Tłumaczenie:
marika1311
Strona 1
Rozdział 9
Od chwili pod prysznicem, rzeczy mi
ę
dzy nami uległy zmianie.
Nie,
ż
eby doznała ol
ś
nienia, cudownie zmieniła swoj
ą
osobowo
ść
i była dla mnie miła. W
rzeczywisto
ś
ci, wci
ąż
jest dla mnie cholernie wredna przez wi
ę
kszo
ść
czasu. Nadal te
ż
my
ś
li,
ż
e Sydney jest głucha, co jest prawie nie do uwierzenia,
ż
e ten kawał ci
ą
gnie si
ę
tak
długo. Wi
ę
c nie mog
ę
nawet powiedzie
ć
,
ż
e moje podekscytowanie co do wkr
ę
cania jej si
ę
zmieniło.
Ale zmieniły si
ę
nasze wspólne noce.
Seks.
Teraz jest inaczej. Wolniej. Du
ż
o wi
ę
cej kontaktu wzrokowego. Du
ż
o wi
ę
cej pocałunków.
Du
ż
o wi
ę
ksze nat
ęż
enie. Du
ż
o wi
ę
cej pocałunków. Tak wiele pocałunków, i to nie tylko w
usta. Całuje mnie wsz
ę
dzie, a nie
ś
pieszy si
ę
, kiedy to robi. I czerpie z tego przyjemno
ść
.
Wci
ąż
nie jest typem osoby, która po wszystkim chce si
ę
przytula
ć
, i wci
ąż
wykopuje mnie
ze swojego łó
ż
ka, zanim wstanie sło
ń
ce.
Ale nadal, jest inaczej. Ta noc pod prysznicem zburzyła
ś
cian
ę
mi
ę
dzy nami. Bo wiem,
ż
e
ka
ż
dej nocy, kiedy mam j
ą
w łó
ż
ku, oddaje mi cz
ęść
siebie, której nikt nigdy nie widział. I to
mi wystarczy,
ż
eby czu
ć
si
ę
szcz
ęś
liwym przez cholernie długi czas.
Mam nadziej
ę
,
ż
e dzisiejszy dzie
ń
tego nie zniszczy.
Oby dwoje mamy dzi
ś
dzie
ń
wolny, a to nie cz
ę
sto si
ę
zdarza mi
ę
dzy nasz
ą
prac
ą
, a
szkoł
ą
. Mam kilka spraw do załatwienia i poprosiłem j
ą
,
ż
eby poszła ze mn
ą
, co mo
ż
e by
ć
nieco dziwne. Sypiamy ze sob
ą
ju
ż
od kilku miesi
ę
cy, ale to pierwszy raz, kiedy b
ę
dziemy
robi
ć
co
ś
, co w ogóle nie dotyczy seksu.
Co te
ż
sprawia,
ż
e si
ę
zastanawiam, czy w ko
ń
cu zaprosi
ć
j
ą
na randk
ę
. Wiem,
ż
e nie jest
typow
ą
dziewczyn
ą
, ale na pewno lubi niektóre rzeczy, jakie lubi
ą
inne dziewczyny, na
przykład bycie zabieran
ą
na randki. Ale nigdy nie napomkn
ę
ła,
ż
e tego chce i szczerze
mówi
ą
c, boj
ę
si
ę
zapyta
ć
. Czuj
ę
,
ż
e nasz układ jest dla nas idealny, a je
ś
li zaczniemy
dorzuca
ć
do tego randki, to wszystko mo
ż
e si
ę
spieprzy
ć
.
Wł
ą
cznie z randkami w dzie
ń
. Jak dzisiaj.
Jak to, co zamierzamy zrobi
ć
.
Kurwa.
- Wi
ę
c. – mówi Sydney. Siedzi obok mnie na kanapie. Oczywi
ś
cie wci
ąż
ogl
ą
dam porno, bo
Bridgette nadal odmawia mi podania tytułu filmu, w którym zagrała. Chocia
ż
Sydney to nie
przeszkadza. Skupia si
ę
na swojej pracy domowej, nie zwa
ż
aj
ą
c na fakt,
ż
e mog
ę
troch
ę
wewn
ę
trznie panikowa
ć
, czy mogłem lub nie mogłem wła
ś
nie zaprosi
ć
Bridgette na randk
ę
w
ci
ą
gu dnia,
ż
eby pozałatwia
ć
sprawy.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 2
- Co jest z Bridgette?
Zerkam na Sydney, ale ta wci
ąż
jest skupiona na swoim zeszycie, robi
ą
c notatki.
- Co masz na my
ś
li?
Wzrusza ramionami.
- Jest po prostu taka… wredna.
Wybucham
ś
miechem, bo to prawda. Bridgette potrafi by
ć
okropna.
- Nie mo
ż
e nic na to poradzi
ć
. – odpowiadam. – Miała ci
ęż
kie
ż
ycie.
- Tak jak Ridge, ale on si
ę
nie odgryza ludziom, kiedy próbuj
ą
z nim porozmawia
ć
.
- Bo Ridge jest głuchy. I nie mo
ż
e nawrzeszcze
ć
na innych, to dla niego fizycznie
niemo
ż
liwe.
Sydney podnosi na mnie wzrok i przewraca oczami,
ś
miej
ą
c si
ę
. Daje mi kuksa
ń
ca w
ż
ebra, w tym samym momencie, kiedy Bridgette wychodzi ze swojej sypialni. Zerka na
Sydney i nienawidz
ę
tego,
ż
e ona wci
ąż
zakłada,
ż
e mi
ę
dzy mn
ą
a Sydney mogłoby do
czegokolwiek kiedy
ś
doj
ść
. Lubi
ę
j
ą
i uwa
ż
am,
ż
e jest w porz
ą
dku, ale mam przeczucie,
ż
e
Ridge poło
ż
yłby temu kres w mgnieniu oka.
Co nie jest dobre, zwa
ż
aj
ą
c na to,
ż
e Ridge ma Maggie. Ale to s
ą
problemy, a w tej chwili
nie chc
ę
si
ę
w to mieszka
ć
, bo mój własny problem w tej chwili gapi si
ę
prosto na mnie.
- Prosz
ę
, powiedz,
ż
e nie zaprosiłe
ś
swojej kole
ż
aneczki. – mówi Bridgette, rzucaj
ą
c
piorunuj
ą
ce spojrzenie w stron
ę
Sydney.
Sydney jest w tym naprawd
ę
dobra. Nawet nie mrugnie okiem, kiedy słyszy,
ż
e Bridgette o
niej mówi. Po prostu udaje,
ż
e nie słyszy jej słów. Jestem pewny,
ż
e to kontynuuje, bo to o
wiele prostsze, ni
ż
by miała faktycznie z ni
ą
rozmawia
ć
.
- Nie przyjdzie. – mówi
ę
, wstaj
ą
c. – Ma jakie
ś
plany.
Bridgette odwraca si
ę
, przykuwaj
ą
c uwag
ę
do torebki, któr
ą
wła
ś
nie zarzuciła sobie na
rami
ę
. Podchodz
ę
do niej i obejmuj
ę
j
ą
od tyłu.
-
Ż
artowałem. – szepc
ę
jej do ucha. – Nie zaprosiłem nikogo innego,
ż
eby ze mn
ą
wszystko
załatwiał, oprócz ciebie.
Przykłada mi r
ę
k
ę
do czoła i odsuwa mnie od niej.
- Zostaj
ę
, je
ś
li oczekujesz,
ż
e cały dzie
ń
b
ę
dzie tak wygl
ą
dał.
Daj
ę
krok do tyłu.
- Jak wygl
ą
dał?
- Ty. Dotykaj
ą
cy mnie. Całuj
ą
cy mnie. PDA.
1
Ohyda.
1
PDA – Public Display of Affection – tzn. publiczne okazywanie uczu
ć
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 3
Idzie do frontowych drzwi, a ja łapi
ę
si
ę
za pier
ś
, krzywi
ą
c si
ę
w kierunku Sydney.
- Powodzenia. – pokazuje mi ustami, kiedy dochodz
ę
do drzwi.
Kiedy jeste
ś
my w samochodzie i ruszamy spod mieszkania, Bridgette w ko
ń
cu si
ę
odzywa.
- Wi
ę
c gdzie najpierw jedziemy? Musz
ę
i
ść
do Walgreens
2
, zanim wrócimy.
- Najpierw pojedziemy do mojej siostry, potem do banku, potem do Walgreens, potem
zjemy lunch, a potem wracamy.
Jej r
ę
ka wystrzela w powietrze, kiedy unosi palec.
- Co ty powiedziałe
ś
?
Powtarzam si
ę
.
- Najpierw pojedziemy do mojej siostry, potem do…
- Dlaczego, do diabła, zabierasz mnie do swojej siostry? Nie chc
ę
jej pozna
ć
, Warren. Nie
jeste
ś
my tak
ą
par
ą
.
Przewracam oczami i łapi
ę
jej dło
ń
, któr
ą
uniosła w prote
ś
cie.
- Nie zabieram ci
ę
tam jako moj
ą
dziewczyn
ę
. Jak dla mnie mo
ż
esz poczeka
ć
w cholernym
samochodzie. Musz
ę
po prostu podrzuci
ć
paczk
ę
do jej domu.
To zmniejsza jej niepokój. Relaksuje si
ę
na siedzeniu i obraca r
ę
k
ę
tak,
ż
e mog
ę
wzi
ąć
j
ą
za dło
ń
i sple
ść
nasze palce. Spogl
ą
dam w dół na nasze dłonie, a widz
ą
c je splecione
mi
ę
dzy nami, czuj
ę
, jakbym doszedł z ni
ą
o wiele dalej, ni
ż
pierwszej nocy, kiedy
uprawiali
ś
my seks.
Wtedy nie pozwoliłaby mi trzyma
ć
si
ę
za r
ę
k
ę
. Do diabła, w zeszłym tygodniu by mi na to
nie pozwoliła. A teraz to robimy.
