Pudełko słodkości
JustinPJ
Słodkie sny zdarzały się często, jeśli przejść od razu do samej rzeczy. Pracuję
w końcu w cukierni przy ulicy marzeń i fantazji. Otoczona całymi dniami słodkościami
wracałam do domu w ich utuleniu. TAKIE sny, nie zdarzały się jednak nigdy
wcześniej…
Początkowo przybierała bliżej nieokreśloną postać, która umilała te samotne noce.
Później zaczęłam jej po prostu łaknąć, jak realnego dotyku, jak realnej kobiety. Ożywała,
stawała się coraz bliższa komuś prawdziwemu, a ja bałam się, że tracę zmysły.
Moje własne fantazje przejęły nade mną kontrolę. Byłam jednak szczęśliwa, po raz
pierwszy od wielu miesięcy.
Te sny odbierały samotność, dawały pocieszenie i wypełniały tę erotyczną pustkę
w życiu, kogoś samotnego. Nikt nie musiał się dowiedzieć, że ta kobieta była tylko moim
wyobrażeniem. Prawda?
Karmelowe fale spływały gęstą, aksamitną zasłoną po jej nagich ramionach. Miała
na sobie jedynie krótką satynową koszulkę nocną, wykończoną jakby ręcznie
haftowanym wzorem ze złota. Z każdym gestem mojego wyobrażenia, tkanina
błyszczała odbijając pojedyncze wiązki subtelnego oświetlenia. Na obu nocnych
szafkach paliły się lampki, nadając sypialni intymnego charakteru. To mój sen, moja
fantazja, myślałam usilnie starając się przekonać samą siebie.
Kobieta uśmiechała się kusząco. Ruszyłam w jej kierunku powolnym krokiem.
Spoglądała na mnie z góry, kilka centymetrów ode mnie wyższa, z błyskiem w oku.
Jakgdyby wiedziała, że śnię, że jest wyobrażeniem takim jak je ukształtuje, że w jednej
chwili może zniknąć lub zostać zastąpiona. Była jednak idealna. W odruchu pomyślałam,
aby szepnęła mi do ucha kilka sprośnych słów. Chyba warto było skorzystać z tak
przyjemnego wyobrażenia, na spędzenie nocy.
Chciałam usłyszeć jej głos, prześlizgujący się po mojej nagiej skórze. W jednej
chwili spoglądając w dół swojego ciała zobaczyłam bawełniane, czarne szorty
i koszulkę, strój w którym położyłam się spać dzisiejszego wieczora. Uderzyło mnie
małe zawiedzenie. Czemu też nie ubrałam dziś czegoś seksowniejszego… Kobietka
zachichotała pod wpływem moich myśli.
– Nie możesz mnie zmusić, żebym wykonywała twoje polecenia. Jeśli jednak
poprosić, zrobię to z przyjemnością, dla nas obu – odpowiedziała. Nie zawiodłam się
głosem ślicznej fantazji. Aksamit ślizgał się po mojej skórze, wnikając nawet pod
ubranie. Przeszedł mnie dreszcze przyjemności, jak obietnica dalszego ciągu snu.
Żeby tylko udało mi się opuścić tę sypialnię. To mieszkanie niosło zbyt dużo
wspomnień, których nie chciałam poruszać. Nawet w śnie, obawiałam się, że miejsce
fantazji zastąpi srogi głos, który ukarałby za niego. Od zawsze walczyłam z samą sobą,
obawy dosięgały więc nawet tu, w idealnej fikcji. Zbyt idealnej.
– Za dużo myślisz… – wyszeptała nad moim ramieniem tym niezmiennie
podniecającym aksamitem. Czułam ten głos w swoich najgłębszych zakamarkach.
Na mojej twarz rozlał się gorący rumieniec. Chyba nie podejrzewałabym się, o tak dużą
wyobraźnię. Ta kobieta realnie działała na mnie, samą swoją obecnością.
– A czy mogłabyś przestać czytać w moich myślach? – wyszeptałam.
