The Soldier
Bratva Blood Prequel
SR Jones
Te tłumaczenie w całości należy do autora
książki ze względu na jego prawa autorskie,
tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem
marketingowym , które ma służyć do promocji
twórczości autora. Tłumaczenie te nie służy
uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym
idzie, każda osoba wykorzystująca treść
poniższego tłumaczenia w celu innym niż
marketingowym łamie prawo.
Copyright ©2020 The Soldier, by SR Jones
All rights reserved. This book may not be reproduced or used
without the written permission of the publisher.
All events depicted are fictional, and any resemblance to places and
persons is coincidental.
Tłumaczenie nieoficjalne - Tula
Ta książka jest dla Jessiki Fraser.
Dziękuję za wszelką pomoc. Za bycie najlepszą osobą, od doradzania,
najlepszą beta-korektorką i korektorką, i w ogóle za bycie
niesamowitą panią!!! Dziękuję. Dziękuję. Dziękuję!
Podziękowania dla mojej niesamowitej redaktorki, Silli Webb,
oraz bety Jessiki Fraser i Any Rity Clemente.
Wielkie, wielkie podziękowania dla Silli za zorganizowanie mnie!
Zawsze!
Również podziękowania dla dziewczyn z Addicted to Alphas!
I wielkie podziękowania w szczególności dla:
Jessiki Fraser, Kathi Soniat, Patricii-I Severson, Stephanie Ditmore i
Any Rity Clemente. Jesteście najlepsze! Wiem, że o kimś zapomniałam
, więc ogromne przeprosiny dla każdego, kogo pominęłam.
Podziękowania dla Obeithion Design za absolutnie wspaniałą
okładkę!
„
Największym szczęściem jest pokonanie swoich wrogów, ściganie ich przed
sobą, okradanie ich z ich bogactwa, patrzenie na bliskich im, skąpanych we
łzach, trzymanie ich żon i córek na piersi”.
Czyngis-chan
Prolog
Urodziłem się, by walczyć. To jest w moim DNA. Jestem urodzonym
żołnierzem. Nie urodziłem się potworem.
Kto jest?
Poza bajkami i uspokajającymi historiami, które sobie opowiadamy, większość
potworów jest tworzonych… przez nas. Przez społeczeństwo.
To samo można powiedzieć o mnie.
Urodziłem się jako chłopiec. Zwykły chłopiec, może taki z ukrytą skłonnością do
przemocy.
Do chaosu.
Do bezwzględność.
Ten mały chłopiec, jak większość, wyrósł na mężczyznę, lecz doszło do tragedii
.Kiedy byłem już mężczyzną, państwo zabrało moją przemoc i udoskonaliło ją,
wytrenowało, a ja stałem się żołnierzem.. Można powiedzieć, że w jakiś sposób
mnie oswoili, ujarzmili złość i wyprowadzili ją. Ujarzmiona przemoc to potężna
broń.
Wojny, które toczyłem, były przerażające i krwawe, a mimo wszystko, po tym
wszystkim, co widziałem i robiłem na wojnie, nie stałem się potworem.
Nie, potwór przyszedł później.
W przeciwieństwie do potworów z naszych zbiorowych opowieści i bajek, nie
straciłem kontroli nad sobą i nie zmieniłem kształtu, co było strasznym
ostrzeżeniem dla wszystkich bez wyjątku, aby trzymać się z daleka.
Nie, moje demony kryją się wewnątrz.
A na zewnątrz? Bogaty. Potężny. Odnoszący sukcesy. Nazwy mają znaczenie.
Słowa mają znaczenie. Etykieta ma znaczenie.
Ci, którzy mnie nie znają, etykietują mnie jako żołnierza, wojownika, bohatera,
a później biznesmena. Inwestor venture capital
1
. Filantropa.
Ci, którzy znają mnie lepiej, mogą używać innych określeń. Wojownik.
Oligarcha. Bezlitosny. Węgiel. To akurat bardzo mi się podoba. -"Jesteś
rekinem" - powiedział mój rywal, gdy rozwaliłem jego imperium i sprzedałem
1
Inwestor kapitału wysokiego
to, czego nie chciałem. Raz żołnierz, zawsze żołnierz. Bo czymże jest wojna, jeśli
nie zorganizowaną kradzieżą? A czym jest biznes, jeśli nie wojną?
Wszystkie te etykietki pasują. Duża część moich interesów jest legalna; spora
część... nie jest. Nikogo to nie obchodzi. Pieniądze to legitymacja w tym
popieprzonym świecie. A ja noszę moje bogactwo jak zbroję, przebranie, które
otwiera tak wiele drzwi.
Mam rezydencje w Moskwie, Londynie, Paryżu i Nowym Jorku. Biznesmeni
przychodzą do mnie po radę, a ja raz dostałem zaproszenie na spotkanie
światowych przywódców, które odrzuciłem na tyle niegrzecznie, że już więcej
nie dostanę. Nie muszę słuchać, jaka jest najnowsza bzdurna polityka dotycząca
zrównoważonego kapitalizmu. Kapitalizm to też wojna.
I jak każdy dobry żołnierz, cieszę się z łupów bitwy. Supermodelki imprezują ze
mną na jachtach, na których spędzam wakacje, podczas gdy politycy czają się
po kątach i pozwalają mi napełniać swoje kieszenie za wpływy w sprawach
całych narodów. Posiadam takie zabawki, o jakich większość mężczyzn może
tylko pomarzyć, i mógłbym co noc topić się w pięknych kobietach, a i tak nigdy
nie zabraknie mi ofert. Piję najlepszy alkohol, palę najlepsze cygara, a w skarbcu
mam więcej złota niż niejeden mały naród.
Jednak przez to wszystko, przez wszystko, co robię, bije jedna rzecz - moja
przemożna potrzeba zemsty. Zemsty na ludziach, którzy tchnęli potwora w
moje wnętrze.
W tej bajce nie jestem tragiczną bestią tęskniącą za miłością, która uczyni mnie
znowu mężczyzną, ale nie jestem też przystojnym księciem.
Jestem pierdolonym królem mojego lenna. Z jednej strony prawowity
biznesmen, z drugiej Pakhan z Bratvy, a w Bratvie Pakhan jest królem.
Jednak moje królestwo jest zbyt małe, a królowie, jako żołnierze, nie kochają
niczego bardziej niż łupy wojenne i podbijanie nowych ziem.
Odpowiada mi, że podbijanie nowych ziem przyspieszy moją zemstę.
Nie będzie to łatwe. Może być krwawo. Ale najlepsze wojny zawsze takie są.
Najlepsza zemsta też.
Król jest na tronie, zimny żołnierz jest uzbrojony, a w nadchodzącej wojnie jego
wróg będzie przed nim drżał.
Rozdział pierwszy
Chłopiec
Rosja 1990.
-"Konstantin, chodź i zjedz swój gulasz".
Woła mnie matka, a ja biegnę do drzwi naszego domu.
Jest to prosty, wiejski dom w rozległym wiejskim krajobrazie, sto trzydzieści mil
od Moskwy, o czym dowiedziałem się w szkole w zeszłym tygodniu.
Docieram do drewnianych drzwi, pokrytych łuszczącą się farbą, i pcham je.
-"Siadaj, siadaj" - mówi matka, krzątając się przy mnie, gdy wchodzę do kuchni.
Robię to, co mi każe i uśmiecham się do ojca, zajmując swoje miejsce.
Moja babcia już je, siorbiąc gulasz, a ja odwracam od niej wzrok, gdy kawałek
buraka ścieka jej po twarzy. Wiem, że to źle, bo jest starsza i nie może nic na to
poradzić, ale czasami robi mi się niedobrze od tego, jak siorbie i mlaska.
Jest bardzo stara, ma tylko jedno oko, a z jej długimi białymi włosami my,
dzieci, czasami wyobrażaliśmy sobie, że jest czarownicą.
Babcia bawiła się z nami i udawała, że rzuca na nas zaklęcia. Teraz już tego nie
robi. Teraz przeważnie siedzi, nuci i gapi się na nic. Myślę, że straciła rozum,
albo jego większą część.
W niektóre tygodnie mamy trudności z wyżywieniem się. Ale nie w tym
tygodniu, bo ojciec zastrzelił jelenia.
Matka podaje mi ciepły chleb do zupy, która jest cienka i wodnista. Dzięki ojcu
będziemy dziś jeść gulasz z dziczyzny.
Jej zaokrąglony brzuch uderza o moje ramię, gdy pochyla się nade mną. Mam
tam brata lub siostrę. Nie wiem, jak się z tym czuję. Ojciec też nie. Wiem, bo
słyszałem, jak mówił o tym poprzedniej nocy, kiedy wypił za dużo wódki.
Rozmawiał ze swoim przyjacielem z wioski, Yanisem. Ojciec powiedział, że wraz
z upadkiem komunizmu miało się poprawić, ale zamiast tego nikt nie mógł jeść.
Rządowi to nie przeszkadzało i zamiast być jak Ameryka, po wojnie byliśmy
bardziej jak Niemcy. Był zły, zgorzkniały. Powiedział, że zostaliśmy pokonani bez
oddania strzału.
Wkrótce, powiedział, będzie kolejna gęba do wykarmienia.
Jem swoją zupę i staram się nie martwić. Czasami bardzo się martwię. Głównie
o matkę. Ojciec potrafi być dla niej okropny. Krzyczy na nią, mówi do niej jakby
była głupia, a czasem nawet ją bije. Z miesiąca na miesiąc jestem coraz większy
i pewnego dnia też go uderzę.
Po obiedzie pytam, czy mogę znowu wyjść. Matka mówi, że tak, a ojciec mnie
ignoruje. Myślę, że byłby szczęśliwy, gdybym nie wrócił, wtedy zostałoby tylko
nowe dziecko do wykarmienia, kiedy się pojawi.
Wdzięczny, że nie ma już tej dusznej atmosfery w naszym domu, wdycham
wiosenne powietrze. Jest jeszcze na tyle zimne, że przy pierwszych kilku
wdechach płuca trochę bolą, ale nie na tyle zimne, żeby zamarzły mi siki jak w
styczniu.
Podnosząc kij, ruszam na wzgórze, by spotkać się z przyjaciółmi. Bawimy się w
żołnierzy w lesie, a ten patyk będzie moją bronią.
Ojciec mówi, że w wieku trzynastu lat powinienem skończyć z takimi
dziecinnymi rzeczami, ale życie jest tu gówniane, a na nic innego nie ma
pieniędzy. Może któryś z moich kolegów przemyci trochę wódki i też się
napijemy, rozgrzejemy.
Gdy przechodzę przez pole, widzę samotną postać, dziewczynę w długiej
wełnianej spódnicy i za dużym płaszczu. Yulia. To moja najlepsza przyjaciółka,
ale dziś nie mogę spędzić z nią czasu. Kiedyś się z nami bawiła, ale w ostatnim
roku czy dwóch chłopcy zaczęli się do niej zbytnio dobierać i to ją przeraża.
Szczerze mówiąc, to mnie to przeraża. Nie chcę, żeby ktoś ją skrzywdził. Yulia i
ja... dogadujemy się. Lubimy te same książki, te same filmy. Oboje uwielbiamy
"Milczenie owiec" i oglądamy je wielokrotnie na video, które jej ojciec dostał,
kiedy pracował dla jakiegoś bogatego faceta, strasząc się nawzajem i
przerażając.
Pod wieloma względami jest osobą, z którą jestem najbliżej na tym świecie, ale
dziś muszę pozbyć się gotującej się we mnie agresji. Nie oglądam filmu i nie
rozmawiam o moich marzeniach; marzeniach, które wiem, że nigdy się nie
spełnią. Macham do Yulii, ale potem odwracam się i kieruję w stronę drzew.
Docieram do skraju lasu i słucham. Głosy dochodzą do mnie z prawej strony i
idę w tamtym kierunku. Docierając do grupy chłopców po kilku minutach,
żołądek mi się ściska, gdy widzę tam Igora. Ma piętnaście lat i jest olbrzymi i
jest tyranem. Przeważnie mnie ignoruje, ale wybiera mojego najlepszego
przyjaciela, Maxima.
Maxim jest mały, chudy i nosi grube okulary. Jest też przerażająco inteligentny.
Przewiduję, że Maxim pewnego dnia będzie wielkim naukowcem. W
przeciwieństwie do mnie. Cały czas pieprzę się w klasie. Przeważnie coś psuję
bo się nudzę. Powinienem się skupić, ale jak ojciec powiedział Yanisowi wczoraj
wieczorem, nie ma pracy, więc po co?
Igor oczywiście przejmuje inicjatywę i dzieli nas na dwie drużyny. Czerwonych i
białych. Często w to gramy na podstawie lekcji historii, które mamy w szkole. Ja
jestem w drużynie czerwonych z Maximem. My jesteśmy komunistami, a biała
drużyna to nasi wrogowie.
-"Będziemy walczyć z nimi na śmierć i życie" - szepcze mi do ucha Maxim, co
wywołuje u mnie uśmiech.
Igor jest w białej drużynie i mówi nam, że w tej bitwie czerwoni uciekają,
ponosząc ciężką klęskę. Wzdycham. On jest taki przewidywalny. Takie kruche
ego, zawsze musi być na czele, albo po zwycięskiej stronie, nawet w grze.
-"Macie dziesięć minut na ukrycie się, więc zróbcie to dobrze" - mówi nam Igor.
-"Potem was odszukamy i rozpocznie się bitwa".
Wyruszamy przez las, pięciu chłopców, wszyscy niosą kije.
-"To nie jest gra wojenna, jeśli połowę czasu spędzimy w ukryciu" - mówi
Maxim.
-"Kogo to obchodzi, zobacz, co mam.” Alek otwiera swoją grubą kurtkę i
pokazuje nam jedną z tych butelek wódki w kształcie kolby, wystającą z
wewnętrznej kieszeni. Potem otwiera drugą kieszeń, a ja widzę paczkę
papierosów.
-"Tak," mówię. -"To będzie dobra gra". Śmiejemy się i idziemy dalej, aż
dochodzimy do drogi.
-"Przejdźmy na drugą stronę i ukryjmy się nad rzeką. Tam są duże kamienie.
Możemy usiąść, napić się i zapalić".
Kiwamy głowami na propozycję Aleka, ale gdy stoimy na skraju linii drzew, huk
silników zakłóca spokój. Trzy eleganckie, czarne samochody powoli wyjeżdżają
zza zakrętu, a gdy się do nas zbliżają, zatrzymują się.
Coś, jakiś instynkt, każe nam wślizgnąć się z powrotem za drzewa, milcząc i
obserwując.
Tylne drzwi przedniego samochodu otwierają się i wychodzi z nich duży
mężczyzna, ubrany w ciemnoniebieski garnitur. Jego twarz jest poważna,
twarda, ale kiedy drapie się po swojej krótkiej brodzie, widzę duży stalowo-
złoty zegarek na jego nadgarstku.
Drzwi wejściowe otwierają się i wychodzi mężczyzna w czarnym garniturze,
również w czapce. Myślę, że musi być szoferem.
-"Bogacz" - mówi Maxim pod nosem.
Z tyłu samochodu wyskakuje oszałamiająca kobieta. Jest podobna do kobiet,
które podglądałem w katalogu matki, tylko lepsza.
Ma długie nogi, skórzaną minispódniczkę i top na ramiączkach, a okrywa ją
ogromne futro.
-"Zdejmij ten pieprzony płaszcz. Jak na to nasikasz, to już po tobie" - warczy
mężczyzna.
-"Nie nasikałbym na to, gdybyśmy nie zatrzymywali się na środku pustkowia,
żebym sobie poszła, prawda?". Kobieta odrzuca włosy, a mężczyzna chwyta jej
lśniące kosmyki, owija je wokół pięści i przyciąga ją do siebie.
-"Nie pyskuj mi, i zdejmij ten pieprzony płaszcz."
Ona zwęża oczy, ale robi to, co on mówi, otrzepując płaszcz i zostawiając siebie
w tylko jej topie i mini spódniczce. Jej piersi są duże i wypchnięte w górę w
górnej części, pokazując dużo dekoltu.
-"Kurwa, nigdy nie widziałem tu takiej kobiety jak ona". Maxim prawie dyszy.
Ja też nie. Większość kobiet tutaj jest starsza i zdegradowana. Nie noszą
wysokich obcasów, nie noszą złotych naszyjników i bransoletek, które
wyglądają tak, jakby mogły wyżywić rodzinę przez rok.
-„Wracaj do samochodu i nie patrz”. Kobieta idzie w stronę lasu, w stronę nas.
-„Idź do lasu, a nie będziemy w stanie nic zobaczyć” - mówi mężczyzna z
uśmiechem, po czym wraca do swojego samochodu.
Chwieje się chwiejnie na piętach w stronę drzew, a my cofamy się, milcząc. Kto
wie, kim oni są? Kim jest ten mężczyzna? Może nas zabije, jeśli pomyśli, że go
tu widzieliśmy? Mógłby być gangsterem lub gorzej - skorumpowanym
urzędnikiem państwowym.
Gdy cofamy się, a ona idzie do przodu, zatrzymujemy się, gdy to robi.
Z westchnieniem podciąga sukienkę i opuszcza majtki.
Wiem, że powinienem odwrócić wzrok. Ale nie. Widzę białe ciało na jej
pośladkach, gdy kuca, a potem widzę jej cipkę, która wypuszcza strumień
moczu.
Mój kutas jest tak twardy, że myślę, że mogę dojść w spodnie i zaufaj mi, to nie
będzie pierwszy raz. Obecnie, odkąd skończyłem trzynaście lat, wydaje mi się,
że dochodzę cały czas.
-"O mój Boże." Maxim oddycha obok mnie.
Wstaje i naciąga majtki na miejsce, narzekając pod nosem na zniewagę
konieczności siusiania w lesie, kiedy Alek potyka się i upada na bok z płaczem.
Ja zamarłem, kobieta zamarła, a potem odwróciła się i spojrzała prosto na
miejsce, w którym się ukrywamy, w płytkim rowie, niecałe 20 stóp od niej.
-"Wyjdź stamtąd, natychmiast", żąda.
Ja się nie ruszam, ale Maxim, ten pieprzony idiota, stoi i podnosi ręce do góry,
jakby trzymała broń czy coś. Głupi skurwiel. Może i ma szkolną inteligencję, ale
nie ma zdrowego rozsądku.
-"Ty brudny, mały zboczeńcu. Czy podnieca cię ukrywanie się w lesie i
obserwowanie, jak kobiety chodzą do toalety?" - żąda.
-"Nie, jesteś pierwszą kobietą, która kiedykolwiek sikała w tym lesie, więc to był
zły pomysł." Maxim uśmiecha się do niej, a ona rozważa to przez chwilę, zanim
jej twarz wykrzywia się w uśmiechu.
-"Przypuszczam, że tak," mówi. -"Nie powiem mojemu mężowi, że widziałeś jak
sikałam; mógłby cię zabić."
Wciągam oddech, ale nie ruszam się z miejsca. Jeśli Maxim da się tu dziś zabić,
to jest w tym osamotniony. Ja nie wychodzę.
-"To zazdrosny człowiek", mówi.- "Kupił mnie za wszystkie pieniądze, które
zarobił po krachu, a teraz traktuje mnie jak każdy inny przedmiot". Z kieszeni
spódnicy wyjmuje paczkę papierosów i zapala jednego złotą zapalniczką typu
flip up.- "Ten nowy świat jest zawzięty".
Wdycha dym i wydmuchuje go prosto w twarz Maxima. -"Posłuchaj mnie,
chłopcze." Pochyla się, a kiedy naprawdę się jej przyglądam, widzę, że nie jest
piękna; nie do końca. Pod włosami i makijażem jest twarda. -"Ten nowy świat
nie jest łatwy, i jest podzielony na zwycięzców i przegranych. Nie bądź
przegranym, bo przegrani nic nie dostaną. Pamiętaj o tym. Zwycięzca zgarnia
łupy, czy coś w tym stylu. Ja jestem łupem i poszłam do zwycięzcy". Śmieje się,
ale jest to pusty śmiech.
-"Pracuj dobrze, zarabiaj pieniądze i opuść ten kraj. Nic dobrego nie nadchodzi;
zobaczysz."
