Po ciernistej drodze Teresa Jadwiga Papi ebook

background image
background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.

background image

Teresa Jadwiga Papi

Po ciernistej drodze

Powieść historyczna z dziejów powstania

1830 roku dla młodzieży

Warszawa 2012

background image

Spis treści

ROZDZIAŁ I

ROZDZIAŁ II

ROZDZIAŁ III

ROZDZIAŁ IV

ROZDZIAŁ V

ROZDZIAŁ VI

ROZDZIAŁ VII

ROZDZIAŁ VIII

ROZDZIAŁ IX

EPILOG

Kolofon

background image

ROZDZIAŁ I

Na dziedzińcu szkoły pana Glińskiego zrobiło się naraz ludno; głos
dzwonu oznajmił wielką pauzę, uczniowie po trzygodzinnym
ślęczeniu w klasach nad książkami pospieszyli z okrzykami radości
używać swobody na świeżym powietrzu.

Gwarno, wesoło młodzież podzieliła się na gromadki, a każda

gromadka w inny sposób używa swobody. Tu piłka obija się o mur,
otaczający dziedziniec, a okrzyki triumfu, lub serdeczne śmiechy
gonią za figlarką i czczą zwycięstwo zręczniejszych, lub wyszydzają
niezdarne wysiłki bawiących się w palanta; tam uzbrojeni w kije
chłopcy udają rycerzy: najwyższy, ustroiwszy głowę w kmiecą
czapkę, odgrywa rolę Głowackiego, inni kosynierów, a inni jeszcze
Rosjan i Prusaków i walczą na kije. Dalej kilku w wyścigach do celu
stara się zapewnić sobie pierwszeństwo, a wśród wesołej, życiem
tryskającej młodzieży przesuwają się poważne postacie profesorów
i czuwają nad nią z dala. Matematyk o suchej i wyżółkłej twarzy,
założywszy ręce w tył, spaceruje miarowym krokiem, a w myśli
rozwiązuje jakieś zawiłe zadanie; lecz niechaj na dziedzińcu hałas
wzmoże się nieco, wnet przystaje, ogląda się po burzliwych
gromadkach i palec podniósłszy w górę, mówi:

– Do porządku, do porządku, porządek i zgoda to podstawa

wszystkiego na świecie, one tworzą piękno, dobro i prawdę, one
wszelkiej siły są podstawą.

A słowa te mitygują niesforniejszych, swary milkną, krzyki zbyt

hałaśliwe przyciszają... Historyk krąży bezustannie koło kosynierów
i z uśmiechem pobłażliwym przypatruje się walczącym malcom, a gdy
przerwą na chwilę boje, zbliża się do nich, przystaje:

– Pamiętam Racławice – odzywa się i prostuje jak żołnierz – byłem

ja tam, staliśmy obozem, noc cicha otoczyła ziemię, udaliśmy się na
spoczynek, w tym głos naczelnika nas zbudził: „Do broni zuchy”
zawołał. Porwaliśmy się wszyscy, sekunda nie upłynęła,
a siedzieliśmy na koniach (bo trzeba wam wiedzieć, iż na noc nie
rozbieraliśmy się z mundurów). Głowacki był wówczas z nami, on na

background image

swoich kosynierów krzyknął i razem podążyliśmy na spotkanie
wroga... Oj było to spotkanie, do dziś dnia śpiewają o nim kmiecie
krakowscy... No dalej chłopcy! bijcie żwawo Prusaków i Moskali,
bawcie się ochoczo, póki dzwon do ławy was nie zapędzi... Nie
przeszkadzam.

– Niech żyje profesor Jański, bohater z pod Racławic! – wrzasnęli

chłopcy i podniósłszy w górę kije, przerwaną zabawę rozpoczęli na
nowo.

Wre na dziedzińcu życie i kipi weselem, młodością, nie wszystkie

wszakże gromadki używają tak głośno swobody. Oto najbliżej
gmachu szkolnego widać kilku uczniów poważnie rozmawiających,
a raczej słuchających jednego. Chłopcy to już starsi, ten który
opowiada, siedzi na ławce pod murem, wysoki, dorodny, o twarzy
inteligentnej i rozumnych oczach; w tej chwili świeci w nich jakiś
ponury blask – coś nie wesołego opowiada kolegom. To Juliusz
Kański, zdolny i pracowity, trzecim jest w klasie, lat czternaście
liczy; słuchacze którzy go otaczają, zdają się być jego rówieśnikami;
zajął ich mocno, więc nie odrywają oczu od niego, nie widzą nic, co
się w około nich dzieje, a na twarzy niemal każdego inne uczucie
wypisane: jasnowłosy blondynek Ksawery Burakowski rzekłbyś
rozpłacze się lada chwila, tuż obok niego stojący Zygmunt Szymański
wydaje się być przerażonym, na twarzy jego sąsiada Janka
Dońskiego maluje się szlachetne oburzenie, w oczach Kaźmierza
Makarowicza gniew wielki, ten aż pięści zaciska.

