ROZDZIAŁ II
OŚCIEŃ W CIELE1
Jeżeli chodzi o mnie, to już we wczesnej młodo-
ści w moim ciele umieszczono oścień. Gdyby nie to,
od początku wiódłbym zwyczajne życie.
Kierkegaard
Kierkegaard zamienił Hegla i grecki sympozjon na żarliwe monologi Hioba.
Jednak musimy tu stanowczo zastrzec, że Kierkegaard wprawdzie odczuwał silną
nienawiść do Hegla i nauczył się nim pogardzać (chociaż dopiero po długiej i trud-
nej wewnętrznej walce), to jednak nie potrafił on zdecydowanie odrzucić greckie-
go sympozjonu i człowieka, który był jego duszą, tj. Sokratesa - nawet w czasie,
gdy wytężał on wszystkie swoje siły umysłowe, pisząc Furcht und Zittern, Wieder-
holung, Begriff der Angst2. Nie szydził on także ze Spinozy, a według mnie, trak-
tował go z najwyższym szacunkiem, graniczącym z uwielbieniem (prawdopodob-
nie pod wpływem Schleiermachera). Tak jakby odczuwał on konieczność pozosta-
wienia Spinozy i Sokratesa w zanadrzu na wypadek, gdyby Abraham, Hiob oraz
Księga, w której przeczytał o Abrahamie i Hiobie, nie zdołali sprostać pokładanej
w nich nadziei. Czy rzeczywiście mogłoby być inaczej? Czy współczesny człowiek
może odrzucić Sokratesa i oczekiwać, że odnajdzie prawdę w Abrahamie i Hiobie?
Zazwyczaj nie zadajemy sobie takiego pytania. Wolimy dowiedzieć się: w jaki sposób
prawdy Sokratesa i greckiego sympozjonu można „pojednać" z prawdami Abraha-
ma i Hioba? Na długo przed tym, zanim Biblia przeniknęła pomiędzy mieszkań-
ców Europy, podobne pytanie zostało postawione przez Filona z Aleksandrii.
1 Nagłówek rozdziału odtwarza tytuł niewielkiego dzieła Kierkegaarda Oścień w ciele; zob. S. Kier-
kegaard, Der Pfahl im Fleisch, Deutsch von Th. Haecker, Innsbruck 1923.
Słowa te są zaczerpnięte z Drugiego Listu Sw. Pawła Do Koryntian 12, 7: („Bym się więc z nad-
zwyczajności objawień zbytnio nie wynosił, wbity został cierń w ciało moje, jakby posłaniec szata-
na, by mnie policzkował, abym się zbytnio nie wynosił".). Por. także: W. Lowrie, A Short Life of
Kierkegaard, Princeton, New Jersey 1990; poi. przekł.: M. Kaduczak, J. A. Prokopski, Ojciec
i syn - pojednanie, w: tenże, Krótkie życie Kierkegaarda, „Odra", 2000, nr 2, s. 50-54.
2 Bojaźń i drżenie, Powtórzenie, Pojęcie lęku.
Rozdział II - Oścień w ciele 53
Znalazł on na nie odpowiedź stwierdzając, że Biblia nie tylko nie pozostaje
w sprzeczności z greckimi filozofami, ale także wszystko to, czego nauczali Grecy
zostało zaczerpnięte z Pisma Świętego. Platon i Arystoteles byli tylko uczniami
Abrahama, Hioba, psalmistów i proroków (apostołowie jeszcze wtedy nie istnieli) 3.
Filon nie był wielkim filozofem, ani ogólnie mówiąc, wybitnym człowiekiem.
Był wykształconym, kulturalnym i pobożnym Żydem, szczerze oddanym wierze
swoich przodków. Lecz gdy zachodzi konieczność, historia może zrobić użytek
z poślednich i mało znaczących osób w celu zrealizowania swoich najbardziej im-
ponujących planów. Idei Filona dotyczącej związku pomiędzy Biblią a mądrością
Greków było sądzone odegrać wielką historyczną rolę. Po Filonie nikt nawet nie
podjął się próby zrozumienia Biblii taką, jaką ona jest w rzeczywistości; wszyscy
usiłowali dostrzec w niej szczególny rodzaj odwzorowania greckiej mądrości.
