Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
"A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc,
że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały.
Wtedy Bóg rzekł: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest
istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat. A w owych czasach byli na ziemi
giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli
to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach. (Ks.Rodzaju 6:1-4)"
I.
Zanim nasza cywilizacja wkroczyła w wiek atomowy - wiele odkryć, przekazów
mitologicznych, opisów w świętych księgach, wykopalisk i zagadkowych zjawisk
obserwowanych na ziemi pozostawało niezrozumiałymi.
Sędziwe teksty sanskryckie "Mahabharata" opisują szczegółowo wybuchy wielkich
kul ognistych oraz wywołane przez nie burze i sztormy. Następstwa tych wybuchów przybierały
u ludzi forme klasycznych objawów choroby popromiennej, wywołując utratę włosów, wymioty i
w końcu śmierć. Co ciekawe, teksty te podają, że osoby znajdujące się w zasięgu działania tych
wybuchów mogą się ocalić usuwając wszystkie metale z powierzchni swych ciał i zanurzając się
w wodzie rzecznej. Cel tego mógł być tylko jeden - dekontaminacja przez zmycie z powierzchni
ciała i odzieży cząstek radioaktywnych, czyli proces, który w takich przypadkach zalecany jest i
dzisiaj.
Erich von Däniken wspomina zawarte w rozmaitych starożytnych tekstach opisy broni
jądrowej, sugerując, że była ona użyta przez Przybyszów z Kosmosu, wyposażonych w
wytwory swej wysoko zaawansowanej wiedzy i technologii przeciwko prymitywnym
mieszkańcom naszej planety. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby Przybysze
stosowali tak drastyczne środki przeciwko pierwotnym, nie-ucywilizowanym, wyposażonym
jedynie w łuki i strzały mieszkańcom Ziemi.
Richard B. Mooney podaje, że bramińska księga "Siddnanta-Ciromani" posługuje
się jednostkami czasu , z których ostatnia, najmniejsza trutti stanowi tylko 0,33750 sekundy.
Uczeni studiujący teksty sanskryckie są zakłopotani, nie mogąc wyjaśnić, do czego służyć
1 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
mogła w Starożytności tak mała jednostka czasu i jak ją można było mierzyć bez odpowiednich
instrumentów. Współczesne prymitywne szczepy posiadają dość niejasne pojęcie czasu i nawet
godziny mają dla nich stosunkowo niewielkie znaczenie. Trudno więc sobie wyobrazić, żeby
starożytne ludy zachowywały się w tym względzie inaczej.
Thomas Andrews w swej książce "Nie jesteśmy pierwsi" pisze: Według jogi Pundid
Kaniach z Ambatturu w Madras, którego spotkałem w roku 1966 początkowo pomiar czasu
według braminów był sześćdziesiątkowy, na dowód czego joga cytował wyjątki z "Brihath
Sakatha" i innych tekstów sanskryckich. W dawnych czasach doba dzieliła się na 60
>>kala<<, z których każda wynosiła 24 minuty. >>Kala<< dzieliła się na 60 >>vikala<<, z
których każda wynosiła 24 sekundy. Następnymi 60 razy mniejszymi jednostkami były:
>>para<<, >>tatpara<<, >>vitatpara<<, >>ima<< i w końcu >>kashta<< - 1/300.000.000 część
sekundy. Do czego starożytnym Hindusom służyć mogły ułamki mikrosekund? Pundid Kaniach
wyjaśnił, że uczeni bramini od zarania dziejów zobowiązani byli do zachowania tej tradycji w
pamięci, choć sami jej nie rozumieli.
0,000.000.003 część sekundy - kashta - nie może naturalnie mieć żadnego sensu
praktycznego, jeśli nie dysponuje się urządzeniami, które mogłyby mierzyć czas z taką
dokładnością. Z drugiej strony wiadomo, że czas życia niektórych cząstek elementarnych:
hiperonów i mezonów jest bliski jednej trzystumiliardowej części sekundy!
Tablica "Varahamira" z roku 550 n.e. zawiera wielkości matematyczne
porównywalne z rozmiarami atomu wodoru. Czyżby te liczby też przekazano nam z odległej
przeszłości? Joga Vashishta twierdzi: Istnieją rozległe światy w pustych przestrzeniach każdego
atomu, tak różnorodne, jak pyłki w promieniach słońca. Wydaje się to wskazywać na starożytną
wiedzę o tym, że nie tylko materia jest zbudowana z niezliczonej liczby atomów, lecz że w
samych atomach - jak dziś wiemy - większość przestrzeni jest nie wypełniona materią.
Teksty te, pochodzące z dalekiej przeszłości, wskazują na to, że już wtedy istniała głęboka
znajomość fizyki jądrowej. Fakt, że bramini zobowiązani byli zapamiętać szereg symboli
matematycznych, nie rozumiejąc ich nawet, świadczy o celowo podjętym wysiłku zmierzającym
do przekazania wiedzy z zaginionej ery technologicznej. Można sobie wyobrazić pradawnych
uczonych, którzy obserwując upadek swej cywilizacji, zapisywali swoją wiedzę i powierzyli
pewnej grupie ludzi odpowiedzialność za przekazywanie jej poprzez wieki, aż do czasu, kiedy
znowu się stanie zrozumiała.
Wydaje się także, że coś z tej starożytnej nauki przenikało przez wieki w dość ogólnikowej
formie. Dwa i pół tysiąca lat temu Demokryt mówił: W rzeczywistości nie istnieje nic, tylko atomy
i pusta przestrzeń. Grecy uważali, że atom jest najmniejszą i niepodzielną cząstką materii,
podczas gdy Fenicjanin Moschus zapewniał, że atom można podzielić i zapewniał o tym
Greków. Żyjący w I w. p.n.e. uczony rzymski Lukrecjusz pisał, że atomy pędzą nieustannie w
przestrzeni i podlegają niezliczonej liczbie zmian pod zakłócającym wpływem zderzeń. Są one
zbyt małe, aby je widzieć.
2 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Dopiero w XIX i XX stuleciu podjęto poważne prace w zakresie fizyki jądrowej, więc uczeni
starożytni, których fragmentaryczna wiedza pochodzić musiała z zamierzchłej epoki
zapomnianej technologii, nie mogli potwierdzić swych wiadomości w praktyce, nie istniała
bowiem technologia, która to by umożliwiała.
Zamierzchła epoka, kiedy wiedza ta była stosowana w praktyce, stosowała energię atomową
do wielu celów. Idea transmutacji metali, która pochłaniała uwagę alchemików przez całe wieki,
każąc im szukać sposobu zamiany ołowiu w złoto, wynikła najprawdopodobniej z jeszcze
starszej wiedzy o tym, że manipulacja strukturami subatomowymi pierwiastków pozwala na
przekształcenie jednego z nich w drugi.
Jednakże nas interesuje nie samo zastosowanie energii jądrowej, ale jej niewłaściwe
zastosowanie. Wydaje się, że rozmaite starożytne teksty stwierdzają ponad wszelką wątpliwość
fakt wystąpienia na Ziemi straszliwej masakry Ludzkości. W sferze domysłów znajduje się
jedynie to, czy konflikt ów był wyłącznie ziemskiego pochodzenia, czy też wzięli w nim udział
pochodzący z Kosmosu przybysze, wyposażeni w zaawansowaną wiedzę i technologię.
Charles Berlitz pisze, że zaskakujące wzmianki i aluzje do stosunkowo niedawnych zdobyczy
naszej cywilizacji, jak bomba atomowa, rakiety, gazy bojowe i inne, występują szczególnie
obficie w starożytnych tekstach indyjskich. Wyjątkowo dużo tego można spotkać w
staroindyjskim eposie "Mahabharata", stanowiących kompendium wiedzy dotyczącej
religii, świata, modłów, obyczajów, historii oraz legend o bogach i bohaterach starożytnych Indii.
Często nazywa się ten epos "hinduską Iliadą", chociaż jest 7 razy obszerniejszy od
"Iliady" i "Odysei" razem wziętych - zawiera on 200.000 wierszy.
Przypuszcza się, że został on napisany 1.500 lat p.n.e., ale dotyczy on zdarzeń znacznie
wcześniejszych. Po raz pierwszy wydrukowano go w sanskrycie w 1834 roku, a następnie
przełożono: najpierw na język włoski, a następnie w 1884 roku na angielski.
"Mahabharata" w dużej części zajmuje się działaniami wojennymi, w których biorą
udział bogowie, półbogowie i ludzie. Przypuszcza się, że opisy te stanowią quasi-historyczny
przekaz dotyczący inwazji Ariów z północy, którzy wyparli pierwotnych mieszkańców tych ziem -
Drawidów, na południe półwyspu indyjskiego. Jednakże wśród normalnych w takich razach
obrazów starożytnych działań bojowych rozrzucone są zagadkowe i bardzo szczegółowe
wzmianki dotyczące łatwych do zidentyfikowania obecnie broni takich, jak: działa artyleryjskie -
agneyastra, rakiety i samoloty bojowe - vimana, radar, zasłony dymne, gazy trujące - tashtra,
gazy obezwładniające - mohanastra, pojazdy rakietowe i głowice atomowe. W drugiej połowie
XIX wieku fragmenty te brzmiały tajemniczo lub zabawnie; dzisiaj wymowa ich jest dla
wszystkich mieszkańców kuli ziemskiej oczywista, pomimo tego, że od czasu, którego te opisy
dotyczą upłynęły tysiące lat.
Przedstawiając bitwę pomiędzy starożytnymi armiami "Drona Parva" - jedna z
ksiąg "Mahabharaty" - opowiada o walce, w czasie której: wybuchy pocisków
dziesiątkują całe armie powodując, że tłumy żołnierzy wraz z bronią, słoniami i rumakami
zostały uniesione i porwane przez wielki wicher jak suche liście z drzew... Starożytny kronikarz
3 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
dodatkowo zaopatrzył ten opis w komentarz: Wyglądali tak wspaniale, jak szybujące ptactwo -
jak ptaki odlatujące z drzew. Tekst zawiera nawet przedstawienie charakterystycznego,
grzybiastego obłoku wybuchu nuklearnego, który porównywany jest do otwarcia gigantycznego
parasola, zaś opis skażenia środków żywnościowych, wypadania włosów u ludzi oraz
konieczność dokładnego zmycia ciała ludzi i zwierząt dla zapobieżenia choroby lub śmierci
stanowią dziwnie nowoczesny akcent tej starożytnej legendy.
A oto pochodzące z "Mahabharaty", "Ramayany" i "Mahavira
Charita" fragmenty opisujące walkę: Pojedynczy pocisk wybuchł z całą mocą świata.
Rozżarzony słup dymu i ognia tak oślepiający, jak 10.000 słońc uniósł się w całej swej
wspaniałości [...] Była to nieznana broń, żelazny piorun, gigantyczny posłaniec śmierci, który
zamienił w popioły całą rasę Vrishni i Andhaka. Ciała ich były tak spalone, że nie można było
ich rozpoznać. Ich włosy i paznokcie powypadały, wyroby garncarskie popękały bez żadnego
widocznego powodu, a wszystkie ptaki zbielały. Po kilku godzinach wszystkie produkty
spożywcze były zatrute [...] Aby uciec od tego ognia, żołnierze rzucali się do strumieni, aby
obmyć siebie i swój ekwipunek.
Następstwa działania tej superbroni opisane są następująco: Zaczął wiać wicher [...]
wydawało się, że słońce się obróciło, świat spieczony ogniem wydawał się być w gorączce.
Słonie i inne zwierzęta lądowe, palone energią tej broni, mknęły w ucieczce [...] nawet wody
były tak gorące, że przebywające w nich stworzenia zaczęły palić się [...] Nieprzyjacielscy
żołnierze padali jak drzewa powalone w szalejącym ogniu - wielkie słonie palone tą bronią
padały na ziemię wydając dzikie ryki bólu. Inne palone ogniem biegały we wszystkie strony, jak
wśród płonącego lasu, także rumaki i pojazdy spalone energią tej broni wyglądały, jak szczyty
drzew, które spłonęły w pożarze lasu...
Księga "Karna Parva" podaje nawet wymiary tej broni: Strzała śmiertelna jak laska
śmierci. Mierzy ona 3 łokcie i sześć stóp. Obdarzona mocą pioruna tysiącokiego Indry była ona
niszczycielska dla wszystkich żyjących stworzeń.
Starożytni Hindusi wykazali w swoich przekazach piśmienniczych zaskakującą wiedzę
naukową o świecie i materii. W powstałym przed około 5.000 laty dziele zatytułowanym
"Jyotish" znajdujemy rozważania na takie tematy, jak heliocentryczny ruch planet,
prawa grawitacji, gwiazdy stałe na Mlecznej Drodze, dobowy obrót osiowy Ziemi, kinetyczna
teoria energii i teoria budowy atomu. Wiadomo także, że niektóre szkoły filozoficzne
podejmowały jako przedmiot swych rozważań skomplikowane obliczenia z zakresu fizyki
atomowej. Wyznaczenie czasu potrzebnego do przejścia atomu przez jednostkę objętości
równą tej, jaką on sam zajmuje jest przykładem jednego z prostszych "tematów
badawczych".
Istnieją także liczne przykłady ścisłych i realnych opisów budowy rakiet i samolotów. Sama
tylko "Mahabharata" zawiera ponad 230 strof poświęconych opisowi zasad
konstrukcji latających maszyn - vimana - oraz innych urządzeń i aparatów. W
"Samarangana Suthadhara" omawiane są zalety i wady poszczególnych typów
samolotów zarówno z punktu widzenia ich względnych zdolności i szybkości wznoszenia, jak
również sposobów lądowania. Dyskutuje się tam także rodzaje materiałów napędowych - m.in.
