Twardowski Jan Wiersze

background image

Jan Twardowski

Wiersze

background image

Za wiosnę

Za wiosnę lato jesień deszcze i zimę

za to co się nie udało

za rozpacz w kratkę

za dziwaczka co zakwita kiedy leje

za to ze róże śmieją się kolcami

za to ze się marszczy

najpierw ciało potem rozum a na końcu serce

za to ze po Annie Jagiellonce

został tylko jeden kubek

za postęp i każda nowość

co się starzeje jak babcia

za miłość niewzajemna za nic

Bóg zapłać

Żeby wrócić

Można mieć wszystko żeby odejść

czas młodość wiarę własne siły świętej pamięci

dom rodzinny skrzynkę dla szpaków i sikorek

miłość wiadomość nieomylną

że nawet Pan Bóg niepotrzebny

potem już tylko sama ufność

trzeba nic nie mieć

żeby wrócić

background image

Żal

Zofii Małynowicz

Żal że się za mało kochało

że się myślało o sobie

że się już nie zdążyło

że było za późno

choćby się teraz pobiegło

w przedpokoju szurało

niosło serce osobne

w telefonie szukało

słuchem szerszym od słowa

choćby się spokorniało

głupią minę stroiło

jak lew na muszce

choćby się chciało ostrzec

że pogoda niestała

bo tęcza zbyt czerwona

a sól zwilgotniała

choćby się chciało pomóc

własną gębą podmuchać

w rosół za słony

wszystko już potem za mało

choćby się łzy wypłakało

nagie niepewne

background image

Kłopoty zakochanych

Zakochani mówili - przecież nie do wiary

Czy to prawda może się nam zdaje

Czy tak łatwo się spotkać cierpiącym na miłość

w świecie w którym kłopoty nasze nie ustaną

bo jak diabeł ucieknie odejdzie i anioł

Jesteś i nie ma ciebie.

Ten sam znowu inny trochę na odczepnego

I trochę na niby jak len co kwitnie niebiesko, biało i różowo

choć świat i zmierzch sprawia że inne kolory

Czy to ty jesteś blisko jakbyś słuchał serca i jak matka przychodzisz przez

Środek sumienia jesienią deszcz zasłania, zimą śnieg zabawny

Ten którego się kocha jest wciąż niewidzialny

Kiedy mówisz

Nie płacz w liście

nie pisz że los ciebie kopnął

nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia

kiedy Bóg drzwi zamyka-to otwiera okno

odetchnij popatrz

spadają z obłoków

małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia

a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju

i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz...

background image

Dlatego

Nie dlatego że wstałeś z grobu

nie dlatego że wstąpiłeś do nieba

ale dlatego że Ci podstawiono nogę

że dostałeś w twarz

że Cię rozebrano do naga

że skruszyłeś na krzyżu

jak czapla szyję

za to ze umarłeś jak Bóg

niepodobny do Boga

bez lekarstw i ręcznika mokrego

na głowie

za to że miałeś oczy większe

od wojny

jak polegli w rowie

z niezapominajką -

dlatego że brudny od łez

podnoszę Ciebie

stale we mszy

jak baranka wytarganego za uszy

Życie

Życie nie dokończone

gdy oczy ci zamkną i zapalą świecę

miłość spełnioną i nieudaną

płacz przed jedzeniem

między mądrością i zabawą

Bożej powierzam opiece

background image

Bliscy i oddaleni

Bo widzisz tu są tacy którzy się kochają

i muszą się spotkać aby się ominąć

bliscy i oddaleni jakby stali w lustrze

piszą do siebie listy gorące i zimne

rozchodzą się jak w śmiechu porzucone kwiaty

by nie wiedzieć do końca czemu tak się stało

są inni co się nawet po ciemku odnajdą

lecz przejdą obok siebie bo nie śmią się spotkać

tak czyści i spokojni jakby śnieg się zaczął

byliby doskonali lecz wad im zabrakło

bliscy boją się być blisko żeby nie być dalej

niektórzy umierając znaczy już wiedzą

miłości się nie szuka jest albo jej nie ma

nikt z nas nie jest samotny tylko przez przypadek

są i tacy co się na zawsze kochają

i dopiero dlatego nie mogą być razem

jak bażanty co nigdy nie chodzą parami

można nawet zabłądzić lecz po drugiej stronie

nasze drogi pocięte schodzą się spowrotem.

