John Bellamy Foster
Kryzys a
finansjeryzacja
kapitału
Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
WARSZAWA 2008
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 2 –
Artykuł Johna Bellamy Fostera „Kryzys a
finansjeryzacja kapitału” to skrócony polski
przekład jego artykułu pt. „The Financialization of
Capital and the Crisis” (napisanego 5 marca 2008
r.), który ukazał się w kwietniowym numerze
czasopisma „Monthly Review” z 2008 roku.
Podstawa niniejszego wydania: „Le Monde
Diplomatique – Edycja polska” nr 7(29), lipiec
2008.
Tłumaczenie z języka angielskiego: Grzegorz
Konat.
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
Mądrzy po szkodzie. Niewielu już wątpi, że bańka spekulacyjna na rynku mieszkaniowym, która
wytworzyła większość wzrostu gospodarki amerykańskiej w ostatnim czasie, musiała pęknąć, ani że
ogólny kryzys finansowy i zwolnienie globalnej gospodarki to nieuniknione rezultaty tej sytuacji. Znaki
ostrzegawcze były od lat ewidentne dla tych wszystkich, którzy nie dali się uwieść nowej finansowej
alchemii wysoce ryzykownego zarządzania długiem, ani oślepić – jak duża część świata biznesu –
olbrzymimi zyskami spekulacyjnymi.
Poniżej spróbujemy udowodnić, iż nie jest to tylko jeszcze jedno potężne „tąpnięcie” kredytowe w
rodzaju wcześniejszych, jakże dobrze znanych z historii kapitalizmu, lecz sygnalizuje nową fazę w
rozwoju sprzeczności systemu, który nazwaliśmy „kapitałem monopolowo-finansowym”. Pęknięcie dwu
wielkich baniek finansowych w bastionie kapitalizmu w przeciągu 7 lat wskazuje na kryzys
finansjeryzacji lub kryzys procesu przesuwania się punktu ciężkości gospodarki ze sfery produkcji do
sfery finansów, który to proces charakteryzował gospodarkę na przestrzeni ostatnich 4 dekad.
To, co Paul Sweezy niewiele ponad dekadę temu nazwał „finansjeryzacją procesu akumulacji
kapitału”, jest główną siłą „ciągnącą” wzrost gospodarczy od lat 70. XX w.
transformacja systemu znajduje od tamtego czasu odzwierciedlenie w gwałtownym wzroście zysków
finansowych, jako odsetka zysków ogółem. Fakt, iż finansjeryzacja kapitału zdaje się przybierać formę
coraz większych baniek, które pękają coraz częściej i z coraz bardziej katastrofalnymi skutkami i grożą za
każdym razem pogłębieniem stagnacji – tj. takiej sytuacji, endemicznej dla dojrzałego kapitalizmu, gdy
powolny wzrost gospodarczy występuje łącznie z rosnącymi nadwyżkami mocy produkcyjnej i
bezrobociem/niepełnym zatrudnieniem – ma zatem wielkie znaczenie.
Pięć faz bańki
Chociaż olbrzymi spadek cen na rynku papierów wartościowych w 2000 r. zdawał się zapowiadać
poważne spowolnienie gospodarki, straty biznesu zostały zamortyzowane, a zakłócenia gospodarcze na
szerszą skalę ograniczone przez bańkę na rynku nieruchomości – doprowadziły jedynie do relatywnie
niewielkiej recesji w 2001 r. Analityczka finansowa Stephanie Pomboy z MacroMavens trafnie określiła
to w 2002 r. jako „wielki transfer bańki”, w którym spekulatywna bańka na rynku kredytów
mieszkaniowych w cudowny sposób zrekompensowała pęknięcie bańki giełdowej
. Fed, poprzez niskie
stopy procentowe i zmiany w stopie rezerwy obowiązkowej (które spowodowały uwolnienie większej
ilości środków), spowodował masowy napływ kapitału na rynek mieszkaniowy, niebywały wzrost liczby
udzielanych kredytów hipotecznych, co z kolei sprawiło, iż ceny nieruchomości poszybowały w górę, a
wkrótce nadciągnęła hiperspekulacja. To, co wydarzyło się potem, wiernie odtworzyło wzorzec baniek
spekulacyjnych, znanych z całej historii kapitalizmu. Jak opisał to Charles Kindleberger w swojej słynnej
pracy Manie, paniki i załamania (Manias, Panics, and Crashes): nowa propozycja, ekspansja kredytu,
mania spekulacji, niebezpieczeństwo, a wreszcie załamanie i panika
Nowa propozycja i ekspansja kredytu
Nową propozycją może być nowy rynek, rewolucyjna technologia, innowacyjny produkt itp. Nową
propozycją w tym wypadku była „sekurytyzacja” kredytów mieszkaniowych poprzez nowy instrument
finansowy, znany jako zobowiązania zabezpieczone długiem (CDO – Colleteralized Debt Obligation).
Począwszy od stycznia 2001 r., Rezerwa Federalna obniżyła stopy procentowe w 12 sukcesywnych
cięciach, zredukowała stopę bazową z 6% do najniższego od czasów II wojny światowej poziomu 1%
1
Paul M. Sweezy, „More (or Less) on Globalization”, [w:] Monthly Review, nr 4, wrzesień 1997, s. 3.
