Thorup Torill Cienie z przeszłości 13 Rodowa waśń

background image

saga

Cienie

z przeszłości

Thorup Torill

background image

W SERII UKAŻĄ SIĘ:

tom 1. Inga
tom 2. Korzenie
tom 3. Podcięte skrzydła
tom 4. Pakt milczenia
tom 5. Groźny przeciwnik

tom 6. Pościg

tom 7. Mroczne tajemnice

tom 8. Kłamstwa

tom 9. Wrogość
tom 10. Nad przepaścią
tom 11. Odrzucenie

tom 12. Zaginiony
tom 13. Waśń rodowa

background image

tom 13.

WAŚŃ RODOWA

background image

1

Gaupås1909 rok

Wrześniowa noc miała barwę granatową. Na tle nie-

ba sylwetki drzew rysowały się jak czarne fragmenty
wycinanki. Panowała taka cisza, że Inga słyszała włas-
ny oddech. Z napięciem czekała, co jej ta noc przynie-
sie. Czy okaże się gorsza niż popołudnie poprzedniego
dnia? Nie, to niemożliwe, ostatnie godziny obfitowały
bowiem w zdarzenia brzemienne w skutkach.

Inga stłumiła jęk i pokręciła głową, by odgonić na-

trętne myśli. Wydawało się jej że wieczność cała minęła
od chwili, kiedy lensman ze swoimi ludźmi zjawił się
w Gaupås i oskarżył ją o zabicie Erlinga. Na szczęście
Kristian, jej ojciec, był przy niej i nie pozwolił panu
Thuesenowi na przesłuchanie córki. Bała się pomyśleć,
jak skończyłaby się wizyta lensmana, gdyby ojciec nie
udzielił jej wsparcia...

Zakręciło się jej w głowie i zacisnęła dłonie na szta-

5

background image

chetach starego płotu. Lensman zdołałby wydusić z niej
prawdę. Ze łzami w oczach powiedziałaby mu, że zabi-
ła żniwiarza. Co gorsza zaś, uświadomiła sobie, drżąc
z przerażenia, mogłoby najść ją pragnienie, by zrzucić
z siebie ciężar winy i przyznać się, że to ona pchnęła Gu-
drun w objęcia śmierci...

Inga straciła głowę, kiedy lensman oświadczył, że

spotka się z nią tego wieczora po znalezieniu ciała
Erlinga. Powodowana panicznym lękiem pożegnała się
z Emilią, wyznała ojcu całą prawdę i uciekła. Arne, któ-
remu lensman przydzielił funkcję strażnika, usiłował ją
gonić, ale silny i władczy głos jej ojca osadził go w miej-
scu.

Wciąż czuła w sobie głuchy, nieutulony żal i nie mia-

ła już sił, by się z nim mierzyć, by dalej żyć w kłamstwie.
Była jak osaczone zwierzę. Strach podsuwał jej jedyne
wyjście z sytuacji, najlepsze, choć tchórzliwe rozwiąza-
nie: targnąć się na własne życie. I wreszcie zaznać spo-
koju...

Inga pokręciła głową i wbiła wzrok w niebieska-

wą przestrzeń. Jak dobrze, że tak się nie stało. Zdarzył
się cud, Laurens i Kristian wreszcie przerwali barierę
milczenia i przyszli jej na ratunek. Kristian wyruszył,
by ukryć ciało Erlinga, a Laurens znalazł ją na Moseplas-
sen. Nie zdołał odwieść jej od samobójczego zamiaru,
ale zdążył chwycić ją, kiedy rzuciła się w przepaść.

Indze zabrakło tchu. Wtedy ogarnął ją gniew, ale te-

raz... Teraz znów chciała żyć i myślała o przyszłości. Pan
Thuesen nie znalazł ciała, a Kristian wyśmiał jego oskar-

6

background image

żenią oparte na zeznaniach tak niewiarygodnego świad-
ka jak Ingebjorg z 0vre Gullhaug. Ingebjorg przyznała
zresztą, że powodowała nią zazdrość; tej pięknej jasno-
włosej dziewczynie zależało, by skłócić Martina i Ingę ze
sobą. Wobec stanowczej postawy ojca lensman musiał
przyznać, że bez ciała i solidnych świadków jego zarzut
ma kruche podstawy.

Oddychała już spokojniej. To był najdłuższy dzień

w je) życiu, wobec grozy tych wypadków bladły wszyst-
kie dotychczasowe zdarzenia i przeciwności losu...

Dwaj odwieczni wrogowie pogodzili się, pomyślała

z radością. Laurens i Kristdan połączyli siły, by wyrwać
ją ze szponów niebezpieczeństwa. Stała się w jakimś
sensie przyczyną, dla której zdecydowali się zakończyć
waśń trwającą ponad dwadzieścia lat. Powinna się z tego
cieszyć, ale wciąż nie znała całej prawdy. Przyjdzie na
to czas, pomyślała i odwróciła głowę ku ojcu. Kristian
wciąż trzymał dłoń na jej ramieniu. Jego bliskość napeł-
niała ją szczęściem, nigdy dotąd nie dotykał jej w taki
czuły sposób.

Ojciec obiecał, że tej nocy wyzna jej długo skrywaną

tajemnicę. Inga nie mogła się doczekać jego słów, ale ta
ciekawość była niczym wobec radości z faktu, że Kri-
stian wreszcie pokazał łagodniejszą stronę swojej natu-
ry. Miałaby naprawdę zaznać szczęścia trzykrotnie tego
samego wieczoru? Po raz pierwszy, gdy zdjęto z niej cię-
żar oskarżenia o morderstwo, po raz drugi, gdy dwaj od-
wieczni wrogowie przerwali milczenie, i po raz trzeci,
gdy wreszcie poczuła, że ojciec ją zaakceptował. To nie

7

background image

do wiary, pomyślała i spuściła wzrok, kiedy Kristian za-
czerpnął tchu i zaczął opowiadać o zdarzeniu, które sta-
ło się zarzewiem nienawiści dwóch rodów.

Koń chciał przebiec kłusem ostatni odcinek drogi z
Gaupåsdo Storedal, ale Laurens ściągnął delikatnie
wodze i zmusił go do przejścia w stępa. Spodziewał się,
że Ragnhild będzie czekać na niego na progu, bo pewnie
paliła ją ciekawość. Aż dziw, że nie wyjechała ku nim,
dowiedziawszy się od Martina o jego spotkaniu z Kri-
stianem.

Pewnie jednak zrozumiała, że potrzebowali tej chwili

wyłącznie dla siebie. Ona czułaby się skrępowana i mog-
łaby odstraszyć Kristiana gwałtownością swoich reakcji
oraz krytycznymi, nieprzemyślanymi komentarzami. *
Zanim wybuchła rodowa waśń, Ragnhild i Kristian
byli dobrymi przyjaciółmi. Po tamtym brzemiennym
w skutki wydarzeniu Kristian zerwał z nimi wszelkie
kontakty. Oboje wiedzieli, dlaczego tak uczynił, ale Ragn-
hild zamknęła się w sobie i przy każdym przypadkowym
spotkaniu obrzucała Kristiana zaciętym spojrzeniem.
W ten sposób nie była w stanie go udobruchać, wręcz
przeciwnie, umacniała jego niechęć. Kristian i Ragnhild
nie różnili się pod tym względem, oboje twardo obsta-
wali przy swoim zdaniu i niechętnie przyznawali się do
błędów.

Dlatego też Laurens obawiał się reakcji żony na wieść

8

background image

o tym, że tej nocy zdecydowali się położyć kres wielolet-
niej niezgodzie. Nie był pewien, czy Ragnhild uszanuje
ich decyzję.

Przy drzwiach wejściowych paliła się lampa. W pół-

mroku Laurens dostrzegł jakaś sylwetkę. Ragnhild mu-
siała usłyszeć szuranie kopyt o żwir i wyjść mu naprze-
ciw. Zeskoczył z konia, chwycił go za uzdę i zaprowadził
do stajni Nie śpieszył się, wytarł konia garścią słomy
i wlał świeżej wody do poidła. Wsypał też szczodrą por-
cję owsa do żłobu, a koń podziękował mu pełnym zado-
wolenia prychaniem.

Z radosnym uśmiechem na ustach Laurens zamknął

drzwi stajni Niezwykłe wydarzenia ostatnich godzin na-
pełniły szczęściem jego serce. Miał wrażenie, że zbudził
się z koszmarnego snu, i wciąż nie mógł uwierzyć, że od-
był spokojną rozmowę ze swoim byłym szwagrem...

-Co ja słyszę - zaczęła drżącym głosem Ragnhild,
kiedy Laurens podszedł do niej. Wydało mu się, że
żona marznie na wietrze, mimo że okryła ramiona
szerokim szalem.
-To zależy, gdzie skłonisz ucho - odrzekł wesoło
Laurens.
-Ze...- Zamachała bezradnie ramionami. - Martin
był bardzo tajemniczy, kiedy wrócił do domu.
Domyśliłam się, że coś ważnego zdarzyło się w
Gaupas, ale Martin kazał mi czekać na ciebie.
Powiedział, że ty wiesz więcej. Wydusiłam z niego
tylko tyle, że razem z Kri-stianem obroniliście Ingę
przed oskarżeniem lensmana. Czy to prawda,
Laurens, że wystąpiliście razem? I o co

9

background image

chodziło? - Zarzuciła go pytaniami, nerwowo przestę-
pując z nogi na nogę.

Laurens spojrzał na żonę ze współczuciem. Ragn-

łiild dowie się wkrótce, jaki zarzut postawiono Indze.
Wszystkie pleciugi ze wsi zlecą się, by nakarmić ją sen-
sacyjnymi szczegółami, ale na szczęście żadna z nich nie
zna prawdy. Nikt nie wiedział, że lensman miał powody,
by podejrzewać, że Inga przyczyniła się do zgonu Erlin-
ga. Nawet on jednak nie zdawał sobie sprawy, iż Inga
winna tyła jeszcze jednej śmierci...

Laurens potarł czoło zmęczonym gestem. Nie rozma-

wiał o tym z Ingą, Kristianem i Gulbrandem. Bez słów
zawarli pakt milczenia: ta mroczna tajemnica nigdy nie
wyjdzie poza ich krąg.

To nie była łatwa decyzja, bo Laurens nie zwykł taić

czegokolwiek przed Ragnhild. Ufał jej, ale w tę sprawę
nie zamierzał żony wtajemniczać. Przewiny Ingi były
zbyt wielkie, by podjąć takie ryzyko. Wprawdzie nie
przypuszczał, że Ragnhild zwierzy się komuś z sekretu,
ale wolał dmuchać na zimne.

-To prawda, spotkałem się z Kristianem w Gaupåsi
w istocie obaj broniliśmy Ingi przed haniebnym
oskarżeniem. Wyobraź sobie, że Ingebjorg z 0vre
Gullhaug twierdzi, że Inga zabiła jednego ze swoich
żniwiarzy...
-Co ty mówisz - przeraziła się Ragnhild. - Czy ta
biedna dziewczyna postradała zmysły?
-Na to wygląda - pokiwał głową Laurens i zaczerpnął
tchu. Nadszedł właściwy moment, by przekonać
Ragnhild, że oskarżenie było wymysłem
zazdrosnego

10

background image

umysłu. - Całkiem niedawno zjawiła się u nas Hedvig
w nadziei* że wyswata własną córkę z Martinem. Bar-
dzo się rozczarowała, kiedy Martin odrzucił jej propozy-
cję! Nie ona jedna, mam wrażenie, że uczucia Ingebjorg
wobec Martina były szczere, a Hedvig niecnie je wyko-
rzystała. Przypuszczam też, iż Hedvig uknuła tę intrygę,
by oczernić Ingę i poróżnić ją z Martinem, a Ingebjorg
w swej naiwności dała się na to nabrać... Ragnhild
pokiwała powoli głową.

-Hedvig ma źle w głowie. Znienawidziła Ingę, kiedy
Kristian się z nią nie ożenił. To dziwne - dodała,
marszcząc brwi - nie rozumiem, dlaczego przelała
gniew na jego córkę.
-Natura kobieca jest nieodgadniona - zażartował
Laurens w nadziei, że Ragnhild zadowoli się tym
komentarzem i przestanie drążyć temat. Westchnął z
ulgą, kiedy jej twarz rozjaśnił uśmiech.
-Masz rację, mój drogi mężu. Ta zadufana w sobie
kobieta zaczyna działać mi na nerwy. Jeśli jeszcze
raz skrytykuje naszą przyszłą synową, każę jej
zamknąć buzię na kłódkę!
Laurens przełknął ślinę i zwilżył suche gardło. Po-

szło lepiej, niż się spodziewał. Jeśli teraz Hedvig zwróci
się do Ragnhild, żona i tak jej nie uwierzy. Nawet gdyby
Hedvig mówiła prawdę...

Ragnhild wciąż nie miała dość.
- A więc pan Thuesen wystąpił z tym ciężkim oskar

żeniem, mimo że z Kristianem ujęliście się za Ingą?
Nie powinien najpierw przeprowadzić śledztwa?

11

background image

Laurens zadrżał, kiedy uderzył w niego chłodny po-

dmuch wiatru.

-Przeprowadził. Wysłał ludzi na poszukiwanie ciała
Erlinga, ale wrócili z niczym.
-A więc zarzuty wobec Ingi są bezpodstawne...? -
spytała z nadzieją.
-Tak - odrzekł Laurens. - Lensman skarcił Hedvig i
Ingebjorg za marnowanie jego czasu. Powinien był
również zrugać je za oszczerstwa.
-Hedvig jest niepoprawna - wzruszyła ramionami
Ragnhild. - Sądziłam, że porażka w sądzie czegoś ją
nauczyła, ale...
-Dlatego też powinniśmy odciąć się od iiiej, jeśli
znów coś zmyśli - stwierdził ostrzegawczo Laurens.
-Możesz być pewien, że tak postąpię - odrzekła wo-
jowniczo Ragnhild. - Biedna Inga, tyle przeżyła
ostatnimi czasy. Małżeństwo z Nielsem, utrata
dziecka, a teraz

*to... - Pokiwała głową z rezygnacją.

- Inga jest silna - powiedział Laurens - ale powin

niśmy traktować ją delikatnie, kiedy zostanie naszą sy
nową. - Jego słowa zabrzmiały jak polecenie, a nie rada,
ale Laurens nie dbał o to.

Ragnhild nie odpowiedziała, otworzyła szerzej drzwi

i wciągnęła go do korytarza.

- Dlaczego tak długo cię nie było? Martin wrócił

przed paroma godzinami... - Ragnhild wyszeptała te
słowa, jakby z góry obawiała się odpowiedzi.

Laurens nie poruszył się.
- Chciałem porozmawiać z Ingą...

12

background image

- I z Kristianem?

W tonie jej głosu nie usłyszał ani nagany, ani wyro-

zumiałości. W bladym świetle lampy nie widać było jej
twarzy, tylko błyszczące oczy. Błyszczące od łez?

- Tak. - Laurens przeciągnął dłonią po włosach

i odwrócił wzrok. - Pogodziliśmy się, Ragnhild. Nawet
uścisnęliśmy sobie dłonie na znak, że waśń należy do
przeszłości.

Ragnhild wzdrygnęła się.
-Nie mówisz mi wszystkiego. Musiało zdarzyć się
coś ważnego, że Kristian zdecydował się na ten
gest. Coś, co do głębi wstrząsnęło jego duszą... Jeśli
ten człowiek w ogóle ją ma - dodała zjadliwie,
potem umilkła i zacisnęła powieki. Widać było, że
usilnie próbuje zapanować nad emocjami.
-Nie sądzisz, że oskarżenie córki o morderstwo
jest wystarczającym powodem? - spytał Laurens
surowo. - Gdyby nie nasza tam obecność, Inga
siedziałaby teraz w lochu w siedzibie lensmana.
Tylko my mogliśmy zapewnić jej alibi. Ja walczę o
swoją siostrzenicę, a Kristian o jedyną córkę!
-Nie bądź tego taki pewien - odrzekła tajemniczo
Ragnhild.

Laurens poczuł, jak narasta w nim irytacja. Co się

z nią dzieje? Dwuznaczna odpowiedź Ragnhild nie przy-
padła mu do gustu, ale nie miał siły, by z nią dyskuto-
wać.

- Potrzebne mi twoje wsparcie - powiedział zmę

czonym głosem, a po jego policzkach popłynęły łzy, któ-

13

background image

rych nie zdołał opanować. - Najlepiej z nas wszystkich
powinnaś rozumieć potrzebę pojednania. Cenisz sobie
kontakt ze swoją siostrą, Ruth, a dla mnie związek z Kri-
stianem i Ingą jest równie ważny. Oboje przypominają
mi o Jenny... Wiesz, jak bardzo ją kochałem... Poczuł
dotyk ciepłej dłoni na policzku.

- Tak, wiem - szepnęła czule Ragnhild. - Wybacz

mi samolubne i bezmyślne słowa. Było ci tego brak przez
łata, Laurens. Nie stanę na drodze odradzającej się przy
jaźni.

Laurens chwycił jej dłoń i ucałował gorąco.

-To dobrze, to dobrze - powiedział, uśmiechając się
przez łzy.
-Pojednanie przyniesie spokój twojej duszy-dodała
Ragnhild i położyła głowę na jego piersi.
-Tak - odrzekł Laurens, obejmując żonę. - Znów
będę mógł z czystym sumieniem spojrzeć na własne
odbicie w lustrze.

background image

2

-Rozumiem, że od dawna starasz się dociec przy-
czyn naszego sporu - powiedział Kristian
zdławionym głosem. Odwrócił twarz ku Indze. W
jego wzroku nie dostrzegła wyrzutu.
-Tak - odrzekła cicho.
-To moja wina - stwierdził. - Powinienem był prze-
widzieć, że poszukasz prawdy na własną rękę.
Zapadła cisza.

Inga zwilżyła wargi koniuszkiem języka. Pytania cis- •

nęły się jej na usta, ale nie chciała go ponaglać. Poiry-
towany jej natarczywością, mógł znowu zaniknąć się
w sobie. To był drażliwy temat, więc dobrze rozumiała,
iż musi zebrać się na odwagę.

Kristian pokiwał głową ze smutkiem.
- Tamten dzień miał być dniem radości, a zakończył

się tragicznie. Razem z Laurensem i Ragnhild zamierza
liśmy świętować dwudzieste piąte urodziny Jenny i piątą
rocznicę naszego ślubu.

15

background image

Głos ojca zabrzmiał chrapliwie, kiedy wymieniał

imiona szwagra i szwagierki. Może od dawna ich nie
wypowiadał? Może zapomniał, jak brzmią?

Kristian nie dostrzegł jej zamyślonej twarzy, tylko

ciągnął nieskładnie:

-Okazja była wyjątkowa, więc postanowiliśmy
uczcić ją wizytą u fotografa w Holmestrand. Musisz
wiedzieć, że trzydzieści lat temu fotografia
stanowiła poważny wydatek. Sądziłem, że zdjęcie
będzie dla nas miłą pamiątką, lecz... - Urwał i potarł
czoło. - Utrwaliło oblicza dwojga ludzi, których
znienawidziłem. Chciałem je zniszczyć, Ingo,
podeptać i skruszyć na drobne kawałki, ale Emma
nie pozwoliła mi na to. Uznała, że kiedyś znów
zajmie honorowe miejsce na ścianie. Wtedy zdu-
miewało mnie to jej przekonanie, a teraz widzę, iż
miała rację. - Kristian uśmiechnął się gorzko.
-Emma to najmądrzejsza osoba, jaką znam - wtrą-
ciła ostrożnie Inga.
-Tak, nie chodziła do szkół, ale ma w sobie pokłady
mądrości - przyznał Kristian. - Tak więc Emma
przekonała mnie, bym je zachował. Byłem
poruszony, ale nie protestowałem, póki nie
musiałem na nie patrzeć.
-Przechowywała je w komodzie w salonie.
- Skąd o tym wiesz? - spytał z lekką irytacją.
Inga spłoszyła się.
- Gd Emmy... - W tej samej chwili przyszło jej na

myśl, że śmiałość służącej może nie przypaść ojcu do
gustu, więc dodała: - Zdarzało mi się zaglądać do ko
mody, kiedy nikogo nie było w pobliżu.

16

background image

Kristian pokręcił głową.

-No cóż, przynajmniej jesteś szczera.
-Zresztą widziałam je wcześniej - przyznała bez-
barwnym głosem. - W Storedal.

Kristian otworzył usta ze zdziwienia.

- A więc Laurens cały czas trzymał je na ścianie?

Sądziłem, że w nim również budziło złe wspomnienia.
Przynajmniej powinno było - dodał gniewnie.

Inga dostrzegła, że ojca ogarnęło rozdrażnienie.

- Zauważyłam je, kiedy byliśmy tam z Nielsem na

proszonym obiedzie. Przypuszczam, że zdjęcia nie zdję
to przez nieuwagę, bo Laurens bardzo się zdenerwował,
gdy zaczęłam je oglądać. I nie chciał odpowiadać na
moje pytania. Najdziwniejsze zaś było to, że usunięto je,
zanim wyjechaliśmy.

Kristian gwizdnął przeciągle.
-' Zobaczyłam je ponownie - ciągnęła łagodnie

Inga - dopiero... dopiero podczas wizyty u Martina. Może
Laurens przekonał się do ciebie po procesie. W końcu po-
dziękowałeś mu za złożenie świadectwa przeciw Hedvig.

-Wielkie mi podziękowanie - burknął Kristian.
-Podziękowałeś - powtórzyła zdecydowanie Inga.
Fakt pojednania wciąż nie dotarł do świadomości
ojca. Ciągle drażniło go brzmienie imienia
Laurensa.
-Tak, tak-przyznał Kristian z zawstydzeniem.-Lau-
rens mógł odnieść po procesie wrażenie, że
zbliżyliśmy się do siebie. Byłem mu wdzięczny, że
świadczył przeciw Hedvig, nie sądziłem jednak, że
znów zostaniemy przyjaciółmi.

17

background image

Na wargach Ingi zagościł uśmiech.
- Aż do dzisiejszego wieczoru.

-

Aż do dzisiejszego wieczoru - powtórzył Kristian.

Inga nie była dłużej w stanie powściągnąć ciekawo
ści.

-Co się zdarzyło po wizycie u fotografa, ojcze?
-Zjedliśmy obiad w restauracji. To też nie było regułą
w tamtych czasach - wyjaśnił - ale chcieliśmy, by
Jenny i Ragnhild na jeden wieczór oderwały się od
dzieci i garnków. Przy stole panowała miła
atmosfera, gawędziliśmy o wszystkim i o niczym.
-W przyjaznym tonie? - dopytywała się Inga.
-Tak.
-A potem?
-Tamtego wieczoru lensman zaprosił całą wieś na
tańce. Pan Thuesen wrócił właśnie do Botne,
zdawszy egzaminy w szkole policyjnej z
wyśmienitymi wynikami. Jego ojciec zamierzał
uczcić fakt, że dwóch z jego trzech synów dostało
posady w więziennictwie. Trzeba ci wiedzieć, że...
że... Nie, to nie ma nic do rzeczy.

Inga zagryzła wargi. Odgadła, że ojciec zamierzał

wtrącić jakąś uwagę o starszym bracie pana Thuese-
na, strażniku z twierdzy Akershus, ale się powstrzymał.
Czyżby z nim też wdał się w spór? Wiedziała, że Kristian
odsiedział kilka lat w więzieniu w Oslo i mógł się tam
z nim spotkać. A może znów wyobraźnia płatała jej fi-
gle?

- Zabawa była huczna. Gospodarz, Finn Thuesen,

wynajął muzykantów, alkohol lał się szerokim strumie-

18

background image

niem. Nikt nie ośmieliłby się powiedzieć, że pan Thue-
sen nie wie, jak uczcić sukces syna, który został lensma-
nem!

- Przecież ty nie pijesz alkoholu - odważyła się sko

mentować Inga. - To znaczy nie więcej niż jedną szkla
neczkę.

Kristian roześmiał się.

- Teraz nie, ale za młodu zdarzało mi się zaglądać

do kieliszka. Niestety tego, co zaszło tamtego wieczora,
nie mogę zrzucić na karb alkoholu... Nie byłem zbytnio
pijany, kiedy... kiedy popełniłem ten straszny błąd...

Inga zaczerpnęła powietrza i powoli je wypuściła. Oj-

ciec zbliżał się do sedna sprawy. Nigdy dotąd nie rozma-
wiała z nim w tak poufały sposób, więc nie wiedziała,
jak się zachować. Jednej rzeczy była świadoma: nie wol-
no go poganiać ani zrazić niewłaściwym słowem. Wtedy
z miejsca przerwałby rozmowę i odszedł. A to nie po-
winno się zdarzyć właśnie teraz, kiedy była tak blisko
poznania prawdy!

- Przetańczyliśmy z Jenny cały wieczór. Jenny cie

szyła się chwilą swobody. Nie zrozum mnie źle, Ingo,
mama otaczała twoich braci troskliwą opieką, ale każdy
człowiek potrzebuje odrobiny wytchnienia.

Inga pokiwała głową.
- Niestety zaczęliśmy się kłócić. Do dziś nie mogę

sobie przypomnieć, o co nam poszło, zapewne o jakąś
drobnostkę. O drobiazg, który doprowadził do trage
dii... Znasz mnie, Ingo, wiesz, że potrafię być uparty.
Jenny miała łagodną naturę, ale też potrafiła nieustępli-

19

background image

wie bronić swojego zdania. Wtedy tak właśnie zrobiła,
rozzłościła się nie na żarty i urażona zostawiła mnie sa-
mego na środku parkietu. A ja, głupi osioł, pozwoliłem
jej odejść. A na dodatek poprosiłem inną kobietę do tań-
ca. Nie było w tym nic zdrożnego, ale nie powinienem
był wzmagać jej rozdrażnienia.

Jenny przyznała mu rację, ale nie powiedziała tego

głośno. Tamtą decyzję ojciec przypłacił wyrzutami su-
mienia, więc nie widziała powodu, by sprawiać mu do-
datkową przykrość.

-Kiedy gniew mi minął, zacząłem szukać Jenny. Są-
dziłem, że stoi gdzieś w gronie znajomych, ale
powiedziano mi, iż poszła do domu.
-Do Svartdal? - zdumiała się Inga. - Przecież to
szmat drogi od siedziby lensmana!
-Tego nie byłem pewien. Dwór Storedal też był jej
domem. Uznałem za mało prawdopodobne, że Jenny
sa-

! motnie ruszy do Svartdal w jesiennym mroku, więc po-

prosiłem Laurensa, by mi towarzyszył do rozstaju dróg.
Tam, gdzie nazwy dworów wyryte są na dwóch drewnia-
nych drogowskazach.

-Tak, wiem - szepnęła Inga, wstrzymując oddech z
podniecenia.
-Na szczęście Laurens zgodził się mi pomóc. Gdy-
byśmy nie znaleźli Jenny przed rozstajem dróg,
mieliśmy się rozdzielić: Laurens miał udać się do
Storedal, a ja do Svartdal. Tamten dzień był piękny,
ale wieczorem niebo zaciągnęło się ciężkimi
chmurami. Kiedy ruszyliśmy w drogę, rozpętała się
taka ulewa, że w ciągu paru

20

background image

minut przemokliśmy do suchej nitki. Nic sobie z tego
nie robiliśmy, ale łoskot kropel o dachy domów, drzewa
i ziemię sprawiał, że nie słyszeliśmy odpowiedzi na na-
sze wołanie.

-Często się kłóciliście? - spytała ostrożnie Inga. Za-
wsze sądziła, że związek matki i ojca był zgodny.
-Nie - odrzekł zdecydowanie Kristian - co tylko
pogarsza sprawę. Tamtego dnia dobrze się
bawiliśmy i niepotrzebnie zakończyliśmy go
kłótnią. Chociaż... Nie byliśmy źli na siebie, raczej
rozczarowani własnym

zachowaniem i

nieustępliwością.
Inga uśmiechnęła się.
-Sądziłam, że nikt nie jest tak bezkompromisowy
jak ty - wypaliła i zdziwiła się własną zuchwałością.
-To prawda - odrzekł Kristian. - Czasami jednak
Jenny miała tego dość. Wtedy robiła się równie
nieprzejednana.
-Unikaliście się wtedy i patrzyliście na siebie kosym
wzrokiem?
Kristian przeciągnął dłonią po przystrzyżonej bro-

dzie.

- Zmieniłem się, Ingo. Kiedyś byłem bardziej...

spolegliwy. Domagałem się szacunku wobec siebie i ła
two wpadałem w złość, ale wobec Jenny... Wobec Jenny
mój gniew był krótkotrwały. Miała w sobie coś takiego,
że prędzej czy później jak zbity pies błagałem ją o litość.
Dla niej zrobiłbym wszystko. Wszystko!

Wiedziałam o tym, pomyślała Inga. Zawsze miała

wrażenie, że ojciec gotów był całować ziemię, po której

21

background image

stąpała matka. Władczy i nieprzystępny dla obcych, wo-
bec niej był łagodny i uprzejmy.

- Pamiętam, że zerwał się silny wiatr i strumienie

deszczu biły nas po twarzach. Nie widzieliśmy dalej niż
na parę metrów. Uznaliśmy wreszcie, że Jenny udała się
do Storedal. Wykrzykiwaliśmy jej imię, ale nikt nie od
powiadał...

Inga poczuła się nieswojo. Te wspomnienia musia-

ły sprawiać ojcu ból, przecież tyle lat starał się ukryć je
przed światem! Zmusił ją do małżeństwa z Nielsem tyl-
ko po to, by oddalić ją od Martina. Imał się przeróżnych
sposobów, żeby nikt nigdy nie opowiedział jej o tam-
tej brzemiennej w skutki nocy... A teraz stał przed nią
z pochyloną głową i zduszonym głosem opowiadał jej
o wszystkim. To było niepojęte.

- Mieliśmy właśnie rozdzielić się na skrzyżowaniu

dróg, kiedy dobiegł nas jakiś pisk. Zdrętwieliśmy obaj,
nie wierząc własnym uszom. I wtedy usłyszeliśmy go po
nownie, odrobinę głośniejszy, przeszywający pisk, który
bez wątpienia wydobywał się z gardła Jenny. Rzuciliśmy
się przed siebie, krzyczeliśmy jej imię, ale nie odpowie
działa. Zrozumieliśmy wówczas - Kristian zaczerpnął
tchu - że ktoś zmusił ją do milczenia!

Inga zacisnęła powieki. Serce zabiło jej gwałtownie,

a na czoło wystąpiły krople potu. Zrozumiała, co ojciec
ma na myśli. Matka padła więc ofiarą napadu? Zrobiło
się jej niedobrze i musiała przełknąć ślinę, by zabić
kwaśny smak w ustach. Nietrudno było domyślić się, ja-
kimi motywami kierował się napastnik.

22

background image

- Skoczyliśmy między drzewa jak dzikie zwierzęta,

krzycząc przeraźliwie w nadziei, że przestraszymy prze
śladowcę i uwolnimy Jenny z jego rąk... Tylko jedna
myśl krążyła mi po głowie w czasie pogoni: jaką karę
wymierzę temu człowiekowi, jeśli go złapię. Wyobraźnia
podsuwała mi przerażające obrazy, przepełniało mnie
pragnienie zemsty. Jak wulkan musi znaleźć ujście dla
lawy, tak i ja musiałem zaspokoić żądzę odwetu...

Wyrażał się bardzo górnolotnie, ale Inga uznała,

że słowa właściwie oddawały uczucia.

- Nie pomyślałeś, że ten człowiek mógł nie popełnić

czynów, które dyktowała ci fantazja?

Kristian odwrócił głowę i spojrzał na Ingę udręczo-

nym wzrokiem. Jego oczy zaszkliły się, oddychał cięż-
ko.

- Czasami przeczucie nas nie myli. Wiedziałem,

że ten człowiek ją skrzywdził. Po co ukrywałby ją przed
nami?

Inga nic nie odpowiedziała. Ojciec miał rację.
- Ten straszny widok, który ujrzeliśmy z Lauren-

sem... - Kristian zdjął rękę z ramienia Ingi, zakrył dło
nią twarz i zdusił łkanie. - Najpierw dostrzegłem jej
przerażone oczy, mokre, pozlepiane włosy, krwawiącą
ranę na policzku. Nagie ciało i bieliznę poskręcaną wo
kół kostek...

Inga złapała się płotu. Dreszcz przeszył jej ciało aż po

koniuszki palców. Zadrżała, bo ta bolesna historia doty-
czyła jej matki, ale także dlatego, że nie spodziewała się
szczęśliwego zakończenia. Jenny nie straciła życia, ale to

23

background image

zdarzenie zamieniło jej życie rodzinne w koszmar. Kri-
stian ukarał napastnika i za ten czyn trafił na wiele lat do
twierdzy Akershus.

Nie rozumiała jednak, dlaczego nieprzyjaźń Kristia-

na i Laurensa wzięła początek tamtej nocy. Czyżby Lau-
rens próbował powstrzymać go przed wymierzeniem
sprawiedliwości tamtemu człowiekowi? Czy to byłby
wystarczający powód, by poróżnić oba rody? Gdyby na-
wet Laurens tak postąpił tamtej nocy, ojciec mógł doko-
nać zemsty po czasie. Słyszała zresztą, że Kristian i jej
wuj zrobili tó razem. Tysiące myśli przebiegło jej przez
głowę.

-Co było dalej, ojcze? Co mu zrobiliście?
Kristian poruszył się niespokojnie.
-Lepiej nie pytaj, Ingo. Na Boga, lepiej nie pytaj!

background image

3

Słowa Kristiana przyprawiły Ingę o dreszcze. Kiedyś
spytała Nielsa, czy ojciec zabił jakiegoś człowieka, i Niels
wzburzony zaprzeczył. Zrobił to, by ją chronić? A może
nie chciał ujawnić zbrodniczego czynu Kristiana? Czas
domysłów minął, nadeszła pora, by poznać prawdę...
Bała się jej, wiedziała, że nie będzie łatwa. ' - Ten szatan
w ludzkim ciele - zaklął Kristian, mimowolnie
zaciskając pięści - nie uciekł. Trzymał Jenny w
żelaznym uścisku. Zakrył jej usta dłonią, sądząc, że
nie natkniemy się na nich.

Inga zamknęła oczy. Wbrew jej woli wyobraźnia pod-

suwała obraz matki, zbrukanej i poniżonej przez obcego
człowieka. Ziemia była rozmokła, z drzew ściekały stru-
mienie wody. Dopiero zaczął się sierpień, ale noce zda-
rzały się mroczne, zwłaszcza podczas rzęsistego deszczu.
Napastnik mógł mieć nadzieję, że Kristian i Laurens go
nie znajdą.

