wittgenstein, Ludwig Wittgenstein


Ludwig Wittgenstein

TRACTATUS LOGICO-PHILOSOPHICUS

PRZEDMOWA

Książkę tę zrozumie być może tylko ten, kto kie­dyś sam już przemyślał myśli w niej wyrażone — albo przynajmniej myśli podobne. Nie jest to zatem podręcznik. Cel jej byłby osiągnięty, gdyby komuś, kto czyta ją ze zrozumieniem, sprawiła przyjem­ność.

Książka ta dotyczy problemów filozoficznych i po­kazuje — jak sądzę — że płyną one z niezrozumie­nia logiki naszego języka. Cały jej sens można by ująć w takie oto słowa: Co się w ogóle da powiedzieć, da się jasno powiedzieć; o czym zaś nie można mówić, o tym trzeba milczeć.

Książka zmierza więc do wytyczenia granic my­śleniu, albo raczej — nie myśleniu, lecz wyrazowi myśli. Chcąc bowiem wytyczyć granice myśleniu, musielibyśmy móc pomyśleć obie strony tej granicy (musielibyśmy więc móc pomyśleć to, co się pomyś­leć nie da).

Granicę wytycza się zatem tylko w języku, a co leży poza nią, będzie po prostu niedorzecznością.

Nie chcę oceniać, jak dalece usiłowania moje po­krywają się z usiłowaniami innych filozofów. Co więcej, to, co tu napisałem, w szczegółach nie pre­tenduje wcale do nowości. Dlatego nie podaję też żadnych źródeł, gdyż jest mi obojętne, czy to, co pomyślałem, pomyślał już przede mną ktoś inny.


* L. Wittgenstein: Tractatus logico-philosophicus, Warszawa 1970, Biblioteka Klasyków Filozofii, s. 3-4, 9, 10—11, 13, 21, 22, 24, 28—29, 30, 42, 65, 67--68, 75 ,8788.


Pragnę jedynie wspomnieć, że wiele zawdzięczam wspaniałym dziełom Fregego oraz pracom mego przyjaciela Bertranda Russella.

Jeżeli praca ta ma jakąś wartość,' to jest, ona dwojakiego rodzaju. Po pierwsze taka, że wyrażono w niej myśli. Wartość ta będzie tym większa, im lepiej się je wyraziło. Im dokładniej trafiło się w sedno. — Zdaję sobie sprawę, że bynajmniej nie wszystko, co możliwe, zostało tu osiągnięte. Po pros­tu dlatego, że siły moje nie wystarczają, by sprostać temu zadaniu. — Niech inni zrobią to lepiej

Natomiast prawdziwość komunikowanych tu my­śli zdaje mi się niepodważalna i definitywna. Jestem więc zdania, że w istotnych punktach problemy zostały rozwiązane ostatecznie.- A jeżeli się co do tego nie mylę, to wartość - niniejszej pracy jest po wtóre taka, że pokazuje ona, jak mało się przez roz­wiązanie tych problemów osiągnęło.

LW.

Wiedeń, 1918

l1

2,1 2.12

2.17

Świat jest wszystkim, co jest faktem.

To, co jest faktem — fakt — jest istnie­niem stanów rzeczy. Tworzymy sobie obrazy faktów. Obraz jest modelem, rzeczywistości. W obrazie i w tym, co odwzorowane, coś musi być identyczne, aby jedno mogło być w ogóle obrazem drugiego. Tym, co obraz musi mieć wspólnego z rze­czywistością, by móc ją na swój sposób — -trafnie lub błędnie — odwzorowywać, jest jego forma odwzorowania. Obraz nie może jednak odwzorowywać swej .formy odwzorowania; on ją przejawia. Tym, co każdemu obrazowi — jakiejkol-

* Liczby dziesiętne jako numery poszczególnych tez wskazują ich wagę logiczną, nacisk, jaki spoczywa na nich w mej ekspozycji. Tezy n. l, n. 2, n. 3, etc. są uwagami do tezy nr n; tezy n.m.l, tt.m.2, etc. są uwagami do tezy nr n.m.; i tak dalej.

