background image

4 lutego 2014, 13:50

Autor: Bolesław Lutosławski
czytano: 7459 razy

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

Od   dzieciństwa   nie   znosiłem   oficjalnych
portretów, ale bardzo lubiłem, kiedy fotografowała
nas   Babcia,   która   była   malarką   i   komponowała
zdjęcia   w   stylu   wyniesionym   z   pracowni
krakowskich postimpresjonistów. Nie zależało mi
na   pozowaniu,   tylko   na   uczestniczeniu   w   tym
wydarzeniu

 

i

 

ponownym

 

spotkaniu

najpiękniejszego   instrumentu,   jaki   znalem:
aparatu   fotograficznego.   W   takim   szczególnym
dniu,   dniu   bez   chmur,   Babcia   wyjmowała   z
ukrycia biurka czarną, podłużną puszkę aparatu,
wkładała   od   tyłu   rolkę   filmu   i   oceniała   jasność
nieboskłonu. Następnie otwierała z przodu ciemną
klapę,   która   przypominała   mi   most   zwodzony
średniowiecznego zamku, wysuwała obiektyw, ten
jechał   niczym   lokomotywa   po   szynach,   za   nim

rozwijał  się podobny do akordeonu ciemnoczerwony miech. Aparat fotograficzny nie tylko imponował
wyglądem,   czułem   również,   że   mieszka   w   nim   magia,   bo   kiedy   Babcia   przyciskała   spust   czarnym
wężykiem,   aparat   pstrykał   i   choć   nic   się   wtedy   nie   działo   oprócz   szybkiego   mrugnięcia   centralnej
migawki w obiektywie, to parę dni później oglądaliśmy zdjęcia tej właśnie sytuacji!

Nic więc dziwnego, że zostałem fotografem.

Paręnaście lat później spotkałem się oko w oko z podobnym sprzętem, choć młodszym od tamtego o
sześćdziesiąt   lat   i   pod   każdym   względem   znacząco   udoskonalonym.   Niezmienna   pozostała   jednak
magia.   Tym   aparatem   fotograficznym   był   Linhof   Technika   z   obiektywem   albo   Shneidera,   albo
Rodenstocka. Linhof, jak każdy aparat wielkoformatowy, miał światłoszczelny miech i  kasetę na ciętą
błonę,   z   której   później   można   było   kopiować   na   styk,   produkując   najwierniejsze   tonalnie   odbitki.
Oszałamiająca jest jakość takich zdjęć, ale mimo że podobnym sprzętem fotografowali Julia Margaret
Cameron, Nadar, Edward Weston, Ansel Adams, Andreas Feininger, ja funkcjonowałem w zbyt dużym
pośpiechu, aby się przy nim zatrzymać nawet na pół dnia. Dziś przekonany też jestem, że byłem wtedy
zbyt  niedoświadczony, aby w pełni  docenić możliwości  tak elastycznego sprzętu. Ostatnio ponownie,
sprawdzając Linhof M 679cs, byłem zaskoczony łatwością, z jaką mogłem zmienić perspektywę kątów
widzenia, aby precyzyjnie ustalić głębię ostrości obrazu. A czyniąc to, myślałem, że może czas… hm,
chyba jednak za wcześnie. Kiedyś tak, ale jeszcze nie teraz.

Chris McNulty

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

1 z 7

2015-08-15 21:49

background image

(Canon A1, obiektyw 50 mm, film Neopan 400 ASA, 1/60 sekundy, przesłona f = 2)

