The Wolf She Married
Lizzie Lynn Lee
Odkąd Jack wrócił do domu z weekendowej wyprawy myśliwskie w
Maine, dziwnie się zachowywał, zauważyła Shelly. Był niespokojny,
nerwowy, i trzymał się od niej z daleka.
Ciągle pytała go co było nie w
porządku ale Jack nie dawał jej jednoznacznej odpowiedzi. Myślała, że
przechodził jakiś męski kryzys. Cholera nie wiedziała jak to nazwad. Jack
był zbyt młody, by mied kryzys wieku średniego, i za starym by byd w
nastoletnim kaprysie. Oboje dopiero co skooczyli trzydziestkę i byli
małżeostwem od dwóch lat. Wiedziała, że Jack ma jakieś problemy w
pracy i polowanie miało byd odpoczynkiem od problemów. Relaks w spa
jest dla kobiet. Ale jego nastrój pogorszył się odkąd wrócił. Oddalił się od
niej. A to jest po prostu bardzo dziwne.
Dziś rano, wąchał swoje śniadanie. Obwąchał je! Węszył też po
całym domu. I drapał się nadmiernie. Wiedziała, że większośd ludzi ma
zwyczaj się drapad, to zostało zakodowane w ludzkim DNA. Ale
zarysowania po zadrapaniach na ciele Jacka bardzo mnie niepokoiły.
Zastanawiała się , czy może była to jakaś reakcja alergiczna czy coś, ale
wyglądał dobrze. Nie miał żadnej pokrzywki ani nic. I jego
obwąchiwanie. Zachowywał się jak zwierzę, dziki pies. Połowa Shelly
oczekiwała, że obsika meble i zacznie zaznaczy
swoje terytorium. A kiedy Jack nieświadomie rozpiął swoje
spodnie po kolacji, Shelly krzyknęła - Co ty do cholery robisz?
Jack wzdrygnął się, i warknął na nią. Warknął! Na miłośd boską!
Shelly prawie dostała ataku serca. Potem bez słowa, wyszedł z domu i
nie wrócid do świtu. Nie wiedziała gdzie poszedł. Zadzwoniła do baru, w
którym Jack przeważnie spędzał czas po pracy, a barman powiedział jej,
że Jack’a tam nie było. Odrzuciła teorię, że Jack poszedł spotkad się z
inną kobietą. Miała pewnośd co do tego. Z jego zwyczajem i
nadmiernego drapania się? Nie uważam tak. Nie ma mowy. Coś
dziwnego dzieje się z Jackiem i chciałaby wiedzied w czym tkwi problem.
Wymknął się jeszcze raz następnej nocy z domu i Shelly poczuła się
zmuszona pójśd za nim. Nie pojechał swoim samochodem, szedł na
piechotę. Było czterdzieści stopni na zewnątrz i nie miał na sobie kurtki.
Shelly zadrżała ponieważ poszła za swoim mężem w tajemnicy. Była
pełnia księżyca, a okolica wyglądała niesamowicie w świetle księżyca.
Pomyślała, że Jack uda się do innego baru w dzielnicy,
ale ku jej
zdziwieniu, kierował w stronę lasu.
Co będzie robid w lesie? Jej serce zamarło. Nie wydawało się
legalne. W lesie nie było nic o tej porze. Jack był zaangażowany w coś
nielegalnego? Słyszała pogłoski, że handlarze narkotyków użyli parku by
realizowad swoje transakcje. Mógł mied do czynienia z nimi? Shelly nie
chciała w to uwierzyd.
Poszła za nim głębiej w las. Nie zwracał uwagi na fakt, że był
śledzony. Kiedy Jack dotarł do serca lasu, zaczął zdejmowad swoje
ubrania. Co do cholery? Shelly nic nie rozumiała. Jej mąż całkowicie
zdziecinniał. Stał wyprostowany nago na leśnej polanie. Zaczął warczed,
zachowując się zupełnie zwariowanie. Z tego jak się zachowywał bała
się, że się zaraził wścieklizną, ale następna rzecz którą zobaczyła
całkowicie ją szokowała.
Jack zawył do księżyca i przemienił się.
Jego kości trzeszczały, a ciało przesuwało się. Futro urosło na
całym jego ciele.
Jej mąż zamienił się w bestię.
Jack Anderson, miłośd jej życia, był wilkołakiem.
Shelly upadła na
kolana, zawstydzona
tym co zobaczyła - Oh, Jack
- lamentowała. Więc to był powód jego dziwnego zachowania. Nie
uwierzyła by, że wilkołaki były prawdziwe, gdyby nie była świadkami
jego transformacji na własne oczy.
Wilkołak rzucił głową w jej kierunku, kiedy nieświadomie zawołała
jego imię. Postawił uszy. Z jego pyska wydobywało się warczenie. Żółte
oczy świeciły, ustawiając hipnotyczne spojrzenie na nią. Podszedł
ciężkim krokiem do miejsca gdzie się znajdowała. Panika zaczęła rosnąd
w niej. Chciała uciec ale nogi przyrosły jej do ziemi. Zamknęła oczy i
zaczęła się modlid, żeby nie zadał jej bólu. Wilkołak zbliżył się i zatrzymał
kiedy ich twarze dzieliła tylko odległośd włosa.
Obwąchał ją – Shelly
Otworzyła swoje oczy – Jack
-
Co ty tu robisz?
- Mogę słyszed cię w swojej głowie.- Shelly patrzyła się prosto w
oczy wilkołaka, szukając jakiegokolwiek dowodu, że ta bestia była jej
mężem? - Co ci się stało, kochanie?
