background image

Karola Wojtyłę wspomina Jerzy Kluger, przyjaciel z dzieciństwa. Żyd. Zaprzyjaźnili się w wieku pięciu 
lat.  Bywali  razem  w  kościele  i  synagodze.  Gdy  Wojtyła  został  papieżem,  na  jego  prośbę  Kluger  odbył 
nieoficjalną misję dyplomatyczną. Niedługo potem Watykan nawiązał oficjalne stosunki dyplomatyczne 
z Izraelem.  

Szabla policjanta 
Gdy  poznałem  Lolka,  mieliśmy  po  pięć  lat.  Z  tego  czasu  szczególnie  utkwiło  mi  w  pamięci  wspomnienie 
o szabli.  W  Wadowicach  był  jeden  jedyny  miejski  policjant,  nazywał  się  Ćwięk.  Wysoki,  w  brązowym 
mundurze, chodził po rynku i nosił szablę. Ale nigdy jej z pochwy nie wyciągał i podejrzewaliśmy, że on się 
wstydzi,  bo  ona  jest  z  drewna.  Pewnego  letniego  dnia,  gdy  policjant  usnął  na  ławce  przy  studni,  poszliśmy 
sprawdzić, czy szabla jest prawdziwa. Lolek ciągnął z jednej, ja z drugiej strony (nie pamiętam, kto za rękojeść, 
a kto za pochwę). W pewnym momencie szabla wyskoczyła – była prawdziwa – a policjant się obudził i zrobił 
nam awanturę. Wtedy z biura wyszedł mój tata i go uspokoił. Takie były początki mojej przyjaźni z Karolem 
Wojtyłą. 

Pan Kapitan 

Karol wszystkie ubrania miał poprzerabiane z taty. Zawsze był bardzo elegancki.  
Pan Wojtyła nie tylko umiał szyć, ale był bardzo inteligentny. Nazywaliśmy go Pan Kapitan, choć nim nie był. 
Nie miał matury, był samoukiem, niesamowitym samoukiem. Drugiej takiej osoby nie spotkałem w życiu.  
Pochodził z wiejskiej rodziny krawców i swój fach wykonywał pierwszorzędnie. W pewnym momencie został 
wcielony do wojska austriackiego, ale ponieważ nie miał matury, nie mógł zostać oficerem. Nie był też zbyt 
silny,  atletyczny, więc pracował  w biurze, w administracji wojskowej  i tak doszedł  do rangi  chorążego. Gdy 
nastała Polska i polskie wojsko, otrzymał rangę oficera czasu wojny, którą wtenczas wprowadzono.  
Pan  Wojtyła  był  niesamowicie  utalentowany,  sam  nauczył  się  łaciny,  znał  historię  nie  tylko  Polski,  ale  całej 
Europy,  a  przy  tym  miał  zdolność  komunikowania  się  z  młodymi  ludźmi.  Ileż  godzin  ja  wtedy  spędziłem 
w domu Wojtyłów, słuchając go… 

Kultura klasyczna 
Karol  też  miał  dużo  na  głowie:  sztuki  dramatyczne,  historię,  łacinę…  Proszę  sobie  wyobrazić,  że  on  już 
w ósmej klasie mówił po łacinie, tak jak mój tata, który był znanym mówcą w sądzie.  

W  gimnazjach  klasycznych  starego  typu,  austriackich,  to  była  obsesja.  Myśmy  mieli  przez  osiem  lat  łacinę, 
przez sześć grekę, a przez cztery kulturę klasyczną. To dawało podstawę.  
Ja miałem inne zainteresowania, ale Wojtyła rzeczywiście się temu poświęcał, bo to go naprawdę interesowało. 
Spotkanie w kościele 
Po  czwartej  klasie  szkoły  powszechnej  był  mały  egzamin  do  gimnazjum.  Niezbyt  trudny.  Rano  pobiegłem 
zobaczyć wyniki. Patrzę – Wojtyła jest na tej liście, ja też. Poszedłem więc mu powiedzieć, że obaj zdaliśmy 
egzamin. Nie zastałem go jednak w domu. Pan Wojtyła powiedział, że Karol służy do Mszy. Nigdy nie byłem 
w kościele, ale tam poszedłem. Zobaczyłem Lolka w białym stroju. Siedział cicho koło ołtarza, nie robił hałasu. 
Jedna ze starych kumoszek wadowickich, które tam stale bywały, podeszła do mnie i zapytała, co tutaj robię. 
Nic się nie odezwałem, a ona coś jeszcze pogadała i odeszła. Msza się skończyła, Karol zdjął komżę i podszedł 
do mnie. Chciałem mu powiedzieć o egzaminie, ale jego to wcale nie interesowało, tylko zapytał: „Co ta baba 
chciała  od  ciebie?”.  Powiedziałem,  a  on  spoważniał:  „Czy  ci  ludzie  nie  wiedzą,  że  jesteśmy  dziećmi  tego 
samego Boga?”. Miał wtedy dziesięć lat. 

