Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 07 Rozczarowanie

background image

Dornberg Michaela


Lena ze Słonecznego

Wzgórza 07


Rozczarowanie

background image

W poprzednich tomach

Lena pochodzi z dobrze sytuowanej rodziny. Fahrenbachowie

jednak tylko wydają się szczęśliwi. Matka dawno odeszła do
innego mężczyzny, a ojciec właśnie zmarł, zostawiając duży
majątek. Lena ma troje rodzeństwa: dwóch braci, Friedera i
Jórga, i siostrę Grit. Wszyscy mają już swoje rodziny. Mona
jest żoną Friedera - odziedziczyli po ojcu dobrze prosperującą
hurtownię win. Jórg z żoną Doris otrzymali w spadku
wyremontowany zamek Dorleac we Francji wraz z
przyległymi winnicami. Grit i jej mąż Holger dostali willę w
mieście. Lenie przypadła w udziale posiadłość Słoneczne
Wzgórze w miejscowości Fahrenbach, na pierwszy rzut oka
najmniej intratna część spadku. Za dwa lata rodzina ma się
ponownie zebrać, żeby poznać decyzje w sprawie reszty
majątku.

Ze wszystkich obdarowanych tylko Lena pozostaje wierna

tradycji i nie sprzedaje swojego majątku. Nie zamierza
dokonywać także żadnych poważnych rewolucji. Tak jak
ojciec planuje się zajmować dystrybucją alkoholi i dbać o
Słoneczne Wzgórze, żeby nie popadło w ruinę. Przeprowadza
się do posiadłości i rozpoczyna prace remontowe - w
przyległych do domu budynkach zamierza otworzyć pensjonat.
Tymczasem jej rodzeństwo podejmuje kolejne nieudane
decyzje finansowe. Frieder unowocześnia hurtownię i
rezygnuje z dotychczasowych dostawców, ponosząc ogromne
straty. Jórg wycofuje się z branży alkoholowej, a nowy pomysł
na agencję eventową pogrąża go finansowo. Grit sprzedaje
willę, a uzyskane w ten sposób pieniądze inwestuje w siebie.

Otrzymany spadek wydaje się całkowicie zmieniać kochającą

się do tej pory rodzinę. Rozpada się związek Friedera i Mony,
którzy zaczynają zaniedbywać także swojego syna, Linusa.
Chłopiec próbuje popełnić samobójstwo. Jego ojciec wydaje

background image

się jednak zupełnie tym nie przejmować. Ma nową, młodszą od
żony kobietę i wiedzie dostatnie życie, w którym nie ma
miejsca dla rodziny. Doris, stęskniona za domem i
wyniszczona nałogiem alkoholowym odchodzi od Jórga, by
zacząć szczęśliwy związek z innym mężczyzną. Małżeństwo
Grit i Holgera też się nie układa. Holger ma dość rozrzutnej i
egzaltowanej żony, która zupełnie zaniedbuje dom i dzieci,
Merit i Nielsa. Dlatego wyjeżdża do Kanady w nadziei, że żona
wreszcie się opamięta. Grit jednak nie ma najmniejszego
zamiaru rezygnować z atrakcyjnego kochanka i wracać do
nudnego rodzinnego życia. Lena jako jedyna z Fahrenbachów
nie porzuca dotychczasowych wartości, często odwiedza grób
ojca i za żadne skarby nie zamierza sprzedawać ziemi, która od
pokoleń należy do rodziny. W ten sposób zraża do siebie Frie-
dera, który stojąc przed widmem bankructwa, liczy na to, że
ona odstąpi mu część odziedziczonych przez siebie gruntów.

background image

Jeśli natomiast chodzi o samą Lenę...

Jej największym, a wciąż niezrealizowanym marzeniem, jest

ślub z Thomasem, miłością jej życia, która wbrew
przeciwnościom losu znów ich odnalazła. Jednak mimo
ciągłych obietnic i zapewnień deklarujący wielkie uczucie
Thomas wciąż odkłada kolejne wizyty na Słonecznym
Wzgórzu i nie chce rozmawiać o swojej aktualnej sytuacji
życiowej. Zakochana Lena obdarza go zaufaniem i wierzy, że
w Ameryce, gdzie mieszka na stałe, pozostaje jej wierny.
Swoje życie zamienia w czekanie na kolejny telefon od
ukochanego i najmniejszy choćby dowód miłości. W czekaniu
pomaga jej wytrwać piękna bransoletka z romantycznym
napisem LOVE FOREVER - dowód miłości od Thomasa. Gdy
jednak ten odwodzi Lenę od pomysłu odwiedzenia go w
Ameryce, dziewczyna zaczyna coraz bardziej wątpić w jego
miłość. Przyczynia się do tego także pojawienie się Jana van
Dahlena, dziennikarza, który bez pamięci zakochuje się w
ślicznej Lenie. Jego pocałunek wpędza ją w wyrzuty sumienia,
ale nie zniechęca do walki o związek z Thomasem. Wolny czas
Lena poświęca na ciężką pracę, która pozwala jej w końcu
zaistnieć w branży alkoholowej. Odnosi coraz większe sukcesy
i podpisuje kontrakty z kolejnymi dystrybutorami. Część
odremontowanej posiadłości zamienia w pensjonat. Ma nawet
pierwszych gości - doktor von Orthen, która okazuje się byłą
narzeczoną jej zmarłego ojca, i znaną aktorkę Isabelle Wood.
Stara się również dbać o mieszkańców posesji, którzy
otrzymali od zmarłego gospodarza prawo dożywotniego
zamieszkiwania. Nie jest to trudne, bo bardzo ich kocha. To oni
po śmierci ojca stali się jej najbliższą rodziną. Nicola, Daniel i
Aleks też starają się jej pomagać tak, jak tylko potrafią. Nicola
zajmuje się kuchnią, Daniel odnawia posiadłość, a Aleks po-
maga w kwestii kontraktów z dystrybutorami alkoholi. Lena

background image

umie się odwdzięczyć. Obiecała sobie, że odnajdzie córkę
Nicoli, którą ta przed laty, z powodu braku środków do życia,
oddała do adopcji. Wydaje się, że właśnie wpadła na właściwy
trop.

Jej najbliżsi przyjaciele z Fahrenbach, Sylvia i Martin, wrócili

z podróży poślubnej. Lena ich uwielbia i życzy im jak
najlepiej, ale intuicja podpowiada jej, że coś złego czyha na ich
związek. Wciąż poszukuje także receptury Fahrenbachówki,
likieru, którego skład był znany jedynie jej ojcu. Tymczasem
Aleks informuje Lenę o dziwacznym odkryciu. W starej
skrzyni

znajduje

kilka

obrazów,

które wydają się

bezwartościowymi bohomazami. Lena jest jednak całkowicie
pochłonięta problemami rodzinnymi, do których straciła już
dystans. Właśnie wylądowała w szpitalu...

background image

Lena walczyła z własnymi słabościami. Bardzo chciała

zatrzymać Jana i powiedzieć mu kilka miłych słów na
pożegnanie. Tylko jakich?

Skołowana wparowała do domu. Zatrzasnęła drzwi. W amoku

złapała telefon. Próbowała dodzwonić się do Thomasa.
Niestety, nie był osiągalny pod żadnym z wybieranych
numerów. Ciągle zgłaszała się automatyczna sekretarka albo
poczta głosowa. Tak bardzo chciała usłyszeć jego głos. Jak
zwykle była zdana tylko na siebie. Thomas wciąż nie odbierał.
Sama musiała się uporać ze smutkami i z zagubieniem.

Targały nią nerwy. Była rozbita. Jan ją pocałował, a ona

wcale nie protestowała.

background image

Odwzajemniła jego namiętne pocałunki. Nie wzbraniała się.
Co się z nią działo? Dlaczego dopuściła do tego, żeby sprawy

zaszły tak daleko?

Nie znalazła racjonalnego wytłumaczenia swojego

zachowania.

Ona niczego nie sprowokowała, a Jan niczego na niej nie

wymusił. Oboje dali się ponieść magicznej chwili. Blask
księżyca, szum wody oraz melodyjnie gwiżdżący wiatr
pchnęły ich ku sobie.

Jan zakochał się w niej, więc nic dziwnego, że się zatracił,

odpłynął w uczuciową otchłań i nie stawiał oporów.

Ale ona? Co w nią wstąpiło? Lubiła Jana, był miłym i

zabawnym facetem, ale kochała Thomasa! Co ją podkusiło,
żeby się poddać tym gorącym pocałunkom? Dzięki Bogu, Jan
jutro wyjeżdża.

Rano zamierzała pojechać do Winkenheim, miejscowości, w

której Nicola urodziła dziecko. Gdyby nawiązała z Janem tylko

background image

niezobowiązujące relacje, mogłaby go prosić o pomoc.

Służyłby jej radą. Zdradziłby kilka technik dziennikarskich, jak
efektywnie poszukiwać informacji.

Lena zaparzyła melisę i przeszła z kubkiem do dawnego

pokoju ojca.

Kiedy o czymś rozmyślała, zaszywała się w tym pokoiku.

Siadała w wygodnym fotelu. Podpatrzyła to u ojca. Teraz go
naśladowała.

Wpatrywała się w żółtozłotą herbatę uspokajającą.
Jak w ogóle mogło dojść do tego pocałunku z Janem?
Najgorsze, że jej się to spodobało. Czerpała przyjemność z

tego, że obsypał ją pocałunkami. Ba, nawet sama z rozkoszą go
pocałowała.

Odstawiła kubek na szafkę i zaczęła nerwowo przekręcać

bransoletkę od Tiffany'ego.

Thomas ją kochał, co do tego nie miała żadnych wątpliwości.

A ona bardzo kochała Thomasa.

background image

Mimo to urok Jana rozpalił jej zmysły. Zmiękczył jej serce.

Dlaczego?!

Rozpłakała się. Trzęsła się jak galareta.
Spojrzała na zegarek. Wybiła druga.
Zatem u Thomasa dochodziła dwudziesta. Uznała, że jeszcze

raz spróbuje się do niego dodzwonić. Może wrócił do domu,
żeby coś przekąsić.

Wstała i przyniosła bezprzewodowy telefon.
Wykręciła numer na komórkę. Udało się! Odebrał!
- Lenko, stało się coś? - zapytał zmartwionym głosem.
- Stęskniłam się za tobą i chciałam usłyszeć twój głos.

Milczysz od paru dni. Nie odzywasz się do mnie.

Po odgłosach w tle domyśliła się, że nie był w domu, lecz

prawdopodobnie w jakiejś restauracji.

- Kochanie, mówiłem ci przecież, że będę w podróży

służbowej. Codziennie w innym

background image

mieście. Niedawno wróciłem, ale nie dotarłem jeszcze do

domu. Ciągle mam coś do załatwienia. Koledzy po fachu, też
biznesmeni, zaprosili mnie na kolację. Nie bardzo mogę teraz
rozmawiać.

Zawiedziona przełknęła ślinę.
- Zatem ci już nie przeszkadzam! Przepraszam!
- Kotku, nie przeszkadzasz mi i nie musisz przepraszać.

Proszę, zrozum, nie wypada, żebym w trakcie kolacji
biznesowej odchodził od stołu.

- Rozumiem! Porozmawiamy innym razem.
- Zadzwonię do ciebie jutro z samego rana.
- Jutro cały dzień jestem poza domem.
- No to wieczorem. Ustalimy jakąś konkretną godzinę?
- Nie, bo nie wiem, o której wrócę. Próbuj. Za którymś razem

się uda. Dobra, nie zawracaj sobie tym głowy. Leć do kumpli.

background image

- Leno, co się dzieje? Mam wrażenie, że coś cię dręczy.
- E tam, po prostu brakuje mi ciebie...
- Kochanie, mnie także ciebie brakuje. Uzbrój się w

cierpliwość. Wszystko będzie dobrze. Kocham cię.

- Do jutra - wyjąkała.
Nie mogła wydusić z siebie „ja też cię kocham", co zwykle

czyniła rozanielonym głosem. W sumie cieszyła się, że
zakończyli tę jałową rozmowę.

Była zła na siebie. Wyrzucała sobie, że niepotrzebnie do

niego zadzwoniła. Zamiast ukoić skołatane nerwy, była teraz
zupełnie rozdrażniona. Osiągnęła apogeum wściekłości.
Uświadomiła sobie, że dzieliły ich nie tylko tysiące
kilometrów, lecz również różne poglądy oraz wyobrażenia o
związku, partnerstwie... Trudno w ich przypadku mówić o
jakiejkolwiek bliskości.

Czy oczekiwała zbyt wiele?
Była za mało cierpliwa?

background image

Tęskniła za wspólnym życiem.
A za czym tęsknił Thomas?
Nie wiedziała. Uzmysłowiła sobie, że tak naprawdę on jako

człowiek stanowił dla niej zagadkę. Niby byli parą, ale nie
znała jego potrzeb i zamiłowań. Wcześniej nie przywiązywała
do tego większej wagi. Bujała w obłokach niesiona skrzydłami
miłości. Wydawało jej się, że to normalne. Dotychczas z
Thomasem było jak w bajce, a po przygodzie i szczerych
rozmowach z Janem, dotarło do niej, że bajki są jedynie fikcją.

Miała mętlik w głowie. Pogubiła się.
Cisnęło jej się na usta przekleństwo, ale się powstrzymała.

Zbiegła na dół po ścierkę, żeby wytrzeć rozlaną herbatę.

Położyła się do łóżka o trzeciej. Nie mogła zasnąć. Dostała

drgawek. Przekręcała się z boku na bok. Starała się
uporządkować swoje myśli.

Zasnęła ze zmęczenia. Miała niespokojny sen.

background image

Wystąpili w nim Jan i Thomas. Jan usiłował wciągnąć ją do

autobusu. Zapierała się rękoma i nogami. Nadaremnie. A
potem stała przed ołtarzem w małej kapliczce obok Thomasa.

Nie było w niej księdza ani gości. Tylko oni dwoje. Miała na

sobie białą suknię z welonem, ale nie trzymała żadnych
kwiatów, a kościół nie był przystrojony.

Głośny huk rozproszył ich uwagę. Gdy po chwili rozejrzała

się pospiesznie dookoła i odwróciła do Thomasa, okazało się,
że zniknął. Tak nagle, jakby nigdy przy niej nie był.

Raptem obudziła się roztrzęsiona. Szlochała wniebogłosy.

Przesunęła na bok wilgotne od łez poduszki.

Skupiła się na ostatniej scenie ze snu. Starała się dokładnie ją

odtworzyć.

Co oznaczał ten sen?
Że nigdy nie wyjdzie za Thomasa?
Zerknęła na zegarek.

background image

Piąta rano!

Czuła się słabo. Zwlokła się z łóżka i poczłapała do łazienki.

Pod prysznicem oblała się strumieniem gorącej wody. W ten
sposób się relaksowała. Namydliła ciało, na chwilę
zapominając o Thomasie i Janie.

background image

Wyszła z domu o szóstej. Zostawiła Nicoli karteczkę z

informacją, że wybywa na cały dzień. Nie napisała jednak
dlaczego.

Nie była w najlepszym nastroju i niekoniecznie miała siłę na

wywiązanie się z zadania, które zaplanowała na ten dzień,
mimo że z dwojga złego wolała to niż żmudną pracę w biurze.
Ponadto chciała uniknąć spotkania z Janem. On wyjeżdża stąd
na zawsze dziś albo jutro rano i prawdopodobnie już nigdy się
z nim nie zobaczy. Jego ciotka nie mieszkała w Bad Helmbach.
Zatrzymała się tam tymczasowo.

Lena będzie mogła odnaleźć spokój duszy, jeśli Jan opuści to

miejsce. Wówczas nie

background image

natkną się na siebie przypadkiem i do niczego więcej między

nimi nie dojdzie. Znajomość z takim mężczyzną jak on była dla
niej niebezpieczna. Przy nim traciła kontrolę nad swoimi
uczuciami. On rozbudzał jej zmysły.

Kiedy wjechała na autostradę, zdziwiła się, że panował tak

wielki ruch. Mnóstwo ludzi ze wsi dojeżdżało tędy do pracy do
okolicznych miasteczek.

Pozostała na prawym pasie. Wcale jej się nie spieszyło.

Przecież urzędy i tak otwierają dopiero od dziewiątej. Nie
zamierzała wystawać bezczynnie pod drzwiami ratusza w
Winkenheim.

Nie bardzo wiedziała, od czego rozpocząć swoje

poszukiwania i jaką obrać strategię. W urzędzie do spraw
młodzieży, który również jest odpowiedzialny za adopcję,
miała marne szanse na dowiedzenie się czegokolwiek.
Urzędnicy muszą przestrzegać ustawy o ochronie danych
osobowych.

background image

Nicola niechętnie wypowiadała się o cór- . ce. Ten temat był

dla niej zbyt bolesny. Lena zaś nie chciała rozdrapywać ran,
przywoływać gorzkich wspomnień, dlatego nie dopytywała o
szczegóły oddania córki w obce ręce.

Przeważnie Lena miała niezawodną intuicję. Zawsze na niej

polegała i tym razem też chciała się na nią zdać. Ach, gdyby nie
była taka zmęczona...

Próbowała się ożywić przy muzyce.
Skręciła do jakiegoś zajazdu, małego, nieprzystrojonego baru

samoobsługowego z niezbyt kuszącym menu. Nie
przeszkadzało jej to. Nie wstąpiła tu na jedzenie, lecz na
filiżankę mocnej kawy.

Zajazd świecił pustkami. Zapełniła go garstka stałych gości i

kliku mężczyzn siedzących przy drewnianych stolikach.
Prawdopodobnie byli to kierowcy tirów. Zrobili sobie przerwę.
Wyglądali na zmęczonych, ale co chwila puszczali oczko do
Leny.

background image

„Mężczyźni!", pomyślała Lena i zaśmiała się w duchu.
Zamówiła kawę i usiadła przy stoliku w rogu, gdzie nie było

jej widać.

Parę łyków postawiło ją na nogi. Dopływ kofeiny podziałał na

nią pobudzająco. Szybkim krokiem opuściła zajazd.

Kiedy wyciągnęła kluczyki do samochodu, zorientowała się,

że zostawiła w domu komórkę. Odcięła się tym samym od
świata. Nikt nie mógł się z nią połączyć. Wrzasnęła ze złości,
po czym doszła do wniosku, że właściwie nikt przy zdrowych
zmysłach nie będzie jej powiadamiał o ważnych sprawach
przez komórkę. Poza tym nie musiała się obawiać, że Jan
będzie ją nękał. Wprawdzie nie podała mu swojego numeru,
ale dla niego to żaden problem go zdobyć.

Ni z tego, ni z owego przypomniał jej się sen z Thomasem.

Wzdrygnęła się.

Gwałtownym ruchem wcisnęła przycisk włączający radio.

Przeskakiwała nerwowo

background image

po wszystkich możliwych stacjach, aż w końcu wyciągnęła ze

schowka płytę CD. Zerknęła na okładkę. Johann Sebastian
Bach. „Wariacje Goldbergowskie" grane przez Glenna Goulda.

Rewelacyjny album, ale niekoniecznie na tę chwilę. Nie miała

nastroju na klasykę. Sama nie wiedziała, czego chce. Była
rozgoryczona? Musiała się uspokoić, a muzyka poważna
idealnie do tego się nadawała. Lubiła Bacha, jego
równomierność, płynność i estetykę. A Glenna Goulda
uważała za najlepszego wykonawcę utworów Bacha. Po
krótkim namyśle wsunęła tę płytę do odtwarzacza. Odprężyła
się już przy pierwszych dźwiękach płynących z głośników.

Gdy wybrzmiał ostatni utwór, puściła płytę od początku.

Jechała zrelaksowana przed siebie, zapominając o otaczającej
ją rzeczywistości. Nie zważała na ciężarówki trąbiące na nią
podczas wyprzedzania. Ocknęła się, kiedy dostrzegła z oddali
tabliczkę

background image

informującą, że przy następnym zjeździe powinna zjechać z

autostrady. Wtedy coś zakłuło ją w sercu.

W którą stronę uderzyć? Jaka taktyka byłaby najlepsza?
Nutka nerwowości wytrąciła ją z równowagi. Uderzyła

pięścią o kierownicę i wyłączyła radio. Omal nie przegapiła
zjazdu. Skręciła z piskiem opon.

Kierowca jadący za nią uchylił okno i obrzucił ją kilkoma

obelgami, mimo że nie stworzyła żadnej niebezpiecznej
sytuacji. Chyba jakiś furiat, który na niej się wyżył, a co z kolei
ją wyprowadziło z równowagi.

Lena złapała głęboki oddech.
Teraz musiała znaleźć ratusz. Zwykle tego typu urzędy

znajdowały się w centrum miasta.

Winkenheim było małym miastem i według opinii Leny

niezbyt atrakcyjnym.

Być może pochopnie wydała swoją ocenę. Nie widziała

całego miasteczka. No, ale nie

background image

przyjechała tu na zwiedzanie, lecz ze specjalną misją.
Ratusz był usytuowany między drogą przelotową a skrajem

niewielkiego parku. Mieścił się w prostym budynku z
piaskowca. Pierwotnie żółty kolor ścian w miarę upływu lat
wyblakł niemal całkowicie. Pokryły go kurz i sadza z kominów
pobliskich domów.

Lena zaparkowała przed ratuszem. Ku swojemu zdumieniu

musiała uiścić opłatę parkingową. Nawet w Winkenheim
wyłudzali pieniądze od swoich mieszkańców. Absurd, żeby w
takim małym miasteczku zdzierano z ludzi za parkowanie. I to
przed urzędem państwowym.

Lena sięgnęła do torebki po portmonetkę. Nie znalazła jednak

odpowiedniej ilości monet.

Musiała iść do banku albo jakiegoś sklepu, żeby rozmienili jej

pięć euro. Miała nadzieję, że w banku szybciej się uda. Sklepi-

background image

karze dąsali się na ludzi, którzy przychodzili do nich w innym

celu niż zakupy.

- Niech się pani nie przejmuje tymi parkometrami - zagadnęła

ją znienacka jakaś kobieta. - One niczego nie rejestrują. Są
atrapą mającą odstraszać tych, którzy godzinami blokują
dostęp do parkingu.

