84 Kate Walker Szkarłatna suknia ślubna

background image

Kate Walker

Szkarłatna suknia ślubna

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Estrella stała z dłonią na klamce, usiłując odzyskać spokój. Musiała przygotować się do

spotkania z mężczyzną, który czekał na nią za tymi drzwiami.

Sądziła, że ojciec zrezygnował już z wydania jej za mąż za pierwszego dostępnego

kandydata. Ale przed chwilą wmaszerował bez pukania do pokoju córki i poinformował ją, że

mężczyzna, z którym odbył tego popołudnia ważne spotkanie, chce się z nią widzieć i to

natychmiast. Czując, jak ściska ją w dołku, uświadomiła sobie, że się myliła i że wszystko

zaczyna się od początku.

Uciekłaby, gdyby to było możliwe. Ale z doświadczenia wiedziała, że jedynym sposobem

poradzenia sobie z tą sytuacją była otwarta konfrontacja, twarzą w twarz.

Zaczerpnęła więc znowu tchu, przesunęła drżącą dłonią po gładkich, czarnych włosach,

Wyprostowała wątłe ramiona, zmusiła się do naciśnięcia klamki

i

weszła do środka.

Stał przy wielkim oknie w końcu pokoju. Na jasnym tle widać było zarys jego wysokiej,

silnej postaci, twarz miał odwróconą, spoglądał na leżący w dole ogród.

- Senior Dańo? Senior Ramón Juan Francisco Dańo?

Napięcie znalazło także odbicie w jej głosie, stał się chłodny, ostry, niesympatyczny.

Mężczyzna odwrócił gwałtownie głowę.

- To ja. A pani to Estrella Medrano? - odezwał się równie chłodnym i nieżyczliwym tonem.

- Ojciec powiedział, że chce się pan ze mną widzieć.

Nie odpowiedziała wprost na jego pytanie. Zmarszczył brwi, urażony lub rozgniewany

obcesowością powitania, chłodem w jej głosie.

- Tak, chciałem z panią porozmawiać.

- Myślałam, że przyszedł pan do mojego ojca.

- Tak. .. Zamierzałem nabyć od niego stację telewizyjną.

- Dobił pan targu?

- My ... negocjacje wciąż trwają.

Oczywiście, że trwają, cynicznie podsumowała Estrella. Umowa nie zostanie podpisana,

dopóki ten facet nie spełni żądań ojca. Jeśli miała jeszcze jakieś wątpliwości, zniknęły bez

ś

ladu. Miała przed sobą kolejnego z długiej listy kandydatów na męża, którego ojciec

zamierzał dla niej kupić.

- Za drogo dla pana? - spytała ostrożnie, wygładzając spoconymi dłońmi ciemną, wąską

background image

spódnicę.

- Nie, wcale nie. Zapłaciłbym chyba każdą cenę.

- Więc tak bardzo chce pan zdobyć tę stację?

- Istotnie.

Gdyby miała choć trochę rozumu, uznałaby, że to odpowiedni moment, by oznajmić, że

wie, co się dzieje i nie widzi powodu, by ciągnąć to dalej. Nieważne, co powiedział mu jej

ojciec, ona nie zamierza słuchać jego oświadczyn. Nie ma mowy, by kiedykolwiek je

przyjęła.

Ale tego nie powiedziała. I, prawdę mówiąc, nie miała pojęcia, dlaczego tak postąpiła.

Ramón Dańo okazał się inny, niż oczekiwała.

Przede wszystkim sądziła, że będzie podobny do swego ojca. Reuben Dańo był wielki, ciężki

i przysadzisty, miał włosy czarne jak heban i czarne oczy. I nikt, nawet jego własna matka,

nie mógłby twierdzić, że jest przystojny.

Ale ten mężczyzna był niezwykle urodziwy. I pod wieloma względami stanowił niemal

całkowite przeciwieństwo swego ojca, zwłaszcza jeśli chodziło

o wygląd i koloryt.

.

Po pierwsze, był o wiele wyższy, a jego włosy, choć ciemne, miały miedziane przebłyski,

odbijające promienie słońca, tak że ich kolor przywodził na myśl raczej polerowany brąz niż

heban. Z włosami kontrastowały oczy, chłodne, czujne, szare jak niebo po gwałtownej

ulewie, osadzone w twarzy o ostrych, rzeźbionych rysach. Gładka skóra sprawiała wrażenie

raczej opalonej niż smagłej, jak u Ojca.

Oczywiście, zapomniała, że Ramón Dańo jest tylko w połowie Hiszpanem. Jego matka,

która zmarła, kiedy był jeszcze niemowlęciem, była Angielką.

- Więc dlaczego chciał się pan ze mną widzieć? - wykrztusiła. Jak gdyby tego nie

wiedziała!

- śeby z panią porozmawiać.

- A pan zawsze dostaje to, czego chce?

Nie podobało mu się jej zachowanie, to było oczywiste. Zmarszczka na jego czole nie

znikła, przeciwnie - stawała się wyraźniejsza. Ale Estrella nie przejęła się tym.

Chciała, żeby to się skończyło. By mogła wyjść i powrócić do swego pokoju. Do

samotności, do której tak przywykła. Do piorunujących spojrzeń, pouczeń i pełnej

wściekłości dezaprobaty ojca, dezaprobaty, z którą żyła tak długo; że miała wrażenie, iż

nigdy nie widziała na jego twarzy innego wyrazu. Do potępienia ze strony tutejszego

towarzystwa, szeptów za jej plecami, rozmów, które gwałtownie milkły, gdy wchodziła do

background image

pokoju.

- To ona ... - gadali ludzie. - Ta mała Medrano, dziewczyna, która odebrała Carlosa Pereę

ż

onie. Porzucił ją i dwójkę małych dzieci. A przecież mógłby być ojcem tej małej dziwki ...

- Nie usiądzie pani? - Ramón wskazał dłonią krzesło.

- Muszę?

Nie było powodu, by serce podchodziło jej do gardła na myśl, że mogłaby znaleźć się

bliżej mego.

- Wolę stać.

- Myślałem, że siedząc, czułaby się pani swobodniej.

- Prawdę mówiąc, wolałabym być wszędzie, byle nie tu.

- Zapewniam, że nie zatrzymam pani długo.

- Mówił chłodnym, oficjalnym tonem.

- Aja zapewniam, że nie interesuje mnie, co pan

ma do powiedzenia.

Dotknęła go do żywego. Było to widoczne po gwałtownie zaczerpniętym oddechu, po

lodowatym spojrzeniu, którym ją obrzucił.

- Czy mogę zasugerować, by poczekała pani, aż coś powiem?

Przyglądał się jej od chwili, gdy weszła do pokoju, ale teraz jego stalowe, szare oczy

zmierzyły każdy centymetr jej ciała, od czubka głowy do stóp. To lodowate spojrzenie

sprawiło, że poczuła się jak zachwalana klacz rozpłodowa, która niezupełnie sprostała jego

oczekiwaniom.

- Więc niech pan mówi - zdołała wydusić.

- Dobrze.

Silna dłoń przeczesała lśniące ciemne włosy, zmierzwiła je na chwilę; potem opadły,

układając się z precyzją, świadczącą o starannym i najwyraźniej kosztownym strzyżeniu.

Nagle, wbrew samej sobie, Estrella odczuła żal, że stało się to tak szybko. Bo przez krótką

chwilę, przez kilka ulotnych sekund, zobaczyła innego Ramóna Dario. Mężczyznę pozba-

wionego chłodu i czujności, które zachowywał niemal bez przerwy, odkąd weszła do tego

pokoju.

Przyłapała się na myśli, że tak wyglądałby w łóżku, i przeszył ją zmysłowy dreszcz. Przeżyła

szok, gdy zorientowała się, że obraz ten wywołuje przyspieszone bicie jej serca. Nigdy dotąd

tak się nie czuła. Nigdy. Nawet przy Carlosie.

- Jest pewien kłopot... to znaczy, m y mamy kłopot.

background image

Głos Ramóna Dario gwałtownie przywołał ją do gorzkiej rzeczywistości, rozwiewając

zmysłowe fantazje.

- Co pan ma na myśli, mówiąc "my"? Dlaczego łączy nas pan ze sobą w ten sposób?

- To pani ojciec nas połączył.

A więc wreszcie dotarli do sedna sprawy. Pragnęła wyciągnąć rękę, położyć ją na ustach

mężczyzny i powstrzymać go. Powstrzymać go przed oświadczynami, do których skusił go

jej ojciec obietnicą zysków.

Bo gdyby się oświadczył, musiałaby dać mu odpowiedź. A odpowiedzią byłoby "nie". Jak

zawsze.

- Pani ojciec zaproponował cenę, którą mogę zaakceptować - ciągnął Ramon, najwyraźniej

biorąc jej milczenie za zachętę. - Chcę mieć tę stację! Ale postawił też inny warunek. Chce,

abym się z panią ożenił. Nie sprzeda mi stacji, o ile się na to nie zgodzę.

- Wiem - powiedziała cicho; tak cicho, że z początku jej nie zrozumiał. Chwilę potem

dotarło do niego znaczenie jej słów.

- Pani wie! - powtórzył, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał.

Jak mogła być tak spokojna? Z taką obojętnością przyjąć plany ojca? A może - ogarnęła go

fala obrzydzenia - może od początku była w to zamieszana? Może nawet sama go wybrała i

powiadomiła ojca o swojej decyzji? Mial wrażenie, że jest kawałkiem mięsa, wyłożonym na

sklepowej ladzie. Poczuł ucisk w żołądku i zwrócił się do niej ochrypłym z gniewu i odrazy

głosem.

- Czy dobrze usłyszałem? Powiedziała pani, że wie o tym?!

- Tak.

Mówiła jeszcze ciszej, ale tym razem spodziewał się tego, obserwował więc z uwagą ruch

jej warg i w równym stopniu usłyszał, jak i zobaczył ulatujące z nich słowo.

- Ale ... skąd? Skąd pani wie? - powtórzył z naciskiem, gdy mu nie odpowiedziała. - Chyba

mam prawo do wyjaśnień, skoro igra pani z moim życiem.

To ją poruszyło. Wysunęła buntowniczo brodę, czarne oczy rozbłysły.

- Dobrze ... otrzyma pan wyjaśnienie, ale ostrzegam, nie spodoba się panu. Myśli pan, że to

pierwszy raz? śe jest pan jedynym mężczyzną, którego ojciec próbował dla mnie kupić?

- A nie jestem?

Potrząsnęła tak gwałtownie głową, że kruczoczarne włosy rozwiały się dziko wokół nagle

pobladłej twarzy.

- Nie jest pan nawet drugim ... ani trzecim.

background image

- Proszę mi oszczędzić szczegółów - warknął. - Niech pani poda tylko w przybliżeniu, ilu

ich było.

Takiej Estrelli Medrano mógł się spodziewać; taka była, z tego co o niej słyszał. Pozwolił, by

zwiódł go jej wygląd, ponieważ wyglądała inaczej, niż sądził. Nie przypominała zupełnie

kobiety, którą sobie wyobraził. Kiedy pojawiła się w drzwiach, jej widok tak go zaskoczył,

ż

e zapatrzył się na nią bezmyślnie.

W wyobrażeniu, które sobie wytworzył, była niewysoka, zmysłowa i wulgarna.

Tymczasem była wyższa, szczuplejsza, wyciszona; o wiele kulturalniejsza i bardziej

szykowna, niż mógłby sobie wyobrazić. Od owalnej twarzy o wysokich kościach

policzkowych do wąskich, drobnych stóp w prostych, czarnych czółenkach była uosobieniem

powściągliwości. Tylko masa gęstych, jedwabistych włosów, czarnych i lśniących jak

skrzydła kruka, sugerowała, że dziewczyna ma w sobie coś nieokiełznanego, nielicującego z

prostą, białą bluzką i gładką, doskonale skrojoną spódnicą, surową niczym habit zakonnicy.

Była piękna. Zachwycająca i seksowna jak diabli... ale chłodna i twarda jak diament.

Gdyby dotąd nie wierzył w plotki o jej przeszłości, zrobiłby to teraz. O tak, wierzył w nie!

Usłyszał właśnie potwierdzenie z jej własnych ust - no, może nie dotyczyło to przeszłości,

tylko chytrych planów, które snuli ona i jej ojciec, by wybrać ofiarę, osaczyć ją, złowić.

- Ilu?

- Dziesięciu. - Głos miała chłodny, czysty i twardy jak kamień. - Dziewięciu przed panem.

Pan jest dziesiąty.

Lekko pochyliła głowę, słysząc rzucone wściekłym tonem przekleństwo, ale była to jedyna

reakcja z jej strony.

- Ostrzegałam, że to się panu nie spodoba.

- Ma pani słuszność, do diabła, nie spodobało mi

się! - warknął Ramón. - Nie lubię być manipulowany. - Nie manipulowałam .... - zaczęła, lecz

urwała, gdy jej szeroko otwarte ciemne oczy spostrzegły wściekłość na jego twarzy.

- Wiedziała pani, co się dzieje.

- Ja ... Tak - przyznała.

- I nie pomyślała pani, że zwykła grzeczność wymaga, aby przynajmniej mi o tym

powiedzieć?

W odpowiedzi znowu wysunęła brodę, spojrzała mu w oczy, jak gdyby prowokowała go

do dalszych wypowiedzi w tym tonie.

- Pan mówi o grzeczności! - rzuciła. - O tym, co powinnam albo czego nie powinnam

powiedzieć! Przecież to pan był gotów przystać na plan mojego ojca!

background image

Tego jednak Ramón nie zamierzał tolerować. Dobrze wiedział, co ma zrobić, od chwili,

gdy Alfredo Medrano złożył mu tę obraźliwą propozycję. Nie, to nie była propozycja, raczej

polecenie, wydane arbitralnie przez starszego pana, przekonanego o własnej wyższości.

Oznajmiał swoje żądanie i oczekiwał, że wszyscy skoczą, by je wypełnić.

A ponieważ Ramón wiedział, czego od niego oczekiwano, zamierzał całkowicie

pokrzyżować staremu szyki.

- W cale nie, do cholery! - warknął wściekle.

- Nie? - spytała z ironią, unosząc kpiąco czarną brew. - Więc co pan tu robi?

Sam był zmuszony zadać sobie to pytanie. Co tu robił, u diabła, narażając się na połajanki

tej ciemnookiej wiedźmy? Pięknej, seksownej, ciemnookiej wiedźmy o zmysłowych ustach,

która stała wyprostowana gniewnie, z dłońmi opartymi na biodrach, tak że nie można było

nie widzieć jej kuszących, pełnych piersi. A wściekłość zabarwiła rumieńcem złocistą skórę,

napiętą na wysokich, arystokratycznych kościach policzkowych.

- Wie pani aż za dobrze, dlaczego tu jestem ... Przyszedłem, żeby ...

- Wiem, chciał pan negocjować kupno stacji telewizyjnej! Ale ojciec nie zgodził się jej

sprzedać.

- O ile nie zgodzę się na jego warunki.

- O ile nie zgodzi się pan na jego warunki - powtórzyła kpiąco Estrella. - A jednak pan tu

został. Zastanawiam się dlaczego.

- Pani wie, dlaczego zostałem - burknął. Starał się zapanować nad myślami, zwalczyć

przypływ pożądania, tak silnego, że nieomal skulił się z bólu. - Zostałem, żeby porozmawiać

z panią.

- śeby wypełnić rozkaz mego ojca i namówić mnie na ślub?

Wyrzuciwszy z siebie te słowa, odwróciła się gwałtownie, okrążyła wielki skórzany fotel,

tak że jego szerokie, wysokie oparcie tworzyło barierę między nią a gościem, gdy znowu

zwróciła się twarzą ku niemu.

- Może pani sobie myśleć, co chce.

- Mówił mi pan, jak bardzo zależy panu na tej stacji.

Teraz, gdy jej kuszące ciało skrywał wielki fotel, Ramon powinien był odzyskać jasność

myśli, ale tak się nie stało. Przed oczami miał tylko kształt krągłych pośladków pod

seksownie opiętą czarną spódnicą; które mignęły mu, gdy odwróciła się od niego, i falowanie

jej bioder.

- Och, zależy mi na niej, ale nie do tego stopnia! Nie aż tak, bym miał się z panią związać!

Zauważył z zadowoleniem, że uwaga ta dotknęła ją do żywego. Jakiś podstępny diabełek

background image

podsunął mu myśl, by wykorzystał okazję i wymierzył silniejszy CIOS.

- Nie myślałem jeszcze o żeniaczce. Dlaczego miałbym wiązać się z jedną, skoro w

Katalonii i poza nią jest tyle pięknych kobiet? Poza tym mam swoją dumę. Wolałbym sam

wybrać sobie żonę, niż zaakceptować kandydatkę, do poślubienia której skłonić by mnie

miała łapówka.

- Może być pan spokojny - to panu nie grozi!

Nie przebierał w słowach, prawda? Estrella z trudem ukryła wrażenie, wywołane tym

zjadliwym atakiem. Stłumiła chęć płaczu, choć piekące łzy napłynęły jej do oczu.

Wystarczająco często płakała w przeszłości z powodu mężczyzn, którzy nie byli tego

warci. Ale po tym, jak jej uczucia zdeptał taki ekspert jak Carlos, drobne zniewagi nie

mogły jej dotknąć. Jednak słowa Ramóna trafiły celnie, zostawiając w jej duszy głęboką

ranę.

- Nie wyszłabym za pana, nawet gdyby od tego zależało moje życie i przyszłość ludzkości!

- rzuciła. - Gdyby pan się oświadczył...

- Czego nie zrobię.

- Gdyby pan się oświadczył - ciągnęła przez zaciśnięte zęby - z radością cisnęłabym panu

te słowa w twarz.

- Więc proszę się rozkoszować myślą o tym - odparował. - Bo tylko w wyobraźni będzie

miała

pani do tego okazję. Nie mam zamiaru wkładać głowy w pętlę, żebyście mogli zacisnąć mi ją

na szyi. Nawet jeśli od bardzo, bardzo dawna nie widziałem równie seksownego stworzenia.

ROZDZIAŁ DRUGI

Równie seksownego stworzenia ...

Estrella nie wierzyła własnym uszom. Czy Ramón naprawdę to powiedział...?

W głowie zakręciło się jej od przypływu czysto kobiecego zadowolenia. Nie zdołała

powstrzymać przelotnego uśmiechu, który uniósł lekko kąciki jej ust. Trwał krótko, jak

uderzenie serca; po sekundzie nie było po nim śladu. Ale Ramon zauważył to i jego czarne

brwi ściągnęły się jeszcze groźniej.

- Och, cieszy się pani - wycedził z ironią. - Spodobało się, że uznałem panią za seksowną?

background image

Proszę tylko nie myśleć, że obróci to pani na swoją korzyść. Nie jestem w tak rozpaczliwej

sytuacji, by godzić się na resztki po Carlosie Perei ... Nawet jeśli towarzyszy im pokaźna

łapówka w formie stacji telewizyjnej. Dla mnie trzeba by czegoś więcej.

- Cóż, mógłby dostać pan więcej.

Tym razem w przelotnym, wymuszonym uśmieszku Estrelli nie było cienia ciepła ani

radości.

- Gdyby dobrze rozegrał pan tę partię, ojciec przekazałby panu wszystko. Wszystko, czego

by pan zażądał - nawet zamek i związany z nim tytuł. Gdyby dał mu pan wnuka, jego

wdzięczność nie miałaby gramc.

Zaskoczył ją wyraz, który przez chwilę zagościł na jego przystojnej twarzy. I chwila

milczenia, poprzedzająca kolejny atak.

- Dziękuję, nie skorzystam z tej propozycji - wycedził. - Nawet uwzględniając dodatkowe

korzyści, cena jest wciąż zbyt wysoka.

- Ja niczego nie proponowałam - odgryzła się Estrella. - Po prostu wyjaśniłam, co pan traci.

Nie ma mowy o żadnym układzie ani nie będzie w przyszłości ... Przynajmniej nie z panem.

Wysunęła się zza fotela, przecięła szybko pokój, podeszła do drzwi i zacisnęła dłoń na

klamce z taką siłą, jakby to była jego szyja. Ta myśl wywołała ponury uśmiech na jej ustach.

- Koniec negocjacji - rzekła, otwierając szeroko drzwi. Przesunęła się w bok, jak gdyby

chciała zrobić mu miejsce, by mógł wyjść, nie zbliżając się do niej zbyt blisko. - I spotkania.

Byłabym wdzięczna, gdyby pan już wyszedł.

- Bardzo chętnie - odpowiedział tonem ostrym niczym sztylet, i zanim ruszył ku wyjściu,

pochylił się w jej kierunku, naśladując szyderczo dworski ukłon.

Każdy jego krok i wyprostowana, sztywna sylwetka, sygnalizowały wyraźnie, co

odczuwał. Był wściekły, to oczywiste. Poza tym żywił do niej bezgraniczną pogardę, żałował,

ż

e się tu znalazł i jak najszybciej pragnął opuścić ten pokój.

Dlatego takim idiotyzmem było ogarniające ją nagle uczucie: nagły, bezsensowny i

przeszywający żal na myśl, że za minutę, może mniej, ten mężczyzna odejdzie. I nigdy go już

nie zobaczy.

Ale przecież tego chciała, prawda? śeby zniknął z jej życia raz na zawsze. By nigdy już

nie musiała patrzeć w jego oczy i widzieć w nich lekceważenia i lodowatej pogardy, które

sprawiały, że drżała niczym liść na wietrze.

Tego właśnie pragnęła, ale -obserwując Ramóna - poczuła nagły przypływ pożądania.

Nawet jej nie dotknął ani nie pocałował - a jeśli teraz pozwoli mu odejść, nigdy tego nie

background image

zrobi.

Tak szaleńczo pragnęła choć raz w życiu doświadczyć jego pocałunku, że niewiele

brakowało, a powiedziałaby mu o tym. Nie odważyła się. Miała wrażenie, że język jej

skamieniał, mogła tylko w milczeniu patrzeć, jak Ramón zmierza w kierunku otwartych

drzwi. Ale nie wyszedł. Skręcił i zbliżył się do niej. Wyraz jego oczu zaalarmował ją, jednak

nie zdążyła nawet zastanowić się, o co mu chodzi. Wyciągnął ręce, chwycił ją za ramiona i

gwałtownym szarpnięciem przyciągnął do siebie. Zaparło jej dech z wrażenia, gdy zderzyła

się piersiami z twardym, ciepłym torsem. Nie miała czasu pomyśleć ani próbowaćoporu, gdy

męska dłoń uniosła jej brodę, tak że gniewne, czarne oczy dziewczyny napotkały chłodne,

szacujące spojrzenie szarych źrenic.

- Odchodzę - burknął głosem ochrypłym z tłumionego gniewu oraz innego uczucia, które

sprawiło, że Estrellę przeszedł dreszcz. - Odchodzę ... i to chętnie ... ale przedtem muszę coś

jeszcze zrobić.

Rzucił chmurne spojrzenie na jej usta, akurat w chwili, gdy nerwowo zwilżała je językiem,

potem spojrzał w spłoszone czarne oczy.

- Chciałem to zrobić, jak tylko panią zobaczyłem. Prowokowała mnie pani od chwili, gdy

przeszła przez te drzwi.

- Ja ... - próbowała zaprotestować, ale słowa uwięzły jej w gardle, gdy poczuła na ustach

jego zachłanne wargi.

Nie mogła się powstrzymać i oddała pocałunek.

Rozchyliła wargi, nie pod naciskiem jego ust, lecz zachęcająco, przyjmując z radością

zmysłowy dotyk i pieszczotę jego języka, odpowiadając mu w ten sam sposób.

- Ramónie ...

Był to cichy szept, imię to wyrwało się jej z ust, zanim zdążyła się opanować czy

pomyśleć.

- Ramónie - westchnęła ponownie i usłyszała, że zaśmiał się cicho, niepewnie, zanim

znowu przyciągnął ją do siebie i pocałował.

Poczuła nagle żar, przesuwający się w dół. Nie mogła powstrzymać się i przylgnęła do

mężczyzny.

W odpowiedzi z jego gardła wydarł się ochrypły, urywany dźwięk, który podziałał na jej

rozpalone zmysły jak żarliwa zachęta. Jeszcze silniej zacisnęła zanurzone w ciemnych

włosach palce, przyciągnęła bliżej jego głowę i przycisnęła wargi do jego ust.

Poprzez cienką bawełnę bluzki czuła na swych żebrach palący dotyk jego dłoni. Pragnęła,

background image

by ją całował, by jej dotykał. Chciała, by jego dłonie przesuwały się w górę - wyżej i wyżej.

Jej piersi nie mogły doczekać się pieszczoty jego palców. Opanowało ją tak silne pożądanie,

ż

e jęknęła głośno.

Ku jej przerażeniu, ten dźwięk podziałał na Ramóna jak policzek. Albo ostrzeżenie, że nie

powinien posuwać się dalej. Nagle zesztywniał, zamarł, potem uniósł głowę z zamierzoną

powolnością, przez cały czas patrząc głęboko w jej oczy.

To chłodne, stalowe spojrzenie przywróciło ją gwałtownie do rzeczywistości. Nagły

przeskok od pełnej upojenia namiętności do realnego świata przyprawił ją o lekkie mdłości.

Rozpaczliwie zmagając się z zażenowaniem, które czuła na myśl o swoim zachowaniu, i

ś

wiadomością, że wzrok Ramóna w najmniejszym stopniu nie przypominał wzroku

kochanka, próbowała przywołać na twarz wyraz chłodnej obojętności. Nie wiedziała jednak,

czy zdołała tego dokonać.

- Madre de Dios ... - wyszeptał Ramón zdyszanym, roztrzęsionym głosem. - Madre de

Dios.

Nie potrafił skupić myśli, był oszołomiony i zamroczony dzikim i nie opanowanym

pożądaniem, które nagle ich połączyło.

Ale nie można powiedzieć, że nieoczekiwanie.

Tego przecież chciał od chwili, gdy ją ujrzał. Tego, a nawet więcej. Pragnął jej. Nie zdołał

się powstrzymać, gdy pojawiła się okazja, by wziąć ją w ramiona i scałować arogancką

wyniosłość z jej twarzy.

Natomiast nie spodziewał się, że ona zareaguje w taki sposób. Sądził, że całowanie jej

będzie przypominało całowanie ściany, zimnej, twardej i nieustępliwej. Tymczasem ona

rozgorzała w jego ramionach jak ogień. W jednej chwili stracił panowanie nad sobą. Nie

wiedział, gdzie się znajduje ani kim jest, nie miał pojęcia, co się dzieje. Jeszcze chwila i

zerwałby z niej ubranie, rzucił ją na podłogę, zaspokajając pożerające go pragnienie jej

uległego i chętnego ciała.

Dopiero kiedy jej głośny jęk uświadomił mu, gdzie się znajduje i kim ona jest, wróciło mu

poczucie rzeczywistości.

- No proszę, i co teraz? - odezwał się, specjalnie przeciągając słowa, jak gdyby nagły

poryw namiętności nie wywarł na nim żadnego wrażenia. - Och, droga Estrello, czy tak żegna

pani wszystkich partnerów w interesach? Pocałunkiem?

Estrella otworzyła usta, by mu odpowiedzieć, ale najwyraźniej straciła panowanie nad

głosem; zacisnęła wargi i szybko przełknęła ślinę.

- Nie całowałam pana - zdołała odpowiedzieć.

background image

- O ile pamiętam, to pan mnie pocałował. l w żadnym

przypadku nie jesteśmy partnerami. Ani partnerami w interesach ani ... ani w żadnym innym

znaczeniu tego słowa.

- Oczywiście, że nie - Ramon podkreślił swoją wypowiedź cynicznym uśmiechem. - Ale,

jeśli mnie pamięć nie myli, wcale się pani nie opierała. Wprost przeciwnie.

Wpatrując się w jej wielkie, oszołomione oczy, uśmiechnął się jeszcze szerzej.

. - Może by pani za mnie nie wyszła, ale chętnie założę się, że gdybym zaprosił panią do

łóżka, znalazłaby się w nim pani błyskawicznie. Nawet teraz.

Gwałtownie zaczerpnęła tchu i otworzyła usta, by zaprotestować. Ramón mówił dalej,

zanim zdołała wypowiedzieć słowo.

- Ale choć bardzo chętnie przyjąłbym pani ofertę; niestety muszę odmówić. Ten pocałunek

nauczył mnie, że od początku miałem rację. Jakikolwiek układ z panią byłby dla mnie zbyt

kosztowny. l, prawdę mówiąc, nie sądzę, aby była pani tego warta.

Odwrócił się i ruszył ku drzwiom, modląc się w duchu, by przyjęła to za dobrą monetę. Bo

w głębi duszy wiedział, że nie potrafiłby jej przekonać, gdyby jeszcze raz musiał się do niej

odezwać. Do diabła, nawet siebie samego nie potrafił przekonać.

Gdyby rzuciła mu słowo zachęty - gdyby zawołała go, poprosiła, by wrócił, wiedział dobrze,

ż

e by jej posłuchał. Wystarczyło, by się zatrzymał - i musiałby się do niej odwrócić. Nie

mogłaby nie spostrzec, w jakim był stanie. Chyba że jest ślepa i głupia - a wiedział, że tak nie

było. A gdyby zobaczył ponownie jej twarz, z ustami napuchniętymi i zaczerwienionymi od

jego pocałunków, otoczoną potarganymi czarnymi włosami, nie zdołałby się powstrzymać.

Musiałby podejść do niej, porwać ją w ramiona i znowu zacząć to, co przerwali. A tym razem

nic, naprawdę nic nie powstrzymałoby go przed zdobyciem tego, czego pragnął. Nawet gdyby

sam Ąlfredo wkroczył do pokoju.

Więc szedł dalej. Po prostu stawiał jedną stopę przed drugą, bez pośpiechu, jak podczas

przechadzki, z udawaną swobodą. W chwili, gdy skręcił, by zejść po schodach, dobiegł go jej

głos.

- Nawet gdyby od tego zależało moje życie, senior Dario! Tak powiedziałam i mówiłam to

serio. I nie wystarczy pocałunek, abym zmieniła zdanie. - Więc choć w tym się zgadzamy.

Och, kogo ja próbuję oszukać, spytała się w duchu Estrella, patrząc na Ramóna, który

beztrosko pomachał jej ręką, zanim zszedł po schodach i zniknął jej z oczu. Gdyby choć

przez chwilkę zerknął na nią, wiedziałby, że każde słowo było kłamstwem. Powiedział

prawdę. Przerażającą, szokującą, druzgocącą prawdę·

background image

Potrząsnęła głową udręczona swoją słabością i głupotą. Należała do tego mężczyzny.