- Straciliśmy panowanie nad sobą - ciągnął
ojciec,

25

background image

nie zauważywszy, że się zamyśliła. Inga odgoniła my-
śli i skupiła uwagę na jego słowach. - Pociemniało mi
w oczach, rzuciłem się na niego z dziką furią. Podniosłem
go za kołnierz koszuli i pasek od spodni i odciągnąłem od
Jenny... Jenny poczołgała się wstecz, usiłując się okryć.
Pamiętam, że płakała, a jej szloch przeszywał mnie jak
noże. Nie byłem w stanie myśleć rozsądnie. Jedno tylko
wiedziałem na pewno: to moja wina. Nie powinienem był
pozwolić jej odejść. Knut nie poszedłby za nią i...

- Knut? - przerwała mu Inga. - Kto to jest Knut?

Udała, że nie wie, o kogo chodzi. W innym razie mu-

siałaby przyznać się, że otworzyła jego kuferek i ukrad-
kiem przejrzała dokumenty, które w nim trzymał.
Nie odważyła się przeczytać ich dokładnie, ale to imię
wyryło się jej w pamięci.

- Knut LevordB0gger Olsen-powiedział wolno oj

ciec - był najmłodszym synem lensmana. Dwaj starsi

* wyszli na ludzi, ale Knut wolał karty, alkohol, muzykę

i kobiety. Jeśli kobiety opierały się jego zalotom, brał je
siłą. Żadna nie złożyła zażalenia na syna urzędnika poli-
cyjnego - dodał sarkastycznie. - Nikt nie wierzył, że sta-
ry lensman osadzi go w więzieniu.

-A więc Finn - zamyśliła się Inga - przekazał urząd
średniemu synowi, Frederikowi, który teraz jest
lensma-nem.
-Tak, ale musisz pamiętać, że Frederik zasłużył so-
bie na to stanowisko. Uczył się i ciężko pracował.
-To prawda - pokiwała głową Inga - ale wracajmy
do Knuta. Rozumiem, że był to człowiek
nieobliczalny.

26

background image

Kristian zacisnął usta.
- Tak, nie przestrzegał żadnych praw ani zasad

i sądził, że wszystko ujdzie mu płazem. Finn wiedział,
że jego najmłodszy syn jest bawidamkiem, zawsze sko
rym do bitki, ale nigdy go nie strofował i pozwalał mu
siać zamęt we wsi. Znaliśmy z Laurensem jego nasta
wienie, więc wzięliśmy sprawę we własne ręce. Niczego
nie ustaliliśmy, nie wybraliśmy strategii działania. Po
rozumieliśmy się bez słów. Gdybyśmy doprowadzili go
do domu lensmana, uszłoby mu to na sucho, więc sami
wymierzyliśmy mu karę... - Ostatnie słowa były ledwo
słyszalne, bo Kristian dostał napadu kaszlu. - Niestety
straciliśmy panowanie nad sobą. Pobiliśmy go do nie
przytomności i zostawiliśmy w lesie...

Inga rozdziawiła usta.
- I umarł od obrażeń?
Kristian zwlekał z odpowiedzią.

- Nie. Niestety nie. Szczerze mówiąc, nie dba

łem o to, czy tam zdechnie. Musiałem zająć się Jenny.
Mężczyźni nie potrafią rozmawiać o takim... występ
ku. Wtedy w lesie nie zamieniliśmy ze sobą wielu słów.
Kiedy rozstawaliśmy się z Laurensem na rozstaju dróg,
nie mieliśmy pojęcia, że następnego dnia zostaniemy
nieprzyjaciółmi.

Wreszcie, pomyślała Inga z niepokojem, wreszcie oj-

ciec zbliżał się do sedna sprawy! Znała ją w zarysach,
ale najważniejsze były szczegóły.

- Knuta Levorda znaleziono następnego dnia. Był

zakrwawiony, okaleczony i nie był w stanie złożyć wy-

27

background image

jaśnień. Świadkowie widzieli jednak, jak z Lauren-
sem opuszczamy zabawę, udając się na poszukiwanie
Jenny. Stary lensman wyczuł pismo nosem. Nie wie-
dział wprawdzie, jakiego czynu dopuścił się jego syn,
ale domyślił się, kto go pobił. - Kristian przerwał i po-
tarł dłonią czoło. - Niczego nie ukrywałem, Ingo. Kiedy
lensman przybył o świcie, by mnie aresztować, nie zasła-
niałem się prawem do obrony własnej żony. Byłem go-
tów poddać się karze. Krótko i zwięźle przedstawiłem
rozwój wydarzeń, ale zachowałem dla siebie najgorsze
szczegóły dotyczące krzywdy wyrządzonej twojej matce.
Oświadczyłem lensmanowi, że może potwierdzić moje
słowa, zwracając się do Laurensa...

Inga wstrzymała oddech. Ojciec znów się zawahał.

- I wtedy zawalił się dla mnie świat. Lensman stwier-

dził bowiem, że rozmawiał już z Laurensem. Laurens po-
wiedział mu, że razem wyruszyliśmy na poszukiwanie «
Jenny, ale nie znalazłszy jej, rozstaliśmy się na skrzyżowaniu
dróg. Kiedy Finn Thuesen oskarżył go o pobicie Kmita,
Laurens wszystkiemu zaprzeczył! Twierdził, że nie wie o
niczym, że nie brał w tym udziału. Zawiódł mnie, Ingo, na
dodatek bezczelnie zasugerował, że to ja pobiłem Kmita
Levorda! Nie stanął w mojej obronie, wręcz przeciwnie,
utwierdził lensmana w podejrzeniach...

Wuj okazał się tchórzem, pomyślała Inga. To nie do

wiary, że tak się zachował. Tuż po wydarzeniach tamtej
nocy mógł wpaść w panikę, ale miał przecież dość czasu,
by wszystko przemyśleć. Powinien był udać się do lens-
mana i przyznać się do współudziału.

28

background image

Kristian rąbnął pięścią w palik płotu.

- Nie tylko ja się na nim zawiodłem. Jenny bardzo

bolała, że brat nie wyznał prawdy. Zamiast nas wes
przeć, ratował własną skórę... - Ojciec pokiwał głową
ze smutkiem. - Zdrada Laurensa tak bardzo ją dotknęła,
że chciała zerwać z nim wszelkie kontakty.

Inga wzdrygnęła się.

-A ja sądziłam, że ty odciąłeś się od niego.
-To prawda, ale Jenny poparła mnie, kiedy oświad-
czyłem, że nie chcę go więcej widzieć. Dla niej nie
była to łatwa decyzja. Musiała patrzeć, jak lensman
osadza mnie w lochu. Została sama, mając na
głowie utrzymanie wielkiego domu i służby,
odpowiedzialność za dwóch małych chłopców.
Sama i zgorzkniała.
-Można było zmusić Laurensa do powiedzenia
prawdy - powiedziała stanowczo Inga. - Lensman
mógł zapytać, gdzie Laurens się znajdował w
momencie zdarzenia. To znaczy, czy miał jakieś
alibi - wyjaśniała niezdarnie.
-Finn Thuesen tak uczynił. Lensman przycisnął
go do muru, ale... Nie było żadnych świadków ani
żadnych dowodów na jego współudział. Wszystkie
poszlaki wskazywały, że sam pobiłem Knuta
Levorda.
-Matka widziała przecież Laurensa - nie ustępowała
Jenny. - Lensman nie uwierzył w jej słowa?
-Uwierzył, ale... Ragnhild też złożyła zeznanie.
-I dała alibi Laurensowi?- zdumiała się Inga. -Mimo
że wiedziała, iż jej mąż pobił człowieka?
-Tak. Z początku sądziłem, że o tym nie. wiedziała,

29

background image

ale z czasem zrozumiałem, iż Laurens zwierzył się jej ze
wszystkiego.

Indze zrobiło się przykro.

-A więc Laurens i Ragnhild wystąpili przeciwko
wam?
-Tak - przyznał Kriśtian - i tak się zaczął nasz spór.
Znienawidziliśmy się nawzajem. My
nienawidziliśmy ich za zdradę, oni nienawidzili nas
ze strachu. Postąpili tak, by chronić własne
małżeństwo i dzieci. Oboje zdawali sobie sprawę,
jakie konsekwencje dla dworu Store-dal miałoby
aresztowanie właściciela.
-A co ze Svartdal?! - krzyknęła gniewnie Inga. - Nie
dbali o to, że.mogliśmy stracić dom, kiedy ty trafiłeś
do twierdzy? Chyba rozumieli, iż kochałeś go równie
mocno jak Laurens swój! - Inga podkuliła ramiona,
by się uspokoić. Postępek wuja i ciotki napełnił ją
obrzydzeniem.
-Nie zaprzeczę, że ich egoistyczne zachowanie
dolało oliwy do ognia. Jenny pozwolono
odwiedzać mnie w więzieniu. Widziałem, że
niepokoi się o przyszłość, choć nigdy nie
wypowiedziała słowa skargi. Twarz ją jednak
zdradzała. Wydawała się silna i waleczna, lecz... -
Kriśtian szukał odpowiedniego sformułowania. -
Napaść, zdrada, aresztowanie zostawiły wyraźny
ślad w jej psychice/Podczas widzeń trzymała się
dzielnie, nie chciała zarażać mnie swoim
pesymizmem, ale z jej twarzy wyzierał smutek.
-To oczywiste! - krzyknęła Inga. - Też wpadłabym
w rozpacz, gdyby Kristoffer i Krister odmówili mi
pomocy w potrzebie.

30

background image

Kristian pokiwał głową.

-Laurensa i Jenny zawsze łączyła silna więź. Mieli
spokojne dzieciństwo, a rodzice, choć surowi,
troszczyli się o nich i traktowali sprawiedliwie.
Kiedy zabrakło ich na świecie, Laurens i Jenny stali
się nierozłączni.
-Tym silniej przeżyła jego zdradę.
-Właśnie.

Jak długo już tu stali? Inga straciła poczucie czasu.

Horyzont pojaśniał, ale słońce nie ukazało się jeszcze
nad grzebieniem wzgórz. Zaraz zapieje kogut, ludzie za-
czną przecierać oczy i prostować kości, po czym ruszą
do swoich zajęć. Wciąż jednak pogrążeni byli we śnie,
pomyślała, przyglądając się tumanom porannej mgły.

-Trudno mi uwierzyć, że Ragnhild odważyła się
okłamać lensmana. Co mu powiedziała?
-Że opuściła jego dom na krótko przed nami.
- To prawda?
Kristian kiwnął głową.
-Tak, rozbolała ją głowa i chciała się położyć. Nie była
świadkiem naszej kłótni na parkiecie.
-Więc Ragnhild znalazła się w Storedal, zanim Lau-
rens tam dotarł?
-Tak. Powiedziała panu Thuesenowi, że Laurens
opuścił zabawę razem ze mną. Utrzymywała
jednak, że Laurens nie poszedł drogą, tylko polami.
-Skąd mogła to wiedzieć? Nie było jej tam - stwier-
dziła Inga z irytacją.
-Nie, ale chciała uwiarygodnić historyjkę Laurensa.
Uwierz mi, Ragnhild potrafi być przekonująca, jeśli

31

background image

jej na czymś zależy. Powiedziała nawet, że rzuciła okiem
na zegar, kiedy Laurens wrócił do domu. Godzina, którą
podała, wykluczała jego udział w pobiciu.

- To dziwne - zamyśliła się Inga - jak mogła podać

godzinę, której nie znała?

W jednej chwili Inga pożałowała, że zadała to pyta-

nie. Można je było zrozumieć opacznie, tak jakby poda-
wała w wątpliwość współudział Laurensa. Na szczęście
ojciec tego nie dostrzegł.

- To nic trudnego - stwierdził Kristian - wystarczy

ło odjąć kwadrans lub dwa. Jeden z parobków potwier
dził jej zeznania. Po czasie odkryłem, że go opłacono.

Inga zdumiała się.

-Uciekli się do takich obrzydliwych sztuczek?-szep-
nęła z niedowierzaniem.
-Tak! Niektórzy ludzie gotowi są na wszystko w
obronie własnych interesów.

* - Biedna mama - powiedziała Inga zduszonym gło-

sem. - Musiała strasznie przeżyć zachowanie brata.

Kristianowi pociemniały oczy. Zanim odpowiedział,

odwrócił głowę.

- Żadnemu z nas nie było łatwo. Sądzę, że Laurens

też czuł się podle. Uwikłał się jednak w kłamstwa i nie
miał innego wyjścia, musiał brnąć w nie dalej.

Inga skurczyła się w sobie. Wiedziała, o czym mówi

ojciec. Sama tkwiła po uszy w kłamstwie, kiedy pchnę-
ła drabinę, na której stała Gudrun. Im dalej w las, tym
trudniej wrócić na drogę prawdy.

- Ragnhild bardzo dba o pozory - ciągnął Kri-

32

background image

stian. - Myślę, że to ona odwiodła Laurensa od zamiaru
złożenia zeznań. Nie chciała dopuścić do tego, by ród
Storedal kojarzył się z występkiem. Wolała poświęcić
naszą przyjaźń i powinowactwo! - dodał ironicznie.

Oczyma wyobraźni Inga ujrzała Ragnhild, tę piękną,

dorodną kobietę, dostojną gospodynię w wielkim dwo-
rze. Ceniła ją za uprzejmość i uczynność, choć Ragnhild
miała cięty język. No tak, ale od tamtych wydarzeń mi-
nął szmat czasu i z upływem lat Ragnhild zapewne zła-
godniała.

I nagle uderzyła ją pewna myśl.

- Knut Levord mógł zaświadczyć, że Laurens kła

mie! Przecież wiedział, kto go pobił!

Kristian pociągnął nosem i odwrócił wzrok. Inga
zdrętwiała. Ojciec ukrywał coś przed nią, jakiś bardzo
istotny szczegół.

-Ojcze? - pisnęła przestraszona.
Kristian westchnął ciężko.
-Nie mógł nic powiedzieć. Ani wtedy, ani później.

background image

4

Indze zakręciło się w głowie i musiała przytrzymać się
płotu. Była bliska omdlenia, zamknęła oczy, desperac-
ko starając się odzyskać równowagę. Oddychaj, szepnę-
ła w duchu i opuściła ramiona. Przypomniała sobie roz-
mowę, którą przy kuchennym stole prowadzili Krister
i Torę, kiedy spaliła się spiżarnia. Dyskutowali o Stenerze
Rdysholcie. Inga zadrżała na wspomnienie tego nazwiska,
wciąż nie mogła uwierzyć, że kiedyś poddała się uroko-
wi mordercy i złodzieja... Nie warto jednak rozdrapy-
wać ran. W każdym razie Krister spytał wtedy obecnych,
czy mogą przysiąc, że nie byliby w stanie zabić człowieka.
Pytanie bardzo rozdrażniło Kristiana. Dopiero teraz Inga
pojęła przyczynę tego rozdrażnienia: słowa Kristera roz-
jątrzyły starą ranę. Kristian zabił Knuta Levorda. Posmut-
niała i odezwała się zgorzkniałym tonem:

- Nic dziwnego, że trafiłeś do więzienia. Wszyscy

muszą ponieść karę za odebranie życia drugiemu czło-
wiekowi.

34

background image

-A kto twierdzi, że Knut Levord nie żyje?
-Co takiego? - zdumiała się Inga. - A więc...
-Do diaska, przecież go nie zabiłem! - warknął Kri-
stian. - Pobiliśmy go, bo sobie na to zasłużył.
Gniew mnie zaślepił, ale w ostatniej chwili się
opamiętałem.
-Powiedziałeś, że nie złożył zeznań! - Indze zrobiło
się gorąco z emocji. - Zrozumiałam, że...
-Knut stracił zdolność mówienia w wyniku obra-
żeń! - Wzrok Kristiana ciskał błyskawice. - Nie
mógł mówić, miał kłopoty z chodzeniem.
-Przepraszam, ojcze, ja... - zmitygowała się Inga.
-Nie musisz przepraszać - przerwał jej Kristian.
Ingę ogarnęły sprzeczne uczucia. Knut Levord zhań-

bił jej matkę. Czy był to jednak wystarczający powód,
by uczynić z niego kalekę na resztę życia? Kristian i Lau-
rens stracili panowanie nad sobą, lecz... Czy ich postę-
pek można usprawiedliwić? Nie, odpowiedziała sama
sobie, i sędziowie doszli zapewne do tego samego wnios-
ku.

Rozumiała jednocześnie potęgę strachu, który opa-

nował ojca na widok Jenny, tę bezsilność, z której zrodził
się gniew. Nie miała prawa go osądzać. Nie była w stanie
przewidzieć, jak zachowałaby się w podobnej sytuacji.

- Knut Levord nie mieszka w Botne - powiedziała

bezbarwnym głosem.

Kristian zmarszczył czoło.
-Skąd to przypuszczenie?
-Szukałam jego nazwiska w księgach - przyznała
szczerze.

35

background image

-Wiesz całkiem sporo - uśmiechnął się krzywo
ojciec - choć bardzo się starałem ukryć prawdę
przed tobą.
-Pytania wymagają odpowiedzi - odrzekła Inga.
-Twoja skrytość tylko podsycała moje zaciekawienie.
-Powinienem się był domyślić - stwierdził z rezyg-
nacją. - Knut Levord trafił do czegoś w rodzaju
sanatorium, a ja musiałem opłacić koszty leczenia.
Nie został tam długo, potem osiedlił się w Lier. Nie
wiem, gdzie jest teraz, i prawdę mówiąc, niewiele
mnie to obchodzi. Musisz wiedzieć, Ingo, że przez te
wszystkie lata życzyłem mu śmierci. Żałowałem, że
go nie zabiłem, bo i tak musiałem odpokutować
moje przewiny. W sumie jednak życie kaleki
okazało się najsurowszą karą.
Inga przeraziła się, że ojciec mówi o tym z taką obo-

jętnością.

- Uważasz więc, że zasłużył, by nosić taki ciężar

'przez resztę swoich dni, po tym jak... - Urwała. Opo
wieść Kristiana mogła sugerować, że Knut Levord za
mierzał zgwałcić Jenny, ale nie wiedziała, czy tak się rze
czywiście stało.

Kristian nie pozwolił jej dokończyć.
-Czy zdajesz sobie sprawę, na co naraził Jenny? Nas
wszystkich? Rozdzielił dwa rody i zasiał w nas
nienawiść!
-To nie jego wina - broniła go niezdarnie Inga. - Sami
dokonaliście wyboru! - Reakcja Kristiana na jej
słowa przeraziła ją. Ojciec zaczął kiwać się
niespokojnie. Wydawało się, że zaraz eksploduje.

36

background image

- Gdyby ten szatan nie napadł na Jenny, wciąż byli

byśmy przyjaciółmi. Ot i cała prawda!

Tak, pomyślała Inga, ojciec ma rację. Trzeba odciąg-

nąć go od tych myśli, które wzbudzają w nim taką iryta-
cję. Co nie będzie łatwe, bo wszystko, co miało związek
z tamtą nocą, sprawiało mu ból.

-A więc odprowadzono cię do siedziby lensma-na
- powiedziała, by skłonić go do kontynuowania opo-
wieści.
-Tak, przesiedziałem w areszcie dwa tygodnie, cze-
kając na rozpoczęcie procesu w Drammen. Potem
zostałem przeniesiony do twierdzy Akershus.

Inga obawiała się, że ojciec stracił chęć do zwierzeń.

Tak się nie stało, więc odważyła się postawić kolejne py-
tanie.

- Wiem, że masz blizny na plecach. Gdzie się ich na

bawiłeś?

Kristian wyprostował się mimowolnie.

- Finn Thuesen miał trzech synów. Najstarszy praco

wał jako strażnik w twierdzy Akershus. Nigdy go wcześ
niej nie spotkałem, bo otrzymał to stanowisko tego sa
mego roku, kiedy rodzina Thuesenów przeprowadziła
się do Botne. Z początku nie wiedziałem, kim jest, i nie
mogłem pojąć, dlaczego mnie prześladuje.
-

Często cię chłostał? - spytała Inga ze współczuciem.

Kristian zwlekał z odpowiedzią. Na jego twarzy ma
lował się wyraz udręki.

- Nie, tylko dwa razy, ale i tak zapamiętam je na całe

życie.

37

background image

Inga walczyła ze wzruszeniem. Laurens przyznał kie-

dyś, że strażnik był sadystą, a jego zła sława sięgnęła aż
do Botne. Biedny ojciec, pomyślała, ocierając ukrad-
kiem łzy. W jego przypadku strażnik miał dodatkowy
powód do bestialskich praktyk.

Milczenie Kristiana potwierdzało jej obawy.

Myślami Kristian znalazł się z powrotem w twierdzy.
Śmierdziało stęchlizną, po ostatnich opadach na ścia-
nach pojawiła się wilgoć, a na podłodze utworzyły się
kałuże wody. Pajęczyny w rogach sklepionego pomiesz-
czenia pokryły się kropelkami rosy.

Znalazł się tu po raz drugi. Sprowadzono go do lo-

chu pod osłoną nocy, domyślił się więc, że jego oprawcy
działali wbrew prawu. Trudno zresztą było sobie wyob-
razić, że naczelnik więzienia zezwalał na maltretowa-
nie więźniów. Instynktownie przeczuwał, co go czeka:
tajemniczy strażnik po raz drugi przeora długim bato-
giem skórę na jego plecach.

Za pierwszym razem nie rozpoznał go, przynajmniej

nie od razu. Zrozumiał dopiero wtedy, kiedy tamten
warknął: „za mojego brata".

Przeszyła go fala strachu i zimny pot wystąpił mu na

czoło. Niepewność jest najgorszym wrogiem. Co go te-
raz czeka? Czy strażnik wychłosta go jak poprzednim
razem, czy też wymyśli inną szatańską karę?

Znów związano go cienkimi rzemieniami, które

wrzynały się w nadgarstki, kiedy usiłował się wyrwać.

38

background image

Gdy poczuł ból, przestał się szarpać. Nie ma sensu po-
garszać sytuacji, pomyślał zdjęty lękiem.

Zaskrzypiały ciężkie drzwi, kilka pochodni rozjaśni-

ło schody nad jego głowę i rozległ się stukot podkutych
butów. Pod sklepieniem lochu zadudniło echo, kiedy
strażnik stanął na kamiennej posadzce.

Tym razem nie zadał sobie trudu, by zasłonić twarz

brązowym kapturem. Kristian widział wyraźnie jego
twarz: szerokie usta, blisko osadzone wyłupiaste oczy,
czerwone plamy na policzkach, szeroki, spłaszczony nos
noszący ślady złamania.

Kristian wiedział, że znajduje się w Gaupas, ale wspo-

mnienia stanęły przed nim jak żywe. Usiłował otrząsnąć
się z koszmaru, lecz przeszłość trzymała go w swoich
kleszczach.

- Kto podnosi rękę na mojego brata, musi za to za

płacić - powiedział strażnik zimnym, opanowanym gło
sem. Mierzył Kristiana wzrokiem pełnym pogardy. - Ta
suka sama tego chciała. Nie bez powodu wybrała się do
lasu. Czekała na niego, kłótnia z tobą była jedynie pre
tekstem, by się od ciebie uwolnić!

Kristian zacisnął zęby, tłumiąc w sobie pokusę, by mu

odpowiedzieć. Nie miał pojęcia, skąd strażnik zna te
szczegóły. Nie uczestniczył w procesie, więc pewnie jego
ojciec, lensman, poinformował go o wszystkim.

- Mój brat miał wiele kobiet, ale żadna nie była tak

chętna jak twoja żona! - Jego śmiech rozbrzmiał pod
sklepieniem.

Kristian poczuł ból w zaciśniętych szczękach, ale nie

39

background image

dał się wytrącić z równowagi. Był skrępowany i nie miał
żadnych szans, by uniknąć obelg. Strażnik znów
zaśmiał się złośliwie.

- Mogę sobie wyobrazić, że była zaskoczona twoim

widokiem. Sądziłeś, że na jej twarzy maluje się strach,
ale to były wyrzuty sumienia. Nie po raz pierwszy zdra
dziła cię z Knutem. Brat wszystko mi opowiedział...

Knut poczuł w jednej chwili, jak ogarnia go spokój.

Na ułamek sekundy uwierzył w słowa strażnika i za-
zdrość ukłuła go prosto w serce. W lot zrozumiał jednak,
że ten człowiek kłamie. Knut nie był w stanie powiedzieć
mu o niczym. Poza tym znał swoją Jenny. Nigdy by go
nie zdradziła.

Strażnik zaczerwienił się, kiedy uprzytomnił sobie

swój błąd.

- Pejcz! - krzyknął z wściekłością. *- Podajcie mi

pejcz!

' Jeden z pomocników wykonał rozkaz.

Kristian rozstawił szerzej nogi, gotując się na razy.

Nie zamierzał dać oprawcy satysfakcji i błagać o li-
tość.

Pierwsze smagnięcie trafiło go w ucho i ramię. Zrazu

nie poczuł bólu, ale po ułamku sekundy rana zapiekła,
jakby ktoś przypiekał go rozżarzonym żelazem. Krople
krwi spadły na posadzkę.

Rozległ się świst powietrza. Rzemień owinął się wo-

kół pleców i brzucha, a strażnik silnym pociągnięciem
wzniósł go znów nad głową. Kristian napiął mięśnie
w nadziei, że w ten sposób złagodzi cierpienie.

40

background image

Kolejne razy spadły na jego obnażone plecy. Kristian

zdusił w sobie jęk i oddychając ciężko, walczył, by utrzy-
mać się na nogach. Skóra płonęła żywym ogniem, za-
bliźnione rany otworzyły się. Kolana ugięły się pod nim
i odpłynął w miłosierny mrok...

-

Ojcze! - krzyknęła Inga. - Nie przewróć się!

Głos córki dotarł do niego z oddali. Kristian wypro
stował się gwałtownie, odzyskując równowagę.

- Nic się nie stało - uspokoił ją szybko. - Nie prze

wrócę się.

Inga spojrzała na niego z niepokojem. Kiedy spytała

go o pobyt w twierdzy, ojciec pogrążył się w myślach.
Uznała, że nie powinna pytać o nic więcej, bo tamte
wspomnienia wciąż budziły w nim grozę.

Kristianowi drżały kolana.
-Bywają przeżycia tak okropne, że wzdragam się o
nich mówić. Tak, brat Knuta był brutalnym
oprawcą, ale to już przeszłość.
-Rozumiem - odrzekła zażenowana. - Czy matka
miała prawo odwiedzać cię w Oslo?
-Tak. - Ojciec zwlekał z odpowiedzią. - Musisz jed-
nak pamiętać, że podróż do stolicy była mozolna i
uciążliwa, a dla samotnej kobiety nawet
niebezpieczna. Przez te trzy lata mojego pobytu w
więzieniu nie zobaczyliśmy się ani razu.
Inga zamrugała powiekami ze zdziwieniem.
- I nie miałeś żadnych wieści z domu?

41

background image

-Dostawałem listy, Jenny pisała je często. Czasami
odwiedzał mnie Niels, kiedy przyjeżdżał do Oslo w
sprawach służbowych.
-To dobrze! - westchnęła z ulgą Inga. - Te wizyty
musiały być jak promyk słońca w pochmurny dzień!
-O tak! Nie wiem, czy dałbym sobie radę bez po-
mocy Nielsa. Przynosił mi jedzenie, świeży chleb,
mleko i inne przysmaki, których odmawiano
więźniom. I przemycał listy od Jenny.
-Nie wolno było dostawać listów? - zdumiała się
Inga.
-Wolno było. Jednak myśl, że strażnicy czytać
będą te intymne wyznania, była mi wstrętna. Poza
tym staliśmy się ostrożni, dowiedziawszy się, że
brat Knuta Levorda tam pracuje. Nie chcieliśmy
go rozdrażniać.
Małżeństwo z Nielsem było pasmem nieszczęść, uwa-

żała Inga, ale jej zmarły małżonek okazał się wiernym
druhem ojca. Niels miał wiele wad, ale uczciwie sprawo-
wał urząd i nie opuścił Kristiana w potrzebie.

-To dzięki niemu zmniejszono mi karę - oznajmił
nagle Kristian. - Skazano mnie na sześć lat
więzienia, ale Niels odbył długą rozmowę z sędzią.
Sądzę, że się znali. Niels wyjaśnił mu, że stanąłem
jedynie w obronie żony, tyle że mnie trochę...
poniosło.
-Bo to prawda - odrzekła Inga. - Gdyby Knut nie
poszedł za matką, nie przyszłoby ci do głowy, by go
pobić. Sam się o to prosił.
-Niels też tak uważał - powiedział łagodnie Kri-

42

background image

stian. - Sędzia uznał jednak, że okazałem niepotrzebną
gwałtowność.

- A co z Laurensem?
Kristian pokręcił głową.

- Nie wniesiono oskarżenia przeciw niemu. Wszak

ja przyznałem się do wszystkiego.

Inga westchnęła.

- A zrobiłbyś to, gdybyś wiedział, że Knut Levord

nie może świadczyć przeciw tobie?

Kristian roześmiał się, ale w tym śmiechu nie było

wesołości.

-Jestem zdania, że każdy powinien ponieść odpo-
wiedzialność za własne postępki. Tak, Ingo,
przyznałbym się. Chyba tak. Zresztą nie wiem. Nigdy
się nad tym nie zastanawiałem.
-Muszę cię jeszcze o coś spytać... - Inga przestępo-
wała nerwowo z nogi na nogę. Miała te słowa na
czubku języka, ale głos odmówił jej posłuszeństwa.
Chrząknęła. - Powiedziałeś, że Knut napadł na
mamę. Zrozumiałam, że zamierzał... że chciał ją
zgwałcić. Zastanawiam się... - Inga zaczerwieniła się
ze wstydu. - Zastanawiam się, czy to zrobił?
Kristian zagryzł wargi. Inga uznała, że to intymne py-

tanie wzburzyło go do głębi, ale po chwili pojęła, że oj-
ciec walczy ze wzruszeniem. Zadrżała, kiedy odezwał się
zdławionym głosem.

- Tak, zrobił - powiedział. Otarł oczy rękawem ko

szuli, wyjął chusteczkę i wytarł nos.

Inga nie wiedziała, co począć. Czy powinna poklepać

43

background image

go po ramieniu, okazać mu współczucie? Nie odważyła
się na żaden gest, mimo że tej nocy ich związek nabrał
nowego wymiaru.

Kristian wziął się w garść.
-Jenny powiedziała mi o wszystkim. Była niepocie-
szona, Ingo, paliła się ze wstydu... Trudno opisać jej
poniżenie. Mną zaś miotały wyrzuty sumienia.
Obwiniałem się o to, co się wydarzyło...
-Nie powinieneś - przerwała mu Inga. - Nie mogłeś
wiedzieć, że Knut wykradł się za nią!
-To prawda, ale... Pomyśl tylko, gdybyśmy się nie
pokłócili, gdybym pobiegł za nią...
-To jest gdybanie - stwierdziła zdecydowanie. Kri-
stian otworzył usta, jakby chciał coś dodać, ale nie
powiedział ani słowa. To jego zawahanie obudziło
ciekawość Ingi. Czyżby było coś jeszcze?
-Zimą 1884 roku Niels ponownie odwiedził mnie w
więzieniu. Od razu zrozumiałem, że coś się sta-
ło. .. - Kristian urwał i spojrzał w kierunku wzgórz,
nad którymi ukazał się rąbek słońca.
Żelazne kleszcze ścisnęły serce Ingi. Więc to nie ko-

niec nieszczęść? Ze strachu przestała oddychać.

- Niels ostrożnie dobierał słowa, ale... Prawda i tak

okazała się trudna do zniesienia. - Kristian oparł dłonie
o płot i zadrżał.

Nie zastanawiając się ani sekundy, Inga chwyciła go

za ramię.

- Powiedz mi wszystko, ojcze. Nie dręcz mnie dłu

żej!

44

background image

Kństian podniósł głowę i posłał jej zbolałe spojrze-

nie.

- Jenny nosiła w sobie dziecko, Ingo. Dziecko Knuta

Leyorda.

background image

5

Inga poczuła ścisk w gardle. Teraz ona miała ochotę się
rozpłakać.

- Co ty mówisz? Mama zaszła w ciążę w wyniku

gwałtu?

Kristian zaczerwienił się.
- Tak, niestety.
Inga miała nieznośną pustkę w głowie. Bezradnie

opuściła ramiona, usiłując sklecić myśli w rozsądną ca-
łość. A dosłownie w chwilę później tysiące pytań zaczęło
cisnąć się jej na język.

-Drogi ojcze - powiedziała żałośnie - ja chyba nie
jestem jego córką?
-Ależ Ingo - zbeształ ją Kristian - przecież urodziłaś
się cztery lata po tamtym incydencie.
Inga natychmiast zmieszała się. Oczywiście! W natło-

ku wątpliwości ta pierwsza przyszła jej do głowy: Knut
Levord spłodził ją z Jenny... To rozumowanie było na-
wet w pewien sposób logiczne, wyjaśniało bowiem dale-

46

background image

ko posuniętą rezerwę, z jaką Kristian odnosił się do niej
w dzieciństwie.

-To było straszne doświadczenie. Siedziałem w
twierdzy, wiedząc, że Jenny nosi w łonie dziecko,
które nie jest moje - powiedział ojciec chrapliwie. -
Nie mogłem jej pomóc ani pocieszyć...
-Całe szczęście, że Emma była przy niej - westchnęła
Inga. - Mam nadzieję, że ją wspierała.
-Tak - potwierdził Kristian. - Mieliśmy oddaną
służbę w Svartdal. Wszyscy pomagali, jak umieli,
opiekowali się Jenny i chłopcami.

Rozmowność ojca dodała Indze odwagi.

- Jesteś pewien, że... że dziecko nie było twoje?

To znaczy... - Inga zmieszała się, postawiwszy to intym
ne pytanie. I to komu! Nieprzystępnemu, zamkniętemu
w sobie ojcu, który po tylu latach otworzył przed nią swe
serce.

Kristian zrobił się jeszcze bardziej czerwony na twa-

rzy.

- Tak, byliśmy pewni. Ledwie kilka miesięcy minęło

od narodzin Kristera. Z tego powodu nie... żyliśmy jesz
cze ze sobą.

