest ich rodowód. Postawmy pytanie kolejne. Jaki jest cel działalności członków tej sekty?

Cel i organizacja Jehowitów

Nie nawrócenie świata, ale głoszenie królestwa Bożego, przepowia­danie go, nawet zaznajomianie z datą jego początku i niesienie pomocy tym, którzy chcą poznać naukę sekty o tym królestwie.

A jak Świadkowie Jehowy są zorganizowani. Bardzo prężnie. Ich centrala mieści się w Brookłynie, dzielnicy Nowego Jorku. Stąd idą wskazówki na cały świat podzielony na dziesięć stref. Te strefy dzielą się na oddziały, oddziały na okręgi. Każdy okręg na około dwadzieś­cia obwodów, a obwód na około dwadzieścia zborów. Zbór u Jehowi­tów jest najmniejszą jednostką organizacyjną, jak u nas parafia.

Zbór składa się z określonej flości świadków i obejmuje oznaczony teren działalności kaznodziejskiej. Na czele takiego zboru stoi sługa. Jak w parafii proboszcz. Inni świadkowie zajmują się poszczególnymi rodzajami pracy, im wyznaczonymi. A więc rozpowszechnianiem publi­kacji, kaznodziejstwem, opieką nad chorymi itp. Co jakiś czas następują u Jehowitów zmiany organizacyjne, aby mogli sprawniej oddziaływać na swoje otoczenie. W ten sposób pojawili się w zborach starsi słudzy i słudzy pomocniczy. Ale wszyscy, którzy należą do zboru, są bardzo ak­tywni, nawet starcy i dzieci. Nie ma wśród nich ludzi biernych, przypa­trujących się pracy innych, jak to niestety bywa u nas.

Jehowie! nie są chrześcijanami

Określmy teraz jak wygląda nauka Świadków Jehowy. Najpierw trzeba zaznaczyć, że Jehowici nie są wyznaniem chrześcijańskim. Bo­wiem kryterium, czy jakiś związek religijny jest chrześcijański, czy też nie, stanowi uznawanie Bóstwa Chrystusa Pana. Kto uznaje, że Jezus był nie tylko prawdziwym człowiekiem, ale i prawdziwym Bogiem, ten jest chrześcijaninem. Dlatego chrześcijanami są katolicy, prawosławni, protestanci, anglikanie. Świadkowie Jehowy nie przyjmują Bóstwa Chry­stusa. Uważają Go tylko za człowieka.

Wyłączność Pisma św.jako źródła wiary

Między nauką wiary katolickiej, a Świadków Jehowy występują za­sadnicze różnice. Biorą się one stąd, że Jehowici, podobnie jak ewange licy, za źródło Objawienia pizyjmują wyłącznie Pismo św. Podczas gdy my, jak również prawosławni, obok Biblii również Tradycję.

Czym jest Tradycja — drugie źródło wiary?

Chciałbym być dobrze zrozumiany i dlatego przypomnę czym jest Tradycja, jedno z dwóch głównych źródeł naszej wiary. Jest ona Bo­żym Objawieniem, ale nie zawartym w Piśmie św. Katechizm definiuje często Tradycję jako ustny przekaz wiary. Być może to określenie, z którym zetknęliśmy się jako dzieci podczas lekcji religii, pozostało w naszej pamięci i wprowadza nas w błąd. Wyobrażamy sobie bowiem, że Tradycja tworzyła się w ten sposób, że np. ojciec powtarzał synowi to, co sam usłyszał od dziadka o nauce Jezusa, syn przekazuje to swoim dzieciom, dzieci następnym pokoleniom i w ten'sposób wiadomości o wierze dotarły do nas. Oczywiście, gdyby tak się rozumiało tradycyjny przekaz wiary, doprowadziłoby to do ogromnych błędów. Niewymier­nych. Albowiem przez co najmnej dwa tysiące lat ustnie powtarzane wiadomości uległyby pod koniec zupełnym wypaczeniom.