2
Stephanie Pomboy, „The Great Bubble Transfer,” MacroMavens, 3 kwietnia 2002
(http://www.macromavens.com/reports/the_great_bubble_transfer.pdf); Foster, The House-hold Debt Bubble, ss. 8-10.
3
Charles P. Kindelberger i Robert Aliber, Manias, Panics, and Crashes, Hokoben, New Jersey 2005.
4
Bank Rezerwy Federalnej Nowego Jorku, „Historical Changes of the Target Federal Funds and Discount Rates”
(http://www.newyorkfed.org/markets/statistics/dlyrates/fedrate.html).
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 3 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
Bańka spekulacyjna powstała na rynku nieruchomości polegała na tym, że możliwość taniego
finansowania rozszerzyła liczbę biorców pożyczek hipotecznych i to pomimo rosnących cen domów.
Kombinacja nadzwyczajnie niskich stóp procentowych i dłuższych kredytów zaowocowała przystępnymi
ratami miesięcznymi, nawet gdy ceny gwałtownie rosły. Gdy owe raty miesięczne były nadal
nieprzystępne cenowo – a działo się tak często, biorąc pod uwagę brak wzrostu realnych płac przez 30 lat
oraz fakt, iż pierwsza praca daje zwykle zarobki nie większe niż płaca minimalna – wynajdywano środki,
aby jeszcze bardziej obniżyć wstępne płatności. Zwykle przyjmowało to postać kredytów hipotecznych o
zmiennej stopie oprocentowania, z niskimi, „kokietującymi” stopami procentowymi z klauzulą resetu po
wcześniej ustalonym okresie wstępnym (zwykle 3 do 5 lat lub nawet mniej). Prawie w ogóle nie płacąc
odsetek i nie dokonując wpłat kapitału, nowi klienci mogli sobie teraz „pozwolić” na domy, nawet po
wyższych cenach.
Naiwni i prości nabywcy domów zostali z łatwością wystrychnięci na dudka przez przytłaczającą
euforię boomu na rynku nieruchomości i łatwo uwierzyli, że bezustanny wzrost cen ich domów pozwoli
im na refinansowanie zaciągniętych kredytów, gdy „kokietujące” ich uprzednio stopy procentowe
przestaną obowiązywać. Wartość wielu kredytów hipotecznych subprime wyniosła 100% szacowanej
wartości domów. Twórcy kredytów subprime mieli wszelkie powody by tworzyć i „pakować” tyle
kredytów, ile tylko możliwe, gdyż przepakowane były natychmiast sprzedawane innym. Oczywiście
gwałtownie rosnące koszty zakupu domu, pokrywane przez te kredyty, zawierały potężny haracz w
postaci prowizji i opłat dla wielkiego, drapieżnego roju pośredników z „branży” maklerskiej i tworzącej
kredyty hipoteczne. „Wartość kredytów subprime udzielonych i ukrytych w hipotecznych listach
zastawnych wystrzeliła z 56 mld dolarów w 2000 r. do 508 mld dolarów w szczytowym roku 2005”
Mania spekulacji
Wielu właścicieli domów także zaczęło postrzegać gwałtowny wzrost wartości swoich posiadłości
jako naturalny i permanentny, wykorzystali więc niskie stopy procentowe do refinansowania i
„wyciągania” wartości gotówkowej z domów. Była to droga do podtrzymania lub podniesienia poziomu
konsumpcji, pomimo stagnacji w płacach większości pracowników. W szczytowym momencie bańki
tylko pomiędzy październikiem a grudniem 2005 r. wartość nowo zaciągniętych kredytów hipotecznych
wzrosła o 1,1 biliona dolarów, podnosząc ich całkowitą wartość do astronomicznej sumy 8,66 biliona
dolarów, co stanowi 69,4% PKB Stanów Zjednoczonych
Niebezpieczeństwo
Niebezpieczeństwo objawia się w gwałtownej zmianie kierunku na rynkach finansowych, często
spowodowanej jakimś bodźcem zewnętrznym. Bańka hipoteczna została po raz pierwszy „nakłuta” w
2006 r., w regionach najbardziej intensywnego udzielania subprime’ów – w Kalifornii, Arizonie i na
Florydzie. Kredytobiorcy, którzy byli zależni od dwucyfrowych wzrostów cen domów i bardzo niskich
stóp procentowych, aby móc refinansować lub sprzedać domy zanim kredyty hipoteczne o zmiennej
stopie oprocentowania zostaną „zresetowane”, zostali nagle skonfrontowani ze spadającymi cenami i
rosnącymi (lub mającymi wkrótce wzrosnąć) ratami kredytów.
Załamanie i panika
Końcowa faza w bańce finansowej znana jest jako załamanie i panika, sygnalizowane przez
gwałtowną wyprzedaż aktywów w „pędzie do jakości” (czyli płynności). Gotówka raz jeszcze króluje.
Początkowe załamanie, które wstrząsnęło rynkiem, miało miejsce w lipcu 2007 r. Implodowały wówczas
dwa fundusze hedgingowe Bear Stearns, które posiadały prawie 10 mld dolarów w hipotecznych listach
5
Landa, Deconstructing the Credit Bubble.
