PRZYKAZANIA BOŻE DRUGIE PRZYKAZANIE DEKALOGU |
"Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga twego nadaremno"
DRUGIE PRZYKAZANIE DEKALOGU
"Nie będziesz wymawiał imienia Pana Boga twego nadaremno"
„Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy” (Wj 20, 7; Pwt 5, 11).„Powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał... A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie” (Mt 5, 33-34).
Wprowadzenie
Drugie przykazanie przypomina o świętości Bożego imienia i o konieczności wypowiadania go z czcią i miłością. Taki sposób wymawiania go dokonuje się w czasie modlitwy i głoszenia Ewangelii.
Drugie przykazanie zakazuje grzesznego posługiwania się imionami świętymi, czyli wymawiania ich nadaremno, czyli bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś prawdziwego dobra, zwłaszcza swojego nawrócenia i uświęcenia. Zabrania ono także bluźnierstwa, przekleństwa, krzywoprzysięstwa i wiarołomstwa.
A) Świętość Bożego imienia
„Wśród wszystkich słów Objawienia jest jedno szczególne, które jest objawieniem Jego imienia. Bóg powierza swoje imię tym, którzy w Niego wierzą; objawia się im w swoim osobowym misterium. Dar imienia jest znakiem zaufania i zażyłości. "Imię Pańskie jest święte". Dlatego więc człowiek nie może go nadużywać. Powinien pamiętać o imieniu Bożym w ciszy miłującej adoracji (Por. Za 2,17). Powinien używać go tylko po to, by je błogosławić, wychwalać i uwielbiać (Por. Ps 29, 2; 96, 2; 113, 1-2).” (KKK 2143)
Katechizm, podkreślając wyjątkowość i wielkość Bożego imienia, rozprasza obawę tych, którzy rodzącą się wobec potęgi, majestatu i świętości Bożej bojaźń uważają za uczucie niewłaściwe. „Czy odczucia bojaźni i tego, co święte, są uczuciami chrześcijańskimi czy też nie? Nikt w sposób rozsądny nie może o tym wątpić. Są to odczucia, które moglibyśmy mieć i to w wielkim stopniu, jeśli posiadalibyśmy widzenie Boga najwyższego. Możemy je mieć, jeśli "uświadomimy" sobie Jego obecność. O ile wierzymy, że On jest obecny, powinniśmy je posiadać. Jeśli ich nie posiadamy, to dlatego że nie uświadamiamy sobie, nie wierzymy, że On jest obecny (J. H. Newman, Parochial and plain sermons, 5,2). (KKK 2144).
Bojaźń Boża nie zabrania wypowiadania imienia Pana, jednak ma się to dokonywać zawsze z szacunkiem i miłością, dla osiągnięcia jakiegoś prawdziwego dobra. „Tam jest wielkie imię Jego, gdzie nazywają Go zgodnie z wielkością Jego majestatu... Tam jest święte imię Boże... gdzie wzywają Go ze czcią i bojaźnią, by Go nie obrazić” (Św. Augustyn, De sermone Domini in monte, 2, 45, 19: PL 34, 1278. por. KKK 2149)
Bóg pragnie, aby Jego imię było wzywane, kiedy jesteśmy zagrożeni, zwłaszcza przez grzech. "To właśnie przez grzeszników Imię [Boże] powinno być wzywane. [Mają Go] wzywać ci, którzy czują się duszeni przez szatana i chcą się wyzwolić z grzechu i od Zwodziciela. Którzy chcą. (...) Powiedziano w Księdze Rodzaju, że wąż skusił Ewę w godzinie, gdy Pan nie przechadzał się po Edenie. Gdyby Bóg był w Edenie, szatan nie mógłby tam przebywać. Gdyby Ewa zawołała Boga, szatan uciekłby. Miejcie zawsze w sercu tę myśl i szczerze wzywajcie Pana. To Imię jest zbawieniem. Wielu z was chce wejść do rzeki, aby się oczyścić. Ale oczyszczajcie bez przerwy serca wypisując w nich miłością słowo "Bóg". Niech nie będzie kłamliwych modlitw. Nigdy praktyk z rutyny. Ale sercem, myślą, czynami, całym sobą wypowiadajcie to Imię - Bóg. Wymawiajcie je, abyście nie byli sami. Mówcie je, aby doznać wsparcia. Wypowiadajcie je dla uzyskania przebaczenia." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 88, Katowice 1997, wyd. Vox Domini).
B) Modlitwa właściwym sposobem wypowiadania imienia Bożego
Modlitwa daje nam okazję do wzywania imienia Bożego z miłością, szacunkiem i ufnością. Kontakt modlitewny ze Stwórcą stanowi fundament życia chrześcijańskiego.
1) Znaczenie modlitwy
Prawdziwi przyjaciele rozmawiają ze sobą. Chrystus stwierdza, że nie nazywa nas sługami, lecz swymi przyjaciółmi (por. J 15,15). Oparta na miłości przyjaźń z Bogiem powinna również wyrażać się w modlitewnym dialogu. Bóg mówi do nas przez słowa Pisma św., przez nauczanie kapłanów, katechetów i innych ludzi. Mówi też przez różne wydarzenia. Jego słów należy słuchać i rozważać je w głębi serca tak, jak czyniła to Maryja. Rozważanie słowa Bożego stanowi jedną z form modlenia się.
Dialog wymaga zaangażowania się dwóch stron. Dotyczy to również dialogu modlitewnego. Człowiek więc ma nie tylko mówić do Boga, ale również Go słuchać, podobnie jak czyni to Bóg. On bowiem nie tylko mówi do nas, ale bardzo uważnie wsłuchuje się w każde nasze słowo skierowane do Niego, w każdej, najdrobniejszej nawet prośbie. „W tej samej chwili, gdy otwieracie usta, aby Mnie wezwać, przybiegam do was i przykładam Moje Ucho do waszych ust... a każde słowo, które wypowiadacie, pociesza Moje Serce i raduje Mnie”. (Vassula Ryden, Prawdziwe Życie w Bogu, Katowice 1997, s. 733. Orędzie z dnia 12.05.90)
Słowne zwracanie się do Boga, podobnie jak słuchanie Go, jest modlitwą. Kontakt z Bogiem i myślenie o Nim nie może się ograniczać tylko do bezmyślnego i bezdusznego wyrecytowania jakiejś modlitewnej formuły. Przyjaźń to ciągłe myślenie o przyjacielu, to ustawiczna rozmowa z nim. Głęboka przyjaźń z Panem powinna wyrażać się w jak najczęstszej rozmowie z Nim.
Modlitwa powinna splatać się z całym naszym działaniem. Ma ona być czymś, co stale towarzyszy naszej pracy, spotkaniom z ludźmi itp. W trudnych sytuacjach życiowych, wychowawczych, rodzinnych, osobistych i zawodowych, w naszej słabości należy kierować wzrok ku Chrystusowi, który pragnie wesprzeć nas swoją wszechmocą. Nawet nasze grzechy i słabości powinny stać się okazją do pełnej skruchy modlitwy o przebaczenie. Radość z codziennych darów Boga, którymi On obsypuje nas bez przerwy, ma zrodzić dziękczynienie i uwielbienie Stwórcy.
