ŻYCIE RELIGIJNE
Nowy Przegląd Wszechpolski, Numer 1-2, 2006.
Jerzy Hodorowski
Co to jest prawo natury?
Postawienie tego pytania w takim czasopiśmie jak „Nowy Przegląd
Wszechpolski” może wyglądać z pozoru na jakąś prowokację albo
kompromitację autora, albo kpiny z Czytelnika. Tak jednak nie jest.
Istnieje bowiem poważna racja, by pytanie takie sformułować: jest nią
fakt, że Czytelnicy NPW zostali obdarowani w zeszłym roku aż
dwoma projektami Konstytucji Rzeczpospolitej, z których jeden,
wcześniejszy, autorstwa p. dra inż. Andrzeja Horodeckiego, został
zbudowany właśnie na fundamencie Prawa Natury. Autor musiał
zdobyć się na duży wysiłek myślowy, by wykorzystując jedynie
własną wiedzę (nie mógł korzystać z cudzych doświadczeń ani z
podobnych aktów prawnych powstałych w przeszłości, gdyż takich nie
było) zbudować system prawnoustrojowy państwa, który pomógłby
uratować gasnącą w Polsce cywilizację łacińską, zapewnić
bezpieczeństwo i stworzyć warunki regeneracji.
Ponieważ podstawą ma być prawo natury, pojęcie to musi pełnić
kluczową funkcję w całym Projekcie. Pojawia się ono w nim aż
jedenaście razy. Jest obecne już w drugim akapicie preambuły i
dosłownie zamyka cały tekst. Zatem od jego właściwego, ścisłego i
przejrzystego określenia zależy prawidłowe rozumienie i
funkcjonowanie całego ustroju państwa. Stąd też już w preambule
przytoczona została definicja prawa natury autorstwa św. Ireneusza:
Od początku Bóg zakorzenił w sercach ludzi zasady prawa
naturalnego. Potem oganiczył się do ich przypomnienia. Był to
Dekalog.
Niestety, sprawa nie jest tak prosta. „Prawo natury zakorzenione w
sercach ludzi” to piękna metafora, ale teza sprowadzająca prawo
natury wyłącznie do Dekalogu już nie da się utrzymać w świetle tego,
co dziś wiemy o nim ze społecznego nauczania Kościoła. Wprawdzie
prof. Czesław Strzeszewski (KUL Katolicka Nauka Społeczna, 1985),
jeden z rzeczników tradycyjnego nurtu w tym nauczaniu, utrzymywał
jeszcze, że w prawie objawionym (tj. także w Dekalogu) zawiera się
bez reszty prawo naturalne, ale obrońca tego samego kierunku
tradycyjnego, ks. prof. Tadeusz Ślipko TJ, (Zarys etyki ogólnej,
Kraków 2002, s. 279) uważa inaczej: że przykładowy zestaw reguł
praktycznych wynikających z prawa natury, jakim jest Dekalog, nie
stanowi ich zestawu kompletnego. Natomiast prof. Piotr Jaroszyński
(KUL, Prawo naturalne, w: Encyklopedia „Białych Plam”, t. XV),
który odbiega od tradycyjnej nauki o prawie natury, utrzymuje, że
Dekalog jest osobną kategorią prawa (z czterech wiążących
chrześcijanina); nie jest on kompletnym prawem natury, co nie
oznacza, że jest z nim sprzeczny ani że nie stanowi części Bożego
prawa wiecznego. Dekalog – to zbiór praw, w których Bóg zwraca się
Page 1 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
do człowieka nie poprzez jego naturę, ale zwraca się doń drogą
specjalnego Objawienia swej woli, swoich norm prawnych, których
spełnienie jest warunkiem zbawienia człowieka. Nie jest to prawo
naturalne obowiązujące wszystkie kategorie bytów, ale jest
wyróżnieniem człowieka, gdyż zwraca się tylko do niego. Wydaje się,
że ujęcie takie jest o wiele ściślejsze i głębsze, bo ukierunkowane
eschatologicznie, od wprawdzie prostej, ale ogólnikowej formuły
Ireneuszowej.