22

.

wiek bądź formy—-musi być wspólne z rzeczywistością, aby mógł ją w ogóle — trafnie lub błędnie — odwzorowywać, jest forma logiczna, czyli forma rzeczywistości.

2.225 Nie ma obrazu prawdziwego o priori.

3 Logicznym obrazem faktów jest myśl.

3.01 Ogół myśli prawdziwych jest obrazem świa
ta. - '

3.04 Trafna a priori byłaby taka myśl, której
możliwość pociągałaby za sobą jej praw­
dziwość.

3.05 Wiedzieć a priori, że pewna myśl jest prawdziwa, moglibyśmy tylko wtedy, gdyby jej
prawdziwość dało się rozpoznać z niej sa­mej (bez obiektu porównawczego), v

4 Myśl jest to zdanie sensowne.

4.001 Język jest ogółem zdań.

4.003 Tezy i pytania, jakie formułowano w kwes­tiach filozoficznych, są w większości nie fałszywe, lecz niedorzeczne. Stąd też na pytania tego rodzaju nie możemy w ogóle odpowiedzieć, lecz jedynie stwierdzić ich niedorzeczność. Pytania i tezy filozofów po­legają przeważnie na tym, że nie rozumiemy logiki naszego języka. (Są one w rodzaju pytania, czy dobro jest bardziej lub mniej identyczne niż piękno.) Nic też dziwnego, że najgłębsze problemy nie są właściwie żadnymi problemami.

4.0031 Wszelka filozofia jest - „krytyką języka". (Co prawda nie w sensie Mauthnera.) Za­sługą Russella jest wykazanie, że pozorna forma logiczna zdania nie musi być jego

formą rzeczywistą. 4.022 Zdanie pokazuje swój sens.

Ze zdania widać, jak się rzeczy mają, gdy jest prawdziwe. Mówi zaś ono, że się tak mają.

4.024 Rozumieć zdanie, znaczy wiedzieć, co jest faktem, gdy jest ono prawdziwe. (Można je więc rozumieć nie wiedząc, czy

23


Aby przedstawić formę. logiczną, musielibyśmy móc ustawić się wraz ze zdaniem. poza logiką, czyli poza światem.

4,121 Zdanie nie może przedstawiać formy lo
gicznej; ona się w nim odzwierciedla.

4.1212 Co można pokazać, tego nie można powie­
dzieć. ;

5 Zdanie jest funkcją prawdziwościową zdań
elementarnych. (Zdanie elementarne jest fun­
kcją prawdziwościową samego siebie.)

5.552 „Doświadczenie" potrzebne do zrozumienia, logiki nie jest doświadczeniem, że coś jest tak a tak, lecz że coś jest; ale to właśnie nie jest żadne doświadczenie. Logika jest przed wszelkim doświadczeniem — że coś jest tak.

Poprzedza ona kwestię jak, ale nie kwestię,
co.

5.6 Granice mego języka oznaczają granice mego
świata. ,

5.61 Logika wypełnia świat; granice świata są też jej granicami.

W logice nie możemy zatem powiedzieć: to
a to w świecie jest, a tamtego nie ma.
Zakładałoby to bowiem na pozór, że wyklu-
czarny pewne możliwości, a tak nie może
być, gdyż inaczej logika musiałaby wyjść ,
poza granice świata; mianowicie musiałaby
móc spojrzeć na te granice także z drugiej
strony. :
Czego nie możemy pomyśleć, tego pomyśleć
nie możemy; a więc nie możemy też po-,
wiedzieć, czego pomyśleć nie możemy.

6.124 Tezy logiczne opisują rusztowanie świata , albo raczej: przedstawiają je. Nie „mówią" one o niczym. Zakładają, że nazwy mają zna-... czenie, a zdania elementarne — sens: i -to jest ich związek ze światem. Jest jasne, że to, iż pewne połączenia symboli — mające z istoty swej określony charakter — są tautologiami, musi wskazywać coś o świecie. I to

4.11

4.111.