Gdyby trochę mocniej nalegał, całował ją dłużej, dotknął jej tam, gdzie pragnęła być

dotykana, oddałaby mu się bez wahania, nawet tu, na podłodze, gdyby tego zażądał.

Z trudem zebrała dość sił, by oprzeć się mu tym razem; wątpiła, by udało się jej ponownie.

Nie wiedziała, czy to, co czuje, jest gniewem, rozczarowaniem czy czysto fizyczną

frustracją. Poddając się porywowi dziecinnego rozdrażnienia, z całej siły trzasnęła drzwiami,

rozkoszując się echem, które powtórzyło ten ogłuszający dźwięk.

Co się z nią działo? Dlaczego sprawy potoczyły się tak szybko? Myślała, że kocha Carlosa

Pereę, ale nalegała, aby się nie śpieszyli ... A tego mężczyzny nie kochała. Jak mogła go

kochać? Przecież znała Ramóna Dario od ... Rzuciła okiem na zegar wiszący na ścianie i

zorientowała się, że nie minęło nawet pół godziny od chwili, gdy weszła do pokoju. Niecałe

trzydzieści minut temu ojciec przysłał ją tutaj, by poznała ostatniego kandydata na męża.

Ale w przypadku Ramóna Dario czas nie miał znaczenia. Jego widok poruszył ją od

pierwszego spojrzenia. Jak gdyby spotkała swoje przeznaczenie. Jak gdyby jej ciało

rozpoznało swego pana, brakujący fragment układanki, człowieka, na którego musiała

reagować, niezależnie od okoliczności.

Oszukiwała się tylko, wmawiając sobie, że mogłaby się mu oprzeć, gdyby ją zawołał. Nie

miała szans, choćby się najmocniej starała. Właściwie mogłaby przyznać się do tego przed

sobą i stawić czoło faktom.

Był tylko jeden jasny punkt tej sytuacji. Sądząc po sposobie, w jakim się rozstali, nie

groziło im ponowne spotkanie. Więc nie będzie musiała zmagać się z pokusą, podejmować

walki z góry skazanej na przegraną. Jeśli nie zobaczy już Ramóna, nic jej nie zagrozi. Ani z

jego strony, ani ze strony samej siebie.

Ta myśl miała dodać jej otuchy. Powinna była ją pokrzepić. W rzeczywistości wywarła

odwrotny skutek.

ROZDZIAŁ TRZECI

Ramón zatrzasnął kopniakiem drzwi, rzucił klucze na pobliską serwantkę i ze zmęczeniem

przesunął dłońmi po twarzy. Następnie z ponurą miną rozejrzał się po pustym, cichym

background image

mieszkaniu.

Jeszcze dwa tygodnie temu był panem swojego życia. Wszystko szło, jak zaplanował, tak

jak sobie życzył. Z wyjątkiem jednej rzeczy.

Chciał mieć stację Medrano i zamierzał ją zdobyć. I właśnie z tego powodu całe jego życie

jakby stanęło na głowie. Dlatego, że spotkał Estrellę Medrano.

Musiał się napić.

Idąc do kuchni po butelkę wina, zauważył, że na sekretarce telefonu migocze światełko, a

ś

wiecący czerwono wskaźnik informuje, że czeka na niego pięć wiadomości. Przystanął, by

nacisnąć guzik odtwarzania, potem skierował się do kuchni.

- Ramón, gdzie ty się podziewasz, chłopie?

Na dźwięk głosu brata Ramón uśmiechnął się szeroko. Alex, świeżo upieczony ojciec, nie

widzący świata poza córeczką, uwielbiał zanudzać rodzinę opowieściami o malutkiej i o

tym, jaka jest cudowna.

Otworzył butelkę i nalewał wino do kieliszka, gdy rozległo się kliknięcie, potem sygnał

dźwiękowy i aparat zaczął odtwarzać następną wiadomość.

- Senor Dario?

Głos był kobiecy, cichy i dość niepewny. Butelka z hukiem uderzyła o blat. Ramón pode-

rwał gwałtownie głowę i zwrócił się twarzą w kierunku kuchennych drzwi, by lepiej słyszeć

nagranie. Ostatni raz ten głos dźwięczał za jego plecami w długim, wytwornym korytarzu

Castillo Medrano. Co skłoniło Estrellę Medrano do tego telefonu, skoro przysięgała, że nie

chce go nigdy więcej widzieć?

Trzecia wiadomość, niezbyt interesująca i związana z pracą, dobiegała końca i miał

właśnie odsłuchać jeszcze raz wiadomość od Estrelli, kiedy rozpoczęło się odtwarzanie

czwartego komunikatu.

- Senor Dario? Już raz próbowałam się z panem skontaktować.

Zadzwoniła ponownie! Ramón zastygł z kieliszkiem uniesionym do ust. Próbował

zrozumieć, dlaczego kobieta, która oznajmiła mu, że jest dziesiątym kandydatem do jej ręki -

i że nigdy by go nie wybrała! - nagle tak bardzo chciała się z nim skontaktować.

Z wiadomości na sekretarce właściwie niczego się nie dowiedział. Tylko tyle, że Estrella

miała do niego sprawę, że dzwoniła już raz i zadzwoni znowu. Zauważył, że nie podała

swojego numeru. Ani nie zasugerowała, by próbował zadzwonić do niej. Zamierzał

nacisnąć guzik powtarzania, kiedy odezwał się dzwonek u drzwi.

- Chciałem właśnie do ciebie dzwonić - powiedział, uchylając drzwi. - Niepotrzebnie tak

background image

się niecierpliwisz, że się nie odzywam ...

Słowa zamarły mu na ustach, gdy zobaczył, kto stoi w korytarzu.

- To pani!

Na podeście stała Estrella Medrano. Skulona, z rękami w kieszeniach cienkiego lnianego

ż

akietu, który nosiła do białego podkoszulka i wytartych dżinsów.

- Co pani tu robi?

- Przecież pan wie.

- Skąd, u diabła, miałbym to wiedzieć?

Zdał sobie sprawę, że odezwał się zbyt ostro. Ale nie był w stanie powstrzymać się ani

udawać przyjaciela tylko po to, by zrobić jej przyjemność. I nie zamierzał bawić się w

towarzyskie uprzejmości z kobietą, która wyraźnie stwierdziła, że nie chce go więcej widzieć.

- Mówił pan, że chciał do mnie zadzwonić.

- Powiedziałem to, zanim panią rozpoznałem.

Myślałem, że to ktoś inny - wyjaśnił z naciskiem. - Czekałem na sekretarkę.

- Rozumiem. Jeśli przeszkadzam, mogę odejść ...

- Nie.

Jak to się, do cholery, stało? Otworzył usta, żeby wymówić "tak". Ale jakimś cudem

podświadomość pokonała go i wypowiedział coś zupełnie innego.

- Nie ... Niech pani wejdzie.

Wiedział, że głos go zdradzał. Sam jej widok przywołał wspomnienia tych nieprzespanych

nocy, męczących go, odkąd wyszedł z Castillo Medrano, nie oglądając się za siebie.

Odszedł, ale nie był w stanie wygonić jej ze swych myśli. Prześladowała go w dzień i w

nocy; obraz jej pięknej twarzy, wysokiej i smukłej sylwetki, długich, czarnych włosów

nawiedzał go w snach.

Gdy przechodziła obok niego, owionął go zapach perfum zmieszany z wonią jej skóry.

Niemal stracił głowę, przełknął z trudem ślinę i starał się nie myśleć o natychmiastowej

reakcji swego ciała na jej bliskość. śywił nadzieję, że dziewczyna powie, co miała do

powiedzenia, i szybko się wyniesie. Wiedział, że . i tak czeka go kolejna niespokojna noc.

Szybko upił łyk wina z kieliszka.

_ Mogę zaproponować pani coś do picia? - spytał, przypominając sobie nagle o

obowiązkach gospodarza.

- Dziękuję, tak.

Zareagowała z wdzięcznością, jak gdyby rzucił jej linę ratunkową. Zadał więc sobie w

myślach pytanie, po co tu przyszła. Jaka ważna przyczyna sprawiła, że przełamała niechęć i

background image

zjawiła się w jego domu? Czy długo będą bawić się w towarzyską pogawędkę, zanim skłoni

ją, by powiedziała, o co jej chodzi?

- Może być czerwone wino?

Doskonale.

- Przyniosę pani kieliszek.

Ku jego przerażeniu, poszła za nim do kuchni.

Tymczasem on miał nadzieję, że kilka chwil samotności pozwoli mu wziąć się w garść. Czuł

mrowienie na całym ciele, każdy nerw reagował na Jej obecność.

Obcisły biały podkoszulek opinał krągłe piersi Estrelli i podkreślał wąską talię. A jeśli

kształtne, jędrne pośladki wyglądały kusząco pod wąską, czarną spódnicą, to gdy były

obciągnięte dżinsami, przyprawiały go o prawdziwe katusze - bo mógł na nie tylko patrzeć.

Długie czarne włosy związała w koński ogon, i ta surowa, gładka fryzura podkreślała drama-

tycznie doskonałość jej rysów. Śladowy makijaż uwydatniał gęstość jej rzęs i miękki,

uwodzicielski kształt ust.

Trzymając w dłoni kieliszek, zaprowadził ją do salonu i usadził w wielkim, miękkim

fotelu, obitym skórą o barwie karmelu. Sam stanął w pewnej odległości, opierając się o

drewniane, rzeźbione obramowanie kominka.

- Czemu zawdzięczam zaszczyt goszczenia pani? - spytał, gdy stało się jasne, że gość nie

przerwie niezręcznego milczenia. - Przyjmuję, że istnieje ku temu powód? Chyba nie

przyszła tu pani, aby przyjrzeć się, jak mieszka gorsza połowa ludzkości?

- Och nie, nic podobnego.

- Więc może zechce mi pani wyjaśnić, o co

chodzi?

Jak, och, jak mogłaby na to odpowiedzieć? Zapomniała, jaki był wysoki, jaki budził respekt i

- choć powinna być na to przygotowana - jego niezwykła, mroczna uroda podziałała na nią

niczym uderzenie w twarz. Najwyraźniej niedawno wrócił z pracy. Rzucił gdzieś marynarkę,

rozluźnił krawat w czarne i ciemnoczerwone wzory, rozpiął jeden guzik u kołnierzyka

koszuli, odsłaniając długą, muskularną szyję, o gładkiej, ozłoconej słońcem skórze.

Estrelli wystarczyło spojrzeć na niego, by zaschło jej w ustach. I choć wiedziała, że główną

przyczyną było zdenerwowanie, uświadomiła sobie, że miała też inne powody. Krew

pulsowała jej w skroniach, i to nie z lęku.

- No więc? - z ironią spytał Ramón, zniecierpliwiony jej wahaniem. - Dlaczego pani tu

przyszła?

background image

- Ja ... musiałam z panem porozmawiać.

- O czym? O kolejnej propozycji małżeńskiej?

Poczuła gwałtowne ściskanie w gardle, musiała przełknąć ślinę, by pozbyć się bolesnego

skurczu. - Ja ... - zaczęła mówić, lecz głos jej się załamał.

Nie pomógł jej nawet łyk wina.

- O co chodzi, dono Medrano? Czy to ojciec panią przysłał? Ma pani namówić mnie,

ż

ebym zmienił zdanie? A może nie potrafiła mu pani powiedzieć, że kolejny mężczyzna

odrzucił ofertę, więc wciąż czeka na moją odpowiedź?

Estrella skuliła się w środku pod wpływem tego sarkazmu.

- Ojciec nie wie, że tu jestem.

To go zaskoczyło. Zaraz jednak wziął się w garść i na jego twarzy pojawiła się chłodna

czujność.

- Nie wie? Więc gdzie, jego zdaniem, pani przebywa?

- U przyjaciół. Powiedziałam, że zamierzam odwiedzić w mieście dawną koleżankę ze

szkoły.

- I nie poinformowała go pani, że to ja mam być tą "dawną koleżanką"?

- Mmm - tyle tylko zdołała z siebie wydusić. Po wyrazie jego twarzy poznała, że wzbudziła

w nim nieufność i jednocześnie - na przekór wszystkiemu - pewne zainteresowanie.

Powinna podtrzymać to zainteresowanie. W końcu, jeśli podsyci jego ciekawość, nie

wyrzuci jej za drzwi, dopóki nie usłyszy wyjaśnień.

- Coraz ciekawiej - mruknął Ramón z fałszywą łagodnością. - Nie tylko zjawia się tu pani

niespodziewanie, pomimo zaklęć, że nie chce mnie pani więcej widzieć, to jeszcze ojciec

został oszukany. Zastanawiam się, dlaczego ta wizyta była dla pani tak ważna.

Teraz albo nigdy. Estrella upiła łyk wina, z nadzieją, że alkohol doda jej odwagi. Nie

podjęła jeszcze decyzji, czy doprowadzi sprawę do końca. Rozwiązanie, które wpadło jej do

głowy w nocy, w mroku jej pokoju, wydawało się idealne. Ale teraz, w biały dzień, w

eleganckim mieszkaniu Ramóna, w obecności tego mężczyzny, który górował nad nią, oparty

o wielki, rzeźbiony kominek, to przekonanie opuściło ją. Pamiętała jednak, jak zamierzała

zacząć. Teraz wprowadzi swój plan w życie, i będzie, co ma być. Ta myśl dodała jej odwagi i

kiedy znowu się odezwała, jej głos był zaskakująco mocny.

- Ja ... przyszłam pana przeprosić.

Ogarnęło go . zdumienie. Tego się najwidoczniej nie spodziewał. Znieruchomiał, z

kieliszkiem uniesionym do ust. Nagle potrząsnął głową.

background image

- Chyba się przesłyszałem - powiedział ostrym tonem. - Zdawało mi się, że pani

powiedziała ...

- śe przyszłam pana przeprosić.

Widać było, że jej nie uwierzył. Obrzucił ją sceptycznym spojrzeniem, szare niczym

burzowe chmury oczy zlodowaciały.

- Przeprosić za co? - dociekał.

- Za ... zachowanie ojca ... i moje .... Tamtego dnia,

kiedy był pan w zamku. Nie powinniśmy byli .... Naprawdę jest mi przykro ...

Chciała, by się odezwał... powiedział coś ... cokolwiek! Tymczasem on wypił tylko resztę

wina z kieliszka i usiadł na wielkiej kanapie, stanowiącej komplet z fotelem, na brzegu

którego przycupnęła Estrella. Zetknął dłonie czubkami palców, przesłonił nimi usta i uważnie

przyglądał się kobiecie.

- Ramónie... - odezwała się, nie mogąc dłużej wytrzymać milczenia, ale przerwał jej bez

słowa przeprosin.

- Niech pani powtórzy - zażądał ostro. - Powtórzy to, co powiedziała pani przed chwilą.

Czego chciał - dowodu, że była szczera? A może tylko zamierzał ją poniżyć, zmuszając do

nieskończonego wyjaśniania, dlaczego doń przyszła?

- śe chciałam przeprosić? Chciałam. Naprawdę. Ojciec źle zrobił, że prosił pana ...

- To było coś więcej niż prośba.

- Wiem, że zażądał, aby ożenił się pan ze mną, jeśli zależy panu na kupnie stacji. Nie

powinien był tego robić. A ja ...

Opuściła ją odwaga, musiała więc zamilknąć, zaczerpnąć tchu dla uspokojenia, zanim

zebrała siły .i mogła mówić dalej.

- Nie powinnam była zachować się w taki sposób. Te chłodne, szare, znowu przymrużone

oczy wciąż wpatrywały się

w

jej twarz, wychwytując każdą zmianę wyrazu, każdy przebłysk

emocji, który przemknął po delikatnych rysach.

- Niemal mógłbym uwierzyć, że mówi pani szczerze - powiedział w końcu.

- Bo tak jest!

Musiał jej uwierzyć. W przeciwnym razie jej plan skazany był na niepowodzenie.

- Mówię prawdę - zapewniła, pochylając się do przodu, z twarzą zwróconą ku niemu,

wpatrując się w jego oczy. Zrobiła małą pauzę, mając nadzieję, że Ramón się odezwie. Dała

mu okazję, by się wtrącił i zapewnił, że jej wierzy.

Ale on tego nie zrobił. Po prostu siedział, patrząc jej w oczy, obserwował i czekał.

- Ojciec nie powinien stawiać panu takiego warunku ... niezależnie od powodów. A ja ...

background image

należało od razu powiedzieć, że wiem ... że domyśliłam się, iż znowu powrócił do swych

starych sztuczek. Trzeba było uprzedzić ...

Wiedziała, że gada bez sensu, ale nie mogła się powstrzymać. Milczenie Ramóna

denerwowało ją, musiała więc zrobić coś - cokolwiek - by je przerwać.

- Powinnam była panu to wyjaśnić.

- Ale nie zrobiła pani tego.

~ Nie ... nie zrobiłam .

- Zechce pani powiedzieć dlaczego?

- Ja ... - odpowiedziała, ale nerwy ją zawiodły,

w

głowie czuła pustkę. Sięgnęła więc po kieliszek i wychyliła go do dna.

- Wolałbym, żeby się pani nie upiła - oschle stwierdził Ramón. - Nie sądzę, aby poprawiło

to moje stosunki z pani ojcem, jeśli będę musiał odwieźć mu do domu podchmieloną córkę.

- Nie jestem pijana! zaprotestowała z oburzeniem, ale poczuła, że się czerwieni.

- Na najlepszej drodze do tego. Proszę mi powiedzieć, co takiego strasznego ma pani do

powiedzenia, że musi się pani upić, aby to wykrztusić?

W duchu Estrella przyznała, że łatwiej by jej było, gdyby się upiła. Może pod wpływem

alkoholu miałaby mniej oporów, by wyznać temu mężczyźnie, że nie jest w stanie wyrzucić

go z pamięci, że nawiedza jej sny każdej nocy, a jego obraz prześladuje ją w dzień.

Bezgranicznie zażenowana, odstawiła kieliszek, nie odrywając od niego wzroku. Nie była w

stanie spojrzeć w oczy Ramónowi.

- No więc? - zapytał.

Uniosła buntowniczo głowę i przestała liczyć się ze słowami.

- Doskonale pan wie, od czego to się zaczęło!

Wszyscy wiedzą! Dlatego mój ojciec ucieka się do takich gierek. .. Dlatego próbuje

przekupić lub zmusić jakiegoś mężczyznę, aby mnie poślubił. Wiedział pan od początku. To

pan wspomniał o Carlosie podczas ostatniego spotkania.

- Ach, więc mówimy o Carlosie Perei. Zastanawiałem się, kiedy dotrzemy do sedna

sprawy. O co chodzi? Chce pani twierdzić, że nie było żadnego Carlosa? śe opowieść o

waszym romansie to bajka?

Och, gdyby mogła tak powiedzieć.

- Nie - wyszeptała cicho, z rozpaczą. - Nie zamierzam tego mówić. To nie byłaby prawda.

Carlos ... Carlos istniał.

- Zatem postanowiła pani wyjaśnić mi, dlaczego związała się pani z żonatym mężczyzną,

jak go pani skusiła, by porzucił żonę i... ile ich było ... trójkę dzieci?

background image

- Dwójkę - odparła obronnym tonem .. - Było ich tylko dwoje.

- I, jak sądzę, uważa pani, że to coś zmienia?

- Nie sądzę, aby cokolwiek mogło to zmienić.

Nic nie mogło złagodzić wyrzutów sumienia, to pewne. I nic, jak się wydawało, nie mogło

przywrócić jej dobrego imienia.

- Nie - zgodził się drwiąco Ramón. Nagle zerwał się, jak gdyby nie mógł już znieść jej

bliskości. - Nie sądzę, aby obchodziło panią, że miał żonę i dzieci i że złamał im serce, aby

uganiać się za panią. To nie było ważne, prawda? Dostała pani, czego chciała, i nieważne,

jaką cenę musieli zapłacić inni.

Nie przypuszczała, że może ogarnąć ją jeszcze większe przygnębienie, ani że pamięć o

popełnionych błędach przyczyni jej więcej bólu. Nawet wtedy, gdy odkryła prawdę o

Carlosie, nie wydawała się sobie tak nieczysta i zbrukana, jak teraz pod wpływem potępienia

w głosie Ramóna.

Nie mogła już tego znieść. Wstała, wysoko uniosła głowę i zmusiła się, by rzucić mu

wyzywające spojrzenie.

- To nie było tak, senor Dario!

Z zadowoleniem stwierdziła, że zdołała zapanować nad głosem, nad jego drżeniem, choć

wskutek tego zabrzmiał chłodno i ostro. Uznała jednak, że jest to mniejsze zło.

- Wcale tak nie było! Ale nie oczekuję, że pan w to uwierzy. Myślałam, że jest pan inny,

ale się myliłam. Oczywiście, że się myliłam! Nie jest pan inny ... jest pan taki jak tamci ... jak

mój ojciec…

- Do diabła, nie!

Dotknęła go do żywego. Ogarnął go gniew. Oczy mu zapłonęły, koło nosa i ust pojawiły

się białe plamy.

- Do diabła, tak! - warknęła. - Jest pan taki jak on, może nie? Widzi pan to, co chce

widzieć, wierzy w to, w co chce wierzyć. Nie chce pan spojrzeć na sprawy z drugiej strony,

ujrzeć coś, co może być prawdą!

- Mówi pani ...?

- Nie mówię nic, poza ... Dobranoc.

Odwróciła się gwałtownie, złapała torebkę, zacisnęła mocno dłoń na rączkach, aż pobielały

jej kostki. Może zdoła dojść do drzwi. Jeśli będzie dość szybka i silna.

- Dobranoc, senor Dario - powiedziała przez zęby. - Dziękuję za wino. śałuję, że nie mogę

powiedzieć, że było mi miło ... ale wolę nie kłamać.

background image

Myślała, że pozwoli jej odejść. Patrzył w milczeniu, jak przechodzi przez pokój, więc

uznała, że tak się stanie. śe straciła jedyną szansę, spaliła za sobą mosty i będzie musiała raz

na zawsze zrezygnować ze swych planów. Nie było już nadziei, że Ramón zechce jej pomóc.

Jednak nie to sprawiło, że łzy napłynęły jej do oczu, lecz świadomość, że po raz kolejny nie

udało się jej przekonać kogoś, że jest inna, niż sądzono. A choć prawie nie znała Ramóna,

cierpiała na myśl, że dołączył do tych, którzy potępili ją, nie wysłuchawszy nawet wyjaśnień.

- Estrello ...

Jego głos rozległ się, gdy najmniej się tego spodziewała. Brzmiał tak cicho, że - zajęta

tylko myślami o swojej klęsce i o tym, by znaleźć się za drzwiami - z początku nie była

pewna, czy naprawdę go słyszy, czy tylko sobie to wyobraziła. Jednak mężczyzna odezwał

się znowu, i tym razem nie mogła się mylić.

- Estrello, nie odchodź.

Po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu, zauważyła, zwalniając kroku. Uświadomiła

sobie, że nigdy nie słyszała równie doskonałego dźwięku. Poczuła ucisk w sercu na myśl, że

może będzie to jedyna okazja, by usłyszeć, jak wymawia jej imię. Nie mogła jednak odwrócić

się i spojrzeć mu w twarz. Za bardzo bała się tego, co ujrzałaby w jego oczach, i tego, co

mógłby wyczytać z jej wzroku. Jeśli musiała odejść, wolała zrobić to w tej chwili. Gdyby

zawahała się lub spojrzała za siebie, może nigdy nie zdołałaby ruszyć dalej.

ROZDZIAŁ CZWARTY

Ramón ze zdurnieniem uświadomił sobie, że po raz pierwszy wypowiedział jej imię.

Pierwszy raz stała się dla niego realna do tego stopnia, że nie myślał o niej jedynie jako o

córce Alfreda Medrana czy - jakją nazywał z ironią - doiii Medrano. Albo kobiecie, którą, jak

tego oczekiwano, miał poprosić o rękę. Odczuł to jako szok. Prawdziwy, zwalający z nóg

szok.

Czy naprawdę dotąd nie widział w niej człowieka?

Całował ją, śnił o niej, snuł na jej temat fantazje - ale czy kiedykolwiek naprawdę ją

zobaczył?

Kim była Estrella Medrano? Kim była ta kobieta, którą praktycznie kazano mu poślubić - z

background image

taką arogancją, z taką władczością, że od razu się do niej uprzedził?

- Nie odchodź - powtórzył z większym naciskiem. - Nie w ten sposób. Zostań.

Powoli, bardzo powoli obróciła się, stanęła z nim twarzą w twarz. Jej oczy lśniły

podejrzanie, połyskując w promieniach zachodzącego słońca, wpadających przez wielkie

okna. Twarz też wydawała się inna. Bledsza, mizerna, jakby delikatniejsza.

A może to była kolejna rzecz, której wcześniej nie zauważył?

- Mam zostać? - powtórzyła cicho. - Dlaczego?

Była czujna niczym ścigane zwierzę, obserwowała go tymi wielkimi, przestraszonymi

oczami, jak gdyby z obawą, że nagle rzuci się na nią.

- Jadłaś kolację?

Tym razem potrząsnęła tylko głową; wydawało się, że boi się, iż głos ją zawiedzie.

- Ja też nie ... Więc powinniśmy coś zjeść, żeby wino nie uderzyło nam do głowy.

Znowu odpowiedziała samym gestem, skinieniem głowy.

- W porządku.

Aby dostać się do kuchni, musiał przejść obok Estrelli. Przyglądała mu się w milczeniu, jej

blada twarz zastygła w wyrazie czujności i niepewności.

Nie podobały mu się uczucia, które w nim budziła. Nigdy jeszcze kobieta nie reagowała na

niego w ten sposób. A było wiele kobiet w jego życiu. Kobiet, z którymi łatwo było

rozmawiać, łatwo oczarować. Ale ta była nastroszona niczym dziki kot.

- Nie zamierzam zrobić ci krzywdy.

Czuł, że musi to powiedzieć. Byle tylko się uspokoiła.

- Nie - odpowiedziała cicho, dziwnie urywanym głosem. - Nie sądzę, abyś miał taki

zamiar.

- A co to miało znaczyć?

Stał teraz naprzeciw niej, twarzą w twarz, mógł więc widzieć zasępienie w tych pięknych

oczach, napięte mięśnie twarzy.

- Estrell0 - ponaglił ją ostro, gdy ociągała się z odpowiedzią.

- To znaczy ... - odparła, obrzucając go gniewnym spojrzeniem, choć jednocześnie

zauważył leki dreszcz, przebiegający jej ciało, gdy starała się odzyskać panowanie nad sobą.

- To znaczy, że czasami jesteś taki sam jak inni. Widzisz tylko to, co masz przed oczami.

- Inni? To znaczy, inni mężczyźni, których twój ojciec chciał namówić na ślub z tobą? Ci,

których próbował kupić?

Niedobrze mu się robiło na myśl, że został wrzucony do jednego worka z nimi

background image

wszystkimi. śe był tylko jednym z nazwisk na liście.

- Do diabła, Estrello - ja taki nie jestem!

- Nie? - spytała z wyzwaniem, krzyżując ręce

przed sobą i gniewnie postukując drobną stopą w podłogę. - Nie? Jesteś pewien?

- Oczywiście, że jestem pewien! Każdy z nich wiedział, że może coś dostać od twego

ojca. Oni wszyscy ci się oświadczyli.

- Więc gdzie różnica? Dlaczego nie masz być do . nich podobny? Powiedz, co robiłeś w

tamtym pokoju? Dlaczego posłano po mnie, żebym z tobą porozmawiała? Co zamierzałeś

zrobić?

- Do cholery, nie to, czego chciał twój ojciec.

- Naprawdę?

- Nie słyszałaś, co powiedziałem? Nie, nie zamierzałem się zgodzić. Chcesz poznać różnicę

pomiędzy mną a tymi, których twój ojciec kupił? Rzecz w tym, że ich udało mu się kupić!

Oni ci się oświadczyli, ja - nie.

- Bo ...

- Nie.

Ramón uniósł dłoń i opuścił ją gwałtownie, jak gdyby w ten sposób ucinał temat.

- Nie dlatego, że nie miałem okazji. Ani dlatego, że zaatakowałaś mnie jak rozwścieczona

kocica. Ani dlatego, że pokłóciliśmy się tak, że zmieniłem zdanie. Nie oświadczyłem się, bo

nie zamierzałem tego robić!

Nie zrobiłby nic, czego chciał Alfredo Medrano.

Za mocno wryły mu się w pamięć obelgi, którymi obrzucił go stary.

- Moja stacja nie jest dla takich, jak pan - wypalił Medrano. - Ziemia, na której ją

zbudowano, od lat należy do naszej rodziny. Nie sprzedam jej nadętej miernocie, facetowi,

co, jak słyszałem, nie ma nawet prawa do nazwiska, które nosi, i przypadkiem zarobił

właśnie pierwszy milion.

Ramón odwrócił się i zamierzał już odejść, kiedy stary wąż złożył mu inną propozycję. śeby

ożenił się z Estrellą i w ten sposób zdobył upragnioną stację· - Od początku nie zamierzałem

się oświadczać.

Nawet wtedy, kiedy zaproponował mi stację za pół ceny, o ile wezmę z nią ciebie.

Jeśli wcześniej sprawiała wrażenie zaskoczonej, teraz wyglądała na oszołomioną.

Z

jej

twarzy od płynęły kolory, wyróżniały się tylko ciemne plamy oczu i różowe łuki ust.

- Ale ... wiem, jak bardzo chciałeś mieć tę stację.

- Tak - przyznał, skinąwszy głową, by zaakcentować to słowo. - Tak, chciałem ją mieć.

background image

Był czas, kiedy sądziłem, że niczego bardziej nie pragnę.

- I

nic innego nie dałoby ci takiej satysfakcji?

- Nic nie mogłoby się z tym równać. Nie mogłem pogodzić się z myślą, że ją straciłem.

Nadal nie mogę.

- Dlaczego?

Westchnął, przeczesał obiema dłońmi lśniące włosy.

- Och, to długa historia.

- Mam całą noc.

Zdawało się, że naprawdę tak myślała. Najdziwniejsze, że poczuł, że mógłby się jej

zwierzyć. Wytłumaczyć, co czuł, opowiedzieć coś niecoś ze skomplikowanej historii swej

rodziny.

- Naprawdę chcesz tego wysłuchać? Jeśli tak, to proponuję, byśmy usiedli.

Podążyła za nim do kominka, każde z nich zajęło miejsce, które zajmowało niedawno.

Ramón sięgnął po butelkę, napełnił kieliszki, jeden z nich podsunął Estrelli. Upił solidny łyk,

dobierając w myślach słowa.

- śeby to zrozumieć, musiałabyś dowiedzieć się czegoś o mojej rodzinie.

- Wiem, że twoja matka była Angielką, a ojciec ...