W jednej z książek Hegla, zatytułowanej Filozofia religii, czytamy: „Poprzez filo-
zofię religia otrzymuje swoje usprawiedliwienie ze strony myślącej świadomości
(...). (...) Myślenie to absolutny sędzia, przed którym dana treść (religia) powinna
być usprawiedliwiona i uzasadniona" 4. Dwa tysiące lat przed Heglem, Filon był
tego samego zdania. Nie „pojednał" on Pisma Świętego z grecką myślą: nakazał on
Pismu Świętemu usprawiedliwiać się przed grecką myślą. I oczywiście mógł to zrobić
tylko dzięki „interpretacji" Biblii w sposób konieczny do osiągnięcia poszukiwane-
go usprawiedliwienia i wyjaśnienia. Podobnie oświadczył Hegel, kiedy opisywał na-
turę myśli w swojej Logice, czytamy tam: „Kiedy myślę, wyrzekam się wszystkich
swoich subiektywnych cech, pogrążam się w rzeczy jako takiej, a rozumuję niewła-
ściwie, gdy dodaję cokolwiek z samego siebie" 5. Kiedy Filon zinterpretował Biblię
3 Filon z Aleksandrii zwany też Filonem Żydem (ur. ok. 25 p.n.e., Aleksandria, zm. ok. 50 n.e.,
tamże). Autor synkretycznej doktryny utworzonej z połączenia judaizmu (alegoryczna interpretacja
Biblii) i filozofii greckiej (zwł. platonizmu, neopitagoreizmu i stoicyzmu). W pismach filozoficznych
rozważał wieczność świata, istnienie Opatrzności, wolność człowieka. Głosił hierarchiczny obraz świa-
ta, w którym transcendentny Bóg kieruje bytami mniej doskonałymi od siebie za pomocą Logosu
(stworzonego przez Boga boskiego umysłu). Chrześcijanom łatwo było dojrzeć w Logosie Syna Bożego.
Słowo, przez które powstał świat, przez które Bóg od początku był obecny wśród ludzi, zostało wcie-
lone w Jezusie Chrystusie. Zob. Filon z Aleksandrii, Kto jest dziedzicem boskich dóbr, przeł.
A. Pawlaczyk, Poznań 2002.
4 Zob. przyp. 17 do Zamiast przedmowy.
5 Szestow podaje zmienioną i skróconą wersję cytatu, który w polskim przekładzie brzmi: „(...)
myślenie, co do treści, o tyle tylko jest prawdziwe, o ile zagłębia się w rzecz, a co do formy, o ile
nie jest żadnym szczególnym bytem ani działaniem podmiotu, ale polega właśnie na tym, że świado-
mość zachowuje się jak abstrakcyjne Ja, jak Ja uwolnione od wszelkiej partykularności innych wła-
sności, stanów itd., i czyni tylko to, co ogólne, w czym jest identyczne z wszystkimi jednostkami.
- Gdy Arystoteles wzywa do tego, aby wytrwać w godności takiego postępowania, to godność, która
nadaje sobie świadomość, polega właśnie na tym, że porzuca się swe szczególne zapatrywania
i mniemania, a panować w sobie pozwala się rzeczy". Zob. G. W. F. Hegel, Encyklopedia..., dz. cyt.,
cz. I, § 23.
54 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
pod wpływem greckich filozofów, próbował zmusić autorów biblijnych przypo-
wieści, a nawet Tego, w którego imieniu przemawiali, aby wyrzekli się oni wszyst-
kich swoich subiektywnych cech. Pod tym względem Filon stał dokładnie na tym
samym poziomie kulturowym co Hegel. Filon, który został wychowany na grec-
kich filozofach, na trwałe przyswoił sobie myśl, że nie tylko pogańscy bogowie,
ale także Bóg Pisma Świętego podlegają prawdzie, która zostałaby wyjawiona myślącej
jednostce, gdyby ta wyrzekła się swojej własnej natury i zagłębiła się w rzeczy samej
w sobie. Po Sokratesie nikt inny nie mógł i nie wolno mu było myśleć inaczej. Misja,
którą historia powierzyła Filonowi polegała na tym, aby zwrócił uwagę ludzi na
to, że Biblia nie stoi w sprzeczności i nie ma prawa stać w sprzeczności z naszym
naturalnym sposobem myślenia.
Kierkegaard nie wspomina Filona ani w swoich książkach, ani w dziennikach.
Lecz możemy przypuszczać, że gdyby zdarzyło mu się poruszyć temat Filona,
nazwałby go poprzednikiem Judasza. Ponieważ była to pierwsza zdrada, nie mniej
szokująca niż zdrada Judasza; zostały w niej zawarte wszystkie elementy, łącznie
z pocałunkiem. Filon wychwalał Pismo Święte pod niebiosa, lecz wychwalając je,
dostarczył je wprost do rąk greckiej filozofii, to znaczy do naturalnego myślenia,
spekulacji, intelektualnej wizji. Kierkegaard nie wypowiada się na temat Filona.