6
Household Financial Condition: Q4 2005, Financial Markets Center, 19 marca 2006 (http://www.fmcenter.org); Foster, The
Household Debt Bubble, s. 8.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 4 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
zastawnych. Jeden z nich stracił 90% swojej wartości, podczas gdy drugi całkowicie zatonął. Kiedy tylko
wyszło na jaw, że wspomniane fundusze hedgingowe nie były w stanie ustalić faktycznej wartości swoich
stanów posiadania, liczne banki – w Europie, Azji, jak również w Stanach Zjednoczonych – były
zmuszone do uznania swojego narażenia na toksyczne kredyty subprime. Poważne tąpnięcie kredytowe
wystąpiło wraz z rozprzestrzenianiem się strachu pomiędzy instytucjami finansowymi, z których każda
była niepewna co do ilości odpadów finansowych, jakie posiadała. Kluczowym wydarzeniem był upadek,
a następnie wydobycie z trudnej sytuacji i nacjonalizacja brytyjskiego kredytodawcy hipotecznego –
Northern Rock. We wrześniu 2007 r. był on pierwszym brytyjskim bankiem od ponad stulecia, który
doświadczył tzw. „najazdu na bank”, z kolejkami klientów próbujących wydostać swe oszczędności
zgromadzone na kontach.
Analitycy finansowi sugerują, iż ceny domów muszą spaść o średnio około 20-30% (a w
niektórych regionach znacznie bardziej), aby zrównać się z trendami historycznymi
. Spadek cen
nieruchomości w USA doświadczył znacznego przyspieszenia w czwartym kwartale 2007 r. To, wraz z
faktem, iż konsumenci są mocno uderzani innymi problemami, takimi jak rosnące ceny paliw i żywności,
gwarantuje poważne spowolnienie gospodarcze. Niektórzy obserwatorzy odnoszą się teraz do „cyklu
bańkowego” i wypatrują innej bańki jako jedynej rady na uniknięcie katastrofy i szybkie przywrócenie
gospodarce wzrostu
. Inni oczekują okresu uporczywie słabego wzrostu.
Kryzys finansjeryzacji
Jedno jest pewne. Interesy wielkich kapitalistów są odpowiednio dobrze ulokowane, aby, poprzez
wszelkiego rodzaju umowy hedgingowe, zabezpieczyć ich inwestycje podczas spadku. Często mogą też
oni wezwać rząd do wybawienia ich z opresji. Oprócz tego mają także cały wachlarz możliwości
transferowania kosztów do tych wszystkich uczestników gry rynkowej, którzy znajdują się niżej od nich
w hierarchii gospodarczej. Straty spadną więc nieproporcjonalnie na małych inwestorów, pracowników
oraz konsumentów, a także na gospodarki Trzeciego Świata. Końcowym rezultatem, jak w wypadku
wszystkich poprzednich tego typu epizodów w historii systemu, będzie zwiększona ekonomiczna i
finansowa koncentracja sektora na krajową i globalną skalę.
Odrobinę więcej można w chwili obecnej powiedzieć na temat ewolucji samego spowolnienia,
która dopiero musi znaleźć swoje miejsce w systemie. Jednak z długoterminowej perspektywy
historycznej wydarzenia te mogą być postrzegane jako symptomy bardziej ogólnego kryzysu
finansjeryzacji, zza którego wyziera widmo stagnacji. To dzięki eksplorowaniu tych szerszych i głębszych
problemów zakorzenionych w produkcji opartej na podziale klasowym, możemy rzucić światło na
istotność przedstawionego powyżej rozwoju wypadków dla akumulacji kapitału i przyszłości
kapitalistycznego społeczeństwa klasowego.
Liczni komentatorzy skarcili gospodarkę Stanów Zjednoczonych za jej – jak to ujął Stephen
Roach, prezes Morgan Stanley Asia – „monstrualną bańkę tanich kredytów... i mechanizm jednej bańki
rodzącej następną”. W innym miejscu Roach zauważył, iż „Amerykańskie bańki stają się coraz większe,
wraz z tym, jak rosną segmenty realnej gospodarki przez te bańki zainfekowane”. Zadłużenie
gospodarstw domowych wzrosło do 133% dochodów do dyspozycji ludności (DPI), podczas gdy
zadłużenie korporacji finansowych „wystrzeliło w kosmos”, a dług rządowy i firm spoza sektora
finansowego stale wzrastał
. Ta olbrzymia eksplozja zadłużenia (równa sporo ponad 300% PKB w chwili
szczytu bańki w 2005 r.) – konsumentów, firm i rządu – proporcjonalnie do rozmiarów będącej podstawą
tego zjawiska gospodarki, jednocześnie pozwoliła na jej wzrost, oraz doprowadziła do rosnącej
niestabilności
7
Stephen Roach, „America’s Inflated Asset Prices Must Fall”, [w:] Financial Times z 8 stycznia 2008.
8
Eric Janszen, „The Next Bubble”, [w:] Harper’s, luty 2008, ss. 39-45.
9
Roach, „America’s Inflated Asset Prices Must Fall” oraz „You Can Almost Hear it Pop”, [w:] The New York Times z 16
grudnia 2007.