- Jeśli masz na myśli Reubena Dano, to nie był moim ojcem. W każdym razie nie

biologicznym.

Drgnęła zaskoczona, zorientował się więc, że o tym nie wiedziała. - To kto ... ?

- Juan Alcolar.

- Ten od Korporacji Alcolar?

- Między innymi. Tak, ten.

Ramón wpatrywał się w kieliszek, wprawiając w ruch obrotowy resztkę wina .

- Moja matka miała z nim romans i ja jestem jego rezultatem. Ale w owym czasie była już

ż

oną mojego ... Reubena. Więc zmusił ją do obietnicy, że nigdy tego nie zdradzi.

- I

dorastałeś, sądząc, że twoim ojcem jest Reuben Dario?

Skinął powoli głową.

- Zostałem nawet zarejestrowany jako jego syn. Ale to nie było możliwe. Reuben nie mógł

mieć dzieci.

- A matka nigdy ci nie powiedziała?

- Nie miała okazji. Umarła, kiedy byłem mały.

Ale zostawiła list, który miałem odczytać, jak skończę dwadzieścia jeden lat. Tak się

background image

dowiedziałem.

- Jak to zniosłeś?

- A jak myślisz? Jak byś się poczuła, gdybyś nagle odkryła, że twój ojciec nie jest

naprawdę twoim ojcem?

Estrella zastanowiła się, potem potrząsnęła głową. Ramón stwierdził, że wyglądała na

otumanioną, ale nie mogła czuć nawet części tego zamętu, w jakim pogrążył się, poznawszy

prawdę.

- Zdezorientowana - powiedziała w końcu.

- Tak właśnie się poczułem. Nie wiedziałem, gdzie moje miejsce ... kim jestem. Gdzie moja

rodzina. Reu-. ben i ja nie byliśmy w najlepszych stosunkach. Za bardzo różniliśmy się od

siebie. Ja chciałem zajmować się mediami, on pragnął, bym robił coś bardziej praktycznego ...

ś

ebym został księgowym, jak on. Stale się o to kłóciliśmy. Zrozumiałem to wszystko lepiej,

gdy poznałem prawdę o swoim pochodzeniu. Kiedy uświadomiłem sobie, że moim

prawdziwym ojcem jest don Juan Alcolar.

Znowu zerknął na nią z ukosa.

- Więc widzisz - ciągnął oschłym tonem - twój ojciec może chętniej by mi przekazał swoją

ukochaną stację telewizyjną, gdyby wiedział, że jestem członkiem innej szacownej,

katalońskiej rodziny. I to takiej, której historia i tytuły są jeszcze starsze niż Medranów. I

synem kogoś, kto zbił majątek na mediach.

- To dlatego chciałeś mieć tę stację ... żeby stać się częścią imperium Alcolarów?

Potrząsnął gwałtownie głową, zaprzeczenie widoczne było w jego oczach, na jego twarzy.

- Nic podobnego. Zależało mi na niej, bo chciałem mieć coś swojego, czego bym nie

zawdzięczał majątkowi Alcolarów, lecz własnej ciężkiej pracy. Kiedy spotkałem się z

moim ojcem ... prawdziwym ojcem, przyjął mnie z radością do rodziny. Myślę, że pod-

niecało go, że ma syna, który zajmuje się tym samym co on. Joaquin nie interesuje się

mediami. Przeniósł się na wieś, zajmuje się prowadzeniem winnicy i eksportem win. Alex

zaś ... cóż, Alex ma inne zadanie w korporacji.

- Alex? - spytała z zaciekawieniem Estrella i zauważyła, że Ramónowi drgnął kącik ust.

.- To drugi brat, przyrodni, z innej matki. Ostrzegałem cię, że to trochę zagmatwane.

Mogła tylko potrząsnąć głową i sięgnąć po kieliszek. Istotnie, to było zagmatwane, i -

prawdę mówiąc - czuła się nieco ogłuszona. Ojciec Ramóna zdradzał żonę z dwiema różnymi

kobietami, miał z nimi dzieci, a jednak wyszedł z tej sytuacji z nietkniętą reputacją. Kiedy zaś

ona z całą niewinnością, niemądrze, na ślepo związała się z żonatym, raz na zawsze została

napiętnowana jako dziwka.

background image

No, ale byli przecież w Hiszpanii. A Hiszpania to kraina mężczyzn. Wystarczyło

posłuchać, jak ludzie mówili dziś o Carlosie Perei. Jako o człowieku, którego zachowanie

rozumieli - był mężczyzną i zawróciła mu w głowie kapryśna i nieodpowiedzialna młoda

dziewczyna. Ale przecież znali go już dobrze, zanim ona wróciła z klasztornej szkoły,

ekskluzywnej szkoły dla dziewcząt z wyższych sfer, która - zgodnie z oczekiwaniami jej ojca

- miała z niej zrobić damę. A potem Carlosa spotkała taka tragiczna śmierć.

- Więc ... ta stacja byłaby tylko twoja. Nie stanowiłaby części Korporacji Alcolar.

- No właśnie. To jedyna rzecz, o której mógłbym powiedzieć, że należy do mnie. Nie do

Arcolarów, nie do Dariów. Do mnie. Ojciec dałby mi część korporacji, ale nie tego

chciałem. Tylko tego, żeby dorównać mojemu prawdziwemu ojcu w świecie, w którym się

obracał. No i, oczywiście, stacja.

Medrano wniosłaby ze sobą element "starej Hiszpanii", katalońskie dziedzictwo, które Juan

Alcolar ceni może nawet bardziej niż twój ojciec.

Rytm, wystukiwany smukłym palcem na ściance kieliszka, wyraźniej niż słowa zdradzał

uczucia Ramóna.

- Więc może teraz rozumiesz, dlaczego tak bardzo zależało mi na jej kupnie.

Jeśli to nie, jest idealna okazja, by powiedzieć,

oczym myślała, przychodząc tutaj, to lepszej nie będzie, oceniła w duchu Estrella.

Zaczerpnęła tchu, wyprostowała ramiona, jak gdyby gotując się do tego, co musiała zrobić.

- Dajmy na to, że wcale nie musisz jej stracić? Uff, nareszcie to powiedziałam, pomyślała,

czując, jak zimny dreszcz strachu przebiega jej po grzbiecie, choć zachodzące słońce grzało

mocno. Gdy tylko spostrzegła jego reakcję, kiedy przyznał się, jak bardzo zależało mu na

umowie z jej ojcem, zrozumiała, że nie trafi się jej druga taka szansa. Ale nie mogła jeszcze

uwierzyć, że zdobyła się na odwagę, że naprawdę wypowiedziała te słowa. A sądząc po

wyrazie twarzy Ramóna, po tym jak ściągnął sceptycznie czarne brwi, on także miał

wątpliwości.

- Co takiego? - spytał zaskoczonym tonem. O czym ty mówisz?

- Pytam, co byś zrobił, gdyby się okazało, że jest sposób, abyś nie musiał rezygnować z

tego interesu. Sposób, dzięki któremu stacja może do ciebie należeć. - I jak niby miałbym

to osiągnąć?

- J...jak?

Głos Estrelli zmienił się w żenujący pisk. Miała wrażenie, jakby ktoś ścisnął ją za gardło i

nie po~ trafiła zebrać sił, by odpowiedzieć.

- Estrello? Do diabła, co mówisz? To niemożliwe. Twój ojciec odrzucił moją propozycję.

background image

- Jednak myślę, że mógłbyś go przekonać, aby zmienił zdanie.

- Chyba zwariowałaś! - stwierdził pogardliwie Ramón. - Powiedział, że nie ma mowy o

sprzedaży. - Postawił jeden warunek.

To dziwne, ale tak jakby odzyskiwała głos. Sprawiała wrażenie osoby spokojnej i pewnej

siebie, świadomej swych celów. Tylko reakcji Ramóna nie była w stanie przewidzieć.

- Jeden warunek - powtórzył ze zdumieniem, zmieszanym z gniewem. - Ale, Estrello,

wiesz, jaki to był warunek. Chciał...

- Chciał, żebyś się ze mną ożenił dokończyła za niego, bo urwał, potrząsając głową z

niedowierzaniem. - Powiedział, że sprzeda ci stację, jeśli się zgodzisz na ślub ze mną.

- Mówisz, że zrobiłabyś to? śe spełniłabyś jego

żą

danie?

Zebrała wszystkie siły. - Właśnie to mówię.

- Chcesz, żebym się z tobą ożenił?

- Tak. Chcę.

ROZDZIAŁ PIĄTY

- Ramónie, proszę!

Tylko na tyle mogła się zdobyć. Odrzucał jej propozycję, widziała to w jego oczach,

napiętych mięśniach twarzy. Nie mógłby wyraźniej okazać, że nie chce mieć nic wspólnego z

jej planem.

- To żart, prawda?

- N ... nie.

Wiara w siebie, która podtrzymywała ją na duchu, gwałtownie słabła. Poczuła się

zagubiona i pusta. Postawiła wszystko na jedną kartę i wydawało się, że przegrała.

- Nie, to nie żart.

- Mówisz poważnie?

Zerwał się na równe nogi, odwrócił od niej, przeszedł przez pokój i stanął przy wielkim

oknie. Wpatrywał się w gwałtownie ciemniejące niebo i pojawiające się w dole światła

miasta. Potem, równie gwałtownie, wrócił na poprzednie miejsce. Odgłosowi kroków na

background image

wyfroterowanej podłodze wtórowało nierówne, szybkie bicie jej serca.

- Dlaczego, do diabła, sugerujesz coś takiego? Co za wariactwo ... ?

- To nie wariactwo.

Ogarnięta rozpaczą Estrella przerwała potok jego gniewnych słów. Spojrzał na nią, jak

gdyby nagle wyrosła jej druga głowa.

Chciała patrzeć mu w oczy, jak równy równemu, a nie czuć się przytłoczona faktem, że

górował nad nią? więc zmusiła się do wstania i nawet zrobiła kilka kroków w jego kierunku.

- To nie wariactwo, Ramónie! To może się udać ... Ty dostaniesz to, czego chciałeś, a ja ...

- Tego właśnie nie rozumiem. Co będziesz z tego

miała?

- Wolność.

Tylko jedno słowo, a znaczyło tak wiele. - Wolność?

- Tak. Widziałeś, jak to wszystko wygląda. Jaki

jest mój ojciec, jak rozpaczliwie pragnie wydać mnie za mąż ... przywrócić dobre imię

rodziny, które, jego zdaniem, splamiłam.

- Wydawało mi się, że doskonale sobie radzisz.

Po prostu odrzucasz każdego starającego. - Ale nie widziałeś wszystkiego.

Poczuła, że nogi uginaj ą się pod nią, więc podeszła do wielkiego fotela przy kominku i

przysiadła na jego grubo wyściełanej poręczy. Oparty o futrynę drzwi Ramón przyglądał się

jej, skrzyżowawszy ramiona na szerokiej piersi.

- Nie widziałeś mnie, gdy jestem z nim bez świadków. Kiedy muszę wysłuchiwać jego kazań,

znosić wybuchy wściekłości. Kiedy mówi, jak go rozczarowałam, okryłam hańbą jego i

rodzinę. I nie daje za wygraną. Po prostu próbuje wydać mnie za mąż, skłaniając tych

mężczyzn do oświadczyn ... przekupując ich. I nie było cię przy tym, kiedy przychodzili

prosić mnie o rękę. Jak oglądali mnie niczym konia na aukcji, zastanawiając się, czy moja

wartość jako klaczy zrównoważy moją szokującą reputację. Tak bardzo mam tego dość,

Ramónie. To poniżające. Nienawidzę tego.

- To zrób coś z tym.

- Właśnie próbuję.

Starała się uśmiechnąć, ale on nie zmienił wyrazu twarzy.

- Chcę z tym skończyć. Jak mi się zdaje, jedyny sposób, to dać ojcu, czego pragnie. Chce,

abym wyszła za mąż. Więc jeśli wezmę ślub, jeśli będę miała obrączkę na palcu i, co się z

tym wiąże, godne szacunku nazwisko, ludzie zapomną o przeszłości. I ojciec teź o niej

background image

zapomni.

- Ale ty będziesz żyła w teraźniejszości.

- Wiem. Sądzisz, że o tym nie myślałam? śe nie powtarzałam tego sobie w myślach setki

razy, aż bałam się, że wpadnę w szaleństwo? śe nie próbowałam znaleźć innego

rozwiązania?

- Ale dlaczego ja ... ?

- Mówiłam ci ...

To mu nie wystarczało. Wyczytała to z jego twarzy. Istotnie, był jeszcze inny powód, ale

chyba nie mogła zdradzić go w tej chwili. Nie teraz, gdy oddzielająca ich przestrzeń zdawała

się rozciągać jak wielka, ziejąca przepaść, a oni stali po przeciwnych stronach.

Nie mogła mu tego wyjaśnić.

- Mówiłam ci ... - powtórzyła bezradnie.

- Powiedz mi jeszcze raz.

Ramón odepchnął się od ściany, podszedł do Estrelli i pochylił się nad nią, opierając jedną

dłoń na wysokim oparciu fotela, a drugą na poręczy, na której przysiadła. Uwięziona w ten

sposób nie mogła się ruszyć.

Zaryzykowała, rzuciła jedno szybkie spojrzenie na jego ciemną, nieprzeniknioną twarz,

zimne oczy - i nie była w stanie tego znieść. Spuściła wzrok, próbowała wpatrywać się w

kolana, ale w rezultacie tylko ostrzej, niemal boleśnie uświadomiła sobie, źe otacza ją jakby

klatka złożona z długich, silnych ramion i twardej, masywnej ściany torsu. Znalazł się tak

blisko jej twarzy, że czuła ciepło jego skóry; cierpki zapach jakiejś cytrusowej wody

kolońskiej drażnił jej nozdrza ...

Przycisnął biodra do kolan Estrelli, zapięty w talii wąski, skórzany pasek tylko kilka cali

dzieliło od jej dłoni, spoczywających na udach. Gdyby trochę wyciągnęła rękę, tylko

odrobinę, mogłaby go dotknąć ...

Ledwo ta myśl przyszła jej do głowy, Ramón ujął ją za brodę i uniósł jej twarz.

To było jeszcze gorsze. Bo teraz, gdyby spojrzała w górę, utonęłaby w srebrzystych

sadzawkach jego oczu. Gdyby chciała opuścić wzrok, spocząłby na pięknych, zmysłowych

ustach. Na wargach, które pocałowały ją raz, ale o których śniła przez cały czas. Ten

pocałunek doprowadził ją do szaleństwa i samo wspomnienie o nim wywołało wybuch

palącego pożądania.

- Powiedz mi, co będziesz z tego miała - polecił.

Ostry, szorstki ton jego głosu przebił się przez zmysłowe opary, otumaniające jej umysł.

- Mówiłam ci ... Wolność. Zyskam wolność.

background image

- I to ci wystarczy? Warto z tego powodu wiązać się z jakimś obcym człowiekiem?

- Nie z "jakimś", lecz z tobą.

Ramón wciągnął powietrze przez zęby, zdradzając, że usiłuje zapanować nad sobą.

- Dlaczego ze mną? Pytałem cię już o to wcześniej, Estrello, i będę pytać, dopóki nie

dostanę odpowiedzi. Dlaczego ze mną?

Och, co miała na to odpowiedzieć? Prawdę. To było jedyne wyjście. Więc choć ściskało ją

w dołku, przełknęła ślinę i zmusiła się do spojrzenia mu w oczy.

- Z powodu tego, co mówiłeś wcześniej. śe nie zamierzałeś mi się oświadczyć, kiedy

zażądał tego mój ojciec. Zrezygnowałeś z umowy, na której ci zależało. Dlatego. I... i ...

- I? - ponaglił ją, kiedy przerwała, jak gdyby słowa uwięzły jej w gardle. - I co jeszcze?

- I to - westchnęła. - I to ...

Podniosła głowę i przycisnęła usta do ust Ramóna.

Wyczuła jego zaskoczenie, zesztywniałe nagle ciało przez chwilę stawiało opór. Ogarnął ją

strach, że źle oceniła sytuację. Zaraz jednak usłyszała głębokie westchnienie, jego wargi

zmiękły, przyjął pocałunek i odpowiedział nań bez zwłoki. Ten pocałunek nie przypominał

pierwszego, nie miał w sobie brutalnej, niemal okrutnej zaborczości. Ale choć był taki deli-

katny, obudził w niej te same uczucia, taką samą palącą żądzę.

Och, dzięki Bogu! Ta jedyna myśl przemknęła jej przez głowę, zanim całkowicie utraciła

zdolność rozumowania. Dzięki Bogu, że się nie myliła. śe nie wyobrażała sobie czegoś, co

nie istniało, że naprawdę połączyło ich dzikie pożądanie. Pożądanie, które skłoniło ją do

wymyślenia zwariowanego planu, i które - jak się modliła - pomoże im go zrealizować.

I

to ...

Te słowa wciąż dźwięczały w uszach Ramóna, kiedy usta Estrelli dotknęły jego ust, ale

była to ostatnia rozsądna myśl, którą był w stanie sformułować.

Cała jego świadomość skupiła się na jednej osobie - i była nią Estrella. Estrella, z jej

gładką skórą i smukłym ciałem, z długimi, falującymi włosami. Były związane w koński

ogon z tyłu głowy, nie mógł więc zanurzyć w nich palców. Jednym ruchem ściągnął

krępującą je wstążkę, rzucił ją gdzieś na podłogę i przeczesywał dłonią długie, jedwabiste

pasma. Miękkość muskających jego twarz włosów, lekki zapach ziołowego szamponu tylko

podsycały narastające w nim pożądanie.

- Ramónie ...

Potrzebował jej. Wszystkiego, co mogła mu zaofiarować. I potrzebował tego teraz. Zsunął

lniany żakiet z jej ramion i upuścił na podłogę, u ich stóp. Białą obcisłą podkoszulkę spotkał

background image

ten sam los. Zapach jej rozgrzanej skóry, nagły powiew oszałamiających perfum zaatakował

jego zmysły z taką mocą, że zakręciło mu się w głowie.

Ześliznęli się z fotela, opadli na podłogę, poczuli chłód wyfroterowanego drewna na

obnażonej skórze. Estrella szarpnęła jego koszulę, wyciągając ją ze spodni i jak najszybciej

odpinając guziki. Palce odmawiały jej posłuszeństwa; w pewnej chwili Ramón usłyszał trzask

rozdzieranej tkaniny, ale nic go tonie obeszło. Pragnął tego, czego i ona pragnęła: aby ich

ciała zetknęły się, by nie oddzielało ich ubranie.

Pomagał jej z zapałem; zrzucając z siebie podartą koszulę i ciskając ją w drugi koniec

pokoju, wyszeptał jej do ucha:

- Estrella ... Mi estrella. Moja piękna gwiazda. Kochanie ... nie możemy tego zrobić ...

Nie możemy? Dla roznamiętnionego umysłu Estrelli te słowa były niczym chlust lodowatej

wody.

Jak mógł to teraz powiedzieć? Kiedy wiedziała, że Ramón musi się z nią kochać, bo

inaczej zabije ją frustracja.

- Nie możemy? Ale ... - zaprotestowała i usłyszała jego cichy śmiech.

- Nie tutaj, mi angel. Nie tutaj. Podłoga ... Urwał gwałtownie, bo wbrew jego protestom

dziewczyna zacisnęła palce na klamrze jego paska i szybko ją odpięła.

- Estrello! - w tym jęku protest mieszał się z bezradnością. - Próbuję myśleć o tobie!

- A ja ci mówię, że nie dbam o nic!

- Ale podłoga jest... za twarda. Mój pokój ...

Z trudem dobierał słowa, gdy zaczęła go pieścić, ujmując dłonią jego męskość. - Łóżko ...

- Nie.

Estrella nie chciała się stąd ruszać. Wszystko było dla niej takie nowe, cudowne,

wyzwalające, pozbawione zahamowań, że z przerażeniem myślała, iż może to utracić. Bała

się, że zaleje ją lodowata fala rzeczywistości i zmusi do zastanowienia.

- Nie - powtórzyła szeptem i stłumiła jego protest pocałunkiem. - Nie, nie tam. Tutaj.

Właśnie tu, I teraz. Pragnę cię, Ramónie.

- Och, Dios - westchnął, kapitulując. - A ja pragnę ciebie!

ROZDZIAŁ SZÓSTY

background image

Estrella nie chciała, aby nadszedł ranek. Tylko o tym myślała, ilekroć budziła się ze snu, w

który zapadła mniej więcej w połowie nocy. Przedtem Ramón zabrał ją z salonu, poprowadził

po schodach do sypialni i położył na wielkim, podwójnym łóżku. Nie pamiętała, ile razy się

kochali, wiedziała tylko, że - choć jej ciało zostało w końcu zaspokojone i poddało się

zmęczeniu - jej umysł odczuwał wciąż pożądanie.

Nigdy czegoś podobnego nie przeżyła. Nawet z Carlosem, a Carlos był jej jedynym

kochankiem. Nie chciała myśleć o nim, ale nie mogła powstrzymać napływających

wspomnień. Bo w jedną krótką noc Ramón całkowicie wymazał wszystko, czego Carlos

nauczył ją o miłości. Albo raczej wszystko, czego jej nie nauczył.

A przecież zawsze wierzyła, że kochała Carlosa.

Nigdy nie kojarzyła miłości z Ramónem. Jednak to on posiadł jej duszę i ciało, wypierając z

pamięci wspomnienia o kłamstwach innego mężczyzny.

- No, naprawdę będziesz miała kłopot, jak to wyjaśnić swojemu ojcu.

Niski, zachrypnięty, lekko ironiczny głos wyrwał ją z zamyślenia. Otworzyła gwałtownie

oczy i odwróciła głowę. Zobaczyła Ramóna, który wszedł cicho do pokoju i stał przy

drzwiach, trzymając w dłoniach kubki z kawą.

Wilgotne włosy i zaróżowiona cera zdradzały, że niedawno wziął prysznic i ogolił się. Był

nie tylko ubrany, ale włożył pełny uniform biznesmena. Nosił kolejny idealnie skrojony

garnitur, koszulę i krawat - tym razem niebieski - i wyglansowane czarne buty. Wszystko to

głosiło, że dzisiejszy dzień przeznaczony jest na pracę, nie na zabawę.

- A może powiedziałaś mu, że zanocujesz u tej koleżanki?

Ja ... powiedziałam, że wrócę, kiedy wrócę - zdołała wykrztusić, uświadamiając sobie z

bólem, jak mógłby zinterpretować jej odpowiedź. - Chyba jednak to zrobię, zanim ojciec

zadzwoni do Carmen i zacznie zadawać kłopotliwe pytania.

- Najpierw wypij kawę. – Ramon podał jej kubek. Dopiero gdy podciągnęła się na

poduszkach, a prześcieradło zsunęło się z jej ciała, uświadomiła sobie, że pod osłoną cienkiej

egipskiej bawełny jest całkowicie naga. Oblała się rumieńcem, gwałtownie podciągnęła białe

prześcieradło, wsuwając je pod pachy i niemal okręcając wokół szyi, tak że była całkowicie

osłonięta.

- Trochę na to za późno, prawda? - spytał oschle, przyglądając się jej, gdy niemal wyrwała

mu kubek z ręki. Przesunął nogą krzesło i wyciągnął się w nim.

- Tej nocy dowiedziałem się, jak wyglądasz bez ubrania.

- Nie chciałam wylać na siebie kawy - warknęła, wiedząc, że niepotrzebnie się broni.

background image

Piękne usta Ramóna lekko drgnęły, tylko to zdradziło jego uczucia, starannie

zamaskowane obojętnym tonem.

- Bardzo rozsądnie. Nie chcesz chyba poparzyć swojej delikatnej skóry.

Estrella wzdrygnęła się w duchu, słysząc kryjącą się w tych słowach ironię. Tak, było już

za późno na wstydliwość. Tak, tej nocy widział, dotykał - i nie tylko - każdy centymetr jej

ciała. Ale to działo się minionej nocy, w mroku, w łóżku. Dzisiejszego ranka, w chłodnym

ś

wietle dnia - sprawy wyglądały maczeJ.

A najgorsze z tego było zachowanie Ramóna.

Kiedy zasypiała, przytulona do szczupłego, mocnego ciała mężczyzny, czuła się odprężona i

rozluźniona. Nie miała pojęcia, co teraz będzie. Ale po nocy, która ich połączyła, wspólnie

przeżytej namiętności i rozkoszy, nie miała wątpliwości, że uda się im znaleźć jakieś

rozwiązanie. Była zbyt wyczerpana, aby o tym teraz myśleć, ale zrobi to rano.

Tylko że ranek, na który czekała, miał się zacząć od przebudzenia u boku Ramóna.

Wyobrażała sobie, jak powoli, bez pośpiechu wynurza się ze snu. Mogą nawet - co niemal

pewne - znowu się kochać. Potem, gdy będą rozluźnieni po zaspokojeniu namiętności, a ona

spocznie w jego ramionach, z głową na jego piersi, na pewno zaczną ze sobą rozmawiać.

Takiego Ramóna mogłaby przekonać. Więcej - mogła otworzyć przed nim serce i

powiedzieć mu wszystko. Wyjawić bolesną prawdę o Carlosie i swojej przeszłości. Ale ten

drugi Ramón - to całkiem inna sprawa.

Ich noc należała do przeszłości. Zaczął się jego dzień. Ramón Dario, wielki biznesmen,

wstał już z łóżka, ubrał się i był gotów do pracy. A ona ...

Co miała zrobić? Czego od niej oczekiwał? śe wstanie, weźmie prysznic, ubierze się i...

wyjdzie? A co z minioną nocą? Ze wszystkim, co było między nimi?

- Idziesz do pracy. - Była to idiotyczna uwaga, ale tylko na nią mogła się zdobyć.

- To oczywiste. - Jego głos nie zdradzał niczego, oblicze było pustą, nieprzeniknioną

maską, ciężkie powieki przysłaniały oczy.

- Ale dlaczego?

Niepotrzebnie to powiedziała. Zorientowała się, gdy zobaczyła, że uniósł głowę i

przymrużył oczy.

- Firma sama się nie poprowadzi.

- Ale sądziłam, że dzisiaj ...

Z każdym słowem pogarszała swoje położenie.

Teraz czarne brwi Ramóna ściągnęły się gniewnie i niemal fizycznie czuła jego odrzucenie.

- A niby dlaczego - zapytał lodowatym tonem - dzisiejszy dzień miałby się różnić od

background image

pozostałych?

- No ... sądziłam ...

- Sądziłaś? - powtórzył groźnie, kiedy zawahała się. Myśli tak kłębiły się w jej głowie, że

nie mogła wymówić słowa.

- śe ty ...

i

ja ...

- W ciąż myślisz o tym idiotycznym pomyśle, że

moglibyśmy wziąć ślub? - rzucił ostro. - Bo jeśli tak, to sugeruję, żebyś o tym zapomniała.

Nie ma mowy o żadnym małżeństwie z rozsądku. Powiedziałem to twojemu ojcu.

- Ale tej nocy ... To nie mój ojciec ... to ja zaproponowałam.

- Aja daję ci tę samą odpowiedź, jak twemu ojcu. Powiedział to z taką lodowatą zjadliwością,

ż

e Estrella wtulila się w poduszki i zacisnęła palce na kubku, aż pobielały jej kostki.

- Nie myślę o małżeństwie. Nie chcę się żenić, nigdy nie chciałem. Lubię swoje życie

takie, jakie jest. A gdybym nawet zapragnął mieć żonę, to musiałaby to być kobieta, którą

sam wybrałem. Nie osoba, która sama wystawia się na sprzedaż. Nawet za cenę stacji

telewizyjnej.

Z cynizmem zauważył, że sprawiała wrażenie zaskoczonej. Przecież nie mogła uwierzyć,

ż

e postąpi zgodnie z jej beznadziejnym planem. O ile taki plan rzeczywiście istniał.

Wczoraj dał się zaskoczyć. Nie był przygotowany na taki pocałunek, więc w ułamku

sekundy stracił głowę, jak napalony nastolatek. I wcale tego nie żałował. Tyle że z powodu

tej rozkosznej nocy Estrella zdawała się wierzyć, że zgodził się na jej szalony plan.

- Ale ... ale wczoraj w nocy ...

- W nocy? Chcesz udawać, że ta noc była wyjątkowa? Ty pragnęłaś mnie. Ja pragnąłem

ciebie - i dałem ci, czego chciałaś.

- I sam wziąłeś, co chciałeś.

- Tak, a niby dlaczego miałem zachować się inaczej? To ty zawsze robiłaś pierwszy krok.

Musiał jednak przyznać, że gdy widział ją tak, jak teraz - nadal w łóżku, z zaspanymi

oczami, czarnymi włosami rozrzuconymi po poduszce, złocistą skórą kontrastującą z bielą

pościeli - kusiło go, by samemu zrobić pierwszy krok. Niemal nie zdołał zapanować nad

nagłą reakcją swego ciała, gdy wszedł do sypialni i zobaczył ją leżącą z zamkniętymi oczami,

ciepłą i rozluźnioną. Ale był już ranek, miał dużo czasu, by przemyśleć, jakie szaleństwo

popełnił, i uświadomić sobie, że musi z tym skończyć.

Właśnie on powinien wiedzieć, jak destrukcyjny wpływ może mieć poślubienie kobiety,

która nie kocha. Czy jego własna matka nie postąpiła tak z Reubenem i czy oboje gorzko tego

nie żałowali? Sama myśl, że mógłby się w przyszłości dowiedzieć, że nie on jest ojcem

background image

upragnionego dziecka, wywoływała ucisk w żołądku.

Nie można tego dalej ciągnąć. Nieważne, co Estrella myśli albo czego się spodziewa. Trzeba

to przeciąć. Raz na zawsze. Musi sprawić, by odeszła i nigdy nie wróciła. Bo gdyby wróciła,

mógłby nie mieć dość rozsądku lub siły, by zerwać ponownie.

Wysączył resztę kawy i postawił pusty kubek na podłodze.

- Rzuciłaś mi się na szyję, a ja jestem normalnym, zdr,owym mężczyzną. Do diabła, co

miałem zrobić? Powiedzieć: przepraszam, kochanie, ale nie jestem w nastroju? I odejść?

- Kiedyś ... tak zrobiłeś. W zamku.

Tak, odszedł, i niemal go to zabiło. Nie chciał ponownie tego przeżywać. Objawy głodu

narkotycznego, które dręczyły jego podniecone ciało, złożyły się na osobistą wizję piekła.

- Wtedy powiedziałaś, że nie dałabyś się tknąć, nawet gdybym był ostatnim mężczyzną na

Ziemi. Zeszłej nocy zmieniłaś zdanie.

- Ja ... ja myślałam ...

