Mia Sheridan Bez tajemnic

background image
background image

MiaSheridan

***

Leo

Tu

łmaczenienieoficjalne:

Rebirth_

background image

1

Rozdział1

Evie14lat,Leo15lat

Siedzęnadachu,przedoknemmojejsypialni,patrzącwciemne,nocneniebo,
obserwującjakmój
oddechunosisięwzimnym,listopadowympowietrzu.
Zaciskamróżowykocmocniejwokółsiebieikładę
głowęnakolanach,
przyciśniętychmocnodomojejklatki.Nagle,małykamieńlądujenadachu
obokmnie,a
następnieześlizgujesięponiewielkiejpochyłościwdół.
Uśmiechamsiękiedysłyszęgojakzaczynawspinać
siępostarymtreliażuz
bokudomu.Jeszczejedenkilogramitarozsypującasięrzecznieutrzymago.
Jednak
tojużsięnieliczy.Niebędziegotutajbysięwspinać.Mojeserce
zaciskasięboleśnienatąmyśl,ale
ukrywamtokiedyondocieradokrawędzi
iczołgasiędomnie,całytyczkowatyzkudłatymi,ciemno-blond
włosami.
Uśmiechasięszerokokiedysiadaobokmnie,pokazującmałąlukęmiędzy
jegoprzednimizębami,
którątakmocnokocham.Przekręcamsięprzodemdo
niegoisiedzimyczołowczołoprzezkilkaminut,
patrzącsobieprostowoczy
ażonwzdychaisiadaprosto.

-Myślę,żenieprzetrwambezciebie,Evie-mówi,brzmiącjakbywstrzymywał
łzy.

Uderzamswoimramieniemwjego.

-Totrochędramatyczne,niesądzisz,Leo?-mówię,starającsięwywołaću
niegouśmiech.Todziała.

Alepotemuśmiechznika,aonprzesuwarękąwdółjegotwarzy.Zatrzymuje
sięnaminutę,apotem
mówi:

-Nie.Tofakt.

Niewiemcopowiedzieć.Jakmogęgopocieszyć,skoroczujętaksamo?

Patrzynamnieznowuispoglądamywswojeoczyrazjeszcze.

-Dlaczegonamniepatrzysz?-pytam,używająctekstu,któregowiem,że
zrozumie.Tobyłapierwsza
rzecz,jakądoniegopowiedziałam.

Jegopostawaniezmieniasięprzezminutę,apotemuśmiechpowoli
rozprzestrzeniasiępojego

twarzy.-Bolubiętwojątwarz-mówi,szczerzącsiębardziej,pokazującmi
znowutąlukęidostarczającswój
tekstperfekcyjnie.Jestchudy,pełenwerwyi
makudłatewłosyijestnajpiękniejszymchłopakiemjakiego
widziałam.Nigdy

background image

niechcęprzestaćnaniegopatrzeć.Nigdyniechcęprzestaćbyćobokniego.
Ale
przeprowadzasięnakoniecmiastainiemaniccomożemyzrobić.
Poznaliśmysięwdomuopiekizastępczej,
doktóregokażdeznaszostało
wysłaneijestonmoimnajlepszymprzyjacielemnaświecie,chłopcem,
któregointensywniepokochałam,chłopcem,którysprawił,żechciałam
pozostaćzbudzona,borzeczywistość
jestwkońculepszaniżmojesny.Ale
zostaładoptowanyijestemszczęśliwazaniego,żewkońcubędziemiał

rodzinę,borzadkosięprzytrafiatonastolatkom.Alewtymsamymczasie,
czujejakbymojesercekrwawiło
miwpiersi.

Patrzynamnieintensywniejakbymógłczytaćmiwmyślach.Cooczywiście
potrafi.Możejestem

otwartąksiążkąalbomożemiłośćjestjaklupazaglądającaprostowdusze
tych,którzyposiadajątwoje
serce.Dalejpatrzynamniewciszyprzezkilka
sekund,apotemmogępowiedziećpojegopostawie,że
podjąłdecyzję.Nim
mogęsiędomyślićcotojest,onpochylasiędomnieiocieraswojeusta
delikatnieo
moje.Wydajesięjakbymałaiskrazapaliłasięwpowietrzuwokół
nasidrżęlekko.Przysuwasiędomnie
bliżejiłapiemojątwarzwswoje
dłonie.Patrzymiprostowoczy,jegoustadalejsąmilimetryodmoichi
szepcze:

-Zamierzamcięterazpocałować,Evie,akiedytozrobię,tobędzieznaczyło,
żejesteśmoja.Nie
obchodzimnietojakdalekoodsiebiebędziemy.Jesteś.
Moja.Poczekamnaciebie.Ichcężebyśpoczekałana
mnie.Obiecajmi,żenie
pozwolisznikomuinnemusiędotknąć.Obiecajmi,żezachowaszsiebiedla
mnie.

Całyświatsięzatrzymałijesteśmytylkomy,siedząctunadachu,wśrodku
listopadowejnocy.

-Tak-szepczę,słowoodbijasięwmoichmyślach,tak,tak,tak,milionrazy,
tak.

Onzatrzymujesię,dalejpatrzącsięwmojeoczyichcędoniegokrzyknąć
“Pocałujmniewkońcu!”.

background image

2

Mojeciałojestciężkieodoczekiwania.

ApotemjegoustaznowusąnamoichiTOjestpocałunek.Zaczynasię
delikatnie,jegomiękkieusta
skubiączulemoje,alecośwnimsięzmieniai
nagleprzesuwaswoimjęzykiemwzdłużzłączeniamoichust,
proszącowejście
iotwieramjedlaniego,wypuszczającmimowolnyjęk,aonsłyszącmnie
równieżjęczy.

Jegojęzykflirtujezmoim,pieszczotliwie,włagodnympojedynkuiczujęjakby
mojeciałomiałoeksplodować
zprzyjemnościijegosmaku.Ruszamysię
niezdarnieprzezparęminut,alenawetnaszeniedoświadczenie
jestpysznew
swojejeksploracji.Uczymysięizapamiętujemynaszeusta.Apokrótkim
czasie,jesteśmyjak
dwojepartnerówdotańca,poruszającsięwidealnej
synchronizacji,żyjącwpasjonującejchoreografiusti
języków.

Kładęsięnadachu,trzymającgokiedykontynuujemycałowanie.Całujemy
sięgodzinami,dniami,
tygodniami,możeicałewieki.Naszpocałunekjest
rozkosznymzapomnieniem.Tozadużoiniemalzamało.

Tomójpierwszypocałunekiwiem,żejegoteż.Ijesttoperfekcją.

Nagle,czujęcośmokregoizimnegouderzającegowmojepoliczkii
przywracamnietotutajiteraz.

Otwieramoczyionteżtorobi,kiedyobydwojezdajemysobiesprawęztego,
żeduże,puszysteśnieżki
spadająwokółnas.Obydwojeśmiejemysięw
zdziwieniu.Totakjakbyaniołyzaaranżowałytenwystęptylko
dlanas,
sprawiającnajbardziejpamiętliwymomentnaszegożyciajeszczebardziej
magicznym.

Staczasięzemnieiodrazuzamarzam.Wiem,żemuszęwejśćdośrodka,aon
musiwracaćdo

domu.Świadomośćtegospływanamnieigulaformujesięwmoimgardle.
Łzyzaczynająspływaćpomoich
policzkach.

Onprzyciągamniedosiebieitrzymamysięwzajemnieprzezdługimoment,
zbierającsiłęna

pożegnanie.

Odsuwasięiwyrazjegotwarzyrozdzieraserce.

-Toniejestpożegnanie,Evie.Pamiętajonaszejobietnicy.Nigdynie
zapominajnaszejobietnicy.

background image

Wrócępociebie.Napiszędociebiezmojegonowegoadresutakszybkojak
dotrędoSanDiegoi

pozostaniemywtensposóbwkontakcie.Chcęmóctrzymaćtwojelistyzesobą
iczytaćjeponownie
wielokrotnie.Wyślęcinawszelkiwypadekmójnumer,
alechcężebyśdomniepisała,okej?Potemnimsię
obejrzymy,będzieszmiała
osiemnaścielatibędęmógłpociebiewrócić.Stworzymyrazemżycie.

-Okej-szepczę.-Napiszdomnietakszybkojaksiętamdostaniesz,okej?

-Takzrobię-przyciągamniedosiebieostatniraziscałowujełzyzmoich
policzków.Późniejodwraca
sięiwracadotreliażu.Kiedyschodziwdół,
patrzynamnieimówicicho:

-Tozawszebędzieszty,Evie.

Toostatniarzeczjakąkiedykolwiekdomniepowiedział.Nigdywięcejnie
widziałamLeo.

background image

3

Rozdział2

8latpóźniej

Ktośmnieśledzi.Robitojużodpółtoratygodnia.Jestwtymbeznadziejny.
Zauważyłamgoodrazuiobserwujęgojakonobserwujemnie.Najwyraźniej
niejestprofesjonalistą.Aleniepotrafięznaleźćnawetjednegopowodudla
któregoktośśledzimniepomieście.Zwłaszczaktośktowyglądajakten
facet.

Słyszałam,żejednymzpowodówdziękiktóremuwieluzabójcomudajesię
zwabićofiaręjestto,że

wyglądająnasympatycznych,przystojnychiprzeciętnychkolesi.Aledalej
niemogęuwierzyć,żetenAdonisktórymnieśledzijestkimś,przykim
trzebasięmartwićoswojebezpieczeństwo.Możejestemnaiwna,aletotakie
wewnętrzneprzeczucie.Plus,onjestbardziejwtakimtypie,któregozapytasz
(możenawetbędzieszbłagać)byzaciągnąłcięwciemnąalejkęniżtakim,
któryciędotegozmusi.Patrzyłamnaniegow

strategicznieumiejscowionympomieszczeniu,przezlistwęwżaluzjachi
odbiłsięwoknachskleputakłatwo,żeprawiezawstydziłamsięjego
śmiesznymi,prześladowczymiumiejętnościami.Najwyraźniej,niemógłby
uczestniczyćwżadnychorganizacjachninja,nigdy.

Alepytaniezostaje,czegoonchce?Muszęwierzyćwto,żetojakiś
przypadekpomylenia

tożsamości.Byćmożejestnaprawdęnieudolnymdetektywem,którytrafiłna
złądziewczynędlajednegozklientów.Nieśledzimniedzisiaj,cojestdobre,
ponieważwybieramsięnapogrzebiwolałabymnieradzićsobiez
rozproszeniem.Wilowjestdzisiajchowana,pięknaWilow,nazwanapo
drzewiezdługimigałęziami,stworzonymibykołysaćsięiwyginaćna
wietrze.Tylko,żeWilowniewyginałasięjakzimnywiatrwiał.

Łamałasię,byłazdruzgotana,mówiła,żemadosyćiwbijałaigłęwramię.

Dorastałyśmyrazemwopiecezastępczejiżadneznaszychżyćniezaczęło
sięzbytpięknie.Poznałamjąwpierwszymdomudojakiegozostałam
wysłana,potymjaksąsiadzadzwoniłnapolicję,bomoja

biologicznamatkamiałagłośnąimprezę.Kiedypolicjasiępokazała,
siedziałamnakanapiewmojejróżowejpiżamiewmisie,facet,który
śmierdziałjakpróchnicazębówipiwo,miałswojąrękępodmojąkoszulą

background image

nocną,zbytpijanybyszybkosięodemnieodsunąćiparętorebekmetyleżało
nastoliku.Mojabiologicznamatkasiedziałanaprzeciwkomnienakanapie,
patrzącbezinteresownie.Niewiemczynieprzejmowałasięczybyłazbyt
pijanabysięprzejmować.Zgaduję,żepodkoniectoniemiałoznaczenia.

Siedziałamnieruchomokiedypolicjaodciągnęłaodemniefaceta.Nauczyłam
sięwtejsprawie,że

walkabyłabezsensu.Zniknięciebyłomojąnajlepsząopcją,ajeślinie
mogłamtegozrobićwszafieczypodłóżkiem,zniknęłabymwmojejwłasnej
głowie.Miałamdziesięćlat.

Myślęotympierwszymprzybranymdomujakozepsutejszufladzie.Wiecie,
tej,którątrzymaciew

kuchninawszystkie,małedrobiazgizktóryminiewieciecoinnegozrobić,
któreniemajądomu?Byliśmylosowymiprzypadkamiwrzuconymitam,zero
związkudoczegokolwiekinnego,ocalenidlafaktu,żewszyscybyliśmy
różni.

Parędnipomoimprzybyciu,pokazałasięWilow.Ładny,małyblond
chochlikzudręczonymioczami.

Niemówiłazadużo,aletejpierwszejnocy,wspięłasięnamojełóżko,
ułożyłasięmiędzymnąaścianąizwinęłasięwmałąkulkę.Skomlaławeśnie
ibłagałakogośbyprzestałjąranić.Niemusiałamsięmocnozastanawiaćnad
tymcosięjejstało.

Troszczyłamsięoniąpotym,takbardzojakmogłam,mimotego,żebyła
tylkorokmłodszaode

mnie.Żadnaznasniebyłazmuszonabynasobiepolegać,dwiezłamane
dziewczyny,którejużnauczyłysię,żeufanieludziombyłoryzykowne,ale
Wilowwydawałasiębardziejkruchaniżja,jakbynajmniejszezranienie
zmusiłojądoskruszeniasię.Więcbrałampotępienieikaręzarzeczy,które
byłyjejwiną.

Pozwalałamjejspaćzesobąkażdejnocy,opowiadającjejhistorieby
spróbowaćodpędzićdemony.Niemiałamwieludarów,alebyłamdobraw
opowiadaniuhistoriiwymyślałamjejopowieścistarającsięnadaćsens
koszmarom.Prawdabyłataka,żebyłytaksamodlamniejakidlaniej.Też
starałamsięzrozumieć.

Przezlata,robiłamcowmojejmocybypokochaćtądziewczynę.Panwie,że
robiłam.Aletakbardzojakchciałamitakmocnojakstarałamsię,nie
mogłamocalićWilow.Myślę,żeniktniemógł,bosmutnym4

faktembyłoto,żeWilowniechciałabyćocalona.Jużnasamympoczątku,

background image

Wilowbyłauczona,żejestodstręczającainosiłatekłamstwowduszyaż
stałosiętoczymśczymżyłaioddychała.Tobyłopodstawądlakażdego
wyborujakiegodokonałaikażdegoserca,jakiezłamała,wliczającmoje.

Miesiącpóźniej,wnaszymdomupojawiłsięjedenastoletnichłopiec.Wysoki,
chudy,wściekły

dzieciakimieniemLeo,któryburczałtylkotakalboniejakoodpowiedźdla
naszychprzybranychrodzicówiledwopatrzyłkomukolwiekwoczy.Kiedy
siętamdostał,miałjednoramięwgipsie,blade,żółtawesiniakinatwarzyi
coścowyglądałojakznakiodpalcównaszyi.Wyglądałonato,żebyłzłyna
całyświatiwłasneprzeczuciepowiedziałomi,żemiałdobrypowódnaten
sentyment.

Leo…Leo.Aleniemogęonimmyśleć.Niepozwalammoimmyślomtam
iść,botozbytbolesne.Zewszystkichrzeczyprzezjakieprzeszłam,onjesttą
jednąrzecząnadktórąniecierpięsięrozwodzićoddługiegoczasu.Ma
miejscewmojejprzeszłościitamgozostawię.

Otrząsamsięzmoichrozmyślańkiedypastordajemisygnałbymwygłosiła
mowępogrzebową.

Niestety,Wilownigdyniezaprzyjaźniałasięzludźmi,którzywybywalize
swoichnorprzed9ranowniedziele,więcmojawidowniajestmałai
przynajmniejpołowaznichwyglądajakbybyłanakacu,jeślinienadal
pijana.Stajęzapodium,zwracamsiędogrupyiwtedygowidzę,
opierającegosięodrzewo,paręstópodresztyzebrania.Jestemzaskoczona,
żegotuwidzę.Byłampewna,żeniktmnienieśledził.Alejakidlaczego
miałbytubyćgdybymnienieśledził?Wiem,żenigdyniewidziałamgoz
Wilow.Pamiętałabymtegokolesia.Gapięsięnamojegotajemniczego
prześladowceprzezmoment,aonutrzymujekontakt

wzrokowyznieodgadnionymwyrazemtwarzy.Topierwszyrazjaknasze
oczysięspotkały.Potrząsamlekkogłowążebyprzywrócićsiędomomentui
zacząćmówić.

-Pewnegorazupewnaspecjalna,piękna,maładziewczynazostaławysłana
doodległejziemi,

zamieszkałejprzezanioły,byżyćzaczarowanymżyciem,pełnymmiłościi
szczęścia.NazywalijąSzklanąKsiężniczką,ponieważjejśmiech
przypominałimobrzęczących,szklanychdzwonkach,którezawieszonebyły
nabramiedoniebaidzwoniłyzakażdymrazemjaknowaduszazostała
powitana.Alejejimiębyłorównieżdlaniejwłaściwe,ponieważbyłabardzo
wrażliwaikochałabardzomocno,ajejsercemogłobyćłatwozłamane.

-Podczasporozumieniaodnośniejejwycieczkitotejodległejziemi,jedenz

background image

nowszychaniołów

pomyliłsięizdarzyłosięcośpokręconego,wysyłającSzklanąKsiężniczkędo
miejscawktórymniepowinnabyć,dociemnego,brzydkiegomiejsca,
opanowanegoprzezgargulceiinnediabelskiestworzenia.Niestety,kiedy
duszaumieszczonajestwskórzeczłowieka,jesttotrwałasytuacja,którejnie
dasięzmienićipomimo,żeaniołypłakałyzrozpaczynadprzeznaczeniem
jakieSzklanaKsiężniczkamusiznosić,niebyłoniccomoglizrobić,oprócz
tegobypatrzećnaniąistaraćsiępoprowadzićjąwprawidłowymkierunku,z
dalekaodziemigargulcówidiabelskichstworzeń.

-Niestety,bardzoszybkopotymjakSzklanaKsiężniczkaprzybyładotej
krainy,okrutnebestie,któreznajdowałysięwokółniejwyrobiłypierwsze,
dużezłamaniewjejłamliwymsercu.Ipomimotego,żebardzodużo
diabelskichkreaturstarałosiękochaćksiężniczkę,zato,żebyłabardzo
pięknaiłatwadokochania,serceksiężniczkidalejsięłamałoażskruszyłosię
kompletnie,zostawiającksiężniczkęzezłamanymsercemnazawsze.

-Księżniczkazamknęłaoczyporazostatni,myślącowszystkichdiabelskich
potworach,którebyły

dlaniejokrutneisprawiła,żejejsercesięroztrzaskało.Ale,diabelskie
kreatury,bezwzględunatojakopętanebyły,nigdyniedostałyostatniego
słowa.Anioły,którebyłyzawszeblisko,zanurkowaływdółizaniosły
SzklanąKsiężniczkęzpowrotemdonieba,gdziezłożyłyjejzłamaneserce,
bynigdywięcejniezostałozranione.Księżniczkaotworzyłaoczyi
uśmiechnęłasięswoimpięknymuśmiechemiroześmiałasięswoimpięknym
śmiechem.Inadaltobrzmiałojakbrzęczące,szklanedzwonki,takjak
zawsze.SzklanaKsiężniczkanakońcuwylądowaławdomu.

Kiedywróciłamdogrupy,niektóretwarzebyłymartwe,innelekko
zdezorientowane,zerknęłamna

mężczyznępochylonegoodrzewo.Wydawałsięzamrożony,jegooczydalej
skupionebyłynamnie.

Nachmurzyłamsięlekko.JeśliznałWilow,topewniejegoobecnośćniebyła
niczympozytywnym.Boże,czyonawisikomuśpieniądze?Chodziłzamną
bystwierdzićczyjestemkimśktomożeporęczyćwjejimieniu?

Zmarszczyłambrwi.Napewnonie.Myślę,żetobardzowyraźnepo
trzydziestusekundach,żemoje

finansoweportfoliojest,um,brakujące.

-Niebardzowiemcotoznaczyłokochanie,aletobyłopiękne-Sherry,
współlokatorkaWilow

background image

5

(mówiącwspółlokatorka,mamnamyślimiejscegdzieWilowprzebywała,
gdyniewłóczyłasięzjakimśchłopakiem)powiedziała,uśmiechającsię,
przyciągającmniedosiebieidającmiszybkiuścisk.

Sherryjesttrochętopornaiwyglądanadziesięćlatstarsząniżjest.Jejwłosy
sąufarbowanena

blondzmilimetrowymi,ciemnymiodrostamizmieszanymizsiwym.Mazbyt
dużydekoltjaknapogrzeb,bardziejjaknataniecwklatkach.Jejskórajest
szorstkaizbytopalonainosigrubąwarstwęmakijażu.Jejplatformy,
striptizerskiebutydopełniająwygląd.Alepomijającogromną,modnągafę,
jestosobąodobrymsercuistarałasiębyćprzyjaciółkądlaWilow.Nauczyła
sięjednaktejsamejlekcjicoja,jeśliktośjestzdecydowanynasamo
destrukcję,niezadużomożeszzrobićbyzmienićichzdanie.

Kiedyspojrzałamznowu,tajemniczymężczyznazniknął.

background image

6

Rozdział3

Przyjechałamautobusemnacmentarz,aleSherryodwiozłamniedomojego
mieszkania,krzyczącna

koniec:-Bądźmywkontakcie,kochanie!-kiedywyszłamzjejauta,
dziękującjejimachającnapożegnanie.

Wbiegamdośrodkaiszybkoprzebierammojączarnąsukienkębezrękawów
iszpilkiinakładam

uniform,którynoszędopracy.JestemsprzątaczkąwhoteluTheHiltonw
ciągudniaipracujęnaniepełnyetatdlafirmykateringowej,zazwyczajw
weekendowewieczoryalbokiedypomniezadzwonią.Niejestemwspaniała,
alerobiętocomuszębyspłacićczynsz.Troszczęsięsamaosiebieijestemz
tegodumna.

Wiedziałam,żegdyskończę18lat,będęwyprowadzonazadrzwidomu
zastępczego,wktórymmieszkałamcoprzerażałomnienaśmierć.Byłamw
końcuwolnaodbyciaczęściąsystemu,wolnabystworzyćwłasnezasadyi
własneprzeznaczenie,alerównieżbyłambardziejsamotnaniżkiedykolwiek,
żadnejrodzinyiżadnegobezpiecznegomiejscabysięzatrzymać,nawet
żadnegozagwarantowanegodachunadgłowąalbotrzechposiłkówdziennie.
Musiałamdaćsobieradęiprzejśćprzezmojeatakipaniki.Czterylatapóźniej
iradzęsobiepoprostudobrze.Toznaczy,zależyodtegojakajesttwoja
definicjapoprostudobrze?Zgaduję,żetowzględnepytanie.

Tonietak,żeniechcędlasiebiewięcej.Wiem,żepielęgnujęzasadę“nie
podejmowaćzbędnegoryzyka”kiedychodziowiększośćrzeczy,włączając
ambicje.Alerównieżdoszłamdowniosku,żezaczęłamzwystarczającą
ilościądramatówibólemsercawostatnimczasiei“bezpieczeństwo”może
byćnudne,alejestrównieżczymśczegopragniektoś,ktożadnegonigdynie
miał.Więcnarazie,jestemzadowolona.

Powyskoczeniuzautobusu,ruszamszybkodowejściadlapracowników
wielkiegohoteluidocieram

naakuratnaczas.Zaopatrujesięwwózekdosprzątaniaiidęnasamągórę
hotelu,zaczynającnapiętrzegdzieznajdowałasięprzybudówka.Pukam
cichoikiedyniemaodpowiedzi,otwieramdrzwimoimkluczem.

Wjeżdżamwózkiemdośrodkaiotwierampokój.Wyglądanazwolnionyi
lekkozagracony,więczaczynamprzebieraćłóżko.WłączammojegoiPod’ai

background image

zaczynamśpiewaćdopiosenkiRihanny.Uśmiechamsięi

potrząsamtyłkiemkładącświeżąpościelnawielkim,królewskimłóżku.Jest
jednarzeczjakąkochamwtejpracy.Mogęzatracićsięwewłasnejgłowie,
sprzątającej,monotonnejaktywności.Kładęświeżąkołdręnałóżkui
zaczynamprzewracaćjąkiedykątemokadostrzegamporuszenieiobracam
się,podskakująclekkoiwypuszczającdźwiękzdziwienia.Jesttam
mężczyznastojącyzamną,opierającysięzwyczajniewprzejściusypialni,z
uśmieszkiemnatwarzy.Wyjmujesłuchawkiimrugamszybko,zawstydzona.

-Bardzoprzepraszam-mówię.-Myślałam,żenikogotuniema.Jeśli
potrzebujeszbymwróciła

późniejtobędęzadowolonamóctozrobić.

Zaczynamporuszaćwózkiemdowyjścia.Onprzesunąłsięszybko,
zadziwiającmnieichwyciłza

rączkęmojegowózka.

-Naprawdę-powiedział.-Wporządku.Właśniewychodziliśmy.Poprostu
cieszyłemsięwystępem.-

Mrugnąłijegooczyleniwieprzesunęłysiępomoimciele,odstópdopiersii
poruszyłamsięniekomfortowo.

Uśmiechnęłamsięniezręczniekiedyjegooczyspotkałymojeiwtedykobieta
weszładopokoju.Jestpiękna,jejblondwłosyidealnieustylizowane,jej
makijażnieskazitelnyinatychmiastpoczułamsięskrępowana.

Kiwnęłamgłowąwjejstronęizaczęłamporuszaćsięwstronędrzwi.

-Wrócę-wymamrotałam,aleobydwojeporuszylisiędodrzwi,akiedyjużto
zrobili,kobieta

powiedziała:

-Naprawdę,właśniewychodziliśmy,zostańidokończ-posłałami
pogardliwespojrzeniekiedy

założyłakurtkęipowiedziała.-Iupewnijsię,żeopróżniszśmieci,ostatnia
dziewczyna,któratubyłazapomniałategozrobić.-Mężczyznauśmiechnął
siędoniejiklepnąłjąwtyłekkiedywychodziłaprzezdrzwi,aona
zachichotała.

Stojęprzezchwilęnieruchomopotymjakdrzwisięzanimizamknęły,
starającsięprzywrócić

nonszalanckiepodejściejakiemiałamzanimmiprzeszkodzili,alehumor
naglesięprzestawiłipoczułammelancholięwsposóbwjakinawetnie

background image

chciałamczuć.

Dokończyłammojązmianęikiedyzarejestrowałamczas,mojaprzyjaciółka
Nicolewybiegłazzamnie

background image

7

iprzeciągnęłajejkartę.

-Cholernibałaganiarzenadwudziestympiętrze-zagrzmiała.-Przysięgam,
możnabypomyśleć,że

niektórzyludzie,którzytusięzatrzymujązostaliwychowaniwoborze.Zajęło
midwiegodzinybywysprzątaćtrzypokojenatamtympiętrze.Obrzydliwe.
Nawetniepytaj.TerazjestemspóźnionabyodebraćKaylee.

Pójdzieszzemnąnaprzystanek?Mójsamochódjestwsklepie.-Chwyciła
płaszczkiedymówiła.

Uśmiechamsiędoniejinarzucamwłasnypłaszczkiedyzmierzamydodrzwi.

-Możepowinnyśmyzrobić‘zuwzględnieniemekipysprzątającej’listęi
rozdaćjąprzyodprawie?-

oferujęsarkastycznie.

-Tak!Numerjeden,proszęnamiłośćBoską,owińzużyteprezerwatywyw
papiertoaletowyiumieść

jewkoszunaśmieci.Nienależydomojejpracyzeskrobywanie
przesuszonych…rzeczyzdywanupotymrzucaszjepodłóżko.

Udajęodruchwymiotny,aleśmiejesięjakśpieszymysięnaprzystanek.

-Okej-kontynuuję.-Numerdwa,nieobcinajpaznokciustópwłóżku.
Preferujęniemiećprysznicazpaznokcikiedytrzepiętwojąkołdrę,apóźniej
muszęchodzićdookołanakolanachirękach,próbujączebraćjezpodłogi.

-OBoże!Serio?Zwierzęta!-teżsięroześmiała.

Jejautobuswłaśniezatrzymujesięnaprzystanku,więcdajejejszybkiuścisk
napożegnaniemówiąc:

-Widzimysięwśrodęwieczorem!-kiedyzaczynamprzechodzićprzezulicę
namójprzystanek

jadącywinnymkierunku.

Nicolenigdynieprzestajedoprowadzaćmniedouśmiechuswoimbeztroskim
zachowaniemi

śmiesznympoczuciemhumoru.Jestwmałżeństwiezbardzoświetnym
facetemoimieniuMikeima

trzyletniącórkęKaylee.Mikejestelektrykiemizarabiadobrepieniądze,ale

background image

Nicolepracujejakosprzątaczkaparędniwtygodniubyprzynieśćcośekstrai
powiedziałabyciteż,żebypowiększyćbudżetbutów.Macośdobutów,im
wyższetymlepsze.Niewiemjakonachodziwniektórychztychrzeczy.

Nicoleijaszybkoświetniesięrozumiałyśmykiedypoznałamjąwpracytrzy
latatemu.OnaiMike

zapraszająmnienakolacjęprzynajmniejrazwtygodniuiuwielbiamspędzać
czasznimiiKaylee,moczącsięwradościikomforciejakimjestkochająca
sięrodzina,robiącnicwięcejspecjalnegojakjedzenierazemposiłkui
dzieleniesięswoimwieczorem.Toczegooniniedokońcarozumieją,toto,
żedlamniekolacjazkochającąrodzinąniejesttylkospecjalna,jest
wszystkim.Wszystkimcokiedykolwiekmiałam.

NicoleiMikewiedzą,żedorastałamwdomuzastępczym,alenicwięcejpoza
tym.Sąmiłymi,ciężko

pracującymiludźmi,którzymieszkająwuroczymdomuzdwiema
sypialniami,wporządnejokolicyiniechcęprzywracaćopowieścii
uzależnieniuodnarkotyków,alfonsachimolestowaniudoichświata.Nieto,
żesąnaiwniodnośniefaktu,żeterzeczysiędzieją,alewwielusprawach,oni
sąmojąbańką,moimbezpiecznymmiejscem,zdalekaodtamtegoświatai
chcężebytakzostało.

Wyciągammojąpowieśćizaczynamczytaćkiedyautobuszaczynajechać
przezmiasto,domojego

mieszkania.Jestemtakzatracona,żeprawieprzegapiammójprzystanek,
wyskakującnaczasbywyjśćprzezzamykającesiędrzwi.Przechodzęprzez
pięćbloków,domojegomieszkaniaiprzezdrzwi,potrząsającgłowąna
złamany,znowu,zamek.Okej,awięcochronaniejesttutajzbytniowysoka,
alejesttuprzyzwoicieczystoijestoświetlanyprzezsłońcebalkonztyłu,
gdziemogęsadzićtrochęowocowychdrzewekwpojemnikachiparę
doniczekkwiatów.Czasamisiadamtamwieczoremzdobrąksiążką,czując
sięzadowolona.Itomiwystarczy.

Jestemlekkozawiedziona,żemójprześladowcanajwidoczniejdzisiejszego
wieczoruniejestna

służbie.Niedezorientujemniefakt,żetoniejestnajzdrowszazmyśli.Itak
sięuśmiecham.

Bioręprysznic,stojąctamdłużejniżwiem,żepowinnam.Ciepławodanie
przychodzizadarmo.Ale

pozwalamsobienatrochęluksusudzisiajkiedyprzelewamłzy,którewiem,
żewychodządlaWilow.

background image

-Spoczywajwspokoju,księżniczko–szepcękiedyciepłynatryskspływapo
mnie,zmiksowanyz

moimiłzami.Ponietakdługimczasie,wychodzęiowijamsięręcznikiem.

Zakładamparęczarnychspodnidojogi,fioletowytopidużą,ciemno-szarą
bluzę,któraspadaz

moichramionimaszerujędokuchnibyzrobićsobiekolację.Podgrzewam
trochęwarzywnejzupydomowejroboty,którązrobiłamparędnitemui
opiekamtrochęchleba.Zostałowystarczającozupyżebywłożyćjądo
przenośnegopojemnika,więcwlewamjątamiidękorytarzemdomieszkania
PaniJenner,cichopukając.

Kiedyotwiera,uśmiechamsięimówię:

background image

8

-Jadłaśjuż?Mamtrochęwarzywnejzupydomowejrobotyjeśliniejadłaś.

Uśmiechasięszerokoimówi:

-Ohnajdroższa,zawszejesteśtakasłodka.Dziękujębardzo.

Odwzajemniamuśmiech,mówiąc:

-Proszębardzo.Branoc,PaniJenner.

Zpowrotemwkuchni,nakładammojąwłasnąkolacjęnatacęizabieramją
dojedynegojeszcze,

małegopokoju.Siadamnapodłodzeiopieramsięomałąkanapękiedyjem.
Tenapartamentniepozwalanadużomebli,aletowporządku,boitaknie
przyjmujętugości.WkładamdoDVDSkazaninaShawshank,jedenzmoich
ulubionychfilmówiwłączamgo.Niewydajęwielupieniędzynakablówkę,
więcpolegamnaDVD,którenabyłamzesprzedażyużywanychprzedmiotów,
alezazwyczajwolęczytać,więcmitopasuje.

Poumyciunaczyń,kończęnazaśnięciuprzedfilmemiwkońcuzaciągamsię
dołóżka,jestpo

północy.Mójbudzikdzwoniosiódmejrano,wychodzęsięzłóżkainakładam
przyborydobiegania.Jestzimnyporanek,więcnakładamnausznikii
polarowąkurtkę.Minutęalbodwierozciągamsięprzed

mieszkaniem,mójoddechwychodziwbiałychobłokachkiedybiegnęwdół
ulicy.Zaciskampięśćwokół

kluczadodrzwi,któregomamwkieszeni,takjaknauczyłnasinstruktorod
samoobronynakursie,naktórymuczęszczałamwcollege’u.Todajemi
poczuciekomfortu.Trzymamsięgoażwbiegamdonawpół

zaludnionejścieżkiwparkuizasuwamkieszeńzkluczemwśrodku,wyjmuję
słuchawkiiwciskamplaynaiPodzie.Biegnętakjakzazwyczajtrzymilei
wracamdodomu,czującsięsilnaiwzmocniona.

Bioręszybkiprysznic,suszęmojedługie,ciemnewłosyizwiązujejew
kucyk,nakładamparę

znoszonychdżinsówizaduży,szarysweter.Tomójwolnydzieńizamierzam
robićnicwięcejjakkręcićsię,pójśćdobibliotekiispędzićresztęwieczoruna
balkonie,podkocem,zdobrąksiążkąikubkiemherbaty.

Przezchwilęzastanawiamsięczytenplanmożekwalifikowaćmniedo

background image

wcześniejszegootrzymania

socjalnegozabezpieczenia.Kiedyinni22-latkowieśpią,żebymoglibyć
wypoczęcinapójściedoklubu,jabioręzapasmojejkolekcjiherbaty.Yup.

Trzydzieściminutpóźniej,poposłaniułóżkaiszybkimogarnięciukawalerki,
zaczynamiśćwzdłuż

ulicydolokalnejbiblioteki,kiedydostrzegamciemno-srebrneBMW
zaparkowanemożeblokdalejod

mojegomieszkania.Niewiemnicosamochodach,aledostrzegłammodelz
tyłu,M6.Uśmiechamsięlekkodosiebie.Nasłużbiedzisiaj,rozumiem.

Dochodzędobibliotekiispędzamtamokołogodzinę,wybierającnowystos
książeknanadchodzący

weekend.Mamtrzypowieści,budżetprzyjaznychksiążekkucharskichi
książkęoDrugiejWojnieŚwiatowej.

Mogęniemiećterazpieniędzynacollege,alewiedzajestjedyniewksięgarni
iwybieramnowyprzedmiotkażdegotygodnia.

Kiedywracamdomieszkania,dostrzegamwysokiego,ciemnawego
przystojniakajakośblokzamną,

chodzącegopowoliiudającego,żerozmawiaprzeztelefon.

Podjęłamdecyzję.Mijammojemieszkanie,przyspieszamtempoikiedy
dochodzęjużdorogu,

zaczynambieciwpadamwmałąalejkępośrodkubloku.Biegnęwzdłuż
alejki,mającnadzieję,żeokrążęjąiwyjdęzanim.

Jestemzdyszanakiedywychodzęznowunamojąulicyipodchodzębardzo
szybkodokońcablokui

spoglądamzzarogu.Okazałosię,żestoipośrodkubloku,wyraźnie
zdezorientowanyiniewiegdzie

zniknęłam.Podchodzęcichozanimimówięgłośno:

-Toniegrzeczneśledzićnieznajomych!

Obracasięipodskakujelekko,kiedywciągagłębokooddechprzezdelikatnie
otwarteusta.Jegooczysąszerokie.

-Jezu!Wystraszyłaśmniejakjasnacholera!

-Japrzestraszyłamciebie?-mówięzniedowierzaniem,piorunującgo
wzrokiem.-Totyłaziszza

background image

mnąjakdziwak.-Przesuwamtwarznabok.-Takpozatym,wskazówka,jeśli
zamierzaszkogośprześladować,powinieneśchociażmiećotymjakiekolwiek
pojęcie.Naprzykład,stanienaśrodkuulicyigapieniesięnaswojąofiarę
wydajesiębyćbezużyteczne.-Mrużęoczy.

Onpozostajecicho,patrzącsięnamnieintensywnie,jegoustalekkootwarte.
Jegousta!To

naprawdęfajneusta!Nierozpraszajsię,Evie!Onmożenadalbyćzabójcą!W
ostateczności,poważnymdziwakiem.

background image

9

Kładędłonienabiodrach.

-Alenierozpaczaj.Jestempewna,żezjakąśnauką,będzieszlepszy.Może
byćwideozinstrukcją

albocoścomożeszużyć…możeksiążkanatematDziwnyprześladowcadla
głupków?-unoszęjednąbrew.

Ondalejstoiprosto,kontynuującpatrzeniesięnamniebezpowiedzenia
czegokolwiekprzezparę

sekund,apotemwybuchaśmiechem.

-Cóż,jasnacholera,tynaprawdęczymśjesteś,prawda?-jestuznaniewjego
głosie.Ajegośmiech.

Wow,tenśmiechjestnaprawdęprzyjemny.

Studiujęgoprzezminutę.DobryBoże,myślałamwcześniej,żejest
przystojny.Aleterazzbliska,tenmężczyznajestolśniewający,kwadratowa
szczęka,prostynosigłębokobrązoweoczy.Jeślijestjakakolwiekwadaw
nim,toto,żejestzabardzoidealny,jeślitomożliwe.Jestwysoki,szerokii
bardzomęskizcieniemkilkudniowegozarostunaszczęce,którywyglądajak
celowyanieniechlujny.Akiedysiętakśmieje,przysięgamnakawałekmojej
duszy,częśćmnie,któratrzymasekretynawetprzedemną,starasięrzucićna
niego,jakbyjegoszczęściebyłoniewidzialnymprzyciąganiemdomojego
serca.Toszalone.Nawetgonieznam.-Okej-mówię.-Cóż,występsię
skończył.Dlaczegomnieśledzisz?-mrużęznowunaniegooczy.Ale
szczerze,niejestemzdenerwowana.Niemaabsolutnieżadnego
niebezpieczeństwapochodzącegoodtegofaceta.Ajamiałamdoczynieniaz
wszystkimirodzajamiludzkiegopopierdolenia.Możnapowiedzieć,żejestem
ekspertemwludzkimpopierdoleniu.

Potemonrobicoścozwalamniekompletniezrównowagi.Przeciągaręką
przezjegogrube,

karmelowo-brązowewłosy,upuszczagłowętak,żepatrzynamniewgóręi
unosibrwiwsposób,którywyglądananieśmiałyiwątpliwy,azarazem
seksownyjakdiabli.Iprawiemdleję.To,właśnietam.Tojestjego
przypieczętowanieumowy.Założęsię,żetenwyglądzdobyłdziewczynyw
całymmieście,upuszczająceswojemajtki.

Alepotemonprzemawiaiotrząsamsięztego.

background image

-Byłemażtakoczywisty,huh?-wyglądanazawstydzonego.Zbliżasiędo
mnieokrok.Jastawiam

krokdotyłu.Onzatrzymujesię.-Nieskrzywdzęcię.-Mówijakbymoja
nieufnośćwobecniegobyłabolesna.

Toznaczy,serio?Muszęmuznowuprzypomnieć,żejestdziwnym
prześladowcą?Inaprawdę,niebojesięgo,aleteżgonieznam,abezpieczny
dystansodnieznajomychnigdyniejestzłympomysłem.

-Tak,byłeśAŻTAKoczywisty.Koniecgierek.Chcęwiedziećczemuzamną
chodzisz.

Wyglądajakbyrozważałczyodpowiedziećmiczynie.Potempatrzymiw
oczyimówiłagodnie:

-ZnałemLeo.Poprosiłmniebymdowiedziałsięcouciebie.

background image

10

Rozdział4

Mójświatzatrzymujesięzpiskiemizastygam,mojeustaotwierająsię.

-Co?-mówięzachrypniętymgłosem.Jednymimieniemsprawił,żestałam
siędrżącymi

wstrząśniętymbałaganem.Jednaktrzymamsię.Tennieznajomyniemusitego
wiedzieć.Prostujęsięipytammocniejszymgłosem:

-Comasznamyślimówiąc,żeznałeśLeo?-niepozwalammuzobaczyć,że
bojęsięcotenczas

przeszłyoznacza.

Oczywiście,zastanawiałamsiętysiącerazyczycośstałosiędlaLeo,
przekonującsamąsiebie,żecośmusiałosięstaćdlategoniekontaktowałsię
zemnąprzeztewszystkielata,azwłaszczadlatego,żezłamał

swojąobietnicęonapisaniudomnietakszybkojakdotrzedoSanDiego.Mój
umysłwypełniałsięmilionamiscenariuszyprzeztepierwszeparęmiesięcy,o
tymdlaczegomójpięknychłopakzniknąłzmojegoświata…

samochódzepsułsięwdrodzenalotnisko,doichnowegodomu…zaskoczył
ichzłodziejjaktamprzybyli…

Kiedymiałamszesnaścielat,poszłamdobibliotekiiprzeszukiwałamgazety
Kalifornijskieodtego

tygodniawktórymsięprzeprowadził,wposzukiwaniujakichkolwieknowych
opowieścioniespodziewanejśmiercimamy,tatyiichnastoletniegosyna.
Każdebezowocnewyszukiwanieprzyniosłoiulgęifrustrację.

NawetrazstworzyłamsztucznekontonaFacebookuiszukałamjego
nazwiska,alenicnieznalazłam.

Niestworzyłamwłasnegokonta.Byłozbytwieluludzizmojejprzeszłości,
którzymoglibypróbowaćsięzemnąkontaktować,ategoniepotrzebowałam.

Problemwtym,żewsumiemiałamniewielkąilośćinformacjinatemat
rodzinyLeo,zwyjątkiem

faktu,żejegoojciecpracowałwszpitalu.Niewiedziałamczytoznaczyło,że
byłdoktorem,zarządcączyco,aletenkawałekinformacji,miastodoktórego
sięprzeprowadzilioraznazwiskoiwiekLeotowszystkozczym
kiedykolwiekpracowałam.

background image

Oczywiście,mojezasobybyłymałe,komputerwbiblioteceistaregazety,
więccosiędziwić,żenigdyniezaszłamdaleko.

Pomoichnieudanychpróbachwznalezieniuonimjakiejkolwiekinformacji,
przysięgłamsobie,że

przestanęsięprzezcałyczaszastanawiać.Tobyłozbytbolesne.Inamoje
osiemnasteurodziny,tegodnia,któregoobiecał,żepomniewróci,
zamknęłamoczyiwyobraziłamsobiejegouśmiechającegosiędomniena
dachu,podzimowymniebem,itamzostawiłamgowmoimumyśle.

Patrzęwgórębyzobaczyć,żemężczyznastudiujemnieuważnie,ze
zmarszczonymibrwiami,alenie

przybliżasięaniniepróbujemniedotknąćwżadensposób.Obracamsięiidę
doschodównawerandzie,paręstópzamną,siadamibioręgłębokiwdech.
Mojenogisiętrzęsą.Powtarzampytanie:

-Comasznamyślimówiąc,żeznałeśLeo?

Poruszasiępowoliwmojąstronęipokazujenadrugąstronęschodówna
którychsiedzę,cicho

proszącopozwoleniebyusiąść.Kiwamgłową.Siadapodrugiejstronie,
jedenschodekniżej,obracasięlekkowmojąstronę,anastępniepochylasię,
kładącprzedramionanamuskularnychudachidocieradomniezapachjego
wodykolońskiej,czegośczystego,leśnegoipysznego.Wzdychaimówi:

-Leozmarłwwypadkusamochodowymwtamtymroku.Byliśmy
znajomymi,kolegamizdrużynyw

szkole.Wszyscymyśleliśmy,żeprzetrwatoprzezteparędni,alenieudało
musię.Odwiedziliśmygowszyscywszpitalu,aonodciągnąłmnienaboki
opowiedziałmitrochęotobie.Kazałmiobiecać,żesprawdzęcouciebiei
upewnięsię,żewszystkodobrze,żejesteśwdobrymmiejscu,szczęśliwa.
Wiedział,że

przeprowadzamsiętutajbypracowaćwfirmiemojegoojcaiłatwobymi
byłosprawdzićtoosobiście-jegoczołojestzmarszczoneimówiwolno,
jakbychciałsięupewnić,żedostarczamiinformacjewewłaściwysposób.
Równieżcośukrywa.Niewiemdokładnieskądtowiem,poprostuwiem.

Czujęsiędrętwaizdezorientowanaijestemcichoprzezparęminut.

-Rozumiem.CodokładnieLeociomniepowiedział?-wkońcupytam,
zerkającwdółnamężczyznę.

Obserwujemnieintensywnie.

-Tylkoto,żepoznałciebiewopiecezastępczejibyłaśdlaniegospecjalna.

background image

Powiedział,żestraciliściekontakt,alezawszezastanawiałsięjakzmieniłosię
twojeżycie.Tonaprawdęwszystko.

background image

11

Nicniemówię,więconkontynuuje:

-Przeprowadziłemsiętutajwczerwcu,alezajęłomimiesiącebysięosiedlić.
Późniejwkońcu

miałemczasbypoświęcićgonabyciedziwakiemjakimobiecałemzostać-
uśmiechasiędomnie,

spoglądającwgóręprzezdługie,karmelowerzęsy.Aletosmutnyuśmiech.
Niepewny.

Oferujęmałyuśmiechwzamian.Niepokażęjakbardzoboląjegosłowao
Leo.Straciliśmykontakt?Iprzeztewszystkielataonżyłimiałsiędobrze,
żyjącwSanDiegoianirazudomnienienapisałczyzadzwonił

czypróbowałwjakikolwieksposóbsięzemnąskontaktować?Dlaczego?Nie
wiemnawetjakprzetworzyćfakt,żewłaśniedowiedziałamsięojego
śmierci.Muszęiśćdodomuiskulićsięnakilkagodzin.Muszętoprzetrawić.
Wstajęroztrzęsiona,amężczyznapodnosisięnanogiobokmnie.Przecieram
spoconedłonieoprzódmoichdżinsów.

-PrzykromisłyszećoLeo-wkońcumówię.-Niewyglądanato,żewiesz
dużoonaszejhistori,aleLeojestkimśkto…niedotrzymałdanejmi
obietnicy.Tostałosiędawnotemuiniemyślęjużonim.Niebyłopowodu
żebycięwysyłał.Jeślichciałsiędowiedziećjakzmieniłosięmojeżycie,
mógłsamsięzemnąskontaktowaćprzed…cóż,przed.

-Mimowszystko,tomiłeztwojejstrony,żedotrzymałeśsłowadlakolegi.I
wykonałeśswojąpracę.

Otojestem,wszystkowporządkuiwybornie.Misjawypełniona.Umierające
życzeniespełnione-wymuszamsłabyuśmiech,alejestempewna,że
wychodzitobardziejjakgrymas.Nieodwzajemniauśmiechu.Wyglądana
zaniepokojonego.

-Atakpozatym,kogomamprzyjemnośćnazywaćmoimwłasnym,dziwnym
prześladowcą?

Terazsięuśmiecha,aleniedosięgatojegooczu.

-JakeMadsen-mówi,nadalobserwujączbliskamojątwarz.

-Więc,Jake’uMadsenieveldziwacznyprześladowco,najwyraźniejjuż
wiesz,żejestemEvelyn

Cruise.IjużwieszżebynazywaćmnieEvie-wyciągamrękębyuścisnąć

background image

jego,akiedyonjąchwyta,totakjakbymałaiskraprzeszłamiędzynaszymi
skórami,naglewszystkoczymjestemtomojaręka.Wszystkieinneczęści
mojegociała,niedotknięteprzezJake’aMadsena,przestałyistnieć.To
najdziwniejszarzeczizastanawiamsięczyonteżtoczuje.Sądzącpo
sposobiewjakimpatrzyintensywnienanaszedłonie,małyuśmiechunosi
jednąstronęjegoust,ontoczuje.Okej,więczgaduję,żełączymnieztym
mężczyznąchemia.

Dużezaskoczenie.Ktoniemiałbychemizmężczyzną,którywyglądajakon?
Onpewnieśmiejesięwśrodkuimyśli:Kolejna?Serio?Jestempewna,że
kobietytopniejąnaulicy,przedjegonogami.Ifakt,żemyślęoroztapianiusię
naulicydlamężczyznyodktóregowłaśnieusłyszałam,żemiłościmojego
życianiemajużnatymświecie,sprawił,żejestembardzo,bardzo
zdezorientowanainawetnielekkozdziwiona.Muszęodejść.

Jestempierwszą,którasięodsuwa,akiedytorobię,onmarszczybrwii
patrzymiwoczy.

-Pa,Jake-mówięiodwracamsię,idącdomojegomieszkania.

-Evie-wołamnieiodwracamsięwjegostronę.-Będzieszzamnątęsknić,
prawda?-uśmiechasię.

-Wieszco,Jake,myślę,żebędę-uśmiechamsięlekko,odwracamsięiidę
szybkododomu.

Jaktylkozamykamzasobądrzwi,zsuwamsiędopodłogi,zwijamwkłębeki
opłakujęmojego

pięknegochłopca,mojegoLeo.Mojełzysąłzamiżaluistraty,zmieszaniai
bólu.Tołzydlachłopaka,któregostraciłamichłopaka,którymnieodrzucił.
Byłamzłaizranionaprzeztylelat,aleodkryłam,żenadalmogęczućsmutek,
wiedząc,żepięknaduszaLeojużdłużejniechodzipotejziemi,abólztej
wiedzyjestprawieczymśzadużymdozniesienia.

Wkońcuzasypiamtamgdziejestem,alejużwiemzdoświadczenia,żenie
musiszbyćobudzonymby

płakać.

background image

12

Rozdział5

Evie10lat,Leo11lat

Kolacjawtymmiejscujestzawszechaotyczna.Mojapracatonapełnićwodą
dzbankiiprzynieśćdla
wszystkichszklanki.Stojęnadzlewem,napełniając
drugiztrzechwysokichdzbankówwczasiegdyinne
dzieciakiporuszająsię
wokółmnie,spełniającswojeobowiązki.Jestgadanie,śmianiesię,anawet
trochę
kłótnimiędzystarszymidzieciakami.

Siadamprzystolewmoimstałymmiejscu,tylko,żetanocjestinna,bonowy
dzieciak,Leo,nagle
siedzipomojejlewej,gdzieAlex,dwunastoletnidzieciak
zdużymiuszamizazwyczajsiedział.Odszedłtrzydni
temu,dobardziej
stałegodomuzastępczego.Tomiejscejesttylkoutrzymującymsięzbiornikiem
dladzieci,
którepotrzebująnatychmiastowegomiejsca.Wszyscyewentualnie
skończymygdzieindziej.

TopierwszanoctutajdlaLeo.Leomusiałpoukładaćserwetkiizauważyłam,
żepołożyłjepoprawej
stronie,apowinnybyćpolewej.Wiemtodlatego,że
lubięczytaćdużoksiążek,jakAniazZielonegoWzgórza
iDomeknaprerii
wybieramróżneinformacje,jakwłaśnieta,zopowieści.

Kiedysiedzimyiczekamynajedzenie,któremazostaćpodaneprzeznaszych
zastępczychrodzicówi
ichdwienastoletniecórki,jednozinnychdzieciaków,
trzynastoletniadziewczynaoimieniuAlie,ztrądzikiem
iciałem,które
wylewajejsięzespodni,cowyglądadlamnieboleśnieprzezto,żeona
zawszepodkreśla
swojeciałonajciaśniejszymispodniami,rzucawemnie
groszkiemzmiski,którawłaśniezostałapostawiona
nastole.-Hej,mała
dziwko-szepcze,akcentującsłowoiściągaustawokropnysposób,jakktoś
pracującyw
budcenapocałunkiwpiekle.-Słyszałam,żetwojadziwkarska
matkaniepokazałasiędzisiajwsądzie.

Musiałabyćzajętaobciąganiemjakiegośfiutawalejcezapieniądze.Jabłko
nigdyniepadadalekood
jabłoni,wiesz.

Mojeoczysięrozszerzająiczujępalącełzy.Niebędępłakać.Niebędę
płakać.Patrzęsięwdółna
mójtalerz.

Oczywiście,wtymdomuniemasekretów.Ci,którzychcą,mogązłatwością
podsłuchaćjak

pracownicysocjalnispotykająsięznaszymizastępczymirodzicamiwsalonie,
naprzodziedomu.Potem
plotkirozsiewająsię.Wszyscyjesteśmyboleśnie

background image

świadomikoszmarów,którychkażdeznasdoświadczałobyprzynieśćnasdo
tegotyglarozpaczy.

ZnamteżsekretyAlie.Wiem,żejejmatkazmarłai,żejejojciecpraktycznie
postradałrozuminie
mógłpracowaćanizajmowaćsięAlieijejsiostrą.Ale
niemówiężadnegosłowa.

TrzymamrękęWilowwswojejpodstołem,kiedysiadapomojejpraweji
ściskadelikatniemoją

dłoń,jejszerokieoczyskierowanesąnajejtalerz.

-PoprostujestemUCZCIWA,Evie-mówi,śmiejącsięohydnymprychającym
dźwiękiem.-Lepiejjak
stawiszczołaprawdzie.-Idlaczegokażdacelowo
okrutnaosobaopisujesiebiejakoidealnyprzykład
potrzebnejszczerości?Tak
jakbyśmiałimpodziękowaćzaporuszanietwoimsercemichspecjalnąmarką
uczciwości?

Nieodpowiadam,aAlieszybkoznajdujecośbardziejinteresującegoniżjai
mojacisza.

Pominucie,spoglądamnachłopakaimieniemLeo,patrzącegosięnamnie.
Odwzajemniam

spojrzenie,aleonnieodwracawzroku.

-Dlaczegonamniepatrzysz?-syczędoniego,mojepoliczkirobiąsięgorące,
wypełnionewstydem
przezwymianęjakąwłaśniesłyszał.

Ontylkodalejsięnamniepatrzyprzezmoment,apotemwzruszaramionami.

-Bolubiętwojątwarz-mówi,aleterazkącikjegoustunosisięwpołowie
uśmiechu.

Wiem,żesięzemnądrażni,aletoniejestzłośliweilubięsposóbwjakijego
słowasprawiły,żesię
czuję.Odwracamwzrok,aleterazteżwstrzymuję
uśmiech.

background image

13

Rozdział6

Budzęsięnastępnegorankaczującsięjakbymzostałauderzonaprzez
ciężarówkę.Dalejczujęgulę

tworzącąsięwmoimgardle,kiedymyślęoLeoumierającymwwypadku
samochodowym.Zamykamoczyi

razjeszczegosobiewyobrażam,nadaluśmiechającegosiędomnienadachu,
wzimowyczas.Porazdrugiwmoimżyciu,zostawiamgotam,wmoim
umyśle.