- A jeśli jednak działają? Nie chcę dostać mandatu.
Kobieta roześmiała się.
- Rozbawiła mnie pani. Proszę mi zaufać. - Pochyliła się

lekko. - Zdradziłam pani ten sekret, bo nie jest pani stąd.
Widziałam rejestrację. Pracuję dla władz miasta i wiem, o
czym mówię.

Lena westchnęła.
- Dziękuję bardzo. A może pracuje pani przypadkiem w

urzędzie do spraw młodzieży?

Kobieta potrząsnęła głową.
- Nie, w urzędzie do spraw budownictwa. Kogo pani szuka?

background image

- Nikogo konkretnego. Chciałabym zamienić kilka słów z

kimś, kto zajmuje się adopcjami.

- Hm, proszę się zgłosić do pani Lewandowski. Ma biuro na

pierwszym piętrze. Chyba pokój sto trzy.

- Dziękuję! Ta pani jest miła? Kobieta popatrzyła na nią z

irytacją.

- Nie rozumiem...
Lena zorientowała się, że zadała idiotyczne pytanie.
- Ach, bo pani jest niezwykle uprzejma i chciałabym natrafić

na kogoś równie życzliwego - wyjaśniła.

- Aha - mruknęła rozweselonym głosem kobieta. Chyba

ucieszyła się z pochwały. - Nie znam zbytnio pani
Lewandowski. Ona pracuje w innym resorcie. Wydaje mi się
jednak, że ma przyjazne usposobienie. Proszę spróbować.
Chce pani adoptować dziecko?

- Nie. Potrzebuję jedynie kilku ważnych informacji.

background image

- Moja koleżanka z przyjemnością ich pani udzieli.

Powodzenia i miłego dnia!

- Wzajemnie... i jeszcze raz dziękuję za wskazówki.
- Nie ma o czym mówić.
Lena wspinała się mozolnie po schodach prowadzących do

ratusza. Przystanęła na minutę na piętrze, po czym skierowała
się w lewo.

Intuicja jej nie zawiodła. Tam znalazła pokój sto trzy oraz

urzędującą w nim panią Lewandowski.

Zapukała i od razu została poproszona do środka.
Za biurkiem, na którym leżał stos akt, siedziała kobieta w

średnim wieku spoglądająca na nią spod okularów.

- Droga pani Fahrenbach, chwała pani za chęć pomocy

przyjaciółce. Wspaniałomyślny gest. Ale jak pani to sobie
wyobraża? Nie wolno nam udostępniać czyichś danych
osobowych. One są poufne. Zresztą ja nie

background image

kierowałam tą sprawą. Z pewnością w tej adopcji

pośredniczyła moja emerytowana koleżanka...

- Mój tata z nią rozmawiał. Niestety zmarł i nie wiem, co on i

pani... - przerwała z nadzieją, że pani Lewandowski wypowie
jej imię.

- Żeby było jasne, pani tata nic nie wskórał u pani Schaffer, a

pani nie uda się ta sztuka ze mną.

Lena uśmiechnęła się szelmowsko. Podstępem zdobyła to

nazwisko. Skoro ta kobieta już nie pracowała...

Nie! Stop!
Za daleko wybiegała myślami!
- Przepraszam. Wydawało mi się, że zmieniły się przepisy.
Pani Lewandowski zrobiła srogą minę.
- Nie w tym względzie. Te regulacje oraz zarządzenia są

stałym zapisem w naszej ustawie i na razie nasze prawo nie
przewiduje żadnych nowelizacji mających na celu

background image

wprowadzenie łagodniejszych przepisów. I bardzo dobrze! W

przeciwnym razie zapanowałby chaos. Zdaje sobie pani
sprawę, ile tragedii ludzkich by się rozegrało? Te przepisy
chronią rodziców adopcyjnych, rodziców biologicznych, a
przede wszystkim dzieci, które są oddawane do adopcji. Lena
wstała.

- Proszę mi wybaczyć, że zabrałam pani cenny czas. Ale

gdyby się pani.

- Gdybym się ugięła, złamałabym prawo i przepisy. Poza tym

powtórzę kolejny raz, ja nie prowadziłam tej sprawy. A nawet
gdybym...

Lena pokiwała głową.
- Wiem, przepisy.
- Właśnie. Wreszcie pani zrozumiała. To naprawdę nie jest

moja zła wola...

Lena jej wierzyła. Przeprosiła za zamieszanie i się pożegnała.
Najważniejsze, że dowiedziała się, jak nazywa się osoba

bezpośrednio uczestnicząca

background image

w tej adopcji. Teraz musiała tylko zdobyć adres pani Schaffer.

Miała nadzieję, że nie wyprowadziła się z Winkenheim.

Łatwiej by jej było podejmować dalsze działania, gdyby nie

zapomniała komórki. A tak musiała pójść na pocztę, skorzystać
z książki telefonicznej i modlić się, żeby nie było za wielu osób
o nazwisku Schaffer.

Stanęła zdezorientowana na środku dużej sali. W końcu

podeszła do portierki i zapukała w szybę. Starszy pan,
pogrążony w lekturze jakiejś gazety, uniósł nieznacznie głowę
i uchylił drzwiczki.

- Tak, słucham...
Lena zatrzepotała rzęsami.
- Hm, zrobiłam straszną głupotę. Zagadałam się z panią

Lewandowski i z tego wszystkiego zapomniałam zanotować
adres pani Schaffer. Pani Lewandowski obsługuje teraz
interesanta i nie chcę jej przeszkadzać. Może pan byłby w
stanie mi pomóc?

Mężczyzna uśmiechnął się.

background image

- Znam poczciwą Nicolę dłużej niż pani Lewandowski.
„Nicolę?! Czy to przypadek?!" pomyślała.
- Poda mi pan jej adres?
- Łubinowa. Ale nie wiem, jaki jest numer domu.

Czternaście... a nie, ona mieszka po drugiej stronie, więc
trzynaście. Tam nie ma dużo domków. Z łatwością ją pani
odnajdzie. Jest znana w tych okolicach.

- Jak dojadę do ulicy Łubinowej? Dość jasno objaśnił jej

drogę.

- Gdyby pani zabłądziła, proszę pytać przechodniów o

dzielnicę kwiatową. Tam wszystkie ulice noszą nazwy
kwiatów.

- Stokrotne dzięki. Bardzo mi pan pomógł. Wsiadła do

samochodu podekscytowana.

Miała przeczucie, że była bliska rozwiązania tej zagadki.

Wewnętrzny głos jej podpowiadał, że odnajdzie córkę Nicoli.
Wielką szansę upatrywała w tym, że pani Schaffer nie
obowiązywała już tajemnica służbowa, bo przecież była na
emeryturze.

background image

Portier miał rację. W tej dzielnicy wszystkie ulice nosiły

nazwy kwiatów: Astrowa, Tulipanowa, Hortensjowa... W
związku z tym mieszkańcy tutejszych działek czuli się
zobowiązani do pielęgnacji swoich ogródków.

Lena odniosła wrażenie, że sąsiedzi prześcigali się w tym, kto

piękniej zaprojektuje, ukształtuje i zaaranżuje kompozycję z
kwiatów.

Wysiadła z samochodu i podeszła pod dom z numerem

trzynaście. Ale na skrzynce na listy widniało nazwisko
Ebeling. A więc to dom po drugiej stronie. Numer czternaście.
Portier nie był pewien. Na szyldzie było napisane Homann.

background image

Stanęła jak wryta. Zastanawiała się, co zrobić z tym fantem.

Znalazła się w kropce. Nieoczekiwanie zagadnął ją jakiś
mężczyzna. Najprawdopodobniej obserwował ją od dłuższego
czasu.

- Szuka pani kogoś?! - krzyknął, wychodząc z ogródka.
W rękach miał grabie.
- Tak. Pani Schaffer.
Popatrzył na nią z zaciekawieniem.
- Czego pani chce od Nicoli?
Lenie nie spodobał się jego niemiły ton.
- To prywatna sprawa - odparła dyplomatycznie, żeby go nie

zdenerwować.

Nie spuszczał z niej wzroku. Widocznie w tej okolicy rzadko

pojawiali się obcy ludzie.

- Nicola mieszka tam! - powiedział i wskazał brudnymi

dłońmi domek naprzeciwko. - Numer 19. Ale nie zastanie jej
pani. Wyjechała na urlop. Wróci dopiero za trzy tygodnie.

background image

Lena nie kryła rozczarowania. Była tak blisko celu, a zarazem

tak daleko.

Gdyby wcześniej tu przyjechała i powęszyła w Winkenheim...
Ech, gdyby...
Nie ma co lamentować. Zrzędzenie nic nie da.
- Czy przekazać coś Nicoli? - spytał mężczyzna.
- Nie, dziękuję.
- To dla mnie żaden kłopot - naciskał.
- Jest pan bardzo uprzejmy, ale nie ma takiej potrzeby. Do

widzenia!

Odwróciła się i poszła do samochodu. Niepocieszony

mężczyzna odprowadził ją wzrokiem. Z chęcią uciąłby sobie z
nią dłuższą pogawędkę. Ona zaś chciała przyjrzeć się uważniej
domowi pani Schaffer, przynajmniej z zewnątrz. Jednak
speszył ją ów nieznajomy mężczyzna.

Nastało południe. Wahała się, czy wracać, czy skierować się

do centrum.

background image

Zdecydowała się na tę drugą opcję.
Postanowiła podążyć śladami Nicoli, poszperać w jej

przeszłości. Kiedyś tu mieszkała. Była na tyle nieszczęśliwa i
bezradna, że musiała oddać swoje nowo narodzone dziecko do
adopcji.

Pracowała wówczas w najlepszej restauracji i niefortunnie się

zakochała w synu właściciela. Połączyło ich płomienne uczu-
cie. Żyli w związku. Potem on odszedł od niej. Wystawił ją do
wiatru.

Lena chciała odnaleźć tę knajpkę i zjeść tam obiad.
Już pierwszy zaczepiony przez nią przechodzeń wskazał jej

drogę.

- W grę wchodzi tylko „Dwór Cesarza". Łatwo tam trafić. To

najbardziej okazały budynek na placu rynkowym. Zaraz pani
powiem, jak tam dojść. Ale ostrzegam, jedzenie mają bardzo
drogie, a wcale nie takie dobre. Cena nijak ma się do jakości
usług. Kiedyś, dawno temu, mieli renomę.

background image

Lena podziękowała i pojechała na plac rynkowy.

Rzeczywiście, nie sposób było przeoczyć ten budynek.

W restauracji prawie nikogo nie było. A ci, którzy coś jedli,

nie wyglądali na miejscowych, lecz na przedsiębiorców, którzy
byli tu przejazdem.

Miła kelnerka wręczyła Lenie kartę dań. Ona natomiast kątem

oka przyglądała się mężczyźnie ubranemu w ciemny garnitur,
który usiadł przy jednym ze stolików i podał dokumenty
swojemu kompanowi. Domyśliła się, że on był tym draniem,
który bezdusznie skrzywdził Nicolę.

Zagotowała się ze złości. Najchętniej wykrzyczałaby mu w

twarz, co o nim myśli.

- Czy już mogę przyjąć zamówienie? - spytała znienacka

kelnerka.

Lena podrapała się po czole.
Straciła apetyt.
Nie mogła tu zostać. Nie mogłaby nic przełknąć.

background image

Poderwała się.
- Przepraszam, ale nie zdążę, bo... termin... - wyjąkała.
- Oj, szkoda - odparła kelnerka. - Chciałam przedstawić pani

jeszcze naszą ofertę specjalną. Dania z kurek.

- Żałuję, ale...
Pospiesznie przeszła przez całą restaurację, po czym nagle

zatrzymała się przy wyjściu.

A jeżeli się pomyliła?
Jeśli Nicola w ogóle tutaj nie pracowała?
Musiała się tego dowiedzieć.
Nagle zawróciła i podeszła do stolika obu panów.
- Przepraszam - powiedziała i wbiła wzrok w hipotetycznego

kochanka Nicoli. - Chciałabym pana serdecznie pozdrowić od
Nicoli Schaffer.

Mężczyzna na zmianę robił się to czerwony, to blady.

Odruchowo chwycił za kołnierz koszuli i wybałuszył oczy.

background image

Trafiła w dziesiątkę! Kolejny raz intuicja jej nie zawiodła.
Zatem siedział przed nią mężczyzna, który zostawił Nicolę.
- Nicola... - westchnął.
Lena popatrzyła na niego z pogardą.
- Tak, Nicola... Mam nadzieję, że odpokutuje pan za to, co jej

pan zrobił. Nigdy nikomu nie życzyłam źle, ale panu życzę
wszystkiego najgorszego! - wrzasnęła i wybiegła z restauracji.

Nie miała pojęcia, czy poruszyły go jej słowa, ale na pewno

napędziła mu niezłego stracha. Kiedy szła przez plac rynkowy,
miała nogi jak z waty.

Na szczęście w oddali wypatrzyła mały bar. Na pierwszy rzut

oka przyzwoity, no i wypełniony gośćmi po brzegi.

Zajęła wolne miejsce przy oknie. Zamówiła danie dnia. Była

zaskoczona, kiedy zaserwowano jej polędwicę wołową z
kapustą włoską i pieczonymi ziemniakami. Było

background image

pyszne i kosztowało jedynie sześć euro. Potem napiła się

espresso. Od razu poczuła się lepiej.

Co za dzień!
W najśmielszych snach nie przypuszczała, że w Winkenheim

natknie się na niewiernego narzeczonego Nicoli.

W drodze do samochodu odkryła sklep z alkoholami. Jej

uwagę przykuła gustowna wystawa. Weszła do środka, żeby
się rozejrzeć. Ku swojej uciesze zobaczyła na półce produkty
Brodersena i Horlitza. Albo właściciel był jej klientem
obsłużonym przez Daniela, albo wysprzedawali stare zapasy
hurtowni win Fahrenbach.

Powinna wyjawić sprzedawcy, że odpowiada za dystrybucję

tych trunków?

Nagle ją zatkało. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.

Uszczypnęła się dla pewności, że nie śni. Podeszła do regału i
drżącymi dłońmi zdjęła jedną butelkę.

To nie może być prawda!

background image

Jakim cudem?!
Trzymała w ręku Fahrenbachówkę. Podbiegła do sprzedawcy.
- Ta, znaczy...
Nie mogła nawet sklecić zdania. Sprzedawca się uśmiechnął.
- Świetny wybór. Fahrenbachówka jest rarytasem, czymś

szczególnym, a teraz także unikatem. Niestety, już jej nie
produkują. Zachowała się ta jedyna butelka, ponieważ ktoś
przez pomyłkę zapakował ją do innego pudełka. Przypadkiem
wyszperaliśmy ją dwa dni temu.

i - Chciałabym ją kupić. Sprzedawca wziął od niej butelkę.
- Proszę rozkoszować się każdą kropelką Fahrenbachówki, bo

tak jak mówiłem, nikt już jej nie robi, a współczesne alkohole
marnie przy niej wypadają. Niepojęte. Ten trunek cieszył się
ogromną popularnością wśród smakoszy i kolekcjonerów.
Rozchodził się jak świeże bułeczki. Miał smak

background image

i klasę. Nie wyrzuca się ze swojego asortymentu czegoś, co

zostało stworzone na bazie tradycji. Ale cóż, właściciel firmy
zmarł, a syn doprowadził jego dzieło życia do ruiny.
Fahrenbach to wielkie nazwisko, ale jeśli tak dalej pójdzie,
utraci blask. Ale co mnie to obchodzi. Zapakować tę butelkę na
prezent?

- Nie, dziękuję. Ile płacę?
Idąc do samochodu, trzymała butelkę tak, jakby ściskała jakiś

skarb.

Była wstrząśnięta. Nawet na prowincji plotkowano o

Friederze. Ze wstydu nie ujawniła swojego nazwiska.
Niepojęte, że Fahrenbachowie kupowali własne produkty,
ponieważ wstrzymali ich produkcję.

Oczywiście ona chciała kontynuować rodzinną tradycję -

produkować i rozprowadzać własny alkohol. Tata zapisał jej
dwie nowoczesne destylarnie, ale niestety nie zostawił recepty
na Fahrenbachówkę.

Dlaczego pod koniec swojego życia produkował ją

potajemnie? I dlaczego jej bracia

background image

namawiali go do wycofania jej z oferty hurtowni win?
Czyżby ojciec w chwili złości zniszczył recepturę, obawiając

się, że mogłaby trafić w niepowołane ręce?

Położyła butelkę na miejscu dla pasażera i ruszyła w stronę

Słonecznego Wzgórza. Chciała jak najszybciej wrócić do
domu.

background image

Inaczej wyobrażała sobie drogę powrotną. Gdyby

przewidziała, że przez jakiś wypadek utknie w godzinnym
korku, nie mogąc przesunąć się ani o centymetr, zostałaby
jeszcze trochę w Winkenheim.

Nienawidziła korków. Nudziło ją bezczynne siedzenie za

kierownicą. Dziwiła się ludziom, którzy to uwielbiali, bo
wtedy mogli zawierać nowe znajomości. Nonsens.

Kiedy ulica została odblokowana, Lena miała skołatane

nerwy. Wycieńczona dojechała do domu. Cieszyła się, że nie
natknęła się na nikogo na podwórzu. Chciała pobyć sama.
Odprężyć się podczas relaksującej kąpieli.

W korytarzu unosił się upajający aromat świeżych róż.

background image

Zaintrygowana przekroczyła próg salonu i aż podskoczyła z

radości.

Na środku stołu stał przepiękny bukiet białych róż.

Wystawała z niego jedna czerwona różyczka.

Pobiegła do stołu i energicznie sięgnęła po kopertę z

charakterystycznym zamaszystym napisem LENA. ,

Kochana Leno,
Szkoda, że nie miałem okazji pożegnać się z Tobą osobiście i

jeszcze raz porozmawiać w cztery oczy.

Nie wycofuję się z tego, co Ci wcześniej powiedziałem.

Podtrzymuję deklarację. Piekielnie się w Tobie zakochałem. I
to nie jest chwilowa fanaberia. Friedrich Hölderlin napisał w
Hyperionie; „Moje wnętrze buntuje się, kiedy tylko pomyślę, że
moglibyśmy siebie stracić. Przemierzę najodleglejsze gwiazdy i
planety, przeistoczę się w każdą postać, a wszystko po to, żeby
móc cię znowu spot-

background image

kac. Kochana Leno, ja identyfikuję się z tym zdaniem.

Uważam, że podobieństwa się przyciągają.

I mam nadzieję, że kiedyś się zejdziemy i będziemy stąpać po

tej samej ścieżce życia. Jan

PS Specjalnie dla Ciebie wybrałem bukiet białych kwiatów,

ponieważ wiem, że lubisz ten kolor. A czerwona róża jest
symbolem mojej miłości.

Czytając post scriptum marzyła, żeby to Thomas napisał jej

takie słowa, a nie Jan.

Była zmieszana. Miała przyspieszony puls. Ciężko

oddychała. Roztrzęsiona wyrwała z bukietu czerwoną różę.
Chciała ją wyrzucić, ale się powstrzymała. Kwiaty niczemu nie
zawiniły. Zaniesie je później Nicoli.

Znowu przeczytała list, a potem porwała go i wyrzuciła do

kosza. To samo zrobiła z dołączoną do niego wizytówką.

background image

Skąd wiedział o białych kwiatach? Przecież nie rozmawiali o

tym. Koniec! Basta!

Musi o nim zapomnieć.
Kochała Thomasa i tylko jego chciała! Nikogo więcej!
Zabrzęczał jej telefon, ale nie odebrała. Zignorowała także

piszczący dźwięk odebranej wiadomości.

Miała wszystkiego po dziurki w nosie.
Nie chciała nikogo słyszeć. Ewentualnie mogłaby

porozmawiać z Nicolą, Aleksem albo Danielem, ale nie o
przygodzie w Winkenheim.

Zanim poszła do swojego pokoju, otworzyła w kuchni butelkę

Fahrenbachówki i nalała sobie lampkę rodzinnego trunku.
Usiadła przy stole i rozkoszowała się jego unikatowym
smakiem. Wyśmienita mieszanka ponad stu ziół, przypraw i
owoców. Pychota! Niestety, ani Lena, ani jej bracia

background image

nie mieli pojęcia, jak przygotować słynną Fahrenbachówkę.

Tej ostatniej butelki będzie strzegła jak skarbu.

Weszła na piętro i stanęła na chwilę w bezruchu, spoglądając

na kosz.

Nie, mimo że list był pięknie sformułowany, szczególnie ten

cytat z „Hyperiona", nie wyciągnie go teraz. A jeśli będzie
chciała przeczytać te słowa jeszcze raz, kupi książkę albo
wypożyczy ją z biblioteki.

Nalała do wanny olejek lawendowy, a potem wygodnie

ułożyła się w wodzie.

background image

Przestraszyła się, kiedy następnego ranka odsłuchała

wiadomości na komórce i automatycznej sekretarce.

Jej bratanek Linus dzwonił do niej co najmniej dwadzieścia

razy. Wysłał jej mnóstwo SMS-ów. Zinterpretowała je jako
wołanie o pomoc.

Była zła na siebie, bo najpierw zapomniała wziąć ze sobą

komórkę, a po powrocie do domu nie odsłuchała poczty
głosowej i nie przejrzała skrzynki.

Próbowała do niego oddzwonić. Bez rezultatu. Domyśliła się,

że powinien być na lekcji, ale mimo to zadzwoniła do
internatu.

Po głosie sekretarki zorientowała się, że coś było nie tak.

background image

- Proszę, niech mi pani powie, co się dzieje z Linusem.

Zrozpaczony próbował się ze mną skontaktować. Jestem jego
ciocią. Pani mnie zna.

- Przykro mi, ale poza rodzicami nie mogę nikomu udzielać

takich informacji.

- Jego tata jest moim bratem. Linus dobijał się do mnie

przynajmniej dwadzieścia razy. Na moje nieszczęście nie było
mnie w domu i zapomniałam komórki. Proszę mi powiedzieć,
co się stało. Jestem osobą, której ufa.

- Przykro mi.
- Proszę! - błagała sekretarkę. - Bo wsiądę w samochód i

przyjadę do was!