Całe psalmy lub ich fragmenty mogą nam pomóc w modlitewnym dialogu z Bogiem. Warto więc zastanowić się, które z nich pasowałyby najbardziej do różnych sytuacji z mojego życia. Można nauczyć się na pamięć niektórych, bardzo bliskich naszemu sercu fragmentów psalmów, aby posłużyć się nimi w chwili modlitewnego zwracania się do Boga.
Rozważanie wcielenia, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia Chrystusa może powiększyć naszą wdzięczność i pomóc w uwielbianiu nieskończonej miłości Bożej. Przez te bowiem zbawcze wydarzenia Chrystus otworzył nam drogę do wiecznego szczęścia.
Modlitwą jest już sama świadomość obecności Boga, Jego bliskości i miłości, oraz trwanie przy Nim w głębokiej ciszy i uspokojeniu wewnętrznym.
Katechizm przypomina nam też wartość znaku krzyża, który często wykonujemy przy okazji naszych modlitw. „Chrześcijanin rozpoczyna swój dzień, swoje modlitwy i działania znakiem krzyża: `W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen'. Ochrzczony poświęca cały swój dzień chwale Bożej i prosi Zbawiciela o łaskę, która pozwala mu działać w Duchu Świętym jako dziecku Ojca. Znak krzyża umacnia nas w chwilach pokus i trudności.” (KKK 2157)
Dzięki modlitwie ulega przemianie całe nasze życie. Przebywanie z Bogiem pomaga nam upodobnić się do Niego, a więc uświęca nas. Przez modlitwę wyrażamy i rozwijamy naszą miłość do Boga. Kiedy wstawiamy się za bliźnich i wypraszamy dla nich różne łaski, wzrasta nasza miłość do nich.
Niestety, człowiek nie zawsze spotyka się z Bogiem, nie zawsze się modli. Rozważmy różne przyczyny unikania modlitwy.
2) Powody zaniedbywanie modlitwy
Niektóre wady w szczególny sposób skłaniają do unikania kontaktu z Bogiem. Do wad tych należy w szczególności lenistwo. Leniwy człowiek często rezygnuje z modlitwy, bo ta wymaga od niego wysiłku. Bywają ludzie, którzy oddają się modlitwie tak długo, jak długo sprawia im ona przyjemność. Z chwilą jednak kiedy rozmowa z Bogiem staje się uciążliwa, pełna oschłości i roztargnień, kiedy nie przynosi żadnej wewnętrznej pociechy, porzucają ją i oddają się innym, przyjemniejszym zajęciom. Ludzie tacy nie potrafią się modlić regularnie, gdyż kierują się egoistycznymi nastrojami. Modlą się zwłaszcza wtedy, gdy czegoś potrzebują, np. gdy zachorują lub gdy spotka ich jakieś nieszczęście, gdy zdają maturę lub inny egzamin.
Chciwość, podobnie jak lenistwo, może sprawić, że człowiek "nie ma czasu" na modlitwę. Ponieważ życie takiego człowieka obraca się wokół zdobywania bogactwa, dlatego też szkoda mu poświęcić dla Boga nawet kilku krótkich chwil w ciągu dnia.
Brak umiaru w jedzeniu i piciu może spowodować opuszczanie modlitw w wypadku, kiedy człowiek dotknięty przez tę wadę staje wobec wyboru: rozmowa z Bogiem lub uczestnictwo w przyjęciu z dobrym jedzeniem i piciem.
Wypływający z pychy lęk przed ośmieszeniem się, przed narażeniem się na kpiny i posądzenia o "zacofanie" lub o "dewocję" sprawia, że niektórzy nie modlą się, gdy inni ich obserwują. Pyszny człowiek zaprzestaje modlitwy, ponieważ dumnie stwierdza, że jej "nie potrzebuje", bo jest wystarczająco wielki i mocny.
Nieporządek moralny w dziedzinie seksualnej może nieraz skłaniać do unikania modlitwy, gdyż kontakt z Bogiem i refleksja nad własnym życiem doprowadziłyby człowieka do wyrzutów sumienia i ukazałyby konieczność podjęcia decyzji o zmianie dotychczasowego postępowania. Człowiek nie zawsze jednak tego chce ze względu na związane z tym wyrzeczenia.
Wybuchy gniewu i wściekłości też nie sprzyjają modlitwie. Człowiek obrażony na wszystkich nie potrafi się modlić, gdyż czuje, że nie umie uczciwie wypowiedzieć słów: "Ojcze... odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom".
Wady i nałogi nie tylko skłaniają do zaniedbywania rozmowy z Bogiem. Mogą one mieć też wpływ na jej treść i mogą ją zniekształcać. Rozważmy to zagadnienie.
3) Zniekształcanie modlitwy przez wady
Różne wady w różny sposób deformują modlitwę. Szczególnie pycha wpływa niekorzystnie na nasze odniesienie do Boga, również - modlitewne.
Ze względu na zbyt wysokie mniemanie o sobie pyszna osoba ma trudności z uwielbianiem Boga. Trudno jej zachwycić się szczerze Stwórcą, skoro siebie tylko otacza autentycznym uwielbieniem.
Prawdziwe dziękczynienie również nie przychodzi łatwo pysznemu człowiekowi. Aby dziękować, trzeba mieć świadomość otrzymanych darów. Trzymana w szponach pychy osoba zdaje sobie wprawdzie sprawę z tego, co posiada, jednak niechętnie godzi się z myślą, że Bóg jest ostatecznym źródłem posiadanych przez nią talentów i zdolności. Człowiek pyszny woli raczej sobie niż łasce przypisywać to, czego dokonuje. Odrzucanie myśli, że wszystko, co się posiada, pochodzi od Boga, powoduje zanik poczucia wdzięczności u osoby zniewolonej pychą.
Przekonany o swej wyjątkowej wielkości człowiek zamiast dziękować za otrzymane dary i łaski, umie się zdobyć jedynie na faryzejską karykaturę modlitwy dziękczynnej; "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Poszczę dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam" (Łk 18,11-12).
Czasami bywa też tak, że pycha powstrzymuje człowieka przed wypraszaniem jakichś darów dla siebie. Pyszny człowiek sądzi bowiem, że pomoc Boża konieczna jest tylko dla ludzi słabych, do których on się nie zalicza. Wsparcia i łaski Bożej wymagają jedynie zwykli "śmiertelnicy" i grzesznicy, do których - jak sądzi - on nie należy. Z tego też powodu osoby zarozumiałe proszą Boga najwyżej o pomoc dla innych, rzadko zaś szukają wsparcia Bożego dla swojej słabości.
Pycha może skłaniać człowieka do pouczania Boga, co powinien zrobić. Może też zrodzić przekonanie, że Bóg "musi" wysłuchiwać i spełniać wszystkie przedstawiane Mu żądania. Zarozumiali ludzie mają nieraz żal do Stwórcy o to, że ich nie wysłuchał, albo są nawet oburzeni na Niego.