Bioręgorącyprysznic,korzystającztakiegoczasujakiegopotrzebuję,nie
przejmującsięomój

rachunekzaciepłąwodę.Dzisiajchodziokomfort.Zamierzamleniuchować,
zjeśćlody,poczytać,apóźniejpójśćdoNicoleiMike’anakolację.Tego
potrzebuję.

Zajmujęczassuszącmojewłosydoczasuażspadająwdółmoichplecóww
ciemnychfalachi

ubieramsięwciemne,obcisłedżinsyibiały,portfelowysweter,którykończy
siępodmoimtyłkiem.Tozawszesprawia,żeczujęsięładnie.

Zdajęsobiesprawęztego,żeniemamżadnychlodówwdomu,więc
decydujęsięudaćdosklepupo

conajmniejdwakilogramy.Jutroprzebiegnęjednąmilęekstra.

Gdywychodzęzafrontowedrzwimojegobudynku,zauważamJake’a
opierającegosięosamochód,

zeskrzyżowanymiramionamiiuśmiechającegosięprostodomnie.Mana
sobieparęznoszonychdżinsówiszarą,termicznąkoszulęzdługimrękawem
naczarnejkoszulce.Tojestpierwszyrazkiedywidzęgowdżinsach,nawet
niewidziałamtegopodczastygodniakiedytochodziłzamnąpomieście.Nie
uciekamito,żeJakeMadsennosiparędżinsówbardzodobrze.

Zatrzymujęsię,krzyżujęramionaiprzechylamgłowęwprawo.

-Potrzebujeszpomocyw‘znalezieniutwojegoszczeniaczka’zgaduję?

-Aktualniemiałemzaoferowaćtobiejakieścukierki.Sąwmojejfurgonetce-
szczerzysięteraz.Jezu,serio,totylkojaczyonprzeznocwyprzystojniał?

Niemogęnicnatoporadzić,równieżsięszczerzę,potrząsającgłową.

background image

Zaczynamiść,aonpodążazamnąiwdychamjegoczysty,leśnyzapach.
Boże,onświetniepachnie.

Otwieramlekkousta,czekającażposmakujęgowmojejbuzi.OmójBoże,
czyjatonaprawdęzrobiłam?

Mojepoliczkipłoną.Proszęniepozwólmutegozobaczyć!Niewiemcomnie
napadło.

Odwracamsięipatrzęwgórę,najegoidealnyprofil.Musimiećconajmniej
188cm.Jamam165

cm.Jednakonpatrzyprostoprzedsiebie.Wypuszczamoddechwuldze.

Przerywamchwilowąciszę.

-Wiesz,jestempewna,żejestwieledziewczynwcałymmieście,któreby
byłybardzozadowolone

mającokazjębyciaśledzonymiprzezciebie.Toniewydajesięfair,że
skupiłeścałąswojądziwacznośćnamnie.

Uśmiechasię.

-Jednakzdecydowałem,żelubięskupiaćsięnatobie,Evie-nieuśmiechasię
już.Zerkanamnie

prawie,żenerwowo,studiującmnietymismętnymi,brązowymioczami.

Przestajęiśćikrzyżujęramionanamojejpiersi.Onteżsięzatrzymujeiłapię
gonatym,żeszybkozerkanamojepiersi,terazwypchanenadmoimi
ramionami.Oh,gładko.Alelubiętospojrzenie,niemogęnicnatoporadzić.

-Spójrz,Jake-mówiępoważnie.-Złapałeśmniewczorajzzaskoczenia,
wspominającoosobieo

którejdawnoniemyślałam,alezemnąwszystkook.Niemusiszjużmnie
sprawdzać.Mojeżyciejestwporządku.Niejestekscytujące,niejest
wytworne.Alemamwszystkoczegopotrzebuję.Jestem,um,

szczęśliwa.-Ostatniaczęśćbrzmibardziejjakpytanieniżstwierdzenie,ale
decydujęsiępominąćto.

Jakerobitenswójwygląd,rękaprzezwłosy,niepewnośćwspojrzeniu
(arrgh!przypieczętowanieumowy!)imówi:

-Pomyślałemtylko,żemożewyglądałaśwczorajnalekkozasmuconąkiedy
odchodziłaś.Ijatotobiezrobiłem.Chciałemsięupewnićczydzisiaj
wszystkowporządku,nieogólnie,aledzisiaj.

Wyglądatakszczerze,jakbynaprawdęsięomniemartwiłiniemogęnic

background image

innegonatoporadzićniż

sięuśmiechnąć.

background image

14

-Wczorajczułamsiędobrze-kłamię.-Nielubięsłuchaćokimkolwiekkogo
spotykatragicznykoniec,nawetkogośkogojużnieznam.Aletonictakiego,
zczymnieporadząsobielody.Tamwłaśniezmierzam.

Chceszpójśćzemnądosklepu?Jedenprześladowczyrazprzezwzglądna
stareczasy?-Mrugam.

Onśmiejesięizaczynamyznowuiść.

-Myślę,żetoniejestprześladowaniejeślidostałemzaproszenie,aletak,z
przyjemnością

odprowadzęciędosklepu.

-Niesądzę,żejestemgotowanatakiwielkiprzeskokwstatusie-drażnięsię.
-Odprześladowcydoopiekunawjedendzień?Pomyślisz,żejestemłatwa!

-Poprostuprowadź,mądralo-mówi,chwytającmniezarękę.

Wzdrygamsięlekkoispoglądamwdółnanaszezłączonedłonie.Trzymanie
sięzaręce?
Okej,tojesttrochędziwne.Ijestznowutociepłeuczuciekiedy
naszedłoniesiędotykają.Cojedynieprowadzidodalszegozadziwiania
mnie.Onjestpoprostumiły,Evie,bomyśli,żewytrąciłcięzrównowagi.
Pozbierajsię!

Jednaktosprawia,żeczujęsięniekomfortowo,więcodsuwamrękę,udając,
żeszukamwtorebceokularów.

Nakładamjemimotego,żeniejestnawetsłonecznieizaczepiamobiedłonie
opasektorebkiżebyniepróbowałpowtórzyćtrzymaniasięzaręce.

Zerkamnaniego,zrobiłsięlekkopochmurny,alenicniemówikiedydalej
idziemy.

Tacałasytuacjajestdziwniejszaniżdziwna.

-Więc-mówię,żebysprawićabyrzeczybyłymniejniezręczneniżnaglesię
stały.-Corobifirmatwojegoojca?

-RobimyproduktydlaoddziałuBezpieczeństwaNarodowegośrodowiska.
Przedewszystkimto

prześwietleniowatechnologiaużywanaprzezlotniskanacałymświecie.Jest
paręmniejszychaplikacji,aletonaszgłównycel.

Kiwamgłową,aonkontynuuje:

background image

-Mójojcieczacząłswojąfirmę30lattemuimadziałtuiwSanDiego,alew
ostatnichlatach,dział

znajdującysiętutajmiałtrudności.Zacząłemznimpracowaćparęlattemui
przeprowadziłemsiętubysprowadzićdziałCincinnatizpowrotemnaziemię.
Taknaprawdętrzebabyłotylkozrobićrestrukturyzacjęizmienićparuludzi,
którzybylibardziejzainteresowaniwzapełnianiuwłasnychkieszeniniżw
silefirmy.

Kiwamznowukiedyskręcamyzaróg,zbliżającsiędoblokuwktórym
znajdujesięsklepspożywczy.

-Twójojciecmusiałbardzociufaćbydaćciodpowiedzialnośćnatakieduże
zadanieitotakszybko-

mówię.Onsztywniejelekkoobokmnie.

-Nigdyniedałemmuzadużopowodówbymiufać.Aleodszedłprawierok
temu,sześćmiesięcy

nimsiętuprzeprowadziłem.

Znowumarszczybrwiiniewiemcozrobiłżebypotrzebowaćodkupieniaw
oczachjegoojca,alez

jakiegośnieznanegopowodu,wszystkoczegochcętosprawićbysię
uśmiechnął.

Więcłapięjegorękę,trzymającjąznowumiędzynamiiuśmiechamsiędo
niego.

-Jestemzadowolona,żemiałeśnaczymsięoprzećpoporażcetwojejkrótkiej
karierydziwaka-

mrugam.Wybuchaśmiechem,jegobrązoweoczyocieplająsięijesttamto
cholerneprzyciąganie.DobryBoże,mojegłupiehormonymusząsię
zrelaksować.

RzeczybardzoszybkozaczynająsięrobićprzyjaznemiędzymnąaJake’mi
częśćmnieczujesięztegopowodupoprostufajnie.Potymwszystkim,on
jestwspaniałyiwyglądanadobregokolesia,aleinnaczęśćmniejestlekko
zmartwiona.NiewiemnicoJake’u,opróczparurzeczy,któremiosobie
powiedział,ajegopowiązaniezLeowysyłakrótkie,dezorientujące
wiadomościdomojegoserca,wiadomości,wktóre

decydujesięniezagłębiać,bynajmniejnieteraz.

Widzępięknądziewczynę,zdługimi,czerwonymiwłosami,wychodzącąze
sklepukiedymy

background image

wchodzimy.RobipodwójnyobrótkiedyzauważaJake’a,aleonwygląda
jakbyjejnawetniedostrzegał,cosprawia,żeuśmiechamsiędosiebie.

Decydujęsięwziąćparęrzeczywięcejniżtylkolodyskorotujestem,amój
wózekposiadajużparępozycjikiedydochodzimydoalejkizlodami.

-Jakismaklubisz?-pytaJake,otwierającdrzwizamrażalki.

-Masłoorzechowe-mówię,otwierającdrzwilodziarki,trochędalejod
miejscagdzieonstoi.

background image

15

Wyciągakartonlodówosmakumasłaorzechowegowtymsamymczasieco
jawyciągamtensamsmak,aleinnejmarki.

-Dlaczegotamten?-pyta.-Tenkosztujepołowęceny.Będzienajlepszy.

Potrząsamgłową.

-Tuniechodziocenę,Jake.TosąNajlepszeLodynaŚwiecie.Spójrz,takjest
napisanenakartonie-

jestemkompletniepoważna.

Onpatrzymiędzydwomakartonami.

-Evie-zaczyna,jakbytłumaczyłcośdlapięciolatki.-Wiesz,żemogą
napisaćcotylkozechcąnaopakowaniu,prawda?Tonieznaczy,żetoprawda.

-Cóż,spójrzmy-myślę.-Maszrację.Alerównieżsięmylisz.Myślę,że95
procentwiedzy,żejestsięnajlepszymtopewnośćsiebie.Możesz
podejrzewać,żejesteśnajlepszy,możeszmiećnadzieję,żejesteśnajlepszy,
alejeśliniemaszjajbyogłosićsiebienajlepszymnagrubymopakowaniu,i
pozwalaszkrytykomtestowaćcięjeślisięodważą,toprawdopodobnienie
jesteśnajlepszy.Ktomożeoprzećsięfacetowi,którynaprawdę,prawdziwie
wsiebiewierzy?

Patrzysięnamniewtenintensywnysposób,alejatylkoupuszczamlodydo
mojegowózkaikieruję

sięalejkądokasy.

Kiedywszystkojużjestpoliczone,Jakewyciągaswójportfelistarasię
zapłacićzamojezakupy,alejaodpychamjegopieniądzeidajęswojedla
sprzedawczyni,piorunującgowzrokiemażpotrząsagłowąizabieraswoje
pieniądze.Możeniewyglądamjakmulti-milionowakampania,alemogę
zapłacićzaswojecholernezakupy.

Wracamywstronęmojegomieszkania,idącwsympatycznejciszy,trzymając
poplastikowejtorbie

zakupów.-Awięc,mogęzapytaćcomiałeśnamyślikiedypowiedziałeś,że
niedałeśswojemuojcuzadużopowodówdozaufania?-pytam,starającsię
brzmiećzwyczajnie,alemamnadzieję,żewtajemniczymnietrochębardziej
wto,cowcześniejpowiedział.Jeślijestniegodnyzaufania,tochciałabym
wiedziećtoodrazu.

Onwzdycha.

background image

-Schrzaniłemwielesprawjakodziecko.Byłemsamolubnyipopapranyi
robiłemwszystkoto,czego

mójojciecmiałnadzieję,żeniezrobię.Jeślitobyłabysamoistnadestrukcja,
toznalazłbymsięwpierwszejkolejcedoniej.Niebardzomarzeniekażdego
rodzica.

Posyłammucoś,comamnadzieję,żewyglądajakspojrzeniezrozumienia,a
onzerkanamnieze

smutkiemwoczach.Niewyglądanato,żeoczekujeodpowiedzi,więc
idziemydalejwciszy.

Kiedydocieramydodrzwimojegobudynku,popychamdrzwinogąi
przechodzęprzeznie.

-Niemażadnegozamkawzewnętrznychdrzwiach?-pytaJake,akiedy
patrzęnaniego,jegotwarz

jestnapięta,awszczęcedrgamumięsień.Wyglądanawkurzonego.

-Ah,nie.Dzwoniłamparęrazydowłaściciela,alenajwyraźniej,toniejest
jegonajważniejszy

priorytet.Jestok.Todośćbezpiecznaokolica.Niktnieprzyjdzietuinie
nazwiejejNajlepsząnaŚwiecie,alejestprzyzwoita-żartuję,starającsię
rozświetlićnaglenapiętyhumorJake’a.

Jakepodążazamnąkiedyidziemydodrzwimojegomieszkania.

Zatrzymujęsięprzednimikiedyonustawiatorbynaziemiipatrzynamnie
wyczekująco.

-Umwięc,dzięki,Jake-mówię,bezżadnejintencjizapraszaniagodo
mojegomałegomieszkania.-

Tobyłabardziejzadowalającapodróżniżoczekiwałam,żebędzie.-
Uśmiechamsięipatrzędalejnaniego,nieruszającżadnymmięśniem.

ObienaszegłowyodwracająsiękiedyMaurice,mójsąsiadznaprzeciwka,
duży,muskularny,czarny

facet,którypracujeprzykonstrukcji,otwieraswojedrzwiistoitamze
skrzyżowanymirękami,patrzącpodejrzliwienaJake’a.Wyglądajakbymógł
pociągnąćciężarówkę,aletaknaprawdęjestwielkimmisiem.W

zamianzaokazjonalnypakietjagodowychbabeczek(jegoulubionych)albo
pomarańczowo-żurawinowych

babeczek(jegodrugieulubione),onsięomnietroszczy.

background image

-Cześć,Maurice-uśmiechamsię.-ToJake.Wszystkozemnądobrze.Jest
dobrze,um,znami

dobrze.-mówięniezręcznie.

Mauricedalejsięnaniegopatrzyjakbyrozpoznawałgozjakiegośrejestru
stronyoferującychseks,wtymczasieJakepodchodzidoniegoiwystawia
rękę,uśmiechającsię.

background image

16

-Maurice-mówi.

MauricewkońcuustępujeipotrząsawyciągniętąrękąJake’a,mówiąc:

-Jake.

Zgaduję,żetowmęskimjęzykuoznacza,żesprawymająsiędobrze.

Niktnicniemówiprzezminutę,więcprzełamujęciszę.

-Ah,dzięki,Maurice.Więcwidzimysiępóźniej?-uśmiechamsię.

Mauricenicniemówiprzezkolejnąminutę,apotem:

-Jasne.Będęzadrzwiami,Evie.Potrzebujeszmnie,dzwonisz,tak?

-Tak,Maurice-mówięmiękko.

Mauricezamykadrzwidoswojegomieszkania,aJakeznowuwraca
spojrzeniemdomnie.Zerka

międzymną,amoimidrzwiamiiwkońcuwzdycha,przeciągaznowuręką
przezswojekrótkiewłosyi

marszczybrewwsposób,któryzatrzymujeserce.

-Okej,łapię.Niejestemzaproszony.Mogęprzynajmniejdostaćtwójnumer,
Evie?

Zatrzymujęsię.Oh,okej,czemunie?Lubięgo.Jestprzystojnyimiłyi
sprawia,żeczujęsiędobrze,czegodawnoniktniezrobił.Okej,jeślimambyć
szczera,możenigdy.NieodLeo…alenieidętam.Itobyłoosiemlattemu.
Byłamwtedydzieckiem.Wmoimdorosłymżyciu,niktniewpłynąłnamnie
takjakJakeMadsen.Myślę,żetojestbardzoznanewŚwiecieJake’a,aleto
napewnoniejestznanewŚwiecieEvieitojestmiłe.-Dajmiswójtelefon-
mówię,aonmigopodaje.Wpisujęmójnumerioddajęmugo.

Uśmiechasiędomnieszerokoiodwracasiębyodejść,mówiąc:

-Skończyłemzprześladowaniemciebie,Evie.Terazpodnieśliśmynaszstatus
napoważnie.

Śmiejęsię.

-Robiszsobieżartyzwszystkiego.Wieszotym,Jake’uMadsenie?-ale
uśmiechamsięjakgłupekiłapięjegoodbiciewprzednich,szklanych
drzwiachionrównieżsięnamniepatrzy.OBoże,JakeMadsendomnie
zadzwoni.
NaprawdęchcężebyJakeMadsendomniezadzwonił.Cholera.

background image

17

Rozdział7

Nicoleodbieramniepopiątejiwsiadamnamiejscepasażeradojejmałej,
srebrnejHondy,zbutelkączerwonegowinaitalerzemciastaczekoladowego
zorzechami.Kayleekochatociasto,ajakochamKaylee.

-Wyglądasznarozpromienioną-mówiNicole,uśmiechającsiędomnie.-
Używasznowego

podkładuczyspotkałaśCzarującegoKsięcia?

Myślę,żezadługojestemcichoodpowiadając:

-Co?Nie.Pewnietotylkozimnepowietrze-boNicoleotwieraustai
wyrzucazsiebie:

-OmójBoże!Totalnietozrobiłaś.Poznałaśfaceta.Oh,wow.Oh,czekałam
natowieczność.Czekaj!

Nicmijeszczeniemów.Mikemusiusłyszećwszystkieszczegóły.

-Co?Nicole!Serio!Tonic.Nowłaśnie-marszczębrwi.-Cojeżelitonic?

Nicoleprawiepodskakujenasiedzeniuiłamieprawiedwadzieściaprzepisów
spieszącsiędojej

domu.

Kiedyzatrzymujesięnapodjeździe,wyskakujezsamochoduimimotego,że
nosiczerwoneszpilki,

którewyglądająniebezpiecznie,biegniedomnieipraktyczniewyciągamnie
zsamochodu,wyciągającbutelkęwinazmojejdłoni.

WchodzimydośrodkaiKayleenatychmiastprzybiegadodrzwipiszcząc:

-CiociaEvie!CiociaEvie!

Łapięjąwramiona,śmiejącsięiprzytulającją.Potemlekkojąodciągami
mówiępoważnie:

-Kaylee,niemyślałam,żetomożliwe.Alewyładniałaś.Martwięsięo
bezpieczeństwoKsiężniczki.

Onachichocze.

-Nie,Bele!ChcębyćBele!

-Okej,więcBelejestwpoważnychkłopotach-odstawiamjądelikatniei

background image

szepczę.-Przyniosłam

ciasto.Zjedzkolację,adamcinajwiększykawałek.-Mrugam.

-Okej,ciociuEvie-szepczedomniewspiskowysposób.Ipotymbiegnieby
dalejbawićsięlalkamibarbie,któreporzuciłanapodłodzekiedyprzeszłam
przezdrzwi.

Nicole,którasprawdzałacoś,copachniesmakowicie,wkuchence,otwiera
butelkęwina,którą

przyniosłam,chwytadwakieliszkiizaczynarozlewaćdokieliszków.

-Awięcnalewamy-mówi,kiedyMikeschodziposchodach,jegowłosy
dalejsąwilgotnepo

prysznicu.

-Evie!-woła.-Jaksięmasz?-Wchodzidokuchniidajemiszybkiuścisk.
KochamMike’a.Jestmiłymfacetem,dobrymfacetem,jednymznajlepszych.

-WSPANIALE!-przerywaNicole.-Poznałamężczyznę.Właśniemadać
szczegóły.Chodź.Usiądźmy.

-Serio,ludzie-mówię.-Nic,robiszztegocoświelkiego.Onjestpoprostu
niesamowicie

wspaniałym,śmiesznymfacetem,któregopoznałamkiedyprześladowałmnie
wostatnimtygodniu.-Potemwskakujęnaichkanapę,stawiammojewinoi
podnoszęmagazynPeoplezestolika,zaczynającbezmyślnieprzewracać
stronytylkożebyichzirytować.

NicoleiMikeniesiadają.Stojąpośrodkusalonuigapiąsięnamnie.

-CO?-Nicolewyrzuca.-Prześladowałcię?Czemu?Czekaj!Skądwiesz,że
cięprześladował?-

Marszczybrwi.-Czyonabynapewnocięprześladował?

Mikejestcicho,alepatrzynamniejakbybyłlekkowkurzony.Obydwoje
siadająnamałejkanapie

naprzeciwkomnie.

Odkładammagazynipodnoszękieliszekwina.

Myślęowszystkimconastąpiłowciąguostatnich48godzininagleczujęsię
tymprzytłoczona.Biorędużyłykwinaimarszczęlekkobrwi.Jeśli
zamierzamtowydusićtomyślę,żenaprawdębędęmusiałatowydusić.-
Myślę,żemuszęzacząćodpoczątku,ludzie.

Nicolezerkanaswójzegarek,anastępniezpowrotemnamniejakbymmiała

background image

zdradzićgdziezostał

pochowanyJimmyHoffa.

background image

18

-Kolacjabędziegotowazadwadzieściaminut.Zaczynaj-obydwojebyli
zainteresowani.Naprawdękochamichbardzomocno.Powinnampowiedzieć
imwięcejomoimżyciudawnotemu.Poprostutak

bardzosięstarałamzostawićzasobąprzeszłość.

-Wiecie,żedorastałamwopiecezastępczej-zaczynam.-Nigdytak
naprawdęniedyskutowałamo

tymdlaczego,alewłaściwietomojamamabyłaćpunką,którazrobiłaby
wszystkobydostaćtowar.Nigdyniebyłazainteresowanatymgdziebyłam,
czybyłojakieśjedzeniewlodówcealboczymiałamjakieśczysteubrania.
Nigdyrównieżniebyłazainteresowanatym,kogoprzyprowadzałado
naszegomieszkaniana

imprezy,atoznaczy,żenieobchodziłojąto,najakichczubkówmnie
narażała.Wzasadzie,paręrazyobserwowałajakrzeczyzaczynająbyć
naprawdęniestosownezkilkomajejchłopakamiwstosunkudomnie.

-Biorękolejny,dużyłykwina.-Oczywiściebyłatakspranawtych
momentach,żetrudnopowiedziećczybyławogóleobecnaczynie.Na
szczęście,byłamwstaniestaćsięniewidocznąprzezwiększośćczasu,kiedy
onabyłanajednejzpopijaw,aimprezatrwaładniami.Chowałamsięw
szafie,podłóżkiemalbo

gdziekolwiektam,gdziemojemałeciałopasowałotak,żeczułamsię
bezpieczna.-ZerkamnaNicole,aonawyglądanawstrząśniętą,łzybłyszczą
wjejoczach.Mikematwardywyraztwarzy,ajegooczyskupionesąna
Kaylee,którabawisięswoimilalkamiwotwartejjadalni,niesłyszącnas.

-Wkażdymrazie-wzdycham.-Policjazostaławkońcuwezwanapodczas
jednejzimprez,aja

zostałamznalezionawkompromitującejpozycjizjednymznachlanych
imprezowiczów.-Nicolebierzegwałtownywdech,Mikezaciskaszczękę.

-Oh,kochanie-Nicoleszepcze.Machamnatoręką.Minęłosporoczasu.
Wydajesięjakbycałe

życie.Ale,jeślimambyćszczera,innymirazywydajesiętojakwczoraj.

-Kiedydostałamsiędoopiekizastępczej,poznałamchłopcaoimieniuLeo.
Byliśmyjedyniewtym

samymdomuprzezkilkamiesięcy,aleuformowaliśmywięźiciężko

background image

wyjaśnićjakpotężnabyłatawięź,dlakogośktoniebyłwsytuacji,gdzie
czujeszsięjakbyśbyłkompletniesamnaświecie,wtakmłodymwieku-

pauzuję,zagubionawmyślach.-Toniebyłotylkoto,żebyliśmywpodobnej
sytuacji,tobyło.-znowupauzuję,zbierającmyśli.-Tobyłotakjakbym
znalazładrugąpołówkęiwkońcuczułasiękompletna.Wiem,żebrzmito
niezrozumiale,bomiałamtylkodziesięćlat,aletoprawda,dosadnaiprosta.
Tobyłotakjakbytewszystkiebolesnelatabyływyłączniepotoaby
przynieśćmniedotegochłopaka,wtymmiejscuiczasie,imogłamjedynie
byćwdzięcznazakażdyrodzajbólu,którymniedoniegoprzywiódł.

SpoglądamnaNicoleiMike’a,aonipatrząsięnamnieztakimsamym
wyrazemszokunatwarzy.To

pewnierekorddlanajwiększejilościwypowiedzianychsłówomnie,w
porównaniudoostatnichtrzechlat,wciąguktórychichznam.

-Napoczątku,uformowaliśmypowiązaniejakoprzyjacieleiprawie
myślałamonimjakobracie,

obrońcy,alekiedylatamijały,amydorastaliśmy,zakochaliśmysięwsobie.
Arzeczwzakochaniusięjesttaka,żenieważnegdziejesteśkiedytosię
staje,niemożesztemuzaradzićnic,jaktylkopokolorowaćtemomenty
pięknością,nawetjeśliznajdujeszsięwbrzydocie.Sprawił,żemiejscektóre
byłokoszmaremstałosięmiejscemdomarzeń.

-Bywałamwsądzie,muszączeznawaćprzeciwkomojejrodzonejmatce,
któraanirazuniepokazała

sięnasprawie-zatrzymałamsię,pozwalającpamięciotymbóluprzejść
obok.-Sprawił,żebyłook.KiedybyłamkochanaprzezLeo,zawszeczułam
sięjakbybyłook.-Mojewłasneoczyzaszłymgłąimusiałamsiętrochę
pozbieraćżebykontynuować.

-Przeniósłsiędoinnegodomuzastępczegowmałejodległościodmojego,
aleodwiedzałmnietak

częstojakmógłsięstamtądwydostaćizawszespotykaliśmysięnadachu,
przedoknemmojejsypialni.

Byliśmytakmłodzi,aletakpewni-niemogęnicporadzićnauśmiech,który
znajdujedrogędomoichust.

-Kiedymiałamczternaścielat,aonpiętnaście,zostaładoptowanyprzez
pewnąparę.Tobyłoniecoszokujące,bobardzo,bardzorzadkonastolatek
zostawaładoptowany.Niewiedziałamzadużootejparze,aleztegoco
powiedziałmiLeo,bylibardzomiliinaprawdęchcielitylkodaćdomdla
dzieciaka,któryniemiałnadzieinaposiadanietakiego.

background image

-Byłampodekscytowanazaniego,zwyjątkiemtego,kiedydowiedziałsię,że
jegonowyadoptowany

ojciecbędziemiałnowąpracęwSanDiegoiprzeprowadząsiębardzo
szybko.

-Obiecaliśmysobie,żebędziemynasiebieczekać,żeprzyjdziepomnie
kiedyskończęosiemnaście

latistworzymysobierazemżycie.Obiecałmi,żejakdostaniesiędoSan
Diego,napiszedomnieze19

wszystkimiinformacjamiiutrzymamykontaktprzezlisty.Poprosiłmniebym
obiecałamu,żezachowamsiebiedlaniego.Itakniemogłamwyobrazić
sobierobieniaczegokolwiekinnego.Wmoimumyśle,

należałamdoLeo,aonnależałdomnie.Dystansnigdybytegoniezmienił.

-Jezu,kochanie-szepczeNicole,kładącrękęnajejpiersi.

Wzdychamikontynuuję:

-Przyszedłdomniebysiępożegnać,nocprzedwyjazdemipocałowałmnie
porazpierwszy.Akiedy

mówię,żemniepocałował,mamnamyśli,żetobyłojakzaprzysiężenie,taki
właśniepocałunek.Słyszałamjakludziemówią,żezatracająsięwpocałunku,
aletobyłotakjakbyśmyodnaleźlisięwsekundzie,wktórejnaszeustasię
spotkały.Tobyłotakjakbyrozerwałmnieizłożyłzpowrotemtym
pocałunkiem.

Znowujestemcicho,akiedysięotrząsam,zdajęsobiesprawęztego,że
dotykamustpalcami.

OdsuwamjeipatrzęnaNicoleiMike’a,którzygapiąsięnamnie.

-Jezu,kochanie-onapowtarzainaprawdę,niematunicinnegodo
powiedzenia.

KierujęoczynaNicoleiodpalambombę.

-AleonnigdynienapisałdomniezSanDiego.Nigdynieusłyszałamod
niegowieści.

Patrząsięnamniezszokowani.

-Ale…-zaczynaNicole.

-Co…-mówiMike.

Podnoszędłoń.

background image

-Wiem.Przeszłamprzezprawiekażdymożliwyscenariuszwciąguostatnich
ośmiulat,uwierzciemi.

Wszystkooczymmożeciepomyśleć,sprawdziłam.Nieznałamnazwiska
jegonowychrodziców,więcnie

zaszłamzadaleko.Byłotylerzeczy,októrychja,czternastolatka,nie
myślałambyzapytać.Oczywiścieniemiałampojęcia,żebędępotrzebować
jakichkolwiekinformacjiskoroonbędziemógłmijedaćpóźniej.Ale
naprawdęstarałamsięprzeszukaćkażdypowódprzezktórysięzemnąnie
skontaktował.Zostawałamzniczymzakażdymrazem.

-Jednakbyliścietylkodziećmi,Evie-zaczynaNicole,alezatrzymujęją
kiwającenergiczniegłową.

-Nie,wiem,żebyliśmydziećmi,aleteuczuciabyłybardzo,bardzo
prawdziwe.Dlanasobojga.Niemogęwyjaśnićdlaczegomnieopuścił,
dlaczegomnieokłamał,alewiem,żejegouczuciabyłybardzo,bardzo
prawdziwe.Iniezmienięzdania.Niewiemdlaczegosięzmieniły,alena
pewnoniezmienięzdaniasądząc,żewcalenieistniały-zagryzamwargę.

GłośnebzyczeniedochodzizkuchniiNicolepodskakujezmiejscabyiść
wyłączyćkuchenkęiwraca

nakanapępotrzydziestusekundach,patrzącsięnamniezaczarowana.

-Wkażdymrazie!-mówię,starającsiępowiększyćhumorwpokoju.-To
byłoosiemlattemu.-

Prawieczujęjakbymmusiałapocieszyćichposmutnymkońcutejopowieści.

Potem,mówięimoJake’uijegopowiązaniuzLeo,omojejkonfrontacjiz
nimiojegopojawieniusiędzisiajipoproszeniuonumertelefonu.

-Dodiabła!-krzyczyNicole.-Evie,toprzeznaczenie,towłaśnieto.To
znaczy,przykromisłyszećoLeo.-Patrzynamniesmutnie.-Alemówiłaś,
żeJakejestwspaniały?

Wybuchamśmiechem.CałaNicole.Mrugadomnie,dającmiznać,żechciała
doprowadzićmniedo

śmiechu.

-Tak,totalniewspaniały.Nieludzkowspaniały.Niemampojęciaczemuchce
spędzaćzemnąwięcej

czasu,alechce.

NicoleiMikeobojepatrząsięnamniejakbymmiaładwiegłowy.

-Um,kochanie,patrzyłaśostatniowlustro?-pytadelikatnie.Mikekiwa

background image

głową.

Mikekontynuuje:

-Evie,zdajeszsobiesprawęztego,żekiedyprzyszłaśtutajczwartegolipca
nagrila,zeszłegolata,każdywolnyfacetdzwoniłdomnienastępnegodnia
pytającotoczymógłbymichztobąumówić?

Machamrękąnanichjakbyodpychającichsłowa.

-Mike,wiesz,żemaszbardzodziwnychznajomych,prawda?-jednak
uśmiechamsię.

Mikesięśmieje.

-Wiem.Nasielektrycyniesąznanizniesamowitychmiędzyludzkich
umiejętności,atowiększośćz

nichbyłanaimprezie.Aleitaksąmężczyznami,Evie.I,itakmająoczy.

Kayleewpadawtymmomenciedopokoju,domagającsiękolacji.Imuszę
przyznać,żeteżjestem

background image

20

głodna.Najwidoczniej,wyduszaniezsiebierzeczyspaladużokalori.

WszyscyskierowaliśmysiędokuchniiNicolewyjmujeżaroodporne
naczyniezkuchenkikiedyja

nalewamwszystkimdrinki.Stółjestjużprzyszykowany.

-Wyjmijsałatęzlodówki,skarbie-NicolemówidoMike’a,aonwyjmuje
miskęowiniętąwfolięi

dołączadonaszkilkomabutelkamisosudosałatek.Wszyscysiadamy,
odmawiamyszybkąmodlitwęi

zaczynamyjeść.

Podczaskolacji,czasamirozmawiamy,pytającKayleeoprzedszkolei
drażniącjąnatematjej

“chłopaka”Mason’a.Jestzabawnieiciepłoijestprzepięknie,takjakzawsze.
Zastanawiamsię,takjakzawszetorobięprzychodzącnakolacjędoNicolei
Mike’a,czykiedykolwiekbędęmiaławłasnąrodzinę.

Mamnadzieję,aleniepozwalamsobieotymmarzyć.Takjestbezpieczniej.
Jaknarazie,dzieleniesięichblaskiemjestwystarczające.

Pokolacji,Nicolezaczynanapełniaćzmywarkę,ajaoferujęKayleekąpieli
położeniedołóżka.

Idziemynagórę,napełniamwannęciepłąwodąibąbelkami,ględzimyi
śmiejemysiękiedyonasięmyje.

Kiedywycieramją,pyta:

-CiociuEvie,opowieszmihistorięnadobranoc?Twojehistoriesą
NAJLEPSZE!

Uśmiechamsię,przytulającjejowinięteręcznikiemciało.

-Jasne,słodkości,aledzisiajbędziejakaśszybka,bociociaEviejest
zmęczonaimusiodrana

pracować,okej?

-Okej!-wyśpiewuje.

Pomagamjejnałożyćpiżamęiumyćzęby,apotemwtulamysięwjejłóżkoi
zaczynam:

background image

-Pewnegorazubyłasobiemaładziewczynka,którabyłatakniemożliwie
słodka,takintensywnie

słodka,takniesamowiciesłodka,żekiedyktośjąpocałował,ichusta
zmieniałysięwprzepysznysmakcukierków.

-Robiłysiętakietwardejakcukierek,ciociuEvie?-pytaKaylee,marszcząc
lekkobrwi.

-Nie,nietwarde,tylkomiałytakismak,ibyłyciemniejszeniżichnaturalny
kolor.Niebyłytylkopyszne,aleiurocze.

-Jejmamapocałowałają,poczymjejustaprzybrałysmakwiśniowejwanili.
Jejmałasiostra

pocałowałająpoczymjejustaprzybrałysmakgumybalonowej.

-AleciociuEvie,cojeśliniepodobałimsięsmakichust?

-Cóż,smakpozostawałtylkoprzezokołotrzymiesiące,więcewentualnieby
przepadł.Alekażdy

kochałsmakswoichust,bojakimścudemsmakbyłprzywiązanydochemiw
danymcieleosoby,więctonaturalniewychodziłoprawidłowozakażdym
razem.

Kayleekiwagłowąiwtulasiębardziej.

-Awięc,wkońcucałyświatdowiedziałsięotejmałejdziewczynceijej
unikalnejzdolnościiludziezcałegoświataprzychodzili,całowalijąi
zdobywaliwłasnysmakust.Wszybkimczasietłumybyłytakieduże,żejej
rodzicezaczęlibraćzatoopłatębyzmniejszyćtłumipopewnymczasie
porzuciliwłasnąpracęiustawilibiznesnazwanyCukierkoweUsta.

Kayleeziewaijateż.

-Maładziewczynkazaczynałabyćsmutnaismutna,przezwszystkichludzi,
którzyprzychodzilitylkopotobytoodniejzabrać,byużyćjejzdolności,
dzieńpodniu.Jejrodziceobserwowalijakstajesięonazamkniętawsobiei
zdystansowanaiichniemożliwiesłodkamaładziewczynkaznikałaprzedich
oczami.

Kayleeznowuziewa.

-Więcprzeprowadzilisiędoinnegomiastawśrodkunocyinigdynie
usłyszanoonichsłowa.

AczkolwiekjestplemięwAustrali,któresłyniezposiadanianajbardziej
różowych,najsłodziejwyglądającychustwkontynencie.

MrugamwdółnaKayleeiwstajężebymócjąprzykryć.

background image

-Zepsułaśzakończenie,ciociuEvie-mówi,aleuśmiechasięśpiąco.-
Pomyślęoczymślepszym.

Śmiejęsię.

-Cóż,okej,małykrytyku.Niemogęsiędoczekaćbytousłyszeć-uśmiecham
siędoniejznowu,

całujęjejczołoiidędodrzwi.-Dobranocmałesłodkości.-szepczękiedy
wyłączamświatło.

-Dobranoc,ciociuEvie-słyszękiedyzamykamdrzwi.

background image

21

Rozdział8

Evie10lat,Leo12lat

Idędomojegozwyczajnegostolika,położonegoztyłunastołówce,którego
dzielęzWilow,trzymam
szkolnylunchnatacykiedygodostrzegam.Denny
Powel,chłopak,którynigdynieodpuściokazjibymnie
poniżyć.Mojeoczy
przeskakująnalewoiprawo,szukającjakiejśścieżki,dziękiktórejniebędę
musiałaobok
niegoprzechodzić.Niematakiej.Równieżjużmniedostrzegł,
więcjakbymsięodwróciłaiuciekła,sprawyby
sięmiałyjeszczegorzej.
Trzymaniewysokogłowyiignorowaniegokiedybędęprzechodzićjestmoim
najbezpieczniejszymwyjściem.

Jestemtakskupionanamojejmisjiprzechodzeniaobokniego,żenie
dostrzegamjakwysuwasię

jegonogatużprzedtymjakmamodetchnąćzulgi.Trzymamtacęprzedsobą,
więckiedymojastopa
zahaczaojegonogę,mojeprzeciążoneramionaciągną
mniedoprzoduilecęnapodłogę,makaronzserem,
parzonemarchewkii
galaretkakończąnacałejmojejżółtejkoszulcezkrótkimirękawamioraz
trochębryzga
minatwarziwłosy.

Mojeciałoprzechodziwtrybprzetrwania,puszczająctacę,odwracającsięi
czołgającdotyłu,zdala
odDenny’ego,aleprzezrozwalonejedzenie.Kiedy
widzę,żeonnadalznajdujesięnaswoimsiedzeniu,
ledwohamującśmiech,
któryjestzajegooczamiiwuśmieszkunajegoustach,wstajępowoli,czując
jakbym
byłagdzieśpozamoimciałem.

Jestembałaganem,caławjedzeniu,napodłodze,umoichstópzaczynasię
robićkałużazmleka

kiedyzawartośćkartonusięopróżnia.Czujęwybuchgorąca,którepokrywa
mojepoliczkiiłzyzbierającesię
wmoichoczach.Śmianiesięjużsięzaczęłoi
corazwięcejśmiechówsiędołączakiedymojeoczyprzesuwają
siędookoław
panice.Wkońcu,Dennypoddajesięiwypuszczagłośnyrechot.Ledwo
dostrzegam,żebrzmi
tonosowoitrochęjakpisk.Łapiękontaktwzrokowyz
kilkomaludźmi,którzypatrząnamnieze
współczuciem,atojestjeszcze
gorsze,więcszybkouciekamodnichwzrokiem.

Naglenamoimramieniupojawiasięręka,chwytającmniesolidnieisłyszę
cichygłoschłopaka.

-ChodźEvie,odprowadzęciężebyśsięwyczyściła-patrzęnadłońnamoim

background image

ramieniu,apotemmojeoczywędrująwgóręjakbywzwolnionymtempieito
LeoMcKenna,chłopak,którywprowadziłsiędo
mojegodomuzastępczegow
zeszłymmiesiącu.Jestodemnieklasęwyżej,mimotego,żemiałparę
miesięcy
temuurodzinyiskończyłdwanaścielat.Janieskończęjedenastulat
jeszczeprzeztrzymiesiące.Kiwam
nerwowoiporuszamsiężebyodejść,ale
Leotrzymamniewmiejscu.Kiedypatrzęznowunajegotwarz,
widzę,że
patrzywzamyśleniunaDenny’egoPowela.Dennyteżtozauważaiwyrzuca:

-Nacosięgapisz?

-Starałemsobiewyobrazić,jakbyśwyglądał,jeżelibyśmiałpołowęmózguw
głowie.Możetrochę
inaczejwokółoczu…ciężkopowiedzieć.Wymagato
obrazowejwyobraźni.

Dannypodskakuje,jegotwarzrobisięczerwona,zaciskapięści.

-Coty…-alewtedysłyszymymocnystukotobcasówspieszącychdostołówki.
Dennyzatrzymujesię
tamgdziebył.

Leorozglądasiępocałympomieszczeniuimówi:

-Wszystkomożebyćśmiesznetakdługojakdziejesiętokomuśinnemu,
prawda?-wydaje

zdegustowanydźwięk,anastępnieprowadzimniedodrzwi.Dyrektorka
szkoły,PaniHenry,wchodzido
stołówki,aLeomówi.-Evieprzezprzypadek
upuściłatacę.Odprowadzamjądołazienki.

-Oh,okej-onamówi,patrzącnamnieztroską.-Zawołamdozorcężebyto
posprzątał.Wszystkow
porządku,skarbie?-pyta,ajatylkokiwamgłową
kiedywychodzimy,zastanawiającsiędlaczegoLeonie
powiedziałdlaniejco
zrobiłDenny.Jestemjednakzbytzawstydzonażebycokolwiekmówić.

Wilowprzybiegadonasnakorytarzu,chwytamniezałokiećiszepcze:

-Evie,wszystkowporządku?-Wilowzawszeszepcze,jakbymyślała,że
mówiączagłośno

powiadomikogośojejistnieniu.Patrzęwdół,naniąidajęjejuspokajający
uśmiech.

ZostawiamyLeowkorytarzu,idziemydodamskiejłazienkiiczyszczęswoją
koszulkęmokrymi,

background image

22

papierowymiręcznikami,najlepiejjakmogęizmywamjedzenieztwarzyi
włosów.Potemstojęprzed
suszarkąprzezparęminut,doczasuażmoja
koszulkajestprawiesucha.Wzdychamistajęprzedlustrem,
gryzącwnętrze
policzkaipatrzącnasiebieprzezparęminut.Wiemcowszyscywidzą;
grzywka,którajestza
długa,boniktniezabieramnienaregularnestrzyżenie,
stareciuchy,którerobiąsięzbytobcisłe,fakt,że
potrzebujęstanika(jestem
zbytzawstydzonabypytaćkogośokupieniemijednego),ibuty,którewydają
dźwiękjakchodzę,bopodeszwaodpada.

Mojeoczywędrująwlewożebydostrzec,żeWilowteżnamniecichopatrzy.
Uśmiechasiętym

wstydliwymuśmiechemWilowimówi:

-Tenchłopakcięlubi.

Unoszębrwi.

-Leo?-uśmiechamsiędoniej.-Nah,onpoprostunielubiDenny’egoPowel
a.

-Pewnienie.Alenadalcięlubi-uśmiechasięszeroko.

Równieżsięszerokouśmiechamichwytamjejdłońkiedywychodzimyz
łazienki.

Leostoiopartyościanę,naprzeciwkonaszejłazienki,zjednąnogązgiętą,
jegostopaspoczywana
ścianie,aręcemaschowanewkieszeniach.

-Chodźcie,odprowadzęwasdziewczynydoklasy-potemsięgadoplecakai
wyjmujemałątorbę

orzeszków,podajemijeimruga.Mójlunch.

***************

Siedzęposzkolenagankumojegozastępczegodomu,odrabiającpracę
domową,kiedyLeowchodzi

napierwszyschodek.Mojeoczyrozszerzająsię,kiedyzdajęsobiesprawęz
tego,żemaopuchnięte,czarne
okoikrwawiącąwargę.

-OmójBoże.Cosięstało?-szepczę,wstajęipodchodzędoniego.

Jednakonsięszczerzy,więczatrzymujęsię,kładędłonienabiodrachipatrzę
naniegopytająco.

background image

-Leo,codokładniejestzabawnegowobrywaniu?

-Fakt,żeDennyPowelwyglądaowielegorzejodemnie.

-Leo!Onjestdwarazytakijakty!MógłciebieZABIĆ.Niemogęuwierzyć,
żetozrobiłeś.Dlaczego?

Zaciskaustaipatrzynamniejakbybyłpoirytowany.

-Bomusięzbierało,dlatego.

Bioręgłębokiwdech,sięgającwgórębygodotknąć,alejednaksię
powstrzymuję.

-Jednaktwojatwarz.Wyglądaboleśnie.

-Tenrodzajbólujestlekkimrodzajem-mówiiprzechodziobokmniedo
domu.

Wiemcomanamyśli.Myślęotymmówiąc:

-Kijeikamieniekościcipołamią,aletwojesłowanigdycięniezranią-ale
terazjestwszystkona
odwrót.Kije,kamienieipięściMOGĄzłamaćtwoje
kości,aletosłowamogązłamaćtwojeserce.

background image

23

Rozdział9

Następnegodnia,kiedymamprzerwęwpracy,dostrzegam,żemam
nieodebranepołączeniei

wiadomośćodtegosamego,nieznanegonumeru.

Zadzwońdomniejakznajdzieszminutę,piękna.JM

OBoże!ToJake!Inazwałmniepiękną.

Wybieramjegonumernerwowo,aonodbieranatychmiast.

-Evie.

-Hej,Jake-czemubrzmiętakchropowato?Cholera.

-Słuchaj,idęnaspotkanie,więcmogęgadaćtylkoprzezminutę,ale
chciałbymzabraćciędzisiajnakolację.

-Oh-mówięzaskoczona.-Um,ja…

-Evie,tojesttakalbotakpytanie-mówiżartobliwie.

Uśmiechamsię.

-Ja…tak,możebyć-mówię,nagleczującsięnieśmiałaiwytrąconaz
równowagi.

Mogęusłyszećśmiechwjegogłosiekiedymówi:

-Świetnie.Odbioręcięosiódmej.

-Um…-jąkamsięgłupkowato.

-Dozobaczeniawieczorem,Evie-mówiirozłączasięzanimbymmiała
szansęjąkaćsięjeszcze

bardziejdotelefonu.

Jasnacholera!

***************

Tojednaztychchwil,wktórychchciałabymmiećwannę.Szalenie
chciałabymnamoczyćsięw

wannie,przedmojąrandkązJake’m.Niejestempewnadlaczego.Topo
prostuwydajesięjakcoś,copowinnamrobićprzedrandkązJake’m
Madsenem.RandkązJake’mMadsenem!

background image

Pozwalamsobienamomentpaniki.Jestemkompletniewytrąconaz
równowagi.Toniejest

bezpieczneuczucie.Cojeślibędziechciałmniepocałować?Możepowinnam
toodwołać.Niemampojęciajakrandkować.

Bioręsięwgarść.Totylkokolacja.Jeślipoczujęsięniekomfortowoto
powiemmu,żenieczujęsiędobrzeiwrócędodomu.Okej,mogętozrobić.

Bioręprysznic,golącsięwszędzie,apotemnawilżamkażdykawałekciała.
Bioręmójstarylakierdopaznokciinakładamcukierkowo-jabłkowy
czerwonynamojepalceustóp.

Wczasie,gdymojepaznokcieustópschną,suszęostrożniewłosy,a
następniekręcęje,ażspadająpomoichplecachwlekkichfalach.

Poświęcamtrochęwięcejczasunamakijaż,malującrzęsytakjakzwykle,ale
używającjeszczetrochęczarnegoeyelinera,różuiwiśniowegobłyszczyka.

Zakładamparęczarnych,koronkowychmajtekipasującystanik,apotem
zmierzamdomojejmałej

szafy.NiemampojęciagdzieJakezabieramnienakolację,chrząkami
hmmamprzezparęminutnadtymcozałożyć,ażwkońcupiszędoNicole.

RandkazJake’m!Comamzałożyćnakolację?Niepowiedziałmigdzie
idziemy.

Co???Wisiszmiwieleszczegółówjutro.Czarnespodnie,kremową,
koronkowąbluzkęna

ramiączkach,którąmiałaśnamojeurodzinyitwojeczarne,wiązane
sandały.Czarną,wełnianąkurtkęna
bluzkę.Aletrzymajjąściągniętą,
kiedyotworzyszdrzwi.;)

K.Jesteśmojądeskąratunku.xxooPogadamyjutro.

Uh,taapogadamy.;)Bądźgrzeczna.ZróbzdjęciePanaWspaniałegodla
mnie.xxoo

Botowcaleniebędzieniezręczne.

background image

24

:p

Zakładamstrój,którywybrałamiNicoleipatrzęnasiebiewlustrze.Czarne
spodniesą

wystarczającookiełznane,alekremowa,koronkowabluzkajestseksownaw
każdymcaluiwiercęsięprzedlustrem,zastanawiającsięczymogłabymto
zdjąćprzedJake’m.Jestonanacienkichpaseczkachipodkreślamojątalię.
Jestdopasowananamojejklatceapotemschodziwdół,podkreślającmoje
piersi.

Odwracamsięodlustra,biorącgłębokiwdech.Decydujęsięotworzyć
butelkęwinaiwypićkieliszekbydałmiodwagiiuspokoiłmojenerwy,nim
zjawisięJake.

Właśniebioręczwartyłykwina,kiedysłyszępuknięciewdrzwi.Jest6:53.

Wylewamniedokończonewinodozlewuiszybkomyjękieliszek,anastępnie
idędodrzwi.Jake

uśmiechasiędomniekiedyjeotwieram.Mojeoczyprzebiegająponimipo
jegociemnoszarychspodniach,zapinanejbiałejkoszuli,czarnympaskui
czarnychbutach.Ohmój.Wchodzibezzaproszeniainaglejegodłonie
chwytająmojąszczękęiprzyciągamniemocnodoswojegociała.

Cześć.

Jestsekundawktórejnaszeoczysięspotykająidostrzegamwjegooczach
ogień,przedtymjakjegoustazderzająsięzmoimi.

Ztyłumojegogardławydobywasiędźwiękiowijammojeręcewokółjego
szyi.

Jegojęzykwsuwasiędomoichustiskomlę,kiedymójwłasnyspotykasięz
jego.

Boże,ontakdobrzesmakuje.

Minęłobardzodużoczasuodkądbyłamcałowana.Inigdyniebyłam
całowanajakteraz.

Mojeciałoprzyciskasiędojegociała,bydostaćodniegowięcej,wczasie
gdyjegojęzykplądrujemojeusta,naszejęzykitańczą,piją.Topyszne,
wymagająceibardzo,bardzogorące.

Jednazmoichdłonikierujesiędojegomiękkichwłosówiprzesuwamprzez

background image

niepalcami,ajednaz

jegodłonisuniewdółbyzłapaćmójtyłekitobardzo,bardzodobreuczucie,
więcznowuskomlęwjegoustaprzezcoonjęczywmojeiczujętenjęk
międzynogami.

Mojenogisąsłabekiedysięgotrzymam.Jegopocałunekstałsiękotwicądo
tejziemi,powodem

mojejegzystencji.

Więckiedyonodsuwaswojeustaodmoich,oddychającciężkoicofającsię,
wydajędźwiękprotestu

wgardleimojeoczypowoliotwierająsiębyzobaczyćJake’a
uśmiechającegosiędomnie.

-Cholera,potrafiszcałować.

Uśmiechamsiędoniegonieśmiało,starającsięprzywrócićorientację,
oddychającciężkoizkażdymwdechem,czującjegoprzepyszny,leśny
zapach.

-Wow…-mówięgłupkowato.

-Taa-mówi,znowusięuśmiechając.-Głodna?

Mrugamnaniegokiedydocieradomniejegopytanie.

-Tak.

Zamykamdrzwiinakładamkurtkę,aonprowadzimidoswojego
samochodu,zaparkowanegoprzed

moimbudynkiem.

-Czynormyprzypadkiemniedyktują,żepowinieneśmniepocałowaćpo
naszejrandce?-pytam,uśmiechającsiędoniego.

-Niemogłemczekać-mruga.-Tobyłojak,albociępocałowaćalbooszaleć.

Wow,lubięto.

JakeprowadzimniedomiejscapasażerajegoBMW,ajaszczerzęsiędo
niegojakgłupek.Wtapiam

sięwskórzanesiedzenie,wdychajączapachnowegosamochodu.Słyszałamo
tym,alenigdytegonie

doświadczyłam.Rozumiemterazocozawszejesttyleszumu.Opieramgłowę
izamykamoczy.

Mmmm,zapachnowegosamochodu.

background image

Zamykamojedrzwiiobchodzisamochód,wchodzidoniegoiterazwdycham
zapachsamochodui

leśnyzapachJake’a.Yum.Kiedywjeżdżanaulice,bierzemojąlewąrękęw
swojąiprzysuwajądoswoichust.

Potemtrzymamysięzaręcemiędzynaszymisiedzeniamiwtrakcie,gdyon
prowadzilewąręką.

-Awięcgdziemniezabierasz?-pytam,uśmiechającsię.

-Lubiszowocemorza?-pyta.-Pomyślałem,żemoglibyśmypójśćdo
restauracjinadrzeką.

-Tak,kochamowocemorza.Brzmifajnie-uśmiechamsię.

Jedziemywsympatycznejciszyprzezkilkaminut,ażmojemyślizaczynają
sięobracać.

background image

25

Zdecydowałam,żemuszędokładniewiedziećjakiesąintencjeJake’a
Madsenajeżelichodziomnie.

JużczujęjakbytoJakemiałnadtymwładzęiwiem,żeonniejestzmojej
ligi,apomimotejwiedzy,siedzęwjegosamochodziepozwalającmuzabrać
sięnakolację.Niejestemdziewczyną,którajestchętnapodejmowaćdużo
szanswżyciu.Tojesttokimjestem,kimmuszębyć.Atenmężczyznajuż
wyprowadził

mniezrównowagi,aznamgotylkotydzień.

Zrozumiałam,żeJakeMadsenjesttypemmężczyzny,któregokobietychcą
miećnawyłączność.Nie

jestemnietykalna.Aleniejestemteżgłupia.

-WięcJake-mówię,podgryzającwargę.-Chodziszczęstonarandki?

-Nie-potemonzatrzymujesię,myśląc,anastępniekontynuuje.-Byłowiele
kobiet,Evie,alenie,nieumawiałemsięzwielomaznich.-Zerkanamnie,
oceniającmojąreakcjęcodotegostrzępuinformacji,apotemodwracasiędo
drogi.-Niejestemztegodumny,aletoprawda.Czytociprzeszkadza?-
Wydajesięzaniepokojony.

NiejestempewnadlaczegoJakepodzieliłsiętymzemną,alemampewną
myśliniejestonadobra.

Pozostajętakbardzopozbawionawyrazujaktomożliwe,kiedymówię:

-Jake,niemogębyćtwojąprzyjaciółkąodseksu.

Niepatrzynamniekiedymówi:

-NiechcętegoztobąEvie.

Mójbrzuchgwałtownieopadadomoichstóp.Oh,cholera!Jestemidiotką!

-Oh.Tylkomyślałam…toznaczy,ja…bo…-jąkamsię.OBoże,mogęteraz
umrzeć?

-Evie-mówicicho,wkońcunamniepatrząc.-Mamnamyślito,żekiedy
cięprzelecę,będziesz

moja.Czytodlaciebiezrozumiałe?

Oh!

Gapięsięprostoprzedsiebie,niewiedząccopowiedzieć.Jegosłowa,

background image

niewiarygodniearoganckie,

wysłałyelektrycznefaleprostomiędzymojenogi.Zaciskamrazemuda.

-Eviespójrznamnie.Teżtoczujesz,prawda?

IJakemarację,bodokładniewiemocomuchodzi.Iskrymiędzynamisą
praktycznienamacalne.

Nigdynieczułamtakiegofizycznegociepłaipragnieniadoinnejosoby.
Nigdy.

