TIGER SHIFTERS 01
ONCE UPON A TIGER
KAT SIMONS
Nieoficjalne tłumaczenie dla: TequilaTeam
Przekład: bdomelek
Korekta: malwina1916
ROZDZIAŁ 1
– Idioci.
Alexis Tarasowa wydała niskie, gardłowe warknięcie, wyczuwając zapach
pięciu … nie sześciu samców tygrysa, którzy wtargnęli na jej terytorium. Nie
mogła jeszcze stwierdzić kim byli, ale w jej obecnym stanie, ich obecność
uruchamiała jej głębokie instynkty.
Złe instynkty.
To była jej przestrzeń. Żaden samiec nie mógł się tu pojawić bez jej
zgody. A takiego pozwolenia nie dała. Miała gdzieś to, że była w rui, albo, że jej
ciało było jednym surowym kłębkiem potrzeby i pożądania. Nie brała udziału w
biegu i nikt jej do tego nie zmusi.
Jeśli będzie musiała pobić większość z nich na krwawą miazgę, aby
wyrazić w ten sposób swoje zdanie na ten temat, zrobi to.
Stała w swojej ludzkiej formie, na ganku swojego małego domku w
Catskills i ze skrzyżowanymi ramionami na piersi, wpatrywała się w drzewa.
Mimo, iż księżyc w pełni oświetlał polanę przed jej domem, las po drugiej
stronie był czarny jak smoła. Była otoczona przez pomarańczowe, złote i
czerwone liście, które czyniły ten obszar Nowego Jorku, pięknym o tej porze
roku, ale teraz widoczne były tylko odcienie szarości i czerń. Gdyby była
zwykłym człowiekiem, nie byłaby w stanie zobaczyć zbyt wiele pod drzewami.
W postaci tygrysa, w tej ciemności widziała wszystko dokładnie.
Jednakże, nie kłopotała się zdejmowaniem swoich luźnych dżinsów i
flanelowej koszuli, żeby ułatwić przemianę. Aby wyrazić swoje zdanie, zmierzy
się z nimi w swojej ludzkiej postaci. Po dwunastu latach pracy jako Tropiciel –
jedyny żeński Tropiciel – nie musiała być w postaci tygrysa, żeby stawić im
czoło. Była trenowana przez swojego wuja, żeby stać się najbardziej zabójczą,
pośród elitarnych stróżów Prawa Tygrysów. Poświęciła większość swojego
życia, by stać na straży praw swoich ludzi, polując na niebezpieczne tygrysy i w
razie potrzeby zabijając je. Nikt jej do niczego nie zmuszał – nawet do
Partnerskiego Biegu.
Samce zbliżały się szybko, ale ostrożnie. Już teraz mogła ich słyszeć. Nie
podejmowali żadnej próby ukrycia swojej obecności. Jej cichy pomruk
podryfował przez nieruchome powietrze.
Alexis w zasadzie, nie była przeciwna godowemu rytuałowi parowania.
Bieg ocalił jej lud przed autodestrukcją. Dwa wieki temu, liczba rodzących się
samic spadła tak znacząco, że pozostawiła ich na krawędzi wymarcia. Z
desperacji, samce zaczęły toczyć wiele walk, gwałcąc – czasami zabijając –
samice. Sytuacja wciąż się pogarszała, do czasu, aż starszyzna, przywódcy jej
ludu, wprowadzili nowe prawo.
Podczas rui, samica ucieka przed grupą samców, pozwalając się załapać
jednemu z nich i spędzić z nią ten okres. W ciągu tych trzech dni, para uprawia
tak dużo seksu, jak to tylko możliwe. Jeśli samica zajdzie w ciążę, dostają
pozwolenie na sparowanie – albo na zawarcie trwałego małżeństwa lub
pozostanie razem na tak długo, jak zechcą. Jeśli samica nie zajdzie w ciążę,
musi ponownie wziąć udział w Biegu. Tygrysica może być wybrana ponownie
przez tego samego lub innego samca, ale dopóki nie zajdzie w ciążę, musi ciągle
brać udział w Biegu.
Ten rytuał ocalił lud Alexis. Nie było więcej grupowych gwałtów i
wyzwań na śmierć i życie wśród samców. Wskaźnik urodzeń samic, był nadal
bardzo niski, a jej lud wciąż był na skraju wyginięcia i poszukiwano jakiegoś
sposobu na przetrwanie, ale przynajmniej sytuacja już się nie pogarszała.
Ale ona była Tropicielem. Egzekutorem praw jej ludu. Wymagała
pewnego poziomu lęku i szacunku ze strony innych tygrysów, aby mogła
wykonywać swoją pracę. A konieczność uruchomienia jednego z nich, stała w
sprzeczności z każdym instynktem, jaki posiadała, nawet jeśli mogła
zdecydować, kto ją złapie.
Nie uciekała. Walczyła. Nie była ścigana. To ona ruszała w pościg.
Starszyzna popierała jej decyzję o rezygnacji z parowania. Nie wiedziała,
dlaczego te samce myślały, że mogą unieważnić decyzję rady i zmusić ją do
tego. Tak naprawdę, nie dbała o to. Nie miała zamiaru poddać się ich presji.
Gdyby zaszła w ciążę, podczas tego całego Biegu Partnerów, zostałaby
zmuszona do rezygnacji z pracy. To nie było coś, co była gotowa zrobić i może
nigdy nie będzie, ponieważ jedynemu mężczyźnie, z którym chciałaby założyć
rodzinę, zakazano parowania.
Wypuściła miękki oddech i starała się nie myśleć o śmiesznej tęsknocie,
jaką czuła do Victora Romanova. Nie mogła go mieć. I nikt, poza nim, nawet
nie zbliżył się, do rozbudzenia jej zainteresowana. Pragnęła go od lat, ale nie
było im to pisane. To sprawiało, że rezygnacja z Biegu, była łatwa.
Zmusiła się do skupienia na swoim gniewie i tych głupich pieprzonych
prześladowcach na jej ziemi. Dekoncentracja teraz mogłaby spowodować jej
krzywdę. Chłodny jesienny wiatr przyniósł jej bogaty zapach otaczającego ją
lasu, wilgotnej ziemi, słodko ostrego poszycia lasu, ziemistą mieszankę buku i
klonu z odrobiną kory sosnowej, słaby zapach kilku małych ssaków, odważnych
na tyle, żeby odwiedzać jej terytorium … i ostry kęs piżma, samca tygrysa.
Skrzywiła się.
Kiedy wyczuła ich bliżej, pozwoliła swojemu rykowi rozprzestrzenić się
między drzewami, jako ostrzeżenie i wyzwanie. Dwa z pięciu tygrysów
odpowiedziało miękkimi sapiącymi odgłosami. Marszcząc brwi, badała
otaczającą ciemność. Pięciu. Ale była pewna, że było ich sześciu. Gdzie był
teraz szósty?
Pozwoliła swoim zmysłom rozprzestrzenić się, starając się odnaleźć tego
szóstego, ale pojawienie się pozostałych, podzieliło jej uwagę. Trzy tygrysy
syberyjskie oraz dwa bengalskie wyszły z lasu, tworząc półkole wokół przedniej
części domu. Zmrużyła oczy i pozwoliła, aby ich charakterystyczny zapach
dotarł do niej, starając się ich zidentyfikować. Każdy z nich posiadał unikalną
kombinację kociego piżma i skomplikowany splot feromonów, który był
niemożliwy do opisania w ludzkich słowach. Gdyby musiała, opisałaby je jako
rodzaj indywidualnej mieszanki przypraw, ale niektóre z tych „przypraw”
właściwie nigdy nie istniały.
Znała dwóch napastników.
Jeden Syberyjczyk, Nick Jameson, był jej kolegą, Tropicielem i do tej
chwili uważała go za pewien rodzaj przyjaciela. A przynajmniej, kolegę,
darzącego ją szacunkiem. Była bardziej niż tylko trochę zaskoczona, że był
częścią tego wszystkiego, jako że nigdy nie okazywał jej żadnego szczególnego
zainteresowania – nie więcej niż w stosunku do innych samic.
Drugi, Bengalczyk, który nazywał się Dev Gupta, to była całkiem inna
sprawa. Narzucał się jej przez ostatnie dwa lata. Pomimo jej upomnień,
kontynuował przystawianie się do niej, kiedyś zrobił się tak agresywny, że
musiała zwichnąć mu ramię, aby jasno postawić sprawę. Od tego czasu, nie
zbliżał się do niej, ale nie była zaskoczona widząc go tutaj.
Obserwowała pozostałe trzy tygrysy i sądziła, że rozpoznaje jeszcze
jednego z Syberyjczyków. Wydawał się dziwnie znajomy. Spotkała wiele
tygrysów w trakcie swojej pracy, szczególnie dla Amerykańskiego Związku
Starszyzny w Zachodniej Wirginii. Odkąd siedziba rządu jej ludu została
przeniesiona do Stanów, Związek obserwował stały przepływ tygrysów,
przybywających na spotkanie ze starszyzną albo miał do czynienia z
politycznymi i prawnymi kwestiami. Mogła spotkać go tam w pewnym
momencie, ale nie mogła przypomnieć sobie jego ludzkiej twarzy lub nazwiska.
Dwaj pozostali, byli dla niej obcy, więc upewniła się, żeby zapamiętać ich
niepowtarzalny zapach. Skierowała na każdego z nich swój wzrok, pozwalając
zobaczyć im swój gniew, irytację i kompletny brak strachu. Pozwoliła, aby
następny, delikatny warkot wypełnił powietrze.
Las zamilkł. Powietrze pozostało nieruchome i zimne. Alexis dopasowała
swój spokój do otoczenia – niebezpieczny drapieżnik w niej czekał, żeby jej
przeciwnicy zmienili się pierwsi.
Wreszcie, Nick, cofnął się do tyłu i przemienił się. Skupiała swoją uwagę
na grupie, kiedy czekała, aż skończy. Proces ten trwał tylko kilka minut, co było
oznaką silnego samca. Odnotowała ten fakt, spychając go w głąb umysłu, aby
użyć go w walce, która nadejdzie.
– Alex. – powiedział Nick, kiedy się wyprostował. Miał ponad metr
osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, kudłatą brązowe włosy i ciemne niebieskie
oczy. Był umięśnionym, wyszkolonym wojownikiem, tygrysem, którego nie
wolno było lekceważyć.
– Nick. Musisz się wytłumaczyć.
Tak szybko, jak wypowiedziała te słowa, jej dziecinna część chciała je
powtórzyć z silnym kubańskim akcentem, imitacją często powtarzanego tekstu
Desi Arnaz z serialu I Love Lucy, ale oparła się temu impulsowi. To nie był
właściwy moment, aby zaprezentować jej dziwne poczucie humoru.
– Wiesz, dlaczego tu jesteśmy. – powiedział Nick.
– Wiecie, że nie biorę udziału w biegu.
– Miałaś już swój mały bunt, Alex.
Uniosła brwi na jego protekcjonalny ton, ale poza tym, nie skomentowała
tego.
– Co sprawia, że jesteś zwolniona od tej zasady naszych ludzi? – zapytał.–
Nie ma wystarczającej ilości samic, abyś mogła mieć pozwolenie na rezygnację
z parowania.
– Ja. Nigdy. Nie biorę. Udziału. W Biegu.
Pomimo jej nacisku, jej hormony osiągnęły wysoki poziom, a jej skóra
była pełna energii od napływających wrażeń. Dreszcze nieproszonego pożądania
przetoczyły się wzdłuż jej nerwów, ostrzejsze niż jej złość. Obecność tak wielu
gotowych samców, pogarszało sytuację. Nie była niewolnikiem swojego cyklu
rozrodczego, ale zmieniał jej pragnienie w sposób, w który mogło być trudno go
kontrolować.
Potrzeba
partnera
pozostawiała
ją
zawsze
w
stanie
podenerwowania i pobudzenia. Zazwyczaj uciekała przed tą potrzebą przez
poderwanie ludzkiego mężczyzny i wzięcie go do łóżka na trzy dni. Ale kiedy
lata mijały, wszystko, czego teraz chciała, to tarzać się na swoim własnym
terytorium, sama, tak długo, aż ta desperacja przeminie.
– Żadna samica nie ma pozwolenia na uniknięcie Biegu. – powiedział
Nick, zbliżając się o dwa kroki do jej ganku. Tygrysy, stojące za nim
przemieniły się cicho, niskie pomruki i warczenie powitały jego komentarz.
Nastąpiło najeżenie futra i niewielka korekta postawy.
Alexis zwróciła baczną uwagę na zajęte przez nich pozycje i rozmiary,
automatyczne opracowując strategie, zarówno defensywne, jak i ofensywne.
Zimne powietrze otarło się o jej skórę, kiedy jej zmysły były w gotowości.
Rozplotła ramiona i pozwoliła im zwisać luźno po bokach, swobodnie i w
gotowości. Następnie utrzymując spojrzenie Nicka, powtórzyła bardzo dobitnie.
– Ja nie biorę udziału w Biegu.
Tygrysy ruszyły do przodu. Alexis przygotowała się do ataku, a potem
wyczuła szóstego tygrysa, tego, którego trop straciła, który zbliżał się z lewej
strony, z tyłu jej chaty. Przeklęła, odwróciła się częściowo w stronę nowego
zagrożenia, a szósty tygrys, niewyraźna plama pomarańczowego, białych i
czarnych pasów, wskoczył na polanę pomiędzy nią a pozostałe tygrysy.
Stawiając im czoła.
Wszyscy zamarli. Alexis zamrugała kilkakrotnie, kiedy zdała sobie
sprawę z faktu, że ten nowoprzybyły tygrys stanął pomiędzy nią i samcami.
Chwilę później złapała jego zapach.
Victor Romanov.
Jej puls przyspieszył. Mieszanka paniki, szoku i potrzeby owinęła się
ciasno wokół jej piersi, jak obręcz. Jedyny mężczyzna, na którego punkcie była
czuła, jedyny jakiego kiedykolwiek pragnęła …
Co on tu robił? Zwłaszcza teraz, kiedy potrzeba partnera wzywała i
krążyła w niej tak mocno, że ledwo mogła oprzeć się pokusie, aby wciągnąć go
ośrodka. Jak mogła się skupić, jak mogła walczyć z innymi, z Viktorem, jako
potężnym rozproszeniem?
Zacisnęła zęby i pracowała nad spowolnieniem pulsu. Zapyta go o to
później. W tej chwili musiała sobie poradzić z bardziej bezpośrednim
zagrożeniem.
Nick, nadal w ludzkiej formie, wpatrywał się w niego.
– Victor – powiedział cicho. – To nie jest twoja walka. Ona musi pobiec.
Starszyzna powiedziała, że ona nie może już dłużej unikać swojego obowiązku,
jaki ma względem swoich ludzi.
To była nowa wiadomość dla Alexis, ale wystarczyła, aby szok odciągnął
jej uwagę, od bliskości Victora.
– Co? Elizaveta nigdy by się na to nie zgodziła.
Elizaveta Chernikowa, jedyna samica w szeregach starszyzny, była
również jej sponsorem, jako Tropiciela. I najbliższa roli matki, odkąd zmarli jej
rodzice.
– Miała odmienne zdanie. – przyznał Nick. – Ale została przegłosowana.
Zbyt długo unikałaś Biegu. Nasi ludzie cię potrzebują.
– Służę naszym ludziom. Jako Tropiciel.
– Teraz potrzebujemy cię, żeby się rozmnażać.
– Nie jestem tylko chodzącą macicą. – warknęła, jej gniew sprawił, że
uniosły się jej włosy na karku i ramionach. Podeszła do krawędzi ganku.
– Są inne samice. Znajdźcie je i bądźcie szczęśliwi. Ja nie pobiegnę.
Czterej, wciąż w postaci tygrysa, zaczęło ponownie podchodzić do
przodu. Victor obniżył nieznacznie zad, przygotowując się do skoku. Jego
milczenie sprawiało niesamowite wrażenie pośród innych posapywań i niskich
warczeń. Zbliżające się tygrysy, zawahały się. Kiedy ich hormony czyniły ich
odważnymi względem niej, ich instynkty nie opuściły ich zupełnie, w obliczu
wyczerpującej psychicznie, ciszy Victora.
Uśmiechnęła się do Nicka.
– Mogłabym się rozprawić z wami wszystkimi. Wiesz o tym. Zasłużyłam
uczciwie na swoją reputację.
Spojrzała na Victora, a następnie z powrotem na Nicka.
– Ale czy naprawdę chcesz zmierzyć się z nami obojgiem?
– On jest uszkodzony, wadliwy. Nie wolno mu cię mieć. – prychnął Nick.
– Nie wolno mu brać udziału w Biegu.
– Jeśli chcecie walki, dostaniecie ją, ale nie zostanę zmuszona do
kopulacji. Nie ważne, co mówi starszyzna.
Popatrzyła na niego.
– Nie powinieneś tego ciągnąć, Nick. Jeśli kiedykolwiek zdecyduję, że
chcę partnera, nie będziesz nawet brany pod uwagę.
– Zobaczymy.
Posłał jej uśmiech, który mogłaby uznać za atrakcyjny, a nawet seksowny,
gdyby nie była tak rozwścieczona. Ale nie była zainteresowana Nickiem, więc
patrzyła po prostu na niego bez reakcji, czekając, aby zdecydował o swoim
losie.
Pewny siebie grymas jego ust, zmienił się w delikatne skrzywienie.
Zerknął na Victora ponownie, a następnie z powrotem na nią. W końcu, wydał
charczący dźwięk i odwrócił się w stronę lasu. Pozostałe tygrysy, zawahały się
ale po chwili dołączyły do niego, znikając w ciemności.
Czekała przez dłuższą chwilę, przysłuchując się ich wycofywaniu.
Odeszli na tyle daleko, że nie mogła już ich zobaczyć ani wyczuć zapachu. Ale
nie miała złudzeń, co do tego, że odeszli na dobre. To był dopiero pierwszy
dzień jej okresu rui. Miała jeszcze przed sobą kolejne dwa dni, które musiała
przetrwać. Jeśli Nick mówił prawdę i starszyzna naprawdę wydała pozwolenie
samcom na zmuszenie jej do Biegu, wiedziała, że te dwa dni nie przyniosą jej
spokojnego wypoczynku, na jaki liczyła.
– Pieprzony Bieg Partnerski. – mruknęła. Następnie spojrzała na Victora.
Odwrócił się do niej i usiadł, cierpliwie ją obserwując. Był pięknym
tygrysem, jego grube pomarańczowe futro i czarne paski, wyglądały pięknie w
blasku księżyca, a jego ciemne oczy były duże i poważne. Jako człowiek był
równie przystojny i przykuwający uwagę. Coś czego starała się nie brać pod
uwagę, ani o tym myśleć.
Nie udało jej się. Nie mogła przestać wyobrażać sobie, jak wyglądałby po
przemianie, kiedy byłby cudownie nagi i tak przepysznie blisko. To był dopiero
drugi raz, kiedy widziała go w postaci tygrysa, ale nigdy nie znalazła się w
pobliżu, kiedy zmieniał postać, więc nigdy nie miała przyjemności oglądać go
bez ubrania. Teraz, to było wszystko, o czym mogła myśleć. Jej ciało pulsowało
z potrzeby, a każda jej komórka była skupiona na nim. Tak długo opierała się
swojemu pociągowi do niego. Lata zaprzeczeń wróciły, żeby ugryźć ją w tyłek.
Jej obrona opadła, a jego obecność niepokoiła ją.
Jego cała uwaga była skupiona na niej, jego zainteresowanie wywoływało
w niej niewielkie dreszcze, których była świadoma. Jej żołądek zacisnął się,
kiedy gorąco przetoczyło się przez jej ciało. Zacisnęła mięśnie ud, usiłując
opanować rosnący ból pomiędzy nogami. Cholera. Był jedynym tygrysem, który
mógł wywrócić do góry nogami jej każdą obronę. Po co, do diabła on się tu
zjawił?
Przełknęła silne pragnienie i zmusiła się do myślenia.
Musieli porozmawiać. Mógł jej powiedzieć, czy starszyzna naprawdę
podjęła decyzję, żeby zmusić ją do wzięcia udziału w biegu. Pragnęła się
również dowiedzieć, dlaczego się tu pojawił, chociaż przebywanie blisko niej,
kiedy była w okresie rui, było potencjalnie niebezpieczne.
Jednak rozmowa z Victorem wymagała czegoś do pisania, dla niego. Był
niemy, ale nie głuchy. Kiedy miał cztery lata, miał miejsce jakiś atak, ale nigdy
nie rozmawiała z nim na temat szczegółów. Spośród wszystkich opowieści,
które krążyły na jego temat, nie była nawet pewna, które z nich były prawdziwe.
Wszystko, co wiedziała na ten temat, to że nie mówił od czasu ataku, więc
zawsze komunikował się z nią poprzez zapisywanie wiadomości.
Mogła użyć języka migowego, który ćwiczyła od lat w tajemnicy.
Widziała, jak on używa go w rozmowie ze swoją matką i raz z innym samcem.
Rzadko migał publicznie, ale świadomość, że może to robić, wystarczyła, żeby
rozpoczęła naukę tego języka. Jednak nigdy tak naprawdę, nie używała go w
rozmowie z kimkolwiek, więc nie była pewna, czy będzie mogła prowadzić
prawdziwą rozmowę z Victorem.
Co wywołało jej kolejne zmartwienie. Nie miała pojęcia, jak by się czuł,
gdyby zaczęła, w rozmowie z nim, używać języka migowego. Wydawało się, że
tak rzadko go używa. Czy uznałby to za inwazję na jego prywatność, a może za
zbyt osobiste, gdyby po prostu zaczęła z nim rozmawiać w języku migowym?
Przyznanie się do tego, że potrafi migać, mogło zdradzić jej obsesję na jego
punkcie. Pomysł ujawnienia tego, wywołał w niej uczucie nieśmiałości i
niepewności. Nie wiedziała, co Victor do niej czuje. Ujawniając swoje uczucia
teraz, kiedy jej ruja pozostawiała ją tak podatną …
Nie. Nie była gotowa na stopień intymności, który sugerowałoby użycie
języka migowego. Jeszcze nie teraz. Może nigdy.
