Opracowania lektur, Zbrodnia i kara - Fiodor Dostojewski, Zbrodnia i kara


Zbrodnia i kara

Fiodor Dostojewski, pisząc Zbrodnię i karę, nie przypuszczał, że stworzy arcydzieło, które przyniesie mu sławę i niemal natychmiast zaliczone zostanie do klasyki literatury światowej. 

Powieść ta, plasująca się w nurcie dziewiętnastowiecznego realizmu, swoim przesłaniem i ideologią daleko wykracza poza ramy epoki pozytywizmu, stając się w swej wymowie dziełem o charakterze uniwersalnym. 

Zbrodnia i kara (tytuł oryginalny: Priestuplienije i nakazanije) powstała w latach 1865-1866. Początkowo opublikowana została na łamach czasopisma Russkij Wiestnik (1866). Pierwsza wersja utworu, a właściwie zarys fabuły z 1865 nosił tytuł Pijaniutcy. Pierwsze wydanie książkowe ukazało się w 1866 roku, natomiast pierwszy przekład na język polski pióra Bolesława Londyńskiego w 1887 roku.

Geneza powieści

Obraz głównego bohatera dojrzewał w duszy pisarza około piętnastu lat. Koncepcję do napisania arcydzieła podsunęła Dostojewskiemu literatura poematów Puszkina. W brudnopisie autora czytamy następującą notatkę: 

[c]Aleko zabił. Świadomość, że sam nie jest godzien ideału, który dręczy jego duszę. Oto zbrodnia i kara.[/c]

Inspirujące są również relacje o różnych zbrodniach, którymi Dostojewski stara się wzbogacić swoje pismo [i]Wriemia[/i]. Można wskazać dość dużo wątków wziętych z prasy. Jednym z nich jest relacja z ze zbrodni Czistowa, młodego 27-letniego, spokojnego jak dotąd raskolnika (raskolnik - odszczepieniec, od ros. [i]raskoł[/i] - rozłam, uczestnik ruchu religijno-społecznego powstałego w opozycji do cerkiewnych reform patriarchy Nikona). W styczniu 1865 roku zabił on dwie staruszki: kucharkę i praczkę; zbrodni dokonał on toporem.

Materiału do powieści dostarcza także osobiste życie pisarza. W 1864 roku umiera brat Dostojewskiego, Michaił. On sam nie zaprzestaje pogoni za pieniędzmi, gdyż tonie w długach, za które grozi mu więzienie. 

We wrześniu 1865 roku Dostojewski pisał do Katkowa:

[c]Czy mogę liczyć na umieszczenie w pańskim piśmie [i]Russkij Wiestnik[/i] swojej powieści?...
Jest to psychologiczna relacja o pewnej zbrodni. Akcja toczy się współcześnie, w tym roku. Młody mężczyzna ze środowiska mieszczańskiego, wykluczony z uniwersytetu, żyjący w skrajnej nędzy, na skutek lekkomyślności i chwiejności zasad, ulegając pewnym dziwacznym, niedopowiedzianym ideom, które unoszą się w powietrzu, postanowił za jednym zamachem wydobyć się ze swojej straszliwej sytuacji. Postanowił zabić pewną starą kobietę, wdowę po radcy tytularnym, która pożycza pieniądze na procent... po to, ażeby dać szczęście swojej matce, która żyje gdzieś na prowincji, aby swoją siostrę, która jest damą do towarzystwa w jakiejś ziemiańskiej rodzinie, uratować przed lubieżnymi zakusami ojca tej rodziny, zakusami grożącymi jej zgubą, wreszcie aby skończyć studia, wyjechać za granicę i potem przez całe życie uczciwie, twardo i konsekwentnie wypełniać obowiązek [i]humanitaryzmu wobec ludzkości[/i], by w ten sposób [i]odkupić zbrodnię [/i], o ile można nazwać zbrodnią ten postępek wobec staruchy głuchej, głupiej, złej i chorej, która sama nie wie, po co żyje na świecie, i która za miesiąc umarłaby może sama.

[c]Mimo że podobną zbrodnię bardzo trudno popełnić, to znaczy, prawie zawsze ślady, dowody rzeczowe itp. leżą niemal na wierzchu i ogromnie dużo zdane zostaje na przypadek, który niemal zawsze zdradza winowajcę, całkiem przypadkowo udaje mu się wykonać swój zamiar szybko i zręcznie.

Spełnia swój czyn i miesiąc mija, zanim następuje ostateczna katastrofa. Nikt go nie podejrzewa i nie może podejrzewać. I tu właśnie odsłania się cały psychologiczny mechanizm zbrodni. Przed mordercą stają pytania, na które nie może znaleźć odpowiedzi, uczucia, których w sobie nie podejrzewał i nie spodziewał się, dręczą jego serce. Boska prawda i prawo ziemskie bierze górę i bohater kończy tym, że sam musi złożyć na siebie doniesienie. Zdecydowany jest raczej zginąć na katordze, byle tylko znowu wejść pomiędzy ludzi. Zadręczyło go uczucie odtrącenia i odepchnięcia od ludzkiej wspólnoty, którego doznał bezpośrednio po dokonaniu zbrodni. Prawda i natura ludzka zatriumfowały. Zbrodniarz sam postanawia ponieść karę, ażeby odkupić swój czyn... 
(L. Grossman, [i]Dostojewski [/i], Warszawa 1968, s. 309-310) [/c]

Miejsce i czas akcji - wizja Petersburga w powieści

Zasadniczo dramat Raskolnikowa powstaje i rozwija się na tle głębokiego kryzysu finansowego Rosji lat sześćdziesiątych XIX wieku. Jego szczególne nasilenie nastąpiło właśnie w roku 1865, w którym Dostojewski umiejscowił akcję [i]Zbrodni i kary[/i]. Okrutna rzeczywistość ekonomiczna sprzyja pogłębianiu i udoskonalaniu planów Raskolnikowa. W powieści ta rzeczywistość ukazuje się nam w ponurych epizodach i tragicznych scenach stolicy olbrzymiego państwa - Petersburg. Dostojewski pokazuje zepsucie tego miasta: nędzę, głód, pijaństwo, choroby, chciwość pieniądza. Czasami autor przywołuje pewne zdarzenia z przeszłości bohaterów. Do ostatecznego i zarazem kluczowego rozwiązania akcji dochodzi na Syberii, gdzie główny bohater odbywa karę i ulega przemianie.

[c] Smutny, odstręczający i smrodliwy letni Petersburg - pisał Dostojewski w okresie najintensywniejszych prac nad Zbrodnią i karą - pasuje do mojego nastroju i mógłby mi dać nawet nieco kłamliwego natchnienia dla mojej powieści ... [/c] 

Gdy zaczynamy czytać powieść, dowiadujemy się, że: [c]Na początku lipca, w dzień nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszedł na miasto ze swego nędznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien młody człowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierował się w stronę mostu K-go. [/c]

Nietrudno zauważyć, że losy głównego bohatera są nierozerwalnie związane z miastem, w którym żyje. Petersburg zdaje się być nie tylko tłem jego przeżyć. Przytłaczająca atmosfera tego miejsca, warunki życia jego i innych ludzi w decydujący sposób wpływa na psychikę Raskolnikowa. 

[c] Na dworze był okropny upał, przy tym panował nieznośny zaduch, tłok, na każdym kroku wapno, rusztowania, kurz i specyficzny smród tak dobrze znany każdemu petersburżaninowi, który nie jest w stanie wynająć letniska - wszystko to razem działało deprymująco na nadszarpnięte już nerwy młodzieńca. A nieznośny odór, buchający z szynków, których w tej części miasta jest szczególnie dużo, i pijani, spotykani na każdym kroku, mimo, że był to dzień powszedni, dopełniali ohydnego i ponurego wyrazu. [...] Była to jednak taka dzielnica, że żadnym strojem nie można tu było nikogo zadziwić. Bliskość placu Siennego, mnogość pewnych przybytków oraz przeważająca tu ludność rzemieślnicza i cechowa, stłoczona na tych centralnych petersburskich ulicach i zaułkach, wzmagały pstrokaciznę ogólnej panoramy obecnością takich indywiduów, że dziwne wydawałoby się zwracanie uwagi na tego typu postacie. [/c]

Oprócz wnikliwie naszkicowanych portretów psychologicznych postaci Dostojewski bardzo szczegółowo opisuje wygląd miasta - zwyczajne ulice stolicy, z ich smrodem i pyłem. Akcja przez cały czas przerzuca się z wąskich i niskich pokojów na ludne ulice i place Petersburga. Na ulicy składa siebie w ofierze Sonia, tutaj pada Marmieładow, na bulwarze przed wieżą strażacką strzela do siebie Swidrygajłow, na placu Siennym usiłuje dokonać publicznej spowiedzi Raskolnikow. Wielopiętrowe kamienice, wąskie zaułki, pełne kurzu skwery i garbate mosty - to obraz przytłaczającego miasta stanowiącego idealne tło dla ciężkich zmagań Raskolnikowa z samym sobą. Petersburga nie da się oddzielić od osobistego dramatu Raskolnikowa: jest on osnową wszystkich wydarzeń. Carska stolica wsysa go w swoje piwiarnie, cyrkuły, restauracje, hotele. I nad całym tym życiem z jego beznadziejnymi pijakami, szpiclami, złodziejami, gruźlicą, chorobami wenerycznymi, mordercami i szaleńcami wznosi się surowym konturem swej architektury miasto wielkich budowniczych i rzeźbiarzy, roztaczając w całej wspaniałości swoją majestatyczną panoramę i tchnąc beznadziejnym duchem niemoty i głuchoty. Pisarz obnaża prawdziwe oblicze życia wielkiej stolicy. 

Swidrygajłow o Petersburgu mówi, że: [c]Lud się rozpija, wykształcona młodzież z bezczynności marnuje się w nierealnych snach i mrzonkach, wyrodnieje w teoriach; nazjeżdżało się skądś Żydów, zbijają pieniądze, wszyscy pozostali zaś oddają się rozpuście. Od razu powiało na mnie od tego miasta znajomym zapachem. [/c]

A oto kolejny obrazek:
[c] Była mleczna, gęsta mgła. Swidrygajłow szedł po śliskim, brudnym, drewnianym bruku w stronę Małej Newy. Majaczyły mu się jej wezbrane przez noc wody, Wyspa Piotrowska, mokre ścieżki, wilgotna trawa, mokre drzewa, krzaki i wreszcie ten właściwy krzak... Zniecierpliwiony, chcąc myśleć o czymś innym, zaczął przyglądać się domom. Prospekt, którym szedł, był pusty, ani jednego przechodnia, ani jednej dorożki. Jaskrawożółte, drewniane domki z zamkniętymi okiennicami miały wygląd ponury i niechlujny. Chłód i wilgoć przenikały go do szpiku kości, miał dreszcze. Od czasu do czasu napotykał szyldy, które odczytywał uważnie. Oto skończył się już drewniany bruk. Swidrygajłow doszedł do dużego, murowanego domu. Brudny, zziębnięty psiak z podkulonym ogonem przebiegł mu drogę. Jakiś człowiek w szynelu, śmiertelnie pijany, leżał twarzą w dół w poprzek chodnika. Popatrzył na niego i poszedł dalej. Na lewo mignęła mu wysoka wieża strażacka. „Ba - pomyślał - to doskonałe miejsce! Po co mi Park Piotrowski? Przynajmniej w obecności urzędowego świadka...” Omal się nie uśmiechnął do tej nowej myśli i skręcił w ulicę ..ską. Tutaj wznosił się wielki gmach z wieżą. Pod zamkniętą ogromną bramą domu stał i opierał się o nią niewielki człowieczek otulony w szary, żołnierski płaszcz, w mosiężnym achillesowskim hełmie na głowie. Sennym spojrzeniem obrzucił zbliżającego się Swidrygajłowa. Na twarzy jego malował się ten odwieczny, zrzędliwy smutek, którym zawsze zakwaszone są wszystkie bez wyjątku twarze ludzi żydowskiego pochodzenia. [/c]

Powyższy obrazek budzi uczucia przygnębienia, smutku, melancholii i beznadziejności. W takiej scenerii trudno zdobyć się na optymizm, toteż Swidrygajłow, widząc wokół siebie taką rzeczywistość utwierdza się w swoim zamiarze popełnienia samobójstwa.

Motyw zbrodni w Zbrodni i karze

W swojej wielkiej powieści Dostojewski przeanalizował skutki zbrodni, koncentrując się w głównej mierze na samym jej sprawcy, ale również na jego otoczeniu. Najgorsi przestępcy, tacy jak Piotr Łużyn, kierują się w swoich poczynaniach jedynie własnym interesem lub chęcią zemsty. Dlatego też są z góry skazani na porażkę i potępienie. Inni natomiast, tacy jak Raskolnikow, gotowi są popełniać jeszcze straszliwsze zbrodnie, ale ponieważ są w stanie osiągnąć zgodę z otoczeniem, Bogiem i samym sobą, mogą liczyć na odkupienie. Dostojewski uważał, że alienacja oraz wykluczenie to główne przyczyny kryminalnych czynów, ale również ich największe konsekwencje. 

Raskolnikow wierzył na początku, że istnieje coś takiego, jak zbrodnia dla zasady, która jest potwierdzeniem pewnej intelektualnej dysputy czy logiki. Uważał, że skoro niektórzy ludzie są wybitniejsi od innych, hojniej obdarowani, mają prawo do popełniania zbrodni, jeśli ułatwi im to osiągnięcie swoich dążeń. Co więcej, był przekonany, że sam był takim właśnie człowiekiem.

Dostojewski odrzucił myśl, że jakąkolwiek zbrodnię przeciwko drugiemu człowiekowi można usprawiedliwić. Właściwie cała powieść jest skonstruowana w ten sposób, by i czytelnik nabrał takiego przeświadczenia. Rosjanin uważał też, że każdy człowiek jest w stu procentach odpowiedzialny za swoje czyny i sam musi ponieść ich konsekwencje. 

Wiele miejsca w powieści poświęcone zostało rozważaniom Rodiona na temat zbrodni. Z czasem czytelnik może zaobserwować, że poglądy młodego bohatera ewoluują i zmieniają się. Przełomowym momentem tego procesu było oczywiście popełnienie morderstwa przez Raskolnikowa. Wówczas dopiero zdał sobie sprawę, że w jego życiu zaszły nieodwracalne zmiany: [c]„Działo się w nim coś zupełnie mu nie znanego, nowego, coś, czego nigdy nie odczuwał. Nie tyle umysłem, ile intuicją, całą siłą uczucia pojął, że nie tylko z czułymi zwierzeniami, jak przedtem, ale z niczym w ogóle nie może się już więcej zwracać do tych ludzi, do kancelarii cyrkułu; niechby to byli nawet rodzeni jego bracia i siostry, a nie porucznicy dzielnicowi, również nie miałby po co zwracać się do nich ani teraz, ani w żadnym innym momencie życia; nigdy dotychczas nie doznawał jeszcze równie dziwnego i przerażającego uczucia”.[/c] Wówczas Rodion zaczął odczuwać izolację, wykluczenie ze społeczeństwa, przeciwko któremu popełnił najstraszliwszą zbrodnię. Jego „separacja” od otoczenie rozpoczęła się jeszcze przed zamordowaniem lichwiarki i jej siostry, lecz dopiero po tym wydarzeniu przekroczył granicę, która formalnie wiązała go z resztą ludzkości.

W „Zbrodni i karze” mamy zatem do czynienia z niecodziennym zabiegiem artystycznym. Postać Raskolnikowa, który jest na wpół mordercą, a na wpół wrażliwym człowiekiem, a przede wszystkim starcie tych dwóch osobowości w umyśle Rodiona, stanowi główną oś fabuły powieści. W literaturze spotkamy niewielu głównych bohaterów, którzy pomimo zamordowania z zimną krwią dwóch niewinnych kobiet za pomocą siekiery, będą w stanie wzbudzić tak wielką sympatię czytelnika. 

Innym, już nie tak oryginalnym zabiegiem, było umotywowanie zbrodni popełnionej przez Raskolnikowa nie jego osobistym interesem, lecz dobrem ogółu („Zabiłem przecież tylko wesz, (…), niepotrzebną, wstrętną, szkodliwą”). Danuta Polańczyk pisze: [c]„Takie poglądy dojrzały w nim [w głównym bohaterze] pod wpływem wcześniej opracowanej teorii zbrodni ujętej w formę artykułu. Tekst ten wyrósł z buntu przeciwko cierpieniu niewinnych, z troski o ich przyszłość. Tu właśnie powstaje centralny konflikt powieści - zderzenie racji rozumu i wiary, z którą wiąże się imperatyw moralny - nie zabijaj!”[/c] (D. Polańczyk, „«Zbrodnia i kara» Fiodora Dostojewskiego”, Lublin 2005, s. 34). 

