15
Rozdział IV
Nie odwiedziłem Cartwrightów tamtego dnia.
Zamiast tego, po odnalezieniu ścieżki, pobiegłem dwie mile z powrotem do tamtej
posiadłości, przerażony, że Katherine w jakiś sposób została wciągnięta do lasu przez
jakaś niewidzialną rękę, być może przez stworzenie, które od dłuższego czasu
terroryzowało okoliczne plantacje.
Kiedy dotarłem do domu, znalazłem ją huśtającą się na ganku. Rozmawiała ze
swoją pokojówką, popijając szklankę lemoniady stojącą obok niej. Jej skóra była
blada, a oczy ospałe, jakby nigdy nie uciekała tego dnia, ratując swoje życie.
Jak wróciła z powrotem do domu tak szybko?
Chciałem podejść bliżej i zapytać, ale zatrzymałem się. Nie chciałem brzmieć jak
szaleniec, opowiadając wirujące myśli w swojej głowie. W tej chwili, Katherine
spojrzała na mnie zasłaniając oczy.
- Wróciłeś tak szybko? – zapytała zaskoczona że mnie widzi.
Skinąłem głową w milczeniu, kiedy ona zeskoczyła z huśtawki na ganek i przesunęła
się w kierunku domu.
Widok jej uśmiechniętej twarzy powrócił do mnie następnego dnia, kiedy
zmusiłem się do spotkania z Rosalyn.
Było jeszcze gorzej, niż podczas pierwszego spotkania. Pani Cartwright usiadła tuż
obok mnie na kanapie i za każdym razem, kiedy się poruszyłem, jej oczy błyszczały,
jakby oczekiwała, że właśnie w tej chwili wyciągnę pierścionek. Wydusiłem parę
pytań o Penny, jej szczenięta, które były w czerwcu oraz o postępach Honorii Fells,
krawcowej miasta, która robiła różową suknię dla Rosalyn. Ale nie ważne jak bardzo
próbowałem, wszystko, czego chciałem było tylko pretekstem do opuszczenia tego
miejsca, żebym mógł spotkać się z Katherine.
16
Wreszcie, mruknąłem coś o tym, że nie chcę wracać do domu w ciemnościach.
Według Roberta, były kolejne trzy zabójstwa zwierząt, w tym konia George Brokera,
aptekarza. Niemal czułem się winny, kiedy pani Cartwright wyprowadzała mnie z
domu do powozu, jakbym jechał na wojnę, a nie dwie mile do domu.
Kiedy wróciłem do posiadłości, moje serce załamało się, bo nie zobaczyłem
żadnego znaku Katherine.
Dwukrotnie powracałem do stajni, aby wyszczotkować Mezzanotte, kiedy usłyszałem
zdenerwowane głosy pochodzące z otwartych okien z kuchni w głównym domu.
- Mój syn nigdy nie będzie się sprzeciwiać moim rozkazom! Musisz wrócić i zająć
swoje miejsce na świecie. - Był to głos ojca, z lekko zabarwionym ciężkim włoski
akcentem, którego używał dopiero, gdy był bardzo zdenerwowany.
- Moje miejsce jest tutaj. Armia nie jest dla mnie. Co jest takiego złego w moim
zamiarze? - krzyknął inny głos, pewny siebie, dumny, zły zarazem.
Damon.
Moje serce przyspieszyło, kiedy wszedłem do kuchni i zobaczyłem mojego
brata. Damon był moim najbliższym przyjacielem, osobą, która znaczyła dla mnie
najwięcej na całym świecie, nawet więcej niż ojciec, chociaż nigdy nie przyznałem
tego głośno.
Nie widziałem go od zeszłego roku, odkąd dołączył do armii gen. Grooma.
Wyglądał na wyższego, jego włosy z jakiegoś powodu były ciemniejsze, a skóra na
szyi była opalona i piegowata.
Zarzuciłem ramiona wokół niego, byłem wdzięczny, że przyjechał do domu. On i
ojciec nigdy nie przebywali ze sobą długo razem, bo ich kłótnie od czasu do czasu
nasilały się do rękoczynów.
- Bracie! – uderzył w moje plecy kiedy wydostałem się z jego uścisku.
- Jeszcze nie skończyliśmy, Damon - ostrzegł ojciec, kiedy wycofywał się do swojego
gabinetu.
Damon zwrócił się do mnie.
- Widzę, że ojciec jest taki sam jak zawsze.
- On nie jest taki zły.
17
Zawsze czułem się niezręcznie mówiąc źle o ojcu. Nawet, kiedy denerwował
mnie, zmuszając do oświadczenia się Rosalyn.
- Dopiero wróciłeś? - zapytałem, zmieniając temat. Damon uśmiechnął się. Miał kilka
niewielkich zmarszczek wokół oczu, których nikt by nie zauważył, oprócz tych, którzy
dobrze go znali.
- Godzinę temu. Nie mogło mnie zabraknąć na ogłoszeniu zaręczyn mojego
młodszego brata, czyż nie? - zapytał, z delikatną nutą sarkazmu w głosie.