Wskazała na jego ogromne łapy.
– Równie dobrze możesz się przemienić, dzięki czemu będziemy mogli
porozmawiać. Nie możesz nimi pisać. Myślę, że mam w środku jakiś długopis i
notatnik.
Weszła do domu, dając mu chwilę prywatności na przemianę, a sobie
kilka minut, aby uspokoić przyspieszone bicie swojego serca.
ROZDZIAŁ 2
Ku zaskoczeniu Alexis, Victor stanął w wejściu, zaledwie kilka minut
później. Przełknęła i starała się na niego nie gapić. Był wspaniały, umięśniony i
szczupły, z odpowiednią ilością owłosienia, porastającego jego ludzkie ciało.
Ostro rzeźbione rysy twarzy, powinny nadawać mu surowy wygląd, ale jakimś
sposobem wyglądał przez to bardziej atrakcyjnie. Czarne oczy, krótko ścięte
ciemne włosy i seksowny półuśmiech, sprawiały, że jej mięśnie brzucha
zaciskały się, a wszystko to razem powodowało szybsze bicia jej serca.
Nigdy nie przebywała w pobliżu Victora w okresie swojej rui. W
rzeczywistości, pogodziła się ze świadomością, że jej obsesja na jego punkcie
nie miała przyszłości, starała się nigdy nie spędzać z nim czasu sam na sam. Był
szefem działu techników, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo związku
starszyzny, dlatego ich drogi często się krzyżowały. Ale zawsze dbała o to, żeby
ktoś był wokół, aby powstrzymać ją przed zrobieniem czegoś głupiego.
Niestety, nie zawsze jej się to udawało.
Przywołała ostatnie wspomnienie, gdy dosłownie wpadła na niego w
korytarzu, w siedzibie związku, kiedy była zbyt głęboko pogrążona w myślach,
by zważać na swoje otoczenie. Przytrzymał ją za ramiona, kiedy próbowała
złapać równowagę. Ten kontakt wysłał dreszcz pożądania, przeszywający jej
ciało, zmuszając ją do cofnięcia się tak szybko, jak mogła, a następnie
wypowiedzenia przeprosin.
Wyjął notes z tylnej kieszeni dżinsów i napisał.
– Nic ci nie jest?
– Wszystko w porządku. Zadanie, które wykonuję ma na mnie …–
Wzruszyła ramionami. – Jest trudne.
– Chodzi o przyjaciela?
– Nie. Nic w tym stylu.
Popełniła błąd patrząc w górę, aby dokończyć zdanie i na chwilę złowiła,
w głębokiej ciemności, jego nieruchome spojrzenie. Jej żołądek zakołysał się w
zawrotnej przyjemności, nawet wtedy, gdy jej serce zacisnęło się. Przełykając
ślinę, powiedziała.
– Coś niedobrego dzieje się z tygrysem, którego ścigam. Zaczął
prześladować dzieci.
– Jako człowiek, czy tygrys?
– Człowiek.
– Stanowi zagrożenie.
– Dokładnie.
Zagrozi to ich ludowi, jeśli zostanie odkryty przez ludzi. Jako jej cel, dla
niej również stanowił on zagrożenie, istniało prawdopodobieństwo, że nie jest
przy zdrowych zmysłach, gdyby zaczął polować na dzieci.
– Czy już kogoś skrzywdził?
– Nie. Na całe szczęście. Chociaż dwukrotnie podszedł za blisko. Muszę
go szybko znaleźć.
– Potrzebujesz pomocy?
Wyprostowała się. Nikt nie proponował jej pomocy. Nie, odkąd złożyła
przysięgę Tropiciela. Ale wyglądało na to, że mówi poważnie. A pod
powierzchownością, którą zwykle prezentował, wyczuła silną intensywność,
której tylko ktoś głupi, rzuciłby wyzwanie. Jego milczenie było wystarczająco
zastraszające, ale po raz pierwszy, ujrzała w nim niebezpieczne ostrze.
A on oferował jej pomoc. Ten gest dotknął ją w sposób, którego się nie
spodziewała. Nagle, stała się świadoma tego, że byli sami i jak desperacko go
pragnęła.
– Dam sobie radę.
Nawet, kiedy to mówiła, jej puls przyspieszył i miała problemy z
mówieniem głośniejszym niż szept.
– Wiem. Ale gdybyś mnie potrzebowała, jestem tutaj.
Jej puls dudnił głośno w uszach, kiedy czytała. Czy mógł to usłyszeć?
Czy zdawał sobie sprawę jak bardzo go potrzebowała – nie tylko dla samego
polowania? Zorientowała się, że wpatruje się w jego usta. Ogarnęła ją chęć
pochylenia się i posmakowania go.
Alexis, zamrugała wracając do rzeczywistości i uświadomiła sobie, że po
raz kolejny wpatruje się w usta Victora. Tym razem, w pobliżu nie było nikogo,
żeby im przeszkodzić i powstrzymać ją od ulegnięcia wieloletniemu pragnieniu.
Podczas tego ostatniego spotkania, członek jego zespołu techników,
potrzebował jego uwagi, więc pospiesznie odszedł, pozostawiając ją bez tchu.
Wyprowadziła sprawiającego kłopoty tygrysa z trochę większą agresją, niż
zrobiłaby to normalnie. A potem wzięła wolne, by uciec w tutejsze góry, żeby
tarzać się z frustracji, z powodu konieczności oparcia się jedynemu mężczyźnie,
jakiego pragnęła.
A teraz Victor był tutaj. Pomiędzy nimi nie było nikogo. A jej hormony
jeszcze bardziej pogarszały sprawę.
Jego nagie ciało, również nie pomagało w utrzymaniu jej kontroli, która
wisiała na bardzo cienkiej nici.
Skinęła w stronę swojej sypialni.
– Jestem pewna, że mam coś wystarczająco dużego, co będzie na ciebie
pasować.
Zwykle trzymała pod ręką kilka zapasowych rzeczy dla braci Chernikov,
jedynych samców, którzy mieli pozwolenie na przebywanie na jej terytorium.
Victor zmieściłby się w ubrania najstarszego chłopca.
Skinął głową i przespacerował się swobodnie przez jej mały salon do
dużej sypialni, która usytuowana była po lewej stronie chaty.
Żeby powstrzymać się od gapienia na jego tyłek, odwróciła się w stronę
kominka i podsyciła płomienie. Nie potrzebowali ciepła. Nie było aż tak
chłodno – zwłaszcza dla ich rodzaju, z ich wysokim metabolizmem – ale nie
lubiła używać wieczorami generatora, jeśli nie było jej to potrzebne, więc ogień
był jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Każde światło było lepsze od
przebywania z Victorem w ciemności. Ciemność wybaczała błędy. W
ciemności, łatwo było udawać, że mogłaby go mieć. Gdyby pozwoliła sobie na
wybranie jakiegoś pomieszczenia do podjęcia działania, poszłaby za nim do
swojej sypialni i wykorzystała jego nagość.
Chociaż starszyzna zabroniła mu wzięcia partnerki. A ona była w okresie
rui. Gdyby się z nim teraz pieprzyła, ryzykowała zajście w ciążę – i
sprowadziłaby na nich oboje gniew starszyzny.
Wpatrywała się w otwarte drzwi swojej sypialni. Nie mogła mu tego
zrobić. Albo raczej, nie chciała mu tego robić. W tej chwili trudno jej było
myśleć o czymś innym, poza swoją potrzebą przespania się z nim.
Czemu, u diabła, był tutaj?
Wciągnęła głęboki oddech, starając się uspokoić szybkie bicie swojego
serca, tylko po to, by uderzył w nią jego wyraźny i pyszny zapach. Cholera, jak
on dobrze pachniał. Piżmem, samcem, śladową ilością czegoś ziemistego i
niemożliwą do opisania mieszanką feromonowych „przypraw”, które zostawiały
posmak na jej języku i przenikały jej zmysły.
Była teraz o wiele bardziej przewrażliwiona na jego punkcie.
Cholera. Dlaczego, dlaczego, dlaczego on tu był?
Jej bardzo czułe uszy wyłapały dźwięk materiału prześlizgującego się po
jego ciele, kiedy się ubierał. Och, to było zbyt wiele, żeby sobie z tym poradzić.
Podeszła do pobliskiego stolika, chwyciła długopis, po czym poszła poszukać
jakiegoś papieru. Wreszcie znalazła stary notatnik schowany między jej kolekcją
książek w miękkiej oprawie, stojących na regale, obok drzwi jej sypialni.
Victor wyszedł w chwili, gdy znalazła podkładkę, więc wepchnęła ją i
długopis w jego ręce i odwróciła się do niego plecami. Założył parę bojówek i
flanelową koszulę. Był najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek
widziała. Zaciskając szczękę, żeby powstrzymać się od rzucenia na niego,
pospieszyła do kuchni, która znajdowała się po drugiej stronie salonu.
– Chcesz się czegoś napić?
Skrzywiła się, kiedy uświadomiła sobie, że nie mógł jej odpowiedzieć,
jeśli nie będzie na niego patrzyła, więc obejrzała się przez ramię.
Uśmiechnął się i skinął głową.
– Piwa?
Pokręcił głową.
– Wody? Jedyne, co mam oprócz wody, to dietetyczna cola i herbata. Ale
musiałabym zagotować wodę w czajniku.
Otworzył notes, zapisał coś i podszedł pokazać jej swoją odpowiedź.
– Zatem, woda. – powiedziała. To było żenujące, sposób, jak szybko
odsunęła się od niego.
Zachowywała milczenie, kiedy przygotowywała mu napój, godząc się z
faktem, że będzie musiała siedzieć blisko niego, żeby mogli się ze sobą
porozumiewać. Jej wzrok był dobry, ale nie mogła odczytywać jego notatek,
stojąc po drugiej stronie pokoju, co byłoby zbyt krępujące. I zbyt oczywiste.
Wypuszczając oddech, odwróciła się do niego i gestem wskazała kanapę.
Usiadł i przyjął szklankę. Stała przez dłuższą chwilę, zanim w końcu usiadła
obok niego.
– No dobrze. Dlaczego tu jesteś?
Zadała mu pytanie, które ciągle chodziło jej po głowie.
– Jeśli to z powodu tego, że starszyzna powiedziała, że muszę wziąć
udział w Biegu ...
Przerwała, nie chcąc wypowiedzieć, ukrytej groźby, ponieważ nie mogła
się zmusić, żeby powiedzieć mu jawne kłamstwo – że nie uległaby również
jemu. Zrobiłaby to, gdyby naciskał. Ale w dalszym ciągu nie miała zamiaru,
brać udziału w Biegu, więc jej groźba nie była całkiem gołosłowna.
Uśmiechnął się leniwie i seksownie, po czym odstawił wodę na bok i
napisał.
– Nie wolno mi brać udziału w biegu.
Zmarszczyła brwi. Wiedziała o tym. To nie znaczyło, że nie będzie
czegoś próbował. I może by tak zrobił, gdyby był jakimś innym tygrysem. Ale
to był Victor. Opanowany, zamknięty w sobie, tajemniczy i tak trudno było mu
się oprzeć.
– Dobrze. Więc, dlaczego tu jesteś?
– Pomyślałem, że możesz potrzebować pomocy.
Ponownie oferował jej swoją pomoc. Wypełniło ją ciepłe i delikatne
uczucie.
– Wiedziałeś, że będą próbowali zmusić mnie do Biegu?
– Jak tylko starszyzna przekazała Nickowi, że nie możesz już dłużej go
unikać.
– A więc to prawda? Oni naprawdę powiedzieli, że muszę pobiec?
Pokiwał głową.
– Więc oni w zasadzie napuścili na mnie Nicka? Zamiast wysłać do mnie
kogoś, komu mogłabym zaufać, żeby dał mi znać, wysłali grupę samców, żeby
zmusić mnie do Biegu i nie byli na tyle łaskawi, żeby mnie ostrzec?
– Pomyśleli, że zaufasz Nickowi, bo jest Tropicielem. Odniosłem
wrażenie, iż obawiali się, że się ukryjesz i nawet nie dasz szansy Biegowi, jeśli
zostaniesz o tym uprzedzona przed swoją rują.
– Sukinsyny. Po tym wszystkim, co dla nich zrobiłam. Po tylu latach
służby. Jedyną rzeczą, o jaką kiedykolwiek prosiłam w zamian, było zwolnienie
mnie z Biegu.
Napotkała opanowany wzrok Victora.
– Myślisz, że jestem samolubna, unikając parowania?
– Nie jest moją rolą, żeby cię oceniać. Powinni ci pozwolić żyć tak, jak
chcesz.
Prychnęła, wydając dźwięk, który nie do końca przypominał śmiech.
– Powiedz to innym.
Decyzja starszyzny, dotycząca tego, że musi wziąć udział w Biegu
oznaczała, że skończy walcząc z tygrysami, z którymi, w innej sytuacji, dobrze
się dogadywała. Mogła nawet być zmuszona do zabicia niektórych z nich, aby
chronić samą siebie. Gdzie ją to wszystko doprowadzi?
Zamrugała i skoncentrowała się na Victorze. Wpatrywał się w nią tak,
jakby mógł zobaczyć jej myśli.
– Jeśli będę musiała zabić któregoś z nich, ponieważ starszyzna
stwierdziła, że muszę wziąć udział w Biegu, czy oznacza to, że stanę się
przestępcą?
Victor skinął głową.
Narastał w niej gniew, rozgrzewając jej skórę. Cholerna starszyzna.
Zapędzili ją w kozi róg. Musieli zdawać sobie sprawę z tego, że będzie walczyła
– nawet gdyby chciała związać się, z którymś z samców, których za nią posłali.
Dlaczego jej to robią?
Pochyliła głowę. Obecność Victora nabrała teraz zupełnie nowego
znaczenia.
– To dlatego tu jesteś? Żeby powstrzymać mnie od zabicia ich?
Uśmiechnął się i ponownie pochylił głowę.
Roześmiała się, w krótkim wybuchu emocji, z tej absurdalnej sytuacji.
– Założę się, że Nick nie wie o tym, że powinien ci podziękować.
Victor wzruszył ramionami.
– Ale nie zwróciłeś się przeciwko mnie, żeby powstrzymać przed
ruszeniem za nimi w pościg. Zwróciłeś się przeciwko nim.
– Bo to oni próbowali zacząć walkę.
– To prawda.
Cofnęła się do tyłu i oparła na podłokietniku.
– Więc, co teraz? Wiem, że nie odeszli. To nie może być takie proste.
– Zostanę. Żeby pomóc.
Starała się zdławić gwałtowny wzrost swojego pulsu, ale ze sposobu w
jaki jego nozdrza i oczy nieznacznie się zwęziły, wiedziała, że jej wysiłki były
bezcelowe. Mógł wyczuć jej narastające pożądanie. I nie było mowy o tym,
żeby byli w stanie pozostać tak blisko siebie bez wylądowania w łóżku. Zbyt
mocno i zbyt długo go pragnęła. Nawet poza okresem rui, ledwie była w stanie
mu się oprzeć. Będąc z nim sam na sam wiedziała, że jej ciało weźmie górę nad
rozumem.
Tylko ta jedna myśl skierowała jej spojrzenie w stronę sypialni. Kiedy
spojrzała ponownie na Victora, miał poważny wyraz twarzy, a jego wzrok był
skoncentrowany na jej ustach.
– To prawdopodobnie nie jest dobry pomysł. – mruknęła, nawet jeśli w
tym samym czasie pochyliła się nieco bliżej w jego stronę. – Nie, dopóki jestem
w okresie rui.
Czuła ciepło jego ciała, zapach jego pożądania. To połączenie
doprowadzało ją do szaleństwa. Każde włókno jej ciała wyprężyło się w jego
kierunku, chcąc zdjąć z niego te wszystkie pożyczone ubrania i zrobić każdy
rodzaj nieprzyzwoitych rzeczy jego pysznemu ciału. Kiedy zdała sobie sprawę,
jak blisko niego się znalazła, zerwała się i zatoczyła w stronę kuchni.
– Nie. – powiedziała, w momencie, gdy znalazła się w bezpiecznej
odległości. – Nie, twoje kręcenie się w pobliżu, nie jest dobrym pomysłem.
Zerwał kontakt wzrokowy, tylko na tyle długo, aby napisać notatkę, po
czym wstał powoli, a każdy jego ruch przyciągał jej uwagę. Był pełen gracji i
siły. Jak by to było czuć te duże dłonie na jej ciele? Jej ciało zadrżało na myśl o
tym. Zamknęła na chwilę oczy, żeby zapanować nad swoimi niesfornymi
myślami. Kiedy je otworzyła, stał przed nią, trzymając notes w górze, żeby
mogła przeczytać co napisał.
– Nie zostanę tutaj. Będę w lesie. Ale będę na tyle blisko, aby pomóc, jeśli
będziesz mnie potrzebowała.
Nie chciała, żeby wyszedł. Chciała żeby został, zaciągnął ją do łóżka i
pieprzył, jakby nie czekały ich z tego powodu żadne konsekwencje i reperkusje.
Ledwie mogła myśleć z powodu silnej potrzeby, przepływającej przez jej
rozgrzaną skórę, a ulgę mogły jej przynieść jedynie ramiona Victora.
Opuścił ręce wzdłuż swoich boków i podszedł o krok bliżej. Alexis była
tak przytłoczona jego obecnością, że przestała myśleć. Do diabła ze starszyzną i
ich cholernymi zasadami. Przysunęła się wystarczająco blisko, żeby ich ubrania
otarły się o siebie. Poczuła to zetknięcie w całym swoim ciele. Jej sutki
stwardniały, oddech przyspieszył, a wilgoć zmoczyła jej bieliznę.
Ich usta znalazły się w odległości oddechu, a wyczuwalne napięcie i
pożądanie, to było więcej niż mogła znieść.
W końcu mrugnęła, a jego już nie było.
Mimowolne westchnienie wyrwało się z jej drżących ust. Przez dłuższy
czas stała dokładnie w tym samym miejscu, koncentrując się na oddychaniu. W
końcu podeszła do wciąż otwartych drzwi frontowych. Nie było po nim śladu.
Ale jej wyostrzone zmysły wychwyciły jego zapach w odległości pół kilometra.
Wystarczająco daleko, żeby nie była już dłużej napędzana tym, by zaciągnąć go
do łóżka, ale wystarczająco blisko, żeby mógł dotrzeć do niej, gdyby go
potrzebowała.
Dotrzymał słowa, pomyślała. Honorowy, na domiar wszystkiego.
Nic więc dziwnego, że była w nim zakochana przez większą część
swojego dorosłego życia.
ROZDZIAŁ 3
Victor przemierzał las w swojej tygrysiej postaci, a jego zmysły były
wyostrzone więc wiedziałby, gdyby inne samce naruszyły ponownie terytorium
Alexis. Będąc tygrysem było mu trudniej oprzeć się pokusie pójścia do niej, ale
w tej formie był szybszy, silniejszy i bardziej zabójczy.
A to było dokładnie to, czego właśnie teraz potrzebowała.
Odwrócił się w kierunku jej chaty i zaczął węszyć w powietrzu.
Przywoływała go. Wiedział, że nie robiła tego celowo. Teraz, bardziej niż
kiedykolwiek, była jak latarnia morska dla jego pragnienia, jasnym światłem w
ciemności. Doprowadzała go do szaleństwa, nawet pomimo jego zwykłej obsesji
na jej punkcie. Był głupcem, jeśli myślał, że będzie w stanie trzymać się od niej
z daleka.
Nie mógł jeszcze jej zostawić, aby sama miała stawić czoło pozostałym.
Mimo iż była w stanie doskonale dać sobie radę sama. Zaledwie kilka miesięcy
temu, samodzielnie doprowadziła, niezrównoważonego tygrysa przed oblicze
sprawiedliwości starszyzny– tygrysa, którego obłęd stanowił dla niej o wiele
większe niebezpieczeństwo, niż obecne zagrożenie. Była skutecznym i
zabójczym Tropicielem.
Ale tym razem było inaczej. Starszyzna nawet nie uprzedziła Alexis, że
zmienili zdanie odnośnie jej udziału w Biegu. Teraz, gdy została zmuszona do
parowania, zabiłoby go to, jeśli coś by jej się stało w tym czasie, kiedy mógł jej
pomóc. Jego własna słaba wola i jego niezdolność do oparcia się jej, nie były
uzasadnionym powodem, by trzymać się od niej z daleka.
Więc kontynuował skradanie się pomiędzy drzewami, a gleba i zwiędłe
liście stanowiły stabilne podłoże pod jego łapami. W nocnym powietrzu
wyczuwało się rześką jesień. Starał się skoncentrować na zapachach i
wrażeniach jego ulubionej pory roku – sosny i klonu, ziemistym zapachu
zwiędłych liści i wilgotnej gleby. Ale pod tym wszystkim, drażnił go unoszący
się zapach Alexis – kobiece piżmo przeplecione z nutą cynamonu i ziela
angielskiego, połączone z tym wyjątkowym aromatem feromonów, których nie
opisywały ludzkie słowa. To było jej terytorium. Nie było takiego miejsca, w
które mógłby się udać by nie poczuć jej esencji.
Gdyby był mądrzejszy, odszedłby. Nie było wiadomo, jaką karę
wymierzy mu starszyzna, jeśli podda się swojemu pragnieniu Alexis. Zakazano
mu parowania się. „Niepełnosprawny” samiec nie mógł być dopuszczony do
rozmnażania się z niewielką ilością pozostałych samic i ryzykować spłodzenie
upośledzonego potomstwa. W każdym razie, takie było ich rozumowanie.
Mógłby walczyć z tym dekretem. Nie był niemy od urodzenia, czyli nie
była to wada psychiczna, tak jak obawiali się inni, ale był niemy z powodu
urazu fizycznego. W każdym razie, jedyna kobieta, jakiej do tej pory pragnął
odmówiła udziału w Biegu, więc nigdy nie dbał o to, że został z niego
wykluczony.