Mo
ż
e powinienem j
ą
jednak zaprosi
ć
na randk
ę
.
Wypl
ą
tuje swoj
ą
dło
ń
z mojej, a ja natychmiast na ni
ą
zerkam. Gapi si
ę
prosto na mnie.
- Za du
ż
o si
ę
u
ś
miechałe
ś
. – mówi.
Co?
Si
ę
gam po jej dło
ń
i ponownie splatam nasze palce.
- U
ś
miechałem si
ę
, bo lubi
ę
trzyma
ć
ci
ę
za r
ę
k
ę
.
Znowu wyrywa swoj
ą
dło
ń
.
- Wiem. Dlatego nie chc
ę
, by
ś
j
ą
trzymał.
Cholera jasna. Tego nie pozwol
ę
jej wygra
ć
.
2
Walgreens – sie
ć
aptek
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 4
Ponownie si
ę
gam przez siedzenie, przez co zbaczam troch
ę
z drogi samochodem. Próbuje
schowa
ć
dło
ń
mi
ę
dzy uda,
ż
ebym nie mógł jej złapa
ć
, wi
ę
c zamiast tego ci
ą
gn
ę
j
ą
za
nadgarstek. Puszczam kierownic
ę
i si
ę
gam teraz obiega r
ę
kami, kieruj
ą
c kolanami.
- Daj mi twoj
ą
r
ę
k
ę
. – mówi
ę
przez zaci
ś
ni
ę
te z
ę
by. – Chc
ę
potrzyma
ć
twoj
ą
cholern
ą
r
ę
k
ę
.
Musz
ę
chwyci
ć
kierownic
ę
,
ż
eby skierowa
ć
nas z powrotem na nasz pas ruchu. Kiedy nie
jeste
ś
my ju
ż
zagro
ż
eni tym,
ż
e zaraz dojdzie do wypadku, naciskam hamulce i zje
ż
d
ż
am na
bok drogi. Gasz
ę
silnik i zamykam drzwi,
ż
eby nie mogła uciec. Wiem, jak ona si
ę
zachowuje.
Przechylam si
ę
na siedzeniu i podwa
ż
am r
ę
k
ę
, któr
ą
przyciska do piersi. Łapi
ę
jej
nadgarstek obiema dło
ń
mi i poci
ą
gam j
ą
w moim kierunku. Wci
ąż
stara si
ę
walczy
ć
, by
wyrwa
ć
mi dło
ń
, wi
ę
c j
ą
puszczam i patrz
ę
prosto w oczy.
- Daj. Mi. Twoj
ą
. R
ę
k
ę
.
Nie jestem pewny, czy jej troch
ę
nie przestraszyłem, ale rozlu
ź
nia si
ę
i pozwala mi złapa
ć
jej nadgarstek. Łapi
ę
go lew
ą
r
ę
k
ą
i przykładam swoj
ą
praw
ą
dło
ń
do jej dłoni.
- Rozszerz palce.
Zamiast tego zwija dło
ń
w pi
ęść
.
Zmuszam j
ą
, by otworzyła dło
ń
, a nast
ę
pnie do tego, by nasze palce si
ę
splotły. Nie cierpi
ę
tego,
ż
e jest tak nieust
ę
pliwa. Cholernie mnie wkurza. Chc
ę
tylko potrzyma
ć
j
ą
za cholern
ą
r
ę
k
ę
, a ona robi z tego tak
ą
wielk
ą
spraw
ę
. Wszystko robimy odwrotnie w naszej relacji. Pary
powinny zaczyna
ć
od trzymania si
ę
za r
ę
k
ę
i chodzenia na randki. Ale nie my. Zacz
ę
li
ś
my na
kłótni, a sko
ń
czyli
ś
my na seksie, a najwyra
ź
niej jeszcze nie doszli
ś
my do momentu, kiedy
trzymamy si
ę
za r
ę
ce. Jak tak dalej pójdzie, to prawdopodobnie zamieszkamy razem, zanim
pójdziemy na pierwsz
ą
randk
ę
.
Ś
ciskam jej r
ę
k
ę
, dopóki wiem,
ż
e jej mi nie wyrwie. Wracam na moje siedzenie i lew
ą
r
ę
k
ą
odpalam silnik, po czym wracamy na drog
ę
.
Przez nast
ę
pne siedem mil jedziemy w ciszy, ona od czasu do czasu próbuje rozlu
ź
ni
ć
u
ś
cisk naszych dłoni, ale za ka
ż
dym razem, kiedy to robi,
ś
ciskam jej r
ę
k
ę
troch
ę
mocniej i
nawet jeszcze bardziej na ni
ą
zły. B
ę
dzie trzymała moj
ą
cholern
ą
r
ę
k
ę
, czy jej si
ę
to podoba,
czy nie.
Stajemy na czerwonym
ś
wietle, i brak ruchu poza samochodem, jak i cisza w nim
powoduje,
ż
e nastrój ogromnie si
ę
zmienia, atmosfera zag
ę
szcza si
ę
i czu
ć
napi
ę
cie… i
ś
miech?
Ś
mieje si
ę
ze mnie.
Mogłem si
ę
domy
ś
li
ć
.
Powoli przechylam głow
ę
w jej kierunku, patrz
ą
c na ni
ą
z ukosa. Zakrywa usta drug
ą
dłoni
ą
, próbuj
ą
c si
ę
nie
ś
mia
ć
, ale i tak to robi.
Ś
mieje si
ę
tak mocno,
ż
e jej całe ciało si
ę
trz
ę
sie.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 5
Nie mam poj
ę
cia, co uwa
ż
a za takie zabawne, ale nie
ś
mieje si
ę
razem z ni
ą
. I chocia
ż
mam cholern
ą
ochot
ę
odwróci
ć
si
ę
i waln
ąć
pi
ęś
ci
ą
w kierownic
ę
, nie mog
ę
oderwa
ć
od niej
wzroku. Patrz
ę
, jak w k
ą
cikach jej oczu pojawiaj
ą
si
ę
łzy i jak jej klatka si
ę
unosi, kiedy
próbuje złapa
ć
oddech. Patrz
ę
, jak oblizuje swoje usta, próbuj
ą
c powstrzyma
ć
si
ę
,
ż
eby tak
si
ę
nie u
ś
miecha
ć
. Patrz
ę
, jak przeczesuje woln
ą
dłoni
ą
włosy, kiedy wzdycha, uspokajaj
ą
c
si
ę
po wybuchu
ś
miechu.
W ko
ń
cu na mnie spogl
ą
da. Ju
ż
si
ę
nie
ś
mieje, ale pozostało
ś
ci po tym wci
ąż
s
ą
widoczne.
U
ś
miech wci
ąż
widnieje na jej ustach, policzki s
ą
lekko bardziej ró
ż
owe ni
ż
zazwyczaj, a tusz
rozmazał si
ę
przy k
ą
cikach jej oczu. Kr
ę
ci głow
ą
, skupiaj
ą
c na mnie wzrok.
- Jeste
ś
szalony, Warren. – ponownie si
ę
ś
mieje, ale tylko przez sekund
ę
. To,
ż
e ja si
ę
nie
u
ś
miecham, sprawia,
ż
e czuje si
ę
niekomfortowo.
- Dlaczego?
- Bo tak. – mówi. – Kto robi tak
ą
wielk
ą
spraw
ę
z trzymania kogo
ś
za r
ę
k
ę
?
Nie poruszam si
ę
.
- Ty to robisz, Bridgette.
U
ś
miech powoli znika z jej ust, kiedy zdaje sobie spraw
ę
,
ż
e mam racj
ę
. Wie,
ż
e to ona
robiła z tego tak
ą
wielk
ą
spraw
ę
. Ja chciałem jej pokaza
ć
, jakie to jest proste.
Oboje patrzymy na nasze dłonie, kiedy ja powoli rozlu
ź
niam u
ś
cisk i rozdzielam nasze
palce.
Ś
wiatło zmienia si
ę
na zielone i chwytam kierownic
ę
obiema dło
ń
mi, wciskaj
ą
c stop
ą
gaz.
- Wiesz, jak sprawi
ć
,
ż
eby facet poczuł si
ę
jak gówno, Bridgette.
Skupiam cał
ą
uwag
ę
na drodze przed nami i opieram łokie
ć
o okno. Przykrywam usta
dłoni
ą
, poruszaj
ą
c szcz
ę
k
ą
, by pozby
ć
si
ę
stresu.
Mijamy trzy przecznice.
Dokładnie tyle zaj
ę
ło jej,
ż
eby zrobi
ć
najbardziej uprzejm
ą
rzecz, od momentu, gdy j
ą
poznałem.
Si
ę
ga do kierownicy i bierze moj
ą
dło
ń
. Kładzie j
ą
na swoim kolanie i splata nasze palce.
Chocia
ż
nie poprzestaje na tym. Jej prawa r
ę
ka
ś
lizga si
ę
po wierzchu mojej dłoni, kiedy ona
j
ą
głaszcze. Głaszcze moje palce, wierzch dłoni, nadgarstek i wraca do palców. Przez cały
czas gapi si
ę
za okno, ale j
ą
czuj
ę
. Czuj
ę
, jak do mnie mówi, trzyma mnie i kocha, a to
wszystko w ruchach jej dłoni.
A ja u
ś
miecham si
ę
przez cał
ą
drog
ę
do domu mojej siostry.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 6
***
- Jest od ciebie starsza, czy młodsza? – pyta Bridgette, kiedy wył
ą
czam silnik.
- Dziesi
ęć
lat starsza.
Oboje wychodzimy z samochodu i zaczynamy i
ść
w kierunku domu. Nie prosiłem, by ze
mn
ą
szła, ale fakt,
ż
e nie została w samochodzie dowodzi tego,
ż
e kolejna
ś
ciana mi
ę
dzy
nami została zburzona.
Wchodz
ę
po schodach, ale zanim pukam do drzwi, odwracam si
ę
do niej.