Wzięła kolejny głęboki wdech, po czym podała papierosa Maximowi. Mrugnęła,
pochyliła się do Maxima i dała mu buziaka w policzek, po czym ruszyła przez las
w kierunku drogi.
Nikt z nas się nie rusza ani nie wydaje żadnego dźwięku, dopóki nie słyszymy,
jak silniki samochodów strzelają, gdy odjeżdżają.
Maxim trzyma papierosa, pokrytego śladem jej szminki, a my wpatrujemy się w
niego.
Zwycięzca otrzyma nagrodę. Te słowa wryły mi się w mózg. Zwycięzcy i
przegrani, zdaje się, że z tego właśnie składa się ten nowy wspaniały świat.
-"Co jest, kurwa?" Igor przedziera się przez las, zanim reszta z nas zdąży wstać. -
"Dotarliście tylko tak daleko?"
Patrzy na Maxima i zatrzymuje się. -„Co masz na policzku? Pomadkę?
Co do cholery?"
-„Właśnie został pocałowany przez gwiazdę filmową” - mówi Alek.
-„Nie bądź głupim kutasem” - mówi Igor.- "Jak ?."
-„Jak więc wytłumaczysz szminkę?” Pytam z uśmiechem.
To jest szansa dla Maxima, aby stać się kimś w naszej małej społeczności.- „To
prawda” - mówię.- „Zatrzymali się tutaj, samochód pełen gwiazd filmowych i
bogatych biznesmenów, a jedna z kobiet weszła do lasu i się odlała. Dała
Maximowi papierosa, a potem pocałowała go w policzek i powiedziała, że jest
bardzo przystojny.”
Nieco upiększam tę opowieść.
Świńskie oczy Igora robią się okrągłe i patrzy na idealny ślad szminki na policzku
Maxima.
-„Muszę wracać do domu” - mówi Maxim, a jego oczy płoną.- „Mam zamiar
narysować ją."
Maxim ma talent do rysowania. Używa ołówków, szkicuje ludzi i zwierzęta. Są
niesamowite, ale nie pokazuje ich wielu ludziom.
-„Narysuj ją bez ubrania, a ja dam ci butelkę wódki” - mówi Alek.
Maxim zatrzymuje się, po czym kiwa głową. -"W porządku." Biegnie w kierunku
swojego domu.
-„Pieprzyć to, nie chce mi się grać w głupie gry wojenne. Wypijemy wódkę? ”
Alek błyska butelką, a Igor bierze ją od niego, otwiera i pociąga łyk.
-„Tak, będziemy pić wódkę, a jutro chcę zobaczyć na własne oczy tę rzekomą
gwiazdę filmową, kiedy Maxim ją narysuje”.
Kiedy wracam do domu, światło gaśnie, a ja zakradam się do domu z nadzieją,
że ojciec wciąż jest w pracy, bo jeśli poczuje ode mnie wódkę, zdejmie pasek.
Nie ma go tutaj. Dzięki Bogu.
Skradam się na górę i myję zęby, a potem idę do swojego pokoju. Leżę na łóżku
i myślę o tej kobiecie i o tym, co powiedziała. Powiedziała, że była w zasadzie
łupem wojennym. Powiedziała, że mężczyzna był jej właścicielem. Po raz
pierwszy zdałem sobie sprawę, że pieniądze oznaczają, że możesz posiadać
więcej niż rzeczy. Możesz być właścicielem ludzi.
Delikatne szlochy docierają do mnie przez ścianę z pokoju obok, a mój żołądek
się zapada. O nie, mama płacze, a to znaczy, że została pobita.
Wstaję i idę do jej drzwi, pukając zanim wejdę.
Mama leży skulona na łóżku, z nogami wsuniętymi tak głęboko, jak tylko się da,
z dużym brzuchem, i płacze w poduszkę.
-"Czy ojciec cię uderzył?" pytam, nie zawracając sobie głowy udawaniem, że nie
wiem, co on czasem robi. Ona jest w zaawansowanej ciąży i to mogłoby być
niebezpieczne dla dziecka, gdyby to zrobił.
Mama podnosi twarz w moją stronę, jest czerwona i pokryta plamami, z
siniakiem na kości policzkowej, który mógł pochodzić tylko od tego drania. -
"Twój ojciec odszedł" - mówi.
Jej słowa nie mają sensu. Odszedł? Gdzie? Dlaczego? -"Co masz na myśli?"
pytam.
-"On odszedł", krzyczy na mnie. -"Odszedł i zostawił tu swoją bezużyteczną,
zniedołężniałą matkę. Teraz mam trzy gęby do wykarmienia, a gdy dziecko się
urodzi cztery i nie mam na to pieniędzy. Wszyscy będziemy głodować."
Ona zaczyna głośno płakać, a ja myślę, że będę chory.
Mój ojciec odszedł? Zostawił nas. Nie tylko żonę, ale i dziecko, nienarodzone
dziecko, i matkę. Co za człowiek tak postępuje? Jaki człowiek odchodzi od
swojej rodziny wiedząc, że bez niego nie jest w stanie zapewnić sobie bytu?
Żałosny, słaby człowiek, oto kto. Patrzę na moją matkę, a nienawiść tak
głęboka, że aż żrąca, wzbiera we mnie. Nigdy nie będę taki jak on; on mnie
obrzydza. Bez względu na to, co zrobię w życiu, nigdy nie będę tak słaby, żeby
zostawić moje dzieci samym sobie.
Mama znów podnosi do mnie twarz. -"Chodź tu, Konstantin. Chodź tu."
Idę do niej, a ona patrzy mi głęboko w oczy, swoje czerwone i podpuchnięte. -
"Musisz się nami opiekować. Teraz ty jesteś panem domu".
Moje dzieciństwo skończyło się w wieku trzynastu lat. Skończyło się w tym
pokoju, kiedy trzymałem moją matkę i przysięgałem sobie, że jej nie zawiodę.
Rozdział drugi
Żołnierz
Czeczenia
Podczas drugiej kampani czeczeńskiej
Ten śmierdzący okop jest moim domem od dwóch dni. Cholernie wilgotny,
zimny i pełen moczu i gówna na jednym końcu. Nie mamy innego wyboru, jak
zostać; ruszymy się, zgniemy.
Patrzę na Semyona po mojej prawej stronie, a on na wpół śpi, z rozluźnioną
głową, zanim gwałtownie się budzi, tylko po to, by znowu kiwnąć głową do snu.
Po mojej lewej stronie jest Andrius. Szybko zasypia. Jebaniec może się przespać
w najbardziej ekstremalnych sytuacjach.
Niema nic bardziej ekstremalnego niż to.
Moździerze, rakiety i amunicja ponownie eksplodują w każdym miejscu.
Jesteśmy tu uwięzieni tak długo, że nie czuję nóg.
Ostatnim, co usłyszeliśmy, zanim musieliśmy wyłączyć radio z obawy, że
zostaniemy odkryci, to w naszą stronę szła mała grupa sił specjalnych. Oficjalnie
nie ma nas tu. To już nie jest wojna na pełną skalę, a większość walk po naszej
stronie toczą lokalne wojska prorosyjskie. Nadal jest wiele sił specjalnych
wysyłanych z Rosji do infiltracji najgorszych komórek terrorystycznych i
przeprowadzania zabójstw.
Ten się nie udał i teraz nasza trójka leży w śmierdzącym rowie, czekając na
pomoc, która może nigdy nie nadejść.
- „Konstantin” - szepcze Seymon.
-„Ile zostało Ci wody?” Sprawdzam butelkę i krzywię się.
- "Niewystarczająco."
-„Nie dotrą tu szybko, będziemy musieli podjąć decyzję. Albo uciekniemy, albo
walczymy, ale nie możemy dłużej zostać w tej pieprzonej dziurze ”.
-"Przyjdą tu," mówi Andrius z sennym ziewnięciem.
-"A jeśli nie?" Nie mam zamiaru zdechnąć w tym okopie jak zwierzę, otoczony
własnymi szczynami, odwodniony i zmarznięty.
-"Przyjdą, ale jeśli nie, mamy dwie opcje, jak mówi Seymon". Andrius znów
ziewa.
Andrius jest zimny na zewnątrz. Ale wewnątrz nie. Skurwiel ma swój kodeks
moralny. To dlatego dobrze nam się razem pracuje. Widziałem, jak moi koledzy
zabijali nieuzbrojone kobiety i dzieci, i widziałem, jak druga strona robi to samo.
Wojna to brudna sprawa. Jakimś cudem, pomimo możliwości wpakowania
wrogowi kuli prosto między oczy i nie wzdrygnięcia się, Andrius zachował
pewną moralną sztywność. Istnieją linie, których nigdy nie przekroczy. Ja też,
chociaż moje granice są trochę bardziej rozmyte niż te sztywne kodeksy
moralne Andriusa.
Co do Seymona, nie jestem pewien.
Nie był z nami tak długo i jest trochę porywczy. Dziwię się, że do tej pory udało
mu się pozostać w ukryciu i w ciszy.
Jeśli będziemy uciekać, ryzykujemy, że zostaniemy rozstrzelani na otwartym
polu za tym błotnistym kanałem, w którym się ukrywamy. Nawet w nocy ryzyko
jest duże, bo nad polem regularnie krążą reflektory, a na budynkach są
snajperzy. W dzień szanse byłyby mniejsze.
Do tego dochodzą miny, o których trzeba pomyśleć. Materiały wybuchowe, a
nawet pułapki na niedźwiedzie czy lisy.
Jeśli będziemy walczyć, przejdziemy przez szczyt, do miasta przed nami i
prawdopodobnie zostaniemy roztrzaskani, zanim przejdziemy więcej niż
trzydzieści kroków od tej dziury, w której dosłownie się znajdujemy.
-„Mówię, że walczymy, jeśli nie przyjdą” - mówi Seymon.
-„Zabierz ze sobą kilku z tych skurwieli”.
-„Zwykle się zgadzam” - odpowiada Andrius. -„Ale w tym miejscu roi się od
kobiet i dzieci, więc jeśli zdecydujemy się na taką opcję, prawdopodobnie
spowodują one szkody uboczne”.
-„Jesteśmy Specnazem” - wypluwa Seymon. -„Nie uciekamy”.
-„Robimy wszystko, co w naszej mocy, aby pozostać przy życiu i aby liczba ofiar
wśród ludności cywilnej była jak najmniejsza”. Andrius wzdycha i kręci głową. -
„To zawsze nowi są tak spragnieni krwi” - mówi do mnie.
Seymon chrząka i ignoruje nas przez kilka minut.
Zamykam oczy, a potem gwałtownie się budzę, kiedy przypominam sobie, że to
moja kolej, by patrzeć. Broń w moich rękach jest ciężka, ale nagle robi się lekko.
Odwracam się i widzę, jak Andrius mi ją odbiera.
-„Odpocznij” - mówi. -„Mogę czuwać przez kilka godzin”.
Czołgam się do najdalszego zakątka naszego zgniłego domu na kilka ostatnich
dni i wtulam się w siebie, starając się zachować trochę ciepła ciała. Zamykam
oczy , a w tle odgłos wojny i chaosu odpływam.
Myślami wracam do dnia, kiedy miałem trzynaście lat i dowiedziałam się, że
mój ojciec odszedł. Ostatnio często o tym myślę. To był dzień, który skierował
mnie na tę ścieżkę.
Musiałam zacząć działać, ale nie miałam pojęcia jak. Na początku po prostu
kradłem. Kradłam głównie jedzenie, ale czasami ubrania dla dziecka, z cudzych
sznurków na pranie. Potem nauczyłem się robić wódkę od staruszka, dla
którego załatwiałem sprawy. To była niebezpieczna praca. Jeśli się pomyliłeś,
mogłeś wysadzić się w powietrze, albo oślepnąć, jeśli wypiłeś pierwszą porcję.
Mimo to nauczyłem się i wkrótce stałem się dzieciakiem, którego można było
spotkać w okolicy, jeśli chciało się domowej roboty, taniej wódki. Dzięki temu
rodzina nie umierała z głodu, ale było ciężko. Każdego dnia moja nienawiść do
ojca rosła i rosła. I nigdy nie zniknęła.
Dziś marzę o tym, żeby wyjechał na wschód, żebym mógł stanąć przeciwko
niemu na tej przeklętej wojnie i rozwalić mu ten pieprzony mózg.
Matka nigdy nie otrząsnęła się po jego odejściu i jestem pewien, że jej smutek
przyczynił się do powstania raka, który zżerał ją, nieznany i niewidoczny, aż do
dnia, w którym się załamała i zmarła trzy tygodnie później. Moja siostra była
słaba od samego początku, chorowite dziecko, które nigdy się nie rozwijało.
Obwiniam za to również mojego ojca.
Boże, nienawidzę tego pieprzonego drania. Zastanawiam się, czy on nie żyje i
mam nadzieję, że nie. Chcę być tym, który go zabije.
Moje oczy opadają na pocieszające myśli o rozwalaniu mózgu mojemu
staruszkowi, a dźwięki wokół mnie odpływają.
-"Konstantin."
Szarpię się i przez chwilę wpadam w panikę. Ręka zakrywa mi usta, ale potem
zdaję sobie sprawę, że to Andrius, i mój oddech się uspokaja. -"Oni tu są. Czołgi
wjeżdżają do miasta od zachodu. Miejscowy prorosyjski batalion, ale musimy
założyć, że plan jest wciąż ten sam - nasza jednostka ma nas zaatakować od
wschodu, a batalion ma nas ostrzelać i przynajmniej dać jakąś osłonę. Jesteś
gotowy?"
Kiwam głową, budząc się w jednej chwili, jak to bywa, gdy jest się w środku
wojny.
-"Może uda mi się wrócić do domu i zobaczyć moją żonę i dziecko." Seymon
szczerzy się, jego zęby błyskają w ciemnym popołudniowym świetle. -"Wy dwaj
smutni skurwiele będziecie musieli zadowolić się czułymi ramionami dziwki,
której płacicie".
Śmieję się, bo nigdy nie zapłaciłem w moim życiu. Jestem pieprzonym
kocimiętką dla kobiet, i wiem o tym. Dodaj w do tego to robię w życiu, a
kobiety stoją w kolejce do mnie. Semyon jest wyraźnie przeciętny. Średniej
budowy, średniego wzrostu, blady, z uszami, które wystają za daleko. Nic
dziwnego, że się ożenił i ją zalał; mężczyźni tacy jak on, potrzebują żony.
Mężczyźni tacy jak ja? Jak Andrius? Możemy się utopić w cipce, nie trzeba się
do niej przywiązywać.
Andrius, on jest przystojny. Widziałam, jak kobiety się na niego rzucały. Zdaje
się, że przyciąga adrenalinowych ćpunów i staruszków wojennych, którzy chcą
usłyszeć wszystko o akcji, którą widział, co jest ironią losu, bo on nienawidzi
tego gówna. Te jego oczy. Dziwne jak cholera. Są blade i niemalże upiorne,
chyba że go wkurzysz, a wtedy zmieniają kolor na chmury burzowe. Jego oczy
przyciągają jego uwagę.
Ja? Kiedy się umyję, nie wyglądam źle, ale to moje ciało przyciąga kobiety. Metr
dziewięćdziesiąt trzy i sto dziesięć kg mięśni. Spotykam się z wieloma
spojrzeniami, gdy po prostu idę ulicą w dopasowanej koszuli lub t- shircie.
Nie po to jednak szlifuję swoje ciało. Robię to, ponieważ nigdy więcej nie
pozwolę sobie na bycie słabym lub ofiarą. Nie po tym, co mój ojciec zrobił mnie
i mojej matce. Zacząłem podnosić ciężary, kiedy byłem nastolatkiem i od tamtej
pory wciąż to robię.
Myślę, że część mnie zawsze wraca do tego momentu w lesie i tego, co
powiedziała ta kobieta. Mówiła o byciu zwycięzcą, ponieważ w tym życiu są
tylko zwycięzcy i przegrani. Zwycięzca dostaje łupy.
Jestem zdeterminowany, by być zwycięzcą, zawsze.
Szkoliłem się w siłach specjalnych, ponieważ rosyjskie szkolenie w siłach
specjalnych jest najcięższe na świecie. Bez względu na to, co ci głupi Brytyjczycy
twierdzą o swoim SAS, my, Spetsnaz, jesteśmy najlepsi. Chciałem być elitą,
najlepszym z najlepszych. Następnym krokiem dla mnie jest zrobienie sobie
drogi finansowej. Dlaczego tak bardzo mi na tym zależy, nie wiem; teraz jestem
tylko ja, nie ma już nikogo, komu mógłbym zaimponować, ale jestem tego
głodny.
To kolejna wspólna cecha Andriusa i moja. Nie mamy rodziny. Jego rodzinę
odebrali mu obcy, a moją odebrała mi osoba, która miała nas chronić.
Moja siostra zmarła w wieku jedenastu lat. Lekarz powiedział, że to zapalenie
płuc. Twierdził, że wilgoć i nędza, w której żyliśmy, nie pomogły. Byłem wtedy
tylko ja, w tej gównianej, zniszczonej chatce, którą nazywaliśmy domem.
Po jej śmierci zabrałem swój dobytek i spaliłem to miejsce doszczętnie. Teraz
mam tylko zdjęcia, które przypominają mi o ludziach zabitych przez słabość
mojego ojca.
Jedyna rodzina, jaka mi pozostała, to bracia broni, których poznałem w
Spetsnazie. Ludzie tacy jak Andrius.
Nieważne, co się stanie po zakończeniu tej pieprzonej wojny, Andrius i ja
zawsze będziemy braćmi w środku , w sposób, którego Seymon nigdy nie
zrozumie. Mamy więź wykutą w ogniu, ale jest ona scementowana w naszych
podobnych środowiskach i doświadczeniach.
On jest Ukraińcem, ale ma rosyjską rodzinę i obywatelstwo. Ja jestem
Rosjaninem, ale rodzina mojej matki jest z Ukrainy i posiadam podwójne
obywatelstwo. Mówimy w obu językach i obaj mówimy po angielsku. Zabijemy
cię, jeśli będziesz zagrażał naszemu życiu, życiu tych, których kochamy, lub
krajowi, któremu służymy. Nie zabijamy dla zabawy.
Żaden z nas nie musi się przechwalać, ani krzyczeć o swoim miejscu na tym
świecie; zasłużyliśmy na nie krwią. Naszą, naszych rodzin i bliskich.
Tak, cokolwiek się stanie, gdy wydostaniemy się z tego piekła, zawsze będę miał
specjalne miejsce dla Andriusa w moim sercu.
Na odgłos wystrzału po naszej lewej stronie Seymon wyskakuje zza krawędzi
okopu.
Pieprzony idiota! Co on robi? Sięgam, żeby go odciągnąć, ale kiedy chwytam go
za kołnierz, jego głowa eksploduje jak arbuz upuszczony na podłogę.
Czaszka, włosy i krew obryzgują mi twarz.
Przez chwilę nie mogę się ruszyć, ani nawet oddychać. To jak zimny wstrząs
wody, kiedy nurkujesz w słodkowodnym jeziorze. Potem wracam do
normalnego funkcjonowania i wciągam powietrze.
-"Kurwa, kurwa," Andrius krzyczy.
Teraz nie mamy wyboru. Nasza przykrywka została zdemaskowana, więc
musimy walczyć. Grupa żołnierzy strzelających do snajperów na budynkach
zmierza w naszą stronę i wydaje mi się, że są po naszej stronie. Na pewno idą z
właściwego kierunku, zgodnie z instrukcjami Andriusa.
Wysoki gwizd mijających nas pocisków i trzask wydawanego przez bomby
sprawia, że kucam nisko i sprawdzam swoją broń.
Andrius już chwycił AK
2
Seymona. Patrzę na młodego człowieka krótko. Do
diabła, nazywam go młodym, ale ja i Andrius nie jesteśmy dużo starsi.
Po prostu przeżyliśmy o wiele więcej. Seymon był zbyt narwany i miał ochotę
na walkę. No i dostał ją.
Z grymasem ścieram z twarzy jego mózg i krew i patrzę na Andriusa, który
sprawdza swoją amunicję.
-"Na trzy?" mówię, gdy coś uderza w ziemię tuż przy mojej głowie.
Kurwa, jest zbyt blisko.
