Spis treści:
Prolog – s. 2
Rozdział 1 – s. 3
Rozdział 2 – s. 9
Rozdział 3 – s. 15
AUTOR: Karolina (Weronika)
www.chomikuj.pl/zielonooka91
Nr gg:
18233764
(info o rozdziałach w opisie)
Prolog
DANE PERSONALNE
Nazwisko: Cullen
Imię: Edward
Drugie imię: Anthony
Data urodzenia: 26.06.1986 (24l.)
Miejsce urodzenia: Forks
Miejsce zamieszkania: Forks
Telefon: 0-700… (dla wybranych)
E-mail: sexmachineedward@orgazm.com
Wykształcenie: Wyższe
Zawód: Leń śmierdzący
Rodzice: Carlisle i Esme Cullen
Rodzeństwo: Rosalie i Emmet
Rozdział pierwszy
To była długa noc. Zresztą jak zawsze. Edward Cullen znowu poszedł na imprezę. Jego życie
kręci się wokół balang. Nie pozwala sobie na choćby jeden dzień wolnego. Brzmi jakby
pracował? Nic bardziej mylnego. Ma nadzianych starych, więc ma w dupie pracę.
Zegarek przy łóżku pokazuje godzinę 4 P.M. Nasz bohater pewnie wstanie za godzinę, a za pięć
godzin znowu będzie na imprezie. Będzie pił i to w dużych ilościach, uprawiał dziki seks w
łazienkach, oraz palił trawkę. Nie jest uzależniony. A przynajmniej to jego skromne zdanie.
Pół godziny przed przewidzianą pobudką, do jego pokoju, a raczej chlewu, próbuje wejść
Esme. Można by nazwać ją „Matką Polką”, ale nie znajdujemy się w Polsce. Choć jest bardzo
szczupła, to i tak ma problem z przeciskaniem się pomiędzy wszystkimi śmieciami.
Sprzątaczka mogłaby tu posprzątać w godzinę, ale Edward nie pozwala na jakiekolwiek
porządki w jego pokoju, który tak kocha.
Powracając do Esme, wreszcie dotarła do łoża naszego królewicza. Szarpie go za ramię.
- Edward, musisz wstać.
- Spieprzaj!
No tak, nie wspomniałam, że imprezowicz nie szanuje nikogo. Nawet swoich rodziców.
Esme mając dobre serce, będąc bardzo wrażliwą osobą, popłakała się i uciekła do kuchni tak
szybko jak było to możliwe. Tam czuła się najlepiej. Musi szybko wytrzeć łzy, gdyż jej mąż
Carlisle dokładnie za dwie minuty wejdzie do domu. Właśnie teraz podjeżdża pod wielki dom,
który sam wybudował, choć nie jest budowlańcem.
Carlisle, bogaty prawnik. Kochający mąż i ojciec. Choć z natury jest człowiekiem spokojnym, to
zachowanie, jak i cała osoba jego najstarszego syna, doprowadza go do obłędu. Nie ma dnia by
jego syn nie wyprowadził go z równowagi. Wchodząc do domu przywitała go żona, tak jak
robiła to codziennie. Jednak on zauważył, że coś jest nie tak.
- Kochanie, płakałaś?
Esme była pod wrażeniem. Choć dokładnie starła łzy i w ekspresowym tempie poprawiła
makijaż, to prawda i tak wyszła na jaw.
- Tak. – Odpowiedziała bardzo nieśmiało.
- Czas z tym skończyć! – Podniósł głos. – EDWARD!!! – Ominął żonę i udał się na górę by
stanąć oko w oko z wybrykiem natury.
Można powiedzieć, że miał szczęście. Nie musiał wchodzić do jego pokoju, gdyż Ed w tym
momencie wychodził ze swojego królestwa.
- Co ty powiedziałeś matce? – Spokojny człowiek, którym był zanim wszedł do domu, szybko
zniknął. W tej chwili cały się gotował.
- Eee… To co zawsze jak próbuje mnie obudzić. Zresztą nie drzyj ryja, bo mi głowa pęka. Masz
coś na kaca, czy muszę udać się do apteki?
- Dosyć tego! Już wkrótce poniesiesz konsekwencje swojego zachowania.
Carlisle wypowiedział te słowa w złym czasie. Nie ma nawet pojęcia, że już niedługo życie jego
syna ulegnie całkowitej zmianie. Zszedł do żony, która jak to z nią bywa, siedziała w kuchni.
Aktualnie podgrzewała mężowi obiad.
- Esme, musimy poważnie porozmawiać.
- Słucham?
- Tak dłużej z Edwardem być nie może. Mam plan. Brutalny, ale będzie skuteczny.
I tak zaczęła się poważna rozmowa, dorosłych ludzi.