KiwamnaJake’a.

-Tak-szepczę,czującjakbymzgodziłasięcodoczegoś,aleniejestem
pewnadoczegodokładnie.

Uśmiechasiędomnieiwjeżdżanaparkingrestauracjinazwanej“TheChart
House”.

Gasisamochódiobracasięwmojąstronę.Jegopięknatwarzjestpoważna,
kiedymówi:

-Mogęzapytaćzilomamężczyznamisięumawiałaś,Evie?-wyglądajakby
wstrzymywałoddech.

Jestemzaskoczonaiczujęjakmojepoliczkipłoną.Patrzęprzedsiebiei
mówięnonszalancko:

-ZwielomamężczyznamiJake,alewątpię,żebymożnabyłopowiedzieć,że
sięznimiumawiałam.

Jegonozdrzabuchają,agniewwypełniajegooczyprzezkrótkimoment,
zanimuspokajasięipatrzy

namniecichoprzezminutę.

-Żartujeszsobiekurwazemnie-wkońcumówicicho.

-Towporządkudlaciebie,aleniedlamnie?-pytam.

-Tak,bojesteślepsząosobąniżja-mówizwyczajnie,jakbytobyła
najbardziejoczywistarzecznaświecie.-Jake…-zaczynam.Aleniejestem
pewnacopowiedzieć.Możemyśleć,żewiejakąjestem

dziewczyną.Jestempewna,żemojeniedoświadczenieemanujezemnie.Ale
czegoonniewie,toto,żenigdyniebyłamdlanikogowystarczająca.Nikt,
kogopotrzebowałam,niechciałmniezatrzymać.

-Chcętylkoszczerejodpowiedzi.Chcętylkowiedziećilumężczyznbyłow
twoimżyciu-jegoszczękajestzaciśniętamocno.Icododiabła?

background image

Wzdycham.

-Umawiałamsięzparomakolesiami.Większośćznichbyłaustawionaprzez
Nicole.Zżadnymna

serioizżadnymniewięcejniżtrzyrazy.Ostatniraz,kiedyposzłamz
facetemnarandkę,byłroktemu.

Poszliśmyraznakolację,zapytałczymógłbymniejeszczegdzieśzaprosić,
aleodmówiłam.Czytodlaciebiewystarczające?-czujęsięzawstydzonai
zirytowana,żenalegałnatąinformację,bowydobycietegozsiebiesprawiło,
żezdałamsobiesprawęztegojakżałosnebyłomojeżyciespołeczne.

Bierzemojąrękęwswoją.

background image

26

-Awliceum?-pyta.

-Liceum?-potrząsamlekkogłowąiśmiejęsiępusto.-Nie,nieumawiałam
sięznikimwliceum.

Patrzysięnamnieprzezmoment,apotempochylasię,odwracamojągłowę
wjegostronęjednym

palcemnamojejszczęceicałujemniesłodkowusta.

-Czasbymcięnakarmił.Iczaspogadaćolżejszychrzeczach.Chcęzobaczyć
twójuśmiechiusłyszećtwójśmiech.ChcęwiedziećktotojestNicole,chcę
wiedziećjakijesttwójulubionyfilm,dlaczegouwielbiaszbiegaćtakranoi
jakąmaszmuzykęnaiPodzie.Poczekajtu.

Podchodzidomojejstrony,otwieradlamniedrzwiiczekaażwyjdę.Bierze
mojąrękęizmierzamy

dorestauracji.

***************

Restauracjajestpiękna,zuroczymwidokiemnarzekę,jedzeniejestpysznei
podczaskolacji

śmiejemysięirozmawiamy.MówięmuoNicole,Mike’uiKaylee.Mówię
mucooznaczadlamniebieganie,otymjakdorastałamczującsiębezsilnai
jakbieganiesprawia,żeczujęsięsilnaidoświadczona,rozkoszującsiętym.
Kiwagłową,jakbytorozumiał.

Wydajesięzainteresowanywszystkimcomówięikiwa,uśmiechasię,
zachęcamniedo

kontynuowania.Sprawia,żeczujęsięwygodnieiinteresująco.

-Bardzodobrzesobieradzisz,Evie-Jakemówi.

Marszczęlekkobrwi.Oczymonmówi?

-Jestempokojówką,Jake-mówię,jakbyjeszczetegoniewiedział.

-Nigdyniewstydźsięuczciwejpracy,jakąwykonujeszbyspłacićczynsz.To
cholernierzadkie,żektośktopochodziztakiegośrodowiskajakty,nie
powtarzacyklu…narkotyki,wczesnaciąża,znęcaniesięnadkimś.Bądźz
siebiedumna.Zasługujesznacałyrespekttegoświata.Myślę,żejesteś
niesamowita-mówi,patrzącnamnieztympięknymciepłemwjego
brązowychoczach.

background image

Niktnigdyniepowiedziałmi,żejestzemniedumny.Anijednaosoba.Więc
touderzyłomnie

głębokoipoczułamwilgoćwoczach.Patrzęwdół,zawstydzonaibioręłyk
wina.

-Dziękuję-szepczę.

Jesteśmyprzezminutęcichoimimotego,żenieczujęsiędobrzeodnośnie
zagłębianiasięw

szczegółyprzeszłościmojejiLeo,ciekawośćjestdlamniezaduża.Byłamw
szokuodnośnieśmierciLeowtrakcieostatnichmomentów,kiedybyłamz
Jake’m,aletymrazempytam:

-MogęcięzapytaćoLeo?

Jegooczyprzeskakujądomnieikiwa.

-Oczywiście-alebrzminagletrochęostrożnie.

-Byłszczęśliwy?Miałdobreżycie?

Nicniemówi,apotem:

-Niewiemjaknatoodpowiedzieć.Nieznałemgozadobrze.Toznaczy,w
trakcieuprawianiasportuiimprezowania,wtensposób.

Kiwamgłową.Zdajęsobiesprawęztego,żepodgryzamwnętrzepoliczka,
przyzwyczajenie,które

myślałam,żeporzuciłamwopiecezastępczej.Bioręgłębokiwdech.

-Kiedyodchodził,obiecałmi,żebędziesięzemnąkontaktował,alenigdy
tegoniezrobił.Masz

jakiekolwiekpojęciedlaczego?

Wyglądanasmutnego,jakbybyłomumnieszkodaiwłaśniedlategonie
chciałamporuszaćtego

tematu,aleczułam,żemuszęwiedzieć.

-Przykromi.Niewiem.Naprawdęniewiemjakibyłjegodom.Akiedy
pierwszyrazmiotobie

powiedział,tobyłowszpitaluiprzekazałemcidokładnietocopowiedział.

Kiwamgłową,biorąckolejnyłykwina.Czujęjakbywspomnienieimienia
Leowprowadziło

melancholiędonaszejrandki,którejniebyłotuwcześniej,więcpoprawiam
nastrój,uśmiechającsiędoJake’aimówiąc:

background image

-Tomożebyćtrochędziwnarzeczdopowiedzenia,ale,cóż,jeślimiał
kogokolwiekwysłać,cieszęsię,żetobyłeśty.Miłodzisiajspędziłamczas.

Przezkilkasekundjestcicho,madziwnywyraztwarzy,alepotemszerokosię
uśmiechaimówi:

background image

27

-Teżsięcieszę,żemniewysłał.Myślałem,żewyświadczammuprzysługę,
alewyglądanato,żetoonwyświadczyłprzysługędlamnie.

Potymjaknaszetalerzesąsprzątnięte,Jakesięgaprzezstół,bierzemojeręce
imówi:

-Mogęcięznowugdzieśzabrać?

Kiwamnatak,spoglądającwdół,czującsięzawstydzona.

KelnerzwracakartękredytowąJake’a,aonszybkopodpisujerachuneki
mówi:

-Gotowa?-izaczynawstawać.

Uśmiechamsięiwstaję.Pomagaminałożyćkurtkę,potemznowuchwyta
mojądłońiwychodzimyz

restauracji.

Jedziemyzpowrotemdomojegomieszkania,rozmawiająclekkoomieściei
kilkuulubionych

miejscach.Opowiadamitrochęodorastaniuniedalekoplaży,akiedymówię
mu,żechciałabymkiedyśzobaczyćocean,onbierzemniezarękęimówimi,
żechciałbybyćtym,którymnietamzabierze.

Nieodpowiadam,myśląc,żetrochęzawcześnieabyplanowaćtakiepodróże.

Przejeżdżamyostatnieparęmilwmiłejciszy,radiocichograwtle.

Zatrzymujemysiępołowęblokudalejodmojegomieszkania,bowszystkie
miejscaprzednimsą

zajęte,Jakegasisamochód,aleniewychodzi.Patrzynamnie,ajasiędo
niegouśmiecham.Czujęjakbyśmybyliodseparowanizdalaodświata,w
jegociepłymsamochodzie,tylkonaszadwójka.

-Jesteśtakapiękna,gdysięuśmiechasz-mówiJake.

Naglepochylasię,bierzemojąszczękęwswojedłonieidelikatniecałuje
mniewusta.

Opieraswojeczołoomojeipatrzymiprostowoczy.Jestwnichjakiś
nieodczytalnywyrazimoje

sercezaczynabićszybciej,kiedypatrzymysięnasiebie,międzynamisą
zaledwiecentymetry.Niewiemczyjestemprzestraszona,czyjegobliskość

background image

sprawia,żemojakrewpompujeszybciej.Niewiemcowtym

momencieczuję,niewiemczychcęsięprzybliżyćczyodsunąć.Towszystko
jesttakintensywneiszybkie.

Potrząsamgłowąinakoniecsięodsuwam.

-Cosięstało?-pyta,jegogłosjestcichy,delikatny.

Wypuszczampowietrze.

-Nic,towszystkojestpoprostudlamnienowe-aleuśmiechamsiędoniego
iontoodwzajemnia.

Jakeodprowadzamniedodrzwiimimotego,żezaczęliśmywieczór
pasjonującympocałunkiem,

kończysięonpocałunkiem,któryjestprawieniewinny,ocierającjego
delikatnymiustamilekkoomoje,uśmiechającsiętympięknymuśmiechemi
zostawiającmniewotwartychdrzwiach,rozczarowanąichcącąwięcej.Ale
zamiastrzucićsięnaniego,czegonigdybymniezrobiła,moimjedynym
wyjściemjest

uśmiechnąćsięipatrzećjakodchodzi.

background image

28

Rozdział10

Następnegorankabudzęsięwcześnieżebypobiegać.Robięszybkotrzymile
wokółparku.Poranek

jestrześkiizimny,niebojestmieszaninążółci,pomarańczyidelikatnego
błękitu.

Wracamdodomuikiedymamotworzyćfrontowedrzwi,dostrzegam,że
zamekzostałnaprawiony.

Wkońcu!Chwila,czytoprzypadek,żeJakewkurzyłsięotoparędnitemu,a
terazjestonmagicznienaprawiony?

Wchodzędośrodkamyślącotymibioręszybkiprysznic,śpiewającrazemz
małymradiem,które

postawiłamnaumywalce.Suszęsię,kremujęinakładamuniformHiltonu.
Mamdzisiajwczesnązmianęipracujęwieczoremwkateringu.Jestimpreza
wjednymzeleganckichhotelówwmieścieizawszedobrzepłacą,więcnigdy
nieodmawiamtejpracy,jeślimijąoferują.

Szybkosuszęwłosyiukładamwniski,luźnykok.Trochęmaskary,błyszczyk
ijestemgotowado

wyjścia.Kiedychwytamtelefonzkuchennegoblatu,zauważam,żemam
wiadomośćodJake’a.Uśmiechamsięjużprzedprzeczytaniemjej.

Spędziłemwczorajwieczoremztobąświetnieczas.Codzisiajrobisz?

Szczerzęsięiszybkoodpisuję.

Teżspędziłambardzodobrzeczas.:)Pracujęwobupracach.Będępóźnow
domu.

Chwytamkurtkęiwychodzę.Kiedyprzechodzęprzezfrontowedrzwi,
przypominamisięnowo

naprawionyzamekiszybkopiszęwiadomość.

Atakpozatym,wieszcośonaprawionymzamkuwmoimbudynku??

Siadamwautobusie,aminutępóźniejmójtelefonbrzęczy.

Mogłemzadzwonićizagrozićtwojemuwłaścicielowikamiennicysądemjeśli
nienaprawifrontowych

drzwi.Dobrze,żesiępospieszył.Zawszepowinnaśsięczućbezpieczna.

background image

Czytamjegowiadomośćwielokrotnie,amojesercesięrozgrzewa.Cholera.
Lubięgo.Czytosię

dobrzeskończy?Najwyraźniejniejestwmojejlidze.Nicwnimniemasensu
iwszystkowydajesiękrzyczećryzykiem.Alewydajesięmnieteżlubić,i
powiedział,żeczujetąsamąelektrycznośćmiędzynami,którączujęija.
WyluzujEvie,byłaśnajednejrandce.Aterazwłaśniewprowadziłamsięw
kwaśnyhumor.

Wreszcieodpisuję.

Cóż,dzięki.Doceniamto.

Mijaparęminut,anastępnie:

Dlaciebiewszystko.Zmierzamnaspotkanie.Miłegodnia/nocywpracy.
Mogędociebiejutro

zadzwonić?

Wzdycham.

Cojeślipowiemnie?

Itakzadzwonię.;)Miłegodnia,Evie.

Znowusięuśmiechamiwrzucamtelefondotorebki.Niezamierzamtego
wyolbrzymiać.Totalnie

zamierzamtowyolbrzymiać.Alenieteraz.Terazjestemprawiewpracyi
mamdzisiajdwiepodrząd.Skupsię,Evie.ZakończyłamzmianęwHiltoniei
wskoczyłamdoautobusu,mającdużoczasunawzięcieszybkiegoprysznica
(pocomyćznowuwłosy,skorobędęwchodzićiwychodzićkuchniiskończę
pachnącjakjedzenieitak?)ipołożeniesięnagodzinęnadrzemkę.Dzisiaj
wrócępóźno,więcchciałabymmiećconajmniejgodzinęsnu,skoroto
możliwe.

Zakładamparębłękitnychspodniodpiżamy,zróżowymibabeczkaminanich
ibiałytopiudajęsię

dokuchni,żebyzrobićkanapkęnakolację.Składamrazemkanapkęz
indykiem,seremisałatą,bioręjabłkoijemstojącwkąciekuchni.

Potemidędołóżka,ustawiamalarmnaszóstąikładęsię.Zasypiammyśląco
Jake’u.

Mójalarmdzwoniiwyciągamsięzłóżka.Czujęjakbymmogłaspaćprzez
resztęnocy.Alenarazie

musiwystarczyćgodzina.Zakładamuniformkateringowy,paręczarnych
spodniibiałązapinanąkoszulę,którawyprasowanawisiaławszafie.

background image

Składamstaranniefartuchiwkładamdomojejtorebki.

background image

29

Przeczesujęwłosyiukładamjewniskikok,którymiałamwcześniej.Myję
twarz,szczotkujęzębyinakładamminimalnąilośćmakijażu,aleużywam
trochęciemniejszejszminki.Przecieżtojestwieczoroweprzyjęcie,więc
mimotego,żetampracuję,toitakmyślę,żemogętrochęprzystroićtwarz.

Przyjęciezaczynasiędopierooósmej,alemojaszefowa,Tina,lubikiedy
wcześnieprzychodzimybypomócnapełniaćtace.Wychodzęrównooszóstej
piętnaście,mającdużoczasubyprzyjechaćautobusemdomiasta.Będęmiała
podwózkęodjednegozinnychserwujących,poprzyjęciu.

Wchodzęprzeztylnedrzwihoteluwktórymodbywasięprzyjęcie,zmierzam
dopokoju

bankietowego,podrugiejstroniekuchni.

-Evie!-słyszęjakktośkrzyczymojeimięiodrazusięszerokouśmiecham.
Poznałabymgłos

Landon’awszędzie.Patrzęwgóręirzeczywiścietamjest,szybkozmierzado
mnieprzezpokójbankietowy,zarzucającbiodramiimachającrękami.
Landonjestprzezabawnym,krzykliwymgejemikochamgona

śmierć.Podnosimnieiobracakrzycząc.-Boże,tęskniłemzatobą!Minęło
ZBYTdużoczasu,fantazyjnabuźko!Telefonniejestżadnymzamiennikiem.
Jakdodiabłasięmasz?

Śmiejęsięgłośno,kiedystawiamnienaziemię.

-Hej,totyjesteśtym,którymnieopuścił-żartuję.Alepotempatrzęnaniego
poważniekiedy

zaczynamyiśćdokuchni.-Jaktwojamama?

-Zostawiłemjąnarzekającązaciekleotymjaktokobieta,któraprzyszła
wysprzątaćdomkiedyonależaławszpitalu,zrobiłakiepskąpracę.Myślę,że
bezpieczniemogępowiedzieć,żezniąpoprostuwszystkowporządku.

LandonmusiałwyjechaćdoswojegorodzinnegodomuwMissouri,żeby
pomóc,kiedystwardnienie

rozsianejegomamyumieściłojąwszpitalu,dwamiesiącetemu.Jest
jedynymdzieckiemjegomamyisąstrasznieblisko,onaakceptujego
kompletnieiniemanicczegoonbydlaniejniezrobił.Topięknarzecz.

-Wspanialetosłyszeć,Lan-mówię.Patrzęnaniegoiuśmiechamsię,
ogarniającjegowygląd

background image

blondyna.

-Acoporabiałamojamałafantazyjnabuźka,kiedymnieniebyło?-pyta,
otwierającpodwójne

drzwidomasywnejkuchni.

-Oh,wiesz,trochętego,trochętamtego.Pracuję,czytam,biegam,fascynuję
siępewnymnaprawdę

gorącymkolesiem-zaczynamodchodzić,wiedząc,żezostanęprzyciągnięta.
Jestemprzyciągana.

-Co?-piszczy,aniktniepiszczytakjakLandon.Wszyscypracującyw
kuchnipatrząnanas,

przewracającoczamiiwracajądoswoichczynności.

Chwytamojeramięiprowadzimniedomałegobiurkawrogu,gdziejest
tablicapodpisów.Szybko

wpisujęmojenazwiskoiodwracamsiędoLandon’amówiąc:

-Taknaprawdętojesttrochęszybko.Ja,uh,wbiegałamczasaminaniegoion
jestznajomym

znajomegoicóż,poszliśmynajednąnaprawdęświetnąrandkęionjest
kompletniegorącyitowkażdymcalu.Alemampoprostutouczuciew
żołądku,wiesz?-marszczębrwi.-Czekaj,cholera,niepowinnamtego
mówićgłośno,prawda?Terazzapeszam.

Landonsłuchamnieuważnieiprzezminutęjestcicho,ajakprzestajęmówić,
majedenpalecna

swoichustach,jegoudasięprzesuwająipatrzynamniezamyślony.Wkońcu
mówi:

-Słuchaj,fantazyjnabuźko.Znamcięprzezprawieczterylataiwciągutego
całegoczasu,nigdyniesłyszałemżebyśnawetwspomniałaojakimśfacecie.
Albodziewczynie,toteżbymprzyjął-śmiejęsię.-

Więc.-Onmówidalej.-Tojestwielkimoment.Tojestogromne.Towłaśnie
polepszyłomójwieczór.Wiem,żeniejesttodlaciebiełatwe.-Patrzyna
mniesmutno.-Iwiem,żemaszdotegodobrepowody.Aleczytosięwcoś
obróciczynie,przysięgamci,Evie,jestemzadowolonywiedząc,żestarasz
sięzaryzykować.

Boże,naprawdękochamLandon’a.

-Dzięki,Lan-mówię,lekkozawstydzona.

background image

-Apozatym,mówienieoczymśgłośnoniezapeszatemu,bobymciągle
krzyczałjaktopączkiidąmiprostowtyłek.Cholera,jestemuzależnionyod
KrispyKreme.Niemogęsiętrzymaćodnichzdaleka.

Śmiejęsięgłośno.

UśmiechasiętymswoimwielkimLandon’owymuśmiechemimówi:

-Równieżnauczyłemsięczegoś,kiedywróciłemdodomu.Najwidoczniej
jestemstereotypem.

Wyglądamnazmieszaną.

-Comasznamyślimówiąc,żejesteśstereotypem?-pytam.

background image

30

-Wiesz,stereotyp…szefuprawiasekszsekretarką,stereotyp!

-Taa,wiemcotojeststereotyp,comasznamyślimówiąc,żetyjednym
jesteś?

-Oh,racja.Cóż,spędziłemdużoczasuwdomumojejmamykiedyspała,a
onaczytałatewszystkie

romantycznepowieści.Więcprzeczytałemkilkaiewidentnie,tojestcoś,
pięknadziewczynaznajlepszymprzyjacielemgejem.Tojeststereotyp.
Jestemstereotypem.

Wybuchamśmiechem.

-Ah,okej,cóż,todziała.Zgaduję,żeprzezmojeniespotykanepiękno,mogę
przebywaćtylkowokół

facetów,którzyniebędąmniemolestować.Jesteśmoimjedynymwyborem-
mrugamdoniego,klepiącgowtyłek.

Landonteżsięśmieje,piszcząc,gdygoklepię.

Godzinępóźniej,kuchniajestzapełniona.Tina,naszaszefowa,naprawdę
miłakobietakoło

pięćdziesiątki,zgłowąpełnąmocnokręconychblondlokówiświetnym
śmiechem,powitałanasipomagazapełnićtace.Posiadafirmękateringowąi
jestświetnąszefową,pomocnąisprawiedliwą,ześwietnympoczuciem
humoru.

Idędodrzwisalibalowej,oferującprzekąskidlagości,kobietysąwdługich,
pięknychsukniach,

mężczyźniwsmokingach.Toprzyjęciejestwydanebytrochępodnieść
świadomośćludziodnośnieautyzmu,więcnicniemogęporadzićnasłabość,
jakąodczuwamdouczestnikówtegoprzyjęcia.Szerokosię

uśmiechamoferującprzekąskiTiny,poruszającsiępopomieszczeniuod
gościadogościa.

Byłamjużwokółpomieszczeniaztrzematackamiiwracamdokuchniby
napełnićkolejną.

Landonjestkołomnie,napełniającwłasnątacę.

-Dziewczyno,zauważyłaśtociachowodległymkońcubaru?Poważne
topnięciezakażdymrazem

background image

jaknaniegozerknę.Prawdziwahistoria.

Śmiejęsię.

-Chybajeszczetamniezaszłam.Ciąglerozdajęjedzenienaśrodkusali.
Jednaktymrazemzacznęodtamtejstrony-mrugamdoniego,aonsię
szczerzy.

Idęnaparkietizmierzamwstronębaru,żebymmogłazdaćraportpóźniejdla
Landon’a.Zatrzymuję

sięprzymałejgrupie,uśmiechającsięjakoferujęimprzekąskiitrzymamdla
nichtacę.Jestwypełnionamałymiwafelkami,każdymanasobietrochę
czarnegokawioru.Wyglądatodlamnieokropnie,aleciludzieoczyszczają
mojątacę,więccojawiem?

Kiedyodchodzęodnich,widzęmężczyznęoktórymmusiałmówićLandon.
Jestodwróconydomnie

plecami,alenawetztejodległościmogępowiedzieć,żejestprzystojny.
Szerokieramiona,wąskataliaiświetnytyłek.Jednaktrochęszkoda
Landon’a,bojakaśblondynkawczerwonejsuknijestprzyczepionadojego
ramienia.Podchodzębliżej,aparasiędomnieodwraca,ajasłyszalnie
wciągampowietrze.ToJake.Ohnie!

Jasnacholera!Cholera!Cholera!

Mojeserceopadadostópistojęsztywnoprzezminutę,rozważającopcjedo
ucieczki.Zapóźno,Jakejużmniedostrzegłiprzezchwilęjegooczysą
zaskoczone,apotemwypełniająsiętymniesamowitymciepłemiuśmiecha
siędomniejakbymbyłajegostarą,dobrąznajomą,którejniewidziałprzez
wieki.

Boże!Jestemtakąidiotką.Zamykamoczynachwilęistaramsięodzyskać
siły,strzelającwniegouśmiechem,którymamnadzieję,żewyglądatak
sztuczniejakjagoczuję.

-Evie-mówi,uwalniającsięodkobietyiidziewmojąstronę,zwyrazem
niepokojunajegotwarzy.-

Niewiedziałem,żetubędziesz.-Jegooczysąrozszerzoneiprzyklejonedo
mnie.

Boże,jestwspaniały.

Jestrównieżgraczem,kłamliwydupek.

Nimmogęwydobyćjakiekolwieksłowo,czerwonasukienkaidziezanim,
mówiąc:

background image

-Jakey,znaszją?-imuszętopowiedzieć,onapowiedziałatopijana.

Jakey?Cholera!Cholera!Cholera!

Zerkamnaczerwonąsukienkęitossie,żepomimotego,żejestpijana,nie
mogęzaprzeczyć,żejestolśniewająca.Jejsukienkawyglądajakby
kosztowaławięcejniżmojacałagarderoba,wliczającmojebutyikurtki.
PotempatrzęnaJake’aiszepczęgłupio:

-Hej-Boże,jestemtakąidiotką!

Jakezaciskaszczękę,imimotego,żemówidoczerwonejsukienki,jegooczy
dalejsąprzykutedo

background image

31

mnie.

-Tak,znamją.ToEvieCruise-pojakimśczasiekiwagłowąnaczerwoną
sukienkęimówi.-ToGwenParker.

MojeoczywracajądoGweniszepczę:

-Hej-Iznowu,głupioszepczę.

Gwenkrzyżujeręcenajejdużych,sztuczniewyglądającychpiersiachimówi:

-NiepotrzebujęprzedstawianiaJakey,byłamtylkozdziwiona,żejąznasz-
potemznowułapieramięJake’aipiorunujemniewzrokiem.

Jakebierzegłębokiwdech,jegoszczękaznowusięzaciskainiewyglądaon
nazadowolonego.

TerazsiętrzęsęimuszęuciecdalekoodJake’aiGwen.Daleko,czylimamna
myślinaprzykład,

Meksyk.

-Racja-mówię.-Cóż,miłegowieczoru.-Zaczynamsięodnichodwracać,
aleprzezto,żesiętrzęsę,mojatacasięprzesuwaijedenzwafelkówzsuwa
sięnakrawędźnimmogętozauważyćiwafelpełnydużejilościczarnego
kawioruspadagłośnonapiękne,srebrne,wiązanesandałyGwen.

Przezsekundęniktniewydajedźwięku,ajajestemzmrożonajakwhorrorze.
Potem,Gwenpiszczy:

-OmójBoże!Wiesziletebutykosztowały?Nie,oczywiście,żeniewiesz!
Tosąbutyza1400

dolarów!

IomójBoże,jestemzamrożona,alenotuję,żenawetniewiedziałam,żebuty
za1400dolarów

istniejąiwmojejopini,mojacałagarderobaniedorównujeanitrochę
kosztowijejstroju.

Landonzjawiasięprzynasniewiadomoskądizabieramitacęzrąk,
umieszczającswojątwarzna

krótkąchwilębliskomojej,jegooczysąszerokieimówiledworuszając
ustami:

-Wszystkowporządku,fantazyjnabuźko?

background image

Kiwamlekkodoniego,apotemodwracamsiędoGwen,któraużywa
serwetkistarającsięzmyć

kawiorzbuta,przeklinającpodnosem.

-Bardzoprzepraszam-mówię.-Proszę,pozwólmipomóccitowyczyścić.
Jeślipójdzieszzemnądodamskiejłazienki,będęmogłaużyćczyszczącej
ściereczki.Założęsię,żeodrazutozejdzie.

Zerkanamniegniewnie,alezaczynawstawaćimówi:

-Dobra!

Jakestoitamobserwującwszystko,jegoszczękasięzaciskaijeślidalejtak
pójdzie,będzie

potrzebowałochraniaczanabuzię,bozaburzeniestawówskroniowo-
żuchwowychtonieżart.

Landonznowusięzjawia,oferującdlaJake’aszklankęszampanaztacy,aja
prowadzęGwendo

łazienki.Kiedyjużtamjesteśmy,mówiężebyusiadłanakrześle,aona
zdejmujebutaipodajemigoznachmurzonąminą.Otwierammałypakiecikz
gościnnegokoszaiszybkoczyszczębuta.OferujęrównieżdlaGwen
chusteczkęnawilżającążebymogławyczyścićczubekstopy.

Kiedyskończyłam,podajęjejbutaimówię:

-Jaknowy!Naprawdębardzo,bardzoprzepraszam.Mamnadzieję,żenie
zniszczyłamciwieczoru-

jestempoprostumiła.Taknaprawdęmamnadzieję,żebardzojej
zniszczyłamwieczór,botouczuciejestobustronne.

Ignorujemójkomentarz,nakładabutaiidziedozlewużebyumyćręce,aja
myjeręcewsąsiednim

zlewie.

-Wiesz-mówiwkońcu.-Jakekochaczynićdobro.Widzęterazdlaczego
przyjaźnisięzkimśtakimjakty.

Suszyręceiodwracasię.

-Tonaprawdęsłodkie.Aleniemyślsobieniewiadomoco,okej?Podkoniec
dniabędziewmoim

łóżkuitojabędęznimuprawiaćseks.

Potym,przechodziobokmnie,popychającmnietrochęwbokiwychodzi
przezdrzwi.Niebędę

background image

płakać.Niebędępłakać.

CholeraLeo,dlaczegogowysłałeś?Totalniesobiezemnąpograł.Całete
gadanieteżtoczujesz,Eviealbojesteśtakaniesamowita,EvieiBoże!Onma
dziewczynę!Atamyślsprawia,żechcępłakać,więcwyłączamtoi
wychodzęzłazienki.

Zmierzamdokuchni.Landontamjesticiągniemnienastronęszepcząc:

background image

32

-JasnaCHOLERAEvie,toON,prawda?Jakon,on.JasnaCHOLERA,on
chodziłtamizpowrotempotymjakposzłaśdołazienkizDziwkarską
Barbie.Kochanie,wyrazjegotwarzybyłtragiczny.COsiędzieje?

Westchnęłam,kiedywzięłamgozarękęipociągnęłamdokątaztackami.

-Oczywiście,Landon.Onmadziewczynę.Pewniezesrałsięzestrachu,że
obydwojedowiedzieliśmysięjakimjestpalantem.Najwyraźniejjestemtylko
idiotką,któraomdlałanapunkciefacetapojednejrandceiparusłodkich
słówkach.Kiedytaknaprawdę,ontylko…Nawetniewiemcoonrobił!
Właśniedlategojaniepotrzebujęczegośtakiego.Boże,tobyłoponiżające!

Patrzynamniesmutnoiściskamojąrękę.

-Evie,pamiętajcowcześniejpowiedziałem.Nieważnejaktosięskończy,
jestemzajebiście

podekscytowany,żesiętampozbierałaś.Słyszyszmniefantazyjnabuźko?-
bierzemojątwarzwswojedłonie,patrzynamnieprzezminutęiszepcze.-
Boże,jesteśzajebiściepiękna.Nicdziwnego,żeDiabełwCzerwonymrzucał
wciebiepiorunami.

UśmiechamsięszczerzedoLandon’a,boonjestseriotakisłodkiirównież
ściskamjegodłoń.

-Hej,myślisz,żewszystkimbędziepasowałojakterazpokręcęsiętutaj
zamiastpracowaćnasali?

-Taa,myślę,żenikomutoniebędzieprzeszkadzać.Plus,godzinakoktajli
prawiedobiegłakońca.

Zarazbędzieserwowanakolacja.Zastanawiamniedlaczegoktokolwiekchce
jeśćkolacjęodziewiątejwieczorem,alezgaduję,żejeślijesteśtakim
rodzajemczłowieka,któregostaćnabutyza1400dolarów,możeszustawiać
własnereguły.

-OmójBoże!Słyszałeśto?-mówięzniedowierzaniem,napełniająctacę
pyszniewyglądającymciastem.-Słyszałem,alekochanie,widziałem
ładniejszesandałynawyprzedażywostatnimtygodniu,kosztowały29
dolarów.Chciałemkupić,aleniebyłomojegorozmiaru.

Wybuchamśmiechem,aLandonmrugadomnieiidziedodrzwi.

Spędzamresztęwieczoruwkuchni,zapełniająctacekolacją,dlainnych
serwujących.

background image

Nakładamwłaśniedesery,kiedyTinasięzjawiaimówi:

-Evie,słońce!Słyszałam,żeupuściłaśkawiornastopęwysokiejblondynkiw
czerwonym!

Zastygam.Ohnie.OdwracamsiępowolidoTinyikulęsię.

-TakTina,aletobyłtylkowypadek.Wyczyściłamtodlaniej.

-Kochanie-kontynuuje,uśmiechającsięszeroko.-Czywyglądamna
zmartwioną?Onawygląda

straszniebanalnie.Przykromitylko,żeniezaliczyłaśobustóp.-Ściskamoje
ramięiodchodzi.

Boże,Tinajestwspaniała.

Kiedykolacjazostałapodana,włączniezkawą,możemyjużiść.Przyszła
ekipasprzątającaisąjużwszyscywkuchni.

Myjęręcewkuchennymzlewie,kiedyLandonwchodzi.Dostrzegam,że
lekkomarszczybrwikiedy

podchodzidomnie,więcmówię:

-Co?

-Cudnydałtodlamnieispytałczymogęcitoprzekazać.Powiedział,że
mamcipowiedzieć,żetosąjegonoweulubione.Imuszętopowiedzieć,
Evie,jestgorący,aledziwny-potempodajemimiętówkiirozpoznajejez
koszykawłazience.

Marszczębrew,patrzącnabiałeopakowaniemiętówekwmojejdłoni.Potem
odwracamjeinie

mogępowstrzymaćtego,żemojenachmurzenieprzeobrażasięwuśmiech.
Nadrugiejstroniemałego

opakowaniajestwydrukowaneNajlepszeMiętówkinaŚwiecie.

Wyrzucamjedośmieciiwracamdopracy.

background image

33

Rozdział11

Evie12lat,Leo13lat

Leżęnadachu,przedoknemmojejsypialni,patrzącsięwczyste,letnieniebo.
Uwielbiampatrzećsię
wgwiazdy,bosprawiają,żewierzęwto,żeniektóre
rzeczynatymświeciesąstałe.

Przeprowadziłamsiędotegodomuroktemuinawetmisiętupodoba.Moi
nowizastępczyrodzice
mająnastutrójkę,alemamwłasnypokój,bosątu
siostry,którerazemdzieląjeden.Mojaprzestrzeńto
mała,
przetransformowanapralnia,alemaokno,którewychodzinalekkouchyloną
częśćdachuiuwielbiam
tuwychodzićileżećpodniebem.

Moizastępczyrodzicewyraźniesięnamiopiekujądlarachunkówjakiezato
dostają,aleniesą
złośliwymiludźmi,poprostuniesąnamizainteresowani,
codlamniepasuje.Idealnie.

Małykamieńuderzawdachobokmnieiuśmiechamsię.ToznakLeo,żeidzie
nagórę.

Słyszęjakwspinasiępotreliażu,apotemczołgasiępodachuiopadaobok
mnie,półleżąc.Mana
sobieluźnespodenkiiodsłaniająonejegoguzkowate
kolana.

Patrzęnaniego,aonmarszczybrwi.

-CojestLeo?-pytam.

Jegotwarzstajesięzłakiedymówi:

-Cojatakiegozrobiłem,żeonmnietaknienawidziEvie,oprócz
ODDYCHANIA?

Przekręcamsiędoniego,zginającramięiopierającgłowęnadłoni.

-Leo…-zaczynam.

Aleonmiprzerywa,mówiąc:

-Wysłałmojegobratażebyżyłwtejpiekielnejdziurze,tylkopotobymnie
zranić.Tuniechodziło
nawetoSeth’a,chodziłooMNIE.Raniniewinnego,
małegochłopca,bonienawidzimnietakbardzo,żenie
myśli.

Mojeoczywypełniłysięłzami,bowiem,żemarację.Przeztedwalata,w
trakciektórychznamLeo,
nauczyłamsię,żejegotatajestwcieleniemdiabła.
NajwiększymbłędemLeobyłoto,żejegomama
zdradziłajegotatęizaszłaz

background image

nimwciążę.AprzezpoważnygrzechLeo,przezbycieSTWORZONYM,misją
jego
tatystałosięsprawienieżebyLeocierpiał.

DrugimbłędemLeobyłoto,żekochałswojegomłodszegobrataSeth’a,u
któregozdiagnozowano

ostrą,rozwijającąsięformęautyzmu.Przezto,żetataLeowiedział,żeLeo
kochaSeth’a,użyłgoby
skrzywdzićLeo.Rzucałpuszkipopiwiewgłowę
Seth’a,pozwalałmutarzaćsięwswoichwłasnychodpadach
przezcałydzień,
kiedyLeobyłwszkole,niezdolnybysięnimzająćiciąglebyłbrutalnyw
stosunkudoSeth’a
żebyodegraćsięnaLeo.Najbardziejchorączęściąbyło
to,żeSethbyłciałemikrwią,alewszystkocowidział

jegoojciectopionek,któregoużywałdoodegraniasięnaosobie,która
wpłynęłanajegogniewi
upokorzenie.

-UmieściliSeth’awpaństwowymdomu-usłyszałamłzywjegogłosie,więc
przybliżyłamsię,

złączyłamswojeciałoznimiwzięłamjegodłońwswoją.-Tomiejscego
zabije.

PowodemdlaktóregoLeojestwopiecezastępczejjestto,żejegoojciecwybił
zniegopierdołypo
tymjakLeopróbowałudusićgoweśnie,boonzagroził,
żeodeśleSeth’a.Przyznałmisię,żeniebyłbyw
stanietegodokończyć,ale
byłtakwypełnionystrachemizłościąodnośnieodsyłaniaSeth’a,żechciał
obrócić
gniewojcanasiebie.MówiłamdlaLeotysiącerazyjakijest
odważny,aleminiewierzy.

Wzdycha.

-Nieobchodzimnienawettocomisięstanie,poprostuniechcężebySethza
topłacił,aterazto
robi,bomojamamapodpisałapapieryżebygoodesłać,
wiedząc,żetobyłpomysłtegopalanta.Iwiem,że
wbijanietegowemniebyło
dlanichszczęśliwąkorzyścią.

Niemówiętego,aleprawdajesttaka,żewrazzodejściemLeo,troszczeniesię
oSeth’ajestpewnie
dlanichzadużymobowiązkiem.Leo,przedtymjak
zostałwysłanydoopiekizastępczej,robiłwszystkodla
tegomałegochłopca,
odzmienianiamupieluchpobawieniesięznim,kąpaniegoikładzenie
każdejnocydo
34

łóżka.

-Dzisiajwsądzie,tejskurwysynprzeszedłobokmnienakorytarzuiwyszeptał
“Seth’aNIEMA,
chłopcze.Obyprzetrwał”.Potemsięroześmiałiodszedł.
Roześmiałsię,Evie!Amojamamaniejestlepsza.

Onazanimpobiegłajakbyzahipnotyzowałjąswojączarującąosobowością-

background image

łzyspływająmupopoliczkach,ajaściskamjegorękęjakbytobyłamojalina
ratunkowa.

-Jedynympowodemdlaktóregopokazalisiędzisiajwsądziebyłoto,aby
marudzićdlasędziegoo
tym,jakbardzociężkoimbyłobyćdobrymdla
zwyczajnegodzieckajakja,aopóźnionymdladrugiego.Może
myśleli,że
sędziemubędzietakichszkoda,żezafundujeimtropikalnewakacjeczycoś-
roześmiałsięsucho.

-Rzeczwtym,Evie,próbowałemtakbardzoobronićSeth’a,aleprawdajest
taka,żejestemtak
spierdolony,żeniemogłemtemupodołać.Tendrańjest
dokładnienademną.Wszystkospieprzyłem.Robię
cośbyzniszczyćkażdego
ktomniekocha.Ostateczniewszystkospieprzę,botakijestem.

Iwtedymiałamdosyć.

-Przestań-mówięlekko,alepotemmocniej.-Przestań!MyliszsięLeo.Inie
pozwolętejgłupiej
wymówcesprawiać,żemyślisztakosobie.Jesteśodważny
isilnyiszlachetny.JesteśmoimLeo.

Leojestterazcicho,oddychającrównomiernie,alejegociałojestdalej
napięte.

-Opowiedzmihistorię,Evie-mówiwkońcu.

Bioręgłębokiwdechiprzybliżamsiędoniegojeszczebardziej.Jestletni
wieczórijestmiciepłood
naszejbliskości,aleitaksięnieodsuwam.

Obojejesteśmycichoprzezparęminut,aleostatecznieprzesuwamsięna
plecyimówię:

-Pewnegorazubyłasobiepięknakobietaimimotego,żemiałatwarzanioła,
byłapustawśrodku.

Wmiejscugdziepowinnoznajdowaćsięjejserce,byławielkadziura.Przez
tenubytek,mógłzabiegaćonią
ogripoślubiłago;byłtaksamobrzydkiw
środkujakinazewnątrz.

-Pewnegodniakobietapotrzebowałauciecodogra,bojegobrzydka
osobowośćibrzydkatwarz

stałysięczymśniedozniesienia,ijaksięokazało,nawetpuściludzienie
zniosątylebrzydoty.

-Wędrowałaiwędrowała,ażdotarładocichejłąkiipołożyłasięnaśrodku
tejłąki,wchłaniając
spokójnocy.Czegoniewiedziałatoto,żeniedaleko
czyhaławielkabestia;masywnylew,zezłotągrzywąi
potężnymrykiemstu
lwów.

-Kiedypiękna,alepustakobietależałanatympolu,bestiaprzybliżyłasiędo

background image

niejcicho,akiedyonaotworzyłaoczyidostrzegłago,byłazaczarowana,bo
widokjegobyłczymśczegonigdyniewidziała.

Utrzymałkobietęwmiejscujedną,ogromnąłapą,alemimotego,kobietasię
niebała,byłajedynieciekawa.

Kiedyzaczęłoświtać,pięknośćsięobudziłaimyślała,żepoprzednianocbyła
tylkosnem.Alekobietateraz
nosiławsobiedziecko,syna.Atenpiękny
chłopiecposiadałdaryodoburodziców,pięknomatkiiserceojca,
sercelwa.

Obojejesteśmyprzezchwilęcicho.

PotemLeoprzekręcasięwmojąstronęipatrzynamniezogniemwoczach.

-Kochamcię,Evie-szepcze.

-Teżciękocham,mójLeo-równieżdoniegoszepczę.

background image

35

Rozdział12

Landonodwozimniedodomu.Pytamnieparęrazy,czychcępójśćna
późnegodrinka,aletak

naprawdę,chcętylkowczołgaćsiędołóżkaiodciąćodświata.

NiewidziałamJake’aodincydentuzkawiorem,aletakbyłodlamnielepiej.
Obserwowaniegoz

Gwenbyłobydlamniebardziejbolesneiponiżające.

KiedyLandonmniepodrzucapoddom,przytulamnieimówiżebymjutro
zadzwoniła.

-Mamdużowarstwkurzuwcałymmieszkaniuimuszęzrobićpranie,ale
jeślipotrzebujesz

towarzystwa,rzucęwszystkowuderzeniuserca-uśmiechasiędomniei
odwzajemniamuśmiech.-Kochamciędziewczyno.-Mówicicho.

-Kochamcię,Lan-mówiękiedywysiadam.

Otwieramfrontowedrzwibudynkuioczywiściemójumysłidzieprostodo
Jake’a.Myślenieotym,co

oniGwenwtejchwilirobią,sprawia,żesięwzdrygam.

Wchodzędomieszkania,anastępniebioręszybkiprysznic.Potemszoruję
zęby,nakładamstarą

koszulkęiparęspodenekiwskakujędołóżka.

Powinnamwiedzieć,żemężczyznatakijakJakeMadsen,którymożemieć
każdądziewczynęjaką

tylkozapragnie,niewybierzetakiejdziewczynyjakja.

Ściskammojąpoduszkęiwkońcupozwalamsobienapłacz.

***************

Budzęsięwcześnieranoiznowumuszęwyciągnąćsięzłóżka.Biorę
prysznic,nakładamuniform

Hiltonaisuszęwłosyprzedspięciemichwkucyk.Nakładamminimalną
warstwęmakijażuiopuszczam

mieszkaniebyzłapaćautobus.

background image

Mojazmianamijaszybko,jakzwykle,idopołudniamójhumorsiępolepszył.
Byłowporządku,

jeszczezanimJakeMadsenwtrąciłsięwmojeżycieibędziewporządkupo
tym.Przeszłamprzezgorszerzeczy,owielegorsze.

Wychodzęprzezdrzwidlapracownikówiidęobokbloku,doprzystanku
autobusowego,kiedy

ciemnoszareBMWzatrzymujesiękołomnie.Patrzęwtąstronęijesttam
Jake,uśmiechającsiędomnieipochylającsięnadsiedzeniempasażera.

-Chceszpodwózki,maładziewczynko?-pyta,unoszącbrwi.

-Śmieszne.Nie,Jake.Wystarczymiautobus-dalejidę.

-Evie,musimyporozmawiać-mówi,alejadalejidę.

Jestnaćpany?

-Nie,Jake,niemusimy-mówiębezpatrzeniawjegokierunkuiprzezto,że
potejstronieulicysązaparkowanesamochody,Jakemusiałbyzatrzymaćsięi
wyjśćzsamochodu,żebydalejdomniemówić.Cowłaśnierobi.Cholera.

Siadamnaprzystanku,aJakepodchodzidomnie.

-Evie-marszczybrwi.-Posłuchaj,Evie,poprzedniwieczórniebyłtym,
czymmyślisz,żebył.

-Jake-przerywammudalszewyjaśnienia.-Tobyłdługidzień.Naprawdę
proszęcię,żebyśtopo

prostuzostawiłokej?Powinieneśmipowiedzieć,żemaszdziewczynę.Nie
zrobiłeśtego.Tokoniec.Odejdź.-

potymodwracamsię.Autobusnadjeżdża.

-Gwenniejestmojądziewczyną,Evie.Mamnadzieję,żelepiejomnie
myślisz,poczasie,który

razemspędziliśmy.

Okej,dziewczyna,przyjaciółkadopieprzenia,cokolwiek.Naprawdęmnieto
nieobchodzi.

-Jake,znowu,odejdź.

-Niezrobiętego,Evie-mówicichozamną.

Aterazjestempoprostuzła.Jestemtakcholerniezmęczonaipoprostuzła.
Spędziłamdzieńsprzątającpobałaganiarzach,którzymyślą,żemogąbyć
obrzydliwijaktylkochcą,boktośniżejodnich36

background image

będzietam,bysprzątnąćichbałagan,ajajestempoprostutak.Cholernie.
Zmęczona.Jedyniefakt,żeJakeMadsenrzuciłcieńnamojedrzwi,nagle
sprawił,żekipię.WszystkobyłoWPORZĄDKU!Ateraz,otoon,wswojej
głupiejBeemce,wswoimgłupimgarniturze,zjegogłupią
dziewczyną/przyjaciółkądopieprzenia,cokolwiek,wjejbutachza1400
dolarów!Iczego,dodiabła,onodemniedokładniechce?Borzeczwtym,że
skończyłamzzastanawianiemsię.SkończyłamzJake’mMadsenem.

Wstajęijestemdokładnieprzedjegotwarzą,bonaglejestemwściekła.

-Wskazówka,Jake-syczę.-Nieznaszmnie.Myślisz,żeznasz,alenie
znasz.Myślisz,żewieszjakimjestemczłowiekiem,aleniemaszpojęcia.
Więcniemusisztegorobić.Niemusiszwkółkowtrącaćsięwmojeżycie,a
potemmyśleć,żebędęwdzięcznazauświetnieniemojegożyciatwoją
obecnością.Poostatnimwieczorze,myślę,żetobardzowyraźne,żeniema
powodużebyśtubył.Więcpytamcięznowu,czymożemyodbyćtąrozmowę
innymrazem,jaknaprzykład,nigdy?

Staramsięodwrócić,alezostajęszybkozatrzymana,boJakechwytamoją
rękęiprzyciągamnie.Niemaminnegowyjścia,jaktylkoodwrócićsię
znowudoniego,akiedytorobię,jestnatychmiastowaiekstremalna
intensywnośćwjegooczach.Przyciągamniedosiebiebliskoiburczy,w
większościdosiebie:

-Niemiałemzamiarurobićtegonaroguulicy,aletaupartadziewczynamnie
dotegozmusza-

potemwzdycha,ajapatrzęsięnaniegoszerokimioczami,boszczerze,toco
innegomogęzrobić,bezwyprawianiadużejsceny.Iczywspomniałam,że
jestemzmęczona?

Onkontynuuje:

-Myślisz,żeciebienieznam,Evie?Powiemci,cootobiewiem.Wtygodniu,
wktórymzatobą

chodziłem,wiem,żewzięłaśprzeklętyAUTOBUSdodomustarszego
mężczyzny,bypodrzucićmuciastka.

Przezchwilęjestemzdumionaikręcęgłowąwzmieszaniu.

-PanCooper?-marszczębrwi.-Mieszkaobokdomu,wktórymmieszkałam
przezczterylata.

Zawszebyłdlamniemiły.Jestwdowcem.Samotny.Naprawdęlubimoje
czekoladoweciasteczka.

-Tobyładwugodzinnapodróżautobusem,Evie-mówiłagodnie.

background image

Bioręgłębokiwdech.

-Jake,jestempewna,żeocośchodzi,ale…

-Facetnakorytarzumiałzamiarmniezabić,nimmógłbymchociażpomyśleć
tylkoosprawianiu,byś

czułasięniekomfortowo.

-Maurice?-mówię,aterazmojatwarzjestcałazmarszczona,bociągle
jestemzmieszana.-Jest

naprawdęopiekuńczymfacetem.

-Jakfacetzpoprzedniegowieczoru,którypraktycznieroztopiłmnie
wściekłymilaserami,

pochodzącymizjegooczu,potym,jakpomyślał,żeokazałemcibrak
szacunkuwmiejscupublicznym?-Jakepyta,znowułagodnie.

-Landon?-mówię.-Jestjednymzmoichnajlepszychprzyjaciół,on…

-Evie,myślę,żeniełapieszcomówię,więcprzedstawiętodlaciebie,
kochanie.

Kochanie?Czyonwłaśnienazwałmniekochaniem?

-Mówisz‘proszę’i‘dziękuję’dowszystkich,Evie.Prawiewpadłaśnacocker
spaniela,którybył

wyprowadzanyprzezwłaścicielaiodskakującodniego,powiedziałaś
‘przepraszam’.Powiedziałaś

‘przepraszam’dopsa,Evie.Izałożęsię,żeniemyślałaśotymdwarazy.Ato
dlatego,żetwojemanierysątakgłębokowtobiezakorzenione,jakdruga
natura.Iztegocowiemotwojejprzeszłości,zgaduję,żeniktciętegokurwa
nienauczył.TopoprostucałaEvie.

Jestemoniemiała,gapiącsięnaniegowoszołomieniu,bodokładniebrakmi
słów.

-Wiemotobieto,żeludzie,którzysąwystarczającymiszczęściarzami,by
miećtwojezaufanieiprzyjaźń,wyraźniewstawilibysięzaciebiekażdym
calemichżycia,atodlatego,żedałaśimciebie,aoniwiedzą,żekiedyciebie
mają,mająwchujszczęścia.

-I,Evie,kiedyodchodziszodludzi,nawetnieznajomych,musiszwiedzieć,
żeichoczyzatobą

podążają.Ipowiemcidlaczego,bosamtopoczułem.Todlatego,żeniechcą
patrzećjakświatło,którymjestEvie,światło,którejesttobą,odchodziod

background image

nich.Chcąwidziećjakidziedonichizostajeznimi.

-Uh…-zaczynam.

-Więcmożeiniewiemjakijesttwójulubionyposiłek,możenawetniewiem
kiedysątwoje

urodziny.Aletocowiem,topiękno,iEvie,tocowiem,pozwalamiwiedzieć,
żechcęwiedziećwięcej.

Przestajeterazmówićipatrzymysięwswojeoczy,naśrodkuchodnika,na
publicznymprzystanku,i37

oilewiem,obojestoimynaksiężycu.

-Um,Jake-mówię.

-Co,Evie?

-Przegapiłamautobus.Będępotrzebowałapodwózki.

Patrzynamnieprzezminutę,apotemjegowspaniałatwarzprzeobrażasięw
wielki,szeroki

uśmiech.Oh,wow.

Niemówimynicdosiebie,kiedyprowadzimniedosamochodu.Otwiera
drzwipasażeraiwsiadam

dośrodka.

Jakeobchodzisamochódiwślizgujesięnaswojesiedzenie,zgracją.

Wyjeżdżamy,aJakepatrzynamnie,mówiąc:

-Chcężebyśmniewysłuchała,odnośniepoprzedniegowieczoru.

Przygryzamwnętrzepoliczka,zdajęsobieztegosprawę,przestajęizerkam
nerwowonaniegojak

kontynuuje:

-OjciecGwenjestdyrektoremfinansowymwfirmiemojegoojca.Akiedy
mówię‘firmiemojeojca’,

taknaprawdęmamnamyśli‘mojejfirmie’,boteraztymjestijestto
nawiązaniedotego,żemójmózgnadaldziała.

Jestcichoprzezsekundę,apotemmówi:

-Wkażdymrazie,długojużznamGwenijejojcaiprzeztelataspędziłemz
Gwentrochęczasutuitam,jednakzawszedawałemjejdozrozumienia,że
niejestemzainteresowanyczymświęcejniżmieliśmy,atocomieliśmyto
bardzomało.Gwendaładozrozumienia,żebyłazainteresowanaczymś

background image

więcej,aGwendorastaławierząc,żemauprawnieniadozdobywaniatego
czegochceiewentualnie,jeślipomarudzi

wystarczająco,dostanieto.

-Kiedysiętuprzeprowadziłem,starałemsiębyćdlaniejprzyjacielem,bo
pomijającfakt,żeGwenjestpowierzchownąsuką,przezlatatraktowałemją
bezszacunkuitrochęprzezto,żekorzyściąpieprzeniaGwenbyłopieprzenie
mojegoojca,którybyłzawstydzonymoimtraktowaniemcórkijegokolegi-
jestcichoprzezsekundę,marszcząclekkobrwiizastanawiamsięoczym
myśli,alepozostajęcicho.

-MiałemzaaranżowanetoprzyjęciezGwenmiesiącetemuiniemogłemsię
ztegowycofać.To

dlatego,żetojestdlamnieważneiniemyślałem,żeledwoujdęzżyciem
przyprowadzającGwen.Trzysekundywśrodkuizdałemsobiesprawęz
tego,żetobyłbłąd,jeszczezanimciebietamzobaczyłem.

Niechcęczućsatysfakcji,aleczuję.Boże,czuję.Alepotemmarszczębrwi.

-Gwensprawiła,żebrzmiałototak,jakbyrzeczyztobąbyłybardzo
poważne-mówię,patrzącprostoprzedsiebie.

-Todlatego,żeGwenwidziałasposób,wjakinaciebiepatrzyłem,widziała
twojepiękno,izrobiłatocomyślała,żeutrzymaciebiezdalaodemnie.

-Wiem,żeGwensprawiła,żepoczułaśsięgorsza,botojestcoścoGwen
robi,ale,Evie,mogłabyśmiećnasobieworek,byćcaławbłocie,amiałabyś
więcejklasywmałympalcuniżGwenmawjejcałym,zaprojektowanym
ciele.IGwenotymwie.Inienawidzitego.Idlategosprawiła,żepoczułaśsię
wtensposób.

-Zabijałomnieuczucie,byniewpaśćdotejkuchni,przyszpilićcięiwyjaśnić
całąsytuację,alepracowałaśiniechciałempogarszaćdlaciebierzeczy.

Myślęotym,jakczułamsiępowyjściuGwenzłazienki,jakponiżonabyłam.
Myślęotym,jakJake

sprawił,żeczułamsięzsiebiedumna,zatojakciężkopracuję,byzająćsię
sobą,alewtymmomencie,czułamsiępełnawstydu,nietylkoprzeztoco
zrobiłam,aleprzeztokimbyłam.Itenpochłaniającywstydjesttakimsamym
uczuciem,zktórymżyłamprzezwiększośćdzieciństwa.Potempatrzęwdół,
namój

uniformiznoszonebuty,potemspoglądamnaluksusowewnętrzesamochodu
Jake’a.

