background image

Rozdział 18 

 

 

Kira zmusiła się aby odłożyć kubek, choć zostało w nim jeszcze 

kilka łyków. Przesunęła go po stole w stronę Gorgona. 

 

- Skończyłam. 

To  były  prawdopodobnie  najtrudniejsze  słowa  jakie  wypowie-

działa,  ale  wraz  z  nimi  czuła  towarzyszącą  jej  dumę,  nawet  poprzez 
skowyt  głodu  nie  domagała  się  tego  kubka  z  powrotem,  by  wylizać 
każdą jego kroplę. 

Gorgon uśmiechnął się do niej. 

 

-  To  dopiero  piąty  dzień  jak  jesteś  nieumarta.  Jesteś  silna,  nie-

prawdaż? 

Kira pozwoliła, aby napięty uśmiech wkradł się na jej twarz. 

 

- Lata odchudzania się powodują że kobiety staja się twarde, je-

śli  chodzi  o  kontrolowanie  naszych  apetytów.  Kto  by  powiedział,  że 
wyrzekanie się deserów może stać się obozem szkoleniowym dla no-
wych wampirów? 

Gorgon  zaśmiał  się,  zabierając  kubek  i  wypłukując  pozostałą 

krew w zlewie.  Kira zauważyła że on nigdy nie pił z woreczków któ-
re  były  kompromisem  całości  jej  posiłków,  ale  za  to  znika  na  kilka 
godzin  każdej  nocy.  Miała  nadzieję  że  nie  zmieniał  swoich  dawców 
lub najbliższych sąsiadów w anemików. 

Zaraz potem rzucił Kirze butelkę wody z lodówki. Wypiła krzy-

wiąc się na to jak teraz smakuje, została już wcześniej ostrzeżona, że 
picie wody było ważne w pierwszych kilku tygodniach bycia wampi-

background image

rem. Wydawało się jej że to nowe ciało spala wszystkie wartości od-
żywcze  które  otrzymuje  od  krwi,  nie  pozostawiając  z  nich  nic  by 
uchronić przed wyglądaniem jak winogron, który leżał na słońcu zbyt 
długo. Kira nie zapytała się, jak to możliwe że może pić i jeść i nie ma 
już żadnej potrzeby by pójść do łazienki. Na niektóre wyjaśnienia ta-
jemnic wampirów nie była jeszcze przygotowana. 

Plusem było że już nigdy nie będzie miała do czynienia z okre-

sem,  a  szarpnięcie  się  na  macierzyństwo  było  niebezpieczne.  Jednak 
Tina miała białaczkę i nie może zajść w ciąże z powodu choroby. Kira 
nie pozwoli sobie na załamanie z powodu swojego nowego bezdziet-
nego  stanu,  zwłaszcza,  że  zawsze  może  je  adoptować  w  przyszłości, 
kiedy tylko pogodzi się ze swoim nowym stanem. 

  

-  Teraz  –  Gorgon  odwrócił  się  wyciągając  opakowanie  jajek.  – 

Spróbujemy jeszcze raz. 

Kira  przyjrzał  się  pudełku  jajek  z  mieszaniną  frustracji  i  deter-

minacji. Prostą regułą dla nowych wampirów było, że, jeżeli nie mo-
gliby dotykać pojemnika z jajkami nie rozbijając ich, wtedy nie mo-
gliby  być  w  otoczeniu  ludzi  nie  podejmując  ryzyka  nieumyślnego 
rozgniecenia ich przy swobodnym dotknięciu. W ciągu ostatnich kilka 
dni, Kira zniszczyła więcej pojemników z jajkami, a jej ręce były po-
kryte żółtkiem więcej razy niż chciała zapamiętać. Nadal czuła  jak by 
miała  trochę  tej  klejącej  się  substancji  wetkniętej  między  paznokcie, 
nieważne jak by je wyszorowała, ale znacznie się poprawiała. Udawa-
ło się jej już nie rozwalać drzwi lub zostawiać dziur zamiast odcisków 
stup na podłodze i ostatni karton jajek, który dotykała, miał tylko jed-
no rozbite jajko po zakończeniu ćwiczenia. 

Kira szła do Gorgon’a, intonując ―delikatnie, delikatnie‖ w swo-

jej głowie, sięgała po karton. Kiedy udało jej się wziąć je z otwartego 
uchwytu Gorgon’a, bez środka wypływającego na jej ręce, uśmiechnę-
ła się. 

background image

 

- Ha! – Patrzyła jak użeczona. 