Tradycja nie zawiera się w mówionych relacjach, ale została trwale utwierdzona. Znajdujemy ją w pismach uczniów Apostołów, w pismach Ojców Kościoła żyjących zwłaszcza w pierwszych wiekach chrześcijań­stwa, u pisarzy kościelnych z tego okresu. Tradycja mieści się w modli­tewnikach, hymnach, pieśniach, w zwyczajach w obrazach, w rzeźbach, w architekturze. Na podstawie tego wszystkiego wiemy jak wierzyli lu­dzie, którzy sami zetknęli się z Jezusem, z Apostołami, co od nich u-słyszeli.

W porównaniu z Pismem św.. Tradycja jest o wiele obszerniejsza. Ewangelie np. to są cztery cienkie broszury. A przecież Jezus w ciągu swego ziemskiego życia tyle zdziałał, tyle dał nauk, że św. Jan Ewange­lista zauważył, ze wschodnią przesadą oczywiście, iż książki zawierające ich opis nie zmieściłyby się na ziemi. To, czego nie ma w księgach Pis­ma św., znajduje się w Tradycji tak rozumianej, jak poprzednio wyjaś­niłem. W Piśmie św. jakaś prawda religijna bywa zaledwie zaznaczona , a dopiero Tradycja szerzej ją rozwija. Widzimy to np. odnośnie do Najśw. Maryi Panny. Jak wielkiej czci i miłości doznaje w naszym Koś­ciele, podobnie w prawosławnym. Dzieje się tak dlatego, że tylko w nich przyjmuje się Tradycję jako drugie źródło Objawienia. Protestan­ci nie czczą Matki Bożej, tak samo Świadkowie Jehowy. Bo oni uznają jedynie Pismo św. A w nim o Maryi jest wzmianka jako o zwykłej kobie de, matce Jezusa. Dopiero w Tradycji jawi się Ona w pełni dostojeń­stwa.

Kto dobrze pojmuje wartość Objawienia, które zawiera się w Piś­mie św. i Tradycji, ten posiada rozwiązanie zagadki nauki Świadków Je­howy. U nich jest wiele zasad religijnych innych niż u nas, wiele w po­równaniu z naszymi - pominę łych dlatego, że ci sekciarze przyjmują za źródło Obąjwienia wyłącznie Pismo św., a odrzucają Tradycję.

Jehowici opierają się na literalnym tekście Pisma św. Ale i to Pismo św., które uznają, rozumieją swoiście. Opierają się wyłącznie na literalnym tekście, i to dosłownym. Gdy próbuje się z nimi rozmawiać, dyskutować, zaraz się zastrzegają: Tylko żadnej te­ologii, żadnej filozofii, niczego poza tekstem Pisma św.

Do zrozumienia Pisma św. potrzeba nauk pomocniczych

Tymczasem takie stanowisko jest niesłuszne, nieracjonalne. Aby właściwie zrozumieć Pismo św., trzeba znać środowisko, w którym je­go księgi powstały, ludzi, którzy je pisali pod natchnieniem Ducha świętego, tych, do których jako do odbiorców było bezpośrednio skie­rowane. A do tego poznania konieczna jest znajomość historii, geografii archeologii, dziejów sztuki, językoznawstwo, kulturoznawstwo itd. Gdy się tych nauk nie zna, nie można należycie zrozumieć Pisma św.