Pewnie   tak   myślałem,   bo   przez   całe   lata   używałem   Minox   35   GT,   czyli   najmniejszego   aparatu
fotograficznego (10 cm x 6 cm x 3 cm), w którym mieścił się film o standardowej szerokości 35 mm.
Minox,   podobnie   jak   aparat   Babci,   ma   klapkę   z   przodu,   która   służy   zarówno   jako   ochrona   przed
naturalnym środowiskiem, jak i do podtrzymania wysuwanego, znakomitego obiektywu. Ekspozycja jest
półautomatyczna (uzależniona od manualnie ustalonej przesłony), a odległość też sam ustawiałem, co
zresztą było łatwe przy szerokokątnym obiektywie 35 mm. Zabierałem poręczny Minox w podróże, bo
był   nie   do  zastąpienia   w   spontanicznych,   nieplanowanych   sytuacjach,  jak   choćby   podczas   wizyty   z
Maksymilianem   w   Luwrze.   Niestety   –   co   przyjąłem   z   wielkim   smutkiem   –   po   dwudziestu   latach
intensywnego   używania   Minox   35   GT   odmówił   współpracy   i   udał   się   na   zasłużony   odpoczynek   do
pudełka  w   biurku.   Od   tego  czasu   nie   miałem   równie   sprawnego   i   prawie   niezauważalnego   aparatu
fotograficznego.

Od   prototypu   zaprojektowanego   w   1913   roku   dla   firmy   Leitz   do   modelu   M3   z   lat   50.   XX   wieku
ulepszano   konstrukcję   aparatu   o   fundamentalnym   znaczeniu   dla   fotografii   –   aparatu   marki   Leica.
Wszystkie wcielenia tego sprzętu miały zasadniczy wpływ na rozwój fotografii zarówno prasowej, jak i
amatorskiej. Można odnieść wrażenie, że zaczęto od punktu wyjścia, od podstawy: dlaczego, co i kogo,
a  także   po  co  chcemy   fotografować?  A   następnie   użyto  aktualnej   technologii   zarówno  w   optyce,  w
materiałach   światłoczułych,   jak   i   w   produkcji   zespołów   mechanicznych,   aby   stworzyć   na   wskroś
nowoczesny aparat. W opisach dalmierzowej Leiki M3, która zrobiłem zaledwie kilkaset zdjęć wiele lat
temu, używa się superlatywów:  bezbłędne chromatycznie i  klarowne do samych brzegów obiektywy,
równomierny przesuw filmu porównywalny z kamerami filmowymi, prawie bezszelestna migawka, małe
rozmiary idealne do reportażu, łatwość ustawiania parametrów i szybka zmiana ostrości. Nic dziwnego,
że instrumentem Henriego Crtiera-Bressona była Leica, tak jak ulubionym instrumentem Paganiniego
były skrzypce Guarneri del Gesu.

Helena Charnock

(Canon A1, obiektyw 50 mm, film Neopan 400 ASA, 1/60 sekundy, przesłona f = 2)

W mojej pracy zawodowej rozminąłem się z Leicą. Nigdy nie spędziliśmy wspólnie wystarczająco dużo
czasu, aby poznać się bliżej. Ale jak mówią, wszystko przed nami.

Rolleiflex   jest   średnioformatowym   (6   cm   błony   na   szpuli)   aparatem   fotograficznym,   z   dwoma

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

2 z 7

2015-08-15 21:49

background image

obiektywami  o  takiej  samej  ogniskowej  osadzonymi   wertykalnie w  ruchomej  ściance aparatu. Górny
obiektyw, ustawiony na wprost nieruchomego lustra we wnętrzu aparatu, przeznaczony jest wyłącznie
do   obserwowania  sytuacji,   której   obraz   pada   na   wziernik.   W   tan   sposób   fotograf   może   na   bieżąco
komponować zdjęcie, korygować ostrość, a także precyzyjnie ustalić moment, kiedy należy przycisnąć
spust   migawki.   Obiektyw   u   dołu,   o   minimalnie   odmiennym   polu   widzenia,   służy   do   naświetlania
negatywu.   Solidna,   prawie   pozbawiona   ruchomych   elementów,   prosta   konstrukcja   Rolleifleksa
umożliwiała  wygodne   planowanie   zdjęć,  a  zarazem   pozwalała  na  szybkie  reakcje   przy   różnorodnych
sceneriach, od reportażu do fotografii mody.