- Co myślałaś, kochanie? Chyba nie wpadł ci do głowy szalony pomysł, że się w tobie

zakochałem?

Wydawało się, że ta myśl budzi w niej takie samo przerażanie, jak w nim.

- Co? Nie! Nie ma mowy! Nigdy!

- Dobrze. Cieszę się, że nie posunęłaś się aż tak daleko w swoim fantastycznym

scenariuszu. Dokąd idziesz?

Odstawiła kubek na szafkę nocną i wyskoczyła z łóżka; prześcieradło, którym się owinęła,

ciągnęło się za nią jak tren.

- Szukam swojego ubrania. Chcę się ubrać. - Rozejrzała się po sypialni z niepokojem,

zagryzając usta. - Gdzie moje ubranie? Do diabła, co z nim zrobiłeś ... ?

- Opanuj się! - Uniósł dłoń, by ją uspokoić.

- Jeśli pamiętasz, w nocy trochę nas poniosło. Twoje ubranie nadal jest w salonie. Przyniosę

ci je.

Schodząc na dół, przypomniał sobie, że to widok jej rzeczy - i własnych - porozrzucanych

po podłodze, przywrócił mu rozsądek. Naoczny dowód na to, że pozwolił, aby namiętność

uderzyła mu do głowy i zamiast myśleć o konsekwencjach uległ fizycznym popędom,

otrzeźwił go. Jak mógł zapomnieć się tak głupio - i to właśnie z Estrellą Medrano?

Ubranie, które podniósł z podłogi i starannie poukładał, leżało teraz w zgrabym stosiku w

skórzanym fotelu. Tym samym, na którym przysiadła, zanim pierwszy raz go pocałowała.

Gdyby miał choć trochę rozumu, poprzestałby na tym.

Wciąż jej pragnął, maldito sea! Pochylił się, by zabrać rzeczy Estrelli, ale zamarł na widok

background image

kawałków brzoskwiniowej satyny i koronek, które kilka godzin wcześniej zsunął z jej

uległego ciała. Skierował zamglone oczy na fragment podłogi, na którym wtedy leżał. Gdzie

wciągnął ją na siebie i ...

lrifierno, no!

Odwrócił wzrok od kuszących skrawków brzoskwiniowej satyny, zakrył je podkoszulkiem

i skierował się ku schodom.

Estrella stała pod oknem, tam gdzie ją zostawił.

Jedno spojrzenie na jej nieruchomą twarz, wyraz gniewnego uporu w oczach, wystarczyło

niemal, by zdusić płomienie pożądania. Niemal - nie do końca. Ale sprawiała wrażenie tak

nieprzystępnej, że zatrzymał się po przeciwnej stronie łóżka i z szyderczym ukłonem złożył

ubranie na pomiętej narZUCIe.

- Twoje ubranie, senorita.

- Dziękuję - odpowiedziała z niechęcią, niemal z przymusem. - A teraz, jeśli nie masz nic

przeciwko temu, chciałabym zostać sama, gdy będę się ubierać.

- Poczekam na ciebie na dole.

- Dobrze.

Czekała demonstracyjnie, z rękami opartymi na biodrach. Dopiero gdy opuścił pokój i

usłyszała jego kroki na schodach, wyplątała się z prześcieradeł i poszła do łazienki. Nie miała

pojęcia, jak długo stała pod kaskadą gorącej wody. Wiedziała tylko, że niezależnie od tego,

ile razy by się szorowała, nadal będzie czuła się brudna.

Zeszła w końcu na dół, modląc się w duchu, by Ramón miał dość czekania i udał się już do

biura. Czekało ją rozczarowanie. Siedział w kuchni, na stole piętrzył się stos listów. Dolał

sobie kawy, ale najwyraźniej nie tknął jej, tak samo jak nie czytał listu, który trzymał w dłoni.

- Wychodzę - oznajmiła ostrym tonem, stojąc w drzwiach. Tylko to potrafiła wymyślić.

Nie miała doświadczenia w takich sytuacjach.

Ramón podniósł szybko głowę i rzucił chłodne spojrzenie na jej bladą twarz.

- Nie idź jeszcze. Nic nie jadłaś. Masz ochotę na śniadanie?

- Chyba bym się udławiła - powiedziała, zła, że odgrywał rolę uprzejmego gospodarza. -

Chcę iść do domu.

- Estrello ... - Odsunął krzesło i wstał. Wydawał się niepokojąco wysoki i silny. - Sytuacja

w twoim domu ... naprawdę jest tak źle?

- Poznałeś mojego ojca - tylko tyle odpowiedziała.

- Więc dlaczego się nie wyprowadzisz? Znajdź jakąś pracę ...

background image

Urwał gwałtownie, gdy wybuchnęła ironicznym śmiechem.

- Chyba żartujesz! Powtarzam, poznałeś mojego ojca. Jest starszy niż ojcowie moich

rówieśników ... Założę się, że starszy od twojego! A jeśli chodzi o przekonania - jeszcze

starszy. Ja zaś jestem jego jedynym dzieckiem ... dziedziczką rodu Medrano. Moje

wychowanie było po prostu średniowieczne. Niczego mnie nie nauczono, nie mam zawodu.

Poza tym, kiedy prawda o Carlosie wyszła na jaw, Estrella niemal się załamała. Nie była w

stanie myśleć ani działać. Ojciec to wykorzystał, przejął kontrolę nad jej życiem i sprawował

ją nadal.

- Nikt by mi nie zaproponował pracy.

- Ja mógłbym to zrobić.

- Ty? - nie wierzyła własnym uszom.

- Dam ci pracę. W Korporacji Alcolar. Możesz odejść z domu, znaleźć jakieś mieszkanie.

- Uważasz, że jestem godna pracy, ale niegodna małżeństwa?

- Nie powiedziałem tego, do diabła!

- A ja nie pamiętam, żebym mówiła coś o poszukiwaniu pracy! - Musiałaby widywać go,

rozmawiać z nim i za każdym razem wspominałaby minioną noc i upokorzenie, które

przeżyła rankiem. - Nie przyjęłabym pracy od ciebie, nawet gdybyś płacił szczerym złotem!

Nie chcę nic od ciebie!

- W nocy było inaczej. - W jego głosie znowu pojawił się groźny, mroczny ton.

- To co innego.

- Tak, zeszłej nocy myślałaś, że dostaniesz ode mnie to, czego chciałaś. - Pomimo wysiłku

Ramón stracił w końcu panowanie nad sobą. Próbował jej pomóc, a ona odrzuciła pomoc z

pogardą. - A ja nie znoszę, kiedy się mnie wykorzystuje - warknął wściekle i zauważył, że

Estrella uniosła głowę i szeroko otworzyła oczy.

- Nie byłeś wykorzystywany - zaprotestowała.

- Nie? Uwierz mi, kochanie, tak się czułem.

- Och, więc ofiarowanie ci tego, czego - jak mówiłeś - pragniesz najbardziej na świecie, to

wykorzystywanie?

Przez chwilę wydawało mu się, że miała na myśli siebie i poczuł zawrót głowy, sądząc, że

go przejrzała. Wkrótce potem odzyskał przytomność umysłu i uświadomił sobie, że mówiła o

stacji telewizyjnej.

- Powiedziałem ci, że cena jest za wysoka.

- Wczoraj byłeś chyba innego zdania.

- Wczoraj chodziło tylko o seks! Niczego nie obiecywałem.

background image

Tym dotknął ją do żywego. Zauważył, że zamrugała powiekami i jakby zamknęła się w sobie.

Ale najwyraźniej potrzebowała tylko czasu, aby odpowiedzieć na jego atak.

- I bardzo dobrze, że niczego nie obiecywałeś, bo wczoraj mogłam być na tyle głupia, żeby

się zgodzić. Dziś myślę trzeźwo i jestem skłonna przyznać ci rację co do ceny. Tak jak ty, nie

jestem gotowa, by ją zapłacić.

- Oczywiście, że nie. Twój ojciec zadał sobie wiele trudu, by wyjaśnić mi, że nie posiadam

takiego szacownego katalońskiego rodowodu, jakiego oczekuje od zięcia.

- Nie ... I dlatego byłeś dopiero dziesiąty na liście ewentualnych konkurentów.

Ubodło go to. Urażona męska duma sprawiła, że odrzucił wszelkie hamulce i względy

sprawiedliwości. Wróciła dawna Estrella - bezwzględna, wyrachowana kobieta, którą

pogardzał. Dobrze, że sobie o tym przypomniał. Niewiele brakowało, a nabrałby się na jej

łzawą opowieść.

- Więc dlaczego rzuciłaś mi się wczoraj na szyję? Uniosła podbródek, ciemne oczy rozbłysły

gniewem.

- To chyba jasne? Miałam na ciebie ochotę.

- Co? Zachciało ci się prostego faceta? Lubisz sobie popatrzeć, jak żyją niższe klasy?

Tylko dlatego miałaś romans z Carlosem Pereą?

- Zostaw Car ... nie wciągaj go w to!

- Dobra, zostawię go. Na razie. Ale powiedz mi, moja śliczna doiio Medrano ... querida ... -

postarał się nasycić swoje słowa zjadliwością, która miała ranić, jak zranił go jej komentarz. -

Tych dziewięciu konkurentów ... na ilu z nich rzuciłaś się tak jak na mnie? Przetestowałaś ich

wszystkich, żeby sprawdzić, czy spełniają twoje wysokie wymagania? Czy ..

To bardziej odgłos uderzenia w twarz uciszył go niż sam cios. Przez chwilę stali

nieruchomo i tylko patrzyli na siebie. Estrella była zdumiona swoją reakcją, oddychała

szybko i nierówno.

- No cóż, chyba się o to prosiłem - stwierdził, powstrzymując odruch potarcia dłonią

bolącego policzka.

- Owszem! - Odruchowo uniosła obie ręce, zasłoniła twarz gestem zdradzającym

wściekłość i jednocześnie jakby obronnym. - Nic mnie nie łączyło z tamtymi - nic! Jeśli

musisz wiedzieć, jesteś jedynym, z którym dłużej rozmawiałam, jedynym, którego

pocałowałam, jedynym, z którym ... z którym ...

Urwała, najwyraźniej nie była w stanie skończyć zdania.

- Więc powinienem czuć się zaszczycony?

Estrella potrząsnęła gwałtownie głową, długie włosy utworzyły wokół jej twarzy czarną

background image

chmurę.

- Wcale nie. Ty i Carlos jesteście tylko dowodem, jaką jestem przerażająco naiwną idiotką,

jeśli chodzi o mężczyzn!

- Ja ... - odezwał się, ale przerwała mu, zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć.

- Dość! - warknęła. - Ani słowa więcej! To, co usłyszałam od ciebie, wystarczy mi do końca

ż

ycia.

Można by sądzić, że wyciągnęłam wnioski ze związku z pasożytem i manipulantem, ale nie!

Widocznie jestem tak głupia, że stale trzeba mi o tym przypominać! No cóż, wyświadczył mi

pan tę przysługę, senor Dario ... i bardzo panu dziękuję za pouczenia. Tym razem naprawdę

wzięłam sobie tę lekcję do serca, na dobre. I nie sądzę, żebym kiedyś o niej zapomniała.

Zanim Ramón zdążył zebrać myśli i odpowiedzieć jej, obróciła się na pięcie, złapała torebkę i

wybiegła, zatrzaskując za sobą drzwi.

ROZDZIAŁ SIÓDMY

- Co się z tobą ostatnio dzieje, Ramónie? Chodzisz jak we śnie.

- Może się zakochał.

- Czy to prawda? Czyżby wielki senor "małżeństwo mnie nie interesuje" Dario w końcu

wpadł?

- Nie dokuczaj mu, Mercedes - wtrąciła się Cassie i otrzymała w nagrodę pełen

wdzięczności uśmiech szwagra. - Myślę, że ma dużo spraw na głowie.

- Raczej jedną, ale dużą! - zaśmiała się siostra Ramóna. - Czy o to chodzi? Musi być

naprawdę wyjątkowa, skoro zwaliła mojego brata z nóg!

Naprawdę wyjątkowa. Znał osobę, do której pasowało to określenie. I to prawda, że od

tygodnia nie przestawał o niej myśleć, od chwili, kiedy wyniosła się z jego mieszkania i z

jego życia.

Próbował ją zatrzymać. Prawie natychmiast udał się za nią, ale to kilkusekundowe wahanie

dało jej przewagę. Wydawało się, że przeznaczenie było po jej stronie. Musiała wejść do

windy, jak tylko opuściła jego mieszkanie, jakimś cudem złapała taksówkę w minutę po

background image

wyjściu na ulicę, i kiedy sam wybiegł na zewnątrz, już jej nie było. Zniknęła, jak gdyby nigdy

nie istniała.

- Chyba nie martwisz się wciąż tą stacją telewizyjną?

To odezwał się jego ojciec. Juan A1colar, oparty plecami o krzesło, pozornie wydawał się

odprężony, w dłoni trzymał kieliszek z najlepszym czerwonym winem z winnicy swego syna.

Ale spojrzenie, którym obrzucił twarz Ramóna, było ostre i taksujące.

- W pewnym sensie ... tak - przyznał niechętnie Ramón, świadom, że problem ma nie ze

stacją Medrana, lecz z jego córką.

- Mówiłem ci, żebyś dał sobie spokój. Mcdrano to ograniczony stary osioł. Zawsze był

zanadto dumny ze swego katalońskiego dziedzictwa. I za mało elastyczny.

- I to mówi człowiek, który nie pamięta, że w naszych żyłach obok krwi katalońskiej płynie

także andaluzyjska - zauważył Joaquin, wchodząc do pokoju. Złożył pocałunek na czubku

jasnowłosej głowy Cassie. - Ty i Medrano jesteście tacy sami, papa. Nie możesz zapomnieć o

pradziadku, choćbyś tego chciał.

Ramón uświadomił sobie, że jeszcze przed kilkoma tygodniami taka rozmowa byłaby -

łagodnie mówiąc - nieprawdopodobna. Ale od chwili, gdy Joaquin i Cassie oznajmili, że

zamierzają się pobrać i dorzucili wspaniałą wiadomość, że w drodze jest drugi wnuk Juana,

stosunki między starszym panem i jego pierworodnym ociepliły się.

Joaquin też złagodniał. Gdy tak stał, otaczając ramieniem narzeczoną, nikt by nie uwierzył,

ż

e niecały miesiąc temu prawie się rozstali. Teraz mieli kłopoty za sobą. Musieli tylko

szczerze porozmawiać, a Joaquin - zapomnieć o idiotycznym przekonaniu, że nie nadaje się

do trwałych związków.

Ramón nie mógł znaleźć sobie miejsca, bo w uszach brzmiał mu własny głos, mówiący

"nie chcę się żenić; nigdy tego nie chciałem". Podszedł do kredensu, by dolać sobie kawy z

dzbanka.

- A ty nie jesteś lepszy - zwrócił się do przyrodniego brata. - Wydaje mi się, że jeśli chodzi

o upór i dumę, to wszyscy Alcolatowie są tacy sami.

- Kocioł i garnek - ze śmiechem mruknęła Cassie, odrywając wzrok od listy gości

weselnych, którą przygotowywała.

- Co? - zmarszczył brwi Ramón.

- W Anglii mamy przysłowie o kotle, który przygania garnkowi, a sam smoli. Myślę, że

pasuje nie tylko do Joaquina, ale i do ciebie.

- Jesteś tak samo typowym Alcolarem jak Joaquin - wtrąciła Mercedes. - Pod względem

uporu i dumy pasujecie do siebie.

background image

- Ja ... - zaczął protestować Ramón i urwał, wspominając, ile razy podnosił słuchawkę, by

zadzwonić do Castillo Medrano, a potem znowu ją odkładał.

Podjechał nawet samochodem pod dom Estrelli, ale zaraz zawrócił. Uznając, że najlepszą

taktyką będzie w tym przypadku milczenie, nic nie powiedział, dopił tylko kawę.

- Kocioł i garnek - kąciki ust Cassie uniosły się lekko w górę.

Jej słowa towarzyszyły Ramónowi przez cały czas w drodze do domu. Powtarzał je w

myślach, zasypiając. Tkwiły w jego pamięci, gdy się obudził. Niespokojna noc przyniosła

odpowiedź, dlaczego tak było. Jego sen przepełniony był rojeniami. A w nich pojawiała się

tylko jedna osoba. Estrella Medrano. Nawet rankiem, po obudzeniu, te rojenia nie rozwiały

się, torturowały go wspomnieniami, obwiniały za fatalny wybuch gniewu, sprawiały, że był

niespokojny i nie mógł skupić na niczym uwagi.

Gdy zamykał oczy, widział jej twarz. Gdy siedział przy biurku, mógłby przysiąc, że czuje

zapach jej perfum, jedwabiste muśnięcie długich, czarnych włosów na twarzy. Kiedy podniósł

słuchawkę i usłyszał kobiecy głos, był święcie przekonany, iż to ona dzwoni. Ale to tylko

Mercedes chciała opowiedzieć mu o planowanej wycieczce do Anglii.

Powtarzał w duchu, że powinien sobie odpuścić.

Zapomnieć o Estrelli. Kogo próbował tym oszukać? Nie mógł o niej zapomnieć. Pragnął jej.

Tak bardzo, że aż czuł ból.

- Infierno!

Rzucił pióro, wstał i zerwał marynarkę, wiszącą na oparciu krzesła. Jeszcze trochę i zupełnie

straci rozum. Tylko ją zobaczę, mówił do siebie. Zobaczę, porozmawiam z nią i ... Dalej nie

odważył się posunąć.

Nie wiedział, co kryło się za tym "dalej". To pytanie przyszło mu do głowy dopiero wtedy,

gdy siedział już w samochodzie i włączył silnik.

Przecież nie myśli chyba o poślubieniu Estrelli Medrano, prawda?

Estrellę okropnie bolała głowa. Niewiele spała przez ostatni tydzień, a dzisiejszy dzień

okazał się kroplą przepełniającą dzban. Kiedy ojciec oznajmił, że będą mieli gościa na

kolacji, po chwili zrozumiała, co miał na myśli. Zauważyła błysk w jego oku, mocne

zaciśnięcie warg - i już wiedziała. To nie był zwyczajny gość, jeden z przyjaciół ojca

wpadający z towarzyską wizytą. Ojciec znowu znalazł jej kolejnego kandydata na męża.

- Papa ... proszę, nie rób tego ...

Od pewnego czasu nie próbowała nawet walczyć.

Ale po upokorzeniu i zażenowaniu, które przeżyła z powodu Ramóna Dario, wiedziała, że nie

background image

zniesie tego ponownie.

Alfredo był całkowicie nieczuły na jej prośby i argumenty. Podjął decyzję i nie mogła nic

zrobić, by zmienił zdanie.

- Gdybyś nie unurzała nazwiska Medrano w błocie, romansując z żonatym, niszcząc życie

wspaniałej kobiety, nie mówiąc już o dwójce dzieci, to nie byłabyś w takiej sytuacji. Ale

ostrzegam cię, dziewczyno, moja cierpliwość się kończy. - Podszedł bliżej, wpatrując się w

twarz córki. Podkreśłał swoje słowa tak gwałtownym ruchem ręki, że Estrella cofnęła się z

lękiem. - Albo uporządkujesz swoje życie, albo znajdziesz się na ulicy, gdzie twoje miejsce.

- Papa ...

- Nie. Koniec dyskusji - warknął. - Mówię ci, wyjdziesz za przyzwoitego człowieka lub

wyniesiesz się z domu, tak jak stoisz. Nie weźmiesz nic ze sobą ... I nie obchodzi mnie, czy

utrzymasz się na powierzchni, czy pójdziesz na dno.

Nie miała wątpliwości, że naprawdę tak myślał.

Od jakiegoś czasu jego nastroje były coraz bardziej niestałe, mroczne i groźne. Ze strachem

myślała, co mógłby jeszcze wymyślić. Teraz już to wiedziała.

Nagle perspektywa pracy u Ramóna nie wydawała się taka odrażająca. Ale gdyby chciała

skorzystać z jego propozycji, musiałaby wrócić do niego na kolanach i błagać, aby

wyświadczył jej przysługę, którą wcześniej z pogardą odrzuciła.

Postanowiła podporządkować się rozkazom ojca, przynajmniej pozornie. Przebrała się do

kolacji w błękitną suknię, jak kazał, umalowała się, nawet upięła wysoko włosy,

przytrzymując je ozdobnymi grzebykami. Cały czas zbierało się jej na mdłości, nerwy miała

napięte ze strachu, nie tyle na myśl o spotkaniu z konkurentem, kupionym za pieniądze jej

ojca, ile o nieuniknionej konfrontacji z Alfredem. Była to przerażająca perspektywa.

Rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza. Esteban Ramirez mógłby być jej ojcem. Miał dużą

nadwagę, proste, przetłuszczone włosy i niezbyt przyjemnie pachniał. To go jednak nie

powstrzymało od obrzucania jej spojrzeniem, jak gdyby była okazową jałówką.

Wykorzystywał też każdą okazję, by się o nią otrzeć lub dotknąć ją gorącymi, wilgotnymi

dłońmi, ilekroć znalazła się blisko niego.

- Ależ z pani śliczne, młodziutkie stworzonko. - Prowadził ją do stołu, pożerając wzrokiem. -

Ś

liczne. Jestem pewien, że zostaniemy przyjaciółmi.

Kolacja była prawdziwą torturą. Estrella nie mogła przełknąć ani kęsa, bawiła się tylko

jedzeniem, przesuwając je po talerzu. W końcu uniosła odrobinę do ust, ale - jak tylko

doleciał ją zapach kurczaka - zrobiło się jej niedobrze. Czym prędzej odłożyła widelec i

sięgnęła po kieliszek z winem.

background image

Ale i to obróciło się przeciwko niej. Złośliwym zrządzeniem losu ojciec wybrał to samo

aromatyczne czerwone wino, którym tydzień temu częstował ją w swoim mieszkaniu Ramón.

Wystarczył jeden łyk, by napłynęła fala wspomnień. Ścisnęło ją w gardle

i

musiała

przełknąć gwałtownie, by się nie zakrztusić.

- Coś się stało? -ostro zapytał ojciec, zauważywszy zmianę na jej twarzy.

- Nie - zdołała wymówić. - Nic ... wszystko w porządku.

To nie była prawda. Smak wina przywołał te namiętne, erotyczne wizje, które pojawiały

się, ilekroć udawało się jej zasnąć. Znowu czuła dotyk Ramóna, pocałunki i smak jego ust,

gdy próbowała oblizać

spIeczone wargI

- Co .. Kto taki?

Głos ojca. Pochłonięta myślami, nie zauważyła, że jeden ze służących podszedł do Alfreda i

szepnął mu coś do ucha.

- Kto?

Alfredo obrzucił córkę chłodnym, krytycznym spojrzeniem, które sprawiło, że jej i tak już

napięte mięśnie sprężyły się jeszcze silniej, a żołądek zacisnął się, aż jęknęła z bólu.

- Dario?

Przez chwilę sądziła, że się przesłyszała. Musiała się przesłyszeć. Ale oj ciec zwrócił się

do niej.

- Podobno Ramón Dario przyszedł zobaczyć się z tobą. Wiesz, po co?

Estrella otworzyła usta, ale nie zdołała odpowiedzieć. To niemożliwe. Ramón nie mógł tu

przyjść. Po prostu nie mógł. Potrząsnęła głową w odpowiedzi na wściekłe spojrzenie Alfreda.

- Cóż, chyba trzeba sprawdzić, czego chce. Rafaelu, poproś tutaj senora Dario.

Nawet teraz nie była przekonana, że to dzieje się naprawdę. Mówiła sobie, że pojawi się

Rafael i powie, że nastąpiła pomyłka. Albo okaże się, że źle uslyszała nazwisko i służący

wprowadzi kogoś innego.

Jednak Rafael wrócił, a za nim szedł wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, który od

pierwszego dnia, kiedy go ujrzała, nawiedzał jej myśli na jawie i we śnie. Nigdy jeszcze

nie był ubrany tak sportowo. Błękitna koszulka polo opinała jego ramiona i piersi, ciasne

dżinsy uwydatniały długość nóg, wąskie biodra i talię oraz mięśnie, na widok których

zaschło jej w ustach.

Jeśli zdziwiło go, że zastał gospodarzy przy kolacji wraz z Ramirezem, nie okazał tego.

Jego oczy natychmiast odszukały Estrellę, siedzącą po drugiej stronie stołu. Utkwił w jej

zatroskanych ciemnych oczach spojrzenie, w którym uznanie mieszało się z kpiną. Obrzucił

background image

wzrokiem stół, przez chwilę spoglądał na Alfreda, trochę dłużej - przymrużywszy oczy - na

Ramireza, potem znowu zwrócił się ku oj cu Estrelli.

- Senor Medrano.

Krótki uśmiech, którym obdarzył obecnych, był kwintesencją powściągliwej uprzejmości.

Tylko oso~ ba tak wyczulona na wszystko, co go dotyczyło, jak Estrella, spostrzegłaby, że

ten uśmiech nie był całkiem szczery, że poprzedzało go ledwo zauważalne wahanie i znikł

równie szybko, jak się pojawił.

- Estrello ....

Ramón z trudem panował nad głosem i wyrazem twarzy. Wiele wysiłku kosztowało go

zamaskowanie odrazy i gniewu, które narastały w nim, w miarę jak oceniał sytuację. Nie

trzeba było geniuszu, aby zrozumieć, co się tu działo. Wystarczył jeden rzut oka, a gdyby

potrzebował pomocy, to twarz Estrelli zdradzała wszystko. Ramón mógłby czytać w niej jak

w książce.

W tej twarzy wyróżniały się oczy, ciemne, mroczne, zachmurzone, otoczone

nieprawdopodobnie długimi i czarnymi rzęsami. Ale nawet gruba warstwa makijażu,

starannie nałożone cienie i kolory nie mogły zamaskować sińców nad wysokimi kośćmi

policzkowymi, ani świadczących o stresie linii wokół miękkich, zmysłowych ust.

Wyglądała zachwycająco, piękniej niż do tej pory.

Jednocześnie sprawiała wrażenie zagubionej, wystraszonej i niezwykle bezbronnej. Ta

bezbronność apelowała do jego męskości i budziła w nim chęć otoczenia jej opieką.

Na pewno wolałaby znaleźć się gdzie indziej. To oczywiste. Łatwo było odkryć powód jej

strapienia. Ten krępy, tłusty, przypominający ropuchę mężczyzna. Nie przejął się, że

przerwano im kolację, bo wpatrywał się w Estrellę zimnymi, świńskimi oczkami i rozbierał ją

wzrokiem. Kolejny facet, któremu ojciec chciał ją sprzedać. Konkurent numer jedenaście, o

ile się nie mylił. Niedługo nim będzie, przysiągł w duchu Ramón.

- Czym możemy panu służyć, senor Dario?

Alfredo dawał do zrozumienia, że nie jest zachwycony nieoczekiwaną wizytą, choć starał się

pamiętać o potrzebie zachowania pozorów w obecności Estebana Ramireza. Bez wątpienia

czuł, że wizyta poprzedniego konkurenta może kolidować z planami, jakie miał wobec

obecnego.

- Proszę o wybaczenie, senor Medrano - odpowiedział Ramon z chłodną, nienaganną

uprzejmością. - Nie wiedziałem, że zakłócę panu posiłek. Estrello?

Ku krańcowemu zaskoczeniu dziewczyny, skierował na nią pełne wyrzutu spojrzenie, a w

jego głosie brzmiała lekka pretensja.

background image

- Powinnaś mnie uprzedzić, że twój ojciec zaprosił na kolację swojego wspólnika.

Przyszedłbym wcześniej, albo moglibyśmy ogłosić to przy innej okazji.

- Ja ...

Zauważywszy ostrzegawczy błysk w szarych oczach, Estrella zdławiła okrzyk zdumienia,

który już-już miał wyrwać się z jej ust, i wypiła łyk wina. Nie miała pojęcia, jaką grę

prowadził, ale dopóki się nie dowie, lepiej będzie siedzieć cicho i obserwować, co on knuje.

- Co ogłosić? - ostro spytał Alfredo, przesuwając z zaskoczeniem wzrok z córki na gościa i

z powrotem. - Estrello?

Nie wiedziała, co mu odpowiedzieć. Nie orientując się, do czego zmierza Ramón, wolała

wcale nie otwierać ust. Więc tylko wskazała kieliszkiem wysokiego mężczyznę, stojącego po

drugiej stronie stołu, dając do zrozumienia, że on wszystko wyjaśni. Miała nadzieję, że nie

trafiła z deszczu pod rynnę. Mogła tylko milczeć i modlić się, aby potrafiła postąpić zgodnie

z tym, co zostanie powiedziane.

- Co ogłosić? - Alfredo zwrócił się do Ramóna. - Co się dzieje, do diabła?

- Proszę o wybaczenie ...

Przeprosiny brzmiały tak szczerze, że Estrella potrząsnęła głową, zastanawiając się, czy

przypadkiem nie ma halucynacji i czy naprawdę stoi przed nimi Ramón.

- Prosiłem pana córkę, aby nic nie mówiła, dopóki oboje nie staniemy przed panem.

Musiałem ją skłonić, by mi to obiecała - chciała wyjawić wszystko wcześniej.

Teraz Alfredo patrzył na córkę z zakłopotaniem.

Estrella starała się zachować obojętny wyraz twarzy. Myśli kłębiły się w jej głowie,

próbowała odgadnąć, co za chwilę powie Ramón. Starała się nie myśleć o na] gorszym.

Wspominając, jak bardzo byli rozgniewani oboje, kiedy wybiegła z jego mieszkania, bała

się, że powodowany złością może powiedzieć coś, co naprawdę zniszczy jej życie. Czy aż tak

był nią wściekły?

- Widzę jednak, że dotrzymała słowa. Cieszę się, bo mam okazję, by zrobić to, jak należy.

Mam już odpowiedź Estrelli, ale potrzebuję pańskiej.

Zwrócił się do Alfreda, przybierając nagle oficjalny ton:

- Senor Medrano, przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym poślubił pana córkę.

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Estrel1a miała wrażenie, że to zły sen, w którym nic nie jest prawdziwe i wszystko zostało

wywrócone do góry nogami. Nie miała pojęcia, co się dzieje.

O czym mówił Ramón? Dlaczego to robi?

I - co najważniejsze - czy mówił poważnie? Wydawało się jej, że minęły wieki, wieki

strachu

i niepewności, zanim świat zwolnił bieg i znowu zaczął obracać się wokół swej osi. W

międzyczasie Esteban Ramirez, który najwyraźniej zjawił się w castillo tylko z jednego

powodu, stracił cierpliwość i wyniósł się, ogromnie rozgniewany. Jej ojciec ostrym tonem

zadał Ramónowi kilka pytań, a ten odpowiedział na nie chłodno i spokojnie.