- Jak mam ci
ę
przedstawi
ć
? – pytam. – Współlokatorka? Przyjaciółka? Dziewczyna?
Odwraca wzrok i wzrusza ramionami.
- Nie obchodzi mnie to, serio. Po prostu nie spraw, by było dziwnie.
U
ś
miecham si
ę
i pukam do drzwi. I natychmiast słysz
ę
tupot małych stóp, piszczenie,
spadanie rzeczy i cholera, zapomniałem, jak szalenie mo
ż
e tu by
ć
. Prawdopodobnie
powinienem był j
ą
ostrzec.
Drzwi otwieraj
ą
si
ę
szeroko i mój siostrzeniec, Brody, podskakuje dookoła.
- Wujek Warren! – krzyczy, klaszcz
ą
c w dłonie. Odstawiam na podłog
ę
paczk
ę
, któr
ą
mama
wysłała mi dla siostry i natychmiast bior
ę
go na r
ę
ce.
- Gdzie twoja mama?
Wskazuje przez salon.
- W kuchni. – mówi. Dotyka dło
ń
mi moich policzków i obraca moj
ą
głow
ę
do siebie.
- Chcesz si
ę
pobawi
ć
w umarlaka?
Kiwam głow
ą
i odstawiam go na dywan. Pokazuj
ę
Bridgette, by weszła za mn
ą
, a potem
udaj
ę
,
ż
e wbijam nó
ż
w klatk
ę
Brody’ego. Upada na podłog
ę
dramatycznie.
Bridgette i ja stoimy nad nim, kiedy wije si
ę
z bólu. Jego ciało wstrz
ą
sa si
ę
kilka razy, po
czym głowa opada bezwładnie na podłog
ę
.
- Umiera lepiej od wszystkich czterolatków, jakich widziałem. – mówi
ę
do niej.
Kiwa głow
ą
, wci
ąż
si
ę
na niego gapi
ą
c.
- Jestem pod wra
ż
eniem.
- Brody! – krzyk mojej siostry dobiega mnie z kuchni. – Czy to Warren?
Zaczynam i
ść
w kierunku jej głosu, a Bridgette idzie za mn
ą
. Kiedy skr
ę
cam za róg, widz
ę
Whitney, trzymaj
ą
c
ą
Connera na biodrze, a drug
ą
r
ę
k
ą
mieszaj
ą
c
ą
co
ś
na kuchence.
- Brody nie
ż
yje, ale tak, to ja. – mówi
ę
do niej.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 7
Jak tylko Whitney na mnie spogl
ą
da, z elektrycznej niani stoj
ą
cej obok kuchenki dobiega
nas płacz dziecka. Wzdycha, zirytowana i pokazuje, bym podszedł do kuchenki. Robi
ę
to i
wyci
ą
gam ły
ż
eczk
ę
z jej r
ą
k.
- Musisz miesza
ć
jeszcze przynajmniej przez minut
ę
, a potem zdejmij palnik z patelni.
- Masz na my
ś
li zdj
ę
cie patelni z palnika?
- Niewa
ż
ne. – mówi.
Ś
ci
ą
ga Connera ze swojego biodra i idzie z nim w kierunku Bridgette.
– Masz, potrzymaj go. Zaraz wróc
ę
.
Bridgette instynktownie wyci
ą
ga przed siebie r
ę
ce, kiedy moja siostra podaje jej dziecko.
Trzyma r
ę
ce wyprostowane, jak najdalej od siebie. Trzyma Connera pod pachami, patrz
ą
c
na mnie szeroko otwartymi oczami.
- Co mam z tym zrobi
ć
? – pyta. Posyła mi przera
ż
one spojrzenie.
- Nie trzymała
ś
nigdy dziecka? – pytam, niedowierzaj
ą
c. Natychmiast potrz
ą
sa przecz
ą
co
głow
ą
.
- Nie znam
ż
adnych dzieci.
- Ja dziecko.
Bridgette sapie i zerka na Connera, który patrzy na ni
ą
z t
ą
sam
ą
mieszanin
ą
strachu i
fascynacji.
- To mówi! – krzyczy. – O mój Bo
ż
e, ty mówisz!
Conner wyszczerza si
ę
w u
ś
miechu.
- Powiedz kot. – mówi Bridgette.
- Kot. – powtarza malec.
Ś
mieje si
ę
nerwowo, ale wci
ąż
trzyma go, jakby był brudnym r
ę
cznikiem.
Ś
ci
ą
gam patelni
ę
z palnika i wył
ą
czam go, po czym podchodz
ę
do niej.
- Conner jest tym łatwym. – mówi
ę
. – Masz, trzymaj go tak. – przysuwam go do jej biodra i
przykładam jej r
ę
k
ę
do jego talii. Zerka nerwowo to na mnie, to na niego.
- Nie zesra si
ę
na mnie?
Wybucham
ś
miechem, a Conner chichocze. Dwukrotnie klepie j
ą
w klatk
ę
piersiow
ą
i rusza
nó
ż
k
ą
.
- Zesra si
ę
na mnie. – powtarza, wci
ąż
si
ę
ś
miej
ą
c.
Bridgette zakrywa dłoni
ą
usta.
- Och, mój Bo
ż
e, on jest jak papuga. – mówi.
- Warren! – krzyczy Whitney ze szczytu schodów.
- Zaraz wracam.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 8
Bridgette potrz
ą
sa głow
ą
i wskazuje na Connera.
- Ale.. ale.. to.. – zacina si
ę
.
Klepi
ę
j
ą
po głowie.
- Dasz sobie rad
ę
. Po prostu utrzymaj go przy
ż
yciu przez dwie minuty.
Wchodz
ę
po schodach, a Whitney stoi w drzwiach prowadz
ą
cych do pokoju dziecinnego.
Ociera szyj
ę
r
ę
cznikiem.
- Nasikał mi na twarz. – mówi. Wygl
ą
da na wyczerpan
ą
. Chc
ę
j
ą
przytuli
ć
i zrobiłbym to,
gdyby nie była pokrywa sikami niemowl
ę
cia. Wr
ę
cza mi dziecko.
- We
ź
go na dół, a ja wskocz
ę
pod prysznic. Prosz
ę
.
Bior
ę
go z jej r
ą
k.
- Nie ma problemu.
Zaczyna i
ść
w kierunku swojego pokoju, ale zatrzymuje si
ę
, zanim ja docieram do schodów.
- Hej. – mówi. Odwracam si
ę
do niej twarz
ą
. – Co to za dziewczyna? – pyta, pokazuj
ą
c to
na migi.
Podoba mi si
ę
,
ż
e to pokazała, wi
ę
c Bridgette nie miała szansy usłysze
ć
tego pytania.
Posiadanie rodziny, która cała jest biegła w j
ę
zyku migowym, na pewno si
ę
przydaje.
- To tylko współlokatorka. – pokazuj
ę
jej, wzruszaj
ą
c ramionami. U
ś
miecha si
ę
i wchodzi do
jej pokoju. Schodz
ę
po schodach, trzymaj
ą
c dziecko przy piersi. Przest
ę
puj
ę
nad Brodym,
który wci
ąż
udaje martwego na podłodze. Kiedy docieram do progu kuchni, zatrzymuje si
ę
.
Bridgette posadziła Connera na szafce. Stoi przed nim tak,
ż
e nie mógłby spa
ść
i trzyma w
powietrzu palce, licz
ą
c razem z nim.
- Trzy. Umiesz policzy
ć
do trzech?
Conner dotyka czubków jej palców swoimi palcami.
- Raz. Dwa. Trzy. – mówi. Oboje zaczynaj
ą
klaska
ć
.
- Teraz ja.
Tym razem Bridgette liczy na jego palcach. Opieram głow
ę
o framug
ę
i obserwuj
ę
, jak si
ę
z
nim bawi.
Nie wiem, dlaczego nigdy wcze
ś
niej nie sp
ę
dzali
ś
my ze sob
ą
czasu poza sypialni
ą
.
Mógłbym odda
ć
wszystkie rzeczy, które robi mi w nocy i jestem pewny,
ż
e nie oddałbym
dzisiejszego dnia za cał
ą
t
ą
kombinacj
ę
.
To jest Bridgette, któr
ą
ja widz
ę
. Cz
ęść
jej, któr
ą
mi daje. A teraz obserwuj
ę
j
ą
i widz
ę
,
ż
e
jest zdolna, by odda
ć
j
ą
tym, którzy na to zasługuj
ą
.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 9
- Na wszystkich współlokatorów tak patrzysz? – Whitney szepce mi do ucha. Okr
ę
cam si
ę
,
a ona stoi za mn
ą
, patrz
ą
c, jak obserwuj
ę
Bridgette. Potrz
ą
sam głow
ą
i wracam do niej
spojrzeniem.
- Nie. Nie na wszystkich.
Jak tylko to mówi
ę
, od razu tego
ż
ałuj
ę
. W przeci
ą
gu godziny zasypie mnie smsami, chc
ą
c
zna
ć
wszystkie szczegóły. Jak długo j
ą
znam, sk
ą
d jest, czy j
ą
kocham.
Czas si
ę
zbiera
ć
.
- Bridgette, gotowa? – pytam, oddaj
ą
c dziecko siostrze.
Bridgette zerka na mnie, a potem ponownie na Connera. Wła
ś
ciwie wygl
ą
da na troch
ę
smutn
ą
,
ż
e musi si
ę
z nim po
ż
egna
ć
.
- Pa, Bwidjet. – odwraca si
ę
do Connera, a on wci
ąż
jej macha. – Zesra si
ę
na mnie. –
mówi mały.
Bridgette natychmiast go podnosi i ustawia na podłodze.
- Gotowa. – mówi szybko, odchodz
ą
c od niego w kierunku drzwi.
Whitney wskazuje na Connera i na mnie patrzy.
- Czy on wła
ś
nie powiedział…
Kiwam głow
ą
.