[kn_advert]

Zdarzyło mi się kiedyś być na przyjęciu pod Londynem. Okazało się, że gospodarz jest kolekcjonerem
mieczy   samurajskich,  które  i   mnie  fascynują.  Rozmowa  jednak  dość   szybko  przesunęła  się   na  inny
temat – na aparaty fotograficzne. Wtedy powiedziałem, że nigdy nie używałem  Rolleiflexa, ale za to
moim pierwszym porządnym sprzętem była jego kopia, czyli czechosłowacki Flexarer. Gospodarz (Jesse
Crickshaw) oddalił się, zostawiając mnie z kieliszkiem rieslinga z doliny Mozeli i widokiem na ogromny
ogród.   Pomyślałem,   że   go   uraziłem   tym   porównaniem,   ale   dziesięć   minut   później   Jesse   wrócił   z
autentycznym Rolleifleksem z czasów drugiej wojny światowej, chyba z obiektywem Tessar firmy Carl
Zeiss   Jena.   Zasugerował,   abym   go   wypróbował,   nawet   dał   mi   film,   który   ostrożnie   załadowałem.
Wzruszające przeżycie. Jedyne, bo już nigdy więcej nie spotkałem Jessego Crickshawa. Może te zdjęcia
są w Internecie, a ja o tym nic nie wiem?

Rob Derby

(Hasselblad obiektyw 80 mm, film Ilford FP4 21 ASA, strobe lighting [Bowens], 1/250, przesłona f = 8 lub f = 11)

Strona 1

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

3 z 7

2015-08-15 21:49

background image

Strona 2

I   tak   w   mojej   opowieści   doszliśmy   do   najpopularniejszych   obecnie   aparatów   fotograficznych,   czyli
jednoobiektywowych   lustrzanek.  Wyrosły   one   z   połączenia  funkcji   dwóch   obiektywów   w   jednym,  co
oznacza, że fotograf patrzy na scenę przez ten sam obiektyw, który po przyciśnięciu spustu migawki
jest  użyty do eksponowania negatywu. Oczywiście zanim  do tego dojdzie, lustro musi  unieść się do
góry, aby nie blokować przepływu światła. Esencją takich systemów jest mechaniczna precyzja, z jaką
te wszystkie akcje zostaną zsynchronizowane.

Moja   pierwszą   lustrzanką   był   średnioformatowy   Pentacon   Six,   który   służył   mi   przez   dziesięć   lat   i
wspaniale współpracował w celu zarabiania pieniędzy. Później Mamiya 645 stała się moją ulubienicą, aż
któregoś   dnia   spotkałem   na   mojej   drodze   Hasselblad   500   series,   z   którym   związałem   się   na   parę
miesięcy. Było to w okresie, kiedy dużo fotografowałem  w studiu z fleszami  Bowens. Hasselblad jest
czymś więcej niż aparatem fotograficznym; Hasselblad jest systemem fotograficznym, na który składają
się   fantastyczne   obiektywy   (przeważnie   Carl   Zeiss)   i   różne   wzierniki,   jak   na   przykład   pryzmaty
pentagonalne do wglądu obrazu, korbki do przesuwu filmu pasujące jak rękawiczka do dłoni, kasety na
rolki z filmami o różnej czułości itd. Fotografowano tym sprzętem wszystko, od martwej natury, pejzaży
i  scen  rodzajowych PO zdjęcia mody;  robiono nim  portrety, łącznie z pierwszym  w historii  ludzkości
portretem Ziemi (zrobił go w 1962 roku Walter Schirra z pokładu Mercury-Atlas 8). Kiedy 20 lipca 1969
roku   Apollo II  wylądował  na Księżycu,  sława Hasselblada została przypieczętowana, bo tym  właśnie
aparatem   Buzz   Aldrin   sfotografował   pierwsze   kroki   człowieka  (Neil   Armstrong)   na  srebrnym   globie.
Trudno o większe zaufanie, prawda?