Gorgon uśmiechnął się dumny. 

- Teraz, jeżeli możesz otworzyć to i wziąć jakieś jajka bez rozbi-

jania ich, będziesz prawie gotowa, by znów być dookoła ludzi. 

Bardzo wolno Kira otworzyła pojemnik i dotknął czubka  jajka. 

Nie stłukło się, ku jej ulgi. Teraz wszystko, co musiała to je wyjąć. 

Kątem oka zauważyła wchodzącego Menchres’a. Nie całkiem jej 

unikał, ale zawsze wydawał się zajęty czymś innym, oprócz spędzania 
czasu  w  tym  samym  pokoju  co  ona.  Nie  wykonywał  tego  w  nie-
grzeczny sposób. Zamiast tego, to prawie wyglądało jak gdyby Men-
cheres  chciał  jej  uniknąć,  ale  nie  mógłby  się  całkowicie  trzymać  od 
niej  z  daleka.  Jego  motywy  tutaj-ale-nie-całkiem-tutaj  ukłuły  jej  cie-
kawość. Ten co prawda znacznie starszy i przemądrzały Mistrz wam-
pirów, rzeczywiście czuł się niezręcznie po tym co się zdarzyło mię-
dzy nimi? 

- Wyjmij jajko - poinstruował ją Gorgon. 

Kira ułożyła trzy palce wokół chłodnego owalnego kształtu, na-

ciskając  najdelikatniej  jak  tylko  potrafiła,  by  podnosić  je.  Jajko  za-
drżało  ale  nie  eksplodowało.  Pomyśl  o  Tinie,  przynagliła  siebie.  To 
nie było jajko; to była ręka jej małej siostry i miała ścisnąć ją nie ra-
niąc, kiedy znów ją zobaczy . . . 

Skorupka została w jednym kawałku. Kira prawie podskoczyła z 

podekscytowania,  ale  roztrzaskiwanie  go  o  podłogę  zrujnowałyby 
moment.  Patrzyła  jak  jajko  leżał  w  kołysce  jej  rąk,  zauważyła  Men-
cheres’a obserwującego ją. Miał zadowolony wyraz na twarzy, który 
szybko zmienił się na niewzruszany, gdy tylko jej oczy spotkały jego. 

 

background image

Nadal  grasz  Pana  Opanowanego,  hmm?  dumała,  zwracając  swoją 
uwagę do pudełka z jajkami. 

 

- Spróbuję jeszcze raz - powiedziała Gorgon’owi. 

Uśmiechnął się. 

- Weź jeszcze. 

Kiedy  sięgnęła  po  inne  jajko  wolną  ręką,  jej  myśli  wróciły  do 

Mencheres’a. Po jego wyznaniu  w lesie, Kira rozmyślała, czy on był 
naprawdę tak podły jak o siebie myślał, że jest. Pomimo wszystkiego, 
ona była ostatnią osobą, by pomyśleć, ―Oooh, seksowny!‖ kiedy męż-
czyzna przyznał się do dominacji, bezlitosny gnojek. Była już w tego 
tupu związku wcześniej, więc wiedziała, że nie było nic romantyczne 
lub seksownego w nim. Ale, chociaż Mencheres przedstawił  brzydki 
obraz siebie, po zastanowieniu, jego działania były przeciwne do jego 
słów. 

Kiedy przetrzymywał ją u siebie, przez pierwszy tydzień pozna-

wali  się,  zszedł  jej  z  drogi  by  dać  możliwie  jak  najwięcej  swobody. 
Następnie pozwolił jej odejść, mimo ryzyka wyjawienia tajemnicy je-
go rasy, dodatkowo dał Kirze lek, by wyleczyć chorobę jej siostry, na 
tyle by dać Tinie przeciętną długość życia. Do tego kiedy Flare ją zła-
pał, Mencheres przybył do niej i uzdrowił ją bez zawahania. 