10
Fred Magdoff, The Explosion of Debt and Speculation, s. 9.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 5 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
Komentatorzy głównego nurtu [mainstream] przeważnie traktują to jako ogólnokrajową nerwicę,
związaną nierozłącznie z amerykańskim przywiązaniem do wysokiego poziomu konsumpcji, pożyczania i
znikających oszczędności osobistych, co było możliwe dzięki napływowi kapitału z zagranicy,
zachęcanego hegemonią dolara. Jednakże radykalni ekonomiści jako pierwsi wskazywali na strukturalną
transformację w samym procesie akumulacji kapitału, związaną z trwającym całe dekady zjawiskiem –
zwanym obecnie powszechnie finansjeryzacją – w którym tradycyjna rola finansów, jako usłużnego
asystenta produkcji, została postawiona na głowie, gdyż obecnie to finanse dominują nad produkcją.
Problem finansjeryzacji procesu akumulacji kapitału został zaakcentowany ćwierć wieku temu w
Monthly Review przez Harry’ego Magdoffa i Paula Sweezy’ego w artykule „Produkcja i finanse”
(„Production and Finance”). Zaczynając od teorii (zwanej „tezą o stagnacji”), która przedstawiała
eksplozję finansów jako odpowiedź na stagnację leżącej u podstaw tego procesu gospodarki, twierdzili
oni, iż pomogło to „równoważyć nadwyżkę możliwości produkcyjnych współczesnego przemysłu”
zarówno poprzez bezpośredni wpływ na zatrudnienie, jak i przez stymulowanie popytu, tworzonego przez
aprecjację aktywów (określaną dalej „efektem bogactwa”)
. Pojawiło się jednak naturalne pytanie: jak
długo taki proces może trwać? Autorzy dali następującą odpowiedź:
„Ze strukturalnego punktu widzenia, np. biorąc omawianą powyżej daleko idącą niezależność
sektora finansowego, inflacja finansów tego rodzaju może trwać w nieskończoność. Czy jednak
konstrukcja ta nie zawali się w zderzeniu z uporczywą stagnacją w sektorze produkcyjnym? Czy te dwa
sektory są prawdziwie niezależne od siebie? A może to, o czym mówimy, jest jedynie inflacyjną bańką,
która pęknie jak wiele spekulacyjnych manii uczyniło w historii kapitalizmu?
Nie ma żadnej pewnej odpowiedzi na powyższe pytania. Jesteśmy jednak przywiązani do poglądu,
iż w obecnej fazie historii kapitalizmu – wyjąwszy w żadnym wypadku nie nieprawdopodobny szok, jak
choćby załamanie międzynarodowego systemu pieniężnego i bankowego – współistnienie stagnacji w
sektorze produkcyjnym i inflacji w sektorze finansowym może trwać przez długi czas”
Magdoff i Sweezy twierdzili, iż u podstaw tendencji do finansjeryzacji leżała stagnacja realnej
gospodarki, która była normalnym stanem dla współczesnego kapitalizmu. Z tego punktu widzenia, to nie
stagnacja wymagała wyjaśnienia tak bardzo, jak okresy gwałtownego wzrostu – choćby tego z lat 60. XX
w.
Ekonomiści głównego nurtu [mainstream] przykładali niewielką wagę do tendencji stagnacyjnej w
dojrzałych gospodarkach. W przyjętej ideologii ekonomicznej gwałtowny wzrost jest postrzegany jako
integralna część kapitalizmu jako systemu. W konfrontacji z czymś, co wygląda jak początek poważnego
spowolnienia gospodarczego, zachęca się nas do uznania sytuacji za zwykłe zjawisko cykliczne – bolesne,
lecz samonaprawiające się. Raczej wcześniej niż później pojawi się pełne ozdrowienie i wzrost powróci
do swojego normalnego, szybkiego tempa.
Istnieje jednak radykalnie inny punkt widzenia – którego Magdoff i Sweezy byli jednymi z
czołowych przedstawicieli – utrzymujący, iż normalną ścieżką dojrzałych gospodarek kapitalistycznych –
takich jak amerykańska, krajów Europy Zachodniej czy japońska – jest raczej ścieżka stagnacji niż
wzrostu. Z tej perspektywy dzisiejsze okresowe kryzysy są nie tyle okresowymi zaburzeniami w procesie
przyspieszonego zaawansowania, ile wskazują na poważne i rosnące, długookresowe ograniczenia w
akumulacji kapitału.
Logika kapitalistycznego wzrostu
Aby kontynuować wzrost, gospodarka kapitalistyczna musi nieustannie znajdować nowe źródła
popytu na rosnącą nadwyżkę, którą wytwarza. Jednak przychodzi taki moment w historycznej ewolucji
gospodarki, kiedy znaczna część „nadwyżki poszukującej inwestycji”, wytworzonej przez olbrzymią i
ciągle rosnącą produktywność systemu, nie jest już w stanie znaleźć wystarczającej ilości nowych,
dochodowych ujść. Przyczyny takiej sytuacji są złożone i mają wiele wspólnego z: 1) dojrzałością
11
Idea „efektu bogactwa” odnosi się do tendencji konsumpcji rosnącej niezależnie od dochodów, w związku ze wzrostem cen
aktywów będącym rezultatem finansjeryzacji.