Powieść porusza również wątek pozornej gotowości do popełnienia zbrodni. Rodion, który pieczołowicie zaplanował morderstwo lichwiarki co do najdrobniejszego szczegółu, po jego dokonaniu popada w absolutną panikę. Nie wie, co ma dalej robić, chowa łup pod przypadkowym kamieniem, zaczyna się panicznie bać. Jest to najlepszy dowód na to, że człowiek nie jest psychicznie uwarunkowany do tego, by czynić tak przerażające rzeczy. Raskolnikow szybko zdał sobie sprawę, że nie stoi ponad prawem, że nie jest jednostką wybitną, lecz potępioną i zasługującą na karę. Właśnie przeżyciom oraz przemyśleniom bohatera po dokonanej zbrodni stanowią najobszerniejszą i najistotniejszą część powieści.

Przesłanie „Zbrodni i kary”

We wstępie do polskiego wydania powieści z 1998 roku możemy przeczytać: [c]„Dostojewski w «Zbrodni i karze», podobnie jak i w późniejszych swoich powieściach, nie tyle rozwiązuje problemy, co je formułuje. Z rzadko spotykaną pasją tropi fałsz i odsłania ryzyko rozwiązań pozornych, demaskuje prawdy pseudooczywiste, jak na przykład ta, że postęp wymaga ofiar, że godziwy cel uświęca środki, że przyszła harmonia zrównoważy zbrodnie historii, a upragniona pomyślność materialna wyczerpie aspiracje człowieka i wyeliminuje jego «przeklęte problemy» egzystencjalne”[/c] (D. Kułakowska, „Fenomen Dostojewskiego” [w:] F. Dostojewski „Zbrodnia i kara”, Warszawa 1998, s. 10). Właśnie te elementy decydują o ponadczasowej i uniwersalnej wymowie powieści wielkiego rosyjskiego pisarza. 

Na kartach „Zbrodni i kary” znajdziemy wiele tak zwanych „odwiecznych pytań” ludzkości. Pojawiają się tu między innymi takie zagadnienia jak sens życia, istnienie Boga, niesprawiedliwość społeczna, słabość człowieka, różnorodność systemów wartości, ponoszenie konsekwencji własnych czynów, odpowiedzialność za swoje życie, egzystencja w społeczeństwie, alienacja jednostki i wiele innych. 

Chociaż Dostojewski nie starał się nikomu narzucać swoich poglądów, to wymowa utworu jest wybitnieprochrześcijańska. Zauważa to również Danuta Polańczyk: [c]„Postawa zbrodniarza, który odszedł od Boga i przez grzech, a potem pokutę, do Niego wraca jest swoistym drogowskazem dla innych wątpiących, ,jest również przyznaniem słuszności takiej hierarchii wartości, która zasadza się na przykazaniach dekalogu. «Nie zabijaj! » wiąże się wyraźnie z prospołeczną postawą miłości bliźniego” [/c](D. Polańczyk, „«Zbrodnia i kara» Fiodora Dostojewskiego”, Lublin 2005, s. 45). 

Dużo bardziej uniwersalne są już wątki związane z moralnością w kontekście prawa naturalnego (nazywanego też boskim) i pozytywnego (utworzonego przez człowieka). Do najważniejszych przesłań „Zbrodni i kary” w tym kontekście należy zaliczyć fakt, iż żadna zbrodnia, a zwłaszcza tak okrutna jak morderstwo z premedytacją, nie może być popełnione w imię jakiejkolwiek idei, nawet jeśli przez to sytuacja ogółu społeczeństwa miałaby się poprawić. W tym przypadku konieczne jest poszanowanie zarówno prawa naturalnego i pozytywnego, które jasno głoszą, że pozbawienie życia drugiej osoby to najcięższe przestępstwo. Ponadto nikt nie powinien uważać się za jednostkę wielką, doskonalszą, lepszą niż pozostałe, ponieważ wszyscy jesteśmy tacy sami w oczach Boga (prawo boskie uważa pychę za jeden z grzechów śmiertelnych).

Przede wszystkim jednak powieść Dostojewskiego usiłuje przekonać czytelnika, że człowiek musi brać pełną odpowiedzialność za własne czyny, co wiąże się także z ponoszeniem ich konsekwencji. W samym tytule jest już zawarte to wielkie przesłanie. Każda zbrodnia musi zostać ukarana. Konsekwentnie, niezależnie od tego kim jest osoba popełniająca przestępstwo i jaka jest jej motywacja, należy doprowadzić do tego, by za to zapłaciła. W przypadku Rodiona, który dopuścił się najcięższego przestępstwa, samo więzienie nie było wystarczającą karą. Jak czytamy na ostatniej stronie powieści: [c]„Raskolnikow jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że to nowe życie nie jest darem, że musi je okupić, zapłacić za nie w przyszłości wielkim czynem...”[/c]. Widzimy zatem, że za swoją wielką zbrodnię będzie musiał odkupić się równie wielkim dobrym uczynkiem. 

Ponadto Dostojewski w „Zbrodnia i karze” w doskonały sposób uchwycił złożoność natury ludzkiej. Z jednej strony jesteśmy zdolni do najszlachetniejszych i światłych zachowań, do współczucia, niesienia pomocy innym, miłości, a z drugiej strony nawet wrażliwe jednostki są w stanie chwycić za siekierę i rozłupać głowę drugiemu człowiekowi. Powieść wielkiego Rosjanina mówi jednak nie tylko o tym, że każdy w każdym z nas drzemie zbrodniarki potencjał, ale również o tym, że nawet z najniższego upadku jesteśmy w stanie się podnieść. Można więc powiedzieć, że „Zbrodnia i kara” to także powieść o ludzkiej niezłomności i sile charakteru. Dostojewski posłużył się tutaj bardzo ciekawym zabiegiem - Rodion, czyli były student prawa, okazał się zdolny do morderstwa, podczas gdy Sonia, osiemnastoletnia prostytutka, w rzeczywistości była „istnym aniołem”. Autor w ten sposób uzyskał pewien paradoks, ponieważ bohaterowie po bliższym poznaniu okazali się być zupełnie inni, niż można byłoby przypuszczać po pierwszym zetknięciu się z nimi. To kolejny dowód na to, że Dostojewski był mistrzem ukazywania złożoności ludzkich charakterów i natury człowieka w ogóle.

Znaczenie snów Raskolnikowa

Fiodor Dostojewski w swojej najsłynniejszej powieści poświęcił wiele miejsca próbom zgłębiania wiedzy o świecie snów. Zarówno przed, jak i po morderstwie, Raskolnikow śnił wizje tak realistyczne, że nie tylko sam bohater, ale również czytelnik, do końca nie wiedzieli, czy to przypadkiem nie dzieje się naprawdę. Krytycy, badacze literatury oraz czytelnicy interpretują nocne mary Rodiona na różne sposoby. Doskonałym tego przykładem jest sen o zdychającym koniu, gdzie niektórzy dopatrują się Raskolnikowa w małym chłopcu, inni widzą bohatera w postaci katującego zwierzę chłopa, a jeszcze inni utożsamiają Rodiona z chłostaną szkapą. Jednak wszyscy zgodnie uważają za innowacyjny pomysł Dostojewskiego, który posłużył się snami w celu ukazania złożoności ludzkiej psychiki, wynikających z niej zachowań, a także podkreślenia podświadomych pragnień i obaw bohatera. 

Za najbogatszy pod względem symboliki uważa się sen o klaczy, w którym Raskolnikow ujrzał samego siebie jako siedmiolatka mieszkającego jeszcze w rodzinnym miasteczku. Młody Rodion szedł właśnie z ojcem na cmentarz, kiedy zobaczyli furgon stojący przed szynkiem. Ich zdziwienie wzbudził fakt, że do wielkiego i ciężkiego wozu przywiązana była chuda, mała, stara, słaba klacz. Oczywiste było, że ciągniecie takiej fury było ponad jej możliwości. Nagle z szynku wyszli pijani chłopi i zaczęli wsiadać na wóz. Właściciel konia - Mikołka- twierdził, że klacz da radę ich pociągnąć. Zwierzę, choć włożyło w to wszystkie siły, nie dało rady zrobić nawet kroku. Nagle posypały się na nią takie baty, że klacz aż przysiadła. Wstrząśnięty tym widokiem Rodion podbiegł do katowanego zwierzęcia, aby je ochronić. Jednak Mikołka bił klacz z całych sił śmiejąc się przy tym w głos. Widok maltretowanego stworzenia wzbudzał salwy śmiechu przechodniów oraz chłopów siedzących na wozie. Ku uciesze „publiczności” Mikołka zamienił bat na wielki obuch, którym usiłował zatłuc klacz. Wreszcie chwycił za żelazny łom i potężnymi ciosami powalił, a następnie zabił zwierzę. Mały Rodion rzucił się z pięściami na Mikołkę, lecz w porę powstrzymał go ojciec. 

Pamiętając, że przyśniło się to Raskolnikowowi niedługo przed zamordowaniem lichwiarki i jej siostry, można odczytać ten sen na kilka sposobów. Po pierwsze mógł być on ostrzeżeniem przed zbliżającą się zbrodnią. Zarówno kobyłka, jak i Alona oraz Lizawieta, zginęły w podobny i równie okrutny sposób. Łączyło ich również poczucie bezbronności wobec oprawcy, a także sposób, w jaki zostały zamordowane.

Po drugie, sen o klaczy można odczytywać też jako próbę przedstawienia Raskolnikowa jako człowieka wrażliwego, niezdolnego do okrucieństwa, gardzącego przemocą. W ten sposób Dostojewski mógł wskazać, iż jego bohater w swojej zbrodni był całkowicie różny od Mikołki, ale nie usprawiedliwiało to w żaden sposób jego czynu. Dzięki temu zabiegowi autor zarysował niezwykłą złożoność psychiki ludzkiej, nie tylko Rodiona. 

Po trzecie, wizję można odczytać jako „zamknięcie” etapu niewinności w życiu Raskolnikowa. Bohater przestał być dzieckiem, które rozczulało się nad losem maltretowanych bezbronnych zwierząt i sam zmienił się, bądź co bądź, w bezwzględnego kata zdolnego do zabicia innego człowieka. 

W innym wartym omówienia śnie Rodion powrócił do domu starej lichwiarki. Tym razem jednak, kiedy zadawał jej ciosy siekierą w głowę, kobieta zamiast krzyczeć śmiała się w głos. Każde kolejne uderzenie topora powodowało, że „starucha wprost wiła się ze śmiechu”. Zdezorientowany i sfrustrowany Raskolnikow rzucił się do ucieczki, lecz nagle mieszkanie Alony wypełniło się ludźmi. 

Za pomocą tego snu Dostojewski dał czytelnikowi do zrozumienia, że Raskolnikow gardził sobą po tym, co zrobił. Jednocześnie żywił też prawdziwą nienawiść do starej lichwiarki, którą planował zabić. To, że we śnie nie pojawia się Lizawieta świadczy o tym, że była zupełnie przypadkową ofiarą tej zbrodni. Rodion wydawał się być podekscytowany wizją ponownego wbicia siekiery w głowę lichwiarki, podniecało go również przekonanie, że kobieta „Boi się!” go. Oznaki radości i zadowolenia Alony, które towarzyszyły każdemu nieudanemu ciosowi Raskolnikowa, można odczytywać jako śmiech bohatera z samego siebie. Rodion przecież wiedział, że nie zabił ostatecznie lichwiarki, ponieważ ta będzie wciąż żyła w jego pamięci i snach. Zdawał sobie sprawę, że będzie go ona często nawiedzać. Sam fakt, iż Raskolnikow miał taką wizję świadczy o tym, iż nie sytuował siebie ponad prawem i zdawał sobie sprawę, że musi ponieść konsekwencję swojego straszliwego czynu.

Wątek miłości Sonii i Raskolnikowa

[c]„Sonia była blondynką lat może osiemnastu, niskiego wzrostu, szczupła, lecz dość przystojna, o cudownych, niebieskich oczach”[/c] - tak wyglądająca córka pijaka i zarazem prostytutka w powieści Dostojewskiego jest ucieleśnieniem wszelkich chrześcijańskich cnót. Cechuje ją wielka pokora, dobroć, zdolność do poświęcenia dla najbliższych, a także bardzo niska samoocena. Jak pisze Danuta Polańczyk: „Hańbiący zawód jeszcze bardziej utwierdza dziewczynę w pokorze, poczuciu własnej niskiej wartości oraz w wierze w boskie miłosierdzie i łaskawość dla tak wielkich grzeszników jak ona sama” (D. Polańczyk, „«Zbrodnia i kara» Fiodora Dostojewskiego”, Lublin 2005, s. 36). 

Rodion natomiast, to [c]„(…) były student Rodion Raskolnikow, młodzieniec wrażliwy i «myślący krytycznie», jak zresztą większość ówczesnej inteligencji rosyjskiej, a przy tym znajdujący się w trudnej sytuacji, bez złamanego grosza przy duszy. Na żaden cud nie liczy, bo w Boga nie wierzy. Nie zamierza też poświęcać się w imię «świetlanej przyszłości», którą łatwowiernym obiecują socjaliści (…)”[/c] (D. Kułakowska, „Fenomen Dostojewskiego” [w:] F. Dostojewski „Zbrodnia i kara”, Warszawa 1998, s. 8).

Jakim więc cudem między tą dwójką bohaterów powstało wielkie uczucie, skoro ona miała siebie za nic, a on uważał, że jest lepszy niż inni. Ponadto ona gorliwie wierzyła w Boga, podczas gdy on był zdeklarowanym ateistą. Sonia pogodziła się ze swoim losem, była bierna, z drugiej strony Rodion postanowił odmienić swoje życie zdecydowanym działaniem. Różnice dzielące bohaterów można mnożyć bez końca.

Zostało już powiedziane, że to Raskolnikow reprezentował aktywność życiową, a Sonia pasywność, dlatego nie dziwi, iż Rodion pierwszy zakochał się w dziewczynie. Zaimponowała mu jej wyrozumiałość, dobroć, bezinteresowność i duchowa wielkość, która „zupełnie rozmija się z jej skromną postacią” (D. Polańczyk, „«Zbrodnia i kara» Fiodora Dostojewskiego”, Lublin 2005, s. 37). To właśnie dla niej zdobył się na akt największej skruchy i odwagi, kiedy jako pierwszej przyznał się do popełnionej zbrodni. W ten sposób obdarzył ją kredytem zaufania. Ponadto dzięki niej zrozumiał, że musi ponieść konsekwencje swojego czynu, czyli poddać się sprawiedliwej karze. Jej reakcja na to wyznanie świadczyła o jej wielkiej empatii: [c]„Co pan zrobił, co pan zrobił ze sobą! - powtarzała z rozpaczą. Zerwawszy się z kolan, rzuciła mu się na szyję, oplotła go rękami i bardzo mocno uścisnęła. Raskolnikow żachnął się i spojrzał na nią ze smutnym uśmiechem. (…) Nie, na całym świecie nie ma człowieka nieszczęśliwszego od ciebie, nie ma! - krzyknęła Sonia, nie słysząc wcale jego uwagi, i wybuchła histerycznym płaczem. Fala od dawna nieznanego uczucia zalała jego duszę i rozczuliła go. Nie bronił się: dwie łzy zawisły mu na rzęsach”.[/c]

Dla Rodiona Sonia była ucieleśnieniem jego poglądów na temat wyzysku najuboższych przez resztę społeczeństwa. Uważał, że to brutalne życie i niegodne warunki życia zmusiły ją do podjęcia niegodnego kobiety zawodu. Ona dopatrywała się w nim z kolei zagubionego, wrażliwego i dobrego człowieka. Dlatego też postanowiła zrobić wszystko, co w jej mocy, aby ułatwić mu powrót na „dobrą ścieżkę”. Poświęciła się dla niego do tego stopnia, że nawet pojechała za nim na Syberię, by towarzyszyć mu na wygnaniu. Niejednokrotnie doświadczała złych słów lub przejawów pychy czy braku wdzięczności ze strony Raskolnikowa, lecz trwała przy nim niczym skała. 

Jak pisze Danuta Polańczyk: [c]„Miłość Sonii staje się źródłem ocalenia duchowego Rodiona. Ona wskazuje mu drogę pokuty i cierpienia, pomaga pokonać pychę i na nowo przywraca wiarę. Jej nauczanie wspomagane przykładem własnego życia pozwala mu w końcu znaleźć odpowiedzi na owe «przeklęte pytania», stale dręczące i trudne”[/c] (D. Polańczyk, „«Zbrodnia i kara» Fiodora Dostojewskiego”, Lublin 2005, s. 38). Co ciekawe, bohaterowie dopiero w ostatniej części powieści wyznają sobie miłość i snują wspólne plany na przyszłość. Jednak nie zmienia to faktu, iż wielkie uczucie istniało między nimi przez długi czas, tyle tylko, że niewypowiedziane. Ostatecznie to dzięki miłości Sonii dokonała się ostateczna przemiana wewnętrznaRaskolnikowa, który zrozumiał, że dotychczas nie żył prawdziwie. Pragnął wrócić na wolność, aby razem z ukochaną wieść „nowe życie”. Szczęście, jakim się nawzajem obdarowywali sprawiało, że nawet perspektywa kolejnych siedmiu lat spędzonych na wygnaniu w katorżniczych warunkach nie przerażała ich.