Dam porównania. Jako bardzo młody kapłan słuchałem na Gór­nym śląsku wyznania chłopca, że ukradł wieprzaki. Zapytałem go, co z nimi zrobił- — Zjadłem, odpowiedział. Jak to, całego wiepizaka? -Toć, zjodech. Nie mogłem tego pojąć. Dopiero po naszej dalszej wza­jemnej wymianie zdań ustaliłem, że tu chodzi o agrest. Bowiem na Gór­nym śląsku na agrest mówią wieprzek. Zresztą różnice w nazewnictwie występują nie tylko między poprawną polszczyzną a gwarą śląską. Mo­żna je zaobserwować w języku literackim w zależności od dzielnicy. Ist­nieją zestawienia podające, źę np. pantofle w Małopolsce to obuwie no­szone w domu, a na Mazowszu — pótbuciki itp. Gdybyśmy nie zagląd­nęli do takich wykazów, wystarczy — gdy pójdziemy do baru mlecz­nego w Warszawie i spojrzymy na jadłospis. Figuruje na nim: roztrze­paniec, a obok cena. W Małopolsce, na śląsku roztrzepaniec to czło­wiek nie potrafiący się skupić, solidnie czymś jednym zająć, a tam roz­trzepaniec znaczy kwaśne mleko. Wracając na Górny Śląsk — tam kwaś­ne mleko nazywa się kiszka.

Po tych ustaleniach nasuwa się wniosek: My, jeden naród, ci sami Polacy, żyjący w tym samym kraju, w tym samym czasie nie rozumie­my dokładnie siebie nawzajem. Jakże więc, opierając się tylko na tek­ście, możemy zrozumieć pisma, które powstały przed tysiącami lat, w innej części świata, które tworzyli ludzie o odmiennej kulturze, innej mentalności, w całkowicie różnych warunkach, używając innych języ­ków. Aby nie popełnić błędów przy objaśnianiu Pisma św., musi się opanować nauki pomocnicze w ty m względzie, które wyszczególniłem przed chwilą.

Że tak być musi, chociaż nie zgadzają się na to Świadkowie Jeho­wy, dam dwa dowody.

Jezus powiedział raz, że łatwiej jest wielbłądowi przejść przez u-cho igielne, niż bogaczowi zbawić się. Gdybyśmy interpretowali tę wypowiedź dosłownie, co ona oznacza? Że bogacz nigdy nie osiągnie zbawienia, bo przecież wielbłąd nigdy nie przejdzie przez ucho igielne. Ale kto zna archeologię, topografię starożytnej Jerozolimy, ten wie, że według wielu uczonych, w murach tego miasta znajdowało się kilka bram, a jedna z nich nazywała się Ucho igielne. W nawiasie zauważę, że również dzisiaj, w Sandomierzu znajduje się stara brama w resztkach muru obronnego o tej samej nazwie: Ucho igielne. Gdy wprowadzano wielbłądy objuczone towarem do wnętrza Jerozolimy, zwierzęciu było bardzo ciężko przecisnąć się przez tę niską, wąską bramę. Musiało klę­kać, poganiacz popychał je, występowały skaleczenia, aż wreszcie znaj­dowało się po drugiej stronie bramy, w mieście. Gdy się o tym wie, cy­towane powiedzenie Jezusa staje się bezproblemowe. Owszem, bogate­mu jest się trudniej zbawić z uwagi na różne pokusy, które go trapią, niż człowiekowi biednemu, wolnemu od nich, ale przecież, chociaż z trudem, to zbawienie jest możliwe.

Drugi dowód: Jezus rozsyłając swoich uczniów, mówi do nich:

Nikogo w drodze nie pozdrawiajcie. Biorąc tę wypowiedź dosłownie, znaczyłaby ona, że Jezus uczy niegrzeczności. Ale gdy zna się kulturę codziennego życia ludzi tamtych czasów w Palestynie, wie się, że poz­drawiać oznaczało pójść do kogoś w gościnę. Pobyć w danym domu co najmniej kilka godzin, a czasem i kilka dni. Jezus wysyłał uczniów nie na odwiedziny, praktykowanie życia towarzyskiego, ale na pracę apos­tolską. Dlatego zabraniał- im tracenia czasu na niepotrzebne przy niej zajęcia.

Nie bądźmy naiwni, słuchając Jehowitów

Moi drodzy, kapłan katolicki posiada wszechstronne wykształce­nie. Przez sześć lat studiuje teologię i włączoną w nią biblistykę. Stąd też głoszenie przez niego Ewangelii zasługuje chyba na określenie wia­rygodnego.