- Chyba tak, Whit. Musisz uwa
ż
a
ć
na swój j
ę
zyk przy dzieciach. – szybko całuj
ę
j
ą
w
policzek i zmierzam do frontowych drzwi.
Bridgette stoi nad Brodym, spogl
ą
daj
ą
c na niego.
- Naprawd
ę
imponuj
ą
ce.
Le
ż
y w tej samej pozycji, w jakiej go zostawili
ś
my.
- Mówiłem,
ż
e umiera lepiej, ni
ż
ktokolwiek, kogo znam.
Przechodz
ę
przez niego i otwieram dla niej drzwi. Wychodzimy na zewn
ą
trz, a ona nawet
nie drga ani si
ę
nie odsuwa, kiedy w
ś
lizguj
ę
si
ę
dłoni
ą
w jej dło
ń
. Odprowadzam j
ą
do drzwi
po stronie pasa
ż
era, ale zanim je dla niej otwieram, przyciskam j
ą
ciałem do samochodu.
Dłoni
ą
odgarniam jej kosmyk włosów z czoła.
- Nigdy nie my
ś
lałam,
ż
e b
ę
d
ę
chciała mie
ć
dzieci. – mówi, zerkaj
ą
c w kierunku domu.
- Ale teraz chcesz?
Potrz
ą
sa głow
ą
.
- Niee, nie bardzo. Ale je
ś
li miałabym Connera.. W takim wieku, na rok, mo
ż
e na dwa lata.
Potem pewnie byłabym nim zm
ę
czona i ju
ż
bym go nie chciała, ale rok czy dwa z mojego
ż
ycia mogłyby by
ć
zabawne.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 10
Wybucham
ś
miechem.
- Wi
ę
c dlaczego go nie porwiesz i nie oddasz, kiedy b
ę
dzie miał pi
ęć
lat?
Ponownie na mnie spogl
ą
da.
- Ale wiedziałby
ś
,
ż
e to ja go zabrałam.
U
ś
miecham si
ę
do niej.
- Nigdy bym nie powiedział. Ciebie lubi
ę
bardziej, ni
ż
jego.
Potrz
ą
sa głow
ą
.
- Za bardzo kochasz swoj
ą
siostr
ę
,
ż
eby zrobi
ć
jej co
ś
takiego. To by nie wyszło. Musimy
porwa
ć
dziecko kogo
ś
innego.
Wzdycham.
- Taa, pewnie masz racj
ę
. Poza tym, powinni
ś
my porwa
ć
dziecko jakie
ś
sławy. W ten
sposób uzyskaliby
ś
my okup i nie musieli ju
ż
nigdy pracowa
ć
. Mogliby
ś
my odda
ć
dziecko,
zabra
ć
pieni
ą
dze i sp
ę
dzi
ć
reszt
ę
naszego
ż
ycia, uprawiaj
ą
c seks przez cały dzie
ń
.
Bridgette u
ś
miecha si
ę
.
- Jeste
ś
taki romantyczny, Warren.
Ż
aden facet nigdy wcze
ś
niej nie obiecał mi porwania z
okupem.
Unosz
ę
jej brod
ę
tak,
ż
e jej usta s
ą
umiejscowione blisko moich.
- Tak jak mówiłem, nie poznała
ś
jeszcze wła
ś
ciwego dupka.
Przyciskam si
ę
do jej warg i krótko j
ą
całuj
ę
. Nie robi
ę
tego otwarcie, na wypadek, gdyby
Brody o
ż
ył i nas obserwował.
Si
ę
gam za ni
ą
i otwieram jej drzwi. Obchodzi mnie dookoła,
ż
eby wej
ść
do
ś
rodka, ale
zanim to robi, staje na palcach i całuje mnie w policzek.
Dla Brody’ego, lub kogokolwiek innego, kto to widział, to był zwykły buziak w policzek. Ale
znaj
ą
c Bridgette tak jak ja, wie si
ę
,
ż
e to było co
ś
o wiele wi
ę
cej. W ten sposób powiedziała
mi,
ż
e nie potrzebuje nikogo innego.
Ten całus w policzek oznacza,
ż
e to jest oficjalne.
Ten całus w policzek znaczy,
ż
e mam dziewczyn
ę
.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 11
Rozdział 10
- Wi
ę
c my
ś
lisz,
ż
e to oficjalne, bo pocałowała ci
ę
w policzek? – pyta Sydney,
zdezorientowana. Nie rozumie tego. Tak jak wszyscy, ocenia Bridgette tak
ą
, na jak
ą
si
ę
pokazuje, co jest w porz
ą
dku. Bridgette kreuje si
ę
na do
ść
brutaln
ą
w oczach innych ludzi, i
to jest jej prawo.
Przestaj
ę
próbowa
ć
tłumaczy
ć
Sydney moj
ą
relacj
ę
z Bridgette. Poza tym, my
ś
l
ę
,
ż
e chyba
nikt tego nie zrozumie. I nawet je
ś
li mieli
ś
my naprawd
ę
szalone, pozbawione seksu
do
ś
wiadczenie z tym trzymaniem si
ę
za r
ę
k
ę
i całowaniem w policzek, to nie oddziałuje to na
nas w sypialni. W rzeczywisto
ś
ci, zeszłej nocy pomin
ę
li
ś
my powolne i jednomiarowe
do
ś
wiadczenie i odegrali
ś
my moj
ą
fantazj
ę
, gdzie w gr
ę
wchodził jej uniform z Hooters.
- Powinna
ś
postara
ć
si
ę
o prac
ę
w Hooters. – mówi
ę
jej. Wiem,
ż
e szuka pracy, i chocia
ż
to
nie jest jej
ś
cie
ż
ka zawodowa, to napiwki s
ą
naprawd
ę
niezłe.
- Nie, dzi
ę
ki. – odpowiada. – Nie chciałabym umrze
ć
w tych spodenkach.
- To naprawd
ę
bardzo ładne szorty. Mi
ę
kkie. Rozci
ą
gliwe. B
ę
dziesz zaskoczona. A
ostatniej nocy, kiedy Bridgette udawała,
ż
e serwuje mi talerz skrzydełek, si
ę
gn
ą
łem na dół
i…
- Warren. – przerywa mi Sydney. – Przesta
ń
. Nie obchodzi mnie to. Ile razy mówiłam ci,
ż
e
nie interesuje mnie twoje
ż
ycie seksualne?
Marszcz
ę
brwi. Ridge te
ż
nie za bardzo lubi o tym słucha
ć
, a Bridgette nie mog
ę
o tym
mówi
ć
, skoro ona jest cz
ęś
ci
ą
historii, to by było niepotrzebne. T
ę
skni
ę
za Brennanem. On
zawsze słuchał.
Drzwi od pokoju Bridgette si
ę
otwieraj
ą
i widz
ę
, jak wzrokiem przeszukuje salon, by mnie
znale
źć
. Widz
ę
cie
ń
u
ś
miechu na jej ustach, ale jest dobra w upewnianiu si
ę
, bym tylko ja to
widział.
- Dzie
ń
dobry, Bridgette. – mówi
ę
do niej. – Dobrze spała
ś
?
Jej wzrok spada na Sydney, która znowu siedzi obok mnie na kanapie. Przenosi spojrzenie,
ale nie wystarczaj
ą
co szybko, bym zd
ąż
ył dostrzec przebłysk bólu na jej twarzy.
- Pieprz si
ę
, Warren. – mówi, zwracaj
ą
c swoj
ą
uwag
ę
na lodówk
ę
.
Nadal, po trzymaniu mnie za r
ę
k
ę
i całowaniu w policzek, my
ś
li, ze mógłbym namiesza
ć
mi
ę
dzy nami z inn
ą
dziewczyn
ą
?
Obserwuj
ę
j
ą
, jak z gniewem rozstawia rzeczy na szafce.
- Nie podoba mi si
ę
,
ż
e ona ci
ą
gle kr
ę
ci si
ę
obok twojego tyłka.
Natychmiast odwracam si
ę
do Sydney i wybucham
ś
miechem, bo po pierwsze: ona nadal
my
ś
li,
ż
e Sydney jest głucha, a po drugie: nie mog
ę
uwierzy
ć
,
ż
e wła
ś
nie mi to powiedziała.
Je
ś
li to nie było zarzucaniem na mnie sieci, to nie wiem, co to było.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 12
Kocham to.
- My
ś
lisz,
ż
e to zabawne? – pyta po tym, jak si
ę
odwraca. Szybko potrz
ą
sam głow
ą
i
przestaj
ę
si
ę
u
ś
miecha
ć
, ale wyrzuca dło
ń
w kierunku Sydney. – Ta dziewczyna
zdecydowanie ma wobec ciebie jakie
ś
złe zamiary. Nie mo
ż
esz nawet mie
ć
do mnie tyle
szacunku,
ż
eby trzyma
ć
si
ę
od niej z daleka, dopóki nie wyjd
ę
z domu? – ponownie odwraca
si
ę
do nas plecami. – Najpierw opowiada Ridge’owi wzruszaj
ą
c
ą
historyjk
ę
,
ż
eby pozwolił jej
tu zamieszka
ć
, a teraz wykorzystuje to,
ż
e znasz j
ę
zyk migowy i z tob
ą
flirtuje.
Nie wiem, kogo bardziej mi
ż
al, Bridgette czy Sydney. Czy siebie.
- Bridgette, przesta
ń
.
- To ty przesta
ń
. – mówi, zwracaj
ą
c si
ę
do mnie twarz
ą
. – Albo przesta
ń
si
ę
wczołgiwa
ć
do
mojego łó
ż
ka w nocy, albo przesta
ń
z ni
ą
przesiadywa
ć
dniami na kanapie.
Wiedziałem,
ż
e do tego dojdzie, ale miałem nadziej
ę
,
ż
e mnie wtedy tu nie b
ę
dzie.
Sydney dociera do swojego punktu krytycznego i zatrzaskuje ksi
ąż
k
ę
na swoich nogach.