A teraz … Cóż, był inny powód, dla którego pojawił się, żeby jej strzec.
Chciał zobaczyć jej reakcję na przekazaną jej wiadomość, aby sprawdzić, czy
była gotowa na przyjęcie partnera. Gdyby tak było, musiałby pozbyć się złudzeń
co do tego, że pewnego dnia mogłaby należeć do niego. Nie mógł jej mieć, ale
tak długo jak nie pobiegła, mógł udawać, że jest inaczej.
Jego ulga, spowodowana jej reakcją na inne samce, była samolubna. Jej
opór i sposób, w jaki okazała swój brak zainteresowania, nawet w przypadku
Nicka, był dla niego bardziej niż tylko trochę satysfakcjonujący. Część niego,
jego tygrys, jak przypuszczał, uparcie twierdził, że należała do nich. Ta część
niego nie chciała słuchać logiki, przestrzegać reguł czy konwencji jego ludzkiej
samoświadomości. Tygrys pragnął tylko ją posiąść i uczynić swoją.
Zawracając ponownie w kierunku jej chaty, poczuł przez swoje
zmierzwione futro nadchodzący świt i zastanawiał się, co robiła.
Mniej niż pół godziny później, ujrzał jak pomiędzy drzewami, w jego
kierunku, zmierzał wspaniały tygrys syberyjski. Światło wschodzącego słońca
błyszczało na jej futrze. Właściwie przestał oddychać, kiedy obserwował, jak się
zbliża. Kiedy przypomniał sobie o oddychaniu, wciągnął jej zapach w swoje
usta, pokrywając jego język jej smakiem. Przełknął ten pyszny smak, a jego plus
przyspieszył. Jego pazury wbiły się w ziemię, a jego ogon przeciął gwałtownie
powietrze ze świstem. Nie mógł się nią nacieszyć. A zobaczenie jej w różowym
świetle poranka sprawiło, że zapomniał, z jakiego powodu się tu znalazł.
Szturchnęła jego kark nosem, wydając miękkie mruczące odgłosy, po
czym odbiegła na kilka kroków i stanęła, zwrócona w kierunku lasu. Stanął
nieruchomo. Nie chciałaby, żeby za nią gonił. Był całkowicie przekonany, że
nigdy nie uciekała przed żadnym samcem, nawet tak głęboko owładnięta przez
swoją ruję. Czego w takim razie oczekiwała?
Powtórzyła jeszcze raz swoje szturchnięcie w jego kark i odbiegnięcie od
niego na niewielką odległość, aż wreszcie zrozumiał. Chciała pobiec, ale nie
prosiła, żeby ruszył za nią w pościg.
Wystartowali razem, biegnąc szybciej niż mógłby to zrobić zwykły
tygrys, lawirując między drzewami, pozostawiając równinę za sobą. Ogarnęła
go radość z powodu uwolnionego napięcia. Bieganie u jej boku powodowało
jednocześnie pewnego rodzaju ból i rozkosz, które będą mu towarzyszyły przez
resztę jego życia. Musiał się postarać, żeby dotrzymać jej kroku, co tylko
bardziej go podekscytowało. Nie była przeciętna, to była jego Alexis, doskonała
i wspaniała.
Biegła u jego boku, zwinna w swojej eleganckiej postaci, ciemno
pomarańczowe i czarne paski jej futra połyskiwały w porannym świetle, a jej
mięśnie poruszały się ze zmysłową lekkością. Wypełnił go jej zapach, a jego
nozdrza rozszerzyły się, żeby wciągnąć go więcej. Jego ciało żądało, żeby się do
niej zbliżył, ocierał o nią, oznaczył ją i zatwierdził jako swoją. Schylił głowę i
przysunął się tak blisko, na ile się ośmielił, a odrobina niebezpieczeństwa dodała
mu energii i podekscytowania do dalszego biegu. Mogła zwrócić się przeciwko
niemu i zaatakować go, gdyby poczuła się zagrożona, więc był ostrożny, aby nie
zachować się wobec niej terytorialnie. Ale jego kot pragnął jej tak rozpaczliwie,
że zaryczałby, gdyby był w stanie to zrobić.
Biegli przez wczesnojesienne poszycie lasu, okrążając jej terytorium.
Kiedy to robili, odnotował obecność kilku innych samców, w odległości kilku
kilometrów poza granicą jej terytorium. Tak jak podejrzewał, nie opuścili tego
obszaru. Wiedział, że wrócą, ale w tej chwili, nie stanowili bezpośredniego
zagrożenia.
Pozwolił Alexis wybrać kierunek, w jakim zmierzali, podążając za nią bez
pościgu, jednak zaskoczyło go, kiedy poprowadziła go z powrotem do swojej
chaty. Słońce wisiało już wyżej na niebie. Dalsze przebywanie w postaci tygrysa
nie było już bezpiecznie, mimo iż jej chata położona była na bardziej
odizolowanym obszarze północnego Ulster Country. Szanse na to, że zostaną
spostrzeżeni przez przypadkowych turystów albo myśliwych, wzrastały w ciągu
dnia, więc większość tygrysów pozostawała w ludzkiej postaci.
Bez zatrzymywania się weszła cicho na ganek, a później do swojej chaty.
Victor pozostał na polanie nie mając pewności, czy jest mile widziany po tym,
do czego niemalże doszło między nimi ubiegłej nocy. On również musiał się
zmienić, a jego paczka z ubraniami – włączając również ubrania, które już od
niej pożyczył – znajdowała się ponad kilometr dalej. Powinien wrócić na swoje
miejsce biwakowania i zostawić ją w spokoju. Te poranne ćwiczenia musiały
wystarczyć. Ale kiedy odwrócił się, by odejść, wyszła z chaty w ludzkiej
postaci, w szlafroku, który zakrywał jej nagie ciało, co stanowiło niewielką
pociechę dla jego słabego serca. Chociażby z tego względu, że szlafrok nie mógł
powstrzymać jego wyobraźni. Nie mógł nic poradzić na to, że się na nią gapi.
Jej krótkie ciemne włosy były seksownym, potarganym bałaganem, a jej
niebieskie oczy błyszczały w świetle poranka, jej cała postać sprawiała wrażenie
zrelaksowanej, a wyraz twarzy był nieomal senny. Była wysoka i szczupła,
nawet w ludzkiej postaci, ale posiadała odpowiednią liczbę krągłości, która
skradła mu oddech. Jeszcze bardziej, niż zobaczyć następny wschód słońca,
pragnął zedrzeć z niej ten jedwabny materiał.
– Wejdź, Victor – powiedziała. – Zjedz ze mną śniadanie. Chciałabym
spróbować porozmawiać z tobą trochę dłużej.
Jej gorzki uśmiech szarpnął jego pożądaniem. Rozmowa. Racja. To
właśnie pragnął teraz robić. Sarkazm pojawił się na krawędzi jego
wewnętrznego głosu.
– Tak długo, jak będziemy mogli sobie z tym poradzić – powiedziała. – W
łazience są dla ciebie ubrania.
Wróciła do środka, podczas gdy on się wahał, ale nie mógł jej niczego
odmówić. Jeśli chciała rozmawiać, porozmawiają – w pewnym sensie.
Kiedy cicho przechodził przez jej mały salon do sypialni, zauważył notes
i długopis, których używał poprzedniej nocy, leżące już na stoliku do kawy.
Gest ten sprawił, że jego wąsy zaczęły drgać, dlatego odwrócił swoją głowę w
drugą stronę, żeby tego nie zauważyła.
Zmienił się tak szybko, jak to było bezpieczne i założył ubrania, które dla
niego przygotowała – koszulkę, dżinsy i dżinsową roboczą koszulę. Po czym
wyszedł boso z sypialni, aby do niej dołączyć.
Stała w kuchni, odwrócona do niego plecami, przygotowując śniadanie na
płycie kuchennej. Zapach bekonu, kiełbasek i jajek sprawił, że zaburczało mu w
brzuchu. Chwycił notes i zaczął pisać, kiedy do niej podchodził.
– Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko jajkom – powiedziała bez
odwracania się w jego stronę. – Wydaje mi się, że słyszałam, że je lubisz, ale
mam też mnóstwo kiełbasek i bekonu, jeśli tak nie jest.
Przekręcił kartkę na czystą stronę, aby odpowiedzieć na jej pytanie, po
czym przytrzymał przed nią notes, żeby mogła przeczytać jego odpowiedź.
– Świetnie. Zatem, wszystkiego po trochu.
Zaczęła wykładać jedzenie na talerze, nie patrząc bezpośrednio na niego.
– Zabawne, jak wiele tygrysów nie lubi jajek.
Podsunął jej ponownie notes , pokazując swoją poprzednią notatkę.
Przeczytała ją i skinęła głową, a lekki uśmiech wykrzywił jej piękne usta.
– Tak, ubrania należą do braci Chernikov. Odwiedzają mnie od czasu do
czasu.
Jego tygrys chciał ryknąć z zazdrości. To był jeden z tych momentów,
kiedy Victor naprawdę doceniał swoje milczenie – nie mógł przez nieuwagę
zawarczeć na wzmiankę o braciach Chernikov lub w inny wokalny sposób
ujawnić swoje zaborcze wyzwanie. Był zupełnie świadomy tego, że Alexis
myślała o tych trzech młodych mężczyznach jak o kuzynach, może nawet jak o
rodzeństwie, choć nawet nie byli biologicznie spokrewnieni.
Victor wiedział, że Alexis czuwała nad braćmi odkąd musiała
zaprowadzić ich ojca przed oblicze starszyzny za popełnienie jednej z
najgorszych zbrodni, jaką jej rodzaj mógł popełnić – zabicie człowieka, który
był w postaci tygrysa i ryzykowanie przyciągnięcia uwagi ludzkich władz.
Jedyną rzeczą, która uratował Ivana był fakt, że jego matka należała do
starszyzny. Ale ta zbrodnia przyniosła wiele reperkusji dla całej jego rodziny.
Na domiar wszystkiego, chłopcy musieli borykać się z wieloma problemami
przez zbrodnię swojego ojca. Alexis zawsze miała do nich słabość. To kolejna z
jej wspaniałych cech, pomyślał, kiedy kontynuowała wykładanie jedzenia na
dwa talerze.
– Weź je – powiedziała, wskazując na sztućce, kiedy wzięła talerze i
zaniosła je na stolik do kawy.
– Zwykle, po prostu jem siedząc na kanapie. Mam nadzieję, że to ci nie
przeszkadza. Nie potrzebuję stołu, ponieważ zazwyczaj jestem sama.
Skinął głową, podążając za nią. Usiedli na przeciwległych końcach
kanapy. Stworzyła pomiędzy nimi tak dużo przestrzeni, jak to tylko fizycznie
było możliwe, ale nadal ją czuł. To było jak ciepłe ciśnienie na jego skórze i
powodowało dużo większe trudności z jedzeniem niż powinno.
– Wyczułeś pozostałych? – spytała w końcu, przerywając napiętą
atmosferę.
Pokiwał głową.
– Myślę, że poczekają do zmroku, zanim wrócą. W lesie nadal są ludzie,
nie na moim terytorium, ale na tyle blisko, żeby stanowić ryzyko. Phoenicia nie
jest tak daleko. Nick i inni poczekają, aż będą mogli przyjść po mnie w swoich
zmienionych postaciach.
Zgodził się z nią kolejnym kiwnięciem głowy.
– Więc, to jest dobry moment, żeby porozmawiać, że tak powiem.
Zmarszczyła brwi i wreszcie spotkała jego spojrzenie.
– Przykro mi, że jestem tak niezdarna. Ja … nie wiem, jak to zrobić.
Uniósł brwi w niemym pytaniu.
– Jak się zachować, kiedy jesteś tutaj podczas mojej rui – mruknęła. – Jak
… oprzeć się instynktom.
To rozumiał. I znów, niezdolność do mówienia działała na jego korzyść.
Nie musiał ujawniać swoich własnych problemów związanych z tą sytuacją.
Przynajmniej nie werbalnie. Nie miał wątpliwości, że czuła jego pożądanie, ale
nie mógł pogorszyć sytuacji przez swoje przejęzyczenie.
– Więc, to co musimy omówić …
Wyksztusiła z ustami pełnymi jedzenia i zmarszczyła brwi. Wreszcie
westchnęła i spojrzała w górę na sufit.
– Czy będziesz miał problemy ze starszyzną z powodu tego, że tu jesteś?
Wiem, że jeśli będę musiała zabić, któregoś z tych tygrysów, to będzie miało dla
mnie przykre konsekwencje, ale jeśli ty to zrobisz…?
Posłał je półuśmiech, odłożył swój talerz i napisał swoją odpowiedź.
– Ponieważ jestem jedyną osobą, która zna cały system bezpieczeństwa w
związkach: amerykańskim i rosyjskim, przeżyję.
Prychnęła cicho.
– Poza tym, jeśli będę musiał zabić, to tylko z tego powodu, że złamali
zasady Partnerskiego Biegu. Nie będę miał przez to kłopotów.
Nie wyglądała na przekonaną.
– Elizaveta wie, że tu jestem. Poparła moją decyzję. Upewni się, że
cokolwiek się tutaj wydarzy, nie zniszczy mnie … bardziej niż już zniszczyło.
Uśmiechnął się, kiedy pokazał jej notatkę, traktując ostatnią linijkę jako
swego rodzaj żart, ale nie uśmiechnęła się.
Ok. Kiepski żart.
Spotkała jego spojrzenie, a jej wyraz twarzy był łagodny i zarazem
ciekawy.
– Nigdy nie spędziliśmy razem wystarczająco dużo czasu, żeby
porozmawiać o tym dlaczego … nie możesz mówić. Znam różne historie na ten
temat. Czy są prawdziwe?
– Zależy od historii.
ROZDZIAŁ 4
– Czy to był atak? – spytała łagodnym głosem.
Victor westchnął.
– Tak, to prawda – powiedział bezgłośnie.
Popełnił błąd. W wieku czterech lat był głupiutkim, żądnym przygód
tygrysiątkiem, które nie potrafi wyczuć zagrożenia. Udało mu się uciec przed
czujnym okiem matki, kiedy byli na wycieczce w Montanie. Pobiegł do lasu i
zmienił się w tygrysa bez zwracania uwagi na to, kto lub co było w pobliżu, a
potem poszedł pobiegać. Ta dziecinna eskapada doprowadziła go do tego, że
znalazł się w rękach kilku bardzo złych mężczyzn – nikczemnych mężczyzn z
nożami i pistoletami, których przepełniała nienawiść do dziecka, które zmieniło
się z człowieka w tygrysa.
– Twoja matka cię uratowała?
Przytaknął. Jego matka prawie umarła, ratując go.
– Została postrzelona i pchnięta kilkakrotnie nożem, mimo to udało jej się
rozszarpać tych trzech mężczyzn na kawałki i zabrać mnie do lekarza – napisał.
Umarłby, gdyby nie jego matka. Ona w dalszym ciągu kuleje po tym
wydarzeniu.
A ponieważ zabiła ludzi w postaci tygrysa, chociaż nie byli to mężczyźni,
za którymi ktokolwiek by tęsknił, znalazła się w zamknięciu na pięć lat – te
okoliczności łagodzące oraz fakt, że była samicą sprawiły, że starszyzna mogła
uniknąć wymierzenia jej ostatecznej kary śmierci.
Alexis przesunęła się i oparła o poduszki na kanapie, co spowodowało, że
jej szlafrok rozchylił się na jej nogach. Mignięcie bladej skóry przyciągnęło jego
uwagę, kierując jego umysł na inne, bardziej przyjemne myśli i oddalając jego
poczucie winy, które zawsze czuł, myśląc o swojej matce. Zachmurzył się,
kiedy zebrała razem poły szlafroka i wróciła do tematu ich rozmowy.
– Słyszałam, że lekarz był w stanie naprawić wszystkie uszkodzenia
twojego gardła. Jesteś w stanie dobrze oddychać i jeść.
Skinął głową.
– W takim razie, to twój wybór, że nie mówisz? Czy to kwestia
psychologiczna?
Pokręcił głową. Następnie napisał.
– Pod względem fizycznym, nie jestem w stanie mówić. Chirurg operował
mnie, gdy byłem w postaci tygrysa. Myślał, że tak będzie lepiej. Ale byłem młody
i przerażony. Zbyt szybko zmieniłem się z powrotem w człowieka. I od tego czasu
nie mogę już mówić.
– Czy próbowali przeprowadzić kolejne operacje? Co powiedziała twoja
matka?
– Przeprowadzili jeszcze jedną operację, kiedy byłem człowiekiem. Ale
moja matka obawiała się, że kolejne operacje doprowadzą do traumy w tak
młodym wieku. Lekarz się z nią zgodził. Próbował naprawić struny głosowe, ale
nie były już normalne. Nigdy nie widział czegoś takiego wcześniej i nie wiedział,
co robić. Zakładamy, że zmiana, której się poddałem po operacji, spowodowała
trwałe uszkodzenie.
Kiedy uniosła wzrok znad jego notatki, wzruszył ramionami. Wiedział o
tym, że wiele tygrysów myśli, że nie mówi ponieważ tak postanowił, że wybrał
uporczywe milczenie. Postrzegali to jako psychologiczną wadę, co napiętnowało
go jako słabego i okaleczonego. Nie zawracał sobie głowy tym, żeby starać się
zmienić ich sposób myślenia. Wiedział, że była to daremna walka.
– Potrafisz w ogóle wydawać jakiekolwiek dźwięki?
– Słabe, chrapliwe fuknięcia. Bardzo nikłe. Ale nie takie, jakie chciałbym,
żeby słyszały inne tygrysy.
– Och. Okej.
Uśmiechnął się, widząc, że zrozumiała.
– Czasami, siła tkwi w milczeniu.
– I jest to bardziej przerażające. Twoje milczenie jest bardzo
zastraszające.
– Dla tych, którzy zapominają, że jestem słabą ofiarą z psychologicznym
defektem?
– Nie. Nikt nie wie, o czym myślisz. Myślę, że oni wszyscy są
przestraszeni. Mogą jedynie oceniać, w jakim jesteś nastroju i o czym myślisz,
kierując się tylko twoim zapachem. W przeciwnym razie, nie wiedzą, jak
postąpisz.
Włożył wiele wysiłku, żeby podtrzymywać taką reputację, więc nie miał
zamiaru się z tym sprzeczać. Świat tygrysów mógł być bezlitosny i
niebezpieczny, pomimo, że ich prawa zamierzały utrzymywać wszystko na
cywilizowanym poziomie. Wszelkie oznaki słabości powodowały, że trudniej
było żyć. Więc, upewnił się, żeby inni wiedzieli, że mimo tego iż był
okaleczony, to nie był przez to istotnie słaby.
– Czy lata, które spędziłeś w zamknięciu ze swoją matką były ciężkie?
Zapytała tak cicho, że mógłby jej nie usłyszeć, gdyby jego słuch nie był
tak czuły.
Spędził te lata w zamknięciu ze swoją matką, ponieważ nie miał nikogo,
kto mógłby się nim zaopiekować. Zawłaszcza w okresie gdy potrzebował
wszelkiej fizycznej pomocy, kiedy się uzdrawiał. Jego ojciec porzucił ich, kiedy
jego matka urodziła chłopca i ta część jego rodziny nigdy nie uznała Victora.
Jego matka była ostatnia ze swojej linii. Byli tylko oni dwoje, ale zamknięcie
nie było najgorszą częścią jego dzieciństwa.
– Było łatwiejsze niż to, co się działo później. Mieliśmy siebie. Uczyłem
się, dużo czytałem. Mieliśmy czas, żeby biegać a nawet się bawić. Zrobiło się
trudniej, kiedy została uwolniona. Podjęcie próby, aby ponownie żyć pośród
naszych ludzi było nieprzyjemne.
Skinęła głową.
– Chłopcy Chernikov przez to przeszli … zamierzają to przetrwać.
W tej chwili czuł wiele empatii dla tych chłopców. Tygrysy nigdy nie
obchodziły się łagodnie z tymi, których uważali za bezbronnych. Został
ponownie wprowadzony w szerszy świat ich społeczności, jak tylko skończył
dziesięć lat i musiał stoczyć wiele walk, zanim pozostałe młode samce, dały mu
w końcu spokój.
Nawet teraz, niektórzy czasami próbowali rzucić mu wyzwanie, ale jego
pozycja szefa techników ochrony starszyzny, w dużym stopniu chroniła go
przed jawną agresją. To oraz fakt, że podczas walki był bezwzględnym
sukinsynem.
Alexis spojrzała w dół na swój pusty talerz.
– Och. Chyba byłam głodna.
– To przez bieg.
– Dzięki za to, nawiasem mówiąc. Musiałam rozprostować nogi.
– Pozostali mogą pomyśleć, że był to inny rodzaj biegu.
– Mam to gdzieś – powiedziała i zerwała się z kanapy, żeby odnieść swój
talerz do kuchni. Odwróciła się w jego kierunku, stając po drugiej stronie wyspy
i pochyliła do przodu, przyciskając ręce do blatu.
– Doprowadza mnie do szału obecność tych wszystkich samców tuż za
granicą mojego terytorium. Samice nie biorą udziału w Biegu na swoim
własnym terytorium.
Odepchnęła się od blatu i burknęła z irytacją.
– Przyparli mnie do muru. A zapędzenie w kozi róg sprawia tylko, że chcę
walczyć.
Napisał notatkę i podszedł, żeby ją jej pokazać.
– Moglibyśmy odejść. Pójść gdzieś, gdzie nie będziesz się czuła tak
oblężona.
Uniosła brwi i skinęła głową.
– Nawet o tym nie pomyślałam. To powinno być moje bezpieczne
miejsce, miejsce, w którym mogłabym spędzać czas i przetrwać, bez obawy o
to, że ktoś zakłóci mój spokój.