Stawił  czoło  ultimatum  danego  przez  Radje,  Mencheres  zrobił 

jedyną rzecz, jaką mógł dla niej: Wybawił ją z powrotem z rąk śmier-
ci.  Odkąd  najpierw  obudziła  się  na  tym  samolocie,  nie  postawił  ani 
jednego warunku lub ograniczenia na nią, nie całkowicie, tylko te by 
zapobiec  zabijania  przez  nią  niewinnych  ludzi.  Miała  całkowitą  wol-
ność, by robić cokolwiek, co tylko chciała, w tym dzwonienie do ko-
gokolwiek, odpisywać na swoje e-maile lub nawet  zamawiać w skle-
pie  internetowym,  przez  co  mogła  mieć  coś  innego  niż  pożyczone 
ubiera, by się ubrać. I Mencheres wielokrotnie powtarzał, że gdy tylko 
będzie kontrolowała swój głód i nową siłę, będzie wolna. Znów. 

background image

-  Już  prawie,  -  powiedział  zachęcająco  Gorgon,  ponieważ  Kira 

zaczęła  wyciągać  inne  jajko.  Lekkie  pęknięcie  pojawiło  się  na  jego 
białej  powierzchni.  Zacisnęła  usta,  ale  kontynuowała  dalej.  Po  kilku 
sekundach, jajko leżało w jej ręce, z małym zygzakowym pęknięciem 
psującym  jego  gładką  powierzchnię,  ale  jego  zawartości  nadal  była 
bezpieczna. 

-  Odłożysz  je  bez  rozbijania,  a  myślę  że  to  już  załapiesz.  –  po-

wiedział Gorgon mrugając do niej. 

Kira podzieliła swoją uwagę między odkładaniem tych jajek do 

pojemnika, a wszystkim co powiedział czy zrobił Mencheres. Drugiej 
nocy poczuła jego potrzebę, ale mimo że praktycznie domagał się sek-
su z nią to go odmawiał, ze względu na to że może być pod wpływem 
swoich  nowych  zmysłów.  Potem  mówił  jej  straszne  rzeczy  o  sobie, 
tak jakby chciał, aby go zganiła. Mencheres nie zachował się jak ktoś, 
kto nie miał szacunku dla innych. Miał nadzwyczajną  moc, ale się z 
nią nie afiszował. Faktycznie, zauważyła że jej używał kiedy to przy-
niosło  korzyść  innym  ludziom.  Jeżeli  byłaby  nim,  używałaby  tych 
mocy  cały  czas.  Jak  teleportowanie  sobie  krewi  lub  wody  siedząc  na 
tyłku relaksując się i Boże pomóc każdemu - jeżeli Kira kiedykolwiek 
by miała zdolność, by przesuwać przedmioty - kto przeciął by jej dro-
gę. 

Nie,  nie  miało  znaczenia  to  jak  się  surowo  oceniał  Menchres. 

Mimo  jego  upomnienia,  że  ma  o  nim  zapomnieć,  gdy  tylko  odzyska 
kontrolę nad swoimi nowymi zmysłami, nie będzie miała zamiaru się 
do tego ustosunkować. 

Kątem  oka,  Kira  oglądała  jak  Mencheres  wychodzi  do  sąsied-

niego  pokoju  swoim  zwykłym  płynnym  krokiem,  jego  postawa  była 
prosta i królewska, tyłek tak seksownie wypełniał spodnie, że aż było 
to karygodne. 

Nie,  on  nie  spłoszy  jej  tak  łatwo.  Zedrze  tą  skorupę,  którą 

wzniósł dookoła siebie, kiedy tylko przyjdzie do niej. I wtedy spraw-
dzi,  czy  połączenie  między  nimi  jest  tek  samo  -  mimo  że  Mencheres 
zdaje się próbować tak usilnie je obalić - silne, jak podejrzewała. 

background image

Kira odłożyła jajka z powrotem do kołyski tektury, uśmiechając 

się do swoich osiągnięć i już planując swój następny ruch. 

Gra rozpoczęta. 

 

 

Mencheres  usłyszał  dźwięk  otwieranych  drzwi  do  swojego  po-

koju,  lecz  nie  otworzył  oczu.  Gorąca  woda  w  wannie  go  uspokajała. 
Był  niechętny,  by  rozbić  tymczasowy  spokój    z  moczenia  się  przez 
coś  tak trywialnego jak Gorgon  biorący  jego pranie. Chociaż powie-
dział  swojemu  przyjacielowi,  że  dopilnuje  swoich  własnych  służeb-
nych zadań, Gorgon upierał się i robi je sam. I w prawdzie, mogłoby 
to zająć Mencheres kilka minut, by połapać się jak obsługiwać nowo-
czesną pralkę.  Zazwyczaj  miał dużo wampirów i ludzkich pracowni-
ków w każdym domu, w którym aktualnie pozostawał, więc inni pro-
wadzili takie zadania za niego. Może Gorgon uważa, że  jego działa-
nia doprowadziły by później do konieczności wymiany całej gardero-
by Mencheres’a.  