-"Tak, na trzy. Strzelaj do budynków i uciekaj."
-"W linii prostej?" pytam.
2
Karabin maszynowy
Andrius patrzy na mnie, jego blade oczy są upiorne w tym słabym świetle, i
uśmiecha się.- "Oczywiście, cały czas prosto".
Obydwaj zakładamy nasze kombinezony i patrzymy na siebie, upewniając się,
że mamy wszystko. Mamy na sobie pancerz, ochronę głowy i jesteśmy
uzbrojeni. Do skurwieli próbujących nas zabić od wschodu prowadzi ogień, a od
zachodu osłaniają nas czołgi wjeżdżające do miasta. Tak, musimy biec przez
otwarte pole, ale słońce jest po naszej stronie. Nie jest jeszcze ciemno, ale jest
ponuro.
-"Mrok jest nad nami i jest naszym przyjacielem" - mówi Andriusz, poetycki
drań.
Uderza pięścią w mój hełm, a ja kiwam głową i patrzę na niego. On podnosi
rękę do góry, odlicza do trzech i ruszamy.
Przerzucamy nasze ciała przez górę, trzymając się nisko, gdy kucamy i
biegniemy w kierunku otwartego pola. Obaj obracamy się jak jeden, gdy
docieramy do wyłamanego ogrodzenia pola i celujemy z broni w budynki
wyściełające ten skrawek tego, co kiedyś było pastwiskiem dla zwierząt, a teraz
przypomina raczej nieużytek. Strzelamy, a kule zapalają się, gdy odrywają się od
nas, mając nadzieję, że znajdą jakieś cele.
Strzelamy na oślep, ale to daje nam pewną osłonę. Ludzie za nami kończą
ostrzał, a my przestajemy strzelać, odwracamy się i biegniemy jak diabli.
Nie idziemy w linii prostej, ale nie tracimy czasu na bieganie zygzakiem. Robimy
kilka ostrych skrętów, żeby zmylić strzelców, ale przeważnie po prostu
biegniemy jak wściekli, żeby pokonać teren przed nami.
Żarty na temat zygzaków i linii prostej to stara dyskusja między nami. Andrius
twierdzi, że jeśli nie masz na celowniku snajpera, lepiej jest biec w linii prostej
tak szybko, jak to możliwe, zwłaszcza jeśli masz na sobie pancerz. Ja twierdzę,
że lepiej jest biec zygzakiem. Opracowaliśmy podejście pół na pół pewnego
dnia, gdy po raz kolejny uciekaliśmy w obawie o nasze życie. Andrius żartuje, że
jeśli zostanie trafiony w ten sposób, chce mieć na nagrobku napis "Schylił się
zamiast się wyprostować".
Docieramy do linii drzew, a ja rzucam się w gęste liście.
Serce mi wali, płuca płoną, ale jestem szczęśliwy jak cholera, że wyszedłem z tej
cholernej, gównianej dziury.
-"Zajęło ci to wystarczająco dużo czasu", Andrius mówi do mężczyzn.
Jeden z nich wystąpił do przodu, był to starszy dowódca. -"Gdzie jest jeszcze
jeden? Mówiono nam, że jest was trzech."
-"Strzał w głowę," mówi Andrius.
Dowódca wzdryga się. -"Cholera. Zabierzmy przynajmniej was do domu."
Do domu. Moskwa. Najlepsze miasto na świecie. Miasto pięknych kobiet,
zimnej wódki i budynków, które sprawiają, że twoja dusza śpiewa. Klepię
Andriusa po plecach.
-"Kiedy wrócimy do domu, przyjacielu, co powiesz na to, żebyśmy znaleźli sobie
butelkę wódki, ciepły posiłek i jeszcze gorętszą kobietę".
-"Kurwa, tak" - mówi jeden z pozostałych żołnierzy, przerywając naszą
rozmowę. -"Nie mogę się doczekać, aż będę miał jaja głęboko w cipce."
-"Chcesz mieć jaja głęboko w czymkolwiek, będziesz musiał za to zapłacić; masz
brzydką mordę," odparł jeden z pozostałych mężczyzn.
I tak to się zaczyna. Pogawędka. Rozluźniony śmiech. Przyłączam się, ale mam
świadomość, że mózg mojego martwego towarzysza wciąż wplątany jest w
moje włosy, a dziś wieczorem kobieta dowie się, że jej mąż nigdy nie wróci do
domu.
Wojna, w końcu robi z nas wszystkich głupców.
Rozdział Trzeci
Biznesmen
Moskwa
-5 lat temu
-"Jest warta o wiele więcej niż to". Mężczyzna wpatruje się we mnie, oburzenie
wyryte na jego rumianej twarzy.
Zaproponowałem mu kupno jego gównianej firmy, a jemu nie podoba się
umowa na stole. Cóż, chrzanić go. Nie jestem żadną cholerną organizacją
charytatywną.
Popijam moją mrożoną wodę i gapię się na niego.
Jestem w kiepskim nastroju, bo mój dawca spermy znowu się ze mną
kontaktował.
Kiedy MOCCOW Today po raz pierwszy zrobiła o mnie fragment programy,
wyczołgał się z nory, udając, że się o mnie troszczy. Powiedziałem Annice, mojej
asystentce, żeby odmówiła mu połączeń, więc teraz wysyła mi listy. Gówniane,
żałosne listy.
Chcę go zabić, ale ostatnio, obok tego gówna z Bratvy, prowadzę wiele
legalnych interesów, a zamordowanie własnego ojca może przynieść zbyt wiele
uwagi, nawet dla mnie. Poza tym całkiem podoba mi się kontrola, jakiej
wymaga, aby go nie zabić. To jak przewrotna gra, w którą gram ze sobą. Jest we
mnie zwierzę, żołnierz nigdy tak naprawdę nie odszedł, a każdego dnia
zakładam garnitur i gram w przebraniu cywilizowanego człowieka. To test, gra,
sposób na zabicie czasu. A poza tym jestem teraz tylko żołnierzem innego
pokroju. Zamiast strzelać do wrogów, rozbijam ich finansowo i zatrzymuję łupy.
Mimo to, jeśli chodzi o mojego ojca, nie mogę pozwolić, by uszło mu to
bezkarnie. To po prostu nie przejdzie.
Wysłałem jednego z moich popleczników, Vasilyja, aby dał mu ostrzeżenie. Ma
zostawić mnie i moich w spokoju. Właśnie teraz Viasilij da mojemu staruszkowi
klapsa, którego nie zapomni. Mówiłem mu, żeby nie łamał kości - w końcu ten
stary drań to wciąż moja krew - ale żeby go mocno zranił.
Może i jest moją krwią, ale jest krwią, której nienawidzę. Krwią, którą się
brzydzę. Mój pieprzony, zasrany ojciec, który pobił moją matkę, a potem
zostawił ją, dwójkę dzieci i własną schorowaną matkę, by radziła sobie sama w
rozpaczliwych dniach po upadku Związku Radzieckiego. Ten kawał gówna myśli,
że zasługuje na część mojego sukcesu? Nie ma mowy.
Pozwolił umrzeć mojej matce, swojej własnej matce też, a potem mojej
siostrze. Zgrzytam zębami i odpycham od siebie te myśli. Jeśli dopuszczę je do
siebie, stracę panowanie nad sobą i walnę w twarz biznesmena, który prawie
zalał się łzami w moim biurze.- "Dlaczego o tym nie pomyślisz", mówię do
człowieka przede mną, znudzonego tym gównem.
-"Nie, dzięki. Nie ma się nad czym zastanawiać. To gówniana oferta."
-"Oh?" Wstaję i obchodzę swoje biurko, przysiadając na jego krawędzi. Moje
biura znajdują się na ostatnim piętrze jednego z najwyższych budynków w
Moskwie. Moje biurko jest orzechowe, ale nie jakieś nudne, sztampowe. To
duża orzechowa podstawa z szufladami i pulpitem, który wystaje z podstawy,
wcinając się w pokój niczym płetwa rekina. Podoba mi się, że odzwierciedla to,
kim teraz jestem. Cholernym rekinem. Jestem teraz zwycięzcą, tym, do którego
trafiają łupy, i za każdym razem, gdy wygrywam na nowo, mówię mojej zmarłej
siostrze, że to dla niej. Gdyby tylko żyła: Mógłbym uczynić ją bogatą ponad jej
najśmielsze marzenia. Mogłem zapewnić jej najlepszą opiekę zdrowotną, jaką
można kupić za pieniądze.... Jest już za późno.
Zwężam oczy i wyobrażam sobie, jak moja pięść rozwala twarz przede mną.
Zamiast dać upust mojemu wewnętrznemu zwierzęciu, przełykam i zmuszam
się do grzecznego stwierdzenia.- "Cóż, to jedyna oferta, jaką miałeś w ciągu
trzech lat, a jesteś osobiście zadłużony na kwotę dwóch milionów dolarów
amerykańskich. Dzięki temu spłaci pan swoje osobiste długi i zostanie panu
wystarczająco dużo na miłe życie na emeryturze."
Poczerwieniał ze złości teraz i pluje, kiedy mówi. -"Skąd, do cholery, wiesz o
moich osobistych finansach?"
-"Zawsze robię swoje rozeznanie," mówię mu.
-"Tu nie chodzi tylko o mnie. Mój ojciec zbudował tę firmę. Ja ją przejąłem, a
ludzie, którzy w niej pracują, stali się dla mnie jak rodzina. Twoja oferta nie
gwarantuje im pracy."
Oczywiście, że nie. Firma jest dla mnie nic nie warta, ale rozebrana i sprzedana
jest warta bardzo wiele. Chcę też mieć tę nazwę dla swoich własnych,
nikczemnych celów. Zastanawiam się nad tym, co powiedział. Nie mogę
zagwarantować jego pracownikom pracy w jego firmie, ponieważ nie będzie
ona już istniała jako podmiot, gdy dostanę ją w swoje ręce. Ale mogę im
zagwarantować pracę. On zatrudnia tylko około trzydziestu osób, to nie jest
niemożliwe.
Zaciskam palce i patrzę na niego.- "Dobra, co powiesz na to? Pięćdziesiąt
tysięcy więcej na ofercie, a ja gwarantuję, że wszyscy twoi ludzie dostaną pracę,
nawet jeśli nie do końca w twojej firmie? Umieszczę to na piśmie, a prawnicy
mogą to zagwarantować."
Jego głowa przechyla się na jedną stronę, rozważa moją ofertę.
-"Na piśmie i prawnicy to zagwarantują?"
-"Tak."
-"Dobrze. W tym przypadku, tak. Nie podoba mi się to, ale mamy umowę."
Westchnąłem. -"Dlaczego ci się to nie podoba? Masz to, czego chciałeś." Nie
wiem, dlaczego pytam, ale coś w jego postawie mnie wkurza.
-"Bo cię nie lubię."
Śmieję się z tego. -"Niewielu ludzi to robi, ale niestety dla ciebie, żebracy nie
mogą być wybredni".
Odchylam się do tyłu i naciskam brzęczyk w telefonie na moim biurku. -"Annika,
Mr. Bobrov będzie teraz wychodził. Proszę go odprowadzić."
Moja asystentka przechodzi przez ciężkie szklane drzwi, jej Louboutiny robią
odciski na grubym dywanie, i wykonuje zamaszysty gest ręką.
Bobrov rzuca mi ostatnie, zdegustowane spojrzenie i wychodzi.
Pieprzyć go. Za kogo on się uważa? Gdyby nie ja, dalej tonąłby w długach. Co z
tego, że zaoferowałem dużo mniej, niż warta jest jego firma? To on spieprzył
sprawę. To on tak źle zarządzał sprawami, że do tego doszło. Byłem bardziej niż
wielkoduszny, oferując jego ludziom gwarancję dalszego zatrudnienia.
Powinien mieć więcej pieprzonego szacunku.
Kiedy widzę Annikę siedzącą za biurkiem, jestem już w złym humorze, a to nie
wystarczy. Postanawiam wypieprzyć to z siebie. Pochylam się ponownie nad
brzęczykiem i czekam, aż odpowie.
-"Annika, wejdź tutaj i zamknij żaluzje, kiedy to zrobisz".
-"Tak, proszę pana", mówi bez tchu.
Annika nie wytrzyma długo. Popełniłem błąd pieprząc ją, a teraz widzę jej
szczenięce oczy, gdy myśli, że nie patrzę, śledzi mnie po pokoju, gdy dzwonię
lub prowadzę spotkania. To się nie uda.
Szczególnie nie wtedy, gdy mam żonę, przed którą muszę odpowiadać.
Nie mogę pozwolić, aby jakakolwiek kobieta myślała, że znaczy dla mnie więcej
niż niezobowiązujące rżnięcie. Może powinienem dać nauczkę małej Annice?
Pokazać jej, że znaczy dla mnie wszystko.
Annika robi to, co jej kazałem i przychodzi do mojego biura, a ja postanawiam
to zrobić. Pochylam ją nad biurkiem, podciągam jej spódnicę i majtki na jedną
stronę, i rżnę ją mocno i szybko. Nie upewniam się, że ona dochodzi, co zwykle
robię.
Zamiast tego, wyładowuję na niej swoją frustrację. Boże, ale jestem wściekły,
na Bobrova, na siebie i na Annikę za jej głupi, adorujący wzrok.
Nie jestem dobrym człowiekiem i najwyższy czas, żeby się o tym dowiedziała.
Kiedy skończyłem, wysuwam się z niej, wkładam jej majtki z powrotem na
miejsce, ściągam jej spódnicę i klepię ją w tyłek. Mocno.
Poprawia się, zarumieniona, oczy bolą, kiedy rzuca mi zmieszane spojrzenie, ale
ignoruję to. – „Przynieś mi kawę, dobrze? „Zapytałem ją.
Następnie, ponieważ jestem większym draniem, niż ona może przypuszczać,
wyjmuję chusteczkę z górnej kieszeni i celowo wycieram palce z miejsca, w
którym jej dotknąłem. Z uśmieszkiem podnoszę słuchawkę i dzwonię,
odprawiając ją bez słowa.
Wychodzi, nie patrząc ponownie w moją stronę, ale widzę porażkę i
upokorzenie w chwiejnych krokach i jej zbyt prostym kręgosłupie. Trzyma się
razem, tak jak ludzie, kiedy nie chcą się złamać. Twardo. Nauczy ją to nie
myśleć, że jest dla mnie czymś więcej niż zwykłym seksem. W dzisiejszych
czasach nikt nie liczy się dla mnie oprócz mojej żony i syna.
Nadchodzi koniec dnia, a ja wracam do domu, do absurdalnie luksusowego
apartamentu, w którym teraz mieszkam. Daleko mi do czasów, kiedy
dorastałem w dotkniętej biedą wiejskiej dzielnicy, albo kiedy walczyłem w
strasznych warunkach u boku takich ludzi jak Andrius. Moim domem jest teraz
apartament w Nura Towers, ekskluzywnym osiedlu. Mam apartament typu
penthouse i jest on tak kurewsko bogaty, że aż mnie to śmieszy. Mieszkanie ma
prywatny basen z widokiem na dzielnicę finansową i miasto poza nią.
Uwielbiam to miejsce.
Moja żona kocha to jeszcze bardziej, i nawet nasz niewdzięczny nastoletni syn
to uwielbia. Mówi się, że szczęśliwa żona, szczęśliwe życie, prawda? Cóż,
powinna być szczęśliwa. Wyciągnąłem ją z biedy i dałem jej dom godny
cholernej królowej.
Moja przyjaciółka z dzieciństwa, a teraz moja żona, Yulia, dzięki mnie nie żyje
już w biedzie. To jedyna kobieta, oprócz mojej matki i siostry, którą kochałem.
Kiedy otwieram drzwi, nie jestem przygotowany na to, co mnie wita.
Yulia szlocha i wpatruje się w iPada leżącego przed nią na stole. -"Yulia?"
-"Ty pieprzona świnio, jak mogłeś?" krzyczy, a potem podnosi ze stołu antyczną
popielniczkę na cygara i rzuca nią w moją głowę.
Unikam jej i odwracam się, by spojrzeć na bałagan, jaki zrobiła na ścianie za
mną. Tynk jest teraz brudny, a to mnie wkurza, bo to miejsce to istny dom
pokazowy.
-"Co do cholery, Yulia?"
Marszczę na nią brwi, kompletnie zakłopotany. To nie jest normalne. Nasz
związek nie jest pełen pasji, ani kłótni, ale przyjaźni. W pewnym sensie jest ona
miłością mojego życia, ale jest platoniczną miłością mojego życia. Nasze
małżeństwo to partnerstwo biznesowe i głęboka przyjaźń; nic więcej, nic mniej.
-"Sprawiłeś, że wyszłam na kompletną idiotkę. Zrobiłeś głupca ze mnie iz
naszego syna."
Chodzi jej o Michaela, który jest moim pasierbem. Chłopiec, którego urodziła
bez ślubu, po tym jak brytyjski biznesmen obiecał jej świat i zostawił ją z
niczym, oprócz dziecka w brzuchu.
-"Uspokój się kurwa i powiedz mi, co się stało." Podchodzę do niej bliżej, ale nie
spuszczam z niej wzroku na wypadek, gdyby postanowiła rzucić coś jeszcze.
-"To." Podnosi iPada i na największej moskiewskiej stronie z plotkami i
wiadomościami jest zdjęcie mnie i Anniki. Całuję ją, mocno, a ona jest
pochylona nad moim biurkiem. Moja ręka jest w połowie drogi do jej uda.
Wyglądam jak dziwak.
-"Co jest kurwa?" Nie rozumiem, jak to zdjęcie zostało zrobione. Chyba, że...
Annika sama to zrobiła. Ustawiła aparat przed biurem i zrobiła zdjęcie. To był
szybki pocałunek, kilka tygodni temu, dlatego nie kazałem jej zasuwać rolet. Nie
poszło to dalej.
To jest to, co ta suka robi dla drobnej zemsty? Pokazałem jej, że nie jest dla
mnie nikim ważnym, a ona robi coś takiego? Pieprzyć ją. Zaraz się przekona, że
nie wolno krzyżować rąk takiemu człowiekowi jak ja, chyba że chce się być sześć
stóp pod ziemią.
-"Będę pośmiewiskiem tego miasta" - mówi Yulia i pociera oczy.
Nie rozumiem, dlaczego jest taka zrozpaczona. Co jest z kobietami i ich
emocjami? Nasze małżeństwo to fikcja. Ona jest moją przyjaciółką i niczym
więcej. Nigdy nie lubiłem jej w ten sposób, a ona zawsze twierdziła, że to
uczucie jest odwzajemnione.
-"Przykro mi, że to wyszło na jaw, ale wiesz, że nie jestem święty. Nie jesteśmy
na wyłączność. Nie... Nie pieprzymy się. Więc o co chodzi?"
Ma kochankę, kobietę kochankę. Niedługo po spotkaniu z biznesmenem Yulia
zorientowała się, że nie lubi mężczyzn. Wolała kobiety.
Samotna, w ciąży i przerażona tym, co może oznaczać bycie lesbijką w kraju,
który nie zawsze był najbardziej otwarty na prawa gejów, zwróciła się do mnie.
Potrzebowałem żony, która pomogłaby mi odnaleźć się w środowisku
biznesowym, które w większości było sztywne i staromodne, a ona
potrzebowała męża. Nasze małżeństwo to umowa biznesowa, pakt między
przyjaciółmi.
-"Yulia, przykro mi, że to wyszło na jaw, ale nie rozumiem, dlaczego jesteś taka
zdenerwowana. Zawsze mówiłaś, że nie lubisz mnie w ten sposób... Myślałem,
że wolisz kobiety".
Śmieje się i jest to gorzkie jak diabli. -"O Boże, nie chcę twojego kutasa, ty głupi
człowieku." Potem westchnęła.- "Czy wiesz, co o mnie mówią? Jak go usidliła?
Jak ta zwykła, niewyżyta kobieta zdobyła wielkiego Konstantina Silvanova?
Mówią, że Michael jest twój, biologicznie, mimo że zawsze mówiliśmy prawdę,
że nie jest. Mówią, że jedynym powodem, dla którego jesteś ze mną, jest
poczucie winy. Teraz będą mówić jeszcze gorsze rzeczy. Przez ciebie,
Konstantin!".
