Strona główna Logowanie Opowiadania Anonse Erotyczne
Bannery Katalog stron Wyślij opowiadanie Księga gości Powiadom o stronie Kontakt
Opowiadania - działy
Użytkowników Z sieci Z innych źródeł
Menu użytkownika
Nie masz jeszcze konta? Możesz sobie założyć!
Zdjęcia internautek
Set 1Jak sama nazwa setu wskazuje to jest pierwsza proba. Komentujcie moze bedzie wiecej, jesli komentarze rozbrzeja moja dame.DebiucikTak się lubimy czasem pobawić.Set dugiPierwszy razTo moja żona, pierwszy raz pokazuje się publicznie, jak się spodoba to będzie tego więcejŚmietankowa maseczkaJak w temacie: lodzik z finałem na twarzy. Pozdowienia dla wszystkich Zbiornikowiczów - zarówno tych życzliwych jak i tych ostro krytykujących.Moja myszkaTo takie nieśmiałe....hmmmLalaTo dopiero poczatekSzalona 40-stka i jaset 2
Polecamy
sex
galerie erotyczne
Sex, Erotyka
filmy porno
ogłoszenia towarzyskie
humor, dowcipy, śmieszne zdjęcia
starsze panie, dojrzałe kobiety
teksty piosenek
tapety motoryzacyjne
opisy do gg
katalog stron, linki bezpośrednie Najlepszy Katalog Stron Erotycznych darmowe mp3
Recenzje filmów
Opisy GG
Tapety na pulpit
mp3 download
Gry, Filmy, XXX
MP3, Teledyski
Wymiana linków
Statystyki
userów na stronie: 0gości na stronie: 7
Subskrypcja
info o nowych opowiadaniach na email
Artykuły > Z innych źródeł > Przed egzaminem
Cholera! - Gosia nie mogła się powstrzymać, aby nie zakląć. Siedziała nad tąpracą już od kilku dni, a termin ścigał ją nieubłaganie. Kończyła właśnieliceum plastyczne i na zakończenie musiała oddać pracę, która miałazdecydować o jej być, albo nie być w świecie artystycznym. Najgorsze byłoto, że kompletnie nie wiedziała, co powinna namalować, skoro już na tętechnikę się zdecydowała. Martwa natura wydawała się prosta i banalna.Wiedziała, że zdecyduje się na nią dopiero w ostateczności. Krajobrazy niepociągały jej artystycznie, zresztą, co tu namalować? Widok z okna natrzecim piętrze na las w oddali? Łąkę z kwiatami? Gosia była już bliskarozpaczy. Co robić, co namalować? Czyżby nie nadawała się na artystkę?Przecież tak kocha plastykę. Praktycznie już od dziecka rysowała, najpierwpo ścianach, co nie wywoływało aplauzu rodziców, a potem już normalnie nakartkach. Z roku na rok jej styl się poprawiał, kreślone linie stawały sięcoraz pewniejsze i akuratne. Rysowała kiedy tylko mogła: w domu, nalekcjach, na wakacjach. Nic dziwnego, że za poparciem rodziców, którzybardzo doceniali jej starania, po ukończeniu podstawówki zdała do szkołyplastycznej. Zamieszkała razem ze swoim bratem, który studiował nauniwersytecie i był od niej starszy o osiem lat. Mieszkanie w nowym blokunależało do Marcina. Zasada była prosta: żyjemy razem i nie wchodzimy sobiew drogę. Gosia zajęła duży pokój. Rozłożyła swój warsztat i zaczęła tworzyć.Doskonaliła się coraz bardziej. Zdecydowanie najlepiej wychodziły jejgrafiki i portrety. Była w tym po prostu mistrzynią. Tworzone przez niądzieła były bardzo realistyczne, oddawały całą prawdziwą rzeczywistość. Nicdziwnego więc, że nauczyciele bardzo ją chwalili. Pokładali w niej wielkienadzieje, a to zobowiązywało do wysiłku z jej strony. Dlatego też nie mogłasobie pozwolić na oddanie byle jakiej pracy. Znała swoją cenę i nie chciałasię wykpić byle czym. Najgorsze było jednak to, że w parze z ambicjami nieszły pomysły, które można by było przelać na płótno. I to cały czas nie dawało Gosi spokoju.- Szlag by to trafił! Jeśli zaraz czegoś nie wymyślę to dostanęszału. Przecież nie będę malować słoneczników! Kurwa, Gośka, skup się!Wymyśl coś!Rzuciła się na swój materac, który zastępował jej łóżko i zapaliła kolejnegopapierosa. Jak nigdy nic nie przychodziło jej do głowy. Robiło się jużpóźno. Marcin nie wracał. Pewnie miał jeszcze jakieś zajęcia, albo zarabiałwłaśnie udzielaniem korepetycji z angielskiego. Ta cisza ją rozpraszała. Niemogła się skupić na myśleniu. Wstała więc i podeszła do wieży. Długo niemogła się zdecydować na wybór odpowiedniej płyty, ale w końcu włożyła doodtwarzacza płytę Madonny. Z głośników popłynął ulubiony utwór Małgosi:"Frozen". Dziewczyna zdjęła buty i bosa zaczęła tańczyć, wyginając swojekształtne i delikatne ciało w rytm muzyki.Małgosia była bardzo piękną dziewczyną. Dostrzegali to wszyscy z jejotoczenia. Była średniego wzrostu, miała czarne włosy, orzechowe oczy irumianą cerę. Jej twarz emanowała jakimś dziwnym spokojem i dobrocią,jednocześnie czuło się płynącą z jej serca miłość do wszystkich iwszystkiego. Jako artystka patrzyła na świat inaczej, niż to czynią zwykliludzie. Miała swój własny kanon piękna i może dlatego wydała się jednemu zkumpli Marcina nieprzystępna, kiedy zjawił się u niego na "parapetówce".Owszem, zamienili ze sobą parę zdań, ale rozmowa jakoś im się nie kleiła,więc ją przerwali. Mimo to Piotr stwierdził, że Gosia ma w sobie to "coś",co go zawsze pociągało u dziewczyn. Nigdy jednak nie potrafił dokładnieokreślić, co to było. Piotrek zresztą zawsze był w stosunku do kobietdziwny. Jednak Gosia bardzo mu się wtedy spodobała. I nie tylko jemu.Tańczyła tak, jak łabędź w słynnym "Jeziorze", nie słuchając już właściwietekstu, a jedynie wczuwając się w rytm ballady. Przed jej zamkniętymi oczamiprzesuwały się różne obrazy. Czasami miały one sens, czasami były kompletniebzdurne. Nie odpędzała ich lecz pozwalała płynąć, ufając, że wyobraźniapomoże jej w pracy, że uda jej się coś wymyślić. Tak tańcząc sunęła po całympokoju. W pewnym momencie potrąciła stojącą na jej drodze wielką metalowąbeczkę, w której przechowywała, zwinięte w rulony, swoje ukończone prace.Beczka przewróciła się i narobiła potwornego hałasu. Mimo, że nic się niestało, Gośka rzuciła się z płaczem na swoje legowisko. Ta nie zaczęta pracanie dawała jej spokoju. Nerwy Małgosi były w strzępach, więc niewielebrakowało, aby wybuchła. Leżała tak kilka chwil i pozwalała płynąć łzom.Z odrętwienia wyrwał ją dzwonek do drzwi. Zapominając o niewyschniętych jeszcze łzach na policzkach, poszła otworzyć, wyłączając podrodze muzykę. Za progiem stała dziewczyna Marcina - Kasia.- Hej! - powiedziała. - Jest Marcin?- Cześć Kati. Nie, Marcina nie ma i nie mam najmniejszego pojęcia,kiedy ten wariat wróci. Ale proszę cię, wejdź.- Nie będę ci przeszkadzać?- Nie wygłupiaj się, właź.Kaśka weszła do środka. Zdjęła kurtkę i powiesiła na wieszaku, wypisz -wymaluj jak ze sklepu odzieżowego. Potem przeszła do pokoju Gosi, którapostępowała zaraz za nią.- Sorry za ten bałagan, ale przeżywam właśnie mękę twórczą. Niemogę znaleźć odpowiedniego tematu i już trafia mnie szlag.- To dlatego płakałaś? Widziałam, że masz załzawione oczy. - Kasiaodwróciła się przodem do przyjaciółki - Jest aż tak niedobrze?