Ks. Piotr Pawlukiewicz
DZIECIOM O MSZY ŚWIĘTEJ
- w domu
- w kościele
- na katechezie
Oficyna Wydawnicza „Liberton"
Warszawa 1996
2
Jezus Chrystus wyzwala ludzi
od zła, grzechu i śmierci
Zdarza mi się spotykać dzieci, a nawet dorosłych, którzy
mówią: „Proszę księdza, ja nie lubię chodzić do kościoła, bo
tam trzeba stać w miejscu przez całą godzinę. Ksiądz przy
ołtarzu mówi w każdą niedzielę to samo, i w ogóle nic
ciekawego się nie dzieje. Ja wolę pojechać do lasu czy na
działkę. Tam jest cisza i spokój. Tam sobie odpocznę i nawet
się lepiej pomodlę niż w kościele. Przecież Pan Bóg jest
wszędzie, więc co to za różnica, czy ja się modlę w lesie, czy
w kościele".
Żeby zrozumieć, dlaczego musimy chodzić co niedzielę
do kościoła, musimy uświadomić sobie to, że wszyscy
jesteśmy chorzy na chorobę grzechu. Co to za choroba?
Kiedyś pewien chłopiec, który miał na imię Marek,
zadał mi bardzo mądre pytanie: „Dlaczego tak jest, proszę
księdza, że na świecie zło jest silniejsze od dobra? Złe rzeczy
dzieją się szybko i z jakąś wielką siłą, a dobre dokonują
powoli. Na przykład las rośnie dziesiątki, a nawet setki lat, a
spłonąć może w kilka godzin. Pokrzywy rosną wszędzie, choć
ich nikt nie sadzi, nie podlewa, nie pielęgnuje. A żeby
wyhodować piękną różę czy jabłko, trzeba tyle wysiłku i
troski".
3
Bardzo mądre pytanie zadał mi ten chłopiec i ja sobie
pomyślałem, że on miał dużo racji. Zło rzeczywiście jest takie
szybkie i mocne. I to nie tylko w przyrodzie, ale i w nas. Czy
potrzeba wysiłku do tego, żeby się na przykład zdenerwować?
Czy potrzeba wysiłku do tego, żeby przekląć czy objadać się
czekoladą? Nie, do tego nie potrzeba wysiłku. On jest
potrzebny wtedy, gdy chcemy się od zła powstrzymać, kiedy
chcemy zrobić coś dobrego. Każdy z nas wie, ile silnej woli
trzeba do tego, żeby się dobrze uczyć, pomagać mamie,
zrezygnować z telewizji i odmówić modlitwę wieczorną.
Ktoś powiedział, że przez grzech pierworodny cały
świat stał się jak dom, w którym podłoga mocno się
przechyliła. Na dole jest zło, a na górze dobro. Do zła idzie się
szybko i bez wysiłku, ku dobru trzeba się mozolnie wspinać.
Ktoś inny powiedział, że grzech to taka sytuacja, kiedy
diabeł wziął wszystkich ludzi na taką niewidzialną smycz i
ciągnie ich do zła. Człowiek wie, że zło jest złem, nawet nie
chce go czynić, a jednak jakaś niewidzialna siła pokusy
ciągnie go w ten dół zła. - .
Największym jednak zniewoleniem człowieka, które
powoduje grzech, jest śmierć. Każdy człowiek, choćby nie
wiem, jak starał się być dobry, zostanie kiedyś dosięgnięty
przez śmierć. Dlatego Pismo Święte mówi, że wszyscy
znajdujemy się w niewoli grzechu i śmierci.
Co zrobić w tej sytuacji? Jakie znaleźć z niej wyjście?
W jaki sposób wyzwolić się z grzechu i śmierci? Żaden
człowiek nie znał odpowiedzi na te pytania, żaden nie
4
był w stanie tego dokonać. Aż dwa tysiące łat temu narodziła
się Ktoś, kto postanowił wyrwać ludzi z tej niewoli, kto
postanowił zerwać tę niewidzialną smycz. To Jezus Chrystus.
Szatan od razu wiedział, że Syn Boży będzie chciał mu
odebrać władzę nad ludźmi i dlatego już zaraz po narodzinach
w Betlejem chciał Jezusa zgładzić. Wszyscy pamiętamy, jak
wydano dekret nakazujący zabicie małych dzieci, aby zginął
także Zbawiciel, ale Dzieciątko Jezus w ramionach Maryi
uciekło spod miecza oprawców.
Wielokrotnie szatan chciał odciągnąć Jezusa z drogi,
która miała zerwać więzy grzechu. Zły duch chciał odwieść
Jezusa od tego kuszeniem na górze, miał zamiar zrzucić go ze
skały rękoma niedobrych ludzi. Ale Jezus nie odstąpił od
zamiaru wyzwolenia człowieka i szedł dalej przez świat,
dobrze czyniąc. Po trzech latach misji Pana Jezusa szatan
przystąpił do ostatecznego starcia ze Zbawicielem. Pojmał go
rękoma sług faryzeuszów, ubiczował, ukoronował cierniem,
opluł i wyszydził. Pragnął, by Jezus powiedział: „Dość, nie
chcę już cierpieć", ale Zbawiciel dalej trwał w postawie
miłości i dobroci. Wtedy szatan przybił Jego dłonie do krzyża
i, bijąc i popychając, kazał iść na sam szczyt Golgoty. Tam w
okrutny sposób ukrzyżowano Jezusa.
Syn Boży w każdej chwili mógł cofnąć się i w cudowny
sposób zejść z krzyża, ale On mimo ogromnego bólu nadal
trwał w miłości do Ojca i łudzi. Nie złorzeczył, nie przeklinał,
nie narzekał. Jego miłość była większa od cierpienia, większa
od lęku przed śmiercią. Kie-
dy Jego ziemskie życie dobiegało końca, wypowiedział
słowo: „Pragnę", i umarł. Umarł z nieskończoną, niepojętą i
niczym nieskażoną miłością w sercu. I jako pierwszy człowiek
zerwał więzy, jakimi szatan zniewalał wszystkich łudzi. A
znakiem tego było to, że po trzech dniach powstał z grobu.
Pokonał grzech i śmierć. Jako pierwszy z łudzi wszedł z duszą
i ciałem do świata, gdzie nie ma już zła, cierpienia, pokus i
śmierci.
6
Msza święta miejscem zjednoczenia ze
Zbawicielem
Na poprzednim spotkaniu mówiliśmy o tym, jak Pan
Jezus skruszył ścianę grzechu, cierpienia i śmierci i otworzył
ludziom bramę do świata wolności. Dokonał tego tak ogromną
miłością, jakiej żaden z ludzi nigdy nie miał w swoim sercu.
Ktoś może jednak powiedzieć: „Cóż z tego, że Pan
Jezus wyrwał się z tego wszystkiego, co zniewala człowieka,
skoro ja nadał popełniam grzechy, nadal cierpię i, jak wszyscy
ludzie, kiedyś umrę. Nadal żyję na tej «przechylonej podłodze
świata», gdzie zło jest na dole, a dobro na górze, i to tak
bardzo, bardzo wysoko". Ta wątpliwość jest słuszna. Jezus
otworzył nam jedynie bramę do wolności, ale teraz w dużym
stopniu od nas zależy, czy przez nią przejdziemy.
Ktoś powie: „Gdzie szukać tych drzwi wiodących do
wolności, jak zerwać to uzależnienie od grzechu i zła?". Otóż
takimi wielkimi wrotami do świata pokoju i radości jest
MSZA ŚWIĘTA.
Na każdej Eucharystii ten sam Jezus Chrystus, pod
postaciami chleba i wina, składa ofiarę Bogu Ojcu. To znaczy,
że z niepojętą siłą synowskiej miłości oddaje siebie Bogu
Ojcu. I teraz każdy, kto mocno zjednoczy się z
7
Panem Jezusem, zostanie przez Niego niejako zabrany w ten
świat wolności. W świat Boga.
Nie tak dawno pewna pani mówiła mi, że ona nie chodzi
do kościoła i z tego powodu nie czuje się wcale winna, bo dla
niej najważniejsze jest to, żeby być dobrym człowiekiem i żyć
uczciwie. Jak myślicie, drogie dzieci, co jest ważniejsze: czy
chodzić na mszę do kościoła, czy zachowywać przykazania i
być dobrym człowiekiem? Otóż ważne jest jedno i drugie. Tak
samo ważne, jak silnik i koła w samochodzie. Żeby samochód
pojechał, musi być w samochodzie i jedno, i drugie. Aby
pojechać do nieba, trzeba chodzić na mszę świętą i
przyjmować Komunię Świętą, ale koniecznie też trzeba być
dobrym człowiekiem. Jeżeli ktoś zaniedba jedną z tych
rzeczy, to tak, jakby powiedział: „Mam w samochodzie tak
dobry silnik, że już nie muszę mieć kół". Albo odwrotnie:
„Mam tak wspaniałe koła, że silnik jest mi już niepotrzebny".
To jest, oczywiście, bardzo niemądre.
Wspomniałem, że aby Pan Jezus zabrał kogoś ze sobą ze
świata grzechu, trzeba się z Nim mocno zjednoczyć. Trzeba
się niejako do Pana Jezusa mocno przywiązać, bo droga jest
daleka i niebezpieczna. Trzeba się przywiązać do Pana Jezusa
dwoma linami: Komunią Świętą i moralnością. Żadnej z nich
nie może zabraknąć.
