Zaplątani w sidłach miłości.
Ciemne niebo przecięła błyszcząca łuna, a po paru sekundowym momencie rozniósł
się głośny grzmot, który wprawiłby w drżenie nie jednego śmiałka. Ludzie
znajdowali się w ciepłych domach. Większość zapewne spała, inni mogli spędzać
czas w swój własny określony sposób. A ona czekała. Czekała na swego męża.
Przerażona, bo od najmłodszych lat bała się burzy. Wiedział o tym, a jednak nie
wrócił do domu. Od jakiegoś czasu odsunęli się od siebie. Nic nie było już tak jak
wcześniej.
Spojrzała na zegar, na którym widniała godzina 23:00. Nie rozumiała, co mógł robić
o takiej porze w pracy, jeżeli jest szefem największej korporacji w Japonii. Ma
przecież wielu pracowników. Często nasuwała się jej myśl czy jest teraz z inną
kobietą. Może stała się dla niego niewystarczająca. Zasmuciło ją to, ale przecież
wiedziała, że mógłby mieć każdą kobietę. Zdecydował się jednak na nią, więc
chociaż powinien być z nią szczery, gdyby ją zdradzał.
Pamiętała jak 10 lat temu się poznali. Liceum. On był uczniem trzeciego roku, a ona
dopiero zaczynała liceum. Ich znajomość nie zaczęła się zbyt kolorowo. Na początku
mijania na korytarzu, później obecność na tej samej imprezie. Kilka kłótni, aż w
końcu zauroczyli się sobą, a ich emocje wybuchły w jego pokoju w akademiku. Był
już wtedy studentem drugiego roku na Zarządzaniu. Dla niego rozpoczęła studia na
tej samej uczelni, lecz na wydziale Zdrowie i Uroda. Byli wtedy już parą. Przez
cztery lata chodzili ze sobą. Czuła się wyjątkowo, kiedy się jej oświadczył. Ich dwu
letni okres narzeczeństwa wspominała z wielkim sentymentem. Byli wtedy tacy
szczęśliwi i spełnieni, a teraz, kiedy ma już 28 lat i jest żoną bogacza czuje, że to
wszystko, co z początku ich łączyło ulotniło się.
Wraz z przyjaciółką miały swoje laboratorium kosmetologiczne. Było im dość trudno
mierzyć się z renomowymi markami, ale jakoś sobie radziły. Oczywiście jej mąż tego
nie popierał i chyba był zadowolony z faktu, że się nie wzbijali na szczyt.
Naciągnęła wełniany sweter mocniej na ramiona, obejmując nogi. Siedziała już od
dłuższego czasu na sofie w salonie, kołysząc się, aby się uspokoić. To pierwszy raz,
kiedy w burzę jest naprawdę sama. A prosiła męża, aby mieli jakieś zwierze, ale
nawet nie chciał o tym słyszeć. Uważał to za duży problem. Szkoda. Przynajmniej
nie czułaby się tak samotnie.
Usłyszała szczęk zamka, a później odgłosy kroków. Wiedziała, że się tu zjawi,
ponieważ paliło się światło.
- Nie śpisz? – odwróciła twarz w jego kierunku, dając mu tym samym odpowiedź. –
Jest już późno.
- No właśnie, a Ciebie nie ma – odparła spokojnie.
- Sakura – wyszeptał jej imię nie mając ochoty na konwersację – Miałem dużo pracy.
Czemu nie śpisz? – ponowił pytanie.
- Nie potrafię.
- Dlaczego? – zapytał rozluźniając krawat i podchodząc do niej.
- Nie wiesz? – zapytała rozczarowana.
- Co jest kochanie? – zapytał siadając obok niej, a gdy zabrzmiał kolejny grzmot, ona
aż podskoczyła. Już wiedział o czym zapomniał. – Przepraszam.
- Obiecałeś, że zawsze będziesz wtedy przy mnie. Rozumiem, gdyby to miało
miejsce rankiem, kiedy jesteś w pracy, ale to już dawno było po godzinach. –
wyrzuciła z siebie.
- Przepraszam. – powtórzył, przeczesując swoje włosy.
- Sasuke bądź ze mną szczery – spojrzał na nią pytająco – Czy ty masz kogoś na
boku?
- Słucham? – zaśmiał się, ale kiedy zobaczył jej poważną minę, wiedział już, że
mówi całkiem poważnie – Skąd ci to przyszło na myśl? – odparł chłodno – Jak
możesz mnie o to podejrzewać? Kocham cię i nigdy bym ci czegoś takiego nie zrobił.
– złapał jej twarz w dłonie, przyglądając się jej zmęczonemu obliczu. Nawet teraz
wyglądała ślicznie i ponętnie. Uwielbiał spoglądać na te jej zielone oczęta i
szczęśliwą twarz. Nie lubił, gdy była przygnębiona. – Mam teraz ważny projekt do
zrealizowania. Moi ludzie, choć najlepsi, spieprzyli sprawę. Muszę teraz sam to
poprawić, bo tylko ja wiem, jaka jest dokładnie koncepcja siedząca mi w głowie.
Przepraszam, ale za dwa dni musimy go pokazać. Wybaczysz? – ucałował ją, ale
odepchnęła go, kiedy włożył dłoń pod jej bluzkę.
- Zauważyłeś, że w ogóle ostatnio nie rozmawiamy? Wszystkie problemy próbujesz
załatwić seksem. Czy tylko, dlatego potrzebna była ci żona? Jeżeli tak, to może
dajmy sobie spokój na jakiś czas – odpowiedziała, co najwyraźniej bardzo się nie
spodobało jej mężowi, bo mocno złapał ją za ramiona.
- To ty chcesz ode mnie odejść, prawda? Próbujesz zwalić na mnie winę, a tak
naprawdę masz kogoś. To ten cały Gaara? – niebezpieczne ogniki zabłysnęły w jego
oczach.
- Gaara to nasz kurier. – odpowiedziała – A zresztą skąd ty w ogóle o nim wiesz?
- Wszystko o tobie wiem skarbie. Mąż powinien wiedzieć, co jego żona robi. – mówił
tak poważnie, jakby to było naturalne zachowanie.
- To jest chore. Kontrolujesz mnie?
- Nie nazwałbym tak tego. Po prostu upewniam się, że wszystko jest na właściwym
porządku.
- Nie ufasz mi? – oderwała się od niego, po czym wstała, gołymi stopami dotykając
puszystego dywanu.
- Tobie ufam, ale tym kręcącym się wokół ciebie mężczyzną, nie. – odpowiedział
również stając na równych nogach.
- Jak możesz mi to robić? – odwróciła się chcąc ruszyć w stronę pokoju dla gości,
gdzie chciała spędzić noc, gdy mocno złapał ją za ramiona, odwracając ją do siebie.
- Nie odwracaj się do mnie tyłem. Nie skończyliśmy rozmawiać. – odparł
ostrzegawczo.
- Zostaw mnie! – krzyknęła próbując się wyrwać – Co się z Tobą dzieję?
- Co z Tobą się dzieję? Od kiedy stałaś się dla mnie taka zimna? – widziała złość w
jego oczach – Jesteś moją żoną. I tylko ja mam prawo do Ciebie – przycisnął ją do
siebie, po czym żarliwie pocałował. Próbowała się wyrwać i dać mu znać, że dzisiaj
nie ma ochoty, jednak był nie ustępliwy.
Szybciej niż myślała znaleźli się w sypialni. Jemu było dobrze, w końcu mężczyzną
zawsze jest dobrze. Ona jednak czuła się źle. Nie tylko, dlatego jak ją potraktował,
ale przede wszystkim za to, czego się dowiedziała, a co zmieniło tak bardzo ich
życie.
***
Otworzyła oczy cicho wzdychając. Wczorajszą noc nie uważała za udaną. Kolejny
raz rozmowa zawiodła i skończyło się na seksie. Martwiło ją, że ich związek tak
oziąbł. Nie było tu żadnego miejsca na czułości i rozmowy. Przeciągnęła się, po
czym spojrzała na biodro, na którym leżała dłoń męża. Dziwne, że jeszcze nie
wyszedł do pracy. W końcu było po 8:00. Zawsze rano wychodził. Nigdy jej nie
budził. Powoli wywlokła się z jego uścisku, aby ostatecznie wstać, jednak nagle jego
silne ramiona mocno ją do siebie przyciągnęły.
- Witaj moja królewno – ucałował ją w policzek, a następnie położył pod sobą.
Delikatnie dotykał jej ciało. Było to o wiele czulsze doznanie niż wczorajsze. Nie
zmienia to jednak faktu, że między nimi naprawdę zaczęło się psuć. Seks jest zawsze
dobry, ale jeżeli ucieka się do niego w każdej sytuacji to jest już coś nie tak.
Pocałował ją delikatnie z nutą fanatyzmu. Była dla niego świętością. Najważniejszą
osobą na świecie. Kochał ją tak bardzo…
- Kochanie. Spóźnisz się.
- To ja jestem szefem. Mogę przychodzić i wychodzić, kiedy chcę.
- To, dlaczego się do tego nie zalecasz?- zapytała nie ukrywając swojej
podejrzliwości.
- Kochanie nie psuj atmosfery. – odparł smętnie.
- Nie, po prostu mi odpowiedz. Zapytałam się i oczekuje odpowiedzi.
- Sakura… – odsunął się nie ukrywając złości – Mogłem jednak iść wcześniej, jeżeli
ma się to kończyć kolejną kłótnią. – zsunął się z łóżka i usiadł na jego krańcu. – Nie
mam zamiaru zawalić projektu, na który mój ojciec tak długo walczył przez twoje
widzimisie. Jest to największy inwestor. Nie możemy go stracić. A walczy z nami
firma z Tajlandii. Sakura nie wiem, kto ci ubzdurał, że cię zdradzam, ale mam już
tego dość. Twoi przyjaciele to ścierwa, które próbują zniszczyć nasze małżeństwo. –
wstał unosząc się dumą.
- Nie mów tak o moich znajomych. Nie masz prawa ich obrażać.
- To, że chcę z Tobą dłużej zostać w łóżku to ci przeszkadza i to, że wracam później
również jest złe. Jestem zapracowany, bo to ja znam jedyny tajnik dobrego
prosperowania firmą. Mój ojciec mnie wszystkiego nauczył, więc zrozum, że nie
zniszczę mojej firmy, tylko, dlatego, aby z Tobą być wcześnie w domu. Pewnie
spieszno ci do tego sukinsyna, a może tutaj go przyprowadzasz? – podszedł szybko
do niej łapiąc mocno w objęcia jej twarz.
- Przestań to boli.
- Nie mogę znieść tych mężczyzn kręcących się koło ciebie. Zrób coś z tym do
cholery, bo zwariuje. Zwariuje – powtórzył, po czym żarliwie wpił się w jej usta.
Nadal boleśnie wpijając palce w jej policzki. Odepchnęła go, używając do tego
swojej całej siły.
- To bolało – odparła szybko owijając się prześcieradłem. Wstała i ruszyła w stronę
łazienki, jednak Sasuke zatrzymał ją w połowie drogi. Westchnął głośno, poczym na
dłuższą chwilę zamknął oczy. Zawsze tak robił, kiedy nerwy brały nad nim górę. Po
chwili jednak delikatnie się uśmiechnął, głaszcząc palcami jej dłoń.
- Skarbie, co jest z nami? Nie chcę się tak denerwować, ale wciąż dajesz mi ku temu
powody. Zróbmy tak. Wrócę dzisiaj wcześniej. Ładnie się ubierz i pójdziemy na
romantyczną kolację. Wszystko załatwię. Ty za ten czas zwolnij tego chłopaka.
Będzie wspaniale – przytulił ją, delikatnie głaszcząc. – Obydwoje chcemy
dominować, ale wiedziałaś, kogo bierzesz sobie za męża. To był twój najlepszy
wybór. – zacisnęła palce na jego ramieniu. Kochała go, ale miała dość tej władczości
z jego strony. Zawsze był taki stanowczy. To bolało, że przed własną żoną nałożył tak
mocny pancerz i był miły, gdy chciał się kochać. Zresztą od zawsze był dominujący.
- Idź się umyj. Ja wezmę prysznic w drugiej toalecie – odparł nie do końca
zadowolony z zachowania żony.
„ –
O Haruno, co tu robisz sama? Zapomniałaś gdzie mieszkasz? – obwiódł ją
wzrokiem pełnym kpiny i czegoś co ją przerażało.
–
Uchiha daj spokój. Nie mam zamiaru z Tobą rozmawiać.
–
Dlaczego do starszego kolegi zwracasz się po nazwisku. Trochę szacunku –
podszedł do ławki, na której siedziała i usiadł obok niej zapalając papierosa.
Nienawidziła, gdy przy niej palono.
–
Po pierwsze nie jesteś moim kolegą, a po drugie zatruwasz mi powietrze. –
warknęła, po czym na nowo wlepiła wzrok w krajobraz przed sobą, aby go przenieść
na kartkę brulionu.
–
Ładnie rysujesz – odparł zaglądając przez ramię na jej dzieło, które zbliżało się do
końca.
–
Wow…komplement z twoich ust? Kto by pomyślał – zachichotała, nie świadoma
tego, że jej się cały czas przygląda.
–
Musisz się cieszyć, że kończę szkołę? – zagadał.
–
Nawet nie wiesz jak bardzo. Organizuje z tego powodu imprezę. Może wpadniesz?
– odparła z sarkazmem, na co się zaśmiał.
–
Za to cię lubię. Cięty języczek. Zawsze masz jakąś ciętą ripostę dla mnie.
–
Nie znam większego palanta niż ty, więc musisz to zrozumieć.
–
No właśnie nie rozumiem. Co ci się we mnie nie podoba? Te inne dziewczyny
wszystko by oddały, abym przynajmniej na nie spojrzał. A ty? Ty jesteś wyjątkowo
odporna na mój urok i taka zgryźliwa.
–
Uchiha naprawdę chcesz wiedzieć? – skinął głową, wydmuchując w jej kierunku
nikotynowy dym. Machnęła dłonią pod nosem, a następnie spojrzała mu w oczy –
Jesteś arogancki i chłodny. Masz wokół przyjaciół, ale nie wierzę by nawet twój
przyjaciel Naruto naprawdę cię znał. Wyglądasz na zagubionego chłopca, który ma
wszystkich gdzieś i chcę sprostać temu sam. Nie podoba mi się jak traktujesz
dziewczyny. Wyznają ci miłość, a ty wyśmiewasz je i odrzucasz. Wiesz jak trudno
jest komuś wyznać uczucia? Nie wiesz. Skąd możesz wiedzieć, ty nie masz uczuć.
Jesteś dupkiem, który widzi tylko własny czubek nosa, który…. – jęknęła kiedy
przyciągnął jej twarz do siebie i mocno pocałował. Był to bardziej zaborczy niż
namiętny pocałunek. Czuć było w nim smak papierosów. Tak tą nikotynową
śmierdzącą woń.
-… zawsze mam to, czego chcę – dokończył z błyskiem w oku, po czym wstał. –
Miałem nie iść na ten bal końcowy. Nie kręcą mnie takie zabawy, ale z drugiej strony
jak mógłby król szkoły nie pożegnać się. Nie mam zamiaru iść z jakąś głupią
dziewuchą, więc jestem pewny, że ty mnie zaszczycisz swoim towarzystwem.
–
Słucham? Ja cię Uchiha nienawidzę.
–
Tak? To tym lepiej będzie mi znieść twoje towarzystwo niż jakiejkolwiek innej
dziewczyny. – zaciągnął się papierosem, po czym zrobił krok w tył. – Wiesz, kiedy
jest bal, ubierz się ładnie. Przyjadę po Ciebie. Pamiętaj.
–
Ale ja… – położył palec wskazujący na ustach, a następnie uśmiechnął się i poszedł
w swoją stronę.”
Od czasu, kiedy się związali rzucił nałóg. Od jakiegoś czasu ciągle wspomnienia ją
nawiedzają. Spojrzała na papiery na swoim biurku, po czym nawet nie czytając
złożyła swój podpis na dole po lewej stronie. Życie prywatne niestety przekładało się
na jej pracę. Do takiego czegoś nie chciała doprowadzić, ale stało się.
- Co się dzieję Sakura? – zapytała granatowłosa kobieta, kładąc kubek gorącej
herbaty ziołowej przed Sakurą. Hinata Hyuga jej najlepsza przyjaciółka. To z nią
rozkręca swój kosmetyczny biznes. – Znowu twój mąż?
- Nie wiem, co się między nami dzieję, ale mam już tego dość – przetarła czoło – Źle
się czuje. Strasznie głowa mnie boli.
- Może migrena? Przynieść ci tabletki?
- Byłabym wdzięczna – odparła, a następnie westchnęła.
- Masz.- Hinata chwilę poszperała w torebce znajdując opakowanie tabletek, które
zawsze miała przy sobie.
- Dzięki – odebrała od niej białą tabletkę, poczym połknęła, popijając wodą.
- Ostatnio często zdarzają ci się gorsze dni. – zauważyła.
- To prawda, ale lekarz tylko przepisze mi jakieś prochy i tyle.
- Może chcesz namiary na bardzo dobrego lekarza? A po drugie lekarstwa mogą dużo
zdziałać. – powiedziała – Coś cię jeszcze gryzie. Nie ukryjesz tego przede mną.
- Sasuke chce, abym zwolniła Gaare – wypuściła z ust ciężkie powietrze, przecierając
gorące czoło – Oczywiście nie mam zamiaru tego robić.
- I dobrze. – odparła oburzona na myśl o tym co zażąda Uchiha. – On zawsze musi
się wtrącać. To jest nasze laboratorium. Nie pomógł nam nawet, gdy go prosiłaś o
wsparcie, a dlaczego, bo najlepiej to on by cię uwięził pod kluczem i nie pozwolił
spotykać z innymi. On chce cię mieć tylko dla siebie. Jak ty możesz znosić tą
zaborczość? To chore. – Sakura spuściła powieki, opierając twarz na dłoniach. Była
wymęczona.
Hinata przyjrzała się uważnie swojej przyjaciółce. Nigdy nie lubiła jej męża. Był
gburem i po ślubie wcale nie zmienił swojego stosunku do innych. Sakurze było z
nim dobrze, ale jak widać teraz znowu wraca ten egoistyczny dupek, który chce
wszystkim kontrolować. Ostrzegała ją przed nim, ale zakochała się. Zresztą on też
był w niej zakochany i to o wiele wcześniej niż ona zaczęła go żywić uczuciami.
Pamiętała jak dzisiaj ich pierwszą dłuższą rozmowę.
„
Myła dłonie w szkolnej toalecie. Niebieska farba nie chciała schodzić. Na Wiedzy o
Kulturze przygotowywali wielki plakat informujący o czwartym karnawale języka
angielskiego. Oczywiście nie obyło się bez zabawy, przez co jej dłonie całe stały się
niebieskie.
–
No nic. Może konserwator będzie miał jakiś rozpuszczalnik – szepnęła do siebie,
poddając się dalszemu szorowaniu. Strzepnęła dłonie, po czym wytarła ręcznikiem
jednorazowego użytku. Wyrzuciła resztki do kosza, a następnie opuściła toaletę.
–
Matko Boska – żachnęła przestraszona kładąc dłoń na klatce piersiowej – Uchiha co
ty tu robisz? – zapytała zła, widząc jak pali papierosa. – To jest szkoła nie możesz tu
tak palić. Zgłoszę cię.
–
Tylko spróbuj. Myślisz, że jak jesteś kuzynką Neji’ego to masz jakieś ulgi?
Przepraszam, ale nie – warknął odsuwając się od ściany, o którą cały czas był oparty.
Podszedł do niej blisko, po czym rzucił papierosa przed jej nogami. Odskoczyła, a on
z kpiącym uśmiechem zgniótł go nogą. – Chcę, abyś przekazała coś swojej
koleżance.
–
Nie jestem żadnym posłańcem.
–
Słyszałem, że Neji po szkole chce wyjechać za granice na studia, ale nie dla lepszej
Uczelni. Podobno Ten-Ten też wyjeżdża, a o ile wiem, jego rodzice już mu znaleźli
narzeczoną. Szkoda, gdyby coś takiego wydało się przed ich wyjazdem.
–
Uchiha, jesteś naprawdę podły.
–
Tak, to moja specjalność, więc jak będzie? Przekażesz jej to grzecznie? – zmierzyła
go wściekłym wzrokiem, ale w ostateczności nic jej się nie stanie jeżeli coś przekaże,
a w końcu nie chce, aby jej kuzyn miał kłopoty przez tego gbura.
–
A komu? Mam wiele koleżanek.
–
Sądzę, że jednak wiesz o którą mi chodzi. Sakura, chciałbym, abyś jej przekazała,
że ma przyjść o 16 pod pomnik I Hokage. Zrozumiałaś?
–
Nie rozumiem. –prychnęła – Dlaczego sam jej tego nie powiesz? Przecież to jakbyś
zapraszał ją na randkę – prychnął na te słowa.
–
Nie powiedziałem, że chcę, zabrać ją na randkę.
–
Tak to wygląda. Dlaczego się do niej przyczepiłeś? Skaczecie sobie do gardeł jak
szaleni i dlatego nie rozumiem skąd u ciebie takie zainteresowanie nią?
–
Niech cię to nie obchodzi. Może po prostu jest coś między nami, więc lepiej jej to
przekaż – warknął, po czym oddalił się, Już wtedy wiedziała, że zainteresowanie
Sasuke Sakurą jest związane z uczuciami.
Nie powiedziała wtedy Sakurze o tej randce, a zrobiła to dopiero dwie godziny, „po”,
kiedy zobaczyła go siedzącego przy pomniku I Hokage. Czekał w mrozie na Sakure.
To był jedyny raz, kiedy zrobiło się jej go żal. Poinformowała wtedy Sakure, która
gdy tylko się o tym dowiedziała była na nią zła i prosiła, aby nigdy więcej nie
podejmowała za nią decyzji. Sasuke, zachował się wtedy wylewnie. Jak się okazało
martwił się, ze coś jej się stało. Nie przyszło mu na myśl, że Hinata nie powiedziała
Sakurze spotkaniu. Pierwszy raz zagrała nie fair.”
***
Otworzył drzwi przed młodą czarnowłosą kobietą. Weszła z uśmiechem do
restauracji, po czym wraz z Uchihą ruszyła do stolika.
Odsunął jej krzesło, a następnie zasiadł naprzeciwko.
- Nie rozumiem, dlaczego chciała się Pani ze mną spotkać w restauracji. Mogliśmy
podpisać umowę w moim biurze. – zaczął.
- Lubię coś przegryźć przed tak ważną decyzją. – odparła zalotnie się uśmiechając.
- Decyzja została podjęta. Pani ojciec wyznaczył Panią jako swego pełnomocnika,
który ma podpisać umowę – wyciągnął teczkę. – Zróbmy to teraz.
- Może przejdziemy na „ty” – uśmiechnęła się uwodzicielsko, na co Uchiha
przekręcił oczami. – Jestem Lilli, a ty Sasuke, prawda?
- Tak, więc podpiszesz? – odparł pospiesznie.
- Zjedzmy coś. Jestem taka głodna – westchnęła, łapiąc za kartę menu, którą wręczył
jej kelner. Sasuke westchnął, po czym zwrócił swój wzrok również w kartę. Miał
dość tej kobiety, ale w końcu umowa jest najważniejsza.
- Poproszę Halibuta z sałatką mangową i białe wino. – Sasuke spojrzał na nią z
przekąsem za karty, po czym oddał ją kelnerowi.
- Ja poproszę kawę.
- Tylko kawę. Przepraszam, ale chyba przyszliśmy na lunch. – próbowała jak
najbardziej wyeksponować swoją atrakcyjność.
- Nie krępuj się, możesz jeść. Ja nie mam ochoty, później wychodzę z żoną na
kolację. – zmarszczyła brwi, po czym westchnęła uśmiechając się do kelnera. Kiedy
tylko odszedł złapała za teczkę i spojrzała na umowę.
