Stracone złudzenia

background image

4929395

Na kolanach leży „Gość Niedziel-

ny”. W „Gościa” włożony jest inny
tygodnik. Czytanie „niekatolickich”
pism nie jest w  polskim koście-
le przy Rennweg w  Wiedniu mile
widziane.

25-letni kościelny przez niemal czte-

ry lata przygotowywał kościół Polskiej
Misji Katolickiej do mszy; zapalał świe-
ce, napełniał kielichy, rozkładał obru-
sy, szykował wodę święconą, puryfi-
katerze, szaty liturgiczne; ubierał w nie
i  rozbierał księży. Każda niedziela to
osiem mszy, 14  i  pół godziny pracy
z przerwą na obiad. Za służbę dostawał
od rektora (proboszcza) 100 euro, od
końca 2018 miało być o 10 euro więcej;
jakieś siedem euro za godzinę. Jakub
Łęczycki, były już kościelny, w tygodniu
studiuje śpiew w wiedeńskiej Akademii
Muzycznej. Dostał się tam za pierw-
szym podejściem, jako jeden z 12 na
274 kandydatów. W  szkole muzycz-
nej w Nowym Sączu jest bohaterem!
Pierwszy student uczelni zagranicz-
nej. Zdążyła się tym jeszcze ucieszyć
mama Jakuba. Była bardzo ważną oso-
bą dla Kuby. Pozostali w Polsce kocha-
jący tata i rodzeństwo, w Austrii – przy-
jaciele z uczelni – Ukrainiec, Ormianka,
Kurd...

Jakub stara się sam utrzymać.

– Mogłem pracować tylko w niedzie-
le, miałem tyle zajęć na uczelni. Nawet
w  soboty miałem próby.
Jako katolik
z Małopolski nie wyobrażał sobie nie-
dzieli bez mszy i tak poznał byłego rek-
tora PMK. – Usłyszałem na początku
„jesteś młodym człowiekiem, pięknie
śpiewasz, chcę ci pomóc” i dostałem
tę pracę w  kościele
–  mówi Łęczyc-
ki. Ale potem nastał inny rektor, znany
z nadzwyczajnej oszczędności. Mówią
na niego „Wąż”.

Jakub miał też inne obowiązki: czy-

tania, śpiewanie, czasami służbę
ministrancką, zbieranie datków, tak-
że nadzwyczajnych, np. przy święce-
niu samochodów czy innych kwest.
– Nieraz słyszałem, że śpiewem ubo-
gacam mszę. Robiłem to, bo lubiłem.
Ludzie mnie uwielbiali. Panie sprzą-
taczki mówiły: „Panie Jakubie, ja nieraz
przychodzę do Austriaków, nie umiem
po niemiecku mówić i czuję, że jestem
nikim, ale jak wiem, że mamy tu taką
zdolną młodzież, to się cieszę, że są
takie osoby jak pan”. Dodawało mi sił,
że jestem dla niektórych pokrzepieniem
serc
– przyznaje Łęczycki, pełen staro-
świeckiego szacunku wobec starszych.
Potem znalazł pracę w ogrodach; z pie-
niędzmi z  kościoła starczało mu na

skromne utrzymanie. Dopóki nowy rek-
tor nie uznał, że kościelny musi praco-
wać za darmo.

Najbardziej dochodowy

kościół w Wiedniu

Wierni wsłuchiwali się w śpiew Jaku-

ba; czuli się jak w operze, której w życiu
nie odwiedzili. Ale od początku 2019,
tydzień po tygodniu, odbiera mu się
niedzielne obowiązki. Ma nie przycho-

dzić, bo pan X, pan Y pracują za darmo.
Zostaje więc z niewielką wypłatą, przy
której nie jest w stanie związać końca
z końcem. Ma sobie „odebrać” posłu-
gi niedzielne w  wakacje, gdy inni są
na urlopach. Nie otrzymuje pieniędzy,
a zamiast i tak symbolicznych uzgod-
nionych 110 euro proponuje mu się
100 euro; czuje się oszukany i upoko-
rzony. – Jestem artystą, dla mnie pie-
niądze nie są dominującą wartością,
chodzi o  godność. W  Polskiej Misji
Katolickiej człowiek świecki ma tyrać
za grosze, nie zadawać niewygodnych
pytań, np. o lustrację księży, o pienią-
dze, nie czytać prasy poza katolic-
ką. Nie widzieć, nie słyszeć. Milczeć!