Ale ktoś powie: „Znam kogoś, kto żyje bardzo uczciwie
i chodzi do Komunii Świętej, a jednak nadal cierpi i starzeje
się, i wcale nie widać, żeby był już w krainie wolności".
Kiedyś w domu Łukasza było takie wydarzenie.
8
Wszyscy domownicy wyszli przed dom, żeby powitać ciocię,
która przyjechała z daleka, i w tym momencie wiatr dmuchnął
mocno i zatrzasnęły się drzwi. Co za dziwna sytuacja - ciocia
przyjechała z walizkami i nie można jej zaprosić do domu, bo
drzwi zamknięte, a klucze zostały w środku. Co robić? Mama
mówi, że trzeba drzwi wyważyć, ale tata nie chce na to
pozwolić, bo się framuga zniszczy, i radzi wybić w oknie
szybę. Ale Łukasz zauważył, że otwarte jest okienko do
piwnicy i powiedział, że on może przez nie wejdzie do
mieszkania i otworzy drzwi od środka. Rodzicom spodobał się
ten pomysł, tylko tata zaczął wątpić, czy Łukasz się zmieści,
bo okienko było bardzo małe. Chłopiec uklęknął przed
okienkiem i powoli, powoli przecisnął przez nie głowę.
Wtedy ciocia powiedziała: ,Jak już głowę przecisnął, to na
pewno cały przejdzie". I tak się też stało. Łukasz po chwili
wszedł cały do piwnicy i zaraz potem otworzył drzwi
wejściowe od wewnątrz.
Drogie dzieci, posłuchajcie jeszcze raz, co powiedziała
ciocia: ,Jak już głowa przeszła, to i całe ciało przejdzie".
To prawda, że człowiek, który żyje uczciwie i nie
popełnia ciężkich grzechów, chodzi regularnie do Komunii
Świętej, nadal podlega cierpieniu i śmierci. Nadal przydarzają
mu się w życiu grzechy lekkie. Ale taki człowiek ma już w
swoim sercu niebo. A jak komuś serce przeszło do nieba, to i
cały na pewno przejdzie. Właśnie wielcy święci to byli ludzie,
którzy choć żyli na ziemi, to serce mieli w niebie. I po śmierci
od razu poszli do nieba.
Zabrał ich tam Pan Jezus, z którym byli zjednoczeni poprzez
Komunię Świętą i dobre uczynki.
Oby każdy z nas tą drogą przykazań i mszy świętej
kroczył przez całe życie.
10
Rzeczywista obecność Chrystusa Pana w
Eucharystii
Rozmawiałem kiedyś z chłopcem, który powiedział mi:
„Chciałbym przenieść się choć na chwilę w te czasy, kiedy żył
Pan Jezus. Chciałbym Go zobaczyć, może bym z Nim
porozmawiał. Szczególnie jednak chciałbym zobaczyć jakiś
cud, który Pan Jezus uczynił. Wtedy, gdybym wszystko
zobaczył, na pewno bym w Pana Jezusa uwierzył i mocniej
bym Go pokochał. A w ogóle - mówił dalej ten chłopiec - to
Pan Jezus był chyba niesprawiedliwy, bo tylko tamtym
ludziom dał się zobaczyć, dotknąć, im robił cuda, a nam
zostały już tylko obrazki". Zapytałem go, co jego zdaniem
powinien zrobić Pan Jezus. Chłopiec odpowiedział mi, że Pan
Jezus nie powinien umierać. Mówił: „Przecież mógł to zrobić,
i wtedy byłby ze wszystkimi ludźmi, i z nami też".
Przytoczyłem mu jednak słowa, które powiedział sam Pan
Jezus: „Korzystne jest dla was moje odejście", a przecież
wiemy, że Pan Jezus się nie myli. Ten chłopiec nie wiedział,
dlaczego Pan Jezus tak powiedział. A ja chciałbym wam to
wytłumaczyć.
Widzicie, dzieci, jaka to niełatwa sprawa z odejściem
Pana Jezusa. Pomysł chłopca, żeby Pan Jezus został na ziemi,
nie był dobry, bo np. w dzisiejszych czasach jest 4,5 mld ludzi.
Gdyby każdy chciał porozmawiać ze Zbawicielem, to nawet
najszybszym samolotem nie obleciałby Pan Jezus wszystkich
miast i wsi, a przecież każdy wierzący ma Mu tyle do
powiedzenia. I to nie tylko raz
11
w życiu, ale codziennie. Gdyby każdy Polak chciał po-
rozmawiać z Panem Jezusem, tym wędrującym po ziemi,
tylko przez jedną minutę, a On od rana do wieczora nie robiłby
nic innego, tylko rozmawiał, to musiałby poświęcić na to 14
lat. A przecież byłaby to tylko jedna minuta rozmowy dla
każdego Polaka. A gdzie reszta świata?
Pan Jezus musiał odejść. Właściwie jednak On wcale
nie odszedł, ale zaczął inaczej być. Jak to można inaczej być?
Podobne rzeczy zdarzają się i na świecie. Np. ktoś wystawi
wodę w garnku na mróz, a rano przyjdzie i zobaczy lód. Nie
będzie pytał, kto zabrał wodę, a przyniósł lód, bo każdy wie,
że lód to właśnie woda, tylko w innej postaci. Gdy garnek
wstawi się do pokoju, lód zamieni się w wodę. Otóż właśnie
Pan Jezus został z nami, ale pod postacią chleba. Zapytacie:
dlaczego? Właśnie po to, by być ze wszystkimi ludźmi na
całym świecie. I teraz jest z nami tu, w kościele, i jest w
Rzymie, w Nowym Jorku i w Chinach, i w tysiącach innych
państw, miast i wsi. I jest On tu i tam prawdziwie. Nie tak jak
na zdjęciu, ale naprawdę słucha i można Go zobaczyć. Gdy
się przyjmuje Komunię, można Go nawet dotknąć.
Myślę, że my mamy teraz lepiej niż ludzie, którzy żyli
w czasach Pana Jezusa. Wtedy, żeby się z Nim spotkać, trzeba
było się przepychać przez tłum, a teraz, szczególnie w dzień
powszedni, można usiąść w ławce i spokojnie z Nim
porozmawiać. Pan Jezus zawsze czeka. Nigdy nie odejdzie.
Może ktoś powie: „Tam, w Izraelu, Chrystus był jako
człowiek, a nie jako chleb". A czy wy myślicie, że Pan Jezus
był jakiś nadzwyczajny? Był z wyglądu normalnym
człowiekiem i mówił dokładnie to, co czyta ksiądz w czasie
mszy świętej z Pisma Świętego. A to, że robił cuda? Czy
myślicie, że dziś nie robi cudów? Jeśli chcecie się o tym
przekonać, jeśli chcecie je zobaczyć, pojedźcie na Rynek
Nowego Miasta w Warszawie. Tam mieszkają siostry
sakramentki. To są siostry klauzurowe, to znaczy takie, które
nigdy nie wychodzą z domu na ulicę. Od momentu wstąpienia
do zakonu całe życie spędzają tylko w jednym domu. I tam
dzień i noc adorują Pana Jezusa w Eucharystii. Oczywiście,
nie wszystkie naraz, ale na zmianę. Nie chodzą do kina, nie
jeżdżą na wakacje, nie chodzą do sklepów - są tylko siostry
dyżurne, które zajmują się robieniem zakupów. I nikt ich tam
nie zamknął. One same chcą tam być, i wiecie, co jest
najważniejsze? Siostry te są często szczęśliwsze od tych osób,
które mają domy, samochody i jeżdżą po całym świecie. Czy
to nie cud? I to wszystko sprawia Pan Jezus obecny w
Eucharystii. On chce nam udzielać szczęścia i jest Mu pewnie
bardzo przykro, gdy dzieci przychodzą do kościoła i nawet Go
nie widzą. Rozglądają się po suficie, rozmawiają z kolegą,
bawią się rękawiczkami, a na Pana Jezusa nawet nie spojrzą i
nie powiedzą Mu ani słowa. Często też dzieci zostawiają Pana
Jezusa samego w zimnym kościele i przez cały tydzień nikt
nie przyjdzie, by Go ogrzać ciepłym słowem.
Nie róbmy przykrości Panu Jezusowi. On do nas
przyszedł z samego nieba i jest tutaj. Niech się czuje u nas
bardzo dobrze. O to postarajmy się w czasie tej mszy świętej
i we wszystkie następne dni.
13
Potrójna funkcja
Eucharystii: - ofiara -
Komunia - trwała obecność
Bardzo dawno, ponad trzy tysiące lat temu, wśród
narodu żydowskiego zapanował głód. Aby nie umrzeć z głodu
Izraelici przenieśli się do Egiptu, ponieważ tam było dużo
pożywienia, a na dodatek jeden z Izraelitów - Józef - był
bliskim współpracownikiem egipskiego króla, faraona, i
pomógł im się w Egipcie zadomowić. Na początku było
Izraelitom w Egipcie bardzo dobrze, ale potem Józef umarł,
zmienił się także faraon i zaczęto ich prześladować.
Zagoniono Żydów do bardzo ciężkich robót, bito ich, a nawet
zabijano ich dzieci, żeby nie stali się wielkim narodem. I
wtedy Pan Bóg ulitował się nad Izraelem. Wybrał Mojżesza i
przez niego powiedział Żydom: „Niech każda rodzina
izraelska złoży Bogu w ofierze, a następnie spożyje na
specjalnej uczcie baranka. Krwią tego baranka niech pokropi
drzwi domu. A Ja przejdę w nocy nad Egiptem i pokaram
Egipcjan, a tym, którzy pokropią swe drzwi krwią baranka, nic
złego się nie stanie". I tak też było. Wielu Egipcjan tej nocy
umarło, a Żydzi uciekli i już nie byli niewolnikami w Egipcie.