12
Harry Magdoff i Paul M. Sweezy, „Production and Finance”, [w:] Monthly Review, nr 1 (35), maj 1983, ss. 11-12.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 6 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
gospodarek, w których podstawowa struktura przemysłowa nie potrzebuje już więcej budowania od
podstaw, lecz reprodukowania (a więc może być normalnie finansowana z odpisów amortyzacyjnych); 2)
długookresowym brakiem jakichkolwiek nowych technologii, które powodowałyby epokowe stymulacje i
transformacje gospodarki, takich jak w wypadku wprowadzenia samochodu (nawet powszechne użycie
komputerów i Internetu nie wywołały takiego efektu stymulującego gospodarkę jak wcześniejsze
technologie transformacyjne); 3) rosnącymi nierównościami dochodowymi i materialnymi, które
ograniczają popyt konsumpcyjny „na dole” gospodarki i wykazują tendencję do redukowania inwestycji,
jako że powodują powstanie niewykorzystanych mocy produkcyjnych, i jako że bogactwo w znacznie
większym stopniu spekuluje posiadanymi środkami zamiast inwestować w realnej gospodarce – sektorze
produkcji dóbr i usług; i 4) procesem monopolizacji (oligopolizacji), prowadzącym do osłabienia
konkurencji cenowej – zwykle uważanej za główną siłę odpowiadającą za elastyczność i dynamikę
systemu
Historycznie rzecz ujmując, stagnacja najbardziej dramatycznie zaznaczyła swą obecność podczas
Wielkiego Kryzysu w latach 30. XX w. Została przerwana przez impuls gospodarczy, jaki dała II wojna
światowa oraz przez nadzwyczajnie sprzyjające warunki tuż po wojnie, w czasie tzw. złotej ery. Lecz
wraz z zanikaniem korzystnych warunków stagnacja powróciła w latach 70. Wykorzystanie mocy
produkcyjnych rozpoczęło swój długotrwały spadek, który trwa po dziś dzień, osiągając średnio zaledwie
79,8% w okresie 1972-2007 (w porównaniu do przeciętnie 85% w latach 1960-1969). Częściowo w
rezultacie tego właśnie, załamały się inwestycje netto
Klasyczna rola inwestycji netto (po rozliczeniu zastąpienia zamortyzowanego wyposażenia) w
teorii rozwoju kapitalizmu jest jasna. Na poziomie firmy jedynie inwestycje netto absorbują nadwyżkę
poszukującą inwestycji odpowiadającą niepodzielonym (i nieopodatkowanym) zyskom przedsiębiorstw,
jako że resztę po inwestycjach brutto stanowią inwestycje odtworzeniowe pokryte przez zużycie kapitału.
Jak w 1983 r. zauważył ekonomista Harold Vatter, w artykule zatytułowanym „Zanik inwestycji netto”
(„The Atrophy of Net Investment”):
„Na poziomie typowego indywidualnego przedsiębiorstwa, zamieranie inwestycji netto oznacza
rychły koniec historycznej i głęboko zakorzenionej raison d’etre firm spoza branży finansowej:
akumulacji kapitału. W konsekwencji nierozdzielone zyski księgowe, jeśli nie zostały opodatkowane, nie
będą osiągały tradycyjnych równowag [efektywny popyt w postaci inwestycji netto], przynajmniej w
wypadku gospodarki zamkniętej”
Inwestycje netto w sektorze prywatnym były niegdyś główną dźwignią gospodarki
kapitalistycznej, absorbującą rosnącą nadwyżkę. To właśnie relatywnie wysokie niemieszkaniowe
inwestycje trwałe netto (wraz z ukierunkowanymi na potrzeby militarne wydatkami rządowymi) pomogły
stworzyć i utrzymać „złotą erę” lat 60. Wahania tych inwestycji (wyrażonych jako odsetek PKB) we
wczesnych latach 70. (z niewielkimi wyjątkami na przełomie lat 70. i 80. oraz pod koniec 90.)
zasygnalizowały niezdolność gospodarki do zaabsorbowania całości nadwyżki poszukującej inwestycji,
którą ta gospodarka wytwarza, a zatem zaznaczyły początek pogłębiającej się stagnacji w realnej
gospodarce produkcyjnej.
Sytuacja ulegała pogorszeniu wraz z upływem czasu. Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat
poziom niemieszkaniowych trwałych inwestycji netto jako odsetka PKB był w 9 na 10 lat najniższy od
półwiecza (do 2006 r.). W latach 1986-2006 tylko w jednym roku – 2000, tuż przed załamaniem na
giełdzie papierów wartościowych – udział niemieszkaniowych trwałych inwestycji netto w PKB osiągnął
13
Podstawowy argument został przedstawiony przez Barana, Sweezy’ego i Magdoffa w licznych publikacjach – od lat 50. aż
po lata 90.
14
Biuletyn Statystyczny Rezerwy Federalnej, G.17, „Industrial Production and Capacity Utilization”, 15 lutego 2008
(http://www.federalreserve.gov/releases/g17/Current/default.htm); John Bellamy Foster, „The Limits of U.S. Capitalism:
Surplus Capacity and Capacity Surplus”, [w:] J.B. Foster i H. Szlajfer (red.), The Faltering Economy, Monthly Review Press,
Nowy Jork 1984, s. 207.