TRADYCYJNE UJĘCIE PRAWA NATURY
Od końca II w., kiedy to działał męczeński biskup Lyonu św.
Ireneusz, zwany ojcem teologii katolickiej, do czasów, w których
ukształtowała się pełna doktryna prawa naturalnego oparta na
poglądach św. Tomasza z Akwinu i która z czasem zaakceptowana
została jako fundament społecznego nauczania Kościoła, musiało
upłynąć dziesięć stuleci. W istocie rzeczy zapatrywania św. Tomasza
na prawo natury sprowadzają się do następujących tez:
Prawo naturalne jest niczym innym niż udziałem stworzeń
rozumnych w prawie wiecznym Bożym. Jest to więc poznanie tego, co
mamy czynić, a czego unikać, poznanie, którego udziela nam Stwórca
poprzez naszą naturę, niejako wszczepiając w nią nakaz czynienia
dobra i zakaz czynienia zła (S. Thoma, Summa theol., 1, 2, qu. 94, art.
2). Św. Tomasz wyróżnia dwa rodzaje tych nakazów prawa
naturalnego: rodzaj pierwszy obejmuje tzw. zasady pierwsze lub same
przez się znane (prima principia vel per se nota); są to najogólniejsze
przepisy moralne nie odnoszące się do konkretnych osób czy do
konkretnych stosunków między ludźmi (np. trzeba czynić dobro, a
unikać zła, trzeba tak żyć jak przystoi istocie rozumnej, nie czynić
niczego innym, czego nie chcemy sami znosić; drugi natomiast rodzaj
norm to zasady dalsze (drugorzędne – secunda princpia), dające się
wyprowadzić bezpośrednio drogą wnioskowania z norm pierwszego
rodzaju, jeśli te ostatnie odniesiemy do stosunku człowieka do Boga,
do innych ludzi i do siebie samego (np. czcij ojca i matkę; oddaj
każdemu, co mu się należy; przestrzegaj umiarkowania).
Późniejsza filozofia chrześcijańska wyodrębniła jeszcze dwa
dalsze rodzaje prawa naturalnego: trzeci, na który składają się normy
dające się wyprowadzić bezpośrednio z norm rodzaju pierwszego i
drugiego, jeśli zastosujemy je do pewnych czynności (należą tu np.
przykazania Dekalogu z wyjątkiem czwartego, które w swej formie
ogólnej należy do rodzaju drugiego, nakaz dotrzymywania umów) oraz
rodzaj czwarty, obejmujący wszystkie dalsze normy wynikające z
poprzednich, ale nie z tak oczywistą i od razu widoczną konsekwencją
jak tamte. Przykazania te wchodzą już w szczegóły konkretnych
stosunków i czynności ludzi, a do ich oceny potrzebna jest głębsza
refleksja (np. przykazania nierozerwalności małżeństwa, zakaz
wszelkiej zemsty prywatnej).
Każda z przedstawionych powyżej norm, aby mogła być uznana za
prawo natury, musi – zdaniem tradycjonalistów – spełniać dwa istotne
warunki: powszechności i niezmienności.
Cecha powszechności prawa natury jest pojmowana przez nich
jako cecha subiektywna i stopniowalna. Oznacza to ogłoszenia prawa
natury w taki sposób, że znane jest ono każdemu człowiekowi
Page 2 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
przynajmniej do pewnego stopnia. Wiadome jest więc wszystkim
ludziom i może im służyć za normę postępowania. Jeszcze w
Encyklopedii kościelnej z końca XIX w. w artykule Jana
Nowodworskiego Prawo natury można przeczytać, że cecha
powszechności przysługuje wszystkim jego rodzajom: pierwszemu i
drugiemu rodzajowi norm w wymiarze największym – pełnym.