Czy myślicie, że po ucieczce Żydzi byli już tak zupełnie
wolni i szczęśliwi? Nie. Byli oni nadal w niewoli grzechu
pierworodnego popełnionego w raju przez Adama i Ewę.
Dlatego, jak wszyscy ludzie, musieli ciężko
14
pracować, chorowali, no i, oczywiście, umierali. Skutkiem
tego grzechu była też wzajemna niezgoda. Ludzie się kłócili,
a nawet zabijali. Była to kara, jaką Bóg zesłał za
nieposłuszeństwo pierwszych rodziców.
Wiecie o tym, że człowiek może Pana Boga obrazić, ale
sam nie może Go przeprosić. Może ktoś zapytać: dlaczego?
To jest tak samo jak z napisami, które są na klatkach
schodowych w blokach: „Za szkody wyrządzone przez dzieci
odpowiadają rodzice". No bo sami pomyślcie: jeżeli jakiś
chłopiec wybije szybę na klatce i chciałby potem pana
dozorcę przeprosić - czy sprawa będzie załatwiona?
Oczywiście - nie. To rodzice muszą przyjść do pana dozorcy
i zapłacić za szkody, albo tata sam musi wstawić szybę. I tak
właśnie było po grzechu pierworodnym. Ludzie popełniali
poważne wykroczenia, ale sami nie mogli naprawić szkód, nie
miał też kto się za nimi wstawić. Dopiero kiedy przyszedł Pan
Jezus - odkupił nas, czyli pogodził nas z Panem Bogiem,
wyzwolił nas od śmierci, cierpienia i chorób. To właśnie Pan
Jezus zgodził się za nas złożyć ofiarę, i to nie w pieniądzach,
w złocie czy w postaci baranka, ale ze swojego życia. Tak
wielkie było wykroczenie Adama i Ewy i tak wielka musiała
być ofiara - życie Syna Bożego. I wiecie o tym, że Pan Jezus
w ogromnym bólu i cierpieniach złożył za nas ofiarę na
krzyżu, abyśmy byli już wolni od grzechu pierworodnego i
jego skutków - chorób, ciężkiej pracy, a przede wszystkim od
śmierci. Pan Jezus umarł też za to, aby ludzie już nie kłócili
się między sobą, nie robili sobie krzywdy, aby wszyscy byli
jedno.
I tak jak Pan Bóg ocalił tych Żydów, którzy w Egipcie
złożyli ofiarę z baranka, tak i teraz Bóg ocali i wyzwoli ze
śmierci tych, którzy składają ofiarę Chrystusa. Ale jak ją
złożyć? Właśnie dlatego, by każdy człowiek mógł złożyć
Chrystusową ofiarę z siebie. Pan Jezus ustanowił Mszę
Świętą, czyli Eucharystię. Właśnie w czasie jej sprawowania
Chrystus ofiaruje siebie za nas. Kto przychodzi na mszę
świętą, składa swoją ofiarę, przyjmuje Ciało Pana Jezusa pod
postacią chleba, będzie przed Bogiem usprawiedliwiony i
będzie w przyszłości wolny od chorób, cierpień i będzie żył
wiecznie. A tym, którzy tego dokonają, łatwiej będzie się
zjednoczyć, bo w ich sercach będzie jeden i ten sam Bóg, i
właśnie dzięki Komunii Świętej staną się oni jednością.
Tak więc niech wszyscy zapamiętają z tej nauki, że
Eucharystia, Komunia Święta jest dla nas tak bardzo ważna,
bo jest to ofiara za nasze życie, za nasze szczęście. Ona nas
wszystkich jednoczy i sprawia, że możemy być dla siebie
lepsi, dla rodziców, rodzeństwa, kolegów, koleżanek, bo jeśli
wszyscy przyjmujemy Komunię Świętą, to w każdym sercu
jest ten sam Pan Jezus. Eucharystia sprawia, że nie jesteśmy
samotni, że zawsze możemy przyjść do Jezusa i powiedzieć
Mu o swoich kłopotach i troskach. Pan Jezus nas pocieszy i
nam pomoże. Eucharystia jest wielkim darem samego Boga,
jest ona Bogiem, który do końca nas umiłował.
16
Liturgia mszy świętej - obrzędy wstępne
Przez następne trzy niedziele będziemy w czasie
kazań mówić o mszy świętej. Co oznaczają poszczególne jej
części, co oznaczają wypowiedziane w niej słowa. Będziemy
o tym mówić po to, aby nauczyć się lepiej przeżywać mszę
świętą i lepiej w niej uczestniczyć. Jeśli będziemy słyszeli
dokładnie słowa księdza i widzieli to, co się dokonuje na
ołtarzu, to was - drogie dzieci - msza święta bardziej
zainteresuje i łatwiej będzie wam dostrzec w niej Jezusa
składającego za nas ofiarę pod postaciami chleba i wina.
Dzisiaj omówimy sobie pierwszą część mszy świętej,
która nosi nazwę obrzędów wstępnych, czyli obejmuje to
wszystko, co się dzieje od początku do chwili, gdy rozpoczyna
się czytanie Pisma Świętego.
Może zabrzmi to dziwnie, ale msza święta zaczyna się
jeszcze... przed mszą świętą. Co to znaczy? Otóż Pan Jezus,
gdy chodził po ziemi, bardzo prosił ludzi, aby modlili się
wspólnie do Boga razem, w grupach. Mówił przy tym: „Gdzie
dwóch łub trzech zbierze się w imię moje, tam i Ja jestem
pośród nich". Tak więc kiedy ludzie zbierają się w kościele
przed mszą świętą, to już Pan Jezus jest wśród nich, już się
razem z nimi modli, już wycisza ich serca. Trzeba pamiętać,
aby zawsze przyjść na mszę świętą parę minut wcześniej, aby
w ciszy świątyni skupić się na tych wielkich rzeczach, które
tu się będą dokonywać. Pamiętacie, że spotkania z osobą
ukochaną, bliską nigdy nie
17
można się doczekać i przychodzi się na nie wcześniej. Tak
więc spóźnianie się na mszę świętą świadczy o tym, że nie
szanujemy Pana Jezusa. Spóźnianie się uniemożliwia nam
spokojne przeżycie całej mszy świętej.
Kiedy są wszyscy, na znak dzwonka wstajemy i roz-
poczynamy śpiewanie pieśni na wejście. Śpiewa się ją nie
tylko po to, aby było ładnie i miło. Pieśń ta wszystkich nas
jednoczy i wznosi nasze serca ku Bogu. Dawniej, kiedy
rycerze szli do boju, też śpiewali pieśń, aby zjednoczyć się, bo
zjednoczeni stawali się większą siłą i zapominali o strachu. I
właśnie pieśń sprawia, że chociaż przyszliśmy tu z różnych
domów i zapewne się nie znamy, to na mszy świętej stajemy
się zjednoczoną rodziną i zapominamy o tym wszystkim, co
zajmowało naszą uwagę przed mszą.
W pewnym momencie ksiądz dochodzi do ołtarza i
całuje go. Jest to wyraz wielkiej czci i szacunku dla Chrystusa,
którego symbolizuje ołtarz. Tutaj bowiem składane są ofiary,
a ofiarą Mszy jest przecież sam Pan Jezus. W zasadzie Jezus
Chrystus oddaje tu, na ołtarzu życie za każdego i każdy
powinien ucałować ołtarz. Wyobraźcie sobie jednak, jak
długo trwałaby wtedy msza. Niech więc każdy z was ma
ładnie złożone ręce, niech ładnie i głośno śpiewa pieśń i niech
w swoim sercu ucałuje ołtarz - to będzie wyraz naszego
szacunku i czci dla Pana Jezusa.
Potem ksiądz i wszyscy wierni czynią znak krzyża
świętego. Każdy wierzący człowiek żegna się w swoim życiu
chyba kilkadziesiąt tysięcy razy. Gdy coś się tak bardzo często
powtarza, to można zacząć to czynić bardzo
18
niedbale. Tym bardziej, że znak krzyża robi się 3 lub 4 se-
kundy. To tak bardzo mało, a ten znak wyraża tak bardzo
dużo. Przypomina nam on, że jesteśmy już odkupieni przez
śmierć Jezusa na krzyżu i że dzięki temu jesteśmy dziećmi
Boga i braćmi Jezusa w Duchu Świętym. Każdy przypomina
sobie swój chrzest, od którego zaczęła się jego przyjaźń z
Bogiem. Uświadamiamy sobie, że przyszliśmy tu składać
ofiarę Bogu, a ofiarą będzie Syn Boży. Uzdalnia nas do tego i
poucza nas o tym Duch Święty. Widzicie, ile tu głębokich
myśli. W ciągu 3 czy 4 sekund nie zawsze można sobie to
uświadomić. Dlatego potrzebny jest ten czas przed mszą
świętą. Wtedy dokonujemy refleksji, a znak krzyża jest tylko
wyrażeniem naszych myśli na zewnątrz, pokazaniem, że
wszyscy przyszliśmy tu w tym samym celu.