W tym samym czasie, do domu ze szkoły wracały pozostałe pociechy Cullenów. Rosalie, 14-
letnia, blond piękność, która w przyszłości pewnie złamie dużo męskich serc, oraz Emmet, 17-
letni, misiowaty, cudowny chłopak.
- Jak myślisz, Edward już wstał? Była już awantura? – Zapytał Emm.
- Tak. – Odpowiedziała Rose po tym jak spojrzała na zegarek. – Rodzice teraz pewnie siedzą w
kuchni. Mama podgrzewa obiad, a tata się jej przygląda. Edward natomiast zaraz do nas
zadzwoni, byśmy kupili mu coś na kaca.
I tak też się stało. Nie minęła nawet minuta, a Emm rozmawiał z bratem. Teraz zamiast wrócić
prosto do domu, będą musieli iść do apteki. To już prawie standard. Kolejny raz czeka ich, gdy
królewiczowi skończą się tabletki.
Wybiła godzina 10 P.M. Nasz bohater jest już gotowy na kolejną, zajebiście długą imprezę. Za
siedem sekund usłyszy dzwonek do drzwi.
1…
2…
3…
4…
5…
6…
7…
Ktoś zadzwonił. Edward szybko otworzył drzwi. Za nimi stał… Mężczyzna. Czy mi się wydaje,
czy Ed jest gejem? A nie, nie. Już wiem co jest grane. To jego przyjaciel Jacob. Wysoki, bardzo
dobrze zbudowany, o brązowych oczach i czarnych włosach Indianin. Ubrany w… O Boże! W
różową koszulę i szare dzwony. Do tego wysokie adidasy. Wieś tańczy i śpiewa? Hmm…
- Cześć stary! Gotowy na imprezę? – Widać było, że Jake bardzo się cieszy na wypad. No tak,
myśli, że tym razem sobie „podupci”. Chłopak ma 28 lat i jeszcze jest prawiczkiem. Co z tego,
że jest przystojny, jak ubiera się jak wiochmen? Nic dziwnego, że żadna go nie chce i nawet
napite laski nie chcą z nim tańczyć, a co dopiero mówić o seksie.
- No siema, siema. – Edward przybił mu piątkę. Zmierzył go i już chciał coś powiedzieć, gdy
pojawił się koło niego ojciec.
- A ty dokąd się wybierasz?
- Po chuja pytasz jak doskonale wiesz?
- Jake, my ci podziękujemy. Dobranoc. – Carlisle wywalił chłopaka, a raczej mężczyznę za
drzwi i zamknął je na klucz. – A ty, do siebie. Posprzątaj ten chlew!
- Nie! Odsuń się od drzwi! – Popchnął ojca na jakiegoś wysokiego kwiatka, którego Esme tak
bardzo kochała. Na szczęście kwiatek jest cały. A no, Carlisle też. Tyle, że bardzo wkurwiony.
Chwycił syna za szmaty i zaciągnął do pokoju. Zamknął za nim drzwi i zastawił je stolikiem,
który stoi na przedpokoju. Nie pomyślał tylko, że syn ma w pokoju balkon. Cały zadowolony z
siebie poszedł do sypialni by spać.
A wtedy Edward wyszedł przez okno i zadzwonił do Jacoba by ten za nim poczekał. Po 20
minutach byli już na balandze i popijali pierwsze piwo.
Dj właśnie zapuścił najlepszy kawałek Edwarda
1
, więc ten wparował na parkiet. Po drodze
porwał jakąś panienkę. No przecież gdzie on, będzie sam tańczył. Po czterech minutach zszedł
z parkietu. Trzymał dziewczynę za rękę. Poszli na dwór.
Dopiero wtedy zobaczył jaka ta kobieta jest piękna. Brązowe, falowane, bardzo długie włosy,
czekoladowe oczy, i pełne wargi. Miała na sobie błękitną tunikę, która robiła za sukienkę. Do
tego czarne legginsy i buty na cholernie wysokiej szpilce. Niewiele myśląc, objął ją i zaczął
całować. Dziewczyna na początku stawiała opór, jednak po chwili dała za wygraną. Całowali się
bardzo namiętnie. Kiedy zabrakło im tchu, niechętnie się od siebie oderwali.
- Edward. – Pocałował dziewczynę w rękę. Ta od razu się zarumieniła.
- Isabella, ale mów mi Bella. – Posłała mu uśmiech.
- Często przychodzisz na imprezy?
- Tak raz na tydzień.
- To dziwne, że prędzej cię nie widziałem. Pójdziemy w jakieś ustronne miejsce? – Bella
pokiwała głową na „tak”. Po chwili siedzieli w samochodzie boskiego Edwarda. Swoją drogą ma
niezłą furę. Audi A8. Dużo miejsca jest z tyłu.