Rodzajowi trzeciemu tylko częściowo, gdyż pewnym ludziom mogą
one być nieznane, choć nie bez ich winy (np. według podróżników u
Murzynów australijskich rodzice zabijają trzecią albo nawet drugą
córkę, bez skrupułów zabijają dzieci ułomne, inne plemiona uważają
cudzołóstwo mężczyzny za rzecz godziwą), zaś rodzajowi czwartemu
w jeszcze mniejszym zakresie, mogą one bowiem być nie znane dużej
liczbie ludzi, i to nawet bez ich winy, a co najmniej bez winy
poszczególnych jednostek. Co do pojmowania przepisów moralnych
tego rodzaju, jak pisze J. Nowodworski, nie ma zgodności nawet
między uczonymi, jakżeż więc można żądać pełnej jasności poglądów
moralnych tego rodzaju od ludzi pospolitych, zaprzątniętych troską o
chleb powszedni? Już jednak w XX w. pojawia się wśród
tradycjonalistów tendencja do odchodzenia od wymogu
powszechności norm prawa naturalnego jako wymogu koniecznego i
przechodzi do wieku XXI. Stąd ks. Tadeusz Ślipko TJ, stojący na
gruncie tradycyjnego pojmowania prawa naturalnego i broniący jego
zgodności z doktryną chrześcijańską oraz nauczaniem Kościoła, w
cytowanym tu już dziele zwalnia właściwie prawo natury z
konieczności wykazywania przez nie cechy powszechności: do prawa
naturalnego należą pewne normy, które nie są powszechne, a więc nie
mają jednej z cech zawartych w definicji prawa naturalnego. Jeżeli
mimo to zostały zaliczone do zbioru norm składających się na to
prawo, stało się tak wyłącznie na podstawie przysługującej im
niezmienności. Z tego wynika, że z dwu właściwości stanowiących o
absolutnym charakterze prawa naturalnego rolę podstawową i
niezastąpioną pełni jedynie jego niezmienność, natomiast
powszechność jawi się jako element dopełniający i ostatecznie
niekonieczny.
Drugą cechą prawa natury jest właśnie jego niezmienność.
Ponieważ natura ludzka jest w swej istocie wszędzie i zawsze taka
sama, zdaniem tradycjonalistów i prawo natury musi być niezmienne.
Nie może ulec zmianie ani samo z siebie, tzn. z jakiejś przyczyny
wewnętrznej (nie można sobie wyobrazić, by na skutek zmiany jakichś
okoliczności mogło stać się bezużyteczne, bezcelowe lub szkodliwe),
ani też z przyczyny zewnętrznej, tzn. przez jego Autora, którym jest
Bóg. Nie może więc być zmienione lub zniesione nawet przez samego
Boga.
Tradycyjne rozumienie prawa natury przetrwało mniej więcej do
połowy XX w., kiedy to coraz częściej zaczęły się pojawiać koncepcje
tego prawa pozbawionego wymogu niezmienności, a więc prawa o
zmiennej treści. Wysuwane były naprzód na gruncie
pozachrześcijańskich kierunków filozoficznych (przede wszystkim
neokantyzmu), następnie zaś w łonie samej filozofii chrześcijańskiej.
Jak pisze wspomniany wyżej Autor, skomplikowało to i przesunęło
wyraźną dotąd granicę między zwolennikami i przeciwnikami prawa
natury: dotąd przeciwnicy niezmienności prawa natury w ogóle
negowali jego istnienie i znajdowali się poza chrześcijańskimi
Page 3 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
kierunkami filozoficznymi i poza Kościołem, natomiast zwolennicy
jego jako prawa niezmiennego byli obecni wyłącznie w
chrześcijańskich kierunkach filozoficznych i w Kościele. Kiedy zaś
linia tego podziału zaczęła biec wewnątrz chrześcijańskich kierunków
filozoficznych i wewnątrz Kościoła, część dawnych chrześcijańskich
zwolenników niezmiennego prawa natury znalazła się po zmianie
poglądów w jednym obozie razem z filozofami kierunków
pozachrześcijańskich, opowiadających się za zmiennością prawa
natury. W tym to gronie zaczęły powstawać różne propozycje
modyfikacji jego ujmowania tradycyjnego.