Po znaku krzyża ksiądz pozdrawia wiernych słowami
„Pan z wami" lub „Miłość Boga Ojca, łaska Pana naszego
Jezusa Chrystusa i dar jedności w Duchu Świętym niech będą
z wami wszystkimi". Te słowa mają nam przypomnieć, że jest
z nami Jezus Chrystus - Bóg, i dlatego wszystkie inne sprawy
stają się mało ważne. W tym momencie trzeba kończyć
rozmowy, rozglądanie się po kościele. Sam Stwórca
wszechświata przychodzi do naszego kościoła. Abyśmy byli
jeszcze bardziej zjednoczeni, kapłan mówi, o co będziemy się
w czasie mszy świętej modlili, zachęca do głębokiego jej
przeżycia, a jeśli wypada tego dnia jakieś święto, wyjaśnia
nam jego sens. I zaraz potem ksiądz w kilku słowach
wprowadza wszystkich w bardzo ważną część mszy świętej,
w akt pokuty.
19
Kiedy mamy iść z rodzicami w gościnę do cioci, albo
kiedy mamy w szkole zabawę, zawsze do takiego spotkania
przygotowujemy się: myjemy się, czysto ubieramy, bo
spotkamy przecież rodzinę lub koleżanki i kolegów, i trzeba
ładnie wyglądać. Tu, w czasie mszy świętej, spotykamy się z
Kimś o wiele ważniejszym, i też trzeba ładnie, czysto
wyglądać. Czy jednak chodzi tylko o to, aby mieć czyste
ubranie? Na pewno nie. Oczywiście, jeśli ktoś przychodzi do
kościoła tak samo ubrany jak do gry w piłkę, to znaczy, że Pan
Bóg jest dla niego tak samo ważny jak piłka, a to jest
lekceważenie Osoby Boskiej. Trzeba więc się umyć i założyć
czyste ubranie, ale przede wszystkim należy oczyścić swoje
serce, bo ono zawsze w tygodniu nam się trochę pobrudzi.
Czasem nie posłuchamy mamusi, czasem powiemy brzydkie
słowo, czasem przezwiemy koleżankę. I właśnie to wyznanie
„Spowiadam się Bogu wszechmogącemu" jest obmyciem się
z grzechów lekkich. Kto się pobrudził bardziej i ma grzech
ciężki, np. nie był w zeszłą niedzielę w kościele na mszy
świętej, musi iść do spowiedzi.
Podczas niektórych mszy świętych po akcie pokuty
odmawia się lub śpiewa hymn „Chwała na wysokości Bogu".
To jest hymn wielkiej radości i wdzięczności za to, co się za
chwilę dokona. Tak jak dzieci, które idąc do teatru, już przed
spektaklem bardzo się cieszą, śmieją - choć jeszcze kurtyna
jest opuszczona - tak i my już przed obrzędami liturgii słowa
i Eucharystii chwalimy Boga za to, co się za chwilę dokona
na ołtarzu, za to, że jest dobry i święty.
Każdy człowiek, przychodząc do kościoła, ma do Boga
pewne swoje prośby i podziękowania. Każdy chciałby to
Bogu powiedzieć, ale gdyby tak każdy powiedział tylko jedno
słowo, zrobiłby się ogromny hałas i zamieszanie, i msza
święta bardzo by się przedłużyła. Dlatego w imieniu
wszystkich obecnych w kościele słowa te mówi kapłan. A po
tej krótkiej modlitwie - oracji - każdy wypowiada słowo
,Amen", to znaczy „Niech się stanie". Lub inaczej - ,Amen"
znaczy: ,Ja też mówię do Ciebie te słowa, które powiedział
ksiądz". I ta krótka oracja kończy obrzędy wstępne. Choć nie
najważniejsze w czasie mszy świętej, są one jednak bardzo
istotne. Jeśli piłkarz nie rozgrzeje się przed meczem, nie
będzie dobrze grał, jeśli muzyk nie skupi się przed koncertem,
jego występ nie będzie udany, jeśli i my nie przygotujemy się
w obrzędach wstępnych do składania Bogu ofiary, to - choć
obecni ciałem - duchem możemy być gdzie indziej i z Bogiem
możemy się nie spotkać.
21
Obrzędy mszy świętej - liturgia słowa
Odprawiałem kiedyś mszę świętą dla dzieci i w czasie
tej mszy zrobiło mi się bardzo smutno. Bo oto dwóch
chłopców rozmawiało ze sobą przez przynajmniej pół na-
bożeństwa. Nic ich nie interesowało: ani kazanie, ani Ko-
munia Święta, ani pieśni. Nie chciałem zwracać im uwagi
podczas mszy, ale w tygodniu tak się złożyło, że spotkałem
ich przed kościołem. Gdy mnie zobaczyli, zrobiło im się
głupio, od razu wiedzieli, o co chodzi. Może się mnie nawet
trochę bali, ale ja nie miałem zamiaru na nich krzyczeć, tylko
zapytałem: „Powiedzcie mi prawdę, dlaczego tak mało was
interesuje msza święta, bo cały czas rozmawialiście ze sobą?".
Oni przez chwilę się zastanawiali i patrzyli po sobie, może
chcieli skłamać? Ale jeden z nich powiedział: „Wie ksiądz,
podczas mszy to jest trochę nudno - przez cały czas trzeba
słuchać, a my lubimy sobie porozmawiać. W kościele trzeba
siedzieć cicho i słuchać, jak ksiądz mówi prawie przez
godzinę, i czasem rzeczy, o których on mówi, są dla nas
zupełnie niezrozumiałe". Wtedy powiedziałem im: A czy wy
wiecie, że msza jest w zasadzie rozmową, tyle że rozmową z
Bogiem". Oni otworzyli szeroko usta: ,Jak to? Przecież siostra
nam ciągle mówi, żeby podczas mszy świętej nie rozmawiać".
Odpowiedziałem im: „Tak, oczywiście, nie wolno rozmawiać
ze sobą, ale z Bogiem można, a nawet trzeba rozmawiać".
Zacząłem tym chłopcom tłumaczyć to.
22
co będzie tematem naszego dzisiejszego rozważania.
Powiem wam dzisiaj o drugiej części mszy świętej - o
liturgii słowa, bo ta część jest najlepszym miejscem na
rozmowę z Bogiem. Po tej krótkiej modlitwie, na której za-
kończyliśmy nasze zeszłotygodniowe rozważania, ksiądz i
wierni siadają, aby móc lepiej wsłuchać się w Słowo Boże
czytane przez ministranta lub lektora. Słowo czyta się od
specjalnego pulpitu. Nikomu z was nie trzeba tłumaczyć, że
to, co jest wtedy czytane, to słowa samego Pana Boga, bardzo
mądre i ważne. Dlatego, kiedy Pan Bóg mówi - my
powinniśmy milczeć. Bo jeśli w tym czasie roz-
mawialibyśmy, to tak jakby nas Pan Bóg i Jego Słowo wcale
nie interesowało.
Po skończonym pierwszym czytaniu, które pochodzi
zwykle ze Starego Testamentu, kiedy lektor powie: „0-to
Słowo Boże", nadchodzi czas na naszą odpowiedź. Brzmi
ona: „Bogu niech będą dzięki". To tak, jakbyśmy mówili:
„Dziękujemy Ci, Panie, za te słowa, są nam one bardzo
potrzebne, bez nich trudno byłoby nam żyć". Widzicie więc,
już nie tylko słuchamy Słowa Bożego, ale na nie
odpowiadamy.
Potem śpiewamy psalm. Teraz nasza rozmowa z Panem
Bogiem staje się jeszcze bardziej wyraźna. Przecież zwrotki
psalmu to słowa Boga zapisane w Piśmie Świętym, a refren to
nasza wspólna odpowiedź. Bóg do nas mówi, a my zaraz na
Jego słowa wspólnie odpowiadamy. Jeśli ktoś nie śpiewa, to
nic dziwnego, że wydaje mu się, iż każą mu tylko słuchać.
Potem lektor czyta drugie czytanie już z Nowego
Go o to poprosić. Musi bowiem zobaczyć, że tego naprawdę
pragniemy. I dlatego jest podczas mszy świętej taka modlitwa,
w której prosimy Boga o pomoc w trudnych sprawach. Ksiądz
albo ktoś inny do tego wyznaczony czyta prośby, a wszyscy
powtarzają „Wysłuchaj nas. Panie". Wiecie, dlaczego ta
modlitwa jest taka ważna? Bo modli się w niej równocześnie
wiele osób, a Pan Jezus powiedział ,Jeśli dwaj z was na ziemi
zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój
Ojciec, który jest w niebie". Popatrzcie, nas tu, w kościele, jest
tak dużo, na pewno więcej niż dwie osoby, i za chwilę
wszyscy zgodnie będziemy prosić Boga w różnych intencjach.
Czy to możliwe, żeby Bóg nas nie wysłuchał? Czy to
możliwe, żeby Pan Jezus nie dotrzymał słowa? Na pewno nie.
Tylko prośmy głośno, wyraźnie, i to nie tylko ustami, ale i
sercem. Właśnie tą modlitwą kończy się liturgia słowa. O tym,
jakie są dalsze części mszy świętej i co one oznaczają,
powiemy sobie za tydzień.
24
Msza Święta ofiarą Chrystusa,
Kościoła i każdego z nas
Kiedyś w czasie lekcji religii siostra poprosiła dzieci,
aby spróbowały odpowiedzieć na pytanie, do jakiego zawodu
można porównać pracę księdza. Niektórzy mówili, że ksiądz
jest nauczycielem, bo uczy innych, inni, że lekarzem, bo leczy
grzeszników, jeszcze ktoś inny powiedział, że ksiądz jest
tłumaczem, gdyż przekłada Słowo Boże na współczesny nam
język. Wreszcie wstał pewien chłopiec i powiedział, że ksiądz
jest podobny do czarownika. „Dlaczego?" - zapytała
zdziwiona siostra. „Bo w czasie mszy coś wlewa do kielicha,
szepcze jakieś tajemnicze słowa i jeszcze się przed tym
kielichem kłania; to na pewno jakieś czary".