15
Harold G. Vatter, „The Atrophy of Net Investment”, [w:] Vatter i John F. Walker, The Inevitability of Government Spending,
Columbia University Press, Nowy Jork 1990, s. 7. Vatter zauważa, iż inwestycje netto, jako odsetek produktu narodowego
netto (PNN), spadły o połowę pomiędzy ostatnim ćwierćwieczem XIX w., a połową w. XX – Vatter i Walker, Inevitability of
Government Spending, s. 8.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 7 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
średni poziom z lat 1960-1979 (4,2%). Ta porażka w inwestowaniu wyraźnie nie jest spowodowana
brakiem nadwyżki poszukującej inwestycji. Jednym z czynników warunkujących taki stan jest fakt, iż
obecnie korporacje „siedzą na gotówce” – ponad 600 mld dolarów w oszczędnościach korporacyjnych,
które narosły w tym samym czasie, kiedy poziom inwestycji spadał z powodu braku zyskownych
odpływów tejże gotówki.
Tym, co w głównej mierze powstrzymało sytuację w ostatnich kilku dekadach od pogorszenia w
związku ze spadkiem inwestycji netto i cięciami w cywilnych wydatkach budżetowych, był gwałtownie
wzrastający sektor finansowy. Dostarczył on znaczącego źródła ujścia dla nadwyżki wytworzonej przez
gospodarkę, w postaci tzw. FIRE (ang. finance, insurance, real estate – finanse, ubezpieczenia,
nieruchomości), dając zatrudnienie wielu nowym ludziom w tym nieprodukcyjnym sektorze gospodarki i
jednocześnie stymulując popyt poprzez wpływ aprecjacji aktywów („efekt bogactwa”).
Poza finansami, głównym stymulatorem gospodarki w ostatnich latach były wydatki
zbrojeniowe
. Lecz nawet impuls, jakim są horrendalne wydatki na zbrojenia nie jest wystarczający, aby
wyciągnąć amerykański kapitalizm ze stagnacji. Gospodarka stała się zatem coraz bardziej zależna od
finansjeryzacji jako kluczowego źródła wzrostu. Wskazując w 1994 r., w swej mowie do studentów
ekonomii Uniwersytetu Harvarda, na te dramatycznie zmieniające się warunki ekonomiczne, Sweezy
stwierdził: „W minionych czasach finanse były traktowane jako skromny pomocnik produkcji. Miały
tendencję do podejmowania samodzielnego życia i generowania nadwyżek spekulacyjnych w późnych
stadiach ekspansji cyklu koniunkturalnego. Zasadą było, iż epizody te były krótkotrwałe i pozostawały
bez znaczącego wpływu na strukturę i funkcjonowanie gospodarki. Tymczasem w ostatnich latach
obserwujemy wzrost relatywnie niezależnego sektora finansowego, nie w okresie przegrzania, lecz
przeciwnie – w okresie stagnacji «na wysokim poziomie» («na wysokim poziomie», gdyż gospodarce
udzielana jest pomoc przez zorientowany na zbrojenia sektor publiczny), w którym prywatne
przedsiębiorstwa przynoszą zyski, lecz brakuje im bodźców do rozwoju, co oznacza stagnację
rzeczywistych inwestycji prywatnych. Ponieważ jednak korporacje i ich udziałowcy mają się dobrze i –
jak zwykle – są żądni powiększenia swojego kapitału, pompują pieniądze w rynki finansowe, które
odpowiadają poszerzając swoje moce, aby móc uporać się z tymi rosnącymi sumami i oferując atrakcyjne,
nowe typy instrumentów finansowych. Proces ten rozpoczął się w latach 70., a na dobre wystartował w
80. Do końca dekady stara struktura gospodarki, na którą składał się system produkcji wspierany przez
skromny dodatek w postaci finansów ustąpiła miejsca nowej strukturze, w której niezwykle rozbudowany
sektor finansowy osiągnął wysoki stopień niezależności i zasiadł na szczycie podległego mu systemu
produkcji. Z tym, w istocie, mamy do czynienia w chwili obecnej”
Z tej perspektywy kapitalizm, w swej fazie kapitału monopolowo-finansowego, stał się w coraz
większym stopniu zależny od nadmuchania systemu kredytowo-dłużnego w celu uniknięcia jeszcze
gorszych aspektów stagnacji. Co więcej, nic w procesie finansjeryzacji jako takim nie oferuje wyjścia z
tego zaklętego kręgu. Dzisiaj, gdy w samym centrum systemu kapitalistycznego, w przeciągu 7 lat pękają
dwie bańki, widzimy wyraźnie kryzys finansjeryzacji, za którym czai się głęboka stagnacja, bez żadnego
widocznego w chwili obecnej wyjścia z tej pułapki poza następnymi pęknięciami kolejnych baniek.
Czy finansjeryzacja to prawdziwy problem, czy jedynie symptom?
Poprzedni argument prowadzi do konkluzji, iż stagnacja generuje finansjeryzację, która z kolei
jest głównym środkiem, za pomocą którego system trwa „kuśtykając” w obecnej postaci. Trzeba jednakże
odnotować, iż najnowsze prace niektórych radykalnych ekonomistów w Stanach Zjednoczonych
16
Chalmers Johnson, „Pułapka gospodarcza czyli wojskowy keynesizm w Stanach Zjednoczonych”, Le Monde Diplomatique –
edycja polska, marzec 2008. Na przytoczoną przez Johnsona kwotę 1 bln dolarów, którą Stany Zjednoczone wydają na
zbrojenia, składają się wydatki na wojny w Iraku i Afganistanie, uzupełniające budżet Departamentu Obrony na rok 2008
(dające w sumie 766 mld dolarów) oraz ukryte wydatki zbrojeniowe w budżetach Departamentu Energii, Departamentu
Bezpieczeństwa Krajowego, Spraw Weteranów, itd.