4 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
także rtęć?- oraz materiałów konstrukcyjnych, a mianowicie - różnych odmian drewna, metali
lekkich i ich stopów.
Zwróćmy uwagę na fragment opisu lotu vimana: W wyniku działania sił utajonych w rtęci,
które uruchamiają napędowy wir powietrza, człowiek znajdujący się wewnątrz może
podróżować w podniebną dal [...] Viamana za pomocą rtęci może rozwijać moc pioruna [...]
Jeśli ten żelazny silnik o odpowiednio połączonych częściach zostanie napełniony rtęcią, a do
jego górnej części zostanie doprowadzony żar, to zaczyna on z rykiem lwa rozwijać moc [...] i
natychmiast staje się niczym perła na niebie...
Inny starohinduski epos "Ramayana" opisuje widok, jaki roztaczał się z góry
podczas lotu boga Ramy i jego małżonki Sity ze Śri Lanki do Indii. Widok ten jest opisany tak
szczegółowo, że wydaje się niemożliwe, aby sam autor nie mógł tego obserwować samemu z
góry. Ponadto starożytny samolot pokazano w zadziwiająco nowoczesny sposób:
...niepowstrzymany w swym ruchu [...] o godnej podziwu szybkości, [...] w pełni kontrolowany
[...] o pomieszczeniach wyposażonych w okna i znakomite miejsca siedzące...
Jednocześnie znajdujemy w tych dziełach stałą troskę i zaabsorbowanie
niebezpieczeństwami wynikającymi z użycia broni nuklearnej. "Mahabharata"
zawiera wersety, które - jeśli pominiemy ich archaiczny styl - mogliby wypisać na swych
sztandarach dzisiejsi bojownicy o pokój: Wy okrutni i niegodziwi, upojeni i zaślepieni pychą,
przez wasz Żelazny Piorun staniecie się niszczycielami własnego narodu.
"Ramayana" przestrzega, iż Strzała Śmierci jest: tak potężna, że może w jednej
chwili zniszczyć całą Ziemię, a jej straszliwy wznoszący się dźwięk wśród płomieni, dymu i pary
[...] jest posłańcem śmierci.
Wreszcie "Badha Parva" opisuje efekty ekologiczne użycia takich bomb: ... nagle
pojawiła się substancja podobna do ognia i nawet teraz pokrywające się bąblami wzgórza, rzeki
i drzewa oraz wszelkiego rodzaju zioła, trawy i rośliny, w ruchomym i nieruchomym świecie,
obracają się w popiół.
W końcu w "Musala Parva" znajdujemy notatkę wskazującą na to, że zdano sobie
wreszcie sprawę z tego, iż broń ta jest zbyt niebezpieczna dla świata. Notatka ta zdaje się
napomykać o zniszczeniu i pozbywaniu się głowic atomowych: w wielkim strapieniu umysłu król
nakazał zniszczyć Żelazny Piorun na drobny proch. Wezwano ludzi [...], aby wrzucili ten proch
do morza...
II.
5 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Indie nie są jedynym krajem, gdzie istnieją legendy i zapisy dotyczące pradawnej katastrofy
atomowej na Ziemi. Występują one także w Chinach. Raymond W. Drake twierdzi, że w
"Fengshen-yen-i" znajdują się opisy zdarzeń podobne do tych, jakie są w
sanskryckiej "Mahabharacie". Przeciwstawne sobie elementy walczyły o panowanie
nad Chinami. Wspomagane one były przez pozaziemskich Przybyszów, używających broni
przypominających najstraszniejsze wśród znanych nam obecnie. Wojna była prowadzona przy
pomocy oślepiających promieni, ognistych smoków, płomiennych kul, lśniących żądeł i
błyskawic. Jak wynika z opisów, walczące strony wydawały się posiadać urządzenia podobne
dzisiejszemu radarowi, który pozwalał im na słyszenie i obserwowanie wizualne obiektów
oddalonych na odległość kilkuset kilometrów.
Amerykański etnograf G. Baker odnalazł wśród kanadyjskich Indian legendy mówiące, że
kiedyś tam na południu istniały wielkie lasy i łąki, a wśród nich wielkie oświetlone miasta,
zamieszkiwane przez ludzi, którzy latali do nieba na spotkanie piorunom. Później jednak
pojawiły się demony i wszystkie miasta zostały zniszczone. Pozostały tylko po nich istniejące do
dziś dnia ruiny. Legendy te wywodzą się z objętych wieczną zmarzliną regionów kanadyjskiej
tundry, położonych na Dalekiej Północy. Odnoszą się one do dawnych epok, kiedy to klimat
dzisiejszych obszarów podbiegunowych odbiegał znacznie od dzisiejszego. Tradycja Indian
kanadyjskich przypomina istniejące wśród Majów i Azteków legendy mówiące o miastach, w
których ani w nocy ani w dzień nie gasły światła. Majowie mówili:
Ta ziemia stanowi obecnie Królestwo Śmierci. Przebywają tam dusze tych, którzy nigdy nie
będą poddane reinkarnacji. [...], ale dawno temu było ono zamieszkałe przez starożytne rasy
ludzkie.
Istnieje wielkie podobieństwo, pochodzących z różnych części globu ziemskiego, legend
mówiących o masakrach i zniszczeniach. Przypomnijmy sobie z mitologii greckiej postać Zeusa
władającego gromami i błyskawicami, czy też postać Thora z mitologii nordyckiej władającego
młotem i błyskawicami.
Jeżeli w zamierzchłej przeszłości zaistniał konflikt na skalę światową, o zakresie większym
nawet niż Druga Wojna Światowa i znacznie bardziej niszczycielski, to właśnie można by
oczekiwać takich właśnie ech w pamięci narodów świata.
Podobnie i równie szeroko są rozpowszechnione legendy o Złotym Wieku Ludzkości. Ci
wszyscy, którzy szukają cudownej i zdumiewającej Atlantydy w jakimś jednym i określonym
miejscu na Ziemi, skazani są - jak się wydaje - na rozczarowanie. Jeśli bowiem cały obszar kuli
ziemskiej w dalekiej przeszłości osiągnął wysoki stopień cywilizacji, to legendy o jej istnieniu
będą mieć charakter globalny. Sam fakt, że różne przekazy, pochodzące z rozmaitych części
ziemskiego globu, umiejscawiały położenie Atlantydy na Morzu Śródziemnym, Atlantyku,
Hiszpanii, Grenlandii, Islandii, Ameryce lub Tybecie, a nawet istniało podobne do Atlantydy
królestwo Lemuria na Pacyfiku wskazuje jedynie na to, że ówczesna cywilizacja miała charakter
światowy, iż cywilizacja ta nie ograniczała się do jednej tajemniczej wyspy lub kontynentu, który
następnie zatonął w morzu. Tylko istnienie cywilizacji o zasięgu globalnym może wyjaśnić
6 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
podobieństwa występujące pomiędzy poszczególnymi cywilizacjami i kulturami zamierzchłej
przeszłości, a także ich różnice.
Istnieje bardzo wiele punktów zbieżnych pomiędzy cywilizacjami Egiptu i Sumeru; również
pomiędzy cywilizacjami rozwiniętymi w Dolinie Indusu i cywilizacjami Mezoameryki i Ameryki
Południowej, szczególnie w ich legendach. Istnieją także duże różnice, choć dotyczą one
głównie szczegółów, jak to, że na obszarze Europy, Azji i Afryki północnej koło było w
powszechnym użytku, podczas kiedy na obszarze Ameryki urządzenie to nie było znane.
Ci, którzy całkowicie odrzucają idee, że kiedyś musiał istnieć kontakt pomiędzy wszystkimi
cywilizacjami zarówno europejskimi, azjatyckimi, afrykańskimi jak i amerykańskimi wydają się
nie brać pod uwagę istotnych czynników. Tym bardziej, że jak dotąd na próżno poszukujemy
jednego wyróżnionego obszaru, na którym powstałaby pierwotna kultura-matka - źródło
wszystkich innych cywilizacji. Wiele wskazuje na to, że źródłem tym jest cały glob ziemski, iż
istniał nie jeden, lecz wiele ośrodków rozwiniętej kultury i cywilizacji.
Warto także zwrócić uwagę na inna osobliwość. Sporo legend mówiących o istnieniu
wielkiego i katastrofalnego konfliktu w zamierzchłej przeszłości, wskazuje obszary, gdzie
zdarzenia te miały miejsce. Okazuje się, że w większości chodzi o dzisiejsze pustynie!
Szereg takich przekazów pochodzi z terytorium dzisiejszych Chin. Tam też znajduje się część
niezbadanej dotychczas Pustyni Gobi, która ukrywa pod swymi piaskami wiele tajemnic.
Podobnie w Indiach, w Dolinie Indusu, gdzie niegdyś kwitła wspaniała cywilizacja - dziś jest
pustynia.Pustynią jest znaczny obszar południowo-zachodnich Stanów Zjednoczonych, który
Majowie nazwali właśnie Królestwem Śmierci. w Egipcie Horus przeklął ziemie Seta na tysiące
lat - ogromne obszary Afryki północnej wraz z Saharą są pustynne. To samo dotyczy również
terenów na Środkowym Wschodzie - wielkie miasta Babilonii i Sumeru zrujnowane, spoczywają
teraz pod ruchomymi piaskami.
Większa część Australii to także pustynia - rdzenni jej mieszkańcy wydają się być potomkami
ludzi niegdyś cywilizowanych. Na niektórych obszarach tej pustyni, gdy w górach zdarzy się
ulewny deszcz, woda i szlam przewalają się i dochodzą aż do płytkiego jeziora Eyre.
Przypomina to okres, kiedy okolice te były zasobniejsze w wilgoć, gdy żyły tam olbrzymie
kangury i diprodonty wielkości nosorożca, jak o tym wspominają legendy tubylców - pisze prof.
Alfons Gabriel, znany badacz obszarów pustynnych. Jednak nawet tubylcy zdają się obawiać
tych terenów, a ich przejście jest połączone z wielkimi trudnościami, jest tam bowiem strefa,
która w języku krajowców nazywa się >>Narikalinnani<< - co oznacza - >>miejsce śmierci i
zniszczenia<<.
Legendy i mity mówią o antycznych środkach rażenia, które jako żywo przypominają
współczesne pociski nuklearne; inne przekazy przypominają obliczenia matematyczne
dotyczące zagadnień fizyki jądrowej. Ale nie tylko przekazy ustne, zapisy w świętych księgach
czy inskrypcje w świątyniach i miejscach starożytnego kultu są intrygujące i zmuszają do
porównań; odkrywa się coraz więcej faktów i ślady materialne.
Podczas prób nuklearnych, przeprowadzonych współcześnie na pustyni Gobi, w pobliżu
7 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Lop-Noor oraz na pustynnych obszarach Nowego Meksyku, w wyniku powstawania bardzo
wysokich temperatur wywołanych wybuchem jądrowym - piasek pustyni ulegał zeszkleniu. Do
wywołaniu procesu witryfikacji piasku potrzebne są tak wysokie temperatury, że ich uzyskanie
niemożliwe jest zarówno w procesach eksplozji konwencjonalnych materiałów wybuchowych
czy palnych, ani też w procesach wulkanicznych. Takie temperatury można uzyskać tylko w
procesach termonuklearnych. Tymczasem na pustyni Gobi znaleziono obszary zeszklonego
piasku, znajdujące się tam od tysięcy lat. Obszary takie istnieją także na pustyni kalifornijskiej,
zaś tajemnicze szkliste tektyty, z pustyń Afryki i Środkowego Wschodu uważa się za powstałe w
procesach radioaktywnych. Skały w Peru i Boliwii także noszą wyraźne ślady witryfikacji, zaś
obszary, na których występują noszą wyraźne cechy pustynne.
Powstaje pytanie: jak te pustynie utworzyły się? Jak mogły wytworzyć się i trwać, otoczone że
wszech stron ogromnymi obszarami bujnej wegetacji? A może one powstały wskutek eksplozji
pocisków nuklearnych o wielkiej mocy, które zniszczyły nie tylko ludność ten teren
zamieszkującą, lecz także wszelkie przejawy życia roślinnego i zwierzęcego, zaś substancje
radioaktywne powstałe w tym procesie, swym promieniowaniem wysterylizowały ten teren tak,
że nie nadawał się on do życia przez tysiące lat? Niewiele bowiem przejawów życia obserwuje
się na tych pustyniach, a to, co tam rośnie i żyje przeżywa z wielkim trudem mimo wytworzenia
się wielu cech adaptacyjnych. Być może istnieje ziarno prawdy w legendzie o Horusie, zaś
przekleństwo zesłane na ziemie Seta było przekleństwem radioaktywnego skażenia.
Można by mniemać, że przedstawione tutaj przypuszczenia są bezpodstawne lub zgoła
fantastyczne, gdyby na tych jałowych teraz obszarach nie było śladów cywilizowanego życia
ludzkiego. Można by twierdzić, że od niepamiętnych czasów ziemie te były wrogie człowiekowi i
ludzkiemu osadnictwu. Ale tak nie jest. Na pustyni Gobi odkryto bowiem ruiny bardzo starych
miast, prawie już bezkształtne, ale wszystkie one noszą na sobie ślady działania niezwykle
wysokich temperatur, pokryte bąblami i pęcherzami tego samego rodzaju, co zaobserwowane w
Hiroszimie po wybuchu amerykańskiej bomby atomowej.