- Co robisz na co dzień? – Dziewczyna zaczęła rozmowę.
- Proszę cię, nie bądź śmieszna. Przyszłaś tu gadać? – Spotkał niezrozumiane spojrzenie
dziewczyny. – Słuchaj maleńka. Cholernie mnie pociągasz. Zrobimy to, albo nie marnuj mojego
cennego czasu. Dziewczyna niewiele myśląc, zgodziła się. Kochali się bardzo długo. Jęczeli
naprzemian swoje imiona. Osiągnęli chyba podwójne orgazmy. No tak, w końcu to Edward
1
W folderze: ♣ Obrót o 180 stopni - moje ff -> Muzyka do ff
Cullen. Maszyna do seksu. Po tym wszystkim zrobił dziewczynie zdjęcie i zapisał jej numer
komórkowy. Naiwna Bella myślała pewnie, że się do niej odezwie.
Minęły dwa tygodnie, a nasza dupodajka źle się czuje. Codziennie ma zawroty głowy,
wymiotuje. Myślała już by iść do lekarza. Zanim jednak się tam uda, postanowiła zadzwonić do
swojej przyjaciółki Alice.
All – niska, drobna dziewczyna o krótkich czarnych włosach i zielonych oczach. Ma 25 lat i już
na jej palcu widnieje pokaźnych rozmiarów obrączka. Jest żoną od roku. Jej wybranek serca to
niejaki Jasper Hale. Pobrali się z nieprzymuszonej woli. Nie było żadnej niechcianej ciąży.
Alice bardzo szybko przyjechała do Belli.
- Takie objawy mają kobiety w ciąży. Bello, czy ja o czymś nie wiem?
- Przespałam się z takim jednym kolesiem na imprezie.
- Co? Kiedy? Przecież ty byłaś… Dziewicą! – Krzyk Alice rozniósł się po niewielkim mieszkaniu.
- Jak sama zauważyłaś – byłam.
- Kiedy się to stało?
- Dwa tygodnie temu.
- Ok., poczekaj na mnie. Wrócę za piętnaście minut. – Udała się do apteki.
Bella nerwowo chodziła po mieszkaniu. Bała się tego co ją może czekać. Po niespełna piętnastu
minutach powróciła jej przyjaciółka. W ręce trzymała siateczkę. Wysypała jej zawartość. 4
opakowania testów ciążowych.
- Oszalałaś? Ja i ciąża?
- A byłaś tak mądra, że się zabezpieczyliście?
- Yyy… Edward raczej założył prezerwatywę.
- No widzisz, nie masz pewności. Tu masz pierwszy test. Idź go zrobić.
Po jakimś czasie wykazało, że test jest negatywny. Pozostałe trzy również. Obie odetchnęły z
ulga. Oczywiście bardziej Bella.
- Pójdziesz jeszcze na wszelki wypadek do ginekologa? – Spytała All.
- Nie, nie widzę sensu. Wszystkie testy wyszły negatywnie, więc nie jestem w ciąży. To fałszywy
alarm. A wymiotuję, bo może krąży jakaś grypa.
- Możliwe.
Rozdział drugi
Minął miesiąc od kiedy Carlisle postanowił, że zachowanie Edwarda musi się zmienić, ale do
tego czasu jeszcze nic konkretnego nie zrobił. Jedynie dał synowi szlaban, który nic nie
poskutkował, gdyż Ed dziś znowu był na imprezie.
Aktualnie widzimy stan, gdy bohater powrócił do domu. Zamiast pójść do swojego pokoju,
poszedł do sypialni starych. Był tak nachlany i naćpany, że było mu bez różnicy w jakim łóżku
leży. Pewnie nie miał by nic przeciwko gdyby spał z gejem.
Dokładnie o 7 A.M. zadzwonił budzik Esme. Kiedy ta otworzyła oczy, przestraszyła się. Zaczęła
krzyczeć aż obudził się Carlisle.
- Skarbie, co się dzieje? – Usłyszeliśmy słaby głos mężczyzny. Nie otwarł jeszcze oczu, więc nie
wiedział dlaczego jego żona o tak wczesnej godzinie podnosi głos. Kiedy wreszcie udało mu się
otworzyć zaspane gałki… Nie, tu lepiej wstawmy cenzurę. Przyjmijmy, że zrobił się cały
czerwony i skopał syna z łóżka. Można było usłyszeć głośne „bum”.
- Czujesz ten zapach? – Tym razem głos niewyspanego mężczyzny był już wyraźny.