Albert van Nierop

(Canon A1 50 mm, 1/500 sekundy, f = 5,6

lub 8, Neopan 400 ASA; film wywołany w zmodyfikowanym przeze mnie procesie opartym na IP 11)

Nie   da   się   ukryć,   że   Hasselblad   ma   swoją   osobowość.   To   nie   jest   zwyczajna   lustrzanka   na
sześciocentymetrową   błonę   z   materiałem   światłoczułym;   Hasselblad   jest   jak   ogier,   który   zna   swoją
inspirującą potęgę i który zawsze usiłuje zdominować sesję fotograficzną. W ciągu tych paru miesięcy,
kiedy używałem Hasselblada, mieszkałem w Nottingham. Dopiero co zostałem emigrantem – to trudne
przeżycie i Hasselblad mi w tym towarzyszył. Może dlatego PO przeprowadzce do Londynu odszedłem
(oprócz   jednej   sesji)   na   zawsze   od   tego   sprzętu,   bo   nazbyt   przesiąkł   moimi   skomplikowanymi
uczuciami…

Któregoś   popołudnia   zatem   postanowiłem   kupić   Nowy   aparat   fotograficzny   i   w   godzinę   później
zaznajamiałem się już w domu z mim druhem na wiele, wiele lat: Canonem A1.

Canon   A1   jest   klasyczną,  jednoobiektywową  lustrzanką  na  film   o  szerokości   35   mm,  z   możliwością
półautomatycznego i całkowicie automatycznego naświetlania – ja z reguły jednak używałem systemu
manualnego. Podejrzewam, że niemal wszyscy Czytelnicy tej książki mieli  kiedyś w ręce aparat tego
typu,   więc   pominę   opis   jego   podstawowych   parametrów.   Powiem   tylko,   że   Canon   A1   nieustannie
towarzyszył mi w codziennym życiu: leżał na stole, kiedy jadłem śniadanie, był ze mną, gdy szedłem na
spacer,   a  kiedy   fotografowałem,   siedział   w   dłoni,  jakby   stanowił   część   mojego  ciała.   Prawie   zawsze
(chyba, że pracowałem  w teatrze), używałem  standardowego obiektywu (f=1,8, ogniskowa 50 mm).
Canon A1 nigdy nie zmókł, bo dbałem o niego bardziej niż o siebie.

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

4 z 7

2015-08-15 21:49

background image

I nigdy mnie nie zawiódł – dlatego większość moich zdjęć powstała z jego udziałem – choć parokrotnie
go zdradziłem.

Lucy i Nick

(Canon A1, f = 8, z fleszem na Hot Shoe)

Na przykład kiedy – nie tak dawno zresztą- pojechałem do Kornwalii, aby w ciszy popatrzeć na moja
ulubioną   wyspę   osadzoną   w   otwartej   przestrzeni   Oceanu   Atlantyckiego,   towarzyszyła   mi   w   drodze
prosta   stosunkowo   maszyna,   Nikon   F75   z   długim   obiektywem   (bodajże   135   mm).   W   dzień   po
przyjeździe usiadłem na cudownie miękkim mchu i patrzyłem na wodę. Ponieważ nie było tam wtedy
Ani jednej foczki, na której mógłbym skupić uwagę, postanowiłem poćwiczyć szybkość mojej reakcji –
oznaczało   to   fotografowanie   zmiennych   sytuacji   czy   ruchliwych   obiektów,   na   które   nie   mam
najmniejszego wpływu, jak na przykład ptaków fruwających na tle nieba. Zainspirowała mnie do tego
mewa, która wyleciała ni stąd, ni zowąd z prawej strony i przemknęła nad małym wklęśnięciem ostrej
krawędzi skały. "Elegancko się skomponowała", pomyślałem, i wtedy następna wyleciała z tego samego
miejsca, skąd dochodził mnie groźny pomruk bijących w skały fal. Przygotowałem aparat fotograficzny,
najpierw   jednak   chciałem   nauczyć   się   tego   rytmu,   w   którym   mewy   najpierw   wchodziły   w   gardziel
zatoczki, znikając z pola mojego widzenia, a potem wynoszone prądem powietrza do góry pojawiały się
znowu przed moimi oczyma w miejscu zarysowanym krawędzią skały.

