background image

Chritine Feehan

DARK  MELODY

Tłumaczenie: 

 

franekM

background image

Rozdział 1

Potrzeba przetaczała się przez jego ciało i wbijała rytm w jego umysł. Muzyka 
wrzała i ryczała, wypełniając duży bar, drażniąca, nieodparta melodia tak 
mroczna i napędzająca jak on. Nuty były zgrane z głębi jego duszy, przeniesione 
przez palce do gitary, którą tulił w ramionach jak gdyby kołysał kobietę. 
Muzyka była jedną z niewielu rzeczy, które przypominały mu, że żyje, a nie jest 
jednym z nieumarłych.

Czuł wzrok, choć nigdy nie spojrzał w górę. Słyszał oddech tłumu, przepływ 
powietrza przez płuca, jakby uderzenie pociągu towarowego. Usłyszał 
pulsowanie krwi płynącej w żyłach, krew, słodka uwodzicielka, drażniła zmysły 
aż jego pragnienie było tak ciemną obsesją i bezwzględną, jak cień na jego 
duszy.

Oni szeptali. Setki rozmów. Sekretów. Uchwyconych ścierzek. Rzeczy szeptane 
w barach pod przykrywką muzyki. Słyszał wyraźnie każde słowo, kiedy siedział 
na scenie z młodym, entuzjastycznym zespołem był zagłuszony. Słyszał szepty 
kobiet mówiące o nim. Dayan. Gitarzysta  Dark Trubadours. Chciały go do 
łóżka ze wszystkich złych powodów i on chciał je z powodów, które mogłyby je 
przerazić.

Piosenka się skończyła, tłum ryczał, tupanie i klaskanie i krzyki pochwały. 
Dayan spojrzał na człowieka czekającego przy barze. Cullen Tucker podniósł 
szklankę wody do niego, unosząc brew. Co my tu robimy? Dayan odczytał 
wyraz jasno, zapoznając się z ludzkim umysłem. Co oni tam robią? Co zmusiło 
go, aby przejść do baru, podnieść swoją gitarę i grać dla publiczności? Jego 
występ tylko zwrócić na ich nieuzasadnioną uwagę. To nie jest bezpieczne. Byli 
tu aby polować, ale Dajana nie miał wyboru. Musiał być w tym barze. Czekał na 
coś ... kogoś.

Palce Dajana już zabierały się do innego rytmu. Mrocznego. Nastrojowego. 
Melodia chwyciła go, domagając się wydania. Jego głos uspokajał tłum, kusił, 
uwodził. Wołał do niej. Rozkazywał jej. Jego kochanki. Jego życiową partnerkę. 
Jego drugą połowę. Wzywał ją, aby go dopełniła. Aby dała mu emocje, które 
zniknęły z jego duszy, pozostawiając mu pustą skorupę w której rośnie 
ciemności. Istoty żyjącej w cieniu, narażone na przyczajoną bestię. Uratuj mnie. 
Chodź do mnie
. Słowa zabierały dech tłumowi słuchającemu muzykę, 
przynosząc łzy do oczu kobiet.

background image

Pochyliły się bliżej sceny, nie wiedząc, że tak zrobiły. Nieświadome moc jego 
głos, jego oczu. On zahipnotyzował je. Kusił je. Zmuszał je. On rzucił zaklęcie, 
niebezpieczny drapieżnik wśród łatwej zdobyczy. Ocal mnie. Proszę uratuj 
mnie
. Jego głos przemykał nad nimi, sączył się przez pory, wsiąkał w mózg tak, 
że patrzyły na niego całkowicie zachwycone. Głód rósł, odpowiadając na jego 
wyostrzone zmysły. Ciągle z zamkniętymi oczami, blokował sygnał tłumu, 
zatracając się w jego piosence, do niej. Jego życiowej partnerce. Jedynej 
kobiecie, która może go uratować. Gdzie ona jest?

Drzwi otworzyły się, pozwalając nocnemu wiatrowi wlecieć do pokoju, 
rozwiewając zapach zbyt wielu organów zmiażdżony razem w zbyt małej 
przestrzeni. To był dźwięk bicia serca, które sprawił że podniósł swoją głowę. 
Serce było słabe i nieregularnie biło zbyt szybko, pracując zbyt ciężko. Dayan 
spojrzał w górę i dosłownie stracił zdolność oddychania. Była tam. Tak po 
prostu. Jego płuca płonęły za powietrzem, a jego palce straciło odwieczny rytm. 
Jego serce zaczęło bić w jej dziwnym rytmie.

Dayan wmuszał oddech do swojego organizmie. Najpierw jeden, potem drugi. 
Zespół patrzył na niego niepewnie. Jego palce zaczęły melodię, której nigdy 
wcześniej nie grał, jedyną która był tam zawsze, zamknięta w jego sercu. Dimly 
wiedział, że zespół zaczął wzorować się na nim, po jego prowadzeniu, ale on nie 
zwraca uwagi na innych. Nie mógł patrzeć z dala od niej, obserwując, jak 
zatrzymuje się na chwilę, a jej jasnowłosa towarzyszka rozmawiała z kilkoma 
znajomymi.

Co było nie tak z jej sercem?

Jego czarne oczy poruszały się po niej zaborczo, znakując ją, domagając się jej. 
Była mała, zgięta, z bujnymi ciemnymi włosami i ogromnymi oczami. Patrzył, 
jak ona się porusza, oglądając kołysanie jej  bioder. Dla Dayan, była 
niewiarygodnie piękna. Ona była człowiekiem. Wiedział, że to możliwe, dla 
niektórych z jego rodzaju, Karpatian, którzy maja ludzkie życiowe partnerki, ale 
nigdy nie wyobrażał sobie że jego druga połowa będzie jedną z nich.

Przystanęła na chwilę, by popatrzeć na niego w szoku, jej szeroko otwarte oczy 
spotkały się z jego na  krótką chwilę. Jej usta tworzyły idealne okrągłe O, gdy 
go rozpoznała. Ona przekręciła głowę ku wysokiej blondynce, która jej 
towarzyszyła. Druga kobieta roześmiała się i przytuliła ją prowadząc przez tłum 
do budki w ciemnym kącie klubu. Usłyszał miękki szmer jej głosu, a 
jednocześnie jego świat się zmienił. W przypadku gdy przedtem klub były dla 
niego widoczny tylko w odcieniach szarości, to teraz błyszczał życiem żywymi, 
oślepiającymi  kolorami.

background image

Emocje napełniły go szybko i mocno, tak bardzo, że nie mógł  się z nimi uporać. 
Mógł tylko siedzieć, bardzo spokojnie palcami migać po ukochanej gitarze. 
Mocno. Jego gitara. To zaskoczyło go tak bardzo, że miał świadomość, łez 
palących za oczy. Dajan był niemal sparaliżowany przez różne bodźce 
bombardujące go. Muzykę. Głód. Kolory. Żądzę. To był wulkan, roztopione 
gorąco, dodatek do jego drażliwego uczucia. I była zazdrości. Mroczna. 
Niebezpieczna. Zdawał sobie sprawę, że nie lubił, widzieć mężczyzn tłoczących 
się wokół niej, pochylających się nad nią aby porozmawiać.

Od razu ta myśl spowodowała wzrost bestii w nim i musiał zmiażdżyć ją w dół. 
Był bardzo niebezpieczny w tym stanie. Muzyka wylewała się z niego, przez 
Niego; dzikie emocje prawie chciały go udusić, został oślepiony mnóstwo 
kolorów. Wziął głęboki, uspokajający oddech, walczył o kontrolę i wygrał.

Co było nie tak z jej sercem?

Ciągle z głową pochyloną nad swoją gitarą, ale jego puste czarne oczy utkwione 
były w jego ofierze, w jedynej kobiecie, która liczy się dla niego. Grał dla niej, 
wlewając swoje serce do niej, pozwalając aby piękno jego muzyki przemówiło 
do niej. Chciał, żeby zobaczyła w nim poetę nie drapieżnika. Nie ciemności. 
Cały czas gdy grał, słuchał jej rozmowy, słuchał dźwięku jej głosu.

"Nie mogę uwierzyć, że to naprawdę on, Lisa. To Dayan, z Dark Trubadours. 
On jest praktycznie bogiem wśród muzyków. Nigdy nie słyszałam aby ktoś grał 
taki jak on. Co on na Boga robi z tym zespołem? To był jej głos, delikatny i 
kobiecy. Mówiła tonem szacunku.

Jej palce wybijały rytm na stole, za jego gitarowym refrenem.
Lisa pochyliła się w kabinie by być wysłuchana przez hałas w barze. 
"Słyszałam, że był na wakacjach w pobliżu. Myślę, że on tylko zaglądnął tu 
dzisiaj, Corinne. Wiem, jak bardzo kochasz muzykę, i ja chciałam sprawić ci 
niespodziankę.

To była jej imię. Corinne. Nawet jej imię pasuje do muzyki w umyśle Dajana. 
On bezwstydnie podsłuchiwał, aby dowiedzieć się co się dało. Słuchała jego 
muzyki, jej ciało reagowało naturalnie, ale nie patrzyła na niego z uwielbieniem 
pogrążona w taki sposób jak inne kobiety w barze. Sposób, w jaki by sobie tego 
życzył.

"Ale skąd wiesz? On nie jest jak każdy, Lisa. On jest geniuszem, kiedy gra. 
Skąd wiedziałaś, że on będzie tu dziś wieczorem?"

background image

"Bruce - pamiętasz Bruce, Corinne -... Pracuje dla mojego fotografa. Bruce wie, 
że jesteś wielką fanem muzyki. Zatrzymał się na drinka i zadzwonił do mnie, że 
członek Dark Trubadours będzie tu dzisiaj grać. Bruce powiedział, że człowiek 
za barem jest podobno przyjacielem gitarzysty i że jedzie z Dark Trubadours ". 
Lisa wskazała Cullen. "Każdy ma nadzieję, że to oznacza, że Trubadours 
szukają nowych miejsc do gry."

"Dobrze, że nie preferują mniejszych, bardziej kameralne kluby, ale kto by 
kiedykolwiek pomyślał, że zagrają tutaj?" Corinne powiedziała. Jej spojrzenie 
zeszli do Dayan, ich oczy spotkały się, i ona szybko się odwróciła. 

Uderzenie potrząsnęło go. Jego palce prawie stracili rytm, jego żołądek wydał 
śmieszny dźwięk i jego mocny oddech uderzył z jego płuc.

"Czy on naprawdę, jest taki sławny?" Lisa zapytała, szczerząc się do Corinne.

"Jest absolutnie znanych, to poganie." śmiech Corinne był czuły, dokuczliwy. 
"Jego zespół nie ma umowy ze wszystkimi etykietami. Niektórzy próbują 
nagrywać ich muzykę na taśmę, kiedy chodzą na koncerty. Taśmy są warte 
fortunę."

"Masz stare płyty i kilka taśm, prawda? " Lisa zapytała.

Kolor zmieszania wypełzł na twarz Corinne. "Ciii! Na miłość boską, Lisa, te 
taśmy są na czarnym rynku. A jeżeli ktoś ciebie usłyszy?" W jej głosie była 
wina. "Zespół podróżuje i gra głównie w małych miejscach, jak staroświeccy 
trubadurzy. Tak pewnie wymyślili nazwę."

Lisa oparła brodę na rękach. "On patrzy w tą stronę. Przysięgam, Rina, 
naprawdę myślę, że zauważył nas."

"On jest wspaniały. Nie miałam pojęcia." Corinne nigdy nie była tą która 
stawiała  mężczyznę w centrum uwagi, czy to aktora, muzyka czy sportowca. To 
nie było w jej stylu, była zbyt przyziemna. Ale Dayan przypominał rzeźbę 
greckiego boga. Był wysoki, muskularny, co dawało wrażenie dużej siły i mocy 
mięśni bez dużych rozmiarów. Jego włosy były bardzo długie, ale dobrze 
utrzymany, lśniące jak krucze skrzydła, zebrane na karku i związane skórzanym 
rzemykiem. Ale to  jego twarz,  zwróciła uwagę i trzymała Corinne. Mogła być 
wyrzeźbiona z marmuru. To była twarz człowieka, zdolnego do wielkich 
zmysłowości, albo wielkiego okrucieństwa. Nie mogła pozbyć się wrażenia 
niebezpieczeństwa w swojej głowie, gdy spojrzała na niego.

background image

Usta miał piękne, tak jak kształtną szczękę z lekkim niebiesko-czarnym cieniem 
zarostu - co zawsze jej się podobało w mężczyznach - ale to jego oczy, które ją 
usidliły. Ona popełniła błąd patrząc wprost na niego. Jego oczy były piękne, w 
kształcie oczu kota, ciemne i tajemnicze, puste, ale wypełnione tysiącem 
tajemnic. Czuła się niemal wciągnięta przez jego wzrok, pochwycona przez cały 
czas. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Zaczarowana.

Słowo przyszło do niej znikąd. Była zdecydowanie zahipnotyzowana przez 
niego. Jego głowa była pochylona w kierunku gitary, ale jego spojrzenie 
wydawało się skoncentrowane na jej twarz. Lisa, z jej przyciągającym uwagę 
wyglądem, przyciągał łatwo uwagę i czuła się z tym  dobrze. Corinne ledwo 
oddychała, gdy jego oczy patrzyły na nią.

Jej palce zwinięty w ciasną pięści, wbijając jej długie paznokcie głęboko w jej 
dłoń. Jej serce robiło szalone salta, a jej oddech wydawał się niemal skradziony 
z jej płuc. "Nigdy nie słyszałam, aby ktokolwiek grać tak pięknie". Jej usta były 
tak suche, że ledwo mogła wydostać słowa na zewnątrz.

 "Mógłby siedzieć w swojej sypialni i grać mi każdej nocy," powiedziała Lisa.

Rumieniec podkradł się do szyi Corinne rozlał się na jej twarz, na myśl o tym 
mężczyźnie w jej sypialni. Granie na gitarze nie było tym, co miała na myśli. 
Obraz, który do niej przyszedł był szokujący. Ona nigdy nie miała na myśli 
niczego takiego. Nawet z Johnen. Nie tylko wydawała się nielojalna, ale to było 
zupełnie nie w jej charakterze. Nagle bardzo się bała. Chciała, uciec jak dziecko 
i znaleźć miejsce, aby ukryć się przed jego hipnotyzującymi oczami i przed 
dziwnym wpływem jaki wydawał się, mieć nad nią. On ją przestraszył, 
naprawdę przestraszył ją. Może to była jego muzyka, tak intensywna, tak 
głodna, podobnie jak jego oczy.

"Corinne!" Lisa powiedziała,  jej imię ostro, Przerwa na spanie. "Czy wszystko 
w porządku? Potrzebujesz lekarstwa? Wzięłaś je, prawda?" Miała już chwycić 
torebkę Corinne i grzebać w niej pospiesznie. Jej głos był na krawędzi strachu.

"Czuję się dobrze, Lisa," powiedziała Corinne. "Myślę, że mój bohater zabrał 
mój oddech tam na chwilę. On jest silny. Chciałabym aby śpiewał ponownie." 
Zmusiła się do śmiechu. 

"Oh, tak," Lisa powiedziała sennie, ma seksowny głos. "

" Bądź spokojna moje serce "Corinne dokuczała jej, chwytając się gwałtownie 
za serce. Lisa zaczęła się śmiać, nagle ocierając ze strachem oczach, tak jak 
Corinne wiedział, że będzie.

background image

Z jego wyostrzonym słuchem, Dayan słyszał każde słowo. On łatwo poukładał 
rozmowy, wyrzucając je z pamięci, ale nie jej. Corinne. Druga kobieta nazwał ją 
Corinne. Mimo, że szczęśliwy, wiedział, że udało mu się ukraść jej oddech, był 
zajęty oceny sytuacji. Lekki. Jakie leki? Co było nie tak z jej sercem? Ważne 
było, aby dowiedzieć się tego jak najszybciej.

Dayan skierował swoją uwagę ku Cullen. Przejdź do dalekiego stolika i nawiąż 
rozmowę z dwiema kobietami.
 Pchnął mocno, sprawiając że jego słowa były 
komendą. Nie lubił wykorzystywać Cullen - nie było to w naturze Dayan 
używać ktoś kogo lubił - i teraz,  mógł po raz kolejny doświadczenie emocji, 
czuł przyjaźń którą miał z ludzkim mężczyzna. Ale potrzebował emisariusza, 
kogoś kto będzie działać szybko, zanim Corinne wyrwie się . Mógł czytać jej 
strach dość łatwo, i nie mógł pozwolić jej uciekać od niego.
Cullen odwrócił głowę i zauważył piękną blondynką. Ku jego zdziwieniu poznał 
jej twarz. Lisa Wentworth. Była modelką często widoczną na okładce 
czasopism. Normalnie nigdy nie miałby odwagi, by z nią porozmawiać, ale z 
jakiegoś powodu znalazł się pokonując odległości między nimi. Był zakochany 
raz w życiu i stracił narzeczoną. Od tego czasu nigdy naprawdę nie spojrzał na 
inną kobietę. Nie mógł się powstrzymać widząc Lisa Wentworth. To nie był 
tylko fakt, że była piękna, to było coś promieniującego z głębi niej.

"To będzie dla mnie zaszczyt przynieść wam cokolwiek pijecie", powiedział 
jako pozdrowienie. "Nazywam się Cullen Tucker". Miał nadzieję, że tak 
rozpoczynając rozmowę,  wyróżni się wśród wszystkich mężczyzn patrzących 
na nią, ale nie próbował podrywać kobiet przez lata.

"Lisa Wentworth. Lisa wyciągnęła rękę i błysnęła płomiennym uśmiech, a 
Corinne wydawała się kurczyć się w ciemnościach, z twarzą lekko odwróconą, 
jej włosy rozsypane w dół jak jedwabna tarcza. "To jest Corinne. Corinne 
Wentworth.

Cullen uniósł brew w zapytaniu. One w niczym nie były  podobne, choć sądził, 
że obie są piękne. "Co chciałybyście do picia?" 

"Oboje pijemy tylko wodę," powiedziała Lisa, flirtowny uśmiech błądził na jej 
miękkich ustach. "Pozwolę ci przynieść ją dla nas, jeśli obiecasz, usiąść z nami".

"Zaraz wrócę", powiedział Cullen,  zadowolony, że Lisa nie wpatrywała się w 
Dayan ze spojrzeniem, które rozpoznawał u wielu kobiet. Dowiedział się, że z 
zespołem podróżuje,  kilka groupies dbały, o członków zespołu tylko dlatego, że 
byli znani i grali w zespole.

background image

"Co robisz, Lisa? syknęła Corinne. "Czyś ty oszalała? Nigdy nie podrywasz 
mężczyzn. Co ty sobie myślisz? Powiedz mi, nie używasz go do poznania 
gitarzysty."

"Oczywiście że nie. Nie wiem. - Jest coś w nim. Jest słodki On nie patrzy na 
mnie jakbym, była wieszakiem na ubranie i coś pokazywała To staje się 
męczące. Nie będzie ci to przeszkadzało aż tak  bardzo, jeśli tylko porozmawia z 
nami? Możesz trochę bardziej wpatrywać się w Dayan, podczas gdy będzie grał. 
" W głosie Lisy słychać było nutkę nadziei.

Corinne wzięła głęboki oddech i pozwoliła mu powoli się wydostać. Ona nie 
była sprawiedliwa, w stosunku do Lisy. Lisa potrzebowała się zabawić. 
Opiekowała się Corinne od miesięcy. Corinne ostrożnie ukryła drżącą ręką 
przed jej wzrokiem na swoich kolanach i zmusiła się do wzruszać ramionami od 
niechcenia. "Przypuszczam, że mogę to zrobić. Ale nie będę już patrząc na 
niego. Samo słuchanie jego gry jest przytłaczające. On jest niesamowicie 
dobry".

Oczy Lisy były zwrócone na człowieka przy barze, obserwując go z 
zainteresowaniem. Jego ramiona były kwadratowe i stał bardzo prosto. Lubiła 
sposób w jaki patrzył jej prosto w oczy. Było coś innego, coś co, dotknął jej 
serca. Nie mogła tego określić czy też wyjaśnić Corinne, ale wyglądał jak 
człowiek z ciężarem świata na swoich ramionach i nikt nie pomagał mu w 
niesieniu tego ciężaru. A tak naprawdę, lubiła patrzeć na niego.

"Zaopiekuję się Cullenem," Lisa powiedziała pół żartem "a ty możesz zabrać się 
za gitarzystę." 

Corinne błysnęła kokieteryjnym uśmiechem. "To zbyt piękne, aby mogło być 
prawdziwe. Men taki jak ten łamie serca wszędzie gdzie idzie. Mają ten element 
zagrożenia, ponieważ są naprawdę złymi chłopcami. Kobiety sądzą, że mogą ich 
zmienić, ale prawda jest taka, że są źli i nic się z tym nie da zrobić. Jeśli jesteś 
inteligentną kobietą, tak jak ja, to tylko będziesz patrzeć na nich i fantazjować; 
nie podchodź  w ich pobliże albo poparzysz sobie palce. Ja po prostu posłucham 
jego gry i będę bardzo szczęśliwa.

Cullen przeszedł przez zatłoczony klub z powrotem do kabiny, gdzie siedziały 
dwie kobiety. Nie miał pojęcia, co miał im do powiedzenia. Blondynka 
wzbudzała terror w jego sercu. Nie mógł zainteresować się kobietą, nie z grupą 
morderców węszących po jego śladach. Bardzo ostrożnie postawił butelkę wody 
przed każdą z nich.

background image

Lisa uśmiechnęła się do niego, stukając obok, pozwoliła Cullenowi usiąść obok 
siebie. Sala była przepełniona, i było bardzo głośno. Chciała usłyszeć każde 
słowo tego mężczyzny. Corinne lekko przesunęła się dając Lisie trochę więcej 
prywatności, aby roztoczyła swoją magię. Lisa zasłużyła aby znaleźć miłego 
człowieka. Kogoś. Ona potrzebowała kogoś bardzo szybko.

Muzyka nadal grała, ale Corinne zauważyła moment w którym  Dayan przestał 
grać. Piękno i przejrzystość odeszła z muzyki, pozostawiając grupę co prawda w 
dobrą, ale składającą się z braku geniuszu i entuzjazmu. Nie mogła się 
powstrzymać; ukradkiem szybko spojrzała na niego spod długich rzęs. Wstał, 
niedbale, niemal leniwym krokiem, który przypominał jej przeciąganie się 
dużego kota w dżungli. Ostrożnie obchodził się ze swoją gitarą, umieszczając ją 
na odległej ścianie z dala od wszelkich złodziejski fanów i awanturników. Przez 
krótką chwilę przyglądał się tłumowi, z którego większość patrzyła na niego 
pogrążona w zachwycie. Migotanie, które mogło być zniecierpliwieniem 
przemknęło przez jego twarzy.

Odwrócił głowę i spojrzał na nią. Natychmiast poczuła ciężar jego spojrzenia. 
Płomienne. Głodne. Serce Corinne wydawało się przestać bić. Patrzył na nią - 
nie na jego przyjaciela, i nie na Lisę, ale wprost na nią. Ich oczy spotkały się w 
pokoju i od razu czuła, ich hipnotyzujące przyciąganie. Zaklęcie zachwytu. 
Dayan pochylił się i powiedział coś do gitarzysty i zszedł ze sceny. Przez tłum 
jego czarne spojrzenie trzymało ją w niewoli. Corinne nie mogła oderwać 
wzroku.

Jej serce wariowało a oddech nie chciał wejść w jej płucach. Ona mogła tylko 
bezradnie patrzeć na niego, patrzeć, gdy on przeszedł przez pokój, aby stanąć 
przy jej boku. Co dziwne, nikt do niego nie powiedział ani jednego słowa, żadna 
samotna kobieta z tłumu. Wszyscy natychmiast ustępowali z jego drogi, tak że 
zbliżył się do niej bez przeszkód. Stał przy ich stoisku, jego czarny wzrok 
widział tylko ją. Z bliska był jeszcze bardziej przerażający niż  był przez z 
odległości pokoju. Siła przytuliła się do niego jak druga skóra. I był bardziej niż 
sexy, był mrocznie zmysłowy. Tak przerażający.

Zespół kołysał się w powolnej, sennej piosence, a Dajan schylił się i ujął jej 
małą dłoń. "Muszę z tobą tańczyć ". Powiedział to tak, jasno, bez ozdabiania, 
nie martwiąc się o jego wrażliwość. Musiał ją dotykać, trzymać ją zamknąć w 
ramionach. Musiał wiedzieć, że jest prawdziwa a nie jest wytworem jego 
wyobraźni.

Corinne nie mogła mu się oprzeć  z jakiegokolwiek powodu. Pozwoliła mu się 
zabrać, pociągając ją z ogromną delikatność na nogi, wciągając ją w swoje 
ramiona, blisko jego ciała. Trzymała swoją dłoni na jego mocnym sercu. Od 

background image

razu czuła jego ciepło, poczuła siłę jego ciała, mięśni klatki. Jej serce biło w 
przyspieszonym rytmie, i czuła się dziwnie. W innym świecie. Świecie marzeń. 
Unosząc się. Był trochę wyższy od niej, ale pasowała do niego idealnie, jakby 
była dla niego stworzona.

Pochylił swoją ciemną głowę ku niej. "Oddychaj". Szeptał słowa nad jej skórą, a 
jej ciało ożyło. Tak po prostu. Każdy zakończenie nerwowe. Każda komórka. 
Jego oddech był ciepły a ramiona były niezwykle silne. Trzymał ją niemal z 
czułością. To była jakaś magia, i wiedziała instynktownie, że on też to czuł.

W jednym momencie zamknęła oczy i pozwoliła się ponieść. Ich ciała 
przenosiły się razem w idealnym rytmie, jakby tańczyli razem przez całe życie. 
Jakby się kochali. Coranne przygryzła swoje wargi. To była najbardziej intymną 
rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła w życiu, a była zamężna. Zdawał się być 
wszędzie, wokół niej, jego twarde ciało i delikatne ręce. Działy się ciekawa 
rzecz. Jej serce, zwykle tak niekonsekwentne, walczyło, aby dopasować się 
bardziej, a nawet pokonując jego. Zauważyła to, ponieważ każdy szczegół był 
tak ważny. Chciała pielęgnować tę chwilę do końca swojego życia.

Muzyka przemieszczała się przez Dayan, tak że stał się muzyką. Kobieta w jego 
ramionach była już jego częścią. Wiedział, to w jego najgłębszej części duszy. 
Była tylko ona, jedyna. Czuł walkę jej serce, tak jak czuł jej małe, bardzo 
kobiece ciało wciśnięte w jego męskie ramiona. Ale sytuacja była jeszcze 
bardziej skomplikowana, niż wydawało się na pierwszy rzut oka. Była jedyną 
kobietą dla niego, ale było jeszcze trzeciego serce. Mógł jasno usłyszeć je 
bijące, gdy trzymał ją przytuloną do siebie. Czuł w niej życie, niewielkie 
kopanie pod luźnymi ubraniami, które nosiła.

Przeniósł jej dłoń pod swoją brodę i trzymał ją jeszcze bliżej, kiedy badał, to 
odkrycie. Niosła dziecko. Dziecko innego mężczyzny. Ludzkie dziecko. Przez 
chwilę jego umysł był w chaosie, dziką mieszankę zazdrość, gniewu i strachu, 
czego nigdy nie doświadczył. Oddychanie pomogło, a on skupił się na tym co 
najważniejsze. Jeśli dałby jej swoją krew, to może usunąłby jej problemy z 
sercem, ale co tak wymiana da nienarodzonemu dziecku? mógł czytać jej strach 
i smutek. Poruszał się z nią, jego ciało było twarde, naglące z bólu, jego umysł 
zbierał myśli, jego serce i duszę ogarnął prawdziwy spokój po raz pierwszy w 
jego życiu, nawet gdy jego mózg pracował nad rozwiązaniem tego unikalnego 
problem.

Piosenka się skończyła, a on niechętnie pozwolił jej wymknąć się z ramion, 
przytrzymując jej rękę, więc nie mogła uciec.

background image

 "Nazywam się Dayan." Corinne skinęła głową, prawie bojąc się mówić. 
Prowadził ją z powrotem do ochrony kabiny. Przemieszczał się łatwo przez 
tłum, trzymając ją bezpiecznie pod swoi szerokim ramieniem. Dayan dał jej 
iluzję bezpieczeństwa, dbając, aby nikt nierozważnie na nią nie wpadł.

Czy powiesz mi swoje imię? "Poprosił cicho, a jego głos był aksamitnie 
uwodzicielski sam w sobie.

Tylko dźwięk jego głosu tworzył tęsknotę, aby słuchać ponownie Jego śpiewu. 
"Corinne, Corinne Wentworth. Nie patrzyła na niego, to bolało, był tak 
przystojny. I seksy. Tak mroczny, niebezpiecznie zmysłowy, że nie chciała być 
jego żadną częścią. Byli w pobliżu kabiny, bezpieczeństwa. Ona pozwoliła sobie 
odetchnąć.

"Kiedy twoje dziecko się urodzi, Corinne?" spytał, a jego głos miał łagodną 
nutę. Ona nigdy nie słyszał głos takiego jak jego, hipnotyczny; fascynujący, głos 
używany w sypialni. Wyszeptany nad jej skórą, dopóki nie płonęła.

Jego słowa zatrzymał ją na krótko i spojrzała szybko, z poczuciem winy na Lisę, 
obawiając się, że może ona w jakiś sposób podsłuchać. Przez chwilę czuła się 
zrozpaczona. Lisa miała głowy blisko Cullen Tucker i śmiała się z czegoś co 
mówił do niej. Dayan pochylił się, jego większe ciało osłaniało ją, skutecznie 
blokując ją od awanturniczego tłumu. Przyszło jej do głowy, że jest sławny i 
tłum powinien domagać się spotkanie z nim, pchając się do przodu przynajmniej 
prosząc go o autograf, ale jakoś nikt nie przyszedł w jego pobliże. Nawet 
kobiety.

"Corinne". Zrobił coś z jej imieniem, wypowiedział je egzotycznymi dźwiękami 
z jego dziwnym akcentem. "Jesteś bardzo blada. Czy chcesz, abym 
przyprowadził twoją przyjaciółkę do Ciebie i zabrał was na zewnątrz  na nocne 
powietrze? W tym budynku jest zbyt wielu ludzi."

"Ona nie wie. Wyrwała jej się prawda, a następnie była przerażona, że tak 
zrobiła. Co w nim było? Tańczyła z zupełnie obcym mężczyzna, połączona z 
nim tak, że wydawało się, jakby byli kochankami. Normalnie była skrytą osobą, 
Corinne miał nieodparte pragnienie opowiedzieć mu, o najbardziej osobistych 
szczegółach z jej życia.

Dayan natychmiast zmienił kierunek, sunąc przez tłum po raz kolejny w stronę 
drzwi, biorąc ją bez wysiłku. Ona chciała iść z nim. Corinne nie mogła 
zrozumieć, tego irracjonalnego impulsu. Zimne powietrze powinno przewietrzyć 
jej w głowie, ale przeniósł swoje ciało bardzo blisko niej, wstrząsając jej 
odrobiną spokoju, który jej pozostał. Nie mogła myśleć gdy stał tak blisko niej.

background image

Dayan wziął ją w cień. Wszystko w nim podnosiło się domagając się jej tylko 
dla niego. Chciał ją, potrzebował jej, i jego ciało będzie w płomieniach. Stała 
patrząc na niego z jej ogromnymi zielonymi oczami, a on był zagubiony. 
Wiedział, że był stracony na zawsze. "Dobrze – twoje kolory wracają. Twoj 
przyjaciółka bardzo się o ciebie troszczy, nie mogę sobie wyobrazić, że nie 
będzie szczęśliwa wiedząc o dziecku..."

Corinne podniosła rękę, aby odgarnąć do tyłu dziką masę włosów. "Nie 
powinnam dawać ci złego wrażenia. Lisa byłaby szczęśliwa z powodu dziecka z 
wielu przyczyn. Tyle, że ja ..." Ona prychnęła, nie ujawniając mu żadnych 
szczegółów dotyczących jej osobistego życia. "To skomplikowane". Nagle, w 
niewytłumaczalny sposób, poczuła się w obowiązku powiedzieć mu wszystko o 
sobie. Patrzył na nią a jego oczy wydawały się tak głodne. Samotne. Nie 
wiedziała, co to było, ale nie była w stanie się im oprzeć.

On sprawiał że czuła się, jakby została osaczona przez wielkiego kota dżungli. 
Jego oczy nie mrugały, po prostu patrzył na nią. Całkowicie skupiony na niej. 
Czasami mogłaby przysiąc, że w głębi nich był czerwony błysk płomienia. 
"Musisz przestać patrzeć na mnie w ten sposób." Słowa wyszły z jej gardła 
zanim mogła je przemyśleć, i znalazła w sobie śmiech. Była dorosłą kobietą i 
zachowywała się zazwyczaj bardzo logiczne. Z pewnością odnosił coraz mylne 
wrażenie, kim była.

Jego uśmiech był powolny i bardzo sexy. Ponownie sprawił nieobliczalne 
łomotanie jej serca. Powolny ogień tlił się gdzieś w dole jej brzucha. "Patrzę na 
ciebie?" Jego głos ocierał się o jej skórę, ogrzewał, zwodniczo.

 Corinne przechyliła głowę na bok i studiowała jego doskonałe męskie cechy. 
"Wiesz dobrze, jaki jesteś. Masz twarz zadowolonego z siebie mężczyzny. Nie 
mogę myśleć kiedy patrzysz tak na mnie."

"Jak ja patrząc na ciebie?" Zapytał cicho, delikatnie, z nutą czułości skradająca 
się do jej serca.

 Jak głodny lampart do ofiary. Ta myśl przyszła nieproszona. Uśmiech, 
zabłysnął w jego oczach, jak gdyby mógł czytać jej myśli, wywołując jej 
rumieniec. "Nie przejmuj się. Po prostu przestań." Wyciągnęła rękę, jak gdyby 
mogła trzymać go z dala od siebie.

Miałaś mi powiedzieć o dziecku." I o ojcu dziecka. Nie chcemy zostawić go po 
za tą rozmową. Chcesz mi powiedzieć. Bezwstydnie "naciskał" ją, musiał to 
wiedzieć. Ten człowiek nie żyje. Dayan czuło to. Czytał smutek unoszący się w 

background image

jej oczach. Zależało jej na innym mężczyźnie wystarczy, aby sprowadzić jego 
dziecko na świat. Kim był ten mężczyzna?

Ujął jej wyciągniętą ręką, lewą ręką, znalazł złoty krążek, symbol ludzkiego 
małżeństwa, znak głoszący że należała do innego mężczyzny.

Myśl ta spowodowało niebezpieczną agresji jego gatunku, i Dajan walczyli aby 
uspokoić Bestię. On nie zamierza ją przerazić. Jego kciuk pocierał obrączkę 
niemal w roztargnieniu, tam i z powrotem, delikatnie pieszcząc, uporczywie. 
Nagląco. Podniósł jej ręki do ust. Cały czas jego czarny wzrok skupia się 
całkowicie na niej, patrząc wprost w jej oczy.

Jego spojrzenie było hipnotyzujące. Dziwnie radosne. Corinne złapała oddech w 
gardle, gdy jego zęby ocierały się wzdłuż jej palca, jego usta były ciepłe i 
wilgotne. Skrzydła motyla trzepotały w jej brzuchu. Jego zęby delikatnie 
szarpnęły jej złotą obrączkę. Wrażenie było tak erotyczny, że  się wzdrygnęła. 
Patrzyła na niego przez dłuższą chwilę, całkowicie zafascynowana nie 
pamiętając, aby uwolnić swoją rękę.

"Opowiedz mi o dziecku, kochanie", nalegał, jego głos był niski, prawie 
mruczący.

 Dotknął jej umysł bardzo delikatnie, z wielką starannością. Walczyła z 
przymusem, aby powiedzieć mu, co chciał wiedzieć, ale była człowiekiem, a on 
był starożytny, jednym w długiej linii dominujących mężczyzn. Był zbyt silny 
dla niej aby mogła się oprzeć. 

Corinne przycisnął swoją dłoń osłaniając dziecko.

Wiatr bił w ulicę, wzdymając liście i odpadki w wirujący wir. Nieświadomie, 
przeniosła się w głąb schronienia jego ciała. "Dorastałam z Lisą i jej bratem 
John." Ona nagle przestała mówić, jej gardło zamknęło się ma jego imieniu.

Na imię miał John. To imię przebiło go jak nóż. Gdy mówiła, ból odzwierciedlał 
się w jej oczach, powiedział mu, jak wiele ten mężczyzna  znaczył dla niej. 
John.  Dayan nigdy nie lubił tego imienia. Nie chcę słyszeć dźwięku jej głosu, 
gdy wypowiadała to znienawidzone imię.

Corinne obracała nerwowo obrączkę. " Nasza trójka miała trudne dzieciństwo, 
więc jak przypuszczam, byliśmy sobie bliżsi, niż większość. John i ja ... 
inaczej." Ona spojrzała ukradkiem szybkie na niego spod ciężkich ciemnych 
rzęs. Nie chciałaby mu wyjaśnić, co te słowa znaczyły. Nie znała go, nie 
wiedzieć dlaczego wydawało jej się że może mu zaufać, gdy był dla niej 

background image

zupełnie obcym człowiekiem. Nie wiedziała, dlaczego jej ciała zdawał się znać 
go. Pożądać go. Corinne odsunęła jej niesforne myśli daleko, koncentrując się 
wyłącznie na tym ile mogła mu powiedzieć ... albo nie mówić.

Dayan zbadał jej umysł, chcąc wyjaśnić "różnice". Złapał szybko cenzurowane 
zdjęcia. Telekineza. Ona może przenosić obiekty za pomocą swojego umysłu. 
Oczywiście, miała zdolności psychiczne. Musiałaby mieć zdolności 
paranormalne, jeśli była jego prawdziwą życiową partnerką. Dajan nie miał 
sposobu, aby wyjaśnić jej dokładnie, co oznacza życiowy partner. Jak mógł jej 
ujawnić, że pochodził z innego gatunku? Który przebywał na ziemi przez tysiąc 
lat? Że potrzebuje krwi, aby przeżyć?

Dayan patrzyła na swoje palce obracające niewielkie złote kółeczko. Z każde 
dotknięcie, każdym skokiem, jego żołądek ściskał się mocniej i mocniej. 
Próbował oderwać swój wzrok z powrotem na jej twarz, ale mały ruch zdradzał 
jego zafascynowanie.

Corinne wzruszyła ramionami. "Aby skrócić długą historię, John i ja byliśmy 
małżeństwem i on został zamordowany kilka miesięcy temu. I nawet nie 
wiedziałam, że jestem w ciąży. I nie powiedziałam nic Lisa bo ... cóż ... 
Zawahała się, szukając słów.

To sprawiło że przyniósł jego ciemne spojrzenie z powrotem na jej twarz. Czuła, 
że wpływ jego spojrzenie koncentruje się na niej aż do kości. Jego ręce 
przykryły jej, wyciszając nerwową grę palców na jej obrączce. Jej serce 
podskoczyło, ciekawe uczucie, które ją zaniepokoiło.

Jego czarne oczy nie opuszczał jej twarzy. Ani jeden raz. I jeszcze nie mrugnął. 
Czuła się niemal tak, jakby zapadała się do przodu w te dziwne, hipnotyczne 
oczy. Co za różnica, jeżeli  myślał, że to była przypadkowa wpadka? Ona nie 
pytała o jego sympatie, ani też nie chciała. Ona nie mówi mu swojej historię aby 
ją polubił. Dlaczego opowiadała mu swoją historię? Jej podbródek podniósł się i 
patrzyła na niego niemal wyzywająco. "Mam problemy z sercem." Mógł uciec 
jak króliki i byłaby bardzo szczęśliwa. Był komplikacją, fantazją, najgorszym 
rodzajem "złego chłopca", i nie chciała  żadnej jego części.

Dayan dotknął jej umysł bardzo delikatnie. Złapał obraz szpitali, maszyny, 
niekończących się testów. Jej pytanie o listę oczekujących na przeszczep serca. 
Lekarz po lekarzu kręcili głowami. Miała ciężkie alergie. Ona łatwo mogłaby 
się wykrwawić, za bardzo. Specjaliści byli zdumieni że żyła tak długo. Dayan 
potarł mostek nosa w zamyśleniu, jego oczy intensywnie wpatrywały się w jej 
twarz. "Tak więc dziecko jest następnym niebezpieczeństwem. Lisie się to nie 
spodoba."

background image

Corinne wypuściła  swój oddech. To była prawie ulga komuś powiedzieć. "Nie, 
Lisie nie spodoba to wszystko. Ona będzie tak przerażona." Corinne czeka, aż 
nie będzie możliwości, aby Lisa spróbować porozmawiać z nią o dziecku. 
Chciała dziecka. Jej małej dziewczynki. Jeszcze długo po jej śmierci, po śmierci 
Jana, ich córka będzie żyć i oddychać, bawić się i biegać, i miejmy nadzieję 
prowadzić całkiem normalne życie. Corinne miała absolutną wiarę, że Lisa 
będzie cenić i kochać dziecko. Wyciągnęła ręce z dala od nigo kładąc je 
ochronnie na niewielkiej wypukłości, gdzie odpoczywało dziecko.

"Jesteś bardzo mała. Jak wysoko jesteś?" Nawet gdy słowa opuściły jego usta, 
dziwili się, że mógł je wypowiedzieć. We wszystkich jego wyobrażeniach, 
nigdy nie myśli się zada takie pytanie. Gorąco rozkwitło i rozprzestrzeniło się. 
Poczucie przynależności. Dziwne, czuł się tak, jakby już byli rodziną.

 "Lekarze są trochę zaniepokojeni, ale wygląda dobrze. Ona rośnie zdrowo. Oni 
powiedzieli mi, że to dziewczyna. Jestem w szóstym miesiącu".

Jego oddech uwiązł w niepokoju. Była bardzo chuda. "Czy lekarze obawiają się 
o twoje problemy z sercem? Czy oni nie uważają tej ciąży za ryzykowną? Być 
może bardzo niebezpieczną?" Jego głos był nadal łagodny jak nigdy, ale to 
miało wpływ na nią, że nie może się go pozbyć. Brzmiał tak, jakby upominał ją 
w jakiś sposób i oceniał to, co ona zamierzała zrobić w tej sytuacji.

Corinne czuła się zmuszona mu odpowiedzieć, chociaż to nie było tym czego 
chciała. "Moje serce ma wystarczająco dużo kłopotów z pracą tylko dla mnie, a 
co dopiero także dla dziecka", ona przyznała niechętnie. Jej palce po raz kolejny 
znalazły złoty krążek i zaczęły nim kręcić, w nerwowym nawyku zdradzając 
wewnętrzne zamieszanie.

Dayan pokiwał głową, tak jak jego całe ciało ścisnęło się w proteście przeciwko, 
na ten mały gest. "A twój mąż -" Wymusił te słowa pomimo faktu, że chciały 
wbić mu się w gardło. "Dlaczego został  zabity?" Nie mógł się powstrzymać, 
wyciągnął rękę i chwycił ją, przyciągając jej dłoń do jego klatki piersiowej, tuż 
nad jego sercem, skutecznie powstrzymując ją od ponownego dotykania 
obrączki.

Wzrok Corinne poleciał do niego. Prąd przeskoczył między nimi. Powietrze 
skwierczało od ładunku. Odkryła, że trudno jej myśleć z  jego czarnymi oczy 
hipnotyzującymi ją i jego dotykiem rozpraszającym jej zmysły. Omawianie 
zabójstwa męża z nim powinna być niemożliwe, a jednak znalazła słowa które 
to umożliwiły. "Policja nie znalazła motywu. Zabójcy nawet nie zabrali jego 
portfela."

background image

Ale ty znasz motyw. "Oświadczył.

Corinne czuła, to samo pragnienie, aby wyznać, każdy szczegół. Normalnie, ona 
zwierzyła się Lisa i nikomu innemu, ale Corinne nie powiedziała ani słowa Lisa 
o dziecku lub własnych podejrzenia o śmierci Johna. Po co na boga opowiadała 
zupełnie obcemu człowiekowi każdy swój sekret? "John mógł robić rzeczy, 
które nie były uważane za normalne. Około rok temu, udał się na uniwersytet i 
ktoś tam powiedział o jego talentach. Stamtąd został skierowany do centrum, 
gdzie były testowanr zdolności parapsychiczne. Morrison Center for Psychic 
Research. John wierzył, że może on być w stanie pomóc w jakiś sposób 
ludziom, wykorzystując swój niepowtarzalny dar. Niemal natychmiast po 
ustaleniu wizyty w centrum, powiedział mi, że myśli, że jest śledzony. " Cofnęła 
rękę. "To nie jest coś, co chcesz usłyszeć".

"Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo zainteresowany. Wszystko o tobie mnie 
interesuje."

Rozdział 2

"Corinne!" Lisa wypadła z klubu z Cullenem podążającym jeden krok za nią. 
Była oczywiście zdenerwowana, jej piękna twarz zdradza jej niepokój. "Rina, 
jesteś chora? Tak mi przykro, powinnam była zwrócić większą uwagę." 
Chwyciła za jej torebkę chroniąc ją.

"Wszystko ze mną w porządku Lisa," natychmiast odpowiedziała Corinne. 
Odsunęła się od Dayana, ale jakoś też się przesunął popychany falą mocy, tak 
aby osłonić jej ciało od rosnącego wiatru. Corinne spojrzała na jego 
wyrzeźbione rysy i ponownie znalazła swoje serce w gardle. Co w nim było? 
Jak mógł tak łatwo pozbawić ją  oddechu i zdrowego rozsądku tylko patrząc? 
Tylko się ruszając?

"Wyszliśmy po prostu porozmawiać z dala od zgiełku", Dayan wycedził, 
uśmiechając się leniwie, jego zęby błysnęły bielą w ciemności. Niedbale 
przejechał ręką przez jego lśniące hebanem włosy, udając że tarmosi je bardziej. 
Pasemka w zamieszaniu spadły na jego czoło, co spowodowało że wyglądał 
jeszcze bardziej atrakcyjne niż kiedykolwiek.

background image

Kobiety zamieniły się w mgnieniu oka, przewracając oczyma w pełnej zgodzie 
podczas gdy Corinne stłumił jęk. Jak jakiś mężczyzna może być tak rzeczywisty 
i przystojny i zachowujący tak jak on? Corinne poruszyła ustami "zły chłopiec" 
w kierunku Lisy, co wywołało jej śmiech. 

Lisa pochyliła się w jej  pobliżu szepcząc: "Tylko ty możesz spojrzeć na 
mężczyznę zbyt seksownego by był prawdziwy i zmniejszyć jego niesamowite 
piękno do "złego chłopca".

Corinne czuła się jak oszustka. Lisa nie myślała że Corinne była najmniej 
podatną na ciemną zmysłowość Dajana. Ale była więcej niż wrażliwa. Była 
zachwycona, pod wrażeniem jego czaru. Ona nawet przez  krótki czas nie 
zastanawiała się, czy jego piosenki, lub jego głos, mógł w jakiś sposób ją 
zahipnotyzować.

Dayan sięgnął i przypadkowo wyciągną torebkę Corinne z rąk Lisy, a następnie 
oddał ją Corinne. Byłby rozbawiony jej myślami, gdyby jej serce nie jąkało się 
ponownie, a jego praca niepokoiła go niezmiernie. Jak mógł to naprawić bez 
szkody dla jej dziecka? Jego oczy zaborczo przesuwały się po twarzy Coranne, 
gdy patrzył jak wyciąga mały pojemnik ze swojej torebki i połyka małą pigułkę. 
W ten sam łatwy sposób, który zawsze wykazywał złapał nadgarstek Corinne i 
podniósł go by go zbadać. "Dlaczego nie nosisz medycznej bransoletki? W 
nagłych wypadkach to ostrzeże obcych, jak ci pomóc".

Lisa odrzuciła swoją blond głowę. "Nareszcie! Ktoś z odrobiną rozumu, w 
przeciwieństwie do Riny. Ona nigdy nie słucha nikogo." Mały zmysłowy 
uśmiech szarpał ciężko krawędzie usta Dayan. 

Pochylił się blisko do Corinne więc jego ciepły oddech mieszał pasma włosów 
na jej skroni. "Nie słuchaj innych?"

"Jestem całkowicie zdolna do podejmowania własnych decyzji," Corinne 
poinformowała go, jego głos był lekko wyniosły, gdy wszystko czego naprawdę 
chciał, to dotknąć ustami jej ręki. Z bliska okradł ją z oddechu. Rozsądku.

"Do tej pory", Dayan skorygował z nieskończoną delikatnością. Jego głos był 
bardzo miękki, jak aksamit,  szeptał zmysłowo nad jej skórą, wywołując jej 
dreszcz. Podniósł jej rękę do swoich doskonale uformowanych ust, przetarł 
opuszkami palców po swoich wargach.
Jej serce zacinało się; a skrzydła motyla muskały jej brzuch. Przez chwilę mogła 
tylko patrzeć na niego, zatracona w jego magii. Ona odciągnęła wzrok od jego 
oczu, cofając rękę zwijając  palce w dłoni, zatrzymując jego ciepło.

background image

Cullen patrzył na Dayan w szoku. Był zakwaterowany z ich liderem przez kilka 
tygodni podczas trasy Dark Trubadours i jeszcze nigdy nie widział Dayan 
wykazującego najmniejszego zainteresowania do jakiejkolwiek kobiety. Teraz 
język ciała Dayan krzyknął, że czuje instynkt ochronny, nawet zaborczy w 
stosunku do Corinne. Było coś innego, coś w oczach Dayan, czego nie było tam 
nigdy wcześniej. Migotały coś niebezpiecznego. Cullen zapewniał Lisę, że jej 
siostra jest całkowicie bezpieczne z Dayanem, ale teraz nie było tego taki 
pewne.

"Być może lepiej będzie jeśli zejdziemy z wiatru" wycedził Dayan. "Cullen, 
eskortujmy je do samochodu, a następnie pójdę po moją gitarę". Jego matowy 
głos przechodził przez skórę  Corinne ponownie jak dotyk palców.

Ona zadrżała w reakcji na to. Od razu przyciągnął ją do schronu swoich ramion. 
"Powinienem był sobie zdawać sprawę, że jest zbyt zimno tu dla Ciebie," 
powiedział cicho, przepraszająco, jego ciepły oddech ogrzewał jej szyję. Jego 
ciało było gorące i mocne naprzeciw miękkiej satyny chłodnej skóry. "Byłem 
samolubny, chcą zatrzymać ciebie dla siebie.

Spojrzał na Lisa, i niespodziewanie znalazła się na czele ludzi idących do jej 
małego sportowego samochodu, zastanawiając się, dlaczego nagle tak ważne 
jest, aby zabrać Corinne z wiatru. Dayan zachowywał spokój, pomagając usiąść 
Corinne na przednim siedzeniu. "Gdzie możemy się z wami spotkać, jeżeli 
chcemy pozmawiać w atmosferze ciszy?"

Poprosił cicho, jego czarne oczy nagle spoczęły na twarzy Lisy.

Lisa zamrugała i podała swój adres, coś, czego zwykle nigdy nie robiła. Corinne 
patrzyła na nią z przerażeniem. Lisa z poczuciem winy zamknęła dłonią usta i 
patrzyła, jak Dayan  mimochodem sięga przez Corinne do zapięcia jej pasów 
bezpieczeństwa.

Corinne. On pachniał przyprawami i lasem. Całkowicie męski. On jeszcze 
bardziej zmniejszył przestrzeń małego samochodu. Jego broda ocierała się o 
włosy Corinne. "Nie jestem seryjnym mordercą, choć miło jest wiedzieć, że 
masz jakiś instynktu samozachowawczy." 

Zamknął drzwi szokując ją swoją wypowiedzią, jego arogancją, jego uśmiechem 
złego chłopca, który był bardzo widoczny.

Lisa umieściła głowę na kierownicy. "Nie mów tego, Corinne. Nie wiem o czym 
myślałam, podając mu nasz adres,  tak po prostu - nie wiem, za dużo. Nie 

background image

mogłam przez chwilę myśleć tam z jego oczami patrzącymi na mnie, tak jakby 
widział przeze mnie. Przykro mi. Nie sądzisz, że to jakiś wariat, prawda? "

"Myślę, że jesteśmy szalone". To była ulga być z dala od siły oddziaływania 
Dajana. Sprawiał że Corinne czuła się jakby straciła kontrolę. Kołowrotek 
szaleństwa. Dzikość. Sexy. Pragnienie. "I zrobił uwagę że nie jest seryjnym 
mordercą. To była pocieszająca wiadomości, chyba że seryjni mordercy 
regularnie wypowiadają takie oświadczenia przed dziwnymi kobietami".

Obie kobiety, wybuchły śmiechem, rozwiewając większość napięcia w 
samochodzie. Corinne odkryła że ponownie może oddychać, myśleć, gdy Lisa 
wrzuciła samochód na biegu i zatrąbiła włączając  się do ruchu. "Tak więc, 
interesujesz się Cullenem? Bo on na pewno tobą." Corinne potarła dłońmi w 
górę i w dół ramion, dokładnie w miejscu gdzie Dajana ją trzymał. Dziwne, że 
mogła nadal czuje go blisko niej. Ona mogła wyczuć jego zapach na sobie i był 
on dziwnie pocieszający.

"Naprawdę uważam, że Cullena jest wspaniały," przyznała Lisa. "Wiesz, jak ja 
nienawidzę być traktowana jako dekoracyjna lalka na ramieniu dużego faceta. Z 
nim się tak nie czułam, ani jeden raz. Jest miły, Rina. Bardzo miły. I kiedy 
zdałam sobie sprawę, że ciebie nie ma, był taki słodki, zapewnił mnie, że Dayan 
nie jest playboem polującym na kobiety. Prawda jest taka, że wpadłam w 
panikę. I nie czuję się komfortowo, gdy nie ma cię przy moim boku. " Rzuciła 
Corinne szybki, złośliwy uśmiech, gdy ona przejechała przez trzy kolejne znaki 
stop i o mało nie wjechała na krawężnik. "To brzmi  jakbym miała dwa lata i 
bała się wyjść bez  mamy. Cullen  jest uroczy, choć nie w miły sposób." Ona 
szarpała za rękawiczkę Corinne. "A to znaczy?"

"Co, co znaczy?" Corinne próbowała wydawać że nie rozumie, ale rumieniec 
powoli wkradł się na jej szyję i twarz. 

"Wiesz dokładnie o co mi chodzi," powiedziała Lisa oskarżycielsko, jej oczy się 
śmiały. "Ten taniec." 

"Och, to". Corinne odgarnęła obiema rękami jej lśniącą masę włosów i zebrała 
je na karku, gest gruntownie seksownym. "To było ogniste.

Lisa gwiazdą. "Ogniste? Nie tylko gorące?" 

Corinne potrząsnęła głową uroczyście. "Absolutnie, całkowicie ogniste. Ten 
mężczyzna jest śmiertelnie niebezpieczny i nie powinno się mu pozwolić żyć 
blisko populacji kobiet." 

background image

"Jestem wierząca. Zawsze byłaś odporna na mężczyzn. Jeśli udało mu się ciebie 
rozpalić, powinno się go zdecydowanie gdzieś zamknąć ".

"Gdzieś, gdzie możemy jeszcze na niego patrzeć," Corinne zasugerowała z 
lekkim uśmiechem wijącym się na jej miękkich ustach. Intrygujący dołeczek 
pojawił się na nich na krótko, a następnie stopniał, pozostawiając Lisę 
zastanawiającą się, gdzie zniknął.

"Lubisz go." oświadczyła Lisa. Wiedziała, że jest nadopiekuńcza w stosunku do 
Corinne. Ale Corinne była bardzo wrażliwa. Mężczyzna taki, jak Dayan może 
łatwo zwalić ją z nóg. Każdy, kto na niego spojrzał mógł zobaczyć, że był 
niebezpiecznym człowiekiem. Gwiazdą rocka, muzykiem. Połowa populacji 
kobiet było za nim. Ale było coś w sposobie w jaki patrzył na Corinne ...

"Lubię go?" Corinne powtórzyła słowa w zamyśleniu. "Nie sądzę, że jest 
człowiekiem, który inspiruje takie mdłe słowo jak lubię. Czuję się bezpieczna, 
gdy jestem z nim, i jeszcze zagrożona w tym samym czasie. To nie ma sensu. 
Robiłam i mówiłam rzeczy całkowicie sprzeczne z moim charakterem. Co jest 
bardzo dziwne, Lisa, czuję się jakbym znała go od zawsze, tak jakbym miała z 
nim być. " Wzięła głęboki oddech i pospiesznie powiedziała. "I ja nie mogę na 
niego patrzeć bez uczucia jakbym skakała do łóżka. Na początku myślałem, że 
to, dlatego że kocham jego muzykę. Odkąd natknęłam się, na stare LP, 
pracowałam nad zbieraniem wszystkiego o Dark Trubadours co tylko mogłam . 
Wiesz, pułapka idol, w którą od czasu do czasu wpadają kobiety, gdy muzyk jest 
dziełem boskiej istoty. Ale myślę, że raczej płomienia i jestem trochę jak ćma 
lecąca zbyt blisko niego. To się nazywa chemia. wybuchowa, naturalna chemia 
".

"Naprawdę?" W głosie Lisy było wyraźnie zainteresowane. Uniosłą jedną brew 
w zapytaniu. "Powiedz o wszystkim Corinne. Czy mówimy o seksie?"

 "Widziałaś go. On emanuje seksem. Nigdy nie spotkałam nikogo takiego, 
nawet z daleka. Zawsze myślałam, że nie jestem seksy. Rozmawiałyśmy o tym 
pamiętać, ? "

Lisa skinęła głową uroczyście, pędząc wokół następnego zakrętu, mijając 
zaparkowany samochód o pół cala. Corinne była tak przyzwyczajona do jazdy 
Lisa, że nawet nie drgnęła. Klakson zatrąbił na nie, a Lisa błysnęła wesołym 
uśmiechem i pomachała wesoło, odcinając kierowcę, od dostania się na jej 
kolejkę. "Myślałam, że to dlatego, że to był twój pierwszy raz," Lisa 
odpowiedziała ostrożnie ". Początek bez Johna. Miałaś trudny okres". Corinne 
zawsze była uczciwa wobec Lisay odnośnie swojego życia z Johnem. Wszystko 

background image

było komfortowe między nimi, z wyjątkiem sypialni. Corinne winiła siebie, 
wierząc, że po prostu nie miała silnego popęd płciowego.

"Bardziej prawdopodobne, że to sprawa chemii, ponieważ, uwierz mi, ten 
mężczyzna i ja mamy pewnego rodzaju atrakcyjność. Nie jestem pewna, czy 
mogłabym zaufanie siebie  pokoju sam na sam z nim" Corinne rozmyślała na 
głos, wstrząśnięta jawną odpowiedzią jej ciała. "Być może natknęłaś się 
wcześniej na niego w tłum Lisa, ale dla mnie jest to całkowicie nowe i bardzo 
niewygodne pierwsze doświadczenie. Może doprowadzić kobietę w  trzydziestu 
kroków do zguby." Corinne westchnęła i ponownie odgarnęła swoje włosy. 
"Czuję się winna przez Johna." Wyznała.

Lisa skrzywiła się ponuro. "Nie bądź głupia, Rina. John, nie nienawidziłby cię 
za to co mówisz. Kochał cię jak szalony, ale obie wiemy, że nie kochałaś go w 
ten sam sposób. Sprawiłaś że był szczęśliwy, dobrze o tym wiesz, i za to 
dziękuję z głębi serca. Zawsze byłaś dla nas obojga. "

"Kochałam Jana:" Corinne powiedziała: "i strasznie za nim tęsknię."

"Wiem, że go kochałaś. Nie powiedziałam, że nie. On już nie wróci, i chciałby, 
żebyś była szczęśliwa. Wiesz, że chciałby." Lisa zajechała samochodem na 
podjazd do ich domu. Jej niezwykły, elegancki i egzotyczny wygląd pomógł 
zapewnić pieniądze na piękny dom w ekskluzywnej dzielnicy. Obie kobiety 
cieszyły się patrząc  czasami na ich domu. "Oczywiście, że nie wiem, czy on 
zaakceptowałby Pan Sex. O czym rozmawiałaś przez  cały ten czas? Sama. W 
ciemności" dokuczała Lisa.

"O dziecku". Wyrwało się Corinne, chcąc wyznać wszystko. Jak mogła 
powiedział całkowicie nieznajomemu przed powiedzeniem ukochanej 
szwagierce?

Coś w głosie Corinne ostrzegło Lisę, że nie jest to wesoły temat. Lisa 
zatrzymała palce przekręcające kluczyki w stacyjce, z  drugą rękę zaciśniętą 
wokół kierownicy. "Przepraszam, myślałam, że powiedziałaś o dziecku. 
Dlaczego rozmawiałaś z nim o dziecisch? Mam nadzieję, że powiedziałaś mu, 
że dzieci są wykluczone." W głosie Lisy wystąpił ostry ton. Od razu jej oczy 
badały postać Corinne, ubranej w dżinsy i luźny top.

Corinne odwróciła się od oskarżenia w jej oczach. "Nie wiedziałam, Lisa, 
przysięgam, że nie wiedziałam. Rankiem, w dniu kiedy zginął John kochaliśmy 
się. Po tym jak został zamordowany, wszystko było tak straszne, że nie 
myślałam o tym przez kilka miesięcy. Wtedy zauważyłam że byłam 
nienormalnie zmęczona. Bardziej niż zwykle. Tak było przez cały czas, więc po 

background image

prostu nie przyszło mi do głowy że po prostu mogłam  być w ciąży. Ale wtedy, 
kiedy byłam tak chora, poszłam do lekarza. Pamiętasz, że miałam przez jakiś 
czas pozostać w  łóżku? ."

"Jesteś w ciąży? Jesteś w ciąży teraz?" Lisa podniosła koszulkę na brzuchu 
Corinne aby go obejrzeć. "Musisz być w szóstym miesiącu i nic nie widać." 
Było to oskarżenie. To był zarzut. Ale zobaczyła małą wypukłość, gdzie 
powinien być płaski brzuch Corinne.

 Corinne złapała za rękę Lisa na sobie. "Chodź, Lisa, możemy przejść przez to 
razem, tak jak zawsze robiłyśmy."

Lisa potrząsając głową w zaprzeczeniu, łzy płynęły z jej oczu. "Nie możesz 
mieć dziecka. Lekarz powiedział, że nie możesz. Używaliście zabezpieczenia. 
Pamiętam, że byliście zaniepokojeni, kiedy powiedziano wam, że jeżeli 
będziecie mieć dziecko to będzie dla ciebie wirtualny wyrok śmierci. John 
przysiągł, że nie pozwoli ci na taką szansę. Przysiągł mi to. Wymusiłam na nim 
tą przysięgę ".

"Musiałam odstawić antykoncepcję kilka miesięcy temu. Braliśmy ostrożni i 
zawsze byliśmy ostrożni." W ciągu kilku ostatnich miesięcy przed śmiercią, 
John zaczął narzekać na prezerwatywy. Po pigułkach Corinne było niedobrze  i 
tak to się stało. Nienawidził wszystkiego innego, gdyż było to "inwazyjne". "To 
był tylko jeden raz. Wiedziałam lepiej, ale nie myślałam o tym zbyt wiele w tym 
czasie." John stał się niecierpliwić jej niedoskonałością. Corinne nie obwiniała 
go. Chciał aby czuła do niego to samo, co on czuł do niej. Jak mogła wyjaśnić, 
że czuła się winna, że nie czuła pociągu seksualnego do Jana w sposób, jaki 
potrzebował aby go czuła? Kochała John - wiedziała, że go kocha. Kochała go 
bardzo, ale nigdy nie chciała strony fizycznej ich wzajemnych relacji, której on 
chciał. Tego ranka bardzo się starała dla Johna.

"To było całkowicie nieodpowiedzialne, was obojga," Lisa pękła. 
"Powiedziałam Johnowi że powinien poddać się operacji, ale nie chciał, bo ..." 
Ona prychnęła ". 

Bo myślał, że może mieć dzieci, któregoś dnia z kimś innym po tym, jak umrę," 
Corinne dokończyła za nią. "Chciałam, żeby był szczęśliwy."

 Palce Lisy rozpaczliwie okrążyły dookoła Corinne. "Co możemy zrobić? 
Mogliśmy zabrać coś z tym wcześniej?"

"Weź głęboki oddech, Lisa," Corinne poinformowała delikatnie. To dziecko nie 
jest tym. Mówimy o dziecku. Części Johna. 

background image

"Nie obchodzi mnie, kogo to jest część. To dziecko cię zabije.
 "John i ja mamy córkę Lisę. Ona jest żywym, oddychającym dzieckiem, 
kopiącym i ruszającym się, małą dziewczynką. "Bardzo delikatnie Corinne 
próbowała pokierować rękę Lisy na niewielką wypukłość brzucha.

Lisa strzepnęła jej rękę i pchnęła drzwi samochodu otworzyć. Wyszła i uderzyła 
bardzo mocno drzwiami, co było miarą jej nastrój. Corinne westchnęła i 
wysunęła się z pojazdu, następnie idąc do domu. Gdy Lisa chwyciła za klamkę u 
drzwi, Corinne zatrzymała ją kładąc łagodnie dłoń na jej ramieniu. "Wiem, że 
jesteś zdenerwowana, Lisa. Powinnam ci powiedzieć od razu, gdy lekarz to 
potwierdził, ale nie byłam pewna, czy mogę nosić dziecko. Po horrorze śmierci 
Johna, nie chciałam, abyś cierpiała razem ze mną. To wszystko było takie 
koszmarne, strasznie koszmarne. Jaki to miałoby sens abyś martwiła się jeszcze 
bardziej? John nie żył, ja byłam już w ciąży i obie wiemy, że szanse mojego 
wyzdrowienie są nikłe. Nie chciałam cię zmartwić.

Lisa odwróciła się, jej niebieskie oczy odzwierciedlały mieszaninę smutku, 
strachu i gniewu. "Nie chcesz abym ci powiedziała, to co wiedziałaś przez cały 
czas. Nie możesz mieć tego dziecka bo zginiesz, jeśli będziesz je mieć. 
Umrzesz, Corinne To koniec;... To zawsze jest koniec. Myślałam, że 
zaakceptowałaś fakt, że nigdy nie będziesz mieć dziecka. Jesteś dla mnie 
wszystkim. Moją rodziną, jedyną rodziną jaką mam. Walczyliśmy o życie jakie 
mamy, nasza trójka, ale potem kiedy w końcu je zdobyliśmy, ktoś zabił Johna, a 
teraz ty planujesz umrzeć i pozostawić mnie samą! "

Corinne objęła ramionami Lisę i trzymała ją blisko do póki  jej sztywności nie 
rozpłynęła się i Lisa przylgnęła do niej. "Nie zamierzam umierać, Lisa, a jeśli 
umrę, to nie zostaniesz sama, będziesz mieć część John i część mnie ze sobą".

"Nie chcę się mieć częścią ciebie, Corinne, chce mieć ciebie. Nie zniosę tego - 
nie stracę i ciebie. Nie jestem jak ty, nie jestem silna i odważna, i nie chce być 
"Lisa powiedziała stanowczo, a następnie tchnęła miękkie przekleństwo pod 
nosem, gdy reflektory złapał je na chwilę, a silnik samochodu zgasł. "Nie mogę 
teraz działać normalnie. Chcę, żeby wszyscy odeszli żebym mogła wypłakać 
rzekę łez.

W chwili, gdy Dayan wysiadł z samochodu i wdychał noc, wiedział, że coś było 
nie tak. Zdał sobie sprawę z niezgody między dwoma kobietami, którą mógł z 
łatwością odczytać w myślach. Chciał komfortu Corinne, wiedział, że walczyła 
z łzy, ale obie były w niebezpieczeństwie. Nawet gdy czytał ich umysły dla 
zdobyć informację, skanował obszar, jego umysł szukał ukrytych zagrożeń. Jego 
serce było w gardle, poszybował w stronę dwóch kobiet, stawiając na wybuch 

background image

nadnaturalnej szybkości, gdy one odwróciły się od niego aby dotrzeć do drzwi. 
Jego ręka była tam pierwsza, skutecznie blokują Lisę przed wejściem. Nawet 
gdy Dayan szarpnął drzwiami, Corinne dyszała i wyciągnął Lisę z dala od 
domu, przez trawnik, z powrotem w kierunku samochodu.

"Było otwarte, Lisa. Drzwi nie został zamknięty do końca." W głosie Corinne 
była panika. Ona bała się że ktoś obserwował je od czasu gdy ciało John zostały 
znalezione w małym parku niedaleko domu.

 "Prawdopodobnie zapomniałaś, go zamknąć," Lisa ryzykowała, ale jej głos 
drżał. 

Corinne potrząsnęła głową, jej wzrok spotkał oczy Dajana nad głową Lisy. 
"Zamknęłam, wiem, że tak. Musimy zadzwonić na policję." Ona chciała, żeby 
jej wierzył.

Dajan już zapędzał obie kobiety w kierunku Cullena. Dayan kiwał głową, jak 
gdyby w porozumieniu, bardzo delikatne położył ręce na ramionach Corinne, 
przesuwając je w górę i w dół po jej skórze, ogrzewając ją, oferując  odrobinę 
komfortu. "Idź z Cullenem. Zajmę  się sprawami tutaj. Było dwóch mężczyzn 
czekających w ukryciu, w domu. "Cullen, zabierz je do domu, gdzie się 
zatrzymaliśmy. Przyjdę, jak tylko będę w stanie."

Władza w jego głosie powiedziała, że był to człowiek przyzwyczajony do 
posłuchu. Lisa natychmiast wślizgnęła się do samochodu, z bardzo bladą twarzą. 
Corinne nie chciała, tak jak wiedział że tak będzie.

Uniosła podbródek w jego stronę, jej zielone oczy migotały. "Nie sadzę! Także 
zaczekasz  w samochodzie, Dayan. Co ty sobie myślisz? Mój mąż został 
zamordowany. Nie uważasz, że to trochę za durzy zbieg okoliczności, że ktoś 
jest w naszym domu? Idziesz z nami! " Corinne złapała go za rękę i pociągnęła.

Dayan uśmiechnął się do niej, jego serce topniało. "Dziękuję, Corinne. On ujął 
jej twarz w dłonie, jego czarne spojrzenie trzymało ją w niewoli. "Chcesz iść z 
Cullen i czekać na mnie, i nie wezwiesz policji." Jego usta muskały czubek jej 
głowy, po krótkim kontakcie, uśmiechał się z pewnością siebie, gdy umieścił ją 
delikatnie w samochodzie. 

 " Dayan proszę choć z nami. Mam złe przeczucia" zaprotestowała.

"Wszystko będzie w porządku, Corinne. Nie można mnie łatwo zabić". On 
pochylił się nad siedzeniem w geście ochron i zacisnął pas bezpieczeństwa. 

background image

"Twoje serce bije zbyt nieregularnie, szepnął do ucha, jego usta dotknęły jej 
skóry. "Słuchaj rytmu mojego". Przyniósł jej rękę do swojego serca.

Przez moment nie mogła oddychać, a następnie słyszała głos jego serca. W 
jednej chwili jej serce wydawało się pracować idąc w ślady jego serca. To było 
niemożliwe, ale przecież, Corinne mogła przenosić obiekty, po prostu chęcią ich 
przeniesienia, więc wierzyła w niemożliwe. Z Dayanem, wszystko wydawało się 
naturalne. Poczuła szarpnięcie energii elektrycznej, gdy jego palce pogłaskały 
jedwabny czubek jej głowy, zanim zamknął drzwi samochodu. Bicze pioruna 
tańczyły w jej krwi. Robił wszystko sprawnie i skutecznie, bez pośpiechu, miała 
do niego w pełni zaufanie. Nie można było tego nie robić, inaczej jak 
powiedział, kiedy wydawało się mieć taką pełną kontrolę i być całkowicie 
niepokonany. Corinne nie mogła oderwać od niego wzroku do póki  samochód 
nie wycofał się z krawężnika.

W chwili, gdy te czarne oczy nie były już na niej, Corinne ukryła twarz w 
dłoniach. "Nie powinniśmy zostawiać go tak. Nie wiem dlaczego zachowuję się 
tak bez charakteru, w jego pobliżu. Cullen, musimy wrócić i mu pomóc. Jeśli 
ktoś jest w naszym domu, mogą go zranić, lub gorzej ".

Cullen zaśmiał się cicho. "Zachowaj swoje współczucie dla wszystkich w domu. 
To nie Dayan będzie, pokonany." 

"Mówię poważnie " powiedziała Corinne. "Tam może być kilku mężczyzn z 
bronią."

 "Uwierz mi, to nie ma znaczenia. Nie zranią go." Cullen mówił z pełnym 
przekonaniem. 
"On jest muzykiem, delikatnym, słodkim poetą," Corinne protestowała, myśląc 
o pięknych słowach, czułości w jego uśmiechu.

 Cullen zaśmiał się cicho. "On jest kimś znacznie więcej, Corinne. Nie martw 
się o niego. On naprawdę ma niesamowity talent do dbanie o siebie."

Dayan oglądał samochód do póki tylnie światła nie zniknął za rogiem. Corinne 
obawiała się o jego bezpieczeństwo. Czytał go łatwo w jej oczach, w jej umyśle. 
Usłyszał jej protest na jego ostrą rozprawę. To rozgrzewało go jak nic innego co 
kiedyś zrobił. Potem odwrócił głowę bardzo wolno patrzeć na dom. Gdy 
odwrócił się, cała jego postawa zmieniła się. Nie było nic z eleganckich 
mężczyzn. Od razu, wyglądał tak jaki,  naprawdę był. Ciemny, niebezpieczny 
drapieżnik z obnażonymi pazurami. Polującym na swoją zdobycz. Zaczął 
poruszać się w ciemnościach - jego domu, jego świecie. Miał pełne przywileje. 
Widział łatwo w najciemniejszą noc, mógł poruszać się w ciszy wiatru, mógł z 

background image

powodzeniem wyczuć zapach jego zdobycz, jak wilk, i mógł rozkazywać niebu i 
ziemi.

Dayan szybował do domu, bez wysiłku pokonując dwumetrowe ogrodzenie. 
Gdy to zrobił  przemienił kształt, lądując w milczeniu na cztery łapach, zamiast 
dwóch nogach. Leopard miękko wylądował na dużych, amortyzujących łapach, 
trawa ledwo się poruszała, gdy krążyły z tyłu domu. Zgasił światło, które 
świeciło na ganku pod drzwiami w małym pomieszczeniu. W cieniu ganku, 
wielki kot zachwiał się i mienił, jego cętkowane futro prawie opalizowało przez 
krótką chwilę, i po prostu rozpuszczało się tak, jakby go nigdy nie było.

Strumień pary przelewał się przez szparę w drzwiach, płynąc tak szybko i cicho 
jak śmiertelna dawkę tlenku węgla. Dayan wniknął do wnętrza domu i zatrzymał 
się na chwilę w środku, by para falując po raz kolejny stała się przejrzysta, tylko 
po to by ponownie uformować się w  wielkie, dobrze umięśnione ciało 
przebiegłego i cichego drapieżnego kota.

Dayan szedł szybko i cicho przez mały, dobrze oświetlony pokój do ciemnej 
kuchni. Natychmiast wiedział, gdzie obaj myśliwi czyhali. Mógł wyczuć ich 
zapach, ostrą mieszaniną strachu i podniecenia. Oni czekali na odpowiedni czas, 
napompowani i gotowi, ich gruczoły potowe wydalały ich nieprawdopodobny 
odór, ale nieuchronnie miało ich czekać osuszenie i stali się niespokojni i było 
im ciasno na ich pozycjach. Gdy reflektory samochodu zasygnalizował 
przybycie kobiet, cykl zaczął się od nowa. Strach. Podniecenie. Adrenalina. I 
wtedy straszne zawiedzone nadzieje.

Przesunęli się na swoich stanowiskach, niepewni, co robić. Ich rozkazy były 
jasne. Poczekać, aż kobiet przybędą, złapać je szybko i cicho. Dayan czytał ich 
umysły tak wyraźnie, jak czuł pot ich ciał. Żaden nie zauważył dużego leoparda 
gdy podchodził powoli, cierpliwe w niedostrzegalnej ciszy.

Kot szedł śmiało wchodząc w centrum przestronnego pokoju, nawet nie 
próbując korzystać z mebli dla kamuflażu. Taka gra w kotka i myszkę była stary 
jak samo życie dla drapieżnika. Oczy leoparda  skupione były na jego ofiarach, 
przenikliwe, przeszywające, sygnalizujące, że śmierć się skrada. Te oczy 
przenikały wszelkim sprytem i inteligencją wielkiego myśliwego. Nie były to 
żółte oczy lamparta, ale zacięte, spokojne, czarne, puste, ale ujawniające wolę 
życia.

Leopard opadł nisko, brzuchem dotykając ziemi, jego mięśnie były 
niesamowicie kontrolowane, gdy podkradał się do mężczyzny. Cal po calu. W 
kompletnej ciszy. Nie było nawet szept szorowania futra po nieskazitelnym 
dywanie, gdy kot sięgnął swą ofiarę. Mężczyzna został przyparty do ściany, 

background image

wzdychając, poruszając się niespokojnie, ułatwiając zaciśnięcie jego mięśni. 
Broń była w prawej ręce, a on ciągle sprawdzał spust pieszcząc go bezmyślnie 
palcem, ocierając czoło, gdzie narastały krople potu. Czekanie było trudną 
sprawą, a nie miał cierpliwości kota do bezruchu.

Nigdy nie dowiedział się, że z myśliwego stał się zwierzyną. Czuł wpływu 
ciężkiego ciała,  przypierającego go do ściany. Czuł, muskanie sierści i poczuł 
zapach dzikiej śmierci. Kiedy ciężki kot szarpał go pazurami nadal go 
trzymając, jego długie, ostre zęby przebiły gardło. W jednej chwili człowiek 
patrzył w oczy kota, złapany i trzymany gdy jego gardło zostało zmiażdżone, 
wiedza o własnej śmierci nadeszła zbyt późno, aby ją zatrzymać. Te oczy 
posiadały dziką inteligencję, były fascynujące i zniewalające. Gdy umierał, 
przypomniał sobie wszystkie wydarzenia, które zdarzyły się do tej chwili. Był 
jednym z ludzi, którzy prześladowali i zamordowali John Wentworth. Jeden z 
mężczyzn, strzegącym bezpieczeństwa w Morrison Center for Psychic Research.

Dayan opuścił ofiarę na ziemię, oddychając głęboko, zmuszając bestię do 
kontroli. W ciele lamparta, jego głód było podwójny i trudny do okiełznania. 
Przeniósł się szybko od pokusy, podkradając się cicho za róg pokoju do holu, na 
jego elastycznych łapach. Corinne miała rację: porywacze przyszli po nie, 
ponieważ John poszedł do Centrum. Niezależnie od tego co jej mąż im 
powiedział, musiało to wzbudzić ich zainteresowanie Corinne i Lisą.

Po raz kolejny bestia w nim szalała, Dayan zaczął podkradać się do drugiego 
porywacza.

Był po drugiej stronie pokoju, nieświadomy losu jego partnera. Dwa razy 
podniósł mały róg zasłony i spojrzał w ciemną noc. Leopard wyczuwał go 
słuchając jego westchnień, jego ruchy zdradzały jego pozycję nieustannie 
przenosząc ciężar ciała do przodu i do tyłu, próbując złagodzić ból mięśni i 
utrzymać się w gotowości. Ten człowiek  także gładził swój pistolet, fantazjując 
o tym co by zrobił dwóm kobietom, kiedy dostałby je w swoje ręce.

Leopard cicho podchodził do przodu, aż stanął  kilku stóp od zdobycz, zanim 
zatrzymał się i znieruchomiał, zatapiając się w dywan, przykucnął. Kot pozostał 
zupełnie nieruchomy, jego oczy bez mrugania, utkwione, były w jego ofierze. 
Mężczyzna odwrócił się i spojrzał na lamparta, nie widząc go, bez jakiejkolwiek 
świadomości jego obecności. Dayan czekał z cierpliwością tysiąca lat polowań. 
Dla niego, cykl życia było zakończony i tak było przez cały czas na świecie. 
Patrzył beznamiętnie jak intruz wrócił na swoje stanowisko, nie widząc ciała 
swojego partnera lub zagrożenie dla siebie.

background image

Leopard podszedł jeszcze cal do przodu, nawet szmer go nie zdradził gdy się 
przemieszczał. Podkradał się niezliczoną ilość razy i pokonywał swoich wrogów 
raz po raz. Bezlitosne czarne oczy ani razu nie opuściły jego celu. Kiedy był 
niezwykle blisko, zebrał się do ataku, obserwując, czekając na doskonałą okazję. 
Uderzył mocno, łapiąc za gardło, zabił szybko, i tym razem przemienił kształt 
jak to potrafił, schylając głowę do picia, gdy brał nieświadomego człowieka.

Od razu napłynęła do krwi adrenalina – spleciona, uderzyła go mocno, kula 
ognia poruszania się po jego organizm. Zabronione. Jak osoba uzależniona od 
narkotyków. Był głodny i pił zachłannie, Bestia, walczyła o władzę. Dayan 
spokojnie trzymał ciężar człowieka w swoich rękach niezwykle silnych i celowo 
myśli o Corinne. Ona trzymała go jak bezpiecznik. Była tam w celu 
zapewnienia, że nie przejdzie, aby stać się bardzo rzeczą jak ten człowiek na 
którego polował. Wampirem. Nieumarłym. Dajan był Karpackim mężczyzną, 
starym jak świat, jednym ze starożytnych spacerującym po ziemi w 
poszukiwaniu swojej życiowej partnerki. Bez niej, mógł albo udać się na 
spotkanie świtu lub wybrać utratę duszy i stać się wampirem.

Krew poruszała się przez jego organizm, ożywiając komórki, mięśni i tkanki, 
wsiąkając w jgo ciało i dając mu fałszywą moc. Wszystko w nim zażądało 
więcej, zażądało pożywienia się życiową silą wypływającą z ciała. Corinne. 
Zawołał jej imię w umyśle po siłę, aby oprzeć się dzikości. Chłodny powiew 
wydawało się znaleźć drogę do jego gorącej skóry. Corinne. Widział jej twarz - 
pamiętał jej każdy centymetr. Jej delikatną skórę proszącą o jego dotyk. Jej oczy 
zielone jak mech, kolor tak rzadki, jak ona. Światło w jej wnętrzu, błyszczące z 
niej. Corinne. Czuł ją ze sobą i to wystarczyło. Zamknął rany lecząc ją śliną, co 
pozwoliło człowiekowi umrzeć w jego własnym tempie. Bestia w nim szalała 
przez chwilę, walcząc z nim, chcąc więcej, chcąc się objadać, ale Dajana 
ignorował straszne szepty władzy i koncentrował się na Corinne.

Jej usta. Intrygujące dołeczki, które przychodził i odchodził. Sposób w jaki jej 
usta wyginały się w uśmiechu. Była niesamowicie cołuśna. Rozejrzał się po 
przestronnym domu. Domu Corinne. Zaciągnął się jej zapachem, gdy przenosił 
się po pokojach. Dom miał wysokie sufity, dużo drewna i był bardzo czysty. 
Instynktownie wiedział, że Corinne była jedyną, która sprzątała. W sypialnia 
Lisy były ubrania na podłodze i nanoszone na krzesła. Szminki i kosmetyki były 
rozrzucone gdziekolwiek. Duże złocone lustro na ścianie było przejawem 
próżności. W pokoju można było zauważyć zapach Lisy i dwa zdjęcia. Na 
jednym z nich była z Corinne. Na drugi był młody mężczyzna. Wysoki. 
Uśmiechnięty. Blondyn tak jak Lisa. To musiał być John.

Dayan długo patrzył na mężczyzną. Widział w nim Lisę. Inteligentne oczy, 
prawdziwy uśmiech. Chciał, znaleźć coś złego w tym człowieku, jakieś ukryte 

background image

demony, ale wydawał się prawdziwy. Dayan przeniósł się z pokoju i wędrował 
po całym domu czując tych, którzy tam mieszkali. W duży pokój z dala od 
głównego salonu znajdował się lśniący fortepian i zestaw perkusyjny. Zatrzymał 
się na chwilę, wdychając zapach Corinne. Była to część jej domeny,  wiedział, 
że często zasiadała do fortepianu. Dopiero po tym, gdy obejrzał dokładnie ten 
obszar, udał się do pokoju Corinne. Różne zabytkowe instrumenty wisiały na 
ścianie.

W sypialnia była w delikatnych kolorach, bardzo czysta i schludna, łóżko z 
wieloma poduszkami. Jej ubrania były starannie złożone w szufladach i 
powieszone w szafie. Książki były wszędzie. Książki każdego rodzaju. Było tam 
cały dział poświęcony dzikim kotom. Dayan uśmiechnął się, gdy podniósł 
szczególnie grubą o lampartach. Zdjęcia były doskonałe. Jego palec dotknął 
warczącej twarz na okładce. Książki na temat pogody i morza były w kupie, po 
lewej stronie łóżka. Grube tomy poświęcone historii muzyki były rozrzucone na 
podłodze obok przypadkowo poukładanego systemu muzyki artystycznej.

Na ścianach były rzadkie, podpisane plakaty różnych artystów. keyboard został 
ustawiony w rogu pokoju. Była gitara elektryczna oparta o ścianę i pięknie 
wykonane instrumenty akustyczne leżące w wyściełanych pokrowcach z 
otwartymi pokrywami. Kolekcja CD zawierały  każdy rodzaj muzyki, którą 
można sobie wyobrazić. Taśmy zostały schludnie poukładane w innym pudle, 
rekordy w trzecim. Przeglądając taśmy, był wstrząśnięty, znajdując kilka kaset 
oznaczonych "Dark Trubadours".

Patrząc dalej, znalazł rzadki i nielegalne nagrania różnych artystów.
Na łóżku leżał notes pełen tekstów napisanych małym, zadbanym pismem. Jej 
pismem. Spojrzał na podpis, a jego oczy rozszerzyły się. Powolny uśmiech 
napływał na jego ust. CJ Wentworth. To imię budziło respekt w kręgach 
muzycznych. On nie miał pojęcia, że CJ Wentworth była młodą kobietą. Jego 
młodą kobietą. Corinne. On przejrzał notes. Jej słowa były piękne i dotykały 
jego serca.

To wszystko na raz, Dayan nie mógł dłużej czekać, aby wrócić do niej. Jej 
obecność była wszędzie w tym pokoju, jej zapach, otaczający Go swoim 
uściskiem. Zaciągnął się głęboko, biorąc jej zapach głęboko w płuca. Dayan 
podniósł fotografię Lisy i Corinne  uśmiechających się, Corinne patrząca na 
Lisę, gdy krople wody spadały na nie obie. Opuszkiem kciuka pieścił jej 
uśmiechniętą twarz. Słońce już kąpało ją w promieniach światła, otaczając 
okolicę. Była tak piękna, że okradła go ze zdolności do oddychania. Bolało 
patrzenie na nią. Były chwile, kiedy gigantyczne ręce wydawały się ściskając 
jego serce. Zastanawiał się, czy to dlatego, że jej serce pracowało tak słabo, lub 
dlatego, że była tak piękna i patrzenie na nią bolało.

background image

Jego emocje były trudne do opisania. Chciał być wszystkim dla niej, 
powietrzem którym  oddychała. On zajmował się logistyką chroniąc ją. Jeśli 
przywiąże ją do siebie w sposób rytualny, gdyż każde włókno jego istoty 
domagało się aby to zrobił, aby została związana razem z nim na zawsze. Ona 
nie byłaby w stanie znieść rozłąki z nim w godzinach dziennych, a gdyby został 
nad ziemią, w końcu zostałby opróżniony z wielkiej siły potrzebne do jej 
ochrony. W ciągu dnia, gdyby nie był bezpieczny pod ziemią byłby bezbronne 
wobec jego wrogów.

Dayan usiadł na krawędzi jej łóżka, dłonią bezmyślnie biegnąc po kołdrze w 
nietypowym odruchu czułości. Wypuścił wiadomość, poszukując informacji. 
Był daleko od własnego gatunku, ale Darius był silny i ich związek był silny 
niemal od początku ich bycia razem. Ich więź krwi była, nie złamania przez czas 
i odległość. Darius był rodziną i odpowiedział na ich własnej prywatnej ścieżce, 
umysł do umysłu ". Darius. Potrzebuję ciebie ".

Dayan nauczył się cierpliwości setki lat wcześniej, cierpliwość pantery na 
polowaniu, cierpliwość oceanu drążącego skałę. Siedział spokojnie, jego umysł 
odtwarzał wydarzenia dnia, tak Darius może odczytać jego problem jasno. Czuł 
związek między nimi, moc Dariusa w jego umyśle. Niespodziewanie poczuł 
rosnące emocje do tego jednego człowieka, który był tak bardzo częścią jego 
życia. Dayan miał tylko wspomnienia ich bliskość, utrzymujące go przez setki 
lat, stracił zdolność do odczuwania na początku, a jednak muzyka, która wylała 
się z jego duszy, przypominała mu, że wciąż żyje. Miał szczęście, że zachował, 
ten bezcenny dar, gdy tak wielu innych stracili wszystko.

"Jesteśmy szczęśliwi że ją odnalazłeś, Dayan". Głos pocieszał i dawał Dayanowi 
uzucia dobrego samopoczucia, poczucia rodziny. Darius prowadził ich 
niewielką grupą, bezbłędnie przez straszne lata wojny i polowań na wampiry. 
On trzymał ich razem, biorąc pod uwagę ich cel, chronił ich i uczył ich, jak 
przetrwać w tych wczesnych latach. " Desari i Tempest nie mogą się  do czekać 
ich nowej siostry. "

Muszę skonsultować się z uzdrowicielem. Potrzebny jest wielki, a sytuacja jest  
skomplikowana. Ona jest w ciąży. "

" Znajdę najlepszych z  naszych ludzi jakich mogą zaoferować  i przyprowadzę  
ich do Ciebie tak szybko jak to możliwe. Zaczniemy natychmiast aby przybyć do 
ciebie. "

"Mamy wrogów. Być może stowarzyszenie znalazło moją życiową partnerkę, czy  
może mamy nowego wroga. Ktoś z Morrison Center, organizacji badawczej o 

background image

charakterze psychicznym, został wysłany do porwania jej. Mieli użyć broni i 
przemocy którą odczytałem z ich  umysłów. Bądź ostrożny, Darius i ostrzeż 
innych by tak postępowali.

"Już przekazałem słowo do innych. To zajmie nam kilka dni, Dayan. "

" Dziękuję za Twoją troskę, Darius. Nie wiemy jeszcze, czy nasz przeciwnik jest  
jej wrogiem, ale znajdę sposób, zapewnić Corinne bezpieczeństwa. Jeżeli coś się 
ze mną ... "

" Ona zawsze będzie pod moją opieką i ochroną rodziny. Będziesz utrzymać ją 
przy życiu aż do przybycia uzdrowiciela. "Było to polecenie." My nie stracić  
żadnego z was, Dayan. Głos mówił z najwyższym stopniem zaufania.

Z małym westchnieniem Dayan zwrócił uwagę na problem pod ręką. Miał do 
usuwania ciała intruzów z domu Corinne. Lampart zmiażdżył gardła dwóch 
mężczyzn, dusząc ich, a nie  gryząc i rozrywając. Było bardzo mało krwi, gdzie 
były rany kłute. Był ostrożny, aby zachować czyste dywany. Nie chciał żadnych 
oznak, że tych dwóch mężczyzn był w domu.

Dayan zniósł łatwo ciała, przewieszając je przez ramię  wychodząc na 
podwórko. Noc dobiegała końca i miał wiele do zrobienia. Wystrzelił w 
powietrze, zmieniając kształt, czynią to, biorąc ze sobą dwóch ludzi, gdy 
uskrzydlony sunął po niebie, zbierając razem ciemne chmury, aby się ukryć 
przed obserwatorami. Poruszał się szybko, ciemny kształt smug przemierzał po 
niebie ze swoim ciężarem.

Dayan, jak wszyscy z jego rodzaju, był niezwykle silny, a ciężar dwóch ciał nic 
nie znaczył dla niego. Cieszył się w nocą, dźwiękami, śpiewem, czystym 
pięknem tego wszystkiego. To go otaczało, zamknęło to w swojej muzyce. 
Gwiazdy błyszczały jak diamenty, genialny wyświetlacze, a pod nim drzewa 
nachylały się i kołysały na wietrze. W ciemności liście pojawiały się błyszczące 
jak srebro. Leciał nad małym jeziorem a powierzchnia jego błyszczała jak szkło. 
Świat nigdy nie wydawał się dla niego tak piękny. Żyjąc tak długo, bez kolorów, 
Dayan znajdował powroty tak przytłaczające. Chciał, to wszystko zabrać, 
odwracając głowę w tę i tamtą stronę i tak widział to wszystko.

Daleko od miasta znalazł to, czego szukałem, głęboki las. Dayan wylądował na 
ziemi, jego skrzydła rozpuszczały się, gdy on przyjmował swój naturalny 
kształt. Z ruchem dłoni otworzył ziemię i złożył dwa ciała w głąb przepaści, 
wyrzucił pokruszoną broń na górze pozostałości. Nad głową, zbudował burzę, 
gromadząc ciemne chmur i zwijał powietrze nad nim, tak że piorun łukowe, żył 
białą energią, skaczącej z chmurki na chmurkę. Taniec bicza były skierowane do 

background image

otworu, tak aby oba ciała zostały szybko spalone. Nikt nie będzie w stanie 
znaleźć ten grób. Ruchem dłoni, ziemia siadła z powrotem na popiół. Wiatr 
rozrzucił liście i gałązki na grobie tak, aby wyglądało to, jakby była w 
nienaruszonym stanie przez lata.

Dayan rozproszył burzę i w kształcie sowy, przeleciał szybko wracajac do 
bezpiecznego domu, gdzie Cullen czekał z Corinne i Lisą. Chciał wrócić do niej, 
aby być w jej towarzystwie, aby zobaczyć, że jest prawdziwa a nie jest 
wytworem jego wyobraźni.

Rozdział 3

Corinne usiadła zwinięta w głębokim krześle, nogi podkurczyła pod siebie i 
głową wspartą na ramieniu. Jej włosy opadały jedwabną kaskadą wokół jej 
twarzy. Siedziała w ciemności, czekając, a jej serce wybijało nierówny rytm. 
Drżała w środku, czując się bardzo niepewnie.

Lisa i Cullen rozmawiali spokojnie przez jakiś czas w małej sypialni po 
opuszczeniu holu przed tym, zanim Lisa w końcu zasnęła. Cullen ostatecznie 
rozwalił się blisko Lisy, przytakując sam sobie, jego ramię owinęło się 
ochronnie wokół talii Lisy.

Corinne czekała, aż strach grał w nią jak walenie w bęben, gdy jej serce biło 
nieregularne. Nie miała pojęcia, jak to się zaczęło że była aż tak pochłonięta 
zupełnie obcą osobą. Każda komórka w jej ciele, musiała wiedzieć, że nic mu 
nie jest. Ona mogła zapamiętać każdy szczegół jego twarzy, każdy ulotny 
wyraz. Czuła się samotna i przestraszona bez niego, i to było zupełnie nie w jej 
charakterze. Corinne nie była pewny, co robić. Ona była tą, która zawsze 
postrzegała szczegóły życia codziennego. Żonglowała terminami i płaceniem 
rachunków, przypominała Lisie, gdzie miała być, i zapewniała firmie John 
sprawnie funkcjonowanie. Ona nie przepadała za wysokimi, przystojnymi 
obcymi w barach, na pewno nie za tymi, który byli sławni. Pisała piosenki dla 
wielu znanych muzyków, ale nigdy nie przyszło jej do głowy, być pod 
wrażeniem żadnego z nich.

Słyszała tylko swoje własne bicie serca, ale gdy spojrzała w górę, Dajan był nad 
nią, wysoki i silny i żywy. Powietrze wpadł do jej płuca i mogła oddychać. 
Corinne miała niespodziewaną i całkowicie nie do przyjęcia chęć śledzenia 
kantów i płaszczyzn jego twarz swoją ręką. Musiała go dotknąć, aby zapewnić 

background image

sobie, że nie miał urazów. Mały uśmiech trafił do jej miękkich ust. "Byłam 
zaniepokojona."

Dayan sięgnął i położył rękę na jej satynowym policzku. Jej brzuch wyprawiał 
śmieszne fikołki, jego dotyk przyniósł dziwny głód na więcej. "Nie było 
potrzeby, Corinne, ale dziękuję za troskę. Powiedział jej imię jak pieszczotę.

Potrząsnęła głową, zdziwiona swoją reakcją na niego. Był naprawdę zgubiony. 
Nikt nigdy nie patrzył na nią, jak on. Jego oczy były intensywne, bezdenne, 
ciemne i niebezpieczne i tajemnicze, przesuwając się nad nią zaborczo. Czy ktoś 
kiedykolwiek odmówić takiej tęsknoty? Takiej intensywnej potrzebie? 
"Powinnam zadzwonić na policję", wyznała w małym pośpiechu. "Nie wiem, 
dlaczego słuchałem Cullen. Zwykle nie słucham nikogo, gdy nie jest logiczny, 
ale był tak nieugięty.

"Jest tak dobrze, że tego nie zrobiłaś," Dajan powiedział cicho.

 Spojrzała na niego spod długich rzęs. "Nie masz jakiegoś zatargu z prawem? 
Wydawało się, to jedynym wyjaśnieniem, gdy Cullen tak prowadział."

Znowu uśmiechnął się, powoli, akcentując seksowną krzywizną linii 
zmysłowych ust. On kucnął obok jej fotela, tak że jego głowa była na wysokości 
jej. "Czy wyglądam jak przestępca? Jego głos stwardniał, od dziwne czarnej 
magii, szepcząc nad jej skórą tak, że drgnęła, ale w głębi niej płomień zaczął się 
palić gorąco i rozprzestrzeniać płynne ciepło, jak lawę po całym jej ciele.

"Nawet jeśli nie, powinieneś być całkowicie zakazany," ona wygadała się zanim 
mogła ocenzurować swoje słowa. 

Te mroczne, czarne oczy błyszczały z męskim humorem. "Przyjmę to jako 
komplement. Nie powiedziałeś Jeśli podoba Ci się moja gra."

Uniosła głowę, drzucając jej masę włosów przez ramię, gestem czysto 
kobiecym, całkowicie sexy. "Wiesz dobrze, że jesteś fenomenalny, nie muszę ci 
tego mówić. Każdy tak mówi."

"Ale, nie każda opinia się dla mnie liczy. Tylko  twoja." Był zupełnie poważny, 
jak gdyby była jedyną w swoim rodzaju. Jego głębokie czarne oczy nie 
opuszczały jej twarzy. Nawet nie migały.

Corinne chciała żeby nie patrzył, obawiając się, że był w stanie ją 
zahipnotyzować, lecz czuła że znajduje się w głębi jego oczu. Były tak piękne, 
w przeciwieństwie do oczu które kiedykolwiek widziała. Zmuszały ja aby mu 

background image

odpowiedzieć. Musiała mu odpowiedzieć, ponieważ to było ważne dla niego. 
Uczynił to, że tak czuła. "Grasz absolutnie pięknie. Nigdy nie słyszałam czegoś 
podobnego. Chcę usłyszeć, jak śpiewają ponownie."

"Jesteś CJ Wentworth. Nie szepnęłaś ani słowa o słynnej CJ, która może 
wykreować, rozpocząć kariery kogoś jedną ze swoich piosenek". 

Rumieniec wkradł się na jej twarz, i przez chwilę robił wszystko, by się oprzeć i 
nie pochylić się w dół i nie przylgnąć do jej ust. Spojrzała nieśmiało, ale tak 
kusząco, że chciał przygarnąć ją do siebie i ją schronić pod swoim sercem.

Corinne wzruszyła skromnie ramionami. "Miałam szczęście z moimi 
piosenkami, ale to nic innego jak te, które ty i Desari komponujecie. Wasza 
muzyka i teksty utrzymywał się w umyśle." 

"Masz taśmy naszych koncertów ", oskarżył z lekkim uśmiechem w kącikach 
jego oczu.

Ona błysnęła na niego zuchwałym, małym uśmiechem. "One nie są tanie. 
Musiałam płacić za nie fortunę. Dziwne jest to, że kilka lat temu natknęłam się 
na stary rekord. Zespół nazywa się Dark Trubadours, ale nagrania dokonano w 
1920 roku. " Studiowała jego twarzy, gest po geście. Była to przystojna maska, 
nie oddając żadnej z jego myśli. "Większość dealerów wie, że kocham rzadkie 
nagrania i że jestem w stanie zapłacić za nie. Kiedy jeden z nich sprzedał mi ten 
rekord, dostałam obsesji na punkcie muzyki. Jej różność, niezwykłe piękno, 
prawie nawiedzające. Powinieneś posłuchać , Dayan. Kiedy pierwszy raz 
usłyszałam nazwę twojego zespołu, myślałam, że mogą być pewne połączenie i 
musiałam posłuchać twojej muzyki. Zajęło dużo czasu i dużo pieniędzy, aby 
nabyć na czarnym rynku taśm. Wiem, że nie jesteście tym samym zespołem, ale 
przysięgam, podobieństwa są zadziwiające. Muzyka jest inna, oczywiście, z 
innej epoki, ale styl, sposób gry, tak jak twoje. Słuchałam tego rekordu w kółko, 
i przysięgam, muzycy są tacy sami. Wiecie jak można usłyszeć i dowiedzieć się, 
kto gra po prostu po dźwięku? "Słowa wypadały z niej w podnieceniu. Mówiła 
jak muzyk do muzyka.

On przejechał ręką przez ciemny jedwab jego włosów, jego intryguje spojrzenie 
spoglądały na jej twarz, spijające ją. Pożerające ją wzrokiem. To nagranie było 
ich jedynym błędem. Nie doszło do nich, że technologia pewnego dnia będzie w 
stanie zidentyfikować głos osoby. Na szczęście, zostało wyprodukowanych 
kilka zapisów. Byli spokojni o wyśledzenie i zniszczenie wszystkich kopii. 
Oczywiście, że się mnie udało. "No, słyszałeś o nich? Czy używasz ich nazwy 
celowo? Corinne zażądała najwyższej tajemnicy, w jej umyśle. "Musisz 

background image

posłuchać tego nagrania, Dayan. Studiowałam muzykę całe moje życie i mam 
dobre ucho. I przysięgłabym że grasz na gitarze prowadzącej."

"To dlatego, że to ja", odpowiedział zgodnie z prawdą, co pozwoliło figlarnemu 
uśmiechowi rzucić światło na ciemną głębię jego oczu.

 Corinne mrugnęła na niego. "Więc to sprawia, że wyglądasz na co najmniej sto 
lat. Jesteś tak bardzo dobrze zachowany, Dayan." 

" Dziękuję ". Ukłonił się lekko do pasa z kurtuazją starego świata, która nadała 
mu elegancji.

"Proszę bardzo, ale jeśli myślisz o związku, obawiam się, że to wykluczone. Nie 
mogę ewentualnie chodzić z człowiekiem, który ma sto lat".

Jego uśmiech poszerzył się, aż jego białe zęby połyskiwały, zapierając ją dech w 
piersiach. Wyciągnął rękę odgarniając luźne pasmo włosów za jej ucho, jego 
ręki pogłaskała jej skórę w lekkiej pieszczocie. "Kiedy patrzę na ciebie ledwo 
oddycham," przyznał wyraźnie, topią jej serce. "Jesteś taka piękna."

Corinne wzięła głęboki oddech, starając się nie pozwolić na wypłynięcie 
rumieńca rozprzestrzeniającego się od jej szyi do twarzy. Ktoś musiał być 
racjonalny. Starała się nie patrzeć na niego, aby mogła myśleć jaśniej. "Dayan, 
jestem w wysokiej ciąży".

"Powinnaś być większa." Mówił łagodnie, ale było to wyraźnie naganne. "Teraz 
muszę to dodać, do mojej rosnącej listy rzeczy którymi się martwię, a które 
dotyczą ciebie." Wyciągnął leniwie i łatwo chwycił kosmyk jej włosów, 
pocierając go między kciukiem a palcem wskazującym, tak jakby nie mógł się 
powstrzymać.

"Dziecko jest całkowicie zdrowe, powiedziała, broniąc się desperacko, próbuje 
nie poddać  się wpływowi intymność jego dotyku. 