- Ile to już jesteś z żoną? – zapytała niby bezinteresownie.
- Za niedługo będzie równe sześć lat.
- Hmm…to już dobry staż i co nadal jest dobrze w związku?
- Jest bardzo dobrze.- uśmiechnął się na myśl o swojej pięknej żonie.
- A dzieci macie?
- Nie.
- Jeszcze nie czy któreś z was zawodzi? – wkurzało go jej zainteresowanie, ale w
końcu nie nachodziła na zły temat. Wyciągnął z marynarki długopis i podsunął w jej
kierunku.
- Nie staramy się o dzieci. Jest nam dobrze bez nich.
- A co z firmą? Nie będzie dziedziczenia? O ile wiem z wiekiem coraz trudniej zajść
w ciąży. Po 35 wieku jajniki kobiety praktycznie przechodzą na emeryturę. – zaśmiał
się, co kobieta uznała za dobry początek. Nie miała zamiaru ukrywać swojego
zainteresowania. Mężczyzna wzbudzał w niej wiele ciekawych emocji. Trudno jest
znaleźć tyle pozytywów u jednego faceta, dlatego trudno byłoby się jej obejść
smakiem. Liczyła, że ta umowa przyniesie i jej zyski w formie miłego towarzystwa.
- Super, że się znasz, ale mało mnie to obchodzi. Mam młodszego brata, jego dzieci
zapewne zajmą później stanowiska w firmie.
- A twoja żona?
- Nie dyskutujemy na ten temat, ponieważ obydwoje wiemy, co jest dobre dla
naszego związku. – dodał na odczepnego, mając dość wtrącania się kobiety do jego
małżeństwa.
- Hmm…nie żartuj, że jesteś tak zazdrosny o żonę, że chciałbyś ją ograniczyć od
wszystkiego. Niemożliwe. – uśmiechnęła się – Przyznam szczerze, że miło by było
pogłębić nasze relacje. Bardzo mi się podobasz. Jesteś seksowny i emanujesz
tajemniczością, co sprawia, że chciałabym cię uwieść – Sasuke uśmiechał się
szyderczo na te słowa – Jednak w takim razie widzę, że mogę nic nie zdziałam.
Jestem tym mało zachwycona, ale pomyśl żona nie musiałaby niczego wiedzieć, a ty
byś mógł ze mną urzeczywistnić swoje fantazje – uśmiechnęła się zachęcająco
poprawiając kosmyki czarnych włosów.
- Bardzo lubię osoby, które przechodzą do konkretów, jednak na tym tyle. Wybacz,
ale nie kręcisz mnie. Nawet przez myśl mi nie przeszło o romansie. Kocham swoją
żonę i spełnia moje wszystkie fantazje. Jest doskonałą kobietą – przyglądała mu się
przez dłuższy czas, a następnie westchnęła i podpisała umowę. Poczuła się urażona
tymi słowami, ponieważ wiedziała, że robi wrażenie na mężczyznach, dlatego też z
porażką trudno było się godzić.
- Nie mam, co się do niej równać, prawda?
- Dokładnie – odparł, co nie bardzo ją zadowoliło, ale w końcu odpuściła.
- To może jednak coś zjesz? – spojrzał na zegarek, a następnie westchnął.
- No dobrze, coś lekkiego. – uśmiechnęła się, po czym oddała mu umowę.
***
- Muszę być dzisiaj wcześniej w domu. Sasuke zaprosił mnie na kolację, więc nasz
wypad nie będzie zbyt długi.
- A tam. Każda minuta będzie dobra. Wyciągniemy Ino i przejdziemy się do Galerii.
Jak już idziesz na kolację z mężem to musisz sobie coś ładnego kupić – uśmiechnęła
się, Sakura popierała ją. Ostatnio była zbyt zajęta swoim laboratorium i przemęczona
na jakiekolwiek zakupy. Umówiła się na wizytę do lekarza, którego poleciła jej
Hinata. Za cztery dni miała stawić się w prywatnej klinice. Pewnie do tego czasu już
jej przejdzie. Zawsze tak jest.
- Oj…- spojrzała tam gdzie jej przyjaciółka i rozszerzyła oczy widząc swojego męża
wychodzącego z jakąś elegancką kobietą z restauracji. Szybko się skryła za murkiem,
ciągnąc za sobą granatowłosą przyjaciółkę. Spoglądała na męża, który otworzył
drzwi przed kobietą do swojego samochodu, a chwile później sam znikł za miejscem
kierowcy. Czyli to tak wygląda jego praca? Ostro przeszyło ją w brzuchu, i
natychmiast zemdliło. Oparła się o ściankę szybko oddychając. – Sakura wszystko w
porządku? – Hinata przyjrzała się koleżance, kładąc swoją dłoń na jej czole. – Jesteś
blada jak ściana. Przepraszam, powinnam być bardziej taktowna.
- Chciałabyś coś takiego przede mną zataić? – uśmiechnęła się smętnie – Ciągle
późno przychodzi i mówi mi, że jest zajęty pracą. Jeżeli ona tak wygląda to ja się nie
dziwię, czemu nie jest mu spieszno do domu.
- Sakura…- przesunęła kosmyki jej włosów na prawą stronę – Chodź…kwiaciarnia
Ino już niedaleko. – Sakura przetarła oczy, a następnie głośno wzdychając ruszyła za
przyjaciółką.
- Myślisz, że on mnie zdradza? – była przygnębiona, a Hinata czuła taki sam ból jak
ona. – Wiem, że nie mogę tego teraz obiektywnie ocenić. Może to nie jest to, co
myślę, ale…nic mi o tym nie powiedział. Jeżeli jest tak bardzo zapracowany, to skąd
ma czas na spotkania z kobietą? Kim ona jest? Jakaś pracownica? Nie wiem, co o
tym myśleć. A gdybym chciała porozmawiać o tym z Sasuke pewnie skończy się na
kolejnej kłótni – zatkała usta, czując okropną gorycz.
- Nie wiem, co masz myśleć. Nie powinnaś pytać mnie. Ja nie lubię Sasuke i to się
nie zmieni.
Sakura od razu wyszła na zaplecze w kwiaciarni, aby skorzystać z toalety. Nie dobrze
jej było, a zimne dreszcze nadal przechodziły po jej ciele. Kocha Sasuke tak bardzo.
Nie wyobraża sobie życia bez niego, ale co to było?
- Co jej jest? – blond włosa kobieta odstawiła bukiet kwiatów. Ino Sagawi
właścicielka kwiaciarni i szczęśliwa żona i matka.- Wygląda jak trup.
- Od dawna dziwnie się czuje.
- Weź ty może Sakura jest w ciąży – uśmiechnęła się, a następnie zaprosiła Hinate
również na zaplecze.
- Nie sądzę. Widzieliśmy Sasuke z jakąś kobietą. – powiedziała Hinata.
- No i co z tego? – spojrzała na nią ze zdziwieniem – Wody? Soku?
- Kawę jakbyś mogła.
- Okay. Wracając do tego; myślisz, że Sasuke mógłby zdradzić Sakure? Niemożliwe.
- Skąd taka pewność? Zaniedbuje Sakure. Mówi, że ma natłok pracy, a przecież jest
szefem. Może zlecić, komu chce prace, a teraz widzimy go z jakąś czarnowłosą
modnisią.
- Powtarzam i co z tego? Skąd wiesz, w jakiej sprawie się z nią spotkał. W końcu za
tydzień urodziny Sakury. Może coś kombinuje.
- Nie wierzę. Dlaczego w restauracji? Czemu ją odwiózł? – blondynka położyła
filiżankę przed Hinatą, po czym nasypała jedną łyżeczkę kawy. Następnie ruszyła do
czajnika.
- Hinata znam dłużej Sasuke niż wy. Chodziłam z nim do klasy od podstawówki. Ty
poznałaś go w gimnazjum, a Sakura dopiero w liceum. Jeżeli jednak Sakura myśli, że
Sasuke ją zdradza, to naprawdę oszalała, bo to przecież ona najbardziej powinna
wierzyć w ich miłość.
- To nie ma znaczenia ile go znam. Dla mnie był zawsze gburem i nie cieszę się do
dzisiaj z tego, że Sakura jest jego żoną. Bałam się, że ją skrzywdzi i co zrobił…
popatrz tylko jak mizernie wygląda.
- Słuchaj – Ino wtrąciła się, łapiąc za miseczkę z ciasteczkami. – Kochałam się w
Sasuke jak wszystkie inne dziewczyny. Tak; wiem ty nie należałaś do nich. Popatrz
Sasuke nigdy nie kręcił się przy żadnej dziewczynie. Każdą odrzucał. Wiem, że robił
to okrutnie, ale przynajmniej nie dawał im złudnej nadziei. Sasuke był samotnikiem.
Nie miał dziewczyny ani razu. Byłam totalnie zazdrosna, kiedy się zainteresował
Sakurą. To dla mnie było widoczne na pierwszy rzut oka. W końcu zaczął się jakąś
dziewczyną interesować. Zaczepiał ją, ale w jego zachowaniu było to coś innego.
Otwierał się dla jakiejś dziewczyny. Ja wiedziałam, że oni będą razem. W końcu
Sakura nie mogłaby mu się długo opierać. Hinata nie lubisz go, dlatego widzisz coś,
co chciałabyś widzieć.
- Nie prawda. Nie chcę, aby Sakura cierpiała.
- To nie wygaduj takich głupot – odparła, a następnie zerknęła w kierunku toalety, z
której wyszła Sakura – Już ci lepiej?
- Tak. Mogę wody?
- Jasne – podeszła do półki, z której wzięła szklankę i butelkę nie gazowanej wody –
Coś się stało?
- Chciałyśmy, abyś poszła z nami na zakupy, ale nie widzę sensu. Chyba nie pójdę na
kolację z Sasuke. Źle się czuję. – Ino westchnęła, grożąc wzrokiem Hinacie, która
musiała ją napełnić podejrzeniami.
- Oszalałaś? Sasuke pewnie przygotował coś wspaniałego. Musisz kupić sobie jakąś
seksowną kieckę.
- No nie wiem – przetarła czoło, a następnie otworzyła butelkę i nalała sobie do
szklanki. – Źle się czuje.
- Ciekawe, z jakiego powodu? – spojrzała stosownie na Hinate, która tylko
przekręciła oczami. Zdegustowana ironią blondwłosej koleżanki. – Słuchaj może
uznaj to za jakąś namiętną randkę. To doda pikanterii waszemu związku –
uśmiechnęła się – Zaraz wszystko wytłumaczę mojej prawej ręce i wychodzimy na
zakupy.
- Ale…
- Nie ma ale Sakura. Przyszłyście tutaj i musimy to wykorzystać. Poza tym twoje
perfumy są boskie – Sakura delikatnie się uśmiechnęła – Jestem pewna, że za
niedługo wybijecie się na szczyty.
- Gdyby Sasuke nam pomógł to już dawno mogłoby tak być – odparła z cichym
westchnięciem. – Chodźmy, więc do tego Centrum. – Ino uśmiechnęła się, po czym
zrzuciła fartuch. Może naprawdę źle to zrozumiała.
***
Po godzinnej przechadzce po Centrum w końcu znalazły to, co szukały. Czerwona
obcisła sukienka na grubszych ramiączkach z dekoltem w serduszko. Ładnie opinała
nienaganną figurę różowowłosej.
- A jaką fryzurę zrobisz?
- Koka.
- No nie żartuj. Nie idziesz na spotkanie biznesowe, tylko na randkę ze swoim
mężem. Włosy rozpuść, delikatnie wylokuj. Sasuke zawsze miał bzika na twoim
punkcie, kiedy widział jak bawisz się swoimi włosami. – zachichotała, a Sakura tylko
pokręciła zażenowana głową. – Dzisiaj bądź kokietką.
- Nie mam nawet siły na to.
- Sakura….- przeciągnęła jej imię.
- No dobra będę kokietką. Namiętna jak szalona. – uśmiechnęła się kąśliwie.
***
Rozburzyła dłonią delikatne falowate włosy, przyglądając się swojemu odbiciu w
lustrze. Konturówką oprawiła swoje wargi, a następnie chwyciła za czerwoną
szminkę, którą pomalowała usta. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Wyglądała
fantastycznie i uwodzicielsko. Oczy, który były jej największym atutem zostały
podkreślone czarnym cieniem i tuszem. Przejechała dłonią po swojej smukłej
sylwetce, a następnie wyszła z toalety.
Sasuke tak jak obiecał przyszedł dzisiaj wcześniej i czekał na nią w salonie.
Odrzuciła od siebie obraz Sasuke z inną kobietą. Nie chciała się gnębić ani o tym
rozmawiać. Dzisiaj jest ich dzień. Od dawna nigdzie nie wychodzili. Co chwile było
coś ważniejszego od ich życia małżeńskiego.
Zeszła po schodach, po czym ruszyła do salonu.
- Sasuke, jestem gotowa – odparła, a na jej ustach pojawił się uśmiech, kiedy
zobaczyła w jego oczach to szaleńcze umiłowanie i pożądanie.
- Wyglądasz obłędnie – powiedział podchodząc do mnie z bukietem róż. Odebrała od
niego, a następnie delikatnie musnęłam jego usta, wycierając ślady szminki na jego
wargach.
- Nie musiałeś.
- Moja piękna żona zasługuje na wszystko, co najlepsze. – przejechał opuszkami
palców po jej policzku, a następnie wystawił ramie w jej kierunku.
Pamiętał jak ją pierwszy raz zobaczył.
„
Odebrał piłkę od kolegi z drużyny, po czym wykonał doskonały wsad i wrzucił
piłkę do kosza. Żaden przeciwnik nie potrafił go zatrzymać. Był najlepszy!
Dryń….
–
44:20. Drużyna szkoły I Hokage wygrywa!
–
Yeeh… – przybili mu piątki, poczym zbiegli z boiska ustępując miejsca maskotce i
cheelederką.
–
Świetna gra – pochwalił ich trener – Sasuke jak zwykle mnie nie zawiodłeś –
uśmiechnął się chytrze, a następnie otworzył butelkę z wodą i wypił pół jej
zawartości.
–
Idę do szatni.
–
Nie popatrzysz na te słodkie tyłeczki? – brązowowłosy chłopak wskazał dłonią na
cheelederki, które kręciły tyłkami w krótkich spódniczkach na wszelakie stron; przy
tym ruszając dłońmi w których trzymały niebiesko białe pompony.
–
Nie mam ochoty – odparł, po czym ruszył pod widownią, korytarzem do szatni,
gdzie znajdowały się damskie i męskie szatnie całej szkoły.
- Masz ładne te włosy. Naprawdę naturalne?
–
Tak, często uważali mnie za dziwoląga jak byłam mała. Oczywiście jak sylwetka mi
się poprawiła, a piersi urosły to chłopcy oczywiście od razu zmienili o mnie zdanie.
–
No, bo jesteś bardzo ładna, więc nie chcę mi się wierzyć, że ktokolwiek mógłby cię
uważać za nieatrakcyjną.
–
Małe dzieci inaczej postrzegają innych. – przystanął przy damskiej szatni
zaciekawiony rozmową. Jakaś nowa uczennica, że dziewczyny tak ją wypytują? –
Większość facetów to szowinistyczne świnie. Gdzie teraz są? Oczywiście patrzą na
wirujące majtki cheelederek. – kąciki ust podniosły mu się do góry, kiedy usłyszał jej
kpiący głos. – W mojej byłej szkole byłam cheelederką, ale jednak to marnowanie
czasu, a do ciebie przykleja się etykietka puszczalskiej.
–
Nie odważyłabyś się tego powiedzieć pierwszemu napotkanemu chłopakowi. Tak
się zgrywasz – rozpoznał głos Ten-Ten.
–
A zakład. Mówię to, co myślę. Zaraz się tu zejdą te bydlaki. – usłyszał kroki. Cofnął
się o krok, ale dalej nie ruszył – Pierwszemu, którego teraz napotkam powiem, że jest
szowinistyczną świnią, która….- otworzyła drzwi, a wtedy ją zobaczył. Długowłosa
różowowłosa dziewczyna poprawiająca koszule mundurku. I może przysiąc. Ani
biust, ani te długie nogi nie zaćmiły jego umysłu, tylko te piękne zaskoczone zielone
oczy. Nie dał jednak po sobie poznać, jakie wrażenie na nim zrobiła.
–
O fuck, przecież to Sasuke Uchiha z trzeciej klasy. – żachnęła jakaś dziewczyna
piskliwym głosem.
-…która?– spojrzał na nią z przekąsem, wiedząc, że nie odważy się dokończyć.
Jednak ku jego zdziwieniu to zrobiła.
–
Która jest takim frajerem jak ty – warknęła – Jak można podsłuchiwać dziewczyny
w szatni. Odbiło ci?
–
Słucham?
–
Jeszcze głuchy jesteś? Macie chyba gorszych kolesi niż ja miałam w byłej szkole.
–
Sakura z nim się nie zadziera – odparła przez zęby granatowłosa dziewczyna.
–
Więc imię dziwnej dziewczyny o różowych włosach to Sakura? Lepiej posłuchaj
koleżanki i kończ szczekać. – prychnęła i przekręciła oczami, po czym przeszła obok
niego. Chciał ją złapać za nadgarstek, ale wyczuła to i w porę uniknęła jego dotyku.
Uśmiechnęła się chytrze jakby osiągnęła, więcej, na co liczyła.
Zrobiła wtedy na nim ogromne wrażenie. Nikt z nim nie zadzierał i to dosłownie. A
ona nawet wiedząc, że nie powinna non stop to robiła. Od razu wiedział, że jest dla
niego idealna i musi ją mieć.”
Zachichotała, karmiąc go truskawkami obtoczonymi bitą śmietaną, po czym
przytuliła się do jego ramienia. Siedzieli w ekskluzywnej restauracji. Specjalnie
zarezerwował stolik w odludnym miejscu. Kanapa obita białą skórą, wszystko było tu
z najdroższego wyposażenia. Zawsze zabierał ją w takie miejsca.
- Tęskniłam za naszymi wyjściami – powiedziała, kładąc dłoń na jego kolanie i
powolutku kierując się do góry.
- A ja za tą twoją namiętnością – objął ją za szyję i przywarł ustami do jej warg.
Namiętnie pieścili swojej usta, chcąc jak najszybciej wyskoczyć z ubrań i przywrzeć
do siebie ciałami. Przejechała stopą po jego nodze, wciskając się między jego nogi.
- Jeżeli jesteśmy już po deserze… – uśmiechnęła się słodko, rozpinając jeden z
górnych guzików jego koszuli. Czuła jego gorący oddech na szyi. Przyspieszony.
Podniecony. Sama również była rozgrzana.
- Czas na kolejny deser. – położył dłoń na jej pośladkach.
***
Jęczała odchylając głowę do tyłu. Mocno nogami oplatała go w pasie z dłońmi
zawieszonymi na jego szyi. Strumienie wody delikatnie spływały po ich nagich
rozpalonych ciałach, które zespolone w miłosnym uścisku wydawały z siebie dzikie
odgłosy.
Oparł jej plecy o ścianę wyścieloną dekoracyjnymi płytkami, zaciskając spragnione
usta na jej wargach. Coraz mocniej poruszał biodrami dążąc do osiągnięcia orgazmu.
- Nie przestawaj – szepnęła do jego ucha, opierając się o jego ramiona.
Nagle zawyła głośno nieruchomiejąc. Głośno oddychała wsłuchując się w jego jęk
euforii. Oparł się o ściankę trzymając ją mocno przy sobie.
- Cudownie – wyszeptał, uśmiechając się. Zeszła z niego, po czym spojrzała na jego
twarz. Przejechał palcami po jej mokrych włosach, a następnie nachylił się i ucałował
ją, opierając czoło o jej. Zjechała dłonią po jego muskularnej klacie, a następnie
zakręciła kurek.
- Chodźmy do łóżka – szepnęła, cicho dysząc, kiedy zaczął ustami pieścić jej szyję,
coraz niżej schodząc ku pełnym piersiom.
Podniósł ją, po czym wyszedł z toalety kierując się do wielkiego łoża. Położył ją
delikatnie na środku, po czym zaczął obdarowywać całe jej ciało pieszczotliwymi
pocałunkami.
Z rozkosznym jękiem odleciała wspomnienia swojego pierwszego razu z Sasuke.
Było tak samo fantastycznie jak teraz.
„
Zaśmiali się wbiegając do jego pokoju akademickiego. Całowali się, badając
dłońmi swoje ciała. Położył dłoń na jej udzie i podciągnął do góry spódniczkę,
wodząc po jej zgrabnym ciele.
–
Marzę o tym od dawna – przyznał się, zaciskając dłonie na jej jędrnym tyłeczku.
–
To nie przestawaj, tylko spełnij nasze fantazje – jęknęła, kiedy szybko ściągnął jej
bluzkę rzucając ją w kąt. Całował jej piersi, a następnie złapał w pasie, kierując się w
kierunku łóżka.
To była najwspanialsza chwila w ich życiu”
***
- Pani Haruno zapraszam do gabinetu. – z pokoju wyszedł lekarz po 40, po czym
kiedy różowowłosa kobieta weszła do pokoju, zamknął za nią drzwi. – Co Panią do
mnie sprowadza? – uśmiechnął się wskazując miejsce przed swoim biurkiem. Sam
zaś zajął miejsce na swoim fotelu.
- Dziwnie ostatnim czasem się czuje.
- Czym to się objawia?
- Boli mnie brzuch, często oddaje posiłki. Może to coś z pęcherzem, ponieważ często
oddaje mocz.
- Głowa też często Panią boli?
- Tak, bardzo często. Nie biorę żadnych leków, bo nie chcę sobie jeszcze bardziej
zaszkodzić.
- I bardzo dobrze. Niech mi Pani powie, a jak życie intymne przebiega? Ma pani
stałego partnera.
- Tak, męża. Sypiamy regularnie. Mamy udane życie seksualne.
- Rozumiem, ale niech mi Pani powie, czy ma Pani większy pociąg seksualny? Czy
ostatnim czasem nie wzrósł Pani popęd – odchrząknęła. Ostatnim czasem miała
straszny apetyt na seks, co chwile by to robiła. Zdarzyło się jej nawet wczoraj, że
poszła do pracy Sasuke, aby ją tylko wziął na swoim biurku. I zrobił to nie raz. Widać
odpowiadał mu ten stan, a ona szczerze powiedziawszy nie wiedziała, co wywołało u
niej taką chcicę.
- To prawda, ostatnim czasem to najlepiej nie wypuszczałabym męża z łóżka –
uśmiechnął się, po czym zaczął coś wypisywać na kartce. – Już wie Pan, co mi jest?
- Tak domyślam się, ale musi to Pani potwierdzić. A ja Pani nie mogę pomóc –
podsunął jej kartkę. Sakura złapała ją w dłoń i ścisnęła brwi nie mogąc się rozczytać.
– Tutaj ma Pani wizytówkę do najlepszego ginekologa.
- Ginekologa? – odebrała z jego rąk wizytówkę wlepiając w nią zdziwione oczy.
- Wszystkie objawy na to wskazują. Dziwne, że Pani się nie połapała. Kobieta,
przecież od razu wyłapuje takie sygnały.
- Ale zabezpieczamy się. Znaczy ja biorę tabletki antykoncepcyjne.
- Na pewno systematycznie?
- Tak, ja… – zacięła się wspominając ostatnie tygodnie. Była wściekła na Sasuke i
rozgoryczona tym jak się zachowuje, dlatego odstawiła tabletki nie chcąc wpuszczać
go do łóżka. Jednak i tak to robili, ponieważ Sasuke zawsze ma to, co chce. Ale
głupio się zachowała. Tabletek w ogóle nie można odstawiać.
- Nie cieszy się Pani?
- Ja nigdy nie rozmawiałam z mężem o dzieciach – przyznała się.- Nie wiem jak
zareaguje.