– Jeśli tego nie chcesz, oczywiście. – Pochyliła się w stronę moich ust. Wpatrując
się wprost w moje oczy, minęła je sunąc nosem po policzku. Ujęła twarz w swoje
delikatne dłonie, wplatając je w rozpuszczone włosy. – Wtedy jednak musisz mówić
czego oczekujesz…
Rozmowa z samym sobą? To była dziwna perspektywa nawet w tym pięknym
śnie. Tak, zdecydowanie rozmawianie z własną fantazją było niezbyt normalne.
– Nie musimy rozmawiać – wymruczała tuż nad moim uchem, po czym zaczęła
sunąć po nim, końcówką języka. Zadrżałam po raz kolejny. Rozlewające się w moim
wnętrzu gorąco, uderzyło mi nie tylko do głowy.
– Czy wiesz, jak możemy wydostać się z tej sypialni? – Ujęła moje spojrzenie
miękkością, wręcz nakłaniając, bym ujawniła swoje obawy. – Nie chcę kochać się w tej
sypialni – uzupełniłam, spuszczając wzrok. Przytaknęła, biorąc mnie w swoje
opiekuńcze ramiona.
– Zamknij oczy, kochanie. – Ciepło jej oddechu owiało mój policzek. Gdy wciąż
przytulona do mnie, poleciła otworzyć oczy, zachłysnęłabym się powietrzem.
– Cukiernia – Prawdziwe serce świata słodkości. Jak do cholery, mam być zdolna
jutro pracować? To nie było jednak pytanie, które miałam zamiar w tej chwili rozważać.
Natychmiastowo otoczył mnie zapach wieczornych wypieków, przygotowanych na
jutrzejszy dzień. Nawet roboczy blat, wciąż nosił ślady mąki, takich jakimi je zostawiłam,
zmęczona wychodząc do domu. Kobieta uśmiechnęła się do uwodzicielsko, popychając
mnie zadziornie w jego kierunku.
Gdy płyta zetknęła się z moim nagim ciałem, dreszcz mieszanki pożądania
i chłodu przebiegł po kręgosłupie w delikatnej pieszczocie. Kobieta wyciągnęła rękę
przed siebie, sunąc kciukiem po moich napiętych sutkach. Sapnęłam ciężko, pod
wpływem tego subtelnego dotyku. Wodząc palcem po dekolcie, zahaczyła nim wpierw
pierwsze, a następnie drugie ramiączko koszulki. Materiał zsunął się po moich
ramionach, odsłaniając piersi. Przyglądała mi się przez chwilę, budując przemożne
erotyczne napięcie. Gdy przybliżyła się do niej, w jednym momencie jej usta
wylądowały na moim sutku. Zassałam powietrze pod wpływem tej nagłej pieszczoty.
Drażniła napięte szczyciki koniuszkiem języka, kończąc podmuchem chłodnego
powietrza na wilgotnej skórze. Drżałam po jej ustami.
Uwalniając mnie zarówno z koszulki, jak i wilgotnych spodenek, poleciła usiąść
na blacie. Lakierowane drewno nie pomagało w spinaniu się na nie, jednak gładka
i chłodna powierzchnia w zetknięciu z rozgrzanym ciałem, zapewniła kolejną falę
przyjemności. Oparta o ścianę i usadzona gołym tyłeczkiem na drewnie, oddychałam
płytko, wpatrując się w przemianę mojej fantazji. Ubrana była teraz w biały kuchenny
fartuch, w ręku trzymała zaś miseczkę płynnej pyszności. Zapach karmelu uwodził
zmysły. Perfekcyjna pani domu, w idealnym wydaniu. Zupełnie goła pod fartuszkiem,
z taflą spływających loków i delikatnym uśmiechem.
– Karmelowe fale… – wyszeptałam, przyciągając ją do siebie. Nazwa specjalności
naszej cukierni, jak i pierwsze określenie na jej błyszczące, długie włosy. Przytaknęła,
pochylona nad moimi ustami, muskając nagie uda miękkimi pasemkami. Zawładnęła
nimi w słodkiej uczcie. Smakując delikatnie siebie nawzajem, rozkoszowałyśmy
się delikatnością kobiecej skóry. Gdy przejechała po moich wargach językami,
rozchyliłam je wpuszczając ją do wnętrza, z cichym jękiem zadowolenia. Gdy zaczęłam
ssać jej język, pogłębiając pocałunek przyciągnęła mnie do siebie jeszcze bliżej,
obejmując w talii. Ściskałam jej jędrne pośladki, rozkoszując się namiętną pieszczoty.