-Jake-zaczynam.-Mogęniebyć…

background image

AleJakezatrzymujesięwmiejscuparkingowym,przedmoimbudynkiem,
gasisamochódidostaję

całejegopięknokiedyodwracasięwmojąstronę.

-Nie,Evie.Cokolwiekchceszpowiedzieć,rozważczyidzietowkierunku
odnośniewszystkiego,co

powiedziałemtobiewciąguostatnichtrzydziestuminut,ijeśliidzie,po
prostutowyrzuć,okej?

Patrzęsięnaniegoprzezminutę,potemzamykamustaimówię:

background image

38

-Okej.

Uśmiechasięszerokodomnie.

-Dobraodpowiedź.

Potemobchodzisamochód,otwierającmidrzwiimówi:

-Przyjadępociebieoszóstejtrzydzieścidzisiajwieczoremizrobięci
kolację.Jeszsteki?

-Tak-szepczę.

-Pracujeszjutro?

-Nie,dzieńwolny.

Odprowadzamniedozewnętrznychdrzwiidlatego,żestojętamisięna
niegogapię,nieruszając

się,bierzemojekluczezrękiiotwieradrzwi,apotemlekkomniepopychado
środka.Potem,jakzamykadrzwi,mówi:

-Dozobaczeniawieczorem.I,Evie,spakujtorbęnanoc.

-Co!-wyrzucamzsiebie,alegojużniema.

background image

39

Rozdział13

Wchodzędomieszkaniadalejwstrząśnięta.Jaktendzieńwykonałobróto
180stopiodrana?Jaktenmężczyzna,wtakkrótkimczasie,przybrał
całkowitąwładzęnadkażdąsytuacją?Mojenerwygrożą

wydostaniemsię,aleodpychamje.Ufammu.Chcętego.

Uśmiechamsięiprzytulamsię,pozamknięciuzamnądrzwi.

Doszóstej,jestemumyta,ogolona,mamnawilżonykażdycalciała.Mamna
sobiemojenajlepsze

dżinsy,dopasowany,czekoladowobrązowysweter,którymagłębokie
wycięciewkształcieV,jestgustowny,aleitakpokazujewieledekoltu,imam
mojebrązowebutynawysokimobcasie.

Mojewłosysąwyprostowaneispadająwdółmoichplecówimamlekki
makijaż.

Spakowałamdotorbykosmetykiiczysteubranieżebywrócićwnimjutrodo
domu.Aleniemam

pojęcia,cospakowaćdospania,więcwrzucamparęmajtekimojąjedyną
koszulęnocną,bozazwyczajśpięwkoszulkach.Zamykamjąprzed
straceniemnerwówimyślęczybyniepomócwalczyćzMeksykańskimi

gangaminarkotykowymi,cobrzmiowielemniejprzerażająconiżspędzenie
nocyzJake’mMadsenem.

Przedtotalnymstopieniemsię,dzwoniędoLandon’aitakszybko,jakon
odbieraz:

-Fantazyjnabuźka!

Jawygadujęsię:

-SpędzamnoczJake’m.

Jestchwilaciszy,apotem:

-Whoa.Poczekaj.Wostatnimodcinku,onmiałkociąbarbiezawieszonąna
nim,atywycierałaśjej

stopę.

-Niewycierałamjejstopy-prycham.-Tylkojejbut.Wkażdymrazie,
przegapiłeśodcinekwktórymodebrałmniepopracy,wyjaśnił,żeonajest

background image

córkąjegowspółpracownikaiprzebywaliwokółsiebieprzezlata,aterazona
gochce,aleonjejnieimiałprzyjęciezaplanowanezniąmiesiącetemuinie
mógłztegozrezygnować.Oh,ilubimnie,jaknaprawdęmnielubiichce
mnielepiejpoznać.Amówiąclepiej,mamnamyśli,czylubiędramatyczy
filmyakcji,alerównieżlepiej,wstylu,spakujtorbę,spędzaszzemnąnoc.

-Czekaj-mówiLandon.-CzytojestostatniodcinekŻonzBeverlyHilsczy
tojestto,costałosięzJake’modpiątkowejnocy?

-Bardzośmieszne-mówię.-Niepomagasztu,Lan.Panikuję.Toniejest
mojeżycie.Takierzeczymisięnieprzytrafiają.Ostatniejsobotniejnocy
byłamwdomu,namojejkanapie,skulonazdobrąksiążkąinaprawdę
myślałamoposiadaniukota,bobyłamsamotnaimożegdzieśbyłnaprawdę
słodkikotekw

schronisku,któremupotrzebnydobrydom,iczystaćmniebyłonadodanie
rachunkówzaweterynarzadomoichwydatków?Tobyłmójprocesmyślowy
imojanajwiększatroskawciąguostatniegotygodnia,Landon.

-Okej,fantazyjnabuźko,zwolnij.Naprawdęzaczynaszmnietrochę
niepokoić.Popierwsze,nie

musiszrobićczegokolwiek,naconiejesteśgotowa,okej?

-Cóż,wtymrzecz,myślę,żechcętozrobić.Totaszalonaczęść.Lubięgo.
Jestsłodkiitroskliwy,alejestrównieżintensywnyitrochępewnysiebiei
mnietrochęprzeraża,alesprawia,żeczujęsiędobrzei,cóż,myślę,żechcę
daćtemuszansę.Czytoszalone?

Landonjestcichoprzezsekundę,apotem:

-Nie,kochanie,towcaleniejestszalone.Jasnacholera,mojadziewczynka
dorasta.Jestszczęśliwymskurwysynem,wiesztoprawda,fantazyjnabuźko?

-Dzięki,Lan-szepczę.

-Okej,terazwróćmydobiznesu.Jakiemasznasobiemajtki?

-Um,czerwonakoronka-mówię.-Pasującystanik.

Nicoledałamidwazestawyseksownejbieliznynamojedwudziestepierwsze
urodziny,mówiącmi,

żetobędziemójrokimaprzeczucie,żebędępotrzebowałajakiejś
fantastycznejbielizny.Okazałosię,żebyłatrochęprzesądna,aleteraznie
mogłabymczućwiększejulgi,żemamcośładnegodoubrania,skorobyła
szansa,żeJakedzisiajzobaczymojąbieliznę.

OBoże!Panika!

background image

40

-Idealnie.Gdziesięwybieracie?

-Będziedlamniegotowałusiebie.

-Gotowałdlaciebie,huh?Seksownie.Słuchaj,fantazyjna,mojanajlepsza
rada,tożebyśsię

zrelaksowałaipozwoliłarzeczomsięrozegrać.Poczujeszsięwygodnie,
idzieszztym,niepoczujesz,daszmuotymznaćijeślilubiciętakjak
mówisz,żecięlubi,pozwolicidyktowaćtempo.

-Okej-szepczę.-Wiesz,żeciękocham,prawda,Landon’ieBecku?

-Wiem,fantazyjnabuźko.Jakmogłabyśnie?Jestembardzokochany.

Śmiejęsięidzwonidzwonekdodrzwi.

-Jesttutaj!Muszęiść.Zadzwonięjutro-szepczę.

-Ok,kochanie,jeślitegoniezrobisz,dopadnęcię.Teżciękocham!-
odpowiada,ajaszybkosię

rozłączam.

Otwieramdrzwi,aJakeuśmiechasięszeroko,kiedywidzitorbęspakowaną
nanoc,wmojejręce.I

Boże,czykiedykolwieksięznudzętym,jakondobrzewygląda?Onjesttym
dużym,silnymmężczyznąichcęrobićznimbrudnerzeczy.I,cholera,totak
jakbymjużsiebienieznała!Opanujto,Evie!

Wyprowadzamniezmieszkania,akiedywidzęjakiśruchzadziurkąod
kluczaMaurice’a,pukami

mówię:-BranocMaurice!-kiedyJakeprowadzimniedofrontowychdrzwi
budynku,słyszęjakMauricemówizzaswoichdrzwi:

-Branoc,Evie.

Zawozimniedoswojegowłasnegomieszkania,opowiadającmitrochęo
swoimdniu,cobrzmijak

spotkania,spotkaniaiwięcejspotkań.

Kiedyjedziemy,zastanawiamsięnadczymśipytam:

-Mówiącopracy,skądwiedziałeśoktórejdzisiajkończępracę?

-ZadzwoniłemdoHiltonuipowiedziałemim,żepociebieprzyjeżdżam,ale

background image

zapomniałemoktórej

kazałaśmibyć-mówi.

-Hmmm,podstępne.Myślę,żeniepowinnidawaćtakichinformacji.

-Jestembardzoprzekonywujący-mruga.

-Taa,takjakbytołapię-mamroczę.

Wjeżdżamydopodziemnego,parkingowegogarażu,aonzatrzymujesięw
wyznaczonymmiejscu,

potempomagamiwysiąść,biorącodemniemałątorbę.

Używakarty,żebyotworzyćdrzwidoschodów,potemprowadzimniedo
pięknej,wypanelowanej

drewnemwindy,wpisujeprostykod(niemogęnicporadzićnadostrzeżenie,
żejestto1234,coniewydajesięwysokąochroną,aletoniemojasprawa)i
wciskaprzycisknanajwyższepiętro.

Kiedywychodzimy,przedwindąsątylkojednedrzwi,cooznacza,żejego
mieszkaniezajmujecałe

piętro.Oh,wow.

Otwieradrzwi,prowadzimniedośrodkaimamprzedsobąwielką,otwartą
przestrzeń.Sątu

wysokieoknanakażdejścianie,ijestprzezniepięknywidoknamiasto.Po
naszejlewej,znajdujesięnowoczesnakuchniazczarnąmeblościanką,
czarne,granitoweblatyinierdzewneurządzenia.Meblesąwspółczesne,
prosteiminimalnieprzyozdobione.Kolorjestwwiększościczarnyiszary,z
akcentamibiałego.

Wszystkojeststylowe,gładkieioczywiściedrogieikompletnietego
nienawidzę.Jestzimno.

Jakepatrzynamnieimówi:

-Firmowemieszkanie.Niepodobacisię.

Czytakłatwomnieodczytać?

-Nie,nie!-mówię.-Jestnaprawdęstylowe.Poprostupomyślałam,że
przydałobysiętrochęciepła.

Możetrochękolorowychpoduszekalbocoś.-IomójBoże,czyjanaprawdę
dajemudekoracyjnerady?

Zamknijsię,Evie.

background image

Jednakonsięuśmiecha.

-Zgadzamsię.Poprostuniewiemjakdługotubędę.Chciałbymewentualnie
cośkupić.

Prowadzimniewgłąbmieszkaniaibierzemojąkurtkę,ajapodchodzędo
oknaipatrzęnamiastoo

zmroku.CzujęciepłoJake’a,nimjeszczejegociałomniedotyka,kiedystaje
zamnąiowijaswojeramionawokółmnie,przyciągającmojeplecymocno
dojegotwardejklatki.

background image

41

Stoimytakprzezparęminut,wciszy,ajawdychamjegoprzepyszny,leśny
zapach.Naprawdęmuszędowiedziećsię,jakiejwodykolońskiejużywa,
żebymmogłaznaleźćwynalazceinominowaćjegonazwiskodonagrody
nobla.

Opuszczaswojągłowę,przerzucamojewłosynajednąstronęiczujęjego
ustanatylemojejszyii

drżę.

-Boże,Evie-szepcze.-Takdobrzecięczuć.Takdobrzepachniesz.
Rozpalaszmnie.Anawetjeszczecięniemiałem.Cotomizrobi?

Lekkosztywnieję.

-Jake…-zaczynam,odwracającsięiowijającramionawokółjegoszyi.
Odchylamgłowędotyłui

patrzęwjegobrązoweoczy.-Codotego…-szepczę.

Jegooczyprzeszukująmojątwarziwkońcumówi:

-Denerwujeszsię-toniejestpytanie.

-Tak.Nie.Toznaczy…-kręcęgłowąiwypuszczamroztrzęsionyśmiech.

-Możetakzrobięcikolację,pogadamy,spędzimyrazemczas,apotem,jeżeli
będzieszchciałaspaćwgościnnympokoju,tomitodzisiajpasuje,w
porządku?Chciałbymcięwmoimłóżku.Alejeśliniejesteśgotowa,to
będzieszspaćwpokojugościnnym.Poprostuchcęciebietudzisiaj,okej?

Wow,jestnaprawdęmiły.

-Okej-szepczę.

-Dobrze-mówi,ajegooczyprzesuwająsiędomoichust,sekundęprzedtym
jakopuszczadonich

swoje.Czujęjaksięuśmiecha,biorącmojądolnąwargędelikatniemiędzy
zęby,powolidrażniącmnie,jakliżeissiemojeusta.Mójbrzuchsięzaciska,
mojenogisłabną,amojeciałoautomatyczniewtapiasięwniego.Kontynuuje
drażnieniemnieprzezparęsekund.Doprowadzamniedoszaleństwaiwieo
tymiwkońcu,tojawsuwamjęzykwjegousta,aonjęczyzgłębigardła,co
mnietotalnierozpala.Zsuwamjednąrękępojegoplecachipodkoszulkę.
Jestcałyztwardychmięśni,gładkiiciepłyiBoże,takdobrzegoczuć.

Naszpocałunekstajesięmocniejszy,naszejęzykiplącząsię,mójintuicyjnie

background image

tańczyzjego.Odchylamgłowęipocałunekstajęsięgłębszy,wysyłająciskry
prostowdółmojegogardła,dobrzuchaikończącmiędzymoiminogami.

Przesuwamdrugąrękęnatyłjegoszyi,łapiącjegogłowęiwsuwającpalcew
jegogrube,gładkie

włosy.Wracamdorzeczywistości,kiedyczujęzgrubioną,pomarszczoną
skóręblizny,poddelikatnościąjegowłosów,upodstawyczaszki.Mojepalce
zaczynająśledzićjejkształt,odtyłujegolewegouchadośrodkatyługłowy,
kiedyonodrywaswojeustaodmoich,ciepłonaszegopocałunkudalejjestw
jegooczach.

-Cocisięstało,Jake?-pytam.Czućtojakporządnąbliznę.

Patrzynamnieprzezminutę,jakbymyślał,czyodpowiedziećmiczynie.Ale
potemmówi:

-Pamiętaszotymgłupimgównie,którerobiłemżebyzasłużyćnapogardę
ojca?

Kiwam,nachmurzona.

Ciepłowjegooczachprzeminęłoiterazobserwujemnieuważnie,mówiąc:

-Jednoznichsprawiło,żemiałemotwartytyłgłowy.Kiedyściotym
powiem,Evie,obiecuję.Ale

możeterazzacznęrobićkolację?

Marszczębrwiisięgamdłoniąznowudojegowłosówiśledzębliznę.Jego
oczysięzamykająi

wypuszczapowietrze,anastępniesięgawgórę,usuwamojąrękęiprzysuwa
doswoichust,całującją.

-Takcholerniesłodka-mamrocze.

Potembierzemniezarękęiprowadzidokuchni,apotemsadzamniena
barowymstołku.

-Mogęnalaćcikieliszekwinaipójśćprzebraćtengarnitur?-pyta.

-Amożetypójdzieszsięprzebrać,ajaotworzęwinoinaleję-proponuję.

-Idealnie.Winojestzalodówką,aotwieraczwszufladziepodnim.Kieliszki
sąwgablotce-wskazujenagablotkęzrobionązeszkła,pełnąkieliszkówdo
winaikieliszkówdoszampana.

-Zrozumiałam.

Udajesiękorytarzem,międzyfrontowymidrzwiamiikuchnią,ajawybieram
wino.

background image

Dziesięćminutpóźniej,kiedywracadokuchni,manasobieparęznoszonych
dżinsówiczarną

koszulkę.Jegostopysągołe,awłosywilgotne.Musiałwziąćszybkiprysznic.

background image

42

Uśmiechasiędomnie,ajapodajęmukieliszekwina.

-Czerwone-mówię.-Mamnadzieję,żetook.Pasujedoczerwonegomięsai
wogóle.

Topierwszyraz,kiedywidzęgowsamejkoszulceiterazjeszczebardziej
mogęstwierdzić,jak

obszernesąjegoramiona,jakszerokiesąmięśniejegoklatkiijaknapinasię
jegobiceps,kiedybierzeodemnieswójkieliszekwinaiwystawiagowmoją
stronęmówiąc:

-Zapoczątki.

Uśmiechamsięilekkostukamkieliszkiemojegoibioręłyk,mimotego,że
wcześniejjużpiłam,

czekającprzybarze.

Idziedolodówki,wyciągapakunekowiniętywrzeźnickipapieriotwierago,
mówiąc:

-Mogęzadaćcipytanie?Pewnegowieczorupowiedziałaśmi,żenie
umawiałaśsięwliceum.

Dlaczegonie?

SiedzęwkuchniJake’a,pijącwino,wczasiegdyongotujemikolację.Czuję
siębezpiecznai

zrelaksowana,więcodpowiadammuszczerze,mimotego,żenie
rozmawiałamznikimoliceum,nigdy.

-Kiedymiałampiętnaścielat,umojejzastępczejmamy,Jodi,zdiagnozowano
raka,więconaijejmążzdecydowali,żewięcejniebędązajmowaćsię
dziećmi.Niebyłamznimiblisko,bylizazwyczaj

niezainteresowaninami,dziewczynami,mieszkającymiznimi.Niebyli
niemili,tylkotrochęjakbyobojętni.

Oglądalidużotelewizjiiniewykazywalizainteresowania,abydowiedzieć
się,kimkażdeznasbyło.Nieistnieliśmyiwwiększościdawalinamto,
czegopotrzebowaliśmyfizycznie,aleemocjonalnieniebylidlanas
rodzicami,niewsposób,wjakirozumiałamrodzicielstwo.Alebyłomitak
wygodnie,lubiłamdom,lubiłamdziewczynyzktórymimieszkałami
myślałam,żeżyciebyłodlamniewtensposóbdobre.

background image

-Wkażdymrazie,kiedysięprzeprowadziłam,zamieszkałamzinnąparąioni
nawetniestaralisię

ukryćfaktu,żejaiinnedziewczynybyłyśmydlanichśmieciami,nawet
mimotego,żegłównympowodemnaszejobecnościtam,byłyczeki,które
dziękinamotrzymywali.Ja,GenevieveiAbby,pozostałedziewczyny,
byłyśmyzazwyczajichniewolnicami.Gotowałyśmy,sprzątałyśmyi
opiekowałyśmysięichsześcioletnimibliźniaczymichłopakami,którzy,
muszętopowiedzieć,bylidlanas,dziewczyn,dobrąkontroląmatczyną,jeśli
chcielibynastegonauczyć.Nasizastępczyrodzicesiedzielinatyłkachi
kiedyczegośchcieli,wrzeszczelinanas,abyśmypobiegłyitodlanich
przyniosły.Mojazastępczamama,Carol,stalemiałajakieśuwagicodomnie,
mojegociała,moichwłosów,moimbrakuosobowości,poprostubyła
nieprzyjemna.Byładlamniespecyficzniewredna,alemiałajednakową
politykęcodoopiekinadnami.Niewydawaławięcejpieniędzyniżmusiała,
nanaszepotrzeby,przezconaszeciuchybyłystareizamałe.Wszkole,
dziewczynysięzemnienaśmiewały,bomyślały,żenoszęmojezaciasne
ciuchy,żebychłopakimniedostrzegali.Nazywalimniedziwkąigorzej,a
chłopakitraktowalimniejakjedną,więctrzymałamsięzdalekaod
wszystkich,takjaktobyłomożliwe.

-Niebyłampełnapobrzegipewnościsiebie,aleCarolwykonałarobotę,
abymczułasięjeszcze

gorzej.Niebyłamchętnastawiaćsięwsytuacji,byzdobywaćprzyjaciółalbo
sięumawiać.Każdegodnia,jadłamlunchwbiblioteceiszłamposzkoledo
domuiczyściłamdomCaroliBily’ego.Wdniu,wktórymskończyłam
osiemnaścielat,dostałampracęwHiltonieiprzeprowadziłamsiędo
Genevievezintencjąspanianajejkanapieprzeztrzymiesiące(wyprowadziła
sięodnaszegozastępczegodomuizamieszkałazeswoimchłopakiem,z
którymbyłasześćmiesięcy),doczasuażbędęmiaławystarczającopieniędzy
nawłasnemieszkanie.Dwamiesiącepomoimpobycietam,jejchłopak
dobierałsiędomnie,Genwyrzuciłamnieiniemiałamgdziesiępodziać,
więcwciągudniapracowałam,popracyszłamdobibliotekiispałamna
stole,wkącie,przeztrzygodzinydozamknięcia,apotemwłóczyłamsiępo
kilkuinnychsklepach,pijąckawę,ażnadszedłczasżebywracaćdopracy,
gdzienaszczęściebyłprysznicdlapracowników.

-Pewnejnocy,spałamwschronisku,alestarszymężczyznapróbował
wczołgaćsiędomojegołóżka

wśrodkunocyiktośukradłparęmoichbutówimusiałamopuścićłóżko,nim
wogóleposzłamspać.Niemogłamryzykować,żektośukradniemoje
pieniądzezachowanenamieszkanie,którenosiłamprzysobiewgotówce.
Znalazłabymsięwtedytam,gdziezaczęłam,atobybyłoniedopomyślenia.

background image

ZerkamnaJake’aimamocnywyraztwarzy,jegoszczękajestzaciśnięta.I
takidędalej.Czuję,żeniemogłabymterazsięzatrzymać.

-Pokoniecmiesiąca,miałamwystarczającopieniędzynamieszkanie.
Dzwoniłamwszędziei

znalazłamjedno,doktóregomogłabymsiętegodniawprowadzić.Spałamna
podłodze,używającplecakajakopoduszkiiróżowegokoca,któregomiałam
oddziecka,doczasuażstaćmniebyłonajakieśużywane43

meble.Dostałamdyplomzokazjiukończeniaszkołyśredniej,rokpotymjak
sięwprowadziłam,izaczęłampracować.

Dalejintensywniemniesłucha,kiedybierzemojąrękęijąściska,dającmi
mały,dodającyotuchy

uśmiech,jednakjegotwarzmapozostałościponapięciuijestcośwjego
oczach,cowyglądajakcierpienie.

Biorędużyłykwina.Kiedymówiłam,Jakepowolipracowałiterazdwa
przyprawionestekisąna

patelni,ipokroiłtrochęczerwonychziemniakówwćwiartki,którewłaśnie
płuczewzlewie.

-Chceszżebymtozrobiła?-pytam,kiwającnaziemniaki.

-Nie,chcężebyśsiedziała,zrelaksowałasię,piławinoimówiładomnie-
uśmiechasięteraz,jegotwarzjestzrelaksowana.

-Przeszłaśprzezwiele,Evie-mówi,zerkającnamniezesmutkiemw
oczach.

-Taa,alerzeczwtym,żewpewiensposóbjestemzatowdzięczna.

Marszczybrwi.

-Jakto?

-Cóż,myślisz,żeiluludziwchodzidoswojegomieszkaniapodkoniecdnia,
małegoizwyczajnego,

rozglądasięiczujesięjakjedenznajszczęśliwszychludziświata?Iluludzi
naprawdędoceniatocoma,bowiedząjaktojestczućsięniemającniczego?
Przeszłamprzezwiele,żebybyćtugdziejesteminiebioręnicwzamian,
nigdy.Tomojanagroda.

Patrzynamnieintensywnie,zogniemwoczach,którywyglądaprawiejak
duma.Niebardzoto

rozumiem,aledoceniam.Wkońcu,mówicicho:

background image

-Nigdybymniepomyślał,żebypatrzećnatowtensposób.

Obojejesteśmycichoprzezkilkaminut,kiedyonwkładaziemniakidomiski,
wlewatrochęoliwy,a

potemotwieraszufladę,wyciągaprzyprawy,anastępniedodajejedomiski.
Potemmieszawszystkołyżkąiwyjmujemiksturęnakuchennątackę.

Odwracasiędopiekarnika,ponastawieniugo,wkładatacędośrodka,
obserwujęjegoplecy,

mięśnienapinającesiępodjegokoszulkąiobczajamjegoniesamowitytyłeki
zastanawiamsięcojesttakiegowmężczyznachwdżinsach,zbosymi
stopami,którzysątakcholernieseksowni.

Biorękolejny,dużyłykwina.

WyjmujezlodówkizapakowanąsałatkęCezar,puszczamioczkoimówi:

-Niewszystkodomowejroboty.Niemiejmitegozazłe.

Śmiejęsię.

-Proszę.Jużjestemkompletniepodwrażeniem.

-Zachowajtozanimwszystkiegospróbujesz-uśmiechasięszerokoiwydaje
się,żenastrójsię

polepszył.

Przewracastekiimieszającsałatkęwmisce,mówi:

-Evie,mowapogrzebowa,którabyładlatwojejprzyjaciółki,Wilow.
Opowiedzmiotym-patrzyw

górę,namnie,ajegooczysąostre,skupione.

-Znowuzadużoosobiemówię.Jaktosięstajezakażdymrazem,kiedy
jestemztobą?

-Dogódźmi,jesteśdlamniefascynująca.

Przewracamoczami.Toja–fascynująca.Aleitakmuodpowiadam.

-MiałamwzwyczajuopowiadaćdlaWilowhistorie,kiedybyłyśmydziećmi
imieszkałyśmyrazemw

opiecezastępczej.Kochałajeinawetkiedydorosłyśmy,ajachodziłamponią
iwyciągałamjązbałaganuwjakisięzaciągnęła;kacnarkotykowy,gówno
wykopanezniejprzezjejchłopaka,cokolwiek-machamręką,próbując
wyrzucićobrazy,którenaglezaatakowałymójumysł.-Nawetjakodorosłe,
prosiłamnie,żebymopowiedziałajejjednązjejopowieści.Prosiłaonie,

background image

nawetwkompletnienietrzeźwymstanie.

-Brzmijakbyczułasięwyjątkowobędącichwłaścicielem.Pewnieniemiała
dużowłasności.To

piękne,Evie-Jakemówiłagodnie.

Gapięsięnaniegowciszy,przezminutę,botojestpiękne,kiedyon
przedstawiatowtensposób.

Alemówię:

-Napoczątku,tobyłytylkogłupie,dziecinnerzeczy.Miałamobrazową
wyobraźnię-śmiejęsię,alebrzmitosucho,nawetdlamoichwłasnychuszu.

-Tosamoprzychodziło.Tylkodziecko,próbującezrozumiećtoco
niezrozumiane,wiesz?

Kiwajakbyrozumiał,czegooczywiścienierozumie,aletoitakmiłe.Ciężko
wyjaśnićdorastaniew44

opiecezastępczej,dlakogoś,ktoniemapojęciaotakimdzieciństwie.
Oczywiście,Jakeniepowiedziałminicoswoimdzieciństwie,więcniewiem
jakiebyłojegowychowanie.Najwyraźniejjegorodzinamiała

pieniądze,więcbyłoonozupełnierozległeodmojego.

-OpowieszmioLeo?-mówi.Ajabioręłykwina.

-Jake,dzisiajpodzieliłamsięztobąwielomarzeczamiiczujęsięztym
dobrze,comniezadziwia,boniedzielesięmojąprzeszłościązaczęsto,ale
możemyzachowaćLeonainnyczas?Towporządku?

Niemówię,żewalczętrochęzuczuciem,żejakośzdradzamLeo,mimotego,
żeracjonalniewiem,że

toniedorzeczne.Odrzuciłmniedawnotemu,iniemagonawetjużnatej
ziemi.Wzdrygamsięwduchunatąmyśl.

Patrzysięnamnieprzezparęsekund,ajazaczynamzwijaćsiępodjego
intensywnymspojrzeniem,

więcpytamsięgo,oczymmyśli.

Obchodzibarisiadanastołkuobokmnie,więcodwracamsięwjegostronę,
aonbierzemojądłońimówi:

-Myślałemotym,jakbardzodoceniam,żepodzieliłaśsięzemnądzisiaj.
Myślałemrównież,że

zrobiłaśniezwykłąrobotęniepozwalającprzeszłościsprawić,żebybyłoci
ciężko.Niemawtobieżadnejsrogiejczygorzkiejrzeczy,anijednejrzeczy,

background image

niewtwoimcharakterze,niewsposobie,wjakimsiętrzymasz,niewtwoich
oczach,niewtwoimuśmiechu,niewsposobie,wjakimtraktujeszludzi,
zawszetroszczącsięotych,którzysąwystarczającymiszczęściarzami,by
miećtwojąmiłość,itopoprostuty.Jakwiadomo,życiewieleodciebie
zabrałoiwiem,żezostałaśgłębokozraniona,aleto,żeliczyłaśtylkona
siebie,żebyprzeztoprzejśćiniepozwoliłaśzamienićcięwcynicznączy
zimną,tocałaty.Pokonałaśto.Otymmyślałem.

Łzawypływamizoka,niemogęnicnatoporadzić.Robipowolnekółka
swoimkciukiemnamojej

dłoniipatrzysięnamnietymismętnymi,brązowymioczamiiwtedysięw
nimzakochuję,siedzącwkuchni,zakochujęsiępouszy.

Uśmiechasiędomnieiwskazujenamały,szklanystolikwmiejscudo
jedzenia,kołobaru,więc

wstajęiidętam,aonwyciągadwiepodkładkizszufladyikładziejenastole,
apotemumieszczaserwetkiisrebrostołowedlakażdegoznas.

Siadam,aonwracadokuchni,żebyprzygotowaćdwatalerzejedzeniai
wracaznimiibutelkąwina.

Uzupełnianaszekieliszkiiwkopujemysięwnaszejedzenie,którejest
totalnieprzepyszne.

-Okej,naprawdępodwrażeniem-mówię.-Tojestniesamowite.-Ijest.Stek
jestdelikatnyi

soczysty,aziemniakisąidealniedoprawione,zchrupiącąskórkąnazewnątrz,
miękkieipuszystewśrodku.

Sałatkajestchrupkaimimotego,żejestztorebki,idealniepasujedokolacji,
którąprzyrządziłJake.

Poparuminutachjedzeniawciszy,mówię:

-Opowieszmioswoichrodzicach?Jakzmarłtwójtata?-zerkamnaniego,
niespokojna,żepodjęłambolesnytemat,aleonszybkoodpowiada.

-Zawałserca.Tobyłonagłe.Trzymałsięjakośprzeztydzieńpotym,ale
potemmiałzakrzepkrwi.Togozabiło.

-Przykromi,Jake-pauzuję,bojegotwarzwyglądajakbystałasiętwardsza.
-Musicigobrakować.

Wzdycha.

-Taa,brakuje.Zmarnowałemztatąwielelat,doktórychniemogępowrócić.

-Przykromi.

background image

-Wporządku.Naprawdę.Przezdługiczasniebyłowporządku,aledotarłem
domiejsca,wktórym

takjest-zatrzymujesięnaminutę,nimkontynuuje.-Zdałemterazsobie
sprawęztego,żewżyciujestwieledróg.Niektóresobiewybieramy,a
niektórewybieranesązanas.Zajmowałemsiępewnymgównem,takjak
wieluznas,idokonałemrównieżdużozłychwyborów.Muszęwziąćzanie
odpowiedzialność.Alejedynarzecz,jakądostajemyodzastanawianiasię,
gdziekolejnadroganaszabierze,topytanianaktóreniemaodpowiedzii
złamaneserce,któreniemożebyćuleczone.Niezależnieodtegojaksiętam
dostaliśmy,wszystkocokażdyznasmożezrobić,toruszyćstąd,skąd
jesteśmy.

Pauzuje,apotemmówi:

-Opowiemciotymwszystko,Evie.Tyjużmidałaśdużosiebieichcędaćci
mnie,aleniedzisiaj.

Dzisiaj,chcęcieszyćsiękolacjąicieszyćsiętobąinieprzynosićsterty
gówna,którewprowadzimniewzłynastrój.Okej?

-Okej-szepczę,bojestokej.Czuję,jakbymwiedziałaoJake’uwszystkoi
nicwtymsamymczasiei45

jaktakmożebyć?Wiemjakciężkojestpodzielićsięzludźmibolesnymi
wspomnieniamii,żemusiszbyćnatogotowym,niktniepowinienciebiedo
tegopopychać.Równieżnapewnowiem,żemężczyznasiedzącyprzedemną
jestdobrymczłowiekiem.Resztaprzyjdziezczasem.Każdymaprzeszłość,
prawda?

Chwytamojąrękęiściskają,potemkończymynaszposiłekipomagammu
posprzątaćstół.Płuczę

naczyniaiwkładamjedozmywarki,kiedyonwkładapatelniedozlewu,żeby
jąnamoczyć.

Przepraszamgo,byużyćjegotoalety,akiedywracam,bierzemniezarękęi
prowadzimniena

kanapę.Pociągamniewdół,nakolana,tak,żesiedzęnanimokrakiem,a
potemjegooczyrobiąsięleniweiBoże,topiękneiumieszczamswojeusta
najego,boniemogęsiępowstrzymać.Liżęzłączeniejegoust,aonjedla
mnieotwieraitymrazemtojajęczę,kiedybierzetyłmojejgłowywswoją
dłońiodchylajątak,żebymógłzanurzyćgłębokoswójjęzyk,apotem
całujemysię,jakbyśmyniemoglisięsobąnasycić,jeżelistadozebrbyteraz
przegalopowałoprzezjegosalon,tonieodsunęlibyśmysięodsiebienawetpo
powietrze.

background image

Zgłębijegogardławydobywasięwarknięcie,awilgoćwypełniamiejsce
międzymoiminogami,więc

poruszamsięnajegokolanach,aonodrywaswojeustaodmoich.

-Kurwa!-wyrzucazsiebie,ajegooczysąrozpalone.-Boże,Evie,czućcię
takkurwadobrze.-Ciężkooddycha.

-Jake-mówię,równieżciężkooddychając.-Nieśpiędzisiajwpokoju
gościnnym.

-Dziękicikurwajezu.

Potemwstajezemnąnadalwjegoramionach,ajaowijamnogiwokółjego
taliiniesiemnie

korytarzemdoswojejsypialni,całującmnieprzezcałądrogę.

background image

46

Rozdział14

Jakeotwieraramieniemdopołowyzamkniętedrzwijegosypialniimimo
tego,żepokójjestciemny,

jedyneświatłodochodzizdrzwi,któreprowadządotego,coprzypuszczam
jestgłównąłazienką,toitakmogęzobaczyć,żejestpodobnieudekorowany,
coresztamieszkania.Jesttuwielkie,imamnamyśliwielkie,czarnełóżkoz
baldachimem,dwagładkie,czarnekredensyizestawbiałych,nocnych
stolikówpobokachłóżka.Napodłodzejestbiały,puszystydywan,który
wyglądajakbypowiniennaśladowaćskóręzwierzęcia.

Pościelwyglądajakbybyłaciemnoszaraibiała,jednakprzezsłabeświatło,
niemogębyćpewnana100%.

Jakekładziemnienaśrodkułóżka,apotemwstajeizdejmujekoszulkę,a
mojeustaprawiesię

otwierająnawidokjegoobnażonego,męskiegopiękna.Mamsekundęna
wchłonięciegowzrokiem,zanimznowujestzemnąwłóżku,apotemjego
dłoniesąpodmoimswetrem,mojeręceunosząsięwgóręi

sweterzostajeściągniętymiprzezgłowę.Słyszęjaklekkouderzaopodłogę,
apotemJakeodsuwasięipatrzynamnie,inawetwprzyciemnionymświetle,
widzę,żejestoczysąciemne,wpołączeniemzczymś,cowyglądajakgłód.
Mojesercepodskakujemiwpiersinasiłętegospojrzenia.

-Pomóżmi,Evie,chcępoczućtwojąskóręnamojej.

Iotak,jateżtegochcę.

Więcpodnoszęsięlekko,odpinamstanik,zsuwamramiączkaporamionachi
upuszczamgona

ziemię.Topierwszyraz,kiedymężczyznawidzimnienagoiprzezsekundę
czujęsięzażenowana,alepotemwyrazuznanianatwarzyJake’amnie
relaksuje.

Patrzysięnamnieprzezparędługichuderzeń,apotemszepcze:

-Chryste,piękniejszaniżsobiewyobrażałem.

Potemjegoustasąnamoich,jegojęzykwmojejbuziijegociepła,twarda
klatkanamoichpiersiach,mojedłoniesunąpojegoplecach,ajegobiodra
zataczająsięnamnieiBoże,touczuciejestcudowne,więcskomlęwjego
usta,przezcoonjęczy.

background image

Imożepowinnamtozwolnić,bojestemdziewicąiniewiemczyJakesiętego
domyślił,potymjak

powiedziałammuomoimnieistniejącymrandkowymżyciu,czynie.Ale
myślę,żeprawdopodobnie

powinnamsięupewnić,abybyłtegoświadomy,jeślitomapójśćdobrze.

Odsuwasięodemnielekko,kiedycałujemniewdółszyi,ajednazjegodłoni
łapiemojąpierś,jegokciukokręcasięnamoimsutkuiskomlę,mojebiodra
sięunosząidociskajądotwardościJake’a.Warczyzgłębigardła,apotem
opuszczaustadomojegosutkaizasysagodobuzi,apotemzaczynalizaćgoi
ssaćażmyślę,żeumręzprzyjemności.Przenosisiędomojejdrugiejpiersii
terazmojeręcesąwjegowłosachijęczę,boniewiedziałam,żecośmoże
byćtakieprzyjemneinigdy,przenigdyniechcężebyprzestał.

Przesuwamjednąrękęznowupojegoplecach,adrugąprzenoszęwdółby
zwiedzićciepłąskóręna

mięśniachjegobrzucha,aonzasysaoddech,jegoustaodsuwająsięodmoich
piersiipatrzynamnie.Nawidokjawnegopożądanianajegotwarzy,
wygaduję:

-Jestemdziewicą.

Dalejnamniepatrzy,ajegooczy,niemożliwie,wydająsięjeszczebardziej
ocieplić.Patrzynamnietakintensywnie,żeczujęsięzażenowanaiszepczę:

-Czytowporządku?

-Wcałejhistoriświata,nicnigdyniebyłobardziejwporządku-mówi,jego
głosbrzmigłęboko,ciepłoiniecochrapliwie.

Potemjegoustawracajądomoich,liżąc,ssąc,szczypiącijesttotakchciwei
wymagająceikochamto.Czujęjegorękęnazapięciumoichspodniitracę
jegociepłojakklękaizdejmujemibuty,apotemściągaspodnieimajtkiw
dółmoichnóg.Rzucajenapodłogę,apotemjestzpowrotemnamnie,znowu
mniecałująciczujęjednązjegorąk,zsuwającąsięmiędzymojenogii
delikatnierozsuwającąje.Drżę,aonpodnosigłowęiszepcze:

-Otwórzsiędlamnie-irobiętocomówi.

-Sprawię,żełatwiejbędziecimnieprzyjąć-mówi,inajegosłowaczuję
więcejwilgocimiędzy

nogami,mimotego,żemojemajtkijużsąprzemoczone.

background image

47

Czujęjakjedenzjegopalcówwsuwasięwemniedelikatnieidrżęnaten
najazd,mimotego,żetoniesamowiteuczucie.Potemjegokciukuderzaw
punktizaczynaporuszaćnimwpowolnychkółkach,amojagłowaodchyla
sięijęczęgłęboko.

-Boże,jesteśtakapiękna.Dobrzeci?-pyta,jegogłosbrzminanapięty.

-Tak-dyszęiterazdodałkolejnegopalcairuszanimiwemnie,jegokciuk
kontynuujekółka.

Itouczuciejestsensacyjne.

Mojebiodrazaczynająsiępodnosićnaspotkaniejegodłoni,aonzaczyna
poruszaćswoimkciukiem

szybciejimocniej,jegopalcekontynuujągłębokiepchnięcia.

Tak,tak,tak.

-OmójBoże-dyszęiwodpowiedzinato,Jakejęczy.

Odchylamgłowęnapoduszkęiprzezsekundę,wszystkowydajesięzamrozić
tużprzedtymjak

spadamzakrawędź,faleifaleprzyjemnościprzepływająprzezemnie.Jęczęi
krzyczęimięJake’a,akiedyotwieramoczy,kilkasekundpóźniej,on
wchodzinamnie,tylko,żeterazjestgoły.Jaktoominęłam?

Pochylasięnademną,otwieraszufladęnocnegostolika,wyciąga
prezerwatywęipatrzęoniemiała

jakrozrywajązębami,opierasięnapiętachinawijająnaswój,wowtoteż
jestpiękne
,gruby,twardytrzon.

-Mogęciędotknąć,Jake?Pokażeszmijak?-szepczę.

-Następnymrazem,kochanie.Wiszętunawłosku.Jeślimniedotkniesz,
obojgunambędzieprzykro.

Potemjegowagaznowujestnamnieiprowadziczubekswojegopenisado
mojegowejściai

automatycznieotwieramszerzejnogi.

Znowumniecałuje,jegojęzykwpychasięgłęboko,podpowiadająccoma
nastąpić.Drżęz

oczekiwania.

background image

-Owińnogiwokółmnie-warczy.-Zrobiętoszybko,żebymiećbolesną
częśćzatobą,okej?

-Okej-szepczę,itakpoprostu,wjeżdżawemniejednym,płynnym
pchnięciem,ajakrzyczę,kiedybólprzezemnieprzechodzi.

Nieruszasięprzezminutę,apotemzaczynasiępowoliporuszać,aból
zanika,ażczućtylkocudownewypełnienieirozciąganie.Dalejruszasię
bardzopowoli,doczasu,ażmojeciałosięwokółniegorelaksuje.

-Kochanie,będęporuszałsięszybciej.Ok?-brzminanapiętego.

-Tak-szepczę,aonzaczynaporuszaćsięsięwemniemocniejiszybciej,a
obserwowanierozkoszynajegotwarzyjestnajpiękniejsząrzecząjaką
kiedykolwiekwidziałamwżyciu,bojamujądaję.

Jegoustaznowuwracajądomoichizaczynaruszaćjęzykiemwmoich
ustach,wtymsamymczasie,

coruszającpenisemilubięto.

Okej,nie,cholernietokocham.

Czujękolejnyogieńbudującysięwemnie,ajegooddechstajesięnierównyi
znowuzsuwamsięz

krawędzi,krzycząc.Wjeżdżagłęboko,raz,drugi,apotemznowu,kiedy
zakopujetwarzwmojąszyjęijęczy,robiącpowolnekółkabiodrami,kiedy
obydwojespadamy.

Leżynieruchomo,zakopanyprzezminutęwemnie,ajatrzymamgoblisko,
przesuwającpaznokciami

wgóręidółjegoramion.Zaczynawąchaćmojąszyjęiczujęjegouśmiechna
skórzeprzedtym,jakjegogłowaunosisięijegopiękneoczypatrząsięw
moje.

-Jestwporządku?-delikatnieszepcze.

Nie,niejest.Jestlepiejniżwporządku.Jestfantastycznie.

-Tak-szepczęjakoodpowiedźibrzmięlekkochropowato.

Wysuwasięzemnieikwilęwproteście,nastratę,atosprawia,żeJake
szerokosięuśmiecha.

-MojaEvielubimniewśrodku-mówi.

Tak,tak,lubię.

-Pozwólmipozbyćsiętejprezerwatywyiwziąćcoś,czymbędęmógłcię
wyczyścić.Zostańtu.

background image

Podnosisięinakładabokserkiikoszulkę.Potemidziedołazienkiisłyszęjak
leciwoda,apotemwracazmokrymręcznikiem.Siadanałóżkuimówi:

-Otwórznogiizegnijkolana-ijestemlekkozawstydzona,aleufammu,
więcrobięcokaże.

Czyścimnieciepłymręcznikiemidostrzegam,żejesttamkrewitomnie
zawstydzabardziej,aleonnierobiztegodużejsprawy.

Potemwracadołazienkiiznowusłyszęwodę,kiedyszybkoznajdujęspodnie
napodłodzei

nakładamje.Jakewracadopokojuzeszklankąwody,którąmipodaje.Biorę
dużełykiiuśmiechamsiędo48

niegooddającją.

Odstawiaszklankęnanocnymstolikuiwspinasiędołóżka,obokmnie,
przyciągamojeplecydo

swojejtwardejklatkiiwsuwatwarzwmojewłosy.

Odwracamsięwjegoramionach,tak,żeterazjestemznimtwarząwtwarzi
patrzęwjego

przystojnątwarz,przeciągającdłoniąwdółjegopoliczka.

-Terazjesteśmoja,Evie.Powiedzto-szepcze.

Mojarękasięzatrzymujeipatrzęmuwoczy.

-Jestemtwoja,Jake-szepczęwodpowiedzi.

Myślę,żewidzęwjegooczachprzebłyskczegoś,cowyglądajakból,ale
potemonsięuśmiechatym

swoimpięknymuśmiechemicałujemniedelikatnie.

-Nigdyniedoświadczyłemczegośtakpięknegojakto-mówiiczujęjak
mojesercesięwypełnia,boczujętosamo.Przyciskamsiębliżejdojego
ciepłegociałaiuczęsięczegośnowego,cojestpięknewJake’uMadsenie.

Jestprzytulasem.

background image

49

Rozdział15

Evie13lat,Leo14lat.

Siedzęnakanapie,wefrontowympokojumojegozastępczegodomu,kiedy
słyszępuknięciewdrzwi.

Mojazastępczamama,Jodi,wołazrodzinnegopokoju:

-Evie!Otwórzdrzwi!-więcwstajęiidęjeotworzyć.

Przelotniezauważam,żemamnasobienaprawdęciasnąparędżinsowych
spodenekikoszulkębez

żadnegostanika,więcotwieramdrzwitylkokawałekiwychylamgłowę.Stoją
tamWilowiLeo.Otwieram
drzwiszerzej,mówiąc:

-Hej!Coturobicie?

-Będziewporządkujakwejdziemy?-mówiLeo,ajadostrzegam,żejego
oczyszybkoprzesuwająsię
pomoimcieleiprzybieranaprężonywyraz
twarzy.Zdajęsobiesprawęztego,żeniejestemzabardzo
ubrana,by
przyjmowaćgości,aleniespodziewałamsiężadnych.Patrzęnaniego
pytająco,aonprzesuwa
oczydoWilowwszybkimgeście,mówiącmi
wszystko,comusiałamwiedzieć.

-Oczywiście-mówię,machającabyweszli.

-Ktoto?-krzyczyJodi.

-Paraprzyjaciół!-krzyczęwodpowiedzi.-Niezostanądługo.-Niema
odpowiedzizpokoju,co
oznacza,żeJodiwróciładojakichkolwiekbredni
telewizyjnych,którymijestterazzainteresowana.Niebędzie
nam
przeszkadzać.

Leosiadanamałejkanapie,ajaprowadzęWilowdotej,naktórejwcześniej
siedziałam.Siadam
obokniejiprzesuwamjejblondwłosyzjejtwarzy.Jej
oczysąprzekrwioneiśmierdzipotem.

-Wilow-mówię,kiedyonadalejpatrzyprostoprzedsiebie.-Cosiędzieje,
dziecinko?

Onakontynuujepatrzeniewprost,alepotemjejtwarzzałamujesięi
umieszczająnamojejklatce.

Zastygamnaparęsekund,alepotempodnoszęręceigłaszczęjejwłosy,
umieszczającustanaczubkujej
głowyimruczę:

background image

-Shhh,jestokej,mówdomnie,Wilow-czekam,aleonadalejjestcichoi
okazjonalniepociąga
nosem.-Pokazałasięumnienaćpana-Leomówi,jego
szczękasięzaciska.Muszęjąstądjakoś
wyprowadzić.Moizastępczyrodzicie
zadzwonilibynaglinyjeślibyjązobaczyli.Niesątypemluzaków.

-Wieszcosięstało?

-Taa,mamrotałacośosądzie,jejojciecsiępokazałipatrzyłnaniązukosa
przezcałyczas,
najwidoczniejwyrażajakieśzainteresowaniezdobyciająz
powrotem,mimotego,żemiałjągdzieśprzez
ostatnietrzylata.Towszystko,
coudałomisięzniejwydobyćnatentemat.Potemjacyśtakzwanikoledzy
wyciągnęlijązdomu,naćpalijąiupili,apotemzostawili,bywróciłado
domu.Pokazałasięumnie.Fajni
kurwakoledzy.

-Leo!-syczę.-Nieprzeklinaj!-ZakrywamuszydlaWilow.

Patrzynamnieprzezkilkadługichsekund,apotemjegotwarzprzełamujesię
wszerokiuśmiech.

Patrzęnaniegozszokowana.

-Zczegosiętakcieszysz?-żądam.

-Zciebie.Jesteśtakcholernieurocza.

Prycham.

-Szczerze,Leo?Cojestztobą?TojestPOWAŻNE!

Poważniejeimówi:

-Wiem,Evie,uwierzmi,jeśliwiedziałbymktórzytojejznajomi,poszedłbym
donichidałimlekcjeo
dawaniunarkotykówdladwunastolatki,apotem
wypuściłich,bywrócilisamidodomu.

KontynuujęgłaskaniewłosówWilow,ażdostrzegam,żegłębokooddycha.
Kładęjąnakanapie,

chwytamkociprzykrywamjąnim.Patrzęnaniąprzezminutę,podgryzając
wnętrzepoliczka.

-Jodipokażesięzagodzinę.Muszędotegoczasująstądwydostać-mówię
dlaLeo.

background image

50

Kiwagłową.

-Myślę,żetobędziewystarczającoczasu,abysiętrochęprzespała.Chodźtu
iusiądźobokmnie,
żebyśmyjejnieobudzili.

Przechodzędokanapynaktórejsiedzi,siadamobokniego,odsuwającsiętak
daleko,jakmogę.

Leolekkosięchmurzy,alenicniemówi.Ostatnioinaczejsięwobecmnie
zachowywał,wszkolei
gdziekolwiek,gdziejesteśmyrazem,cojestzazwyczaj
przynajmniejrazwtygodniu.Todezorientujące.

Częstorobisięcichyiprzybieratendziwnywyraztwarzy.Niemogę
powiedziećczyjestnamniezłyczyco.

Rzadkomówimi,żemniekocha,takjaktozazwyczajrobił.Alepotemrobite
komentarzeotymjakurocza
jestem…chłopcysądziwni.

Pominucieciszy,przysuwamdosiebienogiisiadamwskrzyżowanejpozycji,
odwracającciałow
stronęLeo.Kiedynaniegopatrzę,gapisięnamoją
klatkę,aleszybkoprzesuwaswojeoczydomoichikiedy
zdajesobiesprawęz
tego,żenaniegopatrzę,jegopoliczkizaczynająsięrumienić.

OBoże!Jestmnązawstydzony,bozdałsobiesprawęztego,żetotalnie
potrzebujęstanika.Nie
jestemprzerośnięta,alewystarczającoduża,że
chodzeniebezstanikajestnieakceptowane.Musibyć
obrzydzony.Moje
policzkiteżsięrumieniąichwytampoduszkę,którależynaziemiiprzytulam
jądosiebie,
odwracającwzrok.

Pominucieniezręcznejciszy,Leomówi:

-WidziałemjakrozmawiałaśzMax’emHayesemnalunchudzisiaj-brzmi
znowunazłego.Cosięz
nimdzieje?

-Um,taa,widzimysięrazemwpokoju,wktórymmusimysięmeldować.Jest
miły.

Niemówinicprzezminutęalbodwie,apotem:

-Słyszałam,żecałowałsięzZoeLucasIKendalBarneswzeszłymtygodniu.
Wolałbymgdybyśnie
gadałaznimwogóle.Jestgraczem.

Śmiejęsię.

-Leo,niejestemzainteresowanacałowaniemKOGOKOLWIEK,więc
spokojnie,okej?Niemusisz

background image

zawszegraćtejrolistarszegobrataWiem,żeochraniałeśmniedużorazyw
szkoleprzeztelataidoceniam
to,aleMaxHayesniejestdlamnie
zagrożeniem.

Zaciskaznowuszczękęiodsuwaswojepotargane,brudno-blondwłosyzoczu
ipatrzynamnie

gniewnie.

-Nierozpoznałabyśzagrożenianawetjeśliuderzyłobycięwoczy,Evie.

Mrużęoczy.Onie,onnie…naprawdę?Aterazrobięsięzła.

-Oh,okej,LEO.Zapomniałam,żejesteśtakiświatowy,ajażyjęwochronnej,
szklanejskrzyniprzez
całemojeżycie!-syczę,zerkającnerwowonaWilow,
byupewnićsię,żejejnieobudziłam.Chrapieiśpi
dalej.Leopiorunujemnie
wzrokiem.

-Nietomamnamyśli-mówi.-Niewieszpoprostujakdziałająfaceci.Nie
maszpojęciaoczym
myśliMax,kiedy‘tylkoztobąrozmawia’.

-Oh,naprawdę?-mówię,pochylającsiędoniego.-Askąddokładniewieszo
czymmyśliMax?-

żądam.

-Bojamyślęotymsamym!-syczywodpowiedzi.

Patrzymynasiebieprzezkilkasekund,apotemonzamykaoczy,bierze
głębokiwdechimówicicho:

-Mamnamyślito,żemyślęopodobnychrzeczachcodoinnychdziewczyn,
więc…stądtowiem.

Gapięsięnaniego,dziwne,ciasneuczucieprzechodziprzezmojąpierś.Nie
pozwalamsobieotym
myśleć.Zamiasttego,kiwamgłowąipatrzęgdzie
indziej,mówiąc:

-Dziękizarady,Leo.Upewnięsię,żeniebędęzachęcaćMax’a,okej?

Jestcichoprzezminutę,apotem:

-Myślę,żeWilowprawdopodobniewystarczającopospała.Odprowadzęją
dodomu.

Obojewstajemyszybko,prawiesięzderzając,aleonpierwszysięodsuwa,
idącdoWilowi

potrząsającniąlekko.Onapodnosisię,mamrocząc:

-Cosiędzieje?

background image

Leopomagajejwstać,mówiąc:

-ChodźWilow,oprzeszsięomnieiodprowadzęciędodomu,okej?

background image

51

-Okej-mówi,brzmiąctrochęlepiej.

Prowadzijądodrzwi,ledwonamniezerkająckiedyotwieramjedlanich,a
potemmówicichozza
ramienia,kiedyschodząposchodach:

-Dozobaczeniajutrowszkole,Evie.

background image

52

Rozdział16

Budzęsięwczesnymporankiemiczujęciepłe,twardeciałozamnąi
uśmiechamsięnawspomnienia

ostatniejnocy.PowoliwysuwamsięspodramieniaJake’aiudajęsiędo
łazienki,żebyzałatwićswojesprawy.

Poskończeniu,wczołgujęsięznowuobokJake’a,wtulającsięwniego.Tym
razemodwracamsięwjegostronęipatrzęprzezparęminutnajegopiękną
twarz,spokojnąweśnie.

Otwierajednookoiuśmiechasiędomniesennie.

-Patrzyszjakśpię?-pytadrażniąco.-Ktojestterazdziwakiem?

Chichoczęiwtulamsiębardziejwjegociepłeciało,aonowijawokółmnie
ramię.

Leżymywbezruchuprzezparęminut,apotempozwalamswojejdłoni
wędrowaćwdół,ponieważ

jegobliskośćsprawia,żezrobiłamsięożywionaimuszęgopoczuć.Jęczy,
kiedymojadłońdosięgajegokroczaijużjesttwardy,więcpocieramgo
lekkoprzezbokserki,czującjaknabrzmiewabardziejpodmojąręką.

Naglejestemnaplecach,aonjestnademną.

-Chceszsięzabawić,piękna?

-Tak-szepczę.

-Czujeszsiętrochęobolałaczywszystkowporządku?

Ściskamnogi,drgająclekkozbólu.Okej,więcjestemobolała.

-Tylkotrochę-przyznaję.

-Cóż,sąinnerzeczy…-zsuwasięniżej.

-Tak-szepczęznowu.

Potemonzostawiapocałunkiwdółmojegobrzucha,liżącmójpępek
czubkiemjęzyka.Ściągami

majtkiwdółmoichnógiodrzucajenabok,apotemobniżagłowę,żeby
pocałowaćwnętrzemojegouda.