-"Julia, wiesz, że kocham cię jak siostrę, ale daj spokój. Dałem ci wszystko, co
masz."
Odwraca się do mnie, jej oczy błyszczą. -"Ja też dotrzymałam swojej umowy,
Konstantin. Nie waż się o tym zapominać. Chodziłam na te wszystkie nudne
funkcje i kolacje i zachowywałam się tak, jakbyś był dobrym człowiekiem,
honorowym, rodzinnym, żebyś mógł dostać się do starej gwardii i powoli
wykupić ich majątek. Pomogłam. Nie jestem przedmiotem dobroczynnym."
Powinienem się zamknąć, bo jestem w gównianym nastroju. Narastał on przez
cały dzień, a ostatnią rzeczą, jakiej potrzebuję, jest kłótnia z Yulią, ale nie robię
tego. Zamiast tego, kontynuuję kłótnię.- "Tak, zrobiłaś swoje i pomogłaś, ale to
ja zbudowałem to wszystko." Gestykuluję po pokoju. -"Ja. Z krwią, potem i
łzami. Ty jesteś tylko pasażerem."
-"Pieprz się", krzyczy na mnie.
To nie jest ona. Ona nie reaguje w ten sposób, nigdy. -"Yulia, co do cholery?"
Ona wzdycha, zwisa i siada z powrotem, jej głowa zwisa. -"Michael zrobił coś ...
strasznego".
-"Co?"
-"Zaszedł w ciążę z dziewczyną, i to nie byle jaką; to córka bardzo wysokiej rangi
dygnitarza rządowego".
O cholera. To jest złe. Ja, który zostałem przyłapany na pieprzeniu się z moją
asystentką to nie jest dobre, ale jeśli wyjdzie na jaw, że Michael zaszedł w ciążę
z jakąś młodą kobietą, nasza rodzina będzie wyglądać na totalnie popieprzoną.
Oprócz tego, że będziemy wyglądać jak gówno, może to wpłynąć na mój biznes;
szczególnie, że przenoszę więcej mojej firmy do Wielkiej Brytanii i buduję tam
imperium, które będzie rywalizować z tym, które mam tutaj. Nie chcę, żeby
cokolwiek stanęło mi na drodze do realizacji moich przyszłych planów.
-"Słuchaj, pozbędę się tej kobiety, na stałe."
Yulia wpatruje się we mnie, jakbym wyhodował sobie drugą głowę. -"Nie, nie
zrobisz tego."
-"Kochanie, ona nie może nam tego zrobić bez odwetu, nie w naszym świecie".
-"Zabij ją, a już więcej nie zobaczysz Michaela".
-"Nie zabiję jej, ale tak ją wystraszę, że już nigdy nie pokaże swojej pieprzonej
twarzy. Wyślę Denisa."
-"Nie, nie zrobisz tego. Nie chcę, żeby stała jej się krzywda, ok? Cokolwiek jej się
stanie, nie zobaczysz już Michaela."
-"Wow, ok, nie używałeś tej konkretnej groźby wcześniej."
-"To nie jest groźba. Sprawy są... popieprzone." Yulia potrząsnęła głową.- "To
nie działa. To musi się skończyć."
-"Co?" Znam Julię, ona nie gra w gierki. Nie jesteśmy zakochani, więc ona nie
jest jakąś odrzuconą, złą żoną. Nie ma powodu, żeby to mówiła, chyba że mówi
serio.
-"Od jakiegoś czasu myślę, że coś musi się zmienić. Teraz, z tym bałaganem, w
który wpakował się Michael, jest to konieczne. Chcę przeprowadzić się do Anglii
i zabrać Michaela, zapisać go na tamtejszy uniwersytet, ale poznałam kogoś, a
ona mieszka tutaj. Jest inna niż pozostałe kobiety, K, to poważna sprawa."
Oh, miło. Ona ma na mnie oko, ale też kogoś poznała. Chwila paniki mnie
ogarnia. Nie chcę stracić jej i Michała. Może nie jestem w niej zakochany, ale
kocham ją, jak rodzinę. Kocham też Michaela.
-"Co ty mówisz?" Utrzymuję mój ton neutralny, mimo że czuję się cokolwiek
inaczej. -"Chcesz wziąć Michaela i wyjechać, pojechać do Anglii, a jedyną rzeczą,
która cię powstrzymuje, jest jakaś kobieta, którą dopiero poznałeś; nie ja, nie
to, co mieliśmy razem przez lata?"
Wstaje i przechodzi przez salon do masywnej kuchni. Nalewa wina z lodówki i
proponuje mi kieliszek, ale ja kręcę głową i zamiast tego sięgam po wódkę. To
wymaga czegoś mocniejszego. Michael może nie jest mój z krwi, ale zależy mi
na nim i nie chcę stracić z nim kontaktu.
Popijając wino, Yulia spogląda na mnie. -"Chcesz rozszerzyć swoje imperium,
prawda? Masz dużo pracy w Londynie, tak?".
-"Tak", mówię ostrożnie.
-"Mówiłeś od dawna, że Wielka Brytania jest miejscem dla firm takich jak twoja,
a ty już wykupiłeś dwie firmy. Wiem, że masz zaplanowaną podróż w przyszłym
miesiącu".
Popijam schłodzoną wódkę i krzyżuję kostki, opierając się plecami o ladę. -
"Mów dalej."
-"Dziewczyna nie chce zatrzymać dziecka; chce je oddać do adopcji. Jej rodzice
zgodzili się na to. Nie chcą, aby dokonała aborcji, ponieważ są głęboko religijni,
ale nie chcą też, aby ich córka w wieku siedemnastu lat znalazła się w sytuacji,
w której jej życie jest skończone. Wyjeżdża na długą przerwę do sanatorium, a
wróci za około osiem miesięcy, bez dziecka."
-"Jak ... staroświecko," komentuję.
-"Może, ale to jest to, czego ona pragnie, jej rodzice też, a ja czuję ulgę, bo nie
chcę, żeby Michael musiał być ojcem w tak młodym wieku. Dopiero co skończył
osiemnaście lat. Jednak życie, które tu prowadzi, nie jest dobre. Wpadł w złe
towarzystwo, pije, bierze narkotyki i oczywiście uprawia seks. Chcę, żeby
poszedł na uniwersytet w Wielkiej Brytanii, i chcę, żeby miał tam bazę ... z
tobą."
Ona znowu popija i trzyma rękę w górze, kiedy zaczynam mówić. -"Jedziesz tam
w przyszłym miesiącu, i będziesz wynajmował mieszkanie gdzieś za niebotyczną
opłatą." Ma na myśli fakt, że mam kilka miesięcy interesów do załatwienia w
Londynie. Jestem tam coraz bardziej zajęty. Brytyjskie prawo jest tak łagodne w
niektórych kwestiach, że można zbić fortuny. -"Nie możesz kupić?" kontynuuje.
-"Kup dom w pobliżu Londynu, ale na przedmieściach, gdzieś, gdzie Michael nie
będzie miał tyle kłopotów i tam się osiedl. Surrey jest piękne. Łatwo dojechać
do Londynu, a tamtejszy uniwersytet jest podobno świetny. Nie chcę go w
takim wielkim mieście jak Londyn, gdzie wróci do swoich zwyczajów."
Nie chcę mówić Yulii, że Michel wróci na swoje drogi, gdziekolwiek
najprawdopodobniej się znajdzie.
-"Możesz kupić tam dom i zamiast jechać tylko na miesiąc lub dwa, pojechać na
dłuższy okres i go zadomowić. Jestem pewna, że można umieścić kogoś na czele
tutaj na jakiś czas."
Więc... nie zamierzam stracić Michaela, wręcz Yulia prosi mnie, żebym przejął
nad nim opiekę. To ulga, ale też poważna decyzja. Ona ma rację, planowałem
przenieść więcej moich inwestycji do Wielkiej Brytanii. Przynajmniej tych
legalnych. Potrafię wyczuć okazję jak rekin krew, a talent dostrzegam na
kilometr. Mam nieomylną zdolność do wykupywania upadających firm i albo
sprzedawania ich części z zyskiem, albo przekształcania ich.
Mój pseudonim wśród tych, którzy znają mnie w naszej małej nielegalnej
społeczności to Król K, ale w szerszej Rosji to Firma MEDIG. Poważnie. Jakiś
pieprzony dziennikarz skomentował, że jestem jak lekarz dla upadających
organizacji, ponieważ daję im pocałunek życia, więc Firma MEDIG stała się
rzeczą. Nienawidzę tego, ale to oczyszcza to, co robię i sprawia, że jestem mniej
przerażający dla pracowników, kiedy słyszą, że wykupiłem firmę, w której
pracują.
Oznacza to, że ludzie są skłonni ze mną rozmawiać, a ja zawsze, zawsze
rozmawiam z mężczyznami i kobietami na hali produkcyjnej, w fabryce lub w
biurze, w zależności od tego, czym zajmuje się firma, którą kupuję.
Mam dwie firmy, których kupnem w Wielkiej Brytanii jestem zainteresowany,
ale przedłużenie mojego pobytu o kilka miesięcy oznacza, że druga strona
rzeczy tutaj, ta znacznie mniej legalna, może być zagrożona wrogimi zalotami.
Vasilu. On jest bardziej niż zdolny do utrzymania kontroli nad tą stroną rzeczy,
jeśli wezmę dodatkowy czas w Wielkiej Brytanii. Walczył w Spetsnazie tak jak ja
i Andrius, choć nie w tym samym czasie, bo jest ode mnie młodszy o sześć lat.
Jest bezwzględny, twardy i nie boi się niczego ani nikogo, tak jak ja to widzę.
Już teraz używam go jako mojego mięśniaka, gdy muszę przekonać kogoś do
swojego punktu widzenia, a on zabija dla mnie. Zastanawiam się nad
wprowadzeniem go do organizacji. Przypuszczam, że Vasilij jest dla mnie tym,
czym Andrius dla swojego szefa, Pakhana zwanego Allyovem. Jest moim psem
do ataku, tak jak Andrius jest dla Allyova, ale teraz stanie się kimś więcej. Moim
zastępcą.
Ma swojego bandytę, Denisa, który też dla mnie pracuje, ale teraz najczęściej
przyjmuje rozkazy od Vasilija. No i jest jeszcze nowy chłopak, Bohdan. Jest
bystry jak cholera, zabójczy, a do tego wygląda jak upadły anioł. Widziałem, jak
kobiety podawały mu wszelkie informacje, których on chciał, bez niczego więcej
niż mrugnięcia okiem lub uśmiechu. To ironia losu, że jego imię oznacza Boga.
W przeciwieństwie do Vasilija i mnie, on jest urodzony w Bratvie. Wychował się
na ulicy, ale w Petersburgu, nie w Moskwie. Chłopak miał matkę, która nie
dbała o niego, ojca chuj wie gdzie, a jakiś starszy wujek wziął go pod swoje
skrzydła, dawał mu pieniądze, jeśli tylko podrzucił paczkę na drugą stronę
miasta. Ojciec wrócił, zaczął bić Bohdana, który do dziś nosi blizny na plecach, a
życzliwy wujek zabił za to ojca.
Od tego czasu Bohdan jest lojalny tylko wobec swoich braci z Bratvy. Mam
szczęście, że po wyjeździe z Petersburga trafił do Moskwy i trafił na moją drogę.
Jest super lojalny, sprytny jak bicz i gdyby nie był po mojej stronie, stanowiłby
zagrożenie. Ale jest po mojej stronie, a on i Vasilij mogą zacząć szkolić kilku
młodszych ludzi, by awansowali na stanowiska władzy.
Tak, wszystko powinno tu przebiegać dość gładko, jeśli będę miał siedzibę w
Londynie.
-"A co z tobą?" Nie rozumiem, gdzie ona pasuje do tego.
Ona wzrusza ramionami. -"Będę odwiedzać Michaela, oczywiście, ale myślę, że
na początku, jak się zadomowi, będzie dobrze, jeśli to ty będziesz tam z nim.
Potrzebuje pewnej ręki, a ty możesz mu ją zapewnić. Nie bądź dla niego zbyt
łagodny. Każ mu się zachowywać i naucz go, co to znaczy być mężczyzną...
dobrym mężczyzną".
Przechodzę przez pokój i biorę jej twarz w swoje ręce. -"Yulio, wiesz, że nie
jestem dobrym człowiekiem. Jak mogę nauczyć kogoś innego, żeby nim był?".
-"Ależ jesteś, Konstantin. We wszystkich aspektach, które się liczą, jesteś. Jesteś
lojalny, chronisz swoją rodzinę i przyjaciół. Uratowałeś mnie i Michela, więc
pokaż mu tę stronę."
-"Nie mogłem ochronić mojej matki," mówię. -"Ani mojej siostry."
-"Nie, ale ty byłeś dzieckiem. Wiem, że twój biznes nie jest do końca legalny.
Nie jestem głupa ani naiwna. Wiem, że w twoim biznesie jest ciemna strona,
ale nigdy nie pozwoliłeś, żeby nas to dotknęło. Michael cię szanuje, podziwia
cię. Jeśli kupimy tam dom i ustawimy go na kursie, który chce robić, to mam
nadzieję, że się uspokoi i zacznie studiować. Że ułoży sobie życie."
-"Dobrze, Yulia. Ale wiesz, nie mogę być z nim cały czas. Nie mogę mieszkać w
Wielkiej Brytanii na stałe. Będę musiał wracać do Moskwy, być może często."
-"Wiem, ale możemy zatrudnić pracowników, prawda? Zatrudnić kogoś w
rodzaju kamerdynera, ale tak naprawdę zapłacić mu za pilnowanie Michaela i
upewnienie się, że sprawy nie wymkną się spod kontroli. Żadnych szalonych
imprez w domu, ani niekończącego się zalewu kobiet."
-"Tak, możemy."
-"To mój syn. Chcę, żeby miał szansę na życie; nie spieprzyć go, zanim
dorośnie."
Rozważam wszystko, co powiedziała. Muszę być w Wielkiej Brytanii, a gdybym
spędzał tam więcej czasu, mógłbym zarobić dużo pieniędzy. Tam jest taki
potencjał. Ufam też Vasily'emu, że poprowadzi dla mnie sprawy tutaj, kiedy
mnie nie będzie. Ale bardziej niż cokolwiek innego, to zaufanie, którym Yulia
mnie obdarza jest czynnikiem decydującym. Michael jest dla niej najcenniejszą
rzeczą na świecie, a ona ufa mi na tyle, by wierzyć, że jestem dla niego
najlepszy w tej chwili. Nie mogę się od tego odwrócić.
Kiwam głową.
-"Zostaw to mnie. Zajmę się znalezieniem nieruchomości i personelu. I zajmę
się tym gównem z Anniką."
***
Następnego ranka wcześnie przyjeżdżam do biura. Kiedy Annika przyjeżdża,
wołam ją do swojego biura. Widzę poczucie winy na całej jej twarzy. -"Chodź
tutaj." Podnoszę dwa palce i wołam ją nimi. Kiedy do mnie dociera, wychodzę
zza biurka i przypieram ją do ściany, zanim zdąży mrugnąć.
Owijam rękę wokół jej gardła i zmuszam ją do podniesienia podbródka, aż
patrzy na mnie, jej wielkie oczy są szerokie ze strachu.
-"Czy ty jesteś kurwa głupa?" Ona gwałtownie potrząsa głową. -"Czy masz
życzenie śmierci?" Znowu, kolejne potrząśnięcie.
-"Co myślałaś, że osiągniesz z tym pieprzonym wyczynem?"
-"Kocham cię," ona sapie.
Puszczam ją, a ona wpatruje się we mnie w bezbrzeżnym zachwycie. Głupia,
pieprzona dziewczyna. -"Boże, jesteś żałosna. Wynoś się, jesteś zwolniona."
Porusza się jak błyskawica i uderza mnie w poprzek twarzy, zanim mam szansę
usunąć się z jej drogi. Cholera, ta dziewczyna jest szybka.
Uśmiecham się, chwytam ją i rzucam na biurko, i daję jej pięć mocnych klapsów
w tyłek. Wystarczająco mocno, żeby krzyknęła. Następnie wyciągam ją do pionu
i wskazuję prosto na jej czoło.
-"Spieprzyłaś jeszcze raz, jesteś na mojej liście gówna - rozumiesz? Zabieraj
swoje rzeczy i spierdalaj mi z oczu, zanim wyrzucę cię przez okno."
-"Wątpię, że byś to zrobił?" mówi, jej głos drży.- "Ludzie by to zobaczyli."
-"Nie, masz rację," mówię, a potem, ponieważ jestem całkowicie znudzony jej
historyjkami, dodaję, z kłamstwem, ale ona o tym nie wie.- "Ale sprzedałbym
cię mojemu przyjacielowi, który handluje kobietami. I, Annika."
-"Tak" - szepcze chwiejnie.
-"Zrobisz cokolwiek, co skrzywdzi moją żonę, albo narobisz więcej kłopotów, a
wyślę kilku wspólników, którzy skrzywdzą cię w sposób, jakiego sobie nie
wyobrażasz.”
-"Nie będę sprawiać kłopotów," mówi.
-"Ty już masz, i to tylko dlatego, że jestem skurwielem o miękkim sercu, że
jeszcze oddychasz. A teraz spierdalaj i nie wymawiaj więcej mojego imienia,
zrozumiano?".
Ona kiwa głową i wybiega z pokoju. Spełnię swoją groźbę, jeśli ona sprawi
więcej kłopotów.
Nie jestem taki jak mój przyjaciel Andrius. Nie mam arbitralnych zasad co do
tego, kogo skrzywdzę, a kogo nie. Przychodzisz po mnie - jesteś zwierzyną
łowną. Mężczyzna czy kobieta.
Potem siadam przy biurku, uspokajam się i zaczynam przeglądać zdjęcia domów
na sprzedaż w Wielkiej Brytanii.
Londyn wzywa.
Rozdział Czwarty
Potwór sie rodzi
London
-2 lata temu
Nikt zdrowy na umyśle nie chce iść na wojnę. Problem w tym, że na tym świecie
jest mnóstwo szalonych ludzi.
Zrobiłem wszystko, co mogłem, by chronić moją rodzinę, ale czasami to, co
możesz zrobić, nie wystarcza.
Przez ostatnie dwa lata większość czasu spędzałem w Londynie, a coraz mniej w
Moskwie. Pozwoliłem Vasilijowi przejąć tam większą rolę, i jeśli o mnie chodzi,
prowadziliśmy uczciwy interes. Albo tak uczciwy, jak to tylko możliwe w naszym
świecie.
Teraz, ciemna strona mojego świata powróciła i uderzyła we mnie z pełną siłą.
Jeśli moje najgorsze obawy są słuszne, to dotknie ona mojego syna.
Wpatruję się w ekran telewizora w szoku. Oglądam rosyjski kanał informacyjny,
a tam doniesienia o strzelaninie w Moskwie. W moim budynku. W miejscu,
gdzie teraz jest Yulia ze swoją partnerką Melissą.
Serce mi wali, chwytam za telefon. -"Vasilij odbiera po pierwszym sygnale. -
"Włącz wiadomości" - mówię.
On to robi, a jego ostry oddech mówi mi, że widzi to, co ja. -"Musisz się tam
dostać i sprawdzić, co z Yulią i Melissą, teraz. Nie mogę pozwolić, aby Michael
obudził się i usłyszał o tym, zanim będę wiedział, że nic im nie jest i będę mógł
go uspokoić."
Słyszę, jak Vasili się porusza.- "Już tam jadę, szefie."
- "Zadzwoń do mnie, jak tylko będziesz coś wiedział."
Próbuję się uspokoić, wmawiając sobie, że w wiadomościach nie było mowy o
tym, że to w tym apartamencie doszło do strzelaniny. Yulia nadal tam mieszka.
Na moje rzadkie wizyty wziąłem mieszkanie obok, które nie jest tak okazałe, ale
co mnie to obchodzi? Prawie mnie tam nie ma. W ciągu ostatnich dwóch lat
biznes, zarówno legalny jak i nie legalny, eksplodował. Legalna strona dała mi
bogactwo i status; strona nielegalna dała mi władzę i jeszcze więcej bogactwa.
