LEGDOM05


Legendy dominikańskie 5


Bł. Reginald z Orleanu (+ 1220)
* Choroba mistrza Reginalda

Bł. Reginald z Orleanu przeżył jako dominikanin zaledwie dwa lata.
Jest więc intrygujące, dlaczego aż tak trwale zapisał się w pamięci
zakonu. Zapewne były to same początki zakonu, a każda wspólnota swoje
początki zapamiętuje najbardziej szczegółowo. Również i to prawda, że
Reginald był osobistością uznaną w ówczesnym świecie naukowym - jeszcze
piszącemu czterdzieści lat później Humbertowi z Romans wyraźnie imponuje,
że człowiek tej miary wstąpił do zakonu. Wszakże były dwa względy
szczególne, dla których dominikanie zapamiętali z wdzięcznością krótki
pobyt Reginalda w zakonie; wspomniane są one dyskretnie w poniższym
opisie. Mianowicie Reginald, zupełnie niezależnie od Dominika, odkrył
podstawową ideę nowego zakonu: należy poświęcić się całkowicie głoszeniu
słowa Bożego, porzucić w tym celu wszelkie ambicje osobiste i nie oglądać
się na jakiekolwiek korzyści materialne. Po wtóre: bł. Reginald
przyczynił się znacznie do przekształcenia wzniosłej idei nowego zakonu w
rzeczywistość. Humbert, wspominając jego krótką działalność, nie zawaha
się nawet napisać, że "odtąd liczba braci zaczęła szybko wzrastać".
Jacek Salij OP