Drżęwpodnieceniu,kiedyzakopujegłowęmiędzymoiminogamii

background image

automatyczniesiędlaniegootwieram.

Czujęjakwdychamójzapachimruczy.

-Uwielbiamto,jakmnąpachniesz.

Jegomiękkijęzykzataczakółkanamojejjużopuchniętejłechtaczcei
przyciskammocniejgłowędo

poduszki,skomląc.

Oh,tak.

Oh,Boże.

Zaczynalizaćissaćdelikatnie,regularnieirytmiczniezasysającmojeobolałe
miejsce,ażczujęjakmojeciałoprzyspieszaikrzyczę,kiedyorgazm
przepływaprzezemnie.

JęzykJake’apchawmojąpłeć,kiedyjadrżęiczujęjakbymroztrzaskiwała
sięnamilionwspaniałychkawałków,mojagłowaporuszasięwtyłiwprzód
napoduszceiskandujęwkółkojegoimię.

Wczołgujesięzpowrotemnałóżko,całujemojąszyję,apotemopadaobok
mnie,przyciągającmnie

doniego,mojarękaidziepodjegokoszulkę,żebyzbadaćkrawędziei
zagłębieniamięśnijegobrzucha.

Aterazmojakolejnaeksplorację.

Odchylamsięitakjakonusunąłostatniejnocymójsweter,japrzesuwam
jegokoszulęwgóręjego

tali,apotemonunosiramionailekkosiępodnosi,kiedyściągammująprzez
głowęirzucamjąnapodłogę.

Patrzynamnietympięknym,leniwymspojrzeniem,jegowłosysąpotargane
odsnu,ajegopiękna,

umięśnionaklatkajestnawidokuiprzezminutę,jedynecomogęzrobić,to
gapićsięnaniegoispijaćjegoperfekcję.

Potempochylamsięiumieszczamustanajegoklatce,całując,próbująci
liżąc,ażdostajęsiędo

twardegosutka.Liżęizasysammałyguzikdoust,takjakontozrobiłzmoim
ostatniejnocy.Jęczyiuśmiechamsięprzyjegoklatce,uwielbiającto,że
sprawiammuprzyjemność.

Mojarękawędrujewdółjegobrzuchaiunoszęgłowę,żebynaniego
spojrzeć.

background image

-Nauczmniecolubisz-szepczę.

-Połóżnamnieswojąrękę.Chcętylkopoczućjakmniedotykasz.

Unosisięlekkoiściągabokserkiwdół,ajapatrzęjakmięśniejegobrzucha
zaciskająsiępiękniei53

jegoduży,twardypeniswydostajesięnazewnątrz.Potemskopujebokserki
zeswoichstóp,żebywylądowałynapodłodze,obokłóżka.

Opieramsięnajednymłokciuiprzesuwamsiętrochę,żebymmogłago
sięgnąć,akiedyowijamdłoń

wokółjegotwardejdługości,podskakujedelikatniewmojejdłoni.Czućgo
jakaksamitnąstaliuwielbiamuczucietegowmojejdłoni.

Naczubkujegotrzonujestmała,mokrakropla,więcporuszamponiej
kciukiem,wpowolnych

kółkach,nacoonjęczy.

-Poruszswojądłoniąwgóręiwdół,kochanie-wykrztuszazsiebie.-
Dokładnietak.-apotem

umieszczaswojądłońnamojejipokazujemi.Awidokjegodużejdłonina
mojej,najegodużej,twardejerekcji,wysyłamałeiskrymiędzymojenogi,
mimotego,żemiałamorgazmmniejniżpięćminuttemu.

Zaczynamporuszaćręką,napoczątkupowoli,apotemszybciej,uczącsię
tego,czegolubii

odpowiadającnajegooddechijęki.

Kiedymojeruchystająsięszybsze,czujęjakjegokutaspodskakujeipuchnie
wmojejdłoni.

Wykrztuszazsiebie:

-Evie!-kiedydługiestrumieniebiałejspermywytryskująnamojąrękę.

-OBożeeee!-jęczy,kiedydochodzi,mojadłońzwalnia.

Obserwujęjakjegokutassłabniewmojejdłoni,apotempatrzęnaniego,
niezdolnaaby

powstrzymaćduży,dumnyuśmiech.Itoabsurdalne,botonietak,żewłaśnie
ukończyłamoperacjęmózgu,alejestcośzupełnieekscytującegowdawaniu
orgazmudlaJake’ainiepotrafiępowstrzymaćuczuciakompletnej
satysfakcji.

Dalejuśmiechamsięszerokodoniego,aonwybuchaśmiechem,apotem
chwytamniezaramionai

background image

podciągamniewgórę,tak,żeterazleżęnanimipatrzymiwoczy.

-Masztowrodzone-mówi,uśmiechającsiędomnieszeroko.

Kładęgłowęnajegoramieniuiocieramniąojegoszyjęileżymytakprzez
długieminuty,ażJake

mówi:

-Zamierzamprzygotowaćdlaciebiekąpiel,kiedybędęrobiłśniadanie.
Potemspędziszzemnącały

dzień.

-Hmmm…władczy-mamroczę,aleuśmiechamsięprzyjegoszyi.

Wstajęizaczynamiśćwstronęłazienki,akiedyzerkamzasiebie,strzelając
wJake’azalotnym

spojrzeniem,onpatrzynamojegołepośladkizwyrazemuznania,zakładając
koszulkęibokserkizpowrotemnasiebie.Zaskakującejestdlamnieto,że
duży,piękny,idealnyJakeMadsenwydajesiębyćtrochęskromny.

background image

54

Rozdział17

MoczęsięwjacuzziJake’a,ażmojaskórajestpomarszczona,aciałocałe
zarumienione,potemsuszęsięjednymzjegogrubych,luksusowych
ręcznikówinawilżamciałokrememzmojejtorby,którąJakeprzyniósłdla
mniedołazienki.

Zakładammojeciuchy,paręczarnych,wąskichdżinsówibiałąkoszulkęna
długirękawzdekoltemw

kształcieVorazszarysweterzkoronkowymimankietami.Spakowałamparę
czarnych,płóciennych

tenisówek,aleterazpozostajęnabosaka.

Robięlekkimakijażispinamwłosywniski,niechlujnykok,apotemidęza
przepysznymzapachem

kawyibekonudokuchni.

Jakestoiprzykuchence,alepatrzyzzaramienia,kiedysłyszyjakwchodzędo
pomieszczenia,dającmidużyuśmiech.

-Omleta?-pyta,używającparęszczypiec,żebyzdjąćbekonzpatelni.
Umieszczajegoskrawkina

talerzuzpapierowymręcznikiemnanimiumieszczagonaladzie,obok
talerzazpokrojonymmelonem.

Kiwamgłowąnanie.

-Wystarczymitylkokawaiowoce.

-Okej,poczęstujsięsamakawą.Kubkisąnadekspresem.Mlekowlodówce,
cukiernaladzie.

Odwracasięzpowrotemdokuchenkiirozbijajajkanapatelnię,wczasie,
gdyjarobięsobiekawę,bezcukru,zdużąilościąmleka.

Siadamoboklady,pijącmojąkawęipodziwiająctyłekJake’a,doczasu,gdy
kładzieswojegoomletanatalerzuidołączadomnie,dodającjeszczenaswój
talerzbekoniowoce.

-Mampłatkiśniadaniowe,jeśliwolisz.

-Nie,naprawdę,tojestidealne.Zazwyczajniejemzadużooporanku.

-Cóż,kochanie,rzeczysiędlaciebiezmieniły.Będzieszmusiałateraz

background image

utrzymaćenergię-mruga,

starającsiępowstrzymaćżartobliwyuśmieszekiwyglądającnaekstremalnie
zadowolonegozsiebie.

Podnoszęmałykawałekmelona.

-Oh,racja.Topowinnowykonaćrobotę-mówię,gryzącowocdwarazyi
wyrzucającskórkęna

serwetkęprzedemną.

Onwybuchaśmiechem,wstaje,podnosimnieiumieszczamnienaswoich
kolanach,siedzącna

stołku,tak,żesiedzęnanimokrakiem.Skubiemojąszyjęiłaskoczemniepo
bokach,sprawiając,żepiszczęichichoczę.

-Widzę,żemuszęciwięcejudowodnić,kokietko-potempodgryzamoje
uchoiwarczyjakjegoręce

wędrująpomnieiledwomogęzłapaćoddech,takmocnosięśmieję.

-Okej!Okej!Jużwięcejnie!Poważnie,Jake!-wiercęsięnaniminieucieka
mi,żeczućgodobrze…

naprawdędobrze.

Onteżsięśmieje,alewarczyjeszczeraznapokaz.

-Widzę,żemojadziewczynaterazczuje,jakbardzobędziepotrzebowała
dobregośniadania.

Przyciskamsiędoniego,ruszającbiodrami,znowunakręcona.

-Okej,poważnie,mówiącoczuciu…-mówię,liżączagłębieniewjegoszyi,
anastępniezostawiającpocałunkiwgóręjegoszczęki.

Jęczy.

-Evie,myślałem,żepowiedziałaś,żejesteśobolała…

Wzdycham,siadającprosto.

-Bojestem.Możejakiśtylen

ol1so

bieztymporadzi…?

Znowuwybuchaśmiechem.

-Chryste.Zbudziłemwłaśniedemonadożycia.

Śmiejęsię,schodzączniego,aleonmożemiećrację.

-Okej,więccozamierzaszzemnądzisiajrobić?

background image

1

Jeżeliktośbyniewiedział,topoprostulekuśmierzającyból.

background image

55

-Byłaśkiedyśwzoo?-pyta.

-Właściwietonie-mówięzaskoczona.-Zabierzeszmniedozoo?-
uśmiechamsięszeroko,myśląc,

żetobrzmijakdobrazabawa.Nigdyniebyłamwtakichmiejscachjako
dziecko,więczakładam,żedużomnieominęło.Iniebardzomam
wystarczającopieniędzy,żebyspędzaćgdzieśweekendy…

-Super.Maszbuty,którebędądobredodługiegochodzenia?

-Taa,wzięłamparętenisówek.

-Okej,dobrze,wezmęszybkiprysznicipójdziemy.

Dokańczaszybkoswojeśniadanie,wczasie,gdyjacieszęsięswojąkawą,
potemwkładanaczyniado

zlewu,całujemniewpoliczekiidziepodprysznic.

Minutęlubdwiepóźniej,mamniegrzecznypomysł,żebygozaskoczyć,ale
kiedypróbujęotworzyć

drzwi,sązamknięte.Marszczęlekkobrwi.Okej…

Wracamdokuchniimyjępatelnięzwczorajszejkolacji,razemzpatelniąze
śniadaniainapełniam

zmywarkę.Kiedyskończyłam,Jakewchodzidokuchniwdżinsachiczarnym
swetrze.Jegopiękne,

karmelowewłosysąidealniezmierzwioneijeszczetrochęwilgotne.Idędo
niegoiowijamręcewokółjegotali,wdychającprzepyszny,orzeźwiająco
leśnyzapachikładęnaminutęgłowęnajegoklacie.Wydajesięto
niemożliwe,żetęskniłamzanimprzezdziesięćminut,wciąguktórychbrał
prysznic,aleniepotrafiętemuzaprzeczyć.Unoszęgłowęiuśmiechamsię
szerokonajegomęskiepiękno,aonuśmiechasiędomnie.

Pochylasięicałujemniewczoło,szepcząc:

-MojaEvie.Takasłodka-potemodsuwasięiidziezałożyćbuty.

***************

Toprawdopodobniejedenznajlepszychdniwmoimżyciu.Jesttopiękny,
jesiennydzień,lekko

zimny,alesłońceświecimocnoinieczućażtaktegozimna.Jakeija

background image

trzymamysięzaręce,spacerującprzezzoo,śmiejącsięirozmawiając.Jestem
poważniezafascynowananiektórymizwierzętamiipatrzęnanieprzezdługie
minuty,potempatrzęnaJake’a,któryzawszepatrzynamniezszerokim
uśmiechem.Wydajesięcieszyćzmoichreakcji,takbardzo,jakjacieszęsięz
tegodoświadczenia.

Zatrzymujemysięnahotdogiilodynalunchisiedzimytamjedząc,paw
przechodzitużoboknas.

Najwidoczniej,mogąnormalniespacerowaćpozoo.Zasysampowietrzei
wyciągamtelefon,starającsięzrobićzdjęcie,podążającwkółkozaptakiem
jakszalonamama.Jakeśmiejesięzemniezestolika,kiedyjatańczęwokoło
jakświr,starającsięzdobyćjakieśujęcie,kiedynagleptakzatrzymujesię
przedemnąirozprzestrzeniaswojepiórawpokaziepiękna,jakiegonigdynie
widziałam.Jestemzamrożonajakgapięsię,oczarowanajegopięknąpostacią.
Paradujeprzedemnąprzezkilkasekund,ajaodmarzamsięipstrykam
zdjęciepozdjęciu,gruchającdopięknegochłopca,apotemonczyścipiórkai
odchodzi.

Nabierampodekscytowanywdech,kiedywracamdoJake’a.Siedzikoło
stolikazlekkim

zmarszczeniembrwi.

-Spójrz!-piszczę,pokazującmuzdjęcianiesamowitegoptaka,który
najwyraźniejchciałsiędlamniepokazać.Onlekkochrząkacośo„wielkiej
sprawie”,kiedyjaoglądamzdjęcia,więczerkamszybkonaniego,
dostrzegającjegowyraztwarzy.-Jesteśzazdrosnyoptaka?-pytam
niedowierzająco.

-Co?-mówi.-Nie!-Alemogępowiedzieć,żekłamie.

-Jesteśzazdrosnyoptaka-mówię.Toniejestpytanie.Spoglądamznowuna
zdjęcia.-OnJEST

wspaniały.Bożeeeee,taaaakiwspaniały.-mówię,jęczącsylabywprzesadny
sposóbiodrzucającgłowędotyłu.

-Zabawne-mówi.Alewidzę,żeitaksięśmieje.

-Tenptakstarałsięwejśćnamojeterytorium-mówiześmiertelnąpowagą.-
Znambezczelne,

męskiezagrożenie,kiedyjewidzę.

Śmiejęsięgłośnozniego,aonstarasięnieroześmiać,aletracitoiuśmiecha
siędomnieszeroko,pokazującteidealne,białezęby.

-Jesteśniepoważny-mówię.Alesiadamnajegokolanachichwytamjego

background image

wspaniałątwarzwdłonie

iobojesięuśmiechamy.Alepotempoważniejemy,kiedyonpatrzysięna
mojeustaiczujęjakjegopenisnabrzmiewapodmoimtyłkiem.

-Jake…-zaczynam.

background image

56

-Evie…-dokańcza.

Potemcałujęgo,gorącoimokro,wśrodkuzoo,kiedynaszelodytopnieją.

Odsuwamsięiopieramswojeczołoojego.

-Miałamnaprawdę,naprawdęmiłydzień,Jake-mówię.

-Jeszczesięnieskończył,kochanie-bierzemniezarękęipodnosizkolan.-
Chodźzobaczyćtygrysy.

***************

Opuszczamyzooprawieopiątej,całkowiciewykończeni.Kiedywyjeżdża
zzabramy,patrzęnaJake’a,

czującsięszczęśliwaiśpiąca.Chwytamojąrękęitrzymają,prowadząclewą.
Jedziemywciszy,słuchającradiaizamykamparęrazyoczy,czującsię
kompletniebezpiecznaispokojnawcieplejegosamochodu.

Zatrzymujesięnaparkinguidostrzegam,żejesttumała,włoskarestauracja.
Otwieramidrzwii

pomagamiwysiąść.Prowadzimniedorestauracjiirozglądamsięwokoło,
dostrzegając,żejestonauroczaizachwycająca,prawiepełnamimotego,że
jestniedzielnywieczór.

Kierowniksalipodchodzidonaszciepłymuśmiechemiprowadzidomałego
stolikaztyłu.Kiedyjużusiedliśmy,kelnerpodchodziszybkodonaszego
stolikaiJakezamawiabutelkęczerwonegowina,ikelnerjestzpowrotem
zanimjeszczeprzeczytałamdwiepozycjewmenu.

-Parmezanzbakłażanemjestnaprawdędobry-proponujeJake,więc
zamykammenuipodnoszę

kieliszekdojego.

-Zagorącepawie!-mówię,uśmiechającsięszeroko.

-Hmmph-prycha,droczącsięzemną,apotemuśmiechasiędomnieistuka
wmójkieliszek.Boże,jesttakiuroczy.

Zamawiamykolacjęirozmawiamyczekającnajedzenie,trzymającsięza
ręceprzezstół.

-Najakązmianęjutropracujesz?-Jakemniepyta.

-Oddziesiątejdosiódmejprzezcałytydzień.

background image

Patrzynamniewzamyśleniuprzezminutę,apotempyta:

-Kiedykolwiekmyślałaśorobieniuczegośinnego?

-Masznamyślito,żemamambicjenakogoświęcejniżpokojówkę?

-Taa,toznaczy,wiesz,żenieuważam,żejestcośzłegowtymcorobisz.
Jesteśpoprostubardzomądra,mogłabyśrobićcokolwiek.Poprostu
zastanawiałemsię,czymyślałaśotym.

Wzdycham.

-Taa,myślałam.Chciałabympójśćnauniwersytet,aletowymagapieniędzy.
Pieniędzy,którychw

tymmomencieniemam.Aletoconaprawdęchciałabymrobić,topisać.Mam
takipomysłnaksiążkę…-

milczęnagle,czującsięlekkozawstydzona.

-Zróbto.Dlaczegotegoniezrobiłaś?

Ponieważtopozamojądziedziną„bezpieczeństwa”.

-Cóż,potrzebujękomputera,żebypisać.Używałamtegozksięgarniprzez
jakiśczas,aletostrasznieniepraktyczne.Akiedyczułamsięzainspirowana,
księgarniabyłazamknięta…wiesz.Topoprostuniewyszło.

Kelnerprzyniósłnasząkolacjęizakopaliśmysięwnią.Jestdrogai
przepysznainiemogęnicporadzićnajęk,którywydostajesięzemniepo
wzięciupierwszegogryza.

-Dobre?-pytaJake,jegooczypociemniały,jakobserwujemojeusta.

-Mmmm-mówię,kiwającgłową.

-Zostanieszznowudzisiajzemną?

-Niemogę,Jake.Muszęprzygotowaćsięnatydzień.Muszęwrócićdodomu
izorganizowaćsię.

-Jutrowieczorem?

-Jutroteżniemogę.Mampracęwkateringu,którabędziedługotrwała.Nie
pracujętamzazwyczaj

wponiedziałkowewieczory,alejesttojakiśpokazsztuki-patrzęnaniego
podejrzanie.-Niebędzieciętam,prawda?

Szczerzysię.

-Nieplanowałem,alemożeterazzobaczę,coudamisięzrobić.

-Nieważsię.

background image

57

-MuszępojechaćdomojegobiurawSanDiegowewtorek,alewrócęw
środęrano.Zostanieszwtedy?Uśmiechamsiędoniego.

-Okej-odwzajemniauśmiech.

Jemywciszyprzezminutę,apotempytam:

-Zakładam,żeposzedłeśnauniwersytet?

-Taa.PoszedłemnaUCS

D2.

Chodziłemdoszkołyipracowałemztatą,ucząc

sięwszystkiegoofirmie,odkądplanemdlamniebyłozacząćpracętampo
ukończeniuszkoły.Niemieliśmypojęciawtedy,żebędęprowadziłtą
cholernąrzecz.Wtedywłaśniemójtataijawkońcuuformowaliśmywiększy
związek,niżkiedykolwiekmieliśmy.Wyprowadziłemsięzdomuitobyłata
rzecz,którapozwoliłanamzacząćodnowa.

Tobyłpierwszyraz,kiedynaprawdębyłembliskodobyciaszczęśliwym,
będączdalekaodrodziców,

‘znajdującsiebie’.

Kiwamgłową.

-Niejesteśbliskozmatką?

Wydajeszyderczydźwięk.

-Blisko?-wzdrygasięijestcichoprzezparęsekund.-Nie.

Dalejnaniegopatrzę,alenieciągnietematuiniewiemcopowiedzieć,więc
podnoszęwideleci

kontynuujęjedzenie.

Pominucie,mówicicho:

-Chcęzapłacićzaciebie,żebyśuczęszczałanazajęcia,Evie.

Mrugamdoniego.

-Co?-najeżamsięlekko.-Czemumiałbyśtozrobić?

-Bowierzęwciebie.Bomyślę,żejesteśmądraimyślę,żepotrzebujesz
małejprzerwy,żebybyćwstaniesięgnąćposwojemarzenia.

Potrząsamlekkogłową.

-Jake,posłuchaj,tomiłaoferta,alepracowałambardzociężko,żebydostać
siędotego,gdzie

background image

jestem.Wiem,żedlaciebiemojeżyciepewnieniewyglądanakompletny
sukces,aleradzęsobiew

porządkuiznajdęsposóbbypójśćdoszkoły…Mamnamyślito,żedopiero
zaczęliśmyzesobąspaćinaprawdęniewiemjaktowszystkosiępotoczy,ale
możepowinniśmypoczekaćgdzietopójdzie,nim

zacznieszproponowaćmidużesumypieniędzy.

Jegotwarzjestteraztwarda,najwyraźniejniejestzadowolonytym,co
właśniepowiedziałam.

-Popierwsze,myślałem,żepostawiłemsprawęjasnonatemattego,że
traktowałemtwojeżycie

jakosukces.Apodrugie,muszęciprzypomnieć,copowiedziałaśdomniew
moimłóżku24godzinytemu,Evie?-Ups.Jestwkurzony.

Mrugam,ponieważpowiedziałamdużorzeczy,większośćznichtomoje
uznaniedotegocorobił

swoimirękamiiswoimiustamii…Boże,terazznowujestemnapalona.

-Um…-mówię.

-Powiedziałaśmi,żejesteśmoja,Evie.Toniejestjakaśpieprzonazabawa.
Toniejestdlamnie

zdawkowe.Myślałem,żewyraźniecitoprzekazałem.

-Więcco?Terazjesteśmoichchłopakiemczykimś?

-Chłopakiem,mężczyzną,kochankiem,jakąkolwieketykietęlubisz,możesz
jąużyć,alemamna

myślito,żetroszczymysięosiebiewsypialniipozanią.Iczęśćmnie,
troszczącegosięociebie,znaczyto,żeoferujęcipieniądze,którespełnią
twojemarzenia.

Ohwow.Okej,więc.

-Jake…

-Tylkootympomyślokej?

Gapięsięnaniegoprzezsekundę,alemięknę.

-Okej.

-Okej-bierzeparękęsówswojejkolacji,apotem.-Równieżmusisziśćna
kontrolędolekarza.Niechcęużywaćztobąprezerwatyw.

background image

2

UniwersytetKalifornijskiwSanDiego

background image

58

Zatrzymujęsię,zjedzeniemwpołowiedrogidomoichust.Wporządku.

-Jestemnatabletce.Mamnieregularnyokres.Onagoreguluje.Jestemnaniej
przezlata.

Patrzysięnamniewciszyprzezsekundę,apotem:

-Okej,dobrze.Aterazdokończkolację.

Totalniewładczy.Aletotalniesłodki.Itotalniegorący.Ale…

-Um,Jake,jeśliniebędziemyużywaćprezerwatyw,powinnamspytać…

-Jestemczysty.Zawszeużywałemprezerwatywiregularniesięsprawdzałem.
Mogępokazaćci

papieryjakchcesz.

Jestemcichoprzezsekundę.

-Nie,ufamci.

Pokolacji,Jakeodwozimniedomojegomieszkaniaiobściskujemysięprzez
paręminutwjego

samochodzie,alepotemonjęczyiodsuwasię,mamrocząc„Zabijamnie”,
obchodzącsamochódiotwierającdlamniedrzwi.Dajęmuostatniegocałusa,
otwieramdrzwidobudynkuipraktyczniewskakujędośrodka.

background image

59

Rozdział18

Evie13lat,Leo15lat.

DźwigamplecaknaramieniujakidęulicądozastępczegodomuLeo.
Zostałamdopóźnauczącsięz
grupą,więcnieidęzWilow,jakzazwyczaj.

Leozacząłszkołękilkamiesięcytemuinieposiadaniegodłużejwtensamej
szkolejestciężkie.Nie
musiałwstawiaćsięzamnąprzezjakiśczas,dzieciaki
zaczęłyignorowaćmnieodincydentuzDanny’m
Powelem,aletylko
widzeniegonakorytarzachrozświetliłobymójdzień.Czasamisięgałbyi
przesuwałswoją
rękąpomojej,udając,żemnieniewidzi,kiedymijalibyśmy
sięnakorytarzu,albozostawiałbyzabawne
karteczkiwmojejszafce.To
sprawiało,żesięuśmiechałam.Iużywałamkażdegouśmiechu,jakiego
dostałam.

Kiedyskręcamzarógdojegodomu,widzęsamotną,znajomąpostaćsiedzącą
naschodkach.

Zatrzymujęsięipatrzęsięnaniegoprzezminutę,wiedząc,żemnieniewidzi,
najwyraźniejzagubionyw
myślach,jegołokcienakolanach,agłowa
pochylonadoprzodu.

Zmierzamwjegokierunkuikiedypodchodzędoniego,jegogłowapodnosi
sięipatrzynamnie,jego
twarzprzełamujesięwuśmiech.

-Hej-mówię,uśmiechającsię.-Cotutajrobisz?

-Tylkomyślę-mówi,wyglądającterazbardziejpoważnie.-Jesttam
cholerniegłośno.-Pokazujew
tyłswojągłową.

Siadamobokniego,kiwającgłową.

-Oczymmyślisz?

-MyślałemoSeth’ie,Evie-zatrzymujesię.-Zastanawiałemsięgdziejest,jak
sięma…

zastanawiałemsię…-Jegogłossięzałamujeiinstynktowniesięgampojego
rękę,przyciągającjądomojego
policzka,pocierającjegoknykciamimoją
skórę.

Jegooczyprzeskakujądomnieijegoustalekkosięotwierają.Mojeoczy
wędrujądojegoustigapię
sięnanieprzezminutę,zastanawiającsięjakbyto
byłogopocałować.

background image

OmójBoże!Czyjawłaśniezastanawiałamsię,jakbytobyłopocałowaćLeo?
Zawszebyłdlamnie
jakbrat.Aleostatnio…Myślęonimwsposób,wjaki
nigdyonimniemyślałam.Łapięsięnatym,żechcę,
żebypotrzymałmnieza
rękę,żebysiedziałbliskomnie,kiedyoglądamytelewizjęwmoimdomu.Drżę,
kiedy
przypadkowosięomnieociera.

Kochamgo,tojużwiem.KochałamLeoMcKennaprzezwielelat…aleczy
ZAKOCHUJĘsięwnim?

Kiedymojeoczyspotykająjego,jesttamintensywność,jakąwidziałam
wcześniej,alenigdynie
wiedziałamcoonaoznacza.Terazwiem.
Prawdopodobnietosamowidaćwmoichoczach.Pojedynczamyśl
pojawia
sięwmojejgłowie„Pocałujmnie!”

-Chceszsięprzejść?-pyta.

Puszczamjegodłońiwstaję.

-Jasne.

Idziemyrazemwciszyprzezparęminut,apotemonbierzemniezarękęi
patrzynamnienieśmiało.

Uśmiechamsiędoniego,kiedyciepłorozprzestrzeniasięprzezmojąpierś.
Odwzajemniauśmiechiściska
mocniejmojądłoń.

Skręcamydoparkuiidziemydohuśtawek.Siadamnajednej,aonciągnieją
dotyłu,apotem

puszcza,sprawiając,żechichoczę.Opierasięosłupek,paręstópdalej.

Leouśmiechasięszeroko,pokazującmitąurocząprzerwęimówi:

-Kochamsłyszećjaksięśmiejesz.

Podnoszęgłowę,kiedymojahuśtawkazwalnia.

-Naprawdę?

Podchodzibliżejichwytaobydwałańcuchyodmojejhuśtawkiimuszęunieść
głowę,żebynaniego
spojrzeć.

background image

60

-Tak,Evie,naprawdę.Tojedynarzecz,którasprawia,żejestemnaprawdę
szczęśliwy.

Obydwojerobimysiępoważni,kiedyonpatrzynamnie,ajaczujęjakbymoje
sercezanurkowałow
moimbrzuchu.Alepotemonlekkosięodsuwaiwsuwa
ręcewkieszenie.Mrugamiprzełykamnerwowo.

-Zastanawiałemsię…Wiem,żetorzecz,októrądziewczynapytachłopaka.
Ale,cóż,chciałbym
wiedzieć,czyposzłabyśzemnąnatańcewmojejszkole-
jegopoliczkilekkosięrumienią,kiedyczekana
mojąodpowiedź.

-Chciałabympójśćztobąnatańce,Leo.Tylko,żeniemamcozałożyć.Jodi
napewnominicniekupi
nacośtakiego-patrzęwdółimojepoliczkiteżsię
rumienią.

Kiwagłową,patrzącnamniewzamyśleniu,prawdopodobniezdającsobie
sprawęztego,żenie

pomyślałotym,żebędziemypotrzebowaliporządnychciuchów.

-Więcpowiemy,żeidziemynatańce,azamiasttegoprzyjdziemytui
zatańczymypodgwiazdami.

Żadnegostrojeniasię.Nasizastępczyrodziceniezauważą,żenieubraliśmy
sięjaknatańce-uśmiechasię
domniesmutno,alewiem,żemarację.Ale
potemuśmiechasięszerzej.-Chcętylkoztobąbyć.Chcę
trzymaćcięblisko.

-Skądzałatwimymuzykę?-pytamcicho.

-Przyniosęmojeradio-uśmiechasięszeroko.

Niemogęnicporadzićnaodwzajemnienieuśmiechu.

-Pewnienasaresztująispędzimynocwwięzieniu.

-Zaryzykuję.

Przechylamgłowęwbok.

-Okej.Torandka-uśmiechamsięniepewnie,aonodwzajemniauśmiech.

Patrzysięnamnieprzezparęsekund,apotemmówibardzopoważnie:

-Pewnegodnia,kupięcicałąszafęnajpiękniejszychciuchów.

Uśmiechamsiędoniego.

-Niepotrzebujęfantazyjnychubrań,Leo.Potrzebujętylkociebie.

background image

-Możeszmiećitoito-mówi,uśmiechającsię.

Gapięsięnategochłopaka,mojegoLeo.Jaksprawytakszybkosięzmieniły?
Czyzakochiwałamsię
wnimtakwolno,żeniezauważyłamnawetkiedy?
Kiedychwytamojąrękęipodnosimniezhuśtawkii
zaczynamywracać,moje
sercezaczynabićszaleniewmojejpiersi.Myślęwoszołomieniu,że
zakochiwanie
się,zawszejesttrochęmniejstraszne,kiedyrobisztopowoli.

background image

61

Rozdział19

Następneparędniprzeminęłyszybko,zapełnionepracą,robieniempraniai
innyminieciekawymi,

alekoniecznymizajęciami.

Jakezaproponował,żeonalbojegoszofermogąmniewozićdopracyiz
powrotem,aleodmówiłam.

Nieprzeszkadzamijeżdżenieautobusem.Mogęczytać,kiedyjadęitojest
dlamniewygodne.Niewydawał

siętymzadowolony,alemuszęutwierdzaćswojąniezależność.Jużczuję,że
rzeczyposuwająsięzaszybkomiędzynamiiprzerażamnieprzywiązaniedo
kogośtakszybko.

RozmawiałamzJake’mwponiedziałek,międzymoimidwomapracami,ale
byłwpracyiwydawałsię

roztargniony,więcpowiedziałammu,żezadzwoniędoniegowewtorek
wieczorem,kiedybędziewSan

Diego.Słychaćbyłouśmiechwjegogłosie,kiedypowiedział,żebędzie
czekałnamójtelefon.

Wponiedziałekwieczorem,pracujędlaTinywmałejgalerisztukiwśrodku
miastaiLandonteżtu

jest,więcmiędzynapełnianiemtacwkuchni,opowiadammuomoimdniui
nocyzJake’m.Łapiemoje

każdesłowoiwachlujesiędramatycznie,kiedyrzucamparoma
ciekawostkamiznaszejwspólnejnocy.

-Uspokójsięchłopcze,towszystkocodostaniesz.Dziewczynamusi
zachowaćtrochęsekretów-

mówiężartobliwie,kiedyLandonpytaowięcejszczegółów.

-Toniesprawiedliwe,czekałemnatobardzodługo-Landonzrzędzi.

Uderzamgolekkowramię.

-Zachowujeszsięjakbymbyłaostatniądziewicąznanąludzkości.

-Nieostatniąznanądlaludzkości,aleprawdopodobnieostatniąznanąw
wiekuponad21lat.Czy

background image

rozglądałaśsięostatniowspołeczeństwie,fantazyjnabuźko?Umierałem,
żebydowiedziećsię,dlakogosięzachowujesz-mrugaiuśmiechasiędo
mnieszeroko.

-Niezachowywałamsiędlanikogo.Mogłeśmiećmnie,kiedytylkochciałeś
-mówię,stukającmoim

biodremojego.

-Wystarczy.Oficjalniewyrzekamsięmojegogejostwa.Jestemtwój,
fantazyjnabuźko.Weźmnie

teraz!-Haha.Niemyśl,żetodziaławtensposób,Lan,aledoceniamto-
uśmiechamsiędoniegoiwracamdopracy.

Alepotemmyślęotym,coLandonpowiedziałozachowywaniusiebie.
Robiłamto?Bowgłębiduszy,

myślę,żemożemojezaprzeczanieniebyłodokońcaprawdą.Złożyłam
obietnicędawnotemuimimotego,żetaosobaniebyłajużdłużejczęścią
mojegożycia,inigdyjużniebędzie,gdzieśwśrodkuzawszewiedziałam,że
jeślisięznowuzakocham,tobędzietodlatego,żecośwtymmężczyźnie
będziemi

przypominaćoLeo.

***************

Wewtorekrano,robiętrochęparticzekoladowychciasteczek,podrzucając
jednedlapaniJenner,a

drugiedlaMaurice’a.Rozmawiamznimiprzezparęminut,apotemidęna
przystanek,żebyzobaczyćsięzpanemCooper’em.Siedzinaswojej
werandzie,jakzwykle,czekającnamnie,akiedywchodzę,uśmiechasięi
witamniewielkimuściskiem.

-Evelyn!-mówi,pokazującżebymzajęłamojemiejscenawerandzie,aon
siadanakrześle.Jest

rześkiporanek,więcoferujemikoc,żebympołożyłagonamojenogi.Teżma
jedennarzuconynaswoje.

-Jaksięmasz?-pytam,uśmiechającsięiumieszczającciasteczkanamałym
stolikuiściągamfolięztalerza.Uśmiechasięciepło.

-Niemogłobyćlepiej.Ładnadziewczynaodwiedziłamnieztalerzem
domowejrobotyciasteczek.

Odwzajemniamuśmiech.

-Weźjedno-wskazujęnatalerz,aonchwytaciasteczko.Teżtorobię.

background image

Pominucie,mówi:

background image

62

-Conowegouciebie,panienkoEvelyn?

Kończęprzeżuwanieprzedodpowiedzią,czującsięlekkozawstydzona.

-Spotykamsięzkimś-mówięcicho.

Wyglądaprzezsekundęnazaskoczonego,pewniedlatego,żenigdynie
wspomniałamochłopaku,

przeztewszystkielata.Alepotemuśmiechasięszeroko.

-Iktojestszczęśliwymdżentelmenem?

-ManaimięJake.Prowadzifirmę,któramacośwspólnegoz
prześwietleniowątechnologią-

machamręką,dającznać,żeniebardzowiemcotojest.-Jest…miły,i
mądryiprzystojnyi…-Rumienięsię,patrzącwdółiczującsięnagle
niezręcznie.

AlepanCooperdalejsięuśmiecha,przyglądającmisięuważnie.

-Dlaczego,Evelyn,myślę,żejesteśzakochana?

-Oh!Nie,tonietrwadługo.Dopierocogopoznałam.

-GdyporazpierwszypołożyłemoczynamojejMary,wiedziałem,żebyła
dlamnietąjedyną.Nie

wątpiłemwtonawetprzezsekundęprzeznastępneczterdzieścitrzylata.

Patrzęnaniegosmutno.Wiem,żestratajegożonyjestdlaniegodalej
trudnymtematem,mimo

tego,żeminęłowielelatodkądjąstracił.

-Czyonwiecowtobiema,Evelyn?

Niebardzowiemcomanamyśli,aleodpowiadam:

-Wydajesięjakbynaprawdęmnielubił.Sprawia,żeczujęsię…wyjątkowa-
znowusięrumienię.Totrochędziwne,rozmawiaćomoimżyciumiłosnymz
kimś,ktomógłbybyćmoimdziadkiem.

-Dobrze.Jesteśwyjątkowa.Wiedziałemtoodkiedyzobaczyłemcięna
podwórku,bawiącsię

cierpliwieztymidwoma,małymidemonami-śmiejesię.-Potem,siedząc
samanawerandzie,wyglądającnatakbardzosmutną,alezawszetrzymającą

background image

głowęwysoko.Wiedziałem,żecierpisz,alebyłaśdzielna.

Patrzęwdół,przypominającsobietedni.

-Nigdyniebyłamdzielna,panieCooper.Byłamprzerażonaprzezcałyczas,
gdybyłamdzieckiem,a

potemteżjakonastolatka.

-Wiemto,Evelyn.Aletonietrzymałocięzdalaodbyciauprzejmądla
każdego,zkimcięwidziałem,włączającmnie.Nietrzymałociętozdalaod
siedzeniazestarymmężczyznąnawerandzie,tylkopotobypogawędzić
przezminutęlubdwie,bochciałaśżebymsięuśmiechnął.Tonietrzymałocię
zdalaod

przynoszeniaszklankiwody,kiedywidziałaśmnieporuszającegosiępo
podwórkuwlecie.Nawetteraz,myślisz,żeniewiemjakciężkoci
przechodzićoboktegodomu-wskazujenamójstary,zastępczydom.-

Albojakdługozajmujeciprzyniesienietalerzaciasteczek?

Spoglądamwgóręnaniego.

-Uwielbiamprzynosićciciasteczka,panieCooper.Muszęcięodwiedzać.

-Widziszcomamnamyśli?-uśmiechasię.

Znowupatrzęwdół,studiującpaznokcie,zawstydzona.Onkontynuuje:

-WieszdlaczegonazywamcięEvelyn,zamiastEvie,takjakinni?-pyta.

Kręcęgłowąnanie.Myślałam,żelubiłje,bopochodzizinnejgeneracjii
lubiłużywaćmojego

pełnegoimienia,anienicku.

Przezsekundęjestcicho,najwyraźniejzatraconywmyślach.

-Niechcęprzywracaćczegokolwiekosobistego,Evelyn,bonigdynie
rozmawialiśmyo

okolicznościach,któreprzyniosłyciędotegodomuzastępczegolatatemu.
Alewiem,żeniemogęzawielemówićotwojejmamie,zostawiającejciętu,
nigdyniewracającej.Sądzę,żepewnieniemaszrównieżzadużodo
powiedzeniaoniej.

Pozostajęcicho.Maracjęcodotego.

-Aletwojamama,zrobiłaprzynajmniejdwierzeczyprawidłowo.Dałatobie
życie,idałatobieimiępasującedodamy.Ito,Evelyn,jestdokładnietym,
kimjesteś.Dopilnuj,żebytwójdżentelmenzdałsobieztegosprawę-
uśmiechasię,ajamrugam,żebypozbyćsięłez.

background image

Przekręcamnabokgłowęimówię:

-Odkądjesteśmywtemaciekomplementów,panieCooper,mamcośoczym
chciałabymsięztobą

równieżpodzielić-uśmiechamsię.

-Okej-uśmiechasię.

background image

63

Pauzujęprzezminutę,stającsiępoważnaimówię:

-Nigdyniemiałamwswoimżyciudużomiłości.Wielerazymiałamowiele
więcejprzeciwieństwa.

Alewszędziegdzieposzłam,zdawałosię,żeznajdowałamchociażjedną
osobę,którabyładlamniemiłaisprawiała,żeczułamsięwyjątkowo.Kiedy
mieszkałamtu-wskazujęnadomobok.-tąosobąbyłeśty.Dałeśmitoinie
maszpojęciacotoznaczy.Dziękujęci.

PanCooperocierałzęzoka,mówiąc:

-Robięsięmiękkinastarość,huh?-aleśmiejesięiuśmiechadomnieztą
samąuprzejmością,jakązawszemipokazywał.

-Więc!-mówi,najwyraźniejchcączmienićtemat.-Zgadnijktobiegałpo
podwórkuparędnitemu,

potym,jakpiesukradłjejperukęiuciekłzadrzwi?

Prawięudławiłamsiękawałkiemciasteczka,kiedysięzaśmiałam.

-Co?

Wiemdokładnieokimmówi.Mojabyła,zastępczamatka,Carol,zawsze
nosiłaperukęiniktnie

mógłotymmówić,mimotego,żezawszewyglądałajakbymiałamartwego
bobranagłowieizastanawiałamsięjakapotwornośćkryjesiępodspodem,
jeślimyślała,żetowyglądałolepiejniżto,coukrywała.

Latatemu,mójbyły,zastępczyojciecwyprowadziłsięzeswoimisynami.
Najwidoczniejmiałdosyć

jegosukowatejżonyiniewiniłamgo.Wyniosłamsięstamtądwcholerę,w
minucie,wktórejmogłamtozrobić.Niewiem,cozajęłomutyleczasu.

-Taa,ja,listonoszipółosiedlastałowokółiśmiałosię,nieruszającnawet
palcembyjejpomócinieczującsięztegopowoduźle-niebyłam
zaskoczona.Byławrednadlakażdego,ktoprzecinałjejdrogęprzezlata.

-Tenparszywykundelmyślał,żetobyłazabawaibiegałszybciej.Nieżeby
taktrudnobyłojej

uniknąć.Przytyłaz90kilogramówodkądsięwyprowadziłaś,aitakmiałaco
zrzucić,kiedytumieszkałaś.

background image

Niemogęnicnatoporadzić,śmiejęsiętakmocno,żemuszętrzymaćsięza
brzuch,mimotego,że

wiem,żetowredne.

-Cobyłopodspodem?-wkońcupytam,mojeoczysąrozszerzone.

-Oh,Evie,najdroższa,niechcęobciążaćciętymopisem.Dalejpłuczęswoje
oczycowieczór

kwasem,żebywypalićteobrazyzmojejsiatkówki-terazobydwojesię
śmiejemy.

***************

Kiedywróciłamdodomu,biorępryszniciprzebieramsięwparęspodenekw
kropkiibiałąkoszulkęz

błyszczącąsowąnaniej.Myjęzęby,apotemwskakujędołóżka,wyciągam
telefoniwpisujęnumerJake’a.

Uśmiechamsięlekkowoczekiwaniunajegogłos.Zamiasttego,jestem
zaskoczona,kiedykobietaodbierajegotelefon,takzaskoczona,żejestem
cichoprzezparęsekund,kiedyonapowtarza:

-Halo?

-Um,hej-jąkamsię.-JestJake?-Marszczębrew,gulaformujesięwmoim
gardle.

-Jestpodprysznicem-mówi,wyraźniezirytowana.-Ktoto?

-Uh,wystarczyprzekazać,żezadzwoniędoniegopóźniej-rozłączamsię
szybko.

Cododiabła?

Zanurzamsięwmojepoduszki,uczuciepustkiprzemywasięprzezemnie.W
jegopokojuhotelowym
jestkobieta,kiedyonbierzeprysznic?Niewiemo
czymmyślećalbocorobić.Powinnamzadzwonićzapół

godziny?Czypowinnamtozostawić?

Wkońcu,wyłączamświatłoistaramsięzasnąć.Rzucamsięiprzekręcam
godzinami,aleJakenie

oddzwania.

***************

Rano,budzęsięprzezdzwonekmojejkomórki.Otwierampowolioczy,
półprzytomnai

background image

zdezorientowana.Niezasnęłamprzedpierwsząwnocy,ajestterazdopiero
szóstarano.

-Halo-mamroczędotelefonu.

-Evie-toJake.

background image

64

Zatrzymujęsię.

-Hej-mówię,budzącsiębardziej.

-Hej,niezadzwoniłaśdomniewczorajwieczorem.Sambymdociebie
zadzwonił,alezasnąłem

czekającnaciebie.Właśniesięobudziłem.Martwiłemsię.

-Jake,dzwoniłamdociebie.Jakaśkobietaodebrała.Powiedziała,żebyłeś
podprysznicem-jest

oskarżenieibólwmoimgłosie.

Jestciszawtelefonieimyślę,żeusłyszałamjakprzeklina,alebrzmitojakby
zakrywałustadłonią.

-Chryste.Evie.Przepraszam.Miałemparuznajomychzpracytutajnadrinki
imyślę,żeżonamojegowspółpracownikamusiałaodebraćmójtelefon.
Poszedłempodprysznic,bomamwczesnespotkanietegorankaistarałemsię
daćimwskazówkędowyjścia.Niejestempewien,dlaczegoodebrałamój
telefon.

Porozmawiamznią.Jesteśzła?

Jestemcichoprzezsekundę.

-Jeślitoprawda,Jake,wtedynie,niejestemzła.Poprostunierozumiem,
dlaczegoodebrałatwójtelefoniniezostawiłaciwiadomości.

-Teżtegonierozumiem,alepili,więctomojejedynepodejrzenie.
Przepraszam,kochanie.Musiałaśczućsięzraniona.

Nieodpowiadammuprzezsekundę,alepotemmówię:

-Byłamzdezorientowana,Jake.Jestok.Jeślitojestto,cosięstało,toniejest
twojawina.

Wypuszczaroztrzęsionyoddech.

-Tęskniezatobą.Niemogęsiędoczekaćbycięzobaczyć.Dalejodbieramcię
dzisiajpopracy?-

brzminazmartwionego.

-Tak-mówię.-Dozobaczeniawięc,okej?

-Okej.Evie,ja…naprawdęzatobątęskniłem.Wiem,żeminęłotylkokilka

background image

dni,ale,naprawdęniemogęsiędoczekać,kiedycięzobaczę.

Topniejęlekko.

-Jateż,Jake.Dozobaczeniawieczorem.

Rozłączamsięizwijamwkulkę.Niewiemcomamczuć.Chciałabymbyćw
tymbardziej

doświadczona.Bioręgłębokiwdech.Muszęzdecydowaćczymuufaćczynie.
Podnoszęsię,przerzucającnogiprzezłóżkoiwstaję.Mogęterazzacząć
dzień.Jestempewnajakdiabli,żejużniezasnę.

***************

Kiedypóźnymwieczoremwychodzęzpracy,Jakeczekanamnie,opierając
sięosamochód,mającna

sobieciemnoszarygarnituriparęokularówaviatorów.Uśmiechasięszeroko,
kiedymniewidzi,błyszcząctymiidealnymi,białymizębami.DobryBoże,
jestseksowny.

-Hej-mówię,uśmiechającsię,kiedydoniegopodchodzę.

-Hej-mówi,dalejuśmiechającsięszeroko.

Stoimytam,uśmiechającsiędosiebiegłupkowatoprzezparęsekund,a
potemobydwoje

wybuchamyśmiechem,aonprzyciągamniewramiona,mówiąc:

-Boże,tęskniłemzatobą.Tęskniłemzatwoimuśmiechemi-wsuwanosw
mojąszyjęiwdycha.-

twoimzapachem,twoimciałemobokmojegownocy.

-Teżzatobątęskniłam-mówięcicho.

-Jesteśgłodna?-pyta.

-Taa,umieramzgłodu.

-Lubiszsushi?Jesttakieświetnemiejsceparęblokówodmojegomieszkania.

-Lubięsushi,aleniemogępójśćtamubranawmójuniform.

-Tomożepojedziemyponieiprzyniesiemydodomu?

-Brzmiświetnie.

Prowadzimniedosamochodu,apotemobchodzigoiwślizgujesięna
siedzeniekierowcy.

Przejeżdżamykołomałejrestauracjiizatrzymujesięprzednią.

background image

-Wiem,żewyglądatozastanawiająco,alenaprawdęmająnajlepszesushiw
mieście-uśmiechasię

szeroko.

background image

65

-Ufamci-mówię,uśmiechającsię.

-Colubisz?-pyta.

-Zaskoczmnie.Naprawdęniemanic,czegobymniezjadła.Mogęnawet
zjeśćnieprzetworzone

rzeczy-uśmiechamsię.

-Odważna-mruga.-Okej,zarazwracam.

Zamykazasobąsamochódikiedyidziedorestauracji,dzwoniędoNicole.

-Evie!-wyśpiewujedotelefonu.Boże,naprawdępowinnatrochęopanować
teprzywitania.

-Hej,cotam?

-Ohdobrze,wiesz,robiępranie,zamiatampodłogę,wspaniałeżycie,które
prowadzęjest

nieziemskie.Acotamuciebie?

Śmiejęsię.

-Jakewłaśnieposzedłzamówićnamkolację.Czekamwsamochodzie.
Słuchaj,pewnieniemamza

dużoczasu,alechciałabymsięciebieocośspytać.

-Oczywiście.Strzelaj!

-Cóż,JakepojechałdoSanDiegonainteresyodwtorkudośrody.
Zaplanowaliśmy,żezadzwoniędo

niegowewtorekwieczorem,akiedytozrobiłam,jakaśkobietaodebrałai
powiedziała,żeonjestpodprysznicem-słyszęjakzasysapowietrze.

-Wiem,prawda?-mówię.-Zadzwoniłdomnieoszóstejranoiwytłumaczył
to,alejapoprostu,niewiem,chciałamciotympowiedzieć,żebysię
upewnić,żenierobięzsiebiegłupka.

-Jaktowytłumaczył?-zapytałacicho.

Powiedziałamjejwszystkoto,coonpowiedziałmirano.

-Hmmm…cóż,niebrzmitonaciąganie.Zgaduję,żemusiszzapytaćsamą
siebie,coczujesz.

-Czuję,żejestnaprawdędobrymkolesieminaprawdęmnielubiitroszczy

background image

sięomnie.Itrochęteżczuję,żekłamałotejkobiecie.

Nicolejestcichoprzezminutę,apotemmówi:

-Niewiemjaktedwierzeczyrazemmogąbyćprawdą,Evie.

Wzdycham.

-Wiem.Jestemzdezorientowana.Mojesercemówimibymuzaufać,ale…

-Myślę,żenigdyniezawiedzieszsięsłuchającswojegoserca,kochanie.
Zawszelubięmyśleć,że

nawetjeślipodkoniecsięmylisz,toniemyliszsiępodkoniec.Czytoma
sens?

-Taa.Jesteśrozsądnąkobietą-uśmiechamsię.

-Mówiącto,nigdyniechcęwidziećjakcierpisz.Idźzatymcoczujesz,ale
jeślistaniesięcoś,nadczymbędzieszsięzastanawiać,dajtemutrochę
przestrzeni.Niepozwólmupomieszaćwtwojejgłowiejegoferomonami.

Śmiejęsię,apotemwidzęjakJakeidziedoszklanychdrzwi,prowadzących
dowyjściazrestauracji.

-Oh,hej,właśniewraca.Dziękuję,Nic.Kochamcię!

-Kochamcię,Evie!-szepcze.

Jakewchodzidosamochodu,dającmibrązową,papierowątorbę,która
pachnieprzepyszniei

wyjeżdżawdrogę.Zajmujetotylkopięćminut,kiedyzatrzymujemysięw
jegogarażu.

Idziemydojegoapartamenturękawrękę,akiedywchodzimy,natychmiast
dostrzegambiałego

MacBook’a,otwartegonastole,zczerwonąwstążkąnanim.Patrzęnaniego,
aonuśmiechasięniepewniepatrząctonamnie,tonakomputer.

-Jake,tynie…-zaczynammówić.

-Evie-mówi,układającręcewgeście‘bądźcicho’.-Niemównic,dopóki
mnieniewysłuchasz.

Wiem,żetwojąpierwsząmyśląbędzieodmówienietegoprezentu,aleproszę,
posłuchaj.

Kładęręcenabiodrachiunoszębrew.

-Chciałemtozrobić,alenietylkodlatego,żetodlaciebie,aleponieważ
myślę,żejesteś

background image

niesamowitaimyślę,żesprawienie,żetwojemarzeniasięspełnią,nie
wpłynietylkonaciebie,alerównieżnamnieinawielu,wieluludzi.Proszę
pozwólmitodlaciebiezrobić,Evie,idlawszystkichludzi,którzyzmienią
się,kiedyprzeczytajątepięknesłowa,któresąwtwojejduszy.

Mojeoczyzachodząłzamiibioręgłęboki,roztrzęsionywdech.

-Żadnejpresji,prawda?-mówiędoJake’a,śmiejącsięlekko.Podchodzędo
komputeraioglądam

background image

66

go,podnosząc,włączającipatrzącjakekransiępodświetla.Potempatrzęna
Jake’aimówię:

-Sprawiasz,żebardzo,bardzociężkojestciodmówić,wieszotymJake’u
Madsenie?

Uśmiechasiędomnieszeroko,ajapatrzęsięnaniegoprzezkilkasekund,a
potemmówię

zwyczajne:

-Dziękuję.

***************

Potem,pozjedzeniuikochaniusięzJake’mpowoliisłodkoprzed
kominkiemwjegosalonie,wstajęi

włączamkomputer,żebygobardziejsprawdzić.ZerkamnaJake’a,który
przeniósłsięnakanapęioglądawiadomościwtelewizji.Uśmiechasiędo
mnieipyta:

-Sprawdzaszgo?KiedykolwiekużywałaśMac’a?

-Nie,alezawszeradziłamsobiezkomputerami.Pewnieporadzęsobieznim
bardzoszybko.

Oglądamgoprzezdziesięćlubpiętnaścieminut,wczasie,gdyJakeogląda
wiadomości.Wkońcu

odpalaminternet,żebysprawdziće-maila(któregorzadkosprawdzam).Jak
oczekiwałam,niematamnicopróczjakiegośspamu.Patrzęszybkona
Jake’a.Jestzatraconywprogramie,więcwchodzęwGoogleiwpisujęjego
imię.

Zauważamszybko,żewiększośćopowieścisąoJake’uprzejmującymfirmę.
Jednaknieskupiamsię

natym,skupiamsięnahistori,którajestnasamejgórze,ijestonao
przyjęciuwSanDiegowieczorem,tejnocy,kiedykobietaodebrałajego
telefon.SątamzdjęciaJake’a,rozmawiającegozkilkomastarszymi
mężczyznami,wyglądajączwyczajnieiwspaniale.Przewijamdoostatniego
zdjęciaizastygam.ToJakeiGwen,wyglądającowielepiękniejniż
jakakolwiekpara,wyglądającjakbybylidlasiebiestworzeni.Gwenśmieje
siędoJake’a,aonjestpochylonywjejstronę,uśmiechającsięinajwyraźniej
mówiąccośzabawnegoiintymnego.

background image

Zatrzaskujękomputer,aJakenamniepatrzy.Kiedydostrzegawyrazmojej
twarzy,wstaje.

-Cosięstało,kochanie?-pyta.

Idędodrzwiizaczynamnakładaćkurtkę.

-Evie!-mówi,brzmiącnazdezorientowanegoirozgorączkowanego.-Cosię
stało?Czemu

wychodzisz?

-Tąkobietą,którabyławtwoimpokojuhotelowymbyłaGwen,prawda,
Jake?

-Co?-marszczybrew.-Nie.Oczywiście,żenie.Myślisz,żezaprosiłbym
Gwendomojegopokojunadrinka,potym,jakciępotraktowała?

-Cóż,niemyślałamdokładnie,żezaprosiłeśjądopokojunadrinka,Jake.
Wiem,żewyglądałeśkomfortowoszepczącjejcośdoucha,nazdjęciuz
przyjęcia,któremiałeśwewtorkowywieczór.

