ANGELA CAMERON
BLOOD & SEX Vol. 3
BLANE
Rozdział 1
Christiana weszła do nieskazitelnie czystego foyer rezydencji należącej do
Michaela, nowego wampirzego lidera w Collins Bay. Minęły lata od kiedy
ostatnio go widziała.
Jej praca dla Khalila, ich przywódcy i jej creatore
1
, sprawiała, że była zbyt
zajęta, by prowadzić towarzyskie rozmowy telefoniczne, ale nawet w
Południowej Afryce, doszły ją słuchy o zdetronizowaniu Castillo, byłego
padrone Michaela. Nie była zbyt chętna, żeby oglądać czyjąkolwiek śmieć, ale
była szczęśliwa, widząc odejście tego pokręconego vampiro.
O ile się nie zmienił, a na to się nie zapowiadało, Michael będzie
zdecydowanie bardziej się do tego nadawał.
Rzuciła okiem na Jonasa, wyjątkowo bladego wampira, który przeszedł
obok taszcząc dwie torby od Louisa Vuittona
2
, w które udało jej się wpakować
większość rzeczy. Przez całe swoje życie, nigdy nie spotkała nikogo takiego jak
on. Białe włosy i starożytne tatuaże na jego twarzy i karku były bardzo podobne
do tych, które mieli starożytni Wikingowie z jego ludzkiej linii, głęboko
osadzone oczy sprawiały, że wyglądał tak groźnie, jak reputacja, która go
wyprzedziła. Kończąc, nie było w nim żadnej reakcji zwrotnej. Moc Christiany
pozwalała jej odbierać emocje od innych. Niewielu potrafiło ją zablokować, ci
którzy nie wiedzieli co czują, potrafili ją zdezorientować, ale od Jonasa nie było
nic, poza elektrycznością statyczną
3
, jak w telewizji pomiędzy kanałami. Gdy
postawił bagaż na podłodze i spojrzał w górę, uśmiechnęła się do niego.
- Dzięki za odebranie mnie z lotniska. Naprawdę mogłabym pozostać w
odrzutowcu.
- To zbyt niebezpieczne, zostawać tam w trakcie dnia, a tutaj jest więcej
pokoi, niż my kiedykolwiek będziemy potrzebować.
Jonas zwrócił swoją uwagę w stronę pokoju na końcu foyer, z którego
wydobywał się cyfrowy hałas. Zdawało się, że ktoś gra tam w grę wideo.
-Blane! - jego głos zabrzmiał echem w całym domu. Ogromna wampirza
powłoka połyskiwała wokół rogu. Jego skóra była odrobinę zbyt opalona jak na
niego, by w pełni za życia mógł być mieszkańcem Kaukazu. Jego czarne włosy
z zielonymi końcówkami były trochę za długie, dostatecznie potargane, żeby
owijały mu się dookoła twarzy. Był seksowny w ten Bad-boyowski sposób.
Jonas skinął w stronę bagaży.
- Blane, zanieś je do jej pokoju.
On spojrzał najpierw na nią, potem na walizki, by znów zniknąć.
Jego głos zagrzmiał z drugiego pokoju.
- J. jestem zajęty.
1
Stwórca
2
http://www.youtube.com/watch?v=9iZKNNzUBug&feature=related
:D uwielbiam, uwielbiam! Minuta: 11:11 do 11:21 <3
3
Nie wiem, mam problem z dopasowaniem :P
- Blane - głos Jonasa tym razem był sroższy i nie pozostawiał nawet
odrobiny miejsca na negocjacje.
To był rozkaz, groźba i obietnica w jednym słowie. Dało się usłyszeć
długie wzdechnięcie z pokoju, nim vampiro pokazał się w korytarzu.
Z tak bliska, był nawet większy niż początkowo wyglądał. Ramiona
Blane’a były oplecione grubymi muskułami, które naciągały jego T-shirt na
barkach, gdy się poruszał. Gdy pochylił się po bagaż, pistolet w jego kaburze
zwrócił jej uwagę. Bez wątpienia, był defensywną częścią klanu Michaela.
Blane schwycił walizki, jego muskularne ramiona napięły się i podniosły
torby bez jakiegokolwiek słowa.
Nie musiała słyszeć jego ciężkich kroków, żeby wiedzieć jak bardzo był
wzburzony. Czuła jak to z niego promieniowało. Był wkurzony,
prawdopodobnie dlatego, że musiał jej pomóc, ale prócz tego było jeszcze coś
innego. Coś więcej, coś co jej umysł odbierał jako ciężkie, ostre i przenikliwe.
Nieufność.
Christiana podążyła za nim po schodach, wzdłuż korytarza i do środka
wielkiej sypialni. Była ona luksusowa i udekorowana odcieniami śmietanki i
szałwii, które nadały jej zwiewny wygląd. Ogromne łóżko z puchatą
4
kołdrą i
pasującymi do niej poduszkami, dodanymi dla efektu. Blane wyglądał
dziwacznie w tak kobiecym środowisku. Podeszła do łóżka i przesunęła ręką
przez miękki materiał, gdy on kładł bagaże na podłodze.
- Jest wspaniała. - Patrzyła na niego kątem oka. - Dziękuję Ci za
przyniesienie moich rzeczy. I za bycie tak serdecznym
5
.
Emocje Blane’a zawirowały.
Nieufność stała się uczuciem dominującym, gdy stał tak przed nią
wyprostowany, krzyżując ramiona na piersi. Wyraz jego twarzy był
nonszalancki. Zbyt nonszalancki dla tak negatywnych prądów wijących się
dookoła niego.
Jej próba rozbrojenia go nie udała się. Zamiast tego, obserwacja
utwierdziła jego uczucia.
Christiana uśmiechnęła się i spróbowała otwartej taktyki.
- Dziękuję Ci za przyniesienie moich rzeczy - powtórzyła.
Przytaknął i pozwolił, by dziwaczna cisza zawisła między nimi, nim się
odezwał,
- Więc, jesteś dzieckiem Khalila?
Nie do końca tak by to nazwała, ale - Tak.
- Dlaczego przysłali cię, byś pracowała z Eleną?
Co najmniej jakby to była jego sprawa.
- Pomagam wszystkim neonato
6
.
4
Powinno być kłębiącą, ale jakoś dziko to brzmi.
5
W sensie, że „cieszy się niezmiernie z jej przyjazdu”
6
Noworodek, w tym przypadku nowonarodzony.
To była prawda; pomagała wszystkim nowym wampirom kontrolować ich
pragnienia, dopóki byli dostatecznie silni, by robić to samemu. Blane zmrużył
oczy.
- Ile masz lat?
Stawał się zbyt osobisty w swoich pytaniach.
- Jestem dostatecznie stara. Dlaczego pytasz?
- Nie pojawiłaś się, gdy ja zostałem przemieniony.
- Robię to mniej więcej od dekady, czy ciut dłużej.
- Zatem dopiero po problemach z sukubami.
Cwaniaczek.
- Tak mi się wydaje. Nie myślałam o tym wcześniej.
- Więc jesteś szpiegiem Khalila.
Christiana zwalczyła potrzebę zaprzeczenia. Nikt nigdy nie połączył czasu
w jakim coś ma się wydarzyć a początkiem jej usług dla młodych wampirów i
usunięcia z powierzchni ziemi sukuba totalnie pozbawionego kontroli. Nawet
lepiej, że tego nie zrobili. Ale Blane pobił rekord. Połapał się w jej pozycji jako
jednego z niepopularnych obserwatorów, tych którzy dokładnie wskazali sukuba
w celu powstrzymania go. Odskoczyła w bok.
- Dlaczego jesteś taki podejrzliwy?
Zignorował jej pytanie. Poczuła poruszenie jego nastroju, zmianę z
podejrzliwości do oskarżenia, tuż przed zapytaniem jej,
- Twój dar wie, co myślimy?
Westchnęła.
Jeśli chciała nie dopuścić do tego, by stał się przeszkodą, musiała sprawić,
by się wycofał.