Trudno natomiast krytycznie myślącemu człowiekowi dać wiarę ludziom nie posiadającym najczęściej żadnych studiów w ich wyjaśnia­niu Pisma św. Sama wiara Świadków Jehowy, nawet pobożność, przy­kładne życie, dobra wola tutaj nie wystarczają.

Nie bądźmy więc co najmniej naiwni, słuchając i zastanawiając się nad tym, co czasem chociażby przypadkowo słyszymy od Świadków Jehowy. Pamiętajmy o ich brakach biblijnego przygotowania i posiada­nia potrzebnej wiedzy.


2. NIEKTÓRE TEZY NAUCZANIA ŚWIADKÓW JEHOWY

W poprzedniej konferencji starałem się przedstawić rodowód sekty Świadków Jehowy i ich sposób rozumienia Pisma św., które uważają za jedyne źródło swojej nauki. Dzisiaj chciałbym się zająć kilkoma teza­mi, które głoszą i przyjrzeć się im trochę bliżej.

Jezus Chrystus nie jest Bogiem

Pierwsza-, którą wybieram, i może główna z nich: Jezus nie jest Sy­nem Bożym, ale stworzeniem Boga, mniejszym od Niego. I jak to zwyk­le u Jehowitów bywa, na poparcie swojej tezy przytaczają Pismo św. M. in. tekst zaczerpnięty z Ewangelii wg św. Marka: Lecz o tym dniu lub godzinie (chodzi o sąd Ostateczny) nikt nie wie, ani Aniołowie w nie­bie, ani Syn, tylko Ojciec (13,22). Inny tekst o podobnej wymowie:

Idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode mnie (J 14,28).

Co odpowiadamy na twierdzenie, że Jezus nie był Bogiem? Jedna z sześciu prawd wiary brzmi: Jezus Chrystus jest i prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. Dlatego też Jezus raz myśli i mówi jak zwyk­ły człowiek, kiedy indziej jak prawdziwy Bóg. O tym rozróżnieniu po­winniśmy zawsze pamiętać, jeżeli chcemy zrozumieć teksty, które po­zornie zdają się świadczyć, że Jezus jest mniejszy od Ojca. W cytowanych sytuacjach Jezus wypowiedział się jako człowiek.

Nawet gdybyśmy pominęli ten aspekt, posiadamy i w Piśmie św. wiele dowodów na to, że Chrystus jest Bogiem. Jeszcze zanim się uro­dził , zapowiadając Jego przyjście na świat, prorok Iząjasz pisał: Dziecię nam się narodziło, Bóg mocny, odwieczny Ojciec (9,5). A sam Jezus mówi o sobie: Ja i Ojciec jedno jesteśmy (J 10,30). Zwraca się do Apostoła Filipa: Kto mnie zobaczył, zobaczył i Ojca (J 14,9). Gdy Je­zus po swoim zmartwychwstaniu przyszedł do wieczernika, Tomasz Apostoł, którego lubimy nazywać niewiernym, przekonawszy się, że jego Mistrz naprawdę żyje, zawołał: Pan mój i Bóg mój (20,28). Tę pełną wiarę w bóstwo Chrystusa, która przepąjałajego Apostołów wy­raża też św. Jan w swoim pierwszym Liście:... w Synu Jego, Jezusie Chrystusie. On zaś fest prawdziwym Bogiem,(5,20).

Mamy wystarczającą ść tekstów w Piśmie św. stwierdzających Bóstwo Chrystusa Pana.

Nie ma-duszy nieśmiertelnej

Druga teza Świadków Jehowy utrzymuje, że człowiek i dusza są pojęciami wymiennymi. W człowieku nie istnieje nic nieśmiertelnego, żadna dusza. Z chwilą śmierci cały człowiek przestaje istnieć. Ginie ciało i jego duchowość. W swoim twierdzeniu Jehowie! opierają się na frapującym fragmencie, który wyszukali w Księdze Eklezjastesa. Brzmi on: Los bowiem synów ludzkich fest ten sam, co i los zwierząt;

los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego (3,19).

