ROZDZIAŁ 9
Tad rzucił swoją komórkę na tylne siedzenie z resztą ich rzeczy.
- To ostatnia szansa na zasięg w tej okolicy. Będziemy musieli poczekać aż
miniemy przełęcz żeby spróbować się połączyć z Keilem.
Spojrzał na Missy, zauważając napięcie jej ciała gdy bawiła się pasami
bezpieczeństwa.
- Hej. - czekał aż na niego spojrzy. - Nic nam nie będzie.
Missy przytaknęła, ale niezbyt przekonywająco.
Walczył o kontrolę z powodzią emocji przelewających się przez niego,
niektóre jej, niektóre jego.
- Wprowadź mnie w wilkołacze tematy, które muszę znać. Jesteś Omegą i
uciekasz ponieważ oni byli wstrętnymi dupkami. Prawda?
Missy prychnęła.
- Masz takie zdolności do wypowiadania się.
- Tak. Elegancki i gadatliwy, to ja. Jesteśmy partnerami, ale myślisz, że
jakiś palant i tak planuje wziąć cię jako partnerkę?
- Mój szwagier, Alfa. Sfora Whistler przeszła na nielegalne działania przez
niego. Chce użyć moich zdolności Omegi. Miał coś na mojego ojca wiele
lat temu, właśnie dlatego skończyłam poślubiając jego brata. Zbierałam
dowody żeby użyć ich przeciw niemu na radzie wilkołaków, ale to jest
trudne. To będzie niebezpieczne ponieważ on nie zatrzyma się przed
niczym. Jest zręcznym kłamcą, tyranem i zabójcą. Zabił własnego brata,
Tad. On... - Odwróciła się i zapatrzyła w okno.
Tad zaklną pod nosem. To całe połączenie było brutalne. Strach wypływał
z niej i czuł każdy niuans w centrum swojej istoty. Potrzeba jej ochraniania
groziła przeciążeniem, utrudniała koncentrowanie się.
- Serduszko, musisz przestać. Za każdym razem gdy pozwalasz Wielkiemu
Złemu Wilkowi przestraszyć się, czuję potrzebę wyrywania drzew z
korzeniami. Jest wystarczająco trudno prowadzić po ciemku, a jeszcze
przekonać granicznych strażników żeby wpuścili nas do Alaski, jeśli bym
toczył pianę z ust. Oh cholera...
Granica. Nie miał dowodu a stronę Alaską zamykają o północy. Co, do
diabła, oni zrobią?
- Więc, to coś Omega? Czy to daje ci możliwość wprawienia kogoś w
prawdziwy spokój i zadowolenie tak żeby nie zaglądali do bagażnika? -
spytał Tad.
Missy wybałuszyła na niego oczy.
- Planuję na przyszłość. Przewieziesz nas przez odprawę, cukiereczku. Ja
będę się ukrywał.
Jechali w ciszy przez chwilę, ciemne góry wyłaniały się nad ulicą.
- Myślę, że też nim jesteś, Tad. Omegą. - powiedziała cicho Missy.
Uścisnęła jego prawą dłoń, ocieplając jego palce gdy pocierała je jak sznur
korali.
- Naprawdę? - przeszukiwał umysł w poszukiwaniu wszystkiego co
wiedział o Omegach. Poza tym co powiedział mu Shaun, było tego bardzo
mało. Tylko że było coś bardzo komfortowego o wiedzy panującej w nim,
bardzo naturalnego. Część jego mózgu, o której zawsze wiedział, że tam
była, ale nigdy nie używana wydawała się nowo dostępna. - Czy nie jest
naprawdę dziwne, że staliśmy się partnerami? Myślałem, że Omegi są
rzadkie.
- Partnerzy uzupełniają się nawzajem, dopełniają się. Musi być coś co ty
będziesz umiał a ja nie, albo przynajmniej nie bez pomocy. Nadal próbuję
określić zakres moich zdolności. Wiem, że umiem uspokoić tłum i ukoić
kogoś gdy jest zły. Ostatni Omega, z którym rozmawiałam, powiedział, że
może zlokalizować członków sfory przez ich myśli. Przechodził przez całą
sforę każdej nocy i pomagał im łagodzić ich brzemię żeby mogli dobrze
spać.
Tad burknął.
- Nie sądzę żebym polubił bycie nocnym światłem. Naprawdę myślisz, że
jestem nim?
Przytaknęła.
- Jeden z podrzędnych umiejętności wszystkich Omeg jest zdolność
ukrywania naszego zapachu gdy potrzeba. Ty robiłeś to nawet zanim my...
no wiesz.