– Jakimże sposobem widziałeś to wszystko? – przerwał naraz

opowiadanie Zygmunt Szymański. – Jak wiesz, mieszkamy na
Królewskiej – odparł Kański – wracając ze szkoły przechodziłem koło
Saskiego Placu, na którym odbywała się właśnie musztra; ciekawość
zdjęła, przystanąłem, by popatrzeć.

– I mówisz, że zabił? – rzucił pytanie Janek Doński.
– Widziałem, jak go wieźli, znaku życia nie dawał, a krew ciekła po

stopniach dorożki i plamiła ulicę.

– Łotr, szelma, łajdak, na pal go – mruknął Kaźmierz Makarowicz.
– Na pal ich wszystkich – dodał Szymański.
– Gdy dorosnę, utworzę z moich chłopów pułk kosynierów

i wypędzę Moskali – rzekł Doński.

– Ja się zapiszę do twego pułku – dodał Makarowicz.
– I ja! i ja! – poczęli wołać inni. Wtem do gromadki

rozmawiających przystąpił rudowłosy chłopiec o wejrzeniu chytrym,

background image

Antoni Halski.

– O czym radzicie? – zapytał.
– O tym co się wczoraj zdarzyło na Saskim Placu – odparł Kański.
– Nie słyszałem, opowiedz! – prosił Halski.
– Książę Konstanty zabił podczas musztry oficera Śląskiego.
– Jakże to było, za co?
– Musiał naturalnie coś przewinić: może jednego guzika

w mundurze nie zapiął, może nie dość prosto trzymał się podczas
musztry, czyż to nie dosyć, by rozdrażnić tego tygrysa... Co
przeskrobał, tego nie wiem; ludzie mówią, że hardo patrzał na
wielkiego księcia... To tylko widziałem, że Konstanty Pawłowicz
przyskoczył naraz z koniem do stojącego w szeregu Śląskiego,
porwał go za pierś i na ziemię rzucił, a potem stratował kopytami
swego gniadosza...

– Bóg mu tego nie daruje – szepnął Ksawery Burakowski, ocierając

wilgotne od łez oczy.

– Wiele mu przyjdzie z tego – mruknął Doński.
– Lecz cóż wojsko na to? – zapytał Makarowicz przez zaciśnięte

gniewem zęby.

– Wojsko milczało!
– Podli! – mruknęło kilku.
– Łatwo słowami burzyć się – ofuknął ich Kański – lud również

milczał, a gapiów nie brakło; i mnie krew w żyłach się ścięła, ni ręką,
ni nogą ruszyć bym nie mógł, ni głosu z gardła dobyć... zdrętwiałem
po prostu.

– Z czego? – ozwało się naraz pytanie i do wzruszonej

opowiadaniem Kańskiego gromadki zbliżył się chłopiec lat
czternaście liczyć mogący, ciemny szatyn, o siwych rozumnych
oczach. Był to Feliks Żarnicki.

– Z tego, na com patrzał wczoraj – odparł Julek i chciał dalej

mówić, lecz Halski trącił go łokciem, a gdy na niego spojrzał,
mrugnął czegoś znacząco; więc zmieszany umilkł natychmiast.

– Kański widział wczoraj pierwszy raz, jak się musztra wojska

odbywa i zgapiał z zachwytu – wyręczył go tymczasem w odpowiedzi
Halski.

Żarnicki podniósł na niego wymowne spojrzenie i nic nie rzekłszy,

oddalił się.

– Czemuś nie pozwolił mówić mi dalej? – zapytał Halskiego Julek.
– Czyś zapomniał już, co ci opowiedziałem o nim – odparł Antoni,

background image

wzrokiem wskazując uchodzącego.

Kański nachmurzył się. – Plotka i basta – mruknął.
– Niestety nie plotka: wczoraj był u nas wuj Żerski na herbacie,

coś się zgadało przy stole o Feliksie, powtórzyłem com słyszał, a wuj
na to: „W istocie jakiś Żarnicki mocno zawinił w sprawie Skalskiego”.

Milczenie zapanowało wśród chłopców, przerwał je pierwszy

Makarowicz.

– Gadajcie sobie co chcecie o Feliksie, ja go jednakże kochać nie

przestanę, bo to porządny chłopak – rzekł, czarne błyszczące
gniewem oczy zwróciwszy na Antoniego.