Tak przypuszczała, bo w uszach jej szumiało,jakby tam buszowały tysiące

zaniepokojonych pszczół, więc nie najlepiej słyszała, co się wokół niej działo. Kręciło się

jej w głowie, odczuwała lekkie mdłości, a skupienie uwagi na czymkolwiek wymagało

wielkiego wysiłku. Bez przerwy wracały do niej wypowiedziane przez Ramóna słowa.

Przyszedłem zapytać, czy zgodzi się pan, bym posłubil pana córkę.

Sugerował, że Estrel1a wiedziała o wszystkim, kiedy w rzeczywistości nie miała o niczym

pojęcia. Kiedy po raz ostatni go widziała, jasno dawał do zrozumienia, że nie chce jej więcej

widzieć.

- Więc zostawiam ·was ...

Głos ojca zdawał się dolatywać z oddali, z końca ciemnego, zamkniętego tunelu. Potem

rozległ się odgłos zamykania drzwi i w pokoju zapadła cisza.

Estrel1a została sam na sam z milczącym, skupionym Ramónem Dario.

Powoli wynurzała się z koszmaru, w którym nic nie miało sensu. Zamrugała, by odzyskać

ostrość widzenia, i spojrzała na wysokiego, ciemnowłosego mężczyznę, stojącego po drugiej

stronie długiego, błyszczącego drewnianego stołu. Blask świec rzucał refleksy na jego włosy i

odbijał się w oczach. Wiedziała, że czekał, by się odezwała, ale w głowie miała pustkę.

- No cóż, Estrel1o, querida. I jak się czujesz jako narzeczona?

- Czy ... czyja? - zdołała wykrztusić.

Jakby w jej mózgu przepalił się bezpiecznik; przez chwilę nie pamiętała, o czym Ramón

rozmawiał z Alfredem. Czy naprawdę poprosił ojca o jej rękę? - Moja, oczywiście. - W głosie

mężczyzny brzmia-

ło rozbawienie, ale chłodne i nieprzyjemne. Rozdrażniło ją to. - A myślałaś, że czyja?

background image

Nie mogła być z nim zaręczona ... To nie mogło się zdarzyć, nie w ten sposób ... A może

jednak. .. ?

- Ale dlaczego?

- Dlaczego? - powtórzył sztucznie beztroskim

tonem, w którym jednak dźwięczała groźba. - Sądziłem, że się rozumiemy. Ty zdobędziesz

wolność, na której tak ci zależy, a ja to, czego pragnę.

Poczuła się, jakby dostała w twarz. Oczywiście, żenił się z nią dla stacji telewizyjnej.

Ś

wiadomość, że ona, jako człowiek, nic dla niego nie znaczy, że jest tylko środkiem do celu,

raniła jej duszę.

Co to miało znaczyć? Czyżby chciała czegoś więcej? Marzyła o tym? O czymś, co

zmieniłoby układ w prawdziwe małżeństwo, oparte na ... na ... ?

Na miłości? To słowo pojawiło się w jej myślach nieproszone i niepożądane. Nie! Z

wysiłkiem odsunęła je od siebie. Sądziła, że kocha Carlosa, a i on twierdził, że jest w niej

zakochany. Dopiero gdy poznała prawdę, zorientowała się, że w ich związku nie było miłości.

On po prostuj ej pragnął i był gotów kłamać, oszukiwać i zdradzać - nawet posunąć się do

przestępstwa, aby ją zdobyć. Ramón niczego nie udawał. Nie kłamał. Wprost przeciwnie, był

tak brutalnie szczery, że doskonale wiedziała, co do niej czuJe.

Tylko do siebie mogła mieć pretensję. Sama narzuciła się temu mężczyźnie, proponując

mu w zamian stację Medrano, i nie powinna narzekać, że przyjął warunki. Nie miał nic

więcej do zaofiarowania; niczego więcej od niej nie chciał.

- O co chodzi, Estrello? - Ramón wyraźnie kpił.

- Masz wątpliwości co do naszego układu? Uważasz, że za tanio się sprzedałaś? A może

chciałabyś, żebym oświadczył się ceremonialnie, na kolanach?

- Nie! - krzyknęła zaszokowana.

Nawet myśleć nie chciała, że ten piękny, dumny mężczyzna mógłby znaleźć się u jej stóp,

by prosić o coś, co było kłamstwem.

- Nie, nie ma takiej potrzeby. - Czuła się niepewnie, więc jej głos zabrzmiał chłodniej, niż

zamierzała. - Ale jestem pewna, że mój ojciec to miał na myśli, kiedy zostawiał nas samych.

- Twój ojciec i tak wyciągnął więcej korzyści z tej sytuacji, niż na to zasługuje - warknął

Ramón. - Od tej chwili liczymy się tylko my i nikt więcej.

- To mi odpowiada. Powinnam jednak dodać, że ojciec będzie się spodziewał, że dostanę

pierścionek zaręczynowy.

Starała się podtrzymać rozmowę. Nie chciała tak siedzieć, w przeciwnym kącie pokoju,

samotna w tym całym luksusie. Sam widok Ramóna odświeżył wspomnienia tego, jak czuła

background image

się w jego ramionach, przytulona do niego, ogrzana ciepłem jego ciała.

Siedząc tutaj, odgrodzona blatem wielkiego stołu, czuła się zagubiona i opuszczona, drżała

z chłodu, choć w pokoju było ciepło. Nie wiedziała, jak zasypać dzielącą ich przepaść,

duchową, trudniejszą do pokonania niż fizyczna. Musiała tylko wstać i zrobić kilka kroków.

Ale nie czuła się na siłach, by tego dokonać.

- Oczywiście. Wybierzemy jakiś jutro ... jeśli zdecydujemy się doprowadzić to do końca.

- A zdecydujemy?

Obrzucił ją spojrzeniem, w którym cynizm mieszał się z ironicznym rozbawieniem.

- Myślisz, że twój ojciec pozwoliłby mi się wycofać, kiedy wreszcie przyjąłem jego

warunki?

Ramón nie mógł się pozbyć myśli, że to wyjątkowo niedorzeczna rozmowa, jak na osoby

ś

wieżo zaręczone. Ona siedziała przy stole w jednym końcu pokoju, on był tutaj, oddalony o

całe mile, a przynajmniej takie miał wrażenie. Gdyby w grę wchodziło prawdziwe

małżeństwo, znalazłaby się już w jego ramionach, a ich rozmowę przerywałyby pocałunki,

szybkie, namiętne, długie, zmysłowe .... Do diabła, chciał ją porwać w ramiona.

- Więc ... dlaczego zmieniłeś zdanie?

Co miał jej na to odpowiedzieć? Prawdę mówiąc, sam o tym nie wiedział, dopóki nie

znalazł się na drodze, prowadzącej do castillo. Nawet wtedy wmawiał sobie, że może się

zatrzymać, że w każdej chwili może zawrócić.

Dopiero gdy wszedł do tego pokoju i zobaczył Estrellę, wtedy zrozumiał. Poczuł głęboką

pewność, że musi mieć tę kobietę za wszelką cenę.

- Wszedłem tutaj i ....

Zaczął mówić i urwał, uświadomiwszy sobie, co miał zamiar powiedzieć.

- Wszedłem i zobaczyłem tego capa. Jak rozumiem, to był konkurent numer jedenaście?

- Tak. - Spojrzała na krzesło, które zajmował przedtem Esteban Ramirez i lekko

wzdrygnęła się z odrazy.

- Więc zdaje się, że przyszedłem w samą porę.

Twój ojciec naprawdę sprzedałby cię temu człowiekowi?

Uśmiechnęła się blado, smutno i bezradnie.

- Mógł mi ofiarować szacowne nazwisko i obrączkę·

Ramón wymruczał zwięzłe i bardzo wulgarne przekleństwo, a uśmiech Estrelli na ułamek

sekundy pocieplał.

- A czy z nami jest inaczej? Mógłbyś powiedzieć, że ... że przehandlowałam ci samą siebie

za stację telewizyjną·

background image

- Do diabła, nie! Między nami jest coś więcej!

- Naprawdę?

Kiedy wbijała w niego te wielkie oczy, miał wrażenie, że cały roztapia się w środku. Jakby

istniały dwie, całkowicie odmienne Estrelle. Jedna, tak krucha, że lękał się, że mógłby stłuc ją

dotknięciem ręki; druga twarda, bezwzględna istota z ich pierwszego spotkania, mająca

fatalną reputację. Takim typem kobiet pogardzał - egoistkami, które potrafiły uwieść cudzego

męża.

Która z nich jest prawdziwa? Nie potrafił jeszcze odgadnąć. Ale w nich obu kryła się

trzecia Estrella. Porywcza, namiętna, nieprawdopodobnie seksowna, doskonale piękna

Estrella Medrano, której istnienie odkrył tamtej nocy.

Zrobiłby wszystko, aby znowu ją mieć. W ramionach, w łóżku, w swoim życiu. Dlatego

znalazł się tutaj, a ta cholerna stacja telewizyjna zajmowała w jego myślach bardzo odległe

miejsce.

- N a przykład CO?

Ramón zaśmiał się znowu, tym razem życzliwie.

Wiedział, że ta życzliwość widoczna była w jego twarzy, rozjaśniła oczy i uśmiech. Czuł, że

Estrella zauważyła to, zmienił się nieco wyraz jej twarzy.

- Naprawdę musisz o to pytać? -Wyciągnął rękę.

- Chodź do mnie. Chodź i pozwól, abym ci to

pokazał, przypomniał, co jest między nami.

Poruszyła się, jakby chciała wypełnić jego polecenie, potem znieruchomiała.· Utkwiła w

jego twarzy wielkie, czarne jak węgiel oczy, jej policzki pobladły.

Zmarszczył brwi, bardziej zaskoczony niż zagniewany, opuścił dłoń i zrobił kilka:

szybkich kroków w jej kierunku. Zatrzymał się przy jej krześle. Usłyszał, jak zaczerpnęła

tchu, gdy położył dłonie na jej ramionach. Ich uścisk był delikatny, lecz stanowczy i

krzepiący.

- Chyba się mnie nie boisz? - Nie potrafił zapanować nad lekkim drżeniem głosu. - Nie

byłabyś tą Estrellą, która przyszła owej nocy do mojego mieszkania ... która ... mi się

zaofiarowała - przeciągnął to słowo, aż nabrało zmysłowego wydźwięku w tak cudowny

sposób. Tamta Estrella nie bała się nikogo.

Poczuł przeszywający ją dreszcz i uważniej spojrzał jej w twarz.

- To była tylko jedna noc - odpowiedziała ochrypłym głosem. - Małżeństwo jest... jest... –

Przełknęła gwałtownie ślinę, jak gdyby obawiała się wypowiedzieć to słowo. - W

background image

małżeństwie chodzi o coś innego. - Niezupełnie.

Powoli podnosił ją w górę. Zaszeleścił błękitny jedwab jej sukni, otoczył go zapach

perfum.

- Wiesz, że ta noc była ... - ciągnął urywanym głosem. - Wyobraź sobie życie pełne takich

nocy ... z których każda będzie lepsza od poprzedniej.

Zauważył, że przełknęła ślinę i wysunęła koniuszek języka, by zwilżyć wyschnięte wargi. .

- Małżeństwo to nie same noce.

- Ale to nie będą z w y k ł e noce. Tylko niesamowite, zaskakujące noce. Noce, których

nigdy nie zapomnisz. Noce, o których będziesz marzyć za dnia, i śnić, kiedy położysz się

spać.

Nie wyglądała na przekonaną. Co stało się ze śmiałą, pewną siebie, uwodzicielską Estrellą,

która podbiła go jednym pocałunkiem?

- Czy to wystarczy?

- Mnie tak. Chcesz dowodu? Na przykład to ...

Pochylił głowę i złożył na jej delikatnych wargach równie delikatny i czuły pocałunek.

Odpowiedziała nań lekkim westchnieniem pełnym zachwytu. Nawet tak subtelna reakcja

sprawiła, że zareagował podnieceniem.

- I

to ...

Delikatnie pogłębił pocałunek, rozchylając jej wargi. Pozwolił, by jego język igrał z jej

językiem.

- Czy to nie wystarczy? - spytał, z ustami wtulonymi w jej policzek.

- Och, tak - westchnęła. - Och, tak. ..

Jak on dała się porwać pożądaniu i w tej chwili nie pragnął niczego więcej.

- Jesteś moja - w jego głosie brzmiał triumf. Moja i tylko moja ...

Przypomniało mu się, jak ten stary cap, Esteban Ramirez, siedział naprzeciwko niej, z

oczami wbitymi w jej śliczną twarz, i poczuł mdłości. Sama myśl, że mógłby dotknąć Estrelli,

dotknąć łapskami tego miękkiego ciała, sprawiła, że zacisnął zęby z powstrzymywanego

gniewu.

- Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ?

W głosie Ramóna pojawiła się nowy ton. Nuta bezwzględnej zaborczości, która stanowiła

podtekst jego słów.

Jak mógłbym pozwolić, żeby inny mężczyzna ... ?

- Nie ... nie było innego ...

- Nie?

background image

Zaśmiał się gorzko, ironicznie, bez odrobiny ciepła.

- A co z kandydatem numer jedenaście? I z jego tak bardzo szacownym nazwiskiem?

- Proszę! - Wzdrygnęła się. - Nie życzyłbyś mi chyba tego.

- Ale twój ojciec - tak.

Czy to był jedyny powód jego decyzji? Musiała zadać sobie to pytanie. Czy zjawił się tutaj,

by wziąć ją w posiadanie, jak gdyby była niewolnicą, kosztownym drobiazgiem, który

mógłby nabyć, o ile cena okaże się odpowiednia? Czymś, czego nie cenił, dopóki nie okazało

się, że wzbudza zainteresowanie innego mężczyzny, że ten mógłby to zdobyć? I dopiero

wtedy uświadomił sobie, jak bardzo pragnie to mieć?

- A ja bym odmówiła. Wiesz o tym, musisz to wiedzieć. Jesteś jedynym ...

- Taaak, wiem - wtrącił Ramón, kiedy zabrakło jej słów. - Miałaś na mnie ochotę.

Przez jedną straszliwą chwilę myślała, że się rozmyślił. Wiedziała, że przypomniał sobie,

jak rzuciła mu w twarz te słowa w jego mieszkaniu.

- Miałaś na mnie ochotę - powtórzył.

Ku jej zaskoczeniu na jego nieruchomej twarzy pojawił się nagle szeroki, wspaniały,

olśniewający uśmiech.

- Jak ja na ciebie, moja gwiazdko. Pragnę cię tak bardzo, że nie mogę myśleć, nie mogę

pracować, nie mogę spać. Masz władzę nad moim życiem i nie będę sobą, dopóki nie

znajdziesz się w moim łóżku.

A

jeśli do tego potrzebny jest ślub, no to się pobierzemy.

Naprawdę to zrobię? - pomyślała Estrella. Naprawdę zrealizuję do końca ten zwariowany

pomysł poślubienia kogoś, kto mnie nie kocha, kto tylko mnie pragnie? Z drugiej strony,

sądziła - pozwoliła sobie w to uwierzyć - że Carlos ją kochał. A jednak wszystko co mówił,

od początku do końca, było kłamstwem. Ramón przynajmniej był wobec niej brutalnie

szczery. Pragnął jej, a ona czuła to samo. Och, jak bardzo go pragnęła!

- Pobierzemy się - powtórzyła cichym, lecz pewnym głosem.

- Wkrótce - rzucił ostro Ramón, na co odpowiedziała jedynie skinieniem głowy.

Nagle przyszło jej coś do głowy. Szybko podniosła wzrok na jego nieruchomą,

pozbawioną wyrazu twarz i zauważyła błysk pożądania w jego oczach, lekki rumieniec na

kościach policzkowych.

- Nasze małżeństwo - zdołała wykrztusić z wahaniem. Nie odważyła się zadać sobie

pytania, dlaczego porusza ten temat. - Jak długo ma trwać?

Nie odpowiedział od razu; nieomal widziała, jak przetwarza w myślach to pytanie.

- Dopóki oboje nie zdobędziemy tego, czego pragniemy - oznajmił w końcu, obrzucając

surowym spojrzeniem jej bladą, mizerną twarz.

background image

- To znaczy?

Estrelli wydawało się, że tonem głosu zdradza, jak ważne jest to pytanie. Jednak Ramón

chyba niczego nie zauważył. A przynajmniej nie okazał tego; ani wyrazem twarzy, ani

spojrzeniem.

- Ty chcesz być wolna, żeby nikt cię już nie oceniał i nie taksował, niczym rozpłodową

klacz. Twój ojciec pragnie mieć wnuka, który odziedziczy tytuł i ziemie Medranów. A ja ... -

zamilkł, rzuciwszy na nią wzrokiem. Spojrzenie szarych oczu zatrzymało się na jej ustach, na

wargach rozchylonych z napięcia i niepewności. - A ja chcę tego ... - wyszeptał

zachrypniętym nagle głosem.

Pochylił szybko głowę, mocno, zaborczo przycisnął usta do jej warg. Nie było nic łagodnego

w tym pocałunku, jedynie gorące, samcze pożądanie i nienasycona, niemal prymitywna

zachłanność.

Estrella zareagowała odruchowo, bez jednego słowa. Nie mogła postąpić inaczej. Straciła

kontrolę nad swym ciałem; mógł robić z nim, co chciał. Minęło dużo czasu, zanim któreś z

nich uświadomiło sobie potrzebę zaczerpnięcia powietrza. Kiedy się odsunęli, serce Estrelli

waliło tak mocno, że czuła zawrót głowy, była jak oślepiona, miała mgłę przed oczami.

- Tak długo, jak to będzie trwało, kochanie - zdołał wykrztusić Ramón, też wytrącony z

równowagi.

Pocałował ją znowu, z jeszcze większym pożądaniem.

- Tak długo, jak to będzie trwało, pozostaniemy małżeństwem.

- No proszę!

Mercedes wsunęła ostatni kwiat pomarańczy w efektownie upięte czarne włosy Estrelli i

cofnęła się, aby podziwiać rezultat.

- Uważam, że wyglądają cudownie. Ale o wiele łatwiej by mi było, gdybym wiedziała, jaką

masz suknię·

Zerknęła na odbicie Estrelli i posłała przyszłej bratowej niewinne spojrzenie, usiłując

skłonić ją do zdradzenia sekretu. Ta jednak potrząsnęła stanowczo głową, całkowicie nieczuła

na sztuczki Mercedes.

- To moja tajemnica, i tylko moja. Pamiętaj, że nie spodziewałam się takiego zamieszania i

ceremOnII.

- Co? - Mercedes popatrzyła na nią ze zdumieniem. Nie myślałaś chyba, że Ramón

zaproponuje ci potajemny ślub lub choćby zwykłą, cichą uroczystość?

background image

Mówiąc szczerze, Estrella tego właśnie oczekiwała. Ale wydawało się, że Ramón jest innego

zdania. W gruncie rzeczy tak wiele z jego poczynań stanowiło przeciwieństwo tego, czego się

spodziewała, że zaczynała się zastanawiać, czy mężczyzna, za którego miała wyjść, jest tym

samym, którego poznała owego dnia, gdy zjawił się w zamku, by negocjować kupno stacji

Medrano.

Na początek - sprawa pierścionka zaręczynowego.

Wiedząc, że małżeństwo ich jest tylko układem handlowym, całkowicie pozbawionym

uczuć - poza szaleńczym pożądaniem, które, jak wyznał szczerze Ramón, skłoniło go do

oświadczyn - sądziła, że postarają się jedynie zachować pozory. Jej ojciec oczekiwał, że córka

będzie nosiła pierścionek, więc Ramón go dostarczy. To wszystko.

Otóż nie. Nie tylko Ramón postarał się o wyjątkowy pierścionek dla niej, lecz

zorganizował też uroczystość z okazji wręczenia go. Przyjęcie, na które zaprosił całą rodzinę,

przyjaciół oraz wszystkich członków rodziny Estrelli.

- Dlaczego? - zapytała go pewnego wieczoru, kiedy wspomniał o swoim pomyśle. - Po co

tyle zachodu z powodu zaaranżowanego małżeństwa?

Przymrużył oczy i obrzucił ją chłodnym~ beznamiętnym spojrzeniem.

- Nikt niczego dla mnie nie aranżował - odpowiedział szorstko. - Oświadczyłem ci się z

własnej woli, to była wyłącznie moja decyzja.

- Ale ... ale ...

Nie wiedziała, co powiedzieć. Do głowy napływały jej słowa, czuła jednak, że ryzykownie

byłoby podzielić się nimi z Ramónem.

Nikt wprawdzie nie zaaranżował ich małżeństwa - ale istniała taka możliwość. W ich

związku nie było uczucia. Tylko pożądanie, chęć zdobycia szacownego nazwiska oraz - rzecz

jasna, ten układ finansowy z jej ojcem. Nie brali ślubu z miłości, a więc nie będzie to

prawdziwe małżeństwo.

- Ale co? - ostro spytał Ramon.

- Przecież to nie będzie prawdziwe małżeństwo… Naprawdę chcesz robić sobie tyle

kłopotu?

- To będzie prawdziwe małżeństwo. W każdym razie nigdy nie zawrę prawdziwszego.

Powiedz mi - podniósł nagle głos - czy wstydzisz się tych zaręczyn?

- Wstydzę się? - spytała, zaskoczona, że mogło mu to przyjść do głowy. - Nie, wcale nie.

Dlaczego miałabym się wstydzić?

- Cóż, ustaliliśmy, że nie zajmowałem pierwszego miejsca na liście twoich konkurentów…

Więc nadal go to nurtowało. Estrella zdołała ukryć zagadkowy uśmieszek. Ramón Dario

background image

był bardzo dumnym człowiekiem. Nie mógł znieść, że znalazł się na dziesiątej pozycji tej

haniebnej listy.

- Na liście mojego ojca - poprawiła, lecz Ramón zignorował to.

Nie jestem też czystej krwi Katalończykiem, w ogóle nie może być mowy o żadnej

czystości krwi.

- Esteban Ramirez jest pełnokrwistym Katalończykiem - przypomniala. - A boję się nawet

pomyśleć, jak wyglądałoby moje życie z nim. To ojciec może mieć obsesję na punkcie

przodków i genealogii, ale nie ja. Inaczej nie zbliżyłabym się do ...

Przerażona, że mogła się tak wygadać, przycisnęła dłoń do ust.

- Do Carlosa - dokończył za nią Ramón obojętnym, nie zdradzającym uczuć głosem.

W Estrelli odezwało się nagle sumienie, uświadamiając jej, że nie powinna dłużej milczeć.

ś

e musi mu wszystko wyjaśnić. Potrafiła stawiać opór ojcu, ignorować plotki i udawać, że

nie słyszy szeptów za plecami. Ramón to co innego.

Miał w sobie coś, co zmuszało do szczerości i otwartości. Nie mogła go okłamywać ani

ukrywać uczuć, jak to czyniła z innymi, nauczona doświadczeniem.

- Nie wiedziałam, że Carlos był żonaty - powiedziała nagle, wyrzucając z siebie te słowa,

zanim miała czas zastanowić się i stracić resztki odwagi.

Rzucił jej spojrzenie, bardziej zaskoczone niż sceptyczne, ale i tak zraniło ją to, jakby

nagle znikła ochronna powłoka, chroniąca przed reakcją, którą uznała za dezaprobatę.

- Nie wiedziałam! - powtórzyła. - Powiedział, że jest wolny!

- I uwierzyłaś mu?

- Tak.

Powiedziała to szeptem, jednak z innego powodu, niż mógłby podejrzewać. Prawdziwym

wstrząsem była świadomość, że coś się zmieniło.

Wciąż odczuwała ból z powodu zdrady Carlosa, ale teraz widziała wszystko inaczej. Jak

gdyby oglądała przeszłość przez odwrotną stronę lunety, więc wydawała się bardziej

oddalona. I dystans sprawiał, że ten ból malał.

- Tak, uwierzyłam mu.

I oczekuje, że ja też w to uwierzę, pomyślał Ramon.

Nie rozumiała, że był gotów zapomnieć o przeszłości, że ważne jest tylko to, co ich

połączyło. Więc wymyśliła tę idiotyczną historyjkę, to ... kłamstwo. Bo to musiało być

kłamstwo.

Oczywiście, orientowała się, że Perea był żonaty.

background image

Czyż mogło być inaczej? Wszyscy o tym wiedzieli. Nawet tu, w Barcelonie, rozeszły się

wieści o tej historii, o tym, jak katalońska duma Alfreda została wdeptana w błoto za

sprawą jego niesfornej córki.

Tej niesfornej córki, która miała zostać niesforną żoną Ramóna. śoną, która nie szanowała

go na tyle, by powiedzieć prawdę, lecz przekręciła całą historię, aby pokazać się w

lepszym świetle. Wciąż kłamała, wciąż nim manipulowała…

Jednak w tej chwili nie obchodziło go to. Chciał ją mieć w swoim łóżku, a jeśli jedynym

sposobem do tego było małżeństwo, to się z nią ożeni.

- Do diabła!

Wyciągnął rękę, szarpnął dziewczynę ku sobie i zamknął ją w niedźwiedzim, zapierającym

dech w piersiach uścisku. Kiedy próbowała zaczerpnąć powietrza, wziął ją pod brodę,

schylił głowę i wycisnął na jej wargach mocny, zdecydowany pocałunek.

- Sprawię, że o nim zapomnisz! - szepnął z ustami przy jej ustach. - Usunę jego obraz z

twoich myśli, każdy jego ślad z twojej duszy. Nigdy już o nim nie pomyślisz ... nigdy! Jesteś

moja, dano Estrello ... moja i niczyja więcej. Jak długo będziesz miała na palcu mój

pierścionek, nosiła moje nazwisko i mieszkała w moim domu, będziesz moja i tylko moja.

Jak bardzo pragnęła tego mężczyzny ... To powinno budzić w niej lęk. Rok, nawet kilka

miesięcy temu byłaby przerażona. Ale nie teraz. To było cudowne. Podniecające, fascynujące.

Jak szybowanie wysoko, po bezchmurnym niebie, z ciepłymi promieniami słońca na twarzy.

ś

yła naprawdę. Nie czuła się tak od dawna, nawet w czasach, gdy jeszcze nie znała Carlosa.

A i Carlos nie potrafił tego sprawić.

- Jestem twoja -powiedziała, oddając pocałunek ze zdwojonym zapałem.

Jak zawsze, pocałunek rozbudził namiętność, namiętność przekształciła się w pożądanie.

Porzucili myśl o zaplanowanym posiłku, zapomnieli o nim, ogarnięci całkiem innym głodem.

Potykając się, weszli po schodach, wciąż całując się i rozpinając ubrania, wreszcie padli na

łóżko. Nie myśleli o niczym, nie zwracali na nic uwagi, opanowani niepoddającym się

kontroli pożądaniu.

Zarumieniona na to wspomnienie Estrella przyglądała się pierścionkowi, który Ramón

wsunął jej na palec kilka dni temu, podczas przyjęcia. Dotknęła go, przesuwając czubkiem

palca po pięknych, lśniących brylantach, tworzących gwiazdę. Była to zamierzona aluzja do

jej imienia. Tego się nie spodziewała. Nie marzyła nawet, że mógłby wyszukać coś tak im-

ponującego i zachwycającego.

- Ja ... nie wiem, jak ci dziękować - wyjąkała, kiedy umilkły powinszowania, skończyło się

background image

ś

ciskanie rąk i poklepywanie Ramóna po plecach, i mogli wreszcie skraść kilka chwil sam na

sam w cichym kąciku wielkiego pokoju w domu jego ojca ..

Ramón odrzucił jej podziękowanie wyniosłym ruchem ręki.

- Jesteś moją narzeczoną. To oczywiste, że powinienem dać ci pierścionek. Przecież nie

chcemy, żeby ktoś pomyślał, że nie są to prawdziwe zaręczyny. Zawłaszcza twój ojciec.

Na wspomnienie ojca Estrella wzdrygnęła się w duchu. Nie chciała myśleć, dlaczego don

Medrano jest nagle taki uśmiechnięty. Dlaczego rzucił kilka życzliwych spojrzeń swojej

marnotrawnej córce - a jeszcze życzliwszymi obdarzył przyszłego zięcia.

- Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki. I myśli, że jesteś wspaniały, bo

wybawiłeś go ode mnie, choć mam opinię "szkarłatnej wszetecznicy".

Nagłe zmarszczenie brwi Ramóna odczuła jak pchnięcie ostrym sztyletem. Miała.

ś

wiadomość, że mówi rozdrażnionym, nawet napastliwym tonem, ale nie potrafiła się

opanować. Wiedziała, ile godzin spędził Ramón w bibliotece razem z Alfredem i jego

adwokatem na negocjacjach, które miały zdecydować o jej losie. Ramón nie podał jej

szczegółów, za to ojciec - tak. Zdradził z detalami, co zaproponował jako swój wkład do

umowy. Więc była pewna, że Ramón wyszedł z biblioteki jako właściciel upragnionej stacji

telewizyjnej i że kosztowało go to połowę sumy, którą zamierzał wyłożyć z początku.

- Może żenię się z tobą dlatego, że jesteś "szkarłatną wszetecznicą" - wycedził kpiącym

tonem. W jego oczach pojawił się srebrzysty błysk, gdy obrzucił spojrzeniem smukłą

sylwetkę dziewczyny w obcisłej czarno-złotej sukni. - Pewne jest, że to ze "szkarłatną

wszetecznicą" chcę żyć ... I mieć ją w swoim łóżku.

Z uśmiechu, który pojawił się w kącikach jego ust, gdy skończył mówić, zorientowała się,

ż

e wspominał, jak odwiedzała go w jego mieszkaniu, jak ekscytująco spędzali te wieczory -

nie mówiąc już o większości poranków i popołudni.

- Nieważne, ile razy się kochamy, wciąż nie mogę się tobą nasycić.

Nadal miała w pamięci te tajemnicze finansowe negocjacje, więc przekonała się, że -

wbrew swojej woli - nie potrafi powstrzymać się przed wypowiedzeniem zjadliwej uwagi.

- To dobrze ... bo nie chcę, żebyś sobie pomyślał, że możesz odstąpić od naszej umowy.

- A dlaczego miałbym tego chcieć, moja śliczna gwiazdko?

Ramón pochylił się i przesunął ustami po jej czole, wzdłuż linii ciemnych brwi, do

delikatnej żyłki pulsującej na skroni.

- Cóż, masz, czego pragnąłeś, więc ...

- Uważasz, że mógłbym złamać obietnicę? Nie dotrzymać danego ci słowa?

background image

Jego głos brzmiał groźnie i ostro, spojrzenie, które wbił w szeroko otwarte, podkrążone

oczy dziewczyny, płonęło ogniem gniewu.