- Carlisle, spójrz. – Esme pokazała ręką na wielką plamę wymiocin. W tej samej chwili
wyskoczyli z łóżka. Jednak nic takiego samego już nie zrobili. Esme, podleciała do syna i
zaczęła go budzić, natomiast Carlisle poszedł do łazienki, by napełnić pięciolitrowe wiadro
zimną wodą. Uważał, że tak szybciej ocuci swojego syna, do którego gdyby mógł, to by się nie
przyznawał.
- Edward, słyszysz mnie? Edward! – Matka cały czas nim potrząsała, ale to nic nie dało. Po
chwili nasz królewicz był cały mokry i się obudził.
- Co do cholery… - Nie dokończył, bo dostał w pysk od ojca.
- Carlisle, nie bij go!
- Esme, odsuń się! Zabiję gnoja! Zabiję! – Jeszcze w takim stanie nikt z rodziny nie widział
prawnika.
- Nie rób mu krzywdy. – Płakała rodzicielka.
- Wstawaj! – Edward szybko posłuchał. Głowa go strasznie bolała, jednak wolał się nie
odzywać. Chciał mieć to już za sobą by móc iść dalej spać. – Esme, zostaw nas samych.
- Nie…
- Ale już! – Po tych słowach, wybiegła bez mrugnięcia okiem.
W pokoju panowała cisza. Nikt jej nie przerywał. Można było usłyszeć jedynie oddechy dwóch
facetów. Edward próbował ustać prosto na nogach, a Carlisle chodził w kółko po pokoju,
uciskając nasadę nosa. To podobno go uspokajało. Ale co może być takiego uspokajającego w
tym, jak później boli nos? Hmm… Wreszcie po 10 minutach, które dla Edwarda wydawały się
wiecznością, ojciec przemówił.
- Jakim sposobem opuściłeś dom? – Zapytał spokojnym tonem.
- Balkonem…
- Od dziś będziesz miał inny pokój. Bez balkonu. Z małymi oknami, w których się nie
zmieścisz.
- Ale…
- Stul pysk! Teraz ja mówię. – Na chwilę się oburzył, ale zaraz powrócił do spokojnego tonu. –
Co wczoraj piłeś, brałeś?
- Parę drinków… Piw…
- A narkotyki?
- Dragi? No nie rozśmieszaj mnie. Ja i ćpanie? – Nasz cudownym bohater zaśmiał się ojcu w
twarz. Dostał z pięści, zatoczył kółko i wylądował na ziemi.
- Nie rób ze mnie idioty! Doskonale wiem, że bierzesz narkotyki! Jakie?!
- Eee… Nie wiem… Chyba amfe… Nie wiem… Daj mi spokój. Chce mi się spać…
- O nie. Nie pójdziesz spać. Jak skończę z tobą rozmowę, udasz się do swojego chlewu.
Wszystko sprzątniesz. Zapakujesz swoje rzeczy w kartony i przeprowadzisz się do pokoju który
ci wskażę.
- Ale… Ja nie chcę opuszczać swojego raju.
- Edward! Tam śmierdzi jakby ktoś zdechł i się rozkładał! Posprzątasz tam! I się z tego pokoju
wyprowadzisz.
- To wszystko? Mogę już iść?
- Nie! Jeszcze dwie sprawy.
- To mów szybko…
- D… Z… I… Ś… Z… A… P… I… S… U… J… Ę… - Ojciec specjalnie przeciągał każdą literkę, by
uprzykrzyć trochę życie synowi.
- Nic nie rozumiem.
- Idiota. – Powiedział pod nosem Carlisle. – Pierwsza rzecz to taka, że dziś zapisuję cię na
odwyk.
- Co?! Przecież nie jestem uzależniony.
- Udowodnisz?
- Niby jak?!
- Nie będziesz pił i ćpał.
- Ale na imprezach to normalne!
- Masz szlaban! Na rok!
- Haha! – Cullen znowu dostał w ryj i wylądował na ziemi. Można pokusić się o stwierdzenie,
że to już robi się standardem.
- Skoro nie chcesz iść na odwyk, to ja ci go zrobię w domu. A druga sprawa… Musisz znaleźć
pracę. Jesteś dorosły, a przynajmniej na papierze, więc to udowodnisz.
- Ale ja nie chcę…
- Nic mnie to nie interesuje. Masz szlaban na wychodzenie. Możesz iść jedynie do pracy, którą
musisz znaleźć. I odwyk. Domowy. Jeżeli to nie pomoże, to wyślę cię na prawdziwy. A teraz
rusz zadek i sprzątać! Masz na to cztery godziny!
Edward zrezygnowany wyszedł ze sypialni starych. Nie miał na nic siły, a ten stary rupieć każe
mu sprzątać. I to jeszcze jego królestwo. No on chyba ocipiał! Po jakiś czterech minutach
królewicz doszedł do swojego pokoju. Pominę fakt, że miał do niego jakieś 15 małych kroków,
bo przecież to nie jest ważne. Postanowił, że posprząta później. Śwignął się na łóżko i po chwili
już spał.