Zaczęła nerwowo przemierzać salon. Oparł się o wyspę w kuchni,
obserwując i czekając, aż przestanie bić się ze swoimi myślami. Kochał to, że
myślała na głos, więc nie musiał jej o nic pytać. A jeszcze bardziej uwielbiał
obserwowanie jej, kiedy poruszała się, a robiła to z taką gracją i siłą, że
przypominała pełen życia, iskrzący przewód elektryczny. Poły jej szlafroka
owijały się wokół jej nóg, dostarczając jego wyobraźni wiele pysznych
pomysłów, których większość zaczynała się od jej kolan i posuwała się w górę
na wnętrze jej ud i jeszcze wyżej.
– Gdzie moglibyśmy pójść? – zapytała.
Jej pytanie przywróciło go z powrotem do teraźniejszości, zmuszając go
do porzucenia cudownej fantazji, którą właśnie tworzył.
– Podążą za nami – kontynuowała. – Ale może jeśli ciągle będziemy w
drodze? Moglibyśmy udać się do miasta … Pokręciła głową. – Nie. Nie sądzę,
że można to zrobić w ten sposób. Jestem zbyt zdenerwowana. Nie chcę robić
sceny. Hmm...
Zatrzymała się i stanęła przed nim z opadniętymi ramionami.
– Chociaż, to nie ma znaczenia co zrobię, prawda? Nawet jeśli przetrwam
ten okres rui bez zabijania kogokolwiek, nadal mam przed sobą następny. I
kolejny.
Przecięła pięścią powietrze i ponownie zaczęła chodzić.
– Kurwa. Dopóki nie zajdę w ciążę, nadal będą przychodzić. Ale żeby
zajść w ciążę muszę pieprzyć … kogoś. A kiedy zajdę w ciążę, przestanę być
Tropicielem. Taka od początku była umowa, wiesz. Kiedy założę rodzinę, nie
będę już nigdzie posyłana w teren. Mogę jedynie szkolić innych Tropicieli, w
taki sam sposób, jak szkolił mnie mój wujek. Ale nie mogę być już jednym z
nich.
Znowu przerwała, ale tym razem, kiedy się do niego odwróciła
niespodziewana łza spłynęła po jej policzku. Na widok tej kropli wilgoci ciało
Victora ogarnęła panika. Alexis nigdy nie płakała. Nie przeżyje tego jeśli ona się
rozpłacze.
– Zostałam zwolniona.
Pociągnęła nosem i otarła łzę rozdrażnionym gestem.
– Nawet nie zapytali, czy jestem gotowa na założenie rodziny. Nawet nie
powiedzieli mi tego stojąc ze mną twarzą w twarz, że już dłużej nie potrzebują
moich usług. Sukinsyny.
Padając na kanapę, wciągnęła głęboko powietrze i wypuściła je z jękiem.
Jej zagubiony wyraz twarzy ranił mu duszę. Alexis nigdy nie wyglądała na tak
pokonaną. Była na to zbyt silna i zbyt pewna siebie. Bolało go serce, kiedy
widział ją w takim stanie, a fizyczny ból, który czuł popychał go do tego, żeby
złagodził jej smutek, korzystając z jakiegokolwiek sposobu.
– I co teraz, Victor? Co, do cholery, mam teraz zrobić? Byłam
Tropicielem od dziewiętnastego roku życia. To wszystko, co kiedykolwiek
chciałam robić po …
Z drugiego końca pomieszczenia zobaczył jak ciężko przełknęła ślinę. Jej
ból przyciągał go do niej i był odbiciem jego własnego i nie mógł już dłużej
trzymać się od niej z daleka.
Usiadł obok niej i przyciągnął ją do siebie, przytulając ją mocno.
Trzymanie jej w swoich ramionach było dla niego torturą, ale przyniosło mu
również zadowolenie. Czuła się przy nim dobrze, tak jak to sobie wyobrażał.
Pasowali do siebie.
Wyrwało się jej drżące westchnienie, ale ku jego uldze nie rozpłakała się.
Przycisnęła dłoń do jego klatki piersiowej i spojrzała w górę. Na chwilę,
zagubił się w ciemnoniebieskich głębinach jej oczu. Mógł tutaj żyć, w tym
miejscu i czasie, do końca swojego życia i umrzeć szczęśliwy.
– Dzięki. Przepraszam. To trochę mnie przerasta i nie spodziewałam się,
że będę musiała sobie z czymś takim poradzić. Nie opracowałam planu na życie,
po tym jak przestanę być Tropicielem.
Uśmiechnęła się, chociaż był to lekko drżący uśmiech.
– Chyba będzie lepiej jeśli zacznę to teraz robić, prawda?
Skinął głową, a ona się roześmiała. Ten dźwięk wywołał jego uśmiech.
Kiedy był pewien, że nie zamierza się rozkleić, podniósł ponownie swój notes.
– Chcesz zostać czy odejść? Wyjazd da ci czas na opracowanie planu.
– Ale wyjazd jest jak bieg. Taki rodzaj biegu, którego nigdy nie robię.
Wyprostowała się.
– Niech przyjdą po mnie tutaj. Jeśli zginą, to będzie ich własna cholerna
wina.
Wysuwając podbródek powiedziała.
– Będę po prostu bronić swojego terytorium.
– Możemy potraktować tę kwestię w ten sposób.
Prychnęła.
– My, co?
– Jestem tu, by ci pomóc. Tak długo jak będziesz mnie potrzebowała.
– A to stanowi kolejny problem – mruknęła.
Zmarszczył brwi w niemym pytaniu.
– Przede mną kolejne dwa dni rui. A jedyny mężczyzna jakiego pragnę
siedzi obok mnie na mojej kanapie.
ROZDZIAŁ 5
Alexis patrzyła jak ją obserwuje, czekając, aż powie lub zrobi coś więcej.
Pozostał w całkowitym bezruchu i wiedziała, że nie będzie jej naciskać. Nie
oczekiwał niczego, czego ona nie byłaby skłonna mu ofiarować.
Chociaż jemu, była skłonna ofiarować wiele. Ale tylko i wyłącznie, jemu.
I wciąż pozostawała kwestia, czy gdyby poszli do łóżka, a ona by zaszła
w ciążę, to czy pozwolono by im się sparować? Ona nie chciała pobiec. A jemu
nie wolno było wziąć udziału w Biegu. To powodowało jeszcze więcej
złamanych praw.
A co, jeśli ona weźmie udział w Biegu? Mogła po prostu przedłużać go do
czasu, aby to Victor mógł ją złapać … Nie. W dalszym ciągu pozostawał
problem, że jemu nie wolno było brać w nim udziału. Rozwiązanie tego nie było
takie proste.
Cholera, nie była nawet pewna, czy jest gotowa mieć dzieci, ale dla niej
jedynym wyjściem na to, żeby wykręcić się od Biegu, było zajście w ciążę i
sparowanie. Do tej pory unikała myślenia o założeniu rodziny i przyszłości. Dla
niej jako Tropiciela, alternatywą zawsze była śmierć. W przeszłości musiała
ścigać więcej niż jednego zdziczałego tygrysa. Szalony oznaczał nieobliczalny.
A nieobliczalność mogła oznaczać tylko śmierć.
Nigdy nie brała pod uwagę założenia rodziny, ponieważ szczerze mówiąc,
nie sądziła, że mogłaby ją stworzyć. Ale teraz musiała to rozważyć. Poważnie.
Pomyślała o braciach Chernikov, zwłaszcza o najmłodszym chłopcu, Mitchu,
który miał tylko sześć miesięcy, kiedy jego matka popełniła samobójstwo. Kilka
miesięcy później, Alexis została posłana za ich ojcem, ale kiedy zobaczyła
chłopców, obudził się w niej instynkt opiekuńczy. Przyjęła ich i adoptowała,
wprawdzie nieoficjalnie ale pomogła ich wychować. Kochała ich mocno.
O ileż bardziej będzie kochała własne dzieci?
Pomysł posiadania własnego dziecka rzeczywiście chwycił ją za serce i
ścisnął – mocno.
Cóż. Kto by pomyślał? Chciała mieć dzieci. Chciała mieć rodzinę, o czym
wcześniej nie pozwalała sobie marzyć. Nie była pewna, czy jest na to gotowa,
ale chciała tego, a to już było coś.
Ale jeśli zamierzała mieć dzieci, to chciała je mieć z Victorem. Nie
wyobrażała sobie, że mogłaby stworzyć rodzinę z kimś innym.
Uświadomienie sobie tego, przepłynęło przez nią jak wstrząs elektryczny.
To nie mogło się udać.
Nie obchodziło jej to.
Uda się, ponieważ było to jedyne rozwiązanie.
– Pieprzyć starszyznę – mruknęła. Po czym pochyliła się i pocałowała go.
Victor pozostawał w bezruchu przez kilka długich, dręczących sekund.
Czuła jego pożądanie mieszające się z jej zapachem. To połączenie sprawiło, że
zakręciło jej się w głowie. Potrzeba, którą starała się trzymać na dystans,
przejęła nad nią kontrolę. Popchnęła go do tyłu na kanapę i wczołgała się na
niego, przyciskając mocno swoje ciało do jego, równocześnie nakłoniła go do
otworzenia ust swoimi wargami.
W chwili, kiedy zetknęły się ich języki, opór Victora rozpadł się.
Otoczyły ją jego ramionami i przycisnął ją do siebie w miażdżącym uścisku.
Alexis jęknęła z przyjemności. Tak, tak, tak. To on. To zawsze był Victor.
Tylko Victor.
Zsunęła dżinsową koszulę z jego ramion, po czym rozerwała na pół jego
białą koszulkę, odsuwając materiał na boki, żeby mogła położyć dłonie na jego
skórze. Cała się naprężyła, jak sprężynka czekająca na wystrzelenie. Przejechała
paznokciami po jego klatce piersiowej, pozostawiając jasno czerwone ślady.
Wygiął się ku niej, a jego ręce zacisnęły się na jej ramionach.
Usłyszała jak pęka materiał jej szlafroka i uśmiechnęła się przy jego
ustach.
– Myślę, że to sprawiedliwy zwrot akcji – powiedziała – ale i tak wisisz
mi nowy szlafrok. – Po czym ponownie go pocałowała.
Odsunęła się tylko na tyle, żeby mógł zdjąć resztki koszuli bez
konieczności przerywania pocałunku. Potem ona wygięła się, żeby zdjąć
poszarpane strzępy swojego szlafroka i ułożyła się swoimi nagimi piersiami na
jego klatce piersiowej. Namiętność jaka wybuchła po kontakcie skóry ze skórą
sprawiła, że od razu naprężyła się i roztopiła. Więcej, więcej, więcej!
Jego szorstkie włosy na klatce piersiowej sprawiły, że jej twarde sutki
stały się naprężonymi, potrzebującymi koralikami. Szperała przy jego dżinsach,
odpinając guziki, starając się w tym samym czasie nie stracić elektryzującego
kontaktu z jego skórą. Ku jej frustracji, nie pomagał jej. Zamiast tego, głaskał jej
plecy, ramiona, boki, po czym ujął jej twarz. Jej każdy nerw obudził się do życia
i drżał. Jego dotyk w tym samym czasie, koił i pobudzał, bolał i sprawiał
przyjemność.
Obniżył swoje usta, żeby pocierać nimi jej szyję. Mimowolny jęk
wydostał się z głębi jej piersi. Wygięła się ku niemu, przyciskając mocno,
zaciskając uda na jego biodrach, aby złagodzić napięcie. Nie pomogło. Nie
wtedy, gdy jego usta doprowadzały ją do szaleństwa.
– Victor.
Z zapartym tchem, wymówiła jego imię, kiedy przesunął się niżej,
popychając ją, aż jej małe piersi zawisły nad nim. Wciągnął sutek w swoje usta,
ssąc mocno, pocierając jej wrażliwą skórę swoimi ostrymi zębami. Odrzuciła
głowę do tyłu i ścisnęła mocno poduszki. Wszystko było o wiele bardziej
intensywne, ostre i odurzające. Był dokładnie takim mężczyzną, jakiego zawsze
pragnęła. Posiadanie jego ust na sobie, pozbawiało ją logicznego myślenia.
Wiedziała, że musi go mieć.
Przenosił się z jednego sutka na drugi do czasu, aż jej ciało wibrowało z
napięcia. Potem, ku jej zaskoczeniu, usiadł, zabierając ją ze sobą. Chwilę
później byli już w jej sypialni. Boże, jego siła … Niezbyt często czuła się taka
krucha. Kruchość niezupełnie pasowała do jej pracy. Ale z Victorem, czuła się
bezpieczna. Mogła rozkoszować się, rezygnując z kontroli, pozwalając mu,
przytłoczyć się i owładnąć sobą.
Dotyk dżinsów pocierających jej skórę był nie do zniesienia. Nie mogła
znieść pomiędzy nimi żadnego materiału. Kiedy posadził ją na łóżku, nie traciła
czasu zdzierając ostatnie części jego ubrania, szarpiąc i rozdzierając, aż dostała
się do pysznej, gorącej skóry. Wypełnił ją jego zapach, ziemisty, pierwotny i
przytłaczający, przywołujący jej wewnętrzne zwierzę.
Osunęła się w dół jego ciała, wsuwając grubą długość jego kutasa między
swoje wargi, ssąc powoli. Gładziła dłońmi jego biodra, uda i płaskie mięśnie
jego brzucha, zaspokajając swoją potrzebę jego smaku, tej mocnej mieszanki
soli, piżma i jego unikalnej esencji tygrysa, która niemożliwa była do opisania
ludzkimi słowami.
Victor zacisnął dłonie w jej włosach, mocno, niemal boleśnie. Powitała
ból z przyjemnością. Kiedy na niego spojrzała, słońce przesączające się przez
zasłonięte zasłony, rzucało na niego jasno purpurowe światło, sprawiając
wrażenie jakby poruszali się poza czasem. Jakby poza tym pokojem nie istniał
czas. Zostali zawieszeni w tym małym kawałku czasu i przestrzeni, a on był
zdany na jej łaskę i mogła z nim zrobić to, co jej się żywnie podobało.
Jego uścisk zacieśnił się jeszcze bardziej, kiedy zsunęła swoje usta w dół
jego kutasa. Jego milczenie było dziwne i doskonałe. Bez rozpraszających jej
uwagę chrząknięć, pomruków, czy jęków. Całkowicie była skupiona na swoich
pozostałych zmysłach – smaku jego skóry, jego spoconych, gorących i
prężących się mięśniach, na drganiach i szarpnięciach jego ciała, kiedy zrobiła
coś, co mu się spodobało. A jego zapach … Ten aromat przypraw i piżma
obezwładniał ją, wypełniając ją nim, jego pożądaniem i czymś znacznie więcej.
Ich unikalne aromaty zmieszały się ze sobą, ciężkie i mocne, w tym
małym pomieszczeniu. Bazylia, cynamon i ziele angielskie połączyły się z tymi
elementami, których nie sposób było nazwać. Jakimś sposobem to wszystko
współgrało razem i idealnie do siebie pasowało. A wynik rywalizował z
najsmaczniejszymi posiłkami, czy najbardziej luksusowymi perfumami,
głębokim, mocnym zapachem lasu. To było doskonałe połączenie.
Jakby zostali stworzeni, aby połączyć się i stać się jednością.
Była tak skupiona na tym zmysłowym, namacalnym zapachu, że omal nie
zauważyła, jak jego ręce pociągnęły ją mocno za głowę. Wypuściła go ze
swoich ust i uniosła brwi. Dyszał, a jego piękne oczy były zwężone.
Uśmiechnęła się szeroko.
– Chcesz, żebym przestała?
Pokręcił głową, ale nadal ciągnął ją w górę materaca.
– Powinnam przerwać, to co robię?
Skinięcie głową. Po czym jego usta opadły na jej i oddała mu kontrolę,
pozwalając mu przewrócić ją na plecy, żeby teraz on mógł badać jej ciało
swoimi dłońmi i ustami. Zamknęła oczy, odcinając się od jednego ze zmysłów,
na którym polegała i całkowicie skupiła się na jego dotyku, zapachu i smaku,
który wciąż czuła w swoich ustach.
Ona, w przeciwieństwie do Victora, nie potrafiła być cicho. Jęknęła, kiedy
jego usta podążały w dół jej brzucha i westchnęła cicho, kiedy polizał skórę
między jej kością biodrową, a jej loczkami. Zasyczała i wygięła się na łóżku,
kiedy jego usta nakryły jej żar, a jego język wśliznął się do środka. Ruchy jego
języka i delikatny nacisk jego zębów, posłały ją w stronę pędzącego orgazmu, a
jej ciało drżało, kiedy powstrzymywał ją od oderwania się od materaca.
– Victor – westchnęła.
Otworzyła oczy, kiedy poczuła jak jego palce przeczesują jej włosy. Jego
oczy, w tym purpurowym świetle były ciemniejsze, bardziej zdumiewające i
piękniejsze, niż normalnie. Nie mogła oderwać od nich swojego wzroku. O
czym myślał? Nie uśmiechał się, ale otaczał go pewien rodzaj intensywności,
dający przez chwilę uczucie świętości.
Pomyślała o miłości, zanim poczuła się jak zauroczona dziewczynka,
mierząc się z uczuciem, które teraz gwałtownie w nią uderzyło. Wciągnęło ją to
jak spływ górską rzeką, o bystrym nurcie z wodospadami, wirującą i
podrzucającą ją dziko w powietrze. Nie było tam stałego lądu, równowagi,
niczego, aby się przytrzymać z wyjątkiem Victora. W tych spokojnych
chwilach, na zawsze zdobył jej lojalność i serce. Przepadła. Nigdy nie będzie dla
niej innego mężczyzny. Nie musiała zachodzić w ciążę, żeby czuć z całą
pewnością, że to Viktor był jej partnerem.
Nakryła jego dłonie, które ujmowały jej policzki, po czym uniosła się na
tyle, żeby go pocałować. Poszedł w jej ślady, utrzymując swoje usta złączone z
jej. Otworzyła się na niego, swoje usta, swoje ciało i swoje serce. Wśliznął się
do jej serca z taką samą łatwością, jak splótł razem ich dusze. Jego rytm był
ostry i wolny, głęboki i miarowy. Ślizgające i przesuwające się tarcie jego
kutasa wewnątrz niej, było potęgowane przez krążące w niej hormony i jej
następny orgazm budował się szybciej niż oczekiwała. Ugryzła go w ramię, aby
go powstrzymać, ale to w żaden sposób jej nie pomogło. Rozpadła się z
krzykiem, jej biodra szarpnęły przy jego.
Pocałował i zassał jej szyję, bez przerywania swojego rytmu, który wysłał
kolejną falę budującego się odczucia, które przez nią przepłynęło. Zacisnęła
swoje ręce na mięśniach jego poruszającego się tyłka, uniosła swoje biodra do
góry, napotykając uderzenie za uderzeniem, aż odchylił głowę do tyłu, zacisnął
mocno szczękę i doszedł. W milczeniu. To było doskonałe, piękne.
Próbowała obserwować to, jak przeżywa swój orgazm, ale jej własny się
zbliżał, strącając ją poza krawędź. Wychodziła ciągle naprzeciw ruchom jego
bioder, jego szorstkie owłosienie podrażniło jej łechtaczkę i pokonała ten ostatni
krok osiągając własną końcową rozkosz.
Jego ciężar, kiedy na nią opadł był cudownie ciężki, wciskając ją głębiej
w łóżko. Kiedy go obejmowała, gładząc jego plecy, wciągnęła ponownie
mieszankę ich zapachów i nakazała swojemu tygrysowi zapamiętać te przeróżne
składniki. Był to zapach, którego nigdy nie zapomni. Odcisnął na niej swoje
piętno i sprawił, że poczuła się spokojniejsza i czuła, że znów stanowi całość, w
większym stopniu, niż czuła to od momentu, kiedy zostali zamordowani jej
rodzice.
Teraz jej rodziną był Victor. Zabawne, jak to się stało. Tak nagle. Tak
całkowicie.
Ale tak szybko jak ta myśl się pojawiła, musiała stawić czoła temu, jak
oboje stali się teraz bezbronni. Nie można było tego cofnąć. I łamało to więcej
praw, niż chciała brać pod uwagę.
ROZDZIAŁ 6
Victor uniósł się na swoich ramionach, podparł się nad nią i uniósł brew
w pytaniu.
Alexis uśmiechnęła się lekko.
– Skąd wiedziałeś, że chciałem coś powiedzieć?
Przejechał dłonią po jej ramieniu, pocierając go lekko i zdała sobie
sprawę, że musiała się napiąć.
– Jesteś dobry w odczytywaniu mowy ciała.
Zachichotała, kiedy poruszył brwiami.
– Tak, tak, to było imponujące. Chociaż mamy teraz mały problem.
Jego ramiona uniosły się i opadły z westchnieniem, po czym przekręcił
się i przyciągnął ją do siebie, tak aby wygodnie się przy nim ułożyła. Pokazał jej
gestem ręki, że powinna kontynuować.
– Jeśli skończę zachodząc w ciążę, to myślę, że powinni zostawić nas w
spokoju. Nie pobiegliśmy, a w każdym razie, skoro tobie nie wolno tego zrobić,
to z technicznego punktu widzenia, nie mogą stwierdzić, że złamałeś prawo.
Posłał jej ciężkie spojrzenie i zacisnął usta.
– No dobrze. Mogą to zakwestionować, ale jeśli jestem w ciąży, będą
musieli pozwolić nam na jakąś swobodę działania. Każde nowe młode jest
ważne, nawet jeśli są to samce.
Spojrzał na nią ze zmarszczonymi brwiami i potarł dłonią jej brzuch.
Wzruszyła ramionami.
– Tak wiem. Nie byłam jeszcze gotowa na ciążę. Chociaż z tobą, byłabym
skłonna mieć dzieci.
Zamrugał, po czym pochylił się i pocałował ją, powoli z czcią, co
sprawiło, że poczuła mocny uścisk wokół swojego serca. Przełknęła ciężko,
kiedy uniósł głowę. Ujęła w dłoń jego policzek, nie mając jeszcze pewności, czy
mogła powiedzieć mu, że go kocha, ale mogła mu to przynajmniej okazać przez
swoje zachowanie.
Wypuszczając drżący oddech, skupiła się ponownie na sednie ich
rozmowy.
