Rozdział 11
-Gdzie idziemy? Nie rozmawiałam jeszcze z Khalilem.
Christiana ścisnęła mocniej długi, szkarłatny płaszcz i zapięła jeden guzik, by poły nie
rozsuwały się na wietrze. Blane był natomiast ubrany w to co zwykle, czyli jeansy i czarną
koszulkę. Skręcił za rogiem budynku, oddalając się od Wielkiego Kanału.
-Nie musisz. Już z nim rozmawiałem i powiedziałem mu, że według mnie nie będzie
zbyt bezpiecznie, byś dziś wychodziła.
-A on nie miał nic przeciwko temu?
Blane uśmiechnął się zawadiacko i wziął ją za rękę.
-No chodź.
Pociągnął ją w dół alei, prosto w ciemność. Innemu wampirowi by odmówiła.
Nie tylko ludzie bali się ciemnych uliczek.
-Twoja dłoń jest lodowata.
Puścił do niej oczko.
-Za minutkę to naprawimy. Na co masz ochotę?
Christiana uśmiechnęła się do niego krzywo. Co najmniej tak, jakby miała mu powiedzieć:
-„Oh. Uh. Cokolwiek, byleby było zjadliwe
1
”.
Rzucił jej uważne spojrzenie, gdy szli przez wąski korytarz pomiędzy budynkami. Nagle
zatrzymał się tak szybko, że prawie na niego wpadła.
-Co jest nie tak? Dziwnie się zachowujesz od czasu opuszczenia pokoju.
-Nic.
Przepchnęła się obok niego w stronę, z której dobiegał wyraźny zapach ludzkiego samca.
Blane schwycił ją za ramię i odwrócił w swoją stronę. Próbowała się od niego oderwać, lecz
dopchnął ją do muru i położył dłonie dokładnie po obu stronach jej głowy. Pochylił się nad
nią.
-Nie mam takich umiejętności jak ty, ale moje instynkty są dobre. Wiem, że coś
ukrywasz.
-Nie mogę.
-Dlaczego przyszłaś wtedy do mojego pokoju, a teraz zachowujesz się tak, jakbyś była
zmuszona być tutaj razem ze mną?
-Nie zachowuję się, jakbym była zmuszona.
-Doprawdy? Bo zdawało mi się, że to ja przez ostatnie trzydzieści minut gadałem do
ciebie przez drzwi łazienki.
-Nie chciałam iść polować.
-Dlaczego?
Warknęła i spojrzała w dół alei, a następnie wróciła wzrokiem do jego zielonych oczu. Pod
tymi niedorzecznymi włosami był przystojny. Co więcej, potężny. I to wywoływało u niej ból
zębów. Christiana wzięła niespokojny oddech.
-Nie chcę o tym rozmawiać, Blane.
-Będziesz musiała, nim zrobimy następny krok.
11
To już taka trochę moja nadinterpretacja – bo ja lubię nadinterpretować. W oryginale powiedziała „Whatever is fine”.
No przecie
człowiek jest wszystkożerny ;) nieprawdaż? :P
-Ja zwyczajnie nie mam apetytu na czło- niego.
Jego brwi poszybowały w górę.
-Zaczęłaś mówić człowieka. Co ty – Oh.
Wszechwiedzący uśmieszek uniósł kąciki jego ust. Przycisnął bardziej swoje ciało do niej;
silna, drapieżna postać przybierała zmysłową, wygiętą pozę, aż jego biodra zaczęły dociskać
ją do ściany
2
.
-Cóż, wszystko, co musiałaś zrobić, to powiedzieć.
Zamknęła oczy i opuściła głowę. To właśnie tych słów z jego strony obawiała się najbardziej.
-Kończmy to i wracajmy do pokoju.
Jego brwi uniosły się w górę, ale nie cofnął się.
-Zamierzasz zamienić mnie na człowieka?
-Nie pożywię się dziś od ciebie, Blane.
-Dlaczego?
-Wzięłam już dość.
-Co?
Westchnęła. Powiedzenie tego teraz było tak samo dobre, jak powiedzenie później, gdy
będzie tego żałować jeszcze bardziej.
-To nie może zajść dalej, niż zaszło
3
. Khalil obiecał mnie komuś innemu. Nie
powinnam była przychodzić wczorajszej nocy do twojego pokoju
4
. To było niewłaściwe z
mojej strony.