– wylicza poruszony. Czuł się tam per-
łą rzuconą między wieprze.

–  To jest najbogatsza parafia, jeśli

chodzi o  „tacę” w  całej archidiece-
zji wiedeńskiej. Kościół austriacki jest
bogatszy tylko pod względem docho-
dów z  nieruchomości
–  mówi jeden
z księży. Nietrudno to wyliczyć: osiem
mszy w niedzielę to 3 – 4 tysiące euro,
kiepska niedziela w wakacje przynosi
od 2800 do 3200 euro. W święta wpa-
da po 5,5 tysiąca. Trzy dni rekolekcji
z  „dobrym” prowadzącym przynosiły
do 11 tysięcy euro. Na „tacy” kościel-
nego bywały setki, widziano banknot
500 euro.

Chorobliwa oszczędność

Jakub za poprzedniego „szefa” przy-

chodził do kościoła o 7 rano, dostawał

umówione pieniądze z góry. Puryfikate-
rze, ręcznie wyszywane ręczniczki do
obmywania kielichów; ornaty, obrusy
oddawano do pralni. – Teraz panie, co
odmawiają różaniec, krochmalą, pra-
sują w domach, by ksiądz mógł sobie
codziennie świeżym ręczniczkiem usta
wytrzeć. Wcześniej pani sprzątała
kościół szarym mydłem, żeby nie było
zacieków na marmurach; robiła zakupy,
gotowała. Poprzedni ksiądz ją jedyną

ubezpieczał i płacił jej pensję. „Nowy”
dołożył jej tyle obowiązków, że ode-
szła z płaczem dwa lata przed emery-
turą – 
oburza się Jakub.

W  kościele piasek, brudna podło-

ga. Emeryt sprząta za darmo; przez
pół roku pracy nikt mu nie zrobił nawet
kawy czy kanapki. Ksiądz odprawił mu
mszę w intencji rodziny: w tygodniu, po
niemiecku, przy niemal pustym koście-
le. Na świecach też się oszczędza; palą
się te płatne pod Matką Boską „zatrud-
nioną do roboty”, jak tu mówią.

Kucharka ma dziś pięć godzin na

pranie, prasowanie, sprzątanie sal
i plebanii. Poplamione obrusy się prze-
kłada; w obsikanej toalecie smród, nie
ma papieru, chyba że prywatnie ktoś
kupi. W kościele stoją przywiędłe kwia-
ty, czasem wierna przynosi mieczyki po
20 centów prosto z pola. Na Wielka-
noc zebrano od pań z „żywego różań-
ca” sporą kwotę na białe kwiaty do
grobu Jezusa. Bały się zapytać, cze-
mu przy grobie znalazły się kolorowe
wiązanki wręczone w Wielki Czwartek
„pasterzom”. – Poraziło mnie też to, że
zdarzało się słyszeć tajemnicę spowie-
dzi innych wiernych.

Dziecko Kościoła

po aborcji duchowej

28 lipca br. kościelny Jakub Łęczyc-

ki przestał służyć w Polskiej Misji Kato-
lickiej w Wiedniu. Informuje o tym Pro-
wincjała Zakonu Zmartwychwstańców
w  Krakowie w  poruszającym liście.

– Po 4 latach pracy dla Państwa firmy
„Zmartwychwstańców” nie wierzę już
w moralność ani uczciwość w Koście-
le, tym bardziej w  szacunek do pra-
cowników, którymi się pomiata i oszu-
kuje finansowo. Nigdy bym komuś nie
uwierzył, ale sam to przeżyłem. To nie
tyczy się tylko mnie (...)
. Jakub pisze
dalej o  młodym pokoleniu katolików:
(...) Jesteśmy wolni, odważni i szcze-
rzy – chcemy Kościoła Chrystusowego.
Zgodnie z kanonicznym prawem (Kan.
212§3) poinformował prowincjała, jako
przełożonego księży z PMK, o faktach
publicznie znanych oraz o problemach,
które dotykają ludzi z nimi współpracu-
jących. Prosi o rozmowę w neutralnym
miejscu, ale otrzymał propozycję spo-
tkania  w... kancelarii kościoła. I  takie
słowa: „Zastanawiam się również nad
tym, czego Pan oczekuje ode mnie
podczas spotkania? Jakie niby miały-
by być konsekwencje? Jakim prawem
mam je Panu zaproponować podczas
rozmowy!!!!”
(pisownia oryginalna).

