Nasze wady narodowe w opinii pisarzy Oświecenia
Oświecenie było szczególną epoką w historii Europy. Gwałtowne przemiany
światopoglądowe i cywilizacyjne wymagały zaangażowania w dzieło wieku jak
największej części społeczeństwa. Po raz pierwszy stało się też to w
oświeceniu możliwe. Dzięki narodzinom prasy żywiołowo rozwijała się
publicystyka. Dostęp do wiedzy stawał się łatwiejszy dla coraz to liczniejszego
grona ludzi. Zmieniał się sposób pojmowania państwa. W stosunku do jego
mieszkańców zaczęto używać w oświeceniu określenia obywatele.
Wszystko to wymagało odrzucenia starego, feudalnego sposobu myślenia o
świecie i otwarcia się na cywilizacyjne nowinki. Poza tym w Polsce oświecenie
przypada na okres prób reformowania chylącego się ku upadkowi państwa,
które jeszcze sto lat wcześniej było jedną z większych europejskich potęg. Stąd
w dorobku literackim polskiego oświecenia, prócz krzewienia wśród czytelników
oświeceniowych idei, tak wiele miejsca zajmuje walka z naszymi narodowymi
wadami, które ciągnęły Polskę na dno upadku, a i nie pozwalały na dobre
zagościć oświeceniowemu duchowi na naszej ziemi.
Wydaje mi się, że najgorszą narodową wadą Polaków tamtych czasów, która i
dziś daje znać o sobie, była nieumiejętność pogodzenia różnorodnych
stanowisk w imię wspólnego dobra. Obca była naszym przodkom zdolność
zawierania kompromisów. Oświeceniowi pisarze nie uważali tego za naszą
najgorszą wadę. Sądzę jednak, że ta zapalczywość naszych dziadów była
przyczyną szeregu niepowodzeń, jakie spadły na Polskę w epoce oświecenia.
Niezdolność odnalezienia płaszczyzny porozumienia między Polakami pokazuje
Julian Ursyn Niemcewicz w komedii politycznej Powrót posła. Akcja utworu
rozgrywa się w roku 1790, w przerwie obrad Sejmu Wielkiego. Ukazane są w
nim dwa środowiska - konserwatywne i patriotyczne. Niemożność porozumienia
się między tymi obozami wynika z różnej świadomości politycznej tych
ugrupowań. Konserwatyści są przekonani, że wiedzą doskonale, co jest dla
Rzeczypospolitej najlepsze. Mimo że się mylą, nie dopuszczają do siebie myśli o
tym, iż mogą nie mieć racji. Obóz patriotyczny, reprezentowany w komedii przez
Podkomorzego i jego syna Walerego, trafnie ocenia sytuację i dostrzega
polityczną głupotę sarmackich konserwatystów. Postępowa frakcja nie może
jednak uczynić żadnych ustępstw na rzecz szlacheckich konserwatystów, gdyż
jej program już stanowi tylko minimum niezbędnych reform i ulepszeń państwa.
Nie sposób go okroić. Zresztą konserwatyści nie chcą słyszeć o żadnych
zmianach. Są zaciekłymi obrońcami istniejącego porządku rzeczy, gdyż w swej
krótkowzroczności mylnie uważają, że jest on korzystny dla Polski. O żadnym
kompromisie czy choćby dialogu nie może być mowy.
Lecz Polacy tamtych czasów spierali się nie tylko o ważkie problemy polityczne.
W naturze naszych przodków leżała swarliwość i pieniactwo, wynikające z
właściwego Polakom uczucia dumy. Łatwo wpadaliśmy w złość i wzajemną
nienawiść bez większej przyczyny. Tę naszą narodową wadę gani Ignacy
Krasicki w Monachomachii. Ten heroikomiczny poemat opowiada o wojnie dwóch
zakonów poróżnionych o to, który z nich jest ważniejszy i który ma większe
zasługi. Spór próbowano początkowo rozstrzygnąć drogą uczonej dysputy, lecz
wkrótce naukowe argumenty (wątpliwej zresztą jakości) ustąpiły miejsca
pięściom, kuflom i sandałom, walce podsycanej przez rosnące w organizmach
promile.