Dziękuję

Dziękuję Ci za miłość prędką bez namysłu

za to że nie jest całym człowiek pojedynczy

za oczy nagle bliskie i niebezimienne

za głos niedawno obcy a teraz znajomy

za to że nie ma czasu by pisać list krótki

więc dlatego się pisze same tylko długie

background image

choć pisanie jest po to by szkodzić piszącym

a miłość wciąż niezręcznym mijaniem się ludzi

że nie można Cię zabić w obronie człowieka

Dziękuję Ci za tyle bólu żeby sprawdzać siebie

za wszystko co nieważne najważniejsze

za pytania tak wielkie że już nieruchome

Sprawiedliwość

Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka

gdyby wszyscy byli silni jak konie

gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości

gdyby każdy miał to samo

nikt nikomu nie byłby potrzebny

Dziękuję Ci że sprawiedliwość Twoja jest nierównością

to co mam i to czego nie mam

nawet to czego nie mam komu dać

zawsze jest komuś potrzebne

jest noc żeby był dzień

ciemno żeby świeciła gwiazda

jest ostatnie spotkanie i rozłąka pierwsza

modlimy się bo inni się nie modlą

wierzymy bo inni nie wierzą

umieramy za tych co nie chcą umierać

kochamy bo innym serce wychłódło

list przybliża bo inny oddala

nierówni potrzebują siebie

im najłatwiej zrozumieć że każdy jest dla wszystkich

i odczytywać całość

background image

Miło

Miło się spotkać z dawną swą rozpaczą

-- słuchaj stara – powiedzieć

-- co się z tobą stało

Wyprzystojniałaś

Nie pociągasz nosem

Nie jesteś już jak diabeł smutny z urodzenia

Wyleczyły się rany

Wykąpały deszcze

Można jędzę pokochać, gdy żyje się jeszcze

Śpieszmy się kochać

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

zostaną po nich buty i telefon głuchy

tylko to co nieważne jak krowa się wlecze

najważniejsze tak prędkie że nagle się staje

potem cisza normalna więc całkiem nieznośna

jak czystość urodzona najprościej z rozpaczy

kiedy myślimy o kimś zostając bez niego

Nie bądź pewny że czas masz bo pewność niepewna

zabiera nam wrażliwość tak jak każde szczęście

przychodzi jednocześnie jak patos i humor

jak dwie namiętności wciąż słabsze od jednej

tak szybko stąd odchodzą jak drozd milkną w lipcu

jak dźwięk trochę niezgrabny lub jak suchy ukłon

żeby widzieć naprawdę zamykają oczy

chociaż większym ryzykiem rodzić się niż umrzeć

kochamy wciąż za mało i stale za późno

Nie pisz o tym zbyt często lecz pisz raz na zawsze

a będziesz jak delfin łagodny i mocny

background image

Śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą

i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości

czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą

Miłość

Jest miłość trudna

jak sól czy po prostu kamień do zjedzenia jest przewidująca

taka co grób zamawia wciąż na dwie osoby nie dokładna jak uczeń

co czyta po łebkach

jest cienka jak opłatek bo wewnątrz wzruszenie

jest miłość wariatka egoistka gapa jak jesień lekko chora z księżycem kłamczuchem