Muzyka w synagodze 

Czy  Karol  Wojtyła  był  ze  mną  w  synagodze?  To  znany  moment!  W  Wadowicach  mieszkała  słynna  rodzina 
żydowskich  kantorów  rytualnych  –  Kusewiccy.  Mojsze  Kusewicki  był  jednym  z  największych  tenorów 
na świecie,  porównywano  go  do  Carusa,  śpiewał  w  operze  w  Nowym  Jorku.  I  wtedy  miał  pół  nabożeństwa 
w synagodze odśpiewać. Ponieważ Lolka interesowała muzyka, to go zaprosiłem. Staliśmy w drugim rzędzie, 
Lolek i ja. Kusewicki śpiewał. Miał taki głos, że żyrandole na górze się trzęsły.  

background image

Bramkarz 
Oficjalnie nie wolno nam było grać w piłkę nożną, bo nie mieliśmy odpowiedniego obuwia i chłopcy dotkliwie 
się kopali. Ale myśmy grali. Wszyscy profesorowie wiedzieli o tym doskonale. Grało się na zwykłej łące albo 
w parku.  

Najłatwiej było zrobić dwie drużyny:  katolicy na  Żydów. Ale  Żydów nie było  na tyle, więc kilku katolików 
musiało grać w ich drużynie.  
Ja  grałem  w  ataku,  bo  świetnie  biegałem.  Lolek  zwykle  stał  na  bramce,  czasem  w  żydowskiej  drużynie. 
Był bardzo odważny, rzucał się pod nogi… Trzeba było poświęcenia, bo tych kopniaków to on dostał całkiem 
sporo… Byliśmy przecież amatorami, nikt nie nauczył nas uników.  
Góry i Adam Małysz 
Najbardziej jednak Karol kochał góry. Uwielbiał jeździł na nartach. Kiedy Adam Małysz pobił rekord świata 
w Planicy,  ten  sławny  skok  na  225  metrów,  kard.  Dziwisz  zaprosił  mnie  do  papieża,  bo  im  całą  literaturę 
o Małyszu przysłali i Karol chciał, byśmy razem ją przeglądnęli. Mieli wszystkie fotografie, albumy i książki… 

Siedzimy więc sobie, a papież mówi: „Myśmy też mieli w Wadowicach skocznię. Tyżeś był przecież jednym 
z tych  skoczków.  Powiedz  ks.  prałatowi,  ileś  ty  skakał!”.  Odpowiedziałem:  „Małysz  skoczył  225  metrów, 
a ja… 15”. (śmiech) 

Pamiątki rodzinne 

W  gimnazjum  miałem  taką  niedużą  książkę  do  modlitwy  po  hebrajsku  i  po  polsku.  Przez  wszystkie  lata  tę 
samą. Tylko mój podpis się zmieniał, kiedy co roku ją podpisywałem… Zanim Niemcy zabrali do Oświęcimia 
mamusię,  ona  dała  ten  modlitewnik  pani  Helenie  Szczepańskiej  i  poprosiła  ją,  żeby  przekazała  go  Wojtyle, 
kiedy się z nim zobaczy. Mamusia chciała, żeby ta pamiątka trafiła do mnie, jeśli się uratuję…  
Pani  Szczepańska chodziła do szkoły z moją mamusią, obie skończyły seminarium w Wadowicach, a potem 
pedagogikę  na  Uniwersytecie  Jagiellońskim.  Ona  znała  też  dobrze  Wojtyłów  –  po  śmierci  mamy  Karola 
opiekowała się nim i woziła w wózku – wiem o tym, bo sama mi to powiedziała.  
Pierwszy  raz  po  wojnie  spotkaliśmy  się  z  Wojtyłą,  kiedy  przyjechał  do  Rzymu  na  II  Sobór  Watykański. 
Przywiózł mi wtedy ten modlitewnik.  
Kolega papież 
Jakie  to  uczucie  mieć  kolegę,  który  został  papieżem,  a  teraz  będzie  ogłoszony  świętym?  Hmm…  Byłem  u 
dentysty, kiedy w pewnym momencie radio w drugim pokoju podało, że mamy nowego papieża  – został nim 
kardynał Karol Wojtyła. Wtedy usłyszałem te słynne słowa: 

„Non  so  se  posso  bene  spiegarmi  nella  vostra…  nostra  lingua  italiana.  /  Nie  wiem,  czy  potrafię  wyrażać  się 
jasno w waszym… naszym języku włoskim. 

Se mi sbaglio mi correggerete. / Więc jeśli się pomylę, to mnie poprawcie”. 
Dentysta zapytał: „Co to za akcent? Odpowiedziałem: „To jest słynny akcent z Wadowic, często będziesz go 
teraz słyszał”.  
A podczas naszego pierwszego spotkania po konklawe, papież powiedział do mnie: „Jurek, nie wolno ci nigdy 
klękać przede mną”.  

Strach Jaruzelskiego 
Potem odbyła się wielka audiencja „Pożegnanie z Ojczyzną”, w auli Pawła VI. Nazjeżdżało się wtedy Polaków 
z Północnej i Południowej Ameryki, z Kanady… Przynajmniej dziesięciu przyjaciół Wojtyły.  