- Pani bratanek ma zakaz przyjmowania gości.
- Zakaz? Dlaczego? Sekretarka zwlekała chwileczkę.
- Proszę...
- No dobrze, powiem pani. Linus Fahrenbach usiłował

popełnić samobójstwo.

background image

Dzięki Bogu odnaleźliśmy go w porę. Jego stan jest bardzo

poważny.

Lenę zamurowało. Biedny dzieciak!
Dlaczego porwał się na swoje życie? Boże, co on przeżywał?
Fakt, był nieszczęśliwy w internacie, ale zdawało się jej, że

pogodził się ze swoją sytuacją.

- Co nim tak wstrząsnęło? - spytała Lena.
- I tak za dużo pani powiedziałam. Proszę zapytać swojego

brata. On jest lepiej poinformowany.

Lenie zdrętwiały nogi. Stała bez ruchu. Linus miał dopiero

czternaście lat! W tym wieku nikt nie zabija się z własnej woli.
Załamał się?

Przez zamartwianie się o Linusa wyleciało jej z głowy, że

Frieder się do niej nie odzywał.

Rozdygotana wykręciła numer do jego biura. Oczywiście

próbował ją zbyć, ale nie odpuściła.

background image

- Dzień dobry, Frieder, ja... Nie dał jej dokończyć.
- Śmiesz do mnie wydzwaniać? Czego chcesz?
- Frieder.
- Bezczelna jesteś! Zgrywasz świętoszkę, a w rzeczywistości

jesteś wredną, zakłamaną zołzą.

Nie mogła zrozumieć, dlaczego tak na nią naskoczył.
- Frieder...
- Przestań skrzeczeć, Frieder... Frieder!
- Dlaczego się mnie czepiasz? O co ci chodzi poza tym, że nie

chcę ci odstąpić działki przy jeziorze?

- Nie wiesz? Wyrolowałaś mnie z kontraktem na Finnemore

Eleven.

Postradał zmysły?
- Frieder, nie miałeś najmniejszych szans w tym konkursie.

Marjorie Ferguson nigdy nie zaakceptowałaby ciebie jako
partnera do interesów. Mnie udała się ta sztuka dzięki

background image

pośrednictwu pana Brodersena. Nie miałam pojęcia, że

szukają nowych dystrybutorów.

- No jasne. Kochana, grzeczna Lena, która chce dla

wszystkich jak najlepiej... Gdybyś nie wyciskała przed ojcem
swoich rzewnych łezek, nie odgrywała roli wiecznie
poszkodowanej i nie wzięła go na litość, nigdy nie ściągnąłby
cię na Słoneczne Wzgórze i nie przepisałby ci rodzinnej
posiadłości. Hurtownia win Fahrenbach jest firmą
sztandarową.

- Była, Frieder, była. Ty ją stopniowo rujnujesz. Nigdy nie

zrobiłam niczego, co by ci zaszkodziło. Nie przejęłabym
dystrybucji Finnemore Eleven, gdybyś miał jakąkolwiek
szansę na zawarcie tego kontraktu. Ale jej nie miałeś. A chyba
lepiej, że wszystko zostało w naszej rodzinie. Poza tym
potrzebuję dochodów, żeby móc utrzymać swoją posiadłość.

- Głupia jesteś. Sprzedaj część ziem i będziesz milionerką.

background image

- Nic nie sprzedam. Fahrenbachowie od pięciu pokoleń

znajdują się w posiadaniu tych terenów i zamierzam
pielęgnować tę tradycję. Ale nie zadzwoniłam do ciebie po to,
żeby się z tobą kłócić. Powiedz mi proszę, jak się miewa Linus.

- Co cię to obchodzi?
- Jestem jego ciocią i martwię się o niego. Wczoraj usiłował

się ze mną skontaktować. Niestety, nie było mnie w domu.
Przed paroma minutami dowiedziałam się...

Znowu nie dał jej dokończyć.
- Posłuchaj, Linus jest moim synem. Nie wtrącaj się do nas.

Nie rób mu sieczki w głowie. Trzymaj się od nas z daleka i
martw się o siebie. Zrozumiano?

- Frieder, Linus i ja doskonale się dogadujemy. On przeżywa

kryzys i potrzebuje wsparcia.

- I ty mu go dasz? Naturalnie, Lena, dobrotliwa duszyczka,

wspaniałomyślny anioł... Mój syn potrzebuje ostrej ręki.

background image

Za dobrze mu się powodziło. Miał wszystko i nie potrafił tego

docenić. Sam zdecyduję, co dalej. Zakazuje ci się do niego
odzywać. Daj mi pracować. Chyba, że masz mi jeszcze coś do
powiedzenia?

- Tak, Frieder. Proszę, pogódźmy się. Zakopmy topór

wojenny. Przecież jesteśmy rodzeństwem...

- Powiem tylko jedno: działka przy jeziorze. Jeśli ją odstąpisz,

znów będę twoim kochanym braciszkiem, a ty moją kochaną
siostrzyczką. Idziesz na taki układ?

- Nie. Nie mogę, ponieważ nie dopuszczę, żeby ktoś

zabudował nasze jezioro. Ono powinno zachować swoje
naturalne piękno. Tatuś by do tego nie chciał...

- Tata nie żyje. Głosił staromodne poglądy, nieprzystające do

dzisiejszych czasów. Ta czcza paplanina o tradycji jest nie-
modna. Puknij się w głowę. Sprzedaj wreszcie część gruntów,
dopóki jest na nie popyt. Treścią twojego życia nie może stać

background image

się durne przyglądanie, jak krowy przeżuwają trawę.
- Mnie taka treść odpowiada.
- Rób, co chcesz. Zgłoś się do mnie, jeśli zmienisz zdanie. W

końcu też nazywam się Fahrenbach. Aha, i pamiętaj, odczep
się od mojego syna.

Rozłączył się. Lena tłumiła łzy.
Frieder był samolubnym, interesownym i na dodatek

chciwym łotrem! Odkąd odziedziczył hurtownię win,
przemienił się w bezwzględnego impertynenta.

Nie ulegnie jego szantażom. Nie może jej zabronić

utrzymywania kontaktów z Linusem. Odczeka dwa lub trzy dni
i pojedzie do bratanka. A na razie codziennie będzie się
dowiadywać u sekretarki, jak on się czuje.

Jej wzrok powędrował w stronę róż wydzielających piękną

woń.

Gdyby nie było Thomasa, z pewnością podarowałaby swoje

serce Janowi. Słusznie

background image

postąpiła, drąc zarówno list, jak i wizytówkę. Wolała nie

kusić losu. Dla ostrożności opróżniła kosz. Kto wie, może
zaczęłaby w nim czegoś szukać...

„Podobieństwa się przyciągają", wspominała słowa Jana.
Thomas i ona byli do siebie podobni, a ich związek się nie

rozwijał. Dlaczego kazał jej czekać? Dlaczego nie docierało do
niego, że bardzo go potrzebowała i bardzo za nim tęskniła?
Wprawdzie zarzekał się, że i on tęskni, ale gdyby rzeczywiście
tak było, wsiadłby do pierwszego samolotu... Hm, wtedy taki
mężczyzna jak Jan nie miałby u niej najmniejszych szans. Nie
zawróciłby jej w głowie i nie doszłoby do pocałunku.

Przekręciła swoją bransoletkę i wpatrywała się w

wygrawerowany napis LOVE FOREVER. Wierzyła w moc
tych słów.

Może powinna posłuchać rady Sylvii i odwiedzić Thomasa w

Ameryce?

background image

W firmie poradziliby sobie bez niej. Dokończyłaby

rozpoczęte kampanie i ruszyła na podbój Ameryki.
Zobaczyłaby się z Thomasem, poczuła jego bliskość...

Z zamyślenia wytrącił ją dźwięk brzęczącego telefonu.
Kto dzwonił?
Frieder, żeby przeprosić? Nie, jego nie stać na taki gest.
Sylvia? i
Nie, nie o tej porze.
Podniosła słuchawkę. To był Daniel.
Lena odetchnęła z ulgą.
- Dzień dobry, Leno. Ubrałaś się już?

- Jasne, przecież jestem rannym ptaszkiem. Od dawna jestem

na nogach.

Najchętniej zwierzyłaby się mu z dramatów i

nieprzyjemności, których doznała, ale nie chciała pogarszać
swojego nastroju.

- No to super. Przyjdź szybko do biura. Mam ci coś do

powiedzenia. Na pewno się ucieszysz.

background image

- Co się stało? - spytała zaciekawiona.
- Cud.
- Cud? No mów, o co chodzi.
- Zbieraj się i przyłaź do biura. Nie marudź. Padniesz z

radości!

- Jakieś zlecenie? -Hm...
- Duże zlecenie? -Hm...
- Daniel, ty brutalu, co się stało?!
- Rzucę tylko hasło: Finnemore Eleven. Nic więcej nie

powiem. Przyjdź do biura. Zaparzę ci porządną kawę. Będziesz
jej potrzebowała. Do zobaczenia.

Odłożył słuchawkę. Lena zmieniła buty i wyszła z domu.
Zżerała ją ciekawość, więc zaczęła biec.
Aleks szedł właśnie do szopy, żeby dokończyć swoją pracę.

Przygotowywał kolejny domek wypoczynkowy dla gości.

- Dzień dobry, Aleks! - krzyknęła i dodała: - Nie

zapomniałam o obrazach.

background image

Uśmiechnął się.
- To fajnie. Kto wie, może są warte fortunę i tym samym

rozwiążą się twoje problemy finansowe.

- Ach, Aleks, dobrze by było. Ale to chyba pobożne życzenie.

Zaraz do ciebie zajrzę, żeby obejrzeć szafę witrynową. Może
wezmę ją do domu. Pasowałby do mojej biblioteki. A skrzynię
ustawimy na górze w pokoju gościnnym.

- Wyszlifuję ci tę szafę na glanc. Będzie wyglądała jak nowa.
Lena zaśmiała się.
- Wierzę w twoje zdolności. Ale teraz muszę iść do biura.

Daniel ma dla mnie jakieś nowiny.

- To cię nie zatrzymuję. Mam nadzieję, że dostałaś intratne

zlecenie.

- Oby sprawdziły się twoje przewidywania - odparła.
Pobiegła do destylarni, zwanej również fabryką likierów.

background image

Daniel siedział w poczekalni. Jego zarumieniona twarz i

błyszczące oczy zdradzały, że chodziło o coś znaczącego.

- Usiądź, napij się kawy i...
W geście triumfu machał przed nią jakąś kartką.
- No pokaż, co tam masz - mruknęła zniecierpliwiona Lena.
Podał jej tę kartkę i nie spuszczał z niej wzroku. Z satysfakcją

przyglądał się, jak ze zdumienia otwiera usta.

Lenie odebrało mowę. Przełknęła ślinę.
Odłożyła kartkę na stół.
- Daniel, ja chyba śnię...
- Nie, Leno, wszystko dzieje się na jawie - odparł żartobliwie.

- Udało się nam.

background image

Rzeczywiście odnieśli pełen sukces. Koncern Malzheimer

zamówił dla swoich stu dwudziestu filii kwartalne
zapotrzebowanie na Finnemore Eleven.

Mieli przed sobą perspektywę podpisania gigantycznego

kontraktu. Zapewne pomogła im w tym Marjorie Ferguson.

Lena nie była naiwna. Doskonale zdawała sobie sprawę, że

takie kontrakty nie spadają z nieba. Trzeba je sobie wywalczyć
żmudną pracą. Rzecz jasna, nie obejdzie się również bez
kontaktów, odrobiny szczęścia i protekcji. Finnemore było
popularną, renomowaną marką. Bez wsparcia pana Brodersena
nie doszłoby do pertraktacji.

Momentalnie chwyciła słuchawkę i wykręciła numer do pana

Brodersena.

- Halo, Lena - przywitał ją uradowany. -Chyba ściągnęliśmy

się myślami. Właśnie miałem do pani dzwonić, żeby
podziękować za nową koncepcję. Jestem zachwycony pani
rewelacyjnymi pomysłami. Wydaje mi się,

background image

że dzięki nim odniesiemy niekwestionowany sukces. Cieszę

się, że jest pani moją partnerką biznesową. Obroty wzrastają w
zadowalającym tempie. No, ale co się dziwić. Nie mogło być
inaczej. Ma pani charakter ojca. Byłby z pani dumny, czego nie
mogę powiedzieć o pani bracie. Jak jeden człowiek może w
ciągu tak krótkiego czasu zniszczyć cenione w świecie
przedsiębiorstwo?

Lena nie chciała mącić swojego szczęścia rozmową o

Friederze. Zresztą cóż ona mogła na to zaradzić? Starszy brat
nie chciał jej słuchać.

- Panie Brodersen, nie jestem w stanie wpłynąć na Friedera,

żeby nie prowadził takiej polityki firmy, jaką on uważa za
słuszną. I Nie rozmawiajmy o nim. Dziękuję panu z całego
serca...

- Pani mi dziękuje? Za co?
- Ach, panie Brodersen, nazbierało się tego troszeczkę. Zaufał

mi pan i powierzył mi swoje produkty. Pan zarekomendował

background image

mnie u Horlitza i teraz mogę rozprowadzać jego likiery. No i

pan polecił mnie Marjorie Ferguson. Wyliczać dalej?

- Ależ Leno, ja tylko was ze sobą skontaktowałem. Resztę

zawdzięcza pani wyłącznie sobie. Przekonała pani Marjorie do
siebie zapałem i talentem.

- Gdyby nie pan, nie tryskałabym teraz radością. Malzheimer

zamówił wielką dostawę alkoholi. Na razie tylko Finnemore
Eleven, ale liczę na to, że drzwi do dalszej współpracy stoją
przed nami otworem. Być może niedługo poszerzy swoje
zamówienie o asortyment pański i Horlitza. Popracuję nad tym.

- Wspaniale - odezwał się przyjaźnie Brodersen. -

Malzheimer jest wziętym kontrahentem. Trudno do niego
dotrzeć. Byłbym pani niezmiernie wdzięczny, jeśli udałoby się
pani włączyć do jego ofert także moje produkty.

Zamienili ze sobą jeszcze klika słów, po czym Lena się

rozłączyła.

background image

- Musiałam do niego zadzwonić - zwróciła się do Daniela. -

Bo jemu też zawdzięczamy nasz milowy krok naprzód.

- Leno, jesteś aniołem. Takich lojalnych duszyczek ze świecą

można by szukać. Kto inny zareagowałby tak jak ty?

- Dla mnie to było oczywiste.
- Dla ciebie, Leno. Tylko dla ciebie. Tyle pochwał naraz

wprawiło ją w zakłopotanie. Dlatego zmieniła temat.

- Daniel, w Winkenheim przypadkiem kupiłam butelkę naszej

Fahrenbachówki. Co o tym sądzisz? Ach, gdybyśmy wiedzieli,
jak ją robić. Sprzedawca żałował, że nie ma jej już w
sprzedaży. Nie rozumiem, dlaczego tata nie zostawił nam
receptury. Przecież byliście jego zaufanymi...

- On strzegł pilnie tej receptury, choć pewnie z chęcią

życzyłby sobie, by była przekazywana z pokolenia na
pokolenie. Ja wciąż nie porzuciłem nadziei, że któregoś dnia
wznowimy jej produkcję.

background image

Lena westchnęła.
- Oj, Daniel. Dobrze, że za marzenia nie karzą.
- Wspomnisz moje słowa. Niebawem dostaniesz tę recepturę.
- Od kogo? Przypominam ci, Danielu, że mój tata nie żyje, a

tylko on ją miał.

- Ona się znajdzie. No, ale co ty robiłaś w Winkenheim?

Nicola mieszkała tam przez wiele lat.

Lena zawahała się, ale w końcu opowiedziała Danielowi o

swojej misji.

- Zachowaj to dla siebie. Jestem święcie przekonana, że

znajdę jej córkę. Nie mówię o tym głośno, bo nie chcę, aby w
razie niepowodzenia Nicola przeżyła jakieś rozczarowanie.

- Nie będę z nią o tym rozmawiał. Nie sądzę, żebyś cokolwiek

zwojowała w tej sprawie. No, ale jeśli tego dokonasz, Nicola
oszaleje ze szczęścia. W jej dotychczasowym życiu nastąpiłby
przełom. Nie da się ukryć,

background image

że cierpi z powodu tamtej decyzji. Nie uporała się z tym.
- Otóż to. I dlatego muszę działać. Nie spocznę, dopóki nie

wyczerpię wszystkich możliwości... OK, Daniel, przejdźmy do
interesów. Jak logistycznie rozplanujemy tę dostawę? Nie
możemy dać plamy, szczególnie przy pierwszym zaopatrzeniu.

- I nie damy. Potrzebujemy kliku ludzi do pakowania.

Zaangażujemy robotników ze wsi. Przyprowadzę ich, kiedy
przyjedzie dostawa ze Szkocji.

- Daniel, dziękuję Bogu, że mi ciebie zesłał.
- No coś ty? Ja powinienem dziękować naszemu Stwórcy i

tobie. Umożliwiłaś mi wykonywanie mojego wyuczonego
zawodu. Słoneczne Wzgórze zawsze było piękne, ale teraz lśni
w całej okazałości. Spełniam się tutaj.

background image

Przygotowania

do

realizacji

lukratywnego

zlecenia

pochłonęły Lenę bez reszty. Oderwała się od trosk.

Obowiązki stawiała bowiem na pierwszym miejscu. Najpierw

praca, potem przyjemność.

Po zwieńczeniu tego zobowiązania zamierzała polecieć do

Thomasa, no chyba, że on zdecydowałby się wcześniej
przyjechać na Słoneczne Wzgórze, co bardziej byłoby jej na
rękę, mimo że ciekawiło ją, jak ułożył sobie życie za oceanem.

Tej nocy Lena spała nadzwyczaj dobrze. Nie nękały jej żadne

koszmary, a po przebudzeniu pamiętała swój sen. Od rana
roznosiła ją energia. Z werwą szykowała się do

background image

pracy. Nareszcie mogła się skupić na czymś konstruktywnym.
Wychodząc z domu, natknęła się na listonosza. Rzadko

przyjeżdżał o tak wczesnej godzinie.

- Dzień dobry. Pan o tej porze?
- Tak, dzisiaj objeżdżam posesje w innej kolejności.
Wręczył Lenie paczkę. Od razu rozpoznała list lotniczy.

Thomas do niej napisał.

- Dziękuję, panie Milchner.
Zazwyczaj ucinała sobie z nim krótką pogawędkę, ale dziś nie

miała ochoty na poranne ploteczki.

- Stop, nie tak szybko, pani Fahrenbach. Mam tu jeszcze list

polecony za potwierdzeniem odbioru. Musi pani pokwitować.

List polecony za potwierdzeniem odbioru? Od kogo? Nie

lepiej było wysłać zwykły list?

Podpisując kwitek, zerknęła ukradkiem na adresata.

background image

Kancelaria adwokacka Hugenmeyer & Lind. Prawnicy jej

ojca. Oni reprezentowali interesy hurtowni wina Fahrenbach.

Dziwne! Czego od niej chcieli?
Zakłuło ją w sercu.
Czyżby jej tata zdeponował gdzieś recepturę Fahrenbachówki

i teraz ją przysłano?

- Dziękuję, panie Milchner. Miłego dnia.
Zignorowała jego zawiedzioną minę i wróciła do domu.
List od prawników wzbudził jej zainteresowanie. Większe niż

ten od Thomasa. Od niego chciała zacząć. Rozpieczętowała
kopertę.

Szanowna Pani Fahrenbach,
w imieniu naszego klienta, pana Friedera Fahrenbacha,

niniejszym postulujemy, żeby zaniechała pani kontaktów z jego
synem, Linusem Fahrenbachem.

Kierownictwo internatu również otrzymało stosowne pismo w

tej sprawie.

background image

W przypadku naruszenia przedłożonego pani nakazu musi się

pani liczyć z nieprzyjemnymi następstwami.

Z wyrazami szacunku...
Nie mogła uwierzyć w to, co przeczytała. Stało się dla niej

jasne, dlaczego sekretarka z internatu udzielała jej jedynie
zdawkowych odpowiedzi.

Dlaczego on to zrobił? Przecież chciała pomóc Linusowi, a

nie zaszkodzić.

Widocznie nie chodziło o Linusa. Lena spodziewała się po

swoim bracie, że był zdolny do tego, aby wykorzystać swojego
syna jako środek nacisku. W ten sposób chciał ją zmiękczyć,
wyłudzić od niej działkę przy jeziorze, żeby wybudować na
niej luksusowy hotel, plac golfowy i Bóg raczy wiedzieć, co
jeszcze. Zalała się łzami.

Tak bardzo się cieszyła, że Thomas przysłał jej list, a teraz nie

była w stanie go przeczytać.

background image

Znała zarówno Hugenmeyera, jak i Linda, i zadawała sobie

pytanie, czy nie mogli przekazać jej żądań Friedera w mniej
oficjalnym tonie. Urazili ją, bo potraktowali jak jakiegoś
intruza. Hm, oczywiście na zlecenie Friedera.

Musiała się komuś wygadać. Wykręciła numer do Sylvii.
- Mogę przyjść do ciebie? - spytała. - Na pół godzinki.
- Jasne, wpadaj nawet na dłużej. Co jest? i. Płakałaś?
Przed Sylvią niczego się nie ukryje.
- Jadę do ciebie - odparła Lena i odłożyła słuchawkę.
Uprzedziła Nicolę i Daniela, dokąd się wybiera.
Zapłakana wbiegła do gospody. Sylvia zaciągnęła ją do ich

ulubionego stolika. O tej godzinie lokal świecił pustkami, więc
mogły usiąść, gdzie im się podobało. Nikt by ich nie
podsłuchiwał.

background image

- Co się stało? - dopytywała Sylvia. Lena nie mogła wydobyć

z siebie głosu.

Przesunęła na stole list z kancelarii. Sylvia przeczytała go

szybko.

- Paranoja! - krzyknęła. - Natychmiast dzwonię do twojego

brata. Przeholował. Co ten idiota sobie myśli?! Podyktuj mi
jego numer.

- Sylvia, to niczego nie zmieni. Nic u niego nie zdziałasz.