- Ja już nie mogę! - ryknęła wciąż jeszcze nie uspokojona Gośka. -Od trzech dni tak już siedzę i nic mi nie przychodzi do tego pieprzonegołba. Muszę namalować dojrzałą pracę na zakończenie, a nie mam zielonegopojęcia, co. Ja się chyba na to nie nadaję. Pomóż mi, może ty wymyślisz cośmądrego. Ja już nie mam sił.- Rany, Gosiu, nie płacz. Przecież jesteś wspaniałą artystką. Takpięknie malujesz. Na pewno coś wymyślisz.Kasia podeszła bliżej do Małgosi i przytuliła ją. Gosia była ciut wyższa odswojej koleżanki i w ogóle obie były jak ogień i woda. Kasia była dziewczynążywiołową, radosną, "lekko prowokującą" jak to określał Piotr. Wszędzie jejbyło pełno, jej blond włosy tylko migały w powietrzu, bo ich właścicielkamusiała być wszędzie i wszystko wiedzieć. Jej wadą było jednak to, że zawszebardzo się przejmowała tym, co mówią o niej inni. Brała to sobie bardzo doserca i ogromnie przeżywała, chociaż jej najbliżsi przyjaciele: Aga i Piotrtłumaczyli jej na wszystkie możliwe sposoby, żeby tak nie postępowała. Kasiabyła też ogromną panikarką. Każdy egzamin przypłacała potwornym stresem,wmawiając sobie, że jest tępa, niczego nie potrafi i na pewno obleje. Mimotego oboje jej przyjaciele uważali ją za człowieka "do rany przyłóż" ikochali, z wzajemnością zresztą. I tym razem zadziałał u Kasi jej instynktopiekuńczy.- Proszę cię, uspokój się. Zaraz coś poradzimy. Chodź teraz dołazienki, umyj twarz, a ja zrobię nam coś do picia. Wypijesz herbaty izobaczysz, lepiej się poczujesz.- Uhmm... - wychlipała Gosia i poszła się umyć.Po chwili obie już siedziały w pokoju i piły herbatę. Małgosia straciła swójwisielczy humor i uspokoiła się. Zaczęła się nawet uśmiechać. Na ten widokKasi zrobiło się ciepło na sercu. Widok jej roześmianej twarzy, iskrzącychoczu i odsłoniętych zębów działał na nią jak pieszczota. Jednak rozmowatoczyła się wciąż wokół nie zaczętej pracy malarskiej.- Pamiętasz, kiedyś pokazywałaś mi swoje grafiki. Tak bardzo mi sięone wtedy podobały, szczególnie te z portretami twoich znajomych. O, raju!Przecież ty możesz namalować czyjś portret! Na pewno będzie fantastycznyobraz! Masz taki talent. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłaś?- Boże, masz rację! Że też na to nie wpadłam! - powtórzyładziewczyna za Kasią. To mógłby być... hmm... może akt? W życiu jeszczeczegoś takiego nie malowałam. Ale można spróbować. Dzięki, wiedziałam, że naciebie mogę liczyć. Tak, namaluję właśnie coś takiego.Małgosia znów nastawiła muzykę. Myśl o namalowaniu czyjegoś portretu i to wdodatku aktu napawała ją nieopisaną radością. W głowie zaczęły się jejukładać obrazy: ktoś leży, ktoś siedzi albo stoi. Nagość całkowita,przysłonięta. Miała nagle tyle pomysłów. Z głośników znów popłynęło "Frozen". Dziewczyna zaczęła kołysać się w rytm muzyki przeciągając ręce wzdłużciała, skręcając tułów tak, aby wpasować się w rytm. Po chwili podeszła dosiedzącej wciąż na materacu Kasi i pociągnęła ją do siebie. Kasia wstała iprzyłączyła się do niej próbując naśladować jej ruchy. Z początku tańczyłyosobno, jakby ta druga wcale nie istniała, zatracając się w dźwiękachpiosenki. Dopiero z upływem czasu zbliżyły się do siebie i objęły ramionami.I tak tańczyły dalej i dalej.- No tak, - przypomniała sobie nagle Małgosia - ale ja przecież niemam żadnego modela. Kogo będę malować? - to mówiąc popatrzyła w oczy Kasi.- A co będziesz w końcu malować? - zainteresowała się ta druga.- Zdecydowałam się na akt. Ej! A może ty byś mi pozowała?- Ja? W życiu! Po pierwsze ja się krępuję, a po drugie to mamwstrętne ciało. Nie!- Proszę cię, zgódź się - Małgosia nie ustępowała.- Nie! Jeszcze ktoś to zobaczy i mnie rozpozna. Ale byłby wstyd.- Zapewniam cię, że nikt tego nie będzie oglądał. Tylko moiprofesorowie. A w ogóle to namaluję to tak, że nie będzie ciebie nic widać.Proszę cię, zgódź się. Bądź kochana. Please!Kasia nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Bała się dać uwiecznić całkiemnaga, aby inni mogli to zobaczyć, ale z drugiej też strony to mogłoby byćinteresujące i podniecające przeżycie. Jeszcze kiedy Małgorzatka tak bardzoją prosiła... Nie wiadomo, czy sprawiła to jej podświadomość, chęć poznaniaczegoś nowego, czy bliskość Małgosi, ale wreszcie zgodziła się. Właściwiebyła prawie pewna, że czyni słusznie.- Dobrze, zgadzam się - powiedziała - ale pod jednym warunkiem:Marcin nie zobaczy tego portretu, dobrze?- Bądź spokojna. Raju, to fantastyczne! - ucieszyła się malarka i zradości pocałowała ją.- To kiedy zaczynamy? Czy mam się jakoś umalować? - Kasia wczuwałasię w rolę.- Nie, nie, nie! Nie maluj się. To ma być naturalne, wszystko. Azacząć możemy choćby już zaraz.- Już? Tak od razu?- No! Rozbierz się tutaj, a ja przygotuję szkicownik. Aha! Zrobimynajpierw kilka rysunków na próbę. Dobra?Kasia zaczęła się rozbierać, ale im więcej z siebie zrzucała, tym bardziejtraciła tę ogromną pewność siebie, którą miała jeszcze chwilę przedtem. Wkońcu, kiedy została już w samej bieliźnie stanęła niezdecydowanie niewiedząc, czy ma się rozbierać dalej, czy ubrać natychmiast z powrotem. Mimoogromnego upału na dworze, przeszedł ją zimny dreszcz, jak gdyby to byłśrodek zimy, a nie początek upalnego czerwca. Stała tak, patrzyła naprzygotowującą się do rysowania Małgosię i nie wiedziała, co dalej.- Nie mogę... - wydusiła z siebie wreszcie.- Dlaczego? - Małgosia odłożyła przygotowane właśnie przybory ipodeszła do niej. - Krępujesz się mnie? Ale proszę, zrób to dla mnie,przecież ja jestem dziewczyną, nie będę patrzeć na ciebie jak Piotras czyMarcin. No, a co robisz, kiedy idziesz do lekarza? Przecież przed facetemsię rozbierasz. Udawaj więc, że ja jestem nim.- Nie da rady, ja chodzę do kobiety - uśmiechnęła się krzywoKatarzyna.- No to tym lepiej.- Tak, ale ty to co innego. Czuję się trochę nieswojo.- Wiem, co ci pomoże! Chcesz, napijemy się dla rozluźnienia.Właściwie to kiedy się rozbierałaś mi też zrobiło się trochę nieswojo. Czegochcesz?- Żubrówkę masz?- Zaraz sprawdzę, chyba raczej nie... - Małgosia zanurkowała wswojej szafce pełniącej rolę barku - Aaa! Jest! Moja kochana!Wyciągnęła dwie literatki, napełniła do trzech czwartych wysokości, jednąpodała wciąż zmieszanej Kasi, a drugą wzięła sama.- No to za co pijemy? - spytała.- Za rozluźnienie obyczajów - Kaśka zażartowała ze swej obecnejsytuacji.Stuknęło szkło i obie upiły dobrze ponad połowę. Wypity trunek rozlał sięmiłym ciepłem po ich ciałach, zapiekł w żołądku i podrapał w gardło.Zaświeciły im się oczy, na twarze powrócił uśmiech. Alkohol podziałałrewelacyjnie na nastrój. Dziewczyny jeszcze raz trąciły się szklaneczkami idopiły resztę do dna.- Oh, jakie to dobre - oblizała się Kasia. - Nalej jeszcze.- Nie, wystarczy. Jeszcze mi się ululasz i kto mi będzie pozował?Potem.