- A jak może zareagować? Do szczęścia tylko dziecka wam brakowało. Na pewno
będzie szczęśliwy. Ja wręcz piałem z radości. Nie będę gratulował za wcześnie, ale
mam nadzieję, że dostanę informację z pozytywną wiadomością – wstała, po czym
pożegnała się z nim.
***
Pierwsze, co zrobiła to poszła do apteki kupić dwa testy ciążowe różnych marek.
Musiała mieć pewność, a ginekolog przyjmie ją dopiero jutro. Nie mogła jednak tyle
czekać w nieświadomości.
Spojrzała na pozytywne wyniki obu testów. Naprawdę była w ciąży. Jakie to dziwne,
że się wcześniej nie skapnęła.
Od razu, gdy się o tym dowiedziała, postanowiła pojechać do pracy Sasuke. Musiała
mu to powiedzieć bez owijania w bawełnę. Chociaż dla niej był to duży szok, teraz
pojęła, że wkrótce będzie matką i cieszyła się z tego. To może naprawdę odmienić ich
życie i dodać uroku ich rodzinie. Bo w końcu byliby kompletną rodziną.
Wyszła z windy, po czym ruszyła do gabinetu jej męża. Nie było sekretarki, dlatego
złapała za klamkę i uchyliła drzwi.
- Gratuluje ci stary. Jak mu daliście na imię?
- Shon – odezwał się jego przyjaciel. Sakura weszła po czym z uśmiechem przywitała
się z przyjacielem Sasuke.
- O kochanie – Sasuke wstał i ucałował Sakure w usta – Kiba właśnie chwalił się, że
jego żona urodziła synka.
- Naprawdę? Gratulację – uścisnęła jego dłoń i ucałowała w policzek.
- No teraz pora na was – Powiedział zaczepnie. Sakura wyczuła w tym dobrą chwile
na przekazanie Sasuke nowiny, jednak jego słowa ją w tym powstrzymały.
- My nie chcemy mieć dzieci. To 18 lat niańczenia. Dwa lata są najgorsze, ale później
na pewno nie jest lepiej. – cała radość uleciała z jej ciała. Nie potrafiła spojrzeć mu w
twarz.
- A to wy nie chcecie mieć dzieci? Dziwni jesteście. Przecież Sakura nie stracisz swej
figury – zaśmiał się – Tam trochę przytyjesz jak moja żona, ale dobry fitness i to
zrzucisz.
- Nie o to nam chodzi, tylko o wolność. Lepiej jest tak jak teraz. Ani mi ani Sakurze
dziecko nie jest potrzebne do szczęścia, prawda kochanie? – uśmiechnął się,
spoglądając w jej zdziwione oblicze. – Przyszłaś po to, co wczoraj? – zasugerował z
błyskiem w oku.
- To ja lecę – odparł Kiba, po czym opuścił gabinet.
- Mam zamknąć gabinet? – uśmiechnął się.
- Nie. Ja chciałam się zapytać, czy będziesz dzisiaj na kolacji. Robię twoje ulubione
danie.
- Oczywiście, że będę – przytulił ją, a następnie zaczął obdarowywać usta
pocałunkami. Oderwała się jednak szybko i ruszyła do wyjścia.
- Będę na ciebie czekać. Pa kochanie. – spojrzał na nią dość zdziwiony, po czym
podszedł do okna z którego miał dobry widok na wychodzących z firmy. Zaraz
pojawi się tam jego żona.
***
Wiedziała, że musi mu to powiedzieć, ale dni mijały, ona się oddalała, a Sasuke nie
wiedział, z czego to wynika. Nabierał wtedy okropnych podejrzeń, a wszystko przez
to, że z początku była cholernie namiętna, a teraz stała się zimna jak lód. Taka
niedostępna i podenerwowana.
- Proszę usiąść – wskazał na fotel przed swoim biurkiem – Czego Pan się
dowiedział?
- Zrobiłem zdjęcia. Nie sądzę by miała romans, chociaż nie można też tego
wykluczyć Często dobrze się kryją. – ten detektyw był cholernie irytujący. Wcale nie
wnikał w sprawę, gadał zagadkami i ciągnie kasę.
- Jeżeli Pan wie tyle co ja, to chyba muszę zakończyć naszą współpracę. Znajdę
kogoś bardziej doświadczonego i przykładającego się do swojej pracy.
- Ja się przykładam. Naprawdę – odparł, a następnie ze swojej szarawo-niebieskiej
teczki wyciągnął plik zdjęć. – To nim Pan się martwi? – Sasuke złapał za zdjęcia i
spojrzał na pierwsze, które przedstawiało Sakure rozmawiającą z czerwonowłosy
chłopakiem. Kolejne przedstawiało jak się przytulają, a następne jak całuje ją w
policzek. Co za sukinsyn?! Zacisnął palce na fotografiach, po czym wstał.
- To mi wystarczy.
- Ale tak jak mówię, te zdjęcia… – detektyw chciał przekazać mu ważną informację
na temat zdjęć, jednak Sasuke już nie słuchał. Dla niego to był już największy
dowód. Wypisał czek, po czym rzucił świstek w kierunku detektywa, któremu na usta
cisnęły się słowa.
Prawie wyrzucił detektywa z swojego gabinetu, sam wychodząc w pośpiechu.
***
Wsiadł do samochodu. Odpalił silnik i z piskiem opon wyjechał z parkingu z pod
małego przedsiębiorstwa Sakury. Był wzburzony, kiedy jej tam nie zastał. Wściekłość
i żal za to, czego się dowiedział sprawiały, że nie myślał racjonalnie. Jedynego, czego
chciał to rozprawić się z żoną i rozwalić mordę temu gnojowi.
Podjechał pod dom i nawet nie wjechał do garażu. Zostawił samochód i szybkim
krokiem wbiegł do domu.
- Sakura!! – krzyknął szybkim krokiem spinając się po schodach – Sakura!
- Sasuke….tak wcześnie? – była zdziwiona, ale chwile później uśmiechnęła się
delikatnie. Nie zważał na to, gdy tylko spostrzegł, że wyszła z sypialni w swoim
krótkim satynowym szlafroczku. Z dzikim jękiem dorwał się do niej mocno łapiąc ją
za ramiona. – Auć…to boli.
- Głupka sobie ze mnie robisz?! Gdzie ten sukinsyn jest?!! Gdzie?!
- Przestań krzyczeć. Słyszę cię, ale nie wiem, o co ci chodzi.
- Ty już nie udawaj – popchnął ją mocno, tak, że uderzyła głową o ścianę. Jęknęła z
bólu, łapiąc się z tyłu za głowę, a następnie powędrowała wzrokiem za nim. Odsunął
się od niej i szybko wbiegł do sypialni. – Gdzie ten sukinsyn?! – poszła za nim, nie
rozumiejąc o co mu chodzi. Przerzucał ubrania w szafie. Rozwalił posłanie na łóżku,
a następnie spojrzał na okno balkonowe. Wyszedł, po czym wrócił patrząc na nią z
nienawiścią. – Uciekł tchórz?
- Sasuke…. – wyszeptała jego imię błagalnie.
- Odsunęłaś się ode mnie. Przestaliśmy się kochać. Zacząłem coś podejrzewać, ale
teraz mam dowody na to, że mnie zdradzasz…
- Nie zdradzam cię. – zaprotestowała szybko. – Coś ty sobie wmówił Sasuke?
- Ty cholerna… – powstrzymał się od całkowitego zbrukania jej.
Płonąc gniewem, złapał ją boleśnie za ramiona i wpił się w jej usta. Nigdy nie był aż
tak zły. Nigdy aż tyle wściekłości nie kierował w jej stronę. Co się stało? Odepchnęła
go, po czym spoliczkowała. Nie sądziła, że jej odda. Bolesny siarczysty policzek.
Jego dłoń odbiła się na jej twarzy. Spojrzała na niego z niedowierzaniem łapiąc się za
piekące miejsce. Również jakoś dziwnie na nią spojrzał, jakby nie do końca wierzył
w to, co zrobił. Szybko włożył dłoń do marynarki, po czym wyciągnął z niej zdjęcia,
które rzucił jej pod nogi.
- Przez niego mnie odrzucasz? – upadła na kolana, patrząc na zdjęcia przez które tak
niesłusznie ją potraktował. Co to ma być? Dlaczego?
- Skąd to masz? – zapytała, patrząc na zdjęcia.
- A czy to ważne? Mnie interesuje, od kiedy przyprawiasz mi rogi.
- Śledzisz mnie? – zapytała, nadal nie mogąc pojąć, że ją spoliczkował. Pierwszy raz
użył wobec niej taką przemoc.
- Już ci mówiłem, że mąż musi wszystko wiedzieć o żonie. A ostatnim czasem się ode
mnie oddaliłaś, teraz już wiem, jaki był twój powód. Nie rozumiem tylko, czemu taki
goguś? Nie stać cię na nic lepszego…
- Gaara to tylko kurier.
- Mówiłem, abyś go zwolniła.
- Nie masz prawa mi mówić, jakich mam pracowników. Ja się nie wtrącam, kiedy ty
z pracownikami chodzisz do restauracji – spojrzał na nią ze zdziwieniem, a następnie
prychnął.
- To córka mojego wspólnika o którego walczyłem. Podpisałem przy niej umowę. I
tyle. Prawda, piękna kobieta mógłbym się skusić, ale nie chciałem, bo mnie nie
interesowała. A ty….? Mam ochotę cię rozszarpać na przemian się z tobą kochać –
zazgrzytała zębami słysząc to, po czym delikatnie dotknęła brzucha, martwiąc się o
swoje dziecko. Teraz już była pewna, że Sasuke nie byłby dobrym ojcem.
- Wiesz, jaka dzisiaj jest data?
- A co to ma do rzeczy. Chcesz mi zdradzić, w jakie dni się z nim spotykałaś?
- Dzisiaj jest 28 marca. Moje 29 urodziny. Nie wszyscy o nich zapomnieli. W pracy
złożyli mi życzenia i kupili tort. Źle się jednak poczułam i wróciłam do domu.
Wzięłam prysznic i ubrałam szlafrok. Nie było tu żadnego mężczyzny, a osoba która
robiła te zdjęcia szkoda, że nie ujęła w kadrze pozostałych osób, które składały mi
życzenia. – wstała, po czym ruszyła do toalety, aby zobaczyć swoją twarz w lustrze.
Sasuke uklęknął, po czym spojrzał jeszcze raz na zdjęcia, które z przekleństwem
potargał. Wprawdzie detektyw chciał mu coś jeszcze przekazać, ale dureń powinien
to zrobić od razu. Po co w ogóle dawał mu zdjęcia, które się tu nie zgadzają.
- Kochanie…przepraszam, że zapomniałem – oparł się o framugę drzwi, patrząc na
jej policzek na którym była czerwona plama od jego dłoni – Wybacz mi.
- Nigdy mnie nie wysłuchasz. Zawsze wolisz sam dochodzić do pewnych rzeczy.
Szkoda, że w większości są kłamstwem.
- Przepraszam cię kochanie – podszedł do niej i delikatnie ucałował w ramie –
Zabiorę cię gdzie tylko chcesz. Puśćmy to w niepamięć.- samotna łza spłynęła po jej
policzku. Nie przejął się tym, a tylko objął ją w pasie, składając pocałunki na jej szyi.
Jak zwykle. Problem = seks.
***
Miała już dość. Nie miała ani trochę przestrzeni. Wszędzie się kręcił. Przyjeżdżał po
nią z pracy. Odwoził ją. A na plecach zawsze czuła czyjeś spojrzenie. Wiedziała, że
wynajął kogoś, aby ją śledził. Było coraz gorzej, a jeszcze do tego dochodziła ciąża.
Sasuke nie byłby z tego powodu szczęśliwy. Tyle raz już słyszała jak źle mówił o
dzieciach. Uważał ich za problem i nie chciał ich. Więc co miała zrobić? Na pewno
nie zgodziłaby się na skrobankę. Jest przeciw aborcji. Dziecko urodzi i wychowa.
Jednak coraz częściej przyłapywała się na tym, że gdy myślała o życiu, w którym
będzie jej dziecko, to nie będzie Sasuke. Coraz ciężej się jej z nim żyło.
Nikomu nie powiedziała, że jest w ciąży. Jeszcze nie było widać, dlatego chciała tą
wiadomość jak najdłużej zostawić dla siebie.
- Cześć kochanie. Co tak ładnie pachnie? – uśmiechnął się całując ją w policzek.
- Chciałabym z Tobą porozmawiać – odparła, odwracając się w jego kierunku.
Sasuke zmierzył ją wzrokiem, po czym ściągając marynarkę usiadł na krześle.
- Co jest? – zapytał zatasając rękawy. Sakura usiadła naprzeciwko niego obarczając
go niepewnym wzrokiem.
- Zauważyłeś chyba, że ostatnio jest między nami dużo spięć?
- Nie zauważyłem. Jest nam przecież dobrze. Inaczej myślisz? – zauważyła jak splótł
dłonie na stole. Mocno zaciskał palce. Widziała jak kibicie mu zbielały.
- Chodzi o to, że nie potrafimy się porozumieć. – bała się. Nie wiedziała czy to dobry
pomysł, ale musiała coś zrobić.
- Nie wydaje mi się.
- Sasuke proszę cię. Nie udawaj.
- Jeżeli masz coś do mnie to powiedź to teraz. O co ci chodzi?
- Myślę, że dobrze by nam zrobiło, gdybyśmy, chociaż na kilka dni odpoczęli od
siebie. Pojechałabym do ciotki – odważyła się powiedzieć, wiedząc, że Sasuke może
wybuchnąć. Jakim cudem tak ją zdominował? Przecież była taka niezależna, a teraz
czuje się od niego uzależniona, a przede wszystkim całkowicie zdominowana.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? – wstał, przechadzając się nerwowym krokiem –
Myślisz, że tak po prostu pozwolę ci wyjechać do ciotki? Chcesz mnie zostawić, bo
co? Mamy chwilowy problem, a ty już uciekasz do tej starej jędzy? Kpisz ze mnie?
Nie jesteśmy nastolatkami, aby tak się zachowywać. Nie pozwalam ci na to – oparł
się o blat stołu mierząc ją wściekłym wzrokiem. Wstrzymała to godnie, po czym
również wstała.
- Nie chcę separacji.
- Bo nie będzie żadnej separacji!! Nie pozwolę ci odejść.
- Sasuke, proszę. Uspokój się.
- To, dlaczego mnie denerwujesz!? Jesteś moją żoną. Kocham cię, a ty takie coś mi
robisz?
- Sasuke….- szepnęła łapiąc się za brzuch.
- Nie udawaj. Nie będę…..co ci jest? – szybko do niej podszedł obejmując, kiedy
zobaczył jak wije się z bólu. – Co ci jest?
- Nie wiem, ale boli. Zabierz mnie do szpitala – wyjęczała.
***
Sasuke siedział na korytarzu, kiedy lekarz ją badał.
- Wszystko dobrze z moim dzieckiem? – zapytała, kiedy robił jej USG. Prosiła o
dyskrecje. Nie chciała mówić mężowi.
- Dobrze. Coś dużo stresu Pani musi mieć, prawda? – skinęła niechętnie głową –
Proszę się nie denerwować, a odpoczywać. To były skurcze. Mocnych skurczy Pani
dostała. Tak jak mówię mniej stresu.
- Postaram się – odparła.
- Pani ma się nie starać, tylko to zrobić. Jeżeli ma pani stresującą prace to musi z niej
zrezygnować. Bo źle to znosi pani dziecko. – skinęła po raz kolejny głową, po czym
odebrała od lekarza ręczniczki papierowe którymi starła żel na brzuchu.
Jej stresem był Sasuke, dlatego wiedziała, co musi zrobić.
***
Stał w czarnym garniturze z białą różą w dłoni. Obok niego znajdowała się jego
matka i reszta przyjaciół i znajomych. Wszyscy opłakiwali śmierć bliskiej im osoby.
Ksiądz mówił, a on nadal z niedowierzaniem i strachem patrzył na nagrobek, gdzie
wygrawerowane było:
Ś.P Sakura Uchiha.
Jak to się stało? Dlaczego tak bardzo się kłócili ostatnim czasem? Powiedziała mu, że
jest w ciąży. Był wściekły. Nie potrafił tego zrozumieć. Zdenerwowała się i wyszła z
domu. Wsiadła do samochodu. Później dostał tylko telefon. „ Pańska żona nie żyje.”
To było okropne. Myślał, że to głupi żart, ale nie wróciła. Nie wróciła ani nazajutrz,
ani później. Już nigdy nie weszła do domu z uśmiechem. Stracił ją. Stracił ją przez
swoją głupotę i dominacje. Jego anioł teraz jest w niebie. Już nigdy jej nie zobaczy.
Starł łzy wierzchem dłoni. Próbował się powstrzymać, ale nie potrafił. Przynajmniej
tak mógł jej udowodnić, że była i jest jedyną kobietą, która była w jego sercu.
Ludzie składali mu kondolencje, ale wiedział, że większość obwiniała go za stratę
Sakury. To on był winien i sam o tym dobrze wiedział.
***
Wrócił pijany do domu. Rzucił kluczyki na ziemie, a następnie rozwalając wszystko
po drodze zaświecił światło. Teraz, kiedy nie ma Sakury jego życie legło w gruzach.
Nie chce już żyć, kiedy nie ma jej blisko. Była jego aniołem. Wszystkim, co miał.
Opadł na ziemie, nie powstrzymując oczu od łez. Zakrył twarz w dłoniach, po czym
całkowicie pogrążył się w swojej rozpaczy.
***
Dwa miesiące później wcale nie było lżej, wiedział, że już nigdy nie będzie dobrze.
Bez niej czuł się wypruty z uczuć. Bez niej był nikim.
Wszedł do lokalu, który jego zmarła żona kupiła z przyjaciółką i stworzyła
laboratorium kosmetyczne. Było cicho. Od śmierci Sakury wszystko się zmieniło.
- Co tu robisz? – usłyszał nieprzyjemny głos granatowłosej, która nadal pałała do
niego nienawiścią. Ta nienawiść jeszcze bardziej się powiększyła od śmierci Sakury.
- Chciałem z Tobą porozmawiać.
- Na jaki temat? – odparła lekceważąco, po czym złapała za stek papierów z biurka,
które kiedyś należało do Sakury.
- Moja żona miała tu połowę swoich udziałów i chciałbym przejąć jej stanowisko.
Zatrudnij kogoś znającego się na tym, a ja będę wspierał was finansowo. – Hinata
spojrzała na niego z kpiną.
- Teraz ci się oczy otworzyły, kiedy Sakura nie żyję. Cholera… – warknęła, kiedy
papiery wypadły z jej rąk. Sasuke kucnął i pomógł jej zbierać.
- Macie problemy… – zobaczył kartkę, na której był wyciąg z konta.
- Nie mamy żadnych problemów, ktoś nas okradł.
- Jak mógł was ktoś okraść z konta bankowego?
- Nie wiem. Jutro jadę zobaczyć na monitoringu, kto wybrał te pieniądze. Do konta
miałam dostęp tylko ja i Sakura, więc nie mam pojęcia jak to się stało, a muszę
zapłacić jakoś za towar.
- Tym się nie martw. Wyjaśnij sprawę, a ja zapłacę za wszystko. Chcę, aby ta firma
wzbiła się na szczyty, ale mam jeden warunek. – Granatowłosa była niechętna do
współpracy z Uchihą, ale wiedziała, że jeżeli nie skorzysta z jego pomocy stracą
wszystko na co tak długo pracowały. Nie chciała zawieść Sakury.
- No dobrze mów.
- Chciałbym, aby wasza marka zmieniła nazwę na imię mojej żony.
- Powiem, szczerze, że sama o tym myślałam – przyznała – Chciałam w taki sposób
złożyć jej hołd. A jej imię świetnie by tutaj pasowało.
- Czyli zgadzasz się? – wyciągnął w jej kierunku dłoń.
- Zgadzam się – skinęła głową, po czym uścisnęła jego dłoń.
***
Miała olbrzymie wyrzuty. To, co zrobiła, było najgorszym czynem, jaki mogła
uczynić wobec męża. Jednak między nimi było coraz gorzej. Musiała wybrać czy
wychowa dziecko czy będzie z nim. Powiedział jej to, wprost, co innego miała
zrobić, gdy powiedział, że dziecko zniszczy ich związek i lepiej za nim jest czas
trzeba się go pozbyć. Jak można tak mówić o nienarodzonym dziecku? Co mu się
wtedy stało? Czemu tak się wtedy zachował? Niezrozumiała i już nigdy nie
zrozumie, dlaczego tak bardzo nie chciał mieć dzieci.
Pod wpływem impulsu wszystko wymyśliła. Zniszczyła ich małżeństwo i stała się
zapomnianą osobą.
***
5 lat później….
Pospiesznym krokiem wbiegła do wielkiego białego biurowca Elline. Pracowała w
jednej z najlepszych firm kosmetycznych jako główna asystentka szefa Elline.
- Już jest?!
- Sakura spokojnie nie ma go. Są korki i będzie za dwie godziny. – wyjaśniła
czerwonowłosa kobieta w białym fartuchu. Ayane Kimichi jedna z laborantek i też
dziewczyna, która najbardziej jej tu pomogła się zaaklimatyzować. W Okawie było
naprawdę trudno samotnej matce.
- O matko to wspaniale – westchnęła uśmiechając się delikatnie. – Niania też się
spóźniła i nie miałam, z kim zostawić Itachi’ego.
- Mogłaś go tu wziąć. – uśmiechnęła się szeroko – Wiesz, że go uwielbiam.
- Wiem, ale tutaj nie mogę go przynosić. – uśmiechnęła się – Po konferencji z tym
biznesmenem zapraszam cię do mnie. Wczoraj zrobiłam dobre ciasto.
- Nie kuś, jestem na diecie.
- Dobrze wyglądasz. – uśmiechnęła się.
- Sakura, chodź na chwilę do mnie – z głównego pokoju wyszedł przystojny szatyn.
Ikuto Toma jej szef.
- To jesteśmy umówione? – zwróciła się do przyjaciółki, która skinęła głową. Sakura
podeszła do drzwi gabinetu szefa. Były lekko uchylone, więc weszła bez pukania. –
Przepraszam za spóźnienie.
- Nie o to chodzi Sakura. Po prostu chcę, abyś to ty oceniła kosmetyki z linii tego
biznesmana.
- Myślałam, że to chodziło o coś innego.
- Tak, ale ten biznesmen ma udziały w firmie kosmetycznej i promuje ją w wielu
firmach. Chce teraz nas zachwycić tymi zapachami. Wiesz, że jak przejdzie to przez
nas, to są ustawieni. Ma tyle pieniędzy, że sam mógłby skuteczniej się wypromować,
ale chce to zrobić krok po kroku – uśmiechnęła się. Takich ludzi doceniała. Zresztą
sama tak by robiła. Niestety trzeba mieć kontakty, wsparcie. One tego nie miały i
trudno było im się wybić. – Zgadzasz się?
- Oczywiście – rozpromieniła się.
- Tobie na pewno spodobają się te kosmetyki.
- Dlaczego tak szef myśli?
- A tak po prostu uważam – uśmiechnął się.
***
Szła obok szefa do Sali konferencyjnej, gdzie mieli poczekać na tego biznesmena i
jego ludzi. Ciekawa była produktów, które im zaproponują. Cieszyła się również z
tego, że miała taką szanse się wykazać.
Zatkało ją, kiedy nagle zobaczyła wychodzącego z windy czarnowłosego mężczyznę
w towarzystwie trzech osób. W ekspresowym tempie stanęła za swoim szefem, po
czym przytuliła się do jego pleców.