Wielu geologów utrzymuje, że szereg obecnie występujących na terenie
południowo-zachodniej części Stanów Zjednoczonych obszarów pustynnych nie powstało w
wyniku działania naturalnych sił przyrody. Tym bardziej, że jak podaje prasa amerykańska:
...suche stany, a zwłaszcza Arizona, budują na rzece Kolorado jedną zaporę po drugiej, aby
zagospodarować te tereny. Urządzenia nawadniające opierają się głównie na dawnych
urządzeniach Indian (?!), o czym świadczą starożytne resztki potężnych budowli na rzece Gila.
A oto, co na temat Sahary pisze znawca problemu prof. Alfons Gabriel: Na pustyni można
znaleźć studnie istniejące od niepamiętnych czasów. Często ich szyby są zdumiewająco
głębokie, w niektórych przypadkach przewyższają 100 metrów - i trudno zrozumieć, jak ludzie
swymi prymitywnymi narzędziami zdołali je zbudować. [...] Od czasu, gdy w Górnym Egipcie
odkryto wiele miejsc, na których porzucone były resztki narzędzi, wszczęto również
poszukiwania na różnych pustyniach Ziemi. Poszukiwania te zostały uwieńczone powodzeniem.
Sahara okazała się specjalnie bogata skarbnicą znalezisk; podobnie jak pewne części pustyni
Gobi. Jest jednak zdumiewające, że te ślady starej ludzkiej kultury występują w takiej obfitości
8 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
właśnie na pustyniach, a więc na obszarach, gdzie na przestrzeni setek kilometrów nie ma ani
kropli wody, żadnego pastwiska, żadnych warunków do życia. Jak mogło dojść do tego? Jak
dostali się ludzie do tego świata będącego zaprzeczeniem życia? Dziś już wiemy, że na tych
obszarach pracowali nie przygodni wędrowcy, lecz przedstawiciele osiadłej ludności. Ale w jaki
sposób można było żyć na pustyni? W ostatnich dziesięcioleciach poczynione zostały poważne
postępy w badaniach nad przeszłością suchych obszarów. Poznaliśmy nieco nieznanych dotąd
szczegółów, wiążących się z pojawieniem się człowieka na pustyni. Stosunkowo najlepiej udało
się odtworzyć obraz prehistorii Sahary. W okresie przedlodowcowym i lodowcowym ten
wypalony słońcem szmat Ziemi był porośnięty lasami i stepem typu sawanny. Powiązany
system rzeczny sprawiał, ze mogło tu rozwijać się życie. Tam, gdzie teraz hulają burze
piaskowe nad gorącą pustynią żwirową, miotając ziarna kwarcu i sprawiając, ze wielbłądy już
na trzeci dzień wędrówki są głodne i spragnione, istniały przez 50.000-100.000 lat jeziora,
wokół których szumiały trzciny i harcowały zwierzęta. Żyła tu ludność [...] Rozwijała się też
sztuka. Artyści ryli w skałach piękne obrazy, a kamienie pokrywali farbami. Na obszarach Afryki
Północnej roi się od obrazów. Wiele ścian wąwozów i zboczy górskich to prawdziwe >>księgi z
obrazkami<<. Niektóre malowidła pociemniały tracąc wyrazistość, inne są ciągle jeszcze
świeże. Wiele z nich, to dzieła sztuki, są też inne robiące wrażenie dziecięcych igraszek. Nieraz
jednak jest trudno uwierzyć, że ludzie którzy znali tylko narzędzia kamienne umieli tworzyć tak
żywe postacie.
Ignatius Donelly podaje, że podczas kopania studni w miejscowości Lawn, (hrabstwo
Marshall, stan Illinois, USA), na głębokości ponad 40 metrów wykopano monetę wykonaną z
brązu. Duży nacisk warstw ziemi i warunki, w jakich przez długi czas ta moneta przebywała,
spowodowały, że większość napisów i rysunków na obu jej powierzchniach uległa prawie
całkowitemu zatarciu. Stwierdzono jedynie, że zarówno na awersie i rewersie znajdowały się
niewyraźne zarysy jakiejś postaci, zaś wzdłuż krawędzi po obu stronach biegły jakieś napisy,
ściślej mówiąc, ciągi hieroglifów nie do odcyfrowania. Jak wykazały badania, moneta ta w
trakcie procesu produkcji była walcowana, jej krawędzie obcięte maszynowo, zaś napisy
wytrawiane kwasem.
W roku 1851, w tej samej okolicy stanu Illinois, na głębokości ponad 35 metrów wykopano
dwa pierścienie miedziane. W czerwcu tego samego roku, w miejscowości Dorchester w stanie
Massachusetts odkopano naczynie pokryte skamieniałą zaprawą murarską. Był to dzban w
kształcie dzwonu, wykonany z nieznanego metalu, którego powierzchnia była inkrustowana
srebrnym wzorem o charakterze roślinnym.
Pewien lekarz w Kalifornii znalazł wewnątrz bryły złotonośnego kwarcu niewielki złoty
przedmiot kształtem podobny do uchwytu od wiadra. Podobny uchwyt odkryto w jaskini w
Kingoodie w północnej Anglii, w bloku skalnym. Jego wiek oceniono na co najmniej 8.500 lat.
Można więc przyjąć, że przedmiot znaleziony w Kalifornii pochodzi mniej więcej z tego samego
okresu.
W roku 1969, wewnątrz bryły skalnej znalezionej w pobliżu miejscowości Treasure City w
stanie Newada, odkryto ślady śruby o długości 5 cm. Sama śruba już dawno uległa korozji, ale
przestrzeń, którą kiedyś zajmowała pozostawiła w skale ślad w kształcie spirali. Wiek tego
znaleziska ocenia się na około 10.000 lat.
9 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Tom Kenny, farmer amerykański zamieszkujący w Plateau Valley, odkrył na swoim polu, na
głębokości 3 m odcinek miejskiego chodnika, wykonanego z gładkich, symetrycznych płyt
kamiennych. Analiza materiału i zaprawy murarskiej wykazała, że kamień nie pochodzi z
surowców lokalnych, związanych z okolicą, w której został wykonany chodnik.
Wszystkie te znaleziska wskazują na możliwość, której w zasadzie dotychczas nie brano
poważnie pod uwagę, że odnajdywane ślady, czasem ukryte głęboko pod ziemią, świadczą o
tym, iż na terenie współczesnej Ameryki Północnej przed wieloma tysiącami lat istniała wysoka
cywilizacja. Wydaje się, ze cywilizacja ta uległa gwałtownej zagładzie w wyniku kolosalnej
katastrofy, związanej z wystąpieniami tak wysokich temperatur, jakie pojawiają się wyłącznie w
procesach nuklearnych i termonuklearnych.
III.
Jak już tu wspominano, zarówno w Chinach, jak i na terenie obu Ameryk, a przede wszystkim
w Indiach istnieją legendy o kolosalnym konflikcie, który zdarzył się w dalekiej głębi wieków. Na
tych obszarach powinny znajdować się dowody materialne tego kataklizmu.
Jeszcze na początku XIX wieku znaleziono pierwsze ślady protoindyjskiej kultury, kiedy
podczas budowy kolei w pobliżu osady Harappa napotkano na zwęglone ruiny jakiegoś
starożytnego miasta. O mieście tym wspomina znany badacz L. R. Sprague de Camp pisząc,
że musiało ono być poddane działaniu bardzo wysokich temperatur. Ruiny te obejmują
olbrzymie stopione razem, jakby wydrążone w środku bryły - niczym sterta blaszanych puszek
rażona strumieniem stopionej stali.
Na południe od tego miejsca, urzędnik brytyjski J. Campbell odkrył podobne ruiny. Szereg
innych podróżników opisywał pozostałości budynków wzniesionych z niezwykłych materiałów,
przypominających grube płyty kryształów. I one również podziurawione i potrzaskane, nosiły na
sobie ślady działania wysokich energii termicznych.
Jednak dopiero po upływie stu lat, w roku 1921, podjęto systematyczne badania tajemniczych
ruin. Prace wykopaliskowe odkryły duże miasto, dobrze rozplanowane, z szerokimi ulicami i
doskonałą siecią kanalizacyjną. Późniejsze badania pozwoliły na stwierdzenie, że wedle
podobnego planu zbudowano i inne odkryte przez archeologów starożytne miasta na obszarze
Doliny Indusu: Mohendżo-Daro , Czahu-Daro, Amri Lothal i szereg innych. W wykopaliska
archeologicznych znajdowano szkielety ludzkie noszące znamiona gwałtownej śmierci.
szkielety te są najbardziej radioaktywnymi szczątkami ludzkimi, jakie kiedykolwiek znaleziono i
przebadano p r z e d tragedią Hiroszimy. A. Gorbowskij w "Zagadkach historii
starożytnej" (Moskwa, 1968) podaje, że radioaktywność znalezionych szkieletów
przekraczała 50-krotnie poziom normalny.
Z pewnością pod ruchomymi piaskami pustyń ukrywać się musi wiele rzeczy, których istnienia
do niedawna nawet nie podejrzewaliśmy. Użyteczne być może okazałoby się przebadanie tych
10 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
obszarów, chociażby tylko z punktu widzenia natężenia promieniowania radioaktywnego. Nie
ulega wątpliwości, że natężenie to mogło obniżyć się po upływie wielu tysięcy lat do poziomu
promieniowania tła, istnieją jednak szanse znalezienia pewnych śladów pochodzących od
izotopów o najdłuższym okresie życia.Podobnie dżungle Indii oraz Centralnej i Południowej
Ameryki ciągle stanowią obszar niezbadany, istnieje tam szereg regionów, gdzie nie stanęła
jeszcze stopa białego człowieka. A przecież te tajemnicze rejony zawierać mogą klucz do
rozwiązania zagadki naszej przeszłości.
A może piramidy egipskie ukrywają w sobie rozwiązanie jądrowego konfliktu zamierzchłej
przeszłości? Ekipa uczonych z kairskiego Ein Shams University, pracująca pod kierownictwem
noblisty w dziedzinie fizyki - prof. dr Luisa Alvareza - umieściła detektor promieniowania
kosmicznego we wnętrzu Piramidy Chefrena u jej podstawy, by sprawdzić, czy w piramidzie nie
znajdują się jeszcze jakieś nieznane komory. Całośc przedsięwzięcia odbywała się pod
auspicjami uniwersytetu Ein Shams w Kairze, amerykańskiej Komisji ds. Energii Atomowej oraz
Smithsonian Institute. Pomiary prowadzono przy założeniu, że jednorodny strumień
promieniowania kosmicznego, przenikając przez piramidę i natrafiając w jej wnętrzu na puste
przestrzenie, przechodzić będzie przez nie z większą łatwością, co zostanie zarejestrowane
przez detektor.
Badania trwały cały rok, przy czym aparatura pracowała bez przerwy, rejestrując
promieniowanie przez 24 godziny na dobę, wyniki zaś przekazywane były do uniwersyteckiego
komputera IBM-1120. kiedy komputer podał dane końcowe, zdumienie ogarnęło uczonych.
Okazało się, że zapisy natężenia promieniowania kosmicznego, pochodzące z kolejnych dni
pomiaru, wykazywały zupełnie odmienny charakter i były kompletnie ze sobą nieporównywalne.
Dr Amr Gohed, odpowiedzialny za funkcjonowanie całej elektroniki oświadczył: Z naukowego
punktu widzenia jest to niemożliwe. Musi tu istnieć jakaś tajemnica, której nie jesteśmy w stanie
wyjaśnić [...] istnieje jakaś tajemnicza siła w piramidach, która przeciwstawia się znanym
prawom nauki.
1. Dla starożytnych Egipcjan piramidy t a k ż e stanowiły zagadkę, dlatego opierając się
na legendach, przypuszczać można, że n i e są one grobami, lecz miejscem schronienia
przygotowanym na wypadek wielkiej katastrofy. I to niekoniecznie dla ludzi, chociaż niektórzy
ludzie mogliby się tam schronić, ale służącym najprawdopodobniej przede wszystkim
zachowaniu i zabezpieczeniu w i e d z y i i n f o r m a c j i . Jeśli katastrofa przybrała formę
kataklizmu wywołanego przez człowieka, z użyciem broni jądrowej włącznie, to hipoteza ta
zyskuje na znaczeniu, ponieważ wyjaśniałaby ona przedziwne wyniki uzyskane podczas badań
promieniowania kosmicznego wewnątrz i w pobliżu piramidy.
Istnieje możliwość, że piramidy będąc schronami i dysponując wszystkimi cechami, których
wymaga się od tego typu budowli, są zabezpieczone także przed promieniowaniem.Wydaje się,
że niezależnie od tego, jakich środków użyto dla zapewnienia piramidom tej właściwości, środki
te czy mechanizmy funkcjonują w dalszym ciągu w chwili obecnej. Czyżby więc istniał i działał
ciągle jeszcze, sugerowany przez Andrew Thomasa w jego książce "Nie jesteśmy
pierwsi" jakiś generator umieszczony pod piramidami? Takie urządzenie zapewne
musiałoby znajdować się bardzo głęboko pod piramidą, znacznie głębiej, niż prowadzone
dotychczas prace wykopaliskowe. Trudno powiedzieć, jaki ono mogłoby mieć kształt, czy też jak
11 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
można by je wykryć, ponieważ urządzenie takie przekracza jeszcze możliwości współczesnej
technologii.