– Oznacza to, że jeśli nie zajdę w ciążę pod koniec tego okresu rui,
starszyzna może nakazać jakiś rodzaj kary. Nie jestem pewna jaki, w moim
przypadku. Najprawdopodobniej po prostu spróbują zmusić mnie do kolejnego
Biegu. Chociaż w twoim przypadku, mogą nałożyć karę więzienia.
Alexis obawiała się, że za coś takiego mogli nałożyć karę długiego
wyroku. Może nawet kilku lat. W głębi duszy, nienawidziła tego, że mogła stać
się przyczyną tego, że jeszcze raz stanie on w obliczu takiego doświadczenia.
Tylko tym razem, nie otrzymałby żadnego specjalnego traktowania, ani żadnej
swobody.
Pocałował ją w czubek nosa przed stoczeniem się z łóżka. Pochyliła się do
przodu więc mogła obserwować jak opuszcza pokój, podziwiając teraz
swobodnie jego nagie ciało. Nie było już odwrotu i nie było sensu udawać, że
jest inaczej. Kiedy wszedł z powrotem do sypialni, oblizała swoje usta.
Potrząsnął głową, ale nie mógł ukryć lekkiego uśmiechu oraz faktu, że jego
kutas ponownie robił się twardy.
Ten rozpraszający widok i mgła pożądania przepłynęły przez jej krew.
Musieli porozmawiać, ale w tej chwili nie pragnęła niczego więcej jak tylko
wciągnąć go pod siebie i pieprzyć go, aż byliby oboje wyczerpani. Rozproszył ją
unosząc notes i długopis.
Usiadła i oparła się o drewniany zagłówek, czekając aż pokaże jej, co
napisał.
– Znałem ryzyko, jakie się z tym wiąże, kiedy pojawiłem się, żeby ci
pomóc. Nie martwię się zamknięciem. Byłem tam i przetrwałem.
Prychnęła, machając ręką na jego nonszalancję.
– Ale ja tak. Nie chcę, żebyś został ukarany przeze mnie.
Zacisnęła usta i uderzyła w kartkę z notesu.
– I nie ma nikogo innego poza tobą, kogo chcę jako partnera. Jeśli
zostaniesz zamknięty, będę zmuszona spędzić cały okres twojego zamknięcia,
odpierając ataki innych samców w czasie mojej rui. Skończy się to tym, że
kogoś w końcu zabiję.
Spojrzała na podkładkę, którą przed nią uniósł.
– Wtedy skończysz w zamknięciu ze mną. Mogło być gorzej.
To sprawiło, że zachichotała.
– To prawda. Nie mogą mnie zmusić do Biegu, jeśli będę w więzieniu.
Hmm. To jest coś, co warto rozważyć.
Uniósł jej podbródek i pokręcił głową. Po czym napisał.
– Nie próbuj znaleźć się w zamknięciu. Jesteś samicą. Nie możesz być
pewna, jaką decyzję oni podejmą. Nie chcesz, żeby przytrafiło ci się coś
gorszego.
– Gorszego? Jak bycie zmuszoną do Partnerskiego Biegu?
– Jak bycie zmuszoną do partnerstwa z samcem, którego wybiorą. Bez
Biegu. Poprzez zaaranżowane małżeństwo.
Zadrżała.
– O nie. Nie zniosę tego. Ucieknę i zaszyję się na odludziu, zanim
pozwolę im, żeby mi to zrobili.
– Wiem. Dlatego nie ryzykuj tego. Będę w stanie cię odnaleźć, kiedy
zostanę zwolniony z więzienia.
– Wiesz, że moglibyśmy to zrobić, ty i ja. Moglibyśmy po prostu zniknąć.
– Poślą za nami Tropicieli.
– Wiem, jak działają Tropiciele. Moglibyśmy ich unikać.
– A co zrobimy jeśli będziemy mieli dzieci? Dziewczynkę?
Jęknęła i uderzyła w materac. Gdyby mieli dziewczynkę, Alexis nie
mogłaby z czystym sumieniem trzymać jej z dala od ich ludzi. Każda samica
była bardziej wartościowa niż wszystkie pieniądze, jakie były w posiadaniu
tygrysów. Samice oznaczały przetrwanie, a ona chciała, aby jej ludzie
przetrwali. Chciała sama wybrać swojego własnego partnera i żeby każda córka
miała takie samo prawo.
– Nie pomagasz – powiedziała z pomrukiem.
Ujął jej policzek, zmuszając, by na niego spojrzała, po czym ponownie ją
pocałował. Odsunął się i napisał kolejną notatkę. ponownie ją pocałował.
Odsunął się i napisał kolejną notatkę.
– Wymyślimy coś. Najpierw musimy przetrwać ten okres twojej rui.
Powstrzymując innych od zmuszenia cię do parowania. Później stawimy czoła
starszyźnie.
Miał rację. Nadal mieli przed sobą dwa dni, które musieli przetrwać, żeby
powstrzymać innych samców przed zmuszeniem jej do walki.
Pozwoliła, aby jej spojrzenie pobiegło w dół na jego kutasa, który był w
częściowej erekcji, potem wyciągnęła rękę i pogłaskała go. Mieli jeszcze przed
sobą dwa dni na zaspokojenie swoich pragnień, wykorzystując jej cykl. Teraz,
kiedy już przekroczyli linię, nie chciała tracić ani minuty.
– Zwróciłeś uwagę na sposób w jaki połączyły się nasze zapachy? –
wyszeptała.
Spojrzała w górę na czas, by zobaczyć, jak skinął głową, ale jego uwaga
była skupiona na jej dłoni, która wciąż poruszała się powoli w górę i w dół jego
kutasa.
– Idealnie.
Ponownie skiną głową. Ścisnęła go delikatnie i wciągnął głęboki oddech.
Ach, kochała sposób w jaki reagował, taki twardy, gorący i zdany na jej
łaskę. Kolejne dwa dni będą przyjemne.
Popchnęła jego ramie i położył się na plecach. Jego dłonie opadły na jej
biodra, kiedy siadała na nim okrakiem i opuściła się na jego kutasa, biorąc go w
siebie powoli, tak żeby mogła rozkoszować się rozciąganiem i tarciem. Zamknął
oczy, zaciskając zęby, aż przyjęła w siebie ostatni centymetr, potem wypuścił
oddech i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się.
– Idealnie – powtórzyła i zaczęła się poruszać. Ujeżdżała go w takim
samym stałym rytmie, którego on użył wcześniej, żeby kontrolować jej ciało.
Chłodne powietrze z otwartego okna owiewało jej skórę, przynosząc ze sobą
zapach lasu, bogatej gleby, ziemistej kory i liści. Pozwoliła, aby te wszystkie
rzeczy wypełniły jej ciało i umysł, napełniając ją słusznością, jakiej nigdy
wcześniej nie znała.
Kiedy palce Victora odnalazły jej łechtaczkę, sapnęła i zwiększyła tempo,
uderzając mocno, spadając w przepaść swojego orgazmu, gdy tylko do niej
dołączył. Czucie go, pulsującego wewnątrz niej, widok jego zaciśniętej i
napiętej twarzy, było jak sen. Zapamiętywała to wszystko, żyjąc tą chwilą.
Przynajmniej na razie, należał do niej, a ona do niego i nie liczyło się nic innego
poza jutrem.
ROZDZIAŁ 7
Kiedy noc skąpała jej sypialnię w ciemności, Alexis w końcu wstała z
łóżka. Założyła flanelową koszulę i parę spodni dresowych i stanęła na ganku,
pozwalając, aby wiatr przyniósł jej zapachy nocy – suchej gleby, sosny, buku i
klonu, kuszącą woń jelenia, przemykającego poza granica jej terytorium, rześkie
połączenie ryby i wilgotnej skały znad rzeki i ukryte pod tym wszystkim słabe
piżmo tygrysa. To była jej ziemia.
Victor stanął za nią, opierając dłonie na jej biodrach. Odchyliła się w jego
stronę, uśmiechając się na jego nieprzerwaną nagość. Naprawdę nie chciała,
żeby się ponownie ubierał, do czasu aż będą musieli opuścić to miejsce i stanąć
twarzą w twarz ze starszyzną.
Na pewno dojdzie też do konfrontacji. Alexis spędziła każda wolną
chwilę w ciągu dnia, rozważając, jak najlepiej sobie z nimi poradzić i doszła do
prostego wniosku. Nigdy nie uciekała i nie będzie uciekać, również przed
starszyzną. W rzeczywistości, po dwunastu latach wiernej służby, byli jej coś
winni. Zasłużyła na prawo do wybrania swojego partnera, poza obowiązującym
zwyczajem Partnerskiego Biegu. Nie pozwoli im traktować się w ten sposób.
Jej życie. Jej zasady. Żyła w ten sposób odkąd jej rodzice zostali zabici i
nie miała zamiaru się zmieniać.
W każdym razie, powinni wiedzieć lepiej. Nie mogła zrozumieć, co do
cholery oni sobie myśleli, kiedy przysłali tu Nicka i innych. Oparła głowę o
ramię Victora i spojrzała na niebo usłane gwiazdami.
– Nie sądzę, by chcieli, żebym zabiła Nicka lub jednego z pozostałych,
prawda?
Z ręką na jej brodzie, Victor odwrócił jej twarz w swoją stronę i
zmarszczył brwi.
– Tak tylko myślałam. Starszyzna mnie zna. Wiedzą, do czego jestem
zdolna. Wykorzystywali moje umiejętności od lat. Muszą wiedzieć o tym, że
zmuszanie mnie do czegoś, doprowadziłoby do walki. Czy uważasz, że chcą
abym kogoś zabiła?
Nadal marszcząc brwi, potrząsnął głową i w tym samym czasie wzruszył
ramionami.
– Jeśli tak było, mogliby po prostu powiedzieć.
Musiała wcześniej zabijać. To zawsze było ostatecznością, ale po to
właśnie byli Tropiciele: do polowania, chwytania i zabijania, jeśli i kiedy, było
to konieczne. O czasu kiedy z nim zamieszkała, jej wuj wpajał jej zasady jakie
wiązały się z tym stanowiskiem. Zabijanie nie przychodziło jej łatwo, ale
zabijała. Gdyby chcieli widzieć kogoś martwego, dlaczego ją po prostu za nim
nie posłali? Po co to udawanie pozorów?
– Chyba, że tygrys, którego chcą widzieć martwego, z technicznego
punktu widzenia, nie złamał żadnych praw – powiedziała. – Jeśli nie otrzymał
wyroku śmieci, nie będę go ścigać. Nie zrobią tego również inni Tropiciele.
Wpatrywała się w drzewa. Potrafiła wyczuć innych, ledwie, ale na samym
skraju swojego terytorium, między odległą autostradą i pojedynczą polną drogą
wijącą się przez tą część gór. Podkradli się bliżej, kiedy zaszło słońce, ale
jeszcze zdecydowanie nie zaczęli zbliżać się do jej chaty. Czy z tej odległości
mogli poczuć zmianę? Jak tylko zbliżą się wystarczająco blisko, będą wiedzieli,
że była z Victorem. Czy to sprawi, że sytuacja się pogorszy, czy polepszy?
Victor wziął ja za rękę i zaprowadził z powrotem do środka. Wskazał
gestem na kanapę, po czym udał się do kuchni i przygotował im po kubku
herbaty. Uwielbiała herbatę więc szeroko się uśmiechnęła, kiedy podał jej
kubek.
– Dobry wybór.
Uśmiechnął się, odstawił swój kubek na stolik i zniknął w sypialni,
wracając ze swoim notatnikiem.
– Dlaczego myślisz, że chcieliby, abyś zabiła któregoś z nich?
– Dlaczego w takim razie by ich tutaj przysyłali, nie informując mnie o
tym z wyprzedzeniem, wiedząc, że będę wściekła z tego powodu?
– A czy brałaś pod uwagę to, że ktoś ze starszyzny chce twojej śmierci?
Nie. Taka myśl nigdy nie przyszła jej do głowy. Była samicą w wieku
rozrodczym i była zbyt cenna, żeby ją zabić. Pozwolenie jej na wykonywanie
niebezpiecznej pracy Tropiciela, było świadectwem ich tolerancji. Nalegali, aby
została przeszkolona gruntowniej niż jacykolwiek inni Tropiciele. Była teraz
najlepsza, z powodu ich zapobiegawczości.
Może to był problem. Czy martwiło ich to, że nie mogli jej kontrolować?
Czy stała się obciążeniem, nie zdając sobie z tego sprawy? Czy była bardziej
niebezpieczna niż cenna, jako samica? Biorąc pod uwagę stan ich gatunku,
stwierdziła, że bardzo trudno w to uwierzyć. Potrzebowali każdej samicy do
sparowania.
Jęknęła. Ona po prostu kręciła się w kółko, a to było dokładnie to, co
chciała osiągnąć starszyzna. Potrzebowali jej do reprodukcji. Więc to nie miało
sensu, aby ktokolwiek z nich zaplanował jej śmierć.
– Gdyby Elizaveta myślała, że ktokolwiek ze starszyzny chce mojej
śmierci, zrobiłaby z tego większą aferę.
Victor wzruszył ramionami na znak zgody.
– Może jest dokładnie tak, jak się wydaje.
Wydął lekko usta, wahając się, po czym pokiwał do siebie głową i
napisał.
– Dlaczego pozwolili ci zostać Tropicielem? Dlaczego chciałaś zostać
jednym z nich?
Ach. To.
– Wiesz, że moi rodzice zostali zabici?
– Wypadek.
– Nie. Zostali zamordowani. To było utrzymywane w tajemnicy. Inny
tygrys, który kochał moją matkę i był zazdrosny o jej związek z moim ojcem,
przeciął przewód hamulcowy w ich samochodzie. Nie mieli szans.
– Ryzykował, że zabije również ciebie!
Jego ręka drżała, kiedy podsuwał jej swoją notatkę, a wściekłość
malowała się na jego zazwyczaj kontrolowanym wyrazie twarzy.
Uścisnęła jego palce jedną ręką i pokręciła głową.
– Zaaranżował ten „wypadek”, kiedy wiedział, że mnie z nimi nie będzie.
Nie był szalony. Tylko zazdrosny.
Puściła jego rękę i popijała swoją herbatę, starając się uspokoić nagły
skok jej tętna. Silny węzeł niepokoju ścisnął jej żołądek. Nie rozmawiała o tym
– nigdy. Nie robiła tego odkąd była dzieckiem. Ale chciała, żeby Victor znał
prawdę.
– Mój wuj, brat matki, był Tropicielem. Poprosił o zgodę, aby ścigać
mordercę i pozwolono mu to zrobić, w drodze większościowego głosowania.
Dziesięciu starszych głosowało za, na dwa głosy przeciwko. Podczas gdy on
polował, Elizaveta wzięła mnie do siebie, na wypadek, gdyby nie wrócił.
Zgodnie z naszymi prawami, zaadoptowała mnie więc byłam chroniona.
Technicznie rzecz biorąc, nadal jestem jej córką, choć traktuje mnie bardziej jak
wnuczkę.
Victor uśmiechnął się i wziął łyk swojej herbaty.
– Mój wujek złapał mordercę, sprowadził go przed oblicze starszyzny i
otrzymał zgodę na jego egzekucję. Potem przeszedł na emeryturę, żeby mnie
wychowywać. Był moim jedynym żyjącym krewnym. Mój ojciec stracił swoich
dwóch braci, zanim się urodziłam – przez kłusowników w Rosji. Moja mama
miała tylko jednego brata. Nie miałam dziadków. Byliśmy tylko we dwoje.
– Szkolił cię?
– Tak.
– Ile miałaś lat?
– Kiedy umarli moi rodzice? Dziesięć. Miałam czternaście lat, kiedy w
końcu zgodził się rozpocząć moje szkolenie. Błagałam go o to. Pragnęłam być
takim tygrysem, jak on, takim, który mógł chronić tych, których kochałam i
zemścić się, kiedy nie mogłam zapewnić moim ukochanym bezpieczeństwa.
– Elizaveta się na to zgodziła?
Alexis zachichotała.
– Zachęcała mnie do tego. Nadal nie wiem dlaczego. Walczyła z innymi
starszymi o to, żeby pozwolili mi pracować jako Tropiciel.
Wpatrywała się w swój kubek.
– Zajęło jej to kilka lat. W międzyczasie, trenowałam. Musiałam
zademonstrować swoje umiejętności zanim pozwolili mi złożyć przysięgę.
Victor przesunął swój notes na jej peryferyjne widzenie. Spojrzała na jego
pytanie.
– W jaki sposób zademonstrować?
– Kazali mi walczyć – powiedziała. – Z czterema innym Tropicielami, z
których żaden nie był po mojej stronie, co zagwarantowało, że nie potraktują
mnie łagodnie.
– Co się stało?
– Jestem teraz Tropicielem, prawda? Wygrałam.
Uniósł brwi, a ona przewróciła oczami.
– No dobrze, pobiłam ich dotkliwie. Czterech samców w sile wieku, a ja
skopałam im tyłki.
Jej szeroki uśmiech, pełen dumy powinien ją zawstydzić, ale to był Victor
i wiedział, że była dumna ze swoich umiejętności, nawet jeśli starała się tego nie
okazywać.
– Starsi, którzy wcześniej mieli odmienne zdanie, po tym pokazie nie
mieli żadnych argumentów. Pozwolono mi złożyć przysięgę.
– Miałaś tylko dziewiętnaście lat.
Skinęła głową. Jej wiek był częścią legendy, która narosła wokół niej.
Większość nie przechodziła szkolenia i nie składali przysięgi, przed
ukończeniem dwudziestu lat. Ale z drugiej strony, większość Tropicieli miało
mniej powodów do tego, aby podjąć się tej pracy, tak wcześnie jak ona.
Przełknęła ostatni łyk herbaty i odstawiła kubek na bok.
– Jak się okazało, moje pierwsze zadanie polegało na doprowadzeniu
przed oblicze starszyzny syna Elizavety. Ivan …
Pokręciła głową i wstała. Kiedy Ivan stracił swoją partnerkę, oszalał. Ta
stara historia wciąż łamała jej serce. Jego trzej mali synowie, zaraz po tym, jak
stracili swoją matkę przez jej samobójstwo, stracili również swojego ojca, który
został zamknięty na osiem lat. Gdyby Ivan nie był synem Elizavety, gdyby w
oczywisty sposób nie oszalał po śmierci swojej partnerki, zostałby stracony. Po
dwunastu latach, to wciąż było najtrudniejsze zadanie jakie musiała
kiedykolwiek wykonać. Ponieważ rozumiała ból Ivana, a serce bolało ją z
powodu jego chłopców.
Potrzebując zrobić coś ze swoimi rękoma, wróciła do kuchni i ponownie
nastawiła czajnik z wodą. Nie była już spragniona, ale czuła potrzebę wypicia
drugiego kubka herbaty. Spojrzała na Victora.
– Napijesz się jeszcze?
Potrząsnął głową.
Zajęła się wrzuceniem świeżej torebki herbaty do kubka. W końcu,
musiała przerwać panującą ciszę.
– Więc, to jest moja historia. Mnóstwo śmierci i złamane serce
doprowadziło mnie do tego miejsca.
Wstał i podszedł do niej z niewzruszonym spojrzeniem. Gdy wziął ją w
ramiona, poczuła się komfortowo i wygodnie, ale nie było w tym litości.
Pokochała go przez to jeszcze bardziej. Nie mogłaby znieść tego, gdyby było
mu jej żal. Zwłaszcza biorąc pod uwagę przez co sam przeszedł. Nie chciała
jego litości. Stała się tym, kim była z powodu swojej historii. Chociaż wolałaby,
żeby wychowali ją rodzice, to nie żałowała życia, jakie miała, ani tego jaką
osobą się stała. Nie było potrzeby, aby ktokolwiek jej żałował.
Chciała, żeby poznał prawdę o jej przeszłości, aby zrozumiał, a ponieważ
to był Victor, tak właśnie się stało.
Kiedy skończyła przygotowywać dla siebie kolejny kubek herbaty,
powiedziała: – Usiądźmy na ganku. Jest miły wieczór. Równie dobrze możemy
poczekać na nich na zewnątrz.
Pozostałe samce krążyły coraz bliżej, poruszając się bardzo powoli.
Pokonają drogę do tego miejsca zanim noc dobiegnie końca. Nie miała zamiaru
czekać na nich, kryjąc się w środku..
Victor zniknął w sypialni, aby założyć jakieś dżinsy, po czym dołączył do
niej na ganku, siadając obok niej, na jednym z dwóch drewnianych, bujanych
fotelach. Rozmyślała o tym jak seksownie wyglądał tylko w samych dżinsach,
bez koszuli. Chociaż cały ten czas spędzili w łóżku, znów go pragnęła. Ciepło
zwinęło się w jej brzuchu, a jej mięśnie napięły się z rozkosznym mrowieniem.
Jego zapach dryfował wokół niej, mieszając się z jej własną esencją, było to
doskonałe połączenie szumiące w jej ciele.
Pokręciła głową, rozluźniając mięśnie szyi i skoncentrowała się na lesie
zamiast na Victorze. Wiedział dokładnie o czym myślała, ale w tym momencie
nie mogli się poddać chemii, która istniała między nimi. Musiała trzymać ręce
przy sobie. Gapienie się na niego mogło tylko wszystko utrudnić.
ROZDZIAŁ 8
Noc mijała bez żadnych poczynań ze strony pozostałych samców. Jakiś
czas po tym jak zegar obwieścił, że minęła pierwsza w nocy, Alexis zebrała się
na odwagę, żeby poruszyć temat, którego była niezwykle ciekawa.
– Mogłabym cię o coś zapytać?
Victor odwrócił głowę na oparciu fotela i uniósł brwi.
– Chodzi o to … biorąc pod uwagę twoją przeszłość i to, co ci ludzcy
mężczyźni ci zrobili … czy ty nienawidzisz ludzi?
Potrząsnął przecząco głową, jego usta były łagodne i rozluźnione.