- Nie wiesz, że prędzej bym umarł, niż to zrobił? Estrelli zakręciło się w głowie, jej niemądre,

naiwne serce podskoczyło z radości, że może jest dla niego czymś więcej niż tylko żoną,

stanowiącą nieodłączną część umowy handlowej. Ale właśnie gdy jej umysł zaprzątnięty był

tym szalonym marzeniem, następne słowa Ramóna zniszczyły je całkowicie, podziałały

niczym chlust lodowatej wody w twarz.

- Jeśli daję komuś słowo, to dotrzymanie go jest kwestią honoru - stwierdził zwięźle,

podkreślając ostro każde słowo. - Poza tym, twój ojciec nie jest głupcem. Nie złoży swojego

podpisu na umowie, dopóki mój nie znajdzie się na świadectwie ślubu. Więc nie musisz się

obawiać, querida, że ucieknę sprzed ołtarza. Za dobrze wiem, czego chcę od życia, żeby to

zrobić.

- Ponieważ widzisz to wszystko jako transakcję. To ściągnęło na nią kolejne szybkie, karcące

spojrzenie tych stalowoszarych oczu, z których znikła kpina, pozostawiając po sobie ponurość

i lodowaty chłód.

- Ja nie sypiam ze wspólnikami, dono Medrano.

Nigdy tego nie robiłem i teraz też nie będę. - Więc dlaczego ... ?

Ich sam na sam dobiegło końca. Mercedes zauważyła ukrytą w kącie parę i za chwilę

podeszła do nich razem z Cassie. Bratowa zaciągnęła Ramóna na parkiet, więc okazja do

dalszej rozmowy przepadła.

Później też się nie nadarzyła. Przeszkodziły temu tańce, kolacja, toasty i przemówienia.

Estrelli wydawało się, że cały jej czas pochłaniają podziękowania za życzenia, przyjmowanie

gratulacji z największym entuzjazmem, najaki potrafiła się zdobyć, modląc się w duchu, by

jej uśmiech wydawał się naturalny, a nie sztywny i wymuszony.

Pod koniec wieczoru bolały ją szczęki i mięśnie policzków, a próbując odgrywać role

szczęśliwej i podnieconej narzeczonej nabawiła się migreny. Tymczasem w głębi duszy czuła

taki zamęt i niepokój, że miała wrażenie, iż nigdy nie będzie w stanie myśleć jasno.

Ramón nagle wydał się jej innym człowiekiem.

Goście mogli tego nie zauważyć; często się uśmiechał, dużo mówił, opowiadał dowcipy, był

wprost uosobieniem dumnego, szczęśliwego narzeczonego. Ale dla kogoś tak wrażliwego na

jego nastroje, na każdą zmianę w głosie, spojrzeniu, jak Estrella, jasne było, że myślami

przebywał gdzie indziej.

Obejmował ją w tańcu, jednak w rzeczywistości jej nie dotykał. Podtrzymywał uprzejmą,

banalną konwersację, słuchał jej odpowiedzi, reagował na nie, ale wydawało się, że jej nie

background image

słyszy. Choć przez resztę wieczoru rzadko się od niej oddalał, miała wrażenie, że to nie

Ramon jej towarzyszy, lecz blady cień mężczyzny, który był jej narzeczonym, kochankiem i

przyszłym mężem, a którego w gruncie rzeczy wcale nie znała.

Nie doszło także do tak upragnionej rozmowy.

Ledwo zdążyli pożegnać ostatnich ociągających się gości, Ramón gestem przywołał

pokojówkę, która podbiegła, przynosząc płaszcz Estrelli. Na drugie skinienie pojawił się

szofer, naj widoczniej oczekujący tego wezwania, i w mgnieniu oka przed głównym

wejściem zatrzymała się wielka, luksusowa limuzyna.

- Ale ... - próbowała zaprotestować, jednak Ramón nie zwrócił uwagi na jej sprzeciw.

- Obiecałem twojemu ojcu, że dopilnuję, żebyś bezpiecznie dotarła do domu - tylko tyle

powiedział. - Wypiłem za dużo szampana i nie mogę sam cię odwieźć, więc Paco się o to

zatroszczy.

- Myślałam ... Nie chcę jeszcze wychodzić!

- Estrello - głos Ramóna miał irytująco rozsądne, nawet łagodne brzmienie, ale chłód w

oczach i wojowniczo wysunięta broda sygnalizowały zupełnie inne uczucia. - Już późno, a

mamy przed sobą pracowity tydzień w związku z przygotowaniami do wesela.

Dotknął lekko ręką jej twarzy, przesunął palcami po policzku. Gdyby nie wyraz jego oczu,

częściowo przysłoniętych powiekami, odwróciłaby głowę i przycisnęła wargi do wnętrza tej

dłoni.

- Nie jestem zmęczona.

- I chcę, żeby tak pozostało. W dzień naszego ślubu chcę zobaczyć zaróżowioną pannę

młodą, a nie istotę bladą i wykończoną z braku snu.

- Ale ...

- Estrello, jedziesz do domu.

Nie podniósł głosu, mówił tak samo chłodno, ale jednocześnie dobitnie, że nie miała

odwagi się sprzeczać. A już z pewnością nie odważyła się wyznać, że miała nadzieję, że

zostanie u niego na noc. śe potrzebowała uścisku jego ramion, dotyku ust na swoich wargach.

- No dobrze, jeśli nalegasz.

Próbując skłonić go do pocałunku, stanęła na palcach i przycisnęła usta do kłującego

policzka, do ust. Ale nie doczekała się odzewu. Nie odwzajemnił nawet całusa, sięgnął po jej

długi, wieczorowy płaszcz z czarnego aksamitu i narzucił go na ramiona Estrelli.

- Dobranoc, querida. Śpij dobrze.

Wziął ją pod ramię, niemal siłą sprowadził po schodach, do czekającego samochodu, dał

jej tyle czasu, by zdołała usadowić się na tylnym siedzeniu, zatrzasnął drzwi i wyprostował

background image

się.

Próbowała jeszcze pomachać do niego, przesłać mu pocałunek, ale zastukał tylko w okno

kierowcy, dając mu znak do odjazdu, potem cofnął się i z nieprzeniknionym wyrazem twarzy

obserwował, jak samochód odjeżdża.

Choć od tego czasu spotkała się z nim kilka razy, nigdy już nie wziął jej do sypialni.

Zachowywał się z nienaganną uprzejmością, nawet przyjacielsko, ale zadbał o to, by rzadko

zostawali sami, a jeśli już - to w takich miejscach, gdzie mogli się najwyżej pocałować, a na

pewno nie uprawiać miłość.

Więc dzisiejszej nocy - nocy poślubnej - Estrella oczekiwała z pewną obawą, jak gdyby

była dziewicą, :tóra po raz pierwszy będzie kochać się z mężem.

Jakiego Ramóna mogła się dziś spodziewać? Gorliwego, namiętnego kochanka, który nie

mógł utrzymać rąk przy sobie, czy przygaszonego, chłodnego zamkniętego w sobie

mężczyznę, jakim był od przyjęcia zaręczynowego? Niespokojnie obracała na laku

zaręczynowy pierścionek, zdradzając tym swoje zaniepokojenie i skrępowanie.

- Estrello!

Głos Mercedes przywołał ją z odległego miejsca, do którego zaprowadziły ją rozmyślania.

Podskoczyła, poderwała głowę i szeroko otworzyła oczy·

- Prze ... przepraszam - zdołała wykrztusić, próbując odzyskać panowanie nad sobą. -

Zamyśliłam się

·

- A ja wiem nad czym! - uśmiechnęła się Mercedes. - Naprawdę źle z tobą! Zastanawiam

się, czy mój brat zdaje sobie sprawę, jak szaleńczo jesteś w nim zakochana!

- Co ... ?

Estrella wzdrygnęła się i próbowała coś powiedzieć, ale słowa uwięzły jej w gardle, a język

odmówił posłuszeństwa, gdy dotarło do niej w końcu znaczenie słów Mercedes.

Zakochana.

Czy Mercedes powiedziała "zakochana"?

Nie była w stanie zebrać myśli i zastanowić się nad problemami związanymi z tym uczuciem.

Problemami, które miały całkowicie zmienić jej życie.

Mogła być tylko wdzięczna losowi, że Mercedes akurat w tym momencie odwróciła się, by

sięgnąć po torebkę, i nie zobaczyła, że twarz Estrelli pokrywa się bladością.

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

- Ona zaraz tu będzie.

Joaquin uśmiechnął się szeroko do brata. Stali z boku ołtarza w małym wiejskim

kościółku.

- Lepiej ciesz się ostatnimi chwilami wolności.

- I to mówi facet, który sam się ożenił jakiś mie-

siąc temu - zaśmiał się Alex, naj młodszy z trzech synów Juana Alcolara. - Jako stary żonkoś

gorąco polecam małżeński stan.

Naprawdę tak uważa, pomyślał Ramón, widząc, jak ciemnoszare oczy Alexa spoczęły na

wysokiej, szczupłej kobiecie o kasztanowych włosach. Jego angielska żona, Luiza, siedziała o

kilka metrów od nich, w jednej z ławek rodziny Alcolar, trzymając na kolanach malutką

córeczkę. Od czasu, gdy Alex powrócił z Anglii z Luizą, która utrzymywała, że jest jego

ż

oną, byli dosłownie nierozłączni. Narodziny Marii Eleny stały się ukoronowaniem ich

miłości.

Starszy przyrodni brat Ramóna też odnalazł szczęście, chociaż nie obyło się bez problemów,

nim Joaquin zmądrzał i zrozumiał, że jest po uszy zakochany w Cassie. Teraz byli już po

ś

lubie i oczekiwali pierwszego dziecka. Joaquin dojrzał i złagodniał, napięte ongiś stosunki z

ojcem i Ramónem poprawiły się znacznie, kiedy zaczął nowe życie. Świadomość, że kocha i

jest kochany, zmieniła mężczyznę znanego jako El Lobo - Samotny Wilk - w zupełnie innego

człowieka.

W duchu Ramón przyznawał, że jest zazdrosny jak diabli. Szczerze mówiąc, sam kiedyś

marzył o takim szczęśliwym zakończeniu dla siebie.

Jego życie rodzinne - dorastanie bez matki, pod okiem mężczyzny, którego uważał za ojca,

surowego, brutalnego i pozbawionego uczuć - sprawiło, że marzył o posiadaniu domu, jakim

cieszyli się jego przyjaciele. Poprzysiągł, że pewnego dnia, gdy będzie już dojrzałym

mężczyzną, stworzy dla siebie takie życie i dom, jakiego nigdy nie miał, z żoną, którą

pokocha i wokół której będzie kręcił się jego świat.

Więc dlaczego żenił się z Estrellą? Dlaczego stał tu dzisiaj, ze swymi braćmi, ubrany w

tradycyjną, ręcznie haftowaną koszulę, którą – ku jego osłupieniu - Estrella uparła się sama

uszyć?

- Muszę przyznać, że jestem zdumiony - mówił Alex. - Zawsze myślałem, że jeśli już ktoś cię

zaciągnie przed ołtarz, to tylko śliczna Benita. Najpierw świata poza nią nie widzisz, a potem

background image

nagle oznajmiasz, że żenisz się z kobietą, o której nikt z nas nie słyszał. Co cię opętało, do

diabła?

- Estrella mnie opętała – odparl Ramón, uświadamiając sobie, że mówi szczerą prawdę.

Zadawał sobie to pytanie nieskończenie wiele razy i nigdy nie znalazł na nie bardziej

logicznej odpowiedzi.

Opętała go Estrella. Wtargnęła w jego życie niczym płonąca kometa, a nie zwykła

gwiazda, od której pochodziło jej imię. Od tej pory nie był w stanie rozsądnie myśleć.

Zapomniał o Benicie, która do niedawna wydawała mu się najbardziej godną pożądania

kobietą. Nawet gdyby chciał, nie mógłby sobie przypomnieć jej twarzy - a nie chciał. Jego

umysł zajęty był tylko tą, którą miał dziś poślubić.

- Mercedes zawsze mówiła, że jeśli się kiedyś zakochasz, to całkiem stracisz głowę -

wtrącił Joaquin. - Ale była pewna, że dużo czasu upłynie, nim znajdziesz sobie kogoś, z kim

zechcesz się związać.

- Mercedes myśli, że zjadła wszystkie rozumy - zakpił Ramón, mając nadzieję, że brzmi to

przeko-

nująco.

Owszem, stracił głowę, ale nie z miłości. Zawładnęło nim pożądanie i nie mógł uwolnić

się od więzów namiętności, którymi spętała go Estrella. Nie był zresztą pewien, czy tego

chce.

Nie wiedział, czy w ogóle wierzy w miłość. Och, kiedyś w nią wierzył, gdy był młodszy.

Dopiero wiadomość, że nie jest synem Reubena Dario, że matka zdradziła męża na początku

ich małżeństwa i on jest tego owocem, pozbawiła go złudzeń.

- Nasz siostrzyczka sama powinna dowiedzieć się, czym jest miłość, nim zacznie pouczać,

jaki ma ona wpływ na życie innych.

- Niewykluczone, że nie będziemy długo na to czekać - odpowiedział starszy brat. - Od

jakiego czasu jest bardzo roztargniona. Może o kimś myśli

- No, jeśli tak, to niech Bóg się zmiłuje nad nami - wtrącił nabożnym tonem Alex. -

Pamiętacie, jak -

uznała, że jest we mnie zakochana, kiedy po raz pierwszy zjawiłem się u was? Zanim

dowiedziała się, że jestem jej bratem? Jeśli zakocha się naprawdę, to od razu wpadnie po

uszy.

- Chyba to cecha rodzinna - mruknął ironicznie Joaquin. - Tylko niektórym z nas poznanie

prawdy zabiera więcej czasu.

A niektórzy z nas zadowalają się czym innym, uznał Ramón, choć nie wypowiedział tych

background image

słów na głos. Jedno było pewne - wpadł po uszy od razu i z każdym dniem pogrążał się coraz

bardziej. I dlatego znalazł się w tym kościele. Nie z powodu tej cholernej stacji telewizyjnej

ani dlatego, że Estrella go o to prosiła, ani dla arystokratycznego dziedzictwa, które w

przyszłości miało przypaść jego dzieciom.

Był tutaj, gdyż nie mógł trzymać się z dala, bo ze wszystkich rzeczy, które zyskiwał

dzięki temu układowi, najważniejsza była dlań Estrella.

- Już przyszła.

Nie był pewien, który z braci to powiedział, uświadomił sobie tylko, że stłumione odgłosy

poruszenia i podniecenia, dolatujące z drugiego końca kościoła, oznajmiały, że Estrella, jego

narzeczona i niebawem żona, zjawiła się wreszcie.

Teraz była ostatnia chwila na zmianę zdania - gdyby zamierzał je zmienić.

o dziwo, nie miał żadnych wątpliwości. Czuł głęboką pewność, że tego właśnie pragnie, że

to jedyna słuszna droga. Przynajmniej na razie, a dalej będzie, co ma być.

Zaczyna się - teraz przemówił Joaquin. Starszy brat ocenił wygląd Ramóna, poprawił mu

krawat i klepnął go po ramieniu. - Kurtyna w górę, hermana.

Właśnie ten zwrot hermana - "bracie" poruszył Ramóna do żywego. Dotychczas w ich

stosunkach istniało pewne napięcie, nieuniknione, zważywszy na niekonwencjonalne układy

w rodzinie Alcolarów, więc to czułe słowo, któremu towarzyszył szeroki uśmiech, wytrąciło

go z równowagi. Czuł taką ulgę, radość i wdzięczność, że nie od razu zwrócił uwagę na

poruszenie, wywołane pojawieniem się panny młodej.

- O Boże ... - to było pierwsze, co usłyszał Ramón. Ten szept Aleksa, w którym mieszało

się niedowierzanie i przewrotne rozbawienie, gwałtownie sprowadził go na ziemię. -

Ramónie?

Za jego plecami narastały szepty i komentarze, wzbierały niczym fala, stawały się coraz

głośniejsze i w końcu nie dało się ich dłużej ignorować. Nie mógł więc stać tak dalej przy

ołtarzu, zwrócony plecami do obecnych. Musiał się odwrócić, musiał popatrzeć.

Mój Boże, jakaż ona piękna!

To była jego pierwsza myśl, jedyna, na którą się zdobył. Na widok Estrelli zaparło mu dech w

piersiach, zakręciło mu się w głowie.

Szła do ołtarza sama, nie zgodziła się, by ojciec oddawał ją przyszłemu mężowi. Nie

nosiła welonu ani innego przybrania głowy, jedynie upięła wysoko lśniące kruczoczarne

włosy i przyozdobiła je małymi białymi kwiatkami. Twarz miała nieco bladą, lecz

zdecydowaną; ten kontrast sprawiał, że jej wielkie, ciemne oczy wydawały się jeszcze

background image

większe i ciemniejsze. Gdy Ramón się odwrócił, te szeroko otwarte oczy wpiły się w jego

twarz, obserwując go czujnie, i odrobina rumieńca zabarwiła porcelanowo białe policzki.

Uczesanie podkreślało smukłą, wytworną linię szyi, na której Estrella zawiesiła tylko

cieniutki złoty łańcuszek z brylantową gwiazdą. Wisiorek ten, pasujący do zaręczynowego

pierścionka, Ramón przysłał jej poprzedniego dnia jako ślubny dar. Gwiazda spoczywała

wygodnie u nasady szyi, odsłoniętej przez kwadratowe wycięcie sukni. Kwadratowy dekolt

był jednym szczegółem stroju, który zdradziła Ramónowi.

Kwadratowy dekolt długiej, dopasowanej, jedwabnej ...

Przesunął spojrzenie niżej, przyglądając się uważnie sukni, potem, zaszokowany, poderwał

głowę i spojrzał w twarz narzeczonej.

- Och, Estrello - wyszeptał ze zdumieniem i dumą, tłumiąc śmiech. - Och, mi Estrella.

Ojciec jest wdzięczny, że uwolni się od niegodnej córki - w uszach wyraźnie brzmiały mu

słowa, które wypowiedziała podczas ich przyjęcia zaręczynowego.

I myśli, że jesteś wspaniały, bo wybawiłeś go ode mnie, choć '?lam opinię "szkarłatnej

wszetecznicy".

Wiedział, że krążyło mnóstwo plotek. Wścibskie kumoszki z wioski, jej ojciec, starsza i

bardzo zgorszona ciotka - wszyscy zastanawiali się, jak dziewczyna ubierze się do ślubu.

Przekonywali, że tradycyjna biel nie będzie odpowiednia. Sugerowali kolor kremowy, a może

błękitny ...

Estrella słuchała, myślała swoje i ani słowem nie zdradziła, co planuje. Teraz czekał ich

prawdziwy cios między oczy.

Suknia była długa, do ziemi, jak większość tradycyjnych ślubnych sukni. Uszyta z

przepięknego, najmiększego jedwabiu, idealnie skrojona, nieskazitelnie elegancka - jak

wszystko, co wybierała Estrella. Obcisły stanik z kwadratowym dekoltem kontrastował ze

zwojami materii i długim trenem, ciągnącym się od szczupłej talii. Jednym słowem -

doskonały, klasyczny strój ślubny, gdyby nie jeden szczegół...

Jeszcze żadnej sukni ślubnej nie uszyto z tak oślepiającego, nieprawdopodobnego, bijącego

w oczy szkarłatu.

Moja "szkarłatna wszetecznica ".

Moja zuchwała, ołśniewająca, moja dziełna Estrel/a.

Ramon nie wiedział, czy wypowiedział na głos te słowa, czy tylko rozbrzmiewały w jego

myślach. Widząc wahanie i nagłe zwątpienie w oczach dziewczyny uświadomił sobie, że nie

może tak stać bezczynnie

i

czekać.

Zanim zorientował się, że to robi, opuścił swoje miejsce pod ołtarzem

i

ruszył w jej

background image

kierunku. Wyciągnął do niej rękę.

Natychmiast niepewność i obawa zniknęły z jej twarzy. Rzuciła mu szeroki, oślepiający

uśmiech, ujęła bukiet w jedną rękę i podała mu drugą. Jej uśmiech stał się jeszcze szerszy,

kiedy zacisnął palce na jej dłoni.

- Moja "szkarłatna wszetecznica". Moja piękna "szkarłatna wszetecznica".

Tym razem powiedział te słowa naprawdę, ale szeptem, który tylko oni mogli usłyszeć.

Uniósł do ust dłoń panny młodej i złożył na niej gorący pocałunek, potem wsunął pod ramię

ucałowaną dłoń i uśmiechnął się. Zauważył lśnienie łez w ciemnych, wpatrzonych w niego

oczach, i wiedział, że pomimo pozorów odwagi - prostych jak struna pleców, podniesionej

hardo głowy i zdecydowania, z jakim szła samotnie przez nawę - wcale nie była tak pewna

siebie. Choć odważna i zdecydowana, w środku dygotała z łęku. Więc przycisnął swą wielką,

szeroką dłonią smukłą, delikatną rączkę, spoczywającą na ciemnym rękawie jego fraka.

Znowu się do niej uśmiechnął i zauważył, że wraca jej pewność siebie.

- Gotowa? - spytał szeptem. Skinęła głową, tym razem pewnie, zdecydowanie, bez

wahania.

- Tak - powiedziała i ruszyła razem z nim w kierunku czekającego księdza.

Przybyła do kościoła niemal w stanie histerii.

Słowa Mercedes uderzyły w nią z mocą błyskawicy, oświetlając wszystko, czego dotąd nie

widziała łub nie rozumiała. Zakochała się ślepo, wariacko, na śmierć i życie w Ramónie

Dario, którego Alfredo Medrano dla niej kupił.

Nie czuła nic podobnego do Carlosa. To nie była miłość, lecz zaślepienie, zakochanie w

idei zakochania. Myślała, że zależy jej na nim, ale nie dało się tego porównać z wielką,

wszechogarniającą falą uczucia do Ramóna. Jej namiętność do Carlosa była tylko krótkim,

słabym zauroczeniem, które z czasem przeminęło. Co innego miłość do Ramóna. Zakorzeniła

się silnie w jej sercu, stała się częścią jej samej, jej duszy. Nie mogłaby jej wyrwać i żyć

dalej. Bez niego byłaby niczym, nie byłoby dla niej przyszłości.

Gdy uświadomiła sobie to, zachwiała się, zwolniła kroku. Nie wiedziała, czy zdoła iść

dalej. Kolana uginały się pod nią, zimny dreszcz przebiegł jej po plecach i gdyby miała

więcej sił, spanikowałaby i uciekła z kościoła. Ale w tej właśnie Ramón odwrócił się i

spojrzał na nią.

Zrobił więcej: podszedł do niej z wyciągniętą ręką. Ujął jej dłoń mocnymi, ciepłymi

palcami, dodając jej otuchy.

Moja "szkarłatna wszetecznica" - powiedział. Moja piękna "szkarłatna wszetecznica".

Może to nie było wiele. Na pewno nie wszystko, o czym marzyła. Nie było gwałtownych,

background image

ż

arliwych zapewnień o miłości. Ale też ich nie oczekiwała. A kiedy porównała te słowa,

wypowiedziane niskim, zachrypniętym głosem, w którym dźwięczało głębokie oddanie, z

kwiecistymi, przesadnymi i nieszczerymi komplementami, jakimi obsypywał ją Carlos,

wiedziała, co woli i w co wierzy.

Kiedy się do niej uśmiechnął, poczuła, że poszłaby za nim wszędzie. Jeśli miała dotąd

jakieś wątpliwości, teraz zrozumiała, że kocha go naprawdę, że nie jest w nim tylko

zakochana.

A Ramón?

Zdawała sobie sprawę, dlaczego się z nią żenił.

Zaczynali wspólne życie z niewłaściwych powodów - finansowych, nie uczuciowych. To

było małżeństwo z rozsądku, ale nie musiało takim pozostać. Było to również małżeństwo z

namiętności, i jak długo trwała, tak długo ich coś łączyło. Byłaby ostatnią idiotką, gdyby nie

potrafiła tego wykorzystać.

Tak długo, jak to będzie trwało, pozostaniemy małżeństwem, powiedział Ramón. Dopóki

oboje nie zdobędziemy tego, czego pragniemy

No cóż, zdobył już to, czego chciał - albo zdobędzie jeszcze przed końcem tego dnia. Ale

jej też pragnął, okazywał to w sposób nie pozostawiający wątpliwości. Jego pożądanie było

tym asem, który trzymała w rękawie. Jak długo będzie jej pożądał, ich związek utrzyma się.

A jak długo będą ze sobą, istniała szansa, że poczuje do niej coś więcej niż pociąg fizyczny,

do którego się przyznawał. Już ona zadba, aby namiętność nie ostygła. Będzie ją podsycać,

obserwować, jak rośnie, modlić się, by wciąż był przykuty do niej okowami pożądania.

Na początek to wystarczy; mogła tylko prosić Boga, żeby, jeśli starczy czasu i los zechce

im sprzyjać, to uczucie przekształciło się w coś mocniejszego.

Ta myśl pozwoliła jej przetrwać długą ceremonię i ucztę, która nastąpiła po niej. To może

się udać; wiedziała, że może się udać.

Bo jeśli tak się nie stanie, ich związek nie będzie miał szans. Jeśli Estrella nie zdoła

przekształcić namiętności, którą żywił do niej Ramón, w uczucie głębsze i mocniejsze, to

pewnego dnia - bez ożywczego tchnienia miłości - namiętność osłabnie i pozostawi po sobie

pustkę. Wtedy go straci. On odwróci się i odejdzie od niej na zawsze.

Ale wciąż jeszcze miała czas. I zamierzała wykorzystać go najlepiej, jak potrafi. Zacznie

od dzisiejszej nocy.

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Dzięki Bogu, już prawie po wszystkim, pomyślał z ulgą Ramón.

Gdyby miał spędzić kolejną godzinę - a nawet minutę - na uprzejmych rozmowach,

przyjmowaniu gratulacji, uśmiechaniu się przy niezbyt taktownych żartach na temat utraconej

wolności oraz czekającej go nocy, chybaby eksplodował.

Nie znaczyło to, że nie cieszyło go przyjęcie owszem, bawił się dobrze ... z początku.

Przyjemność sprawiała mu obecność rodziny, taniec z Estrellą, z Cassie i Mercedes, a potem

znowu z Estrellą. Ale co za dużo to niezdrowo. Miał już po dziurki w nosie przebywania z

gośćmi, wystawiania się na pokaz.

Chciał zostać sam na sam ze swoją żoną. Spojrzał w drugi koniec wielkiej sali balowej, gdzie

stała Estrella, olśniewająco piękna w szkarłatnej sukni, i śmiała się z czegoś, co mówiła do

niej Mercedes. Z odchyloną w tył głową i lekkim rumieńcem na policzkach nie przypominała

tej bladej, zalęknionej, wątłej istoty, która zjawiła się w kościele.

- Ślicznie wygląda, prawda?

U boku Ramóna znalazł się Juan Alcolar. W ręku trzymał kieliszek z winem. Jego

ciemnobrązowe oczy wpatrywały się w Estrel1ę, ale było w nich coś, co przyciągnęło uwagę

Ramóna i skłoniło go, by uważniej przyjrzał się ojcu.

Głos Juana brzmiał nieco ochryple, a oczy dziwnie błyszczały. Gdyby chodziło o kogoś

innego, można by podejrzewać, że ma w oczach łzy.

Ramón zauważył w duchu, że ojciec nie był typem człowieka, okazującego emocje.

Prawdę mówiąc, rzadko otwierał się przed ludźmi, nawet przed członkami rodziny. W

każdym razie - nie przed synami. Tylko Mercedes potrafiła go do tego skłonić. Tak było

zawsze, od chwili, gdy się po raz pierwszy spotkali, wiele lat temu. Ramón wkroczył wtedy

do biura Juana Alcolara i zażądał wyjaśnienia, czy prawdą jest to, czego się właśnie

dowiedział. śe Juan jest jego prawdziwym ojcem, a nie - jak dotąd wierzył - niedawno zmarły

Reuben Dario.

- Przypomina mi Honorię.

Ramón odwrócił gwałtownie głowę, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Honoria była

ż

oną Juana, matką Joaquina i Mercedes. Zadziwiło go, że ojciec wspomniał o niej teraz, a

przecież nigdy tego nie robił.

- Naprawdę była podobna do Estrelli? - spytał ostrożnie.

- Bardzo.

background image

Juan upił trochę wina z kieliszka, jak gdyby zbierając się na odwagę.

- Nie powtarzaj moich błędów, synu.

- Błędów?

Ramón wiedział, że jego głos zabrzmial ostro; zastanawiał się nawet, czy ojciec nie wycofa

si

ę

znowu do swojej skorupy, ale Juan najwyraźniej postanowił otworzyć się przed synem.

- Kochałem dwie kobiety - powiedział. - i obie straciłem.

- Moją matkę ...

Juan skinął ze smutkiem głową.

- Uwielbiałem Marguerite, ale byłem młody ... i głupi. Powiedziałem jej, że nie chcę

zobowiązań ani małżeństwa. Złamałem jej serce. Dlatego wyszła za Reubena Dario.

Ramón zastanawiał się, dlaczego właśnie teraz, może po raz drugi w życiu, ojciec

zdecydował się porozmawiać o jego matce, a nawet wymienił jej imię·

- Ale spotkałeś ją jeszcze - stwierdził szorstko.

- Tylko jeden raz. Przypadek zetknął nas ze sobą. Byłem już żonaty z Honorią, Joaquin

miał prawie dwa lata ...

Westchnął ciężko, z głębi serca.

- Nic się nie zmieniło. Wciąż była najpiękniejszą kobietą, jaką widziałem, kobietą moich

marzeń. I była zagubiona, samotna. Ona i Dario nie mogli mieć dzieci, ich małżeństwo się

rozpadało. Nie jestem dumny z tego, co się stało. Spędziliśmy razem tydzień, gdy Reuben

przebywał w Ameryce. Jeden cudowny tydzień. Ale oboje wiedzieliśmy, że tak dalej być nie

może. śadne z nas nie mogłoby żyć z poczuciem winy, z myślą, że krzywdzimy innych. Więc

się rozstaliśmy. Ty przyszedłeś na świat dziewięć miesięcy później.

- A matka umarła, zanim skończyłem dwa miesiące.

Nie pamiętał matki. Miał przed oczami tylko jej twarz z fotografii, które oglądał.

- Ale wkrótce o niej zapomniałeś - dorzucił, nie potrafiąc ukryć goryczy. - Znalazłeś sobie

inną. Alex jest tylko o rok młodszy ode mnie.