Kierkegaard milczy o Filonie. Natomiast zwraca swój gniew przeciwko Heglowi,
dokładnie z tego powodu, że Hegel był współczesnym mu heroldem „obiektyw-
nego myślenia", które odrzuca to, co jest odkrywane przez „subiektywną" indy-
widualność żywego stworzenia, oraz postrzega prawdę i poszukuje jej w „rzeczach".
Lecz mimo wszystko szanuje on i oszczędza Sokratesa - to znaczy, jeśli wolno mi
ponownie powiedzieć, tak jakby nieświadomie zabezpieczał się na wypadek, gdyby
Abraham lub Hiob, nie mogli mu pomóc w osiągnięciu ostatecznego celu. Nawet
w tych chwilach, gdy zwraca się on ze swoim straszliwym albo-albo do zadowo-
lonych z siebie ludzi świeckich czy też do żonatych pastorów (lub, prawdopodob-
nie, właśnie w tych momentach) chowa Sokratesa bezpiecznie w zakamarku swojej
duszy, którego nawet on sam nie potrafi dostrzec. Odwołuje się do Absurdu, do
Paradoksu, niemniej jednak nie wypuszcza z rąk Sokratesa.
Tak więc, nie będzie się wydawało „niewłaściwym", jeżeli przypomnimy tu
sprawę, z którą zwrócił się do Abrahama i Hioba. Powtarza on bez końca
w swoich dziennikach, że nigdy nie poda konkretnego opisu tego, co mu się przy-
darzyło, a nawet stanowczo zabrania, aby ktokolwiek próbował czegoś się o tym
dowiedzieć. Lecz w swoich pracach nie może się powstrzymać od pisania na ten
temat, w swoich pracach nie mówi o niczym innym. Prawdą jest, że nie mówi we
własnym imieniu, lecz poprzez różne zmyślone postacie; niemniej jednak opowia-
da nam o tym. Pod koniec Powtórzenia 6 stwierdza, że wydarzenie, które uważano
6 Zob S. Kierkegaard, Powtórzenie, dz. cyt., s. 138 (przyp. aut.). „Od pierwszego spojrzenia
uznałem, ze jest poetą, choćby dlatego że wydarzenie, które nie naruszyłoby spokoju i ładu bardziej
Rozdział II - Oścień w ciele 55
by za błahe, gdyby przytrafiło się komuś innemu, stało się dla niego sprawą
światowym znaczeniu. W Stadiach na drodze życia Kierkegaard pisze: „Moje cier-
pienie jest nudne; sam zdaję sobie z tego sprawę". A na następnej stronie powtarza:
„Nie tylko cierpiał on niewyobrażalne męki, lecz jego cierpienie było nudne. Gdyby
nie było takie nudne, prawdopodobnie ktoś poczułby dla niego współczucie".
ponownie: „Cierpiał tak strasznie z powodu błahostki" 7. Dlaczego to cierpienie
było nudne? Daje on na to pytanie specyficzną odpowiedź: „Czuł się niezdolny do
tego, do czego wszyscy są zdolni - do zawarcia związku małżeńskiego" 8. I ponow-
nie w tej samej książce wyznaje: „Dziewięć miesięcy, które spędziłem w łonie matki
wystarczyło, aby uczynić mnie starym człowiekiem" 9. Podobne wyznania może-
my odnaleźć we wszystkich jego książkach i dziennikach; moglibyśmy cytować je
w nieskończoność. Dodam jeszcze tylko jeden passus z jego dziennika, opisującego
rok 1846, w którym pomimo wcześniejszego przyrzeczenia w „konkretnych" sło-
wach opisuje on to, co mu się przydarzyło. „Jestem, w prawdziwym sensie tego
słowa, nieszczęśliwym człowiekiem, od najwcześniejszych lat przygniatało mnie cier-
pienie, które doprowadza mnie wprost do szału, cierpienie, które wiąże się z pew-
nym rodzajem anormalności występującym pomiędzy moją duszą a ciałem (...).