- Bridgette, błagam! – krzyczy. – Zamknij si
ę
! Zamknij, zamknij, zamknij! Chryste! Nie mam
poj
ę
cia, dlaczego my
ś
lisz,
ż
e jestem głucha i zdecydowanie nie jestem dziwk
ą
, nie u
ż
ywam
te
ż
j
ę
zyka migowego, by flirtowa
ć
z Warrenem. Nawet nie znam tego j
ę
zyka. A od teraz
przesta
ń
krzycze
ć
, kiedy si
ę
do mnie odzywasz!
Boj
ę
si
ę
spojrze
ć
na Bridgette. Czuj
ę
si
ę
rozdarty, bo chc
ę
przybi
ć
pi
ą
tk
ę
Sydney,
ż
e w
ko
ń
cu stan
ę
ła w swojej obronie, ale chc
ę
te
ż
obj
ąć
Bridgette, bo wiem, jakie to musi by
ć
dla
niej ci
ęż
kie. Nagle czuj
ę
,
ż
e to najgorszy kawał w historii kawałów.
Zerkam akurat,
ż
eby dostrzec fal
ę
bólu na twarzy Bridgette. Maszeruje do swojego pokoju i
zatrzaskuje drzwi.
To b
ę
dzie niemo
ż
liwe do naprawienia. Sydney wła
ś
nie samodzielnie zniszczyła cały mój
zwi
ą
zek tym jednym wybuchem.
No dobra, to nie była tylko jej wina. Te
ż
brałem w tym du
ż
y udział.
Serce mnie boli. Nie podoba mi si
ę
to. Nie podoba mi si
ę
cisza, i nie podoba mi si
ę
fakt,
ż
e
mam zamiar tam i
ść
i jako
ś
to sprostowa
ć
. Opieram dłonie o kolana i zaczynam wstawa
ć
.
- Có
ż
, wła
ś
nie przeszła mi obok nosa szansa na to, by odgrywa
ć
jakiekolwiek role. Wielkie
dzi
ę
ki, Sydney.
Spycha ksi
ąż
k
ę
z kolan i wstaje.
- Pieprz si
ę
, Warren.
Au
ć
. Podwójny cios.
Sydney podchodzi do drzwi od pokoju Bridgette i puka w nie. Po kilku sekundach ostro
ż
nie
w
ś
lizguje si
ę
do
ś
rodka i zamyka za sob
ą
drzwi.
Je
ś
li ona jako
ś
to naprawi, to b
ę
d
ę
jej dłu
ż
ny do ko
ń
ca
ż
ycia.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 13
Wzdycham i przeczesuj
ę
dłoni
ą
włosy, wiedz
ą
c,
ż
e to moja wina. Spogl
ą
dam na Ridge’a,
który si
ę
na mnie gapi.
- Co mnie omin
ę
ło? – pokazuje.
Powoli kr
ę
c
ę
głow
ą
ze wstydu.
- Bridgette dowiedziała si
ę
,
ż
e Sydney nie jest głucha i teraz mnie nienawidzi. A teraz
Sydney poszła do jej pokoju,
ż
eby to naprawi
ć
, bo czuje si
ę
winna.
Na jego twarzy wida
ć
zmieszanie.
- Sydney? – pokazuje. – A za co ona miałaby czu
ć
si
ę
winna?
Wzruszam ramionami.
- Chyba za to,
ż
e kontynuowała ten
ż
art.
Ź
le si
ę
czuje z tym,
ż
e upokorzyła tym Bridgette.
Ridge potrz
ą
sa głow
ą
.
- Bridgette na to zasługuje. Je
ś
li ktokolwiek powinien przeprasza
ć
, to wła
ś
nie ona. Nie
Sydney.
Dlaczego broni Sydney tak, jakby był jej nadopieku
ń
czym chłopakiem? Zerkam w stron
ę
pokoju Bridgette, zszokowany,
ż
e słysz
ę
normaln
ą
rozmow
ę
, a nie odgłosy bójki mi
ę
dzy
nimi. Ridge macha r
ę
k
ą
w powietrzu, by przyku
ć
moj
ą
uwag
ę
.
- Bridgette chyba na ni
ą
nie krzyczy, co? – pokazuje. Wygl
ą
da na zmartwionego i szczerze,
to mnie martwi.
- Wygl
ą
da na to,
ż
e bardzo troszczysz si
ę
o samopoczucie Sydney.
Zaciska szcz
ę
k
ę
, a ja wiem,
ż
e prawdopodobnie nie powinienem był nic mówi
ć
. Chocia
ż
nie
mog
ę
nic na to poradzi
ć
. Przeszedłem wiele razem z Ridgem i Maggie i nie chc
ę
, by to
spieprzył tylko dlatego,
ż
e jaka
ś
inna dziewczyna jest dla niego atrakcyjna.
Widz
ę
,
ż
e nie chce, by rozmowa pod
ąż
yła w tym kierunku, wi
ę
c kieruj
ę
j
ą
z powrotem na
siebie.
- Nie,
ż
adna z nich nie krzyczy. – pokazuj
ę
. – Ale Bridgette b
ę
dzie, jak tylko wyjdzie z
pokoju. Bardzo prawdopodobne,
ż
e si
ę
teraz wyprowadzi, a ja ju
ż
nigdy nie b
ę
d
ę
w stanie
wsta
ć
z łó
ż
ka, bo… - klepi
ę
si
ę
dłoni
ą
po klatce – zabierze moje serce ze sob
ą
.
Wie,
ż
e dramatyzuj
ę
, wi
ę
c przewraca oczami i si
ę
ś
mieje, ponownie zwracaj
ą
c twarz do
laptopa. Drzwi od pokoju Bridgette szeroko si
ę
otwieraj
ą
, a ona wymaszerowuje stamt
ą
d.
Nie przygotowałem si
ę
na to. Wiem,
ż
e jest w
ś
ciekła, ale nie jestem pewny, czy b
ę
d
ę
w
stanie si
ę
broni
ć
fizycznie, je
ś
li mnie zaatakuje.
Siadam prosto i patrz
ę
w strachu, jak szybko idzie w moim kierunku. Podchodzi do kanapy i
siada na mnie okrakiem.
Jestem cholernie zdezorientowany.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 14
Kładzie mi dłonie na policzkach i wzdycha.
- Nie mog
ę
uwierzy
ć
,
ż
e zakochuj
ę
si
ę
w takim głupim, głupim dupku.
Moje serce chce si
ę
cieszy
ć
, ale umysł je wstrzymuje.
Zakocha
ć
si
ę
.
W dupku.
W głupim, głupim dupku.
O cholera! To ja!
Obejmuj
ę
j
ą
i całuj
ę
, w tej samej chwili wstaj
ą
c i id
ą
c w kierunku mojego pokoju. Zamykam
za nami drzwi, podchodz
ę
do łó
ż
ka i rzucam j
ą
na nie. Zdejmuj
ę
koszulk
ę
i rzucam j
ą
na
podłog
ę
.
- Powiedz to jeszcze raz. – mówi
ę
, w
ś
lizguj
ą
c si
ę
na ni
ą
. U
ś
miecha si
ę
, dotykaj
ą
c mojej
twarzy dło
ń
mi.
- Powiedziałam,
ż
e si
ę
w tobie zakochuj
ę
, Warren. Tak my
ś
l
ę
. Jestem do
ść
pewna,
ż
e to
wła
ś
nie to.
Całuj
ę
j
ą
jeszcze raz, gor
ą
czkowo. To najpi
ę
kniejsze słowa, jakie kiedykolwiek od kogo
ś
usłyszałem. Odsuwam si
ę
i znowu na ni
ą
patrz
ę
.
- Ale jakie
ś
pi
ęć
minut temu chciała
ś
mnie zabi
ć
. Co si
ę
zmieniło? – unosz
ę
si
ę
na dłoniach
i patrz
ę
na ni
ą
z góry. – Sydney ci zapłaciła,
ż
eby
ś
to powiedziała? To jaki
ś
kawał?
Moje serce zamiera. Bridgette potrz
ą
sa głow
ą
.
Umarłbym. Dosłownie bym umarł, gdyby ona cofn
ę
ła te słowa. Umarłbym o wiele lepiej, ni
ż
Brody, bo moja
ś
mier
ć
byłaby prawdziwa.
- Ja tylko… - milknie na chwil
ę
, szukaj
ą
c odpowiednich słów. – Przez ten cały czas
my
ś
lałam,
ż
e mo
ż
e co
ś
jest na rzeczy mi
ę
dzy tob
ą
, a Sydney. Ale wiem,
ż
e to nieprawda, po
tym, jak z ni
ą
porozmawiałam. I wspomniała te
ż
,
ż
e kiedy
ś
, gdy byłe
ś
pijany, powiedziałe
ś
jej,
ż
e mo
ż
esz mnie kocha
ć
. I to po prostu… nie wiem, Warren.
Bo
ż
e, uwielbiam to. Kocham jej nerwowo
ść
. Jej wahanie. To,
ż
e mówi do mnie tak
otwarcie.
- Powiedz mi, Bridgette. – mówi
ę
cicho, pragn
ą
c, by sko
ń
czyła mówi
ć
to, co zacz
ę
ła.
Przewracam si
ę
na bok i unosz
ę
na łokciu. Odgarniam włosy z jej czoła i pochylam si
ę
, by je
pocałowa
ć
.
- Kiedy to powiedziała, poczułam si
ę
… szcz
ęś
liwa. I zdałam sobie spraw
ę
,
ż
e nigdy taka
nie jestem. Byłam nieszcz
ęś
liwym dzieckiem i teraz jestem nieszcz
ęś
liwym dorosłym, a nic w
moim
ż
yciu nie sprawia,
ż
e czuj
ę
si
ę
tak, jak wtedy, gdy jestem z tob
ą
. Wi
ę
c po prostu…
chyba wiem, co to za uczucie. My
ś
l
ę
,
ż
e si
ę
w tobie zakochuj
ę
.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 15
Pojedyncza łza spływa z jej k
ą
cika oczu i chocia
ż
bardzo chciałbym j
ą
schowa
ć
w
buteleczce na wieczno
ść
, to udaj
ę
,
ż
e tego nie zauwa
ż
yłem, bo wiem,
ż
e tego by chciała.