Problem polegał na tym, że Blane był za inteligentny dla swojego własnego
dobra. Musiała być ostrożna i dać mu na tyle informacji, by nie podejrzewał jej
o kłamstwa, ale nie dość, by mógł ostrzec Michaela.
- Mogę jedynie wyczuć uczucia i tylko, gdy są silne.
Blane się uśmiechnął, a potem odrobinę rozluźnił.
- Więc, to jest coś jak czytanie aur?
- Coś w ten deseń.
- Więc jeśli znalazłabyś sukuba, to co byś zrobiła?
Ach. Więc nie przestał być podejrzliwy.
- Byłabym zmuszona powiedzieć Khalilowi.
- Nawet gdyby nie używała swoich umiejętności?
- Tak sądzę. Strzeżonego Pan Bóg strzeże
7
, jak to mówią.
Jego gniew był niczym ognisty błysk przedzierający się przez pokój.
- Co sprawia, że sądzisz, iż posiadasz prawo zrobienia czegoś takiego? Czy
wiesz co robią wampirom, które mają tak specyficzny dar?
7
Czarny humor dzisiaj mam :D Better safe than sorry
Christiana podniosła torbę z podłogi i położyła ją na łóżku. Musiała go
uspokoić. Nie mogła dopuścić, żeby kontynuowali tę konwersację. Jakikolwiek
Blane miał problem z Alleanzą i tym, w jaki sposób były egzekwowane prawa,
ona nie musiała ich przed nim bronić. Miała pracę do wykonania, pomóc
nowemu vampiro przebrnąć przez pierwsze tygodnie, a potem ruszyć do
następnego. Nie jej własną krucjatą było uwolnienie świata od tych seksualnych
drapieżców, inkubów i sukubów. Ona miała tylko dać znać jej creatore, gdyby
jakiegoś znalazła, ponieważ były one nielegalne - niebezpieczne.
- Więc, czy wiesz co robią tym, których pochwycą?
- Wiem, że są powstrzymywani.
- I zużywani
8
.
- Nie wiem nic na ten temat. - To nie było kłamstwo. Ona nie wiedziała,
tylko podejrzewała. Mimo to, wina ścisnęła wnętrzności Christiany, gdy
wyciągała niebieski sweter z torby.
Blane się przybliżył, otaczał ją.
- Zawsze robisz to, co ci każą, prawda?
Gniew w niej zabulgotał. Rzuciła koszulką na łóżko, i odwróciła się w jego
stronę.
- Dlaczego mi to robisz? Czy krzywo na ciebie spojrzałam, gdy weszłam
do rezydencji, czy może zachowujesz się tak w stosunku do wszystkich waszych
gości?
Wytrzeszczył nieznacznie oczy.
- Nie.
Ponownie kontrolował swoją twarz i znów wyglądał na wściekłego, ale
gniew osłabł.
- Nie ufam szpiegom Rady, którzy wchodzą do naszego domu pod
pozorem pomocy.
- Ja jestem tutaj, by pomóc.
Christiana zbliżyła się, wtargując w jego przestrzeń osobistą. Nie odsunął
się, ale mogła poczuć jego awersję do bycia tak blisko niej, obcej.
- Mogę odejść jeśli chcesz, ale czy sądzisz, że Michaelowi się to spodoba?
I myślę, że Jonas mógłby być odrobinę zmartwiony, gdyby jego nowa
compagna ruszyła w mordercze tany, co doprowadzi do jej zagłady.
Pochylił się tak bardzo, że mogła widzieć jak bardzo zielone były jego
oczy, a to zmusiło ją do zrobienia kroku w tył.
- Po prostu nie zaczynaj niczego, Księżniczko. Nie onieśmiela mnie twój
tatuś, i będę cię obserwował
9
.
Christiana również się pochyliła. Ona również nie zamierzała być
onieśmielona, nawet jeśli ten wielki samiec uruchamiał w niej wszystkie
możliwe alarmy, które posiadała.
- I dobrze. Nie chciałabym, żebyś coś przegapił. Może się czegoś nauczysz.
8
Albo wyeksploatowani, wykorzystywani bądź wyzyskiwani.
9
"We’ll be watching.you" — Jacob Black :D zawsze podobał mi się sposób, w jaki on to mówił ^^.
Wpatrywał się w nią przez długą, bezgłośną chwilę. Wtem jego usta
ułożyły się w uśmiech.
- Co?
Odsunęła się odrobinę w tył.
Fala zadowolenia przepłynęła przez pokój, a jego oczy zeskanowały ją od
góry do dołu.
- Jesteś trochę gorąca, kiedy się wściekasz.
Jej ciało odpowiedziało na mroczne, drapieżne spojrzenie na jego twarzy
poprzez stwardniałe sutki. Mała przestrzeń pomiędzy nimi zdawała się płonąć.
Zagapiła się na niego przez chwilę, wpatrując się w te zielone oczy. A potem
Christiana odwróciła się na pięcie i podeszła do łóżka. Starała się zająć samą
siebie poprzez składanie swetra, który rzuciła w gniewie i odmówiła spojrzenia
w jego stronę.
- Nie wyobrażaj sobie nie wiadomo czego, vampiro. Nie mieszam spraw
zawodowych z przyjemnościami.
- Nigdy?
- Nigdy.
Blane podszedł do drzwi.
- Wow. To musi być bolesne.
Christiana spojrzała na niego przez ramię.
- Co?
- Ciągłe chodzenie z kijem w tyłku.
Warknęła i rzuciła w niego swetrem, ale on zdążył już zatrzasnąć za sobą
drzwi. Gdy dźwięk przestał już dudnić, usłyszała jego chichotanie na korytarzu.
Ten wampirek będzie naprawdę sporym problemem.
* * *
Blane znów do siebie zachichotał, gdy schodził schodami w dół.
Ta sorella
10
będzie jego wrzodem na dupie - nawet jeśli była gorąca. Jej
perfekcyjne ciało i długie, blond włosy były seksowne, nawet jeśli próbowała
ukryć się pod czarnymi oprawkami szkieł i biznesowym wdzianku. I nie
potrzeba było geniusza, żeby zobaczyć, iż spędziła zdecydowanie za dużo czasu
całując tyłki zbyt wielu starych wampirów. Była jedną z nich, jedną z
wewnętrznego kręgu tych, którzy wzrastali dzięki władzy i wykorzystywali
innych, dla swoich korzyści.
Dodatkowo, była tutaj w interesach. Tak długo, jak długo była w pobliżu,
będą chodzić na paluszkach dookoła zasad. Michael musi zostać ostrzeżony.
Strzegł jego sekretów od tak dawna, by teraz pozwolić im wycieknąć. A Jonas
mógłby zobaczyć Christianę jako zagrożenie dla życia jego compagny, co
10
Wszyscy mam nadzieję po 2 tomach pamiętają już to słówko? Tak dla przypomnienia: siostra ;)
prawdopodobnie doprowadziłoby do uwolnienia Luciano
11
. Blane dostał gęsiej
skórki na tę myśl. Nikt nie chciał angażować Luciano.
On potrafił na swoim koncie szybciej nabić liczbę martwych ciał, niż
ktokolwiek inny.
By utrzymać go z dala od sprawy, wszystko musiało być delikatnie
przeprowadzone.
Może gdyby Blane miał oko na dziecko Khalila, nie musiałby ich
ostrzegać. Niee. Za duże ryzyko. Musieli być ostrożniejsi z tym szpiegiem, niż z
jakimkolwiek innym wampirem z klanu. Z tak świeżuteńką Eleną, to również
było niemożliwe, by ukryć czym naprawdę była.
A jeśli oni dowiedzą się, że ona jest sukubem, Michael byłby następnym do
odstrzału.
Uderzył o podłogę i skierował się prosto do biura Michaela, na końcu
korytarza. Zastukał w wielkie, drewniane drzwi.
Po kilku sekundach, Michael odpowiedział,
- Proszę.