Inga zawstydziła się. Właściwie nie powinna była

pytać o takie rzeczy. Z drugiej jednak strony, miała
gubić się w domysłach? Ojciec okazywał chęć do
zwierzeń, ale z własnej woli nie powiedziałby wszyst-
kiego.

- Tyle się wtedy wydarzyło: napaść, sprawa sądowa,

ciąża matki. Jak przyjęli to ludzie ze wsi?

47

background image

-Nie wiem - odrzekł Kristian. Zerwał źdźbło trawy i
obracał je w palcach. - Większość wiedziała, że
Knut Levord podniósł rękę na Jenny, ale mało kto
znał całą prawdę. Krążyły plotki.
-To dziwne - zdumiała się Inga. - Przecież podczas
rozprawy przedstawia się dowody i wysłuchuje
zeznań. Tego nie można ukryć.

. - Proces na szczęście toczył się za zamkniętymi

drzwiami. Niels to załatwił. Dziękuję, stary przyjacielu
- powiedział Kristian i z wdzięcznością spojrzał w
niebo, jakby spodziewał się, że Niels przysłuchuje się
im z obłoków. - Byłem bardzo rad, że sędzia się na to
zgodził. Nie zapominaj, że twoja matka przeżyła po-
tworne upokorzenie. Pobicie Knuta Levorda nie było dla
mnie powodem do dumy, ale zupełnie nie czułem żalu.
Uważałem, że jak najbardziej zasłużył na karę. Poza tym
Finn Thuesen też nie chciał nagłaśniać sprawy. Nie ja je-
den miałem powód do wstydu!

-Tak - pokiwała głową Inga - oskarżenie syna o na-
pastowanie młodej kobiety było dla lensmana
kłopotliwe i kompromitujące.
-A jednak uznał pobicie Knuta za znacznie poważ-
niejszy występek. Trudno to wszystko zrozumieć -
westchnął Kristian.
Te słowa wyszły z właściwych ust, pomyślała Inga

z goryczą. Kristian nigdy nie użył wobec niej przemo-
cy, lecz gdy wieziono ją do Gaupåsw stroju panny mło-
dej, czuła na nadgarstkach niewidzialne powrozy. Oj-
ciec powinien wiedzieć, że kobiety nie były traktowane

48

background image

na równi z mężczyznami. Ingę doszły pogłoski o walce
emancypantek, ale miało upłynąć jeszcze sporo lat, za-
nim kobiety zyskają prawo do głosowania i stanowienia
o sobie. W ogóle nie zdziwiła się, iż Finn Thuesen po-
traktował czyn Kristiana surowiej niż występek własne-
go syna.

Kristian wiązał supełki na źdźble trawy.

- Dzięki dyskrecji Nielsa i służby niewiele osób do

wiedziało się, że Jenny jest brzemienna. Zresztą parę
godzin po tamtym strasznym zdarzeniu Jenny błaga
ła mnie z płaczem, bym nikomu o nim nie opowiadał.
Przysiągłem jej, że niektóre szczegóły pójdą na zawsze
w zapomnienie... I że jej nie wydam, gdyby lensman po
chwycił mnie i uznał za winnego...

Inga zrozumiała przyczyny tej decyzji. Kristian ko-

chał Jenny, ale jako mężczyzna nie potrafił pojąć bez-
miaru wstydu zgwałconej kobiety. To dziwne jednak,
że zażenowanie staje się udziałem ofiary. Tak jednak się
dzieje, pomyślała ze smutkiem. Niestety.

-Tamtej nocy obawialiśmy się, że Laurens rozpowie o
wszystkim - ciągnął Kristian ostrzejszym tonem -
ale rankiem zrozumieliśmy, że tak się nie stanie.
Gdyby zaczął opowiadać o gwałcie, ludzie
domyśliliby się, że był na miejscu wydarzeń.
-Więc nie sądzisz, iż wydał matkę? - spytała łagod-
nie Inga.
Kristian upuścił źdźbło na ziemię.
- Nie, nie zrobił tego. Zdradził nas, to prawda, ale nie

zależało mu na tym, by Jenny doznała jeszcze większego

49

background image

upokorzenia. Laurenś ją kochał, chociaż okazywał uczu-
cia w cholernie osobliwy sposób!

Pomimo powagi tych słów Inga musiała się uśmiech-

nąć. Takim go znała najlepiej: porywczy, uparty czło-
wiek, który nie przepuścił okazji, by nazwać Laurensa
głupcem. Wprawdzie się pogodzili, ale Inga nie mia-
ła wątpliwości, iż ojciec odbędzie z nim poważną roz-
mowę przy najbliższej sposobności. I miała nadzieję,
że Kristian zdoła wtedy utrzymać nerwy na wodzy i nie
wda się w kolejną utarczkę. Waśń rodowa zbyt długo już
kładła się cieniem na ich życiu. Inga była przynajmniej
tego zdania.

-Nie brakowało ci przyjaźni Laurensa? - spytała
miękko.
-Nie, do diabła! - warknął Kristian, ale zaraz się
opamiętał. - Tak, brakowało. Kiedy wracały miłe
wspomnienia, tęskniłem za naszymi pogawędkami.
Laurens t>ył bratem Jenny, ale również towarzyszem
moich dziecięcych zabaw. Łączyła nas mocna więź i
pewnie dlatego byliśmy tacy zapiekli w gniewie.
Miłość... - Kristian chrząknął zażenowany - miłość
obróciła się w nienawiść.
-A co z mamą?
-Nigdy o tym nie mówiła, ale widziałem, że cierpi.
Cierpiała, bo Laurens ją zawiódł, a nasza przyjaźń
upadła, ale także dlatego, że straciła kontakt z
domem rodzinnym. Jak sądzę, od dawna już wiesz, iż
Jenny i Laurens to rodzeństwo.
-Tak -»■ przyznała Inga. Jej ciekawość wciąż nie zo-

50

background image

stała zaspokojona. - A co z dzieckiem, ojcze? Ciebie nie
było, a służba chroniła matkę, ale przecież trudno ukryć
fakt urodzenia dziecka. Wiele osób musiało powziąć po-
dejrzenie, że jego ojcem jest Knut Levord.

-Powiedziałem ci już, że mało kto znał całą prawdę
o... - Kristian kaszlem pokrył słowa, których nie
chciał użyć. - Jenny nie wychodziła z domu, służba
robiła zakupy i załatwiała drobniejsze sprawy. Do
Svartdal nikt nie zachodził, ludzie unikali dworu od
chwili, kiedy trafiłem do twierdzy. Pewnie bali się
pytać o przyczyny mojego uwięzienia.
-Więc zanim zaczął się wasz spór, byłeś bardziej to-
warzyski? - spytała Inga i natychmiast zdała sobie
sprawę z niezdamości tych słów. Ojciec gotów
jeszcze się obrazić!
Kristian zawstydził się.
-Zawsze uważano mnie za nieprzystępnego, ale
przecież też byłem kiedyś młody. Lubiłem
przebywać wśród ludzi, chodzić na zabawy,
pokazywać się z Jenny.
-Naprawdę? - zdumiała się. Nie potrafiła wyobrazić
sobie ojca roześmianego w ludzkim tłumie. Choć
z drugiej strony Emma opowiadała jej nieraz, że
rodzice często wydawali przyjęcia w Svartdal. Więc
kiedyś był inny.

- Co stało się z dzieckiem? - dopytywała się.
Kristian położył dłoń na piersi i westchnął ciężko.
- Ciąże z Kristofferem i Kristerem Jenny zniosła

z uśmiechem na ustach, ale tym razem sytuacja przed
stawiała się inaczej, nosiła przecież niechciane dziecko.

51

background image

Na dodatek... spłodzone w upokorzeniu z mężczyzną,
który wziął ją przemocą. Dlatego też...

Inga zdrętwiała. Wahanie ojca świadczyło o tym,

że Jenny w jakiś sposób pozbyła się płodu. Poszła do
znachorki czy wypiła specjalną mieszankę ziół? W każ-
dym razie nie moja rzecz ją osądzać, pomyślała melan-
cholijnie Inga. Sama kiedyś w bezprawny sposób pomog-
ła Marlenę pozbyć się dziecka. Serce zabiło jej mocniej
i rozbolała ją głowa.

- Przyznam się, że czułem się jak zwierz w klatce.

Rozpacz zżerała mnie ód środka, bo nie mogłem jej
chronić. Jenny nie była tak bezbronna i bezradna, jak
sobie wyobrażałem, ale niepokoiłem się o nią i o chłop
ców. - Kristian przerwał ten potok słów, by zebrać my
śli. - Nie miałem powodów do zazdrości, że ojcem dziec
ka jest Knut Levord, ale... Świadomość, że jego nasienie
zakiełkowało w jej ciele, doprowadzała mnie do szaleń
stwa.

Inga zebrała się na odwagę i poklepała go po dło-

ni, zaraz jednak cofnęła rękę. Nie wiedziała jeszcze,
czy przyjmie od niej takie oznaki czułości.

-Matka znalazła się w okropnej sytuacji, ale ty też
nie byłeś w stanie zapanować nad uczuciami. Z za-
zdrością jest tak jak ze stadem owiec. Nie da się jej
okiełznać.
-Mądra z ciebie dziewczyna - uśmiechnął się Kri-
stian. - Wiedziałem, że Jenny nigdy dobrowolnie
nie oddałaby się temu pomiotowi szatana, ale
bolało mnie, że... że on...

52

background image

Inga znów położyła dłoń na jego dłoni, ale tym ra-

zem jej nie cofnęła.

-Rozumiem - powiedziała delikatnie.
-Niels zdawał mi relacje o stanie zdrowia Jenny -
ciągnął opowieść ojciec. - Źle znosiła ciążę i myśl,
że wyda na świat niechciane dziecko. A ja, Ingo, nie
zamierzałem wychowywać potomka Knuta Levorda
po wyjściu na wolność!

Kristian nie zauważył, że Inga dotyka jego dłoni.

Dziewczyna poczuła, jak zwija ją w pięść w geście bez-
silności i frustracji. Nie uważała, by dziecko było cze-
muś winne, ale gorzkie doświadczenia podpowiadały
jej, że czekałby je trudny los. Ojciec ją ledwo tolerował,
bo przychodząc na świat, przyczyniła się do śmierci
matki. Jak miałby traktować syna lub córkę mężczyzny,
który zhańbił jego żonę?

- Dziewczynkę wydano starszemu małżeństwu, któ

re od dawna pragnęło dziecka.

Przed oczyma stanął jej obraz Emilii. Jak mogłaś,

matko, jak mogłaś oddać własne dziecko? Inga nie była
w stanie zrozumieć tej decyzji. Matka została zgwałco-
na, ale jej łóżkowe doznania z Nielsem nie były znów tak
odmiennym doświadczeniem. A przecież kochała córkę
i myśl, by ją oddać, nigdy nie postała w jej głowie.

-Jakim człowiekiem była matka - syknęła z oburze-
niem - by pozbywać się własnego dziecka! To
przecież krew z jej krwi!
-Z krwi Knuta Levorda, Ingo - zrugał ją gniewnie
ojciec. - Z krwi szatana.

53

background image

-*' A jednak... - zaczęła Inga, ale Kristian przerwał

jej.

- Nikt nigdy nie będzie osądzać Jenny. Nikt! Nie była

istotą pozbawioną serca, jak chyba zdajesz się przypusz
czać, Ingo. Dziewczynce bardzo dobrze się wiodło u no
wych rodziców. Była ich największym skarbem, a my
troszczyliśmy się o nią z daleka. Co roku posyłaliśmy
im znaczną sumę pieniędzy, aż dorosła i mogła sama za
dbać o siebie.

Sądzisz, że pieniądze załatwią wszystko, pomyślała

ze złością Inga, ale przezornie nie powiedziała ani sło-
wa. Ojciec był cynikiem, a ona po raz kolejny zatęsk-
niła za matką. Zapytałaby ją, co czuła, oddając dziecko.
Nie czyniłaby jej wyrzutów, po prostu pozwoliłaby się
wytłumaczyć.

Inga zdusiła w sobie westchnienie. Nigdy nie dowie

się, jakie uczucia targały jej matką, ale coś jej mówiło,
ze Jenny ciężko to przeżyła.

-Czy Knut Levord kiedykolwiek dowiedział się o
swojej córce?
-Oszalałaś? - spytał Kristian ze wzburzeniem. - Na-
sza rodzina dość się przez niego wycierpiała. Z
dziewczynką też nie mieliśmy żadnego kontaktu...
Sprawa z Knutem i Finnem została zamknięta,
obaj nie mieli wstępu do naszego domu.
Dziewczynka zniknęła z naszego życia. Co z
głowy, to z serca.
-A więc ona nie wie nic o swoim pochodzeniu? Nikt
nie powiedział jej, kim są jej rodzice? - spytała z nie
do końca zamierzoną ostrością.

54

background image

- Taka była umowa - wyjaśnił Kristian. - To starsze

małżeństwo miało podawać się za jej rodziców i obo
je nie mieli nic przeciw temu. Obiecali nam solennie,
że nigdy nie zdradzą pochodzenia dziecka, W zamian
za to my przyrzekliśmy, że nie będziemy domagać się jej
zwrotu.

To by się źle skończyło dla obu stron, przyznała Inga.

Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny urodziła dziec-
ko w wyniku gwałtu, a tamta para straciłaby dziewczyn-
kę, którą zdążyła pokochać. Oni cierpieliby najbardziej,
nie można nie doceniać uczuciowych związków, jakie
łączą przybranych rodziców z nieświadomym niczego
maleństwem.

-A więc matka oddała je zaraz po porodzie?
-Niezupełnie - zawahał się Kristian. - Miała je przy
sobie przez tydzień. Powiedziano mi, że dziecko
urodziło się wątłe i potrzebowało matczynego
pokarmu. Odesłano je, kiedy się wzmocniło.

Inga znów przełknęła ślinę, by pokonać nieznośny

ucisk w gardle. Jenny podjęła decyzję, ale jakże nie-
porównanie trudniej było wcielić ją w życie po kilku
dniach! Trzymała niemowlę w ramionach, czuła cie-
pło małego ciała przy piersi... Widziała tę małą istotę
całkowicie zależną od jej opiekuńczej troski... Wciąż
nie mogła pojąć, że matka zdecydowała się na ten
krok.

- Nie chcieliście mieć kontaktu z dzieckiem, ojcze,

ale... Wiesz, jak ułożyło się jej życie? Odesłano ją daleko
czy mieszka gdzieś w pobliżu? - Pytania rozsadzały jej

55

background image

głowę, zwłaszcza to najważniejsze. - Kim ona jest, mu-
sisz mi powiedzieć! - Jej glos drżał z desperacji.

- Kochana Ingo - westchnął ojciec ze smutkiem. - Nie

jest ci zupełnie obca. Prawdę mówiąc, znasz ją od lat

Inga wstrzymała oddech.
- Kto to jest? - spytała, wpijając wzrok w jego usta. -

Wielki Boże, powiedz mi, kto to jest!

background image

6

Milczenie Kristiana dało Indze czas do namysłu. Na
Boga, kto to mógł być? Nie znała wielu dziewcząt w
swoim wieku. Ostatnimi czasy doświadczyła, że nie
wszyscy są tymi, za kogo się podają. Hedvig twierdziła,
że spłodziła Torsteina z Kristianem, a kiedy tę ewentu-
alność odrzucono, okazało się, że Halvdan też nie jest
jego ojcem. Inga rozumiała, że nie wszystkie żony rodzą
dzieci własnym mężom... A mężczyźni z Botne też mieli
swoje za uszami!

Może chodzi o Eugenie? Służąca była parę lat starsza

od niej... Nie, to niemożliwe, stwierdziła po zastanowie-
niu, bo rodzice Eugenie mieli całą gromadkę dzieci i za-
pewne nie przyjęliby kolejnego na wychowanie. A zresz-
tą ojciec przyznał, że przybrani rodzice dziewczynki byli
bezdzietni.

Może więc Kristiane albo Marlenę? Nie, były zbyt mło-

de, a ich rodzice mieli jeszcze dwójkę potomstwa. Poza
tym podobieństwo między siostrami rzucało się w oczy.

57

background image

Nie miała pewności, czy dziewczynka trafiła pod

opiekę biednych ludzi. Ojciec o tym nie wspomniał. Inga
przyjęła to za pewnik, bo Kristian przyznał się, że udzie-
lał im finansowego wsparcia. Inga gubiła się w domy-
słach.

-Widzę, że rozważasz różne możliwości - powie-
dział ojciec. - Nie zaprzątaj sobie tym głowy. Ta
wiedza nic ci nie da.
-Chcę wiedzieć! - krzyknęła. - Chodzi o moją sio-
strę, do diaska!
-Siostrę przyrodnią - poprawił ją.
-Nie dbam o to! - wrzasnęła, ale zaraz się opamię-
tała. Nie ma sensu krzyczeć, bo ojciec straci chęć do
rozmowy. - Proszę - dodała błagalnie - powiedz mi,
o kogo chodzi...

Kristian wzruszył ramionami.
-Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć... Chcę,
pomyślała Inga i zamknęła oczy.
-Lovise.

Inga otworzyła oczy i spojrzała na niego zdumiona.

-Lovise? Nasza Lovise ze Svartdal?
-Tak.
Inga nie wiedziała, czy się złościć, czy cieszyć. Cie-

szyć się, bo poznała prawdę, czy się martwić, że dopiero
teraz. Od tylu lat żyły obok siebie, nie wiedząc, że są spo-
krewnione.

-Czy Lovise wie o tym? - spytała, a w głowie jej szu-
miało.
-Nie! I niech cię ręka boska broni, byś powiedziała

58

background image

jej prawdę. Rozgniewałbym się nie na żarty, Ingo, więc
nawet o tym nie myśl! Słyszysz mnie?

Inga zjeżyła się i zacisnęła usta w wąską kreseczkę.
Ojciec chwycił ją mocno za ramiona.
- Musisz mi obiecać, że zachowasz milczenie!
Inga nie odpowiedziała.

-Zrobisz, jak ci karzę - syknął. Jego twarz była jak
zastygła maska, nie odrywał od niej wzroku.
-Dobrze - odrzekła niechętnie, choć pragnęła po-
biec do Svartdal, przytulić Lovise i powiedzieć jej
całą prawdę. Nigdy się nie kłóciły. Lovise była cicha i
spokojna, nieco łatwowierna, ale bardzo sumienna i
obowiązkowa.
Właściwie to stanowiły swoje przeciwieństwo, choć

Inga też uważała się za porządną gospodynię. Po mał-
żeństwie Gudrun, a zwłaszcza po jej śmierci, zaczęła po-
święcać baczniejszą uwagę zajęciom we dworze. Różnica
między nimi polegała przede wszystkim na tym, że Inga
wdała się w ród swego ojca, natomiast Lovise odziedzi-
czyła charakter Thuesenów.

Ojciec puścił ją i Inga mimowolnie potarła obolałe

ramiona.

-Obiecuję - powtórzyła - ale musisz zapewnić Lo-
vise lepsze warunki życia! Wiem, że niedługo
wychodzi za mąż, więc powinieneś wynagrodzić ją
jakąś znaczniejszą sumą pieniędzy. Nie powinna
klepać biedy, skoro jest córką mojej matki!
-Niczego nie muszę - odrzekł Kristian, siląc się na
spokój.

59

background image

-Musisz - powtórzyła z uporem. Sama nie wiedziała,
skąd czerpie siły, by przeciwstawić się ojcu.
-Już dobrze - mruknął. - Zrobię, jak chcesz.
-Matka by sobie tego życzyła.
Kristian spojrzał przed siebie. Niebo po wschodniej

stronie pojaśniało, ptaki zaczęły swój śpiew.

- Zrobię, jak chcesz - powtórzył zrezygnowany.
Zamilkli oboje.

Inga nie miała pojęcia, o czym myśli ojciec, a sama

czuła pustkę w głowie. Trzeba czasu, by poukładać
wszystko w spójną całość, pomyślała i uśmiechnęła się
niewinnie.

- A jednak jest w tobie mnóstwo dobra - powiedzia

ła - skoro przyjąłeś Lovise na służbę. Dobrze jej we dwo
rze.

Ojciec roześmiał się złośliwie.

-Tak uważasz, Ingo? Że kierowały mną jakieś uczucia
wobec córki Knuta Levorda? - Gwałtownie pokręcił
głową i wycedził: - Nie zatrudniłem jej z litości, tylko
by mieć na nią baczenie.
-Mieć na nią baczenie? - Inga uniosła brwi ze zdu-
mienia.
-Frederik Thuesen, nasz lensman, dowiedział się
jakimś cudem, że Jenny urodziła córkę. Z dalszego
rozwoju wydarzeń domyślił się, że chodzi o dziecko
brata.
-Ktoś się więc wygadał?
-Tak, tylko nie wiem kto - odrzekł Kristian z zamy-
śleniem - bo cały ten czas była to najpilniej
strzeżona tajemnica. Lensman zaczął węszyć jakieś
pięć, sześć lat

60

background image

temu. Przybrani rodzice Lovise już wtedy nie żyli, więc
ich nie obwiniam, ale... Uznałem, że najbezpieczniej bę-
dzie ściągnąć dziewczynę do dworu. Mogłem mieć na
nią oko i kontrolować poczynania lensmana.

Motywy ojca wydały się Indze dość dwuznaczne,

ale tym razem nie skomentowała jego słów.

-To dziwne, że pan Thuesen nie przeprowadził
gruntownego śledztwa. Mógł przecież wziąć Lovise
na spytki, kiedy przebywałeś w Holmestrand lub
Askeli.
-Nic by to mu nie dało. Lovise święcie wierzy, że jest
rodzoną córką jej zmarłych opiekunów. Nie
zrozumiałaby, o co lensman pyta. Podejrzewam
zresztą, że lensman nie do końca ufa swoim
informatorom.
-Emma z pewnością nie zdradziła - powiedziała
Inga. - Ona nie wbiłaby ci sztyletu w plecy!
-Wiem, że to nie Emma, choć... Od tamtych wyda-
rzeń upłynęło wiele lat i tylko Emma ostała się we
dworze. Szczerze mówiąc, Ingo, nie domyślam się, kto
miał za długi język. I nie zastanawiam się nad tym,
bo lensman nie stanowi wielkiego zagrożenia. -
Kristian uśmiechnął się triumfalnie.
Inga miała ochotę go spoliczkować. Jakże mógł być

tak bezduszny? Przecież chodziło o służącą ze Svart-
dal.

- Coś jednak wie - powiedziała, by zmącić jego pew

ność siebie. - Nieważne, kto go poinformował. Ważne
jest to, że powziął podejrzenie wobec Lovise! .

Kristian spoważniał.
- Tak, Frederik wspomniał kiedyś o tym... - od-

61

background image

rzekł i zmarszczył brwi. - Odciągnął mnie na bok po na-
bożeństwie i oznajmił, że zna przeszłość Lovise...

-A widzisz - ożywiła się. - On wie!
-To możliwe - odrzekł ojciec - ale kiedy zażądałem
dowodów, mina mu zrzedła. Nic nie odpowiedział,
stwierdził jedynie, że Lovise powinna przenieść się
do jego domu, skoro jest członkiem jego rodziny.
-Tak! - krzyknęła zachwycona. - To dobrze, że Thu-
esenowie ją akceptują.

Ojciec nie podzielał jej entuzjazmu.

- Odmówiłem. Nie pozwolę, by dziecko Knuta

Levorda zostało kimś!

Inga zaniemówiła. Mściwość ojca nie znała granic.

Ogarnął ją gniew, nad którym nie była w stanie zapano-
wać.

- Wstydź się, wstydź! - krzyknęła zajadle. - Możesz

nie lubić córki Knuta Levorda, ale nie wolno ci odma-

' wiać jej prawa do lepszego życia! Kristian

cofnął się z przestrachem.
-Ludzie we wsi dowiedzieliby się, że Jenny jest jej
matką - bronił się.
-Nie tłumacz się! - Oczy Ingi ciskały iskry. - Przy-
znałeś się przed chwilą, że nie życzysz sobie, by
została kimś, a teraz zasłaniasz się matką. Zawsze
sądziłam, że nie rzucasz słów na wiatr. Jesteś
tchórzem, ojcze - prychnęła kropelkami śliny. Z
trudem łapiąc oddech, otarła usta.

Kristian też uniósł się gniewem.

- Nie cofam tego, co powiedziałem. Nie życzę Lovise

62

background image

lepszego życia. Nawet gdyby prawda miała wyjść na jaw.
Teraz już wiesz!

Inga zdławiła westchnienie. Ojciec się nie zmieni,

na zawsze pozostanie upartym nieokrzesańcem ze
Svartdal. Nawet rozmowa z Laurensem nie zmiękczyła
jego serca. No, może trochę, ale odmiana była niewielka.
Przynajmniej jak dotąd, pomyślała ze smutkiem.

-Łatwo ci wydawać sądy - mówił Kristian ze wzbu-
rzeniem - bo nie wiesz, jakie uczucia mną targały.
Chyba nie przypuszczasz, że łatwo żyć z myślą, że
Knut Levord zgwałcił Jenny? I że z gwałtu poczęło
się dziecko? Siedziałem w odosobnieniu, nie
mogłem pomóc mojej ukochanej - dodał z
desperacją w głosie. - W Akershus nauczyłem się
nienawidzić Lovise, chociaż w ogóle jej nie
znałem...
-W takim razie nie pojmuję, dlaczego ściągnąłeś ją
do Svartdal!
-Nienawiść już mi minęła, ale nie żywię wobec niej
żadnych uczuć. W moich oczach jest zwykłą
służącą. Zresztą nie było lepszego sposobu, by
utrzymać sprawę w tajemnicy.
-A więc dlatego nic nie dostrzegłam - pokiwała
głową Inga. Wzdragała się, by mówić dalej, ale tej
nocy ojciec okazał szczerość, więc winna odpłacić
mu szczerością. - To niezwykłe, ojcze... że potrafiłeś
utrzymać nienawiść do Lovise na wodzy. Niekiedy
zdawało mi się, że traktujesz ją lepiej ode mnie.
Kristian dostał szału.

Widząc jego reakcję, Inga pożałowała swoich słów.

63

background image

Zdawało jej się, że zaraz ją uderzy, i cofnęła się z przera-
żeniem.

Głos Kristiana dyszał wściekłością.

- Pwie córki urodziła Jenny. Pomiot Kmita Levorda

jej nie zabił, lecz... - Wyciągnął palec wskazujący ku jej
twarzy,-.•? Lecz tobie się udało!

Indze zaparło dech w piersi. Nadzieja rozwiała się.

Omal nie uwierzyła, że tej nocy stali się sobie bliżsi. Oj-
ciec z własnej woli opowiedział jej historię waśni rodo-
wej, a ona, głupia gęś, wzięła to za dobrą monetę i uzna-
ła, że ją wreszcie zaakceptował. Bo chciał zapomnieć,
że przychodząc na świat, zabiła własną matkę.

Teraz wszystko stało się jasne. Kristian nigdy nie po-

godził się z tą myślą. I nie dbał o to, by odbudować właś-
ciwą relację z własną córką.

A ja żyłam nadzieją, pomyślała w duchu, roniąc łzy,

że wreszcie zostaniemy przyjaciółmi. Nie stanie się tak:
ojciec nie może na mnie patrzeć...

Ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku domu,

nie mogąc sobie darować własnej naiwności. Czuła lo-
dowatą pustkę w piersi. Zebrała suknię w jedną
dłoń, a drugą otarła łzy.

background image

7

Kristian stał nieruchomo, śledząc wzrokiem oddalającą
się córkę. Musiał przyznać ze wstydem, że posunął się
za daleko. Inga wzrastała w przekonaniu, iż obwinia ją o
śmierć matki, ale dotąd nigdy nie powiedział tego
wprost

Zrobił kilka niezdecydowanych kroków i znów si c za-

trzymał. Przypomniał sobie ten lęk, który go opanował,
kiedy Inga toczyła walkę o życie, uratowawszy Gudrun
od niechybnej śmierci pod lodem. I rozpacz, którą po-
czuł niedawno, sądząc, iż Inga popełniła samobójstwo.

Wiele razy obiecywał sobie, że pojedna się z córką,

ale... Nie mógł pogodzić się z myślą, iż Jenny urodziła
dorodną dziewczynkę, której ojcem był Knut Levord,
umarła zaś, wydając na świat jego własne dziecko. Uwa-
żał, że to niesprawiedliwe, i poddawał się goryczy i bez-
nadziei.

Powinien był zważać na słowa, jak zwykle jednak

mówił, co mu ślina na język przyniosła. I ranił ją, właś-

65

background image

nie teraz, gdy zbliżyli się do siebie... To nie była przy-
jemna rozmowa, ale tylko dlatego, że dotyczyła boles-
nych wspomnień.

Z wahaniem oderwał się od płotu. Jeśli miał pogo-

dzić się z córką, musiał to zrobić w tej chwili. Nie mógł
już niczego odkładać na później, bo nie zdoła znów zdo-
być się na podobny krok. Lub nie dostanie nowej szansy,
bo cierpliwość Ingi też ma swoje granice. Oskarżenie,
które rzucił jej w twarz, było tak bolesne, że nie zdziwił-
by się, gdyby córka nie chciała go więcej widzieć...

Kristian z frustracją pogładził brodę.

Inga słyszała, że ojciec ją woła, udała jednak, iż nie sły-
szy.

- Ingo!

Rozpłakała się. Już za późno, pomyślała ze smutkiem.

Dała ojcu tyle okazji, by naprawił błąd. Przez te wszyst-
kie lata kręciła się koło jego nóg jak spragniony miło-
ści piesek, chłonąc dobre słowa, którymi rzadko ją ob-
darzał. A teraz nie miała już sił błagać go o cokolwiek,
bo zaczęła tracić szacunek do samej siebie.

- Ingo! - krzyknął głośniej.

W jego głosie nie było gniewu, raczej zdziwienie,

że się nie odwróciła. Zatrzymała się na progu i zaczęła
rozsznurowywać buty. Zdjęła je i wytrzepała błoto z po-
deszew o poręcz. Podniosła głowę i zdumiała się. Spo-
dziewała się ujrzeć ojca w tym samym miejscu, tymcza-
sem Kristian zmierzał przez dziedziniec w jej kierunku!

66

background image

Inga rzuciła buty i złapała za klamkę, ale spotniałe palce
zsunęły się po śliskim metalu. Musi dostać się do środ-
ka, zanim ją dopadnie!

Za późno, jęknęła w duchu, kiedy dłoń ojca zacisnęła

się na jej ramieniu.

- Puść mnie - pisnęła, usiłując się wyrwać. Kristian

nie posłuchał. - Puść mnie - powtórzyła - przecież nie
chcesz mieć ze mną do czynienia...

Spojrzała mu błagalnie prosto w oczy, które płonęły

dziwnym ogniem. Twarz miał stężałą, obcą. O nie, nie
zniesie kolejnej reprymendy, nie chce znów usłyszeć, jak
bardzo jej nienawidzi... Odwróciła twarz i utkwiła
wzrok w ścianie.

- Wybacz mi, Ingo - powiedział chrapliwie. - Nie

chciałem...

Inga znieruchomiała. Po raz pierwszy w życiu ojciec

prosił ją o przebaczenie. Zdarzało mu się przepraszać ją
za jakieś błahostki, kiedy była małym dzieckiem, ale to
były słowa bez znaczenia. Teraz prosił q przebaczenie za
to, że ją zranił... Inga zdumiała się tak bardzo, że nie
znalazła słów, by mu odpowiedzieć.

- Ingo, Ingo - powtórzył Kristian. Przyciągnął ją do

siebie i otoczył ramionami.

Ten gest był tak nieoczekiwany, że Inga nie wiedzia-

ła, jak zareagować. Cofnęła się z przestrachem, ale ojciec
nie zwolnił uchwytu.

Przytrzymał ją jedną ręką, uniósł drugą i delikatnie

pogłaskał ją po policzku. Inga instynktownie odwróciła
twarz.

67

background image

- Moje dziecko - wydukał - boisz się, że cię uderzę!

Cóż ci takiego zrobiłem? - dodał wstrząśnięty. - Wielki
Boże, jak traktowałem własną córkę?

Dopiero teraz zaczęła rozumieć sens jego zachowa-

nia. To nie do wiary, ale ojciec naprawdę odczuwał skru-
chę. Napięcie w jej ciele wygiętym w łuk nieco zelżało.

-Moja Ingo - wyszeptał z rozpaczą i znów pogłaskał
ją po policzku. - Wciąż się mnie boisz?
-Nie znam cię... - szepnęła, dławiąc się łzami. Wy-
powiedziała te słowa odruchowo, ale natychmiast
zdała sobie sprawę z ich znaczenia. Przez te
wszystkie lata tkwiły w jej podświadomości, ale
zadrżała, kiedy powtórzyła je głośniej: - Nie znam
własnego ojca...
Nie znam własnego ojca, śpiewał jej w głowie smutny

anielski chór.

- Przykro mi. - Kristian pociągnął nosem, wtulając

twarz w jej włosy. Objął ją mocniej, nie zamierzał puś
cić. - Wyrządziłem ci tyle krzywdy, Ingo. Miałaś być
moim ukochanym dzieckiem, bo tak bardzo przypomi
nasz Jenny, a ja cię odtrąciłem. Nigdy sobie tego nie wy
baczę.

Płacz dławił jej gardło. Przełknęła ślinę, by pozbyć

się tego nieznośnego ucisku, ale nie pomogło. Przeży-
cie było zbyt silne. Przyłożyła chusteczkę do ust, by po-
wstrzymać płacz, ale nie miała już sił walczyć ze wzru-
szeniem. Położyła ojcu głowę na piersi i zaniosła się
głośnym, histerycznym szlochem.

- Moja dziewczynka - pocieszał ją ojciec i kołysał

jak małe bezbronne dziecko.

68

background image

Jej długie włosy na skroniach zwilgotniały, odgarnęła

kosmyk, który łaskotał ją w nos. Jej ciało było bezwolne,
zapomniała o bożym świecie. W objęciach ojca czuła się
cudownie bezpieczna i pogodzona z losem.

Nie miała pojęcia, jak długo tak stali. W końcu ojciec

odsunął ją na wyciągnięcie ramion. Inga otarła ukrad-
kiem oczy i spojrzała na niego. Kristian też poddał się
emocjom. Ślady łez na jego policzkach były tego wzru-
szającym dowodem.

Razem podeszli znów do płotu i w tej samej chwili

zapiał kogut. Ojciec i córka spojrzeli po sobie i uśmiech-
nęli się.

