Diana Palmer Most Wanted 01 Mój cudowny szef

background image

DIANA PALMER

MÓJ CUDOWNY SZEF

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

PROLOG

Richard Dane Lassiter spoglądał na panoramę Houston z okna

swego gabinetu w eleganckim biurowcu. Patrzył nie widzącym

wzrokiem na drobne krople deszczu spływające po szybie. W

zapadającym zmroku lśniły neony i latarnie. Dane podświadomie

usiłował odwlec nieuchronną konfrontację.

Lada chwila powinien przejść z gabinetu do poczekalni agencji

detektywistycznej. Musiał zbesztać sekretarkę, którą uważał niemal za

swoją krewną. Tess Meriwether była córką mężczyzny zaręczonego z

jego matką. Nita Lassiter i Wyatt Meriwether zginęli tragicznie na

krótko przed ślubem. Ich dzieci nie stały się wprawdzie

powinowatymi, lecz mimo to Dane od paru lat czuł się za Tess

odpowiedzialny. Dlatego gdy dziewczyna straciła ojca, zatrudnił ją u

siebie i czuwał nad nią z daleka. Bolesne wspomnienia zawsze będą

ich dzielić, ale uczucie pozostało.

Można by je nazwać miłością, gdyby nie to, że Dane za wszelką

cenę chciał zachować dystans i świadomie zrażał do siebie Tess. Miał

za sobą nieudane małżeństwo. Został również ciężko ranny, gdy jako

teksaski strażnik tropił przestępców. Postrzał, który omal nie okazał

się śmiertelny, spowodował w życiu Lassitera wielkie zmiany. Dane

odszedł z policji i założył własną agencję detektywistyczną.

Skaptował

do

współpracy

najlepszych

miejscowych

funkcjonariuszy. Jego firma od początku cieszyła się dobrą opinią i

zaufaniem klientów. Znacznie gorzej układało się życie prywatne

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

detektywa. Szczerze mówiąc, w ogóle go nie miał. Została mu jedynie

Tess, która unikała go jak ognia.

Lassiter odszedł od okna. Był wysoki i szczupły. Poruszał się

zwinnie i lekko; głowę nosił wysoko i patrzył na ludzi z góry. Wygląd

i postawa detektywa pozwalały się domyślać, że w jego żyłach płynie

hiszpańska krew. Odziedziczył po przodkach czarne oczy i włosy oraz

ciemną karnację. Był przystojnym mężczyzną, ale nie zdawał sobie z

tego sprawy. Od lat unikał kobiet; nie obchodziło go, czy może się

podobać.

Matka znienawidziła go, bo zbytnio przypominał ojca, który

porzucił rodzinę, kiedy Dane był małym chłopcem. Pragnął okazać

matce, jak bardzo ją kocha, ale Nita po prostu nie miała dla niego

czasu. Obojętność matki pozostawiła głęboką skazę w jego

osobowości. Ożenił się, gdy pracował w policji Houston, jeszcze nim

postanowił zostać teksaskim strażnikiem. Jane poślubiła jednak nie

człowieka, tylko twarzowy uniform; to ją w narzeczonym najbardziej

pociągało. Wspólne życie nie układało się dobrze. Dane nie mógł dać

żonie tego, czego najbardziej pragnęła. Szybko doszła do wniosku, że

popełniła niewybaczalny błąd. Odsunęła się od męża, nie chciała z

nim sypiać, a w końcu uznała, że ma go dość. Gdy Dane został ranny,

odeszła, zanim opuścił szpital. Gdyby nie Tess, musiałby samotnie

zmagać się z tamtym koszmarem.

Na ironię losu zakrawało, że Tess była w nim zakochana. Dane

myślał o tym z goryczą. Poznał ją jako nastolatkę; właśnie skończyła

szkołę. Wyatt Meriwether zaniedbywał córkę, podobnie jak Nita

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Lassiter swego syna. Oddał ją babci na wychowanie, by mieć czas na

liczne romanse. Niewinna i łagodna Tess pociągała Dane'a bardziej

niż jakakolwiek inna kobieta. Po dziś dzień wstyd mu było, że tak źle

ją potraktował w czasie swojej rekonwalescencji.

Siła uczuć, jakie dla siebie żywili, z niczym nie dała się

porównać. Dane usiłował zdusić je w zarodku. Nie lubił kobiet i nie

miał do nich zaufania. A jednak Tess znalazła drogę do jego serca.

Nikt go dotąd tak nie kochał. Odrzucił ten dar, ulegając nagłemu

wybuchowi namiętności; tak bardzo przestraszył Tess, że od tej pory

trzymała się od niego z daleka.

Dane niecierpliwym gestem odgarnął ciemne włosy. Dość tych

wspomnień. Nic dobrego z nich nie wynika. Życie przynosiło nowe

problemy. Tess umyśliła sobie, że zostanie prywatnym detektywem w

jego agencji. Ta praca bywała niebezpieczna. Dane niechętnie

przydzielał ryzykowne zadania Nickowi oraz jego siostrze, Helen.

Jednym z nich była zasadzka na groźnego przestępcę, której Tess

przez głupotę i nieuwagę omal nie udaremniła. Trzeba jej za to

porządnie natrzeć uszu. Niewiele brakowało, by zdekonspirowała jego

agentów. Nie można ryzykować kolejnej takiej wpadki. Poza tym

Tess musi się pożegnać z marzeniami o posadzie detektywa. Ryzyko

było zbyt wielkie. Helen uległa prośbom dziewczyny, nauczyła ją

chwytów skutecznych w samoobronie i pokazała, jak obchodzić się z

bronią, chociaż Dane nie życzył sobie, by jego agencja przekształciła

się w szkółkę dla początkujących detektywów. Tess była tak uparta,

że w końcu zrobił dla niej wyjątek. Drżał na samą myśl, że mogłaby

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wykonywać

ryzykowną pracę detektywa. W biurze była całkiem

bezpieczna. Gdyby zmieniła posadę…

Na szczęście nic nie wskazywało na to, by do tego doszło.

Należało jak najszybciej załatwić sprawę niefortunnego

zachowania się Tess podczas zasadzki na podejrzanego.

Dane przypomniał sobie, jak po raz pierwszy ujrzał Tess w

restauracji, gdzie Nita i Wyatt po zaręczynach umówili się na

spotkanie z dwójką dorosłych dzieci. Dane udawał, że poczuł niechęć

do jasnowłosej nastolatki, która od pierwszej chwili pociągała go

jednak z wielką siłą. Dla dorosłego, żonatego mężczyzny był to

powód do niepokoju. Jane przyszła z nim na spotkanie, ale była tak

uszczypliwa i arogancka, że odesłał ją taksówką do domu. Tess

stanowiła jej przeciwieństwo. Była nieśmiała, milcząca i wyraźnie

nim zainteresowana.

Na samą myśl o tym Dane machinalnie napiął mięśnie.

Od pierwszej chwili pragnął Tess i mijające lata tego nie

zmieniły. Żył samotnie. Miał ważny powód, dla którego nie pragnął

trwałego związku, a tym bardziej małżeństwa. Męska duma nie

pozwalała mu rozpamiętywać tej sprawy.

Skrzywił się i podszedł do drzwi oddzielających gabinet od

sekretariatu i poczekalni. Nie można w nieskończoność odwlekać tej

rozmowy. To byłby objaw tchórzostwa, a tego nikt mu nie śmiał

zarzucić. Obawiał się jednak, że nie będzie w stanie patrzeć na smutną

twarz bezlitośnie karconej dziewczyny. Nie chciał, by znów przez

niego cierpiała. Bóg jeden wie, ilu zmartwień przysporzył jej przez te

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wszystkie lata.

Z drugiej strony jednak Tess powinna sobie uświadomić, że w

ich pracy obowiązują żelazne zasady, których trzeba przestrzegać.

Jeśli raz przymknie oczy na jej głupi postępek, kolejny błąd może

kosztować ją życie. Nie wolno ryzykować.

Z ponurą miną położył dłoń na klamce i otworzył drzwi.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tess Meriwether westchnęła ciężko. W napięciu zerkała na

drzwi, czekając, aż otrzyma zasłużoną karę. Dzisiejszy dzień trudno

było zaliczyć do udanych. Po tym jak omal nie zdekonspirowała pary

detektywów, szef traktował ją jak powietrze. Miała nadzieję, że zdoła

się wymknąć ukradkiem, nim Dane wyjdzie z gabinetu, by zmyć jej

głowę.

Uporządkowała biurko, zerknęła na zegar ścienny i z ulgą

sięgnęła po płaszcz. Był to szykowny trencz - idealny strój dla

detektywa. Była uradowana i dumna, kiedy go kupiła. Spełniło się

marzenie wielkiej miłośniczki kryminałów. Praca w agencji Dane'a

była interesująca, mimo że Dane uparcie odmawiał, ilekroć chciała

pomóc w wykonaniu zlecenia. Przysięgła sobie w duchu, że pewnego

dnia zostanie detektywem mimo protestów nadopiekuńczego szefa.

- Dokąd się wybierasz? - usłyszała nagle znajomy głos. Dane

niespodziewanie stanął w drzwiach. W trzyczęściowym garniturze

wyglądał jak główny bohater kryminału. Niechętnie odwróciła wzrok.

Wprawdzie przed trzema laty potraktował ją okropnie, ale wciąż

lubiła na niego patrzeć.

- Idę do domu - odparła. - Masz coś przeciwko temu?

- Owszem. - W milczeniu dał jej znak ręką, by poszła za nim do

gabinetu. Zamknął drzwi i stanął obok niej. Mimo woli spostrzegł, że

napięła mięśnie, jakby szykowała się do ucieczki. Ta reakcja była

łatwa do przewidzenia. Zasłużył sobie na niechęć Tess, ale wyrzuty

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

sumienia nie łagodziły bólu.

- Zapowiedziałem ci, że podczas akcji masz się trzymać z daleka

od naszych ludzi - rzucił Dane tonem znacznie ostrzejszym, niż

zamierzał.

- Nie zrobiłam tego umyślnie - odparła Tess, nawijając na palec

kosmyk jasnych włosów. - Zobaczyłam Helen i pomachałam jej ręką.

Wiedziałam o planowanej zasadzce, ale byłam przekonana, że

zaczaicie się na podejrzanych wczesnym rankiem w jakimś ustronnym

miejscu. Nie przyszło mi do głowy, że para detektywów zaszyła się na

całe popołudnie w sklepie z zabawkami. Byłam pewna, że Helen

kupuje prezent bratankowi swego chłopaka. - Tess zerknęła na Dane'a.

Miała duże szare oczy. - Nie zdradziłeś mi żadnych szczegółów tej

akcji. Powiedziałeś tylko, że nie wolno mi się do tego mieszać.

Miałam się trzymać z daleka. Z daleka od czego? - perorowała z

irytacją. - Houston to duże miasto. Zwykli ludzie, w przeciwieństwie

do teksaskich strażników, nie zastanawiają się nad tym, że może coś

im grozić. Trzeba jasno i wyraźnie określić, gdzie nie powinni

chodzić!

Dane wysłuchał tyrady swojej sekretarki z kamienną twarzą. Nie

odrywał od niej ciemnych oczu. Nagle uśmiechnął się prowokująco.

Stali nieruchomo. Rozległo się ciche pukanie. Przez uchylone drzwi

do gabinetu zajrzała brunetka w eleganckim kostiumie. Była to Helen

Reed. Zerkała z obawą na szefa.

- Czy mogę iść do domu? - zapytała cicho. Zapadło milczenie.

Dziewczyna dodała nieśmiało: - Minęła piąta.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Weź magnetofon i pomóż bratu. Może coś nagracie. Nick sam

nie znajdzie dowodów przeciwko niewiernemu mężowi.

- Wykluczone! - odparła Helen. - Nie zamierzam tkwić z moim

braciszkiem pod drzwiami pokoju wynajętego na godziny, skąd będą

do nas dochodzić jęki i okrzyki wywołujące rumieniec na policzkach.

Taka robota z Nickiem? Stanowczo odmawiam! Kochany braciszek

zbytnio działa mi na nerwy! Poza tym mam randkę z Haroldem!

- Miałaś uświadomić tej młodej darnie - mruknął Dane, ruchem

głowy wskazując sekretarkę - gdzie zastawiacie pułapkę na

podejrzanego, żeby się tam nie plątała.

- Moja wina! Przepraszam - jęknęła rozpaczliwie Helen.

- Przeprosiny to za mało. Pomóż Nickowi. To będzie pokuta. W

przeciwnym razie stracisz posadę.

- Jeśli mnie zwolnisz - stwierdziła nonszalancko Helen -

zatrudnię się w wydziale komunikacji, a wówczas lepiej nie składaj

wniosku o rejestrację auta, bo i tak niczego nie załatwisz. Po moim

trupie!

- Czyżbyś zapomniała, że dwa lata przepracowałem w

miejscowej policji i mam tam wielu znajomych?

Helen z żałosnym westchnieniem podeszła bliżej, ostentacyjnie

padła na kolana i pochyliła się, zamiatając podłogę długimi ciemnymi

włosami. Zrobiła to z wdziękiem baletnicy. Nie na darmo brała lekcje

klasycznego tańca.

- Na miłość boską! Przestań się wygłupiać. Idź do domu - rzucił

zniecierpliwiony Dane i dodał mściwie: - Mam nadzieję, że Harold

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zafunduje ci pizzę z tuńczykiem.

- Dzięki, szefie. Tak się składa, że uwielbiam tuńczyka! - Helen

z uśmiechem pomachała Lassiterowi na pożegnanie. Zniknęła za

drzwiami, nie dając mu czasu na zmianę decyzji.

- Cóż za arogancja! Wkrótce usłyszę, że należy jej się urlop na

Bahamach. - Dane niecierpliwym gestem odgarnął włosy. Niesforny

kosmyk opadł mu na czoło. Tess pokręciła głową.

- Helen woli Jamajkę. Wiem, bo pytałam.

Dane chodził niespokojnie po gabinecie. Tess obserwowała go

ukradkiem. Miał sylwetkę kowboja - zwycięzcy rodeo: szerokie

ramiona, wąskie biodra, długie mocne nogi. Gdy był zmęczony,

dawały o sobie znać rany odniesione podczas strzelaniny sprzed

trzech lat i wówczas lekko utykał. Teraz wydawał się znużony.

Po trzech latach znajomości Tess nadal trochę się go obawiała,

ale potrafiła ukryć łęk. Wiedziała, jak stawić czoło ukochanemu

mężczyźnie. Raz jeden zapomniał się przy niej i to wystarczyło, by

straciła ochotę na upojne sam na sam.

Poczuła na sobie uporczywe spojrzenie. Miała wrażenie, że

Dane czyta w jej myślach. Na policzki wystąpiły jej rumieńce.

- Zawstydzona? - rzucił ironicznie. Jego taksujący wzrok

wprawiał w zakłopotanie nawet starych policjantów.

- Zastanawiałam się, co bym czuła, gdyby przyszło mi złapać na

gorącym uczynku niewiernego męża - skłamała i mocniej ścisnęła

torebkę. - Muszę już iść.

- Randka? Nie możesz się doczekać, kiedy padniesz mu w

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ramiona? - rzucił obojętnie.

Tess unikała mężczyzn, ale nie chciała, żeby Dane o tym

wiedział. Z uśmiechem wzruszyła ramionami i wyszła.

Zapadł zmrok; było chłodno. Blask ulicznych latarni w

niewielkim stopniu rozpraszał mrok. Zimowy wieczór był mglisty,

ponury i smutny. Tess zapięła płaszcz i powlokła się w stronę

stojącego na parkingu auta. Jeździła małym importowanym

samochodem. Dzisiejszy wieczór będzie taki sam jak inne. Miała go

spędzić samotnie w mieszkanku zwanym szumnie własnym domem.

Urządziła je najlepiej, jak mogła: mała kuchenka, łazienka, pokój z

rozkładaną kanapą, stanowiący zarazem salon i sypialnię. Wieczorami

oglądała stare filmy, aż poczuła zmęczenie; wtedy szła do łóżka.

Kolejny wieczór będzie taki sam jak poprzedni. Zmieni się jedynie

tytuł filmu.

Do niedawna mogła oglądać ulubione starocie w towarzystwie

Kit Morris, przyjaciółki i sąsiadki w jednej osobie, która pracowała w

pobliżu agencji. Tak się jednak złożyło, że szef Kit wyjechał na dwa

miesiące w interesach, a sekretarka, ciesząca się całkowitym

zaufaniem, musiała towarzyszyć szefowi; była dyspozycyjna, co

miało znaczny wpływ na wysokość jej pensji. Tess bardzo tęskniła za

nieco starszą od niej przyjaciółką. Często się spotykały - także w

pracy, bo agencja detektywistyczna Lassitera dostawała od szefa Kit

wiele zleceń, odkąd za jej pośrednictwem znaleziono matkę milionera

- szaloną kobietę skłonną do ryzykownych eskapad.

Po wyjeździe sąsiadki Tess była osamotniona. Nie miała się

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

komu zwierzyć. Lubiła Helen i uważała ją za przyjaciółkę, ale nie

mogła wyznać koleżance z pracy, że Dane Lassiter złamał jej serce.

Zarzuciła torbę na ramię i wsunęła ręce do kieszeni płaszcza.

Pomyślała, że jej życie przypomina tę okropną noc: chłód, pustka,

samotność.

Gdy zamknęły się za nią drzwi wejściowe biurowca, spostrzegła

dwóch elegancko ubranych mężczyzn rozmawiających w blasku

ulicznej latarni. Obserwowała ich z ciekawością, gdy dokonywali

wymiany: otwarty neseser wypełniony plastikowymi torebkami z

białą zawartością za gruby pakiet banknotów. Minęła nieznajomych,

uśmiechnęła się z roztargnieniem, skinęła im głową i poszła dalej. Nie

zdawała sobie sprawę, że wprawiła obu panów w osłupienie.

Zmierzała w stronę parkingu.

- Widziała? - zapytał jeden z mężczyzn.

- O rany! Pewnie, że tak! Za nią!

Tess nie słyszała tej rozmowy, ale zaniepokoił ją dobiegający z

tyłu odgłos kroków. Odwróciła się powoli i ujrzała biegnących

mężczyzn. Miała wrażenie, że chcą jej zrobić krzywdę. Krzyczeli coś.

Osłupiała ze strachu. Nie była w stanie zrobić kroku. Nagle blask

latarni zalśnił na metalowym przedmiocie trzymanym przez jednego z

biegnących. Nim się zorientowała, że to świetlny refleks

wypolerowanej lufy pistoletu, rozległ się głośny trzask i coś uderzyło

ją w ramię. Krzyknęła, zachwiała się i upadła na asfalt.

- Zabiłeś ją! -krzyknął jeden z mężczyzn. - Ty idioto! Wsadzą

nas za morderstwo, a nie za handel kokainą!

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Zamknij się! Daj pomyśleć! Może nie zginęła na miejscu…

- Wiejmy stąd! Na pewno ktoś usłyszał strzały!

- O rany! Ta kobieta wyszła z budynku, w którym mieści się

agencja detektywistyczna - jęknął facet z pistoletem w dłoni.

- Coraz lepiej! Wspaniałe miejsce na sfinalizowanie transakcji.

Wiejmy! To syreny radiowozów!

Przestępca się nie mylił. Nadjechał patrol zaalarmowany przez

wystraszonego przechodnia. Radiowóz zablokował wyjazd z

parkingu. W świetle reflektorów policjanci ujrzeli dwóch mężczyzn

pochylonych nad osobą leżącą nieruchomo na asfalcie.

- O rany! - krzyknął jeden z przestępców. - Wiejmy!

Tess jak przez mgłę słyszała tupot kroków. Była w szoku.

Daremnie próbowała się podnieść. Asfalt pod jej policzkiem był

wilgotny i chropowaty. Nic więcej nie czuła.

- Kogoś postrzelili! - dobiegł ją nieznany głos. - Trzeba ich

zatrzymać!

Usłyszała kilka wystrzałów. Stopy w czarnych butach

przemknęły obok jej twarzy. Dwaj policjanci ścigali eleganckich

przechodniów.

- Tess!

W pierwszej chwili nie rozpoznała głosu Dane'a. Jej szef był

zawsze opanowany i chłodny. Rzadko się denerwował i mówił głośno.

Ostrożnym ruchem odwrócił zszokowaną dziewczynę. Patrzyła

na niego nie widzącym wzrokiem. Czuła, że jej ramię staje się

wilgotne, ciężkie i gorące. Chciała opowiedzieć, co się stało, ale nie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

była w stanie wykrztusić słowa.

Dane od razu dostrzegł ciemną plamę na rękawie płaszcza.

Tkanina szybko nasiąkała krwią, płynącą obficie z rany.

- Boże! - jęknął rozpaczliwie, ale zachował kamienną twarz, nie

ujawniając swych obaw. Tylko oczy lśniące od gniewu płonęły jak

dwie ciemne gwiazdy.

- Jest ranna? - zapytał jeden z policjantów, podbiegając z

pistoletem w dłoni do leżącej nieruchomo dziewczyny. Ukląkł obok

Tess.

- Tak. Niech pan wezwie karetkę. - Dane na moment podniósł

wzrok. - Szybko. Dziewczyna bardzo krwawi.

Policjant ruszył pędem do radiowozu.

Dane nie tracił czasu. Zsunął płaszcz z ramienia Tess. Skrzywił

się, widząc rozdarty pociskiem rękaw bluzki. Krew płynęła obficie.

Lassiter zaklął, oczyścił ranę czystą chusteczką do nosa i mocno

ucisnął, by zatrzymać krwawienie. Nie zwrócił uwagi na okrzyk bólu,

który wyrwał się z ust rannej.

- Cicho - próbował ją uspokoić. - Nie ruszaj się, maleńka. Jestem

przy tobie. Wszystko będzie dobrze.

Tess drżała. Łzy spływały jej po policzkach. Zaczęła odczuwać

ból dopiero, gdy Dane zrobił prowizoryczny opatrunek. Bardzo

cierpiała. Krzyknęła, gdy owinął ranę chusteczką i mocno zacisnął

opaskę. Lassiter zdjął płaszcz i przykrył drżącą z zimna dziewczynę.

Wsunął jej torbę pod stopy, by zapobiec omdleniu. Potem zajął się

obficie krwawiącą raną. Tess zdawała sobie sprawę, że jej stan jest

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

poważny, ale miała świadomość, że znajduje się w dobrych rękach, i

dlatego nie uległa panice. Obecność Dane'a dodawała jej otuchy.

Bywał okrutny, ale w potrzebie mogła na nim polegać.

- Czy wykrwawię się na śmierć? - zapytała spokojnie.

- Wykluczone. - Dane spojrzał na jadący w ich kierunku

radiowóz. Mamrotał przekleństwa, których Tess do tej pory nie

słyszała z jego ust. Zerwał się na równe nogi i krzyknął do policjanta:

- Nie czekamy na karetkę. Dziewczyna się wykrwawi, zanim lekarz tu

dojedzie. Niech mi pan pomoże umieścić ją w aucie.

- Przed chwilą dostałem wiadomość od kolegi. Złapał jednego z

tych łobuzów - oznajmił policjant, wraz z Dane'em przenosząc ranną

na tylne siedzenie. - Jeśli nie zjawi się tutaj, nim uruchomię silnik,

będzie musiał piechotą wrócić na posterunek.

- Jasne. - Dane ułożył głowę Tess na swoich kolanach. -

Ruszajmy.

Gdy rozległ się warkot silnika, na parking wbiegł funkcjonariusz

prowadzący skutego kajdankami mężczyznę. Dane zacisnął pięści.

- Wezwałem patrol. Już tu jadą - zawołał siedzący za kierownicą

policjant do kolegi. - Mamy tu ranną dziewczynę. Dasz sobie radę?

- Pewnie! Zawieź ją do szpitala - usłyszał w odpowiedzi.

Kierowca prowadził z wyczuciem, którego Tess pewnie by mu

pozazdrościła, gdyby nie cierpiała tak bardzo z powodu bólu i

mdłości.

Po kilku minutach radiowóz zatrzymał się przed izbą przyjęć

szpitala miejskiego. Ranna nie miała o tym pojęcia. Straciła

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

przytomność.

Kiedy otworzyła oczy, było całkiem jasno. Zamrugała

powiekami. Była lekko oszołomiona. Całkiem przyjemne uczucie.

Bark i ramię były spuchnięte i zbolałe. Poruszyła się i dopiero

wówczas spostrzegła, że jest podłączona do kroplówki i aparatury

medycznej.

- Uważaj - mruknął Dane siedzący na krześle przy szpitalnym

łóżku. - Podłączanie tych wszystkich rurek po raz drugi nie będzie

przyjemne.

- Było ciemno… - wymamrotała sennym głosem, odwracając

głowę w jego stronę. - Gonili mnie tamci dwaj. Jeden z nich chyba

mnie postrzelił.

- Zgadza się - odparł Dane. - To byli handlarze narkotyków. Co

się właściwie stało? Weszłaś przypadkiem między przestępców i

policję? Była jakaś strzelanina?

- Nie - odparła z wysiłkiem. - Widziałam, jak tamci faceci

finalizowali transakcję. Wpadli w panikę, a ja byłam tak roztargniona,

że początkowo nie skojarzyłam, co się dzieje. Dopiero kiedy za mną

pobiegli, doznałam olśnienia.

- Widziałaś, jak wymieniali narkotyki i pieniądze? - Dane

znieruchomiał. Znużona pacjentka pokiwała głową.

- Obawiam się, że miałam tę wątpliwą przyjemność.

- Jeśli dobrze ci się przyjrzeli i rozpoznali budynek, z którego

wyszłaś… - Dane gwizdnął cicho.

- Jeden zdołał uciec, prawda?

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Ten, który do ciebie strzelał - odparł ponuro. - Drugiego policja

nie może zbyt długo przetrzymywać w areszcie. Zbyt mało na niego

mają. Złapali łobuza, ale lada chwila wyjdzie za kaucją. Jeśli

zdecydujesz się zeznawać, pójdzie do pudła za handel narkotykami.

- Jego kumpel do mnie strzelał - przypomniała mu Tess. - To

wspólnicy. Nie można go oskarżyć o współudział?

- Kto wie? Trudna sprawa. Nie potrafię się w tym wszystkim

rozeznać.

- Na pewno sobie poradzisz - mruknęła sennym głosem. - Tylu

przestępców wpakowałeś już za kratki…

- Znam ich sposób myślenia - przyznał Dane, mrużąc ciemne

oczy - ale tym razem nie potrafię zebrać myśli, bo napadli na bliską

mi osobę.

Tess miała wrażenie, że śni. Czyżby Dane się o nią martwił?

Bezsensowne mrzonki! Przecież był do niej uprzedzony. I cóż z tego,

że, kierowany litością, zatrudnił niedoszłą powinowatą, gdy straciła

ojca? Wyjątek potwierdza regułę. Był wrogo nastawiony do Tess,

więc dlaczego miałby się o nią martwić?

- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał, pochylając się nad pacjentką,

która mimo woli podziwiała grę jego mięśni pod cienką koszulą.

- Lepiej niż ostatniej nocy. - Odruchowo dotknęła opatrunku. -

Co ze mną robili lekarze?

- Wyjęli kulę. Kaliber trzydzieści osiem, - Wyciągnął z kieszeni

pocisk i pokazał go Tess. - Pamiątka. Możesz go sobie umieścić w

gablotce.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Wolałabym, żeby policja umieściła za kratkami faceta, który

mnie postrzelił - odparła Tess. Dane kpiąco uniósł brwi.

- Przekażę tę odkrywczą uwagę miejscowym funkcjonariuszom.

- Czy mogę wrócić do domu?

- Jeszcze za wcześnie. Najpierw musisz odzyskać siły. Straciłaś

dużo krwi. Operowali cię pod narkozą.

- Helen będzie wściekła, gdy się dowie o tej przygodzie -

powiedziała z wymuszonym uśmiechem. - Jest prywatnym

detektywem i ciągle ryzykuje, a tymczasem bandyci wzięli na cel

zwyczajną sekretarkę.

- O, tak - przyznał Dane. - Nasza urocza koleżanka pozielenieje

z zazdrości. - Długo nie odrywał zmrużonych ciemnych oczu od

bladej twarzy otoczonej wijącymi się jasnymi włosami.

- Pytałeś, jak się czuję. Zapewniam, że całkiem nieźle, choć nie

wiem, dlaczego cię to interesuje. Przecież mnie nienawidzisz -

powiedziała sennym głosem, by przerwać milczenie. Przymknęła

powieki.

Głos Tess cichł z wolna. Musiała odpocząć. Dane pozostawił jej

słowa bez odpowiedzi, ale wyraz jego oczu dowodził, że byłby w

rozpaczy, gdyby jedyna bliska mu osoba straciła życie.

Za wszelką cenę starał się ukryć swoje uczucia, a zatem trudno

się dziwić, że Tess przypisywała mu nienawiść. Udawał obojętnego,

gdy go unikała. Ratował swoją dumę udając, że celowo robi jej

przykrości, żeby wreszcie się od niego odczepiła.

Ciche pukanie do drzwi wyrwało go z zadumy. Do separatki

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

weszła

uśmiechnięta

pielęgniarka.

Sprawdzała

odczyty

na

wskaźnikach aparatury medycznej.

- Miała szczęście, prawda? - rzuciła z roztargnieniem,

spoglądając na termometr. - Gdyby kula poszła trochę bardziej w bok,

byłoby po niej.

Ta przypadkowa uwaga całkiem zbiła z tropu Dane'a. Mrugał

powiekami, spoglądając na śpiącą Tess. Gdyby jej zabrakło, zostałby

na świecie sam jak palec. Nie miałby nikogo.

Przerażony tą myślą, nie był w stanie usiedzieć w jednym

miejscu. Wymamrotał jakieś usprawiedliwienie i wybiegł ze

szpitalnego pokoju. Ruszył w głąb korytarza, patrząc przed siebie

niewidzącym wzrokiem. Starał się myśleć tylko o swoim białym

mercedesie, który Helen na prośbę szefa zostawiła pod szpitalem, gdy

Tess była operowana. Przypomniał sobie, że obiecał wpaść do biura i

przekazać informację o stanie zdrowia rannej koleżanki. Spojrzał na

zegarek; jego podwładni zapewne są już w agencji. Potem zajrzy do

siebie, żeby wziąć prysznic i zmienić ubranie.

Wyszedł z budynku i odnalazł auto. Westchnął ciężko i wsiadł.

Nie od razu uruchomił silnik. Jego wzrok przykuła czerwona plamka

na rękawie marynarki. Krew Tess. Poprzedniego wieczoru patrzył

bezradnie, jak uchodzi z niej życie. Niewiele brakowało, by Tess

umarła w jego ramionach.

Do niedawna była pogodną, zawsze uśmiechniętą dziewczyną,

która za wszelką cenę pragnęła sprawić mu radość. Nie ulegało

wątpliwości, że była w nim zakochana. Dane zacisnął powieki. Sam

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zabił tę miłość. Przeraził śmiertelnie Tess, gdy jak ostatni gbur uległ

żądzy silniejszej niż wszelkie skrupuły i próbował zdobyć tę

dziewczynę, nie zważając na jej opór. Chciał ją mieć; nie próbował

zapanować nad tym pragnieniem. Nie potrafił okazać czułości i

śmiertelnie przeraził Tess. Nie zrobił tego umyślnie, ale całkiem

możliwe, że ujawnił się w ten sposób podświadomy lęk przed

dziewczyną, która mogła się stać najważniejszą osobą w jego życiu.

Usiłował zapobiec owemu uzależnieniu. Nieudane małżeństwo

sprawiło, że był nieufny jak skrzywdzone zwierzę. Z goryczą

wspominał pierwsze spotkanie z Tess…

Po wieczorku zapoznawczym w restauracji, podczas którego

ojciec Tess i matka Dane'a czynili wysiłki, by stworzyć pozory

rodzinnego szczęścia, nastolatka i młody policjant widywali się tylko

w święta. Dane i jego żona Jane byli coraz bardziej poróżnieni. Nita,

nie bez złośliwej satysfakcji, oznajmiła synowi, że młodsza pani

Lassiter romansuje z innym mężczyzną. Można by pomyśleć, że

niewierność Jane i cierpienie syna sprawiły jej osobliwą przyjemność.

Dane'a czekało wiele trudnych chwil. W dniu gdy Wyatt

Meriwether i Nita Lassiter ogłosili swoje zaręczyny, został poważnie

ranny w strzelaninie, do której doszło podczas napadu na bank. Jego

życie wisiało na włosku.

Tess przyjechała do szpitala najszybciej, jak mogła. Przywiózł ją

ojciec. Kiedy zorientował się, że Nita siedzi w domu, a Jane jest

nieuchwytna, postanowił się ulotnić.

