background image

Obelgi zamiast faktów 
Nasz Dziennik, 2011-03-09 

Każdy, kto zetknął się z publikacjami Jana 
Tomasza Grossa, bardzo znanego pisarza polsko-
żydowskiego pochodzenia, obecnie pracującego w 
Stanach Zjednoczonych, musi sobie zdawać sprawę 
z jego niezwykłej i - wydaje się - niewyczerpanej 
zdolności przedstawiania całej polskiej 
społeczności, a szczególnie społeczeństwa II 
Rzeczypospolitej w jak najmniej pochlebny i 
oskarżycielski sposób.
 

 
Cechami charakterystycznymi poprzednich publikacji Grossa, poczynając od książki o 
zbrodni w Jedwabnem, są nieuzasadnione uogólnienia oparte na niepełnych, celowo 
dobranych i wyrywkowych "dowodach"; zniekształcenia i dowolny dobór dostępnych 
materiałów oraz pomijanie istotnych faktów, które mogłyby zaprzeczyć przedstawionym 
argumentom i interpretacjom lub przynajmniej je podważyć. Duża doza sofistyki jest inną, 
często pojawiającą się cechą pisarstwa Grossa. Co więcej, treść jego książek została 
zaprezentowana w formie prozy, złośliwej w tonie i poddającej się pogoni za sensacją. W 
skrócie: Gross ma niewiele wspólnego z tradycyjną, poważną, empirycznie udokumentowaną 
i obiektywną pracą naukową, która stara się dotrzeć do prawdy o faktach, ich historycznych 
okolicznościach, a następnie spokojnie i w zrównoważony sposób je ocenić. 
W wielu uznanych ośrodkach akademickich w Polsce i na świecie ugruntowała się reputacja 
Grossa jako antypolskiego, filosemickiego propagandysty, zgłodniałego uwagi i popularności, 
nie zaś poważnego i wiarygodnego historyka. Można się tylko dziwić jego bezgranicznej 
bezczelności w nieuświadomionym brnięciu tymi samymi koleinami z następną "pracą". 
Przypadek Grossa potwierdza smutną życiową obserwację, że niektórzy nigdy się nie uczą 
albo nie chcą się nauczyć. Odnoszą się niechętnie do wszystkiego, co może się przeciwstawić, 
podać w wątpliwość lub zaprzeczyć temu, co już zdążyli powiedzieć. 
W pogoni za z góry opracowanym programem, którego przyczyną jest często głęboka, 
irracjonalna animozja ku komuś lub czemuś, nie tylko narażają się na śmieszność, ale także 
na pogardę. 
 
Trywialna propaganda Grossa 
Ostatnią, prowokacyjnie zatytułowaną publikację Grossa, o równie prowokacyjnej treści, 
można oceniać z trzech zasadniczych punktów widzenia. 
Po pierwsze, opis - kontrowersyjnego, rzecz jasna - tematu zawiera wszystkie - i podstawowe, 
i poważne, a nawet posuwające się do perwersji - błędy i braki z poprzednich prac tego 
autora. Za fasadą poprawnie prezentującej się pracy naukowej, opatrzonej przypisami, kryje 
się nieuporządkowana i stronnicza narracja; interpretacja i oceny będące w rezultacie czymś 
w rodzaju ulotki propagandowej, a nie uczciwym studium o historycznej wartości. 
Przedstawiając wyselekcjonowane, niereprezentatywne, niezmiennie trywialne lub o 
lokalnym tylko znaczeniu zdarzenia i dane, z których większość pochodzi z prac żydowskich 
oraz polskich lewicowych naukowców niższej rangi, Gross stara się nakreślić oskarżycielski 
obraz Polaków w okresie niemieckiej okupacji Polski (1939-1944). W jego opinii, 
zawierającej spodziewane i znane już elementy uznawania się za ofiarę, Polacy - których 
opisuje - byli stereotypowo i niezmiennie chciwi, niegodziwi i przewrotni. Korzystali z 
okazji, jeśli taka się nadarzyła, aby wykorzystać niemieckie represje i prześladowania Żydów 
dla własnego wzbogacenia się. Nieszczęście Żydów, jak twierdzi Gross, stało się dla Polaków 