On szarpał jej włosy. "Co lekarz powiedział na temat twojego zdrowia?"

 Corinne starała się odwrócić głową, ale ręka Dayana złapała  jej brodę, czarne 
oczy uchwyciły jej wzrok, odmawiając wyrzeczenia się jego kontroli. 
"Odpowiedz mi, kochanie."

To było dziwne, ale czuła jego głos muskający ściany jej umysłu, zmuszając ja 
by mu odpowiedziała. Chciała mu powiedzieć, pomimo jej naturalnej skłonność, 

background image

aby niektóre części jej życia zachować tylko dla siebie. Wzruszyła ramionami. 
"No, wiesz. Sposobem lekarzy na wszystko jest wydawać najgorszy scenariusz. 
Wolałabym rozmawiać o tym, co znalazłeś w naszym domu."

Dayan przeniósł groźne napięcie mięśni, co spowodowało że jej serce ponownie 
stanęło w gardle, ale stał tak, rozciągnięty,  jak duży kot dżungli przed 
dotarciem do ofiary. Podniósł ją łatwo, jak gdyby nie ważyła więcej niż małe 
dziecko, i przesunął się przez holl do sypialni. 

Corinne szczelnie zamknęła oczy do chwili aż jej rękę pełzała wokół jego szyi. 
"Co robisz?"

"Jeśli mamy porozmawiać, kochanie, to pomyślałem że najlepiej będzie jest 
będzie ci wygodne. Nie ukrywam, że jest w moim umyśle, aby kochać się z tobą 
całą noc, ale jestem w pełni świadomy twojej ciąży i trudności, które to pociąga, 
więc obiecuję się  zachowywać. " W jego głos był lekki humor, jakby wiedział, 
że tylko wypowiedzenie słów, przyznania się, że jej pożąda, prześle płynie 
ciepła przez jej ciało. Jakby wiedział, że jego pragnieniem było zaraźliwe.

Dayan umieścił ją w środku duże podwójne łóżka i pochylił się nad nią, jego 
czarne oczy  z uwagą spoglądały na jej twarz. Jej dłoń pchnęła jego szeroką 
pierś zaalarmowana, starając się go uspokoić. Jej oczy były ogromne, w jej 
twarz, spostrzegawcze. Słowa rytuału biły w głowę Dajana, jego bardzo napięte 
ciało koniecznie chciało przywiązać ją do niego. Ona była jego życiową 
partnerką, należała do niego, a on potrzebował jej rozpaczliwie. Był sam przez 
tak długo, tak wiele wieków. Była tutaj. W tym samym pokoju z nim. Corinne.

Leżała nieruchomo, jak małe dzikie stworzenie wyłowione przez wzrok 
drapieżnika, bojąc się poruszyć. Nie mogła patrzeć z dala od tych czarnych 
oczu, intensywnych, strasznych od jawnych potrzeb. Chciała go zatrzymać, 
odganiając ten głód,  ten samotne wygląd przez cały czas. Jej dłoń, była małą 
barierą między nimi, drżała, patrzyła na niego, zahipnotyzowana jego 
wrażliwością, kiedy wydawała się niezwyciężona. "Dajana". Ona wyszeptała 
jego imię - naprawdę miękkim westchnieniem, czy było to zaproszenie? Nie 
wiedziała, więc jak on mógł t wiedzieć?

Dayan podniósł jej rękę, przenosząc jej palce do jego ciepłych ust. "Nie masz się 
czego obawiać, Corinne. Nigdy nie zrobię niczego, co mogłoby zaszkodzić 
Tobie lub dziecku. Nie mogę nic poradzić na to że cię pragnę, ale dopóki nie jest 
bezpiecznie, myślę, że oboje musimy być cierpliwi."

Zaczęła się uśmiechać, kiedy się przesuwała aby zrobić mu więcej miejsca obok 
siebie. Dlaczego zaufała mu tak bardzo, tak szybko, nie mogła pojąć, ale to nie 

background image

miało znaczenia. Lubiła być obok niego, poczucie pociesza jego obecnością. Był 
solidny i ciepły, miał ramiona silne gdy przyciągnął ją do siebie, dopasowując ją 
do kształtu jego ciała. Ona drżała, bardziej z jego bliskości niż chłodu nocnego 
powietrza, ale spodobał jej się sposób w jaki roztoczył uczucie komfortu nad 
nią, chociaż wiedziała, że nie było zimno.

"Czy zamierzasz mi powiedzieć, co znalazłeś w naszym domu?"

 "Czy mi uwierzysz? Poprosił pytając cicho, ale czuła go czekającego w 
ciemności na jej odpowiedź. 

"Zapominasz, że mój mąż został zamordowany. Wiem, że ktoś był w domu, 
odparła stanowczo. "Czułam, to".

Skrzywił się w duchu na słowo mąż. John. Jej mąż, John. Dayan musiał 
zapanować nad tym chorym uczuciem, gdy wspominała go. John był częścią jej 
życia od wielu lat, najpierw jako przyjaciel z dzieciństwa, a później jako mąż. 
Część jej go kocha, zawsze będzie go kochać. Jego ręka zacisnęła się w jej 
włosach i przyciągną jedwabne pasma do swojej twarzy, wdychając zapach 
który był tak wyjątkowy dla niej. " W domu było dwóch mężczyzn. Mieli broń i 
rozkaz porwania was obu."

Jej duże oczy przeniósł się na jego twarz. "Dlaczego?"
"Kilka miesięcy temu nasz zespół otrzymał wiadomość, że byliśmy na hit liście. 
Wtedy po raz pierwszy spotkałem Cullen. Ryzykował życiem, aby nas ostrzec. 
Jest społeczeństwo, grupa fanatyków, którzy wierzą w wampiry."

Corinne uniosła głowę z nad poduszki patrzeć na niego w szoku. "Musisz 
żartować. Wampiry? W dzisiejszych czasach? A co to ma wspólnego ze mną? 
Albo z tobą, o to chodzi?"

"Powiedziałaś że był inny, dlatego John poszedł porozmawiać z kimś o swoich 
różnicach. To jest rodzaj rzeczy, które są celem zainteresowań tych ludzi. W 
momencie, kiedy jego noga stanęła w Morrison Center, zauważył to. W czym 
jesteś inna, Corinne? "

Jego głos był jak magia w ciemności, miękki aksamit muskający jej skórę oraz 
jej umysł. Kochała dźwięk jego głosu, jego interesujący akcent, którego nie 
mogła zidentyfikować. Sposób, w jaki mieszał pewne słowa i brzmiał jak 
mieszanka Starego Świata i nowoczesnego. "Mogę poruszać przedmiotami bez 
dotykania ich." Jakoś łatwiej było wyznać to w tym ciemnym pokoju z ciałem 
przylegającym do niego, z jej dłoni spoczywającej na stałym rytmie jego serca. 
Czekała na jego reakcję, jego szyderstwo, jego szok. Czekała aż wstanie i 

background image

szybko odejść od niej. Corinne nie zdawała sobie sprawy, ale jej serce 
zwariowało, pokonując nieregularne bicie, czekała na odpowiedzieć Dayana.

Dayan ujął rękę z jego sercu, przyniósł jej kostki do ust, tak że jego oddech 
przeniósł się na jej skórze, ciepły i uspokajający. "Jak niesamowity masz dar. Ja 
też mogę zrobić coś takiego."

Corinne odwróciła głowę, aby spojrzeć na niego. "Możesz? Nigdy nie 
spotkałam nikogo, kto mógł. To jest wspaniale. Lisa nie lubi kiedy to robię, ale 
nie mogę się powstrzymać. John wiedział różne rzeczy. Jak na przykład kiedy 
zadzwoni telefon i kto dzwonił. Nigdy nie spotkałam nikogo innego, kto mógłby 
przenosić przedmioty ".

Mogę także robić inne rzeczy", powiedział jej cicho, białe zęby skrobały po jej 
palcu, tam i z powrotem w tak kojącym rytmie, że jej serce dopasowało się do 
rytmu jego serca.

Łzy ulgi płonęły z oczu Corinne. Ktoś, kto mógł ją zrozumieć. Nawet Lisa, 
która ją kochała, nie bardzo ją rozumiała. Chciała aby Corinne ukrywała swoj 
różnic przed świata i przed nią. Lisa udawała, że Corinne był jak każdy inny. 
Mieli wystarczająco dużo traumy w życiu bez dodawania więcej obciążeń. "Czy 
czytasz w myślach?"

Dayan skinął głową uroczyście. "Tak. Nie muszę dotknąć osoby aby czytać jej 
myśli.  Bardzo mi ulżyło, że uznałaś mnie za atrakcyjnego gdy mnie zobaczyłaś, 
bo ty zaparłaś mi dech w piersi." 

Powolny miękki uśmiech wygiął usta Corinne. "To takie oszukiwanie. 
Naprawdę możesz czytać w moich myślach?"

 "Teraz próbujesz utrzymać umysł zupełnie pusty i zastanawiasz się czy jest 
jakiś sposób abyś mogła je cenzurować bardziej, ah ... jak zrobić to 
delikatnie ... ? "

Corinne wybuchła śmiechem, dźwiękiem miękkim i zapraszającym w zaciszu 
sypialni. Dayan zamknął oczy, starając się panować nad sobą. Jego ciało płonęło 
z konieczności, twarde, obolałe, naglące. Mały młot pneumatyczny zdawał się 
bić w jego czaszce. Jej ciało było miękkie i kuszące na przeciwko jego, jej 
dopasowane krzywizny do jego twardych kątów i płaszczyzny ciała. 
Dopasowanie było doskonałe. Był obolały od potrzeb i samotności. Wewnątrz 
niego bestia walczyła aby ją uwolnić, wściekała się na wprowadzenie 
ograniczeń, które Dajan sam na siebie nałożył. Przypomniał sobie w kółko, że 
zawsze na pierwszym miejscu są jej zdrowie i dobre samopoczucie. Pozwolił 

background image

aby jej zapach i dźwięk obmył go, przeszedł w niego i przez niego, tak że czuł 
się skoncentrowany i zrównoważony.

Nie byli jeszcze połączeni, ale była przy nim, dając mu cenny dar barw i 
emocje. Była tam, żywa i prawdziwa, prawda ledwie mógł to zrozumieć. 
Corinne. Jej imię  było światłem w strasznych ciemnościach jego duszy. 
Świeciła tylko dla niego. Odciągnęła go z dala od drogi w dół, w której tak 
wielu z jego rodzaju zniknęło na całą wieczność. Corinne. Tchnął jej imię i 
uspokoił swoje ciało szalejące ze świadomości, że była przy nim.

"Nie idź tam", Corinne powiedziała cicho, śmiejąc się w głosie. "Jak ci ludzie 
dowiedzieli się o twoich darach? I dlaczego mieliby pomyśleć, że jesteś 
wampirem?" To było o wiele bezpieczniejsze trzymać rozmowę od prawie 
zaczarowanego sposobu w jaki się czuła  w jego towarzystwie.

"Myślę, że istnieje wiele przyczyn. Nasz styl życia, podróżowanie z kraju do 
kraju, wydają się dziwne, dla wielu. Nazwa naszego zespołu może nawet 
przyczynić się do podejrzeń tych ludzi. Hodujemy dwie pantery i podróżujemy z 
nami. Śpimy w ciągu dnia i występujemy w nocy. Jakoś po dodaniu tego 
wszystkiego wydajemy się być wampirami. Starali się nas zabić przez 
ostrzelanie sceny na której występowaliśmy". W ciemności wzruszył 
ramionami. "Cullen należał do nich."

"Cullen? Ona powtórzyła imię z niepokojem, zdziwiona, że Dayan może 
powiedzieć, to tak od niechcenia. Lisa była sama w drugim pokoju z Cullen, śpi 
i jest bezbronna.

Dayan dotknął jej delikatnie, jego ręka poruszała się po jej twarzy. "Nie bój, 
kochanie. Cullen ryzykował życiem, aby nas ostrzec. Ci zabójcy chcę go 
bardziej zabić niż  nas. Przebywam z nim, aby go chronić. Moja rodzina 
zawdzięcza mu wielki dług. Dzięki Wam, czuję przyjaźń jeszcze raz, nawet 
miłość, gdzie przed czułem tylko honorowy dług. Już dałaś mi więcej, niż 
kiedykolwiek mógłby wiedzieć.

"Nie rozumiem rzeczy z wampirami. Dlaczego policja nie znalazła tych ludzi?" 
Corinne celowo ignorowała jego dziwne odniesienia do niej. Ona nie rozumiała 
jej przywiązania do niego, tego że musiała być z nim, kiedy ona nigdy nie 
potrzebowała drugiej osób w swoim życiu. Czuła się bezpieczna z Dayan, ale 
jednocześnie w jakiś sposób  czuła się zagrożona w  pierwiastkowy i bardzo 
ekscytujący sposób.

background image

"Ta grupa działa w taki sam sposób jak organizacja terrorystyczna. Uderz i 
uciekaj, spotykają się w tajemnicy. Tylko na początku wiedzą, kto  do niej 
należy. Nikt nie ufa nikomu innemu. Niektóre z tych na dole nie mają 
rzeczywistego rozeznania, że zabijanie wciąż trwa. I wiem, że to brzmi 
dziwacznie, ale niestety ci ludzie są bardzo realni. Musimy chronić się przez 
cały czas. Jeśli te osoby chciały porwać Ciebie i Lisę, potrzebujecie ochrony. 
Oni nie zatrzymają  polowania. Jakoś musimy znaleźć sposób, aby przekonać 
Lisę że naprawdę jesteście w niebezpieczeństwie. Ona jest odporna na prawdę, 
bo nie chce niczego w swoim życiu zmienić. "

"Dla Lisy, było to o wiele trudniejsze niż dla Johna, lub mnie. Kiedy byliśmy 
bardzo młodzi, ich ojciec zaczął umawiać się z moją matką. Były to głównie 
związek picia. Nie wiedziałam tego wtedy,  ale ich ojciec, kiedy wypił był 
bardzo gwałtowny. Aby skrócić długie opowiadanie, ich ojciec zamordował 
moją matkę. Lisa weszła, gdy tłukł ją obręczą z  żelaza, i powalił ją, założył jej 
torbę na głowę, i rzuciła do bagażnika samochodu z ciałem mojej matki i oblał 
je benzyną. John wiedział. - zawsze wiedział rzeczy, we dwójkę udało nam się 
uwolnić Lisę zanim jej ojciec się dowiedzieć ". Corinne odblokowała bagażnik 
samochodu, używając swojego daru. "Lisa, John i ja trzymaliśmy się razem. 
Żyliśmy głównie na ulicach, osłaniając siebie aby przeżyć." Powiedziała, to 
pośpiesznie, w małym pośpiechu, nie chce drążyć bolesnych szczegóły z jej 
dzieciństwa. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym czasie, nigdy nie ujawniała 
szczegółów swojej młodości każdemu, jednak nie mogła się powstrzymać się od 
wyznania ich Dayanowi gdy o to poprosił.

Dayan splótł swoje palce z Corinne, zbyt świadomy pokonującego ją żalu, 
horroru tych wspomnień. "Po zabójstwie, Lisa był jak pole bitwy pokryte 
bliznami ona nie mówiła całymi dniami. Siedziałam z nią godzinami i kołysała 
ją tam i z powrotem, i trzymała mnie, kiedy się załamałam i płakałam. John był 
naszą ostoją; kradł jedzenie dla nas i zapewniał nam  bezpieczeństwo, kiedy 
dorastałyśmy. W końcu wszyscy dostaliśmy pracę w kawiarni. Lisę odkryła tam 
ogromna agencja modelek. Po tym nie musieliśmy się martwić o dach nad 
głową.... I już zarabiałam pisaniem piosenek, więc studiowałam muzykę w 
college'u. John stał się bardzo zdolnym architektem krajobrazu. Mieszkaliśmy 
razem jako rodzina. "

Dotknął jej umysł bardzo delikatnie, nie chcąc być uciążliwym, gdy przeżywa 
bolesne wspomnienia, ale chciał "widzieć" detale. Jej życie było trudne, a mógł 
wyraźnie zobaczyć jej lojalności i miłości do Johna i Lisy. Razem tworzyli 
rodzinę i zapewniali sobie bezpieczeństwo w oszalałym świecie. Mogli podnieść 
się w trudnych sytuacjach i udało im się pozostać kochającymi i wrażliwymi, 
pomimo małych szans jakie mieli.

background image

"Lisa nie różni się w taki sposób jak ty". Oświadczył z ręką wplątaną w jej 
ciężką masę włosów.

"Byliśmy przerażeni ojcem Lisy. Bóg tylko wie, co by zrobił, gdyby dowidział 
się o moim darze, lub dowiedział się o Johnie. Lisa wciąż się boi i woli nie 
mówić o naszych odmiennościach". Bez namysłu, Corinne zakopała się bliżej 
jego ciepła. "Dlaczego ci ludzie chcą porwać Lisę? To nie jest tak, że ona robi 
coś dziwnego. Nikt nie mógłby pomyśleć, że ona jest zła".

"To nie ma znaczenia, jakie jest ich rozumowanie, będziemy musieli ją chronić. 
Długo Ciebie szukałem, Corinne. Wiem, że zaakceptowałaś swoją śmierć jako 
nieuniknioną, ponieważ ludzcy lekarze przekonali cię, że już nie ma nadziei, ale 
to nie będzie w ten sposób. Wyzdrowiejesz i spędzić życie ze mną ". Jego kciuk 
potarł wnętrze jej nadgarstka, pieszczotą, którą czuła aż w kości.

"Powiedziałeś ludzcy lekarze. Czy jest jakiś inny rodzaj?" Starała się go drażnić, 
bo brzmiał tak intensywnie.

"Chcę spróbować czegoś. Nie jestem prawdziwym uzdrowicielem, ale mogę 
pomóc, przynajmniej w krótkim czasie, jeżeli pozwolisz mi na to:" Dajan 
powiedział niepewnie. Był na nowym terytorium, badając ostrożnie swoje 
możliwości. Ale jej stan zdrowia był tak kruchy, że chciał pomóc w jakikolwiek 
sposób mógł.

"Co masz na myśli? Jak uzdrowienie wiary?" Próbowała nie brzmi sceptycznie, 
ale rozmawiali o wampirach i fanatykach religijnych i innych wysoce 
niemożliwych rzeczy. Mimo to, Corinne nie myślała o dziwnej rozmowie, 
cieszyła się leżąc w ciemności obok niego, szepcząc cicho.

"Zrób to dla mnie". W jego głosie była jakaś  magia, która sprawiała że chciała 
zrobić dla niego wszystko. Jak ktoś mógłby się mu oprzeć? Kiedykolwiek? " 

"Powiedz mi, co robić."

"Pozostań w bezruchu i pozwól mi spróbować tego. Muszę opuścić moje ciało i 
wejść do Ciebie. Zazwyczaj uzdrowiciel to nie ktoś taki jak ja. Wysłałem po 
naszych najlepszych, ale zanim uzdrowiciel przybędzie, jestem pewien, że mogę 
pomóc. "

Corinne mu uwierzyła. Nie wiedziała, dlaczego wierzył, że może to robić to, co 
sam twierdził - to był absurd - ale mogła zobaczyć jego zaufanie i wierę. To 
było dziwne, że mógł czytać jej myśli, ale to nie przeszkadzało jej bardzo, na 

background image

pewno nie, ponieważ, czy ktoś twierdził że potrafi coś takiego. Leżała 
nieruchomo, czekając, bez protestu, żeby zobaczyć, co zrobi.

Obok niej, Dayan znieruchomiał, i nawet pojedynczy mięsień  się nie ruszał. 
Nawet jego oddech zdawały się zatrzymać. Poczuła ciepło w jej wnętrzu, 
rosnące, poruszające się, rozprzestrzeniające się. Usłyszała odległą pieśni. 
Słowa były w innym języku, bardzo piękne i kojące, więc całkowicie się 
zrelaksowała. Głos był mężczyzny, z pewnością Dajana, ale to było w jej 
głowie, nie mówił głośno. I miał piękny głos.

Dayan zbadał dokładnie jej powiększenie serce, a następnie przeniósł się do 
dziecka. Małe dziecko, kobieta. Była piękna, w pełni ukształtowana i świadoma 
jego włamania. Zapewnił natychmiast dziecko, wysyłając fale spokoju, aby ją 
otoczyła. Miała takie same możliwości, jak jej matka, może nawet silniejsze. 
Mimo, że bardzo małe, dziecko było doskonale uformowane, wymagało tylko 
dojrzewania do dobrego funkcjonowania w świecie zewnętrznym. Zachęcony 
wyszedł od dziecka i wrócił do podstawowej misji. Serca Corinne zdecydowanie 
pracującego.

Nie był uzdrowicielem i nie posiadał umiejętności niezbędnych do naprawy jej 
serce. Mógł dać jej swoją krew, aby pomóc wzmocnić ją, ale nie miał pojęcia, 
co zrobić z dzieckiem. On dotknął umysłu dziecka, znał ją jako osoba, wiedział, 
że Corinne już ją kochała. Nie mógł w jakikolwiek sposób zaszkodzić dziecku, 
chyba że czas Corinne dobiegnie końca. Jeszcze cicho intonując starożytny 
rytuału uzdrawiania, Dayan robił, co mógł, aby wesprzeć jej słabe, serce.

Corinne dokładnie wiedziała w którym momencie, opuścił jej ciało. Ciepła nie 
było, a ona czuła utraty jego obecności tam. Odwróciła głowę, aby spojrzeć na 
niego, lekko otumanionego. Może był czarownikiem czarnej magii. Była 
całkowicie oczarowana przez niego, całkowicie pod jego urokiem. Gdy jego 
czarny wzrok spotkał jej, ujrzała tam głód, ból strasznej potrzeby, pustkę którą 
tylko ona mogła wypełnić. Corinne czuła, że, choć zdawała sobie sprawę, 
intensywność ich emocji nie miała sensu.

"Dopiero co cię spotkałam," powiedziała cicho, jej zielone jak mech oczy, 
rozpatrywały jego twarzy. 
Dayan znowu złączył ich ręce przyniósł je  na  jego serce. "Przeszukałem cały 
świat szukając ciebie, przez  czas i odległości których nie można sobie 
wyobrazić. Jesteś jedyną. Moją drugą połową. Moją życiową partnerką". Jego 
głos był łagodny, szepcząc nad nią jak aksamit.

background image

Corinne drgnęła, podsuwając się bliżej do ochrony jego silnego ciała nie zdając 
sobie sprawy że tak zrobiła. "Podoba mi się te słowa. Życiowa partnerka. Brzmi 
to magicznie. Jak byśmy byli stworzeni dla siebie. Jej oczy rozszerzyły się. 
"Mogę odetchnąć z ulgą, Dayan, naprawdę mogę. Co ty zrobiłeś?" Ona 
przeżywa ponownie, te dziwne zjawisko: Jej serce biło w rytm dokładnie takie 
same jak Dajana. "Słyszysz? Posłuchaj naszych serc."

"Zostaliśmy stworzeni, aby być razem, dwie połówki tej samej całości", 
poinformował ją delikatnie, wiedząc, że nie zrozumie. Chodziło mu o to 
dosłownie, gdy myślała, że mówił w przenośni. "Jesteś drugą połowę mojej 
duszy, światłem dla mojej ciemności. Trzymam drugiej połowy twojego serca. 
Należymy do siebie, Corinne.

Kochała sposób w jaki wymawiał jej imię, leniwe przeciągając, jego dziwny 
akcent zmiękczał samogłoski, dopóki nie były intrygująco sexy. "Jakie to 
dziwne, kiedy nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia.  Jesteś 
przytłaczający, dam ci tyle. Nie mogę się zdecydować, czy to twoja gra na 
gitarze lub dźwięk głosu, sprawia że straciłam tę odrobinę sensu który miałam. 
Co według Ciebie to jest? "

"Coś mnie zmusiło abym poszedł do tego baru dziś wieczorem ", odpowiedział 
cicho, jego zęby drażnią opuszek jej kciuka. Czuła każdy delikatnie skrobanie 
całą drogę w dół do jej palców. "Śniłaś mi się. Jesteś moją fantazją".

Śmiała się wtedy, co brzmiało jak muzyka w jego uszach, nawet melodia na 
gitarze nie dorównywało temu. "Do kompletu z dzieckiem w drodze, ze 
złamanym sercem, i mordercy mnie nękają. Powiedziałabym, że trzeba 
spróbować śnić, Dayan, zrobiłeś bardzo dobrą robotę". Ona chciała być jego 
marzeniem, chciała być wszystkim czego potrzebował.

"Jesteś wszystkim czego potrzebuje."

Był tak pewny, tak intensywny. Nie było cienia uśmiechu w jego czarnych 
oczach, i ten dziwny wygląd, który przypomniał, Corinne drapieżne zwierzę. 
Spojrzał niebezpieczne. Ona nagle zmieniła temat. Ich związek nie mógł 
naprawdę nigdzie iść, więc po co były wykorzystywać spekulacje? "Jak 
dowiedziałeś się o dwóch mężczyznach w naszym domu bez ich zobaczenia?

Dayan odwrócił się na bok, opierając łokieć na łóżku, aby mógł oprzeć głowę na 
dłoni i spojrzeć w dół na jej twarz. Widział ją wyraźnie w ciemności. On było 
stworzeniem nocy, i jego oczy doskonale widziały. W tej chwili jego wzrok 
koncentrował się na jej twarzy. Ona wyglądała pięknie, leżąc,  w swej 
niewinność nie wiedząc, kim był, i na co go stać. "Potrzebowałem informacji, 

background image

odparł delikatnie, jednym palcem śledzenie jej pełne usta, ponieważ nie mógł się 
powstrzymać.

"To nie jest odpowiedź," powiedziała mu stanowczo. "Nie unikaj pytania".

"Nie chcę się abyś się bała, Corinne. Nie zawsze jestem najłagodniejszych z 
ludzi. Tych dwoje czyhało na atak na ciebie i twoją przyjaciółkę. Jeden z nich z 
pewnością brał udział w zabiciu twojego męża. Jeśli to jest ta sama organizacja, 
która próbowała zniszczyć cała moja rodzinę w jeden wieczór, zabiliby ciebie i 
Lisę. Polują na Culleną, którego jedynym grzechem było nas ostrzec. Nie 
czułem się szczególnie życzliwie wobec tych osób. "

"Wydałeś ich", zgadła. O czym on jej nie mówi? Z pewnością nie mógł poradzić 
sobie w obliczu dwóch uzbrojonych mężczyzn i sam ich pokonał. "Czy nasz 
broń?" Nienawidziła broni, tych zimno metalowych narzędzi śmierci.

Wzruszył od niechcenia szerokie ramionami. "Nie potrzebuję pistoletu do 
zabijania", powiedział szczerze. "Nie potrzebuję pistoletu z jakiejkolwiek 
przyczyny."

Wypuściła powoli oddech. "Cieszę się z tego powodu."

Wiedział, że Corinne powiedziała to, bo nie miała pojęcia, kim był. Łowcą, 
niebezpiecznym i silnym. On nie potrzebował broni, On rozkazywał ziemi, i 
niebu. Mógł spowodować prysznic ognia na ziemię lub złączyć ziemię pod ich 
stopami. Jego głos mógł samodzielnie pozbawić innych ich woli. Był 
Karpackim mężczyzną, myśliwym wampirów, jego siła była ogromna, jego 
zdolność do zmieniania kształtów to tylko jeden z jego wielu darów. Należał do 
ginącego gatunku, rasy mężczyzn skazanych na nieustanną wędrówkę po ziemi 
w poszukiwaniu światła, która uzupełni ich ciemności, jednej kobiety, która była 
ich drugą połową. Bez tych kobiety tracili zdolność do odczuwania, tracili 
zdolność widzenia  kolorów, tak, że mieszkali w małym ciemnym, mrocznym 
świecie i tylko wspomnienia honor powstrzymywały ich od wyboru drogi 
wampira.

Zdradziecki szept bestii zawsze był z nich, karmiąc ich, wzywając ich 
przyczajony w nich, ciemna bestia wypełniona ich żądzą krwi i chęcią zabijania 
tylko aby czuć chwilową przyjemność. Wieki mijały, ciemna plama rosła i 
rozpowszechniała się, wypełniając mężczyzn, dopóki nie mieli żadnej nadziei, 
tylko ciemność, i niebezpieczny głód.

background image

Przez pierwsze kilka wieków, Dajan tłumił bestię  swoją muzyką i poezją, którą 
kochał, ale jego walka rosła w ciągu ostatnich dwustu lat. "Niedawno doszło do 
zmian w naszym życiu. Znasz, wszystkich członków zespołu, prawda?"

"Desari, oczywiście, wasza piosenkarka. Barack i Syndil i ty." Corinne potarła 
ramię, czując jego nieszczęście.

"I Darius, szef naszej rodziny i ochroniarz. Zmiana była dobra dla moich braci i 
sióstr, ale nie tak dobra dla mnie. Najpierw Julian przyjechał i stwierdził, że 
Desari jest jego życiową partnerką. Następnie Darius znalazł Tempest. Barack 
związał się z Syndil, a ja zostałem sam. Czułem samotność, Corinne. Nie 
potrafię wyjaśnić, jak trudno mi było. Jak samotny byłem ". W oczach ich 
wszystkich tak szczęśliwych dopadła mnie straszna samotność. To był rodzaj 
piekła bez nich wszystkich. Byli razem przez wieki ich istnienia, ale już nie 
mógł stawić im czoła. Wzrok i dźwięki i zapachy  ich miłości uczynił jego 
samotność jeszcze bardziej nie do zniesienia.

On był inny. Był dla nich zagrożeniem, dla kobiet jak i mężczyzn. Widział 
ostrożny sposób w jaki Syndil zawsze patrzyła na niego. Ona została 
zaatakowana przez jednego z nas, po tym jak Savon, zmienił się w wampira. 
Darius zniszczył wampira, ale był bliskim śmierci.

Dayan wiedział że inni martwi się o niego, a on był wzburzony, że nie czuł nic 
w ogóle. Po prostu sam. Zawsze i na zawsze samotny. Nie bał się Dariusa i jego 
mocy, jak powinien. Był drugim po Dariususie  w wydawaniu poleceń. Darius 
poczuł ogromną lojalność wobec niego, i wymieniali krwi więcej niż jeden raz, 
gdy jeden lub drugi został ranny. To umożliwiło im komunikowanie się 
prywatnie, ale również pozwoliło im śledzić siebie bez woli, bez względu na to, 
jak wielka dzieliła ich odległości.

"Nie jesteś sam, Dayan, nigdy tak nie myśl" szepnęła Corinne, cierpiąc dla 
niego. Usłyszała głos jego samotność i chciała rozpaczliwie go pocieszyć. 
Dayan podniósł po raz kolejny palce Corinne do ust, całując je delikatnie 
zamiast przyciskać ją do siebie tak jak chciał. Miała zmienić jego życie na 
zawsze. Mógł wrócić teraz bez obaw do rodziny, bez zagrożenia, że mógłby stać 
się kolejnym wampirem na którego trzeba polować i zniszczyć. Nigdy nie 
musiał czytać w ich umysłach ich zamartwiania się nad niego, sensu ich żalu i 
smutku i ich obawy. Czuł miłości, którą miał dla nich wszystkich, a nie tylko ją 
pamiętając. Corinne zrobiła to, po prostu będąc w świecie dla niego by mógł ją 
znaleźć. Wszystkie długie wieki było warto czekania. Wszystkie wieki 
samotność, wszystkie straszne pustki.

background image

Corinne ponownie napełniła go nadzieją. Nikt nie był całkowicie bezpieczne, 
dopóki nie połączy się z nim, dopóki rytuał nie zostanie ukończony, ale Dajana 
mógł odetchnąć z ulgą. Znalazł ją w końcu, jego Corinne. Ona go uratowała, a 
wraz z nim, każdego komu mógł zagrozić.

"Chciałabym móc czytać w myślach," dokuczała Corinne. "Chodzisz bardzo 
cicho i nigdy właściwie nie odpowiedziałeś na moje pytania. Co się stało z naszą 
rozmowę na temat tych ludzi w moim domu? Wydawało się to dla mnie bardzo 
ważne."

"Było?" Jego głos był doskonałym, szeptem dźwięku. "Uważam cię za 
najważniejszą rzecz w moim życiu. Trudno jest utrzymać mi mój umysł na 
czymś innym, ale ponieważ jest tak ważny dla Ciebie, postaram się."

Patrzył na nią, jakby była najpiękniejszą kobietą na świecie. Jego czarny wzrok 
płynął na jej twarzy, zaborczo, głodny, obolały z potrzeby ... z jakiejś 
wewnętrznej męki której nie rozumiała. Patrzył na nią w sposób w jaki 
mężczyzna patrzy na kobietę, z którą chce spędzić całą noc kochając się.

"Wieczność kochać", poprawił, co dowodziło, że naprawdę mógł odczytać jej 
myśli.

Jej oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Rumieniec ogarniał drogę w górę jej szyi 
na jej twarzy, wprowadzając kolor na policzkach. Zdawała sobie sprawę, że 
może to być kłopotliwe gdyby  Dayan czytać jej myśli. Myślała o nim zbyt 
wiele. Myślała o każdym szczególe jego wyglądu - jego długich, gęste włosy 
lśniące jak krucze skrzydła, czarnych oczach, tak intensywne i potrzebująco, 
jego wyrzeźbionych usta, były doskonale wyrzeźbione, uformowane i 
kształtnym zmysłowym arcydziełem. Połowa śmiechu, była z wstydu, że nie 
może kontrolować swoich niesfornych myśli, położyła rękę na oczach, aby go 
zablokować.

"Nie rób tego, kochanie,  upominał cicho. "Nigdy nie rób tego. Nie byłbym 
szczęśliwy, jeśli nie będziesz uważała mnie za atrakcyjnego."

" Jesteś zbyt atrakcyjny ", mówiła. "Nierealny. Dokładnie nie spodziewałam się 
mieć ten rodzaju uczucia każdego dnia."

Jego doskonałe białe zęby błysnęły na nią. "To jest ulga".
"Teraz naśmiewasz się ze mnie." Starała się stłumić ziewanie, wyłaniające się. 
"To prawie ranek, a my nie dotarłyśmy nigdzie po za tym miejscem. Czy 
wezwałeś policję? Czy jest  bezpiecznie, aby wrócić do naszego domu?"

background image

Dayan potrząsnął głową. "Być może, aby odzyskać kilka rzeczy, ale nie można 
się tam zatrzymać. Po tym jak tych dwóch mężczyzn nie powróci do swoich 
ludzi, inne zostaną wysłani po was. W pierwszej kolejności zaglądną do twojego 
dom".

"Nie wezwałeś policję, prawda?"  

"Dlaczego mielibyśmy to zrobić;? Policja nie może nic zrobić dla tych ludzi, nie 
może ich  tknąć." 

 "Co zrobiłeś z tymi dwoma w moim domu? Dlaczego nie wrócą do swoich 
ludzi? "

 "Mieli rozkaz zabić cię, kochanie. Ty nie oczekiwałaś że pozwolę im odejść." 
Oświadczył. "To było w porządku - mieli broń."

Ona wplotła swoje  palce w jedwabistą masy jego włosów, co chciała zrobić od 
pierwszej chwili gdy na niego spojrzała. "To nie ma sensu, Dayan. Odpowiedz 
mi, ale nie tak że nie mogę nic zrozumieć. Jestem zmęczona". Jej długie rzęsy 
wciąż fruwały w dół mimo jej wysiłków, aby nie zasnąć. "Jestem zbyt 
zmęczona, aby zrozumieć twoją wypowiedź ze wszystkimi lukami jakie ma. Ale 
nie martw się, jestem dość dobra w takich rzeczach, kiedy jestem w pełni 
obudzona.

Dayan odgarnął włosy z jej czoła, jego ręka unosiła je w delikatnej pieszczocie. 
"Możesz iść spać, Corinne. Będziesz tu bezpieczna i możemy zakończyć tę 
rozmowę, gdy nie będziesz tak zmęczona. Dziecko też musi spać. Mała 
dziewczynka". W jego głosie był najmniejszy nacisk aby, ukryć przymus 
pragnienia jej snu.

Uśmiechnęła się do niego, na jego silną, właściwości zmysłową. To prawda, 
dziewczyna. Skąd wiesz? "Corinne znalazła się tłumiąc ziewnięcie.

"Kiedy próbowałem cię uleczyć, sprawdziłem aby mieć pewność, że jest w 
dobrym stanie. Ona jest piękna, i już bardzo świadoma." Spuścił głowę, jego 
gorący wzrok poruszał się po jej twarz, spadając do jej ust. Poszedł nawet niższe 
muskając kolumnę smukłej szyi i spoczął bijącym tam pulsie.

Ponownie zawstydzona wzrostem ciepła rozprzestrzeniającym się po jej ciele, 
Corinne próbowała odwrócić wzrok. dłoń Dajana przytrzymała jego gardło. 
"Chcę, żebyś mnie pragnęła. Tylko tą jedna chwile". Pochylił swoją ciemną 
głowę w jej kierunku, powoli, nieubłaganie, jego czarne spojrzenie 

background image

hipnotyzowało ją tak, że nie mogła oddychać. Jej rzęsy trzepotały w 
oczekiwaniu na jego usta lekko rozchylone.

Przeciągał czas, nie spiesząc się z zakończeniem tego momentu, wdychając jej 
zapach, zgromadzony blisko niego, jego ciało wygięło się ochronnie, zaborczo 
nad jej. Czuł jej ciało, miękkie i giętkie, każdego kształtu przyciśniętego i 
dopasowującego się do twardości jego własnego, potężnego, i degustował się 
różnicami między mężczyzną i kobietą. Czuł ciepło jego krwi, i pozwolił sobie 
na ten luksus.
Corinne obserwowała wyraz zmian w jego oczach od zmysłowej czerni, do 
dziwnego prawie drapieżnego gapienia się. Czerwone płomienie zdawały się 
tańczyć w głębi jego wzroku i spojrzał na nią wściekle głodny, a jednocześnie 
groźny. Zanim mogła zareagować, zanim mogła pomyśleć, aby się uchronić, 
usta Dajana  znaleźć jej i czas się po prostu zatrzymał dla nich obojga.

Jego usta były delikatne, nawet czułe, były przeciwieństwem siły jego ramiona i 
silnych mięśnie ciała. Wstrząs elektryczny przemknęło od niej przez Niego, i 
tysiące maleńkich języki ognia zaczął lizać wzdłuż każdego centymetra 
kwadratowego jej skóry. Było to tyle wrażeń, że mogła tylko przylgnąć do 
Niego, jej usta brały życie z jego ust, dopasowując się do głodu którym żywił się 
na niej. Długi, uzależniający pocałunki sprawiał że czuła, jakby łóżko 
wymknęło się spod nich i jej własne ciało nie należało już do niej. Była 
przemoczona gorącym płomieniem, wypełnionym bólem potrzeby. Wydała 
mały głos protestu, ale jej ręce szukały jego pleców aby przyciągnąć go do niej.

Nic w życiu nie  przygotowało ją do takiej burzy potrzeby. Musiała prawo go 
mieć w tym momencie. Ona chciała, żeby ją posiadł raz na zawsze. Jej ciało 
wydawało się puste bez niego, każda komórka domaga się go. Jeśli nie byłaby w 
ciąży, jeśli nie byłoby to ryzykowne, stałaby się z nim całością.

Był wszędzie wokół niej, przysłaniał cały pokoju, świat, zawężając jej tylko do 
istnienia Dayan  z jego doskonałymi ustami biorącymi jej, jego ręce badały ją 
delikatnie. Corinne zamknęła oczy, kiedy pogłębił pocałunek, gdy jego dłoń 
badała kształt jej piersi, rozsuwając dekoltu bluzkę odkrywając narażoną linię 
jej gardła.

Jego usta dryfował do kącika jej ust, poruszając się wzdłuż krzywizny brodę do 
jej miękkiego gardła. Mruknął coś kojącego jakby chciał ją uspokoić, jakby 
mogła walczyć. Na pewnym poziomie jej mózg  protestował jej zachowaniu, ale 
nie mogła się ruszyć, nie mogła podnieść rzęs, a instynkt samozachowawczy nie 
wydawał się być tak bardzo ważny w tym momencie. Poczuła jego język 
poruszający się po jej szyi, po jej bijącym tętnie, jego silne ręce zebrały jej 

background image

jeszcze bliżej. Jej ciało zacisnęło się i pulsowało z potrzeby i oczekiwania. Jego 
zęby ocierały się delikatnie, złośliwie nad miejscem pulsowania, na co w 
odpowiedzi zalała się gorącym płynem. Czuła, że może utonąć, ale nie mogła 
się poruszać, dopóki  była zahipnotyzowany jego zaklęciem czarnej magii.

Biała gorąca błyskawica przyniosła jej przyjemność tak intensywną, że 
graniczyła z bólem. Przez chwilę nie mogła poczuć różnicy. Potem dryfowała w 
świecie marzeń, gdy Dayan poddawał się jego erotycznemu głodowi, jego usta 
poruszały się nad jej pulsem, żywiąc się nią, dopóki nie pomyślała, że umrze z 
przyjemnością. Jej ramiona podniosły się łapiąc jego głowę i przyciągając ją do 
niej, przytrzymując jego usta na swojej skórze.

Dayan usłyszał w głowie łomotanie własnego serca, ryczącego jak bestia w nim 
próbująca się uwolnić. Słowa rytuał biły w jego głowie jak w bęben, 
wypełniając jego umysł i serce i duszę, gdy pił. Jej krew była słodka, 
odurzająca, przyjemnością płynącą przez niego lotem błyskawicy. Gorący 
ogień. Ryk wzrósł aż jego ciało stanęło w płomieniach, naglące, wymagające, 
bolesne od potrzeb. Szeptał jej imię jakby to był talizman, zmusił się do 
oddychania, aby zachować jasność umysłu, do walki z szalejącą bestią i jej 
wymogami. Jego język gładził dwie małe rany, zamykając je za pomocą 
uzdrawiających składników w jego ślinie, oparł swoje czoło o jej, podczas gdy 
walczył o odzyskanie całkowitej kontroli.

Corinne poczuła się senna, a jednak jej ciało było w ogniu, pełen bolącego 
głodu, który  zawężał jej umysł do erotycznych zdjęć, które wybuchały jak 
tańczące płomienie. Nie chciała aby ją tak zostawiał, z jej ciałem pulsującym i 
domagającym się jego, ale nie mogła wezwać energii, aby poruszyć rękami. 
Czuli się jakby byli z ołowiu, przesuwając się od niego leżała bez ruchu jak 
pościel obok niej.

Kiedy udało jej się podnieść rzęsy otwierając je odrobinę, tylko mogła zobaczyć 
jego oczy, te oczy prześladuje ją wpatrujące się w nią ze strasznym pragnieniem, 
straszną potrzebą. Jej gardło przełykało, a łzy paliły ja w oczy i dławiły w 
gardle. Chciała je usunąć, wpatrując się w jego twarzy przez cały czas. 
Wyglądał na tak samotnego. Tak strasznie, że samotność wpisała się ponuro w 
linii jego twarzy, z pustką w jego oczach.

Corinne zrobiła najwyższy wysiłek i podniosła rękę tak, że palec mogły pieścić 
kształt jego ust. "Nie wyglądaj tak smutno, Dayan. Nie zamierzam nigdzie iść ". 
Mogła powiedzieć te słowa tylko w swojej głowie, bo była zbyt zmęczona, by 
mówić je na głos. Jej rzęsy już dryfować w dół.

background image

Dayan chwycił ją za rękę i przycisnął jej kostki do ust, blask zaskoczenia 
poruszał się po nim. On nie dał jej swojej krew, ale połączenie między nimi było 
tak silne! Nigdy nie pozwolę ci uciec od mnie, Corinne, nawet przez śmierć. Nie 
pozwolę żadnej krzywdzie przyjść do 
ciebie. "

Poniosła tę ostatnią myśl ze sobą, gdy uległa snowi. Dayan patrzył na nią długo 
gdy słońce zaczęło wspinać się po niebie. Trzymał ją za rękę i po prostu tchnął 
ją, zapamiętując kształt policzków i wygięcie rzęsy, zabierajac je ze sobą do 
ziemi. Mruknął do niej delikatne polecenia i niechętnie zostawił ją, gdy słońce 
barwiło ciemność i niebo zrobiło się srebrzyste.

Rozdział 4

"Rina, obudź się." Lisa pochyliła się nad łóżkiem i potrząsała Corinne 
wielokrotnie. W jej dużych niebieskich oczach odbyło się zmartwienie, i 
wyglądała bezradnie jak Cullen ".Nie mogę jej obudzić. Nie wierzę, że w nocy 
poszłam spać i spałam przez większość dnia z dala od niej. Właściwie 
porzuciłam ją pozbawiając opieki, kiedy jest tak krucha. "

"Nie martw się, Cullen uspokoił się, gdy wyczuł puls u Corinne. Dayan wrócił 
w nocy i prawdopodobnie pracował nad jej uzdrowieniem. Ona po prostu 
potrzebuje snu. Sprawdź Lisa, jej puls jest silny ".

"Chcę, żeby się obudziła." Lisa była bliska łez. Corinne, pogrzebana pod 
warstwami mgły, rozpoznała głos Lisy i wiedziała, z wieloletniego 
doświadczenia, że Lisa była bardzo zdenerwowana. Z przyzwyczajenia Corinne 
odbierając  wezwanie walczyła o przebudzenie się, kiedy naprawdę chciało jej 
się spać. Serce Corinne zaczęło bić  alarmująco, co na Boga się z nią dzieje? Jej 
ciało było jak z ołowiu, i nie chciała się obudzić. Jej umysł przekazywał część 
informacji w kółko, próbując zrobić coś sensownego z nimi. Corinne 
koncentrowała się na dłoniach, palcach, na każdym z mięśni z osobna. To było 
dziwne, że czuje się tak odłączona od własnego ciała.

Lisa dyszała i osunęła się w dół, ściskając dłoń Corinne. "Poruszyła palcami, 
Cullen. Myślę, że ona się budzi. Rina, chodź, dziewczyno, obudź się", 
zachęcała.

background image

Corinne usłyszała głos znacznie lepiej, jakby kolejną warstwę mgły rozpuściła 
się pomiędzy nią a światem. Ona starała się podnieść swoje rzęsy, chcąc 
otworzyć oczy. Ona zmusiła  się aby skoncentrować się mocniej, przynosząc 
każdą uncja swoje silnej woli do jej pokonania. To było dziwne, ale była pewna, 
że coś nie pozwalało jej na to, nakazując jej pozostanie we śnie. To sprawiło, że 
była jeszcze bardziej zdeterminowana, aby się obudzić.

"To jest to, Corinne, chodź, możesz to zrobić. Czy czujesz się chora?" Lisa 
pochyliła się nad nią, potrząsając delikatnie jej ramionami. "Proszę się obudzić 
się, przerażasz mnie."

Corinne z najwyższym wysiłkiem, trzepotała powiekami przez kilka chwil, 
zanim udało jej się je podnieść. Znalazła się twarzą w twarz z wpatrującą się w 
nią z zatroskaniem Lisą. Corinne zmusiła się do uśmiechu, kiedy wszystko 
czego chciała, to zwinąć się w kłębek i wtulić się w pościel. "Nie spalam przez 
całą noc, skarbie. Jestem bardzo senna".

 "Nigdy nie spałaś w ten sposób. Nie mogłam cię obudzi. Nie wzięłaś żadnych 
środków  nasennych lub coś podobnego, prawda?"

"Oczywiście że nie. Jestem w ciąży. I nigdy bym czegoś takiego  nie zrobiła." 
Słowa Corinne były senne i trudne do zrozumienia. Kilka razy jej rzęsy 
dryfował w dół, i odwróciła się na bok, zagłębiając się głębiej w poduszki. 
"Jestem po prostu zmęczona, Lisa".

"Rina!" Lisa rozkazała ostro. "Nie waż się iść spać, albo przysięgam zabieram 
cię do szpitala". W głosie Lisy było słychać prawdziwy strach.

Corinne westchnęła cicho. "Obudziłam się, przysięgam. Nie śpię".

"Widziałeś Dayan ostatniej nocy? Z wielką determinacją Lisa usiadła na brzegu 
łóżka, zachowując pozycje na łóżku Corinne. Ona nie była pewna, czy chce aby 
Dayan kręcił się wszędzie wokół Corinne. Corinne wyglądała delikatnie, blado, 
bardziej pozbawiona ochrony niż Lisa kiedykolwiek widziała, nawet po śmierci 
Johna. Lisa chciała zabrać Corinne i uciec do domu. Nagle bardzo zaczęła się 
boć Dayana. Wydawało się, że ma jakąś mistyczną moc nad Corinne, jak inaczej 
można było wytłumaczyć jej zachowanie? Corinne nigdy nie była pod 
wrażeniem mężczyzn, ich sławy, pieniędzy i wyglądu. Corinne zawsze była jak 
skałą, logicznym głosem rozsądku. Dajan był zbyt przystojny i utalentowany, 
aby można mu było zaufać, zbyt bogaty, cudzoziemcem, zbyt uroczy dla kobiet.

Musiała przyznać, że Dajan nie cieszył się renomą z kobieciarza. Nawet 
brukowce nie były w stanie wykorzystać jego podbojów seksualnych w 

background image

jakikolwiek sposób. Jego występy publiczne nie zostały zaplanowane lub 
publikowane, a większość dziennikarzy, którzy próbowali przeprowadzić z nim 
wywiady i opublikować jego zdjęcia, pisali artykuły na temat jak frustrujące jest 
znaleźć fakty o nim. Corinne czytała każdy artykuł, który mógł trafić w jej ręce, 
bo była tak poważną fanką, i dzieliła się z informacjami z Lisą. Teraz Lisa 
chciała wrócić i zmienić fakt, że zabrała Corinne do baru.

Lisa zmarszczyła brwi. Ale był Cullen. Ona naprawdę myślała że Cullen był 
człowiekiem wyjątkowym, wcale nie niebezpiecznym lub tajemniczym, nie 
typem, który potrafi ukraść serce kobiety i zostawić ją na lodzie. 

"Co się stało, kochanie?" wyszeptała Corinne. Jej głos był śpiący, ospały, bardzo 
sexy.

Lisa nigdy wcześniej nie zauważyła, tego u Corinne. Ona nie myślała o Corinne 
jak o seksownej. Spojrzała na twarz Corinne, naprawdę patrzył na nią. Corinne 
miała zamknięte oczy i wyglądała pogodne, jej długie rzęsy wyglądały jak dwa 
grube, ciemne półksiężyce na jej twarz. Jej grube jedwabiste włosy były 
rozsypane wokół niej jak aureola. Spojrzała w jej niewinny spoczynek, i Lisa 
zobaczyła że wygląda tak pięknie, prawie tak, jakby widziała Corinne po raz 
pierwszy. Widząc Corinne w sposób w jaki widział ją Dayan.

"Chcę wrócić do domu. Przestraszyłaś mnie, Rina, kiedy nie mogłam Cię 
obudzić. Chcę iść z tobą do lekarza i usłyszeć jego rokowania na temat ciąży," 
Lisa powiedziała tak stanowczo, jak tylko mogła. 

"Jestem zbyt zmęczona, " powiedziała cicho Corinne. "Pozwól mi spać przez 
kolejne kilka godzin, a potem zdecydujemy, co robić." Podciągnęła okrycie 
obejmujące jej podbródek. 

Lisa spojrzała na Cullen. "Ona nigdy nie śpi w ciągu dnia. Corinne musi być 
chora, naprawdę, Cullen. Może powinniśmy zabrać ją do szpitala."

Corinne obudziła się wystarczające aby unieść jej długie rzęsy i spojrzeć na 
Lisę. "Nie jestem chora – w rzeczywistości  oddycham łatwiej niż zwykle. 
Przesiedziałam całą noc, to wszystko. Która teraz jest? "

" Prawie szósta trzydzieści. "

Corinne jęknęła. "Dlaczego teraz mnie budzisz? Nikt, oprócz wariatów, nie 
wstaje tak  wcześnie. Myślę, że poszłam spać o szóstej".

background image

"Jest sześć trzydzieści wieczorem," Lisa podkreśliła. "Jesteś w łóżku cały 
dzień." Ona nie przyznała się, że spała przez większość dnia, przytulona ściśle 
do boku Cullena w drugiej sypialni. Lisa po prostu chciała wrócić do domu i 
zamknąć drzwi, zamykając przed całym światem.

Corinne niespodziewanie zatrzepotała rzęsami. Zmusiła się aby  usiąść, i 
mrugając rozejrzała się po nieznanym pokoju. "Nie mogę uwierzyć, że jest tak 
późno." Przejeżdżając  ręką przez swoje gęste, ciemne włosy, spojrzała na 
Cullena. "Lisa martw się o mnie bez końca, ale tak naprawdę, jestem całkowicie 
zdrowa. Nie wiem dlaczego tak długo spałam." Była jeszcze wyczerpana, jaj 
ramiona i nogi, były ciężkie. Wszystko, co chciałam zrobić, to wrócić do snu.

Cullen uśmiechnął się do niej. "Lisa była przerażona, gdy nie mogła Cię obudzi. 
Chcesz coś do jedzenia lub picia? Mogę zrobić ci herbaty lub kawy," ofiarował.

 " On robi wspaniałą herbatę," potwierdziła Lisa. "Rina kocha herbatę, prawda?"

"Byłoby wspaniale," Corinne zgodziła się. Lisa patrzyła na Cullena z sercem w 
oczach, coś czego Corinne nigdy przedtem nie widziała. Nie zaszkodzi wypić 
filiżankę herbaty aby jej się przypodobać. "Gdzie jest Dayan?" Starała się aby 
jej głos brzmiał zdawkowo, ale nie brzmiała w ten sposób, bo Lisa spojrzała na 
nią, a Corinne nie mogła nic poradzić na to że  się rumieniła.

"Co się działo w nocy?" Lisa syknęła, kiedy Cullen wyszedł z pokoju. "Nie 
sądzisz, że jesteś w wystarczająco dużych kłopotach bez wplątywania się w 
związek z gwiazdą rocka?"

 "On dokładnie nie gra roka," odpowiedziała złośliwie Corinne.

Lisa zmarszczyła brwi w naganie. "Nie żartuj z tego, Corinne. To nie jest 
zabawne. Wiesz dobrze, że zawsze byłaś niechętna do bycia na publicznym 
świeczniku. Jak sądzisz co się stanie, jeśli zaczniesz spotykać się z tym 
człowiekiem ? Tabloidy kochają ludzi takich jak on. Zapomnij o nim. "

Corinne wyciągnęła rękę i delikatnie złapała Lisę. ?.. "To nie chodzi w ogóle o 
Dayan, prawda? Nie umrę, Lisa. Będę, walczyć, wiesz o tym. To dziecko będzie 
częścią nas. – nas obojga, naszej rodziny. Nie stracisz mnie ".

Nagle łzy zaczęły płynąć z niebieskicch oczu Lisy. Jej palce kurczowo 
zamknęły się wokół Corinne tak, jakby jej uchwyt mógł jakoś zatrzymać 
śmierci. "Zawsze przeceniałaś swoje siły Rina, naprawdę. Nawet John tak 
mówił. Także chcę tego dziecka, ale nie  kosztem utraty ciebie. Nie chcę być 
sama. Nie mogłabym znieść tego. Już straciłam Johna. " Dla wygody położyła 

background image

głowę na kolanach Corinne. Po raz pierwszy, czuła że jest tam dziecko, leżące 
między nimi. Poruszyła głową i położyła rękę na małym wybrzuszeniu. "Rusza 
się," powiedziała Lisa z pewnym zdumieniem.

"Kopie," potwierdziła Corinne, gładząc włosy Lisy. "Mała dziewczynka, Lisa. 
Będzie dobrze, zobaczysz. Wiem, że mogę to zrobić. Tak bardzo chcę dziecka."
"Przykro mi, Rina, nie chciałam mówić tak strasznie o dziecku. Ja naprawdę też 
go chcę. Chcę być podekscytowana. Ona będzie jedyną rzeczą, którą została po 
Johnie, ale kocham Ciebie. Nie mogę znieść myśli, że coś może ci się stać. 
Jestem pewna, że Dajana jest naprawdę miłą osobą. Cullen mówi, że jest. I nie 
ma reputacji kobieciarza. Nie chciałam się tym sugerować. Nie wiem, dlaczego 
mówię te wszystkie szalone rzeczy ". Lisa płakała mówiąc te słowa, wstydząc 
się.

"Wiem, Lisa," Corinne nuciła uspokajająco, "boisz się mnie utracić. Ale 
naprawdę jestem i nigdzie nie odchodzę. Po prostu trzeba wierzyć że wszystko 
będziemy w porządku. To naturalne, że po tym co stało się z Johnem, boisz się 
utraty rodziny, ale to nie nastąpi. Jestem bardzo silna. Czuję się lepiej, niż przez 
ostatnie lata.

Lisa usiadła powoli, biorąc głęboki oddech i posyłając Corinne niepewny 
uśmiech. "Więc naprawdę ktoś w nocy był w naszym domu? Cullen nie 
powiedział nic na ten temat". Spojrzała w stronę drzwi i zniżyła głos. 
"Myślałam, że to trochę dziwne, że nie chciał zadzwonić na policję lub zawrócić 
aby pomóc swojemu przyjacielowi, prawda?"

Corinne oparła się o wezgłowie łóżka. Ona zaczynała się budzić, ciężkie, 
niewyraźne uczucie  zanikało. "Dayan rozmawiał ze mną o tym co zdarzyło się 
ostatniej nocy, Lisa. On myśli, że obie jesteśmy w niebezpieczeństwie, przez 
tych samych ludzi, którzy zamordowali Johna."

Lisa milczała przez chwilę. "Wiesz więcej o śmierci Jana niż powiedziałaś, czy 
nie?" Spojrzała w dół na swoje ręce. "Nigdy mi nie powiedziałaś, bo nigdy nie 
zadawałam pytania. Jestem jak struś chowający głowę  w piasek.

"Nigdy nie byłaś strusiem" Corinne zaprzeczyła delikatnie, powstrzymując się 
od uśmiechu. "Jesteś piękną młodą kobietą, która doznała zbyt wielu urazów w 
dzieciństwie. John i ja mieliśmy w zwyczaju chronić cię."

"Jesteśmy w tym samym wieku," podkreśliła Lisa, "ale ty jesteś tą, która zawsze 
dbałaś o szczegóły naszego życia. walczyłaś z tymi samym urazem co ja, i masz 
problemy z sercem. John mógł być moim bratem, ale on był twoim mężem. 
Obie go kochałyśmy. Obie go straciłyśmy. Dlaczego jestem taki tchórzem jeżeli 

background image

chodzi o życie? Dlaczego tak bardzo boję się usłyszeć coś co mogłoby mnie 
zdenerwować? Dlatego tak jest, że nie powiedziałaś mi co  wiesz o śmierci 
Johna i to dlaczego nie powiedziałaś mi o dziecku. Bałaś się że się rozpadnę. " 
Spojrzała w dół na swoje ręce. "Chciałbym się rozpaść ".

"Lisa" - powiedziała Corinne cicho -.. "Jesteś zbyt twarda dla siebie, zawsze 
martwisz się o mnie i bierzesz  na siebie wszystkie zadania, które myślisz, że są 
dla mnie zbyt męczące. Pracujemy jako zespół, razem, jak zawsze. I nie mogłam 
powiedzieć ci o moje podejrzeniach w sprawie śmierci Johna, ponieważ to jest 
dokładnie co to jest, są to tylko podejrzenia. John i ja byliśmy"- szukała 
odpowiedniego słowa -" inni ".

Lisa schyliła głowę, potrząsając nią, zawstydzona. "Ja nigdy nie chciałam o tym 
słyszeć. Ani razu. To dlatego, że ..." Prychnęła. 

"To było przerażające" Corinne dokończyła za nią.

Lisa stanowczo pokręciła głową. "Przez to czuję się pominięta. Stworzyło to 
więź między tobą i Johnem, której nie byłam częścią. Zawsze byliśmy razem. 
Chciałem żeby John zakochał się w tobie, bo bałam się że ktoś przyjdzie i 
ukradnie mi ciebie. To ja byłam tą, która mówiła cię do małżeństwa z Johnem, 
pamiętasz? Odmówiłaś mu nie tak wiele razy, ale płakałam i krzyczałam i 
działałam tak dziecinne. Bałam się, że nie będziemy już razem. Zgubiłam się 
tam na chwilę, czułam się, jakbym nie mogła oddychać i tak się czuję teraz. 
Wszystko jest tak rozproszone. John nie żyje. Wiem, że twoje serce działa 
ostatkiem sił;.... Widziałam jak walczysz o złapanie tchu, i bierzesz więcej 
leków ". Teraz będziesz mieć dziecko, i pierwszy raz jesteś naprawdę  kimś 
zainteresowana ". Ostatnie było prawie oskarżeniem.

Corinne mogła odczuć ból Lisy. Świat wokół nich bardzo szybko się zmieniał, i 
to było przerażające, gdy pomyśleć o wszystkich zagrożeniach które były na nie 
skierowane. Ona nie może winić Lisy dla że się boi lub chce aby ich życie było 
takie, jak były wcześniej. "Kochałam John bardzo, Lisa – i nie myśl, choć przez 
chwilę, że nie. Może to nie było romantyczne i namiętne, ale kochałam go 
głęboko i nie będę żałowała tego, co mieliśmy. Nie chcę abyś myślała, że byłam 
zmuszona do małżeństwa z Johnem. Jestem podekscytowana tym że będę miała 
dziecko, ale i zdenerwowana. A spotkanie Dayan było bardzo nieoczekiwane. 
Nie wiem, jak się czuję z nim. I nie wiem dlaczego odpowiadam na niego w taki 
sposób. " Wzięła głęboki oddech i przyznała: "To jest przerażające, Lisa. Też się 
tego obawiam."

Lisa przełknęła ślinę i zebrała się na odwagę. "Powiedz mi, co myślisz że się 
stało. - Dlaczego ktoś chciał zabić Johna".

background image

"John poszedł na uniwersytet, by porozmawiać z profesorem o jego talencie." 
Corinne patrzyła wprost w oczy Lisy. "Wiesz o co mi chodzi. - Jego zdolność do 
widzenia pewnych rzeczy, zanim się wydarzyły" Wzięła ręce Lisy w swoje. "W 
ten sposób udało  nam się ciebie uratować. John wiedział, że jesteś w 
niebezpieczeństwie, a mi udało się otworzyć bagażnik samochodu." Zamknęła 
oczy, przypominając sobie o znalezieniu pobitego ciała matki, leżącego obok 
Lisy. Jej serce dyło  lodowate, a ona zmuszała umysł do dręczących wspomnień. 
"Uniwersytet wysłał go do centrum Morrison, które prowadzi badania 
psychiczne. John mocno odczuwał, że powinniśmy używać naszych 
umiejętności, by pomagać innym".

Ze względu na mnie, bo uratowałaś mi życie " powiedziała cicho Lisa.

Myślał, że może mógłby uratować innych" Corinne potwierdziła delikatnie. 
"Kilka tygodni później powiedział mi, że ktoś szedł za nim. Stał się skryty. 
Widziałyśmy zmiany w nim. W ten ranek poszedł na spotkanie z kimś. Był 
nerwowy, drażliwy, i nie chciał powiedzieć dlaczego. Nie wiem, czy zaczęli 
pracować z nimi a on odkrył że robią coś nielegalnego Wiesz że John - chciał na 
pewno powiadomić władze. Dayan podejrzewa, że ludzie, którzy zamordowali 
Johna są częścią jakiejś organizacji, która fanatycznie wierzy w istnienie 
wampirów ".

Lisa w zdziwieniu otworzyła usta robiąc kształt “o” , a jej niebieskie oczy 
otworzyły się  szeroko w szoku. "Nie uwierzyłaś w ten nonsensem. Ten 
człowiek jest szalony. Wampiry! Dobry Boże, Corinne, musi być psychicznie 
chory!"

"Dayan ma rację" powiedział Cullen, kiedy wszedł do pokoju niosąc dwie 
filiżanki herbaty. "Należałem do tej organizacji przez jakiś czas. Badają 
każdego, kto wydaje się choć trochę inny. Większość z nich na dolnych 
szczeblach to dzieci, które kochają wszystko co gotyckie i lubią udawać, że 
wierzę w wampiry. Uważają, że to wszystko to gra i zabawa, ale informacje, 
które dostarczają często określają, kto podlega badaniu. Ci na górze są bardzo 
poważni jeżeli chodzi o zabijanie każdego, kogo uważają za wampira. Robią to 
w sposób rytualny. Wbijają kołek w serce, wkładają czosnek do ust, ścinają 
głowy -... tną na kawałki. Osoby te są fanatykami, i zabójcami ".

Lisa patrzyła na niego z przerażeniem. "Dołączyłeś do czegoś tak głupiego? 
Dlaczego to zrobiłeś?" 

background image

"Wierzę, że wampiry istnieją," Cullen przyznał. Widziałem jednego. " Trzymał 
wzrok utkwiony w Lisę, czekając na szok, na potępienie. Czekał na utratę szans 
u niej.

Corinne i Lisa wymieniły jedno długie spojrzenie. Były nagle bardzo świadome, 
że  zostały same w domu z kimś, kogo nie znają bardzo dobrze. A ten człowiek 
był prawdopodobnie bardzo chory. Ostatniej nocy, kiedy Dajan z nią rozmowę, 
Corinne uważała że mówi  z  sensem, ale teraz to wszystko wydawało się 
całkowicie szalone.

Cullen wręczył każdej z nich herbatę. "Nie patrz na mnie w ten sposób. Wiem o 
czym myślisz, ale nie jestem szalony. Kiedyś myślałem, że tracę głowy. Kilka 
lat temu byłem zaangażowany i ja i moja narzeczona wyszliśmy na obiad. W 
tym czasie w mieście był seryjny morderca. On obejmował kobiety, a ich ciała 
były zawsze pozbawione krwi. Moja narzeczona została zamordowana tamtej 
nocy, a ja byłem tego świadkiem. Widziałem go, jak ugryzł jej szyję i wypijał z 
niej krew. Widziałem to na własne oczy. Chciał zabić mnie, ale coś mu 
przerwało. " Uderzył pięścią w dłoń. "Widziałem jak ją zabijał. Nikt mi nie 
uwierzy.
Nie piłem. Nie używałem narkotyków, ale policjanci chcieli zamknąć mnie w 
szpitalu psychiatrycznym, a nie  wysłuchać. Osoby w organizacji, wysłuchały 
mnie. Niestety, mój gniew i strach wkupił mi przynależność do tego 
najgłębszego sanktuarium tej grupy ". Starał się nie brzmieć gorzko, ale nawet 
po tym czasie nadal odczuwał ból odnośnie tamtego czasu. Spojrzał 
bezpośrednio na Lisę." Przysięgam Ci że nie jestem szalony. Widziałem 
potwora. Widziałem to. "

To był wyraz jego twarz, zupełnie wrażliwy, bardzo smutny. Lisie chciało się 
płakać. W klatce piersiowej rzeczywiście czuła ból. Przez to wszystko nie mogła 
uciec się do niego i go pocieszyć. Nie wiedziała, czego był świadkiem tej 
straszliwej noc, ale na pewno wierzył, że widział wampira. "Wiem, że nie jesteś 
szalony, Cullen, powiedziała cicho.

Cullen patrzył na nią przez chwilę, a potem zaczął szybko mrugać, walcząc z 
silnymi emocjami. Kiedy się odwrócił, Lisa złapała połysk łez w jego oczach, a 
duży guz w gardle grozi jej uduszeniem.

Była szczęśliwa, że nie wyrwało jej się potępienie. Cokolwiek widział tej nocy 
odmienił to jego życie na zawsze. Lisa wiedziała co znaczy morderstwo i uraz z 
tym związany.

Spojrzała z obawą na Corinne i uchwyciła ją patrząc na nią z namysłem. Bez 
żadnego powodu, Lisa zarumieniła się. "Co?"

background image

"Nie, co ". Corinne wzięła ostrożny łyk herbaty. "Mmm, doskonała, Cullen, 
dziękuję. Myślę, że mnie ożywi. Przysięgam, że byłam tak senna, że nie 
myślałam, że mogłam bym wstać." Jej ręka podkradł się do zakrycia miejscu na 
szyi, tuż nad jej pulsem, gdy poczuła nagłe ciepło, jakby usta Dajana przeniosły 
się po jej skórze.
"Czy na pewno nie powinniśmy zabrać cię do lekarza, tak na wszelki wypadek?" 
Lisa zapytała z niepokojem.

"Wierzcie lub nie," Cullen powiedział: "Ale czasami budzę się w środku 
popołudnia. W rzeczywistości muszę iść spać. Myślę, że jeśli spotykasz się z 
muzykiem, zaczynasz kłaść się późno w nocy a następnie  śpisz cały dzień jak 
nietoperz. Widziałem Dayan  grającego całą noc na gitarze. Kiedy gra, nie mogę 
wyobrazić sobie że odchodzę i po prostu słucham jego muzykę. Mówię sobie - 
idź do łóżka, ale wtedy nie robię tego. Widziałem cały dom ludzi pozostający w 
ten sposób całą noc, nawet gdy nikt więcej nie pił. Oni po prostu nie wrócić do 
domu, dopóki nie przestał grać. "

"Ostatnia noc" Corinne powiedziała: "Ani jedna osoba nie zbliżyła się do 
Dayana, kiedy zszedł ze sceny i tańczyliśmy. Tłum tylko otworzyły się i pozwól 
mu przez. Nikt nie zapytał go o autograf, nikt nie próbował z nim porozmawiać, 
żadna z dziewczyn nawet nie zbliżyła się do flirtu z nim. Kiedy wyszedł na 
zewnątrz, ani jedna osoba nie próbowała go zatrzymać. Wyjaśnij, mi to ".

"Zauważyłam, to również" powiedziała Lisa. "Byłam pewna, że każdy czuje do 
niego sympatię,  ale nikt do niego  nie poszedł".

Cullen wzruszył ramionami. "On taki jest. Nie mogę tego wyjaśnić, ale 
widziałem to dość często. Podchodzą do niego chcą się z nim spotkać, mówią o 
nim przy barze i na parkiecie. Słyszałem kobiety. One flirtowały z nim 
skandalicznie podczas gdy był na scenie, ale kiedy odkłada gitarę, kiedy kończy 
grać, zawsze robi to samo. Spogląda na widownię tylko raz, a potem schodzi ze 
sceny. Nikt nie podchodzi do niego. Szczerze myślałem, że w jakiś sposób 
wygląda dla wszystkich przerażająco. On może przestraszyć na śmierć, gdy 
patrzy w pewien sposób. Ja również zastanawiałem się, że może po prostu 
posiada zdolności psychiczne i ostrzega wszystkich, aby zostawić go w spokoju. 
" Spojrzał na Lisę. "Czy chciałaś się z nim spotkać?" Zdawał się, wstrzymać 
oddech, czekając na jej odpowiedź. "Czy to, dlaczego poszłaś do baru 
wieczorem?"

Lisa potrząsnęła głową. "Chciałam, zaskoczyć Corinne. Kocha muzykę, i 
zawsze mówi o Dark Trubadours. Przyjaciel zadzwonił do mnie mówiąc, że 
Dajana  tam gra."

background image

Cullen uniósł brwi. "Przyjaciel"?

Lisa uśmiechnęła się. "Bruce, jest współpracownikiem agencji z którymi 
pracuję. Powiedziałam dowcip o spotkaniu z Dayan, ale kiedy byłam w barze 
wszystko, o czym mogłam to ..." Ona prychnęła, zarumieniła się.

Corinne trąciła ją złośliwie. Lisa skrzywiła się ostro nad swoją filiżanką, 
sygnalizacji Corinne aby milczała. Corinne uśmiechnęła się do niej. Cullen 
spojrzał na nie obie, i powoli na jego twarz rozprzestrzeniał się uśmiech.

Corinne otworzyła usta, by podrażnić  Lisę jeszcze bardziej, ale słowa zniknął z 
jej umysłu. Wszystko wyblakło, ale wiedza o obecności Dajana. Czuła płonące 
obciążenie jego wzroku. Odwróciła powoli głowę, wiedząc, że stoi w drzwiach. 
Przed chwilą przy drzwiach było pusto, a w następnej chwili były zapełnione 
potężnymi ramionami. On po prostu stał w całkowitej ciszy, jego głodny wzrok 
spoczywał na jej twarz.

Od razu jej serca przyspieszyło, bijąc alarmująco mocno. Przeczesała jedną ręką 
po swoich potarganych włosach. Wyglądał nieskazitelnie. Elegancko. 
Niebezpiecznie. Tak seksy że okradł ją z oddechu. Bezradnie patrzyła na niego. 
Wystarczająco aby się nim upijać. Jego czarne oczy nigdy jej nie opuszczały. 
Intensywne. Głodne. Był wszystkim, co zapamiętała z poprzedniej nocy. 
Wszystkie jej rozwiązania odleciały w powietrze przez okno. Jak ktoś mógłby 
wyglądać tak jak on, i nie być mitycznym greckim bogiem?

Powolny uśmiech zakrzywił jego wyrzeźbione usta, wzmacniając jego 
zmysłową czarną magię. "Czytam twój umysł". Jego głos muskał ściany jej 
umysłu, i był aksamitny, miękki i bardzo intymny. Całkowicie kuszący.

Przez moment Corinne mogła tylko mrugać na niego bezradnie, gdy dreszcz 
przebiegał przez jej ciało. Złudzenie bycia sam na sam z nim, jego silnych 
ramion owiniętych wokół niej, było tak silny, że zapomniała na chwilę, że 
Cullen i Lisa byli obok niej. "Po prostu przestań." Jej głos nie był jej własnym, 
lecz jawne zapraszającym.

Lisa patrzyła na nią z otwartymi ustami z niedowierzaniem, a Cullen dzielnie 
odchrząknął, zwracając uwagę Corinne. białe zęby Dajana błysnęła na nią. 
"Pakujesz się w kłopoty". Śmiał się z niej, ciepło skakało w jego niezgłębionych 
oczach.

"Pokaż się". Corinne powiedziała, bardzo cicho, złośliwie.

background image

Lisa wspólnie z Cullenem patrzyła zaskoczona i wzruszyła ramionami. Dajan 
nie powiedział ani słowa, ale Corinne i Dayan zdecydowanie komunikowali się 
w sposób bardzo intymny. Lisa próbowała nie czuć się pominięta, starała się nie 
być zraniona przez spojrzenie oczu Corinne, kiedy patrzyła na Dayan. 
Próbowała nie być całkowicie zszokowana. Corinne nigdy nie patrzyła na 
nikogo, tak jak patrzy na muzyka.

Dayan wsunął się do pokoju. Naprężając mięśnie. Od niechcenia. Cicho. 
Śmiertelnie. Było coś przerażającego w nim, czego żadne z nich nie mogło 
określić. On emanował zagrożeniem. Był dziki. Nieskrępowany. Był jednak 
elegancki, nawet dworskiej. Corinne uśmiechnęła się do niego, dołeczki 
znajdowały się w kącikach jej ust. Patrzyła na niego przez pokój  bez wysiłku, 
jego ciało było tak doskonale skoordynowane jak czysta poezja.

Dayan schylił się i ujął jej rękę, przenosząc jej kostki na ciepła jego ust. "Czy 
śpisz?" Jego zęby podgryzały, dokuczały.

Wiedział, że spała głęboko, Corinne instynktownie zdała sobie z tego sprawę. 
Studiowała jego rysy twarzy. "Powinieneś wiedzieć". To były domysły, ale 
stawała się lekko niespokojna. Czy w jakiś sposób wymuszał jej zgodności? Jej 
reakcję na niego? Miała silne zdolności. Jeśli mogła robić niezwykłe rzeczy, 
dlaczego nie Dayan?

Rozbawienie wkradło się do głębi jego czarnych oczu. "Oczywiście, że mogę 
robić takich rzeczy. Ale nie muszą ani nie chcą zmusić ciebie do reakcji na 
mnie. Co mógłby to dać? Jesteś moją prawdziwą życiową partnerką, światłem  
dla mojej ciemności. To byłoby obrzydliwością zmusić cię do zgody. "

Jej oczy błysnęły na niego, to znak, że nie było jej do śmiechu. "Przestań mówić 
do mnie w mojej głowie i mów głośno. To jest bardzo niepokojące "
. Próbowała 
myślenia słowa, obrazując je w swoim umyśle i rzucając je na niego tą samą 
ścieżką psychiczną której  on używał.

"Ta metoda komunikacji jest dla mnie tak naturalne jak oddychanie, ale będę 
mówić głośno jeśli nalegasz
". Dayan wyglądał na bardziej rozbawionego niż 
kiedykolwiek." Dobry wieczór, Lisa. Ufam, że spałaś dobrze. Corinne wygląda 
na wypoczętą. "Jego głos był miękki i niewiarygodnie delikatny.

Lisa próbowała nie patrzeć na niego. On domagał się, Corinne. Chciał aby 
wszyscy poznali jego zamiary. Jego chęć posiadania ukazywała się w sposobie 
w jaki trzymał rękę Corinne, sposobie w jaki patrzył na nią, nawet jego 
ochronna postawa ciała. Bardzo męska. Terytorialna. Słowa wkradły się do jej 

background image

umysłu nieproszone. Było coś w nim, że nie bardzo mu ufała. Był zbyt dziki. 
Ona wypuściła swój oddech i spojrzała na Cullena szukając ochrony.

Cullen uśmiechał się zachęcająco do niej nawet, gdy rozmawiał ze swoim 
przyjacielem. "To jest zbyt wcześnie dla Ciebie, Dayan. Właśnie wstaliśmy jakiś 
czas temu." 

Corinne przeniosła rękę, w subtelnie zaplanowanym ruchu, aby ją zabrać. Dayan 
po prostu pochylił się do niej, a jego silne ramię otoczyło ją. "Nie pijesz swojej 
herbaty, kochanie, herbata Cullen jest bardzo dobra." 

Brwi Cullen uniosły się do góry. "Dość komplementów."

Lisa przysunęła się bliżej Cullen, zsuwając się z łóżka, aby dać Dayan miejsca 
do siedzenia. "Rina powiedziała mi, że znalazłeś w nocy w naszym domu dwóch 
mężczyzn. Czy naprawdę jesteśmy w niebezpieczeństwie?"

"Obawiam się, że tak Lisa," Dajan odpowiedział cicho. "Nie martw się. Cullen i 
ja zdołamy was ochronić Ciebie i Corinne. Rozejrzał się po małym 
pomieszczeniu. "Ale ja wolę, przenieść was do miejsca, łatwiejszego do 
obrony."

"Co masz na myśli, obrony?" Lisa zapytała podejrzliwie. Spojrzała na Corinne. 
"Moja siostra jest w ciąży. Ona nie może podróżować po całym kraju", 
powiedziała z nadzieją, że go zszokuje.

"Zdaję sobie sprawę z ciąży Corinne," Dajan odpowiedział łagodnie. "Nie 
martw się, Lisa. Daje ci swoje słowo honoru, że zawsze będę przedkładał 
zdrowia i szczęścia Corinne nad swoje. I nigdy nie pozwolę, aby cokolwiek jej 
zaszkodziło." Jego czarne oczy spoczywały na Cullenie. "Mam rodzinę. Zespołu 
jest rozproszony w tej chwili, ale już ich wezwałem i są w drodze na spotkanie z 
nami. Skontaktowałem się z Dariusem ostatniej nocy, i on wysyła po jednego z 
największych uzdrowicieli. Uważam, że powinniśmy ruszyć w ich kierunku. " 
Jego wzrok był utkwiony w Cullenie, ale nie  naciskał " aby zgodziła się na jego 
plan. W tej chwili był uprzejmy.

Cullen złapał Lisę za rękę. "Darius i inni nie pozwolą abyście doznały 
jakiejkolwiek szkody Ty lub Corinne. Zgadzam się z Dayan. Myślę, że 
powinniśmy wyjechać".

Lisa cofnęła rękę. "Pracuję. Jutro mam ważną sesję zdjęciową z jednym z 
najlepszych fotografów w kraju. Podpisałam umowę z firmą kosmetyczną na 
zrobienie reklamy. To może nie wydaje się dużą sprawą dla ciebie, ale ja 

background image

traktuje swoją pracę bardzo poważnie. Ci ludzie liczą na mnie. Nie mogę tak po 
prostu uciec od nich. A Corinne musi być blisko swoich własnych lekarzy, 
którzy rozumieją jej przypadek. " Spojrzała na Corinne. "Chcę iść na policję, 
Rina. Nie możemy pozwolić komuś innemu prowadzimy naszego życia lub 
przestraszyć nas do pozostawienia wszystkiego, na co kiedykolwiek 
zapracowałyśmy. Nie widziałyśmy nikogo w naszym domu. Nie jestem nawet 
pewna, czy ktoś tam był. A ty? "

To był pierwszy raz, kiedy Corinne widziała aby Lisa kiedykolwiek stanowczo 
obstawała przy czymś. Ona oczywiście czuła się bardzo mocna w tym, co 
powiedziała. Corinne wierzyła że ktoś był w domu i czekał aby je skrzywdzić. 
Wierzyła, tych samych że to ci ludzi, który zabili Johna. Spojrzała na Dayan. 
Wyraz jego twarzy się nie zmienił, ale było w nim coś, co ją powstrzymało. 
Odniosła wrażenie zagrożenia. Bezwzględności. Bezlitosnego wyraz na jego 
ustach, być może coś w jego oczach, ale nie mogła wskazać co to było. 
Wzdrygnęła się nieoczekiwanie. To było większe zagrożenie, niż cokolwiek 
innego, gdy rzuciła swoje poparcie dla Lisy.

"Szczerze mówiąc, Lisa, myślę, że ktoś był w domu, i jestem pewna, że 
jesteśmy w niebezpieczeństwie. Ale jeśli chcesz, poradzić sobie z sytuacją, idąc 
na policję, to jest to, co zrobimy." Corinne ostrożnie obserwowała Dayana, gdy 
jej odpowiadała.

Jego czarne oczy ogarnęły jej twarz, potem odpoczywały zamyślone. Corinne 
uniosła podbródek na przekór. Był niczym dla niej. Co on mógł zrobić?

Rozbawienie wkradło się do głębi jego oczu, gdy czytał jej myśli. "Ja dla ciebie 
jestem wszystkim, kochanie. Będziesz to wiedzieć w swoim czasie i mogę zrobić  
o wiele więcej, jeśli będzie to konieczne.
 " Jego słowa muskały jej umysł, 
zmysłową pieszczotę aksamitu, owiniętą w ciepły humor. Jego silne zęby ociera 
się delikatnie, niemal czule po jej kostkach.

"To jest dokładnie to, co myślę, że powinniśmy zrobić," Lisa powiedziała, 
patrząc triumfalnie na Dayan. Jeśli on myśli choć przez minutę, że pozwoli mu 
wejść i przejąć życie Corinne, tylko dlatego że był przystojnym muzykiem, to 
spotka go niespodzianka.

Dayan wzruszył szerokimi ramionami, leniwie napiął mięśnie. Miał świadomość 
ochronnego rozmyślania Lisy przed   hipnotyzujący wpływem jaki miał na 
ludzi, teraz myślał, że wykonał zbyt dobrą pracę. Pod wpływem jej instynktu 
opiekuńczego i jej strachu przed utratą Corinne, Lisa reagowała z otwartą 
wrogością na niego. Corinne dodał Lisa i za rodziną. 

background image

Corinne kochała Lisę i troszczyła się o swoją rodzinę. Dajan nie mógł pozwolić 
aby Lisa była tak wrogo nastawiona wobec niego.

"Lisa". Powiedział, jej imię bardzo delikatnie, bardzo cicho, zwracając jej 
uwagę. Było coś  hipnotycznym w jego głosie, coś czego nie dało się 
zignorować.

"Dajana". Cullen zaprotestował.

Lisa nie mogła oderwać wzroku od tych wymagających czarnych oczu. Były 
puste, bezdenne, zapadała się w nich. Dlaczego ona się go boi? Dajana 
przekazał jej swoje najlepsze intencje od serca. On ochroni Corinne za cenę 
swojego życia, ochroni Lisę. Budził zaufanie, całkowicie. Dlaczego w niego 
kiedykolwiek wątpiła? Wszystko, co powiedział, było prawdą. Były w 
strasznym niebezpieczeństwie i musiały odejść wraz z nim.

Nagle wściekła, Corinne próbowała okrążyć Dayana aby chwycić za ramiona 
Lisy. Miała wrażenie, że jego czarne oczy rozmyślnie roztaczały czarną magię. 
Był złym czarownikiem naginającym do swojej woli. Dayan powstrzymał ją 
łatwo, niedbale unieruchamiając  jej ciało, a prawie w ogóle poruszył swoim 
ciałem. Owinął ramiona wokół jej smukłych ramion i przyciągnął ją z powrotem 
do swojej klatki piersiowej. "I myślisz że co, zamierzasz  zrobisz, kochanie, 
wyskoczyć z łóżka i uciec? Twoje ucieczki to już przeszłość." Jego usta znalazły 
się na jej karku, jego ciepły oddech mieszał pasma włosów i powodował 
niewielkie trzęsienie ziemi, gdzieś głęboko w jej wnętrzu.

Corinne zmusiła się aby się pochylić się do przodu i odsunąć od niego. 
Wiedziała, że użył swoich zdolności psychicznych, aby wpłynąć na  Lisę. 
Rozzłościło ją, że tak zrobił. Wiedziała że Cullen zdawał sobie z tego sprawę, 
ale po prostu stał, obserwując jej reakcję. "Puszczaj, Dayan. Chcę wstać." 
Broniła się i chcąc wstać, wylała swoją herbatę na niego. "Myślę, że 
powinniśmy wezwać policję, Lisa. Absolutnie. W każdym razie, nie chcę tu 
zostać." I nie zostanie. A tak poza tym kim był Dayan? Nikim dla niej.

"Wszystkim dla ciebie", powtórzył, jego głos był spokojny, nawet cichy, gdy 
muskał jej umysł. Jego ramiona rozluźniły się, uwalniając ją i od razu poczuła 
się opuszczona. To irytowało ją bardziej niż kiedykolwiek. Dayan od niechcenia 
pomógł jej stanąć na nogi, jego czarne jak obsydian oczy śmiały się, gdy 
odepchnęła jego ręce z dala od siebie.

"Nie jestem pewna," powiedziała w zamyśleniu Lisa. "Co myślisz, Cullen? 
Znasz tych ludzi. Myślisz, że naprawdę jesteśmy w niebezpieczeństwie? Czy 
policja nam pomorze?" Spojrzała na niego, jej serce było widać  w oczach.

background image

Corinne prawie jęknęła głośno. Wzięła głęboki oddech, postanowiła uratować 
Lisę niezależnie od jego czarno-magicznych zakląć, którymi Dayan ją 
zahipnotyzował. Jego dłoń zasłoniła delikatnie jej usta, i przyciągnął ją z 
powrotem do swojego twardego ciała. "Niech zrozumieją to razem. Chcę z tobą 
porozmawiać." Tchnął słowa w jej kark. On wyprowadził ją z pokoju, jego ciało 
było gorące i twarde, naprzeciw jej tak potrzebującego.

W jednej chwili byli na zewnątrz w chłodnym wieczornym powietrzu, Corinne 
wyrywała się od niego, a następnie odwróciła się do niego. "Ty nie miałeś prawa 
jej tego zrobić. I nawet nie próbuj grać niewinnego"

w ogóle nie wyglądało się, aby miał wyrzuty sumienia, gdy jego zaborczy wzrok 
płynął po każdym centymetrze jej ciała. "Jesteś jeszcze piękniejsza niż 
pamiętam z ostatniej nocy. Kiedy się obudziłem, pomyślałem, że sobie ciebie 
wyśniłem. Moją nocną fantazję ".

Jego głos był fascynujący, tak piękne że Corinne chciała słyszeć jak wciąż 
mówi. Chciała aby miał gitarę w ręku, aby mogła słuchać jak śpiewa. Nikt nigdy 
nie nazwał ją fantazją nocną. Była pewna, że nie była piękna, ale on sprawiał że 
czuła się piękna. Przez chwilę mogła tylko stać tam, gapić się na niego, 
złowiona jego czarami.

Corinne przygryzła mocno dolną wargę, aby się  obudzić. "Musiałeś być poetą 
w innym życiu. Albo żigolakiem. Pozostań tam, Dayan. Nie pozwolę ci na 
kolejne przytulanie".

"Nie chcę być twoim przyjacielem, fałszywie przyciągając cię do siebie," 
powiedział cicho, bez upiększeń, skromnie, niemal pokornie. "Czasami kobiety 
myślą że chcą mnie tylko dlatego, że występuje na scenie. Przyznam ci się, że 
wywierania na nie wpływ, aby odwróciły się ode mnie. Być może zrobiłem to 
trochę za mocno w jej przypadku."

Corinne była zdumiona, że powiedział jej prawdę. Kiedy spojrzał na nią tymi, 
czarnymi oczami, włosy opadły mu na czoło i wszystko o czym mogła myśleć to 
całowanie go. "Czy sprawiłeś że chce być z Cullenem? spytała podejrzliwie.

"Nie zrobiłbym czegoś takiego." Złośliwy uśmiech złagodził krawędzie jego 
usta. "Wysyłałem Cullena do twojego stolika. W chwili, gdy weszłaś, 
wiedziałem, że jesteś tą, która trzyma drugą połowę mojego serca".

Ona pochyliła brodę  spoglądając na niego. "Czy wpływasz na mnie?"

background image

"Mam nadzieję, że tak. Chcę Ciebie. Potrzebuję Cię w moim życiu. Nie używam 
kontroli umysłu na Tobie, ale próbuje być bardzo uroczy. Czy to działa?"

Mógłby topić serca kobiet w tempie sześćdziesięciu na minutę. "Nie" 
Powiedziała, bardzo mocno, ale w środku zaczynała płonąć. "Nie chcę abyś 
wpływał na Lisę w jakikolwiek sposób. To jest dla mnie bardzo nieprzyjemne."

"Wiem, że ją kochasz, Corinne," powiedział cicho. "Każdy, kto jest dla Ciebie 
rodziną jest moją rodzina. Nie będę robić niczego, by jej zaszkodzić lub 
pomniejszać jej godność. Będę chronił ją, jakby była moją własną siostrą."

Corinne wzięła głęboki oddech i zmusiła się do odwrócenia wzroku od niego. 
Wpatrując się w gromadzącą się ciemność, ona wystukała nerwowy rytm swoją 
bosą stopą. "Nie możesz czuć czegoś do mnie w ten sposób, tak szybko, Dayan. 
Prawda jest taka, że nie będę żyć bardzo długo, nie mówię tego,  aby było ci 
mnie żal... to fakt. Ona stawiłam temu czoło, ale Lisa nie. Musisz być 
praktyczny, Dayan. Już jest mi wystarczająco trudno udawać przez  Lisą przez 
cały czas -.. Czuję się jak bym musiała ją chronić od prawdy. Nie chcę abyś 
szedł, tą samą drogą. ". Bez żadnego powodu poczuła łzy palące ją za oczami. 
Nie dla siebie - wyszła poza marzenia - ale dla niego, dla tego że dostrzegała od 
czasu do czasu samotność w głębi jego oczu.

Dayan chwycił ją mocno palcami za brodę, zmuszając ją do uniesienia twarzy 
do jego błyszczących, czarnych oczu, płonących z taką intensywnością. "Nie 
umrzesz, kochanie. Nie pozwolę na coś takiego. Skoncentruj  swój umysł na 
życiu w tym świecie, ponieważ będziesz dzielić swoje życie ze mną. Nie 
pozwolę na nic innego."

Nie rozumiem, Dayan, odparła łagodnie. "Lekarze –

"Są  ludźmi", przerwał. "I bardzo się mylą. Zgadzam się aby zachować środki 
bezpieczeństwa do czasu, aż jeden z naszych uzdrowicieli będzie mógł  się 
zbadać, ale nie umrzesz. Czy to jest całkowicie jasne? Rozumiesz mnie w tym, i 
będziesz posłuszna."

Zaczęła się śmiać z jego arogancji, pomimo wagi ich rozmowy. "Dayan, nie 
można po prostu polecenie komuś żyć. Mam chore serce. Jestem chora od lat. 
Noszę dziecko. Moje serce nie będzie pracować wiecznie..."

Jego czarny wzrok patrzył prosto w jej otwarte oczy, aż poczuła się jakby brał ją 
w posiadanie, wymuszanie w jakiś sposób przestrzegania jego słów. "Będziesz 
mi posłuszna w tym." W jego głosie była absolutna władza.

background image

Uśmiech zniknął z Corinne miękkich usta, tak że jej intrygujące dołek po prostu 
rozpłynął się. "Obiecuję, że dołożę wszelkich starań, Dayan," ona skapitulowała 
uroczyście.

Pochylił swoją ciemną głowę ku niej, jego usta muskały czubek jej jedwabistej 
głowy. "Jest zawsze lepiej, aby zobaczyć rzeczy na mój sposób", powiedział z 
wielką satysfakcją.

Rozdział 5

Corinne oderwała się od Dayana, odwracając się delikatnie. Najmniejszy ich 
kontakt wysłał dreszcz oczekiwania w dół jej kręgosłupa, zmieniał jej 
wnętrzności do konsystencji papki. "Jesteś trochę arogancki, ale wątpię, czy 
jestem pierwszą osobą, która ci to mówi". Spojrzała przez ramię na niego, 
dokuczliwie, kusząco, nie zdając sobie sprawy że jej serce było widoczne w jej 
oczach.

Czuł oddech wyślizgujący się  z jego płuc. On sunął po niej, jak wielki kot 
dżungli prześladujący swoją zdobycz. Cicho. Intensywnie. Jego wzrok spoczął 
na jej twarzy, kiedy się cofała. Corinne zapomniała że byli na ganku i zeszła z 
platformy bez patrzenia. Jakoś Dayanowi udało się ją złapać. Zamrugała, a on 
szybko okrążył ją bezpiecznie swoimi ramionami. "Na szczęście dla ciebie, 
mogę żyć z moją reputacją. Następnym razem sprawdzić, " dokąd idziesz." 
Celowo błysnął swoimi nieskazitelnie białymi zębami, ukazując męskie 
rozbawianie z jej położenia.

Corinne uniosła brwi, chcąc wyglądać wyniośle nawet kiedy tuliła się w jego 
ramionach. "Jak to zrobiłeś? Jak mogłeś poruszać się wystarczająco szybko, aby 
mnie złapać?"

 "Jestem super bohaterem" wyznał trzeźwo. "Nigdy ci nie mówiłem, bo 
obawiałem się, że nie lubisz ludzie w pelerynach. Mój umysł jest bardzo 
tradycyjny, ale również miły."

Śmiała się tak bardzo, że musiała się przytrzymać jego ramion, bojąc się że 
mogła wypaść z jego ramion. "Chcesz abym uwierzyła, że jesteś super-
bohaterem. Chcę zobaczyć wszystkie ważne peleryny. Nie możesz być super 
bohaterem bez nich." Lubiła być w jego ramionach. Kochała być w jego 
ramionach. Był niezwykle silny, ale zaskakująco łagodny. Mógł powiedzieć, 

background image

najbardziej oburzające rzeczy z kamienną twarzą i niewinnością w czarnych 
oczach. Spojrzała na niego spod długich rzęs. "Musisz mieć jeszcze rajstopy by 
być super bohaterem. Jaskrawo - niebieskie rajstopy," zauważyła złośliwie 
Corinne.

Jedna czarna brew uniosła się wymownie. "Rajstopy?" Powtórzył słowa tak, 
jakby nie było go w  jego słowniku. "Niebieskie rajstopy?"

Starała się wyglądać poważnie, ale nie mogła przestać się śmiać, a jej serce 
zaczęło boleć. Mocne, bolesne wagi naciskały na nią, wyciskając powietrze z jej 
płuc tak, że z trudem łapała powietrze. Corinne odwróciła się od niego, nie 
chcąc aby zobaczył jej walkę. To było niesamowite dla niej, że mogła być tak 
szczęśliwa, mogła zapomnieć o wszystkim, tak całkowicie w jego towarzystwie. 
Jej ciało musiało przypominać jej, szybszym biciem serca. Corinne zamrugała 
ponownie od nagłych łzy i schowała twarz na jego ramieniu.

Dayan milczał, pozwalając jego sercu, znaleźć rozproszenie, nieregularny rytm 
jej serca i powoli doprowadzić je z powrotem, do normy. Oczyścił swój umysł z 
rozpaczy, znajdując spokojne centrum i pokonać czas i przestrzeń tak jak mogł 
robić to jego rodzaj. "Darius. Bardzo potrzebuję uzdrowiciela. Nie sądzę, że 
mam dużo czasu. Była chwila czasu, gdy  jej serce nie biło. "

Dayan nigdy nie wątpił, nawet w jego desperacji.  Łagodny głos Dariusa płynął 
do jego głowy, zalewając  go  przekonaniem. "Dwaj z naszych największych 
uzdrowicieli torują sobie drogę do Cascades. Spotkamy się tam. Nie zawiodę 
cię, Dayan"
. Objął  kierunkach prosto z umysłu Dariusa, ucząc się drogi do 
bezpiecznego domu należącym do jednego z największy uzdrowicieli Karpat, 
Grigorija, i jego żony, Savannah, córki księcia. "Dziękuję za takie szybkie 
załatwienie sprawy. Wszystko jest u  was w porządku? "

"Tak. Kobiety pragną zobaczyć Ciebie i Twojej życiową partnerkę ".

Dajana odebrał komfort w głosie i słowach Dariusa. W jego długim życiu, 
Dayan nigdy nie widział porażki Dariusa w wykonaniu zadania. Jeśli dał na coś 
słowo, to tak się stało. Byli rodziną. Podróżowali wspólnie przez prawie tysiąc 
lat. Aby dowiedzieć się, że jego rodzina zadziała szybko, przenosząc się aby mu 
pomóc uratować jego życiową partnerkę, dając mu  pewności że można to 
zrobić. Znajdą sposób, aby ją uratować. Jeśli to możliwe, dziecko również, ale 
konieczne było uratowanie Corinne. Bez niej Dayan nie będzie mógł żyć. Na 
pewno nie chciałby zmierzyć się z ciemnością i pustką. Gdziekolwiek pojedzie, 
on zadecyduje stanąć u jej boku, chronić ją i strzegąc w następnym życiu.

background image

Dopiero po kilku minutach oddychała normalnie, i dopiero w tedy Corinne zdała 
sobie sprawę, że  ich serca biły tym samym rytmem. Trzymając głowę na jego 
ramieniu, spojrzała na niego swoimi dużymi zielonymi oczami. "Gdzie jesteś? 
Odszedłeś bardzo uroczysty i poważny na mnie."

 "Rozmawiałem z moim bratem. "

"On też posiada zdolności telepatyczne?" Corinne podniosła głowę, aby spojrzeć 
na niego uważniej. "Postaw mnie, Dayan. Naprawdę jestem w stanie chodzić 
bez złamania karku. To musi być wspaniałe dorosnąć z kimś, kto dzieli twój 
talentu."

Dayan wzruszył potężnymi ramionami, leniwie napinając mięśnie. "Nigdy nie 
myślałem o tym. Każdy z nas posiada zdolności telepatyczne. Cała rodzina." 
Niechętnie spuścił jej nogi na ziemię.

 "Czy myślisz, że to genetyczne?" Corinne przycisnęła swoją rękę ochronnie do 
swojego dziecka, nagle bojąc się o nią. Jej własne życie było niekiedy bardzo 
trudne ze względu na jej szczególne dary.

Wiedziała, że nie byłoby w stanie zapewnić ochrony i spokoju dziecku, kiedy 
czasy były ciężkie.

Dajana wziął jej twarzy w ręce. "Wezwałem Trubadours moją rodzinę, 
ponieważ byliśmy razem, odkąd byliśmy małymi dziećmi, ale tylko Darius i 
Desari są naprawdę bratem i siostrą. Syndil, Barack i ja jesteśmy powiązani tak, 
jak ty i Lisa jesteście powiązane. Powiązania są silniejsze niż krew ".

"Oczywiście, członkowie zespołu. Oni wszyscy mają ciekawe imiona. "

Dayan zaśmiał się cicho. "Zapomniałem jak poważnym małym fanem jesteś. 
Podnosisz moje ego przez cały czas."

"Poważny mały fan," powtórzyła jak echo, a jej oczy zaczynają tlić się  ukrytym 
ogniem. Potrząsnęła głową, podkreślając miedziane refleksy we włosach od 
światła lampy chodnika, która włączyła się automatycznie. " Muszę ci 
powiedzieć, że to nie twoją fanką jestem, ale muzyki. A to jak wiesz jest 
różnica. Nie zrozum mnie źle -". Trzymała wyciągniętą rękę, kierując nim, gdy 
szedł raczej celowo na nią. Zanosiła się znowu śmiechem, obserwując jego 
lśniące oczy patrzące na nią. "Przekonałeś mnie, by być twoim fanem. 
Naprawdę. Będę patrzeć z uwielbieniem na twój następnym występ." Ona 
trzepotała rzęsami i powachlowała  siebie ręką. "Mogłabym doskonale zagrać 
małą grupę fanów, jeśli twoje ego potrzebuje wzmocnienia.

background image

"Jestem zaszczycony," powiedział, chwytając jej małą dłoń. "Więc powiedz mi, 
co wiesz o naszym zespole."

Wzruszyła ramionami od niechcenia. "Grasz na gitarze, tak jak Barack. Syndil 
gra na perkusji i każdym innym instrumencie. Desari jest wokalistką, i ona ma 
niesamowity głos. Śpiewasz tylko wtedy, gdy masz nastrój lub gdy dany utwór 
tego wymaga. Domyślam się, że oboje piszecie teksty do swoich piosenek. " 
Uśmiechnęła się do niego. "A twoja muzyka jest niesamowita, choć istnieje 
kilka innych, które znajdują się na górze z twoją." Spojrzała w dół na swoje 
paznokcie. "Legendy".

Jego brwi uniosły się. "Kto? Nazywa je legendami".

"W jakiej kategorii? Podoba mi się rock and roll".

"Rock and roll?" Niewielkie szyderstwo było słychać w jego głosie. "Kto by 
rozważał legendy rock and rolla? Ostrożnie, twoja reputacja wisi na nitce."

"O jakim roku mówimy tutaj? W latach pięćdziesiątych tak wiele się działo. 
Jeśli masz zamiar być snobem jeśli chodzi o modern rock and roll, możemy 
podnieść stawkę i rozmawiać o blusie lub jazzie. Na pewno to przyznasz, że są 
legendy blusa i jazzu. "

"Muszę przyznać ci punkt, ale nie możesz zacząć szukać w latach 
pięćdziesiątych. Początki rock and roll rozpoczęły się na długo przed latami 
pięćdziesiątymi. Czy słuchałaś muzyki plemiennej i oryginalnych zespołów 
pochodzących z Afryki?"

Ona uśmiechnęła się do niego, unosząc jedną brew. "Na pewno nie sprawdzasz 
mnie, myśląc, że nie znam historii muzyki. To nie o to chodzi. Czy naprawdę 
myślisz, że nie ma legend  lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych?

"Być może Dark trubadours," rzekł w zadumie, z czarnymi oczami śmiejącymi 
się do niej złośliwie.
"Przepraszam, panie Legendo, a co z Louisem Armstrongiem? Nie popełnij 
błędu kręcąc na niego nosem. Muddy Waters, na miłość boską, i BB King, jest 
niesamowity. On po prostu ma taką obecność. I Stevie Ray Vaughan. Mogłabym 
wymienić jeszcze kilka innych nazwisk. "

Tylko o mnie powinnaś myśleć jako o legendzie".

background image

Chciał ją przedrzeźniać, ale pochylił swoją ciemną głowę w kierunku pasji 
widocznej  na  jej małej twarzy, jego wzrok znalazł jej usta i jego serce prawie 
się zatrzymało. Zamknął małą szczelina między nimi, zamykając swoje usta na 
jej, zabierając przy tym jej oddech i dając jej powietrze. Ziemia zatrzymał go. 
Świat się rozpuścił i była tylko Corinne w jego umyśle, w jego ramionach. Jego 
oczy płonęły dziwnie, jego ciało zesztywniało jak skała, jego żołądek robił 
ciekawe salta, a jego serce po prostu się stopiło. To wszystko było,  w jej 
pocałunku. Namiętność i ogień. Znakomita tkliwość. Obietnica. Dayan podniósł 
głowę, zanim będzie za późno, aby się wycofać.