Ale wtedy doszedł go pękający odgłos i otworzył oczy. Spojrzał 

przez zasłonę wody i zobaczył Kirę stojącą w drzwiach, jej szczupłe 
palce bębniły o futrynę. 

Jego głowa wysunęła się z wody w następnej chwili z przecho-

dzącym go alarmem.  

- Czy coś się stało? 

- Nie - powiedziała, wchodzących do łazienki, aby oprzeć się o 

blat.  -  Gorgon  wyszedł  na  spacer,  co  sądzę  oznacza  znaleźć  sobie 
obiad, a ja czułam się trochę samotna.  

Jej zielone oczy były jasne i szczere, ale Mencheres raczej wątpił 

w prawdomówność jej stwierdzenia. Nigdy wcześniej  Kira nie weszła 
nawet do jego sypialni, nie  mówiąc  już o  zaskoczeniu go, gdy był w 
kąpieli. Miała metody działania. Jakie metody, tego nie wie. Jeszcze. 
 

background image

- Samotna? - powtórzył, podnosząc brew. 

Wzruszyła ramionami. 

- Każdy, kogo znam śpi o tej godzinie i jest tyle programów, któ-

re  można  oglądnąć,  przed  tym  nim  doprowadzą  cię  do  szału.  Ponie-
waż ledwo co utrzymuje mój głód i siłę, pomyślałem, że to by był do-
bry  pomysł,  aby  porozmawiać  z  tobą  zamiast  szwendać  się  po  pię-
trach, dopóki Gorgon nie wróci. Czyż mam rację? 

Znów  to  szczere  spojrzenie,  ale  z  aluzją  wyzwania  tym  razem. 

Mencheres poczuł jak usta mu zadrżały. Prowokuje go by zmusił ją do 
odejścia, z czego wynika, że cofnął by jej wspaniały podstęp. Był cie-
kawy by zobaczyć dokąd zmierza. 

- Proszę. Zostań. 

Usadowił  się    z  powrotem  w  dużej  wannie,  splatając  palce  za 

głową.  Wzrok  Kiry  utrzymał  się  na  piersi  zanim  zsunął  się  do  linii 
wody, zatrzymał się, a następnie lekki uśmiech rozszedł się po jej twa-
rzy. 

- Bańki. W skali od jednego do dziesięciu, ta kąpieli ma pozycja 

zero ponieważ oczekiwałam  więcej    zaangażowania  po starszym-niż-
brud, twardym wampirze. Jedyną rzeczą, która zdziwiła by mnie bar-
dziej to, jeśli wyciągnąłbyś gumową kaczkę. 

Zwalczył kolejny wypływający uśmiech.  

-  Zabawki  do  kąpieli  są  zarezerwowane  tylko  dla  najstarszych, 

najbardziej  śmiertelnych  wampirów.  Mam  pełne  stulecie  do  wieku  i 
tysiąc  ludzi  do  zabicia  przedtem  jak  osiągnę  tamten  uświęcony  ka-
mień milowy. 

Kira zaśmiała się, kobiecym, gardłowym dźwiękiem, który spo-

wodował w nim uścisk, przypominając Mencheres’owi dlaczego starał 
się nie przebywać długo w jej obecności, w ciągu kilku ostatnich dni. 
Poczuł ostre mrowienie w pachwinie, ciche żądanie jego ciała, pobu-
dzając go, by wysłał swoją krew właśnie tam. Zignorował to zadowo-
lony, że on ma nad tym kontrolę a nie jego lędźwie.  

background image

- Więc jak to robię? - spytała Kira, podniosła się podpierając, tak 

by usiąść na jego blacie. Zaskrzypiał przy pierwszym dotyku jej rąk, 
ale nie użyła  wystarczającej siły  do  tego by  się  złamał. Znów,  wspa-
niały postęp. 