Frieder jest uparty jak osioł. Pójdzie na ustępstwa i będzie dla
mnie milszy, jeśli sceduję na niego prawa do działki nad
jeziorem. Wiesz przecież, że mnie wielokrotnie szantażował.

- Bezczelny typek. Zachłanna gnida. On nie zna umiaru.

Odziedziczył więcej niż ty. Niech buduje sobie te luksusowe
hotele za własną część spadku.

- On ma inny pogląd na ten temat. Uważa, że powinnam

wszystko sprzedać, żeby móc używać życia i korzystać z
bogactwa. Nie ma bladego pojęcia o pielęgnowaniu

background image

tradycji. Dla niego nic nie znaczy nasz dorobek gromadzony

od pięciu pokoleń.

- Lena, po co się z nimi szarpiesz? Na siłę nie stworzysz

między wami harmonii. Ciebie i twoje rodzeństwo dzieli
przepaść. Ja jestem jedynaczką i obserwując was, dochodzę do
wniosku, że lepiej na tym wyszłam. Lenko, oni są pasożytami i
cię wykorzystują.

- Nie chcę bezczynnie się przyglądać, jak rozpada się nasza

rodzina. Linus usiłował popełnić samobójstwo. Wczoraj
dobijał się do mnie niezliczoną ilość razy, ale byłam poza
domem i zapomniałam komórki. Kto wie, może mogłam
zapobiec temu nieszczęściu.

- Czujesz się winna? Lena, ogarnij się. Chyba nie słyszałam

gorszej

bzdury.

Skończ

z

tym

przejmowaniem

odpowiedzialności za innych. Nie masz wpływu na stan emo-
cjonalny bratanka.

- Nawet nie wiem, dlaczego targnął się na swoje życie.

background image

Sylvia położyła dłonie na jej ramieniu.
- Dowiesz się w swoim czasie. Spytaj Grit. Może jest lepiej

poinformowana.

- Grit też chce się pozbyć dzieciaków na parę dni. Nicola i

Aleks jadą po nie w czwartek. Zostaną u nas do niedzieli. Grit
musi przecież udobruchać swojego włoskiego lowelasa. On nie
znosi dzieci. Działają mu na nerwy.

- I choćby z tego względu powinna go kopnąć w cztery litery.

One są dla niej ważniejsze czy nie? Z nią nigdy nie wiadomo.
Zamierza zamykać dzieci w komórce na czas jego wizyt? -
kipiała złością Sylvia.

Lena westchnęła.
- Mojemu rodzeństwu najwidoczniej woda sodowa uderzyła

do głowy. Są egoistami. We wszystkim upatrują korzyści dla
siebie. Nie zważają na innych. Tatuś inaczej nas wychował. I
on skrywał przede mną tajemnicę, chociaż zawsze mi się
wydawało, że całkowicie mi ufał. Wiedziałaś, że miał

background image

kobietę, z którą zamierzał stanąć na ślubnym kobiercu?
Sylvia zwlekała z odpowiedzią.
- Tak. Wspominał nam o tym. Ale nie wiem, kim była jego

wybranka.

- A ja wiem - odparła smutno Lena. - Była gościem w

posiadłości Fahrenbach. Przypadkiem odkryłam, że ta kobieta
zawładnęła sercem mojego taty.

Pokrótce zrelacjonowała Sylvii tę niebywałą historię i

opowiedziała, jak doszło do poznania pani doktor von Orthen i
o ich nieoczekiwanym spotkaniu przy grobie ojca.

- On ją kochał. Wiesz, Sylvio, czego nie potrafię sobie

wytłumaczyć? Mój tata od kilku lat był rozwodnikiem. Po tym,
co zrobiła mu moja mama, miał prawo ułożyć sobie życie na
nowo. A doktor von Orthen jest bardzo kulturalną osobą. Ona
też go kochała. Dlaczego zmarnował tyle lat? Dlaczego nie
przyznawał się do tej miłości? Ona

background image

powiedziała, że najpierw chciał wychować swoich

następców, co przy niesolidności i niesłowności moich braci
było nie lada zadaniem. Przez swoją nadmierną obowiąz-
kowość odstawił szczęście na boczny tor, a potem zmarł.

- Tak wychowano twojego tatę. Jego i pozostałych

mieszkańców wsi. Miał wpojone takie, a nie inne wartości. My
mamy podobne charaktery. Ja wylądowałam w gospodzie, a ty
w posiadłości. Ja przejęłam schedę po rodzicach, a ty nie
chcesz sprzedać ani kawałka twojej ziemi. Ja miałam
szczęście, że Martin pochodzi ze Słonecznego Wzgórza i tu
rozwija się zawodowo jako weterynarz. W związku z tym nie
musiałam bić się z myślami, czy przejąć gospodę, czy nie? To
było oczywiste. Ale ty tutaj nie dorastałaś. Osiedliłaś się na
naszych terenach dopiero wtedy, gdy odziedziczyłaś ten
majątek, a od początku czułaś się w pełni za niego
odpowiedzialna. Tak wychował

background image

cię twój ojciec. I co, zrzekłabyś się tej posiadłości?
- Nigdy - odparła Lena. - Ona stała się moim życiem. Marzy

mi się, żeby Thomas tu ze mną zamieszkał. On spędził tu
przecież swoją młodość i był szczęśliwy. My byliśmy
szczęśliwi. Nie wiem, dlaczego on się waha.

- Niedługo przyleci do nas w odwiedziny, a jak nie, to ty

odwiedzisz go w Ameryce.

Przyszła kelnerka. Chciała omówić z Sylvią jakiś problem.
Lena wstała. Nie chciała odciągać Sylvii od obowiązków.

Poza tym ulżyło jej po ich rozmowie. Zrzuciła z siebie zbędny
balast. Szkoda tylko, że nie mogła się zwierzyć nikomu z
własnej rodziny. Bardziej ufała swoim przyjaciołom.

Hm, rodzina.
Nie, nie będzie teraz rozmyślać o rodzeństwie. Pójdzie na

grób ojca i zapali świeczki w małej kapliczce.

background image

Jedną za zmarłych, jedną za żywych, jedną za Thomasa i

jedną za Linusa, żeby szybko wyzdrowiał i przezwyciężył
chwile załamania.

Rozpłakała się z bezsilności, bo nie mogła pomóc swojemu

bratankowi. Dostała sądowy zakaz zbliżania się do niego.

Frieder był jej bratem, najbliższą rodziną, a traktował ją jak

najgorszego wroga.

Próbowała się uspokoić. Nie chciała, żeby ktoś zobaczył ją

zapłakaną.

W drodze na cmentarz automatycznie spojrzała na budowę,

gdzie stawiano domki jednorodzinne i supermarket. Rolnik
Huber, sprzedając swoje pola, połaszczył się na wielkie
pieniądze. Liczył na to, że zapłacą mu krocie, a rzekomo
przedsiębiorca budowlany wystrychnął go na dudka.

Rdzennym mieszkańcom wioski nie pozostało nic innego, jak

mieć nadzieję, że do tych nowoczesnych budynków sprowadzą
się mili, uczciwi ludzie. Powoli zaczęli się

background image

oswajać z myślą, że nic tu już nie będzie takie, jak kiedyś.

Nadchodziły zmiany. Pytanie tylko, czy na lepsze, czy na
gorsze?

Cóż, życie jest zmienne i Słoneczne Wzgórze też.
Zaparkowała przed cmentarzem. Cieszyła się, że nie było tam

nikogo ze wsi.

Stanęła przed grobem taty i pogrążyła się w modlitwie.

Dobrze, że przeniosła go na ten cmentarz. Nie rozumiała,
dlaczego od razu nie pochowali go tam, skąd pochodził i dokąd
przynależał.

- Tatusiu, proszę, pomóż Linusowi, skoro ja nie mogę. Nie

dopuść, żeby mocniej zranili jego duszyczkę. Przywołaj
Friedera do porządku.

Lena pochyliła się i oskubała kilka zwiędłych kwiatków, po

czym opuściła cmentarz. Poszła do kapliczki, żeby zapalić
świeczki.

background image

Nicola z niecierpliwością wyczekiwała powrotu Leny. Kiedy

dostrzegła z oddali jej samochód, pobiegła naprzód.

- Lena, dzwoniła twoja zwariowana siostra! - krzyknęła,

padając jej w ramiona. - Załatwiła dzieciakom w szkole wolne
od czwartku i chce, żebyśmy pojechali po nie w środę, czyli
jutro. Zgodziłam się. Nie masz nic przeciwko?

- Oczywiście, że nie - odpowiedziała Lena.
Sama rozerwie się trochę przy Merit i Niels. Oni zapewnią jej

rozrywkę. Poza tym skoro Grit pod nieobecność dzieci udo-
brucha swojego żigolaka, może będzie bardziej wylewna i
zdradzi jej prawdziwy powód desperackiego kroku Linusa.

background image

- Świetnie. Zatem Aleks i ja wyjeżdżamy jutro rano.

Przyjdziesz najedzenie? Pogadamy przy stole. Przygotuję
pstrąga. Ty lubisz ryby. Odśwież się i zapraszam do mnie.

- Nicola, jesteś skarbem.
Lenie przypomniało się, że jeszcze nie przeczytała listu od

Thomasa.

Pierwszy raz jej się to zdarzyło!
Poszła szybko do domu. Wbiegła na górę, gdzie zostawiła list.

Rozerwała kopertę i zatopiła się w lekturze.

Standardowo już napisał mnóstwo czułych, ciepłych słów, ale

żadnych konkretów. Pisał o ich cudownej przeszłości, tyle że
ona żyła teraźniejszością. Kochała go i chciała go mieć przy
sobie tu i teraz. Nie chciała tracić więcej czasu.

Nic nie napomknął o ewentualnym przyjeździe. Czyli ona

będzie musiała przejąć ster. Dopnie wszystko na ostatni guzik,
zakończy przygotowania do dostawy Finnemore Eleven, a
potem wynagrodzi sobie

background image

pracę kilkoma dniami urlopu, w ramach którego odwiedzi

Thomasa. Pobędzie u niego maksymalnie tydzień.

Zresztą, nawet gdyby mogła wyrwać się jedynie na weekend,

nie byłby dla niej straszny długi lot. Byleby zobaczyła się ze
swoim ukochanym choćby na sekundę. Pragnęła jego
bliskości, pocałunków i zwyczajnego przytulania.

Spojrzała na zegarek.
Jeszcze za wcześnie.
Zadzwoni do niego po obiedzie. Jeśli nie uda jej się z nim

połączyć, zostawi mu wiadomość na automatycznej sekretarce.

Zaskoczy go. Lena była przekonana, że sprawi mu tym

ogromną radość. W końcu ją kochał. Poza tym często
powtarzał, że za nią tęskni.

Dlaczego wcześniej nie zdecydowała się na ten wyjazd?

Powinna słuchać rad Sylvii.

background image

Zazwyczaj po jedzeniu Lena wypijała z Nicolą i Aleksem

kawę. W trójkę pałaszowali coś słodkiego i plotkowali o
banalnych sprawach. Jednak tego dnia Lenie szczególnie
spieszyło się do domu.

W Ameryce było jeszcze bardzo wcześnie. Thomas

prawdopodobnie spał o tej godzinie. No, ale co tam, musiała
podzielić się z nim wspaniałą nowiną.

Troszkę trwało, zanim odebrał, ale przynajmniej zgłosił się

on, a nie automatyczna sekretarka.

- Dzień dobry, kochanie. Przepraszam, że zakłócam twój sen.

Ale mam dla ciebie bardzo dobrą wiadomość. Niedługo
przylatuję do ciebie.

background image

Lena nic nie słyszała. Coś przerwało ich połączenie?
- Thomas...! Thomas! - krzyknęła. - Jesteś tam...?
- Tak, tak, Lenko... Obudziłaś mnie... Ale nic nie szkodzi.
Nie zrozumiał, co mu powiedziała? Może był zaspany, więc

powtórzyła.

- Thomas, kochanie, chciałabym cię odwiedzić w Ameryce.

Co ty na to?

Zwlekał z odpowiedzią.

- Ja... Kiedy chcesz przylecieć?
Nie brzmiało to entuzjastycznie. Pewnie dlatego, że się

jeszcze nie rozbudził.

- Jak najszybciej. Prawdopodobnie w weekend, bo wtedy nie

pracujesz. Wpadnę do ciebie tylko na kilka dni. Tęsknię nie-
miłosiernie za tobą i nie wytrzymam dłużej bez ciebie. Skoro ty
do mnie nie przyjechałeś, ja przyjadę do ciebie. Nicola
powiedziałaby: „Nie przyszła góra do Mahometa, przyszedł
Mahomet do góry".

background image

- Lenko, to chyba nie najlepszy pomysł. Mnie też ciebie

brakuje. Kocham cię. Jednak mam teraz trudny okres i masę
roboty. Niestety, nie mógłbym ci poświęcić tyle uwagi, na ile
zasługujesz. Niebawem wszystko ogarnę. Uporządkuję
najpilniejsze sprawy i przyjadę do ciebie. Naprawdę, nie
pragnę niczego więcej. Proszę, serduszko moje, uzbrój się w
cierpliwość.

Posmutniała. Uzmysłowiła sobie, że on nie chciał jej przy

swoim boku.

Nic się jej nie układało. Ciągle doznawała jakichś

rozczarowań.

I taki cios od Thomasa. Spodziewała się innej reakcji.
Rozłączyła się.
Rzuciła słuchawką.
Zamiast się ucieszyć, na poczekaniu wymyślił durną

wymówkę. Dlaczego?

Zignorowała dźwięk dzwoniącego bez ustanku telefonu. Nie

odbierała. Z wściekłości zagryzała wargi.

background image

Zawiodła się na najbliższej osobie. Była smutna, zrozpaczona

i nieszczęśliwa. Przytłaczała brutalna rzeczywistość.

Niepojęte, że jej ukochany nie chciał, aby go odwiedziła. Nie

potrafiła przestać o nim myśleć.

background image

Leno, dlaczego nie odbierasz? Thomas próbuje się do ciebie

dodzwonić - powiedziała Nicola, ale jej głos dotarł do uszu
Leny jakby z zaświatów. Podała jej słuchawkę.

- W końcu do nas zadzwonił. Kiedy skończysz, odnieś

telefon.

Lena już chciała machnąć ręką na znak, że nie weźmie

telefonu z rąk Nicoli, ale zrezygnowała. Wiedziała, że Nicoli
nie spodoba się jej zachowanie. Nie zrozumiałaby, dlaczego
Lena nie chce rozmawiać z Thomasem, swoją wielką miłością.

- Dziękuję - powiedziała jedynie. Nicola wyszła z pokoju, a

Lena przyłożyła słuchawkę do ucha.

background image

Nie była pewna, czy ma ochotę na rozmowę z Thomasem.

Wciąż nie mogła zrozumieć, dlaczego się nie ucieszył, gdy mu
powiedziała, że przyjedzie do niego do Ameryki. Zamiast się
cieszyć,

próbował

jej

wyperswadować

odwiedziny.

Rozczarował ją. I to bardzo.

To był pierwszy zgrzyt w ich związku, odkąd odnaleźli się po

dziesięciu latach. Bolała ją jego reakcja, strasznie bolała.

- Lenko, jesteś już przy telefonie? Wahała się, ale pokiwała

głową. Dopiero

po chwili uświadomiła sobie, że przecież on jej nie widzi.
- Tak - wykrztusiła w końcu. Odetchnął z ulgą tak głośno, że

trudno

było tego nie usłyszeć.
- Dzięki Bogu. Dlaczego odłożyłaś słuchawkę? Ja też za tobą

tęsknię i trudno mi wytrzymać bez ciebie. Ale uwierz mi, pro-
szę, to nie jest właściwy moment na spotkanie. Mam jeszcze
coś do załatwienia, coś

background image

bardzo ważnego, co niestety się przeciąga. Jak się z tym

uporam, już nic mnie tu nie zatrzyma. Przyjadę od razu. Lenko,
nie wolno ci wątpić. Jesteś wielką miłością mojego życia i
codziennie dziękuję Bogu, że cię odnalazłem.

- Przecież przyjechałabym tylko na kilka dni. Nawet weekend

by mi wystarczył.

- Kochanie - powiedział tak ciepło i delikatnie, że miała

wrażenie, jakby mówił nie do dorosłej kobiety, lecz do dziecka,
które chce uspokoić.

- Powiedz mi, co przede mną ukrywasz? Thomas milczał.

Jego wahanie trwało dla

niej za długo.
- Lenko, błagam. Dlaczego tak myślisz?
- Może źle myślę, ale wydaje mi się, że zakochani

wykorzystują każdą chwilę, żeby być razem, jeśli nawet
kosztuje ich to trochę wysiłku. A ty nie chcesz, żebym
przyjechała do ciebie choćby na weekend.

- To nieprawda. Chcę, żebyś przyjechała. Ale odradzam ci

przyjazd, bo wiem, że nie

background image

będę ci mógł poświęcić czasu... - zawahał się przez moment. -

Ale skoro koniecznie chcesz...

Przerwała mu.
- W porządku. Nie przyjadę. Będę na ciebie grzecznie czekać

w posiadłości, jak sobie tego życzysz.

- Lenko, nie mów tak, proszę. Takiej cię nie znam.
- Nie znasz jeszcze wielu rzeczy, ale nawet nie dajesz mi

szansy, żebym ci pokazała, jaka naprawdę jestem, jak żyję, co
czuję...

- Skarbie, wiem, co czujesz. Kochasz mnie tak jak ja ciebie.
- Tom, kiedyś trzeba zacząć rozmawiać również o innych

sprawach, a nie tylko o naszych uczuciach i o tym, jak w
przeszłości było nam ze sobą wspaniale. Żyjemy tu i teraz, a
nic o sobie nie wiemy. Byłam ostatnio w kinie i przyszło mi do
głowy, że nawet nie wiem, jakie lubisz filmy. Nawet takich
banałów nie wiem o tobie. Wcale mi się to nie podoba.

background image

- Najdroższa, na rozmowy o takich szczegółach przyjdzie

jeszcze czas i będziemy go mieli bardzo dużo. A ja się właśnie
cieszę, że mogę nie myśleć o sprawach codziennych, że
wszystkie moje myśli mogę skupić tylko na cudownym
uczuciu, które nas łączy, które nas otula jak ciepły koc. A jeśli
chodzi o moje upodobania co do filmów, to nie mam żadnych
konkretnych, niczego specjalnie nie preferuję. Ale doskonale
pamiętam nasze wypady do kina, kiedy trzymaliśmy się za ręce
i całowaliśmy się i było nam zupełnie obojętne, jaki film leci w
tle.

- Tom, wtedy byliśmy jeszcze młodzi i rozpierała nas

młodzieńcza energia. Teraz takie zachowanie już nam nie
przystoi.

- Może nie, ale mimo wszystko to były wspaniałe czasy i

warte, by je zachować w pamięci.

- Wolałabym wspominać nie tak bardzo odległe sprawy.

Szczerze mówiąc, wolę teraźniejszość. Wolę żyć dniem
codziennym,

background image

a nie wspomnieniami. Brakuje mi ciebie, chciałabym dzielić z

tobą swoją radość każdego dnia. Czasem zazdroszczę Sylvii i
Martinowi. Odkąd są małżeństwem, ich uczucie jest jeszcze
silniejsze.

- Lenko, nasza codzienność jeszcze przed nami, ale będzie, i

to szybciej, niż myślisz. Założę się, że będziesz jeszcze
wspominać te wszystkie szczęśliwe chwile, które teraz czasem
ze sobą spędzamy, i zatęsknisz za takim życiem jak teraz.

- Nie sądzę, Tom. Nie ma nic piękniejszego niż radosna

codzienność. Razem zasypiać, razem się budzić, rozmawiać,
śmiać się, dzielić ze sobą radości i smutki każdego dnia...

- Lenko, jesteś romantyczką. Nie ma czegoś takiego jak tylko

radosna codzienność, podobnie jak świat nie może być albo
tylko zły, albo tylko dobry. Dopóki jesteś ze mną, jestem
gotów stawiać czoło wszystkim przeciwnościom losu. Jesteś
marzeniem mojego

background image

życia. Niestety, muszę już kończyć. Pędzę na umówione

spotkanie. Zadzwonię wieczorem. Dokończymy naszą
rozmowę. Do tego czasu będę o tobie myślał, będę cię nosił w
sercu. Życzę ci miłego dnia. Nie myśl już o przykrych
sprawach. Kocham cię. Na razie!

Chyba naprawdę się spieszył. Odłożył słuchawkę, zanim

zdążyła cokolwiek odpowiedzieć.

Szkoda.
Chciała mu powiedzieć, że go kocha.
Na słuchawce nacisnęła przycisk rozłączania rozmów.
Zaraz odniesie Nicoli słuchawkę.
Podobała jej się ta rozmowa? Jest z niej zadowolona?
Niekoniecznie!
Po raz pierwszy nie czuła w sobie tej błogości, jaka jej

towarzyszyła, ilekroć słyszała głos Thomasa.

Coś się zmieniło.

background image

Czy ma to związek z Janem van Dahlenem, obytym w świecie

dziennikarzem, z którym można świetnie rozmawiać, pójść do
kina, który wyznał jej miłość i ją podziwiał, który powiedział
jej, że miłość nie zna granic i odległości?

Oparła się jego urokowi. Tylko raz okazała słabość - nad

rzeką, kiedy całowali się w świetle księżyca. Jednak Jan
zmienił jej spojrzenie na wiele spraw i uświadomił, że między
nią a Thomasem musi się coś wydarzyć.

Związek na odległość nie jest dobry na dłużej. Same słowa nie

wystarczą, choćby były najpiękniejsze.

Dobrze, że Jan wyjechał służbowo, a jego ciotka wkrótce

opuści Bad Helmbach. Ich kontakt się urwał. Wyrzuciła piękny
list od niego, wyrzuciła też jego wizytówkę, a róże, które od
niego dostała, już zwiędły.

„Dwie połówki jabłka już wkrótce się odnajdą!", napisał.

background image

Tego Lena była absolutnie pewna, ale nie odnosiła tych słów

do siebie i Jana, lecz do siebie i Thomasa.

Miała nadzieję na wspólne życie z nim, na jego bliskość.