Tekst, zdawałoby się przekonywujący, że nie istnieje w człowieku nic różniącego go od zwierzęcia. Aby jednak właściwie zrozumieć jego sens, trzeba przeczytać zdania wcześniejsze i późniejsze. Wtedy zoba­czy się, że ten cytat to osobista wypowiedź wątpiącego autora tej Księgi. Być może króla Salomona. On pisał stale pod natchnieniem Bo­żym, ale od czasu do czasu wyrażał też własne opinie, własne wątpli­wości odnośnie do pouczenia Bożego. Kto z ludzi takich nie posiada? I my wierzący chrześcijanie żyjący na ziemi dwadzieścia wieków po Chrystusie, pamiętający Jego zapowiedź naszej nieśmiertelności, też cza­sami powątpiewamy w wieczne istnienie duszy ludzkiej. Nic więc dziw­nego, że podobne wątpliwości miał autor Księgi Eklezjastesa. Wyraził je jednak, powtarzam, jako człowiek, jako zwykły śmiertelnik, a nie jako ten, który powtarza zasłyszane słowa Boga.

W Piśmie św. możemy znaleźć wiele zdań, które wyrwane z całości

tekstu zdają się głosić rzeczy wprost niemożliwe do przyjęcia dla czło­wieka wierzącego. Np. w psalmie 13 w. l są słowa : Nie ma Boga. Czy może być lepszy argument dla ateistów nad to? Ale gdy się paeczyta ten wiersz w całości, sprawa wygląda zgoła inaczej. Bo on brzmi:

Rzekł głupi w swoim sercu: nie ma Boga. Czyli nieuznawanie Boga jest dowodem głupoty, jakiejś zatwardziałości. A Pismo św. w tym psalmie nie stwierdza nieegzystencji Bożej.

Jezus zawsze rozróżniał w człowieku ciało i duszę. Mówi: Nie bój­cie się tych, którzy zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogif. Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle (Mt 10,28). Pa­miętamy chyba słowa, które Jezus wyrzekł do tzw. dobrego łotra wi­szącego obok Niego na krzyżu: Zaprawdę, powiadam ci: Dziś będziesz ze mną w raju (Łk 23,43). Mówił to do skazańca, który wkrótce miał zakończyć życie. Jeżeli mimo to w tym samym dniu czekał na niego raj dało nie wyczerpywało, nie zamykało życia łotra. Jego dusza miała zaznać niebiańskiej szczęśliwości.

Kościół jest tworem Konstantyna W.

Trzecie twierdzenie świadków Jehowy utrzymuje, że Kościół Boży nie został założony przez Chrystusa, ale przez cesarza rzymskiego Kon­stantyna Wielkiego w IV w. On, władający olbrzymim terytorium, ma­jący jako poddanych rozmaite narody, chciał je zjednoczyć jedną, pań­stwową religiją. Tą stał się Kościół. Jego chrześcgństwo zmieszało się z filozofią grecką. Powstał konglomerat Pisma św. i ludzkiej filozofii.

Odpowiadamy na to: Dzieje Apostolskie, pisma Ojców Kościoła, pisarze pierwszych wieków wykazują niezbicie Chrystusowy rodowód Kościoła. A że do zrozumienia Pisma św., nauki Jezusa używano wów­czas filozofii greckiej, to absolutnie nie świadczy przeciw prawowier-ności ówczesnych wiernych, ale wydaje im dobre świadectwo.

Przecież my dzisiaj przepowidając Ewangelię, głosząc naukę Bożą też używamy pojęć odpowiadających współczesnemu człowiekowi. Mówimy językiem przez niego zrozumiałym, posługujemy się jego spo­sobem myślenia i wnioskowania, używamy dzisiejszych przykładów. Gdybyśmy czynili inaczej, nie trafilibyśmy do niego. Podobnie w począ­tkach chrześcijaństwa, Kościół chcąc znaleźć zrozumienie u ówczes­nych ludzi, którzy byli wychowani i żyli filozofią grecką, musiał jej używać w swojej działalności apostolskiej.