– Halski ma zawiść do Żarskiego, że mu wydarł prymusostwo –

odezwał się Zygmunt Szymański – przez zazdrość sieje o nim, gdzie
tylko może plotkę, którą złowił Bóg wie w jakim stawie.

– I mnie się tak zdaje – przytwierdził Kański.
– Myślcie sobie co chcecie, bratajcie się z nim, póki nie pożałujecie

tego – odparł Halski – przysiąc wam mogę, że nie kłamałem.

– Wierze, że prawdę mówiłeś, lecz cóż on temu winien – odezwał

się Burakowski.

– Niedaleko pada jabłko od jabłoni!
To powiedziawszy Halski, oddalił się.
– Cóż ten rudy opowiadał wam o Feliksie – zapytał Doński.
– Że jakiś Żarnicki, ojciec podobno Feliksa... – począł Julek.
– Nie powtarzaj tej szkaradnej plotki – proszącym tonem przerwał

mu Burakowski i wzrokiem wskazał na prawo.

Spojrzeli wszyscy, w pobliżu nich stał Feliks.
– Czy tylko nas nie słyszał? patrzcie, jaki smutny – szepnął Doński.
– Pokażę mu, że gardzę słowami Antka – równie cicho rzekł Julek,

po czym głośno się odezwał: – Słyszeliście pewno o tych oficerach,
których W. Książę za to, że nie chcieli przyjąć spodlonego szefa,
w prostych żołnierzy zamienił; sam im podobno szlify pozdzierał,
obelg przy tej czynności nie szczędząc.

– Tygrys co dzień krew polską chłepcze – rzekł Makarowicz – toć

każdy żołnierz i oficer, gdy na musztrę idą, żegnają się podobno
z rodziną, jakby na śmierć szli.

background image

ISBN (ePUB): 978-83-7884-381-8
ISBN (MOBI): 978-83-7884-382-5

Wydanie elektroniczne 2012

Na okładce wykorzystano fragment obrazu „The tournament” Ralpha Hedleya (1851–1913).

WYDAWCA
Inpingo Sp. z o.o.
ul. Niedźwiedzia 29B
02-737 Warszawa

Opracowanie redakcyjne i edycja publikacji: zespół Inpingo

Plik cyfrowy został przygotowany na platformie wydawniczej

Inpingo

.

Niniejsze wydanie książki zostało przygotowane przez firmę Inpingo w ramach akcji „Białe Kruki na E-
booki”. Utwór poddano modernizacji pisowni i opracowaniu edytorskiemu, by uczynić jego tekst
przyjaznym dla współczesnego czytelnika.

background image

Niniejsza darmowa publikacja zawiera jedynie fragment

pełnej wersji całej publikacji.

Aby przeczytać ten tytuł w pełnej wersji

kliknij tutaj

.

Niniejsza publikacja może być kopiowana, oraz dowolnie
rozprowadzana tylko i wyłącznie w formie dostarczonej przez
NetPress Digital Sp. z o.o., operatora

sklepu na którym można

nabyć niniejszy tytuł w pełnej wersji

. Zabronione są

jakiekolwiek zmiany w zawartości publikacji bez pisemnej zgody
NetPress oraz wydawcy niniejszej publikacji. Zabrania się jej
od-sprzedaży, zgodnie z

regulaminem serwisu

.

Pełna wersja niniejszej publikacji jest do nabycia w sklepie

internetowym

e-booksweb.pl - audiobooki, e-booki

.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Klementyna Teresa Jadwiga Papi ebook
Kopciuszek Teresa Jadwiga Papi ebook
Dwie siostry Teresa Jadwiga Papi ebook
Nowe opowiadania ciotki Ludmiły Teresa Jadwiga Papi ebook
Burza Teresa Jadwiga Papi ebook
Brzask Teresa Jadwiga Papi ebook
Zwycięzca Teresa Jadwiga Papi ebook
Wojna domowa Teresa Jadwiga Papi ebook
Szlachetne marzenia i inne utwory Teresa Jadwiga Papi ebook
Orle skrzydła Teresa Jadwiga Papi ebook
W słońcu Teresa Jadwiga Papi ebook
Aktea Teresa Jadwiga Papi ebook
Orle skrzydła Teresa Jadwiga Papi ebook
Papi Teresa Jadwiga POGRZEB OSTATNIEGO JAGIELLONA
Papi Teresa Jadwiga DWORZANIN KRÓLEWICZA JAKÓBA
Makuszynski Kornel Po mlecznej drodze
Po trzecie dla zasady Janet Evanovich ebook
Po nitce do kłębka Kazimierz Chłędowski ebook
Makuszyński Kornel Po Mlecznej Drodze

więcej podobnych podstron