Wątek filozoficzny w zbrodni i karze

Marta Ziółkowska-Sobecka w rozdziale [i]Pozytywizm[/i] zawartym w „Vademecum polonisty”, stwierdza, że: [c]każda powieść Dostojewskiego jest jakby poszukiwaniem filozofii [/c]. Pisarz, powołując się na różne ideologie filozoficzne, pokazuje różne sposoby pojmowania świata. Filozofia ujawnia się głównie w poglądach Rodiona Raskolnikowa. Przedstawia on swój światopogląd we fragmencie rozmowy z Porfirym Pietrowiczem dotyczącej omawiania artykułu jego autorstwa. 

[c] […] bynajmniej nie nastaję, jakoby ludzie niezwykli koniecznie musieli i byli obowiązani wyczyniać wszelkie łotrostwa, jak pan [Porfiry] to nazwał. Sądzę nawet, że takiego artykułu nie ogłoszono by drukiem. Po prostu napomknąłem, że człowiek >>niezwykły<< ma prawo… właściwie nie prawo urzędowe, tylko sam sobie może w sumieniu pozwolić na przekroczenie… niektórych zapór, i to jedynie w razie, gdy tego wymaga urzeczywistnienie jego idei (niekiedy może zbawiennej dla całej ludzkości). (…) Moim zdaniem, gdyby odkrycia kuplera i Newtona, wskutek jakiś okoliczności, żadną miarą nie mogły stać się wiadome ludziom inaczej niż przez ofiarę życia jednego człowieka, dziesięciu, stu i tak dalej, ludzi, którzy by temu odkryciu przeszkadzali lub stawali mu w poprzek, wówczas Newton miałby prawo, owszem, byłby obowiązany… u s u n ą ć tych dziesięciu czy stu ludzi, ażeby całą ludzkość zapoznać ze swymi odkryciami. Ale bynajmniej nie wynika stąd, by Newton miał prawo zabijać, kogo mu się spodoba, ani dzień w dzień kraść ze straganów. Dalej, o ile pamiętam, snuję w swoim artykule myśl, że wszyscy… na przykład prawodawcy i założyciele fundamentów ludzkości, poczynając od najstarożytniejszych, poprzez Likurgów, Solonów, Mahometów aż do Napoleonów i tak dalej, wszyscy co do jednego byli przestępcami już choćby przez to, że dając nowe prawo, tym samym naruszali dawne, święcie czczone przez społeczeństwo i odziedziczone po ojcach… no i nie wzdragali się przed rozlewem krwi, jeśli tylko ta krew (czasem niewinna całkiem i bohatersko przelana w obronie dawnego prawa) mogła być im pomocna. (…) Słowem, wywodzę, że wszyscy - nie tylko najwięksi, lecz również ludzie choć trochę nietuzinkowi, choć trochę zdolni powiedzieć coś nowszego, muszą na mocy swej natury koniecznie być przestępcami - w stopniu większym lub mniejszym (…)”.[/c]

Raskolnikow w swojej filozofii:
za Heglem daje prawo wybitnej jednostce do zbrodni dla dobra ludzkości, 
ślepo wierzy w siłę poznania rozumowego (racjonalizm Kanta),
twierdzi, że jednostka ma prawo do nieograniczonej wolności,
uważa, że do osiągnięcia zamierzonego celu należy wykorzystać wszelkie dostępne środki.

Zupełnie odmienną filozofię życia reprezentuje Swidrygajłow, w którego postawie i poglądach odnajdujemy elementy nihilizmu: odrzuca on normy, zasady i wartości obowiązujące w społeczeństwie. Przed Raskolnikowem przyznaje się, że nie umie filozofować, a do Petersburga przyjechał jedynie z powodu kobiet i całe dnie przesiaduje w knajpach. Raskolnikow napomina go, że dopiero pochował żonę i oskarża go o rozpustę. Swidrygajłow mu odpowiada:

[c] Uczepił się pan tej rozpusty. [...] W rozpuście jest przynajmniej coś stałego, opartego nawet na prawach natury, nie podlegającego fantazjom, coś, co jak rozżarzony węgielek stale tli się we krwi, coś wiecznie podniecającego, czego przez bardzo długi czas, nawet przez lata całe nie można ugasić. [/c]

Przyznaje jednak, że we wszystkim należy zachować umiar. Panicznie boi się rozmów o śmierci i po części uważa siebie nawet za mistyka, mimo ze nie wierzy w Boga. Raskolnikowa natomiast nazywa idealistą.

W konsekwencji dochodzimy do następujących wniosków:
tracą sens wartości poznawcze: Raskolnikow przegrywa, wierząc ślepo w rację rozumu: jeżeli nie ma prawdy boskiej, to wszystkie inne prawdy są dozwolone; traci wartość poznanie zmysłowe, bowiem nie jest możliwe przeprowadzenie granicy między jawą i snem.
tracą wartość wszelkie wartości etyczne: fałszywa idea wolności absolutnej prowadzi jednostkę do zbrodni (Raskolnikow) i do samobójstwa (Swidrygajłow)
tracą wartość wartości estetyczne, w sytuacji, gdy upada kultura, pozostaje tylko sfera ekonomii; przyczyną wszelkiego zła jest nierówność ekonomiczna, która popycha jednostkę do myśli przestępczych, poczucie niesprawiedliwości społecznej rodzi bunt Raskolnikowa. 

W myśleniu pozytywistów dominował pogląd o wyższości poznania naukowego, rozumowego nad poznaniem intuicyjnym. Nauka w myśl tej zasady jest jedynym narzędziem pozwalającym stwierdzić obiektywność faktów i zdarzeń. Na mocy takich praw buntował się właśnie Raskolnikow jako obdarzony siłą, zdolny, by powiedzieć „ostatnie słowo”; nie może przyznać, że naruszył reguły etyczne: dobro, szlachetność, miłość bliźniego to słowa bez pokrycia. Wartości etyczne to tylko postulaty marzycieli.

Raskolnikow to skrajny indywidualista, dopuszczający moralny relatywizm. Jest przekonany o istnieniu ludzi wyjątkowych, mogących łamać zasady i prawo moralne. Wyznaje Soni:
[c] [...] postawiłem sobie kiedyś pytanie: co zrobiłby na moim miejscu, na przykład, Napoleon, gdyby dla rozpoczęcia kariery miał pod ręką nie Tulon, nie Egipt, nie przeprawę przez Mont Blanc czy inne monumentalne i piękne rzeczy, lecz po prostu jakąś śmieszną starowinę, wdowę po registratorze, którą w dodatku trzeba zabić, żeby z jej kuferka zabrać pieniądze (dla tej kariery, rozumiesz?), czy zdecydowałby się na to, gdyby nie było innego wyjścia? Czy powstrzymałoby go przeświadczenie, że jest to czyn zbyt mało monumentalny i... występny? [/c]

W tym miejscu należy odwołać się do filozofii Nitzschego. Zawarta w niej jest między innymi koncepcja człowieka fizycznie i duchowo silnego (nadczłowieka), który jest zdolny dokonać twórczego czynu. Wielkość owej jednostki polega właśnie na przekraczaniu ludzkiej małości, wydobywaniu się ponad nędzę ludzkiej kondycji po to, by tworzyć nową kulturę.

Według Nietzschego Bóg nie istnieje, a w istocie to człowiek jest wyłącznym twórcą własnego losu. Jeżeli nie ma Boga, to człowiek jest jednostką wolną, suwerenną, staje się podmiotem działań i może sam stanowić o swoim losie. Natomiast świat jest procesem, w którym nie ma z góry ustalonego porządku, w związku z tym wszystko jest relatywne, zmienne. W swej filozofii Nietzsche dąży do przewartościowania wartości (por. nihilizm, który dąży do zanegowania wartości); człowiek, jednostka samodzielna i twórcza, ma prawo powołać do istnienia swój własny system wartości.

W duchu nitzscheańskiej filozofii postępuje główny bohater [i] Zbrodni i kary [/i], Raskolnikow, który na pytanie Soni: "Czyż wolno?", odpowiada dumnie: "przecież zabiłem tylko [...] bezużyteczną, plugawą wesz" i wygłasza tyradę o tym, że człowiek "mocny i silny rozumem i duchem" ma prawo gwałcenia norm i zakazów, ustanowionych na użytek pospolitej większości.

Wątek religijny w Zbrodni i karze

Wątek religijny najlepiej widać na przykładzie dwóch bohaterów, odzwierciedlających dwie odmienne postawy: Raskolnikowa i Soni. Różnicę w systemach etycznych, którą reprezentują, dotyczy pojmowania wiary i Boga. Dochodzi między nimi do ostrej konfrontacji:

[c] - Ach, nie! Bóg do tego nie dopuści! - wyrwało się wreszcie udręczonej Soni. Słuchała, patrząc na niego błagalnie, składając ręce w niemej prośbie, jak gdyby wszystko zależało od niego. [...]
Z Poleńką na pewno będzie to samo, co z panią - rzucił nagle.
Nie, nie. To niemożliwe, nie! - jak szalona krzyknęła głośno Sonia, niczym pchnięta nożem. - Bóg, Bóg na taką potworność nie pozwoli!
Względem innych zezwala.
Nie, nie! Pan Bóg ją obroni, Bóg!... - powtarzała nieprzytomnie.
A może Boga wcale nie ma - powiedział Raskolnikow ze złośliwą satysfakcją, roześmiał się i spojrzał na nią. [/c] 

Opozycja pomiędzy wyznającym „nowożytne idee” Raskolnikowem a opowiadającą się za ewangeliczną prostotą Sonią jest główną osią napięcia powieściowej struktury.

Sonia to córka degenerata i prostytutka. Jednak nie jest przesadą nazwanie jej „świętą”. Bohaterka głęboko wierzy w zbawczą moc Biblii. I to właśnie ona ze swoją niezachwianą wiarą w Boga zwycięży. Zapowiedź „zmartwychwstania” Raskolnikowa dobrze oddaje przywoływana przez nią przypowieść biblijna o wskrzeszeniu Łazarza. 

Raskolnikow natomiast jest ateistą. Nie interesuje go Bóg. System moralny Rodiona jest zaprzeczeniem chrześcijańskiej etyki - wedle niego można zabijać „ludzkie wszy”, które stoją innym na drodze. Buntuje się przeciw Bogu, próbując stworzyć świat bez Niego, gdzie wszystkie prawa ustanawia człowiek. Twierdzi, że [c]„wszystko jest w rękach człowieka, a on pozwala sobie zdmuchnąć wszystko sprzed nosa”.[/c]

Raskolnikow wyznaje kult rozumu i chłodnej inteligencji. Ze swoimi ideałami i pozycją społeczną bohater jest z góry skazany na niepowodzenie, zwłaszcza wtedy, gdy ratunku szuka w indywidualistycznej filozofii. Rozum prowadzi bohatera na manowce.

Nawet Marmieładow przyznaje się , że jest człowiekiem wierzącym. Wrażenie robią bełkotliwie wypowiadane przez niego frazy z Ewangelii:

[c] - Żałować! A po cóż mnie żałować! - krzyknął rozpaczliwie Marmieładow, wstając z wyciągniętą przed siebie ręką, w prawdziwym natchnieniu, jakby tylko czekał na te słowa. 
- Po co, powiadasz żałować? Słusznie! Żałować mnie nie ma za co! Ukrzyżować mnie trzeba, do krzyża przybić, a nie żałować! Lecz ukrzyżuj, sędzio, ukrzyżuj, a ukrzyżowawszy, ulituj się nad nim! Wówczas sam przyjdę do ciebie na mękę ukrzyżowania, albowiem pragnę nie uciech, lecz bólu i łez! Myślisz może, szynkarzu, że ta twoja butelka na dobre mi poszła? Boleści, boleści szukałem na jej dnie, boleści i łez, i znalazłem je, doświadczyłem; a ulituje się nad nami Ten, który ulitował się nad wszystkimi, który wszystko i wszystkich zrozumiał, On jeden jedyny, On też jest sędzią. W dniu tym przyjdzie i zapyta: „Gdzie jest ta córa, co dla złej macochy, suchotami toczonej, dla cudzych dzieci nieletnich siebie w ofierze złożyła? Gdzie jest ta córa, co nad swoim ziemskim ojcem, pijanicą szkodliwym, nie brzydząc się opuszczenia jego, ulitowała się?” I powie: „Przybądź do mnie! Odpuściłem ci raz już winy twoje... Odpuściłem już raz... I teraz odpuszczone ci są liczne grzechy twoje, jako że ty wiele umiłowałeś... I daruje winy Soni mojej, jestem świecie przekonany, że daruje... Sercem to poczułem, kiedy ostatnio do niej przyszedłem i spojrzałem na nią!... I wszystkim sprawiedliwość uczyni, dobrym i złym, wyniosłym i pokornym... I gdy już ukończy sąd nad wszystkimi, wtedy i nas wezwie. „Przyjdźcie - powie- i wy! Przyjdźcie, opoje, przyjdźcie słabi, przyjdźcie, pohańbieni!” I staniemy wszyscy przed obliczem Jego, wstydu zapomniawszy. I usłyszymy głos Jego: „ Świnie jesteście! Na obraz i podobieństwo bestii, aliści przyjdźcie i wy!” I rzekną mędrcy, rzekną szlachetni: „Boże łaski swej im udzielasz?” I tak Pan im odrzecze: „Dlatego łaski swej im udzielam, o medrcy, że ani jeden z nich nigdy nie pomyślał nawet, że godny jest jej dostąpić...” I wyciągnie ku nam ręce swoje, a my przypadniemy, przez łzy przejrzymy... i wszystko zrozumiemy! O, wtenczas wszystko zrozumiemy!... Wszyscy przejrzą... nawet Katarzyna Iwanowna... i ona zrozumie... Panie, przyjdź królestwo Twoje. [/c]

Powyższy fragment to przykład niezłomnej wiary w miłosierdzie Boga, który jest łaskawym Ojcem, nikogo nie potępia i odpuszcza wszystkie grzechy.

W powieści wyraźnie widać, jak ateizm przeplata się z postulatami religii chrześcijańskiej; w ostateczności zwycięża to drugie, tylko wiara i nawrócenie są w stanie uratować człowieka, pomagają mu odnaleźć drogę, odzyskać utraconą godność, nadać sens jego życiu i cierpieniu. Sonia, choć pohańbiona przez zawód, jaki wykonuje, jest uosobieniem czystości i niewinności. Równowagę duchową zapewnia jej głęboka wiara w Boga. Raskolnikow powoli dojrzewa do przemiany - przede wszystkim pod wpływem Soni i lektury Ewangelii. Jego przełom ma charakter mistyczny - bohater, który dotąd hołdował prawom rozumowym, zetknął się z czymś, na co rozum nie daje odpowiedzi - objawioną wiarą. Prawda wiary okazuje się silniejsza od prawdy rozumu.

Wątek społeczny w Zbrodni i karze

[i]Zbrodnia i kara[/i] to przykład powieści realistycznej bardzo dokładnie przedstawiającej obraz społeczeństwa rosyjskiego drugiej połowy XIX wieku. Dostojewski uwagę czytelnika kieruje na najniższą warstwę społeczną. Jego bohaterowie to ludzie borykający się z nędzą (Raskolnikow, rodzina Marmieładowów), uwikłani w zbrodnie i inne występki (Raskolnikow, Swidrygajłow), degeneraci społeczni i alkoholicy (Marmieładow), prostytutki (Sonia). 

Kryzys ekonomiczny i przemysłowy przyczynia się do ubożenia ludności, kwitnie przestępstwo i prostytucja. Pisarz porusza problem alkoholizmu i materialnej nędzy. Codziennością dla ludzi z marginesu społecznego jest zmaganie się z bezrobociem, chorobami (gruźlica Katarzyny Iwanownej), głodem. 

[c]Nędza rodziny Marmieładowa była już taka, że nikt z nich nie miał bielizny na zmianę. Katarzyna Iwanowna nie mogła znieść brudu i wolała męczyć się nad siły po nocach, gdy wszyscy śpią, aby do rana wysuszyć mokrą bieliznę na rozciągniętym sznurze i dać każdemu czystą.[/c] 
Codzienna egzystencja razi swą brzydotą. Szczególną litość wzbudzają dzieci Marmieładowa:
[c]Najmłodsza dziewczynka, może sześcioletnia, spała na podłodze w jakiejś dziwnej, siedzącej pozie, z głową wtuloną w kanapę. Chłopiec, o rok starszy od niej, drżał w kącie na całym ciele i płakał. Wyglądało na to, że przed chwilą go wygrzmocono. Starsza dziewczynka, w wieku lat dziewięciu, wysoka i cienka jak zapałka, w nędznej, podartej koszulinie i w narzuconym na ramionka kortowym paltociku, sprawionym jej prawdopodobnie ze dwa lata temu, bo nie sięgał teraz nawet do kolan, stała w kącie obok młodszego braciszka, obejmując go długą, chudą jak patyk ręką. Zdawała się go uspokajać, coś mu szeptała, różnymi sposobami usiłowała powstrzymać go, żeby się znów nie rozbeczał, równocześnie zaś ze strachem śledziła za matką swymi wielkimi, ciemnymi oczyma, które wydawały się w jej wychudłej i wystraszonej twarzyczce jeszcze większe, niż były w rzeczywistości. [/c]

Dostojewski przedstawia tragiczny los dziecka cierpiącego, zaniedbanego, pozbawionego miłości, prawdziwego dzieciństwa oraz opieki rodzicielskiej.