Blane otwarł drzwi, by zobaczyć swojego padrone w szarej, rozpiętej
koszulce, siedzącego za masywnym biurkiem. Michaelowi udało się wyglądać
swobodnie, ale jego compagna, Tori, odrobinę zaczerwieniona, gdy siadała na
brzegu biurka, próbując zapiąć guziki jej czerwonej bluzki. Co było takiego
zawstydzającego? I to nie tak, że nigdy wcześniej im nie przerwał. Poza tym,
mogli spokojnie usłyszeć wszystko to, co działo się dookoła nich.
Z Jonasem i Eleną dorzuconymi do kotła, to było prawie jak życie w
rezydencji Playboya w wersji z piekieł.
Wszyscy pod tym dachem uprawiali seks, ale nie on
12
.
- O co chodzi Blane?
- Och. Uch. Sorka, że przerywam, ale musimy pogadać.
Podszedł do biurka.
- Cóż więc, do dzieła - powiedział Michael.
Blane skinął głową w stronę Tori.
- Prywatną rozmowę, szefie.
Westchnęła i podniosła się, ale Michael schwycił jej dłoń. Tori
uśmiechnęła się do niego.
- W porządku. Bawisz się w interesy, a ja pójdę wrzucić coś na ząb.
Zawołaj mnie jak będziesz wolny.
Michael pocałował jej dłoń, niczym romantyczny naiwniak, którym zresztą
był.
- Tak zrobię.
Tori szybko opuściła pokój. Blane zaczął się zbliżać. Michael wymawiał
słowa zgrzytając zębami.
- Niech to lepiej będzie cholernie ważne.
11
Stęskniliście się za Luckiem? :P
12
Biedaczysko, czy tylko ja mu współczuje? Może jakaś chętna by się znalazła, która zaopiekuję się niewyżytym vampiro?
- Ona jest szpiegiem.
- Kto?
- Ta kobieta. - Blane wskazał palcem na sufit. - Ona szuka sukuba.
- Więc? - głos Michaela był spokojny, prawie sztuczny. - Nikt nie dopuści
do ujawnienia naszego sekretu.
Odwrócił się w stronę padrone.
Dźwiękoszczelny pokój mógł powstrzymać każdego w domu, przed
usłyszeniem tego co zamierzał powiedzieć, więc wyrzucił to z siebie.
- Posłuchaj. Wiem o tej małej dokładce mocy, którą zaserwowała ci Elena.
Brew drugiego wampira powoli unosiła się w górę. Blane uniósł w górę
dłonie.
- Nie zamierzam mówić czegokolwiek w tym temacie, ale musisz wiedzieć,
bo Elena może nie być w stanie tego okiełznać.
- Skąd wiesz?
- To ja jestem geniuszem, pamiętasz? Nie trzeba było długo czekać,
zwłaszcza po tym pokazie w The Dungeon, w noc, gdy przystąpiła do klanu.
Michael uśmiechnął się pod nosem.
- Tak też założyłem. To znaczy, skąd wiesz, że Christiana jest szpiegiem?
- Dlaczego wszyscy musicie pytać skąd wiem? Po prostu wiem.
- Zapominam o twoim wyjątkowym instynkcie - Michael zabrzmiał na
zmęczonego. - Stanąłeś z nią twarzą w twarz?
- Taa - westchnął. - Przyznała się?
- Nie do końca.
- Wezwij Jonasa.
Blane podszedł do drzwi, otwarł je i wrzasnął - J., Michael cię potrzebuje.
Zamknął drzwi i czekał, aż trzeci wampir do nich dołączy.
Gdy Jonas wszedł do środka, spojrzał na jednego i drugiego, a potem znów
na Michaela.
- Co masz na myśli po przez „mamy problem”?
- Za każdym razem, gdy to robisz, to jest tak cholernie przerażające.
Zwłaszcza gdy wyglądasz w ten sposób.
Czytanie myśli było specjalnością Jonasa. To zniechęcało, szczególnie, że
on wyglądał jak martwy, wytatuowany elf z Władcy Pierścieni
13
.
Taaa, fajnie było zobaczyć jak brał w objęcia stronę, którą wszyscy znali
jako Luciano, ale on wciąż przyprawiał Blane’a o ciarki
14
. Michael potarł
skroń
15
.
- Jonas, Elena i Ja ma…
- CO?!
Zaczął zakradać się w stronę biurka. Blane zrobił krok w stronę Michaela.
Nie był pewny, czy we dwóch poradziliby sobie z Jonasem, ale nie zamierzał
13
Te ich porównania mnie rozpieprzają :D
14
Kolejny powód, by zakochać się w tym języku: heebie-jeebies ^.^
15
I jeszcze jeden powód, wiedzieliście, że skroń to również temple, tak samo jak świątynia?
stać z założonymi rękami i patrzeć jak Luciano rozrywa ich padrone na części.
Jonas rzucił na niego okiem, i przestał się poruszać.
- Ona wie?
To zawsze było tak wkurzające nadążyć za konwersacjami J, gdy ten czytał
w czyichś myślach. Zwłaszcza gdy ten był wkurwiony. Głównie reagował, bez
jakichkolwiek wyjaśnień. Michael skinął potwierdzając. Jonas przycisnął dłoń
do biurka i pochylił się w stronę Michaela.
- A jak wam dwojgu udało się uchować to przede mną w tajemnicy?
Tym razem to Blane westchnął.
- Zawsze nas niedoceniałeś. Nie tak znowu trudno utrzymać cię z dala od
tego o czym myślimy.
- Najwyraźniej - powiedział Jonas.
- Dlaczego po prostu nie przeczytałeś jej myśli? - spytał Blane, wskazując
na sufit.
- Staram się dać każdemu odrobinę prywatności.
Blane zaczął się śmiać. Jonas nie dał im za krztę prywatności od dekad.
- Cieszę się, że próbujesz być uprzejmy, ale nie musisz włączać w to
totalnie nieznajomych, przysłanych przez tych wścibskich…
- Dość - warknął Michael. - Nie mamy czasu na takie nonsensy.
Rozłożył się wygodniej w swoim krześle.
- Jonas, czy sądzisz, że Elena potrafi dochować sekretu? Jeśli oni dowiedzą
się czym jesteśmy, może i utrzymam swoją pozycje, ale tylko dlatego, że długo
mnie znają, ale nie wiem czy potrafię ją ochronić.
Jonas chrząknął.
- Tak sądzę. Wszystko z nią w porządku od… ilu to już… czterech nocy?
Spojrzał w stronę Blane’a.
- Ta kobieta nie potrafi czytać myśli, tak?
- Powiedziała, że wyczuwa emocje, ale nie potrafi czytać myśli.
Blane wślizgnął się biodrem na krawędź biurka. - Khalil powiedział mi, że
ona potrafi manipulować emocjami, co sprawiło, że pozwoliłem jej przyjechać.
Pomyślałem, że tak będzie łatwiej dla Eleny.
- Cóż, oto i ona.
Jonas przeszedł do okna. - Pogadam z Eleną. Gdy nie ma mnie w pobliżu,
Blane, miej na nią oko. - Zgodził się z nim.
- I pomogłoby, gdybyś użył odrobiny tego uroku, by ją ułagodzić, zamiast
kłócić się z nią za każdym razem - dodał Michael, rzucając mu wymowne
spojrzenie.
Blane wzruszył ramionami. - Nie mam tych samych umiejętności co ty.
Casanovanie nie dostało mi się z puli genów.
Jonas wybuchnął śmiechem. - Widziałem jak radzisz sobie z ludźmi.
Cudownie ci to wychodzi.
- To działa tylko na nich.
Michael zmienił pozycję, rozkładając ręce na biurku.
- Moce są inne dla każdego z nas. Twoje umysłowe zdolności nie są małą
rzeczą.
Blane kiwnął głową, ale tylko dla korzyści Michaela. Jego umiejętności nie
były za bardzo pomocne. Telekineza i instynkt, które graniczyły z byciem
psycholem nie do końca mogły pomóc mu uwieść szpiega.