Piramidy ciągle kryją w sobie niewyjaśnione tajemnice i przejawiają zagadkowe cechy, a
pomimo tego istnieją ludzie, którzy twierdzą, że są one jedynie grobowcami faraonów. Nie
oznacza to, że zgodzić się należy z wymyślnymi historyjkami, które opowiada się na temat ich
budowy. Na przykład, że wysokość Wielkiej Piramidy pomnożona przez milion daje nam w
wyniku odległość Ziemi od Słońca. Podaje się cały szereg innych liczb, które mają wskazywać
rozmaite wielkości charakterystyczne, takie jak: długość roku, wielkość miesiąca księżycowego,
czy masę kuli ziemskiej. Wysuwa się również przypuszczenia, że piramidy były wybudowane
przez Noego po Potopie, że zbudowali je Kosmici, lub że zbudowane zostały według instrukcji
Kosmitów, albo też że stanowią one punkty orientacyjne lub drogowskazy dla astronautów
przybywających na Ziemię z innych planet.
Pogląd, że cała ludzka wiedza ukryta jest gdzieś w piramidach, nie musi być zupełnie
dziwaczny, chyba będzie jednak słuszniej powiedzieć, że choć cała wiedza starożytnego świata
została tam umieszczona, to jednak już jej tam n i e m a . Wiele hipotez i interpretacji
narosło wokół piramid egipskich w ciągu ostatnich 100 lat, zaś prawda leży prawdopodobnie
gdzieś pośrodku, pomiędzy przypuszczeniami zupełnie fantastycznymi, a całkowicie
prozaicznymi.
Zdecydowanie odrzucić trzeba teorie i sugestie pozbawione podstaw, nie można się jednak
zgodzić z absurdalnym poglądem, że te kolosalne konstrukcje postawione zostały przez grupę
ludzi zaopatrzonych jedynie w prymitywne narzędzia, bez transportu kołowego, dźwigów,
wyciągów, kołowrotów i innych urządzeń. Że zbudowano je w kraju, w którym w okresie budowy
piramid był prawie niezamieszkały! - nie posiadał miast i z rzadka był tylko pokryty małymi
wioskami.
Znacznie bardziej uzasadniony wydaje się pogląd, że piramidy, a szczególnie rozległa ich
grupa postawiona na płaskowyżu w Gizie, pochodzą z okresu przed-egipskiego. Zbudowane
zostały nie jako budowle o znaczeniu sakralnym lub po to, by przechowywać czcigodne zwłoki
wielkich przywódców, lecz stanowiły urządzenia ochronne przeznaczone właśnie do
zabezpieczenia zdobyczy wiedzy. Wiele spośród tych urządzeń mogło zostać zużytych przez...
nosicieli kultury, którzy pojawili się, aby z powrotem do cywilizacji doprowadzić prymitywnych
potomków tych, którzy pozostali przy życiu po katastrofie.
Wśród wszystkich piramid egipskich - a znamy ich około 70 - nie istnieje ani jedna, w której
stwierdzono, by odbył się kiedykolwiek w niej pochówek. Wszyscy faraonowie, a szczególnie
najwięksi i najpotężniejsi z nich władcy, jak Ramzes II i Tutmozis III pochowani byli w sławnej
Dolinie Królów. Zadziwiające, jak wielu ludzi jest przekonanych, że zmumifikowane szczątki
faraonów zostały odkryte w obrębie piramid. Przekonanie to opiera się prawdopodobnie na
pewności, z jaką niektórzy archeolodzy wypowiadają opinię, iż piramidy są grobowcami
władców Egiptu.
Jeśli najwięksi i najsławniejsi władcy Egiptu zostali pochowani w skalnych grobowcach w
Dolinie Królów, to dlaczego przyjmuje się, że mniej znani i nie zawsze realnie istniejący
12 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
pochowani zostali w tych ogromnych budowlach, rzekomo wzniesionych tak ogromnym
wysiłkiem i znojem ludzkim?
1. Egiptolodzy wydają się znajdować pod przemożnym wpływem przekazów dostarczonych
przez wielkiego podróżnika Starożytności - Herodota. Ale Herodot opisuje to, co powiedzieli mu
uczeni i kapłani, jakich napotykał na trasach swych wędrówek. Piramidy j u ż w ó w c z a s
liczyły sobie kilka tysięcy lat i stanowiły dla Egipcjan zagadkę w nie mniejszym stopniu, niż są
one nią dla nas dzisiaj...
IV.
Jednym z najbardziej znanych jest kontur olbrzymiej postaci wyryty w skale. Został on odkryty
przez Henri Labote%u2019a na płaskowyżu Tassili na Saharze i nazwanej przez niego Wielkim
Bogiem Marsjańskim (patrz rycina). Szkic ten zadziwiająco przypomina postać odziana w
skafander kosmonauty.
Na obszarze płaskowyżu znajduje się więcej podobnych rysunków: jeden z nich wprzedstawia
idącą grupę czterech postaci ubranych w stroje przypominające kombinezony kosmonautów,
których głowy są pokryte baniastymi hełmami. Rysunki tego rodzaju odkryto na różnych
kontynentach. Istnieje np. rysunek naskalny na południe od miejscowości Fergana w
Uzbekistanie, przedstawiający postać, której głowa jest otoczona pierścieniem z wychodzącymi
z niego promieniami. Pierścień ten najprawdopodobniej reprezentuje hełm, jaki noszą nurkowie
zaopatrzony w anteny. Niemal identyczne postacie przedstawiają rysunki odkryte w Val
Camonica we Włoszech. Sylwetki Kosmitów znaleziono także wyrysowane na płaskich
ścianach skał w Australii.
Znaczne podobieństwo do postaci na rysunkach wykazują japońskie statuetki Dogu
pochodzące z okresu Jomon (Dżomon). Wzbudziły one duże zainteresowanie, ponieważ
przedstawiają one ludzi w pewnego rodzaju ubiorach ochronnych i hełmach zaopatrzonych w
dziwne okulary. Japoński ekspert Isao Washio tak opisuje strój Dogu:
... rękawice przymocowane są do przedramienia za pomocą wiązania, zaś okulary mogą być
zamykane i otwierane. Po bokach postaci umocowane są dźwignie prawdopodobnie
przeznaczone do regulacji ich ustawienia, podczas kiedy >>korona<< umieszczona na hełmie
spełnia rolę anteny [...]. urządzenia na zewnątrz ubrania nie stanowią elementów zdobniczych,
ale są przyrządami pozwalającymi kontrolować ciśnienie w skafandrach w sposób
automatyczny...
Wszystkie te rysunki i postacie kojarzy się obecnie z Przybyszami z Kosmosu oraz
poglądem, że planetę naszą w dalekiej przeszłości odwiedzali goście - astronauci z innych
układów gwiezdnych. W gruncie rzeczy przedstawiać one mogą niebiańskich bogów - tym
bardziej, że rysunkom Kosmitów towarzyszą często latające dyski, kuliste pojazdy i inne
urządzenia latające. Wydaje się, że istnieje inne, nie mniej prawdopodobne wyjaśnienie, oparte
na odmiennej interpretacji znajdywanych rysunkó. Być może przedstawiają one po prostu ludzi
w ubiorach chroniących ich przed skażeniem radioaktywnym. Przecież w większości rysunki
13 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Kosmitów odkryte zostały na terenach dzisiejszych pustyń. Wcześniej już jednak sugerowano,
że pierwszą przyczyną powstania tych pustyń mogło być zastosowanie na tych obszarach broni
nuklearnych, dlatego nawet tysiące lat później regiony te wskazywały wysoki stopień skażenia
radioaktywnego.
Rysunki mogły być więc wykonane później przez potomków mieszkańców tych okolic, którym
udało się przeżyć kataklizm. Widzieli oni przybywających (albo ze schronów podziemnych, albo
z obszarów nieskażonych radioaktywnym fall-out%u2019em) ludzi w latających maszynach,
którzy zabezpieczeni strojami ochronnymi pojawili się, aby skontrolować tereny, zbadać stopień
ich skażenia i ocenić rozmiary zniszczeń.
Niewątpliwie niektóre z tych rysunków mogą przedstawiać Przybyszów z Kosmosu. Nie
wydaje się jednak słuszne pomijanie możliwości, że ubrania ochronne noszone były przez
mieszkańców Ziemi, jako osłona przed skażeniem radioaktywnym. Gdyby bowiem Kosmici
musieli być tak dokładnie chronieni przed naszym ziemskim środowiskiem przy pomocy tak
dokładnie izolujących skafandrów kosmicznych, oznaczałoby to, że nie mogli Oni oddychać
ziemską atmosferą czy też znosić panującej na powierzchni Ziemi temperatury. A taki obraz
kosmicznych bogów - jak pisze Richard E. Mooney - stałby w całkowitej sprzeczności z tym, jaki
wyrobiliśmy sobie na podstawie mitów i legend.
O mitycznych bogach Egiptu, Grecji, Indii a także Majów, Inków i Azteków n i g d y nie
pisano, jako o noszących stroje ochronne. Dlatego albo byli oni Ziemianami, albo Przybyszami
z Kosmosu, których fizjologia podobna była do ziemskiej w takim stopniu, że nie potrzebowali
skafandrów ochronnych. Oczywiście ci, którzy przybywaliby tylko na krótki pobyt na Ziemi,
mogliby nosić ubiory chroniące ich przed odmiennym promieniowaniem słonecznym, czy też
nieznanymi, a być może groźnymi dla nich ziemskimi mikroorganizmami. Jednakże biorąc pod
uwagę argumenty "za" i "przeciw" oraz uwzględniając rozmieszczenie
głównych malowideł oraz materialnych dowodów katastrofy nuklearnej, wydaje się, że
najbardziej racjonalnym wyjaśnieniem funkcji owych "kosmicznych" skafandrów jest
ochrona przed skażeniem promienistym.
V.
Kiedy Program Apollo został pomyślnie zrealizowany i ogłoszono większość wyników badań,
okazało się, że istnieją fakty, które mogą wskazywać, iż nie tylko Ziemia, lecz i część naszego
Układu Słonecznego była przed wielu tysiącami lat zniszczona w wyniku wojny atomowej.
Jednakże, jeżeli chodzi o interpretację odkrytych faktów, opinie uczonych są podzielone.
Staranny przegląd literatury dotyczącej badań przestrzeni kosmicznej wydaje się świadczyć, że
uczeni są zakłopotani wynikami uzyskanymi zarówno w radzieckich/rosyjskich, jak i
amerykańskich programach badawczych.
Z drugiej strony obserwuje się istnienie także tendencji do ignorowania lub wręcz pomijania
tych danych naukowych, które wskazać by mogły, że olbrzymie kratery na Księżycu, Marsie,
14 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Merkurym i Wenus nie powstały w wyniku działania naturalnych zjawisk, takich jak upadki
meteorytów, asteroidów i komet lub działalności wulkanicznej, lecz w wyniku eksplozji
nuklearnych, miliony razy potężniejszych niż te, jakich można oczekiwać po najpotężniejszych
bombach wodorowych dnia dzisiejszego. Pomimo lądowania ludzi na Księżycu, nie wiemy
dotychczas, co było przyczyną zniszczenia jego powierzchni oraz powstania na niej tak
olbrzymiej ilości kraterów. Uczeni amerykańscy przyznali, że jakiś nieznany kataklizm musiał
spowodować zniszczenie powierzchni Księżyca i planet.
Brytyjski astronom o światowej sławie Gilbert Fielder z zespołem współpracowników poddał
analizie statystycznej położenia i częstotliwości kraterów na powierzchni Księżyca. Uzyskane
wyniki wskazują wyraźnie, że kratery nie pokrywają Księżyca w sposób bezładny i
przypadkowy, czego można by oczekiwać przy założeniu, że powstały one w sposób naturalny.
Okazuje się, że kratery te tworzą określone i logiczne wzory. Występują mianowicie w parach,
lub tworzą łańcuchy, szeregi lub równoległoboki.
Pary kraterów lub kratery bliźniacze składają się z dwóch niecek o tej samej wielkości. Uczeni
zauważyli, że w miarę, jak średni promień tych kraterów zwiększa się, rośnie także odległość
pomiędzy nimi. Zjawisko to jest trudno wytłumaczyć w oparciu o teorie o naturalnym ich
pochodzeniu. Z drugiej strony, jeśli na Księżycu miała miejsce wojna nuklearna, wówczas
padające bomby mogłyby tworzyć na jego powierzchni określone wzory lejów. W takim
przypadku oczywiście, im większe byłyby zrzucane bomby, tym większa odległość miedzy nimi
byłaby potrzebna dla uzyskania maksymalnego efektu destrukcyjnego.
Liczne kratery tej samej wielkości tworzą także ciągi i łańcuchy, ułożone wzdłuż jednej linii i
skierowane w określonym kierunku. Istnieje wyraźne podobieństwo między tymi łańcuchami
kraterów na Księżycu, a łańcuchami lejów po bombach zrzuconych w Wietnamie przez
amerykańskie bombowce B-52.