Struktura powieści, Zbrodnia i kara jako powieść polifoniczna

Powieść składa się z sześciu części i epilogu. Akcja rozgrywa się w przeciągu 9 dni.
W [i]Zbrodni i karze[/i] wykrystalizowuje się ostatecznie charakterystyczna dla prozy Dostojewskiego forma. Ogromny kunszt pisarz przejawił, splatając w jedną spójną całość różne wątki:
społeczny,
filozoficzny,
psychologiczny,
kryminalno-detektywistyczny.

Nowatorstwo pisarstwa Dostojewskiego przejawia się również w tym, że Zbrodnia i kara jest doskonałym przykładem powieści polifonicznej.

Polifonia to termin zaczerpnięty z języka greckiego i oznacza wielogłosowość. Jest stosowana w technice kompozytorskiej; polega na łączeniu w jednobrzmiącą linię różnych melodii. Na grunt literatury pojęcie to przeniósł Bachtin.

Powieść polifoniczna zakłada przedstawienie życia wewnętrznego postaci, koncentruje uwagę na jej przeżyciach, wyobrażeniach, procesie odczuwania. W obrębie realizmu powieść polifoniczna ujmowała ten świat wewnętrzny w powiązaniu z sytuacjami społecznymi i obyczajowymi. Szczególny charakter tego typu powieści wynika stąd, że ukazuje świat wewnętrzny człowieka odizolowany od czynników determinujących i skupia się na jego analizie. W powieści polifonicznej wykorzystuje się różne techniki narracyjne, m.in. mowę pozornie zależną, monolog wewnętrzny. Powieść polifoniczna przedstawia intymną sferę życia bohatera bądź w formie zrygoryzowanych analiz i opisów, bądź kładzie nacisk na sam proces myślenia i odczuwania postaci, ukazując go w jego chaosie i nieforemności. Niebagatelny wpływ na rozwój tego gatunku miały nowoczesne koncepcje naukowe XX wieku (freudyzm i psychologia głębi).

Metoda pro i contra - to metoda dialektyczna znana jeszcze z rzymskiej retoryki. Dostojewski przejął ją z powieści epistolarnych, takich jak [i]Nowa Heloiza[/i] Rousseau, czy [i]Jacques[/i] George Sand. Metoda ta daje możliwość konfrontacji nie tylko stylistyk, ale przede wszystkim idei. Pozwala ona zestawiać ze sobą sprzeczne myśli, pokazywać konflikt racji. Teoretyczną wartość metody dialektycznej uświadomiły Dostojewskiemu szkice o muzyce (zwłaszcza Beethowena i Glinki). Pisze on później w swoim szkicu:

[c] Jednoczesne zestawienie melodii jednego głosu z melodią samodzielnego innego głosu już a priori winno stanowić jedno z zadań wykształcenia muzycznego... Tu jest najbogatsze pole dla antytez, dla kontrastów, zestawień najbardziej efektownych różnego rodzaju, tj. dla najbardziej życiowej żyły sztuki... Zmusić wiele głosów, aby dźwięczały razem, tak aby przy ogólnym wrażeniu muzyki jako całości, jako utworu, żaden głos nie tracił swojego wyrazu, swojego dramatycznego znaczenia, pozostając całkowicie wiernym swej dramatycznej prawdzie [/c].

W Zbrodni i karze jest wiele przykładów potwierdzających zastosowanie techniki polifonii. Najlepiej widać to w monologach prowadzonych przez głównego bohatera. Dla przykładu przytaczam następujący fragment:
[c] Jeżeli to wszystko rzeczywiście zostało dokonane w pełni świadomości, a nie po głupiemu, jeśli istotnie miałem określony cel i mocne postanowienie, to dlaczego dotychczas nie zajrzałem do sakiewki i nie wiem, co stało się z moim łupem, dlaczego poszedłem na taką mękę i z całą świadomością zdecydowałem się na taki podły, ohydny, niski czyn? Przecież przed chwilą chciałe rzucić dow ody tę sakiewkę i wszystkie rzeczy, których nie oglądałem Jakże to?[/c]

Widzimy, że bohater sam zdobywa się na refleksję, zastanawia się, co go tak naprawdę skłoniło do popełnienia zbrodni, skoro teraz nie zależy mu nawet na zdobytych w ten sposób pieniądzach i jest gotów je wyrzucić.

Kolejny chwyt, za którym kryje się ta sama zdolność do dwuznaczności, polega na zestawianiu fantastyki z rzeczywistością. Poetyka snu i halucynacji splata się z realizmem (por. scenę, gdy Raskolnikowowi w koszmarze sennym objawia się zamordowana staruszka). 

Ta właśnie technika polifonii pozwoliła pisarzowi konfrontować ze sobą różne, niekiedy sprzeczne ze sobą, idee i systemy filozoficzne, czyniąc przy tym miejsce dla rozważań na tematy religijne. Epilog przynosi więc zwycięstwo teologii nad filozofią, tchnie optymistyczną wiarą w pokonanie zła. Powieść bowiem jest w istocie wielogłosowym, polifonicznym traktatem o przezwyciężaniu zła. Unikając pouczania Dostojewski udowadnia swoją tezę moralną, iż etyka musi się wspierać na fundamencie wiary, że nie wystarczy dla zachowania ładu moralnego kodeks zakazów i nakazów.

Zbrodnia i kara jako powieść psychologiczna

Dostojewski, zafascynowany „mrocznymi” stronami natury ludzkiej, stworzył nowy typ prozy psychologicznej, analizującej wieloznaczne motywacje działań człowieka uwikłanego w walkę pomiędzy dobrem i złem. 

Powieść daje wnikliwy rysunek psychologiczny zbrodniarza, jego przeżycia, uczucia. Pokazuje, jak rozwija się mechanizm zbrodni. Obok studium zbrodni mamy również rozważania nad istotą kłamstwa i jego znaczeniem w życiu jednostki, która próbuje dojść do prawdy. Autor pokazuje również zmiany, jakie dokonały się w życiu bohatera po dokonaniu zbrodni, jak zmienia się jego świat, życie, system wyznawanych wartości. W [i]Zbrodni i karze[/i] widzimy różne reakcje mordercy; możemy śledzić wewnętrzną walkę człowieka wrażliwego, dręczonego wyrzutami sumienia. 

Do przedstawienia portretu psychologicznego Raskolnikowa autor wykorzystuje różne techniki:

[b]1.[/b] monolog wewnętrzny (tu przytaczam myśli Raskolnikowa przed popełnieniem zbrodni):

[c] Nie stanie się? A cóż ty takiego przedsięweźmiesz, żeby to się nie mogło stać? Zabronisz? 
A jakie masz po temu prawo? Co ty możesz im w zamian obiecać, żeby posiąść takie prawo? Obiecasz poświęcić im swoje życie, całą swoją przyszłość, gdy ukończysz uniwersytet i otrzymasz posadę? Słyszeliśmy już o tym, ale to są obiecanki cacanki, a teraz co? Przecież tu trzeba teraz coś przedsięwziąć, czy ty to rozumiesz? A ty co teraz robisz? Okradasz je właśnie. Przecież pieniądze dostają pod zastaw sturublowej emerytury i u państwa Swidrygajłowów! A w jaki sposób uchronisz je przed Swidrygajłowami albo przed Afanasijem Iwanowiczem Wachruszynem ty, milionerze przyszły, Zeusie rozporządzający ich losem? Za lat dziesięć? W ciągu tych dziesięciu lat matka zdąży oślepnąć od wyszywania albo od łez przelanych, zmarnieje z głodu, a siostra? No, pomyśl tylko, co może się stać z siostrą za dziesięć lat albo i w ciągu tych lat dziesieciu? Domyśliłeś się? [/c]

[b]2.[/b] narracja 3-osobowa (relacja ze stanu psychicznego Raskolnikowa tuż po dokonaniu zbrodni):

[c] Coraz bardziej opanowywał go strach, zwłaszcza po tym drugim, zupełnie nieprzewidzianym morderstwie. Chciał jak najprędzej stąd uciec. I gdyby był w stanie w owej chwili dokładniej widzieć i rozumować, gdyby mógł uświadomić sobie wszystkie trudności swojej sytuacji, całą grozę, ohydę i bezsensowność oraz zrozumieć wreszcie, ile czeka go przeszkód, a może i przestępstw, żeby się stąd wyrwać i dostać do domu, to bardzo możliwe, że porzuciłby wszystko, poszedłby, gdzie należy, i sam na siebie zrobiłby doniesienie, nawet nie ze strachu o siebie, a z przerażenia i obrzydzenia do tego, co uczynił. Szczególne uczucie obrzydzenia potęgowało się w nim z minuty na minutę. Za nic na świecie nie wróciłby teraz do kufra ani do pokoi. [/c]

A oto kolejny przykład narracji 3-osobowej:

[c]W pierwszej chwili przekonany był, że dostaje obłędu. Przeszedł go zimny dreszcz, ale dreszcz ten spowodowany był również gorączką, która zaczęła go trawić jeszcze we śnie. Teraz zaś tak nim rzucało, że ząb na ząb nie trafiał i wszystko w nim drżało. [/c] 

Autor bardzo skrupulatnie zdaje relację ze stanu psychicznego Raskolnikowa. Informacje tego typu, bardzo zresztą szczegółowe, przewijają się przez całą powieść: 

[c] Z wyglądu można go było wziąć za rannego albo za człowieka zgnębionego silnym bólem fizycznym - brwi miał ściśnięte, wargi zaciśnięte, oczy mu błyszczały. Mówił mało i niechętnie, jakby sprawiało mu to ból lub wypełniał niemiły obowiązek, a w ruchach jego można było spostrzec oznaki niepokoju. [...] Blada i chmurna jego twarz rozjaśniła się na chwilę, gdy weszły matka i siostra, lecz zaraz w miejsce poprzedniego ponurego roztargnienia osiadł na niej wyraz wewnętrznej udręki. [/c] 

Posługując się tymi nowatorskimi technikami autor kreuje bardzo sugestywnie przemawiającą do czytelnika postać człowieka uwikłanego w morderstwo. Fascynujące studium zwichniętej psychiki, jakie przynosi dzieło Dostojewskiego, stało się dla wielu pisarzy niedościgłym wzorem analizy najtajniejszych zakamarków ludzkiej duszy.

Uniwersalność przesłania powieści

Tytuł powieści: [i]Zbrodnia i kara[/i] jest znaczący, ponieważ odzwierciedla główny wątek utworu. Kara Raskolnikowa ma dwie postacie: cierpień umysłowych i cierpień fizycznych. Załamanie, ciężki stan psychiki i ducha Rodiona po zbrodni - to wymiar duchowy kary. Jest on trudniejszy do zniesienia od cierpień fizycznych, ponieważ ciągle dręczą bohatera wyrzuty sumienia, halucynacje i świadomość bycia zbrodniarzem. Raskolnikowa zadręczyło uczucie odtrącenia od ludzkiej wspólnoty. Nie mogąc tego znieść, sam postanowił przyznać się do winy, oddając się w ręce sprawiedliwości i ziemskiego prawa. Rodion wolał zginąć na katordze, niż żyć w ciągłym wyobcowaniu. W ten sposób pragnął zmyć z siebie plamę grzechu ciężkiego i ponownie wejść między ludzi.

Zsyłka na Sybir była dla zbrodniarza pewnego rodzaju pokutą i zadośćuczynieniem. Pozwoliło mu to w pewnym stopniu oczyścić się z winy i odnowić swoje człowieczeństwo. Kara fizyczna była dla Raskolnikowa mniej dotkliwa również dlatego, że Sonia nieustannie wspierała go swoją obecnością.

Losy głównego bohatera powieści Dostojewskiego są klasycznym przykładem na to, że nie ma zbrodni bez kary. Każdy zły czyn zostanie odkryty, a jego sprawca ukarany. Tak więc jest to przestroga dla nas wszystkich, przypominająca nam o tym, że nie możemy na tym świecie czuć się bezkarni, bo czuwa nad nami prawo boskie i ziemskie, które jest nieugięte. Zarówno boskie, jak i ziemskie prawo mówi o tym, że zbrodnia musi być ukarana. Tak więc kara jest nieodłącznym następstwem każdej zbrodni, może ona nastąpić od razu lub po pewnym czasie, lecz jest nieunikniona. 


Nie ma zbrodni bez kary - takie jest zasadnicze moralne przesłanie.Przyznanie się do winy wymaga ogromnej odwagi, wiąże się z gotowością wzięcia na siebie pełnej odpowiedzialności za popełniony czyn. Odkupienie grzechu może nastąpić przez dobrowolne poddanie się karze. Droga do wolności wiedzie przez cierpienie. Tylko prawda może wyzwolić człowieka. Powieść Dostojewskiego stawia uniwersalne pytania, na które próbuje znaleźć odpowiedź. Pyta o człowieka o jego moralną kondycję, o to, co mu wolno, a czego nie. Rozważa istotę dobra i zła; zastanawia się, gdzie przebiega granica pomiędzy tymi dwiema wartościami.

Raskolnikow - charakterystyka

[b]Rodion Romanowicz Raskolnikow[/b] jest głównym bohaterem powieści [i]Zbrodnia i kara[/i]. Jest to postać niezwykle złożona, niejednoznaczna i pełna sprzeczności. Przekonany o swej niezwykłości Raskolnikow podejmuje ryzyko, chce sprawdzić sam siebie i dopuszcza się zbrodni. Zadaje sobie pytanie, czy taki ktoś jak on ma prawo stanowić o czyimś losie, a tym samym próbuje się przekonać, czy osamotniona w swych działaniach wybitna jednostka jest zdolna decydować o losie całej ludzkości, wpłynąć na bieg historii.

Raskolnikow to typ bohatera, który na oczach czytelnika ulega daleko idącej duchowej przemianie. Jego losy zaczynamy śledzić już od pierwszych zdań powieści. Narrator tak oto opisuje jego wygląd zewnętrzny:

[c] był to młodzian wyjątkowej urody, miał piękne ciemne oczy, wzrost powyżej średniego, sylwetkę wysmukłą i zgrabną. Był tak nędznie ubrany, że ktoś inny na jego miejscu, nawet przyzwyczajony do tego, krępowałby się w biały dzień wychodzić na ulicę w takich łachmanach. [/c] 

O naszym bohaterze dowiadujemy się, że jest byłym studentem prawa. Boryka się z problemami finansowymi, żyje w skrajnym ubóstwie i samotności. Wynajmuje maleńki pokoik na poddaszu, który przypomina raczej klitkę, niż mieszkanie (odwiedzający Raskolnikowa goście mają wrażenie, że są w trumnie). Wyposażenie jest bardzo nędzne i liche, znajduje się tu stół, kanapa i trzy sfatygowane krzesła. Na ścianie odstaje żółta, poszarpana tapeta. Pokoik robi wrażenie opuszczonego, panuje tu bałagan, wszystko pokryte jest grubą warstwą kurzu. 

Warunki, w jakich żyje nasz bohater, wpływają negatywnie na jego psychikę i usposobienie.
Z dnia na dzień staje się człowiekiem wyalienowanym, unika ludzi i zamyka się w sobie. Od jakiegoś czasu znajduje się w stanie wysokiego napięcia nerwowego graniczącego z hipochondrią. 
Doznaje pewnej gradacji negatywnych uczuć: przytłacza go nędza i budzi się w nim zupełne zobojętnienie do życia. W jego głowie kłębią się bardzo różne złowrogie myśli, które doprowadzają go do popełnienia zbrodni (w konsekwencji mogły stać się przyczyną samounicestwienia, gdyż Raskolnikow, chcąc raz na zawsze z tym wszystkim skończyć, jest o krok od popełnienia samobójstwa). 

Samotność i bunt - uczucia charakteryzujące Raskolnikowa - pozwalają zaliczyć go do typu bohatera romantycznego. Raskolnikow jest niezmiernie ambitny i wrażliwy, boleśnie odczuwa swoją poniewierkę i nędzę, doświadcza silnego poczucia rozziewu pomiędzy własnymi możliwościami duchowymi i intelektualnymi a ograniczeniem przypisanej mu kondycji społecznej. Pisze artykuł [i]O zbrodni [/i]. Tu przedstawia swoją ideologię o wyższości jednych ludzi nad innymi i na tym przykładzie pokazuje swoją własną teorię na temat społeczeństwa. Podzielił ludzi na dwie grupy. Raskolnikow uznawał wyższość jednostek wybitnych, które odrzucają wszelkie istniejące prawa i tworzą nową moralność. Według bohatera, jednostki należące do wyższej kategorii ludzi są zdolni tworzyć historię. Ideałami studenta były wielkie postacie historyczne, np. Napoleon, który popełnił zbrodnie przekraczające granice moralności.