17
Paul M. Sweezy, „Economic Reminiscences”, [w:] Monthly Review, nr 1 (47), maj 1995, ss. 8-9.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 8 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
zawierają diametralnie odmienne konkluzje: to finansjeryzacja generuje stagnację. Z tego punktu
widzenia realnym problemem jest raczej finansjeryzacja niż stagnacja.
Przykładem może być artykuł opublikowany w listopadzie 2007 r. przez Thomasa Palleya z
Political Economy Research Institute (PERI), zatytułowany: „Finansjeryzacja: czym jest i dlaczego ma
znaczenie” („Financialization: What It Is and Why It Matters”). Palley zauważa, iż „era finansjeryzacji
jest związana z raczej niewielkim wzrostem gospodarczym... We wszystkich krajach, poza Wielką
Brytanią, przeciętny roczny wzrost spadł podczas ery finansjeryzacji, która zapanowała po 1979 r. Co
więcej, wzrost także zdaje się wykazywać spowalniający trend, tak że w latach 80. był wyższy, niż w 90.,
a ten z kolei wyższy niż po roku 2000”. Następnie zauważa on, iż „cykl koniunkturalny, generowany
przez finansjeryzację, może być niestabilny i skutkować przedłużającą się stagnacją”. Nie mniej jednak,
największy nacisk Palley kładzie na to, iż owa „przedłużającą się stagnacja” to raczej następstwo
finansjeryzacji, niż na odwrót. Twierdzi on zatem, iż takie czynniki jak „stagnacja płacowa i zwiększone
nierówności dochodowe” są „w głównej mierze spowodowane zmianami wykutymi przez interesy sektora
finansowego”. „Nowy cykl koniunkturalny” zdominowany przez „kult finansów długu” ma prowadzić do
większej niestabilności wypływającej z baniek finansowych. W związku z powyższym „finansjeryzacja
może uczynić gospodarkę skłonną do deflacji debetowej i przedłużającej się recesji”. Palley nazywa ten
argument „tezą o finansjeryzacji”
Nie ma wątpliwości, że przedłużająca się głęboka stagnacja może równie dobrze pojawić się pod
koniec bańki finansowej, np. wraz z zanikaniem okresu gwałtownej finansjeryzacji. W końcu to właśnie
wydarzyło się w Japonii, następując po pęknięciu tamtejszej bańki nieruchomości i giełdy w 1990
Zaprezentowana tutaj analiza sugerowałaby jednak, iż tego typu niedomaganie gospodarki najbardziej
pożytecznie będzie postrzegać bardziej jako kryzys finansjeryzacji niż związany z negatywnym jej
wpływem na gospodarkę, jak sugeruje Palley. Problemem jest, iż proces finansjeryzacji gaśnie, a wraz z
nim generowany przezeń wzrost.
Powyższe stwierdzenia mogą zostać rozjaśnione przez rzut oka na kolejny artykuł z października
2007 r., także z PERI, autorstwa ekonomisty Özgüra Orhangaziego, pt. „Finansjeryzacja i akumulacja
kapitału w sektorze przedsiębiorstw niefinansowych” („Financialization and Capital Accumulation in the
Non-Financial Corporate Sector”). Orhangazi twierdzi, iż „podwyższone inwestycje finansowe oraz
większe możliwości uzyskania zysku finansowego wypychają rzeczywiste inwestycje poprzez zmiany w
bodźcach dla kadry zarządzającej firmami i kierowanie funduszy z dala od rzeczywistych inwestycji”.
Odnotowując, iż „stopa akumulacji kapitału [odnosząca się do niemieszkaniowych trwałych inwestycji
dokonywanych przez korporacje spoza sektora finansowego] była relatywnie niska w erze
finansjeryzacji”, Orhangazi uważa, że jest to rezultatem „wzmożonych inwestycji w aktywa finansowe”,
które „mogą mieć wypychający wpływ na rzeczywiste inwestycje”: stagnacja jest w takim wypadku
zmieniona z przyczyny (jak to ma miejsce w tezie o stagnacji) w skutek (teza o finansjeryzacji)
Jednakże, naszym zdaniem, idea „wypychania” inwestycji przez spekulację finansową nie ma zbyt
dużego sensu, gdy umieścić ją w obecnym kontekście gospodarki charakteryzującej się nadwyżką mocy
produkcyjnych i znikającymi szansami na inwestycje netto. Istnieje przecież tyle zyskownych ujść dla
kapitału w rzeczywistej gospodarce dóbr i usług. Bardzo wąskie ograniczenie występuje w odniesieniu do
liczby zyskownych możliwości związanych z tworzeniem nowych lub rozbudową istniejących
producentów samochodów lub sprzętu gospodarstwa domowego, salonów fryzjerskich, sieci fast food,
itd.
W warunkach akumulacji, której brak zyskownych ujść, nagromadzenie coraz większej ilości
długu (oraz inflacja cen aktywów, którą to powoduje) jest – jak widzieliśmy – potężną dźwignią w
stymulowaniu wzrostu. Odwrotnie, jakiekolwiek spowolnienie w nadmuchiwaniu długu zagraża temu
18
Thomas I. Palley, „Financialization: What It Is and Why It Matters”, [w:] Working Paper Series, nr 153, Political Economy
Research Institute, październik 2007, ss. 1, 3, 8, 11, 21 (http://www.peri.umass.edu/Publication.236+M505d3f0bd8c.0.html).