Tess została przez całą noc i następny dzień. Wyjaśniła

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

pielęgniarkom, że wkrótce będzie przybraną siostrą rannego, który nie

ma innej rodziny. Pozwolono jej czuwać przy nim na oddziale

intensywnej terapii, Trzymała go za rękę, ocierała spocone czoło i z

lękiem obserwowała groźne rany na plecach, ramieniu i udzie. Kule

przeszły na wylot przez ciało.

- Będę chodzić? - dopytywał się Dane zbolałym głosem, ledwie

odzyskał przytomność.

- Oczywiście - zapewniła z uśmiechem. Dotknęła jego policzka i

odgarnęła z czoła potargane włosy. Czuła, że ma prawo do takich

czułych gestów. Ranny przymknął oczy.

- Gdzie jest moja matka? - jęknął. Po chwili dodał chrapliwym

szeptem: - A Jane?

Tess milczała, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- Sypia z moim najbliższym współpracownikiem - powiedział

głucho Dane, otwierając szeroko czarne oczy roziskrzone nienawiścią.

- Sam mi powiedział…

Tess zmarszczyła brwi.

Ranny uśmiechnął się z goryczą i ponownie zapadł w sen.

Następne tygodnie przyniosły wiele przykrych niespodzianek.

Jane przyszła do szpitala tylko raz. Była zakłopotana, ponieważ

zjawiła się jedynie po to, by oznajmić, że złożyła pozew o rozwód.

Zamierzała powtórnie wyjść za mąż, gdy tylko rozprawa dobiegnie

końca. Matka rannego wpadła na moment. Uchyliła drzwi, zajrzała do

pokoju i stwierdziła, że syn nie zamierza przenieść się na tamten

świat. Uspokojona pojechała żeglować z Wyattem. Tess była wściekła

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

na bliskich rannego; nie odstępowała od szpitalnego łóżka.

Obojętność rodziny nie była ostatnim ciosem, jaki spadł na

Lassitera. Okazało się, że postrzał w plecy będzie miał trwałe skutki, a

zatem Dane nie będzie w stanie pracować jako policjant w pełnym

wymiarze godzin.

Na wieść o tym chory popadł w głębokie przygnębienie.

- I cóż ci przyjdzie z tego, że będziesz się zamartwiać? -

tłumaczyła cierpliwie Tess, zaniepokojona wyrazem twarzy chorego.

Uklękła obok jego krzesła i przez kilka minut mocno ściskała silną

dłoń. - Nie wolno się poddawać, Dane - przekonywała. - Nie jest

wcale przesądzone, że będziesz musiał odejść z policji, chociaż trzeba

się liczyć z taką możliwością. Nie daj sobie odebrać nadziei.

- Jak? Najgorsze już się stało - odparł krótko i odwrócił wzrok. -

Po co tu ze mną siedzisz? Szkoda czasu.

- Wkrótce staniemy się rodziną - przypomniała mu. - Chcę,

żebyś wyzdrowiał.

- Niepotrzebna mi smarkata siostrzyczka.

- Będziesz na mnie skazany, gdy nasi rodzice wezmą ślub -

odparła z pobłażliwym uśmiechem. - Dość tych ponurych min.

Przecież jesteś twardzielem. Teksaski strażnik nie poddaje się tak

łatwo. Przez jakiś czas będziesz w gorszej formie. I co z tego? Wierz

mi, Dane, z twoim doświadczeniem w ściganiu przestępców na pewno

znajdziesz ciekawą pracę. Los wyrzuca cię drzwiami? Trudno,

wejdziesz oknem. Z pewnością szybko wpadniesz na dobry pomysł,

jeśli tylko zechcesz popatrzeć na swoją sytuację w takim świetle.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Dane milczał, ale z uwagą przysłuchiwał się wywodom swojej

opiekunki. Zmrużył lekko powieki i popatrzył jej prosto w oczy.

- Nie lubię kobiet - oznajmił.

- Tak sądziłam. Muszę przyznać, że nie miałeś do nich szczęścia.

- Ożeniłem się z Jane na złość matce. Nie będę się wypierał, że

pragnąłem tej dziewczyny. Ona chciała mieć dom i dzieci. To jej

największe marzenie. - Odwrócił twarz, jakby wspomnienie o

nieczułości Jane sprawiało mu ból. - Odejdź, Tess. Dość tej zabawy w

siostrę miłosierdzia.

- Wykluczone. - Tess wzruszyła ramionami. - Jeśli odejdę, kto ci

wybije z głowy skłonność do użalania się nad sobą?

- Idź do cholery! - burknął i groźnie popatrzył jej w oczy.

Uśmiechnęła się na dowód, że trudno ją przestraszyć. Była

uradowana, że otrząsnął się z apatii, w którą popadł, kiedy mu

powiedziała, że chyba będzie musiał zrezygnować z pracy.

- Znów jesteś sobą - rzuciła ironicznie. - Masz ochotę na

filiżankę kawy?

Po chwili wahania z irytacją skinął głową, jakby miał dość tej

ciągłej troskliwości. Tess zerwała się skwapliwie i wybiegła z pokoju

do korytarza, gdzie stał automat z kawą.

Do tej pory żadna kobieta nie zachowywała się tak wobec

Lassitera. Był zbity z tropu, bo Tess postanowiła się nim zaopiekować

i okazała mu troskę. Nitę interesowało jedynie to, co syn może dla niej

zrobić, Jane okazała się jeszcze większą egoistką. Tess była ulepiona z

innej gliny. Dzieliło ich tak wiele, że Lassiter czuł się zaniepokojony -

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

tym bardziej że śliczna i miła dziewczyna wkradła się podstępnie do

jego serca. Odczuwał wobec niej nie tylko wdzięczność. Gdy

ukradkiem zerkał na zgrabną postać, pożądanie ogarniało go z nie

znaną dotąd siłą. Pragnął jej bardziej niż Jane, co mogło mu z czasem

przysporzyć kłopotów. Tess miała zaledwie dziewiętnaście lat. Z

drugiej strony jednak podobnie jak większość jej rówieśniczek

zapewne miała już za sobą pierwsze doświadczenia erotyczne. W

dzisiejszych czasach to niemal oczywiste. Dane przymknął oczy.

Pomyśli o tym jutro. Na wszystko przyjdzie pora.

Posłuchał rady Tess i zastanawiał się, co mógłby robić w

przyszłości. Zagryzł usta i rozważał kolejne warianty. Uśmiechnął się,

gdy przyszedł mu do głowy ciekawy pomysł.

Przez kilka tygodni Tess przychodziła regularnie. Przesiadywała

w jego separatce, a później w mieszkaniu, bawiąc rekonwalescenta

rozmową. Dane milcząco zgodził się na te odwiedziny i przestał się

mieć na baczności. Z wolna stawali się sobie bliscy. Dane walczył z

coraz silniejszym pożądaniem.

Nie mógł się pochwalić wielkimi sukcesami. Chroniczne

napięcie usunęło w cień potrzebę ciepła i życzliwości. Pewnego dnia

był wyjątkowo podminowany. Przewracał się w łóżku z boku na bok.

- Znowu ty? Czego chcesz, do jasnej cholery? - zapytał

lodowatym tonem, gdy Tess weszła do separatki.

- To proste. Żebyś wyzdrowiał - odparła spokojnie. Przywykła

do wybuchów gniewu i nagłych zmian nastroju Dane'a.

- Wynoś się. - Dane opadł na poduszkę i zamknął oczy. -

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Uciekaj. Spóźnisz się do szkoły.

- Zdałam już wszystkie egzaminy. Poza tym są wakacje.

- Idź do pracy.

- Zapisałam się na kurs dla sekretarek.

- A w ciągu dnia pracujesz?

- W pewnym sensie.

- Jak to? - Zaciekawiony Dane odwrócił głowę ku Tess.

- Tata powiedział, że opieka nad tobą to ciężka praca. Moim

najważniejszym zadaniem jest teraz postawić cię na nogi.

Tess była nie tylko dobrą samarytanką, lecz także zakochaną

dziewczyną. Uwielbiała Lassitera. Odchudzała się i pracowała nad

swoim wyglądem w nadziei, że podczas długiej rekonwalescencji

zyska jego względy. Jej starania przynosiły marne efekty, ale nie

traciła nadziei, że pewnego dnia dopnie swego.

-

Zapewne

jesteś

dyplomowanym

psychologiem

z

uprawnieniami terapeuty - rzucił uszczypliwie Dane.

Tess nie zwracała uwagi na jego złośliwości. Wiedziała, że jej

podopieczny bardzo cierpi, znosiła więc owe docinki ze stoickim

spokojem. Odłożyła torebkę i pochyliła się nad chorym. Długie włosy

związane w koński ogon spłynęły na szczupłe ramię.

- Mój ojciec poślubi wkrótce twoją matkę. Będziemy rodziną.

Musisz przywyknąć, że będę się tobą opiekować - oznajmiła

dziewczyna.

- Nie potrzebuję opieki. - Dane spojrzał na nią wrogo.

- Wręcz przeciwnie - odparła uprzejmie. Zmierzyła wymownym

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

spojrzeniem blizny na ramionach widoczne spod białej koszulki.

Plecy Lassitera wyglądały jeszcze gorzej. Tess widziała je, gdy ranny

spał, lecz wolała mu o tym nie wspominać.

- Wiem, że bardzo cierpisz - powiedziała cicho i spojrzała na

niego z czułością. - Bardzo ci współczuję, Richardzie.

- Jestem Dane - burknął. - Nie używam pierwszego imienia.

- Rozumiem.

- Nie życzę sobie, by smarkata uczennica dorabiała sobie jako

moja pielęgniarka.

- Dlaczego matka tak rzadko cię odwiedza? - zapytała Tess,

zmieniając temat. Dane odwrócił wzrok.

- Nienawidzi mego ojca. Jestem do niego bardzo podobny.

- Ach, tak. - Podeszła bliżej. Po chwili dodała z przekonaniem, a

zarazem trochę niepewnie: - Dobrze jest mieć rodzinę, prawda?

Najbliższa była mi babcia, lecz i ona wychowywała mnie tylko

dlatego, że nie miała innego wyjścia. Mama umarła, kiedy byłam małą

dziewczynką. - Tata… - Wzruszyła ramionami. - Rodzina niewiele dla

niego znaczy. Właściwie na nikim nie mogłam polegać. A ty…

Wybacz, że o tym mówię, ale jesteś chyba w podobnej sytuacji. -

Umilkła i objęła się ciasno ramionami. - Moglibyśmy wspierać się

nawzajem w trudnych chwilach.

- Nie potrzebuję żadnego wsparcia! - Dane zacisnął zęby i

popatrzył na dziewczynę ze złością. - Przestań się mną opiekować!

- Przywykniesz - odparła z wymuszonym uśmiechem, choć w

głębi serca bardzo przeżywała okrutne słowa. To jasne, czemu Dane

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

nie chciał mieć z nią nic wspólnego. Takich jak ona nikt nie

potrzebuje.

Lassiter milczał uparcie. Nie zwracał uwagi na samozwańczą

opiekunkę, która ani myślała zostawić go na pastwę losu. Zjawiała się

codziennie. Przynosiła książki i taśmy z muzyką. Dokarmiała go

domowym jedzeniem i długo z nim rozmawiała. Kłóciła się z

Dane'em i zachęcała go, by ćwiczył dla odzyskania pełnej sprawności.

Z czasem zakochała się w nim na śmierć i życie.

Nie zdawała sobie sprawy, że tak jawnie okazuje uczucia.

Trudno się było nie domyślić prawdy, skoro dziewczęca twarz

promieniała na widok ukochanego. Tess nie spostrzegła, że Dane

często wodzi za nią pożądliwym spojrzeniem. W czasie

rekonwalescencji, mimo kłótni, bardzo się zbliżyli. Przywykł do

obecności swej opiekunki i polubił miłe towarzystwo. Bardzo pragnął

Tess. Różniła się od kobiet znanych mu do tej pory. Była łagodna i

kochająca, delikatna i wrażliwa. Potrzebował tej dziewczyny.

Pochlebiało mu jej zainteresowanie. Z niecierpliwością czekał na

codzienne wizyty.

Mimo to z obawą myślał, że zbytnio się przywiązał do Tess. Po

nieudanym małżeństwie bał się trwałego związku jak diabeł święconej

wody. Poślubił Jane na złość matce, która nie pochwalała jego

wyboru, ale początkowo żona bardzo go pociągała. Był przekonany,

że go kocha. Takie sprawiała wrażenie. Wkrótce po ślubie zmieniła

zdanie i nie chciała z nim sypiać. Czara goryczy dopełniła się, gdy

wyszedł na jaw szalony romans Jane z policjantem, który był dawniej

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

najbliższym współpracownikiem Lassitera. Zemściła się na mężu,

który nie spełnił jej oczekiwań. W nieudanym związku Dane odniósł

rany znacznie groźniejsze od gangsterskich postrzałów. Był

przekonany, że Tess zwodzi go, jak to czyniły inne kobiety. Nie mógł

wykluczyć, że sprytna małolata chce go po prostu omotać.

Współczucie i troska to środek do celu. Pożądanie miało go uczynić

bezbronnym, zdanym na łaskę i niełaskę tej dziewczyny.

Podejrzliwość sprawiła, że Dane ulegał zmiennym nastrojom;

był wrogo nastawiony wobec Tess. Przy każdej sposobności odpychał

ją złym słowem. Nie zrażała się jednak i nadal wierzyła, że w głębi

ducha pragnie jej towarzystwa.

Dane stanął na własnych nogach i zaczął chodzić szybciej, niż

oczekiwali lekarze. Szybki powrót do zdrowia sprawił, że poczuł się

mężczyzną, a w swojej opiekunce dostrzegł ponętną kobietę, co miało

dla nich obojga fatalne następstwa.

Pewnego dnia około południa Tess w białej letniej sukience z

tęczowym paskiem weszła tanecznym krokiem do jego mieszkania.

Przyniosła domowe ciasto. Dane chodził po pokoju na bosaka; miał na

sobie dżinsy i białą koszulkę mokrą od potu, bo przed chwilą pilnie

ćwiczył, by odzyskać formę. Na widok Tess nogi się pod nim ugięły.

Poczuł dziwną słabość.

Pragnął jej szaleńczo. Nie panował nad żądzą. Od dawna nie

miał kobiety. Dosyć wegetacji w dobrowolnym celibacie! Postanowił

zdobyć Tess. Nie miał wątpliwości, że i ona go pragnie. Od dawna

wodziła za nim rozmarzonym wzrokiem.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Tess nie zorientowała się, że Dane mierzy ją taksującym

spojrzeniem; jego oczy lśniły jak w gorączce. Postawiła pudełko z

ciastem na kuchennym blacie i zaczęła je otwierać.

- Co tam masz? - dopytywał się zmysłowym tonem, którego do

tej pory nie używał w ich rozmowach. Podszedł bliżej.

- Ciasto - odparła. Traciła głowę, ilekroć się do niej zbliżał.

Krew coraz szybciej pulsowała jej w żyłach. Tess z zachwytem

wpatrywała się w ukochanego.

- Pomyślałam, że masz pewnie ochotę na coś słodkiego. Jak się

czujesz? Wyglądasz… lepiej. - Spuściła oczy. Była uszczęśliwiona i

zakłopotana.

Dane nie zaprzątał sobie wcześniej głowy jej życiem

erotycznym. W przeciwnym razie, jako bystry obserwator, domyśliłby

się od razu, że Tess Meriwether jest wcieleniem niewinności. Pragnął

tylko jak najszybciej zaspokoić pożądanie.

- No proszę, sama słodycz - odparł cicho. Podszedł bliżej. Tess

oparła się o kuchenną szafkę. Dane przylgnął do niej całym ciałem. -

Oboje mamy na coś ochotę. Od dawna pożerasz mnie oczyma.

Musiałbym być ślepy, żeby się nie zorientować, co do mnie czujesz.

Tego pragniesz, Tess? - zapytał namiętnym szeptem i zuchwale otarł

się biodrami o jej biodra, żeby poczuła, jak bardzo jej pragnie.

Spłonęła rumieńcem, ale zajęty sobą Dane w ogóle tego nie

zauważył. Nie odrywał wzroku od jej rozchylonych ust.

- Na litość boską, pragnę cię jak szaleniec!

Tess była tak wstrząśnięta i przerażona, że na moment straciła

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zdolność logicznego myślenia. Nim zdobyła się na odruch protestu,

Dane zmiażdżył jej usta namiętnym pocałunkiem. Mocne dłonie

uniosły ją wyżej, by poczuła, jak bardzo jej pragnie. Natarczywy

język wślizgnął się między zaciśnięte wargi. Nawet czysta i niewinna

dziewczyna

zrozumiałaby

natychmiast,

do

czego

zmierza

oszołomiony pożądaniem mężczyzna.

Tess Meriwether całowała się tylko parę razy - i to z chłopcami

świadomymi jej zahamowań. Pieszczoty namiętnego mężczyzny,

jakim stał się nagle Dane, mogła odwzajemnić jedynie doświadczona

kobieta.

Tess zesztywniała i próbowała odepchnąć Lassitera, ale ten

zaślepiony żądzą nie zwrócił uwagi na jej wysiłki. Dłonią objął mocno

pierś dziewczyny, a kolano wsunął między jej nogi. Było oczywiste,

do czego zmierza.

- Dane… nie! - jęknęła przerażona. Zlekceważył jej okrzyk.

- Tak - szepnął drżącym głosem, przyciskając ją mocniej. - Na

miłość boską, tak, tak… Pragniesz mnie, prawda, skarbie? - Poczuła

gorące wargi na obnażonych ramionach, szyi, ustach. Całował ją

mocno i zachłannie. - Chcę cię mieć tu, natychmiast - jęknął głucho.

Silne dłonie objęły jej uda, nagie pod sukienką. Dane uniósł drobną

dziewczynę wyżej, by łatwiej w nią wejść.

Wstrzymała oddech zaskoczona intensywnością namiętnych

pieszczot. Jęknęła wystraszona zaborczymi pocałunkami.

- Tutaj - szeptał drżącym głosem Dane. - Wezmę cię na stojąco.

- Czuła jego gorące i natarczywe dłonie. Żaden mężczyzna nie dotykał

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jej w ten sposób. Pożądanie całkiem zamroczyło Dane'a. Tess czuła

się jak przedmiot, którym zamierzał się posłużyć, by zaspokoić swoje

potrzeby.

Oddychając ciężko, uwolnił ją nagle z uścisku, aż Tess dotknęła

stopami podłogi. Uniósł głowę. Oczy lśniły mu jak w gorączce. Drżał

na całym ciele. Silne dłonie o długich, mocnych palcach ścisnęły

piersi Tess. Pocałował ją zachłannie i jęknął:

- Moje plecy. Kręgosłup mi wysiada. Chodźmy do łóżka, tam

będzie nam wygodniej…

Tess zorientowała się, że to jedyna szansa, by wyrwać się z

męskich objęć i uciec. Odepchnęła Dane'a i uskoczyła w bok. Na jej

twarzy malował się tak wielki strach, że nawet oszołomiony żądzą

Dane wreszcie to spostrzegł. Tess bała się, że weźmie ją siłą, nie

okazując żadnej czułości. Płakała. Urywany szloch rozbrzmiewał

głośno w obszernym mieszkaniu. Szeroko otwarte oczy były pełne

łez.

- Nie podchodź! - krzyknęła, gdy zrobił krok w jej stronę.

Rozpalone pożądaniem oczy nadal lśniły jak w gorączce. - Odczep się

ode mnie!

Dane zrozumiał wreszcie, że Tess się go boi. Do tej chwili był

tak oszołomiony pocałunkami i namiętnymi pieszczotami, że nie

zwracał uwagi na żadne protesty. Westchnął głęboko, próbując nad

sobą zapanować. Całkiem się zapomniał. To niewybaczalne.

Obserwował Tess pociemniałymi ze złości oczyma. Jego twarz

odzyskiwała powoli obojętny wyraz.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Sama tego chciałaś - stwierdził ostro, próbując odzyskać

spokój.

- Nie! - krzyknęła z rozpaczą.

- Pragnęłaś mnie - powiedział. - W przeciwnym razie po co byś

mnie nachodziła?

- Ja cię kocham! - szlochała, dygocząc na całym ciele. Objęła

dłońmi wstrząsane łkaniem ramiona, zasłaniając piersi przed jego

zachłannym spojrzeniem.

- Ach, jest i miłość! - Czarne oczy ponownie zalśniły ogniem

żądzy. Smukłe, mocne ciało przebiegł dreszcz. Dane nadal był

podniecony aż do bólu. - Wszystko jasne. Skoro mnie kochasz, chodź

tu i daj mi dowód, że nie rzucasz słów na wiatr, ty mała kusicielko.

- Nie mogę. - Tess zrobiło się ciężko na sercu. Łzy płynęły jej po

policzkach. Po chwili milczenia dodała szeptem: - Przez ciebie

wszystko mnie boli!

Jej obawy doprowadzały go do rozpaczy i wściekłości. Tak

samo czuł się, gdy Jane przestała z nim sypiać; kpinom i oskarżeniom

nie było końca.

- Czyżby? - powiedział lodowatym tonem. - Skoro nie pójdziesz

ze mną do łóżka, to idź stąd. Chciałem się z tobą przespać. Na litość

boską! - jęknął, gdy Tess cofnęła się odruchowo. - Dlaczego ci się nie

podobam? Czemu jestem gorszy od innych, z którymi sypiałaś?

Tess otworzyła szeroko oczy i spłonęła rumieńcem. Przebiegł ją

dreszcz. Dane pojął wreszcie, że nie było w jej życiu innych

mężczyzn. Nie patrzyłaby na niego w ten sposób, gdyby miała choćby

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jednego kochanka.

- Tess, jesteś dziewicą? - zapytał, śmiertelnie przerażony własną

głupotą.

Nie była w stanie patrzeć w rozszerzone strachem czarne oczy.

Chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Dane patrzył za nią. Nie

pobiegł za uciekinierką; nie usłyszała od niego przeprosin. Wmawiał

sobie, że to najlepsze wyjście. Niech myśli, że go to wcale nie

obeszło. Bardzo cierpiał, ale cóż mógł ofiarować tej dziewczynie?

Najwyżej odrobinę życzliwości. Wrócił do kuchni. Chłód ścisnął mu

serce, a ciemne oczy spoglądały ponuro. Obiecał sobie, że nigdy

więcej nie zaufa kobiecie - nawet Tess. Istne wcielenie niewinności!

Skąd miał wiedzieć? Oby tylko dzisiejsze przeżycie szybko zatarło się

w jej pamięci.

Dość wspomnień, skarcił się w duchu. Uruchomił mercedesa i

pojechał do biura. Cały personel czekał na wieści o zdrowiu

koleżanki. Dane wcale się nie dziwił. Tess była ogromnie lubiana.

- Co z nią? Wyjdzie z tego? - Helen odezwała się pierwsza.

Patrzyła na niego z obawą.

- Czuje się lepiej - zapewnił. - Nadal jest oszołomiona po

narkozie, ale wkrótce odzyska siły. Rana szybko się goi.

- Kiedy zostanie wypisana ze szpitala? - wypytywała

niecierpliwie Helen. - Mogłaby zamieszkać u mnie. Będę się nią

opiekować.

- Zabiorę ją do siebie - oznajmił Dane. Był zaskoczony własną

deklaracją. Jego pracownicy nie kryli zdziwienia. - Pojedziemy na

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ranczo. Jose i Beryl mogą się nią zająć, kiedy będę w agencji. -

Zwrócił się do Helen. - Potrzebujemy sekretarki. Znajdziesz jakieś

zastępstwo?

- Już o tym pomyślałam. Ta dziewczyna wkrótce tu będzie -

odparła. - Szybko pisze na maszynie, znakomicie j stenografuje. Z

referencji wynika, że potrafi trzymać język za zębami.

- Świetnie. - Dane mimo woli popatrzył na biurko, przy którym

siedziała zwykle Tess. Dziś jej fotel był pusty.

- Orientujesz się w jej notatkach? - wypytywał zirytowany,

rzucając Helen badawcze spojrzenia. - Nie mam pojęcia, co mnie

dzisiaj czeka. Jestem z kimś umówiony?

- Masz zjeść obiad z Harveyem Barrettem - przypomniała Helen.

- Chodzi o wymuszenia. Po południu czeka cię spotkanie z

małżeństwem poszukującym córki. Nazywają się Addisonowie. Potem

rozmowa z facetem, który chce, żebyśmy śledzili jego żonę.

- Mam coś przed południem?

- Nic pilnego.

- Doskonale. Wstąpię do siebie. Potem będę w szpitalu. Stamtąd

pojadę na obiad z klientem.

- Sądziłam, że Tess czuje się lepiej. - Helen zmarszczyła brwi.

Dane bez słowa ruszył ku drzwiom.

- Jeśli to będzie konieczne, szukajcie mnie telefonicznie w jej

separatce. - Podał numer do szpitalnego pokoju.

- Jasne, szefie. Powiedz tej biedulce, że za nią tęsknimy.

Dane z roztargnieniem skinął głową. Myślami był już przy Tess.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ DRUGI

Tess nieświadomie jęknęła z bólu. Miała dziwny sen. Powoli

wracała do rzeczywistości. Zapewne śniła o ukochanym. Tylko on

pojawiał się w jej wizjach. To śmieszne, zważywszy, jak okrutnie ją

potraktował.

Jakiś dźwięk wyrwał ją z sennego odrętwienia. Otworzyła oczy i

ujrzała Dane'a siedzącego na krześle przy łóżku.

- Dlaczego wróciłeś? - zapytała, odruchowo napinając mięśnie. -

Powinieneś być w pracy.

- Moja praca polega między innymi na zapewnieniu ci właściwej

opieki - odparł z kamienną twarzą.

Na dźwięk znajomych słów powróciły wspomnienia sprzed

kilku lat, kiedy to Dane był ranny. Zbyt dobrze pamiętała, co się

później wydarzyło. Zamknęła oczy, by łatwiej znieść ból.

- Odejdź, proszę - szepnęła.

Dane westchnął głęboko. Nie mógł patrzeć na jej wykrzywioną

cierpieniem twarz.

- Nie masz nikogo prócz mnie.

Tak rzeczywiście było. Babcia Tess umarła przed rokiem.

- Jesteś moim szefem, Dane - odparła z pozornym spokojem.

Mówiła cicho i patrzyła mu prosto w oczy. - To wcale nie oznacza, że

masz się mną opiekować.

- Muszę cię o coś zapytać. - Dane usiadł na brzegu krzesła i

oparł łokcie na kolanach, obserwując uważnie chorą. - Powinienem

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zrobić to już dawno. Czy nadal cierpisz z powodu… tamtego dnia?

Jak bardzo to przeżyłaś?

- Nie wiem, o czym mówisz - odparła chłodno. Zarumieniła się i

odwróciła głowę.

- Czyżby? - odparł z kpiącym uśmiechem. - Od trzech lat

unikamy tego tematu. Byłaś wobec mnie tak chłodna i oficjalna, że

nie mogłem z tobą normalnie porozmawiać, a nawet przeprosić.

- Dlaczego miałbyś zaprzątać sobie tym głowę? - powiedziała. -

Przecież chciałeś się ode mnie uwolnić. Dopiąłeś swego. Za żadne

skarby świata nie będę próbowała się do ciebie zbliżyć.

- Innych mężczyzn także będziesz unikała - dodał ponuro.

- Przestań mnie dręczyć. Znajdź sobie inną rozrywkę. - Tess

naciągnęła wyżej kołdrę i utkwiła spojrzenie w okiennej szybie.

- Zabieram cię na ranczo. Tam szybko odzyskasz siły.

Tess pobladła. Uniosła się na łokciu i patrzyła na niego oczyma

wielkimi jak spodki. Twarz miała nieruchomą jak maska.

- O Boże! - jęknął Dane. - Nie patrz na mnie w ten sposób.

- Nie pojadę - szepnęła, ściskając drżącymi dłońmi brzeg

prześcieradła. - Nie chcę u ciebie mieszkać. Wykluczone!

Dane zacisnął powieki. Nie był w stanie patrzeć na wystraszoną

dziewczynę. Poderwał się z krzesła i podszedł do okna.

- Tamtego dnia… nie miałem pojęcia, że jesteś dziewicą - rzucił

ostro. - Zorientowałem się poniewczasie, gdy byłaś już śmiertelnie

przerażona. Sądzisz, że nie wiem, czemu w ogóle nie spotykasz się z

mężczyznami? - Odwrócił głowę i popatrzył Tess prosto w oczy. - Nie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

waż się myśleć, że jestem bez serca. Zapewniam, że miałem i nadal

mam wyrzuty sumienia.

- To przeszłość… - Westchnęła, przyglądając się uporczywie

swoim dłoniom zaciśniętym na pościeli.

- Nie dla mnie. Mam wrażenie, jakby to było wczoraj - odparł

ponuro. - Na miłość boską, nie odtrącaj mnie!

- Wcale tego nie robię.

Dane natychmiast podszedł do łóżka. Był równie blady jak ranna

dziewczyna. Popatrzył jej w oczy.

- Tess, zdaję sobie sprawę, że odczuwasz lęk, ilekroć się do

ciebie zbliżam. Tylko ślepiec by tego nie dostrzegł. Zapewniam, że z

mojej strony nic ci nie grozi. Chcę tylko, żebyś była pod dobrą opieką

do czasu, aż wyzdrowiejesz.. Gdy wyjadę, Beryl się tobą zaopiekuje.

- Nie znam Beryl. Helen powiedziała, że mogę u niej

zamieszkać…

- Helen spędza dużo czasu w agencji, potem biegnie na lekcje

tańca, a gdy ma wolną chwilę, umawia się z Haroldem na pizzę. To

oznacza, że całymi dniami będziesz sama jak palec.

- Nic nie szkodzi. Dam sobie radę.

- Posłuchaj mnie uważnie - rzucił Dane przez zaciśnięte zęby.

Podszedł bliżej. Z irytacją spostrzegł, że Tess skuliła się pod kołdrą. -

Widziałaś, jak doszło do sprzedaży narkotyków. Będziesz musiała

zeznawać. Policji przy transakcji nie było, prawda? Mają tylko

poszlaki. Pamiętaj, że widziałaś na własne oczy tamto zdarzenie.

Jeden z gangsterów wciąż jest na wolności. Z pewnością zdążył się

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

dowiedzieć, kim jesteś. Rozumiesz, co to oznacza?

- Chyba nie spodziewasz się najgorszego - powiedziała z

namysłem Tess.

- Do cholery! Nie bądź naiwna! Od dziesięciu lat mam do

czynienia z takimi łobuzami. Wiem, do czego są zdolni. Będziesz

mogła czuć się bezpieczna dopiero wtedy, gdy obaj przestępcy trafią

za kratki. Do zakończenia procesu trzeba cię chronić. Potrafię o to

zadbać. Jeśli wyjadę, na miejscu będzie zarządca rancza, który w

latach czterdziestych sam był teksaskim strażnikiem. Strzela niemal

tak celnie jak ja.

Tess ukryła twarz w dłoniach. Nie chciała przystać na

propozycję Lassitera. To dla niej zbyt ciężka próba. Szczerze mówiąc,

łatwiej byłoby stanąć oko w oko z gangsterami.

- Możesz traktować mnie jak wroga, jeżeli ci to doda pewności

siebie, tylko jedź ze mną. Nie ryzykuj własnego życia.

- A co ja mam za życie? - mruknęła żałośnie Tess, odgarniając

potargane włosy. - Tylko praca i telewizja.

- Masz zaledwie dwadzieścia dwa lata - przypomniał Dane. - Za

wcześnie na cynizm.

- Miałam dobrego nauczyciela - rzuciła drwiąco i spojrzała mu w

oczy. - Sam dawałeś mi lekcje.

Wyraz twarzy Tess sprawił, że Dane poczuł się winny.

- Nie miałem w życiu nikogo bliskiego - tłumaczył. - Kiedy

ojciec postanowił odejść, byłem jeszcze chłopcem. Uwielbiałem tatę.

Matka nie mogła na mnie patrzeć, ponieważ byłem do niego podobny.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Jane zaraz po ślubie twierdziła, że mnie kocha, a potem zmieniła

zdanie i odeszła. - Pochylił się nad Tess, która spojrzała w czarne

lśniące oczy. - Szczerze i otwarcie wyznałaś mi swoją miłość, a ja cię

odepchnąłem. Cierpiałaś przeze mnie, odczuwałaś strach. Rozumiesz,

do czego zmierzam, maleńka? Ja po prostu nie wiem, czym jest

prawdziwa miłość!