Pycha rodzi przecenianie swojej wiedzy i poznania. Z tego też powodu osoby przeceniające swoje umiejętności poznawcze nie potrafią poddać się na modlitwie woli Bożej. Człowiek taki nie potrafi uznać Bożej mądrości, która zawsze przewyższa ludzką. Kto uważa, że wszystko wie najlepiej, ten nigdy nie powie Bogu jak Chrystus w Ogrójcu: "Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech się stanie" (Łk 22,44).
Osoby pyszne o skłonnościach władczych, pragnące sobie wszystkich podporządkować, mogą ulegać pokusie narzucania Bogu swoich wymagań. Ludzie ci chcą podporządkować sobie nawet samego Stwórcę, który - według nich - ma być na ich usługi, ma spełniać ich polecenia.
Pycha zdolna jest doprowadzić do takiego zaślepienia, że człowiek nie dostrzega w sobie żadnego zła. W takim stanie nie można się zdobyć na przepraszanie Boga. Aby bowiem żałować, trzeba mieć świadomość popełnionych przez siebie grzechów.
Jeśli osoba chciwa modli się, to może prosić jedynie o to, by Bóg udzielił jej jak najwięcej dóbr, aby jej się szczęściło, aby ona była zdrowa, bogata itp. Silne pragnienie gromadzenia i posiadania pobudza do takiej właśnie modlitwy. Chciwiec usiłuje pozyskać sobie Boga, aby jeszcze więcej posiadać.
Zazdrość zabija życzliwe usposobienie względem innych. Człowiek zazdrosny nie życzy nikomu żadnego dobra, bo uważa, że tylko jemu wszystko się należy. Pełna zawiści postawa może wpłynąć na sposób modlenia się. Zazdrość może skłaniać człowieka do wypraszania różnych dóbr wyłącznie dla siebie. Osoba zazdrosna niechętnie będzie się modliła o dobro, szczęście i pomoc dla innych, gdyż powstrzymywać ją będzie przed tym brak życzliwości wobec bliźnich. Może się nawet zdarzyć, że opanowany przez zazdrość człowiek będzie prosił Boga o jakieś nieszczęście dla innych ludzi, np. aby sąsiad stracił majątek, aby rozbił się jego nowy samochód, aby koleżanka nie cieszyła się wielką sympatią u innych itd.
Modlitwa
Jezu Chryste, Ty uczyłeś Apostołów prawdziwej modlitwy. Naucz i mnie modlić się. Wyzwól mnie, Jezu, z pychy, abym przestał uwielbiać siebie i zaczął prawdziwie zachwycać się Tobą. Oświeć mnie, abym zrozumiał, że cokolwiek jest we mnie dobrego, od Ciebie, a nie tylko ode mnie pochodzi. Naucz mnie z radością i pokorą uwielbiać Ciebie i Tobie dziękować jak Maryja wołająca: "Wielbi dusza moja Pana!" Nie pozwól mi przechwalać się przed Tobą, Panie, który najlepiej mnie znasz. Daj mi zrozumieć, Zbawicielu, że tak jak wszyscy ludzie ja także potrzebuję Twojej pomocy, Twojego zbawienia, Twojej łaski, Twojego przebaczenia. Nie jestem wyjątkiem. Chroń mnie przed rozkazywaniem Tobie. Naucz mnie pokornego zdania się na Twoją wolę. Pozwól mi zrozumieć, że wszystko wiesz lepiej niż ja. Nie dozwól, Panie, abym kiedykolwiek chciał z Ciebie zrobić swojego potężnego Pomocnika, który będzie realizował moje plany i moje pomysły. Zniszcz moją pychę, abym umiał szczerze przyznać się do popełnianego zła i głęboko za nie żałować.
Wyrwij mnie, jedyny mój Zbawicielu, z sideł chciwości i zazdrości, aby moja modlitwa nie ograniczała się do wypraszania wyłącznie dla mnie samego Twojej pomocy, darów i łask. Zniszcz we mnie zazdrość, abym nauczył się z wielką życzliwością myśleć o braciach żyjących blisko lub daleko ode mnie i abym wypraszał dla nich liczne dary. Naucz mnie myśleć o całym Twoim Kościele oraz o całej rodzinie ludzkiej potrzebującej mojej modlitwy. Nie pozwól, abym w zazdrości lub w gniewie życzył komuś zła lub, co gorsza, prosił o nie Ciebie, najlepszego naszego Przyjaciela.
Uwolnij mnie, Panie, od lenistwa, które sprawia, że nie znajduję dla Ciebie czasu. Naucz mnie wytrwałej modlitwy nawet wtedy, kiedy nie przynosi mi ona żadnej pociechy ani radości. Umocnij we mnie przekonanie, że dzięki pomocy Ducha Świętego każda modlitwa ma sens. "Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami" (Rz 8,26).
Spraw, abym modlił się zawsze, a nie tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę, kiedy rozmowa z Tobą przynosi mi zadowolenie. Wybaw mnie od egoizmu na modlitwie. Wzmocnij mnie, Chryste, swoją łaską, abym nie rezygnował z modlitewnego kontaktu z Tobą na rzecz rozrywek i przyjemności. Niech wytrwała modlitwa będzie wyrazem mojej stałej miłości do Ciebie. Amen.
C) Przekazywanie Ewangelii wyrazem szacunku dla Bożego imienia
Kto kocha Boga, ten nie tylko z szacunkiem i miłością wzywa Jego imię w formie modlitwy, lecz stara się o to, aby było ono znane i wymawiane z wielką miłością przez ludzi na całym świecie. Aby tak było, człowiek taki mówi o Bogu, czyli ewangelizuje.
1) Potrzeba głoszenia Dobrej Nowiny
„Wierzący powinien świadczyć o imieniu Pańskim, odważnie wyznając swoją wiarę (Por. Mt 10, 32; 1 Tm 6, 12). Przepowiadanie i katecheza powinny być przeniknięte adoracją i szacunkiem dla imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa.” (KKK 2145)
Dla kogo Bóg jest wszystkim, ten zrobi bardzo wiele, aby również inni poznali Jego imię, aby odkryli Boga zbawiającego człowieka. Osoba rozmiłowana w Panu będzie głosić innym Jego imię i Jego naukę. Przekazywanie Ewangelii jest - podobnie jak modlitwa - właściwym sposobem używania imienia Bożego.
Głoszenie Ewangelii oraz modlitwa to dwa bardzo skuteczne środki prowadzące do odnowienia świata w miłości. Dzięki przekazywaniu słowa Bożego inni ludzie mogą poznać Ojca Niebieskiego i Jego Jedynego Syna - Jezusa Chrystusa. Zetknięcie się z głoszoną Ewangelią stanowi dla człowieka niezwykłą szansę: pozwala mu poznać i pokochać Chrystusa oraz osiągnąć zbawienie. Głoszenie słowa Bożego rozbudza również nadzieję na przyszłe spotkanie z Panem. Ewangelia nie tylko umożliwia człowiekowi poznanie Boga, lecz również wskazuje mu drogę postępowania oraz wyzwolenia się z niewoli zła. Dzięki przekazywaniu Ewangelii świat przekształca się w Królestwo Boże, w którym miłość zespoli wszystkich z Bogiem i między sobą.