Corinne mrugnął na niego, wyraźnie oszołomiona. "Jak to zrobiłeś?"

 "Ty i ja jesteśmy życiowymi partnerami ..."

" Życiowymi partnerami?" Corinne powtórzyła jak echem. Słowo to było piękne 
i domniemywało coś trwałego i wiążącego. Zastanawiała się, czy była to 
interpretacja terminu z jego ojczystym języka. Słyszała jak używał tego słowa 
kilka razy wcześniej.

Jego czarne oczy przeniósł się na jej twarzy w poważnym, zdecydowanym 
badaniu. Jego spojrzenie było zamyślone. Niesamowicie seksowne. " Życiowi 
partnerzy" potwierdził. "Małżeństwo, ale coś więcej. Poślubieni w nieustannym 
zobowiązaniu."

"To piękny pomysł, Dayan, ale większość ludzi nie myśli że będą małżeństwem 
przez cały czas?" Jego oczy przypomniał jej wielkiego kota dżungli. Było w 
nich intensywność spalania, gdy na nią spojrzał. W głębi niej była trzeba 
odpowiedzi, sama wołająca do niego.

Jego ręka uchwyciła jej, ciągnąc delikatnie dopóki jej małe ciało nie docisnęło 
się do jego. "Jesteś moją życiową partnerką, Corinne. Poznałem cię w 
momencie, kiedy na Ciebie spojrzałem. Wiem, że jesteś światłem dla mojej 
ciemności, że twoja dusza jest druga połową mojej własnej. Każdy z członków 
mojej rodziny znalazł życiowego partnera. Barack i Syndil przeznaczeni byli dla 
siebie. Życiowym partnerem Desari jest Julian. Darius ma Tempest, i jestem 
zdumiony, że znalazłem ciebie. Nie miałem nadzieji, że istniejesz ".

Corinne schyliła głowę. Dayan wierzył w każde słowo, które powiedział. Ledwo 
siebie znali, ale był tak pewny. Prawie udało jej się uwierzyć, że mieli razem 
przyszłości. Wiedziała lepiej, wiedziała, że jej serce było coraz słabsze. Dayan 
spowolnił nieuniknione, niezależnie od tego co uczynił w nocy, wiedziała, że jej 
serce nie przetrwa po urodzeniu dziecka. Była już wyniszczona, jej serce jeszcze 

background image

sobie radziło a jej płuca wciąż walczą. "Podobają mi się wszystkie wasze 
imiona, powiedziała, zdecydowana zmienić kierunek rozmowy. "Czy są one 
pseudonimami estradowymi, czy są rzeczywistymi imionami?

Dayan uśmiechnął się bez humoru. "Możemy zmienić wiele rzeczy w sobie, ale 
zawsze zachowujemy imiona, które dano nam tuż po urodzeniu."

Tajemnicze sekrety były zamknięte za jego niezwykłymi oczami. Jego oczy 
wyglądały na stare, jak gdyby widział zbyt wiele rzeczy. Była cicha siła w 
rzeźbione rysów jego twarzy. Czasem mógłby wyglądać zupełnie młodo, a 
kiedy indziej staro i na bardzo wyniszczonego. Jego ciało może być takie nadal, 
nie ujawniając, że oddycha, ale kiedy zdecydował się przenieść, był tak szybki, 
że kiedy zamrugała, brakowało rzeczywistego ruch. Dayan. On napełnił jej 
umysł, jak nikt nigdy tego nie zrobił. Dał jej marzenia o których nie śmiała 
myśleć.

Corinne dotknęła delikatnie jego twarzy, palcami, żal nad nim wzrastał tak, że 
ogarnął ją całą. Myślała żeby go ostrzec, aby umożliwić mu, jego własne 
decyzje dotyczące ich związku, ale myśl złamała jej serce. "Nie rób tego, Dayan. 
Nie buduj swoich marzeń wokół mnie. Tak bardzo się boję dla ciebie. 
Zasługujesz by to być szczęśliwym. Chcę żebyś był szczęśliwym. Nie bądź jak 
Lisa. Ona chce cudu". Opuszek jej palca obrysował jego idealne usta. "Nie chcę, 
sprawić ci bólu. Naprawdę nie chcę".

"Wierzę w cuda, Corinne. Znalazłem Cię. Podróżowałem po  świecie przez 
więcej lat, niż możesz sobie wyobrazić, i nigdy nie miałem nadzieję, na coś 
takiego. Mimo to, jesteś prawdziwa. Weszłaś przez drzwi, do tego baru. 
Przyszłaś do mnie, gdy byłem pewien, że mój czas ucieka. Wiem, że zdarzają 
się cuda. Każdy z naszych mężczyźni, którzy odnajduje swoją życiową 
partnerkę wie, że cuda się zdarzają. Mieliśmy tą dyskusji wcześniej, ale 
odmówiłaś słuchania. Nie umrzesz. Chcę żebyś w to uwierzyła, Corinne. 
Zacznij w to wierzyć ".

Corinne westchnął cicho i odwróciła wzrok od jego intensywnie głodnych oczu. 
Potrafił przekonać, każdego swoim nieodpartym wyglądem. Chciała się 
przekonać, aby myśleć, że może mieć szansę na przyszłości z dzieckiem i 
mężczyzną do którego czuje pasję. Myśli przyszły nieproszone, i zaraz 
zatrzasnęła przed nimi drzwi. Ona tak naprawdę w ogóle nie znała Dayan. Czy 
ona nadal będzie czuć się tak samo za miesiąc? Dwa miesiące? Czy Dayan 
nawet będzie chciał ją za około miesiąc lub dwa? Nie wiedziała o nim nic prócz 
tego, że był muzykiem, który przenosi się z miasta do miasta ze swoim 
zespołem.

background image

"Genialnym muzykiem. Legendą muzykiem ". Dayan skorygować jej myśli, jego 
czarne brwi uniosły się w górę, gdy ona próbowała przekonać się, że go nie 
chce. "Zrozum Corinne. Wiesz więcej o mnie niż to. Wiesz, że nie gonię za 
kobietami, że mogę cię ochronić. Musisz wiedzieć, że jestem uczciwy i godny 
zaufania."

"Ostatnim harcerzykiem, który podsłuchuje myśli innych ludzi," upomniała go 
nawet nie zastanawiając się, dlaczego nie krępowało jej, że wie, o czym ona 
myśli. Uniosła jedną brew  w wyrazie  małej kpiny. "Kobiety w ciąży często 
mają seksualne myśli, więc nie pochlebiaj sobie."

"Jestem zainteresowany myśli seksualnych tylko jednej kobiety w ciąży. To 
naturalne, że chcesz być pociągająca seksualnie dla mnie, Corinne. Jeśli nie, to 
byłoby trudne połączyć się razem. Ale Ty jesteś moją prawdziwą życiową 
partnerką, i mam zamiar związać cię ze sobą jako moją raz na zawsze. Myślę, że 
seks powinien znaleźć miejsce w naszej relacji. " Uśmiechnął się chłopięco do 
niej. "Bardzo ważne miejsce. Tak to powinno być."

Uśmiechnęła się niechętnie. "Mówisz tak pewnie, jakby w rzeczywistości, w 
ogóle nie było żadnych przeszkód ".

"Oczywiście, że nie mają znaczenia. Musimy być razem, Rozumiemy to oboje. 
Ty też to czujesz, Corinne, wiem, że tak. Nie mamy wyboru. Jeśli przyjmiesz 
to , że musimy być razem,  znajdziemy sposób, że tak było. "

Oderwała wzrok od intensywnego spojrzenia jego błyszczących oczu. "Myślę, 
że naprawdę musisz być poetą, Dayan. Wierzysz w miłość. Prawdziwe życie nie 
musi być odbiciem poezji. Wszyscy umierają, niektórzy po prostu trochę 
wcześniej niż inni. Moje ciało zużywa się  szybciej niż powinno. I takie było, a 
ja zawsze wiedziałam, że tak się stanie. Według lekarzy, nie powinna żyć po 
moich czternaste urodzinach. Jestem większym szczęściarzem  niż inni, którzy 
urodzili się, tacy jak ja. To jest rzeczywistość ". Powodował jej ból głowy, 
odmawiając przyjęcia powagi jej choroby.

Delikatnie nią  potrząsną, bo nie mógł się oprzeć. "Chciałbym opowiedzieć ci o 
rzeczywistości mojego życia, Corinne czego doświadczyłam bez Ciebie, ale nie 
jesteś gotowa do tej spowiedzi. W tym chwili myślę, że powinniśmy 
porozmawiać z Lisą i Cullenem i rozpocząć naszą podróż dzisiaj. Mamy wielką 
odległość do pokonania ".

Corinne potrząsnęła głową. "Nie możemy po prostu spakować się i wyjechać. 
Mamy swoje życie, pracujemy bardzo ciężko, Dayan. Lisa misi być dostępna, 
kiedy ją potrzebują."

background image

Czarne oczy Dajana przeniósł się na jej twarz, zadumane, w zły humorze, 
znalazła w nim niepokojącą nutą groźby. Było coś w nim niezdefiniowanego, 
czego nie mogła nazwać, ale czuła ze się tego boi.

"Nie bój się. Nigdy nie powinnaś się mnie bał. Nigdy nie mógłbym cię 
skrzywdzić, Corinne. Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby cię ochronić. A 
moje zdolności są duże. "Przeniósł się do bardziej intymnej komunikacji między 
życiowymi partnerami, prawie automatycznie. Ramię Dajana okrążyło jej 
smukłe ramiona, przytrzymując ją bardzo blisko w świetle księżyca. Była 
krucha, delikatna, a jej kości były drobne. Nieoczekiwanie, strach uderzył go 
wraz z rodzajem bezradnej wściekłość. Musiał szybko dotrzeć do uzdrowiciela, 
musiał szybko znaleźć sposób, aby delikatnie nakierować ją w kierunku w 
którym chciał żeby się udali. Jeśli to będzie konieczne, użyje swych 
telepatycznych zdolności, aby przekonać ją, ale to byłoby złamanie jego 
kodeksu honorowego, wpływać na jego własną życiową partnerkę w taki 
sposób.

"To jak sposób w jaki czasami patrzysz, Dayan," powiedziała Corinne z małym 
autoironicznym śmiechem. "Możesz patrzeć bardzo zastraszająco jeśli 
zechcesz". Uśmiechnęła się do niego, jej ręka, uniosła się do sprawdzenia 
mocnych krawędzi jego zmysłowo wyrzeźbionych ust. "Podobnie jak teraz, gdy 
nie idzie po twojej myśli."

Jego czarne oczy spłonęły na jej twarz. "Zawsze postępuje na swój sposób, 
kochanie, jeśli chodzi o ochronę ciebie. Nie sądzę, abyś miała racjonalny 
argument w tej sprawie. Lisa nie będzie przejmowała się swoją pracą, jeśli 
umrzesz. Jesteś w stanie pisać piosenki w dowolnym miejscu. Wiem też, że 
jesteś znacznie bardziej przerażona niż przyznajesz i zgadzasz się ze mną, że 
powinniśmy chronić Lisa mimo jej odmowy przyjęcia do wiadomości jak 
poważne jest twoja sytuacja. "

"A tak będzie jeśli pojedziemy z wami?" Corinne posłała mu płonące spojrzenie, 
ostrzegawcze spod długich rzęs. "Nie lubię gdy czytasz moje myśli".

"Niedługo ty też będziesz mogła czytanie myśli, odparł bez cenzurowania 
swoich myśli.

Corinne uniósł brew na niego. "Po prostu nagle nabędę zdolności telepatyczne? 
Czy to przechodzi na ludzi, gdy jesteś blisko nich zbyt dugo?" 

Dayan wzruszył ponownie ramionami. "Będziemy musieli zobaczyć, Corinne. 
Jego ręka przesunęła się w dół jej ramiona ogrzewając ją. "Zmarzniesz tu."

background image

"To piękna, myśl. Nienawidzę być zamknięta w pomieszczeniach w nocy. Niebo 
zawsze wygląda tak niesamowicie." Corinne zaśmiała się cicho. "Oczywiście, 
uważam, to samo obnośnie dnia. Uwielbiam patrzeć na chmury. Lisa prowadzi 
jak wariat, ale ona mówi, że jestem gorsza, bo nie mogę oderwać oczu od 
nieba". Spojrzała na niego. "Nie chcesz przegapić niczego, wiesz że świat jest 
takim pięknym miejscem;? Chcę zobaczyć jak najwięcej dopóki mogę." Szła 
nieco dalej po bruku. "Skąd pochodzisz? Musisz akcent, ale nie mogę go 
umiejscowić."

"Tak wiele podróżowałem przez lata, że nie wiem, czy mój sposób mówienia 
odzwierciedla jedno miejscu. Mówię w kilku językach. Ale urodziłem się w 
Karpatach w Europie. Spędziłem większość moich młodszych lat w Afryce."

"Jakie to ciekawie. Co robili twoi rodzice?"

"Byłem zwykłym chłopcem, gdy zostali zabici. Darius uratował nas, członków 
zespołu. Byliśmy dziećmi, dorastaliśmy  trochę dziko." Dayan uśmiechnął się do 
niej, jego  zęby były bardzo białe w ciemności. "Myślę, że ciągle jeszcze trochę 
jesteśmy dzicy."

Corinne pozwoliła mu przejechać swoimi palcami po jej, choć nie była zupełnie 
pewna, dlaczego. Część jej chciała być realistyczna i silna, a druga, bardziej 
zdradliwa szeptała pokusy, szeptała że powinna cieszyć się jego towarzystwem, 
dopóki może. "Więc Darius jest znacznie starszy od ciebie?"

"Darius jest niezwykłą osobą. Miał sześć lat, gdy nasi rodzice zostali zabici. Ja 
miałem cztery lata. Trzymał nas przy życiu." Machnął ręką, ruchem pełnym 
wdzięku gdy odpędzał  przeszłości. "To było dawno temu."

Corinne sięgnęła biorąc jego szczękę w dłonie. "Brzmisz tak smutno, Dayan. 
Nie mogło być to tak dawno temu. Czy twoje dzieciństwo było trudne?"

"To była przygoda, Corinne, w przeciwieństwie do Ciebie. Pamiętaj, że każde z 
nas ma zdolności telepatyczne, i jesteśmy przyzwyczajeni do naszych różnic. To 
był dzika zabawa, bardzo ekscytujący czas. Opowiedz mi o swoim dzieciństwie. 
Wiem, o nim trochę z kawałków twoich wspomnień, ale masz zablokowane 
większość z nich za ciężkimi drzwiami i nie chcę, ich otworzyć bez twojego 
pozwolenia."

Szli razem bez pośpiechu po bruku. Dayan wydawał się ślizgać przy niej, nie 
czyniąc hałasu. Jeśli nie czułaby bezpieczeństwa jego dużych ramion i muskania 
jego dłoni owiniętej wokół jej palców, nie wiedziałaby że był przy niej. W 

background image

pewnym sensie to było pocieszające, to jednak było również niesamowite czuć 
tak pierwotną władzę ukrytą w nim. "Nie jesteś jak wszyscy inni." Powiedziała 
cicho, intuicyjnie.

Nastała cisza, na przestrzeni kilku uderzeń serca. "pochodzę ze starożytnego 
rodu," przyznał cicho. "Mam dary, dary przynależne mi".

Uśmiechnęła się w ciemności. "Jestem bardzo zadowolona, że się poznaliśmy, 
Dayan. Jest w tobie coś wspaniałego i pięknego. Kiedy jestem z tobą czuję się 
jak gdybym mogła trwać wiecznie. Słowa twoich piosenek i piękna muzyka, 
którą grasz są wyjątkowe. I Kocham dźwięk twojego głosu, gdy mówisz lub 
śpiewasz ".

On przyciągnął jej rękę do swojej klatki piersiowej, tak by mogła czuć bicie jego 
serca, silnie pod jej skórą, pod jego koszulą. Czuła ciepło jego skóry, połączone 
z jego męskim ciałem, jego mięśnie poruszały się subtelnie. Nad jej głową, 
Dayan uśmiechnął się, jego uśmiech był nieco wilczy. "Celowo próbujesz 
skierować rozmowę z dala od swojego dzieciństwa." Był potajemnie 
zadowolony ze szczerość którą odkrył w jej umyśle. Nie musiał stosować 
żadnego  przymusu wobec Corinne, nic co zwiększyłoby jej uczucia do niego. 
Powoływał się na fakty, dowodząc, że jest jego prawdziwą życiową partnerką, 
on jeszcze nie przywiązał jej do siebie  słowami rytuał. Obawiał się, że ich 
przymusowe rozstania w godzinach dziennych mogą być zbyt trudne dla jej 
nadwyrężonego serca.

"Dlaczego chcesz usłyszeć nudną historię w taką noc piękna?" Corinne trzymała 
swoją głowę pochyloną w dół, nie chcąc spojrzeć w jego oczy, aby zobaczył 
zbyt wiele. 

"Chcę wiedzieć wszystko o tobie, Corinne," powiedział cicho, a jego głos był 
samą czarną magią w ciemności nocy.

Jak ktoś może odmówić piękna temu głosowi? Wzięła głęboki oddech, i go 
wypuściła. "Mam złe wspomnienia dotyczące picia mojej matki. Nie mogę sobie 
przypomnieć, zbyt wiele gdy robiła coś innego. Zawsze byli mężczyźni i 
strasznie małe  pokoje w których żyłyśmy, duszne i gorące. Spędzałam cały mój 
czas słuchając muzyki. Wymykałam się i znajdowałam miejsca, gdzie można 
było posłuchać muzyki na żywo "Ona rzuciła mu szybki uśmiech." To była 
zaletą być małą -. Mogłam zmieścić się w dowolnym miejscu a za pomocą 
telekinezy, mogę usunąć blokady i otworzyć ciężkich drzwi "

Jego ręka głaskała jej włosy w małej pieszczocie. Musiał jej dotknąć. Czuł 
kontrastujące emocje, które towarzyszyły jej wspomnieniom.

background image

"Żyłam dla muzyki. Marzyłam o tym aby ją usłyszeć, dzień i noc w mojej 
głowie. To trzymało mnie przy zdrowych zmysłach, kiedy byłam sama. To 
równoważyło mój świat, było czymś, do czego mogłam uciekł. A potem, 
oczywiście, spotkałam Johna i Lisę i ich ojca.

W jej  głosie było tyle smutku, że Dayan zagarnął ją w ramiona, delikatnie, 
ochronnie, jego ciało dawało jej schronienie w ciemności nocy. Trzymał ją, 
jakby była kruchą porcelaną, cennym skarbem. "Jestem wdzięczny że miałaś 
Johna i Lisę". Przyznał to. John uratował życie Lisy i chronił Corinne. Uczynił 
wszystko, aby stworzyć dla nich rodzinę. Dajan był wdzięczny że ktoś był tam z 
nią, kiedy on nie mógł.

"Nie zakochuj się we mnie, Dayan, szepnęła cicho, prosiła go. Walcząc o niego, 
chcąc mu dać do zrozumienia, że nie może czuć nic tak silnego do niej. To było 
na tyle trudne dla Lisy, że nie mogła znieść tego że Dayan liczył na nią, a 
następnie ją straci.

Jego ręka uchwycił jej brodę, przechylając jej głowę, tak że jej oczy spotkały się 
w jego wpatrzony wzrok. "Znam cię lepiej niż ktokolwiek, kiedykolwiek cię 
znał. Jak mogę nie kocham Cię, gdy widzę twój umysł i serce? Jesteś dla mnie 
wszystkim. Wiem, że nie możesz tego zrozumieć, i dla ciebie to nie ma sensu, 
ale dla ma - wędrowcy, którego nikt nie kocha, komu nikt nie odpędza jego 
demonów - jesteś cudem ".

"Czy to, jest to co mogę dla ciebie zrobić?" Uśmiechnęła się wbrew swej woli, 
na piękne myśli o niej. "Czy naprawdę odpędzam demony?"

Bez pośpiechu, niemal leniwie, pochylił swoją ciemną głowę i wziął w 
posiadanie jej usta. Był łagodny, nie było w nim nic prócz łagodność, kiedy jej 
dotknął, łagodność tak sprzeczna z jego ogromną siłą. Ale jego usta były czystą 
magią, otwierające drzwi do świata, którego nigdy wcześniej nie widziała, 
zanim nie przybył do jej życia. Jego usta były męskie i gorące, dominujące nad 
nią; usuwające grunt z  pod jej stóp, tak aby przylgnęła do niego szukając 
pomocy. Zagarnął ją w swoje twarde ramiona, ale trzymał ją z ogromną 
czułością, nieskończenie tkliwie. Jego usta były czystą magią.

Zgarnął Corinne do innego świata, jednej z pasji i fantazji egzotycznych. Ona 
nigdy nie ośmieliła się wyobrazić sobie czegoś takiego. Ona mogła odpędzać 
jego demony, ale on byłoczymś zupełnie innym dla niej. Nierealnym. 
Mitycznym bogiem. Człowiekiem legendą. Bohaterem. Uśmiechnęła się na 
przeciw jego idealnie wyrzeźbionych ust, miękkich i aksamitnych, gorąco 

background image

erotycznych. Za każdym razem, gdy spoglądała w jego czarne oczy, tak 
intensywnych, tak głodnych, topniała w środku. 

"Czytam twoje myśli." Jego głos muskał ściany jej umysł, trzepotanie skrzydeł 
motyla wywoływało takie samo uczucie w dole jej brzucha.

"Cóż, więc przestań". Corinne wyszła z jego ramion, co było jedynym 
rozsądnym wyjściem które mogła zrobić, kiedy jej serce łomotało a jej ciało 
zamieniało się w stopiony ogień. "Musimy przestać. Wiesz, że musimy." Jej 
serce nie zniesie więcej, i tak pracowało zbyt ciężko.

Oparł czoło o jej, oddychał ciężko, próbując odzyskać kontrolę. "Przykro mi, 
kochanie. Pomyśl o czymś doczesnym dla mnie."

Roześmiała się cicho, gryząc kącik jego ust. "Lisa i ja potrzebujemy ubrań. 
Musimy wrócić do naszego domu i zabrać wystarczająco dużo ubrań które 
wystarczą na kilka dni, dopóki  ci ludzie nie stracą zainteresowania nami."

Dłoń Dajana powoli obejmowała jej kark. Jego palce były zupełnie jak odciski 
na jej skórze. Czuła je w dole jej palców. I  znowu topniała, zaczynają 
rozchodząc się w środku, jej serce wykonywało niebezpieczne podskoki. 
Wyprostował się powoli, jego czarne oczy wpatrywały się w jej piękne 
spojrzenie. "Ci ludzie nie stracą zainteresowania, kochanie. Nie możesz wrócić 
do domu. Przyniosę rzeczy twoje i Lisy, których potrzebujecie i przyniosę ci je. 
Zrób mi listę." Jego głos był niski, szept brzmi jak aksamit na jej skórze.

Corinne zamknęła oczy by odciąć się od niego. Jego bliskość była tak 
przytłaczająca. Z każdym oddechem który brała, wdychała jego męski zapach. 
Czysty. Dziki. Męski. "Nie możesz przejść naszych rzeczy, Dayan. To nie 
byłoby w porządku. Jedna z nas będzie musiała iść z tobą."
Pokręcił powoli głową. Nie mrugał. Wszystko co robił, robił z płyną mocą, 
falując czystą energią, czego  nie można było ignorować. "Aby zapewnić ci 
bezpieczeństwo, Corinne, mogę  zrobić te małą rzecz". Powiedział to cicho, 
cierpliwie. "Ci ludzie ostrzelali scenie, na której śpiewała Desari. Ona jest 
piękną, tętniącą życiem kobietą, unikatową w tym świecie, ale byli gotowi ją 
zabić, aby uciszyć jej głos na zawsze. Udało im się zranić Desari, Barack i mnie. 
Mieliśmy szczęście, że Julian tam był wraz z Dariusem, aby nas obronić. Nie 
jestem więc skłonny zaryzykować twojego życia lub życia dziecka. "

"Powiedziałeś, że tych ludzi już nie ma. Nie wyślą nikogo innego tak szybko. 
My potrzebujemy nasze rzeczy, Dayan. Prędzej czy później będziemy musiały 
wrócić. I Lisa jest znana -..... Każdy może ją znaleźć" Corinne wbiła paznokieć 
w swoją dłoń. "Możemy zatrudnić ochroniarzy."

background image

Jego wyraz twarzy pozostały bez wyrazu, ale był kompletnie nieruchomy, coś 
głęboko w nim ryczało cicho, szalejąc natychmiast w odmowie. Przez moment 
Corinne myślała, że widziała czerwone migoczące płomienie w głębi jego 
czarnych oczu. Jej oddech uwiązł w gardle. Cofnęła się o krok do tyłu, ale jego 
ręka była jeszcze owinięty wokół jej karku, kotwicząc ją przy siebie. "Co to jest, 
Dayan?"

Jego uśmiech postępował powoli, jego zęby były bardzo białe. "Co widzisz, że 
prawdopodobnie się mnie boisz, kochanie?"

"Nie wiem ... czasami wyglądasz jak coś więcej niż ty. Wiem, że to nie ma 
sensu, ale możesz spojrzeć bardzo zastraszająco." Ona zaczesane do tyłu włosy, 
mały dreszcz przebiega przez jej ciało. "Wracajmy."

"Nie chcę, aby się mnie bać, Corinne. Zdaję sobie sprawę, że sposób w jaki  się 
spotkaliśmy i zamieszkali razem jest nieoczekiwany. Nie szukałaś czegoś 
takiego, ale to się stało. Nie możemy udawać że nic się niestało, lub zawrócić." 
Jego kciuk poruszał  się nad jej skóra, w małej pieszczocie, lekkiej jak piórko, 
ale tak erotycznej że drżała pod jego dotykiem.

"Rozmawialiśmy o powrocie do domu," wyjaśniła Corinne, starając się 
wydostać spod jego ręki. Czy używał swoich unikalnych psychicznych 
zdolności aby "nagiąć" ją w kierunku w którym chciał by poszła?

Dayan pokiwał głową ze smutkiem. "Myślałem, że omówiliśmy wszystko, 
kochanie. Jestem wędrowiec, poetą, muzykiem. Jestem mężczyzną, który 
przemierza Ziemię w poszukiwaniu jedynej kobiety. Wiem, że kobietą tą, jesteś 
ty. Gdybym wpływ na twoje decyzje na moją korzyść za pomocą telepatii, nasz 
związek nie przetrwa. Tego co chcę od ciebie to 
wieczność. "

Corinne odwróciła się od niego, od jego posępnego wyglądu i tlącej się 
intensywność jego czarnych oczu. Potrzebował kogoś, kto by go kochał. 
Wyglądał tak samotnie, stał wysoki i pewny siebie, ale tak głodny kogoś kto by 
go kochał. Borze pomóż, chciała być tą kobietą. Tylko przez krótki czas w jej 
życiu,  chciała czegoś co było prawdziwe.

Dayan wyciągnął dłoń i wziął ją za rękę, potrzebował przyciągnąć jej małe ciało 
blisko siebie pod ochroną jego szerokich ramion. On po prostu szedł obok niej w 
nocy, korzystając z chwili, wdzięczny że mógł je poczuć, rozkoszuj się tym. 
Dziękując że była w jego świecie.

background image

"Każdy wiersz każda piosenka, każda nuta jaką kiedykolwiek grałem zostały 
napisane dla Ciebie, grane dla Ciebie. Drugiej połowy mojej duszy. Mojego 
serca. W nadziei, że jesteś gdzieś w moim świecie i je usłyszysz". Z uwagi na jej 
kruchą kondycję, Dayan nie odważył się ujawnić prawdy o tym, czego od niej 
chciał. Wiedział, że uzdrowiciel znajdzie sposób, by uratować jej życie. Nie 
było innego wyjścia. Był bardzo zaniepokojony, że może nie być sposób na 
uratowanie dziecka. Był cieniem w jej głowie, związanym z nią. Wiedział, że 
była gotowa oddać swoje życie za życie córki. On nie. Był jej życiowym 
partnerem. To był jego obowiązek, aby zapewnić jej zdrowie.

Corinne zamrugała przez łzy na zupełną szczerości w jego głosie. "Nie możesz 
mówić mi takich rzeczy, Dayan. Jeśli to zrobi, ona zostać utracona, i on także. 
Jak ona mogła mu się oprzeć?

Dayan uśmiechnął się do niej, zacisnął palce wokół niej. Z każdym krokiem był 
obok niej, czuł ciepło rosnące między nimi, czuł jak ona owijała się wokół jego 
serca. Była to mała rzecz, jak uczucie jej małej ręki, splecione z jego. Jej 
oddech. Zapach. Sposób w jaki się uśmiechnęła. Kochał sposób w jaki się 
uśmiechała, w jaki się poruszała. Sposób w jaki walczyła tak bardzo, aby 
uchronić go przed ewentualną stratą.

Głęboko w swym sercu uczył się o prawdziwym przerażeniu. Myśl o stracie jej 
był poza zasięgiem jego wyobraźni. Nigdy nie doświadczył strachu w dorosłym 
życiu. Nawet podczas walki z wampirami, nie doznał uczucia strachu przez 
długie wieki, aby dać mu mądrość, aby poradzić sobie z tak intensywnymi 
emocjami. Terrorem. Smakował to słowo. Czy mógł zmierzyć się z utratą swojej 
życiowej partnerki, nigdy nie miał czasu na kochanie się z nią i wiązanie jej z 
nim? Dajan wie, że nie chce. Jego życie było ponure i puste, tak jałowe i zimne, 
że tracił zdolność do tworzenia piosenek, czucia muzyki w nim. Ale teraz, kiedy 
Corinne była blisko niego, pieśni i słowa i nuty wylewały się z jego duszy, 
prosząc o wysłuchanie.

Była jego światem. Kolorami i emocjami i pięknym wierszem. Nie chciał stracić 
jej na rzecz  śmierci. Teraz wiedział, skąd pochodziły jego umiejętności gry, 
twórczość, i skąd pochodziły. To była połowa jego duszy. Były pozostałością 
małej części jej światła, gdy zostali podzieleni, aby znaleźć drogę z powrotem 
do siebie. Czuł, w jej piosenki, muzykę. To było w sposobie w jaki chodziła, w 
jak płynęła przez pokój, jej mała, szczupła postać tak wyważona. To było w 
sposobie w jaki kręciła głową i sposobem w  jaki jej uśmiech rozjaśniał pokój.

Dayan znalazł sposób jej umysł pracował z zainteresowaniem. Często używała 
telekinezy nie myśląc o tym. Ona spoglądała przez pokój na obiekt, który 
potrzebowała i zaczynała go przyciągać do siebie. Natychmiast wyczuł różnicę 

background image

w jej mózgu, ciepło, budowanie wizerunku i skupianie się na nim. Obraz był 
zawsze ostry i krystalicznie czysty, a potem pamiętała, że nie była sam i wydała 
ciche westchnienie.

"Co?" Uśmiechała się do niego, jej intrygujące dołek fascynujące go, tak że nie 
miał innego wyboru, jak tylko pochylić się i pocałować je.

Skrzydła motyla fruwały w jej brzuchu po dotknięciu jego ust jej skóry. "Musisz 
przestać to robić", powiedziała cicho, bez większego przekonania.

"Myślałem, że muszę ćwiczyć tak często, jak to możliwe, odparł, odrzucając jej 
pomysł natychmiast. "Nie mam bogatych doświadczeń, a muszę mieć pewność, 
że nie mam braków jako kochanek. Po tym wszystkim, pragnę cię 
uszczęśliwić."

Jego głos był szeptem pieszczoty pióra na jej skórze. Corinne spojrzała na niego, 
jej duże oczy tańczyły. " Dobrze wiesz, że nie potrzebujesz w ogóle żadnych 
praktyk. I sprawiasz że jestem bardzo szczęśliwa." Sięgnęła by dotknąć jego 
brody, delikatne muskając ją palcami. "Opowiedz mi o swoim życiu."

"Jestem wędrownym muzykiem. Taka jest prawda, kochanie -... Poetą, który 
znalazł swoje brakujące serce. Byłem od dawna bez niego " To nie były tylko 
proste słowa które powiedział, to sposób w jaki je powiedział, głód w oczy.

 "Czy kochasz grać?"

"To, jest kim jestem, odparł w zamyśleniu. "Kiedy podnoszę moją gitarę, to jest 
część mnie, jak moje ramiona. Nuty i słowa gdzieś głęboko we mnie, które po 
prostu wypływają. Urodziłem się z tą zdolnością, wielkim darem którym 
zostałem obdarzony".

Jego pokora zaskoczył ją, bo był zazwyczaj bardzo pewny siebie, tak, że to 
graniczyło z arogancją. Ale nie gdy przyszło do jego niezwykłego talentu.

Tak jak cieszyła się chodząc z Dayan, była już wyczerpana. Dowiedziała się że 
w jakiś sposób jej serce wydawało się walczyć, aby znaleźć dokładnie rytm jego 
serca. Uśmiechnęła się do niego, gdy pochylił się i bez wysiłku kołysał ją w 
ramionach. "Naprawdę możesz czytać w moich myślach, prawda?" Dźwięk jej 
własnego głosu był bardziej zaproszeniem niż chciałaby przyznać.

"Oczywiście." 

background image

"Czy musisz dotykając osoby?"

"Nie, nie zawsze cię dotykałem kiedy czytałem twoje myśli. I nigdy nie 
dotknąłem Lisy. Łatwo jest czytać myśli śmiertelników". Powiedział, od 
niechcenia, tak dobrze czuł się w jej obecności, że nie sądzi, że musi 
cenzurować swoje słowa. W krótkim czasie jaki byli razem,  myślał o nich jak o 
jedności, partnerstwie, życiowych partnerach, zamiast o dwóch odrębnych 
podmiotach.

Ramiona Corinne oplotły jego szyję, gdy nosił ją przez noc z powrotem w stronę 
domu, gdzie zatrzymali się razem z Cullenem. "Śmiertelników? Oznaczało to 
najróżniejsze rzeczy, Dayan. Dlaczego używasz słowa śmiertelników? Czy nie 
jesteś śmiertelny?"

Rozdział 6

Nastała długa cisza, podczas gdy Dayan słuchał dźwięków nocy, szumu wiatru, 
który szepnął mu tajne rzeczy. "Czasami, kochanie, lepiej nie naciskać zbyt 
mocno jeżeli możesz nie chcieć znać odpowiedzi. Użyłem słowa śmiertelny, gdy 
inne mogłoby być lepszym wyborem. Czy nie jesteśmy zarówno śmiertelnymi, 
jak i nieśmiertelna w tym samym czasie? Jeśli umrzesz, część ciebie zostanie 
tutaj na tej ziemi, a ty będzie w dalszym ciągu żyć w innym życia, gdzie indziej. 
"

"Wierzysz w to?"

"Absolutnie", Dayan odpowiedział uroczyście, wiedząc, że potrzebuje otuchy. 
Przez krótką chwilę przestał chodzić, aby schować swoją twarzy w cieple jej 
szyi, wdychając jej zapach. "Gdziekolwiek będziesz, Corinne, nigdy nie 
będziesz sam. Zawsze będę z tobą".

Od razu jej zapach, rzeczywiście jej, rozprzestrzenił się dookoła niego, a on 
tylko szybko,  walczy z demonem w środku. Walka wzrosła gwałtownie, szybka 
i wściekła, kły wybuchły w jego ustach, Karpacki mężczyzna domagał się 
dopełnienia rytuału i związania jej ze sobą. Ona była jego wybawieniem. 
Opiekunem jego duszy. Światłem. Kolorami. Bez niej, była tylko pustka, jałowa 
egzystencja do której nigdy nie mógł wrócić. Nigdy jej nie zniesie. Jej tętno pod 
jego ustami, jej siła życiowa przepływająca i płynąca z mrocznym bogactwem 

background image

którego pragnął, potrzebował. Czerwone płomienie migotały i tańczyły w głębi 
jego czarnych oczu, gdy walczył z demonem.

Wyczuwając niebezpieczeństwo, Corinne zachowywała się bardzo spokojnie, jej 
ręce przyciągnęły jego głowę do niej. Ona wiedziała o jego wewnętrznej walce, 
choć nic z tego nie rozumiała. Jego ciało drżało przez chwilę, a ona czuła 
erotyczne ruchy jego ust, tam i z powrotem po jej miękkiej skórze. Jej palce 
zmiażdżyły jego jedwabiste włosy, pocierając ich pasma w agitacji. Czego on od 
niej potrzebował? Seksu?

'Nie!' Słowo zamigotało w jej głowie dobitnie. Jego głos był łagodny. "Nie tylko 
seksu, moja miłości, muszę kochać się z tobą całą noc. Muszę złączyć, nas na 
całą wieczność. Nie wiem jak wyjaśnić ci te rzeczy, tak abyś mogła zrozumieć,  
ale jest to konieczne dla mnie jak oddychanie
. W  sposobie w jaki mówił do niej, 
była taka intymności, czułość w jego głos tak wielka że w jakiś sposób mógł 
komunikować się z nią, umysł do umysłu. "Potrzebuję cię tak bardzo, Corinne", 
westchnął przy jej pulsie, jego oddech był ciepły i intymny; tak bardzo . Było 
coś w nim bardzo niebezpiecznego - może to było poczuć w jego ogromnej sile, 
w zaborczym sposobie w jakim ją trzymał - ale jego potrzeba była tak wielka, że 
nie mogła myśleć, nie mogła mu odmówić, nawet dla własnego instynkt 
samozachowawczego.

Odpowiedź zabłysła w jej głowie, z jego umysłu. "Chcę być wszystkim czego 
potrzebujesz
." Nie były to słowa wypowiedziane na głos, ale usłyszał jej 
akceptację jego różnic, jego dzikości, dla jego nieposkromionego charakteru. To 
znalazło odzwierciedlenie w jej umyśle i sercu. Mruknął cicho jej imię jego 
święty talizman przywracający go z powrotem w przepaści niebezpieczeństwa, 
szeptów szaleństwa, których miała  nadzieję, że nie mogła zrozumieć.

Jego usta przemieszczały się po smukłej kolumnie jej szyi, krótko dotykał jej 
ucha, podczas gdy oboje wydawali się utonąć w pośpiechu stopionego ciepła. 
Czuł jak jej ciało dopasowywało się do jego, odpowiadając, zapraszając, kusząc. 
Poruszała się niespokojnie w jego ramionach, a jego ciało reagowało z rosnącą 
gorączką we krwi, tworząc bolesny ból, który nie odejdzie.

Dayan zamknął oczy i poddał się luksusowi uczuć. Jego usta przesunęły się do 
jej gardła po podbródek, lekko nadgryzając przed przylgnięciem do jej ustami. 
Od razu odczuli ciekawe uczucie jakby ziemia usunęła się pod jego stopami, 
ziemia kołysała się, odchodząc od niego, dopóki nie została tylko Corinne. Czuł 
każde muśnięcie - satynowej miękkość jej skóry, jedwabiu włosów, gorących 
potrzeb jej ust, kiedy brał je w posiadanie. Ona przytuliła się do niego jak burza 
potrzeby i głodu prześlizgująca się nad nimi, gdy jego umysł wypełnia jej -jego 

background image

głodnym pragnienie,  ciemnością, erotycznymi zdjęcia i coraz większym 
pożarem w jego krwi.

Jej usta były jedwabnym niebem w którym się zagubił, krew szumiała mu w 
uszach. Dayan trzymał ją mocno, zaborczo, była jego jedyną ucieczką po tysiącu 
lat zupełnej samotności. Podniósł głowę, tak że jego usta mogły dryfować w 
płomiennym tańcu ciepła i światła po jej skórze z powrotem do jej nieodpartego 
pulsu. Kusił go w odwiecznym wezwaniu. Słyszała jego głos, miękki szmer, 
szept zmysłowych poleceń, a jej krew przyspieszyła, gorętsza w odpowiedzi. 
Jego język pieścił jej skórę, zęby zaciskały się lekko, złośliwie, erotycznie, 
potem dyszała gdy biała błyskawica  przeskoczyła przez nią, skwiercząc, 
przelatując przez jej krew, tak że stanęła w ogniu.

To było jak sen, mglisty i nierealny, zmysłowy i erotyczny. To był niepodobny 
do niczego, czego kiedykolwiek doświadczyła. Corinne czuła się słabo, nie 
mogąc się ruszyć, a nawet nie chciała, przyciągając jego głową do siebie, jej 
ręce były w jego gęstych włosach, poddając się  jego gorączce, szukając ust. 
Zamknęła oczy, iluzja odczuwania miłość, była tak prawdziwa że  mogła poczuć 
go dotykając jej w głębi. Jego głos był w jej głowie, tak że prawie czuła jego 
pragnienie, jego głód, jego silną rozkosz. Nie chciała aby się kiedykolwiek 
zatrzymał. Jej palce zsunął się z jego włosów a jej ręce upadł bezwładnie po obu 
jej stronach.

Dayan od razu podniósł głowę, zerwał połączenie między nimi. Co ciekawe, 
poczuła ciepły płyn, spływający od jej szyi wzdłuż kremowy pucharów jej 
piersi. Nie uniosła swoich ciężkich rzęs aby to zbadać, nie chcąc złamać 
magicznego zaklęcia ciepła i pożądania. Opuścił swoje usta do prześledzenia 
płynnego szlaku, tak że jej ciało odpowiedziało, zaciskając się z przyjemności. 
Corinne uśmiechnęła się na myśl, że mógłby sprawić by poczuła się tak 
wspaniale, bez rzeczywistego wysiłku.

"Zostawiłem mój znak na Tobie." To był szept czarnego aksamitu, przenoszący 
się przez jej ciało z tym samym ciepłem, co jej krwi. "Nie mogłem się 
powstrzymać." przygryzł i dokuczał kąciki jej ust, aż posłusznie je przed nim 
otworzyła. Poczuła słaby  miedziany smak kiedy jego język wniknął do 
wewnątrz jej ust, biorąc jej na własność. Zanim mogła zebrać jakiekolwiek 
myśl, wziął w posiadanie jej duszę, jej ciało, tak że nie była już kobietą myślącą, 
ale żywym płomieniem potrzeby i głodu.

Jego ręka podniosła się do wypukłości jej piersi, kciukiem pieszcząc jej sutek 
przez cienki materiał bluzki. Błyskawice ścigały się przez jej krwiobieg. Jego 
usta opuściły jej, zęby przygryzły brodę, w dół  boku jej szyi i wzdłuż jej 

background image

wrażliwego gardła tak, że wygięła się w łuk by być bliżej niego. Delikatny jęk 
uciekł z jej ust gdy,  jego usta trąciły krawędzi jej bluzki.

"Musimy przestać", powiedziała cicho, nie przekonując żadnego z nich.

Jej serce zbyt ciężko pracowało. To bardziej niż cokolwiek innego, 
spowodowało że Dayan,  odzyskał pełną kontrolę nad demonem walczącym o 
władzę. Chciał tak bardzo zaznaczyć że jest jego, aby związać ich ze sobą. 
Chciał, zapewnić jej życie poprzez wymianę krwi, nie tylko degustując istotę 
tego, co będzie jego. Potrzebował jej, ale co ważniejsze, ona go potrzebowała. 
"Masz rację, kochanie", powiedział z głębokim żalem. "Podążaj za moim 
rytmem oddychania, aby umożliwić swojemu sercu odpoczynek."

Ona była wiotka w ramionach, jej oczy były zamknięte, jej ciało płonęło, ale 
czuła się tak, jakby nie mogła się poruszać, aby uratować swoje życie. Była 
niewytłumaczalnie zmęczona, odwodniona. "Muszę dostać rzeczy z mojego 
domu. Lekarstwa. Ważne rzeczy. Jeśli naprawdę nie możemy wrócić przez jakiś 
czas, musimy mieć ubrania."

"Zrób listę", zasugerował ponownie. Poruszał się przez noc, jego ramiona 
okrążyły ją bez wysiłku, jego kroki były długie i proste. Milczał gdy niósł ją w 
stronę małego domku, który dzielił z Cullenem. Nawet wówczas,  pochylił 
głowę do czubka jej jedwabistej głowy i ją pocałował.

"Nie mogę zrobić listę, Dayan, wiesz, że nie. Niektóre rzeczy są prywatne. Lisa 
może pozwolić mi przynieść swoje rzeczy, ale nigdy nie pozwoli ci przejrzeć 
swoje osobiste szuflady".

"Wtedy mogę kupić ubrania dla ciebie. I kosmetyki i wszystko, co uważasz za 
konieczne." Nie było zniecierpliwienie w jego głosie, a raczej łagodne męskiej 
rozbawienie jak gdyby przyziemne rzeczy jak stroje i kosmetyki były bez 
znaczenia do niego.

Corinne starała się otworzyć oczy przyszpilając go  tlącym się wzrokiem. "Ja nie 
potrzebuję abyś kupował mi ubrania. Przynajmniej jestem gotów zabrać cię ze 
sobą, kiedy wrócę do domu. Pomyśl o tym jako o ustępstwie.

Zatrzymał się na chwilę, badając delikatne rysy jej twarzy. "Tak naprawdę nie 
chcesz wracać do domu." Oświadczył. Jego głos był miękką przynętą.

Zrobiła najwyższy wysiłek i złapała go za kark. "Możesz zatrzymać swój głos 
Dayan, ponieważ idę. To jest ważne. Jeśli chcesz iść ze mną, to możesz, ale nie 

background image

będziesz używać głosu, aby przekonać mnie. W każdym razie, wiem, że 
będziesz mnie chronić ".

"Mówisz bardzo ostro", zauważył z wielkim podziwem. "Jestem pewien, że 
jestem pod wrażeniem." Nie mógł zatrzymać ciepło wytworzonego jej słowami. 
Zaufała mu, czy mu wierzyła, czy nie.

"Całowanie z tobą wystarczy, aby kobieta osłabła, Dajana", powiedziała, 
zdenerwowana na siebie. ""To jest złe, leżeć tu jak  XVI wieczna bohaterka gdy 
drażnisz mnie, mówiąc jak brzmi mój głos ".

Pocałował ją ponownie w czoło. "Ty brzmisz niesamowicie. To był 
komplement."

Przybyli do domu, bez świadomej myśli, Corinne machnęła ręką, aby otworzyć 
drzwi. Zaśmiał się cicho jej do ucha. "Teraz, był imponujący. Nie wydaje mi się 
abyś to zrobiła przed wieloma ludźmi. Czujesz się bardzo dobrze w mojej 
obecności."

"Cóż, nie pochlebiaj sobie. Tu w ogóle nie chodzi o ciebie. To twój głos. Lubię 
słuchać cię, nawet jeśli pleciesz dużo nonsensów i szowinistyczną retorykę."

Pochylił głowę i znalazł jej usta, łatwo, niezawodnie, jakby to było najbardziej 
naturalną rzeczą, niezbędną rzeczą na świecie. Zatrzymując czas na chwilę. "To 
ja", powiedział zadowolony gdy niósł ją przez drzwi. "I nieodłączna 
szowinistyczna retoryka."

Lisa i Cullen oderwali się szybko od siebie, gdy weszli. Spojrzeli na siebie z 
małych uśmiechem, w poczuciu winy, na  pięknej twarzy Lisy widoczny był 
rumieniec. Spojrzała zaniepokojona, widząc Corinne leżącą tak bezwładnie w 
ramionach Dajana. "Czy z nią wszystko w porządku?" spytała szybko.

"Absolutnie", Dayan zapewnił ją. "Nigdy nie pozwolę, aby cokolwiek jej 
zaszkodziło." Patrzył prosto w oczy Lisy i jak zawsze, ona ustąpiła. "Corinne 
nalega, że obydwie potrzebujecie ubrań i kosmetyków z domu."

Lisa skinęła głową zgadzając się. "Właśnie mówiłam Cullenowi że będzie mi 
potrzebne kilka rzeczy. Powinniśmy wrócić tam dziś w nocy zanim ci 
mężczyźni ponownie przyjdą.

"Nie sądzę, aby było bezpiecznie, Lisa," Dajan odpowiedział łagodnie, wciąż 
trzymając jej spojrzenie dla własnych potrzeb. "Myślę, że powinnaś tu zostać  z 
Cullenem, kiedy  ja pójdę i przyniosę wszystko czego potrzebujesz."

background image

"Ze mną" Corinne ocknęła się na tyle, aby to powiedzieć. "Możesz dać mi listę, 
Lisa". Odsunęła bogactwo włosów rozsypujących się na jej twarz. "Też 
zamierzam iść, więc czegokolwiek  ci potrzeba, mogę ci przynieść".

"Czy to jest bezpieczne?" Cullen zapytał z niepokojem patrząc na Dayan.

"Oczywiście to nie jest bezpieczne", odpowiedział Dayan, jego słowa wyrażały 
naganę. "Jestem pewien, że dom jest obserwowany. Pójście tam jest pewną 
formą obłędu. I już powinniśmy być w drodze. Konieczne jest, spotykać się jak 
najszybciej z uzdrowicielem. Jest to jedyny sposób, aby zapewnić, aby serce 
Corinne stało się znowu silne. "

"Co za uzdrowiciel? Lisa zapytała z wyraźnym strachem w głosie. "Nie chcę 
aby do Corinne zbliżał się jakikolwiek szarlatan. Chodzi mi o to, Dayan,  że ma 
już dość szalonych ludzie w ciągu całego swojego życia, za nas obie."

Oczy Dajana utrzymywały się na twarzy Lisy. "Ona nie wprowadziła tych osób 
do swojego życie, Lisa," powiedział cicho.

 Od razu z oczu Lisy popłynęły łez. "Nie to miałam na myśli."

Corinne pchnęła mocno w klatkę piersiową Dayan, wściekła. "Oczywiście, że 
nie miałaś tego na myśli Lisa, nikt nie pomyślał że miałaś. Co mamy zrobić, 
kochanie. Powiedz mi, a my to zrobimy."

Dajan był tak łagodny, jak zawsze, wyraz jego twarzy nigdy się nie zmieniał, 
kiedy nadal patrzył prosto w oczy Lisy. "Przykro mi że sprawiłem ci ból, Lisa. 
Kochasz Corinne. Wiem o tym. Będę szczęśliwy, mogąc przynieść ci z domu, 
cokolwiek ci trzeba, i gwarantuję, że nigdy nie pozwolę aby cokolwiek 
przytrafiło się Corinne. Stajemy się przyjaciółmi, i zaczniemy ufać sobie 
nawzajem. " Jego głos był absolutnie piękny, miękką melodią słów, rytmem 
czystym i doskonałym, tak że wszyscy z napięciem go słuchali.

Corinne otoczyła twarz Dajana swoimi malutkimi rączkami i zwróciła jego 
twarz w swoją stronę. "Robisz coś co mi się nie podoba". Powiedziała, 
wyraźnie każde słowo. "Nie rób tego ponownie."

"Możesz iść ze mną do swojego domu", powiedział bardzo łagodnie, 
uśmiechając się do niej, wyglądając na bardziej przystojnego niż chciała 
przyznać. Mógł ją okraść z oddechu. To ją zaskoczyło, jak bardzo mógł  na nią 
wpływać.

background image

"Postaw mnie".

 "Możesz stać bez mojej pomocy?" zapytał cicho, złośliwie, szepcząc słowa do 
jej ucha. 

"Oczywiście," skłamała. "I gdy tylko stanęła prosto powiedziała, "Lisa, 
pozwoliłam pójść  mu ze mną do domu."

Lisa i Cullen wybuchli śmiechem. "Tak to wygląda," Lisa powiedziała.

Dom był mroczny i groźny, wydzielający dziwne wibracje zła odczuwalne dla 
Corinne. Tak jak czuła się niepewnie w swoim domu, zaczęła się trząść. 
"Dajana? Ona wyszeptała jego imię, nagle bardzo się bojąc.

Od razu pochylił się blisko, oplatając rękęą wokół jej szczupłych ramion. "Nie 
martw się, kochanie. Nie pozwolą, aby cokolwiek ci się stało. Nie teraz. Nigdy." 

"Coś jest nie tak, Dayan, czuję to. Chodźmy stąd. Może policja powinna iść z 
nami. "

"Policja nigdy nie powstrzyma tej grupy."

"Nie obchodzi mnie, czy mogą ją zatrzymać, czy nie. Myślę, że najważniejsze 
jest aby nie doznać krzywdy już teraz. Jeśli ich poprosimy, wejdą do domu z 
nami" Corinne błagała Dayan. Gdy patrzyła na niego, okazało się, że dotyka 
jego umysłu. Czytała jego rozwiązania. Dajan był zdeterminowany zapewnić jej 
niebezpieczeństwo, całkowicie pewni siebie. Corinne westchnęła. "Wejdziesz 
tam, prawda?"

"Oczywiście. Ty i Lisa potrzeba ubrań.

 Złapała go za ramię. "Dayan, zapomnij o tym. Możemy kupić ubrania. Nic nie 
jest warte tego abyś doznał krzywdy. Nie lubię uczucia płynącego z domu. 
Myślę, że ktoś był w nim albo go obserwuje."

Pochylił się zamknąć jej ust pocałunkiem nie mogąc się oprzeć. "Myślę, że masz 
absolutną rację. Dom jest monitorowany. Ale tutaj jesteś całkowicie 
bezpieczna."

"Nie chcę tutaj czekać podczas gdy ty będziesz tam sam. Jeśli upierasz się, przy 
tym, ja upieram się aby iść. Mogę robić niezwykłe rzeczy, Dayan. Wiem, że 
mogę być pomocna." Nie miała zamiaru puścić go samego.

background image

Dayan uśmiechnął się, jego zęby były bardzo białe w ciemności, co czyniło go 
podobnym do drapieżnika. Dlaczego obraz błysnęły w jej umyśle nie miała 
pojęcia, ale drżała tak samo. Czasami w głowie złapała przebłyski drapieżnego 
zwierzęcia. Dziwne rzeczy, jak lamparty i drapieżne ptaki nocy. Wirujące 
obrazy zamglenia i mgły, pioruny i zaciekłej burzy. To wszystko w jej głowie 
było mieszanką tego czym i kim był.

Były obrazy Dayan jako dziecka z innymi dziećmi, biegającym wolno w dzikiej 
dżungli, ale obok niego były lamparty, dziko wyglądający opiekunowie, którzy 
wydawali się czuwać nad nim. Ona nie była pewna, czy łapała przebłyski 
wspomnień rzeczywistych czy zbieraninę wspomnień i obrazów fantasy. To był 
mroczny świat, nie pasujący do poety za którego go uważała. W tych wizjach 
był mrocznym drapieżnikiem biegającym z kotami dżungli w poszukiwaniu 
zwierzyny.

Corinne zablokowała te obrazy aby zbadać je później. Wiedziała, że Dajan nie 
jest dokładnie tym kim się wydawał. Dajan był silny psychiczny i posiadał 
ogromne talenty. Nie miała pojęcia, na co go stać.

"Znowu to robisz, kochanie" - brzmiał na rozbawionego - " straszysz się bez 
żadnego  powodu. Takie myśli! Zostań tu, a ja sprawdzić, czy dom nie jest 
okupowany. " 

"Czy jest?" Była ciekawa, czy mógł to sprawdzić z dużej odległości.

"Właściwie nie ma nikogo w domu, ale jest jeden człowiek który czeka jard stąd 
i ma nas na celowniku. Mogę odczytać jego myśli. Jest jeszcze jeden na tyłach 
domu. On sobie gwiżdże. Trzeci mężczyzna pali papierosa przez ulicę, trzy 
domy dalej od Ciebie. Jeśli się przyjrzysz widać blask papierosa,  tam na 
werandzie. Uśmiechnął się ponownie, tym razem bez humoru. "Jego całkowicie 
ponosi fantazja. Obawiam się, że nie mogę pozwolić jego pokręconym 
marzeniom się spełnić".

"Możesz przeczytać jego myśli z tej odległości?" Wierzyła mu. Wiedziała, że 
mówi prawdę. Część jej umysłu walczyła aby złożyć tę układankę, ale nie było 
zbyt wielu elementów których brakowało. Zaufała Dayan, jeszcze zanim bobrze 
go poznała. Czuła się tak, jakby byli razem przez całe życie, jak gdyby należeli 
do siebie, choć właśnie dopiero go spotkała.

Dayan wzruszył ramionami, napinając mięśnie i ścięgna. Grożąc. Corinne z 
niepokojem przygryzła dolną wargę. "Zawsze wydajesz się być tak delikatny, 
Dayan, ale możesz sprawiać wrażenie, że jesteś bardzo niebezpieczny. Możesz 

background image

być bardzo zastraszający. – wiedziałeś o tym?" Starała się śmiać ze swoich 
obaw, ale dostrzegła w nim przemocy, tlącą się tuż pod powierzchnią.

Jego ramię okrążyło jej smukłe ramiona, przyciągnął jej ciało blisko jego. 
"Wszyscy ludzie są zdolni do przemocy, kochanie, jeśli ukochana osoba jest 
zagrożona Karpatcy mężczyźni rodzą się ochroniarzami. Jakoś jest to 
nadrukowane w nas w momencie narodzin. Postępujemy w tern sposób od 
zaranie dziejów. Twoje bezpieczeństwo i zdrowie są dla mnie najważniejsze ".

Dlaczego wszystko, co powiedział, wydaje się tak racjonalne, kiedy w ogóle 
takie nie było? Czy to hipnotyczny rytm jego głosu? Jego niezwykłe piękno? 
Potrzeba i głód, promieniująca od niego, gdy był tak blisko niej? Corinne 
wiedziała tylko, że kiedy była z nim czuła się, jakby znała go od zawsze, zawsze 
należała do niego. Sięgnęła i dotknęła jego szczęki, pieszczotą koniuszków 
palców. "Mogę przenosić obiekty, koncentrując się na nich. Wiem, że mogę być 
pomocna."

Ujął ją za rękę, przenosząc jej palce do ciepła jego ust. "Masz ogromny talent, 
małe kochanie, i dziękuję za ofertę, ale upewnię się, czy nie ma zagrożenia dla 
Ciebie zanim wydostaniesz się z tego samochodu. To ma zasadnicze znaczenie 
dla mnie."

Musiała spojrzeć poza jego fascynujące oczy. Mogła wpaść w te oczy i zostać 
tam uwięziona na zawsze, gdyby nie była bardzo ostrożna. Na zewnątrz 
samochodu, wiatr wzrastał, zwiększając smugi mgły. Rosły od asfaltu w długie 
ogony, mieszając się w gęstą mgłę, która zbierała się na ulicy. Szybko 
zamieniając się, jak gdyby w ocean, pachnący słoną wodą i wodorostami. 
Corinne zmusiła swój wzroku odrywając go od Dajana, gapić się na ulicę. 
"Spójrz na to, Dayan. Czy kiedykolwiek widziałeś mgłę napływającą tak szybko 
lub tak grubo?" W pewnym sensie to było dość przerażające. Wiedziała, że 
nigdy nie może prowadzić samochodu w taką pogodę, nikt nie mógł w niej nic 
zobaczyć. Mgła wydawała się dziwna, jakby dziwaczne kształty i formy 
poruszały się w nim. Słyszała dźwięk, ciągły szmer głosów pochowany we 
mgle.

"Drżysz, Corinne. Nie bój się osłony. Jest tylko po to, abym mógł poruszać się 
w niej bez odkrycia." Dayan mówił cicho, jak zawsze, ale było coś 
niepokojącego jego zdawkowej wypowiedzi. Jakby gęsta mgła była 
codziennością. Jakby mógł rozkazywać mgle.

Corinne patrzyła na niego, jej oczy wydawały się zbyt duże do jej twarzy. W jej 
zafascynowanym spojrzeniu było pytanie, a odpowiedź w jego utkwionym 
wzroku. Bez mrugania jak wielki kot dżungli. Drapieżnik przed atakami na 

background image

ofiarę. Corinne poruszyła się, subtelnym kobiecym gestem, ale Dajana tylko 
zacisnął uchwyt trzymając ją. Jej serce biło nieprawidłowo, znowu głośno w 
ciszy mgły spowijającej noc.

"Corinne". Szepnął jej imię. Czy gdyby tak po prostu szeptał, ten dźwięk muskał 
jak skrzydła motyla  jej umysł? Jego ton był seksowny. Zwodniczy. Intymny. 
Mógł sprawić że wewnątrz się rozpływała, tylko od tego w jaki sposób 
powiedział jej imię. Położył jej dłoń na swoim sercu, przykrywając ją swoją. 
"Ciii, mała miłości, słuchaj dźwięku moje serce mówiącego do Ciebie. Musisz 
nauczyć się relaksu i oddychania. Oddychanie jest niezbędne do życia, wiesz o 
tym."

Ona wdychała, jej serce było już  gotowe poddać się  jego silnej strukturze. 
Myślała o tym, w jaki sposób formułował pewne rzeczy. Niezbędne dla twojego 
życia. Jej długie rzęsy uniosły się tak że mogła studiować jego twarz. Fizycznie 
był piękny, zmysłowy, bardzo męski. "Czy nie jest to niezbędne do twojego 
życia?"

Na krótką chwilę, humor błysnął mu w oczach, tylko w przelocie, a następnie 
jego oczy były czarne i głębokie, bezdenne. Ukrywające tysiące tajemnic. 
"Czasami jest bardzo istotne. Jak teraz. Kiedy patrzę na ciebie,  kradniesz mi 
oddech. Tak się po prostu dzieje. Nie mogę złapać oddechu."

Corinne zaczęła się śmiać pomimo jej postanowienia ze nie będzie. Był tak 
skandaliczny, że czuła się piękna, kiedy była w ciąży. "Nie zauważyłem, tego 
osobliwego zjawiska. Muszę zwracać baczniejszą uwagę."

"Wtedy nie zdajesz sobie sprawę, że sprawiasz że moje nogi stają się słabe." W 
ciemności, mgła coraz bliżej spowijała samochód a dziwne szepty 
podstępowały, Corinne była wdzięczna za jego solidne ramiona i jego 
elektryzujący śmiech.

"Myślę, że robisz rzeczy, tak, aby mnie rozbawić i abym zapomniała o tych 
ludziach oczekujących w ciemności, by cię skrzywdzić." Przesuwała z 
roztargnieniem palce w górę i
w dół jego rękę. "Chcę iść z tobą."

Jego umysł był cieniem w jej umyśle. Nie bała się o siebie, bała się niego. Była 
zdeterminowana, aby mu towarzyszyli. "Roztapiasz się". Szeptał słowa nad jej 
pulsem, nad jej nagą skórą tak, że czuło go w sobie, głęboko w środku. Słowo 
było pieszczotą czarnego aksamitu, narzędziem czarnoksiężnika.

background image

Dayan poczuł, że jego wnętrze rozpadło się, zmieniając jego krew w lawę. 
Grubą i gorącą, poruszającą się po nim z pilną potrzebą. Była wszystkim. 
Światłem i śmiechem, spokojem i poezją i gorącem, parującym seksem. Miała 
klasę i była słodka, była elegancja i jak noc przy świetle świec, koronkach i 
satynie. Była czystości spienionego i chłodnego wodospadu, mrocznym lasem. 
W głębi niej była dzikość, która wzrastała, kiedy była z nim. Dzikość, która 
odpowiadała jego własnej. Wyczuł, że zaskoczyło ją to, bo nie wiedziała o jej 
istnieniu. A powinna ponieważ była,  było to w jej muzyce, kiedy grała tak 
namiętnie, w piosenkach które pisała dla innych.

Dayan przyciągnął ją blisko siebie, tak że ich serca biły w tym samym rytmie, 
jej serce dopasowało się do jego stabilnych uderzeń. "Zostaniesz w  tym 
samochodzie, moja miłość, gdzie mgła będą cię chronić i zapewnić ci 
bezpieczeństwo. Ci ludzie nie mogą mi skrzywdzić. Dopilnuję aby odeszli."

Poznała "nacisk" użył w jego głosie, domagający się posłuszeństwa, które było 
prawie niemożliwe do zignorowania. Tak jak się zirytowała, Corinne 
zaintrygowała się hipnotyzującym tonem  jego głosu. Zanim mogła naprawdę 
pomyślisz o tym, usta Dayan pochwyciły jej, odciągając  ją z daleka od 
wszystkiego, co miało sens jak myślenie, usuwając wszystkie myśli z jej umysłu 
i zastępując szczerym uczuciem. Potem już go nie było, wyślizgując się szybko 
z samochodu, pozostawiając ją siedzącą samą, osieroconą.

Corinne uniosła nogi na siedzenie i nadgryzała czubki swoich paznokci. Dayan. 
Pełzał pod jej skórą, owinął się wokół jej serca, sączył się w jej duszę, więc nie 
mogła przestać o nim myśleć. Tak że nie mogła powstrzymać się od myślenia o 
nim. Było w nim coś innego. Za każdym razem kiedy wydawało się, że jest 
blisko odpowiedź, on rozpraszał ją. Robił to płynnie, swobodnie, bez wysiłku.

Patrzyła przez okno i zobaczyła gęstą mgłę. Nie mogła zobaczyć niczego 
innego, i brak widoczności dał jej złudzenie, unoszenia się po niebie, 
amortyzowane przez wzburzone chmury. Nikt nie miał zdolności do 
rozkazywania chmurą  na niebie, pogodzie. Więc dlaczego wierzyła, że Dayan 
zrobił coś aby przywołać tajemniczą mgłę? To nie było naturalne. Słyszała szum 
głosów, widziała ciemne kształty w ruchu. To było przerażające, a jednak 
wyszedł w nią  całkowicie bez lęku, jak gdyby wiedział że przyjdzie bez żadnej 
szkody.

Dlaczego korzystał z takich dziwnych warunków? Dlaczego on korzystać z 
takich dziwnych warunkach? Oparła brodę o palce. Śmiertelników. Użył tego 
słowa tak, jakby było naturalne i coś znaczyło. Powiedział ludzie nie zaskoczą 
go. Jak gdyby nie był człowiekiem. Corinne potrząsnęła głową, próbując usunąć 
tę myśli.

background image

Oczywiście Dayan jest człowiekiem. Kim innym mógłby być? Zwierzęciem? 
On z pewnością ma jakość zwierząt w sposobie w jaki się poruszał. Był jak duży 
kot dżungli. Było coś w jego oczach, w sposobie w jaki jego ciało się poruszało. 
O czym ona myśli? Mityczny człowiek kot? Corinne wypuściła powoli swój 
oddech. To było zbyt szalone siedział w ciemności, gdy  jej wyobraźnia szalała, 
podczas gdy Dajan był tam w środku z zabójcami. Nie sądził, że potrzebuje 
ochrony, ale wiedziała, że może mu pomóc, jeżeli było to uzasadnione. 
Zdecydowanie sięgnęła po klamkę. Gdy to zrobiła, jej ręce drżały i zatrzymała 
się w połowie drogi. W rzeczywiści oblała się potem. Wszystko w jej zażądało 
aby pozostała w samochodzie.

Bardzo ostrożnie, Corinne przycisnęła dłonie ochronnie do swojego dziecka. 
Czuła że brakuje czegoś ważnego, że po prostu nie umiała połączyć wszystkich 
kawałków razem. Dayan był inny, miał ogromną moc, ale to było coś więcej. 
Mała nie pasująca rzecz. Coś czego  nikt nie zdawał się zauważyć w nim. Coś 
co ona w nim znalazła, kiedy ich umysły były połączone. Początkowo tylko 
usłyszałam jego głos, ale coraz więcej drobnych szczegółów znajdowało drogę 
do jej umysłu. Dziwne obrazy. Fakty. Żywe, szczegółowe obraz historii, 
okresów dawno już minionych. Zdjęcia zostały zamazane, ale były tam w jej 
głowie.

Dayan stał spokojnie przy samochodzie we mgle osłaniającej go, owijającej go 
mocno  swoimi kręgami. Dotknął umysł Corinne jeszcze raz uśmiechając się do 
siebie, w jaki sposób opracowywała swoją drogę ku prawdzie. Corinne. Jego 
serce i duszę. Jego oddech. Corinne dotknęła rzeczy w jego głowie za każdym 
razem, gdy łączył się z nią  całkowicie. Jego przeszłości. Wojny i rozwoju 
narodów. Szczegóły jaskrawo wyryte w jego pamięci. Atuty siły. Różne okres 
czasu. To wszystko było częścią tego, co ukształtowało jego charakter. Jego 
rodzina. Darius. Wampiry atakuje rodzinę ze względu na dwie kobiety. 
Koncerty. Tysiące koncertów. Niektóre dawane jako wędrowni bardowie, inni 
na stadionach piłkarskich. Dorożkami i staromodnymi samochodami. Każde 
wspomnienie było zasłonięte przez ciemność nocy. Stworzenia nocy. Ich świat.

Dayan położył rękę na dachu samochodu, tuż nad jej głową, wiedząc, że jest 
całkowicie niewidoczny, wiedząc, że martwi się o niego. Próbowała oprzeć się 
jego cichemu szeptowi nastawiającemu na posłuszeństwo. Jego serce topniało 
na tę myśl, że była zdeterminowana, by chronić go, gdy była tak mała i 
delikatna, a jej zdrowie było tak kruche. Jego miłość do niej, rosła z każdą 
chwilą którą spędził w jej towarzystwie, stawała się wszechogarniająca. 

Spojrzał w dół na rękę, trzymającą obraz pierwszych zmian w jego umyśle. Jego 
zniekształconą rękę, zwiniętą, rozszerzając się pazury, gdzie były jego 

background image

paznokcie, futro falujący po jego skórze. Odsunął się od samochodu, gdy 
ogarnęła go przemiana. Dotarła do niego, objęła go, rozkoszował się w pełnej 
wolnością. Stwór był tam w jej głowie, dzieląc jej myśli. Osobowość kota. Lubił 
to. Ona złapała przebłyski jego świata, polowania za pomocą ciała dużego kota 
zaopatrującego się w pożywienie. Wewnątrz leopard był zwarty, miał 
muskularne ciało, Dayan uśmiechnął się. Ona była bliższa prawdy niż myślała. 
Był w niewytłumaczalny sposób dumny z niej za to.

Cicho, wspaniały kot przeniósł się na dużych, łapach wyściełanych przez mgłę 
osłaniającą ulicę. Chodził na amortyzacyjnych łapach, ufając w jej niesamowity 
słuch i widzenie w nocy. To nakaz natury łowcy; noc była niekwestionowanym 
królestwem. Dayan używał ciała leoparda aby "widzieć" obiekty wokół siebie. 
Wiedział dokładnie, gdzie jest jego zdobycz. W ciele lamparta, Dayan 
podchodził coraz bliżej obiektu polowania. Jego mięśnie napięły się jak suche 
liny pod jego płynną skórą, gdy krył się w pobliżu.

Człowiek, zgniótł papierosa pod butem i umieścił dubeltówkę na swoich 
kolanach. Mgła sprawiała że czuł  niepokój. Była gęsta, i uniemożliwiała 
widzenie, ale mógł przysiąc, że coś się w niej przemieszczało. Pochylił się z 
dala od ganku, słuchając tak dokładnie jak mógł, każdego dźwięku który mógł 
świadczyć o tym że ktoś się zbliża. W jednej chwili był zdenerwowany, lekkie 
drżeniem rozpoczęło się głęboko i rozprzestrzeniło się po całym jego ciele.

Nic tam nie było, nic co mógł zobaczyć, nic co mógł usłyszeć, ale poczuł się 
zagrożony. Śledzony. Zdenerwowany zszedł z ganku, wdzięczny właścicielom 
że wyjechali na kilka dni. To było dość łatwe do zgadnięcia, że para wybrała się 
na urlop. Ta działka był doskonałym punktem widokowym, aby mieć oko na 
domu Wentworthów. Chodził tam i z powrotem. Ani razu nie widział kota 
zbliżając się do niego, jego ciało było nisko nad ziemią, pełzające naprzód cal 
po calu. Ciche. Śmiertelne. Spoczywając znudzonym wzrokiem na swojej 
ofierze. Ani razu człowiek nie podejrzewał, że wróg o wiele bardziej silniejszy 
niż mógł to sobie wyobrazić znajdował się tylko  kilka metrów od niego. Kiedy 
nastąpił atak, był szybki i gwałtowny. Zwierzę znalazło się na niego, jego moc 
była ogromna, jego uchwyt i pazury przeszyły jego wrażliwe gardło w 
całkowitej ciszy.

Lampart wskoczył na dach domu, zabierając z sobą ciało. Ukrywając zdobycz 
między oknem mansardowym i ostro nastawionymi ramami. Dayan musiał 
zmagać się z instynktem wielkiego kota, głodny jej nagrody. To było trudniejsze 
do pokonania ciemności rosnącej i rozprzestrzeniającej się w nim, ale teraz z 
Corinne w jego życiu, czyniącej go kompletnym, był znowu silny. Miał dla 
kogo żyć, kogoś do kochania. Kogoś, dla kogo to wszystko się opłacało. Dayan 
odetchnął głęboko i nakazał powrót panterze w stronę ulicy.

background image

Kot zeskoczył łatwo na ziemię, przechodząc szybko przez gęstą mgłę na ulicy w 
kierunku miejsca zamieszkania Wentworthów. Mężczyzna czekał na podwórku 
Corinne na jej powrót do domu. Miał pistolet i nóż, i rozkaz zabrania jej z 
powrotem do laboratorium lub ją zabić. Kot mógł wyczuć zapach człowieka, 
nawet przez gęstą mgłę. Drugi mężczyzna był skulony w jej drzwiach, z tym 
samym rozkazem i determinacją. Byli bardzo czujni, ale nawet wtedy się  bali. 
Dwaj z ich przyjaciół zniknęli bez śladu. Stowarzyszenie chciało szybko 
odpowiedzi. Kobiety miały im ich dostarczyć.

Lampart przeniósł się z takim samym spokojnym zaufaniem, w tej samej ciszy, 
jak wtedy gdy zaczął tropić ofiarę. Brama z kutego żelaza została pokonana za 
pomocą jednego skoku, i zwierzę wylądowało miękko na łapach. Mgła 
poruszała się teraz, na początku małymi wirami, stając się gęsta, mieszając się z 
własnym życiem. Ocierała się o nogi człowieka na podwórzu. Mężczyzna 
rozejrzał się wściekle, szukając czegoś żywego, co mogło go dotknąć.

Z przekleństwem chodził z jednej strony trawnika na drugą, spoglądając w dół 
na nogi. Mgła przeniosła się ponownie jak gigantyczny wąż, oplatając luźne 
kręgi wokół niego od stóp w górę. Ruszył w stronę domu, gdy zauważył 
niezwykłe zjawisko. Z bijącym sercem, pchnął w pary, i jego ręka  przeszła 
prosto przez nią. Jego ulga była ogromna. "Mike?" Zawołał do swojego 
partnera, nagle chcą się wydostać z uciążliwej mgły. Była tak gęsta, że czuł się 
tak, jakby nie mógł odpowiednio oddychać.

Mike, w drzwiach, usłyszał przytłumione wołanie i odwrócił się, starając się 
zobaczyć przez gęstą mgłę. "Drake? Myślał, że widział wysoką, bladą postać 
poruszającą się we mgle, ale to było niejasne i szare, i wcale nie tej samej 
budowy co jego partner. Mrużąc oczy, pochylił się bliżej do grubej rzeczy, Był 
pewien że teraz była więcej niż jedna postać w ruchu. Podniósł broń, próbując 
wycelować w centrum bezkształtnego, prawie przezroczystego kształtu.

To było zwierzę, a nie osoba, zadecydował, obniżył broń. Słuchał, ale dziwne 
zamglenie amortyzowało dźwięki tak, że wydawały się być zamknięte z dala od 
reszty świata. Zdecydowanie nie człowieka, kształt wewnątrz białego welonu 
przyjął formę dużego kota. Gdy patrzył na niego, zakłopotany przez dziwne 
zjawisko, kot wydawały się zawrócić z powrotem, koncentrując świecące oczy 
na niego. Czerwone oczy. Oczy, które płonęły i wydawało się dziwne i groźne w 
środku mgły. Aby upewnić się, Mike  pewniej uchwycił rękojeść broni, nawet 
gdy zrobił krok do tyłu, przyciskając swoje ciało do ściany, czyniąc się jak 
najmniejszym.

background image

Jeśli to było złudzenie, to dlaczego kot szły naprzód, jakby wyłonił się z mgły, 
wpatrując się, zaciekle, w niego? ciężkie liny jego mięśni naprężały się jak płyn 
pod ich cętkowanym futrem, a ich głowy były w dole, ale nigdy nie odwrócił 
oczu od swojej ofiary. Mike próbował odbezpieczyć broń, palec na spuście 
poruszały się w kółko w desperackiej próbie zabicia tej rzeczy, ale jego ręka 
wydawała się być sparaliżowana. Pistolet musiał się zaciąć. Nic nie działało 
dobrze.

Jeszcze wpatrując się w oczy płonące na czerwono, gdy coś uderzyło go mocno 
w klatkę piersiową i zakasłał tylko raz. To był ostatni dźwięku, jaki wydobył. 
Lampart był tak silny, że gdy zaatakował go zmiażdżył klatkę piersiową 
człowieka, nawet gdy ostrymi jak brzytwa pazurami przebił mu gardło zabijając 
go. Leopard przeciągnął ciało mężczyzny  z progu  na podwórko w kierunku 
drugiego człowieka.

Drake walczył pokonując drogę przez straszne pasma mgły w kierunku, gdzie 
jak uważał czekał Mike. Wstęgi rzeczy wydawały się owijać wokół niego, jakby 
był mumią. Myślał, że czuł muskanie zwojów tu i tam przed swoje ciało, ale gdy 
próbował zepchnąć je z dala, jego ręce zapadły się całkowicie we mgle. To było 
przerażające uczucie. Czuł się w klaustrofobicznej zupie mgły, a on nienawidził 
podstępnych szeptów pochodzących z mgły.

"Mike?" zmusił się do szeptu, ostrożnie poruszając nogami, ostrożnie, 
wyczuwając drogę przez trawę. Szukał muru sygnalizującego że był blisko 
domu. Czubek jego buta uderzył w coś twardego. Nie były to cegły. Ostrożnie 
zbadał wokół obiektu nogą. Uczucie choroby zaczęło się w dołku. "Mike?" 
szepnął ponownie schylając się aby wyczuć za pomocą jego ręki.

Oddech eksplodowała z jego płuc. To był Mike. Drake dyszał głośno, kołysząc 
się w ten sposób, że jego broń była w ręku, jego oczy były dzikie gdy szukały 
wroga. Wolną ręką  zbadał ciało, szukał pulsu. Jego dłoń wylądowała w grubym 
futrze. Zaciągnęła się mocno, jego ręka poruszała się  z własnej woli badając 
kształt czaszki. Wąsy, otwarte usta z ostrymi kłami. Drake próbował krzyczeć, 
ale kot już rozpoczął atak, grzebiąc zęby głęboko w jego odsłoniętym gardle, 
zanim zdążył wypowiedzieć ostrzeżenie. Dźwięk bulgotania zabrzmiał głęboko, 
a następnie ucichł.

Dayan natychmiast przemienił kształt, łapiąc człowieka w swoje ramiona, 
wkładając pistolet pod swój pasek gdy zgarniał drugie ciało. Zrobił dwa skoki 
podnosząc ludzi i przerzucając ich przez ramię. Ich waga była niczym dla niego, 
kiedy wzniósł się po niebie pod osłoną gęstej mgły. Zatrzymał się na chwilę aby 
zabrać trzecie ciało z dachu i po raz kolejny udał się do lasu mil poza miasto.

background image

Zajęło mu minutę pozbycie się ciał w taki sam sposób jak  dwóch poprzednich. 
On spalił ich piorunem przed zakopaniem ich głęboko i przykryciem terenu 
roślinnością tak, że wydawał się nienaruszony. Pistolety były zakopane głęboko 
w ziemi, z popiołem. Następnie Dayan powrócił do  Corinne, lądując cicho we 
mgle obok samochodu.

Rozdział 7

"Jestem tutaj z tobą, kochanie". Dajan powiedział spokojnie przed dotknięciem 
klamki samochodu, bojąc się ją zaskoczyć. Był cieniem w jej głowie, wiedział, 
że już się bała, i martwiła się o jego bezpieczeństwo. Zamglenie były uciążliwe 
dla niej. Czuł, jak niewygodnie jej było, wyczuł, że dziecko kopało mocno, ale 
jej serce i płuca pracowały. Wysłał ciepło jego miłości do jej umysłu, silne i 
intensywne, jego pewność, że był w dobrym zdrowiu.

Corinne sięgnęła do drzwi nawet gdy je otworzył. Od razu rzuciła się w jego 
ramiona, nie troszcząc się o to co może pomyśleć. "Tak martwiłam się o ciebie".

Trzymał ją mocno, delektując się czuciem jej kruchego ciała przy swoim. 
"Oddychaj, kochanie. Przestraszyłaś mnie na śmierć, kiedy twoje serce stara się 
tak ciężko pracować. I nigdy nie byłem w niebezpieczeństwie. Nigdy. 
Powiedziałem, ci to. Musisz mnie słuchać, gdy mówię, ważne rzeczy." 
Pochował usta w jej miękkiej szyi, wdychając jej zapach, oddychając 
równomiernie, chcąc aby jej płuca śledziły jego stały rytm.

Corinne potarła twarzą po jego szerokiej piersi. "Nigdy nie wiem, co jest 
rzeczywiście ważne, a co jest czystym nonsensem," przyznała złośliwie, 
desperacko próbuje rozweselić nastrój, kiedy naprawdę chciało się jej płakać z 
ulgi.

Dayan zaśmiał się cicho, rozweselając ją". Jesteś tak dobra dla mojego ego. 
Każdy inny jest mi posłuszny, myślę że ty też powinnaś."

Wysunęła się niechętnie z jego ramion i rozejrzała się w zdumieniu po szybko 
rozpadającej się mgle. Topniała jak gdyby nigdy jej nie było. "Jestem jedyną 
która cię słucha, Dayan," Zwróciła uwagę, jej umysł rozwiązywał zagadkę 
swoistego fenomenu.

background image

Dayan splótł swoje palce z jej, aby przyciągnąć ją z powrotem do siebie. 
Trzymał ją mocno  pod ramię, kiedy szli w stronę domu. "I jestem pewien, że 
wszyscy są posłuszni". Ona pasowała idealnie do niego, jej mniejsze ramiona 
poruszały się przy nim, miękkie i kobiece, przypominając mu nieustannie ich 
wspaniałe różnice.

Corinne spojrzała na niego, studiując jego rysy, następnie schyliła głowę, aby 
ukryć wyraz  jej twarzy. Gdy spojrzał na nią w jego oczach było ciepło, ale jego 
spojrzenie było bezlitosne, kiedy odwrócił spojrzenie. Zdawał się bardziej 
zwierzęciem niż człowiekiem. Nawet jego ruchy były płynne i silne, wydawał 
się nieludzki. Ona starała się zrozumieć dokładnie o co mu chodziło, że czuła 
onieśmielenie.

Jej serce,  nie dopasowało się do jego rytmu, waliło bardzo mocno i szybko. Jej 
usta były suche. "Dajan".

"Czemu się mnie boisz, gdy traktuję cię tak łagodnie? Jego głos był kojący i 
spokojny. On nigdy nie brzmiał na zirytowanego lub rozdrażnionego przez jej 
myśli. Dayan wziął klucze od frontowych drzwi z jej ręki i je otworzył.

Corinne długo  myślała zanim odpowiedziała.
Dlaczego bała się Dayan? Spojrzała na niego, na mocne rysy i płaszczyzn jego 
twarzy. Na jego silną szczękę. Na jego wyrzeźbione usta. "Nie sądzę, czy 
naprawdę jestem " zadumała się głośno. "Jest coś innego w tobie, Dayan. - Coś 
niebezpiecznego ale nie dla mnie. Nie sądzę, że zagrożenie jest skierowane na 
mnie.". Jej podbródek poszły w górę. "Wiesz, ja zawsze nienawidziłam sposób 
w jaki każdy chciał mi mówić, co mam zrobić ze swoim życiem ze względu na 
moje zdrowie. Mam zdolny umysł i mogę myśleć za siebie. Jeśli zdecydujesz się 
spędzić ze mną czas i chcesz o mnie dbać, dobrze wiedz jaki są tego 
konsekwencje, i co może i chyba się ze mną stanie i niech tak będzie. To Twój 
wybór, Dayan. Sięgnęła i ujęła jego twarz w dłonie. "Wystarczy wiedzieć, że 
jeśli zależy Ci zbyt bardzo, śmierć może być bardzo bolesna dla kogoś kto 
zostaje w tyle."

"Czy to cię powstrzymuje, Corinne?" zapytał cicho, jego ciemne spojrzenie 
podryfowało ponuro na jej twarzy. "Gdybym to ja miała chore serce, to czy 
odeszłabyś ode mnie?"

Powolny uśmiech zakrzywione jej usta, zapalił jej twarz i rozwiać obawy ukryte 
w jej oczach. "Kocham życie, Dayan. Wierzę w to życie. Nigdy nie przegapię 
miłości i śmiechu lub poznania ciebie, bo bałam się bólu. Byłaby to niewielka 
cena za Twoje towarzystwo. Ale potem, poznałam ból i doświadczyłam rzeczy, 
których inni nie. Nauczyłam się wartość miłości i śmiechu ".

background image

Dayan odwrócił głowę lekko, ale nawet w tedy jego wzrok pozostał utkwiony w 
jej twarz, pożerając ją. Pocałował ją w rękę, wciągając palec w ciepło  jego ust.

W jednej chwili jej ciało zacisnęło się i tysiące motyli trzepotało o  ściany jej 
brzucha. On sprawił że czuła się piękna i seksowna i bardzo chciana. "Jak 
myślisz, co robisz?" Ona patrzyła na niego z sercem w oczy a jej pierś wznoszą 
się i opadają w oczekiwaniu.

Jego język był wolny, w jedwabistej pieszczocie wzdłuż jej palca, a następnie 
niechętnie go wypuścił. "Uwodzę cię" Dayan przyznał, bez wyrzutów sumienia. 
Pochylił głowę, aby znaleźć jej usta, całując ją w pośpiechu, w długim, 
powolnym pocałunku chcąc jej powiedzieć, czego wydawało się nie mógł 
przekazać pustymi słowami. Poeta, czy nie, nie było słów, aby powiedzieć, jak 
wiele ona znaczyła dla niego. Żadne słowa nie mogły powiedzieć, że podąży za 
nią wszędzie. Tego, że była dla niego życiem.

"Mówisz, że to dobrze." Ona wyszeptała słowa w jego usta, w jego duszy.

Dayan napiął się, jego ręce uwięziły ją, trzymając ją mocno przy sobie. Nie 
wymienili miedzy sobą krwi. Ale czytała jego umysł. Wślizgiwała się jak cień, z 
wprawą i łatwością, gdzie tylko  karpacka krew powinny iść. Czyżby 
dowiedziała się, za dużo? Jej serce nie pracowało więcej niż normalnie. 
Ostrożnie dotknął jej umysłu. Corinne nawet nie zauważyła, co zrobiła.

Wyszła pierwsza, w małym, delikatnym odwrocie, co wywołało jego uśmiech, 
nawet gdy otworzył ramiona, aby umożliwić jej ucieczkę. "Co Cię tak bardzo 
ciągnie do muzyki?  zapytał Dayan, spoglądając na schludne stosy pism 
muzycznych na stoliku.

"Muzyka zabiera mnie do wszystkich miejsc do których moje ciało nigdy nie 
pozwoliło mi odejść" Corinne powiedziała mu, spoglądając na niego prawie 
nieśmiało. Jej uśmiech sprawiał że miękły mu kolana. "Jestem w stanie poczuć 
się, jakbym wyskoczyła z samolotu, lub pływała na dnie oceanu tylko 
wybierając odpowiedni kawałek. Nieważne, gdzie jestem, lub, jak trudno jest mi 
oddychać, gdy słyszę muzykę, wiem, że będzie dobrze. " Jej uśmiech był 
skrępowany. "To prawdopodobnie brzmi dla ciebie głupio, ale jesteś silna i 
wolna. Jestem więźniem uwięzionym w tym ciele. To czego chcą moje serce, 
dusza i mózg to rzeczy, których nigdy nie doświadczę, więc wykorzystuję 
muzykę aby się wznieść".

Dayan nic nie powiedział. Nie mógł mówić, ściskanie w gardle blokowało jego 
zdolność do oddychania. To był jej sposób żyła. Corinne przyjmowała to, co 

background image

zostało jej dane i żyła w pełni, pomimo jej ograniczeń. Obejmowała życie. 
Próbowała go. Doświadczała. Mógł ją sobie wyobrazić jako latającego ptaki na 
niebie, spadającego pomiędzy wierzchołkami drzew. On zawsze byłby blisko 
niej, czuwając nad nią, albo Corinne pójdzie do gwiazd.

"Nie żałuj mnie, Dayan, powiedziała cicho. "Widzisz, że byłam bardzo 
szczęśliwa. Cenię każdy dzień który mam." Odwróciła się rozglądając się po 
domu. "Zdobyłam już tyle w życiu, tak wiele nieoczekiwanych rzeczy. Chodź ze 
mną, spójrz na to. Lisa jest absolutnym kretynem, jeśli chodzi o instrumenty 
muzyczne, żeby nie docenić tego w ogóle, ale będzie." Złapała go za rękę i 
pociągnęła go. "Wiem, że będzie."

Poszedł z nią, ponieważ nie miał innego wyboru. Będzie musiał iść za nią aż po 
krańce ziemi. Prowadziła go przez hol do otwartego pokoju z fortepianem, 
szybko dotknęła klawisze z kości słoniowej. Jej palce były mocno owinięte 
wokół jego, gdy wciągnęła go na ławkę, prawie popychając go na nią.

"Posłuchaj tego. Słuchaj dźwięku". Jej ręce uderzały w klawisze, sunęły i 
rozpoczęły grać sonatę którą natychmiast rozpoznał.

Dźwięk był piękny, zauważał prawdę. Dayan patrzył na palce schodzenia na 
klawiszach. Grała bez wysiłku, z pewną rezygnacją, pogrążając się całkowicie w 
muzyce. Grała w sposób w jaki żyła. Sposób, w jaki go kochała. Namiętnie, 
wszystkim w sobie. Dając  swobodę, wspaniałomyślność. Pełne połączenie 
ciała,  duszy i serca.

Była tak piękna, dla niego. Jej głową pochylała się nad klawiszami, z 
zamkniętymi oczami, jej włosy były potargane i przysłaniały jej twarz, jej 
jedynym wyrazem było skupienie i oczarowanie. Dayan sięgnął wokół niej, 
kładąc obie ręce na pianinie, więc jego ręce stworzył skuteczny mur. Pochylił 
się by posmakować pokusy jej karku. Jej naturalny zapach przyciągał go, 
atakował jego zmysły, aby mógł myśleć tylko o Corinne. O jej miękkiej skórze i 
zapraszającym ciele. O pasji w niej i magii.

Palce Corinne ucichł na fortepianie i odwróciła się w jego objęciach, w połowie 
podnosząc się, aby spotkać ciepło z jego ust. Znalazła ognie i płomieni. Wybuch 
promieni słonecznych i dramatyczną potrzebę, bardziej przekonującą niż samo 
życie. Karmili się nawzajem, pożerając się wzajemnie, nie byli w stanie być 
wystarczająco blisko. Jego usta były gorące i władcze. Głos był jedwabisty i 
natarczywy. Zgubiła się w jego ustach, jego męski smaku. Nie mógł dostać tyle, 
żywiąc się na niej, biorąc słodycz którą oferowała jak głodny człowiek.

background image

Jej ręce wsunęły się pod jego koszulę, jego ręce szarpały jej bluzkę. Ogień 
wybuchł, piekielne gorąco. Nie było racjonalnego myślenia, tylko dotyk skóry, 
jej satynowa miękkość, jego ramiona i zarysowanie  twardych mięśni. Przełożył 
jej kolanie wpychając je między swoje nogi tak, że zsunęła się na kolumny jego 
nóg.

Dajan wydał delikatny dźwięk, ostro wskazując na napad głodu, wyłaniający się 
z jego duszy. Ton przebił jej serce, najechał jej umysł tak, że owinęła mu ręce 
wokół głowy przyciągając go do siebie, dając mu wszystko, cokolwiek. Pragnąc 
być, tym czego potrzebował. Podciągnął jej koszulkę  do góry usuwając ją z 
jego drogi, a jednocześnie jego i jej usta wykonywały tango uwodzenia.

Jego język gładził i drażnił, tańczył z jej. Jego zęby nadgryzały jej dolną wargę, 
przybywając z jej ust, osiedlając się nad jej dołeczkiem. Jego usta przesunęły się 
po jej skórze, po jej szyi i gardle, pozostawiając po sobie płomienie. Podniósł 
wtedy głowę. Wciągał. Pił jej zapach, głęboko w płuca. Jego na wpół zamknięte 
oczy zsunął się po niej.

Spoczęły na jej piersiach. Delikatnych. Kremowych. Twardych i zadających 
męki.

Jej biustonosz był koronkowy w kolorze ciemno różowym , pięknie uwypuklał 
jej pełne piersi. Corinne usłyszała szarpnięcie w jego oddechu, powoli pochylił 
do niej głowę. Jego długie włosy, zjechał po jej skórze, przesuwając się po niej 
jak pieszczoty jedwabiu. Jego ręce były bardzo delikatnie gdy ujmowały ich 
miękki ciężar, podnosząc jedną pierś z biustonosza. Jego język wirował nad jej 
sutkiem. Fale uczucia wstrząsnęły nią, wstrząsnęły nim. Jego usta były gorące i 
wilgotne, zamknięte wokół jej bolącego ciała. Nogi Corinne prawie się spod niej 
usunęły. Pochyliła się z powrotem na fortepian, na co klawisze zabrzęczały. 
Smugi pioruna skwierczały w jej krwi, ścigał się w jej samo sedno.

Jej ciało zacisnęło się, stało się wilgotne. Zamknęła oczy i poddała się czystej 
ekstazie, wywołanej uczuciem  jego ust. Z jego rąk.

Małe, fałszywe uwagi, najechał jego świadomości. Szept kłopotów. Jej oddech 
był ciężki, a jej serce walczyło. Od razu Dayan podniósł głowę, ukrył twarz w 
zagłębieniu jej ramienia. Jej ręce przesuwały się po jego plecach, doprowadza 
go na skraj szaleństwa, więc złapał jej nadgarstki i trzymał ją nieruchomo.

Kiedy mógł znowu oddychać, kiedy znowu było bezpieczne, podniósł głowę 
aby patrzeć na nią. Była tak piękna, całował jej usta i szeroko otwarte, 
oszołomione oczy, prawie się cofnął. "Twoje serce i dziecko", przypomniał jej. 
"Jeszcze kilka minut i nie będziemy w stanie się zatrzymać. Nie chcę abyś 

background image

doznała nieoczekiwanego wysiłku. Twoje bezpieczeństwo i bezpieczeństwo 
dziecka są na pierwszym miejscu. Byłem samolubny, i proszę o wybaczenie. Po 
prawdzie, nie myślałem jasno. "

Jego głos był mieszanką prześladuje nut, tak pięknych, że przyniósł łzy do jej 
oczu. To owinęło ją w kokon bezpieczeństwa, ciemna melodia miłości i głodu 
zmysłowy. "Nie ma nic do przebaczenia, Dayan. To był w nas obu. Chciałam 
cię tak samo jak ty chcesz mnie. Dziękuję za wystarczającą siłę dla nas obojga." 
Jej ręce otoczyły ochronnie jej dziecko. Uśmiechnęła się do niego. "Prawdę 
mówiąc, ja też nie myślałam wyraźnie, a jeśli naprawdę mnie znasz, to wiesz jak 
rzadko to się zdarza."

Jego oczy przesunęły się po jej twarzy, intensywne, głodne, wtapiając ciepło. 
"Jesteś moim sercem i duszą, Corinne. Nie znasz mnie, ponieważ nie możesz 
połączyć swojego umysł z moim, ale mogę czytać twoich myśli, wspomnienia. 
Znam cię jak nikt inny, kiedykolwiek będzie mógł. I nie potrzebuję dni, tygodni, 
miesięcy, aby cię poznać. Muszę tylko dotknąć twojego umysłu, aby wiedzieć, 
jaka jesteś. Wiem, jak inteligentna jesteś. Wiem, jak wiele to dziecko oznacza 
dla ciebie. Będziemy o wiele bardziej ostrożni. "

Bardzo delikatnie opuścił jej koszulę w dół po jej opuchniętych, obolałych 
piersiach. Ona okrążyła jego szyję ramionami i pochyliła się do jego szerokich 
ramion, co pozwoliło mu zagarnąć jej wagi. "Przykro mi, Dayan, nie miałam na 
myśli tego ze rzeczy wymknęły się spod kontroli. Wiem lepiej". Jej ręka zsunęła 
się z jego piersi i spoczęła na przodzie jego dżinsów. "Nie chcę cię opuścić w 
ten sposób". Czuła wypukłość jego penisa, tak ciężką, od pragnienia.

Jego ciało zadrżało z podniecenia, oczekiwania, twardniejąc bardziej, jego krew 
zgęstniała. Dayan wziął głęboki, uspokajający oddech. "Masz na myśli ten sam 
sposób w jaki ciebie zostawiłem? W bólu i niespełnieniu? Myślę, że będziemy 
partnerami, Corinne. Gdy jestem w stanie zadbać o twoje potrzeby, ty zadbasz o 
moje". On muskał pocałunkami jej skroń. "Jesteśmy w tym razem."

Wyciągnęła się do tyłu patrzeć mu w oczy. "Naprawdę masz to na myśli, 
prawda?"

 Dayan skinął głową. "Nie jestem święty, Corinne. Patrzysz na mnie z 
gwiazdami w oczach. Chcę pochłonąć cię teraz. Myślę, że najbezpieczniejszą 
rzeczą dla nas, jaką możemy zrobić jest spakować rzeczy twoich i Lisy i wrócić, 
gdzie nie będziemy już sami. "

Corinne pochyliła się bliżej, wyciskając pocałunek w kąciku jego ust. 
"Nienawidzę tego mówić, ale moje rzeczy są w sypialni." Roześmiała się cicho, 

background image

złośliwie i odeszła od niego, wiedząc, że była całkowicie bezpieczna z nim. Jej 
nogi nie były całkowicie stabilne, ale udało jej się iść bez upadku. Poszedł za nią 
do jej sypialni i oglądał ją w ciemności, intensywne. Poczuła ciężar jego 
spojrzenia na sobie, gdy ona przemieszczała się po pokoju, a on nie zrobił nic, 
aby uspokoić własnej burza pragnień. W rezultacie zgromadziła swoje rzeczy, 
nie patrząc na niego. Okradł ją ze zdrowego rozsądku, i dla ich dobra, musiała 
być odpowiedzialna. Corinne kontynuowana pakowanie w pokoju Lizy, 
zatrzymując się na chwilę, aby położyć dłoń na dziecku. Dajan chronił ich 
oboje.

"Czy ona kopanie? Dayan zapytał cicho, starając się, aby zapytać grzesznie, 
intymne.

Corinne skinęła głową, bojąc się spojrzeć na niego, bojąc się, że zatraci się w 
jego strasznym głodzie. W jego duszy poety. Dayan przeniósł się za nią, tak 
samo cichy jak kot dżungli, owinął ręce wokół niej, kładąc dłonie na małej 
wypukłości jej brzucha. Pochylił głowę tak, aby jego usta były niebezpiecznie 
blisko jej puls bijącego gorączkowo. "Ona jest bardzo silna. Jest takim cudem. 
Na całym świecie ludzie dowiadują się, że będą mieć dzieci, ale nie doceniają 
tego, co to jest za cud. Być może, gdyby nie mieli kobiet, nie mieli dzieci, to 
zrozumieliby, co jest cenne. Jakim jesteś skarbem, i jakim skarbem jest to 
dziecko. "

Corinne zamknęła oczy i pozwoliła, by jego słowa przenikały przez pory jej 
skóry. Jak on mógł mówić takie piękne rzeczy? W jaki sposób jego słowa 
zawsze były tak doskonałe? Dlaczego znalazła go teraz, kiedy miała tak mało 
czasu? Przez chwilę oparła się na jego wielkiej sile, wdychając jego dziki, 
nieokiełznany zapach, była mu wdzięczna za jego ogromną siłę i słowa poety i 
sposób w jaki się czuła, gdy jej dziecko było także ich częścią. Całkowicie 
akceptowane. Bez zastrzeżeń.

"Chcę, abyś czuła w ten sposób," powiedział cicho, jego oddech był ciepły, 
miły, "bo to jest prawdą."

"Jesteś uosobieniem pokusy," Corinne skarciła go, ale jej głos oddawał jej 
przyjemność, a ona przykryła jego rękę własną. "Możesz mieć każdą kobietę, 
Dayan. Dlaczego na Boga jesteś ze mną?" Jej serce ścisnęło się nad nim. Nie 
chciała aby stała mu się krzywda.

"Jesteś tylko Ty. Nie widzę nikogo innego, i nie zobaczę", odpowiedział, 
całkowicie pewny. "Jesteś wszystkim".

background image

Corinne oderwała się od niego łagodnie, z niechęcią. "A co, jeśli nie czuję się 
tak samo? Co wtedy należy zrobić?" W jej głosie było wiele zainteresowania, 
jak również humoru.

Okrążył ją podnosząc obydwie walizki. "Zapomnisz że mogę czytać w myślach. 
Jeśli naprawdę nie chcesz mnie, to oczywiście będę musiał przyjąć to, ale jesteś 
moją życiową partnerką. Nie ma pomyłki. Widzę w kolorze. Czuję emocji. 
Patrzę na ciebie na sens mojego istnienia. Patrzysz na mnie. "

Corinne uśmiechnęła się, potem -  nie mogła się  powstrzymać. "Na pewno 
patrzę na ciebie, nie mogę temu zaprzeczyć. I chcę być z tobą.  Znałam Johna 
praktycznie całe moje życie. Kochałam go, ale nie mogłam mu dać pasji, nie 
mogłam dać mu mojej duszy. Patrzę na ciebie i wszystko we mnie chce ciebie, 
chce być wszystkim, czego kiedykolwiek potrzebowałeś. "

Dayan potrząsnął głową. Corinne zmieszała się przez intensywność jej uczuć, 
samej chemia między nimi. Nie chciał jej poczucia winy, że nie miała wspólnej 
pasji z mężem. "Jestem twoim życiowym partnerem, byłeś dla mnie 
przeznaczona. Znamy się, uznają się wzajemnie, ponieważ jesteśmy naznaczeni 
aby być razem. Kochałaś John jako przyjaciel, ale należysz do mnie. Życiowi 
partnerzy należą do siebie . Mówię ci prawdę. "

Sięgnęła by dotknąć jego silnej szczęki, jej palce delikatnie go pieściły. 
"Dziękuję, Dayan. Wzięła jeszcze jedno spojrzenie na dom. "Myślę, że mamy 
wszystko."

Wziął walizki i upewnił się, że dom jest zamknięty, zanim poprowadził ją w dół 
ceglanej ścieżki i przez wielkie połacie nie przyciętej trawy. Corinne zatrzymała 
się nagle, patrząc na obfitość gwiazd nad głową. Gwiazdki, których nie było 
widać wcześniej. "Czyż nie są piękne?"

Dayan skinął głową i nadal szedł do samochodu. Corinne była bardzo blada i 
słyszał jak stara się oddychać. Zachowywała tak, jakby wszystko był normalnie, 
jak gdyby była silna, ale zaczynała się ponownie niepokoić. Chciał ją unieść i 
latać  z nią po nocnym niebie, zabierając ją do najbliższego uzdrowiciela, 
żądając aby ją uleczył. "Musisz dostać się do samochodu, kochanie", radził 
cicho.

Skinęła głową, nienawidząc słabości, która uniemożliwiła jej cieszyć się tak 
prostą przyjemnością. Reflektory chwycił ją w jasnym świetle reflektorów gdy 
samochód wypadł z za rogu i pędził prosto w jej kierunku. Corinne stanęła jak 
zamrożona, jej  serce zająkało się, jej dziecko kopało od adrenaliny zalewającej 
jego matkę.

background image

Dayan upuścił walizki i przeniósł się z nadnaturalną szybkością. Uniósł ją w 
górę do bezpieczeństwa swoich rąk i przeskoczył nad pędzącym samochodem, 
unosząc ich w powietrze. Poniżej niego, kierowca kręci się dookoła, szukając, 
prześladowcy krzyczeli z podniecenia. Widział ich wyraźnie, i po raz pierwszy, 
wściekłość zaczęła tlić się w głębi jego duszy. Nie chciał, żeby więcej ludzi 
zagrażało Corinne. Niski ryk huczał głęboko w jego  gardle, i pochylił się nad 
jej jedwabistymi włosami, zamierzając szeptać polecenie do niej.