- Ojciec powiedział mi o tym. Wydaje się, że liczy na ciebie w kwestii kontynuowania
nazwiska Salvatore i tak myślę, że do czasu Balu Założycieli, będziesz już mężem!
Zesztywniałem. Zapomniałem o balu. To było wydarzenie roku, a ojciec, szeryf
Forbes, i burmistrz Lockwood planowali go od miesięcy. Po części wojna przynosiła
pożytek, częściowo dawała okazję miastu, aby cieszyć się ostatnim tchnieniem lata i
najczęściej była szansą, aby pochwalić liderów miasta. Bal Założycieli był zawsze
jedną z moich ulubionych tradycji, w Mystic Falls. Teraz się go bałem.
Damon musiał wyczuć moje zakłopotanie, ponieważ zaczął przekopywać
płócienny plecak, który był brudny i miał coś, co wyglądało jak krwawe plamy w
rogu. W końcu wyciągnął dużą, zniekształconą skórzaną piłkę, znacznie większą i
bardziej podłużną niż do baseballa.
- Chcesz zagrać? - zapytał przerzucając piłkę z ręki do ręki.
- Co to jest? - zapytałem.
- Football. Ja i chłopcy gramy w to, gdy matki są z dala od pola. To będzie dla ciebie
dobre. Przyniesie trochę koloru na twoje policzki. Nie chcemy, żebyś był mięczakiem
- powiedział, naśladując głos mego ojca tak doskonale, że musiałem się zaśmiać.
Damon wyszedł przez drzwi, a ja za nim, zrzucając kurtkę. Nagle poczułem
ciepło słoneczne, miękką trawę i wszystko wydawało się o wiele lepsze niż jeszcze
kilka minut wcześniej.
- Łap! - krzyknął Damon, zbijając mnie z tropu. Podniosłem ręce i złapałem piłkę tuż
przed moją klatką piersiową.
- Mogę się przyłączyć? – zapytał kobiecy głos, rozdzierając tę chwilę.
18
Katherine.
Miała na sobie prostą letnią liliową sukienkę, a jej włosy były upięte w kok na
jej karku
.
Zauważyłem, że jej ciemne oczy doskonale uzupełniał błękitny brylantowy
naszyjnik, który spoczywał w zagłębieniu jej gardła. Wyobrażałem sobie, moje palce
splecione z jej delikatnymi dłońmi, całującego jej białą szyję. Starałem się oderwać od
niej wzrok.
- Katherine, to jest mój brat, Damon. Damon, to Katherine Pierce. Ona zostaje z nami -
powiedziałem sztywno, patrząc w tę i z powrotem między nimi, aby sprawdzić reakcję
Damona. Oczy Katherine tańczyły, jakby znalazła w mojej formalnej wypowiedzi coś
niewiarygodnie zabawnego. Tak jak Damon.
- Damonie, mogę powiedzieć, że jesteś tak słodki jak twój brat - powiedziała w
przesadnym południowym akcentem. Mimo, że był to zwrot, którego używały
dziewczęta w hrabstwie podczas rozmowy z człowiekiem, to w jej ustach brzmiało to
niejasno i szyderczo.
- Jeszcze się o tym przekonamy - uśmiechnął się Damon. - Wiec co bracie, pozwolimy
Katherine zagrać?
- Nie wiem - powiedziałem, nagle niepewny. - Jakie są zasady?
- A komu są one potrzebne? - zapytała Katherine, szeroko uśmiechając, ujawniając
idealnie proste, białe zęby.
Obracałem piłkę w ręku.
- Mój brat lubi grać brutalnie. - ostrzegłem.
- Jakoś zdaje mi się, że ja gram brutalniej.
Jednym zamachem Katherine wyrwała piłkę z moich rąk. Tak jak poprzedniego dnia,
jej ręce były zimne, jak lód, mimo upału po południu. Jej dotyk spowodował wstrząs
energii przez całe moje ciało, aż do mojego mózgu.
- Przegrany musi wyczyścić moje konie! - zawołała kiedy wiatr rozwiewał jej włosy.
Damon obserwował jej bieg, a następnie uniósł swoje łukowate brwi w moim
kierunku.
- Ta dziewczyna najwyraźniej lubi być goniona.
19
Z tymi słowami Damon wbił pięty w ziemię i pobiegł, jego potężne ciało pędziło w
dół wzgórza w kierunku stawu.
Po sekundzie, także pobiegłem. Czułem wiatr wokół uszu.
- Mam cię! - krzyknąłem.
To było wrażenie, jak wtedy gdy krzyczałem, kiedy miałem osiem lat i grałem z
dziewczynami w moim wieku, ale czułem, że stawka w tej grze była wyższa niż
kiedykolwiek wcześniej, o co grałem w moim życiu.
***************************************************************************
Tłumaczenie – Monika z chomika
Korygowała – Kasia z chomika
http://chomikuj.pl/Kasienkaaa7
Pozostałe rozdziały będę dodawać na
http://chomikuj.pl/monalisa00/VAMPIRE+DIARIES/EBOOK+pl+-+Sefan%27s+Daries+-
T*c5*81UMACZNIE/TOM+I+-+The+Vampire+Diaries+-+Sefan%27s+Diaries+-+1+-