Powiedzcie, kochani, czy rzeczywiście ksiądz robi
jakieś czary? Ponieważ niektórzy tak niekiedy myślą, dobrze
będzie sobie wytłumaczyć, co rzeczywiście dzieje się przy
ołtarzu po modlitwie powszechnej. Krótko mówiąc -
rozpoczyna się liturgia eucharystyczna, czyli zaczynają się
dziać takie same rzeczy jak te, które dokonały się w czasie
ostatniej wieczerzy, kiedy to Jezus złożył z siebie ofiarę miłą
Bogu. Pan Jezus wziął chleb i kielich z winem - teraz ksiądz
bierze chleb i kielich z winem; Pan Jezus odmówił
dziękczynienie - teraz ksiądz odmawia modlitwę
dziękczynienia; Pan Jezus przemienił chleb i wino w Ciało i
Krew - teraz ksiądz wypowiada te słowa Zbawiciela i nie
swoją, ale Jego - Pana Jezusa - mocą do
25
konuje tej samej cudownej przemiany. Tak więc na początku
składamy Panu Bogu wino i chleb.
W czasach Pana Jezusa był to podstawowy pokarm. U
nas, w Polsce chleb jedzą wszyscy, ale wino mogą pić tylko
dorośli. Zwróćcie uwagę, że chleb i wino, zanim znajdą się na
stole, muszą przejść długą drogę. Aby powstał chleb, musi
pracować rolnik, młynarz, piekarz. Aby powstało wino,
pracuje ogrodnik i robotnik w winnicy. Trudno jest upiec
dobry chleb i trudno jest zrobić dobre wino. Składamy więc
Bogu na ołtarzu owoce niełatwej ludzkiej pracy. Pan Bóg,
mimo że to tak szlachetne i pracochłonne pokarmy, nie
potrzebuje chleba ani wina. Dlatego prosimy, aby Duch
Święty przemienił te nasze dary na ofiarę miłą Bogu. Tak jak
to było w Wieczerniku. I prosimy, aby tę naszą przemienioną
w Ciało i Krew Chrystusa ofiarę Bóg zabrał do nieba. A czy
wiecie, dlaczego ksiądz, zanim złoży te dary ofiarne, wlewa
do wina kroplę wody? Ta kropla wody symbolizuje nas, a
wino ~ Pana Jezusa. Wpuszczona do wina rozpływa się w nim
i staje się winem. Wino nic nie traci ze swego smaku od jednej
kropli wody, a ta kropla zyskuje wszystko od wina. Bo tak jak
Bóg stał się człowiekiem i zstąpił na ziemię, tak i my, chcąc
wejść do nieba, musimy stać się jak Pan Bóg - dobrzy i święci.
Jeśli ktoś pilnie słuchał, mógł się już zorientować, że tę
ofiarę składamy razem z Panem Jezusem. My przynosimy to,
co mamy najlepsze - wino i chleb, a Pan Jezus przemienia
nasze dary w Ciało i Krew i oddaje je Bogu, tak samo jak
ofiarował się na krzyżu, na Golgocie. Pamię
26
tajcie jednak, że to, co robi Jezus za pomocą kapłana, to
nieporównywalnie więcej niż nasz ludzki wkład w tę ofiarę.
Poza tym pamiętajmy także o tym, że bez Pana Boga nie
moglibyśmy nawet przygotować naszych darów. To On daje
ziarna na chleb i winogrona na wino. Ksiądz więc nie jest
czarownikiem. On tylko przygotowuje na ołtarzu to, co zrobili
ludzie: wino i chleb, a my prosimy, aby Duch Święty
przemienił te produkty i dał je Bogu Ojcu w ofierze. Gdy
Duch Święty przemienia to, co ludzie zrobili, to przemienia
ich pracę. A gdy przemienia ich pracę - przemienia ich
samych. Jakie to niezwykłe.
Kiedyś w czasie żniw rolnik wziął do ręki kłos, usiadł
na polu i wpatrywał się w to złote ziarno. Inni pytali go: „Co
ty tam widzisz?". A on powiedział, że dziwi się, że te ziarna,
które sam wypielęgnował, mogą pójść tak daleko - może do
miasta, może do młyna, może jeszcze dalej, do nieba. Stanie
się przecież tak wtedy, gdy z ziarna upieczone zostaną opłatki,
takie na mszę świętą. Miał rację ten rolnik, bo malutki chleb
„idzie" aż do nieba. A więc ten rolnik, zwykły, szary
człowiek, współpracuje z samym Panem Bogiem. Ktoś może
się zmartwić. A jak ja nie jestem rolnikiem, młynarzem czy
ogrodnikiem, to co mogę dać na ofiarę, którą Duch Święty
mógłby przemienić? Jeśli wy, dzieci, nie macie swoich ziaren
i swojego wina, to pamiętajcie - możecie położyć na tacy mały
pieniążek, ale taki naprawdę wasz, własny, a nie ten
otrzymany przed mszą od mamy. Może ten, który udało wam
się zaoszczędzić na cukierkach albo na grze w automaty. I za
ten pieniążek ksiądz proboszcz kupi w waszym imieniu
chleb i wino.
Tak jak mówiłem, w liturgii eucharystycznej dokonuje
się ofiara Pana Jezusa, tak samo jak przed tysiącami lat. Z
jedną tylko różnicą - Pan Jezus już nie cierpi. A więc żeby
ofiara była pełna, my musimy uzupełnić ją swoim
cierpieniem, trudami, kłopotami. Kogoś boli ząb, a ktoś inny
ma dużo lekcji i nie może sobie z nimi dać rady, a komuś
jeszcze innemu zginął długopis, jest mu przykro i wtedy może
swój smutek, swój ból złączyć z ofiarą Pana Jezusa.
Popatrzcie, jakie to piękne: nasz zwykły chleb i wino,
to, co człowiek umie wytworzyć, nasze zwykłe trudy i
cierpienia razem z ofiarą Jezusa, dzięki Jego ofierze, u-noszą
się do nieba. I Bóg je przyjmuje i cieszy się nimi. 1 już się na
nas nie gniewa, bo dał się przebłagać. Możemy więc radośnie
i szczęśliwie żyć.
28
Msza święta jako uczta
Czy pamiętacie, kochani, tę historię o Żydach, których
Pan Bóg uratował przed wyginięciem w Egipcie? Pan Bóg
powiedział wtedy, że ten, kto chce być uratowany, musi wraz
z całą rodziną spożyć wieczerzę z gorzkich ziół, wina i
baranka złożonego w ofierze, i skropić drzwi krwią baranka.
Ta ofiarna uczta i ta krew były znakami umownymi dla tych,
którzy chcieli być wyzwoleni. Pan Bóg mógł wybrać inny
znak. Mógł kazać rozpalić ognisko albo nałożyć specjalny
strój lub maskę, ale Bóg wybrał inny znak - nakazał spożyć tę
niezwykłą ucztę, paschę. Rzeczywiście, ten, kto uczynił znak,
był wyzwolony.
Kiedy Pan Jezus przyszedł na świat. Żydzi spożywali
jeszcze co roku paschę na pamiątkę wyjścia z Egiptu, bo
wierzyli, że Bóg nadal opiekuje się nimi. Chrystus powiedział
jednak, że On wyzwoli ludzi nie tyle z niewoli innego narodu,
co z niewoli chorób, cierpienia, ciężkiej pracy, a przede
wszystkim z niewoli grzechu i śmierci. Uczniowie Pana
Jezusa niecierpliwie czekali na znak, znak tego wyzwolenia, i
stało się to w czasie obchodzonej już 1200 lat paschy.
Uczniowie zebrali się z Jezusem, aby wspominać dawną
ucieczkę Izraela z Egiptu, ale zauważyli, że Pan Jezus nie
przygotował baranka. Wkrótce dowiedzieli się, dlaczego. Oto
On sam stał się Barankiem, którego składać się będzie w
ofierze. On staje się tym Barankiem, którego będzie się
spożywać. Pan Jezus ustanowił nową paschę. Kto chce być
wyzwolony z cierpienia, ze
29
śmierci, musi włączyć się w ofiarę Jezusa przez udział we
Mszy Świętej i spoŻ5rwanie Jego Ciała. To jest ten nowy
znak. Kto go czyni, jest usprawiedliwiony przed Bogiem.
Apostołowie pierwsi wzięli udział w tej uczcie. Może w niej
wziąć udział każdy, kto chce, bowiem Pan Jezus zlecił swoim
uczniom, a przez nich także biskupom i kapłanom, aby tę
nową paschę kontynuowali. Aby karmili ludzi wszystkich
czasów na całej ziemi tym Chlebem, który daje życie wieczne.
Każda msza jest takim cudownym posiłkiem, jest ucztą.
Do posiłku w naszych domach wszyscy siadają przy stole. Tak
też było podczas pierwszych mszy świętych. Ale potem
przychodziło na nie coraz więcej ludzi i trzeba by budować
ogromne stoły. Tak więc przy ołtarzu stoi tylko kapłan, a
reszta otacza eucharystyczny stół. Tak jest we wszystkich
kościołach.