- Przepraszam cię, ale chyba mnie lekko wzięło. To gdzie mamstanąć?Młoda malarka podprowadziła swoją modelkę do wielkiego, okrągłego, dębowegostołu. Stół ten służył jej jako biurko i jednocześnie warsztat pracy. Byłcały czarny, stał na jednej, solidnej nodze, a jego blat był całkowiciepokryty śladami twórczego wysiłku właścicielki. Wciąż jednak sprawiałwrażenie zabytku prosto z epoki Ludwika "któregośtam". Gosia poklepaładłonią blat:- Właź na górę i usiądź.- Przecież to się zaraz przewróci! - przeraziła się Kasia.- O, na pewno nie. Żebyś ty wiedziała, co się tu na tym stolekiedyś wyrabiało... - na samo wspomnienie o tym zamknęła oczy i uśmiechnęłasię. Można się było jedynie domyślać, tego, o czym myślała.- No dalej. Ściągaj to z siebie. Chcę cię ujrzeć nagą. - ostatniezdanie wymówiła tonem podekscytowanego kochanka czekającego na ten wspaniałymoment, kiedy będzie mógł zobaczyć swoją ukochaną przybraną tylko w swojąnieskazitelną urodę.Kasia, podniecona wypitym alkoholem odpięła stanik i ściągnęła figi. Byłanaga.- Podoba ci się moje nastoletnie ciało? - spytała Gośki czerpiąccytat z "Psów".- Ty stara... - tamta chciała jej odpowiedzieć podobnie jaknatenczas Linda, ale ugryzła się w język. To był tekst nie na miejscu.Zamiast tego szepnęła z zachwytem: - Jezu! Jaka ty piękna jesteś!Kasia, jak małe dziecko, kiedy jest chwalone uśmiechnęła się i zrobiłasłodziutką minkę. Nie było ani krzty przesady w tym, co powiedziała o niejMałgosia, chociaż Kasia zawsze uważała, że piękna nie jest. Była cudowna.Niski wzrost natura wynagrodziła jej w dwójnasób. Jej delikatne, o ciemnejkarnacji, ciało było niesamowicie proporcjonalne. Wspaniałe ramiona i barkibrały początek z cudownej łabędziej szyi. Każda jej pierś potrzebowała doobjęcia dwóch męskich rąk. Obie sterczały do przodu ostro zakończone dużąbrodawką. Na taki widok oniemiałby nawet Piotr, który twierdził, że nie makobiety piękniejszej nad jego ukochaną Cindy Crawford. Dalej, po cudownychkrągłościach, następował idealnie płaski brzuch z zaznaczonymi delikatniemięśniami, co było wynikiem treningu na siłowni. Pośrodku tej równinyznajdował się pępek, mały i kształtny. Jego czeluść jakby zapraszała "Chodź,całuj i pieść mnie!" Krągłe, płaskie i jędrne pośladki musiały przyciągać naulicy wzrok nie jednego faceta, który z pewnością w myślach już miał je wrękach. Długie, jak na średniego wzrostu osobę, nogi przypominały te zwielkich billboardów, na których modelki reklamują cieniutkie jak mgiełkapończochy; kończyły się one smukłymi stopami o małych, kształtnychpaluszkach. Aż dopraszały się, aby wziąć je do rąk i poddać najbardziejpodniecającym pieszczotom. Jednak tym, co najbardziej przykuło wzrok młodejartystki, było to, co znajdowało się, albo raczej powinno znajdować, podwzgórkiem łonowym. U każdej kobiety w tym miejscu rośnie gęsta kępka włosówo kształcie trójkąta. U Kasi tego brakowało. Całe łono i okolice najbardziejintymne miała wygolone do czysta. Widać było róż tego miejsca, które jestźródłem tylu przyjemnych doznań, kiedy dzieli się je z ukochaną osobą. OczyGosi otworzyły się szeroko:- Jesteś tam ogolona?- Uhm... - zawstydziła się naga piękność.- Wiesz, nie pomyśl o mnie źle, ale to bardzo podniecające -niewiadomo dlaczego, Gosia rozpięła kilka guzików bluzki.- I to jeszcze jak. Szczególnie podczas golenia - Kasia znówzrobiła słodką minkę, z jakiej słynęła.- No, ale zaczynajmy - Małgosia powstrzymywała jak mogłanarastające podniecenie.* * *Pracowała już ponad trzy godziny. Co jakiś czas wydzierała kartkę izaczynała szkicować na czystej. Po podłodze walały się jej prace. Jednerysunki były ukończone, z całą postacią modelki, inne tylko zaczęte, bezszczegółów, rysów twarzy i cieni. Kilka szkiców było tylko zarysem postaciKaśki siedzącej w różnych pozycjach na stole. Na początku miała siedzieć "poturecku". Później jej portrecistka kazała jej zgiąć jedną nogę i przyciągnąćdo brody, podczas gdy druga leżała zgięta na blacie. Innym razem świeżoupieczona modelka leżała płasko na stole, na plecach bądź na brzuchu ipodpierała się rękoma tak, że jej piersi unosiły się niewysoko nadpowierzchnią mebla. Siedziała przodem, bokiem i tyłem. Było to prawie jak nasesji fotograficznej. Katarzyna wyzbyła się już swojego początkowego wstydui praktycznie nawet o tym nie myślała. Patrzyła to na szkicującą jąMałgosię, to za okno albo rozglądała się po pokoju. Za każdym razem jednak zciekawością przyglądała się rysunkom rzucanym przez zapracowaną artystkę napodłogę. Na szkicach widać było piękną dziewczynę o bajecznym biuście irysach twarzy Afrodyty. Gdyby rysunki te brać serio, to modelka musiałabybyć Miss Uniwersum. "Co też ona maluje? Przecież to nie jestem ja. Nikt niema takiego ciała jak tu." Przez Kasię przemawiały kompleksy na punkciewłasnego ciała, którego piękna nigdy nie ośmieliła się dostrzec, mimozapewnień Piotra, że jest zupełnie odwrotnie. W ogóle Piotr był Kaśkązafascynowany. Przede wszystkim kochał w Kasi wspaniałego towarzysza iprzyjaciela, bo też i traktował ją jak kumpla, a nie koleżankę. Oczywiście,jako "dziewiętnastowieczny gentleman", jak go określiła wychowawczyni wliceum, zawsze starał się jednak okazywać swej ulubionej towarzyszce rozmówi puszczanych dymków kurtuazję i pewne należne jej względy. Był wobec niejzupełnie szczery i nie miał żadnych tajemnic. Co prawda, od czasu do czasutroszkę się sprzeczali, ale nie na tyle, aby zerwać znajomość. "Co ja zrobiębez ciebie?" narzekał Piotr. Tak się do Kasi przywiązał, że nie dopuszczałdo siebie nawet myśli, że zbliżają się wakacje i będą musieli się rozstać.Jednak te trzy godziny w końcu dały się Katarzynie we znaki. Była corazbardziej znużona. Miała dość siedzenia na twardym stole w bezruchu.- Hej, Gocha! - próbowała zwrócić na siebie uwagę. - Może byśmy jużskończyły? I tak zarysowałaś już cały blok.- Słucham? - dziewczyna obudziła się jakby z letargu. - A tak.Kończymy. Dziękuję ci. Jesteś cudowną modelką. Może chcesz coś narozgrzanie?- Żubrówkę? - podchwyciła Kasia złażąc ze stołu.- Ty tylko byś chlała, alkoholiczko.Nalała żubrówkę do szklaneczek i odstawiła pustą butelkę. Obie trąciły sięszkłem:- No, a za co teraz pijemy?- Ja piję za ciebie. W szkole na zajęciach malowałam wiele aktów,ale jeszcze nie miałam tak pięknej modelki, jak ty. Jesteś bardzo piękna -dotknęła delikatnie pleców Kasi, otoczywszy ją ramieniem i przesunęła rękę wdół tułowia - taka delikatna.Była jakby w letargu. Patrzyła na nagie ciało przyjaciółki i coraz bardziejnarastało w niej podniecenie. Dotykała jej ciała i nie mogła tego opanować.Wreszcie się opamiętała:- Boże, co ja wyrabiam! Rany, przepraszam cię. To nie to, comyślisz! - krzyknęła i wybiegła z pokoju.Kasia ubrała się. Wciąż była zarumieniona pod wpływem alkoholu, usłyszanychna swój temat komplementów i tych delikatnych, prawie niewinnych, ale jednakpodniecających, pieszczot przyjaciółki. Poszła ją szukać. Małgosia była wpokoju swojego brata. Siedziała skulona na jego łóżku i przyciskała dosiebie poduszkę. Kiedy Kasia weszła do pokoju odwróciła się do niej plecami.