Śniła mu się Bella. Ta brązowowłosa bogini. Aż dziwne, że w ogóle śni mu się panienka, którą
już zaliczył. Nigdy mu się to nie zdarzyło. Zresztą, co jego mózg wyprawia? Po bitym miesiącu
śni mu się dupa? No to chyba jakieś żarty!
A tak na marginesie, Edward posiada mózg? Możliwe, że jakiś orzeszek lub kabelki błąkają się
tam w głowie, ale mózg? Hmm…
Natomiast w salonie Carlisle uspokajał żonę, która nie mogła pogodzić się, że jej synek dostał
po twarzy. Ta piękną buzia, która jest w połowie podobna do niej i do męża została tak
brutalnie potraktowana. Carlisle raz wspominał, że jego plan jest brutalny, ale nie było w nim
słowa o biciu.
- Jak mogłeś go uderzyć? Wiem, że nie jest dobrym synem, że zasłużył na najgorsze
traktowanie. Ale wiesz, że nie toleruję bicia. – Szlochała Esme. Carlisle trzymał ją w ramionach,
przez co cały rękaw miał mokry od jej łez. Modlił się w duchu, by żona nie zaczęła smarkać w
koszulę, bo tego by nie wytrzymał. Rzygi w pościeli jak na jeden raz spokojnie wystarczą.
- Ja też nie toleruję bicia, przemocy. Dobrze o tym wiesz, ale nie pozwolę by nami pomiatał.
Gdy był mały to powinien dostawać w dupę za wszystkie przewinienia. Dziś pewnie wyrósł by
na porządnego człowieka. A tak kogo mamy? Alkoholika, ćpuna i imprezowicza w jednym. Ja
już nie jestem młody. Chcę by był tu spokój. A pomyślałaś też jaki Edward daje przykład
rodzeństwu? Przecież Emmet i Rose są tacy młodzi. To źle na nich wpływa. Na szczęście za
miesiąc mają koniec roku, więc będą mogli pojechać na wakacje i odpocząć od tego
wszystkiego. Ty również powinnaś się z dzieciakami udać. – Wypowiedział chyba najdłuższe
swoje ‘przemówienie’ przez całe życie. No nie licząc pracy.
- Wakacje? Bez ciebie? Proszę, nie żartuj. I przede wszystkim nie zmieniaj tematu. Mówiliśmy
o Edwardzie.
- Posłuchaj, Edward dostanie nauczkę. Już tego dopilnuję, więc temat uważam za zakończony.
A co do wakacji, to nie żartuję. Ja nie dostanę urlopu, mam dużo spraw w pracy. No i ktoś musi
pilnować naszego pożal się boże królewicza.
- Ale…
- Nie, Esme. Zrozum, to jedyny sposób. Jak załatwię wam wakacje to pojedziecie?
- Tak, pojedziemy. – Odpowiedziała zrezygnowana żona.
I tak minęły bite cztery godziny. Po tym czasie Carlisle ruszył do pokoju syna. Właśnie teraz
powinien zacząć przenosić się do innego pokoju. Jednak kiedy udało mu się otworzyć drzwi do
pokoju, przeżył szok. Zastał tu taki sam chlew jak zawsze i syna śpiącego na swoim łóżku, a
raczej w połowie na łóżku, a w połowie prawie na ziemi.
- EDWARD! - Wrzasną tak głośno jak tylko mu na to gardło pozwalało. Syn automatycznie
zleciał ze swojego łoża. Nie było to ani przyjemne, ani miękkie lądowanie. Jednak
poskutkowało, bo od razu się obudził. – Do jasnej cholery! Czy ja nie wyraziłem się jasno?!
- Cii… - Ed przyłożył palec do ust.
- Ja ci dam „cii”. – Carlisle go naśladował. Chwycił go za koszulę i wyprowadził z pokoju.
Przeszli na wyższe piętro do innego pomieszczenia. Było ono o połowę mniejsze niż
dotychczasowy pokój Eda, całe brudne, z małymi oknami. Było to poddasze.
- Po co tu mnie przyprowadziłeś?
- Witaj w nowym pokoju, Edwardzie. – Położył rękę na ramieniu syna.
- Kpiny sobie urządzasz? Ja mam mieszkać na poddaszu? Sikałeś dzisiaj? – Carlisle się
odmachnął i królewicz znowu dostał w ryj. Zachwiał się, ale ostatnimi siłami utrzymał się na
nogach.
- Okazuj szacunek! Od dziś to jest twój pokój. Za godzinę będziesz miał wszystkie w nim
swoje rzeczy, więc zabieraj się za sprzątanie!