- Sakura… – szepnął jej szef nie wiedząc, o co chodzi. Wprawdzie Sakura bardzo mu
się podobała, ale miał żonę i nie powinna w tak publiczny sposób okazywać swojego
zainteresowania nim. Spojrzał na swojego gościa, który skinął do niego głową, po
czym ruszył w towarzystwie dwóch mężczyzn i granatowłosej kobiety do Sali
konferencyjnej, gdzie zaprowadziła ich jego sekretarka.
- Musimy porozmawiać. – szepnęła. Jej serce biło jak szalone.
- Właśnie teraz? – zerknął na nią za ramienia, ale wiele nie spostrzegł przez to, że
policzkiem opierała się o jego plecy.
- Teraz, proszę.
- Ale ten biznesmen czeka na nas w konferencyjnej – kiedy to powiedział, oderwała
się od niego. Odwrócił się w jej kierunku z pytającym wzrokiem.
- Ja tam nie mogę iść – odparła z panicznym głosem. Złapał ją za ramię, poczym
pociągnął w kierunku swojego gabinetu.
- Co ty mówisz?
- To skomplikowana sprawa, ale ja tam nie mogę iść, a po drugie on nie może
wiedzieć, że ja tu pracuje. Sasuke nie może wiedzieć, że ja żyję.
- Co ty gadasz Sakura.
- On jest moim mężem. Znaczy byłym. Ja…nie wiem jak to powiedzieć. – mówiła,
widząc jego zdziwione oblicze – To bardzo długa historia. – dodała. Westchnął, po
czym przeszedł się po pokoju ku jej szczęściu nie zadając pytań na temat ich
związku.
- Sakura on tu będzie calutki tydzień. Ma współpracować z moimi najlepszymi
ludźmi ty jesteś najlepsza, więc jak sobie to teraz wyobrażasz?
- Coś wymyśle, ale teraz proszę niech nikt nie puści pary z ust.
- Będziesz mi to musiała wyjaśnić Sakura. – odparł, po czym wyszedł. Sakura
zaczęła chodzić wściekła po gabinecie nie wiedząc, co począć, a następnie
zadzwoniła do przyjaciółki.
***
Od pół godziny trwały rozmowy na temat linii kosmetyków „Sakura”. Sasuke Uchiha
siedział, a wspólniczka, którą była Hinata Hyuuga przedstawia plany na rozwój
firmy. Szef firmy Elline z ciekawością przyglądał się biznesmenowi zastanawiając
się, dlaczego Sakura nic mu na ten temat nie powiedziała. Miała dziecko, więc
wiedział, że jakiegoś faceta miała, ale nie sądził, że męża.
- Nasza linia perfum bazuje na piżmie, wanilii i egzotycznych owocach. Sądzę, że
każdej kobiecie przypadnie do gustu. Ponadto mamy jej w małych perfumetkach,
które można nosić w torebce, ale też w ozdobnych flakonikach, które pięknie
prezentują się na półkach.
- Ciekawa nazwa. Jest z czymś związana?
- Z założycielką firmy – zauważył, jak Uchiha spuścił wzrok, spoglądając na dłonie.
Sakura w swoim CV miała zaznaczone, że miała styczność z prowadzeniem firmy
kosmetycznej. Nie drążył tego tematu, a teraz wiedział, że powinien.
- Kto zajmie się przetestowaniem naszych perfum? – odezwał się Uchiha.
- Moja asystentka się rozchorowała. Zostają tu państwo tydzień, więc może na
początku przejdźmy do spraw związanych z reklamą.
***
- I co ja mam teraz zrobić? – Ayane o wszystkim wiedziała. Sakura powiedziała jej
prawdę dwa lata temu. Nigdy jednak nie przypuszczałaby, że jeszcze kiedyś spotka
się z Sasuke.
- Słuchaj musisz spełnić swoje zawodowe obowiązki, dlatego też musisz tam być.
Mam pomysł, jeżeli on myśli, że nie żyjesz to się nie skapnie, że to ty, jeżeli trochę
cię przerobimy.
- O czym ty mówisz? Sama właściwie nie wiem, co on tu robi? Teraz nagle się zajął
moim byłym laboratorium?
- Słuchaj, kiedyś pogrywałam w teatrze. Mam perukę, nawet kilka. Przyniosę ci
jedną. Kup sobie soczewki kontaktowe i uwierz mi na stówę cię nie rozpozna,
zwłaszcza, że cię pochował.
- Ale jak ja się zachowam? Ja źle się z tym czuje. Nie będę potrafiła spojrzeć mu w
oczy, a na dokładkę idzie, że jest tam moja koleżanka Hinata.
- Ale ona też cię pożegnała. Nie martw się. Zmienisz na ten czas imię i jakoś się z
tym uporamy – Ayane dobrze się mówiło, ale Sakura nie była przygotowana na
spotkanie ze swoim mężem. Myślała, że to koniec. Jej serce nie wytrzyma tego
spotkania, ponieważ nigdy nie przestała go kochać.
***
Opowiedziała szefowi wszystko w każdym szczególe. Był zaskoczony jej
zachowaniem. Nie znał jej od takiej strony. I chociaż nie popierał jej zachowania to z
drugiej strony w kobiecie zawsze wygrywa macierzyństwo.
- Wiem, że to podłe, co zrobiłam, ale w tamtym momencie nie widziałam innego
wyjścia.
- Co teraz zamierzasz? Powiedziałem, że jesteś chora, ale musisz tam być.
- Będę – powstrzymał się od kąśliwego uśmiechu.
- A jak to zamierzasz zrobić?
- Zaraz pokaże. Zaraz wrócę – skinął głową, a Sakura wyszła do sąsiedniego pokoju,
który był jej gabinetem. Wyciągnęła z reklamówki perukę – długie brązowe włosy.
Splotła włosy w koka i włożyła perukę, następnie sięgnęła po szkiełka kontaktowe.
Kupiła w kolorze brązu. Z trudem, ale w końcu je włożyła do oczu. Pokręciła twarzą
ściskają mocno oczy, po czym odetchnęła i wróciła do gabinetu. – I co? Jak
prezentuje się Hanna Yoshi?
- Ładnie, jednak wolę cię w różowych – uśmiechnął się delikatnie. Wiedziała, że
przez incydent dzisiejszego dnia może sobie coś wyobrażać, ale ona nie chciała w coś
takiego się pakować. – Jednak zmiana wizerunku nie zmieni twoich uczuć.
- Może nie zmieni, ale muszę coś w tym kierunku zrobić.
- On cię bardzo musiał kochać, jeżeli linia, którą chcą puścić w obieg nazwał na
twoją cześć – spojrzała na niego ze zdziwieniem, nie wiedząc, co powiedzieć.
***
Stała za drzwiami do konferencyjnej bojąc się, że ją rozpoznają. Jej czteroletni synek
ją rozpoznał, a co dopiero dojrzała osoba. Ubrana w czarne spodnie i białą marynarkę
pociągnęła za klamkę.
Unikała ich spojrzeń, najczęściej mając spuszczoną twarz.
- To jest moja asystentka Hanna Yoshi. Jest bardzo dobra w swoim fachu. Oceni
Państwa produkty.
- Sasuke Uchiha – wyciągnął w jej kierunku dłoń, niepewnie podsunęła swoją, po
czym ścisnął ją. Zobaczyła na jego dłoni obrączkę. Czyżby….Ech, przecież w końcu
minęło 5 lat. – To moja wspólniczka Hinata Hyuuga i nasi asystenci. – jak miło było
słyszeć jego głos po tylu latach. Odważyła się na nich zerknąć doszukując się jakiejś
reakcji. Hinata uśmiechnęła się do niej delikatnie, ale nie zrobiła niczego, co by
świadczyło, że odkryła, kim jest. Sasuke natomiast trochę dłużej skoncentrował się
na jej twarzy, a następnie szybko usiadł na swoim krześle. Co się dzieję….? – Pani
Hanno, więc kiedy Pani zacznie? – zapytał, ale nie spoglądał w jej kierunku.
- Jak najszybciej. Już dzisiaj przyjrzę się próbką – co jakiś czas odchrząkała, aby
stłumić swój głos.
- Ja będę z Panią współpracować – odezwała się Hinata – Pan Uchiha dzisiaj już
jedzie.
- Nie, zmieniłem plany. Zostanę. Muszę się przyjrzeć temu dokładnie.- zerknął w
kierunku Hanny, a następnie powiedział asystentowi, aby zaprezentował prezentacje.
***
- Co się stało, że zostajesz? – nie chciała podsłuchiwać, ale musiała się dowiedzieć
czy Sasuke czegoś nie podejrzewa. Wydawałoby się to śmieszne, przecież jest pewny,
że ją pochował, ale z drugiej strony wszystko jest możliwe.
- Chcę tego dopilnować.
- Przecież mało, co cię to interesuje, więc musi być jakiś inny powód – drążyła
Hinata za co Sakura była jej niezmiernie wdzięczna.
- Ta kobieta. Hanna. Widziałaś, miała podobne rysy twarzy do Sakury.
- Jest wiele kobiet o podobnym typie urody.
- Tak, ale nigdy żadnej nie spotkałem.
- No, ale co ty chcesz zrobić?
- Nic. Po prostu jestem ciekawy na ile jest podobna do Sakury. Nawet w tym samym
biznesie pracuje. To tylko mój mały eksperyment… – odparł, po czym wszedł do
windy, a za nim granatowłosa. Nie sądziła, że coś takiego go zainteresuje.
***
Sprawdzała próbki perfum. Wszystkie miały niepowtarzalną nutę zapachową. Takie
jak zawsze tworzyły. Była dumna z Hinaty. Nakropiła na nadgarstek kolejny perfum,
po czym owiała ją nuta zapachowa wiśni i wanilii. Jak w raju…
- I jak podobają się Pani? – odwróciła się zamaszyście słysząc głos Sasuke. Podszedł
do niej, patrząc na perfumy. – Przestraszyłem Panią?
- Nie, nie sądziłam tylko, że ktoś tu jeszcze jest.
- Zostawiłem swój terminarz.
- To pewnie będzie w kanciapie u ochroniarza. Tam sprzątaczka zostawia zagubione
rzeczy. – odparła powstrzymując drżenie swojego głosu. Otóż po ponad 5 latach
znowu stała koło mężczyzny, którego tak bardzo kochała. Jak miała się zachować?
Najchętniej opadła by przed nim na kolanach i błagała o wybaczenie za swój czyn,
ale wiedziała, że już ją pochował i zamknął tamten rozdział. Nie może mu fundować
takiego szoku. Teraz jest nikim.
- A co sądzi Pani o perfumach? – po raz kolejny zadał pytanie, wkładając dłonie do
kieszeni. Często tak robił. Pamiętała wszystkie jego nawyki.
- Są bardzo przyjemne. Mają delikatną przyjemną woń. – wzięła do ręki flakonik z
różowym płynem – Ten perfum jest najładniejszy.
- Wiedziałem, że się Pani spodoba. – odebrał jej go z ręki, poczym obrócił w palcach.
– Te perfumy są wyjątkowe, ponieważ nosiła je bardzo ważna dla mnie osoba. –
zadygotała na te słowa.
- Pańska żona? – nie potrafiła się powstrzymać od drążenia tego tematu. To ona
używała tych perfum, ale być może teraz ktoś inny to robi. Chciała dociec, z kim
ułożył sobie życie po jej „śmierci:”.
- Tak moja żona. Gdyby ją Pani poznała uznałaby, że nie ma cudowniejszej istoty na
świecie.
- Na pewno – odparła, czując coraz to większą gule rozrastającą się w jej gardle.
- Chociaż nie ma jej wśród żywych, to nadal jest w moim sercu. – poczuła jak się
poci. Zrobiła krok do tyłu. – To już pięć lat. Wszyscy mi mówili, że powinienem
ułożyć sobie życie na nowo, ale ja nie mogę tego zrobić, ponieważ jestem wierny
swojej miłości. Czekam na to, kiedy znowu się połączymy razem. – przyjrzała się
teraz dokładniej jego obrączce, po czym zacisnęła mocno powieki.
- Ja przepraszam, ale muszę już iść.
- Coś się stało?
- Nie, muszę coś załatwić. Do widzenia – wybiegła z pokoju, a kiedy była już na
korytarzu nie powstrzymywała się od szlochu. Tego było naprawdę za wiele.
Dlaczego nie zapomniał?
***
Miała chandrę. Źle się czuła i nie potrafiła zasnąć Nie była wstanie zapanować nad
szlochem. Sasuke o niej nadal myślał. Nie zapomniał o niej. Nie wyrzucił jej z
pamięci. To jest takie okropne. Tak bardzo chciałaby, aby już pojechał za nim nie
zrobi czegoś głupiego.
Szybko wstała z łóżka słysząc szloch swojego dziecka. Przeszła do jego pokoju,
poczym załączyła światło.
- Co jest kochanie? – usiadła na jego łóżku, po czym mocno przytuliła do piersi.
- Miałem koszmar mamusiu – wyszeptał, zaciskając oczy, aby się nie popłakać.
Ucałowała go w czoło.
- Mówiłam ci już skarbie, że łzy to nie słabość. Czasami trzeba dać upust emocjom. –
chociaż miał cztery lata, to był dojrzalszy niżby się wydawało. Oglądając z nianią
film uznał, że mężczyźni nie mogą płakać i tak zawsze dusił to w sobie. No cóż, gdy
się urodził dał jej nieźle popalić. Ciągle niewyspane noce. – Co ci się śniło?
- Jakiś zły pan chciał mi cię mamusiu zabrać.- ścisnął swoimi drobnymi łapkami tak
mocno dłoń matki, że aż ją za bolało. Zrozumiała jak duże musi to być dla niego
przeżycie.
- Nikt mnie tobie nie zabierze, zwłaszcza jakiś Pan – uśmiechnęła się, całując go
czule w czółko. Tak bardzo przypominał jej Sasuke. Dlatego też było to dla niej tak
bardzo trudne pozbyć się go z głowy. Te same oczka i te ciemne hebanowe włosy.
Idealny Sasuke, jakiego widziała w albumach jego matki.
- Mamusiu czy mogę iść z tobą jutro do pracy? – spojrzał na nią swymi dużymi
oczami.
- Bardzo bym chciała kochanie, ale nie mogę cię tam zabrać – kiedy posmutniał
szybko dodała – Ale obiecuje, że w weekend spędzimy cudowny dzień. Co ty na to,
aby z ciocią Ayane wybrać się do wesołego miasteczka?
- Super. Będę mógł dostać watę cukrową.
- Oczywiście – poczochrała mu włosy. Bardzo lubił Ayane. Z początku przebywała u
nich prawie codziennie, więc jej syn szybko się z nią zżył.
- Mamusiu, a mogę z tobą spać?
- Jasne, chodź – wzięła go na ręce, po czym ruszyła do swojej sypialni. Jej syn musiał
przeczuwać, że coś jest nie tak.
***
Ubrana w czarną spódnicę i białą koszulę ruszyła do sali konferencyjnej, aby
przekazać swoje sprawozdanie na temat linii SAKURA.
Sasuke wstał, witając się z nią. Natomiast Hinata skinęła głową bacznie się jej
przyglądając. Zniweczyła jej spojrzenie, po czym cicho westchnęła. Usiadła po
prawej stronie swego szefa, po czym podsunęła mu teczkę ze swoim sprawozdaniem.
Otworzył ją, patrząc na końcowy wniosek.
Uchiha wraz z Hyugą, którzy również otrzymali teczki ostatecznie także swój wzrok
posunęli na koniec i uśmiechnęli się porozumiewawczo. Czuła pełne satysfakcji
spojrzenie Sasuke na sobie, ale nie odwzajemniała kontaktu wzrokowego.
- Przepraszam na chwilę. Hana mogę cię prosić? – Sasuke bacznie przyglądał się
wychodzącym osobą. Czyżby szef Elline nie chciał podpisać z nimi umowy? Nie
lubił przegrywać i w tym momencie nie wiedział, co się dzieję.
- O co chodzi? Wywiązałam się ze swoich obowiązków. Nie chcesz z nimi zawrzeć
umowy? Jeżeli nie tego oczekiwałeś, to nie powinieneś ich zwodzić.
- Nie o to chodzi Sakuro. Znaczy Hano – poprawił się widząc jak próbuje go
uciszyć.- Wydaję mi się po prostu, że jesteś zbyt związana z tą firmą i osobami, że
twoja opinia może być nie obiektywna.
- W takim razie, po co przydzielałeś mnie do tego zadania?
- Bo wcześniej ci to obiecałem. Chciałbym jednak, aby ktoś jeszcze to ocenił. Nie
podważam twojej decyzji, chcę jednak się przekonać czy jest słuszna – westchnęła,
po czym ruszyła do wyjścia – Gdzie idziesz?
- Sam im to przekaż. Będę u siebie. – Ikuto patrzył za odchodzącą kobietą, po czym
uśmiechnął się. Lubił tą jej zadziorność, kiedy postawia mu się nie zważając na jego
stanowisko.
***
- Co on sobie wyobraża? Dostał sprawozdanie od swojej specjalistki, a jednak
podważa jej kompetencje. Jestem pewien, że nie chcę z nami współpracować i to
jedynie powstrzymuje go od podpisania umowy – warknął rozjuszony Sasuke. Hinata
upiła wina, po czym przyjrzała się wspólnikowi w spokoju. Zajadali lunch w
restauracji, chociaż obydwoje nie mieli apetytu po tym, czego się dowiedzieli.
- To czasami tyle trwa, kiedy pracowałyśmy z Sakurą… – zauważyła jak drgnął, ale
postanowiła kontynuować – to czasami z kilka tygodni czekaliśmy na odpowiedź.
- A mam ci przypomnieć jak ta odpowiedź brzmiała? Nikt nie chciał z wami
współpracować.
- Bo nie mieliśmy do tego należytych środków pieniężnych. – przypomniała mu, na
co Sasuke wbił widelec w świeżego halibuta. Nie wybaczy sobie nigdy, że nie
pomógł ukochanej, która tak bardzo prosiła go o wsparcie. Na wszystko jej wtedy
mógł dać, ale nie na biznes. Wtedy chciał ją uziemić w domu, teraz po tym
wszystkim mózg mu się rozjaśnił i wiedział, że Sakura chciała tylko spełniać swoje
marzenia.
- Okay, przejdźmy do planu B. Pozwól im na szpiega w naszej firmie.
- Słucham? – spojrzała na niego z niedowierzaniem. – Chcesz się zgodzić na to?
- Dobrze wiesz, że wtedy na pewno podpiszą kontrakt.
- Jesteś niemożliwy.
- Może, ale mam jeden warunek – spuścił głowę, patrząc na srebrne sztućce – Niech
do Japonii pojedzie z nami Hana.
- Hana? Dlaczego ona? Wpadła ci w oko? – zaśmiała się, po czym dokładnie mu się
przyjrzała – W końcu! Faceci szybciej się roztrząsają po śmierci żony, a ty już
wszystkie statystyki pobiłeś. Myślałam, że wstąpisz do klasztoru – zażartowała.
Przyzwyczaiła się do Sasuke i uznała, że nie jest wcale taki zły. Przez te pięć lat
naprawdę bardzo się zmienił.
- Nie potrafię przestać myśleć o Sakurze. W jakiejś części czuję, że ona nadal żyję.
- W naszych wspomnieniach żyję. Czas, abyś ułożył sobie życie na nowo. Uwierz mi
Sakura nie miałaby ci tego za złe.
- Nic nie mówię. Po prostu spraw, aby to Hana z nami pojechała – uśmiechnął się, po
czym z sentymentem spojrzał na obrączkę.
***
- No chyba ze mnie kpisz? Na początku mnie ośmieszasz przed nimi, a teraz chcesz,
abym ich szpiegowała? Oszalałeś szefie?
- Nie oszalałem. Sami wyszli z tą inicjatywą, więc tym lepiej dla nas. Poza tym nie
chcę cię tam puścić, ale jeżeli chcą to pojedziesz.
- Jak to chcą? Prosili o mnie?
- Ta Hinata Hyuga prosiła, abyś ty to załatwiła. Ufają ci; pewnie, dlatego, że tak im
schlebiłaś.
- Daruj sobie te sarkazmy – w pewnej chwili zaczął się śmiać. Nie rozumiała tego.
Rzadko się śmiał. Zawsze był stanowczy i trudno było wyczytać w nim uczucia. W
tym jednym czasami przypominał jej męża.
- Jakie są relację między nami Sakuro? – spojrzała na niego pytająco – Raz przez
szefie, raz na ty. W końcu sam się gubię, kim dla Ciebie jestem. – wstał, po czym
podszedł do niej, opierając się o swoje biurko – Czy ty pragniesz zmienić nasze
relację?
- Nie szefie – podkreśliła jego stanowisko.
- Nie chcesz, bo twój były mąż się tu kręci?
- Nie uważam, aby to było stosowne, a poza tym ma Pan żonę i myślę, że na tym
powinniśmy zakończyć temat. Muszę się spakować i załatwić opiekunkę dla dziecka.
Przepraszam – wolała jak najszybciej zamknąć ten temat i uciekać. Złapał ją za
nadgarstek. Chciał zatrzymać i coś jeszcze powiedzieć, ale wyrwała mu się i prawie
biegiem opuściła jego gabinet. Chyba faktycznie lepiej będzie wyjechać. To prawda
wolałaby, aby nie była to Japonia, ale jeżeli nie ma wyjścia, to będzie musiała to
jakoś wstrzymać. Jej szef chyba za dużo sobie ostatnim czasem pozwala, a to nie
wpływa dobrze na jej samopoczucie.
Dopiero, kiedy wróciła do domu dotarło do niej, co się stało. Ma wyjechać na cały
tydzień do Japonii, aby prześledzić losy firmy, którą w końcu znała lepiej niż inni.
Stworzyła ją. Co prawda pod wpływem Sasuke mogły zajść jakieś zmiany, ale na
pewno drobne. Hinata nigdy nie odeszłaby od ich pierwszego założenia.
Z trudem się spakowała, po czym tłumacząc swojemu dziecku o tym, że następny
tydzień spędzi bez mamusi, położyła go spać. Wiedziała, że syn będzie za nią tęsknił.
Sama również nie wyobraża sobie jak spędzi ten tydzień rozłąki. Miała jedynie
nadzieję, że nie będzie musiała spotykać się z Sasuke. Coraz trudniej było jej
zapanować nad emocjami, a tak częsty kontakt nie wróży nic dobrego. Zresztą
obecność Hinaty wcale nie będzie zbawienna. Każdy ją pochował i niech tak
zostanie. Nie powinna wracać do byłego życia. Łatwiej byłoby uciec, ale miała dość
tego. Kontrakt zostanie podpisany, a ona wróci do życia, które sama sobie zgotowała.
Z dzieckiem. Bez mężczyzny.
Ubrała dżinsy i beżową koszulkę. Na twarzy miała okulary, aby jeszcze bardziej
ukryć swoją tożsamość. Spokojnie siedziała w samolocie, przeglądając modowe
magazyny. Obok niej siedziała konsultantka firmy Rina Hakari. Młoda i ładna
dziewczyna. Sakure irytowały jej przelotne spojrzenia puszczane siedzącemu
niedaleko Sasuke. Była zazdrosna, chociaż Uchiha w żaden sposób nie okazywał
swojego zainteresowania. Tyle, że po nim nigdy nie było widać uczuć. Westchnęła
patrząc ukradkiem na dziewczynę. Wyłapała jej spojrzenie.
- Co jest Hana? – zapytała. Poznały się ostatnio, dzięki czemu nawet nie podała
swojego prawdziwego imienia. Taką dziewczynę lepiej oszukiwać.
- Ładne kolczyki – odparła z uśmiechem, chociaż wcale nie podobały się jej duże
koła.
- Dzięki. Zresztą, ładnie wyglądam?
- Co?
- Pytam się czy dobrze wyglądam? Chodzi mi o to czy wszystko jest na swoim
miejscu – uśmiechnęła się, próbując jeszcze bardziej wyeksponować swój biust.
- Tak, dlaczego pytasz?