Zamknął oczy. Może łatwiejsze byłoby dalsze ignorowanie pra-

gnień  swojego  ciała,  jeżeli  przestałby  wciąż  na  nią  patrzeć.  Wystar-
czającą  męką  był  jej  zapach  wypełniający  pomieszczenie,  drażniący 
go jej bliskością. 

-  Rozwijasz  się  bardzo  dobrze.  W  kolejnych  dniach  nauczę  cię 

jak  się  karmić  od  ludzi.  Kiedy  będziesz  w  stanie  to  zrobić,  nie  bę-
dziesz musiała już tutaj zostać. 

-  Nie  chcę  się  karmić  od  ludzi  -  powiedziała  natychmiast,  a  jej 

poprzednia  beztroska  zniknęła  z  głosu.  -  Będę  się  utrzymywać  na 
workach z krwią. Podgrzanej i w kubku, mogę udawać, że to jest na-
prawdę gęsta kawa. Wgryzając się w czyjąś skórę . . . nie, nie chcę te-
go robić. 

Mencheres nie otworzył oczu. 

-  Musisz,  nawet  jeśli  to  nie  jest  twoja  preferowana  metoda  kar-

mienia. Jeżeli dopadnie cię głód, kiedy jesteś w miejscu gdzie worki z 
krwią  będą  niedostępne  lepiej  jest  wiedzieć  jak  się  jak  pożywić  bez 
uszkodzenia  ludzi,  niż  przypadkowo  okaleczyć  lub  zabić  jednego  z 
powodu braku własnego doświadczenia.  

Mógł niemal usłyszeć zagryza swoje wargi.  

Punkt dla ciebie, - powiedziała w końcu. 

Mencheres  nie  niepokoił  Kiry  informuje,  że  po  skosztowaniu 

krwi prosto z żyły, to wątpliwe będzie że wróci do workowej alterna-
tywy.  Nie  ma  porównania  w  smaku  miedzy  świeżej  krwią,  a  torbą  z 
osoczem. Nawet energia ze świeżej krwi była silniejszy niż z jego za-
stępcy. 

- Ten pokręcony stróż prawa Radje, co ma do ciebie? - zapytała 

Kira, nagła zmiana tematu zdziwiła go na tyle, że otworzył oczy. 

background image

Niemal  westchnął.  Nawet  gdyby  mógłby  podsumować  kilka  ty-

sięcy  rywalizacji  między  nim  ai  Radjedef’em  do  streszczonego  wy-
tłumaczenia,  nie  chciał  tego.  Jednakże,  ponieważ  przez  ich  zaciętą 
walkę  doprowadził  że  Kira  straciła  śmiertelność,  to  nie  byłoby  fair 
odmówić jej odpowiedzi. 

- Radje pochodził z linii władców, gdzie każdemu spadkobiercy 

przyznano  określoną  liczbę  lat  do  panowania  nad  ich  ludzi.  Na  po-
czątku każdego panowania, dziedzic zostawał zamieniony w wampira, 
dając  mu  szansę  na  nieśmiertelność,  ale  także  zapewnić,  że  spadko-
bierca  nie  mógłby  mieć  żadnego  żywego  dziecka.  Małżonek  otrzy-
mywał  w  spadku  żonę  oraz  dzieci,  które  urodziła,  jedno  z  nich  było 
wybrane  na  nowego  potomka.  System  ten  zostawał  uhonorowany 
przez wiele pokoleń, aż do Radje. Był pełen goryczy po zakończeniu 
czasu  jego  panowania.  Kiedy  jego  następca  tajemniczo  zmarł  przed 
końcem  jego  rządów,  odpowiedzialność  wyboru  nowego  dziedzica 
spadła na Radje. Opóźniał wybór następcy i ubiegał się o odzyskanie 
władzy. Dziedzic został wybrany mimo zarzutów Radje, tylko że wte-
dy nie chciał zrezygnować z władzy, powołując się na obawy związa-
ne z nowym dziedzicem i jego zdolnościami do rządzenia. Kiedy pod-
jęto próbie życie spadkobiercy, stwórca Radje’go wtrącił się i usunął 
go  z  królestwa.  Następnie  dar  mocy,  pierwotnie  przeznaczonych  dla 
Radje,  został  dany  nowemu  dziedzicu,  zamiast  niemu.  Nienawiść 
Radje spala go od wieków. 