Umilkł widząc, że Tess mimo woli spogląda na niego z

czułością. Po chwili zapytał śmiało:

- Czy na mój widok odczuwasz jedynie lęk? - Popatrzył na usta

Tess, które rozchyliły się lekko pod jego uporczywym spojrzeniem.

Delikatnie musnął kciukiem różowe wargi. Pieszczota była tak

łagodna i czuła, że Tess wstrzymała oddech. - A może pomimo złych

doświadczeń sprzed lat nadal coś do mnie czujesz?

Dziewczyna odsunęła się na bezpieczną odległość. Zdawała się

nie słyszeć ostatnich słów Dane' a. Za wszelką cenę musiała przerwać

czułe dotknięcie, które przyprawiało ją o zawrót głowy. Oczy miała

szeroko otwarte; serce kołatało niespokojnie.

Dane popatrzył jej w oczy. Oddychał z trudem. Nie musiała

niczego tłumaczyć. Strach nie zabił uczucia, które do niego żywiła.

Poczuł ulgę; daremnie próbowała ukryć zmieszanie wywołane

niewinną pieszczotą. Dane miał wprawdzie aż trzydzieści cztery lata,

ale po raz pierwszy w życiu dotknął kobiety tak czule i łagodnie.

- Przyznaj się. Lęk to nie wszystko, prawda?

- Dane…

- Lekarz powiedział, że wypiszą cię rano. Nie przestrasz się, jeśli

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zobaczysz pod drzwiami umundurowanego funkcjonariusza. Będzie

cię pilnował, póki nic wyjdziesz ze szpitala.

Tess popatrzyła z obawą na Dane'a, który długo obserwował ją

w milczeniu.

- Dla ciebie chcę być czuły i delikatny. To duży postęp - wyznał

cicho. - Jeśli się postaram, może z czasem pozwolisz, żebym cię

dotknął.

- Nie - odparła pospiesznie. Zimny dreszcz przebiegł jej po

plecach. - Z pewnością nie zgodzę się, abyś mnie potraktował tak…

jak kiedyś.

- Zrozum, maleńka. Nie znałem do tej pory dziewczyny takiej

jak ty. Jesteś czysta i niewinna - powiedział, z trudem dobierając

słowa. - Czułość była mi obca, ale to nie usprawiedliwia tamtego

postępku. Zachowałem się jak dzikus i bardzo tego żałuję.

- Nie chcę o tym rozmawiać, Dane - oświadczyła, spoglądając na

splecione dłonie. Sprawiała wrażenie znacznie starszej niż w

rzeczywistości, - Zostaw mnie w spokoju, Dane. Nie mam sił na

sprzeczki.

Czemu nie domyślił się od razu, co dręczy Tess? Po wielu latach

znajomości w ogóle jej nie znał. To oczywiste, że poczuła się

odrzucona, gdy ojciec oddał ją babci na wychowanie, by mieć czas na

niezliczone romanse. Ślub z matką Dane’a z pewnością spowodował

dalsze rozluźnienie więzów między ojcem i córką. Tess pragnęła

obdarzyć kogoś uczuciem i wybrała fatalnie; trafiła na człowieka,

który niewiele wiedział o miłości, chował w sercu urazy i

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

uprzedzenia, miał za sobą nieudane małżeństwo, a jego ciało

poznaczone było niezliczonymi bliznami.

Dane skrzywił się, gdy ujrzał wyraz twarzy Tess. Miał wrażenie,

że ponosi winę za wszystkie jej cierpienia. Z pewnością często przez

niego płakała.

- Lubisz konie? - zapytał.

- Zawsze się ich bałam.

- Zapewne dlatego, że mało o nich wiesz. Gdy wyzdrowiejesz,

nauczę cię jeździć konno.

- Nie trzeba - odparła Tess drżącym głosem. - Daj spokój. Nie

potrzebuję litości.

Dane chciał odpowiedzieć, lecz daremnie szukał właściwych

słów. Westchnął głęboko.

- Wpadnę do ciebie jutro - rzucił na odchodnym. - Odpoczywaj.

Tess skinęła głową. Przymknęła oczy. Chciała o nim zapomnieć

- choćby na krótko. Nie pozwoli, by znów ją omotał. Tym razem

zdoła się uchronić przed niebezpiecznym urokiem tego mężczyzny.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ TRZECI

Na swoim ranczu Lassiter hodował rasowe bydło. Jose

Dominguez doglądał zwierząt, Hardy był kucharzem. Dan, mąż Beryl,

pracował jako zarządca; miał do dyspozycji sześciu kowbojów oraz

kilku fachowców niezbędnych do sprawnego działania farmy.

Tess nie chciała opuszczać szpitala i jechać na ranczo szefa, ale

brakło jej sił, by z nim walczyć. Dane porozumiał się z lekarzem i z

pomocą Helen spakował wcześniej rzeczy chorej. Walizkę miał w

bagażniku, gdy zajechał pod szpital. Dopilnował, by wypisano Tess,

zaprowadził ją do mercedesa i ruszył prosto do Branntville.

Tess z obawą myślała o nadchodzących dniach, które miała

spędzić w towarzystwie szefa. Dane zachowywał się dziwnie.

Niepokoiła się bardziej niż zwykle.

Lassiter był na co dzień dość milczący. Jedynie podczas rozmów

z klientami ożywiał się trochę. Przez całą drogę do Branntville w

aucie panowała martwa cisza. Pogrążona w zadumie Tess spoglądała

w okno. Od czasu do czasu krzywiła się, czując ból w ramieniu.

- To już ranczo? - zapytała, gdy wyjechali z miasteczka i ujrzeli

biały płot okalający posiadłość aż po horyzont.

Na bramie widniał znak farmy: stylizowana czarna ostroga.

Dane ożywił się nieco i zaczął opowiadać Tess o zamożnych

rodzinach z sąsiedztwa. Było wśród nich dwoje młodych ludzi, którzy

wyraźnie mieli się ku sobie.

- Pewnie wezmą ślub i połączą dwie fortuny. Oby żyli długo i

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

szczęśliwie - stwierdziła Tess.

- Są jeszcze bardzo młodzi. Poza tym małżeństwo wcale nie

gwarantuje szczęścia - odparł z goryczą.

- Moim zdaniem ludzi decydujących się na trwały związek wiele

musi łączyć.

- Na przykład? - zapytał zerkając na Tess.

- Wzajemny szacunek, podobne zainteresowania i doświadczenie

życiowe.

- A łóżko?

- Bez tego nie byłoby potomstwa… - Tess poruszyła się

niespokojnie i utkwiła spojrzenie w przedniej szybie.

- Bywa, że ludzie nie mogą mieć dzieci. Czy to znaczy, że nie

powinni razem sypiać? - odrzekł ponuro Dane.

- Ależ nie. - Tess oglądała własne dłonie. - Silne więzi erotyczne

to dla wielu osób rzecz całkiem naturalna.

- Tess… - Dane szukał odpowiednich słów. - Chyba nie masz

pojęcia, na czym polegają te sprawy.

- Tak sądzisz? - Tess spłonęła rumieńcem.

Zerknął na jej profil i krew zaczęła szybciej krążyć w jego

żyłach. Tess nie miała pojęcia, jak to jest między kobietą i mężczyzną.

Przez niego nabawiła się owych zahamowań. Skrzywdził ją i

przestraszył. Szkoda, że tak się stało. Gdyby potrafił zdobyć się na

odrobinę czułości… cudownie byłoby leżeć, trzymając w objęciach

śliczną kochankę i dzielić rozkosz jak tysiące innych par. Mięśnie

Lassitera sprężyły się natychmiast pod wpływem tej wizji. Gdyby

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Tess nadal go kochała…

Stłumił jęk. Pochopnie odrzucił bezcenny dar. Cóż za ironia

losu! Przed laty narobił głupstw, gdy po niebezpiecznym postrzale

odzyskiwał zdrowie. Trzeba było kolejnego nieszczęścia, by

uświadomił sobie bezsens własnego postępowania.

- Jesteśmy na ranczu.

Uśmiechnął się mimo woli. Zbliżali się do obszernego

parterowego budynku wzniesionego z drewna i pomalowanego na

biało. Otaczały go kwietne rabaty i wysokie drzewa.

- Jak tu pięknie! - wykrzyknęła Tess.

- Posiadłość należała do mojego dziadka - wyjaśnił Dane. -

Zapisał mi ją w testamencie.

- Cudowne miejsce - zachwycała się Tess. Ze wzruszenia brakło

jej tchu. - Jakie piękne rabaty! Idę o zakład, że wiosną masz tu istny

dywan z kwiatów.

- To zasługa Beryl. Wie, jak upiększyć otoczenie. Jeśli zechcesz,

pokaże ci cały ogród.

- Uwielbiam rośliny - wyznała Tess. - Nie mam ich gdzie

uprawiać. Zastawiłam doniczkami wszystkie parapety w moim

mieszkaniu. Gdy mieszkałam u babci, zajmowałam się ogrodem.

- Widzisz? Nic o tobie nie wiem. - Dane podjechał do schodów

prowadzących na werandę, wyłączył silnik i obrzucił Tess

badawczym spojrzeniem. - Nie mam pojęcia, kim naprawdę jesteś.

- Dlaczego miałoby cię to interesować? - odparła wymijająco. -

Spójrz! To Beryl, prawda? - Na schody wybiegła niska, siwowłosa

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

kobieta.

- Zgadłaś.

- Nareszcie jesteś! - gderała starsza pani. - Jak zwykle

spóźniony. To ona? - Beryl zmierzyła Tess taksującym spojrzeniem. -

Blada i wychudzona, biedactwo. Muszę ją odkarmić. Jak ramię,

dziecinko? Wciąż boli?

- Znacznie mniej niż. przedtem. - Tess od razu poczuła się na

farmie jak u siebie w domu.

- Dość gadania - wtrącił Dane. - Trzeba zaprowadzić pacjentkę

do pokoju. Jeśli dłużej tu postoimy, na pewno się przeziębi.

- Wcale nie jest chłodno - stwierdziła Beryl. - Nim upłynie

miesiąc, wszystko tu zakwitnie!

Tess potrafiła sobie wyobrazić ten widok. Z żalem pomyślała, że

go nie zobaczy, bo wkrótce wyjedzie. Pozwoliła, by Dane objął ją

ramieniem i wprowadził po schodach, ale napięła mięśnie, jakby

zamierzała uciec.

- Nie bój się - mruknął, gdy Beryl ruszyła przodem, wskazując

drogę do jednego z pokoi gościnnych. - Nie mam złych zamiarów.

- Dane… - Tess zarumieniła się mimo woli. Jej zakłopotanie

wprawiło Lassitera w irytację.

- Przestań być taka spięta. Jesteś wśród przyjaciół.

- Siebie również do nich zaliczasz? - odparła chłodno.

- Skończyłem trzydzieści cztery lata - mruknął, gdy szli

korytarzem. - Nie przyszło ci do głowy, że mam dosyć samotności?

Pamiętasz, jak powiedziałaś, że oboje jesteśmy osamotnieni. Nie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

mamy bliskich.

- Twierdziłeś, że nikt ci nie jest potrzebny.

- Od czternastu lat jestem gliną. - Dane wzruszył ramionami. -

Ludzie mego pokroju z trudem zmieniają poglądy.

Na samą myśl o ryzykownym zajęciu Dane'a Tess ogarnął

niepokój. Stanęli jej przed oczyma handlarze narkotyków, których

przyłapała na gorącym uczynku. Do tej pory nie myślała o

przestrogach Lassitera, który uświadomił jej, że jest w sprawie

nielegalnej transakcji jedynym świadkiem.

- Co się stało? - wypytywał Dane.

- Przypomniałam sobie, jak zostałam ranna. Tamci mężczyźni…

- Tu jesteś bezpieczna - oznajmił stanowczo. - Nic ci nie grozi.

- Jasne - odparła z wymuszonym uśmiechem.

Beryl pomogła gościowi rozpakować walizkę. Dane poszedł

obejrzeć cielę, które urodziło się po ich przyjeździe. Zniknął na kilka

godzin. W tym czasie Beryl i Tess zdążyły się zaprzyjaźnić. Gdy

ponownie zajrzał do gościnnego pokoju, Tess ledwie go poznała.

Miał na sobie roboczy strój kowboja - koszulę w niebieskie

paski z długimi rękawami, zapinanymi na metalowe guziki,

wypłowiałe

niebieskie

dżinsy,

długie

skórzane

ochraniacze

podtrzymywane szerokim paskiem ze srebrną klamrą, czarne wysokie

buty wyszywane błyszczące nicią i stary kapelusz z szerokim rondem

włożony na bakier. Tess patrzyła na niego jak urzeczona. Nie widziała

go nigdy w takim stroju.

- Wyglądasz, jakbyś uganiał się za cielakami po zaroślach -

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

gderała Beryl.

- Strzał w dziesiątkę - odparł Dane. - Musieliśmy wypłoszyć

stadko krów z zagajnika. Sama wiesz, że to nie jest łatwa robota. -

Zwrócił się do Tess: - Rozpakowana?

Tess skinęła głową.

- Czemu tak mi się przyglądasz? - Dane uniósł brwi.

- Wyglądasz… inaczej - odparła, daremnie szukając właściwego

słowa na określenie zmiany, która w nim zaszła.

- Tutaj nie muszę grad układnego człowieka interesów -

powiedział, uśmiechając się lekko. - Jestem u siebie. To mój dom.

Tess odwróciła wzrok. Dom… Miała własne mieszkanie, ale nie

istniało na tym świecie miejsce, gdzie czułaby się całkiem swobodnie.

U babci było ładnie i wytwornie, ale liczył się tylko efekt, a nie

domowe ciepło.

- Co jest na obiad? - Dane popatrzył na Beryl. Zirytował się

wyraźnie, gdy Tess popadła w zamyślenie i przestała zwracać na

niego uwagę.

- Wołowina - odparła Beryl i dodała z uśmiechem: - I ziemniaki.

A czego się spodziewałeś?

- Mnie to wystarczy. Zmienię ciuchy.

Tess obserwowała go ukradkiem. Jej oczy zdradzały więcej, niż

sądziła. Wspominała, jak wybił brutalnie z jej głowy uwielbienie dla

wyśnionego bohatera. Kochała go całym sercem, ale odrzucił tę

miłość. Teraz próbował wszystko naprawić. Czyżby nie rozumiał, że

jest za późno? Minęło tyle lat.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Ty się go boisz! - mruknęła Beryl, spoglądając na Tess z

niedowierzaniem. Przez chwilę obserwowała ją uważnie. - Kochanie,

przecież Dane nawet muchy by nie skrzywdził!

Zapewne, pomyślała z goryczą Tess. Cierpiała przez niego, ale

za nic w świecie nie wyznałaby starszej pani, co się stało.

- Nie przepadał za moim ojcem - odparła wymijająco. - Siłą

rzeczy ja również nie cieszę się jego sympatią. Bardzo mi pomógł,

gdy zostałam ranna, lecz mimo to wolałabym mieszkać na

przeciwległym skraju miasta i spotykać mego szefa tylko w biurze.

- W takim razie słabo go znasz. - Beryl nie dawała za wygraną. -

Przyznaję, że bywa szorstki i niecierpliwy, ale nigdy mściwy. Matka

zatruła mu życie, gdy mąż ją opuścił. Starałam się opiekować małym

najlepiej, jak umiałam, bo Nita go zaniedbywała.

- Mój ojciec miał tę samą wadę - oznajmiła Tess.

- Widzisz! Coś was łączy.

- Jasne. Oboje jesteśmy ludźmi.

Tess szybko oswoiła się z warunkami życia na ranczu. Wszystko

ją ciekawiło. Odzyskała spokój i poczucie wewnętrznej równowagi.

Chętnie i często pomagała Beryl. Ramię bolało ją czasami, ale

wyjaśniła starszej kobiecie, że należy je koniecznie rozruszać, bo w

przeciwnym razie nie odzyska dawnej sprawności. Nakrywała do

stołu i starała się odciążyć Beryl. Szybko zyskała sympatię

pracowników farmy.

Dane był rozczarowany, bo trzymała się od niego z daleka.

Zawsze miała jakiś powód, by wyjść z pokoju, gdy on tam wchodził.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Jeżeli po obiedzie przesiadywał w salonie, a nie w swoim gabinecie,

Tess wymykała się do swego pokoju.

W biurze agencji utrzymywali wyłącznie kontakty służbowe.

Tess stenografowała, łączyła rozmowy telefoniczne i pilnowała, by

wszystko szło według planu. Teraz sytuacja się zmieniła. Ranczo

stanowiło naturalne środowisko Lassitera; stał się tam innym

człowiekiem. Tess nie umiała sobie z tym poradzić. Nawet wówczas,

gdy był ranny, postępował według ściśle określonych zasad. Raz tylko

- w swoim mieszkaniu - całkiem się zapomniał. Ranczo było jego

azylem. Mało kto mógł je odwiedzić. Tess nie miała pojęcia o

istnieniu posiadłości.

Tu, z dala od miasta, Dane odzyskiwał spokój i pewność siebie.

Nie musiał stale mieć się na baczności. Utykał nieco z powodu

ciężkiej pracy. Częściej niż w biurze dawało o sobie znać jego

wybuchowe usposobienie, a mimo to wydawał się bardziej

zrównoważony i otwarty. Tess nie była tym zachwycona. Odczuwała

zakłopotanie, bo nikt się nimi nie interesował. Beryl zachowywała

dystans; reszta pracowników zajmowała się własnymi sprawami. Tess

była zdana na towarzystwo Lassitera, co oznaczało, że ma powody do

niepokoju.

Dane szybko się zorientował, że Tess go unika; był na nią zły.

Gdy po trzech dniach nic się nie zmieniało, postanowił z nią poważnie

porozmawiać. Wszedł do obory, gdzie Tess karmiła osierocone cielę.

- Przestań mnie unikać - powiedział bez żadnych wstępów.

Tess spoglądała na niego z obawą. Miała na sobie dżinsy,

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

niebieską bluzkę i dżinsową kurtkę. Włosy zaplotła w warkocz. Nawet

bez makijażu wyglądała bardzo ładnie. Dane od razu to zauważył.

- Muszę nakarmić to biedactwo - oznajmiła, by zyskać na czasie.

Wskazała trzymaną w ręku butelkę. Cielę piło z niej, trzymając łebek

na kolanach Tess.

- Nie zmieniaj tematu. - Dane pospiesznie zdjął kapelusz i ukląkł

obok niej. Popatrzył w szare oczy. - Od paru dni usiłuję ci powiedzieć,

że strasznie żałuję wszystkiego, co zrobiłem… tamtego dnia.

Tess natychmiast się zarumieniła. Serce kołatało w jej piersi

coraz szybciej. Wolała nie pytać, czemu tak się dzieje.

- Gdybym wiedział, że byłaś niewinna, z pewnością nie

rzuciłbym się na ciebie jak dzikus.

- Już mi to mówiłeś - wykrztusiła.

- Wtedy nie chciałaś mnie słuchać. - Nerwowym ruchem

odgarnął gęstą wilgotną czuprynę. - Wiem, że kręci się wokół ciebie

paru facetów. Chyba już wiesz, że czułe sam na sam nie jest regułą.

Kochankowie bywają gwałtowni.

Tess w milczeniu patrzyła na cielaczka.

- I cóż? - Delikatnie uniósł jej twarz i zmusił, by spojrzała mu w

oczy. - Powiedz coś.

- Ja z nikim… - odparła wreszcie. - Nigdy…

Lassiter długo milczał.

- Na żadnej kobiecie nie zależało mi tak bardzo, abym troszczył

się o jej uczucia i potrzeby - wyznał szczerze. - Pragnąłem Jane.

Byłem przekonany, że mnie kocha, uznałem więc, że nie muszę za

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

każdym razem grać roli czułego uwodziciela.

Tess westchnęła. Z nikim się dotąd nie kochała, ale o erotyce

wiedziała chyba znacznie więcej niż Dane.

- Nie możesz tak… - Zarumieniła się i dokończyła odważnie: -

Musisz zrozumieć, że potrzeby kobiet i mężczyzn są różne. My

potrzebujemy czasu i pieszczot.

- Skąd wiesz? - zapytał. - Przed chwilą dałaś mi do zrozumienia,

że nie straciłaś jeszcze dziewictwa.

- To wcale nie oznacza, że jestem tępą idiotką - odparła,

rumieniąc się jeszcze bardziej. Spojrzała mu w oczy. - Oglądam filmy,

czytam książki. Orientuję się, w czym rzecz, i wiem, co może

odczuwać kobieta w ramionach ukochanego mężczyzny.

- Kochałaś mnie - stwierdził ponuro - a mimo to czułaś jedynie

strach.

- To nie była miłość, tylko fatalne zauroczenie - wtrąciła, nie

mogąc sobie darować, że tak jawnie okazywała uczucia. Jako

dziewiętnastolatka nie miała pojęcia, że należy ukrywać tajemnice

swego serca. - Cierpiałam z twego powodu… i nie chodziło jedynie o

zranioną dumę.

- Nie zdawałem sobie z tego sprawy. Pragnąłem cię jak szaleniec

- odparł z wahaniem. Można by pomyśleć, że odczuwa ból. - Byłaś

taka czuła i kochająca. Pomyślałem… - Zaklął cicho i popatrzył jej w

oczy. - Czy to ma znaczenie? I tak mnie nie chciałaś.

- Byłeś zbyt natarczywy - szepnęła.

Dane zacisnął w pięść rękę leżącą na kolanie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Nie potrafię inaczej postępować z kobietami! - odparł głucho.

Zmrużył powieki i spoglądał w szare oczy Tess. - Późno zacząłem. To

chyba wina matki. Nienawidziła mnie i dlatego straciłem pewność

siebie. Unikałem dziewczyn. Stałem się mężczyzną dopiero jako

młody glina. Zapewne się domyślasz, że kobiety, jakie spotykałem w

miejskiej dżungli, były równie twarde i pozbawione sentymentów jak

faceci. Brałem je szybko, bez miłości. - Patrzył na Tess z niepokojem,

jakby oczekiwał wyroku. - Rzuciłem się na ciebie tak zachłannie… bo

inaczej nie potrafię.

- Biedny Dane - szepnęła Tess, nie kryjąc współczucia. - Bardzo

mi ciebie żal.

- Proszę? - mruknął z roztargnieniem, nie rozumiejąc, o co jej

chodzi.

Tess nie była pewna, czy Dane ma świadomość, jak wiele swych

tajemnic zdradził jej tym wyznaniem. Po raz pierwszy od wielu

miesięcy śmiało wyciągnęła rękę i pogłaskała go po policzku. Palce

miała zimne.

- Nie lituj się nade mną, kochanie - mruknął i odsunął się nagle.

Oczy lśniły mu dziwnym blaskiem. - Żadnej kobiecie nie pozwolę się

nade mną użalać.

Wstał i ciężkim krokiem ruszył ku drzwiom. Zdumiona Tess

odprowadziła go wzrokiem.

Przez następne dwa dni z kolei Lassiter unikał Tess, jakby czuł

się zakłopotany nazbyt szczerym wyznaniem. Dziewczyna była

znacznie mniej nerwowa od chwili, gdy pojęła, że jego nastawienie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wobec kobiet usunęło w cień potrzebę czułości. Z zadowoleniem

pomyślała, że wyniesiona z lektur wiedza teoretyczna o związkach

mężczyzn i kobiet przyda jej się teraz w życiu. Dane nie zaznał

czułości i dlatego nie potrafił jej okazać, ale to można zmienić.

Dane przerwał jej te rozważania. Oznajmił, że pora wrócić do

agencji. Nie mógł dłużej zaniedbywać swojej firmy. Tess postanowiła

z nim jechać; odzyskała siły, a ramię prawie już nie bolało.

Dane pospiesznie spakował walizkę i pożegnał się z Beryl. W

drodze do Houston był milczący i nieprzystępny.

- Będziesz miała ochroniarza. Ma wszędzie za tobą chodzie -

stwierdził chłodno, gdy po godzinnej podróży odniósł walizkę do

mieszkania Tess.

- Nie potrzebuję takiego anioła stróża - odparła buntowniczo. -

W razie potrzeby mogę zadzwonić na policję.

- O ile zdążysz - odparł krótko. - Nie masz pojęcia, w co się

wpakowałaś.

- Drogi panie superglino - powiedziała, rzucając mu drwiące

spojrzenie. - Gotowa jestem się założyć, że nawet w czasie urlopu

trzymasz spluwę pod poduszką, by móc o każdej porze dnia i nocy

stawić czoło przestępcom.

- Nie ukrywam, że lubię swoją pracę - przyznał Dane z

uśmiechem, który przyprawił Tess o drżenie serca. - Tylko w akcji i

na ranczu naprawdę jestem sobą. Przejście z policji do agencji

detektywistycznej niewiele zmieniło, bo charakter pracy jest podobny,

szczególnie gdy mam do czynienia z kryminalistami.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Adrenalina do krwi… i od razu czujesz się lepiej - mruknęła

Tess. - Jesteś uzależniony od ryzyka.

- Naprawdę?

- Dlatego nadal sam bierzesz najtrudniejsze sprawy, choć

mógłbyś je zlecić podwładnym. Szukasz mocnych wrażeń. -

Spojrzenie szarych oczu przesunęło się po muskularnej postaci. Tess

pamiętała o bliznach na skórze okrytej ubraniem.

- To niezbyt przyjemny widok. Lepiej ci go oszczędzę. W

przeciwnym razie nabierzesz do mnie odrazy. - Dane był

przenikliwym obserwatorem. Od razu wiedział, co ją trapi.

- Myślałam o wypadku, a nie o twoim wyglądzie - oznajmiła

stanowczo i popatrzyła mu w oczy.

Ta uwaga trochę go uspokoiła, ale nadal był naprężony niczym

struna. Zawsze chodził prosto, jakby kij połknął. Nigdy sienie garbił i

z góry patrzył na ludzi. Jego postawa i charakter odznaczały się pewną

wyniosłością. Był prostolinijny i bezkompromisowy.

- Mniejsza z tym. I tak nie ma co marzyć, by ktoś mi

zaproponował pikantną rozkładówkę w „świerszczyku” dla pań -

odparł z uśmiechem. - Zresztą przed wypadkiem również daleko mi

było do supermana.

- Nie miałam okazji zobaczyć cię w spodenkach kąpielowych -

odparła, wpatrując się w niego jak w obraz.

- Nie paraduję w takim stroju, zwłaszcza w miejscach

publicznych. - Dane nie odrywał spojrzenia od szarych oczu. Stał bez

ruchu, z trudem chwytając powietrze. - Chyba nie miałbym nic

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

przeciwko temu, żebyś na mnie popatrzyła. Nikomu innemu na to nie

pozwolę.

- Dlaczego ja? - zapytała cicho.

- Bo nie próbujesz mnie upokorzyć - odparł szczerze. - Wiele

kobiet chętnie poniża swoich partnerów. To im daje poczucie

wyższości. Gdy facet pozwoli sobie wobec kobiety na podobne

zachowanie, od razu jest nazywany męską szowinistyczną świnią. Nie

ma sprawiedliwości na tym świecie.

- Wśród pań też bywają rozmaite charaktery.

Dane zrobił krok w jej stronę, wsunął palce w jasne włosy, objął

palcami szczupły kark i utonął spojrzeniem w szarych oczach.

- Naucz mnie - szepnął głucho.

- Czego? - spytała. Oddychała ciężko. Rozchyliła usta. Z

bijącym sercem wpatrywała się w Dane'a, który pochylił się i pożerał

ją wzrokiem.

- Naucz mnie delikatności - szepnął z wargami przy jej ustach.

Zdrętwiała, gdy zaczął ją całować. Wdychała zapach wody kolońskiej,

czuła siłę muskularnego torsu, który niemal dotykał jej ciała. Usta

Dane’a musnęły jej wargi. - Dobrze ci, Tess? - szepnął. - Powiedz mi.

- Dane, nie powinniśmy - odparła drżącym głosem. Położyła

dłonie na jego piersi okrytej białą koszulą, wsunęła je pod tweedową

marynarkę. Czuła ciepło jego skóry i miękkie włosy porastające

szeroką klatkę piersiową. Mimo woli rozchyliła wargi, oszołomiona

pocałunkami. Nogi się pod nią ugięły.

- Przecież… mnie nienawidzisz - odparła cicho.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Mylisz się. Nienawidziłem matki - szeptał, wsuwając palce w

jasne włosy. - Znienawidziłem moją byłą żonę. Wściekałem się na

cały świat, ale do ciebie nigdy nie czułem nienawiści. - Zmarszczył

ciemne brwi, jakby go coś zabolało. - Wierz mi, Tess.

Zadrżał i pocałował ją zachłannie. Zamknął się wokół nich krąg

ciszy nabrzmiałej czułością i pożądaniem.

Przez chwilę Tess miała wrażenie, że czas się cofnął, ale tym

razem nie czuła lęku, gdy wziął ją w ramiona. Pieszczoty silnych

dłoni były delikatne. Dane panował nad sobą, nie spieszył się wcale i

nie popędzał Tess, która doceniła to i zaufała mu całkowicie.

Wiedziała o nim znacznie więcej niż przed laty i to przesądziło o jej

decyzji. Oddała pocałunek. Poznawała smak zachłannych warg. W

najśmielszych marzeniach nie oczekiwała takiej przyjemności.

Zmysłowe usta Dane'a miały smak kawy. To było cudowne. Była tak

oszołomiona, że nogi się pod nią ugięły. Była jak w gorączce.

- Dane… - jęknęła spazmatycznie. Mężczyzna objął ją mocniej,

wsunął język między rozchylone wargi. Pieścił ją coraz śmielej,

całował coraz bardziej niecierpliwie.

Uniósł głowę, wsłuchując się w głośne uderzenia swojego serca.

Długo patrzył w zamglone szare oczy, uradowany tym, co w nich

zobaczył. Tess się go nie bała; udało mu się rozbudzić jej uśpione

zmysły. Nie mieściło mu się w głowie, że czułość tyle między nimi

zmieniła. Odczuwał rozkosz pocałunku silniej niż kiedykolwiek.

Przytulił mocno Tess, szepcząc jej do ucha, o czym marzy.

Krzyknęła podniecona tymi słowami, uniosła ramiona i zarzuciła mu

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

je na szyję. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Tess odsunęła się

nieco. Poczuła ból w zranionym ramieniu. Dane jęknął, uniósł głowę i

popatrzył w rozgorączkowane szare oczy. Tess drżała, ale nie

odepchnęła go, tylko przytuliła się znowu. Była podniecona. Ta

świadomość sprawiła, że serce mocniej zabiło mu w piersiach.

Tess ledwie stała. Kolana się pod nią ugięły.

- Bez obaw, kochanie - szepnął Dane, tuląc ją w ramionach. -

Trzymam cię mocno.

Wziął Tess na ręce, podszedł do fotela i usiadł, biorąc ją na

kolana. Podniósł słuchawkę hałaśliwego telefonu.

- Tak, wróciła. Czuje się nieźle. Nie możesz teraz z nią

rozmawiać. Powiem, żeby do ciebie zadzwoniła - rzucił oschle i

zakończył rozmowę.

- Helen - mruknął, spoglądając w zamglone oczy. - Chciała

sprawdzić, czy jesteś do domu.

- Miło z jej strony.

- Owszem, ale zadzwoniła nie w porę - oznajmił zmysłowym

szeptem i musnął wargami jej usta. - Cieszę się, że mnie pragniesz,

Tess. Udało mi się obudzić twoje zmysły.

- Jesteś zarozumiały…

Nie pozwolił jej dokończyć. Całował rozchylone wargi.

Przywarła do niego, spragniona zmysłowej pieszczoty. Gdy w końcu

podniósł głowę, długo wpatrywał się w Tess, która spłonęła

rumieńcem i przytuliła twarz do jego szyi. Z czarnych oczu wyzierała

czułość i żądza.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Żadnej kobiety nie całowałem w ten sposób - szepnął po chwili

milczenia.

- Dla mnie to również całkowite zaskoczenie. - Zarumieniła się

jeszcze bardziej. - Słowa, które szeptałeś mi do ucha…

- Rozpaliły cię tak, że krzyknęłaś - powiedział. Oczy lśniły mu

gorączkowym blaskiem. - Innym kobietom tego nie mówiłem. Z tobą

wszystko jest inaczej.

- Obejmowałeś mnie delikatnie. Nie czułam bólu.

Dane zacisnął zęby. Jak urzeczony wpatrywał się w rozchylone

usta Tess. Pragnął jej i cierpiał w milczeniu. Trzeba wziąć się garść i

rozumować trzeźwo, póki jeszcze potrafi nad sobą zapanować.

- Oczywiście. Nie chcę, żebyś cierpiała z mego powodu -

odrzekł. Do tej pory nie przyszło mu nawet do głowy, że pieszczoty

mogą być delikatne i zmysłowe. Dopiero Tess otworzyła mu oczy.