4.112

1

24

jest prawdziwe:) Rozumiemy zdanie gdy
rozumiemy jego składniki
Ogół zdań prawdziwych stanowi całość przyrodoznawstwa (albo ogół nauk przyrodniczych).'- . '

4.113

4.114

4.116

4.12

Filozofia nie jest jedną z nauk przyrodni­czych. (Słowo „filozofia" musi oznaczać coś
stojącego ponad naukami przyrodniczymi,
albo poniżej nich, ale nie obok nic
h,)
Celem filozofii jest logiczne rozjaśnianie
myśli. Filozofia nie jest teorią, lecz pewną
działalnością. Dzieło filozoficzne składa się
zasadniczo z objaśnień. Wynikiem filozofii
nie są „tezy filozoficzne", lecz jasność tez.
Myśli skądinąd mętne ł niewyraźne filozo-
fia winna rozjaśniać i ostro odgraniczać.
Psychologia nie jest bardziej pokrewna fi­
lozofii niż jakakolwiek inna nauka przyrodnicza. . .
Teoria poznania jest filozofią psychologii.
Czyż moje studium symboliki nie odpowia
da studium procesów myślowych, które fi­
lozofowie uważali za tak istotne dla filozo­
fii logiki? Ale wikłali się. przeważnie w nie
istotne dociekania psychologiczne, a ana­
logiczne niebezpieczeństwo pojawia się też
przy mojej metodzie. '
Filozofia ogranicza dziedzinę sporów przy­
rodoznawstwa. '
Filozofia winna wytyczać granice tego, co
się da pomyśleć, a tym samym tego, co się
pomyśleć nie da. Winna ona ograniczać od
wewnątrz to, co się nie da pomyśleć, przez
to, co się pomyśleć daje. ;
Cokolwiek da się w ogóle pomyśleć, da się
jasno pomyśleć. Cokolwiek da się wypo­
wiedzieć, da się jasno wypowiedzieć.
Zdanie może przedstawiać całą rzeczywis­
tość, ale nie może przedstawiać tego, co
rnusi. mu być wspólne z rzeczywistością, aby
ją przedstawiać mogło — formy logicznej.


6.5

' 6.52

6.53

6.54

jest sprawa decydującą. Powiedzieliśmy, że w używanych przez nas symbolach coś jest ~ dowolne; a coś nie jest. W logice tylko to ostatnie wyraża. A to znaczy, że w logice nie my wyrażamy z pomocą znaków to, co chce­my, lecz że przemawia w niej sama konieczna natura znaków. Jeżeli znamy .składnie lo­giczną jakiejkolwiek symboliki, to wszystkie tezy logiki są już dane. Do odpowiedzi, której nie można wyrazić, nie można też wyrazić pytania. Wielka zagadka nie istnieje.

Jeżeli jakieś pytanie da się. w ogóle posta­wić to można też na nie odpowiedzieć. Czujemy, że gdyby nawet rozwiązano wszelkie możliwe zagadnienia naukowe, to nasze problemy życiowe nie zostałyby jeszcze tknię­te. Co prawda, nie byłoby już wtedy żad­nych pytań; i to jest właśnie odpowiedź.. Poprawna metoda filozofii byłaby właściwie taka: Nie mówić nic poza tym, co da się powiedzieć, czyli poza zdaniami nauk przy­rodniczych — a więc nic poza tym, co z filozofią nie ma nic wspólnego; a gdyby potem ktoś chciał powiedzieć coś metafizy­cznego, wykazać mu, że pewnym znakom swoich zdań nie nadał żadnego znaczenia; Byłaby to dla niego metoda niezadowalają­ca — nie miałby poczucia, że uczymy go filozofii — ale byłaby to jedyna metoda ściśle poprawna.