- Nie! - zaprzeczył gwałtownie ojciec. - To nie było tak. Straciłem głowę, nie wiedziałem,

a raczej nie obchodziło mnie, jak postępuję. Kiedy pojechałem w interesach do Anglii,

spotkałem kobietę ... Pracowała jako gospodyni w domu, w którym gościłem. Wyglądała jak

twoja matka ... Jak Marguerite, kiedy się poznaliśmy. Upiłem się. To była jednorazowa

przygoda. Nie miałem nawet pojęcia, że zaszła

w

ciążę. Do chwili, gdy pojawił się Alex.

- A ta druga?

Estrella zakończyła rozmowę i rozejrzała się dokoła, szukając kogoś wzrokiem. Zauważyła

Ramóna i przesłała mu taki uśmiech, że zakręciło mu się w głowie.

background image

- Druga kobieta, którą kochałem? To Honoria, moja żona, matka Joaquina i Mercedes.

- Zawsze myślałem, że to było małżeństwo z rozsądku.

- Bo tak było ... na początku. Sam nie wiedziałem, co mam.

- Ja też tak sądzę - dodał ochrypłym głosem.

- Najwyższy czas na rozpoczęcie małżeńskiego

ż

ycia.

- Zgadzam się. Przebiorę się tylko w coś bardziej odpowiedniego na podróż i jestem do

twojej dyspOzyCJI.

Do dyspozycji! Dobry Boże, czyżby wiedziała, jak zareagował na te słowa i ton, którymi

zostały wypowiedziane? Mógł się założyć, że wiedziała.

- Idź się przebrać, senora Dario - rozkazał.

- I pospiesz się.

Ten błysk w jej oku i lekkie wygięcie ust prawie powaliły go na kołana, ale przynajmniej

odsunęła się od niego o krok czy dwa, umożliwiając mu oddychanie, zanim wykonała niski,

głęboki, dworski, choć najwyraźniej żartobliwy ukłon.

- Oczywiście, senor. Jak mój małżonek każe.

A to czarownica! Wiedziała, co robi, jakie wrażenie na nim wywiera. Zaangażowanie ... do

diabła, tak, zaangażował się w związek z tą kobietą. Znalazł się w potrzasku, w więzieniu, i w

ż

aden sposób nie mógł się uwolnić. Ojciec nie miał powodu do niepokoju.

- Senor Dario ... Ramónie. - W jego myśli wdarł się nagle ten głos. Rozpoznał go i

zmarszczył brwi. - Don Alfredo?

- Jak sądzę, mamy jeszcze trochę spraw do załatwienia.

- Teraz? - Ramón z trudem powstrzymał się od wyrażenia niecierpliwości i niezadowolenia.

Pewnie, że teraz. Sam na to nalegał. Mieli sfinalizować umowę w dniu, w którym poślubi

Estrel1ę, a potem nie chciał o tym więcej słyszeć.

- Oczywiście. Ma pan ze sobą dokumenty?

- Tutaj. - Starszy mężczyzna dotknął górnej kieszeni swego fraka. - A tam jest pokój -

wskazał kierunek dłonią - w którym, jak mnie zapewniono, nikt nie zakłóci nam spokoju.

- Więc dobrze.

Ramón przeczesał włosy obiema dłońmi, starając się zebrać myśli, przestawić je na sprawy

zawodowe, uwolnić od mrocznych zmysłowych fantazji, śladem których chciały podążać.

- Skończmy już z tym wszystkim.

Nucąc cichutko "I feel pretty", Estrel1a wyśliznęła się z dopasowanej szkarłatnej sukni i

background image

powiesiła ją na wyściełanym, pokrytym jedwabiem wieszaku. Nie mogła uwolnić się od

piosenki z "West Side Story", której słowa idealnie odzwierciedlały to, co czuła.

Czuła się ładna. Bardzo ładna ... zachwycająca ... i czarująca. Czyż mogło być inaczej,

skoro widziała, jak patrzył na nią Ramón, widziała ledwie powstrzymywaną namiętność w

jego oczach, odkrywała ją w jego pocałunku.

Sprawi, że mąż ją pokocha, przysięgała sobie w duchu. Może tego dokonać! Naprawdę

może tego dokonać.

Uświadomiła sobie nagle, że nie powinna dłużej zwlekać. Poderwała się i przejrzała w

lustrze. Makijaż, nałożony przez specjalistkę przed wyjściem do kościoła, trzymał się

doskonale. Może by dodać odrobinę ciemniej szego cienia na powieki, błyszczyk na usta ...

Zabrało to jej tylko kilka chwil. Wkrótce miała już na sobie eleganckie, kremowe

spodnium z czarnym, przypominającym kamizelkę topem. Jeszcze sandały na wysokich

obcasach i...

Nie. Zatrzymała w połowie drogi uniesioną dłoń i zdecydowała, że nie wyciągnie spinek,

które podtrzymywały skomplikowaną fryzurę, nie wyjmie wpiętych w nią kwiatów

pomarańczy i nie rozpuści włosów. Niech zostanie tak, jak jest. Będzie chłodniej, mniej

zawracania głowy w podróży, a gdy dojadą do willi, poprosi Ramóna o pomoc. Wiedziała,

jak lubił zanurzać palce w jej włosach, wyczuwała, że spodoba mu się powolne rozplatanie

spiętrzonych pasm, widok czarnych loków opadających na twarz, na ramiona. Będzie

przeczesywał je palcami, robiąc przerwy na pocałunki ...

Nie mogła dłużej czekać. Szybko rozpyliła ulubione perfumy za uszami, u nasady szyi, na

dekolcie. Potem, wciąż podśpiewując, schwyciła elegancką kopertową torebkę z lakierowanej

skóry, skierowała się ku drzwiom i zeszła po schodach. Znalazła się właśnie na podeście,

skąd, sama niewidziana, mogła obserwować zatłoczony pokój, gdy nagle jej uwagę

przyciągnął odgłos otwierania drzwi. To, co zobaczyła, sprawiło, że znieruchomiała, a serce

podeszło jej do gardła.

Ramón i jej ojciec wychodzili właśnie z bocznego pokoju. Razem. A wyjaśnienie mogło być

tylko ,jl;dno. Tak jak kilka tygodni temu, kiedy spędzili całe popołudnie w bibliotece. Kiedy

...

Nie, nie chciała o tym myśleć. śałowała, że ich zauważyła. Ale stało się. I nic nie mogło

cofnąć czasu. Nie mogła znowu znaleźć się na górze, zatrzymać się dla poprawienia żakietu

czy dodania dodatkowej warstwy tuszu na rzęsy, tak aby wyszła na schody chwilę wcześniej

lub później. śeby tego nie widzieć.

background image

Nie widzieć Ramóna wychodzącego z jej ojcem, wkładającego długą białą kopertę do

wewnętrznej kieszeni fraka. Ani ojca, który zamknął trzymane w ręku piękne złote pióro,

zanim wsunął je do górnej kieszonki.

Wesele odprawione. Przysięga małżeńska złożona. Ramón i ona byli mężem i żoną. Więc

należało zająć się prawnymi aspektami, podpisać dokumenty, wymienić umowy. Nie

poczekał nawet do końca dnia weselnego, nim upomniał się o nagrodę za to, że się z nią

ożenił, ratując jej reputację. Równie dobrze mógłby wyciągnąć kontrakt w kościele, by został

podpisany, zaraz po umieszczeniu jego nazwiska na świadectwie ślubu.

Miała wrażenie, że jej serce przeszył lodowaty sztylet; ból był tak silny, że nieomal

krzyknęła. Z ogromnym wysiłkiem zdołała się opanować, przygryzła silnie wargę, aż poczuła

w ustach metaliczny smak krwi.

Na szczęście nikt jej nie widział. Tu, gdzie stała, była dobrze ukryta, i byle się nie poruszyła,

me groziło jej, że ktoś ją zobaczy.

Tkwiła zatem w miejscu, z oczami przysłoniętymi palącą mgiełką łez. Łez, z którymi

walczyła zaciekle, zdecydowana za wszelką cenę powstrzymać się od płaczu. Mówiła w

duchu, że policzy do trzydziestu, a potem zejdzie na dół. Trzydzieści sekund powinno jej

wystarczyć.

Jeden ... dwa ...

Nie mogła się powstrzymać od refleksji, że Ramón wcale nie wyglądał na uradowanego,

choć osiągnął wszystko, czego pragnął, wszystko, za co zapłacił, poślubiając ją. Wprost

przeciwnie. Na jego przystojnej twarzy zastygł grymas, czarne brwi były zmarszczone, usta

zaciśnięte; przypominał bombę, która może wybuchnąć w każdej chwili. Wydawało się, że

ktoś - być może jej ojciec podpalił lont i wycofał się w bezpieczną strefę, poza zasięg nieuni-

knionej eksplozji.

Czternaście ... A nie dwadzieścia? Pomyliła się w liczeniu. Nie wiedziała, co robi, gdzie się

znajduje. Chyba zacznie odliczanie od początku. Albo ...

- Estrello!

Nie sposób było nie poznać tego głosu ani dźwięczącego w nim ogromnego

zniecierpliwienia. Zbyt późno zorientowała się, że Ramón podszedł do schodów i stał, patrząc

na nią. Mógł ją widzieć aż za dobrze - i najwyraźniej chciał się dowiedzieć, dlaczego zastygła

w miejscu, sprawiając wrażenie, jakby zapomniała drogi do sali balowej.

- Estrello! - powtórzył ciszej, lecz z taką Samą stanowczością, 'dając do zrozumienia, że nie

zamierza marnować czasu na jej rozterki.

Zamrugała, by odzyskać ostrość widzenia; zobaczyła, że stanął na najniższym stopniu i

background image

wyciągnął rękę rozkazująco, przywołując ją do siebie. Ten gest mówił, że nie zamierza wejść

po nią na górę. Jej miejsce jest u jego boku, więc niech się pospieszy i dołączy do niego.

Aż za dobrze wiedziała, że wahanie zostanie uznane za bunt, buntu zaś nie zamierzał

tolerować, zbiegła więc po schodach najszybciej jak mogła na tych absurdalnie wysokich

obcasach.

Ledwo zdążyła znaleźć się przy nim, gdy jego wyciągnięta dłoń zacisnęła się na jej palcach

w miażdżącym uścisku, aż skrzywiła się z bólu.

- Gotowa? - nie takim tonem zadał to samo pytanie w kościele - czyżby to było zaledwie

pięć godzin temu?

- T ... tak.

Tylko tyle zdołała wykrztusić. Gdy prowadził ją przez pokój, niemal ciągnąc za sobą,

pogrążyła się w myślach. Usiłowała odgadnąć powód takiej zmiany zachowania, nie chciała

jednak brać pod uwagę najbardziej oczywistej możliwości. Ale tylko ona przychodziła jej do

głowy.

Ramón ożenił się z nią, by zdobyć upragnioną stację telewizyjną. W grę mogły również

wchodzić arystokratyczne koneksje, które odziedziczą ich dzieci. Teraz, gdy już miał, czego

chciał, nie próbował nawet udawać, że mu na niej zależy. Gdyby nie to, czy w jego oczach

byłoby tyle lodowatej wściekłości, a usta zaciskałyby się w cienką linię?

Chyba że jej ojciec zastosował jakiś paskudny kruczek, może nawet wycofał się z umowy?

Jeśli jednak tak postąpił, to jaką przyszłość miało ich małżeństwo? O ile to było małżeństwo

...

Nie wiedziała tego, a Ramón wyraźnie nie miał nastroju do wyjaśnień. W dodatku

oczekiwano od niej, że odjedzie z tym rozwścieczonym mężczyzną. śe przez ponad dwa

tygodnie będzie sam na sam z groźnym nieznajomym.

Jakimś cudem udało się jej dojść do drzwi, choć nogi uginały się pod nią ze strachu.

Zmusiła się do uścisków i pocałunków, dziękowała właściwym ludziom, choć nie

orientowała się, z kim ma do czynienia. Nawet wsiadła do limuzyny, nie potykając się ani nie

uderzając w głowę.

Zanim zdążyła usadowić się wygodnie i nieco ochłonąć, jej mąż zajął miejsce obok niej i

zastukał w szklaną przegrodę, oddzielającą ich od kierowcy. - Jedźmy - tylko tyle powiedział.

Gdy Paco włączył silnik i wrzucił bieg, Ramón zatrzasnął drzwi, zamykając siebie i żonę

w ciasnej, ograniczonej przestrzeni.

background image

ROZDZIAŁ DWUNASTY

- Czy coś się stało?

Estrella zadawała to pytanie dwukrotnie. Pierwszy raz - gdy elegancka limuzyna

wyjechała z miasta na drogę wiodącą na północ. Wtedy Ramón nie był w stanie udzielić jej

odpowiedzi. I nadal nie chciał tego robić. Trudno mu było z nią rozmawiać, a nawet patrzeć

na nią.

- Nic nie mów, Estrello - odpowiedział ostro. - Nie mam ochoty na pogawędkę.

- Za dużo alkoholu?

W jej głosie dźwięczał dziwny, urywany śmiech, przypominający dźwięk wydawany przez

ź

le nastrojone radio.

- Czegoś za dużo, to fakt - mruknął, odchylając się do tyłu i opierając głowę na podpórce.

Zamknął oczy, by odgrodzić się od świata, którego nie chciał już oglądać.

Za dużo planów i intryg. Za dużo "być może", które przekształciły się w "nigdy". Za dużo

- tak, musiał to przyznać - nadziei, bliskich spełnienia marzeń, które zamieniły się w jego

rękach w popiół. O jedno rozczarowanie za dużo, o jedno więcej, niż mógł znieść.

Nie wiedział, co było gorsze. Pulsująca w skroniach wściekłość, uniemożliwiająca

mulogiczne myślenie, czy poczucie, że zrobiono z niego głupca i z zimną krwią

wykorzystano.

- Za dużo ludzi ... i do wszystkich musieliśmy się uśmiechać, czy mieliśmy na to ochotę,

czy nie - ciągnęła tym samym, denerwująco przerywanym głosem.

Zastanawiał się, co sprawiło, że miała tak zmieniony głos. ,Podniecenie - radość z powodu

osiągnięcia zamierzonego celu? A może niepewność - chęć odkrycia, o czym rozmawiał z jej

ojcem? Czyżby naprawdę tego nie wiedziała?

Nie sądził, by obawiała się przyszłości. Zaplanowała wszystko szczegółowo ... i to od

samego początku.

- Wiem, jakie to uczucie.

- Tak. - Ramón nie zdołał ukryć nuty cynizmu. Przecież jednym z tych, do których musiała

się uśmiechać, był on sam. - Jestem tego pewien.

Czy wiedziała również, jak czuje się człowiek, uświadamiający sobie, że złapał się na

wędkę jak ryba? Połknął haczyk, został wyciągnięty z wody i wrzucony do siatki -- i dopiero

przed chwilą to zrozumiał?

A już zaczął myśleć, że Estrella jest inna - nie taka, jak głosiły plotki - i mylił się. Całkowicie

background image

i diabelnie. To tylko dowodziło, jakim był głupcem. Zaślepionym, opętanym, obłąkanym

głupcem, który zapomniał o zasadzie, by nigdy nie skakać do nie znanej wody. I skoczył na

głowę, z zamkniętymi oczami.

Niech diabli porwą Alfreda Medrano za to, że chciał jak najszybciej dorwać się do

pieniędzy i upomniał się o nie w najmniej odpowiednim momencie. I niechby diabli porwali

jego samego, za to, że przestał mieć się na baczności, że wystawił się na cios akurat wtedy,

gdy powinien był zebrać wszystkie siły i upewnić się, że nic nie przebije się przez linie

obrony. I niech diabli porwą Estrellę, że znalazła słabe miejsce w jego - jak sądził -

szczelnej zbroi.

Z gniewnym westchnieniem przesunął dłonią po czole, jakby chciał odgonić mroczne,

nieproszone myśli, potem zamarł, czując delikatne dotknięcie na swej drugiej dłoni,

spoczywającej na udzie.

- Przestań!

- Co się dzieje?

Sprawiała wrażenie tak przejętej, że poczuł, iż żołądek skręca mu się boleśnie z odrazy.

Może nadal odpowiadała jej taka gra.

Zapach perfum był teraz silniejszy, otaczał go, budził w nim gniew i przyprawiał o

mdłości. A przecież jeszcze rano podziwiał tę subtelną mieszaninę aromatu kwiatów i

korzeni. Wiedział już, że znienawidzi ten zapach na zawsze; będzie mu się kojarzył z tą

chwilą i gorzką świadomością, że został zdradzony.

- Byłem pewien, że w końcu odzyska rozum ...

Głos Alfreda dźwięczał mu wciąż w uszach, wywołując skurcze żołądka.

- Sprawa wisiała na włosku. Ale mając w perspektywie utratę wszystkiego ... Wiedziała, że

mówię serio. I jeśli nie znajdzie sobie odpowiedniego męża, nie dostanie nic ... nawet

złamanego grosza. Od razu zmądrzała.

Estrella nigdy nie wspomniała mu o groźbie wydziedziczenia. Ramón zdołał zapanować

nad sobą; nie chciał dopuścić, by stary go zirytował ani by zorientował się, że jego. słowa

trafiły w czuły punkt.

- No cóż, osiągnął pan swój cel - stwierdził ozięble. - Pana córka jest już mężatką.

Alfredo skinął siwą głową i uśmiechnął się z triumfem.

- Ona też ma, czego chciała. Nikt nie może odrzucić Estrelli, jak pan to zrobił.

Wiedziałem, że każe panu za to zapłacić. I tak zrobiła.

- Za nic nie płacę! Sam postanowiłem ją poślubić.

- Tak się panu wydaje, ale w rzeczywistości nie miał pan wyboru. Wzięła się za pana, jak

background image

za Pereę. "Albo Ramón Dario, albo nikt", mówiła. I teraz wodzi pana na pasku. Tańczy pan,

jak ona zagra, całkiem jak tamten biedny dureń.

- Ramónie?

Uniósł gwałtownie powieki; zachmurzone, szare oczy zapatrzyły się w ciemne oczy

Estrelli pod lekko zmarszczonymi, cienkimi brwiami.

Wiedziałaś, że ojciec zamierza cię wydziedziczyć.

Całe to gadanie o wolności, o tym, że mnie pragniesz, było kłamstwem. Chodziło tylko o

pieniądze. Wyszłaś za mnie, wykorzystałaś mnie, aby dostać forsę·

Gdyby od początku zdawał sobie z tego sprawę, nie byłoby to takie straszne. Gdyby

zachowała się uczciwie, mógłby poradzić sobie z tą sytuacją. Może nawet zgodziłby się na jej

plan. Ale nie powiedziała mu prawdy. Ani razu. Okłamywała go, manipulowała nim,

sprawiła, że jej współczuł, potem posłużyła się nim, tak jak Carlosem.

- Boli cię głowa?

I znowu poczuł dotyk jej palców na twarzy, tym razem wygładzały głęboką zmarszczkę

między brwiami. Nawet nie wiedział, że tam była.

Pochylała się nad nim, czuł ciepło jej skóry, zapach jej ciała drażnił mu nozdrza. Tylko

kilka centymetrów dzieliło jego usta od jej warg, nieco rozchylonych, odsłaniających białe

zęby. Migotliwa brylantowa gwiazda u nasady szyi unosiła się lekko z każdym oddechem,

odbijając światła reflektorów mijających ich samochodów. Gdyby przesunął wzrok niżej, do

głębokiego wycięcia czarnego topu, ujrzałby gładką okrągłość jej piersi, napierających na

materiał,

i

cieniste zagłębienie między mml. ..

Marzył, że dziś w nocy złoży tam głowę, że wtuli twarz w ciepłą miękkość jej piersi,

przyciśnie wargi do atłasowej skóry i zaznaczy pocałunkami...

- Nie! Tak - poprawił się pospiesznie, widząc, że się cofnęła. Najwidoczniej uznała, że

przeczenie odnosi się do jej pytania o ból głowy.

Zamierzał zagrać z nią w otwarte karty; musiał to zrobić. Ale nie teraz. Nie w obecności

Paca siedzącego za kierownicą z kamienną twarzą; wprawdzie dyplomatycznie zachowywał

milczenie, ale jednak był tutaj.

Estrello, daj spokój - mruknął. - Jestem zmęczony. To był ciężki dzień.

Ciężki dzień, i w dodatku nie skończy się tak, jak oczekiwał.

Za każdym razem, kiedy jego wzrok padał na Estrellę, myślał o chwili, gdy opuszczą

przyjęcie. O tym, jak zostaną nareszcie sami. Kiedy będzie mógł wziąć ją w ramiona i

całować, aż oboje oszaleją z namiętności, niezdolni do myślenia, i głusi na wszystko poza

background image

wymaganiami ich ciał.

Ale to było wtedy, gdy myślał o niej inaczej, kiedy wydawała się inną osobą. Kimś, kogo

pragnął...

- W porządku!

Nie była zadowolona, odczytał to z tonu jej głosu i błysku w oku, ale zrobiła, o co prosił.

Odsunęła się gwałtownie, skrzyżowała ramiona i siedziała sztywno wyprostowana,

oddzielona od niego niemal całą szerokością tylnego siedzenia.

Natychmiast, o ironio losu, pożałował swoich słów. Chciał mieć ją blisko siebie, czuć jej

ciało, wziąć ją w ramiona. Oczywiście, nie tak to sobie wymarzył. Nie ufał jej już, jego duszę

wciąż przepełniał gniew, że został tak wykorzystany. Ale nadal jej pragnął. Był na tyle głupi,

ż

e ani gniew, ani rozczarowanie nie mogły tego zmienić. Wiedział, jaka jest w środku, to

jednak nie przeszkadzało mu zachwycać się jej wyglądem. Była piękna, seksowna, godna

pożądania. I była jego żoną.

- Chodź tutaj.

- Co.?

Estrella nie wierzyła własnym uszom. Przed chwila Ramón powiedział jej, żeby dała mu

spokój. Idź do diabła, mówił jego głos i wyraz twarzy. Próbowała wszystkiego, co jej

przyszło na myśl, by skłonić go do wyjaśnień, ale odepchnął ją, słownie, jeśli nie fizycznie. A

potem, kiedy już się poddała, nagle zmienił zdanie. "Chodź tutaj" - polecił i wyciągnął rękę,

aroganckim skinieniem palca rozkazując jej, by przysunęła się bliżej.

Najchętniej by mu odmówiła. Nawet zastanawiała się, czy tak nie postąpić, ale chęć buntu

szybko. przeminęła. Nic dziwnego., Ramón był jej mężem i kochała go.. Poza tym, jeśli miała

zrealizować plan zdobycia jego serca, mogła to osiągnąć tylko w jeden sposób. Musiała

sprawić, by jej pożądał i chciał zatrzymać przy sobie, a nie mogła teg. zrobić, gdy dzieliła ich

taka przestrzeń.

- Estrello. ...

W głosie Ramóna zabrzmiała ostrzegawcza nuta.

Wiedziała, że jeśli go nie posłucha, może ostatecznie zaprzepaścić szansę na wspólną noc.

Więc przysunęła się do jego boku, poczuła otaczające ją ramiona i rozkoszowała się ich siłą i

ciepłem. W krótkiej jak uderzenie serca chwili zrozumiała, dlaczego nigdy nie będzie w

stanie walczyć z tym mężczyzną, nigdy nie wystąpi przeciw niemu.

Mogła tylko oddać mu się, ulec mrocznej zmysłowości, którą rozbudził w niej jego dotyk

i

pocałunki. Pogrążona w ekstazie, nie zauważyła, że samochód zatrzymał się i kierowca

background image

powiedział coś do Ramóna. Gdy ten wyprostował się szybko i odsunął od niej, cofając dłoń,

zaprotestowała nadąsanym szeptem, i próbowała znowu przyciągnąć jego głowę do swojej.

- Estrello! - w głosie Ramóna irytacja łączyła się z szelmowskim rozbawieniem. - Jesteśmy

na miejscu. Przyjechaliśmy.

Kiedy zamrugała z zaskoczeniem, wyrwana z wszechogarniającego podniecenia, ujął jej

twarz w obie dłonie i wycisnął mocny, szybki pocałunek na rozchylonych wargach.

- Poczekaj trochę mi Estreila, mój seksowny kociaku. Poczekaj. Paco tu nie zostanie,

wyładuje tylko walizki i odjedzie. Pozbędę się go najszybciej jak potrafię. Daję słowo. I

wtedy będziesz tylko moja. Bądź cierpliwa ... i nienasycona.

Potykając się, zdołała wyjść z limuzyny, utrzymując się w pionowej pozycji tylko dzięki

muskularnemu ramieniu męża, obejmującego ją w pasie. Ledwo, ledwo zwróciła uwagę, że

Ramón dopilnował przeniesienia ich bagażu, podziękował kierowcy i wręczył mu niezwykle

hojny napiwek, aby ruszył w swoją drogę jak najprędzej. Nie potrafiłaby powiedzieć, czy

była to noc, czy dzień, kiedy zamknął kopniakiem drzwi i zwrócił się do niej. Wiedziała

tylko, że nareszcie zostali sami.

- Sami ...

- Sami - powtórzył Ramón. I wciąż nienasyceni.

ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Wciąż nienasyceni ...

Ramón nie czekał na odpowiedź. Nie zapalając światła, uniósł Estrellę w ramionach i

skierował się ku schodom, odnajdując drogę w ciemności niczym kot.

Sypialnia zalana była księżycową poświatą, pozwalającą orientować się we wnętrzu. Nie

dał Estrelli szansy, by mogła się rozejrzeć. Zsunął ją na podłogę, jednocześnie zdejmując z

niej żakiet, a potem obcisły top. Biustonosz został rozpięty już wcześniej i też wylądował w

jakimś mrocznym kącie.

Następny etap zajął więcej czasu. ,Nie z powodu niezręczności czy wahania Ramóna, lecz

dlatego, że postanowił obsypać pocałunkami jej całe ciało.

Estrella poczuła ciepło jego warg na czole, nosie, ustach; potem kontynuował tę zmysłową

background image

podróż, poświęcając wiele czasu i uwagi jej ramionom, piersiom, gładkiemu brzuchowi,

gdzie jego język badał zagłębienie pępka. Zanim dotarł do linii spodni, dziewczyna stała się

kłębkiem nerwów i pragnęła tylko osunąć się na kolana.

Ale on zaprotestował, gdy jej osłabłe ciało zaczęło ześlizgiwać się w dół. Podtrzymał ją

znowu, ostrzegając błyskiem oczu, by została tam, gdzie stoi. Tymczasem jego dłonie zajęły

się pozostałymi częściamijej ubrania, układając je na podłodze ujej stóp.

- Ramónie! - westchnęła, zacisnęła palce na jego ramionach, gdyż musiała się czegoś

przytrzymać. - Proszę. Pragnę cię ... potrzebuję ciebie ...

Upłynęło wiele, bardzo wiele czasu, zanim Estrella odzyskała zdolność myślenia. Powoli

przestało kręcić się jej w głowie, serce zaczęło bić normalnym rytmem. Była jednak

zmęczona, wyczerpana długim, pełnym emocji dniem, kilkakrotnie budziła się i zasypiała,

zanim wreszcie poruszyła się, westchnęła, zatrzepotała powiekami i przeciągnęła się ...

I zamarła, kiedy jej uwagę przyciągnęła panująca w sypialni cisza. Nie była to cisza, jakiej

oczekiwała: przyjemne, przepełnione poczuciem bliskości milczenie dwojga ludzi, którzy

niedawno oddawali się dzikiej, namiętnej miłości, doprowadzając się do takiego wyczerpania,

ż

e zasnęli spleceni ramionami.

Nie obudziła się w objęciach męża. Zmusiła się do otwarcia oczu, podciągnęła do

półsiedzącej pozycji, oparła na jednym łokciu i rozejrzała dokoła. Ramón siedział na brzegu

łóżka.

- Co tam robisz?

Nie potrzebowała słów, by odczuć niepokój, ostrzegający o nadciągającym

niebezpieczeństwie. Była wciąż naga, chociaż ktoś - najwidoczniej Ramón - nakrył ją

prześcieradłem, gdy spała. On miał na sobie czarne spodnie i białą koszulę, które niedawno

temu z niego zerwała.

I

przyglądał się jej niepokojąco zimnym, krytycznym wzrokiem.

- Co ... co robisz?

- Czekam, aż się obudzisz.

Te słowa były

równie chłodne jak jego lodowate spojrzenie. Chłód przeniknął do jej serca.

- Dlaczego? Stało się coś? Coś złego?

Jego uśmiech zmroził Estrelli krew w żyłach, niewidzialna, zimna ręka ścisnęła bezlitośnie

jej żołądek.

- Oczywiście, że nie. Wszystko poszło tak, jak się spodziewałaś.

- Jak się ... ? Nie wiem, o czym mówisz. Naprawdę wygląda na zdziwioną, stwierdził cy-

nicznie, patrząc na jej zmarszczone brwi i wyraz zaskoczenia w oczach. Miał ochotę

background image

roześmiać się głośno na myśl, że próbowała odgrywać rolę, do której nie miała kwalifikacji.

Jednocześnie w głębi jego serca kryła się niechciana, niewygodna myśl, że może - tylko może

- istotnie nie miała o niczym pojęcia.

Nie, to niemożliwe ...

- Dostałaś to, czego chciałaś.

- O tak. .. - Przeciągnęła się zmysłowo, z uśmiechem na ustach. - Dostałam.

Ten uśmiech przeszył jego serce jak ostrze sztyletu, pozostawiając ranę, bolesną lecz nie

ś

miertelną - przynajmniej na razie. Czy był aż takim głupcem, by nadal mieć nadzieję, że nie

wykorzystała go tak paskudnie, jak podejrzewał?

- Ty też. - Nagle usiadła prosto, osłaniając się prześcieradłem. - Dostałeś, czego pragnąłeś,

prawda? Chyba mój ojciec nie wycofał się z interesu?

Potrząsnął głową, ale ten gest nie złagodził surowego, napiętego wyrazu jego twarzy.

Pozostała chłodna i obojętna jak zawsze.

- Och, nie. Twój papa aż nazbyt chętnie złożył podpis na wykropkowanej linii.

Oczywiście, że to zrobił. Ramón miał ochotę znowu potrzasnąć głową, tym razem z

rozpaczy nad sobą. Trzeba mu było uczyć się od starego Alfreda, a jego hasło powinno

brzmieć: jaki ojciec, taka córka. Tymczasem pozwolił, by owładnęły nim inne, niezdrowe

uczucia.

- Więc dlaczego jesteś w złym humorze?

- Myślałem o naszym małżeństwie ...

I

nie doszedł do żadnych wniosków. Wcześniej wmówił sobie, że to nie ma znaczenia.