Corinne chwyciła ramię Dajana, gdy ścigał się po niebie. Nie uciekał już. Była 
pewna, że jego nogi nie dotykają ziemi. Nikt nie mógł ruszyć się tak szybko. 
Nikt. Czuła ciepło jego oddechu na uchu, poczuła połączenie jego z jej 
umysłem, fale zapewnienia, miłości i zaangażowania. "Nie mów mi żebym o 
tym zapominała", odparła ostro. "Nie każ mi zapomnieć, Dayan. Jeszcze nie. 
Pozwól mi cię zobaczyć. "

Ona widziała go po raz pierwszy. Wcześniej zanim zobaczyła przelotne, kuszące 
wskazówki,  nie mogła ich złożyć w całość. Teraz dzielił jej myśli, widziała 
rzeczy, wspomnienia, obrazy, widziała Dayan w różnych okresach czasu. Jego 
wspomnienia nie miały dla niej sensu, ale wiedziała, że były prawdziwe, a nie z 
podręczników historii. Były one zbyt szczegółowe, zbyt żywe. I uratował ją 
przed pędzącym samochodem, skacząc w powietrze i prawie z nią lecąc.

"Twoje serce musi dopasować się do bicia mojego. Słuchaj, Corinne, bo nie 
mogę cię stracić. Oddychaj ze mną i nie bój się ".

"Nie boję się ciebie, szepnęła głośno." Nie boję się ciebie. " Nie chciała aby 
wykorzystał swoje telepatyczne zdolności do wytarcia jej tego z pamięci. Czy 
ona widziała powód dla którego Dajan był tak samotny, tak zupełnie sam w 
świecie, gdzie wszyscy byli odsunięci do niego? Był zupełnie inny. Mógł robić 
magiczne rzeczy.

Dayan zabrał ją na bezpieczny dachy, sadowiąc ją delikatnie w cieniu dachu. 
Spojrzał w niebo, i natychmiast chmury zaczął wirujące nad ich głowami, rosły 
szybko i wściekle. Gruba mgła powróciła z niestabilną pogodą.

Corinne obserwowała każdy jego ruch uważnie, stwierdzając, że wyraz jego 
twarzy był dokładnie taki sam, ale głęboko w jego oczy płonęły czerwone 
płomienie zemsty. "Idziesz na konfrontację z nimi, prawda?"

"Chcę abyś skoncentrowała się na swoim sercu, Corinne. Wydał polecenie, 
swoim czarnym jak aksamit głosem. "To musi być miły stały rytmu. Usłysz, 

background image

poczuj mój". Przyniósł jej dłoń do swojej klatki piersiowej, tuż nad sercem. 
"Poczuj ten rytm? Możesz go kontrolować do pewnego stopnia."

"Jak można poruszać się tak szybko?" spytała, z oczami szerokimi ze zdumienia. 
Corinne była niepełnosprawna fizycznie przez całe swoje życiu, więc zdolności 
Dajana były dla  niej cudowne. 

"Porozmawiamy później, kochanie. Mam kilka drobnych szczegółów do 
załatwienia właśnie w tej chwili." 

Sięgnęła i chwycił go za ramię. "Bądź ostrożny, Dayan. Istnieje coś takiego jak 
bycie zbyt pewnym siebie."

Pochylił głowę muskając ją czole pocałunkiem. A potem już go nie było. 
Corinne zamrugała i Dayan zniknął. Odsunęła się na kolana, oddychając powoli 
i głęboko, koncentrując się na jej sercu, tak jak jej kazał. Na razie, pozwoliła 
sobie na luksus należenia do niego, wiedząc, że chce jej. Tylko jej. Czym był? 
Kim był?

Dayan czuł ogromną siłą przetaczająca się przez jego umysł, gdy rozpuszczał się 
w kropelki mgły. W smugach warstw mgły, przeniósł się szybko w kierunku 
samochodu, który huczał po ulicach. Postrzępione piorun uderzył w ziemię 
bezpośrednio na drogi samochodu. Pojazd przechylił się i uskoczył zanim zaczął 
kontynuować pościg. Grad wylał się z nieba, lód wielkości piłek golfowych 
spadł na dachu samochodu, utrudniając  mu to. Widoczność była zniszczona 
przez gęstą mgłę i ścianą lodu. Kierowca uderzył w hamulce i samochód zwolnił 
i się zatrzymał. Od razu śmiertelna mgła najechała na pojazd, wlewając się przez 
okna i wypełniając puste przestrzenie, aż wypchnęła całe powietrze.

Mgła była szczególną mgłą, szlakiem pary ciemnych kolorów, które wypuściły 
wrażenie wielką grozę. Kierowca sięgnął po klamkę, ale było już za późno. 
Mgła owinęła się wokół jego szyi jak zwoje węża. Dziwna kolorowa mgła 
zaciskała się mocniej i mocniej, aż kierowca się udusił, sapiąc, robiąc się sinym, 
a następnie niebieski, jego oczy odsunęły się do tyłu.

Obaj mężczyźni, na tylnim siedzeniu sięgnęli jednocześnie  drzwi. Mgła 
wydawało się żyć, włóknista, z mackami, docierając do nich, ślizgając się do 
nich zwój po zwoju wokół nich jak coraz mocniejsze pętle. Walczyli 
gorączkowo, ale ich zmagania spowodował, że pętle mgły zaciskały się mocniej, 
do czasu aż zostali złapani i uduszeni, sięgające aż do kropli kręgów wokół 
gardła. Ręce po prostu przeszły przez mgłę tak, jakby była to tylko mgła i nic 
więcej. Zginęli w milczeniu, bez szans na pomoc.

background image

Dayan kierował pojazdem przez gęstą mgłę, korzystając z jego swoistego 
radaru, tak aby mógł utrzymać zachmurzenie wokół niego, wyjechał 
samochodem z okolicy Corinne. Ci ludzie zostaną znalezieni, ale ich śmierć nie 
wprawi w zdumienie żadnego koronera. Dajan nie zostawili śladów na żadnym z 
nich. Wszyscy trzej wydawali się,  zakrztusił na śmierć lub uduszeni przez coś, 
ale nie było żadnych narkotyków w ich organizmach, bez śladów i dowodów. 
Dajan był zmęczony pościgiem, i tym że członkowie organizacji posunęli się za 
daleko ten razem. Byli zdecydowani do schwytania lub zabicia Corinne i Lisy. 
Dajan nie mógł pozwolić organizacji zagrozić jego życiowej partnerce. 
Pozostawiając zabitych w samochodzie kilka przecznic od domu Corinne, 
wysłał wiadomości głośno i wyraźnie do członków ugrupowania. Oni będą 
kontynuować pościg na własne ryzyko. Corinne i Lisa były pod jego opieką, a 
on zniszczyć każdego, kto im grozi.

Wirujące czarne chmury nad głową mieszały się z rozpraszającą się trasą mgły. 
Corinne położyła się na dachu, obserwując wzory chmur, pioruny przeskakujące 
z jednego czarnego kotła na innego. To był piękny pokaz, ale to było zbyt 
przerażające, bo wydawało się tak intensywne, tak personalne. Jak Dayan. 
Wszystko w nim było głębokie. Zawsze był na zewnątrz spokojny, nawet 
sielankowy, ale czuła tak wiele pod powierzchnią. Wirujące jak ciemne chmury 
nad jej głową.

Tak szybko jak tylko odszedł, Dayan wrócił, stając nad nią, wysoki i silny. 
Mrugała na niego w sumie zdumiona. Zamknęła oczy, kiedy dotarł do niej. 
Wysoki Elegancki. Mocny. Ta  sama dzikość była w nim, tuląc się do niego 
wraz ze śmiertelnym zagrożeniem. To było coś, czego nie mogła określić, ale to 
jednak było prawdziwe.

"Powiedziałem Ci, abyś utrzymywała stałe tętno, powitał jej bardzo cicho, w 
jego głosie słychać było silną groźbę. Podniósł ją w swoje ramiona, przyciągając 
ją do swojej piersi, tak że jej serce od razu zaczęło dopasowywać się do jego 
melodii. "Powiedziałaś, że się mnie nie boisz, kochanie, ale twój puls bije jak 
szalony."

"Ty pojawiłeś się znikąd", powiedziała w obronie, uderzyła w jego ramię 
zaciśniętą pięścią. "Jestem człowiekiem, wiesz to. Spojrzała na niego dużymi, 
szeroko otwartymi oczami. "Czy jesteś człowiekiem, Dayan?"

Pochylił swoją ciemną głowę, jego zęby były bardzo białe w nocy. "A jak 
sądzisz? Słowa były cicho wyszeptane w jej gardło, nad jej pulsem. "Czy 
uważasz ze jestem człowiekiem?" Jego głos był pokusą.

background image

Corinne wiedziała lepiej niż słyszała, była tak łatwo rozproszona samą pokusą 
jego głosu. Jej ręce z własnej woli znalazły, grube bogactwo jego włosów i 
wplotły się w ich jedwabiste pasma. "Jak ty to robisz,  tak łatwo? spytała, 
wiedząc, że jej oczy oddawały jej uczucia, nawet jeśli nie mógłby czytać w jej 
umyśle. Kochała być z nim, wszystko w nim. Chciała, usunąć to spojrzenie z 
głębi jego oczu na zawsze. Pustkę. Samotność. "Zaczynam myśleć, że jesteś zły 
dla mojego serca, Dayan. Możesz stopić kobietę w dwudziestu krokach. 
Możesz. I umiesz  zmieniać pogodę."

Usta Dajana kontynuowali badania miękkiej kolumny jej gardła. "Mogę? Muszę 
być bardzo utalentowany. Mam nadzieję, że taki wyczyn otrzyma twój wieczny 
podziw." Brzmiał na trochę roztargnionego, jakby to było ważniejsze, aby 
odkryć miękkość jej skóry niż  prowadzenie rozmowy. "Jesteś bardzo 
zmęczona, Corinne. Powinniśmy wyruszyć na spotkanie uzdrowicieli tej nocy, 
ale myślę, że musisz odpocząć. Masz już dość wrażeń na jeden wieczór."

Jej głowa spoczęła na jego ramieniu, jej długie rzęsy rzucały cień na jej policzki. 
Była zmęczona, bardziej niż kiedykolwiek. Gdy niósł ją do krawędzi dachu, 
przenosił się z taką gładkość, że czuła, jakby płynęła. "Kocham tańczyć z tobą, 
szepnęła nie otwierając oczu, ciesząc się wiatrem na twarzy. "Uwielbiam sposób 
w jaki się poruszasz."

"Więc robię postępy po wszystkim," powiedział. On łatwo spłynął z nią na 
ziemię, jego umysł w pełni połączył się z jej, aby mógł kontrolować jej 
wrażenia, o tym co się dzieje, zacierając pamięci trochę w czasie, więc powoli 
zanikały. Chciał ujawnić, czym był, kim był. Chciał aby Corinne zaakceptowała 
go, ale wiedział, że jej ciało było słabe, a jej serce walczyło. Nie mógł jeszcze 
podjąć tej szansy. Kiedy dowie się prawdy, chciał aby uzdrowicie zapewnił go, 
że jej serce wytrzymać szoku. Gdy zwrócił mglisty welon na wieczór 
szokujących zdarzeń, podkreślił, różne wspomnienia: jego pocałunki, jej 
odpowiedź. Pakowanie walizek, zrobił, upewnił się, że jej pas był zapięty, zanim 
ruszył samochodem od krawężnika.

Corinne siedziała cicho na siedzeniu obok niego, zdziwiona tym jak była 
zmęczona. Stres związany z ciążą zaczął przypominać o sobie. Dayan jechał 
ostrożnie przez ulice, palce splótł z jej. "Czy to nie dziwne?" zadumała się. 
"Gdyby ktoś nie przekazał Lisie, że będziesz grał w tym bar, nigdy byśmy się 
nie spotkali."

"Znalazłbym ciebie." To było stwierdzenie faktu, powiedziane cicho.

Corinne milczała przez resztę drogi do domu. Jej umysł był miło pusty. Była 
zmęczona i dziwnie szczęśliwa, tylko byciem w jego towarzystwie. Minutę 

background image

wcześniej, wyczuwała zapach dzikość w nim, ale teraz czuła, jego spokój, 
zupełny spokój, sączący się w głąb jej duszy. Dayan wydawali się zadowolony z 
jazdy w nocy, nucąc cicho pod nosem. Melodię której nigdy wcześniej nie 
słyszała. Była niesamowicie piękna.

Lisa czeka na małym balkonie, starając się nie pokazać jak była zaniepokojona. 
Patrzyła niespokojnie, podczas gdy Dayan grzecznie pomógł Corinne wyjść z 
samochodu. Byłby wyniósł ją, ale Corinne była zbyt świadoma oczu patrzących 
na nich.

'Jesteś głuptasem ". Słowa muskały jej umysł z czułością." Kogo to obchodzi, co 
kto myśli?
 

"Corinne zebrała się na odwagę odpowiadając mu w głowie. Sama bliskość ich 
komunikacji apelowała do niej. "Nie chcę, żeby pomyślała, że nie czuję się 
dobrze
." 

"Nie czujesz się dobrze". Zauważył  bardzo ładnie.

Corinne spojrzała na niego spod długich rzęs, tylko jedna szybka nagana przed 
uśmiechnięciem się do Lisy. Nad jej głową, Dayan uśmiechał się. To była jego 
Corinne. Słodka i stylowa w tym samym czasie.

"Czy dobrze się czujesz?" zapytała Lisa, a w jej oczach widać było lęk.

"Oczywiście. Jestem trochę zmęczona," przyznała Corinne. "Myślałam, że mogę 
się położyć na chwilę. Co robisz jeszcze nie śpiąc?"

"Czekam na Ciebie." Lisa spojrzała na Dayan i odwróciła wzrok. Ona nie była 
pewna, dlaczego ufa mu, kiedy była z nim, ale czuła się podejrzaine, gdy nie był 
w zasięgu jej wzroku. Zrobił coś z charakterem Corinne. Corinne nigdy nie była 
tak związana z mężczyzną, nawet kiedy była samotna. Corinne była praktyczna, 
rzeczowa. Nie była typem trzymającym się gwiazd rocka. Lisa starała się nie 
rzucać spojrzenia za mężczyzną.

Dayan poczuł sympatię do niej. Lisa była zdegustowana sobą, że była 
zazdrosna. Nie chciała aby Corinne patrzyła na Dayan z błyszczącymi oczami. 
Nie chciała aby Corinne patrząc tak na kogokolwiek. Ona nie chciała, zmieniać 
swoich relacji z Corinne w jakikolwiek sposób, ale nie podobała się sobie za 
swoją zaborczość.

background image

"To prawie świt," Corinne powiedziała łagodnie. "Powinnaś być w łóżku Lisa, 
nie martwić się o mnie. Wiedziałaś, że poszliśmy po nasze rzeczy. To musiało 
zająć trochę czasu."

 Więc nie było problemów ", powiedział Cullen, oplatając rękę wokół ramion 
Lisa okazując wsparcie. 

"Cóż -" Corinne wydawała się zamyślona, lekka zmarszczki przecinała jej 
drobną twarz. Ona spojrzała na Dayan szukając pomocy, nerwowo odsuwając 
zabłąkany kosmyk ciemnych włosów z twarzy.

Dayan natychmiast zalał jej umysł ciepłem i otuchą. Była oszołomiona i 
zdezorientowana przez chwilę, nie mogąc przypomnieć sobie dokładnie co się 
stało. Ona szukała wspomnień a tam była zbieranina błędów. "Nic z czym  sobie 
nie poradziliśmy", odpowiedział w sposób łatwy, zgodnie z prawdą. Jego ręce 
osiadły wzdłuż jej biodra, zatrzymując ją przy siebie. "Jeśli byśmy wiedzieli, że 
będziesz się martwić Liso, zadzwonilibyśmy "

"Oczywiście, że się martwiłam," Lisa powiedział wyzywająco, unosząc 
podbródek do góry.

Corinne odchyliła się mocno na przeciwko Dayana, zmęczenie prześlizgiwało 
się przez nią. "Lisa", powiedziała spokojnie, opierając się na sile ich związku. 

Lisa od razu sięgnęła po rękę Corinne. "Znowu zostałam pokonana. Wystarczy 
że przyjdziesz i się położysz, Corinne. Nie chcę, abyś zachorowała.

Dayan wskazany brodą walizkę Lisy. "Ona bardzo uważała, aby zabrać 
wszystko z listy." Prowadził Corinne w kierunku sypialni, w której  spała w 
nocy. Corinne wiedziała że Lisa martwi się o nią, ale nie miała siły, by 
przekonywać ją dalej. Wszystko, czego chciała, to położyć się i zamknąć oczy. 
Jej ciało było jak ołów, a każdy krok był jak brodzenie w ruchomych piaskach.

Lisa obserwował każdy ruch Dayana - sposób w jaki zajmował się Corinne, tak 
delikatnie, jak jego oczy przemieszczały się  czule po twarz Corinne, zaborczo. 
Lisa odetchnęła delikatnie i zbliżyła się do Cullena. On odpowiedział zaciskając 
swój uchwyt na niej, a ona patrzyła na niego i uśmiechnęła się raczej smutno. Jej 
świat się zmienia, a Lisa nie była kimś, kto zmieniał się łatwo. Corinne 
wyglądała na bardzo zmęczoną i kruchą. Zawsze przerażało Lisę, gdy wyglądała 
tak. Jej strach rósł tak szybko jak serce Corinne słabło.

"Nie zniosłabym, gdyby coś się jej stało," Lisa szepnęła do Cullen. "Naprawdę 
nie zniosła bym".

background image

Dayan, ze swoim wyostrzonym słuchem, usłyszał jej szeptaną spowiedź. 
Wiedział dokładnie, jak się czuje i mógł ją zrozumieć. Nie mógł znieść myśli, że 
coś dzieje się z Corinne. Pochylił się do przodu muskając jedwabisty czubek 
głowę Corinne i pocałował go, ale nie mógł zostawić Lisy tak zdenerwowanej. 
Obejrzał się i uchwycił  jej niespokojny wzrok swoimi czarnymi oczami. To 
trwało tylko kilka sekund, ale to wystarczyło. Posłał jej fale pewność, spychając 
ją nieco dalej do jej umysłu, aby mógł przesłać impuls uczucia ciepła do niego.

Corinne miała czas który dał jej aby przygotowała się do łóżka. Dayan 
wyciągnął swoją gitarę, a ona zaczęła się guzdrać gdy zaczął grać. Muzyka 
wydawała się żyć, być częścią harmonii ziemi i nieba, marzycielską balladą. 
Początkowo jego głos był tak miękki, że mogła zaledwie rozpoznać słowa. Ona 
wybiegła z łazienki do sypialni, żeby mogła słuchać każdego słowo. Jego głos 
był mistyczny, piękny, zjawiskowy. Spojrzał na nią i świat wydawał się 
zatrzymać, zatrzymany w momencie, gdy został zablokowany w jej pamięci na 
zawsze.

"Kradniesz mój oddech". Przesłała mu te słowa, nie chcąc przerywać śpiewu, 
nie chcąc przegapić jednego słowa ballady. To była piosenka, samotności, o 
człowieku, wędrowcy, trubadurze, poszukującym w czasie, wiek po wieku, 
jedynej kobiety, która mogłaby go kocham.

Jego zmysłowe usta wygięły się w uśmiechu, a jego wzrok płynął po niej zanim 
jego ręce opadły i przeniosły się na gitarę. Jego palce poruszały się tak szybko, 
że ledwie mogła za nimi nadążyć, gdy  zagrał dręczącą melodię. Śpiewał w 
cieniu powoli rozprzestrzeniającym się w jego duszy, plamie, która jest 
niemożliwa do usunięcia, gdy już raz go opanowała. Potężna bestia, która 
ryczała nieustannie o uwolnienie z jego wnętrza. W miarę upływu czasu i gdy 
nie znajdzie swojej pani, wyblakły kolory i emocje, wraz z wszelką nadzieją, 
pozostawiając mu tylko jego gitarę i słowa jego piosenek.

To była mroczna melodia, która doprowadziła ją do łez. Corinne zwinęła się w 
kłębek na łóżku, uważnie obserwując jego twarz, gdy grał. Światło raziło ją w 
oczy, tak że swobodnie sięgnęła, aby je wyłączyć. Wszystko, co liczy się w jej 
świecie to Dayan i jego doskonały głos śpiewający tą niesamowicie piękną 
piosenkę. Miała nagłe pragnienie, aby trzymać go w ramionach, być kobietą, 
która była tak bardzo potrzebna.

Muzyka zmieniła się subtelnie, wprowadzając nadzieję, odmianę, która wzrosła 
do radosnego crescendo. Uśmiechała się w ciemności, jej oczy przykleiły się do 
jego twarzy. Był artystą, poetą bez porównania. Uwielbiała oglądać jej wyraz 
gdy grał, gdy jego dusza przelewała się w jego muzykę. Rzęsy Corinne opadły 

background image

na policzki. Była bardzo zmęczona. I Dajan był tam z nią, solidny i prawdziwy, 
niewiarygodnie silny i zdrowy.

Przez moment gitara milczała, Dayan wyciągnął się obok niej, kładąc instrument 
na piersi.

Uśmiechnęła się. "Czy zamierzasz grać dla mnie aż zasnę?"

"Absolutnie". Usłyszała cichy uśmiech w jego głosie. "Masz słodkie sny, 
kochanie. Sen o nas razem." Jego palce po raz kolejny przesunęły się nad 
strunami, tworząc miękką balladę.

Śniła. Marzyła. Ona wiedziała tylko, że to cudownie jest być z nim gdy oddaliła 
się w jego muzyce. Sprawiał że czuła  że żyje i jest bardzo kobieca. Mogłaby 
nawet udawać, że jest  zdrowa. W środku jej marzenie, smugi mgły zaczęły 
powoli frunąć przez gwiazdy. Ona zmarszczył brwi, czując jak Dayan pociera 
palcem wskazującym delikatnie tam i z powrotem po jej czole.

"Idź spać, kochanie. Chcę, żebyś spała cały dzień aż do zachodu słońca". On 
musnął pocałunkiem jej czoło, odbierając jej strach. "Czy rozumiesz mnie, 
kochanie? Śpij głęboko do póki nie wezwę cię, aby się obudziła."

Była bardziej skłonna zasnąć niż się obudzić. "Znowu nakazujesz mi coś, 
prawda?" 

"Tak. Spodziewam się, że będziesz Mnie słuchać". Dźwięki jego gitary 
wypełniał pokój, napełnił jej serce i duszę. "Wiesz, że jesteś moim życiem, 
wiesz o tym. Powiedz mi to." 

"Chciała bym być twoim życiem". Prawie zasnęła, nie będąc pewna, co mówiła.

 " Zdecydowanie jesteś moim życiem".

Milczała przez tak długo, że Dayan myślał, że oddaliła się w sen. Leżał obok 
niej, palce pięknie poruszały się na gitarze, jego ciało było blisko niej. Chciał 
aby ta chwila trwała cały czas. Corinne była obok niego, gdzie powinna być. 
Smuga światła zaczęła przecinać ciemność, zmieniając atramentową czerń w 
szarości. Leżał delektując się czuciem jej przy sobie, utratą dźwięk jej głosu, jej 
śmiechu, sposób w jaki jej oczy tańczyły, kiedy się z nim drażniła. Sposobu, w 
jaki patrzyła na niego tak, jakby był jedynym człowiekiem w jej świat. Corinne. 
Wiedział, co poeci napisali o tym. On wiedział, dlaczego jego duszy krzyczała 
dla niej. Wiedział, dlaczego czekał wieki na nią.
"Dajana" - wyszeptała sennie jego imię - "Czy jesteś człowiekiem?"

background image

Zaskoczony, spojrzał na nią. Oczy Corinne były zamknięte, a ona oddycha, 
jakby spała. Objął jej wspomnienia zasłoną, nie usuwając ich całkowicie, 
ponieważ chciał, aby wkrótce poznała prawdę. Nie chciał, żeby to był 
kompletny szok dla niej, nie mógł ryzykować, szoku z jej uszkodzonym sercem. 
Chciał żeby je miała w pamięci do wykorzystania, kiedy będzie ich 
potrzebowała, ale jego polecenia powinny uniemożliwić jej zdumienie.

Badał jej myśli, gdy ona leżała obok niego. Dryfowała i była nieprzytomna, 
miała piękny sen. Nie bała się. Dayan uspokoił się, powolny uśmiech wygiął 
jego usta. Była coraz bliżej  prawdy. Bliżej do zaakceptowania go. "Śpij, 
kochanie, a ja odwiedzę cię we śnie." I odwiedził. Nie znosił być z dala od niej, 
nawet gdy oboje spali. Będzie zmuszony do szukania schronienia w ziemi, gdy 
słońce wzejdzie, ale nie śmiał ją chronić przy normalnych zabezpieczeniach. 
Gdyby próbowała opuścić mieszkanie mimo zabezpieczeń, stres może być 
przyczyną problemów z jej słabym sercem. Gdyby tak było, bałby się, gdyby 
odeszła za daleko od niego, zaczęłaby odczuwać skutki rozłączenia z jej 
życiowym partnerem.

Mimo, że nie wypowiedział do niej słów rytuału, on i Corinne byli już połączeni 
w sercu i umyśle.

Pochylił się jeszcze raz i ją pocałował, potrzebował jej dotknąć, chcąc pozostać 
z nią, mimo niebezpieczeństwa dla siebie. Wiedział, że nie jest możliwe aby tu 
pozostał, ale to nie powstrzymało go od tęsknoty za byciem z nią. "Śpij aż 
powstanę, Corinne. Śpij bezpieczne. " Mruknął cicho polecenia, które musiały 
znaleźć sposób, aby ochronić ją, podczas gdy on będzie spał.

Kiedy był przekonany, że musiała go posłuchali, leżał spokojnie, uwalniając 
swój umysł, szukając swoich braci ". Darius. Nasza potrzeba uzdrowiciela 
rośnie z każdą chwilą. Ona jest znacznie słabsza tej nocy. Nie wiem, jak długo 
przetrwa. "

Czekał, a następnie Darius już był. Mocny. Uspokajający. Spokojny, jak zawsze. 
"Zostań z nią. Będziemy połączeni -Julian, Desari, Tempest i ja. Ty będziesz 
pracował, my będziemy dostarczać jak najwięcej pomóc, jak to możliwe, aby 
utrzymać ją do czasu aż będziemy
 razem ".

Dayan wypuścił swój oddech powoli. Powinien zdać sobie sprawę że Darius 
myślał w kategoriach siły rodziny. Jego rodzina została tam dla Dayana, jak 
zawsze, stojąc ramię w ramię z nim walczyć o jego życiową partnerkę i dziecko. 

background image

Dotarł do połączenia łączącego  jego rodzinę i opuścił swoje fizyczne ciało by 
jeszcze raz podjąć próbę leczenia. Tym razem z pomocą.

Rozdział 8

Desari, wokalistka zespołu Dark Trubadours, wystukała nerwowy rytm 
paznokciem na stole, gdy patrzyła na brata. "Życiowa partnerka Dajana nie 
przetrwa już dłużej, Darius. Ta sytuacja w ogóle mi się  nie podoba. Dayan nie 
może związać swojej życiowej partnerki, ani jej pomóc, gdy ona nosi dziecko. 
Co powiedział Gregori, Darius?

Julian okrążyły talię Desari swoim ramieniem, musnął skroń swojej życiowej 
partnerki krótkim, uspokajającym pocałunkiem. "Gregori i Shea są naprawdę 
bardzo dobrzy, Desari. Oni dowiedzą się, jak pomóc Dayanowi. Gregori jest 
imponujący kiedy pracuje, i jest twoim bratem, z twojego rodu. Wiesz, jak 
silnym, go to czyni. Szkoda że Gregori i Savannah nie zdążyli na ślub Luciana. 
Bieganie za wampirami opóźnia ich, a teraz ta nowina odali ich łączność z 
Lucianem na krótki czas. "

"Nie jestem pewna, czy dotrą do Dayana na czas. Barack i Syndil wracają z 
Karpat. To długa droga, Julian". Desari, wyraźnie była zmartwiona, przygryzła 
dolną wargę.

Julian pochylił się musnąć uspokajającym pocałunkiem wzdłuż skroni Desari. 
"Oni przybędą z Shea i jej życiowym partnerem Jacques, bratem księcia i bardzo 
silnym Karpatianem. Jesteś przyzwyczajony do powoływania się na rodzinę w 
tych sprawach, ale w rzeczywistości, istnieje wiele innych. Braci, krewnych - 
którzy przybywają aby nam pomóc. "

Darius wzruszył szerokimi ramionami, gdy spojrzał na siostrę, jego czarne 
spojrzenie było stabilne i spokojne. "Możemy to zrobić bez pomocy innych, 
przy pomocy Dayan aż do ich przybycia. Gregori i jego życiowa partnerka będą 
tu niedługo i będziemy podróżować razem, aby dotrzeć do Dayana i tej, która 
dołączy do naszej rodziny. Dayan nie ma wyboru, jak  zachować ją przy życiu i 
zrobi to. "

Julian skinął głową. "Zarówno dla Gregoria jak i Sheai wydaje się zbyt 
ryzykowne aby Dayan mógł dokonać z nią wymiany krwi, gdy nosi w  łonie 

background image

dziecko. Dajan powiedział, że dziecko jest płci żeńskiej i posiada silne zdolności 
psychiczne. To pomoże, ale dopóki  uzdrowiciele nie przybędą na pomoc 
dziecku, nie wolno nam ryzykować ingerencji. "

Desari zmarszczyła brwi. "Jeśli serce życiowej partnerki Dajana przestanie 
pracować, stracimy ich oboje."

Julian okręcił ramię wokół niej. "Dajan nie pozwoli na coś takiego. Serce jego 
życiowej partnerki jest bardzo słabe, ale powinniśmy być w stanie utrzymać 
jego działanie po połączeniu naszej energii do czasu aż uzdrowiciele będą w 
stanie pomóc jej i dziecku." Spotkał się z Dariusem wzrokiem nad czubkiem 
głowy jego życiowej partnerki. Sytuacja była poważna. Barack i Syndil pędzili z 
powrotem, przynosząc ze sobą Shea Dubrinsky, życiową partnerkę Jacques. 
Shea była niezwykłą Karpatianką. Lekarzem, naukowcem, uzdrowicielem o 
wielkim talentem. Wraz z nimi podróżował osobnik płci męskiej. Przyjaciel 
Karpatian, Gary Jansen który pomaga Shea w jej badaniach, nad znalezieniem 
sposób na utrzymanie przy życiu dzieci Karpatian podczas kluczowego 
pierwszego roku życia. Gregori wysłał informacje o nim w przeszłości, prosząc 
o ochronę człowieka przez wszystkich Karpatian. Członkowie zespołu nie 
wiedzieli o Garym, ale słowa Gregoria były bezkrytycznie słuchane w 
karpackim świecie.

"Jest blisko świtu," Darius rozmyślał głośno ", ale w razie potrzeby możemy 
kontynuować jeszcze kilka godzin pod osłoną burzy."

"Powiedzieliśmy że spotykamy je tutaj, " Tempest zaprotestowała. "A ten 
kemping jest odosobniony. Jest to dobre miejsce, aby zejść do ziemi."

Darius przetarł grzbiet  nosa w zamyśleniu, gdy uśmiechał się do swojej 
życiowej partnerki. Tempest stała z rękami na biodrach, trochę się do niego 
krzywiąc, co zawsze, sprawiało że chciał zabrać ją gdzieś w zacisze i pocałować 
właśnie to wyraziste oblicze. "Barack i Syndil są w drodze powrotnej, kochanie. 
Dołączą do nas w domu w Cascades. Musimy podróżować szybko, jeśli mamy 
zamiar szybko dostać się do Dayan."

Tempest przechyliła głowę, jej płomienne-czerwone włosy lśniły w świetle 
księżyca. "My nie powiedzieliśmy, że spotkamy się z Baracka i Syndil, Darius, i 
cholernie dobrze to wiesz! Spotkamy Gregoria i Savannah tutaj. Chcesz odejść 
bo twój drugi duży brat przybywa i jesteś zdenerwowany na spotkanie z nim. 
Julian powiedział tak wiele opowieści o mrocznym, że prawdopodobnie masz 
koszmary o nim ". Może Darius nie, ale Tempest tak. I nie mogła się 
powstrzymać od drażnienia męża przy każdej szansie którą dostała. Byli ze sobą 
jedynie kilka krótkich tygodni, a wciąż mógł zabrać jej oddech  jednym 

background image

zmysłowym spojrzeniem jego pięknych oczu. Miała wrażenie, że zawsze będzie 
mógł.

Tempest brzmiała na zbyt zadowoloną z siebie dla jego potrzeb. Darius patrzył 
na nią ostrzegawczo, unosząc jedną brew do góry. "Zdenerwowany? Nie mam 
doświadczenia z takimi rzeczami. Słyszałem opowieści o mrocznym, straszydle 
którym starsi straszyli małe dzieci. Historie są imponujące, ale człowiek, bez 
wątpienia jest tylko zwykłym człowiekiem."

Brwi Juliana uniosły się. "Zwykły człowiek?" Zdecydowany uśmiech rozlał się 
na jego twarzy. "Słyszałem, jak Gregoria opisywano na wiele sposobów, ale 
zwykły człowiek nie jest jednym z nich."

Desari dotarła do jej brata. "Darius czy uważasz, że to nie dziwne, że mamy 
trzech starszych braci, po tak długim czasie? Najpierw spotkaliśmy Luciana i 
Gabriela, mrocznych bliźniaków z legend, opowieści które opowiedziałeś nam, 
gdy byliśmy dziećmi. A teraz Gregori, mroczny uzdrowiciel . Zdumiewa mnie, 
że żyją i oddychają. Lucian i Gabriel byli wspaniali. Jestem podekscytowana, na 
spotkanie Gregoria.

"Nigdy ich nie znałem," Darius zauważył. "Lucian i Gabriel dawno już odeszli, 
ich istnienie było niczym więcej niż mitem. I Gregori był wszechmocny w wielu 
obowiązkach. Byłaś dzieckiem a ja, miałem sześć lat, gdy zaginęliśmy. On był 
już pełnoprawnym mężczyzną, o dużej posturze i sile. Mam wątpliwości, czy 
myślał o nas często. Znowu niedbale wzruszył ramionami. Z pewnością myślał 
o bracie w tamtych dniach, tak dawno temu. Miał bohaterów którzy upadli przed 
Nim, słuchając każdej imponującej historii, które prowadziły go od celu, gdy był 
sam.

Tempest wsunęła rękę w jego większą, w cichym geście miłości. Dotknęła 
umysł jej partnera życiowego i stwierdziła, że po prostu przedstawiał stan 
faktyczny, jak on go widział. Nie osądzał. Darius dawno już nie odczuwał 
emocji, dopóki nie przyszła do jego życia, i posiadał  ogromną  żelazną wolę i 
dyscyplinę. Pochyliła się do niego i sięgnęła aby znaleźć jego usta. Jego 
wyraźny brak emocji ciągle przerażał ją od czasu do czasu. Czuła swoją drogę 
do karpackiego życia, nadal borykając się z byciem częścią rodziny, kiedy 
zawsze była tak osamotniona.

Darius odpowiedział w sposób w jaki zawsze odpowiadał, jego gorącym i 
zaborczym pocałunkiem. Tempest wsiąknęła w niego, od razu giętka, 
ramionami okrążyła jego szyję. "Myślę o tobie za dużo", podkreśliła.

background image

"Boję się o Dayana, Tempest. Ten problem jest trudny. I szczerze nie wiem, czy 
możemy uratować jego życiową partnerkę". Ten jeden raz, zgodził się z 
wątpliwości Tempest. Z nią, mógł być wrażliwy i pokazać ogromną miłość do 
swojej rodziny. "Gdybyś to była ty ..." Prychnął, jego jelita zacisnęły się w 
proteście.

"Ale to nie jestem ja" Tempest zauważyła. "Jestem zdrowa i silna. I nie 
zawiedziesz Dayana. Byłeś tam dla niego przez wszystkie te wieki, i będziesz 
skałą nad którą on pochyla się teraz".

Corinne przekręciła się, przytulając się bliżej do ciepła. Wiedziała, kto leżał 
obok niej, i nie zawracała sobie głowy, aby otworzyć oczy. "Dayan, nie śpisz. 
Mogę poznać to po sposobie, w jaki oddychasz. Powiedz mi co się stało."

Dayan napiął się. Jej głos był senny, seksowny, pobudzał jego ciało, gdy był 
zupełnie zrelaksowany. "Powinnaś spać do następnego wschodu." Miał to na 
myśli dosłownie. Dał jej takie polecenie.

Corinne potarła twarz o jego klatkę piersiową i zaśmiała się cicho. "Trzeba 
przyznać Ci, że sformułowałeś to raczej dziwnie. Miałam spać spokojnie, 
dopóki nie powstaniesz. Co to właściwie znaczy?" Ziewnęła sennie, 
przykrywajac swoje usta grzecznie. "Jeśli ty nigdy nie idziesz spać i po prostu 
leżysz całą noc wpatrując się w sufit, czy to znaczy, że nie muszę ciebie 
słuchać? Czy to znaczy, że muszę zostać uśpiona aż rzeczywiście powstaniesz z 
łóżka?"

Dayan zaczął uśmiechać się do sufitu. Leżał obok niej, po prostu cieszyć się tym 
że znajduje się w tym samym pokoju z nią, zastanawiając się nad pięknem nocy. 
Poza pokojem słyszał pobudzone stworzeń nocy. Wiatr pędzi przez drzewa i 
czuł się niezwykłe żywy. "Dla Twojej informacji, nie patrzę w sufit. Patrzyłem 
na ciebie." Pochylił się i pocałował kącik jej ust, śmiejąc się cicho. "Ty mała 
czarownico. Jak udało Ci się obudzić, kiedy powinnaś być  uśpiona?

"To byłe dość słabe polecenie, Dayan," podkreśliła, podnosząc rzęsy, więc jej 
zielone oczy mogły śmiać się z niego w ciemności. "Chodzi mi o to, że 
słyszałam, że dajesz mi je, i poczułam nacisk, i pozwoliłam sobie jakby iść z 
nim, ale cały czas myślałam, że nie muszę go przestrzegać.

"Słabe? Nie było słabe. Byłem ostrożny z ... eee ... z uwagi na twoją chorobę. 
Byłem delikatny. Usilnie sprzeciwiam się abyś  korzystała ze słowa słane. 
Jestem twardy, ale delikatny."

background image

Ona przesunęła głowę z poduszki na jego ramię "Ty mnie lekceważysz. 
Przyznaj się. Jesteś tak cholernie przyzwyczajony do nakłaniania ludzie, do 
robienia tego czego chcesz, że nie przyszło ci do głowy że mogę ci się oprzeć." 

Jego brew uniosła się. "Zrobiłaś to celowo."

"No cóż, oczywiście. Nie możesz po prostu iść próbując zmusić ludzi do 
robienia tego, co chcesz." Odwróciła się, więc była prawie nos w nos z nim. 
Rażąco. "Podobnie jak z Lisą. Musisz przestać wpływać na nią, Dayan. I nie 
zaprzeczaj temu, wiem że to robisz."

"Nie miałem zamiaru zaprzeczać. Mówiłem ci, że to ważne, aby zaakceptowała 
mnie w twoim życiu." Dayan złączył palce za głową. "Lisa ma niezwykle 
wysoką odporność na moją perswazję."

"Ponieważ Lisa nie jest taka, jak reszta z nas. Na swój sposób, ona też jest 
inna," Corinne wyjaśniła. "Ona jest z natury dobra, i myślę, że jest obdarzona 
ochroną gatunku. Lisa musi mieć możliwość nawiązania relacji z tobą na własną 
rękę." Ona prześledziła jego usta palcem. "Jesteś czasami dość bezwzględny, 
prawda?"

Jego język ślizgał się, liżąc wzdłuż jej palca, "Stoję na scenie noc po nocy, 
występując w otoczeniu ludzi, którzy mnie nie znają. Mam potrzebę przestrzeni. 
Czy to jest tak źle, po daniu najlepszego co mogę dać z siebie, aby prosić o 
przestrzeń? Nie szkodzę im, jedynie proszę o uwagę. "

Corinne uśmiechnęła się na niego. "Proszę, o rozwagę dla Lisy. Daj jej czas. 
Ona zaakceptuje cię. Chce abym była  szczęśliwa. Jeśli będę szczęśliwa, ona 
będzie zadowolona z mojego wyboru." 

"Czy jestem Twoim  wyborem , Corinne? " Dayan przygryzł jej palec, jego zęby 
naśmiewały się z niej, wysyłając małe tańczące płomienie po jej skórze.

 "A ty jesteś arogancki, jak i bezwzględny", powiedziała.

"Możesz również dodać do długiej listy moich grzechów, że jestem złodziejem, 
do póki robisz ich wykaz." Wsunął rękę pod swoją koszulkę i wyciągnął mały 
notebook. "Nie mogłem zostawić  piosenek CJ Wentworth. Zostawiłaś ten skarb 
leżący na środku łóżka."

Corinne musiała patrzeć z dala od jego hipnotyzującego spojrzenia. Był cudem, 
geniuszem muzyki, ale komplementował jej pracę. Wiedziała, że promienieje. 

background image

Jak mogła nie? Chwaląc jej muzykę, Dayan powiedział jej jeden z największych 
komplementów jaki mógł jej powiedzieć.

"Głuptasie -" Jego głos był delikatny. Podniósł głowę całując delikatnie jej 
miękkie usta. "Musisz wiedzieć, że mam nadzieję, że przyłączysz się do naszego 
zespołu. Będziesz cennym nabytkiem. Jesteś w stanie grać na kilku 
instrumentach, a twoje utwory są wspaniałe."

"Nie jestem w najmniejszym stopniu legendą, tak jak ty", powiedziała, "ale 
dziękuję za tak wysokie uznanie." 

"Leżę obok ciebie czytając twoje piękne słowa. Patrzyłem jak śpisz, Corinne, i 
zastanawiałem się, co  zrobiłem w życiu, by zasłużyć na ciebie ".

Ciepło w głębi niej rozprzestrzeniało się po jego delikatnie wypowiedzianych 
słowach. "Piszę to co jest w moim sercu, o tych wszystkich rzeczach, o które 
chodzi w życiu. O wszystkich rzeczach z którymi mamy do czynienia. Wokół 
nas  jest tak wiele piękna, Dayan. Każdy musi radzić sobie z codziennymi 
problemami. Finansami, chorobami, a nawet śmiercią, Kochać kogoś, kto nie 
kocha nas. " Obróciła obrączkę na swoim palcu. ..... "Ale możemy jeszcze żyć, 
zobaczyć piękno wszędzie wokół nas. Jest tam do wzięcia. To jest to, o czym 
staram się napisać w mojej muzyce. O nadziei w środku bolącego serca. Radości 
w środku bólu życia. Doświadczeniu - nie oglądaj się w przeszłość.

Dayan wyciągnął rękę i delikatnie wziął ją za dłoń, podnosząc ją do ust w 
hołdzie. "Nigdy nie spotkałem nikogo, kto żyje pełnią życia tak jak ty, Corinne. 
I już pokazałaś mi takie cuda. Patrzę na coś małego, jak liście na drzewach, i 
dowiadują się, że są piękniejsze niż kiedykolwiek sobie wyobrażałem. "

"Liście świecące srebrem w świetle księżyca", powiedziała. "Ja często siedzę na 
moim podwórku i oglądam w jaki sposób wiatr sprawia, że lśnią w nocy, kiedy 
księżyc jest widoczny." Leżała na powrót drżąc, przysuwając się bliżej niego, 
jak gdyby mówiąc o byciu na zewnątrz schłodziło ją. "Tu jest zimno." Ona 
skinęła ręką w kierunku szafki. Podwójne drzwi otworzyły się i gruba kołderka 
stoczyła się. Pofałdowała się jak latający dywan, gdy płynęła przez pokój i 
rozsunęła się nad nimi.

Nie było zimno, ale jej ciało nie regulowało jej temperatury prawidłowo. Dayan 
stłumił lęk połyskujący w jego umyśle. Zmusił się do uśmiechu. "Popisujesz się, 
Corinne. Powinnaś spać i przybierać na sile, ale zamiast tego machasz rękami 
dookoła, a koc tańczy w powietrzu."

background image

Jej oddech muskał jego szyję. Ogrzewał. Intrygująco. Kusząco. Śmiała się 
bardzo cicho, radosnym dźwiękiem w ciszy pokoju. Nagle jego uśmiech był 
prawdziwy. "W nocy, kiedy byłam bardzo młoda, wyobrażałam sobie, że latam 
na latającym dywanie. Nie śmiałam usiąść na latającym  kocu;.. Bałam się, że 
mogę się zaplątać".

"Więc co robiłaś, w zamian?" zapytał.

 "Czytam, oczywiście. Wszystko mogłam dostać w swoich rękach. Książki 
mogły zabrać  mnie do wszystkich miejsc, do których nigdy nie mogłam pójść 
na własną rękę". Ona prześledziła wcięcie w jego brodzie. "Czytałam wiele 
książek -. Fiction, literatura faktu, encyklopedie, wszystko co wpadło mi w ręce 
i miałam muzykę".

"Jak udało Ci się nauczyć grać, zwłaszcza, gdy mieszkałaś na ulicy, znaczną 
część swojego życia?" Przytulił ją, oplatając ją bezpiecznie swoimi ramionami, 
wyginając swoje ciało ochronnie za nią, więc pasowali do siebie jak łyżki.

Corinne śmiała się miękko, jak deszcz na dachu. "To był mały klub, bar, w 
którym zespół grał na żywo przez cały czas. Zamki nic nie znaczyło dla nas, a 
my często spaliśmy w pokoju na tyłach. Instrumenty były zostawiane przez cały 
czas. Patrzyłam jak gra zespół, a potem ćwiczyłam aż mogłam grać 
zapamiętując ten sam dźwięk instrumentu, jak osoby na scenie. Mam szczęście 
że mam dobre ucho, i zapamiętuję muzykę z łatwością. Fortepian był 
najłatwiejszy dla mnie, bo mogłam oglądać palce wykonawców i zobaczyć, jak 
dany utwór został odtworzony. "

"Czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo rzadko coś takiego się zdarza, Corinne?

 Uśmiechnęła się. "Miałam wiele godzin na ćwiczenia." 

Dayan wsunął rękę w dół jej klatka piersiowa do brzucha. "Ona się porusza. 
Obydwie  potrzebujecie snu. Przeszkadzam ci spać".

Corinne czuła jak jej wnętrze unosi się do góry, gdy położył rękę na dziecku w 
ochronnym geście. Instynktownie wiedziała, co on robi. Czuła się blisko z nim 
związana, zadowolona leżąc obok niego i słuchając dźwięku jego głosu i czując 
ciepło jego ciała. To była jedna z rzeczy, która liczyła  się dla niej jako piękna w 
świecie. Jedną z rzeczy, za które była wdzięczna że osobiście mogła jej 
doświadczyć.

background image

"A więc -" Srebrny oczy Gregori paląco przesunęły się po bracie. "Jesteś Darius. 
Słyszałem o wielu twoich wyczynach. Cud utrzymanie przy życiu tak wielu 
dzieci, w tym dwóch naszych kobiety." Splótł z Dariusem ręce tuż ponad łokcie 
w oficjalnym pozdrowieniu jednego wojownika z innym.

Gregori emanował energią z wszystkich porów. Miał długie, czarne włosy jak 
Darius i większą, bardziej muskularną budowę, niż większość karpackich 
mężczyzn. Jego oczy były srebrne przeszywające, A gdy spoczęły na bracie, 
którego nie widział od wieków, czuł blask bijący w ich głębi.

Patrząc na niego, Darius zgubił słowa. Miał wspomnienia o tym człowieku 
zamknięte, umieszczone dokładnie, gdzie nigdy nie wyblakną. On zawsze był 
dumny z bycia rodzeństwem  Gregoria. We wcześniejszych dniach, kiedy życie 
było trudne i Darius starał się chronić inne dzieci, bazował w dużym stopniu na 
tych wspomnieniach o legendarnym bracie. Ćwiczył swoją żelazną wolę, 
porównując się do brata, udając Gregoria, obserwując go, sądząc po jego 
działaniach. Jako dziecko zagubione na pustyni z niemowlętami wymagającymi 
opieki, Darius próbował trudu życia dorównać do legendarnego obrazu braci. 
Bliźnięta były mitem, najwięksi łowcy wampirów znani wśród ich ludzi. 
Gregori było dużo bardziej realny dla niego.

Gregori patrzył  na utkwiony wzrok brata. "Nikt nie mógłby być bardziej dumny 
z rzeczy, których dokonałeś niż ja. To rzeczywiście cud że ocaliłeś zarówno 
dziewczęta jak i  Barack i Dayana przez długie wieki ciemności. I dziękuję za 
oddanie mi mojej siostry". Odwrócił głowę, aby na nią popatrzeć. Desari. Była 
wysoka i prosta, z głosem jak u anioła. "Prawdziwy dar dla świata."

Desari poszła w jego ramiona, łzy płynęł z jej ciemnych oczu. "Jestem 
zaszczycona, że w końcu Cię spotkałam." 

"Honor jest po mojej stronie ". Gregori przytulał ją długo i mocno, przed 
oddaniem jej  wysokiemu, złotemu wojownikowi, który czekał na niego. 
Gregori sięgnął po swoją życiową partnerkę, przenosząc ją przed siebie, jego 
ramiona otoczyły ją bezpiecznie. "Czy mogę przedstawić moją życiową 
partnerkę, Savannah. Moja siostra Desari i mój brat Darius ". W jego głosie 
słychać było dumę.

"A musisz wiedzieć, Julian". Desari uścisnęła rękę z jej przystojnym życiowym 
partnerem. "On wie dużo o tobie." 

background image

Savannah śmiała się z ekspresji Gregori. "Widzę, że będę musiał nalegać na 
rozmowę z tobą, Julian". Pocałowała policzek Desari i roześmiała się ponownie, 
gdy Gregori mocno zabrał ją  z zasięgu Juliana.

"Możesz wytrzymać z dala od niego." Gregori pokonał swojego brata w 
stalowych oczach. "Jak to się stało, że umożliwiłeś skojarzenie się naszej 
siostrze z tym barbarzyńcą?"

Brwi Dariusa uniosły się. "Tak, rozważyłem podjęcie tego zadania przez brak 
twojego wyroku. Co było przyczyną wysłania go do nas? Twój brak 
przewidywania zadziwia mnie. Skorzystał z tej sytuacji, jak dobrze widać. Co 
czyni cię odpowiedzialnym ".

Julian uśmiechnął się na braci. "Całe szczęście że byłem w pobliżu, aby chronić 
kobiety naszej rasy, podczas gdy wy dwaj goniliście wampiry, starając się 
doskonalić swoje umiejętności. W końcu nie miałem innego wyboru, jak tylko 
pozostać i strzec tego co jest ważne dla naszej rasy. I może powinienem 
wskazać, że mój związek z Desari oficjalnie czyni mnie twoim bratem ". 
Uśmiechnął się zadowolony do nich.

"Miałem nadzieję, że można ukształtujesz bracie" Gregori wyznał z głębokim 
westchnieniem. Ale widzę, że jest to niemożliwe. Nigdy nie słuchał żadnego 
prawa. "

" Przysłałeś Go do mnie bym się go pozbył. " Darius udawał groźne spojrzenie. 
Szanował Julian za niezależny sposób bycia i przyjęli Go do swojej rodziny.

Grigorij dotarł do złapania ramienia Juliana w geście powitania wojownika, z 
szacunkiem. "Dziękuję za wszystko, co zrobiłeś dla mojej rodziny. Jestem 
naprawdę wdzięczny, że szukałeś mojej siostry." Julian uśmiechnął się do niego. 
"

"Jestem bardzo wdzięczny za pracę."

"Ufam, że twój brat Aidan ma się dobrze i wie, dlaczego wybrałeś życie z dala 
od niego."  Była subtelna nuta w głosie Gregoria. "Gdybyś porozmawiał z 
Mikhailem albo ze mną,  moglibyśmy wspomóc Ci w walce z wampirami. Byłeś 
dzieckiem, Julian, z dziecięcym postrzeganiem winy i odpowiedzialności. 
Mikhail i ja jesteśmy dumni z wyborów które dokonałeś w celu ochrony swoich 
ludzi i swojego brata. Rozmawiałeś z Aidanem. To było bardziej stwierdzenie 
niż pytanie.

background image

Julian uśmiechnął się głupkowato. "Wziąłem Desari na spotkanie z Aidanem i 
jego życiową partnerką Aleksandrii. Miał wiele do powiedzenia na temat mojej 
ochrony jego. On oczywiście spędzał więcej czasu z tobą, niż myślałem na 
początku. On ma się dobrze, podobnie jak jego życiowa partnerka".

"To jest Tempest ", powiedział Darius zwracając jego rudowłosą życiową 
partnerkę w jego stronę. "Ona nie jest długo w naszym świecie."

Desari natychmiast przesunęła się stając blisko niższej kobiety. Julian przesunął 
się bliżej, jakby chroniąc ją, zwierając rodzinne szeregi w celu ułatwienia 
najmłodszemu członkowi rodziny pozbyć się obaw. " Tempest wykazała się 
wielką odwagą. Bez niej nie mielibyśmy Dariusa. Nasza rodzina wiele jej 
zawdzięcza."

"Zapraszamy do naszej rodziny, siostro", powiedział Gregori. "Dziękuję za 
życia mojego brata. Nie chciał  bym stracić kogoś tak cennego."

Tempest uśmiechnęła się nieśmiało, wdzięczna za wsparcie Desari i Juliana. 
Pochyliła się do Dariusa, bo nie chciała być zastraszona przez czystą moc 
pochodzącą z Gregoria lub jego osobliwe, bezdenne oczy. "To przyjemność 
spotkać się z resztą rodziny Dariusa. Długo i często rozmawialiśmy o tobie i 
oczekiwaliśmy na wizytę u nas."

Savannah pochyliła się żeby ją pocałować w policzek. "Wiem, że to wszystko 
musi być dla ciebie nowe i być może trochę przerażające, ale widzę, że jesteś 
bardzo kochana".

"Desari i Syndil powitały mnie jak siostry, a Dajan, Barack i Julian są 
opiekuńczymi starszymi braćmi". Tempest uśmiechnęła się z miłością do 
Dariusa. "I Darius sprawia że to wszystko jest tego warte. Nie boję się, tylko 
trochę jestem oszołomiona. I chcą mieć kiedyś dzieci, więc pokładam moją 
wiarę w Ciebie, Grigorij, abyś rozwiązał ogromne problemy przed którymi 
stoimy wszyscy."

"Ja obiecuję dać z siebie wszystko." Gregori pochylił głowę. "Dzięki pracy tak 
wielu, mamy nadzieję znaleźć odpowiedź znacznie szybciej. Gary Jansen 
prowadzi badania na różnych liniach, starając się ustalić, jak często zwykle 
dzieci rodzą się karpackim parą. Wydaje się, z wyjątkiem kilku linii większość 
dzieci rodzi się od pięćdziesięciu do stu lat od siebie. Linia Savannah jest 
wyjątkiem dzięki rodzinie ze strony swojej babci. Sarantha, matka Michaiła, 
miała czworo dzieci całkiem blisko, trzech mężczyzn i jedną kobietę. A moja 
mama też miała dwoje z was Desari i Dariusa, blisko siebie. Jednak Desari jest 

background image

jedyną kobietą dzieckiem, która przetrwała w naszej linii. " Gregori uśmiechnął 
się do brata. "Dzięki tobie, Darius. Zawdzięczamy Ci dużo."

"Jest nas niewielu," Desari powiedziała ze smutkiem.

"Ale nasze szeregi rosną, jak się dowiadujemy, starsi są rozproszeni po całym 
świecie", Gregori odpowiedział łagodnie. "Gabriel i Lucjan żyją. Żyją i znaleźli 
życiowe partnerki. życiowa partnerka Gabriela, Francesca, wysłała jedną z jej 
leczniczych kołder Corinne. Chcieliśmy odwiedzić ich na dłużej przed 
powrotem do Karpat".

Desari wyciągnęła rękę aby połączyć się ze swoim życiowym partnerem. "Julian 
opowiedział mi smutną historię takich herosów. To był zaszczyt spotkać ich na 
ślubie.

"Są to prawdziwi starożytni. Mikhail ma nadzieję, że będą w stanie pomóc Shea 
i Garyemu w ich badaniach nad wysoką śmiertelnością naszych dzieci," 
powiedział Gregori. "Ja od dawna poszukiwali odpowiedzi na ten problem, ale 
jeszcze nie udało mi się pokonać naszego najgorszego wroga."

"Fakt, że nie mamy dzieci płci żeńskiej," Savannah westchnęła. "I mamy 
trudności utrzymania naszych dzieci przy życiu w pierwszym roku. Rozwiążesz 
zagadkę. Nie jesteś już sam, Gregori. Masz Shea i Garyego i teraz Francesca. 
Znajdziecie odpowiedzi, i będziemy mieli dzieci, których pragniesz ".

"Bliźniaki", Julian podpowiedział. "Dwie małe dziewczynki, które będą 
dorastały dziko, z ojcem goniącym za nimi." Spojrzał zadowolony z tego 
pomysłu.

Gregori wyszczerzył białe zęby na Juliana przez stół. "Widzę, że masz dużo 
zabawy na mój koszt, Julian, ale pamiętaj, znam  Ciebie od wielu, wielu lat. 
Desari, moja młodsza siostro, jest wiele rzeczy o których  musimy 
porozmawiać."

Julian roześmiał się. "Chciałbym abyś z nią porozmawiał, Gregori. Ma 
zaskakujące dary, jak Darius jak się dowiedziałem". Pocałował żonę. "Nie 
sądzę, byś chciała  śpiewem zamienić  brata w pień drzewa dla mnie."

Brwi Gregori uniosły się, z przyzwyczajenia, które dzielił z Dariusem pomimo 
długiej rozłąki między nimi. "Desari może używać swojego głosu w taki 
sposób?" 

background image

Desari śmiała się, rumieniąc się lekko. "Oczywiście że nie. On przesada. 
Używam swojego głosu, aby uspokoić i leczyć innych, w celu dostosowania ich 
radości."

 "Lub do nagany starszych braci i życiowego partnera, gdy robią rzeczy, z 
którymi się nie zgadza" powiedział pomocnie Darius.

Kiedy srebrny wzrok Gregoria spoczął na nią zamyślony, Desari westchnęła. 
"Dobrze, to prawda, kiedyś użyłam go do wyłapywania ich." Uśmiechnęła się 
konspiracyjnie do innych kobiet. "Wraz z wiekiem, dary przyjdą do was i będą 
przydatne w sposób, w jaki nie można sobie wyobrazić".

Gregori przyciągnął Savannah bliżej. "Zabieram cię z powrotem do naszego 
kraju, gdzie nigdy nie usłyszysz tego rodzaju żeńskiego nonsensu."

Podniosła się na palcach, aby go ucałować mocno na twardym krawędziach jego 
ust. "Moja matka mieszka tam, i jak sobie przypominam, powiedziałeś mojemu 
ojcu że pozwolił  jej stworzyć amok, tworząc chaos i spustoszenie w wyniku 
tego."

"Chciałabym, spełnić Twoją matkę" powiedziała Desari. Złapała brata za ramię. 
"Zróbmy plan trasę koncertową po Europie. Możemy iść do domu w górach. 
Byłoby to takie zabawne. Barack i Syndil chcieliby tak bardzo pobyć tam oraz 
zwiedzać, i jestem pewna, że Dayan chciałby, aby Corinne spotkała wszystkich. 
"

"Najpierw musimy zadbać o to, aby Dayan poszedł z nami", Darius przypomniał 
jej. 

"Sytuacja brzmi groźnie" skomentował Gregori.

Darius skinął głową. "Dayan martwi się, nie bez powodu. Nigdy nie sądziłem, 
że będziemy mieć do czynienia  z takim problemem. Nie można przemienić jego 
życiowej partnerki z nienarodzonym dzieckiem. Ale serce Corinne jest 
powiększone i przepracowane. Mam wątpliwości, czy wytrzyma, aż dziecko 
będzie wystarczająco duże by się urodzić, i nie jestem pewien, czy nie zostanie 
uszkodzone w czasie pracy. "

"Jak długo myślisz, że jej serce wytrzyma?" Gregori zmarszczył brwi, jego 
ciemne brwi ułożyły się w linię wyrażająca zmartwienie. "Musisz zbadać ją 
poprzez połączenie z nim. Czy uważasz, że mamy wystarczająco dużo czasu?"

background image

" Szczerze, nie wiem," przyznał Darius. Czucie emocji miało kilka wad, odkrył. 
Kochał Dayana jak brata. Czuł ból Dayana, jego nieustanne utrapienie, i Darius 
był nowy w potrzebie złagodzenia cierpienia jego brata.

Gregori pozwolił, by jego oddech opuścić płuca w westchnieniu. Myślał, że 
Darius i Desari byli straceni dla niego na zawsze. Radość z odkrycia, i miłość 
nadmierne go obciążały, była tak przytłaczająca, ale uczucie że mógłby ich 
zawieść, kiedy go najbardziej potrzebowali, było naprawdę trudne.

Czytając jego umysł, Savannah sięgnęła, aby uspokoić Gregoria, pocierając 
palcem tam  i z powrotem po jego zmarszczkach. "Zdołasz ją uratować. Wiem, 
że tak będzie Gregori. Czuła ogrom emocji przytłaczających go, spoglądał na 
krewnych o których myślał że byli straceni dla niego na zawsze.

Ramię Gregoria od razu owinęło się w kółku jej talii, zamykając ją pod jego 
szerokimi ramieniem. "Nie mogę sobie wyobrazić, co ten człowiek czuje gdy 
jego życiowa partnerka życiowa jest tak zagrożona." Jego srebrny wzrok ślizgał 
się po Savannah. "Istnieje kilka zagrożeń, które mogłyby wstrząsnąć mną, ale 
takie niebezpieczeństwo dla Ciebie sprawiłoby że byłbym zdecydowanie 
wstrząśnięty".

Powolny uśmiech zakrzywił jej miękkie usta, a oczy błyszczał jak klejnoty. Była 
skłonna zapewnić mu śmiech, dokuczając co złagodziłoby przytłaczające 
emocje. Ona była jego życiową partnerką, i był pod jej opieką, jednak bardziej 
myślał,  o tej drugiej sprawie. Zdecydowanie wstrząśnięty? Kocham sposób w 
jaki ujmujesz pewne rzeczy. To jest takie niedomówienie. Jeśli uderzę się w 
palec u nogi, tracisz swój rozum ".

Darius uniósł brwi, a Julian parsknął, rażącym uśmiechem na twarzy. 
"Chciałbym, to zobaczyć, Savannah. Mroczny traci rozum, to jest obraz którym 
będę delektować się przez jakiś czas." Julian wymienił uśmiech z Dariusem. 
"Wydaje mi się przypominać, Darius, jak często wykładał Mikhailowi jak 
życiowa partnerka musi być posłuszna swojemu Mistrzowi."

Savannah odwróciła się sztywno do Gregori ze spojrzeniem, godnym jej 
dziedzictwa. "Mistrza? Słuchać swego pana?"

 Srebrne oczy prześlizgnęły się po Julianie, zabójczo, lśniące obietnicą odwetu. 
"Jestem pewien, że nigdy nie użyłem słowa " mistrz ". 

"Wierzę, Savannah że Gregoriowi było raczej ciężko z twoim ojcem, czasami, 
gdy próbował równoważyć wolności na którą pozwalał Raven," poinformował 
ją Julian. "I rzeczywiście, jestem pewien, że słowo " mistrz " był użyte więcej 

background image

niż raz. Wiem, także że" słuchać "też było użyte". Przechylił głowę na bok. 
"Możesz porozmawiać z siostrą - ona jeszcze nie zrozumie pojęcie 
posłuszeństwa".

Desari skrzywiła się. "Nie pozwolę mu ciebie oszukać, Savannah. Julian i ja 
mam prawdziwe partnerski związek. Lubi narzekać, ale działa obecnie całkiem 
dobrze." 

Savannah uśmiechnęła się do Gregoria. "To daje mi nadzieję, na przyszłość. Po 
prostu muszę się nieco rozwinąć moje umiejętności ".

"I co wtedy?" Gregori chwycił ją za ramiona i trochę nią wstrząsnął. "Sama idea 
Ciebie z większą mocą, niż masz już przeraża mnie. Nie mogę sobie wyobrazić, 
co wymyślisz lub zrobisz."

"Więc, pomogę ci, oczywiście." Savannah poklepał jego muskularne ramię.

"Mamy wiele do omówienia," Darius powiedział: "i mało czasu na wizyty. 
Czuję lęk Dajana nawet teraz, przy takiej odległości. Myślałem, że możemy 
kontynuować naszą podróż do świtu, który zbliżał się do nich, choć jest to 
bezpieczne miejsce do spędzenia dnia głęboko w ziemi. "

"Połącz się z  Dayanem, Darius, a ja połączę się z tobą. Chcę zbadać ją sam i 
zobaczyć, z czym mamy do czynienia" zdecydował Gregori. "Z nami 
wszystkimi połączenie, powinno być na tyle mocne, aby umożliwić badanie".

Darius skinął głową i sięgnął od razu przez czas i przestrzeń ". Dayan. Mroczny 
przybył. On jest silny i zdolny i pragnie,  "zobaczyć" z czym mamy do czynienia. 
Czuję twój lęk. Czy stało się coś więcej, co zwiększyło twój strach? "

Dayan spojrzał na Corinne. Była na wpół obudzona, na pół we śnie, pomiędzy, 
pływając gdzieś w stanie podobnym do snu. Ona jest niespokojna, nawet po 
naszej sesji uzdrawiania, Darius. Jej ciało nie jest w stanie regulować jej 
temperatury prawidłowo. Czuję, że odchodzi z tego świata i zbliża się do 
następnego. "

"Połącz się z nią i pozwolił mu zobaczyć, co się dzieje. "Darius utrzymał 
spokojny i pewny głosem. Bardziej niż cokolwiek, Dayan musiał uwierzyć, że 
mogą utrzymać Corinne przy życiu. 

Nieznacznie się wahał. "Ufasz temu człowiekowi?"

background image

"On jest moim bratem, partnerem życiowym Savannah, córki księcia". Darius 
wysłał mu otuchę. "Pozostanę z tobą, Dayan. Gregori podróżował z daleka aby 
nam pomóc. " Darius celowo użył liczby mnogiej, przypominając Dayan ich 
rodzinę, razem we wszystkim Wszystkie instynkty Dayan, jako karpackiego 
mężczyzny domagały się ochrony jego życiowej partnerki. Gregori był obcy dla 
niego i dlatego był podejrzliwy.

"Wiec nie  mogę zrobić nic innego jak mu podziękować." Ramię Dajana objęte 
Corinne. Były małe białe linie na jej ustach, alarmujące znaki. Dayan przekazał 
niepokojące informacje Dariusowi, gdy uwolnił się od swojego ciała. Stał się 
światłem i energią, duchem uzdrowienia, którzy chciał tylko, wykonać 
bezinteresowne działania, ofiarując się całkowicie w tym momencie, by być 
wszystkim czego potrzebowała Corinne.

Dayan czuł że Darius jest z nim. Rodzinny. Mocny. Trwały. Darius był 
sposobem na zapewnienie pełnego zaufania. Tak było zawsze, tak długo jak 
Dayan pamiętał. Darius został matką i ojcem dla niego, starszym bratem, 
najlepszym przyjacielem, liderem. Dajan był wdzięczny, że był tam teraz. 
Darius nie wydawał się pytać, czy ocalą Corinne. Jej ocalenie było konieczne, 
więc to był fakt. Dajana miał nadzieję, na pragmatyzm Dariusa.

Siła napływająca z połączenia Karpatian była ogromna. Dayan poczuł moc, gdy 
połączył się z nimi. Czuł jak mroczny poruszania się po nim, widząc to co on 
widział, ogrom ich zadań.

"Serce pogarsza się gwałtownie. Konieczne jest aby je zwolnić, aż dotrzemy do 
ciebie ". Spokojnym głosem przypomniał Dayanowi Dariusa. To pobudzało 
takie samo zaufanie. "Będę robić co tylko mogę. Ona musi wkrótce zostać 
przeniesiona w pełni do naszego świata. Dziecko jest w zaskakująco dobrym 
zdrowiu. Większość tlenu i substancji odżywczych idą do jej drobnego ciała. 
Ona jest, rzeczywiście, silna psychiczne. Nie możemy stracić żadnej z 
nich. "

Dayan czuł ciepło i energię gdy uzdrowiciel rozpoczął pracę, poruszając się 
uważnie dookoła serca. Pracował aby krew przepływała w większym stopniu, 
niosąc tlen po całym organizmie.

"Tylko to mogę zrobić dla niej z tej odległości. Odpraw ją w sen. Nawet 
podczas podróży, staraj się pozostawić ją we śnie, ale uważaj, aby nie 
przeciążać jej serce z przymusu z którym może  walczyć. Ma silne bariery . 
Spotkamy się niedługo, Dayan, i my poradzimy coś na to aby twoja życiowa 
partnerka przeżyła, jakiś jest jakikolwiek sposób aby to zrobić. "

background image

"Dziękuję". Dayan odpowiedział formalnie, gdy wrócił do swojego ciała i czuł 
wycofania innych. Korzystanie z tej energii na dużą odległości nie było łatwe. 
Wiedział, że jego rodzina i uzdrowiciel szukali odmładzającej gleby, on też 
musiał. Obok niego, Corrine obracała się, zwracając jego uwagę.

"Dlaczego czuję się tak inaczej?" Corinne zapytała, patrząc na Dayana. Jej oczy 
były jasne, i oddychała znacznie łatwiej. Małe białe linie zmarszczek wokół ust 
zniknęły.

Ulga jaką czuł Dayan była przytłaczająca. Leżał obok niej, drżąc z nadzieją, z 
radością. "Uzdrowiciel jest blisko. On połączył się z Dariusem i innymi, aby 
dostarczyć Ci więcej siły. On był tym, który pracował nad twoim sercem".

Corinne milczała chwilę, zaskoczona, jak bardzo wierzyła w niego. W dziwne 
sposoby jego rodziny. Ona czuła się lepiej za każdym razem, gdy Dayan 
wykorzystywał swoje zdolności telepatyczne w odniesieniu do pomocy jej. Ona 
nie mogła zaprzeczyć, że cokolwiek robił działało.

"Chcę, żebyś teraz spała, Corinne," Dajan powiedział. "Świt się zbliża i ty 
potrzebujesz odpoczynku. Ja też wkrótce zasnę. Odpoczynek pozwoli uzdrowić 
ciało jeszcze bardziej." 

"Jestem zmęczona", zgodziła się, po czym uśmiechnęła się sennie do niego. 
"Chociaż podejrzewam, że używasz swojego daru, aby dać mi naciskać w tym 
kierunku."

"Jeżeli tak robię to co," Dajan powiedział wymijająco: "To jest delikatny 
nacisk". On pociągnął ją mocniej do siły jego ramionach. ". Kocham cię trzyma, 
Corinne, i leżeć obok ciebie. Dziecko jest teraz spokojne – zauważyłaś?. Kopała 
wcześniej, ale oddaliła się teraz, bezpieczna w swoim małym świecie".

"Uwielbiam twój głos, gdy mówisz o niej. Corinne głos był miękki, senny, gdy 
jej świadomości wyblakła do snu. 

"Kochasz mój głos przez cały czas," odpowiedział zadowolony z siebie Dayan, 
muskając pocałunkiem jej skroń. "Śpij teraz, kochanie. Obudź się, gdy zawołam 
do Ciebie".

background image

Rozdział 9

"Corinne -" głos przenikał przez głębokie warstwy snu, przeciągając ją z 
powrotem z mrocznego świata marzeń. Ktoś potrząsał jej ramieniem i domagał 
się aby obudziła się natychmiast. Minęło kilka chwil, zanim rozpacz w głosie 
przeniknęła cienie. Rozprzestrzeniający się alarm  zmusiła ją do uniesienia rzęs. 
"Cullen, co to jest? Co się stało?" Jej serce waliło i coś ciężkiego naciskało na 
jej klatkę piersiową. "Czy to Lisa?

"Odeszła. Obudziłem się i jej już nie było. Zostawiła ci wiadomość." Cullen 
wtykał kawałek papieru w jej twarz.

Corinne wzięła list, jej palce lekko drżały, zaginając się wokół krawędzi bladego 
papieru koloru lawendy. Ona nie musiała czytać, aby dowiedzieć się, gdzie Lisa 
poszła. Wiedziała, że Lisa, wie jak ona myśli. Lisa została zaprogramowany do 
budzenia się wcześnie, i musiała pomyśleć o podpisaniu umowy i przekonała 
siebie samej, że nie byli zagrożeni. Lisa nie chciała by byli w 
niebezpieczeństwie, więc to było dość proste dla niej - odrzucić to. Taka była 
Lisa. Świat był miejscem, które zmieniała, jeśli coś jej się nie podobało. Ludzie 
mieli być uprzejmy i miły, więc po prostu Lisa wyobrażała sobie ich w ten 
sposób. Gdy inne kobiety nie lubiły jej, ze względu na jej wygląd, Lisa była 
bardzo zraniona i robiła wszystko co w jej mocy, aby zmienić ich opinię o niej.

Zła na siebie za brak przewidzenia takiej możliwość, Corinne odrzuciła do tyłu 
okrycie i wyciągnęła rękę ku jej ubraniu. Poruszało się na własną rękę, skacząc 
z haczyka z tyłu drzwi  tańcząc przez pokój do jej ręki. Corinne nie dostrzegają, 
gdy wślizgnęła się w fałdy froty i chodziła niespokojnie po pokoju.

"Co to było?" Cullen zapytał podejrzliwie.

Corinne spojrzała w górę i zobaczyła go patrzącego na nią w szoku. "Co?" 
Słowo wymknęły się zanim zorientowała się, co zrobiła. Oczywiście Lisa nie 
wyjaśniła nic  o niej, Lisa nie chciała, aby Corinne różniła się  od innych. 
Wzruszyła ramionami z udawała niedbałości. "To tylko mała rzecz, którą mogę 
zrobić, nic wielkiego. Wynoś się stąd, abym mogła się ubrać. Wiem, gdzie ona 
idzie i przyprowadzę ją z powrotem."

"Sesja zdjęciowa" Cullen domyślił się z obrzydzeniem. "Nie chciała się poddać,. 
Myślałem, że zadzwoniła i anulowała ją." Przejechał ręką po włosach. "Jest 
takim bezbronnym maleństwem, dlaczego mi nie powiedziała? Wiedziała, że 
myślałem, że jest w niebezpieczeństwie. Ona powinna mnie wysłuchać".

background image

"Ona słuchała cię, Cullen, ona po prostu nie posłuchała Ciebie. Zrozumiesz że 
Lisa mówi rzeczy, aby uspokoić Ciebie, ponieważ nie lubi argumentów, ale w 
końcu robi dokładnie to, co chce" powiedziała Corinne. Ona wyciągnęła swoje 
ubrania z walizki i popędziła do łazienki.

"Wiedziała, jak niebezpieczne to było," Cullen powiedział, starając się 
przekonać samego siebie. "Może naprawdę nie pójdzie, może przestraszy się i 
zmieni zdanie."

Corinne szarpnęła swoje dżinsy, wołając do niego przez drzwi do łazienki. "Nie 
Cullen. Udawała że nam wierzy, ponieważ wszyscy chcieli to usłyszeć i Lisa nie 
wierzy  zdenerwowanym ludziom. Mówię ci, Lisa nie polemizuje. To moja 
wina. Powinnam wiedzieć że ona to zrobi. Nie martw się, przyprowadzę ją z 
powrotem. " Zapinała małe perłowe guziki bluzki tak szybko, jak mogła, 
wygładzając materiał, jej ręka na jedną małą chwilę zatrzymała się nad 
dzieckiem. Spojrzała na zegarek. Była czwarta trzydzieści po południu. Jak 
mogła przespać cały nowy dzień? Korzystając z zimnej wody, Coranne 
spryskała twarz, próbując usunąć zamglenie z jej mózgu. Dziwne było to, jak 
była zmęczona. Czy jej serce poddaje się tak szybko? Nagle odrzuciła myśl o jej 
śmiertelności i skoncentrowała się na problemie. Lisa była w 
niebezpieczeństwie, i nic innego nie miało znaczenia w tym momencie.

Wbiegła boso z powrotem do sypialni, Corinne spięła swoje włosy na chybił 
trafił i związała je w kucyk. "Gdzie są moje buty?" Nawet gdy zadała pytanie na 
głos, skupiła się na brakujących elementach i przyciągała je do siebie. Buty 
znalazły własną drogę wychodząc spod łóżka i stawiły się na jej otwartej dłoni. 
Cullen patrzył na nią ze zdumieniem. Ignorowała go, Corinne usiadła na łóżku i 
wyciągnęła sandały. "Przestań  się na mnie gapić, Cullen," kazała. "Nie 
wiedziałam, gdzie te rzeczy są, Lisa musiała wziąć taksówkę. Będziemy musieli 
skorzystać z twojego samochodu;.. Mój jest jeszcze w domu. Gdzie on jest.?"

"Na zewnątrz, na ulicy. Nie przyprowadzaj go tu", odpowiedział oschle.

Żywe zielone oczy Corinne migotały nad nim, a następnie zaczął tańczyć, mimo 
powagi sytuacji. "Zastanawiam się, czy mogłam. Gdzie Dayan?" Był z nią, 
kiedy zasypiała. Przypomniała sobie to dość wyraźnie.

Cullen odchrząknął. "To trochę za wcześnie dla niego, ale on będzie wiedział, 
gdzie idziemy, kiedy się obudzi. On zawsze wie." 

background image

Starał się brzmieć uspokajająco. Ręce Corinne zacisnęły się w uścisku wokół 
paska jej torebki. "Dlaczego go nie obudzisz?" Było coś w  postawie Cullen, co 
wzbudziło jej podejrzanie, ale co to było, nie wiedziała.

 "Nie zatrzymał się tu ostatniej nocy. Gdy poszłaś spać,  wyjechał. Lubi swoją 
prywatność", Cullen dodał trochę bez przekonania.

"Czy to nie dziwne, kiedy był  tak szybki, zapraszając mnie" Corinne mruknęła. 
Ona chwyciła torebkę i udała się zdecydowanie w stronę drzwi. "Chodź, jeśli 
chcesz. Chcę się upewnić, że Lisa jest bezpieczna."

"Idę, wszystko w porządku, i mam kilka rzeczy do powiedzenia Lisie gdy ją 
zobaczę," Cullen dodał, trzymając otwarte drzwi dla Corinne.

"To nie będzie nic dobrego jeśli wściekniesz się na Lisę," Corinne radziła, gdy 
wślizgiwała się na fotel pasażera. "Ona nie postrzega rzeczy jak inni ludzie. 
Krzyk nie działa na nią, tylko ją stresuje. Nie chcę abyś ją zranił, Cullen.

"Czy to nie to, czemu chcemy, zapobiec? zapytał między zębami.
 "To nie to o co  mi chodzi. Ona jest bardzo wrażliwa. Jestem pewna, że mówiła 
ci o śmierci brata." 

Co świadczy dokładnie, dlaczego powinna być przy tym poważna ", wskazał. 
"Ona jest zbyt ufna."

"Nie ma nic złego w tym, Cullen," Corinne powiedziała łagodnie. "To jest to co 
sprawia, że Lisa to Lisa. Ona jest ufna i naprawdę jest słodka i dobra". Spojrzała 
na wyraz jego twarzy. "Nigdy nie widziałam jej z mężczyzną, tak jak ona jest z 
tobą. Mówi dużo, ale tak naprawdę nie należy do nikogo. Nie rób nic, co może 
ją skrzywdzić."

Cullen roześmiał się niespodziewanie. "Wierzę, że planowała taką rozmowę z 
Dayanem o tobie."

Corinne potrząsnęła głową, włosy rozsypały się na tle okna z  małym szeleście. 
"Jestem całkowicie w stanie zadbać za siebie. Lisa, z drugiej strony, nie jest." Jej 
oczy błysnęły na niego ostrzegawczo.

"Słyszę, Corinne," Cullen przyznał, z małym uśmiechem. "Nie jestem typem 
playboya. Nie mogę uwierzyć, że nawet na mnie spojrzała. I ci sami ludzie, 
którzy zamordowali twojego męża ścigają mnie. Wiem, co oni lubią. Nigdy bym 
nie grał swoich uczuć, jeśli ona nie byłaby w niebezpieczeństwie. W chwili, gdy 

background image

ją poznałem, czuję przyciąganie do niej. Nie miałem pojęcia, że będzie 
zainteresowana kimś takim jak ja. " Jechał szybko, ale ostrożnie. Po dzikiej 
jeździe Lisy, Corinne doceniła jego umiejętności. "Mógłbym łatwo zakochać się 
w Lisie, gdybym pozwolił sobie spędzać każdą chwilę z nią. W ciągu ostatnich 
kilku lat, nigdy nie spojrzałem na kobietę w ten sposób." W ciszy słychać było 
bicie serca. "Nigdy nie myślałam, że mogę. - Nie ponownie"

"Jak  jest Dayan?" Corinne pytała wbrew swej woli.

Cullen wzruszył ramionami z wystudiowaną niedbałością. "Dajan jest prawem 
dla siebie. Nikt nie może przewidzieć, co może zrobić. On jest geniuszem 
instrumentów muzycznych, a jego głos jest piękny. On jest wierny aż do 
przesady, ale on nie jest człowiekiem, którego inny człowiek mógłby 
kiedykolwiek rozgniewać. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Ale nigdy nie 
widziałem go takiego przez kobiecie. Cokolwiek czuje do ciebie jest prawdziwe. 
On nie jest kobieciarzem ".

"Dlaczego myślę, że jest coś jeszcze?" Corinne pytała wnikliwie ".

Nie powiedziałem…", ale "on zaprzeczył.

" Masz zastrzeżenia co do Dajana "Corinne domyśliła się," Co to jest? "

Cullen patrzył na nią bardzo trzeźwo, koncentrując się na ujęciu jego niejasnego 
niepokoju w słowa. Wreszcie wzruszył ramionami, potrząsając głową. "On po 
prostu jest inny. Niebezpieczny, może, nie wiem jak ci to wyjaśnić. Cały zespół 
jest inny. Darius jest bardzo strasznym człowiekiem. Poważnie, Corinne, Dayan 
jest po prostu inny. Nie wiem, jak inaczej to wyjaśnić. Cała rodzina ... "On 
parsknął bezradnie. Nie było słów, aby odpowiednio opisać rodzinę Dajana.

"Niebezpieczny dla mnie? On nie jest typem mężczyzny krzywdzącym kobiety." 
Wierzyła, w swoje serce i duszę. Wiedziała to z każdym włóknem jej istnienia. 
"Czego mi nie mówisz, Cullen? Czy to ma coś wspólnego z moim sercem? 
Ciążą, czy też ma to coś wspólnego ze znikaniem Dayana za każdym razem 
kiedy się budzę?"

Cullen spojrzał na wyraz jej twarzy. "Corinne, on nie chcę być z nikim innym. 
Jeśli uważasz, że ma kogoś innego ukrytego gdzieś, mylisz się. Nie martwię się 
zbytnio o stan twojego serca. Próbowałem nawet uspokajać Lisę, bo się bardzo 
boi. Ale rodzina Dajana może zdziałać cuda.

"Nigdy nie wyobrażałem sobie Dayan z kobietą, tak opiekuńczego i ..." On 
parsknął, kręcąc głową. "Ale ja widziałem go wcześniej w składzie zespołu. 

background image

Powinnaś spotkać Dariusa. Teraz, jest strasznym człowiekiem, ale z Tempest 
zachowuje się zupełnie inaczej, tak jak Dayan  z tobą".

Zirytowana nim, Corinne patrzyła przez okno na przejeżdżające samochody. 
Oczywiście, Cullen chodziło o coś, ale on nie zamierzał jej tego powiedzieć. 
Może to nie ma nic wspólnego z Dayanem i wszystkim co z nią zrobił. Może 
Cullen nie chciał aby jego przyjaciel wiązał się z kimś takim jak ona. Była w 
ciąży. Miała słabe serce, i przenosiła wokół siebie obiekty z pomocą swojego 
umysłu.

Z każdym mijającym kilometrem czuła się bardziej zmęczona, bardziej napięta, 
a jej sercu pracowało tak ciężko, że trudno było jej oddychać. I ona myślała o 
Dayanie. Martwiła się o niego, gdy powinna martwić się o Lisę. Co , jeśli Dayan 
wrócił do domu i znowu ktoś może go zranić? Być może leżał ranny gdzieś, 
potrzebując jej pomocy, a ona nie znajdzie go.

"Dajan nie wrócił do domu ostatniej nocy, prawda?" w jej głosie był mały 
haczyk, któremu  nie mógł zapobiec.

Cullen potrząsnął głową. "Nie ma szans. On nie musiał. Wziął cię ze sobą w 
celu zabrania rzeczy które chciałyście ty i Lisa. Tak po za tym, zaskoczyło mnie 
że to zrobił. Mógłbym postawić mojego ostatniego dolara, że zwiąże  ciebie w 
naszym dom, aby cię ochronić. W jaki sposób przedyskutowałaś swój plan?

"On jest bardzo rozsądny." Nawet gdy to mówiła samochód zabierał ją dalej i 
dalej od niego, jej serce radziło sobie coraz trudniej. 

"Jesteś pewien, że nie poszedł do domu?  Wpadliśmy w kłopoty -  Dayan 
powiedział ci?"
 Próbowała brzmieć rzeczowo na ten temat.

 Cullen popatrzył na nią podejrzliwym wzrokiem. "Nie, nie powiedział ani 
słowa. Jakie kłopoty?"

Corinne potarła walące skronie. Czuła mdłości w brzuch. I straszny lęk rósł z 
każdym mijającym kilometrem. "Myśli. Swoisty bank mgły. Był ktoś w domu. 
Dayan wyszedł we mgle, a potem poszliśmy do domu. Był tam samochodu ..." 
Ona parsknęła, starając się wyciągnąć z jej mglistej pamięci myśli . "Nie mogę 
myśleć - Czuję się chora."

"Czy masz lek, który musisz przyjmować?" Cullena zaniepokoił się jej kolorem. 
Corinne była śmiertelnie biała.

background image

Zbliżali się do dużego parku, w którym Lisa miała robić sesję zdjęciową. Na 
lewo, Cullen mógł zobaczyć stłoczone pojazdy. Obszar ten został otoczony 
kordonem dla kamery i załogi. Corinne umieściła obie ręce ochronnie na 
brzuchu. Czuła się bardzo chora, ledwo wydając dźwięk, jakby oddycha 
normalnie.

"Corinne!" powiedział ostro Cullen. "Czy masz leki?"

Ona sięgnęła w kierunku torebki. Jej serce waliło mocno, chaotycznie. Dziecko 
porusza się  alarmująco. Cullen wytrząsł dwie tabletki na dłoń, bardzo bał się o 
nią. Nie powinien był nigdy przywozić jej ze sobą do tego miejsca.

"Corinne." Głos był miękki i stabilny, muskał jak skrzydła motyla w jej głowie. 
"Co jest źle z twoim sercem? Musisz się uspokoić.

Głos Dajana tylko wydawał się być spokojny, aby ją uspokoić. Gdzie on był? 
Fakt, że mógł do niej dotrzeć zapewnił ją, że żył i miał się dobrze. Corinne 
wzięła tabletki i starała się oddychać miarowo. "Teraz wszystko ze mną w 
porządku, Dayan.

"Nie jesteś tam gdzie cię zostawiłem." To była jawna nagana. "Gdzie jesteś?" 

„Corinne? " Cullen zapytał z niepokojem. "Nie powinien przyprowadzać cię tu. 
Jeśli cokolwiek się zdarzy, Lisa i Dayan mnie zabiją."

 To było dziwne prowadzić dwie rozmowy jednocześnie. "Nic mi się nie zdarzy, 
Cullen. Zobacz, jest o wiele lepiej." "Wpadliśmy po Lisę. Poszła do parku, gdzie 
są jej fotografowie.

"Nie! To nie jest bezpieczne. Nie mogę przyjść do ciebie jeszcze. Opuść  
natychmiast  to miejsce! "To było jasne polecenie, dostarczane z twardym"  
naciskiem ".

Chciała być mu posłuszna. Potrzebowała być mu posłuszna bardziej niż 
czegokolwiek innego na świecie. Wszystko w niej domagało się aby zrobić jak 
jej powiedział, ale tam była Lisa. Tak bardzo jak jej całe serce i dusza, 
domagało się wykonania tego postanowienia,  nie mogła odejść bez Lisy. "Nie 
denerwuj się, Dayan. Wrócę do domu tak szybko, jak będę miała bezpieczną 
Lisę. Cullen jest tu ".

Dayan leżał bezbronny pod ziemią, kipiąc z wściekłości. Z obawy, że podniesie 
terror. Nie miał odwagi, wzmocnić polecenia. Corinne miała silną wolę i 

background image

walczyłaby z nim. Jej lojalność wobec Lisa domagała się, aby jej bratowa była 
bezpieczna. Dayan wiedział, że jej serce nie przetrwa walki z nim. On ucichł, 
był cieniem w jej umyśle. Czas do zachodu słońca wydawał się tykać z bolesną 
powolności.

"Może lepiej pozostać w samochodzie", mówił Cullen niespokojnie. Dayan 
pracował nad nim, wpływając na uwagę Cullena tak, że czuł że na to ogromne 
znaczenie dla ochrony Corinne. "To nie zabierze mi dużo czasu, aby ją odebrać.

"Nigdy nie przedostaniesz się przez ochronę" Corinne odpowiedziała 
zdecydowanie naciskając przycisk otwierania drzwi. Wysunęła się zanim jej 
niechętne ciało odmówiło posłuchania jej.

Cullen wyskoczył z samochodu i pędził wokół niego, aby wziąć ją za rękę. Szła 
z determinacją wzdłuż chodnika do ścieżki, która przebiegała do wnętrza parku. 
Na obszarze ogrodzonym kordonem, machnęła do najbliższego członka ochrony 
i błysnęła do niego uśmiechnąć. "Frank! Nie wiedziałam, że będziesz dziś 
pracował, przyszłabym wcześniej. Co robi Lisa?"

Człowiek w mundurze uśmiechnął się do niej. "Moja ulubiona kobieta. Jestem 
pusty bez ciebie. Wiesz, jak Lisa pracuje. Ona nie może popełnić błąd, jeśli nie 
chce". Dotarł do liny, aby rozluźnić zatrzask i ją przepuścili.

Wewnątrz umysłu Corinne, Dayan nagle stał się bardzo spokojny. Nie był 
przygotowany do adrenaliny przetaczającej się przez jego ciało, powodzi czarnej 
zazdrość po słowach obcego lub oczywistych uczuć Corinne dla niego. Była 
zbyt atrakcyjna ale nie zdawała sobie z tego sprawy, gdy mężczyźni 
rzeczywiście podziwiał ją i pragnęli jej. Dayan powstawał z umarłych godzin w 
ciągu dnia, których jego ciało potrzebowało na wypoczynek. Nawet we śnie, 
kiedy leżał jak martwy, tęsknił za nią. Potrzebny jej. Pragnął ją jak narkotyku w 
swojej krwi.

"To jest Cullen, Frank. Zatrudniłam go jako osobistego ochroniarza Lisy. 
Miałyśmy coraz dziwniejsze telefony, a ja już jestem tak paranoidalna od 
śmierci Johna. Wiem, że to głupie, ale ja po prostu nie chcę aby  Lisa 
ryzykowała. "

Corinne patrzyła na  Frank swoimi żywymi zielonymi oczami, a ochroniarz 
topniał na miejscu. Nawet Cullen mógł to zobaczyć. Dayan mógł też to 
zobaczyć. Wewnątrz niego bestia ryczała z gniewu i strasznej wściekłości. 
Gorącej lawa gotowała się przez jego krew, nawet gdy jego ciało leżało 
sparaliżowane, zamknięte pod ziemią. Samokontrola zajęła mu ogromną ilość 

background image

czasu, aby nie wykorzystać Corinne lub Cullena do odwetu na strażniku. 
Człowiek pragnął Corinne, ale Dajana tak naprawdę nie mógł go winić.

"Czy mam postawić załogę na baczności, Corinne?" Frank zapytał, jego 
niebieskie oczy były zaniepokojone. "Czy spodziewasz się kłopotów?" 
zabójstwo Jana zszokowało wszystkich. John kochał swoją siostrę i przychodził 
często oglądać jej sesje zdjęciowe. Lisa różniła się od większości pozostałych 
modeli, tych, które nigdy nie rozmawiały z ochroną. John i Corinne prawie 
zawsze byli na zdjęciach Lisy i zawsze wychodzili porozmawiać ze wszystkimi. 
Wszyscy troje byli niezawodnie uprzejmi, ciepli i przyjaźni. Pamiętali imiona 
wszystkich i pytali o członków rodziny.

Corinne spojrzała na Cullena, z pytaniem w oczach. Pokiwał głową, jego wzrok 
powoli omiótł teren. Był tam duży tłum oglądający postępy, a wielki tłum był 
koszmarem dla niego. Corinne uśmiechnęła się do Franka. "Po prostu poproś, 
aby uważali na kogoś innego - nie wiem, na kogoś kto wygląda jakby mógł mieć 
broń."

Frank skinął głową, profesjonalnie. Od razu przekazał przez swoje radio i 
pomachał wskazując Corinne i Cullena całej grupie, gdzie trwała sesja. Cullen 
nachylił się do jej ucha, szeptając do Corinne, "Oni gdzieś tu są. Wiem, że są."

Oddech Corinne uwiązł w gardle. Rozejrzała się dość dziko, zdesperowana, 
żeby znaleźć Lisę. Miękkim głosem Dajan, jak zawsze spokojny, muskał jej 
umysł. "Co się dzieje, kochanie? "

" Cullen mówi że Lisa jest w niebezpieczeństwie, ci mężczyźni muszą tu być. "
"Oznacza to, że również jesteś w niebezpieczeństwie, Corinne" Dajan wstrzymał 
swój oddech, licząc minuty, sekundy, aż będzie bezpiecznie dla niego aby 
powstać. Był Karpatiańczykiem, nie wampirem. Mógł powstać przed zachodem 
słońca, ale nie teraz, kiedy słońce mogło zmniejszyło jego wielką siłę i moc do 
zera. Czekał, chroniąc  niewielką ilość energii aby móc pomocy Corinne, jeżeli 
okaże się to konieczne.

Corinne przeszła przez trawnik w kierunku nierównego terenu, gdzie światła 
zostały ustawione w środku zalesionego park. Mały, spieniony wodospad spadał 
z pośpiechem w głęboki basen wykuty w skale. Paprocie rosły we wszystkich 
zakamarkach wokół basenu. Lisa stała obok basenu wśród zieleni, wyglądała 
szczupło, fajne i pięknie. Corinne chciało się płakać, była z niej bardzo dumna. 
Lisa była profesjonalna i bardzo wdzięczna za pracę i pieniędzy, dostarczane jej 
i jej rodzinie. Dobrze się z nią pracowało, podążała dokładnie za wskazówkami, 
i aparat ją kochał. Stała się bardzo popularna wśród fotografów i klientów tylko 
z tych powodów.

background image

Cullen po prostu patrzył na nią, zdumiony, że ona nigdy nie pokazała mu więcej 
niż na pierwszy rzut oka. Ona w niczym nie przypominała nieśmiałej, wrażliwej 
młodej kobiety, którą była. Wyglądała dla niego jak bogini. Była kusicielką 
przed aparatem, po czym odwróciła się śmiejąc lekko z fotografem, żartując z 
wizażystką, drażniąc się z fryzjerką. Kiedy zauważyła, Cullena, jej twarz 
rozpromieniła się i pomachała. W jednej chwili zapomniał po co przybył na 
misję ratunkową.

"Nie wyłańczaj swojego myślenia" Corinne przypomniała mu. "Masz być jej 
ochroniarzem. Nie pożeraj wzrokiem klientki."

Cullen uśmiechnął się głupkowato i osłonił swoim ciałem Corinne gdy jego 
wzrok ogarniał tłum, szukając znajomych twarzy. Był wysoko na liście 
organizacji, uznany przez nią za zdrajcę. Gdzieś w tym tłumie byli ludzie z 
karabinami - był tego pewien. "Może powinnaś wrócić z powrotem do 
samochodu", powiedział do Corinne.

"Nigdy nie nakłonisz Lisy do przyjścia aż to się nie skończy". Corinne szła 
ostrożnie przez labirynt kabli w kierunku Lisy. Machnęła na fotografa którego 
znała. "Czy nasz przerwę? Muszę porozmawiać z Lisą." Uniosła jeden palec, co 
wskazywało na krótką rozmowę.

Fotograf skinął jej głową. "Nie możemy zdecydować, czy wygląda lepiej na 
stojąco czy siedząco. Lisa nie może się na nic zdecydować".

"Ona nie zjedzie żywa sprzed komary," powiedziała fryzjerka, gdy  poklepała 
lśniące włosy Lisy, a następnie klepła robaka który przysiadł na jej własnej ręce. 
"Szczerze mówiąc, Matt, to dzikie miejsca są niebezpieczne."

"Nie zbyt długo, Lisa," powiedział fotograf. " I tak będziemy dość szybko tracić 
świetle."

Corinne niemal dotarła do Lisy, gdy spojrzała w górę i zobaczyła człowieka 
ukrytego powyżej Lisy w skałach. Przez moment myślała, że był członkiem 
ochrony, modelem, zanim zarejestrowała, że był niski i pulchny i wcale nie jest 
przystojny. Kiedy obrócił się bokiem, w promieniach zachodzącego słońca coś 
błysnęło w jego pięści. Serc podeszło jej do gardła, Corinne rzuciła się na Lisę, 
chwytając ją w pasie i pędząc z nią do tyłu w krzaki. "Cullen!" zawołała, 
przerażona że nieznany mężczyzną byłby w stanie uzyskać czysty strzał do 
Cullena.

background image

Obydwie kobiety, upadły ciężko w plątaninie rąk i nóg. Corinne to nie 
obchodziło - ona skoncentrowała się na przedmiocie w dłoń mężczyzny, 
umieszczając go w jej umyśle, postanowiła zepsuć jego plan. Ona rzeczywiście 
czuła intencje w człowieku, gdy walczył o odzyskanie kontroli. Widziała osób 
biegnące ku niej, kątem oka zobaczyła jeszcze dwóch mężczyzn zeskakujących 
ze  skał. Nic się dla niej nie liczyło prócz tego aby, obejmując Lisę ochronić ją i 
powstrzymać mężczyznę od zastrzelenia Cullena. Usłyszała ostrzegawczy krzyk 
Dayana, poczuła, że wycofuje się z jej umysłu. Zapewniał jej wsparcie 
emocjonalne, i to bolało, że odszedł teraz, kiedy najbardziej się bała, kiedy nie 
chciała być sama.

Głęboko w ziemi, Dayan trząsł się ze strachu o nią, szalał nad swoją 
niezdolnością do uwolnienia się od straszliwego paraliżu, który opanował jego 
rasę w godzinach dziennych. On połączył się z Cullenem, "widząc" jego oczami. 
Pracownicy ochrony biegali wokół, we wszystkich kierunkach, ludzie krzyczeli, 
i Cullen próbował pokonać drogę do dwóch kobiet. Patrzył na swój cel, a nie na 
dziki tłum. Dayan odetchnął głęboko, wypuszczając go powoli  aby opanować 
własną panikę. Zmusił Cullena aby przestał biegnąć i rozejrzał się dookoła dając 
Dayanowi jasny obraz tego co się dzieje.

Najpierw zajął się człowiekiem walczącym z Corinne nad odzyskaniem broni. 
Zamiast ataku na broń, Dayan zaatakował gardło człowieka, zamykając jego 
drogi oddechowe, aby nie miał czasu myśleć o strzelaniu do kogokolwiek. 
Puścił pistolet, i z brzękiem poleciał w dół przez skały. Objął się za gardło, 
próbując odeprzeć niewidzialne ręce ściskając go jak imadło. Tylko wtedy, gdy 
napastnik spadł ze skały Dayan, przy pomocy wzroku Cullena, wolno przeczesał 
tłumu, w poszukiwaniu innych możliwych zagrożeń.

Jeden mężczyzna wlókł Corinne do tyłu, z dala od skał ku głębszej gęstwinie 
drzew, szybko się oddalając od wzroku ochroniarzy. Strażnicy podbiegali do 
Lisy, która znajdowała się jeszcze na ziemi. Dwie kobiety krzyczały, i scena 
szybko zwróciła się do chaosu. Dayan zmusił Cullena do podążenia za Corinne 
nawet gdy mężczyzna chciał pójść do Lisy, która wyraźnie szlochała, próbując 
walczyć z ochroniarzami, aby dostać się Corinne.

Dayan myślał tylko o człowieku, trzymającym jego życiową partnerkę. Nie 
pozwolił aby coś innego zaprzątało jego głowę. Wpatrywał się bezpośrednio w 
ramię na jej gardle w duszącym uchwycie. Niemal od razu mięśnie w ramieniu 
zaczęły puchnąć. Krzyknął i wypuścił szyję Corinne, tylko popychając ją w 
plecy, gdy próbowała uciec od niego. Tuż przed oczami Dajana, upadła twardo, 
wyciągając ręce, aby chronić dziecko przed skałami.

background image

Przeklinając wymownie do siebie w starożytnym języku, Dayan użył ostatniego 
przypływu mocy, aby wzburzyć ziemię tak, że napastnik Corinne spadł ciężko, 
głową uderzając o skały. Od razu więcej skał runęło, osunięte przez niewielkie 
trzęsienia ziemi, z początku wolno, potem lecąc w skoncentrowanym 
strumieniem, uderzając w jego głowę i klatkę piersiową, tak że był częściowo 
zakopany pod ciężkimi kamieniami.

To było wszystko co Dayan mógł zrobić będąc pod ziemią odnawiając siły, a 
słońce zaczęło słabnąć. Jeszcze ostatni raz spojrzał na Corinne, leżącą małą i 
kruchą w błocie, niechętnie uciął połączenie z Cullen, jego duch cofał się na 
swoje miejsce na odpoczynek, gdzie jego ciało leżało już sparaliżowane.

Cullen spróbował spojrzeć na Lisę, która wściekle walczyła z ochroniarzami. 
"Corinne! Cullen, dostał się do Corinne. Ktoś wezwie karetkę." Łzy spływały po 
twarzy Lisy.

Cullen szybko pobiegł w kierunku gdzie upadła Corinne, kiedy coś uderzyło go 
mocno z tyłu, obracając go w połowie drogi dookoła. Jego oddech uderzył z 
niego, zostawiając go próbującego złapać powietrze. Zarejestrował piskliwy 
krzyk Lisy, widział jak ludzie rzucają się na ziemię i osłaniających. On nigdy 
nie słyszał strzału. Nie był nawet pewien, co rzeczywiście się stało, ale gdy 
próbował kontynuować swój bieg, aby dosięgnąć do Corinne, jego nogi ugięły 
się i nagle znalazł się siedząc na skraju trawiastego trawnika.

"Cullen!" Lisa udało się wyrwać na chwilę, zanim strażnik rzucił ją na ziemię i 
zakrył jej ciało swoim.

To był Frank, który skierował pistolet bardzo starannie, jego ręka była 
nieruchoma podczas gdy bandyta nadal biegł w kierunku Corinne. Frank 
krzyknął ostrzegawczo, głośno i wyraźnie, z nadzieją, że ktoś go zatrzyma. 
Zamiast tego, odwrócił się i strzelił do ochroniarza, wszystko w jednym 
płynnym ruchu. Kule trafiły w drzewo obok głowy ochroniarza. Bez zmrużenia 
oka, Frank pociągnął za spust. Zrozumiał że szepcze do siebie: "Nie, nie." 
Bandyta stanął, patrząc z przerażeniem na Franka, jego broń wypadała w 
dziwnym zwolnionym tempie z jego ręki. Spojrzał na szkarłatną plamę 
rozprzestrzeniającą się na jego klatce piersiowej, a następnie się na Franka, 
zanim upadł na kolana a następnie w dół, częściowo na skały i częściowo na 
trawnik.