UJĘCIE ZMODYFIKOWANE
Cały ten przełom, a raczej rozłam w tradycyjnym pojmowaniu
prawa natury został zauważony również przez ekonomistę i
długoletniego wykładowcę społecznego nauczania Kościoła na KUL,
prof. Czesława Strzeszewskiego. Z uwagi na ton jego wypowiedzi w
tej sprawie warto ją tu przytoczyć w całości: Pluralizm rozwiązań
społecznych, politycznych i gospodarczych w ramach katolickiej nauki
społecznej wskazany przez Jana XXIII, Pawła VI i II Sobór Watykański
nie został właściwie zrozumiany przez wszystkich uczonych
katolickich. Niektórzy z nich ujrzeli w nowym kierunku nauki Kościoła
tak daleko posunięty relatywizm, że zwątpili w możność kierowania się
zasadami chrześcijańskimi w kształtowaniu rzeczywistości społecznej
świata. Stało się to źródłem poważnego kryzysu katolickiej nauki
społecznej ze strony uczonych świeckich. (dz. cyt., s. 333).
W przedstawieniu istoty zmodyfikowanego ujmowania prawa
natury najlepiej oprzeć się na poglądach o. prof. Mieczysława Alberta
Krąpca OP (KUL). Autor pracy Człowiek i prawo naturalne zaczyna
swe wywody od krytyki arystotelesowskiej koncepcji nauki, przyjętej
następnie przez św. Tomasza z Akwinu. Według Arystotelesa każde
poznanie naukowe musiało być koniecznościowe, niezmienne i
ogólne. Model takiego poznania pozwalał zbudować aksjomaty, czyli
zdania pierwsze, których nie dowodzono, gdyż miały być oczywiste
same z siebie i z nich dedukowano twierdzenia pochodne. Aksjomaty
te były opracowywane na terenie metafizyki, a ponadto każda z nauk
naczelnych miała swoje odrębne aksjomaty, którymi posługiwały się
również nauki zależne i podporządkowane, np. aksjomatami
matematyki posługiwała się muzyka).
Ta dedukcja sylogistyczna stała się dla św. Tomasza natchnieniem
do skonstruowania dialektyki prawa naturalnego. Jednakowoż recepcja
myśli Arystotelesa dokonywała się w średniowieczu zbyt burziwie, tak
że nie pogłębiano należycie wiedzy o nich i nie zbadano wówczas, w
jakiej mierze sam Stagiryta stosował swoją teorię nauki. Dziś już
wiemy, że jej nie stosował, gdyż skonstruowana na podobieństwo
zasadniczych koncepcji poznania matematycznego nie całkiem
odpowiadała naukom realnym i dlatego nie mogła znaleźć
zastosowania na terenie metafizyki. Nie wiedząc o tym, św. Tomasz
poszedł arystotelesowską drogą myślenia sylogistycznego i wyróżnił
wspomniane wyżej dwie grupy praw naturalnych: pierwszą (główną) –
obejmującą zasady oczywiste, same przez się znane, którym przyznaje
cechy powszechności i niezmienności, i drugą – obejmującą zasady
wyedukowane z zasad grupy pierwszej, ale nie spełniające już
Page 4 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
koniecznie wymogów powszechności i niezmienności.
Tymczasem o. prof. M. Krąpiec występuje z tezą całkowicie
odmienną. Stwierdza mianowicie wyraźnie: Poza ogólnym
sformułowaniem „dobro należy czynić” nie ma w zasadzie jakichś
szczegółowo i pozytywnie sformułowanych pierwszych zasad prawa
naturalnego, które by bardziej szczegółowo określały dobro. Istnieją
tylko pewne „drogowskazy” zalecające kierunek działania rozumnej
naturze człowieka. Są nimi trzy pierwotne skłonności człowieka (do
podtrzymania własnego życia, do jego przekazania w małżeństwie i do
rozwoju własnej osobowości w społeczeństwie), ale nie są one
żadnymi szczegółowymi określeniami prawa naturalnego [...] Są to
tylko – używając analogii – ogólne drogi prowadzące do
szczegółowego prawodawstwa. Samo prawo natury nie określa „jak”
k o n k r e t n i e w społeczności owe skłonności naturalne mają się
realizować.
