O co nas pyta Kierkegaard?
wydruk
Opowiedzieć treść pism Kierkegaarda jest właściwie niepodobieństwem. Z wszystkich, którzy mają reputację wielkich filozofów, a nie uważali się w ogóle za filozofów, ten najbardziej opiera się próbom opowiedzenia: jak poeta liryczny, którym był w samej rzeczy.
Pisma żadnego filozofa nie są tak zależne od jego życiorysu, niektóre są ledwo przysłoniętym sprawozdaniem z życia prywatnego, jak w trzeciej osobie opisana historia jego miłości i dobrowolnego zerwania zaręczyn z powodów wyjaśnionych w nader zawiłej analizie psychologicznej, która sama ma mieć filozoficzne znaczenie. Ktokolwiek chce sporządzić w przybliżeniu pełen obraz myśli tego filozofa, musi z konieczności opisać dzieje tej samoniszczącej miłości. Musi też opisać stosunek jego do ojca, który uważał się za potępionego grzesznika (głównie dlatego, że jako młody pastuch, udręczony nędzą i nieszczęściami, nabluźnił Bogu) i wychowywał syna w atmosferze grozy religijnej i bojaźni Bożej.
Stereotyp Kierkegaarda ukazuje go jako XIX-wiecznego prekursora albo twórcę egzystencjalizmu czy też filozofii egzystencjalnej XX stulecia, choć ani on sam, ani żaden inny znany filozof, oprócz Sartre'a, nie stosował do siebie nazwy „egzystencjalizm"; mówili jednak o filozofii egzystencji. Kierkegaard wzdrygnąłby się z odrazą na wieść, że miałby być wplątany w jakiś „-izm" i w ogóle uchodzić za filozofa. Ale wiedział już, kto będzie jego dziedzicem: figura najbardziej dlań odpychająca, mianowicie profesor Uniwersytetu. Pisma jego, często mgliste, rozwlekłe, nużące, najeżone poetyckimi powtórzeniami, są najoczywiściej tak zrobione, by niepodobna było ich streścić w mowie filozofów. Są to raczej zawiłe aluzje aniżeli wykłady.
Pogarda dla filozofii nie jest u Kierkegaarda kaprysem albo ubocznym wątkiem, ale jest w samym rdzeniu jego myśli, podobnie jak w przypadku Pascala, spokrewnionego z nim w wielu sprawach (choć nie w sposobie pisania, znamy bowiem Pascala głównie z jego zwięzłych, dramatycznych, celnych i jasnych skrótów). Filozofia jest bez wartości, bo obie realności fundamentalne: niezbywalne i przemożnie nasze życie określające, mianowicie „ja" oraz Bóg, są niewyrażalne i nieopisywalne, chociaż jakoś okrężnie opisywać je trzeba. Należy jednak zauważyć, że gdy się jakieś byty określa jako niewyrażalne, to nie mówi się o własnościach tych bytów, lecz o warunkach ich poznawania, to zaś należy do filozofii.
Jakoż Kierkegaard ma wielkie trudności z przedstawieniem tego, o co mu chodzi. Każda osoba ludzka, powtarzał, jest rzeczywistością jedyną, niesprowadzalną do abstraktów, których używa nauka - a także Hegel - by o ludziach mówić. Nie dość jednak powiedzieć, że każdy jest czymś niepowtarzalnym, wszakże nie ma dwóch identycznych kamieni albo liści na drzewie. Każdy kamień czy liść można jednak wyczerpująco opisać za pomocą terminów abstrakcyjnych, ale osoby ludzkiej tak opisać nie sposób, nie ma abstrakcyjnych kategorii, które mogłyby uchwycić jedyność osobową. Skoro zaś mowa nasza składa się z wyrażeń abstrakcyjnych, nadających się do opisu wielu przedmiotów, jest ona bezsilna, gdy trzeba zdać sprawę z niepowtarzalnej rzeczywistości „ja". Jednostki ludzkie się nie sumują, nie ma sensu powiedzenie, że istnieją dwie jednostki albo więcej; jednostka nie jest przykładem czy egzemplarzem gatunku. Hegel tego nie pojął, czy nie chciał pojąć. Sprowadzał wszystko, a więc i osoby ludzkie, do tego, co uniwersalne, do ogólnych schematów i kategorii. Ludzka jedyność nie mieści się w jego systemie.