Odsunął się od niej, mrużąc oczy.
-Zwyczajnie powiedz, co myślisz.
-Nie pasujemy do siebie.
-Chcesz powiedzieć, że to ja nie pasuje do ciebie. Prawda, Księżniczko?
-Nie to powiedziałam.
-Nie, ale dokładnie to widzę na twojej twarzy. Popukał się w skroń - Mogę nie mieć
twojego daru, ale jestem dwa-wykurwiste-razy bardziej inteligentny od tych wszystkich
wampirów, które znasz. Nie trzeba było wiele czasu, by cię przejrzeć.
-Serio?
Skrzyżowała ramiona na piersiach, rozdzielając ich ciała.
-To dlaczego mi nie powiesz?
-Tak bardzo ugrzęzłaś w świecie Khalila, że nie widzisz, jak żyją normalni ludzie. I
spędziłaś za dużo czasu z naszym gatunkiem, by rozpoznać prawdziwe ludzkie emocje, gdy
już je poczujesz.
Uciekła wzrokiem. To była prawda. Martwiła się, że nie rozumie ludzkich emocji, ale
nawet Khalil powiedział jej, że to nieprawda. Blane pochylił się na tyle, by przycisnąć
ramiona do jej piersi i przysunąć
*
ją do ściany. Jego głos był szeptem.
2
Mam strasznie erotyczny widok przed oczami, a wy? Jesu, jaki ten Blane gorący!
Co prawda wolę dociskanie do… no, dociskanie
3
Czyli przepraszam, gdzie dalej? Chyba na ślubny kobierzec, czy gdzie tam stają włoskie wampiry. Bo zdążyli się już wybzykać, on
wyraźnie daje do zrozumienia, że jest nią zainteresowany i ma w stosunku do niej instynkt opiekuńczy. Teraz ewentualnie mogli by sobie
powiedzieć jeszcze „kocham” i hajda, robić gromadkę dziecio-wampirków! A propos dziecio-wampirków, idzie ktoś na maraton Zmierzchu
z 16.11 na 17.11? :D
no
a rozwinięcie typu trójkącik, czworokącik ?
4
Przez te cholerne zajęcia z Gramatyki Praktycznej, mam zrypany umysł, gdy patrzę na to zdanie pod kątem gramatyczno modalnym…
Mówię wam, zanim nie poszłam na studia, myślałam, że coś umiem – teraz jestem na 5 tygodniu i nie umiem nic :D PARANOJA!
* wolałby pewnie posunąć ją na tejże ścianie
-I to nie o Vincenzo myślisz, leżąc na łóżku z ręką pomiędzy nogami? Czyż nie,
Księżniczko?
Sapnęła.
-Ja ni–
-Nie okłamuj mnie.
Zawinął jedną dłoń we włosy i odciągnął jej głowę na bok. Jego usta zawisły tuż nad jej
gardłem.
-Wiem dokładnie, jak na ciebie działam.
Ta iskra w jej środku zestrojona z Blane’m, ta jego odrobina wzięta wczorajszej nocy do jej
wnętrza wraz z krwią kochanka drgnęła – zmieszana. Wciągnął duży haust powietrza.
-Mogę to wyczuć
5
.
Zamknęła oczy i skupiła się na gorącu jego ust, tak blisko jej skóry. Gdyby tylko ją ugryzł,
wziąłby żyłę, której nie przekuł nikt prócz Khalila. Odsunął się odrobinkę, wyswobadzając jej
włosy.
-Ale zagram w twoją grę. Pójdziemy na koniec alei i możesz wypić z tego człowieka
do cna. A później będziemy udawać, że to nie o mnie myślałaś przez cały ten czas.
Serce Christiany opadło w dół jak kamień. Nowy ból wybuchł w jej piersi.
Ból, który nie miał nic wspólnego z unikającymi ją wampirami, ale wiele wspólnego z jej
nową potrzebą - by czuć jego aprobatę. Jeśli tak miało wyglądać związanie, mogła się bez
niego obejść. Odjazd, jaki towarzyszył jego dotykowi nie był wystarczający, by zagłuszyć
nadchodzący teraz wstyd. Odepchnęła się od niego, podążając szybko za zapachem ludzkiego
samca. Jej stopy przyspieszyły, a zęby zaczęły boleć. Zaczęły szczypać ją oczy, lecz
mruganiem odegnała łzy.