Bardzo go kocha. Tylko raz, jeden jedyny raz uległa urokowi
Jana. To wszystko przez to, że czuła się taka samotna.
Owszem, gdyby w jej życiu nie było Thomasa, mogłaby się
związać z Janem. Taki mężczyzna nadawał się do czegoś wię-
cej niż tylko do romansu.

Ale Thomas istnieje, jest w jej życiu.
To z jego powodu była nieszczęśliwa przez ponad dziesięć lat,

nie umiała być z żadnym mężczyzną. To z jego powodu
unikała Fahrenbach, bo nie mogła znieść wspomnień o
wspólnie tu spędzonych chwilach.

Kiedy się dowiedział, że ich miłość zniszczyła intryga jej

matki, wsiadł w pierwszy samolot do Niemiec i przyleciał do
niej.

Dał jej tyle dowodów miłości: czerwone róże, które niczym

krople deszczu spadały

background image

z nieba wyrzucone z helikoptera, cudowną bransoletkę, którą

zawsze miała na ręce i na której kazał wygrawerować słowa
LOVE FOREVER. Było tego dużo więcej, nie wolno jej o tym
zapominać. Nie może tracić cierpliwości. Przecież żyła bez
niego ponad dziesięć lat! Czym w porównaniu z tym jest tych
kilka tygodni czy miesięcy? Niczym!

Głupio się zachowała. Po co było się od razu załamywać, nie

obierać telefonów od niego? Bo co? Bo nie był zachwycony jej
pomysłem przyjazdu do niego?

Szczerze mówiąc, nie byłaby zbyt szczęśliwa, gdyby musiała

godzinami czekać na niego w jego mieszkaniu lub sama
chodzić po Nowym Jorku.

Chciał jej tego oszczędzić, a ona zareagowała jak głupiutka

dziewczynka.

Odłożyła telefon Nicoli i złapała swoją komórkę.
Koniecznie musi wysłać mu wiadomość. SMS był krótki i

napisała go szybko.

background image

„Kocham cię, Tom. Lena". Zadowolona odłożyła komórkę i

wzięła telefon Nicoli, żeby go oddać.

background image

Lena cały dzień pracowała z Danielem w destylarni.

Priorytetem była teraz whisky Finnemore Eleven. Wszystko
musiało chodzić jak w zegarku.

Lena zajmowała się potwierdzeniami odbioru dostawy i

sprawozdaniem

finansowym.

Musiała

przygotować

dokumenty dla wszystkich filii koncernu Malzheimera. Daniel
i kilku mężczyzn ze wsi, których wzięli do pomocy, zajmowali
się dystrybucją i szykowali akurat towar do oddania w komis.

Nie było czasu na myślenie o sprawach prywatnych - ani o

tych pięknych związanych z Thomasem, ani o tych smutnych
związanych z Linusem. Jej bratanek próbował popełnić
samobójstwo. Nie wiedziała,


background image

z jakiego powodu. Frieder, jej brat, przekazał jej przez

adwokata, że nie wolno jej się kontaktować z Linusem.

Po krótkiej przerwie obiadowej znowu wrócili do pracy.

Dopiero po południu Lena wezwała Daniela do swojego biura.
Po pierwsze chciała mu przekazać kolejne dokumenty
sprzedaży, po drugie miała ochotę napić się z nim kawy.

- Świetnie nam idzie - powiedział zadowolony. - Zdążymy

jeszcze przed terminem. Cieszę się.

- Ja też się lepiej czuję z myślą, że wszystko będzie gotowe

przed czasem. Tata też tak pracował. Nienawidził pracy pod
presją czasu. Czasem nie można było inaczej, ale starał się do
tego nie dopuścić. Wtedy popełnia się najwięcej błędów.

- To prawda, szef zawsze dbał o organizację pracy i

dotrzymanie terminów. Dzięki Bogu, że masz to po nim. Jesteś
zupełnie jak ojciec i możesz być z tego dumna.

background image

- Jestem. Tylko moje rodzeństwo mi zarzuca, że jestem jak

ojciec. Uważają, że to okropne.

- Twoje rodzeństwo? Nie mówmy o nich. Nie wiem, co jaki

błąd popełnił twój ojciec w ich wychowaniu, ale synowie i
jedna z córek zupełnie mu się nie udali.

- Tatuś nie popełnił błędu. Problem w tym, że ja jestem

Fahrenbachówną pełną gębą, a oni wdali się w mamę. Zawsze
była powierzchowna, żądna rozrywek i egoistyczna. Dała tego
najlepszy dowód, zostawiając ojca i wiążąc się z tym
argentyńskim miliarderem.

- Nie mogliśmy tego zrozumieć. Jak można było odejść od

takiego mężczyzny jak twój ojciec, no i od własnych dzieci.
Fahrenbachowie nie byli przecież biedni. Żyła wygodnie u
boku twojego ojca.

- Ale ciągle jej było mało. Zresztą tata nie należał do osób,

które za wszelką cenę musiały wieść prym w towarzystwie.
Cenił sobie spokojne życie w kręgu rodzinnym.

background image

Mojej matce to nie wystarczało. Nie wystarczało jej też, że

mogła szastać pieniędzmi na prawo i lewo. Chciała rozgłosu i
tego, żeby się o niej mówiło nie tylko w naszym mieście, lecz
wszędzie. Teraz w każdej plotkarskiej gazecie znajdziesz jej
zdjęcie. Carla Aranchez de Moreira brzmi dużo lepiej niż
zwykłe Carla Fahrenbach.

- Masz z nią jakiś kontakt? Lena pokręciła głową.
- Nie, ale jak zechcę się czegoś o niej dowiedzieć, wystarczy,

że kupię jedno z tych czasopism z błyszczącymi kartkami.

- Przykro ci z tego powodu? Lena znowu pokręciła głową.
- Już nie. Ale było. Ojca bolało to zapewne dużo bardziej niż

mnie. Zawsze byłam córeczką taty. Zresztą matka sama
wielokrotnie dawała mi odczuć, że jest niezadowolona nie
tylko z mojego wyglądu, ale też z charakteru. Zarzucała mi, że
jestem typową Fahrenbachówną. Myślę, że oprócz taty

background image

Frieder najbardziej ucierpiał na jej odejściu. Zawsze był jej

pupilkiem. Teraz też wybiera kobiety, które w jakiś sposób są
do niej podobne, zawsze wymalowane, ubrane w naj-
modniejsze ciuchy i niestety puste. Ale nie mówmy o niej. Dla
mnie ten temat jest już skończony.

- Przepraszam, nie chciałem wracać do twojej przeszłości.

Tak jakoś wyszło. Grzebanie w cudzych życiorysach nie leży
w mojej naturze.

- Nie ma sprawy. Zmieniamy temat. Jutro przyjeżdżają Merit i

Niels. Zastanowiłeś się, czym zajmiesz chłopca? Przecież
znowu się przyczepi do ciebie jak rzep. Niestety, nie mamy do
wykonania żadnych prac stolarskich, które tak go zachwyciły.
O pracy w destylarni też mu już mówiłeś.

Daniel wziął łyk kawy.
- Tym razem nie będę miał dla niego tak dużo czasu. Mamy

robotę. Aleks będzie musiał się nim zająć.

background image

- Tylko że to ty jesteś jego idolem - przypomniała mu Lena. -

Oszalał na twoim punkcie i na pewno cieszy się na spotkanie z
tobą. Mam pomysł. Będziemy dzisiaj pracować nieprzerwanie
do wieczora... to znaczy do pierwszego gwizdka w waszym
meczu, a jutro zaczniemy z samego rana. Oczywiście, jeśli
chcesz. Dzieci przyjadą pewnie dopiero po południu. Nicola
przygotuje nam jakąś przekąskę i darujemy sobie obiad.
Podgonimy pracę, a jak przyjadą dzieci, zrobisz dobie przerwę
i będziesz mógł się zająć Nielsem. Merit i tak nie odstąpi Nicoli
na krok.

- Leno, przecież tak nie można - oponował Daniel.
- Można. Zobacz, Holger jest teraz w Kanadzie. Niels nie ma

teraz żadnego wzorca, a każdy chłopak tego potrzebuje. Niech
dzieciak ma choć przez kilka dni jakiegoś mężczyznę obok
siebie.

- Skoro tak uważasz...

background image

Lena pokiwała głową.
- Tak właśnie uważam. Daniel szybko dopił kawę.
- W takim razie nie będę tracić czasu na gadanie. Wracam do

pracy. Dziękuję, że nie zapomniałaś o dzisiejszym meczu.

Lena roześmiała się.
- Trudno o tym nie pamiętać. Od kilku dni nie rozmawiacie z

Aleksem o niczym innym jak tylko o tym meczu pucharowym.

- Nie dziw się. To ważny mecz. Od jego wyniku zależy, czy

spadniemy, czy pójdziemy w górę.

„Mężczyźni", pomyślała Lena. Czy Thomas też interesuje się

piłką nożną? Nie miała pojęcia.

background image

Aleks i Daniel zaszyli się w małym domku Daniela, gdzie

zamierzali obejrzeć ten wyjątkowo ważny mecz. Lena i Nicola
postanowiły obejrzeć jeden z tych wyciskaczy łez, które
zawsze śmieszą Aleksa i Daniela, które dziwnym sposobem
zawsze oglądali, ale jak twierdzili, robili to tylko dla
towarzystwa.

Lena przyszła do Nicoli. Ta siedziała jeszcze przy maszynie

do szycia.

- Zaraz skończę. Jeszcze najwyżej pięć minut - zawołała

Nicola. - Chodź. Zobacz, co uszyłam dla naszego kwiatuszka.

Lena podeszła do stołu, na którym leżała nowa lalka, a obok

niej różne sukieneczki, bluzeczki i spódniczki, które Nicola
uszyła

background image

dla lalki. Hitem była jednak piękna sukienka dla Merit i taka

sama dla lalki. Merit będzie wniebowzięta.

Lena wzruszyła się. Nicola tak bardzo się starała. Z radością

szyła, dziergała na drutach i na szydełku. Robiła to dla Merit.
Było w tym tyle ciepła, tyle serdeczności, tyle uczucia. I
pomyśleć, że taka kobieta oddała kiedyś własne dziecko, bo
zmusiła ją do tego bieda.

W tym momencie Lena ponownie sobie przyrzekła, że zrobi

wszystko, żeby odnaleźć córkę Nicoli.

Sprawą córki Nicoli, właściwie Nicoli Schaffer, zajmowała

się swego czasu emerytowana już pracownica urzędu do spraw
dzieci i młodzieży, niejaka Nicola Schaffer. Zbieżność imion i
zdumiewające podobieństwo nazwisk Lena wzięła za dobrą
wróżbę.

Jeśli ta pani Schaffer rzeczywiście pilotowała adopcję córki

Nicoli, to na pewno

background image

przypomni sobie Nicolę, choćby ze względu na podobieństwo

nazwisk.

- Piękne ubrania. Nasza mała Merit oszaleje z radości.
- Ta biedulka musi mieć jakiś powód do radości. Ojciec w

Kanadzie, a matka włóczy się z kochankiem. Coś ci zdradzę.
Daniel też ma prezent dla Nielsa. Kupił mu chyba jeden z tych
supersamochodów, za którymi szaleją chłopcy. Biedny Daniel!
Byłby z niego wspaniały ojciec, ale los chciał inaczej. Możesz
mi powiedzieć, dlaczego los tak ciężko doświadcza niewłaści-
wych ludzi, nie tych, którzy sobie na to zasłużyli? Dlaczego nie
mógł wieść szczęśliwego życia ze swoją Laurą? Razem
stworzyliby wspaniałą rodzinę. Inni ludzi porzucają własne
dzieci, znęcają się nad nimi...

- Takie jest życie. Czasem trudno pojąć, dlaczego cierpią ci,

którzy zasłużyli na lepszy los. Ty też zasłużyłaś na lepsze
życie.

background image

Ledwo to powiedziała, a już była na siebie wściekła za tę

uwagę. Nicola spochmurniała.

- Jestem zadowolona z mojego życia. Aleks jest bardzo

dobrym mężem.

Lenie wcale nie chodziło o Aleksa. Obydwie doskonale o tym

wiedziały. Nicola nie była w stanie mówić o utracie córki,
która dorastała nie wiadomo gdzie z rodziną, która ją
adoptowała.

Tylko raz się otworzyła. Od tego czasu unikała tego tematu.
Lena widziała, jak bardzo Nicola cierpi z tego powodu.
- I gotowe - powiedziała Nicola i podała Lenie ostatnią

sukienkę dla lalki. - Dołóż ją proszę do innych. Sprzątnę
szybko i schowam maszynę do szycia, a potem obejrzymy film.
Możesz już nalać wina. Na nasz wieczór wybrałam wino z
winnic Jórga. Może być?

Lena roześmiała się.

background image

- Dopiero byłby ubaw, gdybym wzgardziła rodzinną

produkcją. Ciągle zapominam, że to już nie jest rodzinna
produkcja. To wina Jórga.

Lena wzięła butelkę do ręki i przyglądała się pięknej

etykietce. Był na niej zamek Dorleac.

Czy Jórg wreszcie zrozumie, jaki skarb odziedziczył po ojcu,

czy może dalej będzie gnać za utopiami jak jego starszy brat
Frieder?

Mozolną pracą ich ojciec wypromował doskonałe wina. Nie

było łatwo, bo okolica słynęła ze świetnych win i konkurencja
była silna.

Dlaczego Jórg nie potrafi docenić dokonań ojca i nie

kontynuuje jego dzieła?

Przecież zna się na tym. Przez wiele lat ojciec przygotowywał

go do tej roli. A on co? Uprawę winorośli oddał w ręce obcych
ludzi. Na szczęście pracowali w winnicach, kiedy jeszcze żył
ich ojciec, i lubili tę pracę.

background image

Jórg chciał grać rolę pana na zamku i urządzać festiwale i

koncerty. Lena westchnęła.

Nie, nie będzie teraz myśleć o Jórgu ani o zamku Dorleac.

Chce spędzić z Nicolą miły wieczór. Nalała wino do
kieliszków.

Nicola wybrała nie za drogie wino, ale też nie najtańsze. Lena

je lubiła. Miało wyrazisty smak i przyjemny gronowy aromat.

Jej ojcu też smakowało. Dołożył wszelkich starań, żeby jego

produkcja przebiegała bez zakłóceń. Było to jedno z win, które
podlegają dekantacji. Już w kieliszku rozwinął się
wiśniowo-malinowy bukiet z nutką delikatnych ziół.

Nicola przysiadła się do niej.
- O czym myślisz, Leno?
- O wszystkim i o niczym. Myślę o Jórgu i zastanawiam się,

co się stanie z winnicą. Myślę o ojcu i o tym, że na pewno
inaczej sobie to wszystko wyobrażał. Tak bardzo lubił wino,
które teraz pijemy.

background image

- Dobrze, że twój ojciec nie widzi tego wszystkiego.

Cieszyłby się tylko z tego, co ty robisz, z twojej pracy i zmian,
jakie zaprowadziłaś w posiadłości.

- Miałam szczęście - powiedziała Lena skromnie.
Nicola nie chciała tego słuchać.
- Jesteś pracowita i obowiązkowa. Nie odcięłaś się od

przeszłości, tylko kontynuujesz dzieło przodków. Niejeden
uległby pokusie szybkiego zarobku i sprzedał rodzinne grunty.
Właśnie tak zrobiłoby twoje rodzeństwo. Jestem pewna.

- Nie rozmawiajmy o tym. Nie chcę się denerwować.

Poczynania mojego rodzeństwa wcale mnie nie cieszą. Wręcz
przeciwnie. Włącz telewizor. Zdążymy jeszcze na końcówkę
wiadomości. Potem jest nasz film. Ma świetne recenzje.

Trafiły akurat na zapowiedź, że emisja filmu została

przesunięta ze względu na jakiś program o polityce.

background image

- Jak zwykle! Jak ja już się na coś nastawię, to... - narzekała

Lena.

Nie miała ochoty słuchać polityków.
- Sprawdźmy w programie, czy nie ma czegoś innego -

zaproponowała Nicola.

Lena nie miała ochoty na nic innego.
- Zrobimy sobie babski wieczór. Trochę poplotkujemy.
Nicola nie protestowała. Już po chwili żywiołowo

dyskutowały o babskich sprawach.

Po jakimś czasie Nicola skierowała rozmowę na temat, który

niepokoił ją już od rana. Nie spodobało jej się poranne zacho-
wanie Leny. Chciała się dowiedzieć, co było jego przyczyną.

- Leno, o co chodziło dzisiaj rano? Dlaczego nie odbierałaś

telefonów od Thomasa? Przecież siedziałaś przy telefonie.

Lena zwlekała z odpowiedzią. Nie dlatego, że nie chciała

wyjawić Nicoli prawdziwego powodu. Przed Nicolą nie miała
żadnych tajemnic. Zwlekała, bo się wstydziła.

background image

Tak naprawdę zachowała się jak zbuntowana nastolatka, która

nie dostała tego, o co prosiła.

- Byłam zła na Thomasa... Opowiedziała Nicoli, że chciała

polecieć

do Thomasa do Ameryki, ale on nie był zachwycony jej

pomysłem i odradzał jej podróż.

- Już tak długo się nie widzieliśmy. To chyba normalne, że

tęsknię za mężczyzną, którego kocham.

Nicola przez dłuższą chwilę przyglądała się Lenie

badawczym wzrokiem.

- Owszem, to normalne - potwierdziła. -Ale mam wrażenie, że

chodzi nie tylko o tęsknotę. To ten młody człowiek, ten Jan,
zawrócił ci w głowie. Mam rację?

Lena zmieszała się i oblała rumieńcem.
- Jakby to powiedzieć... - zaczęła, ale nie mogła się

zdecydować, co chce powiedzieć. Prawdę mówiąc, sama nie
znała odpowiedzi. - Jan uświadomił mi moją samotność.

background image

Dzięki niemu zrozumiałam, jak bardzo czuję się samotna bez

Thomasa.

- Jest przystojny.
- Tak. I niezwykle towarzyski. Zakochał się we mnie i...

Nicola, on mnie pocałował, a ja odwzajemniłam jego
pocałunek.

- To jeszcze nie zbrodnia.
- Ale w pewnym sensie zdradziłam Thomasa. Zerwałam

kontakty z Janem. Nie chciałam popaść w konflikt z samą sobą.
Gdyby nie było Thomasa, mogłabym się zakochać w Janie.
Mamy wspólne zainteresowania, świetnie się razem bawimy i
potrafimy się razem serdecznie śmiać.

- To dobrze, kiedy ludzie umieją się ze sobą śmiać. Powiedz

mi, jesteś pewna, że wciąż kochasz Thomasa?

- Tak. Jak możesz o to pytać? Thomas jest moim

wymarzonym mężczyzną. Zawsze go kochałam. Nic i nikt tego
nie zmieni. Żaden Jan van Dahlen, ani żaden inny mężczyzna,
który pojawi się na mojej drodze.

background image

- Dziecko, wcale nie zamierzam wybijać ci z głowy Thomasa.

Za bardzo go lubię. Ale w życiu bywa też tak, że trzymamy się
czegoś kurczowo, tkwimy przy tym, bo zawsze tak było, i nie
dostrzegamy zmian, jakie zachodzą. Wiem, co mówię. Sama
też tego doświadczyłam...

Lena miała ochotę opowiedzieć Nicoli o przypadkowym

spotkaniu z mężczyzną, którego Nicola kiedyś kochała i na
którym się zawiodła, bo zdradził ich miłość. Nadal wiódł
wygodne życie w swojej restauracji, z której ciężarną Nicolę
wyrzucono na bruk.

Lena nie chciała rozgrzebywać starych spraw. Poza tym

musiałaby zdradzić Nicoli, co robiła w Winkenheim.

Doskonale znała Nicolę. Była pewna, że zrobiłaby wszystko,

żeby ją odwieść od zamiaru odnalezienia jej córki. Jednak
wiedziała, że miałaby cichą nadzieję, iż zdarzy się cud i
odnajdzie córkę. A gdyby się nie udało, znowu by się załamała.

background image

Na szczęście Lena nie musiała nic mówić, bo właśnie wszedł

Aleks.

Nie przebierał w słowach. Jego drużyna najwidoczniej

przegrała.

- Napijesz się z nami wina? - zaproponowała Lena.
Machnął ręką.
- Wina? Nie, dziękuję. Koniecznie muszę się napić wódki.

Gdybym nie musiał jutro jechać po dzieci, to urżnąłbym się z
rozpaczy. Grali jak jacyś amatorzy, jakby pierwszy raz byli na
boisku. Nawet kiedy przeciwna drużyna znalazła się w
zmniejszonym składzie, bo jeden z zawodników dostał
czerwoną kartkę, nic nie zrobili. Po prostu nic. Co za łamagi!

Gra musiała być naprawdę fatalna, bo Aleks, zwykle

oszczędny w słowach, dał teraz upust swojej złości jak nigdy
przedtem.

Lena dopiła wino.
- Może następnym razem wygrają - pocieszała Aleksa.

background image

- To im już nie pomoże. Dzisiejszy mecz był decydujący. I

zawiedli w najgorszym stylu.

- Nie denerwuj się. Piłkarze pewnie już zapomnieli o swojej

porażce. I tak zgarnęli za ten mecz mnóstwo kasy, a ty zaraz
dostaniesz zawału serca. Przyniosę ci wódeczkę. Może wtedy
się uspokoisz.

- A ja lecę - powiedziała Lena i wstała. -Thomas ma dzwonić.
- Nie chciałem cię wygonić - powiedział Aleks.
- Nie wygoniłeś mnie. I tak miałam się już zbierać. Tak się z

Nicolą nagadałyśmy, że mnie język boli. Do jutra! Fajnie, że
dzieci przyjeżdżają.

- No jasne! - powiedziała Nicola. - Już się nie mogę doczekać.

Myślisz, że mojej małej Merit spodobają się ubranka dla lalki?

- Będzie zachwycona - odpowiedziała Lena, ciesząc się, że

rozmowa tak niewinnie się skończyła. - Najbardziej spodobają
jej

background image

się dwie takie same sukienki, jedna dla niej, druga dla lalki.

Lalka i jej mama w takich samych sukienkach. To prawdziwy
hit. Ja w każdym razie byłabym zachwycona. Niestety, nie
miałam w dzieciństwie takiej Nicoli.