Pojedynczość moja, przez to, że jest niesprowadzalna do niczego innego, że nie jest częścią świata i nie należy do żadnego gatunku, nie podpada pod żadne pojęcia, musi odrzucać wszelkie roszczenia racjonalistycznej myśli. Racjonalizm bowiem szuka prawd, które są do przyjęcia dla wszystkich, ukazuje metody myślenia powszechnie obowiązujące, nadaje się tedy do różnych praktycznych zadań, lecz nie może zdać sprawy z rzeczywistości jedynie ważnych, ostatecznych: osoby ludzkiej i Boga.
Odniesiona sama do siebie jednostka nie jest bowiem tylko do siebie odniesiona; choć nie jest częścią świata, nie jest też atomem w próżni dryfującym; jest odniesiona do Boga i wieczności. Bóg wie wszystko o każdym istnieniu ludzkim, ale mówi tylko do tej jedynej osoby, którą jest każdy. Jezus Chrystus mówił do każdego słuchacza z osobna, nie do tłumu. Istnienie poszczególne jest realnością stojącą w obliczu Boga w pokucie i lęku.
Są trzy formy czy też trzy fazy życia. Jest faza estetyczna, w której jednostka na samej sobie się skupia, szuka prywatnego zaspokojenia i rozkoszy. Nie żyje tak mocą jakiegoś aktu wyboru; jest to, przeciwnie, odmowa wyboru. Ale na dnie estetycznej uciechy czai się utajona rozpacz. Jest faza etyczna, w której jednostka żyje wedle uniwersalnych moralnych norm, poddaje się dobrowolnie temu, co ogólne, ogólnie ważne, ogólnie zrozumiałe. Gdyby nie było nic ponad fazę etyczną, Hegel miałby rację. Jest wreszcie faza czy forma życia religijna, kiedy to jednostka nie do żadnych społecznych moralnych norm się odnosi, ale do Boga tylko. Do Boga zaś odnosić się trzeba w poczuciu własnej grzeszności, w trwodze i w świadomości, że wobec Boga nigdy nie mamy racji.
Kierkegaard drobiazgowo rozważa wyjście poza etyczną formę życia ku formie religijnej i z różnych stron możliwych sprawę roztrząsa na straszliwym przykładzie Abrahama, któremu Bóg kazał jedynego syna zabić. Przyjmując rozkaz Boga i stając się przez to rycerzem wiary, sprawia zarazem Abraham, że nikt go nie może zrozumieć.
Wiara zaś nie jest zbiorem dogmatów czy prawd religijnych, które uznajemy albo powinniśmy uznawać. Nie jest poznaniem. Stosownie do użycia słowa przez Apostoła Pawła i przez Lutra, wiara jest bezwarunkową ufnością do Boga i poddaniem się Mu. Tym samym wiara jest zgodą na paradoks i nawet na absurd. Absurdem jest, że stara Sara urodzi syna, i absurdem jest, że Abraham ma tego syna zabić. Abraham albo jest rycerzem wiary albo mordercą własnego dziecka. W ludzkich zwykłych kategoriach jest mordercą. Ale w jego przypadku następuje zawieszenie tego, co etyczne, co uniwersalnie ważne. Teraz wiemy, że jednostka poszczególna, Bogu oddana, stoi ponad tym, co etyczne, co bezwyjątkowo ważne. Uczy też św. Paweł, że prawo zostało zniesione przez wiarę.
Rycerz wiary jest kimś całkiem innym aniżeli bohater tragedii romantycznych czy antycznych. Podobieństwa są pozorne. Ifigenię też poświęca na ofiarę jej ojciec, ale poświęca ją w imię racji społecznych czy plemiennych, jest przeto poddany pewnym regułom uniwersalnym, całkiem inaczej niż Abraham. On nie jest bohaterem tragicznym. Dzięki wierze odzyskuje syna.
Wiara jest pasją, pasją niesprowadzalnej do gatunku jednostki. Jest też zgodą na to, co jest absurdem lub paradoksem dla rozumu. Paradoksem jest, że Bóg mógł przybrać postać ludzką, a było to konieczne, by głosił mnie i Tobie swoją naukę. Paradoksem jest, że trzeba być odpowiedzialnym za coś, czego się nie jest sprawcą, jak uczy historia grzechu pierworodnego. Kiedy rozum zderza się z paradoksem, rodzi się wiara. Ale wiara nie jest dana raz na zawsze, musi być ciągle odnawiana. Tylko jeden może ją dostać od Boga, ale gdy św. Paweł mówi, że tylko jeden osiąga cel, nie wyklucza innych, bo tym jednym może być każdy.