– Jak możesz nie czuć nienawiści? W jaki sposób powstrzymujesz się od
bycia zgorzkniałym? Ja nadal nienawidzę tego człowieka, który zabił moich
rodziców, chociaż on nie żyje już od lat.
– Czy nienawidzisz wszystkich tygrysów z powodu tego, co zrobił jeden z
nich?
– Oczywiście, że nie. Ale … ta brutalność tego ataku na ciebie i twoją
matkę, jak odpuściłeś to sobie, bez nienawidzenia? Czy też wciąż nienawidzisz
tych ludzi?
Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w las, zanim w końcu zaczął pisać.
– Nie nienawidzę wszystkich ludzi. Ci trzej mężczyźni byli źli. Zło istnieje
– w ludziach i tygrysach – więc nie mogę obwiniać całego gatunku za podłość
niektórych z nich. Nie jestem zgorzkniały ponieważ nie mam powodu aby być.
Żyję. Moja matka żyje. Mam dobrą pracę, kilku dobrych przyjaciół. I spędziłem
ten dzień w łóżku ze zjawiskową kobietą. Moje życie jest dobre.
Wygięła usta w półuśmiechu, na część o „zjawiskowej kobiecie”.
– Czy tak łatwo było odpuścić?
Potrząsnął przecząco głową.
– Przez jakiś czas byłem zgorzkniały, ale dorosłem. Zdałem sobie sprawę,
że w moim życiu było zbyt wiele dobrych rzeczy, aby pozwolić jątrzyć się
nienawiści. Jedyną osobą, którą to krzywdziło byłem ja sam. Ci mężczyźni
wyrządzili wystarczająco dużo szkód. Nie mogłem pozwolić na to, aby wyrządzili
ich więcej.
– To jest zdecydowanie zbyt zdrowe podejście – powiedziała.
Uśmiechnął się szeroko, a jego ramiona zadrżały w cichym śmiechu.
Cieszyła się widokiem jego radości, po czym zapytała:
– Jak się czujesz w związku z badaniami Elizavety? Nie nienawidzisz
ludzi, ale czy mógłbyś związać się z jakimś?
Tygrysy mogły się rozmnażać tylko z innym tygrysami. To był jeden z ich
największych problemów. Przynajmniej tak powszechnie sądzono. Istniała
jednak wśród nich legenda, o parze żyjącej w pradawnych czasach – ludzkiej
kobiecie i samcu tygrysa – którym nie tylko udało się rozmnożyć, ale mieli
kilkoro dzieci zarówno tygrysów i ludzi. Większość jej ludzi wierzyło, że ten
mit był tylko starą romantyczną opowieścią nie opartą na faktach. Kryzys
populacji w obliczu, którego obecnie stanęli, skłonił co niektórych do
rozważenia, że być może ten mit zawierał ziarenko prawdy. Może ich ratunkiem
było odnalezienie ludzi zdolnych do rozmnażania się z tygrysami.
Emocje związane z tym tematem były silne po obu stronach – zajadłych
zwolenników i równie zaciekłych przeciwników. Niektórzy z tych
przeciwników uważali, że obrzydliwością było nawet rozważanie rozmnażania
się z ludźmi. Inni po prostu sądzili, że to osłabiłoby ich gatunek i pozostawiło
jeszcze słabszych niż byli dotychczas.
Elizaveta sądziła, że ich jedyną długoterminową nadzieją było
odnalezienie genetycznych potomków tej pradawnej pary. Wydała znaczną
część swojej fortuny na genetyczne i genealogiczne badania.
Alexis nie była do końca pewna swojego stanowiska odnośnie tego
zagadnienia, ale ona z kolei nie odniosła w swoim życiu nieodwracalnej szkody
spowodowanej przez ludzi. Ale co o tym sądził Victor?
– Myślę, że nie możemy sobie pozwolić na zlekceważenie czegoś, co
mogłoby pomóc nam przetrwać. Chociaż martwię się, że Elizaveta walczy z
wiatrakami i nawet jeśli ma rację, będzie zbyt wiele sprzeczności między
jakimkolwiek tygrysioludzkim parowaniem.
Przewrócił stronę w notatniku, aby pisać dalej, więc milczała, żeby mógł
skończyć to, co miał do powiedzenia.
– I nie, nie sparowałbym się z człowiekiem. Ponieważ jesteś jedyną
kobietą, jakiej kiedykolwiek pragnąłem.
Alexis zassała głęboki oddech. Zamrugała szybko. To nie była
odpowiedź, jakiej się spodziewała, ale napełniło ją to tak wieloma emocjami, że
nie wiedziała jak nazwać którąkolwiek z nich.
– Pieprzyć ich – powiedziała.
Victor wyprostował się, a jego oczy rozszerzyły się.
Machnęła ręką w bliżej nieokreślonym geście.
– Nie wiem, co zamierzała uzyskać starszyzna przez wysłanie tutaj innych
tygrysów. Nie obchodzi mnie to. Byłam lojalnym Tropicielem przez dwanaście
lat. Jedyną rzeczą o jaką kiedykolwiek prosiłam było zwolnienie mnie z
Partnerskiego Biegu. Złamali dane mi słowo. Jeśli oni nie potrafią dotrzymać tej
obietnicy, nie muszę już dłużej być im wierna.
Brwi Victora uniosły się wyżej i wykonał gest oznaczający – Kontynuuj!
– machnięciem swojej ręki.
– Wybieram swojego cholernego partnera poza Partnerskim Biegiem.
Mogą mnie ugryźć jeśli im się to nie podoba.
Jedna strona jego ust drgnęła, ale nadal na nią patrzył.
Przewróciła oczami i ponownie spojrzała w głąb lasu.
– Tak, to ty jesteś partnerem, którego wybieram. To tak na wypadek,
gdybyś się zastanawiał.
Kątem oka dostrzegła jego lekki uśmiech, a potem on także ponownie
zwrócił się w stronę drzew.
– Nie bądź taki zadowolony z siebie.
Uniósł dłonie w górę w geście poddania.
– I nie udawaj, że nie poczułeś zadowolenia z siebie.
Posłała mu spojrzenie spod zwężonych oczu.
Kontynuował wpatrywanie się w drzewa, a to bardzo lekkie wygięcie ust
ku górze nadawało mu bardzo zadowolony wygląd. Musiała przyznać, że miała
mu więcej do powiedzenia, ale chciała tego spróbować poprzez użycie języka
migowego. Dreszcz niepokoju ścisnął jej żołądek. Zrobienie tego kroku było jak
obnażenie przed nim swojej duszy, chociaż nie miała pewności, dlaczego z tego
powodu była tak niespokojna. Właśnie mu powiedziała, że zamierza go
zatrzymać. Przyznanie się, że nauczyła się dla niego języka migowego nie
powinno być tak przerażające.
Zassała oddech. Nie była tchórzem. Był teraz jej partnerem. Mogła to
zrobić.
Trąciła go w ramie, a kiedy staną przed nią w pełni, zaczęła bardzo
powoli używać języka migowego.
– Rzecz w tym … poczułam coś do ciebie kiedy skończyłam szesnaście lat.
Przechylił głowę na bok i zmarszczył brwi, mrugając kilkakrotnie jakby
nie był pewny, czy wierzył w to, co zobaczył.
– Czy źle użyłam języka migowego i powiedziałam coś idiotycznego? –
spytała głośno.
Była całkiem pewna, że tego nie zrobiła, ale miganie do siebie w lustrze
różniło się od migania bezpośrednio do Victora.
Potrząsnął przecząco głową, ale nie doczekała się poza tym innej reakcji.
Skinęła głową i wróciła do migania.
– W wieku szesnastu lat to było dziewczęce zauroczenie. Ale kiedy
skończyłam dwadzieścia, wiedziałam, że jesteś jedynym, z którym mogłabym
kiedykolwiek się sparować.
Przerwała i oderwała luźną drzazgę na swoim podłokietniku, po czym
spojrzała w górę i dokończyła.
– Jesteś jedynym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek pragnęłam, Victor.
Nigdy nie pozwoliłam sobie na nadzieję, że to się wydarzy, ale teraz, kiedy już
mnie do tego popchnąłeś, zamierzam cię zatrzymać.
Poruszyła palcami, miganie sprawiło, że zaczęły ją lekko boleć, ponieważ
tak naprawdę nie robiła tego dość często. Po czym powiedziała na głos,
ponieważ nie znała jeszcze wszystkich odpowiednich znaków.
– I nie ma żadnej cholernej rzeczy, jaką w tej sprawie, którykolwiek z
tych drani może zrobić.
Kilka minut upłynęło w ciszy, kiedy się w nią wpatrywał, kartki w jego
notesie powiewały na lekkim wietrze. Uniosła wzrok, chociaż kosztowało ją to
całą siłę woli, żeby powstrzymać się przed odwróceniem spojrzenia.
W końcu, odłożył notatnik na bok i zaczął miganie. Alexis próbowała za
nim nadążyć, ale po kilku gestach stało się jasne, że miganie w prawdziwym
życiu nie było tym samym, co oglądanie taśm wideo z nauką języka migowego.
Uniosła dłoń, żeby go zatrzymać.
– Przepraszam – powiedziała – to dla mnie zbyt szybko. Nigdy wcześniej
nie rozmawiałam z nikim w języku migowym. Nie mogę nadążyć.
– Potrafisz używać języka migowego?
Jej policzki zarumieniły się, ale odpowiedziała w języku migowym.
– Zaczęłam uczyć się kilka lat temu.
– Dlaczego?
– Dla ciebie.
Na to stwierdzenie, jego usta lekko się rozchyliły, co było znakiem,
którego nie była pewna jak ma zinterpretować. Nie była w stanie odczytać
niczego z jego wyrazu twarzy, oprócz zaskoczenia.
– Czy powinnam najpierw zapytać zanim użyłam w rozmowie z tobą
języka migowego? Obraziłam cię albo … coś?
Pokręcił przecząco głową, po czym napotkał i podtrzymał jej spojrzenie i
powoli zamigał.
– Zwróciłem na ciebie uwagę, kiedy miałaś siedemnaście lat. W dniu,
kiedy skończyłaś osiemnaście pozwoliłem sobie przyznać do tego, że cię
pragnąłem. A minutę po tym, pogodziłem się z tym, że nigdy nie będę w stanie
cię mieć.
Przerwał i jego spojrzenie zwęziło się, ale jego usta uniosły się w
oszołomionym uśmiechu.
– Nauczyłaś się dla mnie języka migowego.
Jego gest, kiedy wskazał na siebie był ostry.
Następnie zaskoczenie widoczne w jego wyrazie twarzy zniknęło,
zastąpione przez poważną intensywność, która spowodowała, że ciężko
przełknęła. Żar i pasja rosły, wyraźna i mocna mieszanka zapachu i uczucia
przepłynęła przez nią, przemykając lekko po jej skórze, wypełniając jej nos.
Wciągnęła głęboko powietrze, żeby rozkoszować się wszystkim co
przekazywali sobie bez słów.
Pochylił się bliżej.
– Jeśli jesteś gotowa stanąć przed starszyzną, będę u twego boku. Zawsze.
Wypuściła drżący oddech, ale nie zawahała się, kiedy powiedziała:
– Jestem.
Ujął w dłoń jej policzek, pochylając się ponad dwoma podłokietnikami i
pocałował ją. Delikatny kontakt, tak sprzeczny z pasją wyczuwaną w powietrzu,
a jednocześnie tak doskonale właściwy, wypełnił jej duszę. Chciała wybuchnąć
radością, wiedząc, że stanie u jej boku. Każda jej część ożyła, iskrząc energią i
nadzieją.
Chwyciła go za nadgarstek i z łatwością mogła się znów uśmiechać.
– Jesteś teraz mój, wiesz.
Skinął głową, a jego spojrzenie było otwarte i poważne. Dotknął jej klatki
piersiowej, dokładnie między jej piersiami, a potem poklepał własną pierś.
Uśmiechnęła się.
Unosząc głowę, otwarła wszystkie swoje zmysły, ustalając położenie
pozostałych samców. Znajdowali się na granicy w dalekiej odległości od jej
chaty, wprawdzie wciąż na jej terytorium, ale w wystarczającej odległości od
nich.
Wstała, ściągnęła koszulkę przez głowę i chwiejąc się wyskoczyła ze
swoich spodni dresowych.
– Pobiegnij ze mną.
Jego wzrok przesunął się po niej, a jej ciało spięło się i zamrowiło w
reakcji na jego spojrzenie. Następnie zmarszczył brwi i skinął głową w kierunku
innych samców, nawet gdy wstał i zdjął swoje dżinsy.
– Pobiegniemy w przeciwną stronę – zamigała, gdyż stało się dla niej
jasne, że potrzebowała tego zwyczaju. Kiedy znalazła się na polanie, Victor
podążał za nią krok za krokiem, rozejrzała się i szeroko uśmiechnęła.
– Goń mnie.
Nadal w ludzkiej postaci, ruszyła pomiędzy drzewa.
Nie słyszała go za sobą prawie przez całą minutę i wiedziała, że to nie
dlatego, że daje jej fory. Roześmiała się, wiedząc, że on to usłyszy i pobiegła
przed siebie po nierównym terenie. Nawet na dwóch nogach, była szybsza niż
ludzka kobieta. Jej podeszwy stóp były grubsze niż u człowieka, więc mogła
biec boso po twardej ziemi tak samo zwinnie jak tygrys. To było jej terytorium.
Znała jego każdy centymetr. Więc oddaliła się na przyzwoitą odległość, kiedy
Victor podążył za nią.
Zatrzymała się na tyle długo, aby wyłapać jego trasę, po czym skręciła w
nowym kierunku. Dreszcz podniecenia na obrzeżach, którego pojawił się lekki
niepokój przepłynął wraz z jej krwią. Pobiegła między drzewami, prowadząc go
na strome wzgórze, a następnie w dół, w kierunku rzeki z wolnym nurtem. Nie
zatrzymała się nawet w wodzie, ale przedostała się przez nią na przeciwległy
brzeg.
Kiedy biegła nasłuchiwała jego pościgu, obliczając dzielący ich dystans,
kiedy rzucił się do wody. Cholera, szybki był. Dogonił ją o wiele szybciej niż
się spodziewała.
Kochała to.
Z pulsującą w niej adrenaliną, w końcu zrozumiała przyczynę
atrakcyjności Partnerskiego Biegu i dlaczego tak wiele samic było jego
zwolennikiem. To było ekscytujące i seksowne, kiedy sprawiało się, że
mężczyzna, którego pragnęłaś próbował cię złapać. Zwłaszcza, kiedy się
wiedziało, ile miałaś z tego zabawy, jak już to zrobił.
Nie ułatwiła mu tego. Więc była zaskoczona, kiedy złapał ją wcześniej niż
planowała. Pisnęła z entuzjastycznym przerażeniem, kiedy chwycił ją i obrócił
twarzą do siebie. Chichotała i dyszała, i była bardziej niż gotowa żeby się z nim
pieprzyć, gdy ją pocałował.
Owijając nogi wokół jego pasa, zanurzyła się w pocałunku, czując się
wolna i szczęśliwa. I tak bardzo właściwie.
Wycałowała ścieżkę w dół jego szyi, ssąc i gryząc, aż zadrżał. Złapał ją za
tyłek i ścisnął, jego mięśnie były napięte i twarde wszędzie tam gdzie go
ścisnęła. Był taki gorący i smakował tak pysznie, że musiała mieć go w sobie.
Kręcąc się, aby ustawić jego kutasa w odpowiedniej pozycji, osunęła się na
niego w dół, przyjmując go w sobie jednym gładkim ruchem idealnego nacisku.
Podtrzymywał ją, kiedy się poruszała, coraz mocniej, szybciej, a emocje
spowodowane pogonią pozostawiły ją tak bardzo gotową, że doszła w ciągu
kilku minut.
Chwilę po tym jak jej orgazm zaczął się wyciszać, Victor obrócił się aby
oprzeć jedną dłoń na drzewie, podczas gdy nadal podtrzymywał ją drugą. Pchnął
jeszcze dwa razy, następnie wygiął głowę do tyłu i doszedł, a jego szczęka
zacisnęła się mocno. Rozkoszowała się jego widokiem, kiedy miał zamknięte
oczy, pot spływał po bokach jego twarzy, jego ciemne włosy stały się wilgotne i
błagały o jej dotyk, a jego mięśnie napięły się.
Kiedy ponownie pochylił głowę do przodu i otworzył oczy, spojrzał
prosto na nią. Nie musiał nic mówić. Widziała intensywność jego uczuć.
Wypełnił ją rodzaj desperackiej zaborczości, sprawiając, że przylgnęła do niego
jeszcze mocniej.
– Jesteś mój – stwierdziła ponownie.
Skinął głową.
– Ja jestem twoja.
Kolejne skinięcie.
– Od tej chwili. Możesz na mnie liczyć.
Jego usta wykrzywiły się powoli w leniwy, seksowny sposób, a jego oczy
pokryły się opadającymi powiekami. Pogładził jej plecy i pocałował ją w
niemym porozumieniu.
Przytuliła go, układając twarz w zagłębieniu jego szyi, aby mogła
wchłonąć jego esencję, od teraz trwałą część jej samej. Była tak bardzo
zadowolona, tak idealnie szczęśliwa, że zajęło jej kilka chwil, aby uświadomić
sobie, że pozostałe samce kolejno wkroczyły na jej ziemię.
Jej głowa poderwała się pospiesznie. Te bękarty znalazły się obok jej
chaty i zbliżali się do miejsca, w którym znajdowali się z Victorem.
– Kurwa mać.
Rozluźniła nogi i ześliznęła się, żeby stanąć na własnych stopach.
Victor objął ją ramionami i również uniósł w górę głowę. Następnie
skinął głową i odsunął się, tak aby miała swobodę poruszania się. Rozważyła
jakie mieli opcje.
– Kurwa. Zmierzymy się z nimi w postaci tygrysa. Nadszedł czas, aby
opuścili moje terytorium.
Ostatnie słowa stały się niskim pomrukiem, kiedy zaczęła przemianę.
ROZDZIAŁ 9
W postaci tygrysów, Alexis i Victor pobiegli w kierunku zbliżających się
samców, które zmieniły kierunek i zmierzały prosto w ich stronę. Spotkali się na
terenie, na którym rosły blisko siebie drzewa i niewielkie zarośla. Zapach
ciemnej ziemi, sosny, klonu, suchych liści i tygrysa, otoczył Alexis i wydała
terytorialny ryk. Pięciu samców, będących tu intruzami, rozeszło się, ustawiając
się w półkolu, każdy z nich przemieszczał się nieznacznie tam i z powrotem,
oceniając ją i Victora.
Ponieważ w tej postaci miała wyostrzone zmysły, z miejsca ustaliła
położenie Nicka. Poruszał się do przodu i do tyłu, nie inicjując otwartego ataku,
ale zachęcając ją, aby go zaatakowała. Szybko oceniła pozostałych czterech.
Dev warczał i sapał, jego ruchy były bardziej nerwowe niż u pozostałych,
poruszał ogonem w krótkich, mocnych machnięciach. Myślała, że może znać
tego Syberyjczyka, ale nie mogła go dokładnie zlokalizować w swojej pamięci,
trzymał się nieco na uboczu. W sposób nie rzucający się w oczy, nie pchał się
do przodu, tak jak inni. Dwa kolejne obce tygrysy podkradały się z napiętą
gracją, wydając sporadycznie odgłosy warczenia, kiedy ją obserwowały.
Przykucnęła, gotowa do skoku, gdyby któryś z nich rzucił się na nią i
przyjrzała się im wszystkich, każdemu po kolei. Miękkie dźwięki zagrożenia i
wyzwania wypełniły przestrzeń między drzewami. Jedynie Victor milczał, jego
milczenie było ciężkie, a jego obecność przy jej boku symbolizowała
zagrożenie.
Po kilku chwilach takiego popisywania się, Nick w końcu rzucił się na
nią. Niemal natychmiast znalazła się na nim, lądując na jego plecach, z zębami
zaciśniętymi na jego karku, zanim to on zyskał nad nią przewagę. Utoczyła
krwi, po czym odskoczyła. Kiedy odwrócił się w jej stronę, skoczyła ponownie,
wpadając na niego tak, że został gwałtownie wytrącony z równowagi i
odrzucony na drzewo.
Kiedy leżał, ponownie ugryzła go w kark, nie na tyle mocno, by zabić, ale
na tyle, aby jeszcze raz polała się krew, sprawiając, że zagrożenie stało się
bardzie realne. Nick ryknął i zamachnął się, a jego ostre pazury rozcięły jej bok.
Warknęła bardziej z irytacji niż z bólu i odskoczyła z dala od niego. Nick był
wyszkolonym Tropicielem i nie był frajerem, ale i tak była poirytowana tym, że
był w stanie ją zranić.
Odwróciła się, aby z powrotem rzucić się na Nicka, ale Victor skoczył
pierwszy. Chwycił Nicka i przewracali się z boku na bok, aż obaj uderzyli w
kolejne drzewo. Nick skończył na plecach z Victorem na górze, który
przeciągnął pazurami swojej przedniej łapy po pysku Nicka. Nick ryknął
ponownie i zamachnął się, ale Victor miał go przyszpilonego pod sobą.
Alexis nie miała czasu, aby cieszyć się widokiem walki toczonej przez
Victora. Obróciła się, żeby stawić czoła trzem z pozostałych czterech tygrysów,
które się do niej zbliżały. Rzuciła się gwałtownie, obróciła i zamachnęła na nich,
trzymając ich na dystans, kiedy odzyskiwała równowagę. Ten tak jakby
znajomy Syberyjczyk trzymał się z dala od walki, czekając. Ale nie mogła go
zlekceważyć, kiedy w tym samym czasie była zajęta udzielaniem lekcji tym
trzem tygrysom zbliżającym się do niej.