Po legalnej stronie kupuję i sprzedaję firmy i zbijam fortunę. Na nie legalnej
stronie handluję zbrojeniami i robię fortunę. Kiedyś handlowałem papierosami,
trawką i innymi narkotykami, ale to gówno jest małe i brudne. Teraz gram z
dużymi chłopcami. Do diabła, jestem wielkim chłopcem... Największym.
Przygryzam policzek, patrząc na paski z nagłówkami, próbując zdobyć więcej
informacji.
Odkąd odeszliśmy z przemytu papierosów i trawki, Vasilij i ja nie musieliśmy
nikogo szantażować. Nie zajmujemy się drobnymi gangsterami, którzy handlują
na rogach, więc mamy niewielu wrogów w Moskwie. Jedynymi ludźmi, których
musieliśmy usunąć z tej sytuacji, byli członkowie kartelu z Ameryki Południowej,
którzy mieli pieprzoną czelność próbować przejąć naszą działalność w Ameryce.
Rozprawiłem się z nimi bezlitośnie, więc nie ma już nikogo, kto mógłby nas
dopaść.
To nie będzie Yulia, mówię sobie. Nie będzie. Nie mogę zawieść nikogo innego
w moim życiu. Jeśli stracę Yulię, to tak, jakbym stracił siostrę.
Trzydzieści minut później odzywa się mój telefon, a ja odbieram go, serce wali
mi tak mocno, że ledwo mogę oddychać.
-"Szefie" - to wszystko, co mówi Vasilij. To wszystko, co ma do powiedzenia.
-"Kurwa, nie." Rzucam telefonem o ścianę.
Cholera, MICHAEL. Jak mam mu to powiedzieć? Jak? Znam ten ból. Wiem, co
on robi z człowiekiem. Jak zżera go w środku, niszczy to, co dobre, aż zostaje
tylko to, co złe. Jest podstępny, jak trucizna.
KURWA, KURWA, KURWA. Muszę się opanować, uspokoić. On mnie potrzebuje.
Nie mogę go teraz stracić.
Podchodzę do telefonu i przeklinam, gdy widzę, że jest bezużyteczny. Chwytam
telefon stacjonarny i wybieram numer Vasilija, wdzięczny, że znam go na
pamięć.
-"Jak? Jak one zginęły?" pytam.
-"Konstantin..."
O cholera. Musi być źle, skoro nie chce mi powiedzieć. -"Powiedz mi teraz."
-"Zostały zgwałcone, obie, a potem rozstrzelane." O cholera, nie. Tylko nie to.
Nie, nie, nie.
Coś jest na moim policzku i drażni mnie i wycieram to, aby odkryć, że moja
skóra jest mokra. Płaczę, a nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Nigdy nie
płaczę.
-"Czy to przez Meksykanów?" Pytam.
-"Nie, szefie. Ja...... nie wiem jak to powiedzieć." Co do kurwy nędzy?
-"Wypluj to," warknąłem.
-"Policja ma dwóch mężczyzn w areszcie. Jeden z nich to młody włóczęga,
naćpany metą."
Więc to był przypadek? Jezu, kurwa, Chryste. -"Szanse na to, że to był
przypadek są..."
-"Tak, nie skończyłem, Konstantin. Ten drugi mężczyzna... to twój ojciec."
I tak po prostu umarły we mnie resztki dobra. Zgaszone przez człowieka, który
pomógł mi dać życie. Ten sam człowiek zgasił wszystko, co pozostało z dawnego
Konstantina, chłopca, który wciąż widział dobro w niektórych ludziach, który
ożenił się z przyjaciółką z dzieciństwa, aby jej pomóc. Odszedł, pochłonięty
przez bezwzględnego, brutalnego człowieka, którym byłem przez wiele lat.
Rzucam telefon i pochylam się. Kurwa, nie mogę oddychać.
Z trudem wciągam powietrze do płuc, a gdy tylko mi się to udaje, żałuję, bo to
sprawia, że zawartość mojego żołądka z powrotem wdziera się do gardła.
Wymiotuję na cały mój wymuskany dywan, nie mogąc tego powstrzymać.
Mój ojciec? Mój pierdolony ojciec? Ten gówniany, do niczego nie przydatny
drań to zrobił? Jak? Dlaczego?
Słyszę, jak Vasilij krzyczy do mnie, żebym odebrał telefon, więc na autopilocie
robię to.
Ręce trzęsą mi się jak szalone, gdy trzymam go przy uchu.
-"W jaki sposób?" Zgrzytam. – „Jak, do cholery, mojemu ojcu udało się zrobić
coś takiego?”
-„Nie wiem” - mówi Vasilij. – „Ale musiał mieć pomoc, Kon, i myślę, że musiała
ona przyjść z wnętrza.”
On ma rację. Nie ma mowy, żeby mój bezużyteczny ojciec i jakiś odurzony
narkotykami dzieciak ulicy miał wiedzę lub umiejętności, aby włamać się do
apartamentu. Był ściśle strzeżony przez najnowocześniejszy system
bezpieczeństwa i kamery, więc musieli mieć pomoc.
- „Dowiedz się, Vasilij. Dowiedz się, a mnie, kurwa, nie obchodzi, co musisz
zrobić, żeby zmusić ich do rozmowy.”
-"Oczywiście."
-„Jedz do Ilyi”. Mówię mu . Ilya jest przyjacielem i jest podobny do mnie -
częściowo legalny, a nie całkiem.
-„Poproś Ilyę o kilku mężczyzn. Poza tobą nikt inny z naszej organizacji nie może
o tym wiedzieć. Nawet Denis czy Bohdan; nie teraz."
-"Gotowe. I Konstantin. ”
-"Tak?"
-"Tak mi przykro."
-"Tak. Muszę już iść; Muszę obudzić Michaela i powiedzieć mu, że jego matka
nie żyje ”Odkładam słuchawkę i w oszołomieniu idę do kuchni. Chwytając
butelkę szkockiej, piję prosto z butelki, dopóki nie będę w stanie jasno myśleć.
Dobra, po pierwsze, muszę posprzątać ten bałagan na dole. Chore, rozwalone
gówno. Następnie muszę skontaktować się z moimi kontaktami w moskiewskiej
policji. Nie chcę, żeby ktokolwiek dowiedział się o śmierci Yulii. Jeśli media się o
tym dowiedzą, rozniosą to wszędzie, a ja nie mogę pozwolić, żeby Michael
dowiedział się, co naprawdę stało się z jego matką. Nigdy.
Przechodzę przez wszystko, odrętwienie i zamknięcie. Kiedy jestem już gotowy
na rozmowę z Michaelem, czuję się jak gówno. Jestem zimny i nie ma to nic
wspólnego z temperaturą.
Mój ojciec, moja własna krew ,opuścił mnie i swoją rodzinę, a jakby tego było
mało, to potem przyszedł do mnie węsząc za moimi pieniędzmi. Kiedy mu
odmówiłem, zrobił to... tę ohydę wobec kobiety, która była pod moją opieką.
Mojej pieprzonej żonie.
Nieważne, że nasze małżeństwo nie było prawdziwe. Szanowałem ją i kochałem
jak członka mojej rodziny. On ją zbezcześcił, a teraz sprawię, że będzie cierpiał.
Dlaczego teraz? Dlaczego czekał tak długo po tym, jak wysłałem Vasilija, żeby
go pobił ,z jakiego powodu? Mówią, że zemsta jest daniem najlepiej
podawanym na zimno, ale ja zamierzam zrobić swoją na gorąco. Tak gorąco.
Zapłaci za to w najbardziej bolesny i zdeprawowany sposób.
Chcę go martwego, ale powoli. Chcę go torturować, wyrwać mu pieprzone
paznokcie, wyciąć język, a może... każę mu zjeść jego własnego kutasa. Chcę,
żeby poznał niewyobrażalny ból, zanim umrze.
Odsuwając te myśli na bok, by moja wypowiedź nie potęgowała strachu, jaki
ma poczuć mój syn, wchodzę do pokoju Michała.
Budzę go z ciężkim sercem i mówię mu, że jego matka zginęła w wyniku
nieudanego włamania. Mówię mu, że nic nie wiedziała. bo to było takie nagłe.
Płacze jak dziecko, a ja trzymam go jak dziecko, kołysząc go, gdy szlocha w moje
ramię.
W końcu wzywam znajomego lekarza, a on daje Michaelowi środek
uspokajający. Proponuje mi też jeden, ale muszę się skupić. Nie mogę się
zdezorientować, bo muszę skoordynować działania z Vasilijem.
Mogę się jednak napić. Nalewam sobie potężną whisky i popijam, pozwalając,
by pieczenie ogrzało odrobinę głębokiego zimna, które zadomowiło się w mojej
duszy.
Yulia na to nie zasłużyła, a spotkało ją to tylko dlatego, że mnie znała. Jestem
trucizną i to tego dowodzi. Moja matka, moja siostra, one wszystkie zginęły z
powodu zła, jakim jest mój ojciec i mojej niezdolności do ochrony tych, których
kocham. Nawet gdy mój ojciec nie będzie żył, ja nadal pozostanę żałosnym
człowiekiem, który nie potrafił ochronić swoich bliskich. Wszyscy się mnie boją,
ale ja boję się własnych porażek.
Po jakimś czasie w ciągu dnia odzywa się mój telefon. Odbieram go, gdy widzę
numer Andriusa.
-"Słyszałem," to wszystko, co mówi.
- "Jak?"
-"Daj spokój, bracie. Wiadomości w naszym małym świecie się rozchodzą.
Kurwa, Konstantin, tak mi przykro."
Ale nie zna całej historii. Nie wie, jak źle jest naprawdę.
-"Tak," mówię, bo teraz brakuje mi słów.
-"Masz dwa wyjścia, wiesz?" mówi Andrius.
-"Och?"
-"Tak, albo będziesz ponad to . Zrozumiesz, że to życie jest kurewsko
obrzydliwe, wyjdziesz i zabierzesz Michaela ze sobą... Albo zemścisz się na
każdym skurwysynie w to zamieszanym i staniesz się najzimniejszym,
najtwardszym draniem, jakim możesz być, żeby nikt i nic nie mogło cię już
więcej skrzywdzić".
-"Co byś zrobił?"
Śmieje się mrocznie. -"Myślę, że znasz odpowiedź na to pytanie, mój
przyjacielu. Dokonałbym pieprzonej BIBLIJNEJ zemsty na tych cipach".
-"Muszę powiedzieć, że to kierunek, w którym się skłaniam," odpowiadam.
-"Jak będziesz potrzebował pomocy, wiesz gdzie jestem".
-"Dziękuję."
Odkłada słuchawkę, a ja wpatruję się w ścianę. Nic. Nic nie widzę. Moje oczy
patrzą, ale mój mózg nie przetwarza informacji wizualnych, które do mnie
docierają. Nie, mój umysł jest zbyt zajęty kalkulowaniem, myśleniem i
wściekłością.
Mój ojciec zmienił mnie nieodwracalnie.
Przedtem byłem raptowny, czasami robiłem nielegalne rzeczy, bardzo
nielegalne, ale byłem uczciwy, miałem serce... duszę. Teraz moja dusza jest
czarna, i wszystko czego chcę to zemsta. Już mnie to, kurwa, nie obchodzi. Nie
dbam o to, czy skrzywdzę innych, czy zaryzykuję swoje życie. Moim jedynym
priorytetem jest ochrona Michaela i zemsta.
Stanę się tak potężny, że świat będzie przede mną drżał. Całe życie byłem
żołnierzem, ale teraz zostanę królem wszystkiego, a zacznę tutaj, w Wielkiej
Brytanii.
Rozdział
Piąty
Cassie
Przerwane życie
Londyn-sześć
miesięcy temu
"On jest bardziej sobą niż ja. Niezależnie od tego, z czego zrobione są nasze
dusze, jego i moja są jednakowe..." Emily Brontë, Wichrowe Wzgórzec
Mówią, że życie nie ma być łatwe. Mylą się ci, którzy myślą, że życie jest łatwe,
a nawet, że powinno być. Życie to walka. Trud. Dla niektórych, życie jest
jednym długim kryzysem.
Większa część mojego życia była właśnie taka. Mój ojciec odszedł, kiedy byłam
mała. Moja matka nie mogła sobie poradzić i nabawiła się problemów ze
zdrowiem psychicznym, które stały się tak poważne, że państwo mnie od niej
zabrało. Przez jakiś czas tułałam się po domach zastępczych, wracałam do
mamy, a ona traciła siły, więc znowu mnie zabierano, aż w końcu, dzięki Bogu,
rząd uczynił moich dziadków moimi oficjalnymi opiekunami. Przez pewien czas
wszystko było w porządku. Moi dziadkowie są wspaniali i dobrze się mną
opiekowali. Miałam dobre wyniki na egzaminach i cieszyłam się trzema latami
na uniwersytecie.
Potem wszechświat zdecydował, że mam już dość odpoczynku od gówna i
postanowił ponownie wprowadzić środki nadzwyczajne.
Moja mama zmarła, popełniając samobójstwo. Mój dziadek zachorował, a mnie
nie udało się znaleźć pracy w wybranej przeze mnie dziedzinie - informatyce -
pomimo rzekomo fantastycznego dyplomu i tysięcy funtów długu.
Więc jestem tutaj. Baristka w kawiarni, z chorym dziadkiem, zmartwioną babcią
i martwą mamą. Życie czasami jest do bani. Ssie jaja. Wielkie, włochate.
Właśnie wtedy, gdy wydawało się, że mogę być na dobrej trajektorii, życie
zostało przerwane. Znowu.
Wpatruję się w okno kawiarni, z mokrą ścierką w jednej ręce, i patrzę jak leje
deszcz. Pogoda pasuje do mojego nastroju.
Kiedy jestem w takim stanie, zbyt łatwo byłoby poddać się strachowi i
smutkowi, więc celowo staram się myśleć o dobrych rzeczach.
Zaczynam je wyliczać w głowie.
Mam pracę. Może nie jest to praca, w której robię to, co chcę, czyli praca w IT,
ale jest to praca. Dostaję darmową herbatę i ciastka, więc to dobrze, prawda?
Płaca jest do bani, a tak naprawdę, powodem, dla którego wybrałam
informatykę jako kierunek studiów jest to, że dobrze płacą, a ja nie chcę się
męczyć jak mama. Ani psychicznie, ani emocjonalnie, ani finansowo. Ona jest
jak wielki neonowy znak ostrzegawczy wiszący nad moją głową, kierujący każdą
moją życiową decyzją.
Mój chłopak troszczy się o mnie i sugeruje, że możemy się ustatkować. To
należy do dobrej kolumny, prawda? Co z tego, że Tim nie daje mi motyli? Jest
miły, opiekuńczy i spokojny. Potrzebuję spokoju w tym szaleństwie, jakim jest
moje życie. Jeśli mnie poprosi, zgodzę się, bo wiem, że tak trzeba zrobić.
Dorosła rzecz.
Lubi czytać tak jak ja, choć zupełnie inne rzeczy. Ja uwielbiam klasykę, podczas
gdy on lubi czytać biografie sportowe. Ja lubię musicale, zamaszyste sagi
historyczne i filmy wojenne. On lubi filmy o superbohaterach i anime. Moje
ulubione jedzenie to kuchnia włoska, a jego tajska. Zawsze chciałam pojechać
do Rosji, Chin i Wietnamu. Indii i Nepalu. Zwiedzić różne kultury i poznać
różnych ludzi. Tim lubi spędzać wakacje w Wielkiej Brytanii. Nie lubi upałów, ale
nie lubi też zimna. Mówi, że klimat w Wielkiej Brytanii jest idealny.
Ja chcę mieć psa, ale on lubi swoje złote rybki.
Tak, mamy swoje różnice, ale on troszczy się o mnie i jest miły. Moja mama
mawiała, że dobroć to najbardziej niedoceniana z ludzkich cech, a ja się z tym
zgadzam. Moja babcia też tak mówiła i założę się, że to właśnie od niej mama to
zaczerpnęła.
Mimo to, jest we mnie część, maleńka, ukryta część, która tęskni za przygodą i
czymś... więcej. Uwielbiam czytać wielkie rosyjskie powieści. W pewien sposób
tęsknię za romansem, ale także za tragedią Anny Kareniny, albo za
przeżywaniem historii przedstawionej w Wojnie i Pokoju. Jest we mnie dzikość,
którą bezwzględnie tępię, ponieważ ta dzikość stała się chorobą mojej matki, a
to jest mój największy lęk. Jednak pokusa jest zawsze obecna, ten mały,
drażniący głosik, który mówi mi, żebym żyła. Poszła na samą krawędź życia i
naprawdę poczuła.
Jest w tym jednak przerażenie. Mama czuła, dogłębnie. Żyła tuż przy tej
krawędzi. Kiedy inni uronili łzę na smutnym filmie, mama szlochała. Kiedy
niektórzy tańczyli bezświadomości, mama wyciągała ręce do nieba i kręciła się
w kółko, aż do zawrotu głowy i oszołomienia. Była piękna i płonęła zbyt jasno.
Ja w ogóle boję się palić.
Bezpieczne życie to dobre życie. Nikt tak naprawdę nie chce przeżywać historii
sejsmicznej. Co moja prababcia mówiła o życiu w czasie wojny?
-"To nie było jak w filmach, Cassie" - mówiła, kiedy jako dziecko błagałam ją,
żeby mi opowiadała. -"To było prozaiczne, a jednak straszne. Nudny,
niekończący się horror. Codzienne czekanie na to, czy zostaniesz
zbombardowana. Słyszeć o śmierci tych, których się kochało. Nie było
splendoru, nie bardzo. Wspominamy ten splendor tylko w opowiadaniach".
Więc mówię sobie, żeby dorosnąć. Żeby zaakceptować moje małe życie i cieszyć
się z niego, bo alternatywa mogłaby być o wiele gorsza.
A jednak... wciąż czasami przychodzą mi do głowy te szalone, romantyczne
pomysły. Fantazje o podróżach do odległych krain lub o życiu w wielkiej historii.
Zaczynam, gdy przez mętne, mokre szkło wyłania się postać.
Konstantin.
Co za imię! Mógłby być postacią z jednej z moich wielkich powieści. Ale nie jest.
To klient w kawiarni. Stały bywalec. Przychodzi przez większość dni w tygodniu i
za każdym razem moje głupie, naiwne serce bije podwójnie.
W pierwszej chwili, gdy go zobaczyłam, poczułam to, dzikość we mnie, która się
poruszyła, domagając się wolności.
Pragnę chwil, w których on przychodzi, ale też się ich boję.
Boję się ich, ponieważ sposób, w jaki on sprawia, że czuję się tylko przez jedno
spojrzenie lub błysk uśmiechu jest o wiele więcej niż jak mój chłopak sprawia,
że czuję się z przez jego głębokie deklaracje miłości, dobroci, i jego opieki.
Moja zdradziecka dusza tęskni za mężczyzną, którego ledwie znam, ponad
moim uroczym, troskliwym chłopakiem. Mężczyzny, który prawdopodobnie nie
jest zbyt miły.
Konstantin jest niebezpieczny. Rozumiem to, mimo że nie wiem o nim zbyt
wiele. Sposób, w jaki się zachowuje, mówi mi , że nie jest człowiekiem, z którym
można igrać. Ma więcej magnetyzmu w małym palcu niż większość ludzi w całej
swojej istocie. Jest w pewien sposób władczy, jakby był monarchą, a wszyscy
inni zwykłymi sługusami, ale jest też szorstki, a to fascynujące zestawienie.
Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy, sprzątałam stoły, a on przyszedł na kawę.
Od razu go zauważyłam. A kto by nie zauważył? Ten człowiek ma ponad metr
dziewięćdziesiąt wzrostu i jest potężnie zbudowany. Jest uosobieniem
wysokiego, ciemnego i przystojnego, ale z nutą niebezpieczeństwa i zagrożenia.
Kiedy wszedł po raz drugi, obsługiwałam go. Poczułam, jak moje policzki
rozgrzewają się, gdy uśmiechnął się do mnie i poprosił o latte
najseksowniejszym głosem, jaki kiedykolwiek słyszałam.