Jehowici twierdzą, że Kościół zaczerpnął wiele od pogan, naśladu-


121

je ich zwyczaje, czym sprzeciwia się woli Bej. Mówią, że do takich za­pożyczeń z pogaństwa należą np. rozmaite pokłony, uklęknięcia, pro­cesje, nawiedzenia, używanie kadzidła itp.

Tego rodzaju akcje nie są żadnym naśladowaniem pogan, ale są nor­malnym, ludzkim uzewnętrznieniem tego, co jest we wnętrzu człowie­ka. Obojętnie, czy ja żyję teraz, czy żyłbym tysiąc lat temu, czy za kilka tysięcy dopiero, obojętnie czy jestem biały lub czarny, czy miesz­kam w Europie lub Azji, zawsze, gdy będę chciał kogoś uczcić, skłonię się przed nim, nawet uklęknę. Jeżeli będę chciał o coś prosić, i ja tutaj i Hindus w Indiach złożymy dłonie. Gdy dowiem się o niezwykłym miejscu ułatwiającym ożywcze pizeżycia religijne, będę i ja w Polsce i Chińczyk w swoim kraju odbywać do niego pielgrzymki. Z natury ludz­kiej wynika zbieżność praktyk religijnych u pogan i chrześcijan, a nie z naśladownictwa.

Zwalczanie krzyża

Jehowie! zwalczają kult krzyża, symbol Męki Pańskiej. Posługują się przy tym sloganem: Wszak nie czci się noża, którym ktoś zabił na­szego ojca. A krzyż uważają tylko za narzędzie morderstwa Jezusa.

W naszym, katolickim rozumieniu krzyż jest przede wszystkim zna­kiem miłości Jezusa ku nam, symbolem odkupienia.Dzięki krzyżowi zostaliśmy uwolnieni od grzechu pierworodnego, staliśmy się na powrót mili Bogu. Dlatego jest on u nas w takiej czci. Pismo św. też potwierdza istnienie i konieczność kultu krzyża. Pisze Apostoł narodów, św .Paweł w liście do Galatów: Co do mnie, niech mnie Bóg uchowa, abym w czymś innym szukał chwały, jak tylko w krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa (Gal 6,14). A w liście do Fflipian zauważa: Wielu jest wrogów krzyża Chrystusa, o których wam już często wspominałem, a dziś mó­wię ze łzami (3,18).

Nieuznawanie obrazów świętych

Świadkowie Jehowy występują przeciw czci obrazów świętych. Uważają, że Pismo św. wyraźnie tego zabrania. Rzeczywiście, Bóg zaka­zał żydom sporządzania Jego wyobrażenia. Wiadomość o tym znajduje się w Księdze Wyjścia 203—6. Musimy jednak przypomnieć sobie, dla­czego tak uczynił? Żydzi byli otoczeni poganami, którzy wieizyli, że bóstwo mieści się w kamiennej rzeźbie, w kawałku drewna, w zwierzę­ciu. Gdyby Bóg zezwolił żydom na uczynienie swojego wyobrażenia,


122

oni by mniemali, że w tym twoize ich rąk przebywa On sam. Dzisiaj ten biblijny zakaz stał się całkowicie nieaktualny. Ludzie po tylu wie­kach rozwoju kultury i cywilizacji zrozumieli, że żaden przedmiot uczy­niony ręką ludzką nie może być Bogiem. I żadnemu nie oddajemy bos­kiej czci.