Całuj
ę
j
ą
, zanim si
ę
odsuwam i patrz
ę
jej prosto w oczy.
- Te
ż
si
ę
w tobie zakochuj
ę
.
U
ś
miecha si
ę
i łapie mnie za szyj
ę
, powoli przyci
ą
gaj
ą
c mnie do swoich ust. Całuje mnie
delikatnie, a potem lekko przewraca mnie na plecy. Kładzie si
ę
na mnie i przyciska dłonie do
mojej klatki.
- Chyba powinnam sprecyzowa
ć
to,
ż
e nigdy nie powiedziałam,
ż
e jestem w tobie
zakochana. Powiedziałam tylko,
ż
e si
ę
zakochuj
ę
. A to ró
ż
nica.
Łapi
ę
j
ą
za biodra i przyci
ą
gam bli
ż
ej do siebie.
- Jedyna ró
ż
nica mi
ę
dzy zakochiwaniem si
ę
, a kochaniem jest taka,
ż
e twoje serce ju
ż
wie,
co czujesz, ale twój umysł jest zbyt uparty, by to przyzna
ć
. – a potem szepc
ę
jej do ucha. –
Ale nie
ś
piesz si
ę
. B
ę
d
ę
cierpliwy.
- To dobrze, bo nie zamierzam ci jeszcze mówi
ć
,
ż
e ci
ę
kocham. Bo nie kocham. Mog
ę
by
ć
na dobrej drodze do tego, ale zawsze mog
ę
z niej zej
ść
.
Nie mog
ę
nic poradzi
ć
na to,
ż
e si
ę
u
ś
miecham i całuj
ę
j
ą
po tym małym zastrze
ż
eniu.
Po kilku minutach, które sp
ę
dzamy na całkowaniu si
ę
, obraca głow
ę
na bok i podnosi palec,
prosz
ą
c, bym przestał. Odsuwa si
ę
i siada na kraw
ę
dzi łó
ż
ka, obejmuj
ą
c kolana. Opiera
głow
ę
o ramiona i zaciska powieki. Siedzi w ciszy przez kilka minut, a taka reakcja jest dla
niej nietypowa. Wygl
ą
da na winn
ą
. Ona nigdy tak nie wygl
ą
da, bo zawsze jest zbyt w
ś
ciekła,
by okazywa
ć
poczucie winy.
- Co si
ę
stało? – pytam.
Szybko potrz
ą
sa głow
ą
.
- Jestem najgorsz
ą
osob
ą
na
ś
wiecie. – szepce. Powoli odwraca do mnie głow
ę
. Nie
podoba mi si
ę
wyraz jej twarzy.
Zaczyna zsuwa
ć
si
ę
z łó
ż
ka i czuj
ę
si
ę
tak, jakby ci
ą
gn
ę
ła moje serce za sob
ą
.
- To był kawał, Warren. – mówi cicho, wstaj
ą
c.
Unosz
ę
si
ę
na łokciach.
- Co masz na my
ś
li?
Odwraca si
ę
do mnie twarz
ą
, a jej oczy s
ą
tak pełne wstydu,
ż
e nie mo
ż
e nawet na mnie
spojrze
ć
bez krzywienia si
ę
.
- Chciałam odegra
ć
si
ę
za to,
ż
e nie powiedziałe
ś
mi o tym,
ż
e Sydney nie jest głucha. –
otwiera drzwi do łazienki i wbija spojrzenie w swoje stopy. – Powiedziałam to wszystko, bo
byłam na ciebie w
ś
ciekła, a nie dlatego,
ż
e naprawd
ę
to czuj
ę
. Nie zakochuj
ę
si
ę
w tobie,
Warren.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 16
Chyba wła
ś
nie podeptała
ś
moje serce, Bridgette.
Zerka nad swoim ramieniem na łazienk
ę
, potem na mnie.
- Nie chciałam,
ż
eby to zaszło tak daleko. To naprawd
ę
niezr
ę
czne. Id
ę
teraz do swojego
pokoju. – zamyka za sob
ą
drzwi.
Jestem zbyt ot
ę
piały, by co
ś
czu
ć
. Zbyt ot
ę
piały, by si
ę
poruszy
ć
. Zbyt ot
ę
piały, by
przetworzy
ć
słowa, które wła
ś
nie wyszły z jej ust. Boli mnie gardło, brzuch, klatka, nawet
pieprzone płuca i o, mój Bo
ż
e to tak bardzo boli.
Opadam na łó
ż
ko i unosz
ę
dwie pi
ęś
ci do czoła.
- Hej, Warren. – mówi z progu.
Patrz
ę
na ni
ą
, a ona nadal wygl
ą
da na winn
ą
. Macha dłoni
ą
ode mnie, do siebie.
- To, co si
ę
wła
ś
nie wydarzyło? To był… - jej zmartwienie znika, a na twarzy pojawia si
ę
pełen samozadowolenia u
ś
miech. – To był kawał!
Podbiega i wskakuje na łó
ż
ko, ta
ń
cz
ą
c dookoła mnie.
- Szkoda,
ż
e nie widziałe
ś
swojej miny! –
ś
mieje si
ę
i podskakuje, a ka
ż
da cz
ęść
mojego
ciała podskakuje razem z ni
ą
na łó
ż
ku.
Zabij
ę
j
ą
.
Opada na kolana i pochyla si
ę
do mnie, przyciskaj
ą
c usta do moich warg. Kiedy si
ę
odsuwa, ju
ż
nie mam ochoty jej zabi
ć
. Moje ciało zostało cudownie uleczone przez jej
u
ś
miech. Czuj
ę
si
ę
lepiej ni
ż
kiedykolwiek. Czuj
ę
si
ę
silniejszy,
ż
ywszy, szcz
ęś
liwszy i jakim
ś
cudem jestem w niej zakochany bardziej, ni
ż
byłem pi
ęć
minut temu. Przyci
ą
gam j
ą
do
siebie.
- To był naprawd
ę
dobry kawał, Bridgette.
Wybucha
ś
miechem.
- Wiem. Najlepszy.
Kiwam głow
ą
.
- Tak, naprawd
ę
taki był.
Trzymam j
ą
przez kilka cichych chwil, odtwarzaj
ą
c t
ę
scen
ę
w swojej głowie.
- Bo
ż
e, ale z ciebie suka.
Bridgette ponownie si
ę
ś
mieje.
- Wiem. Suka, która w ko
ń
cu znalazła wła
ś
ciwego dupka.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 17
Rozdział 11
Zgadnijcie, kto obudził si
ę
dzisiaj rano w łó
ż
ku Bridgette?
Ja.
A zgadnijcie, kto za
ś
nie dzi
ś
w jej łó
ż
ku?
Zgadza si
ę
. Ja.
Obie te rzeczy s
ą
ś
wietne, ale nie tak
ś
wietne, jak ten moment. W tej chwili.
Oboje siedzimy na kanapie, a ona le
ż
y mi
ę
dzy moimi nogami, z głow
ą
na mojej klatce.
Ogl
ą
damy film, w którym aktorzy przez cały czas maj
ą
na sobie ubrania. Ale niewa
ż
ne, co to
za film, bo Bridgette si
ę
ze mn
ą
przytula.
Robimy to po raz pierwszy i jest niesamowicie. Uwielbiam to, jak ona sprawia,
ż
e doceniam
zwykłe, przyziemne rzeczy.
Oby dwoje zerkamy na drzwi, kiedy słyszymy,
ż
e kto
ś
obraca w zamku klucz. Drzwi si
ę
otwieraj
ą
i wchodzi Brennan. Natychmiast siadam prosto na kanapie, bo powinien by
ć
dzisiaj
w Dallas. Jutro ma wyst
ę
p i jestem pewny,
ż
e zarezerwowałem hotel na wła
ś
ciwy termin.
Bridgette równie
ż
siada na kanapie i na niego spogl
ą
da. U
ś
miecha si
ę
do niej, ale ten gest
jest wymuszony. Wyci
ą
ga z tylnej kieszeni kartk
ę
papieru. Unosi j
ą
.
- Przyszły dzisiaj. – mówi.
Bridgette
ś
ciska moj
ą
r
ę
k
ę
, a ja zdaj
ę
sobie spraw
ę
,
ż
e to wyniki testu na ojcostwo. Znam
Brennana na tyle długo, by wiedzie
ć
,
ż
e nie jest z nich zadowolony. Nie wiem tylko, czy to
dobrze, czy
ź
le dla Bridgette.
- Po prostu mi powiedz. – prosi szeptem.
Brennan spogl
ą
da na swoje stopy, a potem na mnie. To spojrzenie jest wystarczaj
ą
ce, by
Bridgette wiedziała,
ż
e nie jest bli
ż
ej dowiedzenia si
ę
tego, kto jest jej ojcem, ni
ż
była par
ę
miesi
ę
cy temu.
Bierze gł
ę
boki oddech, po czym wstaje. Mamrocze „dzi
ę
kuj
ę
” w kierunku Brennana i
zaczyna i
ść
w stron
ę
swojego pokoju, ale on łapie j
ą
za r
ę
k
ę
i j
ą
do siebie przyci
ą
ga.
Przytula j
ą
, ale jak to Bridgette, nie pozwala na u
ś
cisk dłu
ż
szy ni
ż
dwie sekundy. Zaczyna
płaka
ć
, a wiem,
ż
e ona nie chce, by ktokolwiek j
ą
wtedy ogl
ą
dał. Zwiesza głow
ę
i biegnie do
swojego pokoju.
Brennan rzuca kartk
ę
na szafk
ę
i przeczesuje dło
ń
mi włosy.