Rozmawiałem na ten temat z moim lekarzem i zapytałem go, czy ta anormalność
mogłaby zostać wyleczona, tak abym mógłbym odzyskać całość. Miał on, co do tego
wątpliwości. Zatem spytałem go ponownie, czy nie sądzi on, że umysł ludzki mógłby
z własnej woli ustalać pewne reguły lub objaśniać pewne rzeczy. W to mój lekarz
także wątpił. Nie poradził mi on nawet, abym spróbował posłużyć się całą siłą mojej
woli - która, jak wiedział, mogłaby wszystko zniszczyć. Od tego momentu pod-
jąłem decyzję. Zaakceptowałem tę nieszczęśliwą anormalność (która prawdopodobnie
doprowadziłaby większość ludzi, zdolnych do zrozumienia tak strasznego cierpie-
nia, do samobójstwa) jako oścień umieszczony w moim ciele, moje ograniczenie,
mój krzyż, jako ogromną cenę, za którą Ojciec Niebieski sprzedał mi moją siłę
ducha, która nie ma sobie równej, pośród moich współczesnych". I jeszcze raz:
„Jeżeli chodzi o mnie, to już we wczesnej młodości w moim ciele umieszczono
oścień. Gdyby nie to, od początku wiódłbym normalne życie" 10. Kierkegaard
pospolitego człowieka i nie stałoby się dla niego niczym szczególnym - dla młodzieńca nabrało wręcz
globalnego znaczenia".
7 S. Kierkegaard, Stadien aufdem Lebensweg, w: tenże, Gesammelte Werke. Hrsg. von H. Got-
tsched und Chr. Schrempf, Jena 1914, t. IV, s. 315, 314, 269 (przyp. aut.).
8 Tamże, s. 398 (przyp. aut.).
9 Tamże, s. 237 (przyp. aut.).
10 S. Kierkegaard, Dziennik, dz. cyt., 1.1, s. 276, 277, 405 (przyp. aut.). Zob. także: „Po mojej śmierci
nikt nie znajdzie w moich notatkach (i to jest moje pocieszenie) ostatecznego wyjaśnienia tego, co
naprawdę wypełniało moje życie. Nie ma w najgłębszych zakamarkach mojej duszy tekstu, który
wyjaśniałby wszystko, jak to często świat czyni, nazywając drobnostkami wydarzenia wagi dla mnie
niezwykłej, które i ja uważam za błahostki, gdy tylko odrzucam tajemną notę (den hemmelige Notę),
56 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
zatytułował jako Oścień w ciele jedną ze swoich najznakomitszych rozpraw, najzna-
komitszą ze względu na jej głębię, oszałamiającą siłę ekspresji oraz jej znaczenie, które
można pojąć tylko w świetle wyznań, które uczynił w zacytowanych tutaj passu-
sach z jego dzienników. Tak więc tylko po tych wyznaniach możemy zrozumieć
stwierdzenie Kierkegaarda, że grzech jest „niemocą wolności", że przeciwieństwem
grzechu nie jest cnota, lecz wiara. Niemoc wolności jest opisana w Powtórzeniu: „Nie
mogę wziąć w objęcia dziewczyny, tak jak ty bierzesz w objęcia osobę, która
naprawdę istnieje; jedyne co mogę, to niezdarnie wyciągać rękę w jej kierunku,
zbliżać się do niej, tak jak ty podchodzisz do cienia" **. Nie tylko Regina Olsen,
lecz także cały świat stał się dla Kierkegaarda cieniem, widmem. Tak jak to często
powtarzał w swoich książkach i dziennikach, nie mógł uczynić „skoku w wiarę",
który przywróciłby mu realność świata i Reginy Olsen. Czy inni potrafią to uczy-
nić? Kierkegaard nie zadaje takiego pytania. Przeważająca część jego filozoficznej
noweli zatytułowanej Powtórzenie oraz część książki Stadia na drodze życia, zatytuło-
wana „Winny? - nie winny?" wydaje się poruszać zupełnie inną strunę. Zawarta
w nich historia niespełnionej miłości nie wydaje się już taka „prosta" czy „nudna".
I tu Kierkegaard ma rację; gdyby tylko opisał to, co naprawdę mu się przydarzyło,
kto by mu „współczuł", kto by się nim zainteresował? To właśnie dlatego wyzna-
nia, które tutaj przytoczyłem, pomimo iż są liczne i odnajdujemy je w wielu
miejscach, przywodzą do jednego wątku: bohater musi porzucić swoją narzeczoną,
ponieważ nie była ona „ukochaną mężczyzny, lecz muzą poety" 12. To oczywiście
nie jest ani nudne, ani zabawne. Lecz Kierkegaard wolałby raczej mieć swoją na-
rzeczoną i być uważanym za rozpustnika i łajdaka, niż zdradzić swój sekret. A jednak
ma nieodpartą potrzebę pozostawienia w swych pracach śladu swoich prawdziwych
doświadczeń. „Czekam na burzę - i na powtórzenie. Będę zadowolony, o, wprost
szczęśliwy (...). Co ma sprawić ta burza? Ma uczynić mnie zdolnym do bycia
małżonkiem (...)" 13.