25-latek zrozumiał, że nie może

liczyć „na pasterską i dobrotliwą roz-
mowę”. –  Przed czterema laty przy-
szedłem na Rennweg jako bogobojne
i pełne wiary dziecko Kościoła, dzisiaj,
po „duchowej aborcji” dokonanej przez
księdza (...), nie mam złudzeń ani wąt-
pliwości (...). Dziękuję za otwarcie mi
oczu.

Polskie wychowanie

i kryzys tożsamości

Emigracja stała się dla Jakuba nie

tylko „utratą niewinności” jako katolika.
– Doznałem szoku, odczułem kryzys
tożsamości. Po polskim wychowaniu
wszystko, co polskie, jest najwspanial-
sze, polska historia jest bez skazy, my
to jedyny umęczony naród na świecie,
jak Chrystus. Na piwie z Irlandczykiem
dowiaduję się, że oni przeżyli podob-
ny koszmar. Mam przyjaciela, śpie-
waka, Turka, który jest Kurdem i nie
ma kraju. Za granicą zrozumiałem, że
ktoś mi coś wcisnął w szkole
– przy-
znaje Jakub.

W domu zawsze czytano prasę, jed-

nym z tytułów była „Angora”. – Po lek-
turze pism katolickich w kościele, peł-
nych polityki, nienawiści do „innych”,
sięgnąłem po „Angorę”. Olśniła mnie
szerokim spojrzeniem. Rzeczywi-
stość nie jest czarno-biała, jest kolo-
rowa, bo tacy jesteśmy my, ludzie. Jak
ksiądz zobaczył, że czytam „Angorę”,
mówił, że to „pranie mózgu” za „nie-
mieckie pieniądze”,
więc chowałem ją
w  „Gościa Niedzielnego”
–  przyznaje
Jakub.

Trudno mu się z  tym wszystkim

pogodzić jako katolikowi i jako wrażliw-
cowi pełnemu ideałów. – Dzisiaj jestem
szczęśliwy – nie mam nic wspólnego
z polskim Kościołem. Pracuję u
 Tyrol-
czyka, który podkreśla, że wszyscy
ludzie są tacy sami.

BEATA DŻON-OZIMEK

Stracone złudzenia

Austria

75

NAJCIEMNIEJ JEST POD LATARNIĄ

ANGORA – PERYSKOP nr 41 (13 X 2019)

a4174-75.indd 75

a4174-75.indd 75

05.10.2019 14:44:57

05.10.2019 14:44:57

4929395


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Lalka jako powieść o straconych złudzeniach
Lalka” i „Przedwiośnie” literatura straconych złudzeń
lalka - bolesława prusa - powieść o straconych złudzeniach, "Lalka" Bolesława Prusa - powi
Dramat straconych złudzeń w Ojcu Goriot Honoriusza?lzaca
lalka - stracone zludzenia, matura, streszczenia
Bohaterowie literaccy przeżywający dramat straconych złudzeń
Dramat straconych złudzeń w Ojcu Goriot Honoriusza?lzaca
Lalka Powieść o straconych złudzeniach
LALKA JAKO POWIEŚĆ O STRACONYCH ZŁUDZENIACH
Honorius Balzac Dwaj poeci (Stracone złudzenia)
Polscy przedsiębiorcy czyli stracone złudzenia
Balzac Stracone złudzenia
Lalka powieścią o straconych złudzeniach
Wposzukiwaniu straconego czasu opracowanie
Czy zawsze możemy wierzyć naszym zmysłom złudzenia, różne

więcej podobnych podstron