- Nie zwraca na mnie uwagi, ale wiem, że krew na pewno już mu buzuje. Próbuje
zgrywać twardziela. Uwielbiam takich facetów – spojrzała tam gdzie ona na Uchihe,
który zacięcie rozmawiał z Hinatą. – Między nimi chyba niczego nie ma?
- Nie wiem – skłamałam. Dobrze wiedziała, że między nimi nic nie ma. Sasuke nadal
rozpamiętywał ją, a Hinata miała już ukochanego. Co prawda nigdy nie rozumiała
tego związku. Nie chcieli ślubu, uważając, że papierek niczego nie zmieni. Wiedziała
jednak, że to tylko, dlatego, że mieszkali na dwóch krańcach kraju i spotykali się, co
jakiś czas. Hinata nie widziała nikogo innego, oprócz Naruto, poza tym, chociaż
widziała, że dogaduje się, z Sasuke, to była pewna, że przez nią może mieć do niego
jakieś wyrzuty. W końcu to nie tylko ona w tym wypadku zmarła.
- Jestem pewna, że mi ulegnie. – gdyby nie miała okularów to blondynka na pewno
zobaczyłaby mrożący wzrok Sakury. Nie mogła tego słuchać. Gdy tylko wyobraziła
sobie Sasuke w ramionach innej kobiety, aż zgięło ją w pół.
***
Późnym wieczorem wylądowali w Japonii na lotnisku w Tokio. Złapała za swoją
małą walizkę, którą powoli zaczęła ciągnąć w stronę Sasuke i Hinaty. Rina szła przed
nią dumnym krokiem, uśmiechając się w ten swój głupkowaty sposób do Sasuke.
- Zarezerwowaliśmy wam pokoje w Hotelu mieszczącym się niedaleko naszej firmy.
Poza tym przygotowaliśmy samochód. Mają Panie prawo jazdy?
- Nie/ Tak – słysząc pozytywną odpowiedź ze strony brązowowłosej kobiety podali
jej klucze.
- W takim razie Pani Hano to dla Pani – Hinata wręczyła jej kluczyki. – W pokojach
czekają na Panie foldery i adres naszej firmy.
- Rozumiem, spotkamy się jutro o 9. – odparła, po czym skinęła na Rine, która nawet
nie chciała się ruszyć, kiedy spostrzegła, że Sasuke Uchiha co jakiś czas zerka na
Hane. Zagryzła wargę, po czym żegnając się ruszyła do wyjścia.
Sakura bardzo dobrze znała drogę. Pamiętała ją na pamięć i każdy szczegół dobrze
znała. Z balkonu hotelowego widziała swoją byłą firmę. Teraz wyróżniała się
bardziej dzięki wielkiemu dumnemu szyldowi „SAKURA”. Trudno było jej
uwierzyć, że to się tak potoczyło. Zresztą w wiele rzeczy trudno jej było uwierzyć,
kiedy związane to było z Sasuke.
„ –
Hej różowa!
–
O Pan wielmożny Uchiha, co się dzieję, że zaszczycasz mnie swoja obecnością i to
jeszcze na przerwie?
–
A gdzie twoja obstawa różowa? Wczoraj na imprezie nie byłaś taka cwana.
–
Skąd miałam wiedzieć, że twój fanklub jest tak zdrowo popieprzony? – uśmiech
zszedł z jej twarzy, kiedy przypomniała sobie jak ją potraktowały. Zaprosiły ją na
imprezę urodzinową, a później przy wszystkich, zwłaszcza przy Sasuke i jego
kolegach, oprócz tego, że wylały alkohol na jej sukienkę to jeszcze popchnęły ją do
basenu. Miała szczęście, że dziewczyna z trzeciej klasy jej pomogła i odwiozła ją do
domu.
Sasuke gwizdnął, a po chwili obok niego przyszły cztery dziewczyny, które
wczorajszego dnia zabawiły się jej kosztem.
–
No, a teraz ładnie – odparł zimno, patrząc na nich srogo. – Raz, dwa, trzy.
–
Przepraszamy Sakuro. To już więcej się nie powtórzy. Zawsze możesz na nas liczyć
– powiedziały chórkiem. Patrzyła z niedowierzaniem to na Sasuke, który uśmiechał
się do niej z satysfakcją, a to na dziewczyny, po których widać było, że nie robią tego
z własnej woli. Ile one to ćwiczyły? Była pod wrażeniem.
–
Wybaczasz im? Czy mają coś dla Ciebie zrobić? – zagryzła wargę, po czym
uśmiechnęła się.
–
Nasza klasa ma zgrabić teren za szkołą, może zgłosicie się na ochotniczki? –
uśmiechnęła się, kiedy mina im zrzedła, spojrzały na Sasuke, ale ten zgromił ich
wzrokiem
–
Słyszałyście, co macie zrobić?
–
Tak – skinęły niechętnie wzrokiem.
–
To brać się do roboty – odparł, a one potulne jak baranek ruszyły do szkoły.
Kiedy zostali sami zilustrował ją wzrokiem, po czym podszedł bliżej.
–
I co? Nie uważasz, że jestem wspaniały? – prychnęła, po czym odwróciła się z
zamiarem odejścia. – Ej, chyba zrobiłem ci przysługę. Może jakieś ładne
podziękowanie. Wystarczy dziękuje – dodał, widząc jak się nie odzywa.
–
Słuchaj, to twój fanklub, więc to wszystko stało się przez ciebie.
–
Nie moja wina, że cała szkoła myśli, że coś między nami jest? – uśmiechnął się
chytrze.
–
Nie jest i najważniejsze, że my to wiemy, a teraz przepraszam, ale muszę znaleźć
swoje koleżaneczki.
–
Ta bo mnie one interesują – chwycił ją, po czym mocno do siebie przytulił,
wdychając zapach jej wiśniowych włosów – Różowa sądzę, że jesteś moja.”
***
Zmieniło się tu sporo. Ściany miały inny kolor. Biurka były inaczej ułożone, a na
ścianie w głównym holu wisiał jej portret z podpisem. Założycielka firmy
kosmetycznej Sakura Uchiha. Rina oczywiście zaczęła wypytywać czy czasem
czegoś nie wie na temat żony Uchihy. Hinata wtedy się wtrąciła mówiąc, że nie żyję.
Zabolało. Odtrąciła nie tylko męża, ale i wszystkich przyjaciół. Parszywie się
zachowała.
To był dość męczące dzień. Przez cały czas, kiedy to Rina się obijała, ona pomagała
w papierkowej robocie przy okazji sprawdzając bieżące rachunki i ich zabezpieczenia
finansowe.
- Hano przyniosę ci może te papiery jutro.
- Nie trzeba – wstała, po czym westchnęła – Pójdę po nie. Są nadal w tylnej
kanciapie?
- Tak – odparła lakonicznie, a następnie z zaskoczeniem spojrzała na brązowowłosą,
która kierowała się prosto do kanciapy. Podążyła za nią z niedowierzaniem
obserwując jak otwiera kanciapę, a następnie bierze od razu dobre pudło. – Skąd
wiedziałaś?
- Co wiedziałam? – uśmiechnęła się, po czym zadrgała uświadamiając sobie co
właśnie zrobiła. Przecież w przekonaniu Hinaty była tu pierwszy raz, więc jakim
cudem była tak bardzo obeznana w firmie i miejscach.
- Gdzie trzymamy dokumenty i w jakich pudłach. – wyjaśniła splątując dłonie na
klatce piersiowej.
- Tak jakoś. U nas też jest takie ułożenie – ucięła krótko, po czym udając zmęczenie
poinformowała granatowłosą, że przejrzy dokumenty w hotelu.
***
Mogła odetchnąć z ulgą. Już za dwa dni opuści Japonie. Czas szybko leciał.
Codzienne rozmowy z synkiem przez kamerkę internetową dodawały jej otuchy i
sprawiały, że potrafiła przetrwać te najgorsze chwile. Z Sasuke miała ograniczony
kontakt, ponieważ więcej spędzał czasu w swojej rodzinnej firmie niż w laboratorium
kosmetycznym.
Weszła wraz z Riną do budynku. Rina ruszyła od razu do perfumerii, gdzie
zajmowała się próbkami, a Sakura podążyła pewnym krokiem do biura
granatowłosej, w którym miała do obejrzenia ostatnie dokumenty. Chciała chwycić
za klamkę, kiedy nagle drzwi otworzyły się przed nią, a ona opadła w ramiona
mężczyzny.
- Przepraszam – wyszeptała, po czym drgnęła widząc spojrzenie Sasuke.
- Nic się nie stało. Widzę, że jak zwykle punktualnie – spojrzał na nadgarstek – Co
powie Pani na lunch?
- Lunch? Mam do przejrzenia jeszcze kilka dokumentów. – odparła, próbując się
wywinąć od towarzyszenia mu. Nie powinni zostawać sami.
- Ale to tylko kilka dokumentów jak zauważyłaś? Możesz je przecież zobaczyć po
lunchu. Więc zaszczycisz mnie swoją obecnością? – powstrzymała w sobie jęk
zrezygnowania. Co ona w ogóle robiła? Szła na lunch ze swoim byłym mężem?
Byłym? Sama już nie wiedziała czy to dobre określenie. Ich więzi powinny zostać
rozerwane po jej śmierci. Ale ona nie dość, że żyje to Sasuke nadal o niej myśli.
To przecież nie jej wina. Gdyby Sasuke zaakceptował fakt, że będą mieć dziecko to
nigdy nie posunęłaby się do takiego kroku. Bała się wtedy, że mógłby nawet siłą
doprowadzić do aborcji.
- No dobrze – zgodziła się niechętnie. Sasuke uśmiechnął się.
- W takim razie chodźmy. – ruszyła z nim wiedząc, że nie jest to najlepszy pomysł.
***
Siedziała skrępowana przed nim. Kiedy on zajadał się swoim ulubionym daniem, ona
z ledwością przełykała sałatkę, którą zamówiła. Ta sytuacja całkowicie zwalczała jej
głód.
- Mieszkasz całe życie w Korei? Masz bardzo dobry japoński.
- Urodziłam się w japonii – przyznała.
- Czemu wyjechałaś? To najczęściej koreańczycy do nas przyjeżdzają – uśmiechnął
się.
- I dlatego tu tak tłoczno – uśmiechnął się na tą uwagę. Łaknęła pożądliwym
wzrokiem jego twarz. Tak bardzo chciałaby się do niego przytulić. Całować go i
kochać się z nim. To było takie kuszące. Przez głupote stracili się nawzajem.
- Od kiedy zaczęłaś interesować się kosmetologią.
- Odkąd wstąpiłam do gimnazjum znaczy… – odchrząknęła, widząc jak zmarszczył
brwi, zapewne przypominając sobie jak kiedy założyła firmę powiedziała mu to samo
– W końcu to normalne dla kobiety. Moda i kosmetyki. – próbowała wymigać się z
tej kłopotliwej sytuacji, czując się coraz gorzej z powodu tego, że musi go
oszukiwać.
- Rozumiem. Nie jesteś mężatką? – zapytał – Jeżeli nie chcesz nie odpowiadaj. Nie
chcę być wścibski, tyle, że…
-W takim razie nie chcę na to odpowiadać – odparła, chociaż wiedziała, że to błąd, bo
jeszcze bardziej go zaciekawiła.
- Okay. – chciał coś dopowiedzieć, kiedy zadzwonił jego telefon. Przeprosił, po czym
odebrał. Przez chwile rozmawiał, z czego wyłapywała pojedyncze słowa. Rozłączył
się, po czym spojrzał na nią przepraszająco. – Tak mi przykro, ale muszę coś
ważnego załatwić. Tak mi głupio cię tu zostawiać samą.
- To nic. Nawet nie jestem głodna.
- Przepraszam. Wynagrodzę ci to. Co ty na to, abyśmy zjedli dzisiaj kolację? U mnie
w domu. Hmmm? – zadrgała. Zaprosił ją do domu? Nie sądziła, że mógłby się tak
zachować. Co prawda ją też podrywał w dziwny sposób, ale czy teraz się nie
pospieszył. Zresztą, to jest chore. Nie powinna być sama o siebie zazdrosna, ale była.
- Powinnam przygotować się do wylotu.
- Tym bardziej powinniśmy zjeść kolację przed twoim wyjazdem. Musisz mi
powiedzieć, jaką decyzję podjęliście. Nie daj się prosić. Jestem nieugięty. Mieszka ze
mną matka. Przeprowadziła się do mnie po śmierci żony, więc nie martw się nic ci z
mojej strony nie grozi. – zażartował.
- Rozumiem – w jakimś sensie poczuła się lżej, ale kiedy pomyślała o matce Sasuke,
którą tak długo do siebie musiała przekonywać, aż ciarki przeszły po jej ciele. W
końcu ją zaakceptowała, a ona i to zniszczyła.
***
Siedziała wraz z nim rozmawiając na różne tematy. Czuła się tak lekko jak wtedy,
kiedy byli kochającym się małżeństwem. Miała nie pić, ale dla uspokojenia nerwów
wypiła dwie lampki wina, a to zawsze sprawiało, że szumiało jej w głowie.
- Ładnie wyglądasz, gdy się uśmiechasz. Zbyt rzadko to robisz.
- Nie prawda.
- W takim razie zbyt rzadko do mnie się uśmiechasz. Uwielbiam twoje oczy –
przełknęła ślinę, kiedy się do niej przybliżył. Odruchowo się odsunęła, ale czując
jego ciepły oddech na twarzy przypomniały się jej wszystkie miłe chwile. Jego dłonie
na jej ciele, pieszczotliwe pocałunki i wspaniałe spełnienia w jego ramionach.
Chciała wrócić do tych chwil, ale jeżeli wtedy nie było miejsca dla ich dziecka, to
teraz tym bardziej.
Złączył ich usta w delikatnym pocałunku. Oddała go, po czym chciała się jeszcze
bardziej do niego zbliżyć, kiedy delikatnie ją odepchnął.
- Przepraszam, ja nie mogę… – odsunął się, po czym wstał i ruszył do toalety.
Złapała się za usta, po czym wstała. Nie powinna tego robić. Powolnym krokiem
ruszyła do wyjścia, wiedząc, że Sasuke na pewno będzie chciał zostać sam.
Zatrzymała się przy schodach prowadzących do ich sypialni. Skuszona tym pokonała
wszystkie stopnie i podążyła do zakazanego miejsca. Nie powinna się tu pojawiać.
Powinna uciec, tak jak zrobiła to 5 lat temu. Zachowała się okropnie, ale większego
wyboru nie miała. Wtedy tak myślała, teraz na pewno inaczej by się zachowała.
Jednak wtedy zachowanie Sasuke przyparło ją do muru. Dziecko lub mąż? Nie jest
kobietą, która podda się aborcji za namową mężczyzny.
Otworzyła drzwi do pokoju, który był ich sypialnią. Czuła się jakby wróciła się o te
pięć lat w tył. Nic tu się nie zmieniło. Te same ciepłe kolory, które wybrała dla ich
sypialni. Jedne z jej ulubionych firanek w oknie. Łóżko zasłane bordową satyną.
Zapach Sasuke. Ten męski zapach, którego uwielbiała.
Zamknęła szybko drzwi z cichym jękiem. Serce wyrywało się jej z piersi. Miała
ochotę paść na kolana i błagać o wybaczenie. Trudno było jej opanować emocje,
dlatego chciała jak najszybciej uciec. Naiwnie postąpiła przychodząc tutaj.
Spojrzała na drzwi naprzeciwko, poczym postąpiła kilka kroków ku nich. Jej
garderoba. Miała tam mnóstwo ubrań i butów. Wszystko zostawiła. W końcu inaczej
postąpić nie mogła, byłoby to zbyt podejrzane.
Pociągnęła za klamkę, poczym uchyliła drzwi. W ciemnościach niczego nie
dostrzegła, a blade światło oświetlające korytarz nie ułatwiało widoczności. Weszła
do środka, chcąc zobaczyć czy zostawił po niej ubrania. Miała przeolbrzymią
nadzieję, że spakował je w kartony i wyrzucił. Jednak zawiodła się i tutaj ją
zaskoczył. Gdy tylko załączyła światło jej oczy się zaszkliły. To, co już wcześniej
wyczuła to zapach świeżych kwiatów. Jej uwagę zwróciło mnóstwo portretów z jej
podobizną. Zwłaszcza jeden olbrzymi na środku pokoju. Z dwóch stron były duże
wazony jej kochanych białych lilii. Po 5 latach jej ubrania powinny być zakurzone i
brzydkie, ale były nadal świeże i piękne, co oznaczało, że ktoś o nie dbał. Dlaczego?
Dlaczego nie potrafią o sobie zapomnieć? Czy naprawdę byli sobie przeznaczeni
mimo tych nieporozumień?
Czuła się jakby stała w swojej świątyni. W świątyni, w której Sasuke oddaje jej
cześć. Co za okropność. Jak mogła doprowadzić do tego?!
- Co Pani tu robi? – zapłakana pospiesznie się odwróciła słysząc kobiecy głos.
Drgnęła widząc matkę Sasuke.
- Przepraszam, pomyliłam pokoje – odparła, poczym ruszyła do wyjścia ze
spuszczoną głową.
- Dlaczego Pani płaczę?
- Ja przepraszam muszę już iść – powtórzyła.
- Czy mój syn coś Pani nieodpowiedniego powiedział? – zapytała.
- Nie. Przepraszam muszę… – nieostrożnie spojrzała na nią, co spowodowało, że
kobieta złapała ją za ramiona przyglądając się jej z szokiem. Po chwili puściła ją jak
oparzona.
- Nie wierzę, to niemożliwe – chwyciła się framugi drzwi patrząc na obraz kobiety,
której nie powinno tu być. Jakim cudem? Czy myślała, że mogłaby ją zmylić? –
Boże, jakim cudem? Przecież ty nie żyjesz.
- Nie rozumiem, o co Pani chodzi, ja… – spuściła przerażona wzrok, chcąc wyjść, ale
kobieta zastąpiła jej drogę.
- Myślisz, że cię nie poznałam? Kpisz ze mnie Sakuro? – zadrgała słysząc swoje
prawdziwe imię w ustach kobiety – Głupia jesteś?! Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś
mojemu synowi? Czy ty rozumiesz jak on bardzo cierpiał? – przełknęła ślinę,
słuchając kobietę z panicznym lękiem, że zaraz może wejść tu Sasuke. – Od razu mi
tu coś śmierdziało. Ani twoje ciało nie dało się zidentyfikować. Od razu cię spalono,
bo takie było niby twoje życzenie, a pamiętam, że gdy twoi rodzice zmarli uparłaś się
na tradycyjny pogrzeb. Nie chciałaś być spalona. Za mało skrzywdziłaś mojego syna,
że teraz wróciłaś? Chcesz jeszcze bardziej go zranić? Wynoś się stąd. Nie chcę, aby
cię widział. Nie pozwolę, aby przechodził przez to jeszcze raz.
- Niczego nie rozumiesz ja….
- Umarłaś dla mnie. I nie mów mi już na ty, teraz nie ma między nami żadnych więzi.
Wynoś się. – spojrzała na nią jeszcze bardziej zrozpaczona, ale wiedziała, że
zasłużyła na to. Zasłużyła na jak największy lincz za to, że opuściła w tak okrutny
sposób męża. – Ty nawet nie jesteś świadoma jak bardzo skrzywdziłaś mojego syna,
jeżeli tutaj przyszłaś. Co ty chciałaś osiągnąć? Najgorsze jest to, że mój mąż umarł
nie wiedząc o tym. Zawsze miał o tobie tak dobre zdanie, teraz zobaczyłby jak się
mylił.
- Niczego Pani nie rozumie – tak jak chciała zaczęła się do niej zwracać z dystansem
– Nie ma Pani pojęcia, co między mną a Sasuke ostatnim czasem się działo. Prawda,
żałuje teraz swojej pochopnej decyzji, ale sądzę, że było to najlepsze rozwiązanie. –
drgnęła, kiedy kobieta z całej siły spoliczkowała ją. Nie mogła uwierzyć, że matka
Sasuke się do tego posunęła, ale ta kobieta przez dłuższy cza pałała do niej
nienawiścią, którą teraz Sakura swoim zachowaniem podsyciła. Sakura wiedziała, że
najlepiej będzie, jeżeli natychmiast opuści posiadłość. Wsiądzie w samolot i odleci. I
na zawsze zapomni o tym dniu.
- Wszystko jeszcze zwalasz na mojego syna? Wynocha! – popchnęła ją. Sakura nie
chciała się już w żaden sposób odzywać tylko wybiegła z pokoju.
Kobieta, gdy tylko została sama, usiadła na krześle, poczym pozwoliła na ujście
emocją w postaci perlistych łez. Jak to wszystko mogło się wydarzyć? Przecież takie
sytuacje zdarzają się tylko w filmach. Co w ogóle wpadło jej do głowy, że tak się
zachowała?
Nigdy jej syn nie interesował się jakoś bardziej dziewczynami. Zawsze zastanawiała
się, kiedy jakąś przyprowadzi do domu. On jednak wolał motocykle i samochody.
Był strasznym rozrabiaką, a jego oceny były fatalne. Ileż to razy siedziała u
dyrektora? Była pewna, że gdyby nie wspierali finansowo szkoły, to jej syn zostałby
wywalony już pierwszego dnia.
Zawsze chciała mieć jak najszybciej synową, ale kiedy ona już się pojawiła, zaczęła
być zazdrosna. Czuła jakby został jej odbierany syn. Matki zawsze mają większą
więź z pierworodnym. Nie chciała, aby się od niej oddalił, a wyglądało tak jakby
Sakura stała się najważniejsza na świecie.
Pamiętała to jak dzisiaj. Pierwszy raz taka niespodzianka ją czekała.
„
Wróciła do domu po wyczerpujących zakupach. Wybierała się z mężem na uroczystą
kolację u zaprzyjaźnionych kontrahentów, dlatego musiała kupić jakąś piękną suknie.
Dla kobiety jest to nie lada wysiłek, aby znaleźć coś pięknego w jeden dzień, ale jak
zwykle wszystko odłożyła na ostatni dzień, więc sama była sobie winna.
Przed wejściem do domu, zauważyła czarny motor swojego syna. Było za wcześnie,
aby wrócił ze szkoły, dlatego zaniepokoiła się, że znowu czeka na nią jakaś nie miła
informacja. Wchodząc do salonu jej uwagę przykuła biała kartka zgięta w pół.
Zostawiła na sofie torby z zakupami, po czym podeszła do stolika. Sięgnęła dłonią po
kartkę, po czym westchnęła widząc pogrubiony napis WYKAZ OCEN ZA I
SEMESTR. Aż ciarki ją przeszły. Oceny syna były zawsze poniżej miernej, dlatego
nie spodziewała się kokosów. Jednak to, co zobaczyła, całkowicie zbiło ją z tropu.
Oczywiście, z wf-u zawsze miał szóstkę, ale kiedy nagle zamiast rażących dwój
zaczęły migać jej przed oczami czwórki i piątki musiała sobie usiąść. Czuła się jakby
trzymała kartkę prymusa. Kompletnie tego nie rozumiała, ale uśmiech sam cis się jej
na usta.
Wstała, poczym podążyła na górę, aby porozmawiać z synem. Zastanawiała się, co
przyczyniło się do tej zmiany.
Podeszła do drzwi pokoju Sasuke. Chciała zapukać, ale widząc lekko uchylone
drzwi, przystanęła przy nich. Do jej uszu doleciał cichy chichot syna. Zastanawiała
się, co przyczyniło się do tego, że ma tak dobry humor. Uśmiechnęła się, poczym bez
pukania powoli skradła się do środka. Wiedziała, że nie powinna naruszać
prywatności syna, ale jej intuicja podpowiadała, że tak nigdy nie dowie się prawdy.
Jej syn był tak pogrążony, że nie zauważył jej obecności. Dostrzegła, że jest na
znanym portalu społecznościowym, a właściwie na profilu jakiejś ładnej
różowowłosej dziewczyny.