To właśnie dlatego zwrócił się ku Abrahamowi i Hiobowi, zwrócił się ku Pismu
Świętemu. Pogardzał Heglem, tak jak gardził całą filozofią spekulatywną, ponieważ
w tym filozoficznym systemie nie było miejsca na jego pytanie. Kiedy powiedział,
że ukrywa przed wszystkimi wstyd i zgryzotę spowodowaną niezdolnością do
zrozumienia tak wielkiego człowieka, jakim był Hegel, w najmniejszym stopniu nie
znaczyło to, że miał jakiekolwiek trudności z poradzeniem sobie z abstrakcyjną
która je wyjaśnia". Zob. S. Kierkegaard, Dziennik (wybór), przeł. A. Szwed, Lublin 2000, s. 45, IV
A 85 (1843).
11 S. Kierkegaard, Powtórzenie, dz. cyt., s. 107 (przyp. aut.). Pełna i niezmieniona przez Szestowa
wersja cytatu brzmi: „Rzeczywistość, w której dziewczyna otrzymała znaczenie, dla mnie była tylko
cieniem, który biegł obok rzeczywistości mego ducha (...). W końcu dotknąłbym jej, niepewnie,
jakbym dotykał cienia lub cieniowi dłoń podawał".
12 Zob. P. P. Rohde, S0ren Kierkegaard, dz. cyt., s. 52-73.
13 S. Kierkegaard, Powtórzenie, dz. cyt., s. 122 (przyp. aut.).
Rozdział II - Oścień w ciele 57
zawiłością heglowskiej struktury filozoficznej. Kierkegaard nie obawiał się tej trud-
ności; już od wczesnej młodości przyzwyczaił się do czytania prac filozofów, stu-
diował Platona i Arystotelesa w oryginale i z łatwością analizował subtelne i skom-
plikowane kwestie. Pochodzące od niego wyrażenie „niezdolny do zrozumienia"
oznaczało zupełnie coś innego; prawie tak, jak gdyby powiedział, „pojmuję to
wszystko, aż nazbyt dobrze" - zbyt dobre zrozumienie heglowskiej filozofii,
w zasadniczy sposób, zredukowałoby znaczenie jego pytania do zera. Filozofia Hegla
może „wyjaśnić" przypadek Kierkegaarda tak, jak „wyjaśniła" przypadek Sokrate-
sa, wojny trzydziestoletniej czy każdego innego wydarzenia historycznego o dużym
lub małym znaczeniu; a potem żąda, aby człowiek poczuł się w pełni usatysfakcjo-
nowany jej wyjaśnieniami i przestał zadawać pytania. Właśnie tego żądania Kier-
kegaard „nie pojmował" u Hegla (to znaczy w filozofii spekulatywnej). Nie rozu-
miał go, ponieważ przypuszczał, że tak naprawdę powinien pogodzić się z tym
żądaniem, i że na miejscu Kierkegaarda sam Hegel byłby całkowicie usatysfakcjo-
nowany tym, co filozofia spekulatywna mogłaby mu zaoferować; lecz on, Kierke-
gaard, był mało znaczącym i przyziemnym człowiekiem, niezdolnym do wzniesie-
nia się na szczyty, na które wzbił się Hegel. To właśnie dlatego mówił on o braku
zrozumienia Hegla tak, jakby to było coś wstydliwego i nieszczęsnego. Mógłby on
z powrotem przywołać platońską kategorię uiaóA,oyoc („nienawidzący rozumu")
i powiedzieć sobie, że urzeczywistnił to, przed czym ostrzegał ten boski filozof: ten,
który nie jest zadowolony ze świata racjonalnych wyjaśnień - jest uiaóA,oyoc,
i dlatego uio"óA,oyoc jest z góry skazany na największe nieszczęście. Lecz Kierke-
gaard rzadko kiedy odwołuje się do platońskiej spuścizny, tak jakby próbował za-
pomnieć, że pierwszą osobą, która odkryła przed ludźmi znaczenie i wartość spe-
kulacji był nie Hegel, lecz Platon. Nawet Arystotelesa pozostawia w spokoju. Za-
równo Platon, jak i Arystoteles są wciąż zbyt mocno związani z Sokratesem, a So-
krates musi pozostać oszczędzony. Prawdopodobnie Kierkegaard niejeden raz za-
dawał sobie pytanie, jak ten najmądrzejszy z ludzi zachowałby się na jego miejscu;
ponieważ Sokrates nie poszukiwałby pomocy u Hioba czy Abrahama. Tak, a gdyby
nawet poszukiwał, prawdopodobnie nie otrzymałby jej, bez wahania stwierdza, że
nawet niedole Edypa14 czy Priama15 nie postawiłyby Sokratesa w kłopotliwej
14 Niedola Edypa (postaci mitycznej) polegała na tym, iż według słów wyroczni zabije on swego
ojca i poślubi matkę. I rzeczywiście, podczas podróży, w przypadkowej kłótni na drodze zabił star-
ca, którym był jego ojciec. W dalszej wędrówce przybył do Teb, a rozwiązawszy zagadkę Sfinksa,
uwolnił miasto od potwora. W nagrodę dano mu za żonę królowę Jokastę, która była jego matką.