Kratery księżycowe występują również w grupach po cztery jednakowej wielkości - tworząc
równoległoboki. Wyraźnie widać, że im większe są ich średnice, tym większy tworzą one
równoległobok. Niektóre równoległoboki pokrywają obszar tysięcy kilometrów [kwadratowych]
księżycowej powierzchni. W przypadku wojny jądrowej, celem tworzenia takich figur
geometrycznych byłoby całkowite zniszczenie życia w ich obrębie. Współczesne ICBM,
zarówno radzieckie/rosyjskie, jak i amerykańskie wyposażone są przynajmniej w 4 głowice
nuklearna każda i zaprogramowane prawdopodobnie w taki sposób, aby ich eksplozje tworzyły
właśnie równoległobok.
Powszechnie niemal wiadomo, że około 90% wszystkich kraterów na widocznej stronie
Księżyca oraz na niektórych obszarach Marsa koncentruje się na wyżynach lub [lądach]
kontynentach, niewiele natomiast znajdujemy ich na morzach. Fakt ten trudny do wyjaśnienia w
inny sposób, z punktu widzenia teorii o starożytnej wojnie jądrowej staje się zupełnie
zrozumiały. Jeśli bowiem w księżycowych i marsjańskich morzach znajdowała się kiedyś woda,
to życie inteligentne musiało skupiać się na lądach. Stąd obecność lejów i kraterów na tych
obszarach jest w pełni uzasadniona, jako rezultat tej morderczej wojny, w której niszczono
przede wszystkim duże skupiska mieszkańców w głębi lądu oraz miasta portowe i nadbrzeżne.
15 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Twierdzenie niektórych geologów, że kratery, które niegdyś pokrywały powierzchnie
księżycowych i marsjańskich mórz, uległy zniszczeniu przed milionami lat w wyniku stopienia w
skrajnie wysokich temperaturach, wydaje się mało prawdopodobne, tym bardziej, że przyczyna
powstania tego piekła o temperaturze milionów stopni ciągle stanowi tajemnicę. Nie można
ponadto pominąć faktu, że około 10% księżycowych kraterów jest zlokalizowana właśnie na
terenie mórz i nie uległy one stopieniu. Być może powstały one wówczas, gdy zniszczono
podwodne miasta. W każdym razie teoria stapiania w dalszym ciągu nie wyjaśnia występowania
kraterów w parach, szeregach, równoległobokach, itd.
Jednym z najdziwniejszych rodzajów kraterów obserwowanych na Księżycu są te, które
posiadają "promienie" o długości setek kilometrów. Niektórzy uczeni utrzymują, że
takie otwory jak: Tycho, Kopernik i Arystarch powstały w wyniku eksplozji, które miały miejsce
nad powierzchnią Księżyca. Ponieważ ich "promienie" przebiegają po powierzchni
innych kraterów, jest możliwe, że stanowi to rezultat wybuchu specjalnego rodzaju bomb, które
zrzucono pod koniec wojny nuklearnej w celu ostatecznego zniszczenia ocalałych do tego
czasu resztek życia. Po tysiącach lat, te jasne "promieniste" niecki wciąż jeszcze
emitują znaczne ilości promieniowania. Badania powierzchni Księżyca w czasie zaćmienia za
pomocą przyrządów optycznych czułych na podczerwień, przeprowadzone przez naukowców z
NASA wykazały, ze te właśnie obszary wydzielają więcej ciepła i promieniowania, niż tereny
sąsiednie.
Astronomowie tacy, jak Fielder, Shoemaker i Barosh od lat twierdzili, że nieregularne linie
obserwowane wokół księżycowych kraterów przypominają bardzo linie rozchodzące się
promieniście od kraterów pozostałych po próbnych wybuchach jądrowych w Yucca Flats.
Oczywiście naukowcy ci utrzymują, że podobieństwo to jest przypadkowe, zaś same linie
postały na Księżycu w wyniku działania naturalnych sił nieznanego pochodzenia.
1. Wykazali oni, że n i e i s t n i e j e ani jeden przykład prawdziwego stożka
wulkanicznego na widocznej stronie Księżyca. Dwadzieścia lat później, amerykańscy astronauci
także nie mogli znaleźć żadnego dowodu aktywności wulkanicznej na Księżycu.
Na początku lat 60. grupa radzieckich astronomów pracująca pod kierownictwem E. L.
Krinowa po zbadaniu istniejących w naszym systemie słonecznym asteroidów i meteorytów
oraz uwzględnieniu komet, a następnie obliczeniu średniej liczby takich ciał, które trafiają w kulę
ziemską doszła do wniosku, że podczas minionych miliardów lat maksymalna liczba tych ciał
niebieskich, jaka spadła na Księżyc nie mogła przekroczyć 16.000, nawet biorąc pod uwagę
brak na nim atmosfery. Istnieją tam jednak na nim miliony kraterów, zaś liczba tylko samych
dużych przekracza owe 16.000, podczas gdy na powierzchni najbliższego kosmicznego
sąsiada Księżyca - Ziemi znaleźć można zaledwie niewielką ich liczbę. Natomiast na planetach
Merkury, Wenus i Mars istnieją setki tysięcy kraterów - niemożliwe więc jest, by powstały one
wskutek uderzeń meteorytów.
Nie można zatem znaleźć żadnego konwencjonalnego wyjaśnienia dla kształtu i rozkładu
kraterów, tych niewinnie wyglądających, jakby pozostałych po ospie znaków, tworzących
krajobraz księżycowy. Z jakichś powodów kratery te są płytkie i zgrupowane na określonych
obszarach powierzchni Księżyca.
16 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Jedna z przedstawionych w ostatnich latach teorii wydaje się wyjaśniać wiele spośród
dotychczas niezgłębionych tajemnic Księżyca. Teoria ta została opracowana przez dwóch
wybitnych uczonych radzieckich: Michaiła Wasina i Aleksandra Szczerbakowa, którą
przedstawili w książce pt. "Księżyc - nasz tajemniczy pojazd kosmiczny". Przyjmuje
ona, że Księżyc w ogóle nie jest naturalnym satelitą Ziemi, ale stanowi wydrążoną w środku
konstrukcję, zbudowaną przez jakąś wysokorozwiniętą cywilizację, która wprowadziła go na
orbitę okołoziemską jako sztucznego satelitę, w nieokreślonym czasie dalekiej przeszłości.
Ta zaskakująca idea szokuje w pierwszej chwili, ale zanim wydamy na nią wyrok skazujący,
zbadajmy niektóre z kłopotliwych problemów, jakie owa śmiała i niekonwencjonalna teoria
rozwiązuje.
Naturalnie jeśli Księżyc został wprowadzony na orbitę wokółziemską, to wyjaśnienie jego
prawie kołowej orbity staje się zupełnie oczywiste, podobnie jak fakt, że orbita ta nie przebiega
w płaszczyźnie równikowej Ziemi, odmiennie od wszystkich innych księżyców istniejących w
Układzie Słonecznym.
Rzucającą się w oczy cechą powierzchni Księżyca jest istnienie na niej mórz. Stanowią one
wyraźne, ciemniejsze płaskie powierzchnie prawie pozbawione kraterów, niemal wszystkie
morza znajdują się w zachodniej części Księżyca skierowanej ku Ziemi. To właśnie przelatując
nad niektórymi spośród tych mórz, wyprawa Apollo 8 odkryła obecność maskonów ,
stacjonarnych pól grawitacyjnych tak silnych, że zakłócały one tory lotów sond
wokółksiężycowych. Ten fakt oraz wyliczony ciężar właściwy Księżyca i analiza jego ruchu,
przeprowadzona przez Gordona McDonalda z NASA wydają się wskazywać na to, że Księżyc
nie jest ciałem homogenicznym, co oznacza, że zachowuje się on bardziej jak wydrążona w
środku kula, niż jak jednolite ciało niebieskie. Inne ostatnio odkryte fakty zdają się potwierdzać
tą hipotezę. Przede wszystkim istnieje na jego drugiej stronie ogromne wybrzuszenie na jego
powierzchni, tak wielkie, że mogłoby ono wywołać powstanie niezrównoważonych sił w obrębie
księżycowej masy. Jednakże wpływ tej wypukłości jest skompensowany jakimiś zmianami w
rozkładzie gęstości wnętrza Księżyca. Sam fakt, że wybrzuszenie to znajduje się po
przeciwległej stronie, niż oddziaływanie Ziemi, jest jeszcze bardziej intrygujący. Czyżby owo
wybrzuszenie zostało spowodowane jakimiś ogromnymi przyśpieszeniami, które działały na
Księżyc?
Ciekawe wyniki otrzymano także w rezultacie sejsmograficznych eksperymentów
przeprowadzonych w czasie pamiętnego lotu Apollo-13. Okazało się, że zderzenia lub wstrząsy
na powierzchni Księżyca dawały nigdzie przedtem nie spodziewane sygnały, które zaczynały
się od małych fal, a następnie powoli narastały, aby po długim okresie osiągnąć maksimum. W
gruncie rzeczy, gdy III człon rakiety Apollo-13 spadł na Księżyc, cała powierzchnia Srebrnego
Globu aż do głębokości 40 km drgała prawie trzy i pół godziny. Jeden z pracowników
naukowych NASA skomentował ten fakt w następujący sposób: Księżyc zareagował jak wielki,
pusty w środku gong!
Tytan (Ti), cyrkon (Zr), itr (Y), beryl (Be) - te słowa zwracają uwagę, kiedy czyta się wyniki
przeprowadzonej przez S. Ross-Taylora analizy chemicznej próbek skał księżycowych. Raport
17 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
wskazuje, że te rzadkie pierwiastki występują na powierzchni Księżyca w dużych ilościach -
znacznie większych, niż w ziemskiej litosferze i bardzo przekraczających ich zawartość
procentową we Wszechświecie. Wszystkie one, znane czasami pod wspólną nazwą
pierwiastków ogniotrwałych są niezastąpionymi materiałami do budowy antykorozyjnych,
odpornych na działanie wysokich temperatur kadłubów rakiet kosmicznych.
Zaskakujące było również to, że wiek skał księżycowych, oceniony na podstawie rozpadu
promieniotwórczego, wyniósł od 5 do 7 mld lat. Zaś w niektórych próbkach osiągał 20 mld lat,
podczas gdy wiek całego Układu Słonecznego, a więc i Ziemi, ocenia się na 4,6 mld lat. Tylko!
Ponadto w próbkach skał księżycowych odkryto kilka nowych pierwiastków i minerałów, które w
ogóle nie występują w skorupie ziemskiej, nie mówiąc już o obecności stosunkowo wysokich
stężeń niektórych radioaktywnych izotopów szeregu [promieniotwórczego] uranu i toru. Te
ostatnie w gruncie rzeczy mogły powstać tylko w wyniku eksplozji jądrowych.
Wszystkie wyprawy Apollo znajdowały także na powierzchni Księżyca duże ilości substancji
szklistych - i tak na przykład Apollo-17 przywiózł szkło pomarańczowego koloru pochodzące z
krateru Shorty. William C. Pinney - kierownik zespołu badawczego w Centrum Lotów
Załogowych NASA w Houston, podczas konferencji prasowej, jaka miała miejsce w styczniu
1973 roku, powiedział: Nie potrafię sobie wyobrazić, w jaki sposób te kawałki pomarańczowego
szkła stanowić mogą rezultat działalności wulkanicznej. A przecież na ziemskich terenach
doświadczalnych, na których przeprowadzano próbne wybuchy jądrowe takie odłamki
kolorowego szkła do rzadkości nie należą.
Wyniki badań księżycowych skał wprawiły w zakłopotanie tych uczonych, którzy uwierzyli, że
Ziemia i Księżyc utworzone zostały z tego samego pierwotnego obłoku kosmicznego pyłu, lub
że kiedyś w zamierzchłej przeszłości księżyc stanowił część Ziemi, a później wyrzucony został
na orbitę w wyniku jakiegoś kataklizmu.
VI.
Dalsze wyniki uzyskane przez kolejne wyprawy Apollo dostarczają nie mniej fascynujących
informacji, niż z pierwszych wypraw. Badania magnetyzmu księżycowego dokonane z pokładu
Apollo-16 wykazały, że Księżyc obecnie nie posiada globalnego pola magnetycznego, niemniej
jednak próbki skał księżycowych wykazywały ślady dawnego działania tego pola.
Namagnesowanie to jest jednak nieznaczne i wynosi około 1/100.000 tego, co mamy na Ziemi.
Nie jest ono jednolicie rozłożone na powierzchni, lecz koncentruje się w siedmiu regionach.
Wszystkie te regiony leżą na zewnętrznej stronie największych kraterów.
Odkryto również istnienie dwóch pasów ferromagnetycznego materiału, o długości około
1.000 km, leżących na głębokości 100 km pod powierzchnią Księżyca. Pochodzenie i
przeznaczenie tych ogromnych otworów, podobnych do dźwigarów czy wzdłużników w kadłubie
okrętu stanowi dotychczas zagadkę, podobnie jak odkryte przez wyprawę Apollo-16 ślady
pordzewiałego żelaza w próbkach skał księżycowych. Ponieważ rdza świadczy o obecności
wody, dawna teoria mówiąca, że Księżyc był zawsze pozbawiony zawierających wodę
minerałów, powinna być poddana rewizji. Niezaprzeczalny dowód istnienia wody na Księżycu
pojawił się wówczas, gdy instrumenty pozostawione przez poprzednie wyprawy Apollo
18 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
niespodziewanie wykryły chmury pary wodnej rozciągające się na przestrzeni setek kilometrów.
John Freeman z Rice University twierdzi, że wszystkie odczyty przyrządów pomiarowych
wskazują na bezsporny fakt, iż para wodna pochodzi z głębokiego wnętrza samego Księżyca.