W postaci tygrysa, walczyła przeważnie tak, jak walczyłby normalny
tygrys, ale dzięki szkoleniu Tropiciela, posiadała umiejętności logistyczne i
planowania, a także używała nieoczekiwanych ruchów, aby wykiwać trzy samce
krążące wokół niej. W przeciwieństwie do Nicka, żaden z nich nie był szkolony
do walki, co oznaczało, że nie mieli pojęcia, jak razem walczyć. Odrzuciła
jednego na drzewo, gdzie spadł i leżał nieruchomo, kiedy odebrało mu oddech.
Kolejnemu udało jej się, podciąć ścięgna w kolanie, tak że odchodził kulejąc,
wykluczony z walki.
Dev był bardziej agresywny i bardziej zdesperowany niż pozostali. Ciągle
się do niej zbliżał bez względu na to ile razy go odrzuciła i sprawiła, że krwawił.
Stało się oczywiste, że nie wyciągnął żadnej nauczki, nawet kiedy zwichnęła mu
ramię. Nie doceniła jego determinacji.
Złapał ją, zadając jej drugą ranę na jej boku i kolejną głęboką na jej
biodrze. Zdała sobie sprawę, że ustępuje mu pola z powodu jego desperackiego
ataku. Nie chciała go zabić. Mogła go nie chcieć i była bardzo zirytowana jego
niezdolnością do zrozumienia aluzji, ale nie był złym człowiekiem. Zabicie go
byłoby
marnotrawstwem. Chociaż jego
instynkty, zmuszały go w
przeciwieństwie do pozostałych, do wykazania się większą przemocą. Jeśli
będzie naciskał, nie pozostawi jej wyboru i będzie musiała odebrać mu życie.
Rozejrzała się wokół, próbując znaleźć jakiś sposób, aby zakończyć to
bez zabijania. Victor i Nick byli nadal unieruchomieni w swojej walce. Ze
swoich szybko rzucanych spojrzeń, nie była w stanie wskazać, kto wygrywał.
Nigdzie nie było widać tygrysa, który trzymał się z dala od walki. Cholera,
jeszcze jedna rzecz, o którą trzeba się martwić. Przerzuciła Deva nad głową i
rzuciła na drzewo, po czym odwróciła się, żeby zmierzyć się z jego kolejnym
atakiem, który nadszedł szybciej niż oczekiwała.
Ponownie rozejrzała się za brakującym tygrysem, a uwaga, którą
odwróciła od Deva trwała o ułamek sekundy za długo. Jej rozproszenie uwagi
ośmieliło go. Pomknął na oślep w jej kierunku, obejmując ją przednimi łapami
w taki sposób, że nie mogła dosięgnąć go swoimi pazurami. Ryczała i sapała,
wyginając się i rzucając na boki, aby go z siebie zrzucić. Drań był silny i
trzymał ją, zmuszając do opadnięcia na plecy. Kiedy zacisnął zęby na jej szyi, w
myślach syczała każde przekleństwo jakie znała.
Rozluźniła się tylko odrobinę, tak aby instynkt rzeczywiście nie pobudził
go do rozerwania jej gardła, a następnie szybko rozważyła swoje opcje. Nie
miała zbyt wiele możliwości, nie z jego zębami zaciśniętymi na gęstym futrze
pokrywającym jej kark, docierając do jej skóry. Gdyby zareagowała zbyt
agresywnie, mógł ją poważnie zranić, a nawet zabić. A niech to cholera.
Psiakrew. Jak, do diabła, skończyła w takiej pozycji? Starając się nie zabić tego
idioty, wystawiła się na ryzyko zabicia. Błąd, którego nigdy więcej nie popełni.
Powoli, próbowała poruszyć głową, ale jego szczęka zadrżała z napięcia,
ostrzegając ją, aby przestała. Znieruchomiała, walcząc z własnym instynktem,
by zaatakować. Gdyby pomyślał, że się poddała, uniósłby głowę i mogłaby go z
siebie zrzucić. Ale sekundy mijały, a jego kły wciąż się na niej zaciskały, jej
oddech brzmiał ciężko w jej własnych wrażliwych uszach.
Jej cierpliwość wyczerpywała się, ponieważ zdolność do pozostawania
bierną, nigdy nie była jej mocną stroną i wtedy poczuła jak jego szczęki
zaczynają się rozluźniać. Trzymała się mocno w gotowości, aż do chwili, kiedy
uniósł swoją paszczę z jej gardła. Zanim mogła zareagować, inny tygrys uderzył
w bok Deva, odrzucając ich obu z dala od niej.
Przewróciła się, żeby stanąć na nogi, zakładając, że jej pomocnikiem był
Victor, dopóki nie usłyszała ryku tego tygrysa. Zanim całkowicie otrząsnęła się
z szoku z powodu tego dźwięku i pomocy ze strony tego czwartego tygrysa,
milczący Victor przeleciał obok niej i dołączył do pozostałych. On i ten dziwnie
znajomy Syberyjczyk, poruszali się tak jakby już wcześnie razem walczyli. Ich
atak by skoordynowany i bezbłędny, piękny na swój sposób. Zmusili Deva do
wycofania się, który niechętnie cofał się centymetr po centymetrze. Bengalczyk
próbował ich minąć, by wrócić do walki, ale nie był wyszkolony i nie mógł się z
nimi równać.
Alexis odwróciła swoją uwagę od tej walki, żeby stanąć naprzeciw
pozostałych trzech samców. Dwóch, których pokonała oddalali się powoli,
wybierając najszybszą trasę, by znaleźć się poza jej terytorium. Nick został, ale
usiadł z boku, w swobodnej pozycji, wyrażając w ten sposób koniec swojej
agresji. Trzymała go w polu swojego widzenia, tak na wszelki wypadek i
odwróciła się w stronę walki toczonej przez Victora, Syberyjczyka i Deva.
Odgłosy ich walki niosły się echem między drzewami, a ich ryki mogłyby
przerazić każdego człowieka przebywającego w tej okolicy. Cieszyła się, że
właśnie tego ranka, ona i Victor zrobili obchód jej ziem. W pobliżu nie było
żadnych ludzi, a szanse na wkroczenie na jej terytorium w ciągu dnia bez jej
wiedzy, były niewielkie. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowali, było niefortunne
zgłoszenie przez jakiegoś obozowicza odgłosów dużych, walczących kotów.
Dev był bardzo waleczny i trudno było go zniechęcić. Pomimo tego, że
był bezlitośnie powalany, ciągle atakował, rycząc w odpowiedzi na każde
wokalne wyzwanie Syberyjczyka. W jakiś sposób milczenie Victora brzmiało
równie głośno w tym hałasie i było zbyt oczywiste, by je zignorować. Dev
cofnął się przed skoordynowanymi ruchami obu tygrysów, ale odmówił
opuszczenia tego miejsca.
Wtedy Victor uderzył w jego bok, poruszając się tak szybko, jak żaden
inny tygrys jakiego, kiedykolwiek widziała. W jednej chwili, on i Syberyjczyk
współpracowali razem, a w następnej, Victor stał się milczącym dzikusem,
rozszarpując boki Deva i oskrzydlając go z obu stron. Ryk Bengalczyka zmienił
się z agresywnego w przepełniony bólem, a chwilę później, zniknął w lesie. W
przeciwieństwie do pozostałych, nie oddalał się chyłkiem. Pognał w kierunku
najbliższego wyjścia z jej terytorium. Alexis wyczuła ostry, intensywny zapach
jego krwi, jaki się za nim ciągnął. Nie wystarczający, aby go zabić, ale
wystarczający, aby był osłabiony, przez kilka najbliższych dni.
Najwyraźniej, Victor nie czuł takiej samej potrzeby, aby walić prosto z
mostu, tak jak ona.
Uśmiechnęła się, jej wąsy drgały, a ogon poruszał się gwałtownie z
nerwową, nierozładowaną energią.
Nikt się nie poruszył, do czasu aż uciekający Dev nie opuścił jej ziem. Po
czym wszyscy zbliżyli się do siebie na środku pola walki. Victor szedł obok
tego drugiego Syberyjczyka. Dołączyła do nich, stając bliżej Victora niż
pozostałych. Nick w końcu wstał i podszedł do nich, zatrzymując się w
odległości jednego skoku.
Ciąg dalszy tej sytuacji wymagałby rozmowy. Zmieniając się w miejscu,
gdzie stała, pozwoliła, aby przemiana przepłynęła przez jej ciało i rozciągnęła
je, a odgłosy pękających z trzaskiem mięśni i kości oraz niewielki ból, który
zawsze pojawiał się wraz z przemianą, był niemal pocieszający w swojej
swojskości. Rany na jej ciele pojawiły się również po przybraniu ludzkiej
postaci, ale przemiana przyspieszyła ich gojenie. Żadne z jej obrażeń nie było na
tyle poważne, aby uniemożliwić jej szczęśliwy powrót do ludzkiej postaci,
chociaż przemiana bolała bardziej, kiedy była ranna.
Kiedy skończyła przemianę, zamrugała kilka razy, aby dostosować się do
postrzegania świata przez swoje ludzkie oczy i otrząsnęła się, pozbywając się
resztek mrowiącego uczucia, jakie pojawiało się podczas przemiany. Następnie
rozejrzała się wokół siebie. Nick i Victor właśnie kończyli swoją przemianę.
Stojący obok Syberyjczyk czekał, aż Victor skończy przemianę i skinął w jego
kierunku, po czym rozpoczął swoją własną przemianę.
Interesujące. Obserwowała tego samca, który był najwidoczniej dobrze
znany Victorowi. Kim on był? Wstyd jej było przyznać się do tego, ale nie miała
pojęcia kim byli przyjaciele Victora. Jak mogła czuć z nim taką bliskość, a
jednocześnie tak mało wiedzieć o jego codziennym życiu? Przeoczenie, które
zamierzała naprawić. Teraz był jej partnerem. Chciała wiedzieć o nim wszystko.
Czekali w milczeniu, aż Syberyjczyk zakończy przemianę, a chłodne
nocne powietrze szybko osuszało ich pot. Wykorzystała ten czas aby sprawdzić
Victora pod kątem jego urazów. Miał kilka czerwonych zadrapań, które już
znikały. Ku jej zadowoleniu, Nick miał rozcięcie biegnące wzdłuż jego klatki
piersiowej, wystarczająco głębokie, aby nadal sączyła się z niego krew. Nic
więc dziwnego, że wycofał się z walki, z Victorem. Rzuciła szybkie spojrzenie
na własne rany. Ta głęboka na jej biodrze zamknęła się, ale wciąż wyglądała na
zaognioną i obrzękniętą. Większość jej pozostałych ran była prawie wyleczona.
Po tym jak Syberyjczyk był już w ludzkiej postaci, Alexis w końcu go
rozpoznała. Był wysoki i szeroki w ramionach, i miał ciemnobrązowe oczy.
Jego ciemne włosy zostały obcięte bardzo krótko. Nie mogła sobie przypomnieć
jego imienia – tak naprawdę, to nigdy nie zostali sobie przedstawieni – ale
widziała go już wcześniej w związku starszyzny Zachodniej Virginii. Pracował
jako technik od spraw bezpieczeństwa, w zespole, na którego czele stał Victor.
Poczuła się głupio nie zdając sobie wcześniej sprawy, że ci dwaj byli dla
siebie kimś więcej niż tylko kolegami z pracy. To był ten mężczyzna, którego
kiedyś widziała, jak używa języka migowego w rozmowie z Victorem.
Mężczyzna uśmiechnął się do niej, po czym zaczął migać do Victora,
który odpowiedział w ten sam sposób. Obserwowała ich przez chwilę, starając
się nadążyć, ale robili to zbyt szybko. Najwyraźniej robili to często. Tak, z całą
pewnością musiała poćwiczyć z prawdziwymi ludźmi. To tyle jeśli chodzi o
płynność, którą jak sądziła rozwinęła.
– Jestem Joseph – przedstawił się, jednocześnie w dalszym ciągu migając
z Victorem. – To przyjemność wreszcie cię poznać, Alexis.
Skinęła głową w kierunku jego dłoni.
– Victor cię słyszy. Dlaczego wciąż używasz języka migowego?
Wzruszył ramionami.
– Nawyk. Od czasu do czasu tłumaczę dla niego w pracy, w trakcie
niektórych spotkań, więc nie musi zapisywać wszystkiego, co chce powiedzieć.
Wykonał serię gwałtownych gestów skierowanych do Victora, który w
odpowiedzi spojrzał gniewnie na to, co Joseph powiedział. Po czym głośno i z
lekkim uśmieszkiem, dodał:
– Elizaveta przesyła swoje pozdrowienia.
– Wysłała cię na pomoc?
– Aby upewnić się, że nikt nie zginie.
Warczenie uformowało się w głębi jej piersi. Starsi wiedzieli o tym, że
ktoś mógł zginąć, do tego stopnia, że Elizaveta poczuła potrzebę wysłania
Josepha, nawet po tym jak Victor powiedział jej, że pojawił się by pomóc, więc
czemu u diabła zaczęli to wszystko? Irytacja sprawiła, że warknęła ponownie, a
Victor w odpowiedzi uniósł brwi. Potrząsnęła przecząco głową na jego milczące
pytanie. Prawie zamigała „później”, ale powstrzymała się, świadoma tego, że
Nick obserwuje tą wymianę. W dalszym ciągu nie chciała, aby ktoś poza
Victorem wiedział, że nauczyła się języka migowego. To nie był niczyj cholerny
interes.
Nick wybrał ten moment, aby podejść bliżej.
– Elizaveta ingeruje w to, co starsi zadeklarowali jako właściwe. Alexis
musi pobiec.
– O ile mogę stwierdzić, to już to zrobiła – powiedział Joseph, a jego
dłonie nadal poruszały się w tłumaczeniu. – I podczas tego okresu rui, wybrała
Victora na swojego partnera.
– Nie. On nie może pobiec.
– Będziesz musiał wyjaśnić to ze starszyzną. To nie moja sprawa. Chociaż
Elizaveta nie omieszkała oznajmić, że nic w tym rozporządzeniu nie ma
żadnego stwierdzenia o tym, że Victor nie może się związać. On tylko nie może
brać udziału w Biegu. Nigdzie nie jest powiedziane, że Alexis nie może go
wybrać, kiedy on stoi nieruchomo w miejscu.
Joseph zamigał coś do Victora, który mu odpowiedział, ale większość
uwagi Victora skupiona była na Nicku. Alexis odłożyła na później rozważenie
tego, co powiedział Joseph. Nie zdawała sobie sprawy, że istniała luka w
wykluczeniu Victora z Partnerskiego Biegu. Elizaveta wiedziała o tym, ale
nigdy o tym nie wspomniała, ponieważ nie był to temat, jaki Alexis zamierzała
poruszać ze swoją przybraną matką.
Chociaż nie mogła być zbytnio zła z tego powodu na starszą kobietę.
Alexis nigdy się nie ujawniła i nie przyznała się nikomu, że pragnie Victora.
Tak naprawdę, to starała się ukryć swoje uczucia do niego, ponieważ wiedziała,
że nie mogła się z nim związać. Ale poradzi sobie z tym później. Teraz, skupiła
się na Nicku.
– Dlaczego wywierasz nacisk w tej sprawie? – spytała go. – Byliśmy
tylko kolegami z pracy.
– Jesteś wyjątkowa, Alexis. Zasługujesz na kogoś lepszego, niż ktoś kto
jest upośledzony.
– Decyzja w tej sprawie nie należy do ciebie.
– Nie powinnaś marnować swojego czasu na tygrysa, który jest słaby
psychicznie. – Rzucił szybkie spojrzenie na Victora. – Starszyzna chce żebyś
związała się z kimś silnym.
– Nie widzę w pobliżu żadnych słabych psychicznie tygrysów. I powtórzę
jeszcze raz, decyzja w tej sprawie nie należy już do starszyzny, ani do ciebie.
Victor zaczął szybko migać i Joseph przetłumaczył.
– Skończyliśmy tutaj, Nick. Zagrałeś w swoją grę i przegrałeś. Idź i
powiedz starszyźnie, że to zostało zakończone. Ona wybrała. Jeśli mają problem
z jej wyborem, mogą zwrócić się do nas obojga w sprawie wyjaśnienia.
– Popełniasz błąd, Alexis – powiedział Nick. – To będzie miało wpływ na
twoje dzieci. Czy naprawdę chcesz im to zrobić? Ryzykujesz, że będą chore
psychicznie, tylko po to, żeby z nim być. – Kiwnął głową w kierunku Victora,
nie patrząc na niego.
– Czas odejść, Nick – warknęła, wściekłość wzmocniła jej głos.
Nie zamierzała przekonywać go, że Victor nie był upośledzony, ale była
tak wściekła z powodu jego postawy i świadomej ignorancji, że jeszcze jedno
słowo, a zaatakowałaby go ponownie.
Skinął głową, odwrócił się plecami do Victora i Josepha, dając tym
wyraźny znak, że się ich nie boi i odszedł nie zmieniając się z powrotem w
tygrysa.
ROZDZIAŁ 10
Alexis czekała do chwili, aż miała pewność, że Nick naprawdę odszedł,
po czym odwróciła się na czas w kierunku Josepha, żeby zobaczyć, jak on i
Victor wymieniają jeszcze kilka słów w języku migowym, z których nic nie
załapała.
– Co starszyzna sobie myślała? – zażądała odpowiedzi.
Joseph spojrzał na Victora, a następnie z powrotem na nią.
– Nie jestem wtajemniczony w ich logikę. Będziesz musiała ich o to
zapytać.
Victor zamigał coś, na co Joseph odpowiedział bez słowa. Victor zaczął
wściekle migać, poruszając dłońmi w ostrych, wzburzonych ruchach.
Joseph uniósł ręce do góry.
– Hej, jestem tutaj, aby pomóc. Nie krzycz na posłańca.
Joseph zamigał do Victora i tym razem Alexis udało się zrozumieć całe
zdanie.
– Spadam stąd.
Głośno powiedział.
– Moje zadanie wykonane. A wy dwoje bawcie się dobrze.
Pomachał na pożegnanie i powędrował z powrotem do lasu, zmierzając w
tym samym kierunku, co pozostali, ale w znacznie wolniejszym tempie.
Przez dłuższą chwilę Alexis wpatrywała się w Victora. Słońce zabarwiło
niebo na różowy kolor, wydłużając cienie pod drzewami. Wkrótce musieli
wracać do domu, ale nie poruszyła się od razu.
W końcu Victor skinął głową w kierunku chaty.
– Zaczekaj. Czekaj. Ja …
Przerwała, po czym zamigała.
– Przepraszam. Zapobiegłabym temu wszystkiemu, gdybym wiedziała.
– To nie twoja wina. Dlaczego przepraszasz?
– Nie wiem. Czuję się tak, jakbym powinna się tego spodziewać … czy
coś.
Poruszyła swoimi palcami i skrzywiła się.
Victor uśmiechnął się.
– Potrzebujesz więcej ćwiczeń tak, by twoje palce nie bolały. To wymaga
czasu.
– Myślałam, że nieźle mi idzie, nawet kiedy potrzebowałam, abyś robił to
powoli, a potem zobaczyłam ciebie i Josepha.
Pokręciła głową i parsknęła, wyginając usta w półuśmiechu.
– Potrzebuję więcej ćwiczeń.
– Mówiłaś, że uczyłaś się już od wielu lat, ale nigdy wcześniej nie
używałaś języka migowego w rozmowie z kimś innym. Dlaczego?
Czuła jak rumienią się jej policzki i odwróciła wzrok, kiedy przyznała:
– Nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział, że się uczyłam języka
migowego. Bałam się, że inni domyślą się, że robiłam to z twojego powodu, że
zobaczą, co czuję. Bałam się …
Przełknęła ciężko ślinę i podjęła wysiłek, aby zamigać resztę odpowiedzi.
– Obawiałam się, że któryś z samców mógłby uznać cię za zagrożenie i
zabić. Sama nie wiem. Śmieszne, prawda?
– To wcale nie jest śmieszne. Wszystkie samce tygrysa są zazdrosne o inne
samce i zaborcze w stosunku do samic. Straciłaś swoich rodziców z powodu
zazdrości samca.
Nigdy nie myślała o tym w ten sposób. Ona po prostu nie chciała, aby
ktokolwiek dowiedział się, co robi. Miał rację. Sposób w jaki straciła swoich
rodziców sprawił, że była bardziej wyczulona na to, w jaki sposób samce
reagowały na inne, których uważały za rywali. Nie chciała, aby ktoś postrzegał
Victora jako kogoś, kto musi zostać wyeliminowany.
– Bałaś się o mnie?
Skinęła głowa.
– Dlaczego?
Jego pytanie sprawiło, że zamrugała.
– To głupie pytanie.
Zbliżyła się do niego, pozostawiając między nimi tylko tyle miejsca, aby
mogła zamigać.
– Kocham cię, Victor. Od lat. Jak możesz o tym nie wiedzieć?
Victor gapił się na nią tak, jakby właśnie dostał obuchem w łeb.
– Co się dzieje? O co chodzi?
Nie poruszył się. Jego wyraz twarzy był poważny, ale poza tym nie
można było ocenić emocji zawartych w jego spojrzeniu. Węzeł w jej żołądku
zacisnął się mocniej, kiedy ta chwila przeciągała się. Do czasu, kiedy przyszedł
jej z pomocą, naprawdę nie sądziła, aby Victor czuł do niej coś specjalnego. W
ciągu dwóch ostatnich dni, uwierzyła, że odwzajemnia jej uczucia. Może jej nie
kochał, ale zależało mu na niej. Nie postępowałby w ten sposób, gdyby tak nie
było.
Prawda?
Victor jej pragnął, ale pożądanie to nie miłość.
Przełknęła, tworzącą się bryłę w gardle i odwróciła się.
– Lepiej wracajmy. Wkrótce będzie zbyt ciemno. Jestem zbyt zmęczona,
aby się teraz przemienić.
Fizycznie nie była zmęczona. Z łatwością mogła ponownie stać się
tygrysem. Ale psychicznie … psychicznie była zbyt wyczerpana.
Pospieszyła z dala od niego, tylko częściowo nasłuchując, czy za nią
podąża. Potem jego dłoń znalazła się na jej ramieniu, zatrzymując ją. Stanięcie
przed nim twarzą w twarz bolało. Nie chciała tego, ale nie mógł z nią
porozmawiać, dopóki tego nie zrobiła.