Tezy moje wnoszą jasność przez to, że kto
mnie rozumie,- rozpozna je w końcu jako
niedorzeczne; gdy przez nie — po nich —
wyjdzie ponad nie. (Musi niejako odrzucić
drabinę, uprzednio po niej się wspiąwszy.)
Musi te tezy przezwyciężyć, wtedy świat
przedstawi mu się właściwie.
O czym nie można mówić, o tym trzeba
milczeć.
Przeloźył Bogusław Wolniewicz

DOCIEKANIA

23 Lecz ile jest rodzajów zdań? Stwierdzanie, pyta­nie i rozkaz? Istnieje niezliczona ich ilość: niezli­czona ilość sposobów użycia tego wszystkiego, co zwiemy „znakiem", „słowem", „zdaniem". I mnogość ta nie jest czymś stałym, raz na zawsze danym; powstają bowiem, można rzec, nowe typy języka, nowe gry językowe, a inne stają się przestarzałe i idą w zapomnienie. (Pewien przybliżony obraz tego dać nam mogą przemiany matematyki.)

Termin „gra językowa" ma tu podkreślać, że mó­wienie jest częścią pewnej działalności, pewnego spo­sobu życia.

Uprzytomnij sobie mnogość gier językowych na takich' oto, i innych, przykładach:
rozkazywać i działać wedle rozkazu —
opisywać przedmiot z wyglądu albo według pomia­
rów — -

sporządzać przedmiot wedle opisu {rysunku) — -
zdawać sprawę z zajścia —
snuć domysły na temat zajścia —
wysunąć hipotezę i sprawdzać ją —
przedstawiać wyniki eksperymentu za pomocą ta­
bel i wykresów —
wymyślić historyjkę; i czytać —
odgrywać coś jak w teatrze —
Śpiewać w korowodzie tanecznym —
odgadywać zagadki —
powiedzieć dowcip; opowiadać —
rozwiązywać zwykłe zadania rachunkowe —
przekładać z jednego jeżyka na inny —
prosić, dziękować, przeklinać, witać, modlić się.

Ciekawe byłoby porównanie mnogości narzędzi językowych i sposobów ich użycia, mnogości rodza­jów słów i zdań, z tym, co o budowie języka mó-

• L. Wittgenstein: Dociekania filozoficzne, Warszawa 1972, Biblioteka Klasyków Filozofii, s. 20—21, 49—51,

72, 74, 75, 133. . ,


27

26


wili logicy. {A także autor Traktatu logiczno flilozoficznego)

65. Tu natrafiamy na zasadniczą kwestię, która kryje się za wszystkimi tymi rozważaniami. — Można by mi tu bowiem postawić zarzut: „Ułatwiasz sobie sprawę! Rozprawiasz o najrozmaitszych grach językowych, a nie powiedziałeś nigdzie, na czym mianowicie .polega istota gry językowej, tym samym zaś i języka; co jest wspólne wszystkim tym zjawiskom i co czyni je językiem albo częściami języka. Tak więc darujesz sobie tę właśnie część dociekań, która swego czasu przysparzała ci najwięcej kłopotu, mia­nowicie część dotycząca ogólnej postaci zdania i ję­zyka"!.

I to jest prawda. — Zamiast podać coś, co byłoby wspólne wszystkiemu, co nazywamy językiem, powia- dam, że nie ma wcale czegoś jednego, co wszystkim .tym zjawiskom byłoby wspólne i ze względu na co stosowalibyśmy do nich wszystkich to samo słowo. Są one natomiast rozmaicie ze sobą spokrewnione. I ze względu na to pokrewieństwo, czy też te pokre­wieństwa, nazywamy je wszystkie „językami". Spróbuję to wyjaśnić.