Chciałbym zwrócić waszą uwagę na jeszcze jedną
bardzo ważną sprawę. Wyobraźcie sobie, że ktoś przygotował
poczęstunek dla przyjaciół. Przyszedł nań pewien gość, który
wymawia się od jedzenia, tłumacząc się chorobą.
Gospodarzowi jest przykro - tyle się przecież napracował.
Skoro jednak gość nie chce jeść, niech chociaż posiedzi,
porozmawia. Po pewnym czasie znów ten człowiek wydaje
przyjęcie i znowu ten sam gość odmawia jedzenia. Sprawa
wydaje się podejrzana. A jeśli ta sama sytuacja powtarza się
jeszcze raz lub dwa, gospodarz wie, że ten gość gardzi jego
posiłkami i że specjalnie nie zależy mu na przyjaźni z nim.
Mówię o tym dlatego, że często na mszę świętą, czyli
30
na ucztę dającą życie wieczne, przychodzą ludzie, którzy nie
chcą przyjść do stołu i przyjąć pokarmu, który Pan Jezus
wysłużył nam na krzyżu. I jest tak w jedną niedzielę, w drugą,
w piątą. Pan Jezus ciągle zastawia stół, a Jego goście stoją pod
filarem, pod organami. I chyba musi być Zbawicielowi bardzo
przykro, że wiele osób nie podchodzi do stołu. I może Pan
Jezus myśli, że niepotrzebnie umierał na krzyżu. Ludzie ci
często się tłumaczą, że nie mogą iść do Komunii, bo mają na
sumieniu grzechy. To zupełnie tak, jakby ktoś w czasie
przyjęcia imieninowego powiedział, że nie może spożywać
posiłku, bo ma brudne ręce. Zapewne wtedy gospodarz
zaproponowałby łazienkę, ale gdyby i tak gość w dalszym
ciągu odmawiał jedzenia, byłoby tu coś nie tak, jak być
powinno, prawda? Tym, którzy mówią, że nie mogą
przystąpić do Komunii, bo mają grzechy. Pan Jezus proponuje
konfesjonał i księdza, który spowiada. Tu można obmyć
serce. A mimo wszystko oni nadał nie chcą z tej możliwości
skorzystać. Przykro w takiej sytuacji musi być Panu Jezusowi.
Ci ludzie, którzy nie przystępują prawie wcale do
Komunii, mówią często: „Przecież chodzimy na mszę, czy to
jeszcze mało?". Posłuchajmy słów samego Pana Jezusa: „Kto
spożywa moje Ciało i pije Krew moją, ma życie wieczne". Pan
Jezus nie mówi: „Kto patrzy na moje Ciało, kto patrzy, jak
inni spożywają moje Ciało, ma życie wieczne", ale „Kto
SPOŻYWA moje Ciało, ma życie wieczne". Wiemy przecież,
że na ucztę nie chodzi się po to, aby patrzeć na jedzenie.
Oczywiście, nie ma obowiązku przystępowania do Komunii
Świętej w każdą niedzielę, bo prze-
cież ktoś może być nieprzygotowany, i wtedy lepiej nie
przystępować do Komunii, zaczekać kilka dni, tydzień, niż
przyjąć Pana Jezusa w grzechu lub w roztargnieniu.
Starajmy się jednak tak dobrze żyć, regularnie spo-
wiadać się, abyśmy mogli jak najczęściej brać czynny u-dział
w tej uczcie, która jest nową paschą dającą szczęście i życie
wieczne.
32
Msza święta w moim życiu
Dziś na początku będzie trochę matematyki. Chciałbym
was zapytać, ile jest w ciągu tygodnia godzin? Bez kartki
trudno wam pewnie policzyć. Więc ja wam trochę pomogę.
Każda doba ma 24 godziny. Tę liczbę trzeba pomnożyć przez
7. W ciągu tygodnia jest więc 168 godzin. To dość dużo,
prawda? Z tych 168 godzin najwięcej człowiek przeznacza na
sen, aż 60 - 70, na naukę około 30 godzin, na telewizję -
kilkanaście, na książkę około 8, a na zabawę i rozrywkę
kilkadziesiąt godzin. I w tych 168 godzinach jest 1, tylko 1
godzina mszy świętej. Choć msza święta zajmuje zaledwie
jedną sto sześćdziesiątą ósmą tygodnia, jest ona najważniejszą
czynnością ze wszystkich.
Pewnie mi niektórzy powiedzą: „Tylko tak ksiądz
mówi. Pani od polskiego też nam powiedziała, że język polski
jest najważniejszy, pan od matematyki powiedział, że to
matematyka jest królową nauk, a pan od wuefu powiedział, że
wszystko zależy od zdrowia, a zdrowie od sportu. A teraz
ksiądz nam mówi, że najważniejsza jest msza. I komu tu
wierzyć?". Rzeczywiście, ja mówię wam, że najważniejsza
jest msza święta, ale nie tylko tak mówię, zaraz wam to
udowodnię.
Wiecie dobrze, że człowiek powinien tak żyć, aby się
dostać do nieba. Cóż z tego, że człowiek żyłby sobie
szczęśliwie na ziemi, gdyby poszedł po śmierci na całą
wieczność do piekła? Do nieba droga jest bardzo trudna.
Kiedyś Adam i Ewa obrazili Pana Boga. Stwórca zamknął
33
ludziom drzwi do nieba i przed wszystkimi stanęło nie-
bezpieczeństwo potępienia. Ludzie chcieli Pana Boga prze-
prosić i przynosili na ofiarę różne dary. Ale czy Panu Bogu,
który stworzył wszystkie rzeczy, mogą być potrzebne: baran,
owca, złoto lub pieniądze? I wtedy Pan Jezus, Syn Boga,
złożył ofiarę z samego siebie i powiedział, że kto chce złożyć
Panu Bogu ofiarę, niech złączy ją z Jego ofiarą, a wtedy Bóg,
przyjmując dar Chrystusowy, przyjmie i dar ludzki - Bóg da
się przeprosić. Możecie spotkać osoby, które mówią:, Ja
ciężko pracuję, jestem dobry i tylko dlatego, że nie chodzę na
mszę, na tę jedną godzinę do kościoła, nie będę w niebie?".
Właśnie tak. Bo te wszystkie ich prace i ofiary zostają na
ziemi i nie będą policzone w niebie. Trzeba je bowiem
przynieść w niedzielę do świątyni, by Jezus ze swoją ofiarą
zabrał je do nieba.
Rozważmy inną sytuację. Powiedzmy, że ktoś cho-
dziłby do kościoła co niedzielę, a w tygodniu nie uczył się, był
niegrzeczny. On, będąc na mszy świętej co niedzielę, nie ma
Panu Jezusowi co dać i Pan Bóg też nie przyjmuje jego ofiary,
bo po prostu jej nie ma. Poza tym wiecie, że każdy ma tyle
obowiązków i pokus, że trudno jest żyć naprawdę dobrze. I
aby to osiągnąć, potrzebna jest właśnie msza święta, ona
bowiem człowieka wzmacnia. Dzięki niej może wypełnić się
wszystko, co do niego należy. Bez mszy, bez Komunii Świętej
człowiek słabnie duchowo i zaczyna grzeszyć. Gdy ktoś nie je
śniadań i obiadów, słabnie, traci siły i nie jest w stanie
podnieść czegoś ciężkiego, a po pewnym czasie może nie
mieć siły chodzić i poważnie zachoruje. Tak samo jest z
Eucharystią. Człowiek,
34
który nie posila swego ducha, też nie ma siły, by żyć.
Posłuchajcie, jak dorośli często mówią: ,Jakie to życie ciężkie,
aż się wszystkiego odechciewa". Tak mówią ci, którzy nie
posilają się Ciałem Jezusa. Nic dziwnego, że nie są szczęśliwi
i że nie mogą podołać trudom.
W czasie mszy świętej spotykamy się z samym Bogiem.
Pierwsze przykazanie brzmi: „Będziesz miłował Pana Boga
swego". A jeśli miłował, to także spotykał się z Nim. Czy
słyszeliście, żeby ktoś powiedział: „Kocham tego człowieka,
ale nie chcę się z nim spotykać"? To niemożliwe. Kto kocha,
ten chce się z kochaną osobą widzieć. Więc jeśli ktoś nie chce
chodzić na mszę świętą, aby się spotkać z Bogiem, nie może
Go kochać. Kto zaś Boga nie kocha, nie będzie zbawiony.
Dlatego chodzenie do kościoła jest takie ważne. A kto w
niedzielę nie pójdzie do kościoła z własnej winy, ma grzech
ciężki. Bo gdy ktoś opuszcza w niedzielę mszę świętą,
zachowuje się tak, jakby Panu Jezusowi chciał powiedzieć, że
nie ma dla Niego czasu. To znaczy, że wszystkie inne sprawy
są ważniejsze od Pana Jezusa. Tego nie można czynić, bo to
Pana Jezusa bardzo boli i On gniewa się za to.
Podczas mszy świętej spotykają się ludzie wierzący i
raźniej jest nam wszystkim, kiedy widzimy, że nie jesteśmy
sami, że inni też się modlą. Łatwiej jest nam uwierzyć, że
razem, gdy zjednoczymy z Chrystusem swe siły, będzie na
świecie lepiej. Bez mszy świętej, w domu, w samotności
prędzej można się załamać, stracić wiarę łub zacząć żyć
niemoralnie.
