string(5) "68102"
Roberto de Mattei: Najgorsza schizma, jaką świat
dotąd widział
Data publikacji:
Data aktualizacji: 2019-05-10 08:51
4 lutego 2019 roku w Abu Zabi papież Franciszek i wielki imam Al-Azharu, Ahmad el-Tajeb podpisali
dokument „O ludzkim braterstwie dla pokoju światowego i współistnienia”. Deklaracja zaczyna się w
imię Boga, który – jeśli ma być Bogiem wspólnym wszystkim – nie może być niczym innym, jak tylko
Allahem muzułmanów. Bóg chrześcijan jest w rzeczywistości jeden pod względem natury, ale w trzech
Osobach boskich, równych i odrębnych: Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Od czasów Ariusza Kościół zwalczał antytrynitarian i deistów kwestionujących lub odrzucających
tajemnicę, która dla chrześcijan jest największą. Islam – wprost przeciwnie – odrzuca ją ze zgrozą, jak sura
„O szczerości wiary” głosi: „On – Bóg Jedyny, Bóg Wiekuisty! Nie zrodził i nie został zrodzony! Nikt Jemu
nie jest równy!” (Koran 112,2-4).
W rzeczywistości w deklaracji z Abu Zabi cześć nie jest ani oddawana Bogu chrześcijan, ani bogu islamu,
ale świeckiemu bóstwu, „ludzkiemu braterstwu”, które „obejmuje wszystkich ludzi, jednoczy ich i czyni
równymi”. Nie mamy tutaj do czynienia z duchem Asyżu – który w swoim synkretyzmie rozpoznaje prymat
wymiaru religijnego nad wymiarem sekularnym – ale z afirmacją indyferentyzmu.
W żadnym punkcie tak naprawdę nie wspomina się fundamentalnej metafizyki wartości pokoju i braterstwa,
ale nieustannie się do nich nawiązuje. Dokument ten, kiedy stwierdza, że „pluralizm i różnorodność religii,
koloru skóry, rasy i języka są wyrazem mądrej woli Bożej, z jaką stworzył istoty ludzkie”, nie wyraża
ekumenizmu potępionego przez Piusa XI w Mortalium animos (1928 r.), ale indyferentyzm potępiony przez
Leona XIII w encyklice Libertas praestantissimum (20 czerwca 1888 r.), który definiuje jako doktrynalny
system uczący, że „każdemu wolno albo wyznawać religię jaką mu się podoba, albo też nie wyznawać
żadnej”.
W deklaracji z Abu Zabi chrześcijanie i muzułmanie podporządkowują się podstawowej zasadzie masonerii,
zgodnie z którą wartości rewolucji francuskiej, jakimi są wolność i równość, powinny znaleźć swą syntezę i
realizację w powszechnym braterstwie. Ahmad el-Tajeb, który wraz z papieżem Franciszkiem sporządził ten
tekst, jest dziedzicznym szejkiem Bractwa Sufich Górnego Egiptu, a w islamskim świecie Al-Azhar i
uniwersytet, którego jest rektorem, charakteryzuje się tym, że proponuje ezoteryzm suficki jako
„wprowadzający most” pomiędzy wschodnią a zachodnią masonerią (por. Gabriel Mandel, Federico II, il
sufismo e la massoneria, Tipheret, Acireale 2013).
Dokument ten w uporczywy i powtarzalny sposób wzywa „przywódców świata, a także architektów polityki
międzynarodowej i gospodarki światowej (...), intelektualistów, filozofów, osobistości religijne, artystów,
przedstawicieli mediów oraz ludzi kultury w każdym zakątku świata”, by usilnie starali się „o
upowszechnienie kultury tolerancji i współistnienia w pokoju”, wyrażając „mocne przekonanie, że
autentyczne nauki religii zachęcają nas do trwania zakorzenionymi w wartościach pokoju; do obrony
wartości wzajemnego zrozumienia, braterstwa ludzkiego i harmonijnego współistnienia”.
Wartości te, jak podkreśla dokument, to „podstawy zbawienia dla wszystkich”. Stąd „Kościół katolicki i Al-
Azhar proszą, aby niniejszy dokument stał się przedmiotem badań i refleksji we wszystkich szkołach,
uniwersytetach i instytucjach formacyjnych, pomagając w ten sposób wychowywać nowe pokolenia, które
przyniosłyby dobro i pokój innym, a na całym świecie były obrońcami uciskanych i naszych najmniejszych
braci i sióstr”.
11 kwietnia w Domu św. Marty w Watykanie dokument z Abu Zabi został przypieczętowany symbolicznym
gestem. Franciszek położył się na ziemi przed trzema przywódcami z Sudanu i pocałował ich stopy, błagając
o pokój. Gest ten powinien być oceniany nie tyle jako znak tego, co potwierdza: poddania Kościoła potęgom
politycznym, ale jako znak tego, co neguje: jako odrzucenie królowania Pana Jezusa Chrystusa. Ten, który
reprezentuje Chrystusa, na którego imię zgina się każde kolano w niebie i na ziemi (Flp 2,10), musi
przyjmować hołd ludzi i narodów, a nie składać hołd komukolwiek.