background image

szansą (widoczne jest to szczególnie na stronach 109-120). Innymi słowy, zdaniem Grossa, 
Polacy ci byli przestępcami. 
Problemem Grossa pozostaje fakt, że nic z tego, co opisuje, nie brzmi przekonująco. 
Sceptycyzm lub wręcz niedowierzanie muszą być nieuniknioną reakcją na prezentowane 
przez niego "dowody". Podczas gdy w różnych miejscach kraju działała - być może - 
niewielka liczba Polaków z marginesu, nie można twierdzić, że reprezentowali oni cały naród. 
Mimo to Gross - przez implikację - twierdzi, że tak właśnie było. Umniejsza on tym samym 
znaczenie znanego faktu, że większość Polaków angażowała się w codzienną, trudną walkę o 
przetrwanie - nie tylko przeciwko Niemcom, ale także w walkę z głodem i nędzą. Jest 
całkowicie pewne, że na każdego przypadkowo wybranego Polaka, który mógłby coś ukraść 
Żydowi, przypadało znacznie więcej Żydów, którzy okradali swoich rodaków. Rozpatrując te 
fakty z szerszej perspektywy i posługując się "metodologią" Grossa, można je potraktować 
jako typowo żydowską obsesję posiadania. Nie sposób nie wysnuć więc niepokojącego 
wniosku, że Gross ponownie zamierza uwiecznić - w typowy dla siebie, goniący za sensacją, 
sposób - negatywny obraz II Rzeczypospolitej. W istocie, jego praca stanowi nie tylko 
przykład "wielkiego hałasu o nic", ale także nieuzasadnionej niechęci do kraju w 
szczególnym okresie jego historii - kraju, którego on, rzecz jasna, nie darzy sympatią. 
 
Bezpodstawne oskarżenia 
Po drugie, najnowsza książka Grossa obnaża jego całkowitą nieznajomość niemieckiej 
polityki okupacyjnej, w szczególności dotyczącej własności i dóbr materialnych należących 
zarówno do Żydów, jak i do Polaków. Ponadto, zgodnie z dobrze znanymi prawami rasowymi 
narodowego socjalizmu, który określał Polaków i Żydów jako podludzi (Untermenschen), w 
polityce niemieckiego okupanta - szczególnie w sprawach dotyczących własności i posiadania 
- nie było możliwości, aby jedna z tych grup mogła wzbogacić się kosztem drugiej. 
Niemiecka polityka w Wielkopolsce (przez większość okresu okupacji nazywanej Kraj 
Warty, Warthegau) oraz w Generalnym Gubernatorstwie dostarcza niepodważalnych 
dowodów w tej kwestii. 
I tak chociażby, w Kraju Warty, gdzie rządy sprawował Gauleiter i Reichsstatthalter Artur 
Greiser, brutalnie prowadzona polityka germanizacji skutkowała pozbawieniem domów, firm, 
nieruchomości, samochodów, rowerów i innych sprzętów domowych bez żadnej 
rekompensaty zarówno Żydów, jak i Polaków. Wszelkie dochody zaś były odprowadzane do 
skarbu III Rzeszy. Już w październiku 1939 r. utworzono Główny Urząd Powierniczy 
"Wschód" (Haupttreuhandstelle-Ost, HTO), który koordynował i nadzorował, razem z 
kontrolowanym przez SS Komisariatem Rzeszy do spraw Umacniania Niemczyzny 
(Reichskommissariat fźr die Festigung Deutschen Volkstums, RKFDV), rejestracje i sprzedaż 
dużej liczby dóbr skonfiskowanych ludności polskiej i żydowskiej. Dodatkowo, w tym 
samym czasie, Niemcy wprowadzili za sprawą nowo powstałego Urzędu Ziemskiego 
(Bodenamt) nowe przepisy, dotyczące posiadanych dóbr, które miały usprawnić program 
rejestracji i konfiskaty. Następnie, w tym samym roku, Dekret o Polskiej Własności 
(Polenvermogensordnung) zamknął drogę do korzystania z wszelkich luk prawnych, które 
mogły się pojawić. Spowodował on, że niemal cała polska i żydowska własność w Kraju 
Warty podlegała natychmiastowej konfiskacie, której oficjalnymi uzasadnieniami stały się 
wszechobecne slogany - od "potrzeb Rzeszy" do "dobra publicznego". Wszystkie bez wyjątku 
cywilne, nazistowskie, policyjne i wojskowe organizacje stosowały ten wszechobecny modus 
operandi, co nie oznaczało, że rezygnowały ze sporów między sobą o dochody. 
Innym istotnym czynnikiem, wspomagającym przejęcie polskiej i żydowskiej własności, był 
fakt, że do wiosny 1943 r. 500 tys. etnicznych Niemców przeprowadziło się do Kraju Warty z 
innych administrowanych przez Niemców terenów Polski. Wypełnili tym samym lukę, która 
powstała za sprawą masowych mordów (Polaków i Żydów) i deportacji (Polaków) do Rzeszy. 