- Tamtego dnia, kiedy umarła Jenny, byłem oszalały

z bólu - powiedział Kristian, odwracając wzrok. - Nie
chciałem cię widzieć, nie chciałem wziąć cię na ręce.
Gdyby nie Emma i piastunka, umarłabyś po paru dniach.
Byłaś jednak silna, Ingo, walczyłaś ze śmiercią i wygra
łaś. Muszę szczerze przyznać, że wtedy twój los wydawał
mi się zupełnie obojętny...

To wyznanie sprawiło Indze ból, ale reakcja ojca jej

nie zaskoczyła, odpowiadała poniekąd jego naturze.

- Stałaś się taka podobna do niej, tak boleśnie mi ją

przypominałaś. I wtedy... obudziła się we mnie miłość
ojcowska. Chociaż robiłem wszystko, by się nie zagnieź
dziła.

Inga ledwie słyszała jego słowa. Kristian mówił tak

cicho, jakby się wstydził tych zwierzeń.

- Kochałem cię i nienawidziłem. Nienawidziłem za

to, że doprowadziłaś do jej śmierci, a kochałem, bo byłaś

69

background image

taka Jak Jenny. W jakiś sposób zastąpiłaś mi ją... Poza
tym stanowiłaś moje odbicie. - Kristian przeciągnął dło-
nią po włosach i mruknął: - Nie potrafię tego wyjaśnić,
ale myślę, że wiesz, o co mi chodzi.

- Wiem - odrzekła, choć nie miała pewności. Ojciec

miał skomplikowaną naturę. Najważniejsze, że przyznał
się do błędu.

Kristian odwrócił się gwałtownie ku niej, złapał jej

dłonie i mocno ścisnął. W jego niebieskich oczach za-
lśniły łzy.

- Czy możesz wybaczyć nieszczęśliwemu, dumne

mu człowiekowi? Za ból, który ci sprawiłem... i za to,
że wydałem cię za Nielsa wbrew twej woli?

Bezpośredniość tego pytania zdumiała ją. Czy to

naprawdę aż tak dla niego ważne? Jeśli tak, to znaczy,
że zaczął liczyć się z jej zdaniem, pomyślała z nieopisaną
radością.

- Jeśli nie chcesz - zaczął ponuro, kiedy Inga zwle

kała z odpowiedzią - to trudno. Odmowa sprawi mi
przykrość, ale wciąż będę żywić nadzieję...

Inga opuściła głowę i spojrzała w ziemię. Po jej bu-

cie chodziła biedronka, w mokrej od rosy trawie wiła się
dżdżownica. Inga miała ochotę rzucić się ojcu na szyję
z radością, ale pozwoliła sobie na chwilę zamyślenia.
Uznała, że nie okaże mu należytego szacunku, odpowia-
dając pośpiesznie. Zamknęła oczy i pomyślała o Nielsie.
Małżeństwo z nim okazało się piekłem, choć Niels był
na swój sposób życzliwym człowiekiem. Teraz nie mia-
ło to już żadnego znaczenia, bo Niels na zawsze zniknął

70

background image

z jej życia. Wspomnienia małżeńskiego pożycia budzi-
ły w niej taką odrazę, że odepchnęła je od siebie. Trud-
no byłoby zdobyć się na wspaniałomyślność wobec ojca,
gdyby odżyło tamto poczucie niemocy i goryczy.

Gudrun, pomyślała, a serce zabiło jej mocniej, naj-

starsza córka z rodu Gaupasów, też dała się jej we znaki.
I wszystko odbywało się za cichym przyzwoleniem ojca!
Pierwsze tygodnie w roli młodej gospodyni we dworze
były prawdziwym koszmarem. Inga wzdrygnęła się i te
myśli też odepchnęła od siebie. Wiedziała, co czai się
w podświadomości: obraz Gudrun wymachującej bez-
radnie rękoma, szukającej oparcia... I ten najgorszy,
który ujrzała, wychylając się ze strychu: czerwona plama
krwi wokół głowy kobiety leżącej na klepisku.

Inga oblała się zimnym potem. Boże, pozwól mi za-

pomnieć o Nielsie i Gudrun, pomodliła się w duchu.
I Bóg chyba jej wysłuchał, bo oczami wyobraźni ujrzała
szczere, zdecydowane oblicze Martina i uśmiechnęła
się. Być może istnieli przystojniejsi mężczyźni, ale nie
dla niej. Dla niej liczył się tylko Martin, jej Martin ze
wszystkimi wadami i słabościami.

Inga poczuła, jak w jej ciele budzi się pożądanie.

Waśń rodowa rozdzieliła ich na tyle nocy... To też była
wina ojca, pomyślała ponuro. Uniknęliby tylu nieszczęść,
gdyby Kristian pobłogosławił ich związek

Pokręciła głową z rezygnacją. Nie powinna wpaść

w tę samą pułapkę, w którą wpadł ojciec. Nie powin-
na dać się zaślepić nienawiści. Ojciec miał poważniej-
sze powody, by zerwać więzy z rodem Storedalów, niż

71

background image

ona... Chociaż? Czy ojciec zdawał sobie sprawę, jak bar-
dzo cierpiała wskutek jego wyborów? Raczej nie, bo chy-
ba nie potraktowałby jej tak okrutnie. Inga zaczerpnęła
tchu, ale nie zadała tego pytania. Szczerość ojca była cza-
sami zbyt trudna do zaakceptowania.

Poszukała jego dłoni. Kristian wzdrygnął się, ale z nie-

pewnym uśmiechem pozwolił, by uniosła jego rękę do
policzka.

- Tak, ojcze - odezwała się i nie zawstydziła się, kie

dy łzy skapnęły mu na skórę. - Wybaczam.

Kristian uśmiechnął się szerzej. Jego głos zdradzał

oznaki wzruszenia.

- Cieszę się, Ingo. Nawet nie wiesz, jak bardzo się

cieszę... - powiedział i zażenowany odwrócił twarz.

background image

8

Inga czuła się jak lunatyk, kiedy Kristian opuścił
Gaupas. Rozstali się w przyjaźni. Ojciec wyraził na-
dzieję, że wkrótce ujrzy córkę w Svartdał, i Inga po raz
pierwszy poczuła, że zaproszenie jest szczere. Napraw-
dę chciał się z nią spotkać, nie dlatego, że poczuwał się
do obowiązku, tylko po to, by odzyskać utracone lata.
Ponad dwadzieścia utraconych lat, pomyślała ze smut-
kiem. Od nadmiaru wiadomości i wrażeń kręciło się jej
w głowie, postanowiła jednak udać się z wizytą do Sto-
redal, zanim pozwoli sobie na odpoczynek.

Laurens winien jej był wyjaśnienie.

Drzwi otworzyła Ragnhild. Była blada, a jej czerwo-

ne podkrążone oczy świadczyły, że też nie zaznała snu.
Zapewne przesiedziała całą noc z mężem, omawiając
wydarzenia ostatnich godzin. Inga nie miała pojęcia,
co czuje Ragnhild: strach czy ulgę.

- Gdzie jest Laurens? - spytała Inga, bo Ragnhild

zapomniała języka w gębie.

73

background image

- Śpi - odrzekła wymijająco Ragnhild.

Nie zamierza ułatwić mi zadania, pomyślała Inga,

podrygując z niecierpliwości. Tylko po co udawać, sko-
ro obie zdawały sobie sprawę, o co chodzi?

- Mamy z Laurensem do pogadania - oznajmiła

z irytacją Inga - i dobrze o tym wiesz!

Ragnhild wzdrygnęła się, słysząc ton jej głosu, ale nie

zareagowała.

- Wejdź do kuchni - powiedziała uprzejmie. - Obu

dzę Laurensa.

Inga posłuchała. Nie zamierzała być niegrzeczna wo-

bec przyszłej teściowej, ale wciąż brzmiały jej w uszach
słowa ojca o roli, jaką Ragnhild odegrała podczas tam-
tych wydarzeń. Na stole kuchennym stał wazon z bukie-
tem kwiatów, pomieszczenie wypełniał cudowny zapach
polnej mięty. Tej nocy Inga poznała bliżej swojego ojca
i motywy, którymi się kierował, ale również dowiedziała
'się sporo o sobie. Powzięła postanowienie, by od tej chwili
nie wydawać o nikim pochopnych sądów. Włączając w to
Ragnhild, pomyślała zawstydzona swoim zachowaniem.
Powinna dać jej szansę wyjaśnienia, dlaczego zdecydo-
wała się chronić Laurensa przed odpowiedzialnością.
A zresztą gdyby Laurens przyznał się do winy, nie uchro-
niłby ojca przed karą. Obaj trafiliby do więzienia.

- Inga' - rozpromienił się Laurens i otworzył ramio

na.

Inga zerwała się ze stołka i odwzajemniła uśmiech.

W dwóch krokach przebiegła kuchnię i padła mu w ob-
jęcia.

74

background image

-Witaj, wujku - powiedziała przyjaźnie. Ragnhild
zatrzymała się na progu.
-Miło znów cię widzieć - żartował Laurens - choć
rozstaliśmy się zaledwie parę godzin temu.
Wcześniej dzisiaj wstałaś?

- W ogóle się nie położyłam - roześmiała się Inga.
Twarz Laurensa pociemniała.
- Intuicja podpowiada mi, że... że Kristian powie

dział ci o wszystkim.

Ostatnie słowa zawisły w powietrzu.
Inga usiadła.

- Tak - odrzekła, nie odrywając od niego wzro

ku. - Powiedział.

Laurens zajął miejsce po drugiej stronie stołu. Przez

chwilę zdawało się, że zasłoni twarz rękoma, ale się po-
wstrzymał.

- A więc tak - powiedział i odchylił się w tył. - A więc

tak - powtórzył machinalnie. - Prędzej czy później mu
siałaś poznać prawdę. To dobrze, że dowiedziałaś się
o wszystkim od własnego ojca.

Ragnhild ściągnęła usta i postawiła czajnik na ogniu.

Na jej czole u nasady włosów pojawiły się kropelki potu.
W kuchni panował chłód, więc pot był raczej oznaką
podenerwowania.

-Dlaczego, wujku - zaczęła Inga oskarżyęielskim
tonem - dlaczego zostawiłeś ojca w potrzebie?
-Ze strachu - odrzekł Laurens z zakłopotaniem.
Siedział z opuszczonymi ramionami, wbił wzrok w
ścianę. Zdawało się, że pogrążył się w myślach, ale
po chwili

75

background image

dodał: - Kiedy lensman przybył na dziedziniec... Wielki
Boże, od razu zrozumiałem, że znaleźli Knuta Lerorda.
Poważna twarz Finna Thuesena mówiła wszystko. Jego
syn był ciężko ranny, ba, może nawet już nie żył! W ta-
kim wypadku ponosiłem winę za śmierć człowieka.

- Ale przecież go nie zabiliście - powiedziała twardo

Inga.

Laurens poczęstował się plackiem ziemniaczanym

z półmiska, który Ragnhild postawiła na stole. Placki
wyglądały smakowicie, ale Inga nie miała na nie ochoty.
W tej sytuacji nie przełknęłaby ani kawałka.

-O mały włos - mruknął Laurens, żując jedzenie. -
Czułem się skazany bez wyroku sądu. Musiałem
dokonać wyboru: albo zostawić Ragnhild i dzieci i
pójść do więzienia, albo zdradzić Kristiana...
-I wybrałeś to drugie rozwiązanie - dokończyła za
niego Inga, ciężko wzdychając.

Laurens pokiwał smutno głową.

-Jeszcze nie było cię na tym świecie - wtrąciła się
nagle Ragnhild. - Nie masz pojęcia, jak trudno
podjąć taką straszną decyzję!
-To prawda - odrzekła Inga, siląc się na spokój - ale
Jenny to jego siostra. Zdradził nie tylko swojego
dobrego przyjaciela, ale również członka rodziny!
Własną siostrę!
Ragnhild zacisnęła bezsilnie dłonie.
- Nie wiesz, jak Laurens cierpiał. On...
Laurens podniósł rękę ostrzegawczo i nakazał jej mil-

czenie.

76

background image

-Wszyscy ucierpieliśmy przez tę waśń, Inga może
najbardziej. Została ukarana, choć nie zrobiła
niczego złego. - Jego oczy były matowe, jakby
pokrywała je niewidzialna zasłona.
-Ukarana? - syknęła Ragnhild, przewracając oczyma.
-Kristian wydał ją za mąż wbrew jej woli.
-Nic mi nie wiadomo na ten temat - prychnęła
Ragnhild z irytacją.
Inga zaczęła przyglądać się własnym paznokciom.

Czuła się dziwnie, bo tych dwoje rozmawiało ze sobą,
jakby jej w ogóle nie było. Zdziwiło ją, że wuj domyślił
się jej niechęci wobec Nielsa. Choć z drugiej strony był-
by głupcem, gdyby sądził, że osiemnastoletnia dziew-
czyna mogłaby pożądać mężczyzny, który zbliżał się do
sześćdziesiątki.

Laurens spojrzał gniewnie na żonę.

- Wiesz równie dobrze jak ja, Ragnhild, że Inga za

wsze chciała Martina za męża. I tak by się stało, gdyby
śmy z Kristianem nie zostali nieprzyjaciółmi.

To poniżające, pomyślała Inga, obgryzając paznok-

cie, toczyli dyskusję o jej życiu osobistym. Powstrzyma-
łaby ich, gdyby nie była ciekawa, czy Laurens zdoła prze-
konać Ragnhild.

Ragnhild oddychała ciężko, roztargnionym gestem

odgarnęła niesforne kosmyki włosów za uszy.

-Masz rację.
-Nie czuję do was urazy - powiedziała Inga - choć
wasza decyzja była rozczarowująca. I tchórzliwa.
Więzy krwi i przyjaźni są najważniejsze.

n

background image

Laurens wysłuchał reprymendy ze zwieszoną głową.

-Musisz wiedzieć, Ingo, że wielokrotnie jej żało-
wałem przez te lata. Zrobiłbym wszystko, by
odwrócić czas.
-Dlaczego więc nie złożyłeś zeznań?
-Minęło sporo czasu, zanim zrozumiałem powagę
sytuacji - odrzekł Laurens z zakłopotaniem. - Poza
tym nie mogłem zostawić Ragnhild ani dzieci. Być
może z pomocą mego ojca utrzymałaby dwór, ale
wolałem nie ryzykować. - Laurens w końcu
podniósł głowę i posłał Indze błagalne spojrzenie. -
A krzywda już się stała. Wiesz, że twój ojciec nas
już wtedy skreślił. Nie podałby mi ręki, nawet
gdybym przyznał się do winy.
Inga uspokoiła się.
-Dobrze go znasz - stwierdziła.
-Tak - przyznał Laurens. - Rozumiem, że odwrócił
się do nas plecami i nie chciał zgody, ale... - Ten
dorosły mężczyzna walczył ze łzami. - Poczułem się,
jakby mi wbił nóż prosto w serce, kiedy tamtego
poranka położył na progu kolczyki. Kolczyki, które
Jenny dostała od nas w dniu ślubu i dwudziestych
urodzin.
Inga milczała.
- Zrozumieliśmy od razu, że stało się coś strasznego.

Popędziłem do Svartdal. Wyszła do mnie Emma i po
wiedziała, że Jenny zmarła w połogu, urodziwszy cie
bie. Poczułem bezbrzeżny żal... - Laurens wytarł nos
chusteczką. - Nie mogłem uwierzyć w słowa służącej.
Nie mogłem przeboleć, że już nie pogodzę się z siostrą...
Myśl, że ona leży tam martwa... - ciągnął z
rosnącym

78

background image

rozrzewnieniem - że nie będę się mógł z nią pożegnać,
była nie do zniesienia.

Indze zrobiło się go żal. Biedny Laurens, pomyślała-

ze współczuciem, skutki swej decyzji miał odczuwać do
końca swoich dni.

- Emma chciała wpuścić mnie do środka, ale... bała

się reakcji Kristiana. Później dowiedziałem się, że Kri-
stian omal nie oszalał z żalu. Dopiero po wielu miesią
cach wrócił do równowagi...

Inga zamknęła oczy, by zebrać myśli. Nie wątpiła

w prawdziwość słów Laurensa. Ojciec traktował ją suro-
wo aż do tego dnia, bo przyczyniła się do śmierci matki.
Gdyby wtedy spotkał się z Laurensem, nie okazałby mu
miłosierdzia...

-Po procesie miałem nadzieję, że nie wszystko stra-
cone. Kiedy Kristian oddał kolczyki Jenny, uznałem to
za wyraźny znak, że nie pragnie porozumienia.
Chciał nas ukarać dodatkowo, mieliśmy cierpieć z
powodu śmierci Jenny.
-I tak cierpieliśmy - wtrąciła się Ragnhild.
-To prawda - przyznał Laurens - ale zwrot kolczy-
ków miał nam zawsze przypominać, że Jenny nigdy
już ich nie włoży... Tak się cieszę, że należą teraz do
ciebie, Ingo - dodał, szukając pociechy we własnych
słowach.
-Będę je przypinać - oznajmiła Inga - ale tylko na
specjalne okazje.
-Wiemy, że okryliśmy się wstydem - powiedziała
cicho Ragnhild. - Musisz jednak wiedzieć, że kie-
dy się opamiętaliśmy, postanowiliśmy pomóc
twemu

79

background image

ojcu. - Ragnhild panowała już nad sobą. Postawiła przed
Ingą kubek z kawą. - On, rzecz jasna, nie chciał nasze-
* go wsparcia, ale mieliśmy możliwość czynić to bez jego
wiedzy.

Inga zdziwiła się. Rozłożyła ramiona i spojrzała na

Ragnhild z zaciekawieniem.

Ragnhild i Laurens wymienili spojrzenia. Mężczyzna

skinął głową w przyzwalającym geście.

-Obiecałam, że wyświadczę ci przysługę, Ingo, i do-
trzymam słowa, wyznając całą prawdę. Nie będę
ukrywała niczego. A więc twój ojciec został skazany
na sześć lat twierdzy i wysoką grzywnę na rzecz
państwa i na koszty utrzymania Knuta Levorda
przez resztę jego dni.
-Co takiego?! - krzyknęła Inga. - A nikt nie wziął
pod uwagę, co ten szatan zrobił mojej matce? W tej
sprawie było wielu winnych!
-To prawda, ale pamiętaj, że chodziło o syna lens-
mana. Władza nie puszcza niczego płazem -
prychnę-ła pogardliwie. - W każdym razie
ubłagaliśmy Nielsa, by pozwolił nam zapłacić część
grzywny.
-Ojciec musiał się o tym dowiedzieć. - Inga była
sceptyczna. - Przecież przeczytano mu orzeczenie
sądu. I na pewno nie przyjął waszego
wspaniałomyślnego gestu. - W głosie Ingi
pobrzmiewał sarkazm, ale nie starała się go ukryć.
-Masz rację, ale wyznaliśmy Nielsowi nasze grze-
chy. Obiecał porozmawiać z sędzią, byśmy mogli
wypłacić odszkodowanie należne Knutowi
Levordowi...
-I sędzia się zgodził? - Ingę zżerała ciekawość.

80

background image

-Było mu obojętne, kto zapłaci, byle pieniądze do-
tarły do Kmita Levorda. Poza tym... - Ragnhild
potarła

kciuk i palec środkowy w

charakterystycznym geście.
-Chcesz powiedzieć, że go przekupiliście?
-To twoje słowa - zaczerwieniła się Ragnhild. - My-
śmy uznali, że płacimy za przysługę.
-I Niels przystał na to? - zdumiała się Inga. - Za-
wsze sądziłam, że jest uczciwy.
-I nie waż się zmieniać zdania - ostrzegła ją Ragn-
hild - bo Niels postąpił słusznie. Kiedy z Laurensem
wtajemniczyliśmy go w nasze kłamstwa, uznał, że
powinniśmy płacić. Bo jesteśmy współwinni -
zakończyła Ragnhild cichym głosem.
To wyznanie wiele ją kosztowało, Inga widziała to

w jej twarzy. Od wielu lat dźwigali tę tajemnicę, więc ich
szczerość była godna podziwu. Może chcieli uciszyć su-
mienie?

-Sędzia wziął pieniądze, żebyśmy mogli zapłacić
- dodała ironicznie Ragnhild - i zgodził się, by Niels
przekazał Kristianowi werdykt sądu. Kristian został
już wtedy przeniesiony do twierdzy, więc sprawa
była prosta.
-Ojciec musiał dostać kopię wyroku.
-Dostał - przyznała Ragnhild - ale sędzia nie wspo-
mniał w nim o odszkodowaniu dla Knuta Levorda.

Inga potarła czoło w zamyśleniu. Ojcu zdawało się,

że wie wszystko o kulisach sporu, tymczasem działy
się rzeczy, o których nie miał pojęcia. Czy Niels postą-
pił słusznie, tając przed nim informacje o finansowym

81

background image

wsparciu Laurensa i Ragnhild? Nie podobało się jej,
że ukrywał coś przed ojcem, ale rozumiała, dlaczego tak
postąpił. Niels uznał, że Laurens i Ragnhild przyjęli na
siebie brzemię kary, nawet jeśli Kristian o tym nie wie-
dział.

- Gdybyśmy nie wzięli na siebie tej odpowiedzial

ności, Svartdal znalazłoby się na krawędzi bankructwa.
Wiedzieliśmy, że Kristian ma trochę gotówki, ale nie
mieliśmy pojęcia ile. Nie pozwoliliśmy więc, by pozbył
się wszystkich środków do życia. W ten sposób pomog
liśmy. .. - Laurens mówił z ożywieniem, ale pod koniec
głos mu osłabł. - Czuliśmy, że na swój sposób pomaga
my Jenny...

Przemawiał do niej człowiek przybity. Inga pojęła,

że wuj zrobił wszystko, by odpokutować za grzechy.

- Tamten postępek będzie się wlókł za nami po

wieczne czasy - powiedziała Ragnhild z rozpaczą. - Obyś
nigdy nie znalazła się w podobnej sytuacji, Ingo!

Inga spojrzała Laurensowi prosto w oczy. Laurens

pokręcił ostrzegawczo głową i dziewczyna schyliła kark.
Wuj nie powiedział żonie, że Inga zamieszana jest w dwa
zabójstwa. Dziękuję, podziękowała mu w duchu, dzię-
kuję, żeś mnie nie wydał!

Sama miała nieczyste sumienie. Trzeba zapomnieć

o przeszłości. Jak mogła sądzić innych, skoro sama mog-
ła zostać osądzona?

background image

9

nga padała z nóg. To był najdłuższy dzień w jej życiu, ob-
fitujący w dobre i złe wydarzenia. Po dwudziestu pięciu
latach milczenia ojciec otworzył się przed nią. Odpowie-
dzi, których jej udzielił, rodziły jednak nowe pytania.

Z trudem wdrapała się na wzgórze, z którego prowa-

dziła droga do Svartdal. Właściwie powinna była wrócić
do Gaupåsi położyć się do łóżka, ale ciekawość prze-
ważyła nad zmęczeniem. Wciąż nie mogła zrozumieć,
że matka zdecydowała się oddać Lovise bezdzietnemu
małżeństwu. Może Emma wie coś więcej na ten temat?
Inga nie pojmowała właściwie, czemu się tak zadręcza;
miała chyba cichą nadzieję, że wersja służącej ukaże jej
jaśniejsze aspekty tamtej sprawy.

Zastała Emmę w kuchni. Służąca nie dostrzegła jej od

razu, Inga zatrzymała się, obserwując ją czułym wzro-
kiem. Emma nuciła jakąś wesołą melodię, choć na jej
policzkach znać było ślady łez. Czyżby płakała? Z jakie-
go powodu?

83

background image

W tej samej chwili Emma spostrzegła ją.
- Inga! - krzyknęła radośnie. Wsypała ziarna kawy

do młynka, otrzepała fartuch i podeszła bliżej. - Co za
radość! - śmiała się, przytulając dziewczynę.

Inga nie była pewna, co stara służąca ma na myśli,

ale ta szybko wybawiła ją z kłopotu. Złożyła ręce za-
chwycona i powiedziała:

-Kristian i Laurens wreszcie się pogodzili! Nie mog-
łam uwierzyć, kiedy Kristian powiedział mi o tym.
-A więc wiesz o wszystkim? - uśmiechnęła się
Inga.
-O tak - pojaśniała Emma - twój ojciec dawno już
nie był w tak dobrym humorze!
-A więc nie żałuje?
-Wręcz przeciwnie - promieniała Emma. - Nie za-
pominaj, że nosił ten ciężar od dawna. Czasami
sobie jeszcze o nim przypomni, ale moim zdaniem
jest już wol-

" ny. Wolny od tego brzemienia, które go przytłaczało.

Inga zamyśliła się. Przypomniała sobie słowa, które
stara służąca kiedyś do niej wyrzekła: o tym, że niewielu
jest prawdziwie wolnych ludzi, a jej ojciec do nich nie na-
leży. Więc o to jej teraz chodziło, pomyślała, o to, że Kri-
stian uwolnił się od demona, który zatruwał mu serce.
Czy ja kiedykolwiek uwolnię się od swojego? - spytała
samą siebie. Czy kiedykolwiek zapomnę o tym, co zro-
biłam? Tylko Kristian, Laurens i Gulbrand wiedzieli
o wszystkim, choć Inga nie zdziwiłaby się wcale, gdyby
ojciec dopuścił Emmę do sekretu. Choć chyba nie uczy-
niłby tego, nie zapytawszy córki o zgodę.

84

background image

Inga nie była więc w stanie w pełni podzielać radości

Emmy. Wiedziała o Gudrun i Erlingu? W takim razie
nie powinna cieszyć się aż tak bardzo. Z drugiej jednak
strony waśń trwała tyle lat, że trudno było dziwić się za-
chwytowi starej służącej.

-Gdzie jest ojciec? - spytała.
-Śpi - wyjaśniła Emma - słaniał się na nogach ze
zmęczenia, kiedy wrócił do domu. Nie tknął
jedzenia. Rozmowa z Laurensem bardzo go
wyczerpała...
-Zapewne - odrzekła enigmatycznie Inga. To dziwne,
że Emma nie zapytała o przyczynę tej nagłej odmia-
ny.
-Mam go obudzić? - spytała Emma. Ton jej głosu
wskazywał, że nie ma na to ochoty.
-Nie, nie trzeba.
-Ma za sobą ciężki dzień i noc. Wrócił dopiero o
świcie.
Ja też, pomyślała Inga, ale troska Emmy o ojca napeł-

niała ją wzruszeniem.

Emma podreptała do spiżarni i przyniosła ciasto.

Dwór Svartdal zawsze słynął z gościnności, a stara słu-
żąca rozpieszczała gości.

Inga nigdy nie czuła się jak gość w tym domu. W

każdym razie nie teraz, pomyślała, rozkoszując się
ciepłem kuchni. Svartdal było jej gniazdem rodzin-
nym, ale dopiero od niedawna czuła się tu mile widzia-
na. Wreszcie Kristian pozwolił, by czuła się w Svartdał
jak u siebie.

Sprawnymi ruchami Emma pokroiła ciasto pierni-

85

background image

kowe i położyła duży kawałek na talerzyku Ingi. Potem
postawiła na stole cukiernicę i dzbanuszek ze śmietan-
ką.

- Częstuj się - zachęciła.

Inga poczuła głód. Przed wizytą lensmana zjadła parę

wafli, ale od tamtej chwili minęła cała wieczność. Pier-
nik pachniał kardamonem i imbirem, zjadła go cztere-
ma dużymi kęsami i sięgnęła po kolejny kawałek.

Emma spoważniała, zmarszczki wokół jej oczu i ust

uwidoczniły się.

- Czy to prawda, co mówi twój ojciec?
Inga oblizała palec i przylepiła do niego drobinki cia-

sta na talerzyku.

-Zależy, co ci powiedział - mruknęła podenerwo-
wana.
-Że lensman oskarżył cię o zabicie żniwiarza?
Inga poczuła się jak zwierzę w klatce. Pytanie ozna-

czało, że ojciec nie opowiedział służącej wszystkiego.
Przypuszczalnie ograniczył się do zdania relacji ze słów
lensmana, bo te i tak rozniosłyby się po wiosce pod po-
stacią plotek.

- To prawda - odrzekła niechętnie. - Dzięki wsta

wiennictwu Kristiana i Laurensa pan Thuesen musiał
przyznać, że... - Kłamstwo rosło jej w ustach. - ...że
oskarżenie Hedvig i jej córki to czysty wymysł. - Inga
utkwiła wzrok w blacie stołu. Nie przyszło jej łatwo
okłamywać Ingę, ale czy miała jakiś wybór? Tak, zbesz
tała samą siebie, zawsze jest jakiś wybór.

Emma spojrzała na nią badawczo.

86

background image

- Myślę, że nie mówisz prawdy, moje dziecko! Coś

mi się nie zgadza. Oskarżenie o zabójstwo to poważna
sprawa i nie można go cofnąć, nie zbadawszy dogłębnie
okoliczności. Nie pojmuję, jak Kristian i Laurens z taką
łatwością wybronili cię od zarzutów...

Inga nie miała siły opierać się dłużej. Chlipiąc wy-

rzuciła z siebie wszystko. O Gudrun, która straciła ży-
cie, spadając z drabiny, o groźbach Erlinga i o tym, jak
potraktował Czarnulkę. Jej chusteczka przemokła zupeł-
nie, kiedy kończyła spowiedź, opowiadając o ostatnim
spotkaniu z Erlingiem.

Zapadła długa cisza.
Emma poruszyła się niespokojnie.

-Domyślałam się od dawna, że coś cię dręczy,
lecz...
-Dręczy! - krzyknęła chrapliwie Inga. - Tyle razy
chciałam rzucić się do wody! Gdyby nie Emilia,
dawno skończyłabym ze sobą, tylko ona trzymała
mnie przy życiu. Gdybym się zabiła, zostałaby bez
matki. - Inga wytarła nos i spojrzała na Emmę przez
zasłonę łez. Czy stara służąca ją potępi?

Emma poszukała jej dłoni.

-Moje dziecko - powiedziała łagodnie - los nie był
dla ciebie łaskawy. Kiedy zaczniesz patrzyć
pogodnie w przyszłość?
-Więc nie uważasz mnie za morderczynię? - chlip-
nęła Inga.
Emma poklepała ją po dłoni.
- Nie. Jeśli powiedziałaś całą prawdę, niczego nie

87

background image

ukrywając, to twierdzę, że oba zdarzenia były nieszczęś-
liwymi wypadkami.

-Przysięgam, że było tak, jak mówię. Musisz mi
uwierzyć, Emmo - błagała ją desperacko.
-Wierzę - zapewniła ją miękko Emma. - Wciąż
jednak nie rozumiem roli Kristiana i Laurensa w
tym... dramacie. Tak, dramat to właściwe słowo.

Z drżeniem serca Inga opowiedziała jej o rozterce

ojca: czy miał jechać za nią, czy też ukryć ciało Erlinga.
I w chwili, kiedy najbardziej potrzebował pomocy, zja-
wił się Laurens. Kristian wiedział, że nie zdoła wykonać
obu zadań, więc chcąc nie chcąc musiał prosić Laurensa
o przysługę.

Emma puściła jej dłoń, podniosła kubek z kawą drżą-

cą ręką i zaczęła dmuchać na gorący napój. Potem wypi-
ła łyk i spytała:

- Co Kristian zrobił z ciałem Erlinga?

'. - Nie wiem - przyznała Inga. - Powiedział jedynie,
że usunął wszystkie ślady. Przypuszczam, że przeniósł je
w jakieś ustronne miejsce... - Podniosła dłoń do ust.
Zebrało się jej na mdłości, a na czoło wystąpiły kropelki
potu. Wspomnienie martwego ciała Erlinga było okrop-
ne. Ciekawiło ją, co ojciec zrobił ze zwłokami, ale nie
chciała fantazjować na ten temat.

- Nigdy nie straciłam nadziei, że Kristian i Laurens

się pogodzą. Nie spodziewałam się jednak, że to ty przy
wiedziesz ich do zgody. Jest w tym jakaś ironia - wes
tchnęła Emma - bo obie wiemy, że twój ojciec nie...
troszczył się zbytnio o ciebie.

88

background image

-Tak - przyznała Inga - ale nie tylko Laurens po-
godził się z ojcem tej nocy. Ja też. Ojciec poprosił
mnie o przebaczenie.
-Naprawdę? - rozpromieniła się Emma i poklepała
się po udach z radości.
-W takiej sprawie bym cię nie okłamała - uśmiech-
nęła się Inga.
Tym razem Emma musiała ocierać łzy. Płakała i śmia-

ła się na przemian.

- Dzień wybaczania - oznajmiła Inga rozmarzo

na.. - Myślałaś o tym?

Uśmiech na twarzy Emmy znikł.

- O czym?
Inga pociągnęła łyk kawy, gorący napój rozgrzewał ją

przyjemnie.

- To cud, że ojciec i Laurens znów rozmawiają ze

sobą, zważywszy zwłaszcza na upór ojca. Myślę więc,
że może... dla Gulbranda i ciebie też jeszcze jest nadzie-
ja?

- Nadzieja dla nas...? - spłoszyła się Emma.
Inga nachyliła się nad stołem.
- Zapraszam cię dzisiaj do Gaupas, Emmo! - powie

działa z ożywieniem. - Nie - ciągnęła, podnosząc ostrze
gawczo rękę, bo Emma zamierzała protestować - nic
nie mów. Zjemy z Gulbrandem posiłek. Będziecie mieli
mnóstwo czasu, by porozmawiać ze sobą.

Emma wzruszyła ramionami.

- Jeśli Kristian i Laurens mogli znów zostać przyjaciół

mi, to my... pewnie też możemy. Nie zawadzi spróbować.

89

background image

- Świetnie - ucieszyła się Inga.
Emma uśmiechnęła się krzywo.

Inga przypomniała sobie powody, dla których tu

przyszła. Ojciec spał, ale od niego nie spodziewała się
już usłyszeć niczego nowego. Jego nieobecność była jej
nawet na rękę.

- Ojciec niczego przede mną nie ukrywał - zaczę

ła - a historia matki bardzo mnie poruszyła...

Emmie zaszkliły się oczy, ale nie odezwała się.
-Wiem też o Lovise - szepnęła Inga, rozglądając się
na boki. Wstała i na wszelki wypadek zamknęła
drzwi do salonu. - Zawsze tęskniłam za matką.
Stworzyłam sobie jej obraz: miłej, silnej i
troskliwej kobiety, ale... Knut Levord ją zgwałcił,
lecz ja i tak nie mogę pojąć, że zdecydowała się
oddać własne dziecko!
-Lovise nie czułaby się dobrze pod jednym dachem z
twoim ojcem. - Emma starała się bronić dobrego
imie-

* nia Jenny.