- Kochaliśmy się? Uprawialiśmy seks? Robiliśmy horyzontalne hoochie
coochie? Zdajesz sobie sprawę, że my tak naprawdę jeszcze tego nie
zrobiliśmy. To było dalekie i za krótkie od prawdziwego Pierwszego
Parzenia. Z tego co mi mówiono. - drażnił się Tad, próbując poprawić
nastrój.
Missy pocałowała jego knykcie.
- Zaufaj mi, ja też nie mogę się doczekać więcej. - roześmiała się. - Myślę,
że mamy najdziwniejsze łączenie o jakim słyszała. Zabiera strasznie dużo
czasu do zakończenia!
Tad uścisnął jej palce.
- Kocham cię, Missy. I wszystko będzie dobrze.
Dotrą do Robyn i Keila za godzinę. Czy to przez jej zdolności Omegi czy
przez jego zdolność do łgania, spokój ogarnął go i Tad się zrelaksował.
Wszystko pójdzie świetnie. Musiało.
Był zakochany, a to sprawiało, że wszystko się układało.
***
Wszystkie światła w domu były zapalone gdy powoli podjeżdżali na
podjazd domu Keila na obrzeżach Haines w Alasce.
- Tad. - oczy Missy były duże. - On tu jest.
Cholera.
- Jesteś pewna?
Krzywo na niego spojrzała.
- Przepraszam. Jesteś pewna. Nie martw się. Po prostu porozmawiamy z
nim, wyjaśnimy, że jesteśmy partnerami i to byłoby wszystko.
Missy odwróciła się od niego, a Tad wyczuł jak jej strach ponownie
wzrasta.
On, z drugiej strony, stawał się po królewsku wkurzony. Było do chrzanu,
że spowodował tyle problemów z ich partnerstwem przez swoją
ignorancję, ale już wystarczy. Wilkołaki czy nie, pewne rzeczy należało
zrobić. Jeśli Alfa z Whistler nie zrozumie, wepchnie mu to w dupę.
Obszar przez domem wyglądał jak parking. Połowa sfory musiała tam być
i kilka kosztownych wynajętych było zauważalnych przy froncie i na
środku. Tad otworzył drzwi auta dla Missy i trzymał jej ramię gdy zbliżali
się do domu.
Beta Granite Lake wyszedł z cieni.
- Do diabła, cieszę się, że cię widzę. Dostałeś naszą wiadomość? - spytał
Tad. Erik przytaknął i wskazał na ręką na bok domu. Tad podążył w
kierunku krawędzi schodów.
- Grupa z Whistler pojawiła się tu dzisiaj i rozkazała pomocy Granite Lake
w odzyskaniu jednego z ich uciekiniera ze sfory. Powiedzieli, że może
cierpieć na umysłową traumę i byli bardzo zmartwieni, że może być w
niebezpieczna dla innych jeśli nie będzie się z nią odpowiednio obchodzić.
- Erik prychnął z niedowierzania.
Missy mocniej uczepiła się ramienia Tada.
- Niebezpieczna? Missy? Proszę, jakiego rodzaju pierdoły oni chcą
ciągnąć? I ostatnim razem jak sprawdzałem, nie ma czegoś takiego jak
uciekinier ze sfory. To nie członkostwo militarne czy cokolwiek. - Tad
przesunął ręką po plecach Missy gdy patrzył na zmartwioną twarz Erika.
Erik obniżył swoje olbrzymie ciało do poziomu Missy żeby byli oko w
oko.
- Jesteś przy końcu drogi swojej żałoby. Czy wiesz, że Doug chciał cię
wziąć za partnerkę? - przytaknęła, a Erik zaklną. - Cholera, nie można
twierdzić niewiedzy i prosić o odroczenie. Jak rozumiem, wolałabyś nie
przyjmować jego propozycji?
Tad wyczuł falę strachu i mdłości, które ją omiotły.
- Wolałabym prędzej zmienić się i zdziczeć, ale oni grozili mojej siostrze.
Tad położył rękę na jej ramieniu i uścisnął, dodając otuchy.
- Nigdzie nie pójdziesz, Missy, i ochronimy twoją siostrę. - Tad odwrócił
się do Erika. - Możemy ją ochronić, prawda? - Gapił się na Erika, gotowy
zrobić wszystko co trzeba żeby przekonać Betę do pomocy.
Erik stał i pocierał podbródek.
- Mam kilku przyjaciół w Vancouver do których mogę zadzwonić po
przysługę. Ale będzie musiała być gotowa na szybką ucieczkę. W
międzyczasie, to nie zmieni faktu, że oni - wskazał kciukiem za siebie -
chcą Missy.