background image

Innymi słowy, maszyna konfiskat działała sprawnie, nawet jeśli mógł istnieć, sporadycznie i 
w wyjątkowych okolicznościach (szczególnie w etnicznym chaosie panującym na Kresach po 
latach 1941-1942), stopień elastyczności, który pozwalałby na nieznaczną liczbę nielegalnych 
kradzieży. Warto podkreślić, że już w 1941 r. w Kraju Warty nie było praktycznie żadnych 
polskich czy żydowskich nieruchomości, które mogłyby zostać skonfiskowane. W 
konsekwencji nie powinno budzić zdziwienia, że w tym regionie nie zachowały się żadne 
wiarygodne zapisy, dotyczące przykładów przekazywania skonfiskowanego mienia na 
korzyść jednej z prześladowanych grup - Polaków, od drugiej - Żydów. Te solidne i 
niepodważalne dowody wskazują, że Gross - który całkowicie je ignoruje, manipulował 
ówczesnymi przekazami, a także pełnymi poczucia krzywdy powojennymi wspomnieniami 
Żydów, chcąc bezpodstawnie oskarżyć Polaków o grabież Żydów w Kraju Warty. 
Ten sam schemat prawny, uniemożliwiający przejmowanie żydowskich zasobów przez 
Polaków, dominował w Generalnym Gubernatorstwie, co w istocie zostało potwierdzone, 
paradoksalnie, przez samego Grossa w jego wcześniejszej monografii. Konkretne dowody na 
poparcie jego tez, odnoszących się do innych części okupowanej Polski, także nie istnieją. 
Gross jedynie wyolbrzymia rozproszone i nieprzekonujące raporty, np. o Niemcach 
"zachęcających" Polaków do "grabieży" żydowskiej własności. Należy podkreślić, że 
niedawno opublikowane, dobrze przyjęte studia traktujące o sytuacji Polski w okresie 
okupacji nie wspominają wcale lub wspominają w niewielkim stopniu o ostatniej diatrybie 
Grossa. 
 
Persona non grata 
Po trzecie, niezwykle trudno zrozumieć - jak to możliwe, że kraj taki jak Polska, rozniesiony 
w pył przez wojenne barbarzyństwo nazistów i Sowietów, niszczony później przez prawie pół 
wieku przez sowiecki komunizm, jest obecnie obrażany przez osobę mającą nieuzasadnione, 
wielkie pretensje do innych i równie wielce niezrozumiałe motywy działania. 
Atak Grossa na uczciwość, honor i reputację Polaków z czasu II wojny światowej za pomocą 
niewiele wartej pisaniny powinien zostać zdecydowanie odrzucony przez wszystkie strony. 
Zamiast cieszyć się międzynarodową sławą, którą z pewnością przyniesie mu ta nowa 
publikacja, powinien zostać skazany na zapomnienie. Jego książka "Strach" rzeczywiście 
zrobiła furorę w 2008 r., spowodowała pojawienie się ze strony niektórych sił politycznych 
koncepcji wyciągnięcia konsekwencji wobec niego. Niestety, nic z tego nie wyszło - być 
może był to rezultat braku odwagi, jeśli nie tchórzostwa, obecnych elit politycznych Polski. 
Mając na uwadze nowy, skandaliczny atak na Polaków, powinna znaleźć się w Warszawie 
polityczna wola, dzięki której przeprowadzono by znaczącą, oficjalną akcję przeciw 
Grossowi. Nie powinien mieć on licencji na ciągłe bezkarne obrażanie narodu. Dobrym 
początkiem owej akcji byłoby pozbawienie Grossa Orderu Zasługi Rzeczypospolitej Polskiej, 
który został mu niezasłużenie przyznany w 1996 roku. 
  

Prof. Peter D. Stachura 

  

Peter D. Stachura - dyrektor Centrum Badań nad Współczesną Historią Polski, emerytowany 
profesor Współczesnej Historii Europy, University of Stirling, Szkocja. 
 
Tekst pochodzi z książki "Złote serca czy złote żniwa", Studia nad wojennymi losami 
Polaków i Żydów, redakcja naukowa Marek J. Chodakiewicz, Wojciech J. Muszyński, 
wydawnictwo The Facto, Warszawa 2011, która ukaże się w połowie marca.  

background image

 
Śródtytuły pochodzą od redakcji.