Przy niej zdobył się na łagodność, którą do tej pory uważał za objaw

słabości. - Nie mógłbym cię skrzywdzić. To mi się nie mieści w

głowie.

Przyciągnął ją do siebie i na moment przytulił twarz do jej

policzka. Była w tej pieszczocie desperacka i zaborcza tkliwość.

Potem odsunął się.

- Lepiej już pójdę. Zamknij starannie drzwi. Odpoczywaj. Jutro

w biurze omówimy plan pracy, o ile będziesz się czuła na siłach

podjąć wszystkie obowiązki.

- Jasne - wykrztusiła. Włosy miała potargane, a usta nabrzmiałe

od pocałunków. Wpatrywała się w Dane'a, który drżącymi rękoma

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

poprawiał krawat. Po chwili zapytała: - Dlaczego…

- Może próbuję się zrehabilitować? - odparł nie czekając, aż

skończy. Uśmiechnął się drwiąco.

- Ach, tak. - Tess była zawiedziona i smutna. Dane cierpiał przez

to równie mocno, jak z powodu nie zaspokojonego pożądania.

- Do diabła! - Wybuchnął gorzkim śmiechem, westchnął

głęboko i powiedział ze złością: - Pamiętaj, że jestem samotnikiem.

Nie zmienię poglądów z dnia na dzień. Pragnąłem się przekonać, czy

potrafię rozpalić w tobie namiętność. Chciałem, żebyś przestała się

mnie bać. Rozumiesz?

- I to wszystko?

- O, nie! Przecież wiesz… musisz wiedzieć, jak bardzo cię

pragnę. To ponad moje siły. Przez wzgląd na własne dobro nie

pozwalaj mi więcej na taką poufałość. - Odwrócił się do niej plecami.

- Nie ma dla nas przyszłości. Chciałem sprawdzić, czy warto być

czułym. Teraz wiem, że to się opłaca.

- Czyżby?

Dane przystanął w progu. Nie odpowiedział na pytanie. Z

rozpaczą popatrzył na zasmuconą dziewczynę.

- Tess, jesteś kobietą z zasadami. Nie będziesz miała żadnego

pożytku z takiego gbura i brutala. Taki jestem. Do końca życia będę

cię pragnąć, lecz nie chcę się wiązać na stałe. Nie daj się uwieść.

Dobrze ci radzę, zachowaj dystans.

Tess z trudem zdobyła się na uśmiech. Doceniała uczciwość

Lassitera. Miała nadzieję, że kilka starych ran w jego sercu zabliźni

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

się nareszcie po tym, co dziś przeżyli.

- Rozumiem. Dzięki za pomoc i troskę. Byłeś przy mnie, kiedy

tego potrzebowałam.

- Zawsze możesz na mnie liczyć, skarbie - odparł cicho.

Niefortunne zdrobnienie sprawiło, że Tess poczuła się

zakłopotana. Nie potrafiła tego ukryć.

- Przypomniałaś sobie, że tak cię nazwałem tamtego dnia,

prawda? - powiedział cicho i dodał z brutalną szczerością: -

Całowałem cię dziś delikatnie i czule, ale w łóżku jestem gwałtowny i

niecierpliwy. Trudno mi pojąć, czego pragnie i potrzebuje niewinna

dziewczyna. Nie jestem dla ciebie odpowiedni. - Westchnął z żalem i

skrzywił się ponuro. - Dajmy sobie z tym spokój. Dobranoc, Tess.

Wyszedł i zamknął drzwi. Tess podeszła do nich i musnęła

klamkę opuszkami palców, jakby metal zachował ciepło jego dłoni.

Dziś po raz drugi wziął ją w ramiona, ale tym razem w ogóle się nie

bała. Mimo woli powróciła na dawne ścieżki życia i powędrowała w

głąb tajemniczej krainy, której na imię miłość.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ CZWARTY

Dane był nieustępliwy w kwestii ochroniarza dla Tess. Adams

współpracujący luźno z agencją podjął się chętnie tego zadania.

Gdy Tess pojawiła się w biurze, Helen powitała ją uśmiechem i

z niewinną minką zanuciła pierwsze takty piosenki zatytułowanej „Ja i

mój cień”.

- Zamknij się, potworze - mruknęła Tess. - Dane ma obsesję.

Jego zdaniem gangsterzy mogą dokonać na mnie zamachu w biały

dzień.

- Nie może ryzykować - odparła Helen przyciszonym głosem,

znacząco unosząc brwi. - Pomyśl tylko, jak ucierpiałaby reputacja

jego firmy, gdyby zatrudniając tylu znakomitych detektywów, nie

potrafił upilnować własnej sekretarki.

- Całkiem ci odbiło, - Tess wybuchnęła śmiechem i uściskała

serdecznie koleżankę. - Miło znów być tu z wami.

- Tęskniliśmy za tobą - zapewniła Helen.

- Opowiesz mi, co się tu działo? Muszę nadrobić zaległości. -

Tess włączyła komputer. - Zniknęłam na kilka dni, a mam wrażenie,

jakby upłynął miesiąc.

- Sprawy toczą się szybko. Jak ramię?

- Trochę dokucza. - Tess uśmiechnęła się do koleżanki. - Nie ma

powodu do obaw. Jesteśmy przecież zawodowcami. Nawet kula

gangstera nas nie zmoże.

- Cholera jasna! - zirytowała się Helen. - W tym biurze wszyscy

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

prócz mnie mają zaszczytne blizny od postrzału. Nawet sekretarce się

udało, a ja chodzę po świecie gładka jak tyłeczek niemowlaka.

- Nic na to nie poradzę. - Tess bezradnie uniosła ramiona. -

Myślisz, że sprowokowałam tych facetów do wyciągnięcia spluw, bo

chciałam cię pognębić?

- Oczywiście! - Helen z komiczną miną wzięła się pod boki. -

Zawsze mi zazdrościłaś. Sekretarki mają to we krwi.

- Nie płacę wam za plotkowanie! - dobiegł je niski głos. Drzwi

gabinetu Lassitera otworzyły się niespodziewanie. Szef spoglądał z

wyrzutem na podwładne. - Bierzcie się do roboty.

- Słucham i jestem posłuszna - oznajmiła z udawaną pokorą

Helen.

Tess odwróciła wzrok i usiadła przy biurku.

- Helen zamierzała mi właśnie opowiedzieć, co się tu działo, gdy

wracałam do zdrowia.

- To niech mówi, byle nie błaznowała - rzucił oschle Dane.

- Źle wyglądasz.

- Marnie spałem. - Nerwowym ruchem odgarnął ciemną

czuprynę. - Gdy zadzwoni Andrews, umów mnie z nim przed

obiadem. Mam dla niego sprawę. Idę do sali konferencyjnej.

Zaplanowałem naradę z detektywami. Nie łącz żadnych telefonów.

- Jasne, szefie.

Dane zmierzył taksującym spojrzeniem zgrabną sylwetkę w

kremowym kostiumie i czerwonej bluzce z niewielkim dekoltem. Tess

miała dyskretny makijaż i włosy upięte w kok.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Jesteś dzisiaj bardzo elegancka. Masz randkę po pracy?

- Nie - odparła, stukając w klawiaturę. - Doszłam do wniosku, że

mój ochroniarz nie powinien się wstydzić. Pilnowanie szarej myszki

to żadna przyjemność. W przebraniu Maty Hari wyglądam znacznie

bardziej interesująco.

- Mylisz pojęcia - kpił Dane, unosząc brwi. - Tu jest agencja

detektywistyczna. Mata Hari była szpiegiem.

- Gdybym włożyła stary trencz i wymięty kapelusz w stylu

Indiany Jonesa, wyglądałabym fatalnie.

- Czyżby? - Dane wcisnął ręce do kieszeni i z roztargnieniem

popatrzył na Tess, która od razu spostrzegła, że szef jest zmartwiony.

- Co się stało?

- Schwytany gangster wyszedł z aresztu za kaucją. Rzecz jasna,

natychmiast zaszył się w jakiejś kryjówce. Gliniarze nie wiedzą, gdzie

szukać tego drania.

- Adams od rana nie spuszcza mnie z oka - przypomniała Tess.

Poczuła dziwny chłód.

- Jest najlepszy w branży - stwierdził Dane, w zadumie kiwając

głową. - Problem w tym, że nie będzie cię pilnował przez dwadzieścia

cztery godziny na dobę. Trudno wymagać, żeby u ciebie zamieszkał.

- Daj mi pistolet, naucz mnie strzelać.

- To się na nic nie zda. Trzeba mieć spore umiejętności, by

poradzić sobie z bronią w chwili zagrożenia - tłumaczył cierpliwie

Lassiter. Wiedział, co mówi. Tess wierzyła mu na słowo.

- Mogłabym przenieść się do Helen - powtórzyła sugestię sprzed

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

kilku dni.

Dane wyjął ręce z kieszeni, oparł je na biurku i pochylił się ku

Tess, żeby nikt ze współpracowników nie usłyszał jego słów.

Przyglądał się z uwagą zaskoczonej dziewczynie.

- Nie zrozum mnie źle. To nie jest wcale niemoralna propozycja.

Chcę, żebyś wprowadziła się do mnie. Wrócisz do siebie, gdy obaj

gangsterzy zostaną osadzeni w areszcie.

- Mam z tobą zamieszkać? - powtórzyła z wahaniem.

Dane skinął głową.

- To najlepsze rozwiązanie. Zadbam o twoje bezpieczeństwo.

Nie możesz wprowadzić się do Adamsa, bo jego dziewczyna

zatrułaby ci życie - stwierdził żartobliwie, próbując zbagatelizować

sprawę.

Wahała się, nie wiedząc, jak postąpić.

- Tess - dodał przyciszonym głosem - jeżeli sądzisz, że

zachowam się tak samo jak wczoraj wieczorem, to jesteś w błędzie.

Wyrzekłem się stałego związku. Nie będę próbował cię uwieść.

Chyba nie wierzysz, że mógłbym wziąć cię siłą.

- Jasne, ale twoja propozycja jest dla mnie… krępująca -

powiedziała cicho i przygryzła wargę.

- Zadbam o twoją reputację. Tylko nasi pracownicy będą

wiedzieli, gdzie mieszkasz. Oni rozumieją, w czym rzecz. Przecież nie

proponuję ci ognistego romansu.

- Wiem. - Tess oglądała różowe paznokcie. Kciuk był

obgryziony. Schowała go nerwowym ruchem. Dane delikatnie uniósł

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jej twarz.

- Przysięgam, że w czasie twojego pobytu nie będę paradować

nago po mieszkaniu ani oglądać rozgrywek sportowych w telewizji.

- Jesteś kibicem i nudystą? - Uśmiechnęła się mimo woli. Dane

pokręcił głową.

- Na szczęście sport mało mnie obchodzi, ale z chodzeniem nago

po mieszkaniu to prawda. Obiecuję kupić piżamę i szlafrok. Niech

stracę.

- Lubię spać w piżamce.

- Przyjadę po ciebie o siódmej. Zmienię Adamsa.

Dzień minął spokojnie. Tess wyszła z agencji o piątej. Adams

nie odstępował jej na krok. Po powrocie do domu zapakowała do

walizki rzeczy potrzebne na kilka dni. Bez entuzjazmu odniosła się do

przeprowadzki, ale nie miała innego wyjścia.

Punktualnie o siódmej Dane zadzwonił do drzwi Tess i wysłał

Adamsa do domu.

- Jesteś gotowa? - zapytał.

- Włożę tylko płaszcz - odparła, rozglądając się po mieszkaniu.

W przedpokoju stała walizka.

Zeszli na dół i wsiedli do mercedesa.

- Ta afera ma swoje dobre strony. Nabieram doświadczenia.

Mam nadzieję, że pozwolisz mi wreszcie robić to, na co mam ochotę.

Lubię ryzyko.

Dane doskonale wiedział, że Tess pragnie zostać detektywem,

ale udawał, że nie rozumie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Do czego zmierzasz? Czyżbyś chciała ze mną sypiać?

- Milcz, pyszałku! - rzuciła z oburzeniem.

Dane uśmiechnął się chełpliwie.

- Pragniesz mnie. To pewne.

- Masz zielone światło - odrzekła, odwracając wzrok.

- Zmieniasz temat, moja droga - stwierdził, ruszając i dodał z

komiczną powagą: - Ostrzegam cię. Trzymaj się nocą z dała od

mojego łóżka. Nie ulegnę, choćbyś mnie błagała na kolanach. Zamknę

się w sypialni na klucz, więc nie próbuj mnie uwieść.

Tess gapiła się na szefa z niedowierzaniem. Od kiedy poważny

detektyw gada takie bzdury?

- Będziesz rozczarowana - perorował Lassiter, unosząc brwi - ale

zapamiętaj sobie, że nie mam zwyczaju romansować.

- Dane, czy ty się dobrze czujesz?

- Oczywiście! Nie próbuj się do mnie przysunąć, udając, że

chcesz sprawdzić, czy mam gorączkę - rzucił ostrzegawczym tonem. -

Ręce przy sobie, moja droga. I zabierz dłoń z mego kolana. Nie jestem

łatwy.

Tess parsknęła śmiechem, słysząc te wywody. Nie sądziła, że

Lassiter ma poczucie humoru. Zapewne ukrywał je przed ludźmi od

lat.

- Czuję się jak niebezpieczna kusicielka - odrzekła Tess.

- Przeczucie mnie nie omyliło. Przed kobietami zawsze należy

się mieć na baczności - powiedział Dane. - Niewinne panienki

spragnione mocnych wrażeń to szczególne zagrożenie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Nie szukam mocnych wrażeń! - oburzyła się Tess.

- Skąd ta pewność? - Lassiter wjechał na parking obok

kamienicy, w której mieszkał. Zatrzymał samochód i rzucił Tess

oskarżycielskie spojrzenie. - Wszystkie kobiety skrywają w sercu

zdrożne pragnienia. Na pewno nie jesteś wyjątkiem. Nie dam sobie

zamydlić oczu. Wiesz, jak to bywa: zarumieniona i płochliwa

dzieweczka zmienia się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki,

dyszy namiętnie i zdziera ubranie z przyzwoitego mężczyzny.

- Przysięgam, że będę się starała zapanować nad… zdrożnymi

pragnieniami - obiecała Tess. W szarych oczach rozbłysły wesołe

iskierki.

- Doskonale. Trzymam cię za słowo. Nie waż się mnie

podglądać, gdy będę w kąpieli - dodał ponuro.

Zabawna paplanina Dane'a sprawiła, że Tess przestała się

obawiać. Gdy szła po schodach na pierwsze piętro, była już całkiem

spokojna.

Pokój wskazany Tess przez Lassitera urządzony był na

niebiesko; tapeta, dywan, zasłony - wszystko w różnych odcieniach

tego koloru. Tess od razu poczuła się tam jak u siebie. Podobnie było

na farmie. Brakowało tylko wiecznie zatroskanej Beryl.

- Jeśli chcesz, zajmę się gotowaniem - zaproponowała.

- Doskonały pomysł - odparł skwapliwie. - Umiem gotować, ale

tego nie lubię.

Tess otworzyła zamrażarkę. Znalazła w niej mnóstwo zapasów.

Lodówka także była wypełniona jedzeniem.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Czas przygotować kolację. Proponuję stek i sałatkę. Zgoda?

- Jasne. - Dane zdjął buty, rozpiął marynarkę i opadł na kanapę.

Tess poszła do swego pokoju, by się przebrać w dżinsy i

bawełnianą koszulkę. Włożyła grube skarpetki. Lubiła chodzić po

mieszkaniu bez kapci. Dane miał chyba podobne upodobania.

Gdy wróciła do salonu, okazało się, że Dane poszedł za jej

przykładem. Prezentował się doskonale w spranych dżinsach i białym

podkoszulku.

- Może napijesz się kawy? - zapytał z uśmiechem. Jej

zachwycone spojrzenie sprawiło mu wielką przyjemność.

- Tak.

- Zaraz przygotuję.

Kuchenka była zbyt mała dla dwu krzątających się osób. Tym

zapewne można wytłumaczyć fakt, że parząc obiecaną kawę, Dane

ocierał się raz po raz o Tess.

Szybko zrobił swoje, ale nie wyszedł z kuchni. Trzymał się

blisko tymczasowej lokatorki. Był od niej znacznie wyższy. Sportowe

ubranie podkreślało muskularną sylwetkę.

- Jesteś zakłopotana - mruknął.

Chciała zaprzeczyć, ale po namyśle zmieniła zdanie. Dane

niełatwo dawał za wygraną; zmusiłby ją do powiedzenia prawdy.

- Tak - odparła szczerze.

Dane oparł się plecami o kuchenny blat, chwycił dłońmi jego

brzeg i popatrzył na Tess tak czule, że z wrażenia nogi się pod nią

ugięły.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Chodź do mnie. Razem coś na to poradzimy - kusił zmysłowo.

- Dane - rzuciła ostrzegawczym tonem. Nie odwróciła wzroku.

- Widzę, że drżysz - szepnął. Zmrużone oczy spoglądały na nią

pożądliwie, - Tracisz oddech. - Popatrzył znacząco na jej piersi

sterczące pod bluzką. - Wyobraź sobie, co byś czuła, gdybym uniósł

brzeg koszulki i całował nagą skórę, objął wargami sutki i pieścił, aż

będą nabrzmiałe i twarde.

- Dane!

Dygotała jak w gorączce. Niemal umknęło jej uwagi, że Lassiter

wyłączył kuchenkę i odstawił patelnię, na której smażyła mięso. Ujął

Tess za rękę i przyciągnął do siebie. Objął szczupłą talię i wsunął

dłonie pod cienką bawełnę. Patrzyli sobie w oczy.

- Powoli, cal po calu - szeptał namiętnie Dane, unosząc

koszulkę. - Bez pośpiechu. Chcę dotknąć twojej nagiej skóry…

Tess czuła, że lada chwila zemdleje od nadmiaru wrażeń.

- Przytul się do mnie, żebyś nie upadła - szepnął. Pochylił głowę

i dotknął wilgotnymi ustami nagiej skóry pod elastyczną taśmą

biustonosza. Tess poczuła delikatną pieszczotę ciepłego języka.

Zacisnęła dłonie na muskularnych ramionach, by utrzymać

równowagę. Była tak oszołomiona rozkoszą, że łzy stanęły jej w

oczach.

Marzyła, by pieścił ją dalej. Była uległa i chętna. Czekała…

- Tess! - rozległ się w ciszy głośny okrzyk. Dane wypuścił ją z

objęć, podniósł głowę i odetchnął głęboko. - Na miłość boską, wybacz

mi…

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Obciągnął podwiniętą koszulkę i wyszedł z kuchni, nie

oglądając się za siebie. Tess zamarła w bezruchu, wsparta o kuchenny

blat. Miała wrażenie, że dobiega ją szum wody, ale słyszała go jak

przez mgłę. Po chwili mogła już stać o własnych siłach. Zajrzała pod

pokrywkę. Steki były usmażone jak należy. Co za szczęście, że nie

spaliła ich na węgiel.

Opanowała się na tyle, by nakryć do stołu. Podała kolację i

przelała kawę do dzbanka. Gdy wszystko było przygotowane, wrócił

Dane. Był w koszuli zapiętej po szyję. Włosy miał wilgotne, jakby

przed chwilą wziął prysznic. Zapewne tak właśnie było. Tess sama

chętnie wskoczyłaby na chwilę pod strumień zimnej wody. Nadal

trawił ją płomień żądzy. Nie mogła się temu nadziwić. Jeszcze przed

kilkoma dniami odczuwała lęk przed mężczyzną, którego teraz

pragnęła.

- Wszystko w porządku - powiedział cicho, gdy w czasie kolacji

spostrzegł, że Tess unika jego wzroku. - Nic się nie stało.

Nic? Mało brakowało, żeby krzyknęła to na głos. Nie mogła

spokojnie patrzeć na Dane'a zajętego posiłkiem.

- Doskonały stek - oznajmił, przerywając milczenie. - Nie

potrafię tak usmażyć mięsa. Wychodzi mi na pół surowe albo

przypalone.

- Najważniejsza jest temperatura oleju - odrzekła. - Trzeba go

rozgrzać, nim przystąpisz do smażenia.

- Mogłabyś nauczyć mnie gotować, kiedy będziesz tu mieszkać.

- Chętnie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Czemu jesteś taka zakłopotana, Tess? - zapytał, spoglądając jej

w oczy. Był smutny. - Ledwie cię dotknąłem.

- Twoje słowa były śmielsze niż dłonie.

- Straciłem kontrolę. Sprawy zaszły za daleko. Trochę z ciebie

zakpiłem - przyznał z bolesną szczerością. Trudno było określić wyraz

jego twarzy. - Niespodziewanie padłaś mi w ramiona i…

- Rozumiem - wtrąciła z pozoru obojętnie, jakby w ogóle jej to

nie obeszło, mimo że czuła się oszukana i odepchnięta. Podniosła

wzrok. Zdziwił ją nieodgadniony wyraz jego twarzy. - Czuję się

współwinna.

- I słusznie. - Usiadł wygodnie na krześle i dodał, nie owijając w

bawełnę: - Jedno ci powiem, Tess, nim zaczniesz sobie wyobrażać

Bóg wie co. Straciłem panowanie nad sobą, ponieważ zbyt długo żyję,

w dobrowolnym celibacie. Od wypadku nie miałem kobiety. Jestem

bardziej wyposzczony, niż sądziłem.

A więc tak się sprawy mają. Trudno zabić nadzieję, niemniej

jednak Dane jasno i wyraźnie dał Tess do zrozumienia, że nie jest w

niej szaleńczo zakochany. Była przygnębiona, ale ciekawość nie

dawała jej spokoju.

- Dlaczego unikasz kobiet? – zapytała.

- Z powodu moich blizn - odparł szczerze, zaskoczony jej

bezpośredniością.

- Nadal odczuwasz ból?

- Chodzi o to, jak wyglądam; Takie blizny budzą odrazę. -

Zmarszczył brwi, popatrzył jej w oczy i dodał z ociąganiem: - A także

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

przez ciebie. Seks stracił dla mnie wszelki urok po tym, jak uciekłaś

tamtego dnia. Chyba przestałem wierzyć w siebie.

- Wtedy byłeś zupełnie inny - odparła z wahaniem Tess. -

Dzisiaj… Nie bałam się ciebie.

- Zauważyłem - stwierdził krótko. Wpatrywał się w nią tak

uporczywie, że. spłonęła rumieńcem. - Nie powinnaś mi ufać, Tess.

Będę z tobą szczery, Gdybym dotknął twoich piersi i zaczął je

całować, nie wiem, czym, by się to skończyło. Rozumiesz, do czego

zmierzam, maleńka? Pragnę cię. Szaleję za tobą!

- Gdyby nie mój brak doświadczenia…

- Dawno zostalibyśmy kochankami - dokończył ponuro. Zaklął

półgłosem i ukrył twarz w dłoniach. Oddychał z trudem. - Wychodzę.

Muszę się przewietrzyć!

Tess odprowadziła go wzrokiem, drżąc z pożądania, które

wybuchło nagłym płomieniem. Nie mieściło jej się w głowie, że Dane

tak bardzo jej pragnie. Od paru lat udawał, że jest do niej wrogo

nastawiony i trzymał się od niej z daleka. Nagle doznała olśnienia:

Dane był wobec niej szorstki, bo próbował ukryć, co naprawdę czuje.

Zależało mu na niej. I to bardzo. Bał się miłości, ale był zakochany.

Tess wstrzymała oddech, uświadomiwszy sobie, że Dane bardzo ją

kocha. Dlatego tak się o nią troszczył… dlatego próbował wzbudzić w

sobie nie znaną dotąd czułość. To było jedyne wytłumaczenie.

Dane wrócił do mieszkania kilka minut później. Przybrał

obojętny wyraz twarzy. Tess postanowiła udawać, że niczego się nie

domyśla.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Napijesz się kawy? - zapytała uprzejmie.

- Bardzo chętnie.

Dane walczył z samym sobą, próbując zabić wielką miłość.

Gdyby się nie pilnował, oszalałby na punkcie Tess. Nie mógł do tego

dopuścić. Jego ukochana była kobietą z zasadami. Miała staroświeckie

poglądy na życie i mężczyzn. Podzielała opinie babci, która ją

wychowała. Nie mógł pójść z Tess do łóżka, a potem zapomnieć, co

ich łączyło. Pozostało mu jedno wyjście: stłumić żądzę i ukrywać

prawdziwe uczucia. Serce mu krwawiło, ale musiał odepchnąć Tess,

żeby nie odkryła prawdy.

Obserwował ją z tęsknotą, ale gdy podniosła oczy, odwrócił

wzrok, by się nie zdradzić. Postanowił traktować Tess tak, jak szef

traktuje podwładną. Uznał, że potrafi się na to zdobyć.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ PIĄTY

Pobyt u Lassitera sprawił Tess wielką przyjemność. Nie

przypuszczała, że tak miło będzie oglądać z nim wieczorami

telewizję. Lubił przesiadywać w salonie i oglądać stare filmy.

Rozparty w fotelu, ubrany w białą koszulkę, dżinsy i grube skarpetki

wolno sączył piwo. Odkąd uświadomiła sobie, co do niej czuje,

przestała się go obawiać. Lubiła łagodne i tkliwe spojrzenie czarnych

oczu, kiedy się do niej uśmiechał.

Z natury był odludkiem ukrywającym wiele zahamowań. Czuł

się zakłopotany, gdy mówił o własnych uczuciach. W rozmowach z

Tess starannie unikał owych tematów. Omawiali sprawy służbowe,

plotkowali, dyskutowali o rozmaitych problemach, unikając na mocy

niepisanej umowy wszystkiego, co dotyczyło ich znajomości.

Kilka dni po przeprowadzce Tess oglądała samotnie program o

ciąży i porodzie. Dane pracował w gabinecie. Niespodziewanie stanął

w drzwiach. Zerknął na ekran.

Sprawiał wrażenie zakłopotanego. Gdy ujrzał ludzki embrion,

odwrócił się, jakby chciał wrócić do siebie. Tess od razu to zauważyła

i powiedziała skwapliwie:

- Jeśli chcesz, zmienię kanał i poszukam innego programu.

Zawahał się i z ociąganiem spojrzał ponownie na ekran.

Kolejne fazy porodu sfilmowane zostały bez upiększeń, z

reporterską dokładnością.

- Nie muszę tego oglądać. - Tess za pomocą pilota wyłączyła

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

telewizor i dodała szczerze: - Byłam ciekawa, jak to wygląda. Mało

wiem o sprawach płci. W domu się o tym nie mówiło, a informacje

wyniesione ze szkoły są dosyć ogólnikowe. Chciałam uzupełnić swoją

wiedzę o tym… skąd się biorą dzieci.

- Powiedziałbym raczej… jak się je robi - poprawił Dane, nie

odrywając spojrzenia od zarumienionej dziewczęcej twarzy. - Pewnie

tego nie pokazali, co?

- Zgadza się - szepnęła Tess.

- Mam w bibliotece książkę na ten temat - odparł cicho. - Pewnie

nie zechcesz przeglądać jej ze mną. Radzę przeczytać. Jest bardzo

ciekawa. Autor pisze o seksie taktownie, bez niepotrzebnych emocji.

- Nie sądziłam, że mężczyzn interesują takie lektury. - Tess

uważnie obserwowała swego rozmówcę, który nagle odwrócił głowę.

- Czyżbyś chciał się czegoś dowiedzieć? Myślałam, że masz spore

doświadczenie.

- Wiem, co to seks - odparł. - Nie mam pojęcia, jak się kochać.

Zmieńmy temat. Ta rozmowa nie ma sensu.

- Już się ciebie nie boję - powiedziała nagle Tess cichym głosem.

- Jesteś ogromnie pociągający. Gdy mnie całowałeś w kuchni, wcale

nie chciałam, żebyś przerwał.

- To ryzykowne wyznanie - szepnął Dane. Serce biło mu coraz

mocniej. - Wiesz, jak to się może skończyć.

- Dane, czy chciałbyś mieć dziecko? - zapytała cicho, patrząc z

uwielbieniem

na

ukochanego.

Mężczyzna

poczerwieniał

i

gwałtownym ruchem odwrócił głowę.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Nie - odparł krótko.

- Naprawdę? - Tess nie dawała za wygraną.

- Właściwie nie ma powodu, żebym to przed tobą ukrywał -

stwierdził po chwili milczenia. Spojrzał z wahaniem na dziewczynę. -

Jestem bezpłodny.

W pierwszej chwili nie pojęła, o co mu chodzi. Znaczenie

usłyszanych słów w ogóle do niej nie dotarło.

- Jane bardzo chciała zajść w ciążę - mówił z ociąganiem. -

Miała na tym punkcie obsesję. Być może dlatego w łóżku nie

potrafiłem zdobyć się wobec niej na delikatność. Robiła mi awantury,

bo nie potrafiłem jej zapłodnić. Czułem się przy niej jak

wykastrowany byk. W końcu postawiła na mnie krzyżyk i nie chciała

dalej próbować. - Westchnął ciężko. - Nie mogłem dać jej dziecka.

Doszło do tego, że zbliżenia dla nas obojga stały się koszmarem. -

Dane popatrzył na Tess z rozpaczą. - Moja chwilowa gwałtowność

spowodowała znaczne spustoszenia w twojej psychice, a zatem

możesz sobie wyobrazić, jakie zahamowania spowodowało u mnie

tamto cierpienie.

Odwrócił się. Tess wstała z kanapy podeszła do niego.

- Wiele jest powodów, dla których kobieta nie może zajść w

ciążę.

- Jane urodziła dziecko w dziesięć miesięcy po ślubie z drugim

mężem - stwierdził krótko.

W milczeniu zmierzył taksującym spojrzeniem szczupłą postać

dziewczyny w dżinsach i obszernej zielonej koszuli zapiętej pod samą

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

szyję. Wyglądała ślicznie z włosami niedbale związanymi w koński

ogon.

- Nie igraj z ogniem - szepnął Dane, gdy Tess podeszła jeszcze

bliżej. - Jeśli ciebie dotknę, stracę panowanie nad sobą. Wiesz, czym

się to skończy.

- Tak, Dane - odparła cicho, patrząc mu w oczy. Była

zarumieniona. Jego słowa i spojrzenie podniecały ją równie mocno jak

pocałunki.

Dane zacisnął zęby. Oddychał nieregularnie.

Tess zmierzyła go spojrzeniem. To wystarczyło, by stracił

kontrolę nad własnym ciałem, chociaż za wszelką cenę próbował ją

zachować. Tess nie odwróciła wzroku. Z zachwytem obserwowała

ukochanego. Świadczył o tym wyraz jej twarzy. Spojrzała mu w oczy,

świadoma własnych odczuć i pragnień. Była pewna, że Dane ją kocha.

Gdyby przekonał się, jak cudowne może być miłosne zbliżenie

dwojga zakochanych, na pewno zapragnąłby trwałego związku.

Dane szybko stracił głowę i poddał się namiętności, która

ogarnęła go niczym płomień. Wziął Tess na ręce i ułożył na kanapie.

Wyciągnięte nad głową ramiona dziewczyny spoczywały bezwładnie

na beżowym obiciu. Usta były rozchylone, oczy zamglone

pożądaniem, ciało cudownie odprężone i uległe.

- Będzie trochę bołało - ostrzegł Dane.

- Wiem - szepnęła.

Ręce mu drżały, gdy zdejmował bawełnianą koszulkę. Rzucił ją

na podłogę. Na moment zamarł w bezruchu, starając się zapanować

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

nad pożądaniem.

- Chyba rozumiesz, że gdy cię dotknę, będzie za późno, aby się

wycofać. Przestanę nad sobą panować.

- Kocham cię, Richardzie - szepnęła, używając imienia, którym

nikt poza nią się nie posługiwał. - Kocham całym sercem. Nawet lęk

nie zniszczył tej miłości.

- Tess…! - jęknął Dane.

- Bądź moim przewodnikiem i nauczycielem. Kochaj mnie -

prosiła szeptem.

- Nie powinienem. - Przymknął oczy, drżąc na całym ciele.

Zacisnął dłonie w pięści. - Na miłość boską, przecież ty nigdy…

- Kocham cię - szepnęła znowu.

- Nie potrafię odwzajemnić tego uczucia, Tess - wyznał z

goryczą, obejmując dłońmi jej twarz.

Położyła mu palec na ustach. Wiedziała, że to wyznanie

podyktowane jest strachem przed wielką miłością. Wahanie i

ostrożność więcej niż słowa mówiły o jego prawdziwych uczuciach.

Pochylił się, by ją pocałować. Wargi mu drżały. Rozchylił je

lekko i objął palcami smukły kark, unosząc głowę Tess, która poddała

się pieszczocie ust i języka.