Widzicie więc, jak ważna jest msza. Jeszcze raz
powtórzę - jest ona najważniejsza. Bez matematyki, bez
polskiego, bez chemii i fizyki można iść do nieba, a bez mszy
świętej jest to niemożliwe. Usprawiedliwiony jest tylko ten,
kto nie może chodzić do kościoła. Jeśli jednak ktoś zaniedbuje
mszę z własnej winy, nie będzie zbawiony.
Są ludzie, którzy znają matematykę, a nie są szczęśliwi.
Są nieszczęśliwi poloniści, nieszczęśliwi bogacze. Ci, którzy
żyją po bożemu i wszystko ofiarowują Bogu w czasie mszy
świętej, i posilają się Eucharystią, będą na pewno szczęśliwi.
Bo ta jedna godzina w stosunku do pozostałych 167 jest jak
ster dla okrętu. Jeśli ktoś wspaniałe żyje, a nie chodzi do
kościoła, to tak jakby wspaniały statek, szybki, ogromny,
piękny pływał bez steru. Na pewno prędzej czy później
wpłynie na mieliznę, prędzej czy później się rozbije. Kogoś,
kto żyje nawet skromnie i bez wielkich sukcesów, ale chodzi
na mszę świętą, można porównać do małego jachtu albo małej
łódki ze sterem, wprawdzie niewielkiej, ale takiej, która
dopłynie do celu. Starajmy się zawsze, przez dobrze przeŻ5dą
mszę świętą, kierować nasze życie jak łódkę ku niebu.
36
Eucharystia jako źródło chrześcijańskiej
świętości
Zarówno w Starym, jak i w Nowym Testamencie Bóg
kieruje do człowieka wezwanie do świętości. Mówi ludziom:
,Jeśli chcecie wejść do nieba, musicie stać się świętymi". A
wy przecież wiecie, że święty to człowiek, który nie popełnia
grzechów i żyje z Bogiem w wielkiej przyjaźni. Kiedy ludzie
słyszą te słowa, ciężko wzdychają, niekiedy zaś zatykają sobie
przed nimi uszy. Nie chcą słyszeć, że mają być świętymi, bo
wydaje im się, że nigdy nie będą mogli być naprawdę
doskonali, albo nie chce im się nad tą doskonałością
pracować. I wy też, drogie dzieci, kiedy słyszycie, jak Pan
Bóg mówi wam, abyście były doskonałe, wy też może nie
wierzycie, że to jest możliwe.
Jak można żyć bez żadnego grzechu? Bez ani jednej
kłótni, bez ani jednego złego słowa, dzień w dzień, rano i
wieczorem mówić pacierz i zawsze być posłusznym rodzi-
com? Czy tak można żyć? Rozumiem to wasze zwątpienie, ale
popatrzcie sami: zdarza się często, że mały chłopiec mówi o
tym, że w przyszłości zostanie pilotem i będzie latał na
odrzutowcach. Ktoś mógłby powiedzieć, że przecież on nie da
rady, trzeba znać fizykę i nawigację, wiedzieć, do czego służy
radiostacja i umieć ją obsługiwać, a ten mały chłopiec nie zna
nawet tabliczki mnożenia. Czy on będzie mógł zostać
pilotem? Tak, jeśli będzie się uczył. Skończy najpierw szkołę
podstawową, potem średnią, następnie specjalną szkołę
lotniczą. Ktoś jednak
37
jeszcze może mieć wątpliwości: „Przecież on jest taki mały,
słaby i ledwo może zrobić fikołka, a żeby zostać pilotem,
trzeba mieć kondycję, siłę, być opanowanym, odpornym na
przeciążenie i różne akrobacje". Ten chłopiec może
odpowiedzieć, że będzie dużo jadł i ćwiczył, a dzięki temu
stanie się silny i sprawny.
Widzicie więc, że dzieci nie przerażają takie niezwykłe
plany - chcą być lotnikami, lekarzami, alpinistami. Nie wierzą
jednak w to, że mogą być świętymi.
W stawaniu się świętym może nam pomóc specjalny
pokarm, który wzmacnia nasze dusze, nasze serca, abyśmy
mogli skuteczniej oprzeć się pokusom. Jest nim, oczywiście.
Eucharystia. Tak to już jest, że gdy ktoś dotknie ręką ciepłego
pieca, ręka zrobi się ciepła. Gdy zaś włoży rękę w śnieg, ręka
robi się zimna; gdy zaś poleje ją perfumami, będzie pachniała.
Gdy więc człowiek będzie dotykał samego Pana Boga, będzie
się stawał tak święty jak sam Bóg.
Posłuchajcie, co pisze na ten temat św. Łukasz: ,Jezus
zatrzymał się na równinie, był tam duży poczet Jego uczniów
i wielkie mnóstwo ludu. Przyszli oni, aby Go słuchać, znaleźć
uzdrowienie ze swych chorób. Także i ci, których dręczyły
duchy nieczyste, byli uzdrawiani. A cały tłum starał się Go
dotknąć, ponieważ moc wychodziła od Niego i uzdrawiała
wszystkich". Tak więc wystarczyło dotknąć Pana Jezusa i
choroba zaraz ustępowała, i to nie tylko paraliż czy trąd, ale i
choroby ducha, takie jak: nienawiść, zazdrość, lenistwo. Czy
to znaczy, że już w ogóle nie musimy nad sobą czuwać, że
wystarczy dotknąć Pana Jezusa
38
i będziemy zdrowi? Pewien chłopiec - Rafał z II klasy - myślał
tak: Jeśli zjem dużo lodów, a potem pójdę do Komunii Świętej
i dotknę Pana Jezusa, to na pewno nie zachoruję, bo Pan Jezus
wszystkich uzdrawia". Zrobił tak, jak pomyślał. Czy sądzicie,
że mu w czymś Komunia Święta pomogła? Nie, wcale. Bolał
go brzuch, bolało go gardło. Gdy ktoś mówi, że nie będzie się
uczył, będzie się bił z kolegami albo jeszcze i coś ukradnie, a
przyjmie Komunię Świętą i wtedy Pan Jezus uczyni go
świętym, popełnia wielki grzech. Bo przecież robi sobie z
Pana Jezusa żarty.
Pamiętacie, że Pan Jezus w Komunii pomaga tym i
uświęca tych, którzy sami starają się być dobrymi. Jeżeli ktoś
pracuje nad sobą i chodzi do Komunii Świętej, to Pan Jezus
na pewno uleczy go ze wszystkich słabości.
Temu, kto przyjmuje Pana Jezusa w Komunii Świętej,
łatwiej będzie stać się świętym jeszcze z innej przyczyny.
Pewien pan opowiadał mi taką historię. Gdy był mały, mama
nigdy nie mogła go nauczyć wycierania butów. Zawsze
mówiła: ,Janku, ty znowu nie wytarłeś butów". Były ślady na
podłodze, a Janek w ogóle się tym nie przejmował. Kiedy
zaczął chodzić do szkoły, mama zapisała go na lekcje muzyki
na pianinie do pewnej starszej pani. Gdy Janek pierwszy raz
przyszedł na lekcję, swoim zwyczajem nie wytarł butów i
kiedy obejrzał się za siebie, spojrzał na podłogę - serce mu
zamarło. Zobaczył swoje ślady, ale pierwszy raz zobaczył
swoje ślady na tak pięknej podłodze. Była ona ułożona z
takich malutkich, jasnych, drewnianych kwadracików
poukładanych w śliczne wzory. Cała
39
niezwykle świeciła się, była czysta i pachniało w całym
mieszkaniu pastą. I na takiej podłodze Janek pozostawił swoje
ślady. Pani nauczycielka nic nie powiedziała. Janek widział
przez uchylone drzwi, jak wycierała błoto. Przed następną
lekcją Janek znów zapomniał wytrzeć buty i znowu pobrudził
tę śliczną podłogę, i znowu było mu bardzo głupio.
Następnego dnia Janek chodził i od rana śpiewał sobie tylko
znaną melodię, dziwną piosenkę, która miała tylko dwa słowa:
buty, buty, buty, podłoga, podłoga, podłoga, podłoga. W
klasie wszyscy się dziwili i pukali w głowę, ale Janek
wiedział, co robi. Chciał w ten sposób koniecznie zapamiętać,
że ma wytrzeć buty. I udało się! Wytarł je bardzo, bardzo
dokładnie i kiedy wszedł, podłoga nie straciła nic ze swego
piękna. Następnego dnia też śpiewał sobie tę dziwną piosenkę
i też nie zapomniał o wytarciu butów. Potem nie musiał już
śpiewać piosenki, wystarczyło, że spojrzał na dużą, jasną
wycieraczkę pod drzwiami nauczycielki. Pamiętał, do czego
ona służy. Pewnego dnia Janek wchodził do swojego
mieszkania i bez zastanowienia zaczął wycierać buty. W
pierwszej chwili powiedział sobie: „O, po co ja wycieram
buty? Przecież to nie lekcja pianina, tylko mój dom". Ale po
chwili się zastanowił: „Czy to, że nie ma u mnie takiej ładnej
podłogi, znaczy, że mogę wnosić błoto? Przecież mama też
sprząta i pastuje naszą podłogę". I wytarł buty bardzo
dokładnie. Odtąd zawsze wycierał buty. A wszystko to stało
się dzięki tej czystej, pięknej podłodze.