- Jonas, idź pogadać z Eleną. Blane, idź spytać czy nasz gość chciałby
odwiedzić klub. Im mniej czasu tutaj spędzi, tym łatwiej będzie nam utrzymać
nasz sekret.
* * *
Christiana schowała ostatnią walizkę do szafy, a potem wślizgnęła się na
łóżko. Było miękkie i znacznie bardziej wygodne, niż to w samolocie, ale to
dalej nie był jej dom. Potrzebowała własnego miejsca, gdzieś, gdzie był
prawdziwy dom. Gdzieś, gdzie chciałaby wrócić. Nawet posiadłość Khalila nie
wydawała jej się być dłużej prawdziwym domem. Nie do końca potrafiła to
zrozumieć, ale coś się zmieniło.
Ktoś zastukał w drzwi. Podniosła się, poprawiając koszulkę.
- Proszę wejść.
Blane wsunął głowę między drzwi a futrynę; brylantowo biały uśmiech był
doklejony do jego twarzy, a to podkreślała wykałaczka, którą wyjął, by
przemówić.
- Dalej jesteś wkurzona?
- Raczej sfrustrowana. Nie lubię być traktowana w ten sposób.
- Pozwól, że gdzieś cię zabiorę. Jako przeprosiny.
Spojrzała na niego. Nic w jego emocjach nie wskazywało na ukryty
motyw. Mimo to, coś wydawało jej się nie tak.
- Dlaczego? Nie dalej jak godzinę temu byłeś gotowy wbić mnie na pal i
spalić jako szpiega.
- Możesz być informatorem i dalej dobrze się bawić. Poza tym, nie
mógłbym zaprzepaścić wyjścia z piękną kobietą, gdy mam ku temu okazję.
Och, więc to było powodem.
- Spójrz. Doceniam ofertę, ale nie obchodzi mnie przypadkowy seks.
Blane ostro się zaśmiał.
- Odrobina próżności?
- Co?
- To ogromne założenie. Albo to ty tak często zarywasz, że wyszłaś z
założenia, iż każdy cię pragnie, albo tak dużo czasu upłynęło od kiedy
mężczyzna cię podrywał, że nie widzisz różnicy pomiędzy próbą, a
przeprosinami.
Echhh.
Czyżby to było aż tak oczywiste, że nie miała prawdziwej randki od lat?
Zaczynała być naprawdę do dupy z utrzymywaniem jej życia osobistego w
sekrecie, zwłaszcza, gdy Blane był w pobliżu. Christiana westchnęła.
- Przepraszam.
- Więc, chcesz wyjść?
- Nie, muszę się przedstawić Iulianie. Jestem tutaj w interesach.
Otworzył drzwi odrobinę bardziej, wchodząc do środka.
- To nie jest jej prawdziwe imię. Tego używają dla niej tylko pod publikę.
Z powodu wszystkich tych problemów z jej ludzkim życiem.
- Och. Tak, oczywiście.
Pamiętała o tym, gdy Khalil ją odprawiał. Jej imię to Elena, przed
przemianą bardzo dobrze znana pani doktor. Immunohematologistka, będąc
szczegółowym. Stworzyli wielką przykrywkę, która szła w parze z jej
przemianą, łącząc się z koniecznością zmiany osobowości.
- Powinnam była pamiętać.
- Są teraz w klubie Jonasa. Chciałabyś pójść? Mógłbym cię przedstawić.
Skoro i tak nie zamierzał sobie pójść, ona mogła równie dobrze iść z nim,
by zobaczyć co będzie robił.
- Jasne.
Rozdział 2
Christiana rzuciła okiem na swój srebrny zegarek. Była druga nad ranem, a
The Dungeon tętnił życiem, wampirami udającymi ludzi i ludźmi udającymi
wampiry. To wszystko było dziwaczną fasadą, która pozwalała wampirzemu
właścicielowi klubu i jego klanowi przypadkowo mieszać się z ludźmi, nie
ryzykując złamaniem Alleanzy. Jakby to nie wyglądało - działało. Khalil byłby
dumny z ich pomysłowości.
- Nie odchodzisz, prawda?
Spojrzała w bok na ludzkiego mężczyznę siedzącego na wysokim krześle
barowym obok niej. Uśmiechnął się, jego twarz zmieniła się na tyle, że kolczyk
w jego brwi się poruszył. Ten wkurzający mały kawałek srebra sprawił, że
poczuła dziwny przymus sięgnięcia i wyrwania go z jego twarzy. Może to
dlatego, że spędził ostatnie dwie godziny trując jej tyłek i próbując wyciągnąć ją
na parkiet, nieustannie flirtując i wmuszając jej coraz to nowe drinki.
Na szczęście barmanka wiedziała, kim ona była i podawała jej
odpowiednie napoje.
Owinął rękę dokoła jej pleców i wyszeptał, dmuchając jej odorem wódki w
twarz.
- Chodź do mojego pokoju. Będziemy balować tam przez resztę nocy,
Zrzuciła z siebie jego ramię.
- Mówiłam ci, jestem tu z kimś.
Cóż, była… tak jakby.
- Z kim?
Christiana wskazała na drzwi, gdzie Blane stał, rozmawiając ze szczupłą,
tlenioną blondyną.
- Z tym gościem z zielonymi włosami.
Człowiek pochylił się jeszcze bardziej, zasadzając soczysty pocałunek na
jej szyi.
- Wygląda na zajętego.
Usta dotykające jej skóry były przekroczeniem granicy.
Odepchnęła go na jego stołek i złapała swojego drinka z baru.
- Dzięki za drinki.
Gdy odwracała się, by odejść w stronę drzwi, Blane stał tuż przed nią.
Wgapiał się w człowieka.
- Problemy?
Uśmiechnęła się pod nosem.
- Taa, on zdaje się nie rozumieć, że jestem tutaj z tobą.
Blane złapał ją w talii i przyciągnął jej ciało do swojego. Jego usta nagle
znalazły się na jej, dając jej długi, głęboki pocałunek, który sprawił, że zmiękły
jej kolana, a w głowie zawirowało. Odsunął się, trzymając jedno ramię owinięte
dookoła jej wcięcia.
Christiana zamrugała patrząc na niego.
Wow.
- Sorry kolego, nie chcę żadnych kłopotów - powiedział człowiek.
Schwycił drinka z baru i ruszył w tłum.
- Więc zjeżdżaj! - powiedział Blane.
Jego słowa zwróciły jej uwagę z powrotem na jego ramię, które ją otaczało.
Blane próbował pomóc, pozbyć się jej utrapienia. Nic więcej. Więc nie było
powodu, by stała tutaj tak blisko niego. I nie było żadnego powodu, do lizania
jej warg, wysyłając następne przypomnienie o jego miętowym posmaku.
Wyprostowała się, wysuwając z jego objęć i wzięła oczyszczający oddech.
- Dzięki.
Blane schował pięści do kieszeni, napinając mięśnie.
- Jasne, nie ma za co.
- Jestem gotowa wracać.
- Jonas chce, żebym stał przy drzwiach do czwartej.
- Więc wezmę taksówkę.
Znów odwróciła się w stronę baru.
- Poczekaj.
Przysunął się do niej.
- Odprowadzę cię.
- W porządku, nie potrzebuje eskorty.
- Ale jestem za ciebie odpowiedzialny.
Pozwoliła słowom na chwilę między nimi zawisnąć. Były one szorstkim
przypomnieniem prawdziwej natury ich relacji. Dała z siebie wszystko co
najlepsze, czyż nie?
Pocałunek nie był niczym więcej, jak częścią jego misji ochraniania jej.
Był jej obrońcą, gdy tutaj była, to było akurat jasne. Dłoń Blane’a dotknęła jej.
- Pozwól mi odprowadzić cię do domu.