Bohater, ukuwszy taką ideologię, chce sprawdzić sam siebie. Nurtuje go pytanie „czy jestem drżącą kreaturą, czy też mam prawo?” Jest zdolnym człowiekiem i może zajść daleko. On sam jest przekonany, że jest zobowiązany dla dobra ludzkości dokonać jakiegoś wielkiego czynu. 

Spotkanie w szynku z Marmiełodowem i refleksja nad bezmiernym upodleniem ojca Soni Marmiełodowej uświadamia Raskolnikowoi niesprawiedliwość świata i budzi poczucie solidarności ze skrzywdzonymi i upadłymi. Jego zagubienie i świadomość sytuacji bez wyjścia pogłębiają listy od matki, z których dowiaduje się o ciężkiej sytuacji materialnej swoich bliskich i upokorzeniach swojej siostry Duni, skompromitowanej przez Swidrygajłowa i gotowej dla ratowania finansów rodziny oddać rękę znacznie starszemu od niej i antypatycznemu radcy Łużynowi. Obrazy ludzkiego cierpienia, wizje okrutnych zdarzeń z dzieciństwa (bestialskie zatłuczenie konia przez jego prymitywnego i brutalnego właściciela) konkretyzują w świadomości Rodiona rozpaczliwą decyzję zamordowania starej lichwiarki i zdobycia w ten sposób pieniędzy, które umożliwią godne życie jemu i rodzinie, pomogą nieść pomoc cierpiącym i poniżonym. W zamiarze tym utwierdza go rozmowa podsłuchana w triaktierni: oficer i student rozważają moralną słuszność tego czynu, przywołując dla przykładu rozpaczliwą postać starej. 

Alona Iwanowna, lichwiarka bogacąca się na nędzy innych, staje się dla Raskolnikowa ohydnym wybrykiem natury, do którego boskie przykazanie „nie zabijaj” się nie stosuje. Dla bohatera nie istnieją żadne święte prawa. Jak dowodzi śledczemu Porfiremu Pietrowiczowi, postęp w jakiejkolwiek dziedzinie zmusza do naruszenia tych podstawowych zasad etycznych. Zły czyn, jeśli posłuży ludzkości, z czasem uzyska legitymację moralną.

Raskolnikowa nie interesuje Bóg. System moralny Rodiona jest zaprzeczeniem chrześcijańskiej etyki - wedle niego można zabijać „ludzkie wszy”, które stoją innym na drodze. Opętany szaleństwem Raskolnikow kieruje się wyłącznie pychą. 

Cierpienie i udręka, jakich doznaje Raskolnikow po dokonaniu zbrodni, są dowodem, że nie traci on wrażliwości i serca. Mimo że sam cierpi biedę, pomaga innym materialnie: daje pieniądze na pogrzeb Marmieładowa, w czasie studiów opiekuje się kolegą i jego ojcem, oddaje ostatnie pieniądze żebraczkom na ulicy. Czyny te dają nadzieję, że bohater może się zmienić. Stopniowo Raskolnikow zaczyna zdawać sobie sprawę, że jego przekonania były błędne. Zmiana podejścia do zbrodniczej idei dokonuje się poprzez obserwację życia toczącego się wokół i znajomość z Sonią Marmieładow. Wyrzuty sumienia stają się dla niego początkiem drogi do duchowego odrodzenia. Koniecznym elementem oczyszczenia jest pokuta - dlatego do „zmartwychwstania” bohatera dochodzi na katordze. Tu Raskolnikow powoli dojrzewa do przemiany - przede wszystkim pod wpływem Soni i lektury Ewangelli. Uświadamia sobie, jak strasznego czynu dokonał.

Przebywszy ciężką, groźną dla życia chorobę przeżywa także głęboką duchową przemianę. Kiedy Raskolnikow uświadamia sobie, jak bardzo się pomylił, zaczyna odczuwać pustkę, czuje się człowiekiem przegranym. Tę pustkę wypełnia miłość do Soni. Nawraca się. Powraca do dawno porzuconej wiary religijnej, pod wpływem Soni zaczyna rozumieć wartość transcendentnych praw moralnych i chrześcijańskie podstawy wiary w odkupienie win skruchą i cierpieniem. Pod wpływem Soni Raskolnikow zmienia się, zdziwiony tym faktem pyta samego siebie:
[c] Czyż jej przekonania mogą teraz nie być moimi przekonaniami? A przynajmniej jej uczucia, dążenia... [/c] 

Zrozumiał, że oto staje przed nim nowe życie. Zaczyna budzić się w nim nadzieja.
[c] Tu zaczyna się już nowa historia, historia stopniowego odradzania się człowieka, stopniowego przechodzenia z jednego świata do drugiego, poznawania nowej, nie znanej dotychczas rzeczywistości. [/c]

Raskolnikow jest postacią, którą niezwykle trudno ocenić. Jakkolwiek by nie spojrzeć, ta ocena będzie zawsze niejednoznaczna. Dostojewski celowo przedstawia bohatera jako człowieka rozdwojonego - raz jest dobry i uczynny, innym razem chłodny i wyniosły. Ten duchowy dualizm staje się przyczyną zamętu, dotykającego psychikę bohatera. Raskolnikow to skrajny indywidualista, dopuszczający moralny relatywizm. Dopuścił się haniebnego czynu w myśl pewnej ideologii. A jednak w miejsce spodziewanej ulgi pojawiła się odraza i lęk. Ten stan doprowadza go do choroby pełnej złych snów i majaczeń. Staje się jednostką uwikłaną w haniebny czyn, który niszczy ją wewnętrznie. Jego postawa każe zastanowić się nad kondycją człowieka, nad istotą dobra i zła. Śledząc losy bohatera, widzimy, jak długą drogę musiał przejść, by ulec uzdrawiającej przemianie. Dostojewski celowo tak przedstawił swojego bohatera, by pokazać złożoność natury ludzkiej i mechanizmy kierujące jej postępowaniem.

Sonia - charakterystyka

Zofia Siemionowna Marmieładowa (Sonia) jest jedną z głównych postaci powieści. Pierwsza wzmianka na jej temat pojawia się podczas rozmowy Marmieładowa z Raskolnikowem w szynku. Natomiast bezpośrednio poznajemy ją w momencie, gdy umiera jej ojciec Marmieładow. 

[c] Sonia była blondynką lat może osiemnastu, niskiego wzrostu, szczupła, lecz dość przystojna, o cudownych, niebieskich oczach. [/c] Jej pojawienie się w pokoju umierającego wywołuje zgorszone szepty tłumu gapiów. Już sam jej ubiór jest rażąco nieprzyzwoity, jednoznacznie wskazujący na profesję prostytutki; ma na sobie jedwabną suknię z nadzwyczaj długim i śmiesznym ogonem i jasne buciki, na głowie zaś słomiany, okrągły kapelusik ozdobiony jaskrawym piórem ognistego koloru. Mimo wieczornej pory w ręku trzymała parasolkę od słońca. Tylko jej blada i wychudła twarz zdradzała przerażenie.

Powyższy obraz mocno kontrastuje z innym, gdy Sonia odwiedza Raskolnikowa, by podziękować mu za okazaną pomoc. W pierwszej chwili wszyscy spojrzeli na nią ze zdziwieniem i ciekawością. Sam Raskolnikow ledwo ją poznał. Oto stanęła przed nimi bardzo młoda, nieśmiała i skromnie, a wręcz ubogo ubrana dziewczyna. [c] Miała na sobie zwyczajną, codzienną sukienkę, na głowie zaś niemodny, stary kapelusz; z wczorajszego stroju pozostała jej jedynie parasolka, którą trzymała w ręku. [/c] Jej ruchy zdradzały wielkie zakłopotanie, nie do końca wie, jak ma się zachować w towarzystwie. Ale jej skromność, dziecięca nieśmiałość i przyzwoite maniery sprawiają, że zjednuje sobie ludzi.

Sonia jest córką Marmieładowa z pierwszego małżeństwa. Z powodu złych warunków materialnych rodziny (spowodowanych w znacznej części przez pijaństwo ojca), nie zdobyła żadnego wykształcenia. Nękana prze macochę, Katarzynę Iwanowną, pretensjami o status "darmozjada", kiedy nie może znaleźć zatrudnienia jako szwaczka, decyduje się (mając także na względzie biedę przyrodniego rodzeństwa) pójść na ulicę: uprawia profesję prostytutki z policyjnym "żółtym biletem", odcinającym jej powrót do normalnego życia i społeczeństwa "przyzwoitych ludzi". 

Pełna pokory i dobroci, zawsze gotowa do chrześcijańskiego przebaczenia zachowuje w poniżających okolicznościach życiowych godność i człowieczeństwo. Napotyka na swej drodze Raskolnikowa poznaje go przy łożu umierającego ojca. Ujęta jego dobrocią (student ofiarowuje ostatnie pieniądze na pogrzeb nieszczęśliwego alkoholika) zaczyna go odwiedzać. Dostrzega, że jest to jedyny znany jej człowiek, który traktuje ją z szacunkiem, bez cienia wyższości i pogardy dla jej sposobu zdobywania środków na utrzymanie siebie i rodziny. Ich kontakty i spotkania stają się coraz częstsze: w obskurnym i biednym pokoiku Soni"morderca i jawnogrzesznica" czytają razem Nowy Testament, znajdując w księdze wybaczenia duchową podporę. Losy Soni coraz silniej sprzęgają ją z życiem Raskolnikowa: dziewczyna omal nie pada ofiarą intrygi Łużyna, odtrąconego konkurenta siostry Raskolnikowa, Duni. Z nienawiści do jej brata Łużyn chce się zemścić ugodziwszy w Sonię podrzuca jej sturublowy banknot, by oskarżyć o złodziejstwo. Triumf Łużyna uniemożliwi bystry świadek całej intrygi, także Raskolnikow stanie w obronie posądzonej. Zakochana w swym obrońcy i człowieku, przywracającym jej poczucie godności, Sonia dowiaduje się od Raskolnikowa o popełnionej przez niego zbrodni. Reaguje bardzo nietypowo, mówiąc: „cóżeś sobie wyrządził", ofiarowując mu wybaczenie i miłość, deklarując chęć pójścia z Raskolnikowem na katorgę. Nie znajduje jednak jeszcze wówczas odzewu na propozycję oddania się w ręce sprawiedliwości, wzięcia na siebie odpowiedzialności za popełniony czyn i zmazania go pokutą. Kiedy jednak po pewnym czasie Raskolnikow uda się na policję, by przyznać się do zabójstwa, stanie przed sądem i zostanie skazany na osiem lat katorgi, Sonia będzie mu towarzyszyć na Syberii. Wraz z odmienionym Raskolonikowem przeżywa odrodzenie się jego wiary i powrót do wywiedzionej z najgłębszych podstaw chrześcijaństwa filozofii wybaczającej miłości.

Postać Soni to uosobienie pokory i poświęcenia. Swój los dziewczyna przyjmuje bez buntu, bo wie, że każdy człowiek musi dźwigać własny krzyż. Wszystkich stara się zrozumieć, wszystkim pomóc. Sonia każdego traktuje z miłością; kocha ojca pijaka, który ją wysłał na ulicę oraz Raskolnikowa - zbrodniarza, bo wierzy, że miłością i dobrocią można uleczyć świat. Jednak jej dobre serce i łagodność często wykorzystuje ojciec, prosząc o pieniądze na wódkę.

Tragiczne podobieństwo losu Soni i Raskolnikowa polega na tym, że oboje musieli złamać swoje zasady, aby uszczęśliwić siebie i innych. Oboje budzą litość i przerażenie, oboje naznaczeni są przez fatum czasów i pochodzenia, przez co są postaciami tragicznymi. Zarówno Raskolnikow, jak i Sonia, żyją w nędzy i niedostatku. Warunki, w jakich przyszło im przebywać, są podobne. Pokój Raskolnikowa przypominający kształtem i nastrojem trumnę, trudno nawet nazwać domem. Natomiast dom Marmieładowa to przykład krańcowo skromnych warunków życia, gdzie bieda i pijaństwo ojca zmuszają Sonię do wyprowadzenia się z domu. 

W tych warunkach poniekąd usprawiedliwione i zrozumiałe stają się czyny moralne: Raskolnikow zabija lichwiarkę, bo nie ma pieniędzy, jak również żyje w poczuciu niesprawiedliwości, pozwalającej na to, by jedni żyli dostatnio, a inni w całkowitej nędzy. Sonia natomiast dostaje żółty bilet, aby utrzymać rodzinę, gdyż ojciec, ze względu na swój nałóg, nie jest w stanie zapewnić rodzinie godnego życia.

Sonia i Raskolnikow poświęcają się dla dobra innych, jednak to Sonia budzi większą sympatię czytelnika, ponieważ robi to z pokorą, natomiast Rodion zabija dwoje ludzi, jak twierdzi, dla zasady.

W opozycji do koncepcji społecznych Raskolnikowa pozostaje wiara Soni. Jej cierpienie jest ofiarą dla rodziny - została prostytutką namówiona przez swą macochę, przy milczącej akceptacji ojca. Dziewczyna, choć pohańbiona przez zawód, jaki wykonuje, jest uosobieniem czystości i niewinności. Równowagę duchową zapewnia jej głęboka wiara w Boga. Matka Rodiona i Dunia odnoszą się do niej z życzliwością. Również na Syberii Sonia jest skłonna do altruizmu, zawsze gotowa do bezinteresownej pomocy. Wszyscy ją bardzo kochają. Jest cicha, spokojna i pełna pokory. Przypomina postać ewangelicznej jawnogrzesznicy Marii Magdaleny.

Swidrygajłow - charakterystyka

Arkadiusz Swidrygajłow to [c]człowiek nie pierwszej już młodości, barczysty, z gęstą jasną brodą, dziwną twarzą przypominającą maskę. Była to dziwna twarz, jak maska: biała, rumiana, z mocno czerwonymi ustami, jasnoblond brodą i dosyć jeszcze gęstymi, jasnoblond włosami. Oczy miał jakieś zbyt niebieskie, o spojrzeniu ciężkim i nieruchomym. Było coś wyjątkowo niesympatycznego w tej twarzy, ładnej i bardzo młodej, jak na jego lata. Swidrygajłow ubrany był w elegancki, lekki letni garnitur; miał na sobie wytworną koszulę. Na palcu nosił wielki pierścień z kosztownym kamieniem. [/c]

Postać Swidrygajłowa nie budzi sympatii czytelnika. Jego wygląd zewnętrzny koresponduje z cechami charakteru. Swidrygajłow to pozorant, który pod maską przyzwoitych manier i elegancji kryje prawdziwe oblicze. Oceny charakteru Swidrygajłowa dokonuje znający go Piotr Pietrowicz Łużyn: [c] Spośród ludzi tego pokroju jest to najbardziej wyuzdany, upadły, w występkach pławiący się człowiek.[/c] 

Historia jego życia nie jest świetlana. Z pochodzenia jest szlachcicem, służył dwa lata w kawalerii, potem włóczył się po Petersburgu. Pobyt w więzieniu to istotny epizod w jego życiu. Trafił tu za długi i z pewnością spędziłby tu więcej czasu, ale wykupuje go Marfa Pietrowna. Wkrótce pobierają się i zamieszkują na wsi.

Swidrygajłow nie stroni od hazardu, przyznaje, że jest szulerem. To cynik i brutal, zachowujący jednak pozory człowieka światowego i układnego. Był chlebodawcą siostry Raskolnikowa, Duni, która pracowała w jego domu jako guwernantka i musiała odejść z powodu jawnie uwodzicielskich zachowań Swidrygajłowa. Niedawno owdowiał, ale wspominając zmarłą Marfę Piotrowną, nie ukrywa, że ich pożycie niezbyt się układało i zdarzało mu się uderzyć żonę (notabene opinia sąsiedzka pomawia go o jej śmierć).

Porfiry mówi także o całkiem zasadnych podejrzeniach dotyczących śmierci żony Swidrygajłowa, zawieszonym śledztwie w sprawie samobójstwa głuchoniemej, piętnastoletniej dziewczynki zapewne zgwałconej przez Swidrygajłowa, samobójstwie służącego, który był obiektem okrucieństw swego pana. 

Swidrygajłow to człowiek podstępny i przebiegły. Nie cofnie się przed niczym i wykorzysta każdą możliwą sposobność, by osiągnąć swój cel. Chcąc zdobyć Dunię, spotyka się z Raskolnikowem w Petersburgu, by zaproponować studentowi sześć tysięcy rubli dla Duni, a także powiadomić o trzytysięcznym zapisie dla niej w testamencie jego zmarłej żony. Pieniądze mają pozwolić dziewczynie zerwać z jej bogatym konkurentem i dręczycielem Łużynem.