W ciągu tysięcy lat żywe były na Ziemi legendy mówiące, o istniejących na Księżycu
miastach. Według zapisów, jakie znajdujemy w książce Charlesa Forta, europejscy
astronomowie twierdzili w swych publikacjach naukowych, że widzieli takie ruiny na Księżycu
jeszcze w XIX wieku. Amerykańskie czasopisma astronomiczne publikowały fotografie i rysunki
piramid, kopuł, krzyży i mostów, jakie obserwowało się na powierzchni Srebrnego Globu. Zeszyt
czasopisma Uniwersytetu Harvarda "Sky and Telescope" z kwietnia 1954 roku
zawiera artykuł na temat mostu sfotografowanego na powierzchni Księżyca, łączącego dwa
grzbiety górskie w pobliżu Mare Crisium. Według opinii redaktora naukowego "The New
York Herald Tribune" - Johna O%u2019Neila oraz dwóch astronomów angielskich H. P.
Wilkinsa i Patricka Moore%u2019a, fotografia ta przedstawia definitywnie most, a nie
przypadkową formację skalną tego kształtu. Jeżeli Mare Crisium było kiedyś prawdziwym
"oceanem", wówczas most ten można by porównać do Mostu Złotej Bramy - Golden
Gate Bridge w San Francisco, który również spina dwa grzbiety górskie w pobliżu oceanu. H. P.
Wilkins obliczył, że długość tego księżycowego mostu wynosi około 20 km. Spędził on również
wiele czasu na katalogowaniu ponad 200 białych kopuł, o średnicach przekraczających 200 m,
a obserwowanych w ostatnich czasach w coraz większych ilościach, które czasami znikają w
jednym miejscu, aby znowu pojawić się w innym. Zaskakujące jest to, że wiele spośród tych
księżycowych kopuł zaobserwowano w pobliżu wyjątkowo prostej ściany o wysokości około 450
m i długości ponad 100 km. Po przeciwnej stronie tej ściany, na przeciwległej stronie Księżyca
znajduje się pęknięcie o szerokości 2 km i długości 240 km.
Jeszcze bardziej zadziwiające są zespoły gigantycznych głazów, znajdujące się na Mare
Tranquillitatis i Oceanus Procellarum. William Blair uczony antropolog porównuje te budowle do
Stonehenge o prostokątnych zapadlinach zerodowanych ścian, które zawaliły się ku środkowi
oraz monolitycznych iglicach wyższych od jakiegokolwiek budynku na Ziemi. Radzieckie zdjęcia
wykonane przez Łunę-9 wskazują, że niektóre spośród tych iglic mogą w gruncie rzeczy mieć
kształt piramid.
Starożytna cywilizacja zamieszkująca w przeszłości na powierzchni Księżyca musiała
dokonać ogromnego dzieła terraformując powierzchnię Srebrnego Globu. Astronomom od wielu
lat znane są duże obszary tej powierzchni pokryte siatką krzyżujących się linii
przypominających siatkę południków i równoleżników rysowanych na mapach Ziemi. Odnosi się
wrażenie, że te uskoki, grzbiety górskie, wąwozy i łańcuchy kraterów ułożone są wzdłuż
równoległych linii przecinających się z innymi pod kątem prostym. Taki system krzyżujących się
linii jest zupełnie nienaturalny i uczeni nie potrafią znaleźć dla niego żadnego wytłumaczenia.
Zdjęcia przesłane przez amerykańskie sondy z powierzchni Merkurego, Wenus i Marsa
wskazują na to, że los tych planet był podobny do Księżycowego. Można na ich powierzchni
znaleźć kratery tworzące wzory podobne do księżycowych. Niektórzy fizycy oceniają, że
energia potrzebna do utworzenia takich kraterów - których średnice osiągają 1.300 km -
przekracza tysiące razy siłę wybuchu największych bomb wodorowych.
19 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Tak straszliwa siła wybuchu mogła zniszczyć planetę, która kiedyś krążyła pomiędzy Marsem
a Jowiszem, a po której pozostał tylko pas asteroidów. Kiedy ta grupa fragmentów skalnych
została odkryta w roku 1802 przez niemieckiego astronoma Heinricha W. M. Olbersa,
astronomowie byli przekonani, że jakaś planeta została kiedyś zniszczona wskutek straszliwej
eksplozji. Teoria ta jest wciąż żywa wśród astronomów radzieckich. Obliczyli oni na początku lat
60., że średnica owej planety wynosiła około 6.000 km. Z drugiej strony jednak wiadomo, że nie
istnieje żadna naturalna przyczyna eksplozji planety. Amerykański astronom Gerard P. Kuiper -
dyrektor Obserwatorium Astronomicznego University of Arizona w Phoenix - twierdzi
wprawdzie, że Pas Asteroidów powstał wówczas, kiedy 5 - 10 oddzielnych planet znajdujących
się na orbitach pomiędzy Jowiszem a Marsem przypadkowo zderzyło się ze sobą, jednak nie
posiada on konkretnych dowodów potwierdzających tą teorię, zaś ze statystycznego punktu
widzenia taka przypadkowa kolizja jest niemal niemożliwa w przestrzeni, jaka istnieje pomiędzy
Jowiszem a Marsem. Naukowcy z NASA byli zaskoczeni, kiedy sondy Pioneer-10 i Pioneer-11
przeleciały bez żadnej kolizji przez Pas Asteroidów, zawierający około 100.000 odłamków
skalnych. Najprawdopodobniej nie zwrócili uwagi na fakt, że średnia odległość pomiędzy każdą
z tych asteroid wynosi około 6,5 mln km!
W każdym razie wiadomo, że największe rozmiary zniszczeń podczas tej starożytnej wojny
miały miejsce pomiędzy Marsem a Jowiszem. Być może planeta lub planety istniejące w tej
części Układu Słonecznego były głównymi bazami militarnymi i dlatego musiały zostać
zburzone. Starożytne środki bojowe mogły również dokonać zniszczenia czterech księżyców
Saturna, co spowodowało powstanie jego pierścienia .Astronomowie twierdzą, że księżyce te
rozpadły się, kiedy zbytnio zbliżyły się do planety. Nie ma jednak żadnych realnych dowodów
na poparcie tej teorii, tym bardziej, że ci sami astronomowie przyznają, iż księżyce te nie
mogłyby rozpaść się, gdyby były z popękanej litej skały. Ponadto - Saturn byłby jedyną planetą
w Układzie Słonecznym, której księżyce uległyby rozpadowi w tak niezwykły sposób. A może i
one także były ważnymi bazami wojskowymi i dlatego musiały zostać zniszczone?
W ostatnich latach świat naukowy dowiedział się, że temperatura na powierzchni Jowisza
wynosi ponad 50.000oC, a więc przekracza nawet temperaturę powierzchni Słońca. Czy
potężne bombardowanie za pomocą nuklearnych środków zniszczenia nie mogło
zapoczątkować reakcji termojądrowych na tej planecie?
W książce zatytułowanej "Złoto bogów" Erich von Däniken dyskutuje możliwości
istnienia w Starożytności wojny, w której cywilizacje pochodzące z innych systemów
gwiezdnych walczyły ze sobą, i ci, którzy tę wojnę przegrali szukać musieli schronienia na
Ziemi. W tych to zamierzchłych czasach nasz system słoneczny mógł zostać zniszczony przez
istoty lub "bogów" pochodzących z innych układów planetarnych.
Wydaje się jednak, że nie ma powodów, dla których ci Kosmici mieliby wybrać sobie jako
teren do załatwiania swych porachunków tą zapadłą okolicę Galaktyki, odległą przynajmniej o
kilkadziesiąt lat świetlnych od miejsca, w którym przyczyna sporu powstała. Bardziej
uzasadnione wydaje się twierdzenie, że wysoko rozwinięta cywilizacja powstała tu na Ziemi,
przed kilkudziesięcioma czy nawet kilkuset tysiącami lat. Ta wspaniała cywilizacja osiągnęła już
etap planetarny - rozpoczęła kolonizację znajdujących się w obrębie ekosfery [słonecznej]
planet Układu Słonecznego, stając tam na niebywale wysokim poziomie rozwoju technicznego i
20 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
cywilizacyjnego.
Zdaje się jednak, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z technologicznym. Znane
wady ludzkości, zwłaszcza dominacji jednych nad drugimi, zwielokrotnione niesłychanymi
możliwościami zaawansowanej techniki i wiedzy, doprowadziły do otwartej rywalizacji pomiędzy
mieszkańcami sąsiednich planet. Rezultatem tego była straszliwa wojna, w wyniku której z
jednej z planet pozostał tylko Pas Asteroid, zaś powierzchnie Księżyca, Marsa, Merkurego i
Wenus zamieniły się w skalne rumowiska o zatrutej i śmiertelnej dla każdego życia atmosferze.
Ci nieliczni, którzy przeżyli ukryci w bunkrach i skalnych schronach na stosunkowo najmniej
zniszczonej Ziemi, stali się nosicielami kultury i cywilizacji - "bogami" wśród
ocalałych człekopodobnych istot zamieszkujących dzikie ostępy i dżungle Ziemi, mając nadzieję
wskrzesić na gruzach dawnej świetności "złoty okres" - nowe cywilizowane życie.
VII.
Postawiono już w poprzednim rozdziale hipotezę, że przed kilkuset tysiącami lat rozwinęła się
na naszej planecie cywilizacja, która zdołała osiągnąć bardzo wysoki poziom rozwoju. Pozwoliło
jej to na skolonizowanie Wenus, Marsa, Merkurego, Faetona, a być może także i innych ciał
niebieskich, np. księżyców Jowisza czy Saturna.
Osiedleńcy żyjący w warunkach odmiennych od ziemskich, musieli w ciągu kilku pokoleń
rozwinąć szereg cech adaptacyjnych, w wyniku czego ich technologia, cywilizacja i kultura
coraz bardziej odbiegała od ziemskiej. Trudniejsze warunki życia kolonistów zmuszały ich do
ciągłego ulepszania maszyn, urządzeń, architektury, pojazdów poruszających się po lądzie,
wodzie i w atmosferze, a także statków komunikacji międzyplanetarnej. Ogromny poziom
osiągnął również rozwój środków porozumiewania się, inżynierii genetycznej, leczenia chorób
oraz walki ze starością, co pozwoliło naszym przodkom osiągnąć wręcz imponujący czas życia.
Wszak dążenie do podboju Kosmosu i podróży międzygalaktycznych zaczęło coraz silniej
opanowywać umysły mieszkańców Układu Słonecznego. Przechwycono z Kosmosu niewielką
planetoidę Luna, a tor jej obiegu skorygowano tak, aby mogła ona krążyć w Układzie
Słonecznym. Zasiedlono jej powierzchnię, a następnie zaczęto dokonywać pewnych zmian jej
wnętrza, przekształcając ją w pojazd zdolny do poruszania się w przestrzeni międzygwiezdnej.
Przeprowadzenie tak poważnych przedsięwzięć inżynierskich i konstruktorskich wymagało
jednakże zorganizowania odpowiednich dostaw sprzętu i surowców, urządzeń i
specjalistycznych ekip roboczych, co z kolei pociągało za sobą konieczność dalszego
skorygowania orbity planetoidy tak, by znajdowała się ona przez cały czas w zasięgu pojazdów
transportowych ośrodków cywilizacji ze wszystkich planet. Postanowiono umieścić ją na orbicie
wokółziemskiej. I tak w ten oto sposób na ziemskim niebie pojawił się Księżyc.
Jednakże z jakichś nieznanych powodów operacja zakotwiczenia Księżyca na orbicie
wokółziemskiej nie przebiegła zgodnie z planem, i w jej wyniku na Ziemi powstały straszliwe
kataklizmy. Luna bowiem, kiedy dostała się w strefę przyciągania Ziemi, wywołała przesunięcie
21 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
się masy wód. Rozpoczęły się przypływy. Pierwszy był największy. Fale popłynęły z okolic
podbiegunowych w kierunku równika zatapiając po drodze wszystko, wraz z lądem Mu i częścią
Atlantydy, na wysokość 3.000 - 5.000 metrów.
Niejasne są przyczyny równoczesnego wybuchu okrutnej wojny w Układzie Słonecznym.
Prawdopodobnie dały znać o sobie znane wady Ludzkości, a szczególnie wady psychiczne, o
których wspomniano uprzednio. Jeśli nawet ludzie ci byli, niczym mitologiczni bogowie, istotami
o wspaniałych intelektach i imponująco długim okresie życia, to jednocześnie mogli być
obciążeni jakąś genetyczną skazą psychiczną, która stwarzała podobnie niebezpieczne
sytuacje, na jakie społeczeństwo ludzkie natrafia i dziś. Może też na przestrzeni wieków ulegli
oni stopniowej degeneracji.
Bez wątpienia zbudowali społeczeństwo bardziej rozwinięte i bardziej ludzkie, niż nasze,
skoro osiągnęli tak ogromne zdobycze, a jednak dopuścili do tego, by katastrofalny konflikt
zniszczył ich świat i niemal zgładził rasę ludzką. Jedno nie ulega wątpliwości - ster działań w
pewnym momencie wymknął się ludziom z rąk. Zapanowały okrutne prawa wojny.
Konflikt ten nie trwał jednak długo. Użycie BMR w końcowym etapie szybko sprawiło, iż życie
na planetach przestało istnieć. Planeta Faeton, na której zgromadzono największe zapasy
środków bojowych, nie zdołała ich nawet wykorzystać. Jeden dobrze wymierzony pocisk
jądrowy zainicjował eksplozję zmagazynowanych materiałów termojądrowych i straszliwy
wybuch rozerwał na strzępy całą planetę Faeton.