Nicola oblała się rumieńcem. Słowa Leny były jak miód na jej

serce.

- Teraz już naprawdę idę. Dobranoc! Do jutra! Szczęśliwej

podróży i pozdrówcie ode mnie moją szaloną siostrę, jeśli
oczywiście ją spotkacie.

Pomachała im na dobranoc i wyszła. Przybiegli do niej Hektor

i Lady.

- Skąd się tu wzięłyście? Uciekłyście Danielowi?
- Nie, nie uciekły - odpowiedział Daniel, który akurat szedł

przez dziedziniec. - Idę z nimi na spacer. Muszę odreagować.

Lena roześmiała się.
- Już wiem. Wasza drużyna przegrała. Nie martw się. Gorsze

rzeczy się w życiu zdarzają.

background image

- Owszem, ale to żadne pocieszenie. Grali fatalnie. To była

prawdziwa katastrofa. Mogli się bardziej postarać.

- Jak wrócisz, napij się wódki. Świat od razu zrobi się

ładniejszy. Aleks już sobie poprawia humor.

- Szkoda wódki na takich partaczy. Pójdę z psami nad rzekę.

Dobranoc, Leno. Widzimy się rano w firmie.

- Dobranoc.
Psy stały nieruchomo przed Leną i wpatrywały się w nią z

nadzieją. Lena wiedziała, na co czekają. Uznała jednak, że nie
pora rozpieszczać ich teraz smakołykami.

- Dzisiaj nie. Już za późno - powiedziała. Psy obrażone

odwróciły się i pobiegły za Danielem, który wołał jej
zniecierpliwonym głosem:

- Hektor, Lady! Gdzie się podziewacie? Lena wróciła do

domu.

Na telefonie mrugała lampka. To znak, że ktoś do niej

dzwonił.

background image

Oby nie Thomas! Nie chciała przegapić rozmowy. Znowu

zapomniała zabrać ze sobą telefon, kiedy szła do Nicoli.

Przy pierwszym telefonie ktoś się chyba pomylił i od razu

odłożył słuchawkę.

Drugi telefon był od Jana.
- Dobry wieczór, piękności moje. Miałem nadzieję usłyszeć

twój głos. Bardzo dużo o tobie myślę. Czy dostałaś róże ode
mnie? Ja...

Nic więcej nie zrozumiała. Słychać było jedynie jakieś

trzaski, potem połączenie zostało przerwane. Lena nie miała
pojęcia, gdzie Jan teraz jest. W każdym razie nie zadzwonił po
raz drugi. „I dobrze", pomyślała.

Miała wyrzuty sumienia.
Jan dołączył do kwiatów nie tylko piękny list, lecz także

wizytówkę ze wszystkimi możliwymi telefonami.

Uprzejmość nakazywała, żeby przynajmniej podziękować za

kwiaty. W innych okolicznościach pewnie by tak zrobiła.

background image

List i kwiaty od Jana wytrąciły ją z równowagi. Znowu była

oszołomiona i miała mętlik w głowie. To dlatego od razu
wyrzuciła list i wizytówkę.

Jak mu teraz podziękować?
Wzięła telefon i poszła na górę.
Jan już nie zadzwoni. Jest za późno. Czekała tylko na telefon

od Thomasa. Nie chciała go przegapić.

Zaczęła szykować się już do snu. Dla pewności wzięła telefon

do łazienki.

Wcześniej wysłała Thomasowi SMS z informacją, że go

kocha.

Za chwilę sama mu to powie i przeprosi, że się obraziła na

niego.

background image

Ale Thomas nie zadzwonił. Kiedy próbowała się do niego

dodzwonić, bo oczy już jej się zamykały ze zmęczenia, Thomas
nie odbierał telefonu.

Pewnie zatrzymały go interesy. Przez niego całą noc nie

zmrużyła oka.

Nie mogła zasnąć, a kiedy w końcu zasnęła, spała

niespokojnie, kręciła się w łóżku i nerwowo przewracała się z
boku na bok.

Mimo to wstała skoro świt. Poszła do destylarni. Daniel już

tam był.

- Już ci lepiej? - zapytała, przywitawszy się z nim.
- Oczywiście. Nad rzeką od razu poczułem się lepiej. Ale

Aleks wciąż nie może

background image

się pogodzić z porażką. Jeszcze dzisiaj rano był zły.
- Jak to? Widzieliście się już?
- No jasne! Nicola i Aleks już pojechali.
- To za wcześnie. Dzieci do południa są w szkole.
- Nicola nie mogła się doczekać. Bała się, że potem będą korki

i się spóźnią. Wolała wyjechać wcześniej, nawet za wcześnie.

- Oszalała.
- Też tak uważam. Dobrze, że już jesteś. Może nam zabraknąć

kartonów na dwanaście butelek. Pojadę po nie. Zakład papier-
niczy zaczyna zmianę od szóstej.

- Może zaczniemy zamawiać pudełka z dostawą?
Daniel się nie zgodził.
- Nie wygłupiaj się. Nie trzeba niepotrzebnie wydawać

pieniędzy. Dostawa kosztuje. Zresztą mogę przy okazji rzucić
okiem na resztki serii. Są dużo tańsze, a z powodzeniem da się
je wykorzystać.

background image

Daniel jest prawdziwym skarbem!
Szukał oszczędności dla firmy. Miał propozycję działań

naprawczych w polityce finansowej i pracował, jakby to była
jego własna firma.

W hurtowni win ojca swego czasu też był dobry personel.

Może nie aż tak dobry jak Daniel, ale pracownicy brali pod
uwagę dobro firmy. Niestety, Frieder zwolnił wszystkich ze
starej ekipy. Nie było już nikogo z dawnej gwardii, nikogo, kto
utożsamiałby się z firmą i skoczył w ogień za swoim szefem.
Szkoda. Ci ludzie teraz byliby Friederowi tak oddani jak kiedyś
jej ojcu.

Dla Frieder a nie miało to najmniejszego znaczenia. Nie

stawiał na lojalność i wierność firmie, lecz na młodych i
dynamicznych ludzi, którzy wiele oczekiwali. Przede
wszystkim wysokiego wynagrodzenia.

Nie trzeba być jasnowidzem, żeby wiedzieć, jak się

zachowają, gdy hurtownia

background image

straci płynność finansową. Uciekną z firmy jak szczury z

tonącego okrętu.

Daniel pojechał, a Lena wystawiała rachunki i dokumenty

wysyłkowe dla kolejnych partii towaru, które miały iść w
komis.

W firmie ojca zajmowała się głównie kampaniami

reklamowymi. Teraz w duchu dziękowała ojcu, że upierał się,
żeby poznała pracę każdego działu. Zdaniem ojca dobra praca
wymagała zbadania zasad funkcjonowania całej firmy. Tylko
ten, kto zrozumie specyfikę działalności każdego działu,
będzie naprawdę dobry w swojej dziedzinie. Teraz przezorność
jej ojca zaczynała procentować.

Lena wiedziała, co i jak robić. Bardzo dobrze, bo nie stać jej

jeszcze na zatrudnienie personelu. To i tak prawdziwy cud, że
Daniel uczył się zawodu w branży alkoholowej i mogli
wykorzystać jego wiedzę.

Lena pracowała nieprzerwanie i była tak skoncentrowana na

pracy, że podskoczyła,

background image

kiedy zadzwonił telefon. Nie dzwonił telefon firmowy, lecz

ten, na który dzwonili goście do apartamentów. Zwykle te
telefony odbierała Nicola, czasem Aleks. Ale dzisiaj pojechali
po dzieci, więc Lena przekierowała połączenie do siebie.
Odebrała.

- Stoję na środku dziedzińca - usłyszała gniewny męski głos. -

Nie ma tu nikogo, kto się zajmuje wynajmowaniem
apartamentów? To chyba jakiś żart.

Lena przypomniała sobie, że nowi goście mieli się zjawić

dopiero w piątek. A teraz ktoś stoi na dziedzińcu?

- Chwileczkę, już idę - powiedziała i odłożyła słuchawkę.
Pospiesznie wyszła z biura.
Na dziedzińcu zobaczyła dobrze ubranego mężczyznę, który

niecierpliwie chodził w tę i z powrotem.

Gdyby nie wiedziała, co go sprowadza, pomyślałaby, że to

znowu jakiś agent

background image

nieruchomości przyjechał nakłonić ją do sprzedaży gruntów.
Odkąd niektóre tereny zostały przekształcone w działki

budowlane, nie mogła się odpędzić od tych sępów.

- Dzień dobry! Lena Fahrenbach. Czym mogę panu służyć? -

przywitała gościa.

Mężczyzna zatrzymał się i badawczym wzrokiem patrzył na

Lenę.

- Do pani należy to wszystko? - zapytał. - Cała posiadłość?
- Tak.
- Piękna, naprawdę piękna. Przede wszystkim taki tu spokój.

Dokładnie tego szukam.

Czyżby jednak to był kolejny agent nieruchomości?
- Pytał pan o apartamenty - przypomniała mu Lena.
- Tak, tak, wiem, ale całe otoczenie też musi być

odpowiednie.

- Mogę panu pokazać pokoje. Mamy osiem apartamentów.

Wszystkie z łazienką

background image

i podobnie urządzone. Są jeszcze świetlica i kuchnia. Z tych

pomieszczeń też mogą korzystać goście.

Zaprowadziła go do dawnych czworaków. Nie mieli teraz

gości, więc mogła mu pokazać wszystkie apartamenty.

Uważnie się przyglądał.
- Bardzo ładnie urządzone, solidnie i z gustem. Łazienki też są

bardzo ładne. Nie do końca tak to sobie wyobrażałem, ale
wynajmuję.

- Na który apartament pan się zdecydował? Od kiedy mam

zrobić rezerwację?

- Od teraz. Wynajmuję wszystkie apartamenty, czyli cały

dom.

- Cały dom?
Lena patrzyła na niego z niedowierzaniem.
- Tak.
- Reprezentuje pan jakiś klub żeglarski łub inny sportowy?
- Nie. Przyjedzie tylko jedna osoba... Pewna dama.

background image

- I potrzebny jej cały dom?
- Wyjaśnię pani, żeby nie musiała pani dłużej zgadywać. Ta

kobieta potrzebuje spokojnego miejsca, gdzie nikt nie zakłóci
jej spokoju i nie będzie jej nagabywać. To jest właśnie idealne
miejsce. Droga dojazdowa do posesji też jest prywatna, więc
nikt nie wtargnie tu znienacka.

- I kto ma być tym gościem? Mężczyzna wahał się przez

chwilę.

- Proszę zachować całkowitą dyskrecję. Ta osoba zamieszka u

pani incognito. Chodzi o Isabellę Wood.

- Tę... tę aktorkę? -Tak.
Lena nie mogła uwierzyć. Isabella Wood jest aktorką

światowej sławy, która mogłaby zamieszkać wszędzie i nikt
nie zakłóciłby jej spokoju, bo nie pozwoliliby na to jej ochro-
niarze. A teraz ma zamieszkać w jej posiadłości? Coś tu nie
gra.

- Dlaczego chce przyjechać akurat tutaj?

background image

Mężczyzna uśmiechnął się.
- Ona nawet nie wie, gdzie zamieszka. Chce jedynie być w

pobliżu miejsca, gdzie będzie kręcony film. Pragnie się
wyciszyć. Potrzebuje spokoju. Przeżywa akurat kryzys. Musi
dojść do siebie, zanim zaczną się prace na planie filmowym.

- Od piątku do niedzieli wszystkie apartamenty są już

zarezerwowane. Poza tym nie wiem, jak wygląda grafik na
kolejne dni. Muszę sprawdzić. Nie zajmuję się osobiście
wynajmem apartamentów. Proszę chwilę zaczekać.

Lena poszła do małego biura obok kuchni i wyjęła organizer.

Było kilka pytań dotyczących wynajmu, ale nie były to pewne
rezerwacje.

- Od poniedziałku może pan zająć apartamenty - powiedziała i

usiadła przy stole, przy którym siedział mężczyzna.

- Jak długo zostanie pani... Wood? W zruszył ramionami.

background image

- Nie mam pojęcia. Nie wiem, ile potrzebuje czasu na

zregenerowanie sił. Zapłacę z góry za dwa miesiące i to
podwójną stawkę. Proszę jej zapewnić spokój. Nikt nie może
naruszyć jej prywatności. Jeśli wyprowadzi się wcześniej, to
pani szczęście, a nasz pech.

Otworzył laptop.
- Proszę powiedzieć, ile płacę, i podać mi numer konta. Od

razu zrobię przelew.

Czegoś takiego Lena jeszcze nie przeżyła. Aż trudno

uwierzyć. Mężczyzna płaci za dwa miesiące z góry i to
podwójną stawkę.

- Kim... kim pan właściwie jest?
- Olaf Cremer... Menedżer Isabelli. Przepraszam, nie

przedstawiłem się.

Widać było, że zrobiło mu się głupio.
- Jak pan do nas trafił, panie Cremer? Moje apartamenty

wynajmuję dopiero od niedawna i nie mam jeszcze specjalnej
reklamy.

Lena wciąż była trochę nieufna.

background image

Nie ma co się dziwić. Nagle ni z tego, ni z owego zjawia się

jakiś facet, w pośpiechu wynajmuje całe czworaki dla jednej
osoby i płaci z góry, na dodatek podwójnie.

- To przypadek. Stary znajomy polecił mi pani apartamenty.

Pani też go zna. To Jan van Dahlen.

To niemożliwe!
Spodziewała się wszystkiego, ale nie tego.
- Jan? - jęknęła Lena.
- Tak. Wychwalał apartamenty pod niebiosa. Panią zresztą

też. Jak się okazało, nie przesadził ani trochę.

Lena próbowała ukryć zakłopotanie.
Musi porozmawiać z Nicolą. Przyjąć tę ofertę czy nie?

Zgodzić się na podwójną stawkę czy nie? Trochę to
niepoważne. Ale w końcu to propozycja menedżera Isabel)i
Wood. Lena nie ma żadnego doświadczenia w kontaktach z
gwiazdami. Może trudno z nią wytrzymać i jest uciążliwym
gościem? Może właśnie dlatego zaproponował podwójną
stawkę?

background image

- Panie Cremer, proszę mi dać czas do namysłu do jutra.
Spojrzał na nią zdumiony. Coś takiego jeszcze mu się nie

zdarzyło. Chce zapłacić za dwa miesiące z góry, na dodatek
podwójną stawkę, a ona chce się zastanowić?

Zamknął laptop.
- Skoro tak pani uważa...
- Panie Cremer, nie chcę pana denerwować, ale proszę mnie

zrozumieć. Warunki wynajmu daleko wykraczają poza normę,
a Isabella Wood nie jest zwykłym gościem. Chciałabym to
omówić z panią Dunkel. Ona zajmuje się wynajmem
apartamentów. Jeśli ona nie będzie miała żadnych zastrzeżeń,
jutro potwierdzę rezerwację.

- W porządku - powiedział i podał jej wizytówkę.
Na odwrocie dopisał jeszcze numer swojej komórki.
- Najszybciej złapie mnie pani pod tym numerem. Czekam na

telefon. Miło mi było

background image

panią poznać, pani Fahrenbach. Jan ma rację. Jest pani

wyjątkowa.

Odszedł. Lena została sama. Miała mętlik w głowie.
Wynająć apartamenty na dwa miesiące i zgarnąć podwójną

stawkę - czego więcej można oczekiwać. Dlaczego się waha?
Bo Jan ją polecił? Ale przecież to miło z jego strony. To
znaczy, że myśli o niej nie tylko jak o kobiecie, lecz również
osobie, która po prostu musi zarabiać pieniądze. Nie chciała
sprawiać wrażenia bogatej dziedziczki, więc opowiedziała mu
o swojej sytuacji finansowej. Jej wyznanie nie poruszyło go
jakoś szczególnie.

Isabella Wood przechodzi kryzys. Jest nie tylko aktorką, ale

też zwykłym człowiekiem z całkiem normalnymi problemami.
Co ją tak wytrąciło z równowagi? Coś o niej czytała...
Przypomniało się jej, że chyba odszedł od niej partner. Nawet
się dziwiła, że przytrafiło się to takiej pięknej kobiecie, która
odnosiła same sukcesy.

background image

Lena zamknęła apartamenty i wróciła do biura.
Daniel też już wrócił. Właśnie instruował pracowników, jak

mają pakować Finnemore Eleven.

Lena zauważyła, że wziął już z jej biurka gotowe dokumenty

przewozowe. Musiała zabrać się ostro do roboty i naszykować
kolejne. Zapomniała przy tym o Isabelli Wood i że być może
będzie ją gościć w swojej posiadłości.

background image

Wystraszył ją głośny tupot, który nagle dobiegł do jej uszu.

Do biura wpadli Merit i Niels.

- Ciociu, ciociu, jesteśmy!
Dzieci rzuciły się jej w objęcia. Lena trochę się zdziwiła, że

Niels witał się z nią nad wyraz serdecznie. Merit zawsze tak
robiła, ale Niels był zazwyczaj powściągliwy.

Lena przytuliła do siebie dzieci.
- Świetnie, że jesteście. Tak się cieszę; Jak podróż?
- Super. Nicola wzięła na drogę dużo słodyczy - zawołała

Merit z zachwytem.

Lena roześmiała się.
- Właściwie chciałam się dowiedzieć, czy były korki.

background image

- Niewiele brakowało, a wpakowalibyśmy się w korek. Ale

Aleks jest mądry - wyjaśnił Niels. - Zjechał z autostrady i
wjechał na nią dopiero na drugim wjeździe. Tam już korka nie
było. Ciociu, gdzie jest Daniel? Chciałbym się z nim
przywitać.

- Ja też - wtórowała mu Merit.
- Razem do niego pójdziemy. Jest na dole, w ekspedycji.

Dostaliśmy duże zlecenie. Daniel ma teraz pełne ręce roboty.

- To jest to zlecenie, które sprzątnęłaś sprzed nosa wujkowi

Friederowi?

Co za bzdury ten chłopak wygaduje?
- Niczego Friederowi nie sprzątnęłam sprzed nosa. Co ci

przyszło do głowy?

- Słyszałem, jak wujek tak powiedział do mamy. Powiedział,

że jesteś wredna i wpychasz mu się w interesy.

Lena nie widziała, czy się śmiać, czy płakać.
W innych okolicznościach pewnie by nie zareagowała, ale

kłamstwa nie chciała zostawić bez odpowiedzi.

background image

- Niels, posłuchaj. Nigdy nikomu nie wpycham się w interesy.

Wujek nie powiedział prawdy.

Niels spojrzał na ciotkę i zupełnie spontanicznie ją objął.
- Ciociu, ja ci wierzę. Nie lubię wujka Friedera. On się ciągle

tylko przechwala.

- Ja też go nie lubię - zawołała Merit. Jak zwykle powtarzała

wszystko po swoim bracie.

Lena pogłaskała Nielsa po głowie.
- Dziękuję - powiedziała krótko. Nie chciała drążyć tematu. -

Chodźmy teraz do Daniela. Czeka już na was i... ma dla was
niespodziankę.

- Dla mnie też? - dopytywała Merit.
- Myślę, że tak.
- Ciociu, czy ty też masz dla nas jakąś niespodziankę?
- No jasne.
- A co to jest? - Merit wierciła jej dziurę w brzuchu.

background image

- Jak ciocia ci powie, to nie będzie niespodzianki! - krzyknął

Niels.

Zeszli na dół do działu ekspedycji. Daniel wręczał właśnie

dokumenty przewozowe jednemu z pracowników.

- Daniel, Daniel... - wołał Niels i wyrwał do przodu, żeby

rzucić się Danielowi w ramiona. - Już jestem!

Daniel objął chłopca.
- Cieszę się!
Daniel miał łzy w oczach. Łzy radości.
- A nie cieszysz się, że ja też jestem? - narzekała Merit.
- Moja mała księżniczko, oczywiście, że się cieszę. Wyrosłaś i

wypiękniałaś.

- Zapuszczam włosy. Będę miała długie jak moja lalka Lisa.

To moja nowa lalka. Dostałam ją od Nicoli. Kupiła ją, bo jest
podobna do mnie.

- Żadna lalka nie jest taka ładna jak ty, księżniczko.
Merit od razu poczuła się lepiej.

background image

Niels nie chciał już tego słuchać i nie chciał się już dzielić

Danielem. Chciał być dla niego najważniejszy.

- Mamy coś do roboty? - zapytał Niels.
Daniel wypuścił Merit z objęć.
- Nie, nie mamy. Ale możemy pójść do mnie. Mam dla was

niespodziankę.

- Super! - zapiszczała Merit. - Ciociu, potem wrócimy do

ciebie.

-Zgoda.
Lena patrzyła, jak Daniel razem z dziećmi opuszczają

magazyn. Z prawej strony szła Merit. Trzymał ją za rękę, a
dziewczynka wesoło podskakiwała. Z lewej strony dumnie
kroczył Niels.

Merit i Niels byli wspaniali. Takie cudowne dzieci nie

zasłużyły sobie na to, żeby matka je zaniedbywała.

Ale i tak byli w lepszej sytuacji niż ich kuzyn Linus. Rodzice

bez namysłu posłali Linusa do internatu. Chłopiec był tam
nieszczęśliwy. Próbował sobie nawet odebrać życie.

background image

Grit nie posunęłaby się tak daleko. Wprawdzie dzieci trochę

jej przeszkadzały w kontaktach z kochankiem, ale nigdy by ich
nie odtrąciła.

Tego Lena była pewna.
Biedny Linus...
Serce boli, gdy pomyśli się o tym biednym chłopcu. Jak on się

czuje?

Nie miała pojęcia i niestety nie mogła się dowiedzieć. Jej

despotyczny brat zabronił jej kontaktów z Linusem. Co za
podłość! Niestety, nic nie może zrobić.

- Pani Fahrenbach, będą jeszcze jakieś dokumenty

przewozowe czy na tym koniec? - Głos jednego z pakowaczy
wyrwał ją z zamyślenia.

- Na dzisiaj koniec. Proszę dokończyć to, co jest, a jutro

zrobimy resztę.