- Może czułaby się gorzej niż ja - przyznała Inga

i nagle uświadomiła sobie, że ojciec nienawidził jej bar
dziej, bo przecież przyczyniła się do śmierci własnej
matki. A jednak... Lovise miała jasne włosy, zapewne
ich kolor, jak i rysy odziedziczyła po Knucie Levordzie.
Ojciec nie zniósłby jej widoku, nie życzyłby sobie pa
trzeć codziennie na oblicze dziecka, które było lustrza
nym odbiciem twarzy mężczyzny odpowiedzialnego za
tragiczny los Jenny. O dziwo, Kristian traktował ją spra
wiedliwie, abstrahując rzecz jasna od faktu, że nie po
zwolił jej wychowywać się w rodzinie jej ojca. Lovise nie

90

background image

miała jednak pojęcia, że jej starzy opiekunowie nie są jej
biologicznymi rodzicami.

Emma wstała, podreptała do drzwi prowadzących

do sypialni ojca i przyłożyła do nich ucho. - Kristian
prześpi jeszcze parę godzin - powiedziała i bezszelest-
nie wróciła na miejsce. - Potrafisz dochować tajemni-
cy? - spytała, zaglądając Indze w oczy.

- Oczywiście - odrzekła Inga z lekkim niepoko

jem.

Emma zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Widać

było, że walczy ze sobą.

- Wszyscy już nie żyją, Ingo - powiedziała w koń

cu. - Wszyscy, którzy wiedzieli.

- Co wiedzieli? - jęknęła Inga.
Emma zrobiła surową minę.

-' Nie wolno ci nikomu powtórzyć tego, co tu usły-
szysz. Otóż Kristian też został oszukany. Inga
wstrzymała oddech.

- Przez kogo?
- Przez twoją matkę... - odrzekła Emma zawsty

dzona.

Inga rozdziawiła usta, ale przezornie nie powiedziała

ani słowa.

- Jenny urodziła Lovise w majową noc... Czterna

stego, dobrze to pamiętam. Uzgodniła z Kristianem,
że odeślą dziecko, kiedy zrobi się cieplej i chłopak sta
jenny będzie mógł odwieźć je bryczką do nowych opie
kunów. Majowe powietrze potrafi być zabójcze dla ta
kich małych płucek - dodała. - Poza tym dziewczynka

91

background image

urodziła się krucha i przez jakiś czas potrzebowała mat-
czynego mleka.

Inga przytaknęła milcząco.
- Jenny przygotowała się na ten moment. Odpycha

ła w sobie wszelkie uczucia do dziecka w swoim łonie,
ale... Kiedy dziewczynka przyszła na świat, wszystko się
zmieniło.

Inga zaczęła domyślać się dalszego ciągu.
-Lovise nie odesłano tydzień po porodzie, lecz ty-
dzień przed zwolnieniem Kristiana z twierdzy.
-A więc matka nie była taka bezduszna, jak sądzi-
łam. - Inga zawstydziła się własnych myśli.
Pochopnie osądziła kobietę, której nigdy nie zdążyła
poznać.
-Nie zapomnę tego dnia, kiedy Ivar odwoził Lovise.
Twoja matka biegła za powozem i krzyczała z
rozpaczy. Na końcu żwirowej drogi przewróciła się,
potem czołgała się na kolanach, aż zdarła je do
krwi... I jęcząc, powtarzała jej imię. Nie sądź więc,
że twoja matka nie kochała swojej córki!
Inga odchyliła głowę i zamrugała powiekami, by po-

wstrzymać łzy. Po raz kolejny się pomyliła!

- Przez dwa lata Jenny miała swoje dziecko przy so

bie - westchnęła Emma. - Przez dwa lata Lovise miesz
kała z nami.

Inga nie była już w stanie opanować łez.

- Nie żałuję, że cię o to spytałam, Emmo. Pomyśl tyl

ko, co bybyło, gdybym nigdy się nie dowiedziała, że Jen
ny kochała Lovise równie mocno jak Kristoffera i Kri-
stera. Nosiłabym w sobie fałszywy obraz własnej matki.

92

background image

-To prawda - odrzekła Emma. - Mam jednak na-
dzieję, że nie zdradzisz sekretu. Kristian nie może
dowiedzieć się o niczym, bo gotów sam zmienić
wyobrażenie o Jenny. A tego sobie nie życzę -
dodała cicho - bo Kristian czci pamięć żony.
-Oczywiście, też nie chcę, by ojciec czuł, że matka
go oszukała.
-Jenny bardzo troszczyła się o Lovise, ale kochała
twojego ojca do szaleństwa. W głębi duszy
wiedziała, że Lovise któregoś dnia będzie musiała
opuścić Svartdal. Dla własnego dobra. Nie
zapominaj, że Jenny miała pod opieką dwóch
chłopców...
-Matka zaryzykowała - uznała Jenny. - Kristoffer
lub Krister mogli zapamiętać Lovise.
-Hm, Kristoffer miał cztery lata, a Krister trzy, kiedy
zabrano ich przyrodnią siostrę. Pamiętam jednak,
że przestraszyłam się, kiedy Kristian zdecydował się
zatrudnić Lovise. Obawiałam się, że jej obecność
może obudzić jakieś wspomnienia w Kristofferze.
Na szczęście tak się nie stało.
-Życie mojej matki to jedno pasmo nieszczęść - wes-
tchnęła Inga.
-Nie myśl w ten sposób - odrzekła Emma. - Jenny
było dobrze z twoim ojcem. Poza tym każdy
człowiek ma w swoim życiorysie ciemne karty,
nieprawdaż?
Inga wytrzymała wzrok Emmy.
- Tak - odrzekła ze smutkiem, wiedząc, że Emma

ma jej życie na myśli.

background image

10

-Inga, Inga! - krzyknęła Eugenie, kiedy córka Kri-
stiana pojawiła się na dziedzińcu. Nie czekając na
odpowiedź, zeskoczyła z kamiennego progu i
pobiegła ku niej. Inga cofnęła się z przestrachem,
ale i tak trafiła w serdeczne objęcia Eugenie.
Roześmiały się obie. Służąca puściła ją, a jej oczy
zaszkliły się.
-Nie przyznałaś się do niczego, kiedy rozmawiały-
śmy w nocy, ale doszły mnie strzępy rozmowy
Gulbranda, Laurensa i twojego ojca. Ingo - Eugenie
pokręciła mocno głową. - Skąd ci przychodzą do
głowy takie pomysły?

Inga pochyliła głowę zawstydzona. Dobrze wiedzia-

ła, że służąca ma na myśli próbę samobójczą, O takich
rzeczach nie mówi się głośno, a Eugenie i tak już pozwo-
liła sobie na więcej, niż wolno było osobom jej stanu.
No tak, pomyślała Inga, a policzki piekły ją ze wstydu,
niedługo znikną różnice między gospodynią a służącą.
Powinna może zbesztać Eugenie za śmiałość, ale trakto-
wała ją jak przyjaciółkę.

94

background image

-Czy ktoś jeszcze... - chrząknęła - czy ktoś jeszcze
wie...
-Wszyscy wiedzą o oskarżeniach lensmana i spisku
Hedvig i tej jej okropnej córki, ale nie o... o tym,
że chciałaś... sama wiesz.

- Wiem. - Inga spuściła wzrok.
Nastała kłopotliwa cisza.

- Zmarzniesz - powiedziała w końcu Euge

nie. - Wejdźmy do środka. Emilia tęskniła do ciebie. Jest
niespokojna i marudna.

Inga pośpieszyła za służącą. Emilia musiała wyczuć

napiętą atmosferę w domu po wizycie lensmana, a znik-
nięcie matki tylko pogorszyło sprawę; nie miał kto jej
pocieszać. Inga poczuła wyrzuty sumienia, więc zaraz
po wejściu do kuchni podniosła dziewczynkę z podłogi
i mocno przytuliła. Schowała twarz w czarnych lokach
Emilii. Mała pachniała słodko, a kiedy zarzuciła matce
pulchne rączki na szyję, Inga poczuła łaskotanie w gar-
dle. Starała się nie rozpłakać, ale nie zdołała powstrzy-
mać łez.

- Mama nigdy cię nie zostawi - szepnęła Emilii do

ucha. - Mama zawsze będzie przy tobie - obiecała i po
całowała dziewczynkę w policzek. Emilia uśmiechnęła
się szeroko, ale natychmiast się zniecierpliwiła. Zaczę
ła machać rączkami i domagać się, by postawiono ją na
podłodze. Zainteresował ją stary kocur, bo kiedy odzy
skała swobodę, natychmiast ruszyła w jego stronę. Kot
przewrócił się na grzbiet i zaczął mruczeć zadowolony,
kiedy Emilia niezdarnie pogłaskała go po brzuchu.

95

background image

Inga przyglądała się jej z uśmiechem na ustach. Teraz,

•kiedy sytuacja się już uspokoiła, nie mogła zrozumieć,
że omal nie opuściła córeczki na zawsze. Wielki Boże,
. pomyślała, składając mimowolnie dłonie, jak to dobrze,
że Laurens przemówił jej do rozsądku. To wyłącznie
jego zasługa, że wciąż żyła. Na szczęście nie rzuciła się
w przepaść, zanim ją odnalazł... Niepojęte, że w ogóle
wybrała takie rozwiązanie. Rozwiązanie? To słowo wy-
wołało pogardliwy grymas na jej twarzy. Dobrowolna
śmierć nie jest żadnym rozwiązaniem, tylko ucieczką.

Służba zgromadziła się wokół stołu na posiłek. Gul-

brand rozpromienił się na jej widok, ale Torę i pozostali
nie wiedzieli za bardzo, jak się zachować. Skłonili
głowy i unikali jej wzroku.

Inga zrozumiała. Dramatyczne wydarzenia nie były

łatwym tematem do rozmowy.

-Położę się teraz - oznajmiła. Nie musiała niczego
tłumaczyć, wszyscy wiedzieli, że nie zmrużyła oka
przez dobę. - Eugenie, nakryjesz do kolacji w
salonie? Dla trzech osób?
-Oczywiście - odrzekła Eugenie zaciekawiona.
-Spodziewam się odwiedzin - wyjaśniła Inga. - Po-
daj najlepsze wędliny. I świeżą kawę - dodała. - Nie
żałuj ziaren.
-Jak sobie życzysz. - Eugenie rozszerzyła oczy ze
zdziwienia.
Inga uśmiechnęła się i zostawiła ich w niewiedzy.

Będą się zastanawiać, kogo zaprosiła. Zwłaszcza Gul-
brand.

96

background image

Kiedy stanęła przy oknie w swojej sypialni, spoważ-

niała. Nie sądziła, że znów będzie oglądać ten widok:
odnowioną spiżarnię z jasnożółtych bali, skaczące ryby
i kręgi na jeziorze, jesienne barwy drzewa na dziedzińcu.
Ogarnęła ją melancholia. Z Gaupåswiązało się tyle zła
i ponurych tajemnic, zwłaszcza z czasów, gdy żyli Niels
i Gudrun. W gruncie rzeczy dwór był jednak miejscem
pięknym i pełnym harmonii i stał się poniekąd... jej do-
mem. Nie będzie łatwo sprzedać go obcym ludziom, jak
kiedyś sądziła. Dzierżawa wydawała się jej teraz rozsąd-
niejszym rozwiązaniem. Pytanie tylko, czy Martin ze-
chce wziąć odpowiedzialność za dwie posiadłości. Inga
odwróciła się od okna i ziewnęła.

Nie ma co się nad tym zastanawiać, pomyślała i zdję-

ła ubranie. Martin dokona wyboru, jak przyjdzie na to
czas.

Przyłożyła głowę do poduszki i zasnęła jak kamień.

Dobrze było znów ujrzeć gospodynię, pomyślała Kri-
stiane, nakładając sobie solidną porcję gulaszu. Dmuch-
nęła na gorące jedzenie i podniosła łyżkę do ust. Gu-
lasz z lekko osolonego mięsa z dodatkiem warzyw był
jej ulubioną potrawą. Mlasnęła z zadowoleniem, kiedy
poczuła jego smak na podniebieniu.

Chodziły plotki, że Inga zabiła Erlinga, ale Kristia-

ne nie wiedziała, co o nich sądzić. Lensman miał jakieś
podejrzenia, ale Kristian Svartdal stanowczo je odrzucił.
Wciąż brzmiał jej w uszach władczy głos tego mężczy-

97

background image

zny. Uniósł się gniewem na słowa pana Thuesena, a na
Hedvig spoglądał z nienawiścią. Hedvig straciła rezon,
kiedy okazało się, że jej oskarżenie jest bezzasadne.

Kristiane żuła kawałek niedogotowanej marchewki.

Ktoś nie powiedział całej prawdy, nie była jednak pewna
kto: Krtstian czy Inga. Nie ośmieliłaby się powiedzieć,
że kłamali, ale z pewnością coś ukrywali... Kristiane wi-
działa dziki wzrok Ingi, kiedy ta żegnała się z Emilią.
Uznała wtedy, że to ostateczne pożegnanie, ale Inga jed-
nak wróciła... Dziwne, pomyślała i włożyła do ust ko-
lejną porcję jedzenia. Nie ma jednak sensu tego roztrzą-
sać. Inga zawsze traktowała ją życzliwie i Kristiane czuła
wdzięczność dla młodej gospodyni.

Położyła dłoń na brzuchu, w którym kiełkowało

nowe życie, istota, którą spłodziła z Erlingiem. Czy było
jej przykro, że Erling zaginął, a może nawet umarł?
Dziecko będzie dorastać bez ojca. Ta myśl trochę jej do-*
skwierała, ale zawsze mogła powiedzieć, że ojcem jest
Erling. Przecież nie skłamie, a ludzie okażą jej współczu-
cie. Wprawdzie nie byli małżeństwem, ale wszyscy i tak
będą kręcić głowami z ubolewaniem, wiedząc, że Erling
zaginął. Trudno robić jej wyrzuty, skoro niedoszły mał-
żonek przepadł bez śladu w tajemniczy sposób.

Wolałaby znaleźć ojca dla dziecka, mężczyznę, który

pojawiłby się w jej życiu, zanim niemowlę przyjdzie na
świat. Byłoby mu łatwiej wzrastać, wiedząc, że ma ojca.
Tyle że to pragnienie nie mogło się ziścić, żaden męż-
czyzna nawet nie spojrzy na kobietę z brzuchem.

Kristiane zadrżała. Marzyła o wspólnej przyszłości

98

background image

z Eriingiem. Oczyma wyobraźni widziała mały czerwo-
ny domek otoczony białym płotem. Nie miała pojęcia,
skąd mieliby wziąć pieniądze na farby, ale taki właśnie
obraz ujrzała w myślach. Widziała siebie w otoczeniu
gdakających kur i puszystych króliczków, z dzieckiem na
kartoflisku, Erlinga idącego ku nim z pastwiska. Uśmie-
chali się do siebie promiennie, Erling obejmował ją w ta-
lii i kładł dłonie na głowie dziecka...

Marlenę, jej siostra, zaczęła sprzątać ze stołu i przy-

wróciła Kristiane do rzeczywistości. Pośpiesznie zgarnę-
ła resztki ze swego talerza. Sądziła, że Erling zdziwi się,
że ich związek wydał owoce, nie przypuszczała jednak,
iż ją brutalnie odtrąci. Potraktował ją nikczemnie, lecz
szybko dostrzegł swój błąd. Nie chcąc utracić pracy we
dworze, uwiódł ją ponownie. Tylko po to, by zapewnić
sobie lepszy byt, bo wcale je) nie pożądał.

Jego żądza władzy i chciwość śmiertelnie ją przera-

ziły, a odcięty palec był dowodem jego okrucieństwa.
A więc, pomyślała, wstając od stołu, powinnam opła-
kiwać Erlinga? Rozpaczać, że nie możemy żyć ze sobą
w harmonii?

Kristiane doszła do wniosku, że nie tęskni za Eriin-

giem, tylko za marzeniami, które nie stały się rzeczywi-
stością.

Inga czuła się wypoczęta, kiedy nadszedł czas wie-
czornego posiłku. Z radosnym oczekiwaniem poszła
sprawdzić, czy Eugenie nakryła do kolacji. Właściwie

99

background image

nie musiała tego robić, bo znała sumienność służącej.
Eugenie położyła na stole biały lniany obrus i posta-
wiła trzy nakrycia z odświętnej porcelany. Pośrodku
umieściła wazon z pięknym bukietem pachnących nie-
zapominajek.

Całkiem przypadkowo Eugenie wybrała właściwy ga-

tunek kwiatów, pomyślała Inga z szelmowskim uśmie-
chem. Nie zapomnij mnie, szepnęła w myśli. Miała na-
dzieję, że Gulbrand i Emma nie zapomnieli o sobie...
Nie, na pewno nie zapomnieli. Kiedy Gulbrand opo-
wiadał jej historię swojej młodzieńczej miłości, łamał
mu się głos. A twarz Emmy pokryła się rumieńcem na
wieść, że zaproszenie do Gaupąs dotyczy ich obojga.

Inga wyjęła jeden kwiatek z bukietu i przyjrzała się

jego niebieskim płatkom. Żeby tylko Gulbrand nie spło-
szył się na widok Emmy! Był z natury miły i dobroduszny,
ale trudno przewidzieć, jak zachowa się w tej sytua-" cji.
Obecność Ingi zapewne pomoże przełamać pierwsze lody.
Liczyło się jedynie to, by się wreszcie spotkali. Oboje mieli
już swoje lata i wkrótce któreś z nich dokona żywota.
Nieuchronność losu napawała Ingę smutkiem, bo Emma
była dla niej jak matka, a Gulbrand jak ojciec, zwłaszcza
wtedy, gdy Kristian trzymał się od niej z daleka. Nie
odpowiadała jej rola swatki, ale uznała, że jest obojgu
winna tę przysługę.

Wydała Eugenie polecenie, by służąca odwołała ją po

trzydziestu minutach. Nie chciała zbyt długo krępować
ich swoją obecnością.

- Jakmiło cię widzieć! - powiedziała, kiedy Emmawy-

100

background image

siadła z bryczki. - Dziękuję, że ją przywiozłeś! - uśmiech-
nęła się do Embrika.

- Cała przyjemność po mojej stronie - odrzekł za

wadiacko Embrik. - Emma powinna wyrwać się ze
Svartdal raz na jakiś czas. Mam na nią zaczekać?

Inga pomachała rękami.

-Nie ma potrzeby. Poproszę któregoś ze stajennych,
by ją odwiózł. - Nie wymieniła parobka z imienia, bo
miała nadzieję, że Gulbrand uczyni to osobiście...
-Niech i tak będzie. - Embrik cmoknął i zawrócił
konia.

Jak zwykle Emma miała w ręku koszyk.

-Upiekłam dla ciebie kremowe ciasteczka. Może ze-
chcesz spróbować...
-Chyba w to nie wątpisz? - uśmiechnęła się Inga. -
Uwielbiam je. - Na widok ciasteczek ślinka pociekła
jej do ust. Dawno ich nie jadła, ale nie zapomniała ich
aromatycznego kardamonowego smaku.
-Sądzisz, że Gulbrand przyjdzie? - spytała Emma z
nadzieją w głosie. Przekazały koszyk Eugenie i
zasiadły w salonie.
-Gulbrand nigdy nie odmawia mojej prośbie - od-
rzekła wymijająco Inga.
Emma zmarszczyła brwi.
-Więc nie powiedziałaś mu, że i ja tu będę?
-Nie - przyznała Inga. - Przynajmniej nie będzie
mógł się wycofać. Gdybym go uprzedziła, znalazłby
sobie jakąś wymówkę.
-Jesteś szalona - wyjąkała Emma.

101

background image

Gulbrand zatrzymał się w progu na widok gościa

i poczerwieniał na twarzy.

- Chciała pani ze mną mówić? - spytał Ingę z zakło

potaniem.

Przez ułamek sekundy Inga pomyślała, że popełni-

ła błąd, zapraszając Gulbranda i Emmę. Gulbrand był
wyraźnie zażenowany. Zesztywniał i wbił w nią wzrok,
udając, że nie zauważa Emmy. Nie wydawał się zagnie-
wany, raczej skrępowany jej obecnością.

-, Tutaj jest nakrycie dla ciebie - powiedziała Inga

i poklepała oparcie krzesła.

Gulbrand zawahał się, ale usiadł. Ściskał w dłoniach

czapkę, jakby szukając w niej wsparcia.

- Wiecie oboje - zaczęła ostrożnie Inga - że wczo

raj wieczorem omal nie zostałam aresztowana za zabój
stwo. .. - Zrobiła przerwę, by zaczerpnąć tchu. - Dzięki
pomocy ojca i Laurensa udało mi się uniknąć zarzu-

* tów. - Teraz ona spuściła głowę, nie chcąc napotkać ich

badawczych spojrzeń. W głębi duszy wiedziała jednak,
że jest wśród przyjaciół. - Siedziałabym teraz wceli - ciąg-
nęła niepewnie - gdyby dwaj odwieczni wrogowie nie
odłożyli na bok sporów i mi nie pomogli. Sądzę, że zda-
jecie sobie sprawę, ile to kosztowało mojego ojca...
Emma i Gulbrand pokiwali głowami.

- Życie jest kruche - powiedziała Inga głosem dła

wionym przez łzy. - Tej nocy zdałam sobie z tego spra
wę. Co by się stało, gdybym wybrała śmierć? Nie zoba
czyłabym, jak dorasta Emilia, i nigdy nie pogodziłabym
się z ojcem! Właściwie - dodała w przypływie wisielcze-

102

background image

go humoru - w ogóle bym o tym nie wiedziała, ale...
Uważam, że to ważne, żebyście się spotkali i porozma-
wiali Zanim będzie za późno...

Nie chciała napomykać o ich wieku, ale nie znalazła

lepszych słów. Emma i Gulbrand potakiwali, nie wyda-
wali się zbulwersowani sformułowaniami, których uży-
ła.

Gulbrand odezwał się pierwszy.

-Znałaś plany Ingi, Emmo?
-Tak. - Emma spojrzała na niego z poczuciem
winy.
-I mimo to zdecydowałaś się przyjść?
-Tak. - Emma splotła palce.
-Hm. - Gulbrand zdobył się jedynie na taki komen-
tarz.

Inga nalała im kawy i poczęstowała ciastem.

- Nie chcę się mieszać w wasze sprawy - powiedzia

ła cicho - ale uważam, że oboje niepotrzebnie cierpicie,
bo nie potraficie się pogodzić. A przecież wciąż tli się
w was uczucie...

Gulbrand wzdrygnął się na te ostatnie słowa, a Em-

mie zadrżała ręka, kiedy odstawiała filiżankę na spode-
czek.

Inga poruszała się po niepewnym gruncie, ale posta-

nowiła pójść za ciosem.

- Nie przyjęłabyś zaproszenia, Emmo, gdybyś nicze

go do Gulbranda nie czuła - stwierdziła. - A ty, Gul
brand, przyznałeś raz, że często o niej myślisz.

Gulbrand poruszył się niezdarnie na krześle.

103

background image

- Dlaczego zwlekaliście tak długo? - spytała z nacis

kiem na każde słowo.

Pytanie zawisło w powietrzu.

-Nic go nie obchodziłam - wyjąkała w końcu
Emma - bo ożenił się z tamtą... tamtą kobietą! -
Machnęła ramionami ze złością.
-Z Anną Lovise - poprawił ją Gulbrand.
-Jak ją zwał, tak ją zwał - powiedziała kwaśno
Emma. - To był wyraźny znak, że nic cię nie
obchodziłam.

Inga nie spodziewała się kłótni, ale kłótnia była lepsza
niż milczenie. Przynajmniej rozmawiali ze sobą.
Gulbrand westchnął przeciągle.

- Nie przyszło ci do głowy, że zrobiłem to, by o tobie

zapomnieć? - Schylił głowę i zaczął studiować delikatny
wzór na porcelanie.

Emma zamrugała gwałtownie powiekami. Otworzy-

ła usta, ale się nie odezwała.

-. Ingo? - W drzwiach pojawiła się Eugenie. - Mo-

żesz poświęcić mi chwilkę? Potrzebuję twojej pomocy.

- Oczywiście - odrzekła Inga. - Zaraz wracam - po

informowała swoich gości. Miała nadzieję, że Gulbrand
nie wykorzysta okazji, by salwować się ucieczką. Wstała
wolno i ku swojemu zadowoleniu dostrzegła, że służący
nie ruszył się z miejsca.

Gulbrand czuł się jak ostatni głupiec. Od czasu zerwa-
nia widywał Emmę, ale nigdy z nią nie rozmawiał. Wy-

104

background image

starczył mu rzut oka, by dostrzec, że przygarbiła się
nieco i była szersza w talii i biodrach. Jej włosy na skro-
niach przyprószyła siwizna. Pamiętał, że kiedyś nosiła
warkocz, teraz zaś kok upięty spinkami. Sieć drobnych
zmarszczek pokrywała jej twarz.

Nie bardzo wiedział, od czego zacząć, więc pierwsze

zdanie wypadło niezdarnie.

- Nigdy nie wyszłaś za mąż, Emmo?
Równie dobrze mógł nazwać ją starą panną!

- Nie - przyznała - i dobrze wiesz dlaczego. - Ton

jej słów nie był ostry, raczej smutny i rozżalony.

Gulbrand zaczerwienił się.

- Inga ma rację - stęknął, usiłując zapanować nad

drżeniem głosu. - Powinniśmy byli wcześniej ze sobą
porozmawiać. Może nie zaręczylibyśmy się ponownie,
ale przynajmniej zostalibyśmy przyjaciółmi.

Emma przycisnęła portmonetkę do piersi.

-

Tak, zrobilibyśmy ten pierwszy krok.

Gulbrand wsunął rękę do kieszeni, a potem wyciąg
nął ją przed siebie i otworzył dłoń.

-Wielki Boże - krzyknęła Emma - a więc zachowałeś
ją przez cały ten czas?! - Rozwarła szeroko oczy. Gul-
brand dostrzegł w nich promyk radości.
-Tak - odrzekł. - Ta obrączka to mój największy
skarb. Nosząc ją przy sobie, czułem... - Opuścił wzrok
na błyszczący metal. - Czułem, że jesteś ze mną,
Emmo.
Emma wytarła nos w chusteczkę.
- Gulbrand - powiedziała przez łzy. - Straciliśmy

tyle lat! A wystarczyła jedna krótka rozmowa.

105

background image

- Jesteśmy dużo starsi - pocieszył ją Gulbrand. - Moja

duma rozpłynęła się. Jestem dojrzałym człowiekiem,
na tyle dojrzałym, by nie pić i nie zachowywać się jak
szaleniec. Nie wiem, lecz może... Może potrzebowali
śmy tylu lat, by ponownie się odnaleźć.

Emma zwinęła mokrą chusteczkę w kulkę, otworzy-

ła portmonetkę i wyjęła z niej małą białą kopertę. Kiedy
odwróciła ją do góry nogami, wysunęła się z niej złota
obrączka.

Spojrzeli na siebie i pokiwali głowami. Słaby uśmiech

pojawił się na wargach Emmy, kiedy Gulbrand pochylił
się w przód i delikatnie ścisnął jej dłoń.

- Nie mamy ani jednego dnia do stracenia - powie

dział szczęśliwy.

background image

11

- Coś się wydarzyło między Gulbrandem a Emmą? -

spytała niewinnie Eugenie. - Skoro ich zaprosiłaś - do
dała tytułem wyjaśnienia. Jej niebieskie oczy błyszczały
ciekawością.

Inga pokiwała głową. Właściwie nie powinna wta-

jemniczać służącej w tę sprawę, ale spotkanie Gulbranda
i Emmy napełniło ją ogromną radością. Wcześniej wró-
ciła ukradkiem pod drzwi. Bała się, że znajdzie ich po-
grążonych w milczeniu, tymczasem rozmawiali cicho ze
sobą. W ich głosach słychać było gniewne tony, ale Inga
rozumiała, że długo skrywana gorycz musiała znaleźć
ujście.

Nasłuchiwała w napięciu i po chwili z ulgą zauważyła

zmianę w ich zachowaniu. Uspokoili się, Emma przema?
wiała łagodnie, a Gulbrand śmiał się od czasu do czasu.
Wtedy ich opuściła, zadowolona i przekonana, że resztę
załatwią już sami.

- Emma i Gulbrand byli kiedyś zaręczeni - oznaj miła.

107

background image

Eugenie zamieniła się w jeden wielki znak zapytania.
-Naprawdę?
-Tak, lecz później stracili ze sobą kontakt - Inga
nie chciała zagłębiać się w szczegóły.
-A teraz znów go odzyskali - stwierdziła Eugenie i
wyciągnęła szyję. Rozsunęła firanki w kuchni i
wyglądała na dziedziniec.
Inga stanęła obok niej.
- Na to wygląda... - Zrobiło się jej cieplej na sercu.

Ze wzruszeniem przyglądała się, jak Gulbrand szarmanc
ko podaje Emmie dłoń i pomaga jej wdrapać się na ko
zioł. Nie bez powodu wybrał bryczkę, bo w ten sposób
mógł usiąść u jej boku.

Daleka droga przed nimi, pomyślała Inga. Ich mi-

łość została zraniona, ale rana zaczęła się już zabliźniać.
Na wielką namiętność byli za starzy, ale z pewnością po-
łączy ich bliska i intymna więź.

' W ostatnich dniach wielu ludzi zdecydowało się za-
pomnieć o dawnych urazach. Inga postanowiła wybrać
się do 0vre Gullhaug. O pogodzeniu się z Hedvig nie
mogło być mowy, ale zamierzała zobaczyć się ze swoją
przybraną córką. I niech tylko Hedvig spróbuje jej tego
zabronić! Niech tylko zacznie obrzucać ją wyzwiskami
albo zechce wyrzucić z domu! Pokaże jej wtedy, że się jej
w ogóle nie boi!

Dodawszy sobie animuszu, zaplotła włosy i włożyła

czystą bluzkę. Potem ruszyła trawiastym zboczem, prze-
szła przez dziedziniec i zapukała do drzwi.

- Inga - rozpromieniła się Sigrid.

108

background image

-Tak się cieszysz na mój widok? - roześmiała się
Inga. - Przecież widziałyśmy się wczoraj.
-To prawda - potwierdziła Sigrid - ale musisz wie-
dzieć, że do nas plotki też dotarły. To znaczy -
poprawiła się - nie dotarły, jednak zrozumieliśmy,
że coś musiało się wydarzyć, bo Hedvig i Ingebjorg
wróciły w kwaśnych humorach. Torstein zażądał
wyjaśnień.

Hedvig dwukrotnie doznała upokorzenia, obwiniając

innych. Za pierwszym razem twierdziła, że Kristian jest
ojcem jej najstarszego syna. Za drugim razem, że Inga
zabiła swojego parobka. I za pierwszym razem się po-
myliła, lecz za drugim razem miała rację...

- Domyślasz się, dlaczego Erling zniknął? - spytała

Sigrid z napięciem.

Inga zesztywniała. Dobrze, że Sigrid nie chciała wie-

dzieć, jak to się stało!

-Tak - skłamała - ale musisz obiecać, że dochowasz
tajemnicy.
-Obiecuję - oświadczyła uroczyście Sigrid.
-Kristiane spodziewa się jego dziecka. Dałam mu
wybór: albo zostanie w Gaupåsi zajmie się żoną i
potomkiem, albo niech rusza w drogę. Żaden z niego
mężczyzna, bo wybrał to drugie rozwiązanie!
-Było w nim coś dziwnego - stwierdziła Sigrid. -
Sprawiał na mnie wrażenie węża w ludzkiej
skórze. Wybrał najłatwiejsze rozwiązanie,
zostawiając Kristiane i dziecko, którego oczekuje.
Powinien się wstydzić.
Inga poczuła wyrzuty sumienia, że zdradza tajemni-

109

background image

cę Kristiane, ale wkrótce ludzie i tak się mieli dowiedzieć
o wszystkim. Wywinęła się kosztem służącej, jednakże
sprawa zniknięcia Erlinga była zbyt poważna i nie mogła
okazać wahania. Sigrid musi przyjąć jej słowa za pew-
nik!

-Kristiane jest nieszczęśliwa - ciągnęła - i potrzebuje
wsparcia. Pomyśl tylko, urodzi dziecko mężczyzny,
który uciekł, by uniknąć odpowiedzialności.
-Nie ona pierwsza znalazła się w takiej sytuacji - wes-
tchnęła Sigrid - ale, rzecz jasna, pomożemy jej.
Zawsze ją lubiłam.
Weszły razem do kuchni i Sigrid poczęstowała Ingę

kawą i ciastem.

-Jak się czujesz?
-Znakomicie - odrzekła Sigrid z entuzjazmem. - Nie
mam nudności ani bólów brzucha. Na myśl o
tym, że urodzę dziecko Torsteinowi - zachichotała
kokieteryjnie - czuję się, jakbym stąpała po
chmurach!
-Tak, to dziwne uczucie nosić w sobie życie - zgo-
dziła się Inga. Pamiętała, co czuła, kiedy sama
została matką. Sigrid miała powód do większej
radości, bo miała dać potomka mężczyźnie, którego
kochała.
Torstein zjawił się w tej chwili i spojrzał na

Sigrid z oddaniem, po czym położył jej dłoń na
ramieniu.

- Witaj, Ingo - powiedział przeciągle. - Ty to wiesz,

jak wywołać burzę.

' Inga nie była pewna, czy słyszy naganę w jego głosie.

Spociła się lekko, ale nie poddała się panice.

- Tym razem to nie moja wina! Lensman nie miałby

110

background image

powodu przyjeżdżać do mnie, gdyby ludzie nie wtrącali
się w moje sprawy!

Gwałtowna reakcja Ingi rozbawiła go.

-Muszę przyznać, że matka ma brzydkie skłonności,
by cię oczerniać - odrzekł i spoważniał. - Tym ra-
zem jednak przesadziła. Powiedziałem jej o tym,
Ingo, i chcę, byś o tym wiedziała!
-Doceniam to - powiedziała Inga z ulgą - choć bar-
dzo wątpię, że się kiedyś zmieni.

- Zdziwisz się - rzucił tajemniczo Torstein.
Więcej nic nie powiedział, ale Inga pojęła, że odbył

z matką poważną rozmowę. Dzięki Bogu, że Sigrid i Tor-
stein nie wątpili w jej niewinność.