Wyglądaprzezminutęnazdezorientowanego,apotemprzesuwarękąpo
włosach,mówiąc:

-Evie,tobyłofirmoweprzyjęcie.Gwenbyłatamzeswoimojcem.
Próbowałazemnąparęrazy

pogadaćiniebardzomogłemcośnaniąporadzić.Kiedypostawiłamniew
trudnejsytuacjiprzed

fotografem,pochyliłemsięipowiedziałemjej,żemaszczęście,żeniejestem
typemosoby,którapokazujeniechęćprzedkamerami.Roześmiałasięjakbym
żartował,alenieżartowałem.Tobyłoto.Nierozmawiałemzniąpotem.

Patrzęsięnaniego,mojakurtkajestnawpółzałożona.Bioręgłębokiwdech.

-Chcęciwierzyć,Jake,japoprostu…janiechcę…

-Evie,słuchaj,Boże,jeślitylkobyświedziała…-urywa,śmiejącsię,alebez
humoru.

-Jeśliwiedziałabymco?

-Jeśliwiedziałabyśjakniedorzecznejestto,byśmyślała,żekiedykolwiek
bymcięzdradził,zwłaszczazGwen.Naprawdę,jeślimogłabyśdostaćsiędo
mojegoumysłu,toteżbyśsięśmiała.

-Jake…

-Proszę,zaufajmi,proszęnieidź.

background image

Patrzęnaniegouważnie,żebyocenićjegoszczerośćiwyczuwam,żemówi
prawdę.Więcpozwalam

muwyprowadzićmniezprzedpokoju,zdejmująckurtkęirzucającjąna
szafkęobokdrzwi,podążajączaJake’mipodążającznowuzamoimsercem.
Alewgłębiduszy,mamnadzieję,żetonierobizemniegłupca.

background image

67

Rozdział20

Pracujęwinnymkateringuwczwartek,wracającpóźnododomu.Jestem
wyczerpana,kiedy

wczołgujęsiędołóżka,alepieniądzesądobreidoceniamuczucie
bezpieczeństwa,będącdoprzoduzpieniędzmi.

Wpiątek,Jakechceżebymznimzostałaikiedywchodzędojegomieszkania
osiódmejtrzydzieści,

podrzuconaprzezwspółpracownikaJake’a,boonmiałcośdozałatwienia,
podnosimnieicałujemówiąc:

-Przygotujęcikąpiel,żebyśmogłasięodświeżyć,bozabieramciebiedzisiaj
natańce.

-Tańce?-bełkoczę.-Nieumiemtańczyć.

-Tak,umiesz.Tylkootymniewiesz.Byłaśkiedykolwiekwklubienocnym?

-Nie,bywałamwbarach,ale…

-Toniewporządku,że22-letniadziewczynanigdyniewyszła,aby
potańczyć.Chcębyćpierwszym,

którycięzabierze.Chcęspędzićztobątylepierwszychrazy,iletomożliwe-
uśmiechasiędomnieszeroko.

-Zdajeszsobiesprawęztego,żejutropracuję,prawda?

-Niebędziemydługo.

-Hmmm…Okej,cóż,jesttylkojednaskazawtwoimplanie.Niemamco
założyćdoklubu.

Uśmiechasiępodstępnie.

-Idźspójrznałóżko.

-Jake-kładęręcenabiodrach.-Niemusiszkupowaćmiciuchów.

-Zróbmitąprzyjemność,Evie.Kupiłemjednąsukienkęijakieśbuty.
Zrobienietegowieledlamnieznaczy.Proszęzaakceptujto.

Unoszębrew,aleitakidędosypialni.CoJakewybrałdlamnie,żebym
założyładoklubu?

Wchodzędojegopokoju,anałóżkuleżyseksowna,małasukienkanajedno

background image

ramię,kolorupawiego

4,

zczarnympaskiemnataliiparaczarnychszpilek,przezktóreNicolebysię
śliniła.Przesuwamjedwabnymateriałwpalcachimuszęprzyznać,
uwielbiamtowszystko.

Odwracamsię,aJakeopierasięzwyczajniewprzejściu,jegobiodrooparte
jestoframugę,ma

skrzyżowaneramionaimałyuśmiechnatwarzy.

Uśmiechamsię.

-Uwielbiamto.Dziękuję.Naprawdętowybrałeś?

Uśmiechasięszerzej.

-Cóż,pomogłamitrochęsprzedawczyniwNeimani

e5.

Alepodałemjejkolor

jakichciałemizerknąłemnarozmiarciuchów,któretuzostawiłaś.

-Pawikolor,huh?-unoszębrew.

Wzruszaramionami.

-Lubiętenkolor.Tylkonieprośmnie,żebymcięzabrałgdzieśniedaleko
zoo.

Śmiejęsię,apotemcałujęgoszybko,przedudaniemsiędołazienki,żeby
ściągnąćzsiebiebrudne,roboczeciuchy.Jakeodkręcamiwodęwwannie,a
potemidziedokuchni,żebyzrobićmiszybkąkolację,ponieważonjuż
wcześniejjadł.

Moczęsięwlawendowejkąpieli,którąJakedlamnieprzygotował.Pookoło
dwudziestuminutach,

mojeciałoiumysłsąożywioneiwychodzęzochładzającejsięjużwodyi
zaczynamsięszykować.

Zakładamczarnestringi,apotemsukienkę,którąkupiłmiJake.Sukienka
pasujeidealnie,jestbardzoseksownaiukazujekażdąkrzywiznęmojego
ciała.Niejestemzadużanagórze,dobramiseczkaB,alemammałątalięi
długienogiinawetjamogęzobaczyć,żetasukienkabardzopasuje.

Suszęwłosyiukładamjewdelikatnefale.Podkreślambardziejmój
zwyczajnymakijaż,używając

ciemniejszegocieniaitrochębeżowegobłyszczyka.

Kiedywchodzędokuchni,Jakesięobraca,ajegociałozastyga,jegooczy
wędrująpomnie,

wypełnioneciepłem.

background image

4

Zielononiebieski

background image

5

NeimanMarcus-Amerykański,luksusowydomtowarowy

background image

68

-Jesteśolśniewająca.

Uśmiechamsię,wiercącsiętrochę.

-Dziękuję.Mamosobistegokupującego,któryjestdobrzezaznajomionyz
mojąfigurą.

Uśmiechasiędomnieszerokoiumieszczamiskęnablacie.

-PastaPrimaver

a6z

krewetkami-mówi.

Siadamipróbuję,mówiącpochwilizpełnąbuzią.

-OBoże,tojestpyszne.Samtozrobiłeś?

-Nietrzebatuzawielerobić.Wystarczyposiekaćtrochęwarzywiugotować
makaron.

Niekupujętego.Jestzadobre.

-Następnymrazemjadlaciebiecośugotuję.Wystarczającomniejuż
rozpieściłeś.

-Przyzwyczajsiędotego.Lubięcięrozpieszczać.

Potemzdejmujebawełnianysweternadługirękaw,którynosiłizastygam,
kiedywidzę,żebiała

koszulka,którąnosipodspodem,madużynapiszprzodu,mówiący
NajlepszynaŚwiecie,wkrzykliwym,czarnymnapisie.

Prawiedławięsięjedzeniem,kaszląciprzyciągającserwetkędoust,żebym
niewyplułananiego

makaronu.

-Co?-mówiniewinnie.

Wskazujęnajegokoszulkę.

-Najlepszynaświecieco?-pytam,starającsięmiećkontrolęnadśmiechem.

-Oh,to?-pyta,wskazującnaswojąklatę.-Towszystkonaraz.Najlepszy
FacetnaŚwiecie,Najlepszy
KochaneknaŚwiecie,NajlepszyKucharzna
Świecie
.-Wskazujenamójmakaron,kiedymówiostatniączęść.

-Samawybierasz,jestemnajlepszy.

-Ah.Cóż,doceniamtwojąpewnośćsiebie.Alewiesz,otworzyłeśsięteraz
dlakrytyków,abycię

background image

wypróbowaliiprzetestowali.

-Obchodzimnietylkojedenkrytyk.Iniemogęsiędoczekać,abybyć
przetestowanym.Imwięcej

testowania,tymlepiej.Dużotestowaniabędziedobre-mruga.

Uśmiechamsięszeroko.

-Jesteśtotalnieniedorzeczny,wieszotym,prawda?

Śmiejesięgłośno.

-Dokończto.Jawtymczasiesięprzebiorę,apotemmożemyiść.

-NiezamierzaszmiećnasobietwojejNajlepszejnaŚwieciekoszulkiw
klubie?-krzyczęwstronękorytarza.

-Niechcesz,żebymreklamowałsiępomieście,prawda?-odkrzykujeimogę
usłyszećuśmiechw

jegogłosie.

Pojawiasiędziesięćminutpóźniejwczarnych,luźnychspodniachiblado-
szarejkoszulizapinanejnaguziki,czarnympaskuibutach.Yum.

***************

Nocnyklub,doktóregozabrałmnieJake,jeststylowyimodny,wibrujący
NowymYorkiem.

Mieliśmyszczęście,bozdobyliśmystolikniedalekobaru,potym,jakmała
grupkagoopuściła.Jakeodsuwadlamniekrzesło,akiedypodchodzi
kelnerka,zamawiasobiewodę,ajazamawiamkieliszekbiałegowina.
Kelnerkanawetnamnieniepatrzy.JestzajętagapieniemsięnaJake’a,
zastanawiamsięczywogóleusłyszałamojezamówienie.Alepięćminut
późniejwracazmoimwinemimogęjedyniepokiwaćgłową.

Jakeprzysuwaswojekrzesłotak,żejesttużobokmnieitrącanosemmoją
szyję,flirtująci

doprowadzającmniedośmiechu,kiedygawędzimy,ajapijęwino.

Rozglądamsię,patrzącnapiękny,nowoczesnywystrójimyślęotym,jak
bardzoLandonuważałbyto

miejscezagorące.Zawszemówioklubach,którezwiedziwNowymYorkui
L.A.Zastanawiamsięnagłos,jakbytobyło,gdybytubył.

-Dlaczegodoniegonienapiszeszidowieszsię,czyzechcedonasdołączyć?

background image

6

Makaronześwieżymiwarzywami

background image

69

PatrzęnaJake’a,zdziwiona.

-Naprawdę?

-Taa,chciałbymspędzićczasztwoimiprzyjaciółmi.

Wahamsię,aleczemunie?

-Okej-mówię,wyciągająctelefoniwysyłającLandon’owiszybką
wiadomość.

Odpisujemipokilkuminutachoznajmiając,żewłaśnieskończyłkolacjęze
znajomym,alebędą

chcielisięznamispotkać.

Czterdzieścipięćminutpóźniej,widzęLandon’aiwstaję,machającdoniego
zpodekscytowaniem.

Podchodzidonas,ciemnowłosyfacetpodążazanim.Kiedyjestjużprawie
przynaszymstoliku,krzyczy:

-Fantazyjnabuźka!-ajapędzęwjegoramiona.

-Hej!-krzyczę.

Puszczamnie,mówiącgłośno:

-Dziewczyno,wyglądaszgorąco!-potempatrzynaJake’a,którywstałi
potrząsajegodłonią.-Dziękizazaproszenie.-Jakeuśmiechasiędoniego,
mówiąc:

-Fajniejestcięoficjalniepoznać.

LandonwyciągazzasiebieprzystojnegofacetaiprzedstawiagojakoJeff’a
Stoltza.Patrzęnaniegoimyślę,żewyglądabardzoznajomo,akiedytomnie
uderza,kolorwłosówjestinny,ale…

-Czykiedykolwiekktościmówił,żewyglądasz…

-JakMattDamon?-ondokańcza,uśmiechającsię.-Taa,słyszałemtoraz
czydwa.

-Ażtakczęsto,huh?-śmiejęsięiwskazujęim,żebyusiedli,corobią.

KiedyJeffzamawiadrinki,aJakepatrzywinnąstronę,Landonłapiemój
wzrokiwachlujesię,

strzelającspojrzeniemwkierunkuJake’a.Uśmiechamsięszeroko.Alenie

background image

mogęsięniezgodzić.

Zamawiamywięcejdrinkówiwszyscygawędzimyzłatwością.Jakejest
czarującyisympatycznyi

spędzamwspanialeczas.

Mamwsobietrzykieliszkiwina,kiedyJakewstajeiciągniemniezanim,
szepcząc:

-Chcęciebienaparkiecie.

Mojesercezaczynabićtrochęszybciejichwiejęsięlekko,alenagletaniec
niewydajesiętaki

odstraszający.Mamprzeczucie,żetrzykieliszkiwina,którewypiłam,
przyczyniłysiędotego.

MachamdofacetówipodążamzaJake’mnaparkiet.RemixpiosenkiMaroon
Five„OneMoreNight”

wychodzizgłośnikówinaglejestemwramionachJake’a,któryporuszasię
kołomnie.Łatwojestpodążaćzajegoseksownymiruchamibioder.Owijam
ramionawokółjegoszyiiporuszamysięrazem,ipoza

uprawianiemseksuzJake’m,tojestnajbardziejerotycznarzecz,jaką
kiedykolwiekdoświadczyłam.

-Powinnamwiedzieć,żebędzieszdobrymtancerzem-szepczęmudoucha.

Uśmiechasięiprzyciskasiębardziejdomojegociała,sprawiając,że
zamykamoczyizaciskam

bardziejramionawokółjegoszyi.Czynieodpowiedniebyłobyprzeżycie
orgazmunaparkiecie,wklubienocnym?Chichoczędosiebie.Okej,możeza
dużo
wypiłam.

Piosenkasięzmieniaiktośpukamniewramię,Landonszczerzysiędomnie.
Jakebierzemoją

szczękęwswojądłońicałujemniemocnoiszybkowusta,odwracającmnie
doLan’a.

-Skorzystamztoalety-mówi.-Zajmijsięnią.-Landonkiwagłową,a
potemokręcamnie,kiedyjachichoczęipozwalammusięprowadzić.

-Jeffwydajesięfajny,Lan-mówię,odwracającsięwjegostronę.

-Bojest.Mogęgonaprawdępolubić.Chciałemżebyśznimtrochępobyłai
przekazałamiswoją

opinię-mówi,wyglądającnalekkospiętego.

background image

-Jużgobardzolubię!

-Dobrze.Myślę,żejestświetny.Igorący.Toznaczy,możenietakgorącyjak
twójchłopiec,ale

gorący-mówi,okręcającmnieznowu.

-Gdziegopoznałeś?

-WStarbucksie.Byłodużoludziizapytałczymożeusiąśćprzymoim
stoliku.Skończyliśmygadającprzeztrzygodziny.

-Cieszęsię!-uśmiechamsiędoniegoszeroko,okręcającsię.

Dziesięćminutpóźniej,kiedyjużzaczynamwierzyć,żemogębyćnaprawdę
utalentowanątancerką,

albotopoprostuwino,niejestempewna,duży,ciemnowłosyfacetwciasnej,
czarnejkoszulce,chwytamnie70

zarękęistarasięmniedoniegoprzyciągnąć.Kiwamprzecząco,wskazując
naLandon’a,akiedyLandonwidzicosiędzieje,chwytamojąrękęistarasię
mnieodciągnąć.Najwidoczniej,tenfacetniezamierzawziąćdwóchnieza
odpowiedź,boprzyciągamniemocniejipotykamsię,wpadającnajegociało.
Jestlekkaszarpanina,kiedyLandonpróbujemnieodniegoodciągnąć,a
napakowanyfacetwczernipróbujeodwrócićmojeciałotak,żemoże
umieścićswojąmasywnąformęmiędzymnieaLandon’a.

Nagle,facet,którymnietrzymałodlatujedotyłuiłapięwidokwściekłego
Jake’a,jegorękajestnakołnierzykukoszulkifaceta,pochylającgodo
podłogi.Jakemówicośbliskojegotwarzy,afacetunosiręcewgeście
poddaniaioddalasię.Stojęsztywno,patrzącnawściekłątwarzJake’a.Ten
wyraz…

Jakeobserwujejakfacetodchodzi,jegoszczękajestnapięta,apotemwraca
domnie.Czujęsięlekkowyprowadzonazrównowagi.Tomusibyćalkohol.
Otrząsamsięztegoiuśmiechamsiępromienniedo

Jake’a.

-Mójbohater-nucę,akiedyJakepatrzywdółnamojątwarz,musi
zauważyć,żejestembardzo

niezdarna,bopotrząsalekkogłową,uśmiechającsięteraziowijającwokół
mnieramię.Uśmiechamsiędoniegoizaczynamysięznowuporuszać.

Pogodzinie,jestemspoconaiciężkooddychamimyślę,żemojestopy
potrzebująodpoczynku,bosą

odseparowaneodresztymojegociała.

background image

Jeffdołączyłdonasparęminutpotym,jakJakeodciągnąłodemnie
wielkiegofacetaiwszyscysiędobrzebawimy.

JakepochylasiędoprzoduimówicośdoLandon’a,aLandonkiwa,
wysyłającwmojąstronę

buziaka,któregoodwzajemniam.MachamdoJeff’a,aonodmachuje,a
potemJakebierzemojąrękę,

wyprowadzającmniezparkietu.

Mówięmu,żebyzaczekałchwilę,kiedyskorzystamztoalety,apotemdaję
muszybkiegobuziakai

idędośrodka.Poskończeniusprawiodświeżeniusięwlustrze,wychodzę.
Rozglądamsięzmieszana,Jake’aniemanigdzienawidoku.Wkońcu
dostrzegamgoobokwyjścia,jegotwarzjestnapięta,kiedyrozmawiabliskoz
kobietą,którejniewidzędokładnie,bojejgłowajestodwróconaiktośstoiza
nią,zasłaniającwiększośćjejciała.Wszystkocomogęzobaczyćtojej
brązowewłosy,któresązwiązaneidługie,zgrabnenogi.Onaodwracasięi
wychodzizadrzwi,aonpatrzywstronętoalet,znerwowymwyrazem
twarzy.Niewidzimnie,bojużidęwjegostronę,przeciskającsięprzezgrupę
osóbprzybarze.

Podchodzidobramkarzaimówicośdoniegoszybko,apotempodnosiwzrok
iwidzijakdoniego

zmierzam,jegotwarzprzybieraszybkiwyrazzaskoczenia,alepotem
łagodniejeibierzemniezarękę.

-Gotowa?-mówi.

-Zkimrozmawiałeś?-pytam,nachmurzającsięlekko.

Patrzynamnieprzezchwilęwciszy,przedodpowiedzią.

-Jakaśkobieta,którabyłapijana,robiłascenę.Bramkarzzamówiłjej
taksówkęitylkozaprowadziłemjądowyjścia.Trzymajsię,wezmędlaciebie
szklankęwodywbarze,nimwyjdziemy.

-Czujęsiędobrze-mówię.-Wyglądałeśnazłego.

-Niebardzo.Byłatylkotrochęagresywna.Chciałasięprzystawiać.
Odmówiłem.Towszystko.

-Ateraz,zaufajmijeślichodziowodę,jutroranobędzieszzadowolona,żeją
wypiłaś,zwłaszcza,żepracujesz-zamawiawodę,apotempatrzyjak
wypijamjądokońca.Uśmiechamsiędoniego,umieszczającszklankęna
barze.

background image

-Zabierzmniedodomu-mówię,uśmiechającsię.-Nimbędęmusiałapobić
jakąśkobietę.-Śmieje

się,potrząsającgłową.

Idziemywstronędrzwi,aJakepochylasięimówicośdobramkarzaiw
ciąguminuty,bramkarz

sygnalizujecośdoJake’ailokajprzyjeżdżajegosamochodemijesteśmyw
drodzedodomu.Wydajesiętrochęspiętyprzezparęminut,alekiedy
naśmiewamysięzkomicznych,tanecznychruchówLandon’a,relaksujesię.
Wracamypamięciądotego,jakwykonywałje,bynasrozśmieszyć.Chybasię
jeszczetylenieśmiałam,nigdy.

KiedyzatrzymujemysięwgarażuJake’a,onwyłączaswójsamochód,ale
zamiastwysiąść,patrzyna

mnieibierzemojątwarzwswojedłonieizaczynamniecałować,głębokoi
mokro.Czućgotakdobrzeiodwzajemniampocałunekztakimsamym
entuzjazmem,kiedyprzyciągamnienasiebieidociskamsiędoniegoitojest
wspaniałeuczucie,więckontynuujerobienietego,kiedynagle,słyszędźwięk
rozrywanegomateriału.Obydwojesięzatrzymujemy,zdezorientowani,a
kiedyodsuwamsięlekkoodJake’a,zdajęsobie71

sprawęztego,żeszewnajegokroczujestrozerwany.

-OmójBoże-dyszę.-TwojachłopięcaczęśćjestjakNiesamowityHulk.

Unosibrew.

-Chłopięcaczęść?

Kiwamgłową.

-Jestzły?

-Jeszczenie.Alejeślibędzieszgonazywaćjako‘chłopięcaczęść’,możebyć.
Jestcałymęski.Niechceszwidziećjakjestzły.

-Oh,zpewnościąchcęwidziećjakjestzły.

Śmiejesięgłośno,apotemmówi:

-Chodź,zabierzmycięnagórę.

Pomagamiwysiąśćzsamochodu,apotemprowadzimniedoholu.Kiedy
mijamyrecepcję,Jake

umieszczamnieprzedsobą,żebyukryćjegorozerwanespodnieiidzie
przyciśniętydomnie,mówiąc:

-HejJoe-mężczyznapatrzynanas,zdezorientowaniewidocznejestnajego

background image

twarzy.Chichoczę

lekko,aJake’apopędzamniedowindy,praktyczniewpychającmniedo
środka.Śmiejęsięcałądrogęnagórę.Kiedywchodzimydomieszkania
Jake’a,wpadamynaścianę,dalejsięśmiejąc,ciałoJake’a

przyciśniętejestdomojego.Kiedyobserwujęjegopięknątwarz,
uśmiechającąsiędomnie,robięsiępoważna.

-Jake,nigdyniebyłambardziejdziecinnawcałymmoimżyciuichcęcizato
podziękować.Wiem,żetobrzmitrochęszalenieimożenawettrochęgłupio,
alenaprawdę,todlamniecośdużego,naprawdę,dziękujęcizadzisiaj.

Terazteżpatrzynamniepoważnie,jakbykompletnierozumiał.

-Niemogęsiędoczekać,abyspędzićwięcejdziecinnychmomentówztobą,
piękna.

Apotemjegoustaidądomoichiprzyciskamniemocniejdościany.
Całujemysiędługo,językJake’aplądrujemojeusta,kiedyjęczęiskomlę,bo
przyprawiamnieozawrotygłowy,mimotego,żeterazjestemprawie
trzeźwa.

Podnosimnieiowijamnogiwokółniego.Sięgamwdółiwkładamrękęw
jegorozerwanespodnie,

pocierającgonajlepiejjakmogę,naszeciałasądociśniętedosiebie.
Wypuszczapomrukiczujęwilgoćwypływającąmiędzymoiminogamina
dźwięktego.

Zabierajednązeswoichdłonizmojegotyłka,przyciskającmniemocniejdo
ściany,sięgawdółi

zrywazemniestringi.Bioręostrywdechzzaskoczenia,apotemjęczę,kiedy
jegopalcedotykająmojegowejścia.

-Zawszetakamokradlamnie-wykrztusza.Opieramgłowęościanę,kiedy
onliżeicałujemoje

gardłoitojesttakniesamowiteuczucie,żewijęsięobokniego,poruszając
moimrdzeniemodużąerekcję,którączujęprzyciśniętąmocnodomnie.

KiedyJakeodsuwabiodra,skomlęwproteście.

-Wyciągnijmojegofiuta,Evie-warczy,więcsięgamwdół,przezdziuręw
jegospodniach,do

bokserek,robiącjakmówiiwypuszczającgonazewnątrz.

Chwytamocniejmójtyłekiuderzadoprzodu,wbijającmniewścianęi
krzyczę,kiedymniewypełniairozciąga,mojemięśniezaciskająsięwokół

background image

jegotrzonu.Przezkilkasekund,poprostupatrzymysięsobiewoczy,aciepło
iintensywnośćpochodzącazniego,sprawiają,żejestemzauroczona.

Dalejnamniepatrzy,kiedypowoliwysuwasię,prawiecałkowicie,apotem
uderzaznowu.OBoże,totakiedobreuczucie.Mojeoczyzamykająsię
mimowolnieijęczęgłęboko,mojeustarozdzielająsię.SłyszęjakJake
wypuszczagardłowysyk.

Wtedyrzeczystająsiętrochędzikie.

Jakemiażdżyswoimiustamimojeizaczynapchaćwemnie,mocnoi
głęboko,prawiewyczerpująco,

mojeplecyuderzająwścianę.Alekochamkażdątegominutę,czującsię
posiadanaprzezpięknego

mężczyznę,walącegowemnie,dalekoodbyciadelikatnym.

Sięgawdół,międzynas,iprzyciskapalecdomojejłechtaczkiizaczynam
dyszećijęczećwjegousta,kiedyorgazmprzepływaprzezemnie.

Odrywaswojeustaodmoichiwarczy:

background image

72

-Moja.Tylkomoja.Zawsze.Tylko.Moja-dalejuderzającwemnie,
przyciskającmniedościany.Jegooczyzamykająsię,austaotwierają,kiedy
jegowłasnyorgazmbudujesię,apotemodrzucagłowędotyłu,wypuszczając
głębokijękiczujęjegociepłenasieniewytryskującewemnie.

Patrzynamnieleniwie,kiedyślizgasiędośrodkainazewnątrz,powoli,
przeciągającszczytowanie.

Wyrzucamzsiebie:

-Jesteśtakipiękny.

Uśmiechasiędomnie,jegooczysąciepłe,kiedystawiamnienapodłodze.
Jegoramionamuszągo

zabijać.-Totyjesteśpiękna.

Całujęgosłodkowusta,poprawiamyubrania,apotembierzemniezarękęi
prowadzidołóżka.

background image

73

Rozdział21

Wsobotniporanek,budzęsięczującsięwmiarędobrze,comniedziwi,ale
jestemwdzięcznazato,bomojazmianazaczynasięodziesiątejrano.Biorę
prysznic,któregobardzopotrzebowałam,boJakeijapraktyczniewpadliśmy
odrazudołóżka,potańczeniuiczynnościachprzyścianie.Uśmiechamsięna
wspomnienia.Suszęwłosyiukładamjewluźnywarkocz,któryspadapo
moimramieniu,robięlekkimakijażinakładamuniform.CałujęJake’ana
pożegnanieitrącamnosemjegoszyję,kiedysiędoniegopochylam,nacoon
warczyimówi:

-Niekuśmnie.Jestemtrzysekundyodsprawienia,żespóźniszsiędopracy-
chichoczęidajęmu

jeszczejednego,szybkiegocałusawpoliczek,zostawiającgowłóżku.

Zaaranżowałjedenzfirmowychsamochodów,któryodbierzemniezjego
mieszkaniaiwłaśnieczeka

jużnamnieprzykrawężniku,kiedywychodzęnazewnątrz.Nie
przeszkadzałbymiautobus,alemogęsiędotegoprzyzwyczaić.Jazda
zajmujemniejniżdziesięćminut.

Dzieńmijaszybko,mimotego,żejestemzmęczonapoostatniejnocyi
wysiłkufizycznym.Przed

położeniemsięwczorajdołóżka,Jakeijazaplanowaliśmy,żeodbierzemnie
zpracy.Ale,gdyzbliżasiękoniecmojejzmiany,mójkierownikpytasię
mnie,czyniechciałabymwyjśćgodzinęwcześniej,przezjakieśtam
problemywhotelu,więcwchodzęwto.

PiszędoJake’a,alenieodpisujemidokońcamojejzmiany,więcszybkosię
przebieram,apotem

pytamjednązdziewczyn,którawychodziwtymsamymczasie,czymogłaby
mniepodrzucić.

Podrzucamniepodjegobudynekistaramsiędoniegododzwonićraz
jeszcze,alenieodbiera,więc

wołamkogoś,ktowchodzidobudynku,byprzytrzymałmidrzwiiwchodzę
zanim.Idęsamadowindyiskoropamiętamprostykod,któregoJakeużyłna
jegopiętro,wpisujęgo.Mamnadzieję,żeniebędziemuprzeszkadzałojeśli
wrócęwcześniej,boczemumiałoby?Aco,jeśliniemagowdomu?Cholera,

background image

zgaduję,żezejdęnadółipoczekamprzyrecepcjiibędędoniegodzwonić.
Prawdopodobniegdzieśbliskojestjakaśkawiarnia.

Windaotwierasięidostrzegam,żedrzwidojegomieszkaniasąotwartelekko
isłyszęgłosy

dochodząceześrodka.Nachmurzamsiętrochęizatrzymujęsięobokdrzwi,
niepewnaczypowinnam

zapukać.Decydujęsiętozrobić,alekiedypodnoszęrękę,słyszękobietę.

-Niemusiszsiętakzachowywać.Pozwólmisprawić,żebędzielepiej,
kochanie-zastygam.Cododiabła?Jakeodpowiadaijegogłosbrzmi
szorstko,gniewnie.

-Niezaczynajtegogówna.WyjaśniłemciwSanDiegonaturęnaszej
znajomościionapoprostunie

istnieje,okej?

-Okłamujeszsiebie,Jake.Niemożeszsprawić,żetoodejdzie.Niemożesz
sprawić,żejaodejdę.

-Jakcholeramogę.Wynośsię.

Przezchwilęjestcisza,apotemsłyszęszelestiJakekrzyczy:

-WynośsiękurwaSTĄD!-słychaćjakbykobietapociągałanosem.

Krokizbliżająsiędodrzwiipanikuję.Cholera!Copowinnamzrobić?Nim
mogęwymyślićjakikolwiekplan,drzwiotwierająsięigapięsięprostowe
wkurzoneoczyJake’a.Zauważamnieiszokprzechodziprzezjegotwarz,a
pochwilimówipodnosem.

-Cholera.Evie.Cotykurwatutajrobisz?

Czujęjakbykamieńspadłdomojegożołądka.Stojętam,gapiącsięnaniego
jakcielęnamalowane

wrota,kiedykobietawychodzizzadrzwi.Jestolśniewająca,zgrubymi,
jasno-brązowymiwłosamidoramionidużymi,zielonymioczami.Jeststarsza
odemnieiJake’a,prawdopodobniejestpotrzydziestce.Patrzynamnie,
potemnaJake’a,apotemznowunamniezpogardą.

-Naprawdę,Jake?Już?-wyrzucazsiebie.

Jakezamykanasekundęoczy,apotempowtarza,ledwiekontrolowanym
głosem:

-Wynośsię.

Ignorujegoipodchodzidomnie,wystawiającrękę.

background image

74

-JestemLauren-mówi,aleposposobiewjakimtomówi,mogępowiedzieć,
żenapewnoniejestszczęśliwapoznającmnie.

Niemampojęciacorobić,więcbioręjejrękę,szepcząc:

-Miłomiciępoznać,jestem…

-Mamo!-krzyczyJake.-Jeśliniewyniesieszsięstąd,przysięgamnaBoga,
żewezwęochronę,by

sprowadzilicięnadół.-Jakezaciskaszczękę,ajegodłoniesązaciśniętew
pięścipobokach.

Mamo?

Jestemosłupiała,amojeustaotwierająsięizamykajągłupkowato.Zgaduję,
żeniezgadłamjej

wieku,bonaprawdęniewyglądanawięcejniżtrzydzieścipięćlat.Zgaduję,
żepieniądzemogątodlaciebiezrobić.Cośjakbólprzechodziprzeztwarz
Lauren,aleprostujesięimówi:

-Dobra,Jake,zrobimytopotwojemu-potem,jakwchodzidowindy,
odwracasięipatrzynamnie,

mówiąc.-Jesteśtylkojednązwielu.Powinnaśtowiedzieć.

Dyszę,kiedydrzwiwindysięzamykająipochylamsięwprawo,żebyściana
mnieutrzymała.

Codo…?

Jakestoiobokwejściadomieszkania,gapiącsięprzedsiebieinieruszając
się,opróczzaciskaniaszczęki.

Idędowindyiwciskamprzycisknadółitowydajesięotrząsnąćgo,bo
bierzetrzy,dużekrokiw

mojąstronę,umieszczadłońnamoimramieniuimówi:

-Evie!Gdzieidziesz?-wyglądateraznazdesperowanego.

-Wychodzę,Jake.Najwyraźniejmnietuniechcesz.Przepraszam,
skończyłamszybciejpracęi

myślałam,toznaczy,pomyślałam,żetakbędziewporządku.Dzwoniłamdo
ciebie…-urywam,mojeoczyzapełniająsięłzami,boczujęsięgłupio.

background image

-Evie,kochanie,proszę.Pozwólmiwyjaśnić.Takbardzoprzepraszam.Tak
cholernieprzepraszam.

Ciąglenawalam-przesuwarękąprzezswojewłosyipatrzynamniejak
niepewny,małychłopiec,rozpadamsię,znowu.Pozwalammuwprowadzić
siędomieszkania,żebymógłwyjaśnićmiocododiabłachodziło.Nie
zdejmujękurtkiizostawiamtorbęprzydrzwiach,wraziegdybymmusiała
szybkowyjść.

***************

Jakezamykadrzwiiprowadzimniedosalonu,przyciągaskórzanąsofęi
umieszczająprzedkanapą,a

potemciągniemniewdół,bymsiedziałazkimkolanodokolana.Bierzeobie
mojedłoniewswoje.

-Popierwsze,bardzocięprzepraszamzapoczuciesięźle,żetuprzyszłaś.
Możeszpokazywaćsię

kiedytylkochcesz.Nigdynieoczekiwałem,żemojamama…-wzdycha.-
Jesteśmy…odseparowani,międzynamirzeczyniesądobre,cozgaduję,
możeszsamapowiedzieć.-Wypuszczacoś,cobrzmijakzdławionyśmiech.-
Niemiałempojęcia,żesiętutajdzisiajzjawi.Ostatnimrazem,gdyją
widziałem,powiedziałemjej,żeniechcęmiećzniąnicwspólnego,imiałem
namyślinigdy.

-Toskomplikowane,alemojamamamaproblemy.Poważneproblemyi
sprawiła,żemojerodzinne

życiebyłoistnympiekłem.Jestpowodem,dlaktóregozachowywałemsięw
ten,anieinnysposób,kiedybyłemnastolatkiemijestpowodem
nienaturalnegozwiązkumiędzymnąamoimtatą.

-Kiedyzobaczyłamjaktamstoisz,niemogłemuwierzyć,żewogóle
dzieliłaśjejpowietrze.Jestbezwzględnąsukąizrobilubpowiecokolwiek,co
będzieuważała,żerozwiążejejwłasneproblemy.Niebyłemzłyzato,żetu
byłaś,byłemzły,żebyłaśwotoczeniutejżmi.Itoniebyłatwojawina,ale
straciłemtoibardzoprzepraszam-jegooczysąbłagające.

-Powiedziałatozdanieotobiebędącąjednązwielu,bobyłamściwa,odkąd
jąodrzucałem.Nawet

ciebieniezna,Evie.Itopewnejakcholera,żenieznaniczegoważnegoo
mnie.

-Jake-mówię,ściskającjegodłonie.-Czuję,żekiedymówiszosobie,
mówiszdomniejakimś

background image

szyfrem.Rozumiemistotęsprawy,aletytaknaprawdęniepowiedziałeśmi
nic.

Wzdycha.

-Damciparęszczegółów,tylkodajmitrochęczasu,okej?Torzeczy,o
którychnigdyznikimnie

rozmawiałemitrudnojestdlamniesięwtozagłębiać.Spędziłemwielelat
próbującudawać,żetonieistnieje.Wiem,żetoniejestzdrowe,żyjąctak.
Alepoprostu…zaufajmi,okej?Możesztozrobić?-patrzyna75

mniedesperacko,jakbymojaodpowiedźświadczyłaojegożyciulubśmierci.

Mówiępierwsząmyśl,któraprzychodzimidogłowy.

-Okej,Jake.Ufamci-ipomimowszystkichmoichzwątpień,ufam,
naprawdęufam,itomnie

uszczęśliwiatakbardzojakstraszy.Nicjużniemasensu.

Cośwstrzymuje.Niepewnerzeczyciągleprzychodząmidogłowy.Nie
powinnamczućsięznim

bezpieczna.Alejaknarazie,czuję.Muszęsięzastanowićnadwłasnym
rozsądkiem.

-Możeszmitylkopowiedziećjednąrzecz?Dlaczegoonajestwmieście?

-Częściowodlatego,żemójojcieczmieniłwszpitalutestamentizostawiłmi
firmęionaniejestztegozadowolona.Jesttutaj,żebyzgłosićtodlarządu.To
sięnieuda,aleonapostarasięjakmoże.W

większościdlatego,żetojestsposóbbymniekontrolowaćijestzła,że
straciłato.

Obydwojejesteśmycichoprzezparęsekund,apotemonkontynuuje.

-Wybaczyszmizamówieniedociebiewtensposób,zasprawienie,żebyśtak
sięczuła?Boże,zatącałąpopierdolonąsytuację?-patrzynamniesmutno.

Bioręgłębokiwdech.

-Tak,wybaczęci.Iniemusiszprzepraszaćzatwojąmamę,Jake.Wiemo
wielelepiejniżinni,żeniemożesznicporadzićnato,jacysątwoirodzice.

Patrzymiwoczyikiwagłową.

-Dziękuję-mówi,patrzącwdółnanaszedłonie,apotempodnosijeicałuje
mojeknykcie,jedenpodrugim.-Niechcęnigdyrobićczegoś,cocięzrani,
Evie.Wszystkocorobię,torobiędlatego,żemojeuczuciacodociebiesą
bardzosilne…ja…Chryste,jestemteraztakwytrąconyzrównowagiisą

background image

jeszczetewszystkiepopieprzonerzeczy…Poprostu,bądźcierpliwa?-
zastanawiamsięprzezminutęczyzamierzasięterazzłamać,aletylkopatrzy
namniesmutnoiwkońcu,robięjedynąrzecz,którawydajesięnamiejscu.
Owijamwokółniegoramionaitrzymamgoblisko.

background image

76

Rozdział22

Jakechwytaulotkęzchińskiejrestauracji,któraznajdujesięnakońcuulicy,
oglądamją,apotemmówięcochcę,kurczakzbrokułamiisajgonki.

Dzwoni,żebyzamówić,ajapytamgoczyniebędziemuprzeszkadzać,jeśli
wezmęszybkiprysznic

przedkolacją.Czyszczenieprzezcałydzieńpokoihotelowychniebardzo
sprawia,żeczujęsięświeżaiczysta.

-Oczywiście-mówi.-Niemusiszpytać.Mójdomjesttwoimdomem,okej?
-Patrzynamnie,jakby

naprawdęważnebyłodlaniego,bymtozrozumiała.

-Okej,Jake.

Bioręszybkipryszniciprzebieramsięwjasną,różowąkoszulkęz
koronkowymiramiączkamiiparę

białych,bawełnianychspodenek.Czeszęwłosyizostawiamjerozpuszczone.

WracamdokuchniiniewidzęJake’a.Drzwiprowadzącenabalkonsą
otwarte,więcidętam.Jake

stoikołoniskiejścianki,zrękaminajejkrawędziipatrzynamiasto.

Podchodzędoniegoodtyłuiowijamramionawokółjegotali,opierając
głowęojegoplecy.Łapie

mojedłoniewswojeibierzegłębokiwdech.Takbardzo,jakzmartwiona
jestemwpadnięciemnajego

mamę,czujęjakbypotrzebowałmniebardziejniżjago,wtejchwili.Niejest
dlamnienowościączućsięźlezaludzi,którzymusieliradzićsobiez
rodzicami.Dorastałamwsystemieopiekizastępczej.Alenigdynie
pomyślałabym,żeJake’asytuacjabyłatakekstremalna,żemusiałwykopać
własnąmamęzżycia,dosłownieiwprzenośni.

Poparuminutach,delikatniegościskam,apotemwślizgujęręcepodjego
koszulkę,pochylającsięicałującpodstawęjegoplecówiliżącjego
kręgosłup.Uśmiechamsięprzyjegoskórze.

Kiedyzaczynampodnosićtyłjegokoszulkibardziej,jegociałosięnapinai
przestaję,zastanawiającsięczyrobięcośźle.Szybkozdajęsobiesprawęz
tego,żetaknaprawdęnigdyniewidziałamjegoplecówizastanawiamsięczy

background image

możeteżmatamblizny…aleniepamiętam,żebybyłocośczuć,kiedy
byliśmywłóżku…

Potemmomentprzemija,kiedyonodwracasię,tak,żeterazmojatwarzjest
przedjegobrzuchem,

doktóregoprzyciskamusta.

-Evie-dyszy.

Opierasięoościanę,ajasiadamnakolanachprzednim,rozpinającjego
dżinsy.Uśmiechamsięw

górę,doniego,ajegooczysąciemneiwypełnionepotrzebą.

UstaJake’asąrozchyloneinawidokjawnegopożądanianajegotwarzy,
czujęwilgoćmiędzynogami.

Dociskamrazemuda,rozkoszującsięuczuciem.

Razemzmotylkami,którelatająwmoimbrzuchu,czujęsmugi
podekscytowaniaigwałtownej

ekscytacji.Naprawdęzamierzamtozrobić?

Rozpinamjegodżinsyizsuwamje,apotemściągammubokserkiijego
pięknykutaswychodzina

zewnątrz,twardyjakkamień.Spoglądamwgóręnaniego,ajegoramionasą
rozłożoneiumieszczajenaścianie,opierająctyłekobeton.Muszęwyglądać
trochęniepewnie,bomówi:

-Umieśćnamnieswojeusta,proszę,Evie.

Jestperfekcyjny,jegociałonasiąkniętejestpożądaniem,ciężkieod
podniecenia,amojeusta

napełniająsięwodąnajegowidok.

Niewiemczybędęwtymdobra,aledecydujęsięiśćzaswoimgłosem.
Jestemtaknakręcona,że

kiedyliżęspódjegoerekcji,tojajestemtą,którajęczy.Wdychamjego
zapach,czystyileśny,alerównieżcośpiżmowego.TocałyJakeikochamto.

Mojaustarozciągająsięnaszerokiejkoronie,ssącdelikatnie.Przeciągam
językiemprzezspódjegoerekcji,uwielbiającuczuciejegodelikatnejskóry.
Jakeodpłacamigłośnymjękiem,ruszająclekkobiodrami.

Bioręjegopodstawęjednądłoniąiwciągamgogłębiejdoustizaczynamssać
rytmicznie.

background image

-Okurwa!Evie…twojeusta…Właśnietak!-Jakecedziprzezzęby.Wkłada
swojeręcewmojewłosyiciągnie.Powinnotoboleć,aleuwielbiamte
uczucieijeszczebardziejmnietopodnieca.

Ssęgomoimiustami,kiedymojadłońdotykagoodspodu,takjakmito
pokazał.

Czujęjaknabrzmiewawmojejbuziiwypuszczamkolejnyjęk,aonzaczyna
ruszaćbiodrami,pieprząc77

mojeusta,kierującmoimiruchami.Uwielbiamto,żestraciłkontrolę.
Uwielbiamto,żemutorobię.

-OBoże!Dojdę,kochanie-jednakdalejgossę,pracującmoimiustamii
językiemłapczywie,

zdesperowana,bydaćmuorgazm.

Czujępierwszestrumieniejegonasieniawmojejbuzi,gęsteisłone,i
połykamwszystko,wyciągającwszystkoustami,ażdokońca.

-Japierdole-jegogłosjestdalejochrypłyodpasji.

Chowamgozpowrotemdospodni,kiedyrozbrzmiewadzwonekod
frontowychdrzwi.Tonasze

jedzenie.Obydwojepatrzymywtymsamymczasienadrzwiiwybuchamy
śmiechem,pochwiliprzejeżdża

rękąprzezswojewłosyimamrocze:

-Jasnacholera.Serio,uwolniłemdemonaseksu.

Chichoczę,aonpodnosimnie,całującmnieszybkowustaipodążamzanim
zpowrotemdo

mieszkania.

***************

Jemynaszezamówienienapodłodzewsalonie.WtelewizjiJake’alecimecz,
aleonniepoświęcamu

uwagi.Śmiejemysię,dzielimysięgryzami,aonjestsłodkiizalotny,znowu
mójJake.Cieńwizytyjegomatkizdajesię,żezaniknął.Zgaduję,żerobienie
lodamożeodciągnąćmężczyznęodniektórychprzeżyć.

Zakodowane.

Pokolacji,Jakemówimi,żeidziewziąćszybkiprysznic.Zanoszęnaczynia
dokuchniinapełniam

background image

zmywarkę.Kiedyporządkujęstertęjegopoczty,Jakezachodzimnieodtyłui
obracamnie,unoszącmniełatwonablat.Jegorękachwytatyłmojejszyii
mojenogiotwierająsiędlaniego,pozwalającmuprzycisnąćswojeciałodo
mojego.Uśmiechasię,apotemcałujemniepowoliigłęboko,amojaręka
przesuwasięwgóręidółtwardychmięśnijegopleców.

-Cóż,witam-mówię,uśmiechającsię,kiedyonprzerywapocałunek.-Jak
twójprysznic?

-Dobrze-mówi,podgryzającmojąwargę.-Jednaktęskniłemzatobą.

-Będziemymusielizaplanowaćprysznicdlanasobojga.Niemogęsię
doczekać,abysięztobą

zmoczyćJake’uMadsenie-uśmiechamsięmoimnajlepszymzuchwałym
uśmiechem.

Cośdziwnegoprzechodziprzezjegotwarz,aleszybkomijaiuśmiechasiędo
mnie.

-Oh,mamcałyarkuszrzeczy,któreplanujeztobązrobić.

-Całyarkusz,huh?-mówię,odwzajemniającuśmiech,przekonującsiebie,że
wyobraziłamsobieten

dziwnywyraztwarzy.

-Mmm-mruczy,pocierającswoimnosemomój.-Oznaczonykoloramiiw
ogóle.

-Cóż,więczacznijmynadnimpracować-uśmiechamsięszerokodoniego.

Znowumniecałuje,aleterazmocniej,bardziejwymagająco.Wciąguparu
minut,obydwoje

dyszymyichwytamysięsiebie,naszeręcesąwszędzie.

Czujęsięzagubiona,potrzebująca,mojemajtkijużprzesiąknęły
podnieceniem,mojesutkiocierają

sięojegotwardąklatę.

Wypuszczamjęk,kiedyJakezsuwamojeramiączkozjednegoramienia,
patrzącnamnieciemnymi

oczami.Oblizujeustaizsuwadrugieramiączkowdół,obnażającmojepiersi,
pulsowaniemiędzymoiminogamiprzybieranaintensywności.

-Proszę,Jake-szepczęiniejestemnawetpewnaocoproszę.

-Czegopotrzebujesz,kochanie?Powiedzmi.

background image

-Więcej-mówięzwyczajnie,ajegopowolny,seksownyuśmiechwywołuje
więcejwilgocimiędzy

moiminogami.

Jegoręcełapiąmojepiersiiprzeciągakciukamiprzezmojesutkiijęczę,
kiedytwardniejąjeszczebardziej,wysyłającfaleelektrycznościmiędzymoje
nogi,mojapłećsięzaciska.Mojagłowaopadadotyłu,austaotwierająsię,
kiedyssiemojesutkiiruszaponichjęzykiemjakekspert.

UstaJake’aodsuwająsięodmojegosutkaibierzekrokdotyłuiskomlęna
jegostratę,obserwującjegonapiętedżinsyipożądaniewypełniającejego
oczy.Podnosimniezblatuiprzerzucaprzezramię.

Piszczę,śmiejącsię,kiedyJakezmierzadosypialni.Rzucamnienałóżkoi
wypuszczamkolejnykrzyk,dalej78

śmiejącsię,kiedyonrzucasięnamnie,uśmiechającsięszeroko.

Alepotempodnosisięzemnieiwyrazjegotwarzypoważnieje.

-Jesteśtakapiękna,EvelynCruise.

Uśmiechamsiędoniego,myśląc,żeniejestemtakpiękna,jakonwtym
momencie,patrzącsięna

mniewdół,kiedyświatłoksiężycananiegopada.

Mojeudaotwierająsię,żebyzaprosićgoipatrzęmuwoczy.

-Pokażmi.

Całujemniewusta,powoli,seksownie,torturującmnie,ponieważjestemtak
nakręcona.Moje

biodraunosząsięiJakesięgadomoichspodenek,międzymojenogiijęczę.

-Boże,Evie,jesteśprzemoczona.

Wstajeipatrzęjakściągakoszulkę,apotemdżinsyibokserki.Patrzęnajego
twardą,męską

perfekcję,anastępniechwytamniezabiodraiciągnie,ażmójtyłekznajduje
sięnakrawędziłóżka.Zdejmujemojespodenkiimajtki,apotemrobitosamo
zmojąkoszulką,któradalejjestowiniętawokółmojejtali.

Łóżkojestnaidealnejwysokości,żebymógłstać,akiedyczujęjego
pulsującegofiutaprzymoim

wejściu,skomlęzprzyjemności.Bierzesięwrękęiużywaswojejerekcjiby
pocieraćniąpomojejłechtaczceimyślę,żezarazdojdę.Robipowolnekółka
swojąerekcjąpomojejpłci,drażniącitorturującmnie,ciągnącmnieblisko

background image

krawędzi,aleniedającmiwystarczającodospadnięcia.

-Jake-jęczę,zdesperowanapotrzebą.

Wypuszczachichot,alepotemumieszczasięiwchodziwemnie.Dyszę,moje
ciałowciągago,

przyzwyczajającsiędojegorozmiaru,apotemrelaksujęsię,jakzaczynasię
ruszać.Jęczygłośno.

-Boże,Evie,jesteśtakaciasna,takagorąca,jesteśniesamowita.

Zaczynapompowaćwemnieiztejpozycji,każdepchnięciezmuszajego
ciałodouderzeniawmoją

łechtaczkę.

-Mocniej-dyszę,unosząctyłek,żebymógłwejśćgłębiej,dającogromny
dostępjegopchnięciom,

kompletniezatraconaposiadaniemgo.

Jęczy,pchającmocniejiczujęjakprzyjemnośćbudujesięwmoimwnętrzu,
kiedydalejwbijasięwemnie.Podnoszęsięlekkoichwytamjegotyłek,
zachwyconaczuciemjegomięśni,twardychjakkamień.

Potemonsięgajednąrękąmiędzymojenogiiprzyciskakciukdomojej
łechtaczkiitylkotylewystarczybymzatraciłasięwspiraliorgazmu,moja
płećpulsujewokółjegofiuta.

Dochodzępowoli,Jakedalejpompujewemnie,apotempatrzęjakjego
własnyorgazmprzechodzi

przezniegoiwbijasięwemnie,jegooczyzamykająsię,austalekko
otwierajązprzyjemnościiwypełniamnieciepłem.Iserioczujęsię
wstrząśniętatylkowyrazemjegotwarzy.Nigdynieprzestanękochaćtego
wyrazu.

Jakeopadadoprzodu,drżącizakopująctwarzwmojąszyję.Obydwoje
oddychamyciężkoprzez

parędługichminut,ażwysuwasięzemnieicałujemniepowoliigłęboko.
Potemzsuwasięzemnienabokileżymyoboksiebie.

Tobyłotakniesamowite,żemyślę,żemogęumrzeć.Naserio.

Kiedypatrzęnaniego,onuśmiechasię,patrzącwsufit.

-Zacoto?-pytam,teżsięuśmiechając.

-Wiedziałem,żetakbędziemiędzynami-mówi,uśmiechającsięszerzej.

background image

-Wiedziałeś,prawda?

-Yup.Wiedziałemto,kiedypierwszyrazciępocałowałem.

Uśmiechamsiędoniegoipochylamsiębypocałowaćgodelikatniewusta.

-Pójdęsięumyć.Zarazwracam.

Kiedyskończyłamwłazience,Jakejużjestpodkołdrą,mającnasobie
bokserkiikoszulkę.Wtulam

sięwniegoiszepczemyitulimysiędosiebie,ażobydwojezasypiamy.

background image

79

Rozdział23

Evie14lat,Leo15lat

Uśmiechamsię,patrzącwniebo,kiedyLeozmierzadomnie,domiejsca,o
którymmyślęterazjako

„naszymdachu”.Dalejpatrzęwgórę,kiedymówiężartobliwie:

-Ktotamjest?Czytomójlewczymójchłopiec?

-Jeślijestempołowąkażdego,toniemogębyćjednymalbodrugim,mogę
jedyniebyćobojgiem-

mówizuśmiechemwgłosie.

Rozważamtoprzezminutę.

-Przypuszczam,żetoprawda.Aletakdlajasności,nieważnektobysię
pokazał.Kochamobojgatak
samo.-Nieboiszsięlwa,chociażtrochę?

-Uhuh-kiwamgłowąprzecząco.-Taknaprawdę,lewjestmoimfaworytem
–jesttąstroną,która
jestdzikaisilna.Onjesttym,którywalczybrutalnieza
tych,którychkocha,jestpotężny.Onjesttym,który
świeci,kiedywidzęten
ogieńwtwoichoczach.

Patrzęnaniegoiotojest,tenpalącywyraztwarzy,którysprawia,żemoje
sercebijeszybciej,w
ekscytacjiizmieszaniu.

Patrzysięnamnieprzezminutę,jegooczywędrujądomoichust.Potem
zamykaoczyiodwraca

głowę,żebyspojrzećwniebo.

Zmieniatemat.

-Spotkałemsiędzisiajzmoiminowymizastępczymirodzicami.Wyglądana
to,żezamieszkamznimi
podkoniecmiesiąca.Zadwatygodnie.

Odwracamsiędoniego,opierającgłowęnamojejdłoni,mójłokiećspoczywa
nadachu.

-Taa?Dalejlubiszichtakjakmyślałeś?

-Tak.Są…taa,wydająsięnaprawdęmili.Onnierozmawiazadużo,ale
wyglądanamiłegokolesia.

Onajesttrochęnerwowa,aleteżjestmiła.Dotykamniedużo,starasiębyć

background image

matczyna.Myślę,żenieprzebywalizadużowotoczeniunastolatków.

Jestcichoprzezminutę,apotem:

-Równieżpowiedzielimi,żejestdobramożliwość,żeonbędziemiałpracęw
PołudniowejKaliforni-

zerkanamnienerwowo.-Niejesttojeszczepewne,ale…powiedzieli,że
prawdopodobne.Ciąglegadalio
tym,jakfajniebędziemieszkaćobokplaży.

Czujęjakmojeserceopadadostóp.

-Co?-szepczę.

-Słuchaj,toniejestpewnejeszcze,okej?Chciałemtylkopowiedziećciteraz,
żebyniebyłoszokiem
jeślitaksięstanie.Słuchaj,Evie,tomożeniebyć
najgorszarzecznaświecie.Toznaczy,jednoznasmające
stabilnąrodzinę…
todanamszansęnalepszystart,kiedyskończymyosiemnaścielat.Nie
będziemysami.

-Taa,aletojestzaczteryLATA,Leo!Będziemyrozdzieleniprzezczterylata?

Wzdycha.

-Niewiem.Mamnadzieję,żenie.Alestaramsiępatrzećnajaśniejsząstronę,
okej?

Obydwojegapimysięwnieboprzezdługieminuty,apotemonodwracasiędo
mnieimówi:

-Znaszcechę,którąposiadająlwy,ponadwszystkim?

-Nie-kręcęgłową.

-Lojalność-mówi,uśmiechającsięipokazującmitenuroczyodstępmiędzy
zębami.-Nieważnejak
bardzobędziemyodsiebieoddzieleni.Nieważnyjest
dystansczyczas,nigdyniebędękochałnikogoinnego
opróczciebie.Nigdy.

Kiwamdoniegosmutno.

Żartobliwybłyskpojawiasięwjegooczach.

-I?Bardzolubiątorturowaćswojekobiety!-potembawisięatakującmnie,
przewracając,iwarcząc
80

domoichuszu.

Śmiejęsięipiszczę,alesyczę:

-Leo!Obudziszkażdego,ktośpiwśrodku!-odsuwamsięodniego.Ale
śmiejęsięznowu,kiedy
posyłamibrutalnespojrzenie,mrużącoczy.

-Jesteśszalony-mówię,kiedykładziemysięznowuoboksiebie,trzymającsię

background image

zaręce.Aleczujęsięlepiej.Jestmój,zawszebędzie.

background image

81

Rozdział24

Ostatniedniminęłybezzbędnychwrażeń.Zostawałamwewłasnym
mieszkaniuwniedzielei

poniedziałek,czującjakbytrochęprzestrzeniwnowymzwiązkubyłodobrym
pomysłem.Jakeniezgadzasięztym,alenienaciska.