2) Głoszenie Ewangelii życiem i słowem
Niektóre osoby z zazdrością patrzą na misjonarzy, na gorliwych kapłanów, same zaś nie robią nic, aby w ich środowisku lepiej znano Chrystusa. Wielu chrześcijan nie poczuwa się do obowiązku głoszenia Ewangelii i zostawiają tę sprawę wyłącznie kapłanom. Tymczasem obowiązek ten spoczywa na każdym przynależącym do Kościoła. Każdy powinien głosić Ewangelię nie tylko słowem, lecz również - swoim życiem. Ma ją głosić w rodzinie i w każdym innym środowisku, w którym się znajduje. Niestety, ulegając różnym wadom, chrześcijanin może uchylać się od tego obowiązku lub staje się głosicielem, który nie ukazuje swoim życiem tego, co głosi słowem. Rozważmy bliżej ten problem.
a) Zaniedbywanie przekazywania Ewangelii swoim życiem
Przekazywanie Ewangelii dokonuje się nie tylko słowem, lecz również - przykładem. Postawą szacunku i miłości objawia się innym prawdziwe oblicze Boga-Miłości. Poświęcenie się, bezinteresowność, oddanie się drugiemu człowiekowi na służbę, prawość, dobroć - wszystko to już w jakiś sposób ukazuje światu Boga dobrego i życzliwego. Chrześcijanin kształtujący swoje życie według nauki i przykładu Chrystusa nawet bez słów ukazuje, jak należy postępować, aby osiągnąć zbawienie wieczne. Od człowieka życzliwego łatwiej też przyjmuje się wymagania nauki Chrystusa niż od osoby lekceważącej albo nie wykazującej większego zainteresowania ewangelizowanym człowiekiem.
Wszystkie wady i grzechy mogą stanowić przeszkodę w głoszeniu Ewangelii życiem. Otoczenie często gorszy się z powodu obłudy chrześcijan, ich chciwości, obojętności na los bliźnich itp. Szczególnie rażą wady tych, którzy słownie przekazują innym naukę Bożą, lecz nią nie żyją: głoszą bowiem to, czego sami nie czynią. Ludzie tacy podobni są do faryzeuszy, o których Chrystus powiedział: "Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią" (Mt 23,3).
b) Zaniedbywanie głoszenia Ewangelii w swojej rodzinie
Głoszenie Ewangelii powinno dokonywać się przede wszystkim w rodzinie chrześcijańskiej. Rodzice odpowiedzialni są za kształtowanie wiary swoich dzieci. Zaniedbanie tego obowiązku następuje zazwyczaj wskutek braku głębokiej wiary samych rodziców. Jeśli sami nie są przekonani do religii, jeśli Bóg jest dla nich pustym słowem, nie będą wprowadzać swoich dzieci w przyjaźń z Chrystusem, bo nie potrafią tego uczynić. Tacy rodzice nigdy. Tak postępują rodzice, którzy nigdy nie odkryli wartości przyjaźni z Chrystusem.
Pod pozorem tolerancji i szanowania ludzkiej wolności niektórzy rodzice nie wychowują swoich dzieci w duchu religijnym. Jednak ta pozorna tolerancja i szacunek to w gruncie rzeczy brak wiary w Boga, w życie wieczne, w potrzebę łaski do zbawienia itp.
Czasami do areligijnego wychowywania swoich dzieci przyczynia się pycha rodziców wzbudzająca przekonanie, że posługują się "współczesnymi" metodami wychowawczymi, które nie dopuszczają możliwości rozwijania wiary i miłości do Boga. Niektórzy zarozumiali rodzice, przekonani o swojej "postępowości", okradają dzieci z największej wartości, jaką jest przyjaźń z Chrystusem, Dawcą zbawienia wiecznego.
Niszczą wiarę swoich dzieci także ci rodzice, których opanowała chciwość. Nie mają bowiem czasu na kontakt z Bogiem ani na rozmowy religijne ze swoimi dziećmi, bo są ustawicznie zajęci powiększaniem swojego majątku. Pracują nieraz od rana do nocy we wszystkie dni tygodnia, włącznie z niedzielą. Przez to nie znajdują czasu na pouczanie dzieci o Bogu, na ukazywanie Go im przez swój przykład wiary i prawdziwej miłości. Często swoje sumienie - wyrzucające im zaniedbywanie wychowywania religijnego dzieci - uspokajają tym, że nie przeszkadzają dzieciom uczestniczyć w katechizacji, np. w szkole. Swoje potomstwo uczą jednak tylko jednego dobrze: jak gromadzić pieniądze. Rodzice tacy - swoją obojętnością na sprawy Boże, swoim przykładem - deprawują dzieci i niszczą w nich to słowo Boże, które dotarło do nich poprzez katechetów i kapłanów lub innych ewangelizatorów.
Konsumpcyjny styl życia rodziców - będący najczęściej rezultatem kierowania się chciwością oraz dążenia do zaznawania samych tylko przyjemności różnego typu, np. rozrywek, licznych podróży, zabaw, erotyzmu i wygód - kształtuje w ich dzieciach postawę egoizmu i nastawienie na branie. Takie zaś nastawienie na używanie i korzystanie może zrodzić niechęć do Ewangelii, która wymaga służby i poświęcania się. Wychowane w klimacie używania dzieci z łatwością mogą zaprzestać wszelkich praktyk religijnych, gdy te wymagać będą jakiegoś wysiłku.
Zaniedbanie przez rodziców głoszenia Ewangelii słowem i przykładem może doprowadzić ich dzieci do obojętności religijnej lub nawet do ateizmu.
c) Zaniedbywanie głoszenia Ewangelii poza środowiskiem rodzinnym
Każdy chrześcijanin ma obowiązek głoszenia słowa Bożego nie tylko w swojej rodzinie, ale i w każdym innym środowisku, w którym się znajduje, np. przez rozmowy religijne. Zobowiązanie to wypływa z faktu, że słowo Boże jest cennym darem dla każdego człowieka, dlatego powinno do niego dotrzeć. Ono pomaga przekształcać własne życie, świat, przede wszystkim zaś ukazuje drogę do nieba. Jednak zagrożony przez egoistyczne zniewolenia chrześcijanin może uchylać się od obowiązku przekazywania słowa Bożego.
Wielu wierzących wstydzi się mówienia o Bogu, poruszania spraw dotyczących wiary, rozmów religijnych. Nieraz chrześcijanie milczą zamiast ewangelizować. Różne są powody zaniedbywania przekazywania Dobrej Nowiny i bronienia religii.
Część wierzących nie ujawnia swoich przekonań religijnych z powodu lęku przed ośmieszeniem. Obawiają się, żeby nie nazwano ich "pobożnymi" lub "zacofanymi". Ambicja nie zezwala człowiekowi na narażenie się na podobne zarzuty, dlatego milczy tam, gdzie powinien wyznać swoją wiarę.
Są ludzie, którzy nigdy nie przyznają się do swojej wiary pod pretekstom wielkiej tolerancji dla cudzych poglądów. Według tych ludzi już samo przyznanie się do Chrystusa byłoby narzucaniem innym swoich poglądów. Jeszcze inni z powodu próżności zaniedbują głoszenia Ewangelii, gdyż chcą uchodzić za osoby "inteligentne i postępowe", które odcinają się od wszelkiej "ciemnoty".