Uśmiechnęła się, czując łagodne dotknięcie. Dane obsypywał

pocałunkami jej twarz, jakby dopiero poznawał delikatne rysy. Tess

zrobiło się ciepło na sercu.

Dane położył się obok dziewczyny i przyciągnął ją do siebie.

Wsunął kolano między smukłe uda. Jego pocałunki stawały się coraz

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

bardziej zaborcze.

Tess wsunęła palce w ciemne włosy. Poczuła, że męskie dłonie

wślizgują się pod jej koszulę i gładzą nagie plecy. Całował chętne usta

tak długo, aż nabrzmiały od pocałunków. Bez pośpiechu zdjął

dziewczynie koszulę i biustonosz, by pieścić obnażone piersi. Pocierał

dłońmi nabrzmiałe sutki. Tess oddychała nierówno. Była jak w

gorączce.

- Nie patrzyłem na ciebie, gdy cię po raz pierwszy dotykałem -

szepnął Dane. - Teraz mogę nadrobić zaległości.

Usiedli naprzeciwko siebie. Lassiter obejmował Tess, wolno

przesuwając wierzchem dłoni po jej sutkach. Dziewczyna drżała.

- To cudowne uczucie - wykrztusił Dane, patrząc jej w oczy. -

Nie wiedziałem, że może tak być.

- Ja również - odparła szczerze.

- Chcę całować twoje piersi, Tess - szepnął zdławionym głosem

i pochylił głowę.

Wygięła się w łuk, gdy wilgotne usta objęły jej sutki. Miała

wrażenie, że unosi się w powietrzu. Płomień trawił jej wnętrzności.

Krzyknęła, owładnięta nagłą rozkoszą.

- Tak - powtarzał, całując jej piersi. - Tak, maleńka. Jesteś

najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widziałem.

- Ty również - odparła szeptem.

Rozebrali się pospiesznie. Wkrótce leżeli obok siebie na

kanapie. Po latach dobrowolnego celibatu Dane dygotał z

niecierpliwości. Głaskał i okrywał pocałunkami smukłe ciało.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Pragnę cię, skarbie - powtarzał raz po raz, czując, jak Tess drży

z pożądania, rozpalona jego pieszczotami.

Wsunął się na nią. Delikatnie całował nabrzmiałe usta i ocierał

się o Tess, by wiedziała, jak bardzo jest podniecony.

- Otwórz usta - szepnął, muskając ustami jej wargi. Oszołomiło

ją namiętne dotknięcie języka. - Teraz!

Wszedł w nią i poczuła ból. Nie zważała na to. Z trudem

mieściło jej się w głowie, że można tak bardzo pragnąć mężczyzny…

Silne dłonie objęły uda dziewczyny i uniosły ją nieco.

Ból powrócił, ale nie zwracała na to uwagi, oszołomiona

namiętnym pocałunkiem.

- Wybacz, że muszę ci sprawić ból - szepnął, muskając

oddechem jej usta. Podniósł głowę i popatrzył na Tess oczyma

płonącymi jak w gorączce.

- Chcę widzieć, jak stajesz się kobietą - szepnął, wpatrując się w

nią i poruszając rytmicznie biodrami.

Jęknęła. Oczy miała pełne łez. Dane scałował je delikatnie.

Nagle ból ustąpił. Poczuła na twarzy dotknięcie szorstkiego policzka,

a potem łagodny pocałunek wilgotnych ust. Wsłuchiwała się w

słodkie słówka szeptane lekko schrypniętym głosem. Otworzyła

dłonie zaciśnięte na muskularnych ramionach.

- Teraz możemy się kochać, Tess - powiedział cicho. - Nie

będzie bolało.

Kobieca intuicja podpowiedziała jej, że i dla niego to w pewnym

sensie pierwszy raz. Z żadną kobietą nie kochał się dotąd tak jak z nią.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Przylgnęła do ukochanego, łkając z rozkoszy. Obiecał jej cudowne

przeżycie i dotrzymał słowa. Błagała, żeby posiadł ją całkowicie.

Dane poddał się namiętności, zapomniał o skrupułach i obawach.

Patrzył z uśmiechem na Tess, aż obezwładniająca rozkosz zaćmiła mu

wzrok i zmusiła do krzyku.

Gdy nieco ochłonęli, przytulił ją mocniej. Całował załzawione

oczy delikatnie i czule, głaskał drżące ciało. Potem wstał i przyniósł z

lodówki schłodzone piwo, które wypili na spółkę. Nie myślał o jutrze,

jakby mieli dla siebie jedynie tę noc. Tylko dziś mogli dzielić rozkosz,

przeżywać cudowne chwile i po słodkiej udręce pieszczot zmierzać do

całkowitego spełnienia.

- Będziemy się kochać raz jeszcze - szepnął, leżąc między jej

rozsuniętymi udami. - Będzie ci tak dobrze, że zaczniesz krzyczeć, tak

jak ja przed chwilą.

- Kocham cię - szeptała jak w transie. Ich ciała zdawały się

stworzone dla siebie. Ledwie w nią wszedł, krzyknęła z rozkoszy.

- Teraz? - zapytał, poruszając się rytmicznie.

- Tak - jęknęła. - Tak, tak, tak...

Dane nie przeżył dotychczas równie wielkiego uniesienia.

Zapomniał o całym świecie, gdy spazmatyczny dreszcz wstrząsnął

ciałem Tess, a z jej spierzchniętych warg wyrwał się jęk zachwytu.

Usłyszał go po raz drugi, trzeci… Nie mógł się nadziwić, że stać go

na taki wyczyn. Jego męskie siły były chyba niewyczerpalne. W

końcu jednak osłabł. Zasnął, nim dotknął głową poduszki.

Rano Tess obudziła go pocałunkiem. Otworzył oczy i ujrzał

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

rozpromienioną twarz dziewczyny. Jęknął cicho, delikatnie położył

Tess na posłaniu i przylgnął do niej całym ciałem.

- Nie - szepnęła pospiesznie. Jego pożądliwe spojrzenie

sprawiło, że się zarumieniła. Po chwili dodała, nie kryjąc

rozczarowania: - Przykro mi. Trochę boli.

Dane odetchnął głęboko. Powoli odzyskał panowanie nad sobą.

Objął dłonią jej pierś.

- Wziąłem cię cztery razy - szepnął, zaglądając Tess w oczy. -

To chyba nie było przyjemne.

- Mylisz się - odparła, energicznie potrząsając głową. - Nie

czułam bólu. Tylko za pierwszym razem…

- Ale gdybyśmy się teraz kochali, byłoby inaczej?

- Obawiam się, że tak.

- Powinienem był to przewidzieć. - Dane westchnął i położył się

na plecach. - Jeszcze się chyba nie obudziłem. Pijemy kawę?

- Chętnie ją zaparzę.

Podniosła się z łóżka, spostrzegła, że jest naga, i wstydliwie

okryła biust prześcieradłem.

Nie uszło uwagi Dane'a, że Tess zerka na niego, próbując ukryć

zakłopotanie. Mruknął coś niewyraźnie, siadł na łóżku, bez

skrępowania włożył slipy, dżinsy i skarpetki. Tess uważnie go

obserwowała.

- Idę się ogolić. Możesz spokojnie włożyć ubranie - rzucił, nie

patrząc jej w oczy.

Odprowadziła go wzrokiem. W jej spojrzeniu była czułość.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Chciała powiedzieć, że go kocha, ale zdawała sobie sprawę, że nie

usłyszy w odpowiedzi podobnych słów, mimo że w nocy pieścił ją z

wielką pasją i oddaniem. Nie miała wątpliwości, że jest w niej

zakochany. Patrzyła na niego z uwielbieniem.

- Pospiesz się - rzucił na odchodnym. - Wkrótce musimy jechać

do agencji.

- Ach, tak. Racja.

Ani słowa więcej o tym, co między nimi zaszło. Dane

zachowywał się jak zatroskany szef poważnej firmy.

Tess przeczuwała, że Dane zamknie się w sobie. Uważał, że

niebezpiecznie jest zdradzać prawdziwe uczucia - nawet wobec niej.

Wcale nie była tym urażona.

Szybko przygotowali się do wyjścia. Gdy podczas śniadania

padła jakaś wzmianka na temat minionej nocy, Dane natychmiast

zapomniał o rezerwie i ostrożności. Wyobraźnia płatała mu figle.

Spoglądał pożądliwie na Tess. Przestraszony tą reakcją, zerwał się na

równe nogi i rzucił serwetkę na stół.

- Pora jechać - powiedział ostro.

Poszła za nim bez słowa. Marzyła o szczęśliwej przyszłości, bo

czuła się kochana. Wiedziała, że Dane będzie próbował zachować

dystans. Przewidziała takie zachowanie. Nie mógł się jednak opierać

w nieskończoność; wobec miłości był równie bezbronny jak Tess.

Postanowiła dać czas ukochanemu. Nie zamierzała go popędzać.

Trzeba zdobyć się na cierpliwość. Stawką było jej szczęście.

Żałowała tylko, że nie mogą mieć dziecka zrodzonego z

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

cudownych przeżyć wspólnych nocy. Kochałaby je nad życie.

Gdy zjawili się w biurze, natychmiast wciągnął ich wir

codziennych spraw. Dane przyjął to z ulgą. Zniknął za drzwiami

gabinetu, nie patrząc na Tess, która od razu zajęła się przeglądaniem

notesu i potwierdzaniem jego roboczych spotkań.

Kilka ostatnich dni minęło Tess niepostrzeżenie. W agencji

wrzało jak w ulu. Dziewczyna niemal zapomniała o feralnym

wieczorze. Ramię prawie nie bolało, lecz ostatniej nocy trochę je

sforsowała. Zarumieniła się, wspominając z uśmiechem, jak Dane

całował jej blizny. Z równą delikatnością wodziła opuszkami palców

po jego ramieniu i udzie. Gdy się kochali, szeptała mu do ucha, że to

blizny godne walecznego żołnierza. Te słowa wzmagały odczuwaną

przez niego rozkosz. Wspominała krzyk przechodzący niemal w

łkanie i bezsilność wyczerpanego mężczyzny, który po wysiłku

opadał bezwładnie na posłanie.

Nadeszła pora obiadu. Detektywi wychodzili jeden po drugim.

Tess pożegnała uśmiechem znikającą za drzwiami Helen. Dane

wcześniej poszedł coś zjeść. Tess została w biurze całkiem sama.

Zaaferowany szef prawdopodobnie tego nie przewidział, gdy odmówił

prośbie Helen, która chciała zabrać Tess do restauracji. Opuszczona

przez wszystkich sekretarka postanowiła wyskoczyć do kafeterii po

drugiej stronie ulicy i kupić porcję pieczonego kurczaka. To lepsze niż

przymieranie głodem.

Włożyła płaszcz, wyszła z biura i zamknęła drzwi na klucz. Była

roztargniona, bo nieustannie myślała o ukochanym. Nagle ktoś zatkał

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jej ręką usta. Znieruchomiała, nie wiedząc, co się dzieje.

- Mam cię, ślicznotko - rzucił chrapliwie nieznajomy. - Udało

się. Załatwimy cię. Nie będziesz świadczyć przeciwko nam.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ SZÓSTY

Tess była przerażona. Nigdy w życiu tak się nie bała. Napastnik

wykręcił jej rękę. Szli wolno ku frontowym drzwiom budynku, gdzie

wspólnik gangstera czekał w samochodzie z włączonym silnikiem.

To chyba jakiś koszmar, powtarzała w duchu dziewczyna. Takie

sceny zdarzają się tylko w filmach sensacyjnych. Wystarczyło, że

poczuła

nóż

pod

żebrami,

aby

uwierzyła

w

realność

niebezpieczeństwa. Poznała cierpki smak panicznego lęku. Śmierć

zaglądała jej w oczy.

Jeśli pozwoli napastnikowi, by wepchnął ją do auta, z pewnością

nie wyjdzie z opresji. Dane przewidział, że coś takiego może nastąpić.

Poniewczasie przyznała mu rację.

Błyskawicznie oceniła swoje położenie. Nikłe miała szanse na

wyrwanie się z rąk bandyty, ale sytuacja nie była wcale beznadziejna.

Kiedy gangster podejdzie do frontowych drzwi, będzie musiał sięgnąć

do klamki tą samą ręką, w której trzymał nóż. Jeśli Tess zachowa

przytomność umysłu i będzie działać szybko, może zdoła uciec.

Nie stawiała oporu przestępcy, który popychał ją ku wyjściu. Z

oczyma pełnymi łez błagała, by ją puścił. Miała nadzieję, że wygląda

na typową ofiarę przemocy. W takim wypadku drań ją zlekceważy i

przestanie się mieć na baczności. W myśli powtarzała sekwencję

gestów, które powinna wykonać, gdy nadejdzie odpowiednia chwila.

Stało się. Ręka uzbrojona w nóż sięgnęła klamki. Tess uderzyła

łokciem w splot słoneczny napastnika. Gdy facet zgiął się wpół,

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

uniosła kolano i kopnęła go w nos; poczuła ciepłą krew. Energicznym

szarpnięciem wyrwała się z morderczego uścisku i wybiegła na ulicę.

Było wczesne popołudnie. Chodnikami szło mnóstwo ludzi. Bogu

dzięki! Gangsterzy nie odważą się chyba ścigać jej w takim tłumie.

Biegła dysząc ciężko.

Wmieszała się w grupę przechodniów czekających na zielone

światło. Kątem oka dostrzegła samochód jadący szybko w jej

kierunku. Nie odważą się, myślała gorączkowo. Wykluczone…

- Tess!

Podniosła wzrok. To był mercedes. Za kierownicą siedział jej

szef.

- Dane! - Przebiegła przez ulicę, wskoczyła do auta i rzuciła się

w ramiona ukochanego.

Objął ją mocno, zapominając na moment o całym świecie. Był

wstrząśnięty. Spieszył się bardzo, żeby wrócić do biura przed

wyjściem detektywów. Nagle ujrzał zdyszaną Tess i oddalające się

auto. Musiał zdecydować, co jest ważniejsze - bezpieczeństwo

dziewczyny czy ściganie uciekinierów. Od razu wiedział, jaką

podejmie decyzje.

Pocałował Tess zachłannie. Niechętnie oderwał wargi od jej ust,

uruchomił silnik i włączył się do ruchu. Auta jechały wolno

zatłoczoną ulicą. Lassiter myślał o Tess. Nic więcej go nie

obchodziło.

- Niewiele brakowało i byłoby po mnie - powiedziała,

oddychając z trudem. - Dałam się zaskoczyć, gdy wychodziłam z

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

biura. Przyłożył mi nóż do pleców…

- O Boże! - jęknął Lassiter i ujął rękę Tess.

- Helen pokazała mi, jak się bronić, gdy napastnik atakuje od

tyłu. Zapamiętałam sobie jej nauki. Udało mi się obezwładnić faceta i

uciec. - Gdy minęło poczucie zagrożenia, Tess spojrzała na całą

sprawę nieco inaczej. - To było niesamowite przeżycie. Teraz

rozumiem, dlaczego… Dane?

Lassiter zjechał na parking i zatrzymał samochód. Był blady jak

ściana. Drżącymi rękoma trzymał kierownicę. Utkwił wzrok w

przedniej szybie.

- Wszystko się dobrze skończyło - powiedziała cicho Tess.

Przysunęła się i objęła dłońmi jego twarz. Całowała usta, nos i

przymknięte oczy ukochanego. Potem objęła go i mocno się

przytuliła. - Przestań siebie winić. Zapomniałeś po prostu, że nie

wychodzę z Helen. Nie pozwoliłeś nam iść razem na obiad.

- Wcale o tym nie zapomniałem - odparł drżącym głosem. -

Sądziłem, że wrócę, nim biuro opustoszeje. Niestety, utknąłem w

korku.

- Dane - szepnęła.

- Przytul mnie, Tess - poprosił zbolałym głosem. - Nic nie mów.

Obejmij mnie tylko.

Popatrzyła na niego oczyma pełnymi miłości i tęsknoty.

Dane napotkał jej spojrzenie i poczuł się zakłopotany. Rzadko

ujawniał słabości. Pora wziąć się w garść. Tess nie powinna go

widzieć w takim stanie ani robić sobie poważnych nadziei z powodu

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jego gwałtownej reakcji. To bezsensowne. Z drugiej strony jednak…

Pochylił głowę i pocałował ją czule.

- Od tej chwili, ilekroć będę wychodzić z biura, upewnię się

najpierw, z kim zostaniesz. Wybacz mi, Tess.

- Już ci mówiłam, żebyś przestał się obwiniać. Lepiej mnie

pocałuj.

- Za dużo tu ludzi - mruknął i odsunął się nieco. Wskazał

przechodniów mijających auto.

- W takim razie jedźmy do ciebie. Co ty na to?

- Lepiej nie. Po pierwsze: musisz dojść do siebie po

szaleństwach poprzedniej nocy - odparł cicho i dodał z ponurą miną: -

Po drugie: od dziś śpisz we własnym łóżku. Nie będziemy dzielić

sypialni. Tamto nie może się powtórzyć.

- Dlaczego? - zapytała. Dane pogłaskał kciukiem jej policzek.

Miał smutną minę.

- Nie zamierzam się wiązać na stałe. Nie pragnę wielkich uczuć -

przypomniał. - Zawsze będę pamiętał, co czułem, będąc twoim

pierwszym mężczyzną. Problem w tym, że szukasz partnera na całe

życie. Ja straciłem złudzenia.

- Postaram się na ciebie wpłynąć. Przy mnie stare rany się

zabliźnią.

- Już wiele dla mnie zrobiłaś. Mimo to nie mogę się z tobą

ożenić - odparł, nie owijając niczego w bawełnę. - Posłuchaj uważnie,

Tess. Jesteś przekonana, że mnie kochasz, ponieważ brak ci w tych

sprawach doświadczenia. Wszystkiego, co wiesz o erotyce, nauczyłaś

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

się ode mnie. Pewnego dnia seks przestanie ci wystarczać.

Zapragniesz dziecka.

- Kocham cię, Dane - odparła, nie siląc się na inne argumenty.

Na policzki Lassitera wystąpiły ciemne rumieńce. Oczy rozjaśnił

mu dziwny blask.

- Nie wiesz, czym jest miłość - szepnął, daremnie próbując

udawać, że jej słowa nie zrobiły na nim wrażenia. - Sądzisz, że to

rozkosz i fizyczna bliskość.

- Nas dwoje łączy znacznie więcej niż tylko chwilowa

przyjemność. My się kochaliśmy, Dane. Dzisiejsze przeżycia były tak

cudowne, że wątpię, abym kiedykolwiek pozwoliła się dotknąć

innemu mężczyźnie.

Lassiter przymknął oczy. Jego odczucia były takie same, ale bał

się do tego przyznać. Jakiś wewnętrzny głos nakazał mu zachować je

tylko dla siebie.

- To była cudowna noc - stwierdził chłodno. Popatrzył w oczy

Tess z udawaną obojętnością. - Masz szczęście, że jestem bezpłodny.

W przeciwnym razie mogłabyś mieć kłopoty.

- Tak bym tego nie nazwała - odparła z uśmiechem.

- Nie warto się teraz nad tym rozwodzić - odparł ze wzrokiem

utkwionym w przednią szybę. Uruchomił silnik auta. - Musimy jechać

na posterunek policji i złożyć zeznanie. Czynna napaść i usiłowanie

morderstwa. Tak to wygląda. Nie spocznę, aż tamci… - Dane użył

kilku dosadnych określeń, jakimi chętnie posługiwali się teksascy

strażnicy - …wylądują za kratkami. Powinni się tam znaleźć przed

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zachodem słońca. Tym razem nie dopuszczę, by wyszli za kaucją.

Mam w tym mieście trochę znajomości. Moi przyjaciele przekonają

kogo trzeba!

Helen puszyła się jak paw, gdy usłyszała, że Tess ocalała dzięki

kilku lekcjom samoobrony, których jej udzieliła. Dane miał ponurą

minę, ale zdobył się na podziękowanie i kilka miłych słów. Nie

przestawał myśleć o handlarzach narkotykami. Chętnie udusiłby ich

gołymi rękami. Po raz pierwszy w życiu ogarnęła go żądza odwetu.

Polecił Adamsowi, żeby współpracował z policją. Sam nie

odstępował Tess. Gdy po męczącym dniu wrócili do jego mieszkania,

natychmiast zdjął marynarkę. Tess nie odrywała od niego wzroku.

Spostrzegł, że pobladła.

- Co się stało? - zapytał cicho.

- Kiedy gangsterzy trafią do aresztu, natychmiast się

wyprowadzę.

Dane zmarszczył brwi. Nie chciał się nad tym zastanawiać. Na

samą myśl o odejściu Tess czuł wewnętrzną pustkę. Dni spędzone we

dwoje przypominały cudowną baśń - nie tylko dlatego, że zostali

wreszcie kochankami. Dane lubił przebywać z Tess.

- Z pewnością ucieszyła cię ta nowina - dodała z wymuszonym

uśmiechem. - Nie będzie damskiej bielizny suszącej się na sznurku w

twojej łazience ani czółenek pod kanapą…

- Nie masz racji - przerwał. - Będzie mi ciebie brakowało. Sądzę,

że ty również będziesz za mną tęsknić. Problem w tym, że oboje

przywykliśmy do samotności.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Tess objęła go i przytuliła twarz do muskularnego torsu. Przez

białe płótno koszuli czuła ciepło jego skóry. Nie odpowiedziała, bo

słowa niczego by nie zmieniły. Westchnęła, ciesząc się jego

bliskością. Chciała zachować piękne wspomnienia.

- Czy mogłabym dzisiaj spać z tobą?

- Bardzo tego pragnę - odparł głucho - ale nie mogę się na to

zgodzić. Jeśli za bardzo się do ciebie przywiążę, rozstanie będzie

udręką.

- Przypominasz mi kierowcę, który rezygnuje z prowadzenia

samochodu, bo na samą myśl o awarii ogarnia go niepokój.

- Chyba masz rację - przyznał, mimo woli parskając śmiechem.

Po chwili spoważniał i dodał: - Umacnianie tej więzi żadnemu z nas

nie wyjdzie na dobre. I tak będziemy bardzo cierpieć. - Tess chciała

coś powiedzieć, ale Lassiter dotknął palcem jej ust, nakazując

milczenie.

- Jesteś głęboko przekonana, że mnie kochasz. Wiem o tym

doskonale. Mimo to sądzę, że zmienisz zdanie, gdy wrócisz do swego

mieszkania i zaczniesz normalnie żyć. Wszystko, co się teraz dzieje,

uznasz za koszmarny sen.

- Z wyjątkiem ostatniej nocy - wtrąciła.

- Owszem. - Z czułością pocałował ją w czoło. - To była tylko

jedyna noc. Z czasem o niej zapomnisz.

- A ty?

Wypuścił ją z objęć i przeciągnął się, udając, że nie słyszy

pytania.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Kto przygotowuje kolację? Co jemy? - zapytał. - Mam ochotę

na hamburgera, a właściwie na kilka hamburgerów.

- Zaraz je usmażę - zaofiarowała się Tess.

- Za dużo czasu spędzasz w kuchni. To niesprawiedliwe.

- Wolę sama przygotować jedzenie. Twoje hamburgery…

Spuśćmy na to zasłonę miłosierdzia. Lepiej trzymaj się z daleka od

patelni - mruknęła, idąc do kuchni.

- Przecież istnieje równouprawnienie!

- Dziwnie interpretujesz to pojęcie.

Lassiter, zirytowany jawną krytyką, westchnął ciężko i powlókł

się do sypialni, by zmienić ubranie.

Wkrótce usiedli do kolacji.

- Czy możemy pojechać na ranczo pod koniec tygodnia? -

zapytała Tess, nie robiąc sobie wielkich nadziei.

- Lepiej nie ryzykujmy - stwierdził Dane obrzucając Tess

pełnym niepokoju spojrzeniem.

- Rozumiem. Chodzi o gangsterów. - Dziewczyna pokiwała

głową.

- Nie, Tess - odparł cicho. - Problem w tym, że zostaliśmy

kochankami. Beryl nie jest ślepa. Od razu się zorientuje. Wystarczy,

że na nas popatrzy.

- Ach, tak…

- Beryl przestrzega pewnych zasad. - Skrzywił się, widząc

rumieniec na policzkach Tess. - Wiem, wiem, ty również. W pewnym

sensie podzielam wasze przekonania.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Zapadło kłopotliwe milczenie. Dane włączył telewizor. Z

zainteresowaniem obejrzeli razem film przyrodniczy firmowany przez

National Geographic. Okazało się, że oboje mnóstwo wiedzą o

zwierzętach.

- Bardzo chciałbym objechać z tobą całe ranczo - wyznał z

żalem, spoglądając na nią czule. - Problem w tym, że Beryl może ci

dokuczać.

- Czy w dzisiejszych czasach istnieją jeszcze pary żyjące razem

długo i szczęśliwie? - zapytała z goryczą.

Dane wpatrywał się uporczywie w pusty talerz.

- Zapewne tak. Niestety, trudno mi zapomnieć, że moje

małżeństwo okazało się pomyłką. Może od początku coś było w nim

nie tak? Zaraz po ślubie oboje z Jane byliśmy przekonani, że czeka

nas świetlana przyszłość. Z czasem przestało nam na sobie zależeć.

Nie sposób przewidzieć, jak się sprawy potoczą. Gdybym mógł dać ci

dziecko, może zmieniłbym zdanie. Niestety, jest inaczej. Nie sądzę,

żeby się nam udało. Zrozum… to ogromne ryzyko.

- Uważasz po prostu, że jestem dla ciebie za młoda - westchnęła

Tess, spoglądając nieśmiało na ukochanego. - Sama nie wiem, czy to

miły komplement, czy też ukryta zniewaga. Pokochałam cię jako

dziewiętnastolatka. Moje uczucie przetrwało próbę czasu. -

Uśmiechnęła się smutno. - Czy znasz lekarstwo na miłość, Dane?

Nie odpowiedział. Zapadło milczenie.

- Tess, przyjdź tu na chwilę - poprosił Dane następnego ranka,

gestem dłoni zapraszając Tess do swego gabinetu.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Siedział tam wysoki, przystojny blondyn nazwiskiem Nick

Reed, brat Helen, były agent FBI, którego udało się Lassiterowi

skaptować do swojej agencji. Nick uśmiechnął się do Tess, która

usiadła na kanapie. Oboje czekali, aż Dane zamknie drzwi i powie, o

co chodzi.

- Musimy przejąć inicjatywę - stwierdził nagle Dane. - Nick

skontaktował się z paroma osobami. Zdobył informacje, które mogą

się nam przydać. Szykujemy zasadzkę na gangsterów, którzy cię

postrzelili, a potem napadli. Opowiedziałem Nickowi, jak wygląda

twój plan dnia. Zostaniesz przynętą, skarbie. Nasi ludzie będą cię

obserwować z ukrycia.

- Piękna perspektywa - odparła z westchnieniem. - A ja, głupia,

myślałam, że kochasz mnie nad życie i gotów jesteś strzec swojej

wybranki jak źrenicy oka.

Nick parsknął śmiechem, jakby usłyszał dobry żart. Dane

zachował kamienną twarz.

- Zadbamy o twoje bezpieczeństwo - tłumaczył. - Będą cię

pilnować detektywi z agencji i dwaj policjanci, którzy zgodzili się

wesprzeć nas po służbie. Czas przejąć inicjatywę i wykorzystać

element zaskoczenia. Nie warto siedzieć i czekać, aż cię znów

napadną. To zbyt niebezpieczne.

- Co mam robić? - zapytała spokojnie.

Dane przedstawił w ogólnych zarysach plan zasadzki. Tess była

zdenerwowana i pełna obaw, ale powtarzała sobie raz po raz, że

podczas napadu, mimo ogromnego zdenerwowania, dała sobie radę.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

To dowód, że w trudnej sytuacji potrafi zachować zimną krew. Ta

świadomość dodała jej odwagi. Wszystko pójdzie jak z płatka.

W sobotę rano Dane snuł się po mieszkaniu z kąta w kąt, nie

mogąc sobie znaleźć miejsca. Telewizja go nudziła.

- Trzeba się przewietrzyć - powiedział nagle. - Wkładaj ciuchy.

- Jestem ubrana - odparła Tess, wzruszając ramionami. Miała na

sobie dżinsy i bawełnianą koszulkę.

- Narzuć na siebie kurtkę i włóż sportowe buty. Mam ochotę na

małą przejażdżkę.

- Dokąd wyruszamy?

- Na ranczo - mruknął. Widząc jej rumieniec, dodał pospiesznie:

- Beryl ma dziś wolne. Jeśli chodzi o innych, Helen nieświadomie

dostarczyła nam alibi. Poprosiła mnie, żebym przestał cię tyranizować

i zadbał o twoje samopoczucie. Jest przekonana, że cierpisz tu

katusze.

- Coś w tym jest - odrzekła zaczepnie.

- Idziemy. - Dane odwrócił się i ruszył ku drzwiom. - Jeśli

będziemy tu siedzieć jak w klatce, nic dobrego z tego nie wyniknie.

Tess chwyciła dżinsową kurtkę, włożyła buty i pobiegła za

Lassiterem.

Dzień był chłodny i ciepłe okrycie bardzo się przydało, gdy

objeżdżali farmę. Dane z uśmiechem obserwował Tess w czasie

pierwszej lekcji jazdy konnej. Dziewczyna zerkała ukradkiem na

roześmianą twarz ukochanego. Wkrótce doszła do porozumienia ze

swoim wierzchowcem; wiekowa, cierpliwa klacz niejedno już w życiu

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

widziała. Jazda konna okazała się znacznie przyjemniejsza, niż sądziła

wcześniej początkująca amazonka. Przyjemnie było patrzeć na świat z

wysokości końskiego grzbietu.

Z oddali dobiegł tętent kopyt. Dane zmrużył oczy ukryte w

cieniu szerokiego ronda.

- Mamy towarzystwo. Należało się tego spodziewać - mruknął,

obserwując dwóch postawnych jeźdźców.

- Co to za jedni? - zapytała Tess, osłaniając dłonią oczy.

- Właściciele farm sąsiadujących z moją, Cole Everett i King

Brannt - odparł z uśmiechem Dane. Domyślił się, że widzieli go z

Tess i szukali pretekstu, by się jej bliżej przyjrzeć. Wiedzieli, że

Lassiter nie ma zwyczaju przywozić kobiet na ranczo.

- Ładny dzień - zagadnął Cole Everett, starszy z jeźdźców.

Spoglądał badawczo na zarumienioną Tess.

- Mamy dobrą pogodę - wtrącił King Brannt.

- To jest Teresa Meriwether - powiedział Dane, nie tracąc

opanowania. - Znajomi mówią do niej Tess. Jej ojciec zamierzał się

ożenić z moją matką. Jak wiecie, oboje zginęli w wypadku na krótko

przed ślubem. Tess i ja w pewnym sensie jesteśmy rodziną. Pracuje

jako sekretarka w mojej agencji detektywistycznej.

- Niezła gadka - rzucił półgłosem Cole Everett, zsuwając na tył

głowy jasny kapelusz z szerokim rondem. - Miło poznać - dodał

głośno z szerokim uśmiechem, w którym nie było ani cienia

złośliwości.

- Mogę się pod tym podpisać - wtrącił King Brannet. Był

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

uprzejmy, ale trochę onieśmielał Tess.

- Mogę zapytać, w jakim celu się fatygowaliście aż tutaj? -

zapytał Dane, mierząc wzrokiem sąsiadów.

- Chcieliśmy cię prosić o wypożyczenie byka-medalisty. Już o

tym rozmawialiśmy - przypomniał Cole i uśmiechnął się do Tess. -

Oczywiście, możemy poczekać kilka dni.

Dane zachichotał. Bezczelność wścibskich sąsiadów całkiem go

rozbroiła.

- Dobrze - odparł. - Przyjadę za tydzień i wszystko ustalimy.

Dane sądził, że do tego czasu gangsterzy będą już za kratkami, a

Tess wróci do swego mieszkania. Na myśl o tym zrobiło mu się

smutno.

Sąsiedzi Lassitera wkrótce się pożegnali. Dane przypomniał, by

pozdrowili od niego swoje żony. Tess odprowadziła spojrzeniem

dwóch postawnych jeźdźców. Dane opowiadał z ożywieniem o ich

rodzinach.

- Są żonaci od lat. Ich dzieciaki to nastolatki. Dzieciaki… -

Zacisnął zęby. - Wracajmy - powiedział cicho.

- Nie przejmuj się tak - szepnęła Tess, kładąc mu dłoń na

ramieniu. - Dzieci to nie wszystko.