S.U : Ładne zdjęcie różowa. Dodałaś je dla mnie?
S.H.: Wal się Uchiha! Czy ty już nawet w Internecie nie możesz dać mi spokoju?!
S.U: Nie denerwuj się różowa. Złość piękności szkodzi.
S.H : Jeszcze słowo, a cię zablokuje. Skarało mnie, że cię przyjęłam do znajomych.
Usuwam cię jutro!
S.U: Jasne, gdybyś chciała tu już byś to zrobiła:)
S.H: W takim razie bye bye Uchiha!:)
–
Co? Usunęła mnie? – usłyszała zdziwiony głos syna, który zaczął klikać szybko
myszką. Przeklął pod nosem.
–
Synu! – upomniała go.
–
Mamo? – odwrócił się jak porażony, poczym zamknął laptopa. – Co ty tu robisz?
Czytałaś to? – nagle zastygł, zadając podstawowe pytanie. Trochę się skrępowała, ale
w końcu była jego matką.
–
Tylko kawałek rozmowy zobaczyłam i gdybyś nie był taki zuchwały, to byś nadal z
nią rozmawiał.
–
Mamo nie rób mi kazań jak mam ją traktować. Zresztą, dlaczego nie pukasz?
–
Nie gniewaj się, chciałam po prostu porozmawiać o twoich ocenach.
–
Nie odpowiadają ci?
–
Skądże. Jestem zaskoczona, że tak dobrze poszedł ci ten semestr. Chyba wiem już,
dlaczego. – widząc wzrok matki wskazujący komputer, tylko prychnął.
–
Mylisz się. To ostatni rok, więc musiałem się podciągnąć, aby iść na studia.
–
Jak uważasz – uśmiechnęła się do siebie, wiedząc bardzo dobrze, że to jednak
zasługa tej dziewczyny. – Jestem z ciebie bardzo dumna. W takim razie zostawię cię i
przeproś tą dziewczynę. Nie możesz udawać takiego gbura.
–
Mamo – odparł zły, odprowadzając ją niezbyt zadowolonym spojrzeniem do drzwi.
–
No co? Musisz mi wybaczyć, ja już się nie mogę doczekać, kiedy nam ją
przedstawisz – zachichotała słysząc jego ciężkie westchnięcie, poczym wyszła z
pokoju. Jej syn w końcu się zakochał. Od razu zauważyła to w jego spojrzeniu.”
- Co ty tu robisz? Mówiłem ci, żebyś tu nie wchodziła – usłyszała wściekły głos syna.
- Przepraszam, naszło mnie na wspomnienia.
- Nieważne – odparł, kiedy wstała. Spojrzał na portret żony, co sprawiło, że poczuł
jeszcze większe wyrzuty. – Widziałaś Hane? Tą szatynkę, z którą współpracuje?
- Tak, kazała mi przekazać, że się spieszy i przeprasza, że nie poczekała na Ciebie –
skłamała, ale chciała chronić syna. Wiedziała, że Sasuke nie może się dowiedzieć,
kim tak naprawdę jest kobieta. Sasuke westchnął, poczym wyciągnął z kieszeni
telefon.
***
Spakowała się. Była przygotowana do lotu. Jej współpracownica została w hotelu,
aby się spakować, a ona postanowiła pojechać do biura, aby zabrać swoje rzeczy.
Miała nadzieję, że uniknie spotkania z Sasuke, ale kiedy zobaczyła jego samochód
przed budynkiem, aż nie dobrze się jej zrobiło. Postanowiła jak najszybciej działać,
aby z nim nie rozmawiać.
- Nie rozumiem cię. Sakura rok nie żyję, a ty żyjesz jak w celibacie, mówią, że
mężczyźni szybciej układają sobie życie na nowo. W niespełna dwa lata, a ty już
jesteś wdowcem 5 lat Sasuke.
- Wiem, ale nie potrafię. Wczoraj, gdy pocałowałem Hane miałem przed oczami
Sakure i tylko, dlatego to zrobiłem. Szybko jednak otrzeźwiałem i czułem
niewyobrażalne wyrzuty sumienia. Wydaje mi się też, że bardzo źle potraktowałem
Hane. Sam nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
- Sakury już nie ma, prawda? – skinął głową – Powinieneś już dawno nauczyć się bez
niej żyć.
- Nie potrafię. Nadal ją kocham.
Położyła dłoń na sercu z trudem powstrzymując się od słonych łez. Skierowała się po
cichu do swojego biurka. Miała dość tej sieci, w którą sama się zaplątała.
Słysząc skrzyp otwieranych drzwi, cofnęła się i ukryła za filarem. Słyszała jak się
żegnają, a później szybkie mocne kroki. – odetchnęła z ulgą. Nie chciała się z nim
widzieć.
- No już nie kryj się. Sasuke poszedł – usłyszała pobłażliwy głos granatowłosej.
Kiedy skrępowana wyszła za swojej kryjówki, nawet nie patrząc na Hinate
przywitała się i podeszła do biurka. Chciała jak najszybciej stąd uciec. – Jedziecie
już?
- Tak, za trzy godziny mamy samolot. – odparła spokojnie, ukrywając pod
powierzchnią swoje prawdziwe emocje. Żal i smutek, że te ulotne chwile, kiedy
mogła być blisko Sasuke miną. Ale co ona sobie właściwie myślała? Nie mogłaby
przecież i tak z nim być.
Zadzwonił telefon. Jej telefon. Nawet nie musiała sprawdzać na wyświetlaczu, kto
dzwoni. Bardzo dobrze wiedziała, że to Sasuke. Zlekceważyła połączenie, poczym
wzięła ostatnie teczki do dłoni i zasunęła krzesło. – Sądzę, że współpraca powiedzie
się z naszą firmą.
- Naszą – uśmiechnęła się – Właściwie, o której firmie mówisz Sakuro? – przechyliła
się na bok z trzaskiem kładąc teczki na biurku. Chrząknęła, poczym spojrzała
niepewnie na Hinate mając przeogromną nadzieję, że się przesłyszała. To jakaś bujda.
Na samym końcu tak wszystko zaczęło się sypać. – Nie dziwie się, dlaczego Sasuke
zwrócił na Ciebie uwagę, jeżeli patrzył na swoją ukochaną żonę.
- Jak? – wymsknęło się jej. Nie miała siły się spierać, przecież to ona miała rację.
Osoba, która miała leżeć w trumnie w czasie rozkładu stała tutaj przed nią jak nowo
narodzona.
- Sasuke zwiodłaś, bo cierpi od lat po twojej śmierci obwiniając się. Najgorsze jest,
że nie tylko o twoją śmierć, ale też i waszego dziecka. Faktycznie mogłabyś mnie
oszukać, ale wszystko zaczęło mi się kleić. Gdy tu przylecieliśmy z taką łatwością się
tutaj poruszałaś. Poza tym już wcześniej miałam dziwne przeczucie. – Sakura
westchnęła, jak widać jej manifestacja nie wyszła. Od początku rzuciła na to cień
podejrzenia. – Byłam w banku, dzień przed twoją domniemaną śmiercią wybrałaś
sporą gotówkę z naszego konta firmowego. Nie mogłam uwierzyć, że to ty, dlatego
pokazali mi monitoring, gdzie było widać jak podchodzisz do okienka bankowego.
Nie pokazałam tego Sasuke, ale cały czas się zastanawiałam, po co ci były te
pieniądze. Czy nie mogłaś po prostu uciec? Zresztą, co cię do takiego czynu
posunęło? Byłaś przecież szczęśliwa z Sasuke. W drodze było wasze dziecko. Co z
nim? Sakura proszę cię powiedź prawdę. Jesteśmy przyjaciółkami. Przynajmniej
mam nadzieję, że tak jest.
- Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po za tym to nie jest dobre miejsce na rozmowy.
- Chodźmy do mojego gabinetu i tam porozmawiajmy. Rozumiem, że masz za
niedługo samolot, ale sądzę, że należą mi się tłumaczenia. Zresztą najbardziej na nie
zasługuje Sasuke.
- On nie może się o tym dowiedzieć.
- Tego właśnie chcesz? – spuściła głowę bardzo dobrze wiedząc jaka jest odpowiedź.
Pragnęła cofnąć czas. – Chodźmy Sakuro.
***
- To nie jego wina. Jego zachowanie mnie tylko podsyciło do zrobienia tego, co się
wydarzyło. Nie widziałam wtedy lepszego rozwiązania. Miałam taki wybór. Co
prawda nie wiem co by się wydarzyło po narodzinach dziecka, jednak nie wiem czy
ono by tego doczekało.
- Wiem, że mówiłam o Sasuke wiele złych rzeczy. W ostatnich latach, jednak bardzo
pomógł naszej firmie. Poznałam go w inny sposób i zmieniłam o nim zdanie. Teraz
jednak udusiłabym go gołymi rękami. On naprawdę cholernie cię kocha, jeżeli tak
bardzo nie chciał dzielić się twoją miłością z dzieckiem. Przez te pięć lat sama
widziałam to na własne oczy. Odtrącał wszystkie kobiety. Zachowywał się jak jakiś
mniszek. Codziennie na twoim grobie spoczywał świeży bukiet kwiatów. On cię tak
cholernie kocha. Chryste wy obydwoje zachowaliście się okropnie. Jak dzieci,
chociaż one mają więcej rozumu. I co teraz? Twój syn został z kim?
- Ze znajomą. Jest naprawdę wspaniały. Nie wiem, co mam robić. Wyjadę i zapomnę
o tym wszystkim.
- Nie powinnaś. – Hinata rozłoszczona pokręciła głową – Powinniście o tym
porozmawiać.
- Nie ma sensu. On mi tego nie wybaczy. Zresztą sama jestem sobie winna. Przez te
ostatnie lata żyłam tylko, dlatego, że mam syna. Tęskniłam za Sasuke, a miłość nie
zgasła, jednak czy mój wybór nie jest oczywisty? Jeżeli nie mogę mieć ich
obydwóch, to chyba wiadome, że wybiorę dziecko.
- Zmienił się. Tak mi się przynajmniej wydaje. On żałuje, że cię tak potraktował.
Widać jak cierpi.
- Ja też widzę jak cierpi, ale wątpię czy wywołane jest to stratą dziecka. Przepraszam
cię Hinata, ale muszę cię prosić, abyś obiecała mi, że mnie nie zdradzisz. Ja już na
zawsze nie żyję dla Sasuke.
- Nie mów tak. Wiesz ile osób za Tobą tęskni.
- Dla nich nie żyję i niech już tak pozostanie. Zresztą obiecałam matce Sasuke, że
wyjadę z Japonii jak najszybciej. – widząc zdziwioną minę Hinaty dodała –
Rozszyfrowała mnie. Nienawidzi mnie i jestem pewna, że po ujawnieniu prawdy,
Sasuke zrobiłby to samo. Jestem pewna, że ułoży sobie życie za jakiś czas.
- A ty sobie ułożyłaś? Lub czy masz w ogóle zamiar założyć ponownie rodzinę?
Sakura wiem, że to może być trudne, ale nie możesz dalej tak postępować. – Sakura
przetarła czoło, poczym z ociągnięciem wstała z krzesła.
- Proszę Hinata ja jestem w takiej rozterce, że nie mam pojęcia jak się zachować. Nie
wyobrażam sobie jednak, abym była ponownie z Sasuke. To definitywny koniec.
- Poczekaj – granatowłosa również wstała, zatrzymując Sakure przy drzwiach. –
Chciałabym cię odwiedzać. Mam nadzieję, że z przyjaźni nie zrezygnowałaś. –
pokręciła przecząco głową, czując, że słowa z coraz większym trudem wychodzą z
jej ust. – Zostaw mi swój adres przyjadę. – po chwilowym namyśle zapisała na
świstku papieru adres, który wcisnęła do dłoni Hinaty.
- Nie dawaj tego nikomu. Obiecaj.
- Obiecuje. Masz zdjęcie swojego dziecka? – zmieniła temat. Trudno było uwierzyć
Sakurze, że tak łatwo się poddała, ale jeżeli jej obiecała to nie powinna się na zapas
martwić. Wyciągnęła z portfela zdjęcie swojego synka, które podała granatowłosej. –
O jejciu, przecież to istna kopia Sasuke – uśmiechnęła się patrząc na uśmiechniętego
chłopczyka, który swoimi czarnymi oczkami jakby wpatrywał się w nią. – Słodki. Jak
się nazywa?
- Itachi. Przepraszam Hinata, ale muszę już iść. Mam za niedługo samolot do Okawy.
- Mogę zostawić zdjęcie? – zapytała, kiedy dłoń Sakury skierowała się po fotografie.
Sakura niechętnie odpuściła i pozwoliła zachować przyjaciółce zdjęcie Itachi’ego. –
Przylecę do Ciebie na drugi tydzień. Zadzwonię.
- No dobrze będę czekać – uśmiechnęła się na odchodnym, poczym zabrała wszystkie
dokumenty i opuściła miejsce, które sama stworzyła.
***
Wychodząc z lotniska rozdzieliła się z koleżanką, poczym ruszyła na postój
taksówek. Przez całą podróż myślała o tym wszystkim. O Sasuke. Itachim. Hinacie.
O tym jak wyglądałoby ich życie, gdyby nie postąpiła tak egoistycznie. Wiedziała
jednak, że takie gdybanie jest bezsensu. Straciła swoją szansę. Straciła Sasuke i
możliwość na stworzenie rodziny. Wiedziała, że postąpiła nie fair w stosunku do
Sasuke, ale również zachowuje się nie fair w stosunku do syna. Pytał o ojca nie raz,
ale zawsze go zbywała. Wiedziała jednak, że te pytania z wiekiem będą narastać, a
ona będzie musiała wymyślić jakieś kłamstwo. To jest straszne. Stworzyła coś
naprawdę okropnego. Sama pokierowała swój los na tak trudny tor.
- Sakura! – odwróciła się w stronę męskiego głosu, który bardzo dobrze znała.
Widząc swojego szefa w garniturze z bukietem kwiatów przy swoim sportowym
samochodzie, zdumiona powędrowała do niego, widząc jak macha do niej dłonią.
- Co tu robisz szefie? – zapytała będąc obok niego.
- Rina mi powiedziała, o której będziecie. To dla Ciebie – odebrała od niego bukiet
nadal zdezorientowana. Nie miała pojęcia, dlaczego tak się zachowuje. Odebrał od
niej bagaż. – Podwiozę cię do domu.
- Ale za co te kwiaty? Jest mi Pan wdzięczny za to, że została podpisana umowa?
- Nie mów mi przez „Pan” – zbył ją jednym słowem, poczym po załadowaniu walizki
do bagażnika otworzył jej drzwi od strony pasażera. Dopiero, kiedy ruszył zaczął
dalszą część rozmowy. – Podpisaliśmy umowę. Sądzę, że to naprawdę dobra decyzja.
Stworzymy świetną promocje i kosmetyki pójdą jak świeże bułeczki.
- Mówiłam ci od razu – szybko przestawiła się na nową formę. Spostrzegł to i
uśmiechnął się. – Dlaczego Rina nic mi nie mówiła, że przyjedziesz.
- Nie mówiłem jej o tym. – nie rozumiała tego.
- Muszę ci coś powiedzieć, ale najpierw dojedźmy do twojego domu. – skinęła
głową, poczym popadła w kolejne rozmyślenia obserwując migający widok za szybą.
***
- Dlaczego Hana nie spotkała się ze mną przed wyjazdem? – Hinata spojrzała na
Uchihe, który próbował ukryć swoją złość.
- Nie mam pojęcia, ważne jest to, że podpisali z nami umowę – odparła, nie chcąc
bardziej poruszać tej sprawy.
- Na pewno się na mnie wkurzyła za tą kolacje. Powinienem ją przeprosić, jednak nie
odbiera ode mnie telefonów.
- Daj jej spokój, możliwe, że nie jest tobą zainteresowana. Znajdź sobie inną kobietę.
– odparła zgryźliwie, kiedy przypomniało się jej, że Sasuke nie chciał dziecka. Jak
mógł w ogóle zaproponować Sakurze aborcje? Tak przecież robią smarkacze w
liceum.
- Tu nie chodzi o to, zresztą to nie twoja sprawa – podniósł również głos, wyczuwając
wzrastające napięcie. – Przygotuj lepiej wszystkie materiały promocyjne, a nie
wtrącaj się do mojego życia prywatnego – rzucił na odchodnym, pokazując tą stronę
siebie, której nie cierpiała.
***
- Dziękuje za podwózkę i wniesienie bagaży – uśmiechnęła się delikatnie, przy okazji
wkładając kwiaty do wazonu. Jej synka nie było, ponieważ nadal znajdował się u jej
koleżanki Ayane.
- Nie ma, za co – podszedł do niej, poczym oparł się o kredens. – Nie mieszkam już z
żoną.
- Słucham? – ta informacja zbiła ją z tropu. Nie wiedziała, dlaczego jej to mówi, ale
czuła, że zmierza to w złym kierunku.
- Wniosłem o separacje. Nie ma już między nami tego co na początku małżeństwa. Ta
cała miłość wywietrzała.
- Nie rozumiem, dlaczego mi to mówisz.
- Strasznie za tobą tęskniłem. Przez ten tydzień zrozumiałem, że jesteś dla mnie
ważna – skrępowana odsunęła się, kiedy zrobił krok w jej stronę. Myślała, że przez
ten tydzień dojdzie do innych wniosków. – Od dawna cię pragnę, ale teraz to staję się
nie do zniesienia.
- Wydaje mi się, że powinieneś już wyjść. Ta rozmowa jest bezsensu. – ruszyła ku
drzwiom, aby mu jej otworzyć, ale złapał ją w połowie drogi i żarliwie pocałował.
- Puszczaj! – wyrwała się, policzkując go. Nie mogła uwierzyć, że to zrobił. – Nie
łączę życia zawodowego z prywatnym. Zostaw mnie w spokoju i wyjdź.
- Dla ciebie jestem w stanie zostawić żonę. Mogę być ojcem dla twojego dziecka. Nie
rozumiesz? Chcę z Tobą być Sakura, jesteś ucieleśnieniem wszystkiego, czego
pragnę.
- Wyjdź! – krzyknęła. Miała dość! Dlaczego trafiała na takich dominujących
mężczyzn, którzy chcieli mieć ją jako swoją własność? Nie jest rzeczą, którą można
przestawiać i używać, kiedy się chcę. Miała dość takiego traktowania.
- Sakura…
- Wynoś się! Nie chcę z Tobą rozmawiać. Wróć do żony, ja nigdy się nie zaangażuje
w związek z Tobą.
- Jestem twoim szefem, chyba nie chcesz stracić pracy – zajrzał jej głęboko w oczy
używając służbowego tonu.
- W takim razie jutro już się nie pojawię w firmie.
- Jesteś normalna? Jak zapewnisz byt dziecku bez pracy?
- Znajdę nową. Nie martw się tym. Zajmij się lepiej żoną. Będziesz później żałował
tak jak ja. Wyjdź – powiedziała po raz kolejny, a następnie, kiedy nie posłuchał
popchnęła go do drzwi.
- Będziesz tego żałować. Przyjdziesz do mnie jeszcze na kolanach – odparł na
odchodnym wyzywająco patrząc w jej oczy. Kiedy tylko została sama bezradnie
opadła na kolana nie wiedząc co ma zrobić.
***
Nie mogła tak siedzieć bezczynie, kiedy wiedziała, że Sakura żyję, a Sasuke
zachowuje się jakby zaraz miał odejść w zaświaty do ukochanej. Musiała działać.
Sakura chyba nie myśli o swoim dziecku. Wychowywała się bez matki i wiedziała jak
trudno jest wychowywać się z jednym rodzicem. Samotnej matce zawsze jest jeszcze
gorzej, a jej syn potrzebuje ojca.
Zapukała do drzwi, a po dłuższej chwili ukazała się w nich starsza czarnowłosa
kobieta. Hinata od razu ją rozpoznała. Chociaż chciała rozmawiać z Sasuke, to
uznała, że rozmowa z matką Sasuke będzie dobrym początkiem.
- Dzień dobry Pani Uchiha jestem…
- Hinata Hyuga, wiem. Prowadzisz teraz tą firmę kosmetyczną, w którą mój syn
zainwestował. Byłaś też świadkiem Sakury na ślubie. Co cię sprowadza?
- Chciałam porozmawiać z Sasuke, ale wydaje mi się, że chyba będzie dobrze, kiedy
na początku z Panią porozmawiam. – spojrzała na nią podejrzliwie, a następnie
pozwoliła wejść do środka.
- O co chodzi?
- O Sakure – odparła prosto z mostu na co matka Uchihy poczerwieniała po twarzy,
ruszając jako pierwsza do salonu, gdzie zasiadła na sofie. Hinata zrobiła to samo. –
Ostatnio odkryłam to, co Pani. Rozmawiałam z Sakurą.
- Nie obchodzi mnie to. Mam nadzieję, że nic nie powiedziałaś mojemu synowi.
- Nie, ale zamierzam to zrobić.
- Nie rób głupot – odparła zła – Sakura nigdy nie zasługiwała na mojego syna. Nie
potrafię nawet określić jej zachowania, bo chyba jedynie psychicznie chora osoba
może coś tak głupiego wymyślić. Nie chcę jej widzieć na oczy. Mój syn parę lat temu
ją pogrzebał.
- Ale nadal o niej myśli, prawda? Pani uważa, że tak łatwo pogodził się z jej śmiercią.
On ją kocha i nie przestanie, bo gdyby mógł to już dawno ułożyłby sobie życie.
- Myślisz, że tego nie wiem? Każdego dnia widzę go wychodzącego do pracy.
Włóczącego się po domu z nadzieją patrzącego na te cholerne drzwi garderoby, jakby
oczekiwał, że zaraz wyjdzie. Skrzywdziła go tak strasznie i myśli, że teraz tak po
prostu jej wybaczymy. Ona jest nienormalna. – Hinata otworzyła torebkę, szukając
portfela. Kiedy tylko go znalazła, wyciągnęła zdjęcie otrzymane przez Sakure,
poczym podsunęła go w kierunku kobiety.
- Co to? – odparła nie patrząc na zdjęcie.
- Proszę zobaczyć. – kobieta zsunęła wzrok z twarzy Hinaty zatrzymując go na
zdjęciu. – Sasuke… nie to nie on, ale taki podobny.
- To syn Sasuke – poprawiła ją Hinata, na co kobieta z przerażeniem znowu spojrzała
na Hinate. – Sakura dowiedziała się, że jest w ciąży, kiedy poinformowała o tym
Sasuke ten zamiast tryskać szczęściem, zażądał aborcji.
- O czym ty dziewczyno mówisz? – te wszystkie informacje sprawiały, że jej serce
zaczęło bić jak szalone. Nie mogła uwierzyć, że ma wnuka i że jej syn nie chciał tego
dziecka.
- Sakura miała podjąć się aborcji i Sasuke nie dał jej innego wyboru. Pokłócili się.
Zresztą tyle ile stresu Sakura się najadła przez niego. Czy wie Pani, jakie awantury
jej robił zazdrości? Nie byłyśmy w takiej sytuacji i nie będziemy, dlatego nie
możemy jej zbyt surowo oceniać. Wybrała dziecko, bo każda matka tak by zrobiła. –
kobieta zacisnęła wargi, czując jak oczy się jej wilgną, poczym spojrzała na zdjęcie
wnuka.
- Ale dlaczego śmierć, czy nie mogli to w inny sposób załatwić? Czemu do mnie nie
przyszła?
- Chciała separacji, ale się nie zgodził. Po tej kłótni miała takie skurcze, że
wylądowała w szpitalu. Po wizycie w szpitalu odważyła się mu powiedzieć, że jest w
ciąży, a ten wyciągnął pieniądze na stół i powiedział, że jadą do kliniki.