Edyp poznał straszliwą prawdę. Oślepił się i udał na wędrówkę, wreszcie znalazł swoje katharsis,
ukojenie i śmierć w gaju poświęconym Eumenidom w gminie Kolonos pod Atenami.
15 Nieszczęście w życiu Priama (postaci mitycznej) tkwiło w tym, że uchodził on za wcielenie
pobożności, miłości ojcowskiej, zdolnej do największych poświęceń. Doczekał się licznego potom-
stwa, zostając paradoksalnie świadkiem śmierci wszystkich swoich synów podczas wojny trojańskiej.
Zginął z ręki Neoptolemosa, który zabił go u stóp domowego ołtarza Zeusa.
58 Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
sytuacji. Nie zacząłby on narzekać, płakać czy złorzeczyć; powiedziałby dokładnie
to samo, co powiedział Kritonowi, kiedy ten odwiedził go w więzieniu: „Jeżeli się
tak bogom podoba, to niech tak będzie" 16. Spekulacje Hegla oznaczały dokładnie
to samo. Wszystkie jego „wyjaśnienia" mają to samo znaczenie, co refleksje Epik-
teta na temat Sokratesa czy Edypa: rzeczywistość jest racjonalna. Nikt nie może
i nikomu nie wolno kwestionować rozumu. Przypuszczalnie - a dalsze wyjaśnienia
podtrzymają tę teorię - Kierkegaard nie zaatakowałby Hegla z takim oburzeniem
i pogardą, gdyby prawda życia, którą realizował Hegel, była taka sama jak ta, która
przypadła w udziale Sokratesowi. Gdyby Hegel żył w ubóstwie, cierpiał z powodu
licznych prześladowań i w końcu został otruty za to, że był wierny swoim ideom,
wtedy Kierkegaard nie uważałby filozofii Hegla za puste słowa, z których śmialiby
się nawet bogowie Olimpu, lecz za poważne dzieło. Nazwałby ją egzystencjalną
i uznałby samego Hegla za „świadka prawdy". Jednak Hegel stwierdził, że rzeczy-
wistość jest racjonalna (to znaczy jest taka, jaka powinna być i nie ma potrzeby,
aby stała się czymkolwiek innym)17 tylko dlatego, że udało mu się bezpiecznie
uniknąć podwodnych skał, o które roztrzaskali się inni. Jaką wartość posiada taka
filozofia? Tuż przed śmiercią Kierkegaard przypuścił atak na biskupa Mynstera18.
Podobnie jak Hegel, Mynster był szczerze przekonany, że rzeczywistość, którą
zgotował mu los lub którą on sam sobie stworzył, była rzeczywistością racjonalną.
16 Platon, Kriton, dz. cyt., t. I, 44 A.
17 Zob. G. W. F. Hegel, Encyklopedia..., dz. cyt., Wstęp § 6: „Co jest rozumne, jest rzeczywiste;
a co jest rzeczywiste, jest rozumne".
18 Jakob Peter Mynster (1775-1854), wikary-rezydent kościoła Marii Panny w Kopenhadze,
w 1811 r. Biskup Zelandii, Prymas Danii od 1834 r. aż do śmierci. Zob. B. H. Kirmmse, Encounters
with Kierkegaard, przeł. B. H. Kirmmse, V. R. Laursen, Princeton, New Jersey 1996, s. 321 et passim.
Warto dla ilustracji przedłożyć tutaj ostry w swojej wymowie tekst zaczerpnięty z kierkegaardow-
skiej Chwili: „Tymczasem droga życiowa biskupa Mynstera, pisze Kierkegaard, sprowadzała się do
następującego: cała jego powaga nie sięgała dalej niż do myśli o tym, by w dopuszczalny, ludzki
i uczciwy sposób, albo też w po ludzku godny sposób, móc przejść przez życie szczęśliwie i dobrze.