Potem podczas pielgrzymek do Polski całe to towarzystwo jeździło za nim. Po powrocie z drugiej pielgrzymki 
opowiadali,  że  nogi  się  trzęsły  Jaruzelskiemu.  Miał  poważnego  stracha.  Wojtyła  fantastycznie  rozegrał  to 
spotkanie. On umiał to robić, był w tym specjalistą. 

Przyrzeczenie 

background image

Kiedy  zaczęła  się  awantura  ze  Związkiem  Radzieckim  i  historie  z  Wałęsą,  byłem  u  papieża  na  obiedzie  ze 
Zbyszkiem Ziółkowskim, też jego bardzo bliskim przyjacielem z dzieciństwa. Dzień był spokojny. W pewnym 
momencie najpierw zawołano kard. Dziwisza, a potem on wrócił i powiedział coś szeptem papieżowi. Papież 
wyszedł. Zostaliśmy sami i długo czekaliśmy na jego powrót. Kiedy wrócił, powiedział: „Sytuacja jest bardzo 
poważna. Oni nas straszą. Jak zaatakują, to ja pójdę w pierwszej linii”. Na to obaj wstaliśmy i ogłosili: „To my 
pójdziemy razem z tobą!”. I nasze przyrzeczenie uczciliśmy grappą.  
To  był  bardzo  ważny  moment  historii. Ja  uważam,  choć  żaden  ze mnie polityk,  że  zdanie  papieża  też  miało 
bardzo duży wpływ na to, że jednak Moskale się zatrzymali. 

Zamach 
Dzień zamachu pamiętam dokładnie… I pierwsze momenty po nim… Rzeczywiście była obawa, że papież nie 
przeżyje.  Potem,  na  trzeci  dzień  po  zamachu  przyjechał  ks.  Mikołaj  Kuczkowski  z  Krakowa  i  poszliśmy  do 
kliniki  Gemelli.  Pierwsza  wizyta  nie  była  przyjemna,  papież  prawie  nie  mógł  mówić,  zastrzyki  i…  Później 
odwiedzałem go w klinice jeszcze kilka razy. Wtenczas już był „na chodzie” i Mszę tam odprawiał.  
Kiedy wrócił do Watykanu, z miejsca byliśmy u niego z żoną. Ale zwykle odwiedzałem go sam. 
Pobożny Żyd 
Mnóstwo ludzi mnie prosiło, żebym zaprowadził ich na spotkanie do papieża. Najłatwiej było pójść na poranną 
Mszę do jego prywatnej kaplicy, po której odbywała się mała audiencja. Zawsze miał wtedy 30-40 gości, nie 
było  żadnych  trudności.  Przez  pewien  tydzień  bywałem  na  tej  Mszy  co  drugi  dzień.  Później  on  żartował: 
„Jurek, nie wiedziałem, żeś ty taki pobożny”.  

Spotkanie z kard. Ratzingerem 
Podczas  jednej  z  wizyt  w  Watykanie  miałem  zaszczyt  poznać  obecnego  papieża.  Odbyło  się  to  w  dość 
osobliwy sposób. Jechałem do apartamentu papieża i czekałem przy małej windzie. Obok stał kardynał. Kiedy 
kard. Dziwisz posłał windę na dół, nie wsiadłem do niej, tylko powiedziałem po włosku do oczekującego obok 
kardynała,  żeby  on  jechał  pierwszy.  Na  co  on  odparł  po  angielsku:  Oh,  no,  mister  Kluger!…  Doskonale 
wiedział, kim jestem. Był to kard. Ratzinger i moje jedyne z nim spotkanie. 

Misja specjalna 
Bywałem u papieża tylko prywatnie, w oficjalnych rozmowach nigdy nie brałem udziału. Tylko wtenczas, gdy 
pojechałem do Izraela przed oficjalnym nawiązaniem w 1994 roku stosunków dyplomatycznych z Watykanem. 
Chodziło o to, by dowiedzieć się, kiedy posłać oficjalny telegram i czy będzie nań odpowiedź. Trzeba było się 
dogadać,  kiedy  najlepiej  to  zrobić.  Bo  co  by  było,  gdyby  papież  posłał  telegram,  a  potem  nie  otrzymał 
odpowiedzi?… To nie jest żadna tajemnica.  

Mój  szwagier,  polski  Żyd,  był  człowiekiem,  który  nie  robił  trudności.  Nie  był  dyplomatą.  Rozmowy  z  nim 
odbywały  się  na  prostym  poziomie,  poza  protokołem  dyplomatycznym.  On  mówił  to,  co  myślał.  Papieżowi 
bardzo podobała się jego bezpośredniość i szczerość. 
Kilka lat później, w 2000 roku, papież odwiedził Palestynę i wygłosił piękne przemówienie…  

Wspomnienie 
Kiedy dziś przeglądam album ze zdjęciami, okazuje się, że moja rodzina była pierwszą, z którą tuż po wyborze 
na papieża spotkał się Jan Paweł II. A ta fotografia pokazuje, że… ostatnią też… 
Wysłuchał Paweł Teperski OFMCap