- Przeciwnie, zwłaszcza jeżeli nie ma szansy na ich posiadanie -

rzucił oschle. Popatrzył na Tess z jawną niechęcią i dodał zaczepnie: -

Nie próbuj mi wmówić, że wyrzekniesz się dobrowolnie własnego

potomka.

Nie odpowiedziała. Popatrzyła współczująco na ukochanego.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Zmarszczyła brwi, gdy przypomniała sobie o swoich lękach i

obsesjach.

- Co się stało? - wypytywał z niepokojem, widząc jej zmienioną

twarz.

- Pomyślałam o zasadzce na gangsterów.

Dane był trochę zaskoczony jej odpowiedzią. Sam unikał

rozmyślań na ten temat, bo wytrącały go z równowagi. Teraz musiał

spojrzeć prawdzie w oczy. Lękał się, że coś pójdzie nie tak. Westchnął

ciężko. Długo milczał.

- Pamiętaj, że obaj z Nickiem dobrze znamy się na tej robocie -

powiedział w końcu. - Dopilnujemy, żeby nic ci się nie stało,

maleńka. Dopadniemy tych drani.

- Jasne. - Tess zdobyła się na blady uśmiech.

Nadal była pełna obaw. Dane starał się o tym zapomnieć. Nie

mógł pozwolić, by lęk zmącił mu umysł. Wierzył, że plan ułożony

wspólnie z Nickiem przyniesie spodziewane rezultaty. Gdy przestępcy

trafią do aresztu, trzeba będzie ostatecznie rozmówić się z Tess.

Jednego był pewny: nie ma dla niej miejsca w jego życiu. Powinien

jej to uświadomić, póki jest w stanie to zrobić. Opór słabł z dnia na

dzień. Dla dobra Tess powinien jak najszybciej się z nią rozstać. Za

bardzo mu na niej zależało, by przystał na małżeństwo bez

przyszłości. Tess odejdzie, choćby miał umrzeć z rozpaczy.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ SIÓDMY

Ciemność za oknami wydawała się przygnębiająca. Zaczęło

mżyć. Na ulicy było wilgotno i zimno. Tess objęła się ciasno

ramionami. Miała na sobie ciemne spodnie, bluzkę w szaroniebieski

deseń i popielaty sweter, a mimo to odczuwała chłód. Stojący za jej

plecami Dane czekał na kolejne posunięcie ekipy detektywów.

Helen, Nick i Adams oraz dwaj najlepsi ludzie sierżanta Gavesa

z pobliskiego komisariatu przyczaili się już w swoich kryjówkach. Od

pewnego czasu wiedzieli, że biuro agencji jest obserwowane. Tego

wieczoru postanowili zastawić na gangsterów pułapkę. Tess i Dane

zachowywali się tak, jakby mieli pracować w biurze do późnej nocy.

Reszta personelu opuściła budynek. Z pewnością zauważyli ich ukryci

w pobliżu obserwatorzy. Detektywi odjechali na bezpieczną

odległość, zaparkowali auta, podkradli się bliżej i zaczaili w

umówionych miejscach, by w razie potrzeby służyć pomocą

pozostałej w budynku piątce współpracowników.

Dane zerknął na zegarek. Był niespokojny. Nie chciał tej akcji,

ale konieczność zmusiła go do jej przeprowadzenia. Tess nie powinna

żyć w ciągłym strachu. Wkrótce od niego odejdzie, ale będzie mu

łatwiej żyć ze świadomością, że jest bezpieczna.

- Boisz się? - zapytał cicho.

- Okropnie - wyznała, stając twarzą w twarz z szefem. - To

chyba normalne, prawda? Nie brak obaw, lecz umiejętność ich

pokonywania czyni z ludzi bohaterów. Trzeba robić, swoje mimo

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

paraliżującego strachu.

- Masz rację. Parokrotnie uczestniczyłem w niebezpiecznych

akcjach. Za każdym razem odczuwałem strach, ale nie splamiłem się

ucieczką.

- Poczucie zagrożenia powoduje dopływ adrenaliny do krwi, a to

sprawia, że w sytuacji zagrożenia działamy szybko i skutecznie -

przypomniała Tess. - Energii wystarcza jednak na krótko. Ledwie

udało mi się wyrwać z rąk gangstera i uciec, opadłam z sił i całkiem

się rozkleiłam.

- Pamiętaj, że ryzyko uzależnia jak narkotyk - odparł cicho

Dane, patrząc na nią z lękiem. - Właśnie dlatego nie zgadzam się,

abyś została detektywem. Bez wahania wystawiasz się na

niebezpieczeństwo. Pewnie brałabyś najtrudniejsze zlecenia.

- Sam tak robisz - odrzekła, patrząc mu prosto w oczy - i nie

zamierzasz się wycofać.

- Po mnie nikt nie będzie płakać - odparł z ponurym wyrazem

twarzy. Tess miała ochotę zaprotestować. - To nie jest zajęcie dla

żonatych… ani dla mężatek. Świadomość ciągłego zagrożenia może

zniszczyć najbardziej udany związek. Jane była wściekła, że pracuję

jako teksaski strażnik. Byłem gościem w domu.

- Dane - wtrąciła Tess, spoglądając na niego czule - gdybyś

naprawdę kochał żonę, znalazłbyś sposób, żeby spędzać z nią więcej

czasu, prawda?

- Pora zaczynać - stwierdził Dane, spoglądając na zegarek. Jego

twarz niczego nie wyrażała. Pominął milczeniem trudne pytanie. -

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Wiesz, co masz robić.

- Oczywiście.

Lassiter wziął z biurka aktówkę i podszedł do Tess. Nie krył, że

dręczy go lęk.

- Unikaj ryzyka. Gdyby zaszło coś nieprzewidzianego, krzycz,

zbij szybę, rób co chcesz, byle tylko zwrócić na siebie uwagę. Nie

zamierzam się zbytnio oddalać. Na pewno usłyszę.

- Jasne. - Tess miała ściśnięte gardło i mokre od potu dłonie.

Zrobiło jej się sucho w ustach, a serce waliło jak młotem. Nie mogła

wyznać Dane'owi, że okropnie się boi. To by tylko pogorszyło

sprawę.

- Będziemy w pobliżu. Jest nas spora gromadka - przypomniał

jej Lassiter. - Wszystko będzie dobrze. Wreszcie przestaniesz się bać.

- Mogą ich znów wypuścić za kaucją…

- Tym razem nie. Jeśli nawet sędzia podejmie taką decyzję,

dopilnuję, żeby ustalono niebotyczną kwotę. Nie będą jej w stanie

zapłacić.

- Sytuacja się powtarza. Poza moim zeznaniem nie będzie

żadnego dowodu ich winy.

- Nieprawda. My również możemy świadczyć. Poza tym sam

napad wykaże, z kim mamy do czynienia. - Dane musnął palcem usta

Tess. - Głowa go góry, kochanie. - Pocałował ją zachłannie.

Rozchyliła wargi, poddając się namiętności. Chciała objąć Dane'a, ale

odsunął się i ruszył ku drzwiom.

Została sama. W biurze zrobiło się nagle zimno i ponuro.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Chodziła nerwowo z kąta w kąt. Dane potrzebował kilku minut, by

dotrzeć na parking, podejść do auta i wrzucić aktówkę do bagażnika.

Potem miał ostentacyjnie zapalić papierosa. Obserwator będzie

przekonany, że szef wyszedł się przewietrzyć, ale wraca do agencji,

bo pamięta o niebezpieczeństwie grożącym Tess i wie, że nie powinna

zostawać sama na dłużej; ktoś mógłby dokonać na nią zamachu.

Gangsterzy skwapliwie wykorzystali chwilową nieobecność

Lassitera. Przed budynek zajechał ciemnobrązowy sedan. Wysiedli z

niego dwaj mężczyźni. Kryjąc się w cieniu, podbiegli do drzwi

wejściowych. Rozglądali się niespokojnie. Dane mógł lada chwila

wypalić papierosa i ruszyć w stronę budynku.

Nie mieli pojęcia, że Lassiter od razu ich spostrzegł. Wrócił

tylnym wejściem i pobiegł do windy dla personelu. Wąski korytarz

prowadził z niej do pomieszczeń agencji. Wyciągnął automatyczny

pistolet, kaliber 45. Broń była gotowa do strzału. Widział, jak

gangsterzy podchodzą do drzwi. Tess usłyszała cichy szczęk klamki;

odwróciła się natychmiast. Na widok wycelowanej w nią lufy

pistoletu zamarła w bezruchu. Pomyślała o ukochanym. Przemknęło

jej przez głowę, że zginie z jego imieniem na ustach.

- Padnij!

Komenda rzucona tonem nie znoszącym sprzeciwu wyrwała ją z

odrętwienia. Tess upadła na podłogę, nim kanonada przerwała

krótkotrwałą ciszę.

Dane zranił w bark jednego z przestępców i skuł go kajdankami.

Drugi z gangsterów zdołał uciec.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Łap go! - jęknęła Tess.

- Nick się nim zajmie. - Dane wyciągnął do niej rękę i pomógł

wstać.

- Wezwijcie lekarza, do jasnej cholery! - krzyczał ranny. - To

nieludzkie! Przecież się wykrwawię!

- Teraz masz pojęcie, jak cierpiała Tess - odparł Dane i dodał

kilka epitetów, które sprawiły, że dziewczyna spłonęła rumieńcem.

- Zdrów i cały? - wypytywała niespokojnie, odruchowo

dotykając jego torsu, jakby szukała ran. - Trafił cię?

- Pół życia zeszło mi na unikaniu pocisków. - Dane rozchmurzył

się nieco. Na jego ustach pojawił się chełpliwy uśmieszek. - Za to mi

płacili. A co z tobą? Dobrze się czujesz?

- Teraz już tak - odparła i wtuliła się w ramiona Dane’a.

Położyła głowę na jego ramieniu. Kątem oka obserwowała leżącego

na podłodze gangstera, który zwinął się w kłębek i pojękiwał cicho.

Marynarka eleganckiego garnituru pobrudzona była krwią. Dane

trzymał w ręku broń napastnika.

- Tess! - Głos Helen odbił się echem w pustym biurze.

Dziewczyna wybiegła z windy. Nick deptał jej po piętach. - Słyszałam

odgłos wystrzałów. - Umilkła, z niedowierzaniem spoglądając na

koleżankę i szefa. - Co się stało?

- Nic. Wyszliśmy z tego bez szwanku. A co z jego kompanem? -

zapytał Dane, ruchem głowy wskazując rannego przestępcę.

- Ludzie sierżanta Gravesa już się nim zajęli - wtrącił Nick,

chowając broń do kabury.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Wezwij karetkę. Trzeba opatrzyć tego drania - mruknął Dane

do Helen. Podał jej automatyczny pistolet maszynowy, z którego

strzelał przestępca.

- Nie dotykaj kolby - zrzędził Nick; patrząc na siostrę.

- Są na niej odciski palców.

- Wiem, jak trzymać broń. Sam mnie tego nauczyłeś - odparła z

politowaniem Helen. Zwróciła się do Tess: - Jak samopoczucie,

kochanie?

- Nieźle - usłyszała w odpowiedzi.

- Cholerni detektywi! - wymamrotał ranny przestępca. Powtarzał

te słowa raz po raz.

- Wynośmy się stąd. - Dane uniósł brwi i mocniej przytulił Tess.

Minęło dużo czasu, nim wrócili do domu. Tess musiała złożyć

zeznania. Czekała, aż zostaną przepisane i przyniesione do podpisu.

Ranny gangster pojechał karetką na opatrunek; następnie odwieziono

go do szpitala policyjnego. Drugi przestępca został przesłuchany i

odesłany do aresztu. Tess wreszcie odetchnęła z ulgą.

Wrócili do domu w środku nocy. Dziewczyna zasnęła jak

kamień i nie miała żadnych koszmarnych snów. Nie słyszała budzika.

Gdy wstała, Dane już wyszedł, ale zostawił kartkę. Napisał, żeby nie

przychodziła do pracy; radził jej porządnie wypocząć.

Zapewne miał rację, ale Tess nie miała czasu na odpoczynek. Z

ponurą miną uznała, że czas się pakować. Dane nie prosił jej, żeby się

wyprowadziła; w ogóle niewiele mówił poprzedniej nocy. Był

uprzejmy i opiekuńczy, ale oschły. Gdy wrócili do domu, kazał jej iść

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

spać. Uznał, że Tess bardziej potrzebuje snu niż rozmowy.

Tess sądziła, że Dane ją kocha, ale będzie próbował zabić tę

miłość i pewnie mu się to uda. Uznała, że postąpi mądrze, usuwając

się w cień na pewien czas. Nie warto wszczynać sporu z mężczyzną,

który sam nie wie, czego chce. Pora odejść; niech Dane spokojnie

wszystko przemyśli. Nie powinien odczuwać presji; zbyt silna jest w

nim potrzeba wolności. Z czasem nadarzy się okazja, by go

przekonać, że mimo przeszkód mają przed sobą wspaniałą przyszłość.

Spakowała rzeczy i czekała na powrót Dane'a. Siedziała z

opuszczoną głową na kanapie, ubrana w szare spodnie i szeroki biały

sweter. Włosy splotła w warkocz. Płaszcz leżał na oparciu kanapy.

Usłyszała znajome kroki i podniosła wzrok. Dane zmarszczył

brwi; patrzył z niedowierzaniem na spakowane walizki.

- Sądziłam, że takie rozwiązanie najbardziej ci odpowiada -

powiedziała cicho. - Żadnych sporów. Żadnych kłopotów. - Wstała. -

Czy mógłbyś odwieźć mnie do domu?

Dane westchnął ciężko. Uznał, że Tess ma rację. To najlepsze

wyjście. Z żalem odrzucił marzenia. Łudził się, że zastanie Tess

zwiniętą w kłębek na kanapie i wpatrzoną, jak co wieczór, w ekran

telewizora. Daremnie. Gdy uświadomił sobie, że wraca do siebie,

poczuł niemal fizyczny ból.

- Oczywiście. Ruszajmy - odparł chłodno. Popatrzył na nią z

góry. - Dzięki.

Włożyła płaszcz i wyszła za nim z mieszkania, nie oglądając się

ani razu. Gdyby popatrzyła na znajome wnętrze, pękłoby jej serce.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Wkrótce dotarli na miejsce. Dane zapewnił Tess, że nie ma

powodu do obaw. Przestępcy działali na własną rękę i nie mieli

żądnych zemsty popleczników. Po chwili milczenia Tess stwierdziła:

- Wszystko już zostało powiedziane.

- Owszem - zgodził się Dane. Przez chwilę błądził wzrokiem po

niewielkim mieszkaniu. Po chwili spojrzał znów na Tess, ale

natychmiast spuścił oczy. - Wpadnę do ciebie rano.

- Dobrze - odparła, starając się powstrzymać łzy. Znieruchomiał,

słysząc jej zduszony szept, ale nie podniósł wzroku. To byłaby

lekkomyślność.

- Dbaj o siebie.

- Jasne. Ty również. - Zawahała się na moment. - Dane?

- Tak?

- Dzięki. Uratowałeś mi życie. Gdyby nie ty, już by mnie nie

było na tym świecie.

Przymknął oczy. Poczuł mdłości. Nie był w stanie o tym myśleć.

Cierpiał jak potępieniec, ilekroć przypominał sobie, że dwukrotnie

niewiele brakowało, by Tess straciła życie.

- Dobranoc - rzucił pospiesznie. Wybiegł z mieszkania i

zatrzasnął drzwi. Gdy znalazł się na ulicy, zimny wiatr ochłodził

rozpalone policzki. Mdłości z wolna ustępowały.

Dane wsiadł do mercedesa i ruszył przed siebie w nocny mrok.

Tess liczyła się z tym, że ukochany będzie ją traktował z

rezerwą, ale całkowita obojętność była dla niej sporym zaskoczeniem.

Traktował ją niczym bezduszną maszynę zaprogramowaną na

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wykonywanie poleceń służbowych. Domagał się od niej informacji,

przekazywał dane, a potem wychodził z biura, nie zaszczycając swojej

sekretarki pożegnalnym spojrzeniem. Poza pracą przestawała dla

niego istnieć.

Przez kilka tygodni Tess bardzo cierpiała. Zmartwienia

podkopały jej siły. Nabawiła się niestrawności. Było jej niedobrze. Po

pracy wróciła do domu i od razu się położyła. Następnego ranka

dostała torsji. Zadzwoniła do biura i poprosiła o wolny dzień. Potem

wróciła do łóżka. Zasnęła, wsłuchana w szum deszczu.

Dane wpadł po pracy, żeby sprawdzić, jak Tess się czuje. Była

zdziwiona, że tak się przejął. Dotychczasowe zachowanie dowodziło,

że przestał sobie zaprzątać głowę jej sprawami.

- Jak się czujesz? - zapytał bez wstępów, gdy otworzyła drzwi.

Była potargana i blada. Miała na sobie znoszoną koszulę nocną i

gruby czerwony szlafrok sięgający do bosych stóp.

- To chyba jakiś wirus. Adams miał ostatnio kłopoty z

żołądkiem. Chyba się od niego zaraziłam. Bądź tak miły i zastrzel

tego drania. Będę ci za to dozgonnie wdzięczna - mamrotała, chwiejąc

się na nogach.

- Czego ci potrzeba? Chętnie ci pomogę.

- Dzięki. - Tess pokręciła głową. - Mam w lodówce jogurt, który

mnie trzyma przy życiu.

- Może wezwać lekarza? - zapytał, marszcząc brwi.

- Nie warto. Samo przejdzie. - Lekceważąco machnęła ręką.

Nadal stali w otwartych drzwiach. - Dane, muszę się położyć. Miło, że

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wpadłeś, ale nie ma się czym przejmować. Za kilka dni wyzdrowieję.

Zorganizuj jakieś zastępstwo.

- Mamy już kogoś na twoje miejsce - powiedział z ociąganiem. -

Idealna sekretarka. Stenografuje i pisze niemal tak szybko jak ty.

- Jeśli sobie życzysz, żebym odeszła, wystarczy powiedzieć -

odparła cicho i popatrzyła mu w oczy. Wyraz twarzy szefa potwierdził

jej przeczucia. - Porozmawiaj z tą dziewczyną i dowiedz się, czy

zechce pozostać w agencji na stałe. Jeśli się zgodzi, odejdę

natychmiast…

- Musisz najpierw znaleźć nową posadę - rzucił przez zaciśnięte

zęby.

- Agencja detektywistyczna Shorta zatrudni mnie natychmiast.

Short był przystojnym wdowcem po czterdziestce; miał dobre

maniery, nie brakowało mu pewności siebie. Dane popatrzył na Tess,

mrużąc oczy; łatwo można przewidzieć, czym by się skończyła

współpraca tych dwojga.

- Nie wydaje mi się… - zaczął.

- Dane, unikasz mnie - przerwała z irytacją. - Dość udawania.

Odkąd się ze mną przespałeś, chodzisz ponury jak chmura gradowa. Z

trudem znosisz moją obecność. Doskonale to rozumiem. Mnie

również trudno jest z tobą pracować, bo dobrze znam twoje

nastawienie. Pozwól mi odejść. Dam sobie radę. - Oparła się o ścianę i

mimo woli popatrzyła na niego z czułością. - Łatwiej mi będzie o

tobie zapomnieć, jeśli przestaniemy codziennie widywać się w pracy.

- Wkrótce znajdziesz sobie kogoś innego - mruknął niechętnie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Zapewne - odrzekła, by uspokoić jego sumienie, chociaż wcale

w to nie wierzyła. Zdobyła się na słaby uśmiech. - Do widzenia, Dane.

- Skarbie, to nie miało sensu - powiedział tak czule i łagodnie, że

Tess łzy zakręciły się w oczach. - Od początku tak uważałem.

Przecież wiesz, że nie chcę się żenić.

- Jasne - odparła cicho. - Trudno.

- To wcale nie jest takie proste. - Dane westchnął ciężko. -

Tęsknię za tobą. Dokucza mi samotność. Przy tobie bardzo się

zmieniłem.

- Proszę, idź już, bo zacznę płakać i wyjdę na kompletną idiotkę

- błagała Tess, patrząc na niego przez łzy.

- Wmówiłaś sobie tylko, że mnie kochasz! - jęknął rozpaczliwie.

- Nie rozumiesz? To młodzieńcze zauroczenie. Podobam ci się i nic

więcej.

Nie była w stanie wykrztusić słowa. Szare oczy w bladej twarzy

były smutne, niemal tragiczne.

- Tak będzie dla ciebie lepiej. Kiedyś przyznasz mi rację.

Wyjdziesz za mąż, urodzisz dzieci… - Odwrócił się i wyszedł z

obawy, że głos mu zadrży. Sama myśl o Tess poślubionej innemu

mężczyźnie i otoczonej gromadką cudzych bachorów była dla niego

torturą. Na odchodnym rzucił: - Żegnaj, maleńka. Poproszę Helen,

żeby przyniosła ci dokumenty i pensję. Powiedz jej, że odchodzisz z

agencji, ponieważ biuro kojarzy ci się mimo woli z koszmarnymi

przeżyciami ostatnich dni. To dobra wymówka.

- Owszem - wykrztusiła, zaklinając go w duchu, by wreszcie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

odszedł i zostawił ją samą, zanim całkiem się rozklei. W głowie miała

kompletny zamęt.

- Gdybyś potrzebowała mojej pomocy…

- Dziękuję. Dobranoc.

Wyszedł, nie oglądając się ani razu. Miał wielką ochotę raz

jeszcze na nią popatrzeć, ale zdawał sobie sprawę, że popełniłby

niewybaczalne głupstwo.

Zza drzwi dobiegł go szczęk zamka. Z rozdartym sercem opuścił

Tess, ale musiał tak postąpić. Nie mógł jej ofiarować takiego życia,

jakiego pragnęła. Wmawiał sobie, że jej miłość to zwykłe urojenie.

Podobał się tej dziewczynie; nic więcej. Gdyby ożenił się z Tess,

postąpiłby nieuczciwie. Powtarzał ten argument przez całą drogę do

domu.

Na próżno. Gdy wszedł do pustego mieszkania, zdał sobie

sprawę, że jest na świecie sam jak palec.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ ÓSMY

Short bardzo się ucieszył, że Tess chce u niego pracować. W

poniedziałek poczuła się trochę lepiej i poszła na rozmowę z

przyszłym szefem.

Wysoki, przystojny mężczyzna przyjął ją w biurze, gdzie roiło

się od pracowników. Przypominał trochę Lassitera. Mimo to, w

porównaniu z rygorem panującym u Dane'a, dyscyplina w agencji

Shorta była nieco rozluźniona. Tess nie podobało się również, że

detektywi Shorta zbyt często zdają się na przypadek. Była jednak

zdumiona i uradowana, kiedy się okazało, że nowy szef ma dla niej

etat detektywa, a nie sekretarki.

- Wspaniała niespodzianka! - zawołała.

- Doskonale pamiętam, jak pani narzekała u Lassitera -

zachichotał. - Zajmie się pani u mnie szukaniem zaginionych.

Niebezpieczeństwo jest znikome, a praca nie wymaga tyle czasu co w

przypadku innych specjalności; za to satysfakcja gwarantowana. Mam

nadzieję, że będzie pani zadowolona.

- Nie wiem, jak się panu odwdzięczyć za tyle życzliwości.

- Znam dobry sposób. Proszę solidnie wziąć się do pracy i

odnosić same sukcesy. - Short wstał i uścisnął dłoń nowej pracownicy.

- Proszę zostać, jeśli ma pani czas. Mary wszystko pani wyjaśni i

przedstawi współpracownikom. Do przyszłego poniedziałku będzie

się panią opiekować. Tydzień to aż nadto, by poznać sposób działania

naszej firmy i wdrożyć się do nowych obowiązków. Potem zacznie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

pani działać samodzielnie.

- Wspaniale - odparła z uśmiechem Tess. - Ogromnie się cieszę.

Z pewnością nie zawiodę pańskich oczekiwań.

- Ciekawe, dlaczego Dane zgodził się, by pani odeszła z jego

firmy. Sporo was łączy. W pewnym sensie jesteście rodziną -

powiedział Short, nie kryjąc ciekawości.

- W ostatnim czasie dwukrotnie do mnie strzelano, raz przed

budynkiem agencji, a drugi w biurze. Koszmarne wspomnienia nie

pozwalają mi spokojnie pracować. Gdy tam wchodzę, cała się trzęsę -

skłamała Tess.

- Rozumiem. - Short od razu spoważniał, a potem uśmiechnął się

współczująco. - Postaramy się, żeby nic podobnego pani tu nie

spotkało.

- Dzięki - odparła cicho.

Mary Plummer chętnie zaopiekowała się nową koleżanką.

- Jesteś bardzo blada - zauważyła w czasie rozmowy. -

Słyszałam, że ostatnio chorowałaś. Czy aby na pewno czujesz się już

lepiej?

- Oczywiście - zapewniła Tess.

Niestety, okazała się nadmierną optymistką. Przez kilka tygodni

Tess nie mogła dojść do siebie. W końcu uznała, że ma wrzód

żołądka. Nic dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, ile ostatnio przeszła:

postrzał, napad, rozstanie z ukochanym, zmiana pracy. Każdy by się

rozchorował po takich przeżyciach.

Helen ciągle do niej wydzwaniała, prosząc o spotkanie. Tess

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

odmawiała pod byle pretekstem, ale w końcu uznała, że wszystko ma

swoje granice, i umówiła się z koleżanką na obiad.

- Marnie wyglądasz - stwierdziła Helen, nie owijając niczego w

bawełnę.

- Żyłam ostatnio w ogromnym napięciu - przypomniała Tess. -

Tak wiele się zmieniło w moim życiu, i to w bardzo krótkim czasie.

- Schudłaś. Jesteś blada jak ściana.

- To nerwy. Pan Short jest wspaniałym szefem. Nie mogę go

zawieść, a muszę się jeszcze wiele nauczyć.

- To prawda. - Helen nie wyglądała na przekonaną. Spoglądała

podejrzliwie na młodszą koleżankę. - Dane jest…

- Masz ochotę na deser? Może lody? - rzuciła Tess, pospiesznie

zmieniając temat. Helen zamilkła. Wkrótce pojęła, w czym rzecz.

- Jasne. Nie musisz niczego dodawać. Wszystko rozumiem.

Niech będą lody. Mam tylko jedną prośbę. Idź do lekarza. Zrób to dla

starej przyjaciółki.

Tess posłuchała dobrej rady i następnego dnia z samego rana

wybrała się na badania. Doktor Reiner leczył ją od dawna. Zbadał

pacjentkę starannie i szybko zorientował się, co jej dolega.

- Muszę zapytać, czy była pani ostatnio blisko związana z jakimś

mężczyzną - powiedział spokojnie i dobitnie.

- Tak - odparła pospiesznie Tess. Czuła niespokojne kołatanie

serca. - Raz się… Spędziłam z nim noc.

- I stało się - westchnął lekarz.

- Ale on jest… bezpłodny - wyjąkała. - Twierdził, że nie może

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

mieć dzieci.

Nagle uświadomiła sobie, że comiesięczna kobieca przypadłość

nie pojawiła się we właściwym czasie. Powiedziała o tym lekarzowi.

- Przeprowadzimy testy ciążowe - stwierdził lekarz. - Postawmy

sprawę jasno. Prawdopodobnie jest pani w ciąży. Na to wskazują

wszystkie symptomy.

Tess skuliła się, jakby została uderzona prosto w splot

słoneczny. Z obawą i niedowierzaniem spoglądała na swój brzuch.

- Ciąża to nie koniec świata - pocieszał ją lekarz. - Jest wiele

możliwości…

- Nie! - Tess zbladła i osłoniła brzuch rękoma. - Proszę o tym nie

mówić!

- A zatem chce pani urodzić dziecko?

- Oczywiście - szepnęła Tess. - To moje największe marzenie!

- Co z ojcem?

- Obawiam się, że nie uwierzy, gdy mu powiem - odparła ze

smutkiem. - Tak czy inaczej jest przeciwnikiem małżeństwa, więc nie

będę zawracać mu głowy, przynajmniej na razie, dopóki nie mam

pewności. Kiedy otrzymam wyniki badań, podejmę decyzję.

- Doskonale. Zaraz przyjdzie tu siostra Wallace i pomoże mi

przeprowadzić badania. Proszę się nie martwić. Wszystko będzie

dobrze.

Wyniki miały być znane dopiero następnego dnia rano. Tess

przez całą noc nie zmrużyła oka. Nie wspomniała nikomu o

podejrzeniach doktora Reinera. Siostra Wallach zadzwoniła do biura.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Tess omal nie zemdlała, słysząc spokojny głos potwierdzający, że

pacjentka jest w ciąży. Wymamrotała podziękowanie i odłożyła

słuchawkę. Zapomniała umówić się na kolejną wizytę i zapytać o

adres dobrego ginekologa-położnika. Uznała, że pomyśli o tym innego

dnia.

Pracownicy agencji, zaniepokojeni bladością nowej koleżanki,

wypytywali, co się stało. Tess zbyła ich uprzejmymi półsłówkami i

wsadziła nos w papiery dotyczące prowadzonej właśnie sprawy.

Chciała spokojnie wszystko przemyśleć.

Koło południa wyrwał ją z zadumy głos szefa, który zatrzymał

się przy biurku nowej pani detektyw i zmierzył ją badawczym

spojrzeniem.

- Rzadko spotykam się z podwładnymi poza biurem, ale dla pani

chętnie zrobię wyjątek. Może pójdziemy dziś razem na kolację?

Tess była zbita z tropu nieoczekiwaną propozycją. Rozstała się z

Dane'em, ale nosiła pod sercem jego dziecko. Randka z innym

mężczyzną uchodziła w jej oczach niemal za cudzołóstwo.

- Dzięki za zaproszenie - odparła uprzejmie. - Mam nadzieję, że

nie poczuje się pan dotknięty, jeśli odmówię. Nie jestem w nastroju.

Dochodzę teraz do siebie po… wielkim rozczarowaniu.

- Ach, tak. Rozumiem - odparł z uśmiechem. - Czas leczy rany.

Ponowię zaproszenie.

Tess w milczeniu skinęła głową. Żadnej zachęty. Miała w życiu

dość kłopotów.

Tess chciała zadzwonić do Dane'a i przekazać mu radosną

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

nowinę, ale nie miała odwagi. Jej ukochany ciągle powtarzał, że nie

chce trwałego związku i nie pragnie ożenić się powtórnie. Gdyby mu

powiedziała o dziecku, uznałby, że powinien ją poślubić. Marzył o

potomstwie, lecz mimo to mógł uznać jej telefon za próbę moralnego

szantażu. A jeśli - uchowaj Boże - stwierdzi, że to nie jego dziecko?

Przecież uważał się za bezpłodnego. Gotów powiedzieć, że spała z

innym mężczyzną.

Druga przyczyna, która skłoniła Tess do milczenia, dotyczyła

stanu zdrowia. Niepokoiły ją uporczywe bóle i krwawienia. Lekarz

był tego samego zdania i gdy tylko opisała mu objawy, umówił ją z

doświadczonym położnikiem. Skoro istniało ryzyko poronienia i

utraty dziecka, wciąganie Dane'a w tę sprawę byłoby niewybaczalnym

błędem.

Odetchnęła z ulgą, gdy Kit wróciła do domu po kilku miesiącach

nieobecności. Wreszcie miała bratnią duszę. Umówiły się na obiad.

Kit wybrała gwarną włoską restaurację, gdzie w dni powszednie

chętnie wpadały coś zjeść. Tess, która ostatnimi czasy zwykle

przesiadywała w domu, czekała przy stoliku na koleżankę, nerwowo

rozglądając się po sali. Obawiała się przypadkowego spotkania z

Dane'em, mimo że do jego agencji było stąd dość daleko. Wreszcie

ujrzała wysoką, elegancką dziewczynę o gęstych, ciemnych włosach,

twarzyczce elfa, błyszczących niebieskich oczach i długich rzęsach.

Tess była dość wysoka, ale Kit górowała nad nią wzrostem. Była

także szczuplejsza; Tess zaczęła już tyć.

- Aleś ty pulchniutka! - mruknęła Kit, marszcząc brwi.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Ruchem głowy wskazała szeroki biały sweter Tess oraz jej szare

spodnie, o dwa numery większe niż te, które Tess nosiła do tej pory.

Przyszła matka nie mogła się już pochwalić talią osy. Twarz miała

zaokrągloną, a zarazem dziwnie promienną.

- Trochę przytyłam - wyznała Tess. - W pobliżu mojej agencji

jest dobra włoska restauracja. Sama rozumiesz…

- Słyszałam, że pracujesz teraz jako detektyw. - Kit z

zadowoleniem pokiwała głową. - W końcu odważyłaś się

przeciwstawić Dane'owi. Gdybyś nadal u niego pracowała, nie

miałabyś cienia szansy na awans. Ten facet jest nadopiekuńczy.