Skoro zatem poza nakazem: czyń dobro, a zła unikaj nie ma
żadnych zasad prawa naturalnego jednocześnie i ogólnie
obowiązujących, znaczy to, że z prawa tego nie możemy wyprowadzić
drogą myślenia sylogistycznego żadnych koniecznych wniosków,
które mogłyby uchodzić za koniecznie wiążące normy prawa
pozytywnego. Stąd też, jak tłumaczy o. Mieczysław Krąpiec, Podany
przez Tomasza przykład pochodzenia w drodze sylogistycznej konkluzji
przykazania „nie zabijaj” z prawa naturalnego nie jest w gruncie
rzeczy żadną konkluzją, ale zdaniem bezpośrednio oczywistym,
negatywnym sformułowaniem podstawowego przejawu prawa
naturalnego: „należy czynić dobrze – a zła unikać”.
WNIOSKI
Z przedstawionego wyżej długiego i być może nużącego, ale
koniecznego wywodu wynika bezpośrednio jeden wniosek: pojęcie
Prawa Natury nie jest pojęciem jednoznacznym. Wobec tego bez
dodatkowego określenia nie nadaje się ono na sprawną konstrukcję
nośną całego ustroju prawnego państwa. Nie można bowiem
pozostawić całej rzeszy obywateli, a szczególnie członków parlamentu
i sędziów, odpowiedzialnych za bezkolizyjne funkcjonowanie
państwa, własnemu losowi i skazać na domysły oraz akty osobistego
uznania, gdyż mogłoby to zagrozić stabilności państwa. Wydaje się, że
jest konieczne dokonanie wyboru jednego z ujęć Prawa Naturalnego:
albo tradycyjnego, albo zmodyfikowanego.
W razie wyboru wersji tradycyjnej trzeba jednak mieć
świadomość, że jednocześnie pojawi się tendencja do dalszej
specyfikacji przepisów Prawa Natury, tzn. do mnożenia ich przez
wyprowadzanie z zasad pierwszych, ogólnych, a więc do tworzenia
jakiegoś „kodeksu” prawa naturalnego. M. Krąpiec przestrzega jednak,
że próby stworzenia takiego kodeksu były już poczynione przez
filozofów i prawników szkoły prawa naturalnego, ale okazały się
zawodne, a niekiedy nawet humorystyczne, gdy opierając się na
prawie natury, tworzono np. „kodeksy towarzyskie”, „kodeksy
oficerskie” lub nawet kodeksy prawa naturalnego niektórych innych
zawodów. Przypomnijmy, że jeszcze jeden taki quasi-kodeks
cząstkowy prawa natury powstał, gdy Ogólne Zgromadzenie Narodów
Zjednoczonych na posiedzeniu w Paryżu 10 XII 1948 r. uchwaliło
Page 5 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
Powszechną Deklarację Praw Człowieka. (Powoływał się na nią
papież Jan Paweł II, a omawiany Projekt Konstytucji może się okazać
sprzeczny z pewnymi jej przepisami, np. z art. 21 § 2, głoszącym, że
Każda osoba ludzka ma prawo na równi z innymi do sprawowania
funkcji publicznych w swoim kraju).
Natomiast w razie wyboru wersji drugiej prawa natury, jego ujęcia
zmodyfikowanego, szeroko zostaną otwarte drzwi dla zasady
osobistego uznania w interpretowaniu zgodności lub niezgodności
podjętych decyzji z jedyną zasadą prawa natury: „czyń dobro – zła
unikaj”. Oznacza to, że osoba czy instytucja, która będzie zatwierdzać
w ten sposób podjęte decyzje (np. prezydent lub sąd apelacyjny)
zostanie wyposażona w ogromną władzę, ograniczoną ostatecznie
jedynie własnym sumieniem. Będą to ośrodki największej władzy w
państwie. Przy czym należy pamiętać, że jest o wiele łatwiej kierować
się obiektywnie rozumem i uniezależnić od emocji, gdy się na temat
prawa natury i prawa państwowego teoretyzuje, niż gdy się bierze
udział w praktycznym stosowaniu prawa, gdy się realizuje je w życiu.