Przez chwilę słychać było tylko dźwięk szlochu, a następnie ludzie powoli 
zaczęli spoglądać na siebie, zdając sobie sprawę przemocy że atak zakończył się 
tak szybko, jak się rozpoczął. Frank trzymał pistolet wycelowany stale na 
przybysza, który strzelił do niego, gdy szedł powoli w jego stronę. Syreny było 

background image

słychać z daleka, zbliżające się szybko. Frank spojrzał niespokojnie na Corinne. 
Była bardzo nieruchoma, leżąc twarzą w skałach.

Kilka minut później Lisa wspinała się do ambulansu z Corinne, ściskając jej 
torebkę, łzy spływały jej po twarz. Cullen był ładowany do innej karetki. Lisa 
przycisnęła rękę do ust, żeby nie płakać. "To ja to zrobiłam, szepnęła do 
Corinne.

Corinne była tak blada, że wyglądała szaro. Dookoła ust miała 
charakterystyczny niebieski kolor, który przerażał Lisa. "Ona jest w ciąży", 
powiedziała niepotrzebnie sanitariuszowi ", i na chore serce".

Twarz Corinne przykryto maską tlenową. Wyglądała na małą i bezbronną, 
bardzo niestabilną. Już złamaną. Jak gdyby już odeszła od Lisy. Lisa mocno 
zacisnęła uścisk na jej dłoni, chcąc trzymając się jej, aby zapobiec wymknięciu 
się Corinne. "Czy z nią wszystko będzie w porządku?"

Karetka porusza się bardzo szybko, sanitariusze rozmawia przez radio, oddając 
rzeczy Corinne. Żaden z nich nie spojrzał na Lisę, i nikt nie odpowiedział na jej 
pytanie. Dotknęła brzucha Corinne, Dziecko. Johna i Corinne. Ona nie chciała 
stracić żadnego z nich. A jeśli zdarzy się najgorsze i serce Corinne stanie, Lisa 
chciała, żeby maleńka część jej żyła. "Jest jeszcze zbyt wcześnie na ciebie, 
kochanie," cicho zawodziła. "Za wcześnie."

W szpitalu Lisa została wypchnięta z pokoju  pogotowia. Ona mogła tylko 
bezradnie przyglądać się, jak układali Cullena w pokoju obok Corinne. 
Policjantka przyszła po dłuższej chwili z nią porozmawiać, ale nikt nie 
powiedział nic o Corinne lub Cullenie. Ostatecznie poczekalnia była wypełniona 
ludźmi: jej fotograf, i agent, strażnik Frank. Jedna osoba którą szukała, na którą 
czekała, o której wiedziała że nie może oprzeć na niej, jedyna osoba której 
najbardziej się bała, nie przyszła.

Dayan. Ona nigdy nie będzie w stanie spojrzeć mu w oczy. Dlaczego nie mogła 
po prostu słuchał ich wszystkich? Lisa nie chciała aby to wszystko było prawdą. 
Morderstwa nie przydarzają się zwykłym ludziom, ona i Corinne skończyły z 
tym światem. Ona ciężko pracowała i znalazła nowe życie. Jedno, które nie 
zawierało morderstwa. Siedziała cicho, mocno zaciskając pięści, chcąc płakać i 
krzyczeć na zawsze.

Dayan leżał zamknięty w ziemi, licząc minuty, aż będzie mógł powstać 
bezpiecznie. Wypadł z gleby, brud wypływał jak gejzer gdy wystrzelił w niebo, 
zmieniając kształt, gdy to zrobił. Słońce było niskie, ale jeszcze nie zaszło, i 
światło uderzyło go w oczy tak, że płonął i płakał. A może to nie było słońce. 

background image

Dajan nie wiedział na pewno, gdy uskrzydlony podążał szybko po niebie w 
kierunku szpitala, gdzie leżała.

Jego świat. Jego życie. Jego najlepsza połowa. Leżała umierając w szpitalu. 
Wiedział o tym. Czuł to. Trzymał swój umysł mocno połączony z jej, tak że nie 
mogła uwolnić swojego ducha z jej umierającego ciała. "Wytrzymasz." Nakazał 
każdym włóknem duszy, skłaniając do zapewnienia jej całkowitego 
posłuszeństwa.

"Jestem tak zmęczona. 

"Więc odpocznij, ale się nie poddawaj. "

 "Słyszałam ich jak mówią. Oni nie uważają, że mogą ocalić moje dziecko. "Był 
smutek w jej myślach, w jej sercu. Straszne zmęczenie, jak gdyby poddała się 
wraz z lekarzami, jakby nie mogła już dłużej kontynuować walki z ogromnymi  
przeciwnościami. "

 "Nie zostawiaj mnie samego!" Zawołał. To był zarzut. Rozkaz. Nikt nie 
potrzebuje Cię tak jak ja. Nie zostawiaj mnie samego nigdy. " 

"Dajana. Jesteś silny. Tak bardzo silny. Znajdziesz inną dla Siebie. "

Nawet w jej najciemniejszej godzinie myślała o nim. O Cullenie i Lisie. 
Składając ich razem w swoim umyśle. Ich przyszłość. Ich szczęście. Ona 
układała to tak jak myślała, że będzie najlepiej.

Dayan otoczył jej słabnącego ducha, zamykając ją stanowczo przy sobie. "Nigdy 
nie będzie innej dla mnie. Nigdy. Czy mogę przeżyć utratę Ciebie i trwać przez 
całą wieczność, i już nigdy nie być sobą, ale czymś ohydnym, wstrętnym. Złym 
potworem. Nie będę taką istotą. Wybiorę pójście za Tobą w następne życie. 
Jesteśmy jednym, Corinne. Jednością. Nie ma Dayan bez Corinne. Nie masz 
innego wyboru, prócz życia. Dla córki, którą  nosisz w sobie. Dla mnie. Dla 
naszych nienarodzonych dzieci. Dla Lisy. Nie opuszczę Cię. Nie teraz. Nigdy.

Był o wiele bliżej, poruszał się szybciej, gdy słońce zatonął pod horyzontem. 
Kolory zabarwiły niebo krwistą czerwienią, a wiatr zaczął się podnieść, w 
złowieszczym znaku. Dajan nie był już niefrasobliwym poetą, łagodnym 
człowiekiem, którego znała Corinne. Był Karpackim mężczyzną w pełni sił, a 
coś groziło jego życiowej partnerce.

Szedł niewidzialny obok lekarzy i pielęgniarek, pozostawiając lodowate zimno 
po swoim przejściu. Przeszedł obok Lisy, siedzącej w pokoju, gdzie leżał Cullen 

background image

blady, w bandażach i wciąż nieprzytomny. Dayan poświęcając swojemu 
przyjacielowi szybkie spojrzenie, starał się ocenić szkody jakich doznał rzucając 
się na pomoc Corinne. Bez niej nie mógł pomóc Cullenowi lub komukolwiek 
innemu. Jego pierwszą myślą, jego pierwszym obowiązkiem była Corinne.

Leżała na łóżku, podłączona do rurek i butelek. Była bardzo blada, prawie 
przezroczysta. Pomimo tlenu, miała niebieski odcień wokół ust. Corinne 
wydawała się mała i chuda pod jednym okryciem. Wyglądała zupełne jak 
dziecko, woskowa lalka. Pracowała ciężko nad każdym oddechem. Rurki 
prowadziły z serca do komputera i od jej brzucha do innej maszyny. Dayan stał 
patrząc na nią, z sercem w gardle. Wyglądała tak krucho, że bał się jej dotknąć.

W jego głowie było rodzinne zamieszanie. Ciepło. Otucha. Całkowite zaufanie 
". Dayan? Jesteśmy znacznie bliżej. Przynieś ją do uzdrowicieli. Zbieramy się ". 
To był Darius. Jego przyjaciel. Jego rodzina. Zawsze mógł liczyć na Dariusa.

Dayan bał się oddychać ". Cullen jest w potrzebie". Nie mogę poświęcić czasu, 
aby mu pomóc. Będę trzymać Corinne przy mnie tak długo, jak będę w stanie, 
ale jeśli ją stracę, wybiorę od razu jej drogę. Nie związałem jej i nie doszło do 
wymiany krwi, więc nie mam kontroli potrzebnej do takiej walki. "

"Masz ją, Dayan. Nie pozwolisz jej wymknąć się tobą. "Jak zawsze, Darius 
pozostał całkowicie pewny siebie. Poślę pomóc Cullenowi. Barack i Syndil 
trafią do niego. Zna ich i nie będzie zaniepokojony. Przyjdź do nas już teraz. 
Przynieś swoją życiową partnerkę, abyśmy wspólnie mogli uratować jej życie. "

Dayan ukląkł przy łóżku i wziął rękę Corinne. Przez chwilę leżała w jego dużej 
dłoni bezwładnie, ale potem powoli palce zawinęły się wokół niej. Patrzył, jak 
jej długie rzęs trzepotały zanim udało jej się otworzyć oczy. "Dajana". W jej 
głosie był uśmiech. "Myślę, że marzyłam o Tobie, albo po prostu 
rozmawialiśmy?" Jej głos był tak niski, taki słabym dźwiękiem, że nigdy by nie 
usłyszał, gdyby nie miał takiej wyostrzonego słuchu.

"Przypuszczam, że nie wiesz, że Cię kocham". Powiedział, słowa nad jej 
skronią, a jego usta muskały czule jej puls. "Czy oni rozmawiali z tobą? 
Lekarze?"

"Oni nie musieli ze mną rozmawiać. Wiem, że umieram." Jej oczy wypełniły się 
łzami. "Nie chcę stracić dziecko. Chcę, żeby żyło".

"Czy mi ufasz, Corinne? Naprawdę mi ufasz?"

background image

Jej oczy ponownie się zamknęły, jakby było zbyt trudne utrzymanie ich 
otwartych. "Tak, oczywiście".

"Nie, kochanie, musisz wiedzieć, co mówi. Czy zaufasz mi swoim życiem? 
Życiem Twojego dziecka?" Chciał aby otworzyła swoje oczy i spojrzała na 
niego.

Zamrugała na niego. "Wiem, co mówię."

"Mam zamiar zabrać cię stąd." 

"Nie pozwolą ci". Zamknęła ponownie oczy. To była walka tylko aby oddychać. 
Prowadzenie rozmowy były zbyt trudne. 

"Oni nie mogą mnie zatrzymać. "

Dayan przez kilka minut studiował rurki biegnące we wszystkich kierunkach, a 
następnie odczepiał je ostrożnie, tworząc ten sam rytm, na monitorach, po prostu 
za pomocą swojego mózg i utrzymywał ich pracę. Podniósł ją ostrożnie w 
swoich silnych ramionach i ruszył odważnie z nią, prosto z sali do holu. 
Przeniósł się łatwo wśród ludzi, chroniąc Corinne i siebie przed ludzkimi 
oczami i tak wyszedł ze szpitala w noc.

Teraz było ciemniej i chmury zaczęły wirować nad ich głowami. W jego 
ramiona Corinne wzdrygnęła się nie będąc w stanie utrzymać temperatury ciała. 
Dayan automatycznie zrobił to za nią, utrzymując także dla niej oddech, 
pomagając jej sercu. Zrobił dwa szybkie kroki i wzbił się w powietrze ze swoim 
niewielkim ciężarem trzymanym blisko swojego serca.

Rozdział 10

Corinne usłyszała szepty głosu. Słabe. Dalekie. Kochała ten głos, sposób w jaki 
pieścił jej imię, przekształcając go w coś grzesznie intymnego. Dajan wzywał ją. 
Śniła, choć i tak to był piękny sen. Ona starała się otworzyć oczy. Głosy ją 
otaczały, sączyły się w jej serce i duszę. Szepy muzyki. Dźwięki wody. 
Uświadomiła sobie że leżała wygodnie na czymś innym niż łóżko. Wydawało 

background image

się wielką kamienną płytą, ale nie czuła żeby było twarde. Uniosła rzęsy i 
patrzyła w sufit jaskini. Była w kryształowej jaskini!

Corinne rozejrzała się w czystym zdumieniu. Wszystko było piękne, świat 
kryształów i pary z migotliwym blasku tysiąca świec. Powietrze było pachnące 
aromatem, którego nigdy wcześniej nie czuła, ale wdychała na próbę 
wciągnięcia go głęboko do płuc. To było kojące, spokojne miejsce, nawet 
surrealistyczne. Wiedziała, że śnię, ale jeśli takiego miejsce nigdy nie istniało w 
rzeczywistości, Corinne była wdzięczna że mogła odwiedzić je w snach.

Patrzyła, na tańczące cienie, migotające na ścianach jaskini. Para  leniwie 
wirowała, tworząc ciekawe kształty. Trudno było się skupić na jednej rzeczy, a 
Corinne pozwoliła jej spojrzeniu przenosić się po całej dużej komorze. Zdawało 
jej się, że znajduje się w pewnego rodzaju podziemnym mieście. Było wiele 
wejść i na dużo otwartych przestrzeni, że widziała, jakby jaskinia miała sieć 
tuneli i komór, które biegły głębiej i również zrosła powyżej, gdzie 
odpoczywała. Komora w której była wydawała się bardzo duża i basen z 
parującą wodą, znajdował się po jej lewej stronie. Kiedy przyjrzała się bliżej, 
widziała że znajduje się w szeregu jaskiń, z dużym stropem sufitu i strumieni, 
przemieszczających się po labiryncie tuneli. Stalaktyty utworzyły ogromne 
rzeźbiarskie dzieła sztuki, zwisające z sufitu. Ich widok były olśniewający. 
Wydawało się, jak gdyby był to świat musujących kamieni i kolorów.

Minęło kilka chwil, zanim zdała sobie sprawę, że nie była sama. Było kilka osób 
w dużej komorze z nią. Oni wszyscy byli wokół niej i śpiewali w obcym języku. 
To było jak piękna melodia, mroczna i tajemnicza, jakiś rytuał. Mężczyźni byli 
bardzo przystojny, ich twarze były spokojne i przejęte, kobiety piękne nie do 
opisania. Śpiew wypełnił podziemne komory, rytmem prześladującym ziemię 
tak, że Corinne zaczęła czuła go w swoich żyłach. Przepływał przez nią jak 
rzeka, przypływający i płynące z cyklem życia.

Rytuał nie zaalarmował jej, w rzeczywistości czuła się bardzo pewnie leżąc i 
patrząc na nich wszystkich. Studiowała każdego z nich, szukając znaku, że są jej 
znani. Mężczyźni byli  egzotycznie przystojni. Nosili długie włosy, ich ciała 
były szczupłe. Wszystkie byli onieśmielający gdy, się na nich patrzyło, ale o 
dziwo nie była przestraszona. Przypominali jej Dayana, jak gdyby byli ściśle 
powiązani. Wszystcy śpiewali, a ich głosy były piękne.

Corinne zwróciła uwagę na kobiety. Trzy kobiety, miały długie czarne włosy 
sięgające prawie do pasa, a czwarta miała gęste rude włosy. Wszystkie miały 
pełne wdzięku ruchy. Corinne wpatrywała się oglądając je gdy śpiewały, 
podziwiając sposób w jaki się poruszały, ich gesty i głosy, ich niezwykłe darty. 
Ruchy rąk i kołysanie ich ciała były fascynujące podczas oglądania.

background image

Po jakimś czasie spostrzegła że jej ręce są  mocno trzymane. Ostrożnie, bo 
sprawiało to jej  zbyt wiele trudności, odwróciła głowę w tę stronę jej ciała. Ku 
jej zdziwieniu, Dayan stał obok niej, palce ściśle dotykały jej. Śpiewał te  same 
obce słowa co inni w jaskini. Gdy marzenia odeszły, to było dziwne, a jednak 
zupełnie piękne. Czy umarła? Czuła, że znajdowała się głęboko w ziemi, być 
może w pobliżu centrum ziemi. Było ciepło, od pary unoszącej się z kilku 
basenów z wodą, jeszcze pieniącej się schodząc kaskadami ze ścian lodowca.

Corinne była pewna, że nie umarła, bo jej serce pulsowało strasznie co odbijało 
się o skały. Czuła jakby jej ciało było posiniaczone i poobijane, a ona była 
strasznie zmęczona. Oddychanie sprawiało ból. Czuła jak jej serce waliło w 
piersi. Na pewno żyła, zdecydowała.

Dayan pochylił się do niej, muskając pocałunkiem jaj czoło, jego ciepły oddech 
był dobroczynnym balsamem dla jej zadrapań i siniaków. "To jest moja rodzina, 
moi ludzie. Nie chcę abyś się bała, Corinne. Mogą się tutaj zdarzyć dziwne 
rzeczy, ale jeden z największych uzdrowicieli będzie próbował cię uleczyć i 
ocalić twoje dziecko. Będę z Tobą na każdym kroku tej drogi. "

Jej oczy przeniósł się na jego twarz. "Wyglądasz na tak zmartwionego, Dayan. 
Jej głos był miękki i bardzo kochający w tej delikatnej chwili.

Łzy płonęły w jego oczach, w gardle. Oddychał za nią, regulując jej serce, 
trzymając ją przy życiu tak skutecznie, jak robiły to ludzkie maszyny. Pochylił 
się bliżej, aby mógł patrzeć bezpośrednio w jej oczy. "Chcę, abyś żyła, Corinne. 
Rozumiesz mnie? Potrzebuję, aby żyła dla mnie."

Skinęła głową, nagłe łzy napłynęły do jej oczu. Ona chciała być jego światem, 
powietrzem którym oddychał. Chciała, słuchać dźwięk jego pięknego głosu 
przez resztę swojego życia, patrzeć jak z jego oczu odchodzi ponura pustka, od 
nagłego pragnienie jej. Jej ciało powoli zanikało, i wiedziała, że jego wiara w jej 
uzdrowiciele prowadzi do nikąd. Było już za późno dla niej.

Śpiewanie nadal rozbrzmiewał dookoła niej, i Corinne osunęła się z powrotem 
do jej snu. Nie miało dla niej znaczenia, jeśli w ogóle to nie było prawdziwe, 
ona koncentrowała  się na pięknie jej otoczenia oraz symfonii głosów 
zatrzymujących strach przed śmiercią. Przede wszystkim nie chciała myśleć o 
dziecku. Chciała dać córce niezbędny czas do wzrostu.
Kochanie. "Głos Dajana wtargnął ponownie, zwracając jej uwagę.

Corinne patrzyła, jak wysoka, szczupła kobieta o długich czarnych włosach 
podeszła do niej. Kobieta uśmiechnęła się uspokajająco. "Corinne, siostro". 

background image

Dotknęła ręki Corinne delikatnymi palcami. "Jestem Desari, życiowa partnerka 
Juliana i siostra Dayan, teraz także i twoja". Jej głos był muzyką, kojący, 
leczący sam w sobie. "Mamy z sobą jednego z największych uzdrowicieli". 
Zwróciła się gestem w kierunku mężczyzny o nieprzeniknionych srebrnych 
oczach.

Corinne patrzyła, jak mężczyzna sunął do niej. Był bardziej umięśnione niż inni 
mężczyźni, z długimi czarnymi włosami w niebieskim odcieniu. Moc biła od 
niego. Uśmiechnął się do niej, zmiękczając okrutne krawędzie jego ust. Wziął ją 
za rękę. "Czekamy na Shea, ona jedna dobrze orientuje się w opiece nad 
naszymi niemowlętami. Proszę pozwolić mojemu bratu Dariusowi  i mnie 
zrobić wszystko co możliwe, aby opóźnić przybycie dziecka na świat do czasu, 
aż Shea zakończy podróż."

Przez chwilę Corinne mogła tylko patrzeć na niego, olśniona jego surową siłą. 
Ona nie chciała  aby uzdrowiciel jej dotykał, aby dowiedział się prawdy. Tak jak 
Dayan, Gregori wydawał się wierzyć, że w jakiś sposób może to, czego  nie 
udało się zrobić wszystkim lekarzom.

Desari wskazała ponownie i drugi mężczyzna podszedł do przodu. On wyglądał 
jak Gregori, tylko miał czarne oczy, które zdawały się pasować do jego 
mrocznego wyglądu. "To mój brat Darius, teraz i twój brat. On pomoże 
Gregoriowi w tej próbie."

Darius skłonił się dworskim gestem, a następnie podniósł bezwładne palce 
Corinne do swoich ust. "Zapraszamy do naszej rodziny, siostro. Prosimy o 
zgodę na próbę uzdrowienia cię".

Dayan podniósł małą dłoń Corinne do swoich ust. "Proszę, kochanie. Wiem, że 
jest to dziwne dla Ciebie, ale dla mnie, spróbuj zrobić to o co cokolwiek proszą. 
Shea i Jacques jeszcze nie przybyli, musimy opóźnić narodziny do momentu, 
gdy Shea będzie tutaj. Bez niej szanse ocalenia dziecka są znacznie mniejsze ".

Corinne spojrzała na Dayana i od razu zatraciła  się w czarnej otchłani jego 
oczu. Wyglądał tak wrażliwego, jego uczucia do niej były świeże i tak jawne, 
wypisane w każdej linii jego twarzy. Dayan pochylił się bliżej. ". Potrzebuję 
żebyś to zrobiła, Corinne Proszę zaufaj mi, kochanie, ten jeden raz, zrób to dla 
mnie." Jego słowa były ściśle szeptane do niej, jego potrzeba była tak wielka, że 
przyniosła łzy do jej oczu.

Corinne skinęła głową i pozwoliła Gregoriowi ująć lewej ręce. Jak ona mogła 
kiedykolwiek odmówić Dajan, kiedy patrzył na nią w taki sposób? Jej prawa 

background image

ręka pozostała mocno w dłoni Dajana. Nie chciała być sama ze swoim ciałem i 
z obcymi o nieprzeniknionych oczach i zbyt dużej mocy.

Gregori zamknął oczy i posłał sam siebie szukać poza własnym ciałem, do 
śmiertelniczki tak kruchej, leżącej przed nim. Jej ludzkie serce  było niemal 
bezużyteczne. To Dayan, który zaopatrywały je w mocy, utrzymywał Coranne 
przy życiu. Gregori przeniósł się do zbadania dziecka. Dziecko płci żeńskiej. 
Świadome. Zbyt mała aby się jeszcze urodzić. Gregori uspokoił Corinne i 
szybko przeniósł się ponownie.

"Mamy mało czasu. Bez pomocy Dayana, umarła by, a dziecko z nią. Darius, 
dziecko jest płci żeńskiej i na silne zdolności parapsychiczne. Nie możemy sobie 
pozwolić na utratę żadnej z nich."
 Gregori mówił do swego brata, ale używał 
wspólnej psychicznej ścieżki  używanej przez wszystkich Karpatian, tak że 
obecni zrozumieli pilną potrzebę." Będę pracował nad kobietą, jak jest to tylko 
możliwe aby żyła dla nich obu. Ty zajmij się dzieckiem ".

"Coś takiego robiłem tylko zrobić z Desami, kiedy była małym dzieckiem, nigdy  
nie z niemowlęciem w łonie matki. "Darius przeniósł się obok Gregoria i 
spojrzał na Dayana." Zrobię co będzie trzeba zrobić ".

"Ona musi dostać twoją krew, Dayan, i ona nie może walczyć z przemianą. Ona 
nie ma siły, aby ją marnować, więc upewnij się że zaakceptuje to chętnie. 
Darius będzie monitorować dziecko by sprawdzić, czy jej ciało może przyjąć 
krew. Nie można przemienić życiowej partnerki, gdy nosi dziecko. Dziecko nie 
przeżyje takiej trudnej transformacji. Do tego czasu, nie byłoby także Corinn"e

Gregori było pełne polecenia, a jego głos w pełni wydał polecenia.

Dayan do połowy podniósł Corinne, aby mógł usiąść na płycie, okrążył ją na 
swoich kolanach. Pochylił głowę ku niej, otaczając ich prywatnym światem. 
"To, co ci oferujemy to życie, Corinne. Dla nas obojga." Jego oddech mieszał 
gęstą masę włosów opadających na jej ramiona. Poczuła jego usta podróżujące 
po jej nagiej skórze, zęby skrobały delikatnie tam i z powrotem po jej 
nieregularnym tętnie. Mruknął coś miękkiego w swoim dziwnym języku.

Corinne czuła jak wślizguje się dalej i dalej w jej świat marzeń. Ramię Dajana 
owinięte wokół niej, i jego ciałem tak blisko niej, że czuła się bezpieczne i 
chroniona. A potem biała błyskawica przestrzeliła przez nią, coś między 
przyjemnością i bólem. Leżała biernie w krystalicznym świecie marzeń i 
muzyki. Migoczące płomienie rzucały refleksy na ścianie z kałuż wody, odbicia, 
które tańczyły i hipnotyzowały, małe płomienie pomarańcz i złota.

background image

Poczuła po raz kolejny obecność uzdrowiciela. Corinne czuła swoiste ciepło, 
jakby inny duch dzielił jej ciało, jak wtedy, gdy Dayan próbował ją uzdrowić. 
Było to dziwnie pocieszające. Z drugiej obecności, jej serce jakby mniej 
pracowało. Była zmęczona- bardzo zmęczona. To było zbyt trudne, aby 
utrzymać jej oczy otwarte, chociaż chciała obserwować piękno komory i ludzi w 
niej.

Dayan zamknięte małe ślady po wzięciu wystarczającej ilości krwi do rytuału 
wymiany. Przełożył Corinne w ramionach, podczas gdy odsuwał koszulkę z 
jednej strony. "Musisz to zrobić dla nas, moja miłości", rozkazał cicho, 
delikatnie, za pomocą dźwięku, który wygnał jej wolę, i zapewniły że będzie 
robić jak rozkazał. Jeden paznokieć wydłużył się w ostry pazur. Dayan otworzył 
swoją  klatce piersiową szybkim naciśnięciem i przycisnął do siebie Corinne. 
"Pij, Corinne. Oferuję swoje życie za twoje życie. Oferuję swoje życie za życie 
naszego dziecka."

Corinne była raczej przerażona, gdy jej piękny sen zamienił się w coś tak 
strasznego. Nie miała dość siły aby unieść rzęsy, więc nie mogła naprawdę się 
rozejrzeć, mogła tylko leżeć w ramionach Dajana, połykając ciepły płyn. W 
swoim śnie mogła to analizować. Nie było w tym nic realnego. Tuliła się w 
ramionach Dajana, należała do niego, on wziął od niej krew, potem dał ją swoją, 
jak gdyby mogło to dodać jej siły i sprawności fizycznej. To wszystko 
wywoływało jakieś dziwne poczucie, jak natrętne myśleniem o wampirach, i tak 
jest wampirem. Co jest szczególnie dziwne to fakt, że nie wydawała się 
pamiętać picia jego krwi.
Gregori przeniósł się w kierunku walczącego serca, starając się znaleźć sposoby 
kontroli uszkodzeń. Bez baby, Dayan mogłoby dać Corinne krew niezbędną do 
przetrwania, ale nie mieli wyboru do czasu narodzin dziecka. Gregori oglądałem 
uzdrawiającą krew wlewająca się do wątłego ciała Corinne. Od razu jej głodne 
organy nasączyły się nią niczym dobroczynnym balsamem. Jako duch Darius 
przebywał w pobliżu, monitorując dziecko, Gregori poszedł pracować nad jej 
jąkającym się sercem, starannie naprawiał uszkodzenia zastawki, z 
wykorzystaniem krwi płynącej swobodnie w jego pacjentce. To nie było takie 
samo jak leczenie kontuzji. To uszkodzenie zostało spowodowane przez 
chorobę, która następowała powoli, podstępnie głodząc jej serce. Na jej korzyść 
potężna krew Dajana wpływająca do niej, wraz z jego żelazną wolą, sercem i 
duszą, z jego całkowitą, bezwarunkową miłością.

Darius unosił się w pobliżu dziecka, kojąc je, oferując mu otuchę i dopingując 
je, gdy krew starożytnych płynęła do jej małego ciała, rozpoczynając 
transformację. Jej słuch będzie lepszy, jej wygląd się poprawi, jej ciało stanie się 
silniejsze. Corinne może tylko korzystać z krwi, ale dziecko nie było jeszcze w 
całości utworzone. Przekształcenie jej organów mogło być niebezpieczne dla 

background image

dziecka. Gdy dziecko się boi, oszołomione dziwnymi odczuciami, Darius 
posyłał jej ciepło i wyciągnął się do telepatycznej więź z nią. Opowiedział jej 
historie swojego świata, o Karpatach w potrzebie, jak cenna była dla jego ludzi, 
jak ważne było to, że trzymała się i pozostawała ze swoją  matką, która kochała 
ją tak bardzo.

Niewielka ilość krwi, którą wypiła Coranne,  teraz przepływała przez ciało jej 
dziecka. Darius został połączony z dzieckiem i czuł pęd kuli ognia. "Stop!" 
rozkazał ostro.

Dayan natychmiast przyłożył swoją ręką, delikatnie powstrzymując Corinne od 
pożywiania się. Szeptał jej nakaz, obserwując jej twarz z niepokojem. Corinne 
była zaskoczona, kiedy wysoki, obcy blondyn o złotych oczach pochylił się i od 
niechcenia zamknął głęboką raną na piersi Dajana językiem. Trzymał dłoń na 
ramieniu Dajana, gest, który mówił wiele Corinne.

"Czy nazywasz się Julian, życiowy partner Desari?" zaskoczyła ich wszystkich 
pytaniem.

Mężczyzna ukłonił się lekko do pasa, jego złote oczy spoczęły na jej twarz. " 
Rzeczywiście jestem Julian, życiowy partner Desari i krewnym Dayana. Cieszę 
się ze spotkania z tobą, Corinne. Mieliśmy nadzieję, i modliliśmy się aby Dayan 
cię znalazł."

"Czy jesteś prawdziwy? Czy to wszystko jest prawdziwe?" Patrzyła na niego, bo 
wyglądał na znacznie bardziej przystępnego niż inni mężczyźni.

Uśmiechnął się do niej, jego zęby były bardzo białe, bardzo proste. "Czy chcesz 
by było?"

Corinne zacisnęła swój uchwyt na dłoni Dayana. On był jej rzeczywistością. W 
jej ciele, dziecko poruszało się niemal gwałtownie. Ona przycisnęła jedną rękę 
ochronnie do brzucha. "Ona nie lubi tego, Dayan. Myślę, że lepiej śnić."

Gregori i Dayan równocześnie spojrzeli z obawą na Dariusa. Był jeszcze 
połączone w całości z dzieckiem. Jego koncentracja była całkowita. Dayan 
pochylił się w pobliże Corinne. "Znam, Dariusa. Jego siłę woli. Nie ma 
możliwości, aby pozwolił naszemu dziecku uciec od nas." Ugryzł delikatnie, 
naciskając na jej kostki, aby zachować jej uwagę skupioną na nim. "Powiedz mi 
jak się czujesz, kochanie. Twój kolor jest nieco lepszy." Był jeszcze połączone z 
nią, pomagając regulować pracę jej serca i płuc, przerażony aby pozwolił jej 
spróbować na własną rękę. "Jak się czujesz?"

background image

Najbardziej bała się o swoje dziecko. Przez chwilę oddychała równomiernie i 
powstrzymywała panikę zanim podjęła stały rytm. Czuła się lepiej, nie było 
takiej strasznej walki jak oddychanie. Wciąż czuła się słaba i zmęczona i chciała 
spać. "Dayan -" Ona powiedziała jego imię bardzo cicho, rozglądając się po raz 
kolejny. Była jeszcze w podziemnej komory i nie było jeszcze ludzie wokół niej. 
"Czy się obudziłam? Ja nie potrafię już tego odróżnić, i to jest niepokojące."

"Właśnie w tej chwili jesteś bardzo czujna, Corinne. Niektórzy z mojej rodziny 
są tutaj z nami", powiedział Dayan z delikatną otuchą.

Ona zbadała jego klatkę piersiową. Koszulę miał całkowicie rozpiętą, ale 
mięśnie jego klatki piersiowej były gładkie, bez jednej skazy. Nie było ran, 
gdzie się pożywiała. Żadnego śladu krwi. Z jakiegoś powodu, było to 
pocieszenie, którego potrzebowała dla spokoju ducha. Była wyraźnie zmieszana 
dziwnym snem z rzeczywistością. "Powiedz mi, gdzie jest Lisa".

"W szpitalu z Cullenem. Pamiętasz, co się stało?"

"Był człowiek na skałach nad Lisą. Miał pistolet. Zajęłam się nią i walczyłam z 
nim ..." Ona prychnęła, rozglądając się na obcych. Ona zniżyła głos. "Wiesz, na 
mój raczej dziwny sposób. Wszystko pomieszało się po tym. Pamiętam upadek i 
próbę ochrony dziecko". Potarła uważnie wypukłość i zadrapania na czole.

Dayan skrzywił się. Już ciemne siniaki były widoczne, na tle jej bladej skóry. 
Gregori był zbyt zajęty, aby leczyć rany powierzchowne Corinne, ale 
przeszkadzało to Dayanowi, że czuła się jeszcze trochę nieswojo. Czuł jej ból 
głowy, walący i pulsujący, choć nie narzekała. Pytała co się dzieje wokół niej i 
w jej umyśle. Dayan znajdował odpowiedzi. "Cullen został postrzelony, 
kochanie. Żyje i Barack z Syndil są w drodze do szpitala, aby mu pomóc. Zrobią 
wszystko, żeby nie umarł. Syndil jest dobrze zorientowana w uzdrawianiu i ma 
specjalne dary. Cullen zna, Baracka i Syndil i Lisa nie będzie się bać, bo wie, że 
są członkami naszego zespołu. Ona pozwoli im wejść do jego pokoju. " Nie 
dodał, że pozwolenie Lisa nie miało większego znaczenia, gdyż mogli chodzić 
skrycie niewidoczni dla żadnych strażników i w każdej chwili. Barack i Syndil 
byli Karpatianami w pełni sił, byli w stanie kontrolować umysły ludzi wokół 
nich w razie potrzeby.

"Czy to źle?" W  głosie Corinne było drżenie, i Dajan przygarnął ją bliżej niego, 
ochronnie.

"Kochanie, nie ma potrzeby martwić się o Cullena. Gdyby był w tarapatach to 
bym wiedział. Jestem telepatą, pamiętasz? Barack i Syndil mogą łatwo 

background image

komunikować się ze mną. Oni przekażą, jeśli nie będą mogli poradzić sobie z 
sytuacją, i poproszą albo Dariusa lub Gregoria aby przybyli do szpitala. " Dayan 
wskazał mężczyznę o nieprzeniknionych srebrnych oczach i na małą, 
ciemnowłosą kobietę. "Gregori i Savannah podróżował z Nowego Orleanu, aby 
być z nami. Zawdzięczamy im bardzo dużo".

Corinne potarła czoło ponownie. Była wdzięczna za troskę każdego z nas, ale 
chciała by wszyscy poszli do domu. Była zmęczona, i było ich zbyt wielu. 
Chciała spać, a nie podejmować gości, a jej dziecko wciąż kopało gwałtownie. 
Żaden z innych nie wydawał się zauważyć, że jednej którego nazywają Dariusz, 
wydawał się być w pewnego rodzaju transie.
Zamknęła oczy i oparła głowę na ramieniu Dajana. "Dziękuję wszystkim, 
szepnęła, tak grzecznie, jak dziecko, jej głos był senny i słaby.

Dayan z niepokojem spojrzał na Gregoria, który skinął na niego z 
zapewnieniem. "To dobrze, jeśli zaśnie, Dayan. Będę miał więcej czasu na 
uzdrowienia jej, i Darius może pracować z dzieckiem. Ona potrzebuje 
odpoczynku bardziej niż czegokolwiek innego. Naprawy nie wytrzyma zbyt 
długo. To jest tymczasowe. Nie mogę dać jej nowego serca. Pomóż jej 
zasnąć. "

W szpitalu Lisa siedziała z głową wspartą obok Cullena. Ona płakała, dopóki 
nie była pewna, że nie pozostało jej więcej łez. Lekarze powiedzieli jej, że 
Corinne umrze. To była tylko kwestia czasu. Powiedzieli, że pozostawią dziecko 
w jej ciele tak długo, jak to możliwe, ale nie było nadziei na to, że w tej chwili 
dziecko przeżyje narodziny. Potem powiedział jej, że nie wiedzą, czy Cullen 
przeżyje czy umrze. To była gra oczekiwania. Był w złym stanie, i kula przeszła 
przez płuca i tkanki, niszcząc wszystko na swojej drodze. Nie wiedzieli, jak 
jeszcze się trzymał. Jakby tego było mało, było straszne zamieszanie 
pochodzących z pokoju Corinne gdzie kłębili  się personel szpitala, strażnicy i 
wreszcie policja. Piętnaście długich minut później, kiedy Lisa spodziewała się 
usłyszeć, że Corinne umarła, powiedzieli jej ze Corinne nie było. Rozpłynęła się 
w powietrzu.

Nie było możliwości żeby Corinne mogła wyjść ze szpitala, wszyscy zgodzili 
się z tym, i nikt nie był widziany w pobliżu jej pokoju. Gdy monitor 
zasygnalizował niewydolności serca, pielęgniarka wpadła tam, tylko po to by 
odkryć że pacjentki nie było. Lisa była przerażona że mężczyźni, którzy 
próbowali ich zamordować w jakiś sposób porwał Corinne.

To była jej wina. Ona poszła na sesję zdjęciową, mimo że wszyscy powiedzieli 
jej, że są w niebezpieczeństwie. Corinne leciała przez park, walcząc o nią, 
chroniąc ją bez myślenia o swoim słabym sercu i konsekwencjach dla niej i 

background image

dziecka. Oni próbowali mnie zabić! Lisa próbowała przetrawić te informacje. 
Ktoś naprawdę chciał jej śmierci. Mieli karabiny, i zastrzeliliby ją, gdyby 
Corinne i Cullen nie pospieszyli jej na ratunek.

Lisa podniosła głowę, aby spojrzeć na Cullen. Wydawał się tak blady, i 
wszędzie były bandaże. Lisa skłamała i powiedziała, że jest jego narzeczoną, 
aby mogła z nim zostać. Gdy zniknięcie Corinne zostało potwierdzone, 
pracownicy szpitala zostawili Lisą absolutnie samą, delegowali straż przy 
drzwiach do pokoju Cullen. Oczywiście, nikt nie wiedział co jej powiedzieć. 
Lisa nie wiedziała co robić. John i Corinne zawsze szczególnie traktowali swoje 
życia.

Ona przycisnęła dłoń do jej ust, gryząc mocno aby powstrzymać się od krzyku. 
Była odpowiedzialna za tę katastrofę. Gdyby słuchała, Corinne i dziecko nadal 
byłyby bezpieczne. Cullen nie byłby bliski śmierci.

"Ale on nie umrze", powiedział miękki kobiecy głos zza niej. "Nie przejmuj się 
- jestem Syndil, a to Barack".

Zaskoczona, Lisa odwróciła się, niemal spadając z krzesła. Nic nie słyszała, i 
ochroniarze nie eskortowali nikogo do pokoju, a tu jeszcze dwie osoby, stoją tuż 
za drzwiami. Jej serce waliło w alarmie, Lisa zastanawiała się, czy krzyczeć 
wołając o pomoc.  Zajęło tylko chwilę, zanim  poznała imiona. Barack i Syndil z 
Zespołu Troubadour. znajomymi Dajana.

"Jak dostaliście się tutaj?" Lisa szepnęła. Ona nie rozumiała niczego, co się 
dzieje.

"Cullen był naszym przyjacielem przez długi czas. Ryzykował życie, by nas 
ostrzec, gdy byliśmy w niebezpieczeństwie. Nigdy nie pozwolimy mu umrzeć" 
powiedziałem Barack. Uśmiechnął się delikatnie, patrząc wprost w jej oczy. "Ty 
musisz być Lisa, siostra Corinne. Dajan opowiedział nam wiele o tobie."

Lisa wybuchła burzą świeżych łez. "Oni porwali Corinne.

Syndil okrążyła bark Lisy pocieszająco. "Z Corinne wszystko jest w porządku, 
Liso. Umierała tutaj. Dayan nie mógł pozwolić na coś takiego. Gregori, jeden z 
naszych największych uzdrowicieli, przybył z Nowego Orleanu, aby jej pomóc. 
Jesteśmy zdeterminowani, aby Corinne i dziecko przeżyli". Ona uścisnęła 
ramiona Lisa delikatnie dodając jej pewność, a następnie przesunęła się na 
niewielką odległości do boku Cullena. Od razu jej postawa się zmieniła. 
"Barack, on jest taki blady. Ma wiele obrażeń." Delikatnie dotknęła palcami 
ramienia Cullena. "Trudno, jest widzieć go w takim stanie."

background image

"Nie będzie tak długo," Barack odpowiedział pewnie.

Lisa podniosła się do swojej pełnej wysokości. "Opowiedz mi o Corinne. Gdzie 
ona jest? Dayan nie miał prawa zabierać mojej siostry ze szpitala, gdy była tak 
śmiertelnie chora. On nie miał prawa." Po raz pierwszy w życiu, Lisa nie miała 
zamiaru ukrywać prawdy, bez względu na to, jak bolesna mogła być.

Barack obejrzał się na nią. "Lisa" - jego głos był miękki, ale nie do odparcia - 
"znasz Dayana Wiesz, że On kocha i pragnie aby ona żyła. On potrzebuje jej do 
życia. Zabrał ją do jedynych  ludzi, którzy mają szansę ją uratować. Chciała, 
żeby ją uratował, pamiętasz? "

Lisa zamrugał gwałtownie. Znalazła się kiwając głową, zastanawiając się, 
dlaczego była tak zdenerwowana. Oczywiście Dayan zajmował się Corinne. 
Ktoś może powiedzieć, że zwariował na jej punkcie. Przeniosła się do stoiska 
obok łóżka, sięgając po rękę Cullena.

"Usiądź tu przy nim pozostań blisko, a my będziemy pracować" zaprosiła cicho 
Syndil. "Nikt nie przyjdzie, by nam przeszkadzać." 

"Z Corinne naprawdę będzie wszystko dobrze? Ona jest ze Dayanem?" Lisa 
usiadła na krześle, ponieważ ulga była tak ogromna, że jej nogi stały się jak z 
gumy, co groziło jej upadkiem. 

"Gregori cieszy się reputacją najlepszego na świecie." głos Syndil była 
melodyjny, łatwy do słuchania. "I tak, Liso," ciągnęła "Dajan jest z Corinne i nie 
opuszcza jej boku." 

"Gdzie? Muszę ją zobaczyć."

Barack schylił się i złapał jej podbródek, odchylając głowę tak, że została 
zmuszona patrzeć na niego. "Zobaczysz ją wkrótce, Liso. Teraz, twoje miejsce 
jest przy Cullenie. Potrzebuje cię tutaj. Wiesz że Corinne jest w najlepszych 
rękach, ale Cullen jest sam. On potrzebuje opieki. Jak tylko będzie w stanie 
podróżować, musi być zabrany do bezpiecznego domu, który Syndil i ja 
będziemy pilnować. Będziemy się nim opiekować, dopóki nie pójdzie z tobą, 
tam gdzie są Corinne i Dayan. To, jest to czego chcesz, i będziesz spać 
spokojnie nad zdrowiem Corinne, ufając że Dayan poinformuje cię o jej 
postępach. Dayan musi pozostać z Corinne; jest tam gdzie jego miejsce ". Głos 
Baracka był fascynujący, hipnotyczny. Lisa czuła jakby zapadła się w jego 
ciemnych oczach.

background image

Barack stworzył dla niej doskonały sens. Musiała zostać z Cullenem. Była 
odpowiedzialna za jego straszliwą ranę, i nie było nikogo innego, kto mógł się 
nim zająć. Miejsce Dajana było zdecydowanie przy Corinne.

"Mam zamiar nauczyć cię pieśni uzdrawiania, Liso" powiedziała cicho Syndil. 
"Pomoże to nam pomoc Cullenowi. Słowa są w starożytnym języku, i są bardzo 
piękne. Przysłuchuj się na wzór naszych słów i powtarzaj je z Barackiem. 
Usłyszysz mój głos jak rośnie z twoim, ale skoncentruję się na uzdrawianiu 
Cullena. Mam mały talent w tej dziedzinie - na pewno nie taki jak Gregori, ale 
wierzę, że mogę zrobić coś dobrego. Proszę udzielić nam swojego głosu". 
Syndil zabrzmiała bardzo delikatne, jej ton był tak czysty i miły dla ucha, że 
Lisa mogła słuchać jej na zawsze.

Barack wziął kilka świec z jego plecaka i zapalił je, wypełniając pokój kojącym 
zapachem. Lisa pochyliła się w pobliże Cullena. to dziwne, ale słyszała głos 
Syndil śpiewającą cicho w jej głowie. Była pewna, że Syndil nie mówi głośno, 
ale usłyszała słowa wyraźnie i zaczęła podążać razem z nimi, najpierw do siebie, 
a następnie łącząc się z Barackiem kiedy zaczął śpiewać na głos. Lisa podążyła 
za  jego przykładem, powtarzając pięknie-brzmiące słowa w kółko. Trudno było 
uzyskać odpowiedni akcent, ale Lisa postanowiła spróbować. Miała dziwne 
uczucie, że Syndil naprawdę może pomóc Cullenowi.

Syndil zamknęła oczy, koncentrując się całkowicie na ludzkim mężczyźnie 
leżącym na łóżku. Na pierwszym obrazie, który powstał. Cullen uśmiechał się 
do niej. Spacerowała w lesie z nim, rozmawiając i śmiejąc się. Cullen czuwał 
nad nią i Desami, gdy ktoś porwał życiową partnerkę Dariusa. Cullen. Był 
wysoko ceniony przez cały zespół. Był pod ich opieką. Syndil wzięła głęboki 
oddech, wypuściła go powoli i wysłała się poza własne ciało i weszła w leżące 
ciało tak nieruchome i ranne.

Rana była okropna. Kula przeszła przez ciało Cullena, powodując ogromne 
szkody. Syndil rozpoczęła delikatną pracę przy naprawie od wewnątrz. Lekarze 
zrobili cudowną pracę, ale Cullen był w tarapatach. Poświęciła czas, chcąc być 
dokładną. Barack kierował personel szpitala z dala od pokoju, podczas gdy 
pracowała. Jeżeli ktokolwiek ze stowarzyszenia podejmie próbę wejścia do 
szpitala, aby zabić Cullena, Barack będzie wiedział. Skupiła całą swoją uwagę 
na naprawie narządów Cullena. To było staranne powolne działanie.

Zmęczona i chwiejąca się ze zmęczenia, wyszła z ciała Cullena i powróciła z 
powrotem do jej własnego. Barack natychmiast chwycił ją w pasie aby ją 
podtrzymać. "Jestem z ciebie dumny, Syndil. Naprawdę weszłaś do niego".

background image

"On potrzebuje krwi, Barack. Mimo pomocy którą mu dałam, jest nadal w 
niebezpieczeństwie. Nasza krew zapewni jego wyzdrowienie. Syndil opadała ze 
zmęczenia.

"Ty także potrzebujesz krwi." słowa Baracka zostały wyszeptane w  
zaproszenem.

Lisa zerwała się pomimo tego że Syndil pchnęła ją na krzesło. "Czy on 
przeżuje?" spytała prawie gotowa uwierzyć w cud. Barack i Syndil wzbudzali 
zaufanie, gdy tego potrzebowała, żeby trzymać się rozpaczliwie nadziei.

Syndil wyciągnęła dłoń i wziął ją za rękę. "Jeszcze nie oddamy Cullena na 
tamten świat, Liso. On zasługuje na szczęście, a to już było dawno gdy znal 
takie rzeczy. Bardzo się o niego troszczysz". Powiedziała.

Lisa skinęła głową, nawet gdy niebyła pewna. "Dopiero go spotkałam. Ale on 
jest inny. Bardzo lubię jego towarzystwo. I został ranny ratując mnie", wyznała 
z małym pośpiechem.

"On nie jest bezpieczny, Liso," Barack powiedział jej ostrożnie. "Musisz to 
zrozumieć. Mężczyźni, którzy chcieli zabić ciebie i twoją siostrę, chce Cullena o 
wiele bardziej. Strażnik umieszczony za jego drzwiami jest bardzo 
niedoświadczony. Jeśli Cullen pozostaje tutaj, stowarzyszenie będzie próbował 
go zabić. Ochroniarz, Cullen i prawdopodobnie ty, wszyscy umrzecie. Cullen 
nie ma innej rodziny. Nasz zespół jest jego rodziną. Chcemy abyś poszła z nami 
do miejsca, o którym  wiemy, że jest bezpieczne. Musimy zabrać Cullena aby go 
ochronić. Nie możemy być z nim przez cały czas, a on będzie potrzebował 
kogoś, kto pomoże mu podczas uzdrawiania. "

Palce Lisy zwinęły się w pięść. Nie wiedziała, co robić, komu zaufać. Dajan 
powiedział wiele tego samego o Corinne, i miał rację. "Wszystko zaczęło się, 
gdy weszliśmy do tego baru" oskarżyła lekkomyślnie.

Syndil spojrzała na nią. Jej głos był łagodny ale stanowczy. "Wiesz, że to nie 
jest prawda. Twój brat został zamordowany przez tych samych ludzi. Tylko 
dlatego, że nie chcesz aby coś było prawdą, rzeczywistość się nie zmieni. 
Trzeba żyć w rzeczywistym świecie, Liso, a nie tylko iluzją. Jesteś w 
niebezpieczeństwie, tak jak Cullen. I nie zmuszę Cię do towarzyszenia nam, ale 
będziemy chronić Cullen. Pytam czy nam zaufasz z własnej woli. "

"Wezmę jej krew i będę domagał się posłuszeństwa." Barack był rozdrażniony 
zachowaniem kobiety. Była niesamowicie uparta. 

background image

"To ją wybrał Cullen. Z szacunku dla niego i dla życiowej partnerki Dajana, nie 
możemy zrobić czegoś takiego. "

Barack parsknął na znak jego opinii o tym. "To była twoja odmowa przyjęcia 
rzeczywistości, która zapoczątkowała kryzys. Mogliśmy stracił oboje Cullena i 
Corinne. Czy chcesz go zastrzelić? Jeśli tak, to udało ci się to osiągnąć." 

"Barack!" Syndil syknęła nagannie. "Co robisz?" 

"Myślę, że powinniśmy zabrać Cullena w bezpieczne miejsce i wymazać jego 
umysł  o tej dziecinnej kobiecie. Ona wygląda dobrze, ale co to jest bez sensu? "

Ręka Cullena poruszyła się, jego palce pełzły w kierunku Lisy. "Jak sobie 
przypominam, Barack, szepnął:" Nie tak dawno sam chciałeś mnie zastrzelić. 
Wydaje mi się, że inspirowałeś,  reakcje ludzi. Co się ze mną stało? "

Syndil pochyliła się blisko niego, jej ręka delikatne, odgarnęła do tyłu włosy z 
czoła Cullena. Lisa ponownie cicho płakała. "Byłeś postrzelony ochraniając 
Corinne i Lisę. Jak zawsze grasz bohatera," odpowiedziała Syndil.

"Jeszcze próbował się popisywać przed pięknymi kobietami," Barack 
powiedział, uśmiechając się czule w dół do Cullena. 

Wzrok Cullena oskarżał Lisę, ale unikała jego oczu przez zwieszenie głową 
nawet gdy przytuliła się do jego ręki. "Nigdy nie wydawałeś się doceniać 
kobiety, dopóki nie zauważyłeś jej dobrej jakości, Barack".

 "Nie pakuj mnie w kłopoty przypominając mi moje byłe zachowanie, Cullen," 
Barack powiedział, zachowując jego lekki tonie, mimo jego obaw. Cullen był 
prawie szary. Barack patrzył z niepokojem na Syndil.

Jego życiowa partnerka uśmiechnęła się uspokajająco na Baracka. "To prawda, 
Cullen," powiedziała Syndil. "Mam dobrą pamięć i jesteś tym, dzięki któremu 
czułam, że mogę żyć ponownie. Musisz odpocząć i zrobić to co powiemy".

 "Chcę opiekować się Lisą." Cullen patrzył na Lisę z miłością w oczach. 

Barack odchrząknął, ale szybko przestał, kiedy Syndil spojrzała na niego.

 "Lisa, nie płacz", Cullen powiedział cicho. "Łamiesz mi serce."

"On ma rację,  -. To była moja wina, Poszłam na sesji zdjęciową, bo nie 
chciałam wierzyć, że mamy problemy, a teraz jesteś ranny, tak jest Corinne.."

background image

 "Corinne?" Cullen odwrócił głowę, spoglądając na Baracka. "Gdzie jest 
Corinne?"

"Ona jest z Dayanem," powiedział łagodnie Barack, pochylając się aby spojrzeć 
w umęczone oczy Cullena. "Odpoczniesz i się wyleczysz, Cullen. Dayan zajmie 
się Corinne, a my dopilnujemy żeby  Lisa była bezpieczna. Masz na to moje 
słowo."

 "Lisa jest pod twoją ochroną", podkreślił Cullen.

Barack westchnęła cicho. "Oczywiście, Cullen, jest pod naszą opieką. Daję ci 
słowo. Teraz wróć do snu i przestań w kółko mi rozkazywać przed Syndil. Ona 
za bardzo to lubi."

Cullen w odpowiedzi na sugestie hipnotyczną w głos Baraka posłusznie 
zamknął oczy, natychmiast Syndil pochyliła się w pobliżu Lisy, patrząc jej 
wprost w oczy. "Musisz mieć ochroniarza eskortującego cię do kawiarni, kiedy 
pielęgniarka będzie mieć oko na salę. Jest to pilne, abyś coś napiła"
. Syndil 
czuła się słaba po ciężkiej pracy, naprawiając straszne obrażenia Cullena. 
Musiała się pożywić i Cullen potrzebował starożytnej krwi Baracka do 
zakończenia procesu gojenia. Nie mogli dać mu jej, a następnie pozwolić by w 
szpitalu pobrano próbki jego krwi. Cullen musiały być przeniesione gdzieś, 
gdzie mogli czuwać nad jego zdrowiem i chronić go.

Lisa nachyliła się nad Cullenem muskając pocałunkiem jego czoło przed 
odwróceniem się posłusznie w hipnotycznym przymusie, którego  użyła na niej 
Syndil.

Rozdział 11

Corinne w pierwszej kolejności słyszała muzykę. Delikatną. Słodką. Doskonałą. 
To było tak cudowne, że przynosiło łzy do jej oczu. Głos śpiewał słowa 
ochryple, mieszanką męskiej zmysłowości i potokiem miłości. Wiedziała, kto to 
był i zaczęła się uśmiecha. "Dajana".  Wyszeptała cicho jego imię.

Muzyka kontynuowała, ale czuła niewielkie przesunięcia łóżku, na którym 
leżała. "Corinne. Myślałem, że będziesz spać wiecznie. Chcę, żebyś wiedziała 
że zabrałaś kilkaset lat z mojego życia. Nie mogę sobie pozwolić na coś takiego 

background image

po raz kolejny. Następnym razem, kiedy poślę cię w sen, spodziewam się 
znaleźć ciebie tam, gdzie cię zostawiłem ".

Jej miękkie usta wygięły się w uśmiechu, ale nie otwierała oczu. "Słuchaj no ty. 
Mówisz tak, jakbyś próbował rozkazywać mi na okrągło ". Wydawała się 
rozbawiona, senna, bardzo sexy.

Natychmiast jego krew zmieniła się w płynną lawę, i powoli płonęła 
pochłaniając jego ciało, a jego serce stanęło w płomieniach. Była tak piękna dla 
niego, leżąc spokojnie pod kocami, jej włosy rozsypane były wokół jej twarzy, 
ciemna masa jedwabiu,  nie mógł się powstrzymać od dotykania jej. Dayan 
położył swoją gitarę ostrożnie obok łóżka i pochylił się, żeby  pocałować jej 
nieodparcie bujne usta. "Wydałem polecenie i będziesz go słuchała. To jest 
sposób, w jaki ma być." Jego głos był pełen uwodzenia.

"Naprawdę?" Jej uśmiech poszerzył się, aby odsłonić jej intrygujące dołeczki. 
"Nie słyszałam tego. Zawsze myślałam, że jest na odwrót." 

"Mówiłaś do niewłaściwych osób."

Długie rzęsy Corinne uniosły się kilkakrotnie, i po niewielkim wysiłku udało jej 
się je je otworzyć. Podniosła swoją dłoń do jego ust i dotknęła ich linii 
delikatnie, opuszkiem palca. "Czy naprawdę martwiłeś się o mnie. Nie chciałam 
cię zmartwić. "

 Jego ręka ujęła jej dłoń i zaprowadziła ją do jego ust, całując centrum jej dłoni, 
zanim położył ją na swoim sercu. "To było coś więcej, niż zmartwienie mnie, 
kochanie. Pamiętasz, co się stało?"

 "To jest niejasne, jak sen. Nie jestem pewna tego co pamiętam, co mi 
powiedziałeś, czy o czym śniłam. Czy z Lisą i Cullenm  wszystko w porządku?"

"Wierzę, że są bezpieczni." Miał nadzieję, że to prawda. Syndil i Barack nie 
dotknęli jego umysł przekazując nowiny, dobre lub złe. 

Patrzyła mu w oczy, próbuje odczytać jego myśli. "Muszę wiedzieć, czy Lisa 
żyje i ma się dobrze, i że Cullen nie cierpi zbyt mocno."

 "Jak tylko poznam szczegóły o jego stanie, przekaż ci raport. Lisa jest 
strzeżona, i nic się jej nie stanie. Mogę ci to obiecać".

background image

Corinne skinęła głową, akceptując jego słowa. "Moje dziecko żyje." 
Powiedziała delikatnie, z miłością, jej głos obracał jego serce w kółko. "Czuję 
jej ruchy."

 Dayan uśmiechnął się do niej, ale wyraz jego oczu był ponury. "Ona pozostanie 
tam, gdzie jest jej miejsce, dopóki nie będzie wystarczająco silna, aby przetrwać 
na własną rękę."

 "Czy ktoś kiedyś powiedział ci, jaki jesteś przystojny?" zapytała. "Ponieważ 
jesteś, wiesz o tym. Niezwykle przystojny. I co więcej, jesteś bardzo słodki."

Dayan jęknął głośno. "Nie mów, tak Corinne. To jest najgorsze, co można 
powiedzieć do mężczyzny. Sexy. Męski. Groźny. Dzielny. Mógłbym wymyślić 
milion przymiotników, gdybym chciał, ale" słodki " nie jest jednym z nich."

 "Nie ma nic złego w byciu słodkim, Dayan," powiedziała Corinne. Jej głos 
brzmiał daleko od niej, jeszcze inne dźwięki wydawały się zbyt głośniejsze. 
Świerszcze. Nocne owady. Wiatr na zewnątrz kołatający gałęziami drzew. 
"Powiedz mi, co się stało."

 "Ty celowo zignorowałaś moje polecenie snu i poszłaś z moim przyjacielem 
idiotę Cullenem znaleźć Lisę". Przeciskał każdego słowa między białymi 
zębami, przypominając jej wilka.

"Nie chcę abyś nazywał Cullena idiotą," ona karciła go delikatnie, w 
najmniejszym stopniu nie onieśmielona jego przerażającym wyglądem. 

"Cullen wiedział, że jest na szczycie listy społeczeństwa i wyszedł bez ochrony, 
i zabrał cię z sobą. Nie uważam, tego za dobrą ocenę jego osoby. Stąd termin" 
idiota "może mieć zastosowanie." Jego ton był poważny.

Corinne wróciła do gładzenia rysów jego przystojnej twarzy. "Oczywiście, że to 
była dobra ocena. Co jeszcze mógłby zrobić? Lisa wyszła, a gdyby nie poszedł 
za nią, to oni by ją zabili" Rozsądnie zwróciła uwagę.

 Zabrał cię z sobą. " To był błąd, który Dayan uważał za niewybaczalny. W tych 
okolicznościach, Dayan myślał, że jest niezwykle zrozumiały.

Otworzyła usta by odpowiedzieć, ale w jego oczach był bezimienny wyraz, coś 
dzikiego i nieokiełznanego, coś pierwotnego. "Założę się, że ktoś powiedział ci, 
że jesteś bardzo zastraszający," drażniła się z nim, próbując złagodzić napięcie. 
"Nie mówię, że zastraszani przez Ciebie, ale widzę, jak inni ludzie mogą to 
odebrać”.

background image

"Byłoby najlepiej dla Ciebie, jeśli znalazłabyś coś we mnie zastraszającego". 
Nie mógł być poważny z nią nie ważne jak bardzo się starał. Spojrzała na niego, 
mała i krucha, tak niesamowicie piękna, jej słodycz, współczująca natura lśniła 
w jej oczach, a on był w nich zatracony. To wystarczyło, żeby doprowadzić go 
do krawędź szaleństwa.

"Nie uważasz?" Nie wyglądała na zastraszoną, wyglądała na rozbawioną. Miała 
podkrążone oczy i sińce na czole, ale jej oczy tańczyły ze śmiechu. "Nie jestem 
wcale pewna, że byłoby to dobre dla Ciebie. Nie myśl, że nie zauważyłam 
nadmiernego schlebiania wszystkich fanów.

Jedna czarna brew uniosła się. " Nadmierne schlebianie? Całkowicie zasłużone 
pochlebstwa. Przyzwyczaj się do nich, kobieto. Noc po nocy, gdy jestem  na 
scenie, będziesz musiała siedzieć dzieląc się mną z moimi fanami. Nie ma 
potrzeby być zazdrosną, Corinne. Będę widział tylko ciebie, kiedy będę grał. "

"Jesteś takim komikiem. Corinne posłała myśl przechodząc do pozycji siedzącej 
i odrzucając pomysł jako zbyt trudny. "Nie mam zamiaru siedzieć przez twoje 
występy. Prywatnych będzie dla mnie wystarczające. I nie mam krzty zazdrości 
w swoim ciele. Nie musimy się martwić o takie dziecinnymi rzeczy".

Potarł mostek nosa. "Dziecinnymi? To jest mocne słowo. Szorstkie. Bardzo 
trudne." Uśmiechała się ponownie, tym uśmiechem, który mógłby rozjaśnić 
świat. Dajan nie miał wyboru, jak tylko przycisnąć swoje usta do jej.

Ziemia obraca się, a czas się zatrzymał i nie mógł znaleźć w sobie dyscypliny 
aby sprawić, by być delikatnym, w moment składania jej hołdu. Przestraszyła 
go, zatrzymywała jego serce, a on jej potrzebował. Potrzebował karmić się jej 
ustami, zatonął w jej słodycz na kilka chwil. Dayan zmusił swoje ciało do ścisłej 
kontroli i powoli, niechętnie podniósł głowę. "Proszę, nie zrób mi tego 
ponownie." Jego głos był aksamitną bronią, której używał bezwstydnie. Krótko 
wsparł czoło na jej czole. " Znalazłem cię. W ciemności, gdzie nie było dla mnie 
nadziei, zmagając się i walcząc z bestią w każdej sekundzie, każdej nocy, a Ty 
przyszłaś do mnie. Uratowałaś mnie, Corinne. Nie możesz opuścić mnie teraz. 
Nie mogę wrócić do życia w pojedynkę. Nikt nie może mnie o to poprosić, 
nawet ty. Jak mogę sprawić, abyś zrozumiała? nie mogę wrócić. Musisz się 
zdecydować, aby żyć, jeśli nie dla siebie i dziecka, to dla mnie. Kochaj mnie, 
tak bardzo. Zrób to dla mnie ".

Od razu łzy napłynęły do jej dużych zielonych oczu. "Dajana". Ona wyszeptała 
jego imię cicho, beznadziejnie, z miłością. "Nie sądzę, że obiecała bym ci, 
gdybym mogła? Chcę tego bardziej niż czegokolwiek - naprawdę, ale jestem 

background image

tylko człowiekiem, nie mogę robić tego, co jest niemożliwe" Jej palce zaplątały 
się w jego grube, ciemne włosy. "Miałam dziwny sen, że twoi uzdrowiciele 
przyszedł do mnie i próbowali mi pomóc. Wiem, że lekarze powiedzieli, że 
umieram -.. Usłyszałam, jak mówili Lisie. Słyszałam jej płacz.  A dopóki 
jeszcze żyję, moja córka także. Powiedz mi ".

"Gregori robił wszystko, aby naprawić twoje serce, Corinne, ale poprawa jest 
chwilowa, aby dać dziecku szansę rozwoju. Darius powiedział, że dziecko jest 
silny i chce żyć. To działa na naszą korzyść. To jest delikatna równowaga , 
czekając aż ona będzie wystarczająco duża, by przetrwać bez Ciebie. Gregori 
chce kilku tygodni dla niej. Pracuje z sercem, aby dać nam czas. "

"Wtedy to nie był tylko sen." Corinne złapała jego głowę i podniosła ją tak, że 
musiał na nią patrzeć. "Czym ty jesteś, Dayan? Czy częścią snu, czy byłeś w 
nim, pomagając im w jakiś sposób?"

Po raz pierwszy, jego czarne spojrzenie zjechał z dala od niej. Siedział prosto, 
zmieszany jej odkryciem. "Kocham cię, Corinne," powiedział cicho. "Kocham 
Cię bardziej niż cokolwiek lub ktokolwiek na tej ziemi. Musisz to wiedzieć".

"Spójrz na mnie". Corinne wzięła go za rękę i zaprowadziła ją doswoich ust, jej 
oddech był ciepły nad jego skórą. "Dayan, popatrz na mnie, proszę".

Westchnął i usłyszała jak mocno wali jego serce. Jego reakcja była niezwykła, i 
wiedziała że w jakiś sposób jest to niezwykłe. "Co to jest, że myślisz, że nie 
potrafię zakochać się w tobie? Bo to, jest to co czuję. Dajesz mi część siebie, ale 
ty nie chcesz abym poznała całego ciebie. Czuję się podłączona do Ciebie. ściśle 
powiązana. Jesteśmy dwiema połówkami tej samej całości. Byłam zamężna, 
Dayan. Wiem, co mam czuć. Kochałam Johna, ale nie w ten sam sposób. Z tobą 
czuję wszystko i bardziej. Mogę słuchać cię na zawsze. Lub po prostu siedzieć 
obok ciebie, cicho, bez słów. byłoby to dla mnie wystarczające. Chcę być z tobą, 
ale nie wiem, kim jesteś. Powiedziałeś, że możesz mnie kochać, bo znasz mnie 
przez mój umysł. Nie mam tej umiejętności. Abym mogła cię poznać, naprawdę 
poznać, musisz ze mną rozmawiać.  Część ciebie jest dla mnie zamknięta. Nie 
ufasz mi na tyle, bym mogła opiekować się tobą, nie zależnie od tego co to jest? 
"

"Nie ufasz sobie. Widzę to w twojej głowie, Corinne. Widzę, że zmagasz się z 
wątpliwościami. Myślisz, że to wszystko zdarzyło się zbyt szybko. To jest po 
prostu chemia. Czysto seksualna. Albo, że jest to tylko dlatego, że jesteś w ciąży 
i potrzebujesz kogoś. Podajesz sobie wiele powodów, wiele wymówek dla 
swoich uczuć do mnie. Nie mówisz do siebie, że mnie kochasz ".

background image

Jej oczy przeszukiwały jego czarne spojrzenie. Był w nim ból, tam, w mrocznej 
głębin. Był zraniony i zdenerwowany na nią. "Dayan, prawdopodobnie zawsze 
masz możliwość czytania w myślach, co jest  twoją drugą naturą, ale dla kogoś, 
kto nie na takich telepatycznych zdolności, to jest niewygodne. Jestem 
przyzwyczajona do cenzurowania moich myśli, wybierając co chcę przedstawić 
dla świata. Możesz widzieć moje myśli, ale z jakiegoś dziwnego powodu, nie 
przeszkadza mi to. Gdyby był to ktoś inny, np. John czy Lisa, byłabym 
przerażona, że ktoś może czytać moje myśli. Właśnie to powinno ci coś 
powiedzieć. "

""Myślisz, że to coś ci mówi, Corinne.. Już wiem, dlaczego czujesz się w ten 
sposób. Jesteś moją życiową partnerką, jedyną która posiada światło i 
współczucie, strzeże tych skarbów dla mnie. Jesteś moim zakotwiczeniem w 
świecie ciemności i przemocy, ponurej pustki. Jesteś drugą połowę mojej duszy. 
najlepszą połową. Wiem, że potrzebuję cię znacznie bardziej, niż Ty 
kiedykolwiek będziesz potrzebowała mnie. Wiem, te rzeczy. Nie pogodziłaś się 
z tym, co czujesz, ponieważ nie ufasz temu. Nie ufasz mi ".

"Jak możesz tak mówić,  Dayan? Jestem tutaj z wami, a nie w szpitalu. Właśnie 
cię spotkałam, i dzieją się dość dziwne rzeczy, ale nadal jestem z Tobą". 

Zaśmiał się cicho. "O ile pamiętam, nie miałaś prawdziwego wybór w tej 
sprawie. Zabrałem ciebie i wyprowadziłem cię ze szpitala. Nie byłaś w stanie się 
kłócić ze mną".

"To nie o to chodzi." Starała się bardzo znaleźć siły, by usiąść. "Nie jestem 
typem osoby, która po prostu połączy się z kimś. - O to chodzi. Oczywiście, 
zdecydowanie coś czuję do ciebie". Powoli skubała kołdrę palcami. 
"Uzdrowiciel uważa, że moje serce podda się w końcu, prawda?"

"Wiedziałaś o tym. Patrzyłem z bliska na twoje wspomnienia. Byłaś u wielu 
lekarzy. Jest mała nadzieja", odpowiedział ostrożnie.

Więc wiesz, że nie ma sposób abym przeżyła, Dayan, powiedziała cicho. "Nie 
chcę, abyś myślał, że wybierałam opuszczenie ciebie. Nie mam wyboru."

"Masz wybór", odparł cicho. Ale wiedział, że nie mówi jej prawdy, i odwrócił 
się od niej, nie będąc w stanie skłamać i patrzeć jej w oczy. Nie miała wyboru, 
bo nie pozwoli jej umrzeć.

"Popatrz na mnie, Dayan, powiedziała cicho. "Nie możesz działać w dwie 
strony. Jeśli nie powiesz mi prawdy, nie oczekuj ode mnie bezgranicznego 

background image

zaufania. Nie możesz nic  ukrywać przede mną. Jeśli uzdrowiciel powiedział ci, 
że moje serce nie wytrzyma, to nie jest to dla mnie coś nowego ".

Dayan dotknął jej umysł ciepłem i otuchą. "Twoje serce wytrzyma. Ale mam 
zamiar, zrobić wszystko abyś przeżyła za wszelką cenę." Powiedział, wyraźnie, 
bez upiększania.

Jej dłoń otoczyła jego twarz, dokładnie studiując jej wyraz. "Widzę co jest w 
twoim umyśle. Nie wiem jak, ale mogę czytać twoje myśli w tej chwili. Myślisz, 
że w jakiś sposób, jakimś cudem, zdołasz mnie uratować, nawet jeśli dziecko 
nie jest gotowe narodzić się, gdy moje serce nie wytrzyma. Nie wiem, jak 
możesz myśleć, że wykonasz taki cud, ale Dajana, jeśli jest szansa dla dziecka, 
to na niej muszę się skupić. Ona musi ocaleć. "

"Uzdrowiciel robi wszystko co jest dla niej najlepsze, Corinne, ale nie pytaj 
mnie o wybór życia dziecka czy twojego, bo nie powiem". Tym razem spojrzał 
jej prosto w oczy, chcąc by  wiedziała, że był poważny.

"Dajana",  upomniała cicho, "dziecko jest na pierwszym miejscu. Jeśli będzie 
trzeba dokonać wyboru między życiem mojej córki i moim, polecisz 
uzdrowicielowi, aby ocalił ją. Jeśli nie możesz mi tego obiecać, będziesz musiał 
mnie zabrać z powrotem do szpitala i Lisy, gdzie będą podążać za moimi 
instrukcjami. "

Dayan potrząsnął głową. "Oni nie mogą nic zrobić dla ciebie w szpitalu. Gregori 
uważa, że istnieje duża szansa, aby ocalić was obie. Czekamy na Shea, ona jest 
naszym ekspertem odnośnie niemowląt. I nie zabiorę Cię z powrotem do 
szpitala. To byłaby kara śmierci dla ciebie ".

"Więc obiecasz mi przedłożeniem życia dziecka przed moim". Mówiła surowo, 
jej oczy były szeroko otwarte i utkwione w nim. 

Jego palce naprężyły się wokół jej. "Jesteś moim życiem, Corinne, moim 
światem. Zamierzam zachować was obie przy życiu. Ciebie i dziecko".

 "Więc powiedz mi, co zrobił uzdrowicieli". Ona nieznacznie walczyła, starając 
się za wszelką cenę usiąść.

"Co robisz?" Dayan delikatnie dotknął jej umysłu, dowiadując się, że chciała 
sprawdzić, czy mogła siedzieć sama przed przystąpieniem do pójścia do 
łazienki.

background image

"Siadam," powiedziała, starając się brzmieć narmalnie, gdy naprawdę była 
mokra od pot, z wysiłku i ze strachu, drżąc o dziecko. "Nie zmieniaj tematu. Co 
zrobił uzdrowiciel? Jest to dla mnie ważne, Dayan, z wielu powodów. Muszą 
mieć poczucie kontroli. Chcę wiedzieć, co dzieje się w moim życiu, więc mogę 
planować różne rzeczy. Jestem planistką. Bardzo zorganizowaną. "

Jego brwi uniosły się. "Planistka? Zorganizowana? Nie zdawałem sobie sprawy, 
że to o Tobie. To wszystko zmienia, oczywiście." Wyciągnął rękę i podniósł ją 
przypadkowo do pozycji siedzącej, trzymając ją blisko siebie, a ona przytuliła 
się do jego szerokiego ramienia. Uśmiechnął się do niej, jego dziki zapach 
otaczał ją. "Zapieram ci dech w piersiach, przyznaj to."

Corinne próbowała uspokoić bijące serce. O dziwo, kiedy świadomie myślała o 
tym, wydawało się, że jej serce faktycznie kieruje się za jej poleceniem. Ona 
dowiedziała się o wszystkim, dźwięku ich połączonego bicia serca, przypływie i 
odpływie krwi w organizmie. Bicia serca dziecka. Słyszała bicie serca dziecka! 
Z szeroko otwartymi oczami, patrzyła na niego, z oskarżeniem w jej spojrzeniu. 
"Nie możesz liczyć tym razem na uzasadnienie kradzieży oddechu. Coś 
dziwnego się dzieje. Nic na ten temat nie wiesz, prawda?"

Dayan wyglądał zupełnie niewinnie. Pochylił głowę muskając pocałunkiem 
czubek jej jedwabistej głowy, bo nie mógł się oprzeć. "O co teraz, mnie 
oskarżasz kochanie?" 

Dała mu swoją wyniosłą odpowiedź. "Wstaje". Oświadczyła. 

Patrzył na nią, obserwując raczej sarkastycznie, że jest bezpiecznie uwięziona w 
jego niezwykle silnych ramionach. "Niezwykle silny. Ogromnie. Czy zgadzasz 
się z tym
? "

Corinne wybuchła śmiechem. "Oczywiście, że się zgadzam. Na szczęście dla 
ciebie nie postrzegam tego jako zagrożenia. Nieprawdopodobnie silny. Mówisz 
jak nastoletni chłopiec." Starała się zignorować fakt, że mógł stopić jej serce 
jednym spojrzeniem jego czarnych oczu. "I dlaczego chce mówić do ciebie w 
mojej głowie? Czy staję się telepatką? Posiadasz taką zdolność tajemniczego 
zatarła się na mnie?"

"Wszystko we mnie nachodzi na ciebie. Szalejesz za mną". 

"Próbujesz mi zrobić pranie mózgu", oskarżyła, starając się nie śmiać. Posunął 
się za daleko, bo uważała go za zbyt atrakcyjnego. "Ja naprawdę wstaję, Dayan. 
Musisz pozwolić mi odejść."

background image

"Nie masz siły iść do łazienki." Dayan mógł odczytać determinację w jej 
umyśle. Wstał  płynnym ruchem, zabierając ją ze sobą i przeszedł przez pokój 
do łazienki.

Corinne owinęła rękę wokół jego szyi. "Gdzie dokładnie jestem?" Patrzyła 
uważnie wokół siebie. Nie była to jaskinia. W sypialni było bardzo przestronnie, 
wysokie sufity i piękne ściany. Meble były drogie i ozdobne. Wpatrywała się w 
pomieszczenie, z bojaźnią. "Gdzie ja jestem, Dayan?" zapytała ponownie.

"W mojej jaskini. Jestem wielkim złym wilkiem i pojmałem ciebie". Bardzo 
delikatnie postawił jej nogi na płytkach w łazience, jego ramiona otaczały ją, 
trzymając ją ostrożnie. "Drżysz, kochanie. Czy dlatego, że jestem mężczyzną a 
ty nie możesz się oprzeć, lub dlatego, że jesteś zbyt słaba, aby stać?"

"Dobry sposób wyjścia", zauważyła. Zwróciła się do drzwi. "Wyjdź!"

 Dayan zawahał się. Drażnił ją, ale wiedział, że jej ciało jest słabe. "Lepiej 
zawołaj mnie niezwłocznie jeśli będziesz potrzebowała pomocy, nie musisz 
wołać mnie głośno. – pomyśl, to wystarczy."

"Wynoś się!" Corinne powiedziała dobitnie. "I trzymaj się z dala od mojego 
umysłu. Potrzebuje odosobnienia, Dayan. To dość upokarzająca konieczność 
być zaniesioną do łazienki, jak dziecko. Jestem niezależną kobietą, całkowicie 
samodzielną przez cały czas."

Narzekając, Dayan przystał na jej wymagania, pozostawiając ją samą w pokoju i 
wychodząc tak daleko, aby mógł zamknąć za sobą drzwi. Na zewnątrz zaczął 
chodzić tam i z powrotem z niespokojną energią ". Uzdrowiciel powiedział, że 
potrzebujesz całkowitego odpoczynku w łóżku."

"Dajana!" Ona na wpół zawodziła jego imię, na wpół roześmiał się. "Nie 
dostaniesz tego."

 "Będę czuwał. Stał na straży. "

Corinne nie chciała się śmiać, i dać mu satysfakcji odpowiadając. Patrzyła na 
swoją bladą twarz w lustrze, lekko zszokowana swoim odbiciem. Wyglądała 
inaczej. Ona czuła się inna.

"Spełniam mój obowiązek. Doglądając moją życiową partnerkę. Dayan 
powiedział zbolałym głosem.

background image

Corinne potrząsnęła głową, wzbierał w niej śmiech mimo jej postanowienia 
ignorowania go.  W nieskazitelnej łazience były wszelkie udogodnienia, i ona w 
pełni je wykorzystała. Znalazła czas na szczotkowanie zębów, głównie dlatego, 
że trudno było jej stać i że musiała oprzeć się na zlewie. Była zaskoczona, tym 
jak była słaba. Jej nogi były jak z gumy, ale jej oddechy był znacznie łatwiejsze.

"Dobrze, Corinne, jesteś pacjentem, tak jak możesz być w danych 
okolicznościach. Czuję twoją słabością, i nadal jesteś uparta. Wchodzę

"Chcę umyć włosy." Corinne niezwłocznie wysłała wiadomość z powrotem do 
niego, zdała sobie sprawę że rozmawia z nim telepatycznie. Łatwo. Naturalnie.

Dayan popchnął otwierając drzwi i podnosząc ją, jego czarne oczy spoglądały 
na nią z niepokojem, oglądając ją. "Nie panikuj tylko dlatego, że zrobiłaś coś 
całkowicie naturalnego jestem twoim życiowym partnerem -.. Oczywiście  
możesz mówić do mnie, to nie jest pierwszy raz
."

Corinne była wdzięczna za jego wielką siłę, opierając głowę na jego ramieniu. 
"To było coś innego, Dayan. Czytasz moje myśli. Ja skierowałam je do Ciebie 
może w odpowiedzi, ale ty czytasz, to co jest w mojej głowie. Tym razem ja 
wysłałam ci moje myśli, moje słowa. To bardzo duża różnica."

"Dlaczego, to cię niepokoi?" zapytał z ciekawością, umieszczając ją starannie z 
powrotem w łóżku. Jego ręka spoczęła na jej małej wypukłości brzucha, gdzie 
dziecko poruszało się w jej wnętrzu. Uśmiechnął się. "Widzisz? Ona jest 
szczęśliwa i zdrowa. I rozpoznaje mój głos już teraz. Lubi słuchać jak śpiewam 
do niej. Jego niemożliwie długie rzęs opadły ukrywając jego wypowiedzi. 
"Napisałem dla niej kołysankę."
Jego słowa były niezdecydowaną ofiarą miłości, co pozornie powodowało, że 
niepokonany człowiek był wrażliwy, a jej serce topniało ponownie. Wyciągnęła 
obie ręce aby go schwytać, aby przyciągnąć jego głowę do siebie, aby mogła 
znaleźć jego wyrzeźbione usta swoimi. Corinne nie może sobie pomóc, po 
prostu spokojnie i pozwoliła aby świat ze wszystkimi jego problemami 
odwirował z dala od niej, dopóki nie pozostał tylko Dayan. Dayan z jego 
szerokimi barkami i silnymi ramionami i doskonałymi ustami. Nie mogła 
myśleć, kiedy Dayan ją całowała, tylko czuć. Czyste uczucie. On wciągał ją do 
innego świata, gdzie nie było ograniczeń, w którym czas i przestrzeń nic nie 
znaczyły.

Jej ciało płonęło by żyć, topniało i dopasowywało się doskonale do niego. Ona 
nie zwraca uwagi na swoje szalone serce, na sposób w jaki się ścigało tylko 
dlatego, że był blisko niej. Nic jej nie mogło przestraszyć, gdy ją całował. Czuła 
się silna, jego drugą połową. Czuła się tak, jakby tam należała. Corinne nigdy 

background image

nie chciała się zatrzymać. To dziecko, kopał silnie uderzając Dayan  przez skórę 
Corinne, co ich rozdzieliło, śmiejąc się cicho w zastanowieniu.

"Ona jest silna, prawda?" powiedziała cicho Corinne, nie ukrywając wypowiedzi 
w swoich oczy, odwracając je od niego. Była zmęczona próbując być 
praktyczną. Dajan był najwspanialszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek 
spotkała, i chciała być z nim. Teraz bardziej niż kiedykolwiek. Ona czuła się 
piękna, nawet w środku ciąży. Czuła się, jakby była jedyną kobietą na świecie, 
nawet jeśli jej włosy wymykały się spod kontroli i miała na sobie koszulę nocną.

"Wiesz, jak piękna jesteś, Corinne," powiedział, przynosząc jej rękę do swoich 
ust. "Możesz dotknąć mojego umysłu, zobaczysz, co czuję do ciebie."

Ona przechyliła głowę aby na niego popatrzeć. "Wiem, że mogę, ale nie jestem 
pewna, czy chcesz, abym rzeczywiście to zrobiła. Co tam znajdę?"

Jego czarne oczy błyszczały z głodu. Jawnie. Całkowicie. Odsłonięte. Straszną 
potrzebą. Corinne zaczerwieniła się i potrząsnęła głową. "Kiedy się obudziłam, 
nie śpiewałeś kołysanki dla dziecka. Napisałeś piosenkę dla mnie, prawda?"

"Każdą piosenkę piszę dla Ciebie." Pochylił się blisko niej. "Muszę wezwać 
Gregori i Dariusa do nas. Chcieli znać moment, gdy otworzysz oczy." Jego 
uśmiech był skruszony. "Nie musimy im mówić wszystkiego."

"Która godzina?" Corinne rozglądała się po pięknym pokój. "I gdzie ja jestem? 
Powinnam przynajmniej to wiedzieć,  w przypadku gdy ktoś spyta."

Był cieniem w jej głowie, i wybuchnął śmiechem na jej skandaliczne myśli. 
"Oczywiście, że  jeszcze jesteś na Ziemi. Nie jestem obcym."

Wzruszyła ramionami. "Po prostu sprawdzam - nigdy nie znasz dnia. I jesteś 
nieco dziwaczny Czy jest tu twój  cały zespół.?" Starała się brzmieć zdawkowo.

Odgarnął jej włosy za ucho. Wydawała się zaniepokojona. "Jesteś trochę 
tchórzem, Corinne. Nie zdawałem sobie z tego sprawy".

"Nie jestem" zaprzeczyła z oburzeniem, a następnie spojrzała na niego. "Robisz 
to ponownie. Za każdym razem, gdy zadaje ci pytanie, wymigujesz się."

 Jego brwi uniosły się. "Wymiguję się? Nie mam pojęcia o czym mówisz." 

"Dajana" – jej palce zacisnęły się wokół niego - "Gdzie jestem?"

background image

" Ten dom należy do Gregori i Savannah. Oni nie mieszkają tu przez cały rok, w 
rzeczywistości jest pusty przez większość czasu. Zaoferowali go 
wspaniałomyślnie na twój powrót do zdrowia.". Rozejrzał się po pokoju. 
"Jestem przez większość czasu w drodze. To jest wyjątkowe doświadczenie dla 
mnie, pobyt w takim miejscu".

"Czy masz na myśli dom?"

Pokręcił głową, patrząc na nią uważnie. "Dom jest tam, gdzie ty i ja. W drodze, 
w podróży, tak długo jak ty i ja i dziecko będziemy razem, to będzie dom." 

"A więc to wszystko już zaplanowane."

Dayan skinął głową, ciągle patrząc uważnie na jej reakcję, monitorując jej 
myśli. "Będziesz  kochać innych i życie, które mamy. To jest dobre życie, i 
zobaczymy wiele ciekawych miejsc." Przyszło mu na myśl, że teraz zobaczy 
każde miejsca, inaczej. Będą tam kolor i śmiech i piękno. On był teraz inny. 
Chciał zobaczyć piękno, kiedy podróżował po każdym mieście, każdym kraju. 
Ona dała mu ten bezcenny dar. Nigdy więcej jego świat nie będzie składał się 
jedynie z cieni i ciemności.

"To miło, że masz taki optymizm, Dayan, odparła ostrożnie. Nie było sensu 
kłócić się z nim, gdy był tak ustawiony na wiarę, że mogła przetrwać narodzin 
dziecka. Ostatnią rzeczą, jakiej chciała, to przywołać fakt, że nie ma przyszłości. 
Chciała aby Dayan obiecał jej, że jego uzdrowiciele ocalą dziecko, gdy trzeba 
będzie dokonać wyboru.

Dayan potrząsnął głową gdy czytał jej myśli. Ona będzie żyć. On poruszy niebo 
i ziemię, jeśli będzie musiał, ale będzie żyła. "Muszę wezwać Dariusa i 
Gregoria. Chciał, przygotować ją na odwiedzających, wiedząc, że będzie jej 
trudno z nieznajomymi. Corinne prowadziła samotne życie wśród ludzi. Była 
bardzo skrytą i powściągliwa dla kogoś spoza rodziny. "Darius jest moją 
rodziną, Corinne - człowiekiem, którego znam i za którego oddałbym życie. 
Ufam mu i jego wyrokom."

Jej drobne zęby przygryzły nieco nerwowo jej dolną  wargę. "Czuję się lepiej, 
niż  przez ostatni czas, Dayan. Nie sądzę, że to naprawdę niezbędne, aby 
zobaczyć ich teraz, prawda?" 

"Wiesz, że jest. Muszą ostrożnie monitorować dziecko i twoje serce. "

"Co oni zrobili innego niż lekarz?"

background image

Desari weszła przez drzwi jako pierwsza. Była wysoką, piękną kobietą, 
promieniującą światłem i poczuciem komfortu. Miała kojącą, spokojną postawę 
i wydawało się, że płynie, a nie chodzi. Corinne poznała ją od razu z jej 
dziwnego snu. "Czy pamiętasz cokolwiek?" Desari zapytała delikatnie, w 
odpowiedzi na jej pytania. Jej głos był miękkim, ciepłym miodem, 
przekonującym jak Dajana. Nie było żadnych ostrych krawędzi, w Desari, była 
samym spokojem.

"Nie jestem pewna, co było prawdziwe, a co było snem," Corinne 
odpowiedziała szczerze. "Nie rozumiem, dlaczego czuję się o wiele lepiej, gdy 
lekarze powiedzieli, że umieram i nic nie może mnie uratować."

"Są tacy, wśród naszych ludzi urodzeni z umiejętnościami oddzielenia się od 
ciała fizycznego i wykorzystaniem czystej energii, aby znaleźć problemy 
wewnątrz ciała osoby chorej lub rannej. Uzdrawiając od wewnątrz. Nie ma cięć 
dokonanych na ciele, bez szwów. Gojenie odbywa się za pomocą światła i 
energii "Desari odpowiedziała rzeczowo. "Darius ma taki dar, tak jak Gregori. 
My wszyscy potrafimy to zrobić w niewielkim stopniu, ale oni są  bardzo silni."

Corinne obracała informacje w kółko w głowie. Brzmiało to jak szaleństwo, coś 
z opowieści science fiction, ale faktem pozostało, że lekarze zrezygnowali z 
niej, a ona miała być martwa. Jej palce pozostały splecione z Dajanam dla 
wsparcia. "Czuję się znacznie lepiej."

Uśmiech Desari  był piękny. Jej włosy w kolorze kruczej czerni były splecione 
w gęsty oplot wiszący do jej talii. Ona przerzuciła je niedbale przez ramię. 
Wyglądała na tak przygotowaną, tak piękną i zdrową, tak żywą, że Corinne była 
bliska płaczu. Ona sama nigdy nie będzie wyglądać, tak dobrze, nawet za milion 
lat, a obok niej był Dayan, idealny mężczyzna.

"Nie może być innej dla mnie, kochanie." Jego głos szepnął głęboko w jej 
umyśle, miękką naganę. On zalał ją swoimi uczuciami, wszystkimi na raz. Czuła 
ból miłości, tak silny, że nic nie może kiedykolwiek stanąć między nimi, nawet 
śmierć. Fizyczne pragnienie, ogień szalejący w jego krwi, głód i potrzebę 
złączenia ich na wieczność. "Jesteś najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek 
widziałem. Nie widzę innej. "

Było coś szalenie erotycznego w mówieniu do Dayana w jej umyśle. To było tak 
prywatne i grzesznie intymne, że Corinne zarumieniła się bez powodu. Była tak 
zadowolona z jego odpowiedzi na jej myśli, że ledwo zauważyła dwóch 
mężczyzn, którzy weszli do pokoju.

background image

Gregori odchrząknął uprzejmie, pochylając głowę w jej kierunku. "Mam 
nadzieję, że czujesz się lepiej, Corinne.

Jej palce naprężyły się wokoło Dajana. "Bardzo Ci dziękuję." Zarumieniła się, 
zdając sobie sprawę, że brzmi jak dziecko dziękujące dorosłemu.

"To co zrobiliśmy jest tymczasowy, Corinne. Srebrny oczy uzdrowiciela 
błyszczały na nią. 
" Uprzejmie mówię ci prawdę. Postęp choroby jest poza naszymi 
możliwościami, aby ją wyleczyć. Będę leczyć cię tak często jak to konieczne, 
aby zapewnić, aby twoja córka miała czas, aby silne się rozwinąć. Ona 
potrzebuje kilku tygodni. Każdego dnia, dla niej każda godzina się liczy. Musisz 
pozostać w łóżku i odpoczywać i nie możesz nadwyrężać swojego serca. Nie bój 
się  urodzenia; nie mamy zamiaru pozwolić, abyś uciekła od nas ". Gregori 
uśmiechnął się zachęcająco. "Darius jest ze mną, i wiem, że może się wydawać 
dość złowrogi. Nie chcę aby jego maniery cię przestraszyły. On jest moim 
młodszym bratem, a jeśli będzie warczeć na ciebie, przywołam go do porządku, 
jak przystało na młodsze rodzeństwo. "

Corinne zamrugała. Zajęło jej bicie serca lub dwa, aby zdać sobie sprawę, że 
drapieżny mężczyzna z przeszywającymi oczami drażni się z nią. Drażni brata. 
Spojrzała na Dariusa. Jej usta drgnęły, ale udało jej się nie uśmiechnąć. "Jestem 
pewna, że słyszałeś, Darius. W pełni to wykorzystam, jeśli będziesz na mnie 
warczał."
Pomimo jej całego drażnienia, Corinne ciągle mocno trzymała ręką Dayan, gdy 
Darius pochylał się nad nią. Podobnie jak jego starszy brat Grigorij, Darius 
władał taką mocą, że zdawał się wypełniać cały pokój. Ogromna moc Dajana 
była silna, ale subtelna. Gregoria i Dariusa była zupełnie inna. Nieco niżsi niż 
Dayan, większość ich masy widoczna była w ich szerokich, umięśnionych 
barkach i ramionach. Każdy z nich swoje długie, czarne włosy miał związane 
skórzanym rzemykiem na karku. Choć Gregori miał szczególne srebrne oczy, 
oczy Dariusa były tak czarne jak węgiel. Obaj wyglądali bardzo niebezpieczne. 
Corinne nie mogła uwierzyć, że ośmieliła się im dokuczać.

"Dobry wieczór, siostro," Darius powiedział uprzejmie. "Cieszę się, że się 
obudziłaś. Zacząłem się martwić, czymś czego nie chcą robić. Zrobisz to 
najlepiej, zapamiętaj to". Pochylił się blisko jej ucha, mówiąc fałszywym 
szeptem. "Jak już wiesz, Grigorij nie podróżuje z zespołem."

Corinne uśmiechnęła się. "Dzięki za przyjęcie mnie. Myślałam, że mimo 
wszystko nie będzie do was pasować. On chyba po prostu chciał się z ciebie 
ponabijać."

background image

" Prawdopodobnie. Ma określoną renomą - mit, wiesz - ale lubi, by ludzie 
uwierzyli, że jest postrachem. Nie pozwól, aby jego surowa powierzchowność 
cię zmyliła. Jak miewa się Twoja córka?" 

Corinne uśmiechnęła się do niego. "Ona wydaje się bardzo silna, kopie całkiem 
sporo." 

"To jest odpowiedź, jakiej oczekiwałem. Już wystarczająco dużo strachu 
sprawiłaś swojemu życiowemu partnerowi. Nie rób tego więcej". Powiedział to 
jak dekret, jakby wszyscy byli mu posłuszni. Podejrzewała, że wszyscy są.

"Czy twój oddech stał się łatwiejsze dziś wieczorem?" zapytał Gregori.

Corinne studiowała przystojnej twarz Gregoria. Było pewne podobieństwo 
między Desari, Grigorijem i Dariuszem. " Gregori jest życiowym partnerem 
Savannah Dubrinsky. Czy rozpoznajesz imiona? " 
Dayan chciał przypomnieć 
jej, że została podjęta przez Gregoria. Zawdzięczał uzdrowicielowi dużo, ale nie 
mógł przyjąć że mogła go uznać za atrakcyjnego.

"Oczywiście, że tak. Savannah Dubrinsky jest znanym magikiem. W każdym 
razie, jesteś jedynym mężczyzną, którego uważam za atrakcyjnego
 "Corinne 
zapewniła go, potajemnie rozbawiona. Myślała, że był najpiękniejszy, 
najbardziej uroczym i romantycznym człowiekiem na świecie. Jak on mógł się 
obawiając, że spojrzy na kogoś innego? "Jesteś bardzo głupie." Nie przyszło jej 
do głowy, że w tej chwili, łatwo czyta jego niepokój.

"Sprawdzić co z dzieckiem", powiedział Gregori, celowo przynosząc jej uwagę 
z powrotem do niego. "Ona jest silna i chce żyć. Ma rzadki talent, tak jak ty. 
Ona jest bardzo cenna dla naszego narodu".

"Musisz ją uratować, bez względu na koszty." Corinne nie patrzyła na Dayana. 
Czuła siłę woli w uzdrowiciela, jego pełną determinacji, aby ratować jej córkę.

Oczy Gregoria przez chwilę mieniły się srebrem jak roztopiona rtęć, a potem 
pokręcił głową. "Nie będzie handlu życiem, Corinne. Masz życiowego partnera. 
Nie stracimy żadnego z was. Każda para jest potrzebna. Ty i Twoje dziecko 
będziecie ocalone. Dayan nie pozwoli na nic innego. Musisz wierzyć, w to 
całkowicie. Twoja córka jest bardzo świadoma ciebie i już jest połączona. Ona 
nie chcą handlować swoim życiem za ciebie. I jej także nie możemy stracić. Nie 
będzie handlu ".

Corinne Obserwowała go uważnie. Oddychał głęboko, regularnie, to wydawało 
się jakby wszedł do siebie wywołując trans. Ten sam trans miała w swoim 

background image

dziwacznym śnie. Ona spojrzała na Dayana. "Naprawdę byłam w tej jaskini, 
prawda?"

Westchnął głośno. "Czy naprawdę chcesz odpowiedzi, kochanie?"

"Corinne," Darius powiedział bardzo spokojnie, twoje serce zaczyna 
przyspieszać gwałtownie. Oddychaj i utrzymuj je pod kontrolą. Musisz być 
świadoma swojego serca, i kiedy zaczyna się ożywiać, trzeba się rozluźnić i 
skupiając się na powrocie do normalnego rytmu. Jesteś do tego zdolna. Musisz 
zacząć wierzyć ".

Corinne natychmiast posłuchała, podejrzewając, że w cichej mowie ukryty był 
przymus. Nie odsuwaj mnie tym razem, Dayan. Byłam w tej jaskini. Ona stale 
spoglądała na Dajana.

Jego czarne oczy stały się agresywny, zatrzymując jej spojrzenie w ich mroczną 
tajemnicy, tak aby nie mogła oderwać od niego spojrzenia, nawet jeśli by 
chciała. "Nie chcę cię niepokoić, kochanie, a za każdym razem mówiąc o tym, 
czym jestem i co się dzieje, twoje serce staje się nerwowe. Jeśli masz pewność, 
że chcesz znać prawdę i jesteś gotowa do przyjęcia jej, to z radością ci ją 
wyznam. "

Ona pochyliła brodę z determinacją. Zawsze chce od ciebie prawdy, Dayan. Bez 
tego między nami, nie mamy w ogóle nic. "

"Zgadzam się z Tobą." Wziął oddech, licząc do dziesięciu i wypuścił go powoli. 
Był ostrożny, aby być cieniem w jej umyśle, gotów,  usunąć wszelkie rewelacje, 
które mogą być zbyt trudne dla niej do zaakceptowania. " Jaskinia w której 
byłaś, jest głęboko pod powierzchnią ziemi, pod górą utworzoną z ognia i lodu. 
Jest to miejsce mocy, a my takich miejsc potrzebujemy do przeprowadzenia 
rytuału uzdrawiania. Świece z ziół i związków znanych do wspomagania 
gojenia poprzez zapach. Rytuał uzdrawiania został przeprowadzony przez 
dwóch uzdrowicieli, ich życiowe partnerki i moją rodzinę. Było to duże 
zebranie. Podczas gdy my w nim uczestniczyliśmy, dwóch innych członków 
mojej rodziny, Syndil i Barack, pospieszyli na pomocy Cullenowi.

background image

Rozdział 12

"Chodź tu do mnie, moją miłość," powiedział cicho Barack, szybując do swojej 
życiowej partnerki, nawet gdy dał polecenie. Zagarnął Ją w ramiona. "Opadasz 
ze zmęczenia i musisz się pożywić." 

"Cullen potrzebuje szybko krwi, Barack, albo może nie przeżyć. Nie jestem 
prawdziwym uzdrowicielem jak Darius lub Gregori. Nigdy wcześniej nie 
próbowałam takiego leczenia." Syndil oparła głowę na jego piersi, jej zmęczenie 
doganiało ją. "Ja nie wiem, czy zrobiła dla niego wystarczająco dużo. Mój dar 
uzdrawiania odnosi się do ziemi, a nie ludzi i Karpatian. Musisz dać mu krew".

"Ty jesteś przed Cullenem, Syndil" rzekł łagodnie Barack, a jego głos był 
zaproszeniem. Pod jej  uchem, jego serce miało stały rytmu, słyszała uderzenia 
jego krwi, przypływ i odpływ istoty jego życia. Jej ramiona okrążyły jego szyję i 
przeniosła się naprzeciwko niego, niespokojna i potrzebująca.

Syndil powiedziała, jego imię cicho gdy powoli zaczęła rozpinać jego koszulę, 
jej ręce pogładziły jego mocne mięśnie, klatki piersiowej. Poczuła jego 
zaciskające się ciało w odpowiedzi, w oczekiwaniu. Jak zawsze, zastanawiała 
się nad pięknem tajemnicy ich związku. Barack. Jej życiowy partner. Znała go 
przez całe swoje długie istnienie, a  nie poznała cudów prawdziwego 
zjednoczenia aż do niedawna. Zwykły akt karmienia nie był już tylko tym. To 
było erotyczne i napełniające ją przyjemnością,  potrzebami daleko poza 
syceniem głodu. Ona gładziła jego  pierś, uśmiechnął się, gdy jego ręce chwycił 
ją za włosy i jego ciało przysunęło się agresywnie do niej. Złośliwie przygryzła 
jego pierś, jej język wirowały nad jego bijącym tętnem, pozwalający na ruch w 
celu wysunięcia jej zębów.

Barack jęknął i pociągnął ją mocno przed siebie, przyciągając ją blisko, gdy się 
karmiła. W środku niebezpieczeństwa, gdy  Cullen znajdował się na szczycie 
listy stowarzyszenia, Barack wciąż odczuwalne szarpnięcie nim, pilne potrzeby, 
który wciąż mocno nim targały. Syndil była ostrożna - czuł głód w niej, ostry i 
gwałtowny - ale wzięła tylko tyle, żeby mogła przeżyć, tak aby Barack mógł dać 
Cullenowi niezbędną krew. Potem, Barack zawsze będzie połączony z 
Cullenem, a  Cullen z Barackiem, ale nie miał wyboru. Jeśli śmiertelny miał 
przeżyć, potrzebował leczniczej krwi do pomocy w naprawie uszkodzonych 
organów. Bardzo starannie zamknęła małe ukłucia z pomocą leczniczych 
składników w swojej ślinie i podniosła głowę, jej oczy były ospałe i senne. 
Barack od razu pochylił głowę, aby znaleźć jej usta, całując ją mocno. "Jestem 
bardzo dumny z ciebie, Syndil," powiedział cicho.

background image

"On jest odważny," odpowiedziała Syndil: "i jest dobrym przyjacielem dla nas. 
On wiele razy ryzykował swoim  życiem. Chciałabym, aby Gregori lub Darius 
przyszedł to zrobić." 

"Naprawdę dobrze się spisałaś." Barack niechętnie wypuścił ją z objęć i usiadł 
na brzegu łóżka. "Dam mu krew, Syndil, a następnie musimy zabrać stąd ich 
oboje. Nie dopuść aby kobiety sprawiła ci jakiekolwiek kłopoty. Przejmij razu 
nad nią od razu kontrolę. Nie daj jej szansy."

Syndil potargała jego włosy, jakby był zwykłym chłopcem, zamiast niezwykle 
silnym mężczyzną, jakim był. "Przestań nieco z tą kobietą, Barack. Czy nie 
dotknąłeś jej myśli?" 

"Kto by chciał z wyjątkiem wydania poleceń?"

"Była w strasznym szoku. Ona nie widzi rzeczy, których się boi, ponieważ jej 
umysł nie pozwala na to. Ona tylko ochrania siebie. Jest to jedyny sposób w jej 
umysł może pozostać przy zdrowych zmysłach. Lisa jest uzależniona od 
Corinne i łączy się z nią jak z bezpiecznikiem. Corinne jest o wiele silniejsza i 
musiała zdawać sobie z tego sprawę już w młodym wieku. Ona chroni Lisę od 
świata zewnętrznego, a Lisa wie, że nie może się obejść bez niej. Spojrzałam w 
jej umysł. Ona wie, że potrzebuje bufora. "

Barack schylił głowę, zawstydzony. "Nie zasługuję na Ciebie. Nigdy nie 
zasługiwałem." 

"To wielka prawda," powiedziała zadowolona Syndil ", ale myślę, że i tak będę 
kręcić się wokół Ciebie." Patrzyła, jak pochylił się i podniósł Cullena w swoich 
ramionach. Obserwując wyraz jego twarzy, jej serce opuściło uderzenia. Barack 
poczuł silne przywiązanie do człowieka, coś czego jego rodzaj rzadko 
doświadczał. Zawsze należy zachować odległość od ludzi, aby nikt nigdy nie 
znalazł dowodów na istnienie ich gatunku. To stawało się coraz bardziej trudne, 
odkąd komputery i podróże sprawiły, że świat stał się o wiele mniejszy.