Kira  patrzył  na  niego,  jej  twarz  odzwierciedlała  współczucie, 

zrozumienie i odrobinę gniewu. 

- Ty byłeś tym dziedzicem, którego chciał zabić. 

Mencheres pochylił głowę.  

- Tak. 

Zielone spojrzenie nie zawahało się. 

- Czym był dar który otrzymałeś zamiast Radje’go? 

-  To  się  zmienia  zależnie  od  osoby,  ale  to  co  otrzymałem,  była 

dodatkowa moc, zdolność czytania ludzkich umysłów, wizje przyszło-

background image

ści, oraz moc, aby lokalizować i kontrolować ludzi lub przedmioty je-
dynie z myślą. 

Wypuściła coś podobnego do śmiechu.  

-  Och,  te  trywialne  rzeczy.  To  była  jego  własna  wina,  ale  jest 

zbyt arogancki by się do tego przyznać, nic dziwnego, że Radje tak cię 
nienawidzi.  Wojny  światowe  były  wywoływane  z  mniejszych  powo-
dów niż zazdrość. 

Tak,  a  jeśli  powiedziałby  Kirze  ile  wojennych  walk  między  ludźmi, 
pochodziło  od  wojen  rozprzestrzeniających  się  z  między  innymi 
wampirzymi Mistrzami, byłaby zdumiona. 

-  Więc,  zanim  zostałeś  wampirem,  byłeś  jakimś  rodzajem  wo-

dza? 

Mencheres dał jej lekki uśmiech.  

- Coś w tym stylu. 

- Nic dziwnego, że jesteś przyzwyczajony do robienia i myślenia 

o innych ludziach, za nich - szepnęła. – Podobnie jak dzisiejsi polity-
cy. 

Stłumiał swój śmiech na skrzywienie w jej głosie. 

- „Władza absolutna korumpuje‖ - zacytował. 

Zeskoczyła  z  kontuaru,  wzdragając  się  kiedy  podłoga  zaskrzypiała 
pod jej stopami, ale jej ulżyło kiedy płytki nie popękały. 

- I Radje zniósł urazę i został  w zamian wersją wampirzego po-

licjanta. Wydaje się to dziwnym wyborem. 

 Mencheres podnosił wzruszył jednym ramieniem.  

-  Stróż  Prawa  jest  najwyższą  rangą  między  wampirami.  Radje 

został pozbawiony jednej formy władzy, więc zastąpił ją inną. 

Kira spojrzała zamyślona.  

- Chciałam być policjantem. Nie udało się. 

background image

Był zaintrygowany. Okazała się być bardzo zdeterminowaną ko-

bietą. Co ją powstrzymało by osiągnąć cel? 

- Co się stało? 

Posłała mu spojrzenie. 

- Jeżeli chcesz, żebym ci powiedziała cię, to muszę zmoczyć no-

gi  w  twojej  wannie.  Będę  potrzebowała  czegoś  do  zrelaksowanie  się 
w czasie tej podróży ścieżką wspomnień. 

Teraz  był  naprawdę  zaintrygowany.  Mencheres  skinął  głową  w 

stronę wanny. Kira zdjęła swoje buty zanim usiadła na płaskim brze-
gu.  Przesunął  nogi,  by  zrobić  jej  więcej  miejsca,  ale  to  nie  było  ko-
nieczne. Ma specjalnie tak dużą wannę by mógł się w niej w całości 
zanurzyć ciało, by odpoczywać pod wodą. 

Kira  wypuściła  dźwięk  zadowolenia,  jak  jej  nogi,  a  następnie 

łydki,  zniknęły  w  wodzie.  Mencheres  utrzymywał  wzrok  na  jej  twa-
rzy, a nie na pięknych udach, które były zbyt blisko i  zbyt nagie ze 
względu  na  sugestywny  sposób  w  jaki  krawędź  sukienki  podjechała 
powyżej kolan. 

-  Mowiłam  ci  że  mam  pewne  przeczucia  co  do  niektórych  rze-

czy.  Kiedy  miałem  siedemnaście  lat,  miałam  przeczucie  o  starszym 
bracie,  i  to  uczucie  oznaczało  niebezpieczeństwo.  Na  pozór  nie  było 
powodu. Pete był wysportowany, popularny, pochodził z rodziny po-
licjantów, tak po prostu został gliną się po ukończeniu szkoły średniej. 
Myślę, że jedynym powodem, tego że Pete mnie zauważył, było to że 
go unikałam zawsze kiedy spędzałam czas z jego siostrą. 