jest miłość co była ciałem a stała się duchem

Na biurku

Tu leży mapa co się często zmienia

po każdej wojnie już nie taka sama

tam znaczki pocztowe znowu trochę inne

klej niby farba rozpuszczona wodzie

teczka o którą pies potrącił nosem

pióro wieczne jak kłamstwo bo wcale nie wieczne

przyszły długopisy i już się nie przyda

książka pamiętnik damy chyba dawno temu

mówią że tylko trzy razy jej nie było w domu

w dniu ślubu w dniu chrztu dziecka i swego pogrzebu

kalendarz jak nieszczęście, potwór – liczy milcząc

tylko serce odmierza czas w odwrotną stronę

w szufladzie stary pieniądz co wyszedł z obiegu

background image

z Piłsudskim ciekawostka maleńka liryka

tak czysta że się za nią już nic nie kupuje

a te fotografie to moi umarli

bez których przecież niepodobna istnieć

szlachetni dziś na pewno skoro ich nie widać

Na chwilę

miłość na zawsze

najdłuższa

co miała przetrwać lat tyle

śmierć

burze

z fiołkiem w kubeczku

świnia

przyszła na chwilę

Odszukany w cieniu

święty Kopciuszku odszukany w cieniu

święta Dziewczynko z zapałkami

święta Sierotko Marysiu

święty Andersenie

święta Mario Konopnicka

dzieciństwo przeminęło

stół rodzinny się spalił

czas jak zadyszana pszczoła

Anioł Stróż już na rencie

bo i świat się zawalił

background image

Poczekaj

Nie wierzysz - mówiła miłość

w to że nawet z dyplomem zgłupiejesz

że zanudzisz talentem

że z dwojga złego można wybrać trzecie

w życie bez pieniędzy

w to że przepiórka żyje pojedynczo

w zdartą korę czeremchy co pachnie migdałem

w zmarłą co żywa pojawia się we śnie

w modnej nowej spódnicy i rozciętej z boku

w najlepsze najgorsze

w każdego łosia co ma żonę klępę

w dziewczynkę z zapałkami

w niebo i piekło

w diabła i Pana Boga

w mieszkanie za rok

Poczekaj jak cię rąbnę

to we wszystko uwierzysz

Samotność

Nie proszę o te samotność najprostsza

pierwsza z brzega

kiedy zostaje sam jeden jak palec

kiedy nie mam do kogo ust otworzyć

nawet strzyżyk cichnie choć mógłby mi ćwierkać przynajmniej jak pól wróbla

kiedy żaden pociąg pospieszny nie spieszy się do mnie

zegar przystanął żeby przy mnie nie chodzić

od zachodu słońca cienie coraz dłuższe

nie proszę Cie o te trudniejsza

kiedy przeciskam się przez tłum

i znowu jestem pojedynczy

pośród wszystkich najdalszych bliskich

proszę Ciebie o te prawdziwa

background image

kiedy ty mówisz przeze mnie

a mnie nie ma

Szukam

Szukam nie ogłoszonej jeszcze świętej

tak autentycznej że bez obrazka

patronki piękności nieprzydatnej

urody dla nikogo

przyjaźni zatrzymanej w listach na dnie szufladki

zagubionej piłki

pantofli na sznurku

maskotki rozciągającej policzek w uśmiechu

futerka tak taniego że za drogo wyszło

spraw zawiązanych gdzieś tam poza nami

zdmuchniętego imienia

tuż przy Aniele Stróżu który się zamyślił

że strzeżonego Bóg właśnie nie strzeże

Wtedy

odnajduję dwunastoletnią Małgosię

co umarła w szpitalu

przy mojej stule

z jedną ściętą minutą przy sercu

pochyliła jak świerszcz głowę

z chrypką w gardle

Trudno

No wiesz - mówiła matka

wyrzekłeś się domu rodzinnego

kobiety

dziecka co stale biega bo chciałoby fruwać

wzruszenia kiedy miłość podchodzi pod gardło

background image

a teraz martwi ciebie

kubek z niebieską obwódką

puste miejsce po mnie przy stole

trzewiki o których mówiłeś ze są