Jednak taka koncepcja życiowa zupełnie nie odpowiada wymogom chrześcijaństwa zawartym
w Nowym Testamencie, nie jest koncepcją życiową pierwotnego chrześcijaństwa. Pierwotne chrześci-
jaństwo odnosi się tak bitnie (stridende) do tego świata, że jego poglądem jest: nie chcieć prześlizgnąć
się szczęśliwie i dobrze przez ten świat, ale zmierzać właśnie ku temu, aby z całą powagą zderzyć
się z tym światem, by po takiej walce i doznanych cierpieniach móc się sprawdzić przed sądem,
w którym sędzia (jakiego według Nowego Testamentu można kochać przez to, że się ten świat i własne
życie znienawidzi) orzeknie wyrok co do tego, czy się spełniło jego wolę, czy nie. Jest więc abso-
lutna i niebios sięgająca różnica między Mynsterową koncepcją życia (która właściwie jest epikurej-
ska, przynależy do tego świata, afirmuje rozkosze życiowe i chęć życia) i chrześcijańską, która
entuzjazmuje się cierpieniem i śmiercią i dotyczy innego świata; tak, między tymi dwoma koncep-
cjami życia jest taka różnica, iż ta druga (jeśli miałoby się ją potraktować poważnie i nie zamierzało
przekształcić jej w przedmiot rzadkiej i cichej kontemplacji) musiałaby się wydać biskupowi Myn-
sterowi rodzajem dziwactwa". Zob. S. Kierkegaard, Chwila, przeł. K. Toeplitz, Warszawa 1988,
s. 263-264. Zob. także: P. P. Rohde, Smren Kierkegaard, dz. cyt., s. 163-172; J. A. Prokopski, S0ren
Kierkegaard, dz. cyt., s. 207-208.
Rozdział II - Oścień w ciele 59
Przez wiele lat był on głową duńskiego Kościoła Chrześcijańskiego, co nie prze-
szkadzało mu w tym, że był jednocześnie człowiekiem bogatym, żonatym,
i powszechnie szanowanym. Jego chrześcijaństwo nie stało w sprzeczności z jego
rozumem. Chrześcijaństwo było dla niego zarówno „możliwe do ogarnięcia rozu-
mem", jak i „pożądane"; ponieważ heglowski zwrot „rzeczywistość jest racjonal-
na" oznaczał także, że rzeczywistość może być zrozumiała, i będąc zrozumiałą, może
zostać zaakceptowana jako to, co najlepsze z tego wszystkiego, co jest możliwe lub
nawet z tego, co jest niemożliwe. Mynster zmarł w podeszłym wieku świadom tego,
że przeżył całe swoje życie tak, jak powinien to zrobić żarliwie wierzący chrześci-
janin. Nad jego grobem uczniowie i przyjaciele, którzy także byli wierzącymi
chrześcijanami i oświeconymi ludźmi, uroczyście zaświadczyli poprzez słowa
wypowiedziane przez jego zięcia, Martensenał9, profesora filozofii (i zagorzałego
zwolennika Hegla), że zmarły był „świadkiem prawdy" 20. Kierkegaard nie atako-
wał Mynstera kiedy ten żył. Mynster był spowiednikiem jego ojca, którego pamięć
Kierkegaard czcił, nosił Kierkegaarda na rękach, gdy ten był małym dzieckiem
i cała rodzina uważała go za przykład wszelkiego rodzaju cnót. Kierkegaard wy-
chował się na kazaniach Mynstera; nieustannie ich słuchał i w nieskończoność je
czytał. Lecz przez ten cały czas rosła w jego sercu niechęć do mynsterowskiego,
zadowolonego z siebie chrześcijaństwa; i gdy Mynster zmarł tak spokojnie, jak żył,
i nie tylko nie okazał skruchy, nie wyspowiadał się przed śmiercią ze swoich grze-
chów przed Bogiem, lecz także w jakiś sposób zdołał oczarować wszystkich tych,
którzy go znali, pozostawiając po sobie wspomnienie człowieka, który „narodził
się świadkiem prawdy", tego było za wiele dla Kierkegaarda. Z całą zapalczywo-
ścią, która charakteryzuje wszystkie jego dzieła, nad grobem biskupa wygłosił
w najbardziej szorstki sposób swój protest przeciwko słowom Martensena. Sam Kier-
kegaard miał wkrótce umrzeć i zdawał sobie z tego sprawę. A jednak, na progu
śmierci, przypuścił szaleńczy atak na martwego już adwersarza. Czyż mógł postą-
pić w inny sposób?