-Dawno nie widziałam Torbjorna - stwierdziła,
zmieniając temat rozmowy.
-I nic dziwnego - roześmiał się Torstein. - Kiedy
odrzuciłaś jego zaloty, zaczął rozglądać się za
innymi dziewczętami. Droczyłem się z nim,
twierdząc, że jak na jego gust jesteś zbyt
samodzielna. Poszedł za moją radą i znalazł sobie
piękne dziewczę w Lonsyall.
-Naprawdę jest taka piękna? - spytała Sigrid, udając
nadąsaną, ale zaraz się uśmiechnęła.
-Nie tak jak ty. - Torstein też odpowiedział jej
uśmiechem.
Zachowują się jak rozbrykane dzieci, pomyślała Inga,

ale to dobrze. Trzeba bawić się i żartować, bo prędzej czy
później przyjdą w małżeństwie szare i ciężkie dni.

- Obowiązki wzywają - stwierdził Torstein i wy

szedł.

111

background image

-Jestem taka szczęśliwa - powiedziała Sigrid za-
chwycona.
-A ja cieszę się twoim szczęściem.
W tej samej chwili Hedvig wsadziła swój spiczasty

nos w szparę w drzwiach.

- A ty co tutaj robisz? - warknęła, zauważywszy

Ingę.

Inga nie straciła rezonu.
-A co, nie wolno? Nikt nie zabronił mi odwiedzać
Sigrid.
-Powinnaś mieć więcej rozumu - mruknęła dwu-
znacznie Hedvig.

-Ach tak? - Inga uniosła brwi. -1 kto to mówi?
Hedvig prychnęła pogardliwie i odwróciła się.
-Zaczekaj! - krzyknęła za nią Inga.
Hedvig nie zamierzała jej posłuchać, ale ciekawość

przeważyła.
* - Chyba muszę ci podziękować - zaczęła Inga, szu-
kając właściwych słów.

- Podziękować? - powtórzyła głupkowato Hedvig.
Inga pokiwała głową z przejęciem.
- Gdybyś nie sprowadziła lensmana, oskarżając

mnie wprzód o morderstwo, nie pogodziłabym się z oj
cem. To dzięki tobie musieliśmy połączyć siły, by wystą
pić przeciwko kłamliwej jędzy. I znów zostaliśmy przy
jaciółmi.

Hedvig trzasnęła drzwiami obrażona.
- Ależ Ingo! - wykrzyknęła Sigrid z lekkim wyrzu

tem. - Jak mogłaś... - dodała, chichocząc.

112

background image

-Nie powinnam była -przyznała Inga - ale czasami
budzi się we mnie diabeł. I choć raz Hedvig
zmilczała. Może wreszcie zrozumie, że w potyczce na
słowa ze mną nie wygra. I może będzie się trzymać z
dala ode mnie.
-Miejmy nadzieję - roześmiała się Sigrid.

Następnego dnia z niespodziewaną wizytą zjawił się
Martin. Inga pieliła rabatę pod południową ścianą
domu, kiedy usłyszała chrzęst kopyt na żwirowej ścież-
ce. Leniwym ruchem odsunęła loki, które opadły jej na
czoło, i zmrużyła oczy, patrząc pod słońce.

- Martin! - krzyknęła radośnie. Odrzuciła motykę,

otrzepała fartuch z ziemi i pośpieszyła mu na spotka
nie.

Martin zeskoczył z konia i objął ją ramionami.

Inga spłoszyła się nieco, bo ktoś mógł ich zobaczyć,

ale właściwie było jej to obojętne. Sądziła zresztą, że Gul-
brand, Kristiane, Marlenę i reszta służby z całego serca
cieszyli się ich szczęściem.

- Tęskniłaś? - spytał Martin i odsunął ją na wyciąg

nięcie ramion.

Inga nie przywykła do takiej bezpośredniości, ale do-

stosowała się do jego tonu.

-A zgadnij - odrzekła promiennie, wdychając za-
pach jego ciała. Pachnie mężczyzną, pomyślała i
zakręciło się jej w głowie.
-Oszaleję, czekając na ślub - oświadczył. - Nicze-

113

background image

go jeszcze nie zdążyliśmy ustalić, Ingo. Muszę znać datę,
żebym wiedział, do czego mam tęsknić... - Podniósł jej
dłoń do ust i całował koniuszki palców. Inga
zadrżała z rozkoszy.

- Niech Torę zajmie się Gniadoszem - powiedziała,

kiwając na chłopca stajennego - a my porozmawiamy
o uroczystości.

Martin nie dał się prosić dwa razy. Rzucił Toremu

wodze.

Inga dała znak Eugenie, że życzy sobie poczęstunku

w salonie. Eugenie uśmiechnęła się i zaczęła mleć ziarna
kawy.

Inga zamierzała usiąść na krześle, ale Martin pokle-

pał obicie sofy.

- Tutaj jest dość miejsca dla dwojga - powiedział

i mrugnął okiem.

Usiedli tak blisko, że ich kolana się stykały. Inga mog-

ła się odsunąć, ale tego nie uczyniła, chciała czuć ciepło
jego ciała. Zawadiacki uśmiech nie schodził mu z ust,
promieniał tym chłopięcym czarem, który tak u niego
lubiła. Bywał poważny i zasadniczy, ale znacznie częściej
tryskał humorem i wesołością.

Inga miała ochotę ucałować jego wargi, ale powstrzy-

mała się. Zaraz wejdzie Eugenie, niosąc kawę, więc nie
powinni zawstydzać jej nieobyczajnym zachowaniem.
W noc poślubną zaś... - pomyślała Inga i zrobiło się jej
gorąco.

- Muszę z tobą omówić pewną sprawę - powiedzia

ła łagodnie.

114

background image

Martin spojrzał ria nią badawczo.

-Stało się coś złego? - spytał z niepokojem.
-Nie - odrzekła pośpiesznie - nie chciałam cię
przestraszyć. Tylko się zastanawiam, Martin, jakie
masz plany wobec Gaupas. Przecież nie będziemy
mieszkać osobno po ślubie - zażartowała.
-Nigdy już się nie rozstaniemy - odrzekł z nacis-
kiem. - Myślałem o tym - przyznał - ale nie chcę
sam podejmować decyzji. Gaupåswciąż należy do
ciebie.
-Już niedługo. - Inga zamilkła, kiedy weszła służąca.
- Dziękuję, Eugenie - powiedziała przyjaźnie i po-
czekała, aż dziewczyna opuści salon. - Kristoffer
odziedziczy Svartdal, a Krister przejmie Askeli.
-Kristian zabezpieczył swoich synów - przyznał
Martin.
-Tak - ciągnęła Inga - ale podjął tę decyzję, zanim
spotkał Minę... Być może zbuduje nowy dom dla
Kri-stoffera i Sorine, a sam zostanie w starym. Tak
sobie jednak pomyślałam... Jeśli ojciec zechce -
dodała pośpiesznie - może przeprowadzą się z Miną
do Askeli, a Krister przeniesie się tutaj...
Martin zamyślił się.
-Ja też mam rodzeństwo, Ingo. Któreś z nich może
zechcieć osiedlić się w Gaupas. Jeśli oczywiście
zapłaci godziwą sumę za tę posiadłość. Jednak...
dwór należy do ciebie. Skoro postanowiłaś
przekazać go bratu,

to masz moje

błogosławieństwo.
-Dziękuję - odrzekła serdecznie Inga. - Wiedziałam,
że się zgodzisz! Doszły mnie słuchy, że Krister za-

115

background image

kochał się w córce Miny, nieśmiałej Torze. Nie znam jej
dobrze, ale to chyba mądra i miła dziewczyna.
Gaupåsbyłoby dla nich w sam raz.,

-Kto by odmówił przyjęcia takiego wspaniałego go-
spodarstwa?
-Porozmawiamy z Kristerem. - Inga wypiła łyk
kawy. - Być może na początek zechce wziąć dwór
w dzierżawę. A jeśli zdecyduje się go kupić,
ustalimy rozsądną sumę.

Martin klepnął ją po udzie.

-Byłoby dobrze, gdyby Gaupåszostało w twojej ro-
dzinie. Krister byłby szalony, gdyby nie przyjął tej
propozycji.
-Z pewnością nie odmówi. Wiem, że nie może
przeboleć, iż Kristoffer odziedziczy Svartdal na
zasadzie starszeństwa. Krister zawsze marzył, by
zostać panem na własnych włościach. Mógłby
wprawdzie wykarczować

* więcej ziemi w Askeli, ale tutaj jest już dość pól upraw-

nych;

- Zostawmy tę sprawę - zdecydował Martin - póki

twój ojciec nie zdecyduje, gdzie chce mieszkać.

- Zgadzam się - odrzekła Inga.
Martin poruszył się niespokojnie.
- Właściwie też chciałem zapytać cię o coś... - Od

garnął włosy z czoła, ale niesforne kosmyki znów opadły
mu na oczy. - Co się stanie z Runą?

Wiedziała, że Martin obawiał się postawić to pyta-

nie. Zapewne przywiązał się do małej, a mógł przypusz-
czać, że Inga zażąda, by dziewczynka została z Ragnhild

116

background image

i Laurensem. Wprawdzie mieli zamieszkać pod jednym
dachem, ale ktoś musiał otaczać ją codzienną opieką.

-Jeśli ma zostać z nami, musi wiedzieć o Gudrun.
Nie będziemy jej okłamywać. Runa musi znać imię
matki.
-A imię ojca? - spytał Martin z pozornym spoko-
jem. - Nigdy się nie dowie, kim był?
Inga pokręciła głową.
-Tylko trzy osoby znają tę tragiczną historię. Prawda
nie jest nikomu potrzebna, najmniej Runie.
-I ja też jej nie poznam? - spytał Martin wzburzony.
-Nie - odrzekła szczerze.
-Przecież powiedziałaś przed chwilą, że nie powin-
niśmy jej okłamywać. Skoro pozna imię matki, to
powinna też dowiedzieć się, kto jest jej ojcem...

Dwie pary błękitnych oczu spotkały się.

- Ty jesteś jej ojcem, Martin. Jedynym ojcem, które

go zna.

Martin odwrócił wzrok.
- Tak, tak - westchnął - wezmę na siebie trud ojco

stwa dla jej dobra. Niczego innego nie pragnąłem, uwa
żam ją za swoją córkę. Emilia i Runa zostaną rodzeń
stwem.

Już są, pomyślała Inga i zadrżała.

background image

12

Smutek mieszał się z radością, kiedy Kristian skierował
konie w kierunku Storedal po raz pierwszy od niepa-
miętnych lat. Mina siedziała obok niego na koźle i wiel-
kimi oczyma przyglądała się posiadłości, która ukazała
się na horyzoncie.

-Storedal - powiedziała zachwycona, smakując to
słowo. - Trudno o lepszą nazwę!
-To największa posiadłość w gminie - oznajmił
Kristian z niezrozumiałą dumą - w każdym razie
pod względem liczby budynków. Ja mam więcej
ziemi i lasów - zachichotał.
-Przestań - uśmiechnęła się krzywo Mina. - Nie-
ładnie się chwalić.
-Wiem - roześmiał się Kristian - ale przecież to
prawda.

Mina zamrugała oczyma i poklepała go przyjaźnie

po plecach.

- Denerwujesz się?

118

background image

Kristian zaczerpnął tchu i zacisnął dłonie na lejcach,

aż mu pobielały kostki.

-Nie zaprzeczę... Wyliczyłem wczoraj wieczorem
- powiedział — że w sierpniu minie dwadzieścia
pięć lat od chwili, kiedy zaczął się nasz spór. I
ponad dwadzieścia lat od mojej ostatniej bytności w
Storedal.
-A więc byłeś tu później?
-Tak, tej nocy, kiedy zmarła Jenny. To nie była przy-
jemna misja. Odwiozłem kosztowności, które Jenny
dostała od Laurensa i Ragnhild w dniu ślubu i
urodzin.
-Ależ Kristianie - powiedziała Mina z lekkim wy-
rzutem w głosie.

Kristian pokręcił ostrzegawczo głową.

-Wtedy wydawało mi się to słuszne. I nadal tak
uważam. Działałem w afekcie, uznałem, że Laurens
wyrządził mi wielką krzywdę. Zdania nie
zmieniłem: zawiódł mnie w potrzebie.
-Nie znam wszystkich szczegółów - stwierdziła ła-
godnie Mina - ale przecież gdyby Laurens przyznał
się do winy, twoja kara i tak pozostałaby w mocy.
Kristian podrapał się w głowę pod rondem kapelu-

sza.

- Częściowo masz rację, ale wypierając się winy,

Laurens zerwał więzi przyjaźni, a Ragnhild i Jenny
straciły kontakt ze sobą. Gdybyśmy poszli obaj do wię
zienia, nasze żony wspierałyby się nawzajem. Laurens
uciekł jak pies z podkulonym ogonem i sprawił zawód
siostrze. Została sama we dworze, nie mając oparcia
w rodzinie.

119

background image

Mina zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad tym,

co powiedział.

-A więc uważałeś, że powinien trafić za kratki?
-Oczywiście - stwierdził energicznie Kristian. - We
dwóch popełniliśmy przestępstwo i obaj
powinniśmy ponieść karę! Dostałby krótszy wyrok,
bo to ja... Dość już o tym - zakończył. - Broniliśmy
mojej żony i ja byłem gwałtowniejszy.

Zmarszczki na czole Miny pogłębiły się, ale Kristian

nie zamierzał wtajemniczać jej we wszystkie szczegóły,
przynajmniej póki nie pozna zdania Laurensa i Ragn-
hild na ten temat. Kiedyś w ogóle by się tym nie przejął,
lecz teraz był zdecydowany odwrócić się od przeszłości.
Nigdy o niej nie zapomni, ale może zdoła zdobyć się na
przebaczenie. I nie chodziło wyłącznie o słowa, ale o
przebaczenie w duszy i w uczynkach. To nie będzie
łatwe, ale z pomocą Miny i wykazując cierpliwość, da
" sobie radę.

Kristian skierował konie w kierunku stajni. Dwa-

dzieścia lat to szmat czasu, ale na pierwszy rzut oka
w Storedal niewiele się zmieniło. Duży piętrowy budy-
nek mieszkalny z dwoma wejściami niedawno odmalo-
wano. Było późne popołudnie i blask słoneczny nada-
wał różowawy odcień białym ścianom. Wymieniono też
okap nad drzwiami, by przypominał zdobieniami ten
nad drugim wejściem. To pewnie pomysł Laurensa, któ-
ry w istocie przydał domostwu uroku.

Charakterystyczna spiżarnia zniknęła, zauważył ze

smutkiem. Szkoda, bo ten budynek pokryty deskami

120

background image

rozchylającymi się ku dołowi jak poły płaszcza stanowił
ciekawy akcent w krajobrazie. Był jednak stary, skonsta-
tował, i zapewne nie oparł się atakom mrówek i wilgo-
ci.

Kuta furtka prowadząca do ogrodu wciąż tkwiła na

swoim miejscu. Czarna farba odchodziła płatami. Kri-
stian pamiętał ten zgrzytliwy dźwięk zardzewiałego że-
laza, który rozlegał się, kiedy podmuch powietrza ko-
łysał furtką. Gdy wiatr zmieniał kierunek, unosząc ze
sobą spirale liści, bramka zamykała się z jękiem godnym
smutnego chóru anielskiego. W czasie burzy zdarzało
się, że stawali z Jenny ciasno przytuleni przy jej oknie
i spoglądali na świat.

-Witamy, panie Svartdal - pozdrowił go przyjaźnie
stajenny i przywrócił do rzeczywistości. - Zajmę się
pańskimi końmi.
-Dziękuję, Brandt.
-Nie ma za co - odrzekł parobek - miło znów pana
widzieć. Proszę zapukać do drzwi wejściowych -
wskazał palcem kierunek - państwo czekają. Od
paru dni szykują się do tej wizyty - roześmiał się
dobrodusznie.
Kristian pokiwał głową, trochę poirytowany gadatli-

wością stajennego. Choć dobrze było wiedzieć, że Lau-
rens i Ragnhild spędzili dużo czasu na przygotowaniach,
bo to znaczyło, że przeżywali tę wizytę równie moc-
no jak on. Nie wiedział, którego spotkania bardziej się
obawia. Z Laurensem? Nie, pomyślał, prowadząc Minę
w kierunku domu, bo już się widział z byłym szwagrem.
Z Ragnhild natomiast nie zamienił jeszcze ani słowa...

121

background image

Nie zdążył zapukać, kiedy drzwi się otworzyły.
-Witamy! - wykrzyknął Laurens, uśmiechając się
szeroko. Głos mu drżał, ale nie wyglądało na to,
by wcześniej dodał sobie animuszu alkoholem. Po
prostu był zdenerwowany. Kristian wymienił z nim
silny uścisk dłoni.
-To moja przyszła żona - powiedział i obrócił głowę
ku Minie.
-Już się spotkaliśmy - uśmiechnął się Laurens. -
W sklepie.
-Pamiętam - zaczerwieniła się Mina. - Pomógł mi
pan załadować beczkę z mąką na sanie.
-Proszę mówić mi po imieniu.
-Z przyjemnością.

Kristian przypomniał sobie, że Mina opowiadała mu o

spotkaniu w sklepie. Jego właściciel, pan Smedsrud,
rozpuścił język na jej widok. Handlarz żywił się plotka-'
mi i musiał wiedzieć wszystko o wszystkich. Oczerniał
Kristiana w najlepsze, a inni klienci potakiwali głowami.
Nawet kiedy oznajmił Minie, by staranniej dobierała sobie
przyjaciół, zdobył aplauz zgromadzonych.

Kristian zdziwił się bardzo, że Laurens okazał się je-

dyną osobą, która się mu przeciwstawiła. Powiedział Mi-
nie,, że może zaufać Kristianowi. Bo to prawda, pomyślał
ze złością, zawsze dotrzymuję słowa!

Mina i Ragnhild przywitały się ze sobą.
Ragnhild była skrępowana, ocenił Kristian, widząc

chłodny uśmiech na jej twarzy. Zapewne chciała poznać
Minę, ale nie czuła się najlepiej w tej sytuacji. Kiedy

122

background image

przyszła jego kolej, też się zdenerwował, bo nie wiedział,
co się stanie. Zaczną się kłócić czy zdołają zachować
spokój?

Kiedy wyciągnął dłoń, Ragnhild zaczerwieniła

się i zagryzła wargi.

- Kopę lat - powiedział niezręcznie.
Ragnhild otarła spoconą dłoń o suknię.

- Bóg jeden wie ile - wypaliła, cofnęła szybko rękę

i pomachała nią przed oczyma.

Kristian spojrzał na nią zdumiony.

- Nie zniosę tego - dodała nagle Ragnhild i sapnę

ła głośno. Wydawało się, że zaraz odwróci się na pięcie
i ucieknie. Kristian zerknął na Laurensa, lecz ten wzru
szył jedynie ramionami; wyraźnie nie wiedział, jak tłu
maczyć sobie zachowanie żony. Ragnhild wyciągnęła
chusteczkę i wytarła nos. Jej oczy zaszły mgłą. - Sądzę,
że powinieneś mnie przytulić - powiedziała zduszonym
głosem - przez wzgląd na dawne czasy.

Kristian zesztywniał. Przytulić? Tylko tego chciała?

Zaskoczony jej propozycją, roześmiał się hałaśliwie.

- Oczywiście, że mogę! - powiedział. W głowie mu

się zakręciło, kiedy wziął ją w objęcia, bo nie zwykł tego
robić na co dzień. Był oszołomiony tym nowym, nie
zwykłym doznaniem.

Kristian i Ragnhild stali długo połączeni w uścisku.

Może nam obojgu brak było tej przyjaźni, pomyślał ze
zdumieniem i ostrożnie ^uwolnił się z jej ramion. Musiał
przyznać wobec samego siebie, że sposób, w który Ragn-
hild przełamała milczenie, sprawił mu radość. Teraz nie

123

background image

będzie już siedzieć i patrzeć na niego podejrzliwie, tylko
włączy się do rozmowy jak za dawnych lat. Ragnhild
zachichotała i otarła łzy.

-Kto to widział - zażartowała - by dojrzała kobieta
tak się mazała. - Koniuszki uszu poczerwieniały jej
ze wstydu.
-Nic się nie stało - uśmiechnął się Laurens i objął
żonę w talii.
Dopiero teraz Kristian dostrzegł zdjęcie i wzdryg-

nął się. Widział je nie raz, ale swoją odbitkę zamknął
w skrzyni wiele lat temu. Nie mógł oderwać od niego
oczu, byli na nim tacy młodzi i szczęśliwi, nieświadomi
zasadzek, które szykował im los.

-Chodź, przyjacielu - zachęcił go łagodnie Lau-
rens.
-Tak, tak - odrzekł Kristian. Ragnhild i Mina prze-
szły już do jadalni. - Chciałem tylko... przyjrzeć się
zdjęciu.
-Masz takie samo - odrzekł Laurens.
-Wiem - zawahał się Kristian - tylko że moje po-
kryło się kurzem...
-A ja sądziłem przez chwilę, że je wyrzuciłeś - po-
wiedział Laurens. - A jednak je zachowałeś.
-Nie ja - przyznał szczerze Kristian - tylko Emma...
Twierdziła, że może pewnego dnia... pewnego
dnia...
- Wróci na ścianę - pomógł mu Laurens.
Kristian poczuł ucisk w gardle. Sam nie wiedział,

co się z nim działo. Kiedyś, gdy odstraszał ludzi swoimi
napadami wściekłości, było nawet łatwiej. Wystarczyło

124

background image

warknąć złe słowa w odpowiedzi, by zamaskować praw-
dziwe uczucia, ukryć łzy czy objawy troski.

-Poproszę Emmę, by je wyciągnęła -wydukał.
-Myślę, że powinieneś - odrzekł Laurens -wzruszony.

Przeszli do jadalni. Ragnhild i Mina zajęte były kon-

wersacją na temat makatek i innych robótek ręcznych.
Kristian i Laurens spojrzeli na siebie znacząco i uśmiech-
nęli się do siebie. Panie wyraźnie przypadły sobie do gu-
stu.

Kristian spojrzał na wykwintnie zastawiony stół i po-

czuł, jak ogarnia go uczucie zadowolenia. Niczego nie
zostawiono przypadkowi, srebrne sztućce wypolerowa-
no, kryształowe kieliszki błyszczały czystością. Zdziwił
się, że stary serwis wciąż jest w użyciu. Nie zbił się ani go
nie wymieniono w ciągu tych lat.

Zmarszczył nos, kiedy służąca wniosła przystawki.

Podano zupę krewetkową, a Kristian gustował w daniach
mięsnych. Całe życie jadał ryby i skorupiaki, ale był zda-
nia, że polędwica wołowa bije na głowę morskie specja-

ty

- Zupa jest wyśmienita - stwierdziła Mina, podno

sząc łyżkę do ust.

Kristian musiał się z nią zgodzić. Zupę zrobiono na

wywarze mięsnym z dodatkiem białego wina i śmietany,
pływały w niej kawałki marchewki i piórka cebuli. Mina
i Ragnhild z ożywieniem omawiały sposób jej przyrzą-
dzenia.

Na danie główne podano marynowanego pstrąga

125

background image

na poduszce z jarzyn, któremu towarzyszyły gotowane
ziemniaki i sos. Smaczny posiłek rozluźnił atmosferę.
Laurens zaczął gawędzić o dawnych czasach. Na ustach
Kristiana błąkał się uśmiech. Nie ulegało wątpliwości,
że przeżyli wspólnie wspaniałe chwile.

- Przejdźmy do salonu na kieliszek wina - powie

działa Ragnhild tonem światowej gospodyni.

Dopiero kiedy napełniono kieliszki i skosztowano

świeżego kwaskowatego sernika, pojawił się temat waś-
ni rodowej. Kristianowi włosy stanęły dęba, kiedy ode-
zwała się Ragnhild.

- Czy ona... - Ragnhild spojrzała w kierunku

Miny. - Czy ona wie, co się stało?

Kristian wziął się w garść.
- Nie zna szczegółów - powiedział kwaśno i do

dał: - Jeśli zgadzacie się, by poznała prawdę, ja powinie
nem opowiedzieć całą historię.

Ragnhild i Laurens spojrzeli po sobie, Ragnhild za-

cisnęła usta, a Laurens pobladł i jego twarz pokryły kro-
pelki potu. Poluźnił krawat i skinął głową.

Głos Kristiana poniósł się echem po pokoju. Bez

ogródek zdał relację z wydarzeń, które miały miejsce
tamtego brzemiennego w skutki wieczoru jesienią 1884
roku. Nie mógł nie zauważyć napiętych mięśni na twa-
rzy Laurensa, jego rozbieganego wzroku, ale tym razem
nie czuł wobec niego współczucia. Mina miała usłyszeć
brutalną prawdę, historię o zdradzie i zemście!

Kristian obawiał się jej reakcji. Dowiadywała się oto

o ciemnej stronie jego charakteru, która nie mogła jej się

126

background image

spodobać Zapewne rozumiała, iż działał powodowany
bezrozumną wściekłością, ale przecież pobił człowieka!
Wzdrygnął się więc, kiedy zabrała głos.

- A co się stało z tym Knutem? Został ukarany za

swój postępek wobec Jenny?

Kristian odetchnął z ulgą.

-Sędzia dowiedział się jedynie, że ją napadł, ale...
ale... - Nie dokończył. Gwałt na Jenny był
występkiem tak bolesnym, że nie umiał nazwać go
słowami.
-Nigdy nie dowiedzieli się, że Jenny została zbru-
kana - pomógł mu Laurens. - Nie chcieliśmy
narażać jej na jeszcze większe poniżenie. - Opuścił
głowę i wbił wzrok w pusty kieliszek.
■^ Rozumiem - odrzekła Mina - ale czy to słuszne,

że Knut uniknął kary?

-Sędzia uznał mój samosąd za okoliczność łagodzącą
dla Knuta. Nie poszedł do więzienia ani nie zapłacił
grzywny. W moim odczuciu - dodał Kristian z
irytacją - ucierpiały niewinne istoty.
-Nikt nie może stawiać się ponad prawem - powie-
działa Mina z zamyśleniem. - Trzeba było go
związać i odstawić do siedziby lensmana.
-I co by się wtedy stało? - rozzłościł się Kristian.
Zaczął tracić panowanie nad sobą. - Finn, jego
ojciec, zbagatelizowałby sprawę i w ogóle by jej nie
rozpatrywał. Gdybyśmy powiedzieli mu o
wszystkim, może ukarałby syna. Nie rozumiesz
jednak, że nie to było naszym problemem? Nie
mogliśmy dopuścić, by wszyscy dowiedzieli się, co
spotkało Jenny.

127

background image

Mina westchnęła.

- Uważam jedynie, że tak czy siak cierpienie by was

nie ominęło. Byłoby wam łatwiej, gdybyście trzymali się
razem.

W jej głosie nie było krytyki, Kristian wiedział jed-

nak, że jego przyszła żona ma rację. Nie powinni byli
dopuścić do tego, by ten szatan w ludzkiej skórze roz-
dzielił oba rody. Ach, żeby można było cofnąć czas! Wte-
dy postąpiłby inaczej. Chociaż... Nie wymierzyłby kary
Knutowi Levordowi? Nie, musiał przyznać ze wstydem,
że tak by się nie stało. Wciąż nie odczuwał żadnej skru-
chy. Zachował się cynicznie, kierował się zemstą, ale był
jedynie mężczyzną, który bronił czci własnej żony.

Ragnhild stuknęła w kieliszek łyżeczką do ciasta.

- Wiem, że jesteś uparty, i dobrze rozumiem twój żal

do nas, Kristianie. Nie potrafię usprawiedliwić nasze
go postępku, bo... wiesz przecież... - Ścisnęła kurczo
wo kieliszek w dłoni. - Co się stało, to się nie odstanie.
Chciałabym jednak, byś mnie posłuchał...

Jej prośba wzbudziła opór w jego sercu. Nie potra-

fił słuchać innych, zawsze odczuwał potrzebę, by narzu-
cać własną wersję wydarzeń. Miałby teraz spojrzeć na tę
sprawę z ich punktu widzenia? Nie był pewien, że zdo-
ła.

-Musisz wiedzieć, że Laurens bardzo cierpiał, nie
mogąc spotkać się z Jenny. Czuł, że odmawiasz mu
tego prawa...
-Nieprawda - przerwał jej gniewnie Kristian - ale to
naturalna kolej rzeczy po tym, jak postąpiliście wobec

128

background image

nas! Zresztą to nie był jedynie mój wybór. Jenny też nie
chciała widzieć brata. - Był tak poruszony, że nie potra-
fił usiedzieć spokojnie.

- Daj mi dokończyć - oświadczyła Ragnhild zdecy

dowanym tonem.

Kristian umilkł. W głębi duszy wiedział, że Ragn-

hild i Laurens mają takie samo prawo jak on, by wyrazić
własne zdanie.

Ragnhild zaczekała, aż Kristian się uspokoi.

-Bolał, zdając sobie sprawę, że Jenny jest tak blisko, a
jednak tak daleko.
-Ragnhild - wtrącił Laurens zawstydzony. - Nie
musisz...
-Muszę - przerwała mu spokojnie. - Ta sprawa ciąży
nam od tylu lat. Teraz kiedy znów jesteśmy razem,
trzeba wyjaśnić ją do końca. - Jej niebieskie oczy
prosiły męża o przyzwolenie.
-Dobrze więc - skapitulował Laurens.
-Nawet kiedy siedziałeś w twierdzy, nie odważyli-
śmy się odwiedzić Jenny. Baliśmy się, że zareagujesz
kolejnym wybuchem wściekłości. Poza tym
wstydziliśmy się...
-I słusznie - wycedził Kristian.
-Tak - zgodziła się Ragnhild - i to uczucie kazało
nam trzymać się od niej z daleka. Poza tym przy-
puszczaliśmy, że i tak nas nie przyjmie. Mimo
naszych przewin nie uważam jednak, byś dobrze
postąpił, kiedy... - Podniosła chusteczkę do twarzy,
ale się opanowała. - Powinieneś był posłać nam
wiadomość tamtej

129

/

background image

nocy, kiedy urodziła się Inga. Powinieneś był zawiado-
mić nas, że Jenny jest umierająca...

- Z początku sam nie wiedziałem... - zapewnił ją

Kristian.

Ragnhild schowała chusteczkę w rękawie bluzki.
- To Jenny, powinna była zdecydować, czy zechce

nam przebaczyć na łożu śmierci. Być może posłałaby
nas do diabła, ale to ona powinna była podjąć decyzję!

Kristian nie znalazł właściwych słów, by jej odpowie-

dzieć.

- Może Jenny nie zdawała sobie sprawy, że umie

ra - szukała wyjaśnienia Mina.

- Być może, ale czuła zapewne, że siły ją opuszczają.
Kristianowi zakręciło się w głowie. Pochylił się do

przodu i wsparł łokcie o kolana.

-Przykro mi, Ragnhild - szepnął ze smutkiem. - I
ciebie też przepraszam, Laurens. Powinienem był
posłać po was. W głębi duszy Jenny pragnęła zgody,
ale nigdy nie pokazała tego po sobie. A może zresztą
nie potrafiłem tego dostrzec.
-Gorycz mami nam wzrok i odbiera rozsądek -
orzekł Laurens. - Nigdy nie rozmawiałem z siostrą,
ale... Raz spotkaliśmy się w lesie...

Kristian podniósł gwałtownie głowę.

- Co ty mówisz? Spotkaliście się w tajemnicy przede

mną?

Laurens zachował spokój.
- Nie. To był czysty przypadek. Potem zastanawia

łem się nawet, skąd się tam wzięła. Koło Furuliknatten.

130

background image

Kristian wzdrygnął się. Tą nazwą określano szczyt

wzniesienia, którędy prowadziła droga do Storedal. Czuł
w głębi duszy, że Jenny stała tam, patrząc tęsknym wzro-
kiem w stronę swego domu rodzinnego. Żal ścisnął mu
serce.

- Nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa - przy

znał się Laurens - ale... Wyczytałem w jej wzroku, że mi
przebacza. Żałuję - dodał szczerze - że się do niej nie
odezwałem. Przynajmniej bym wiedział, czy chce ze
mną mówić. Może uczyniłbym pierwszy krok na drodze
do porozumienia...

Ragnhild słuchała męża z rosnącym zdumieniem,

ona też o niczym nie wiedziała. Tysiące pytań cisnęło się
jej na usta.

- Dlaczego więc zachowywałeś się jak szaleniec każ

dego piątego lutego? I w każde święto... i... - zaczęła nie
składnie. - W rocznicę tamtych zdarzeń też nigdy nie sie
działeś w domu. - Uniosła brwi i przewróciła oczyma.

Laurens zaczerwienił się, ale udawał, że nie słyszy

słów żony.

- Ty też ukrywałeś coś przed ludźmi, Kristianie, a ja

nie chciałem, by ludzie się dowiedzieli...

Kristian poczuł, jak pot występuje mu na czoło, a ko-

szula lepi się do ciała. Laurens i Jenny nie rozmawiali ze
sobą, więc do czego pił jego szwagier?

- Nie była sama, Kristianie - dodał Laurens po chwi

li wahania. - Była z dzieckiem, ale nie z Kristofferem ani
Kristerem! Z dziewczynką, półtoraroczną, tak zgaduję,
jasnowłosą...

131

background image

Kristian otarł czoło zmęczonym ruchem. Czerwone

plamy wystąpiły mu przed oczyma. Walczył, by zacho-
wać przytomność. Zanim odpłynął w kojący mrok, zdą-
żył jeszcze pomyśleć, że Jenny go zdradziła.

background image

13

Cała trójka patrzyła z przerażeniem, jak Kristian prze-
chyla się do przodu. Laurens zerwał się na równe nogi
i podparł go. Kristian zamachał ramionami, jakby go
chciał odpędzić, i po chwili doszedł do siebie.

Mina obserwowała go z niepokojem. Laurens nie zda-

wał sobie zapewne sprawy, że jego słowa spowodują tak
gwałtowną reakcję. Jenny z małą dziewczynką? Jedno tylko
było wytłumaczenie. W wyniku gwałtu zaszła w ciążę...

Biedny Kristian, pomyślała Mina. Najchętniej po-

głaskałaby go ze współczuciem po ramieniu, ale roz-
tropność podpowiadała je), by tego nie czynić. Laurens
twierdził, że Kristian ukrywał jakiś sekret, ale Mina nie
była tego taka pewna. Przypuszczalnie nie wiedział,
że Jenny zaszła w ciążę. I dlatego przed chwilą omal nie
stracił przytomności.