- Nie mogę ci spojrzeć w oczy. Co ja narobiłam? Pewnie myśliszteraz, że jestem jakąś pieprzoną lesbijką? Ale ja nie chciałam. To tak samowyszło. Przecież nie jestem zboczona. Tylko ty tak na mnie podziałałaś.Strasznie cię przepraszam. Proszę cię tylko, abyś się na mnie nie obrażała.To się więcej nie powtórzy, przysięgam.To szczere wyznanie ostudziło gorączkę Kaśki. Usiadła przy dziewczynie nałóżku i zaczęła ją głaskać po głowie:- Nie przejmuj się, nic takiego się nie stało. Rozumiem cię, ja teżpewnie tak bym zrobiła. Ja też się często przytulam do innych, chociaż nieze wszystkimi lubię to robić. I nie martw się, nie będę się obrażać. Musimyprzecież dokończyć twój obraz. Wiesz, takie siedzenie i pozowanie nago jestbardzo podniecające i miłe. Próbowałaś kiedyś to robić?Zapytana zaprzeczyła kręcąc głową. Obróciła się do Kasi i mocno uściskała.- No, już lepiej. Wiesz, co? Jak skończymy ze mną, to ja ciebienamaluję, zgoda? A teraz chodźmy potańczyć.Po chwili znów popłynęły z głośników ulubione kawałki obu dziewczyn, a onetańczyły ze sobą oddając się we władanie melodii.Dzikie, nieokiełznane i wolne; chcące wyszaleć się właśnie teraz, kiedyjeszcze nie są z nikim związane, kiedy trwają ich najlepsze młodzieńczelata. Chciały pić, palić, tańczyć, kochać, być kochanymi, bawić się i robićrzeczy, których normalnie się nie robi. Chciały dać upust marzeniom inajdzikszym fantazjom. Wykorzystać swój najlepszy czas, aby zdobyć wrażenia,które będą wspominać kiedy już się ustatkują, staną odpowiedzialne za różnesprawy. Kiedy dorosną. Kiedy się zestarzeją. Potem pamięć zastąpią pożółkłefotografie, na których będą tylko twarze bez imion i nazwisk. Kiedy będziewiadomym tylko jedno: z tą osobą uczyłam się na studiach. Tego kochałam. Onibyli moimi najbliższymi przyjaciółmi. Z tą dziewczyną łączyło mnie uczucie.W tych czasach, już nikt nie będzie przyjeżdżał na spotkania roku bo wszyscybędą zajęci własnymi sprawami. Czasem w telewizji powiedzą, że ten a tenzostał odznaczony przez prezydenta, albo zajął ważne stanowisko. Można siębędzie uśmiechnąć i powiedzieć do dzieci i wnuków: "Znałam go. To był dobrykolega." Potem o sobie będzie się czytać w nekrologach: "Mój Boże. To onumarł? Nigdy mu nie powiedziałam, że był moją miłością. A teraz on już nieżyje. Kto następny?" Na koniec dzieci wyniosą niepotrzebne fotografie ipapiery, skrzętnie zbierane za życia ich właściciela, na strych, gdziepokryje je kurz, a później zjedzą myszy. I tak na zawsze zginie pamięć otych cudownych latach, kiedy człowiek robił to, co tylko chciał:"Było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel: za kilka lat mieć u stóp cały świat, wszystkiego w bród. Alpagi łyk i dyskusje po świt. Niecierpliwy w nas ciskał się duch. Ktoś dostał w nos, to popłakał się ktoś. Coś działo się."* * * Na kolejną sesję dziewczyny umówiły się na weekend. Marcinmiał jechać w góry na wspinaczkę gdyż był zamiłowanym alpinistą i nigdy niezostawał w domu na rozpoczęcie sezonu wspinaczkowego. Taki już był, lubiłryzyko, i w górach, i w miłości. Z żadną dziewczyną nie był dłużej, niż półroku. Po prostu szybko mu się nudziły, a on był przecież "sportowcem". Niemyślał o sobie jako o łamaczu serc. Właściwie, pod maską czułości byłszorstki dla swoich partnerek tak, aby nie miały wątpliwości, co je może wprzyszłości czekać. Gdyby jednak którejś przyszło do głowy od niego odejśćdo innego, zniszczyłby ją wszelkimi dostępnymi mu środkami. To on ustanawiałreguły i to on decydował o początku i końcu znajomości. Mimo to był w swoimśrodowisku bardzo lubiany. Piotr miał co do Marcina jednak pewnewątpliwości. Nie był pewien, czy Marcin za jego plecami nie nabija się zniego. Starał się być dla niego miły, lecz wiedział przecież, jaki Marcinjest. On sam mu to powiedział. To kłóciło się z poglądami Piotra, ale wkońcu dał sobie spokój. To w końcu nie była jego sprawa jak on postępuje wstosunku do dziewczyn. Oprócz dwóch: Kaśki i Ali. Ale co miał robić?Powiedzieć prawdy nie mógł, a odbijanie dziewczyn nie leżało w jego naturze.Patrzył więc, cierpiał i miał nadzieję, że tamte dwie są szczęśliwe.* * *Kasia i Małgosia miały więc przed sobą całe trzy dni tylko i wyłącznie dlasiebie. Kasia zjawiła się u przyjaciółki wieczorem. Przytargała ze sobąśpiwór i butelkę żubrówki. Powitały się serdecznie na progu mieszkania i odrazu zaczęły plotkować, jak to między dziewczynami zwykle bywa. Przegadałytak kilka godzin, dopijając do dna żubrówkę, paląc i tańcząc. Właściwie byłato taka dwuosobowa prywatka. Około jedenastej w nocy, kiedy obie kładły sięjuż spać (Małgosia w swoim pokoju a Kaśka u jej brata) rozpadało się izaczęło grzmieć. Na burzę zanosiło się już od kilkunastu dni, upały były niedo wytrzymania. Piotrek wyprorokował potworną burzę z piorunami. Zawsze takmówił, gdyż uwielbiał taką pogodę. Być może miał jakieś satanistyczneskłonności, bo lubił wtedy stać w oknie i wpatrywać się w błyskawice. Jednakburza to było coś, co przerażało Kasię. Bała się jej panicznie od czasu,kiedy pewnego razu obudziła się podczas burzy w nocy i gra świateł utworzyłaprzed nią złowrogą postać jakiegoś demona. Przeraziła się wtedy śmiertelniei choć teraz wiedziała, że nie ma się czego bać, zawsze jednak drżała nasamą myśl o strzelających piorunach. Tak było i tym razem. Dziewczynastanęła na progu pokoju przyjaciółki i drżącym głosem spytała:- Mogę spać z tobą? Boję się burzy.- Oczywiście skarbie - wyszeptała z czułością Gosia. - Tylko niewiem, czy będzie ci ze mną wygodnie. No i uprzedzam, że podobno chrapię.- O chrapanie mi nie chodzi. Po prostu boję się spać sama.Kasia położyła się obok Małgosi, nakryła śpiworem i próbowała zasnąć.Niestety, mimo upływu czasu nie udawało jej się to. Rzucała się po swojejczęści materaca, kładła z boku na bok. Na koniec zrzuciła z siebieokrywający ją śpiwór i skulona w kłębek usnęła. Miała niespokojny sen tejnocy. Śniły jej się wszystkie te rzeczy, które ciążyły jej na duszy, tak,jakby odzywało się jej sumienie, chociaż niczego złego nie zrobiła. Wreszcieobudziła się rano zlana zimnym potem. Okazało się, że Małgosia już nie śpi,leżała przy niej na boku i gładziła ją po włosach. Wpatrywała się przy tym wjedno miejsce. Kasia podążyła za jej wzrokiem: podczas nocnego "wędrowania"po łóżku jej piżama zsunęła się nieco uwidaczniając piękne ciało. Całybrzuch i fragment wzgórka łonowego, wciąż gładko wygolonego. Kasia speszyłasię i obciągnęła niesforne rzeczy. Gosia szybko odwróciła spojrzenie, jakbychciała pokazać, że ciało jej modelki w ogóle jej nie interesuje. Milczałyobie.Rozgadały się dopiero później. Zjadły śniadanie i poszły do pobliskiegosupermarketu na zakupy. Uzupełniły zapas chleba, papierosów i alkoholu przytym nie oszczędzały też na słodkościach.