- Ja nie wierzę, to niemożliwe…
- Wie Pani, co? Niech Pani z nim porozmawia. W końcu Pani jest matką i bardzo
dobrze wie jakby postąpiła w takiej sytuacji. – Hinata wstała, poczym zostawiając
roztrzęsioną kobietę wyszła, sama pozwalając na upust emocji.
***
Siedziała przy dogaszającym się kominku przyglądając się fotografii, na której był jej
wnuk. Tak bardzo o nim marzyła, a teraz okazuje się, że już od paru lat go ma.
Wiedziała, że musi poważnie porozmawiać z synem. Nie sądziła, że tak źle się dzieję
w jego małżeństwie. Jest tak samo zaborczy jak jej mąż, ale on dążył do tego, aby
mieć potomka. Dlaczego Sasuke tak bardzo nie chciał mieć dziecka? Zawsze
myślała, że chcę mieć stu procentową rodzinę. Dlaczego coś takiego musiało się
wydarzyć w jej rodzinie?
- Zamów jakiś wielki bukiet kwiatów. Tak to były jej ulubione. – usłyszała jak jej syn
idzie w kierunku holu, najpewniej rozmawiając przez telefon – Mielibyśmy swoją
kolejną rocznice ślubu. Tak równa 10. Chcę zapełnić cały nagrobek. Przywieź go
jutro przed 8 na cmentarz, będę tam wcześniej. Do jutra – rozłączył się, a następnie
spojrzał w kierunku matki. – Coś się stało? Wyglądasz na przygnębioną.
- Czyli tak jak ty?
- Przestań. – odparł, siadając obok niej – Co się stało?
- Jak to się stało, że Sakura była taka nieostrożna. Pokłóciliście się? – Sasuke
niezrozumiale spojrzał na matkę. Nigdy na ten temat nie rozmawiali i nie chciał
poruszać tego tematu.
- Co cię tak naszło na rozmowy o Sakurze.
- Odpowiedź mi.
- Nie mam zamiaru.
- Czy Sakura była w ciąży?
- Co? Skąd ty…? – wstał, dając tym samym do zrozumienia, że nie chce rozmawiać.
- Sasuke! Nie odwracaj się do mnie plecami, gdy do Ciebie mówię! Jestem twoją
matką i należy mi się szacunek! – krzyczała, co jeszcze bardziej zaskoczyło Sasuke.
- O co ci chodzi? Straciłem Sakure. Tak przez własną głupotę! Nie mogę tego znieść,
że przez coś takiego ją straciłem! Żałuje, że nie mogę cofnąć czasu! Wszystko bym
zrobił, aby ją ponownie mieć. – powoli się uspokajał, chociaż niebezpieczne iskry
błyszczały w jego oczach, a krew buzowała jak szalona.
- Po niej też tak krzyczałeś?
- Nie twój interes.
- Uderzyłeś ją? – wstała, kiedy jego twarz znieruchomiała – Uderzyłeś swoją żonę?!
– milczenie dało jej odpowiedź – Jak mogłeś Sasuke? Nie wychowałam cię tak.
- To zdarzyło się raz. Myślałem, że mnie zdradza.
- Nawet gdyby, ty nie miałeś prawa podnosić na nią ręki. – podeszła do niego,
poczym zacisnęła pięści – To co ci powiem może być dla ciebie szokiem, ale jest
szansa, że możesz cofnąć czas – wsunęła mu fotografię do ręki, poczym ruszyła do
swojej sypialni.
Sasuke spojrzał na fotografię. Na początku myślał, że to on, ale te rysy były takie
podobne do… Przełknął ślinę, poczym zaczął szybko oddychać. Fotografia spadła na
ziemie, a jego stopy zaczęły szybko kierować się za matką.
- Co to jest?! – krzyknął, ale kiedy matka nie posłuchała, złapał ją za ramie i
zamaszyście odwrócił w swoją stronę – Co to do jasnej cholery ma znaczyć?! Żarty
sobie robisz?! Kto ci dał ten fotomontaż?
- To żaden fotomontaż. Wiem, że to niewiarygodne, ale jednak prawdziwe.
- Niemożliwe, to by oznaczało, że…. Nie, to jakiś kiepski żart. Wcale mnie to mamo
nie śmieszy.
- Mnie też Sasuke, ponieważ, gdybym usłyszała o aborcji zrobiłabym to samo, co
Sakura.
- Co zrobiła Sakura? – serce biło mu jak szalone, a ta cisza tylko napełniała go
frustracją – Mamo co ona zrobiła?!
- Jak mogłeś jej nie poznać?!
- O czym ty do jasnej cholery mówisz?!! – już nie krzyczał, a wrzeszczał.
- Sakura zmistykowała swoją śmierć. Mało tego ostatnio była tutaj.
- Co? – czuł jak nogi się pod nim uginają.
- Hana to Sakura. – Sasuke rozejrzał się na boki, a następnie puścił matkę, cały
roztrzęsiony.
- To niemożliwe, przecież każdego dnia przychodzę na jej grób.
- Łatwo jest kogoś przekupić. – zacisnął pięści, nadal myśląc, że to żart.
- Sakura nigdy by mi tego nie zrobiła. Nie miała powodu. Zresztą nie wpadłaby na
coś takiego. – odparł zły, nie mogąc pojąć tych słów.
- A aborcja? Co ty sobie w ogóle myślałeś zażądając od niej usunięcia dziecka?!
Nigdy bym w to nie uwierzyła. Myślałam, że chcesz mieć syna.
- Sakura nigdy by mnie nie zostawiła, dla jakiegoś bachora!
- Jak śmiesz tak mówić o swoim dziecku – kobieta nie potrafiła się powstrzymać od
spoliczkowania syna. Uchiha zapłonął gniewem. W tej chwili miała szczęście, że jest
jego matką. Czuł, że wybuchnie, jeżeli zaraz nie dowie się, co tu jest grane. Nie mógł
pojąć, że mógł żyć przez 5 lat w takiej nieświadomości. Jego własna żona miała
czelność, aż tak go oszukać. Nie mieściło mu się to w głowie. Sakura by tego nie
zrobiła. – To normalne, że wybrała dziecko. Zdziwiłabym się, gdyby postąpiła
odwrotnie.
- Jak ty się do mnie odzywasz?
- Śmiesz twierdzić, że źle? Jesteście obydwoje niemożliwi. Nie chce wiedzieć, co
zrobicie, ale chcę spotkać swojego wnuka.
- To niemożliwe.
- Możliwe. Jak mogłeś jej nie poznać? Wtedy przyłapałam ją i dlatego wybiegła z
domu.
- Co?
- Przejrzyj na oczy. Hana to Sakura, dlatego się nią zainteresowałeś, bo znalazłeś tyle
podobieństw. – zamknął oczy, przeczesując włosy. Kiedy pocałował Hane miał przed
oczami Sakure, a teraz wychodzi na to, że jednak całował Sakure? Czy są tu jakieś
kamery?! Ktoś chcę go wkręcić w tak żałosny sposób?! Musiałaby to być
bezwzględna osoba.
***
- Jak mogłaś mi to zrobić? Porzuciłaś mnie jak psa. Czy ty w ogóle mnie kochałaś? –
spojrzał na portret żony jakby chciał usłyszeć odpowiedź. Został sam w jej
garderobie, którą przerobił na swoje miejsce wspomnień. Od kilku godzin pił whisky,
próbując sobie jakoś wszystko ułożyć w głowie. Zawsze uważał ludzi utapiających
smutki w alkoholu za żałosnych, ale teraz jak i wtedy, kiedy również upił się do nie
przytomności po „stracie” żony, zrozumiał, że to normalne ludzkie zachowanie, które
uśmierza w małym stopniu ból. – Nie wierna suka! – z wściekłością rzucił karafką z
whisky w wielki portret na którym widniała twarz różowowłosej kobiety.
Kiedy dotarło do niego co zrobił, westchnął, poczym podszedł do portretu, kładąc
dłoń na policzku żony, gdzie najwięcej zebrało się kropelek whisky. – Czemu mi to
zrobiłaś? Naprawdę było ci aż tak źle ze mną? Moje kochanie, wróć do mnie… –
zdruzgotany w końcu i tak wiedział, że jego serce bardzo pragnie powrotu ukochanej.
Chciał tak bardzo cofnąć czas. Oczywiście wiedział, że jest to nie do spełnienia, a
jednak okazuje się, że mógłby odzyskać żonę.
Teraz już wiedział, dlaczego Hana go tak unikała i trzymała na dystans. Miał tak
blisko swoją ukochaną żonę i nie zauważył. Ale w najśmielszych snach by mu to nie
przyszło na myśl, że jego żona będzie w tym domu po 5 latach jej rzekomej śmierci.
Ściskało go z każdej strony, gdy o tym myślał. Tyle straconego czasu. Tyle nocy i
ranków bez niej. Czy naprawdę to wszystkiego z jego winy? Nie sądził, że Sakura tak
bardzo pragnie mieć dziecko. Wierzył, że to on jest najważniejszy, a jednak dziecko z
nim wygrało. Przeczuwał, że tak będzie i dlatego nie chciał mieć dziecka, z którym
musiałby się nią dzielić.
Zerknął na fotografie w dłoni, poczym cicho westchnął. Gdy teraz o tym myśli, to
chciał zabić istotę, która powstała z ich miłości. Chłopczyk był tak bardzo do nich
podobny.
Musi się z nią spotkać. Powinien lecieć od razu. Teraz każda minuta ciążyła mu
niewyobrażalnie.
Sakura była zawsze jego. Już wtedy w szkole wiedział, że stanie się jego. Ta miłość
usidliła go bardzo mocno i sądził, że tak samo uważała. W końcu pokazywał jej nie
raz, że należy do niej, a ona do niego. Przebyli długą drogę i nie pozwoli, aby odeszła
jeszcze dalej. Sakura była jego i to było wiadome dla każdego. Pamiętał jak dzisiaj
dzień, kiedy oświecił w tym wszystkich kręcących się wokół niej facetów. Nie
wyszedł z tego bez szwanku, ale udowodnił, że jest jego.
„
Od dwóch dni słyszał wkurzające plotki, które roznosił jeden z jego kumpli z
drużyny koszykarskiej. Podobno Sakura umawiała się na randki z jakimś chłoptasiem
z drugiej klasy. Widział go nieraz. Pieprzony laluś, który wymuskany był jak ta lala.
Dzisiejszego dnia uznał, że czas dać kres temu wszystkiemu. Nawet, jeżeli Sakura
umawia się z tym idiotą, to on zrobi wszystko, aby to był koniec ich randek. Nie
pozwoli jej być z kimkolwiek.
Zobaczył go siedzącego na murku z bandą swoich koleżków. Zakasał rękawy kurtki
skórzanej, gdy tylko usłyszał kawałek rozmowy.
–
Sakura to taka gorąca laska. Jest piekielnie seksowna, a jej ostry temperament mam
nadzieję, że zachowa w łóżku. Pobawimy się wtedy nieźle.
–
Kiedy ją przelecisz?
–
Jutro. Dzięki waszemu podstępowi udało mi się ją namówić na kino. A po będzie
leżeć pode mną na łóżku. Juz to widzę.
–
Szalony jesteś.
–
Zdrowo popieprzony, jeżeli myślisz, że ją dotkniesz sukinsynie. – za nim na niego
spojrzał, Uchiha zamachnął się i uderzył go z całej siły w twarz. Jego koledzy od razu
wkroczyli do akcji, odciągając go od tego rudzielca.
–
Co ty robisz Uchiha- san? – jeden z nich zwrócił się do niego z należytym
szacunkiem jak to młodsze roczniki miały zwracać się do starszych.
–
Odpieprz się sukinsynie od Sakury i jak usłyszę, że coś jeszcze o niej mówisz to
zginiesz.
–
Spadaj! Nie widzisz, że na ciebie nie leci. Woli normalnych chłopaków, a nie takich
palantów jak ty.
–
Sakura Haruno jest moja! – warknął, poczym wyrwał się dwóm chłopakom,
uderzając ich gdzie popadnie, poczym dorwał rudzielca, łapiąc go za połowy koszuli.
Szarpnął nim, a następnie przytrzymując, uderzył z całej siły w twarz.
–
Mój nos…! – krzyknął, co wzbudziło jego kolegów z letargu, kiedy Sasuke zadał
kolejny cios. Krew bryzgnęła na ziemie i bluzkę Uchihy, przez co brunet uderzeniem
w brzuch przewrócił go na ziemie.
Sasuke zachwiał się, kiedy poczuł uderzenie łokciem w plecy. Tchórzliwe
zachowanie, które cholernie go rozwścieczyło. Odwrócił się, poczym z podwójną siłą
oddał niskiemu grubaskowi, jednak nagle ciosy zaczęły lecieć z każdej strony od
rozwścieczonych kolegów rudzielca. Prychnął powstrzymując się od jęku, kiedy
oberwał w piszczel, a następnie w twarz. Koło nich zrodziło się już pokaźne kółko
gapiów. Ktoś w tłumie dopingował. Inni krzyczeli, aby biec po dyrektora. Zauważył,
że jego koledzy chcieli się wtrącić, ale to był pojedynek między nim a Gehem, co
prawda on wyręczał się swoimi pieskami, to jednak on nie chciał żadnej pomocy.
–
Sasuke-kun, uważaj! – krzyknęły jakieś dziewczyny, co zdekoncentrowało go i
oberwał pięścią w głowę. Zatoczył się, co spowodowało kolejne ciosy. Czuł jak krew
cieknie po jego twarzy, co jeszcze bardziej go zdenerwowało. Kopnął chłopaka przed
sobą, a następnie jeszcze dwóch obok, a następnie dopadł zaskoczonego Geh’a, w
którego wymierzył cios, jednak został powstrzymany pociągnięciem za kurtkę do
tyłu.
Wściekły odwrócił się z pięścią, ale widząc różową czuprynę włosów powstrzymał
się z ledwością od wymierzenia ciosów. Dziewczyna zmrużyła oczy z wymalowanym
lękiem, ale kiedy poczuła ciepły oddech na swojej twarzy od razu się otrzeźwiła.
–
Uchiha Sasuke, co ty do jasnej cholery robisz?! – krzyknęła patrząc na niego ze
złością i z czymś takim czego wcześniej u niej nie widział.
–
Ktoś musi bronić twój honor. Słyszałaś, co ten idiota na twój temat wygaduje?! –
zgromił Geha wzrokiem. Ten pozbierał się szybko z ziemi, widząc nadchodzącego
nauczyciela.
–
Sama potrafię o siebie zadbać.
–
Właśnie widzę jak bardzo. – żachnął zły.
–
Uchiha, Hamasaki i banda ze mną do dyrektora i to natychmiast! Ani dnia nie
możesz wytrzymać bez bójki Uchiha?! – odparł zły nauczyciel. Największa kosa w
szkole. Sasuke zignorował go, gdy reszta bandy ruszyła z nauczycielem.
–
Jesteś moja Sakura i nie pozwolę, aby ktoś o Tobie w taki sposób mówił, a przede
wszystkim nie pozwolę, abyś umawiała się na randki z innymi facetami.
–
Nie masz prawa… – zaczęła, ale usta Uchihy nie pozwoliły jej dokończyć. Cała
oglądająca to banda pisnęła z zaskoczenia.
–
Uchiha! – nauczyciel upomniał go, ale nie widząc z jego strony żadnej reakcji
podszedł i rozdzielił całującą się dwójkę. – To już szczyt bezczelności z twojej
strony. Haruno nie powinnaś się zadawać z takimi ludźmi – dodał, poczym ciągnąc
wściekłego Uchihe w końcu ich od siebie odciągnął.
–
Czekaj na mnie! – krzyknął na co Haruno prychnęła wściekła znikając w tłumie
nadal zaskoczonych nastolatków. – Haruno jesteś moja!!! – krzyknął.
Myślał, że nie poczeka, jednak ona poczekała. Zaopiekowała się nim troskliwie i
wtedy po raz pierwszy w ogóle się nie kłócili. Bo jej pierwotnego krzyku nie można
nazwać czymś negatywnym, jeżeli była tak bardzo przesiąknięta troską.”
***
Odłożyła słuchawkę telefonu, tępym wzrokiem spoglądając w stronę bawiącego się
dziecka na dywaniku.
Sasuke wszystko wiedział i był w drodze do niej. Hinata zachowała się okrutnie idąc
do matki Sasuke, ale nie sądziła, że to właśnie Pani Uchiha poinformuje syna o tym,
że tak naprawdę żyje w Korei i ma się całkiem dobrze. Przypuszczała, że może do
tego dojść, ale nie wiedziała jak ma się zachować.
Przynajmniej Hinata odważyła się ją o tym wszystkim poinformować. Miała
przynajmniej czas, aby przemyśleć jak ma dalej postąpić. Wiedziała, że Sasuke może
impulsywnie się zachować, dlatego nie chciała, aby przy tej rozmowie był jej syn.
***
- Nie martw się. Zajmę się Itachi’m, a ty porozmawiaj poważnie ze swoim mężem.
Będę pod telefonem, gdyby coś się działo – odparła, pamiętając z opowiadań Sakury,
że miał dość gwałtowny charakter. W takiej sytuacji nie można przewidzieć, co może
zrobić człowiek, dlatego lepiej być na wszystko przygotowanym.
- Dziękuje ci Ayane. Odbiorę go jutro, tak abyś zdążyła do pracy.
- O to się nie martw. Itachi może być u mnie tak długo jak chcesz. A tak w ogóle to
szef ostatnio wspominał, że chciałby, abyś wróciła do pracy.
- Nie mogę – odparła spokojnie, ponieważ była tak przejęta spotkaniem z Sasuke, że
nie potrafiła okazywać złości – Dał mi jasno do zrozumienia, że mam się z nim
przespać, albo odejść z pracy. Dlaczego mu się tak nagle odwidziało?
- Nie wiem. Może, dlatego, że wyjaśnił sobie wszystko z żoną. Jego żona teraz, co
chwile przychodzi do firmy i razem wychodzą na lunch. Wyglądają na szczęśliwych.
- No cóż, jak widać szybko się pogodzili. Wydaje mi się, że z tą separacją oszukał
mnie, ale to i lepiej.
- Też tak myślę. W końcu on musi mieć Plan B. – zachichotała, próbując
rozchmurzyć przyjaciółkę. Jednak trudno było to zrobić, gdy czuła na sobie tak
ogromny ciężar. – Wiesz co? Powinnaś wypić kieliszek Sake, doda ci to odwagi.
- Odwagi nawet cała butelka by mi nie dodała. – westchnęła, poczym spojrzała na
swojego synka, który wyszedł z toalety.
- Mamusiu, czemu nie pójdziesz z nami do Zoo? – westchnęła, poczym wzięła go na
kolana, kiedy do niej podszedł.
- Wiem, że ci skarbie obiecałam, że pójdziemy razem. Jednak mam bardzo pilną
sprawę do załatwienia. Teraz mówię serio, że jak tylko się z tym uporam, to
pójdziemy nie tylko do ZOO, ale w każde miejsce jakie zapragniesz. Obiecuje.
- Zawsze to robisz.
- Ale…
- Słuchaj Itachi, jesteś już dużym chłopczykiem, prawda? – z odsieczą przyszła jej
Ayane. Itachi skinął głową, baczenie obserwując kobietę. – No właśnie. W takim
razie musisz zrozumieć, że twoja mamusia chce, abyś miał wszystko, co
potrzebujesz. Dlatego też nie zawsze może dotrzymać obietnicy.
- Masz tak dużo pracy mamusiu? Nie wiedziałem. Ostatnio byłaś w domku.
- Tak, kochanie. Jednak po tym wszystkim już naprawdę pójdziemy gdzie tylko
chcesz. Słowo.
- No dobrze, wierzę ci mamusiu. – pocałował ją w policzek, a później zeskoczył z
kolan. – Pójdę się pobawić autkami.
- Dobrze, idź – patrzyła za nim jak biegnie do sąsiedniego pokoju, poczym
uśmiechnęła się do koleżanki. – Dziękuje. Itachi ma rację. Zawsze obiecuje, a później
zawodzę.
- Nie bierz tego tak do siebie. Jesteś samotną matką, więc trudniej jest ci wychować
syna. Nie możesz tak surowo siebie oceniać.
- Niby tak, ale….
- Skończ. Już jedno masz na głowie, po co się trapić kolejnymi bezpodstawnymi
głupstwami. – spojrzała na zegar – Lepiej idź. Twój mąż może się pojawić za
niedługo, a jestem pewna, że chcesz się do tego przygotować.
- Ayane nawet nie wiesz jak się boję.
- Nie bój się. Jak to spostrzeże, to znowu przejmie nad tobą kontrole. Musisz być
silna.
***
Chodziła podenerwowana po mieszkaniu. Nie potrafiła w żadnym kącie znaleźć dla
siebie miejsca, aby spocząć i przez chwilę w spokoju pomyśleć. Była jednym
kłębkiem nerwów. Straszliwie przerażona, a milion myśli przelatywało przez jej
mózg w oka mgnieniu. Nie wiedziała jak sobie poradzić. Czuła, że zaraz zwariuje.
Szybkim krokiem poszła do toalety. Przejrzała się w lustrze. Wyglądała dobrze. Stres
wspaniale ukryła pod pancerzem obojętności i chłodu. Kiedy odeszła od Sasuke dla
kręcących się wokół niej mężczyzn przyjęła taktykę Sasuke. Była niedostępna i
zamknięta w sobie. Nie pozwala sobie na żaden flirt. Jednak zawsze prezentowała się
nienagannie. Dzisiaj też chciała wyglądać dobrze. Zuchwałe zagranie, ale w końcu
dla Sasuke chciała zawsze prezentować się idealnie i to się nigdy nie zmieniło.
***
Zatrzymał się przed starą kamienicą, którego adres zdobył od Hinaty. Nie mógł pojąć,
dlaczego to wszystko, co miała zamieniła na tak okropne warunki. Ta kamienica
musiała bardzo dobrze pamiętać lata 60. Nie mógł uwierzyć, że Sakura tutaj mieszka.
To nie do pojęcia.
Stanowczym krokiem wszedł do klatki. Domofon był zepsuty, więc ułatwiło mu to
wejście do środka.
Zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami i aż ścisło go w gardle widząc tabliczkę
z nazwiskiem „Haruno”. Nie wzięli rozwodu, więc jakim prawem wróciła do
swojego nazwiska? Zawrzało w nim, ale postanowił się uspokoić. Krzykiem niczego
nie załatwi. A on dobrze wiedział, czego pragnie.
***
Kiedy usłyszała dźwięk dzwonka wpierw zdrętwiała, później poczuła jak robi się jej
słabo, by na końcu odetchnąć dodając sobie siły i ruszając do drzwi. Powtarzała
sobie, że będzie dobrze. Nie chciała nawet myśleć jak zareagował, gdy się o tym
dowiedział, a co dopiero o tym, co się zaraz wydarzy.
Niepewnie nacisnęła na klamkę, poczym otworzyła drzwi na oścież.
Nie mógł uwierzyć. Do samego końca jakiś cień nadziei się w nim trzymał, że to żart,
a Sakura nie zrobiłaby mu tego. Jednak, kiedy drzwi ustąpiły mu miejsca ujrzał ją w
całej okrasie. Taką, jaką ją zapamiętał. Piękna o przenikliwym spojrzeniu z bajecznie
różowymi włosami i tylko ten smutny wyraz twarzy tutaj nie pasował. Zilustrował ją
wzrokiem, napajając się jej widokiem.
To naprawdę jest ona!
Bez słowa się odsunęła, pozwalając mu wejść do środka. Zamknął za sobą drzwi,
poczym odwrócił się do niej. Wydawało się, że słowa z łatwością będą wydobywać
się z jego ust, ale nie wiedział co tak naprawdę powiedzieć, kiedy tu tak przed nim
stała. To spadło na niego jak grom z jasnego nieba. Jak bardzo musiał ją skrzywdzić,
że posunęła się do tak okrutnego czynu? Czy swoją bezwzględną miłością aż tak
zawinił?