[kn_advert]

Oczywistością   było,   że   aby   sfotografować   lecącą   mewę   dokładnie   w   ustalonym   punkcie   mojej
kompozycji, musiałem przycisnąć spust migawki w momencie, kiedy ptak prawie wylatywał zza skały,
ale   nadal   był   nią   przysłonięty.   Wynika   to   z   konstrukcji   lustrzanki   jednoobiektywowej,   która   musi
wykonać parę akcji, takich jak uniesienie lustra, zanim otworzy się migawka i zanotuje scenerię. Trwa to
około   1/8   sekundy,   co   przy   szybkości,   z   jaka   ptaki   leciały,   oznaczało   od   metra   do   dwóch   metrów.
Zrobiłem kilka zdjęć. Ponieważ to nie był aparat cyfrowy, nie wiedziałem, czy udało mi się uchwycić ten
właściwy moment. Zobaczyłem to zdjęcie dopiero PO powrocie do Cambridge.

Wróćmy na brzeg oceanu… Skierowałem potem obiektyw na wyspę, gdzie zobaczyłem ciekawą ramę.
Zapewne była to kamienna żyła, która kiedyś osadziła się w granitowej skale. Wtedy zauważyłem, że
ptaki zbierają się tam na jakąś biesiadę albo posiedzenie obywatelskie – coraz więcej mew przelatywało
czymś w rodzaju korytarza, który utworzył się mniej więcej na tle tej ramy. Nie mogłem stracić takiej
okazji, sfotografowałem jedną mewę spieszącą do koleżanek.

Takie ćwiczenia nie są uzależnione od rodzaju aparatu fotograficznego, ale od czujności na świat i na
wydarzenia z życia oraz od rozbudzonej wyobraźni. Aparat fotograficzny jest tylko instrumentem, który
pozwala utrwalać obrazy zrodzone z ciekawości tego, co się dzieje wokół nas.

Strona3

Technologia   cyfrowa   z   przetwornikami   optycznymi,   czyli   nowoczesnymi   matrycami   CCD   (Charge
Coupled   Device),   które   dają   ostrzejszy   obraz,   ale   zużywają   dużo   energii,   lub   opartymi   na   starszej
technologii   CMOS   (Complementary   Metal   Oxide   Semiconductor)   nie   wyparła   błon   z   materiałem
światłoczułym, ale uzupełniła o nowe możliwości fotografowania. Wszystkie wymienione powyżej firmy
wprowadziły na rynek aparaty fotograficzne z taka opcją. Tymczasem  amatorska fotografia aparatami
cyfrowymi   rozwinęła   się   teraz   wprost   niebywale,   głównie   dzięki   zespoleniu   elektronicznego   zapisu

