background image

Notatka na zamówienie Klicha 
Nasz Dziennik, 2011-03-10 

Notatka kpt. Grzegorza Pietruczuka na temat tzw. 
incydentu gruzińskiego powstała dopiero w lutym 
tego roku, a nie tuż po nim. Informację tę 
zmuszony był potwierdzić po zapytaniu "Naszego 
Dziennika" resort obrony narodowej. Pilotowi z 36. 
Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego 
polecił ją sporządzić szef wydziału kadr. Dziwnym 
trafem notatka nader szybko "wyciekła" do 
"Gazety Wyborczej".
 

 
- Notatka w tej sprawie została sporządzona w lutym bieżącego roku po licznych prośbach 
dziennikarzy, którzy pytali o szczegóły tzw. incydentu. Kapitan Pietruczuk sporządził ją po 
rozmowie z gen. A. Kołosowskim, szefem Departamentu Kadr, który w sierpniu 2008 roku 
był szefem sekretariatu MON - przyznaje Janusz Sejmej, rzecznik resortu, dopytywany w tej 
sprawie przez "Nasz Dziennik". Sam pilot, kpt. Grzegorz Pietruczuk nie chce już komentować 
sprawy i odsyła do służb prasowych. Z odpowiedzi wynika, że notatka miała 
wewnątrzresortowy charakter. Ale błyskawicznie wyciekła do mediów i kilka dni temu stała 
się tematem "Gazety Wyborczej". 
Dla mnie to, co robią niektóre media, to nie jest próba dotarcia do prawdy, to jest dalszy ciąg 
nagonki medialnej i robienia z tego zdarzenia jakiejś afery. Jak tylko brakuje oliwy, to się ją 
dolewa do ognia, żeby cały czas był ten temat w mediach - ocenia w rozmowie z "Naszym 
Dziennikiem" wysoki rangą przedstawiciel Sił Powietrznych.  
Zaskoczony trybem powstania notatki jest mec. Bartosz Kownacki, reprezentujący kilka 
rodzin smoleńskich, m.in. wdowę po gen. Andrzeju Błasiku, Ewę Błasik. - Dlaczego po takim 
czasie, po ponad dwóch latach od zdarzenia, ta notatka została sporządzona? - zastanawia się 
adwokat. Kownacki uważa, że publikowane artykuły o tzw. incydencie gruzińskim, gdzie jest 
mowa o naciskach na pilotów, aby lądowali w Tbilisi, a nie na lotnisku w Azerbejdżanie, 
odnosi się do katastrofy smoleńskiej. - Te artykuły pojawiają się w określonym kontekście 
odnoszącym się nie tylko, ale w szczególności, do gen. Andrzeja Błasika, pośrednio miałyby 
też uderzać w prezydenta - uważa. - Tak to odbieram, dla mnie nie ma uzasadnienia 
sporządzanie dokumentu po dwóch latach. Wpisuje się to w sekwencję takich informacji, za 
pomocą których próbuje się obarczyć odpowiedzialnością osoby, które się nie mogą już 
bronić - dodaje adwokat. 
Również poseł Karol Karski (PiS), który skierował swego czasu zawiadomienie do 
prokuratury w sprawie lądowania w Gandżi, uważa, że tego typu artykuły pojawiają się w 
kontekście katastrofy smoleńskiej. - Jest to oczywiście kształtowanie pewnej tezy, i to dosyć 
aktywne, trzeba pamiętać, że obie sprawy są zupełnie nieporównywalne - podkreślił poseł.  
Według informacji podawanych przez MON "bezpośrednio" po zdarzeniu, które miało 
miejsce w sierpniu 2008 r., kpt. Grzegorz Pietruczuk, dowódca rządowego tupolewa, 
sporządził nie notatkę, lecz "meldunek". - Tuż po incydencie gruzińskim kpt. Grzegorz 
Pietruczuk sporządził meldunek do szefa MON opisujący tamte wydarzenia - stwierdza 
Sejmej. Według ppłk. Roberta Kupracza, rzecznika Dowództwa Sił Powietrznych, jest to 
standardowa procedura. - Jeżeli zdarzają się jakieś zdarzenia, to w wojsku sporządza się 
meldunki - stwierdza oficer. Meldunek ten widział swego czasu gen. Anatol Czaban, 
ówczesny szef szkolenia Sił Powietrznych. - Tak, widziałem ten dokument. Nie pamiętam, 
czy to był meldunek, czy to była notatka, ale na pewno szło to przez Dowództwo Sił - mówi 
generał.  

background image

Pytaliśmy resort, czy rzeczywiście - jak mówi notatka - gen. Krzysztof Załęski, zastępca 
dowódcy Sił Powietrznych, dzwonił do załogi rządowego samolotu Tu-154. Odpowiedziano 
nam jedynie, że "z notatki wynika, że taka rozmowa się odbyła".  
Generał Artur Kołosowski, który po ponad dwóch latach po zdarzeniu polecił kpt. 
Pietruczukowi je opisać, to ta sama osoba, która w "GW" scharakteryzowała pilota jako 
"rozbitego emocjonalnie i w złym stanie". "Wyraźnie obawiał się o przyszłość w wojsku. 
Zapewniłem go, że postąpił bardzo odpowiedzialnie i że na pewno włos mu z głowy nie 
spadnie". Pytanie tylko, kiedy to ostatnie zapewnienie padło: dwa lata temu czy przed 
tygodniem. 
 
  

Zenon Baranowski