Zaintrygowany Raskolnikowem wynajmuje pokój, przylegający do izdebki Soni i podsłuchuje rozmowę studenta i młodej prostytutki, z których dowiaduje się o zamordowaniu starej lichwiarki. Jego dalsze działania są w równym stopniu nieoczekiwane, co niewytłumaczalne: nie przyjęte przez Dunię 10 tys. rubli Swidrygajłow spożytkuje na zapewnienie opieki w sierocińcu dzieciom Marmieładowych po śmierci ich matki, Katarzyny Iwanownej. W długiej rozmowie z Raskolnikowem w restauracji spowiada się ze swego życia pełnego szalbierstw, krzywd wyrządzanych ludziom, podłości, uwiedzeń, perwersji erotycznych będących skutkiem upodobania do nieletnich dziewcząt. Swidrygajłow powiadamia także Dunię o zbrodni brata i proponuje, (dla zdobycia jej względów) pomoc w ucieczce Rodiona. Nie udaje mu się jednak zdobyć w ten sposób dziewczyny, która odtrąca zdecydowanie względy uwodziciela. Wreszcie spotyka się z Sonią i ofiarowuje jej tysiąc rubli, by mogła towarzyszyć Raskolnikowi w jego rychłej wędrówce na katorgę. Wszystkie te postępki Swidrygajłowa, nieoczekiwane u człowieka bez zasad moralnych i skrupułów, nie tylko są dowodem jego nieobliczalności, ale także rodzajem ekspiacji za dotychczasowe życie, z którego ohydy i skutków autodestrukcyjnych inteligentny cynik zaczyna zdawać sobie sprawę. 

Nawet Raskolnikowa dziwią jego altruistyczne odruchy. Próbuje dociec, na czym polega ich wspólne podobieństwo: [c] Jednak co oni mogą mieć ze sobą wspólnego? Nawet ich zbrodnie nie mogły być do siebie podobne. Przy tym ten człowiek był niesympatyczny, ewidentnie bardzo zepsuty, na pewno chytry i obłudny, prawdopodobnie bardzo zły. Opowiadają o nim przeróżne rzeczy. Zajął się dziećmi Katarzyny Iwanowny, to prawda, ale kto wie, po co i dlaczego to zrobił. Widocznie ma jakieś zamiary i plany. [/c]

Raskolnikow widzi w takim postępowaniu jakieś nieczyste zamiary. Nie wierzy w czyste intencje Swidrygajłowa. Mówi o nim: [c]Że też mogłem choć przez chwilę czegoś spodziewać się po tym łotrze, lubieżnym rozpustniku i łajdaku![/c] 

Ostatnie godziny swego życia Swidrygajłow spędza w hotelu wśród majaków wyobraźni, przypomnień dawnych niegodziwości, nawiedza go wizja samobójczyni i perwersyjne, oniryczne wyobrażenie lubieżnej dziewczynki. Świtem wychodzi z hotelu i na ulicy popełnia samobójstwo, strzelając sobie w skroń z rewolweru.

Postać Swidrygajłowa to przykład człowieka o ciemnym charakterze i niechlubnej reputacji. Ma na swoim koncie kilka zbrodni. Pod koniec życia próbuje się zrehabilitować i ma nadzieję, że uda mu się to przy boku Duni. Nie otrzymuje jednak żadnej szansy. Czy zatem, podejmując decyzję o samobójstwie, uważa się za człowieka przegranego?

Charakterystyka pozostałych bohaterów Zbrodni i kary

[b]Piotr Pietrowicz Łużyn[/b] jest dalekim krewnym Marfy Pietrownej. Informacje o nim czerpiemy głównie z listu matki do Raskolnikowa. Jest to człowiek bardzo zajęty i pracowity. Już po pierwszym spotkaniu oświadcza się Duni i zostaje przyjęty. Jego działania są szybkie i przemyślane. Ma zabezpieczoną przyszłość, jest solidny, ma dwie posady i zebrał już własny kapitalik. Ma już 45 lat, ale jest całkiem miły, przyzwoity i solidny, może tylko trochę ponury i jakby wyniosły. Jest człowiekiem całkowicie godnym szacunku, trochę chełpliwy i obcesowy, roztropny, otwarty. Postanowił pobrać się z dziewczyną uczciwą, ale bez posagu i obowiązkowo taką, która już zaznała biedy, bo, jak się wyraził, [c]mąż nie powinien niczego zawdzięczać żonie, ale jest bardzo dobrze, gdy żona uważa swojego męża za dobrodzieja. [/c] Po zerwaniu zaręczyn z Dunią wyjeżdża do Petersburga, gdyż chce tam założyć kancelarię adwokacką. 

[b]Siemon Zacharycz Marmieładow[/b] - były urzędnik państwowy niższego stopnia, człowiek z górą pięćdziesięcioletni, "średniego wzrostu i krępej budowy", o twarzy nalanej wskutek ciągłego, nałogowego pijaństwa. Marmiełodow jest żonaty po raz drugi z Katarzyną Iwanowną, znacznie od niego młodszą kobietą ze szlacheckiego rodu, o żałosnych w sytuacji majątkowej i społecznej rodziny "fumach" towarzyskich, przedwcześnie postarzałą, zniszczoną fizycznie i psychicznie alkoholizmem męża. Siemon ma dorosłą córkę Sonię z pierwszego małżeństwa oraz troje "drobnych dziatek" z Katarzyną Iwanowną. Po parudniowym pijaństwie (którego efektem jest kolejna utrata pracy, przepicie oszczędności rodziny, a nawet sprzedanie munduru urzędnika) spotyka w podrzędnym szynku Raskolnikowa, któremu z pijacką szczerością zwierza się poczucia upadku, poniżenia, zmarnowania życia i usunięcia na margines społeczny. W tyradach Marmiełodowa wygłaszanych do przygodnych słuchaczy widać rodzaj masochistycznego samoupodlenia i samooskarżenia: ten znękany nałogiem i nędzą człowiek jest świadom krzywdy wyrządzonej bliskim, przypisuje sobie winę za sytuację rodziny, udrękę Katarzyny Iwanowny, zejście Soni na złą drogę, zaprzepaszczenie własnych szans i utratę godności. Ale ta przerażająca spowiedź jest nie tylko dowodem upadku i utraty drogowskazu w życiu - jest także krzykiem rozpaczy, spod której przeziera ludzki wstyd i cierpienie, obecność wyższych uczuć, których wódka nie zdołała całkowicie zniszczyć, nadzieja na przebaczenie ze strony bliskich i Boga, nachylonego nad cierpiącym człowieczeństwem. W parę dni po tym spotkaniu z Raskolnikowem Marmiełodow wpada po pijanemu pod powóz. Przeniesiony do domu wkrótce umiera. Przed samą śmiercią prosi o przebaczenie żonę, do Soni kieruje ostatni krzyk: [c]"Soniu! córko! daruj!"[/c]

[b]Porfiry Pietrowicz[/b] - sędzia śledczy policji petersburskiej, znakomity psycholog, wprawnie manipulujący psychiką podejrzanego o zabójstwo Raskolnikowa. Porfiry jest trzydziestopięcioletnim mężczyzną małego wzrostu, tęgawym, gładko ogolonym, z pulchną i pozornie dobrotliwą twarzą, w której jednak zwracają uwagę oczy "o ciekłym, wodnistym połysku". Już w pierwszej rozmowie z Raskolnikowem okazuje się niebezpiecznym przeciwnikiem: żywo reaguje na każde wypowiadane słowo, potrafi usypiać czujność indagowanego i wyciąga dalekosiężne wnioski z zachowania rozmówcy i sposobu jego wysłowienia. udaje mu się np. zachwiać pozornym spokojem Raskolnikowa i sprowokować jego wzburzenie. Umiejętnie nawiązuje do artykułu Raskolnikowa [i]O zbrodni[/i]. Ponieważ nie dysponuje niepodważalnymi dowodami jego zbrodni, a także odczuwa coś w rodzaju szacunku i sympatii dla intelektu i osobowości swojej ofiary, usilnie próbuje uzyskać przyznanie się winowajcy. Prowadzi więc konsekwentnie swoją subtelną i ocierającą się o dobre aktorstwo grę psychologiczną. Niby przypadkiem konfrontuje Raskolnikowa z malarzem Mikołajem przyznającym się do zabójstwa, by wyzwolić w rzeczywistym sprawcy odruch ratowania niewinnego przed oskarżeniem. Na koniec Porfiry sam odwiedza Raskolnikowa w jego izdebce i przedstawia mu kolejne stadia i meandry żmudnego procesu osaczania podejrzanego. Prezentuje też swoją trafną psychologiczną analizę pobudek zbrodniczego czynu i otwarcie stwierdza: "Pan zabił". Proponuje Raskolnikowowi przyznanie się do winy dla zachowania resztek godności i z potrzeby ekspiacyjnego "przyjęcia cierpienia" - jego postawa odnosi zamierzony skutek.

[b]Pulcheria Aleksandrowna Raskolnikowa[/b] - matka Raskolnikowa i Duni. Mimo swych czterdziestu trzech lat wygląda na młodszą. Jej włosy zaczęły już siwieć i rzednąć, a wokół jej oczu pojawiły się zmarszczki, lecz mimo to nadal jest kobietą piękną i starzeje się z godnością. Choć los jej nie oszczędza, nigdy nie traci pogody ducha. Jest stateczną, zrównoważoną kobietą, posiadającą prawe i czyste serce. [c]Pulcheria Aleksandrowna była uczuciowa, ale nie ckliwa; była nieśmiała i uległa, jednak tylko do pewnej granicy: ustępowała w wielu rzeczach i godziła się nawet z tym, co było wbrew jej przekonaniom, przy tym wszystkim jednak istniała pewna granica uczciwości, zasad moralnych i wewnętrznego przekonania, której nie przekroczyłaby pod żadnym pozorem. [/c]

[b]Awdotia Romanowna (Dunia) [/b] to młodsza siostra Raskolnikowa, ma dwadzieścia dwa lata; jest wyjątkowo ładną dziewczyną. Z wyglądy jest bardzo podobna do brata: ma ciemne włosy, prawie czarne, błyszczące oczy. Jej twarz jest blada i promienieje zdrowiem oraz świeżością. Usta ma ładnie wykrojone, pąsowe, przy czym górna dolna warga nieco bardziej wysunięta do przodu dodaje całości Wyraz jej twarzy jest zazwyczaj zamyślony, ale gdy się śmieje, to czyni to w sposób radosny i beztroski. 

Pewne elementy jej wyglądu wskazują jednocześnie na cechy charakteru, np. sposób poruszania się zdradza jej pewność siebie, spojrzenie ma dumne, a zarazem łagodne, twarz natomiast zdradza jej stanowczość i może trochę wyniosłość. 

Dunia jest mądrą, szlachetną i rozsądną dziewczyną, chociaż o zapalczywym sercu. Wykształcenie daje jej możliwość pracy w charakterze guwernantki w rodzinie Swidrygajłowów. Tu spotyka ją wielkie upokorzenie, gospodarz domu próbuje ją uwieść. W konsekwencji Dunia zostaje posądzona o rozbijanie małżeństwa, traci pracę i opuszcza dom Swidrygajłowów w atmosferze plotek i powszechnego skandalu. Musi żyć dalej z niesłusznie zepsutą reputacją. Marfa Pietrowna dopiero później dowiaduje się całej prawdy i próbuje zatrzeć ten niemiły epizod oraz zrehabilitować Dunię, przeznaczając dla niej w testamencie 3 tys. rubli. 

Dunia jest dobrą dziewczyną i bardzo kocha swoich bliskich. Jest nawet gotowa zrezygnować z własnego szczęścia, by poprawić ich warunki bytowe. Toteż w bardzo krótkim czasie Dunia wikła się w związek z Piotrem Pietrowiczem Łużynem. Nie kocha go, czyni to z rozsądku, chcąc ułatwić karierę zawodową swego brata. Związek ten jednak zostaje udaremniony. Wreszcie Dunia odnajduje miłość swojego życia i zostaje żoną Razumichina, najbliższego przyjaciela jej brata.

[b]Dymitr Prokoficz Razumichin[/b] - oddany przyjaciel Raskolnikowa, student prawa. Jego wygląd zewnętrzny jest charakterystyczny - wysoki, chudy, zawsze źle ogolony, czarnowłosy. Człowiek o wrażliwym sercu, spieszy zawsze z pomocą potrzebującym. Jak wskazuje nazwisko (ros. рáзум rozum, intelekt) jest człowiekiem mądrym, rozsądnym, kieruje się w życiu rozumem. Ma wrażliwe serce i zawsze spieszy z pomocą potrzebującym. Jest to niezwykle pogodny i towarzyski chłopak, lubiany ogólnie przez kolegów. Matkę Raskolnikowa i Dunię ujmuje swą roztropnością, życzliwością i pogodą ducha. Nigdy się nie poddaje. Jest bardzo biednym studentem, lecz ciężkie warunki życia nie zniechęcają go, gdyż Razumichin potrafi być zaradny i zawsze znajdzie dla siebie uczciwe źródło utrzymania. Na pewien czas przerywa studia, by poprawić swoje warunki materialne i móc je kontynuować. Gdy trzeba, oszczędza na czym się tylko da; pewnego razu całą zimę spędził w nieogrzewanym mieszkaniu, on sam z humorem twierdził, że w takich warunkach lepiej się śpi. Nie stroni od alkoholu i potrafi dużo wypić, ale może również całkowicie powstrzymać się od picia. Czasami wszczyna awantury i uchodzi za osiłka, ale potrafi być również potulny jak baranek.

[b]Alona Iwanowna[/b] - lichwiarka, właścicielka pokoi, pożycza pieniądze na procent [c] [...] Była to mała, zasuszona starucha w wieku lat sześćdziesięciu, o świdrujących, złych oczkach i małym, zadartym nosku. Wypłowiałe, jasne włosy były mocno wysmarowane tłuszczem. Dokoła cienkiej szyi, przypominającej kurzą nogę, miała okręcony jakiś flanelowy gałgan i ubrana była, mimo upału, w wystrzępiony i pożółkły futrzany serdak. Starucha co chwila kaszlała i stękała. [/c] Jest to kobieta wyrachowana i bez skrupułów; bije i upokarza swoją przyrodnią siostrę, która jest jednocześnie jej żywicielką; nie przeszkadza jej to jednak wpłacać pewnych sum pieniędzy na cerkiew, gdyż jest przekonana, że postępując w ten sposób dostąpi po śmierci odpuszczenia grzechów.

[b]Lizawieta Iwanowna[/b] jest młodszą przyrodnią siostrą Alony Iwanownej (z różnych matek); ma trzydzieści pięć lat, jest niezbyt urodziwą panną [c] strasznie niezgrabną, okropnie wysoką, o długich jakby powykręcanych nogach, w znoszonych butach z koźlej skóry, nosiła się jednak bardzo czysto. [/c]Ma charakterystyczny dobry wyraz oczu. Jest osobą spokojną, ma łagodne usposobienie, zawsze potulna i zgodna, z pokorą traktuje swój los. Co i rusz bywała w ciąży. Niezwykle pracowita i ślepo posłuszna swej siostrze, oprócz tego, że pracuje zawodowo (jest szwaczką), spełnia w domu rolę służącej. Z Sonią łączy ją swego rodzaju przyjaźń (Lizawieta daje jej swój krzyżyk i Biblię).

[b]Katarzyna Iwanowna[/b] - żona Marmiełodowa i matka trojga dzieci z poprzedniego małżeństwa, macocha Soni. [c] Była to strasznie wychudzona kobieta, wysmukła, dość wysoka i przystojna, z pięknymi jeszcze ciemnoblond włosami [/c]. Ma gruźlicę w bardzo zaawansowanej fazie, ale mimo to haruje od świtu do nocy, próbując utrzymać dom we względnym porządku. Nie pracuje zawodowo. Jest bardzo nerwowa i porywcza. Wszyscy znają jej wybuchowy charakter i odnoszą się do niej z pewnym respektem, a dzieci i mąż wręcz się jej boją.
Katarzyna Iwanowna jest córką oficera sztabowego, otrzymała należyte wykształcenie i odpowiednie wychowanie, które nadaje jej postaci pewien rys szlachetności. Jest dumna ze swego pochodzenia i często powraca w swych głośno wypowiadanych wspomnieniach do swych lat młodości. Chciałaby, aby i jej dzieci zdobyły odpowiednie wykształcenie, ale mimo swego poświęcenia i usilnych starań nie udaje jej się to. Nieustanna bieda i skrajnie ciężkie warunki życia muszą być dla niej czymś bardzo upokarzającym.

[b]Zosimow[/b] - lekarz, profesjonalnie podchodzi do swego zawodu, doceniany przez ludzi, ale niezbyt sympatyczny; ma około dwudziestu siedmiu lat. Jest wysoki i tęgi, ma obrzękłą, bladą i starannie wygoloną twarz, jasne, szczeciniaste włosy; nosi okulary, duży złoty sygnet na tłustym palcu oraz masywną dewizkę zegarka. Ubiera się w sposób nienaganny, jego ubrania są zawsze bardzo eleganckie i starannie dobrane. Porusza się powoli, lecz z wystudiowaną swobodą. To on jest wzywany do Raskolnikowa podczas jego choroby.