Wiedział przecież, że nie kochała go, czemu więc świadomość, że kłamała, wyjaśniając,

dlaczego wychodzi za mąż bez miłości, miała coś zmienić?

- Ja też. - Przysunąwszy się bliżej, położyła mu rękę na ramieniu, gładząc skórę, odsłoniętą

przez podwinięty rękaw koszuli. - To była moja pierwsza myśl po obudzeniu.

Przyszło mu to z trudem, ale nie zareagował.

Cholera, pragnął to zrobić; cierpiał istne męki piekielne. Skóra Estrelli była wciąż

zaróżowiona od żaru namiętności, oczy zmęczone, z lekko opadającymi powiekami, i

zaspane. Absurdalnie kunsztowna fryzura ucierpiała, gdy się kochali, więc długie czarne

pasma, splątane i rozsypane, zwisały wokół jej twarzy. Miał wielką ochotę wygładzić je,

założyć za uszy, ale wiedział, że gdyby choć raz j ej dotknął, nie mógłby się już powstrzymać.

Zmusił się, by siedzieć bez ruchu, zimny i sztywny niczym marmurowy posąg, ze spo-

jrzeniem bez wyrazu i zaciśniętymi zębami.

- Och, Ramónie, przecież to cię nie mogło zdenerwować ...

background image

Zbliżyła się jeszcze bardziej i polożyła głowę na jego ramieniu. Nie przytrzymywała już

prześcieradła, więc zaczęło się zsuwać powoli i prowokująco po jej ciele.

Cholernie dobrze wiedział, co jest grane. Zamierzała skierować jego myśli na inny tor,

uwodząc go. Ale on nie chciał, żeby odwracano jego uwagę. Wcześniej, w samochodzie,

mówił sobie, że to nie ma znaczenia. Poślubił ją, ponieważ go pragnęła i on też jej pragnął;

nadal jej pragnie, bardziej niż kiedykolwiek. Uznał, że wszystko może się ułożyć - więc

zadowoli się tym, co ma.

Ale to mu nie wystarczało. Nie mogło zatrzeć w jego pamięci faktu, że go oszukała i

wykorzystała.

- Wiedzieliśmy, że nasze małżeństwo może przetrwać.

Zniżyła głos do szeptu, który pobudzał jego zmysły, sprawiał, że pożądanie zaatakowało go

gwałtownie i z okrucieństwem. Z okrucieństwem, bo wiedział, iż musi je zwalczyć. Sam seks

nie wystarczy, nawet jeśli ona w to wierzyła.

Pociąg seksualny z czasem osłabnie, może nawet zniknąć całkowicie. I co im wtedy

zostanie? Czego zapragnie Estrella, kiedy przestanie ją bawić, że ma go w swojej mocy, i

zacznie szukać nowej zabawki? Do diabła, nawet jego matka nigdy nie zamierzała zaciągnąć

Juana Alcolara do łóżka. Zakochała się w nim nieoczekiwanie.

- Weszliśmy w nie z otwartymi oczami. Wiedzieliśmy, czego pragniemy - i dostaliśmy to.

- Ale ty dostałaś o wiele więcej, niż podobno chciałaś.

Była tak zaskoczona, że zamarła z otwartymi ustami.

- Więcej niż ... więcej niż .. O, tak.

Zaśmiała się. Do cholery, naprawdę się zaśmiała.

Gniew znowu uderzył mu do głowy.

- Tak, dostałam więcej, niż mogłam oczekiwać. Ale nie przypuszczałam, że o tym wiesz.

- Nie przypuszczałaś!

Był to ryk ślepej furii. Zabójczej mieszaniny złości i bólu, która odbierała zdolność

myślenia. Czerwona mgła wściekłości przysłoniła mu oczy: nic nie widział, mógł tylko czuć.

Nie zniesie dłużej jej bliskości. Nie będzie siedział spokojnie, podczas gdy ona wtula się w

niego, z głową opartą na jego ramieniu, myśląc, że wystarczy tylko go pocałować, pozwolić,

by to cholerne prześcieradło zsunęło się niżej ...

Nie! Odsunął się od niej tak gwałtownie, że straciła równowagę i rozciągnęła się na łóżku.

Zerwał się na równe nogi, odskoczył na środek pokoju, odwrócił się do niej, obrzucając ją

wściekłym spojrzeniem, choć poprzez mgłę zasłaniającą mu oczy nie mógł zobaczyć tej

zakłamanej, podstępnej twarzy.

background image

- A więc sama się przyznajesz! Mówisz, że to prawda!

- Tak. .. myślę ...

Jej głos ledwo przebijał się przez szum w jego uszach. Nagle umilkła, znieruchomiała i

pobladła. - Jak się dowiedziałeś?

- Od twojego ojca, oczywiście! - rzucił Ramón, wypluwając każde słowo z gniewem. - Nie

sądziłaś chyba, że mnie nie poinformuje, i to z radością?

- Od ojca ... ? Ramónie, o czym my mówimy?

- Och, oszczędź mi tego! - wybuchnął. Nie próbuj się wycofywać, dano Estrello. Ty i twój

ojciec macie to, na czym wam zależało. Zdobyłaś męża - chociaż był dopiero dziesiąty na

twojej liście. Nawet dostałaś niespodziewaną premię, bo chcesz mieć go w swoim łóżku.

Czego brakowało pozostałym kandydatom, że nie miałaś na nich ochoty?

Nie próbowała odpowiedzieć, a nawet gdyby starała się coś wtrącić, nie słuchałby jej.

Mówił dalej, powodowany gniewem.

- Twój ojciec odzyskał poważanie, może mieć nadzieję na wnuka i spadkobiercę, nawet

znalazł sobie frajera, by kupił jego stację. A ja ... ja wyszedłem na durnia!

- Nie - usiłowała mu przerwać Estrella, ale nie chciał jej słuchać.

- Tak, niech cię diabli, tak! Ale to koniec, querida! Koniec ... słyszysz? Koniec! Mam tego

dosyć, więcej nie zniosę! Jesteś już mężatką i obyś przekonała się, że gra była warta świeczki.

Możesz mieć tylko nadzieję, że to, co działo się w tym łóżku minionej nocy, przyniesie efekt,

jakiego pragnie twój papa. Jeśli naprawdę marzyłaś, że dasz mu wnuka, który odziedziczy po

nim tytuł i majątek, to lepiej zacznij się modlić, abyś była już w ciąży. Bo przysięgam, że

nigdy więcej cię nie tknę.

- Ramónie …

Nie mógł dłużej wytrzymać z nią w jednym pokoju. Wiedział, że gdyby tu został, zrobiłby

coś, czego mógłby potem żałować. Albo by ją pocałował, albo zabił - i w tej chwili nie był

pewien, która z dwóch pokus była silniejsza. A każda z nich miałaby katastrofalny skutek.

Więc nie chcąc narażać się na konsekwencje, obrócił się na pięcie, wyszedł z sypialni,

zbiegł po schodach i dotarł do drzwi. Nie zwalniając prawie kroku, otworzył je tak

gwałtownie, że

Z

głośnym hukiem uderzyły o ścianę. Chwilę później wyszedł już na

zewnątrz, w chłód nocy.

Szedł dalej, nie wiedząc, dokąd zmierza. Nie obchodziło go to, pragnął tylko znaleźć się

jak najdalej od swej świeżo poślubionej żony.

background image

ROZDZIAŁ CZTERNASTY

Estrella nie potrafiła uwierzyć, że naprawdę zapadła w sen. Nie zamierzała tego robić.

Chciała czuwać i czekać na powrót Ramóna.

Zbyt zrozpaczona, by krzyczeć, i zbyt spięta, by płakać, potrafiła tylko siedzieć, liczyć

minuty, zrywać się przy każdym niespodziewanym odgłosie, czekać - i modlić się, żeby

wrócił, przynajmniej po swoJe rzeczy.

W pewnym momencie, nie zdając sobie z tego sprawy, usnęła. Na chwilę tylko zamknęła

oczy, a kiedy je znowu otworzyła, zmiana oświetlenia ostrzegła ją, że od czasu, kiedy po raz

ostatni spojrzała w okno, upłynęła znaczna część nocy. Rzuciła okiem na zegarek. Była

czwarta nad ranem. Najmroczniejsza, najbardziej przygnębiająca godzina nocy.

Najciemniej jest przed świtem. To przysłowie sprawiło, że poczuła się jeszcze gorzej. Dla niej

ś

witem byłby powrót Ramóna, gdyż mieliby wtedy szanse porozmawiać i wyjaśnić sobie

wszystko. Ale dom nadal pogrążony był w ciszy. A ona czuła się okropnie nieszczęśliwa. Z

napięcia rozbolała ją głowa, dręczyło ją pragnienie i koniecznie musiała się czegoś napić.

Pomyślała, że filiżanka kawy mogłaby złagodzić fizyczne dolegliwości. Najpierw jednak

musi znaleźć kuchnię. Nie wiedziała nawet, gdzie znajdują się kontakty, więc próbowała

zejść na dół po ciemku, trzymając się ścian, pokonując schody po jednym stopniu, z

zachowaniem największej ostrożności. Hall i salon również tonęły w mroku, walizki jej i

Ramóna stały w plamie księżycowej poświaty, tam gdzie je cisnęli przed kilku godzinami.

- Po prawej stronie masz kontakt - usłyszała głos dolatujący z ciemności. Wzdrygnęła się i

wydała słaby okrzyk przestrachu.

- Nie bój się - powiedział cicho Ramón. - To tylko ja. Sprawdź na wysokości ramienia.

Po kilku sekundach poszukiwań odnalazła kontakt, nacisnęła go i nagle pokój zalało

ś

wiatło tak jasne, że musiała przymrużyć oczy.

Ramon siedział w jednym z obszernych, czarnych foteli, ustawionych w drugim końcu

pokoju, przy wielkim, pustym kominku. Musiała przyznać, że wyglądał koszmarnie. Włosy

miał rozczochrane, zmierzwione przez wiatr. Pod lśniącymi dawniej, teraz przygaszonymi i

zachmurzonymi oczami, widniały ciemne kręgi, a silny zarost nadawał mu wygląd

podejrzanego włóczęgi.

- Jak tu wszedłeś? - tylko takie niemądre pytanie przyszło jej do głowy.

- Mam klucz. - Jego głos był cichy i bezbarwny, równie pozbawiony wyrazu jak twarz.

- Nic nie słyszałam.

background image

- Pewnie dlatego, że nie chciałem cię zbudzić.

I jak miała to rozumieć? Czy nie chciał jej budzić z troski o nią, czy dlatego, że nie chciał z

nią rozmawiać?

- Dawno wróciłeś?

Skierował zasępione oczy na zegar, potem na jej twarz.

- Jakąś godzinę temu. Może półtorej.

- I cały czas siedziałeś w ciemnościach?

Skinął ponuro głową.

- Miałem wiele do przemyślenia.

- Och.

Tyle zdołała wykrztusić. Nie odważyła się zapytać, o czym myślał. Więc poszukała

ucieczki w banałach i sprawach praktycznych.

- Ja ... chciałam zrobić coś do picia. Też masz ochotę?

Ledwo zdążyła to powiedzieć, kiedy Ramón zerwał się zwinnie na nogi i rzucił spojrzenie w

kierunku drzwi, znajdujących się po drugiej stronie pokoju.

- Zajmę się tym. Ty usiądź.

- Ale ... - Estrella próbowała zaprotestować, uciszył ją zaraz uniesieniem dłoni.

- Prościej będzie, jeśli ja to zrobię. Wiem, gdzie mam szukać. Kawa czy coś

mocniejszego?

- Poproszę o kawę.

Drink tylko by ją dobił. Pomimo drzemki, była tak zmęczona, że alkohol uderzyłby jej do

glowy

i nie

mogłaby sensownie rozmawiać.

- O czym myślałeś?

Zadała to pytanie tak cichym głosem, z takim wahaniem, że nie wiedziała, czy ją usłyszał,

dopóki nie zatrzymał się na chwilę w drzwiach i nie spojrzał na mą.

- Zrobię kawę - powiedział. - Wtedy pogadamy.

O czym myślałeś?

I jak mam na to odpowiedzieć, pytał się w duchu Ramón. Jego dłonie automatycznie

napełniały wodą imbryk, przygotowały kawę, mleko i filiżanki.

O czym myślał? Oczywiście, o Estrelii. O ich związku. Czy łączy ich jakiś związek? Czy

chciał tego? A jeśli tak, to co mają teraz zrobić?

Przygotowywanie kawy nie trwało długo, musiał więc zanieść poczęstunek do pokoju, w

którym czekała Estrella. Wydawała się bardzo mała w porównaniu z olbrzymim, obitym

czarnym welurem fotelem.

background image

- Proszę.

Postawił filiżankę z kawą na stoliku obok niej, potem z drugą filiżanką w ręce podszedł do

ustawionego naprzeciwko fotela. W ostatniej chwili uznał, że jest zbyt podminowany, więc

oparł się o ścianę i uważnie obserwował żonę.

- To o czym chcesz rozmawiać?

- Nie sądzę, by nasze małżeństwo mogło przetrwać - powiedział bez ogródek. - Nic z tego

nie będzie.

- Dlaczego? Co się zmieniło?

- Co się zmieniło? Zacznijmy od tego, że ożeni-

łem się z tobą, aby ci pomóc. Mówiłaś, że trzeba cię ratować przed intrygami ojca, który

koniecznie chce cię wyswatać. śe musisz uciekać.

- Bo musiałam.

Tak mocno zacisnęła palce na uszku filiżanki, że aż pobielały jej kostki. Zbladła jeszcze

bardziej.

- Wiesz, że tak było ... sam widziałeś ...

- Widziałem to, co chciałaś, żebym zobaczył - wtrącił złośliwie. - Maskę biednej-małej-

boga-

tej-dziewczynki, którą przywdziałaś. Odegraną scenkę "Po prostu muszę uciec" i "Nie

obchodzi mnie, jak to zrobię".

- Niczego nie odgrywałam!

- Nie?

Przestał udawać, że pije kawę, na którą i tak nie miał ochoty, i odstawił filiżankę na

drewnianą obudowę kominka.

- Nie! Przysięgam! Wiesz, jak wyglądało moje życie!

- Wiem, co mi opowiadałaś. Równie dobrze mogłaś połowę zmyślić. A twój ojciec ...

- Nie wierzysz w to, co ci o nim mówiłam? Ani że byłam tak nieszczęśliwa? Już

zapomniałeś? Byłeś przy tym, kiedy ten c ... cap ... kiedy Esteban Ramirez ...

- Och, widziałem go! I wtedy ci uwierzyłem. Ale nie miałem pojęcia, że zadecydowałaś

już, z kim chcesz iść do łóżka. Tak jak kiedyś uznałaś, że masz ochotę na Pereę.

Był to tak nieoczekiwany i silny cios, że zaszokowana Estrella odrzuciła w tył głowę.

Ogłupiała i drżąca, wpatrywała się w Ramóna z przerażeniem.

- Czy to mój ojciec ... Naprawdę w to wierzysz? Sądzisz, że ... ?

Rozejrzała się po pokoju i zauważyła lakierowaną torebkę, którą położyła na kredensie

background image

zaraz po przyjeździe. Złapała ją i rzuciła do Ramóna, nie dbając o to, czy zdoła ją złapać.

- Zajrzyj do niej. Dalej, otwórz i sprawdź ... Zbity z tropu, zrobił, co kazała. W środku, obok

różnych damskich akcesoriów, znalazł złożoną białą kopertę, a w niej - urzędowo

wyglądający dokument. Podpisany, opatrzony pieczęciami i datą.

Ś

wiadectwo ślubu. - Co u ...

Przez chwilę Ramónowi wydawało się, że trzyma w ręku własne świadectwo ślubu, ale

przyjrzał się ponownie. Miał wrażenie, że druk rozpływa mu się przed oczami, gdy zobaczył

podpisy.

Estrella Medrano. Carlos Perea.

- Co to jest, Estrello?

- Nie widzisz? - Jej głos ociekał goryczą. - Nie umiesz czytać? Jak sądzisz, co to może

być?

- To świadectwo ślubu. - Nadal nie potrafił uwierzyć, że to powiedział. - Ty i Carlos ... Ale

... my ....

- Och, nie przejmuj się. - Ona również przestała udawać, że pije kawę. - Nie wpadaj w

panikę. Nie popełniliśmy bigamii. Za to Carlos - tak!. Oczywiście, nie powiedział mi o tym.

Inaczej nie byłabym tak głupia, by za niego wyjść.

- On ... Wyszłaś za niego?

- A sądzisz, że jak namówił mnie na ucieczkę?

- Naprawdę nie wiedziałaś, że był żonaty?

- Przysięgał, że jest kawałerem!

- Jak mogłaś nie wiedzieć?

- Carlos mieszkał tu kiedyś, ale potem się wyprowadził. Ja też wyjechałam, do szkoły, a

potem na uniwersytet. Nie miałam pojęcia, co się z nim działo w międzyczasie.

Wiedziałam tylko, że wrócił. śona z dziećmi nadal mieszkała w ich starym domu, w innym

mieście. Jej matka zachorowała, więc musiała się nią opiekować. Przypuszczam, że nikt

nic nie mówił, bo wszyscy o tym wiedzieli i uznali, że ja też jestem poinformowana.

Musiała zaczerpnąć tchu, nim wróciła do swej opowieści.

- Namówił mnie, bym utrzymywała nasze spotkania w tajemnicy ... Powiedział, że ojciec

nigdy go nie zaakceptuje. Oczywiście, tak by się stało. Teraz wiem, że chciał się tylko ze mną

przespać ... Ale mówił.... Wiedział, że jestem zastraszona, więc powiedział, że pragnie się ze

mną ożenić. .

- I dlatego z nim wyjechałaś? - spytał zachrypniętym głosem. Był zaszokowany jej

spowiedzią. I świadomością, że tak niesprawiedliwie ją oceniał. Jak zresztą wszyscy. - Kiedy

background image

dowiedziałaś się prawdy?

Ciemne oczy Estrelli spochmurniały na wspomnienie cierpienia, które przyniósł jej tamten

koszmarny dzień.

- Kiedy jego żona zadzwoniła do hotelu, aby powiedzieć mu, że ich córeczka jest chora i

potrzebuje go.

Odpowiedź Ramóna była krótka, dosadna i niezwykle gwałtowna.

- Ty odebrałaś telefon?

- Tak.

- Och, Estrello. - Mógł tylko potrząsnąć głową, tak był zdumiony ohydnym postępkiem

tamtego mężczyzny. - Ale dlaczego ... dlaczego nikomu nic nie powiedziałaś?

Spuściła oczy, a jej bose stopy poruszały się niespokojnie po szlaku, wyznaczonym przez

wzór dywanu.

- Co dobrego mogło z tego wyniknąć? Carlos zginął w wypadku tydzień po tym, jak

odkryłam prawdę. Jego rodzina ... jego żona i dzieci dość już wycierpiały. Nie mogłam

przyczyniać im więcej bólu.

- Więc wzięłaś winę na siebie.

- Wytrzymałam to... Przyzwyczaiłam się, że sprawiam ojcu zawód. Tak było zawsze, od

chwili moich narodzin. Ojciec marzył wyłącznie o synach, niestety, nie spłodził ani jednego.

Byłam ostatnią nadziej ą rodziców. Oj ciec miał ponad pięćdziesiątkę, kiedy przyszłam na

ś

wiat, a matka nie mogła mieć więcej dzieci. On pragnął tylko męskiego spadkobiercy, który

mógłby przejąć po nim posiadłość, poślubić cichą, grzeczną, dobrze skoligaconą młodą damę,

zdolną do rodzenia kolejnych chłopców. Wnuków, kontynuatorów rodu Medrano. A dostał...

córkę - oznajmiła beznamiętnie. -

I

w gruncie rzeczy nigdy tego nie wybaczył matce ani

mnie.

- Nie rozumiem, jak ktoś może być tobą rozczarowany - oznajmił, uświadamiając sobie, że

mówi szczerze. - Wiedziałem, że twój ojciec jest durniem, ale teraz mam dowód. Ja też

okazałem się głupcem, skoro uwierzyłem choć w jedno jego słowo.

Uniosła głowę, na jej bladej twarzy pojawił się słaby uśmiech.

- Ja ... powiedziałam mu, że jedynym konkurentem, którego mogę przyjąć, jesteś ty.

- Zamierzałaś mi o tym wszystkim opowiedzieć?

- A j ak myślisz,· dlaczego ta koperta znalazła się

w mojej torebce? Przez przypadek miałam ze sobą świadectwo mojego pierwszego, nie

legalnego ślubu? Miałam zamiar pokazać je tobie! Wyznać prawdę ... opowiedzieć o

background image

wszystkim. Chciałam zrobić to ostatniej nocy ... ale ty .... ale my ...

- Tak mi przykro.

Tylko tyle zdołał powiedzieć. Nie potrafił w inny sposób okazać, że jej współczuje,

rozumie wszystko i pogardza mężczyzną, który tak ją oszukał.

- I

twój ojciec wini cię za wszystko?

Wykrzywiła z goryczą usta.

- Znasz mojego ojca. Mężczyźni są zawsze święci, dopóki nie sprowadzą ich na manowce

rozpustne kobiety. Więc ja musiałam być grzesznicą, a Carlos - niewinną ofiarą.

- Chętnie bym zabił tego drania.

- Nie sądzę, aby to coś zmieniło. Ale ... ale i tak ci dzię …

Głos jej się załamał. Zanim Ramón zdążył pomyśleć, już był przy niej, osuwał się na

kolana i otaczał j ą ramionami.

Estrella na chwilę przytuliła twarz do jego ramienia i poczuł wilgoć łez na swej koszuli.

Mógł tylko gładzić ją po plecach, po włosach.

- To jednak nie wszystko, prawda? - wykrztusiła. - Nie dlatego byłeś taki zły.

Naprawdę sprawiał wrażenie zakłopotanego, a nawet zażenowanego; powstał z kolan i

przysiadł na poręczy jej fotela.

- To może poczekać.

- Nie może! Nie pozwolę na to! Jeśli zamierzasz zarzucać mi kłamstwo, oskarżać, że ...

zrobiłam z ciebie durnia, to miej przynajmniej tyle przyzwoitości, by powiedzieć, na czym

się opierasz. Kto ci coś powiedział?

Westchnął i przeczesał włosy palcami. - Twój ojciec.

- Ojciec? Co mówił?

I

dlaczego mu uwierzyłeś, skoro wiesz, że zrobiłby wszystko ....

powiedział wszystko ...

- Więc to nieprawda, że groził ci wydziedziczeniem, jeśli nie wyjdziesz za mąż?

- Tak. To prawda.

- Co? - Ramón pochylił się, z wyrazem determinacji na urodziwej twarzy. - Nie

dosłyszałem.

- Powiedziałam "tak". Tak! Tak! Ojciec oznajmił, że nie dostanę złamanego grosza, że

wyrzuci mnie na ulicę. To chciałeś wiedzieć? Jesteś zadowolony?

- Nie - odparł, wstając i krążąc wokół fotela. Nie.

- Co "nie"? Nie, nie wierzysz, czy ...

- Nie, do diabła, nie jestem zadowolony! Nie to chciałem usłyszeć.

background image

O dziwo, uwierzyła mu. Ale w zakamarkach jej umysłu kryło się paskudne podejrzenie.

- Myślisz, że dlatego za ciebie wyszłam? O to chodzi! Sądzisz, że zrobiłam to dla

pieniędzy.

- Sama przyznałaś ...

- Powiedziałam tylko, że ojciec rzeczywiście groził mi wydziedziczeniem. A ty masz

czelność prawić mi morały i udawać świętszego od papieża! Ty, który ożeniłeś się ze mną

dla tej cholernej stacji telewizyjnej!

- Nie!

- Tak! Daj spokój, Ramónie - drwiła. - Pamiętasz, jak mówiłeś, że ojciec zaproponował ci

interes. śe mógłbyś mieć stację za połowę ceny. I podpisałeś z nim umowę dzisiaj ... to

jest wczoraj - poprawiła się szybko. - Nie mogłeś się doczekać! Przepisał na ciebie stację

w dzień naszego ślubu. Prawda?

- Tak. Ale nie za pół ceny. Chciał mi ją ofiarować w prezencie ślubnym.

- Och, gratuluję - stwierdziła z pogardą. Ból przeżerał ją na wylot niczym kwas. - Więc

ubiłeś lepszy interes, niż się spodziewałeś.

- Nie, ponieważ nie zapłaciłem ...

- Nie zapłaciłeś nic. Dostałeś ją za darmo.

- Estrello! - Uciszył ją od razu, nie mogła mówić dalej. - Nie tylko nie dostałem stacji za

darmo, ale zapłaciłem całą sumę. Co do grosza. I dałbym więcej, gdybym musiał.

Otworzyła i zamknęła usta, próbując coś powiedzieć, lecz nie wydostał się z nich żaden

dźwięk.

- Ale ... - wykrztusiła w końcu. - Dlaczego?

- Czyż to nie oczywiste?

- Nie dla mnie. Dlaczego ktoś, a ty w szczególności, miałby płacić pełną cenę za coś, co

może dostać za pół ceny czy nawet w prezencie?

Uśmiechnął się kpiąco, jakby drwiąc z samego siebie, w spojrzeniu, które jej rzucił,

również odbijała się ta ironia. Zaczerpnął głośno tchu.

- Bo cię kocham.

Przyznał w duchu, że był najwyższy czas na to wyznanie. Jedynie ono wyjaśniało, co czuł.

Tyle że próbował nie przyznawać się do tego, nawet przed

sobą·

Estrella wciąż starała się zrozumieć, co powiedział.

- Przecież ... przecież mówiłeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości.

Ponownie zanurzył obie dłonie we włosach.

background image

- Uważałem, że nie ma na to szans, skoro tylko jedno z nas jest zakochane.

- Ale ty już odrzuciłeś propozycję mojego ojca. Znowu zaczął krążyć po pokoju, niczym

tygrys w klatce.

- Nie mogłem inaczej postąpić. Nie chciałem, żebyś myślała, że żenię się z tobą z powodu tej

stacji. - Ale to ja zaproponowałam taki układ.

- Za to ja nie potrafiłem doprowadzić go do końca.

Chociaż wciąż nie byłem w stanie przyznać, że to, co czuję, jest miłością, wiedziałem, że nie

zgodzę się, byśmy rozpoczęli nasze wspólne życie w ten sposób. Tak, chciałem mieć stację

Medrano, ale ciebie pragnąłem jeszcze bardziej. I chciałem zdobyć cię bez żadnych

warunków, zobowiązań czy ekwiwalentów finansowych.

Nieoczekiwanie Estrella wysunęła się do przodu, chwyciła go za ręce, tak że musiał

spojrzeć w jej płonące, ciemne oczy.

- I właśnie wtedy mój ojciec powiedział ci, że groził mi wydziedziczeniem?

- Tak.

- Ale postawił mi to ultimatum po tym, jak poprosiłam cię, żebyś wziął ze mną ślub.

Tamtego dnia, w zamku, kiedy przyszedłeś się oświadczyć, i kiedy zjawił się ten ... cap, to

wtedy powiedział mi o swej decyzji. Albo znajdę męża, albo stracę wszystko.

Jej oczy błagały, aby jej uwierzył. Chciał jej wierzyć.

- Ramónie, uwierz mi, proszę - błagała teraz Estrella, i w tej samej chwili uświadomił

sobie, że nie potrzebuje żadnego dowodu.

- Wierzę ci - odparł.

Estrella wzięła głęboki oddech, potem powoli wypuściła powietrze z płuc. Serce jej waliło z

radości. Ramón ją kochał i ufał jej. Czego jeszcze mogła pragnąć?

Teraz kolej na nią. Za długo kazała mu czekać. Musiała szybko zakończyć jego cierpienie.

- Powiedziałeś, że nasze małżeństwo nie ma przyszłości, skoro tylko jedno z nas jest

zakochane ... ?

- Nie sądzę, abym mógł to znieść.

- Nie sądzisz, abyś mógł to znieść! Och, Ramónie ... – Ujęła jego dłonie i uścisnęła je mocno.

Ja też bym nie mogła. A jeśli czujemy to samo?

Nie spuszczała z niego wzroku i ujrzała w jego oczach najpierw zmieszanie, potem - gdy

uświadomił sobie znaczenie jej słów - pojawiła się w nich

nadzieja.

.

- Czy ty ... ?

- Tak - odparła. - Tak, mówię ci, że ja też cię kocham. Kocham cię całym sercem i duszą.

background image

Prawdziwym powodem, dla którego poprosiłam, byś się ze mną ożenił, było to, że

zaczynałam cię kochać i nie mogłam nic na to poradzić. Mówię ci, że nigdy nie byłeś

numerem dziesiątym na mojej liście. Zawsze byłeś i będziesz numerem pierwszym. I mówię

ci, że chcę, aby nasze małżeństwo było prawdziwe - pełne miłości i dzielenia się wszystkim,

przez resztę naszego życia. Jak ty, nie zniosłabym, gdyby było inaczej.

Przeczytała odpowiedź w jego twarzy, zanim porwał ją w ramiona.

- Nie grozi ci to - zapewnił ją głosem pełnym szczerości. - Nasze prawdziwe małżeństwo

zaczyna się teraz, kiedy ja wiem już, że mnie kochasz, a ty – że ja ubóstwiam ciebie. Nie

mogę bez ciebie żyć. A żeby tego dowieść ...

Wziął ją za rękę, przeprowadził przez wielkie, oszklone drzwi na taras przed domem.

Słońce zaczynało właśnie wschodzić, wyzłacając niebo swoim ogniem.

I kiedy świt oznajmił początek nowego dnia, Ramón powtórzył i odnowił swoją przysięgę

małżeńską, którą złożył jej poprzedniego dnia, a Estrella powtórzyła swoją. Tak rozpoczęli

wspólne, pełne miłości życie.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Kate Walker Szkarłatna suknia ślubna
Kate Walker Szkarlatna suknia slubna
084 Kate Walker Szkarłatna suknia ślubna
084 Kate Walker Szkarłatna suknia ślubna
84 Walker Kate Szkarłatna suknia ślubna
Szkarłatna suknia ślubna Walker Kate
Walker Kate Szkarłatna suknia ślubna
084 DUO Walker Lucy Szkarłatna suknia ślubna
Suknia ślubna z wypożyczalni
Suknia ślubna
Suknia opis, SUKNIA ŚLUBNA NA SPRZEDAŻ!!!
Wallington Vivienne Najpiękniejsza suknia ślubna 2
KATE WALKER
slubna suknia Pierre Lemaitre
Walker Kate Żona Sycylijczyka(1)
Naprawdę żona Walker Kate
slubna suknia
Walker Kate Zle urodzony
Walker Kate Ucieczka panny młodej

więcej podobnych podstron