19
Patrz: Kindelberger i Aliber, Manias, Panics, and Crashes, ss. 126-135.
20
Özgür Orhangazi, „Financialization and Capital Accumulation in the Non-Financial Corporate Sector”, [w:] Working Paper
Series, nr 149, Political Economy Research Institute, październik 2007, ss. 3-7, 45
(http://www.peri.umass.edu/Publication.236+M547c453b405.0.html).
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 9 –
John Bellamy Foster – Kryzys a finansjeryzacja kapitału (2008 rok)
wzrostowi. Nie sugerujemy tu, że należy uważać kredyt i zadłużenie za panaceum. Wprost przeciwnie,
dla dzisiejszej słabej i niedomagającej gospodarki żaden kredyt nie jest wystarczającym bodźcem. To
natura dzisiejszego kapitału monopolowo-finansowego sprawia, że „ma on tendencję do uzależniania się
od długu: coraz więcej potrzeba tylko po to, aby utrzymać silnik w ruchu”
Nadal jednak, pomimo wagi, jaką dla współczesnej gospodarki uzyskała finansjeryzacja, nie
powinniśmy tracić z pola widzenia faktu, iż prawdziwy problem leży gdzie indziej: w całym systemie
wyzysku klasowego, który jest zakorzeniony w produkcji. W tym sensie finansjeryzacja jest jedynie
sposobem kompensacji dla leżącej u podstaw choroby, dotykającej akumulację kapitału samą w sobie. Jak
napisał Marks w Kapitale: „Powierzchowność ekonomii politycznej ukazuje się w fakcie, iż postrzega
ona ekspansję i kurczenie się kredytu jako przyczyny okresowych zmian cyklu przemysłowego, podczas
gdy są one tych zmian zaledwie symptomami”. Pomimo szerokiej ekspansji kredytu-długu w dzisiejszym
kapitalizmie, prawdziwe pozostaje stwierdzenie, iż właściwą barierą dla kapitału jest on sam: co
manifestuje się w tendencji do nadmiernej akumulacji kapitału.
Przedstawiona w dobrej wierze przez Palleya, Orhangaziego i innych krytyka finansjeryzacji jest
nacelowana na re-regulację systemu finansowego oraz eliminację niektórych z najgorszych aspektów
neoliberalizmu, który wzrósł w erze kapitału monopolowo-finansowego. Jasną intencją jest stworzenie
nowej architektury finansowej, która ustabilizuje gospodarkę i ochroni pracę najemną. Lecz jeśli
poprzedni argument jest prawdziwy, takie dążenie do re-regulacji finansów mają wszelkie szanse na
niepowodzenie w swych kluczowych założeniach, gdyż jakakolwiek poważna próba zapanowania nad
systemem finansowym oznacza ryzyko destabilizacji całego reżimu akumulacji, który nieustannie
potrzebuje finansjeryzacji, by szybować do zawsze wyższych poziomów.
Jedynymi działaniami, jakie można było podjąć w ramach systemu, aby ustabilizować gospodarkę
– jak stwierdził Sweezy na Harvardzie w 1994 r. – byłoby zwiększenie cywilnych wydatków państwa w
taki sposób, aby naprawdę skorzystała cała populacja, oraz przeprowadzenie prawdziwie radykalnej
redystrybucji dochodów i bogactwa w stylu, „który Joseph Kennedy, założyciel dynastii Kennedych”
wskazał, odnosząc się do „samego środka Wielkiej Depresji, kiedy sprawy wyglądały najposępniej” –
stwierdzając „iż z radością oddałby połowę swojej fortuny, gdyby tylko mógł mieć pewność, że druga
połowa będzie bezpieczna.” Oczywiście żadna z tych radykalnych propozycji nie jest w chwili obecnej
brana pod uwagę, a natura kapitalizmu jest taka, iż nawet gdyby kryzys kiedyś doprowadził do adaptacji
tych rozwiązań, podjęte zostałyby wszelkie kroki aby unieważnić takie środki w chwili, w której kryzys
by minął
Gorzką prawdą jest, iż reżim kapitału monopolowo-finansowego został zaprojektowany, aby
przynosić korzyści wąskiej grupie oligopolistów, którzy zdominowali zarówno produkcję, jak i finanse.
Relatywnie niewielka grupa osób i korporacji kontroluje ogromne zasoby kapitału i nie znajduje innej
możliwości ciągłego zarabiania pieniędzy na żądaną skalę, jak przez głębokie uzależnienie się od
finansów i spekulacji. To głęboko zakorzeniona sprzeczność nieodłączna rozwojowi kapitalizmu jako
takiego. Jeżeli celem jest wyjście naprzeciw potrzebom całej ludzkości, świat prędzej czy później będzie
musiał przyjąć alternatywny system. Innego wyjścia nie ma.
21
Harry Magdoff i Paul M. Sweezy, The Irreversible Crisis, Monthly Review Press, Nowy Jork 1988, s. 49.
22
Paul M. Sweezy, Economic Reminiscences, ss. 9-10.
© Samokształceniowe Koło Filozofii Marksistowskiej
– 10 –