Jeżeli mamy w swoich kościołach, domach wyobrażenia Boga, Jezusa, świętych, to nigdy nie sądzimy, że one są Bogiem czy świętym. Te obrazy, figury, ułatwiają nam tylko łączność z Bogiem i uczestnika­mi Jego chwały. Fakt, że mówimy na korpus zawieszony na drewnia­nym krzyżu: to jest Jezus, a na obraz Maryi — Matka Boża, jest tym sa­mym, co mówienie np. na fotografię mężczyzny — to jest mój ojciec, na portret kobiety - to jest moja matka. Przecież doskonale wiemy, że najświętszy dla Polaków obraz M.B. Częstochowskiej jest niczym in­nym jak kawałkiem deski i poczerniałymi na niej farbami. Matka Naj­świętsza jest w tym czy innym obrazie, ale w niebie, w chwale swojego Syna. A Jej obraz czcimy dlatego, że on nam najlepiej od wieków Matę Bożą przypomina. Z tej też przyczyny pielgrzymujemy do niego, ob­nosimy go w procesjach.

Nieuznawanie postów

Świadkowie Jehowy nie uznają żadnych postów i uważają, że wy­myślił je Kościół dla niepotrzebnego utrudzenia ludzi.

A przecież one były praktykowane w Starym Testamencie, sam Je­zus pościł przez czterdzieści dni, zalecał swoim uczniom post bez żadnej obłudy. Pościli pierwsi chrześcijanie. Więc ta praktyka wynika z pouczenia Pisma św.

Niedocenienie chrztu św.

Chrzest u Jehowitów jest tylko zewnętrznym znakiem oddania się Bogu na wyłączną służbę. Według nich chrzest nie odpuszcza grze­chów, nie daje łaski i zbawienia.

Tymczasem Pismo św. stwierdza co innego: Kto uwierzy i przyjmie chrzest będzie zbawiony (Mt 6,16). W Dziejach Apostolskich znajduje się wezwanie: Niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Swię-f«%o(238).


123

Jehowici posługują się fragmentami tekstów biblijnych

Poprzestańmy na tej konfrontacji rozumienia Pisma św. pizez Świadków Jehowy z rozumieniem naszym. Zobaczyliśmy, nawet w tych kilku przykładach, których użyłem, że oni wyrywają z niego pewne fragmenty i na nich opierają swoją naukę. W ten sposób udaje się poprzeć każdą nieprawdę. Przypominam sobie, jak na jednym wykładzie znany nasz biblista, ks.Aleksy Klawek, powiedział: Pismem św. można udowodnić każdą herezję. Bo stąd wyrwie jedno zdanie, stamtąd inne i już ma się cytatę potwierdzającą pozornie błąd w wierze. Konkretny przykład takiej nieuczciwej kompilacji dał wielki abp lwowski obrządku ormiańskiego, ks Józef Teodorowicz, w jednej swojej książce.

Jest powiedziane w Ewangelii: A Judasz poszedł i powiesił się. W in­nym miejscu tejże Ewangelii znajduje się zachęta: Idź i ty czyń podob­nie. Złączmy te zdania razem i będziemy mieli zachętę, wręcz nakaz popełnianii samobójstwa, oparty na autentycznych cytatach z Pisma świętego.

Objawienie mieści się w całości Pisma św.

Z Pisma św. nie mna wyrywać jakiegoś zdania dowolnego i nim udowadniać słuszność osobistego poglądu. Objawienie Boże mieści się nie w poszczególnych, nie powiązanych ze sobą wersetach, nawet nie w poszczególnych księgach rozważanych w oderwaniu od pozostałych, ale w całości Pisma św. wyjaśnionego Tradycją. Dopiero wszystkie natchnione teksty pozwalają niwelować pozorne sprzeczności w nich występujące, paradoksy, wyjaśniać niedokładności, usuwać wątpliwoś­ci. Tylko poznanie całości Pisma św. pozwala nam dowiedzieć się, co Bóg chciał nim podać nam do wiadomości.

Moralność świadków Jehowy

Może najbardziej trafiającym do chrześcijan argumentem ze Świad­kami Jehowy jest ich życie. Obserwując je, katolicy mówią czasem: Po­patrzcie na nich. Trzeba przyznać, na ogół nie kłamią, nie piją, nie ma wśród nich złodziei, bandytów, rozpustników. Bywają uczynni, życzli­wi dla siebie. A jak jest u nas?