MusiwyleciećdobiurawSanDiegoznowudopracyiwybywawewtorek
rano,żebymógłbyćw

biurzecałydzień.Czujęsięlekkoniepewnacodotego,przezto,cosięstało
ostatniojakbyłwpodróży,aleodciągamtoodmoichmyśli,takdalekojak
mogę.

Dzwonidomnieparęrazywtrakcie,gdypodróżujeimiędzyspotkaniamii
widzeniejegoimieniana

moimtelefoniewysyłamotylkizakażdymrazem.Boże,naprawdęmuszęsię
pozbierać.
Myślęparęrazyotym,jakmójzwiązekzJake’mwyszedłdaleko
pozamojąbezpiecznąprzestrzeń.Jeśli(kiedy?)onzdecyduje,żeniejestem
dlaniegowystarczająca,jakjatoprzetrwam?Zatrzymujęsięibioręgłęboki
wdech,kiedytemyślijakośmnieatakują,jestemzdolna,byoprzećsię
przekonywaniusamejsiebie,abywrócićdomojegobezpiecznegokokonu.
Zamiasttego,zajmujęsiępracą,biegająciwmiędzyczasieczytającksiążkę,
którąostatniozaniedbałam.

IdęzNicolenalunchwewtorekpopołudniuimówięjejomoimnagle
interesującymżyciu.

Chichoczemyjaknastolatkiitoświetneuczuciedzielićsięzniąmoim
szczęściemizadawaćjejpytaniaojejzwiązkuzMike’m,rzeczy,októre
nigdyniemiałamodwagialbopotrzebybypytaćdoteraz.Czytonormalne
chciećseksuprzezcałyczas?Nicole:Napoczątkutak,popięciulatach
małżeństwaitrzyletnimdziecku,niezabardzo.Czymożeszzakochaćsięw
kimśpomniejniżmiesiącuznaniago?Nicole:Bardziej

prawdopodobnepożądanieniżmiłość,alecieszsiętymtaksamo.

Patrzymynanaszegrafikiionapytaczymogęprzyjśćnakolacjęzatydzień
odtejsoboty.Planujemytoionaściskamnienazewnątrzrestauracjiimówi:

-ZaprośJake’a!

-Okej-mówię,uśmiechającsię,niemogącsiędoczekać,abygoprzedstawić

background image

dlatrzechludzi,

którychkochamnajbardziejnaświecie.

DzwoniędoJake’a,dojegohotelutejnocyirozmawiamyprzezgodzinę,aż
wkońcujestemtak

zmęczona,żeniemogęmyśleć.

Wśrodę,meldujęsięwpracyodziesiątejranoiidędopiętranasamejgórze,
żebywyczyścić

luksusowyapartament.Pukamgłośnotrzyrazywdrzwiiczekamminutę,a
kiedyniemaodpowiedzi,

używammojejkartyiwchodzędośrodka.Rozglądamsięzdezorientowana.
Miejscejestnieskazitelnieczyste.Najwyraźniejniktnieużywałtegopokoju,
cojestdziwne,bowiem,żeniewysłalibymniebymgowyczyściła,chyba,że
ktośwynająłgopoprzedniejnocy.

Chwytammojąkrótkofalówkęikiedymamjużwciskaćprzycisk,żeby
połączyćsięzmoim

kierownikiem,słyszęcośzsypialni.Nachmurzamsięiwołam:

-Halo?-niktnieodpowiada,więcwchodzędopokoju.Serio,jeżelijesttu
jakiśzabójca,totalniepowalęgomojąciężkąkrótkofalówką.Chwila,to
brzmiałojaknaprawdęsłabeostatniesłowa.Chwytambutelkęwybielacza,
taknawszelkiwypadek,gdybympotrzebowaładodatkowejamunicji.

Zakradamsię,strzelającszyjąicowidzę?StojącegowdrzwiachJake’a,z
rękamiwkieszeniach,

uśmiechającegosięszerokodomnie.

Niewiem,czytoszok,żegozobaczyłam,czypoprostureakcjanamoje
emocje,aleupuszczamcałą

„broń”,wydajączadowolonypiskibiegnęprzezpokój,wpadającnaniego.
Łapiemnie,śmiejesięiobracamniewokoło,kiedyjaskładampocałunkina
jegotwarzy.Piszczę,biorącjegotwarzwswojeręceicałującterazjegousta,
śmiejącsięrazemznim.Odwzajemniapocałunekizachowujemysięjak
dwójkaludzi,którzyniewidzielisięodwieków.Itaksięczuję.Czujęjakbym
niewidziałategomężczyznyodlatiradość,którapromieniujewmojejpiersi,
jestczymś,czegoniekwestionuję.Poprostutrzymamgobliskoirozkoszuję
sięczuciemgowmoichramionach.Takbardzomigobrakowało.Itojest
szalone.Minęłytylkodwadni!Alewydajesię,żeonprzyjmujemojąreakcję
jakonormalnąidalejmniecałuje,wkółkopowtarzającmojeimię,oboje
złapanijesteśmywtymdziwnym,radosnymmomencie.Niewychodzęna

background image

powierzchnię,poprostu

background image

82

nasiąkamtym.

Wkońcuuspokajamsię,aleniepuszczamgo,trzymającgoblisko.Zamykam
oczyicieszęsię

brzmieniemjegogłosuprzymoimuchu,jegozapachem,unikalnymJake’m,i
biciemmojegosercaprzyjego.

Niemogętegowyjaśnić,alewiem,żegdybymmogłazastopowaćterazczasi
żyćtymuczuciemnazawsze,zrobiłabymto.

Wkońcu,jesteśmycichoiwracamdorzeczywistości,patrzącsięwjego
ciepłe,brązoweoczy.

-Cotytutajrobisz,Jake?

-Chciałemcięzaskoczyć.Kiedyrozmawialiśmywniedzielę,powiedziałaś
mi,żebędzieszczyścićtenluksusowyapartamentprzezcałytydzień,jeśli
będziezajęty,więcmojenikczemnemyślizaczęłysięobracać.

Wynająłemgowewtorekrano,przedwyjazdemzmiasta.Jakdługo
zazwyczajtrzebagosprzątać?

-Wynająłeśtenpokój,żebyspędzićzemnączas,któryzajmujemisprzątanie
go?-mówię,

zdezorientowana.

-Yup.

Oh,okej.

-Um,jakdługotrzebagosprzątać?Jeśligościesąbałaganiarzami,półtorej
godziny?

-Sąbrudnymileniuchami.

-Oh,okej,więcmożepowinnamtoprzesunąćdodwóchgodzin.

Zaczynarozpinaćmojeubranie.

-Corobisz,Jake?

-Niemarnujęczasu.

Racja.

-Um,Jake…-zaczynam,aleonrobitąrzecznamojejszyiitojesttakie
dobreuczucie,że

background image

zapominamcomiałampowiedzieć.

Bioręgozarękęiprowadzędodużego,tapicerowanegokrzesłapodrugiej
stroniepokoju,zamykającsypialnięnaklucz–jeślibynaszłapano,nie
byłobydobrze.Popychamgowdół,ajegooczyjużstałysięleniweiBoże,to
sprawia,żerobięsięmokra.
Czyonotymwie?

Siadamnanimokrakiemibioręjegotwarzwswojedłonie,patrzącprzez
kilkasekundwjegooczy,apotemopuszczamswojeustadojego,
podgryzającgo,przedwsunięciemjęzykadośrodka.Jakeprzejmujekontrolę
ijegopocałunekjestgłodnyizaborczy.Naszejęzykimieszająsię,tańczą,i
przyciągaswojąrękędozamkamojegoubrania,szarpiącwdółodważnie.
Zsuwajewdółiopuszczamramiona,żebymógłje

całkowiciezsunąć,kiedykontynuujemycałowanie.Kiedydocieradomoich
bioder,przerywampocałunekiwstaję.Jakeopierasięokrzesło,patrzącna
mnieciemnymi,tlącymisięogniemoczami,kiedyrozbieramsięprzednim.
Majednoramięoparteoramiękrzesła,ajednajegorękaspoczywana
kolanie.Jegoudasąrozdzieloneierekcjawidocznajestprzezczarne,
dresowespodnie.Wyglądajakuosobieniekażdego

mokregosnuimójrdzeńpulsujetylkoodpatrzeniananiego.

Opuszczamwdółswojeubranieiodrzucamnabok.Jegooczypodążająza
uniformem,apotem

wędrująpomoimciele.Widzę,żejegokutaspodskoczyłwjegospodniachi
prawięskomlęzmojejpotrzebygo,aleudajemisiępozostaćcicho,kiedy
odpinamstanikipozwalammuzsunąćsiępomoichramionach,inapodłogę.
Mojemajtkisąnastępne,więczaczepiamkciukiopasekizsuwamjepo
nogach.

Skopujębuty,apotemstajęprzednim,nago,pozwalającjegooczom
wędrowaćpomnie.Wyraz

jegojawnegouznaniajestjedynąrzeczą,któradajemipewnośćsiebie,żeby
staćprzednim,pokazującsiętakjaknigdywcześniej.Sięgawdółiodpina
spodnie,potemrozsuwazamekiwyciągaswojegopenisanazewnątrz.Pieści
sięleniwie,kiedydalejnamniepatrzyożywionymioczamiiniemogęnic
teraznatoporadzić,skomlę.

Oh.Drogie.Nieba.

-Dotknijsię,Evie-mówi,jegogłosbrzminaledwokontrolowany.Jestem
takanakręcona,wibrującapotrzebą,którejniepowstrzymuję,kiedyon
przemawia.Przyciągamręcedopiersi,poruszającpalcamiposutkachi
zamykającoczy,kiedymojagłowaopada,austaotwierająsięzjękiem

background image

przyjemności.Potemzsuwamjednąrękędomojegordzenia,mokregood
podniecenia.Pocieramwilgoćodmojegowejściado

łechtaczki,poruszającpalcamiwpowolnychkółkachijęcząc,terazwcale
niespeszona.

-Kurwa!Muszębyćterazwtobie,kochanie-wykrztuszazsiebie,chwyta
mniezabiodraiprzyciągadosiebie,żebymznowusiedziałananim
okrakiem,mojekolanasąnakrześleobokjegobioder.Opuszcza83

mniepowoliwdół,rozciągającmnieswoimtwardympenisem,sprawiając,że
krzyczęwzdziwieniuiprzyjemności,kiedywypełniamniekompletnie.

Podciągamsię,tak,żetylkoczubekjegojestwemnie,apotemopuszczamsię
wdół,sprawiając,żestękaiodrzucagłowędotyłuiBoże,totakiedobre.
Krzyczęprzezto,jakąprzyjemnośćdajemitapozycja.

Potempowtarzamruch,podnoszącsięiopuszczającznowunaniego.

Tak,Bożetak!

Wyobrażamsobiejakmusimywłaśniewyglądać,janago,ujeżdżającago,on
całyubranypodemną,i

obrazywmojejmyślisprawiają,żejestemdzikaodpożądania.

Zaczynamruszaćsięwgóręiwdółnanim,niemyśląconiczymwięcej,
opróczwyścigudoorgazmu,

kiedyjegoustaobniżająsiędomoichpiersi,zasysającmojegosutkaw
swoichustach,prawieprymitywnie.

Odrzucamgłowędotyłuiujeżdżamgoentuzjastycznie,kiedyobydwoje
dyszymyijęczymy,jegoręce

sąteraznamoichbiodrach,ruszającmnąmocniejiszybciej,ażobydwoje
krzyczymy,gorącenasieniemniewypełnia,kiedyfaleprzyjemności
pochłaniająmnie.Przezminutę,myślę,żewidzęgwiazdy,kiedyorgazm
osiągapunktkulminacyjny.

-Chryste!Kurwa!-Jakewarczy,biorącmojeustaicałującmniezpasją,
kiedyobydwojejęczymy

przezorgazm.

CałujęJake’ażarliwie,kiedydochodzimy,chwytającsięsiebiemocnoi
oddychającciężko.

Trzymamysięsiebie,nieruszającsię,przezdługieminuty,kiedynasze
oddechystająsięnormalne.

background image

Odchylamsięipatrzęwjegotwarz,uśmiechającsięszeroko.

-Cotyzemnąrobisz?-pytam,oniemiała.

-Cotyrobiszzemną?-odwzajemniauśmiech.

Śmiejęsię.Uh,taa.Uwalniamsięodniegoiwstaję,idącdołazienki,żebysię
oczyścić.

Kiedywracam,Jakedalejsiedzinakrześle.Chwytamciuchyinakładamje.

Dalejmamygodzinęichciałabymsięumyć,aleniemogęwrócićdopracyz
mokrymiwłosami,więc

zamiasttego,spędzamyczasrelaksującsięnałóżkuionopowiadamio
swojejpodróży,sprawiając,żeśmiejęsięzhistoriozabardzorozmownym
kolesiu,którysiedziałobokniegowsamolocie.Chichoczęidrażnięgo,kiedy
poprostucieszymysięsobą,doczasu,gdyzegarmówi,żepowinniśmy
wrócićdopracy.

Prostujępościelnałóżkuiszybkowycieramkrzesło,któregoużyliśmy,
uśmiechającsiędoJake’a,apotemwychodzęzpokoju,Jakecałujemniena
pożegnanieiidędonastępnegopokoju.Używam

krótkofalówki,żebypowiadomićkierownika,żeluksusowyapartamentzostał
wyczyszczony.Niepotrafiępowstrzymaćgłupkowategouśmiechunamojej
twarzyprzeznastępnągodzinę.

background image

84

Rozdział25

Przeznastępnepółtoratygodniażyjemywciągłejrutynie.Biegamrano,
pracuję,apotemzmierzam

domieszkaniaJake’aijemyrazemkolację,opowiadającsobieonaszym
dniu.Towydajesięnaturalneiwygodneinigdyniebyłamszczęśliwsza.Za
każdymrazemniemogęsiędoczekać,byspotkaćsięzJake’mpodkoniec
dnia.Podnosimnieitrzymablisko,całującmnieiobracającdookoła,jakby
nieżyłdotegomomentu.

Alerównieżjestemniespokojna,żebygobardziejpoznać.Byłamcierpliwai
rozumiejąca,ale

chciałabymwiedziećczegominiemówi.Chciałabymznaćrzeczy,któredalej
gonawiedzają,któresprawiają,żewyglądajakbybyłdalekostąd,kiedy
myśli,żetegoniewidzę.Jestcoś,conasoddziela,idopókisiędlamnienie
otworzy,bojęsię,żenigdyniedowiemsiękimnaprawdęjest.

Równieżbojęsię,żepowodem,dlaktóregonieotwierasiędlamnie,jestto,
żeniechcesiędostaćbliżejmnieitojestjegosposóbnapowstrzymywanie
się.

Tydzieńpóźniej,wpiątkowywieczór,kochamysięzaciekle,apotem,Jake
owijaramionawokół

mnie,szepczącdointymnesłowa,kiedyzasypiamy.Alewgłębinocy,budzę
sięsama,akiedywstaję,żebygoposzukać,znajdujęgostojącegona
balkonie,pijącegozeszklankiwypełnionejbursztynowympłynem.

-Niemożeszspać?-mruczę,owijającwokółniegoramiona.

-Taa-wzdycha.-Pomyślałem,żenocnydrinkpomoże.Wracajdołóżka,
kochanie,dołączędociebiezaminutę.-Dostrzegam,żejegotwarzjest
napięta.

-Okej-zgadzamsię,senna,ściskającgoipuszczając,potemwracamsama
dołóżka,lekko

zaniepokojona.

Rano,mówimi,żemadlamnieniespodziankę.Tomójwolnydzieńi
zaaranżowałdlamniedzieńw

spa.Jestmilepiej,kiedyJakemnietaktraktuje,mimotego,żetojestdla
mnietrochęciężkie.Uśmiechasięszerokonamojepodekscytowanieimówi,

background image

żewszystkojużzałatwione.Popychamniewstronęprysznicaimówi,że
samochódbędzietuwciągugodziny.

-Bawsiędobrze,kochanie.Niemogęsiędoczekać,ażpoznamdzisiajtwoich
przyjaciół-wydajesiętomiłe,alewyglądananerwowegoizmartwionegoi
niewiemcopowiedzieć,żebygoztegowyciągnąć.

Możemadużonagłowiewpracy.Pobędęwspa,apotemzrobięwszystkoco
wmojejmocy,bygo

zrelaksować.Stałamsięwtymdosyćdoświadczona.

-Dlaczegojesteśdlamnietakidobry?-pytam,owijającramionawokółjego
szyi.

-Uwielbiamcięrozpieszczać.Sprawianieabyśbyłaszczęśliwa,sprawia,żeja
jestemszczęśliwy-

uśmiechasię,patrzącgłębokowmojeoczy.

Bioręszybkiprysznic,apotemubieramciemnoszarespodnieodjogi,biały
topijasnoniebieską

bluzę.ZakładamtenisówkiijemzJake’mszybkieśniadanie,składającesięz
płatkówiowoców.

CałujęJake’a,kiedysłychaćdzwonekdojegomieszkaniaiidędo
czekającegonamniesamochodu.

Spędzamniesamowityporanekipopołudniewluksusowymspa,parębloków
odjegomieszkania,

sprawiającsobiezabiegtwarzy,manicure,pedicure,ścięciewłosówz
pasemkamiimasaż.Uwielbiam

wszystkichtych,którzyzemnąpracująispędzamdzieńnietylkorelaksując
sięibędączadowalaną,aleteżgawędzączludźmi,którzyoferujątuusługi.

Kiedywychodzęzpomieszczeniaodmasażu,blondynkaidziekorytarzemi
wpadaprostonamnie.

-Oh,przepraszam!-mówię,zawstydzona.

-Nicnieszkodzi-mamrocze,zatrzymującsięgwałtownie.

OmójBoże,toGwen.Jasnacholera!Cóż,tobyłmiłydzień.

-Oh!-mówizaskoczona.-Evie,prawda?-wyrazjejtwarzymówimi,żejest
takszczęśliwa

widzeniemmnie,jakostatnio,itemperaturawspaobniżasięokilkastopni.

background image

-Racja.Hej,Gwen.Miłomicięwidzieć-staramsięjąobejść,aleporuszasię
ijestprzedemną,blokującmojąucieczkę.

-Zabawniejesttunaciebiewpaść.Zakładam,żeJakeciebietuprzysłał?-
mówi,jakbywiedziała

bardzodobrze,żeniestaćmniebyłonaprzychodzenietutaj.

background image

85

Prostujęsię,jeślizamierzasięotokłócić,tojaniebędęsięoddalać,jakbym
miałasięczegowstydzić.-Owszem-mówię,uśmiechającsięsztucznie.-
Lubimnierozpieszczać.

-Racja-odpowiada,dającmiironicznyuśmieszek.-Założęsię.Słuchaj,
Evie,zamierzambyćwtejsprawiedlaciebiekoleżankąipowiemwprost.
Wiem,żepewnieniemaszpowodówbymiufać,odnośnieostatniegoczasu
kiedysięspotkałyśmy…iprzesadziłamjeślichodzioniektórerzeczymiędzy
mną,aJake’m.

Aleczujęjakbybyłodlaciebielepiej,jeślizrozumiałabyśparęrzeczy.

Gapięsięnanią,oniemiała,cozgaduję,żeonabierzezawskazówkę.

-ZnamJake’ajużbardzodługo.Wkażdymstanie…trzeźwości.Nawetnie
wieoniektórychrzeczach,któreujawniłmi,kiedybyłpijanyalbonaćpany.
Nigdyniekochałnikogoinnegoopróczniej.Jeślimyślisz,żegokochasz,
powinnaświedzieć,żeonstarasięzamienićcięwnią.Widziałamjakciągle
torobił–bierzebiedną,małąmyszkę,wykorzystujeją,dajejejmiłerzeczy,
sprawia,żeonamyśli,żeonmacodoniejprawdziweuczucia,apotem
wyrzucają,kiedyzdajesobiesprawęztego,żeonaniejestnią.Nigdynie
będzieszwystarczającadlaniego,Evie.Tonieciebieontaknaprawdęchce.

Najejsłowa,umieramtysiącamiśmierci.Tomójnajwiększystrach.Nigdy
niebędęwystarczającadlakogokolwiek.Nigdy.Niktniechcemnienigdy
zatrzymać.Nie,kiedydochodzidotego.Wmoimżyciu,bywałamodrzucana
wkółkoprzeztych,którzymyślałam,żemniekochali.Niemogęznowu
przeztoprzejść.

Niemogę.

Przepychamsięobokniej,starającsiędesperackouciecodjejsłów,
przeszywającychmniedokości.

-Majejrysuneknaplecach-woładomnie.-Zpewnościągowidziałaś?

Oglądamsięnaniązszerokimioczami,mojeustasąotwarte,aonatylkosię
śmieje.

-Niepokazałci.Norma.Uciekajjeślimożesz,słońce.

Potemodwracasięiznikawkorytarzu,kiedymojesercerozbijasięwmilion
kawałków.Czujęsię

krucha,złamana,jakbymmogłarozsypaćsiętutaj,wkorytarzuluksusowego

background image

spa.Podchodzędoblatu,odrętwiała,ipodpisujępapiery.Dziewczynazanim
mówimi,żewszystkiekosztyzostałyjużpokryteiniemogąsiędoczekaćby
znowumniezobaczyć.Uśmiechamsię,coczuję,żewyglądajakzłamany
uśmiechiidęodrętwiaładowyjścia.

Jakepowiedział,żebymnapisaładoniego,kiedyskończęiwyślepomnie
samochód,aleniedajęmu

znać.Zamiasttegoidędojegomieszkania,mojagłowatonie.Dochodzędo
frontowychdrzwi,nie

pamiętającnawetdrogi.Dzwonięwdzwonekimężczyznaotwieramidrzwi.
Jegouśmiechzastyganajegotwarzy,kiedymniewidzi,aleniepytacosię
stało.PoprostudzwonidomieszkaniaJake’aimówiprzeztelefon
przyciszonymgłosem.

-PanMadsenspotkasięztobąprzedwindą-mówi,prowadzącmniedo
środkaiwciskająckod.

Zajmujemilionlatdlawindy,bydojechaćdopiętraJake’aikiedyotwierasię,
Jakestoitam,

zmieszaniewidocznejestnajegotwarzy.Wystarczyjednospojrzenienamnie
iblednie.

-Evie,kochanie,cosięstało?-mówi,owijającwokółmnieramięi
prowadzącmniedomieszkania.

Pozwalammu,niewiedząccozrobić.

Zamykadrzwizanamiiodwracamniewjegostronę,biorącmojątwarzw
swojeręceipatrzącmiw

oczy.

-Evie,mówdomnie,najdroższa,cosięstało?

-Zdejmijkoszulkę,Jake-mówię,pozbawionawyrazu.

Wyrazzmieszaniaprzechodziprzezniego.

-Co?Kochanie,nierozumiem.

-Pozwólmizobaczyćtwojeplecy,Jake-mówię,wpatrującsięwjegooczy,
błagającgobyroześmiał

sięipowiedziałmi,żejestemniepoważna.

Zamiasttego,wyrazzrozumieniaprzechodziprzezjegotwarzizamykaoczy.
Kiedyotwieraje,

wyglądajakbycierpiał.

background image

-Evie,zkimrozmawiałaś?Kochanie,pozwólminajpierwwyjaśnić.

-Nie!-krzyczę,naglezirytowana,mójgłosjestroztrzęsiony.-Pokażmi
swojeplecy,Jake!

Zamykaznowuoczy,opuszczagłowę,apotempatrzymiwoczy,kiedysięga
wdółizdejmuje

koszulkęprzezgłowę.Przezsekundępoprostutamstoi,zobnażonąklatką,
patrzącmisięwoczy.Potem,powoliobracasię,dającmiobrazswoich
nagichplecówiopuszczającgłowę.

background image

86

Mojeoczyrozszerzająsięizasysampowietrze.Przezcałośćjegopleców
rozciągasiętatuażikiedystudiujęgo,duszęsiękrzykiemchcącymwydostać
sięzmoichustipotykamsiędotyłu.

Dziełozrobionejestwodcieniachczerni,zpięknymizakończeniami
krawędzi.Jesttośrodekcyrku.

Naśrodkutłajestgospodarzceremoni,jegotwarzodwróconajestnabok,
zatraconawcieniu.Jesttammałajasnowłosadziewczynachodzącanaliniw
odległym,prawymkącieikilkaklownów,żeńskichi

męskich,wdalekimtle.Alekiedyprzyglądamsiębliżej,ichtwarzeniesą
głupkowatealbośmieszne,alepotworne,diabelskie,mająostrezęby
ociekającekrwią,aichoczysąprzekrwioneiszalone.

Anaśrodkucyrku,jestkreatura,pół-człowiek,pół-lew,odwróconylekko,
tak,żerysyjegotwarzyniesąwidoczne,alestronalwajestwpełni
wyeksponowana,bezwzględnairycząca,stojącnatylnychłapach,rzucając
sięnadziewczynętrzymającąognistąobręcz.

Mojeoczyprzesuwająsięwolno,jakbywtransie,dodziewczynyimój
oddechzatrzymujesięw

gardle.Jejtwarzjestpogodna,spokojna,lekkiuśmiechjestnajejustachi
patrzydokładniewstronęmężczyzny-lwa,niemawniejwogólestrachu.
Jestmłoda,aleodrazująrozpoznaję.Onajestmną.

Ijestpogromczyniąlwów.

OmójBoże.OBoże,oBoże.

Momentuderzawemnieiwypuszczamcichy,zdławionyszloch.

Natendźwięk,Jakewzdrygasię,aledalejstoizpochylonągłową.Obchodzę
goibioręjego

podbródekwmojądłoń,unoszącgotak,żejegoudręczoneoczyspotykają
moje.Mojadłońdrży,mojesercebijedziko,aleniesłyszęniczegowmoim
głosie,kiedypatrzęwjegooczyipytam:

-Dlaczegonamniepatrzysz?

Jegooczyprzeszukująmojeprzezkilkadługichsekund,apotemutrzymuje
kontaktiszepcze:

-Bolubiętwojątwarz.

background image

Potykamsiędotyłu,płacząc,apotemodwracamsięiuciekam.Popycham
jegodrzwiibiegnędo

windy,wciskającdesperackoprzycisk.Windaotwierasięnatychmiast.Nie
opuszczajegopiętra.Wciskamsięwkątiwciskamprzyciskdorecepcji.
Kiedywindazaczynasięzasuwać,Jakepojawiasięwswoichdrzwiach,z
wyrazemdesperacjinatwarzy.

-Evie-wykrztusza,kiedydrzwisięzamykają.

Wypadamprzezfrontowedrzwiiuciekam.

background image

87

Rozdział26

Biegnę,doczasu,gdymojepłucapalą,ałzyprzestająspływaćpomojej
twarzy.Apotemidę,alenieprzestajęsięporuszać.

Mójumysłjestbałaganemiwszystko,doczegowracam,tojegotatuaż.Chcę
łkaćikrzyczeć,chcę

walnąćwcośrękami,aleodziwo,imdalejoddalamsięodJake’a,tym
bardziejstajęsięodrętwiała,ażidęosuchychoczach,jakwletargu.

Zatrzymujęsięjakwidzęmałyparkibłądzęwzrokiemdoławki.Siadamna
niejiwyciągamkomórkę

ztorebki.JesttamsiedemnaścienieodebranychpołączeńodJake’a.Usuwam
jeidzwoniędoNicole.

-Hejdziecinko-mówiradośnie.

-Nicole-zaczynam,alemójgłossięłamie.

-Evie,cosięstało,kochanie?-mówi,słychaćniepokójwjejgłosie.

-Onmnieokłamywał,Nicole.

-Kto?Jake?Kochanie,jaktookłamywał?Gdziejesteś?

-Uciekłam.Niewiem.Jestemwparku…niewiem.Czekaj,jesttujakiś
napis…-czytamdlaniejnazwęparku,aonamówiszybko:

-Będętamzapiętnaścieminut.Trzymajsię,kochanie.

Siedzęnaławce,gapiącsięwprzestrzeń,doczasu,gdymałysamochód
Nicolezatrzymujesięprzy

krawężniku.Wchodzędośrodka,akiedyonawidzimojątwarz,rozkłada
ramionaiopieramgłowęnajejramieniu,aonamnietrzyma,kiedywylewam
tylełez,ileniesądziłam,żewogólemam.

-Cosiędzieje,kochanie?Powiedzmi-mówi,ścierająckciukamiwilgoćz
moichpoliczków.

-OntoLeo,Nic.Tahistoria,którąopowiedziałmioLeoginącymw
wypadkusamochodowym,nie

jestprawdą.BoonjestLeo-krzywięsię.-AlejestteżJake’m.Nierozumiem
tego.

background image

Nicolewyglądanazszokowaną.

-JestLeo?TwoimLeo?TymLeo?Aledlaczegociniepowiedział?Jaksię
dowiedziałaś?

-Nicole,możemyjechaćdociebie?Chcęprzemyćtwarzi…czytow
porządku?

-Oczywiście,jedźmy-wyjeżdża,ajakładęgłowęnasiedzenieizamykam
oczy.Nicolemusiwiedzieć,żepotrzebujęodpocząćprzezparęminut,bonie
zadajemiwięcejpytań,gdyjedziemy.

Wchodzimydojejdomuijesttucicho.

-GdzieKaylee?-pytam.

-JestdzisiajnanoczmamąMike’a.Pomyślałam,żebyłobymiłomieć
dorosływieczór,skoro

mieliśmypoznaćJake’a-zerkanamnieiprzygryzawargę.

Wzdycham.

-Mogęsiętrochęoczyścić?Jestempieprzonymbałaganem.

-Tak,idźtozrób,ajazrobięherbatę…czychceszcośmocniejszego?-
uśmiechasię.

Śmiejęsięporazpierwszyodkądopuściłamspa.

-Potem.Terazwystarczyherbata.

Oczyszczamsiętrochęwłazience,wygładzającwłosyitrzymajączimny,
mokryręczniknaoczach,poparęminutnakażdym.Kiedywychodzę,czuję
sięlepiej.

ZnajdujęNicoleskulonąnajednejstroniekanapyzkubkiemherbatywręce.
Wskazujenamoją,

którastoinastoliku,obokdużegokrzesłapojejprawej.

Zwijamsięwkłębekinaciągamkocnamojenogi.Podnoszęherbatęibiorę
łyk,kiedyNicolemówi:

-Powiedzmicosiędzisiajstało.

OpowiadamszczegółowomojewpadnięcienaGwenwspa,apotemkiedy
mówięjejoJake’uijego

tatuażu,Nicolezasysaoddech.

-Co?TYjesteśdziewczynąnajegoplecach?Okej,wow,tomnie
zszokowało.Ale,czekaj,niełapię

background image

tego…cotooznacza?

ZwahaniemopowiadamjejorodzinieLeo,jegobracie,jegobólu,iohistori,
którąwymyśliłambyulżyćjegocierpieniu,przynajmniejtrochę.Płaczętylko
razpodczasopowiadaniatego,wspominającdachw88

gorącąletniąnocizłamanegochłopcawmoichramionach.

PatrzęnaNicole,ajejoczyrównieżbłyszcząodłez.

-Wow,Evie-wykrztusza.-Nosiłtozesobąnaskórzeprzeztewszystkie
lata.Tojestpoprostu…

wow.Tojestpiękne.

-Okłamałmnie,Nic,dwarazy.Wcałymmoimżyciu,tenchłopiecmnie
zniszczył…aterazmężczyznamnieokłamał-niemampojęciajaksięteraz
czuć.Mójumysłwirujebólemiobawą.

-Zamierzaszdaćmuszansę,bytowyjaśnił,kochanie?Niemówię,że
będzieszzdolnamuwybaczyć.

Niemampojęciacopowie,alemyślę,żemusiszgowysłuchać-patrzyna
mniezprzejęciem.

Rozważamprzezparęminutjejsłowa,apotemwzdycham.

-Myślę,żejestemtosobiewinna.Tylkoniemogęterazwszystkiego
przetworzyć.Potrzebujęczasu.

-Okej,kochanie.Pójdzieszdoniego,kiedybędzieszgotowa.Tylko
wysłuchajgo.Zasługujeszna

odpowiedzi.

Kiwamgłową,biorącłykherbaty.

Nicoleznowumówi,niepewnie,cicho.

-Kochanie,naprawdęgonierozpoznałaś?Nawettrochę?

Jestemcichoprzezkilkaminut,pijącherbatęizagłębiającsięwmyślach.

-Toznaczy,Nicole,onwyglądainaczej.Myślę,żeteraz,skorojużwiem,to
mogęzobaczyćwnim

niektórecechychłopca,którymkiedyśbył,ale,mamnamyśli…okej,ktobył
pierwszymchłopakiem,któregocałowałaś?

Nicoleszczerzysię.

-JimmyValente.Mieliśmypoczternaścielat.Byłprzezrokmoim
chłopakiem.

background image

-Okej,możeszterazprzywołaćwswoimumyślejegotwarz?

Spoglądawgórę,koncentrującsię,apotemmarszczybrwi.

-Nie,chybaniemogę.

-Okej,więcwyobraźsobie,żeostatnimrazem,gdygowidziałaś,Jimmy
Valentebyłpełnymwerwy,

chudymdzieciakiemwznoszonychciuchach,apotemosiemlatpóźniejjest
tymdużym,olśniewającym,boskimstworzeniemwmodnymgarniturze,
któregowłosypociemniałyiktórybyłustomatologa,mówiąc,żenazywasię
TomSmith.Możliwe,żeteżbyśgonierozpoznała.

Czujęsiędziwnie,boszczerze,todlaczegogonierozpoznałam?Byłmiłością
mojegożycia,dopóki

niespotkałamJake’a,albo…chwila…Boże,tojesttakiepopieprzone.

-Również,Nic,musiszzrozumieć,żepotymjakLeoodszedłinie
kontaktowałsięzemną,tobyłodlamnietakiebolesne,żewumyśle,dalej
byłdlamnietymchłopcemnadachu,takjakby…niewiem,

zamrożonywczasie.Byłodlamnieprościejprzekonywaćsię,żepozostał
tam.Wyobrażaniesobiego

chodzącegopoświecie,nietroszczącegosięomnie,zabardzobolało.
Zgaduję,żegozaszufladkowałam.Był

prawdziwyświatibyłtenchłopiec…straconywprzeszłości.Jakesiępokazał
ibyłczęściąprawdziwegoświata,kompletnieodseparowanyodchłopcana
dachu-pocieramoczy.-Boże,czytowogólemasens?

-Taa,myślę,żerozumiem.Mamparęwydarzeńzprzeszłości,toprawda,nie
sąprzesadnie

traumatyczne,alewiesz,rzeczy,którewolałabymzostawićwprzeszłościz
jednegopowodualboinnego,iumieściłamjewspecjalnejkategorinazwanej
‘rzeczy,októrychzdecydowałamnigdywięcejniemyśleć’-

śmiejesięcicho.

Uśmiechamsię.

-Taa,cośtakiego.

Obiejesteśmycichoprzezminutęlubdwie,apotemmówię:

-Rzeczwtym,żemyślę,iżczęśćmniegorozpoznała,takjakby
instynktownie.Alepoprostunie

kwestionowałamtegozabardzo,botaknaprawdę,niechciałam.Może

background image

wiedziałamiwybrałamnie

przyznawaniesięsamejsobie.Zawszebyłamdobrawodpychaniumyśli,
którebyłydlamnienieprzyjemne-

mówięsmutno.

-WszystkobyłotakieintensywnezJake’m…zLeo…cokolwiek.Jeezu,to
jestjakjednaztych

szalonychtelenowel.

Pocierammojeboląceoczy.Nicolepatrzynamniesmutno.

-Okazywałosiętodlaciebieprzydatneprzezdługiczas.

Kiwamgłową.Jesteśmycichoprzezminutę,aNicolemarszczybrew.

background image

89

-JakiebyłopełneimięinazwiskoLeo,Evie?

Sięgamdomojejpamięciprzezminutę.Najwyraźniejznałamjegopierwsze
imięinazwisko,aleczy

pamiętamjegodrugieimię?Apotemmojeoczyrozszerzająsięiszepczę:

-LeoJacobMcKenna-opuszczamgłowęnarękę.-Czyjajestemkompletnie
ślepa?

-Nie,wszystkowydajesięprzejrzysteteraz,kiedyznaszprawdę.Byłaś…
zaplątanawto.Niejestciężkotozrozumieć.Alewisiciwyjaśnienia.Musi
powiedziećci,codocholerystałosięosiemlattemu,idlaczegookłamywał
cięotym,kimjestteraz.Potemzdecydujesz,czyzaakceptujeszto,comado

powiedzenia.

Czujęznowuciężarsytuacjiiłzynapływająmidooczu.

-Znowugostracę,prawda?Alboto,albobędęmusiałapozwolićmuodejść.
Niewiemczypotrafię

tozrobićdrugiraz.Niewiem,czyznowutoprzetrwam.

-Okej,niepanikuj.Weźmypoprostujedenkroknaraz.Mikebędziewdomu
opiątej.Spędzimymiło

kolację,tylkonaszatrójka.Wypijemywino.Zostanieszdzisiajznami.
Poczujeszsięlepiejranoipotemzdecydujesz,kiedybędzieszgotowa,aby
pozwolićlwiemuchłopcucośpowiedzieć-mrugadomnie.

Boże,jestemszczęściarą,żejąmam.Przyjacielesąrodziną,którąsamemu
sobiewybierasz.Nigdy

niebyłotodlamniewyraźniejsze,żepodjęłambardzodobrądecyzjęwtej
kategori.

PokolacjiiopowiedzeniudlaMike’aostrefiezmierzchu,którąjestteraz
mojeżycie,otwieramy

butelkęwinainawetchichoczęrazlubdwanaichstarania,abymnie
rozśmieszyćhistoriamioich

młodzieńczych,miłosnychporażkach.

TakbardzojakdlaMike’aiNicoleudałosięmnierozpraszać,towiem,że
będęmusiałaranozmierzyćsięzrzeczywistością,więcpożyczamjakąś

background image

piżamęodNicoleiodwracamsię.

Wchodzędołóżkaiwłączamkomórkę.Jest14nieodebranychpołączeńod
Jake’a/Leo.Sąteżcztery

wiadomości,zasadniczobłagającemnie,bymdoniegozadzwoniła,ijedna
wiadomośćgłosowa.Włączamjątrzęsącymisiępalcami.

-Evie,Boże,ja…proszęzadzwońdomnie.Odchodzętuodzmysłów.
Uciekłaśinawetniewiemczy

wszystkoztobąwporządku.Kochanie,proszędajmitylkoznać,czyztobą
wszystkookej.Przynajmniejto.

Nawetjeśliniechceszzemnąrozmawiać…albo,nawetjeśliniechceszmieć
zemnąnicwspólnego<pauza,apotemnierównyoddech>proszętylkodaj
miznać,czyjesteśbezpieczna.Poszedłemdociebie,aleniebyłociętami
jestpóźnoi…proszę,niechwszystkobędzieztobąwporządku.<pauza,a
potemkliknięcie>Łzaspływapomoimpoliczku.Comamzrobić?Wpisuję
szybkąwiadomościądoJake/Leo,dwa

słowa.Jestembezpieczna.

Czekamkilkaminut,aleniemaodpowiedzi.Wyłączamznowukomórkęi
zapadamwniespokojny

sen.

***************

Następnegorankabudzęsięwcześnie,adomNicoleiMike’ajestcichy.Nie
chcącichobudzić,piszę

krótkąnotatkęiwychodzęcichoprzezfrontowedrzwi.Łapięautobusdo
mojegomieszkaniaiwchodzędośrodka.Ociągamsiępodgorącąwodą,
golącsięwszędzie,akiedyjużwychodzę,czujęsięodświeżonaigotowa,by
stawićczoładniowi,cokolwiekprzyniesie.Ubieramparęmoichulubionych
dżinsówizielonysweterzrękawamitrzyczwarte,któryjestdopasowanyna
biodrachimapasekwokółtali.Zakładamkrótkie,brązowebutyipo
wysuszeniuwłosów,układamjewniechlujnykok.Malujęrzęsytuszem,
nakładamtrochęróżuitrochębłyszczyka.

Minęłytygodnie,odkądbyłamnaporządnychzakupach,więcopuszczam
mieszkaniew

poszukiwaniukawiarni.IdędoStarbucksaokołodwadzieściaminutipo
czterdziestupięciuminutachzawieramjużwsobiekofeinęizjadłampołowę
jagodowejbabeczkiiczujęsięwpołowieczłowiekiem.

Wychodzęzzaroguiidęwstronęmieszkaniainagle,dostrzegam

background image

zaparkowaneciemno-srebrne

BMWJake’a.Idępowoliwzdłużbloku,aonjestprzedemnąnimwogóle
dotarłamdopołowydrogi.

Wyglądajakpiekło,jakbywogóleniespałiniemogęnicporadzićtemu,że
chcęukoićjegoból.Maręcewkieszeniachipatrzynamnie,jestto
spojrzenietęsknotyiniepewności,jegocudownatwarzjestmiksem
niepewności,którauderzamnieprostowżołądek.Zdajęsobiesprawęztego,
żetenwyraz,ten,którysprawia,żemojeserceszybciejbijewpiersi,od
samegopoczątku,tocałyLeo,mójniepewnychłopiec.

background image

90

Wiem,żemnieokłamałiwiem,żepowinnamczućdoniegoteraznieufność,
aleniemogęniczaradzićtemu,żemojesercekrzyczynamnie,twójLeo
wrócił!Stoiprzedtobą!Idźdoniego!Twójpiękny
chłopiecjesttutaj.TUTAJ!

Imiłość,którazalewamojesercejesttakprzytłaczająca,żeprawieupadam
nakolanawłaśnietuiteraz.

Niejestdobrze.

Chcęutrzymaćdystans.Chcętodobrzerozegrać,spokojnieiwskupieniu.
Chcępozostaćobojętna,

dopókiniewyjaśnimiczegoś,costopimojeserce.Chcę,żebyniccopowie,
niestopiłomojegoserca.

Błagam,bypowiedziałcoś,costopimojeserce.Jestembałaganem.

Więcuciekam.Znowu.Próbujęgowyminąć,próbujębiecszybkoimocnodo
bezpieczeństwa

mojegomieszkania.Próbujęuciecodzamętuistrachu,itak,miłości,aleJake
przesuwasięzłatwościąipodnosimnieiwalczęznim,aleonjestzasilnyi
prowadzimniedodrzwimojegobudynku,apotemwarczydomojegoucha:

-Dajmitwojeklucze,Evie-ijakposłusznedziecko,wyciągamkluczez
torebkiipodajęmuje.

GdziejestMaurice,kiedynaprawdęjestemsponiewierana?

Otwierafrontowedrzwi,apotemwnosimniedośrodka,jakbymważyła
mniejniżpaczkaryżu.

Używategosamegopękukluczydootworzeniadrzwidomojegomieszkania,
apotemstawiamnie,

zamykajączasobądrzwi.

Patrzymysięnasiebie,onoddychaciężko,ajapatrzęsięnaniegogniewnie,
przezparęsekund.

Wkońcu,opuszczagłowęiprzesuwapalcamiprzezswojewłosy.Oh,Boże
nieróbtego!

-Evie,musimyporozmawiaćimusimyporozmawiaćteraz.

-Dlaczegodecydujesz,kiedymusimyporozmawiać?Toniejestmoja
decyzja,Jake?CzypowinnamnazywaćcięLeo?Używaszobu?Proszę,

background image

uświadommniewtym.

Zamykanaminutęoczy,jakbynaprawdębyłzbytzmęczony,abyradzićsobie
zmoimgównem.Iczy

niejesttobezcenne!

-Evie.Proszę.Możemyporozmawiać?Wysłuchaszmnie?Tobyłodlamnie
piekłem.Proszę.Chcę,

żebyśpowiedziała,żemniewysłuchasz–naprawdęmniewysłuchasz.

-Piekłemdlaciebie?Oh,proszę,Jake.Niechcęsprawiać,abyrzeczybyły
dlaciebieciężkie.Proszę,usiądź.Mogędaćcicośdopicia?Amożemasaż
stóp?-patrzęnaniegogniewnie.

Onwzdycha,jakbyledwomnietolerował.

-Usiądź,Evie.Teraz.

Chcęnaniegonawrzeszczeć.Chcępowiedziećmu,żebysiępieprzył.Ale,
zamiasttego,robięco

karze,zagłębiającsięwkanapę,kiedyondalejstoinademną.

Wkońcu,wypuszczapowietrzeiprzesuwarękąprzezswojewłosy.Znowu!
Iletojużrazy?Próbuje
mniezabić.Siadanakanapiezemną,alepodrugiej
stronie.

-Jeśliczegośpotrzebujesz,idźpototeraz.Zamierzamyporozmawiaćito
możezająćjakiśczas.Weź

copotrzebujesz,spraw,żebybyłociwygodnie,apotemusiądźnakanapie.

Gapięsięnaniegoprzezkilkasekund,apotemrównieżwypuszczam
powietrze.

-Jestwporządku,Jake…Leo.Proszę,miejmytozasobą-uciskamnos,
wymasowującbólgłowy,

którynawetjeszczesięniezaczął.

Przysuwasiędomnieinagletowszystko,topoprostudlamniezadużo.Jego
zapach,wyrazjego

twarzy,mojeemocje,więcprzysuwamdłoniedotwarzyiłkam.Jake/Leonie
powiedziałsłowa,alesłyszęjaksięporuszainaglejestemnajegokolanach,
będąckołysanawjegoramionach,ajegotwarzzakopanajestwmoich
włosach.

Mojeręceodsuwająsięodtwarzyiwyrzucamzsiebie:

background image

-Czekałamnaciebie!Czekałamiczekałam,atypoprostuzniknąłeś.Nie
wiedziałam,czybyłeśmartwyczyżywy.Niewiedziałam,czymoże
zdecydowałeśzacząćnoweżycieiniepisaćdomnieczyco!Ajadalej
czekałam.Iprawdęmówiąc,mimotego,żenawetnieprzyznałamsięsama
sobie,dalejczekałam,dodnia,kiedywszedłeśznowuwmojeżycie,
nazywającsiebieinnymimieniem!Nigdynieprzestałamczekaćnachłopca,
któryodrzuciłmniejakbymbyłaniczym!

Płaczęikrztuszęsięipraktycznieledwooddycham,aleJake/Leoprzyciąga
mniemocnodojegociałaikołyszemnie,szepczącczułesłówkawmoje
włosy.

background image

91

Ijaktojest,żetenmężczyznamożemnieztegowszystkiegopocieszać?On
jestprzyczynątychwszystkichłez.Alenadal,trzymamsięgo.

Poparuminutach,mojełkanieustępujeiodwracamtwarzdojego.Widzę
cichełzyspływającepo

jegopoliczkach.Ścieramjemoimikciukami.Potemmojedłoniesąnajego
twarzy,mojekciukiprzesuwająsiępojegoczole,mocnejszczęce,kościach
policzkowych,wdółnosa,mojeoczyprzesuwająsięrazemzpalcami,
chwytająckażdączęśćjegomęskiejtwarzy,alewkońcudostrzegając
chłopca,któryteżraztambył,pozwalającsobiezobaczyćchłopca,którego
możliwe,żecałyczaswidziałam.

Mojedłoniezatrzymująsięiwparujęsięintensywniewjegogłębokie,
brązoweoczy,apotemnagle,jakimścudem,całujemysię.Jegojęzykjestw
moichustachijęczymy,kiedyściągamisweterprzezgłowę,apotemstanik,
następniedrażnimojesutkiliżącje,sapięjegoimię:

-Leo!

Głęboki,usatysfakcjonowanywarkotdochodzizjegogardłainaglejestemna
plecach,aonjestnademną,wymagający.

-Powiedztojeszczeraz.

-Leo,Leo,Leo-jęczę,sięgającponiegoiowijającwokółniegonogi.-
Kochajsięzemną,Leo.

Niewiemcomipowieotym,żeniedotrzymałobietnicy,dlaczegomnie
okłamywał,niewiem

również,czybędęwstaniemuwybaczyćczynie.Alecokolwieksięstanie,
chcętego,chcęjego,mojegoLeo,wrazzemnąkrzyczącąjegoimię,chociaż
raz
.

Wracadomoichpiersi,uciskającjezczcią,całującmojesutki,apotem
zasysającjedenpodrugimdobuzi.Wijęsięiocieramotwardąerekcję,którą
czujęprzezjegospodnie.Palęsię,każdymójnerwpłoniepożądaniemdo
tegomężczyzny.

-Proszę-błagam.-Potrzebujęcię.

-MojaEvie-dyszy,przesuwającsięnajednąstronęizanurzającdłońmiędzy
mojenogi,poruszającpalcempomoimobolałymmiejscuiwracającustami
domoichpiersi.

background image

Zaczynaporuszaćpalcemwpasującymrytmiedossaniamojegosutkai
zginamjednokolano,

pozwalającmuopaśćnakanapę,dającmuwięcejdostępu.

Dyszęjegoimię.

-Leo-aonzamieniapaleckciukiem,apalecwsuwawemnieizaczyna
powolinimporuszać,

dodającmisłodkiejprzyjemności.Granamoimciele,jaknainstrumencie,i
jestempijanazpożądania,ciężkazpotrzeby.Każdaracjonalnamyślzniknęła.

Otwieramoczy,mojepowiekisąciężkieiznowujęczę.Leopodniósłsięz
moichpiersiiobserwuje

mojątwarz.Jegoszczękajestzaciśnięta,starającsięutrzymaćswojąkontrolę,
kiedyodkładaswojąprzyjemność,bydaćmimoją.

Jegopalcetrąipchają,zmieniająctempo,utrzymującmnienakrawędzi,aż
jestemszalonaz

potrzebydojścia.

-Leo!-błagam,mojebiodraunosząsię,domagającsięmojejwłasnej
satysfakcjizjegoręki.

Dodajekolejnypaleciprzyspieszatempo,ocierającipchającrytmicznie.
Jęczęgłośnoidyszę.-Tak.

Leorównieżjęczy,apotemjedynymidźwiękamiwpokojusąmójszarpany
oddechiodgłosyjego

palcówpompującychwemnie.

-Dojdźdlamnie,Evie-warczy.Iodtak,mojeciałonapinasięiwyginamsię
włuk,intensywnefaleekstazyprzepływająprzezemnie.Wykrzykujęjego
imięisłyszęjegozamek,apotemprzerzucamnie,ajegoręcesąnamoich
biodrachipodnosimnietak,żemójtyłekjestterazwpowietrzuaonzanurza
sięwmojąprzemokniętąpłećzjednymdługimjękiem.Niejestempewna,
czytojego,mójczynasz.

Zaczynaruszaćbiodraminakolanachzamną,jęczącwkółkomojeimięi
odpowiadammu.

-Leo,Leo,Leo.

Mójumysłjestzamglonypasją,alegdzieśztyłu,rozumiem,żemimotego,że
kochaliśmysięwiele

razy,terazjednoczymysięjakoEvieiLeoichcępłakaćodintensywności

background image

tego.

Kontynuujerytmicznepchnięcia,utrzymującmojebiodrawmiejscu,żeby
mógłsięwemniewbijaći

jesttoprymitywneiprawiebrutalne,jegokutasuderzawmojąszyjkęz
każdymwejściem.Czujękolejnyorgazmbudującysięwmoimwnętrzu,jak
słuchamrytmicznychdźwiękówjegoududerzającychwmój

tyłek.

Jegooddechstajesięciężki,kiedydalejdyszymojeimię,jegopchnięciastają
sięmocniejszei

background image

92

szybsze,zapachnaszegoseksuwypełniapokój.

Sięgawokółmojegobiodraiprzyciskapalecdomojejłechtaczkiiwchodzę
prostowkolejnyorgazm,odrzucającgłowędotyłuiwypychająctyłekna
spotkaniejegofiuta.Warczyijęczyijegopchnięciastająsięwolniejsze,
kiedyprzechodziprzezwłasnyorgazm.

Zatrzymujesięiopieragłowęomojeplecy,naszeoddechyzwalniają.

Zostajemytakprzezdługieminuty,ażmojenogipoddająsięizaczynam
opadaćnakanapę.Wysuwa

sięiłapiemniewtali,odwracającmnie.Kurczowosięsiebietrzymamy.On
opierasięojednąmojąstronętak,żeprzyjmujęjegowagę.Wkońcunasze
oddechywracajądonormalności,aonwstaje,pociągającmnieznimi
umieszczającznowunakolanach.Opierasięokanapęibierzemojątwarzw
swojedłonie,patrzącmigłębokowoczy.

-Kochamcię,Evie-mówicicho.-Cokolwiekpomyśliszotym,comam
zamiarcipowiedzieć,musisz

towiedzieć.Zawszeciękochałem.Nigdynieprzestałem.Nawetprzez
sekundęwciąguośmiulat.

Kiwamgłową,zamykającoczy,wstrzymującłzy,któreznowumizagrażają.

-Pozwólmiiśćsięwyczyścićipotemporozmawiamy,okej?

Kiwagłową,zapinajączamekwdżinsachiopierasięnaudach.

Nakładamsweteriidędołazienki,żebysięoczyścić.Kiedywracam,siadam
nakanapieobokLeo.

Dalejsiedzizłokciaminaudach,jegogłowajestpochylona,alejaksiadam,
prostujesię.Niepatrzynamnieprzezchwilę,apotem:

-Myślę,żenajlepszymmiejscemdozaczęciajestmójprzyjazddoSanDiego.

background image

93

Rozdział27

-Okej,alenajpierw,dlaczegozmieniłeśimię?

Wzdycha.

-Laurenspytałaczypomogłoby,gdybymzacząłnoweżycie,używając
drugiegoimieniaioczywiście,

nowegonazwiska.Napoczątkupowiedziałem,żenie,alepopierwszym
tygodniu,zgodziłemsię.Chciałemzostaćkimśinnym–szczerze,chciałem
odsiebieuciec.Oczywiściezmianaimienianiemogłategozrobić,alewtedy
wydawałosiętojakimśpoczątkiem.ZapisałemsiędoszkołyjakoJake
MadseniniktniemówiłdomnieLeo,ażdoteraz.

Kiwamgłową.Niemogęudawać,żetegonierozumiem.Wielerazy,wciągu
mojegożycia,jeśliktoś

zaproponowałbymiszansęzostaćkimśinnym,niżEvelynCruise,byłabyto
bardzokuszącapropozycja.

-Musiszwiedzieć,żekiedycięzostawiłem,miałemnamyślikażdesłowo,
którepowiedziałemna

dachutamtejnocy.Miałemtonamyślicałąduszą.Wiedziałem,żenigdynie
będziedlamniekogośinnego,imiałemrację.Nigdyniebyło-patrzyna
mniebadawczo.

-Powiedziałeśmi,żemiałeświelekobiet,Leo-szepczę,odwracającsięod
niego,żebypatrzećprzezminutęprzezokno.Niemogękłamać,teraztoboli,
kiedywiemkimtaknaprawdęjest.

-Żadnaznichnicdlamnienieznaczyła.Anijedna.Nawetnieblisko.Jestem
ztegodumny,jaki

równieżwstydzęsiętego.Aleniebyłonigdynikogozwyjątkiemciebie.
Byłempopieprzony,Evie.Alenigdyniekochałemnikogoopróczciebie.
Musiszwtouwierzyć,nawetjeślinierozumiesz.

Wzdycha,opuszczającgłowę.Kiedyznowupatrzywgórę,mówi:

-DotarłemdoSanDiegowniedzielewieczorem.Wponiedziałekrano,
zacząłempisaćdociebielist.

Napisałemtrochęwewtorek,iwśrodę.Planowałempisaćdociebiekażdego
dniatygodniadopiątku,apotemumieściłemlistwskrzyncewsobotę.

background image

Przestałempisaćwczwartek.

-Dlaczego?Costałosięwczwartek?-pytamcicho,patrzącznowunaniego,
aleprawiebojącsię

wiedzieć.

Jestcichoprzezminutę.