- Ale… co z moim pokojem?
- O czym ty mówisz?
- No przecież mój pokój będzie stał pusty.
- Nie, Edwardzie. To już nie jest twój pokój, tylko pracownia mamy.
- Że co?! Ona tam będzie sobie obrazy malowała?!
- Jak tylko pokój będzie doprowadzony do porządku to tak. Miłego mieszkania w nowym
pomieszczeniu. – Uśmiechnął się do syna ironicznie i poszedł szukać sprzątaczki.
Wiedział, że dopóki jest tam chlew to nikt nie będzie mógł zabrać mebli, które należały do jego
syna. Kiedy sprzątaczka usłyszała co ma zrobić, chciała odejść z pracy. Carlisle natomiast
przekonał ją pieniędzmi. Obiecał jej, że gdy w godzinę posprząta na tyle by można wynieść
meble, to dostanie 1000$, więc ta od razu wzięła się do pracy.
Na koniec dnia, czyli około godziny 9 P.M. wszystko było gotowe. Stary pokój Edwarda był
wietrzony, a jego nowy pokój posprzątany i umeblowany. Wygląda na to, że chociaż mały
kawałek tego całego gówna był wyjaśniony, i że wszystko zacznie wracać do normy. Ale tylko
wygląda…
Rozdział trzeci
To była pierwsza noc, którą Edward od niepamiętnych czasów spędził w domu. Cały czas
chodził w kółko, nie mogąc znaleźć sobie miejsca. No tak, nasz bohater nie posiada innych
zainteresowań niż imprezy i wszystko co z nimi jest związane. Nie napije się, nie naćpa, nie
ściągnie tu jakieś dupy, bo przecież Carlisle by go zajebał. A to, że jest noc… Nie ważne. Wyspał
się po południu. Chyba.
Jakoś nad ranem królewicz zasnął. Spał może z trzy godziny, bo później przyszła do pokoju
Esme go obudzić.
- Synku, wstań i chodź na śniadanie.
- Daj mi spać! – Odkrzyknął.
- Edward, nie pozwalaj sobie. Wstawaj. – Esme użyła surowego tonu, jednak nie podniosła
głosu.
- Nie! – W tej chwili kołdra, którą był przykryty, została mu odebrana. Zerwał się na równe
nogi. – Oddawaj mi pościel!
- Nie radzę ci na mnie krzyczeć. Śniadanie jest gotowe, więc chodź.
- Czy ty kurwa nie rozumiesz, że ja chcę spać?!
- Edward, albo się uspokoisz, albo zawołam ojca. Jeżeli wczorajszy dzień nie dał ci do myślenia,
to Carlisle dziś porozmawia z tobą jeszcze inaczej.
- Przepraszam. Już idę na dół, mamo. – Pocałował ją w policzek. Tak, nasz bohater, kiedy czuje,
że może być jeszcze gorzej niż jest, zmienia się na lepsze. Rzadko kiedy mu się to zdarza, no
ale chociaż czasem pokaże ludzką twarz. Widocznie jeszcze ją posiada. Może będą kiedyś z
niego ludzie? Ta, jak ja będę mieć aureole nad głową.
- Od razu lepiej. – Esme uśmiechnęła się do Eda i wyszła z pokoju.
W kolejnym miesiącu Edward robił postępy. Brzmi jakby był po wypadku? Możliwe. Uważam,
że w dzieciństwie spadł z dywanu na podłogę i skutki tego wybryku można było oglądać
jeszcze nie tak dawno. W każdym bądź razie przestał wybuchać, gdy mu się coś nie podobało.
Zaczął słuchać Esme. Czasami, no ale to też coś. W domu wszyscy się cieszyli z nowego
Edwarda. Co prawda nie znalazł jeszcze pracy, ale przynajmniej nie pije i nie ćpa.
Pod koniec miesiąca, Esme wraz z młodszymi dziećmi wyjechała na wakacje. W domu zostali
tylko Edward i Carlisle. Kiedyś to by się nawzajem pozabijali, ale teraz sytuacja wygląda
troszeczkę inaczej, więc raczej żadnych trupów nie będzie. Z jednej strony szkoda – było by co
oglądać.
- Edward, jak idą poszukiwania pracy? – Zapytał ojciec, kiedy wieczorem siedzieli przed
telewizorem i oglądali jakiś głupi serial.
- Jeszcze nic nie znalazłem. – No to na tyle, jeżeli chodzi o rozmowę syna z ojcem.
Po niecałej godzinie Carlisle udał się do swojego gabinetu by trochę popracować. Na następny
dzień miał zamknąć za kratkami gwałciciela małej dziewczynki, więc chciał dobrze się
przygotować. Nie minęło jeszcze pięć minut, a pojawił się u niego Edward.