- Uważaj z tą czekoladą, bo mi się roztyjesz, a ja nie jestemRubens, aby malować grube cielska - żartowała Małgosia.- Wiesz, - mówiła już po powrocie do domu - jestem ci bardzowdzięczna za to, że zgodziłaś się mi pomóc. Wiem, że ciężko jest ci sięprzede mną rozebrać, a tym bardziej siedzieć tyle czasu bez ruchu, więcstrasznie ci dziękuję i pozostanę twoją dłużniczką do końca życia.- Ależ nie ma problema - tym razem Kasia zacytowała ulubionepowiedzenie Piotra. - Nie powinnyśmy już zaczynać? Tyle jeszcze pracy przedtobą.- Masz rację. Trzeba ruszać.- Pozwól mi tylko wejść pod prysznic na chwilkę i możemy się braćdo roboty, dobrze?Kiedy Kasia wyszła z łazienki zastała swoją portrecistkę w pełniprzygotowaną do pracy. Małgosia ubrana była w kitel, który kilka lat temumożna było nazwać białym, a dziś znajdowała się na nim mieszanka wszystkichmożliwych kolorów. Kitel nabrał tych barw od wycierania w niego pędzli, coGosia czyniła stale i namiętnie, wkładając w to czasem nawet własną inwencjętwórczą, chociaż odpowiednia szmatka leżała tuż obok. Z daleka wyglądało tona tkaninę o tęczowej barwie, którą, niewiadomo dlaczego, przerobiono nastrój ochronny, a nie na sukienkę. Na środku pokoju stały rozstawionesztalugi, obok na stołku leżały farby, pędzle i terpentyna. Miejsce, gdziemiała pozować znajdowało się pod oknem w dachu, co dawało dodatkowy efektświetlny. Na tle ciemnoczerwonej, prawie purpurowej, kotary stał znany jejjuż okrągły stół, na blacie którego miała usiąść. Młoda malarka nadała jejobmyśloną wcześniej pozę: Kasia miała prawe kolano podciągnięte pod brodę,które obejmowała ręką, druga noga, zgięta jak w siadzie "po turecku"spoczywała swobodnie na blacie. Gosia odeszła trochę do tyłu i przyjrzałasię modelowi. Coś jej w tym obrazie nie pasowało. Po chwili podeszła doKaśki i kazała się jej obrócić do niej lewym profilem tak, aby widzieć zboku jej piersi. Coś jej jednak wciąż przeszkadzało. Po chwili uprzytomniłasobie, że za dużo widać ciała Kasi, więc okryła ją jeszcze przez pierśbłękitną szarfą tak, aby wyglądała na opuszczony woal. Zaczęła pracować. Napoczątku lekkimi pociągnięciami pędzla namalowała delikatne konturyprzyszłego dzieła. Potem przyszedł czas na stworzenie tła, słońce pięknieodbijało swoje promienie w atłasie wiszącym za Kasią. Świecąc z górytworzyło wokół dziewczyny jakby aureolę. Małgosia zafascynowana tym nowymefektem chciała uchwycić tę piękną grę świateł i cieni, które dodawały jejpracy pewnej tajemniczości, a z powodu koloru tkaniny także trochępikanterii. Zaplanowała sobie, że ten obraz nie będzie czymś zwyczajnym, corobiła do tej pory. Zmuszała się do użycia maksimum swoich umiejętności iposiadanej wiedzy, aby końcowy efekt zadowolił i ją, i komisjęegzaminacyjną, i, co teraz wydawało się dla niej najważniejsze, aby spodobałsię Kasi. Nie obchodziło ją już właściwie, co powie komisja, ale Kasia miałabyć zachwycona. To miało być dla niej podziękowanie.* * * Praca trwała już kilka godzin. Siedzącą na stole Kasięzaczęły boleć wszystkie stawy, szczególnie dokuczał jej kręgosłup odciągłego siedzenia w wyprostowanej pozycji, ale znosiła to wszystko zespokojem. Bardzo fascynowała ją twórczość Małgosi i chciała, aby obraz byłudany, a dziewczyna ukończyła szkołę z wyróżnieniem, w co nie wątpiła. Po zatym bardzo Małgosię lubiła. Kiedy ją poznała, od razu przypadły sobie dogustu: lubiły podobną muzykę, miały podobne spojrzenie na świat, a nadewszystko kochały tego samego faceta: Marcina. Obie nie bały się prowokować iczęsto można je było zobaczyć tańczące razem na imprezach. Kasi zaczęło sięjuż powoli nudzić takie siedzenie bez ruchu, nie śmiała się jednak poruszyć.Wpatrywała się w świat za przeciwległym oknem i cierpiała od słońcapadającego jej na plecy. Co chwilę spływał po nich strumyczek potu i wzdłużkręgosłupa trafiał na pośladki napawając dziewczynę lekkim, podniecającymdreszczem. Czasami pozwalała sobie na zerknięcie w kierunku zapracowanejMałgosi. Widziała wtedy młodą, piękną dziewczynę patrzącą to na nią, to narozpięte na sztalugach płótno, mieszającą farby i cały czas malującą.Małgosia malowała wkładając w tę twórczość całą swoją duszę artystki.Czasami, kiedy nie była pewna, jak ma pociągnąć pędzel, aby nie zepsuć całejkompozycji, wkładała jego koniec do ust i przygryzała, jak uczeń podczasegzaminu przygryza końcówkę długopisu. Potem znów zabierała się do pracy itym razem ręka szybko poruszała się po powierzchni powstającego obrazunanosząc kolejne warstwy farby i wyłaniając z niebytu postać siedzącej naprzeciwko Kasi. Upał dokuczał jej coraz bardziej. Ciążyło jej ubranie, włosyopadały na oczy zasłaniając widok, musiała je co chwilę odgarniać z czoła. Wkońcu, zdenerwowana, ściągnęła z siebie kolorowy kitel i ubranie zostając wsamej bieliźnie, na którą z powrotem nałożyła swój fartuch. Nie zawiązała gojednak skutkiem czego co jakiś czas spod materiału wysuwała się pierśodziana w czarny koronkowy stanik lub widać było pięknie opalony brzuch.Kasię zainteresował nowy i niesamowity widok. Nigdy wcześniej nie widziałaGosi rozebranej. Patrzyła więc z zachwytem na to wszystko i w myślachporównywała się z nią. Jej własne kompleksy znów dały znać o sobie. Kasizdawało się, że ma zbyt krótkie nogi, jest mniej zgrabna i wysportowana.Zazdrościła Małgosi jędrności kształtów, bujnego biustu i całego seksapilu wogóle. "Przecież ona jest boska! To ona właśnie powinna tu siedzieć zamiastmnie. Mogłaby być z niej wspaniała modelka."- Kasiu, - poprosiła w końcu Małgorzata - nie patrz tak na mnietylko przed siebie. Niszczysz kompozycję.- Przepraszam cię, ale nie mogę oderwać od ciebie wzroku. Jesteśtaka cudowna. Chciałabym mieć twoje ciało - Kasia mówiła to z zachwytem wgłosie. Jej wzrok cały czas ogarniał postać malarki.- Proszę cię, nie patrz tak na mnie. Z resztą to nie prawda, comówisz. Przecież z nas dwóch to ty tu jesteś bez ubrania i to ja mogę ocenićtwoją urodę.- Jestem już zmęczona. Skończmy, proszę.- Wytrzymaj jeszcze troszkę. Chciałabym jeszcze coś dokończyć.Potem usiądziemy sobie ze spokojem i wypijemy kawę.- Uhm.Malowanie trwało jeszcze trzy kwadranse. W końcu słońce schowało się zasąsiedni budynek i zmieniło się światło. Malowanie stało się niemożliwe.- No to koniec na dzisiaj! - zawyrokowała Małgosia odkładając farbyi porządkując otoczenie. - Ale dzisiaj tutaj spać nie będziemy. Strasznieśmierdzi farbą. Prześpimy się u Marcina w pokoju. Dziękuję ci Kasiu zapozowanie. Byłaś naprawdę cudowna. Jutro powinnyśmy skończyć twoją postać.Szczegóły dorobimy za tydzień.- Jak za tydzień? A Marcin? - zaniepokoiła się wciąż siedząca nastole Kasia.