Blane nie zamierzał zrobić tego dla niej. Nie zamierzała być słaba i nie chciała być
głupią, poddańczą kobietą, taką jak te w haremie Khalila. Wisiały na nim, modląc się o jego
przychylność, współzawodnicząc o chwilę zainteresowania. Nie, ona nie mogła stać się taką.
To zaś kompletnie eliminowało Maximilliano jako jej potencjalnego partnera. On żądałby
takiego zachowania. Lecz Christiana nie potrafiła teraz o tym myśleć. Musiała się pożywić,
dokładnie w tej chwili. A następnie musiała trzymać się z daleka od Blane’a, dopóki ich drogi
się nie rozejdą. Inaczej obydwoje skończą zranieni.
Następny głęboki wdech pozwolił jej wyłapać powiew intensywnie pachnącej wody
kolońskiej człowieka. Był to zapach, jaki wyczuwała na co zdrowszych mężczyznach.
Skręciła na roku i zobaczyła go stojącego w pobliżu. Wysoki mężczyzna o
śródziemnomorskim wyglądzie, w drogim, brązowym płaszczu. Rozmawiał z innym samcem,
którego zapachu jeszcze nie wyczuła. Spojrzeli na nią, a ich zainteresowanie jej osobą stało
się oczywiste, gdyż obaj się uśmiechnęli. Wzięła uspokajający oddech i podeszła do nich,
mając nadzieję, że Blane zostanie gdzieś daleko w tyle.
-Cześć.
5
Przypomniała mi się scena z Zapachu ciemności – Christiany Dodd – Jasha był wilkiem, więc mógł wyczuć podniecenie swojej ciągle-
napalonej-sekretarki Ann, która się oczywiście w nim kochała. Uwielbiam tą historię. I scenę w lesie – If you know what I mean :P A jak nie
wiecie, to polecam przeczytać.
-Cześć - odpowiedział ten wyższy w łamanej angielszczyźnie. Jego akcent był włoski,
prawdopodobnie lokalny.
Pozwoliła tej drugiej sobie błyszczeć wewnątrz niej; ta odrobinie magii krwi, która pozwalała
jej manipulować ludzkimi myślami, budziła się do życia.
Tak uwodzicielsko, jak tylko potrafiła, Christiana przysunęła się do niego.
-Mam problem ze znalezieniem swojego hotelu. Wiesz, gdzie znajdę Palazzo Bembo?
-Jasne. Tak. To tam w dole…
Wskazał kierunek z którego nadeszła, a potem się uśmiechnął.
-Czy mam cię odprowadzić?
6
Jej dłoń musnęła jego ramię.
-To byłoby takie miłe z twojej strony
7
.
Człowiek przytaknął i skinął głową do swego kumpla.
Szybko rzucił mu zapewnienie, że spotkają się następnego dnia. Mężczyzna zaśmiał się,
życząc mu szczęścia, a następnie odszedł.
Nieznajomy odwrócił się do niej i zaoferował swoje ramię.
-Proszę?
Christiana przyjęła jego pomoc i pozwoliła mu poprowadzić się w stronę alejki. Blane’a nie
było nigdzie w zasięgu wzroku. Wciąż jednak mogła wyczuć zapach jego skóry – ten gorący,
pieprzny
*
zapach na wietrze
8
. Och, był tam i z pewnością będzie bacznie obserwował.
Ta myśl sprawiła, że poczuła się dziwnie wściekła. Dlaczego niby miałaby się przejmować
tym, że on będzie patrzył? To nie tak, że Khalil nigdy nie widział, jak się pożywiała. Lecz w
tym było coś dziwnego, zbyt intymnego.
-Jak długo jesteś w Wenecji?
Nieznajomy mężczyzna uśmiechnął się do niej. Był przystojnym, silnym mężczyzną,
dbającym o swoje ciało. Jego krew powinna być równie silna.
-Tylko na ten tydzień.
-Jesteś tu w sprawach biznesowych?
-Dla przyjemności.
To zachęciło i powiększyło jego żądzę, ale nie powiedział nawet słowa. Zamiast tego
poprowadził ją do ciemnej alei, w której wcześniej zatrzymała się z Blanem.
Ta ciemność była doskonałym miejscem, by wziąć mężczyznę.
**
Christiana nadal ani nie
widziała, ani nie słyszała Blane’a.