Tess z uwagą przeglądała kartę dań. Kit rzuciła jej badawcze

spojrzenie.

- Powiedz mi od razu, co się stało. Wiesz, że i tak w końcu to z

ciebie wyciągnę.

- Jestem w ciąży - oznajmiła drżącym głosem Tess.

Kit znieruchomiała i wstrzymała oddech.

- Dane? - zapytała w końcu i głośno westchnęła.

- Tak.

- On zapewne o niczym nie wie - stwierdziła z domyślnym

uśmiechem Kit. Popatrzyła współczująco na przyjaciółkę.

Tess skinęła głową, patrząc nie widzącym wzrokiem na menu.

Kit pogłaskała jej dłoń.

- W końcu będziesz zmuszona mu o tym powiedzieć.

- Oczywiście. Za jakiś czas.

- Kiedy?

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Pojawiły się niepokojące dolegliwości. Jutro idę do położnika.

- Tess skrzywiła się. - Pielęgniarka, z którą telefonicznie umawiałam

się na wizytę, była wyraźnie zaniepokojona moimi objawami:

Przeglądałam również encyklopedię medyczną. To się może skończyć

poronieniem. Kit, co mam robić? Nie mogę stracić tego dziecka!

Tylko ono mi pozostało!

Kit udało się po chwili uspokoić przyjaciółkę. Tess opanowała

się i kontynuowała zwierzenia.

- Sama nie wiem, jak… - Urwała w pół słowa i zamrugała

powiekami. Pobladła, spoglądając ku drzwiom.

- Dane - rzuciła domyślnie Kit, odwracając się ku wyjściu.

Otworzyła szeroko oczy. - Przecież on tu nie bywa!

Tym razem jednak przyszedł. Co więcej, lustrował spojrzeniem

gości, jakby kogoś szukał. Wreszcie dostrzegł Kit i Tess. Z kamienną

twarzą ruszył w stronę ich stolika.

- Nie - jęknęła Tess. - Nie powinien…

Dane był innego zdania. Zatrzymał się obok Tess, patrząc

zachłannie na jej twarz, jakby nie był w stanie oderwać od niej

wzroku.

- Od kilku tygodni cię nie widuję - rzucił oschle. - Miałem

nadzieję, że nas odwiedzisz, żeby powiedzieć, co u ciebie słychać.

Daremnie. Co z oczu, to z serca, prawda?

Dziwne pytanie w ustach mężczyzny, który jeszcze niedawno

traktował ją niczym powietrze.

- Pracuję w odległej dzielnicy. Trudno mi się wyrwać.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Tak. Słyszałem, że dostałaś posadę detektywa.

- Owszem. To pasjonujące zajęcie. - Uniosła dumnie głowę.

Dane patrzył uporczywie w szare oczy. Tess spostrzegła, że jest

smutny, ale nie wiedziała, czemu to przypisać.

- Uważaj na siebie - mruknął.

- Obiecuję - powiedziała Tess. Zmieniła temat. - Helen pewnie

za mną tęskni.

Dane zacisnął zęby. Jego dłonie zwinęły się w pięści. Owszem,

Helen czuła się w agencji nieco osamotniona, gdy zabrakło młodszej

koleżanki, ale dla niego nieobecność Tess była prawdziwą torturą.

Najgorsza okazała się zagadkowa obojętność i uparte milczenie. Jak

możesz, Tess, powtarzał w duchu. Dlaczego jesteś taka nieczuła? Już

zapomniałaś o naszej cudownej nocy?

Był świadomy, że sam dał Tess do zrozumienia, aby odeszła, ale

to mu wcale nie poprawiło humoru. Powtarzał jej ciągle, że nie chce

się wiązać na stałe. Zmienił zdanie, gdy przyszło mu stawić czoło

samotności i żyć bez Tess. Nienawidził powrotów do domu, bo jej

tam nie było. Przeklinał własne życie, ponieważ zabrakło w nim

najważniejszej osoby. Westchnął i popatrzył z czułością na pochyloną

głowę dziewczyny, jakby chciał pogłaskać ją po włosach. Odepchnął

Tess; nie można cofnąć tamtych słów. Czuł się bezradny. Czyżby jego

okrucieństwo zabiło miłość, jaką do niego żywiła?

- Może chcesz się do nas przysiąść, Dane? - zapytała uprzejmie

Kit, przerywając kłopotliwe milczenie.

- Nie, dziękuję - odparł z roztargnieniem. - Muszę wracać do

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

pracy. Tess?

- Tak? - Podniosła wzrok, ale nie dała się zwieść pozornej

serdeczności jego głosu.

- Jak się czujesz? - zapytał, patrząc z niepokojem w jej twarz. -

Wyglądasz, jakbyś… - Daremnie szukał właściwego słowa. Czyżby

chorowała? Może coś ją trapi? - Masz kłopoty ze zdrowiem?

- Zimą trudno uniknąć przeziębienia - odparła wymijająco.

Pobladła i odwróciła wzrok. Nie była w stanie patrzeć dłużej na

ukochanego. Nosiła pod sercem jego dziecko, ale nie wiedziała, jak

mu o tym powiedzieć, i dlatego cierpiała.

Wstrzymała oddech, czując nagły ból. Nie po raz pierwszy.

Dlatego właśnie postanowiła odwiedzić ginekologa-położnika.

- Tess!

Dane ukląkł obok niej i chwycił jej dłoń. Patrzył na nią

ciemnymi, pełnymi przerażenia oczyma.

- Co ci jest, maleńka? - wypytywał niecierpliwie. - Jak się

czujesz?

- Chyba mam wrzód żołądka - odparła z wahaniem, oszołomiona

czułym dotknięciem. Przebiegł ją cudowny dreszcz. Spojrzała w oczy

Dane'a i czas się zatrzymał. Wpatrywała się w ukochanego z

zachwytem, chociaż złamał jej serce.

- Tess… - jęknął boleśnie. Wyglądał jak człowiek porażony

cierpieniem.

- Nic mi nie jest - szepnęła. Westchnęła ciężko. Z trudem oparła

się pragnieniu, by rzucić się w jego ramiona. - Już przeszło.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Naprawdę, Dane.

Zapomnieli o całym świecie. Kit siedziała obok nich, jakby była

niewidzialna. Wolno piła kawę, nie przerywając dziwnej rozmowy.

- Idź koniecznie do lekarza - powiedział zdławionym głosem. -

Nie wolno lekceważyć tych objawów.

- Oczywiście - odrzekła cicho. - A co z tobą? Jak się czujesz?

- Jakoś leci - odparł nieco chrapliwie. Westchnął głęboko. Chciał

poprosić Tess, żeby do niego wróciła, ale walczył z tą pokusą. -

Chyba tęsknię za tobą, maleńka - dodał z kpiącym uśmiechem.

- Nie do wiary! Chyba śnię! - odparła pogodnie.

Dane wzruszył ramionami, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

- Wrócisz do mojej agencji, jeśli dam ci posadę detektywa? -

spytał z wahaniem.

- Daj spokój, Dane - odparła po chwili namysłu. - To nie jest

dobry pomysł. Doskonale mi się współpracuje z panem Shortem.

Dane zmarszczył brwi i zacisnął pięści. Przemknęło mu przez

myśl, że Tess flirtuje z Shortem i dlatego nie chce powrócić do jego

firmy.

Kit uznała, że pora wziąć sprawy w swoje ręce. Ta rozmowa

łatwo mogła się zmienić w nieprzyjemną sprzeczkę. Tess nie miała na

to sił.

- Zrobiło się strasznie późno - wtrąciła. - Muszę wracać.

- Ja również. Nie mogę się spóźnić - podchwyciła Tess,

spoglądając znacząco na Lassitera, który wstał z klęczek, patrząc na

nią wrogo.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Short i Tess! Był wściekły. Miał wielką ochotę dać komuś po

mordzie!

Kit uregulowała rachunek. Tess podniosła się z krzesła i

powiedziała z wahaniem:

- Cieszę się z naszego spotkania.

Zirytowany Dane bez słowa zmierzył ją taksującym

spojrzeniem.

- Przytyłaś? - zapytał nagle.

- Trochę - odparła, unikając jego wzroku. - Jem za dużo

pączków.

- I dobrze. Byłaś zbyt szczupła.

Rozmowa się urwała. Do Lassitera podszedł jakiś znajomy.

Dziewczyny wykorzystały moment, pożegnały się i wyszły.

- Dane tęskni za tobą - powiedziała Kit, gdy wsiadała do

samochodu. - Nawet ślepy by to zauważył.

- Tęsknota i miłość to dwie różne sprawy - westchnęła Tess.

- W każdym razie trochę mu na tobie zależy. Mniejsza z tym. -

Kit uznała, że pora zmienić temat. - Niepokoi mnie twój stan zdrowia.

Podczas obiadu źle się czułaś. Obiecaj mi, że pójdziesz do lekarza.

- Obiecuję. Dzięki za troskę. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką.

- To samo mogę powiedzieć o tobie.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Tess przyszła do gabinetu doktora Boswicka pół godziny

wcześniej. Prawie nie spała tej nocy. Atak bólu, który nastąpił w

restauracji, bardzo ją przestraszył. Dane ogromnie jej pomógł w

trudnej chwili. Wziął ją za rękę i cierpienie minęło szybciej niż

zazwyczaj. Niesamowite; zupełnie jakby dziecko poznało głos

rodzonego ojca i postanowiło walczyć o przetrwanie. Tess sądziła, że

medycy nie potwierdziliby owej teorii.

Doktor Boswick już przyjmował, więc nie czekała długo. Zbadał

pacjentkę i postawił niepokojącą diagnozę. Usiedli po przeciwnych

stronach biurka. Lekarz przeglądał wyniki przeprowadzonych

wcześniej badań.

- Czy bardzo pani zależy na urodzeniu tego dziecka? - zapytał,

odsuwając plik wydruków i spoglądając na pacjentkę znad okularów. -

Wiem, że jest pani osobą samotną i utrzymuje się ze skromnej pensji.

Proszę to rozważyć.

Tess nie rozumiała, co jej sytuacja osobista i finansowa ma

wspólnego z ciążą, nie potrzebowała jednak czasu do namysłu.

- Zrobię wszystko, by urodzić to dziecko - odparła spokojnie.

Lekarz nie ukrywał zadowolenia.

- To doskonale, że tak pani stawia sprawę, bo ciąża jest

zagrożona. Nie ma pewności, czy zdołamy ją utrzymać. - Usiadł na

brzegu krzesła i położył dłonie na blacie biurka. Nie zwracał uwagi na

przerażoną minę pacjentki. - Bóle spowodowane są nietypowym

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ustawieniem łożyska. Może dojść nawet do jego uszkodzenia.

Powtarzające się krwawienia mogą doprowadzić nawet do poronienia.

- Tylko nie to! - krzyknęła Tess. - Jak mogę temu zaradzić? Czy

istnieje jakiś sposób?

- Tak. Proszę rzucić pracę i siedzieć w domu, póki ciąża nie

będzie na tyle zaawansowana, by przewidzieć, jak ustawi się łożysko.

Moim zdaniem w pani przypadku należy się maksymalnie oszczędzać

aż do porodu. Zakładam, że rozwiązanie nastąpi w sposób naturalny.

Nie wykluczam jednak cesarskiego cięcia. Proszę jak najmniej

chodzić. Szczerze odradzam wędrówki do pracy oraz biurową

krzątaninę. I jeszcze jedno: pod żadnym pozorem proszę nie zażywać

aspiryny podczas ciąży.

- Będę o tym pamiętać. - Wyraz twarzy dobitnie świadczył o

determinacji Tess. Miała niewielkie oszczędności. Dotychczas pensja

umożliwiała regularne spłacanie rat. Lekarz wyraźnie dał jej jednak do

zrozumienia, że chodzenie do pracy może spowodować poronienie.

- Czy ojciec dziecka nie mógłby się panią zaopiekować?

- On o niczym nie wie - odparła po chwili wahania i pokręciła

głową.

- Proszę mu powiedzieć.

- Oczywiście, panie doktorze. - Nie zamierzała tego robić, ale

obiecała dla świętego spokoju.

- To mi się podoba. Proszę umówić się na kolejną wizytę.

Siostra Bertha wpisze jej termin do mego kalendarza. Musi mnie pani

często odwiedzać. Proszę się nie martwić rachunkami - dodał z

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

uśmiechem. - Mam do pani zaufanie. Znajdziemy wyjście korzystne

dla obu stron. Zgoda?

- Tak, panie doktorze.

Tess zadała lekarzowi mnóstwo pytań, wychodząc z założenia,

że w trudnych sytuacjach wiedza popłaca, natomiast ignorancja

przysparza kłopotów. Gdy wróciła do domu, musiała najpierw

odreagować napięcie; płakała tak długo, aż nos i oczy zrobiły się

czerwone.

- Dobrze, maleństwo - powiedziała wreszcie, kładąc ręce na

brzuchu. - To sprawa między tobą i mną. Sama nie dam sobie rady.

Musisz mi pomóc. Chcę cię urodzić, gdy nadejdzie pora - szepnęła z

czułością. - Bardzo tego pragnę! Postaraj się żyć. Zrób to dla mnie.

Następnego dnia złożyła wymówienie. Pan Short był zdumiony.

Wyjaśniła, że za radą lekarza nas kilka miesięcy przerywa pracę, by

leczyć wrzody żołądka. Było jej przykro, że musi oszukiwać

życzliwych ludzi. Szef okazał zrozumienie i przyznał jej sporą premię.

Przez kilka następnych dni Tess porządkowała swoje sprawy.

Przede wszystkim znalazła nową pracę. Telefonicznie zachęcała do

kupowania rozmaitych towarów. Dochód był skromny, ale regularny.

Z posiadanych oszczędności zapłaciła raty za trzy miesiące z góry, by

przez jakiś czas mieć święty spokój i myśleć tylko o dziecku.

Kłopoty i zmartwienia powodowały, że traciła apetyt i chudła.

Kit wpadała od czasu do czasu z różnymi pysznościami, by skłonić

przyszłą matkę do racjonalnego odżywiania się. Tess kazała jej

przysiąc, że nikomu nie wspomni o dziecku. Przestała odbierać

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

telefony, by nie wygadać się przypadkiem przed znajomymi z agencji

Dane'a.

Daremnie się jednak łudziła, że w ten sposób uniknie pytań o

przyczyny nagłego odejścia z pracy. Gdy pewnego dnia wychodziła z

łazienki osłabiona porannymi mdłościami, niespodziewanie zabrzmiał

dzwonek u drzwi. Na pasiastą piżamę narzuciła gruby czerwony

szlafrok. Była potargana; dawno powinna była odwiedzić fryzjera.

Wyglądała okropnie. Dzwonek odzywał się raz po raz. Zirytowana,

uchyliła drzwi i stanęła twarzą w twarz z Dane'em.

- O Boże! - wyjąkał na jej widok.

- Dzięki, jeżeli to miał być komplement - mruknęła. - Wejdź i

zamknij drzwi. Muszę się położyć, bo inaczej zemdleję.

- Zaniosę cię do łóżka.

Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Wszedł do sypialni.

Zaprotestowała, gdy chciał zdjąć jej szlafrok. Nie mogła pozwolić, by

zobaczył jej zaokrąglony brzuch.

- Zostaw. Jest mi zimno - wykrztusiła.

- Dobrze. - Okrył ją starannie i usiadł na brzegu łóżka. Ciemne

oczy rzucały pytające spojrzenia. - Short powiedział, że odeszłaś z

pracy. Bierzesz lekarstwa?

Tess słuchała z roztargnieniem, wpatrzona w Dane'a, który

wyglądał bardzo elegancko. Cóż za kontrast! Sama przypominała

zabiedzonego kota.

- Jakie lekarstwa? - powtórzyła niepewnie. Skrzywiła się. Łzy

stanęły jej w oczach. - Po co? Lekarze zrobili już wszystko, co się

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

dało.

- Wrzód jest zaleczony?

- To nie wrzód - odparła ponuro i przymknęła oczy.

- A co?

- Obawiam się, że na takie dolegliwości nie ma skutecznej

pigułki. Dane, zostaw mnie w spokoju. Jestem zmęczona…

- Jaka to choroba? - wypytywał z lękiem, którego nie potrafił

ukryć. Tess domyśliła się, co mu przyszło do głowy.

- Nie mam raka. Zapewniam, że śmierć mi nie grozi.

Dane odetchnął z ulgą.

- Okropnie mnie przestraszyłaś. Skoro to nie jest wrzód żołądka,

jak mam rozumieć twoje słowa? Co to znaczy, że na twoje

dolegliwości nie ma lekarstwa?

Tess westchnęła głęboko i z ociąganiem popatrzyła mu w oczy.

- Dane… Jestem w ciąży.

- Słucham? - wyjąkał z niedowierzaniem.

- Będę miała dziecko.

Lassiter zmienił się na twarzy. Tess nie mogła na to patrzeć.

Wyglądał jak rekonwalescent po ciężkiej chorobie. Odwrócił głowę i

badawczym spojrzeniem zmierzył jej postać. Wolno odsunął kołdrę,

rozwiązał pasek szlafroka i rozchylił jego poły. Nim zdążyła

zaprotestować, zsunął nieco spodnie od piżamy, odsłonił zaokrąglony

brzuch i patrzył jak urzeczony na delikatną wypukłość.

- Nie powiedziałaś mi - rzucił ostro.

- Gdy się rozstawaliśmy, jeszcze o tym nie wiedziałam.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Położył na jej brzuchu silne, ciepłe dłonie. Ten gest wyrażał

szacunek i uwielbienie. Dane wstrzymał oddech i spojrzał Tess prosto

w oczy. Twarz poczerwieniała mu z przejęcia.

- Kiedy urodzisz?

- Za pięć miesięcy.

Zastanawiała się, czy powiedzieć mu całą prawdę. Patrzyła z

uwagą na rozpromienioną twarz. Dane nie potrafił ukryć radości; los

zgotował mu wspaniałą niespodziankę. Tess nie miała sumienia

mówić ukochanemu, że ciąża jest zagrożona. To nie był odpowiedni

moment. Dane odzyskał niespodziewanie wiarę w siebie. Niech się

nią nacieszy. Tess musiała jednak znaleźć jakąś wymówkę, by

usprawiedliwić całkowitą bezczynność i niechęć do wychodzenia z

domu. Zagryzła wargi.

- Dane… - wykrztusiła. - Do czasu rozwiązania muszę siedzieć

w domu. Nie mogę pracować.

- Dlaczego? - zapytał krótko.

Zawahała się i mimo woli spojrzała na ojca swego dziecka z

uwielbieniem. Za bardzo go kochała, by przedwczesnym wyznaniem

burzyć wielką radość. Nie chciała pochopnie ujawniać całej prawdy.

Lęk o potomka mógł go doprowadzić do szaleństwa.

- Mam wyjątkowo silne mdłości - wyjaśniła.

- Rozumiem. - Dane odetchnął z ulgą.

Wstał z łóżka, odwrócił się i w zamyśleniu pocierał dłonią kark.

Nie widzącym wzrokiem spoglądał na wzorzyste tapety.

- Nie zaprzątaj sobie tym głowy - oznajmiła Tess.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Nie mów bzdur. To moje dziecko. - Odwrócił się. Jego twarz

rozświetlała radość. - Moje dziecko - powtórzył, spoglądając na jej

brzuch z łagodnym uśmiechem. Spojrzał w szare oczy i spochmurniał.

- Cholera! Wygląda na to, że w ogóle nie zamierzałaś mi o tym

powiedzieć!

Skuliła się, przestraszona ostrym tonem. Wybór miała niewielki;

mogła pozwolić, by nadal w to wierzył albo ujawnić całą prawdę i

martwić się razem z nim. Wspominała życiowe katastrofy, które w

ostatnich latach dotknęły ukochanego: śmierć matki, groźny postrzał,

rezygnacja z pracy w policji. Ogarnęło ją współczucie. Nie należy

wtajemniczać Dane'a. Wystarczy, że ona się zamartwia. Podjęła

decyzję i to dodało jej sił. Uniosła dumnie głowę.

- Sam powiedziałeś, że nie chcesz się wiązać, pamiętasz? -

przypomniała zimnym tonem. - Chciałeś, żebym usunęła się z twego

życia. Gdybym wspomniała o dziecku, uznałbyś, że zastawiam na

ciebie pułapkę.

Dane poczuł się winny. Tess nie miała pojęcia, co do niej czuł.

- Wszystko się zmieniło - odparł spokojnie.

- Mam rozumieć, że ja się nie liczę, ale zależy ci na dziecku,

tak?

Te słowa okropnie go rozzłościły.

- Jasne - rzucił z przewrotnym uśmiechem.

Tess patrzyła na niego z kamienną twarzą. Miała złamane serce,

ale nie dała po sobie poznać, jak bardzo cierpi.

- Zamierzałaś mi powiedzieć o dziecku? - Dane nie dawał za

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

wygraną.

- Tak - odparła. - Prędzej czy później musiałabym to zrobić.

- Kiedy? - rzucił oskarżycielskim tonem. - Gdy nasz potomek

szedłby do szkoły? Nie musisz odpowiadać. - Dane wcisnął ręce w

kieszenie i bez słowa patrzył na Tess. Wziął się w garść. Czuł się

oszukany, bo ukryła przed nim prawdę, chociaż wiedziała, że bardzo

cierpi z powodu bezpłodności. Sam nie był także bez winy, ale jeszcze

za wcześnie na przebaczenie i pojednanie. Mógł za to wiele zrobić.

- Zabiorę cię na ranczo - myślał głośno. - Beryl się tobą

zaopiekuje.

- Wykluczone - mruknęła, odwracając głowę. - Nie mogę… tam

jechać.

Dane zmarszczył brwi. Przypomniał sobie, co mówił Tess o

starszej pani, która z pewnością nie pochwalała istnienia nieślubnych

dzieci.

Lassiter rozpromienił się nagle. Miał powód, żeby poślubić Tess,

nie ujawniając prawdziwych uczuć. Niech sądzi, że zrobił to przez

wzgląd na dziecko.

- Coś wymyślimy. - Mrugnął do niej porozumiewawczo. Z

roztargnieniem popatrzył na zegarek. - Niedługo wrócę.

- Dane, musimy porozmawiać.

- Później.

Bez słowa wyjaśnienia opuścił sypialnię. Na odchodnym rzucił

jej zaborcze spojrzenie. Gdy zniknął za drzwiami, Tess opadła na

poduszkę. Zaskoczył ją nagłym zniknięciem. Była smutna, bo

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

przyznał, że chodzi mu jedynie o dziecko. Czas pożegnać się z

nadzieją, że Dane kochają skrycie i pragnie jej powrotu. To zwyczajne

mrzonki.

Tess była zaskoczona, gdy rankiem stanęli oko w oko na progu

mieszkania. Trzy godziny później osłupiała na widok Lassitera, który

przyprowadził do jej mieszkania jakiegoś dziwnego jegomościa, a

następnie podsunął jej pióro oraz zadrukowany arkusz papieru.

Wskazał miejsce, gdzie powinna złożyć podpis, ale nie dał jej czasu

na przeczytanie tekstu. Rzucił dokumenty na stół, usiadł obok Tess i

wziął ją za rękę.

- Proszę zaczynać - zwrócił się do tajemniczego osobnika.

Mężczyzna wyciągnął niewielki tomik i odczytał formułę

przysięgi małżeńskiej. Tess była tak oszołomiona, że ledwie

wykrztusiła sakramentalne „tak”, gdy mężczyzna zwrócił się do niej.

Poczuła, że ukochany wsuwa jej na palec obrączkę, za dużą zresztą.

Byli małżeństwem.

- Dane! - krzyknęła nagle.

Lassiter wstał, uścisnął dłoń mężczyzny, podsunął mu papiery

do podpisania, wręczył umówioną opłatę i odprowadził do drzwi,

dziękując wylewnie za pomoc.

Gdy nieznajomy wyszedł, Dane wrócił do sypialni i popatrzył na

Tess. Należała do niego - ona i dziecko. Jego dziecko. Był dumny jak

paw.

Tess z niedowierzaniem popatrzyła na obrączkę. Podniosła

wzrok. Nie potrafiła określić miny Dane'a ani powiedzieć, co oznacza

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

jego badawcze spojrzenie.

- Trzeba co najmniej trzech… trzech dni, by załatwić

przedślubne formalności.

- Wystarczy kilka godzin. Trzeba tylko przystawić urzędnikowi

pistolet do głowy - odparł chełpliwie. - Bądź spokojna, załatwiłem

wszystko zgodnie z prawem. - Zmarszczył brwi. - Istnieje jednak

niebezpieczeństwo, że zostanę oskarżony o porwanie.

- Co ty mówisz?

- Urzędnik, który przed chwilą udzielił nam ślubu, nie miał

pojęcia, po co tu jedzie. Podstępnie zwabiłem go do samochodu i

przywiozłem tutaj - wyjaśnił Dane.

Tess wybuchnęła śmiechem, a potem się rozpłakała. Nie

spodziewała się po ukochanym takiej spontaniczności. Lassiter zaklął

cicho i zaczął się usprawiedliwiać.

- Wybacz, że cię nie uprzedziłem, ale miałem nóż na gardle -

wymamrotał. - Skoro jedziemy dziś na ranczo, musimy się tam zjawić

jako małżeństwo.

- Nie ma powodu, żeby Beryl się o mnie troszczyła - szepnęła

Tess. - Ty również nie musisz być taki opiekuńczy.

- Nosisz pod sercem moje dziecko - przypomniał, spoglądając jej

głęboko w oczy. Musiał zmobilizować całą siłę woli, by wziąć się w

garść. Pragnął objąć ukochaną i scałować łzy z długich ciemnych rzęs.

- Najważniejsze jest teraz nasze maleństwo. Na nim trzeba się skupić.

- Po chwili milczenia dodał: - Ubierz się. Spakuję twoje rzeczy i

ruszamy. Mam wrażenie, że poranne mdłości bardzo cię męczą.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Tak - odparła wymijająco. - Jestem całkiem wykończona.

Zaraz się ubiorę, ale najpierw muszę wziąć prysznic.

- Masz dość sił?

- Nudności męczą mnie najbardziej z samego rana. Teraz czuję

się lepiej.

- Pokaż, co chcesz zabrać. Sam wszystko spakuję. Zawołaj mnie,

gdybyś potrzebowała pomocy.

Tess nie mogła się nadziwić, że Dane tak szybko i sprawnie

przejął kontrolę nad jej życiem. Było jej z tym dobrze. Nie musiała się

o nic martwić. Nareszcie ktoś postanowił się nią zaopiekować. Była

zbyt osłabiona, by zebrać myśli i troszczyć się o swoje sprawy.

Wolała nie pytać, dlaczego Dane stał się nagle taki opiekuńczy.

Gdyby to zrobiła, pewnie by się całkiem załamała.

Godzinę później gotowa do podróży Tess wsiadała do czarnego

mercedesa. Walizki przyszłej mamy leżały w bagażniku. Dane zdążył

omówić z właścicielem kamienicy warunki zawieszenia umowy

najmu. Ciekawe, jakich użył argumentów.

Tess zastanawiała się przez całą drogę, jak przyjmie ją Beryl.

Dane zabawiał żonę rozmową, opowiadając o agencji, Helen i reszcie

pracowników. Słuchała go nieuważnie. Była przygnębiona i cudze

sprawy w ogóle jej nie obchodziły.

Niepotrzebnie się martwiła. Gdy samochód stanął przed domem,

a pasażerowie wysiedli, Beryl otworzyła szeroko ramiona.

- Jakaś ty mizerna, dziecinko - gderała niczym troskliwa matka,

otwierając jej drzwi wejściowe. - Dość zmartwień. Wszystko się

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ułoży. Kiedy nie będzie tu Dane'a, ja będę się tobą opiekować. Nic

złego cię nie spotka.

Tego już było za wiele po tylu niezwykłych przeżyciach owego

dnia. Tess rzuciła się w objęcia Beryl i zaczęła szlochać.

- Uspokój się, Tess - mruknął Dane po dłuższej chwili.

Przyciągnął ją do siebie i wziął żonę na ręce. - Zaniosę cię do sypialni.

Powinnaś odpocząć. Miałaś ciężki dzień.

- Podgrzeję obiad. Filiżanka gorącego bulionu postawi cię na

nogi. Musisz być silna. Pamiętaj o dziecku. - Beryl mrugnęła

porozumiewawczo do Tess i odeszła.

- Powiedziałeś jej? - zapytała Tess, spoglądając na Dane'a.

- Tak - odparł, patrząc jej w oczy. - Wszystko będzie dobrze.

Przede wszystkim musisz odpocząć.

Skinęła głową, chociaż zdawała sobie sprawę, że wspólne życie

wcale nie będzie takie proste. Znalazła się w bardzo trudnej sytuacji.

Ukochany mężczyzna wydawał się tak bliski i taki daleki zarazem, a

upragnionemu dziecku groziło wielkie niebezpieczeństwo. Tess

zadawała sobie pytanie, czy takie zmartwienia mogą przyprawić

kobietę o szaleństwo.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Dane zjadł popołudniowy posiłek w sypialni, gdzie Tess leżała

wsparta na poduszkach. Beryl pomogła jej zdjąć ubranie i przebrać się

w piżamę. Zapakowała dziewczynę do łóżka. Był to stylowy mebel z

filarami oraz baldachimem. Starsza pani pocieszała Tess zapewniając,

że poranne mdłości w końcu przestaną jej dokuczać. Tess czuła się

winna, bo nie powiedziała Beryl i Dane'owi całej prawdy, ale gdyby

się im zwierzyła, wszyscy mieliby ponure miny; wolała martwić się

sama.

Nie znała pokoju, do którego zaprowadziła ją Beryl. Jej dawna

sypialnia leżała w innej części domu. Nie miała odwagi zapytać, gdzie

sypia Dane.

- Jedz - polecił Lassiter, widząc, że Tess bawi się łyżką, nie

podnosząc jej do ust.

- Przepraszam. Zapomniałam o jedzeniu. Co to za sypialnia?

- Moja - odparł krótko. Tess była zaskoczona.

Dane pokiwał głową.

- Wiele się zmieniło. Będziemy spać razem.

Popatrzyła na niego z obawą. Lekarz odradzał współżycie. W jej

stanie to zbyt duże ryzyko. Jak powiedzieć o tym Dane'owi, nie

ujawniając prawdy o zagrożonej ciąży?

Przełknęła łyżkę rosołu i zaczęła niepewnie:

- Dane…

- Wiem, że w twoim stanie wielkie namiętności tracą na

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

znaczeniu. Nie będę nalegać. Twoje zdrowie jest teraz najważniejsze.

Nie chcę zostawiać cię samej na całą noc. Będę na wyciągnięcie ręki,

gdybyś mnie potrzebowała.

- Dzięki - odparła z ulgą. Była wzruszona jego troskliwością,

lecz z żalem uznała, że jako kobieta przestała być dla niego

atrakcyjna. Dane również miał ponurą minę, bo uznał, że Tess już go

nie chce. Oboje ukrywali prawdziwe uczucia pod maską chłodnej

uprzejmości.

- Jedz rosół - przypomniał.

Wkrótce zrobiło się ciemno. Tess odpoczywała. Oboje byli

zmęczeni i postanowili wcześnie iść spać. Dane rozebrał się przy

zapalonym świetle. Tess obserwowała go - początkowo ukradkiem,

potem jawnie. Spłonęła rumieńcem, gdy napotkała jego spojrzenie.

Uśmiechnął się lekko i zgasił lampę.

- Wkrótce przywykniesz do tego widoku - powiedział, udając, że

nie dostrzega jej zawstydzenia. - Gdy się przeniosłaś do mego

mieszkania, zacząłem nosić piżamę, żeby cię nie peszyć. Teraz

jesteśmy małżeństwem, więc nie muszę niczego przed tobą ukrywać.

Tak mi będzie wygodniej. Od dzieciństwa sypiam nago.

- Nie mam nic przeciwko temu - odparła Tess, gdy wsunął się

pod kołdrę. - To przecież twoja sypialnia.

Przyjemnie było leżeć obok niego. Już tak kiedyś spali. Tamtej

pamiętnej nocy Tess była tak wyczerpana i oszołomiona, że

natychmiast zasnęła w ramionach kochanka. Teraz czuła się

niepewnie, leżąc w ciemności obok ukochanego, który dzielił z nią

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

łoże bez większego entuzjazmu, jakby z obowiązku.

Nagle poczuła na brzuchu jego dłoń. Zdrętwiała ze strachu.

- Nie histeryzuj. Chciałem tylko sprawdzić, czy dziecko się

porusza.