W Powtórzeniu, z którego przytoczyliśmy już dość sporą liczbę cytatów, bo-
hater historii opowiada o przeznaczeniu, które go zaskoczyło: „Cóż za siła odbiera
mi cześć i dumę, w dodatku w tak bezsensowny sposób? (...) żądam zwrotu tego,
do czego mam prawo (...)" 21. A w Stadiach na drodze życia, tak jakby wyjaśniając
sens postawionego powyżej pytania, Kierkegaard pisze: „Czym jest honor, zapy-
19 Hans Lassen Martensen (1808-1884) - następca biskupa Mynstera. Zob. krótki i zjadliwy atak
Kierkegaarda na Martensena, w: S. Kierkegaard, Chwila, dz. cyt., s. 375-378.
20 Martensen miał powiedzieć nad grobem biskupa Mynstera te oto słowa: „Ten człowiek, któ-
rego pamięć jest nam droga i przepełnia nasze serca, zawraca nasze myśli do wielu świadków praw-
dy, którzy podobni świętemu łańcuchowi przewijają się przez świat od czasów apostołów". Zob. P.
P. Rohde, S0ren Kierkegaard, dz. cyt., s. 184.
21 S. Kierkegaard, Powtórzenie, dz. cyt., s. 107-108 (przyp. aut.).
60
Lew Szestow, Kierkegaard i filozofia egzystencjalna
tuje Falstaff ? Czy honor może człowiekowi przywrócić jego utraconą nogę? Nie.
Lub rękę? Nie. Ergo, honor jest wyobrażeniem, słowem, tabliczką ozdobną (...) 22.
To ergo jest nieprawdą. Prawdą jest to, że honor, jeśli go posiadasz, nie może ci
ofiarować żadnej z tych rzeczy, lecz jeśli go stracisz, może zrobić coś wręcz prze-
ciwnego, odciąć ci rękę, odciąć ci nogę, skazać cię na zesłanie w obce strony, gorsze
od Syberii. A zatem jeżeli potrafi to zrobić, to nie może być już dłużej tylko
wyrażeniem. Udaj się na pole bitwy i popatrz na zabitych; idź do szpitala i popatrz
na rannych - ani pomiędzy martwymi, ani pomiędzy rannymi nie znajdziesz czło-
wieka tak okaleczonego, jak ten, na którym zemścił się honor" 23. Nie ma wątpli-
wości, że Kierkegaard był „urodzonym świadkiem prawdy", chociaż w zupełnie
innym znaczeniu niż Mynster, który także według Martensena był urodzonym
świadkiem prawdy. Innymi słowy: Kierkegaard mówi nam o sobie prawdę. Został
pozbawiony protekcji praw i okryty hańbą, tak jakby był trędowatym. Nieprzy-
padkowo umieścił on przerażający Pamiętnik trędowatego w Stadiach na drodze życia.
Czy możliwy jest wspólny język pomiędzy nim a Martensenem i Mynsterem? Czyż
nie jest to oczywiste, że odwieczne i straszliwe albo-albo, nieubłagane i bezlitosne,
zbliżało się do niego? To znaczy albo Hegel, Mynster, Martensen, zadowolone
z siebie chrześcijaństwo oraz „prawa", które stały na straży ich rzeczywistości, albo
inne, nowe „prawa" (prawdopodobnie nawet nie prawa, lecz coś, co w ogóle ich
nie przypominało), które pozbędą się starych praw, odrzucą fałszywych świadków
prawdy i przywrócą Kierkegaardowi należne mu miejsce, Kierkegaardowi, którego
wcześniej zdeptano. Prawdą jest, że „honor" nie ma żadnej mocy, by przywrócić
człowiekowi jego utraconą rękę lub nogę, lecz z drugiej strony posiada zdolność
nie tylko odcinania rąk i nóg, ale także rozpalania ognia w sercach ludzi. Od kogo
nauczył się Kierkegaard tej prawdy? Poza chrześcijaństwem, jak mówił, nie było
człowieka, który mógłby dorównać Sokratesowi. Zatem czy Sokrates nie pozostał
dla chrześcijaństwa, tak jak miało to miejsce wcześniej, jedynym źródłem prawdy?
22 Zob. W. Szekspir, Król Henryk IV, przeł. M. Stomczyński, Kraków 1987, cz. I, akt V, scena I.
(Polski przekład różni się znacznie od tłumaczenia rosyjskiego). Sir John Falstaff to najsłynniejsza
postać komiczna Szekspira, występująca w jego Henryku IV, monumentalnie gruby, dowcipny, wesoły,
stary szlachcic, gaduła, bezczelny, rozpustnik i obżora. Jego zachowanie maskuje jednak inteligencję
i głębokie zrozumienie kondycji ludzkiej. Często występuje on jako prawdziwe porte-parole autora,
oceniając historię z ludzkiego, a nie heroicznego punktu widzenia.
23 S. Kierkegaard, Stadien auf dem Lebensweg, dz. cyt., s. 320 (przyp. aut.).