- Jakoś się go pozbędę.Kasia zeszła ze stołu powoli. Bolały ją wszystkie mięśnie. Zaczęła je sobierozcierać i co chwilę syczała z bólu. Małgosia stanęła za nią:- Daj, rozmasuję ci kark. Przepraszam, że cię tak boli.Zaczęła powoli masować kark i ramiona przyjaciółki. Z początku delikatnie,potem coraz mocniej uciskała zmęczone mięśnie. Kasia zaczęła poddawać siętej rehabilitacji. Było jej tak przyjemnie. Jej rozgrzane od słońca i mokreod potu ciało posłusznie reagowało na karesy. W końcu ręce Gosi zaczęłymasować plecy coraz niżej i niżej, jednak, zanim dotarły do pośladków,dziewczyna przerwała zabieg.- Pomogło ci? -spytała.- Tak, bardzo dziękuję. - Kasia obróciła się do niej i uśmiechnęła.- Idę się umyć, jestem cała w farbie.- To ja wejdę po tobie.Małgorzata zdjęła swój kitel i weszła do łazienki. Po chwili Kasia usłyszałaszum płynącej wody. Była bardzo zmęczona. Nałożyła fartuch i podeszła doniedokończonego obrazu. Na płótnie dało się rozróżnić siedzącą na stolepostać o pięknych, rozwiniętych kształtach przepasaną błękitną wstęgą.Brakowało jeszcze detali, rysów twarzy i cieni. Katarzyna stwierdziłajednak, że postać na obrazie jest bardzo do niej podobna; także posiadaładelikatne ciało, spiczasty biust i owalną, zwężającą się u podbródka twarz.Z płótna nienamalowanymi oczyma patrzyła na nią Kasia. Naga piękność. Tenwidok podniósł ją na duchu. Nie może być w końcu aż taka brzydka, skoro takpięknie została namalowana. Przypomniała sobie widok ciała Małgosi, awłaściwie to, co mogła dojrzeć pod fartuchem. Podeszła do drzwi łazienki -nie były zamknięte, widocznie Gosia o tym zapomniała. Otworzyła je po cichui patrzyła z zachwytem na stojącą pod prysznicem postać. Gładkie plecy zzarysowaną linią kręgosłupa, jędrne, płaskie pośladki, długie nogi. Mokrewłosy układające się na karku i spływająca po tym boskim ciele woda.Wszystko to bardzo podnieciło Kasię. Podeszła bliżej i wciąż patrzyła. W tymmomencie Małgosia obróciła się. Uśmiechnęła się na jej widok i wyciągnęła doniej rękę. Kasia nie zareagowała od razu, pochłaniała wzrokiem seksowniewypięte kule piersi dziewczyny, jej płaski brzuch... i wygolone łono!Małgosia zrobiła to samo, co i ona. Dopiero kiedy tamta szepnęła: "Chodź!"zauważyła jej wyciągniętą rękę. Zrzuciła z siebie kitel i weszła do kabiny.Małgosia przycisnęła ją do siebie i mocno pocałowała w usta.- Czekałam na tę chwilę już od zeszłego tygodnia - powiedziała. -Wtedy, kiedy pieściłam cię po plecach, poczułam coś jakby iskrę, któramiędzy nami przeskoczyła. Widok twojego ciała nie dawał mi spokoju. Adzisiaj jeszcze, kiedy mogłam cię oglądać tak długo, bardzo mnie topodnieciło. Sądzę, że jesteś bardzo piękną i cudowną kobietą. I bardzo ciękocham.- Ja też cię bardzo kocham, Gosiu. Pragnę dotykać i pieścić twojeciało. Chcę cię kochać.Kasia położyła ręce na piersiach Małgosi. Jej czerwone usta szukały drugichust i wpiły się w wargi partnerki. Dziewczyna smakowała jak landrynka.Całowały się najpierw spokojnie jednak coraz bardziej namiętnie: wargi,wnętrze ust. Małgosia wsunęła do ust Kasi swój język i tak muskała jejsłodkie wargi, dotykała zębów i języka, który pobudzony do życia, zacząłodwzajemniać pieszczoty. Tymczasem ręce dziewczyn badawczo zwiedzały ichciała. Ślizgały się po piersiach drażniąc sutki, ściskały uda i plecy,zagłębiały się w przestrzeni między udami. Gosia przyparła Kasię do ściany.Przytrzymała jej ręce w górze, a sama zaczęła całować ją po całym ciele. Jejgorące wargi, rozpalone od pocałunków, pieściły czoło, oczy i policzki.Dalej znalazły się na delikatnej szyi, która drgała od przyspieszonegotętna. Po chwili wargi Gosi dotknęły piersi. Zwinny język samą swojąkońcówką tańczył po tym cudownym wzgórzu raz po raz zaczepiając o sterczącyguziczek sutka. Gosia podobnie postąpiła z drugą piersią. Brała ją całą doust, lekko przygryzała doprowadzając Kasię do szczytu rozkoszy. Zaczęłaschodzić coraz niżej i niżej, aż dotarła do najbardziej sekretnego miejsca ukobiety. Przyglądała się chwilę bezwstydnie ogolonemu wzgórkowi a potemprzyłożyła do niego swoje usta. Jej pocałunki stawały się coraz bardziejzaborcze. Łechtaczka Kasi nabrzmiała od tego delikatnego dotyku, jej wargizrobiły się czerwone, a kiedy język Gosi znalazł się w jej wnętrzu, niewytrzymała i wydała z siebie jęk rozkoszy:- Gosia! To jest cudowne! Kochaj mnie tak dalej! Mocniej!W odpowiedzi pieszczoty Małgosi wzmogły się jeszcze bardziej, zwinnyjęzyczek coraz szybciej poruszał się w górę i w dół słodkiego i tajemniczegomiejsca kobiecej rozkoszy. Kasia czując nadciągający szczyt przycisnęła zcałej siły głowę przyjaciółki do swego łona, aby wzmocnić jeszcze doznania.Nagle ciepło z wnętrza jej kobiecości rozlało się szeroką falą po całymciele. Kasia jęknęła przeciągle ale nie puszczała Gosi. Ta natomiastkontynuowała swoje miłosne karesy. Wreszcie Kasia nachyliła się do kochankii objęła jej usta swoimi, zlizując z nich swój zapach i soki. Wciągnęła doust jej języczek i długo igrała z nim oddając się tej formie miłości bezreszty. W końcu Małgosia wstała, a Kasia zaczęła ją pieścić próbującodwzajemnić doznaną rozkosz. Z początku całowała szyję przyjaciółki starającsię pozostawić na niej jak najwięcej śladów swoich zębów. Potem jej ustaznalazły się pomiędzy jej piersiami, podczas, gdy ręce delikatnie uciskałycudowne krągłości Małgosi. Pod naciskiem języczka Kasi, sutki nabrzmiały istały się bardzo wrażliwe, przesyłając do reszty ciała erotyczne dreszcze.Zwinny języczek Kasi zagłębił się również w pępku na co poddawana słodkimtorturom malarka zareagowała dreszczem podniecenia. Jednak nie spodziewałasię tego, co nastąpiło dalej. Zamiast, jak przypuszczała i pragnęła, jejodsłoniętą muszelkę, Kasia zaczęła namiętnie drażnić jej pośladki, a po ichrozsunięciu, także zaciśniętą dziurkę w pupie, jednocześnie jej palecwślizgnął się do wnętrza pochwy i tak Gosia czekała na ostateczne spełnieniebędąc pieszczona z dwóch stron jednocześnie. Narastająca w niej rozkoszprawie zwalała ją z nóg. Całe ciało płonęło, przebiegał ją ogień, nie, pożarpodniecenia, rozpalając ją od środka. Chciała by ta chwila trwała wiecznie,a jednocześnie bała się, że jeszcze trochę podobnych pieszczot przyprawi jąo śmierć w ekstazie.- Kasiu, Kasieńko! Błagam cię, nie przestawaj! Jest mi tak dobrze,tak dobrze...Orgazm uderzył w nią jak grom. Przetoczył się przez całe ciało i trwałdłuższą chwilę. Pod jego działaniem Małgosia, która nigdy wcześniej czegośpodobnego nie przeżyła, straciła równowagę i usiadła na dnie prysznica.Zobaczyła przed sobą wyciągnięte ręce swej modelki. Padła w jej objęcia iprzycisnęła się do niej z całych sił.- Kocham cię! - wyszeptały dziewczyny równocześnie.Ich usta znów się połączyły i trwały tak jeszcze długo.