Tess miała ściśnięte gardło. Dotknięcie ciepłej dłoni było

przyjemne i niepokojące zarazem.

- Czasami się obraca. Wkrótce zacznie kopać - wykrztusiła z

trudem.

- Chcesz karmić piersią, Tess?

Serce zabiło jej mocniej. Wiedziała, że to zdrowe dla dziecka.

Wiele o tym czytała.

- Tak, jeśli tylko będę miała pokarm.

Wstrzymała oddech. Miała nadzieję, że Dane ją przytuli.

Pragnęła zasnąć w jego ramionach, ukołysana czułym szeptem.

Dane cofnął dłoń i przesunął się na brzeg łóżka. Słyszała, jak układa

się na boku, odwrócony do niej plecami. Wspólna przyszłość nie

wyglądała zbyt różowo. Tess poczuła niepokój.

Dane zamknął oczy, westchnął ciężko i zasnął.

Dni płynęły wolno. Lassiter z niepokojem obserwował żonę.

- Za mało się ruszasz - stwierdził pewnego wieczoru po

powrocie z agencji. - Wciąż siedzisz. Powinnaś spacerować.

Zaczniesz od jutra. Nie warto protestować - rzucił pospiesznie, gdy

chciała wtrącić swoje trzy grosze. - Bezczynność może zaszkodzić

dziecku. Postaram się przyjechać wcześniej z pracy. Wybierzemy się

na spacer po ranczo.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Dane… - próbowała go zmitygować.

- Muszę dziś wrócić do miasta, bo planujemy małą zasadzkę.

Jeszcze o tym porozmawiamy. Nie siedź długo. To szkodzi dziecku.

Tess miała ochotę wrzeszczeć na całe gardło. Dane mówił tylko

o dziecku. Czuła się jak inkubator, w którym rośnie jego potomek.

Martwiła się o upragnione maleństwo, ale nie chciała być traktowana

jak przedmiot. Kłamstwo ma krótkie nogi. Nie powiedziała Dane'owi

prawdy, a teraz musiała słuchać jego wymówek. Jak mogła

spacerować, skoro wszelka aktywność groziła krwotokiem i utratą

dziecka?

Śledztwo

prowadzone

przez

Dane'a

ciągnęło

się

w

nieskończoność. Tess odetchnęła z ulgą; zabrakło czasu na wspólne

spacery. Dane rzucił się w wir pracy. Coraz krócej przebywali razem.

Jeździł po południu do miasta i wracał na ranczo późną nocą, gdy

Tess już spała. Zdarzały się im ostre sprzeczki. Kłamstwa i

niedomówienia

nie

służyły

młodemu

małżeństwu.

Padały

niesprawiedliwe oskarżenia i złośliwe komentarze.

Tess czuła się zaniedbywana. Dane za wszelką cenę chciał

ukryć, jak bardzo mu na niej zależy. Unikał żony, bo coraz trudniej

było mu zachować pozory obojętności. Ilekroć odwróciła głowę,

wpatrywał się w nią jak urzeczony, a jego spojrzenie zdradzało głębię

uczucia.

- Dlaczego w ogóle się do mnie nie odzywasz? - Tess często

robiła mu wymówki. - Coraz później wracasz do domu. W ogóle cię

nie widuję.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- A o czym mamy rozmawiać? - odpowiadał wymijająco. -

Uwiodłaś mnie, pamiętasz? Nie protestowałem, bo też chciałem cię

mieć. To pożądanie, rozumiesz? Nic więcej. Przestań się nad sobą

roztkliwiać. Teraz ważne jest dziecko.

Tess poddała się bez walki. Była zmęczona zabieganiem o jego

względy.

- Tak. Masz rację. Doskonale to rozumiem.

Wyszła z pokoju. Oczy miała pełne łez. Daremnie się łudziła.

Dane jasno i wyraźnie dał jej do zrozumienia, co czuje.

Mijały tygodnie i miesiące. Dane i Tess żyli obok siebie jak

obcy ludzie, okazując uprzejmość i odrobinę troski. Lassiter namówił

żonę, by przeniosła się do innej sypialni pod pozorem, że nie chce jej

budzić w środku nocy, gdy wraca z miasta. Zgodziła się bez słowa. Jej

milczenie i smutek coraz bardziej go niepokoiły.

Tess z trudem dźwigała duży brzuch. Stawała się coraz bledsza.

Po kolejnej wizycie u lekarza była tak wyczerpana, że położyła się do

łóżka. Dane przestraszony nie na żarty próbował dojść, co jej dolega.

- Jak się czujesz? - wypytał, gdy późnym popołudniem dotarł na

ranczo.

- Dobrze - odparła z kamienną twarzą. Nauczyła się ukrywać

obawy. Ostatnio znów krwawiła. Doktor Boswick był poważnie

zaniepokojony. Niewiele mówił, ale poznała to po jego minie.

Strasznie się bała. Postanowiła wyznać Dane'owi całą prawdę, ale nie

miała sił na poważną rozmowę.

- Jestem bardzo zmęczona - dodała cicho. - Dodatkowe

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

kilogramy dają mi się we znaki.

- Uprzedzałem, że stracisz formę - tłumaczył cierpliwie Dane. -

Wciąż siedzisz albo leżysz. Powinnaś się więcej ruszać. Zaraz

nabrałabyś energii. Jestem pewny, że twój lekarz mówi to samo.

Tess coraz częściej jeździła na kontrolne wizyty. Beryl woziła ją

do miasta. Młoda pani Lassiter mydliła oczy starszej kobiecie

twierdząc, że nie warto zaprzątać tym głowy Dane'owi, który i tak ma

dość kłopotów z prowadzeniem agencji i farmy. Beryl przyznała jej

rację. Tess cierpiała;, bo mąż okazywał jej tylko chłodną uprzejmość,

lecz nadal wolała mu oszczędzić zgryzot. Wystarczy, że ona się

martwi. Po co zadręczać się we dwoje? Niech przynajmniej jedno z

nich radośnie oczekuje narodzin dziecka. Wiedziała, jak ważne jest

dla Dane'a to maleństwo. Doktor Boswick wspomniał ostatnio, że

prawdopodobnie urodzi chłopca. Dane byłby dumny z syna.

Ułożyła się wygodnie na poduszkach. W ósmym miesiącu ciąży

każda kobieta potrzebuje odpoczynku. Tess z uśmiechem popatrzyła

na Dane’a i rzuciła pojednawczym tonem:

- Jutro pójdę na mały spacer, o ile samopoczucie mi dopisze.

Jestem strasznie ociężała. Chodzenie bardzo męczy.

Czuła na sobie podejrzliwe spojrzenie czarnych oczu. Dane

spoglądał na nią z troską i poczuciem winy.

- Jak to się dzieję, że w ogóle nie spacerujesz, gdy jestem na

ranczo? - zapytał. - Wygląda na to, że chodzisz po domu i ogrodzie

jedynie wówczas, gdy nikt cię nie obserwuje.

Tess bez słowa odwróciła wzrok.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Wiem, że dźwigasz spory ciężar. Jesteś zmęczona, ale to nie

usprawiedliwia lenistwa - oznajmił stanowczo. - Mówię to dla twego

dobra. Jutro musisz pospacerować. Sam tego dopilnuję.

- Nie - odparła buntowniczo. Miała dość udawania. - Nie będę

spacerować. Dane, muszę ci o czymś powiedzieć. Nie zrobiłam tego

wcześniej… Och! - Wstrzymała oddech, porażona bólem, który

przeszył jej wnętrzności.

Usiadła na łóżku i zgięła się wpół. Krzyknęła głośno.

- Dziecko! - zawołał chrapliwie. - Tess, rodzisz?

- Tak! - Płakała z bólu. Skurcze następowały jeden po drugim.

Czuła, jak ciepły płyn spływa między udami okrytymi kołdrą. Zbladła

jak chusta. - Wezwij… karetkę! Zawiadom doktora Boswicka…

- To fałszywy alarm. Termin masz dopiero za miesiąc.

Pojedziemy moim samochodem - oznajmił, nieco zirytowany

histeryczną reakcją żony. Bez pośpiechu odsunął kołdrę.

Osłupiał na widok ciemnej plamy na prześcieradle. Zbladł, a

oczy zabłysły mu jak w gorączce.

- Boże miłosierny!

- Wezwij… karetkę! - krzyknęła Tess.

Chwycił słuchawkę, wiedząc, że czas nagli. Do sypialni wpadła

Beryl, która usłyszała krzyk Tess. Na pierwszy rzut oka zorientowała

się w sytuacji i pobiegła po ręczniki.

Szczęśliwym zbiegiem okoliczności jedna ze szpitalnych karetek

znajdowała się w pobliżu farmy Lassitera i mogła tam przybyć za pięć

minut. Nieco uspokojony Dane wystukał numer telefonu doktora

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Boswicka.

- Dzieje się coś złego. Tess ma bóle i obficie krwawi - oznajmił

drżącym głosem. Starał się zachować spokój. - Wezwałem karetkę.

- Kłopoty z łożyskiem - stwierdził ponuro lekarz. - Badałem dziś

pańską żonę i uprzedziłem, że jej stan jest poważny. Jest szansa, że

dziecko przeżyje, ale istnieje też realne niebezpieczeństwo, że

stracimy ich oboje. - Dane osłupiał. - Mam nadzieję, że Tess położyła

się zaraz po powrocie do domu.

- Tak. - Dane zacisnął dłoń na słuchawce.

- Bogu dzięki! Nie muszę panu chyba przypominać, że żona jest

w poważnym niebezpieczeństwie. Wszelki wysiłek stanowi dla niej

wielkie zagrożenie. Jadę do szpitala. Będę czekać w izbie przyjęć.

Przygotujemy wszystko do porodu i transfuzji. - Doktor w kilku

słowach wyjaśnił Dane'owi, jak zatamować krwotok i dodał na

koniec: - Proszę uświadomić sanitariuszom, że każda chwila się liczy.

Dane odłożył słuchawkę i przekazał Beryl uwagi lekarza.

Popatrzył z obawą na Tess.

- Od początku wiedziałaś, że mogą nastąpić komplikacje,

prawda? To nie poranne mdłości skłoniły cię do rezygnacji z pracy -

powiedział zdławionym głosem.

Tess zagryzła wargi, by nie krzyczeć z bólu.

- Tak bardzo czekałeś… na to dziecko - szepnęła, oddychając z

trudem. - Chciałam… ci oszczędzić zmartwień. Nie wiń siebie!

- Postanowiłaś sama dźwigać wielki ciężar, a ja ci tego nie

ułatwiłem. Byłem podły. Och, Tess! - Głos mu się załamał. Drżącymi

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

palcami dotknął policzka żony, która płakała z bólu. - Gdzie ta

cholerna karetka? - jęknął zrozpaczony. W tej samej chwili usłyszał

charakterystyczny dźwięk. -Wytrzymaj jeszcze trochę, maleńka.

Skinął na Beryl, która usiadła przy Tess. Wybiegł z pokoju. Był

tak przerażony, że dygotał na całym ciele. Ledwie mógł się

porozumieć z sanitariuszami.

Droga do szpitala nie trwała długo. Gdy znaleźli się w izbie

przyjęć, lekarze i pielęgniarki natychmiast zajęli się rodzącą. Dane

odciągnął na bok doktora Boswicka i rzucił pospiesznie:

- Ratujcie Tess. Przede wszystkim ją - szepnął z rozpaczą. -

Cokolwiek będzie się działo, ona jest najważniejsza.

- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy - zapewnił lekarz.

W chwilę później Tess była już w sali porodowej. Dziecku

spieszyło się na świat. Oszołomiona i zbolała matka ledwie słyszała

krzyk potomka. Dane przez cały czas trzymał żonę za rękę i

podtrzymywał ją na duchu.

- To chłopiec - szepnął. - Słyszysz mnie, najdroższa? Mamy

synka.

Tess z trudem zrozumiała jego słowa.

- John Richard - szepnęła ostatkiem sił. Takie imię wybrali

kiedyś dla synka. Był to jeden z nielicznych wieczorów, który spędzili

na rozmowie. Dane ostrożnie musnął wargami usta żony i powtórzył:

- John Richard. Jak się czujesz, kochanie?

Nie wierzyła własnym uszom. Czy to Dane przemawia do niej

tak czule? Wyczerpanie i środki znieczulające spowodowały pewnie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

halucynacje.

- Boli - jęknęła cicho.

- Zaraz dostaniesz zastrzyk - odparł Dane i dodał drżącym

głosem: - Nasz chłopczyk jest śliczny, Tess.

Mimo bólu otworzyła szeroko oczy i popatrzyła na męża.

- Kocham cię - powiedziała z trudem. - Cokolwiek się stanie,

pamiętaj o tym.

Miał łzy w oczach. Tess widziała jego twarz jak przez mgłę, ale

zdławiony głos zdradzał wzruszenie.

- Wyzdrowiejesz - zapewnił schrypniętym głosem. - Tak

powiedzieli lekarze. Nie mów głupstw!

Powieki ciążyły Tess jak ołów. Przymknęła oczy.

- Opiekuj się małym - szepnęła. - Marzyłeś… o dziecku.

- Marzę o tobie! - wyznał, dotykając wargami jej ucha. -

Posłuchaj uważnie, moja głupiutka dziewczynko. Kłamałem jak z nut.

Byłem przekonany, że nie mogę dać ci dziecka. Tylko dlatego nie

chciałem się z tobą ożenić. W przeciwnym razie nie zastanawiałbym

się ani minuty! Chciałem, żebyś odeszła, bo przy mnie nie mogłabyś

żyć pełnią życia. Tak bardzo mi na tobie zależało. Na tobie! Boże

miłosierny, omal nie zwariowałem, gdy doktor Boswick powiedział

mi prawdę. Otwórz oczy, Tess. Błagam cię, spójrz na mnie!

Jego wołanie brzmiało jak krzyk rozpaczy. Tess uniosła ciężkie

powieki i popatrzyła na bladą niczym chusta twarz ukochanego.

- Nie waż się umierać! - rzucił Dane przez zaciśnięte zęby. -

Musisz żyć. Razem wychowamy nasze dziecko. Bez ciebie moje życie

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

nie ma sensu! Nie zniosę kolejnego rozstania! Ty stanowisz sens

mego istnienia. Bez ciebie nic nie znaczę!

- Marzyłeś tylko… o dziecku - szepnęła z trudem.

- Nie.

Udręczona bólem Tess ledwie rozumiała, co się do niej mówi.

- Tak. Sam mówiłeś.

Dane pojął, że jego słowa nie docierają do świadomości żony.

Musiał natychmiast powiedzieć jej całą prawdę. Czas naglił.

- Popatrz na mnie, Tess. Otwórz szeroko oczy. Spójrz na mnie!

Ostatkiem sił uniosła powieki.

- Kocham cię - oznajmił Dane wolno i dobitnie. Oczy błyszczały

mu jak w gorączce. - Kocham cię.

Jakie miłe słowa, przemknęło jej przez myśl. Chciała

odpowiedzieć, ale zapadła w ciemną otchłań. Dźwięki zlały się w

bezsensowny szum.

Tess zasnęła.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Dane nie spał przez całą noc. Czuwał przy łóżku żony. Nie

chciał jej zostawić ani na chwilę. Do synka postanowił zajrzeć rano.

Wpatrywał się uważnie w bladą twarz śpiącej Tess. Biedactwo,

tyle się nacierpiała. Skąd miała wiedzieć, że jest mu taka bliska? Nie

oszczędzał jej. Tyle nieprzyjemnych słów od niego usłyszała. Kto wie,

czy zechce mu to wybaczyć? Najważniejsze, by przeżyła i wróciła do

zdrowia. Inaczej być nie może.

- Dane? - szepnęła, unosząc powieki. - Moje dziecko…?

Dane wygląda okropnie - przemknęło jej przez myśl. Był

nieogolony. Twarz miał szarą. Zmęczenie i lęk odcisnęły na niej

głębokie bruzdy.

- Chcesz zobaczyć maleństwo? - zapytał cicho, pochylając się

nad żoną. - Zaraz poproszę, żeby siostra je przyniosła.

Podniósł słuchawkę wewnętrznego telefonu i powiedział kilka

słów. Odpowiedział mu pogodny głos. Po chwili do pokoju weszła

dyżurna pielęgniarka z małym zawiniątkiem w objęciach.

- Oto śliczny synek pani Lassiter - oznajmiła pogodnie. -

Nareszcie się pani obudziła. Wszyscy byli bardzo wystraszeni. Proszę

spojrzeć na to maleństwo.

Położyła dziecko obok Tess i odwinęła rogi kocyka. Ukazała się

maleńka twarzyczka. Tess przez chwilę obserwowała uważnie synka,

a potem zerknęła na Dane'a.

- Jest podobny do mego męża - szepnęła. - Dane, wygląda

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

zupełnie jak ty!

Dane pochylił się nad łóżkiem i pogłaskał syna po główce.

- Ma twoje oczy, duże i łagodne - oznajmił stanowczo.

- Pójdę po butelkę - wtrąciła pielęgniarka.

- Nie - zaprotestowała Tess i popatrzyła na nią błagalnie. - Chcę

go karmić piersią. Doktor Boswick powiedział…

- Ależ oczywiście - przerwała z uśmiechem pielęgniarka. -

Moim zdaniem butelka także się przyda. Jest pani bardzo osłabiona.

Straciła pani dużo krwi. Mimo wszystko przyniosę butelkę. Nie

wiadomo, czy będzie dość pokarmu dla tego maluszka.

Gdy pielęgniarka wyszła, Dane pomógł Tess usiąść na łóżku.

Wsparta plecami o poduszkę trzymała dziecko w objęciach.

Wstrzymała oddech, gdy zaczęło ssać. Roześmiała się cicho i

popatrzyła na męża, który obserwował ją z rumieńcami na policzkach.

Zagryzł wargę.

Tess nabrała otuchy. Wierzyła, że ojcostwo pomoże mu

odzyskać duchową równowagę i wiarę w prawdziwą miłość. Czuł się

zagubiony, ale szczerze kochał synka. Nie było w jego życiu innej

kobiety, a zatem istniała uzasadniona nadzieja, że pozostaną

małżeństwem. Tess postanowiła wykorzystać tę szansę. Wierzyła, że

pewnego dnia Dane ją pokocha.

Tess i mały John spędzili w szpitalu cały tydzień. Helen i Kit

przyszły odwiedzić młodą matkę i jej synka. Zachwytom nie było

końca. Tess puchła z dumy.

Dane wpadał tak często, jak to było możliwe. Musiał wrócić do

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

pracy. Przekonująco grał rolę idealnego ojca, ale nieufna żona wolała

zachować emocjonalny dystans.

Po tygodniu cała rodzina wróciła na ranczo. Pewnego

sobotniego popołudnia Tess karmiła Johna w sypialni na górze. Dane

wszedł do holu, ściskając w dłoni rękawice. Miał na sobie roboczy

strój. Szary kowbojski kapelusz jak zwykle włożył na bakier. W

agencji nic się nie działo, mógł więc popracować na ranczo. Gdy

wszedł do sypialni, wydawał się zirytowany.

Stanął w drzwiach i z wahaniem popatrzył na Tess, która

siedziała w bujanym fotelu z synkiem przy piersi.

- Musimy porozmawiać - rzucił krótko.

- Zaraz skończę - odparła.

Usiadł na brzegu łóżka, obserwując żonę i syna. Twarz z wolna

mu się wypogadzała. Przyglądał im się z dumą. Na jego wargach

pojawił się radosny uśmiech.

- Mógłbym na was patrzeć godzinami. Wydaje mi się, że to

cudowny sen. Pięknie razem wyglądacie.

- Zauważyłeś, jak mały John szybko rośnie? - powiedziała Tess,

uśmiechając się nieśmiało.

- Tess, jak długo zamierzasz karmić go piersią?

To zwyczajne pytanie bardzo ją zaniepokoiło. Podniosła głowę.

Machinalnie odsunęła niesforny kosmyk jasnych włosów. Wyglądała

ślicznie. Miała na sobie zieloną sukienkę w kratkę. Była taka delikatna

i krucha.

- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam - odparła. - Dlaczego

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

pytasz?

- Póki karmisz małego, nie możecie się rozstawać na dłużej niż

kilka godzin - odparł z wahaniem.

Tess pobladła. Spojrzała na męża szeroko otwartymi oczyma.

- Chcesz, żebym się stąd wyniosła? - wykrztusiła niepewnie. -

Wolałbyś, żeby małego wychowywała niańka? Dlatego pytasz, czy

zamierzam go nadal karmić?

Dane oniemiał na moment, a potem krzyknął:

- Na miłość boską! Nie!

Tess drżała. Czuła jednocześnie ulgę i obawę.

Dane na moment zacisnął powieki. Otworzył szeroko oczy,

wstał i podszedł do okna. Uderzył rękawicami o dłoń i gapił się

ponuro na jesienny krajobraz.

- Z pewnością masz podstawy, by sądzić, że zależało mi tylko na

dziecku… że ty się nie liczysz. Nie rozumiem jednak, dlaczego

uważasz mnie za potwora zdolnego rozłączyć matkę i dziecko.

Zapewniam cię, że nigdy bym tego nie zrobił.

- Wiem - odparła krótko. Wstyd jej było, że przez moment

podejrzewała go o taką niegodziwość. Mały John przestał ssać i

przymknął oczka. Tess trzymała go na rękach przez dłuższą chwilę.

Wreszcie podniosła się z fotela, położyła synka w łóżeczku

ustawionym pod ścianą i starannie okryła kocykiem. Poszła ku

drzwiom i skinęła na Dane'a.

- Tym razem nie pozwolę ci uciec - powiedział oschle i rzucił jej

badawcze spojrzenie. - Unikasz mnie, odkąd wróciłaś do domu.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Chciałabym posiedzieć na werandzie - odparła wymijająco.

- Jest zbyt chłodno.

- Skądże. Poproszę Beryl, żeby dopilnowała Johna.

- Dobrze.

Dane czekał, aż kobiety ustalą, co i jak. Po chwili Tess wyszła

na werandę, która znajdowała się na tyłach wielkiego domostwa.

Dane ruszył za nią. Usiedli ramię przy ramieniu na kamiennych

schodach nagrzanych promieniami słońca.

- Tess, od paru dni próbuję znaleźć odpowiedni moment, żeby

cię przeprosić. Powiedziałem wiele niepotrzebnych słów i byłem

wobec ciebie okrutny, zanim przyszedł na świat nasz synek. Nie mogę

sobie tego darować.

- Nie miałeś pojęcia, co mi jest - odparła spokojnie. - Chciałam

ci tego oszczędzić. Nasze dziecko było dla ciebie cudowną

niespodzianką. Tak bardzo się nim cieszyłeś. Oszalałbyś ze strachu,

gdybyś wiedział, że ciąża jest zagrożona.

- A ty, mała głupia dziewczynko? Byłaś przerażona, a na

dodatek musiałaś wysłuchiwać mojego gderania. Oskarżałem cię o

nieczułość i lenistwo. Kazałem ci spacerować! - Dane zerwał z głowy

kapelusz i rzucił go na schody. Nerwowym ruchem przeganiał ciemną

czuprynę. - Dreszcz mnie przechodzi na myśl, jaki byłem dla ciebie

podły. Przysporzyłem ci tylko cierpień.

Tess spojrzała z czułością na męża, który patrzył na jesienny

krajobraz.

- To nieprawda. Dałeś mi Johna.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Dane wolno odwrócił głowę i spojrzał jej prosto w oczy.

- Mylisz się, jeśli sądzisz, że zależało mi wyłącznie na dziecku -

powiedział cicho. - Liczyłaś się przede wszystkim ty. Pragnąłem cię,

chciałem być z tobą i dlatego… postanowiłem w końcu błagać, abyś

za mnie wyszła, choć byłem przekonany, że nie mogę dać ci dziecka.

Kiedy odeszłaś, moje życie straciło sens. Po powrocie do pustego

mieszkania zrozumiałem, że właśnie popełniłem największe głupstwo

w całym moim życiu. - Tamtej nocy… Wcześniej nie wiedziałem,

czym jest miłość. Bałem się tego uczucia. Sądziłem, że to

zauroczenie, które szybko przeminie, ale tak się nie stało. Moja miłość

trwa i będzie trwała. Do śmierci nie przestanę cię kochać, Tess.

Odwróciła wzrok. Nie śmiała uwierzyć w te zapewnienia. Dane

łagodnym ruchem dotknął jej policzka. Chciał, by na niego

popatrzyła.

- Kocham cię - powtórzył. - Na ile sposobów, jak często będę

musiał ci to powtarzać, nim zechcesz mi wreszcie uwierzyć?

Tess zamrugała powiekami. Nieufnie zmrużyła oczy.

- To wcale nie musi być miłość.

- Jasne. Trudno czasem nazwać uczucia. Tym razem jednak nie

masz racji i doskonale o tym wiesz, mały tchórzu. - Z łobuzerskim

uśmiechem pochylił głowę i łagodnie musnął wargami usta żony. -

Znajdę sposób, żeby cię o tym przekonać.

Całował ją delikatnie i czule, aż zaczęła oddawać mu pocałunki

w ciszy jesiennego popołudnia. Wstrzymał oddech, gdy objęła go za

szyję i mocno się przytuliła. Czuł, jak drży w jego ramionach.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

Zapomniała o lęku i poddała się pieszczotom. Rozchyliła usta i

poczuła, że ciepły jeżyk dotyka jej warg. Jęknęła i przywarła do męża

jeszcze mocniej.

Otarł się o nią biodrami, by wiedziała, jak bardzo jej pragnie.

- Chcę być z tobą - szepnął. - Możesz?

- Och… tak - szepnęła namiętnie wargami spuchniętymi od

pocałunków. Dane jęknął.

- Ale gdzie? - Uniósł głowę. Był tak zdesperowany, że Tess

omal nie wybuchnęła śmiechem. - Beryl jest na górze z małym.

Spojrzała znacząco na stodołę. Pokręcił głową.

- Nie - mruknął łamiącym się głosem. - To niezbyt rozsądne.

Kurz, pył, słoma…

- W powieściach kochankowie nie zwracają uwagi na takie

drobiazgi.

- Czysta fikcja - szepnął, tuląc głowę do jej piersi. Potem zaczął

ją znowu całować. - Nie chcę tarzać się z tobą na sianie przez krótką

chwilę. Uwielbiam cię. Pragnę się z tobą kochać długo i czule.

- Ja również - odparła szeptem.

Przytulił ją mocniej i całował zachłannie. Drżał ogarnięty wielką

namiętnością.

- Tess… - szeptał z ustami przy jej wargach. - Tess, bardzo cię

kocham!

Drzwi otworzyły się nagle. Oboje podnieśli głowy. Na

werandzie stała Beryl. Miała na sobie ciepły sweter.

- John zasnął. Idę z wizytą do pani Jewell. Chyba nie macie nic

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

przeciwko temu. Wrócę za kilka godzin.

Tess miała ochotę uściskać starszą panią, która z pewnością

wiedziała, że młodzi małżonkowie chętnie spędziliby parę chwil sam

na sam. Maleństwo śpiące w dziecinnym łóżeczku z pewnością im nie

przeszkodzi.

- Idź, Beryl. Damy sobie radę - odparła cicho Tess.

- Dzięki. Pani Jewell z pewnością się ucieszy, gdy wpadnę. To

będzie miłe popołudnie - stwierdziła starsza pani i odeszła,

uśmiechając się tajemniczo.

Poczekali, aż Beryl wsiądzie do auta i odjedzie. Potem Dane w

pośpiechu zaprowadził żonę do sypialni i zamknął drzwi na klucz.

Wziął Tess na ręce i zaniósł do łóżka.

- Musimy być cicho, żeby nie obudzić małego. Kochana Beryl…

- Drzwi… - mruknęła znacząco.

- Już zamknąłem. Tess, tak długo czekałem! Prawie rok.

Całował ją zachłannie. Płomień żądzy rozpalił się w nich na

dobre. Dane pospiesznie zdjął ubranie. Tess patrzyła na niego bez

wstydu - z ciekawością i zachwytem. Mąż stał się jej ideałem. Była

nim oczarowana.

Dane rozebrał ją powoli, nie szczędząc pocałunków i pieszczot.

Tuliła się do niego niecierpliwie.

- Poczekaj - szepnął. Sięgnął pod poduszkę. Zerknęła ukradkiem

na mały pakiecik, który trzymał w ręku. - Na razie wystarczy nam

jedno dziecko. Po co ryzykować?

- Nie ma obawy - odparła drżącym głosem. - Przytrafiła mi się

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

bardzo rzadka przypadłość. To się chyba nie powtórzy.

- Później o tym porozmawiamy. Nadal jesteś osłabiona. Za

wcześnie na drugie dziecko. Muszę dbać o swoją żonę - szepnął,

całując ją czule. - Kocham cię do szaleństwa. Nie wolno mam teraz

ryzykować. Wszystko trzeba przemyśleć.

Przylgnął mocno do Tess. Wszedł w nią bez pośpiechu,

uważając, by nie sprawić jej bólu.

Było wspaniale - tak samo jak tamtej nocy. Porażona rozkoszą

Tess łkała w objęciach ukochanego, gdy poruszali się w rytmie, który

znała na pamięć. Znieruchomiała i wstrzymała oddech, gdy poczuła

cudowny dreszcz. W tej samej chwili Dane krzyknął. Otworzyła oczy

zdziwiona intensywnością doznań. Ujrzała z bliska jego twarz, głowę

odrzuconą do tyłu i napięte mięśnie ramion. Usłyszała własny jęk…

Przeżyli rozkosz, która ich całkiem wyczerpała. Leżeli

bezwładnie, mocno przytuleni, wsłuchani w głośne bicie serc i

urywane oddechy.

Długo odpoczywali. Nagle dobiegł ich płacz Johna. Mały darł

się wniebogłosy.

Tess wstała, narzuciła szlafrok i podeszła do łóżeczka. Okazało

się, że pora zmienić pieluszkę. Dane stanął obok żony. Gdy skończyła,

ułożył synka na jednym ramieniu, a drugim objął Tess. Patrzył z dumą

na dwie istoty, które wielbił ponad wszystko na świecie.

- John naprawdę jest do ciebie podobny - stwierdziła Tess.

- Do nas obojga - poprawił i mrugnął do niej porozumiewawczo.

- Jesteś szczęśliwa?

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)

background image

- Nie sądziłam, że istnieje tak wielkie szczęście. - Wspięła się na

palce i pocałowała go w policzek. - Nie żałujesz, że musiałeś się ze

mną ożenić?

- Błąd w rozumowaniu - odparł, patrząc na nią z uwielbieniem. -

Szukałem pretekstu, żeby cię poślubić, nie ujawniając prawdziwych

uczuć. Śledziłem cię. Pamiętasz spotkanie we włoskiej restauracji?

Byłem zdecydowany prosić cię o rękę. Niestety, spotkałem

znajomego, który pokrzyżował mi szyki…

- Kocham cię - szepnęła.

- Ja też cię kocham, maleńka. Z całego serca.

Oboje popatrzyli na dziecko.

- Gdy John pójdzie do szkoły, chciałabym wrócić do pracy.

- Chcesz być detektywem u Shorta?

- Nie. U ciebie.

- Wszystko zostanie w rodzinie, co?

- Jasne. Pójdę na emeryturę, gdy mały John przejmie agencję.

Dane przytulił żonę i syna. Chętnie by odmówił, ale Tess już

postanowiła. Było dość czasu, by ją wszystkiego nauczyć. Jako jej

szef miał także wpływ na dobór zleceń. Ożenił się z kobietą o sporym

poczuciu niezależności i potrafił ją docenić. Z nadzieją patrzył w

przyszłość.

Create PDF

files without this message by purchasing novaPDF printer (

http://www.novapdf.com

)


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
314 Diana Palmer Most Wanted 01 Mój cudowny szef
Palmer Diana Long Tall Texans Most wanted 01 Mój cudowny szef (Harlequin Desire 314)
314 Palmer Diana Most wanted 01 Mój cudowny szef
Palmer Diana 01 Mój cudowny szef
322 Diana Palmer Most Wanted 02 Samotnik z wyboru
Diana Palmer Most Wanted 02 Samotnik z wyboru
Diana Palmer Most Wanted 03 I tylko mi ciebie brak
Diana Palmer Most Wanted 02 Samotnik z wyboru
Diana Palmer Most Wanted I tylko mi ciebie brak
Palmer Diana Mój cudowny szef
Diana Palmer Long Tall Texans Most Wanted 01 Case Of The Mesmerizing Boss
314 Palmer Diana Mój cudowny szef
Diana Palmer Moj cudowny szef
Palmer Diana Moj cudowny szef
Moj cudowny szef Palmer Diana

więcej podobnych podstron