Dlaczego opowiadam wam tę historię? Bo w Komunii
Świętej przyjmujemy do serca Niezwykłego Gościa
- Pana Jezusa. I musimy przygotować nasze serca na tę
wizytę. Trzeba być dobrym, grzecznym, spowiadać się, a
wtedy dobrze będzie w naszym sercu Jezusowi. Gdy ktoś
często będzie przystępował do Komunii, to często będzie robił
w swoim sercu takie porządki. I wtedy będzie miał lepsze
serce. Przyjście samego Pana Jezusa będzie go mobilizowało
do tego, aby być lepszym, godnym przyjęcia Boga. Tak jak
Janka śliczna podłoga zmobilizowała do wycierania butów,
tak i człowieka do bycia świętym mobilizuje to, że spotyka się
ze świętym, dobrym Bogiem. Oczywiście, nie tylko w sobotę
i w niedzielę rano trzeba być grzecznym, ale przez cały
tydzień należy sprzątać serce i przygotowywać je na przyjście
Pana Jezusa. Tak więc i my dzięki dobremu uczestnictwu w
mszy świętej przygotowujmy się starannie do przyjścia Pana
Jezusa. A kiedy do nas przyjdzie, pomoże nam stać się
świętymi, bo dla Niego nie ma nic niemożliwego.
41
Eucharystia prowadzi do jedności
Uczyliście się o tym, że kiedy Adam i Ewa popełnili
grzech pierworodny. Pan Bóg się bardzo rozgniewał i
zapanowała niezgoda między człowiekiem a Bogiem. Adam i
Ewa musieli uciekać z raju. O tym pamiętają chyba wszyscy
ludzie wierzący. Zapominamy jednak o tym, że grzech
pierworodny miał jeszcze i inny skutek. Mianowicie ludzie
zaczęli kłócić się między sobą, zapanowała niezgoda, zaczęli
nawet siebie zabijać, wybuchały wojny. I tak jest, niestety, do
dziś. Wy przecież często słyszycie, że jeden naród napadł na
drugi, że gdzieś wybuchła bomba i wielu ludzi zginęło;
słyszycie także i o tym, że jeden człowiek dla pieniędzy zabił
drugiego. Nie tylko słyszycie o tych wydarzeniach, ale nieraz
sami widzicie, jak ludzie się kłócą, jacy są dla siebie
niedobrzy, nieżyczliwi. Na pewno niejednokrotnie
słyszeliście, gdy ktoś mówił: „Tamtego człowieka nie lubię",
„Ten mnie denerwuje". Wciąż dają nam się we znaki skutki
grzechu pierworodnego. Sprawiamy przykrość innym, ale i
sami sobie odbieramy szczęście, bo człowiek kłótliwy, taki,
który nawet innych zakrzyczy albo i zwycięży, nigdy nie
będzie szczęśliwy, bo w jego sercu zawsze będzie płonął
ogień nienawiści. A Pan Jezus tak bardzo prosił, abyśmy byli
jedno.
Pan Jezus nie tylko o to prosił, nie tylko się o to modlił,
ale zostawił nam ogromną pomoc dla zjednoczenia lu
42
dzi - jest nią Komunia Święta.
Tydzień temu mówiliśmy o tym, że każdy, kto dotyka
Pana Jezusa, staje się lepszy. Tak więc ten, kto przyjmuje
Komunię Świętą, staje się mniej kłótliwy, bardziej spokojny i
dobry. Na pewno nieraz słyszeliście, że wybuchają w
rodzinach kłótnie, może mają one miejsce także w waszych
domach. Popatrzcie - ile rodzin wspólnie, razem w niedzielę
przystępuje do Komunii Świętej? Bardzo mało. Nie wszyscy
przyjmują Pana Jezusa i potem trudno się dziwić, że wciąż są
jakieś spory, kłótnie. Przyjmowanie Komunii pomaga też i w
inny sposób w zachowaniu jedności.
Posłuchajcie pewnej historii. W jednej ze szkół był
bardzo niegrzeczny chłopiec - Wojtek. Wojtek źle się uczył,
nawet wagarował, bił innych kolegów. Chodził wprawdzie na
religię, ale wcale się nie przejmował tym, co ksiądz mówi.
Wojtek szczególnie nie lubił pewnego niewielkiego chłopca -
Piotrka. Zawsze dokuczał mu, szturchał go, czasem nawet
zabierał mu długopis czy drugie śniadanie. Pewnego dnia
Wojtek, chcąc popisać się przed kolegami, powiedział, że
jutro rozprawi się z Piotrkiem, pobije go jak nigdy. A na
pytanie kolegów, dlaczego chce to zrobić, odparł, że ot tak, po
prostu, dla zabawy. Koledzy Piotrka pobiegli do niego i
uprzedzili go o zamiarach Wojtka, prosili też, żeby nie
przychodził do szkoły. Ale Piotrek wcale się nie przestraszył.
Był ministrantem i pomyślał, że najlepiej zrobi, idąc do
księdza poprosić go o radę. Ksiądz poradził mu, żeby poszedł
do kościoła, pomodlił się nie za siebie, lecz za Wojtka. Dał
mu też malutki
43
krzyżyk na agrafce i prosił, by Piotrek przypiął go sobie do
fartucha. Piotr postąpił zgodnie ze słowami księdza. Modlił
się długo za Wojtka, a następnego dnia, kiedy przyszedł do
szkoły, przypiął sobie Pana Jezusa do fartucha. Na długiej
przerwie Wojtek podszedł do Piotrka i zaczął go zaczepiać. W
pewnym momencie chciał go jedną ręką złapać za fartuch, a
drugą uderzyć, ale nagle krzyknął, coś go bardzo mocno
ukuło. Spojrzał z bliska, zobaczył szpilkę od krzyżyka. Ręka,
którą miał podniesioną do uderzenia, zamarła w bezruchu.
Owszem, Wojtek był rozrabiaką, ale nigdy nie uderzyłby Pana
Jezusa wiszącego na krzyżu. Opuścił ręce i powiedział do
Piotrka: „Co się tak boisz, ja tylko tak sobie...". Wszyscy
zdziwili się. Przecież na pewno Wojtek wygrałby z Piotrkiem.
Dlaczego nie bił się z nim? Czyżby się go przestraszył? A on
na to odpowiedział jakby sam do siebie: „Piotrka się nie boję.
Kogoś innego". Wszyscy myśleli, że boi się pani nauczycielki
lub dyrektora, bo nikt nie zauważył tego małego krzyżyka.
Zapytacie, jaki to ma związek z Komunią Świętą? Po
tym wydarzeniu Wojtek zaczął się zastanawiać nad tym, czy
wcześniej nie wyrządził komuś krzywdy, nie uderzył kogoś,
kto nosił pod bluzką krzyżyk albo medalik z Matką Boską.
Przecież w takim razie obraziłby samego Pana Jezusa albo
Jego Matkę? Ale największego olśnienia doznał Wojtek w
kościele. Stał zamyślony i patrzył, jak jego koledzy i
koleżanki przystępują do Komunii Świętej, i wtedy zrozumiał
wszystko. Przecież w każdym z nas jest naprawdę Pan Jezus,
nie taki z metalu czy plastiku, ale
44
przychodzi prawdziwy w Komunii Świętej. Wojtek
zrozumiał, że gdy przedrzeźniał Hanię, przedrzeźniał samego
Pana Jezusa, gdy niegrzecznie odpowiadał mamie,
niegrzecznie odpowiadał samemu Panu Jezusowi, gdy mówił
źle o nauczycielce, mówił złe o Panu Jezusie. Potem Wojtek
ukląkł przy konfesjonale i długo, długo się spowiadał i był już
jakiś inny.
Musimy więc, drogie dzieci, bardzo uważać. Nawet
wobec obcych na ulicy, w autobusie. Nie wolno nikogo po-
pchnąć, wyśmiać, bo może ten człowiek przyjął Komunię
Świętą i jest w nim Pan Jezus, i co wtedy?
Poza tym pamiętajcie, że wtedy, gdy przyjmujemy Ciało
Jezusa, wszyscy mamy to samo Ciało w sobie, czyli stajemy
się jednym ciałem. Choć każdy z nas jest inny, razem
tworzymy jedno ciało. Popatrzcie - lewa ręka jest inna od
prawej, ale to jest jedno moje ciało. Lewa noga jest inna od
prawej, ale to też jest jedno moje ciało. Co powiedzielibyście,
gdybyście zobaczyli człowieka, którego jedna ręka bije się z
drugą, albo nogi kopią ręce, a ręce biją nogi? Jakby to
śmiesznie wyglądało! Powiedzielibyście, że człowiek,
którego ciało się tak dziwnie zachowuje, jest chyba
nienormalny. Otóż jeżeli chrześcijanie kłócą się i biją ze sobą,
to tak, jakby jedno ciało biło się ze sobą. Albo gdyby jedno
oko człowieka parzyło krzywo na drugie o-ko. Można by
dostać zeza. Oczy człowieka zawsze patrzą zgodnie w jednym
kierunku i to jest normalne. I chrześcijanie powinni patrzeć w
jednym kierunku i iść w jednym kierunku zgodnie do Boga.
Właśnie Komunia Święta, którą dziś będziemy przyjmować,
bardzo nam w tym
pomaga. Niech nikt z nas nie będzie zły ani w słowach, ani w
czynach dla Pana Jezusa w drugim człowieku. Oby nikt nie
niszczył tego, czym jest. Oby zawsze każdy pamiętał, że jest
cząstką Ciała Jezusa.
Spis treści
Msza święta miejscem zjednoczenia ze Zbawicielem ................................................ 6
Rzeczywista obecność Chrystusa Pana w Eucharystii ............................................. 10
Potrójna funkcja Eucharystii: - ofiara - Komunia - trwała obecność ........................ 13
Msza Święta ofiarą Chrystusa, Kościoła i każdego z nas ......................................... 24