* * * Po wyjściu z łazienki dziewczyny ubrały się w niekrępująceciuchy, zaparzyły kawę i usiadły na podłodze w pokoju Marcina słuchającmuzyki. Sącząca się z głośników melodia, gorąca kawa i przeżyciadzisiejszego dnia sprawiły, że obie, pomimo wczesnej pory poczuły się senne.Siedziały przytulone obok siebie, trzymając się za ręce. Patrzyły sobiegłęboko w oczy i bez słów wyrażały łączące ich uczucie. Kasia położyła głowęna kolanach przyjaciółki. Uśmiechała się do niej tak leżąc i jednocześniezaglądała jej za połę szlafroka, skąd od czasu do czasu wyglądała piękna,okrągła pierś. W końcu nie wytrzymała, rozchyliła szlafrok i już bezprzeszkód mogła się napawać cudownym widokiem i pięknem swej ukochanej.Gosia nie pozostała jej dłużna, Jej ręka powędrowała pod koszulkę leżącejKasi i zaczęła ściskać sterczące i prawie przebijające materiał sutki.Nachyliła się i przycisnęła swe usta do warg Kasi. Wciągnęła do swych ustjej dolną wargę i ssała ją namiętnie przysparzając tym nową porcję rozkoszyobu na raz. Kasia podniosła się i zrzuciła bluzkę. Przycisnęła swoje piersido biustu Małgosi i próbowała drażnić jej sutki swoimi. To było bardzopodniecające i zabawne jednocześnie. Potem jednak odwróciła się do niejplecami i zaczęła całować jej nogi. Całowała po kolei wszystkie palce,przygryzała je, lizała spody stóp. Traktowała je tak, jakby to było inne,równie ważne co podniecające miejsce na ciele jej kochanki. Wreszcie cofnęłasię i przywarła ustami do wilgotnego z podniecenia łona Małgosi jednocześniewystawiając swoje na jej karesy. Leżały tak jedna na drugiej i pieściły sięwzajemnie ustami. Ich wargi i łechtaczki były już nabrzmiałe do bólu od tychzabiegów. Obie były na skraju najwyższego podniecenia, ale nie chciałyjeszcze szczytować. Kasia znów zmieniła pozycję. Usiadła na podłodze międzyrozchylonymi nogami Gosi i przywarła kroczem do jej krocza. Dziewczynyzaczęły napierać na siebie rytmicznie i wyglądało to prawie na realnystosunek mężczyzny i kobiety. Kiedy przyszedł kolejny orgazm, Kasia iMałgosia ponownie przytuliły się do siebie. Ponad wszystkie pieszczoty,bliskość ukochanej osoby była największą przyjemnością, jaką mogły sobiedać. Czucie cudzego ciała na swoim własnym, jego delikatność i ciepłowprawiały je w stan błogości, i było najcudowniejszym podziękowaniem zadoznaną rozkosz, tak, jak miłość, która je opanowała. Zasnęły nagie,przytulone do siebie, ze splecionymi rękami i nogami. W tej chwili były parąnajszczęśliwszych osób na ziemi.* * * W ciągu tygodnia obraz został ukończony. Jednak ostatecznywynik nie był Kasi znany. Małgosia stwierdziła, że nie pokaże go jej dopókinie wprowadzi pewnych "ulepszeń". Wielkie odsłonięcie miało się odbyć wkolejny piątek. Malarka chciała zaprosić na tę uroczystość kilkoro wspólnychprzyjaciół, ale Kasia się nie zgodziła: nie chciała, aby ktoś zobaczył jąnagą na portrecie. W końcu jednak poszły na kompromis. Obrazu nie miał niktzobaczyć. Jedynym widzem miał zostać Piotr, któremu, jako najbliższemuprzyjacielowi, Kasia zwierzyła się ze swoich poczynań. Nie powiedziała mujednak do końca, co łączyło je obie. Po ich zachowaniu Piotr, który był znatury domyślnym facetem, i tak zaczął coś podejrzewać, jednak nieinteresowało go, co dziewczyny robią razem, chociaż troszkę był o Kasięzazdrosny. Jemu jedynemu przypadł zaszczyt oglądania dzieła Małgosi. Widziałwcześniej kilka jej rysunków i bardzo mu się spodobały. Stwierdził, że tadziewczyna ma ogromny talent i bardzo chciał otrzymać jeden z nich. A nóżokaże się, że w przyszłości Gosia stanie się sławna? Czy nie byłobyprzyjemnie mieć wtedy w domu jej dzieło?Piotr i Kasia przyszli na ten specjalny pokaz zamknięty godzinę przedoficjalnym rozpoczęciem imprezy. Gosia zaprowadziła ich do pokoju, gdzie nasztalugach, zasłonięte, stało jej dzieło.- Proszę was tylko, nie śmiejcie się głośno - poprosiła cicho.- O nie, - zażartował Piotr - krytyka jest krytyką.- Piotrek, nie przeraź się tylko moim widokiem - Kasia też byłapełna obaw reakcji chłopaka.Młoda malarka zerwała płótno. Oczom Kasi i Piotra ukazał się zjawiskowopiękny akt. Postać siedząca na stole była jakby fotograficznym odbiciemprawdziwej Kasi, otoczona była delikatną mgiełką, która zmiękczyła lekko jejkontury i uczyniła jakby ulotną i nietrwałą. Wszystko: rysy twarzy, włosy,całe ciało były idealnym odwzorowaniem modelki. Piotrek aż jęknął zzachwytu.- W życiu nie widziałem czegoś równie pięknego! - wyszeptał. -Boże, Gosia, jesteś lepsza niż ktokolwiek inny. Uwierz mi, - dodał widząc,że chwalona krzywi się od nieznośnych komplementów - mówię szczerą prawdę.Jesteś wielka!- Zalewasz, ale dzięki. - odpowiedziała.Kasia nie powiedziała nic. Stała przed obrazem, nie, przed samą sobą i niemogła się poruszyć, tak ją ten widok zafascynował.- Gosia, powiedz mi, - spytał Piotr - co to za serduszko na jejramieniu? Kasia przecież nie ma tatuażu. Zaraz, tu jest jeszcze jakiś napis:"Kocham Gosię". Co to jest?Obie popatrzyły na siebie pytającym wzrokiem. Nie mogły się zdecydować naruch.- No, co tak milczycie? - niecierpliwił się Piotr.- Powiedzieć mu? - pytała Małgosia.- Sądzę, że on i tak się już czegoś domyśla. Trochę munaopowiadałam - przyznała się Kasia.- Czego się domyślam? - Piotr był bliski rozpaczy.- Nic. Ty nic nie wiesz. Zapomnij o tym.- O czym?- Yyyy... Ja i ona... my... - Kasia jąkała się potwornie. Chciałamu to powiedzieć, w końcu nie mieli przecież przed sobą tajemnic, ale bałasię reakcji Gośki.- Widzisz to serce? - spytała artystka. Piotr przytaknął. - Widziszten napis? - ponowne potwierdzenie. - No to dodaj dwa do dwóch i siedźcicho!- Wy... - Piotr nagle wszystko zrozumiał. - O raju! Przepraszam,nie będę już się dopytywał. Mam nauczkę. Głupio mi. Macie moje słowo, żenikt się nie dowie. Obiecuję.- Wiemy o tym, dlatego tutaj jesteś. A właściwie to zawdzięczasz toKasi i jej prośbom. Wiesz przecież, że my za bardzo za sobą nie przepadamy.Kasia nie wierzyła w to, co słyszy. Dotąd była pewna, że stosunki międzynimi układają się dobrze. Chciała zrobić coś, co mogłoby zbliżyć tę ukochanąprzez nią dwójkę przyjaciół do siebie. Przeszkodził jej Piotr:- Wiem i chciałbym to zmienić. Tylko jak?- Na początek mógłbyś ze mną od czasu do czasu zatańczyć. Mógłbyśteż wpadać trochę częściej.- No, to są ciężkie warunki, ale spróbuję.- No to wszystko gra - uśmiechnęła się Kasia.W jakiś czas później przyszła reszta gości i prywatka rozkręciła się nacałego. Piotr, zgodnie z poleceniem Małgosi tańczył z nią więcej, niż zinnymi dziewczynami. Rozmawiali ze sobą, śmiali się, a nawet wyszli razem napapierosa. Wrócili potem z bardzo tajemniczymi minami i Kasia oraz inniuczestnicy imprezy byli bardzo zaintrygowani. Bawili się do czwartej rano.Tym razem jednak Piotr nie poszedł do domu na noc lecz nocował na miejscu,na tym samym materacu pomiędzy obiema zakochanymi dziewczynami. Same takzresztą zarządziły, na gorącą prośbę Małgosi.