Rozbrzmiewają tutaj słowa Piusa XI z encykliki Quas primas (1925 r.): „O, jakiegoż zażywalibyśmy
szczęścia, jeżeliby poszczególni ludzie i rodziny, i państwa pozwoliły się rządzić Chrystusowi. Wówczas to
wreszcie – że użyjemy słów, które poprzednik nasz Leon XIII przed 25 laty do wszystkich biskupów
wypowiedział – będzie można uleczyć tyle ran, wówczas to będzie nadzieja, że prawo dawną powagę
odzyska, miły pokój znowu powróci, z rąk miecze i broń wypadną, gdy wszyscy chętnie przyjmą panowanie
Chrystusa i posłuszni Mu będą, a każdy język wyznawać będzie, że Pan nasz, Jezus Chrystus, jest w chwale
Boga Ojca”.
Gest, jaki zrobił papież Franciszek w Domu św. Marty neguje także wspaniałą tajemnicę: Wcielenia, Męki i
śmierci naszego Pana Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela i Odkupiciela ludzkości. Poprzez
zakwestionowanie tej tajemnicy zostaje zakwestionowana zbawcza misja Kościoła – wezwanego do
ewangelizacji i cywilizowania świata. Czy Synod Amazoński, który odbędzie się w październiku, okaże się
nową fazą w tym odrzuceniu misji Kościoła, które jest także odrzuceniem misji Namiestnika
Chrystusowego? Czy papież Franciszek uklęknie przed przedstawicielami tubylczych ludów? Czy poprosi
ich, by wnieśli do Kościoła swoją plemienną mądrość, której są nosicielami?
To, co jest pewne, to fakt, że trzy dni później – 15 kwietnia – katedrę Notre Dame (będącą opisowym
wyobrażeniem Kościoła) ogarnęły płomienie, które pochłonęły iglicę, pozostawiając nietknięte fundamenty.
Czy nie oznacza to, że mimo zawalenia się samej góry Kościoła, jego Boża struktura trwa i nic nie będzie w
stanie tego zniszczyć?
Tydzień później inne wydarzenia wstrząsnęły opinią publiczną. Seria ataków terrorystycznych, wywołanych
przez wyznawców tej samej religii, której papież Bergoglio się poddaje, zamieniła Wielkanoc
Zmartwychwstania w dzień Męki Kościoła powszechnego, przynosząc 310 ofiar śmiertelnych i ponad 500
rannych. Nim pochłonął ciała, ogień pochłonął złudzenia tych katolików, którzy przy akompaniamencie
oklasków i gitar intonują „Alleluja”, gdy Kościół doświadcza swego Wielkiego Piątku i Wielkiej Soboty.
Ktoś może zaprotestować, że terroryści ze Sri Lanki, nawet jeśli byli muzułmanami, nie reprezentują islamu.
Jednak nawet imam z Al-Ahzar, który podpisał dokument o pokoju i braterstwie, nie reprezentuje całego
islamu. Z drugiej strony papież Franciszek z pewnością reprezentuje Kościół katolicki. Ale jak długo?
Nie ma prawdziwego braterstwa poza tym, co nadprzyrodzone, a co nie jest wynikiem relacji między ludźmi,
ale pochodzi od Boga (1 Tes 1,4-5). Tak samo nie ma możliwości pokoju poza pokojem chrześcijańskim,
gdyż źródłem prawdziwego pokoju jest Chrystus, Wcielona Mądrość, który „zwiastował pokój wam,
którzyście daleko, i pokój tym, którzy są blisko (Ef 2,17). Pokój to dar Boga, przyniesiony ludziom przez
Jezusa Chrystusa, Syna Bożego i Pana nieba i ziemi. Założony przez Niego Kościół katolicki jest
najwyższym depozytariuszem pokoju, gdyż jest on strażnikiem prawdy, a pokój ufundowany jest na
prawdzie i sprawiedliwości.
Neomodernizm, głęboko zakorzeniony na samej górze Kościoła, głosi fałszywy pokój i fałszywe braterstwo.
Ale fałszywy pokój sprowadza wojnę na świat, tak jak fałszywe braterstwo sprowadza schizmę, która jest
wojną wewnątrz Kościoła. Św. Luigi Orione przewidział to wszystko w dramatyczny sposób 26 czerwca
1913 roku: „Modernizm i semimodernizm nie mogą trwać – wcześniej czy później doprowadzi to do
protestantyzmu albo schizmy w Kościele, która będzie najgorszą, jaką świat dotąd widział” (Pisma, t. 43, s.
53).
Roberto de Mattei
Źródło: rorate-caeli.blogspot.com
Tłum. z j. angielskiego: Jan J. Franczak