Niektórzy ludzie nie przyznają się do nauki Chrystusa, gdyż obawiają się utraty dobrego stanowiska, które zajmują. U źródeł takiego zachowania może być chciwość. Np. ktoś nie ujawnia swoich przekonań religijnych, nie ewangelizuje, gdyż obawia się, że może być przesunięty na mniej płatne stanowisko.
Inną przyczyną uchylania się od głoszenia Dobrej Nowiny może być brak odwagi, który sprawia, że ktoś nie broni atakowanej wiary, Chrystusa, Kościoła, chociaż powinien to uczynić.
Czasami zwykłe lenistwo, zamiłowanie do wygody, do życia bez wysiłku staje się przyczyną zaniedbywania głoszenia Ewangelii. I tak np. ktoś nie broni wiary ani jej nie rozszerza, bo nie ma ochoty na pogłębianie znajomości swojej religii, a czuje, że byłoby to konieczne, gdyby zajął się poważnie ewangelizacją. Człowiek taki zdaje sobie sprawę, że gdyby zaczął głosić Słowo Boże innym, musiałby poświęcić część swego czasu na szukanie argumentów dla obrony religii przed atakami, na zastanowienie się, na dokształcanie się, na czytanie książek, słuchanie religijnych wykładów lub audycji radiowych, telewizyjnych itp.
Nieraz człowiek wierzący woli nie przyznawać się do swoich przekonań religijnych, bo obawia się, że będzie obserwowany przez otoczenie i może ktoś zarzucić mu brak konsekwencji w wierze, rozdźwięk między przekonaniami a życiem itp.
Pewną formą ucieczki od prawdziwego głoszenia Ewangelii jest też prowadzenie rozmów pozornie religijnych. Często bowiem mówi się o zewnętrznych przejawach życia kościelnego, o uroczystościach kościelnych, o znajomych księżach, o tym, kto odprawiał Mszę św. w niedzielę, jak śpiewał, gdzie papież udał się w podróż itp. W tych rozmowach nie ma mowy o Bogu, nie ma nic, co mogłoby otoczenie zapalić do Chrystusa, wzbudzić miłość do Niego, pogłębić wiarę.
3) Niewłaściwe postawy głosicieli słowa Bożego
Oprócz samego zaniedbywania głoszenia Ewangelii istnieje wiele form niewłaściwego jej przekazywania. Egoistyczne skłonności mogą zakłócać prawidłowe głoszenie słowa Bożego u tych, którzy zdecydowali się na przekazywanie jej innym. Przecenianie swojej osoby łączy się z wysuwaniem siebie na pierwszy plan w czasie głoszenia słowa Bożego, z niedocenianiem roli łaski, modlitwy i ofiary, a także z brakiem uznania wartości innych ludzi, co również wywiera niekorzystny wpływ na głoszenie słowa Bożego. Niewłaściwe widzenie siebie i innych ludzi rodzi nieraz fanatyzm, brak tolerancji i szacunku do innych, lekceważenie elementów dobra i prawdy, rozsianych w sercach ludzkich, niedocenianie pracy innych głosicieli Ewangelii, postawę zamknięcia się na słowo Boże lub też głoszenie go z niewłaściwą intencją. Rozważmy dokładniej niewłaściwe postawy głosicieli słowa Bożego, które mogą przyczyniać się do zmniejszenia skuteczności ewangelizowania.
a) Eksponowanie siebie
Człowiek głoszący Bożą prawdę powinien pamiętać przede wszystkim o tym, że jest sługą Chrystusa, że ma mówić w Jego imię i głosić to, co sam Zbawiciel pragnie przekazać ludziom dla ich zbawienia. Głosiciel słowa Bożego powinien więc zapomnieć o sobie, a pamiętać o Chrystusie, o Bogu. Tymczasem w praktyce może być odwrotnie: głosiciel słowa Bożego może zapomnieć o Bogu, a pamiętać wyłącznie o sobie: może zamiast Boga siebie słuchać i siebie głosić. Na to niebezpieczeństwo narażeni są wszyscy, którzy oddają się apostolstwu, a nie kierują się wyłącznie miłością do Boga i do ludzi. "Człowiek jest uczyniony ze wspomnień, a najdobitniej odzywają się wspomnienia o własnym ja." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga trzecia, 29, Katowice 1997, wyd. Vox Domini). Oddany Bogu apostoł ma więc zapomnieć o sobie, kiedy głosi Chrystusa, a wtedy jego ewangelizacja przyniesie wiele owoców.
Różne wady skłaniają do zapominania, że głoszenie Ewangelii ma być formą okazywania miłości bliźnim, że ma być traktowane jako obdarowywanie innych cennymi skarbami, mogącymi przyczynić się do odnowy człowieka i do jego wiecznego zbawienia.
Kiedy człowiek pozwala się ogarnąć pysze, może nawet w czasie samego głoszenia słowa Bożego przykuwać całą uwagę do samego siebie, zamiast do Boga. Może zapomnieć, że jest tylko sługą Chrystusa, który ma pokornie przekazywać nie swoją, lecz Jego prawdę. Pyszny człowiek nie chce być niczyim sługą, dlatego czasami zapomina o tym, że powinien przekazywać nie swoją, lecz Chrystusową naukę. Zarozumiała osoba wyżej od Bożej nauki ceni swoją wiedzę i ją głosi zamiast Ewangelii.
Pyszna osoba nie chce być też sługą swoich słuchaczy, dlatego głoszenie słowa Bożego traktuje nieraz nie jako posługę pomagającą w dojściu do głębokiej przyjaźni z Chrystusem, do zbawienia, do właściwego ułożenia swego życia, lecz jako okazję do zdobycia popularności, do zapanowania nad słuchaczami lub do narzucenia im swojego zdania. Pycha prowadzi nieraz do zapomnienia, że głoszenie Ewangelii ma być pełnym miłości odnawianiem człowieka w jego nastawieniu do Boga i do bliźniego.
Pełen próżności głosiciel Ewangelii może wykorzystywać przekazywanie słowa Bożego do zdobycia rozgłosu, swojej popularności. Pragnienie zwrócenia na siebie uwagi może skłonić do przeceniania formy i stylu mówienia. Głoszący Ewangelię posługuje się wtedy błyskotliwym stylem, aby zaszokować słuchaczy i wzbudzić podziw dla swych oratorskich zdolności.
Poniesiony ambicją i pychą człowiek nie zdobędzie się na postawę, którą miał św. Paweł, kiedy przemawiał w Koryncie: "Tak i ja przyszedłszy do was, bracia, nie przybyłem, by błyszcząc słowem i mądrością dawać wam świadectwo Boże. Postanowiłem bowiem, będąc wśród was, nie znać niczego więcej, jak tylko Jezusa Chrystusa, i to ukrzyżowanego. I stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości, lecz były ukazywaniem ducha i mocy, aby wiara wasza opierała się nie na mądrości ludzkiej lecz na mocy Bożej" (1 Kor 2,1-5).