Jej skóra rozgrzała się pod jego dotykiem. Pożywiał się ostatnio częściej od
niej, a to sprawiło, że poczuła się prawie ludzka. W innych okolicznościach,
uwielbiałaby czuć te ręce na - Nie.
Nie mogła myśleć w ten sposób. Christiana zabrała dłoń.
- Muszę się przedstawić Elenie. Czy ona tam jest?
- Prawdopodobnie.
- Więc zabierz mnie do posiadłości.
- Dobra. Chodźmy.
* * *
Blane stanął prosto i zabrał swoje ramiona z daleka od Christiany, gdy ona
tylko się odsunęła. Jej ciało również zesztywniało, a głowa przekręciła się w
stronę drzwi. Ten pocałunek był błędem. Musi zacząć się kontrolować. Ona była
profesjonalistką, następczynią ich szefa, a tutaj przybyła w interesach. Co on
sobie myślał? To właśnie był problem; nie myślał.
Jedyna rzecz, która była czynnikiem tego pocałunku, to dziwna potrzeba
pokazania jego praw do niej przy tych cholernym człowieku. Jak gdyby ona
była jego.
To był jakiś żart.
Ona nawet go nie lubiła.
- Blane?
Odwrócił się na wysoki dźwięk żeńskiego głosu i zobaczył tę małą
blondyneczkę, która polowała na niego całą noc. Najwyraźniej ona już kiedyś
wisiała na jego plecach. Niech to cholera, jeśli on o tym w ogóle pamiętał. Po
kilku latach, wszystkie te przypadkowe dziewczyny, od których się pożywiał,
zaczynały wyglądać tak samo. Spróbuj zapamiętać każdego pojedynczego
hamburgera, gdy jesz je co noc.
- Nie idziesz jeszcze, prawda? - Dziewczyna przywarła do niego ciałem. -
Pomyślałam, że moglibyśmy skoczyć na tyły.
- Nie dzisiaj.
Zabrał jej dłoń ze swojej klaty i pochwycił spojrzenie Christiany, gdy
przepychał się koło dziewczyny.
Christiana była wściekła, a on nie miał pojęcia o co. Czyżby właśnie nie
dała mu do zrozumienia, że nie interesuje się nim, bardziej niż wymagałaby tego
jej praca?
Może to dlatego, że to człowiek im przeszkodził. Była prawdopodobnie jak
te stare wampiry, które odmawiały postrzegania ludzi jedynie jako pieski
salonowe i słudzy.
Schwycił dłoń Christiany i ciągnął ją w stronę drzwi.
- Chodź.
Opierała się nieznacznie, dopóki nie byli na zewnątrz, ale gdy tylko
znaleźli się na zaciemnionym parkingu, wyrwała swoją dłoń z jego.
- Nie traktuj mnie jak dziecka.
- Kurwa. Jaki masz problem?
- Nie lubię być tak ciągnięta.
- Och przebacz mi za położenie rąk na twej królewskiej skórze.
Blane kliknął pilotem i odblokował drzwi czarnego cadilaca Escalade
16
,
którego pożyczył z rosnącej samochodowej kolekcji Michaela.
* * *
- Nie udawaj, że się dobrze nie bawiłaś.
- Uhh!
Christiana szturmowała schody wewnątrz rezydencji Michaela.
- Zostawiłeś mnie tam z bandą… szubrawców!
- Och, no daj spokój!
16
http://www.mallettcars.com/images/escalade_black_hood_1024.jpg
Jego stopy ciężko uderzały w podłogę, gdy za nią szedł.
- To nie moja wina, że gdy tam dotarliśmy, ich już nie było. Jonas nie prosi
o pozwolenie. I to on kazał mi pilnować frontu. Co niby miałem zrobić?
Obraziła się. To było więcej niż zbiegiem okoliczności, że Jonas
zdecydował się wyjść z Eleną, na chwilę po ich pojawieniu się, pozostawiając
ją, by spędziła cały wieczór w żałosnym wampirzo-tematycznym klubie Jonasa.
Oczywiście wyróżniała się w tłumie, w chwili, gdy kudłaty Blane
doskonale tam pasował.
- Nie muszę czytać myśli, żeby wiedzieć, iż próbujesz powstrzymać mnie
od wykonywania mojej pracy.
To wszystko było zbyt przewidywalne, skoro nasłał na nią obcego
człowieka z kolczykiem w brwi, który non stop z nią flirtował, kupował jej
drinki i oferował wyjście z klubu, a nawet kilka razy starał się zaciągnąć ją na
parkiet, próbując namówić, by złamała pancerną zasadę „Ja-nie-tańczę”. Jeśli
Blane będzie próbował jeszcze bardziej ją rozproszyć, chyba by zgłupiała.
Ten dokuczliwy kawałek oszusta przesączał się przez jego zimną
arogancję.
- Nie próbuję utrudniać ci pracy. Ja chciałem tylko…
- Nie okłamuj mnie.
Christiana sięgnęła do gałki w drzwiach i przekręciła ją. Nie poruszyła się.
Szarpnęła jeszcze mocniej, ale ona ciągle była nieruchoma. Po lewej Blane
chrząknął. Christiana rzuciła okiem na lewo i dostrzegła jego dłoń wygiętą pod
dziwnym kątem, jak gdyby sam przytrzymywał gałkę. Miał zdolności
telekinetyczne. Warknęła.
- Uwolnij drzwi.
- Nie.
Zamiast zrobić to o co prosiła, przybliżył się i uwięził ją pomiędzy sobą i
drzwiami.
- Pozwól mi zrobić to za ciebie.
Zignorowała sposób, w jaki jego muskularny tors naciskał na jej plecy.
- Chcę wejść do mojego pokoju.
Pochylił się do przodu, dociskając do niej całą długość swojego ciała. Gdy
próbowała się wyrwać, schwycił ją dookoła talii jednym ramieniem i wyszeptał,
- Zamiast tego, mogłabyś iść do mojego pokoju.
Christiana wzięła głęboki wdech i starała się nie myśleć, jak dużo czasu
minęło, od kiedy ktoś był dociśnięty do niej w taki sposób. Blane miał jedną
misję: nie pozwolić jej dowiedzieć się, że Elena była sukubem. Wszystko co
robił, miało na celu rozproszenie jej, włączając w to jego próby uwiedzenia jej.
Odetchnęła jeszcze raz, a potem powiedziała,
- Mówiłam ci, nie jestem tak łatwa, jak te ludzkie dziewczyny, które
upadały do twych stóp.
- Wiem. Jestem gotowy na to zapracować.
Wypuścił powietrze, posyłając jego gorący oddech wzdłuż jej karku.
Zadrżała.
- Jak dużo czasu minęło?
Nie ma mowy, żeby odpowiedziała mu na to pytanie. Po pierwsze, to nie
jego sprawa, po drugie wykorzystałby to przeciwko niej.
- Aż tak długo, hę?
Jego usta przesunęły się po jej małżowinie.
- Mógłbym podarować ci noc wartą tak długiego czekania.
Christiana głośno przełknęła i usilnie próbowała nie myśleć, jak cudownie
było czuć na szyi jego kilkudniowy zarost.
- Cóż doceniam propozycję, Blane, ale nie jestem zainteresowana. Ja chcę
tylko iść do mojego pokoju.
- Twoja strata.
Odsunął się odrobinę, a drzwi nieznacznie się otwarły.
- Myśl o mnie, gdy będziesz w łóżku, Księżniczko.
Weszła do środka i zatrzasnęła drzwi przed jego nosem. Boże, pragnęła go.
Ale to nie był pierwszy raz, gdy rezygnowała z nocy pełnej przyjemności,
by nie wpuścić dramatu do swojego życia. Nie ufał jej, nie ważne co mówił, a to
oznaczało, że ona mogła zaufać mu jeszcze mniej.
Co więcej, ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała był gorący romans z
wampirzym bandytą, który ostatecznie i niepodważalnie skończyłby się źle,
przynosząc multum plotek i insynuacji Khalilowi i reszcie rodziny. Nie, to nie
było tego warte.