Barack mruczał cicho, śpiewając rytuału uzdrawiania, gdy wmuszał swoją krew 
w Cullena. Niewielka ilość pomoże w uzdrowieniu jego ciało połamanego i 
porozdzieranego. Zgodnie z  ich prawem nie powinni tego robić. Powinni 
pozwolić mu umrzeć naturalnie, ale Darius stanowił prawo w ich rodzinie, i dla 
nich był większym autorytetem niż Książe Karpatian. To Darius był tym, który 
zarządził że Cullenowi ma zostać ocalony w miarę ich możliwości. Dla Baracka 
i Syndil, znaczyło to że mogą zastosować wszelkie możliwe środki.

background image

Syndil delikatnymi palcami zaczesała włosy Cullen do tyłu. "Cieszę się, że 
znalazł Lisę. On zawsze będzie się nią opiekował i doceni jej dobroć, gdy inny 
człowiek może zobaczyć tylko jej słabości."

Czarne oczy Barack utkwione były w jej twarz. "Przeprosiłem za swój błąd."

Uśmiechnęła się do niego. "To był bezosobowy komentarz, nie był skierowany 
bezpośrednio do ciebie, Barack, ale cieszę się, że czujesz wyrzuty sumienia za 
osądzenie tak surowo wyboru Cullena, zanim dotknąłeś jej umysłu, aby 
dowiedzieć się, czy była tego godna. Ona będzie go kochać i będzie wierna. Ona 
chce tylko do niego należeć i uczynić go szczęśliwym. Oni są dobrze 
dopasowani. On potrzebuje być potrzebny, Barack ".

 Barack zatrzymał przepływ krwi z jego ręki zdawkowym uderzeniem języka. 
"Jestem pewien, że masz rację, Syndil". Dotknął umysł Cullen, aby upewnić się, 
że oddychał łatwiej, że jego ciało zgadza się na małą ilości krwi i  wykorzystuje 
ją do leczenia strasznych ran. "Musimy szybko go stąd zabrać, Syndil, do 
bezpiecznego domu, w którym możemy lepiej go chronić. Wezwij do nas Lisę."

Syndil zrobiła krok w kierunku zamkniętych drzwi, a następnie zatrzymała się 
nagle, jej zaniepokojony wzrok powędrował do Baracka. "Są tutaj. Przyszli po 
Cullena. Powinniśmy byli wiedzieć, że będą działać szybko, aby go 
wyeliminować. Oni uważają go za zagrożenie i zdrajcą. Oczywiście, że chcą 
dokończyć robotę."

 Barack mógł czuć wibracje przemocy w powietrzu, idące w stronę pokoju. 
"Czterech z nich." Powiedział, niepotrzebnie, zwięźle; Syndil mogła poczuć 
myśli przemocy tak łatwo, jak on. "Wezmę Cullen, a ty zabierz Lisę od 
niebezpieczeństwa. Wezwij mnie jeśli będziesz potrzebowała pomocy mojej 
tarczy ochronnej dla was obu." Już z łatwością zgarnął Cullen w swoje ramiona, 
tworząc złudzenie, że Cullen pozostał bezradny i nadal leżał sam w łóżku.

Syndil wydała bardzo kobiecy, szydercze kaszel. Była starożytną, była w stanie 
przemieszczać się skrycie wśród ludzi i równie dobrze mogła wyprowadzić 
Lisę. Ona rozpuściła się we mgłę i strumieniem wydostać się z pokoju, gdy 
czterej ludzcy zabójcy popchnęli drzwi otwierając je. Stanęli w pewnej 
odległości od łóżka, skierowali broni na nieruchome ciało, które postrzegali 
jakby tam było. Dźwięk wystrzału został wyciszony przez tłumik, 
przypominając miękkie plucie, tak że nikt za drzwiami go nie słyszał. Barack 
osłabł jeszcze bardziej, kierując strażników i pielęgniarki z dala od tego miejsca, 
aby utrzymać ludzi w bezpiecznej odległości, jak to tylko  możliwe.

background image

Barack, czekał z Cullenem w ramiona, w rogu pokoju, patrząc, jak zabójcy 
kilkakrotnie strzelili w łóżko. Żaden z nich nie widział Baracka – który 
zamaskował swoją obecność - ale mogli poczuć niezwykły chłód przenikający 
do pokoju. Jeden z członków stowarzyszenia przesunął się do przodu, aby 
sprawdzić ciało, gdy inni patrzyli, Barack spadł obok nich. Słyszał ich krzyk 
konsternacji, złość i frustracji, że dali się tak łatwo oszukać i po raz kolejny 
Cullen zdołał uciec przed ich zemstą.

Pędząc w dół długiego holu od zabójców, Barack wysłał ostrzeżenie o spisku do 
Dariusa. "Są tutaj" powiedział po prostu. Dariusowi, nie potrzebne były 
wyjaśnienia. Darius chronił swoją własność, i uważał Cullena za część ich 
rodziny. Darius przybędzie w pośpiechu i wymierzy sprawiedliwość zabójcą.

 Barack nie miał potrzeby informować Syndil, co się dzieje od kiedy był cieniem 
w jej umyśle. Był świadomy przejęcia przez nią kontroli nad Lisą i osłaniania 
ich przed wzrokiem ciekawskich, gdy torowały sobie drogę przez szpital. Syndil 
umieściła Lisę w transie hipnotycznym, aby móc przetransportować ją w 
najszybszy możliwy sposób, przez powietrze, tak jak Barack zrobił z Cullenem. 
Dwóch ludzi zostanie zabrani do bezpiecznego domu głęboko w górach, gdzie 
mogą być bardziej odpowiednio strzeżeni.

Corinne usiadła w swoim łóżku gdzie niezmiennie zastała Dayana. Uzdrowiciele 
śpiewali cicho, mogła usłyszeć ich w swoim umyśle. Atmosfera była kojąca, 
nawet spokojna, ale była o krok od odkrycia. Co to było, o czym myślała? Że 
Dayan nie był człowiekiem? Nie z tego świata? Co wtedy? Obcym? Odgarnęła 
włosy opadające na jaj twarz, kiedy studiowała fascynujące rysy Dayana. Czy to 
tak bardzo ważne myśleć w jedną lub inną stronę? Jak gdyby zabranie  jej do 
jaskini w głębi ziemi i wykonanie egzotycznych rytuałów uzdrawiania, 
rzeczywiście działało? Czy to wszystko było  naprawdę, czy tylko część tego? 
Odepchnęła pomysł o wymianie krwi ze swojego umysłu.

Ona splotła swoje palce z jego. "Powiedz mi, Dayan, całą prawdę o sobie. 
Muszę wiedzieć. Kim jesteś?"

 Leczący śpiew nagłe został przerwany po jej cicho wypowiedzianych słowach. 
Desari spojrzała na Dariusa. "Być może wrócimy w bardziej dogodnym czasie, 
aby cię zbadać, Corinne," Desari zaproponowała delikatnie. Uśmiechnęła się 
słodko na uzdrowiciela. "Gregori, czy byłoby niedogodnością, aby wrócić w 
bardziej odpowiednim czasie?

background image

Gregori podniósł brwi na siostrę. Głośno westchnął. "Myślę, że byłoby tak 
najlepiej. Wrócimy później." 

Darius ostrzegł Dayana w milczeniu. "Musisz być bardzo ostrożny, Dayan. Ona 
nie może być zdenerwowana w jakikolwiek sposób. Gregori będzie monitorować  
jej serce z daleka, a ja będę pilnować dziecka. Ona potrzebuje odpowiedzi, i 
wierzę, że jest bardziej otwarta niż myślisz. "

 Corinne patrzyła, jak troje Karpatian wychodzi z pokoju i cicho zamyka za sobą 
drzwi, zostawiając ją samą z Dayanem. Wstał nagle, niespokojny. 

Spojrzała na niego swoimi wielkimi, jasnymi oczami. "Myślę, że nadszedł czas, 
aby porozmawiać ze mną o tym, czym i kim jesteś. Zacznij od początku. Gdzie 
są twoi rodzice?"

"Oni nie żyją – zostali zamordowani, jak twoja matka", odpowiedział wyraźnie. 
Dayan chodził niespokojnie po pokoju, przeczesując rękę swoje długie włosy, 
pozostawiając je w nieładzie po swoich grasujących palcach. Nagle schylił się i 
chwycił swoją ukochaną gitarę, trzymając go w pobliżu swojego ciała jest jakiś 
talizman.

Corinne uśmiechnęła się do siebie. Jego gitara. Zaczynała dostrzegać, że 
potrzebował jej w ramionach, gdy był zdenerwowany, a teraz był 
zdenerwowany. Był biegły w pytaniach i inwazji na jej umysł aby ją poznać, ale 
nie lubił tego by być w centrum uwagi, gdy odnosiło się to do niego. Nigdy nie 
widziała go tak zdenerwowanego. "Dajana". Powiedziała, jego imię cicho, 
łagodnie, i poklepała łóżko obok siebie. "Wyglądasz jak pantera w klatce w zoo, 
chodząca tam i z powrotem". Ona nie dodała, że przypomniał jej małego 
chłopca trzymającego się jego ulubionego kocyka. "Czy jest tak źle zaufać mi 
mówiąc prawdę?"

Spojrzał na nią, jego czarne oczy były niespokojne i zdumione. "Co się stanie 
jeśli nie będziesz mogła przyjąć mnie takim jakim jestem? Co się stanie jeśli cię 
przestraszysz prawdy o mnie, i twoje serce stanie?"

 "Czy myślisz, że jestem słaba, Dayan?" spytała delikatnie. "Moje ciało jest 
kruche – Zaakceptowałam to -.. ale nie jestem słabym człowiekiem, nigdy nie 
byłam" Wyciągnęła do niego rękę. "Przestań  chodzić i usiąść przy mnie". 

Dayan stał przez dłuższą chwilę, z gitarze na piersi, jego oczy odzwierciedlały 
wewnętrzne zamieszanie. Powoli, niechętnie, przeszedł przez pokoju siadając na 
łóżku dokładnie obok niej. Objął jej małą rękę jego większą. "Moje serce nie 

background image

mogłoby przyjąć twojego odrzucenia, kochanie. Ani na chwilę. Bądź pewna, że 
chcesz przeprowadzić tę rozmowę teraz".

"Jestem pewna, Dayan. Myślisz, że twoje uczucia do mnie są bardzo silne. Cóż, 
kochałam przedtem. Johna". Powiedziała, imię męża cicho i dyskretnie 
obserwowała mimowolne drgnięcie Dajana. "Nie czułam, tego do niego, Dayan. 
Był to niezwykły człowiek i zasługiwał na znacznie lepszą kobietę niż, taką 
która nie kocha go tak jak powinien był być kochany. Wiem, jak mocne są moje 
uczucia do ciebie. I próbowałam powiedzieć sobie że moje zainteresowanie był 
czysto seksualne, ale myślę o Tobie -... o twojej ekspresji, sposobie w jaki się 
uśmiechasz, w jaki sposób obracasz głowę, o wszystkim, nawet o tak  głupich 
rzeczach jak to, jak możesz być czasami dziecinny. Myślę sobie że to ujmujące 
cechy. To nie jest spowodowane wyłącznie  chemią. "

Westchnął. "Nie będę pytał, co jest dziecinnie ujmujące".

 Uśmiechnęła się do niego. "Nie, nie będziesz. Opowiesz mi o swoim 
dzieciństwie. O sobie, abym mogła cię poznać". 

Przeniósł jej palce do swoich ust, chcąc – nie, potrzebując – otuchy bycia blisko 
niej. "Dorastałem z Dariuszem, Desari, Barackiem, Syndil i innym który 
nazywał się Savon. Byliśmy sami jako dzieci, bez dorosłych, którzy by nas 
prowadzili. To Darius, był tym który wziął na siebie odpowiedzialność za nas. 
Miał sześć lat i już wykazywał oznaki wielkiej mocy i siłę woli. To Darius był 
tym który przejmował większość zagrożeń na czyhających nas ".

Jego zęby przygryzły z niepokojem jej rękę, ale zdawał się nie być tego 
świadom. Corinne spoglądała na niego ukradkiem. "Jak grupkę dzieci ominęła 
opieka społeczna? Jak się wam wszystkim udało zdobyć jedzenie i miejsce do 
spania?".

 "Byliśmy oddzielone od naszych ludzi a oni wierzyli, że zostaliśmy 
zamordowani wraz z rodzicami. Znaleźliśmy wrak i znaleźliśmy się w Afryce. 
To tam dorastaliśmy. Nasz zespół podróżuje z lampartami;... Zebraliśmy je. 
Właściwie nauczyliśmy się sporo od zwierząt. To był trudny czas, ale także 
bardzo satysfakcjonujący. "

Małe zęby Corinne ocierały się o dolną wargę. Wierzyła mu, chociaż wydawało 
się to niemożliwe, że sześcioro dzieci mogło przetrwać samotnie w Afryce. 
Kontynencie dzikim i nieokiełznanym. Coś w niej uznało prawdę w jego 
prostym wyjaśnieniu, ale wiedziała, że było coś znacznie więcej o czyn jej nie 
mówił. 

background image

"Dayan, powiedziała cicho, przynosząc jego  ciemne spojrzenie na nią. "Albo mi 
zaufasz albo nie. Musisz się zdecydować."

"Co jeśli powiem, że nie jestem człowiekiem?" Powiedział to cicho, jego zęby 
zacisnęły się mocniej na jej kostkach. "Co jeśli powiem Ci, że moi rodzice 
zginęli w czasie wojen Tureckich? Czy to odstraszy cię ode mnie?" 

Serce Corinne przyspieszyło na chwilę, i była zadowolona z tego, szczęśliwa, że 
może skupić się na spowolnienie go, dając sobie się czasu na myślenie. Miała 
podejrzenie że Dayan nie był zupełnie człowiekiem, ale usłyszeć jak to 
potwierdza, to było coś zupełnie innego. Wojny Tureckie? Jak to jest możliwe?

"Mam nadzieję, że nie jestem aż tak wielkim tchórzem. Czy jesteś czymś innym 
czego mi nie   pokazujesz? Ponieważ człowiek który mi się podoba jest 
delikatny i opiekuńczy i niesamowicie cudowny." Czuła w ten sposób, starając 
się go zachęcić, a jednocześnie dać sobie czas, aby móc przyswoić informacje 
które jej przekazał. 

Spojrzał z dala od niej, nie mogąc stawić czoła jej potępieniu. "Chcę być 
łagodny i opiekuńczy, Corinne, ale w rzeczywistości jestem drapieżnikiem", 
powiedział z żalem. "Jesteś wszystkim, co jest we mnie dobre."

Corinne potrząsnęła głową w zaprzeczeniu. "Jesteś znacznie więcej niż 
drapieżnikiem, cokolwiek to znaczy, Dajan. Jesteś poetą który nie ma sobie 
równych, które wylewa swoją duszę, w niesamowitą muzykę którą tworzysz -... 
To, kim jesteś jest części waszej natury, być może, ale tylko niewielką częścią. 
Nie możesz mówić tego co mówisz, pięknych słów, które mi dałeś, nie czując 
ich głęboko w sobie. "

Otworzył jej rękę, studiując linię jej życia przez chwilę, zanim wycisnął 
pocałunek w centrum jej dłoni. "Czułem tak wiele rzeczy w mojej młodości, tyle 
muzyki, że wydawało mi się ze jestem muzyką. Słyszałem, ją wszędzie, w ziemi 
i w niebie, drzewach, zwierzętach. Słyszałem ją i wiedziałem, że to mój świat. 
Powoli zanikały . To było przerażające,  uświadomić sobie, że podążam do 
stracenia, więc pisałem piosenki, setki piosenek, tysiące utworów, wylewając 
myśli i słowa i zobowiązując je do pamiętania. Z biegiem lat te wspomnienia, 
stanowiły podstawę do prowadzenia mnie przez ciemność. Nie czułem już słów 
i muzyki, ale miałem wspomnienia które mnie  trzymały. Mogłem dotknąć 
innych, którzy czuli radość miłości i śmiechu i czerpać z ich emocje do 
tworzenia, tego co potrzebowałem. "

Studiował  jej twarzy, jego czarne spojrzenie przesuwało się zaborczo po niej, 
cudownie, z takim głodem i potrzebami, że czuła jak jej  ciało topnieje pod jego 

background image

badawczym spojrzeniem. "Nie będziesz w stanie tego zrozumieć, dopóki nie 
będziesz w stanie połączyć swój umysł w pełni z moim. Poznać wyrażenie 
ponurość, czarną pustkę. Bez mojej muzyki, bez mojej duszy, wędrować po 
ziemi, nie rozumiejąc czym jestem, nie chcąc przyjąć do wiadomości tego kim 
jestem. " 

Dotknęła jego twarzy, delikatnie palcami. "Jesteś, człowiek o wyjątkowych 
zdolnościach, Dajan. To o czym  mówisz wydaje się przebłyskami. - Nie będę 
udawać, że nie. - Ale to nie odzwierciedla, kim jesteś"

Jego doskonale wyrzeźbione usta wygięte się w urzekający uśmiech, i celowo 
wciągnął jej palec do wilgotnej pieczary swoich ust. "Uważasz, że jestem obcym 
z innej planety." W jego głosie słychać było dokuczliwy śmiech. 

Corinne uśmiechnęła się nieśmiało. "Tak mogło się zdarzyć."

"Jestem Karpatiańczykiem. Jesteśmy rasą starą  jak świat, skazaną na 
przemierzanie ziemi, dopóki nie dokonamy wyboru, rezygnując z życia. Nasi 
mężczyźni są mrocznymi, zabójczymi drapieżnikami;.. Bestia w nas jest silna i 
jej siła zwiększa się aż do czasu, kiedy znajdziemy nasz życiowe partnerki, które 
są naszą kotwicą w świecie jasności ".

Corinne wiedziała, że mówi jej coś o bardzo dużym znaczeniu, ale naprawdę nie 
rozumiała go. "Nigdy nie słyszałam terminu Carpathianin. Jeśli pamiętam moje 
lekcje geografii, istnieją góry, Karpaty w Rumunii i Transylwanii ..." Ona 
prychnęła, gdy znaczenie tego regionu do niej dotarło. Pamiętała żywo dziwne 
wirowanie swoich snów w jaskini, gdzie została zabrana. Milczała przez chwilę, 
zbierając swoją odwagę. "Czy dałeś mi swoją krew?" spytała bardzo spokojnie, 
niepewna, czy chciała poznać odpowiedź na swoje pytanie.

"Czy na pewno chcesz, poznać prawdę?"
Wzruszyła ramionami, delikatnym kobiecym ruchem. "Chcę prawdy, Dayan, 
choć nie jestem pewna, czy ją uniosę. To nie był sen w tej jaskini, prawda? 
Wszystko to stało się tak jak to zapamiętałam. Wszyscy ci ludzie byli w stanie 
Ci pomóc uratować moje życie. I dałeś mi swoją krew. Dlaczego? Co ona może 
dla mnie zrobić? " Starała się być bardzo analityczna, obawiając się, że gdyby 
rozmyślała o tym zbyt długo, rozchorowałaby się. Ona przełknęła ślinę. 
"Dlaczego uważasz, że to było konieczne?"

"Aby uratować życie twoje i dziecka." Dayan dokładnie obserwował wyraz jej 
twarz, był cieniem w jej umyśle monitorującym jej myśli. Słuchał jej serca i 
oddychania wypatrując objawów skrajnego stresu.

background image

Corinne siedziała nieruchomo, pozwoliła aby jej serce naśladowało silniejszy, 
bardziej stabilny rytm jego serca. Skinęła głową, nie w pełni rozumiejąc, ale 
wiedząc, że była coraz bliżej poznania prawdy. Jeśli jego krew mogła uratować 
jej córkę, to było warto wszystkiego dla niej. Zebrała swoją odwagę, patrząc na 
jego twarz z uwagą. "Czy jesteś wampirem, Dayan?" Czuła się nieco śmieszne 
zadając tak absurdalne pytanie, ale nigdy nie widziała go w ciągu dnia. Ponadto, 
był zbyt fascynujący. A jeśli jej dziwny sen był rzeczywistością, dał jej swoją 
krew  w sposób raczej niekonwencjonalny.

Dayan chciał się uśmiechnąć do jej myśli. Corinne walczyła o zrozumienie, 
zmierzając w dobrym kierunku, a jednocześnie zupełnie nie wierząc własnej 
mądrości. Lubił pomysł, że uważała go za cokolwiek. Był świadomy, że 
wygnała rzeczywisty obraz otrzymaniu krew ze swojego umysłu.

Opuszek jego kciuka potarł delikatnie, łagodnie, po wnętrzu jej nadgarstka. "Nie 
jestem wampirem, kochanie, ale mamy kilka tych samych cech. Wampir jest 
nieumarłym, Karpackim mężczyzną, który zdecydował się oddać swoją duszę 
dla chwilowej przyjemności poczucia mocy zabijania. On jest kłamliwy, 
podstępny i zdeprawowany. Całkowicie zły. Karpatcy myśliwi  polują i niszczą 
wampiry. Konieczne jest ochrona zarówno śmiertelnych jak i nieśmiertelnych.

Patrzyła na niego wielkimi zielonymi oczami. Jej umysł odszedł z wyścigu 
myśli do zupełnej pustki. Ona tylko patrzyła na niego. Ostrożnie odchrząknęła, 
zyskując na czasie. Wierzyła, w każde słowo które mówi. Albo Dayan mówił 
absolutną prawdę albo był całkowicie szalony. Wzięła głęboki oddech, 
wypuszczając go powoli. "Oczywiście, nie wiem, co powiedzieć." Jej głos był 
neutralny. 

Dayan pochylił się,  muskając czubku jej jedwabistej głowy ustami. "Nie 
oszalałaś, kochania, i ja także. Pomyśl o tym, co możesz usłyszeć, a czego nie 
powinnaś móc usłychać?"

Corinne nadal patrzyła na niego, wyglądała na bardzo młodą i wrażliwą. Jej 
twarz była blada, prawie popielata, i  coraz trudniej było jej oddychać. 
Automatycznie Dayan zrobił to dla niej, przejmując zadania, kierując do jej płuc 
powietrze wpychając i wydychając je. "Dając mi swoją krew, sprawiłeś że 
jestem taka jak ty?" Jej głos był niski, zaledwie był wątkiem dźwięku. 

Dayan okrążyły jej smukłe ramiona swoim ramionami. "Nie musimy 
przeprowadzać tej  rozmowy teraz, moja miłość. Jeśli nie czujesz się na siłach, 
usunę twoje wspomnienia, i spróbujemy ponownie w późniejszym terminie."

background image

Jej brwi uniosły się. "Możesz to zrobić? Usunąć moje wspomnienia"? Nagle 
spojrzał na niego. "Czy już to robiłeś?"

Wzruszył swobodnie ramionami, bez wyrzutów sumienia. "Częściowo. 
Zamgliłem je, więc nie byłaś przerażona, ale zostawiłem im dostępne, jeśli 
kiedyś zechcesz poskładać kawałki układanki. 

Przez chwilę patrzyła na niego, potem wybuchła śmiechem. "To naprawdę jest 
szalone wiesz, bo ci wierzę a to jest zbyt dziwaczne dla ująć to w słowa". 

"Nie mogę Cię okłamać, Corinne. Masz możliwość, za pośrednictwem naszej 
wymiany krwi,  spojrzeć mi w pamięci, w mój umysł, i zobaczyć że mówię 
prawdę. Jesteś moją życiową partnerką. I nie próbuję oszukać cię z 
jakiegokolwiek powodu. "

"A życiowa partnerka oznacza ...?" powtórzyła cicho, starając się zrozumieć. 

"Dla Karpackiego mężczyzny, jest tylko jedna szansa na prawdziwe życie. 
Wcześnie tracimy nasze uczucia. Mamy wspomnienia emocje wspierające w 
nas, i mamy możliwość dotykania innych, tak abyśmy mogli dzielić się ich 
uczuciami, ale po wiekach samotności i ponurość, trudno jest utrzymać 
złudzenie, że życie ma sens, szept moc wzywa nas nieustannie, ciemna plama 
rozprzestrzenia się na naszej duszy. Niektórzy rezygnują i szukają wiecznego 
spoczynku;.. Inni wybierają ciemność i stać się rzeczami z legend - wampirami 
".

"Jeśli to wszystko prawda, to jak to jest możliwe że mogę być Twoją drugą 
połową, gdy nie jestem Karpatianką? Ona nie była pewna, czy  chce znać 
odpowiedź. Czuła się jak jego druga połowa. Czuła się tak, jakby należeli do 
siebie. Każda chwila spędzona w jego towarzystwie tylko sprawiała że to 
uczucie stawało się silniejsze. Nie wiedziała o nim nic, ale czuła się tak, jakby 
wiedziała wszystko. Ale czy wierząc w to co jej mówił, również musiała 
wierzyć w legendarne wampiry?.

"Masz zdolności psychiczne. Ludzkie kobiet, które mają zdolności 
paranormalne często wydają się być w stanie połączyć się z nami. - 
Przynajmniej tak, mi powiedziano. Syndil i Barack są życiowymi partnerami, 
życiowym partnerem Desari jest, Julian, jest Karpatiańczykiem, ale Darius 
znalazł... ludzką kobietę. Nazywa się Tempest i przyszła do nas za 
pośrednictwem reklamy Desari poszukującej mechanika, aby podróżował z 
naszym zespołem. Desari wbudowała ukryty przymus w reklamie w nadziei, że 
sprowadzi do nas odpowiednią osobą, i Tempest odpowiedziała. "

background image

"Czy ona jest nadal człowiekiem?"

 Dayan podniósł jej ręki, do ciepła swoich ust, przygryzając łagodnie, z 
czułością. " Tempest  wybrała ratowanie życia Dariusa i w ten sposób w pełni 
przeniosła się całkowicie do naszego świata. To był jej wybór, Corinne. Darius 
nie chciał aby żadne z nas omówiło z nią taką możliwość, ponieważ nie chciał 
ryzykować jej życia ".

 "Ryzykować? Powtórzyła. Nagle była bardzo zmęczona i chciała poczuć 
uczucie rodzinnego komfortu od Lisy. 

Albo Johna.

Dayan skrzywił się widocznie. Wiedział, że to dla niej naturalne, jak dla niego 
naturalnym byłoby myślenie o Desari lub Syndil. Spędził kilka wcieleń z nimi i 
kochał je głęboko. Jednak przeszkadzało mu, że Corinne chciała poczucia 
komfortu od innego mężczyzny, w ramionach innego mężczyzny.

Wiedział, że pokocha dziecko, bo już czuł silną więź z nią. A jeśli chciał 
uratować życie Corinne, to jego krew będzie płynąć w żyłach dziecka.

 Serce Dajana podskoczyło na myśl, o jego dziecku w jej ciele. Ujął jej twarz 
delikatne w dłonie. "Zdarzały się pomyłki - ludzkie kobiety, które nie były 
prawdziwymi życiowymi partnerkami i stały się obłąkane. Darius nie chce 
dopuścić do takiej tragedii z jego panią.". 

"A co z tobą? Mówisz, że dałeś mi swoją krew. Czy tak chętnie zaryzykujesz z 
moim życiem?"

Dayan pochylił się całując jej miękkie usta, bo musiał. Nie mógł zobaczyć i 
poczuć jej cierpienie, jej rosnącego strachu, bez konieczności przekonać ją w 
jakiś sposób. W chwili, gdy dotknął jej ust, ultralekko, muskając tylko jej ciało, 
jego ciało  zacisnęło się, gorące, jego krew zmieniła się w lawę. Ona mogła to 
zrobić, tylko patrząc na niego, dotykiem,  smakiem jej idealnych ust. Jego palce 
zsunęły się wokół jej twarzy, aby chwycić jej włosy, trzymając ją nieruchomo 
dla jego poszukiwań.

Corinne zareagował natychmiast, całując go bez wahania, energia elektryczna 
iskrzyła między nimi tak silna jak zawsze. Jej ciało wydawało się wtopić w jego 
w całkowitej  akceptacji. Sprawiał ze czuła się przy nim bezpieczna, chroniona. 
"Nigdy nie zaryzykował bym twojego życia, Corinne szepnął zaciekle w kąciku 
jej ust. "Jak możesz tak myśleć? Jesteś moim życiem. Moim zdrowym 
rozsądkiem. Moją muzyką. Bez Ciebie nie ma nic. Poznałem takie życie i nie 

background image

wrócę do niego. Wierzę, że moja krew może uratować ci życie. To jest to, co 
pozwoliło Gregoriowi wyleczyć cię do tego stopnia. "

"Ale naprawy nie wytrzyma" odgadła cicho, wtulają się głębiej w jego ramiona. 
Była bardzo zmęczona i wiedziała, że potrzebuje snu, ale chciała być tak blisko 
niego jak to tylko  możliwe. 

"Nie, kochanie, nie na długo. Mamy nadzieję, że wystarczająco dużo, aby dać 
dziecku szansę. To jest największa komplikacja." Dobierał swoje słowa bardzo 
ostrożnie. 

"Jeśli moje serce nie wytrzyma, dlaczego jesteś tak pewny że można uratować 
moje życie?" Wyszeptała słowa cicho, nie bardzo dbając o odpowiedź. Jeśli 
mógł uratować życie dziecka, będzie więcej niż wdzięczna. To było warte 
wszystkiego, każdego złego momentu w jej życiu. 

"Moja krew przekształci twoje narządy wewnętrzne, przekształcając cię w to 
czym jesteśmy. To jest mój zamiar, Corinne. Wiem, że jesteś moją prawdziwą 
życiową partnerką i wiem, że to zadziała. Nie ma wątpliwości w moim umyśle."

Podniosła głowę, pchnęła jego pierś robiąc przestrzeń pomiędzy nimi, aby 
mogła spojrzeć w jego czarne oczy. "sprawiając że będę jak Ty?"

Jej serce bilo powoli, ale stale. Ona po prostu patrzyła na niego, niemal tak, 
jakby obserwowała scenę z dużej odległości. Dayan ujął jej rękę, potrzebując 
trzymać się jej, nagle bojąc się że pustka w jej głowie była odmową dla jego 
intencji. "Jest to jedyny sposób, Corinne, jedyna rzecz, która może uratować ci 
życie. Jeśli ty żyjesz, ja żyję. Nie mamy innego wyboru. Gregori mówi że twoje 
serce jest zbyt zniszczone i ma tylko nadzieję, że  wytrzyma wystarczająco 
długo aż dziecko się urodzi. "

Corinne ujęła jego twarz w dłonie, a jej zielone spojrzenie utkwiła w nim. "Być 
może powinieneś pomyśleć i spytać mnie, czego bym chciała. Wierzę w 
przegadanie wszystkiego, i na pewno uważam, że decyzje w ważnych sprawach 
dotyczące mojego życia, powinny być podjęte przeze mnie, nie przez ciebie." 

Dayan skinął głową. ".. Nie będę kłamać, Coranne. Myślałem o 
przedyskutowaniu tego z Tobą i odrzuciłem ten pomysł. Dopóki jesteś tak 
bardzo słaba, a twoje serce jest nadwyrężone do maksimum. Wyjaśnił bym Ci 
wszystko -".

"Tak jak robisz to teraz", zwróciła uwagę, z powagą. 

background image

"Staram  się wyjaśnić," przyznał ", ale stale monitoruję twoje serce aby się 
upewnić, że informacje te nie są dla ciebie zbyt przerażające. To nie jest 
codzienność usłyszy o istnieniu gatunku." 

"A tym jesteś?"

Dayan powoli skinął głową, swoje czarne spojrzenie utkwił w niej, jego umysł 
był mocno zagnieżdżony w jej, wyłapując wszystkie myśli, które przeszły przez 
jej mózg. "Tak. Jesteśmy tak starzy, jak czas i posiadamy wiele darów. Nasza 
krew jest inna, mamy wiele umiejętności. Możemy biegać ze zwierzętami, latać 
z ptakami, możemy stać się mgłą gdy zachodzi taka potrzeba. Ale jest cena za te 
dary. Odziedziczysz te umiejętności, ale także będziesz płacić tą samą cenę. "

 "Czyli co ...?"

"Słońce jest dla nas szkodliwe. Nasze ciała stają się ołów, sparaliżowane w 
świetle dnia. Ci z nas, którzy nie zdecydowali się na utratę swoich dusz mogą 
poruszać się wcześnie rano i wczesnym wieczorem, a nieumarli są 
unieruchomieni pod ziemią, ale są tak samo podatni w ciągu popołudnia. Są 
tacy, którzy na nas polują ".

Corinne położyła się wśród poduszek, blada i mała. Zabrała mu oddech, swoim 
lekkim anielskim uśmiechem. "Nie patrz z taką obawą, Dayan," doradzała cicho. 
"Mam większy kłopot uwierzyć w to wszystko, niż zaakceptować to u siebie. 
Nigdy nie byłam w stanie biegać jak inne dzieci. Teraz siedzę na tym łóżku, tak 
słaba, że nie mogę donosić mojego własne dziecka bez pomocy. Jesteś jedyną 
osobą która utrzymuje bicie mojego serca ". Jej długie rzęsy opadły w dół, 
tworząc dwa grube półksiężyce nad jej białą skórą. "Jestem tak przywiązana do 
tego łóżka, co jest tak pewne jak to, że mówisz, że jesteś przywiązany do ziemi. 
Pomysł biegania ze zwierzętami i gwałtowny wzlot z ptakami, bardzo do mnie 
przemawiają. I już na mnie polują. Pamiętaj, że ktoś zabił Johna i podjął kolejną 
próbę zamachu na mnie. Choć zagrożenie jest przerażające, nie mogę udawać, 
że to się nie 
zdarzyło. "

Ulga przetaczała się przez niego, zostawiając go w uczuciu osłabienia. Corinne 
zaśmiała się cicho, nie otwierając oczu. "Nie bądź zbyt pewny siebie, Dayan. 
Jeszcze nie zdecydowałam, czy jesteś całkowitym szaleńcem i czy nie 
powinnam krzyczeć na dół domu o pomoc. Jestem zbyt zmęczona, aby 
zrozumieć to już teraz, więc na razie jesteś stosunkowo bezpieczny. "

"Przynajmniej dajesz mi szansę, Corinne,  nie mogę prosić o więcej. Jeśli okaże 
się to konieczne, mogę usunąć twoje wspomnienia na zawsze."

background image

"Możesz zostawić je w spokoju, Dayan. Chcę cię poznać, zanim oddam ci swoje 
życie. Spotkałam Johna, kiedy miałam jedenaście lat. Myślałam, że znam go 
dobrze, ale prawda jest taka, że nie ". 

Musnął ręką jej jedwabiste włosy, w kojącej pieszczocie która  miała na celu 
złagodzenie napięć w niej. "Znałaś  go. To on ciebie nie znał. "

Czuła, łzy napływające znikąd. John. Ona nigdy nie powinna za niego 
wychodzić, nigdy nie powinna mu obiecywać czegoś, czegoś wiedziała, że nie 
może mu dać. Ona kochała Jana, ale nie w taki sposób w jaki powinna. Nie w 
sposób na jaki  zasługiwał.

"Nie płacz, kochanie, łamiesz mi tym serce, szepnął cicho, pochylając się aby 
scałować jej łzy. Wziął swoją gitarę na kolana, obejmując znany mu instrument. 
Jego palce zaczęły się poruszać, migające nad strunami, jak gdyby zostało 
rzucone na niego zaklęcie. Jego dar. Jego uczucie komfortu dla niej. Wylewając 
jego najgłębsze zakamarki duszy.

Dayan grał miękko, a jego głos wypełniał jej umysł miłością i szczęściem, 
marzeniami o wspólnym życiu, fantazji o wyścigach przez las w postaci 
dzikiego kota, lataniu w powietrzu jak orzeł, wolny i zadowolony. O jedwabnej 
pościeli i świecach. Dzieciach bawiących się w świetle księżyca, śpiewających 
jego muzykę. O życiu. Ofiarując jej życie.

Rozdział 13

Lisa podniosła głowę i rozejrzała się uważnie po pokoju. Jej serce waliło bardzo 
głośno, a  usta były suche. Nie miała pojęcia, gdzie jest, i jak się tu dostała. Jej 
ostatnią myślą było to, aby pójść po coś do picia do kawiarni szpitala. Teraz nie 
była w szpitalu.

Cullen leżał na łóżku z mahoniu, królewskich rozmiarów, kolor jego skóry 
wydawał się bardziej szary. Kiedy Lisa spojrzała bliżej wydawał się bardziej 
przystojny niż wcześniej. Dotknęła jego twarzy, delikatnymi palcami, i ogarnęły 
ją nieznane emocji, ostro i szybko, niewiadomo skąd. Ledwo go znała, ale 
wydawał się, stworzony dla niej. To przestraszył ją, tak jak wszystko ją 
przerażało. Samo życie ją przerażało. Lisa wiedziała, że nie było żadnej 

background image

stabilności, ludzie których kochasz, ludzie o których myślisz, że ich znasz, mogą 
zmienić się  w potwory tuż przed twoimi oczami i cię zniszczyć.

Nie miała prawa angażować się w życie tego człowieka. Był zbyt dobry, był 
ostoją, kimś kto może próbuje chronić ją przed zamachowcami z bronią. Została 
skrzywdzona, i nigdy nie będzie do końca normalna. Gdy Corinne rosła w siłę i 
akceptowała życie, uczyła się znajdować piękno i dobro w świecie, Lisa myślała 
w kategoriach cieni. Tak bardzo bała się przez cały czas. Nie ważne jak bardzo 
starała się przezwyciężyć słabości, wiedziała, że nigdy nie wyjdzie na świat na 
własną rękę. Gdzie Corinne? Gdzie był jej brat? Ona nie może żyć samotnie.

"Ale nie jesteś sama ". Lisa odwróciła się, rozglądając się dziko. Pokój był 
pusty. Była tam sama. I nie mówiła na głos. Była tylko ona ... Lisa wróciła do 
łóżka. Cullen leżał z zamkniętymi oczami, ale jego ręka powoli przesuwała się 
po  kołdrze, aby znaleźć jej palce. Natychmiast  splotła swoje palce z jego. 
"Dzięki Bogu, Cullen. Tak się o Ciebie martwiłam.

Lekkim uśmiechem rozjaśnił jego ust. "Powinienem przeprosić,  że się o mnie 
martwiłaś" - jego głos był cichy, ale mocny - ale prawda jest taka, że cieszę się, 
że zależy ci  wystarczająco aby się martwić. "

"Dzięki Bogu, nie śpisz", powiedziała twardo. "Nie wiem, gdzie jest Corinne i 
nie jesteśmy w szpitalu. Twoi przyjaciele zabrali nas. Mówili że ci ludzie będą 
chcieli cię zabić, jeśli tam pozostaliśmy. I pomyślałam, że zabiorą nas tam, 
gdzie są Dayan i Corinne, ale ... "Rozejrzała się raczej żałośnie. "Nie wiem, 
może są tu, ale dopiero sama  się obudziłam. Nie jestem nawet pewna, jak się tu 
dostaliśmy..."

Cullen zatrzepotał rzęsami jakby próbował podważyć oczy otwierając je, aby 
zobaczyć jej twarz. Wydawała się samotna i opuszczona i chciał przygarnąć ją 
blisko siebie. "Przybyli Barack i Syndil z zespołu, pamiętasz? Rozmawiałem z 
nimi. Myślałem, że słyszałem także Dariusa.

Przyciągnęła jego rękę do brody, przytrzymując ją blisko przy swojej nagiej 
skórze. "Nie znam żadnego Dariusa. Nie pamiętam abym słyszała to imię 
wcześniej."

 "Darius jest bratem naszej głównej wokalistki. On zapewnia bezpieczeństwo 
zespołowi. Kiedy Darius jest w pobliżu, nie trzeba się zbytnio o nic martwić. 
Jeśli dał rozkaz, aby przenieść Corinne i mnie dla zwiększenia bezpieczeństwa, 
zrobili to ".

background image

"Widziałam tylko Baracka i Syndil. Byli bardzo mili, szczególnie Syndil," 
powiedziała Lisa. "Byłam tak przerażona, Cullen. Lekarzy powiedział, że 
możesz nie przetrwać nocy i powiedzieli mi, że Corinne i dziecko oboje umrą. A 
potem Corinne po prostu zniknęła bez śladu." Lisa tak się starała, aby 
powstrzymać swój głos od płaczu, ale tak było zawsze i nienawidziła tego.

Cullenowi udało się otworzyć oczy, aby na nią spojrzeć. Zaciągnął się głęboko, 
wdychając słaby zapach brzoskwini, który zawsze trzymał się jej skóry. Była tak 
piękna, dla niego, że patrzenie na nią bolało. Starała się być silna, być kimś kim 
nie była, i krytykowała się, bo nie dorównywała sobie we własnych oczach. 
"Wszystko będzie w porządku, Liso. Obiecuję, że nie umrę. Barack dał mi krew.

Mrugnęła na niego bez wyrazu, nie pojmując, co mówił. "Potrzebowałeś 
transfuzji i Ci ją zrobił? Słyszałam jak Syndil powiedziała, że potrzebujesz krwi, 
ale moje wspomnienia są  niejasne." Lisa odnalazła swoje zamglone 
wspomnienia z członkami zespołu. Nie mogła sobie przypomnieć jak wygląda, 
któregokolwiek z nich, mimo że właśnie z nimi była. Potarła czoło, jej skroń 
pulsowała.

Cullen szarpnął ją za rękę, aby zwrócić jej uwagę. "Nic z tych rzeczy, kochanie. 
Niech inni zajmowali się resztą." Uśmiechnął się do niej. ".. Cieszę się, że jesteś 
ze mną. Wiem, że wolisz być z Corinne, ale potrzebuję cię tutaj.  Dayan jest 
dobrym człowiek - nigdy nie pozwol, aby cokolwiek się jej stało.

"Gdzie on był? Dlaczego byłeś z Corinne, zamiast Dayana?" Lisa stara się 
utrzymać oskarżycielski ton jej głosu. Duża jej część ogromnie lubiła Dayan - 
chyba, że stał  bezpośrednio przed nią. Wtedy nie wiedziała dlaczego, ale to 
było prawie tak, jakby cała jej opinia o nim zmieniała się. Nic z tego dla niej nie 
miało sensu. Lisa przeczesała włosy i spojrzała otumaniona. "Jestem bardzo 
zagubiona jeżeli chodzi o Dayana.

Cullen myśli że wyglądała piękniej niż kiedykolwiek. "Dajan jest dobry dla 
Coranne.  Znam go, Liso. Jeśli cenisz moją opinię, to przynajmniej uwierz mi na 
ten temat. Znam go -... Wiem, jaki jest. On nigdy nie zdradzi przyjaźni, i jest 
najbliższą rodziną jaką mam. Zespół przyjął mnie, gdy nie miałem nikogo. 
Każdy kogo  kochałem umarł, i nie miałem żadnej przyszłości. Oni abstrahując 
od faktu, że brałem aktywny udział, pomagając polować na nich, pozwolił mi 
podróżować z nimi dla ochrony. Oni nie tylko zapewnili mi ochronę i przyjaźni, 
ale przyjęli mnie do swojej rodziny i czuję się jej częścią. Bardzo niewielu ludzi 
byłoby tako miłych dla kogoś całkiem obcego ".

background image

Lisa siedziała cicho, dziwnie szczęśliwa w towarzystwie Cullen. Czuła się 
spokojna, kiedy była z nim. Usłyszeli miękkie pukanie do drzwi, i Lisa szybko 
się obróciła, gdy Syndil pchnęła je otwierając i uśmiechnęła się do nich.

 "Dobrze, że się obudziliście. Czy on czuje się dobrze i zejdzie na dół?"

Lisa zaczęła się uśmiechać, nie mogła się powstrzymać. Syndil była spokojną, 
atrakcyjną kobietą, i Lisa nie wyobraża sobie jej inaczej niż jako szczerą i 
słodką. "Czuje się dość dobrze, " odparła, odgarniając włosy Cullen, które 
opadały mu no oczy. "Myślę, że kolor jego skóry jest lepszy, a jego głos jest 
mocny." Zwróciła się do Cullena. "Czy boli cię w jakimkolwiek miejscu?"

Wydawała się tak zaniepokojona, że Cullen uśmiechnął się, zacisnął uścisk na 
jej ręce. "Niespodziewanie czuję się całkiem nieźle. Ale nie chciałbym 
powtórzyć tego doświadczenia. To było dość przerażające." Lisa i Syndil 
wymieniane bardzo kobiece spojrzenie. "Byłeś nieprzytomny przez większość 
czasu, Cullen," zauważyła Lisa. "Byliśmy przerażeni tobą".

"Chcę pokazać Lisie dom", powiedziała Syndil swoim łagodnym głosem 
Cullenowi
 "podczas gdy Barack spojrzy na Ciebie. Chce wyjaśnić ci kilka rzeczy". Ujęła 
mocno rękę Lisy. "Chodź ze mną, oprowadzę cię dookoła, tak że  będziesz 
mogła znaleźć wszystko. Jeśli jest coś, czego potrzebujesz, proszę poinformuj 
nas natychmiast.". Gdy prowadziła Lisę do drzwi, schyliła się bliżej ze 
spiskowym szeptem. "Jest oczywiste, że Cullen preferuje twoje towarzystwo niż 
kogokolwiek innego."

Lisa uśmiechnęła się do Syndil, nie czując zimnego powietrza muskającego ją, 
gdy Barack spadł obok niej skrycie, aby przejść do boku Cullena. Barack czekał, 
aż drzwi się zamknęły i słyszał Syndil rozmawiającą z Lisą o jedzeniu w kuchni, 
zanim zmaterializował się obok Cullena. 

Cullen patrzył na niego z cierpliwością w oczach. "Wiedziałem, że tam byłeś. 
Dałeś mi swoją krew, prawda?"

Barack wzruszył szerokimi ramionami, jakby ogromny dar życia był jedynie 
przypadkowy. "Wiesz, co kobiety czują się o ciebie. Nie mogłem zrobić nic 
innego, jak tylko uratować twoją bezwartościową skórę lub byłyby po mnie na 
wieki." 

"Darius"? Cullen powiedział, cicho imię.

background image

Barack uśmiechnął się do niego. "Nie chciałbym być na twoim miejscu, kiedy 
przyjdzie do ciebie Nie chodzi tylko o to co ci powie; tylko to jak na ciebie 
spojrzy, że prawie się zabiłeś co sprawia, że chciałbyś aby twój wróg nie 
spudłował. Nie jest szczęśliwy, że postawiłeś się w takiej sytuacji. I oczywiście, 
jest Dayan.

Cullen jęknął głośno. "Nie chcę teraz myśleć o Dayan. Co z Corinne?"

Barack westchnął. "Ona nie ma dużo czasu, jeśli Dayan nie da jej swojej krew i 
w pełni nie wprowadzi jej do naszego świata. Ale są  powikłania z dzieckiem, 
mówi się że jest jak Corinne, i także  nie chcemy jej stracić. Próbują ". Spojrzał 
na drzwi. "Mamy wiele, do omówienia i trochę mało czasu, aby to zrobić. Lisa 
pragnie być z powrotem w twoim towarzystwie." 

"Jesteś zbyt twardy dla niej, Barack," powiedział Cullen.

"To samo mówi mi Syndil, odpowiedział. "Wiesz, że teraz jesteś inny. Jesteś 
połączony ze mnie cały czas. Możesz dotknąć mnie, kiedy chcesz,.... Jest 
otwarte połączenie między naszymi umysłami. Więź krwi między nami 
pozostanie na całe życie Wiesz, czym jesteśmy przez część czasu, ale 
zacieniamy twoje wspomnienia przez większość czasu, więc nie ci nie grozi. 
Teraz jest inaczej. Będziesz zawsze zagrożeniem dla naszego gatunku. Jeżeli 
twoja krwi zostanie poddana badaniu, będziesz dla nas zagrożeniem. "

Cullen skinął głową, jego oczy utkwione były w twarzy Baracka. Tyle się już 
domyślił. Poznał ten  moment w chwili  gdy się obudził. Jego słuch był znacznie 
bardziej wrażliwy. Była noc, ale widział wyraźnie w ciemności. Czuł się inny, 
silniejszy, zdrowy mimo strasznych ran. Był świadomy, że jego ciało  było 
leczone w fenomenalnym tempie.
Cullen podróżował z członkami zespołu przez jakiś czas. Nauczył się 
akceptować fakt, że czasami wiedział, czym są, a innym razem jego pamięci o 
nich była zamglona i nie potrafił wyczarować obrazu tego, jacy są. Na pewnym 
poziomie wiedział, że to konieczne dla ochrony zespołu przed innymi ludźmi 
szukających informacji o nich. I to było konieczne, aby uchronić się od 
wampirów, które mogą skanować informacje w jego umyśle. Gdy podróżował w 
towarzystwie zespołu, było prawdopodobne, że pewnego dnia napotka jednego z 
nich. Wiedział, że wszystko się zmieniło dla niego, gdy Barack dał mu krew.

"Jesteś pod opieką rodziny," powiedział cicho Barack ", a Darius chce, byś 
wiedzieć, że zawsze będziesz. Ale nie możemy cofnąć tego, co zostało zrobione. 
Była decyzja do podjęcia. Dokonaliśmy wyboru, aby ocalić ci życia, a krew 
dana ci było dobrowolnie ze względu na twoje miejsce w naszej rodzinie, ale 

background image

tylko ty możesz uczynić resztą wyboru dla siebie. Uszanujemy cokolwiek 
zdecydujesz. "

Cullen skinął głową, rozumiejąc więcej niż myślał Barack. Kiedy jego 
wspomnienia o nich staną się  jasne, będzie pamiętał każdy szczegół i nauczy się 
wiele o ich gatunku. Oferowali mu wybór, i był wdzięczny, że nawet brali go 
pod uwagę.

"To nie jest decyzja, która może być podejmowana pochopnie, Cullen" radził 
Barack. "Musisz wiedzieć, że zawsze będę mógł czytać w twoich myślach, 
niezależnie od tego czy wybierzesz pełną wiedzę,  lub twoje wspomnienia 
zostaną usunięte. Będę wiedzieć, jeśli zdradzisz nas komukolwiek, w tym 
przyszłej żonie. Widzę wyraźnie w twoim umyśle. Chcesz aby Lisa została 
twoją partnerką, ale ona nigdy nie będzie w stanie zaakceptować naszego 
gatunku, jak ty. Ona musi zawsze widzi nas jako ludzi. Ona nie mogłaby przyjąć 
różnic Corinne, i nie jest w stanie żyć z tą świadomością. Jeśli zdecydujesz się 
wybrać nas jako swoją rodzinę, nigdy nie może ujawnić jej, czym jesteśmy. 
Jesteś kimś kto ceni honor i uczciwość. Chcesz pełnego partnerstwa ze swoją 
żoną. Ona zawsze będzie w naszym życiu, bo ona kocha Corinne i Corinne 
kocha ją. Dla Corinne, Lisa jest rodziną, jak ty jesteś dla nas.  Ale musisz 
ukrywać tę wiedzę przed Lisą przez cały czas. Mamy życiowe partnerki. 
Rozumiemy, że więź między mężczyzną i kobietą. Jeśli zdecydujesz się usunąć 
pamięć o nas, zrozumiemy. Pamiętaj, że zawsze będziemy mieć te same uczucia 
dla ciebie, i nadal będziesz pod naszą opieką. To zależy do ciebie ".

Cullen uśmiechnął się, jego zęby były bardzo białe. "Jesteście moją rodzinę." 

"Jak będzie Lisa ".

"No właśnie. I jak będzie Corinne. Lisa kocha ją jak siostrę. Moja żona będzie 
połączona z tobą przez resztę swojego życia. Jeśli zdecyduję się zapomnieć, to 
nie będę mógł dać jej swojej opieki i pomocy, aby chronić ją przed tym, czego 
ona nie może przyjąć. Wiem, jaka jest Lisa. Ona potrzebuje ochronnego 
środowiska, kogoś chętnego, aby chronił ją od rzeczy, których nie może 
zaakceptować. Chcę być tą osobą. Nie ty lub Darius. Ja. Nigdy nie myślałem, że 
znowu poczuję że znów żyję. Wiem, że wiesz co to wytrzymałość, Barack, ale 
nie wiesz, co to znaczy walka dla kogoś takiego  jak ona, która musi żyć w 
świecie z ludźmi będącymi w stanie robić potworne rzeczy, których nie może 
zrozumieć. Masz to w sobie, aby zabić w razie potrzeby. Ona nie jest w stanie 
krzyczeć na nikogo. Boli ją, kiedy ludzie podnoszą głos na siebie. Myślisz, o 
tym jako o słabości. Patrzę na nią i widzę kogoś zbyt dobrego, aby żyć w 
świecie, jak ten. Chcę, ją chronić. Chcę mieć szansę aby mnie 

background image

pokochała. "

"Będziemy kochać i akceptować, Tą którą wybierzesz, aby dzielić z nią swoje 
życie. Wybacz mi, Cullen -. Będę pracował na moimi wadami. Syndil wskazał 
mi ten sam błąd, a ja nie zamierzam kontynuować tego zachowania, jeśli mogę 
go pokonać. Chcę poznać Lisę i zawsze będę ją chronić. Możesz na to liczyć. "

"Dziękuję" powiedział cicho Cullen. "Zachowam w milczeniu moje 
wspomnienia i pracę, aby chronić naszą rodzinę, tak jak Ty, Dayan, Julian i 
Darius zawsze robicie. Nie chcę nic z tego zapomnieć,. Ani dobrego, ani złego. 
Jesteście wszystkim co mam."

"Więc niech tak będzie." Barack przez chwilę mocno chwycić ręką Cullen, po 
czym wycofał się. "Wysłałem twoją odpowiedź  Dariusowi i innym. Jeśli masz 
jakąś potrzebę, musisz tylko podążać ścieżką w swojej głowie i możesz ze mną 
rozmawiać." Uśmiechnął się. "Oczywiście, możesz zrobić to samo z Dariusem".

Cullen patrzył na niego przez chwilę, rozmyślając, nad tym. Powinien wiedzieć, 
że Darius wziął jego krew, aby otworzyć kanału w jego umyśle. Darius zawsze 
chroni swoją rodzinę. Taki miał charakter. "Odejdź. Chce bliżej poznać Lisę. 
Ale powiedz Dajanowi, że modlimy się za Corinne i dziecko".

Corinne spała niespokojnie, a dziwne obrazy przepływały poza jej marzeń. 
Kiedy się obudziła, czasami uzdrowiciele byli w pokoju wraz z nią, ale przez 
większość czasu było tylko Dayan. Były chwile, kiedy leżał obok niej. Często 
siedział cicho trzymając jej rękę i z miłością patrzył w dół na jej twarz. Innym 
razem obudziła się na dźwięk jego muzyki, kojącego głosu harmonii i gitary. 
Próbowała kilka razy, przezwyciężyć straszliwe letarg, który wydawał się, 
zaatakować jej ciało, ale to sprawiało zbyt wiele problemów, więc  zamykała 
oczy raz po raz z wizerunkiem Dayan wypełniającym jej umysł i serce. O 
dziwo, już się nie bała, o siebie, ani o swoje dziecko.

Nie miała pojęcia, jak dużo czasu minęło, zanim udało jej się naprawdę obudzić. 
Leżała spokojnie oglądając swoje ciało. Corinne mogła usłyszeć jak bije jej 
serce, tak dobrze jak i jej dziecka. Przesunęła ręce ochronnie nad dzieckiem i 
mruknęła cicho do niego, zastanawiając się, czy może ją usłyszeć. Gdy mówiła 
do córki, rozejrzała się po pięknym pokoju. Był pełen skarbów, od grafiki do 
rzeźb po wysokie sufity. Pokój był bardzo duży, kolory były wyciszone i 
eleganckie. Ryty wyglądały dziwnie, piękne hieroglify. Niektóre symbole 

background image

działały na nią kojąco, podczas gdy inne przyspieszały bicie jej  serca, gdy 
patrzyła na nie zbyt długo.

Jej dłoń przesunęła się na grubą kołdrę, która ją okrywała. To było zbyt 
artystyczne, piękna mieszanka kolorów z podobnymi symbolami wplecionymi 
w tło. Każda postać była szeroka i jasna, powierzchnia gładka w dotyku. Jej 
palce nieustannie poszukiwały różnych symboli i śledziły je dokładnie w kółko i 
w kółko.

Czuła Dayan obok siebie, po prostu leżącego cicho, jego ciało owinięte wokół 
jej, ochronnie. Corinne odwróciła głowę, aby go odnaleźć wpatrzonego w nią, 
jego czarnym spojrzeniem pełnym  miłości. Tyle czuła w nim, czułości, tyle 
emocji, że okradał ją z oddechu.
 Uśmiechnęła się, jej miękkie usta wygięły się, gdy  podniosła rękę, aby dotknąć 
jego twarzy, delikatnymi palcami. "Hello", powiedziała cicho. "Czy nie czekałeś 
zbyt długo?"

"Kilka powstań", odpowiedział szczerze, przesuwając się tak, aby móc się 
oprzeć na łokciu, by móc lepiej studiować jej twarzy. 

"Co robisz?" spytała, nieco zakłopotana jego ścisłym spojrzeniem. Patrzył na 
nią, bez mrużenia oczu.

"Zapamiętuje twoją twarz", odpowiedział zgodnie z prawdą, jego wzrok 
przesuwał się po każdym centymetrze jej klasycznych rysów. "Chcę zamknąć 
oczy i nadal byś w stanie Cię zobaczyć. Kiedyś witałem światło dzienne jako 
uwolnienie nas od ciągłych podszeptów ciemności, ale teraz mam za złe 
godziną, bo nie mogę być z tobą. Chcę z tobą rozmawiać, leżeć w milczeniu 
przy Tobie, patrzeć na ciebie, wyciągnąć rękę i dotknąć ciebie, wiedzieć, że 
jesteś prawdziwa, a nie jesteś jakimś wytworem mojej wyobraźni. " Odnalazł jej 
usta, brwi, jego kciuk ocierał się o kącik jej ust. "Ja nie chcę spać, bo nie mogę 
zabrać Cię ze sobą".

"Czy musisz spać z dala ode mnie?" spytała, przesuwając swoją rękę w górę i w 
dół jego ramienia, potrzebując dotykać go prawie tak samo, jak on potrzebował 
dotknąć jej.

Pochylił się  delikatnie muskając pocałunkiem pokusę jej ust. "Kiedy śpię, to tak 
jakbym był  martwy. Zamykam moje serce i płuca i nie oddycham powietrzem. 
Nasz gatunek nie musi  poszukiwać ziemi do snu, i wielu z naszych ludzi tego 
nie robi, ale śpią w komorach pod ziemią, gdzie są stosunkowo bezpieczni od 
łowców i wypadków. Większość z nas szuka uzdrawiającego snu pod ziemią, 
ponieważ jest to bezpieczniejsze i bardziej naturalne dla nas. Wolałbym być 

background image

przy tobie zawsze, ale byłoby to niepokojące dla Ciebie obudzić się i znaleźć 
mnie, jakbym nie żył ".

"Nie spodziewałam się, czegoś takiego. Dlaczego znajdujesz się w tak trudnej 
sytuacji, Dayan?" Przesunęła palcami po jego włosach. "Zaczynam być w stanie 
czytać cię i masz trudny okres. Jeśli coś jest nie tak, tylko mi powiedz."

 "Wszystko idzie tak, jak uzdrowiciele przewidzieli z twoim zdrowiem", 
odpowiedział ogólnikowo, jego czarne spojrzenie uciekło od niej. 

Ona zwija palce wokół jego nadgarstka. "Co się stało?"

Wzruszył ramionami od niechcenia. Zbyt przypadkowo. "Jest rytuał między 
życiowymi partnerami. Jest on konieczny aby nas połączyć. Dopóki nie 
połączymy się formalnie ze sobą, nadal jestem niewielkim zagrożeniem dla 
innych. Nie można z tym nic zrobić, Corinne, do póki twoje zdrowie się nie 
poprawi. To jest po prostu niewygodne dla mnie. " Bestia wewnątrz mnie 
walczy o władzę. Czuł, że staje się coraz silniejsza z każdym powstaniem. On 
potrzebuje jej bardziej niż kiedykolwiek do zakotwiczenia go. Potrzebował jej 
duszy wiążącej się z jego, jej serca, aby dopełniło jego, jej ciało jak bezpiecznej 
przystani.

"Jaki rytuał? spytała z zaciekawieniem. "I nie wzruszaj ramionami i nie zbywaj 
mnie. Jeśli jesteśmy partnerami, to musisz mi zaufać, jeśli domagasz się tego 
ode mnie".

Westchnął. "Stajesz się dla mnie zbyt twarda, Corinne. Tracę mój urok? 
Próbował ją przedrzeźniać, aby rozjaśnić ciemną sytuację.
"Nie sądzę, abyś mógł to zrobić," uspokajała go z odpowiadającym uśmiechem. 
"Ale chce, byśmy byli bardzo pewne, że jesteśmy razem w tej sprawie. To dla 
mnie ważne, Dayan. Nie chcę zrobić czegoś niewłaściwego i zaryzykować 
zranieniem cię. Stało się to bardzo szybko. Jestem kogoś, kto musi coś 
dokładnie przemyślane przed podjęciem decyzji. A ty prosisz mnie, aby robiła 
wiele rzeczy na wiarę ".

"Możemy pochodzić z dwóch różnych światów, Corinne, ale wiesz  że 
należymy do siebie". 

"Może", zgodziła się wymijająco. "Więc powiedz mi o rytuale."

Okrążył jej talii ręką i pochylił się żeby ją ponownie pocałować. Tym razem 
była to zwykła,  prosta przyjemności, delektowanie się chwilą. "Kiedy karpacki 
mężczyzna uznał swoją życiową partnerkę, recytuje słowa rytuału wiążąc ją. 

background image

Słowa są wdrukowane w nim przed urodzeniem. To jest bardzo podobne do 
ludzkiego, małżeństwa, ale bardziej trwałe. Raz powiedziane, słowa wiążą dwa, 
serce, dusze i umysły. Ona nie może mu uciec. Nie mogą być po tym 
rozdzieleni. Muszą dotykać się często za pomocą dotyku umysłu i stają się 
oni ... "Zawahał się, szukając odpowiedniego słowa. "Nie wiem – potrzebują 
być ze sobą lub mogą czuć się bardzo nieprzyjemne."

"On po prostu mówi kilka słów i ona należy do niego? Pchnęła jego klatkę 
piersiową swoim małymi dłońmi, piorunując go spojrzeniem. "To nie brzmi dla 
mnie sprawiedliwie."

 "Teraz, Corinne" - jego głos był miękki jak aksamit i tak samo zmysłowy - "nie 
byłem jednym, z tych którzy tworzyli rytuał. Ma tysiące lat. Nie mogę zrobić nic 
innego niż to,  czego moje serce i dusza się domagają" 

"Powiedziałeś, mi te słowa?"

Pokręcił głową, jego grube niebiesko-czarne włos opadły wokół jego twarzy. 
"Nie mogę, gdy jesteś tak chora. I nie wiem, czy twoje serce będzie w stanie 
wytrzymać rozłąki między nami w czasie godzin, kiedy muszę spać.

"I to jest dla ciebie trudne, ponieważ nie związałeś nas ze sobą?" Jej małe, białe 
zęby przygryzły jej dolną wargę, gdy zmagała się aby zrozumieć, to co jej 
mówił. Słowa o powstawaniu i rytuale należał do innego świata, nie jej. Była 
bardzo praktyczna. Kiedy zaczął się śmiać, obruszyła się na niego, starając się 
patrzeć surowa. "Czytałeś moje myśli, znowu, prawda?"

Wzruszył ramionami, intrygująco marszcząc mięśnie pod jego koszulką. 
"Oczywiście. Jestem twoim życiowym partnerem". 

"Jak zachowujesz swoje ubrania w tak doskonałym stanie? I włosy. Dlaczego 
nie masz porannego oddechu? Sama świadomie położyła rękę na własnych 
ustach. Jak mógł wyglądać tak doskonale, sexy i zachęcająco, kiedy ona była 
zaniedbana i wyglądem przypominała wieloryba wyrzuconego na  brzeg?

Dayan naprawdę się po tym roześmiał, nie mógł się powstrzymać. Jej wizerunek 
samej siebie był tak daleki od rzeczywistego, że było to niedorzeczne. Nie mógł 
sobie wyobrazić, miękkiego, kształtnego  ciała Corinne przypominającego 
wieloryba. Położył się na łóżku, z nią leżącą  przy nim, prawdziwą, żywą, jej 
serce wciąż biło, a on śmiał się głośno. To był idealny moment w czasie.

Zaczęła się również śmiać, tylko dlatego, że był tak głupi, jego radość tak 
oczywista. Corinne uderzyła go mocno w piersi. "Przestań się śmiać ze mnie."

background image

 "Nie mogę się powstrzymać, kochanie. Wieloryb na brzegu? Trudno mi 
powiedzieć, że jest w ciąży. To w ogóle nie jest dobre porównanie ". Położył 
rękę na wypukłości jej brzucha. "I podobasz mi się taka rozwichrzona." Złapał 
ją twarz w dłonie i przyciągnął jej usta do jego.

Ziemia pod łóżkiem zdawała się poruszać, Ciekawy wirujący efekt, który 
przyniósł tańczące bicze błyskawic przeskakujące przez pokój. Powietrze drgało 
od głodu i potrzeb. Podniósł głowę i spojrzał niechętnie w jej zielone oczy. 
"Kocham Cię taką jaka jesteś, Corinne. W tej chwili, w tym łóżku, podczas gdy 
nie możemy się kochać, gdy dziecko rośnie w tobie. Kocham cię z włosami w 
nieładzie, i dlatego że mogę patrzeć na twoją piękną twarz ". On przeniósł swoje 
ręce po obu stronach jej głowy, przyciskając ją do łóżka. "Kocham to jak na 
mnie patrzysz, gdy chcesz się o mnie troszczyć, choć jestem tym, który jest 
męski."

Dotknęła swoją ręką jego idealnie wyrzeźbionych ust. "Możemy zadbać o 
siebie." Jej głos był miękki i zachęcający, pokusą której nie sposób się oprzeć.

Był obolały z miłości do niej, pochylił powoli swoją ciemną głowę, tak aby 
patrzyła jak się zbliżał, jego czarne spojrzenie,  gorące i głodne i pełne 
straszliwych potrzeby. Corinne okrążyła jego głowę jej smukłymi ramionami i 
spotkała jego usta ze swoimi, z własnym głodem. Był ciepłem i światłem, 
symfonią muzyki, która rozświetliła jej duszę. Sprawił że jej serce biło dziko a 
jej duch unosił się wysoko ponad chmury. Nie było nikogo innego dla niej, 
człowieka, czy kogoś z jego gatunku. Był tylko Dayan z jego duszę poety i 
głodnymi oczy i wymagającymi ustami. Jego ciężkie męskie ciało i jego 
doskonałe ręce, poruszały się po całym jej ciele, z takim samym talentem z 
jakim poruszał się po swoim instrumencie.

To Dayan, oderwał się pierwsze, wprowadzenie przestrzeń między nimi, ale 
ciężko oddychał. "Twoje serce przyspiesza".

 Jej usta wygięły się powoli, jej oczy tańczyły. "To twoje nie moje." To była 
absolutna prawda, oba serca biły zsynchronizowane w tym samym rytmie 
razem. 

"Uzdrowiciele przyjdą tu i dadzą nam wykład," Dajan szepnął, spoglądając na 
drzwi.

Ona potargała jego włosy, korzystając z luksusu dotykania jedwabistych 
niesfornych pasemek. "Co oni zrobią, jeśli nas złapią?" spytała, uśmiechając się 
do niego. "Będą w szoku? 

background image

"Będą kazali mi wyjść, coś w tym rodzaju", powiedział z powagą. "Dostałbym 
wykład o tym, jak nieodpowiedzialny i egoistyczny jestem. Kim jestem. 
Powinienem bardzo na ciebie uważać, przez cały czas, nie poddając się pokusie 
za każdym razem, gdy się do mnie uśmiechasz." Skrzywił się do niej, gdy 
pchnęła w jego pierś. "Co robisz?"

"Wstaję. Muszę iść do łazienki. Mogę przyjąć, że to nie jest coś co twój gatunku 
robi często." Była dokuczliwa, ale jej uśmiech wyblakły, kiedy nadal, stale na 
nią patrzył. Podniosła się na swoich rękach. "Nawet tam nie idź. Nie chcę 
wiedzieć. Po prostu zejdź mi z drogi i pozwól zwykłemu śmiertelnikowi 
załatwić swoje potrzeby."
"Moja miłość" - słowa wyszedł szeptem, aksamitnie miękkie i zdawały się 
migotać w powietrzu między nimi - ". Nie mogę pozwolić, abyś biegała 
dookoła. Uzdrowiciel powiedział, całkowity relaks leżąc w łóżku. Muszę 
domagać się posłuszeństwa.". 

"Nie znaczy to że nie mogę iść do łazienki. Wydaje mi się, że pamiętam jak 
niosłeś mnie  ostatnio, ale nie jest to konieczne." Gdy odmówił, przesunięcia się, 
westchnęła ciężko i zmienił taktykę. "Dobrze, przenieś mnie jeszcze raz. Ale to 
jest żenujące, i obawiam się, ze to staje się nałogiem."

Dayan podniósł ją łatwo, obejmując ją ramionami. "Nie rozumiem, dlaczego. 
Myślisz o dziwnych rzeczach."

 "Chciałabym być w twoim umyśle raz na jakiś czas i zobaczyć, co się tam 
dzieje," wyzwała go.

Postawił ją ostrożnie na podłodze z płytek obok szerokiej marmurowej 
umywalki. "Możesz czytać w moich myślach kiedy tylko chcesz, kochanie. Mój 
umysł jest zawsze połączone z Twoim. Pozostaję tam cieniem, więc mogę się 
dowiedzieć, o wszystkich fascynujących rzeczach, które próbujesz ukryć przed 
światem." Uśmiechnął się do niej. "Jesteś po prostu zbyt wielkim tchórzem, aby 
zajrzeć do mojego umysłu i zobaczyć, jakie myśli się tam czają."

Stała, trzymając się marmurowej umywalki, patrząc na niego przez kilka chwil. 
A więc? Czekała. "Wyjdź! Nie masz chyba zamiar pozostać tutaj." 

"Nie mogę zostawić cię samej", powiedział łagodnie.

 "To mam na myśli, Dayan. Wyjdź w tej chwili. Nie kłóć się. Wyjdź!" Była 
bardzo stanowcza i twarda. 

background image

Dayan przez chwilę wyglądał bezradny, po czym wzruszył ramionami i wysunął 
się z łazienki, decydując się na stare powiedzenie "Dyskrecja jest najlepszym 
rodzajem męstwa", uznając je za prawdziwe.

 Drzwi zamknęły się z mocnym łoskotem za nim, gdy Coranne machnęła ręką. 
"Upewnij się, że twój umysł będzie z tobą", zawołała, a następnie uśmiechnęła 
się, bo mogła machać na drzwi i krany i ustawić swoją szczoteczkę do 
szorowania zębów i nie wydawała się w ogóle przejmować, Dayanem.

"Nie wiem dlaczego myślisz, że mój umysł nie chciał iść ze mną i zostać z Tobą 
w tym samym czasie." Jego głos muskał ścianach jej umysł jak trzepot skrzydeł 
motyla, wysyłając fale ciepła za jej pośrednictwem.

Po raz pierwszy od długiego czasu, Corinne zrozumiała że była naprawdę 
szczęśliwa. Stojąc w łazience, opierając się o zlew, próbują zrobić coś z jej 
dziką masą włosów, była w pełni szczęśliwa. Raz wyciągnęła włosy uwalniając 
je z gęstego splot, to był zbyt ciężkie do opanowania. Zrozumiała że była zbyt 
zmęczona, aby  podnieść rękę by je uporządkować. Westchnęła bardzo cicho.

"Co się stało?" W jego głosie było niepokój.

Corinne faktycznie nie odpowiedziała, wiedziała że nie odpowiedziała, po 
prostu znowu westchnęła, ale to wystarczyło, aby się pośpieszył, zgarniając ją 
jak szlachetną porcelanę. Jej włosy opadały we wszystkich kierunkach, 
rozsypując się wokół jej ramion i przez ponury cień na jego szczęce. "Po prostu 
nie mogłeś trzymać się z daleka, prawda?" spytała, potajemnie wdzięczna, że 
pośpieszył się ją ratować.

"Wiedziałem, że potrzebujesz ratunku", powiedział z wielką męską satysfakcją. 

"Myślałam o ratunku? Taki był rzeczywisty wyraz w mojej głowie?" 
Potrząsnęła głową, gdy usiadła na łóżku. "Nie myślę że ratunek był właściwym 
słowem. Nie wyobrażam sobie, aby użyć takiego słowa."

"Och, ratowanie  było odpowiednim." On nie chciał dopuścić, aby uwolniła się z 
haczyka, nie tak łatwo, nie gdy jej zielone oczy iskrzyły się ze śmiechu a jej 
intrygujące dołeczki były bardzo widoczne. On szczególnie umiłował, te 
dołeczki. Wiedział, że może spędzić godziny patrząc na to dołek i nigdy się nie 
zmęczyć.

Zaczął muskać jej dłoń. "To niesamowite, co mężczyźni  mojej rasy są wstanie 
zrobić." 

background image

Corinne machnęła ręką w kierunku środka pomieszczenia. "Idź tam i zrób coś." 
Kiedy usiadł, popchnęła go tam, "Idź, zrób coś".

 "Coś"? powtórzył, gdy przeniósł się posłusznie na środek sypialni. "Co 
dokładnie? Brzmiał ostrożnie.

 "Nie wiem dokładnie. Coś fajnego. Co chcesz zrobić?" Patrzyła na niego spod 
swoich długich rzęs.

 Dayan nagle uśmiechnął się jak psotny chłopiec. "Cokolwiek?" 

"Oczywiście. Coś naprawdę dużego."

Jego czarne brwi uniosły się "Jeśli pokażę ci, czy ty też mi pokażesz?" 

"Brzmisz jakbyś śmiał się ze mnie:" powiedziała Corinne. "Nie mogę oprzeć się 
wyzwaniu." 

"Więc ty pierwsza." Złożył ręce na swojej klatce piersiowej, dotykając ją swoi 
czarnym spojrzeniem. "Jeśli ja zacznę pierwszy, to raczej będziesz w lekkim 
szoku". 

"Doskonale! Nie jestem typem osoby skłonnej do omdleń. Nic co zrobisz nie 
może mnie przestraszyć tak bardzo, teraz gdy wiem, że możesz to zrobić, 
odparła wyniośle.

"Nie mogę do końca uwierzyć, że to zrobię." Jego głos był szepnął w jej 
myślach, grzesznie intymnym. To była pokusa, obracająca jej ciało w stopioną 
ciecz.

Corinne patrząc na niego, niemal zahipnotyzowana jego zaklęciem czarnej 
magii. Tkał swoją ciemną melodię, tak całkowicie, tak doskonale, że nie 
zdawała sobie sprawy że była zanurzona w muzyce, w jego duszy. Aby ukryć 
swoją reakcję na samą intymności umysłu, Corinne zmusiła swoje niesforne 
myśli do kontroli i skoncentrowania się. Od razu muśnięcia jego ręki skoczyły 
wolno i przeniosły się w powietrzu, aby wznowić oswajanie jej delikatnych 
włosów. Dzięki intensywnej koncentracji podzieliła masę na trzy części, 
korzystając z możliwości jej umysłu i zaplotła długie włosy w gruby warkocz. 
Gumka do włosów przyszła tańcząc z łazienką na jej wezwanie i zaplątała się na 
końcu jej włosów, aby zakończyć pracę.

background image

Wtedy Corinne spojrzała na niego, ślad obawy popsuł doskonałości jej radości. 
A więc? Wyglądała jak mała dziewczynka, zastanawia się, czy czuć dumę czy 
strach.

Celowo uśmiechnął się do niej, szyderczym, szerokim, męskim uśmiechem z 
chęci czystej konkurencji. "Patrz na to." Wyciągnął rękę, patrząc uważnie na jej 
twarz, jego umysł całkowicie połączył się z jej, w przypadku gdyby wystraszyła 
się zmiany, która go ogarnęła. Futro przemieszczało się szybko wzdłuż 
ramienia, mięśnie krzywiły się i trzasunęły.

Corinne obserwowała w zdumieniu, jak człowiek powoli zmienia kształt w 
dużego samca lamparta, który stał na środku pokoju patrząc na nią z tym samym 
błyskiem w spojrzeniu. Przez chwilę patrzyła niemal zamrożona na miejscu, ale 
potem kot przeniósł się, jego potężne mięśnie falowały gdy sunął cicho w jej 
kierunku. Poznała go! Wiedziała, że to Dayan. Był tak  samo płynny w ruchach i 
mocy, te same głodne oczy które ją pożerały. Jej serce przyspieszyło, ale to nie 
ze strachu. Zdziwienie. Fascynacja. Nie strach. Nie gdy był to Dayan.

Leopard trącił ją nosem tak, że pochowała swoją rękę w błyszczącą sierść, 
zdumiona teksturą, w radością bycia tak blisko czegoś należącego do 
środowisku naturalnym. Śmiała się głośno, gdy głaskała głowę zwierzęcia swoją 
ręką. Przez chwilę tarła twarz wzdłuż grubości szyi lampart, z uczuciem 
dotykając futra na swojej skórze. To egzotyczny, rzadki przywilej, aby być tak 
blisko dzikiego zwierzęcia. Leopard ocierał się o jej plecy, jego oczy patrząc na 
nią, hipnotyzujący, zatrzymując ją z dziką głębokościach.  Dayan. Jej Dayan. 
Ona poznałaby go gdziekolwiek, w dowolnym kształcie.

Bez ostrzeżenia, ciemny cień wsunął się powoli do pokoju, dokonując inwazji w 
powietrze jak gęsty olej. Corinne zastygła w miejscu, jej ciało pozostało 
doskonale nieruchome. Czuła uspokajający obecność Dajana w jej umyśle. 
Patrzyła z przerażeniem jak cień zdawał się kształtować na odległej ściany, 
groteskowa wygięta postać, postać szkieletu z długim  kościstymi palcami, ze 
szponami, które wydawały się jak wyrzucone sztylety. Jej serce uderzało w 
alarmie, i tam było ciało Dajana, solidnie przed nią. Czuła, że również inni 
przyłączyli się do niej połączeniem umysłów – Desami miała kojący, 
uspokajający wpływ, a Gregori i Dariusa potężny, a ona wyczuła, że również 
zabójczy.

Wszyscy oni chronili ją, ochraniali ją przed pełzającym cieniem. To było 
całkowicie złe, gruba tłusta obecność sondowała, szukała, polowala na coś. 
Corinne czuła, była pewna, że to zło polowało na nią. Siedziała nieruchomo, 
trzymając swój umysł mocno osadzony w zdrowym rozsądku i spokoju innych. 

background image

Zszokowana, jej serce utrzymywało spokój, uderzając w tym samym rytmie, co 
Dajana, i jej płuca wdychały wraz z jego.

To  Dayan zaskoczył ją najbardziej. Jej poeta, tak miły i delikatny, tyle dający i 
kochający, nagle był czymś zupełnie innym. Pierwszy raz czuła kontrast w 
głowie. Była tak dopasowana do niego, że poznała zmienić natychmiast. 
Przyszła szybko, naturalnie i zdała sobie sprawę, że te cechy były tak samo 
częścią jego, jak jego muzyka i piękne słowa. Był mroczny, niebezpieczny, 
cichym, zabójczym drapieżnikiem, maszyną do zabijania. Bezlitosny. Bez 
wyrzutów sumienia. Bezwzględny. Całkowitym przeciwieństwem jej poety. 
Przebiegłą, bezwzględną bestią jak nazywał siebie. Byłby niezachwiany podczas 
polowania.

I nigdy nie przestanie dopóki nie wytropi swoją zdobycz.

Corinne czuła Desari silniejszą niż kiedykolwiek, spokojną, kojącą, 
pocieszającą, szepczącą cicho w jej głowie, słowa niemal nie do odróżnienia, ale 
Corinne wiedziała, że pomagając jej zrozumieć jakiego rodzaju naprawdę była 
istota Dayana. Czuła chwilowy wzrost, gdy intruz sięgnął starając się zwrócić 
jej uwagę. Była bezpieczna i chroniona w obrębie murów kokonu którym inni ją 
owinęli. Nie było szans aby ciemnym horror odnalazł ją, ale dotknął trzech 
karpackich mężczyzn.

Czuła, to. Czuła szok, odrzut. Coś krzyknęło, ohydny dźwięk, który był w jej 
głowie, słyszała przez karpacką muzykę, wysoki dźwięku gniewu i nienawiści i 
strachu. Zajęło Corinne kilka uderzeń serca aby uświadomić sobie, że istota 
może wykryć tylko mężczyzn. Kobiet zostały połączone tak głęboko z 
mężczyznami, że bestia może wykryć tylko potężnych mężczyzn. Istota 
natychmiast wycofała się, wycofujące się z zamaskowaną szybkością.

Corinne zamrugała na Dayana, ledwo będąc w stanie zrozumieć przemianę w 
nim z poety w drapieżnika. Jego ręka muskając jej twarz, jej włosy, bardzo 
delikatne, jakby powstrzymywał się przez moment, ale jego ciało było lśniące, 
prawie przezroczyste. Patrzyła, z sercem w gardle, bo rozpuszczał się na jej 
oczach. Na jego miejscu były kropelki mgły. Mgła przepływała przez pokój 
wprost do drzwi.

Tak po prostu, Dayana nie było. W pokoju, w jej umyśle. Gregori i Dariusz 
również zniknęli z połączenia umysłu, pozostała tylko Desari, która pchnęła 
drzwi do pokoju i przesunęła się do niej z zachęcającym uśmiechem. "Nie boisz 
się, prawda?" Jej głos był pełen piękna.

background image

Rozdział  14

"To wszystko zdarzyło się zbyt szybko, aby dobrze zrozumieć, co się dzieje", 
odpowiedziała szczerze Corinne, nie była pewna, co czuje. Spojrzała za Desami 
i na dwie inne kobiet za nią. Uśmiechały się pocieszająco, ale zawahały się w 
progu, więc Corinne machnęła do nich zachęcania aby weszły.

"Sądzę, że jesteśmy pod ostrzałem". Desari ujęła dłoń Corinne aby ją pocieszyć 
i jednocześnie, aby sprawdzić jej puls. "Nie ma potrzeby się bać. Mój brat 
Darius i Gregori są dwójką z najbardziej utalentowanych myśliwych jakich 
mamy. Podążają za złem, wraz z Dayanem, aby zniszczyć to, co stanowi 
zagrożenie dla ludzi jak również dla nieśmiertelnych. Mówiła spokojnie, jakby 
gonić poszukując złe potwory było codziennością. "Oczywiście, zadbają aby 
Dayan nie doznał żadnych szkód. Po tym wszystkim, po walce by ocalić ciebie i 
dziecko. Nie stracimy Dayan dla  zła."

Corinne z uwagą studiowała twarze pozostałych kobiet. Widziała tylko dobroć, 
współczucie, światłość promieniującą na zewnątrz z głębi duszy Desari. Ona 
pojawiła się spokojna, nawet w obliczu takiego złego samopoczucia. "To było 
straszne" Corinne przyznała na głos ", i mogę powiedzieć, że Dayan jakoś 
osłaniał mnie z doświadczeniem."

"To był wampir", niski, wygłodniały kobiety odpowiedziała spokojnie, sięgając 
po szklankę czystej wody. "Proszę, wypij. Jestem Savannah, przy okazji 
życiowa partnerka Gregoria. Wiem, brzmi to absurdalnie, jak coś, co nie może 
być prawdziwa, ale zapewniam cię, wampiry istnieją i aktywnie poszukują 
kobiet, które mają zdolności parapsychiczne. Szczególnie kobiet niezwiązanych 
".

"Jesteś Savannah Dubrinsky, magik. Widziałam Twój występ w Seattle kilka 
miesięcy temu. Byłaś wspaniała." Corinne popijała wodzie, dając czas swojemu 
umysłowi na zrozumienie sytuacji. "To coś,  szukało mnie, prawda?" 

Desari wzruszyła ramionami od niechcenia. "W pewnym sensie. Przyciągnęłaś 
to tutaj, chociaż to nie wie, kim jesteś. Gdy przeszukiwał, znalazł tylko 
mężczyzn-myśliwych. Nie będzie z tym problemu, ponieważ oni to zniszczą."

"Jeśli to wszystko prawda," Corinne żądała odpowiedzi, "dlaczego nikt nie 
szukał mnie wcześniej?" Tak jak bardzo wydawało się niemożliwe, aby Desari 
kłamała, Corinne nie chciała, aby  jej wyjaśnienia były prawdą. Może byłoby 
lepiej żyć nie wiedząc nic o tym.

background image

Ruda uśmiechnęła się do niej. " Jestem Tempest, i uwierz mi, Corinne, wiem, 
jak musisz być zdezorientowana po tym wszystkim. Byłam w twojej sytuacji, 
zaledwie kilka tygodni temu. Tylko pamiętaj, ciągnęła, ujawniając, że może 
czytać myśli Corinne; "Czy nie brakuje ci wielkiej przygody, którą jest życie, i 
będziesz tęsknić za poznaniem, Dayana. Najważniejsze jest to, byś w końcu 
zdecydowała się na korzystanie ze swojego daru, i gwałtownego wzrostu mocy, 
którą objawiłaś swoją obecność nieumarłenu. Znajdą cię. "

"Używałam swojego talentu wcześniej" zapewniła Coranne.

"Być może, ale w niewielkich rzeczach - mały przepływ mocy, mógł nie 
przywołać nieumarłych, chyba że już znajdowałaś się w ich pobliżu. Coraz 
bardziej i bardziej ogarnięcie twojego talentu staje się dla ciebie łatwiejsze. 
Każdy przepływ mocy zostawia ślady. Możemy znaleźć siebie przez te skoki, a 
więc także i nieumarli. " Desari mówiła rzeczowo, spokojnie, jakby mówiła o 
pogodzie.

"Z drugiej strony, to wszystko może być dziwnym koszmarem, którego nie 
udało mi się wyjaśnić" proponowała Corinne z lekkim uśmiechem. "Dayan jest 
wart tego, wszystkiego. Uwielbiam go słuchać. Mówi, mi najpiękniejszych 
słowa. On ma taki piękny głos i piękną duszę. On zawsze sprawia, że czuję się, 
jakbym była jedyną kobietą w jego świat. "

"Dla niego jesteś jedyną kobietą" powiedziała Desari. "I naprawdę, Corinne, jak 
on może się w Tobie nie zakochać. Spójrz na siebie? – sposób w jaki sposób 
zaakceptowałaś swoje problemy fizyczne i nadal trzymasz swoją rodzinę razem 
oraz sposób, w jaki zaakceptowałaś informacje, które przekazał ci Dayan. To nie 
może być dla Ciebie łatwe, ale praca jaką włożyłaś w wysłuchanie, uwierzenie i 
zrozumienie w to co ci powiedział. Kto inny dałby mu tego rodzaju akceptację? 
Po wiekach samotności, bez drugiej połowy, w końcu znalazł dom, i  docenia to. 
Jesteś jego domem. Żadna inna. Ty ".

"Nie sądzę, aby on zaakceptował moje problemy fizyczne," powiedziała 
zakłopotana Corinne zakłopotana słowami kobiet. 

"Bo on walczy dla ciebie?" zaśmiała się cicho Tempest. "Przekonasz się, że to 
jest jedna rzecz, w której mężczyźni tego gatunku są wyjątkowo dobrzy".

Savannah skinęła głową. ". Dayan walczy o twoje życie i życie twojego dziecka 
W rzeczywistości walczy także o swoje życie. Bez ciebie nie ma nic. Dayan 
istnieje w ponurym, jałowy świat - nie zdecyduje się kontynuować go bez 

background image

ciebie. Jeśli zdecydujesz się odejść do innego świata, będzie Ci towarzyszyć,  to 
jest jego prawo jako karpackiego mężczyzny ".

"Jestem bardzo zmęczona" wyznała Corinne, jej dłoń objęła ochronnie, łagodnie 
dziecko. "Staram się ukryć to przed nim, ale zawsze wydaje się to wiedzieć." 

Desari odgarnęła do tyłu włosy Corinne delikatnie palcami. "On jest Twoim 
życiowym partnerem. Oczywiście że wie. Znam Dayan całe moje życie. Jestem 
tak szczęśliwa, że Ciebie znalazł. Mówi nam, że jesteś CJ Wentworth, autorka 
tekstów. Jest mi  tak przyjemność zaprosić Ciebie do naszej rodziny. "

Corinne opadła wśród poduszek. "Cieszę się, że ma was wszystkich." Chciała 
Dayana. Chciała z nim spędzić każdą chwilą które jej zostały. Czuła jak jej siły 
uciekały, powoli, ale pewnie. "Co z moim dzieckiem?" Spojrzała na Savannah i 
Tempest. "Wiem, że musieli powiedział wam prawdę."

To Savannah, odpowiedziała. "Twoje serce nie wytrzyma. Po kolejnym 
powstaniu, nie będziemy przeprowadzać następnego rytuału uzdrawiania. Teraz 
naszym celem jest dać twojej córce kilka godzin lub dni, lub jakikolwiek czas 
jaki możemy jej dać. Gregori mówi jej, że będzie silna, a to połowa sukcesu. 
Ona jest taka jak ty, posiada prawdziwe zdolności psychiczne, a zatem jest 
bardzo ważna dla naszej rasy. "

"Użyłaś terminu powstanie, ponieważ jest noc, a nie rano, kiedy się budzicie," 
odgadła Corinne. "Czy oni myślą, że mogą ją uratować?"

"Czekamy na przybycie Shea. Jacques jej życiowy partner, podkreślał, że 
odpoczną przed zakończeniem podróży. Shea podróżuje z dzieckiem, a on jest 
opiekuńczy w stosunku do niej," wyjaśniła Savannah. "Moja matka przysłała 
wiadomość. Shea przeprowadziła wiele badań nad problemami zachowania 
naszych dzieci przy życiu. Ona jest ogromną siłą dla nas wszystkich."

"Nie mogę uwierzyć, że podróżowała w ten sposób, kiedy jest z dzieckiem," 
powiedziała lekko zszokowana Desari. "Corinne, mamy kłopoty z posiadaniem 
dzieci. Nasza rasa jest na granicy wyginięcia. Julian ma nadzieję, że wkrótce 
będziemy mogli zapewnić naszym ludziom posiadanie dziecka " 

"Co ciekawe," powiedziała Savannah, Gary Jansen, nasz przyjaciel człowiek, 
naukowiec, śledzi rodowód rodzin, w których dzieci rodziły się od 
pięćdziesięciu do stu lat od siebie. Jest ich tylko kilka. Sarantha, matka 
Mikhaila, pochodzi z tej linii, podobnie jak Gregori. Gary i Shea uważają że 
niewielka liczba poczęć jest formą naturalnej antykoncepcji. Desari, ty jesteś 
potomkiem jednej z tych linii. O ile nam wiadomo,  ja jestem następną. "

background image

Tempest wymieniła długie spojrzenie z Desari. "Czy próbowałaś zajść w ciążę?" 
Tempest zapytała. "Darius i ja dopiero się odnaleźliśmy. Nie myślałam jeszcze o 
dzieciach."

Savannah roześmiała się. "W prawdzie, Grigorij i ja jesteśmy ze sobą tylko od 
kilku tygodni. Ale chciałabym, dać mu bliźnięta. Totalne kłopoty dla niego, 
gorączkowe gonienie wokół i stanie na straży, zamiast ochranianie mnie. Jak 
tylko skończymy tutaj, chcemy, powrócić do Karpat, gdzie zbudujemy nasz 
dom. Po rozstrzygnięciu, jestem pewna, że postaramy się o dziecko. Jacques i 
Shea pojadą z nami do domu. Każde z nas zamierza polecieć do Paryża, aby po 
raz pierwszy odwiedzić starszych braci Gregoria, Gabriela i Lucjana. Lucian 
niedawno się ożenił, ale niestety, Grigorij i ja nie wzięliśmy udziału w ślubie z 
powodu nieprzewidzianych okoliczności ".

"Czy podróż jest niebezpieczna dla Shea? Corinne nie chciała myśleć, że inna 
kobieta naraża dziecko na niebezpieczeństwo dla jej dobra.

 "Jacques nigdy nie pozwoli, zrobić Shea niczego niebezpiecznego" zauważyła 
Savannah. "On jest mistrzem ochrony, gdzie dotyczy ona jej." 

Tempest i Desari wybuchły śmiechem. "A Gregori nie jest jeżeli chodzi o 
ciebie?" 

Corinne zmarszczyła brwi. "Gdzie są Lisa i Cullen? Czy z nimi wszystko w 
porządku? Lisa musi być tak przestraszona."

Uśmiech zniknął z twarzy Desari. Milczała przez chwilę, przed udzieleniem 
odpowiedzi, oczywiście naradzając się z kimś innym. "Lisa i Cullen są 
stosunkowo bezpieczni, tam gdzie są. Barack i Syndil są z nimi. Julian, mój 
życiowy partner, udał się do nich z pomocą i aby usunąć wszelkie bezpośrednie 
zagrożenia dla nich. Oni są pod jego ochroną. On ma coś wspólnego z renomą w 
sprawach związanych z bezpieczeństwem. " Desari sformułowała to możliwie 
jak najdelikatniej, tak aby nie zakłócić delikatnej równowagi Corinne.

Corinne pobladła jeszcze bardziej. "Myślałam, że ci ludzie próbowali zabić 
mnie. Lisa jest nadal w niebezpieczeństwie?"

 " Celem społeczeństwa jest każdy z paranormalnymi zdolnościami, ale jego 
członkowie nie wydają się być w stanie odróżnić tych cechy zbyt dobrze. 
Ponieważ Lisa jest członkiem twojej rodziny, była również umieszczona na ich 
liście. Cullen już od jakiegoś czasu był na niej. Po tym jak Dayan cię tu 
sprowadził, podjęto kolejną próbę zamachu na życie Cullena w szpitalu. 

background image

Oczywiście, Barack i Syndil tam byli, więc Lisa i Cullen są bezpieczni. 
Przenieśliśmy ich do miejsca łatwiejszego do ochrony.

"Dlaczego nie sprowadziliście ich tutaj? Lisę jest łatwo przestraszyć. To musi 
być dla niej straszne. Muszę iść do niej:" Corinne powiedziała natychmiast, 
chwytając kołdrę, jakby chciała ją zrzucić.

Desari delikatnie położyła rękę na Corinne. "Nie myślisz jasno. Twoim 
pierwszym obowiązkiem jest twoja córka i własne zdrowie. Możesz czuć się 
lepiej, ale poprawa jest z pewnością tymczasowa. Nie możesz się przemieszczać 
i zmuszać swojego serca do podejmowania pracy i wysiłku większego niż to 
konieczne. To nie byłoby nic dobrego dla Lisy, Cullena lub ktokolwiek inny, 
jeślibyś umarła. " Pochyliła się bliżej, tak aby jej ciemne oczy mogły patrzeć 
bezpośrednio na Corinne. "Wiesz, o tym, prawda Corinne?"

Corinne zamrugała usuwając  iluzję, że swobodnie spadała w przestrzeń 
kosmiczną. "Wiem, że kocham Lisą i ona musi być bardzo przestraszona. Czy 
Cullen będzie żył?"

Desari skinęła głową. Corinne miała bardzo silną ochronę umysł jak na 
człowieka. Dajan powiedział im, że  zajęło mu więcej siły i czasu niż zwykle, 
aby ochronić jej umysł i przekonać ją. Desari nie chciała wywierać żadnej presję 
na nią, ponieważ mogło ją to zaalarmować. "Cullen doznał ogromnych obrażeń, 
i prawda jest taka, że Barack oddał mu krew, czego nie robimy lekko. Cullen nie 
może być w pełni przemieniony. On i Barack będą połączone ze sobą do końca 
życia Cullena. Mamy wielki sentymentu dla Cullena, i Darius nie pozwoli mu 
umrzeć, jeśli to będzie w naszej mocy, aby go uratować. Lisa jest z nim i 
pomaga dbać o niego. Wierzę, że będzie dla niej dobre, aby  wziąść 
odpowiedzialności za zdrowie Cullena ".

Corinne obserwowała twarz Desari. "Bo myślisz, że ja umrę." 

Desari zdecydowanie potrząsnęła głową. "Ponieważ Dayan nie ma wyboru, jak 
tylko w pełni przenieść cię do naszego świata, a Lisa nie może podążyć za tobą. 
Zostaniesz jej dobrą przyjaciółką, ale nie możesz być tą, która zarządza jej życie 
dla niej." Desari mówiła najdelikatniej jak to możliwe, ale jej wagi wyrażały jej 
ciemne, wyraziste oczy.

Corinne zacisnęła kołdrę w dłoni, jej palce nerwowo tarły po dziwnych 
symbolach naszytych na brzegu pościeli. "W pełni do waszego świata." 
Powtórzyła wyrażenie cicho pod nosem. 

background image

"Świata Dajana" Desari przypomniała jej delikatnie. "Po prostu, trzymaj się tego 
jako czegoś najważniejszego w swoim umyśle. Pojawisz się w jego świecie."

"Co z moim dzieckiem?" Corinne wreszcie wyraziła pytanie, którego nie brała 
nawet pod rozważanie. Była przerażona tym co stanie się z jej dzieckiem. 

Desari uśmiechnęła się zachęcająco do niej. "Czy jesteś wystarczająco silna, aby 
poznać  prawdę, Corinne? Bo musisz wiedzieć, że chcesz poznać prawdę, gdy o 
nią poprosi." 

Corinne, śledziła dziwne symbole w kółko i w kółko wyszyte na kołdrze, które 
były kojące. Pomogło to, aby zachować jej umysł przed zamknięciem się ze 
strachu. "Czy moje dziecko będzie żyć i będzie zdrowe?"

"Robimy co w naszej mocy, aby tak się stało. Naszym zdaniem krew Dajana, 
będzie w stanie uratować twoje życie i cię przemienić, będzie również w stanie 
przemienić dziecko, jeśli podamy ci krew podczas ciąży. To stwarza nam kilka 
problemy i nowe terytorium, którym wcześniej nigdy się nie zajmowaliśmy ". 
Głos Desari był niesamowicie piękny i spokojny. "Jestem całkowicie z tobą 
szczera. Nie mamy odpowiedzi, której szukasz. To nigdy się nie wydarzyło, a 
przynajmniej nic o tym nie wiem. Na pewno nie zdarzyło się Gregoriowi, a on 
jest uznanym uzdrowicielem naszych ludzi ".

Palce Corinne znalazły kolejny symbol na kołdrze i prześledziły jego charakter. 
"Staram się zrozumieć, co mi mówisz. Jeśli Dayan nie da mi swoją krew, na 
pewno umrę. Mówisz,  to jako fakt." 

Desari uroczyście skinęła głową. "Tylko opóźniamy nieuniknione. On zakończy 
przemianę, jeśli już nie będziesz nosić  dziecka." 

Corinne usłyszała bicie serca i zajęło jej chwilę aby je zwolnić. "Jak on to robi? 
Jak on dokonać przemiany? 

Wzrok Desari trzymał ją w niewoli, prawie tak, jakby dzieliła jej odwagę. 
"Muszą nastąpić trzy wymiany krwi. Każda wymiana krwi przenosi Cię o krok 
dalej do naszego świata. I oczywiście, ponieważ jesteś jego życiową partnerką, 
Dayan zakończy rytuał i sprawi, że będziesz całkowicie jego."

"I uważasz, że to uratuje mi życie?" Corinne zapytała niepewnie, dokładnie 
obserwując twarz Desari. Dayan wierzył w to, bo musi w to wierzyć - nie miał 
innego wyboru, albo by zwariował - ale Desari nie była z nią związana. "Czy 
naprawdę w to uwierzysz, Desari?"

background image

Desari westchnęła cicho. "Sądzę, że szanse przeważają na twoją korzyść, jeśli 
wszystko pójdzie dobrze, a my wykonamy wszystko idealnie. Wiesz tak samo 
bobrze jak ja, że twoje serce jest w kiepskim stanie. Nawet przy silnej krwi 
Dajana przy przemianie twoich narządów wewnętrznych, musisz mieć 
niezbędną siłę, aby przejść przez rzeczywistą konwersję. Gregori myśli że 
możemy pomóc Ci przejść przez to, a ja słyszałam, że jest zdolny do wielkich 
cudów ".

"On jest zdolny dokonać cudów, Corinne," Savannah potwierdziła.

 Corinne uśmiechnęła się smutno. "Mimo to, dla dobra dziecka, muszę być 
blisko Lisy. Jeśli coś się mi stanie, ona jest jedyną która może się nią zająć. Ona 
będzie dla dziecka jedynym żyjącym krewnym." 

Desari pokręcił głową. "Gdy Dajan da ci swoją krew, krew przejdzie przez 
łożysko do dziecka. Dziecko będzie miało jego krwi, jego kod genetyczny, nie 
twojego byłego męża. Dziecka w końcu stanie się jednym z nas".
Corinne milczała, wsłuchując się w odgłosy domu, wiatru za oknem, gałęzi 
kołyszących się i tańczących. Słyszała swój własny oddech i bicie serca dziecka, 
rosnącego w niej. " Dał już mi swoją krew. Co to znaczy, aby dziecka?" Ona 
walczyła rozpaczliwie aby zrozumienia. 

"Corinne -" Desari zaczęła delikatnie.

Corinne potrząsnęła głową. "Nie, nie chcę, abyś traktował mnie jak dziecko. Po 
prostu mi to powiedz. Co się stało z moim dzieckiem?"

"Twoja córka nigdy nie przeżyje narodzin", Desari powiedziała. "Twoje serce 
ledwie bije dla Ciebie, a co dopiero dla was obu. Bez krwi Dayan, obydwie 
byście umarły, i to jest prawda. Ona już nosi jego kod genetyczny, ale nie jest w 
pełni w naszym świecie . Darius monitoruje ją wraz z Gregoriem w czasie 
wymiany. Kiedy działo się zbyt wiele dla dziecka, transfuzja została 
zatrzymana, aby umożliwić jej ciału dostosowanie się. " Celowo użyła 
ludzkiego terminu transfuzja aby uspokoić Corinne.

"Myślałam, że człowiek nie może być zmieniony, chyba że jest życiowym 
partnerem". Corinne była oszołomiona, uwięziona, nagle wpadła w panikę przez 
konsekwencje swoich decyzji. To jedna rzecz, podjąć decyzji dla siebie, aby 
wybrać świat Dayana, ale to coś zupełnie innego dla dziecka. Gdzie Dayan? Jej 
życie, jej zdrowie. "Gdzie jesteś?" Sięgnęła przez czas i przestrzeń do niego. Jej 
palce chwyciły kołdrę, dziwna rzecz, aby poczuć  pocieszenie.

background image

"Jestem tutaj, moja miłość, zawsze z tobą, cień w twoim umyśle. Poluję na zło, 
aby uczynić  nasz świat bezpiecznym, ale nigdy nie jestem daleko od ciebie i 
naszego dziecka. Wrócę cało do Ciebie tak szybko jak tylko dokonam tego, co 
jest konieczne. Zmierzymy się, z tym co cię przeraża, razem, jak powinno być. 
Łączenie naszych dwóch światów nie jest tak trudne, gdy czuje się to co my. 
Nasza miłość do naszej córki, pomoże nam w naszych wyborach.
 "Jego głos był 
mieszanką ciepła i światła, muzyki i melodii, tak piękne, że zabrały jej oddech. 
Czuła siłę i prawdę, i czuła się częścią jego.

"Twoja córka ma silny psychiczny talent, może nawet silniejszy niż twój" 
powiedziała Desari. "Ona może być przekształcona bez zagrożenia dla jej 
zdrowia psychicznego, ale są jeszcze inne komplikacje. To nie jest coś, co 
traktujemy lekko, Corinne. "

 Corinne czuła niespodziewane łzy, które pojawiły się znikąd. "Czuję się jakbym 
była niewielkim kawałkiem puzzli, jednym lub dwoma na raz, a obraz jest tak 
mocny, że nie mogę go pojąć. Jakie inne komplikacje?

"Nasz gatunek ma problemy z posiadaniem dzieci, zwłaszcza płci żeńskiej. 
Niewiele z nas poczyna dziewczynki, i rzadko donoszą je do końca ciąży. Nawet 
po urodzeniu, naszym dzieciom często nie udaje się przetrwać pierwszego roku 
życia. To jest straszna tragedia i przyczynia się do upadku naszej rasy, ponieważ 
musisz dostać krew aby ocalić swoje życie, dziecko będzie korzystać z tej samej 
krwi - ".