Dość łatwo sobie wyobrazić dalszy przebieg wypadków. Nieliczni ludzie przewidujący mieli
dostęp do międzyplanetarnych pojazdów wraz z rodzinami i sprzętem, jaki zgromadzić się im
udało, schronili się na Ziemi, która jako jedyna ostała się w stanie najmniej zniszczonym. Być
może nie była ona ośrodkiem konfliktu w Układzie Słonecznym.Choć okaleczona straszliwym
kataklizmem, wywołanym zakotwiczeniem na jej orbicie Księżyca, i choć pozbawiona ośrodków
dyspozycyjnych na Mu i Atlantydzie posiadała przynajmniej nadającą się do życia atmosferę.
Lądowali tedy na Ziemi nie tylko uciekinierzy z najbliższych planet; tutaj znajdowały także
schronienie załogi samolotów i statków międzyplanetarnych, które lecąc z zadaniem bojowym
stwierdzały, że cel już przestał istnieć; lądowali także ci, którzy po wykonaniu zadania nie mieli
dokąd wracać. Lądowali z rozpaczą, bali się także odwetu. Ale odwet nie nadchodził. Nie było
komu o nim myśleć.
Pobudowali zatem schrony i podziemne osiedla - systemy podziemnych tuneli w Argentynie,
Peru i Ekwadorze, groty w Adżanta, Ellora i Deccan w Indiach - aby tam przeżyć w spokoju i
otrząsnąć się do nowego życia.Potem rozpoczęli penetrację otoczenia.
Ziemia była bardzo zniszczona. Główne ośrodki cywilizacji nie istniały. Centra dyspozycyjne,
niektóre lądy i wszystkie miasta albo znikły pod falami oceanów, albo zamieniły się w starty
popiołu pod działaniem broni laserowej i jądrowej. Reszty dzieła zniszczenia dokonały wybuchy
wulkaniczne, wstrząsające skorupą ziemską, której równowagę tak lekkomyślnie naruszono.
Pomimo przerażająco smutnego bilansu rozpoczęto organizować nowe bytowanie. Zaczęto
22 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
gromadzić ocalały jeszcze gdzie niegdzie sprzęt i urządzenia. Ekipy techniczne penetrowały
powierzchnię Ziemi, poszukując tych, którym udało się przetrwać kataklizm, a także surowców,
środków napędowych, leków i żywności. Podjęto budowę nowych miast, jak Tiahuanaco (?) i
osiedli - jak Sacsayhuaman (?). życie zaczęło wchodzić w bardziej ustabilizowane tryby,
pomimo tego, że niezbyt liczne społeczeństwo musiało borykać się z całym szeregiem
poważnych problemów.
Przede wszystkim nie było ono jednolite. W skład jego wchodzili przecież ludzie, którzy
wychowali się na różnych planetach. Niektórzy z nich od początku nie mogli przystosować się
do oddychania ziemską atmosferą, zapewne musieli korzystać z urządzeń wspomagających i
ochronnych. Dla innych promieniowanie słoneczne na Ziemi było zbyt silne. Dla jeszcze innych
- zbyt słabe.
Wszystkim tym trudnościom należało zaradzić możliwie szybko, jeżeli to nieliczne
społeczeństwo miało uchronić przed całkowitą zagładą i wymarcie samo siebie i zdobycze
cywilizacji trwającej tysiące lat.
Wśród puszcz tropikalnych, lasów i sawann Ziemi istniały prymitywne plemiona ludzkie
znajdujące się na niskim szczeblu rozwoju, których sposób życia nie odbiegał właściwie od
zwierzęcego. Zdecydowano się więc na śmiały eksperyment biologiczny, którego celem było
dokonanie na kilku wybranych plemionach zabiegu genetycznego, pozwalającego na znaczne
przyśpieszenie ich rozwoju. Uzyskane w tym procesie osobniki miały być w przyszłości
wykorzystane jako tania, niewykwalifikowana siła robocza, rozumiejąca i wykonująca
prawidłowo i w sposób zdyscyplinowany stawiane przez bogów-stwórców zadania.
W biblijnej "Księdze Rodzaju" czytamy: A wreszcie rzekł Bóg: >>Uczyńmy
człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam...<< na marginesie warto zaznaczyć, że wyraz
Elohim - bogowie, stanowiący jedno z imion Boga w Starym Testamencie jest formą od liczby
mnogiej Eloah - Bóg.
Eksperyment powiódł się znakomicie, a jego efekty - jak się zdaje - przekroczyły najśmielsze
oczekiwania. Rozwój intelektualny plemion poddanych na ograniczonym terenie zabiegowi
genetycznemu, a następnie starannej opiece i edukacji postępował bardzo szybko.
Jednocześnie doprowadził on do powstania nieprzewidzianego produktu ubocznego - rozwiązał
mianowicie problem, z którym bogowie się dotychczas borykali, dostarczył bowiem zastępu
niezwykle urodziwych kobiet. Nic więc dziwnego, że co młodsi bogowie natychmiast przystąpili
do ulepszania wyników eksperymentu, zapominając, że choć z grubsza przynależą do tego
samego gatunku, to jednak reprezentują odmienne drogi rozwoju genetycznego, co szczególnie
dotyczyło tych, którzy byli potomkami pokoleń długo żyjących na innych, niż Ziemia, planetach.
Biblijna "Księga Rodzaju" podaje: A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na Ziemi,
rodziły się im córki. Synowie Boga widząc, że córki człowieka są piękne, pojmowali je sobie za
żony, wszystkie, jakie im się podobały. [...] A w owych czasach byli na Ziemi giganci. Bo gdy
Synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im ich rodziły. Byli to więc owi mocarze,
mający sławę w owych dawnych czasach.
23 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Narodzone z tych związków mutanty nie zawsze mogły być przedmiotem chluby bogów.
Niektóre z nich stanowiące całkowicie zdegenerowane formy musiano zlikwidować.Jednakże
większość potomków reprezentowała znacznie zwiększone możliwości intelektualne niektórzy
mieli tak wysoki poziom intelektualny, że bez trudu mieszali się ze społecznością młodszych
bogów.
Udany eksperyment spowodował nowy, gwałtowny rozwój cywilizacji na Ziemi. Bogowie mieli
już zastępy siły roboczej. Wybrani spośród rzesz ludzie uzyskiwali kwalifikacje techniczne, a
nawet naukowe; wykonywali prace inżynierskie, byli pilotami, żołnierzami, lekarzami, czy
wreszcie osiągali status boga. Starzy bogowie wymierali, młodzi coraz bardziej wtapiali się w
prężne społeczeństwo inteligentnych Ziemian.
VIII.
Nowo powstałe po wojnie nuklearnej społeczeństwo Ziemian było bardzo zróżnicowane.
Próba rekonstrukcji jego hipotetycznego składu wskazuje, iż obejmowało ono przede wszystkim
stosunkowo niewielką grupę starych, długowiecznych bogów, którzy przeżyli zarówno
kataklizmy na Ziemi, jak i wojnę międzyplanetarną. Wywodzili się oni ze starej
międzyplanetarnej cywilizacji, wywodzącej się z Ziemi, lecz wychowani oni byli na różnych
planetach Układu Słonecznego. Nie była to więc grupa jednolita.
Znacznie bardziej jednorodna była grupa ich czystej krwi potomków, urodzonych i
wychowanych na spustoszonej Ziemi. Była ona także niezbyt liczna, już chociażby z tego
względu, że kobiet pośród starych bogów było niewiele z powodów, o których pisano uprzednio.
Trzecią grupę, liczebnie znaczną, stanowili półbogowie - mieszańcy, będący potomkami
młodych bogów i Ziemianek o wzbogaconej inteligencji, pochodzących z plemion objętych
eksperymentem genetycznym. Do grupy półbogów próbowali, z różnym rezultatem, dołączyć
wybitni przedstawiciele szczepów, których możliwości intelektualne zostały w wyniku
odpowiednich zabiegów wydatnie zwiększone.
Czwartą wreszcie grupę stanowiły szerokie rzesze wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych
robotników, szkolonych i otoczonych przez bogów opieką, a należących do szczepów objętych
eksperymentem genetycznym na określonych i ograniczonych terenach kuli ziemskiej.
Ostatnia, piąta grupa, to prymitywne, żyjące w lasach tropikalnych, puszczach i sawannach w
zgodzie z Naturą plemiona, nie objęte zainteresowaniem bogów i nie biorące udziału w
cywilizowanym życiu.
Każda z tych grup, poza ostatnią, spełniała w tym społeczeństwie wyznaczoną im przez
starych bogów rolę, była w odpowiedni sposób kształcona i troskliwie doglądana.
Starzy bogowie dbali o to, by nie dopuścić do powtórzenia błędów "minionego
okresu". Z tego też względu byli zwolennikami umiarkowanego, kontrolowanego rozwoju
24 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
oraz zachowania stabilnego systemu społecznego.
Byłby zatem to okres Złotego Wieku, którego reminiscencje przetrwały w zbiorowej pamięci
Ludzkości - jej czwartej grupy - o czym pisze Owidiusz:
Złoty pierwszy wiek nastał. Nie z bojaźni kary
Z własnej chęci strzeżono i cnoty i wiary.
Kary, trwogi nie było, groźnych nie czytano
Ustaw na miedzi rytych, ani się lękano
Sędziów ostrych.
********************************
Wiosna była wieczysta. Zefiry łagodne
Rozwijały tchem ciepłym kwiaty samorodne,
Zboża w nieoranej rodziły się ziemi
I łan ugorny kłosy połyskał ciężkiemi.
Hojną płynęły strugą i nektar i mleko
I z dębu zielonego złote miody cieką.
Przez szereg pokoleń władza starych bogów była niekwestionowana. Jednak grupy młodych
bogów i półbogów - prężne, wykształcone i wychowane na Ziemi, inteligentne i ze swobodą
posługujące się odrodzoną technologią planetarną, coraz bardziej oburzały się na
zachowawczą i pełną ostrożności politykę Rady Starszych. Coraz więcej sprzeciwu wzbudzało
ograniczanie funkcji decyzyjnych - jak również informacji dotyczących pewnych istotnych
dziedzin wiedzy - do wąskiego kręgu bogów czystej krwi.
W opowiadaniach i legendach istniejących w różnych punktach naszego globu przedstawione
są szczegółowo właśnie i katastrofalne wojny. Znajdują się wzmianki o kontrowersjach między
bogami, kończących się okrutnymi walkami, doprowadzającymi czasem do drgań skorupy
ziemskiej. W wielu wypadkach znajdujemy także ślady działalności "propagandowej"
zmierzającej do zdyskredytowania starych bogów.
25 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Gnoza obszaru śródziemnomorskiego, wiedza tajemna dostępna tylko wybranym uczy, że
świat - tj. Ziemię - stworzył - tj. zorganizował na niej życie - Ialdabaoth - nieudolny demiurg
który uważał się za Boga. Syn demiurga, stanąwszy w obliczu gromadzących się objawów
niekompetencji i niezręczności ojca, uchwycił przemocą władzę, aby ustalić nowy porządek i
naprawić błędy dotychczas przezeń popełnione. Ten właśnie syn o imieniu Sebaoth, od tego
czasu zapanował w Niebie i Raju. Ta tradycja pozostawiła ślady nawet w liturgii Kościoła
rzymsko-katolickiego: podczas każdej mszy zgromadzeni wierni śpiewają: Sanctus, Sanctus,
Sanctus Dominus Deus Sebaoth, pleni sunt coeli et terra gloria tua!
Hinduska "Bhagavata Purana" przedstawia Viśnu Prajapati tworzącego nie
światłość, jak biblijny Elohim, lecz ciemność, występek, niesprawiedliwość, grzech i chaos. A
tekst mówi: Wówczas przyjrzawszy się zasługującemu na potępienie dziełu, Stwórca odczuwał
do siebie niewiele podziwu. I aby dokonać naprawy swoich poczynań, Wisznu wysłał
"czarowników" z poleceniem, aby tworzyli za niego. Ale oni zaniedbywali swe
obowiązki i trwali w bezpłodnych medytacjach. Wówczas, by położyć kres tej bezczynności, z
gniewu Prajapati musiał wydobyć się nagle młody bóg-dziecię, bóg-bohater, aby wyręczając
swego ojca stworzyć pierwszą istotę ludzką.
Aztekowie przypisywali proces kreacji pierwszych ludzi parze bogów - Ometecuhli i
Omeciuatli, którzy wkrótce zostali zdetronizowani przez młodszych i bardziej aktywnych bogów.
W Asyrii waśniom między bogami towarzyszyły tak straszliwe dźwięki, że cały świat był nimi
wypełniony, a góry zapadały się.
Mity greckie dostarczają podobnych wieści. Łatwo zrozumiała legenda mówi, że Ouranos lub
Uranus - symbol Nieba i przestrzeni międzyplanetarnych - zapłodnił swoją małżonkę Gaję (Geę)
czyli Ziemię. Domyślać się więc należy, że życie na Ziemi ma jakiś związek z obszarami
pozaziemskimi. Ale z tego związku narodziły się wstrętne potwory. Ich ojciec był zdumiony i
odesłał je z powrotem do łona matki, co wydaje się być po prostu innym sposobem wyrażenia
myśli, że zostali oni pogrzebani, a my od czasu do czasu znajdujemy ich teraz pod postacią
kopalnych skamielin.