- Dostaliśmy twoją wiadomość, że zamierzacie się hajtnąć. Gdy to
przypadkiem usłyszeli, sfora Whistler przestała mówić o odzyskaniu
zaginionego członka, a Doug poinformował nam, że byłaś mu obiecana.
Keil zrobił co mógł, ale rzucili wyzwanie o Missy.
Tad owinął ramię wokół Missy.
- Nie. Ona jest moją partnerką, Erik. Prawdziwą. Nie mogą ją zabrać...
Erik potrząsnął głową.
- To właśnie próbuję ci powiedzieć. Mogą. Mogą ją zabrać jeśli będziesz
martwy.
Cóż, to naprawdę może zepsuć dzień.
- Krwiożercze wilki. - Przeklną Tad.
Erik kiwnął głową.
- Nie najlepsza z naszych cech charakteru, przyznaję.
Tad wziął głęboki wdech i rozważał. Dopiero co został aktywowany.
Następna pełnia była za trzy tygodnie. W tym czasie będą mogli pomóc
siostrze Missy uciec, a on będzie mógł się przygotować na walkę. Dowie
się jak używać nowych umiejętności Omegi jeśli naprawdę je miał.
- Dobra, przyjmuję wyzwanie. Chcą walczyć w Whistler czy...
Twarz Erika zmarszczyła się.
- Tad, oni chcą walczyć tutaj. Teraz.
Kurwa. Wilkołacza polityka była do bani.
- Ale jeszcze nie mogę się zmieniać. Jak, do cholery, ma to być uczciwa
walka? - miał dzisiaj bronić się przed wilczym atakiem?
- Są zasady o tych sprawach przedstawione w kodzie, oczywiście, ale
skoro zostałeś aktywowany liczy się to jako pełny wilk. Nie ma tam nic na
temat czekania aż będzie się w stanie naprawdę zmienić. - Erik wyglądał
niezmiernie nieswojo. W interesie czystej gry byłoby poczekać, ale myślę,
że komentarz Douga brzmiał "Chcę zabić tego małego łajdaka najszybciej
jak to możliwe". Nie mówimy tutaj o miłych ludziach, Tad.
Missy przycisnęła się do jego boku. Łączność pomiędzy nimi rozgorzała.
Obrazy przechodziły przez jego umysł - Missy odchodziła z Dougiem, Tad
pozostawał bezpieczny - Tad jęknął. Podczas gdy było dobrze wiedzieć co
planowała, ciężko będzie mu na przyszłość podarować jej prezent
niespodziankę jeśli nie będą mogli mieć przed sobą sekretów. Odwrócił ją,
żeby spojrzała mu w twarz, i delikatnie potarł ręką jej policzek, wpatrując
się w jej oczy. Obniżył głos żeby mówić tylko do niej.
- Missy, nie odejdziesz z nimi. Myślisz, że możesz teraz zaprzeczyć
naszemu partnerstwu i być z Dougiem? Nie sądzę.
Przytknęła rękę do jego, jej palce były zimne i trzęsły się.
- Jeśli moja siostra jest bezpieczna, mogę to znieść. Nie chcę cię zranić. Po
prostu zabierz moją siostrę w bezpieczne miejsce, a ja w końcu ucieknę z
Whistler.
Tad przytulił ją, jego usta otarły się o jej policzek. Tym razem przemówił
intymnie po przez ich partnerskie połączenie, starając się ominąć uczucia,
które czuł wraz ze słowami.
- Nie mogę pozwolić ci odejść. Nie mogę znieść myśli o nim dotykającym
cię. Prędzej zginę zabijając go niż pozwolę ci wrócić do życia, które
spowodowało ci tak wiele cierpienia.
Missy przywarła do niego na sekundę następnie spojrzała na niego ze
strachem w oczach.
- To jest wyzwanie. Zmieni się w wilka i zabije cię, a będzie to moja wina.
- Zakryła twarz dłońmi. - Chciałabym nigdy tu nie wracać.
- Nie mówisz tego na prawdę. - Tad trzymał ją blisko swojej piersi. -
Kocham cię i jestem tak szczęśliwy, że wróciłaś na północ i mnie
odnalazłaś.
- Ale on jest wilkiem Alfą i walczy nieczysto.
Tad pocałował ją. Tu była w jego ramionach, najwspanialsze co mogło mu
się przytrafić, a przestępca chce ją odebrać. Nie ma pieprzonej mowy.
- Mam kilka sztuczek w rękawie. Sam mogę nieczysto grać jeśli trzeba.
Jeśli o mnie chodzi, on nie zasługuje na czystą walkę po tym co ci zrobił,
jesteś rodziną i sforą.
Erik chrząknął.
- Jeśli jesteście gotowi, wszyscy czekają z tyłu.