Warknął. - Zostałem ugryziony, i teraz jestem jednym z nich.
Wstydzę się, że zobaczyłaś mnie w taki sposób.
Strach przed nim zniknął w jednej chwili? - Ja wciąż kocham cię,
chodby nie wiem co. - Przyciągnęła go i pieściła jego twarz. Przytuliła go
i ukryła twarz w jego futrze na klatce piersiowej. Jack czuł się jak
ogromny pluszowy miś. Jego futro było długie i jedwabiste. Czuła ciepło.
Zaczęła myśled, że ta cała wilkołacza-rzecz nie jest przecież
takim
strasznym pomysłem. Przecież wilkołaki zmieniały się tylko w czasię
pełni księżyca, prawda? Nie przeszkadzało jej, że człowiek ma trochę
futra o tej porze miesiąca.
- Nie sądzę ,żeby to był dobry pomysł, Shelly.
- Co?
- Ja…
Shelly od skoczyła gdy Jack wydał głośny ryk do księżyca. Wtedy
usłyszała jak materiał się podarł. Rozdarł jej marynarkę swoimi ostrymi
pazurami. Następnie zajął się dżinsami. Zanim się zorientowała, Jack
przewrócił ją na brzuch. Shelly krzyknęła. Wypluła trochę ziemi z ust,
podczas gdy on węszył za jej uchem. Jego pysk pieścił jej wystawioną
szyje, a język lizał ciało. Shelly zadrżała od jego dotyku. Nigdy wcześniej
nie była tak podniecona wyłącznie tylko lizaniem. Trochę wilgoci
wypłynęło z niej przez co jej majtki zrobiły się mokre. Jack wydał niski
pomruk, jakby wyczuwał
jej pobudzenie.
- Zły pomysł… To cholernie zły pomysł…
Odwróciła głowę i zobaczyła człowieka-bestię dyskutującego ze
sobą. – Nie mam nic przeciwko – nalegała – Pieprz mnie, Jack
Zachęta była wszystkim czego potrzebował. Rozerwał jej majtki i
ustawił się nad jej cipką. Czubek jego penisa otarł się o jej wejście.
Wsunął się w nią. Shelly krzyknęła. Nie przypominała sobie, żeby Jack
był taki duży. Drapała ziemię i gniotła suche liście rękami, podczas gdy
on wciskał swoją dzidę bestialsko w nią. Krzyknęła z bólu, ale czuła się
tak cholernie dobrze. Jack zawył jeszcze raz gdy tylko schował się do jej
pochwy po swoją rękojeści. Podbój. Triumf. Mogła ledwo co złapad
oddech gdy Jack przyciskał ją do ziemi, opadał na nią wciskając się przy
każdym kolejnym gwałtownym pchnięciu. Rzucał się i warczał,
spuszczając ze smyczy bestię w nim w cyklu zwierzęcych pieprzeo. Jej
cipka zaciskała się kurczowo wokół jego penisa, ból i przyjemnośd
mieszały się w jedno.
-Boże tak – zaszlochała, jej ciało trzęsło się z powodu maniakalnej
potrzeby. Nigdy nie została wypieprzoną w tak szorstki i pierwotny
sposób. Doświadczenie to uczyniło ją niewolnikiem dla nowego
znaczenia ekstazy. Zwinęła się, wystawiając tyłek do góry na spotkanie z
jego pchnięciami. Jej poddanie uczyniło Jack jeszcze bardziej dzikim.
Pieprzył ją mocniej, wbijał się w jej cipkę do punktu w którym mogła
poczud w niej ogieo. Przyjemnośd narastała, w jej napiętym cielę.
Oddech uwiązł jej w gardle. Powietrze wokół niej przerzedziło się. Świat
pociemniał ponieważ ogarnął ją mocny punkt kulminacyjny.
Wykrzyknęła, poddając się koocowemu zachwytowi. Słabo słyszała
wycie Jacka, przed zatopieniem jego kłów w jej ramieniu, gryząc ją
podczas momentu kulminacyjnego.
Las milczał. Jedyne co słyszała to ich ciężki oddech nad szelestem
wiatru.
- Kurwa
Usłyszała jęk Jacka. Rozluźnił swój uchwyt i wysunął się z niej,
opierając się obok jej nagiego ciała. Odwróciła się i zobaczyła, że jej mąż
zmienił się z powrotem – Oh kochanie – Owinęła ramiona wokół jego
szyj i pocałowała go.
Jack wyglądał na przygnębionego. – Cholera Shelly, ugryzłem cię.
- To nie boli. Nie martw się.
- Nie mogłem się powstrzymad. Czy wiesz co to znaczy?
- Zostanę wilkołakiem tak jak ty?
- Skazałem cię na życie dziwadła.
-Kochanie- Shelly oparła głowę o jego szeroką pierś – Nie obchodzi
mnie to tak długo dopóki jesteśmy razem.
- Jesteś szaloną kobietą, Shelly. Jesteś szalona.
Zaczęła się śmiad. – Spójrz na jasną stronę tego. Żyjemy razem
więc i tak prędzej czy później byś mnie ugryzł. To wszystko było
nieuniknione. Skoro jestem teraz tak samo wilkołakiem jak ty, mogę cię
teraz powstrzymad od gryzienia innych ludzi.
- Nie mogę sprzeczad się z takim rozumowaniem.
- Chociaż mam nadzieję, że nie będę drapad się tak jak ty.
Jack zaczął się chrapliwie śmiad – Witaj w klubie kochanie.
The End
Tłumaczenie - borena