Mencheres nie mógł opanować łagodnego parsknięcia.  

-  Oczywiście,  to  nie  miało  nic  wspólnego  z  twoją  inteligencją 

czy pięknem.  

Posłała mu krzywe spojrzenie.  

-  Pete  miał  wiele  dziewcząt  za  sobą,  tak  samo  inteligentnych  i 

ładnych. Ale zaczął mnie czarować, a ja ignorowałam względem nie-
go ostrzegające uczucie, bo nie nauczyłam się jeszcze ufać swoim in-

background image

stynktom.  Zaczęliśmy  się  spotykać.  Co  na  początku  było  dobre,  ale 
potem  zazdrość  Pete  zaczęła  mnie  martwić.  Nienawidził,  kiedy  spę-
dziłam czas z moimi znajomymi. Nie mógł stanąć koło mnie inny fa-
cet, nawet na  mnie spojrzeć. Tuż przed ukończeniem  studiów  zerwa-
łam z Pete. Zaczął mnie przerażać. 

W  pokoju,  Mencheres’owi  zaczął  zadzwonić  telefon  komórko-
wy. Spojrzała na niego. 

- Potrzebujesz odebrać? 

- To może zaczekać. 

Pomyślał o teczce którą dał Bones’owi. Zawierała wszystkie in-

formacje  o  Kirze  —szczegóły,  które  Gorgon  zgromadził,  których 
Mencheres odmówił przeglądnięcia w nadziei, że im mniej wie o Kira, 
tym łatwiej wyrzuci ją sobie z głowy. Teraz nic, nawet telefon od Bo-
nes’a nie oderwie go od poznania kawałka historii Kiry. 

-  Moja  mama  zaraziła  się  bakteryjnym  zapaleniem  opon  mó-

zgowych trochę, po tym jak zerwaliśmy. Wcześniej niż Tiną wiedzia-
łam że odeszła. Zostałyśmy zniszczone. Pete zbliżył się i pomógł przy 
pogrzebie, opiekował się szczegółami — był wspaniały . Przeprosił za 
wszystko  co  wydażyło  się  wcześniej,  powiedział  że  zrozumiał  swoje 
pomyłki i nawet chciał mnie poślubić. Nie byłam pewna, ale . . . opie-
ka  społeczna  węszyła  dookoła  Tiny.  Ona  miała  tylko  szesnaście  lat, 
mój tato nie był jej ojcem, a jej biologiczny jej nie chciał. Jeżeli po-
ślubiłabym  Pete, Tina mogła by się rozwijać w „stabilnym środowi-
sku domowym‖ i nie wylądowałaby w rodzinie zastępczej. I chociaż 
miałam tylko dziewiętnaście lat, oraz wątpliwości, poślubiłam go. 

Zatrzymała się, by wysłać Mencheres’owi wymuszony uśmiech.  

-  Jak  możesz  sobie  wyobrazić,  Pete  nie  zmienił  się  w  cudowny 

sposób.  Jego  zaborczość  była  jeszcze  gorsza.  Wkrótce  nie  miałam 
żadnych przyjaciół, rzuciłam college i jedyną rodzinę jaką widziałem 
była Tina, ponieważ mieszkała z nami. Byłam nieszczęśliwa, ale po-
stanowiłam zaczekać, aż Tina skończy się osiemnaście lat,  zanim go 
zostawię. Myślę że Pete podejrzewał, co zamierzałam. Jego ataki były 
co raz gorsze i zaczął mnie bić. 

background image

Mencheres  nic  nie  powiedział,  ale  w  swoim  umyśle,  już  kazał 

Gorgon’owi  skopiować  informację,  którą  zdobył  o  Kirze,  by  mógł 
znaleźć  tego  Pete  i  zabić  go.  Tak,  znał  taki  rodzaj  facetów.  Nie,  oni 
nigdy się nie zmieniali. 