Mogła jedynie poczuć na sobie jego płonące oczy. To sprawiło, że poczuła się trochę
nerwowa, bardziej niż zdarzyło się to kiedykolwiek przy pożywianiu się przez ostatnie lata.
To było prawie – ekscytujące.
-Czy coś jest nie tak?
Christiana spojrzała w górę na mężczyznę, który odwrócił się i na nią patrzył. Kiedy przestała
6
A teraz kochani, śmiech na sali i to taki ze łzami w oczach. Koleś wcześniej powiedział jej „cześć” łamaną angielszczyzną, a teraz używa
słowa „shall” w pytaniu, zamiast standardowego, bardziej znanego „will”? Głupotki, wszędzie głupotki!
7
Naiwniaku…
jak cielątko na rzeź … choć to samiec, gdyby wiedział i tak pewnie by poszedł …
8
Widzę, że mamy z Christianą coś wspólnego – mam totalnego pie*dolca na punkcie męskich perfum, męskiego zapachu. To najlepszy
afrodyzjak EVER!
* Pieprzny od pieprzu, czy od pieprz...nia? hłe hłe, ale jestem subtelna :P
** Każde miejsce jest dobre do wzięcia mężczyzny ;)
iść? Uśmiechnęła się.
-Nie. - Jej dłoń podążyła do jego twarzy i przesunęła się powoli w dół szczeciny i
ciepłej skóry. - Chciałam ci tylko podziękować za odprowadzenie mnie do hotelu.
-Nie ma za co.
Jego usta rozchyliły się w szerokim uśmieszku.
-Wybacz mi, ale jesteś una bella donna
9
.
*
-Dziękuję.
-Parlate italiano
10
?
-Odrobinkę.
Jego uśmiech powiększył się.
-Więc mam dla ciebie sekret.
-Tak?
Pochylił się nad nią i swoją kwiecistą włoszczyzną
11
wyszeptał jej do ucha, że pragnie ją
pieprzyć. Jego dłonie przesuwały się po jej biodrach, a usta przysunęły do jej ucha, w które
wyszeptał, że powinni pójść do jej pokoju.
Christiana wsunęła dłonie pod poły jego płaszcza, dotknęła ciepłego męskiego ciała.
Ukryła głowę w zagłębieniu jego szyi i zaciągnęła się głęboko zapachem krwi, płynącej w
tętnicach. To przepyszne gorąco pulsowało tuż pod jego skórą.
-Moglibyśmy zostać tutaj.
Jego odwarknięta odpowiedź była wszystkim, czego potrzebowała, by do ust napłynęła jej
ślinka. Musieli przysunąć się do ściany, by być niewidocznymi, w razie gdyby ktoś się
napatoczył. Wolno doprowadziła go do ściany, jej plecy dotknęły cegieł, w prawie
identycznej pozycji, w jakiej jeszcze kilka minut temu stała z Blanem.
Młody mężczyzna całował ją wzdłuż szyi, szepcząc o jej pięknie i pożądaniu, jakie do
niej czuł, lecz jej oczy ciągle rozglądały się w ciemności, szukając Blane’a. Wtem znalazła go
stojącego po drugiej stronie alejki, z jedną nogą opartą o ścianę. Przeżuwał wykałaczkę, a
jego ramiona były skrzyżowane na piersi. Żołądek Christiany ścisnął się nerwowo w kłębek, a
dłonie zaczęły drżeć. Zamknęła oczy i skupiła się na pożywieniu, które miała na wyciągnięcie
ręki.
Odgięła w górę głowę chłopaka, dotykając ustami ciepła skórę szyi. Otworzyła usta, a
jej zęby zadrapały skórę, łapiąc w pułapkę dygoczący tam puls.
Jego jęki przeszyły powietrze, jednocześnie przysunął się do niej, wciskając wyczuwalną
erekcję w jej biodra. Był zniewolony jej mocą i to wywołało u niej znajome poczucie winy.
Czy ci ludzie nie mieli za grosz instynktu, nie wyczuwali, jak bardzo była
niebezpieczna? Zawsze przychodzili tak chętnie, praktycznie błagając o jej zainteresowanie.
Czy oni nie czuli, jak bardzo się od nich różniła? Niemniej jednak zarzuciła na niego jedną
nogę. Jęknął i docisnął się mocniej, przypierając ją do ceglanego muru.
Jego serce łomotało, wypełniając powietrze zapachem krwi. Christiana zadrapała
zębami jego skórę. Wydał z siebie głośnie jęknięcie i podskoczył w jej ramionach
12
. Czy już
9
Że piękną kobietą jest.