Ten argument wykorzystują sami Świadkowie Jehowy. Chętnie wyjaśniają: Dlatego u nas tak jest, bo my wyznajemy prawdziwą wiarę, a wy nie.

Jak na to odpowiedzieć? Uczciwe życie Świadków Jehowy wypły­wa z dwóch przyczyn. Oni bądź jako młodzi ludzie, bądź jako dojrzali zapisują się do tej sekty. Więc czynią to z własnego przekonania, świa­domie, zdecydowanie. Następnie konsekwentnie do swojego wyboru postępują.

Natomiast my, katolicy, jesteśmy już nimi jako niemowlęta. Jesteś­my ochrzczeni, kiedy nie posiadamy żadnej świadomości, tym bardziej możliwości wyboru. Rodzice wybierają wiarę za nas. Gdy dorastamy, zagadnienia religijne wielu z nas nie obchodzą, nie wzbudzają chęci poz­nania ich, nakazy wynikające z wiary nie wpływają na nasze postępo­wanie, żyjemy według własnego "widzi mi się", tak jak nam korzyst­niej i wygodniej. To jest główna przyczyna, że u nas można zaobser­wować wiele występków, a u nich może mniej. Chodzi wie co to, aby przemyśleć swą wiarę i uczynić ją swoją wartością.

Świadków Jehowy jest w naszym kraju kilkanaście tysięcy. Katoli­ków prawie 37 milionów. Rzecz jasna i ze socjologicznego punktu wi­dzenia zrozumiała, że wśród tych milionów pod względem moralnym może być gorzej niż wśród kilkunastu tysięcy ludzi.

Jak się odnosić do Świadków Jehowy?

Należy okazywać im chrześcijańską miłość, bo i oni, chociaż błą­dzą, są naszymi braćmi. A więc gdy przyjdą, nie wyrzucać ich obcesowo za drzwi, nie strącać z schodów, nie obrzucać wyzwiskami. Zamiast tego powiedzieć grzecznie, lecz zdecydowanie, że odżegnujemy się od ich błędów, nie chcemy słuchać o ich nauce. Ich samych, jako ludzi, szanujemy, ale nie zgadzamy się z tym, co głoszą.

Nigdy z nimi nie rozmawiajmy na tematy religijne, nie prowadźmy dyskusji, bo zawsze przegramy. Gdy oni do nas przychodzą, z góry wie­dzą o czym będą mówili, co będą chcieli w nas wpoić, jakich użyją argumentów. Mają przygotowane odpowiadające im teksty Pisma św., chociażby takie, jakie ja Warn przytoczyłem.

A czy Wy znacie teksty biblijne, którymi moglibyście obalić ich twierdzenia? Czy w ogóle wiecie, o czym wasi nieproszeni goście będą chcieli z wami mówić, co umożliwiłoby Warn wcześniejsze, odpowied­nie przygotowanie się? Czy poza tym posiadacie taką znajomość Pisma św jak oni? Na wszystkie te pytania trzeba dać odpowiedź przeczącą. Dlatego oni prawie zawsze pokonują was w dyskusji, wzbudzą w was niepokój, wątpliwości a może nawet myśl: Oni mają rację, nie my. Fałsz będzie chciał wyprzeć posiadaną przez Was prawdę.

Nie bierzmy od nich ich publikacji, książek. Podziękujmy za nie grzecznie, mówiąc, że mamy swoje.

A przede wszystkim lepiej poznawajmy własną wiarę. Dokładniej zaznajamiajmy się z Pismem św. Do czego mamy tyle sposobności, jak chociażby uważniej słuchając kazań w kościele, biorąc do ręki książkę religijną, lub czasopismo kaolickie. Wtedy sami, krytycznym własnym rozumem dojdziemy do wniosku, że prawda nie jest w sekciarstwie Świadków Jehowy , ale w odwiecznym Kościele katolickim.



Wyszukiwarka