tak jak wszystkie - do sprzedania

a nie do noszenia

zegarek co chodzi po śmierci

stukasz w niewidzialną szybę

patrzysz jak czapla w jeden punkt

widzisz jak łatwo się wyrzec

jak trudno utracić

Wszystko co dawne

Dlaczego dom rodzinny widać choć go nie ma

i lampę co zgaszono trzydzieści lat temu

i psa co szczekał groźnie a chciał nas powitać

wciąż rzeczywiste to co niemożliwe

czemu to co nie jest chlebem ważniejsze od chleba

czemu ci co odeszli są bardziej obecni

i nawet dawna miłość co straszyła grzechem

stroi miny zabawne bo stała się duchem

miłość to samotność co łączy najbliższych

stąd czyste nawet co jest zbyt gorące

fotografie prawdziwe - bo już niepodobne

choćbyś nie chciał stać w miejscu tylko się spieszył

jak nagietki co kwitną przed dziesiątą rano

czemu ból pisze wiersze

nie idiotka ręka

wszystko po to by pytać

co nas łączy z ciałem

background image

Wyznanie

Zamykałem wiedzę w szufladkach

wymieniałem pajęczaki stawonogi i kręgowce

myliłem na niebie gwiazdę pierwszą z ostatnią

nie rozumiejąc kamieni - nazywałem

notowałem w zeszycie spostrzeżenia

wiedziałem że kiedy przylecą drozdy i żółte pliszki

można już spać przy otwartym oknie -

że po wilgach i derkaczach przychodzi pierwsza burza

że słonka wędruje tylko w nocy a wyżeł ma brwi nad oczami

poznawałem głuszca po zielonej piersi

zimorodka po czerwonych nogach

dostrzegłem że wiewiórka jest od spodu biała

że czajki kładą dzioby na ziemi

że kwiaty zapylone nocą nie są nigdy ciemne

że w maju kwitną rośliny niskie a w czerwcu wysokie

mówiono że można szukać prawdopodobieństwa

i utracić prawdę

że prac doktorskich teraz się nie czyta tylko się je liczy

że króla najłatwiej uwieść albo trudno się do niego dopchać

że więcej jest dowodów na istnienie Pana Boga

niż na istnienie człowieka

że piekło to po prostu życie bez sensu

czytałem na cmentarzu: "Tu leży Mania Dymek,

ducha oddała Bogu,

ziemi - ciało, jezuitom - domek. Dobrze się stało"

Chwytałem się jeszcze teologii za rękę

pytałem czy anioł spowiadający byłby do zniesienia

dzieliłem grzechy na śmiertelne to znaczy ciche i lekkie

- inaczej hałaśliwe

podglądałem czystość po obu stronach śniegu

wreszcie wzruszyłem ramionami: przecież wszystkie słowa

sprawiają

że się widzi tylko połowę

background image

Żeby nagle zobaczyć

Więc tak długo trzeba było rozsądku się uczyć

na pytania logicznie odpowiadać

nie mówić bez sensu i od rzeczy

żeby nagle zobaczyć

że nadzieja może być obok rozpaczy

niewiana obok wiany

skakanka dziecięca na podłodze obok trumny

dostojnik obok prosiaka

prawda z palcem na ustach

podopieczny pod kołami karetki pogotowia

modlitwa obok smutnego kotleta na talerzu

i ten krzyk nie umieraj nie odchodź jeszcze okażę ci serce

z którym uciekałem - obok ciszy

stary_renifer


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Twardowski Jan [wiersze]
Twardowski Jan ks Wiersze
Twardowski Jan Wybór wierszy
Twardowski Jan ks 99 wierszy
Ks Jan Twardowski Wybór Wierszy
Twardowski Jan biografia
Twardowski Jan ks Kazanie gor─Ötszee(1)
Twardowski Jan Jeszcze jedna litania
Twardowski Jan ks Zeszyt Mamusi
Twardowski Jan Utwory zebrane Tom 4
Twardowski Jan Zeszyt w kratkę
Twardowski Jan Spoznione kukanie
Twardowski Jan Rachunek dla dorosłego

więcej podobnych podstron