Och, jego głos. Głęboki, ale szorstki, surowy w jakiś sposób. Pasuje do jego
akcentu. Myślałam, że może jest Rosjaninem, a kiedy w końcu udało nam się
trochę pogadać, moje podejrzenia się potwierdziły.
Mamy wspólne zainteresowania. Ja kocham psy; on kocha psy. Ja uwielbiam
czytać klasyków; on uwielbia czytać klasyków. Cóż, to może być jedyna rzecz, o
której rozmawialiśmy, a która nas łączy.
Powód, dla którego Konstantin jest dla mnie tak niebezpieczny, jest jednak
bardziej związany z jedną rzeczą, którą wiem na pewno, że mamy ze sobą
wspólnego. Ten człowiek ma dzikość, która dorównuje mojej własnej. Do
diabła, on ma dzikość, która przebija moją własną. Jego nie jest ukryta głęboko,
jak moja. Jest na powierzchni, otwarta, przykryta ledwo widoczną powłoką
grzeczności.
Drzwi się otwierają, a Konstantin wchodzi z podmuchem wiatru i strugami
deszczu, po czym zamyka je i przeczesuje dłonią gęste, ciemne włosy. Dziś jego
włosy są lśniące i mokre od deszczu. Krople wody przylegają nawet do jego
kręconych, ciemnych rzęs. Te rzęsy są jedyną miękką rzeczą na twardej twarzy.
Głębokie szaro-niebieskie oczy omiatają pokój i zatrzymują się, gdy lądują na
mnie. Przez dłuższą chwilę nie mogę się ruszyć, sparaliżowana wiązką jego
charyzmy i skupienia.
Uśmiecha się i podnosi jedną rękę. Podnoszę swoją i macham do niego, po
czym uświadamiam sobie, że macham do niego ściereczką do czyszczenia.
Rumienię się i odwracam z powrotem do stołu, skupiając się na zadaniu, które
mam do wykonania. Dlaczego ten człowiek sprawia, że czuję się w ten sposób?
Czasami zastanawiam się, czy to wszystko nie jest tylko wymysłem wyobraźni.
Może dlatego, że jest Rosjaninem, a ja mam ostatnio taki rosyjski szał
czytelniczy? Wpadając w te romantyczne opowieści o ciężkich czasach i
historycznych wydarzeniach, można trochę stracić rozum. Nastąpiło to po
długim okresie czytania literatury chińskiej, a wcześniej francuskiej; wszystko to
tragiczne.
-"Skończyłam."
Głos po mojej prawej stronie sprawia, że podskakuję, i odwracam się, aby
zobaczyć moją koleżankę, Alishę, stojącą obok mnie.
-"Och, w porządku." Uśmiecham się do niej. -"Nie zmoknij za bardzo".
-"Już jestem mokra," mówi szeptem, z dużym mrugnięciem.
Marszczę się, nie rozumiejąc jej słów, a potem podążam za jej spojrzeniem do
Konstantina.
Ugh. Alisha jest niepoprawna. Totalna flirciara i ma obsesję na punkcie seksu.
Jest też wspaniała w sposób, w jaki ja kategorycznie nie jestem.
To że zauważyła Konstantina i pomyślała, że jest gorący, wkurza mnie. -"Jesteś
brudna," mówię jej z wymuszonym uśmiechem.
-"Założę się, że nic nie jest tak brudne jak on. On jest gorący jak cholera.
Wspinałabym się na tego wielkiego drania jak na drzewo." Ona patrzy, jak on
zamawia kawę.
-"Przyszedł w środę, kiedy miałaś wolne i nie miał na sobie garnituru", mówi
konspiracyjnie, jakby to był wielki sekret.
-"I?" Nie rozumiem, do czego ona zmierza.
-"Było gorąco, pamiętasz? Miał na sobie t-shirt i dżinsy, i oh. Mój Boże." Ona
wachluje swoją twarz. -"Cass, ciało tego człowieka to zbrodnia."
-"Czy ty nie masz chłopaka?" Nienawidzę, jak prymitywnie brzmię, więc łagodzę
to uśmiechem.
"-Pozwól mi wytłumaczyć, mój chłopak i ja mamy listę. Pięć znanych osób, które
możemy pieprzyć. On jest na mojej liście." Ona wskazuje na Konstantina.
-"On nie jest sławny."
-„Wiem dokładnie!” Przewraca oczami. -„Musiałam wyrzucić Ryana Goslinga,
żeby go wpisać. Więc jeśli mam szansę, biorę ją, a mój chłopak nie może nic
powiedzieć ”.
Parskam i kręcę głową, śmiejąc się wbrew sobie. -„Jestem prawie pewna, że tak
to nie działa”.
- „Jestem całkiem pewna, że tak. W każdym razie, do zobaczenia później.
Odpadam."
-"PA." Patrzę, jak wychodzi za drzwi. Jej smukłe, długie nogi w obcisłych,
wyblakłych dżinsach z dziurami na kolanach. Ma na sobie t-shirt z głębokim
dekoltem i wydaje mi się, że wykonała pracę z cyckami, ponieważ czubki jej
piersi wyglądają jak dwie połówki pomarańczy. Jej włosy są długie, proste i
lśniące, brązowe i zwisają na plecach . Jest oszałamiająca i przez chwilę czuję się
niezadbana.
-„Jak sobie radzisz ze Stalingradem?”
Piszczę i odwracam się i widzę za sobą Konstantina z kawą w jednej ręce i
talerzem kremowym ciastem w drugiej.
-"Jest długi," mówię nieskładnie. -"I mylą mi się nazwy, więc wydrukowałam
sobie ich listę i trzymam ją przy łóżku".
On podnosi jedną brew. -"Czy to nie sprawia, że to bardziej jak praca domowa
niż czytanie dla przyjemności?"
-"Nie... lubię duże, złożone książki".
-"Tak, lubisz Wojnę i Pokój, nie?"
-"Tak, ale Anna Karenina jest moją ulubioną i oczywiście Wichrowe Wzgórze."
-"Nie czytałem Wichrowych Wzgórz," mówi.
Na chwilę zapominam o sobie. Zapominam, jaki jest niesamowicie gorący i jak
sprawia, że się rumienię, i kręcę głową. -"Co?" Wypuszczam powietrze i
przechylam głowę na bok. -„Nie możesz nie przeczytać Wichrowych Wzgórz.
Lubisz wielką literaturę, a przynajmniej mi to zawsze powtarzasz ”.
-"Lubię." Jego usta drgają trochę, unosząc się w jednym kąciku.
-„Cóż, Wichrowe Wzgórza jest jedną z największych” - mówię.
-„Powinienem więc spróbować?” Siedzi przy stole, na którym kończę
sprzątanie, i uśmiecha się do mnie.
-„Tak, zdecydowanie. Chciałbym usłyszeć, co o tym myślisz ”.
-„ W takim razie to przeczytam, Cassie, a potem przyjdę i powiem ci, co myślę o
tym ”.
-"Dobrze, zgoda."
Uśmiecha się do mnie, upija łyk kawy i jęczy.
Wyobrażam sobie, że może jęczeć podczas seksu i natychmiast wraca całe
moje podenerwowanie.
-„Robisz tutaj najlepszą kawę”.
Następnie odłamuje kawałek ciasta z kremem i wkłada go do ust.
-„Nie rozumiem, dlaczego nie jesteś gruby” - wyrzucam. -„Jesz tu ciasto
każdego dnia."
Żuje i połyka. -„Wiem i dlatego musiałem się podnieść poziom moich
treningów. Jeśli ktoś pozostaje aktywny, może sobie pozwolić. Ty też jesz
ciasta” - szepcze, jakby to był sekret.- "Widziałem cię. I spójrz na siebie,
wyglądasz niesamowicie ”.
Ja? O. Mój. Bóg. Uważa, że wyglądam niesamowicie. Nie dobrze czy zdrowo ale
niesamowicie.
-"Nie wyglądam niesamowicie" - mówię z prychnięciem, a potem żałuję, że nie
jestem taką idiotką. Femme fatale mruknęłaby dziękuję gardłowym szeptem i
odeszła w tajemniczy sposób.
Czy można chodzić tajemniczo? Nie wiem. Świetnie, teraz myślę o moim
spacerze i będę się czuła bardzo skrępowana, kiedy będę wracała do lady.
-"Oh, zaufaj mi, wyglądasz."
To pierwszy raz, kiedy był czymś innym niż przyjazny w tym, co do mnie mówi.
Jest coś tam w sposobie, w jaki na mnie patrzy, ale werbalnie? Nic poza
przyjaźnią. Jego oczy ciemnieją, gdy na mnie patrzy, potem znów gryzie swoje
ciastko, żuje, połyka, oblizuje wargi i uśmiecha się.
- "Jesteś prawie tak kusząca jak ciastka, Cassie."
Potem zaczyna się uśmiechać, a ja mogę się tylko gapić. Nigdy wcześniej nie
widziałam go uśmiechającego się w ten sposób. Dał mi wiele przyjaznych
uśmiechów z zamkniętymi ustami i kilka małych, pokazujących zęby
uśmiechów, ale nie ten pełny uśmiech, który czyni go tak wspaniałym, że nie
mogę przestać patrzeć.
-"Lepiej wrócę do lady", mówię , odwracam się i prawie biegiem wracam do
kasy i bezpieczeństwa, które można znaleźć za nią.
Jestem cała czerwona, a moje serce bije zbyt szybko. Przez resztę czasu on
siedzi i pije kawę, a ja wciąż rzucam spojrzenia w stronę Konstantina.
Gdybym tylko była odważna, mogłabym mu powiedzieć, co czuję. Gdybym tylko
nie była zdeterminowana, żeby być rozsądną i dobrą w tym życiu, mogłabym
pójść do niego i powiedzieć mu, żeby spotkał się ze mną wieczorem w jakimś
hotelu. Tam zerwalibyśmy z siebie nawzajem ubrania, a ja mogłabym się
przekonać, czy obietnica jego ciała jest zgodna z rzeczywistością. Moglibyśmy
uwolnić nasze wewnętrzne dzikie demony i po prostu rozerwać to miejsce, i
siebie nawzajem, na strzępy. Ale nie zrobię tego, prawda? Bo w
przeciwieństwie do Konstantina, który, jak się założę, ogarnia swoją
wewnętrzną bestię, mnie przeraża.
-"Ziemia do Cassie." Irytujące nosowe tony Jeffa, kierownika, przerywają mój
lot fantazji.
-"Przepraszam, tak?"
-"Czy możesz posprzątać magazyn, proszę; jest tam totalny bałagan."
Cholera, nie mogę Konstantin oglądać w magazynie. Wzdycham i kiwam głową.
-"Oczywiście."
Z jednym ostatnim spojrzeniem na tajemniczego Rosjanina, którego coraz
bardziej beznadziejnie pożądam, kieruję się w mrok zaplecza i sprzątania, które
mnie czeka.
Rozdział Szósty
Konstantin
Powrót Żołnierza
Londyn-sześć
miesięcy temu
Powiedzieć, że życie się zmieniło, to niedopowiedzenie. Po śmierci Yulii stałem
się bardziej zdeterminowany niż kiedykolwiek. Zimniejszy. Twardszy, tak. Ale
też bardziej chciwy. Bardziej wymagający, zarówno od siebie, jak i od ludzi
wokół mnie. Skompletowałem zespół, najlepszy. Legalny biznes zatrudnia
najlepszych łowców głów, menedżerów rozwoju biznesu i menedżerów
aktywów, jakich można znaleźć w rozwiniętym świecie. Mniej legalna strona...
cóż, Vasilij i Denis to wynajęte mięśnie, a mózgiem, który pomaga Vasilijowi,
jest ten zbyt piękny dla własnego dobra drań Bohdan.
W ciągu ostatnich dwóch lat zarobiłem niewiarygodne, wręcz nieprzyzwoite,
sumy pieniędzy. Przejąłem i zrestrukturyzowałem duże firmy w Wielkiej
Brytanii, USA, Rosji i Francji. Gdyby moje bogactwo było znane, znalazłbym się
na listach najbogatszych na świecie, ale ja nie potrzebuję takiej kontroli.
Odchylając się do tyłu w moim fotelu biurowym, spoglądam na ciągle
zmieniającą się panoramę Londynu. To dziwne miasto, mieszanka starego
piękna i nowoczesnej brzydoty. Dla prawdziwego piękna lubię podróżować do
miejsc takich jak Florencja czy Avignon. To miasto jest dla biznesu. Mam domy
tutaj, w Kalifornii i w Moskwie, wszystkie dla biznesu. A Paryż dla przyjemności.
We wszystkich moich domach zatrudniam pracowników i chociaż moi
pracownicy biznesowi są dziś w większości legalni, wciąż mam małą armię
twardych ludzi, którzy wykonują dla mnie brudną robotę i którzy mają siedzibę
w Moskwie.
Moja głowa jest tak pochłonięta interesami tutaj w Londynie, że czasami
zapominam, kim i czym naprawdę jestem. Jestem żołnierzem, bojownikiem,
wojownikiem wykutym w ogniu, udającym cywilizowanego dżentelmena
zapakowanego w eleganckie garnitury. Już raz zapomniałem, kim i czym jestem,
i odebrano mi coś cennego; to nie jest błąd, który powinienem popełnić
ponownie. Łatwo jest jednak dać się zwieść myśleniu, że jest się nikim więcej,
jak tylko legalnym biznesmenem, kiedy pije się wino i jada z brytyjskim
premierem i jego kochanką.
Imperium, które zbudowałem tutaj, przyćmiło bardziej mroczne imperium, od
którego wszystko się zaczęło w Moskwie.
Obecnie pracuję nad dwoma różnymi przejęciami firm, starając się uzyskać od
władz Londynu pozwolenie na budowę nowego przedsięwzięcia biznesowego,
co wiąże się z obsmarowywaniem łap i groźbami. Nie do końca na takim
poziomie, jak Vasilij w Moskwie, ale jednak. Powoli, ale nieubłaganie, porzucam
szemraną stronę biznesu na rzecz Vasilija i Bohdana, i coraz bardziej zagłębiam
się w londyńskie życie, w miarę jak rośnie mój legalny majątek i władza. Nie
żebym był ponad stosowanie mrocznych taktyk, by zdobyć to, czego chcę, ale
po co ryzykować nielegalne działania, skoro mogę zarobić o wiele więcej
pieniędzy legalnie? Wielka Brytania, raj dla de-regulacji. W Londynie jest
mnóstwo pieniędzy do zarobienia, dzięki jego pobłażliwemu podejściu do
świata finansów.
Wpatrując się w akta na moim biurku, wzdycham i zastanawiam się, skąd bierze
się ten rosnący niepokój.
Powinienem być szczęśliwy. W końcu mam wszystko, prawda? Jestem
potężnym, przystojnym, bogatym mężczyzną. Pieprzę się z supermodelkami,
posiadam wiele domów i pieprzony samolot pasażerski. Niewielki, ale jednak
samolot. A jednak czuję pustkę. Życie jest... nudne. Jest ponure, i powinno być
takie, ale przy moim sposobie życia, ale ta ponurość? Płynie z mojej duszy,
pokryta szarą sadzą smutku i gniewu, z której nie mogę się otrząsnąć, choćbym
nie wiem jak się starał.
Wydarzenia sprzed dwóch lat zmieniły mnie nie do poznania, zmieniły też
mojego pasierba.
Michael nie jest już taki sam, odkąd jego matka została zamordowana. Prawda
o okropnym horrorze jej śmierci nigdy nie wyszła na jaw, ale jest wystarczająco
zła, że on wie, że została zamordowana. W przeciwieństwie do mnie, on na
szczęście nie stał się twardy, ale jest emocjonalnie niechlujny. Daje zbyt wiele
tym, którzy na to nie zasługują, ma przyjaciół, którzy tylko go wykorzystują, ale
którym wydaje się, że są w jakiś sposób jego braćmi.
Jego potrzeba uczucia, stworzenia własnej rodziny może być po części moją
winą. Kocham go i umarłabym, by zapewnić mu bezpieczeństwo, ale nie jestem
zbyt dobry w okazywaniu uczuć. Wiem, że on myśli, że jestem zimny. Jest
wobec mnie nieufny. Dlaczego, nie wiem; nigdy bym go nie skrzywdził. Jest
jedyną osobą na tym świecie, która mogłaby mnie zdradzić i przeżyć, by o tym
opowiedzieć.
A jednak, gdzieś po drodze, spieprzyłem sprawę z Michaelem, a teraz? Teraz on
znowu namieszał i to w sposób, który wciąga mnie z powrotem do mrocznego
świata, z którego wyszedłem jedną nogą. Zaszedł w ciążę z inną dziewczyną. Jak
można dwa razy popełnić ten sam cholerny błąd?
Kiedy się dowiedziałem, uderzyłem go. Jedyny raz w życiu go uderzyłem, i
wstydzę się tego, ale ja pierdolę... Jak on może ciągle zachodzić w ciążę z
kobietami? On nie rozumie biologii, ten idiota.
Co gorsza, dziewczyna, którą zapłodnił, jest księżniczką włoskiej mafii. Jeśli się z
nią ożeni, będziemy związani z włoską mafią w sposób, który mi się nie podoba.
Jeśli się z nią nie ożeni, staniemy się celem Włochów w sposób, który z
pewnością mi się nie spodoba.
Nie jestem pewien, jaka jest, kurwa, odpowiedź i przyprawia mnie to o ból
głowy. Nie chcę być z nimi związany. To nie dlatego, że chodzą po nielegalnej
stronie, co mi nie przeszkadza. To dlatego, że są cholerną włoską mafią. Są
zbyt... emocjonalni. W ten sposób Michael będzie do nich pasował.
Michael zjebał raz za razem , ale kto może winić dzieciaka? Ojciec go zostawił,
matka została zamordowana, a on utknął z takim zimnym draniem jak ja.
Kocham go, nawet jeśli trudno mi to okazać. Jest jedyną osobą na tym świecie,
na której mi teraz zależy.
Cóż, on i ta ładna, mała baristka w mojej ulubionej kawiarni. Byłabym wkurzona
na cały świat, gdyby coś jej się stało. Ona jest jak butelkowane słońce w
kształcie człowieka.
Po raz pierwszy odwiedziłem tę kawiarnię miesiąc lub dwa i pokochałem jej
domową, ciepłą atmosferę. W moim życiu nie ma tego zbyt wiele i zazwyczaj
tego nie pragnę, ale przez trzydzieści minut dziennie kawiarnia zapewnia mi
trochę komfortu. Pachnie jak niebo, a ciastka i inne gówna są równie dobre jak
napoje. Odkąd znalazłam to miejsce, musiałem zwiększyć ilość sesji na siłowni.
Najlepszą rzeczą w tym miejscu jest jednak moja ulubiona blond baristka.
Chociaż blond to zbyt łagodne określenie dla jej włosów z warstwami brązu,
miodowego blondu, jaśniejszego blondu i rudych odcieni. Myślę, że to też jest
naturalne. Widziałem, jak się z nimi bawiła, jak przeczesywała je palcami i
podrzucała, więc nie wierzę, że są farbowane. Żadnych wyraźnych linii
odrostów. Ma po prostu najbardziej oszałamiające włosy, jakie kiedykolwiek
widziałem. Cholera, mógłbym na nią patrzeć cały dzień. Właściwie, to idę i
patrzę na nią teraz.
Odsuwam się od biurka, biorę moją szytą na miarę marynarkę i przewieszam ją
przez ramię. Kawa mnie woła.
-"Wychodzę" - mówię do mojej asystentki, kiedy mijam jej biurko na korytarzu.
-"Dobrze, proszę pana", odpowiada z uśmiechem. Jest wspaniałą młodą
kobietą, a ja odwzajemniam się krótkim, profesjonalnym uśmiechem i idę dalej.
Nauczyłem się swojej lekcji dawno temu i już nigdy, przenigdy nie pieprzę się z
moimi pracownikami. Nie dlatego, że w dzisiejszych czasach w Wielkiej Brytanii
takie rzeczy tak łatwo uchodzą na sucho. To miejsce jest bardziej pobłażliwe niż
niektóre inne kraje, ale dyrektor firmy pieprzący sekretarkę? To nie jest wygląd
lub reputacja, którą chcę.
Kiedy docieram do kawiarni, uśmiecham się, gdy widzę, że blond barista
pracuje.