Nic nie było warte rozczarowania jej stwórcy do tego stopnia. Christina
zawdzięczała mu życie. Bez Khalila, zginęłaby jako dziecko - albo jeszcze
gorzej.
Blane był dobry, to musiała mu przyznać. Nie tylko udało mu się
zauważyć, że była empatią, ale odciągał ją od pracy przez całą noc. A teraz, nie
mogła przestać myśleć o seksie z tym prymitywnym, zielono-włosym
rzezimieszku. Tym, czego potrzebowała, był długi, zimny prysznic, by oczyścić
sobie umysł.
Szybko się rozbierała, rzucając ciuchy na krzesło stojące w pobliżu drzwi
do łazienki, i weszła do prywatnej łazienki połączonej z jej pokojem.
Pod zimną wodą, zamknęła oczy i wsadziła głowę pod strumień. Blane
będzie problemem.
Nie opuścił jej umysłu nawet na pięć minut w trakcie tej długiej nocy.
Nie pomagało, że nie potrafiła przestać czuć jego pobudzenie. To rosło
jeszcze bardziej, podniecając ją jeszcze bardziej, za każdym razem, gdy na niego
patrzyła. Jedyny raz, kiedy to uczucie zniknęło, zostało zastąpione następną
silną emocją, chociażby jego głód. A potem znów wracało do życia warcząc,
gdy tylko się zrelaksowała.
Mogła sobie tylko wyobrazić, co czym on myślał, ale to wszystko brzmiało
tak dobrze.
Nasunęło jej się na myśl kilka sytuacji, na przykład, gdy schylił się, by
podnieść serwetkę, która jej upadła i wyprostował się tuż przed nią.
Widząc go w takiej pozycji, wyobraziła sobie, jak leży pomiędzy jej
nogami
17
.
Z pewnością, wampir z jego seksualną witalnością miał mnóstwo praktyki
pomiędzy kobiecymi nogami.
W rzeczywistości, pewnie był bogiem w łóżku.
Chwytając gąbkę i niebieski płyn do kąpieli, Christina zaczęła myć swoje
nogi.
Blane prawdopodobnie uczyniłby wartym tak długą wstrzemięźliwość,
gdyby mu tylko na to pozwoliła. Chwilowo, nie pragnęłaby niczego innego.
Mając te wielkie ramiona wiszące nad nią, te wąskie biodra osadzone pomiędzy
jej nogami. Och, i na pewno był dobrze wyposażony. Miał pewność siebie -
mężczyzny, który był ogromny jak koń
18
.
Łechtaczka Christiany zacisnęła się bardziej na jego wizję w jej umyśle.
Odłożyła myjkę na półkę i pochyliła się przy ścianie prysznicu. Jej ręka
ześlizgnęła się w dół, pomiędzy jej uda. Ostatnia rzecz jakiej pragnęła, to
udowodnienie, że on miał rację.
Pragnęła go, ale to co miało zrobić, było najbliżej seksu. Bez
jakiegokolwiek wyzwolenia, ten dzień byłby totalnie parszywy
19
. Z
zamkniętymi oczami pozwoliła, by jego obraz rozszedł się w jej wyobraźni.
Blane z jej snów wolno wślizgiwał w nią swojego grubego penisa
20
, nie spiesząc
się, w chwili, gdy prawdziwe palce Christiany wsuwały się pomiędzy fałdki jej
skóry. Zanurzyła się wystarczająco głęboko, żeby zamoczyć palce w jej
własnych sokach, a potem wrócić do łechtaczki i pozwolić wyobraźni przejąć
dowodzenie.
W sekundach, zagryzała własną wargę, by powstrzymać jęknięcie, gdy
przetaczał się przez nią mały orgazm. To, na tyle na ile było rozczarowujące,
było o tyle dobre w ogóle.
Nie miała czasu, ani luksusu na nic więcej.
17
Mówcie co chcecie, ale to co się za chwilę wydarzy, to i ja sobie wyobrażałam…
18
WTF? Jak KOŃ? KOŃ?!!
19
Metoda nagród i pocieszeń? :P
20
Powinno być kutasa, ale nie mam dziś ochoty posuwać się do takich dosłowności. Cholerny PMS.
Rozdział 3
Blane obudził się w poskręcanej białej pościeli, spocony i tak twardy, że
spokojnie mógłby ciąć szkło. Co się z nim do kurwy nędzy działo? Nigdy nie
śnił o seksie z kimkolwiek kogo tak właściwie znał. To zawsze była kobieta bez
twarzy albo gwiazda, ale nie dzisiaj.
Dzisiaj, był z tą kobietą. Warknął i wyskoczył z łóżka, próbując
zignorować pulsowanie. Nie było mowy, żeby się poddał. Nie-ee. Nie będzie się
onanizował myśląc o tej kobiecie.
To tylko pogorszyłoby sprawy, w chwili ujrzenia jej. W kąpieli łatwiej było
powiedzieć niż zrobić, ale udało mu się przebrnąć przez marzenia dzięki zimnej
wodzie i myśleniu o pracy.
Miał kilka nowych rozkazów, trudności do załatwienia, jak na przykład
prośba o krew albinosów. Co do cholery Jeremy zamierzał zrobić z krwią
albinosów?!
To tak właściwie nie miało znaczenia. Jego praca polegała na
zabezpieczeniu wszystkiego co było legalne - i kilku rzeczy, które nie były - dla
innych wampirów wchodzących w terytorium Michaela. To właśnie to robił szef
czarnego rynku: napędzał czarny rynek.
Żadnych pytań o motywy czy moralność zlecających zadania.
Blane szybko się ubrał i poszedł prosto na siłownię na pierwszym piętrze,
tak jak zwykł czynić każdej nocy. Zaczął pracować nad własnym ciałem, by
wyglądać tak jak ci pozostali goście, ale obecnie było to zachowanie bardziej
skierowane dla mentalnego zdrowia. Było coś oczyszczającego w wysiłku ciała.
Oczywiście, chodziło o psychiczne podejście, ale to, że o tym wiedział, nie
wpływało na fakt, że to działało.
Włączył światło i zamknął drzwi, ciesząc się, że nikt inny nie zdecydował
się na ćwiczenia dzisiejszego wieczoru. Po kilku minutach muzyka dudniła z
głośników poprzewieszanych wzdłuż ścian, a on leżał na ławeczce podnosząc
ciężary. Przyglądał się jak muskuły prężą się pod ciężarem, gdy unosił pięści do
góry. Tak właśnie powinno wyglądać ramię, co najmniej na mężczyźnie.
Jego tata byłby z niego dumny, gdyby go teraz widział. Blane krzywo
uśmiechnął się pod nosem. Nie, nie byłby dumny. Nigdy nie pozwoliłby sobie
okazać aż tylu emocji. To była słabość, zwykł mawiać. Jedyna, na którą
mężczyźni nie mogli sobie pozwolić, by ją pokazać, ponieważ świat jest za
ciężki dla frajerów i pedziów. Cóż, chociaż jedna rzecz była prawdziwa. Życie
było ciężkie, a nawet cięższe, gdy wstąpiłeś do mafii z kłami.
Słabość kończyła się dla ciebie zranieniem - albo śmiercią dla kogoś
innego. Coś się poruszyło, przyciągając do siebie jego uwagę.
Christiana stała kilka kroków dalej, przyglądając mu się, ramiona mocno
skrzyżowała na zielono-niebieskim sweterku
21
tak, że jej zadbane palce
obramowały kształtne piersi.
Poniżej, jej ciemna spódnica była dostatecznie krótka, by pokazać jak
długie były jej nogi, zwłaszcza w pasujących szpilkach. Mógł się założyć, że
wszystko do siebie pasowało, włączając w to jej stanik i majteczki - o ile
jakiekolwiek nosiła. Uśmiechnął się do tej myśli.
- Gdzie dziś jest Elena?
