42-43


status rodzinny, każde środowisko religijne i ideologiczne, każda kategoria społeczno-zawodowa. Jeżeli los jednostki jest tylko wypadkową różnych czynników, których stanowi on częs'ć, można wtedy ustalić ryzyko samo­bójstwa zagrażającego a priori każdemu z nas. Na podstawie wzajemnych powiązań wszystkich statystyk można sporządzić tabelę czynników naraża­jących i chroniących. Dobrze wiemy, że przypadek (na przykład wypadek samochodowy) rządzi się swoimi prawami, na których opiera się rachunek prawdopodobieństwa. Trzeba tu jednak przyznać, że nawet wola, która zdaje się dokonywać wyboru, jest niczym rzut kostką podległa losowi bez twarzy, który kieruje naszymi myślami i rządzi naszymi czynami. Każdą sferę społeczną dotyka zatem to, co Durkheim nazywa „prądem suicydo-gennym", o określonym natężeniu. Pragnienie śmierci nie pochodzi już z wewnątrz, ale z zewnątrz, z przestrzeni związków, która oddziela nas od siebie, jednych od drugich. To, że centrum istoty ludzkiej znajduje się poza nią, w jej relacjach z bliźnimi, jest również przekonaniem Freuda. Każdy samobójca jest więc, jak powiedział Antonin Artaud o Van Goghu, „samo­bójcą społecznym". Uczucie skalanej niewinności, od czasów Rousseau, skłaniające człowieka Zachodu nawet za cenę paranoi do obarczania społe­czeństwa całym złem, za które boi się on być odpowiedzialny, zostaje tym sposobem podsumowane: rodząca się socjologia, uzbrojona w liczby, pod­syca bunt jednostki przeciw globalnemu fatum, które nad nią góruje. Na­uka oburza się, ujawniając obłąkanie człowieka, stanowiącego przedmiot jej badań.

Obawy Durkheima

Wskaźniki pozostawały stałe tylko przez krótki okres. Badane w aspekcie diachronicznym przez stulecia wykazywały wahania ujawniające historię o wiele bardziej złożoną od światowych procesów dziejowych. Najistotniejszym zaś czynnikiem była w oczach Durkheima ogólnoeuro­pejska tendencja, która przyczyniła się do wzrostu wskaźników samobójstw od początku do końca XIX wieku - na przykład z 5 do 20 we Francji. Niewątpliwie należy w ten czterokrotny przyrost wliczyć stopniowo zwięk­szającą się precyzję statystyk oraz rosnącą szczerość w przyznawaniu się do faktu istnienia samobójstwa. Mimo to Durkheim uznał współczesne mu wskaźniki za „patologiczne". Ostatecznie nic nie mogło pozwolić mu na przewidzenie, że osiągnięty pułap już nie zostanie przekroczony, i że

I

43

Etapy suicydologii

wr następnym wieku wskaźniki będą już tylko maleć. Po tylu innych leka­rzach organizmu społecznego Emile Durkheim stawia diagnozę głoszącą, że istnieje związek pomiędzy samobójstwem a współczesnością. Jego ty­pologia przeciwstawia typowi samobójstwa altruistycznego samobójstwo egoistyczne, zaś typowi fatalistycznemu - typ anomiczny. Anomia, durk-heimowski neologizm stworzony na podobieństwo anarchii nawiedzającej schyłek wieku, stanowiłaby zatem degeneracyjną tendencję współczesno­ści. Tradycyjne społeczeństwa dopuszczały tylko samobójstwo z poświę­cenia lub dobrowolnej ofiary, samobójstwo altruistyczne, które pod sym­bolem krzyża znajduje się w samym sercu chrześcijaństwa. Te surowe społeczeństwa znały także i potępiały fatalistyczne samobójstwa bezsil­nych jednostek, zaplątanych w bezwzględne koleje życia. Współczesne społeczeństwo spodziewało się dać człowiekowi wolność, a tymczasem skazało go na samotność i niepewność. Solidarne grupy uległy rozprosze­niu, egoistyczne samobójstwa wyrażające pragnienie ucieczki zaczęły się mnożyć, a także samobójstwa anomiczne, spowodowane zatarciem się wszelkich nakazów. Warunki stały się niepewne, a obowiązki utraciły wszelkie znaczenie. Solidarność, która podtrzymywała człowieka na du­chu, została zachwiana, a zakazy tłumiące daremne aspiracje zaczęły upa­dać. W tym społeczeństwie konkurencji wszystko było dozwolone i każdy był skazany na sukces — na tej pustyni przypadkowości, gdzie człowiek nie znajdywał już oparcia w żadnej stałości.

Chcąc zwalczać te tak często wymieniane trudności, Durkheim nie za­ufał rozwiązaniom Masaryka czy Marksa. Nie zalecał odrodzenia moralne­go czy rewolucji proletariackiej, ale reformę mającą na celu stworzenie społeczeństwa „współudziału", które odbudowałoby dawne więzi między państwem a jednostką, i które przystosowałoby człowieka do harmonijnego życia we wspólnocie. Jakiej wspólnocie? Przede wszystkim w grupie zawo­dowej, w środowisku pracy. Chęć do życia może zostać odbudowana wraz z satysfakcją płynącą ze współpracy w atmosferze solidarności oraz poprzez radość tworzenia, którą roznieciłby ten społeczny ideał. Ergoterapia byłaby najlepszym lekarstwem na anomię pustych pragnień.



Wyszukiwarka