Zbrodnia i kara - streszczenie szczegółowe

[b]Część I[/b]

Pierwsze zdania powieści przywołują obraz Petersburga i postać głównego bohatera - Rodiona Romanowicza Raskolnikowa: [c]Na początku lipca, w dzień nadzwyczajnie upalny, przed wieczorem wyszedł na miasto ze swego nędznego, sublokatorskiego pokoiku, odnajmowanego przy uliczce S-kiej, pewien młody człowiek i wolnym krokiem, jakby niezdecydowanie, skierował się w stronę mostu K-go.[/c]

Raskolnikow kieruje swe kroki do Alony Iwanownej, starej lichwiarki, która przyjmuje pod zastaw różne przedmioty w zamian za pieniądze. Jej klientami są głównie ubodzy studenci, którym brakuje pieniędzy na życie i opłacenie czynszu. Raskolnikow przynosi tu nawet ostatnie pamiątki rodzinne, do których należą srebrny zegarek ojca i pierścionek Duni. Rodion dochodzi do wniosku, że stara lichwiarka żeruje w ten sposób na biednych studentach i bogaci się. Uważa, taka sytuacja jest niesprawiedliwa. Wtedy rodzi się w nim straszna myśl o zgładzeniu starej. Podczas jednej z wizyt uważnie przygląda się mieszkaniu, stara się zapamiętać jak najwięcej szczegółów - rozmieszczenie pokojów i przedmiotów znajdujących się w mieszkaniu. W jego głowie rodzi się pewien plan. Po opuszczeniu mieszkania starej lichwiarki Raskolnikow zachowuje się jak ktoś, kogo opętały koszmary. Prowadzi ze sobą wewnętrzną walkę. 

Po wyjściu z domu staruszki Raskolnikow udaje się do szynku, by napić się piwa. Tu zostaje zaczepiony przezMarmiełodowa, który zaczyna mu opowiadać o swoim życiu. Z rozmowy dowiadujemy się, że Marmieładow i jego rodzina cierpią biedę i głód. Sonia, córka Marmieładowa zarabia na rodzinę trudniąc się prostytucją (posiada tzw. żółtą kartę), a on sam jest alkoholikiem. Żona Marmieładowa, Katarzyna Iwanowa, jest chora na gruźlicę. 

Raskolnikow otrzymuje list od matki. Donosi ona, że Dunia, siostra Raskolnikowa - po wcześniejszych upokorzeniach, jakie ją spotkały w domu Swidrygajłowów (Dunia pracowała tam jako guwernantka) - zamierza wyjść za mąż za Piotra Pietrowicza Łużyna. W liście znajduje się również zapowiedź ich przyjazdu do Petersburga.

Raskolnikow rozmyśla o liście i dochodzi do wniosku, że decyzja o tak rychłym małżeństwie siostry została podjęta zbyt pochopnie, domyśla się również, że z jego powodu. Mężczyzna dojrzewa do podjęcia decyzji o popełnienia zbrodni i coraz bardziej się w tej myśli upewnia.

Raskolnikow ma koszmarny sen. Śni mu się pewne wydarzenie, którego był świadkiem jeszcze jako dziecko. W wizji sennej na nowo widzi i przeżywa śmierć zabiedzonej szkapy, którą w brutalny sposób zabija Mikołka. Dzieje się to na ulicy, na oczach rozbawionego tłumu gapiów. Przedstawiona scena szokuje swoim realizmem.

Raskolnikow podsłuchuje w szynku rozmowę studenta z oficerem; mężczyźni z odrazą wyrażają się o starej lichwiarce. Są przekonani, że powinna ona umrzeć, gdyż bogaci się kosztem biedaków, swój majątek po śmierci zamierza przekazać na klasztor. Student tłumaczy towarzyszowi, iż [i]zabójstwo[/i] starej lichwiarki przyniosłoby korzyści całemu społeczeństwu, któremu za zrabowane pieniądze można by pomóc. Oficer podziela to stanowisko i dodaje, że taki czyn, dokonany w imię dobra ludzkości, nie powinien wywołać wyrzutów sumienia. Raskolnikow, przysłuchujący się tej rozmowie, zgadza się z przedstawionymi argumentami. Widzi, że w swych planach nie jest odosobniony, że są ludzie, którzy podzielają jego poglądy.

W drodze powrotnej do domu dowiaduje się przypadkowo z rozmowy siostry staraj lichwiarki, Lizawiety, z kupcami. Kobieta mówi, że następnego dnia będzie poza domem, a więc jej siostra, Alona, będzie w mieszkaniu sama. 

Następnego dnia Rodion budzi się wypoczęty, pełen chęci do działania i z silnym postanowieniem zrealizowania swych planów. Ze swej starej koszuli robi pętlę, na której zamierza umieścić siekierę. Starannie pakuje podróbkę papierośnicy, którą obiecał zanieść Alonie. Siekierę pożycza od stróża, skorzystawszy z jego czasowej nieobecności. Jak dotąd nie spotyka żadnych przeszkód na drodze do zrealizowania swego zamierzenia. 

Po dojściu do domu puka do drzwi mieszkania lichwiarki. Alona Iwanowna jest bardzo nieufna, a Rodion zaczyna się przez kilka chwil wahać, czy nie odstąpić od swojego planu. W końcu jednak decyduje się dokończyć to, o czym tak długo myślał. Zabija Alonę siekierą - w pełni świadomie i z premedytacją. Szybko odnajduje skrytkę z biżuterią i pieniędzmi. Jego ruchy zdradzają zdenerwowanie. Niespodziewanie do domu wraca Lizawieta, nieco wcześniej niż zamierzała. Dostrzega leżącą w kałuży krwi siostrę. Na jej twarzy maluje się bolesne przerażenie. Zaskoczony tą sytuacją Raskolnikow, chcąc uniknąć kłopotów, pozbywa się niewygodnego świadka i zabija Lizawietę. Po tym nieplanowanym morderstwie postanawia czym prędzej opuścić miejsce zbrodni. Chcąc zatrzeć ślady starannie wyciera swoje ręce oraz siekierę. Nagle dociera do niego z klatki schodowej odgłos czyichś kroków. Pośpiesznie zamyka mieszkanie, nie robi jednak tego dostatecznie dokładnie i dwaj mężczyźni, znajdujący się na zewnątrz, domyślają się, że ktoś niepowołany jest w mieszkaniu Alony. Postanawiają to sprawdzić i zbiegają na dół, by powiadomić o tym strażnika. Rodion, korzystając z chwilowego zamieszania, wybiega z mieszkania i ukrywa się w innym, chwilowo opuszczonym przez pokojowych malarzy. Czeka na odpowiedni moment i niepostrzeżenie wymyka się z kamienicy. Klucząc po mieście wraca do siebie.

Raskolnikow po dokonaniu zbrodni znajduje się w malignie, próbuje zatrzeć ślady. Niespodziewanie dostaje wezwanie na policję. Na komisariacie dowiaduje się, że właścicielka mieszkania, które Raskolnikow wynajmuje, żąda od niego zapłacenia zaległego czynszu. W pewnym momencie policjanci przypadkowo zaczynają rozmawiać o dokonanym morderstwie. Raskolnikow, słysząc ich rozmowę, mdleje.

Raskolnikow w obawie przed rewizją postanawia lepiej ukryć łupy i wyrusza na miasto w celu odnalezienia stosownej kryjówki. Wreszcie ją znajduje na przypadkowym podwórzu, a skarb chowa pod kamieniem. Odwiedza swego przyjaciela Razumichina. Ten, dowiedziawszy się o trudnym położeniu przyjaciela, proponuje mu pracę przy tłumaczeniu tekstu. Jednakże Raskolnikow kategorycznie odmawia. Wychodzi od przyjaciela i włóczy się nocą bez celu ulicami Petersburga. Omal nie wpada pod koła dorożki, za co dorożkarz bije go batem. Od przypadkowych przechodniów otrzymuje jałmużnę w wysokości 20 kopiejek i, mimo że potrzebuje pieniędzy, wyrzuca je do rzeki Newy. Wraca wreszcie do domu i traci przytomność.

[b] Część II [/b]

Po dokonaniu zbrodni Raskolnikow zaczyna chorować. Dostaje od matki 35 rubli. Za część tych pieniędzy Razumichin kupuje mu ubranie. Chory jest pod stałą obserwacją lekarza Zosimowa, który odwiedza go bardzo regularnie. Pewnego dnia ich rozmowa schodzi na temat zbrodni.

Do Raskolnikowa przychodzi Piotr Pietrowicz Łużyn, wychodzą na jaw kolejne informacje dotyczące śledztwa. Raskolnikow nie kryje swej niechęci do Łużyna. Dowiadujemy się, że do morderstwa przyznał się malarz pokojowy Mikołaj.

Raskolnikow wychodzi z domu. Nadal jest chory i ma obłąkańcze, a nawet samobójcze myśli. Zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo jest uwikłany i zastanawia się, jak to wszystko zakończyć. Wstępuje do gospody „Pałac Kryształowy” i zaczyna przeglądać gazetę. Przysiada się do niego Zamietow, który jest sekretarzem na komisariacie. Mężczyźni zaczynają rozmawiać o zbrodni. Raskolnikow prowokacyjnie pyta Zamietowa:
[c] - A co by było, gdybym to ja zamordował tę starą i Lizawietę?[/c] 

Zamietowowi to stwierdzenie odbiera głos. Nie dowierza, jest skłonny uważać, że Raskolnikow zwariował.

Raskolnikow, opuszczając knajpę, wpada na Razumichina. Po tym spotkaniu udaje się na most, gdzie jest świadkiem próby samobójstwa pewnej kobiety, która w geście rozpaczy skacze do rzeki, ale zostaje uratowana. Raskolnikow nieświadomie kluczy wokół domu starej lichwiarki. Wchodzi nawet do środka pod pretekstem wynajęcia mieszkania.

Marmiełodow dostaje się pod koła powozu i wkrótce potem umiera. Przypadkowo nieopodal miejsca tego zdarzenia przebywa Raskolnikow, który udziela rodzinie zmarłego finansowej pomocy (oddaje im wszystkie pieniądze, które otrzymał od matki). W tym tragicznym momencie poznaje córkę Marmieładowa Sonię i czuje, że w jego życiu ma miejsce jakiś przełom:

[c]Dosyć! - orzekł stanowczo i uroczyście - precz złudzenia, urojone obawy i majaki!... Życie istnieje! Czyż nie żyłem przed chwilą? Moje życie nie skończyło się wraz ze śmiercią starej! Wieczny odpoczynek jej - i dosyć tego! Rozpoczyna się okres panowania rozsądku i światła... woli... i siły... Teraz zobaczymy! - dodał, jakby wyzywając jakieś ciemne moce. - A jednak byłem już zdecydowany żyć na takim małym skrawku ziemi![/c]

Raskolnikow wpada z krótką wizytą do Razumichina, który urządza przyjęcie w swoim nowym mieszkaniu. Przyjaciel, zaniepokojony nie najlepszym stanem zdrowia Raskolnikowa, odprowadza go do domu. Tu okazuje się, że od dłuższego czasu czekają na Raskolnikowa matka i siostra. Raskolnikow traci ponownie przytomność. Zostaje wezwany lekarz. 

[b]Część III [/b]

Po oprzytomnieniu Raskolnikow rozmawia ze swoją rodziną. Obie kobiety są przerażone stanem jego zdrowia i zachowaniem. Rodion nie okazuje bowiem radości wynikającego z faktu ich przybycia. Przychodzą następnego dnia. Raskolnikow jest już zdrowszy i inaczej odnosi się do swoich bliskich. Kobiety pokazują mu list od Łużyna, który bardziej przypomina pismo urzędowe niż korespondencję prywatną. Rodion nie ukrywa swej niechęci do narzeczonego Duni i stara się przekonać ją, by nie popełniała błędu i nie wychodziła za mąż za Łużyna. Ponadto Łużyn w swoim liście życzy sobie, by na kolacji nie było Raskolnikowa.

Raskolnikow wraz z Razumichinem udają się do domu Porfirego w celu odzyskania zastawu (są to cenne pamiątki rodzinne). Raskolnikow wdaje się w dyskusję z sędzią śledczym Porfirym Pietrowiczem na temat swojego artykułu [i]O zbrodni[/i] zamieszczonego w [i]Wiadomościach Periodycznych [/i]. Raskolnikow w tymże artykule wykłada swoją teorię na temat wyższości jednych ludzi nad drugimi, przy czym ci pierwsi to grupa jednostek wybitnych, nie podlegająca żadnym ograniczeniom i zasadom.

Po opuszczeniu komisariatu Raskolnikow błąka się po mieście. Nieznany przechodzień wypowiada słowo [i]morderca[/i] skierowane pod adresem Rodiona. Epizod ten rozstraja nerwy Rodiona, mężczyzna wraca do domu i zasypia. Z sennych majaczeń wybudza go przybycie Swidrygajłowa.

[b] Część IV [/b]

Swidrygajłow składa Raskolnikowowi propozycję: 10 tysięcy rubli w zamian za zerwanie zaręczyn Duni z Łużynem. Rodion odmawia przyjęcia pieniędzy, jest bowiem przekonany o nieczystych zamiarach Swidrygajłowa względem jego siostry.

Pulcheria Aleksandrowa, matka Raskolnikowa, urządza kolację, w której uczestniczą: Dunia, Raskolnikow, Razumichin oraz Łużyn. Ten ostatni czuje się urażony w swojej dumie, gdyż uprzednio zastrzegł, że nie będzie siedział przy jednym stole z Raskolnikowem. Każe Duni wybierać: on albo brat. Podczas tej wizyty obnaża swój prawdziwy charakter. W swej zapalczywości i pewności siebie obraża kobiety i Raskolnikowa. Zaręczyny zostają zerwane.

Raskolnikow odwiedza Sonię, rozmawiają o jej sytuacji. Raskolnikow prosi ją, by przeczytała mu opowieść o wskrzeszeniu Łazarza. Sonia bardzo przejętym głosem spełnia jego prośbę, a Rodia słucha jej z wielką uwagą.

Raskolnikow udaje się na komisariat w celu poddania się przesłuchaniu. Sędzia śledczy Porfiry Pietrowicz, przekonany o winie Raskolnikowa, nie stawia mu na razie żadnych zarzutów, czekając, aż zbrodniarz sam się zdemaskuje. Sprawa przybiera nieoczekiwany dla wszystkich obrót, przybywa Mikołaj, malarz, który przyznaje się do zabicia staruchy i jej siostry, choć w istocie nie on jest sprawcą. 

[b] Część V [/b]

Łużyn, ochłonąwszy po wydarzeniach z poprzedniego wieczoru, zorientował się w swoim trudnym położeniu. Usiłuje wszystko „odkręcić” i zatrzeć niemiłe wrażenie, jakie wywarł na Duni i jej matce. Knuje pewną intrygę. Zaprasza Sonię do siebie i wręcza jej 10 rubli, a 100 rubli podrzuca ukradkiem do jej kieszeni. Całej tej scenie przygląda się współlokator Łużyna Liebieziatnikow.

W tym samym czasie w mieszkaniu Marmieładowych odbywa się stypa po zmarłym. Pojawia się Łużyn i oskarża Sonię o kradzież 100 rubli. Oburzona Katarzyna Iwanowa zaciekle broni niewinności swej pasierbicy . Jednak znalezione w kieszeni dziewczyny pieniądze są niezbitym dowodem świadczącym o jej winie. Lebieziatnikow, który wcześniej był świadkiem knucia tej intrygi, demaskuje Łużyna, dowodząc, że jest on nikczemnym oszustem. Zarówno on, jak i Raskolnikow stają w obronie Soni i udowadniają jej niewinność.

Raskolnikow przyznaje się przed Sonią do popełnienia zbrodni. Jest to przejmujące wyznanie, przypominające spowiedź. Wbrew swoim oczekiwaniom młodzieniec nie zostaje potępiony. Niestety rozmowa młodych zostaje podsłuchana przez sąsiada Soni - Swidrygajłowa.

Niespodziewanie zjawia się Lebieziatnikow i przynosi nieciekawe wieści dotyczące zachowania i stanu zdrowia Katarzyny Iwanownej. Powzięła zamiar, że od tej pory będzie razem z dziećmi chodzić po ulicach i żebrać, by w ten sposób zdobyć pieniądze na utrzymanie. Każe dzieciom śpiewać, grać, tańczyć i recytować wierszyki. Wygląda przy tym i zachowuje się jak obłąkana, często kaszle, aż nagle pada na ulicę i dostaje krwotoku. Zostaje zabrana do mieszkania Soni i tu umiera. 

[b] Część VI [/b]

Raskolnikow żyje na granicy obłędu, traci pamięć, krąży bez celu po mieście. Nie daje mu spokoju osoba Swidrygajłowa. Rodionowi wydaje się, i całkiem słusznie, że Swidrygajłow zna prawdę o zbrodni, jednocześnie nie wątpi, że ma on nadal jakieś zamiary względem jego siostry. Toteż Raskolnikow usiłuje porozmawiać ze Swidrygajłowem, ten jednak ciągle jest zajęty przygotowaniami do pogrzebu Katarzyny Iwanowny. 