Merit na pewno nie odstąpi Nicoli, a Daniel zajmie się

Nielsem. Lena będzie miała czas na pracę w biurze.

background image

- Zgoda. Zresztą jakby co, wiem gdzie znaleźć panią lub

Daniela. To dzieci pani siostry?

- Tak. Pamięta pan Grit?
- Oczywiście. Gdy przyjeżdżała do Fahrenbach, zawsze

bawiła się z naszą Moniką. Przychodziła do nas. Pewnie już
tego nie pamięta.

- Nie wiem. Zapytam ją, gdy będę odwozić dzieci.
Oczywiście, że jej nie zapyta. Ale nie może temu

człowiekowi powiedzieć, że Grit brzydzi się wszystkim, co jest
związane z Fahrenbach. Nie może mu powiedzieć, że z
normalnej dziewczyny stała się zwykłą pudernicą. Nie, takich
rzeczy nie może powiedzieć. Co on by sobie pomyślał?

- W takim razie proszę ją od nas pozdrowić - powiedział

mężczyzna. - Monika niestety nie ma dzieci. Nie udało się.
Trudno, tak widocznie musiało być. Trzeba się pogodzić z
losem. Ale szkoda, że nie mam wnuków.

background image

- Czasem cuda się zdarzają - próbowała go pocieszyć. - Jeśli

Monika jest w wieku Grit, to jeszcze nie wszystko stracone.

- Oby tak było - powiedział. - Wracam do pracy. Robota

czeka.

- Później zajrzę - obiecała Lena, zanim wyszła z magazynu.
Destylarnia i dom były od siebie oddalone o jakieś pięćset

metrów. Mimo tej odległości słyszała radosny śmiech dzieci i
ich krzyki, którym towarzyszyło tak samo radosne szczekanie
psów.

- Daniel, patrz, jak mój samochód z impetem wchodzi w

zakręt - wołał z zachwytem Niels.

Jego radość oznaczała, że Daniel trafił z prezentem w

dziesiątkę.

- Lady, zostaw. Moja lalka nie jest zabawką dla psów! -

krzyczała Merit. - Pobaw się swoją kostką, którą ci
przywiozłam. Zapłaciłam za nią z mojego kieszonkowego, a ty
nawet jej nie dotknęłaś.

background image

Lena przyspieszyła kroku, żeby szybciej znaleźć się przy

dzieciach.

Posiadłość ożywała, kiedy tu przyjeżdżały. Tętniła życiem.

Lena też chciała mieć dzieci. Przynajmniej troje. Ale najpierw
musi wyjść za mąż.

Dlaczego Thomasowi się nie spieszy? I tak już stracili

dziesięć lat.

Merit zobaczyła ciocię i podbiegła do niej.
- Ciociu, pokażesz nam teraz twoje prezenty? Zobacz, co

dostałam od Daniela. Łańcuszek i bransoletkę. Akurat w moim
kolorze. Lubię różowy.

- Piękne - powiedziała Lena.
Podziwiała prezenty od Daniela i nie mogła uwierzyć, że

kupił dla Merit takie ładne rzeczy.

Niestety, nie przebije Daniela i Nicoli swoimi prezentami.

Kupiła dla dzieci tylko gry i książki. Ale nie miała zamiaru z
nikim konkurować. Chciała jakoś zachęcić dzieci do

background image

książek, bo uważała, że za mało czytają. Kupiła takie

wyróżnione w konkursach.

Miała nadzieję, że spodobają się Merit i Nielsowi.
- No, chodźcie, pokażę wam prezenty! -powiedziała.
Merit złapała ją za rękę, a Niels - trochę niezadowolony -

odstawił swój samochód.

- Danielu, zaczekaj na mnie. Zaraz wracam - zawołał i

podreptał za Leną.

Psy poczłapały za nimi. W drzwiach domu Lena odwróciła się

do psów.

- Nie zapomniałam o was, łobuzy - zaśmiała się i włożyła rękę

do pojemnika ze smakołykami.

- Ciociu, mogę im dać? - zapytała Merit.
- Nie, ja... jestem starszy... i jestem chłopcem.
- To nie ma żadnego znaczenia - upomniała go Lena. -

Dziewczynki i chłopcy mają takie same prawa. Obydwoje
możecie

background image

dać psom smakołyki. Każde z was może dać po dwa jednemu

z psów.

- Tak mało? - jęknęła Merit.
- Kochanie, psy nie mają się tym najeść. Smakołyki mają być

dla nich czymś specjalnym. Gdybyś całymi dniami jadła
wyłącznie czekoladę, to nie byłaby dla ciebie niczym
nadzwyczajnym.

- O nie, ja mogłabym jeść tylko czekoladę! - powiedziała

Merit.

- Nie wierzę! - wykrzyknęła Lena.
- Przecież bolałby cię brzuch! - dodał Niels. - Ciociu, mogę

dostać swoje smakołyki? Najpierw dam Hektorowi.

- A ja zacznę od Lady. Bo ona tak jak ja jest dziewczynką.
Lena rozdzieliła smakołyki dla psów i przyglądała się, jak

dzieci karmią nimi Hektora i Lady.

Były bardzo przejęte.
- Ciociu, one chcą jeszcze. Zobacz, jak na nas patrzą.

background image

- Jeśli nawet zjedzą dziesięć smakołyków, będą na was

patrzeć takim wzrokiem. Koniec! Hektor, Lady, idźcie do
Daniela!

Psy odbiegły.
- A wy za mną! - rzuciła do dzieci.

background image

Lena, Nicola, Aleks i Daniel spędzili z dziećmi cudowne

popołudnie. Dzieci były szczęśliwe, że mogły przyjechać do
posiadłości.

Lena pracowała trochę w biurze i przygotowała rachunki,

potwierdzenia odbioru dostawy i inne dokumenty wysyłkowe.
Nie chciała opóźniać pracy pakowaczy, którzy z samego rana
zabiorą się za pakowanie kolejnych partii.

Ustalili wprawdzie, że kiedy przyjadą dzieci, zrobią sobie

przerwę w pracy. Ale skoro Niels zawłaszczył Daniela i chciał
być tylko z nim, a Merit z Nicolą, Lena nie miała pretekstu do
leniuchowania. Nie chciała siedzieć bezczynnie, więc zajęła się
pracą

background image

w biurze. Zresztą im szybciej przygotują towar do wysyłki,

tym lepiej.

Z tego wszystkiego zapomniała opowiedzieć Nicoli o Isabelli

Wood.

Przypomniała sobie o tym, kiedy kładła się spać.
Wyskoczyła z łóżka i wybiegła na balkon, żeby zobaczyć, czy

Dunkelowie jeszcze nie śpią. Na szczęście w oknach widać
było światło.

Niewiele myśląc, założyła szlafrok, na stopy wsunęła kapcie i

wybiegła z domu.

Nicola i Aleks siedzieli w salonie.
Aleks czytał gazetę sportową i popijał piwo.
Nicola siedziała przy lampce czerwonego wina i

rozwiązywała krzyżówki.

- Mała już śpi - powiedziała, kiedy zobaczyła Lenę. Odłożyła

ołówek. - Za dużo emocji. Ale to chyba nie jest powód twojej
wizyty? Coś się stało?

- Zapomniałam wam coś powiedzieć.

background image

- Napijesz się czegoś? - zapytał Aleks i się podniósł. -

Najlepiej zrobisz, jak się napijesz piwa. Będzie ci się lepiej
spało.

Aleks przyniósł piwo. Lena łapczywie wypiła prawie pół

kufla. Aleks dolał jej i dosiadł się do kobiet.

- Mówi wam coś nazwisko Wood? Isabella Wood?
- Nie, a powinno? - zapytał Aleks.
- Człowieku, to przecież znana aktorka. Gazety rozpisują się

na jej temat.

- Ale tylko te, które ty czytasz - zauważył Aleks.
- Co z nią? - dopytywała Nicola.
- Był tu jej menedżer. Chce wynająć ma dwa miesiące całe

czworaki i zapłacić podwójnie. Chciał wynająć od dzisiaj, ale
powiedziałam mu, że to niemożliwe, bo na weekend
przyjeżdżają goście do apartamentów. Dlatego chce wynająć
od poniedziałku.

- A gdzie tu jest haczyk? - zapytał nieufnie Aleks.

background image

- Nie ma.
- Jakim sposobem ktoś tak sławny trafia do naszej

posiadłości? Nie mówię, że u nas nie jest pięknie, ale tylko my
i mieszkańcy Fahrenbach znamy nasz raj. Poza tym prawie nikt
o nas nie wie.

- Ten menedżer, niejaki Olaf Cremer, jest dobrym znajomym

Jana, może nawet jego przyjacielem. Jan polecił naszą
posiadłość. Isabella Wood jest teraz w kiepskiej formie.
Wspomniał coś o jakimś kryzysie, który akurat przechodzi.
Musi dojść do siebie. Poza tym niedaleko będzie kręcony film
z jej udziałem.

- Skoro tak, to dobrze. Wynajem na dwa miesiące, podwójna

stawka. Słusznie zrobiłaś, że się zgodziłaś.

- Jeszcze nie dałam odpowiedzi. Poprosiłam pana Cremera o

czas do jutra rano.

- Leno, dlaczego od razu się nie zgodziłaś? - zawołała Nicola.

- Nie mamy żadnych rezerwacji na najbliższe tygodnie.
Przyszły

background image

jedynie jakieś e-maile, ale nic konkretnego. Pobyt tej aktorki

spadł nam z nieba.

- Najpierw chciałam się naradzić z wami. To wspaniale, że

chcą wynająć czworaki na dwa miesiące, ale nie do końca
podoba mi się pomysł podwójnej stawki. Trochę to mało
poważne. Isabella Wood nie wymaga jakiegoś specjalnego
traktowania. Poza tym będzie tu sama, więc nie wykorzysta
całego domu.

- Ale go blokuje i jeśli ktoś ci proponuje podwójną stawkę,

głupotą byłoby odrzucenie takiej oferty.

- Myślicie, że nie ma w tym nic złego? -zapytała niepewnie.
- Oczywiście.
- Leno - powiedziała Nicola i zaczęła tłumaczyć: - Zimą nie

będziemy mieli gości, więc powinniśmy skorzystać z każdej
oferty. Utrzymanie apartamentów dużo cię kosztuje, a ty na
razie nie masz za wiele pieniędzy. Owszem, interes świetnie
się rozwija.

background image

Załatwiłaś intratny kontrakt z Marjorie. Ale mimo wszystko

nie jest łatwo. Nicola ma rację.

- Jutro rano zadzwonię do Olafa Cremera i przyjmę jego

propozycję.

- Od razu powinnaś była tak zrobić - wypalił Aleks. - Nie co

dzień trafia się taka okazja. Ale to cała ty. Zawsze porządna do
granic przyzwoitości, zawsze uczciwa, tak uczciwa, że nie
umiesz łapać okazji.

- Aleks, jestem, jaka jestem. Nikt jeszcze nie przeskoczył

własnego cienia. Wolę być typową Fahrenbachówną, niż
zachowywać się jak moje rodzeństwo.

- No właśnie, a propos rodzeństwa - wtrąciła Nicola. - Dzieci

mają problem z matką. Powiedziały ci już, że chcą lecieć do
ojca do Kanady?

- Nie, ale Grit nie jest chyba aż taką złą matką... Ona...
- Zaniedbuje własne dzieci i daje im wyraźnie do

zrozumienia, że nie są dla niej

background image

najważniejsze. Robertino jest od nich dużo ważniejszy.

Dzieci nie mogą tego pojąć. Ojciec codziennie do nich dzwoni,
pociesza je, robi, co może, nawet będąc tak daleko.

- Holger kocha je ponad wszystko. Chciał je zabrać ze sobą,

ale Grit się nie zgodziła.

- Nie jestem pewna, czy nadal chce mieć je przy sobie. Dzieci

wyraźnie jej przeszkadzają. Sama widzisz, że wysyła je do nas,
żeby się ich pozbyć z domu.

- Niestety, to gorzka prawda. Ale nas cieszy ich przyjazd,

prawda?

- Oczywiście! I to jak! - potwierdziła Nicola. - Ale jedno nie

ma z drugim nic wspólnego. Musisz przemówić jej do rozumu.
Jeśli dalej będzie tak postępować, dzieci stracą dla niej
szacunek.

Nicola ma rację. Grit realizuje swoje zachcianki kosztem

dzieci. Najsmutniejsze jest to, że jej romans z tym Robertino,
Roberto, czy jak mu tam, zaraz się skończy. Rzuci ją, a ona
pogrąży się w rozpaczy.

background image

- Napiłabym się wódki - powiedziała Lena.
- Mnie też możesz nalać - stwierdziła Nicola.
Aleks podniósł się.
- Czego chcecie się napić? Wódeczki Horlitza? Tej z odrobiną

mango?

- Wolałabym Fahrenbachówkę - powiedziała Lena.
- Niestety, już się skończyła.
- Jeszcze trochę mam w domu. Przypadkowo udało mi się

kupić jedną butelkę. Zaczekajcie, zaraz wracam.

Nie powiedziała, gdzie kupiła Fahrenbachówkę. Szybko

pobiegła do domu.

Aleks naszykował kieliszki. Z namaszczeniem nalewał do

nich trunek.

- Że też nie możemy odnaleźć receptury! - złościła się Nicola.

- Gdybyśmy ją mieli, wznowilibyśmy produkcję i nie
musielibyśmy się zajmować dystrybucją cudzych napitków.

background image

- Co wcale nie wychodzi nam na złe, bo przynosi pieniądze -

zauważył Aleks. - Zresztą jestem pewien, że kiedyś wznowimy
produkcję. Szef nigdy nie zniszczyłby receptury. Nie nasz
szef...

Lena nic nie powiedziała. Nie było sensu o tym mówić.

Wszędzie szukała receptury. Wszystko na nic. Nie znalazła jej.
Receptura nie spadnie im z nieba. W grobie ojca też jej
przecież nie ma.

Nicola podniosła kieliszek.
- Kochani, na zdrowie... Chluśniem, bo uśniem.
Lena roześmiała się i podniosła kieliszek.
- Skąd znasz takie powiedzonko? - dopytywała.
- Przeczytałam gdzieś i spodobało mi się. Wypijmy więc za

Fahrenbachówkę. Ja też wierzę, że wkrótce zaczniemy ją
produkować.

- Na zdrowie... Chluśniem, bo co?
- Bo uśniem - dokończyła Nicola.

background image

Fahrenbachówka smakowała wyśmienicie. Wszyscy troje

doskonale o tym wiedzieli. I co z tego?

background image

Dni spędzone przez dzieci w posiadłości nie tylko dla nich

były piękne. Dorośli też czerpali z nich radość. Nicola i Aleks
chcieli odwieźć dzieci do domu, ale Lena sprzeciwiła się ich
propozycji. Sama odwiezie dzieci. Koniecznie musi
porozmawiać z siostrą. Chce się czegoś dowiedzieć o Linusie.
Może Grit nie ma dokładnych informacji o chłopcu, ale
nietrudno jej będzie je zdobyć. W końcu ma świetny kontakt z
Friederem.

Uzgodniły, że Lena przenocuje w domu siostry. Wieczorem

miały się spotkać we włoskiej restauracji.

Lena cieszyła się na to spotkanie. Będą miały okazję do

dłuższej pogawędki. Przez

background image

telefon Grit nie chciała za dużo mówić. Zawsze szybko

kończyła rozmowę.

Są siostrami, powinny ze sobą rozmawiać i to nie tylko o

rzeczach nieprzyjemnych, lecz o wszystkim. Wcześniej miały
ze sobą bardzo dobry kontakt. Teraz oddaliły się od siebie. Jeśli
nie poprawią wzajemnych relacji, to pewnego dnia miną się na
ulicy jak dwie obce osoby.

Lena punktualnie dojechała na miejsce. Samochód zostawiła

na parkingu należącym do restauracji. Nie znała tej restauracji.
Była chyba nowa.

- Ciociu, to nie jest dobra restauracja. Nie możemy pójść do

innej?

- Tutaj jesteśmy umówieni z waszą mamą.
- Tu nie ma pizzy, a ja mam ochotę na pizzę - użalała się

Merit.

- Najlepiej zawróćmy i wracajmy do Fahrenbach. Tam jest o

wiele ładniej i smakuje nam wszystko, co Nicola ugotuje -
wtrącił Niels.

background image

- Tak nie można. Idziemy. Mama na pewno już na was czeka.
- Mama nigdy nie przychodzi punktualnie. Zawsze się

spóźnia. Nawet na wywiadówkę w szkole.

Przypuszczenie Merit się potwierdziło. Kiedy weszli do

restauracji, Grit nie było w środku.

Restauracja była pełna, ale Grit zrobiła rezerwację.
Kelner zaprowadził ich do stolika. I Lena doskonale

rozumiała, dlaczego dzieciom nie podoba się ta restauracja.
Wszystko tu było takie pompatyczne. Wystrój pasował do
gości. Mężczyźni w najnowszych garniturach od Brioniego,
kobiety podobne do siebie jak dwie krople wody, jakby chirurg
plastyczny robił je wszystkie na wzór Angeliny Jolie, z tą tylko
różnicą, że jej usta i nos były prawdziwe. Lena zamówiła dla
siebie wodę. Dzieci zaczęły przeglądać kartę dań.

background image

Same wyszukane potrawy, ale niekoniecznie takie, które lubią

dzieci.

Nieliczne dania z makaronów nie trafiały w gust dzieci.

Przyrządzano je z truflami, krewetkami i innymi dodatkami.

Dzieci lubią spaghetti bolognese. Niestety, nie było tego w

karcie dań.

Lena spojrzała na zegarek.
Siedzieli tu już pół godziny. Dzieci zrobiły się niespokojne i

zaczęły odczuwać zmęczenie po podróży.

Lena próbowała skontaktować się telefonicznie z siostrą. Grit

nie odbierała telefonu w domu. Nie odbierała też komórki.

Chyba nie zapomniała o spotkaniu?
- Ciociu, jestem głodny - marudził Niels.
- A ja zmęczona - dodała Merit. Lena przywołała kelnera.
- Pewnie nie macie spaghetti bolognese? - zapytała.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem.
- Droga pani, nie jesteśmy pizzerią.

background image

Większej głupoty Lena chyba w życiu nie słyszała.
- W porządku. Ale macie w kuchni spaghetti i oliwę. Proszę

przynieść dla dzieci spaghetti z oliwą, a dla mnie antipasti... i
butelkę wody - dodała, kiedy się zorientowała, że wypiła już
wcześniej zamówioną wodę.

Kelner patrzył na nią tak, jakby zrobiła mu niemoralną

propozycję.

- Jakiś problem? - zapytała Lena.
- Nie... nie, skądże. Dwa razy spaghetti... tylko z oliwą, raz

antipasti i butelka wody.

- Zgadza się - potwierdziła Lena, dumnie unosząc głowę.
Nie przejmowała się zdziwionymi spojrzeniami gości z

sąsiednich stolików.

- Dziękuję, ciociu - powiedział Niels. -Mama padłaby trupem,

gdyby wiedziała, co zamówiłaś.

- A co takiego zamówiłam? Tylko to, co lubicie jeść.

background image

- No jasne, ciociu, i to jest właśnie super. Ale w tym

wytwornym lokalu nikt tego nie zamawia.

- Ktoś musi być pierwszy - oznajmiła i uśmiechnęła się

krzywo.

Nic więcej nie powiedziała, bo w tym momencie do

restauracji wpadła Grit.

Sprawiała wrażenie kobiety żyjącej w wiecznym stresie. Ku

przerażeniu Leny schudła jeszcze bardziej, przez co wyglądała
dużo gorzej.

Szef restauracji podbiegł do niej, objął ją i pocałował na

przywitanie. Pewnie przywilej stałych klientów. Kelnerzy też
ją obskakiwali. Jeden z nich zaprowadził ją do stolika.

- Przepraszam, coś mnie zatrzymało. Nachyliła się nad Leną i

posłała udawane

całusy. Dzieci ucałowała w czoło i wreszcie usiadła.
- Jestem wykończona - jęknęła.
- Mamo, ja... - Merit chciała coś matce opowiedzieć, ale ta jej

przerwała.

background image

- Zaraz, kochanie, zaraz mi wszystko opowiesz. Muszę

odsapnąć.

Do stolika podszedł kelner.
- Luigi, przynieś mi najpierw lampkę wina, a potem krewetki

z grilla - powiedziała i odwróciła się do Leny i dzieci. - Wybra-
liście już coś?

Lena pokiwała głową. Przypomniała sobie, że kiedy widziały

się ostatni raz, Grit też jadła krewetki z grilla. Czyżby tylko
tym się żywiła?

- Co zamówiliście? - dopytywała Grit.
- Antipasti i dla dzieci spaghetti z oliwą.
- Co? - jęknęła Grit. Lena powtórzyła.
- Oszalałaś? Tu, w tej restauracji zamawiasz takie byle co?
Lena nie rozumiała oburzenia siostry.
- Grit, uspokój się. To restauracja jak każda inna. Ojciec nigdy

nie miał problemu z zamówieniem dla nas tego, co chcieliśmy.

- Ale nie w takiej restauracji. Co inni pomyślą. .. Co personel

o mnie pomyśli...

background image

- Nie interesują mnie inni goście, a personel... Cóż, jestem

przekonana, że po pracy ci chłopcy zrzucają wytworne
mundurki i siedzą z matką przy parującym półmisku spaghetti i
zajadają się ze smakiem.

Nie mogła mówić dalej, bo kelner przyniósł jedzenie. Dla

dzieci spaghetti z oliwą, dla Leny antipasti, a dla Grit krewetki
z grilla. Lena była trochę zdziwiona, że krewetki podano tak
szybko, bo przecież Grit dopiero je zamówiła.

- Szef kuchni przyspieszył realizację zamówienia, pani Grit.

Goście często zamawiają u nas krewetki. Chcieliśmy podać
wszystko jednocześnie.

„Oczywiście, wszystkie wychudzone lalunie jedzą tylko

krewetki", pomyślała Lena.

Dzieci rzuciły się na spaghetti. Lena z apetytem jadła

antipasti. Dostała plastry cielęciny w sosie z tuńczyka,
bakłażana i cukinię z grilla, marynowane sardynki, małże w
marynacie ziołowej, sałatkę z owoców

background image

morza i jedną krewetkę z grilla. Czyżby została z jakiejś

niedojedzonej porcji? Nie, nie będzie złośliwa. Lena była w
dobrym humorze i zamówiła jeszcze lampkę białego wina.