- Co się stało?
- Telefon do ciebie. – Podał mu słuchawkę i wyszedł. Teraz miał idealny moment by wyjść z
domu na imprezę. Postanowił jednak, że na razie będzie grzeczny. Może Carlisle odpuści mu tą
robotę. Wrócił więc z powrotem do salonu.
- Ed!
- Salon! – Po chwili pojawił się ojciec.
- Muszę wyjechać. Jakaś pilna sprawa. Będę pewnie późno w nocy. Mam nadzieję, że mogę cię
samego zostawić. Że nic głupiego nie zrobisz.
- Oczywiście. Za pół godziny chcę iść się położyć.
- Dobra, wierzę ci. To ja jadę. Dobranoc.
- Jedź ostrożnie. – Co za dobry synek. Martwi się o swojego tatusia.
Kiedy drzwi się zamknęły i Edward usłyszał, że ojciec odpalił samochód, pobiegł do góry się
przebrać i zadzwonić po Jacoba. Czas na imprezę!
Kumple pojechali na te same balety co zawsze. No i powtórka z rozrywki. Picie, picie… Ćpanie,
ćpanie… Ooo… seks też się jednak pojawił. I to z trzema na raz? No Edwardzie, nieźle. Brawa
dla takiej Seks Maszyny! A Jake? No proszę, jednak jakaś się znalazła. Nasz przesympatyczny
wiochmen właśnie straci swoje prawictwo! No dobra, takie słowo nie istnieje, ale powiedzieć,
że traci dziewictwo to raczej nie wypada, no nie? Tak, czy inaczej, Jacob nie jest już
prawiczkiem. Jesteśmy z niego równie dumni co z Edwarda.
Tak, można powiedzieć, że była to najlepsza i najbardziej udana impreza na jakiej byli.
Jednak kiedyś trzeba wrócić do prawdziwego życia. Edward cudem wrócił do domu. Pominę
fakt, że z siedem razy pomylił drogę. Kiedy otwarł drzwi do mieszkania, zastał na nimi ojca. Był
nieźle wkurzony. Nie, to mało powiedziane. Najchętniej to by coś rozpierdolił, a raczej kogoś.
Wiecie o kogo chodzi? No jasne! O naszego zasranego królewicza, który swoją droga właśnie
się wysikał! Dajcie pampersy!
- EDWARD! CZY JA SIĘ KURWA NIE WYRAŻAM DOŚĆ JASNO?!
- Cicho, bo wszystkich obudzisz. – No ładnie… Ed nie pamięta, że reszta rodziny jest na
wakacjach?
- Masz wytrzeć kałuże! Następnie pójdziesz się wykąpać, wypierzesz swoje rzeczy i pójdziesz
spać! A jutro porozmawiamy! A raczej ja będę mówił, a ty uważnie słuchał! No co tak stoisz?
Ruszaj dupę!!!
Następnego ranka Edward sam się obudził. Trząsł się, wiedząc co go już za chwilę czeka. Ale
chwila, chwila… Ojciec jest w… ROBOCIE! No to balanga? E… Nie, to by pogorszyło jego
sytuację… Właśnie teraz do niego dotarło co wczoraj zrobił. Pojechał na imprezę. Było świetnie,
no jak zawsze zresztą. Ale później…
- O kurwa! Ja się wczoraj zmoczyłem! – Poleciał do łazienki dokładnie się wyszorować. Czyżby
jednak nie wykąpał się w nocy? O ja pierdziele!
Kiedy wyszedł z pod prysznica, w jego pokoju siedział Carlisle. Myślał, że się przewidział. Może
to przez dragi ma już omamy? Przecież stary miał być w robocie. Zaraz…
- Która to godzina? – Nie wiedział nawet, że powiedział to na głos dopóki ojciec mu nie
odpowiedział.
- 3 P.M. – Czyli jednak książę nie obudził się rano tylko grubo po południu. Nic dziwnego, że
Carlisle już jest. – Masz mi coś do powiedzenia?
- Yyy… Nie? – Edward sam nie wiedział. Niby powinien dla własnego dobra wszystko
powiedzieć, ale z drugiej strony ma strzelać do własnej bramki? Nie, to jednak nie wypada.
Lepiej poudaje głupka. Moment! Przecież on jest głupkiem. No to udawać nie musi.
- Dlaczego złamałeś zasady? – Spokojny ton ojca i tak zdradzał, że jedno złe słowo z ust syna
wyprowadzi go z równowagi.
- Nawet sam nie wiem. Tak dawno nie byłem na imprezie…
- I to jedyne twoje wytłumaczenie?
- Chyba… No, musiałem się zabawić. Przecież takie ciągłe siedzenie w domu doprowadza mnie
do szału.