Jedną z głównych i najgorszych wad Polaków, w świetle opinii oświeceniowych
pisarzy, były ciemnota i nieuctwo. Charakteryzowała się nimi znaczna część
szlachty o konserwatywnych przekonaniach. Co gorsza, mimo iż byli ludźmi
niewykształconymi - Starosta w Powrocie posła chwali się nawet: ja, co nigdy nie
czytam lub przynajmniej mało (...) - uważali, że mają pełne prawo do kierowania
polityką państwa. Posługiwali się oni modnymi frazesami i hasłami, będąc
przekonanymi, że doskonale znają się na polityce. Niedouczenie było też cechą
mnichów z Monachomachii. Ich najsilniejszymi argumentami były po prostu ręce.
Brak wykształcenia, pomimo zajmowania odpowiedzialnych stanowisk, był w
Rzeczypospolitej tak nagminny, że w przekonaniu wysokich urzędników, którzy
z ledwością umieli czytać i pisać, uchodził niekiedy za cnotę. Powszechna była
opinia, że ślęczenie nad księgami to strata czasu i zdrowia, ponieważ i bez
odpowiedniego wykształcenia można sprawować odpowiedzialne funkcje. Ci
samorodni specjaliści i praktycy nieświadomie prowadzili Polskę na skraj
przepaści, sądząc naiwnie, że służą ojczyźnie.
Za poważną wadę Polaków uważali oświeceniowi pisarze przywiązanie szlachty
do tradycyjnej złotej wolności. W czasach saskich demokracja szlachecka
zdegenerowała się i przybrała formy anarchii. Nadużywanie liberum veto do
załatwiania swych doraźnych interesów i sejmikowe pieniactwo doprowadziły
do paraliżu władzy państwowej. Szlachta poczytywała sobie to za stan bardzo
korzystny, liczyć bowiem mogła na zyski ze strony różnych magnackich koterii,
które starały się przy pomocy oddanego sobie narodu szlacheckiego
przechwycić wpływy w państwie. Liberum veto, instrument, za pomocą którego
zniszczony został parlamentaryzm polski, było uważane za źrenicę szlacheckiej
wolności. Tymczasem wszyscy oświeceniowi pisarze dostrzegali w nim
największe zagrożenie dla polskiej państwowości i mocno je krytykowali.
Dokuczliwą wadą narodową Polaków, która do dziś im pozostała, było także
pijaństwo. Szlachta i duchowni z lubością nadużywali alkoholu. Ten pociąg do
kieliszka łączył się z zamiłowaniem do zabaw i hulanek, czego także za zalety
naszego narodu poczytywać nie można. Alkoholizm był doskonałą pożywką dla
pozostałych przywar Polaków. Człowiek pijany staje się agresywny,
nieodpowiedzialny i nieprzewidywalny w swych uczynkach. Polska szlachta
nawet na trzeźwo przejawiała duży stopień agresji, nie cechowała się
odpowiedzialnością i często ulegała zmiennym nastrojom. Cóż dopiero działo
się wśród panów braci po przedawkowaniu alkoholu? Wstyd po prostu o tym
mówić. Nałóg pijaństwa piętnuje Krasicki w satyrze pt. Pijaństwo i w
Monachomachii. Nadużywanie alkoholu przez Polaków prowadziło do
karczemnych awantur, których przyczyna była zwykle tak błaha, że ich
uczestnicy prędzej o niej zapominali niż o guzach i sińcach wyniesionych z
burzliwych, suto zakrapianych, "patriotycznych" dyskusji.
Katalog naszych narodowych wad, dostrzeganych przez pisarzy oświecenia,
można by jeszcze długo mnożyć. Sądzę jednak, że kłótliwość, ciemnota,
wstecznictwo i alkoholizm to główne przywary, które decydowały o obliczu
naszego społeczeństwa w okresie oświecenia. Tezę moją popiera fakt, że do
dziś wady te są poważnymi problemami społecznymi i przypominają o sobie
przy każdej sposobności.