Widok zmarłej Katarzyny Iwanowny, leżącej w trumnie, wywiera na Rodionie dziwne wrażenie - przykre, a zarazem mistyczne. Tymczasem Swidrygajłow bacznie obserwuje Raskolnikowa, kiedyś przypadkiem nawet pyta: [c]„Dlaczego jest pan taki jakiś nieswój?”[/c]Rzeczywiście Raskolnikowowi jest niezwykle ciężko, jego zachowanie może wzbudzić zainteresowanie każdego i zdemaskować go. Nawet u Razumichina budzą się pewne podejrzenia, przyjaciel Rodiona zaczyna kojarzyć niektóre fakty. 

Raskolnikow czuje się psychicznie wyczerpany, wszystko go męczy. Szuka samotności, miejsc odludnych, ale „im odludniejsze było to miejsce, tym silniej odczuwał czyjąś obecność, nie tyle straszną, co dokuczliwą”. Ucieka zatem, kryjąc się w tłumie ludzi, gdyż źle mu jest z samym sobą. Jednocześnie z przerażeniem myśli o swoich bliskich, o matce i Duni. Lęka się o ich przyszłość. Boi się potępienia z ich strony. Zdaje sobie sprawę z tego, że zawiódł najbliższe mu osoby, zaprzepaścił nadzieje w nim pokładane. Matka i Dunia kochają go bezgranicznie i z poświęceniem; wspierają go finansowo, mimo że same wiele nie mają. Dla niego znoszą wszelkie trudy i upokorzenia. Dunia jest nawet gotowa zrezygnować ze swego osobistego szczęścia po to tylko, by ułatwić życie bratu. Jest to przykład ofiarnej miłości matki i siostry. Podobną miłością darzy Raskolnikowa Sonia i, mimo że cierpi, nie poddaje się.

Raskonikow zachowuje się bardzo podejrzanie, śpi w różnych miejscach, np. w krzakach, a po przebudzeniu nie pamięta, jak się tu znalazł. Znów pogrąża się w malignie. Nie uczestniczy w pogrzebie Katarzyny Iwanowny, gdyż zbyt późno się budzi. Czuje się usprawiedliwiony. Raskolnikowa odwiedza Razumichin, który nie kryje swojego zaniepokojenia stanem zdrowia przyjaciela. Czuje się odpowiedzialny za Rodiona i za jego rodzinę, dlatego chce znać prawdę. Widząc, że sytuacja go przerasta, grozi, że zacznie pić. Raskolnikow odwodzi go od tego zamiaru przywołując osobę swojej siostry i matki. Prosi, by był dla nich oparciem w każdej chwili. Razumichin podejrzewa nawet, że Raskolnikow jest politycznym spiskowcem w przeddzień jakiegoś decydującego kroku i przestaje drążyć temat. Razumichin informuje Raskolnikowa, że Dunia dostała od kogoś list. Informacja ta niepokoi bardzo Raskolnikowa. Razumichin wychodzi, a Raskolnikow postanawia niezwłocznie dowiedzieć się czegoś więcej o tym tajemniczym liście.

Raskolnikowa przepełnia uczucie nienawiści. Odzyskuje pewną równowagę umysłową. Chce wyjaśnić sprawę ze Swidrygajłowem i sprawdzić, czy jego dotychczasowe podejrzenia co do niego są słuszne. Wychodząc z pokoju niespodziewanie wpada na Porfirego i wraca z gościem do pokoju. Zapada niezręczne milczenie, które przerywa Porfiry. Obu mężczyznom sytuacja ta niezwykle ciąży. Porfiremu trudno jest przedstawić wprost cel wizyty. Dla sędziego śledczego jest to ostatnia szansa na potwierdzenie jego przypuszczeń. Przeprasza Raskolnikowa, że niesłusznie posądził go o morderstwo, nie mając żadnych dowodów. Niemniej jest przekonany i pewny, że to właśnie Raskolnikow zabił. Następnie przedstawia mu całą wersję wydarzeń dotyczących dochodzenia, kładąc nacisk na jej psychologiczny aspekt. Uświadamia Raskolnikowowi, że wielokrotnie zdradził siebie swoim zachowaniem. Sugeruje mu, aby dla dobra śledztwa i dla samego siebie przyznał się do winy. Darzy Raskolnikowa sympatią, a wizyta ma charakter bardziej prywatny niż urzędowy. Chce mu pomóc: [c]„Całe to psychologiczne dochodzenie zniszczę, wszystkie podejrzenia w stosunku do pana sprowadzę do zera, tak że pańskie morderstwo będzie wyglądało na coś w rodzaju chwilowego obłędu, bo między nami mówiąc, to naprawdę był obłęd. Jestem uczciwym człowiekiem i dotrzymuję słowa”.[/c]

Raskolnikow jest zbyt dumny, nie chce niczyjej łaski. Porfiry uderza w czuły punkt Rodiona, mówiąc: [c]„Wykombinował pan sobie teorię i wstyd panu, że go zawiodła”.[/c] Radzi, by Raskolnikow nie uciekał przed cierpieniem, którego i tak nie uniknie. Stwierdza, że [c]„cierpienie to także dobra rzecz”,[/c]gdyż [c]„w cierpieniu jest pewna idea”.[/c]Po wyjściu Porfiry jest jakby przygnębiony i zrezygnowany. 

Chwilę potem Raskolnikow opuszcza swój pokój i udaje się na poszukiwania Swidrygajłowa. Spotyka go w triaktierni. Swidrygajłow boi się śmierci i unika rozmów na ten temat. Rządzą nim namiętności, nigdy nie krył się z tym, że kocha uwodzić i wykorzystywać kobiety, jest niepoprawnym erotomanem. Na swym sumieniu ma nawet gwałt nieletniej dziewczynki. Raskolnikow prowokuje go do zwierzeń. Swidrygajłow zdradza, że właśnie zaręczył się z pewną szesnastolatką. Obdarowawszy ją kosztownym prezentem usłyszał od niej, że nie żąda kosztowności, ale by jej przyszły mąż ją szanował. Swidrygajłowa uderzają te słowa wypowiedziane przez tak młodą dziewczynę. Swidrygałow zostaje przyjęty, gdyż uchodzi za dobrą partię, jest bogaty, nikt w tym wielkim mieście nie zna go i jego prawdziwej przeszłości. Mężczyzna czuje się osaczony, czuje, że Raskolikow chce wydobyć z niego jak najwięcej informacji, toteż próbuje zakończyć rozmowę, pozbyć się go. Czyni to także dlatego, że jest umówiony z Dunią, której chce wyjawić prawdę o jej bracie. 

Swidrygajłowowi w końcu udaje się pozbyć Raskolnikowa i zwabić Dunię do siebie. Mężczyzna podstępem zwabia dziewczynę do swego pokoju i zamyka drzwi na klucz. Dunia po zorientowaniu się, w jakim jest położeniu, prosi o wypuszczenie, a gdy to nie skutkuje, w geście rozpaczy celuje do Swidrygajłowa z rewolweru, który niegdyś ofiarowała jej Maria Pietrowna. Kobieta rani Swidrygajłowa w prawą skroń. Swidrygajłow cały czas jest przekonany, że uda mu się uwieść Dunię. Ta jednak nie daje mu żadnej nadziei, kategorycznie stwierdza, że nigdy go nie pokocha. Słowa te ranią Swidrygajłowa. Oddaje on bez słowa klucz Duni.

Po spotkaniu z Dunią Swidrygajłow odwiedza Sonię. Wręcza jej 3 tys. rubli i informuje o swoim wyjeździe do Ameryki. Odwiedza również swoją narzeczoną, której oddaje resztę swoich pieniędzy. Błąka się w ulewie po ulicach Petersburga, a resztę nocy spędza w jakimś lichym hotelu. Prześladują go senne koszmary, widzi w trumnie piękną postać dziewczynki. W pewnej chwili do jego uszu dobiega głos płaczącego dziecka. Budzi się i wychodzi na korytarz. Tam dostrzega pięcioletnie przemoczone i przestraszone dziecko, które zabiera do pokoju i otula kołdrą. Zaczyna majaczyć, bo oto ta niewinna istota zaczyna się do niego lubieżnie uśmiechać. Rano Swidrygajłow opuszcza hotel i popełnia samobójstwo na jednej z petersburskich ulic, strzelając sobie w głowę.

W tym samym czasie wieczorem Raskonikow odwiedza matkę i żegna się z nią, mówiąc, że będzie musiał na dłużej wyjechać. Nie wyjawia matce prawdy o zbrodni, ta jednak ma jakieś przeczucia. Po powrocie do swego pokoju zastaje Dunię, która niemal cały dzień czekała na niego. Dunia, znająca już całą prawdę, próbuje wpłynąć na decyzję brata. Podobnie jak Sonia uważa, że Raskolnikow powinien pójść na komisariat i przyznać się do winy. Raskolnikow daje Duni portret jego zmarłej narzeczonej i mówi: [c]„Najważniejsze jest to, że teraz wszystko zacznę od nowa, teraz będzie przełom!”[/c]

Pod koniec powieści akcja zdecydowanie przyspiesza. Raskolnikow idzie do Soni. Dostaje od niej cyprysowy krzyżyk - symbol cierpienia. Następnie udaje się na plac Sienny, gdzie gromadzi się najwięcej ludzi, tu:

[c] Klęknął pośrodku placu, pokłonił się, pocałował brudną ziemię z upojeniem i radością. Wstał, pokłonił się raz jeszcze.
- Ludziska kochani, on idzie do Jerozolimy, żegna się z dziećmi i z ojczyzną, całemu światu się kłania, stołeczne miasto Sankt-Petersburgi jego grunt całuje! [/c]

Następnie Raskolnikow udaje się na komisariat policji. Tam przeżywa jeszcze chwile wahania, czy się przyznać. Próbuje się nawet wycofać, ale dostrzegłszy w bramie postać Soni wraca i przyznaje się do popełnienia zbrodni:

[c] To ja zabiłem wtedy siekierą i obrabowałem starą lichwiarkę i jej siostrę. [/c]

Słowa te wywołują ogromne poruszenie na komisariacie. Raskolnikow powtarza swoje zeznanie. 

[b]Epilog[/b]

Podczas procesu Raskolnikow dokładnie potwierdza swoje zeznania, bardzo szczegółowo zdaje relację z przebiegu zbrodni. W jego sprawie wypowiadają się liczni świadkowie: doktor Zosimow, dawni koledzy, gospodyni, służąca. Ich zeznania przedstawiają Raskolnikowa w korzystnym świetle i sprzyjają przekonaniu, że nie jest on pospolitym mordercą, rozbójnikiem i rabusiem.

Zeznania Razumichina i przedstawione przez niego dowody wskazują, że Raskolnikow podczas swych studiów na uniwersytecie przez pół roku wspierał materialnie pewnego ubogiego kolegę, suchotnika. Gdy zaś ten umarł, pielęgnował jego sparaliżowanego i starego ojca, a następnie umieścił go w szpitalu, a po jego śmierci urządził mu pogrzeb. Również dawna gospodyni Raskolnikowa, matka jego zmarłej narzeczonej, wdowa Zarnicyna, zeznała, że gdy mieszkali jeszcze w innym domu, przy Pięciu Rogach, Raskolnikow w czasie pożaru w nocy wyniósł z płonącego mieszkania dwoje małych dzieci i sam się przy tym poparzył.

Oskarżony Raskolnikow zapytany o motywy zbrodni, wyznał, że powodem było jego złe położenie materialne, nędza i bezradność oraz chęć zabezpieczenia sobie pierwszych kroków kariery. Na pytanie zaś, co skłoniło go do zgłoszenia się z samooskarżeniem, odpowiedział po prostu, że szczera skrucha. Po uwzględnieniu wszystkich okoliczności łagodzących Raskolnikow został skazany na osiem lat ciężkich robót.

Jeszcze na początku trwania procesu rozchorowuje się matka Raskolnikowa. Objawy wskazują na chorobę psychiczną. Dunia i Razumichin ukrywają przed nią prawdę o Raskolnikowie. Instynkt macierzyński podpowiadał jej jednak, że z jej synem dzieje się coś złego. Bardzo prawdopodobne, że znała całą prawdę z przypadkowo zasłyszanych nocą majaczeń Duni. Nigdy się jednak do tego nie przyznała. Bywało, że całymi dniami potrafiła milczeć, innym znowu razem w histerycznym podnieceniu opowiadała o swoim synu, o planach, nadziejach i o przyszłości.

Raskolnikow zostaje [b]zesłany na Syberię[/b], do miasta położonego nad rzeką Irtysz. Tu znajduje się twierdza, a w niej więzienie. W ślad z Raskolnikowem wyrusza Sonia.

Dunia wychodzi za mąż za Razumichina. Ślub był cichy i smutny. Wśród gości obecni byli m.in. sędzia śledczy Porfiry oraz doktor Zosimow. Choroba matki pogłębia się i wkrótce potem Pulcheria Aleksandrowna umiera. Młodzi snują plany, by za kilka lat przeprowadzić się na Syberię. Tymczasem o losie brata dowiadują się z listów od Soni. Donosi ona, że Raskolnikow jest ciągle ponury i milczący, i że nawet nie interesuje się wiadomościami z ich listów. Wiadomość o śmierci matki nie robi na nim żadnego wrażenia.

Warunki, w jakich Raskolnikow odbywa karę, są bardzo skromne. Mieszka w obskurnej i ciasnej celi wraz z innymi więźniami. Śpi na pryczy, ubrany jest w ciepłą odzież, przystosowaną do warunków, ma na sobie kajdany. Raskolnikow nie skarży się na nic, traktuje swój los z obojętnością i nie załamuje się. 

A jednak Raskolnikow wstydzi się swego wyglądu i warunków, w jakich przyszło mu żyć. Czuje się urażony w swojej dumie. Wstydzi się nawet przed Sonią, którą traktuje pogardliwie i brutalnie. Nie dostrzega jej poświęcenia. Nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, że dzięki niej cieszy się względami władz i często wyznacza się mu lżejsze prace. Współtowarzysze jego doli nie lubią go, w końcu zaczęli go nawet nienawidzić. Gardzą nim, wyśmiewają się z niego i szydzą, mówiąc: [c] - Te, jaśnie panie! [/c] Podczas rekolekcji wielkopostnych miało miejsce pewne zajście, podczas którego współwięźniowie rzucili się na Raskolnikowa ze słowami:
[c] -Ty bezbożniku! W Boga nie wierzysz! - krzyczeli. - Ukatrupić cię trzeba! [/c] 
On sam nie wiedział, dlaczego tak się dzieje. 

Pewnego dnia Raskolnikow zapada na ciężką chorobę. W tym czasie nie widuje się z Sonią, ta jednak regularnie przychodzi na podwórze, po to tylko, by popatrzeć na szpitalne okna. Podczas jednych z takich „odwiedzin” Raskolnikow dostrzega ją z okna i jakiś ból przeszywa mu serce. Sonia jednak przestaje go odwiedzać, a Raskolnikow uświadamia sobie, że za nią tęskni. Wyzdrowiawszy, dowiaduje się, że Sonia zachorowała. Tym razem to Rodion niepokoi się o stan jej zdrowia i dowiaduje się o nią. Serce bije mu mocno i boleśnie. Sonia uspokaja go w liście i zapewnia, że już czuje się lepiej i że wkrótce się spotkają. Do spotkania dochodzi wczesnym rankiem nad brzegiem rzeki, gdzie Raskolnikow przybył pracować. Scena ta jest niezwykle wzruszająca.

[c] Chcieli coś powiedzieć, lecz słowa więzły im w gardle. Łzy stanęły im w oczach. Obydwoje byli bladzi i wychudli, ale w ich chorych i bladych twarzach jaśniała już zorza nowej przyszłości, zmartwychwstania ku nowemu życiu. Wskrzesiła ich miłość, ich serca kryły niewyczerpane źródła życia dla nich obojga.
Postanowili cierpliwie czekać. Mieli przed sobą jeszcze siedem lat niewysłowionej męki i bezgranicznego szczęścia! Ale on zmartwychwstał i wiedział o tym, czuł to całym swym odnowionym jestestwem, a ona - ona żyła przecież tylko jego życiem! [/c]



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dostojewski Fiodor - Zbrodnia i kara , opracowania, Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego, "Zb
MATURA, ZBRODNIA I KARA, "ZBRODNIA I KARA" - FIODOR DOSTOJEWSKI:
Zbrodnia i kara-streszcz, Fiodor Dostojewski, Zbrodnia i kara
Pozytywizm, Zbrodnia i kara, Realizm psychologiczny, FIODOR DOSTOJEWSKI „ZBRODNIA I KARA&rdquo
Fiodor Dostojewski Zbrodnia i Kara
Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego
Zbrodnia i kara Fiodor Dostojewski
Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego (klp)
Zbrodnia i kara Fiodora Dostojewskiego
Fiodor Dostojewski Zbrodnia i Kara
Fiodor Dostojewski Zbrodnia i kara
Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego
Religia w Zbrodni i karze Fiodora Dostojewskiego
Dramat pychy i dramat pokory w Zbrodni i karze Fiodora Dostojewskiego
Problemy psychologiczne i moralne w Zbrodni i karze Fiodora Dostojewskiego
Zbrodni i kary Fiodora Dostojewskiego
Zrodnia i kara Fiodor Dostojewski

więcej podobnych podstron