Teraz już wiem, jak ma na imię - Cassie.
Odbyliśmy kilka rozmów, Cassie i ja, nic wielkiego, ale wystarczająco dużo, że
jesteśmy przyjaciółmi witamy się nawzajem, a w niektóre dni kończymy
rozmawiając przez jakiś czas. Pod pewnymi względami wiem więcej o Cassie niż
o mojej obecnej dziewczynie, Lizie Soames, modelce z Instagrama, influencerce
i wrzodzie na tyłku.
Lizie niedługo będzie moją byłą dziewczyną, bo szczerze mówiąc, nie mogę jej
znieść. Normalnie nie obchodzi mnie, czy lubię kobiety, które pieprzę. Nie
pieprzę ich dla ich osobowości, ale dla ich wyglądu, ciał, zdolności i chęci do
bycia kreatywnym w łóżku. Jednak odkąd poznałem Cassie, Lizie mnie drażni.
Myślę, że zerżnąłbym Cassie, chociaż wiem, że nie byłaby zadowolona z tego, że
zakneblowałbym ją własnymi majtki, kiedy bym ją rżnął. Cassie
prawdopodobnie uznałaby to za odrażające, a jakoś, zamiast wydawać się
nudne, to tylko bardziej mnie w niej kręci.
Ona nie jest ... czysta. Nie chcę czystej, dziewicy, ani żadnej z tych rzeczy. Cassie
nie jest taka, ale jest promienna. Jest cudowna w najprawdziwszym znaczeniu
tego słowa. Chcę ją zjeść, tak samo jak zjadam te ciastka, które serwuje.
Rzeczy, które wiem o Cassie:
Cassie kocha psy, i pewnego dnia chce mieć Golden Retrievera, ale teraz nie
może go mieć, bo mieszka w małym mieszkaniu.
Uwielbia czytać, i to nie byle co; widziałem ją czytającą ciężkie gówno. Obecnie
czyta Stalingrad, po raz pierwszy przetłumaczony na angielski, a to jest
naprawdę ciężkie tomiszcze.
Jest super inteligentna, skończyła studia z informatyki i technologii
informacyjnej, a pracuje w kawiarni tylko do czasu, aż znajdzie pracę na pełen
etat. Cassie nie przepada za kawą, co zabawne, wypija tylko jedną lub dwie
filiżanki dziennie, preferując herbatę, głównie mrożoną, brzoskwiniową. Lubi
taniec i dziewczyna ma serce jak złoto. Cassie zabiera swoją starszą sąsiadkę na
taniec towarzyski w każdy czwartkowy wieczór. W każdy weekend odwiedza też
swoich dziadków. Założę się, że piecze pierdolone szarlotki i zanosi je do banku
żywności. Cassie panicznie boi się os i pszczół, a widok jej wygibasów z rękami
pełnymi kubków z kawą, gdy tańczy, by nie wchodziły jej w drogę w słoneczne
dni, jest niemal komiczny.
Wszystko, co wie o mnie, to to, że jestem bogatym biznesmenem, ja też
uwielbiam czytać, nienawidzę tańczyć i w zasadzie nie potrafię tego robić - co
według niej jest bzdurą, każdy potrafi, muszę tylko spróbować - i uwielbiam
kawę. Oh, i tak, powiedziałam jej, że kocham też psy, co też robię.
Cassie nie wie, że jestem osobiście odpowiedzialny za sprowadziłem większości
broni na zachodnie wybrzeże USA. Albo, że podczas gdy większość moich
interesów w Londynie jest legalna, moje interesy w Rosji, USA, Ameryce
Południowej i wielu innych miejscach, nie są takie. Londyn jest przykrywką i
polisą ubezpieczeniową w jednym. Zarobiłem na nim tyle, że nie potrzebuję
tego drugiego gówna, co ułatwia mi całkowite odejście od nielegalnej strony,
jeśli kiedykolwiek zrobi się zbyt gorąco.
Cassie jest zajęta obsługą kilku stolików, które znajdują się na zewnątrz.
Spowalniam swoje kroki, żeby móc obserwować jej krągłą sylwetkę, gdy się
porusza. Jest w niej coś, co sprawia, że moje usta nabierają wody. W świecie
Instagrama i Tindera idealnych kobiet, które wszystkie wyglądają tak samo, ona
jest inna. Jej włosy są często poplątane, makijaż jest subtelny, a czasami w
ogóle go nie ma. Jej ciało jest boskie, ale nie w sposób, w jaki robi to wiele
kobiet, które pieprzę w dzisiejszych czasach. Nie, moja mała baristka jest
całkowicie naturalna.
Kiedy się zbliżam, słyszę rozmowę, którą prowadzi z klientem.
-"Wyglądasz niesamowicie," mówi ta druga kobieta.
-"Szczerze mówiąc, po prostu chodzę na taniec i sporadycznie na jogę. Nie
robię nic innego. Nie przejmuję się. Nienawidzę siłowni. Ale chodzę cały czas.
Chodzę do i z pracy. Idę na spotkanie z przyjaciółmi i po wieczornym wyjściu
wracam do domu piechotą , o ile pogoda nie jest zła . Nie zawracam sobie
głowy transportem publicznym ani taksówką ”.
Powinna uważać, komu opowiada te szczegóły. Wokół jest wiele drapieżników,
a głośne omawianie swojej codziennej rutyny spacerowej nie jest mądre. Wiem
wszystko o drapieżnikach, sam nim jestem. Tylko, że ja nie żeruję na
bezbronnych kobietach; gdzie w tym zabawa? Moim celem są inni drapieżcy,
tacy jak ja. Nie ma nic bardziej satysfakcjonującego niż upolowanie dużej
zwierzyny, mówiąc metaforycznie. Cassie jest gazelą, a nie ma dreszczyku
emocji, gdy się taką upoluje.
Zerka w górę, widzi mnie i uśmiecha się do mnie. Boże, jej uśmiech. Naprawdę
jest jak słońce wychodzące zza chmury. Oświetla całą jej twarz i jest czystą
radością.
-"Hej, Konstantin" - mówi.
Jest jedną z niewielu osób, które używają mojego imienia. Dałem jej pozwolenie
pewnego dnia, kiedy poprosiła o moje imię do napisania na moim kubku, kiedy
wziąłem jedzenie na wynos, a teraz używa go swobodnie. Nigdy nie przestaje
mnie to podniecać, głównie dlatego, że kiedy je wypowiada, wyobrażam sobie,
jak sapie, gdy rżnę ją na materacu.
Nie wiem, dlaczego jeszcze się do niej nie zbliżyłem. Po części dlatego, że nie
sądzę, by była otwarta na to, czego chcę. Nie wydaje mi się, że ona lubi
przypadkowe pieprzenie, czy bycie czyimś cukiereczkiem na kilka tygodni czy
miesięcy. Cassie jest głębsza niż to.
Innym powodem, dla którego nie wykonałem żadnego ruchu, jest to, że ją
lubię. Zwykle nie lubię ludzi, nie aż tak bardzo. Lubię ją i chcę się z nią pieprzyć,
i nie bardzo wiem co z tym zrobić. W rzeczywistości, chcę ją pieprzyć tak
bardzo, że prawie mnie to martwi, albo martwiłoby, gdybym martwił się o takie
rzeczy. To jednak sprawia, że się zatrzymuję i nie wykonuję ruchu. Mógłby się
zrobić bałagan, gdybym to zrobił, a rzeczy są krytyczne biznesowo w tej chwili.
Nie mogę sobie pozwolić na emocjonalne uwikłania.
Jeden z jej kolegów zbliża się do kawiarni, właśnie zaczyna swoją zmianę.
Zwalnia, gdy ją widzi, obdarza ją ogromnym uśmiechem i przyciąga ją do siebie.
-"Gratulacje, Cassie" - mówi, gdy przyciąga ją do siebie.
Mam ochotę połamać mu ręce za to, że dotyka całego jej ciała, którego
pożądam. Jej drobna talia i rozłożyste biodra sprawiają, że moje usta są pełne
śliny. Trzyma dłoń na jej dolnej części pleców i przysięgam, że celowo dotyka
czubka jej jędrnego, okrągłego tyłka
-"Dzięki, Marty."
-"Nowa praca i zaręczyny w jednym tygodniu. Nie marnujesz czasu, prawda?"
Zaręczyny? Co do kurwy nędzy?
Mój żołądek się zapada. Cholera.
Ja pierdolę, to jest złe. Nie dość, że ona się zaręczyła, to jeszcze moja reakcja
mówi mi, że mogę czuć do Cassie coś więcej niż zwykłe pożądanie. Nie
przypominam sobie, kiedy ostatnio czułem taki cios w jelita.
Wmawiam sobie, że to dlatego, że martwię się o nią, mimo że ledwo ją znam.
Ma dopiero dwadzieścia kilka lat; pamiętam, jak mi o tym mówiła. Spoglądam
w dół i okazuje się, że na jej lewym palcu serdecznym jest mały diament. Jest
gówniany w porównaniu do tego, który ja bym jej dał.
Przypominam sobie, że jakiś czas temu powiedziała mi, że się z kimś spotyka,
ale jej słowa brzmiały niezobowiązująco, a on brzmiał jak nieudacznik. Nie lubił
podróżować, powiedziała mi, ani nie lubił psów, i kochał swoją rutynę. Czy to
jest ten, któremu się oddała?
CO. DO KURWY?
Fakt, że rozmyślam nad rodzajem pierścionka, który kupiłbym dziewczynie,
wciąga mnie na tak długo, że nie ruszam się z miejsca. Jestem przyklejony do
miejsca i zdaję sobie sprawę, że blokuję drogę, kiedy Marty obchodzi mnie ze
zdziwionym spojrzeniem i rusza w swoją stronę.
Dlaczego, do cholery, pomyślałem o kupieniu tej dziewczynie pierścionka? –
„Gratulacje, Cassie” - mówię gorzkimi i ostrymi słowami, jakby na moim języku
było zjełczałe jedzenie.
Spogląda na mnie spod długich rzęs i rumieni się na ładny odcień różu. -
„Dziękuję, Konstantin”.
Przysięgam, że podobam się tej dziewczynie, ale hej, skoro dopiero co się
zaręczyła, może źle odczytuje jej sygnały.
-„Kiedy ślub?” Pytam.
-„Och, nie na szybko. Zdecydowaliśmy się na długie zaręczyny ”. Jej głos jest
niski i ochrypły. Seksowny jak diabli.
Jej partner musi być głupcem. Gdyby była moja, natychmiast poprowadziłbym
ją do ołtarza. Od razu zabrałbym całe to wyborne ciało z rynku. Pieprzyć to,
gdyby była moja, pewnie ukradłbym ją i zamknął w zamku, albo w moim
wielkim domu w Paryżu. Nie posiadam zamku. Mógłbym, gdybym chciał. Zbyt
zimny i straszny jak na mój gust. Nie podoba mi się nawet ten stary dom.
którego właścicielem jest mój przyjaciel Andrius. Jest piękny, ale ciemny, a
samo utrzymanie go przyprawia mnie o koszmary.
Może jednak kupiłbym duży dom, na odludziu, porwałbym ją i umieścił w nim.
Coś miłego, czystego i złotego tylko dla mnie.
Ona jest zbyt złota. Cassie rozświetla mój dzień jak słońce, i jak bardzo jestem
banalny myśląc o takich smutnych myślach. Mój własny mały promyk słońca,
ale teraz będzie świecić wyłącznie dla kogoś innego.
Przepycham się przez drzwi sklepu i zamawiam kawę u chudego faceta za ladą,
mój nastrój się pogorszył. Przyszedłem tu, żeby poczuć się lepiej, a teraz czuję
się jeszcze gorzej.
Logicznie rzecz biorąc, nie mam prawa być wkurzony na Cassie, ale jestem.
Dziesięć minut później, kiedy już prawie skończyłem, ona wchodzi i kieruje się
do lady. Kupuje sobie herbatę, a potem siada przy stoliku trzy stoliki dalej od
mojego. Wpatruje się w okno, robiąc sobie przerwę i popijając swój napój.
Przyglądam się jej, naprawdę się jej przyglądam. Dziewczyna nie jest idealna. Jej
nos jest lekko skrzywiony w pobliżu czubka. Jej usta są lekko opadnięte, co nie
powinno mieć miejsca, ale jest urocza jak diabli. Pies przechodzi obok okna, a
ona uśmiecha się do niego, a moje serce szczerze mówiąc bije trochę szybciej.
Jej uśmiech jest cudowny. Ma dołeczki po obu stronach ust, ale jeden z nich jest
znacznie głębszy i większy od drugiego. Jej zęby są białe, ale nie idealnie równe,
jeden z jej siekaczy, po prawej stronie, jest lekko krzywy i krzyżuje się z drugim
zębem, co nadaje jej czarujący uśmiech.
Kontrastuje on z dziesięciotysięcznym uśmiechem Lizie; duży, całkowicie równy
i tak biały, że w niektórych światłach wygląda na niebieski. Wolę krzywy,
dołeczkowaty uśmiech Cassie.
Ona też ma piegi, tylko kilka, na nosie i policzkach. Zwykle wybieram kobiety w
stylu glamour, ale podoba mi się, że jej złote blond-brązowe włosy są naturalne.
Nie widzę odrostu, który ktoś taki jak Lizie uzyskuje po kilku tygodniach między
kolejnymi wizytami w salonie.
Jednak najbardziej podobają mi się jej oczy. Są w tak oszałamiającym odcieniu
ciepłej jasnej zieleni, otoczone gęstymi brązowymi rzęsami, które, jak się
założę, stają się jaśniejsze po długich letnich dniach.
Powoli, jakby się tego bała, obraca swoje spojrzenie w moją stronę. Nie
odwracam wzroku, nie od razu, i widzę, jak wstrzymuje oddech, rozchyla wargi,
jak rozszerzają się jej źrenice.
Tak, może i jest zaręczona, może i jest zbyt rozsądna, żeby kiedykolwiek
zabawiać się w pościeli z takim bandytą jak ja, ale część jej tego chciała.
Boże, rzeczy, które mógłbym jej zrobić, nauczyć ją. Jest coś w Cassie, coś, czego
przebłysk pojawia się co jakiś czas; połączenie, rozpoznanie ciemniejszej, dzikiej
części, którą stara się trzymać pod kluczem. Ja to widzę, widzę ją.
Szkoda, że postanowiła zakopać to tak głęboko, że zadowoli się mężczyzną,
który kupił jej gówniany pierścionek i nie będzie chciał z nią podróżować, ani
spełniać jej marzeń. Ale to jej wybór.
Wypijam kawę, wstaję, wyrzucam filiżankę i wychodzę, nie oglądając się za
siebie.
Zamierzam wyciąć ją i tę głupią, oklepaną, małą kawiarnię z mojego
pieprzonego życia, jak raka. Jedno ostre nacięcie i gotowe. Nie będę tu wracał.
Cassie odchodzi. Cassie się zaręcza, ona jest dla mnie nikim, więc muszę
wyrzucić ją z głowy.
Co jakiś czas myślę o mojej cudownej brudnoblond baristce, ale nie wracam już
do kawiarni, a całą energię wkładam w ostatnie przejęcia.
Życie toczy się normalnie, co dla mnie oznacza nudno, stresująco, nudno,
stresująco, na przemian. Zrywam z Lizie i po krótkim flircie ze światowej sławy
supermodelką, która wygląda na trzydzieści lat, dopóki nie zmyje całego
makijażu, a wtedy wygląda młodzieńczo i niezdarnie, staję się dziwnie
celibatyczny. Nie jestem człowiekiem, który odmawia sobie przyjemnych rzeczy
w życiu, ale przestałem się pieprzyć, przestałem chodzić na randki i całkowicie
skupiłem się na interesach.
Mimo to, od czasu do czasu, z jakiegoś nieznanego powodu, myślę o mojej
małej blond baristce i o tym, gdzie ona teraz jest. Czasami, w nocy, budzę się z
brudnych snów o niej i mówię sobie, że to dlatego, że nie mam żadnej, co dla
mężczyzny takiego jak ja jest nienaturalną sytuacją. Jednak te sny czasami
ciągną się godzinami, drażniąc mnie, kpiąc ze mnie, a ja muszę o niej zapomnieć
na nowo.
Aż pewnego dnia, sześć miesięcy później, Cassie powraca do mojego życia ... a
przynajmniej jej zdjęcie.
Mój mały promyczek słońca powrócił.
Epilog
Konstantn
Londun-
Teraz
Przeglądam listę pracowników firmy, którą planuję wrogo przejąć. Moja prawa
ręka w tym przedsięwzięciu, a także w wielu innych, Margaret, jest przy mnie,
gdy przeglądamy profile pracowników, w tym ich zdjęcia, wykształcenie, role w
firmie i wynagrodzenie. Jest to firma, która zaczynała jako firma produkująca
gry komputerowe, potem zaryzykowali w IT i założyli firmę konsultingową. W
ostatnich miesiącach zbytnie zaryzykowali i stracili pieniądze, ale ich pula
talentów jest fenomenalna. Tą firmę będę prowadził, nie rozszarpie na kawałki
by sprzedać.
Niektórzy z pracowników odejdą, ale wielu zostanie.
Mój umysł jest tylko w połowie zajęty pracą, co nie jest do mnie podobne.
Martwię się o mojego syna, o Michaela. Chłopak ma zamiar wżenić się w
cholerną włoską mafię, a ja wciąż nie jestem pewien, czy to dla niego właściwa
decyzja.
Poza tym, sprawy w Moskwie są ostatnio bardzo gorące. Byłem tam ostatnio
kilka razy i naprawdę czuję się jak żołnierz, którym kiedyś byłem, tylko że tym
razem toczę dwie wojny - korporacyjną w Londynie i mroczną, podziemną w
Moskwie.
-"Cassie Evans" - mówi Margaret i popycha w moją stronę dokumenty ze
zdjęciem przypiętym z przodu.
Przez chwilę wpatruję się w nią, nie słysząc nic więcej, co mówi Margaret.
To imię. Cassie. Nie słyszałem go od tak dawna i powoli obraz wnika do mojego
zdezorientowanego mózgu. To jest Cassie, moja Cassie, mała Pani Słoneczko z
kawiarni, ale teraz pracuje w IT i... jest inna.
Światło w jej oczach pociemniało, jej włosy również, a jej skóra jest blada, nie
złocista. Cholera, wygląda prawie jak chora.
-"...więc myślę, że możemy bezpiecznie pozwolić jej odejść" - kończy Margaret.
-"Przepraszam?" Otrząsam się z osłupienia i poświęcam Margaret swoją uwagę.
Ona marszczy się krótko, ale potem stuka jednym idealnie wypielęgnowanym
paznokciem w fotografię. -"Tej jednej, Cassie Evans, możemy pozwolić jej
odejść. Ona nie była tam tak długo, więc jej zwolnienie nie będzie nic
kosztować nic, i.." - pochyla się - "wiesz, że zawsze robię małe wykopaliska
ponad te akta pracowników."
Robi to; dlatego ją wykorzystuję. -"Tak", mówię z uśmiechem.
-"Cóż, Cassie Evans była zaręczona z jednym z starszych programistów; w
rzeczywistości, plotka jest, że pomógł dostać jej pracę. Firma nie ma żadnych
zasad przeciwko randkowaniu z kolegą, ale powinni. To miejsce jest wylęgarnią
kujońskiej miłości". dodaje zdegustowana .- "W każdym razie, Cassie była
zaręczona z Timothy Spoor."
-"Była?" Mówię.
-"Tak, była... Rzekomo miał romans z członkiem zespołu sprzedaży, a teraz on i
Cassie zerwali i są skłóceni. To powoduje okropną atmosferę. Kłopot w tym, że
pozbycie się go będzie kosztowało fortunę, bo pracuje tam o wiele dłużej i jest
kierownikiem. Ona jest niską konsultantką IT, więc łatwo ją wyciąć. Wiem, że
chcesz zmienić to miejsce i utrzymać je w naszych księgach, więc moja rada
brzmi: wytnij ją na pewno. Musimy też wprowadzić zasadę zakazu fraternizacji.