Cisza coraz bardziej im ciążyła, a jednak żadne z nich nie posunęło się o krok dalej.
Rozpoczęcie rozmowy stało się dla nich bardzo trudne, gdy tak na siebie spoglądali.
Sasuke dłużej nie potrafił tego w sobie znieść.
- Zadowolona jesteś z siebie?
- Nie, a ty? – spokojnie odpowiedziała, powstrzymując w sobie rodzące się uczucia.
- Jak mogłaś mi to zrobić? Czy ty jesteś świadoma ile przez ciebie wycierpiałem? Ile
nocy nie przespałem, obwiniając się o twoją śmierć. Dlaczego mnie tak
potraktowałaś? Całkiem łatwo ci to poszło. – wyrzucił z siebie słowa, które ciskały
mu się na usta. Zanadrzu było jeszcze kilka bluźnierstw, ale wolał zostawić je dla
siebie.
- Zmusiłeś mnie do tego.
- Wcale tak nie było. To prawda chciałem, abyś usunęła dziecko, ale powinnaś ze
mną porozmawiać jeszcze raz.
- Przecież obydwoje wiemy jakby to się skończyło. Dałeś mi ultimatum. Jak śmiesz
mi teraz mówić, że mogłoby być inaczej? Sam wybrałeś! – krzyknęła wściekła. Nie
mogła pojąć, jak mógł teraz tak kłamać.
- Mogłaś mi powiedzieć, że jest ważniejsze niż ja! Wiedziałem, że dziecko nas może
rozdzielić i wcale się nie myliłem! – rozwścieczony również podniósł ton.
- Wiedziałam, że wychodzę za zaborczego mężczyznę, ale nie przypuszczałam, że
okażesz się zabójcą własnego dziecka. Gdybyś mnie namówił na tą aborcję, nie
wybaczyłabym ci nigdy. Wolałabym naprawdę umrzeć.
- Igrasz z ogniem Sakura!
- Ty już dawno to zrobiłeś. Straciłeś mnie i dziecko. Nie rozumiem, po co tu
przyjechałeś. – odwróciła się do niego plecami. Sasuke nie mógł znieść takiej
ignorancji. Obszedł ją, poczym boleśnie złapał za ramię.
- Nie rozumiesz? Jesteś naprawdę taka głupia, czy udajesz?
- Puszczaj mnie. – warknęła – I tak! Nie rozumiem! Nie chciałeś dziecka, a ja je
mam, więc nie masz tu, czego szukać.
- Ach tak, nie powiesz mi chyba, że masz kogoś.
- A co jak tak? – hardo spojrzała mu w oczy.
- Jesteś nadal moją żoną. – podkreślił tak jakby określał cenną rzecz.
- I znowu „moja”. Zawsze tylko słyszałam „moja”. –„Kochasz mnie? – Tak, jesteś w
końcu moja.” – przedrzeźniała go. – Traktowałeś mnie jak rzecz. Wynająłeś
detektywa, aby mnie śledził. Jezu Sasuke, ty nie potrafisz mnie dobrze traktować.
Wydaje mi się, że po śmierci traktowałeś mnie lepiej. Doceniłeś mnie. Tyle razy cię
prosiłam, abyś wsparł moją firmę. Nigdy tego nie zrobiłeś i na pewno byś nie zrobił,
gdyby nie wyrzuty sumienia. Jest mi przykro, że tak to wszystko się potoczyło, ale
dla nas i tak nie było szansy.
- Co chcesz mi przez to powiedzieć? – w jego głosie wyczuła tyle jadu, że zaczęła się
obawiać czy nie rzuci się jej zaraz do gardła.
- Żyłeś beze mnie te pięć lat – spuściła wzrok, mając nadzieję, że tak łatwiej
przejdzie jej to przez krtań. – Dalej też sobie poradzisz. Weźmy rozwód. – spojrzał na
nią, jakby dostał w policzek. Przyjechał tutaj z nadzieją, że uratuje ich małżeństwo,
bo pragnął tego. Chociaż był zły za to wszystko, to jednak chciał jej wszystko
wybaczyć, byleby wróciła do niego. Nie. To się nie dzieje naprawdę.
- Czy ty wiesz jak ja żyłem przez te pięć lat? Ile przecierpiałem po twojej stracie?
- Wiem, że cię to zabolało, dlatego wydaję mi się, że ze mną już nigdy nie zbudujesz
trwałego związku.
- Dlaczego tak myślisz?
- Przepraszam, nawet nie wiem czy chciałbyś. – skrępowało ją to, ale nie wiedziała
już co ma powiedzieć. Każde słowo, które przed chwilą wypowiedziała, było
okropnym ciosem dla Sasuke. Bolało go to, że tak zwątpiła w ich miłość.
- Gdzie jest nasz syn? – zapytał, zmieniając temat o rozwodzie. Nie może na to
pozwolić.
- Nasz syn? Przeczysz własnym słowom. Nie chciałeś dziecka, więc nie masz prawa
nazywać go swoim synem. Poza tym nie ma go tu. Nie chciałam, aby był świadkiem
naszej kłótni.
- Wszystko na mnie zwalasz, ale to ty postąpiłaś nieuczciwie. Miło było, gdy bawiłaś
się moim kosztem, udając Hane.
- Ja… – zaczęła, ale ostro jej przerwał.
- Nie; posłuchaj mnie teraz uważnie. Jestem wstanie wszystko ci wybaczyć.
Wszystko. Nie zgodzę się na żaden rozwód, bo niepojęte jest dla mnie, dlaczego go
żądasz. – przybliżył się do niej, delikatnie łapiąc ją za ramiona. Niepewnie spojrzała
na niego, jakby z trudem przyjęła do siebie to, co powiedział. Nie myślała, że z taką
łatwością mógłby jej wybaczyć. Granie stanowczej jednak jego gwałtowność
przygasiła.
- Wiem, do czego dążysz Sasuke, ale nie. Nie uda ci się. Sam widzisz, że zawsze
problemy tak chciałeś rozwiązywać.
- Nie. – głaskał jej ramiona. Sakura zmrużyła oczy, wdychając jego zapach. Było jej
tak przyjemnie. Ta bliskość przypominała jej czasy ich narzeczeństwa. Wtedy Sasuke
był wspaniały. Kochający i troskliwy. Czuła się przy nim bezpiecznie. I tak chciałaby
zawsze się czuć. – Za tydzień jest nasza 10 rocznica ślubu. Pamiętałaś?
- Tak. – odsunął się delikatnie, zjeżdżając dłońmi do jej. – Nie chcę, abyś myślała, że
jestem zaborczy. Dam ci czas do namysłu. Sam chyba też go potrzebuje. Poza tym
chciałbym zobaczyć naszego syna, choćby ukradkiem.
- Dlaczego tak ci zależy, aby go zobaczyć.
- Bo on żyję, a wtedy uważałem, że to nie jest jeszcze dziecko i nie popełnilibyśmy
niczego złego, gdybyś go usunęła. Teraz jednak mam syna i chcę wziąć za niego
odpowiedzialność. Zaraz wyjdę, tylko…, nie mogę się powstrzymać – przybliżył się
powoli, patrząc bacznie w jej oczy, poczym namiętnie ją pocałował. Gdy po tych
pięciu latach był świadomy, że całuje swoją żonę, myślał, że oszaleje ze szczęścia.
Zacisnął dłoń na jej włosach, przyciskając ją mocniej do siebie. Jej usta rozkosznie
zahaczały o jego. Łaknęły tej pieszczoty od dawna. Zahaczyła palcem o szlufki jego
spodni, poczym cicho westchnęła, kiedy jego usta zjechały na podbródek. – Kocham
cię Sakura. – wyszeptał jej do ucha, poczym skradając jeszcze jeden pocałunek ruszył
do wyjścia.
Załkała z rozżalenia, patrząc na drzwi zatrzaskujące się za Sasuke. Odeszła od niego
tylko ze względu na dziecko. Nie może wziąć rozwodu, jeżeli obydwoje tak bardzo
się kochają.
Powoli podszedł do samochodu zaparkowanego obok kamiennicy, w której mieszka
jego żona. Za nim wsiadł do środka, dotknął swoich ust. Nawet, jeżeli Sakura po
tygodniu nie zgodzi się na ich powrót do siebie i będzie dążyć do rozwodu, to na
pewno się nie podda tak łatwo. Nie straci jej drugi raz. Wsiadł do samochodu,
poczym wyciągnął telefon, wybierając numer do przyjaciela.
- Sasuke? Co się dzieję?
- Mam do Ciebie prośbę, zadzwoń do najbliższej kwiaciarni przy ulicy Fugi w
Okawie.
- W Korei?
- Tak. Zamów duży kosz czerwonych róż.
- No dobrze. Podaj cały adres. Jakiś liścik?
- „Od kochanego męża”
- Co? – rozumiał jego zdziwienie, ale nie było to dla niego istotne. Dowie się jak inni.
- Nie mam czasu, aby ci to tłumaczyć. Każ, aby to napisali i wyślij na ten adres –
podał go.
- Czemu jesteś znowu w Korei? – zapytał.
- To skomplikowane. Opowiem ci jak…
- Sasuke!!! – usłyszał nawołujący go głos. Odwrócił się w stronę wejścia do
kamienicy, gdzie dostrzegł swoją żonę rozglądającą się na wszystkie strony.
- Muszę kończyć. Cześć. – rozłączył się, nie słuchając pytań kolegi. Szybko wysiadł
z samochodu, zwracając tym samym uwagę różowowłosej.
- Sasuke, nie odjeżdżaj! – słysząc to natychmiast się rozpromienił, kiedy podbiegła
do niego, wtulając się w jego ciało – Chcę mieć dziecko, ale Ciebie też chcę mieć.
- Boże Sakura…
- Kłamałam. Z trudem dałam sobie radę bez ciebie. Nie wytrzymałabym więcej.
- Kocham cię słyszysz?
- Bardziej cię kocham – stanęła na palcach, poczym wpiła się w jego usta.
Jęknęła, kiedy podniósł ją, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Przypomina mi to coś. – wyszeptał jej do ucha, zaciskając rozpalone palce na
końcach jej bluzki. Mruknęła rozkosznie, przypominając sobie sytuacje w
akademiku. Tak samo rozpaleni znaleźli się w czterech kątach oddając się dzikiej
namiętności. – Tak długo cię nie miałem. Szybko nie zaśniemy.
- Mam nadzieję – wyszeptała, pospiesznie palcami rozpinając guziki jego spodni.
- Gdzie sypialnia?
- Zaraz na prawo – nie ujrzał tam tak obszernego pomieszczenia jak u siebie w domu,
ale to nie było ważne. Najważniejsze było łóżko, na którym położył swoją ukochaną.
Chociaż i bez niego też całkiem dobrze by sobie poradzili.
Jęczała, oplątując dłońmi jego szyję. Tak za tym tęskniła. Pięć lat bez seksu to
naprawdę sporo czasu. Nie da się tak przestać o tym myśleć, zwłaszcza, gdy
wcześniej uprawiało się go prawie codziennie.
Zacisnął palce na pościeli, aby dodać sobie jeszcze większej energii. Chciał być jak
najbliżej bez żadnej przerwy. Miał ochotę nie wypuszczać jej z ramion ani na chwilę.
Zacisnęła paznokcie na jego plecach, wydając z siebie coraz głośniejsze jęki.
Czuł jak jej mięśnie coraz mocniej zaciskają się na jego członku. Był pewien, że
zaraz dojdzie. Już szumiało mu w głowie. Krew coraz mocniej pędziła w żyłach.
Złapał ją za piersi, mocno ściskając i całując, kiedy usłyszał jej euforyczny jęk.
Przyspieszył, a następnie jęknął szczęśliwy, kiedy rozkosz objęła jego ciało w silne
sidła.
Zacisnął wargi na jej szyi, a następnie głośno westchnął.
- Potrzebowałem tego.
Podniósł głowę czując delikatny wstrząs ciała swojej partnerki. Kiedy zobaczył
kropelki łez na jej twarzy, kompletnie się pogubił.
- Zrobiłem coś nie tak? – powoli próbował wysunąć się z jej ciała, ale przytrzymała
go przy sobie.
- Nie przestawaj.
- Zraniłem cię?
- Jesteś taki głupi Sasuke – zmarszczył brwi, patrząc na nią z niedowierzaniem.
Zapłakana, dłońmi złapała jego twarz w objęcia. – Jak po tym wszystkim tak po
prostu się kochamy? Ty naprawdę tak łatwo mi wybaczyłeś czy coś się za tym kryję?
- Moja wina wcale nie jest mniejsza. A ja nie potrafię inaczej się zachować. Bardzo
cię kocham Sakura. Tyle czasu żyłem bez ciebie i w momencie, kiedy się
dowiedziałem, że żyjesz myślałem, że to żart, jednocześnie marząc o tym, aby była to
prawda. Żałuje, że minęło nam te pięć lat, ale rozumiem, że zachowałem się jak
idiota. To głupie, ale bałem się, że dziecko stanie się dla Ciebie ważniejsze.
Myślałem, że dziecko nas ograniczy, że nie będziemy mogli robić tego, co zawsze.
- Sasuke, ale tak jest. Przynajmniej przez większy okres. Dzieckiem trzeba się zająć.
- Rozumiem, przyzwyczaję się do tego.
- Mówisz to tak łatwo, ale ty nie masz pojęcia o tym jak wychowywać dziecko. Tak
wiem, odebrałam ci tą możliwość, ale dałeś mi ku temu powody. Wiem, że w
beznadziejny sposób się zachowałam, ale nie miałam pojęcia co zrobić.
- Mogliśmy porozmawiać. Gdybym wiedział, że cię stracę, nigdy bym nie wspomniał
o aborcji. – odparł szczerze.
- Bałam się, że siłą mnie tam zaciągniesz.
- Aż takim tyranem nie jestem – odparł, patrząc na nią smutnym wzrokiem.
- Boję się, że nie zdołasz pokochać naszego syna.
- Nie prawda. – odparł, chociaż sam się tego obawiał. W końcu te dziecko stanęło mu
na drodze i to ono rozdzieliło go z Sakurą. Wiedział jednak, że to wina ich obojga, a
nie dziecka. Sądził, że zdoła go pokochać. Bardziej się obawiał czy dziecko jego
zaakceptuje. W końcu ma już prawie 5 lat.
- Boję się wszystkiego, co mnie czekać będzie w Japonii. – podzieliła się z nim
swoimi wszystkimi obawami.
- Niech ich to nie obchodzi.
- Ale ja tyle osób okłamałam…
- Nie ważne, pogadają, a później będzie spokój. Zresztą nas to nie będzie obchodzić.
Wyjedziemy na długie wakacje i przyjedziemy jak to wszystko ucichnie.
- Ucieczka?
- Nie. Odbudowanie rodziny. – oparł swoje czoło o jej – Tak wiele straciliśmy
cennego czasu. – Uśmiechnął się, kiedy cmoknęła jego usta.
- Naprawdę dalej mnie kochasz?
- Tak. Nie potrafię inaczej – pocałowała go jeszcze raz, poczym powoli zaczęła
ruszać biodrami, zapraszając go do przejęcia inicjatywy. Już po chwili do tego
doszło, gdy kochali się jak szaleni, próbując nadrobić zaległy czas.
***
Minął tydzień od ich pierwszego spotkania. Każdego dnia spotykali się nocami, jak
zakazani kochankowie, chociaż byli małżeństwem. Sakura musiała przygotować
dziecko na taką informację. Wychowywał się prawie 5 lat bez ojca, a teraz znienacka
pojawi się w jego życiu.
Dzisiaj w końcu nadszedł dzień ich spotkania. Sasuke stresował się bardziej niż
kiedykolwiek w swoim życiu, a zdarzyło mu się to zaledwie parę razy i zawsze
związane było z Sakurą. Spojrzał na ogromne pudło, w którym był zabawkowy
samochód dla dziecka. Dowiedział się od Sakury wielu rzeczy na temat swojego
dziecka, w tym, że kocha samochody, co jest normalne dla chłopców. Nie wiedział
czy nie wygląda to czasem jak przekupstwo, ale dzieci inaczej do tego podchodzą.
Umówili się na pobliskim placu zabaw. Nie chciał jak intruz wkradać się do ich
mieszkania, mogłoby to dla dziecka być naruszeniem prywatności. Jak na razie był
obcy. Konsultowali się z psychologiem, a ten dał im kilka cennych wskazówek.
Jakieś 50 metrów od ławki, przy której stał zauważył Sakure i małego chłopczyka
trzymającego ją mocno za rękę. Sakura zauważyła go, przelotnie machając dłonią,
poczym zatrzymała się. Obserwował jak kucnęła i zaczęła przemawiać do chłopca.
Nie słyszał rozmowy, ale był pewny, że dotyczyła jego, gdy chłopczyk kilka razy
zerknął w jego stronę. Poczuł dziwny ucisk w żołądku, kiedy chłopczyk zaczął biec
w jego kierunku.
Zatrzymał się, patrząc na niego swoimi wielkimi oczami. Obydwoje bacznie się
obserwowali, zauważając te multum podobieństw.
- Jesteś moim tatusiem?
- Tak. – ukucnął przed chłopcem, nie przestając obserwacji.
- Czyli będziesz jak tata Rena? Będziesz zaprowadzał mnie za rękę do przedszkola i
przychodził po mnie? Zabierzesz mnie do Zoo albo na słodkie ziemniaczki?
- Tak. – uśmiechnął się delikatnie, słuchając tak błahych próśb. Nie sądził, że dziecko
tak bardzo ucieszyłoby się z tego.
- I do kina? I będziesz z nami na święta? Ustroimy razem choinkę? Ren mówi, że
zawsze tata podnosi go i tak zakłada gwiazdkę na choinkę.
- Kim jest Ren? – zapytał, słysząc ciągle imię chłopca.
- Ren to mój wróg. Zawsze mówi, że ma wspaniałego tatę i naśmiewa się, że ja nie
mam. – odparł spuszczając główkę. Sasuke smagnął go palcem w nos.
- Mam nadzieję, że nie zwracałeś na niego uwagi.
- Nie, bo ja się nie zadaje z mało inteligentnymi jednostkami.
- Słucham? – zaśmiał, się patrząc kątem oka na Sakure, która obarczała go często
tymi słowami.
- Mamusia mówiła, że mam być mądrzejszy.
- I dobrze mówiła.
- To naprawdę jesteś moim tatą?
- Tak.
- Super. Zawsze chciałem mieć tatę. – zawiesił swoje małe rączki na szyję Uchihy co
sprawiło, że na twarzy pojawiło się wzruszenie. Złapał go w pasie, poczym podniósł,
na co chłopczyk się zaśmiał. – Mamusiu popatrz jak jestem wysoko.
- No widzę kochanie – Sakura z delikatnym uśmiechem podeszła do nich. Sasuke
spojrzał na nią, poczym kciukiem starł kręcącą się łzę koło jej oka.
- Dlaczego tak długo cię nie było tatusiu? – nie sądził, że z taką łatwością
przyzwyczai się do miana ojca. Był bardzo zdziwiony, że chłopczyk tak na niego
zadziałał. Był naprawdę rozczulony jego widokiem.
- Pracowałem, ale teraz już zawsze będziemy razem.
- Będziemy się zawsze widywać? – zapałał radością.
- Tak, bo będziemy mieszkać razem.
- Naprawdę? – spojrzał to na Sasuke to na Sakure jakby nie mógł uwierzyć w ich
słowa.
- Tak, naprawdę. Byłeś kiedyś w Japonii?
- Nie, a co pojedziemy tam?
- Zamieszkamy tam. W pięknym domku. – poinformował Sasuke, na co chłopczyk
jeszcze bardziej wybałuszył oczka.
- Naprawdę? – Sasuke zaśmiał się widząc jak chłopczyk jest zaskoczony, a ten
napływ wiadomości powoli przyswaja sobie do małej główki.
- Tak, Itachi. – odezwała się w końcu Sakura.
- To dlatego mamusiu uczysz mnie japońskiego? – Sakura skinęła głową – Potrafię
wiele, wszyscy mi zazdroszczą, że potrafię dwa języki – zachichotał, chwaląc się.
- Zuch chłopak. Mam bardzo inteligentnego syna.
- A co to? – jego uwagę zwróciło duże pudełko.
- Mądry i grzeczny, dlatego mam dla Ciebie mały prezent.
- Nie jest mały – przekomarzał się.
- No to zobacz, co tam jest – schylił się, stawiając na ziemi chłopca, który porwał się
do prezentu. Sasuke w tym czasie odwrócił się do Sakury i pocałował ją namiętnie na
przywitanie. – Dziwnie się czuje. Nie sądziłem, że zrobi to na mnie aż tak wielkie
wrażenie.
- Cieszę się, że zrobiło.
- Zachowanie Itachi’ego też mnie zaskoczyło. Myślałem, że inaczej zareaguje.
- Mówiłam, że nie będzie źle. To dziecko, a przede wszystkim chłopczyk, który
potrzebuje ojca.
- Tatusiu, pomożesz mi. Nie mogę sobie poradzić – czując ciągnięcie chłopca za
materiał dżinsów, odwrócił się w jego kierunku, poczym pomógł mu z uśmiechem.
- Mam nadzieję, że ci się spodoba. – spodobało się.
***
Trudno było wrócić do Japonii. Znajomi po poznaniu prawdy nie tyle, co odwrócili
się, ale pokazywali swoje zniesmaczenie do Sakury. Nawet spora wzmianka w prasie
się ukazała. Dużo osób nie potrafiło tego zrozumieć, ale Sasuke nie pozwalał nikomu,
aby grzebano mu w życiu, które na nowo odzyskał.
Matka Sasuke całkowicie oszalała na punkcie małego Itachi’ego i rozpieszczała go na
wszelkie sposoby. Itachi uwielbiał babcie.
To czego się obawiał Sasuke okazało się dziecinnie głupie. Dziecko wcale nie było
problemem. Ba! To ono sprawiło, że poczuł się dopełniony. Miał dwie ukochane
osoby i wcale by się nie pogniewał gdyby doszedł do nich jeszcze jeden członek
rodziny.
- Jesteś pewna, że Itachi wszystko ma?
- A co ma mieć? – zachichotała. Sasuke okazał się wspaniałym ojcem. – Jedziemy
tylko na weekend w góry. Itachi będzie z twoją mamą. Wszystko ma.
- No tak, ale może mogliśmy go wziąć. – zasugerował.
- Oj Sasuke, śmieszysz mnie. Ani dnia nie możesz bez niego wytrzymać. Jesteś
wspaniały. Obawiałeś się ojcostwa, a jesteś niemożliwie dobrym ojcem.
- Przeklinam dzień, w którym zasugerowałem aborcje. Cholernie się cieszę, że nie
usunęłaś mojego syna.
- Widzę, że to twoje oczko w głowie. Chwalił mi się, że ostatnio gdy zabrałeś go do
firmy pozwoliłeś mu na chwilę zostać prezesem – zaśmiał się na wspomnienie jakie
zarządzenia dawał najbliższym pracownikom. – Jest tam chociaż troszkę miejsca dla
mnie? – odparła z nutą zazdrości, kładąc dłoń na jego udzie.
- Jest bardzo dużo miejsca. Kocham cię – pocałował ją, a następnie sięgnął do
zapięcia sukienki.
- Co ty robisz łobuzie? Zaraz będzie zielone – zwróciła uwagę na sygnalizację.
- Może zboczymy na chwilę z drogi. W samochodzie też jest dużo miejsca.
Przypominają mi się dawne czasy.
- Czemu nie…. – uśmiechnęła się.
Stare błędy puścili w niepamięć i żyli nowym życiem, w którym nie było miejsca na
nieporozumienia. Obydwoje zrozumieli swoje błędy i do dzisiaj pielęgnują swoją
miłość, aby już nigdy nie zwiędła.
„ –
I, że cię nie opuszczę aż do śmierci….”