* A belldonna to śmiertelna trucizna hłe hłe czyli pokrzyk wilcza jagoda
10
Mówisz po włosku?
11
Tak, tak wiem, że pewnie powinno być inaczej, ale ta włoszczyzna strasznie mnie bawi :D
12
Jak ona mu tak będzie robić dłużej, to młody się za przeproszeniem spuści na miejscu i tyle będzie z zabawy
dochodził? Nie. Jeszcze nie.
Nie, nie skończyła z nim jeszcze. Christiana zanurzyła swoje kły w soczystej
*
skórze
mężczyzny. Ciemny płyn wybuchł jej w ustach, niczym dojrzała śliwka, a mężczyzna znów
naparł na jej ciało. Lecz tym razem to nie było to samo. Ciepła ciecz pulsowała jej w ustach,
spływała wzdłuż gardła i wypełniała ją, lecz to nie dało choćby odrobiny tej satysfakcji, którą
dała jej krew Blane’a.
Jego krew była uzależniająca, wyższy poziom wysublimowanej przyjemności, którą
dawało jej jego ciało. Ten człowiek nawet się do tego nie umywał. Polizała rany, zamykając
je i uwolniła człowieka. Zatoczył się, zmuszając ją, by pomogła mu usiąść obok ceglanej
ściany. Dojdzie do siebie za kilka minut. Christiana wytarła usta wierzchem dłoni i ruszyła w
dół alei. Jej ciało pulsowało tak mocno, jak jej stopy uderzające o chodnik, lecz pustka w jej
piersi sprawiała, że czuła się tak martwa, jak była naprawdę.
Blane ją zrujnował. Miała nie tylko randkę z nieznajomym facetem i przyrzeczonego
samca – była teraz gruntowanie i całkowicie uzależniona od wampirzego żołnierza. Kiedy jej
życie tak bardzo się popieprzyło? Jej stopy zaczęły przesuwać się szybciej, a dźwięk jej
butów uderzających o grunt wzbudzał echo w jej uszach. Musiała uciec od tego człowieka. I
od Blane’a. Chciała być sama.
* * * *
Blane, sprawdzając puls mężczyzny, kątem oka ujrzał Christianę znikającą błyskawicznie z
jego pola widzenia. Podążył za nią i schwycił za nadgarstek, gdy znikała na krawędzi
ciemności.
Przyciągnął ją tak mocno, że jej ciało uderzyło w niego. Jej oczy były dzikie i wypełnione
łzami. Przytulił ją mocno, patrząc w jej twarz.
-Co się stało?
-Nie mogę tego zrobić. Nie potrafię nawet pić, nie myśląc o tobie.
Warknął.
-Christiano, nie mogę sprawić, żeby zaakceptowała swoje uczucia, ale jeśli nadal
będziesz uciekać, nie będę za tobą podążał.
Łza ściekła wzdłuż jej twarzy.
-Chcesz mnie tak samo mocno, jak ja chcę ciebie. Po prostu przestań udawać, że jest
inaczej.
-Nie wiem jak.
-Pamiętasz ostatnią noc?
Zaśmiała się, łzy skapywały szybciej.
-Jeśli nie chcesz, bym odszedł z powrotem do hotelu i zostawił cię samą, chcę
usłyszeć, jak mówisz, że pragnęłaś mnie każdej tamtej minuty.
Jej ramiona zaczęły się trząść, a powieki opadły.
-Mówię serio. Lubię cię, Christiano, ale to robi się już nudne.
Gdzieś w jego piersi zaczęła otwierać się dziura. Boże dopomóż mu, lubił ją, ale nie
zamierzał przez to przechodzić. Albo pragnęła go dostatecznie mocno, by się do tego
*soczysta brzmi smakowiciej niż dojrzała
przyznać, albo nie. Nie zamierzał stać spokojnie obok i czekać, aż z nim zerwie, gdy tylko ten
dupek Khalil skinie palcem
13
*
. Jeśli nie sądziła, że jest dla niej wystarczająco dobry, nikt inny
też tego nie stwierdzi. Kropla wody dotknęła jego twarzy.
Kolejna kropla spadła na jego ramię, a później zaczęło lać. Odgłos padającego deszczu
uderzającego o kubły na śmieci i asfalt wypełnił powietrze. Puścił jej ramiona i zrobił krok do
tyłu.