Człowiek nastawiony wobec siebie bezkrytycznie może też łatwo dojść do przekonania, że spełnia swoim życiem to, co głosi, chociaż w rzeczywistości tak nie jest. Pycha, pogarda wobec słuchaczy może też skłonić głosiciela słowa Bożego do poniżania ich. Wykazywanie innym ludziom, jakim są "bagnem moralnym", może wynikać nieraz nie z troski o zbawienie człowieka, lecz z potrzeby karmienia swojej pychy, która chętnie zestawia rzekomą własną wielkość człowieka z różnymi "podłościami" innych ludzi. Wykazując ludziom ich błędy, pyszny człowiek nie mówi tego z troski o nich, z miłości do nich, lecz dlatego że daje mu to odczuć własną wielkość, która jakby powiększa się przez zestawienie z "małością i nędzą" innych. Zarozumiały człowiek zapomina, że głoszone przez niego słowo w równej mierze odnosi się do niego, jak i do słuchaczy.
Ogarnięty pychą człowiek głosi nieraz Ewangelię i nawraca innych nie po to, by doprowadzić ich do Chrystusa i ułatwić im zbawienie, lecz czyni to w tym celu, aby liczba wyznawców jego religii była jak największa i aby w ten sposób można było się szczycić przed światem jej potęgą. Może to być pewną formą pragnienia tryumfowania nad innymi i zapomnieniem o prawdziwym celu autentycznej ewangelizacji, którym jest zdobywanie serc dla Chrystusa, pozyskiwanie nowych przyjaciół dla Niego.
b) Zaniedbywanie przygotowania się do Ewangelizacji
Zrodzona przez pychę pewność siebie sprawia nieraz, że człowiek nie widzi potrzeby dobrego przygotowywania się do przekazywania słowa Bożego. Wydaje mu się, że umie dobrze i ciekawie mówić, jest przekonany o swoim gruntownym wykształceniu teologicznym. Z tego też powodu nie pogłębia już swojej wiedzy religijnej przez lekturę, rozważanie, modlitwę.
c) Lekceważenie łaski, modlitwy, ofiary
Pycha prowadzi nie tylko do lekceważenia gruntownego studiowania słowa Bożego, które ma być przekazane innym. Jej następstwem może też być zaniedbywanie modlitwy i ofiary - dwóch potężnych środków, które przyczyniają się do owocności ewangelizacji. Pyszny człowiek nie widzi potrzeby modlitwy, tak jak nie dostrzega konieczności ofiary ani łaski do tego, by usłyszane słowo Boże przynosiło obfite owoce. Nie zauważa tego, gdyż jest przekonany o swoich zdolnościach, o swojej wiedzy, o umiejętnościach oratorskich, o swoim talencie przekonywania innych itp. Pewny siebie człowiek zapomina, że bez łaski, bez modlitwy, bez ofiary - bazując tylko na swoich naturalnych uzdolnieniach - w nikim nie wzbudzi wiary. Pewność siebie sprawia, że głoszący słowo Boże człowiek nie prosi Boga o pomoc ani dla siebie, ani dla tych, którym głosi Ewangelię.
d) Niedostrzeganie dobra i prawdy u innych
Pycha rodzi pogardę i lekceważenie drugiego człowieka. Poczucie wyższości może doprowadzić do tego, że nie uznaje się żadnego dobra u innych. Przekonany o posiadaniu "całej" prawdy pyszny człowiek nie potrafi jej dostrzec w innych osobach. Pycha zamyka oczy na różne wartości tkwiące w odmiennych kulturach, narodowościach i wspólnotach religijnych. Poczucie wyższości i pogarda dla innych utrudnia niektórym przyjęcie nauki Soboru Watykańskiego II o "elementach" uświęcenia i prawdy znajdujących się poza obrębem Kościoła katolickiego (por. KK 8).
Św. Paweł, pełen szacunku dla autentycznych wartości znajdujących się w różnych kulturach i religiach, wygłaszając swoje przemówienie na Areopagu, uznał, że ci, do których się zwraca, czcili już w jakiś sposób "Nieznanego Boga", który niedaleko jest od każdego człowieka, bo "w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy" (por. Dz 17,23-28).
Łączące się z pychą i poczuciem wyższości przekonanie o wyłącznym posiadaniu całej prawdy rodzi zaślepienie na powszechnie występujące elementy dobra i prawdy pochodzące od Tego, który oświeca każdego człowieka przychodzącego na ten świat (por. J 1,9; KK 16).
Kiedy pyszna osoba głosi słowo Boże, ma wrażenie, że zwraca się do ludzi, w których nie ma żadnej wiedzy, a może nawet - żadnego dobra ani działania łaski. Poczucie wyższości doprowadza zarozumiałe osoby do przekonania, że są jedynymi narzędziami w rękach Bożych, że Pan Stworzenia nie ma innego sposobu dotarcia do człowieka, jak tylko za ich pośrednictwem.
Pyszny głosiciel Ewangelii nie potrafi dostrzec w drugim człowieku może słabego jeszcze, lecz autentycznego płomyka wiary, miłości ani wysiłków zmierzających do przemiany życia.
e) Niedocenianie apostolskiego trudu innych
Osoba pyszna zapomina, że jej rola polega na kontynuowaniu tego, co Pan zapoczątkował przez swoją łaskę, lub tego, co inni ludzie już dokonali przez głoszenie Dobrej Nowiny. Pełen pychy głosiciel Ewangelii nie uświadamia sobie nieraz, że najczęściej nie jest pierwszą osobą, która niesie Chrystusa drugiemu człowiekowi. Nie dostrzega, że inni już przed nim coś zapoczątkowali, np. rodzice, katecheci i kapłani, którzy przekazywali słowo Boże. Pycha utrudnia dostrzeżenie tego, co zrobili inni (por. 1 Kor 3,1-17).
f) Głoszenie słowa Bożego bez słuchania go
Pycha powoduje, że człowiek nieraz głosi słowo Boże innym, lecz sam go nie słucha. Przekonanie, że inni niewiele mogą nam przekazać, sprawia, że pyszna osoba dużo mówi, np. na kręgach biblijnych, w czasie dyskusji religijnych, innych zaś nie słucha lub nawet nie dopuszcza do głosu. Człowiek taki nie potrafi znaleźć równowagi między słuchaniem i mówieniem.
Św. Paweł może być wzorem postępowania dla ludzi przekonanych o swej wielkiej wiedzy religijnej. Apostoł - mający wyjątkową znajomość Chrystusa i wyjątkową wiarę - widzi potrzebę ubogacenia i pokrzepienia siebie wiarą innych chrześcijan. Dlatego też pisze on do Rzymian: "Gorąco bowiem pragnę was zobaczyć, aby wam użyczyć nieco daru duchowego dla waszego umocnienia, to jest abyśmy się u was nawzajem pokrzepili wspólną wiarą - waszą i moją" (Rz 1,11).
g) Fanatyzm i brak szacunku dla ludzkiej wolności
Jeśli głoszenie Ewangelii połączy się z pełnym pychy pragnieniem rządzenia i podporządkowywania sobie innych, może doprowadzić do fanatyzmu nie mającego szacunku dla ludzkiej wolności.