Mina rzuciła okiem na Ragnhild. Gospodyni nie

odzywała się, siedziała zamyślona, patrząc przed siebie
szklistym wzrokiem, i kiwała głową.

133

background image

Laurens opadł na kolana przed Kristianem.
-Wielkie nieba... Nie przypuszczałem, że tak zare-
agujesz.
-Nic się nie stało - jęknął Kristian i odchylił głowę
w tył. - Wiedziałem o dziewczynce.
-Córce Knuta Levorda? - spytał ostrożnie Laurens.
- Tak - wychrypiał Kristian.
Laurens przeciągnął dłonią po włosach.
- Na Boga! - szepnął z rozpaczą. - To nie może być

prawda!

Kristian przyłożył dłonie do oczu i pokręcił głową.
-Niestety.
-Wiedziałam - odezwała się z pasją Ragnhild. - Lu-
dzie gadali, że Jenny jest brzemienna. Nikt jednak
nie widział dziecka, więc plotki ucichły.
Laurens spojrzał na żonę urażony.
- I nic mi nie powiedziałaś?

. - Nie.-Ragnhild skłoniła pokornie głowę.-W tam-
tym czasie rzadko wspominaliśmy Svartdal. Pomyślałam
sobie, że byłoby ci przykro, gdybyś dowiedział się o sio-
strzenicy, której nigdy nie widziałeś na oczy... Twarz
Laurensa złagodniała.

- Wybacz mi, Ragnhild, masz, rzecz jasna, rację.

Ja też nie powiedziałem ci o spotkaniu z Jenny. - Od
wrócił się do Kristiana. - Nie pojmuję więc, dlaczego za
reagowałeś tak gwałtownie, skoro wiedziałeś o dziecku.

Wszyscy troje spojrzeli na Kristiana.

- Zawarliśmy z Jenny umowę, że dziewczynka zo

stanie wydana pewnemu bezdzietnemu małżeństwu

134

background image

w tydzień po narodzeniu. - Zacisnął pięść i uderzył nią
kilkakrotnie w drugą otwartą dłoń. - Jak mogła... Jak
mogła - powtórzył, prawie krzycząc - tak mnie oszukać?
Jenny zatrzymała dziewczynkę na dwa lata. Może aż do
ostatniej nocy przed moim wyjściem na wolność...

Mina nigdy dotąd nie była świadkiem jego ataków

wściekłości i wygląd Kristiana ją przeraził. Czarne loki
pokryły się potem i opadły mu w strąkach na czoło,
wzrok miał dziki, usta zaciśnięte w wąską kreskę. Zro-
zumiała, że ten czysty obraz Jenny, który nosił w sobie,
został właśnie zbrukany. Ta, którą uczynił świętą w swej
pamięci, postąpiła kiedyś wbrew jego woli.

Kristian poczuł się, jakby dostał w twarz.
- Ile lat mogła mieć ta mała? - spytał.
Laurens załamał ręce.
- Nie mam pojęcia - odrzekł szczerze, niemo bła

gając Ragnhild o pomoc. Kobieta wzruszyła ramiona
mi. Nie wiedziała, co powiedzieć, bo wiadomość o córce
Jenny ją też zaskoczyła. Mina zauważyła wahanie Lau-
rensa. Domyśliła się, że zastanawia się nad doborem
właściwych słów.

Kristian niecierpliwił się.
- Przecież ją widziałeś, do cholery!

Mina wzdrygnęła się, słysząc ton jego głosu. Kristian

był urażony i przestał dbać o pozory.

- Jenny trzymała ją na ręku, ale kiedy ruszyliśmy

każde w swoją stronę, postawiła dziecko na ziemi. Mała
ruszyła przed siebie dość pewnie, choć powoli. Zgaduję,
że miała może półtora roku.

135

background image

- Do diabła! - zaklął Kristian. - Do diabła!

Mina podeszła do niego i poklepała serdecznie po ra-

mieniu.

-Nie rozpaczaj, Kristianie. Nie sądzę, że Jenny za-
trzymała dziewczynkę, by sprzeciwić się twojej woli i
życzeniu. Jesteś mężczyzną - powiedziała,
uśmiechając się łagodnie - i nie potrafisz zrozumieć,
co kryje się w kobiecej duszy. Byłeś może obecny,
kiedy rodzili się twoi synowie, i pamiętasz zapewne to
upojenie, który odczułeś, kiedy akuszerka składała ci
gratulacje? - Nie padła żadna odpowiedź, więc Mina
ciągnęła swoją myśl: - Twierdzę, że matka znacznie
silniej go doświadcza. Pamiętaj, przez dziewięć
miesięcy nosiła życie pod sercem...
-Nie ja je zasiałem - warknął Kristian.
-Wiemy - uspokoiła go Mina - ale niektórzy nie-
nawidzą dziecka poczętego z gwałtu, inni widzą w
nim wyłącznie piękną i niewinną istotę. Nie
możesz obwi-

* niać Jenny, trzeba było zarządzić, by dziecko oddano

zaraz po przecięciu pępowiny. Byłeś głupcem i egoistą,
Kristianie, jeśli oczekiwałeś, że Jenny okaże obojętność
niemowlęciu, które urodziła. Na dodatek pozwoliłeś,
by przez tydzień trzymała je przy piersi.

Kristian nic nie powiedział, tylko wpił w nią wzrok.

Mina kontynuowała niezrażona:

- Jako matka wiem, jaką walkę Jenny stoczyła ze

sobą. Z pewnością chciała zatrzymać dziewczynkę na
zawsze, lecz wiedziała, że jej na to rtie pozwolisz. - Mina
unikała brutalnych sformułowań, ale zależało jej na tym,
by jej słowa brzmiały przekonywająco. - Nie użalaj się

136

background image

nad samym sobą, tylko spróbuj zrozumieć, co czuła Jen-
ny, kiedy zmusiłeś ją do oddania dziecka!

Oczy Kristiana ciskały iskry.
Ragnhiłd stanęła u boku Miny.

-Posłuchaj nas choć raz, Kristian. Rozumiem, że ta
wiadomość to dla ciebie wstrząs, ale to Jenny
zasługuje na współczucie. Najpierw została
zgwałcona, a potem straciła dziecko...
-Nie rozumiem, jak mogła żywić wobec niego ja-
kiekolwiek uczucia - prychnął Kristian z irytacją. -
Wobec dziecka Knuta Levorda!
-Szkoda czasu na dyskusję, czy można pokochać
dziecko zrodzone z grzechu - powiedziała Ragnhiłd
twardym głosem. - Jedno jest pewne, że Jenny
pokochała swoje. Nie widziała rysów twarzy
gwałciciela, tylko niewinną małą istotę.
-Wsłuchaj się w te słowa - odważył się wtrącić Lau-
rens. - Kobiety lepiej znają się na uczuciach. Nie ma
silniejszej więzi jak ta, która łączy matkę z córką.
Kristian potarł czoło z udręczeniem.
-Tak, tak. Nie sądźcie jednak, że jestem w stanie za^
pomnieć, co zrobiła Jenny...
-Nie prosimy, być zapomniał - powiedziała pojed-
nawczo Mina - jeśli tylko potrafisz jej wybaczyć.

Emilia zasnęła słodko w swoim łóżeczku. Inga stanęła
nad nią i przyglądała się małej. Jest piękna, pomyślała
i matczyną miłością, studiując jej rumiane pucołowate

137

background image

policzki, malutkie usteczka i czarne loki spływające na
ramiona. Emilia miała już dwa i pół roku. Ten czas prze-
leciał jak z bicza strzelił.

Kiedy dziewczynka przyszła na świat, Inga z drże-

niem przyjrzała się jej twarzy, szukając w niej podobień-
stwa do Nielsa. Na szczęście Emilia odziedziczyła rysy
i karnację po matce. Inga nie wiedziała wprawdzie, jak
Niels wyglądał za młodu, ale na starość przypominał
stary i wyschnięty ziemniak.

Kiedy Emilia kaprysiła, układała usta w sposób, któ-

ry przypominał Nielsa, lecz Inga nie czuła dyskomfortu
z tego powodu. Kochała córkę bezwarunkowo. Zresztą,
pomyślała filozoficznie, Emilia nie byłaby Emilią, gdyby
nie miała za ojca starego sędziego.

Starannie poskładała części dziecięcej garderoby, wy-

gładziła dłonią i położyła na krześle. Jej uwagę przykuły
jakieś odgłosy z dziedzińca. Podeszła do okna i wyjrzała
^przez nie. To tylko Gulbrand, pomyślała z uśmiechem,
który odbywał swój rutynowy obchód gospodarstwa,
sprawdzając, czy zwierzętom nic nie brakuje.

Miała właśnie zdmuchnąć świecę przy łóżku Emilii,

kiedy dostrzegła, że Gulbrand zatoczył się. Coś mu się
stało czy może po prostu się potknął? Zaczęła śledzić
jego ruchy i nabrała pewności, że staremu służącemu
coś dolega. Szedł niepewnie przed siebie, co rusz się za-
trzymywał i przykładał dłoń do piersi. Cały czas jednak
parł w kierunku zabudowań służby, by się położyć.

Inga pośpiesznie zdmuchnęła świecę i zbiegła scho-

dami w dół.

138

background image

-" Gulbrand! - krzyknęła rozpaczliwie, widząc, że

służący osuwa się na kolana. Cały czas trzymał dłoń na
piersi. W trzech długich krokach znalazła się przy
nim. - Oddychaj spokojnie, Gulbrand - powiedziała,
starając się panować nad sobą.

- Wszystko... będzie dobrze - wyjąkał Gulbrand

zadyszany. - Poczułem jakieś ukłucie w klatce piersio
wej - wyjaśnił, podnosząc się z kolan. Stanął i łapczywie
łapał powietrze.

Inga stała się podejrzliwa. Wyglądało na to, że Gul-

brand usiłuje obrócić wszystko w żart.

-Przytrafiają ci się takie same skurcze, jakie miał
Niels? - spytała ostrożnie.
-Może - odrzekł Gulbrand z wahaniem.
-Odprowadzę cię - oznajmiła zdecydowanym gło-
sem.
-Nie ma mowy - zaprotestował Gulbrand. - Żadna
kobieta nie przestąpi progu mojego pokoju -
zażartował, ale jego twarz zdradzała cierpienie.
-W takim razie przejdę się z tobą do schodów -
uśmiechnęła się krzywo.
Gulbrand nie miał nic przeciwko temu i ramię w ra-

mię ruszyli przez dziedziniec.

-Obiecaj mi, że zachowasz ostrożność, kładąc się
- poprosiła. - Nie wykonuj żadnych gwałtownych
ruchów.
-Obiecuję - roześmiał się Gulbrand. Jego policzki
zaróżowiły się z wolna.
Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Inga stanęła bez-

139

background image

radnie w miejscu. Czy powinna zostawić go samego?
Może trzeba było wejść do środka i sprawdzić, czy tra-
fił do łóżka? Niepokój jej nie opuszczał. Może znów za-
słabł? Może umrze tej nocy? Problemów ż sercem nie
wolno lekceważyć.

Musiała jednak spełnić jego życzenie i zostawić go

w spokoju. Zawróciła niechętnie i weszła do kuchni,
by nalać sobie kawy. Aromat rozniósł się po pomiesz-
czeniu, ale Inga zdawała się go nie zauważać. Ściskała
kubek w dłoniach i wyglądała z napięciem przez okno.

Nie, nie powinna tu stać i czekać, aż stanie się coś

strasznego. Zdecydowanym ruchem odstawiła kubek na
stół i owinęła się szalem. Wsuwała właśnie stopy w buty,
kiedy w pokoju Gulbranda rozbłysło światło. A więc,
pomyślała uspokojona, w tym starym, upartym służą-
cym wciąż kołacze się życie.

Usiadła za stołem i wyciągając szyję, wpatrywała się

w okno. Dopiero po godzinie mogła odetchnąć z ulgą.
Gułbrand musiał zdmuchnąć świecę, bo w jego pokoju
zapanowała ciemność. Stary uparciuch wciąż żyje, po-
myślała i pokręciła głową.

*

W Storedal trójka ludzi otoczyła Kristiana, czyniąc sta-
rania, by go przekonać, że kłamstwo Jenny nie ma zna-
czenia.

- Jenny wybrała ciebie - powiedziała Mina z pa-

sją. - Nie zapominaj, że poświęciła własną córkę dla wa-
szej miłości. Moim zdaniem to wielka ofiara!

140

background image

Ragnhild wtrąciła swoje trzy grosze.

- Jeśli nie potrafisz tego docenić - warknęła - to je

steś pozbawionym serca cynikiem! Czy tylko matki ko
chają własne dzieci?

Oczy Kristiana zabłysły niebezpiecznie. Musiał poli-

czyć do dziesięciu, by nie rozerwać Ragnhild na strzępy.
Niewiele się zmieniła, pomyślał ze złością, zawsze była
jedną z nielicznych osób, które miały odwagę odzywać
się do niego w ten sposób. Nie dbała o to, czy poczuje
się urażony, i potrafiła zdobyć się na irytującą szczerość.
A mimo to... Może dlatego właśnie tak ją lubił? Zawsze
kłócili się jak koguty, ale też zawsze wracali do zgody.
Wiązała ich silna więź, Laurens i Jenny śmiali się często
i twierdzili, że są jak bratnie dusze.

- Kocham Kristoffera i Kristera - bronił się.
- A co z Ingą? - Ragnhild wsparła się pod boki.
Kristian schylił kark w poczuciu winy.
- Wiecie wszyscy, że ją odtrąciłem, ale... Powinni

ście okazać mi wspaniałomyślność, bo pogodziłem się
z córką.

Ragnhild nie poddawała się.
- Kochasz ją równie mocno jak Kristoffera i Kriste

ra?

Kristian zamyślił się.
- Tak - powiedział po chwili. - Może nawet moc

niej, jeśli potraficie to zrozumieć...

Ta utarczka oczyściła atmosferę. Ragnhild wróciła na

miejsce, uśmiechając się z zadowoleniem.

- Napijmy się jeszcze wina - powiedziała.

141

background image

Kristian podniósł kieliszek do ust drżącą ręką i umo-

czył w nim usta.

- Kim ona jest?

Pytanie Laurensa ugodziło go jak ostrze noża.

- Ta nie marne wspólnego ze sprawą-odrzekł bez

barwnie.

Laurens podniósł hardo głowę.

-Ciebie nic nie łączy z dziewczynką - sprzeciwił
się - ale ja jestem jej wujem!
-To prawda - przyznał Kristian z kamienną twarzą
- ale ona nigdy nie dowie się o swoim pochodzeniu.
Wzrastała w przekonaniu, że ci starsi ludzie są jej
rodzicami.

Laurens pobladł na twarzy i skinął lekko głową.

-Nic jej nie powiem.
-A ty? - Kristian rzucił okiem na Ragnhild. Ragn-
hiłd nie miała plotkarskiej natury, ale lubiła
rozwiązywać konflikty. Mogła niechcący się
wygadać.
-Będę, milczeć jak grób - obiecała.

Kristian wiercił się w krześle. W ciągu ostatnich dni

musiał wielokrotnie obnażać swą duszę. To było niezwyk-
łe, choć... wyzwalające doświadczenie.

- To... Lovise.

Laurens i Ragnhild spojrzeli po sobie z zaskocze

niem.

<-

-Lovise - powtórzył Laurens. - Czy to nie jedna ze
służących w Svartdal?
-Tak.

Laurens nie posiadał się ze zdumienia.

142

background image

- Lovise jest zwykłą... służką? Ależ Kristianie, prze

cież to córka mojej siostry!

Kristian ściągnął gniewnie czarne brwi.

- Inga próbowała mnie przekonać, bym zapewnił

Lovise lepszą przyszłość. Uczynię to, ale dziewczyna zo
stanie służącą i nikim więcej!

Laurens machnął rękoma z rezygnacją, ale nie zapro-

testował. Na jego twarzy pojawił się wyraz zamyślenia.
Kristian nie wątpił, że Laurenś będzie milczał, ale na
pewno spróbuje pomóc Lovise w inny sposób. Znał
wszak człowieka, którego Lovise wkrótce miała poślu-
bić. Kristian nie wykluczał możliwości, że jego szwagier
spróbuje dotrzeć do swojej siostrzenicy tą drogą.

- A więc zająłeś się nieślubnym dzieckiem - stwier

dziła Ragnhild z uśmiechem, przyjaznym i nieco kpią
cym jednocześnie. - Może wcale nie jesteś taki zimny
i bez serca, skoro zadbałeś o córkę Jenny...

Kristian nie odpowiedział i odwrócił wzrok z zawsty-

dzeniem. Niech Ragnhild myśli, co chce, ale on nie czuł
nic wobec Lovise. Cała trójka spoglądała na niego wzro-
kiem, w którym kryło się współczucie i... zrozumienie.
Tak, tak, pomyślał, odchylając się w krześle. Niech są-
dzą, że jest szlachetnym człowiekiem. Dobrze wiedział,
że to nieprawda.

background image

14

Tydzień później Marlenę wpadła do kuchni z nadętą miną.
Na całe szczęście Inga była sama. Zadrżała, ale spokojnie
odłożyła ściereczkę, którą odkurzała półki spiżarni.

-Czy coś się stało? - spytała przyjaźnie.
Marlenę posłała jej jadowite spojrzenie.
-Kristiane spodziewa się dziecka!
-Wiem o tym - odrzekła Inga z ulgą.
- I mówi, że ty powiedziałaś - Marlenę wycelowała

w nią oskarżycielsko palec - iż mimo wszystko może zo
stać na służbie.

Inga uniosła się gniewem.

- Czyżbyś źle życzyła własnej siostrze? - syknęła.
Marlenę spotulniała.

- Nie, ale... - Głos się jej załamał i służąca zaczęła

płakać. Zasłoniła zarumienioną twarz i opadła na krze
sło. - Kristiane urodzi dziecko... z twoim błogosławień
stwem. A ja... musiałam usunąć moje. To niesprawied
liwe - zakończyła, zalewając się łzami.

144

background image

Tłumaczenia nie zdadzą się na nic, póki dziewczyna

się nie uspokoi, pomyślała Inga. Nalała kawy do dwóch
kubków i pchnęła jeden w kierunku Marlenę.

- Napij się kawy - zaproponowała - to się rozgrze

jesz.

Marlenę zamrugała zaczerwienionymi oczyma, pod-

niosła powoli kubek i pociągnęła łyk gorącego napoju.

-Więc co właściwie powiedziała Kristiane?
-Że... spodziewa się dziecka z Erlingiem i że... ty
obiecałaś jej pomoc. Nie zostanie przegnana z
dworu... Powiedziała także, iż się ucieszysz, bo ona i
Arne się kochają. Arne zgodził się wziąć na siebie
ojcostwo dziecka. - W jej głosie brzmiał sarkazm,
ale i zazdrość.

Inga ukryła uśmiech, bo to nie był właściwy moment

na okazywanie wesołości, ale wiadomość bardzo ją ucie-
szyła.

- Rozumiem, że ci przykro, Marlenę, bo ciebie nie

spotkało tyle dobrego...

-

No właśnie - rzuciła służąca obrażonym tonem.

Inga udała, że nie słyszy. Nie było sensu besztać Mar
lenę, musiała raczej okazać jej zrozumienie.

- Ty kiedyś błagałaś mnie o pomoc w usunięciu ciąży.

Kristiane natomiast... - Inga przerwała, by zastanowić
się nad dalszym ciągiem. Czy powinna zdradzić Marle
nę, do czego Kristiane była gotowa się uciec, by odsunąć
od siebie wstyd i poniżenie? Marlenę nie wiedziała o sa
mobójczej próbie siostry, bo nie wspomniała o tym ani
słowem.

Inga milczała przez dłuższą chwilę, ale w końcu zde-

145

background image

cydowała się na szczerość. Siostry łączyła bliska więź
i Marlenę zwykle nie zachowywała się w ten sposób.
Być może jednak nie potrafiła przeboleć myśli, że kiedyś
zdecydowała się na ten straszny krok. Pewnie tak, spę-
dzenie płodu musiało być dla niej ogromnym obciąże-
niem.

- Pamiętasz, że Kristiane spędziła kiedyś kilka dni

w moim łóżku?

Marlenę przytaknęła z zaciętą miną.
- Nie była chora na ciele, tylko na duszy. Gulbrand,

Arne i ja znaleźliśmy się przypadkiem w pobliżu, kie
dy twoja siostra... - Inga zamilkła na chwilę w obawie,
że prawda może okazać się dla Marlenę zbyt okrut
na. - Trochę wcześniej Erling zwymyślał ją najgorszymi
wyzwiskami i powiedział, że nie chce jej znać. Kristiane
była załamana...

Wzrok Kristiane złagodniał.
-Nie opowiadała mi o tym - odezwała się spokoj-
niejszym tonem.
-Nie dziwię się - stwierdziła Inga - bo Kristiane
znalazła się wtedy w ogromnej potrzebie. Tak
wielkiej, że gdybyśmy nie zdążyli na czas,
powiesiłaby się na belce na strychu stodoły!
Marlenę przyłożyła dłoń do ust.
-To niemożliwe - pisnęła przerażona.
-A jednak - odrzekła Inga. - Kiedy się jakimś cu-
dem ocknęła, oświadczyła, że albo zabierze życie,
które w niej zakiełkowało, do grobu, albo będzie
patrzeć, jak dojrzewa. Kristiane nie widziała innego
rozwiązania,

146

background image

a ja musiałam pomóc jej w dokonaniu właściwego wy-
boru.

- Winisz mnie za to, co zrobiłam? - spytała nagle

Marlenę.

Inga zdusiła westchnienie.
- Nie. Nie, oczywiście, że cię nie winię. Chcę tylko,

byś zrozumiała, że miałyście inne potrzeby. A ja stara
łam się wam obu przyjść z pomocą.

Marlenę pociągnęła nosem.
-Gdybyście nie znaleźli jej na czas, toby już nie żyła.
Odpowiedź Ingi była brutalna, lecz szczera.
-Tak. Leżałaby teraz na cmentarzu.

Marlenę zaczęła wreszcie rozumieć powagę sytuacji.

Ze wstydu poczerwieniała jeszcze bardziej.

-Ale ze mnie egoistka - szepnęła ze wstydem. -
Jak mogłam być tak głupia, by pozazdrościć Kri-
stiane, że może zostać na służbie we dworze.
Przecież jest moją siostrą...
-To prawda - potwierdziła Inga z uśmiechem. - Ale
nie obwiniaj się - dodała i poklepała służącą
przyjaźnie po dłoni. - To naturalna reakcja na wieść,
że innym wiedzie się lepiej niż nam. Porozmawiaj z
Kristiane i okaż jej troskę. Na pewno opowie ci o
wszystkim.
- Tak sądzisz?
Inga pokiwała głową.
- Tak sądzę. My poznaliśmy prawdę, bo Kristiane

nie miała innego wyjścia. Ale bądź ostrożna, Marlenę,
bo Kristiane, co dziwne, uważa, że to... - szukała właś
ciwego słowa - wstyd, iż usiłowała się zabić.

147

background image

Marlenę podniosła się z miejsca.
-Przepraszam, Ingo, nie chciałam...
-W ogóle cię tu nie było - uśmiechnęła się Inga,
machając ręką. -1 jeszcze jedno! - krzyknęła, bo
dziewczyna znalazła się już za progiem. - To
prawda, że Kri-stiane i Arne są więcej niż dobrymi
przyjaciółmi?
Marlenę obnażyła krzywe zęby.
- Tak, Arne poprosił ją o rękę, a ona się zgodzi

ła. Chcą zaczekać z zaręczynami, póki nie wyjaśni się
sprawa służby. To znaczy czy przeniosą się do Storedal,
czy zostaną tutaj - dodała.

Inga roześmiała się. Słowa Marlenę przypomniały jej

o wielkim wydarzeniu, które ją czekało: przeprowadzce
do Martina.

-Ja opuszczę Gaupas, lecz niczego nie musicie się
obawiać, bo mój brat, Krister, przejmie dwór. I niech
go ręka boska broni, gdyby kogoś odesłał ze służby! -
Mrugnęła szelmowsko.
-Jak dobrze - pojaśniała Marlenę. Miała dziś wyraźne
problemy z właściwym doborem słów. - To znaczy
dobrze dla ciebie, że wyjdziesz za Martina. Nie cieszę
się wcale, że się przeprowadzisz. I dziękuję, że o nas
pomyślałaś.
-Krister potrzebuje zaufanych pomocników - oznaj-
miła Inga i zamknęła drzwi za Marlenę, która
popędziła z wiadomościami do obory, gdzie
znajdowała się jej siostra. Z pewnością powie jej, że
Gaupåsbędzie miało nowego właściciela.

148

background image

Inga czuła się jak w siódmym niebie. Wszystko w ostat-
nim czasie szło po jej myśli: pogodziła się z Kristia-
nem, a ojciec wreszcie doszedł do zgody z Laurensem
i Ragnhild. Po latach oczekiwań i tęsknoty połączy
się z Martinem... Inga była bezgranicznie szczęśliwa.
Na dodatek uzyskała odpowiedzi na tyle pytań, które
dręczyły jej duszę. Część z nich sprawiła jej ból, choćby
tragiczna historia matki. Uważała jednak, że dobrze, iż
ją poznała.

Jedną jeszcze rzecz musiała zrobić, by uwolnić się od

brzemienia przeszłości: pozbyć się noża, który kiedyś
podarował jej Gulbrand. Nóż mógł wprawdzie spoczy-
wać w skrzyni po wieczny czas, zawsze jednak przypo-
minałby jej o Gudrun...

Wsunęła klucz w zamek, otworzyła skrzynię i wy-

jęła nóż. Przykro było pozbywać się tak drogocennego
przedmiotu, ale nie wolno zostawiać żadnych śladów.
Nikt z żywych nie mógł już wiązać tego narzędzia z za-
bójstwem, sama przecież o to zadbała, ale przerażeniem
i grozą napełniała ją świadomość, że wciąż znajdowało
się w jej domu.

Z drżeniem wsunęła nóż do pochwy. Orzeł wyryty na

rękojeści zdawał się spoglądać na nią z niemym wyrzu-
tem. Owinęła go starą powłoczką i wsunęła do koszyka.
Usiadła na chwilę, by zaczerpnąć tchu, po czym wstała
energicznie i ruszyła w dół schodów. Na dole otworzyła
drzwi do kuchni i krzyknęła:

-Jadę do Svartdal, Eugenie. Zajmiesz się Emilią?
-Oczywiście - odrzekła Eugenie, która już trzymała

149

background image

dziewczynkę w ramionach. Podsunęła jej łyżeczkę kaszy
do ust, a mała mlasnęła z zadowoleniem.

-■ Inga - rozpromienił się Kristian na jej widok. Od-

łożył strug i oderwał się od pracy.

Radość Ingi nie miała granic. Ojciec witał ją ze

szczerym zadowoleniem! To było wręcz nierzeczywiste.
Nie miała już zamiaru wracać do przeszłości i rozmyślać
nad cierpieniami, które jej zadał. Przeszłość, pomyślała
filozoficznie, to zamknięty rozdział.

-Musiałam sprawdzić, jak się macie - powiedziała
zachwycona, kiedy ojciec pomagał jej zsiąść z konia.
-A dobrze się mamy - odrzekł dobrodusznie. - Le-
piej niż kiedykolwiek.
Ucieszyła się w duchu, słysząc te słowa. Po rozmo-

wie z Laurensem ojciec odzyskał spokój ducha, a kie-
dy i z nią się pogodził, jeszcze bardziej się odprężył.
Uparty osioł, pomyślała z miłością, czemu się drę-
czył przez tyle lat? Duma nie pozwalała mu wcześ-
niej zwrócić się do Laurensa. No tak, ale miał wszel-
kie prawo, by czuć się zdradzonym, nie mogła o tym
zapominać.

-Musisz się zadowolić moim towarzystwem - ro-
ześmiał się ojciec. - Wszyscy zrobili sobie wolny
dzień i ruszyli do lasu. Emma przygotowała cały
kosz kanapek. Myślę, że tak szybko nie wrócą.
-To nic - zapewniła go Inga i sama się zdumiała,
bo to była prawda. Wcześniej krępowała ją
rozmowa

150

background image

z ojcem, mówiła nieskładnie i popełniała niezręczności.
Teraz wstyd całkowicie ją opuścił.

Kristian wprowadził Mikrusa do wolnego boksu.

Ogier uspokoił się i zajął się zawartością żłobu.

- Wejdźmy do domu, Ingo - powiedział ojciec i oto

czył ją ramieniem.

Jego bliskość i bezpośredniość wciąż ją oszałamiały.

Musiał przejść jakąś przemianę osobowości, bo nigdy
nie traktował jej tak poufale. Teraz zaś obejmował ją
tak, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słoń-
cem.

-Przyszły dokumenty - powiedział, kiedy znaleźli
się w ciepłej, przytulnej kuchni - dotyczące spadku
Si-grid. Mieliśmy je omówić wtedy, gdy... lensman
zjawił się w Gaupas. Można powiedzieć, że nam
pokrzyżował plany...
-Tak, wiem. - Inga pojęła, o co mu chodzi. Wspo-
mnienie przyprawiło ją o dreszcze. Dzięki Bogu
wszystko się ułożyło, choć wtedy jeszcze przyszłość
malowała się w ciemnych barwach... Zdawało się jej,
że wieczność cała upłynęła od chwili, kiedy umówili
się, że Kristian skontaktuje się z adwokatem w
sprawie podziału spadku. Zgodzili się również, by
adwokat odesłał dokumenty bezpośrednio do niego.
-Adwokat zliczył cały majątek Nielsa, budynki, ru-
chomości, narzędzia i gotówkę. Spadkobierców jest
wielu: oprócz ciebie Gudrun, Sigrid i Emilia.
Gudrun nie żyje, więc jej część spadku dostaną
Runa i Martin, a Sigrid otrzyma tyle, co tych dwoje
razem. Tyle samo nale-

151

background image

ży się Emilii. Adwokat poinformuje cię dokładnie o roz-
liczeniu.

Inga gwizdnęła przeciągle i skinęła głową.
Kristian złożył dokumenty.

-Niels był zamożnym człowiekiem. Powstaje teraz
pytanie, co zamierzasz uczynić: przekażesz
GaupåsSigrid czy dasz jej pieniądze.
-Niech Martin to rozsądzi - powiedziała Inga sła-
bym głosem.
-On decyduje wyłącznie o tej części spadku, która
przypadnie jemu i Runie - przypomniał jej Kristian. -
Jeśli postanowisz o podziale spadku przed
zamążpójściem, nie będzie miał prawa rozstrzygać,
co stanie się z dworem.

Inga zamyśliła się. Rozsądek podpowiadał, by zosta-

wić dwór Sigrid, ale, o dziwo, nie miała ochoty tego ro-
bić. Życzyła sobie, by przejął go Krister. Zresztą Sigrid
została gospodynią w majątku 0vre Gullhaug, który wy-
magał wielu nakładów i inwestycji. Torstein i Sigrid po-
trzebowali gotówki.

-Będzie tak, jak sobie wymyśliłam, ojcze. Sigrid do-
stanie pieniądze.
-Martin też może zażyczyć sobie pieniędzy zamiast
Gaupås- stwierdził ojciec.
-Sam mówiłeś, bym zdecydowała jeszcze przed ślu-
bem - powiedziała miękko i zaraz dodała: - Storedal
to piękna i zadbana posiadłość. Nie wydaje mi się,
by cierpiano tam na brak gotówki.
-Można tak powiedzieć-roześmiał się Kristian, wsu-

152

background image

nął dokumenty do koperty i odepchnął ją na bok. - Spra
wa spadku załatwiona. Musisz wybrać się do nowego
lensmana ze wszystkimi spadkobiercami i załatwić resztę
formalności.

Inga obiecała, że tak uczyni.
Wyjęła z kosza zawiniątko.

- Ojcze - zawahała się. - Wiesz, że nóż, który dosta

łam od Gulbranda, odegrał pewną rolę w dramacie, któ
ry skończył się śmiercią Gudrun... Mamy to już za sobą
i lensman odstąpił od oskarżenia, ale nie zaznam spoko
ju... póki nóż nie zostanie zniszczony. Mam go wrzucić
do jeziora i mieć nadzieję, że fale nigdy nie wyrzucą go
na brzeg? A może zagrzebać w lesie i modlić się do wyż
szych mocy, by nigdy nie został znaleziony? Sama nie
wiem, wolałabym jednak, by ślad po nim nie został...

Trudno było zgadnąć myśli Kristiana, bo nie poru-

szył się, tylko wbił w nią wzrok.

Wyraz jego twarzy zaniepokoił ją. Może niepotrzeb-

nie obciąża go tym problemem? Był jednak przecież
jej ojcem, a ojciec powinien pomagać własnej córce...
Ostatnio zresztą nie skąpił jej pomocy, pomyślała i przed
oczyma stanęło jej ciało Erlinga.

Zebrała się na odwagę.
- Dlatego proszę cię, ojcze, byś... go zniszczył...
Kristian opuścił głowę.

Nic nie odpowiedział, a Indze zaschło w gardle. Dla-

czego zwlekał? Uznał prośbę za nieodpowiednią? Zwil-
żyła wargi, fale zimna i gorąca na przemian wstrząsały
jej ciałem.

153

background image

-Przyniosłaś go ze sobą?
-Tak - wyjąkała. - Mam go tutaj. - Rozwinęła starą
powłoczkę i położyła nóż na stole.
-Cenny dar - powiedział Kristian.
-To prawda - odrzekła Inga i teraz ona opuściła gło-
wę. - Przykro mi, że muszę go zniszczyć, ale... -
Wzruszyła ramionami, nie miała innego
wyjaśnienia.
Kristian położył jedną dłoń na broni, a drugą dotknął

jej ramienia.

- Masz rację - szepnął chrapliwie. - Uratowali

śmy cię z Laurensem z opresji, ale lepiej będzie usunąć
wszelkie ślady. - Jego wzrok płonął dziwnym światłem.
Inga zrozumiała, że ojciec rozważa, co by się stało, gdy
by lensman dowiedział się o nożu. Nie ma takiej moż
liwości, pomyślała w następnej sekundzie, bo Gudrun
i Erling nie żyją. Nie zmieniła jednak zdania, nóż należy
zniszczyć.

Kristian wziął go do ręki, wstał i ruszył szybkim kro-

kiem do salonu.

Inga podążyła za nim.
Ojciec zdecydowanym ruchem wrzucił nóż i pochwę

do kominka.