"Nie!" Corinne była nieugięta. "Jej życie jest ważniejsze niż moje. Ona jest na 
pierwszym miejscu przy podejmowaniu wszystkich decyzji. Wiem, że Dayan 
tego nie chce, ale to moja decyzja, nie jego. Nie chcę, ofiarować jej życia, tylko 
po to aby ją stracić, bo chcę samolubnie sama przeżyć. Byłoby lepiej, dać jej 
szansę urodzić się teraz i umożliwienie lekarzom zrobić co w ich mocy. Robią 
cuda z wcześniakami. Sama powiedziałaś, że jest silna ".
Desari potrząsnęła głową. "Ona nie przeżyłaby gdybyś urodziła w nocy, gdy 
Dayan zabrał  Cię ze szpitala. Zajęło całą siłę i moc Gregoria, aby utrzymać ją 
przy życiu. To jest za późno, aby zawrócić. Ma krew Dajana w swoim 
organizmie. Ona teraz nas potrzebuje, aby pomóc jej przetrwać. Ludzki lekarz 
nie może uratować jej życia. "

Corinne zakręciła palce w kołdrę w proteście. "Czuję się bezradna", przyznała 
się kobietą. "Zawsze byłam jedyną, która radziła sobie z problemami w naszym 
życiu, a teraz nie mogę pomóc mojemu dziecku, kiedy potrzebuje tego 
najbardziej." 

background image

Desari potrząsnęła głową. "Bardzo się mylisz, Corinne. Teraz bardziej niż 
kiedykolwiek jesteś tą, która mą siłę woli do prowadzenia jej. Jesteś już w stanie 
samodzielnie monitorować swoje serce i próbujesz je regulować."

"Czuję Dayana ze mną, gdy mam kłopoty. To on regulacji bicie mojego serca i 
pcha powietrze przez moje płuca," poprawiła Corinne. "Wiem, że tam jest."

"Oczywiście - jest on twoim życiowym partnerem" Desari powiedziała zgodnie. 
"Ale nie może cię ocalić, jeśli nie chcesz przeżyć. Używasz swojej woli, i to jest 
znaczące." Ona poklepała kołdrę. "Widzę, cię jak tę kołdrę. Francesca, życiowa 
partnerką Gabriela, stworzyła ją  dla Ciebie. Ona jest wielką uzdrowicielką, 
która mieszka w Paryżu. Kiedy otrzymała wiadomość, że nosisz dziecko i 
potrzebujesz pomocy, zrobiła ją specjalnie dla Ciebie . Jest to uzdrawiająca 
kołdra. Wraz z symbolami uzdrawia, użyła innych symboli pomocnych w 
ochronie przed wrogami, którzy cię -.. znajdą "

"To jest tak piękne," Corinne powiedział szczerze. "Nie chciałam się poddać. 
Mam nadzieję, że będę miała okazję, aby jej podziękować za taki wyjątkowy 
dar." 

Desari poklepała jej rękę. "Chciałabym, cię zbadać i wznowić proces 
uzdrowienia, jeśli jest to możliwe. Pamiętasz, co w tedy czułaś? Savannah i 
Tempest przekażą mi swoją siłę, i przynajmniej sprawimy że poczujesz się 
bardziej komfortowo. Zrelaksuj  się i zaczynamy ".

Dayan, przeleciał w powietrzu, pojawił się jako długi ślad kropli, podobnie jak 
szybko poruszająca się kometa po nocnym niebie. Gregori i Darius byli po jego 
obu stronach, obaj wielcy myśliwi, ale to życiowej partnerce Dajana grożono, i 
on był tym, który musi ją uratować. Czuł Bestię rosnącą w sobie, walczącą o 
dominację. Gregori, znany ze swoich burz, gwałtownie generował nawałnicę, a 
ciemne chmury szybko wirowały, aby osłonić ich lot po nocnym niebie w 
poszukiwaniu wampirów.

Błyskawice przeskakiwały zygzakiem, łukiem od chmury do chmury, 
intensywne i złowieszczo. Kolory głębokiej purpury i czerń zamazały niebie tak, 
że gwiazdy powoli zacierały się. Grzmoty rozlegały się przez dolinę, 
rozbrzmiewając w kanionach, zwiastując burzę o znacznych rozmiarach. Daleko 
w dole, gdy trzech myśliwych jako wirujące smugi na niebie przemierzali niebo, 
dzikie stworzenia wykrywając niebezpiecznych drapieżników szybko znaleźć 

background image

schronienie i pozostały bardzo spokojne. Udomowione psy wyły w strachu i 
ukrył się gdy cienie przeszły nad ich głowami.

"Dajana." Głos Gregoria był ważnym, miękkim poleceniem. "Bestia w tobie jest  
silna. Pamiętaj, że jesteś w podwójnym zagrożeniu. Twoja życiowa partnerka  
nie jest przywiązana do Ciebie. Nie masz kotwicy trzymającej cię ścieżki. 
Przemoc wywoła wzrost bestii. Jest to czas na uwagę, a nie wściekłości. Wraz ze 
swoim życiem, twoja dusza jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. "

Dayan mógł usłyszeć czystości w głosie Gregoria i omywanie przez nią 
czerwonej mgły gniewu, zmętniającej jego umysł. Przez chwilę mógł widzieć i 
słyszeć wyraźnie jeszcze raz, ale potem myśl o poszukiwaniu przez wampira 
Corinne, groziła że pochłonie go ponownie, i  kontynuowała swój szybki pościg 
za wrogiem.

Darius i Gregori płynęli po obu stronach Dayan łatwo nadążając, zmysły jarzyły 
się od skanowania ukrytych pułapek. Wampir nie próbował ukryć swojej linii 
odwrotu. Wiedzieli, z wielowiekowego doświadczenia, że jeśli chciała poważnie 
podjąć próbę ich zgubienia, zarzuciłby większą zasłonę.

Dajan był świadomy zamiaru wampira. Nie dbał o to. Miał ogromną wiarę w 
swoje siły i umiejętności. Choć nie uważał się za łowcę nieumarłych,  często 
towarzyszył Dariusowi podczas takich polowań. To była jego życiowa 
partnerka, której teraz grożono, a ich kodeks honorowy podyktował 
odpowiedzialność Dajana, jak i jego prawo do usunięcia tego zagrożenia.

Nagle prysznic kwasu pochodzącego z ponad chmur burzy, atakował płynących 
myśliwych. Cienkie smugi srebrzystego światła zaczęły padać deszczem przez 
wirującą czarną parę. Prawie niemożliwe do zobaczenia, kropelki żrącego 
kwasu paliły skórę. Nitki spadały jak trujące strzałki prosto na myśliwych. 
Wiedzieli, że śmiertelny prysznic był taktyką ich opóźniania, aby umożliwić 
wampirowi ucieczkę.

Natychmiast Gregori wzrósł powyżej Dayan, instynktownie chroniąc go. Gdy 
Gregori przyjął wyższą pozycję, Darius wysłał płonące pasmo pomarańczowo-
czerwone światła, czystej energia, odparowując smugi kwasu, zanim będą 
mogły osiągnąć swoje cele.

Dayan spojrzał przez chmury na wampira, przez smugi na niebie. Dayan 
podwoił prędkość ruchu prosto jak strzała w kierunku w którym uciekał wampir. 
Był osłanianym przez Dariusa, uczył się od niego. Dayan wierzył w 
bezpośredniości, podejmując walkę z wrogiem. Czuł obecność złego, gęstą 
oleistą substancję pozostawioną, tak że powietrze śmierdziało smrodem 

background image

nieumarłego. Dayan wystrzelił falę drgań, dźwięk o wysokiej częstotliwości, 
który ogłuszył niebo i zapukał do odczuć demona, który uciekł  w chmury.

Tuż przed tym widzieli postać walczącą o zmianę kształtu, kiełkowanie 
skrzydeł. Był już niebezpiecznie blisko ziemi, i w ostatniej chwili, wampir 
wykonał niesamowity wyczyn i obracając się wylądował na nogach jak kot. Od 
razu chciał, zakryć swoją obecność przed myśliwymi i śmiertelnikami 
zajmującymi ten obszar.

"Dajana! Władczy ostrzeżenie Darius było ostre." To jest pułapka. Przeszukaj ".

Dajan wykonał to automatycznie, tak jak wyczuł  smugi za wampirem. Było 
czterech ludzi w małej kabinie, wszyscy mężczyźni. Wszystkie byli fanatykami. 
Smród społeczeństwa przylgnął do nich. Dayan wiedzieli, że nie byli w zmowie 
z nieumarłym, wampirów po prostu wykorzystał ich jako kolejny sposób 
opóźniania. Dajan był niezwykle pewny Dariusa i Gregoria. Ich reputacja była 
legendą. On nie musiał patrzeć, aby zobaczyć, że byli za nim. Wiedział, że tam 
są i ufał im że zajmą się ludźmi.

"Wierzę, że chcesz się przedstawić," Dajan powiedział cicho do wampira, a jego 
głos był czysty i melodyjny, dźwięk wypełniał każdy atom przestrzeń wokół 
nich jakby nie podniósł głos. "Obrócisz się i spojrzysz mi w twarz, wampirze. 
Jestem bardzo chętny zaakceptować twoje wyzwanie."

Wampir wzdrygnął się z wysiłkiem, by wyrwać się spod dźwięku tego głosu. 
Tworzył on złotą melodię, prawdy i uczciwości. To było ohydne dla stworzenia, 
tak że zacisnął mocno ręce na uszach w próbę zagłuszenia tego dźwięku. 
Odwrócił się powoli, ręce zaciskając na swojej głowie, jego ciało kołysało się 
lekko. Gdy się odwrócił otworzył usta, jakby chciał mówić. Czarny rój owadów 
wybuchł wokół niego, powietrze zgęstniało od nich tak wiele ich się pojawiło, 
że tworzyły jakby solidną ścianę, na jedną krótką sekundę zaciemniając 
Dajanowi wizję nieumarłego.

Kroczył do przodu, łatwo blokuje kłucia, trujących robaków przez odsuwanie 
ich od swojego ciała, potężnym prądem ruchu powietrza tworzonym przez 
zdawkowe machnięciem ręki. Kontynuował szybki ruch, aż zdawał się 
rozmazywać, gdy przebijał się przez chmurę żywej tarczy. Dayan zrozumiał od 
razu, że wampir użył owadów aby uciec po raz kolejny. Zniknął, jakby nigdy go 
nie było, pozostawiając za sobą puste miejsce w powietrzu. Zacienienie.

Za nim, Dayan słyszał krzyki ludzi, głośnego zgrzytu broni. Powietrze drgało od 
mocy, szalała burza, ale nic się nie liczyło, prócz realizacji jego zemsty – na 
wampirze, który szukał jego życiowej partnerki. Używał pustki, aby śledzić 

background image

nieumarłego. Wampir ukrywał swoją postać, ale Dajana się nie nabrał. Odór 
jego zdobycz był przytłaczający, i on podążył za nim bezbłędnie. Nie spojrzał za 
siebie, bo wiedział, że Darius i Gregori zajmą się wrogami i podążą za nim jak 
najszybciej.

Burza była zacięta, gotowała się, mieszając ciężkie masy czarnych chmur. 
Błyskawice przeskakiwały od chmury do chmury i tam szybko gromadziły 
ładunki elektryczne wzdłuż ziemi. Pociski uderzył z nieba na ziemię, dźwięk był 
ogłuszający. Ziemia zadrżała. Najbliższe duże drzewo eksplodowało w 
tragicznym pożarze. Iskry padały na roślinności. Ściana ognia skoczyła na 
Dayana, stałe, pomarańczowo-czerwone, niesamowicie żywy, antagonistycznym 
rykiem prosto na niego. Od razu zaczął kręcić szybko, płaszcz mokrej mgły 
otaczającej go, ścigał się przez ogień z nadnaturalną szybkością. Usłyszał trzask 
z mgły, jak się ogrzewa i odparowuje, ale przebił się i znalazł się po drugiej 
stronie.

Mroczny cień był tuż przed nim, uciekając w kierunku ciemnego wnętrza 
gąszczu drzew. Dayan wzbił się w powietrze, zmieniając kształt, gdy to zrobił, 
opływowy drapieżny ptak ścigał się przez baldachim gałęzi, aby sięgnąć 
nieumarłego, zanim udało mu się dostać do jego legowiska. Zszedł z wysoka, 
upadając z burzliwego nieba tak szybko, że wampir nie został ostrzeżony. Duże 
ciało ptaka wybiło stworzenie nocy z równowagi, ostre szpony przecinały 
zaciekle, aby brukając krwią dywan roślinności, miażdżący go swoim dotykiem.

Wampir warczał, chwiejąc się, oślepiony łzami, kręcił się kółko po niebie, 
próbując zniszczyć swojego wroga, jego głowa falowała w przód i w tył jak u 
gada. Był obrzydliwy, zdeprawowany wierząc w  życie za wszelką cenę. 
Rozpaczliwie próbował odzyskać równowagę, jego postać, przeszukiwała niebo 
i ziemię szukając napastnika.

Dayan poruszał się tak szybko, że wydawał się być zamazanym, mieszając się 
jak kameleon z drzewami, i ponownie w ludzkiej postaci. Uderzył prosto w 
obrzydliwość, wściekłość zabijania rosła w ogniu walki. Iskry skakały w głębi 
czarnych jak węgiel oczach, i każdy ślad poety odszedł, pozostawiając w nim 
bestię z żądzą walki. Jego pięść przeszła przez ścianę klatki piersiowej wampira, 
cienką barierę, prosto do zwiędłego, sczerniałego serca. Odwieczna pokusie 
bestii była w nim. Rządza krwi była czerwoną mgłą zmętniającą wyroki i honor, 
bezwzględnie przyzywając. Więcej, zawsze więcej, żądając, nigdy nie nasycona, 
nigdy nie zadowolona.

Corinne usłyszała cichy głos uznania lidera Dark Trubadours, Dariusa. Szept 
czystości, miękki i doskonały, oczyszczający i uzdrawiający, jak świeży chłodny 
deszcz. "Corinne. Jesteś potrzebnaMusisz wezwać go z powrotem do Siebie. 

background image

Nikt inny nie może go teraz uratować. Nakarmię twoją własną siłę swoją  
własną. Przywołaj go na swoją własną stronę. Musisz to zrobić teraz.
 " Głos był 
spokojny, nawet niezmącony, ale zaraz poznała straszną, pilności. Ona nie 
zatrzymała się pytając. Była tak dostrojona do Dayana, że w jednej chwili 
sięgnęła po za swój umysł, czuła szał zabijania, nieubłagany uchwyt bestii.

Corinne leżała nieruchomo, instynktownie, biorąc głęboki oddechy i 
wypuszczając je dla relaksu. Koncentrowała swoje myśli na Dayanie, blokując 
wszystko wokół niej. Pokój się oddalił, ograniczenia jej stanu fizycznego 
odsunęły się daleko, nawet jej świadomości Dariusa, aż w jej umyśle był tylko 
Dayan. Jej Dayan. Wysoki i słodki i kochający. Hojny. Obdarowujący. 
Zamknęła oczy, aż mogła niemal wyczuć jego zapach czystości lasu. "Dajan". 
Celowo używała jego imienia. Wołając człowieka. Sięgając po rozum ". Dayan, 
wróć do mnie".

Od razu był z nią połączyły, tak głęboko, że była w ogniu bitwie z zapachem 
krwi i żądzy dominacji zabia jego umysłu. Była cicho przez chwilę, lekko 
zszokowana rzeczywiście obserwując jego brutalną stronę, którą zawsze 
wyczuwała. Corinne leżała cicho, pozostając całkowicie skupiona. 
Nieświadomie użyła swojego talentu, tworząc przypływ mocy. Była to po prostu 
druga strona Dayana. Jej Dayana. "Wróć do mnie. Zostaw to miejsce i powróć tu 
gdzie jesteś potrzebne. "
 Włożyła całą swoją energię do swojego wezwania, ale 
to nie miało znaczenia. Dayan był wszystkim, o co chodziło.

Czuła straszliwa walkę. Coś jeszcze walczy o niego. Coś mrocznego,  nie 
materialnego, ale jednak bardzo silnego. Czuła ciemną plamę rozpościerającą 
się jak choroba przez niego, triumf bestii, gdyż groziła mu pożarciem go. Za 
pierwszym razem Corinne uwierzyła, że był zamknięty w śmiertelnej walce z 
wampirem. Cokolwiek to było, jego przeciwnik jest zły i chciwi i chciał 
Dayana. Wtedy zdała sobie sprawę, że wampir umiera. To inna siła zmaga się z 
nią chcąc  duszy Dajana, chcąc zamienić go w to na co tak bardzo polował i 
niszczył. Mało z tego rozumiała, ale instynktownie wtoczyła swoje siły 
psychiczne wypływające z Dariusa do niej. Ona regulowała swój oddech, 
pracowała stale z Dajanem. Adrenalina przepływała  przez jego ciało, mieszając 
się z szaloną dzikością drapieżnika, dopóki nie był bardziej zwierzęciem niż 
człowiekiem. Przebiegły, dziki, stworzony przez noc.

"Jesteś Dayanem, muzykiem który nie ma równych, poetą, którego słowa, 
kradną mi oddech. Jesteś moim życiowym partnerem, moim sercem i  duszą. 
Wróć do mnie, Dayan. Opuść to miejsce. Zostaw to biedne, nieszczęsne  
odchylenie od normy. Módl się aby Bóg znalazł mu lepsze miejsce. Nie możesz 
zrobić dla niego nic więcej. Przyjdź do mnie do domu.
 "Mówiła z głębi siebie, 
co oznaczało każde słowo, uczucie każdego słowa,. Był tak głęboko 

background image

zakorzeniony w jej sercu, pochowany tak głęboko w jej duszy, że ona nie 
wiedziała, gdzie kończył się on, a gdzie zaczyna ona.

Przez chwilę, powody i wyroki mieniły się  w jego mózgu, przełamując wirującą 
srebrną mgłą, czerwoną mgłę zabijania. "Corinne? Jego głos był odległy, 
odległym wątkiem dźwięku, zagłuszającym szybko ryk wściekłości.

Corinne była bardzo spokojna, wysyłając fale miłości i spokoju do Dayana. 
Darius był z nią, kieruje ją z daleka. Na pewnym poziomie była świadoma jego 
kierunku, ale większość jej działania było instynktowne. To był Dayan, jej druga 
połowa, a on był w ciemnej nocy, gdzieś z błyskawicami i piorunami 
przecinającymi ziemię wokół niego, co było trafnym tłem dla turbulencji w jego 
umyśle. Byli połączeni ze sobą tak ściśle, że mogła poczuć dziki wiatr, 
straszliwy wir przemocy, wirujące jak tornado, silny i destrukcyjny, 
zdecydowany usunąć na bok człowieka i pozostawić zbudzoną bestię. " Dayan, 
wróć do mnie. Zostaw to miejsce i przyjdź do mnie. Dziecko spoczywa spokojnie  
a ja jestem bardzo zmęczona. Potrzebuję cię tutaj, gdzie należysz ".

Była zmęczona. Połączenie umysłu było dla niej trudne nawet z siłą Dariusa 
napełniając ją. Jej ciało było zużyte i zmęczone. Dźwięk zaczynał się nakładać 
na przemoc w umyśle Dajana. To było słabe, nieregularne bicie miękkie jak 
odległe bębny. Kod był dziwny i niekonsekwentny. Przebicie. Tęsknota.

Corinne czuła ruch Dayan w jej umyśle. Miękki szum, jęk rozpaczy. "Corinne
Jej imię było szeptem w tym aksamitnym, miękkim głosie. Zamknęła oczy, 
pewna, że przyjdzie. Bestia  nigdy nie mogło go utrzymać, kiedy go 
potrzebowała. Nic nie przeszkodzi mu przyjść do niej. Czuła, siłę jego 
determinacji, wiedziała, że walczy o władzę, aby złapać bestię w nim. Corinne 
puściła go do niej. Oddychanie był teraz wysiłkiem, jej płuca pracowały.

Czuła Desari przy niej, trzymającą ją za rękę, szepcząc pieśń. Czuła 
uzdrawiającą energię od trzech kobiet. To było ciepłe, mrowienie w ruchu przez 
jej ciało, Desari była spokojna, była zawsze pogodna, ale Corinne wyczuł alarm. 
To nie miało znaczenia, nic z tego nie miało. Dajan był w drodze, i ona 
wiedziała, że wszystko w jakiś sposób, będzie naprawione. Chciała,  usłyszeć 
dźwięk jego głosu.

Corinne dryfowała w świecie marzeń. Słyszała jego muzykę, piękne poetyckie 
słowa, które wynikały z jego duszy, gdy wyrażał potrzebę miłości. Jego 
potrzeba Corinne. Tylko Corinne. Wierzyła mu w końcu. Mógł robić rzeczy, 
których inni nie, i on wróci do niej z ciemności strasznej walki o jego duszę. 
Miała wiarę. "Całkowitą wiarę". Wyszeptała głośno słowa, ale jej głos był zbyt 
miękki nawet dla wyostrzonego słuchu jaki nabyła niedawno. "Dajana". Jego 

background image

imię było jej siłą, jej kotwicą tak, że nie dryfowała zbyt daleko od 
rzeczywistości.

"Corinne." Jego głos szepnął przez jej umysł, napełnił jej serce i płuca, więc 
przez chwilę łatwiej było jej oddychać. Jej długie rzęsy trzepotały się, próbując 
uspokoić kobiet że  wciąż żyła. Jej rzęsy były znacznie cięższe niż pamiętała, że 
są. W końcu, to było zbyt wiele wysiłku, aby podnieść je, więc zamiast tego 
starała się uśmiechać.

"Wiedziałam, że przyjdziesz. Spiesz się, Dayan. Nie wiem, dlaczego jestem tak  
zmęczona." 
Corinne była pewna że myślała słowa wyraźnie w swojej głowie, ale 
wydawały się niewyraźne, uciekając jak drobne ziarna piasku. Jej wolna ręka 
powoli przesunęła się nad grubą kołderką, szukających czegoś czego 
potrzebowała.
Desari zwinęła kołdrę tak, że dany symbol był pod ruchomymi  palcami 
Corinne. Od razu ręka Corinne zamknęła się wokół niego, uspokajając się 
jeszcze raz.

Dayan jako smuga na niebie, przemieszczał się szybciej niż kiedykolwiek w 
ciągu swojego życia. Corinne zanikała. Czuł ją odsuwającą się od niego, 
poruszając się w kierunku w którym nie śmiał pozwolić jej odejść. Mroczna 
para rozpłynęła się gdy wpadł przez chmury, pasma niebiesko-zielone wirowało 
na tle czarnego nieba. Mgła wirowała w długie ogony na ziemię i zaczęła rosnąć 
wokół drzew i domów.

Darius nadążał za nim, skupiając się na dziecku, którego utrzymanie życia było 
tak kruche, że  niezmiennie się martwił. Gregori próbował trzymać Corinne na 
ziemi, skupiając się na jej zanikającym sercu. Ilość energii, którą wykorzystała 
do utrzymania Dayan przed poddaniem się pokusie zabijania była większa niż 
jej słabe serce mógł znieść. Corinne walczyła z tym, nie bała się - po prostu 
zaufała Dayanowi, wiedziała, że będzie tam dla niej, jak ona była dla niego.

Dayan nie znalazł żadnych oskarżeń w jej głowie, żadnego szoku poznając jego 
ciemną stronę. Akceptowała go, jak zawsze, a jej przyjęcie upokorzyło go. Gdy 
przemierzał nocne niebo z szalejącą burzą, odzwierciedlającą jego wewnętrzne 
turbulencje, zebrał się w sobie, przygotowując się do ceremonii która miała 
nadejść. Nie miał wyboru. Musiał ją związać ze sobą,  z powodów ważnych dla 
mich obojga. Musiał dać jej swoją uzdrawiającą krew. Dziecka było zagrożone, 
a Dayan, bardziej niż ktokolwiek inny, wiedział, że utrata dziecka była jedna 
rzeczą, której Corinne nigdy nie zaakceptuje. Ona przehandluje swoje życie za 
dziecko.

background image

Dayan błyszczał w mocnym konturze, pochylony nad Coranne, gdy to zrobił, 
jego duże dłonie obejmujące ją, gdy przyciągał ją do swoich ust. Jej rzęsy nie 
uniosły się, ale jej miękkie usta wygięły się ". Wiedziałam, że przyjdziesz."

Rozdział 15

Byli zgromadzeni. Dayan owinął Corinne w kołdrę którą tak bardzo kochała 
transportując ją do jaskini uzdrawiania. Trzymał ją łatwo, dla niego jej waga nie 
ważyła więcej niż dziecko. Trzymał ją ostrożnie, jego największy skarb na 
całym świecie, chroniąc jej ciało przed żywiołami, kiedy niósł ją przez nocne 
niebo.

Corinne potarła twarzą o jego ramię, przytulają się bliżej, raz jeszcze czując 
podłączenie z nim w dziwnym świecie marzeń. Wiatr wiał mocno, szarpał jej 
ciało gdy rzucali się w powietrzu, ale to było radosne, a nie przerażające. Czuła 
się w pełni bezpieczna, doskonale chroniona w ramionach Dayana, nawet 
podróżując w takim tempie, szybko i w taki dziwaczny sposób. Odwróciła twarz 
do nieba, obserwując odcienie purpurowych smug w wirujących, czarnych 
chmurach. To było niewiarygodnie piękne, i odkryła łzy piekące ją w oczy. To 
był świat Dajana, magiczne miejsce. Noc była jego, i mógł szybować jak orzeł 
lub biegać przez las tak szybko, jak wilk. Corinne nigdy w swoim życiu nie była 
w stanie biegać. To była jej chwila, jej ostatni moment aby polecieć.

. Dayan, czytał jej myśli, zamrugał bo łez grozi wypaleniem mu oczu i 
zadławieniem. "Nie tak, miłości, mamy całą wieczność."

Gdy pędzili przez zanikającą burzę, Darius i Gregori pozostawali blisko Dayan i 
Corinne. Julian życiowy partner Desari, był w drodze do jaskini, jeszcze daleko. 
Był wyznaczony jako człowiek porządki, przypisany do usunięcia wszelkich 
śladów zniszczenia wampira i ludzi, członków społeczeństwa, których wampir 
użył próbując odciągnąć myśliwych od jego śladów.

Corinne była zadowolona z odpoczynku w ramionach Dajana. Wiedziała, że inni 
przybywali, niektórzy w parach, niektórzy sami. Szybko zyskała cechy ludzi 
Dajana. Jej słuch było znacznie bardziej wrażliwy. Widziała wyraźnie w nocy. 
Jej talentem była telekineza, a teraz czuła rzeczy o wiele głębiej. Wiedziała że 
Karpatianie zbierają się, aby pomóc Dayanowi uratować jej życie i jej 
nienarodzonej córki. Uzdrowiciele przygotowywali się do wcześniejszych 
narodzin, a może nawet będą próbowali wyciągnąć dziecko nawet jeśli Corinne 

background image

nie przetrwa. Nie była pewna, czy otrzymała informacje od Dajan, czy była tak 
podłączona z uzdrowicielami, że sama czytała ich umysły.

Dayan sunął po podłodze  jaskini uzdrawiania, trzymając Corinne blisko siebie. 
Wydawali się unosić, ultra letcy, niezwiązani z podłożem. Światła rozbłyskały, 
ich setki, świeca po świecy tak, że ogień tliły się i tańczyły na ścianach jaskini. 
To było piękne. Wielokolorowe kryształy, niektóre w wysokich wieżach, inne w 
rzędach kolumn bardzo niskich, mienił się wyciszonym ogniem. Kamienie 
szlachetne podnosiły kolory i ogień, wzmacniając je i tworząc ich repliki w całej 
komorze, dodając blasku. Świece dawały ten dziwny, kojący zapach który 
Corinne pamiętała. Połączenie zapachów napełniało ciszą i spokojem, które 
można było wziąć do płuc. Czuła moc tego miejsca przechodzącego przez jej 
ciało, a także połączone siły uzdrowicieli.

Corinne podjęła starania, aby rozejrzeć się, chcąc zobaczyć tych ludzi, którzy 
podróżowali  tako długi dystans, niektórzy z nich pokonali ocean, aby pomocy 
w wysiłkach, by uratować życie jej i jej córki. Poznała niektóre twarze ze swojej 
pierwszej podróży do jaskini, ale teraz było ich więcej. W jej umyśle, słyszała 
głosy, miękki śpiew, nie tylko ludzi w jaskini, ale także tych nieznanych 
Karpatian z daleka. Wiedziała od Dayan, że były to dobrze skoordynowane 
działania ze strony uzdrowicieli, którzy byli zdeterminowani, by nie stracić jej 
dla śmierci. Zdeterminowani, aby nie stracić Dayana. Aby nie stracić jej 
dziecka.

Corinne była wdzięczna im wszystkim, ale wydawało się jakby to wszystko 
działo się komuś innemu. Ona obserwowała wszystko jakby unosząc się nad 
sceną, a nie będąc w centrum. Byli mężczyźni zdeterminowani, aby ocalić ją z 
większych powodów niż tylko sympatia. Była kobietą o wielkich psychicznych 
talentach, i okazała się zdolna do poczęcia córki o niezwykłych zdolnościach 
psychicznych. Jej córka już była ceniona przez tych ludzi, była skarbem który 
będą strzec i ochraniać gdyby coś jej się stało. Czuła to. Czytała to w ich 
umysłach, połączona tak jak oni wszyscy byli razem.

Zwróciła uwagę na Dayana. Był blady, miał linie wyryte głęboko w swojej 
przystojnej twarzy. Jego czarne oczy przesunęły się po jej twarzy z miłością w 
rozmyślaniach, zmysłowym badaniu, które topiło jej serce. Wyglądał na 
samotnego, odsłoniętego, wrażliwego. Corinne podniosła rękę i dotknął jego 
twarzy, koniuszkami palców, delikatnie, aby śledzić jego usta, "Nie bądź taki 
smutny, Dayan
", powiedziała cicho. "Wróciłeś - to się liczy."

"Nigdy nie powinienem cię  zostawiać. Byli inni myśliwi, którzy mogli zabić 
wampira. I powinienem być wystarczająco silny, aby przezwyciężyć naturę".

background image

Przedstawiał więcej niż swoją winę wobec niej, odsłaniał swoje serce i duszę. 
Układał je przed nią, nie zwracając uwagi, że zobaczy jego obnażone, słabe 
punkty. Jego smutek. Jego strach. "Jesteś moim życiem, Corinne, dla mnie jesteś 
wszystkim. Chcę, żebyś walczyła. Nie tylko dla dziecka, ale dla nas. Wiedz że 
walczysz o życie nas obojga. Utrzymuj te wiedzę w swoim sercu, umyśle i 
duszy, gdy zjednoczysz się ze mną i moimi ludźmi zachowasz swoje życie, 
życie nas wszystkich ".

Corinne uśmiechnęła się do niego powoli, kochającym uśmiechem. "Nie boję 
się, Dayan, i nie chcę, abyś ty się bał”.

Pochylił swoją ciemną głowę, zamykając przestrzeń między nimi, nie zważając 
uwagi, że  było tak wielu świadków. Jego usta znalazły jej, delikatnie, czułe w 
mrocznej melodii wstrząsającej miłości. Podniósł powoli głowę, niechętnie. Jej 
serce walczy teraz z każdym uderzeniem. Oni wszyscy słyszeli to pomimo 
dźwięku lejącej się wody w jaskini, pomimo połączenia starożytnego śpiewu z 
dalekich krajów.

Gregori ustawił się po prawej stronie Corinne, ujął jej małą bladą dłoń. Darius 
zbliżył się po lewej stronie, delikatnie położył rękę na małym kopczyku  jej 
brzucha. Wokół dużej jaskini,  Karpatianie sięgnęli jeden drugiego, łącząc się 
fizycznie jak i psychicznie. Julian i Desari stanęli wysocy za Dayanem i położyli 
swoje ręce na ramionach Dajana aby dać mu poczucie komfortu.

"Nie możemy ryzykować powtórki z dzisiejszego zdarzenia," radził Darius. 
"Musisz ją związać z sobą kiedy dasz jej swoją krew. To jest konieczne, Dayan. 
"

 "Nie zaryzykuję jej życia. Ona nie przetrwa  separacji w jej niestabilnym 
stanie
." Dajan był nieugięty.

"Następnie musisz zostać z nią przez cały czas, obudzony czy we śnie. Nie widzę,  
aby bardzo się bała. Lepiej jest ryzyko poznanie przez nią naszej słabości niż 
kolejne bliskie spotkanie z bestią. "
 W wyroku była ostateczności. Darius 
prowadził swoją grupę Karpatian nieustraszenie przez długie stulecia. Ufali jego 
mądrości i umiejętnością. Jego słowo było rzadko kwestionowane.

Corinne wiedziała, że mężczyzna, o którym Dayan,  mówił jako o swoim bracie 
rozmawiał z nim telepatycznie. "Czuję jego troskę o ciebie, Dayan. Cokolwiek 
chce zrobić, zrób to." Ona wyszeptała słowa nad jego gardłem.

 "Nie chcę, abyś więcej cierpiała w moim imieniu."

background image

Uśmiechnęła się do niego, chociaż jej rzęsy opadały w dół. "Nigdy nie 
cierpiałam w Twoim imieniu. Co za pomysł! Moje serce ma wadę od dnia w 
którym się urodziłam. Nie masz nic z tym wspólnego."

 "Czy na pewno? Bądź pewna, Corinne. Nie ma już powrotu. Każdy krok 
naprzód, który robisz, to kolejny krok do mojego świata."

 "Nigdy nie byłam bardziej pewna. W jakimkolwiek jesteś świecie, Dayan, 
należę tam." Ledwo mogła mówić.

Przez chwilę w jaskini była cisza. Oczekiwanie. Corinne poznała moment w 
którym Darius i Gregori połączyli się  z nią, Gregori przeszedł przez jej ciało do 
jej córki. Kocham ciebie. Wyszeptała słowa do Dayana, chcąc aby je  usłyszał, 
chcąc aby zrozumiał, że jeśli to nie wyjdzie tak, jak było zamierzone, był 
kochany bezwarunkowo, akceptowany bezwarunkowo, nawet jeśli nigdy nie 
mieli okazji do skonsumowania ich miłość .

Dayan pocałował ją w czoło, powieki, a następnie usta dryfował po niej w dół. 
Wszedł w opętanie żywiołowego głodu, w otwarty ból potrzeby, kołysania ziemi 
dla nich obojga. "Biorę ciebie jako swoją życiową partnerkę szepnął cicho do 
niej, w jej usta, wśród starożytnych śpiewów uzdrawiania. Jego usta przesuwały 
się po jej szyi, lekko jak piórko, zmysłowo, szept z satyny i jedwabiu. "Należę 
do Ciebie. Ofiaruję moje życie dla Ciebie. Daję ci ochronę, moją lojalność, moje 
serce, moją duszę i moje ciało".

Biały-gorący ból przeszedł przez jej ciało, ustępując natychmiast czystej 
przyjemności, przeskakującej przez nią, przez nich oboje. Corinne poczuła się 
senna, nieoczekiwanie zmysłowo. Jej ciało zacisnęło się i płonęło z ognia i 
potrzeby. Starała się nie zasnąć, dryfować, pragnąc odkrywać piękno, tego co 
się dzieje, chcąc dodać swoje wątłe siły do wszystkich innych walczących o jej 
życie, ale znalazła się pod wpływem relaksującego połączenia. Czuła liźnięcia 
jego język, gdy zamykał małe ślady ukucia.

Jego usta przeniósł się delikatnie wzdłuż jej gardła, aż do kącika ustach. "Biorę 
w swoje posiadanie to samego, co jest twoje. Twoje życie, szczęście i dobrobyt 
będę szanować i przedkładać nad własne przez cały czas." Z jej nową 
świadomością, Corinne, wyczuła gdy Dayan kontynuował dalej to, co się dzieje. 
Jak we śnie,  zauważyła jeden paznokieć wydłużony w jeden długi szpon, ostry 
sztylet. On przeciął swoją pierś, otworzył mocne mięśnie, przyciskając jej usta 
do siebie, tak że jego krew płynęła do niej.

Była zdumiona dowiadując się że pije prawie żarłocznie, zdumiona, że w 
najmniejszym stopniu nie czuła odrazy. Siła wydawała się wlać do jej ciała, 

background image

bogactwo jakiego nie doświadczyła nigdy. Tym razem czuła swoją moc, czuła 
chciwy sposób w jaki jej komórek i tkanki wchłaniały dar życia jakim dzielił się 
z nią.

Dayan trzymał ją znakomitą z czułości, patrząc na nią, jakby była najpiękniejszą 
kobietą na świecie, skarbem, bezcennym darem, którego pilnował. Corinne 
czuła łzy palące w gardle, w oczach. Był tak piękny, tak umęczony, na jego 
twarzy wyryły się linie zmartwienia i smutku, które tam umieściła.

"Jesteś moją życiową partnerką, przywiązaną do mnie na całą wieczność i 
zawsze będziesz pod moją opieką." Szeptał ostatniego słowa rytuału, wiążąc ich 
razem w karpackiej ceremonii starej jak świat. Słowa były wdrukowane w niego 
i wszystkich innych mężczyźni jeszcze przed narodzeniem. Każdy mężczyzna 
miał niezwykłą zdolność do wiązania swojej życiowej partnerki na wieczność.

Corinne odczuła natychmiast, że jej dusza, serce, nawet jej umysł, sięgający do 
niego. To tak, jakby tysiące nitek plątały ich razem, tworząc nierozerwalny 
związek. Ona stała się jeszcze bardziej świadoma tego, co dzieje się wewnątrz 
jej ciała. Gregori ciężko pracował, aby naprawić uszkodzenia jej rozpadającego 
się serca, podczas jak Darius monitorował dziecko przed potencjalnymi 
problemami spowodowanymi przez bogatą krew, zalewającą jej ciało. 
Wewnątrz Corinne, narządy i tkanki były faktycznie przekształcane, i to samo 
działo się z jej córką.

Corinne znała chwilę w której bogata i silna krew była zbyt mocna dla dziecka. 
Słyszała swój własny protest, podjęła starania o odejście od Dayan nawet gdy 
Darius dał mu polecenie do zatrzymania jej. To był Julian, który zamykał ranę 
na piersi Dajana  własną uzdrawiającą śliną. Przez chwilę Corinne leżała, boją 
się myśleć i oddychać, zawinięta w kołdrę i kojącym schronieniu silnych ramion 
Dajana. Jej dziecko walczyło o przetrwanie. Krew zmieniała jej małe ciało zbyt 
szybko - to było niewygodne i przerażające dla dziecka. Corinne usłyszała 
Dariusa szepczącego do dziecka, przekazując obrazami więcej niż słowa. 
Piękne, spokojne, kojące obrazy.

Dziecko zdawało sobie sprawę z pogorszenia otoczenia, zmian szybko 
zachodzących w jej ciele. Corinne dodała własny głos, aby pocieszyć córkę. 
Dayan dołączył  do niej, łącząc je ze sobą, oferując swoją miłości i pocieszenie i 
przywiązanie do dziecka. A potem dołączył do nich Gregori. Corinne była 
zdziwiona mocą i siłą pochodzącą od Gregoria, umiejętności jakich użył 
utrzymując dziecko od opuszczenia niekomfortowego domu w którym 
mieszkała. Ciało dziecka było gorące, jej wnętrzności płonęły. Gregori uspokoił 
ją i nakładał chłodzący balsam na skręcający ból.

background image

Corinne zamrugała szybko, gdy łzy spływały po jej twarzy. "Ona cierpi z 
mojego powodu, tego co robisz dla mnie!"
 Krzyk wyrwał się z jej serca. "Boli 
ją. Czuję, że boli ją! "

Od razu bicie jej serca było nieprawidłowe, brzmiało głośno i nierówno w 
jaskini. Desari sięgnęła dookoła Dayana sięgając po rękę Corinne. "Corinne". 
Desari mówiła głośno więc dźwięk jej głosu był kotwicą spokój. "Krew Dajana 
jest jedyną rzeczą, trzymającą zarówno Ciebie, jak i dziecko przy życiu. 
Przemiana jest trudna dla organizmu, i to jest bolesne. Darius robi co może, aby 
zminimalizować ból dziecka i dodajemy nasze siły do jego, ale nie możemy 
zabrać go  w całości. Jej ciało jest bardzo małe, i mała ilość krwi może 
spowodować w nim poważne zmiany. Masz potrzebę przemiany. Naprawa serca 
nie wytrzyma więcej niż dzień lub dwa, może tylko godziny. Dziecko urodzi się, 
i musimy być na to gotowi. Dajemy jej czas na który możesz sobie pozwolić. 
Dzięki tej krwi, jej ciało się zmienia, mamy nadzieję, że jej serce i płuca będą 
wystarczająco dojrzałe, aby wytrzymać na zewnątrz. Jest to kompromis i nikt z 
nas nie jest zadowolony, ale to jest konieczne. "

Dayan pochylił się, jego ciemne oczy poruszały się po pięknej twarzy Corinne. 
"Nie możesz teraz panikować, moja miłość. Wybraliśmy drogę i już nią 
podążamy. Jesteśmy w tej podróży razem. Ona będzie rosła w siłę -.... zaufaj 
Dariusowi. On jest rodziną. Naszą rodziną, jej rodziną i zaufaj Gregoriowi. On 
jest wspaniałym uzdrowicielem i zrobi wszystko, aby ochronić nasze 
nienarodzone dziecko. Ani Darius, ani jego brat nie przegrali bitew, w którą 
zdecydowali się zaangażować ".

Corinne przypomniała sobie, aby oddychać tlenem dla dziecka, a może to 
jedynie inni przypominali jej. Była świadoma dzielenie wspólnie umysłów, 
ścieżka nieznacznie różniła się od używanej wyłącznie z Dayanem. Ich 
połączenie było prywatny, wydawało się intymne, zmysłowe. Ta była inna, ale 
wciąż czułą się komfortowo i opiekuńczo. Kołysana w ramionach Dajana, 
poczuła się bezpieczna i chroniona przez jego rodzinę i przyjaciół.

Była wyczerpana a nie chciała czuć się w ten sposób. Wszyscy oni starali się tak 
bardzo, i Gregori i Darius poświęcili ogromne ilości energii w jej imieniu. Ona 
chciała być lepsza dla nich wszystkich, ale jej serce jąkało się, a po całym ciele 
rozprzestrzeniał się dziwny letarg. Zostawiał ją słabą i nie mogącą zrobić więcej 
niż leżeć w ramionach Dajana, oddychając tak powoli i stopniowo, jak mogła.

Desami z niepokojem spojrzała w twarz Dariusa. Był blady i wyczerpany walką 
o życie dziecka. Gregori potrząsnął głową. "jedno powstanie, najwyżej dwa. 
Dziecko będzie korzystać z każdej godzinie, którą dla niej wygramy." Położył 
rękę na Corinne. "Ona jest wojownikiem jak ty. Akceptuje to co się z nią dzieje, 

background image

biorąc przykład z ciebie Wiem, że to było trudne -.. to wszystko jest nowe i 
całkowicie obce dla Ciebie - ale radzisz sobie bardzo dobrze. Nie stracimy 
twojej córki. Ona chce walczyć razem z nami, i to jest więcej niż połowa 
sukcesu. "

"Dziękuję". Corinne zmusiła swój głos do mówienia głośno, cienkim, piskliwym 
dźwiękiem szeptu, ale Gregori słyszał ją wyraźnie. Poddała się po tym, 
zamknęła oczy i wtuliła się bliżej w ciepło i siłę ciała Dajana.

"Ona może nie regulować swojej temperatury ciała," Dajan powiedział 
niecierpliwie do Gregoria. "Dlaczego nie ma odpowiedzi na krew i 
uzdrowienie?"

 "Ona nie odpowiada, Dayan," Gregori odpowiedział cicho. "Jej serce wciąż 
bije, mimo, że rozpada się w szybkim tempie. Ona wykorzystuje całą swoją 
energię po prostu by żyć. Gdy nie będzie mogła już dłużej kontynuować swojej 
silnej woli, z siłą którą użyczamy jej, przekształcimy ją natychmiast. Musimy 
być przygotowani. To zdarzy się szybko. Módl się aby działo się to podczas 
naszych najsilniejszych godzin, nie kiedy słońce będzie  w zenicie. "

Dayan zbladł wyraźnie. "To nie może się wydarzyć."

"Dziecko zdaje sobie sprawę z niebezpieczeństwa," Darius powiedział cicho, a 
jego głos był doskonałym połączeniem mocy i aksamitu. "Ona stara się trzymać 
w czasie naszych najsłabszych godzin. Ona rozumie i będą walczyć o 
przetrwanie".

 "Nie jestem całkowicie bezsilny w tym czasie i przyczynię się do tego aby 
poród zaczął się wcześnie, ale nic nie mogę zrobić, jeśli serce Corinne podda 
się" powiedział Gregori.

"Więc przekształcę ją teraz," powiedział Dajan, jego czarne oczy migotały z 
ognia odbijającego się od kryształów. Zimny wiatr zdawał się krążyć po 
ogromnej komorze tak, że migotanie światła rosło i tańczyło w szale.

 Mała ręka Corinne powiewała, znajdując usta Dajana, koniuszkami palców 
delikatnie poruszała po jego doskonale wyrzeźbionych rysach w delikatnym 
geście reprymendy. "Obiecałeś mi, Dayan. Trzymam cię za słowo ".

Od razu wycisnął pocałować  w centrum jej dłoń, trzymać mocno jej rękę przy 
sobie, jak gdyby mógł uwięzić ją na ziemię z nim ". Nie mogę zrobić nic innego 
niż to uszanować." 

background image

"Corinne". głos Savannah był bardzo miękki. ". Shea leczyła rany zanim stała 
się jednym z nas, była chirurga, człowiekiem, podobnie jak ty. Pamiętasz? 
Mówiliśmy o niej. Wezwałam ją, Ona szybko pokonuje drogę do nas. Ona 
będzie bardzo pomocna dla nas, aby pomóc twojemu  dziecku. Rozumiesz 
mnie? "

Corinne skinęła głową. "Rozumiem, co chcesz mi powiedzieć. Wytrzymam 
dopóki ona nie dotrze. Jeśli to da mojemu dziecku większą szansę, zrobię 
wszystko."

 "Shea jest wyjątkową kobietą" dodał Gregori. "Ona już dawno badała ten 
problem i mam nadzieję, że znalazła sposób aby pomóc naszym dzieciom, gdy 
rosną."

"Corinne jest bardzo zmęczona," powiedział cicho Dajan. "Dziękuję wszystkim 
za pomoc."

Corinne była świadoma ruchu w komorze, inne poruszenie działania, gdy łóżko 
było dla niej przygotowane. Nie było myśli o powrocie jej na powierzchnię, do 
domu gdzie  zabrali ją  pierwotnie. Ona pozostanie z Dayanem w głębi 
kryształowego świata, aż jej serce przestanie dostarczać jej życie.

Dayan trzymał ją blisko siebie gdy mruczał jego niejasne podziękowania, cienie 
wychodziły z komory. Corinne była zadowolona że leży w jego ramionach, 
czując jego silne ramiona, wdzięczna za siłę w nim. Komorę wypełniał zapach, 
który wydawał się ogarnąć ją  spokojem, pogodą ducha. Czuła się spokojna, 
szczęśliwa że może swobodnie korzystając, z tego  dziwnego świata podziemi.

Darius pochylił się kładąc rękę na czubku jedwabistych włosów. "Witam w 
naszej rodzinie, siostro. Jesteśmy wdzięczni że zostałaś odnaleziona." Jego ręka 
ześliznęła się i oddalił się w milczeniu, biorąc uczucie jego ogromnej moc z 
sobą.

Tempest schyliła się aby pocałować ją w policzek. "Bądź silna, Corinne, i 
witam." Wzięła wyciągniętą ręką Darius i poszła za nim.

 Desari i Julian musnęli pocałunkami powitania i zachęty jej czole, zamienili 
ciche słowo z Dayanem i wysunęli się.

 Gregori i jego życiowa partnerka Savannah wymienili ostatni uciekać. Oni 
zapewnili Dayana że  będą w pobliżu, jeśli będą potrzebni.

background image

"W końcu" Dayan szepnął cicho: "jesteśmy sami". Osadził Corinne wygodnie na 
łóżku. Dźwięk wodospadu powinny być głośny, ale Corinne już nauczyła się 
wyciszać słuch, więc była to jedna rzecz mniej którą Dayan musiał zrobić dla 
niej. Owinął kołdrę wokół niej. "Po urodzeniu dziecka, będziesz całkowicie 
wyleczona, i mam zamiar spędzić niekończące się noce kochając się z tobą. Czy 
moje włosy zmieniły już kolor? Spodziewam się wzrostu  białych włosach po 
tych wszystkich przerażających rzeczach".

Uśmiechnęła się, jej ręka wplotła się w jego długie, czarne włosy. "Kocham 
twoje włosy po prostu tak jakie są. Nie dodawaj białych włosów do mojego 
konta. Które z nas jak wariat poszło walczyć z nikczemnym smokiem?" Co to 
było, tak poza tym?
 " Było zbyt wielkim kłopotem, używać jej głosu, tak więc 
przeszłą do intymności połączenia umysłu. "Myślałaś, że masz potrzebę 
przygody?
 Biały rycerz gaszący płonący ogień  wiadrem z wodą? "

Zaśmiał się cicho gdy wyciągnął się obok niej i po raz kolejny przyciągnął ją 
blisko siebie. "Mieszasz swoje historie". Jego ręki ślizga się po twarzy 
ukochanej, śledziła delikatne kości,  klasyczne rysy.

"Tu jest tak pięknie." Oczy Corinne były zamknięte, a jej głos był sennie 
zadowolony. "Wiedziałam, że tak będzie. Kiedyś śniłam o odkrywaniu nowych 
światów. Chciałam popływać w oceanie i zobaczyć rafy koralowe. Jej palce 
przeczesywały jego włosy. "Dałeś mi tak wiele w tak krótkim czasie, Dayan. 
Dziękuję. Latałam po niebie jak ptak. Udałom mi się zejść pod ziemię i 
zobaczyć, kryształy i kamienie szlachetne ". Intrygujący uśmiech uniósł  kąciki 
jej ust. "Spotkałam kilkoro bardzo znanych muzyków – to marzenie mojego 
życia, wiesz".

Dayan szczelnie zamknął oczy, poczuł rękę ściskającą jego serce, jak imadło. 
Jego pierś płonęła z przerażenia. Wymykała się spod ich połączenia umysł i 
wykorzystywała swój głos, zupełnie nieświadoma tego. "Kocham cię, Corinne 
szepnął głośno.

"Kocham Ciebie." Dryfowała w jego ramionach. "Pokaż mi jak to jest być tobą, 
Dayan, biegać i latać i być tak wspaniałe wolnym. " 
Poczuła jego straszny 
smutek i instynktownie chciała ulżyć jego ciężarowi. Jej palce delikatnie 
szarpnęły go za włosy, chcąc aby zabrał ją ze sobą w niesamowitą podróż w 
czasie i przestrzeni.

"Nie mogę zabrać cię w podróż, powiedział cicho, cierpiał, chcąc dać jej to 
czego chciała, chcąc móc kołysać ją w ramionach i polecieć z nią po nocnym 
niebie. "Pogoda się zmienia na zimną i  zbliża się burza. To nie jest bezpieczne."

background image

"Gdzie jest twoja wyobraźnia tej nocy Dayan? Gdzie jest mój poeta? Śpiewaj 
dla mnie i daj mi swoje wspomnienia. Chcę tej dzikości,  biegać i skakać, rzeczy 
których nigdy nie miałam odwagi wyobrazić sobie. Podziel się tym ze mną. " 
Ona nie otworzyła oczu, aby na niego popatrzeć, ale czuł ją w sobie, głęboko, 
gdzie miało to znaczenie.

Dayan pochylił się bliżej, położył rękę na jej córce, ich córce, córce Johna, aby 
włączyć ją, aby pokazać jej swój świat nocy. Czuł ruchy dziecka w odpowiedzi i 
zaczął się uśmiechać. Corinne wsunęła rękę w dłoń Dajana, owijając swoje 
palce wokół  jego większych. On zablokował swój strach, jego strach przed 
utratą ich obydwu na rzecz śmierci, i w pełni połączył swój umysł z Corinne.

Ona pozwoliła aby jego wspomnienia przeszły przez nią, żeby mogła poczuć 
moc płynącą przez jej ciało, gdy on przemieniał kształt. Futro przemieszczało 
się w jego skórze, a jego mięśnie stały się jak napięte lin rozciągające się na jego 
ciele. Byli połączeni razem w głębi ciała lamparta. Kot przemieszczał się 
powoli, pewnie przez dżunglę, przechodząc przez gęstą roślinność, prawie 
leniwie. To było niesamowite - mogła poczuć wiatr mierzwiący futro lamparta, 
wyczuć zapachy w powietrzu; wiedziała co się dzieje wokół niej przez 
koniuszki jego wąsów.

"To jak radar!

Dajan był szczęśliwy, był zachwycony nią. Leopard przypadkowo skoczył z dna 
lasu na gałęzie drzewa sześć stóp nad jego głową. To było łatwe, łatwe 
przemieszczanie eleganckich mięśni, podobne do zdawkowego wzruszenia 
ramionami. Wszystko wokół było gęstą dżunglą, ogromne liście i szpaler liści 
idące ku niebu. Baldachim nad głową kołysząc się na wietrze pozwalały 
prześwitywać promieniom światła, rzucając cienie tańczące na ziemi poniżej. 
Corinne była zdumiona z przenikliwej inteligencji leoparda. Początkowo 
myślała, że to dlatego, że Dayan zajmował duże ciało kota, ale potem zdała 
sobie sprawę, że jego umysł było głęboko schowane, gdy zwierzę się 
przemieszczało i polowało.

"Ty i lampart współistniejecie w jego ciele."

"To jest wspomnienie z mojego dzieciństwa. Musiałem nauczyć się umiejętności.  
Lamparty są naprawdę zadziwiającymi stworzeniami. Są szybkie i przebiegłe,  
ostrożne i zawsze trudne do wykrycia. One dobrze dostosowują się do różnych 
środowisk, od dżungli po pustynię. Zbadaliśmy różne środowiska, aby zdobyć 
większą wiedzę. Zwierzęta dostarczają ogromnej wiedzy o naszym świecie. "

background image

Corinne znalazła  fascynujący temat i była pod wielkim wrażeniem jego 
głębokiej wdzięczność i szacunku dla zwierzęcia"Pokaż mi więcej".

 Tym razem teren był zupełnie inny. Nawet leopard się różnił. Miał dłuższe 
futro i większe plamy. Corinne obejrzała go uważnie. "Wygląda jak, śnieżna 
pantera, ale nie do końca."

"Ten gatunek nazywa się lampart amurski, nazwany od  granicznej rzeki między 
Rosją i Chinami.

Znaleźliśmy je w wąskim paśmie górskim wzdłuż granic Rosji, Korei Północnej i 
Chin. Są bardzo piękne, ale jest ich mało i są pod wielką groźbą wyginięcia,  
podobnie jak nasz gatunek. "

Od razu poczuł przypływ smutku, który zdawał się być związany z jego 
własnym. Zostali połączeni tak głęboko, że nie można było powiedzieć, gdzie 
kończyła się ona, a gdzie zaczynał  on. To było tak intymne, że tego nie  znał, a 
jednak czuł że tak powinno być. Miał teraz dom, nazywał się Corinne. Ona była 
jego światłem, powietrze, tchnięciem w jego płucach. Nie mógł znieść tego że 
jest  smutna, nawet w tak istotnej kwestii jak wymieranie gatunku.

Dayan wezwał swoje wspomnienia, przekazując pałeczkę panterze, gdyż 
przemieszczał się nieubłaganie, w jednomyślnym celu w kierunku zdobyczy. 
Oczy były skupione na zamiarze, bezlitosne. Czuła powiew dzikość dookoła 
siebie, przez Dajana.

Dayan czuł Corinne wciągając głęboki, podekscytowany oddech. Dziecko 
skoczyło pod jego dłonią. Od razu Corinne dotarła do początkującego życia, 
uspokajając je. Natychmiast Dayan dodał własny komfort. Szczęście jej matki w 
połączeniu z reasekuracją Dajana pozwoliło dziecku, łatwiej zaakceptować 
nowe wrażenia.

Zmienił znowu wspomnienia, opierając się na czymś mniej przerażającym, 
prostej mechanice codziennego życia kota. Pantera wyciągnięta na gałęzi 
drzewa i stała przez dłuższą chwilę, badając wiatr,  zbierając bogactwo 
informacji. Wyciągnęła się leniwie i skoczyła na ziemię. Wypełnienie 
wyciszające łapy, pozwoliło przenieść się przez dżunglę z powrotem w kierunku 
małego strumienia, gdzie mogła  się napić. Wszystko wokół nosiło ślady 
mniejszych stworzeń, śpieszących z dala od zagrożeń gdy kot przemieszczał się 
szybko przez gęste pokrycie. Zaczął biec, zwiększając prędkości i moc, szybko 
się poruszając dla czystej przyjemności. To były wspomnienia Dayana, jego 
radość dzieciństwa zajmowania ciało lamparta, a Corinne była wdzięczna za 
podzielenie się tym z nią.

background image

Zabrał ją z dala od dżungli, do współczesnych dni koncertów, duży pokój 
przepełniony ludźmi, rozmawiających i śmiejących się. Zgasły światła i nastała 
nagła cisza oczekiwania. Chwila przeciągała się. Corinne czekała na każde 
uderzenie podekscytowania, jak tłum na pojawienie się zespołu. Dark 
Trubadours, znany ze swojej muzyki, piękna ich tekstu i fenomenalnego talentu 
do instrumentów. Nagle zespołu wbiegł na scenę, a tłum ryczał, rósł, tupiąc i 
dziko klaskając.

"Jesteś bardzo przystojny." Był dumy z jej myśli, zadowolony, a zaborcza 
przyjemności,  uczyniła go niezwykle szczęśliwym.

Palca Dajana śledziły krzywiznę jej ust. "Moja mała fanka," dokuczał jej i 
pochylił głowę  żądając jej ust. Nie mógł się  powstrzymać. Pragnął smaku i 
dotyku jej jedwabistych ust. Był doskonale czuły, ale zawzięcie zaborczy, 
obolały z bolących potrzeb. Corinne odpowiedziała tą samą ciepłą czułością, był 
to jej sposób na wyrażenie jej coraz większą miłość do tego, dzikiego, 
samotnego człowieka. Wsunęła mu ręce na szyję aby przytulić jego głowę do 
siebie, co było ogromnym wysiłkiem, kiedy jej ciało było tak zmęczone i 
zużyte.

Od razu Dayan poczuł jej zmęczenie i powoli, niechętnie zerwał kontakt całując 
kącik jej ust, podbródek, linię jej miękkiego, wrażliwego gardła. On cierpiał z 
miłości do niej, czuł, ten sam ból w niej. To upokorzył go jak nic innego. Mógł 
czytać każdą jej myśl, łatwo dotrzeć do jej pamięci. Był sam przez wieki, 
otoczony przez ludzi, których miał tylko wspomnienia miłości. Ona zmieniła 
jego  świat, przyniosła mu tak wiele.

Corinne przyjęła go takim jaki był. Miała dostęp do jego wspomnień i myśli 
poprzez ich ciągłe łączenie umysłów, a teraz więzi i rytuał krwi, ale jej 
akceptacja biegła głębiej niż to wszystko. Czuł to,  widział akceptację, nie dla 
tego,  ponieważ byli życiowymi partnerami, ale w oparciu o głęboką miłość i jej 
oddanie. Corinne  wierzyła w siebie i swoje decyzje. Czuła w nim dobro i objęła 
to. Kochała poetę w nim, sposób w jaki wyrażał się w swojej muzyce i tekstach. 
Ona przyjęła jego mroczną  stronę, wiedział, że to jego charakter, część tego 
kim był. Wierzyła w niego i w to kim był. To, czym był.

"Chcę żebyś zasnęła, moja miłość", szepnął cicho, usta podróżowały wzdłuż jej 
delikatnego obojczyka. "Czuję, że jesteś zmęczona. Po prostu poddaj się i śpij. 
To da twojemu ciału szansę na odpoczynek. Będę tutaj, przy tobie."

Jej smukłe ramiona zsunęły się niechętnie z jego szyi, aby upaść bezwładnie na 
kołdrę. Jego wędrujące usta okradały ją ze zdolności do prawidłowego myślenia. 

background image

Jeśli zamknie oczy, piekące łez popłyną, zaplątane w jej rzęsy. Ona cierpiała dla 
niego, dla jego strasznego smutku. Nie chciał iść spać. Był przerażony, że kiedy 
powstanie ona może być dla niego utracona. Jego normalny spokój został 
całkowicie zniszczony. Corinne rozpoznała,  jej nową świadomością, że jest 
coraz bardziej jak Dayan, obdarzona większymi  zdolnościami.

"Czy jesteś bezpieczny ze mną?" Była dla niego kojąca, starając się go uspokoić.

Dayan ujął jej rękę, przenosząc ją do ust. Jego silne zęby z niezwykłą 
delikatnością przygryzły jej rękę. Przejrzała go na wylot. "Jesteśmy głęboko pod 
ziemią. I nie zawsze muszę spać pod kocem pielęgnującej gleby. Wolałbym 
pozostać przy tobie. Gdybyś obudziła się przed zachodem słońca, nie bój się. 
Moje ciało sprawia wygląd martwego. Ale to jest tylko odmładzające. Jest to 
naturalny stan dla Karpatian, Corinne. Nie chciałbym, abyś wpadła w panikę z 
jakikolwiek powodu. "

Uśmiechnęła się do niego zapewniając go. Wszystko w Dajanie był niezwykłe. 
Magiczne. Ona może uwierzyć w cokolwiek o nim, nawet powstanie z tego, co 
może wydawać się martwym stanem. Odkryła obrazy w głowie. Karpatianie 
odpoczywali w stanie jakby letargu. Poczuła przyjemne zaproszenie 
uzdrawiającej gleby, jak on go czuł, jako naturalny stan, w którym mógłby być 
naprawdę jedynie w ziemi i niebie.

"Nie będę się bała, Dayan, gdy się obudzę. Będę spodziewać się ciebie, że 
pojawisz się jak Śpiąca Królewna". Jej głos był tak słaby, że ledwie zauważalny 
dla ludzkiego ucha, ale Dajan słyszał ją bez kłopotów. W jej głosie słychać było 
uśmiech. "Gdybym  cię pocałowała, czy  się obudzisz?"

"Jeżeli będziesz mnie potrzebowała, Corinne" - wiedział, że ona go drażni, ale 
on odpowiedział poważnie – usłyszę cię. Celowo,  splótł swoje palce z jej, 
trzymając jej ciało blisko swojego. "Zawsze będę słyszeć wezwanie do mnie".

"Wiem że będziesz. I już się nie boję, Dayan. Nie boję. Cokolwiek się stanie.  
Będzie się działo. Zrobiliśmy najlepsze, co możemy, aby przygotować się do 
tego. Albo przeżyję to i będziemy szczęśliwi po zakończeniu, albo nie. Chcę 
cieszyć się swoim czasem razem z Tobą, w każdej minucie, w każdej sekundzie.  
Proszę nie bój się tak o mnie”.

Czuł swoje serce walące w rytmie strach w jego piersi. Wziął oddech, głęboki, 
ciągnąc za sobą jej zapach do swoich płuc. Wypuszczając w spokoju, spokoju 
stan umysłu. Pozwolił mu płynąć nad sobą, przez niego, wiedząc, że to, co 
powiedziała, było prawdą. "Nie boję się podróży do innego świata. Jeśli tam 
będziesz, to tam będziemy oboje. Mam nadzieję, pozostać, by dzielić piękno 

background image

tego świata z Tobą. Chcę być w stanie kolejny raz poczuć miłość dla mojej 
rodziny i wychowywać tu nasze dzieci przed dalszą podróżą. Ale jeśli nie ma 
tak być, to niech tak będzie. "

Corinne leżała obok niego, dryfując w stanie pół-snu. Dziecko przeniosło się w 
niej pod ciepłą dłoń Dajana. To połączyło ich troje. Dayan uznał, że połączenie 
jest bardzo mocno, a Corinne zaczęła się uśmiechać, zrelaksowana i całkowicie 
szczęśliwa. Dał jej bezcenny skarb. On kochał ją taką jaką była. Z jej 
rozpadającym się sercem i dzieckiem innego mężczyzny w ciele. Kochał ją z jej 
dziwnym talentem i praktycznością. Ona została przyjęta taka jak była i czym 
była. Ni mniej i ni więcej. Nikt nie mógłby prosić o więcej.

Chciała, usłyszeć jego muzykę, zasnąć w swoich marzeniach o nim przy 
dźwiękach jego muzyki w swoich uszach. Dayan czuł jej życzenie w swojej 
głowie, rozejrzał się po jaskini, zrozumiał, że był bez swojego ukochanego 
instrumentu, i nagle uświadomił sobie że ani raz nie pomyślał o nim. Zawsze 
miał ją w rękach, a teraz, gdy była potrzebna, nigdzie nie było jej widać.

"Twój kocyk bezpieczeństwa." Było  słychać ślady śmiechu, jak gdyby czuła że 
jego panika, rośnie. "Dzieciak". 

Dayan zaczął się śmiać, relaksując się w cieple jej towarzystwa. "Nie mogę grać 
dla was bez mojej gitary. "

Nie wypuszczę cię z objęć tak łatwo. Zaśpiewaj dla nas – dla dziecka i dla mnie. 
Nie potrzebujesz instrument, aby dla nas zaśpiewać. " Wydawała się bardzo 
zadowolona z siebie, złośliwa i szczęśliwa.

Dayan pociągnął ją mocno do siebie, tak że jej głowa przylgnęła do jego 
ramienia. Nie mógł zrobić nic innego jak wyświadczyć jej tę przysługę. Jego 
piękny głos był pełen miłości, słowa wylewały się jak stopione złoto. Zasnęła w 
jego ramionach z małym uśmiech wyginającym jej usta. Pod jego ręką, dziecko 
przytuliło się bliżej i odpłynęło z matką.

background image

Rozdział 16

Corinne obudziła się, jej ciało falowało z bólu. Usłyszała miękkie echo krzyku 
dziecka, i przestraszyła się, że jej czas porodu nadszedł zbyt szybko. To był ten 
mały, samotny płacz w jej umyśle, który zatrzymał spokój Corinne. Wzięła 
głęboki powolny oddech zapewniając córce tlen. "Wszystko będzie w porządku, 
kochanie," ona nuciła cicho. "Spodziewaliśmy się, że tak się stanie."

Było bardzo ciemno w jaskini. Tylko woda świeciła się jak czarne-srebro, dając 
słabe światło, odbijane od otworu u góry, ale Corinne widziała tak wyraźnie, jak 
gdyby to był dzień. Wzięła ostrożne spojrzenie na swoje ciało, podekscytowana, 
bojąc się, ale zdeterminowana. Starała się nie zauważyć, że jej serce waliło zbyt 
mocno i pracowało wolniej.

Nie chciała myśleć o śmierci, albo bać się myśląc o tym. Kochała. Całkowicie. 
Totalnie. Bez zastrzeżeń. I była kochana w ten sam sposób. Jak wielu innych 
może powiedzieć, coś takiego? Wiedziała że osiągnie te najważniejsze, 
najbardziej monumentalne zadanie w jej życiu. Ona zostawi spuściznę piękna i 
cudu. Skarb dla świata. Jej córkę. Zamknęła oczy i oddychała głęboko, 
koncentrujących się. Mogłaby to zrobić. Ona zawsze mogła robić to, co zawsze 
było dla niej konieczne. Bardziej niż cokolwiek innego w życiu, to był dla niej 
ważny moment. Danie życia jej córce.

"Możemy to zrobić, kochanie, szepnęła cicho. "Razem. We dwie. Możemy to 
zrobić." Tak wiele innych kobiet przeszło przez to przed nią i będzie 
przechodzić miliony po niej, ale to był jej moment i ona nie zawiedzie swojej 
córki.

Corinne odwróciła głowę powoli patrząc na Dayana. Leżał obok niej, w 
całkowitym bezruchu. Był bardzo blady, nie można było dostrzec wzrost i 
spadku  jego klatki piersiowej. Jego skóra, zazwyczaj gorąca w dotyku, była 
lodowata. Leżał jak martwy. Znalazła jego długie, ciemne, jedwabiste włosy i 
wplątała w nie palce, aby skontaktować się z nim. Potrzebowała jego stałości i 
prawdziwej obecności  obok niej. Śpiąc czy obudzony, zapewnił to jej swoją 
obecnością. Słońce jeszcze nie zaszło, ale instynktownie wiedziała, że czas jest 
bliski. Dziwne było to, aby nie mieć Dayana jako cień w swoim umyśle. Był 
tam tak wiele razy, że wzięła to za pewnik, mimo, że nie zdawała sobie z tego 
sprawy, aż po prostu czuła się tak związana z nim przez cały czas. Ile to znaczy.

"Tak, moja miłość, to się dzieje." Jej palce zacisnęły się w jego włosach.  
Trzymała jedwabne pasma przy swojej twarzy. "Myślę że jesteśmy gotowi na to, 

background image

Tak gotowe, jak nikt inny nie może być. Kocham Cię bardzo. Usłysz mnie,  
Dayan. Kocham cię
 ".

Fala uderzyła znowu, długie, wściekłe skurcze, który zdawały się coraz większe 
i większe, tak że oddychała na skraju tego, koncentrując się na przepływie 
powietrza przez jej płuca, pchając je w kierunku dziecka. Dziecko czuło się 
bardzo niewygodnie, przerażone. Coś wyciskało się w jej dole, nagląc by się 
poruszyła, ale ona nie chciała, aby to się już zaczęło.

Instynkt przejął kontrolę i matka i dziecko, rozpoczeli pracę w nawiązaniu 
związku. Corinne nakazała swojemu ciału aby się zrelaksowało i uspokoiło, 
oddychając przez nieprzyjemne skurcze, a jednocześnie kojąc dziecko w jej 
umyśle. Była zdziwiona, że mogła dotknąć umysłem maleństwa, że dziecko 
było tak inteligentne i świadome w tak młodym wieku. Dziecko ostrzegło 
Coranne zanim rzeczywiście poczuła wystąpienia skurczu, umożliwiając jej 
wzięcie głębokiego, uspokajającego oddechu i oddychanie przy każdym z nich. 
Chciałaby móc wstać i chodzić dookoła, wiedząc, że to przyspieszy proces, ale 
nie miała odwagi skorzystać z tej szansy. Mimo determinacji by nie panikować, 
Corinne znalazła strach który zalał  ją, gdy skurcze wzrosły a ciężki kamień 
zdawał się osiąść w okolicy jej klatki piersiowej.

Wiedziała, instynktownie kiedy Dayan się obudził. Był tam w jej głowie, nawet 
gdy wciągnął pierwszy oddech, nawet gdy dźwięk jego serce wypełnił komorę, 
pocieszającym, stałym rytmem. Jej ostoja. Jej kotwica. "Dajan". Wyszeptała 
jego imię, wdychając jego zapach. Oczywiście, że przyszedł do niej na czas, gdy 
go  potrzebowała.

Jego ręka przeniosła się na jej twarz, z miłością, w czułym geście. Czuła jego 
miłość do niej wylewającą się z jego serca, duszy i z niej. "Ty nigdy nie byłaś 
sama, moja miłość, nigdy więcej. Cokolwiek się stanie  tutaj tej nocy, będę z 
tobą".

"Cieszę się, że jesteś ze mną. Chciałam Lisę, ale wiem, że ona miałaby trudny 
czas radzenia sobie. Nie mogłabym oprzeć się na jej zbyt mocno. To sprawia, że 
czuje się tak bardzo winna. Ona nie zdaje sobie sprawy, że dała mi tak wiele 
innych darów. I nie trzeba opierać się na niej, aby ją kochać. " Jej oddech został 
uwięziony w jej gardle, gdy kolejne skurcz zaczęły wzbierać jak wielka fala.

"Nadszedł czas". Zrobił te ciche oświadczenie. Jego głos był aksamitnie miękki. 
Jego czarne oczy spotkały jej  z zielonymi jak mech, i tam była objęta w czasie i 
przestrzeni w głębokim, bezdennym dobrze. Dayan zmienił pozycję, nawet gdy 
trzymał ją zahipnotyzowaną jego hipnotycznym wzrokiem. "Jej czas nadszedł. 
Dziecko przychodzi, a jej serce nie podoła. Potrzebujemy teraz uzdrowicieli
 ". 

background image

Wysłał zaproszenia w noc, wiedząc, ze inni byli gdzieś w pobliżu, śpiąc pod 
ziemię w sieci podziemnych tuneli i komór. Jego wezwanie obudzi ich 
natychmiast.

On trzymał ją w niewoli wzrok, usuwając ból związany z porodem, dając 
odpoczynek jej sercu. Słyszał straszne uderzenia, zapowiedź klęski. Jej ciało 
było już zużyte, a to był dopiero początek.

 "Nie czuję już skurczy" szepnęła. Miałam pomóc dziecku, przejść przez to, 
Dayan. Jeśli nie czuję, co się dzieje, jak mogę jej pomóc?"

"Ja po prostu blokuje ból śmiertelników, jak często robią śmiertelni lekami, gdy 
nie radzą sobie, poczujesz skurcze bez dyskomfortu porodu." Był pozornie 
spokojny, spokojny w swoim umyśle, gdzie była bezpiecznie połączone z nim. 
Głęboko w środku, gdzie nie mogła zobaczyć, ręka ściskając jego serce, jak 
imadło. "Nie ma potrzeby umieszczania niepotrzebne obciążenie dla twojego 
serca, jeśli mogę temu zapobiec." Próbował brzmieć rzeczowo. W momencie 
gdy skurcze się skończyły, Dayan pociągnął ją w ramiona, czując potrzebę 
zmiany pozycji.

Corinne poświęcał każdą uncję woli na utrzymanie pracy swojego serca, ale 
poród niszczył jej energię szybko. Dayan ukrył twarz w jedwabistych pasmach 
włosów, ukrywających się przez chwilę, podczas gdy odganiał własne lęki. 
"Chciałbym móc zrobić to dla Ciebie, Coranne, mruknął cicho.

Ona przechyliła głowę, żeby go pocałować. "Lisa jest krucha, Dayan. Ona jest 
moją rodziną i ja ją bardzo kocham." Corinne, zrozumiała ze trudno jest jej 
złapać oddech na tyle, aby mówić. 

Dayan trzymał ją w swoich silnych ramionach, jak gdyby w ten sposób 
zatrzymywał ją przed  podróżą poza jego świat. "Ciii, kochanie, dopilnuję, żeby 
Lisa była chroniona i kochana całe życie. Nie musisz się martwić o nią. 

"Ale co jeśli nie przeżyję, Dayan? Kto jej powie, jak ona dotrze tu by być z 
dzieckiem, i z tobą? Cullen-'

"Cullen ma się bardzo dobrze w tym momencie, odpoczywając wygodnie z Lisą 
trzymającą go za rękę", zapewnił ją szybko. "Syndil i Barack strzegą ich, 
upewniając się, że nic złego nie zagraża żadnemu z nich. Mogę dotknąć ich w 
każdej chwili, tak samo jak ty jesteś w stanie to zrobić. Musisz tylko wysłać 
swoje obawy do naszych braci a oni uspokoją cię tak jak ja to robię. Syndil wie, 
że rodzisz; ona monitoruje nas, jak ja monitoruję ich.

background image

"Nie pozwól żeby  powiedziała Lisie, że coś jest nie tak. Jeśli coś mi się stanie, 
sam powiesz to Lisie. Pójdziesz, Dayan. Musisz być tym, który jej powie ". 

"Chcę, żebyś była spokojna, kochanie. Oszczędzaj energię. Twoim zadaniem 
jest utrzymać się przy życiu, aby dać życie naszemu dziecku. Nie martw się o 
coś, co może nigdy się nie zdarzyć, a na pewno nie o Lisę, która jest całkowicie 
bezpieczna ".

Kolejny skurcz przetoczyły się przez jej ciało, o wiele bardziej intensywny niż 
poprzedni. Jej serce wybuchło gwałtownie, szaleńczym biciem. Nie można było 
oddychać. Kamień  miażdżył jej pierś, a wewnątrz niej, dziecko poruszało się 
szybko, będąc bardzo cicho. Panika wzrosła gdy walczyła tylko o to aby 
oddychać. Wiedziała, że Dayan jej pomaga, gdy nie mogła czerpać powietrza do 
płuc.

Gregori zalśnił w pokoju. W pewnym momencie nie było nikogo obok łóżka, a 
w następnej chwili, stanął wysoki i wyprostowany, niezwyciężony. Jego 
uśmiech wyglądał pocieszająco, ale Corinne zaczęła go poznawać poprzez ich 
ciągłe połączone umysły. W jego umyśle było zmartwienie. Darius także się nad 
nią zarysował, nadmierny, tak silny, że wydawał się niewzruszony. Kobieta 
wyszła z tego, co wydawało się być jak kamfora, w pierw przejrzysta, a 
następnie bardzo realna. Była mała, włosy miała koloru czerwonego wina, Ala 
sprawiała wrażenie  całkowicie kompetentnej. Ona była tą, która pochyliła się 
blisko i położyła rękę na brzuchu Corinne,  lekko marszcząc brwi z koncentracją 
na jej twarzy.

"To jest Shea, Corinne," powiedział cicho Gregori. "Zaufaj jej wyrokowi, jak 
my." Gregori wziął ją za rękę. "Nasi ludzie zbierają się, gdziekolwiek są i będą 
również udzielić pomocy. Zrobimy to."

 Corinne przykleiła oczy do Dajana ". Ocal moje dziecko". To była rozpaczliwa 
prośba. "Coś jest nie tak, czuję to".

"Corinne -" głos Shea był łagodny ale stanowczy. "Mam zamiar wyjąć dziecko 
natychmiast. Ona jest w tarapatach i musimy wydostać ją teraz." Spojrzała na 
Dayana. "Musisz wypełnić rytuał gdy to zrobię, Dayan. Przenieś ją w pełni do 
naszego świata i miejmy nadzieję, że jej ciało przetrwa konwersję wystarczająco 
szybko, aby utrzymać ją przy życiu. Gregori i Darius pomogą Ci w tym. Julian 
stoi by oddać krew, podobnie jak Jacques ". Gdy mówiła do Dayana,  już 
rozpoczęła pracę  nad Corinne, zręcznie przecinając ubrania, nie potrzebując 
światła. Jej umysł kierował Dariusa i Gregoria bez użycia słów, gdy pracowali 
wspólnie jak dobrze naoliwiona maszyna.

background image

Dayan zmienił  pozycję, jego ramiona znowu otoczyły Corinne, z głową opartą 
na jego piersi. Shea była szybkim i sprawnym, chirurgiem wysoko 
wykwalifikowanym, jak karpaccy uzdrowiciele. Było oczywiste dla Corinne, że 
Shea wiedziała, co robi. Nie czuła, żadnego bólu,  działali w porozumieniu w 
celu zapobieżenia bólowi. Poczuła dziwne uczucie, gdy Shea wykonała 
nadzwyczajne procedury, otwierając jej łono, aby umożliwić dojście do dziecka.

Corinne czuła się odłączona od całej procedury. Ponownie dryfowała w świecie 
marzeń, niepewna, co było rzeczywistością, a co snem. Widziała, rudowłosą 
kobieta tnącą w niej. Widziała jak Dayana przytulają jej szyję, jego usta, 
dryfujące nad jej pulsem zęby pogrążające się w swojej skórze. Nic z tego jej 
nie niepokoiło. Gregori skoncentrował się w sobie, przenosząc się z własnego 
ciała w postaci czystego światła i energii, przechodząc strumieniem do Coranne, 
aby spowolnić proces śmierci i przyspieszenia przemianę.

Corinne słyszała głosy śpiewania w starożytnym języku, widziała  nagłe 
poruszenie innych gdy przynieśli małe urządzenie jak inkubator do komory. 
Dayan podniósł głowę, jego twarz była maską męki. Która poruszyła ją nawet, 
jeśli nic innego nie wydawało się. Ona cierpiała dla niego, dla jego smutku. 
Wyglądał strasznie, miał linie wyryte głęboko w jego mrocznych, zmysłowych 
rysach. Widziała go jak robił cienkie cięcie wzdłuż mocnych mięśnie klatki 
piersiowej, na sercu. Widziała przyciskającego ją do siebie, trzymając ją blisko, 
szepcząc do niej, mówiąc jej by wzięła to, co jej proponuje, by oboje mogli żyć.

Widziała siebie próbującą słuchać jego poleceń, jej ruchy słabe i nikłe, także 
Dayan musiał przytrzymać jej głowę przy sobie, gładząc jej gardło więc 
konwulsyjnie połykała. W tym samym czasie, ujrzała Shea wyjmującą dziecko, 
mały kształt. Jej pomocnicy poruszali się  nawet szybciej teraz, odcinając 
pępowinę, pracując nad dzieckiem, Darius na czele. Pochylił się nad dzieckiem, 
jego gest był ochronny, nawet czuły.

Corinne poczuł łzy na twarzy. Szczęście. Było jeż po wszystkim. Jej córka żyje 
w kręgu ludzi, którzy będą kochać i dbać o nią. Dryfowała nad tym wszystkim, 
Corinne była tak zmęczona, że po prostu chciała zamknąć oczy i pozwolić sobie 
odejść. Spać długo, przez długi czas. Może wieczność. Wydawało się, że była 
zmęczona całe życie.

"Nie!" Polecenie było ostre. "Nie skończyłaś jeszcze tutaj, Corinne. Zabraniam 
ci tego robić
 ". Głos był władczy, autorytatywny. To podążyło za nią do jej 
marzeń i zawróciło ją z jej nierealności. Znalazła się w ramionach Dajana, jej 
usta były wciśnięte w jego pierś, ciepły słony płyn spływał jej do gardła.

background image

"To za mało!" Gregori ostrzegł Dayana zanim Corinne mogła w pełni 
zrozumieć, co się dzieje i spanikować, lub odepchnąć się i walczyć. "Nie może 
być żadnego oporu z jej strony. Ona po prostu nie jest wystarczająco silna, aby 
przetrwać, jeśli będzie się  opierać. "

Dayan zezwolił Julianowi zamknąć ranę w piersi i trzymał Corinne przy sobie, 
zamykając jej umysł w jego. Zanika - czuł jej ducha dryfującego z dala od 
niego, ale jej odejście nie było świadomym wyborem. Ona wydawała się 
niezdolna do wysiłku na tyle silnego by walczyć, nawet z jego starożytną krwią, 
a nawet z Karpatianami wlewającymi ich siłą woli w jej wątłe ciało.

Dayan oparł swoją głowę o jej. Czekali zbyt długo. Jej biedne śmiertelne ciało 
walczyło tak długo, jak mogło, pozostając wystarczająco długo, aby dać życie 
innemu. Teraz jej życie wymykało się jej. Nie czuła już dłużej płynięcia krwi 
przez jej ciało. Jej kruche serce wciąż pompowało, bo Gregori zmuszał 
uszkodzony narząd do pracy, ale Corinne wydawała się zbyt daleko, by wrócić.

Dayan czuł ich wszystkich wokół niego - jego ludzi, jego rodzinę. Pieśń 
wzmocniła  głośności. Usłyszał miękki płacz dziecka, gdy Shea pracowała z nią. 
Zaciągnął się zapachem leczniczych ziół. Przez chwilę pozwolił sobie na ostatni 
luksus, biorąc to wszystko, piękno komory, powódź wspomnień z jego życia: 
zmienianie kształtu, gwałtowny wzrost, wyzwania samej ziemi, gdy zdobył 
wiedzę; ukochaną muzykę, która była tak dużą jego częścią. Kochał to 
wszystko, ale kobieta w ramionach była wszystkim. Nic innego nie będzie miało 
dla niego znaczenia.

Bez niej nie będzie koloru, nie ma światła, muzyki w jego sercu i duszy.

 Dayan pochylił głowę muskając jej powieki, kącik ust. " Kocham Cię , 
Corinne. Nie odejdziesz sam w obcy świat. Ja będę z tobą ".

W jednej chwili rozległ się głośny protest. Ostry. Wymagający. Ich wszystkich. 
Jego rodziny. Z daleka usłyszał Baracka i Syndil w krzyku alarmu. Usłyszał 
echo Cullena, który musiał wyłapać sprzeciw umysł Baracka. Usłyszał ostrą 
odmowę Juliana i miękki  szmer głosu sprzeciwu Desari. Tempest wołała go do 
siebie. Gregori i Savannah dodali swoje żądania. Ale to był Darius za którym 
Dayan szedł przez całe życie, tylko Dariusowi odpowiedział. I to był Darius, 
który rozkazał mu teraz.

"Nie pójdziesz za nią. Ocalisz ją. "Głos był bardzo cichy, ale Darius nie musiał 
kiedykolwiek podniósł głos by być przestrzegany.

background image

 "Ona nie chce, aby kontynuować, Darius. Nie mogę zrobić nic innego jak 
pozwolić jej odpocząć. " 

Ręka  Dariusa opadła w dół mocno na ramię Dajana, łącząc ich fizycznie. 
"Możesz być jej życiowym partnerem później, poddając się każdemu jej 
pragnieniu, ale nie teraz. Jesteś Karpatianinem, Dayan. Wybieramy życie. 
Trzymamy się. Cierpimy. Nie puścisz jej, ani sam nie odejdziesz z tego świata. "

"Ona ma prawo do swoich decyzji "On miał prawo do dokonania wyboru, 
Corinne zasługuje na taki sam szacunek. To była ostatnia rzecz, jaką mógł jej 
dać.

"To nie był jej wybór, Dayan! Darius nie ustępował." Nigdy nie miała  wyboru. 
Śmierć była nieunikniona,  wiedziała to i zaakceptowała tak jak ty. Jest  
zmęczona,, ale to nie jest jej wyborem. Ona wybrała ciebie, zaakceptował Cię, 
wiedząc kim jesteś. Ona nie oparła się żadnej ofercie, przeniesienia jej do 
naszego świata. Nie otrzymałeś odpowiedzi od niej,  ona zawsze wiedziała na 
pewnym poziomie. Jej wyborem było życie, jej dziecko. Ona nie mogła podjąć 
takiej decyzji, więc należy dokonać ją dla niej. Nie zdajesz sobie sprawy, jak  
zmęczony i samotny jesteś, ile energii potrzebujesz aby utrzymać ją przy życiu, 
aby dać dziecku szansę. Nie myślisz trzeźwo. Nie pójdziesz z nią. Będziesz z 
nami, i przelejesz swoją wolę na nią i zapobiegniesz tej tragedii. " 
To było nie 
mniej niż rozkaz. Rozkazuję aby polecenie to było przestrzegane.

Darius nagle przykucnął nisko i spojrzał w oczy Dayan. "Jeśli kiedykolwiek 
ufałeś mi, zaufanego mojej opinii, jeśli kiedykolwiek wierzyłeś we mnie, pójdź 
za mną teraz." 

Dayan poczułem siłę jego lidera, człowieka którego nazwał bratem, podążając 
za nim, i skinął głową, powoli, ponury uśmiech zmiękczał krawędzie jego ust. 
To było dawno kiedy znał emocje swojej rodziny, a teraz jego duma i miłości do 
nich były przytłaczające. Zawrócił  do środka, szybko podążając i łapiąc słaby, 
migotliwy blask, który poruszał się tak daleko od niego. Otoczył ducha Corinne, 
murem jego silnej woli, jak kotwica trzymając ją w swoim świecie "Corinne.. 
Znasz mnie
. "

Poczuł jej odpowiedzi. Słabą. Jak trzepot skrzydeł. Ale poznała go. Oczywiście, 
że go znała. Ona poznałaby  go w dowolnym miejscu. O czym on myślał? 
Corinne kochała życie. Ściskała życie. Ona mogła akceptować  trudy życia, 
którym była poddana, ale ona znajdowała radość we wszystkim, piękno w 
otaczającym ją świecie. Chciała podnieść swoją córkę, chciała zobaczyć Lisę i 
Cullena szczęśliwych. Corinne chciała żyć z Dayanem.

background image

Dayan trzymał ją zablokowaną przy nim. Jej duch oderwał się od niego z dala 
od jej uszkodzonego ciała. Widział Gregori i Dariusa przy pracy, dwa punkty 
czystego światła, masujące i stymulujące jej serce. Wiedział, że Gregori nakazał, 
aby bać więcej krwi, i to był Jacques, brat Księcia, który dostarczył ją Corinne. 
Dayan zobaczył dwóch uzdrowicieli pracujących wściekle rozsyłając krew do 
narządów ciała Corinne w nadziei na przyspieszenie konwersji. Obaj zostali 
wyczerpani utrzymując doświadczenie wyjścia poza własne ciało, ale nie 
zachwiali się w swoich zadaniach.

"Jestem zmęczona. Pozwól mi spać przez chwilę. "

To właśnie te ostatnie sześć krótkich słów, go przekonały. Chciała spać, a nie 
umrzeć. Nie wiecznym snem. "Jeszcze nie, moja miłość. To się jeszcze nie 
skończyło. I jeszcze jedno. Tylko jedno, i pozwolę ci spać tak długo, jak 
zechcesz. Dołącz do mnie, połączą się z mim umysłem tak, abym mógł zapewnić 
ci bezpieczeństwo podczas przejścia w pełni do mojego świata. " 
Pierwszy 
tętnienia ból było wstrząsające. To było jak wyścig ognia przez jej krwiobieg. 
Ciało Corinne skręcało się, szarpnął ramię Dajana. Nie mógł uwierzyć w siłę 
pośpiechu, nieposkromioną kulę ognia w niej. Krzyknęła, dźwięk wyrwał się z 
jej gardła, głośny w przemilczanej ciszy komory, a jego echo odbiło się na 
nocnym niebie.

"O Boże, ona nie przeżyje tego. Nie chcę aby jej ostatnie chwile były takim 
bólem. "
 Słowa wyrwały się z niego jak małe kropelki krwi sączące się po jego 
czole. Nie mógł zabrać bólu. Mógł go przytłumić, ale to było coś czemu nie 
mógł w pełni zapobiec. 

"Ona musi przeżyć." Darius był nieugięty w swoich postanowieniach.

Dayan odetchnął głęboko, pozwolił bólowi obmyć go i przejść przez niego, 
zanim zwrócił  całkowitą uwagę do wewnątrz, na słabego ducha tak słabo 
ściśniętego w murach które sam wykonał. Corinne zadziwiła go. Nie bała się. 
Akceptowała przemianą jak poród. Była słaba i nie mogła pomóc mu w zebraniu 
sił na nachodzącą walkę.

Kolejna fala ognia, paląc przetaczała się przez jej organy wewnętrzne, a wstrząs 
był tak poważny, że prawie wyrwała Dajanowi ramię. Nie było stopniowego 
narastania. Uzdrowiciele wymuszali konwersację, aby dostosować jej 
rozsadzone serce. Nie przetrwało by długo, jeżeli oboje uzdrowiciele zaprzestali 
by swojej pracy.

Dayan trzymał głowę Coranne, gdy ona gwałtownie wymiotowała, znowu i 
znowu. Była zbyt słaba, aby podnieść się lub pomóc sobie. Zależało mu, aby nie 

background image

wdychała tego, wiedząc, że szkodliwe toksyny wydalane się z jej organizmu. 
Zaciskał zęby gdy fale straszliwego ból pędziły przez jej ciało. Głęboko w jego 
umyśle czuł jej słabnącego ducha, światło mieniło się. Nie!  trzymał się jej, 
przekazał każdy gram swojej woli, aby zapobiec zgaśnięciu  światła. Dotarli już 
tak daleko. Śmierć nie mogła jej teraz zabrać.

Pieśń była ciągłym szum w głowie, i wiedział, że to, wspiera proces, ale 
potrzebował czegoś innego, czegoś co zawróci ją do niego. Dziecko było 
spokojne, walcząc we własnej walce o życie przy pomocy Sheay. Wtedy, 
przyszło to do niego. Jedyna rzecz, którą mógł dać jej, którą kochała. Jego 
muzyka. Zaczął śpiewać. Na początku delikatnie, mroczna melodia, 
niebezpiecznej miłość. Ballada potrzeby. O człowieku z desperacją walczącym 
o kobietę, którą kochał ponad wszystko.

Desari przyłączyła się w refrenie, jej piękny, magiczny głos, dar od niebios. 
Śpiewała z nim, pomaga mu w operowaniu głosem, aby wyrwać Corinne z 
paszczy śmierci. Myśli wyskakiwały w powietrze, srebro i złoto, tańczące jak 
lśniące światło słoneczne w ciemnej komorze.

Czuł wtedy odpowiedź Corinne. Słabą, ale tam była. Ona trzymała się dźwięku 
głosu, pozwoliła melodii, by zabrała ją z dala od strasznego pieczenia w jej 
ciele, upokarzając jej ludzki system pozbywania się toksyny. Utrata kontroli, 
bezradne poczucie leżenia, nie będąc w stanie poruszać się, a jej ciało wyginało 
się i wiło z bólu. Ona przykuła się do tych myśli, jego daru dla niej i płynęła nad 
ogniem, trzymając się życia, przywiązana do Dayana, jej stałej kotwicy.

Był upokorzony przez jej pełne zaufanie i wiarę w niego. Nie miał pojęcia, czy 
byłby w stanie przekazać swoje życie, tak zupełnie w inne ręce. Był 
onieśmielony i pokorny i wdzięczny. Krwistoczerwone łzy kapały na grzbiet 
jego dłoni, ale jego głos nigdy się nie zawahał, gdy śpiewał dla niej. 

To doświadczenie wydawało mu się wiecznością, a jego nowe emocje były 
niedoświadczone. Ale śpiewał ze swojego serca i duszy. Jego głos otaczał ją, 
unosił ją nad straszny ból i trzymał ją mocno zakotwiczoną w nim.

"Teraz, Dayan." W głos Dariusa  była ulga. "Wyślij ją do snu i możemy 
zakończyć leczenie
. "

Minęło kilka chwil zanim Dayan uświadomić sobie, co ma na myśli Darius. 
Uzdrowicielom udało się wykorzystać jego krwi i drogocenną krew rodu księcia 
do przemiany Coranne, zmieniając ludzkie serce w silne karpackie serce. 
Niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Ledwie mógł zrozumieć, że tak może 

background image

być. Czuł się tak, jakby walczył dziesięć tysięcy bitew, jakby walczył przez cały 
czas.

Wydał polecenie, aby spała, mocne i przekonujące. Corinne nie miała wyboru, 
jak tylko posłuchać, a przy jej osłabionym stanie, było dla niego łatwe, aby 
wysłać ją do karpackiego sposobu spania. Dayan odetchnął z ulgą. W końcu był 
poza bólem. Spojrzał w górę, jego szerokie ramiona ugięły się. Był całkowicie 
pozbawione energii. Dał Corinne dużą ilości krwi, i nie karmił się, ani nie spał 
w odmładzające glebie. Jego każda uncji energii została wykorzystana do 
utrzymania pracy serce i płuca Corinne, aby przywiązać ją do niego. Emocje 
którym musiał się przeciwstawić byłby wystarczający, aby odprowadzać jego 
wielką siłę. Był niebezpiecznie słaby i blady.

Rozejrzał się po komnacie, po innych, którzy poświęcili tak wiele dla niego, dla 
Corinne. Shea pracowała nad dzieckiem. Zaczął się uśmiechać, powolnym 
uśmiechem, który zastąpił jego zmęczenie ciepłem. Jego dziecko. Corinne, 
może myśleć o ich córce jak o Johna, i rozumiał to, ale w rzeczywistości w jej 
ciele pełniła krew Dajana. Podczas gdy Darius i Gregori kontynuował pracę nad 
uzdrawianiem Corinne, on studiował dziecko.

"Czy ona żyje?" spytał cicho Sheaę.

Ruda kobieta spojrzała na niego. "Ona jest bardzo silna i chce życia. Corinne, 
Grigorij, Darius i ty wykonaliście dobrą robotę, aby zaszczepić w niej silną 
wolę. Będzie miała kochających, opiekuńczych rodziców. Myślę, że najlepiej 
będzie, jeśli będzie przebywać tu przez kilka tygodni, aby dać jej ciału czas na 
dostosowanie się do świata zewnętrznego, ale jest z nią całkiem dobrze. "

"Niewiele dzieci przeżywa pierwszy rok życia." Ból ciął go na myśl o utracie 
dziecka. Czuł  zaciekłą chęć jej ochrony.

"Tak jest" przyznała Shea, " ale mam zrobić ogromną ilość badań i myślę, że 
mogę utrzymać ją przy życiu. Dieta jest bardzo ważna. Ciało karpackiego 
dziecka różni się od dorosłych. Nie możemy opiekować się nimi tak długo jak 
mogą ludzie i potrzebują mieszanki składników odżywczych. Nasza krew jest 
zbyt bogata dla nich. Dlatego ważne jest by, nie przemieniać dziecka do póki się 
nie urodziła. Ona jest po prostu zbyt mała, aby to przeżyć. "

"To nie ma sensu, że matka nie może karmić swojego własne dziecka. Czy 
zawsze tak było? Naturalna kontrola urodzin."

Shea skinęła głową. "Setki lat temu, zgodnie z tym co mówili Gabriel i Lucjan, 
nasi ludzie nie mieli tego problemu. Coś się stało w następnych latach 

background image

powodując ten dylemat. Zmiana miała miejsce gdzieś około końca trzynastego 
wieku lub na początku czternastego. Jestem prawie  pewna. Jestem bardzo 
blisko, dowiedzenia tego ". Mówiła pewnie. "W międzyczasie, to dziecko ma 
specjalne potrzeby. Ona nie jest w pełni człowiekiem, ani nie jest w pełni 
karpatianką. Zamiast próbować przemienić ją teraz, uważam, że powinniśmy 
pozwolić się jej rozwijać, taką jak jest, przynajmniej dopóki nie będzie starsza. 
Ja nie byłam w pełni Karpatianką i udało mi się przetrwać. Gregori i ja 
pracujemy nad dietą, która  naszym zdaniem pomoże tej małej wyrosnąć na 
silną. Nie powinno być żadnych problemów, i możemy monitorować ją na 
odległość i natychmiast Ci pomoc. Ma duże szanse, Dayan.

"Dziękuję za to, co zrobiłaś dla nas".

Shea uśmiechnęła się do niego. "Cieszę się, że mogłam przybyć na czas. Podróż 
była długa i będziemy mogliśmy podróżować tylko w nocy, przemierzając 
szybko wiele mil. Czułam twoje zmartwienie o Corinne. Darius i Gregori 
wyleczą jej ciało całkowicie. Kiedy powstanie, to  z silnym sercem i ciałem 
całkowicie uzdrowionym. Ona nie będzie miała żadnego następstwa porodu. 
Zadbają o to, aby nie czułą dyskomfortu. Pozwól jej odpocząć przez kilka 
powstań pod uzdrawiającą ziemią. dziecku będzie dobrze z nami. Ona zna nas, i 
chce poczucia komfortu dla swojej matki, zrobimy to dla niej. "

"Kto będzie się nią opiekować podczas godzin wschodu słońca? Ona nie może 
iść do ziemi, tak jak my musimy, a ona jest zbyt słaba, by być bez opieki, aby 
kazał jej spać w czasie godzin naszego snu. Musimy sprowadzić tu Lisę. Nagle 
Dayan myślał jak ojciec, a nie Karpatian.

Shea uśmiechnęła się z otuchą. "Przyciągnęliśmy biednego Garyego Jansena z 
nami. Był niezwykle pomocny w moich badaniach i jest w pełni pod ochroną 
wszystkich Karpatian. On często opiekuje się dzieckiem, gdy my jesteśmy 
głęboko w ziemi".

Dayan spojrzał sceptycznie. 

Shea śmiała się z niego. "Gary jest całkowicie w stanie zatroszczyć się o to 
maleństwo. Zaufaj mi. Pracuję z nim cały czas. I powierzono mu opiekę w ciągu 
dnia nad adoptowanymi dziećmi  Falcona i Sary." 

Dayan niechętnie skinął głową i wskazał na małe urządzenie. "Co to jest?"

"To jest bardzo podobny do ludzkiego inkubatora. Ona jest jeszcze zbyt mała, 
aby całkowicie żyć na własną rękę, ale z twoją krwią i opieką, ona urośnie 
bardzo szybko." Shea odchrząknęła starannie, a jej oczy nagle cofanie się do 

background image

dziecka. "Kiedy Corinne powstanie, będzie chciała,  zobaczyć niemowlę, 
Dayan. To naturalne, że matka czuje w ten sposób."

Dayan nagle uśmiechnął się, błysnął białymi zębami rozwiewając zmęczony 
wygląd z jego rysów. "Czy próbujesz mi powiedzieć w delikatny sposób, że 
moja życiowa partnerka nie wstanie z tym samym apetytem jaki ja będę miał?"

 Shea zaśmiała się cicho. "Myślę, że będzie miała ten sam głód, Dayan, ale jej 
instynkty będą domagać się, aby zobaczyć córkę."

"Corinne chciała dać jej na imię Jennifer po matce Johna i Lisy. Czytałem w jej 
myślach, gdy bała się dać imię córce, bojąc się, że to przyniesie jakiegoś pech 
dziecku." Dayan pochylił się by spojrzeć do przejrzystego urządzenia. 
Wpatrywał się w dziecko, z przerażonym wyrazem twarzy. "Ona pasuje do 
mojej ręki."

Shea wyśmiała go. "Ona waży około czterech kilogramów. Nie martw się, ona 
będzie wystarczająco szybko przybierać na masie ciała."

"Dayan -" Julian poklepał go po ramieniu. "Gratulacje, są w porządku. Masz 
życiową partnerkę i jesteś ojcem. To jest powód do wielkiego świętowania. 
Musimy jednak odłożyć wszelkie uroczystości, dopóki nie pożywisz się i nie 
pójdziesz do ziemi. To było długie doświadczenie, i potrzebujesz prawidłowego 
odmłodzenia. Twoja życiowa partnerka uleczy się w przyjaznej glebie. Darius i 
ja będziemy strzegli waszego miejsca odpoczynku i waszego dziecka jak 
własnego życia ". Nawet gdy mówił, niedbale podnosił swój nadgarstek do ust. 
Nawet nie drgnął, gdy robił ranę w swojej skórze i przycisnął dłoń do ust 
Dajana. "Weź, co  oferuję ci dobrowolnie, byś mógł  rosnąć w siłę, aby chronić 
swoją życiową partnerkę i dziecko".

Dayan z wdzięcznością przyjął starożytną krew. Która wsiąkła w jego komórki i 
tkanki, zwiększając przypływ energii do jego wyczerpanego organizmu. Julian 
zaoferował mu dobrowolnie, wiedząc że Dayan nie zostawi Corinne. Przetrwał 
zbyt wiele trudnych przeżyć z Coranne, by powierzyć ją komuś innemu. Dayan 
będzie strzec Corinne samemu, a Darius będzie strzec całej rodziny jak robił to 
przez wieki.

Julian, życiowy partner Desari, zajął z powrotem swoją pozycję strzegąc pleców 
Dariusa. 

Barack i Syndil przesłali do Dayana ich wirującą radość, przez nocne powietrze, 
przesyłając  prysznic musujących perełek jak fajerwerki na niebie nad otworem 

background image

w kominie komory. Dajan był wdzięczny swojej rodzinie za udziału w jego 
szczęściu.

Grupa ukochanego Desari pochyliła się bliżej muskając pocałunkami jego 
policzek, szczęście biło od niej. Jej życiowy partner, Julian, uśmiechnął się z 
jego znajomym wyglądem drapieżnika. Przyglądali się jak inni Karpatianie 
opuszczali salę, ich misja miłosierdzia została osiągnięta. Mogli teraz 
swobodnie powrócić do swoich domów.

Poza członkowie rodziny Dayana, tylko Gregori i Shea pozostali z życiowymi 
partnerami. Uzdrowiciele będą wyczerpani, gdy zakończą pracę, bardzo 
potrzebowali krwi. Ich życiowi partnerzy dostarczą im krew, zanim sami 
zapolują tej nocy.