Teraz kierownictwo obejmuje Czas - Chronos lub Kronos - zwany przez Rzymian Saturnem,
ale ten "pożera swoje dzieci" i wszystko ogarnia stan stagnacji i bezpłodnej rutyny,
zaś czarownicy zamiast tworzyć, oddają się kontemplacji. Później obserwujemy pojawienie się i
rozstrzygające zwycięstwo nowego, silnego zespołu kierowanego przez Zeusa vel Dzeusa alias
Jupitera lub Yod-Patera. Wszystkie te przekazy chwalą jego dynamizm i młodość. Jego
atrybutami w Grecji, jak i we wszystkich innych miejscach, są cechy odpowiadające światłu, a
więc: ogień, błyskawice, jasność, czystość, białość, blask słoneczny, orzeł. Greckie słowo Zeus
podobnie jak łacińskie Deus jest równoważne hinduskiemu bogu bohaterowi, Słonecznemu
Ormuzdowi Persów - Zwycięzcy Smoka.
Tak więc zwycięstwo w tej nowej wojnie - czy wojnach - odnieśli młodzi bogowie. Było to
jednak zwycięstwo w dużym stopniu przymusowe, tym bardziej, że nie oznaczało ono, że na
Ziemi zapanował całkowity spokój. Teraz dopiero zaczęły się swary i waśnie pomiędzy młodymi
bogami. Kontrowersje te zakończyły się następnymi okrutnymi walkami i katastrofalnymi
26 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
wojnami. Biblia wspomina te dawne wojny o władzę w szeregu "Ksiąg". Izajasz
(51,9) przywołuje na pamięć dawne pokolenia, kiedy Jahwe musiał zgładzić Rahab zwanego
także Lewiatanem i Smokiem: O ramię Jahwe! Przebudź się, jak za dni minionych,
zamierzchłych pokoleń. Czyżeś to nie ty poćwiartowało Rahaba, przebiło Smoka? Podobnie w
"Księdze Joba" (25,12): Potęgą wzburzył pramorze, roztrzaskał Rahaba swą mocą,
wichurą strop nieba oczyszcza i Węża Zbiega niszczy swą ręką... - oraz w niektórych
"Psalmach" (74,13-14): Ty morze swą potęgą rozdarłeś, skruszyłeś głowy smoków
w odmętach. Ty zmiażdżyłeś łby Lewiatana, morskim potworom na żer go wydałeś, a także
(89,10-11): Ty rozkazujesz pysznemu morzu, Ty jego wzdęte bałwany poskramiasz. Tyś
przebitego Rahaba podeptał, Twoich wrogów rozproszyłeś swym możnym ramieniem.
IX.
Ocena moralna zwycięzców w kolejnych wojnach i stosowanych przez nich metod walki nie
była wśród ówczesnych ludzi jednoznaczna, skoro odnosi się wrażenie - w związku ze swarami
i niezgodą panującą wśród bogów, z samym Jahwe włącznie - że tradycja biblijna była w
sposób celowy cenzurowana, zgodnie z dyrektywami wydanymi przez bogów Hebrajczyków,
którzy mieli zrozumiałe powody, aby ukrywać fakt, że ich władza została zaprowadzona wśród
rozruchów i zamieszek. Nie znajdujemy niczego podobnego wśród założycieli i krzewicieli
innych tradycji istniejących współcześnie z tamtymi.
Lecky wskazuje na to, że większość gnostyków uważała boga żydowskiego za niedoskonałą
istotę, stojącą na czele fałszywego systemu moralnego. Wielu ponadto uważało religię
żydowską za system opierający się na zasadzie Zła, przyjmujący, że Szatan jest bogiem świata
materialnego. Dlatego Kainici czynili każdego, kto się temu przeciwstawiał przedmiotem czci,
Ofici natomiast jawnie oddawali cześć boską wężowi. Mamy więc, być może, chociaż
częściowe wyjaśnienie szacunku, jakim większość gnostyków darzyło węża, w fakcie, że to
zwierzę, które wśród chrześcijan stanowi symbol Zła i Szatana miało zupełnie inne znaczenie w
symbolice starożytnej.
Walka pomiędzy młodymi bogami, która poprzedzała, a następnie ustanowiła panowanie
Jahwe na Ziemi lub tylko w pewnych jej obszarach, opisana jest w judeo-chrześcijańskiej
tradycji w epizodzie, w którym Archanioł Gabriel niszczy Smoka. W "Apokalipsie św.
Jana" (12,7-9) czytamy: I nastąpiła walka na niebie: Michał i jego aniołowie mieli walczyć
ze Smokiem.(Rasa reptilian?) I wystąpił do walki Smok i jego aniołowie, ale ich nie przemógł i
już się miejsce dla nich w niebie nie znalazło. I został strącony Wielki Smok, Wąż Starodawny,
który zwie się Diabeł i Szatan, zwodzący całą zamieszkałą Ziemię, został strącony na ziemię, a
z nim strąceni jego aniołowie. Zaś prorok Izajasz woła (14,12-15): Jakże to spadłeś z niebios,
jaśniejący Lucyferze, Synu Jutrzenki? Jakże runąłeś na ziemię Ty, który mówiłeś w swoim
sercu: >>Wstąpię na niebiosa; powyżej gwiazd Bożych postawię mój tron. Zasiądę na górze
obrad, na krańcach północy. Wstąpię na szczyty obłoków, podobny będę do Najwyższego<<.
Jak to? Strąconyś do Szeolu, na samo dno Otchłani?
Czy z tego wynika, że pod nowymi rządami wszystko przebiegało w łagodności i pokoju?
27 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
Wcale nie. Pojawiły się nowe waśnie, a ich przedmiotem był tym razem nowy twór - człowiek,
którego pojawienie się nie dla wszystkich było jednakowo pożądane.
Abu Zayd Al-Balkhi znalazł na marginesie Koranu zapis, który podaje pewne wskazówki na
temat sposobu myślenia I zamiarów naszych przodków czy poprzedników. Treść zapisu jest
następująca: Mam zamiar - powiedział Bóg - ustanowić na Ziemi namiestnika,ale aniołowie,
towarzysze Iblisa zwanego wówczas Azazilem odpowiedzieli Mu: >>Czy masz zamiar umieścić
na Ziemi kogoś, kto wprowadzi tam rozkład moralny, korupcję, zepsucie i rozlewać będzie krew
wówczas, kiedy my nie przestajemy Cię wielbić?<<. Ale Bóg odpowiedział: >>Ja wiem to, czego
wy nie wiecie<<.
Już choćby z tego zapisu widać, że człowiek - tzn. trzecia i czwarta grupa wg przyjętej przeze
mnie w poprzednim rozdziale klasyfikacji - nie cieszy się uznaniem bogów - druga grupa - a
przy takim stosunku wzajemnym o konflikt nie trudno, tym bardziej, że człowiek wbrew wszelkim
nakazom i zakazom ciągle sięgał po owoc z drzewa wiadomości dobrego i złego. Tak więc
konflikt, wobec narastania wzajemnych niechęci był nieunikniony, a jednak do niego nie doszło,
opowiada o nim m.in. Platon w swoim dialogu pt. "Kritias":
Przez wiele pokoleń, dokąd im starczyło natury boga, słuchali praw i odnosili się życzliwie do
bóstwa, którego krew w nich płynęła. Ich postawa duchowa nacechowana była prawdą i ze
wszech miar wielkością. Łagodność i rozsądek objawiali w stosunku do nieszczęść, które się
zawsze zdarzają, i w stosunku do samych siebie nawzajem, więc patrzyli z góry na wszystko z
wyjątkiem dzielności, wszystko co było w danej chwili, uważali za drobiazg i lekko znosili, jakby
ciężar masę złota i innych dóbr; nie upijali się zbytkiem i bogactwo ich nie zaślepiało, i nie
doprowadziło do utraty panowania nad sobą. Bardzo trzeźwo i bystro dostrzegali, że i to
wszystko pod wpływem miłości wzajemnej przy dzielności wzrasta; [...] Ale kiedy w nich cząstka
boża zgasła, dlatego, że się często z pierwiastkiem ludzkim mieszała i ludzka natura brać
zaczęła górę, wtedy już nie umieli znosić tego, co u nich było, zrobili się nieprzyzwoici i kto
umiał patrzeć, ten widział już ich brzydotę, kiedy zatracili to, co piękne pośród największych
dóbr. Tym, którzy nie potrafią dostrzec życia prawdziwie szczęśliwego, wydawało się właśnie
wtedy, że są osobliwie piękni i szczęśliwi, kiedy ich rozpierała chciwość niesprawiedliwa i
potęga. Otóż bóg bogów Zeus, królujący zgodnie z prawami, umiał dostrzec taki stan rzeczy,
zobaczył, jak się marnuje ród, który był jak się należy, więc karę im wymierzyć postanowił, aby
się opamiętali, nabrali rozumu i zaczęli panować nad sobą, więc zebrał wszystkich bogów do
ich prześwietnej siedziby, która się wznosi nad środkiem całego świata, zatem widzi wszystko,
co ma udział w powstawaniu, a zebrawszy powiedział...
Na tym urywa się dialog Platona i wydawać by się mogło, że nigdy się nie dowiemy, jaki był
dalszy bieg wypadków. Jednak istnieje i druga opowieść - biblijna "Księga Rodzaju"
(6,6-7), która jak się wydaje, zawiera odpowiedź na pytanie, jakie sobie każdy z nas zadaje po
przeczytaniu platońskiego "Kritiasa": Co powiedział bóg bogów Zeus? "Księga
Rodzaju" mówi: ...a widząc, że wielka była złość ludzka na Ziemi [...] bolał w sercu swym i
rzekł Bóg: >>Wygładzę człowieka, któregom stworzył, z oblicza Ziemi, aż do bydlęcia, aż do
gadziny, i aż do ptastwa niebieskiego. Bo mi żal, żem je uczynił.<<
Wydaje się więc, że postęp moralny nie przebiegał równolegle z technologicznym. Znane
28 / 29
Atomowa wojna bogów
Wpisany przez Michał-Anioł
czwartek, 14 lipca 2011 00:28 - Poprawiony piątek, 16 grudnia 2011 21:43
wady Ludzkości i dążność jednych do dominacji nad drugimi, zwielokrotnione zdobyczami
zaawansowanej techniki i wiedzy, doprowadziły do otwartej rywalizacji pomiędzy mieszkańcami
naszej planety. A rezultatem decyzji Zeusa czy Jahwe była znowu straszliwa wojna, której
sposób prowadzenia, zastosowane środki i konsekwencje - naszkicowano już w pierwszym
rozdziale, zaś opisy jej przebiegu znajdujemy rozproszone w tradycji różnych narodów, m.in.
także w tradycji biblijnej.
W "Księdze Proroctw Izajasza" (13,3-5) czytamy: Ja dałem rozkaz moim
poświęconym, z powodu mego gniewu zwołałem wojowników radujących się z mojej
wspaniałości. Uwaga! Wrzawa Królestw, sprzymierzonych narodów. To Jahwe Zastępów robi
przegląd wojska do bitwy. Przychodzą z dalekiej ziemi, od granic nieboskłonu - Jahwe i
narzędzia jego rozgniewania, aby spustoszyć Ziemię. Podobnie w "Psalmach"
(68,18): Rydwanów Bożych jest dwadzieścia tysięcy, wiele tysięcy aniołów, to Pan wraz z nimi
przybywa do świątyni z Synaju.
Nie ulega wątpliwości, że stratedzy wojny atomowej nie kierowali swej broni na plemiona
takie, jak współcześnie z nami żyjących Zulusów, Pigmejów czy nieszkodliwych Eskimosów.
Skierowali ją na ośrodki cywilizacji. Tak więc radioaktywny mord ponownie przeszedł przez
postępowe i wysoko rozwinięte narody i ośrodki. Pozostały natomiast oddalone od ośrodków
cywilizacji, zacofane w rozwoju ludy dzikie i prymitywne plemiona. One jednak nie były w stanie
przekazać informacji o istniejącej kulturze, ani nawet poinformować o niej, ponieważ nie brały w
niej udziału.
Większa część kuli ziemskiej pokryta została żarzącymi się pustyniami, gdyż promieniowanie
ciał radioaktywnych nie pozwala rozwijać się żadnym roślinom. Po kilku tysiącach lat - jak
powiada Erich von Däniken - nie pozostało już nic z zatopionych oraz spalonych lądów i miast.
Natura jedynie z nieskończoną cierpliwością przedzierała się poprzez ruiny, a żelazo i stal,
pordzewiałe, rozpadły się na piasek, aby po tysiącach lat wszystko mogło zacząć się od
początku...
Prawdy ulegają przemieszaniu .Ale są prawdy których nie da się znikształcic ,są nimi
namacalne dowody obecnosci starożytnych cywilizacji dalece wykracjaczających naszą , a
także stare hinduskie ksiagii dokuntujace tamte wydarzenia. W obliczu powyższych faktów
trzeba zadać sobie pytanie , które ma kluczowe znaczenie w naszych czasach. Czy oni nadal tu
są- obcy kreatorzy czy moze tylko ich nastepcy a jesli tak to którzy ? Tu zaczyna sie problem ,
czy są to może szerzące chaos rody Smocze ? A może tej kwestii nie uda sie już nam odkryć.
źródło http://historyk.republika.pl/arty/awb1.htm
29 / 29