Inga podeszła bliżej. Płomienie, zrazu powoli, potem

coraz szybciej, owinęły się jak węże wokół przedmiotu
i po chwili pochwa zajęła się ogniem. Ze łzami w oczach
dziewczyna obserwowała, jak skóra zwija się, a ogniste
języki dobierają się do orła na rękojeści. Pod wpływem
gorąca skrzydła ptaka złożyły się i pokryły sadzą. Dol-
na część pochwy pękła z trzaskiem i płomienie wżarły

154

background image

się w czarne, szkliste oczy orła. Inga wstrzymała oddech.
Zdawało się jej, że orzeł mrugnął oskarżycielsko okiem,
zanim ogień zamienił go w węgiel. Drewno rękojeści
skwierczało, przez ułamek sekundy litery „I.K.G." zabły-
sły oślepiającym światłem i zamieniły się w kupkę po-
piołu.

Inga otarła dyskretnie łzy.

Kristian złapał pogrzebacz i przyciągnął do siebie

rozżarzone ostrze.

- Poczekam, aż wystygnie-powiedział bezbarwnym

głosem - ale nie bój się, Ingo. Zabiorę je później do kuź-
ni i przekuję w skobel do drzwi stajennych lub haczyk
do wieszania ubrań... W każdym razie - dodał - zada-
nie wykonane. Nikt już nie znajdzie noża.

Inga zdusiła w sobie płacz. Nareszcie uwolniła się od

koszmaru.

background image

15

Gaupds, maj 1910 roku

- Inga! Idzie Sigrid! - krzyczała Eugenie, wbiegając

na piętro. - No co tak stoisz w tym gorsecie - łajała ją ze
śmiechem, ujrzawszy ją na krużganku. - Ustaw krzesło
przed lustrem, żebyś mogła widzieć, jak Sigrid stroi cię
do ślubu.

Inga zachichotała z podniecenia. Eugenie była na no

gach od bladego świtu, wysiłek znaczył jej twarz czerwo
nymi plamami. Włożyła na siebie odświętny strój, białą
lnianą bluzkę z haftowanym wzorem, spódnicę z niebie
skiej wełny i czerwony samodziałowy kaftan. Tkany na
krosnach wełniany pas zdobiła srebrna spinka. Według
starego wzoru, oznajmiła z dumą Eugenie, bo wszystkie
części ubioru wyszły spod jej ręki. Torebka uszyta z tego
samego materiału co spódnica miała czerwoną wyściół-

j

kę i ozdobną lamówkę tego samego koloru.

i

Inga posłusznie spełniła polecenie. Jej długie, świe-

156

background image

żo umyte włosy spływały wzdłuż ramion, lecz już nie-
długo Sigrid wysuszy je, zaplecie i ułoży w kunsztow-
ną fryzurę. Z zachwytem spojrzała na suknię ślubną.
Po długim zastanowieniu zdecydowała się na białą,
a wieść o jej decyzji obiegła całą wieś lotem błyskawicy.
Kobiety kręciły nosami na ten szalony pomysł. Iść do
ołtarza w białej sukni można tylko raz! To niesłychane!
Inga prychnęła pogardliwie, dowiedziawszy się o za-
zdrosnych komentarzach miejscowych plotkarek. Rze-
czywiście szła za mąż po raz drugi, ale ślub z Nielsem
zakończył się koszmarem. Teraz zaś stawała na ślub-
nym kobiercu z miłości. Smakowała to słowo, nie po-
siadając się ze szczęścia.

- Jestem rada, że zgodziłaś się skrócić welon - powie

działa Sigrid zadyszana, wbiegając do pokoju. Jej twarz
płonęła z podniecenia. - Szkoda byłoby chować te pięk
ne włosy pod koronkami i tiulami. I nie byłoby widać
fryzury - zakończyła, łapiąc powietrze.

Inga zagryzła wargi.
- A ludzie nie powiedzą, że to wulgarne?
Sigrid chwyciła szczotkę i uśmiechnęła się szelmow-

sko.

-A od kiedy się przejmujesz ludzkim gadaniem?
Nie, Ingo - uspokoiła ją i zaczęła szczotkować jej
włosy długimi, delikatnymi pociągnięciami - jeśli
suknia nie odkrywa piersi ani ramion, wszystko jest
jak należy. Na widok nagiej kobiecej skóry ten
nowy młody pastor mógłby zapomnieć języka w
gębie.
-Co ty wygadujesz - roześmiała się Inga. Sigrid

157

background image

rzadko pozwalała sobie na takie frywolne komentarze.
Brzuch miała już wydatny. Tak duży, że Inga poważnie
obawiała się, czy pasierbica nie urodzi podczas wesela.
Na razie jednak Sigrid nie czuła żadnych oznak zbliżają-
cego się rozwiązania.

Inga poklepała ją czule po brzuchu.

- Musimy poprosić przyszłego dziedzica 0vre Gull-

haug, by zaczekał z przyjściem na świat...

Sigrid roześmiała się.
-Wszystko będzie dobrze. Niczym się nie martw.
Torstein nakazał akuszerce, by była gotowa. Jestem
bezpieczna, dzisiejszego dnia myśl wyłącznie o
Martinie i o sobie!
-Niczego innego nie robię - zażartowała Inga. Roz-
siadła się na krześle i poddała zabiegom Sigrid. Miała
lekkie wyrzuty sumienia, bo wiedziała, że służba w
Svartdal od samego rana uwija się jak w ukropie, by
przygotować weselną uroczystość. Torę i Arne też
tam byli. Wszyscy mieli spotkać się w kościele w
Botne.
-Myślisz, że Hedvig zjawi się na zaślubiny?
-Zarzeka się, że nie przyjdzie, ale kto ją tam wie -
mruknęła Sigrid niewyraźnie, ściskając wargami
kilka spinek do włosów. Starannie wpięła jedną z
nich, po czym cofnęła się o krok, by ogarnąć
wzrokiem swoje dzieło. Na wszelki wypadek wpięła
kolejną, żeby utrzymać niesforny lok we właściwym
położeniu. - Teściowej nie w smak, że wychodzisz za
Martina - dodała szczerze. - I jeszcze doznała
wstrząsu na wieść o tym, że Kri-stian i Mina biorą
ślub tuż po was!

158

background image

-Nie wątpię - odrzekła Inga. Nie cieszyła się z reakcji
Hedvig. Teściowa Sigrid nie potrafiła dojść do ładu
z sobą samą, ale też sama sobie była winna. To ona
podżegała do kłótni i konfliktów. - Została
zaproszona do Svartdal przez wzgląd na Kristera i
Torę. Chcę, by brat poznał Hedvig, zanim
zamieszka w Gaupas. Po ślubie przeniosą się tutaj
oboje i będą jakoś musieli sobie ułożyć relacje z
sąsiadką. Wcale im nie zazdroszczę! - westchnęła z
rezygnacją.
-Hedvig uspokoiła się nieco ostatnimi czasy - przy-
znała Sigrid. - Torstein odbył z nią poważną
rozmowę. Teściowa bardzo się stara, by nie zrażać
mnie do siebie.
-To dobrze - powiedziała miękko Inga - ale wiesz
przecież, że nienawidzi mojego rodu. Choć
przyznaję, iż hamuje ostatnio swój niewyparzony
język. Sądzę, że nie zadrze z Kristerem. Może
zresztą odczuwa ulgę. Ja dziś opuszczę dwór, a
wkrótce zjawi się nowa gospodyni.
-Być może - przyznała Sigrid, przyglądając się od-
biciu Ingi w lustrze. - Ślicznie wyglądasz! -
krzyknęła, podziwiając własne dzieło.

Inga pokręciła głową na boki, przyglądając się ucze-

saniu. Sigrid upięła część włosów w formie korony na
czubku głowy i zostawiła luźne loczki przy obu skro-
niach; podkręciła też lekko grzywkę. Reszta opadała
czarną kaskadą na plecy, sięgając aż do bioder.

Kiedy Sigrid zdjęła suknię ślubną z wieszaka, obie

spoważniały. Inga wsunęła ostrożnie ręce w rękawy

159

background image

i z pomocą Sigrid przeciągnęła suknię przez głowę. Ma-
teriał opiął jej zgrabne ciało.

- Włosy się nie potargały... - zaczęła Inga, ale urwa

ła, słysząc czyjś histeryczny krzyk.

Eugenie wbiegła na górę, przeskakując stopnie.
-Inga! Inga, musisz przyjść! Pośpiesz się?
-Co się stało? - przeraziła się Inga i poczuła, jak lód
ścina jej serce.
-Gulbrand - dyszała Eugenie, ciągnąc ją za ramię.
-Zdejmij najpierw suknię - powiedziała Sigrid,
ale Inga nie zważała na jej słowa.
-Co z Gulbrandem?
-Przewrócił się na dziedzińcu. Przeniosłyśmy go
z Kristiane i Marlenę do domku dla służby, ale
Gulbrand nie daje znaku życia.
-Wielki Boże - jęknęła Inga - dlaczego wcześniej
mnie nie zawołałyście?
Uniosła suknię i ruszyła w dół schodów. W głowie

kołatała się jej myśl, że nie powinna ubrudzić ślubne-
go stroju, więc zacisnęła dłonie na śliskim materiale.
Gulbrand, powtarzała w duchu, zauważyłam ostatnio,
że chodzisz z trudem i słabujesz, ale chyba nie opuścisz
nas w taki dzień? Teraz kiedy pogodziłeś się z Emmą?
Kiedy miałam okazać ci szacunek, prosząc, byś odwiózł
mnie do kościoła... Tym gestem chciałam uświadomić
ci, ile dla mnie znaczysz. Czy ta sposobność mnie omi-
nie?

Zbeształa się za te samolubne myśli, ale modliła się

do Boga, by choć jeszcze jeden dzień zachował przy

160

background image

życiu tego dobrego, wiernego człowieka. Jeden dzień,
błagała z płaczem, ze względu na mnie i na niego sa-
mego!

Uklęknęła przy łóżku Gulbranda, nie dbając o to,

że Kristiane i Marlenę ją obserwują. Nie zauważyła na-
wet, iż Eugenie i Sigrid przyszły tu za nią. Całą uwa-
gę skupiła na mężczyźnie, który leżał na łóżku ubrany
w odświętny garnitur. Ujrzawszy go, rozpłakała się. Gul-
brand cieszył się na ten dzień z dwóch powodów: miał
być świadkiem jej weselnego szczęścia i wziąć udział
w uroczystościach razem z Emmą. Wprawdzie spotkał
się z nią kilkakrotnie w ostatnim czasie, ale ślub stanowił
okoliczność wyjątkową.

Jego dłoń była wilgotna. Inga pogłaskała ją czule,

drżąc ze wzruszenia. Te żylaste, pokryte odciskami dło-
nie były świadectwem długiego i pracowitego życia.

- Inga - szepnął Gulbrand ledwo słyszalnie.
Inga drgnęła.
- Tak, drogi mój, jestem przy tobie - odpowiedziała

cicho. - Odpocznij teraz, przyjdę po ciebie, jak będzie
czas ruszać do kościoła.

Usłyszała jakieś poruszenie za sobą. Odwróciła się

i z twarzy obecnych wyczytała smutną prawdę. Gul-
brand nie znajdzie się w kościele dziś, tylko za tydzień,
kiedy jego ciało trzeba będzie złożyć w grobie. Nie prze-
żyje, niedługo wyda ostatnie tchnienie. Nie, nie, chciała
krzyknąć, ale z jej gardła nie wydobył się żaden dźwięk.

Gulbrand zamrugał oczyma. Ruda broda opadła mu

na pierś, kiedy ułożył usta w nikłym uśmiechu.

161

background image

-Jesteś niezwykle piękna, Ingo, wiesz o tym? To
wielka radość dla takiego starca jak ja widzieć cię
wystrojoną dla mężczyzny, którego kochasz... Od
początku wiedziałem, że jest w tobie moc, od chwili,
kiedy przywieźli cię do Gaupas... Wybacz, że
używam takich słów, ale oboje wiemy, że
prowadzili cię jak krowę na rzeź. Ty zaś byłaś jak
podbiał, który schyla głowę, gdy ściśnie mróz.
Zgięłaś się, lecz siłą własnej woli w końcu
podniosłaś czoło.
-Bo ty przynosiłeś słońce w szare dni - szepnęła
Inga. Czubkiem języka złapała łzę, która spłynęła po
policzku i zatrzymała się w kąciku ust. Może powinna
odesłać służące i zostać tylko z Sigrid? Nie zdobyła się
na to, Gulbrand był bliską osobą dla wszystkich we
dworze.
-Podejdźcie bliżej - mruknął przyjaźnie. - Chcę się z
wami pożegnać.

Kiedy stanęły wszystkie nad jego łóżkiem, Inga do-

strzegła, że nie ona jedna dała się ponieść emocjom. Wą-
skie ramiona Sigrid drżały wstrząsane płaczem, a Kri-
stiane wbiła wzrok w podłogę.

Gulbrand z trudem wyciągnął rękę do Sigrid. Dziew-

czyna chwyciła ją spłoszona.

-Niech ta dziecina przyniesie ci szczęście - powie-
dział słabnącym głosem. -1 niech Torstein dba o
ciebie, sroczko... - Słaby uśmiech pojawił się na jego
wargach. Sigrid puściła jego dłoń i sięgnęła po
chusteczkę.
-Gulbrand - powiedziała Inga z głęboką rozpaczą.
- Ja... - Płacz stłumił jej słowa.
-Wiem - odrzekł Gulbrand, walcząc z ociężałymi

162

background image

powiekami. - Bądź dobra dla Martina. Jakie to szczęś-
cie, że twój ojciec w końcu pobłogosławił wasz związek.
I pozdrów ode mnie Emmę... Mieliśmy dziś być razem,
ale... - Jego oddech stał się świszczący.

-Obiecuję - przyrzekła Inga. Widząc, że jego pierś
porusza się coraz wolniej z każdym oddechem,
położyła na niej dłoń, by czuł jej obecność.
Pozostałe kobiety przyłączyły się do niej.
-Módlcie się za moją grzeszną duszę - wycharczał
Gulbrand. Omiótł je spojrzeniem zielonych oczu.
Powieki zamknęły się, a głos rozpłynął w powietrzu.
Nie żył.

Inga zebrała wszystkie siły, by zmówić modlitwę.

Chwilami gubiła słowa i pogrążała się w żalu, potem
zagryzała zęby i mówiła dalej, a pod koniec je) głos za-
brzmiał czysto i jasno.

- Amen - zakończyły chórem.

Kiedy nadeszła właściwa pora, Martin udał się na górę
do swojego pokoju. Czarny odświętny garnitur czekał
na wieszaku. Ragnhild zadbała o stan kantów, wybieliła
jego koszulę w słońcu i starannie wyprasowała ją paro-
wym żelazkiem. Ciemny krawat wisiał na oparciu krze-
sła, pod krzesłem stały wypastowane czarne buty.

Martin umył się w miednicy. Zimna woda przy-

prawiła go o gęsią skórkę i dodała animuszu. W nocy
nie zmrużył oka, tysiące myśli kotłowało mu się w gło-
wie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że szczęście wreszcie się

163

background image

do nich uśmiechnęło. Za parę godzin zostaną mężem
i żoną...

Wytarł się ręcznikiem. Szczęściarz ze mnie, pomy-

ślał, dostanie mi się najpiękniejsza dziewczyna we wsi!
Nie przemawiała przez niego próżność, taka była praw-
da. Żadna kobieta nie mogła się z nią równać. Inni męż-
czyźni mieli, być może, odmienne zdanie na ten temat,
ale nie dbał o to. Promieniał z radości, że wreszcie zosta-
nie jego żoną.

Życie nie będzie usłane różami, bo Inga była jak dzi-

ki kot, którego nie można oswoić. I może właśnie dlate-
go tak ją kochał. Nie życzył sobie posłusznej,
wstydliwej i potulnej żony. Jej niezwykła osobowość
ożywi ich małżeństwo i doda smaku szarym dniom.

Kiedy się ubrał, stanął przed lustrem, zastanawiając

się, czy zaczesać włosy na bok. Złapał nawet za grzebień,
ale zrezygnował. Inga lubiła tę jego jasną grzywę opada-
jącą niesfornie na oczy.

Dreszcz oczekiwania przeszył jego ciało. Podszedł

zdecydowanym krokiem do komody, wysunął szufladę
i wyjął broszkę, którą wiele lat temu kupił u złotnika.
Przyrzekł sobie wtedy, że przypnie ją kiedyś do bluzki
Ingi. Ta broszka podtrzymywała w nim nadzieję, która
ledwie się tliła, kiedy ożenił się z Gudrun. Poczuł falę
gorąca na myśl, jak blisko byli nieszczęścia. Gdyby Gu-
drun wciąż żyła, może inny mężczyzna prowadziłby dzi-
siaj Ingę do ołtarza...

Miękki uśmiech rozjaśnił jego twarz, kiedy wsuwał

broszę pod poduszkę, na której spać będzie Inga. Kie-

164

background image

dy się obudzi, radosna i spełniona po miłosnej nocy, za-
skoczy ją porannym podarunkiem. I wreszcie przypnie
broszkę w rozcięciu jej bluzki na piersi na znak, że teraz
już należy do niego!

Kristian nie mógł sobie poradzić z węzłem krawata.
Co za diabelski wynalazek! Nigdy nie nauczy się go wią-
zać.

- Pozwól mi - powiedziała Mina czule. Szybkim ru

chem zawiązała zgrabny węzeł, po czym rozejrzała się,
by sprawdzić, czy nikogo nie ma w pobliżu, i pocałowała
go w czubek nosa.

Kristian zaczerwienił się.
-Spóźnimy się do kościoła...
-Ależ skądże - powiedziała Mina. - Tora i Asne po-
mogą mi się ubrać. Ty pojedziesz przodem. Nie
możesz mnie zobaczyć w ślubnym stroju.

- Embrik czyści uprząż, służba ma wszystko pod
kontrolą. Ten wieczór zostanie ludziom w pamięci! -
Kristian poklepał Minę żartobliwie, kiedy ta odwróciła
się, by udać się do swego pokoju.

Od rana walczył ze sobą. Dobry nastrój gdzieś prys-

nął. Złe, dręczące myśli pojawiły się o poranku i
dławiły go za gardło. Wiedział, skąd się wzięły: oto
przyszła ta chwila, kiedy musiał pożegnać się z
Jenny. Może był w tym cień przesady, ale nie mógł
nic na to poradzić, że czuł jej obecność każdą
cząstką swego ciała... Mina mieszkała we dworze od
pewnego czasu, lecz dopiero

165

background image

teraz miał ich połączyć węzeł małżeński. Wspomnienie
żony nigdy się nie zatrze, ale musiał znaleźć dla Miny
stałe miejsce w sercu.

Zimą'wielokrotnie przeklął imię Jenny za to, że zła-

mała umowę, którą zawarli. Kiedy zrozumiał, że go okła-
mała. .. chociaż nie, nie okłamała, tylko zataiła prawdę...
w każdym razie czuł się wtedy samotny, opuszczony
przez istotę, która znaczyła dla niego najwięcej.

Gdy śniegi stopniały, a kwiaty podbiału zażółciły

wzgórza, jego gniew zaczął z wolna ustępować. Jenny
nie była w stanie rozstać się z córką. Czy to niewyba-
czalny grzech? Czy to takie straszne, że instynkt macie-
rzyński przeważył nad uczuciami do niego?

Wiosną wstyd tlił się ledwie, a jego nastrój łagod-

niał jak powietrze wokół. Jenny nigdy później nie wspo-
minała o Lovise. Czy to, że wybrała jego, a nie córkę,
nie było wystarczającym dowodem miłości? Zakręciło
mu się w głowie, kiedy zrozumiał tę prostą prawdę: Jen-
ny go kochała. Aż do śmierci.

Kristian otworzył drzwi sypialni Odbicie, które uj-

rzał w lustrze, przedstawiało człowieka ponurego i smut-
nego. Wzrok miał pusty, a kąciki ust opadły mu smętnie.
W ciągu ostatniego tygodnia pojął, że powinien trakto-
wać Lovise przyjaźniej. Nie powie jej prawdy. O nie, tego
by nie zniósł. Zaoferuje jej jednak lepsze warunki służby
w nagrodę za długoletnią pracę we dworze. Jak bowiem
mógłby nienawidzić człowieka, którego kochała Jenny?
To pytanie od miesięcy nie dawało mu spokoju. Poczuł
ulgę, kiedy wreszcie znalazł właściwą odpowiedź.

166

background image

Ze smutkiem otworzył skrzynię. Kiedy znalazł to,

czego szukał, usiadł na skraju łóżka. Rozstanie z zawar-
tością puzderka przyprawi go o ból serca, ale uznał, że to
najwłaściwsze rozwiązanie.

background image

16

Podróż do kościoła przebiegła inaczej, niż Inga to sobie
wymarzyła. Miała siedzieć w powozie obok Gulbranda,
tymczasem Gulbrand leżał martwy na marach. Z pomo-
cą Eugenie i Marlenę oporządziła jego ciało. Czasu było
niewiele, ale nie śpieszyła się. Służący zasługiwał na ten
ostatni akt szacunku. Ubrana w suknię ślubną, zamknę-
ła mu powieki, obmyła i ponownie ubrała w odświętny
garnitur. Zaczesała włosy i brodę i złożyła mu dłonie na
piersi.

Wiedziała, rzecz jasna, że starzy ludzie umierają,

ale bolało ją to, że stało się to właśnie tego dnia. Tak
bardzo chciała, by znów gościł w Svartdal i spotkał się
z Emmą. Tych dwoje odnalazło się na stare lata i Inga
miała nadzieję, że czeka ich jeszcze wiele wspólnych
dni. Śmierć jednak okazała się bezlitosna. Nie czekała na
właściwą chwilę. Machała kosą, kiedy najmniej się tego
spodziewano.

Jej oczy wyszukały Emmę, kiedy Eugenie pociągnęła

168

background image

za lejce i skierowała konie na kościelne wzgórze. Więk-
szość ludzi weszła już do świątyni, ale niektórzy wciąż
czekali na zewnątrz.

- Moje kondolencje - Inga niechętnie użyła tej wy

świechtanej frazy. - Widzę w twoim wzroku, że Torstein
zdążył cię zawiadomić o śmierci Gulbranda...

Emma stała pochylona.

-Tak - odrzekła zmęczonym głosem.
-To takie smutne, że nas dziś opuścił. W tak uro-
czysty dzień i właśnie wtedy, gdy znów zesziiście się
ze sobą.

Emma wyprostowała się i uśmiechnęła dobrodusz-

nie.

-Nie żałuj mnie, moje dziecko, każdy człowiek
ugnie się w końcu pod ciężarem lat.
-Gulbrand nie sprawiał takiego wrażenia - odrzekła
cicho Inga.
-W jednym byliśmy z Gulbrandem tacy sami - ciąg-
nęła Emma z zadziwiającym spokojem. -
Trzymaliśmy się życia, czekając, aż los uśmiechnie
się do ciebie. Dorastałaś bez matki, częściowo także
bez ojca. Być może wraz z Gulbrandem udało się
nam wypełnić tę pustkę, którą odczuwałaś.

• Smutny ton głosu służącej poruszył w Indze czułą
strunę.

- Gulbrand pojawił się późno w moim życiu, ale za

to tak wiele dla mnie znaczył. Tak jak ty przez całe moje
życie.

Emma pogrzebała czubkiem buta w żwirze.

169

background image

- Byłaś dla nas córką, której nigdy nie mieliśmy -

mruknęła z zażenowaniem.

Inga zamrugała pośpiesznie powiekami, by odgonić

łzy.

- Więc nie rozpaczaj, Ingo, że Gulbrand odszedł

właśnie teraz. Nie ujrzał cię w kościele, ale wiedział,
że jesteś w dobrych rękach. W rękach Martina. I nie
bądź smutna, że my tak krótko znów byliśmy razem.
Najważniejsze, że byliśmy.

W tej samej chwili zaczęły bić dzwony.
Emma odwróciła się i pośpieszyła do kościoła. Mu-

siała znaleźć się w środku, zanim dzwony wybrzmią.

Kristian odetchnął z ulgą, kiedy Inga weszła do

kruchty.

-Jesteś wreszcie - sapnął i otarł pot z czoła. - Po-
wiedziano mi, że się spóźnisz ze względu na
Gulbranda.
-Nie mogłam go tak zostawić - tłumaczyła się.
-Oczywiście, że nie - odrzekł przyjaźnie ojciec. -
Gulbrand był dobrym człowiekiem.

Wyprostowali się, kiedy kościelny zamknął przed

nimi drzwi. Zaraz miał ponownie je otworzyć i wtedy
ruszą nawą kościelną. Inga drżała z emocji. Odsunęła od
siebie myśli o Gulbrandzie i całą uwagę skupiła na tym,
co miało nastąpić.

Organy zagrały tęskne tony, podwoje rozwarły

się i Inga z Kristianem ruszyli przed siebie. Przez
zgromadzenie przeszedł szmer. Inga chłonęła
spojrzenia, którymi obrzucali ich ludzie. Uwagę
wiernych zwróciła jej suknia, ale nie tylko to: mało kto
się spodziewał, że dzie-

170

background image

dzic Svartdal poprowadzi do ołtarza swą znienawidzoną
córkę. Żeby jeszcze wiedzieli, pomyślała Inga, o zakoń-
czonej waśni i o odrodzonej więzi między ojcem a cór-
ką.

Inga czuła nadzwyczajne wzruszenie i nie odrywała

oczu od Martina. Uśmiechnęła się szeroko, kiedy Kri-
stian puścił ją i Martin przejął jej dłoń. Przyszły mąż
promieniał miłością, a w jego niebieskich oczach lśniły
łzy.

Pastor wygłosił długie kazanie o wierności i obowiąz-

kach małżeńskich, ale Indze to nie przeszkadzało. Mogła
godzinami siedzieć u boku Martina bez znużenia, wy-
starczyło, że czuła zapach jego ciała i dotyk, słyszała jego
oddech...

W końcu pastor uczynił znak, by podeszli do ołta-

rza.

- Jeśli ktoś zna jakiś powód, dla którego to małżeń

stwo nie może być zawarte, niech przemówi - powie
dział głośno i spojrzał po zgromadzonych. Zapadła ci
sza, nikt nawet nie chrząknął, nie pociągnął nosem.

Martin ścisnął jej dłoń. Niedługo nic ich już nie roz-

dzieli. Wyjdą z kościoła jako małżonkowie.

Nagły dreszcz przebiegł Indze po plecach, kiedy roz-

legł się jakiś władczy męski głos:

- Wstrzymajcie się! Ja mam coś... do powiedzenia!
Inga nie musiała się odwracać. Dobrze znała tubalny

głos własnego ojca.

171

background image

Szmer zdziwienia przeszedł przez zgromadzenie, kiedy
słowa Kristiana odbiły się echem od sklepienia. Wszy-
scy wbili w niego wzrok, niektórzy uśmiechali się ze złoś-
liwą satysfakcją. Czyżby ten szaleniec miał zamiar za-
kłócić ślub własnej córki?

Kristian zerwał się z twardej ławki, jakby użądliła go

osa. Jakże mógł zapomnieć o najważniejszym? No tak,
Inga spóźniła się do kościoła, a on denerwował się ocze-
kiwaniem. Dlatego też ta ważna sprawa wyleciała mu
z głowy. Dopiero teraz sobie przypomniał, bo Laurens
szturchnął go w bok i spytał, czy wszystko załatwione.

-Bardzo przepraszam - powiedział zakłopotany -
że przerywam w takiej chwili... - Niezrażony zdzi-
wionym wzrokiem pastora torował sobie drogę do
ołtarza. Na czole Ingi pojawiła się głęboka
zmarszczka. Dziewczyna chyba przestała oddychać,
bo robiła się coraz bledsza. Kristian wiedział, że
wystawia ją na kilka sekund bolesnego
zawstydzenia, ale wierzył, iż mu wybaczy. Wsunął
rękę do kieszeni i wyjął małe puzderko. - Chcę ci
coś ofiarować, Ingo - wyjąkał. Nie lubił
przemawiać do tłumu ludzi. - Coś bardzo
cennego...
-Ależ ojcze. - Inga rozdziawiła usta ze zdziwienia.
- Nie możemy z tym zaczekać? - Nie wydawała się
zagniewana, tylko zdziwiona.
-Nie, nie możemy - odrzekł. - Chcę, byś ją założyła -
dodał, wyjmując nieco zniszczoną złotą obrączkę.

Inga przyjęła ją z wahaniem, ale nie wsunęła na palec,

tylko przeczytała napis wygrawerowany od wewnętrz-
nej strony. Jej oczy napełniły się łzami, a kiedy mrugnę-

172

background image

ła powiekami, łzy spłynęły po policzkach. Twarz znów
przyoblekła się w rumieńce.

- Nie mogę - szepnęła i wyciągnęła rękę ku ojcu - ona

zbyt wiele dla ciebie znaczy...

Kristian delikatnie odtrącił jej dłoń.

- Tak, należała do Jenny. I prawda, że to mój naj

droższy skarb, lecz... - Znów zajrzał do puzderka i wy
ciągnął kolejny błyszczący przedmiot. - To moja stara
obrączka ślubna, Ingo, i życzę sobie, by Martin ją zało
żył. Na znak, że akceptuję to małżeństwo - i jego.

Źle się czuł wystawiony na ciekawskie spojrzenia

w takiej chwili, gdy zawładnęły nim uczucia. Z udawa-
ną obojętnością odwrócił wzrok ku witrażom w oknach
i czekał na odpowiedź.

Inga zacisnęła usta w wąziutką kreseczkę. Gdyby te-

raz spróbowała coś powiedzieć, głos odmówiłby jej po-
słuszeństwa. Puściła dłoń Martina i objęła delikatnie
Kristiana za szyję.

- Dziękuję, ojcze, dziękuję! To najpiękniejszy dar,

jak dostałam w całym moim życiu. Wiem, ile znaczą dla
ciebie te obrączki...

Kristian uwolnił się z jej objęć z zawstydzeniem,

ale radości, która malowała się na jego obliczu, nie usi-
łował ukryć. Spokojnie wrócił na swoje miejsce.

Pastor przeczekał cierpliwie tę niespodziewaną prze-

rwę w uroczystości, chrząknął i powiedział:

-Czy ty, Martinie Storedalu, bierzesz Ingę Gaupas,
która stoi u twego boku, za żonę?
-Tak! - Odpowiedź padła tak szybko, że zgroma-

173

background image

dzeni roześmiali się. Martin nie wydawał się speszony
swoim zapałem.

Inga spojrzała z zachwytem na swojego nowego

małżonka. Kiedy oboje powtórzyli przysięgę małżeń-
ską, miała ochotę wybiec z kościoła i krzyczeć z rado-
ści! Musiała jednak uzbroić się w cierpliwość, bo Kri-
stian i Mina mieli zostać połączeni węzłem małżeństwa
tuż po nich. No cóż, pomyślała, zajmując z Martinem
miejsce w pierwszej ławce, z przyjemnością ujrzę, jak oj-
ciec padnie na kolana, by poślubić drugą kobietę w swo-
im życiu. Z całego serca życzyła mu, by Mina była mu
wsparciem przez resztę jego dni.

Wszyscy wstrzymali oddech, kiedy Laurens pojawił

się u boku Kristiana i otworzył pudełeczko z obrączkami.
Nikt nie przypuszczał, że Kristian znajdzie przyjaciela,
który zechce być jego świadkiem, a już najmniej, że zosta-
nie nim Laurens. Ludzie spoglądali po sobie ze zdziwie-
niem, a Inga zastanawiała się, skąd Kristian wziął nowe
obrączki. Zapewne je kupił i Inga dobrze rozumiała, dla-
czego tak uczynił: nie chciał brukać pamięci Jenny. Spoj-
rzała z zachwytem na obrączkę po matce. Ojciec mógł
schować je w skrzyni, a jednak zażyczył sobie, by oboje je
nosili. Gest był wzruszający i Inga westchnęła z zadowole-
niem. Błyszczącym wzrokiem śledziła ceremonię ślubną.

Po skończonej uroczystości Inga i Martin wyszli

pierwsi, Kristian z Miną postępowali kilka metrów za
nimi. Pogoda zmieniła się, deszcz ustał i zza chmur uka-
zało się słońce. Inga zmrużyła oczy, oślepiona jego bla-
skiem.

174

background image

Zaczęła się nowa epoka w jej życiu. Miała dzielić ra-

dości i troski z Martinem. Tajemnice śmierci Gudrun
i Erlinga będzie nosić w sobie aż do śmierci, ale nie wy-
ruszy w drogę samotnie. Martin zawsze stać będzie u jej
boku.

Inga obróciła się w kierunku cmentarza i wyszukała

wzrokiem grób matki. W tej samej chwili promień słoń-
ca oświetlił kamień nagrobny. Wiele lat temu matka sta-
ła z Kristianem na stopniach tego kościoła. Nie wiedzia-
ła wtedy, że jej życie będzie tak krótkie...

Na zawsze zostaniesz z nami, pomyślała melancholij-

nie i uśmiechnęła się w duchu, kiedy światło słoneczne
rozbłysło na naszyjniku i kolczykach, które kiedyś nale-
żały do matki.

Pogłaskała kciukiem dłoń Martina i posłała mu pro-

mienny uśmiech. Wreszcie byli szczęśliwi, Kristian i ona,
szczęśliwi i wolni.

KONIEC


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Thorup Torill Cienie z przeszłości 01 Inga
Thorup Torill Cienie z przeszłości 09 Wrogość
Thorup Torill Cienie z przeszłości 02 Korzenie
Thorup Torill Cienie z przeszłości 05 Groźny przeciwnik
Thorup Torill Cienie z przeszłości 06 Pościg
Thorup Torill Cienie z przeszłości 04 Pakt milczenia
Thorup Torill Cienie z przeszłości 03 Podcięte skrzydła
Thorup Torill Cienie z przeszłości 12 Zaginiony
Thorup Torill Cienie z przeszłości 11 Odrzucenie
Thorup Torill Cienie z przeszłości 08 Kłamstwa
Thorup Torill Waśń rodowa Cienie z przeszłości 13
Thorup Torill Zaginiony Cienie z przeszłości 12
Thorup Torill Korzenie Cienie z przeszłości 02
Thorup Torill Pościg Cienie z przeszłości 06 2
Thorup Torill Kłamstwa Cienie z przeszłości 08
Thorup Torill Groźny przeciwnik Cienie z przeszłości 05 2
Thorup Torill Podcięte skrzydła Cienie z przeszłości 03

więcej podobnych podstron