Dlatego też - jak stwierdza o. prof. Krąpiec - w wielu wypadkach,
dotyczących szczegółowych zagadnień ludzkiego postępowania, jest
niezmiernie trudno ustalić kierunek szczegółowych rozwiązań, a
jeszcze trudniej ustalić konkretne prawa, które byłyby jakimś
„uszczegółowieniem” prawa naturalnego.
Okazuje się zatem, że istnieje konieczność uzgodnienia poglądów
na istotę prawa natury. Nie jest to zadanie proste ani łatwe.
Jednakowoż trudności dotyczące treści Projektu Konstytucji są o wiele
mniejsze od wyższej i bardziej elementarnej konieczności –
uprzedniego rozwiązania problemu praktycznego: jakich użyć
środków i sposobów, by spowodować, że elektorat polski wybierze
takich posłów, którzy uchwalą Projekt Konstytucji oparty na Prawie
Natury i promujący odrodzenie cywilizacji łacińskiej. Bez sensownej
odpowiedzi na to pytanie nie można uczynić ani kroku dalej. Wyłania
się przy tym jeszcze dodatkowa trudność: niebezpieczeństwo
potraktowania normy prawnej jako głównego narzędzia
umożliwiającego powrót do cywilizacji łacińskiej. Wystarczy wydać
ustawę zasadniczą, tj. Konstytucję, i – sprawa załatwiona. Ta wabiąca
pokusa przesadnego mniemania o wszechmocy prawa, które jest
władne rozwiązać każdy problem społeczny jest spadkiem po PRL i
mieszance cywilizacyjnej (bizantyńsko-żydowskiej), która legła u jej
podstaw; dziedzictwem bardzo rozplenionym i trudnym do
wykorzenienia: jeszcze ciągle słyszymy – „rząd musi coś zrobić”, „tak
być nie może – państwo musi to, tamto, owo uregulować, nakazać,
zakazać” itd. itp. Są to hasła bardzo chwytliwe, bo rozgrzeszające z
lenistwa i bierności, a spychające wszystko na państwo, które
dysponuje prawem, więc wszystko może.
Tymczasem norma prawna, sama w sobie, jest narzędziem bardzo
słabym i niedoskonałym. Może ona coś zdziałać dopiero wówczas,
gdy towarzyszy jej poczucie prawne społeczeństwa. Cywilizacja
łacińska musi więc naprzód odrodzić się „na dole”, w domu, „w rodzin
kole”, w książce, w szkole, a nade wszystko w Kościele, a dopiero
potem Konstytucja może wesprzeć jej dalszą regenerację, chronić i
wspomagać rozwój. Uleganie pokusie wszechmocy prawa oznacza
myślenie o społeczeństwie w kategoriach mechanistycznych, tzn.
uważanie go nie za organizm, lecz za mechanizm, za automat, do
Page 6 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html
którego wrzuca się normę prawną i w zaprogramowanym czasie
otrzymuje się rezultat. Zejście na tę ścieżkę musiałoby nas oddalić od
cywilizacji łacińskiej, która z natury jest personalistyczna, więc musi
traktować społeczeństwo jako organizm.
Cały ten trudny i ważny problem na tym miejscu jedynie
sygnalizujemy. Świadomie nie został on włączony do naszych
rozważań, by nie zaciemniać głównego ich tematu – znaczenia Prawa
Natury w Projekcie Konstytucji Rzeczpospolitej.
Page 7 of 7
Nowy Przegląd Wszechpolski
2010-05-05
http://www.npw.pl/ARCHIWUM_NPW/2006_01_02/5.html