status rodzinny, każde środowisko religijne i ideologiczne, każda kategoria społeczno-zawodowa. Jeżeli los jednostki jest tylko wypadkową różnych czynników, których stanowi on częs'ć, można wtedy ustalić ryzyko samobójstwa zagrażającego a priori każdemu z nas. Na podstawie wzajemnych powiązań wszystkich statystyk można sporządzić tabelę czynników narażających i chroniących. Dobrze wiemy, że przypadek (na przykład wypadek samochodowy) rządzi się swoimi prawami, na których opiera się rachunek prawdopodobieństwa. Trzeba tu jednak przyznać, że nawet wola, która zdaje się dokonywać wyboru, jest niczym rzut kostką podległa losowi bez twarzy, który kieruje naszymi myślami i rządzi naszymi czynami. Każdą sferę społeczną dotyka zatem to, co Durkheim nazywa „prądem suicydo-gennym", o określonym natężeniu. Pragnienie śmierci nie pochodzi już z wewnątrz, ale z zewnątrz, z przestrzeni związków, która oddziela nas od siebie, jednych od drugich. To, że centrum istoty ludzkiej znajduje się poza nią, w jej relacjach z bliźnimi, jest również przekonaniem Freuda. Każdy samobójca jest więc, jak powiedział Antonin Artaud o Van Goghu, „samobójcą społecznym". Uczucie skalanej niewinności, od czasów Rousseau, skłaniające człowieka Zachodu nawet za cenę paranoi do obarczania społeczeństwa całym złem, za które boi się on być odpowiedzialny, zostaje tym sposobem podsumowane: rodząca się socjologia, uzbrojona w liczby, podsyca bunt jednostki przeciw globalnemu fatum, które nad nią góruje. Nauka oburza się, ujawniając obłąkanie człowieka, stanowiącego przedmiot jej badań.
Obawy Durkheima
Wskaźniki pozostawały stałe tylko przez krótki okres. Badane w aspekcie diachronicznym przez stulecia wykazywały wahania ujawniające historię o wiele bardziej złożoną od światowych procesów dziejowych. Najistotniejszym zaś czynnikiem była w oczach Durkheima ogólnoeuropejska tendencja, która przyczyniła się do wzrostu wskaźników samobójstw od początku do końca XIX wieku - na przykład z 5 do 20 we Francji. Niewątpliwie należy w ten czterokrotny przyrost wliczyć stopniowo zwiększającą się precyzję statystyk oraz rosnącą szczerość w przyznawaniu się do faktu istnienia samobójstwa. Mimo to Durkheim uznał współczesne mu wskaźniki za „patologiczne". Ostatecznie nic nie mogło pozwolić mu na przewidzenie, że osiągnięty pułap już nie zostanie przekroczony, i że
I
43
Etapy suicydologii
wr następnym wieku wskaźniki będą już tylko maleć. Po tylu innych lekarzach organizmu społecznego Emile Durkheim stawia diagnozę głoszącą, że istnieje związek pomiędzy samobójstwem a współczesnością. Jego typologia przeciwstawia typowi samobójstwa altruistycznego samobójstwo egoistyczne, zaś typowi fatalistycznemu - typ anomiczny. Anomia, durk-heimowski neologizm stworzony na podobieństwo anarchii nawiedzającej schyłek wieku, stanowiłaby zatem degeneracyjną tendencję współczesności. Tradycyjne społeczeństwa dopuszczały tylko samobójstwo z poświęcenia lub dobrowolnej ofiary, samobójstwo altruistyczne, które pod symbolem krzyża znajduje się w samym sercu chrześcijaństwa. Te surowe społeczeństwa znały także i potępiały fatalistyczne samobójstwa bezsilnych jednostek, zaplątanych w bezwzględne koleje życia. Współczesne społeczeństwo spodziewało się dać człowiekowi wolność, a tymczasem skazało go na samotność i niepewność. Solidarne grupy uległy rozproszeniu, egoistyczne samobójstwa wyrażające pragnienie ucieczki zaczęły się mnożyć, a także samobójstwa anomiczne, spowodowane zatarciem się wszelkich nakazów. Warunki stały się niepewne, a obowiązki utraciły wszelkie znaczenie. Solidarność, która podtrzymywała człowieka na duchu, została zachwiana, a zakazy tłumiące daremne aspiracje zaczęły upadać. W tym społeczeństwie konkurencji wszystko było dozwolone i każdy był skazany na sukces — na tej pustyni przypadkowości, gdzie człowiek nie znajdywał już oparcia w żadnej stałości.
Chcąc zwalczać te tak często wymieniane trudności, Durkheim nie zaufał rozwiązaniom Masaryka czy Marksa. Nie zalecał odrodzenia moralnego czy rewolucji proletariackiej, ale reformę mającą na celu stworzenie społeczeństwa „współudziału", które odbudowałoby dawne więzi między państwem a jednostką, i które przystosowałoby człowieka do harmonijnego życia we wspólnocie. Jakiej wspólnocie? Przede wszystkim w grupie zawodowej, w środowisku pracy. Chęć do życia może zostać odbudowana wraz z satysfakcją płynącą ze współpracy w atmosferze solidarności oraz poprzez radość tworzenia, którą roznieciłby ten społeczny ideał. Ergoterapia byłaby najlepszym lekarstwem na anomię pustych pragnień.