- Do dupy, stary. – mówi. – Czułem,
ż
e ona naprawd
ę
potrzebuje tego, by to okazało si
ę
prawd
ą
, ale to tylko kolejna rzecz, z któr
ą
musi sobie poradzi
ć
.
Wzdycham i przykładam czoło do szafki.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 18
- Jeste
ś
pewny co do wyników? Nie pomylili si
ę
?
Brennan potrz
ą
sa głow
ą
.
- Nie jest jego córk
ą
. I tak wła
ś
ciwie, to si
ę
za ni
ą
ciesz
ę
, bo kto by chciał mie
ć
takiego
ojca? Ale wiem,
ż
e podobał jej si
ę
pomysł, by w ko
ń
cu zamkn
ąć
pewne sprawy.
Wstaj
ę
i
ś
ciskam tył swojej szyi.
- Nie s
ą
dz
ę
,
ż
eby tylko na to miała nadziej
ę
. – pokazuj
ę
na jej pokój. – Pójd
ę
sprawdzi
ć
, co
z ni
ą
. – mówi
ę
mu. – Dzi
ę
ki,
ż
e przebyłe
ś
taki kawał drogi,
ż
eby to powiedzie
ć
.
Brennan kiwa głow
ą
, a ja wchodz
ę
do jej pokoju. Le
ż
y zwini
ę
ta w kł
ę
bek, twarz ma
skierowan
ą
w stron
ę
ś
ciany.
Nie jestem dobry w pocieszaniu, wi
ę
c nie jestem pewny, co mógłbym powiedzie
ć
,
ż
eby
poczuła si
ę
troch
ę
lepiej. Zamiast tego, wczołguj
ę
si
ę
na łó
ż
ko i w
ś
lizguj
ę
za ni
ą
. Obejmuj
ę
j
ą
i
ś
ciskam jej dło
ń
.
Le
ż
ymy tak przez kilka minut, a ja pozwalam si
ę
jej wypłaka
ć
. Kiedy wygl
ą
da na to,
ż
e ju
ż
nie płacze, całuj
ę
jej włosy.
- Byłby okropnym ojcem, Bridgette.
Kiwa głow
ą
.
- Wiem. Ja po prostu… - bierze gł
ę
boki oddech. – Podoba mi si
ę
tutaj. Czuj
ę
,
ż
e
akceptujesz mnie tak
ą
, jaka jestem, co mi si
ę
nigdy nie zdarzyło. A teraz, kiedy Brennan ju
ż
wie,
ż
e nie jestem jego siostr
ą
, co b
ę
dzie? Mam po prostu odej
ść
?
Ś
ciskam j
ą
mocniej, nienawidz
ą
c tego,
ż
e w ogóle o tym pomy
ś
lała.
- Po moim i Brody’ego trupie. Nie ma mowy,
ż
ebym ci
ę
st
ą
d wypu
ś
cił.
Ś
mieje si
ę
i ociera łzy.
- Nie musicie by
ć
dla mnie mili, bo jest wam mnie szkoda.
Przewracam j
ą
na plecy i potrz
ą
sam głow
ą
.
- Szkoda? To nie jest szkoda, Bridgette. To znaczy, tak, współczuj
ę
ci. Tak, mogłoby by
ć
fajnie, gdyby
ś
była ich siostr
ą
. Ale to nic nie zmienia. Te wyniki mogły tylko zmieni
ć
to,
ż
e od
nie wiedzenia, kto jest twoim ojcem przeszłaby
ś
do tego, by mie
ć
jednego z najgorszych
ojców na
ś
wiecie. – całuj
ę
j
ą
w czoło. – Nie obchodzi mnie, czyj
ą
siostr
ą
jeste
ś
, i tak ci
ę
kocham.
Otwiera szeroko oczy, a ja czuj
ę
, jak jej ciało sztywnieje w moich ramionach. Tym razem
nie powiedziałem,
ż
e si
ę
zakochuj
ę
.
Wła
ś
nie jej powiedziałem,
ż
e j
ą
kocham. I tak, te dwa słowa zapewne mogłyby j
ą
rozw
ś
cieczy
ć
bardziej ni
ż
jakiekolwiek inne, ale nie mog
ę
ich cofn
ąć
. Nie chc
ę
ich cofn
ąć
.
Kocham j
ą
, kocham od miesi
ę
cy i jestem ju
ż
zm
ę
czony,
ż
eby si
ę
ba
ć
tego, jak zareaguje.
Zaczyna potrz
ą
sa
ć
głow
ą
.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 19
- Warren…
- Wiem. – przerywam jej. – Powiedziałem to. Pogód
ź
si
ę
z tym. Kocham ci
ę
, Bridgette.
W tej chwili na jej twarzy nie wida
ć
ż
adnych emocji. Przetwarza to. Czeka, a
ż
b
ę
dzie
wiedzie
ć
, jak si
ę
czuje z tymi słowami, bo nie jestem pewny, czy kiedykolwiek to od kogo
ś
usłyszała.
Zaciska szcz
ę
k
ę
i przyciska dłonie do mojej klatki.
- Kłamiesz. – próbuje si
ę
spode mnie wyczołga
ć
.
I znowu to samo.
Przyci
ą
gam j
ą
na materac, kiedy próbuje si
ę
wy
ś
lizgn
ąć
.
- Jeste
ś
m
ę
cz
ą
ca, wiesz?
Przewracam j
ą
na plecy, a ona zaczyna gor
ą
czkowo potrz
ą
sa
ć
głow
ą
.
- Zgadza si
ę
, Warren. Jestem m
ę
cz
ą
ca. Jestem wredna. Zawsze widz
ę
szklank
ę
do połowy
pust
ą
i je
ś
li my
ś
lisz,
ż
e mówienie,
ż
e mnie kochasz sprawi,
ż
e b
ę
d
ę
milsza i mniej m
ę
cz
ą
ca,
to si
ę
mylisz. Nie mo
ż
esz mnie zmieni
ć
. Wszyscy chc
ą
mnie zmienia
ć
, ale jestem jaka
jestem i je
ś
li my
ś
lisz,
ż
e powiedzenie,
ż
e te
ż
ci
ę
kocham sprawi,
ż
e b
ę
d
ę
sra
ć
jednoro
ż
cami i
t
ę
cz
ą
, to te
ż
si
ę
mylisz. Nienawidz
ę
jednoro
ż
ców i t
ę
czy.
Zanurzam twarz w jej szyi i zaczynam si
ę
ś
mia
ć
.
- O mój Bo
ż
e, nie mog
ę
uwierzy
ć
,
ż
e jeste
ś
moja.
Całuj
ę
j
ą
w policzek, potem w czoło, nos, brod
ę
i drugi policzek. Wracam spojrzeniem do jej
oczu, które przygl
ą
daj
ą
mi si
ę
, zdezorientowane.
- Nie chc
ę
,
ż
eby
ś
si
ę
zmieniała, Bridgette. Nie kocham tego, kim mogłaby
ś
by
ć
, jaka była
ś
lub jaka powinna
ś
by
ć
według innych. Kocham ci
ę
. Teraz. Tak
ą
, jaka jeste
ś
.
Wci
ąż
jest ostro
ż
na i si
ę
broni, wi
ę
c przyci
ą
gam j
ą
bli
ż
ej siebie i owijam wokół niej swoje
ramiona, przytulaj
ą
c j
ą
mocno.
- Przesta
ń
. – szepc
ę
jej do ucha. – Przesta
ń
mówi
ć
sobie,
ż
e nie jeste
ś
kochana, bo mnie
to wkurza. Nie obchodzi mnie, czy jeste
ś
ju
ż
gotowa na to, by przyzna
ć
, co naprawd
ę
do
mnie czujesz, ale nie wa
ż
si
ę
odrzuca
ć
tego, co czuj
ę
ja. Bo ci
ę
kocham. – całuj
ę
j
ą
w głow
ę
,
i mówi
ę
to jeszcze raz. Dobrze w ko
ń
cu móc to powiedzie
ć
. – Kocham ci
ę
, Bridgette.
Odsuwa si
ę
ode mnie wystarczaj
ą
co daleko, bym zobaczył jej twarz. Oczy ma wypełnione
łzami.
- Bridgette, kocham ci
ę
. – mówi
ę
ponownie, tym razem patrz
ą
c jej prosto w oczy. Widz
ę
,
ż
e
ze sob
ą
walczy. Cz
ęść
jej chciałaby cieszy
ć
si
ę
t
ą
chwil
ą
, a cz
ęść
stara si
ę
podtrzyma
ć
ostatni mur, który stoi mi
ę
dzy nami.
- Kocham ci
ę
. – szepc
ę
jeszcze raz.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 20
Jedna z łez spływa z jej oczu i boj
ę
si
ę
,
ż
e si
ę
nie przełamie i mnie odepchnie, tak, jak
zawsze to robi. Całuj
ę
j
ą
i bior
ę
gł
ę
boki oddech.
- Jeste
ś
najbardziej prawdziw
ą
osob
ą
, jak
ą
znam, Bridgette. Wi
ę
c czy uwa
ż
asz,
ż
e
zasługujesz na kochanie, czy wr
ę
cz przeciwnie, to nie jest wa
ż
ne, bo i tak nic na to nie
poradz
ę
. Zakochałem si
ę
w tobie i nie b
ę
d
ę
za to przepraszał.
Kolejna łza spływa z jej oczu.
U
ś
miech wkracza na jej usta.
Zaczyna si
ę
ś
mia
ć
, a jej klatka zaczyna si
ę
trz
ąść
, bo jednocze
ś
nie płacze,
ś
mieje si
ę
i
mnie całuje. I ja te
ż
j
ą
całuj
ę
, rozbijaj
ą
c ostatni
ą
ś
cian
ę
mi
ę
dzy nami.
Wpl
ą
tuje dłonie w moje włosy, przewracaj
ą
c mnie na plecy, wci
ąż
z ustami przyci
ś
ni
ę
tymi
do moich. Otwieram oczy, a ona odrywa si
ę
od moich warg, wci
ąż
si
ę
u
ś
miechaj
ą
c. Zaczyna
powoli kr
ę
ci
ć
głow
ą
w niedowierzaniu.