Uwalniając moje usta, odchyliła się nieco z zadowoleniem wpatrując się w mój
przyśpieszony oddech. Podnosząc zapomnianą przeze mnie miseczkę, wylała jej ciepłą
zawartość na moje nagie ciało, powodując zaskoczenie. Ze szeroko rozwartymi oczyma
przyglądałam się karmelowi płynącemu po mojej nagiej skórze. Słodka maź obejmując
całe piersi, ściekała dalej na brzuch i łono. Jej temperatura wywołała gęsią skórkę na
reszcie ciała.
– Lubisz słodkości? – zapytałam cichutko kobietę, drżącym głosem.
– Uwielbiam – wyszeptała za śmiechem, po czym zabrała się za zlizywanie
pierwszej porcji z napiętego sutka.
Zassała go w usta, pieszcząc ciepłym językiem. Obrysowując całą pierś
wilgotnymi ścieżkami, smakowała lepkiego kremu i nagiej skóry, z powiększającą się
zachłannością. Scałowując większość zastygającej masy z brzucha, podzieliła się nią
w gorącym pocałunku. Po skosztowaniu karmelu z wnętrza jej ust, przeniosłam się na
jej wysmarowane nim, policzki i szyję. Zrzuciłam z niej ubrudzony fartuch na podłogę,
odsłaniając kuszące ciało.
– Nie skończyłam – wymruczała obrażonym tonem.
Obejmując pełne piersi, nie zważając na jej słowa, zaczęłam smakować naturalnie
słodkiego ciała, ślizgając się językiem pomiędzy nimi. Sięgając między naszymi ciałami,
zanurzyła palce w głąb mojego ciała, przerywając pocałunki jej skóry. Odchyliłam się
zasysając powietrze, po czym oparłam głowę o śliskie płytki, przyjmując rozkosz.
Rozwierając moje uda na przemoczonym blacie, zanurzyła się pomiędzy nimi
zlizując resztki słodkiej mazi. Chyba… Z opadającymi powiekami przeniosłam
się w świat zmysłów, odczuwając już tylko tę niewielką granicę pomiędzy spełnieniem.
Jej język celowo omijał łechtaczkę, zręcznymi ruchami powodując jednak, kolejne fale
gorącej satysfakcji.
Gdy przed oczami pojawiły mi się czarne plamki, a świat zaczął wirować, jej usta
przeniosły się na kobiecy guziczek, ssąc go i przenosząc w silny orgazm. Trzymając
się krawędzi blatu, moje ciała ciało wygięło się w łuk, łapczywie pochłaniając gorące
fale spełnienia. Popłynęłam z nimi. Na powrót mogąc poczuć się dziewicą ramionach
mojej pięknej fantazji. Zbyt dużo czasu minęło od realnego seksu. Usnęłam, cucąc
się we własnym łóżku, nieświadoma świtu, nim przez wspomnienia snu, nie przedarł
się dźwięk budzika.
Wciąż czułam jej ręce, usta, karmel. Wokół mojego ciała unosiła się woń
spełnienia oraz płynnej słodkości. Nie czułam się spragniona. Byłam absolutnie
przyjemnie wyczerpana i całkowicie zaspokojona. Po porannym prysznicu, musiałam
zejść do cukierni, niosąc ze sobą wspomnienia gorącego snu.
Po raz pierwszy nie płakałam całując zdjęcie mojej ukochanej przed pracą.
Gdyby tylko wiedziała, że ból po jej stracie, nawet po dwóch latach nie zmniejszył się,
ani trochę. Czy ten sen nie był jednak, na to dowodem? Czy nie udowadniał,
że zapomniałam kogo kochałam? Czy nie był zdradom…?