Choroba mistrza Reginalda
Kiedy w roku Pańskim 1218 Dominik zatrzymał się w Rzymie, zdarzyło
się, że przyszedł tamże mistrz Reginald, wielebny dziekan od świętego
Aniana z Orleanu. Ów mistrz Reginald był mężem wybitnej wiedzy, jaśniał
zarówno cnotą, jak sławą, a nawet przez pięć lat kierował prawem
kanonicznym w Paryżu. Ten za natchnieniem Bożym takie powziął
postanowienie, że porzuci wszystko, co posiada, i odda się całkowicie
głoszeniu słowa Bożego. Właśnie wtedy zamierzał sobie wybrać sposób
życia, ale nie był dość zdecydowany, jak najlepiej przeprowadzić to, co
postanowił.
Nie wiedział jeszcze o powstaniu Zakonu Głosicieli słowa. Rozmawiał
zaś po przyjacielsku z pewnym kardynałem Stolicy Apostolskiej i wyjawił
mu swoje postanowienie. Powiedział mu, że się wielce niepokoi, czy
potrafi podjąć ten rodzaj życia, żeby porzuciwszy wszystko wędrować z
miejsca na miejsce w dobrowolnym ubóstwie i głosić Chrystusa. Na to
kardynał: "Właśnie powstaje nowy Zakon Głosicieli słowa, który zgodnie z
twoim pragnieniem łączy głoszenie słowa z dobrowolnym ubóstwem. Mistrz
zaś owego zakonu akurat przebywa tutaj w Rzymie i głosi słowo Boże".
Usłyszawszy to, mistrz Reginald niezwłocznie odszukał błogosławionego
Dominika i otworzył przed nim tajemnicę swojego serca. Pociągnięty
ponadto świętością jego oblicza i łagodnością wymowy tego kaznodziei
zbawienia, ostatecznie zdecydował się wstąpić do jego zakonu.
Wkrótce jednak przeciwność, owa egzaminatorka świętych postanowień,
skierowała się przeciw jego pragnieniom i ów mistrz Reginald popadł w
ciężką chorobę. Kiedy choroba się nasilała i natura zaczęła się już
poddawać, pojawiły się oznaki śmierci, a lekarze nie potrafili temu
zapobiec. Natomiast błogosławiony Dominik, nie godząc się z nagłą utratą
syna, oddał się cały modlitwie, wołając do uszu Bożego miłosierdzia i
naprzykrzając się krzykiem swojego serca. Nie przestawał wołać, aby nie
pozbawiono go pociechy z tego nie narodzonego jeszcze, ale poczętego już
w nadziei syna. Jak opowiadał później braciom, błagał, aby przynajmniej
na krótki czas Bóg raczył mu go zostawić.
Gdy więc on trwał na modlitwach, mistrzowi Reginaldowi, spieczonemu
gwałtownym żarem gorączki, ukazała się widzialnie i na jawie
błogosławiona Bogurodzica, Pani świata, Dziewica Maryja. Towarzyszyły Jej
dwie niezwykłej piękności panny. Chory usłyszał, jak sama Królowa powiada
do niego łaskawie: "Proś Mnie, powiada, o co chcesz, a dam tobie". Kiedy
zaś on zastanawiał się, o co prosić, jedna z panien towarzyszących
Królowej nieba podpowiada mu, aby prosił tylko o to, co Królowa
miłosierdzia raczy mu udzielić, i żeby cały poddał się Jej woli. Zdał się
przeto, idąc za zdrową radą, na wybór błogosławionej Bożej Matki, aby
wedle swego uznania dała mu, co zechce. Wówczas Ona, wyciągnąwszy
dziewiczą rękę, namaściła zbawiennym olejem, jaki z sobą przyniosła, oczy
chorego, uszy i nozdrza, również usta i ręce, nerki i nogi, dodając przy
poszczególnych namaszczeniach własne formuły słowne. Znam tylko te słowa,
które wypowiedziała przy namaszczeniu nerek i nóg. Otóż przy nerkach
powiedziała: "Niech pasek czystości zwiąże nerki twoje". Przy nogach zaś:
"Namaszczam nogi twoje, aby ochoczo chodziły z Ewangelią pokoju". Wówczas
ukazała mu habit Zakonu Głosicieli. "Oto, powiada, habit twojego zakonu".
Wreszcie, pozostawiając chorego w szczęściu, zakryła przed jego oczyma
cielesną postać owego widzenia.
Uzdrowiony w ten sposób przez Królową nieba Reginald wrócił od razu do
pełni sił, namaściła go bowiem Matka Tego, który ma moc namaszczać
zdrowiem. Gdy zaś z nastaniem poranku przyszedł do niego błogosławiony
Dominik i wypytywał go przyjaźnie o samopoczucie, ten powiada: "Zdrów
jestem". I opowiedział mu po kolei widzenie. Zdarzają się bowiem takie
łaski - a nie przypuszczam, aby to było twierdzenie bezbożne - że
Zbawiciel uzdrawia tych, których powalił, i udziela zbawiennego lekarstwa
tym, którym zadał ranę. Lekarzy dziwi nagłe i nieoczekiwane uzdrowienie,
bo nie wiedzą, czyje lekarstwo przywraca do zdrowia tego, który według
ich orzeczenia powinien się już pożegnać z życiem.
Trzeciego zaś dnia, kiedy błogosławiony Dominik siedział wraz z
mistrzem Reginaldem, pewien mąż Boży z Zakonu Szpitalników oświadczył, że
widział wyraźnie, jak przyszła Błogosławiona Dziewica i namaściła własną
ręką całe ciało mistrza Reginalda. Dzięki zaś temu niebieskiemu
namaszczeniu ciało świętego męża, mistrza Reginalda, zostało uwolnione
nie tylko od żaru gorączki, ale także od płomienia pożądliwości. Odtąd,
jak sam później wyznał, wolny był nawet od zaczątków poruszenia
zmysłowego. Po jego odejściu do Pana błogosławiony Dominik wyjawił
braciom to widzenie. Brat Reginald zaprzysiągł go bowiem, aby w czasie
jego życia nikomu o tym nie mówił, ale żeby zachował tajemnicę, tak jakby
ją usłyszał na spowiedzi.
Otrzymawszy więc zdrowie od Boga, brat Reginald Bogu się cały
ofiarował i złożył śluby wobec błogosławionego Dominika. Potem zaś udał
się do Bolonii, gdzie cały poświęcił się głoszeniu słowa Bożego,
zbawiennym niepokojem poruszył całe miasto i wiele dusz zyskał dla
Chrystusa. Wielu też wstąpiło dzięki niemu do Zakonu Głosicieli i odtąd
liczba braci zaczęła szybko wzrastać.




Wyszukiwarka