-Wczwartkowepopołudnie,byłemwpiwnicy,próbującnauczyćsięgraćw
bilarda.Mieliśmyten

dużystółdobilardazczerwonymfilcemi…Wkażdymrazie,poprostusię
bawiłem.Mójnowytata,Phil,był

wpracy.Mojanowamama,Lauren,jakjużwiesz…-zatrzymujesię,
wykrzywiającsięlekko.-zeszłanadół

mającnasobietąmałą,nocnąrzecz.Czułemsięniekomfortowo,alenigdy
niemiałemnormalnegodomu.

Pomyślałem,żemożetowłaśnierobiąmamy,krzątająsięwswoichciuchach
dołóżka.Przynajmniejtostarałemsięsobiewmawiać.

Mojeoczysąterazszerokie,bojestemprawiepewna,żewiemconadchodzii
niewiem,czychcę

słyszećjakmówitesłowa.

-Nalałasobiedrinka,apotemnalałateżdlamnieiwziąłemgo,mimo
wszystkichostrzegawczych

dzwonków.Poprostuniewiedziałemcorobić.

-Graliśmytrochęwbilardidokończyłempierwszegodrinka,aonanalałami
następnego.Przybierałatewszystkiepozycje,pochylającsięnastole
bilardowymitobyłodziwne,alealkoholzacząłmnieotępiać,więcłatwiej
byłomiudawać,żetonormalne-wypuszczaśmiechpozbawionyhumoru,a
potempatrzywdół.

Wzdychaidalejniepatrzynamnie,alekontynuujeopowieść.

-Pojakimśczasie,zaczęłaocieraćsięomnie,dotykaćmnie.Byłemmłodym,
napalonymdzieciakiem

zdwomadrinkamiwsobieibyłemzdezorientowanyizmagałemsięztymco
działosięztąkobietą,którajakmyślałemprzyjęłamniedoswojegodomuby
byćdlamniematką.

Wzdychaznowu.

-Cholera,tojesttrudne.

background image

Chcęgodotknąćwjakiśsposób,aleinstynktowniewiem,żetoniejest
właściwarzeczdozrobienia,więcpozostajęcichoinamiejscu.

Wreszcie,kontynuuje.

background image

94

-Wkońcuzrobiłasiękompletniegołaipochylałasięnastolebilardowym,
błagającmniebymjąwziął.Uwiodłamnie,alenieopierałemsięzabardzo.
Przeleciałemmojąnowąmamęnadstołembilardowymwpiwnicy,kiedymój
nowytatabyłwpracy.Jakcholerniechoretojest?

Łzyspływająpomoichpoliczkachipołykamszloch.

Dalejpatrzysięprzedsiebie,kiedymówi:

-Zjedliśmytejnocykolacjęimójtatawzniósłtoastzaich‘nowegosyna!’
Ledwomogłemutrzymaćwsobiejedzenie.Cholerniesięnienawidziłemi
wszystkooczymmogłemmyślećtoto,jakmogłemtoznowuzrobić.
Zawiodłemkogoś,ktomniekochałiufałmi.Znowu.

Zatrzymujesięnakilkaminut.

-Próbowaliprzezkilkalat,alenigdyniemoglimiećdzieci.Philjasnomidał
dozrozumienia,żeniemógłsiędoczekać,abymiećsyna,którypewnegodnia
przejmiejegofirmę.Rozmawialiśmydużoprzedtymdniem,isprawił,że
czułemsiędobrzezesobą,jakbymyślał,żebyłemmądry.

Udajemisięspytać:

-Myślałam,żepowiedziałeśmi,żetwójzastępczyojciecpracowałtuw
szpitalu.

-Pracował.Technologiarentgenowska,którajestterazużywanaprzez
BezpieczeństwoNarodowe,

zaczęłasięjakomedycznysprzęt.

Kiwam.

-Przepraszam,mówdalej,Leo-mówięcicho.

Wyrazbóluprzechodziprzezjegotwarz,kiedysłyszyjakmówięjegoimię,
alemówidalej.

-Wkażdymrazie,tepopołudniewpiwnicysprawiło,żeznowuzdałemsobie
sprawęztego,żeludziechcąmnietylkowykorzystać.Najpierw,moi
biologicznirodzice,żebymopiekowałsiębratemiżebymprzyjął

nasiebieichzłośćnaświat,aterazdwójkatychludzi.Mojanowamamaz
wyraźnychpowodów,alepotemłatwobyłoprzekręcićinteresmojegotatyw
posiadaniusyna,tylkopoto,bywykorzystaćgojako

pracownika,kogośdotrenowaniaizmianywkogoś,kogoonchciałmieć.

background image

-Niktnigdyniedbałoto,kimjabyłem,tylkootocomogędlanichzrobić,
opróczciebie,Evie,imojegobrata,Seth’a.Iterazzniszczyłemwasobojga.
ObiecałemdlaSeth’a,żezajmęsięnim,aterazongnijegdzieśiniemam
pojęciagdzie,iobiecałemteżtobie,żezachowamsiędlaciebie,będędla
ciebieprawdziwy,izajęłomitomniejniżtydzień,bycięzdradzić.Szczerze
myślałemorozcięciuwłasnychnadgarstków,takbardzosięnienawidziłem.

Chwytamchusteczkęzestolikaobokmojejkanapyiosuszampoliczki.

-Leo,zpewnościąterazwiesz,żemiałanadtobąprzewagę,prawda?-mówię
cicho.

Jegotwarzprzybieratwardywyraz.

-Wiem,cowszystkiepsychologiczneksiążkibyotympowiedziałyitak,była
niewporządku.Ale

mogłemsiębardziejopierać.Mogłemuciec.Mogłem…niewiem.Ale
mogłemzrobićwięcej,niżzrobiłem.Inietylkoto,Evie,aletonieskończyło
siętamtegodnia.Zdarzałosiętoregularnie,dodnia,kiedywyprowadziłem
sięiposzedłemnauniwersytet.Nawetwtedypróbowałakontynuowaćrzeczy,
alemogłemwtedyjejunikać.Oznajmiła,żejestwemniezakochanai,że
wiedziałaotymwminucie,kiedyzobaczyłamniewdomuzastępczym.Jak
pokręconetojest?Jezu.Miałem15lat-przecieratwarzdłonią.

Wzdrygamsię.

-Niepomyślałeś,żemożeszmiwystarczającozaufać,abymipowiedzieć?-
pytamdelikatnie,płacz

sprawił,żemójgłosjestsłaby.

-Milionrazymyślałemotym,jakmógłbymwyjaśnićtobietocosięstało.
Potrzebowałemciebietakdesperacko,myślałem,żeumręztęsknoty.Aleco
miałempowiedzieć?Niemogłemnawetsamogarnąćwtymsensu,aco
dopierowyjaśnićtobie.Byłempoprostugłębokozawstydzony.

-Iewentualnie,uważałemtęsknotęjakomojąpokutęzabyciemną,kimś,kto
zniszczyłludzi,którychkochał.Rzeczą,zktórąniemogłemsiępogodzić,
byłoto,comojemilczeniemusitobierobić.

Patrzysięprostoprzedsiebie,bezemocji.

-Jednakewentualnie,przekonałemsiebie,żebędącrozdzielonym,masię
szansęnawalkę.

Zauważyłem,żebyłemzniszczonyi,żeniektórzyniemogąbyćnaprawieni,a
jeślimogą,totylkoprzezmiłość.Niemogłemzniszczyćciębardziej,niż
myślałem,żejużzniszczyłem,Evie.Przekonałemsię,żejeśliznałabyśo

background image

mnieprawdę,tozraniłobyciętobardziejniżzostawianieciebie.

-Chciałemzniknąć.Alemusiszrównieżzrozumieć,żenienawidziłemsiebie
zaodejście.Icierpiałem95

takbardzojakty.

Jesteśmycichoprzezkilkaminut,jadalejosuszamoczy,pochłaniającjego
odpowiedzi.

-Stałemsięwyższyopiętnaściecentymetrówwciągulata,kiedyto
przeprowadziłemsiędo

Kaliforniizacząłemuprawiaćsporty,ćwiczyć.Trochętopomogło,więc
robiłemtowciąguszkoły,aleniepomogłowystarczająco.

-Zacząłempić,braćnarkotyki,chodzićnaimprezy,wykorzystywać
dziewczyny.Poczęścidlatego,żegardziłemsobąibrałemto,cołagodziło
mójból,alepoczęściteżdlatego,botosprawiło,żeLaurenwściekałasię
widzącmniezjednądziewczynąpodrugiejidorosłembędącwzgardzonym
równieżprzeznią.

Jestmanipulującądziwką.OkłamywałaPhil’a,ona…

Przerywammu.

-Onajestpedofilem,Leo.

Patrzywkońcunamnie.

-Takmyślę,aleteżbioręzatoodpowiedzialność.Zwłaszczaodkądtotrwało
izostałosekretem,

któryukrywaliśmyprzedwszystkimi,zwłaszczaprzedmoimtatą-Patrzyw
innąstronę,wyrazwstyduprzechodziprzezjegotwarz.

-Czykiedykolwiekpróbowałeśmupowiedzieć?-pytam.

-Kilkamiesięcypotym,jaktosięzaczęło,myślałemopowiedzeniu
Phil’owi,aleczułemsiętak

cholerniewinnyizawstydzonyzamójwłasnyudziałwtensytuacji.Cojeśli
byminieuwierzył?Acojeśliuwierzyłbyizniszczyłobytoich?Mógłbymteż
ztymżyć?Ewentualnie,skupiłemsięnapotępianiusiebie.

-Apotem,cojestjeszczebardziejhaniebne,takbardzochciałemmieć
rodzinę.Kochałemwszystkierzeczy,któremidawali,luksus,wycieczki,
rzeczy,którychnigdywcześniejniemiałem.Itosprawiło,żenienawidziłem
siebienajbardziej-przesuwarękąpotwarzy.

-Wkażdymrazie,wliceumbyłempieprzonymbałaganem.Przeciągnąłem

background image

rodzicówprzezpiekło.

Laurenzawszewyciągałamniezkłopotówdziękimojemutacie,zwyraźnych
powodów,amójbiednytatachciałtylkomipomóc.Aleniebyłodlamnie
pomocy,niewtedy.Musiałmyśleć‘codocholeryzrobiliśmyadoptująctego
dzieciaka?’
milionrazy,alenigdymitegoniepowiedział.

-Rzeczyzaczęłysiępoprawiać,kiedywyprowadziłemsiębyuczęszczaćna
uniwersytet.Wkońcu

miałemtrochędystansuodmamy-wypuszczapozbawionyhumoruśmiech.-
izacząłemmyślećtrochęprzejrzyściej.Mójtataijaspędzaliśmywięcejczasu
razem,pozadomem,irozwinęłasięnaszaznajomość–

wkońcu.Musiałwątpićczykiedykolwiekbędęwystarczającogodnyzaufania,
bynauczyćsięfachuwjegofirmie,alerokpomoimodejściuzdomu,
przyszedłdomnieispytałczybędęznimpracował.Zgodziłemsięistaliśmy
sięsobiejeszczebliżsi.Tobyłomiłe.Byłdobrymfacetem.Byłpracoholikiem
ibyłroztargniony,alemiłyidobry.

-Wkażdymrazie,kiedyotrzymałemdyplom,oniLaurenkupilimiPorsche
jakoprezent.Wnoc

przyjęciazokazjimojegootrzymaniadyplomu,Laurenzłapałamniewmojej
sypialniiznowupróbowałaswoichsztuczek.Odepchnąłemjąibyła
wkurzonazato,więcnaskoczyłanamnie,alepotempowiedziała,żenie
chciałamimówić,aleotrzymałainformacjeomoimbracielatatemuod
rodzinnegoprawnika,któregopoprosiłaoprzeprowadzenieśledztwa.Ciągle
prosiłemją,abydowiedziałasięczegotylkomoże,żebymmógłgo
odwiedzić.Powiedziałami,żezmarłtrzylatawcześniejprzezzapaleniepłuc,
aleniepowiedziałami,bowiedziała,żetomniezmartwi.Jezu.Zmartwi
mnie?Praktyczniewychowałemtegodzieciaka,odkądsięurodził.Aonapo
prosturzuciłatymwemnie,bobyłazła,żeniechciałemuprawiaćzniąseksu.

Zatrzymujesięiniemogęnicnatoporadzić,chwytamgozarękęiściskam.
Odwracagłowęwmoją

stronę,wyrazbóluznowuprzechodziprzezjegorysy.

-Wyniosłemsięstamtąd,biorącmójnowysamochód,jadącjakidiota,
ścinajączakręty,

przyspieszającdoprędkości,którawiedziałem,żejestniebezpieczna,
samobójczanawet.Straciłemkontrolę,uderzyłemwboksamochodu,
przetoczyłemsięsamochodemsześćrazy.Albotakmipowiedziano.Nie

pamiętamnicztego.Następnąrzeczą,którąpamiętamtoobudzeniesięw
szpitaluzgłowąowiniętą

background image

bandażamiirurkamiwystającymizemnie.

Zasysamoddech.

-Miałempękniętąszczękę,zdruzgotanąprawąkośćpoliczkowąizłamany
nos,miałemosiemrozcięć

ztyługłowy,trzypęknięteżebra,przerwanąśledzionę,dwiezłamaneręcei
złamanąnogę.Byłemwszpitaluprzezsześćmiesięcy,wczasie,gdy
rekonstruowalimojątwarzileczyliciało.

background image

96

-OmójBoże-dyszę.

-Niemiałemnicinnegodoroboty,niżleżećtamirozmyślaćnadsobą,więcz
jednejstronytobyłanajlepszarzecz,którakiedykolwiekmisięprzytrafiła.
Częśćmnienaprawdęumarłaizostałaodrodzona.Niemiałeminnego
wyboru,jaktylkostawićczołamoimdemonom.Niefortunnączęściąbyłoto,
żeLauren

przychodziłakażdegodnia,bysięzemnązobaczyćiniemogłemnigdzie
uciec.Dzieńpotymjakleżałemtammiesiąc,przyszła,żebypowiedziećmi,
żeprzekonałaichbymwróciłzniądodomupomoichnastępnychparu
operacjach,żebymogłamniepielęgnować.Zaprotestowałem,zrobiłemsię
zły,powiedziałemjej,żemamjużponad18latiniemamowy,żepozwolęjej
byćbliskomnie.Chciałaprzekonaćmnieprzez

odrzucaniepościeliischodzeniepomniewdół.Niebyłonic,comogłem
zrobić.Byłembezsilnybyjązatrzymać,jednakgroziłemjej,żeskończęto
gówno,żeniezamierzamjużbyćcicho.Wtedywszedłmójtata.

Odskoczyłaodemnieiwszyscyzamarliśmywbezruchu,zszokowaniprzez
kilkaminutiwkońcuon

powiedział‘Todlatego?Przeztewszystkielata,właśniedlategonas
nienawidziłeś.’Tobyłotak,jakbywkońcutowszystkoułożyłomusięw
głowie.Potemzacząłtrzymaćsiękurczowozaklatkę,aLaurenkrzyczałai
wcisnęłaprzyciskpopielęgniarkę.Miałatakserca.

-OBoże,Leo-szepczę,więcejłezspływapomoichpoliczkach.

Mówidalej,alebrzmiteraznazmęczonego,prawiemonotonnego.

-Odzyskałświadomośćnastępnegorankaimyśleliśmy,żezdrowieje,aleparę
dnipóźniejmiał

zakrzepkrwiitogozabiło.Mogłotomiećcośwspólnegozjegoatakiem
serca.Tegoranka,zawieźlimniedoniego,aonpołożyłswojąrękęnasercui
powiedziałmijakbardzomuprzykroi,żemnienieobwinia.

Płakałemjakcholernedziecko.

Znowuściskamjegodłoń.

-Dzieńpotym,jegoprawnicyprzyszlidoszpitalaizmieniłtestament,bydać
mipełnąwłasność

firmy.Laurendostaławszystkoczegopotrzebowała,byżyćtak,jakbyła

background image

przyzwyczajona,dodniawktórymumrze.Alefirmajestwstuprocentach
moja.

Obojejesteśmycichoprzezminutęirozważamcoś.

-CzytoLaurenprzyszładotwojegopokojuhotelowegowSanDiegoi
odebrałatelefon?-pytam

cicho.

Znowuprzeciągarękąpotwarzy.

-Taa.Dowiedziałasię,żebyłemwmieścieizaskoczyłamniewpokoju.
Powiedziałemjejżebywyszła,albozadzwoniępoochronę.Wiedziałemz
doświadczeniajakbrzydkomożesięstaćiniechciałemtego,więc
powiedziałemjej,żeidępodprysznicizamykamdrzwiijeżeliniewyjdzie
doczasu,gdyskończę,wyrzucęją.

Niebyłemgotowydawaćciszczegółówoniej,więcskłamałem.Czułem
jakbykłamstwaukładałysięwstosiniewiedziałemjaksobieporadzićztym
bezmówieniawszystkiego.Cozapieprzonybałagan.Itowszystkomoja
wina.

Pauzujenasekundę,apotemkontynuuje:

-Równieżprzyszładoklubu,gdziebyliśmyzLandon’emijegoznajomym.
Joe,bramkarz,powiedział

jejgdziebyliśmy,kiedypowiedziałamukimbyła.Onniepopełnijużtego
błędu.Alewtedywłaśniezdecydowałem,żemuszępowiedziećciprawdę.
Musiałemtylkowymyślićjaktozrobić.

Bierzegłębokiwdech,wydającsięlekkodochodzićdosiebie.

-Wkażdymrazie,pośmiercimojegotaty,wysłalipsychologaszpitalnego,
żebysięzemnązobaczyłipolubiłemgo,naprawdęczłowiekgodnyzaufania.
Zacząłprzychodzićdomnieregularnieiotworzyłemsiędlaniego,poraz
pierwszymówiłemomojejprzeszłości,porazpierwszymówiłemotobie.

-Jednązrzeczy,którądomniepowiedział,któranaprawdęmnieuderzyła,
było‘Spoglądaniew

przeszłośćmożebyćbolesne,alemożeszalbouciecodniej,znieczulićsięna
niąlubuczyćsięodniej.’

Uciekłemodniejiznieczuliłemsię.Żadneniewypaliło.Tobyłczas,bymsię
odniejuczył.

Zamykamoczynaminutę,akiedyotwieramje,obojepatrzymysięnasiebie
zełzamiwoczach.

background image

-Zrozumiałem,żeniepamiętam,kiedyniebyłaśpierwsząrzecząoktórej
myślałemrano,czy

ostatniąprzezzaśnięciem.Posiadaszmnie,Evie.Zawszeposiadałaś.

-Zajęłomitoprawieumieranie,byzdaćsobiesprawęztego,żemuszęcośz
tymzrobić,jebaćmojelęki.Niemogłemwięcejsobiezaprzeczać.Byłem
przerażonyiniewiedziałemjaknamniezareagujesz.

Musielizrekonstruowaćkilkaczęścimojejtwarzy,nictakdrastycznego,
żebymniemógłsiebierozpoznać,alewystarczającotakże,razemzinnymi
rzeczami,którezmieniłysięwemnieodkądmiałem15lat,

background image

97

zastanawiałemsięczymniepoznasz.

-Zapierwszymrazem,kiedyGwenmniezobaczyła,kiedysiętu
przeprowadziłem,powiedziała,że

uwielbiato,colekarzemizrobili,‘ulepszylimnie’powiedziała.Jakbym
prawiesięzabił,żebyotrzymaćtrochędarmowejplastycznejoperacji.Jest
niezła.

Obojenawetzdobyliśmysięnamałyuśmiech.

-Maszzdjęciesiebieprzedwypadkiem?

Myśliprzezminutę.

-Mamstarydowód.Poczekaj-wyciągaportfelzkurtkiipodajemi.Widzę
comiałnamyśli.Jego

twarzprzedwypadkiemnadalbyłaniesamowicieprzystojna,alebardziej
nierówna,mniejperfekcyjna.

Szczerzemówiąc,niewyglądaażtakinaczej,alemyślę,żemogęzobaczyćw
nimwięcejzchłopaka,którymbył.Zastanawiamsięjednak,czytodlatego,
żeterazwiemkimjest.

Kontynuuje,kiedyoddajęmudowód.

-Przejąłemfirmęmojegoojcapowyjściuzeszpitalaipowiedziałemkomisji,
żeprzenoszęsiędo

Cincinnati.Akiedysiętamdostałem,znalazłemciebie.Byłemjednaktak
cholerniezdenerwowany.Miałemtewszystkieuczuciadociebieiśniłemo
tobiekażdejnocy,przezosiemlat,aleniewiedziałem,czyjesteśmężatką,
możemaszdziecko…niewiedziałem.Równieżrozmyślałemczydalejjesteś
tąsamądziewczyną,którąznałem,czymojefantazjeotobiebyłymoją
własnąwyobraźniączyrzeczywistością.Więc

zdecydowałem,żepochodzętrochęzatobą.Zdałemsobiesprawęztego,że
byłaśtąsamą,mojąEvie,jedynie,niewiarygodniejeszczepiękniejsząw
każdysposób,wjakimciebiezapamiętałem.Odebrałaśmidechinawetnie
dostałemsiębliskociebie.Myślałemoprzedstawieniusiętobiejakoktoś,kto
znałLeo,aleniewiedziałemjaknajlepiejtorozegraćiczyrozpoznaszmnie
czynie.Starałemsiętojakośrozegrać,patrzącnatozkażdegopunktu
widzeniakiedymniezaskoczyłaś.Wiem,żetobrzmi,jakbymstarałsiętobą

zmanipulować,alemusiszzrozumieć.Zrozumiałem,żebyłemjeszcze

background image

bardziejwtobiezakochany,niżkiedymiałempiętnaścielatitotylkood
podążaniazatobąprzeztydzień.Niemogłemryzykować,mówiącciprawdęi
sprawić,żeuciekniesz.

-Zaskoczyłaśmnietamtegodniaizmusiłaśmniedopodjęciadecyzjiz
marszu.Alekiedy

zrozumiałem,żenierozpoznałaśmnie,wygadałemkłamstwoośmierciLeo.
Powiedziałaśmi,żeon(ja)cięzdradził,więcpoprostudalejjeciągnąłem.
Chciałempoprostutakbardzobyćbliskociebie.Niechciałem,żebyś
powiedziałami,żebymzostawiłciebiewspokoju.

-Prawiepowiedziałemcitylerazy.Byłemniemalżepewny,żezdałaśsobie
sprawęztegokimjestem,tejnocy,kiedyodwiozłemciędodomuznaszej
pierwszejrankiisiedzieliśmywsamochodzietwarząwtwarz,dokładnietak
jaktejnocy,kiedypierwszyrazpocałowałemcięnadachu.

Wracampamięciądotegomomentuwjegosamochodzie,uświadamiając
sobie,żepoczułamcoś,

alewybrałamniezagłębianiesięwto.Takbardzochciałamupajaćsięnową,
ekscytującąsytuacją,spędzaniaczasuzJake’m.

Równieżwracampamięciądodziwnychmomentówwapartamenciew
Hiltonie,wtedy,kiedymnie

zaskoczył.Wiedziałamteżwtedy,prawda?Albowklubie,kiedyjegozły
wyraztwarzy,kiedymnieobronił,jakośbyłtakiznajomy…Aleznowu,
wybrałamniemyślenieotym,cotemomentyoznaczały.

Albootymjakwkółkopozwalałammuwyprowadzaćmnietakdalekoz
mojejstrefy

bezpieczeństwa,ijakzaufałammu,mimopytań,którewciążsięnasuwałyi
rzeczy,którychniewyjaśniał.Cośwemnieintuicyjniemuufałoiterazwiem
czemu.

-Niewiemczyzrobiłempoprawnąrzecz,Evie,alepotymjakskłamałem,
powiedziałemsobie,że

damtemutyleczasu,ilezajmieciuświadomieniesobie,żenależymydo
siebie,apotempowiemprawdę.

Tylko,żestawałosiętocorazcięższedozrobieniaibyłemtakcholernie
szczęśliwymająccięznowuwswoimżyciu,mócciętrzymać,idoprowadzać
douśmiechu,irównieżodkrywaćnanowo,żeodkładałemmoment,kiedy
mogłabyśzdecydowaćsięodejść,moment,kiedymogłabyśpowiedziećmi,
żeniewybaczaszmizaporzuceniecię.

background image

Przesuwapalcamiprzezswojewłosyizatrzymujesięnachwilę,apotem
mówidalej.

-Takbardzoprzepraszam.Przepraszamzazranieniecię,zaokłamywaniecię,
zawszystkiekłamstwa,któreciąglenapływały,aleniemogęcałkowicie
żałowaćtegocozrobiłem,botosprawiło,żeuświadomiłaśsobieczymrazem
jesteśmy,bezprzyciąganiategojakzraniłemcięosiemlattemu,bez
posiadaniategobagażu.Wiem,żeewentualniebyśmymusielitampójść,ale
niemogęprzepraszaćzato,żezobaczyłaśkim98

razemjesteśmy,przedstawianiemczołabóluprzeszłości.Czytowogólema
sens?Czytorobizemnietotalnegodupka?

Wzdycham.

-Niewiem,Leo.Jednaktocowiem,toto,żeniemogękłaśćcałej
odpowiedzialnościnatwojebarki.

Jeślimambyćszczera,całyczasczułamjakbycośmiędzynamibyło
znajome,cośdręczyłomnieprzezcałyczasiwybrałamnierozstrzyganie
tego,nawetsamadlasiebie.

Przerywamionpozwalamipoukładaćmyśliprzezchwilę.

-Zawszebyłamdobrawodpychaniurzeczynabok,tak,żeniemusiałamo
nichmyśleć,byłamdobra

wzatracaniusięwewłasnejgłowie.Todlategojestemdobrawwymyślaniu
histori,takmyślę.Byciezdolnądoucieczkidoświatamarzeńbyłodlamnie
czymś,dziękiczemumogłamprzetrwać.Możezrobiłamtoteżztobą.W
środkuwiedziałam,żebyłocoś,aleniepozwalałamsobieotymmyśleć.
Pozwoliłamtobiemnieokłamać,bokłamstwobyłodobre.Teraztoprzyznaję.

Odwracasiędomniecałkowicie,jegooczysąbłagalne.

-Niepozwolęciwziąćzatojakiejkolwiekodpowiedzialności.Może
popełniłaśparęnieświadomych

wyborów,aleniemożeszsiebieobwiniaćzato.Japodjąłemwszystkie
decyzjeświadomie.Jedynąosobąwinnąwtejsytuacjijestemja.Rozumiem,
żepotrzebujeszprzestrzenibytoprzetrawić.Aleproszę,proszę,Evie,nie
mogęciebieznowustracić.Nieprzeżyjętegodrugiraz.Czymożeszchociaż
postaraćsięmiwybaczyć?Zrozumiećdlaczego?-jegogłosjestzdławiony.

Milczę,apotemmówięcicho:

-Niewiem.Potrzebujętrochęczasu,Leo.Właśnienadrobiłeśzaległości
odnośnieośmiulatżycia…

naprawdęspieprzonegożycia…dlanasobojga-śmiejęsiębezhumoru.-Czy

background image

możemy…czyjamogęmiećtrochęprzestrzenibypomyśleć?Proszę?

Patrzysięprostoprzedsiebieprzezminutę,apotemzaczynawstawać,
opierającłokcienakolanachipatrzącmiwoczy.

-Taa,totrudnedlamnie,bojużitakstraciliśmytyleczasu.Aletak,damci
tyleczasuile

potrzebujesz.

Wstajeiudajesiędodrzwi.Kładzierękęnagałceoddrzwi,alenieprzekręca
jejinieodwracasiędomnie,kiedymówi:

-Twójdarzopowiadaniemhistori,Evie?Tuniechodziociebiezatracającą
sięwmyślach,albożyciuwkrainiemarzeń.Chodziopięknotwojegoserca.
Obyciewstaniewznieśćsięponadnajgorszesytuacje.Tojedenzpowodów,
przezktórykochałemciebiekażdegodniaodkądmiałemjedenaścielat.

Iztym,otwieradrzwi,wychodziizamykajecichozasobą.

Gapięsięnazamkniętedrzwiprzezminutę,apotemprzyciągamkolanado
klatki,zamykamoczyi

pozwalamjeszczerazspaśćłzom.

background image

99

Rozdział28

Kończęzasypiającnamojejkanapie,wyczerpanamentalnieifizycznie,przez
wszystkocostałosię

przezostatnie24godziny.

Czujęsięobolałaipustaimyślętępo,żetowłaśniemusząmiećnamyśli
ludzie,którzymówią,żeczująsię„przybici”.

Kiedysiębudzę,jestpoósmej,więcwkładammrożonąpizzedopiekarnika,a
potemstojęwkącie

kuchniijemją.

Kładęsiędołóżkaodziesiątej,oglądającWalecznesercenaDVDiśpiędo
siódmejrano,kiedymójbudzikdzwoni.

Zaciągamsiędopracy,ikiedywkładamkartędoapartamentunasamejgórze,
wspomnieniamniei

Jake’a,nieLeo,nakrześle,atakująmnie.

Zakładamsłuchawkiizaczynamsprzątaćimójumysłrównieżpracuje,
próbującnadaćsens

wszystkiemu,coLeowrzuciłwemniewczoraj.

Niejestemekspertemjeślichodziowykorzystywanieseksualne,alemuszę
sobiewyobrazić,żeto

bardzoskomplikowanyproblem,jeśliosobawykorzystującanieużywasiły
czyprzemocy.Lauren

zdecydowanienieużywała,jednakwyraźnejestdlamnieto,żewykorzystała
swojąprzewagęnadnaiwnyminiewinnymniepełnoletnim,jejsynemna
miłośćBoską!NawetjeśliLeoodmawiapołożeniacałejodpowiedzialności
naniej.

Możepowinnamporozmawiaćzjakimśekspertemnatentemat,żebylepiej
tozrozumieć?Boże,co

zakompletnieobrzydliwasytuacja.Myślałam,żesłyszałamjużwszystko.
Alezawszebyłyteopowieści,którepoprzedzałydzieciwopiecezastępczej.
Potrząsamgłową.

Alecozjegodecyzją,przezktórązostawiłmniesamąprzezto,żesię

background image

wstydził?Wracampamięciądoszokuidesperacji,którączułam,kiedymijały
miesiącebezjegoodzywaniasię.ApotemwyobrażamgosobiewSanDiego,
uśmierzającegobólalkoholeminarkotykami,uprawianiemseksuzwieloma
przypadkowymidziewczynami,apotemkobietami.

Wzdrygamsię.Ale,Boże,onmiał15lat!Ibyłdzieckiemzpopapranego
otoczenia,zabsolutnienikimdodawaniamujakichkolwiekwskazówek.
Dokonałzłegowyboru,aleczymogęmuwybaczyćteraz,zatocozrobił
wtedy,wiedząc,żewróciłbyinamówiłtegocierpiącego,zdezorientowanego
dzieciakajeślitylkobymógł,abypodjąłinnądecyzję?

Apotemtrzeciproblem,kłamstwo,którepowiedziałbywejśćdomojego
życia,znowuprzekładającjegowłasnepotrzebyipragnienianadmoje.Nie
mogępowiedzieć,żejegomyśleniebyłonieprawidłowe.

Kiedyzastanawiamsięnadtymwszystkim,mamprzewagę(niekorzyść?)
wiedząc,żejaiLeojesteśmyrazemmagiczni,pasujemydosiebiewkażdy
sposóbwjakimożna.ByłobyłatwiejmyślećoLeojakookimśzmojej
przeszłości,ktomniezawiódłiniemożnamuzaufać,jeśliniebyłabymteraz
intymniezaznajomionaztymmężczyzną.Aonjestdobrymmężczyzną.Nie
mogętemuzaprzeczyć.

Czytojesttakiedezorientujące?Czyodpowiadamłatwonamojewłasne
pytania?Czypróbujęza

bardzosprawić,żebybyłowporządku,bojestemzakochanawJake’u,Leo
Madsenie?

Przestajęodkurzać,kiedynasączamsięmyślami.Jestemzakochanaw
Jake’u/LeoMadsenie.Tak,

definitywniejestemzakochanawtymmężczyźnie.Byłamjużjakiśczas.
Kochałamchłopca,owszem.Alemojamiłośćdomężczyznyjestnasączona
takąintensywnością,którejniemogłamsobiewyobrazićmając14

lat.

Muszępożyćztymimyślamidzieńlubdwa.Przepraszam,Leo,wiem,żenie
chceszdawaćmidużo

czasu,aleniemożesztegorównieżpospieszać.Wyjeżdżamwózkiemz
pokojuiidęwzdłużkorytarza.

***************

Następnegodnia,spotykamsięzLandon’emnakawępopracyiopowiadam
muwszystko,cosię

stałoodkądostatnirazgowidziałam,wkońcurównieżmówięmuoLeo…

background image

Jake’u…któryjestLeo.Boże!

background image

100

Gapisięnamniezlekkootwartymiustami,potymjakmówiłamprzezjakieś
trzydzieściminut.

-Czyjestjakiśpowód,żezaprosiłaśmnienakawę,żebywszystkotonamnie
zrzucić,zamiastnaszotydobaru?Jezu!

Uśmiechamsięlekko.

-Taa,Jestemtymczasowonaodwyku.Jeślizaczęłabymterazpić,mogłabym
nigdynieprzestać.

-Racja.Cóż,‘wow’jestdelikatnymujęciemtejsytuacji.Cozamierzasz
zrobić?

Wzdycham.

-Nadalstaramsięcośwymyślić-potemzaczynammuopowiadać,cona
raziewymyśliłami

dlaczego.

Kiwagłową.

-Nietolerujękłamstwa,fantazyjna,alejeśliotympomyślę,mogęzrozumieć
jegopowódbyzacząć

wszystkozczystymkontemizobaczyćczymmożeciebyćrazem.Niewiem,
czytobyłodobre,inapewnoniebyłoszczere,alemogęzobaczyćgdziebył
jegoumysł.

Kiwam,podgryzającwnętrzepoliczka.

-Niepodobamisięto,alewtymsamymczasie,jestdlamnieciężej
zaprzeczyćtemu,żebyłonam

razemdobrze.Tocojesttrudnetoto,żemyślę,żedałabymmuszansęby
wyjaśnićwszystkoipróbowałabymgowysłuchać,jeślipoprostu
przedstawiłbysięjakoLeoodrazu-nachmurzamsię.-Takmyślę.

-Onniechciałnatoliczyć.Ispędziłsześćmiesięcyleżącwszpitalu,zdając
sobiesprawęztego,żetybyłaśijesteśjedynąkobietą,którąbędziekochał.
Takjakbymyślałotym,czyzaakceptujeszgozpowrotemwswoimżyciu-
podnosiręce.-Tylkogramadwokatadiabła.

Wzdycham.

-Wiem.Tylkoterazjestwemnietakwieleróżnychemocji.Próbujęprzeznie

background image

wszystkieprzebrnąć.

Jestcichoprzezminutęlubdwie.

-Wiesz,wiemtrochęowykorzystywaniuseksualnym-patrzynamnie
nerwowo.

-Co?-szepczę.-OmójBoże,Lan,nigdynicniemówiłeś.

-Wiem.Tojestdlamnienaprawdętrudnytemat,mimotego,żepogodziłem
sięztym,comisię

przydarzyło.Chciałempowiedziećcitylerazy,aletojestpoprostutaka
trudnarzeczdoporuszenia.MuszędaćdlaLeosłowauznaniazaprzekazanie
tobieszczegółów.Tojestnaprawdędezorientującyproblem,dlanas,
ocalałych.

-Ktotobył?Ilemiałeślat?-pytamcicho.

-Miałem14lat.Tobyłsąsiad,którybyłodemniestarszy.Naszczęście,
przeprowadziłsiękrótkopotym,jakzacząłmniewykorzystywać.Ale
nosiłemtozesobąprzezjakiśczas,ażwkońcupowiedziałemmamie.
Zacząłemsięodcinaćibyłazdezorientowana,nierozumiaładlaczego.
Pewnegodniazłamałemsięipowiedziałemjejwszystko.

Kontynuuje:

-Jednązbardziejdezorientującychrzeczydlamniebyłouczucie,jakbym
musiałchciećtegoskoro

mojeciałowspółpracowało.Tobrzmi,jakbymożeLeoborykałsięztym
samymproblemem.Todosyć

powszechne.

Kiwamgłową.

-Napewnowziąłodpowiedzialnośćzapozwolenietemusięstać,apotem
pozwoleniebydalejto

trwało.

-Rzeczwtym,żesprawcywykorzystywaniaseksualnegosąmistrzami
manipulacjiwsprawianiu,że

ichofiaryczująsięprzynajmniejpoczęściodpowiedzialne.Wtensposób,są
mniejrazyzgłaszani.

Dodatkowo,ondodał,żeosoba,któragowykorzystywałatokobietaijego
zastępczamatka.

Krzywisię,alemówidalej.

background image

-Rozmowazekspertem,pomogłabymuzrozumieć,żetakiezachowaniei
uprawianie

przypadkowegoseksujestnaprawdępowszechnedlaludzi,którzy
doświadczyliczegośtakiego,coon.Niewiem,czyradziłbymsobietak
dobrzejakteraz,gdybymznikimotymnieporozmawiał.

MojeoczynapływająłzamiichwytamLandon’azarękę.

-Dziękujęcizapodzieleniesięzemnątąhistorią.Kolejnypowód,przez
któryjesteśniesamowity,Lan.

Uśmiechasię.

background image

101

-Wiem,żemaszwieleuczućdotwojegochłopca,dobrychizłych,iwiem,że
dalejzastanawiaszsięczybędzieszmogłaruszyćdalejzrzeczami,którecię
zraniłyizaktóreonjestodpowiedzialny.Aleonteżjestocalałym,takjakja,i
zasługujenadużouznaniazjednejstrony.Niewszyscynatozasługują.

Ściskamjegorękęimówię:

-Czymówiłamciostatnio,żeciękocham?

Uśmiechasięszerokodomnie.

-Nieobwiniamcię.Jestembardzokochany.

***************

Spędzamkolejnedniwtejsamejrutynie.Idędopracy,wracamdodomui
znowuwracamdopracy.

SpędzamdwiegodzinyrozmawiającprzeztelefonzNicolewponiedziałkowy
wieczór,przekazując

najnowszemojeodczuciaimimotego,żeponownemówienieoJake’u
sprawia,żeznowujestem

rozemocjonowana,Nicoleudajesięmnierozśmieszyćtakjakzwykle.Mam
takichwspaniałychprzyjaciół.

Kiedyprzychodzęzpracywewtorkowywieczór,podmoimidrzwiamileży
szarypapieriotwieram

go,skopującbuty,wyginającstopy,żebyzminimalizowaćból.

Wśrodkusądwiekartkiiwyciągamje.Mójoddechzatrzymujesię,kiedy
zdajęsobiesprawęztego,żetojestodLeoicotojest.Tolist,któryzaczął
pisać,kiedyprzybyłdoSanDiego.

OBoże!

Opadamnakanapęitrzęsącymidłońmizaczynamczytaćjegomłodzieńcze
pismo.Zatrzymałgo.

Poniedziałek:

DrogaEvie,

Jużzatobątęsknię.Takbardzo,żenawetbyśnieuwierzyła.Albomam
nadzieję,żeuwierzyłabyś,bo
możetęskniszzamnątaksamo.

background image

Lecieliśmywczorajwieczoremnadoceanemiwszystkooczymmogłem
myślećtojakbardzo

chciałbymdoświadczaćtegoztobą.Układałemsobiewmyślirzeczy,które
chciałbymtobiepowiedzieć,
pokazać,doświadczyćztobą.Zamierzamje
wszystkiespisać,żebyśmymoglizacząćlistę,kiedywrócędo
ciebiezacztery,
krótkielata.Nicniejesttakzabawneiinteresującejakztobą.Niewiemjakty
torobisz–jak
sprawiasz,żerzeczynajbardziejmonotonnewydająsię
magiczne.Możetorobimiłość.Ijaciebiekocham,
EvelynCruise.Kocham
ciędosamychkości.

P.S.Zapisałemadresinumertelefonunaspodzietegolistu.Napiszdomnie
takszybko,jakgo
dostaniesz.

Wtorek:

E–Totakiedziwnenazywaćkogośinnegomamąitatą,aleLaureniPhil
chcieliżebymichtak

nazywał–Philwydawałsiębardziejztegozadowolony,aLaurenzła,ale
myślę,żetodlatego,żeonamyśliiż
wyglądazamłodonaposiadanie
nastoletniegosyna.Jestładnajaknamamę,aleniktniejesttakładnyjak
ty.
Kiedypatrzysznamnietymidużymi,brązowymioczami,iuśmiechaszsiętym
uśmiechem,który
rezerwujesztylkodlamnie,myślę,żemojesercewypadniez
mojejpiersi.Wyobrażamsobieteraztwoje
perfekcyjneustaichcęcięteraz
takbardzopocałować,żeażtoboli.Ciągleodtwarzamnaszpocałuneki
myślęotym,żetobyłnajlepszymomentwmoimżyciu.

Mojamama(Lauren)zapytałamniedzisiaj,czychciałbymzacząćnazywając
siebiejakoJacob,albo
Jake,taknanowypoczątek.Myślałemotym,jakmiło
bybyłozostawićzasobąosobę,którąbyłem,żebyżyć
terazżyciem,które
mam.Alepotemzrozumiałem,żetobyniewłączałociebie,więcodmówiłem.
Twój,-L.

Środa:

Hej,Evie,

Wczorajwieczoremposzliśmydorestauracji,gdzieoceanicznefalewidać
byłozzaokien!Tobyło
dzikieipiękne.Niechciałemmówićmojejmamiei
tacie,żetobyłapierwsza„prawdziwa”restauracja,do
którejkiedykolwiek
poszedłem,ponieważkiedymówiłemtakierzeczy,wszyscyprzybieraliten
smutnywyraz
twarzyisprawiali,żeczułemsięmały.Wiem,żedokładnie
wieszoczymmówię.Zawszewiedziałaś.Tojest
rzecz,którejnajbardziejmi
brakuje,przebywającztobą.

Czujęsmutekwśrodku,kiedymyślęoostatniejnocyizamiasttegomyślę

background image

jakiebyłobymiejsce,w102

którymzamierzałbymsiętobieoświadczyć.Zgaduję,żetoniebędzie
zaskoczeniemjeślipowiemcitoteraz,
alejużwiesz,żezamierzamsięztobą
ożenićkiedyśitowporządku,jeślibędzieszwiedziała,gdzietozrobię.

Chciałemzachowaćpierścionekisłowa,którezamierzamcipowiedzieć,pod
przykryciem.Haha.

Kochamcię,Evie.Zawszebędęciękochał.

TwójLeo.

Płaczę,gorącełzyżaluspływająpomoichpoliczkachiwyobrażamsiebie
czekającąnatenlisti

wyobrażamsobieLeopiszącegogo,nadalpełnegonadziei,nadalmojego
pięknegochłopca.

Chcęcośwalnąć,rzucićcośisłyszećjaksięrozpada,chcęwyprodukować
dźwięk,którybędziesię

równałtemu,coczujęwpiersi.

Kiedysięuspokajam,siedzęgapiącsięwścianęprzezkilkaminut,zbierając
się,przedwyjęciem

drugiegolistu,najwyraźniejnapisanegoniedawno,jegodorosłądłonią.

DlamojejEvie,tej,którawiedziałajakmniekochać,nimsamwiedziałamjak
siebiekochać.

Jużpowiedziałemciotymjakleżałemwszpitaluprzezsześćmiesięcy,
zastanawiającsięnadżyciem,
zastanawiającsięnadwszystkimipowodami,
przezktóreniemogłemwytrzymaćbybyćsamemunatak
długo,bynaprawdę
dojśćdotegokimbyłemalbococzułem.

Toczegociniepowiedziałem,toto,żeprzyjęłaśgłównąrolęwuleczeniu
mnie.MojaEvie,

najsilniejsza,najbardziejprawdziwaosoba,którąznam.Osoba,którabyław
najgorszychokolicznościachi
dalejbezinteresowniekochaitroszczysięo
wszystkichwokół.Jaktomożliwe,żeosobatakpełnadobrocii
świata
kiedykolwiekzauważyłatakiegokogośjakja?Jakdostrzegłaśwemnieto–co
jastarałemsiętak
bardzowsobiedostrzec?

Ciąglesięnadtymzastanawiam,przezwszystkielata,kiedypatrzyłaśprosto
wmojeoczy,z

determinacją,widzącprawdziwegomnie,cosprawiło,żeutrzymywałaśsięi
wracałaś?Cosprawiło,że
pokochałaśmnie,mimotego,kimmyślałem,że

background image

jestem?Myślałemotymgodzinępogodzinieijedynerozwiązaniejakiesię
pojawiłototo,żemoże,tylkomoże,byłowemniecośprzyzwoitego,możecoś,
cobyło
bliskiedobra.Tobyłpierwszyraz,kiedymiałemtakąmyśli
oszołomiłomnie,żetylkoprzywołałemtaką
możliwość.

Przezwszystkietemiesiące,gapiącsięsufitigapiącsięwewłasnąduszę,ty,
Evie,tybyłaścudem,do
któregociąglewracałem–boprzeztewszystkielata,
wybierałaśmnie.

Proszę,proszę,wybierzmnieznowu.

Spędzężyciestarającsięzostaćosobą,którajestciebiewarta.Będępracował
dokońcażycia,żeby
daćcipiękneżycie,naktórezasługujetakapięknaosoba
jakty.Udowodnięci,żenazawszeniejesttylko
słowem,niejesttylko
pomiaremniekończącegosięczasu,ale,żenazawszejestmiejscem,gdzie
będęcenił

twojeserce.

Twójnazawsze,Leo.

Łzyspływająpomoichpoliczkachiprzyciągamtedwalistydopiersi.Siedzę
takprzezdługieminuty,podejmującdecyzję.

Bioręszybkiprysznicinakładamdżinsyiturkusowy,luźnytopimoje
brązowebuty.

Decydujęsięzamówićtaksówkę.Kończęnakładaniemakijażu,trochęsuszę
włosyiukładamjew

niskikucyk.

Kiedytaksówkaprzyjeżdża,wybiegamzmieszkaniaiwskakujędoniej
szybko.

PatrzęnaadresfirmyLeoiprzekazujęgodlataksówkarza.Opieramsięo
siedzenieipatrzęna

miasto,mojesercebijepokojowowmojejpiersi.Czujęsiępewnaispokojna.
Czuję,jakbywszystkiekawałkizłożyłysięwcałość.Czuję,jakbytozawsze
byłamojadroga,inaglewkońcunaniejjestem.

Wchodzędoogromnegokorytarzaszklanegobudynku.Kiedyidędorecepcji,
dostrzegamszklaną

windęzaczynającąwzbijaćsięwgórę.Widzębardzowyraźneszerokie
ramionawśródgrupystojącejwwindzie,alesąoneodwróconeodemnie.
Ruszamwtąstronę,patrzącwgóręiłapiącspojrzeniewysokiego,
ciemnowłosegomężczyzny,któryuśmiechasiędomnie.Zaczynammachać
rękamiwskazującnaLeo,a

background image

mężczyznawkońcurozumie,stukającgowramięiwskazującnamnie.
Odwracasięwzwolnionymtempieinigdy,przenigdyniezapomnęwyrazu
jegotwarzy,ażdokońcamojegożycia.Jestnapoczątku

background image

103

zdezorientowany,apotemwidzijakuśmiechamsiędoniegoimówię
bezgłośnie:

-Wybieramciebie-zrozumienieprzebijasięprzezniegoiotwarteemocje,
którychnigdynie

widziałam,przechodząprzezjegotwarz.

Zaczynaprzepychaćsięprzezludzinazewnątrzwindyizatrzymujesięona
nadrugimpiętrze.

Potembiegniedoruchomychschodów,mimotego,żeruszająsięwzłym
kierunku.

Biegnędonich,kiedyonzaczynaprzepychaćsięprzeztłum,przeskakując
przeztrzyiczteryschodkinaraz,wczasiegdykrzykiizdegustowanedźwięki
ludzistarającychsiędostaćnagórę,przebijająsię.

Jednakonsięotoniemartwi.Jegouwagajestskupionanamnie,kiedyw
końcuprzeskakujeprzez

poręcz.

Wbiegamywswojeramiona,onobracamnie,jegotwarzwciśniętajestw
mojewłosy,kiedyja

śmiejęsięipłaczęizaczynamwyduszaćzsiebie:

-Wybieramciebie,wybieramciebie,Leo.Zawsze.

Naglezdajemysobiesprawęztego,żeludziewokółnaszatrzymalisięi
klaszczą,gwiżdżąion

uśmiechasięszerokodomnie,jegotwarzpromieniujemiłościąiszczęściem.

-Kochamcię,Evie-mówi,jegotwarzpoważnieje.

-Kochamcię,Leo,mójlojalnylwie.

-Nadalwtowierzysz,potymwszystkim?-jegooczysąrozszerzone,patrząc
głębokowmoje.

Kiwamgłową.

-Jeszczebardziej.Znalazłeśodwagę,bywskoczyćdlamniewogień.
Znalazłeśsiebiepodrugiej

stronie,prawda?

background image

Patrzynamnieprzezkilkadługichminut.

-Zgaduję,żetak.Aletotybyłaśtą,któratrzymałaobręcz.

-Tojesttałatwiejszaczęść,mójpięknychłopcu.Wiarawciebiejest
naturalna.Zawszebyła.

Dalejnamniepatrzy,tenogień,którykochamwchodziwjegogłęboko
brązoweoczy.Potem

uśmiechasięszeroko.

-Zamierzamzabraćciebiedomojegopokojuipokiereszować.

Uśmiechamsię.

-Tak,proszę.

Iwychodzimyzadrzwi,rękawrękę,wnasząwieczność.

background image

104

Epilog

Siedemlatpóźniej…

Stojęnabalkonieprzednaszymdomem,oglądającjakmojażonabawisię
przybasenieznaszymi

chłopcami,sześcioletnimSeth’emiczteroletnimCole’m.

Jakzawsze,widokmojejżonywbikiniprzywołujenapoczątkumojąuwagę.

Alepotemśmiejęsięcicho,kiedymójmłodszysynpróbujezaatakować
starszegobrata.

Wracamdosypialni,nakładająckąpielówki.Uśmiechamsię,zerkającna
otwartegolaptopana

biurkuEvie.Jejpierwszaksiążkajestprawiedokończonaimożejestem
stronniczy,alemyślę,żejestniesamowita.Onamówi,żenieobchodzijączy
będziehitemczynie,sukcesemjejpisaniajestwydostaniesięzkolejnej
strefybezpieczeństwa.

Pustykubekstoiobokjejkomputera,imanapisNajlepszaMamanaŚwiecie.
Kupiłagodlasiebie.

Wychodzęnatarasimoichłopcykrzycząwzgodzie:

-Tata!-rzucająckuląarmatniąwbasen,przemaczającprzeztoEvie.Ona
podskakuje,owijając

ramionawokółmojejszyiiobydwojeśmiejemysięicałujemy,kiedynasi
chłopcykrzyczązdrugiejstronybasenu:

-Ewww!

Naszpierwszysyn,Seth,jestdokładnąkopiąmnieijaknaraziemadelikatne,
stałezachowania

swojejmatki.Ciąglesięuśmiechaizawszejestpierwszybypołożyćnatobie
swojąrękę,jeślimiałeściężkidzień.Znajdujewewszystkimpiękno.

Nieczekaliśmynaniegodługo.Byliśmymłodzi,alenaszenazawszebyło
czymś,czegopragnęliśmy.

Czaswystarczającoodnaszabrał.

Wszpitalu,kiedyzostałondlamniepodany,spojrzałemwjegooczy,nadal
roztrzęsionyi

background image

rozemocjonowanyprzezoglądaniejakmojażonabezstrachuprzynosigona
świat,zobaczyłemgłębię,któraniepasowaładonowonarodzonegochłopca.
Niepłakał,alepatrzyłsięnamnie,jakbymógłspojrzećprostowmojeserce.I
jegooczywydawałysiętomimówić,byłusatysfakcjonowanytym,co
zobaczył.Obiecałemmu,żenigdymutegonieodbiorę.

Jegobrat,naszCole,wyglądajakEvie,zciemnymiwłosamiidużymi,
ciemnymioczamiiuśmiechem,

któryrozjaśniapokój.Przyszedłnaświatkrzycząc.Uśmiechamsię.Jest
moimtrudnymdoopanowaniadzieckiem,zawszeuskarżającymsięi
śmiejącym,pełnymenergi.Lojalnymiżarliwym.Mojażonamówimi,że
mniewnimwidziimogętylkowydawaćsięzdezorientowany,kiedyto
mówi.Możeonjesttym,kimjabymbył,jeślimiałbyminnypoczątekw
życiu.Bardzoczęsto,onamnieprzekonuje,żejestcośwjejteori.Botojest
ktoś,kimonajest.Tojejdar.

Każdyopowiadaosobiehistorięwewłasnejgłowie.Tehistoriesprawiają
kimjesteś.Jeślitwoja

własnahistoriajestzapełnionapoczuciemwinyistrachem,życiemoże
wyglądaćdosyćnędznie.

Alejeślijesteśszczęściarzem,możeszmiećosobę,któraopowiecilepszą
historię,którazamieszkawtwojejduszy,przemawiającgłośniejniżżałosne
opowieści,któresamsobieopowiadałeś.Jeślipozwoliszimprzemawiać
głośnoswoimsercem,staniesiętotwojąpasjąicelem.Itodobrarzecz,
najlepsza.Botodużadefinicjamiłości,nicwięcej.

Wielelatwcześniej,Eviespytałamnieomójtatuażipowiedziałemjej,że
zrobiłemgosobienajejosiemnasteurodziny,wdniu,wktórympowinniśmy
zacząćrazemżycie.

Spędziłemmiesiąceprojektująctentatuażzartystami,używającjedynego
zdjęciaEvie,którego

miałem,fotografi,którądałami,kiedymiałatrzynaścielat.Tamtegoporanka
wszedłemdostudiatatuażuiniewyszedłemdoczasuażsięcałkiem
ściemniło.

Potemposzedłemdodomuiupiłemsię,starającsiędesperackoodciąćbóli
pustkę.

Chwytałakażdyelementmojejopowieściwciszyiwkońcujejpierwszym
pytaniembyłoto,dlaczego

mistrzceremonistałwcieniu.Odwróciłemsiędoniejispojrzałemwjej
głębokie,brązoweoczy,ipowiedziałemjej,żetodlatego,żewtamtymczasie

background image

niewiedziałemczyonjesttym,którywszystko105

organizuje,czyonjesttymokrutnym.

Czasamidalejniejestemcałkiempewny.Aleinnymidniami,patrzęnapiękną
twarzmojejżony,

patrzącąsięnamnieoczamipełnymimiłości,alboobserwującąnaszych
synówsiłującychsięnapodłodze,wypełniającnaszdomśmiechem,imyślę,
żemusibyćdobry.

Całeżyciejestcyrkiem.Czasamiwybieraszswojąrolę,aczasamionazostaje
ciprzydzielona.

Wędrowałempoareniezadługo,rycząciwrzeszcząc,wierząc,żeniebyłem
wystarczającoodważny,byprzeskoczyćprzezogień.

-Mogęsprawić,żeogieńodejdzie-mówiłazazwyczaj.-Niemogę
zagwarantować,żesięniespalisz.

Alemogęprzytrzymaćdlaciebietąobręcz,mogępozostawićjąstałąisilną,
bowierzęwciebie.Bojesteśmój.

Ipodkoniec,skoczyłem.Idrugastronabyłatakwspaniała,jakobiecałyjej
oczy.

****

Koniec:)

PrzypominamoZAKAZIErozpowszechnianiategotłumaczenia.

background image

106


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Bez tajemnic Sheridan Mia
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 2 odp Role społeczne i organizacyjne, podręczniki szkoła średnia
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 4 Komunikacja interpersonalna
LISTA PŁAC BEZ TAJEMNI1, księgowość rachunkowość
Peterson B Czas naświetlania bez tajemnic
bez tajemnic
Peterson B Kreatywna Fotografia bez Tajemnic
Przedsiębiorczość bez tajemnic test 3 Autoprezentacja
Przedsiębiorczość bez tajemnic Zasady rozwoju osobowości foliogram
Stężenia bez tajemnic 
Kreatywna Fotografia bez Tajemnic

więcej podobnych podstron