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

5 z 7

2015-08-15 21:49

background image

fotonów z automatyczną kontrolą procesu naświetlania obrazu. Od kiedy kasety z filmem i mechaniczne
systemy   transportu   błony   zostały   zastąpione   matrycami   CCD   lub   CMOS   o   małych   rozmiarach,
technologia kopaktowa jest również instalowana  w telefonach komórkowych. Jakość zdjęć wykonanych
tym sprzętem jest coraz lepsza, ponieważ rozwój optyki z użyciem nowych materiałów (polimery) idzie
tu   w   parze   z   programami   zainstalowanymi   w   układach   scalonych   na   tej   samej   płytce   obwodów
drukowanych   co   reszta   telefonu.   Łatwość   "pstrykania"   nigdy   nie   była   większa,   a   kombinacja   tak
powstających   obrazków   z   e-mailem   pozwala   na   wspaniałą   spontaniczność   wirtualnej   rozmowy.   Nic
dziwnego, że takie właśnie fotografie przesyłane są masowo pomiędzy przyjaciółmi i zapełniają Internet
obrazkami w rodzaju "Ja i świat", "Ja i kumple", "Ja i dziewczyna", "Ja i koleżanki z wakacji". Ale jest i
drugi  aspekt  obok tego z  lekka hedonistyczno-zabawowego, zdjęcia z  telefonów komórkowych  mogą
bowiem   być   bardzo   dla  nas   ważne,   szczególnie   kiedy   dokumentują   istotne   wydarzenia,   jak   choćby
rewolucje,   kataklizmy   czy   sprawy   osobiste.   Dzięki   szybkiemu   tworzeniu   obrazów   do   niemal
natychmiastowego, globalnego wglądu  wielokrotnie zastępuje  się  lub  wyprzedza  inne  media, można
nawet   uratować   ludziom   życie.   Nie   będzie   przesadą,   jeśli   powiem,   że   kompaktowa   fotografia   z
telefonów komórkowych jest jednym z instrumentów umacniania równych praw ludzi na całym świecie.

John Blakemore

(Hasselblad, obiektyw 80 mm, film Ilford FP4 21 ASA, strobe lighting [Bowens], 1/250, przesłona f = 8 lub f = 11)

Na marginesie: wybieram  się właśnie na spacer, a w mojej kieszeni  – zamiast notesu – Canon Ixus
(jeszcze   niezespolony   z   telefonem   komórkowym)   będzie   cierpliwie   czekał   na   akcję   i   marzył   o
momencie, kiedy go wreszcie wyjmę, przyjrzę się obrazkowi wyświetlonemu na jego plecach i przycisnę
srebrny   spust   elektronicznej,   bezszelestnej   migawki,   aby   zapisać   to,   na   co   patrzy   on   swoim
plastikowym okiem.

Być może spróbuję dziś fotografować ptaki w locie… Tyle, że pod względem ociężałej powolności kop
aktówki   nie   mają   sobie   równych   –   zanim   automatycznie   sprawdzą   odległość   od   obiektu,   ocenią
ekspozycję w relacji do twarzy czy dziobu, dopasują obraz do jednego ze ściśniętych formatów, takich
jak JPG, ptaszki wrócą do gniazda. Może się jednak uda? Myślę, że któregoś dnia i kompaktówki będą
równie szybkie jak Mnox…

Niepostrzeżenie   moja   opowieść   dotarła   do   współczesności.   Po   tygodniu   zastanawiania   się   kupiłem
cyfrowy aparat   Canon  EOS  50D,  w który natychmiast  i  na stałe (aby  nie wpuścić  do środka  kurzu)
włożyłem obiektyw o ogniskowej 50 mm i przesłonie f=1,4.

Ponieważ rozmiary klatki są w nim trochę mniejsze (APS – C, czyli około 22x15 mm) od tak zwanej Full
Frame (24x36 mm), taki obiektyw ma nieco inny charakter niż niemal identyczny obiektyw 50 mm w

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

6 z 7

2015-08-15 21:49

background image

Miom dawnym Canonie A1.  Jednak praca, czyli fotografowanie modeli, jest praktycznie taka sama, tym
bardziej że z reguły manualnie ustawiam ekspozycję. Kiedy przyniosłem Nowy aparat, Canon EOS 50D,
do domu, położyłem go na stole obok mojego wieloletniego ulubieńca, Canon A1. Mam nadzieję, że się
polubiły!

Fragment   pochodzi   z   książki   "

Alchemia

 

portretu.

 

Warsztaty

 

Bolesława

Lutosławskiego

" wydanej pod patronatem SwiatObrazu.pl przez wydawnictwo Helion.

www.swiatobrazu.pl

Aparaty fotograficzne Bolesława Lutosławskiego

http://www.swiatobrazu.pl/aparaty-fotograficzne-boleslawa-lutoslawsk...

7 z 7

2015-08-15 21:49