Przyglądała się, jak Grit niechętnie dziobie widelcem i wsuwa

do buzi jedynie niewielkie kawałki krewetek. Za to piła już
trzecią lampkę wina.

Dzieci z zachwytem opowiadały o pobycie w posiadłości, ale

Grit ich nie słuchała. Myślami była zupełnie gdzie indziej.

Dzieci dosłownie wyczyściły talerze.
- Ale było dobre! - zawołała Merit.
- Ciociu, miałaś świetny pomysł z tym spaghetti. Mamo, jak

będziemy tu następnym razem, zamówisz nam to samo. Nie ma
tego w karcie, ale mogą specjalnie dla nas przygotować.

Grit nie słuchała syna. Obserwowała wejście do restauracji.
Wszedł kolejny gość. Wtedy na twarzy Grit pojawiło się

zdumienie.

background image

Odłożyła sztućce tak energicznie, że rozległ się brzęk

delikatnej porcelany.

Lena zaciekawiona zachowaniem siostry odwróciła się, żeby

zobaczyć, co tak zirytowało Grit.

Do restauracji wszedł młody przystojny mężczyzna, a razem z

nim młoda, bardzo ładna blondynka.

Lena była pewna, że to ten Roberto czy Robertino, jak go Grit

nazywała.

To był przystojny mężczyzna, ale nie wzbudził sympatii

Leny. Nie dlatego, że nie był w jej typie, lecz dlatego, że miał
w sobie coś odpychającego, jakąś wrodzoną arogancję i
przebiegłość.

Jaki powód ma ten smarkacz, żeby być takim zarozumiałym

arogantem? Bo utrzymuje go bogata mężatka?

Zupełnie nie pasuje do Grit. Co ona w nim widzi?
Grit nagle zbladła. Łapczywie wypiła wino, zamówiła kolejne

i odsunęła talerz.

background image

- Jedźcie już do domu - powiedziała, szukając w torebce

kluczy i przesuwając je w stronę Leny. - Niedługo wrócę.

Co to ma znaczyć? Czyżby Grit miała zamiar podejść do

stolika, gdzie siedzą Roberto i jego towarzyszka? Chce mu
urządzić scenę? Nie, to niemożliwe. Grit jest za dobrze
wychowana, żeby pozwolić sobie na takie zachowanie.

Roberto zauważył Grit. Na jego twarzy pojawiła się

niepewność. Wahał się przez moment, potem szepnął coś
swojej towarzyszce, wstał i skierował się w stronę ich stolika.

- To nie to, co myślisz... Moje serce należy do ciebie.
Lenie zrobiło się niedobrze. Wstała.
- Dzieci, idziemy.
- Chcemy zjeść deser.
- Po drodze kupimy lody - zaproponowała Lena.

background image

Dzieci przystały na jej propozycję. Lena złapała klucze.

Spojrzała na siostrę, ale ta wlepiła wzrok w tego smarkacza i
patrzyła na niego jak zahipnotyzowana.

„Niezręcznością jest to, co się teraz rozgrywa przy stoliku, a

nie zamówienie w tej wytwornej restauracji zwykłego
spaghetti z oliwą!", pomyślała Lena.

- Na razie! - powiedziała, ale nie była pewna, czy jej siostra w

ogóle ją usłyszała.

Lekko popychając dzieci, wyszła z nimi z restauracji. Na

szczęście nie myślały o zaistniałej sytuacji. Były zajęte
wymyślaniem, jakie zamówią lody.

W drzwiach restauracji Lena odwróciła się i zobaczyła, że jej

siostra płacze.

Dlaczego tak się poniża i płaszczy przed tym mężczyzną,

któremu musi płacić za to, że z nią jest?

Najchętniej wróciłaby i zabrała siostrę do domu. Nie może

tego zrobić. Poza tym nie chciała robić sceny przy dzieciach.
One

background image

chyba się nie zorientowały. A może jednak wiedzą, o co

chodzi, tylko nie chcą o tym myśleć?

Dzieci podbiegły do samochodu.
- Ja chcę duże lody. Po jednej kulce śmietankowych,

truskawkowych, waniliowych, orzechowych, pistacjowych,
czekoladowych, malinowych, miętowych i o smaku melona -
zawołała Merit.

- Chyba jesteś chora - zawołał jej brat. - To aż dziewięć kulek.

Ciocia nie kupi ci tylu. Zresztą po spaghetti nie masz już miej-
sca w brzuchu. Pękniesz, jak tyle zjesz.

- Nie lubię cię - złościła się Merit.
- Nie kłóćcie się - wtrąciła się Lena. -Inaczej nie kupimy

lodów i od razu pojedziemy do domu.

Dzieci momentalnie się uspokoiły. Nie miały zamiaru

rezygnować z lodów.

background image

Po zjedzeniu imponującej porcji lodów dzieci dość szybko

poczuły zmęczenie i bez słowa sprzeciwu poszły do łóżek.

Lena siedziała w mało przytulnym salonie w domu Grit i

czekała na siostrę. Czas płynął, a Grit nie wracała. Lena nie
mogła się z nią skontaktować, bo Grit wyłączyła komórkę.

Nie wiedziała, czy Grit ma drugie klucze, a nie chciała się

kłaść, nie zamykając drzwi do domu. Nie było wyjścia.
Musiała czekać w salonie, żeby nie przegapić, kiedy Grit za-
dzwoni do drzwi.

Ale Lena też była zmęczona. Zasnęła na designerskiej i

bardzo niewygodnej sofie. Rano obudziła się jak z krzyża
zdjęta. Czuła

background image

się, jakby ktoś ją przekręcił przez maszynkę. Bolała ją każda

kosteczka.

Była piąta nad ranem.
Lena zajrzała do sypialni Grit. Siostra nie wróciła na noc do

domu.

Lena poszła pod prysznic. Polewała się gorącą wodą i czuła,

jak się odpręża. Miała ochotę polać się jeszcze zimną wodą, ale
zrezygnowała. Lepiej nie. Nie dzisiaj.

Przebrała się i od razu poczuła się lepiej.
Wprawdzie była jeszcze trochę zmęczona, ale nie chciała

kłaść się spać. Bała się, że zaśpi. Musi przecież wyprawić
dzieci do szkoły. Poza tym ta twarda, niewygodna sofa wcale
nie zachęcała do leżenia. Lena czuła się na niej jak nabita na
pal.

Postanowiła zaparzyć kawę. Może mocna kawa trochę ją

orzeźwi.

Wcześniej doskonale się orientowała w kuchni Grit. Ale starą

kuchnię zastąpiły nowoczesne designerskie meble i sprzęty.
Ekspres do kawy był tak naszpikowany elek-

background image

troniką, że Lena przez chwilę stała przed nim jak bezradne

dziecko.

Nie miała pojęcia, jak się obsługuje to chromowane cudo.
Przy pierwszej próbie z ekspresu wyleciała jedynie sycząca

para. Przy drugiej coś uruchomiła, co dość głośno zaczęło
pracować. Ekspres razem z młynkiem do kawy? Pomyłka.
Dużo hałasu i znowu nic. Lena straciła ochotę na dalsze
eksperymenty.

Przeszukując szafki, znalazła zieloną herbatę, o dziwo

zwykłą, w torebkach. Czajnik też był normalny. W takim razie
napije się herbaty. Też dobrze.

Wypiła parę łyków i zastanawiała się, o której ma obudzić

dzieci.

Nagle do kuchni weszła Merit. Była zaspana, a pod pachą

trzymała swoją nową lalkę. Bez słowa wdrapała się Lenie na
kolana i przytuliła się do niej.

Lena objęła dziewczynkę i przyciągnęła do siebie.

background image

- Jesteś jeszcze śpiąca, malutka - powiedziała. - Dlaczego

wstałaś?

- Chciałam sprawdzić, czy jeszcze jesteś. Nie widziałam cię w

pokoju gościnnym i się przestraszyłam. Potem usłyszałam
hałas w kuchni. I tu cię znalazłam. Gdyby cię już nie było,
pewnie bym strasznie płakała. Tak bardzo cię kocham, ciociu.
O taaaak.

Lena się wzruszyła.
- Ja też cię bardzo kocham, kwiatuszku. Nie wyjechałabym

bez pożegnania. Przecież obiecałam, że odwiozę was do
szkoły. O której zaczynają się lekcje?

- Pierwsza lekcja jest o ósmej.
- Może jeszcze się położysz? Jest tak wcześnie.
Merit nie chciała wracać do łóżka. A kiedy Niels, tak samo

zaspany jak siostra, wmaszerował do kuchni, o powrocie do
łóżka nie było już mowy.

Chłopiec był zaskoczony.
- Gdzie jest mama? - zapytał.

background image

Lena nie wiedziała, jak mu powiedzieć, że matka w ogóle nie

wróciła do domu.

- Na pewno jest u tego typa - przypuszczał chłopiec. -

Nienawidzę go. Jak tatuś dzisiaj zadzwoni, powiem mu, żeby
nas wreszcie stąd zabrał. Wtedy będzie mogła się do niego
wprowadzić.

Lena była wstrząśnięta. Nie wiedziała, co powiedzieć i jak się

zachować.

Była wściekła na siostrę, ale jednocześnie jej współczuła. Grit

pozwalała się tak upokarzać i poniżać. Nie umiała odejść od
tego mężczyzny.

Szkoda jej było dzieci. Dzieci w tym wieku potrzebują matki.
- Co zwykle jecie na śniadanie? - zapytała, chcąc odwrócić ich

uwagę.

- Płatki z mlekiem albo chrupki - powiedziała Merit.
- Też z mlekiem - dodał Niels. W lodówce nie znalazła mleka.
Dla niej nie było kawy, a dla dzieci mleka.

background image

- Mam świetny pomysł - zaproponowała. - Ubierzcie się i

zjemy śniadanie w mieście. Znam świetny bar. Wcześnie go
otwierają. Jest tam wszystko, czego dusza zapragnie. Potem
zawiozę was do szkoły.

Dzieci były zachwycone jej pomysłem. Wybiegły z kuchni.
Lena odstawiła filiżankę. Lubi zieloną herbatę, ale chyba nie

na śniadanie. Sama cieszyła się ze swojego pomysłu. Nareszcie
dostanie kawę, a dzieci porządne śniadanie.

background image

Dzieci były zachwycone. Udawała, że nie widzi, jak grubo

smarują bułkę nutellą. Nie mogła się nadziwić, jaki mają
apetyt.

A niech tam! Należy im się. Dzisiaj zrobi wyjątek.
Po śniadaniu Lena odwiozła dzieci do szkoły i czule się z nimi

pożegnała. Potem próbowała skontaktować się z siostrą. Nie
odbierała. Komórkę wciąż miała wyłączoną.

Grit wiedziała, że Lena zaopiekuje się dziećmi. Owszem,

Lena to zrobiła, ale dzieci nie są niczemu winne.

Była wściekła. Zdecydowała się odwieźć dzieci, bo chciała

porozmawiać z Grit. Ale jej siostra z nikim się nie liczy. Tylko
Robertino jest dla niej najważniejszy.

background image

O Linusie też się niczego nie dowiedziała. Nawet nie miała

okazji zapytać o chłopca.

Nie mogła już dłużej czekać na Grit. Nie wiedziała, kiedy

siostra zamierza wrócić do domu. W posiadłości było dużo
pracy.

Lena chciała jak najszybciej znaleźć się w Fahrenbach.
Pojechała do cukierni i kupiła trufle dla Sylvii i swoich

domowników. Wszyscy je uwielbiali i czekali na nie, kiedy
Lena wracała z miasta.

Nie mogła sobie odmówić, żeby nie przejechać obok

hurtowni Friedera. Stary szyld firmy zastąpiła teraz tablica ze
szlachetnego metalu. Widniał na niej napis Fahrenbach, który
mógł oznaczać wszystko i nic. Równie dobrze mogła tak się
nazywać agencja reklamowa.

Ze łzami w oczach patrzyła na secesyjną willę. Została

jedynie stara fasada. W środku wszystko było wyburzone i na
nowo urządzone, ale już w nowoczesnym stylu.

background image

Było jej przykro, że nie może wejść do środka. Cóż, jej brat

rządzi tu niczym Napoleon.

Kiedy zobaczyła, że Frieder podjeżdża swoim porsche,

chciała uciec, żeby nie wyjść na żebraka, który stoi pod domem
pana. Ale Frieder był zapatrzony w swoją pasażerkę. Lena nie
mogła się zorientować, czy to ta sama malowana lala, z którą
przyjechał kiedyś do Bad Helmbach, a której imienia nie mogła
sobie za nic przypomnieć. To wtedy zaczął ją męczyć o działkę
nad jeziorem.

Ta młoda kobieta, nieważne, czy Frieder jeszcze z nią jest, czy

już nie, nie interesowała Leny. Interesował ją los jej bratanka.
Niestety, Frieder nie życzył sobie, żeby utrzymywała kontakt z
Linusem. Zabronił jej odzywać się do chłopca. Poinformował
ją o tym w piśmie, które dostała od jego adwokatów.

Kiedy już była pewna, że Frieder jej nie zauważy, odjechała

sprzed hurtowni.

background image

Spieszyła się. Jak najszybciej chciała się wyjechać z tego

miasta i dostać się na autostradę. Spędziła tu wprawdzie
większość swojego życia, ale miasto stało jej się obce. Za dużo
zmieniło się w jej życiu. Byle dalej stąd!... Płakała, bo była
rozczarowana. Płakała, bo tak bardzo tęskniła za dawnym ży-
ciem, kiedy Fahrenbachowie stanowili rodzinę.

background image

W uszach miała głuchy szum. Bolała ją głowa. Usiłowała

otworzyć oczy, ale powieki były ciężkie jak z ołowiu.
Spróbowała jeszcze raz. Oślepiło ją jaskrawe światło.

- Dochodzi do siebie - usłyszała jakiś głos w oddali.
Nerwowo poruszała rękami. Chwyciła coś i zacisnęła

kurczowo dłonie. Kołdra. Skąd tu kołdra?

Przecież była w samochodzie. Wracała do Fahrenbach.

Powoli przypominała sobie, co się stało.

Miała mdłości... Chciało jej się wymiotować... Zjechała na

prawą stronę do zatoczki, otworzyła drzwi, a potem...

background image

Nie mogła sobie przypomnieć, co było potem.
Chciała coś powiedzieć. Nie mogła.
„Później - pomyślała prawie przytomna - później spróbuje

otworzyć oczy i...".

Jej myśli odpłynęły. Zasnęła.
- Proszę mnie powiadomić, gdy tylko pacjentka się obudzi. Za

pół godziny proszę zmienić kroplówkę - powiedział
mężczyzna w białym kitlu.

Spojrzał na Lenę i wyszedł z sali.

background image

Obudził ją hałas. Przerażona stwierdziła, że znajduje się w

zupełnie nieznanym otoczeniu.

- Gdzie ja jestem? - zapytała wystraszona jakiejś kobiety.
Szybkim krokiem podeszła do niej pielęgniarka.
- Dzień dobry, pani Fahrenbach. Jest pani w szpitalu św.

Elżbiety w Linzbach.

- W szpitalu?
Linzbach? Ta miejscowość leży na trasie do domu. Nic nie

rozumiała.

- Ale dlaczego?
- Zasłabła pani. Profesor wszystko pani wyjaśni. Proszę o

chwilę cierpliwości. Zaraz zawołam profesora.

background image

Młoda pielęgniarka pokiwała głową i wyszła.
Lena rozglądała się po sali.
Ściany były pomalowane na żółto, na nich ładne akwarele.

Sala była jasna, ładnie urządzona, a w oknach wisiały zasłony z
żółtym wzorkiem.

Albo to nowy szpital, albo przywiązywano tu wagę do

dobrego samopoczucia pacjentów.

Skąd się wzięła w tym szpitalu? Zasłabła?
Usiłowała sobie coś przypomnieć.
Pamiętała, że otworzyła drzwi i chciała wysiąść. Ale co było

potem? Wysiadła czy nie? Nie wiedziała. Nie pamiętała
niczego, co wydarzyło się od momentu zasłabnięcia do teraz.

Nagle drzwi gwałtownie się otworzyły. Wszedł mężczyzna w

średnim wieku. Za nim stała ta miła, młoda pielęgniarka.

- Dzień dobry, pani Fahrenbach. Jak się pani czuje? - zapytał i

podał jej rękę. Miał

background image

mocny uścisk dłoni i wzbudzał zaufanie. -Nazywam się

Dorfler, profesor Dorfler. Jestem lekarzem.

- Dzień dobry, panie profesorze - powiedziała Lena. Profesor

od razu wydał jej się sympatyczny. - Mam... mam wrażenie,
jakbym. .. patrzyła na siebie z boku.

- To normalne - stwierdził.
Profesor przysunął krzesło do łóżka Leny i usiadł.
- Dlaczego znalazłam się w szpitalu?
- Zasłabła pani i na szczęście zjechała na parking. Inaczej

mogłoby dojść do tragedii. Na parkingu najprawdopodobniej
nie miała już pani siły wysiąść z samochodu. Miała pani
szczęście w nieszczęściu. Akurat byli tam policjanci z
drogówki. Mieli przerwę. Znaleźli panią i przywieźli do
szpitala. Pani samochód stoi już na naszym parkingu. Jak pani
widzi, wszystko jest w najlepszym porządku.

- Muszę kogoś powiadomić.

background image

- Już to zrobiliśmy. Poinformowaliśmy panią Dunkel. Jutro po

obchodzie przyjedzie po panią pan Greiner. Pani Dunkel już
wszystko zorganizowała.

- Daniel. Dlaczego nie mogę pojechać sama? Dlaczego ktoś

musi mnie odbierać? Na dodatek dopiero jutro.

Profesor złapał ją za rękę.
- Pani Fahrenbach, zrobiliśmy pani badania. Nic złego nie

wyszło. Jest pani zdrowa. Ale jednak zasłabła pani. Żyje pani w
stresie? Jest w pani życiu jakiś szczególny stres?

Lena zamknęła oczy. Szczególny stres?
Co jest dla profesora szczególnym stresem? Kłopoty z

rodzeństwem? Jej niekoniecznie dobra sytuacja finansowa? Jej
smutek, bo Thomas wciąż mieszka w Ameryce?

Wzruszyła ramionami.
- Nie wiem...
- Proszę się zastanowić i wyrzucić z siebie, co panią męczy.

background image

- Ostatniej nocy prawie nie spałam. Mocniej ścisnął jej rękę.
- Drogie dziecko, nie słabnie się od jednej nieprzespanej nocy.

A już na pewno nie ktoś w pani formie. Ma pani świetne
wyniki i zdrowie, którego niejeden może pani pozazdrościć.
Myślę, że jest pani zbyt wrażliwa, za bardzo wszystkim się
przejmuje. Powinna pani na siebie bardziej uważać.

Puścił jej rękę i wstał.
- Później do pani zajrzę. Dzisiaj proszę tylko wypoczywać.

Kazałem pani podać środek na uspokojenie. Będzie pani po
nim senna. Proszę się już nie martwić. Wszystko dobrze się
skończyło. Nic się nie stało, a jutro przyjedzie ten pani Daniel.

- On nie jest mój. Daniel jest tylko bardzo dobrym

przyjacielem, któremu wiele zawdzięczam.

- I który panią bardzo ceni. Podobnie jak pani Dunkel.
Lena miała łzy w oczach.

background image

- Wiem. Ja też ich bardzo cenię. Są dla mnie bardzo ważni.
- To piękne, kiedy tak się mówi o innych ludziach. Teraz

proszę spróbować zasnąć. Obiecuje pani?

Lena pokiwała głową.
- Obiecuję.
Profesor wyszedł, ale Lena nie od razu zasnęła. i ,
Była wstrząśnięta swoim zasłabnięciem i pobytem w szpitalu.
Dziękowała Bogu, że nie spowodowała żadnego wypadku,

tylko od razu zjechała z autostrady.

Owszem, miała stres. To z powodu Grit i Friedera. Jak obcy

człowiek przejechał obok niej w swoim porsche. To nie jedyna
taka przykra sytuacja. Nie to ją złamało.

Takich sytuacji było więcej. W jej życiu było dużo

negatywnych przeżyć. Ciągle coś się działo. Do starych spraw
dołączały nowe, aż w końcu jej organizm się zbuntował.

background image

Łatwo mówić, żeby się nie przejmowała. Ale jak ma się

wyłączyć ze swojego życia? Jak może tak po prostu zostawić
rodzeństwo?

Jeśli ona zerwie kontakt, to już w ogóle nie będą się słyszeć

czy widywać. I tak ich kontakty są ograniczone do minimum.
Jeśli któreś z nich do niej dzwoni, to tylko dlatego, że czegoś
od niej chce. Nigdy nie zadzwonią ot tak, po prostu, żeby
zapytać o jej samopoczucie.

Może właśnie to ją tak gryzie?
Nie chciała już o tym myśleć. Środek na uspokojenie zaczął

działać. Zrobiła się ociężała i senna.

Gdy tylko wróci do sił, koniecznie coś zmieni w swoim życiu.

Nie życie w posiadłości, lecz swój stosunek do rodzeństwa.

Zmieni... Tej myśli już nie dokończyła.
Zasnęła głęboko.
Spała mocno i spokojnie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 12 Koniec złudzeń (1)
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 08 Promyk nadziei
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 02 Wszystko zaczęło się na przyjęciu
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 03 Szczere wyznanie
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 14 Niespodzianka
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 04 Mój osobisty Romeo
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 13 Druga szansa
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 16 Szczęśliwe rozwiązanie
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 18 Drugi testament
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 06 Pokusa
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 15 Początek czegoś nowego
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 20 Czas decyzji
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 01 Kłopotliwy spadek 41 str
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 17 Między miłością a cierpieniem
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 10 Dwa serca
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 11 Zaproszenie
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 02 Wszystko zaczęło się na przyjęc
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 19 Powrót do korzeni
Dornberg Michaela Lena ze Słonecznego Wzgórza 09 Spotkanie

więcej podobnych podstron