* * *- Hurrra! Dostałam dyplom! Jestem plastykiem! - krzyczała dosłuchawki uradowana Gosia. - Kasieńko, to dzięki tobie! Rany, kocham cię!- Gratuluję ci, kochanie - Kasia cieszyła się razem z nią. - Zawszew ciebie wierzyłam. Ale to nie moja zasługa tylko twoja praca.- Wiesz co, spotkajmy się, musimy to oblać. Mam dla ciebie jeszczeniespodziankę.- Z rozkoszą się z tobą zobaczę. Już tak dawno się nie widziałyśmy.- To co, dziś wieczorem u mnie? Będzie żubrówka - dodała zuśmiechem.- Będę o szóstej. Kocham cię. Pa!Kasia stawiła się punktualnie z butelką w ręku i niewielkim zawiniątkiem.Dziewczyny powitały się czule na korytarzu.- Jak ja za tobą tęskniłam - szeptała Małgosia. - Tak bardzo miciebie brakowało, nie miałam się do kogo przytulić.- Mi też bardzo ciebie brakowało. Ale teraz mam już zdane wszystkieegzaminy i możemy się częściej spotykać. Przytul mnie Gosiu. Aha, tu jestprezent dla ciebie. Otwórz szybko.- Dla mnie? Oj, dziękuję!Małgosia rozerwała opakowanie i otworzyła pudełko. Wewnątrz znajdowało sięjeszcze malutkie pudełeczko, a w nim dwa łańcuszki i serduszko z napisem"Kocham Cię!" przeznaczone dla par do złamania i noszenia we dwoje. Kasiachwyciła połowę serca, Gosia drugą i złamały je razem poczym pomogły sobienawzajem założyć tę miłosną biżuterię na szyję.- Teraz wiem, że cię kocham i nigdy nie przestanę - wyszeptałaGosia prosto w usta Kasi."Nigdy nie mów nigdy" - pomyślała Kaśka i nagle jakaś straszna czarna myślprzeszła jej przez głowę. Prędko ją odpędziła. Nie wolno jej było myśleć wten sposób, szczególnie w tak pięknym dniu. Odwzajemniła pocałunek.Dziewczyny usiadły na materacu świeżo upieczonej plastyczki i rozlałyalkohol do szklaneczek. Kasia zapaliła. Przez chwilę tak siedziały patrząctylko i sycąc się swoją obecnością. Małgosia przerwała milczenie:- Miałam ci coś powiedzieć - zaczęła powoli.- To ta niespodzianka? - zainteresowała się przyjaciółka.- Źle się wtedy wyraziłam. W pewnym sensie to jest niespodzianka.Znaczy, to jest niespodzianka dla mnie ale muszę ci to powiedzieć. Kochamcię przecież.- Co to takiego? - Kasia zaczynała się niepokoić.- Dzisiaj był u nas w budzie jakiś artysta plastyk z Francji.Podobno jakiś sławny. Zobaczył mój, znaczy twój, portret i tak się nimzachwycił, że zaproponował mi stypendium na swojej uczelni. On jest tamwykładowcą.- To fantastyczna nowina! - Katarzyna promieniała, jakby to jąspotkała ta przyjemność. - I co, jedziesz? Na jak długo? Miesiąc, trzy?- Na cały następny rok szkolny. Ale nie pojadę.- Czyś ty zwariowała? Dlaczego? Nie marnuj dziewczyno jedynejokazji!- Nie mogę, zrozum! Przecież ja cię kocham, nie mogę cię tu takzostawić. Umarła bym z tęsknoty za tobą.- Małgorzatko, - modelka czule ujęła twarz swej przyjaciółki wswoje dłonie - to nie jest ważne. Ja poczekam. Będziemy pisać długie listy.Jedź. To się może nie powtórzyć, jedź.- Ależ zrozum, to cały rok! - na twarzy pięknej malarki pojawiłysię łzy.- Wytrzymamy. Zobaczysz, jakoś to wytrzymamy - łzy popłynęły takżepo twarzy blondynki.- Nie, ty mnie nie kochasz. Chcesz się mnie pozbyć? Wstydzisz siętego, co ludzie powiedzą?- Co ty wygadujesz, kochanie? Popatrz: Piotr wie, a przecież nicnie mówi, wprost przeciwnie. Ostatnio mówił mi, że go cieszy nasze szczęściei życzył nam, aby i inni to zrozumieli.- Ale to tylko jeden facet. Jeden!- Nie rób tragedii. To nie jest tego warte. Zapamiętaj, że jazawsze będę cię kochać choćby niewiadomo co. Piotr mnie tego nauczył. Jedź,studiuj, zrób to dla mnie. Jeśli mnie naprawdę kochasz - ostatnie zdanieKasia wymówiła bardzo cicho. Podniosła swoją część serduszka. Małgosiazrobiła to samo. Połączyły obie części ze sobą. Pasowały idealnie.- Popatrz, jak one się łączą. Tak samo jest z nami. Weź swoje sercedo Francji, a moje zostanie tutaj. Będziemy czekać na tę chwilę, kiedy znówje połączymy. Zgoda?- Tak. Przekonałaś mnie Pojadę tam. Będę czekała i uczyła się.Zobaczysz, zostanę wielką plastyczką, zabiorę cię do siebie i zamieszkamyrazem w Paryżu, z dala od tej hałastry. Przytul mnie teraz, potrzebuję cięmieć przy sobie blisko, jak najbliżej.Opadły razem na materac i długo, namiętnie, i powoli kochały się, chcąc sięnacieszyć swoją bliskością na długi czas rozłąki. Wieczorną ciszę przerywałytylko ich miłosne westchnienia. Czułe pieszczoty i bliskość ukochanej istotypozwoliły im zapomnieć o czekającym je rozstaniu.* * *Kasia słuchała Teleexpressu w napięciu, czekając na bliższe szczegóły:"Pociąg Inter City z Warszawy do Paryża uległ katastrofie pod niemieckimmiastem Friderikshoffen. Rozpędzony skład wypadł z szyn i uderzył w przęsłowiaduktu kolejowego, który zawalił się. Wagony wpadły na siebie z prędkością250 kilometrów na godzinę, miażdżąc znajdujących się w środku pasażerów.Istnieje nikłe prawdopodobieństwo, że ktokolwiek ocalał z katastrofy.Dotychczas z wraku wydobyto około 150 ofiar, ale szacuje się, że może ichbyć o wiele więcej..." Kasia nie słyszała już niczego więcej. Jej ogromnyszloch zagłuszył wszystko, i spikera w telewizorze, i nawet własne myśli.Płakała tak przez całą noc i pomimo starań rodziców nie mogła się uspokoić.Tym feralnym pociągiem jechała na stypendium do Paryża najdroższa jej naświecie istota. Odprowadzała ją rano na dworzec razem z pomagającym nieśćwalizki Piotrkiem. Żegnały się bardzo długo i tak namiętnie, że chłopakmusiał aż odwrócić wzrok. Jemu dostał się tylko całus. Wezwani lekarze zpogotowia zrobili jej zastrzyk uspokajający i kazali opiekować siędziewczyną. Piotrek pojawił się u Kasi na drugi dzień z samego rana. Padłamu w objęcia i rozpłakała się na nowo. On nic nie mówił tylko płakał razem znią. Żal mu było Małgosi i żal mu było Kasi, bo znał uczucie, które jełączyło, chociaż sam z nikim go jeszcze nie dzielił. Tak razem splecenitrwali przez długie godziny. Tak też razem stali na cmentarzu nad nie zasypanym jeszczegrobem, wśród deszczu i płaczu rodziny. Oni, chociaż też bardzo kochaliGosię, nie mogli już płakać. Kasia podeszła na skraj dołu.- To dla ciebie, Małgorzatko, - powiedziała i rzuciła na wiekotrumny ogromny bukiet czerwonych róż, - będę cię kochać do końca życia.- Chodźmy już - zaproponował Piotr.- Tak, chodźmy - powiedziała i oparła się na jego ramieniu.Odeszli ciemną, pełną kałuż alejką. Deszcz padał i padał maskując płynące popoliczkach łzy, moczył włosy, ubrania i wieńce na grobie. Chłodne kroplerozpryskiwały się po wieku zabitej trumny kryjącej ukochaną dla nich osobę."Niebo płacze razem z nami. To pewnie anioły ronią swoje łzy. Ona na tozasłużyła."- pomyślała Kasia ostatni raz oglądając się za siebie. Anielskiełzy tymczasem padały wkoło na ludzi, wieńce i na bukiet czerwonych róż, doktórego na łańcuszku przywiązana była połówka serduszka z napisem: "KochamCię!".