- Nie mog
ę
uwierzy
ć
,
ż
e jestem zakochana w takim głupim, głupim dupku.
Nie jestem pewny, czy to zdanie znaczyłoby wi
ę
cej dla jakiekolwiek innego m
ęż
czyzny na
ś
wiecie.
- Kocham ci
ę
, Warren.
Nawet nie mog
ę
powiedzie
ć
jej tego samego, bo słyszenie, jak te słowa wychodz
ą
jej ust
sprawia,
ż
e jestem kompletnie oniemiały. Ale nie s
ą
dz
ę
,
ż
eby ona si
ę
tym przejmowała, bo
całuje mnie tak szybko i mocno,
ż
e i tak nie byłbym w stanie nic powiedzie
ć
.
Kocham Bridgette.
Ona kocha mnie.
Na
ś
wiecie nareszcie zapanował spokój.
Wci
ąż
si
ę
całujemy i jednocze
ś
nie
ś
ci
ą
gamy z siebie ubrania. Tym razem nikt z nas nie
przejmuje kontroli. Ona kocha si
ę
ze mn
ą
tak, jak ja kocham si
ę
z ni
ą
i nikt nie dowodzi. Nikt
nie wydaje polece
ń
. Teraz jest całkowicie równo. Czuje do mnie to, co ja czuj
ę
do niej i kiedy
ko
ń
czymy, szepce:
- Kocham ci
ę
, Warren.
A ja mówi
ę
:
- Kocham ci
ę
, Bridgette.
I nikt si
ę
nie sprzecza.
Le
ż
y spokojnie w moich ramionach i nie stara si
ę
wykopa
ć
mnie z łó
ż
ka. Sama my
ś
l o tym,
ż
e b
ę
d
ę
musiał wróci
ć
do pokoju i spa
ć
samemu wydaje si
ę
by
ć
niedorzeczna i nie jestem
pewny, czy kiedykolwiek jeszcze chc
ę
spa
ć
sam.
Głaszcz
ę
jej rami
ę
palcami.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 21
- Mam pomysł. – szepc
ę
przy jej włosach.
Potrz
ą
sa głow
ą
przecz
ą
co.
- Nie ma mowy na anal.
Wybucham
ś
miechem i odsuwam si
ę
troch
ę
.
- Co? Nie. Nie o to chodzi. A w ka
ż
dym razie, jeszcze nie.
Odpycham j
ą
od siebie i siadam, po czym przyci
ą
gam do siebie w pozycji siedz
ą
cej. Bior
ę
jej obie dłonie w swoje i z bardzo powa
ż
n
ą
min
ą
patrz
ę
jej w oczy.
- My
ś
l
ę
,
ż
e powinni
ś
my razem zamieszka
ć
.
Otwiera szeroko oczy, zszokowana i patrzy na mnie tak, jakbym postradał zmysły. I mo
ż
e
tak si
ę
stało.
- Ju
ż
razem mieszkamy, kretynie. I ledwie płacimy za czynsz. Nie sta
ć
nas na własne
miejsce.
Potrz
ą
sam głow
ą
.
- Nie mam na my
ś
li własnego mieszkania. Wprowad
ź
si
ę
do mojej sypialni. I tak ka
ż
dej
nocy jeste
ś
my razem.
Wci
ąż
kr
ę
ci głow
ą
.
- Dlaczego miałabym to robi
ć
?
- Bo tak. – mówi
ę
, zgarniaj
ą
c jej włosy za ucho. – To romantyczne.
- Nie, Warren. To głupie.
Opadam na łó
ż
ko, sfrustrowany. Opuszcza si
ę
obok mnie i zerka na mnie.
- Dlaczego miałabym chcie
ć
przenosi
ć
wszystkie swoje ubrania do twojej male
ń
kiej szafy?
To głupie. Mam za du
ż
o rzeczy.
- Dobra. – mówi
ę
jej. – Ciuchy mo
ż
esz trzyma
ć
w swojej szafie, ale reszt
ę
rzeczy
przenosisz do mnie.
Opiera czoło o moj
ą
klatk
ę
.
- Nie mam innych rzeczy. Mam łó
ż
ko i to wszystko.
Łapi
ę
za jej podbródek i unosz
ę
jej głow
ę
, by spojrze
ć
jej w oczy.
- Dokładnie. Przenie
ś
swoje łó
ż
ko do mojego pokoju. B
ę
dziemy mieli pełnowymiarowe
łó
ż
ka, a postawienie ich obok siebie b
ę
dzie tak, jakby
ś
my mieli królewskie ło
ż
e. Mamy wi
ę
cej
miejsca do uprawiania seksu, a kiedy sko
ń
czymy, mo
ż
esz przewróci
ć
si
ę
na swoj
ą
stron
ę
łó
ż
ka, a ja b
ę
d
ę
patrzył, jak
ś
pisz.
Rozwa
ż
a moj
ą
propozycj
ę
przez kilka chwil, po czym si
ę
u
ś
miecha.
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 22
- To takie głupie.
Siadam i
ś
ci
ą
gam j
ą
z łó
ż
ka.
- I romantyczne. Chod
ź
, ubierzmy si
ę
. Pomog
ę
ci.
Zakładamy swoje ubrania i zaczynamy zrzuca
ć
poduszki i koce z jej łó
ż
ka. I
ś
ci
ą
gamy
materac i zaczynamy ci
ą
gn
ąć
go po podłodze do drzwi, do salonu i w kierunku mojej
sypialni. Ridge i Brennan siedz
ą
na kanapie i si
ę
na nas gapi
ą
.
- Co wy do cholery robicie? – pyta Brennan.
Przytrzymuj
ę
materac biodrem,
ż
ebym mógł im pokaza
ć
odpowied
ź
.
- Bridgette i ja zamieszkamy razem.
Ridge i Brennan zerkaj
ą
na siebie, a potem z powrotem na mnie.
- Ale.. wy ju
ż
razem mieszkacie. – mówi Brennan.
Zbywam ich machni
ę
ciem dłoni, i ko
ń
czymy przenosi
ć
jej materac do mojego pokoju. Kiedy
jej łó
ż
ko stoi ju
ż
gotowe, opada na jej, a ja na swoje. Przewracamy si
ę
, dopóki nie le
ż
ymy
twarz
ą
w twarz. Opiera głow
ę
o swoje rami
ę
i wzdycha.
- Mieszkamy razem od jaki
ś
dwóch minut, a ju
ż
mam do
ść
twojej g
ę
by.
Wybucham
ś
miechem.
- Chyba powinna
ś
si
ę
wyprowadzi
ć
. Przedtem było nam lepiej.
Pokazuje mi
ś
rodkowy palec, wi
ę
c łapi
ę
jej dło
ń
i przeplatam jej palce ze swoimi.
- Musz
ę
ci
ę
zapyta
ć
o co
ś
jeszcze.
Opada na plecy.
- Niech Bóg ma ci
ę
w swojej opiece, Warren, je
ś
li chcesz mnie poprosi
ć
o r
ę
k
ę
, odetn
ę
ci
jaja.
- Nie chc
ę
ci
ę
po
ś
lubi
ć
. – mówi
ę
. – Jeszcze nie. Ale…
Przeczołguj
ę
si
ę
na jej cz
ęść
łó
ż
ka i kład
ę
si
ę
obok niej.
- Pójdziesz ze mn
ą
na randk
ę
?
Odwraca wzrok i wbija spojrzenie w sufit.
- O, mój Bo
ż
e. – szepce. – Nigdy wcze
ś
niej nie byli
ś
my na randce?
- Nie na prawdziwej.
Klepie si
ę
dłoni
ą
w czoło.
- Ale ze mnie dziwka. Ju
ż
z tob
ą
zamieszkałam, a nawet nie byli
ś
my na randce?
Tłumaczenie:
marika1311
Strona 23
- Nie jeste
ś
dziwk
ą
. – zapewniam j
ą
nieszczerze. – Przecie
ż
nawet nie uprawiali
ś
my
seksu… och, chwila. – krzywi
ę
si
ę
. – Jeste
ś
dziwk
ą
. Wielk
ą
, puszczalsk
ą
dziwk
ą
, która chce,
by
ś
my dzi
ś
wieczorem spróbowali analu.
Ś
mieje si
ę
i popycha moj
ą
klatk
ę
.
Oddaj
ę
jej.
Popycha mnie mocniej.
Ja pcham j
ą
tak,
ż
e znajduje si
ę
na kraw
ę
dzi łó
ż
ka.
Unosi nogi,
ż
eby mnie kopn
ąć
.
Ja te
ż
j
ą
kopi
ę
, zsuwaj
ą
c z łó
ż
ka, dopóki nie le
ż
y na podłodze. Po kilku cichych chwilach,
przesuwam si
ę
na kraw
ę
d
ź
materacu i zerkam na ni
ą
z góry. Wci
ąż
le
ż
y na plecach w tej
samej pozycji.
- Mogłaby
ś
by
ć
konkurencj
ą
dla Brody’ego. – mówi
ę
jej. Unosi dło
ń
,
ż
eby mnie uderzy
ć
, ale
łapi
ę
j
ą
i przyci
ą
gam do swoich ust. Całuj
ę
jej wierzch i trzymam za r
ę
k
ę
, patrz
ą
c jej w oczy.
Jest teraz w niezwykle ugodowym nastroju, co sprawia,
ż
e zaczynam wierzy
ć
,
ż
e mo
ż
e…
mo
ż
e…
- Mam jeszcze jedno pytanie, Bridgette.
Unosi brwi i powoli kr
ę
ci głow
ą
.
- Nie podam ci tytuł tego porno.
Puszczam jej dło
ń
i przewracam si
ę
na plecy.
- Kurwa. – wzdycham.
A mo
ż
e nie.