66. Przypatrz się np. kiedyś temu, co nazywamy „grami". Chodzi mi tu o gry typu szachów, gry w karty,, w piłkę, gry sportowe itd. Co jest im wszystkim wspólne? — Nie mów: „Muszą mieć coś wspól­nego, bo inaczej nie nazywałyby się 'grami'" —, tylko patrz, czy mają coś wspólnego. — Gdy im się bo­wiem przypatrzysz, to nie dojrzysz wprawdzie nicze­go, co byłoby wszystkim wspólne, dostrzeżesz natomiast podobieństwa, pokrewieństwa — i to cały ich szereg. A więc jak się rzekło: nie myśl, lecz patrz! — Spójrz np. na gry typu szachów z ich rozmaitymi pokrewieństwami. Przejdź następnie do gier w karty: znajdziesz tu wiele odpowiedników tamtej klasy, ale też wiele rysów wspólnych znika, a pojawiają się

'Pojęcie ogólnej formy zdania odgrywa istotną rolę w systemie Traktatu; por. tezy 4.5—4.53, 5.47—5.472 oraz tezę 6. Por. też § 114 Dociekań.

inne. Gdy przechodzimy teraz do gier w piłkę, to niektóre cechy wspólne się zachowują, a wiele z nich się zatraca. — Czy każda z tych gier jest 'rozrywką'? Porównaj szachy z młynkiem. A może wszędzie istnieje wygrana i przegrana albo współzawodnictwo graczy? Przypomnij sobie pasjanse. W grach w piłkę istnieje wygrana i przegrana; gdy jednak dziecko rzuca piłkę o ścianę i znowu ją chwyta, to rysu tego już nie ma. Zobacz, jaką rolę grają sprawność i szczęście. I jak różna jest sprawność w szachach i sprawność w tenisie. Pomyśl dalej o grach typu korowodów tanecznych: jest tu element rozrywki, ale ileż to innych rysów charakterystycznych zniknęło! W ten oto sposób moglibyśmy przejść jeszcze przez wiele innych grup gier, .obserwując pojawianie się i znikanie podobieństw.

A wynik tych rozważań brzmi: Widzimy skompli- . kowaną siatkę zachodzących na siebie i krzyżujących się podobieństw; podobieństw w skali dużej i małej. 67. Podobieństw tych nie potrafię scharakteryzować lepiej niż jako „podobieństwa rodzinne", gdyż tak właśnie splatają się i krzyżują rozmaite podo­bieństwa członków jednej rodziny: wzrost, rysy twa­rzy, kolor oczu,, chód, temperament itd., itd. — Będę też mówić: 'gry' tworzą rodzinę.

109. Słuszne było to, że nasze rozważania nie po­winny być rozważaniami naukowymi. Doświadczenie, że wbrew naszym oczekiwaniom to a 'to da się po­myśleć' — cokolwiek to może znaczyć — nie mogło nas interesować. (Pneumatyczne ujęcie myślenia.) Nie wolno nam też formułować żadnych teorii. W naszych rozważaniach nie może być nic hipotetyczne­go. Wszelkie wyjaśnianie musi zniknąć, a jego miej­sce winien zająć tylko opis. A opis ten otrzymuje swe światło, czyli swój cel, od problemów filozoficz­nych. Nie są to, rzecz jasna, problemy empiryczne, gdyż rozwiązywane są przez wgląd w sposób działa­nia naszego języka, taki mianowicie, że zostanie on rozpoznany: wbrew skłonności, by go zrozumieć opa­cznie. Problemy rozwiązuje się tu nie drogą groma­dzenia nowych doświadczeń, lecz przez zestawienie

29


rzeczy dawno znanych. Filozofia jest walką z opętaniem naszego umysłu za pomocą środków naszego języka:

119. Wynikami filozofii są odkrycia zwykłych nie
dorzeczności oraz guzy, jakich nabawia się rozum
atakując granice języka. One właśnie, owe guzy, po­
zwalają ocenić wartość tych odkryć. .

124. Filozofia nie może w żaden sposób naruszać
faktycznego użycia języka, a więc może je w końcu
tylko opisywać.
Albowiem nie może go też uzasadnić.
Zostawia ona wszystko tak jak jest.
Zostawia też matematykę taką, jaka jest i żadne
odkrycie matematyczne nie może posunąć jej naprzód. „Naczelne zagadnienie logiki matematycznej"
jest dla nas takim samym zagadnieniem matematyki
jak każde inne.

255. Filozof zajmuje się problemem jak lekarz
chorobą. '

Przełożył Bogusław Wolniewicz

31



Wyszukiwarka