Wiary niepodobna nabyć z wiadomości historycznych. Tak, chrześcijaństwo powstało jako fakt historyczny, ale, wbrew Heglowi, nie jest po prostu fazą ewolucji ducha. Dlatego chrześcijaństwa nie uczy nas historia; mamy być współcześni Jezusowi. Być chrześcijaninem obiektywnym, przez odniesienie do instytucji, to być poganinem. Instytucja kościelna, jak ją Kierkegaard znał, była przeciwieństwem wiary. Kościół luterański nie jest dla niego miejscem wiary i siedliskiem słowa Bożego. Pastorzy są urzędnikami państwowymi, którzy robią swoje kariery. O nich właśnie mówił Jezus, kiedy potępiał faryzeuszy i kiedy wyganiał kupców ze świątyni. Gdyby dziś wrócił na ziemię, z ich rąk poniósłby śmierć. Antykościelne diatryby Kierke-
gaarda przypominają nieraz młodego Lutra, a jego oskarżenie, że Luter w końcu zbudował własny Kościół, przypomina słowa XVI-wiecznych radykałów reformy, którzy też uważali, że prawdziwi słudzy Boga nie potrzebują Kościoła.
Wiara nie ma tedy i nie może mieć ugruntowania racjonalnego. Niepodobna udowodnić istnienia Boga: takiego dowodu nie ma od czego zacząć, a jeśli go próbujemy, to niechybnie zakładamy z góry wynik. Ale powtórzyć trzeba: wiara nie odnosi się do jakichś twierdzeń teologicznych. Nie można i nie trzeba jej usprawiedliwiać. Nie jest także uczuciem, jak by niektórzy romantycy chcieli, chociaż jest pasją (Kierkegaard jednak nie wyjaśnia, co to znaczy). Bóg jest tym, co absolutnie Różne, nie ma imienia: mamy świadomość nieskończonego dystansu, jaki nas od Niego dzieli. Gdy rozum myśli o tym, co radykalnie różne, sam sobie przeczy. Wolno chyba powiedzieć, że wiara jest ciałem obcym w świecie naszego rozumu i naszego doczesnego życia. Jest darem Boga, nie Kościoła, chociaż Kierkegaard przy swoich atakach na Kościół luterański nie mówi jednak wprost, że Kościół jest zbędny ani że jest tylko zawalidrogą.
Kierkegaard nie jest mistykiem, bo nie sądzi, by dystans nieskończony między mną i Bogiem mógł być zniesiony; spokrewnia go z mistykami lekceważenie, z jakim traktuje próby obrony wiary za pomocą narzędzi racjonalnych, i przeświadczenie, że Bóg nie ma imienia, że jest, jak Izajasz powiada, Bogiem ukrytym.
Jak Kierkegaard widział stosunek między światem a wiecznością, ukazuje jego uwaga o znaku apokalipsy. W teatrze wybucha pożar, ale tak się składa, że pierrot ogłasza to publiczności. Nikt mu, oczywiście, nie wierzy, wszyscy się śmieją, aż do chwili, gdy giną w płomieniach. Tak to koniec świata przyjdzie w atmosferze powszechnej wesołości.
***
Kierkegaard nie chciał być filozofem, był nim jednak wbrew sobie, jeśli chciał mówić o sprawach, o których nie można mówić. Podpowiada nam więc pewne pytania, choć ich nie wypowiada.
Jeśli, jak Kierkegaard twierdzi, wiara jest każdorazowo darem Boga, nie ludzi i nie historii, czy należy stąd wnosić, że Kościół jest dla religii zbyteczny?
Zdaniem niektórych filozofów słowo „ja", choć użycie jego jest prawomocne, nie ma żadnego swojego przedmiotu. Wedle Kierkegaarda niepowtarzalna osoba ludzka nie może być słowem określona. Czy te dwa twierdzenia to samo mówią?
Czy można bez sprzeczności mówić, że coś jest prawdą, ale tylko dla mnie? Czy można bez sprzeczności mówić, że Bóg jest nieznany i że trzeba Go czcić?
Cykl, którego pomysłodawcą i reżyserem jest Jerzy Markuszewski, wyprodukowany został na zlecenie 2 Programu TVP S.A. przez firmę Euromedia TV.
1