- Starałam się ukryć siniaki przed Tiną, ponieważ miała już dość 

do  czynienia  piekła,  z  powodu  choroby.  Pewnego  dnia,  gdy  sprząta-
łam  na  strychu,  znalazłam  kilka  torebek  z  białym  proszkiem  i  kupę 
pieniędzy schowanych w pudełku. Nie trzeba było geniusza, aby do-
myślić się, czym zajmuje się Pete. Zadzwoniłam do jego partner, ma-
jąc nadzieję na pomoc, ale to był błąd. Pete zaprzeczył, powiedział, że 
jestem szalona, jego partner zatuszował dowody, a Pete pobił mnie do 
niprzytomności.  Groził,  że  mnie  zabije,  jeżeli  jeszcze  raz  choćby 
tchnę słowo na temat narkotyków i pieniędzy, komukolwiek. Po tym, 
dziwni  ludzie  zaczęli  pojawiać  się  w  domu  o  późnych  godzinach. 
Wiedziałem,  że  Pete  sprzedawał  narkotyki  lub  gorzej  i  to  mnie  pie-
kielnie  przeraziło,  ze  względu  na  Tine.  Musiałem  ponownie  spróbo-
wać  zdobyć pomoc, bez względu na to, czym mi grozili. Był stary po-
licjant, Mack Davies, którego spotkałem na moim ślubie. Pete powie-
dział, że jest jednym z Wewnętrznych. Poszłam więc do niego.  

Jej głos zrobił się płaski, emocje w jej tonie pod koniec zrobiły 

się bardziej  miękkie i  bogatsze. To powiedziało Menchresowi, że jej 
nie zawiódł. 

-  Mack  mi  uwierzył.  Sprowokował  do  oszustwa  Pete,  aby  go 

złapać, ponieważ wiedział o długiej lini policjantów jaką była rodzina 
Pete, ktoś najprawdopodobniej by go uprzedził, jeżeli Mack skorzystał 
by z normalnych źródeł. W ciągu miesiąca, Mack miał niezbędne do-
wody  od  wideo,  nagrań  głosowych  po  te  które  mu  dałam,  by  pójść 
prosto  do  DA  (tu  chyba  chodzi  o  wydział  antynarkotykowy  przyp. 
tłum.).  Pete  i  paru  innych  oficerów  w  to  zaangażowanych  zostało 
aresztowanych za sprzedarz narkotyków. Byłam jednym ze świadków 
na rozprawie Pete. Sędzia skazał go na trzydzieści lat, ale Pete zginął 
w więzieniu w ciągu pierwszego roku od aresztowania. 

Kira zatrzymał się, by spojrzeć Mencheres’owi prosto w oczy.  

background image

-  Wiedziałem,  jak  byli  policjanci  zostali  potraktowani  przez 

współwięźniów  kiedy  świadczyłam  przeciwko  niemu.  Również  wie-
działam, kiedy poszłam Mack’a m, co doprowadziło do śmierci Pete. 
Mimo że część  mnie nadal kochała go, to i tak to zrobiłam. Rodzina 
Pete  nazywa  mnie  mordercą,  ale  nie  zabiłam  go.  Sam  wybrał  swoją 
drogę i to przypieczętowało jego los. Żałuję jego śmierci, ale nie żału-
ję ratowania siebie i mojej siostry. 

Spojrzała w dal, następnie bezbarwnie wzruszyła ramionami.  

-  Później  widziałam  jak  jeden  dobry  policjant,  jak  Mach,  może 

usunąć szkody spowodowane przez tak wielu złych ludzi, poszłam do 
college'u,  dostałem  dyplom  odnośnie  spraw  karnych  i  poszłam  do 
akademii policyjnej. Ale pomimo upoważnienia w zakresie egzekwo-
wania prawa, żadna policyjna agencja  nie przyjęła  mnie. Niektórzy z 
policjantów byli przyjaciółmi Pete i nadali mi wilczy bilet. Więc za-
miast  zostać  policjantką,  Mack  dostał  mi  pracę,  i  wyszkolił  na  pry-
watnego  detektywa.  To  jest  nie  dużo  więcej  niż  ściganiem  oszukują-
cych się współmałżonków i tony papierkowej roboty, ale za to ma po-
tencjał do dokonywania później zmiany w życiach ludzi. Mack umarł 
rok temu. Jego kredo mówiło: Ocal jedno życie, w każdy możliwy spo-
sób
. Skończył ratując cholernie dużą ich liczbę i teraz to jest mój cel, 
by zrobić to samo. 

 

   

Tłumaczenie: Justyna_119