Cholerni Brytyjczycy, niedbali aż do przesady. W Ameryce nie ma tego gówna
tak często. W pewnym sensie to szkoda, bo dziewczyna ma umiejętności. Była
najlepsza w swojej klasie, a musieli zamknąć projekt, nad którym pracowała z
dwoma innymi osobami, ponieważ udało im się włamać do rządowych
systemów bezpieczeństwa najwyższego szczebla". Śmieje się.
Cassie ... moja Cassie jest HAKEREM? Albo, przynajmniej, chce być . Cóż, to
jest interesujące. Dziewczyna staje się bardziej intrygująca za każdym razem,
gdy dowiaduję się czegoś nowego.
-"Nie", mówię bez zastanowienia.
-"Przepraszam, nie co?" Margaret zmarszczyła nos w sposób, w jaki zawsze
robi, gdy jest zdezorientowana.
-„Nie, nie pozbędziemy się Cassie. Zamiast tego zwolnij go. „
-"Co? To znaczy… Przepraszam, szefie, ale to nie ma sensu „.
-„ Właśnie powiedziałaś, że ma umiejętności; może możemy ich użyć oboje? .
-„ Z całym szacunkiem, Konstantin” - Margaret używa mojego imienia, co jest
pewnym znakiem, że bierze do tej dyskusji swoją najpoważniejszą grę.- „To
dziewczyna, która wykorzystała go, wówczas narzeczonego, do znalezienia
pracy w firmie, a potem, biorąc pod uwagę wszystko, nie mogła poradzić sobie
z jego romansem w sposób dorosły”.
-„Czy poradziłbyś sobie z Dave'em w sposób dorosły, gdyby miał romans?”
-"Tak, właściwie", mówi z uśmiechem rekina. -"Zabrałabym wszystko, co ma,
przez mojego prawnika".
-"Touché. Ale, zaufaj mi w tej sprawie. Zatrzymaj dziewczynę, wyrzuć faceta." -
"Dobra. Cokolwiek powiesz." wzdycha, ale nie argumentuje dalej.
Kończymy nasze spotkanie godzinę później, a Margaret wychodzi z mojego
biura. Zabrała ze sobą arkusze personalne. Trudno mi poprosić ją o
pozostawienie arkusza Cassie, żeby nie wyglądało to dziwnie, ale pójdę go
zabrać z jej biura, kiedy wyjdzie z pracy.
Mój mały promyk słońca wrócił do mojego życia i nagle jestem
zdeterminowany, by zagłębić się jeszcze bardziej w jej. Próbowałem odejść; do
diabła, odszedłem. Nigdy nie wróciłem do kawiarni, ani nie próbowałem
dowiedzieć się, gdzie jest Cassie, mimo że często o niej myślałem.
Ta dziewczyna, z jej dołeczkowym uśmiechem i miłością do literatury, jest kimś,
z kim odbyłem więcej prawdziwych rozmów w ciągu tego krótkiego czasu, kiedy
ją znałem, niż z kimkolwiek innym.
Widząc jej zdjęcie, serce zabiło mi szybciej. Jej zdjęcie sprawiło, że mój kutas
stał się twardy.
Od przyszłego tygodnia, będę jej nowym szefem. Będę posiadał jej tyłek, a ona
będzie moja. Jestem zdeterminowany, aby to się spełniło w więcej niż jeden
sposób. Już raz pozwoliłem jej uciec. Nie znowu. Biedna mała Cassie, prawie
uciekła i dostała nudne życie, którego tak bardzo pragnie. Nieważne, pokażę jej
spacer po dzikiej stronie, którego nigdy nie zapomni.
Telefon na moim biurku rozlega się, a ja go podnoszę. -"Tak?"
-"To ja, szefie", mówi Vasilij w naszym ojczystym rosyjskim.
-"Da."
-"Dowiedziałem się czegoś o tym, co stało się z Yulią".
Serce mi zamiera i chwytam słuchawkę tak mocno, że myślę, że ją złamię.
Pochowałem to. Mój ojciec został zabity za to, co zrobił, okropnie i brutalnie
przez moich ludzi, i mimo że Vasilij i inni wtedy to sprawdzali, nie znaleźliśmy
nic, co łączyłoby tę zbrodnię z kimkolwiek innym.
-"Naprawdę? Tak długo po tym?"
-"Tak, i to pochodzi z żelaznego źródła. Wygląda na to, że Kyrylo Voloshin
pomógł twojemu ojcu zrobić to, co zrobił."
Usiadłem z powrotem w biurku i wziąłem głęboki oddech. To imię jest takim
wybuchem z przeszłości, że zajmuje mi chwilę, aby przetworzyć to, co
powiedział Vasilij. Kyrylo nie żyje teraz, ale wtedy żył.
Ja pierdolę, muszę się napić. Ilekroć myślę o śmierci Yulii, wciąż na nowo mnie
to dobija, więc przez większość dni o tym nie myślę. W ogóle. Nigdy nie
znaleźliśmy nikogo z naszej organizacji, kto by w tym pomógł, a mój ojciec nie
wymienił nikogo nawet pod przymusem, czy jak niektórzy nazywają torturami.
Vasilij dobrze go rozpracował, a jedyne nazwiska, które od niego wyciągnął, to
były nazwiska ulicznych bandytów. Doszliśmy do wniosku, że mój ojciec
pracował z jakimiś oprychami, aby ułożyć swój plan.
-"Nie rozumiem" - mówię na głos.
Kyrylo był Pakhanem, szefem Bratvy. W rzeczywistości był człowiekiem, który
żelazną ręką zarządzał większością Londynu i południowo-wschodnią częścią
Wielkiej Brytanii. Był też na czarnej liście Andriusa, chociaż Andrius zawsze
przysięgał, że nie załatwił tego skurwiela. Nie mogę pojąć, dlaczego ten drań
miałby być zamieszany w to, co stało się z Yulią.
-"To nie ma, kurwa, sensu" - mówię do Vasilija.- "Jesteś pewien, że te
informacje są dokładne?"
-"Śmiertelnie. Zasadniczo, kiedy przeniosłeś się do Anglii, Kyrylo był szefem
tam, gdzie ty jesteś, prawda? Byłeś wielkim człowiekiem Bratvy w Moskwie...
Do diabła, K, bądźmy szczerzy, jesteś pieprzonym królem. Nawet tak cię tu
nazywają, Król K. Twoja przeprowadzka do Londynu musiała wydawać się
Kyrylowi groźna, nawet jeśli chodziło o legalne interesy. Widział, jak załatwiałeś
słabszych gości na terytorium Moskwy, i nie chciał, żebyś robił to samo tam.
Zabił Yulię, by wysłać ostrzeżenie, że możesz być osiągalny. A potem, jak na
takiego gówniarza przystało, spanikował i nigdy nie wysłał ci wiadomości, że to
po części jego sprawka. Oczywiście teraz nie żyje, a władzę sprawuje Boris
Popov, a to Popov dokonał brudnego czynu, ustawiając to wszystko na
polecenie Kyryla."
Tak, i nic dziwnego, bo to taki sam kawał gówna jak jego martwy szef. A
właściwie to nawet większym. Popov to gruby, pieprzony psychol i na jego
nieszczęście jest teraz numerem jeden na mojej liście gówna.
Borisowi Popovowi nie udało się utrzymać tak ścisłej kontroli nad sprawami, jak
Kyrylo. Zajmuje się stroną broni, ale stracił kontrolę nad całą resztą. Bronią
zarządza z pomocą starego szefa Andriusa, Allyova. Myślę, że ma też jakieś
powiązania z Grekami. To będzie straszny bałagan.
Bałagan niekoniecznie jest zły. Odrobina chaosu może być dobra od czasu do
czasu. Wstrząsnąć sprawami, niech kości się rozsypią gdzie mogą.
-"Nie mogę pozwolić, aby to pozostało bez odpowiedzi," mówię.
Vasilij wzdycha.- "Szefie, to jest duże przedsięwzięcie. Zdejmiesz Popova, a
będziesz musiał albo postawić kogoś w jego miejsce, albo nawet samemu
przejąć władzę, a chciałeś zachować legalność spraw w Wielkiej Brytanii."
W myślach masuję sobie skronie jedną ręką. Jeśli Vasily się o tym dowiedział,
inni też wiedzą, a jeśli jeszcze nie, to na pewno się dowiedzą. Brak odwetu z
mojej strony sprawia, że wyglądam słabo. Bardzo słabo. Z drugiej strony, jeśli
wezmę odwet, naruszę bardzo precyzyjnie pokierować dalej terenem.
Większość z nas, Bratvy, skupia się na broni, zostawiając narkotyki Włochom, a
dziewczyny... Cóż, nikt nie przyznaje się do prowadzenia dziewczyn, ale wiem
na pewno, że Allyov tego nie robi, bo inaczej Andrius by go zabił. Ten skurwiel
ma silny rdzeń moralny, jeśli chodzi o to gówno. Ja nie prowadzę kobiet i nigdy
nie prowadziłem. Wątpię, żeby Popov to robił. To skomplikowana gra, handel
ciałem i potrzebujesz wielu koneksji, legalnych koneksji, które będą patrzeć w
drugą stronę. Popov ich nie ma, o ile mi wiadomo.
Mógłbym się o tym przekonać.
Więc tak, to jest bałagan. Wszyscy gramy w tej samej piaskownicy, i nikt z nas
nie szkodzi nikomu innemu w tej piaskownicy. Ja prowadzę sprawy w
zachodnich Stanach Zjednoczonych. Allyov rządzi północną Anglią i częścią
wschodnich Stanów, a Popov ma luźną kontrolę nad południową Anglią. Ja
mam Moskwę, lub jej większą część pod dowództwem Vasilija, a Ilja ma
Petersburg.
To bardzo dobrze wyważony domek z kart, a ja mam zamiar wyciągnąć jedną z
nich.
-"Oddzwonię do ciebie" - mówię mu.
Wybieram numer, który znam na pamięć, nie będąc pewnym, czy otrzymam
odpowiedź. To numer, pod którym Andrius i ja komunikowaliśmy się, kiedy on
był w grze, a teraz podobno nie jest.
Odbiera przy czwartym dzwonku. -"Co?" Brzmi zaniepokojony. -"Nie sądziłem,
że odbierzesz," mówię.
-"Jestem w swoim biurze. Gdybym był w innym miejscu w domu, nie miałbym
jak."
-"Zadzwoniłbym do ciebie na twój normalny telefon".
-"To ważne, co?"
-"Tak. Jak tam ojcostwo?" pytam go.
-"Kurewsko piękne, mój przyjacielu. Nie sądzę, że zadzwoniłeś do mnie, żeby
pogadać o moim życiu rodzinnym".
-"Nie." Wydmuchuję oddech. -"Jak źle Allyov by to odebrał, gdybym... pozbył
się Borisa Popova."
-"Pozbył się jak na stałe?" Andrius śmieje się głośno na to pytanie, a ja myślę, że
wciąż pozostało w nim mnóstwo psychopaty, mimo że jego żona, urocza Violet
łagodzi go.
-"Tak."
Milczy przez chwilę. -"Szczerze? Nie wiem. Allyov potrzebuje Popova do
pewnych spraw związanych z bronią, którymi się zajmuje. To jest ten sam
rodzaj gówna, które robisz teraz w USA, prawda?"
Chrząknąłem.
-"Więc pozbywasz się Popova i zostawiasz próżnię... Wątpię, żeby Allyov był
zadowolony. Kto wie, kto mógłby zająć to miejsce, albo czy byłby skłonny
współpracować z Allyovem i jego ludźmi? Ostrzegałem Allyova jakiś czas temu,
że Włosi chcą wejść na to terytorium, a oni prawdopodobnie nie będą chcieli
współpracować z Rosjaninem; wiesz jak to jest? Pozbędziesz się Popowa,
przejmiesz władzę i będziesz pracował z Allyovem, wątpię, żeby miał to w
dupie. On w ogóle nie kocha Popova. Zostawiasz martwą przestrzeń i wątpię,
żeby był zadowolony."
-"Naprawdę nie chcę wchodzić w buty błazna Popova, Andrius. Londyn ma być
dla mnie legalny." Nie dodaję innych myśli biegających po moim umyśle. Myśli
takie jak to, że mój pasierb zapukał do jednej z księżniczek włoskiej mafii i
może, tylko może, mogę upiec trzy pieczenie na jednym ogniu, jeśli dobrze
rozegram swoje karty.
Chichocze ponure. -"Nie można się go pozbyć, jeśli nie jesteś gotów do kroku, a
przynajmniej nie, jeśli chcesz swoje nazwisko na czarnej liście, bo wtedy
będziesz miał problem z Allyov. Musisz albo pozbyć się Popova po cichu, albo
pozbyć się go i wejść w jego buty. Natura przecież nie znosi próżni."
-"Bardzo filozoficzne. Muszę, żeby świat, nasz świat, wiedział, że to zrobiłem.”
-"Dlaczego?"
-"
Voloshin był odpowiedzialny za śmierć Yulii, a Popov pomógł." -
"SYKUWYSYN." Andrius wypluł to słowo. On ma swoje własne, bardzo osobiste
powody, by nienawidzić Voloshina, bo ten człowiek zaatakował rodzinę
Andriusa. Ma też powód, by nienawidzić Popova.
-"Być może uda mi się przekonać Włochów, że w przypadku niefortunnego
upadku Popova, współpraca z Allyovem byłaby korzystna dla obu stron" -
mówię, decydując się nie trzymać wszystkich kart zbyt blisko piersi.
-"Masz układy z Włochami?" Andrius brzmi zaskoczony.
-"Może, powiedziałem, że może, ale na tyle, że mogę z nimi porozmawiać. I
może byłbym skłonny prowadzić sprawy w międzyczasie, dopóki nie znajdzie
się jakieś zastępstwo."
-"Ok, to może zmienić rzeczy. Słuchaj, pozwól mi porozmawiać z kilkoma
ludźmi" - mówi Andrius. -"Pozwól mi przedyskutować to z Grekami. Oni też są
w to zamieszani, a mają dużą siłę ognia i po prostu ogólną władzę. Kontrolują
całe szlaki żeglugowe. Pójdę porozmawiać z Stamatisem Kantosem. Jeśli jesteś
gotowy do podjęcia działań w Londynie, to myślę, że nie będzie miał nic
przeciwko pozbyciu się Popova. Allyov, nie wiem, ale jeśli ty i on skończycie po
przeciwnych stronach, to ja już nie jestem poplecznikiem Allyova. Pamiętaj o
tym."
Śmieję się.- "Andriusie, jesteś moim bratem, pod wieloma względami. Czas tego
nie wymaże. Muszę jednak zabić Popova, rozumiesz, tak?".
-"To stawia mnie w złym położeniu, bracie. Ale, tak, rozumiem. Nie rób nic, co
mogłoby narazić Violet na niebezpieczeństwo, i wszystko gra. Gdyby nie to, że
mam tu niemowlę w ramionach i bardzo zmęczoną i obolałą żonę, wskoczyłbym
do samolotu i pomógł ci wpakować w niego kulkę. Jeśli to może poczekać kilka
tygodni, przyjadę pomóc."
Jestem pewien, że tak. Popov postrzelił Andriusa w nogę, pozostawiając go z
ciężką kontuzją i trudną walką o powrót do zdrowia. Andrius odszedł tylko po
to, żeby Violet była bezpieczna.
-"Powiem ci coś", mówię. -"Postaram się poczekać, a jeśli nie będę mógł, to
najpierw strzelę mu w kolana, żeby cierpiał".
-"Dziękuję," mówi Andrius, śmiertelnie poważny. -"Powiedz mu, że to ode
mnie".
-"Zrobione. I zanim usunę go z tej ziemi, zamierzam rozebrać każdy aspekt tego
pieprzonego, zgniłego imperium, które te zacofane, zrodzone z Syberii pierdoły
zbudowały tu, w Londynie. Każdy aspekt, to znaczy, z wyjątkiem tej części, którą
rządzi Allyov, a którą ja przejmę... na razie. Na dłuższą metę, kto wie. Więc, mój
przyjacielu, dzięki za rozmowę z Grekami. Na razie trzymaj sprawy w tajemnicy
przed Allyovem, bo nie chcę, żeby się dowiedział. Może próbować mnie
powstrzymać, a to się nie uda. Kiedy wszystko będzie załatwione, spotkam się z
nim i złożę ofertę. I potraktuj to jako część zemsty za to, co Kyrylo zrobił twojej
rodzinie i za to, co Popov zrobił tobie. Nie dam Allyovowi znać, że
rozmawialiśmy, i nie narażę cię na niebezpieczeństwo."
-"Zav to yoha, zda rhovya." mówi Andrius.
On w zasadzie mówi na zdrowie. Mówię mu, żeby wrócił do swojej żony i
dziecka, i odkładam słuchawkę.
Przez dłuższą chwilę wpatruję się w swoje biurko.
Potrzebuję informacji. Informacji o Popovie i o tym, jak daleko i głęboko sięgają
jego macki, oraz informacji o Włochach, którzy tu rządzą. Zarówno służbowych,
jak i osobistych, żebym mógł zdecydować, czy dobrze by było, gdyby Michael
ożenił się z dziewczyną, którą sobie zapłodnił. Poza tym, kto wie, co mogę
odkryć. Nie jestem ponad szantażem, jeśli dostanę to, czego chcę.
Nie jestem ponad wszystko, jeśli to daje mi to, czego chcę.
Co Margaret mówiła o Cassie? Ona ma umiejętności hakerskie? Kurwa.
Szczęśliwy traf to piękna suka.
Wstaję, wychodzę z biura, idę korytarzem do pustego miejsca pracy Margaret.
Otwieram górną szufladę jej szafki z dokumentami, gdzie, jak wiem, umieściła
akta Bridge Tech, i jestem pewien, że tam są.
Wyciągam stronę, którą chcę i wracam do swojego biura.
Zamykając drzwi, nalewam kieliszek brandy z karafki stojącej na kredensie i
sączę go, rozmyślając nad wszystkimi sposobami uczynienia śmierci Popova tak
bolesną, jak to tylko możliwe.
Wygląda na to, że moje kilka lat działania w legalnym biznesie w tym kraju ma
się gwałtownie skończyć. Wpatruję się w zdjęcie Cassie i zastanawiam się, jak
głęboko włamała się do systemów rządowych? Jestem pewien, że dziewczyna,
która to potrafiła, z pewnością mogła dostać się do interesów Popova.
Pocieram palcem wskazującym po jej spierzchniętych, wykrzywionych ustach.
Wygląda na to, że Cassie może mieć więcej niż jedną rzecz, której pragnę. Ma
pecha pod wieloma względami. Wszystko potoczyłoby się dla niej lepiej,
gdybym nigdy jej nie zauważył, ale zauważyłem, a teraz znów jest na moim
radarze i to nie może być nic innego, jak przeznaczenie.
Mała Pani Słoneczko nie będzie chciała zrobić tego, czego od niej wymagam, ale
potrafię być bardzo przekonujący. Kiedy na nią patrzę, coś, co od dawna jest we
mnie martwe, budzi się do życia. Coś prymitywnego, zaborczego ,ŻĄDZA.
Próbowałem udawać, że jestem cywilizowanym człowiekiem. Zwykłym
człowiekiem, ale niczym takim nie jestem.
Mój wewnętrzny demon wdziera się w moją skórę, domagając się uwolnienia, a
ja jestem w odpowiednim nastroju, by go uwolnić.
Znów wyruszam na wojnę, a każdy wojownik chce mieć swój łup. Cassie musi
się stać moja.
Potrzebuję hakera i chcę moją blond baristkę. Jestem zdeterminowany, by
mieć obie.
Nie jestem ponad to, aby po prostu wziąć ją i uczynić ją moją. Ona będzie
walczyć ze mną na początku, ale mogę być bardzo przekonywujący, a ona chce
mnie. Chciała mnie, kiedy była zaręczona, a teraz jest zupełnie sama.
Sama i pełna rzeczy, których potrzebuję w moim życiu. Sama i bezbronna. Była
nieostrożna, nie zadbała o swoje bezpieczeństwo. Można by nawet powiedzieć,
że to, co się zaraz stanie, to jej wina.
Nazywają mnie Królem K, a każdy król potrzebuje swojej królowej. Czy Cassie
będzie moja?
Moja mała Pani Słoneczko nie ma pojęcia co ją czeka.
Tłumaczenie nieoficjalne - Tula