Gregori pojawił się pierwsze, jego ciało było blade, na jego twarzy widać było 
oczywiste wyczerpane. Następnie Darius, potykając się, także Tempest i Julian 
jednocześnie sięgnęli po  niego. Jego skóra była prawie szara. Okrążył talię 
swojej życiowej partnerki z miłością. "Stało się, Dayan. Będzie żyła, cała i 
silna."

Gregori skinął głową. "Pozwól jej odpocząć pod ziemią na dwa lub trzy 
powstania. Shea, Darius i ja upewnimy się, że dziecko przeżyje. Ciało Corinne 
rozpaczliwie potrzebuje czasu, aby uzdrawiać się w pełni. To było 
najtrudniejsze zadaniem, jakie kiedykolwiek wykonałem. Radzę zachować 
ostrożność przed powstaniem; sprawdź ją przed rozbudzeniem. Jeśli masz 
wątpliwości, wezwij mnie lub Dariusa.  Zbadamy ją dla Ciebie i doradzimy ".

Za Dayanem, Julian zaśmiał się cicho. "Więc, Grigorij, być może przyjmiesz 
moje mroczne objęcia uzupełniając Cię, po wszystkim. Savannah jest raczej 
mała."

 Savannah odrzuciła jej bogactwo kruczo-czarnych włosów i uderzyła Juliana w 
pierś, odepchnęła jego dużo bardziej większą posturę, aby ująć rękę Gregoria. 
"Nie wiem, dlaczego wielu z was twierdzą, że jestem niska. Zdarza mi się 
myśleć o sobie jako o bardzo wysokiej."

Dayan zaczął się uśmiechając na widok czułego wyrazu na twarzy Gregoria, gdy 
uzdrowiciel spojrzał w dół na swoje raczej drobną  życiową partnerkę. Starał się 
przypomnieć wszystko, co słyszał o uzdrowicielu. Gregori. Mroczny. Miał 
reputację znanego łowcy wampirów, indywidualisty, którego inni obchodzili 
ostrożnie dookoła. Ale Dayan wątpił czy Savannah, była w najmniejszym 
stopniu zastraszana przez jej wybrańca, zdawała się być kobietą bardzo 
zakochaną i bezpieczną w swoim związku.

background image

Dayan dość dobrze znał, Juliana. Jako życiowy partner  Desami, Julian 
podróżował razem z zespołem. Był zdecydowanie prawem dla siebie samego, 
pewien siebie i pewien swoich umiejętności po samotnych podróżach po ziemi 
przez wieki. Mógł drażnić łatwo, zarówno Dariusa jak i Gregoria z jego 
szyderczym poczuciem humoru, prawie tak, jakby potajemnie śmiał się z dwóch 
mężczyzn po ich zgubie z kobietami. Dayan lubi sardoniczność niezależności 
charakteru Juliana, choć na początku było trudne, aby umożliwić mu wejście do 
rodziny.

Gregori uśmiechnął się w dół do Savannah, jego rysy twarzy były pełne miłości, 
a następnie zwrócił lodowate srebrzyste oczy na Juliana. "Powinienem przyjąć 
twoją ofertę, Julian i osuszyć cię do sucha. To złożyłoby cię do ziemi na kilka 
dni i odsunęło od włosów twojej życiowej partnerki."

Julian zaśmiał się cicho i przytulił gęstą masę długich, jedwabistych włosów 
Desari. "Ona mnie kocha w swoich włosach,  prawda, Desari?"

Dayan czuł ulgę w pokoju, uwolnienie do napięcia do humoru. Gregori był 
prawie szary ze zmęczenia, ale nikt nie wspomniał o tym. Savannah spojrzała na 
uzdrowiciela, i oboje po prostu rozpuścili się w mgle i wyślizgnęli się z komory 
zanim Dayan miał okazję im podziękować. Wiedział, że miał wielki dług u 
Gregoria.

"Zostawimy cię teraz" Desari powiedziała swoim miękkim, melodyjnym 
głosem, "więc będziesz mógł spać spokojnie. Nie mogę się doczekać, aby 
powitać Corinne jak siostrę. Sprawdzę co z Cullenem tej nocy. Nie martw się, 
jesteśmy wszystkie związani słowem Dariusa. On przyjął Cullena do rodziny, a 
z Corinne także Lisę. Oni są ludźmi, ale są również lubiani. Dopilnuję, aby Lisa 
otrzymała wszystkie nowości i dowiedziała się, że Coranne nie zagraża już 
niebezpieczeństwo. Powiem jej że przyniesiesz Corinne i dziecko do niej, w 
momencie gdy Coranne będzie  mogła bezpiecznie podróżować. Syndil mówi że 
Lisa będzie znacznie odczuwać ulgę, kiedy usłyszy wieści o Corinne.

Dayan przesunął ręką przez swoje czarne włosy, pozostawiając je bardziej 
zmierzwione niż kiedykolwiek. "Dziękuję, Desari. Corinne niepokoiła się o 
Lisę. I wiem że Cullen ma dla niej bardzo silne uczucia."

"Tak Syndil mówiła mi. Nie martw się dłużej, Dayan. Zajęło trochę czasu, aby 
zaakceptować Juliana w rodzinie. Corinne i Lisa również z czasem znajdą swoje 
miejsca. Wiem, że obawiają się, że Corinne nie będzie chciała podróżować z 
nami, bo ma dziecko, ale ona cię kocha. Wie, że w twoim sercu i duszy jest 

background image

muzyka. Jak sama jest domem dla ciebie, tak ty jesteś dla niej". Desari pochyliła 
się i przytuliła Dayana. "Kocham cię bardzo, i jestem tak szczęśliwa dla Ciebie".

Dayan pocałował ją i patrzył, jak Julian i Desari opuszczają komorę, idąc obok 
sienie. Julian owinął ramieniem smukły bark Desari i szeptał cicho, sugestywnie 
do jej ucha. Dayan usłyszał jej melodyjny głos śmiejący się cicho, szczęśliwy. 
Dźwięk napełnił go tak wieloma wspomnieniami, zalał go ciepłem.

Corinne żyje i nie zagraża jej niebezpieczeństwo. Dziecko żyje i jest bezpieczne 
w inkubatorze. Darius otworzył ziemię i wskazał na Dajan, aby zebrał ciało 
Corinne w swoje ramiona. Dayan zawahał się. "Jesteś pewien że tego Jansena 
będzie czuwał nad moją córką?"

Shea zaśmiała się cicho. "Stajesz się zamartwiającym ojcem. Gary jest bardzo 
niezawodny. Będę tu z Jacquesem, oczywiście. Darius i Tempest będą spać nad 
tobą i Corinne. Gregori i Savannah są w następnej komorze. Nasi ludzie są 
wszędzie w tej sieci tuneli. Żadna krzywda nie spotka dziecka podczas twojego 
odpoczynku.

Dayan ostatni raz spojrzeć na dziecko, dotknął góry przejrzystej obudowy swoją 
ręką, tuż nad małą głową dziecka. Potem spłynął w bogatą glebę, z Corinne, 
trzymając ją blisko, jego ciało ochronne, gdy pozwolił, by jego serce powoli i 
ostatecznie przestało bić.

Darius zamknięte ziemi nad głową i zwrócił się następnie, w ramiona ukochanej 
życiowej partnerki, Tempest, potrzebując uzupełnienia sił.

Rozdział 17

Dayan obudził się głęboko pod powierzchnią ziemi z bijącym sercem, a jego 
ciało płonęło.

 Corinne. 

Odwrócił głowę, aby na nią spojrzeć, obawiał się, rozanielony, tak głodny jej, że 
myślał że może stanąć w płomieniach. Leżała obok niego, gdzie ją położył, nie 
ruszając się, całkowicie nieruchoma, że leżała jak martwa. Wyglądała na 

background image

niesamowicie małą, delikatną, obok niego. Jej ciało było kobiece, miękkie i 
zaokrąglone, a on wiedział że ona ma serce lwa, ale we śnie wyglądała jak 
dziecko.

Miał już trzy powstania, od kiedy poszedł z nią do ziemi. On budził się każdej 
nocy, aby sprawdzić, czy dziecko żyje i ma się dobrze w jej małym kokonie. 
Wiedział, że Corinne spodziewałaby się, ze to zrobi, ale on zrobił to ponieważ 
był pełen obaw o dziecko. Każdy oddech przynosił do jego ciała, lęk o dziecko, 
jego córkę, przechodził cyklicznie przez niego. Córka. Próbował tego słowa. Był 
ojcem.

Dayan automatycznie skanował, przeszukując najbliższą okolicę po pierwsze 
szukając niebezpieczeństwa, a następnie upewnić się, czy nie ma innych z jego 
rodzaju zwlekających w pobliżu ich miejsca spoczynku. 

Darius i Tempest powstali i byli w pewnej odległości. Shea jest już rozbudzona i 
pochylała się nad dzieckiem, karmiąc ją pewną mieszanką, którą wymyśliła. 

"Z dzieckiem wszystko w porządku?" Przeprowadził badania, zanim jeszcze 
rozsunął glebę w miejscu jego spoczynku, żądny nowości, pragną delikatnie 
dotknąć umysłu dziecka, jego własnym. 

"Ona rośnie w siłę z każdym powstaniem, Dayan". Odpowiedź Shea była 
łagodna i cierpliwa.

Dayan koncentrował się na dwóch pozostałych uzdrowicielach, koncentrując 
swoją uwagę całkowicie. "Chciałbym przynieść Corinne na powierzchnię." 

Nastała krótka pauza, jakby gdyby uzdrowiciele przyznawali rację. To był 
Grigorij, który mu odpowiedział: ". Przybędę natychmiast."

Dayan czekał niecierpliwie, gdy Gregori spieszył do komory. Dayan machnął 
ręką, aby otworzyć gleby nad ich głowami. Czekał niecierpliwie podczas gdy 
Gregori poświęcał czas, koncentrujących się, skupiając się wychodząc poza 
własne ciało i wchodząc do Corinne by zbadać naprawy. Zwrócił jednak uwagę 
na najdrobniejsze szczegóły, upewniając się, czy Corinne została całkowicie 
wyleczona zanim się obudzi. Dayan oglądał powrót Gregoria do samego siebie, 
podnosząc elegancko brwi na oczywisty lęk Dajana.

"Ona jest uzdrowiona, Dayan, całkowicie gotowa do podjęcia swojego życia z 
Tobą. Zbadam dziecka i wydostanę z twoich włosów", Gregori wycedził, 
wiedząc dobrze, co miał na myśli Dajana.

background image

Gdy Dayan wypłynął z ziemi z Corinne wtuloną w ramiona, oczyścił ich oboje, 
ją i siebie, badając bujne ciało Corinne szukając znaków lub śladów jej gehenny. 
Ani jeden znak nie znaczył jej skóry, nawet długie, ohydne cięcie, gdzie została 
otwarta, aby wyciągnąć dziecko z jej ciała. Ubrał ich, ją i siebie, znając, 
naturalną skromność Corinne.

Wydając polecenie obudzenia, bezpiecznie sprowadził ją na ziemię, pochylając 
swoją ciemną głowę by znaleźć jej usta, aby uchwycić jej pierwszy oddech. 
Corinne. Jego życiowa partnerka. "Chcę ciebie, miłości, bardziej niż moje ciało 
może znieść ".

Połączona z nim tak głęboko, że czuła zdecydowane domaganie się jego ciało, 
nie mogła zapobiec przeniesieniu ognia, jej ciało doskonale dostosowało się do 
jego. Wiedziała, że jego ciało było pełne i twarde, jego umysł tańczył od 
erotycznych myśli i obrazów. Pozwolił nocy rozproszyć obawy Shea, 
odtwarzając w swojej głowie myśli, więc od razu wiedziała, że dziecko się 
rozwija.

Dayan przeniósł ją szybko z komory do małego obszaru, na którym Shea 
zamknęła dziecko dla ochrony. Corinne zawołała na widok córki. Ona okrążyła 
szyję Dajana jej smukłymi ramionami i rozpłakała się. Nie mogła uwierzyć, że 
żyje. Jej ciało było silne i giętkie, jej serce biło w doskonałym rytmie Dajana. 
Każda komórka czuła że żyję, w ogniu. Chciała Dayan tak samo lub bardziej niż 
on chciał jej.

"To nie możliwe." Jego głos był grzesznie wyuzdany. 

Śmiała się w środku przez łzy, tak niewiarygodnie szczęśliwa, że nie mogła 
ogarnąć tego wszystkiego "Muszę ją przytulić. Muszę mieć ją w ramionach." 
Spojrzała na Dayan z  sercem świecącym w jej dużych oczach. "Czy ją 
trzymałeś?"

Pokręcił głową. "Tylko Shea i Gary ją trzymali. Gregori i Darius badali ją 
codziennie, a każdy z nas uspokajał ją, ale to ciebie chciała."

 Shea uśmiechnęła się do niej. "Ona jest bardzo silna, Corinne. Ona na pewno 
chce swojej matki. Nie jest dobrze trzymać ją z dala od jej ochronnego 
środowiska przez dłuższy czas. Razem Dayan i ja możemy stanowić osłonę dla 
niej, i ona spędzi czas z tobą. Ale tylko na kilka minut. Lepiej żeby była 
bezpieczna ".

"Co się z nią stało?" zapytała Corinne z niepokojem. 

background image

"Chcę aby jej układ odpornościowy był silniejszy. Ona miała ciężką drogę i 
potrzebuje trochę więcej czasu. Czy masz już wybrane imię dla niej? Dayan 
pomyślał że chcesz nazwać ją Jennifer po matce Johna i Lisy. " 

Corinne skinęła głową, nie mogąc oderwać swoich oczu od córki. "Ona jest taka 
piękna. Mała Jennifer, w końcu się spotykamy."

Shea uniosła dziecko ostrożnie z obudowy, umieszczając małe ciało w ramiona 
oczekującej Corinne. Połączony tak jak był z Corinne, Dayan dzielił 
natychmiastową więzi między matką i dzieckiem, nierozerwalną więź, wymianę 
miłość i uznania. To zalało całą ich trójkę. Akceptacja. Miłości. Dayan czuł łzy 
piekące w oczach. To była jego rodzina przez cały czas.

Wieczność.
 "Mamy to wszystko, moja miłość, nie mogę uwierzyć, w nasze szczęście". 

Corinne zanuciła łagodnie do dziecka, kołysząc ją delikatnie tam i z powrotem, 
podczas gdy Dayan otaczał je swoimi ramionami. "Popatrz, jakie ma małe palce 
u rąk i nóg" zdziwił się. "Ona ma wszystko, jak prawdziwy człowiek." Prawie 
bał się dotknąć małego dziecka, jego palec wyglądały na bardzo duże, gdy pięść 
niemowlęcia zawinęła się wokół niego.

Corinne zaśmiała się cicho. "Nigdy przedtem nie byłeś w pobliżu dziecka, 
prawda?" 

Uśmiechnął się do niej, pocierając nosem jej szyję tak, że nieoczekiwane iskry 
wydawały się przeskakiwać tam i z powrotem między nimi. "Czy to widać?"

 "Absolutnie. Czy chcesz ją potrzymać?" 

Dayan wyglądał jakby miał na miejscu zemdleć, a obie kobiety otwarcie śmiały 
się z niego. To Corinne otrzeźwiała w pierwszej kolejności. "Tak mi przykro, 
Shea. Savannah powiedziała mi, że spodziewasz się dziecka, a musiałaś przebyć 
tak długą podróż, aby być tutaj. Nie wiem jak będziemy mogli kiedykolwiek 
odpłacić za twoją życzliwość. Czy z twoim dzieckiem jest wszystko w 
porządku?"

Shea umieściła obie ręce na brzuchu, trzymając ochronnie dziecko, czując 
oddech jej życiowego partnera na karku mimo że nawet nie było go w komorze 
z nimi. "Trudno jest czasami dla naszych ludzi donosić ciążę do końca. Z 
dzieckiem jest wszystko w porządku, ale musieliśmy podróżować ostrożnie, aby 
zapobiec powikłaniom."

background image

 "Dajan powiedział mi, że istnieją obawy, że dzieci Karpatian często nie 
przeżywają pierwszego roku życia". Corinne patrzyła z niepokojem na Sheaę.

Shea westchnęła i przeczesała ręką przez jej długie czerwone włosy. "To 
prawda, Corinne. Te problemy występują od wielu wieków. Gregori zrobił wiele 
badań na ten temat, a ja dołączyłam do niego kilka lat temu. Okazało się, że 
problemy występowały dłużej niż początkowo sądzono. Założono, że w XIV 
wieku, kiedy większość naszych dorosłych i dzieci zostali zniszczeni, wielu, 
wielu życiowych partnerów były dla nas straconych. Wierzono powszechnie, że 
niektóre karpackie kobiety posiadały składniki chemiczne, które umożliwiały 
tylko płodom płci męskiej pomyślne zapłodnienie. "

Shea pochyliła się i uśmiechnęła się do dziecka podczas snu. "Myślę, że to jest 
coś znacznie więcej. Uważam, że to ma coś wspólnego z plagą". 

Corinne uniosła żywo głowę, i przycisnęła ochronnie dziecko do siebie. "Co 
masz na myśli?" 

Shea zaśmiała się cicho. "Jennifer nie ma plagi, nie panikuj. Plaga występowała 
znacznie dłużej niż większość ludzi zdaje sobie sprawę. Wiemy o przypadkach, 
w Chinach w 224p.n.e Był wybuchu w Rzymie około 262 n.e. gdzie ginęło pięć 
tysięcy osób dziennie. Krzyżowcy sprowadzili plagą dla Europy. Przetoczyła się 
przez kontynent w XIII  i na początku X1V w. "

"Jak nasi ludzie mogli zostać nią dotknięci? Ludzkie choroby nie mają żadnego 
wpływu na nas. Ich narkotyki i alkohol też nie," zauważył Dajan. 

Shea potrząsnęła głową. "To jest, to w co wierzymy, ale to niekoniecznie jest 
prawdą. Narkotyki i alkohol są wydalane przez nasze organizmy, więc nie 
odczuwamy skutków. To samo dzieje się z ludzkimi chorobami. To nie znaczy, 
że nie ma żadnych śladów w naszym organizmach. "

 "Czy kiedykolwiek wystąpiły przypadki zachorowania Karpatian po czymś 
takim?" Dayan ledwo mógł uwierzyć w to co mówiła Shea. "Żyłem setek lat - 
jak to możliwe, że nie miałem kontaktu z chorobami?"

Shea znów się roześmiała. "Jesteś Karpackim mężczyzną. Masz ego wielkości 
kontynentu. Czytam wasze myśli tak łatwo, jak ty czytasz moje. Tak, moja 
matka była człowiekiem, a mój ojciec był Karpatianinem. Jestem naukowcem, 
Dayan. Zaledwie wysuwam  hipotezy. I nie bardzo mnie obchodzi, czy myślisz, 
że jestem w stanie zrozumieć skład Karpatian, czy nie. Dla mnie ważne jest 
znalezienie rozwiązania tej zagadki. Jeśli okaże się, że możemy ocalić nasze 
dzieci. Czyniąc tak, jest szansa, że możemy uratować naszą rasę od zagłady ".

background image

Dayan skłonił się grzecznie, elegancko, dworskim gestem. "Proszę o 
przebaczenie za moje myśli Shea. Nigdy nie widziałem Karpatianina z chorobą 
człowieka."

"Ślady wciąż mogą pozostawać w tle" zauważyła cierpliwie Shea. "Ludzcy 
potomkowie ocalałych z plagą posiadania zmutowane geny. Te geny wydają się 
być odpowiedzialne za zapewnienie im ochrony przed wirusem HIV. Nasi 
ludzie muszą czasami był zmuszeni do korzystania z tych, którzy byli chorzy, 
aby przetrwać w tamtym czasie. W sytuacji gdy aż pięć tysięcy osób umierało w 
ciągu doby, może nie mieli wyboru. To było w tym czasie, gdy zaczęliśmy 
regularnie tracić nasze dzieci. To może nie oznaczać nic, może być tylko 
zbiegiem okoliczności, ale to jest ciekawy fakt. "

"Jak to wszystko wpływa na Jennifer?" Corinne zapytała bojaźliwie. 

" Szczerze nie wiem, powiedziała Shea. "Będę ściśle współpracować z wami, 
aby zobaczyć, czy dobrze się rozwija na mieszance wielu substancji 
odżywczych, jaką jej dajemy. Dotychczas ona radzi sobie dobrze na nich. 
Kolejny tydzień i będzie mogła być z tobą cały czas. Na razie, ona musi 
pozostawać w małym inkubatorze ". Uśmiechnęła się do Corinne. "Proponuję 
abyś ty i Dayan poświęcili trochę czasu, aby być sam na sam. Cieszcie się sobą 
– zasłużyliście. Gregori, Darius, Gary i ja będę czuwał nad Jennifer. Spójrz na to 
tak, jakby miała zostać na pobyt w szpitalu. Ona... będzie spała przez długie 
godziny. Będziesz wiedziała, kiedy się obudzi, jej umysł sięgnie Ciebie "

Niechętnie Corinne pozwoliła Sheay wziąć malutkie dziecko z jej ramion. "Ona 
wydaje się taka mała i bezbronna."

 "Ona rośnie," zapewniła ją Shea. "Oboje jesteście bardzo bladzi. Odejdźcie na 
trochę, to zalecenia lekarza," dodała stanowczo.

 Corinne obserwowała Sheaę układającą śpiące dziecko ostrożnie w 
przezroczystej obudowie. Dayan owinął ramiona wokół talii Corinne. "Nie smuć 
się, kochanie, szepnął nad jej satynową skórą.

 "Będziemy wiedzieć, kiedy się obudzi i możemy być tutaj natychmiast. 
Chodźmy  odkrywać nowy świat". Był nieubłagany ból w jego ciele, w jego 
umyśle.
Usłyszała to w jego głosie. Dayan nigdy nie starał się ukryć jego potrzeb, jego 
wrażliwości, przed niej. Coś głęboko w niej odpowiedział mu, ogrzewając się i 
topiąc, tak aby była giętka i miękka, aby go chciała. Jej ręka okręciła się wokół 
jego szyi, koniuszkami palców delikatnie masując napięte mięśnie. Pochyliła się 

background image

do niego bliżej, chcąc poczuć ciepło jego ust na swojej skórze. "Nie mogę dłużej 
czekać by być z tobą." W jej głosie było złapane tchnienie, także wydawało mu 
się niesamowicie seksy. Złapał ją w ramiona i przeniósł przez komorę do 
strumienia przez tunele w górę w kierunku burzliwego nocnego nieba.

Corinne leżała w jego ramionach, tuląc się do jego klatki piersiowej. Spojrzała 
na jego twarz, noszącą ślady zmartwienia, widząc wyryte tam linie, których 
nigdy nie widziała. Dla niej. Wiatr rzucił się na nich zimny i gryzący, ale Dajana 
natychmiast pokazał jej, jak regulować temperaturę jej ciała, tak że czuła 
doskonałe ciepło. Lodowata mgła spryskiwała jej skórę, gdy przenosili się w 
powietrzu w kierunku jakiegoś nieznanego jej przeznaczenia. Poniżej 
przemierzali korony drzew, kołysząc się i tańcząc na wietrze. Dziwne było to, 
jak wyglądały srebrzyste liście w czerni nocy. Wtedy to Corinne zdała sobie 
sprawę, że widzi wyraźnie ziemię, nawet gdy tak szybko, się przemieszczali. 
Widziała wszystko, aż do najmniejszej myszy przebiegającej przez igliwia, aby 
wydostać się z deszczu.

Krople deszczu lśniły jak klejnoty w nocy. Ciało Dajana było gorąco i ciężkie, a 
płynąc po niebie było całkowicie radosne. Odwróciła twarz do jego gardła, 
pocierając nią, jej  krew zgęstniała, lawa poruszała się po jej ciele. Ona po 
prostu pozwoliła by to się działo, chciała by to się stało. Stał się jej całym 
światem. Sposób, w jaki mówił, sposób w jaki odwrócił głowę. Jego powolny, 
seksowny uśmiech. Sposób w jaki jego oczy płonęły nad nią.

"Czytam twoje myśli. Chcesz byśmy spadli z nieba? "Wziął pewniejszy uchwyt 
na jej miękkim ciele, świadomy każdej burzliwej krzywizny.

 Pocałowała go w gardło, wdychania jego zapach. Głęboko w niej coś walczyło 
o wolność. Wiedziała że jest tam dzikość, potrzeba - nie, pragnienie - 
uwolnienie. Corinne uśmiechnęła się. Zawsze chciała oswobodzić się, być jak 
kobieta w jej duszy. Teraz to miała. Jej język znalazł jego tętno, wirował w 
małej pieszczocie. Poczuła jego reakcję,  trzask jego serca, zaciśnięcie jego 
ciała. Jej usta przesunęły się do jego ucha, badając i krótko dokuczając przed 
ruszeniem wzdłuż jego szczęki. "Jeśli mnie nie pocałujesz, mogę umrzeć i nigdy 
nie dotrzemy, gdziekolwiek mnie zabierasz. "

Teraz krople były większe, lśniące krople wody, które biegły wzdłuż jej skóry i 
skwierczały na gorącu jej ciała. Cienki jedwab jej białej bluzki natychmiast stał 
się przejrzysty, kierując jego wzrok na kuszące zaproszenie jej piersi i siało 
spustoszenie w jego zdolność do szybkiego przejścia  po niebie. Był wdzięczny 
ze kamienny dom, którego szukał, wyłaniał się, położony na klifie na skraju 
leśnej polany.

background image

Oni spadli, prawie wypadając z powietrza gdy  poddał się swojej gorące, 
szukając dojścia  do jej ust, zaborczo, badawczo, pragnę jej bardziej i bardziej, 
dopóki nie myślał o wszystkim co robił, inaczej niż dostatecznie dużo. Czekanie 
dobiegło końca. Wylądowali nieco przypadkowo, a nie na ganku, ale na przeciw 
niego, w plątaninie rąk i ubrań. Dayan zajął się tym problemem od razu, nie 
czekając na schronienie dachu, ale zrywając ubrania oraz pozbywając się 
obuwia rozrzucając je w każdym kierunku.

Musiał jej dotykać, każdego nagiego kawałka jej jedwabiście miękkiej skóry. 
Poczuć ją.
 Zapamiętując ją.

 Jego usta były gorące i wilgotne i wygłodniałe, nie dając Corinne szans, aby 
zdać sobie sprawę, że są jeszcze na zewnątrz. Dookoła nich krople deszczu 
padały na ziemię i skwiercząc, gotowały się na ich skórze. Jej ręce  żyły 
własnym życiem, dotykając jego ciała, wykonując własne poszukiwania, 
wykrywając zarys jego mięśni, jego wąską talię i biodra, a następnie 
przesuwając się jeszcze niższy, tam, gdzie był gruby i ciężki od pilnej potrzeby. 
Poczuła szarpnięcie jego ciała, sposób w jaki jego oddech wyśliznął się z niego, 
gdy jej palce poruszały się nad nim.

Błyskawica przeskoczyła i rozerwała niebo. Ziemia pod ich stopami zatrzęsła 
się, gdy ich usta spotkały się ponownie, zespawane ze sobą w cieple i ogniu. Nie 
mogli być wystarczająco blisko, skóra do skóry, zdesperowani, aby być 
jednością. Dayan myśli, że stanie w płomieniach, jego ciało było gorące i twarde 
i wymagające. "Muszę cię mieć, Corinne. Oszaleję, jeżeli nie będę cię miał od 
razu. "

Beztroski śmiech Corinne został stłumiony w boku jego szyi. Jej oddech znalazł 
jego puls. Jej zęby ocierały się i dokuczały. Była w niej taka radości, ze 
przechodziła na niego. Jej język wirował ponownie, jej usta pokonały drogę do 
jego obojczyka. Cały czas jej ręce masowały go, grubego i twardego, i tak 
potrzebującego. Jej ręce przemieszczały się szybo i tańczyły, a jej ciało 
poruszało się niespokojnie,  podgrzewając jej  własne potrzeby. "Nie chcesz 
czekać? Jej głos był ochrypły, seksy, był obietnicą raju. Jej usta wędrowały po 
jego mocnych mięśniach klatki piersiowej w kierunku jego płaskiego brzucha. 
Mięśnie jego brzucha zacisnęły się podczas pożaru, który eksplodowały w dole 
jego brzucha.

Ręka Dajana ześlizgnęła się po jej ciele, starając się zapamiętać każdy centymetr 
jej satynowej skóry. Stracił zdolność do racjonalnego myślenia, ale to nie miało 
znaczenia. Ręce i usta Corinne zapalały go dalej, jej ciało chętne, akceptujące, 
gorące  i potrzebujące, jak jego własne. Jego palce znalazły jej zapraszające, 

background image

wilgotne ciepło, sprawdził, pchnął, poczuł przypływ gorącej cieczy, z 
niecierpliwością czekającej na niego. Dayan podniósł ją, szepcząc instrukcje w 
głowie, a może był to tylko obraz.

Ręce Corinne okrążyły szyję a nogi okrążyły jego pas. Czuła go, twardego i 
grubego, naciskającego na nią. Była otwarta i całkowicie odsłonięta dla niego. 
Zamknęła oczy, delektując się momentem, niesamowitą przyjemnością, ciepłem 
i ogniem, gdy go okrywała, biorąc go do swojego ciała, łącząc ich w sposób jaki 
powinni. Przyjemność była większa, niż kiedykolwiek odważyła się marzyć. 
Słyszała swój własny cichy płacz ze szczęścia, a jej biodra zaczęły się poruszać, 
prawie z własnej woli. Jeździła na nim mocno, biorąc go głęboko  jak mogła. Jej 
piersi muskały jego klatkę piersiową, a krople deszczu spływały po ich ciałach 
jak pocieranie językiem gładzących w małej pieszczocie nad wrażliwą skórą.

Dayan pochylił głowę do jej piersi, gdy ona odchylił się do tyłu, twarz 
podnosząc do nieba w rodzaju ekstazy. Było jak miało być. Prawidłowo. 
Doskonale. Dwie połówki tej samej całości. Jego gorące, szukające usta 
znalazły pokusę, pociągnął mocno, podczas gdy jej ciało naprężało się wokół 
niego, płomienna aksamitna powłoka, w której zgubił się raz na zawsze. Jego 
zęby skrobały, przygryzały, zatonęły głęboko.

 Corinne krzyknęła, jej pięści zacisnęła się w jego włosach, gdy  biały ogień 
ścigał się przez jej ciało, przyjemności na tyle przenikliwa, że przynosiła ból. 
Zmusiła swoje oczy do otwarcia się, aby na niego patrzeć, gdy jego ciało brało 
jej, silnie unosząc się w górę, aby wypełnić ją, tarcie utrzymywało ją na 
krawędzi, tak że zaciskała zęby, gdy jej mięśnie kurczowo chwytały go.

To było erotyczne, patrzeć na niego, jego usta na swojej skórze, na pracę jego 
gardła, jego czarny włosy mokre i śliskie od deszczu. To było wtedy, ten 
doskonały moment, w dzikim wietrze i deszczu, gdy zauważyła, że jego włosy 
nie są już czarne, ale delikatnie ciemno-grafitowe. Wydała dźwięk, miękki 
okrzyk miłości, oddania, oczy napełniły się łzami. Podniósł głowę, czarne oczy 
błyszczące jak obsydian. Z dwóch śladów na jej piersi, dwie cienkie stróżki 
szkarłatu połączyły się z kroplami deszczu. Oglądając ją, pochylił głowę i szedł 
za nimi, powracając, aby zamknąć małe ukłucia swoim językiem. Jego mroczna 
zmysłowość wywołała głód w niej. Głęboki. Elementarny. Zmysłowy.

Czuła, że jej ciało zaciska się, zaciska się wokół niego, dopóki nie trzymała go 
w zgrabnym, zwartym, ognistym uchwycie. Dayan celowo odsunął mokre 
pasma jego włosów. "Chodź, kochanie, dla mnie. Zrób to dla mnie. Jest mi to 
potrzebne ". 
Zwolniła ruchy bioder, wykorzystując długie, powolne 
pociągnięcia, pozwalając obmyć się głodowi. Powoli pochyliła się do przodu, 
patrząc na niego gdy ją oglądał. Bardzo powoli ochlapała wodą jego puls. Jego 

background image

ciało podskoczyło i ogrzało się do tysiąca stopni. Jej zęby zacisnęły się na 
próbę. Poczuła jego odpowiedź, jego biodra mocno pchnęły do przodu, trochę 
szybciej. Corinne spojrzała na niego, jej oczy były senne, seksy. "Robię to dla 
siebie, bo potrzebuję tego. Chcę od ciebie wszystkiego, Dayan. Chcę, żebyś do 
mnie należał. Chcę, abyś był w każdej części mnie, z każdym oddechu który 
biorę ".

Bez wahania pozwoliła by  to się stało. Sięgnęła po to. Objęła to. To było jej 
życie, i ufała jego kierownictwu, jak każdemu krokowi podczas drogi. Nie 
odpierała jego potrzeb, jego mrocznego głodu, zamiast tego pragnęła go w 
sposób jakiego nigdy nie mogła sobie wyobrazić. Bardziej niż czemukolwiek, 
ufała mu. Wiedziała, że jeśli nie podoła, on jej pomoże, miał hipnotyzujące 
zdolności, co sprawiało że było łatwe podążać za nim do dowolnego miejsca do 
którego prowadził. Dayan kochał ją. Nigdy nie robi nic, aby zaszkodzić jej lub 
jej córce.

Jego ciało wydawało się pęcznieje w niej, rosną stając się grubsze i twardsze, 
podczas gdy jej ciało zaciskało się na nim. Całkiem nowy instynkty ogarnął ją, 
zęby zatonęły głęboko, a on płynął w niej jak nektar. Czuła jak mu ciężko 
oddychać, biała kula ognia pędziła przez jego krew, a jego ręce chwyciły jej 
biodra i pchnęły do przodu, falując od potężnych uderzeń. Potem wybuchli 
razem, a ich umysły rozpadały się, gdy ich ciała wydawały się kurczyć i spalać. 
Ziemia obraca się, silne kołysząc się pod nimi. Corinne nie mogła powiedzieć, 
czy tak było naprawdę, czy to było wyimaginowane. Mogła tylko trzymać się 
oddechu Dayana, każda komórka krzyczała z radości. Ona żyje! Znalazła swój 
raj, i to było bardzo realne.

Corinne zamknęła ślady po ukłuciach i oparła głowę na ramieniu Dajana. 
Trzymali się razem, ich serca biły dziko, walcząc, aby kontrolować swoje 
oddech.

 "Kocham cię, Corinne," szepnął cicho Dayan nad jej gołą skórą, jego oczy były 
zamknięte, jego czarne rzęsy podkreślały bladość twarzy. "Kocham Cię tak 
bardzo". Podniósł głowę powoli, niechętnie, patrząc na nią przez pół zamknięte 
oczy. 

Spojrzała w górę na niego, jej serce widoczne było w oczach. Ich ciała były 
jeszcze połączone, a jej ciało wciąż falowało od małych wstrząsów wtórnych. 
Sięgnęła dotykając jego mokrych włosów, odnajdując doskonałości jego ustach. 
"Bardzo dziękuję za znalezienie mnie."

Uśmiechnął się wtedy, powolnym, czułym uśmiechem który zawsze będzie w 
stanie ukraść jej serce. "Bardzo proszę." Małe krople wody sączyły się z jego 

background image

włosy spadając na jej twarz. Oboje wybuchli śmiechem. "Nie udało się nam 
dotrzeć do domu
."

"Widzę" przyznała Corinne, rozglądając się wokół niej, jakby budząc się ze snu. 

Dayan niechętnie rozłączył ich ciała, sięgając aby wziąć ją w ramiona. "Szalona 
kobieta. Następnym razem, gdy zdecydujesz się mnie uwieść, upewnij się że nie 
pada." 

Pochyliła głowę strząsając wodę z jego ramienia. "Nie wiem. Raczej sama lubię 
to robić."

Dotyk jej języka wysłane tańczące płomienie przez jego skórę. Dayan pchnął 
drzwi nogą i machnął ręką żeby zapalić świece i drewno w kominku. Na 
drewnianej podłodze był dywan z grubego futra i położył ją w dół, futro 
natychmiast otarło się o jej nagą skórę tak, że jej ciało z powrotem zacisnęło się 
w oczekiwaniu. Dayan wyciągnął się obok niej na plecach, długie ciało było 
bardzo męskie. "Ty idziesz na chwilę odpocząć." Powiedział. "Nie mam 
zamiaru ponownie przywracać cię z na wpół żywej.

Corinne wyśmiała Go. "Czy myślisz, że można umrzeć z kochania się?" 

"Po sposobie, w jaki się kochamy, wszystko jest możliwe". Patrzył w sufit, 
obserwując taniec migotania światła, podczas gdy deszcz padał za oknem. 
Sięgnął po jej rękę, splecione ich palce razem. "Nigdy więcej nie chcą się czuć 
jak wtedy, kiedy myślałem, że jesteś umierająca, Corinne. Zabierasz mojej 
duszy z Tobą".

Ona potarła swoją twarzą o jego ramię, o jego grube włosy, które teraz 
przeplatały się z szarością. Jego oznaką miłości do niej. "Jesteś taki cudowny, 
Dayan, i trwasz w przekonaniu, że to ja." Spojrzała na niego krytycznym okiem. 
"Dlaczego jesteś taki blady? Nigdy taki nie byłeś." Dotknęła jego twarzy.

"Muszę się pożywić," powiedział po prostu. "Za chwilę będę polować, ale nie 
teraz. Chcę spędzać każdą minutę, każdą sekundę, w Twoim towarzystwie."

 Leżała spokojnie przez chwilę, pochłaniając to, co jej powiedział. "Czy mam to 
robić, Dayan?" Ona przekręciła się na boku, aby na niego patrzeć. "Bo nie 
jestem pewna, czy mogę. Z tobą jest inaczej, ale nie wiem czy z kimś innym."

Czarne oczy Dajana przeniósł się na jej twarz z pewnego rodzaju mrocznym, 
złowieszczym badaniem. "Nie myślałem o takiej możliwości. Nie bardzo 
podoba mi się ten pomysł." Był spokojny, przez krótki czas, gdy deszcz i wiatr 

background image

wiał na ściany i okna. "Teraz, kiedy zwróciłaś           na to uwagę, nie pamiętam 
aby Tempest kiedykolwiek karmiła się przy nas."

 "Tempes była człowiekiem" Corinne powiedziała z nadzieją. "Ona jest życiową 
partnerką Dariusa".

"Tak, była człowiekiem, kiedy przyszła do nas. Nie przypominam sobie, aby 
kiedykolwiek się pożywiałą." Powolny uśmiech dotknął jego ust. "Darius nigdy 
nie będzie tolerował jej karmienia od innego mężczyzny, człowieka czy innego. 
Myślę, że to jest najlepsze dla nas, aby przyjąć taką samą politykę. Całkiem 
możliwe, że mam zazdrosne skłonności.

Corinne wyśmiała Go. "Nie możesz być w moich myślach i kiedykolwiek być 
zazdrosny". Ona szarpnęła go za rękę. "Chodź, leniu, chodźmy ponownie na 
zewnątrz. Chcę pobiegać.”

 Jego brwi uniosły się. "Jeśli masz nadmiar energii, można pomyśleć o innych 
rzeczy o wiele bardziej przyjemne niż biegania. Jestem za dobry, ponieważ 
musisz odpocząć.

Corinne zaśmiała się cicho. "Myślisz, że potrzebuję odpoczynku?" Rozciągnęła 
się, podnosząc ręce do nieba. "To ty jesteś tym, który się zatrzymał, nie ja. Chcę 
wisieć jak Karpatianie. Chcę biegać, Dayan. Po raz pierwszy w moim życiu, 
mogę to zrobić. Naprawdę chcę biegać. Proszę , chodźmy pobiegać.

 "Teraz?" Położył się leniwie zadowolony, łączące jego palce za głową, 
oglądając ją z bliska, upijając się doskonałością jej ciała. Kochał sposób w jaki 
się poruszała, lubi radości w jej naturalności. "Na zewnątrz jest burza."

Jej śmiech wypełniał pokój ciepłem, wypełnił jego serce i duszę. "Myślę, że tu 
także jest burza. Mała burza nikomu nie zaszkodzi." Pochyliła się nad nim aby 
go pocałować, jej włosy przesuwały się po jego piersi, jedwabiste pasa 
wywołujące u niego dreszcz emocji. "Nie mówię nie. Nie jestem przesądna, 
naprawdę, Dayan. Potrzebuję ruchu".

"Jesteś szaloną kobietą." Westchnął ciężko, bo wiedział, że będzie biegać w 
czasie burzy z nią. Jak mógł się oprzeć jej szczęściu? To było dla niego 
niemożliwe. Chciał przytulić się z nią w bezpiecznym miejscu, ale Corinne 
chciała żyć. W obliczu jej nowego świata z takim samym brakiem strachu jaki 
miała wobec swojego poprzedniego życia. 

Corinne złapany go za rękę i pociągnęła. "Chodź, obiboku, albo idę bez ciebie." 
Rozglądnęła się po całym pomieszczeniu. "Co do diabła, zrobiliśmy z naszymi 

background image

ubraniami?" Zarumieniła się, szkarłat piął się na jej szyję do policzków, tak 
wyglądała, jak sobie to uświadomiła.

Zmienił  pozycję, przekręcając się na bok, opierając swoją głowę na ręce, gdy 
przyglądał się  jej nagiemu ciału lśniącemu, głodnymi oczami. "Nie sądzę, abyś 
potrzebowała ubrań, kochanie," zauważył rzeczowo, jego czarne spojrzenie 
dryfowało po jej pełnych piersiach. 

W jednej chwili jej ciało zaczęło swędzieć z ciepła. "Zatrzymaj to, Dayan. Ona 
wycofała się z jego zasięgu, ale nie starała się okryć. Lubiła go patrzącego na 
nią, tym intensywnym głodnym wzrokiem. "To ty powiedziałeś, że musimy się 
zatrzymać. Chodź." Odwróciła się do niego plecami i powoli, prowokacyjnie, 
szła do drzwi, kołysząc biodrami i zapraszała jej jędrnymi, pośladkami 
przywołując go. Miała piękne i długie nogi, eleganckie plecy. Tak że kradła mu 
oddech.

Dayan poruszały się szybko, skacząc na nogi, skanując obszaru poza domem, 
aby mieć pewność że nic im nie grozi. Spojrzała na niego przez ramię,  wyglądał 
naprawdę seksy. "Nie miała bym nic przeciw bieganiu nago, gdybym była tak 
zbudowana" - zwróciła się aby pokazać mu swój profil, ręce zbliża do jej 
obfitego, jędrnego biustu - "to bardzo dobry pomysł."

Jego ciało naprężyło się na widok sutka sterczącego przed nim przez jej palce. 
"Więc chodźmy nago, będziesz musiał to zrobić, bo lubię patrzeć na ciebie." 
Złapał ją za rękę, jego ręka przesuwała się pieszcząc jej jedwabistą skórę.

Jej oczy poruszały się po jego całym ciele, uśmiech szarpnął kąciki jej ust. 
"Widzę" zauważyła, całkowicie zadowolona. Ona mogła do woli dotykać umysł 
dziecka, wiedząc że dziecko śpi mocno pod opieką uzdrowicieli, podczas gdy 
odkrywała wyjątkowe dary, które dał jej Dayan. Mogła mieć to wszystko, i była 
zdecydowana doświadczyć to wszystko.

Przenieśli się razem do drzwi na ganek. Dayan szarpnął ją bliżej, przesuwając 
pod jego szerokie ramię dla ochrony. "Pamiętaj, aby regulować temperaturę 
ciała," powiedział. Jej ciało muskało jego gdy szli razem, i ich skóra stała się tak 
czuła, naładowana elektrycznie, że zaczęło iskrzyć między nimi.

Corinne odrzuciła do tyłu głowę, patrząc na nocne niebo, patrząc na lśniące 
srebrzyste krople deszczu padające w dół od ciemnych chmur nad nimi. Mały 
rąbek księżyca wymknął się na krótko zza ciężkich czarnych chmur, oświetlając 
grube drzewostany kołyszące się wokół nich. Cienie tańczyły, powietrze było 
czyste i świeże, i melodyjny dźwięk deszczu na roślinności.

background image

Spojrzała w dół na swoje bose stopy, wstrząśnięta, że mogła chodzić bez butów 
po patykach i kamieniach i sosnowych igłach. Wydawała się ślizgać się po ich 
powierzchni, jak mogło zwierzę, jej ciało instynktownie znalazło najcichszy, 
najprostszym sposób, aby przejść przez las. Dziwiła się, że ma taki talent. Nie 
tylko jej ciało poruszało się skutecznie, ale jej węch stał się ostrzejszy, i 
widziała mimo ciemności. Informacje przylatywały z wiatrem, prawie przez jej 
pory. Tym razem to nie pochodziło od Dayana, otrzymywała to na własną rękę.

Roześmiała się cicho, szczęśliwa, nie mogąc uwierzyć, że jest tak żywa. Że 
świat wokół niej był tak piękny i nowy. Szła szybciej, słuchając bicia swojego 
serca, rozkoszując się jego silnym rytmem. 

Dayan pozwolił jej się wymknąć spod jego ramienia, obserwując ruch jej ciała, 
zmysłowy, czarujący. Uniosła ramiona do księżyca i ciemnych chmur, jej dzikie 
i śliskie od deszczu włosy, jej piersi unoszące się gdy oddychała ostro, by wejść 
w zapachy nocy. Wyglądała jak bogini, dzika, nieokiełznana syrena podnosząca 
swoje ramiona w pogańskiej ofierze, gdy odwracała się powoli w kółko. "Chcę 
biec, Dayan, powtórzyła.

"Więc zmienimy kształt, kochanie". Któż mógł odmówić jej czegokolwiek? 
Dayan wiedział, że dla niego to jest niemożliwe. "Pamiętaj, co ci przedtem 
mówiłem? Zawsze zaczyna się w głowie. Musisz zbudować kompletny obraz w 
głowie i trzymać ten wizerunek. To Jest dziwne wrażenie, choć nie 
nieprzyjemne. Jeśli cię to przeraża, Corinne, sięgnij do mnie. Będę z tobą w 
twoim umyśle przez cały czas. "

Corinne się zatrzymała, nagle, odwróciła się szybko patrząc na niego, z oczami 
szeroko otwartymi z podniecenia. "Nie boję się. Naprawdę, Dayan, nie boję się."

 "Obraz leoparda". Zrobił go dla nich obojga, stworzył wizerunek, aby mogła go 
uchwycić w najdrobniejszych szczegółach.
Ona wydała cichy dźwięk, gardłowe mruczenie, gdy futro przechodziło przez jej 
ramią, gdy jej mięśnie wykrzywiały się, wyciągając jej ciało, a potem biegła na 
czworaka, elegancki dziki kot. Jej ciało było jak dobrze naoliwiona maszyna. 
Pobiegła szybko, rozkoszując się jej zdolnościa do tego. Miała napięte mięśnie i 
ścięgna. Miękkie łapy. Bieganie w tej formie było niepodobne do niczego, czego 
kiedykolwiek doświadczyła, całkowicie wolna. Ona podążała przez ziemię, 
zaledwie dotykając jej łapkami. Jej futro nie pozwalało deszczowi, przenikać do 
jej skóry. Wąsy działały jak radar, tak aby była świadoma wszystkiego, co 
znajdowało się wokół niej. "Dajana! To jest wspaniałe!

Samiec lamparta zamknął odległość między nimi w jednym skoku, jego 
większe, cięższe ciało ochraniało. Nie chciał aby dała się ponieść jej 

background image

entuzjazmowi. Ona przeszła straszne męki, i nawet jeśli myślała, że była na tyle 
silny, nie mógł dopuścić aby została ranna. Nawet czubka jej palca. Złamany 
paznokieć.

"Czytam twoje myśli, i jesteś za głupi. Jestem cała! Czy nie jest wspaniale żyć? 
"Usłyszał jej śmiech, podekscytowany gdy skoczyła na grubą gałąź drzewa i 
podniosła pysk do wiatru i deszczu.

Złapał jej radości. Jak mógł nie? Kąpała go w swoim cieple, jej świetle, jej 
całkowitej przyjemności w tej chwili. Skoczyłby na księżyc i ściągnął gwiazdkę 
z nieba, jeśliby o to poprosiła. On krążył poniżej niej, jego uszy i oczy szukały 
niebezpieczeństwa, ale był głęboko połączyła z nią, zanurzony w jej dziecięcej 
radości.

Corinne skoczyła z gałęzi, bo mogła. W ciele kota była niewyobrażalna władza. 
Chciała jej użyć, wypróbować, zobaczyć, jak to jest być jak lampart. Dajan był 
niewiarygodnie zmysłowy w ciele samca lamparta. Zdała sobie z tego sprawę, z 
lekkim szokiem, że brała pod uwagę atrybuty zwierzęcia. To było niesamowite 
dla niej. Ona otarła się o wysokie liście traw, ciesząc się tą sensacją.

"Dziecinko, bądź ostrożna. Oboje jesteśmy bardzo pobudzeni seksualnie. W tej 
formie, seks jest możliwe między nami, i możesz wywołać nasze instynkty, ale 
nie jestem pewien, czy to będzie całkowicie przyjemny dla Ciebie. Lamparty są  
bardzo niebezpieczne, w każdej chwili. Kiedy samiec, męski osobnik musi 
trzymać samicę w uległej pozycji dla własnego bezpieczeństwa. Trzeba o wiele  
większego doświadczenie do kontroli namiętności zwierząt. Polowanie w tej 
formie jest niezwykle trudne do kontroli.
 "

Corinne miała ochotę dowiedzieć się, o czym on mówił. Samica lamparta z 
pewnością chciała partnera, ale połączona, takie jak była z Dayanem, mogła 
łatwo odczytać, że się obawiał, mimo że mężczyzna ma te same pragnienia. 
Natychmiast kontrolowała swoje impulsy i ponownie podjęła bieg, wyciągając 
jej eleganckie, umięśnione ciało. Milczała, jej skoki zabrały ją na zwalone 
drzewo i jeszcze szerszy strumień. Uwielbiała to uczucie i chciała, aby to trwało 
wiecznie.

"Możemy to zrobić w dowolnym momencie? "

"Oczywiście. Powinnaś często ćwiczyć ze mną. Jest wiele do nauczenia, 
kochanie i widzę, że łatwo ci to przyjdzie ". 

Czy mogę latać? " 

background image

Jego śmiech był miękkim, radosnym dźwiękiem w jej głowie. "Pada deszcz.  
Ptaki nie lubią wilgoci. "

"Ten ptak lubi. Możemy polecieć, aby zobaczyć Lisę i Cullena. "

W ciele lamparta, Dayan otoczył ją ramieniem, kierując ją z powrotem w 
kierunku schronienia domu. "Jest zbyt wcześnie. Lisa wie, że byłaś  bardzo 
chora i urodziłaś dziecko. Ona oczekuje, że będziesz potrzebowała kilku dni, aby 
dojść do siebie. " 

"Minęło kilka dni."

"Pragnę cię, Corinne. Tylko dla siebie. Chcę smakować każdy centymetr 
kwadratowy twojego ciała. Chcę tego powstania, i następnego i następnych, aby 
się z tobą kochać. 
"

Jej śmiech w odpowiedzi był czuły. "Naprawdę? Więc dlaczego  po prostu tego 
nie powiedziałeś?

Rozdział 18

Corinne rozejrzała się po krystalicznej komorze z basenami pary i migotającymi 
świecami. Woda chlapała na duże formacje skalne i odbijała kolory różnych 
kryształów wijących się wzdłuż ścian i sufitu. W tej podziemnej jaskini z siecią 
tuneli i dużych pokoi zaczynała czuć się jak w swoim domu. Dziecko było coraz 
silniejsze, nabierało masy, że Shea była pewna, że będą  w stanie wkrótce 
wyciągnąć ją z ochronnego środowiska. Corinne trzymała córkę przez krótkie 
okresy czasu, bardzo świadoma zagrożeń poza inkubatorem. Zarówno Dayan 
jak i Corinne często łączyli się z noworodkiem, aby czuł się dobrze i spokojnie. 
Chcieli aby wiedziała, że była kochana i chciana i nie mogli doczekać się jej, 
aby była z nimi.

Desari i Julian byli częstymi gośćmi, a Corinne naprawdę lubiła ich oboje. 
Odkryła poczucie humor Juliana, jak dobrą przeciwwagę dla jego przerażającej 
postawy. Wiedziała że Desari nie znajdowała w nim najmniejszego zastraszenia. 
Desari miała słodką osobowość, i z zadowoleniem powitała Corinne jako 
siostrę. To zajęło trochę czasu, ale Corinne zaczynała czuć że pasuje do rodziny 
Dajana. Wszyscy oni wydawali się podekscytowani dzieckiem, nawet Darius, 

background image

który był dla Corinne najbardziej przerażającym człowiekiem, jakiego 
kiedykolwiek spotkała.

"Darius nie jest w najmniejszym stopniu przerażający" Dayan zaprzeczył, 
przesuwając się za nią, by położyć głowę na jej ramieniu, by mógł patrzeć na 
dziecko. "Cera Jennifer wygląda dziś lepiej." 

" Znowu czytasz w moim umyśle ". Corinne odchyliła się do tyłu, wciskając 
ciało w jego znacznie mocniejsze ramiona. W jednej chwili jego ciało pobudziło 
się do życia, twarde przy  jej pośladkach.

Dajan był zawsze w jej umyśle. On zawsze był w jej ciele, także, gdy tym nie 
kierował. Nie chciał opuścić jej boku. Corinne złapała echo jego myśli i 
zaśmiała się cicho. "To będzie dobrze wyglądać, gdy będziesz grał z zespołem 
na scenie. Choć trochę perwersyjnie,. Nie jestem pewna, czy cenzura pozwoli 
nam z tym wystąpić."

Dayan pozwolił uldze obmyć go. Kilka razy w ciągu ostatnich kilku dni, Desari 
delikatnie się odnosila do podróży w trasie z zespołem, ale Corinne nigdy nie 
odpowiedziała w taki lub  inny sposób. Gdy Dajan dotknął jej umysłu, próbując 
ocenić jej nastrój na ten temat, zawsze znajdował po prostu unikanie myślenia o 
tym. "Nie sprzeciwiasz się podróżowaniu z muzykami od miasta do miasta? 
Pozostawiając wszystko co kochasz z tyłu?"

Corinne przeniosła swoje ciało prowokacyjnie bliżej niego. "Wszystko, co 
kocham, jest tutaj ze mną. I Lisa. Nie mogę zostać w domu dla niej. Lisa ma 
pieniędzy by podróżować, jeśli zechce nas odwiedzić. Jeśli naprawdę jest 
zakochana w Cullenie, jak słyszałam od wszystkich, to moim przypuszczeniem 
jest że będzie chciała swojego własnego domu. "

 Dayan podniósł jej włosy z karku aby wycisnąć serię małych pocałunków na jej 
ciepłej skórze. "Cullen  zdecyduje, co zrobić."

Corinne degustowała się czuciem jego usta przez chwilę, a potem pochyliła się 
by umieścić małą Jennifer w inkubatorze. Przyciskając ściśle swoje pośladki do 
Dayana, który skorzystał z tego, chwytając jej biodra i przeciągając ją jeszcze 
bliżej. Poświęciła czas, wylewając swoje szczęście gdy delikatnie pocałowała 
córkę i zamykając śpiące dziecko w inkubatorze. Podniosła się, wciąż patrząc na 
dziecko. "Czyż nie jest piękna, Dayan?"

Jego ręce przesunęły się powoli przez jej ciało od tyłu, prześlizgując się z jej 
bioder do jej tali,  podróżując przez jej wąską klatkę piersiowej, aż ujął jej piersi 

background image

w dłonie. "Ona jest naprawdę piękna, Corinne, podobnie jak jej matka." Szeptał 
jej do ucha, jego język dotykał jej skóry, smakował jej, bo czasami musiał.

Oparła swoje pośladki na nim, jej ręce obejmowały go, gdy jego kciuki 
dokuczały jej sutką, zmieniając je w  twarde szczyty a jej piersi nabrzmiały, 
obolałe z pragnienia go. "Czasami, gdy się budzę, moje serce bije ze strachu, bo 
boję się że to nie prawda". Odwróciła twarz patrzeć na niego przez ramię. 
"Obawiam się, że nie jest możliwe być był rzeczywisty, dlatego budzę się i 
uważam że to wszystko jest snem."

Jego usta wędrowały w górę boku jej szyi. Jego zęby znalazły płatek jej ucha i 
mocno go przygryzły. Ona zaskomlała i spojrzała na niego. Dayan uśmiechnął 
się bez skruchy. "Chciałem tylko, abyś zobaczyła że jestem bardzo prawdziwy." 
Wirował swoim językiem po jej ucho dla złagodzenia bólu.

 "Chcę dziś odwiedzić Lisę i Cullena. Wiem, że Barack i Syndil bardzo 
zapewniają o jego stanie, ale chcę zobaczyć to na własne oczy. I mimo, że Lisa 
wie, że ze mną jest wszystko w porządku, wiem, że się niepokoi."

"No dobrze, więc kochanie, pójdziemy kiedy Shea przyjdzie sprawdzić 
Jennifer". Ukrył twarz w jej szyję, wdychając jej zapach. Wysłał dreszcz w dół 
jej kręgosłupa, gdy lawa rozprzestrzeniała się za pośrednictwem jej krwi. On 
tylko patrzył na nią, a ona już go chciała. Więcej niż chciała. Corinne łaknęła 
jego zapachu. Czuć go. Widzieć jego nagie ciało. Słyszeć dźwięk jego pięknego 
głosu. Chciała patrzeć na niego gdy się z nią kocha, zobaczyć jego twarz na 
której wyryte jest zmysłowe piękno. Obróciła się w jego ramionach i na oślep 
znalazła jego usta swoimi, ramionami okrążyła jego szyję, jej ciało było 
jednocześnie miękkie, giętkie i zapraszające. "Jesteś niesamowity", wyszeptała 
w ciepło jego ust.

Jego ręka zmierzwiła jej włosy, przechylając jej głowę do tyłu, aby dać mu 
lepszy dostęp do poszukiwań. Poświęcił czas, całując ją dokładnie, delektując 
się jej smakiem. "Ty jesteś niesamowita" poprawił, znajdując jej puls językiem. 
"Sposób, w jaki mi ufasz. Sposób w jaki rzuciłaś się w nasz świat i objęłaś go z 
szeroko otwartymi ramionami. Wymagałaś  małej pomocy, nawet gdy się 
pożywiałaś."

Podniosła głowę. "Myślałam, że robiłam to wszystko sama. Przyznaję, że byłam 
zszokowana samą sobą. Jeśli myślę o tym, pomysł ten mnie odpycha, ale gdy 
jesteśmy razem ..." Ona prychnęła, opierając się o  jego ciało.

"Ja zwiększam twoje potrzeby i chęć pożywienia się," przyznał. "Nie chcę, aby 
było ci nieprzyjemne. W ciągu wieków byłem w kilku sytuacjach, w których 

background image

złudzenie jedzenia było zbyt małe i byłem zmuszony do spożywania żywności 
ludzi. Warzywa nie były tak złe, choć moje ciało natychmiast odrzucało je, ale 
ciało zwierząt, który został zabite, pozostały dla mnie w całości odrażające. 
Wiem, że czujesz w ten sposób o przyjmowaniu krwi. Dla naszych ludzi, to jest 
święte i bardzo naturalne. "

Dayan jęknął nagle, chwycił jej twarz w dłonie i przeniósł swoje usta w dół 
jeszcze raz na jej. Słyszał cichy śmiech Corinne powtarzający ciepło w głowie. 
Jej słuch było teraz wyostrzony, i usłyszała zamierzony hałas Shea, gdy 
podeszła do komory. 

"To miło z jej strony, aby nas ostrzec ".

"To było konieczne, ale nie miłe. Zmarnowaliśmy nasz czas tutaj." Był inny jęk, 
gorący oddech na szyi." Przestań się śmiać, mogę chodzić cały czas napięty. On 
pozwolił poczuć jej pełnię bólu, Małe uderzenia młota bijące w jego głowie. 
Celowo jęknął znowu, tylko na dokładkę.

 Corinne roześmiała się, dźwiękiem beztroski i szczęścia. "Biedactwo. Witamy 
w prawdziwym życiu."

Mocno owinął ją ramionami. "Nie chcę prawdziwego życia. Chcę seksu". 
Pochylił się blisko niej. "Gorącego seksu, skwierczącego seksu. Jego głos był 
lubieżny w jej uchu, jego oddech mieszał pasma jej włosów i przesyłał dreszcze 
wzdłuż jej kręgosłupa. 

"Teraz naprawdę nie jest mi żal ciebie." Pchnęła ścianę jego  klatki piersiowej, 
umieszczając odległości między nimi. Śmiała się, jej oczy tańczyły, gdy się z 
nim drażniła. "Jesteś złym człowiekiem i zasługujesz na ból." Dobrze wiedział, 
co robi z jej ciepłem - pęd ciepła, rozprzestrzeniał się w pożar. Nie czuł 
całkowicie skruchy.

Shea weszła do komory, nadal robiąc hałas, by ostrzec ich o jej nadejściu. 
Słyszała jak się śmieją razem, mogła wyczuć zapach odwiecznego wezwania 
partnerów jej wyostrzonymi zmysłami. Ona uśmiechnęła się do nich, gdy 
złamali jej poczucie winy. "Będę czuwała nad Jennifer gdy będzie spała. Czy 
odwiedzicie dziś Cullena i Lisę? Sprawdziłam Cullena, podczas gdy oni spali, 
żeby upewnić się, że szybko dochodzi do siebie. On już chciał wstać. Gregori 
także dwukrotnie sprawdzał, po prostu by się upewnić. "
Ręce Dajana zsunęły się w dół ramion Corinne, jego palce splotły z jej ręką przy 
jego bokach. "To brzmi podobnie do Cullena". 

background image

"Lisie bardzo zależy na zobaczeniu Corinne" przyznała Shea. "Cullen nie chce 
by się martwiła, więc zdecydował się wstać i znaleźć was oboje". 

"Więc tam teraz idziemy," zapewnił uzdrowicielkę Dajan. 

Corinne skinęła głową. "Byłam zaniepokojona o Lisę, ale Dajan, uważał że 
byłoby za wcześnie, by Lisa pomyślała, że mogę podróżować po tym wszystko, 
co się stało."

Shea wzruszyła ramionami, schyliła się do inkubatora. "Myślę, że w tej sprawie, 
Lisa będzie tak się cieszyć tobą, że nie będzie pytała o nic. Woli nie 
konfrontować niczego, co nie pasuje do wizji jej świata."

 Corinne szarpnęła Dayana. "Chodźmy. Naprawdę chcę ją zobaczyć. Jennifer śpi 
- teraz jest nasza szansa." Nagle uśmiechnęła się do niego, jej zęby były bardzo 
białe, a oczy tańczyły z podniecenia. "Możemy polecieć. Możesz nauczyć mnie 
latać. Pospiesz się, Dayan, nie mogę się doczekać." Ciągnęła go w stronę 
wejścia do komory.

Dajan nie mógł się powstrzymać, wyłapując jej entuzjazm. Przywracała mu 
wspomnienia z dzieciństwa, kiedy po raz pierwszy doświadczył jego 
umiejętności jako chłopiec. Zatrzymał ją. "widzisz, że komin wznosi się do 
odpowietrznika? To będzie o wiele szybciej, aby przejść w ten sposób." 

Studiowała go przez chwilę, niepewna, czy się z nią drażnił. "Wygląda na 
bardzo wąski. Jak możemy się dopasować, nawet jeśli będziemy ptakami?"

 "Nietoperze żyją w jaskiniach. Są małe i mogą przedostawać się przez  bardzo 
ciasne miejsca. "

 "Nie, naprawdę. Możesz rzeczywiście stać się taki mały?"

"Mogę być mgłą na wietrze, cząsteczkami w powietrzu. Oczywiście że mogę 
stać się mały. Ty też możesz. Jest dokładnie tak, jak z lampartem. Studiuj obraz 
w mojej głowie, tak żebyś mogła wykonać dokładną replikę w szczegółach, a 
następnie skup się i utrzymaj wizerunek. Możesz to zrobić ". On pomógł jej 
trzymać obraz, tak jak zrobił z lampartem.

Corinne podżyła za jego prowadzeniem, bez wahania gotowa doświadczyć 
wszystkiego co miało do  zaoferowania życie. Odczucia były zupełnie inne: 
informacje napływały do ciała nietoperza przyszły inaczej niż zmysły leoparda. 
Kiedy wyskoczyła w nocne niebo, Dayan już wyświetlał następne obrazy, sowy. 

background image

W powietrzu, zrobiła transformację, tym razem zdając sobie sprawę z jego 
pomocy, i akceptują to.

Wznoszenie się w niebo było tak niesamowite, że straciła obrazu więcej niż raz i 
musiała polegać na Dayanie, który trzymał go dla niej. To nie miało znaczenia - 
była oczarowana. Wysoko nad drzewami krążała, zanurzając się w swoje ciche 
skrzydła i skanowała ziemię, dla wszystkiego co mogła zobaczyć i usłyszeć. 
"Mogłabym zostać tu na zawsze!"

Doświadczał latania i zmieniania kształt jej oczami. To było częścią jego, 
zapomniał radości tego. A może nigdy nie był w stanie poczuć tego tak mocno, 
jak Corinne teraz, nawet jako dziecko, gdy jego emocje były nienaruszone. A 
może intensywność jego uczuć była taka dlatego, że Corinne była u jego boku, 
w jego sercu i duszy, a on miał kogoś do dzielenia się każdą przyjemnością, 
każdym smutkiem. Może to była różnica. Wiedział tylko, że uczyniła go 
całością, zmieniła świat w coś nowego i lśniącego, a jej radość stale 
przechodziła do niego.

Dayan odwrócił się w kierunku domu, do którego Syndil i Barack zabrali 
Cullena i Lisę, aby chronić ich przed członkami społeczeństwa. Dayan wiedział 
że Dariusowi udało się wytropić myśliwych i udało mu się zmniejszyć ich 
liczbę. Uczynił tak kiedyś. Miejmy nadzieję, że to da mam trochę czasu, zanim 
będą mogli wypełnić swoje szeregi żołnierzami i wysłać nowych zabójców po 
jego rodzinę. On powstrzymał się od przekazywania informacji Corinne, nie 
chcąc jej zmuszać do stawienia czoła poważniejszym aspektom ich życia, 
dopóki nie było to konieczne.

Poniżej nich, dom pojawił się długi, o rozłożonej strukturze w otoczeniu lasu. 
Rozliczne polany ogrodu zawierające kwiaty i paprocie. Po jednej stronie był 
duży dąb. Na jego zwieszających się gałęziach na grubym sznurze kołysała się 
opona. Dom wyglądał na dobrze zachowany. Dayan przesunął się na ziemię, 
prowadząc zakodowane lądowanie Corinne, pośród igliwia i roślinności. Samica 
sowa prawie uderzyła w zwisającą oponę. Ona zmieniła kształt do swojego 
normalnego kształtu, śmiejąc się głośno. To Dayan, dostarczył ubranie.

"Dayan, to jest świetna zabawa. Widziałeś mnie? Myślałam, że miałam zamiar 
rozbić się na dębie. Starałam się sięgnąć gałęzi, ale w ostatniej chwili bałam się 
że się nie uda."

 Jej włosy były dziką masą jedwabiu, miała wypieki z podniecenia, a jej zielone 
jak mech oczy migotały ponownie. Zabrała mu oddech i stopiła jego serce. 
"Naprawdę dobrze sobie poradziłaś, choć docelowej twoje lądowanie potrzebuje 
odpracowania".

background image

 Jego głos był dokuczający, melodią czarnego-aksamitu, który jakoś grał przez 
jej ciało i duszę. Corinne dotknęła jego twarzy. "Dziękuję, Dayan. Kocham 
każdą minutę tego, naprawdę." Spojrzała na dom. "Czy to tu, gdzie przebywa 
Lisa? Jest cudowny - Kto jest jego właścicielem"

Dayan wzruszył ramionami. "Karpatianie swoją własności pożyczają, kiedy 
zachodzi taka potrzeba. Posłuchaj mnie, kochanie, zanim wejdziemy. Lisa nie 
musi o nas wiedzieć. Że jesteśmy inni. Będzie lepiej dla niej, jeśli ona nigdy się 
nie dowie. " Dayan mówił z niezwykłą delikatnością. 

Corinne uśmiechnęła się z miłością do niego i ujęła jego twarz w dłonie. "Znam 
Lisę lepiej niż ktokolwiek inny, Dayan i kocham ją. I nigdy nie chciałam jej 
obciążać bardziej niż potrafi unieść." 

Kiwnął w akceptacji i schylił głowę by pocałować jej zapraszające usta. 
"Obawiam się, że wyglądasz zbyt piękne, abyś przeszła przez takie 
doświadczenie, jak miałaś.

Nie wiem, jak Lisa przyjmie twój powrót do zdrowia. "Rękę odnalazł smukłą 
kolumnę jej gardła, przeniósł się niżej do szklanej masy jej miękkich piersi, 
ujmując je w jego dłonie. Uważał, bo wystarczył dotyk, ale potrzeba uderzyła w 
jego ciało. Zanim mógł się powstrzymać, pochylił głowę niższy aby znaleźć jej 
sutek przez cienką bluzkę z jedwabiu, zęby skrobały delikatnie, usta nagle 
gorące i pilne, silnie ciągnęły.

Corinne zamknęła oczy i pochyliła się do niego, chcąc go od nowa, jej ciało 
zalało ciekłe ciepło. Ona okrążyła jego głowę i trzymała go mocno przy sobie. 
"Co robisz, Dayan Jesteśmy tuż obok domu? Ktoś mógłby nas zobaczyć przez 
okno, gdyby wyjrzał." Ale nie odepchnęła go, jak powinna była, przyciskała go 
do siebie, wyginając swoje ciało, aby dać mu lepszy dostęp. Jej oddech wracał 
obszarpany trochę zdyszany. Jak ona mogła potrzebować jego dotyku tak 
bardzo? Chciała go właśnie tam, w tej minucie, znowu i znowu, jego ciało było 
twarde i grube, przyciskające się do niej.

"Możemy być niewidoczni, jeśli sobie tego życzymy." Nawet w jego umyśle, jego 
głos był ochrypły, zmysłowy, erotycznie grzeszny. Mogła smakować go w 
swoich ustach, czuć go głęboko wewnątrz niej, gdy był tylko na piersi, jego 
wymagające usta. Czuć jego usta, gorące i wilgotne na jedwabnej bluzce, 
sprawiał że była dzika i głodna.

background image

 "Masz na myśli, niewidzialni?" Myśl podekscytowała ją. Mieć o tam, właśnie w 
tej chwili. Gdy go chciała. Już stanęła  naprzeciw niego, stawiając swoje własne 
wymagania. "Powiedz mi, jak to zrobić.

"Najpierw musisz robić, to co widać w mojej głowie." Jego ręka przesuwała się 
nad jej płaskim brzuchem, spychając jej koszulę, tak aby mógł poczuć gołą 
skórę.

Miał zdjęcia w głowie, ale był pewien, że Corinne nie miała nic wspólnego ze 
staniem się niewidocznymi. Słyszała jego miękkie śmiech. "Jesteś tak 
niesamowicie zły czasami.
 "Ona miała na celu ukaranie go, ale okazała się, 
miękka i seksy. Już odpowiadała na te zdjęcia, ufając mu że osłonił ich 
płaszczem przed wzrokiem ciekawskich. Spychała jego ubrania, jej ręce 
znalazły jego twardą długość, ręce tańczyły i drażniły, dając mu intymne 
obietnice.

Dayan usunął ich ubrania na sposób jego ludzi, łatwo, po prostu tak, że jej ciało 
zostało otwarte dla jego, tak więc mógł na nią patrzeć kobiece krzywizny i 
podziwiać bujną doskonałości. Jego ręka zsunęła się na jej płaski brzuch do 
gniazda loków i tam zamieszkała, jego palce znalazły ją gorącą i wilgotną i 
śliską od potrzeb. "Mógłbym cię brać w kółko i nigdy nie mieć dość, szepnął, 
pochylając się z powrotem do obejrzenia jej twarz, gdy pchnął dłoń do jej 
wejścia. Kochał, widzieć jej twarzy, sposób w jaki się poruszała pod nim, jej 
biodra prosiły o więcej, chcąc go z tym samym pragnieniem z jakim on jej.

"Dajana". Ona wyszeptała jego imię. Delikatnie. Jej głos powiedział to 
wszystko. Ponownie pochylił głowę, aby znaleźć jej usta, jednocześnie 
wkładając dwa palce do jej gorącego kanału, głaskał, dokuczał, dopasowując się 
do rytmu jej bioder. Była ogniście gorąca, a jej zapach wołał do niego. Corinne 
przeniosła się niespokojnie naprzeciw niemu, kochając się w sposób w jaki wiatr 
ślizgał się po jej ciele, jak jego palce, sprawiając że jej sutki stawały się 
twardymi szczytami, także Dayan nie mógł się oprzeć jej zaproszeniu. Kochała 
gdy oglądał jej przyjemność, czując jej przyjemność, kiedy połączył się z nią. 

"Chcę Cię smakować, Corinne. Chcę każdej części ciebie. "

"Nie mogę odmówić Ci niczego, Dayan. Wiesz o tym." Kochała głębię 
połączenia ich myśli. Sposób w jaki wszystko między nimi było tak otwarte. Nie 
musiała mu mówić, że chciała go wciśniętego w nią mocniej - on już to 
wiedział. On nie musiał jej mówić, że sposób w jaki się porusza i pokazywała jej 
potrzebę jego cieszy go niezmiernie. 

background image

Jego ręce nastawiły jej talię i podniósł ją, ustalając jej pupę niespodziewanie na 
huśtawce z opony.

Przechylił ją z powrotem, tak by miał dostęp do jej pochwy. "Lepiej być miał 
rację, odnośnie tych niewidzialnych rzeczy", ostrzegła go, ale jej pięści trzymała 
jego włosach, a ona już stanęła w płomieniach.

Dayan długo studiował słodycz, gorąco jej rdzenia. Trzęsła się z 
natychmiastowej potrzeby, jej mięśnie zaciskały się mocniej i mocniej. Owinęła 
nogi wokół jego pleców, jęcząc z przyjemność, nie mogąc uwierzyć, że czuje się 
tak żywa i gotowa do rozbijania się w dowolnym momencie. Jego ręce mocno 
trzymały jej biodra, ciągnąc ją do siebie, gdy celowo zabrał ją nad krawędź do 
uwolnienia umysłu, który zdawał się trwać wiecznie. Zadowolony, stanął, 
przeciągając się i pochylając się do przodu, przyciskając jej biodra, tak aby mógł 
zagłębić się w niej, podzielić się jej wybuchem przyjemności. Poruszał się 
twardymi, głębokimi uderzeniami, podczas gdy jej ciało wybuchało wokół niego 
a jej ręce zacisnęły uścisk na linie, która była jedyną rzeczą, utrzymującą ją w 
kontakcie z rzeczywistością.

Dayan zacisnął uchwyt na krzywiźnie jej bioder i pozwolił dzikość swojemu 
charakterowi pochłonąć go. Corinne wzywała go z cichym tchnieniem płaczu, 
swoją mocą, gorącem wokół jego ciała, wciągając go coraz głębiej w nią. 
Błyskawica przeskakiwała po niebie i rozdarła  niebiosa, powodując deszcz 
iskier wokół nich. A może to tylko w ich umysłach - Corinne nie była pewna. 
Energia elektryczna wydawała się iskrzyć między nimi, tak że płomienie 
skwierczały i tańczyły wzdłuż ich skóry.

Odrzucił głowę do tyłu, pchając do przodu znowu i znowu, wiatr smagał jego 
twarz, jego ciało pochowane w jej gorącej aksamitnej pochwie, ciasnej i 
ognistej, przeciągając go bliżej i bliżej do krawędzi świata. Corinne była tak 
dużą częścią jego, że nie mógł powiedzieć, gdzie rozpoczynała się jego 
przyjemności a gdzie kończyła jej. Czuł pierwszy dreszcz, skurcz, silne 
zaciśnięcie jej mięśni wokół niego, i on chętnie poszedł z nią, wprost na 
krawędź świata. Swobodnie opadali w czasie i przestrzeni, podczas gdy wokół 
nich ziemia trzęsła się i  zwijała i zdawała się rozsypywać fajerwerki na nocnym 
niebie w ognistym pokazie.

Corinne znalazła się na powrót w swoim ciele, próbując opanować dziki oddech, 
trzymając obie ręce na grubej linie. Dayan obserwował ją, jego serce było jak 
grzmot w uszach. Jego czarny wzrok był tak głodny i intensywne, że serce 
Corinne natychmiast topniało. Oboje uśmiechnął się, tym samym, powolnym, 
szerokim uśmiechem nasyconego zadowolenia.
Intymnej konspiracji.

background image

 Dayan delikatnie zaplątał się, pomagając jej nogą, trzymać ją blisko niego. 
Kochał trzymając ją, prawie tak samo jak kochał dziką miłość do niej. Muzyka 
grała w jego głowie, myśli i teksty przebiegającej przez jego serce i duszę. 
Corinne. Tchnął ją w płuca, pozwalając im obojgu odzyskać równowagę.

"Czy krzyczałam jak zjawa? Szczerze nie mogę sobie przypomnieć" zapytała 
Corinne.

"Jeśli tak, to musiałem krzyczeć razem z tobą", zapewnił ją Dayan. Pozwolił by 
wiatr  chłodził ciepło jego ciała, zanim ubrał ich gołą skórę. Przechył głowę na 
bok, Cenił jej powagę. "Jesteś taka piękna, Corinne. Kiedy będę na scenie 
występując a ty będziesz przy mnie, występując ze mną lub siedzisz na widowni 
z tymi wszystkimi samotnymi mężczyznami patrzącymi na ciebie, będę mieć 
kilka złych chwil. "

Śmiała się z niego, zarzucając mu rękę na szyję, aby go mocno ucałować. 
"Szalony mężczyzna, właśnie poruszyliśmy Ziemię. Wiem, że nie będziemy 
udawać, że nie czujesz się arogancki i jak najlepszy kochanek wszechczasów. 
Co znaczy ta cała nagła niepewności?"

Jego białe zęby błysnęły, czarne oczy błyszczały chłopięcą psotnością. 
"Wiedziałem, że jeśli zaplanuję to prawidłowo, ty w końcu poruszysz to, 
przyznając się." Złapał grzywą jej włosów  jedną ręką i okręcając je jak 
krawatem wokół jej szyi. 

Palce Corinne delikatnie odgarniały niesforne pasma koloru węgla spadające na 
całe jego czole. "Zasługujesz na to ten jeden raz. Kocham Cię bardzo."

"Nareszcie. Nigdy nie myślałem, że przyjdziesz wprost i powiedz mi to! Miałem 
zamiar wyciągnąć to z ciebie, jeśli czekałabyś znacznie dłużej. Nie jesteśmy już 
niewidoczni. Myślę, że będzie lepiej pójść do domu i wejść do środka bo w 
przeciwnym przypadku Lisa wyjdzie tu i zauważy że nie mamy samochodu. 
Widziałem zasłonę rozsuniętą na górze.

Corinne chętnie zawróciła do domu, śpiesząc się przez ganek do drzwi. Zanim 
dotknęła klamki, drzwi otworzyły się od szarpnięcia. "Corinne!" Lisa rzuciła się 
w ramiona Corinne tak mocno, że prawie przewróciła ich oboje. Dayan uratował 
ich kładąc silne ręce na plecach Corinne. Łzy płynęły z niebieskich oczu Lisy, 
niepowstrzymanym strumieniem płynął po jej twarzy. Dwie kobiety trzymały 
się razem, śmiejąc się i płacząc jednocześnie, podczas gdy Dayan patrzył 
bezradny po męsku na ten horror.

background image

"Tak się byłam o Ciebie", powiedziała Lisa, tuląc się do niej. "Pozwól mi 
popatrzeć na ciebie. Powiedziano mi w szpitalu, że umrzesz. Po prostu zniknęła 
ze swojego łóżka w szpitalu. Syndil powiedziała mi że twoje serce jest silne i 
dziecko żyje. Gdzie ona jest?"

Corinne przytuliła Lisę do siebie, gdy słowa zaczął wychodzić. "Nie umarła. 
Moje serce jest bardzo silne, silniejsza niż kiedykolwiek. Rodzina Dajana wiesz, 
uzdrowiciele - niesamowici lekarze uratowali dziecko i mnie. Jennifer nadal jest 
w inkubatorze, ale obiecuję, że jak tylko mi pozwolą, zabiorę ją do Ciebie. 
Opowiedz mi o Cullenie. Jak on się ma?

Lisa prowadziła Corinne po pięknym domu, w kierunku sypialni Cullen. Dayan 
szedł, trzymając się z daleka, co pozwalało Lisie skupić się całkowitą uwagę na 
Corinne. "Cullen naprawdę ma się dobrze, ale nie chciał zostać w łóżku, nie 
ważne co mówiłam. Wczoraj rano chciał wstać i przygotować mi śniadanie.! 
Taki jest - on zawsze chce zrobić najsłodsze rzeczy. Które ja lubię robić dla 
niego, ale nie chce mi pozwolić, on myśli, że się narzuca ".

"Czy już próbował twojej wegetariańskiej lasagni? To powinno go przekonać, 
że możesz być bardzo rodzinna," zaleciła Corinne. 

Lisa zatrzymała się przed naciśnięciem przycisku otwierającego drzwi. "Chcę 
być z nim, Corinne. To mam na myśli. - Nigdy nie spotkałam kogoś takiego jak 
on, kogoś z kim mogę po prostu rozmawiać godzinami. Uwielbiam z nim być." 
Uśmiechnęła się. "On jest pewnego rodzaju  niewolnikiem publiczności." 

"To dobrze, prawda?"

Lisa wzruszyła ramionami. "Oddała bym modeling za bycie z nim. Wiesz, ile to 
dla mnie znaczy, wiem, że mam ogromny fundusz emerytalny, i mnóstwo 
pieniędzy w których mogę znaleźć oparcie. Ale oddam to, dla niego, naprawdę 
chce."

 "Ale ..." Corinne zachęcała delikatnie.

Lisa spojrzała na Dayana, który był w pewnej odległości na korytarzu, studiując 
malarstwo. Ona zniżyła głos. "Cullen nie powiedział mi nic. Myślę, że lubi być 
ze mną, wiem że jest zainteresowany, ale nie wiem co on naprawdę czuje do 
mnie. Albo jak bardzo. On różni się od innych mężczyzn Corinne,  naprawdę ".

"Jestem szczęśliwa dla Ciebie, Liso. Lubię Cullena. Myślę, że mogłabym 
pokochać go i nie mogę  sobie wyobrazić, że nie uwielbiam cię tak jak ja." 

background image

Wzięła rękę Lisy. "Zanim przejdziemy do pokoju Cullen, powinnam ci 
powiedzieć, że Dayan i ja jesteśmy małżeństwem". 

"Co?" Lisa spojrzała na nią, wyraźnie zraniona.

"To było konieczne był chronić dziecko. Kocham go, naprawdę go kocham i 
chcę, abyś kochała go jak brata. Był dla mnie taki dobry. Uratował mi życie, 
uratował życie Jennifer". Corinne spojrzała na Lisę spokojnym, niemal 
hipnotyzujący wzrokiem. "Mam zamiar spędzić resztę mojego życia z nim. I 
potrzebuję, aby zaakceptowała go jako rodzinę".

Lisa skinęła głową, rzucając się ponownie na szyję Corinne. "Zawdzięczam mu 
wszystko za uratowanie życia Jennifer i twojego."

 "Lisa! głos Cullen był jeszcze lekko zachrypnięty, ale brzmiał wystarczająco 
silnie. "Co tam robisz?"

Dayan wiedział doskonale, że Cullen słyszał każde słowo z jego zwiększonym 
słuchem. Dayan idąc korytarzem, przeszedł obok dwóch kobiet i pchnął drzwi 
otwierając je. "Hej, leniwy chłopcze, te dwie nie mogą się zdecydować czy 
płakać czy śmiać się, czy po prostu stać tuląc się. Potrzebuję w pobliżu drugiego 
mężczyzny dla równowagi".

"Nie jesteśmy takie złe" zaprzeczyła Corinne, wciskając ramię wokół wąskiego 
pasa Dajana, gdy Lisa rzuciła się do przodu do bok Cullena. 

Cullen siedział na krześle, trochę blady, ale wyglądał na silniejszego niż 
Corinne się spodziewała. Było coś innego w nim. Minęło zaledwie kilka chwil, 
ale gdy spojrzała na Dayan skinął nieznacznie głową. “Moc rozpoznaje moc. On 
nie może robić, tego co możemy my, ale częściowo przebywa w naszym świecie. 
Dzieli myśli łącząc się z Barackiem ".

Corinne wiedziała o tym, Dayan przedyskutował to z nią, ale to było dziwne, dla 
niej że widziała różnicę Cullena w chwili gdy weszła do pokoju. Dotknęła jego 
ręki delikatnie palcami. "Jest mi bardzo przykro, że zostałeś ranny, Cullen i że 
moje serce źle działało w tym samym czasie. Biedna Lisa i Dayan musieli wziąć 
na siebie ciężar zamartwiania się o nas. Jak się czujesz?"

 "Jak gdybym mógł iść potańczyć, gdyby ktoś dał mi szansę".

"Nie powinieneś się spieszyć, Cullen," powiedziała niespokojnie Lisa. "Po co 
ten duży pośpiech?" Ona splotła swoje palce z palcami Cullen, gdy jedną rękę 
zaciskała jednocześnie na jego włosach. 

background image

"Mężczyzna nie może dobrze poprosić kobietę o rękę, kiedy jest ubrany w 
szlafrok i nie ma odpowiedniego pierścionka. Tak się nie robi", powiedział 
Cullen.

 Lisa spojrzała na Corinne z niepokojem, jakby nie miała odwagi go zrozumieć. 
"Nie sądzę, że kobieta dba o jedno czy drugie," powiedziała ostrożnie Lisa. 
"Czy planujesz poprosić kogoś o rękę?"

"Chciałem poprosić kogoś" przyznał się Cullen, "ale ona jest piękna i sławna, i 
za dobra dla mnie. Mogłem powiedzieć to ubrany w strój formalny z kolacją 
przy świecach i pierścionkiem, ale szlafroki coś robi,  zabierając człowiekowi 
odwagę. "

 Lisa stała patrząc tak bezradnie, że Corinne chciała objąć ją ramionami. 
Oczywiście, Cullen czuł tak samo. Pociągnął Lisę w dół na swoje kolana, z 
rękami okrążającymi jej ciało. "Liso Wentworth, czy rozważysz małżeństwo ze 
mnie? Zanim odpowiesz, chcę, by być była świadoma że mam wrogów. 
Będziemy spędzać czas w drodze, podróżując z zespołem, a gdy nie będziemy, 
będziemy ukrywać się w miejscach takich jak to. Mogę obiecać, że będę robił co 
w mojej by zlikwidować niebezpieczeństwem, abyśmy mogli żyć gdzieś 
wygodnie, ale w międzyczasie będziemy musieli podróżować w obrębie 
bezpieczeństwa zespołu. "

Lisa odsunęła do tyłu włosy. "Chcę być z tobą, Cullen. Muszę znaleźć sposób, 
aby wydostać się z mojego kontraktu, ale zrobię to. Znajdę sposób." 

"Barack i Syndil pomogą Ci z tym" powiedział Dajan. "Niech idą z Tobą, aby 
się tym zająć. Barack jest znakomitym biznesmenem i od kiedy Cullen nie mogę 
chodzić z tobą, jeden z nas powinien chronić Ciebie i Twoich interesów."

 "To wspaniały pomysł," powiedziała Corinne.

Lisa  kiwnęła głową, szybko mrugając. Czasami czuła się tak, jakby zapadała się 
w głębie oczu Dajana, gdy patrzył wprost na nią. To była najbardziej 
zwariowana rzecz. I ona zawsze wydawała się zgadzać na rzeczy, na które 
zwykle się nie zgadzała. Spojrzała na Cullena trochę bezradnie. "Co o tym 
sądzisz?

"Myślę, że jeśli nie mogę iść, Barack powinny iść z tobą. On wie dużo o 
umowach, a jeśli ktoś jest w stanie znaleźć lukę, on będzie w stanie. Jeśli 
pójdziesz, Liso, masz zostać z  Barackiem i Syndil i robisz wszystko, co 
powiedzą.

background image

 "Dlaczego Barack idzie z Lisą? My powinniśmy iść, Dayan. Ona nie może się 
pogodzić z tym."
 sprzeciwiła się Corinne.

"Ona nie może polegać wyłącznie na Tobie, kochanie. Barack i Syndil uchroni 
ją od wszystkich członków społeczeństwa, którzy mogą się czaić i oczywiście,  
każde z nich może łatwo przekonać tych, którzy trzymają umowę, aby ją od niej 
uwolnili. Niech zależy od Cullena i innych ".

"Syndil uważa, że będę musiał przebywać tu przez kilka dni dłużej, ale Lisa i ja 
połączymy się z wami przed pierwszym terminem koncertu," obiecał Cullen. 
"Chciałbym abyśmy się pobrali jak najszybciej." Spojrzał na Corinne. "Czy 
byłabyś strasznie zdenerwowana, jeśli byśmy szybko się pobrali? 
Niebezpiecznie byłoby zaplanować duży ślub, gdy Lisa ma tak znane nazwisko. 
To przyciągnęłoby na pewne uwagę członków społeczeństwa. Myślę, że 
powinniśmy to zrobić w tajemnicy, a potem można mieć ceremonię z członkami 
zespołu. Co o tym myślisz Liso?

"Zawsze myślałam, że chcę ogromnego ślubu z długim trenem i różami 
wszędzie, ale tak naprawdę chcę Ciebie. Byłoby miło, gdyby Dayan i Corinne 
byli tam w charakterze świadków." 

"Wybierz czas i miejsce, Cullen," Dajan obiecał od razu. "Będziemy tam." Był 
zadowolony, że to powiedział, kiedy poczuł rozkwit szczęścia Corinne w swoim 
wnętrzu. Kochała Lisę i chciała zobaczyć jej ślub.

 Otoczył ramionami ramiona Lisy, przyciągając ją bliżej do siebie. "Czy Barack 
dobrze się tobą opiekuje?" Jego miękki głos wywoływał wolną reakcję. 

Cullen roześmiał się. "On jest przyzwyczajony że Syndil mnie uwielbienia. Ona 
ma to od chwili gdy na mnie spojrzała. On po prostu nie chce się do tego jeszcze 
przyznać ".

Ku zaskoczeniu Corinne, Lisa śmiała się z nim. ".. Cullen jest tak złośliwy dla 
Baracka. Zawsze mruga do Syndil i posyła jej pocałunki, mówi jej skandaliczne 
rzeczy. Barack dostaje taki wyraz twarzy. - To bezcenne, Corinne. 

"Nie spotkałam jeszcze Syndil i Baracka" przyznała Corinne. "Ale Desari i jej 
mąż, Julian, są bardzo mili." 

Lisa skinęła głową. "Oni odwiedzają nas każdego wieczoru. Nie mogę uwierzyć, 
że poznałam cały zespół. Nawet Dariusa ochroniarza i jego żonę, Tempest. Ona 
jest naprawdę miła, ale Darius jest przerażający."

background image

Corinne była w szoku, że złapała echo myśli Lisy. Jak Dayan. Lisa uznałą 
zarówno Dayana jak i Dariusa za przerażających. Myślała, że Barack był 
zabawny, a Syndil była kochana. Corinne wyciągnęła rękę do Lisy "Chcę 
opowiedzieć ci o dziecku, o Jennifer. Chodźmy porozmawiać, podczas gdy 
Dayan upewni się, czy z Cullenem naprawdę jest tak dobrze jak twierdzi".

"Ile ważył?" zapytała Lisa. 

"Jest bardzo mała, tylko cztery funty, ale przybiera na wadze. Ona powinna być 
wyjęta z inkubatora wkrótce. Ma dużo włosów i małe dołeczki gdy się 
uśmiecha". 

"Jak ty," powiedziała Lisa. 

Corinne roześmiała się i przytuliła ją. "Jestem bardzo szczęśliwa, Liso. 
Naprawdę, naprawdę szczęśliwa.

Rozdział 19

Corinne obudziła się zaplątana w pościeli, jej serce biło nieprawidłowo a w 
gardle miała krzyk alarmu. Miała łzy na twarzy, i obie ręce sięgały ochronnie do 
małego kopca, który zniknął z jej brzucha. 

"Co się stało?" Dayan przeciągnął ją blisko siebie, jego ramiona zamknęły się 
wokół niej, bezpieczne schronienie podczas burzy jej koszmaru. "Powiedz mi, 
kochanie
". Skanował otoczenie, zagłębiając się głębiej tak że mógł zajrzeć w 
straszy sen Corinne.

"Nie mogłam oddychać, Dayan - przez chwilę nie mogłam oddychać!" Jej serce 
starało się uspokoić, przywołać bardziej stabilny rytm. Leżała w jego 
ramionach, wdzięczna za siłę jego ciała. Ona słuchała uspokajającego i 
miękkiego dźwięku jej serca, niemal nie zauważając dźwięku oddechu jej córki. 
"Przez chwilę żaden z nich nie było prawdziwe - nie twoje lub dziecka, albo 
mojego nowego serca. Ciebie nie było, a ja zostałam sam.".

Dayan przycisnął usta do jej skroni. "Odpoczywałaś na sposób ludzi, Corinne. 
Chciałaś położyć się na łóżku w naszym nowym domu." 

background image

Corinne zaczęła się uśmiechać, mimo echa jej strasznego snu. "Czy ludzie 
uważają autobusy turystyczny za dom?" 

Dayan odwrócił się, aby móc patrzeć na jej twarz, jego ręka śledziła delikatną 
strukturę kości. "Żyjemy głównie w drodze, więc te autobusy stały się naszym 
domem bardzo szybko. Zauważyłem że jesteś bardzo nerwowa w pobliżu 
kotów".

Jego kciuk gładził w małej pieszczocie kącik jej dolnej wargi, wysyłając 
niewielkie dreszcze spływające  w duł jej kręgosłupa. On zawsze sprawiał że 
zdawała  sobie sprawę z różnic w ich ciałach. Jak twarde były jego mięśnie, 
grube i mocne były jego kości, a jej ciało zdawało się być miękkie i bardzo 
kobiece w przeciwieństwie do jego, choć jej mięśnie były całkiem mocne. Ona 
rozkoszowała się jej nową siłą. Mimo tego, że zawsze pamiętała, że był 
mężczyzną, a ona była kobietą.

"Moją kobietą". Przypomniał jej, że zawsze był cieniem w jej umyśle. 

"Koty? To tak, nazywacie te rzeczy? Nie są kotami, Dayan, są dzikimi 
zwierzętami. Naprawdę dzikimi zwierzętami. Leopardy jedzą dzieci. Mała 
Jennifer będzie smakowitym kąskiem dla nich", zauważyła.

Smakowitym kąskiem? To mi się podoba." Jego ręka ustawiła jej gardło, gdy 
pochylił się  przyciskając się do  jej ust. Powolny wir ognia. Gdy podniósł 
głowę, jego oczy błyszczały  czarno, z głodu, gdy przesunął rękę niżej znajdując 
jej obfity biust. "Każdy potrzebuje spróbować nowości". Pochylił swoją ciemną 
głowę tak, że jego długie włosy przesunęły się po jej skórze jak nici z jedwabiu, 
co drażniło zakończenia nerwowe w surowej potrzebne. Jego oddech był ciepły, 
a jej ciało naprężyło się w oczekiwaniu.

Corinne zaczęła się uśmiechać, relaksując się w domu gdzie była, jeszcze 
wysłuchując echa jej koszmaru. Jennifer była już poza inkubatorem i spała 
spokojnie w małym wbudowanym łóżeczku dla dziecka, które Dajan 
zaprojektował do ich nowego domu na kółkach. Trasa zaczynała się w 
następnym tygodniu, i musieli  ruszać. Jennifer była tak mała, że zarówno 
Dayan jak i Corinne prawie bali się ją trzymać, więc to było pocieszające że inni 
członkowie zespołu byli w pobliżu by pomóc. Gary Jansen wybrał się w podróż 
z nimi do póki Jennifer nie będzie już potrzebowała jego ochrony lub Cullen i 
Lisa wrócą podróżować z nimi.

"Która godzina?" zapytała nagle zmartwiona Corinne. 

background image

Dayan zbliżyły się do szczytu, jego usta muskały kremowy miąższ tak, że jej 
myśli natychmiast rozproszyły się we wszystkich kierunkach. Jej ręce uwięziły 
w garści jego grafitowe włosy i wygięła jego głowę przyciągając ją do jej 
chętnego ciała. "Przestań mnie drażnić. Nie mamy już całej noc."

 Jego język gładził w pieszczocie. "Podoba mi się nie spieszenie się. Każdy cal 
ciebie, zasługuje na uwagę."

"Absolutnie", zgodziła się, i trochę się spieszymy, więc jeśli daje planujesz 
poświęcać mi uwagę, czego potrzebuję, zabieraj się za to i przestań 
doprowadzać mnie do szału! " Wzmagał jej szaloną jazdę i wiedział o tym. Jej 
ciało było tak blisko niego, ze był gorący i obolały z potrzeby.

Jego miękki szyderczy śmiech był w jej głowie, kiedy w końcu poddał się jej 
wymaganiom i wziął jej pierś do gorącej, wilgotnej jaskini jego ust. Jej ciało 
odpowiedziało w pośpiechu wilgotnym ciepłem wzywając go. Dayan poświęcił 
czas, długi, leniwy, bardzo spokojnie poszukując jej ciała, pieszcząc każde 
wgłębienie i łuk, każde tajne ukryte miejsce. Jego ręce i język przynosiły silnie 
stopione ciepło do jej krwiobiegu i wzmagały pilność Corinne, której nie mógł 
zignorować. Była w ogniu, wewnątrz i na zewnątrz. Głęboko w niej szalał 
pożar, płonęła burza tak gorąca, że myślała że może wybuchnąć. Jego dotyk 
zamieniał ją w środku tak, że ledwo mogła złapać oddech.

Niegodziwie znalazła jego ciało w dłoniach. Wczuwa się w jego umysł, odkryła 
każdą tajną myśl która doprowadziła go do szaleństwa. Jej usta znalazły jego 
gardło, gryząc i ocierając się o jego puls. Usłyszała trzaskanie echo jego serca. 
Ręce pieściły jego jędrne pośladki, zagłębiały się w mięśnie, odnalazły tam 
wyryte linie, a ona rozprzestrzeniała małe pocałunki po mocnych mięśniach 
klatki piersiowej. Był  teraz  gruby i ciężki, jego skóra była gorąca gdy 
przeniosła się wzdłuż linii jego płaskiego brzucha. Jego oddech był poszarpany, 
a jego umysł był czarną mgłą z głodu.

Jej język wirował ścieżką wzdłuż jego kości krzyżowej, podczas gdy jej ręce 
znalazł kolumny ud. Jego mięśnie były twarde i sztywne od wyczekiwania. 
Corinne wypuściła oddech by obmyć  aksamitną główkę jego ciężkiego penisa, 
a gdy ujęła go w ręce, a jej palce tańczyły i dokuczał. Trzymała go aż jęknął i 
chwycił ją za głowę, przyciągnął ją do siebie. Jej usta były mocne i gorące, jej 
język był tańczącym ogniem. Jego biodra poruszały się pilnie, w mocnym 
rytmie, gdzie wydawał się bezradny, nie mogąc się zatrzymać.

Dayan mruknął coś, gardłowo, ochrypłym dźwiękiem z czystej przyjemności, i 
nagle wykorzystał swoje ogromne siły, by odzyskać prowadzenie. Pchnął ją 
zaplątaną w prześcieradło, jego ręce chwyciły jej krągłe biodra gdy klęczał nad 

background image

nią. On po prostu szarpnęła ją do niego, jego penis był gruby i twardy, 
domagający się wejścia. Była śliska od zapraszającej cieczy, jej ciasna pochwa 
otoczyła go w ognistym powitaniu. On wsuwał się w nią, mocno i szybko, jego 
ciało było trochę dzikie, trochę poza kontrolą. Patrzył na nich, gdy się spotykali, 
w tangu przeznaczonym tylko dla z nich dwojga, podczas gdy w jego głowie 
nuty rosły do szczytowego natężenia ciepła i światła i czystej erotycznej 
przyjemności.

Corinne patrzyła na jego twarz, kiedy przenosiła się z nim. Kochając Go. 
Kochając to, co z nią zrobił. Co ona z nim robiła. Cały czas ogień wzrastał i 
teraz słyszała jego muzykę, dziką, niepohamowaną, tańczącą z ogniem w jego 
wnętrzu. Jego duszy. Albo jej. 

Naszej! Słowo spadł do jej umysłu i dzielili się razem, rozbijając się w 
zburzonym morzu i strzelając w górę do błyszczących gwiazd. Oni trzymali się 
nawzajem, podczas gdy ziemia kołysała się, a dzikość w nich ustępowała.

Mroczne spojrzenie Dajana nigdy nie opuszczało jej twarzy. Pochylił się, żeby 
ją pocałować, posmakować jej ponownie, chcąc więcej, ale wiedząc, że nie było 
już czasu. "Nasza dusza, Corinne. Muzyka pochodzi od nas obojga. Bez Ciebie, 
nigdy bym jej nie znalazł we mnie." Pocałował ją jeszcze raz. "Dlaczego po 
prostu leżysz tu? Czy nie jesteś starościną na tym weselu? Wiem, że jestem 
najlepszym mężczyzną. Mieliśmy być tam pięć minut temu. Lisa będzie 
panikować."

"Zapomniałem! Cholera, Dayan, zawsze to robisz. Zetrzyj ten uśmiech 
satysfakcji ze swojej twarzy." Uwielbiała, taki wyraz na jego twarzy. Usiadła i 
chwyciła jego twarz w dłonie, bo miała go pocałować, była tak szczęśliwa.

 "Właśnie pokazywałem ci, że to jest rzeczywistość, a nie sen. Powinnaś być 
wdzięczna,  dokuczał.

Walenie do drzwi przyczepy sprawiło ze w poczuciu winy odsunęli się od 
siebie. Corinne wybuchła śmiechem, nie mogła się powstrzymać. Była 
kompletnie ubrana, podczas gdy Dayan siedział zupełnie nago na brzegu łóżka.

"Przestańcie, wy dwoje," Darius nakazał z zewnątrz samochód. "Wszyscy 
czekają. Macie się tu pokazać."

 "Dzięki za ubrania," szepnęła Corinne do Dayan z kamienną twarzą. "To było 
bardzo miłe z twojej strony." 

On spojrzał na nią. "Darius ma doskonały słuch," zauważył.

background image

Wzruszyła ramionami, wciąż skrycie się z niego śmiejąc. "Więc miejmy 
nadzieję, że jest bardzo dyskretny. Spojrzała na jej przylegającą suknią w 
lustrze. Wyglądała seksy, kobieco, elegancko. Inaczej. Ona była inna. Była 
całością. Corinne uśmiechnęła się do swojego odbicia gdy Dayan, w pełni 
ubrany i niezwykle przystojny w garniturze, stanął za nią otaczając ją w tali 
ramionami. Pochylił głowę, żeby ją pocałować w skroń, i mogła zobaczyć jego 
miłość do jej w blasku  jego oczu.

"Wezmę Jennifer, powiedziała cicho, pławiąc się w jego cieple. Jej świat był 
bardziej doskonały, niż sobie kiedykolwiek wyobrażała. "Możemy porozmawiać 
o tych, lampartach które tak wielu z was trzyma jako zwierzęta domowe w 
drodze do kaplicy. Lisa uważa, że wszyscy jesteście zbyt szaleni, choć mała 
zdrajczyni rozpieszczała jednego w tym tygodniu z Syndil". 

Dayan patrząc na nią podniósł Jennifer. Patrzył na nie przez dłuższą chwilę - 
jego piękna żona, tak pełna śmiechu i ciepła - jego mała córka, taki cud dla 
wszystkich jego ludzi. Melodia jego życie była ciemna tak długo, przez 
wieczność bez końca, już jej nie było, w mgnieniu oka, by zostać zastąpioną 
przez cały czas przez melodię miłości.

KONIEC

Przepraszam za błędy, ale wiecie jak to jest sprawdzać po sobie :C. A tempo 
jakie narzuciłam, też tego nie ułatwia - choć sądzę, że nie jest tragicznie i sens 
książki został zachowany :D.