- To idź do roboty!
- Nie to miałem na myśli…
- Radzę ci się zamknąć.
- Miałem mówić.
- Ale teraz masz przestać. Zaczniesz wtedy, gdy usłyszysz komendę. – Spotkał się z
dezorientowanym spojrzeniem syna. – Od dziś traktuję cię jak psa. Na lepsze traktowanie
jednak nie zasługujesz. Na przykład, jak będę chciał byś coś powiedział… Powiem po prostu
„Daj głos.”
- Że co? Ty kurwa idź się wysrać, bo przecież masz nieźle nasrane! – To się kupy nie trzyma?
Norma, to w końcu Ed.
Carlisle dłużej nie czekał tylko wyszedł pokoju, przyjebał drzwiami tak mocno, że cudem nie
wyleciały z futryny i… Tu fanfary! Zamknął Edwarda w pokoju na klucz, który zostawił w
zamku, by ten za nic z tego pomieszczenia nie wyszedł! To się nazywa zajebiste podejście do
sprawy. Następnie udał się do gabinetu by zadzwonić do żony.
- Witaj Esme. – Odezwał się kiedy usłyszał „Słucham?”.
- O Carlisle. Miło, że dzwonisz. Co tam u was? – Z głosu można było wywnioskować, że
rodzinka świetnie się bawi. To sprawiło, że prawnik się uśmiechnął.
- U nas źle. Edward wczoraj pojechał na imprezę. Reszty chyba opowiadać nie muszę. Dzwonię
by ci coś zaproponować.
- Jednak się nie zmienił.
- A no nie. Posłuchaj, wiem, że to nie rozmowa na telefon, ale im szybciej wprowadzimy plan w
życie, tym lepiej dla nas wszystkich.
Esme uważnie słuchała co jej mąż ma dopowiedzenia. Plan nie bardzo się jej podobał, jednak
wiedziała, że nic innego nie pomoże. To jedyne rozwiązanie by Edward stał się normalnym,
odpowiedzialnym człowiekiem. Czas ponieść konsekwencje.
Po skończonej rozmowie telefonicznej, matka przedstawiła całą sytuację Emmettowi i Rose.
Nie ukrywajmy, że nie byli tym zadowoleni.
- Ale mamo, tak nie można. My chcemy ukończyć szkołę w Forks! – Protestował Emm.
- Synku, nie da rady. Pójdziecie do nowej szkoły. Tam też znajdziecie znajomych.
- Mamo, a co z moją przyjaciółką? – Spytała tym razem Rose.
- Wybacz, ale o kim ty mówisz?
- No o Alice Hale.
- Córciu, ona jest dorosła, a ty jesteś nastolatką. Nie możesz się z nią kolegować.
- Jak to nie mogę? No mamo! – Esme zignorowała to pytanie.
- Zawsze do Forks będziemy mogli przyjeżdżać.
- Poważnie? – Zapytali oboje na raz.
- Tak. – Na twarzach dzieciaków pojawiły się szerokie uśmiechy. Cała trójka przytuliła się do
siebie. Tak, to typowo rodzinny obrazek. No, fakt, brakuje ojca, ale wiecie co miałam na myśli.
- Mamo, a gdzie będziemy mieszkać?
- Hmm… A gdzie chcecie? Tylko wybierajcie w stanie Waszyngton.
- Seattle! – Od razu zdecydowała Rose.
- Czemu akurat to miasto?
- Bo jest największe w tym stanie, bo jest sporo sklepów, bo będę miała blisko do Alice! –
Zapiszczała blondynka.
- Zobaczę… A ty Emmett co proponujesz?
- Olympia. – Odpowiedział po chwili.
- Co o tym sądzisz Rosalie?
- Ja chcę do Seattle!
- A dlaczego nie Olympia?
- Bo tam nie jest tak fajnie.
- Ale też jest blisko do Forks. – Wtrącił Emmett.
- A chcesz czasami wyjść na jakaś imprezkę? –Rose skierowała pytanie do brata.
- No wiadomo. Tak jak zawsze. – Posłał uśmiech w stronę mamy.
- No widzisz, chcesz imprezki. A w Seattle będą o wiele fajniejsze.
- Ej, no ty, masz rację. – Mocno uściskał siostrę.
- Emm… Duszę się. – Udało się jej jeszcze powiedzieć. Jakim cudem? Nie wiem, mnie nie
pytajcie.
- No to my już podjęliśmy decyzję.
- Dobrze dzieciaki. Tacie też na pewno będzie to odpowiadać. Ja osobiście wolałabym spokojne
miasto, ale dla waszego dobra mogę się poświęcić. Ale teraz wy musicie się poświęcić.
- To znaczy?
- To znaczy, że wracamy do domu.