Christiana otworzyła oczy.
-Chcę Ciebie, Blane. - Zrobiła wdech - Ale nie wiem, co to będzie oznaczało. Dla
mnie.
Blane zrobił ku niej krok i wziął ją w ramiona.
-Czy to ma jakieś znaczenie? Co najwyżej Khalil może cię wydziedziczyć.
Pocałował jej zamoczone deszczem czoło, by nie dostrzegła kłamstwa. To nie była do końca
prawda, lecz w tej chwili nie musieli martwić się o to, co zrobi przyrzeczony jej konkurent.
-Pójdę z tym do Michaela.
-A co z Vincenzo?
-Powiedz mu, żeby się odpierdolił.
- Jutrzejszej nocy obiecałam mu spotkanie.
-Nie idź.
-Nie mogę tak zwyczajnie go wystawić. To zrodzi zbyt wiele pytań.
Przełknęła ciężko i przytuliła głowę do jego torsu. Jej włosy były tak mokre, jak jego
koszulka.
-Pójdę i powiem mu to osobiście.
-Pójdę z tobą.
-Przedyskutujemy to później.
Co zwyczajnie znaczyło, że zamierzała się z nim o to kłócić.
*
Uśmiechnął się pod nosem i
odgarnął mokre włosy z jej twarzy.
-Nie myśl sobie, że pójdziesz beze mnie.
Jej usta przesunęły się wzdłuż linii jego szczęki. Dreszcz przebiegł po jego plecach. Cholera,
była dobra. Blane przyciągnął jej usta do swoich i złożył leniwy, głęboki pocałunek na jej
wargach. Jej ciało wtopiło się w Blane’a i otworzyła się dla niego, a jej dłonie zawędrowały
na jego plecy. Smak świeżej krwi wyczuwalny w jej ustach sprawił, że rozbolały go zęby,
dopóki się nie wycofał.
-Więc dlaczego przerwałaś?
-Z człowiekiem?
Potaknął, posyłając kropelki deszczu na jej twarz. Odwróciła od niego wzrok, a on pomyślał,
że to z powodu opryskania wodą.
-To nie było to, czego chciałam.
-A czego chciałaś, Christiano?
Blane już wiedział, ale musiał usłyszeć to od niej. Gdy Christiana będzie potrafiła wyrazić to,
czego potrzebuje, on będzie mógł jej to dać. To był jedyny sposób, żeby im się udało. Usta
13
Przyznam się szczerze, że nie mam 100% pewności, czy dobrze ogarnęłam to zdanie.
No dobra, ciut zmieniłam, sens ten sam
*pewnie ma nadzieję, że kłótnia skończy się rękoczynami, eh, w łóżeczku…
Christiany dotarły do jego karku, a jej zęby powoli sunęły wzdłuż jego żyły.
-Musisz to powiedzieć, Księżniczko - wyszeptał.
-Ciebie - odszepnęła do niego.
Zachichotał.
-Myślę, że powinniśmy wrócić do pokoju.
Odchyliła się do tyłu.
-Nie mogę tego zrobić. To mnie z tobą zwiąże.
-Nie, jeśli się od ciebie nie napiję.
Jeśli napiją się swojej krwi, dokończą vincolo pomiędzy nimi, łącząc się na wieczność magią
wampirzej krwi
.
-Już to czuję, wystarczyła wczorajsza noc.
-Hmmm.
Nie powinna czuć niczego po jednym, niewielkim spożyciu jego krwi. Nie chciał związać jej
ze sobą w żaden sposób, ale zemdlał.
-Muszę spytać Michaela.
-Nie. Nie rób tego. Może to ja jestem zbyt emocjonalna.
Pocałowała go delikatnie w usta.
-Jeśli mu powiemy, będzie czuł się zobowiązany, by powiadomić Khalila.
-Dobra.
Wzięła go za rękę.
-Chcę iść do hotelu, ale najpierw muszę coś odebrać.
-Co?
-Mam zrobioną maskę na bal. Jeśli wrócimy do pokoju, nie wydaje mi się, że jeszcze
gdzieś dziś wyjdziemy.
-Czy to obietnica?
Wzruszyła ramionami. Blane uśmiechnął się. Zbyt łatwo było wyobrazić sobie wszystkie te
interesujące rzeczy, które mogliby robić, by się nie nudzić.