Uśmiech zanikł na tak ostre słowa. Blane odłożył sztangi na ziemię.
- Nie wiem. Nie jestem jej ochroniarzem.
Zrobiła kilka kroków w jego stronę.
- Czy będziesz próbował powstrzymywać mnie przez cały czas jaki tutaj
będę?
Wstał, zmuszając ją do odsunięcia się, jeśli nie chciała, by ich ciała się
dotykały.
- Ja niczego nie robię.
- Zamierzam wykonać moje zadanie, a ty mnie nie powstrzymasz.
- Nic ci nie zrobiłem, Księżniczko. Więc nie pogrywaj ze mną. Jeśli ci się
tutaj nie podoba, zbieraj swój tyłek na prywatny samolot i leć do domu, gdzie
przynależysz.
Rozszerzyła oczy, a następnie zmrużyła niespiesznie. Jej szczęka była
zaciśnięta, tak jak i pięści. Nie dziwiło więc, że gdy jej pięść zbliżała się w jego
stronę, on z łatwością ją złapał.
Blane wybuchnął śmiechem.
- Litości, proszę! Moja babcia była szybsza od ciebie.
Christiana wściekle krzyknęła.
- Jesteś tak cholernie frustrujący!
- Ty też nie jesteś jak niedzielny piknik. - Dłoń Blane’a rozluźniła się
wokół jej nadgarstka. - Ale zostałem do ciebie wyznaczony. Po prostu spróbuj
przez te kilka dni nie być taką suką, a już nigdy więcej nie będziemy musieli się
oglądać.
- To śmieszne! Nie potrzebuję twojej ochrony. Mogę równie dobrze
obronić się sama.
- Doprawdy? - Zlustrował ją od góry do dołu, by tylko poprzeć tym swoje
słowa. - Bo jak dla mnie wyglądasz na słabeusza.
Nosem wypuściła powietrze. - Dałabym sobie z tobą radę.
Blane szczeknął ze śmiechem - Chyba sobie jaja robisz.
- Przekonaj się.
Jego oczy dziko się rozszerzyły.
- Rozerwiemy ten pokój na strzępy.
Spoliczkowała go mocno w twarz
22
swoją wolną ręką.
21
Prawda jest taka, iż jest on niebieski z odcieniem zielonkawym http://www.fadedyouthblog.com/wp-
content/uploads/2007/05/teal-dress.jpg
Blane był tak zszokowany, że oczy zwierzęco mu się rozszerzyły.
Czy jej się właśnie udało go uderzyć? I to mocno? Jego szczęka się napięła.
Warknięcie wyszło z jego ust, nim udało mu się je zatrzymać.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj.
Ponownie go spoliczkowała, i… głupkowato się przy tym uśmiechała.
Rzucił się na nią tak mocno, że ciężary głośno za nimi gruchotnęły, a on
uśmiechnął się pod nosem. Jednak nie była aż tak szybka. Blane schwycił jej
ramiona i przesunął się do karku, ale nie miał się na czym oprzeć. Będąc u góry,
jego waga była jedyną zaletą.
Christiana przerzuciła go na jego stronę i wykręciła się z jego uścisku, nim
zdołał cokolwiek zrobić, czy nawet zorientować się, że się poruszyła. Cholera,
ona była szybka. Kiedy przekręcał się, by znów zaatakować, ona odepchnęła się
od podłogi szybkim ruchem.
Płasko wylądował na macie pod nimi. Blane złapał jej plecy, ale było już
za późno.
Szczyty jej zębów napierały na jego szyję.
- Kurwa. - Próbował wykręcić się i zrzucić ją z siebie, ale jej paznokcie
zanurzyły się w jego ramionach.
- Poddajesz się? - jej słowa były stłumiona przy jego skórze.
- Nie - warknął. - Miałaś szczęście.
- Wygrałam.
- Nie. Nie wygrałaś.
Christiana zaskomlała, gdy Blane dźwignął się do góry i przygwoździł ją
do maty.
Jej klatka piersiowa zapłonęła, gdy powietrze zniknęło z jej płuc. Jej
kręgosłup szczęknął.
Mimo to, udało jej się nie przerwać uścisku, nawet gdy jego ciało wgniotło
się w nią - biodra do bioder - wwiercając w nią jego erekcję.
Wypuściła go z uścisku i zdołała wciągnąć na tyle powietrza, żeby
powiedzieć mu, by spadał, ale wraz z powietrzem nadszedł smak jego skóry,
zapach wody kolońskiej i słona słodkość krwi, z miejsca gdzie go dźgnęła.
Gniew będący dookoła nich, powoli zamieniał się w mieszaninę
przyjemności i żądzy, która z niego promieniowała. Przełknęła własne
rozbudzenie i zaśmiała się.
- Lubisz być u góry, czy chodzi tylko o walkę?
Plecy Blane’a momentalnie się wyprostowały, a sam po chwili się od niej
odsunął, wspinając się na ławeczkę stojącą za nim.
Jego zawstydzenie wypełniło przestrzeń pomiędzy nimi z gorzkawym
powietrzem, które momentalnie sprawiło, że chciała go przeprosić za to co
powiedziała.
Nie patrzył na nią, gdy powiedział - Nie schlebiaj sobie, Księżniczko.
22
Wiem, że to zdanie jest trochę z dupy, bo gdzieżby indziej można kogoś spoliczkować jak tylko w twarz/policzek?
Podciągnęła się do pozycji siedzącej i poprawiła ciuchy, ale nie ukryła
uśmiechu, który rozchodził się na jej ustach. Wyłapała odczucia mówiące, że się
nią interesuje, ale zbyła to głupimi męskimi fantazjami. Potem, zignorowała
jego żądzę w klubie i zaborczość na widok blondyna, który się koło niej kręcił.
Teraz, nie dało się podważyć tego, iż czuł do niej pociąg seksualny. Nawet, jeśli
to nie było nic więcej niż zwykła reakcja chemiczna. Christiana zlizała krew z
jej dolnej wargi i zauważyła jak skupiły się na niej jego oczy. Następny atak
pożądania wypłynął z jego ciała. Krew osadziła się z boku jego karku w kształt
dwóch malutkich kropeczek. Oznaczyła go, a jemu podobało się to bardziej, niż
był skłonny przyznać. Możliwe, że Blane okaże się być bardziej interesujący,
niż założyła na początku.
Za nią otwarły się drzwi. Gdy się odwróciła, Jonas i jego partnerka weszli
przez drzwi.
Elena była słodka w gotycki sposób, pasując do nowego stylu Jonasa.
Przemiana wyostrzyła jej kształty, więc byli łudząco podobną parą.
Oczy Jonasa przenosiły się z niej do Blane’a i z powrotem. Niegodziwy
uśmieszek rozszedł się na jego ustach, a ze strony Blane’a usłyszała jęk.
Niczego nie skomentował, ale podszedł do niej i zaoferował swoją dłoń.
- Przepraszam, że wyszliśmy wczoraj.
- Nie musisz przepraszać. - Pozwoliła mu się podciągnąć na nogi. -
Podobało mi się w klubie.
Blane wydał z siebie dźwięk przypominający „yhym”, echem rozsyłając
rozbawienie jakie u niego wyczuła. Gdyby miała coś, czym mogłaby w niego
rzucić, z pewnością by to zrobiła. Zamiast tego, wysunęła rękę w stronę Eleny.
- Cześć. Jestem Christiana.
- Cześć. - Druga kobieta potrząsnęła jej dłoń i szybko ją puściła. - Dzięki,
że przybyłaś pomóc.
- Cała przyjemność po mojej stronie.
Blane wydał z siebie następny dźwięk, ale Christianie udało się go
zignorować.
- Chciałabym iść gdzieś, gdzie mogłybyśmy pogadać w cztery oczy.
- Zostańcie tutaj - powiedział Jonas. - Mamy w klubie sprawy do
załatwienia.
Przytaknęła i poczekała, aż para się pożegna. Blane wyszedł z małej
siłowni, rzucając jej nic nie znaczące spojrzenie.