Chrystus wiele czasu poświęcił na głoszenie Ewangelii, wyjaśniał ją, tłumaczył, zbliżał słuchaczom. Wykazywał się przy tym niezwykłą gorliwością i miłością, gdyż wiedział, że przekazuje innym słowa Prawdy dla ich dobra. Nie lekceważył przekazywania słów Życia, lecz nigdy też nikogo nie zmuszał do przyjęcia ofiarowanego przez siebie daru. Nie używał więc przemocy ani gwałtu. Przeciwnie, szanował ludzką decyzję. Widząc np. jak wielu odchodziło od Niego, ponieważ podał bardzo trudną do przyjęcia naukę o Eucharystii, zapytał swoich uczniów: "Czyż i wy chcecie odejść?" (J 6,67).
Człowiek pyszny i władczy nie szanuje ludzkiej wolności. Domaga się bezwzględnego przyjęcia przez słuchaczy tego, co mówi, wymaga od nich absolutnego podporządkowania się jemu. Człowiek taki nie potrafi poprzestać na wiernym przekazie Ewangelii, lecz usiłuje innych zmusić do jej przyjęcia. Pycha, przyjmująca formy bezwzględnego podporządkowywania sobie innych, nie zna szacunku dla ludzkiej wolności. Ten brak szacunku może w skrajnych przypadkach doprowadzić do nawracania ludzi siłą, do stosowania tortur itp.
h) Fragmentaryczne głoszenie Ewangelii
Różne wady głosiciela Ewangelii mogą doprowadzić do tego, że nie będzie on przekazywał całej jej treści. Różne mogą być powody takiego postępowania.
Istnieją ludzie pragnący uchodzić za "postępowych" i "nowoczesnych". Za tym pragnieniem kryje się płynąca z pychy chęć imponowania i wzbudzenia uznania dla własnej osoby. Gdy ludzie o takiej mentalności głoszą Ewangelię, przeplatają ją swoimi lub cudzymi opiniami, które uchodzą za najmodniejsze w danym czasie. Głosząc słowo Boże pomijają to, co mogłoby narazić ich na zarzut szerzenia "teologii tradycyjnej" itp. Unikają zatem głoszenia tego, co - choć prawdziwe - rodzi sprzeciw, opór, co spotyka się z krytyką, np. potępianie rozwodów, zabijania nienarodzonych dzieci, eutanazji itp.
Na pomijanie pewnych partii Ewangelii narażone są również te osoby, które zawsze chcą być przez wszystkich lubiane. Lęk przed urażeniem kogoś lub przed możliwością utracenia czyjejś sympatii może skłaniać do głoszenia tylko tego, "co łechce ucho", i do pomijania surowych wymagań nauki Chrystusa. Osoby o takiej mentalności pragną bardziej przypodobać się ludziom niż Bogu.
Innym powodem omijania niektórych tematów z Ewangelii może być brak ładu moralnego w życiu człowieka głoszącego słowo Boże. I tak np. chciwa osoba może opuszczać fragmenty nauczania Chrystusa mówiące o potrzebie ubóstwa, a człowiek nieczysty - to, co odnosi się do szóstego przykazania.
Może jednak być zupełnie przeciwnie. Chęć usprawiedliwiania siebie we własnych oczach może skłonić kogoś do częstego poruszania tych problemów moralnych, które najmniej przestrzega we własnym życiu. Tak np. chciwy człowiek może często poruszać problem ubóstwa, aby w ten sposób uspokoić swoje sumienie wyrzucające mu rozrzutny tryb życia i przywiązanie do bogactwa.
Wzorem dla wszystkich głosicieli Ewangelii jest sam Chrystus. W swym nauczaniu przekazywał On zarówno prawdy radosne, mówiące o wielkiej miłości Boga do człowieka, jak też twardą naukę o konieczności ciągłego nawracania się i niesienia codziennego krzyża. Zbawiciel przekazywał Ewangelię z gorliwością, lecz także z wielkim szacunkiem dla słuchaczy. Jezus nigdy nie nauczał dla zyskania popularności lub dla jakiejś doczesnej korzyści. Przekazując swoją naukę, miał On na uwadze jedynie dobro słuchaczy, których chciał doprowadzić do życia wiecznego.
i) Głoszenie Ewangelii z niewłaściwą intencją
Wady człowieka mogą wpłynąć na porzucenie właściwego motywu głoszenia słowa Bożego, którym powinno być pragnienie przyczynienia się do wzrostu chwały Bożej i udzielenie ludziom pomocy w osiągnięciu zbawienia. I tak chciwy człowiek może ewangelizować dla zysku materialnego, a skłonna do gniewu osoba może wykorzystać głoszenie słowa Bożego do mszczenia się na ludziach, do których ma jakiś żal. Może np. ich piętnować publicznie, straszyć, próbować pogrążyć w rozpaczy i beznadziejnym poczuciu winy itp.
Modlitwa
Jezu Chryste, Ty głosiłeś Ewangelię, aby doprowadzić nas do zbawienia wiecznego. Spraw, byśmy poznanej nauki nie zatrzymywali nigdy dla siebie, lecz przekazywali ją innym, aby budziła wiarę w Ciebie, aby rozbudzała tęsknotę za Tobą i aby wskazywała bliźnim, jak mają kochać prawdziwą i bezinteresowną miłością. Amen.
D) Grzeszne posługiwanie się imionami świętymi
Drugie przykazanie Dekalogu uczy szacunku dla Bożego imienia. Tym samym zakazuje wszystkiego, co byłoby sprzeczne z tym szacunkiem. Grzechem byłoby więc wymawianie imion świętych nadaremno, niepotrzebne przysięganie, bluźnierstwo, przekleństwo, krzywoprzysięstwo, wiarołomstwo.
1) Wymawianie imienia Bożego nadaremno
Imię Boże lub świętych wymawiane jest nadaremno, kiedy nie pragnie się przez to wypowiadanie osiągnąć żadnego dobra. "Zrozumcie sens słowa Bożego na Synaju: `na próżno'. To oznacza, że wymawia się Imię `Bóg' nie zamieniając go w dobro. Wtedy jest grzechem. Nie jest [wymawiane] `na próżno', gdy uderzenia waszego serca w każdej minucie dnia, wszystkie szlachetne czyny, potrzeba, pokusa i cierpienie sprowadzają wam na wargi dziecięce słowo miłości i mówicie: `Przyjdź, mój Boże!' Wtedy, zaprawdę, nie grzeszycie wymawiając święte Imię Boże." (M. Valtorta. Poemat Boga-Człowieka, Księga druga 88, Katowice 1997, wyd. Vox Domini).
„Drugie przykazanie zabrania nadużywania imienia Bożego, to znaczy wszelkiego nieodpowiedniego używania imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych.” (KKK 2146) Tym nieodpowiednim posługiwaniem się imionami świętymi byłoby wymawianie ich bez szacunku i miłości, przyzywanie Boga do błahych spraw, bez pragnienia zmiany życia, bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś dobra. Człowiek wypowiada też imię Boga nadaremno, gdy nie ma w sobie szczerego pragnienia zmienienia swojego życia. „Drugie przykazanie zabrania także magicznego używania imienia Bożego.” (KKK 2149)
Modlitwa
Naucz mnie, Chryste, mówić o Tobie, o Twoim Ojcu Niebieskim i o wszystkich świętych z wielkim szacunkiem i miłością, tak jak z wielką czcią mówi się o bliskich i ukochanych osobach. Niech się święci imię Twoje. Amen.