Zaciskając mocno powieki, policzyła do dziesięciu, po czym odetchnęła,
otworzyła oczy i odwróciła się.
Ujął w dłoń jej policzek, gestem, który był bardziej bolesny niż powinien
być jakikolwiek delikatny dotyk i pocałował ją – jego wargi były miękkie i
stanowcze przy jej ustach. Pozwoliła na ten kontakt, ale nie odwzajemniła
pocałunku.
Kiedy się cofnął, zacisnęła usta i czekała, aż zrobi coś jeszcze, ale nie
potrafiła na niego spojrzeć.
Uniósł jej podbródek, aż jej twarz uniosła się wystarczająco, aby spojrzeć
mu w oczy albo musiałaby zrobić jakieś ekstremalne wygibasy, żeby uniknąć
kontaktu wzrokowego.
Wtedy zamigał.
– Ja też cię kocham. Głupiutka kobieto. Czy już ci tego nie powiedziałem?
Odkąd skończyłaś osiemnaście lat. Dlaczego nagle w to wątpisz?
– Nie powiedziałeś, że mnie kochałeś. Powiedziałeś, że mnie pragnąłeś. A
potem, przed chwilą, nie odwzajemniłeś mi się tym samym, kiedy to
powiedziałam. Patrzyłeś na mnie jakbym zwariowała. Sama nie wiem.
Skrzywiła się i wyrzuciła ręce w górę.
– Nigdy wcześniej nie powiedziałam nikomu, że go kocham.
Spodziewałam się innej odpowiedzi.
Ujął jej podbródek i bezgłośnie wymówił, kocham cię. Potem wrócił do
migania.
– Kocham cię. Chcę założyć z tobą rodzinę. Nigdy nie sądziłem, że będę w
stanie to zrobić, ale teraz nie mam zamiaru pozwolić ci odejść.
Jej uśmiech pojawił się powoli, nieśmiało. Kochał ją. Jej serce rosło, gdy
na niego patrzyła. Chociaż wciąż mieli do pokonania jedną znaczącą
przeszkodę.
– W dalszym ciągu musimy poradzić sobie jakoś ze starszyzną.
Skinął głową.
– Poradzimy.
Alexis wzięła jego twarz w swoje dłonie i pocałowała go mocno, i
pewnie. Jej potrzeba rosła, kiedy przyciskała się do niego, a jej naga skóra była
wrażliwa i ciepła wszędzie tam gdzie się stykali. Jego ręce na jej plecach
pozostawiły ślad mrowiącego gorąca. Była mokra i gotowa na niego, tak szybko
i tak łatwo.
Z chichotem zapierającym dech w piersiach, wysunęła się z jego ramion.
– Chodźmy do chaty – powiedziała. – Tu jest zbyt jasno.
Skinął głową, chwycił ją za rękę i ruszył biegiem. Pisnęła w szoku,
potknąwszy się po zrobieniu pierwszego kroku, po czym odzyskała równowagę
i podążyła za nim, śmiejąc się, kiedy ścigali się w drodze do domu.
Dom. Teraz zawsze był mile widziany na jej terytorium. Ta myśl
napełniła ją spokojem.
ROZDZIAŁ 11
Victor nie zatrzymał się , kiedy dotarli do frontowych drzwi. Zaciągnął ją
do środka, prosto do jej sypialni.
Kochała go.
Ta myśl była w dalszym ciągu tak przytłaczająca, że nie mógł uwierzyć,
że naprawdę widział, jak migała te słowa.
Mając ją już w purpurowej ciemności jej sypialni, przyciągnął ją do siebie
i pocałował, a wszystkie emocje, które tłumił przez lata, wylały się.
Kochała go.
Zamierzał jej pokazać, jak bardzo odwzajemnia jej miłość. Jej
wątpliwości w dalszym ciągu, były niemal tak samo niewiarygodne, jak jej
miłość.
Wycałował ścieżkę przez jej szczękę, w dół jej szyi i rozkoszował się
dreszczami, które nią wstrząsały, kiedy delikatnie muskał ją zębami wzdłuż
obojczyka. Zignorował nacisk swojego kutasa i położył ją na łóżku, czując
potrzebę wielbienia jej bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Leżała pod
nim, patrząc na niego swoimi pięknymi, seksownymi niebieskimi oczami, które
w połowie były zakryte powiekami. Jej krótkie włosy były potargane po walce,
jej skóra była zarumieniona, a jej sutki wyprężone. Nigdy nie widział czegoś
bardziej erotycznego.
Pochylił się i pocałował ją, splatając jej język ze swoim, smakując i
rozkoszując się nią. Następnie skierował się w dół, przez jej brodę, wylizując
mokrą ścieżkę przez jej wrażliwą skórę na szyi. Myśl, że ten Bengalczyk miał
wcześniej swoje zęby na jej gardle, posłała ryk wściekłości przez jego krew.
Gdyby ten samiec wyrządził jej jakąś poważną krzywdę, Victor rozszarpałby go
na drobne kawałki. Aby zastąpić te wspomnienia, nie spieszył się, całując i liżąc
jej gardło, aby ją podniecić i jednocześnie ukoić swoją własną duszę. Nie została
ranna. Przynajmniej nie w sposób szczególnie trwały.
Należała do niego.
Kontynuował swoją powolną eksplorację w dół do samego centrum jej
klatki piersiowej, wylizując ścieżkę pomiędzy jej piersiami. Kiedy przeniósł się
niżej, bez wzięcia chociażby jednej do swoich ust, Alexis chwyciła go za włosy
i próbowała pociągnąć go do góry. Oparł się temu z szerokim uśmiechem, a
kiedy rozluźniła swój chwyt, kontynuował schodzenie w dół, utrzymując swoją
uwagę skupioną na wymyślonej linii. Jej brzuch zadrżał pod jego wargami.
Odgłosy jej dyszenia i jęki wypełniły duży pokój. Boże, kochał te dźwięki.
Nigdy nie był bardziej wdzięczny za dar swojego słuchu, niż w tym momencie,
gdy rozkoszował się jej reakcją na niego. Zatrzymał się przy jej pępku, aby
odrobinę ją potorturować, zataczając językiem mokre koła wokół tego
wgłębienia, a następnie dmuchając chłodnym powietrzem na jej skórę. Sapnęła i
szarpnęła się w górę. Więc zrobił to jeszcze raz zanim podążył niżej, całując jej
skórę powyżej loczków, zanim ponownie się zatrzymał. Frustracja, która
zabrzmiała w jej jęku, napełniła go satysfakcją. Torturowanie jej było
najbardziej wyśmienitym, zabawnym antidotum na strach, którego doświadczył
podczas walki, widząc jak upada pod Bengalczykiem.
Uniósł się tuż nad nią i zajęło mu kilka chwil, zbadanie pozostałości jej
ran wzdłuż jej talii i bioder. Uzdrawiała się szybko, tak jak to robił ich rodzaj.
Rana na jej biodrze była najgorsza, ale wszystko co teraz po niej pozostało to
gruba czerwona linia. Był wdzięczny za to, że nie została bardziej ranna i bardzo
wdzięczny za to, że była silna i potrafiła się sama obronić.
Będzie na zawsze wdzięczny Elizavecie, że nie powstrzymała go przed
przybyciem tutaj, aby pomóc, kiedy Alexis go potrzebowała. To dzięki niej
mógł być z kobietą, którą kochał, żywą, zdrową i całą jego.
Najprawdopodobniej zajmie to tygodnie, zanim prawdziwość tego dotrze do
jego świadomości. Kiedy wdychał jej cynamonowy zapach, wymieszany z
aromatem ziela angielskiego, a także to w jak idealny sposób mieszały się one z
jego zapachem, cieszył się przypominając sobie raz za razem, że Alexis
naprawdę była jego partnerką.
Odurzyło go przyciąganie jakie do niej czuł i nie mógł się jej dłużej
opierać. Pocałował ją nad kością biodrową, po czym ułożył się między jej udami
i polizał jej żar, drażniąc jej wejście swoim językiem i palcami. Sapała i wiła
się, kiedy trzymał ją w miejscu, sprawiając, że czuła każde ostatnie okrążenie
jego języka, przy swojej bardzo wrażliwej skórze. Następnie zwrócił swoją
uwagę na jej łechtaczkę i stopniowo spychał ją w stronę orgazmu, który
spowodował jej krzyk. Napełniło go to pierwotnym poczuciem słuszności.
Zanim całkowicie doszła do siebie, wsunął się w nią, przytłoczony przez
ciasny gorący kanał otaczający jego kutasa. Tak cholernie dobrze. Już nigdy nie
czułby się całkowicie kompletny, bez niej u swego boku.
Jego partnerka.
Doszedł w stanie bezmyślnej rozkoszy, a jego duszę wypełniła miłość,
którą do niego czuła.
Kilka minut później, tuląc ją w swoich ramionach, jego mózg znów zaczął
funkcjonować, kiedy rozmyślał o ich przyszłości. Włączając w to informacje,
które przekazał mu Joseph. To było coś, o czym Alexis powinna się dowiedzieć.
Chociaż najpierw, pragnął jej przypomnieć, że mogła mu ufać.
– Kocham cię – zamigał.
Spojrzała na niego i uśmiechnęła się, jej wyraz twarzy był łagodny i
rozluźniony.
– Ja też cię kocham. Chciałabym to zamigać, odkąd wiem, że potrzebuję
ćwiczeń, ale podoba mi się to, gdzie w tej chwili znajdują się moje dłonie .
Jedną miała przytuloną do jego boku, a druga zataczała delikatne kręgi,
nisko na jego brzuchu. A ponieważ jemu również podobało się to, gdzie
znajdowały się jej dłonie, nie miał zamiaru się temu sprzeciwiać.
– Nie masz nic przeciwko?
Potrząsnął przecząco głową. Jak mógłby mieć coś przeciwko? Kochał jej
dotyk.
– Nadal jestem zdumiony tym, że uczyłaś się języka migowego. I że
trzymałaś to wszystko w tajemnicy przez te wszystkie lata. Radzisz sobie dobrze
jak na kogoś, kto nie migał z innymi ludźmi.
– Dzięki. Ale to dość oczywiste, że potrzebuję więcej ćwiczeń z drugą
osobą.
– Będę szczęśliwy pomagając ci w tym.
– Ja też.
Uśmiechnęła się, a potem zacisnęła wargi.
– Czy mogę zapytać …? Ty i Joseph. Wiem, że razem pracujecie, ale nie
jesteście tylko kolegami z pracy, prawda?
– Nie. Joseph jest moim najstarszym przyjacielem. Prawdopodobnie moim
jedynym, prawdziwym przyjacielem.
– Oprócz mnie – powiedziała, wysuwając dolną wargę z lekko nadąsaną
miną.
– Teraz, oprócz ciebie. Ale my dopiero zostaliśmy przyjaciółmi.
Usiadł nieco wyżej, opierając się o wezgłowie.
– Czy jesteś w stanie nadążać za moim miganiem?
Skinęła głową.
– Robisz to wystarczająco wolno.
– Dobrze. Jeśli chodzi o Josepha, znam go od, kiedy skończyłem dziesięć
lat. Pomógł mi, kiedy niektóre z pozostałych młodych samców, próbowały mnie
zaatakować. Walczyliśmy z nimi razem i od tej pory jesteśmy przyjaciółmi.
– Cieszę się – wyszeptała, unosząc się odrobinę i całując go. – Każdy
potrzebuje przyjaciela.
– A ty? Kim są twoi przyjaciele?
– No cóż, bracia Chernikovi Elizaveta …
– Oni są bardziej jak rodzina. Czy masz dobrego przyjaciela?
– Jestem zaprzyjaźniona z niektórymi Tropicielami, ale sądzę, że
utrzymuję dystans. – Wzruszyła ramionami. – Zawsze utrzymywałam dystans w
stosunku do innych na wypadek, gdybym pewnego dnia byłabym zmuszona ich
ścigać.
To wyznanie łamało mu serce.
– Nie musisz zachowywać dystansu pomiędzy nami. Już nigdy więcej.
– Ja też cię kocham.
Przerwał, aby zastanowić się nad tym, co musiał jej powiedzieć. W końcu,
zamigał.
– Jak wiele zrozumiałaś z tego, co Joseph i ja powiedzieliśmy po walce?
– Migaliście zbyt szybko. Wyłapałam jedynie kilka słów. Zrozumiałam
starszych, swoje imię i może jeszcze kilka innych słów, ale nie na tyle, aby
nadążać za rozmową? Dlaczego pytasz?
– Więc nie zrozumiałaś, kiedy powiedział, że masz ładny tyłek?
Zmieniła pozycję, tak, żeby jednocześnie mogła migać i mówić na głos.
– To bardzo słodkie. Powiedz mu, że dziękuję.
Victor spiorunował ją wzrokiem.
– No co? Spodziewałeś się, że będę obrażona?
Jej szeroki uśmiech sprawił, że posłał jej jeszcze bardziej gniewne
spojrzenie.
– Nie spodziewałem się, że będziesz z tego zadowolona.
Roześmiała się.
– To dlatego jestem. Co jeszcze powiedział – oprócz skomplementowania
mojego tyłka?
Otrząsnął się ze swojego niejasnego poczucia zazdrości i powiedział:
– Elizaveta nie tylko pozwoliła mi, tobie pomóc. A Josepha wysłała nie
tylko po to, aby nam pomógł. Ona …– przerwał niepewny, jak jej to powiedzieć.
W końcu, powiedział to w sposób, w jaki chciałaby to usłyszeć – otwarcie
i bez ceregieli.
– To Elizaveta wszystko zorganizowała. Upewniła się co do tego, że
pozostali starsi podejmą decyzję, że przyszedł czas, abyś pobiegła. To ona
podjęła dyskusję, która doprowadziła ich, do wysłania tutaj Nicka i pozostałych.
Zaplanowała to wszystko.
– Czekaj – powiedziała, siadając prosto twarzą do niego. – Nick
powiedział, że była temu przeciwna. Teraz, ty mówisz mi, że to wszystko
wydarzyło się przez nią – to, że zostałam zwolniona, zmuszona do Biegu … to
wszystko przez nią?
– Uznała, że jesteśmy stworzonymi dla siebie partnerami. Ale
najwyraźniej, mówiąc jej słowami, zmęczyło ją to, jak krążymy wokół siebie.
– Doprowadziła do tego, że zostałam zwolniona bez ostrzeżenia i wysłała
tutaj tych wszystkich samców bez ostrzeżenia mnie. Ryzykowała twoje życie, a
ja złamałam wszelkie zasady, na straży, których stałam przez ostatnie dwanaście
lat. Co do kurwy nędzy, Elizaveta?
Wyskoczyła z łóżka, żeby chodzić po pokoju.
– Zaryzykowała tym, że będę zmuszona zabić niewinnych mężczyzn,
którzy tylko robili to, na co ich zdaniem, dostali pozwolenie. Zaryzykowała tym,
że zginiesz w walce. Zaryzykowała tym, że zostanę ranna, ponieważ raczej
wolałabym walczyć niż pobiec. I zrobiła to wszystko w nadziei, że zostaniemy
partnerami?
Victor pozwolił jej na wygłoszenie tej tyrady. Sam również nie był do
końca pewien, jak się czuje w związku z manipulacjami Elizavety. Był
szczęśliwy, że w końcu jest z Alexis. Oszołomiony możliwością kochania jej
bez ograniczeń. Chociaż biorąc pod uwagę to, co mogło się zdarzyć jego
wdzięczność dla starszyzny została nieco złagodzona.
Z drugiej strony nie miał pewności co do tego, jak się czuje w związku z
gniewem Alexis. Wydawać by się mogło, iż zapomniała, że to dzięki Elizavecie
byli razem. Czy teraz żałowała tego, że jest z nim? Czuła się urażona z tego
powodu?
Nadal mieli problem związany z jej przyszłymi okresami rui. Z
technicznego punktu widzenia, nie mogli związać się na stałe, dopóki ona nie
zajdzie w ciążę. Jeśli dzisiaj nie zajdzie w ciążę, przez to, co zrobiła Elizaveta,
Alexis będzie zmuszona, aby pobiec ponownie. I ponownie walczyć. Tygrysice
nie zachodziły szybko w ciążę. Po jej zapachu mógł stwierdzić, że jeszcze nie
była w ciąży. Gdyby poczęła, w jej trudnym do zdefiniowania zapachu
feromonów, pojawiłaby się charakterystyczna zmiana, słodki, ziemisty aromat,
jako dodatek do jej zwykłej esencji.
Więc, dokąd ich to wszystko prowadziło?
Czy kochała go na tyle, aby wybierać go podczas każdego cyklu, nawet
mimo tego, co starszyzna jej uczyniła?
Alexis przerwała swoją tyradę, żeby zapatrzyć się w okno na jasny
poranek. Cholerna Elizaveta. Niech ją cholera weźmie za wywołanie tego
wszystkiego, nawet jej o tym nie ostrzegając! Manipulowała, organizowała i
ryzykowała życie innych ludzi. I po co to wszystko?
Dla Alexis, żeby mogła być z mężczyzną, którego kochała.
Cholera, cholera, cholera. Alexis nie mogła nawet znienawidzić Elizavety
za jej ingerencję, ponieważ teraz mogła być z Victorem.
Zmrużyła oczy. Tak długo jak starszyzna była zainteresowana tym, że
jeśli Alexis nie zajdzie w ciążę do końca tego okresu rui, będzie zmuszona
pobiec jeszcze raz. I jeszcze raz. Będą wysyłać do niej Nicka w nadziei, że
zrezygnuje z Victora, który nie mógł wziąć udziału w Biegu, ale najwyraźniej
mógł tam stać i zostać wybrany. Prychnęła na to. Luki. Znalezienie tak
absurdalnej i skutecznej luki zostaw Elizavecie.
Luki …
Jeśli Elizaveta znalazła sposób, aby Alexis i Victor zostali partnerami
podczas tego okresu rui, to z pewnością znalazłaby lukę, pozwalającą im być
razem już na zawsze. Musiała zdawać sobie sprawę z tego, że Alexis nie będzie
więcej tolerować takich cyklów jak ten. Czy istniał jakiś sposób, aby mogli być
razem bez zachodzenia w ciążę? A może ona po prostu miała nadzieję, że Alexis
zajdzie w ciążę i sprawi, że te rozważania staną się czysto hipotetyczne?
Potarła ręce nad głową, po czym wsunęła palce we włosy, rozważając
swoje opcje. Doszła do jednego wniosku.
– Pieprzyć ich wszystkich.
Stanęła twarzą do Victora, tak żeby mogła zobaczyć jego reakcję, kiedy
mówiła dalej:
– Pobierzmy się. Jutro. Jedźmy do Vegas i weźmy ślub.
– Nawet jeśli nie jesteś w ciąży?
– Elizaveta chciała żebyśmy przestali krążyć wokół siebie, prawda?
Chciała, żebyśmy byli razem. Zadała sobie wiele trudu, aby znaleźć lukę w tym
rozporządzeniu, które zakazywało ci udziału w Biegu. Równie dobrze może
wymyślić jakiś sposób, żeby nasze małżeństwo zostało uznane za prawomocne.
Nawet jeśli jeszcze tego nie zrobiła, może coś wymyśli. Po tym wszystkim, co
się stało jest naszą dłużniczką.
Podeszła do łóżka i usiadła obok niego, migając tym razem.
– Kocham cię. Czy będziemy mieli dzieci, czy nie, jesteś moim partnerem.
Następnie już na głos dodała:
– Starszyzna będzie musiała sobie z tym poradzić. Ja zawsze wybiorę
walkę zamiast Biegu. Zawsze wybiorę ciebie, bez względu na to, kogo do mnie
wyślą. To, co jest między nami już się stało. Elizaveta jest tak dobra w
manipulowaniu wszystkimi, że może robi to nawet teraz.
Z parsknięciem, dodała:
– Założę się, że ma już przygotowany jakiś plan. Zbyt dobrze mnie zna.
– Odgadłaby to, że mi się oświadczysz?
Alexis uśmiechnęła się szeroko.
– Tak. Spotkamy ją najprawdopodobniej w Vegas. Jedź ze mną. Ożeń się
ze mną.
Pocałowała go, krótkim muśnięciem jego ust.
– A jeśli będziemy mieli wystarczająco dużo szczęścia, miej ze mną
dzieci.
Victor ujął jej policzki w dłonie i spojrzał jej głęboko w oczy, obserwując
ją bardzo uważnie z bliska, że wiłaby się w jego uścisku, gdyby na jego miejscu
był ktoś inny. Przy nim mogła się otworzyć. Przy nim nie musiała niczego
ukrywać. I przez to kochała go jeszcze bardziej.
Odchylił się i zamigał.
– Jesteś pewna? Nie będziesz tego żałować?
– Och, Victor.
Zamigała.
– Kocham cię. Kochałam cię przez całe swoje dorosłe życie. Nigdy nie
mogłabym tego żałować – nas.
I głośno dodała:
– Co powiesz?
– Założę smoking, kiedy dotrzemy na miejsce.
Uśmiechnęła się, a potem głośno roześmiała. Następnie go pocałowała.
Kiedy upadli z powrotem na łóżko, Alexis pławiła się w jego miłości. Będą
mieli razem dzieci. Wspólne życie. Będzie go kochać do ostatniego tchu.
Zamierzała bronić tej miłości z taką samą determinacją, z jaką broniła praw
swoich ludzi. Co z tego, że złamała te prawa, aby go mieć. To właśnie wtrącanie
się starszyzny było temu winne –tak jak znalezienie luk prawnych i upewnienie
się, że Alexis dostanie swoje długo i szczęśliwie. Czy się to innym podoba czy
nie.
Ponieważ Alexis się to się podobało i Victorowi, bardzo.
– Kocham cię – powiedziała przy jego ustach i chociaż jego ręce były
zbyt zajęte, aby odwzajemnić się podobnym stwierdzeniem, czuła jego miłość w
każdym jego ruchu. Milczącą, potężną, doskonałą miłość.