Jej serce zrobiło się ciężkie, gdy zniknął za drzwiami. Jakaś jej część
chciała, by on chciał jej, jakkolwiek to było niedorzeczne. Nie było logicznego
wytłumaczenia, dlaczego czuła do niego aż taki pociąg i dlaczego tak bardzo
potrzebowała jego uznania. Jednak jeśli jej rodzina i status będą w to
zaangażowani, on nigdy nie będzie dla niej odpowiednim partnerem.
A on myślał o niej dokładnie tak samo, robiąc z tego niemożliwą,
lekkomyślną fantazję.
* * *
- Co to było? - spytał Jonas, dobiegając do Blane’a na korytarzu, a przed
jego pokojem.
- Zostaw to w spokoju, J.
Blane cisnął drzwiami swojej sypialni otwierając je, i odwracając się do
wampira plecami.
Nie był mu winien żadnych wyjaśnień, i nie zamierzał żadnych
zaoferować.
- Ugryzła cię? - Jonas się zaśmiał. - Jest pierwsza.
Złapał koszulkę leżącą między nogami łóżka. - Ostrzegam cię. Odwal się.
Jonas oparł się o komodę stojącą blisko drzwi. - Co zamierzasz zrobić?
Zaatakować mnie ponieważ spytałem o coś, na co właśnie wpadłem? Myślę, że
po wszystkim czego się o mnie nauczyłeś, możesz uraczyć mnie odrobiną
wiadomości.
Fratello
23
miał rację. Blane był blisko Jonasa, gdy ten miał obsesję na
punkcie Tori i Eleny, nim ją przemienił. Tego nawet nie dało się porównać.
Mimo to, on dalej nie chciał o tym rozmawiać.
- Przepraszam J., nie chcę dalej ciągnąć tej konwersacji - powiedział,
otwierając drzwi do łazienki. - Chcę tylko wziąć prysznic i iść do pracy.
Jonas kiwnął głową. - Zrozumiałem. Ale pamiętaj kim ona jest. Jak to
powiedział mi pewien mądry facet: „ Grasz w niebezpieczną grę, fratello.”
Blane poznał swoje własne słowa, gdy te tylko głęboko wgryzły się w jego
tyłek. Powiedział to do Jonasa, gdy zauważył, że wydarzyło się coś pomiędzy
nim a Tori, już po przywiązaniu jej do Michaela. W tamtym czasie, uważał że
Jonas odczuwa pragnienie śmierci. Obecnie, zaczynał rozumieć o co chodziło.
Zakazany owoc cliché
24
zaczynał bardzo, bardzo, bardzo pasować do owego
przysłowia.
- Mam robotę do wykonania - wymamrotał, a następnie przeszedł do
łazienki.
Nim wyłonił się po kąpieli, Jonasa już nie było. W klubie również go nie
widział, i był za to wdzięczny. To dało mu czas, by ponownie skupić się na
pracy.
Przed północą obsługiwał tłum z jego zwykłą mieszanką sarkazmu i
nadmiernego flirtu. Byli tam stali klienci, którzy nie brali go na poważnie i kilka
nowych dziewczyn, które nie wiedziały do końca czy żartował czy nie.
Gdy zszedł na swoją przerwę o drugiej, jedna z tych drugich przysiadła się
do niego przy barze.
- Czuję, że próbujesz mnie unikać.
23
Brat
24
http://pl.wiktionary.org/wiki/clich%C3%A9
Spojrzał w dół, by zobaczyć kobietę z ciemnymi brązowymi włosami i w
jeszcze krótszej czerwonej sukience, a potem wrócił do swojej krwi z wódką,
którą sączył.
- Nikogo nie unikam.
- Jeśli tak, to dlaczego nie pójdziemy na tyły, do jednego z prywatnych
pokoi?
Blane uśmiechną się szyderczo pod nosem. Każdej innej nocy, dokładnie to
właśnie by zrobił i rozkoszowałby się każdą minutą. Dzisiejszej nocy, ta
propozycja zabrzmiała odrobinę monotonnie. Jak wiele nocy spędził w tych
pokojach z kobietami bez twarzy?
- Więc?
Przesunęła ręką po jego ramieniu. Przyglądał się ruchom jej dłoni, gorąca
krew pulsująca tuż pod powierzchnią. Tam było ciepło. Nie z miłości czy nawet
zauroczenia, ale jedzenia. On był drapieżnikiem, pożywiającym się na krwi
ludzi. Nic nie mogło tego zmienić. Jeśli potrafił zrobić to w sposób, który dawał
im przyjemność, tak też robił. A on był głodny. Odsuwając się od baru, Blane
złapał dłoń dziewczyny i ciągnął ją wzdłuż korytarza do prywatnych pokoi,
stworzonych dla eksploracji fetyszy. Ten ostatni po lewej był jego ulubionym -
buduarowy pokój zaprojektowany dla damskiej bielizny i fetyszu z butami.
Człowiek przesunął się do kanapy i usiadł, przyglądając mu się wielkimi,
zielonymi oczami łani.
Blane poruszył się, by siąść koło niej, wsłuchiwał się w dudnienie jej serca
i przyspieszający puls.
- Zdenerwowana?
Zaśmiała się, odpowiadając na pytanie drżeniem w głosie. Dotknął jej
karku. Nie było powodu, żeby być subtelnym lub nieśmiałym. Ona i tak później
tego nie zapamięta.
Jeśli będzie krzyczała, to i tak nie będzie miało znaczenia. Pokoje z
fetyszami były pełne dziwnych dźwięków i zachowań, na widok których
normalny człowiek zadzwoniłby na 911.
Kobieta wygięła się w jego stronę, ale zaczęła spadać, więc złapała go po
bokach. Próbowała go przystopować, ale było już za późno. Zęby Blane’a
uderzyły w jej skórę i zakotwiczyły, nim zdołała powiedzieć choćby słowo.
Gorący płyn zalał jego usta jej smakiem. Wszystko, włączając w to drinki, które
wypiła wcześniej, po przez suplement z żelazem, który przyjmowała, połączyły
się z szkarłatną cieczą.
Było tam też coś jeszcze. Jej esencja, ta część niej, która była jej życiem,
wlewała się w niego i uzupełniała go mocą, która go upajała. Jakże łatwo było
by pić, okraść ją z jej życia, by przedłużyć jego własne. Blane ssał mocno,
biorąc następny głęboki łyk z dziewczyny. Wiła się i jęczała, czując się odrobinę
jak Christiana, gdy leżała pod nim w siłowni. Mocniej przytrzymał ciało
kobiety, by była nieruchoma i przełknął jeszcze jeden łyk. Nie zamierzał
przepaść, myśląc o tej irytującej, zadzierającej nosa wampirzycy, którą miał
obserwować.
Albo o tym, jak bardzo jej pragnął.
Kobieta pod nim jęknęła odrobinę słabiej, przyciągając jego uwagę. Jej
serce biło znacznie wolniej. Wziął dostatecznie dużo krwi. Nawet jeśli chciał pić
dalej, dokończyć ją, nie był mordercą. Co najmniej, nie kiedy jego własne życie
było w niebezpieczeństwie, albo kiedy bronił innych. Wyciągnął swoje zęby i
zamknął ranę, by ustrzec ją przed wykrwawieniem się.
Oczy człowieka były zamknięte. Zasłona ciemnych rzęs sprawiła, że
wyglądała bardziej dziecinnie. Niewinnie. A on - potwór, który ją sprofanował,
gapił się na nią, uzupełniony o krew, której ona potrzebowała, by ożywić swe
ciało. Blane mocno przełknął i ześlizgnął się z kanapy. Musiał wymazać jej
wspomnienia, a potem stamtąd znika.
Biorąc pod uwagę, iż czuł się jak totalny dupek, nie był w stanie kręcić się
tutaj, poszukując rozmowy z kolacją.
Tłumaczenie: kati_lady_92
Beta: Bzzzyt