2) Niepotrzebne przysięganie
Nadużywa się imion świętych przez niepotrzebne przysięganie. „Jezus przypomniał drugie przykazanie w Kazaniu na Górze: "Słyszeliście... że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie... Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi" (Mt 5,33-34.37; Por. Jk 5,12). Jezus uczy, że każda przysięga zawiera odniesienie do Boga i że obecność Boga oraz Jego prawdy powinna być czczona w każdym słowie. Powściągliwość w powoływaniu się na Boga w mowie jest znakiem wielkiego szacunku dla Jego obecności, zaświadczanej lub podważanej w każdym naszym stwierdzeniu.” (KKK 2153)
„Powołując się na św. Pawła (Por. 2 Kor 1,23; Ga 1,20), tradycja Kościoła przejęła rozumienie słów Jezusa jako nie sprzeciwiających się przysiędze, jeśli składa się ją z ważnego i słusznego powodu (np. w sądzie). "Przysięga, to jest wezwanie imienia Bożego na świadka prawdy, może być składana tylko zgodnie z prawdą, rozwagą i sprawiedliwością" (KPK, kan. 1199, § 1). (KKK 2154)
„Świętość imienia Bożego wymaga, by nie używać go do błahych spraw i nie składać przysięgi w sytuacjach, w których mogłoby to być interpretowane jako aprobowanie władzy, która by się tego niesłusznie domagała. Można odmówić złożenia przysięgi, jeżeli domaga się jej nielegalna władza świecka. Należy odmówić, gdy żąda się jej w celach przeciwnych godności osób lub komunii Kościoła.” (KKK 2155)
3) Bluźnierstwo
„Drugie przykazanie zabrania wszelkiego nieodpowiedniego używania imienia Boga. Bluźnierstwo polega na używaniu w sposób obraźliwy imienia Boga, Jezusa Chrystusa, Najświętszej Maryi Panny i świętych.” (KKK 2162)
„Bluźnierstwo sprzeciwia się bezpośrednio drugiemu przykazaniu. Polega ono na wypowiadaniu przeciw Bogu - wewnętrznie lub zewnętrznie - słów nienawiści, wyrzutów, wyzwań, na mówieniu źle o Bogu, na braku szacunku względem Niego w słowach, na nadużywaniu imienia Bożego. Św. Jakub piętnuje tych, którzy "bluźnią zaszczytnemu Imieniu (Jezusa), które wypowiedziano nad (nimi)" (Jk 2,7). Zakaz bluźnierstwa rozciąga się także na słowa przeciw Kościołowi Chrystusa, świętym lub rzeczom świętym. Bluźniercze jest również nadużywanie imienia Bożego w celu zatajenia zbrodniczych praktyk, zniewalania narodów, torturowania lub wydawania na śmierć. Nadużywanie imienia Bożego w celu popełnienia zbrodni powoduje odrzucanie religii. Bluźnierstwo sprzeciwia się szacunkowi należnemu Bogu i Jego świętemu imieniu. Ze swej natury jest grzechem ciężkim (por. KPK, kan. 1369). (KKK 2148)
Często gniew przyczynia się do niewłaściwego posługiwania się imionami świętymi, np. gdy uniesiona złością osoba złorzeczy, miota bluźnierstwa. Nierzadko pycha staje się przyczyną kierowania bluźnierstw pod adresem Boga, Matki Najświętszej i świętych. Czasami pysznemu człowiekowi wydaje się, że może Stwórcy w czymś zaszkodzić lub zagrozić Mu, dlatego wyzywa Go, grozi Mu, znieważa Go słownie itp.
4) Przekleństwo
Przekleństwo, będące grzechem przeciwko drugiemu przykazaniu, polega na wypowiadaniu w gniewie i złości imion świętych. Przez przekleństwo rozumie się też złorzeczenie drugiemu człowiekowi, przeklinanie go, życzenie mu zła. Nieraz w gniewie ktoś prosi Boga o ukaranie osoby, na którą skierowane jest jego oburzenie. Każda forma używania imion świętych dla przeklinania jest grzesznym brakiem szacunku wobec Pana (por. KKK 2149)
5) Krzywoprzysięstwo
Kolejnym grzechem niewłaściwego używania imion świętych jest krzywoprzysięstwo. „Krzywoprzysięstwo wzywa Boga, by był świadkiem kłamstwa” (KKK 2151). „Drugie przykazanie zakazuje krzywoprzysięstwa. Przysięgać lub uroczyście przyrzekać oznacza wzywać Boga na świadka tego, co się twierdzi. Oznacza odwoływanie się do prawdomówności Bożej jako do rękojmi swojej własnej prawdomówności. Przysięga angażuje imię Pańskie. "Będziesz się bał Pana, Boga swego, będziesz Mu służył i na Jego imię będziesz przysięgał" (Pwt 6, 13).” (KKK 2150)
6) Wiarołomstwo
Wierność wymaga spełnienia danego słowa i obietnicy. To zobowiązanie jest tym większe, gdy ktoś obiecuje coś pod przysięgą albo bierze Boga na świadka, że dotrzyma przyrzeczenia. „Przyrzeczenia dawane innym w imię Boże angażują cześć, wierność, prawdomówność i autorytet Boga. Powinny one być dotrzymywane w duchu sprawiedliwości. Niewierność przyrzeczeniom jest nadużyciem imienia Bożego i w pewnym sensie czynieniem Boga kłamcą (Por. 1 J 1,10).” (KKK 2147)
„Wiarołomcą jest ten, kto pod przysięgą składa obietnicę, której nie ma zamiaru dotrzymać, lub ten, kto złożywszy pod przysięgą obietnicę, nie dotrzymuje słowa. Wiarołomstwo jest poważnym brakiem szacunku względem Pana wszelkiego słowa. Zobowiązanie się pod przysięgą do dokonania złego czynu sprzeciwia się świętości imienia Bożego” (KKK 2152).
Streszczenie
Drugie przykazanie przypomina nam o konieczności tak wielkiej miłości do Boga, żeby nawet Jego imię było otaczane wielką czcią. Właściwym sposobem posługiwania się imieniem Bożym jest modlitwa, czyli dialog z Panem. Wyrazem naszej miłości i przyjaźni z Bogiem ma też być szerzenie Jego imienia po całej ziemi. Mamy w każdym środowisku głosić Ewangelię. Modląc się i przekazując innym słowo Boże budujemy Królestwo Boże, przyczyniamy się do przekształcenia i odnowienia świata przez miłość do Boga i do bliźniego. Przez modlitwę i przekazywanie Ewangelii przyczyniamy się do wyzwolenia człowieka z niewoli zła i grzechu.
Drugie przykazanie zabrania wypowiadania imion świętych nadaremno, przez wymawianie ich bez miłości i szacunku, bez pragnienia osiągnięcia jakiegoś dobra, bez chęci nawrócenia się. Zakazuje również bluźnierstwa, przekleństwa, krzywoprzysięstwa i wiarołomstwa.